Najdłuższy tydzień

22

description

David Reid: Najdłuższy tydzień: Opowieść o HELL WEEKU - finale najbardziej morderczego treningu świata HELL WEEK to finał jednego z najbardziej morderczych szkoleń świata. PIĘĆ DNI PIEKŁA, które potrafią złamać najtwardszych. 120 GODZIN TORTUR. PRAWDZIWA PRÓBA CHARAKTERU, która jest przepustką do elitarnych oddziałów Navy SEALs. Chciałbyś poznać jej smak?

Transcript of Najdłuższy tydzień

Page 1: Najdłuższy tydzień
Page 2: Najdłuższy tydzień
Page 3: Najdłuższy tydzień

NAJDŁUŻSZY TYDZIEŃ

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 1Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 1 2012-07-12 18:40:252012-07-12 18:40:25

Page 4: Najdłuższy tydzień

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 2Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 2 2012-07-12 18:41:022012-07-12 18:41:02

Page 5: Najdłuższy tydzień

David Reid

NAJDŁUŻSZY TYDZIEŃOpowieść o hell weeku – finale

najbardziej morderczego treningu świata

tłumaczenie Łukasz Müller

Kraków 2012

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 3Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 3 2012-07-12 18:41:022012-07-12 18:41:02

Page 6: Najdłuższy tydzień

Książki z dobrej strony: www.znak.com.plSpołeczny Instytut Wydawniczy Znak, 30-105 Kraków, ul. Kościuszki 37Dział sprzedaży: tel. 12 61 99 569, e-mail: [email protected] Wydanie I, Kraków 2012Druk: Drukarnia na Księżym Młynie, Łódź

Tytuł oryginałuSuff er in Silence. A novel of Navy SEAL training

Copyright © 2011 by David Reid

Copyright © for the translation by Łukasz Müller 2012

Projekt okładkiMagda Kuc

Fotografi a na pierwszej stronie okładkiJoe McNally/Getty Images News/Getty Images/Flash Press Media

Opieka redakcyjnaJulita CisowskaArtur Wiśniewski

AdiustacjaJulita Cisowska

KorektaBarbara Gąsiorowska

Opracowanie typografi czneIrena JagochaDaniel Malak

ŁamanieIrena Jagocha

ISBN 978-83-240-1680-8

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 4Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 4 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 7: Najdłuższy tydzień

7

1

Kosmyki mgły, które snuły się po terenie bazy szkoleniowej BUD/S (Basic Underwater Demolition/SEAL – podstawowy kurs niszcze-nia podwodnego SEAL), jeszcze bardziej pogłębiały niedolę Greya. Ostatnie promienie słońca rozpraszały się w świetlistych oparach, nie dostarczając zbyt wiele ciepła jego mokremu, oblepionemu piaskiem ciału. Asfalt powoli zdzierał mu skórę z tyłka, w miarę jak liczba brzuszków, które robił, dochodziła do czterystu pięćdziesięciu. Obok Greya przykucnął krępy instruktor o łydkach zbliżonych obwodem do kul używanych w kręgielni, bacznie śledząc przymrużonymi ocza-mi każdy jego ruch.

– Chyba wiesz, dlaczego tu jesteś, co? – Głos instruktora brzmiał jak nienaturalny warkot i pewnie wydałby się Greyowi zabawny, gdy-by tak bardzo nie cierpiał.

– No, dlaczego, instruktorze Logan? – Bo jesteś słaby. – Logan wstał powoli. – I głupi. Odwrócił się plecami do Greya, zrobił dwa kroki i raptownie znów

się odwrócił. Grey powstrzymał jęk. – To jeszcze nie koniec, kutasie. Zasuwasz do przyboju. Wracasz

mokry i zapiaszczony. Dwie minuty. Ruszaj!

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 7Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 7 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 8: Najdłuższy tydzień

8

Grey zerwał się na równe nogi i wybiegł sprintem z bazy. Śmignął przez parking dla instruktorów, z trudem przedostał się na drugą stro-nę trzymetrowego piaszczystego nasypu, przebrnął przez plażę i wbiegł w fale przyboju. Ponieważ woda o temperaturze trzynastu stopni sięgała mu tylko do kolan, padł na brzuch i pozwolił, by ogarnęły go ciemnoś-ci Pacyfi ku. Przez chwilę unosił się bezwładnie tuż pod powierzchnią wody. Nie zamierzał ryzykować. Instruktorzy uwielbiali ustawiać kur-santów w szeregu zaraz po tym, jak ci zaliczyli bieg do przyboju. Taka błyskawiczna inspekcja często ujawniała wiele mówiące ślady oszuki-wania – jakiś suchy kapelusz, suche ramię, zdenerwowanie na twarzy. Kara za oszukiwanie była zawsze bezzwłoczna i surowa. Grey, stwier-dziwszy z satysfakcją, że jest całkowicie przemoczony, pobiegł susami z powrotem na plażę i wytarzał się w piachu. Popruł na nasyp z nisko pochyloną głową i oczami wlepionymi w piasek. Podniósł wzrok w samą porę, żeby uniknąć zderzenia z instruktorem Loganem, który spokoj-nie obserwował jego poczynania ze szczytu nasypu.

