Na Powiślu nr 7 do internetu · Skwer między ulicami: ... Papieska Warszawa. Warszawa, 2006 ......

24
___________________________________________________________________________ Na Powiślu Kwartalnik Towarzystwa Przyjaciół Warszawy Oddziału Powiśle Z Powiśla na Konklawe W trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła II zakwitły w papieskim kolorze krzewy forsycji. Swoją intensywną żółcią rozświetliły poszarzałe po odchodzącej zimie zaciszne podwórka Powiśla, fragmenty ulic, ogródki przedszkolne, skwery, a także Parki: Kazimierzowski i Rydza Śmigłego. Fragmenty pokoju, w którym mieszkał Jan Paweł II podczas swoich wizyt w Warszawie. W przeszłości pokój ten należał do założycielki Zgromadzenia ,,Urszulanek Szarych" - św. Urszuli Ledóchowskiej. NR 7 czerwiec 2008 ISSN 1897 – 2217

Transcript of Na Powiślu nr 7 do internetu · Skwer między ulicami: ... Papieska Warszawa. Warszawa, 2006 ......

___________________________________________________________________________

Na Powiślu Kwartalnik Towarzystwa Przyjaciół Warszawy Oddziału Powiśle

Z Powiśla na Konklawe W trzecią rocznicę śmierci Jana Pawła II zakwitły w papieskim kolorze krzewy forsycji. Swoją intensywną żółcią rozświetliły poszarzałe po odchodzącej zimie zaciszne podwórka Powiśla, fragmenty ulic, ogródki przedszkolne, skwery, a także Parki: Kazimierzowski i Rydza Śmigłego.

Fragmenty pokoju, w którym mieszkał Jan Paweł II podczas swoich wizyt w Warszawie. W przeszłości pokój ten należał do założycielki Zgromadzenia ,,Urszulanek Szarych"

- św. Urszuli Ledóchowskiej.

NR 7 czerwiec 2008 ISSN 1897 – 2217

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 2

Plac zabaw w Parku Kazimierzowskim

Fragment ulicy Nowy Zjazd

Plac zabaw przedszkola przy Drewnianej

Skwer między ulicami: Dobrą i Browarną

Matka natura w tym roku przyspieszyła ich wcześniejsze kwitnienie, aby mogły dołączyć do zapalanych tego dnia na ulicach zniczy i świateł w oknach domów mieszkańców Warszawy. Światła te są symbolem pamięci po odejściu Wielkiego Człowieka.

Powiśle wielokrotnie gościło tego drogiego dla nas Polaka. Pierwsza wizyta Karola Wojtyły miała miejsce w lipcu 1958 r., kiedy otrzymał nominację biskupią i nocował w Domu Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego przy ul. Wiślanej.

Ponownie w roku 1978 z ul. Wiślanej wyruszył jeszcze jako Karol Wojtyła na Konklawe, w wyniku którego 16 października biały dym ogłosił go Papieżem na 30 lat pontyfikatu.

O wizytach tego niezwykłego gościa

przypominają na Wiślanej tablice w kaplicy i na budynku. W pokojach, gdzie mieszkał Jan Paweł II, jest urządzone miejsce pamięci.

Dom Szarych Urszulanek (bo tak mówi się

o siostrach potocznie) został zbudowany w latach trzydziestych XX wieku z inicjatywy św. Urszuli Ledóchowskiej. Mieścił się w nim Internat dla studentek. Podczas okupacji w ,,szarym domu” odbywało się tzw. tajne nauczanie oraz znajdował się punkt sanitarny. Siostry piekły też i rozdawały chleb mieszkańcom Warszawy.

W czasie Powstania Warszawskiego

budynek został spalony, ocalały tylko dwa pokoje: jeden zajmowany wcześniej przez Matkę Urszulę, drugi odwiedzany potem przez Jana Pawła II. Po wojnie siostry odbudowały swoją siedzibę. W roku 1954 władze PRL-u odebrały im lokale internatu akademickiego, które zwrócono Zgromadzeniu dopiero w 1990 roku.