– Wydawało ci się, że mógłbyś mnie przewrócić, co?Grey stanął na baczność, ciężko dysząc. Wiedział, co się szykuje,

i żadna odpowiedź oprócz „rezygnuję” nie mogła tego zmienić. – Wpadanie na instruktorów to kiepski pomysł, sir. – Logan podra-

pał się po wyprysku na szyi, a jego oczy leniwie omiatały plażę. – Czas zapłaty – mruknął to od niechcenia, jakby komentował ponurą pogodę.

Grey spędził kolejne pół godziny na robieniu przewrotów w górę i w dół nasypu, połączonych z zanurzaniem się w wodzie. Kiedy skoń-czył, każdy jego mięsień wył z bólu. A przecież jego życie nie zawsze tak wyglądało.

Mark Grey nie był przyzwyczajony do porażek. Był masochistą i perfek-cjonistą, a obie te cechy na ogół wystarczały, żeby nie popadał w kłopo-ty. W szkole średniej regularnie harował po osiemnaście godzin dzien-nie w nadziei, że dostanie się na któryś z najlepszych uniwersytetów. W Stanfordzie przyhamował na tyle, żeby znaleźć czas dla wianuszka

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 8Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 8 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 9: Najdłuższy tydzień

9

dziewczyn, ale nigdy nie przestał ciężko pracować. Kiedy przeczytał artykuł o teamach marynarki wojennej zwanych SEAL (SEa, Air and Land), całą swoją energię skierował na to, by dostać się na BUD/S. Było to podobno najtrudniejsze szkolenie wojskowe na świecie, a zawsze kie-dy Gery czytał, że coś jest „najtrudniejsze”, ciarki przebiegały mu po plecach. Podobało mu się, że ofi cerowie i szeregowcy SEAL przecho-dzili dokładnie taki sam trening. Miesiące znoszonej wspólnie niedoli sprzyjały wytworzeniu się wzajemnej niezłomnej lojalności pomiędzy tymi dwoma grupami. Grey marzył, żeby dowodzić mężczyznami, któ-rzy wykrwawiali się i cierpieli razem z nim.

Ponieważ na BUD/S zgłosiło się ponad stu kandydatów na dziesięć miejsc dla ofi cerów, konkurencja była zaciekła. Chcąc poprawić swoją tężyznę fi zyczną, Grey zaczął startować w triathlonach i ostatecznie za-kwalifi kował się do zawodów Ironman na Hawajach. Przy wzroście sto osiemdziesiąt sześć centymetrów i szczupłej, muskularnej sylwetce był urodzonym sportowcem. Na sprawdzianie kondycyjnym zdołał prze-biec dwa i pół kilometra w wojskowych butach i mundurze polowym poniżej ośmiu minut, wykonać sto trzydzieści brzuszków w dwie minu-ty oraz trzydzieści pięć razy podciągnąć się na drążku ze swobodnego zwisu. Już te wyniki praktycznie wystarczały, żeby zapewnić mu miej-sce na BUD/S, więc średnia ocen 3,8 była tylko kwiatkiem do kożucha.

Bezpośrednio po ukończeniu studiów Grey zgłosił się do szkoły ofi -cerskiej na dwunastotygodniowe przeszkolenie. Bez trudu awansował aż do stanowiska dowódcy kompanii i ukończył kurs jako najlepszy w swojej grupie. Krótko mówiąc, był idealnym kandydatem do szko-lenia SEAL i dlatego cała ta niepożądana uwaga instruktorów, jaką na sobie skupiał, wydawała mu się zaskakująca. W porównaniu z pozo-stałymi siedmioma ofi cerami z grupy BUD/S numer 283 spędzał nie-proporcjonalnie dużo czasu na dodatkowych treningach po godzinach.

Po powrocie do koszar Grey zdjął przemoczony mundur i wszedł pod prysznic.

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 9Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 9 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 10: Najdłuższy tydzień

10

– Do diabła, hombre, wyglądasz, jakbyś został przed chwilą zgwał-cony! – wykrzyknął bosmanmat Ramirez.

Chcąc dobitniej wyrazić, co miał na myśli, chwycił marynarza bio-rącego prysznic obok niego i wykonał kilka gwałtownych ruchów bio-drami w stronę zaskoczonego osiemnastolatka.

– Och, kotku, wiesz, że to uwielbiam! – wtórował mu marynarz Jo-nes, zaciągając, jak przystało na południowca. Wyszczerzył w uśmiechu popsute zęby, zdradzające, że wychował się gdzieś na zadupiu w stanie Tennessee.

– Ciężki dzień? – spytał Ramirez, odpychając Jonesa z udawaną odrazą.

– Można tak powiedzieć. Loganowi nie podobały się moje brzuszki na porannym PT. Twierdził, że wykazywałem brak motywacji. – Grey szorował mydłem skaleczenia. – Wiesz, jak to jest: mała sesja wyrów-nawcza po wyżerce. Drobny wycisk, trochę tortur na przyboju.

Skrzywił się, gdy dotknął tyłka. Rowek w dupie przypominał surowe mięso na hamburgera. Kursanci nazywali taki przypadek „wspomnie-niem szlifi erki”, mając na myśli boisko, na którym codziennie odbywa-li zajęcia PT (physical training, treningu fi zycznego). Szlifi erka miała wklęsłą powierzchnię. Grey mógłby przysiąc, że czuł odór tych galonów potu i wymiocin, które przez lata wsiąkały w asfalt.

– Kto jutro prowadzi PT? – spytał Grey. – Redman – odparł Ramirez. – Lepiej się dobrze wyśpij, chłopie, bo

jutro rano będziesz tego potrzebował.Grey oparł głowę o brudną ścianę i pozwolił, żeby gorąca woda

spłynęła mu po ciele. Instruktorzy jeszcze nie złamali go fi zycznie, ale niewątpliwie próbowali. Mijał dopiero drugi tydzień szkolenia. Do hell weeku pozostał jeszcze ponad miesiąc, a ukończenie kursu stanowiło zbyt odległy cel, żeby w ogóle o nim myśleć. BUD/S był programem sześciomiesięcznym, lecz większość tych, którzy go ukończyli, twier-dziła, że całe to maltretowanie kosztowało ich pięć lat życia.

Grey owinął się w ręcznik i wszedł chwiejnie do pokoju, który dzielił z dwoma innymi ofi cerami. W rogu porucznik Bell wrzeszczał do swojej

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 10Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 10 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 11: Najdłuższy tydzień

11

komórki, a podporucznik „Silver Spoon” Rogers pucował buty, spluwa-jąc na nie raz po raz. Bell, zanim dostał się na BUD/S, służył jako ofi cer pokładowy w marynarce wojennej i przez dwa lata pływał na fregacie u Wschodniego Wybrzeża. Był energicznym mężczyzną łatwo wpada-jącym we wściekłość i rzucającym mięsem, a przy tym bezwstydnym dupolizem, nielubianym przez podwładnych. Jako dowódca grupy 283 BUD/S, Bell miał odpowiadać przed instruktorami za wszystkie działa-nia kursantów. W rzeczywistości rzadko brał odpowiedzialność za co-kolwiek, starając się raczej zrzucać winę za liczne wpadki swojej gru-py na Rogersa lub Greya. Ponieważ miał ledwie sto pięćdziesiąt osiem centymetrów wzrostu, instruktorzy często nazywali go Papa Smurf. Ze swymi łysiejącymi skrońmi i lekkim brzuszkiem sprawiał komiczne wrażenie. Bell nie był zbyt wysportowany, ale jakoś udawało mu się za-liczać wszystkie konkurencje. Mimo to czuł niechęć do wybijających się sportowców ze swojej grupy i dlatego Grey natychmiast znalazł się w niełasce. Grey nie miał wątpliwości, iż sprawę pogarszał jeszcze fakt, że Papa Smurf ukończył kiepsko notowaną uczelnię stanową, nie był zatem „ofi cerem z wieży z kości słoniowej”, którym to terminem często określał obu swych kolegów z pokoju.

Przydomkiem Silver Spoon, srebrna łyżeczka, będącym aluzją do arystokratycznych manier, obdarzyli Rogersa instruktorzy, a i kur-sanci w żartach często mówili o nim, używając tego wątpliwego ty-tułu. W rzeczywistości Rogers był pracowitym ofi cerem, który z wy-różnieniem ukończył Princeton. Miał dobre intencje, ale nierzadko był źle rozumiany przez podwładnych i instruktorów. Zakładali, że ma kompleks wyższości, a on po prostu nie przywykł do pracy z ban-dą rozwydrzonych marynarzy. Rogers był prawdziwym gentlemanem wychowanym na literaturze klasycznej. Potrafi ł wygłaszać z pamięci fragmenty Iliady, dlatego instruktorzy często zabawiali się jego kosztem, zmuszając go do recytowania wierszy albo tłumaczenia obraźliwych zwrotów na łacinę. Jego chłopięca twarz i blisko osadzone niebieskie oczy jeszcze pogłębiały komiczny efekt, gdy odgrywał rolę oczytanego intelektualisty.

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 11Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 11 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 12: Najdłuższy tydzień

12

– Jutro jest inspekcja? – spytał Grey, przyglądając się perfekcyjnie wyglansowanym butom Rogersa.