Jan Paweł II poświęcił 11 czerwca 1999 roku nowo wybudowany gmach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego przy ul. Dobrej. Podczas krótkiego przemówienia życzył zebranym, aby:

,,… ta Biblioteka stała się miejscem, w którym wszyscy korzystający z jej zasobów znajdą ukierunkowanie i spełnienie szlachetnej pasji poszukiwania prawdy”.

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 3

Przypomniał też, że:

,,Bóg uczynił człowieka na obraz i podobieństwo swoje i zaprosił go do współdziałania w dziele stwarzania dobra i piękna’’.

Wizytę swoją zakończył słowami:

,,VIVAT AKADEMIA! VIVANT PROFESSORES!1

Na pamiątkę tego wydarzenia pozostał tam

drewniany fotel ustawiony dla Papieża. Byłam wielokrotnym świadkiem, kiedy młode pary (po swoich zaślubinach) przyjeżdżały, aby na nim zasiąść i wykonać pamiątkowe zdjęcie.

W roku 1999 ostatni też raz odwiedził niespodziewanie Kaplicę Urszulanek, w której wspólnie z siostrami uczestniczył w nabożeństwie czerwcowym śpiewając ,,Litanię do Najświętszego Serca Pana Jezusa”.

EW

Fronton restauracji „Pod Retmanem”

1 Zuchniewicz P.: Papieska Warszawa. Warszawa, 2006

Zaplecze ulicy Bednarskiej

Fragment ogrodu Przedszkola nr 24, w tle zabudowania ul. Topiel

Fragment podwórka – ul. Dobra 17.

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 4

Zdję

cia:

E. W

olffg

ram

„Dom Urszulanek Szarych”

Pokój gościny

Fotel ustawiony dla Jana Pawła II w BUW-ie

Fragmenty pokoju Jana Pawła II

Dni Żałoby Narodowej * kwiecień 2005 - widok z powiślańskiego okna

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 5

Ulicami Powiśla...

Fot.

ww

w.W

arsz

awa1

939.

pl

Wybrzeże Kościuszkowskie

Wybrzeże Kościuszkowskie to nad-

wiślańska część Powiśla, zawarta pomiędzy Mostem Śląsko – Dąbrowskim, a Mostem ks. J. Poniatowskiego. Właściwie mianem Wybrzeża Kościuszkowskiego powinno określać się ulicę. Jest jednak inaczej. Dzisiaj w tym miejscu, gdzie parę lat temu znajdowała się ogromna i hałaśliwa jezdnia, obecnie są skwery: Tadeusza Kahla i płk. „Cubryny”. Stało się to za sprawą Tunelu Wisłostrady, który ukrył jezdnię pod ziemią, właśnie na większej części Wybrzeża Kościuszkowskiego, a dokładnie na odcinku między ulicą Karową, a ulicą Stefana Jaracza. Przed 1939 r. właśnie w miejscu wymienionych skwerów znajdował się zadbany park, a obok niego wąska jezdnia.

Chcę jednak nawiązać do genezy

powstania bulwarów nad Wisłą.

Miejsce to w swoich początkach nie należało do najwytworniejszych i było tak właściwie do końca wieku XIX.

Tu chciałbym posłużyć się trzema tekstami książek, które dość realistycznie opisują ten stan. Pierwsza z nich to „Lalka” Bolesława Prusa. „...Wokulski doszedł do brzegu Wisły i zdumiał się. Na kilkumorgowej przestrzeni wznosił się tu pagórek najobrzydliwszych śmieci, cuchnących, nieomal ruszających się pod słońcem, a o kilkadziesiąt kroków dalej leżały zbiorniki wody, którą piła Warszawa...”