– Niestety. Nie powiedzieli ci? – Nie. Nie byłem na naszym dzisiejszym zebraniu. – Co się stało? – Nic wielkiego. Po prostu mały wycisk. – Logan naprawdę cię nie lubi, co? – Na to wygląda, chociaż nie mam pojęcia dlaczego. – Może ta cizia, którą podrywałeś w zeszły weekend, to była jego

żona – zasugerował Rogers. – Pamiętasz? Ta w Moondoggie’s.Grey parsknął śmiechem. Krążyła plotka, że na poprzednim szko-

leniu pewien kursant został wykluczony z powodów zdrowotnych, po tym jak próbował zaimponować żonie jednego z instruktorów, twier-dząc, że jest SEALsem. Kobieta zadzwoniła do swojego mężulka i po-informowała go o uwodzicielskich próbach chłopaka. Trzy dni później wykluczono go ze szkolenia, bo był całkowicie pogruchotany. Pomni tej historii kursanci uważali na to, z kim fl irtują, a tym bardziej wystrzega-li się, aby nigdy nie podawać się za SEALsów. Żeby zostać operatorem SEAL trzeba się było szkolić przez ponad rok, a kursanci BUD/S, któ-rym się wydawało, że ich status daje im prawo do takich przechwałek, ryzykowali bolesną lekcję pokory.

Grey usiadł ciężko na brzegu swojego metalowego łóżka. Myśl, że będzie musiał zarwać noc, czyszcząc buty i pastując podłogę, przypra-wiała go o mdłości. Jak będzie miał szczęście, może uda mu się przespać ze dwie godziny, może trzy. Wyciągnął z szafk i buty taktyczne i okręż-nymi ruchami zaczął wcierać pastę w suchą skórę.

– Jaki jest plan zajęć oprócz PT i inspekcji? – spytał Grey. – Ta sama zabawa co zwykle. Gimnastyka ze słupami i IBS. Może

trochę tortur na przyboju, jeśli będziemy grzeczni.W piątkowe popołudnie instruktorzy zawsze się starali choć tro-

chę dodatkowo pognębić kursantów, żeby przez weekend nie zapo-mnieli, że są na BUD/S. Gimnastyka ze słupami polegała na różnych sadystycznych, katorżniczych ćwiczeniach wykonywanych ze słupami

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 12Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 12 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 13: Najdłuższy tydzień

13

telefonicznymi. Zajęcia z IBS, skrót od Infl atable Boat Small (mała na-dmuchiwana łódź), obejmowały szereg wyścigów, podczas których albo się wiosłowało w łodziach z twardej gumy, albo się je dźwigało. Prze-grana załoga drogo płaciła za porażkę. Zwycięskiej pozwalano niekiedy przeczekać następny wyścig. Załoga Greya już zdążyła zyskać złą sławę. Mimo najlepszych chęci często kończyła na ostatnim miejscu.

Papa Smurf wyłączył komórkę i zlustrował swoje włości. – Idę się walnąć do wyra, chłopaki. Nie przemęczajcie się zbytnio

tej nocy. – Jest dopiero ósma – zauważył Grey. – Co z twoimi butami do

przeglądu? – Wyczyszczone – odparł Smurf. – Zapłaciłem Owensowi dziesięć

dolców, żeby je wypastował. – A nóż? – Już naostrzony. – Smurf czknął głośno. – Owens zrobił to za darmo.Grey i Rogers wymienili spojrzenia. Pomysł, żeby pieniędzmi to-

rować sobie drogę do promocji, napawał ich obrzydzeniem. Pracowali długo w noc i w końcu wpełzli do łóżek o drugiej nad ranem. O czwartej zadzwonił budzik Smurfa i wszyscy trzej, nieprzytomni ze zmęczenia, instynktownie powlekli się do łazienki, żeby się ogolić.

– Podać stan! – Bosmanmat Burns przechadzał się z wściekłością tam i z powrotem wzdłuż szeregów kursantów, popychając ludzi, żeby do-łączyli do swoich załóg łodzi. – Stan, do cholery!

Grey rzucił okiem na swoją załogę: Ramirez, Jones, Wallace, Stevens i Tate. Kogoś brakowało.

– Brak jednego! – zameldował. – Kogo? – spytał głośno Burns. – Murraya.Burns potrząsnął głową zdegustowany i wpadł jak burza do koszar.

Pojawił się po minucie, popychając przed sobą bosego młodego mężczy-znę o błędnym spojrzeniu. Mundur kursanta był niezapięty, sprzączka

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 13Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 13 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 14: Najdłuższy tydzień

14

pasa odwróciła się na drugą stronę, a zapiaszczone buty dyndały na sznurowadłach, które trzymał w ręku.

– Co się stało? – spytał Grey, chociaż wcale nie był pewien, czy chce usłyszeć odpowiedź.

Murray uśmiechnął się z zażenowaniem. – Przepraszam, szefi e. Miałem zajebisty sen. Widocznie nie usły-

szałem budzika. – Zapiął mundur i poprawił pas. – To się więcej nie powtórzy.

– Chciałbym ci wierzyć – odparł Grey. – Porozmawiamy później. Mamy pięć minut do PT na szlifi erce.

Gdy Murray mocował się z butami, Papa Smurf skiną na Greya. – Musisz kontrolować swoją załogę – skarcił go. – Mamy tu dzie-

więćdziesięciu pięciu ludzi, którzy mogli się zjawić na czas, a czekamy na jednego idiotę. Lepiej przywołaj go do porządku.

– Zrobi się – odpowiedział Grey.Grupa ustawiła się w byle jakich szeregach i pobiegła równym kro-

kiem w stronę szlifi erki. Biegnąc, śpiewali, mając nadzieję zrobić na in-struktorach wrażenie swoją energią. Gdy tylko skręcili za róg jednego z szarych budynków otaczających szlifi erkę, ruszyli sprintem na wy-znaczone miejsca. Na asfalcie wymalowano ponad sto białych śladów stóp. Kursanci rzucili się, żeby ustawić się w szeregu.

– Na łapy! – Komenda rozległa się echem po bazie. Cała grupa momentalnie znalazła się na ziemi, przyjmując pozycję

do robienia pompek, i zaczęła odliczać. Po dwudziestu pompkach Papa Smurf rozejrzał się wokół z paniką w oczach.

– Kto nas rzucił na glebę? – szepnął natarczywie. Kursanci musieli podać nazwisko instruktora, który kazał im robić

pompki, i dopiero wtedy mogli wstać. – Nie mam pojęcia – odparł Grey. – Spróbuj z Redmanem. Podob-

no miał prowadzić dzisiaj PT.Papa Smurf głośno zaczerpnął powietrza i ryknął: – Instruktor Redman! – Hoo-yah, instruktor Redman! – zawtórowała grupa.

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 14Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 14 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 15: Najdłuższy tydzień

15

– Źle! – krzyknął tajemniczy głos. – Pompki!Po dwudziestu kolejnych pompkach Papa Smurf znów spojrzał na

Greya. – I co?Grey potrząsnął głową. – Cholera wie. Może Logan? – Instruktor Logan! – krzyknął Smurf. – Hoo-yah, instruktor Logan! – odpowiedziała grupa.Nastąpiła krótka chwila ciszy, podczas której kursanci niepewnie

przenosili ciężar ciała z jednej ręki na drugą. – Źle! Pompki! – Kto to, kurwa, jest? – zastanawiał się Smurf. Twarz poczerwieniała mu z wysiłku, ostro kontrastując z jego bia-

łym podkoszulkiem i zielonymi spodniami. Jeśli dodać do tego niebie-ską żyłę nabrzmiałą na czole i przerzedzone żółtawe włosy, mienił się kolorami jak istna tęcza. Grey stłumił śmiech.

– No, dalej, podaj mi jakieś nazwisko. – Może to starszy bosman Madsen? – zasugerował Grey. – Bosman Madsen! – krzyknął Smurf. – Hoo-yah, bosm… – Zamknąć się! – przerwał im głos. – Pompki!Grupa zrobiła następne dwadzieścia. – Pompki!Z ramionami trzęsącymi się z wysiłku zrobili jeszcze dwadzieścia

pompek. Potem wszyscy przyjęli pochyloną pozycję spoczynkową. Prze-sunęli stopy bliżej dłoni, unosząc pośladki wysoko do góry. Pozwoliło to zmniejszyć nieco nacisk na mięśnie ramion i klatkę piersiową. Nie była to niestety pozycja ćwiczeniowa aprobowana przez instruktorów BUD/S.

– Przestańcie wypinać te wasze małe nędzne tyłki, to może pozwo-lę wam wstać – zagrzmiał głos. – Wystarczy, że zobaczę proste plecy.

Nagle powietrze przeszył donośny odgłos uwalnianych gazów. Ktoś puścił bąka i to chwilowo rozładowało napięcie. Kilku kursantów zdo-było się nawet na cichy chichot.

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 15Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 15 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 16: Najdłuższy tydzień

16

 – Kto to był? – zapytał stanowczo głos.Murray przeniósł ciężar ciała na jedną rękę, a drugą podniósł do

góry. – Zasuwaj do przyboju, zasrańcu! I solidnie wyszoruj dupsko. Nie

chcę mieć na swojej szlifi erce twojego cuchnącego gówna.Murray wstał i ruszył biegiem. – Nie tak! Na czworakach! I nie pozwól, żebym cię przyłapał na

oszukiwaniu.Murrayowi zniknął z twarzy uśmiech samozadowolenia. Ponow-

nie przyjął pozycję do pompek i podreptał sto metrów do przyboju na rękach i stopach.

– No dobra, jeśli reszta z was zdoła utrzymać proste plecy dokładnie przez minutę, pozwolę wam wstać – głos zdradzał znaczne poirytowanie.

Grupa czym prędzej przyjęła właściwą pozycję. Grey wiedział, że za nic nie wytrzymają całej minuty, ale musieli próbować: rezygnacja oznaczałaby kolejną karę. I rzeczywiście, po trzydziestu sekundach tego testu na wytrzymałość jednemu z kursantów ugięły się plecy i dotknął ziemi kolanami.