c.d.. na str. 21

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 6

Rozbrat nr 26

Budynek II Miejskiego Gimnazjum i Liceum Żeńskiego im. Jana Kochanowskiego przy ul. Rozbrat 26. Zdjęcie z 1938 r. Kiedy jesienią 1931 r. zamieszkaliśmy w nowym domu spółdzielczym na rogu ulic Rozbrat i Mieleckiej, która później otrzymała za patronkę Cecylię Śniegocką, nie obejmował mnie jeszcze obowiązek szkolny. W pobliżu, na rogu Rozbrat i Górnośląskiej, z inicjatywy Prezydenta Warszawy Zygmunta Słomińskiego budowany był gmach szkolny wg projektu architektów Tadeusza Majewskiego i Franciszka Eychorna. Do niego w 1932 r. przeniosło się z ul. Hożej II Miejskie Gimnazjum i Liceum Żeńskie im. Jana Kochanowskiego. W roku 1938 kończyłam 6 klasę w Szkole Powszechnej nr 29 przy ul. Zagórnej 9 i rodzice zdecydowali, że dalej będę się kształcić właśnie po sąsiedzku na Rozbrat 26. Znajdowało się tam jedyne żeńskie miejskie gimnazjum w stolicy i było przeznaczone dla córek pracowników instytucji miejskich, ale przyjmowano też odpłatnie inne dziewczęta. Po zgłoszeniu chęci zdawania do I klasy tego gimnazjum otrzymałam zaproszenie na spotkanie z Dyrektorką. Po raz pierwszy weszłam wtedy do budynku, który znałam tylko z zewnątrz. Na spotkanie poszłam z mamą, ale Pani Dyrektorka Maria Rościszewska rozmawiała tylko ze mną. Musiałam odpowiedzieć dlaczego chcę się uczyć właśnie tutaj. Odpowiedziałam, że podziwiam ten

gmach od dzieciństwa, wiem, że jest najnowocześniejszy w Warszawie, doskonale urządzony i wyposażony, no i jest blisko na Powiślu. Otrzymałam zapewnienie „jeśli zdasz egzamin wstępny, konkursowy, to masz szanse być przyjęta”. W budynku szkolnym mieściło się liceum humanistyczne i matematyczno-fizyczne (klasy I i II) oraz gimnazjum 4-klasowe z 2 klasami równoległymi „A” – francuskie, „B” pół francuskie, pół niemieckie i „C” – niemieckie. Kandydatek było ponad 400, przyjęto 130. Ja dostałam się do klasy „B”. Ten rok nauki w pierwszej klasie nowej szkoły na Rozbrat był dla mnie nadzwyczajny: poznawałam wnętrza gmachu, rozkład pomieszczeń, nowe grono nauczycieli i całkiem nowy świat koleżanek dojeżdżających często z innych dzielnic miasta.

Tarcza i naszywka

na beret szkolny Gmach miał w środku patio i klomb, na

którym królowała wielka agawa. Na to patio na każdym poziomie wychodziły okna ogromnych, szerokich korytarzy. Były piękne cztery klatki schodowe. Na korytarzu od strony boiska znajdowały się sanitariaty, a w połowie długości specjalne „wodopoje”, czyli urządzenie w rodzaju fontanny, z której można było pić wodę bez kubka. Od ul. Rozbrat na parterze po obu stronach wejścia były szatnie, piętro zajmowała wysoka sala teatralna z kulisami i sceną z szafą – ołtarzem, otwieranym na ranną modlitwę przed lekcjami. W podziemiu usytuowano kuchnię z przyległościami i wielką salę jadalną, gdzie spożywałyśmy śniadanie w czasie dużej przerwy. Od Górnośląskiej: na parterze mieściły się klasy lekcyjne, a następnie sala gimnastyczna z szatniami. Nad salą, na dachu był taras otwierany wiosną i jesienią w czasie pauz, zaś w podziemiu była izba harcerska, gabinet lekarski, a dalej szatnie, natryski i basen. Na basenie raz w tygodniu odbywała się lekcja WF, a można było też popływać w czasie drugiej przerwy, trwającej 20 minut. Od ul. Dmochowskiego mieścił się: sekretariat, gabinet Pani Dyrektor i różne pracownie przedmiotowe, np. biologii, robót ręcznych, geografii i audytoria – laboratoria fizyczne i chemiczne, natomiast w podziemiu magazynki. W części od podwórka znajdowały się sale lekcyjne poszczególnych klas (na wszystkich poziomach), tam też było wyjście na boisko szkolne.

Z cyklu: Zapisane w pamięci

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 7

Zespół sportowy klasy II „A” w roku szkolnym 1938/1939.

Spotkanie wigilijne Koła Wychowanek w biurze TPW w 2007 r. Fot. E. Wolffgram

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 8

Pod tablicą pamiątkową szkoły w 1997 r.

We wrześniu 1939 roku w czasie obrony Warszawy w gmachu znaleźli schronienie różni uciekinierzy i bezdomni. Byłam tam kilkakrotnie i widziałam jak całością kierowała nasza szkolna lekarka dr Kunegunda Kontrynówna. Rok szkol-ny rozpoczął się 3 października. Było nas bardzo mało, każdego dnia ktoś przybywał do klas, gro-no nauczycielskie też nie było kompletne. Część budynku już została zajęta przez żołnierzy niemieckich na kwatery. Lekcje trwały tylko do początku listopada, kiedy to okupant zamknął wszystkie szkoły średnie. Jeszcze przez kilka dni przychodziłyśmy do gmachu, żeby razem z nauczycielami wynosić pomoce szkolne: mapy, mikroskopy, książki, urządzenia z laboratoriów. Przeniesione zostało to wszystko do mieszkań nauczycieli obok szkoły. Dom Górnośląska 10 - front i oficyna były służbowymi mieszkaniami Dyrektorki, części nauczycieli oraz woźnych. Zaczęły się lekcje na kompletach, a w następnych latach w różnych oficjalnych szkołach np. „Kurs Przygotowawczy do szkół zawodowych stopnia wyższego”, kurs torbiarski, bieliźniarski, itp. Przez wszystkie lata odbywały się tajne matury. Budynek został przeznaczony na „Volks-chula I ” i średnią szkołę dla Niemców. Mieszka-jąc na Rozbrat do sierpnia 1942 roku widywałam maszerujące dzieci w mundurach „Hitlerjugend”. W chwili wybuchu Powstania 1 sierpnia 1944 roku ulica Rozbrat stała się granicą. W stronę Wisły rozciągał się teren powstańczy. Silnie uzbrojone placówki niemieckie stacjono-wały w Sejmie, Gimnazjum Batorego i tzw. „Szarej Szkole” przy Górnośląskiej 31 oraz Wyższej Szkole Dziennikarskiej przy Roz-

brat 44a. Odcinek strony parzystej od Górnoślą- skiej do Szarej był zajęty przez Niemców, ale został zdobyty przez powstańców 10 sierpnia i był w ich rękach do 14 września. Ofensywa czołgów od Górnośląskiej, ciężki ostrzał połą-czony z bombardowaniem lotniczym zniszczył tę stronę. Zniknął cały front Rozbrat 26, a domy od 28/30 do 34/36 zostały zbombardowane. Kiedy w styczniu 1945 r. wróciłam z matką do Warszawy stała część mego domu. Szczęśliwie okazało się, że właśnie moja klatka ucierpiała najmniej – tylko spadła cała dachów-ka. Nie licząc dwukrotnej przerwy, kiedy była tu dzielnica niemiecka, mieszkam tu już 77 rok. Wspomnienie o „II Miejskim” to nie tylko o wspaniałym gmachu szkoły, ale przede wszystkim o Dyrektorce Marii Rościszewskiej, która zginęła w Powstaniu, znakomitym gronie nauczycielskim – pedagogicznym oraz koleżankach od tej przedwojennej I klasy do matury w czerwcu 1944 roku. Przyjaźnie wtedy zawarte, umocnione przez czas okupacji trwają do dziś są żywe i mocne.

Pamiątkowa tablica na budynku

dawnego gimnazjum. Fot. E Wolffgram

Na budynku znajduje się tablica pamiątkowa, pod którą byłe wychowanki składają kwiaty. Spotykamy się natomiast w Oddziale Powiśle Towarzystwa Przyjaciół Warszawy lub dzięki uprzejmości obecnego użytkownika obiektu Warszawskiego Ośrodka Sportu i Rekreacji, w pomieszczeniu dawnego audytorium fizycznego.

Irena Paprocka Fotografie niepodpisane pochodzą ze zbiorów autorki.

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 9

Miłość do „Żeńskiej Dwójki”

– trwa.

Pani Irena Domaniewska, nauczycielka biologii

odsłania tablicę w 1992 r.