– Jesteście żałośni! – krzyknął głos. – Jesteście chyba najsłabszą gru-pą, jaką widziałem! Zabierajcie te swoje nędzne dupy do przyboju! Ma-cie tu wrócić za dwie minuty, mokrzy i zapiaszczeni!

Grey zaczynał się przyzwyczajać do tej musztry. Instruktorzy bacznie przyglądali się kursantom. Kiedy wydawało się, że ci po prostu nie są już w stanie wykonać ani jednej pompki, wysyłano ich do wody. W ten sposób przez cały dzień byli zmarznięci, mokrzy i wyczerpani – dosko-nały przepis, żeby ich unieszczęśliwić.

 – Do dupy z tym! – wykrzyknął jeden z kursantów, kiedy gnali w stronę przyboju.

Grey spojrzał za siebie, chcąc zapamiętać jego twarz. Ci, którzy zbyt dużo narzekali, zazwyczaj znikali. Jeśli ktoś naprawdę nie chciał być na BUD/S, odchodził. Nie ulegało to najmniejszej wątpliwości.

Grey wskoczył do ciemnego oceanu, kuląc się odruchowo, gdy woda zamknęła się nad jego głową. Chociaż nienawidził zimna, uznał, że

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 16Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 16 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 17: Najdłuższy tydzień

17

jego obecna sytuacja jest perwersyjnie romantyczna. Przez całe życie bał się perspektywy pracy za biurkiem. Marzył o przygodzie i oto była tutaj, wywołując ból w każdej kości, przeszywając każdy napięty mię-sień. Cierpki smak oceanu, słony zapach gnijących wodorostów, piasek powodujący otarcia na nogach – wszystko to prowadziło do jednego wspaniałego wniosku: jego marzenie się spełniało. Gdy biegł z powro-tem w stronę szlifi erki, na jego twarzy zagościł uśmiech.

– Popierdoliło cię? – spytał Ramirez, widząc zachwyt na twarzy Greya. – Z całym szacunkiem, sir, sądzę, że panu odbiło.

Przerażająca scena, która ich powitała, gdy znaleźli się z powrotem na szlifi erce, szybko popsuła Greyowi uciechę. Dwunastu instruktorów ustawiło się w różnych miejscach na asfalcie. Dwóch z nich trzymało ogrodowe węże, inny wymachiwał megafonem.

– Dzień dobry, panowie! Gotowi do zajęć? – Hoo-yaaaah! – odpowiedziała grupa. Przeciągali ten tradycyjny okrzyk bojowy SEALsów, podtrzymując

go przez kilka minut bez przerwy. Ceglane ściany bazy zwielokrotniły upiorny dźwięk, zmieniając go w gorączkową wrzawę. Grey mógł sobie bez trudu wyobrazić, że są wojownikami wikingów szykującymi się do ataku i krzyczącymi, ile sił w płucach, aby zademonstrować swą dziką męskość. Czuł, że żyje: każdy nerw w jego ciele był napięty do granic wytrzymałości. Ze strony instruktorów był to test motywacji. Zawsze mieli ochotę się przekonać, kto naprawdę chce być na BUD/S, a kto wpadł tu tylko na chwilę. Grey wrzeszczał, aż głos mu się załamał, a po-tem jeszcze trochę. Efektem był ochrypły krzyk, który zmienił tonację, przechodząc w głos dorastającego uczniaka.

Instruktor Redman uniósł zaciśniętą pięść na znak, że dość już usły-szał. Był imponującą postacią: sto dziewięćdziesiąt dwa centymetry wzrostu, ramiona pęczniejące od muskułów, nieprawdopodobnie wiel-ka klata. Miał szorstką skórę, a spod okazałych brwi spoglądały czarne jak paciorki oczy. Czubek głowy wieńczyła kępka gęstych, sztywnych czarnych włosów, a nos wyglądał tak, jakby został złamany co najmniej dziesięć razy. Kursanci panicznie bali się Redmana. Zwłaszcza Grey…

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 17Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 17 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 18: Najdłuższy tydzień

18

„Jestem niewidzialny. – Grey wiedział, co się szykuje. – Nie widzisz mnie. Mnie tu nie ma”.

– Grey! – ryknął Redman. – Hoo-yah! – odpowiedział Grey. Skrzywił się, słysząc, że jego głos

podniósł się o oktawę.Grupa wybuchnęła śmiechem. Wąskie oczy Redmana zwęziły się

jeszcze bardziej. – To tego was uczą w Stanfordzie? Piszczeć jak kobiety?Grey miał ochotę zapaść się pod ziemię. W szkole ofi cerskiej in-

struktorzy podkreślali, jak ważne jest utrzymanie aury profesjonalizmu w kontaktach z szeregowcami. Ponad trzy czwarte grupy 283 składało się właśnie z szeregowców, którzy nieźle się teraz bawili jego kosztem. To tyle, jeśli chodzi o wizerunek.