Po krótkiej relacji uczennicy szkoły przy ul. Rozbrat nie sposób nie dopisać innych ważnych spostrzeżeń, które stworzą pełniejszy obraz tego co minęło. Każdorazowa rozmowa z Paniami uzupełnia wizerunek i funkcjonowanie szkoły kiedy były jej uczennicami. Często opowiadają różne szczegóły i epizody z życia szkoły z miłością i wzruszeniem, pamiętają kolory tarcz: dla gimnazjum niebieskie, a dla liceum czerwone. Dumnie określają kształt naszywek, które nosiły na beretach. Naszywki były haftowane srebrnym sznureczkiem, na czarnym tle sukna. Przez okres zawieruchy wojennej ocaliły wiele autentycznych pamiątek: tarcze, znaczki, fotografie i zeszyty szkolne. W roku 1980 do byłej Prezes Zofii Wóycickiej wpłynęło pismo z prośbą o zezwolenie na utworzenie Koła Zainteresowań przy Towarzystwie Przyjaciół Warszawy Oddział Powiśle. W piśmie tym 12 uczennic reprezentujących byłą szkołę deklarowało udział w sekcji historycznej Towarzystwa, zamierzając opracować historię szkoły, która była w okresie międzywojennym jedynym w Warszawie żeńskim gimnazjum miejskim. Założone wtedy Koło (według istniejącego w archiwum TPW spisu) liczyło 126 uczennic.

Koło to dzisiaj liczy już niewiele osób. Część Pań zmarła, część nie wychodzi z domu, a inne poruszają się przy pomocy kul, co uniemożliwia im udział w spotkaniach. Panie cieszące się lepszym zdrowiem spotykają się

regularnie w siedzibie biura, a ostatnio także w siedzibie dawnej szkoły. Przychodzi, więc ich po kilkanaście, ale na zmianę. Mają ze sobą wielką więź, wspierają się wzajemnie w swoich troskach i osaczających je chorobach, które uniemożliwiają im bliższe kontakty. Od jednej z Pań dowiedziałam się ostatnio, że goździki, używane jako przyprawa są antyseptyczne, warto je mieć w ustach dla przeciwdziałania chorobom bakteryjnym.

Wychowanki szkoły spotykają się nie tylko dla wspomnień, dbają też o zachowanie pamięci o szkole. Dowodem tego są przekazane materiały historyczne, fotografie sprzed wojny do biblioteki XVIII Liceum Ogólnokształcącego im. Jana Kochanowskiego w Warszawie oraz ufundowanie tablicy pamiątkowej w rocznicę 50 – lecia jednej z matur (1982 r.).

Dużą wagę przywiązują do wspomnień o zajęciach sportowych, o wystroju budynku, pływalni i pięknej sali teatralnej, którą podobno wynajmowały na swoje spektakle teatry i operetka. Gmach szkolny po wojnie został przebudowany i pozbawiony części frontowej, którą w 1939 r. zniszczyła bomba, gdzie mieściła się ta sala. Przedwojenna szkoła rozwijała zaintereso-wania sportem oraz lotnictwem. Nauczycielka języka polskiego Aleksandra Zasuszanka, związana z lotnic-twem, była autorka słów do „Marsza Lotników”, który w szkole był często śpiewany. Pani Oleńka - jak mówiły o Niej uczennice - była entuzjastką lotnictwa i zaraziła tym „entuzjazmem” całą szkołę. Organizowała spotkania z pilotami Eskadry Kościuszkowskiej, jako jej honorowy członek.

Zajęć sportowych – mówią uczennice – było wiele: 2 godziny gier i zabaw, 2 godziny normalnej gimnastyki, która latem odbywała się na boisku Agrykoli. Wielkim przeżyciem stał się udział szkoły w różnych międzyszkolnych zawodach ogólno war-szawskich. „Kostiumy na basen były specjalnie za-mawiane i szyte przez trykotarską firmę. Początkowo białe, potem szybko pożółkły - przypomina jedna z uczennic – i wyglądały jak kremowe”.

Podkreślenia wart jest też fakt, że „na wszystkich okładkach zeszytów szkolnych przypominał im o ich obowiązkach umieszczony tam cytat z pieśni Jana Kochanowskiego:

„A jeśli komu droga otwarta do nieba.

Tym, co służą ojczyźnie” . Ale najcenniejsze wśród tych Pań to zauważalna miłość do szkoły, która ukształtowała je w patriotyzmie do kraju i zaszczepiła te cechy niezwykle silnie.

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 10

Wzruszająca jest pamięć tej garstki star-szych ludzi o swoich nauczycielach. Może być wskazówką dla współczesnych pedagogów, jak kształtować te cechy wśród swoich uczniów. Za swoją niewątpliwie ciężką pracę w przyszłości mogą odebrać nagrodę, jaką obdarowują swoich nauczycieli uczennice tej niezwykłej przedwo-jennej szkoły. O ich wdzięczności i szacunku świadczą systematycznie zamawiane Msze Św. w intencji nieżyjących dyrektorów, nauczycieli i koleżanek. „Dzięki wspaniałym nauczycielom i wy-chowawcom - pisze Pani Krajewska - ucząc się w luksusowych warunkach wyszło z tych murów kilka roczników maturzystek, które umiały spr-ostać okrutnym losom, jakie je czekały. Pomocni-ce pielęgniarek w Wojskowym Szpitalu Ujazdow-skim w 1939 r., członkowie AK w czasach oku-pacji, uczestniczki Powstania. Większość ukoń-czyła wyższe studia już na tajnych uniwersyte-tach i tuż po wojnie, wieczorowo lub zaocznie”2. Pierwszą maturę na tajnych kompletach otrzymały uczennice już w 1940 r. Jedna z ab-solwentek szkoły znalazła swoje miejsce w Zgromadzeniu Sióstr Szarych Urszulanek przy ul. Wiślanej, czyli dalej jest związana z Powiślem. W 2004 r. przewodnicząca zarządu Koła Wychowanek Pani Eugenia Szczyglińska złożyła pismo do Ratusza na ręce Pana Lecha Kaczyńskiego z prośbą o pomoc w zleceniu ,,odpowiedniemu edytorowi” wydanie publikacji o szkole. W piśmie tym uczennice motywują zasadność tej prośby co m. in. warto zacytować – ,,...chcemy wydać Kronikę – Album w takiej for-mie i treści, które pozostawimy przyszłym poko-leniom. Będzie to historyczny materiał źródłowy o części warszawskiej oświaty XX wieku. Nale-żymy do pokolenia Kolumbów Rocznik 20. Nie jesteśmy w stanie podołać trudnościom związa-nym z profesjonalnym wydaniem takiego ekspo-natu. Pragniemy ocalić od zapomnienia wartości jakie dała nam ta szkoła”. Przygotowany przez Wychowanki materiał nie doczekał się wydania.

EW Krajewska H.: Ach, co to była za Szkoła. Gazeta Stołeczna, 1997

Refleksja

Powiśle. Niedziela rano. Dziwne po-mieszanie prowincjonalnego miasta w cichej uliczce i wielkiej metropolii, kiedy rzuci się okiem na mosty, szpital, autobusy. Powiśle jeszcze śpi. Stoję na pustawej ulicy, lecz do-chodzący szum miasta nie pozwala zapo-mnieć, gdzie jestem. Jutro wszystko się zmie-ni. Z lasów i znad rzek wrócą samochody i cały cykl dnia: gwar, szum silników, pisk opon, zacznie się od początku.

Tekst i zdjęcia: Marek Mościcki

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 11

Powiśle – miejsce narodzin mojego syna.

Mój kontakt z Powiślem nie jest mały.

Dla osób obcych nic nie znaczący epizod. Pi-sać o tym można tak, jak pisze się o przygo-dzie na ulicy, czy w tramwaju. Ciekawostka i tyle. Dla mnie i moich najbliższych to jednak kawałek historii.

Otóż w „Szpitalu na Solcu” moja kochana małżonka szczęśliwie urodziła naszego syna. Oj, dawno to było. W czerwcu 1971 roku. Kto pamięta tamte dni? Może historycy zajmujący się najnowszą historią? Zwykły przechodzień, z innej niż Powiśle dzielnicy, nie miał potrzeby zagłębiać się w tamte, nadwiślańskie ulice. Bo po co? Podziwiać stare do-my? W każdej dzielnicy mieliśmy wiele odbudowa-nych z wojennej tragedii budynków. Rozumiem dumę mieszkańców z faktu, że biedna dzielnica, opisana tak dokładnie przez Prusa w „Lalce”, wyglądała całkiem inaczej. Ale pamiętać daty? A już 12 czerwca?