– Myślisz, że dzisiaj dasz radę robić prawidłowe brzuszki? – spy-tał Redman.

Grey skinął głową. – Co to ma być? – Hoo-yah! – wychrypiał, starając się usilnie, żeby jego głos za-

brzmiał nisko. – Już my tego dopilnujemy. – Redman położył na podium podkładkę

z gąbki i przyjął pozycję do robienia brzuszków. – Brzuszki… Gotowi?Kursanci klapnęli na tyłkach. – Gotowi!Instruktorzy przechadzali się między szeregami kursantów, polewa-

jąc ich wodą z węży i zasypując gradem obelg. Grey czuł, jak z każdym kolejnym brzuszkiem zdziera sobie strup na dupie. Sól, która przywarła do munduru, dostawała się do tej otwartej rany, wywołując niekontro-lowane łzawienie oczu. Po brzuszkach nastąpiły pompki, potem skłony, podciąganie na drążku, pompki na poręczach, nożyce. To szaleństwo skończyło się po pełnej udręki godzinie.

– Nie jestem pod wrażeniem – stwierdził Redman, potrząsając gło-wą z niesmakiem. Jego niebieska koszulka marszczyła się, gdy napinał i rozluźniał mięśnie. – Spójrzcie na mnie – zeskoczył z podestu – nawet

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 18Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 18 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 19: Najdłuższy tydzień

19

się nie spociłem, a wy, chłopaki, wyglądacie jak grupa niedożywionych uchodźców. Macie dziesięć sekund, żeby się wynieść z mojej szlifi er-ki. Ruchy!

Kursanci wpadali na siebie, usiłując jak najszybciej wybiec poza te-ren bazy i znaleźć się jak najdalej od instruktorów. Słońce wyjrzało zza nadbrzeżnych gór, rzucając bladą poświatę na kremowe budynki bazy. Grey zebrał swoją załogę łodzi na otwartej przestrzeni w pobliżu ko-szar, określanej po prostu mianem dziury. Był to wybetonowany placyk, ukryty przed wzrokiem instruktorów, na tyle jednak duży, że mógł po-mieścić dziewięćdziesięciu sześciu kursantów – idealne miejsce, żeby spędzić kilka cennych sekund i się przeorganizować.

– Jest szósta zero zero – poinformował grupę Smurf. – Musimy być tu z powrotem punkt siódma. Jeśli chcecie, ludzie, zjeść porządne śnia-danie, lepiej się pośpieszmy.

Murray wskoczył Greyowi na plecy i uczepił się go kurczowo ni-czym miś koala.

– Jestem zmęczony, sir. Nie wziąłby mnie pan na barana? Ma pan siłę za nas dwóch.

– Odwal się, Murray – skarcił go Grey. – Jesteśmy spóźnieni. – Do szeregu, puta! – wrzasnął Ramirez. – Jeśli przez ciebie ominie

mnie śniadanie, pożałujesz, że żyjesz.Murray niechętnie zeskoczył na ziemię, podczas gdy bosmanmat

Burns ustawił grupę w kilku szeregach i poprowadził na plażę. Stołówka znajdowała się trochę ponad półtora kilometra dalej, czyli w odległości, która początkowo wydawała się śmieszna. Jednak Grey szybko się prze-konał, że przebiegnięcie dodatkowych dziesięciu kilometrów dziennie nieźle daje mu się we znaki. Wielu kursantów z jego grupy dorobiło się już bólu goleni i przeciążeniowych złamań kości. Energia, którą tryskali podczas pierwszego biegu na wyżerkę w zeszłym tygodniu, wyparowa-ła. Grey zauważył z rozbawieniem, że jego koledzy w naturalny spo-sób przywykli do kulawego chodu znanego jako BUD/S-owe szuranie. Zamiast podnosić stopy, szurali butami po nawierzchni, oszczędzając w ten sposób energię i minimalizując otarcia skóry. Gdy tak posuwali

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 19Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 19 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 20: Najdłuższy tydzień

20

się powoli w stronę stołówki, bosmanmat Liska, dobroduszny kursant o pięknym głosie, zaintonował wojskową przyśpiewkę. Śpiewał refren, a grupa powtarzała za nim jego kwestie:

Ja rangerem nie chcę być,Wolę w niebezpieczeństwie żyć. Zielonym beretem też nieee,Mają PT tylko raz dziennieee.Ani pieprzonym zwiadowcą.Wolę już być czarną owcą.

Przyśpiewka i wysokie morale grupy podniosły Greya na duchu. Gdy pomyślał, że wkrótce zje smaczne gorące śniadanie, zaczęło mu burczeć w brzuchu.

Na BUD/S Grey nauczył się żyć chwilą. Niektóre dni były zbyt przy-kre, żeby traktować je jako jedną całość. Zamiast skupiać się na tym, jak bezpiecznie przebrnąć przez cały dzień, koncentrował się na prze-trwaniu do następnego posiłku.

Grupa 283 zatrzymała się przed stołówką i ustawiła w kilku szere-gach. Papa Smurf wprowadził do budynku pierwszą grupę szeregow-ców. Ofi cerowie zawsze jedli na końcu. Greyowi pozostawało zwykle niewiele ponad pięć minut na pochłonięcie swojego ulubionego po-rannego posiłku: jajecznicy na bekonie, smażonych ziemniaków, pięciu tostów z masłem orzechowym i dżemem, gorącej owsianki, soku po-marańczowego, mleka i ogromnego kawałka ciasta kawowego. W su-mie Grey oceniał, że na jeden posiłek zjada około trzech tysięcy kalorii, ale i tak miał problem z utrzymaniem wagi. Ciągłe dreszcze połączone z wysiłkiem fi zycznym trwającym do sześciu godzin dziennie sprawia-ły, że jego ciało zmieniło się w nienasycony piec. Rogers często żarto-wał, że jedzenie Greya zajmuje się ogniem, zanim jeszcze ten zdąży je połknąć.

– Cześć, panie Grey. – Stojąca za kasą Felicia błysnęła w uśmiechu perłowo białymi zębami.

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 20Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 20 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 21: Najdłuższy tydzień

21

Grey lubił ją najbardziej spośród wszystkich pracownic stołówki, które bez wyjątku mówiły ze śpiewnym akcentem zdradzającym, że były świeżymi imigrantkami z Filipin. Niejeden kursant z jego grupy podkochiwał się w tej niewysokiej piękności.

– Jak leci, Felicio? – Nieźle, panie Grey. – Uśmiech zamarł jej na ustach. – Ale trochę

się martwię. – Czym? – Grey nachylił się w jej stronę i dał znak innym ofi cerom

stojącym za nim w kolejce, żeby przeszli do przodu. Felicia wstrzymała się z odpowiedzią, aż tamci znaleźli się poza za-

sięgiem słuchu. – Ktoś mówi o panu złe rzeczy. – Spuściła oczy. – Myślę, że on chce,

żeby pan odszedł. – Co masz na myśli? – Grey poczuł skurcz w sercu. Jeśli jakiś instruktor nie chce, żebyś ukończył BUD/S, prawie na

pewno ci się to nie uda. – On mówi, że pan się uważa za takiego sprytnego, no wie pan, zbyt

dobrego w porównaniu z resztą. – Ale kto? – ochrypły głos Greya zadrżał. – Kto to powiedział? – Wielki facet, ciemna skóra, tłuste włosy, złośliwy wygląd.Redman. Grey poczuł, jak ulatnia się podniecenie, które pulsowało

w jego żyłach w drodze do stołówki. „Skurwysyn” – pomyślał. W po-dzięce łagodnie uścisnął dłoń Felicii i przesunął się dalej w kolejce po żarcie. Kiedy zgromadził swój zwykły zestaw pożywnego marynarskie-go jedzenia, dostrzegł Rogersa, który siedział sam przy stoliku.

– Wyglądasz, jakbyś właśnie zobaczył ducha. – Gorzej  – zwierzył mu się Grey.  – Waśnie się dowiedziałem,

że Redman uważa mnie za zarozumiałego, aroganckiego skurwysyna i że spróbuje się mnie pozbyć.

– Dziwi cię to? Przecież Redman nienawidzi wszystkich ofi cerów. – Wiem, ale myślę, że tym razem chodzi o coś innego. – Grey na-

brał na widelec porcję jajecznicy i włożył sobie do ust. – Pociesza mnie

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 21Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 21 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03

Page 22: Najdłuższy tydzień

tylko to, że dziś wieczorem kończymy fazę wstępną. Prawdopodobnie nie zobaczę go aż do hell weeku.

Rogers bawił się resztką smażonych ziemniaków na talerzu. Gdy już rozgniótł je na niejadalną tłustą maź, podniósł głowę i popatrzył na Greya przepraszająco.

– Redman przechodzi do fazy pierwszej razem z nami. – Cholera. Na ogół instruktorów odpowiedzialnych za fazę wstępną zastępo-

wał w fazie pierwszej całkiem nowy zespół. W stołówce nagle ucichło. Grey ściszył głos:

– Jaja sobie ze mnie robisz. Wolno mu tak? – Chodzą takie słuchy. – 283, powstań! – Smurf wstał i poszedł w stronę drzwi, co znaczy-

ło, że wyżerka dobiegła końca. Grey zdążył nabrać na widelec tylko jeden kęs jedzenia. Odwrócił

się plecami do kolegów z grupy, a następnie zagarnął ręką do ust pełną garść jajecznicy na bekonie.

– Dzikus – mruknął Rogers pod nosem. – Kretyn.

Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 22Reid_Najdluzszy tydzien_001-424__DRUK.indd 22 2012-07-12 18:41:032012-07-12 18:41:03