Cały czerwiec był tego roku gorąco desz-czowy. Przez prawie dwa tygodnie, około godziny siedemnastej słońce chowało się za chmury, i natychmiast rozpoczynał się koncert piorunowy; błyskawice, grzmoty, wreszcie ulewa. Po półgodzinie burza mijała. Trwało wiosenne lato. Truskawki, cze-reśnie kusiły na straganach i nie było wcale kłopo-tów, by je kupić. Blisko szpitala też stały stragany z owocami, przekupki z kwiatami.

W dniu, w którym odwiozłem żonę do szpita-la wszystko wyglądało tak samo a jednak inaczej. Bałem się tak, jakbym to ja miał zostać w szpitalu. Dzień planowanego Wielkiego Wydarzenia przypa-dał na 10 czerwca. Jeździliśmy kilka dni wcześniej na badania do szpitala i po to, by dokładnie zapamiętać rozkład jazdy autobusów. I tego dnia wszystko mi się w głowie poplątało. Na dodatek był to czwartek i choć „wolnych czwartków” nigdy nie było, był to jednak dzień wolny od pracy. Może Boże Ciało? Autobus nie przyjechał o czasie, a ja bardziej się

denerwowałem od Uleczki. Ale jeździły taksówki, złapaliśmy więc taryfę. Żona złościła się, czemu tak pędzę, poganiam, a ja zwyczajnie się bałem. Lekarz przyszłą Matkę zbadał; w szpitalu zatrzymał, a jak się później okazało można było jeszcze dwa dni pocze-kać. Do szpitala jeździłem prawie codziennie. Mogli-śmy z żoną pisać do siebie tylko listy, o bezpośred-nim kontakcie nie było mowy. Trwało to kilka dni i wtedy mogłem sobie trochę po Powiślu pospacero-wać: Al. 3 Maja, ul. Potockiego, ul. Św. Salezego, Syrenka nad Wisłą, przystanek linii kolei średnicowej Powiśle, a wszystko prawie pod mostem im. Księcia Józefa Poniatowskiego.

Nadszedł wreszcie ten uroczysty dzień, a właściwie noc. Godzina 00:05. Na spotkanie z sy-nem czekałem z dziwną tremą. Wiedziałem, że Go kocham, ale jakoś nie byłem pewien, czy będę umiał być ojcem i to dla takiego „olbrzyma”. Ciekaw byłem Jego wyglądu choć tak na prawdę gdzieś czu-łem, że Go widzę. I po pierwszym spotkaniu wiedzia-łem, że „widziałem” właściwie. Jak każde dziecko kochał spać. Z relacji Żony wiem, że nie lubił jeść. Wiecznie głodny niejadek. I takim pozostał. Po dwóch tygod-niach od urodzenia Rafał przeniósł się z Powiśla do domu, na Sielce, które ja zawsze będę nazywał Czer-niakowem. Teraz w naszym domu jest taka dziwna tradycja, że dzień urodzin Rafała nie jest jedynie Jego świętem, ale głównie świętem mojej Żony.

Rafał przyszedł na świat w ostatniej grupie dzieci przed planowanym remontem szpitala. Ile razy przejeżdżam przez Powiśle rzucam okiem na to wspaniałe miejsce.

Tekst i zdjęcia: Marek Mościcki Dziś ważą się losy Szpitala. 24 czerwca br. GW „Sto-łeczna” doniosła: „Jutro porodówka na Solcu ma przyjąć ostatnie pacjentki”. H.N.

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 12

W ubiegłym roku szkolnym SP nr 34 obchodziła swoje stulecie. Historia szkoły Do roku 1906 na Powiślu nie było żadnej szkoły, w której mogłyby się uczyć dzieci. Dlatego Magistrat Warszawy powołał Szkołę Powszechną nr 34. Była ona przeznaczona tylko dla chłopców. Powołano również szkołę numer 41 przeznaczoną dla dziewcząt. Pierwsze zajęcia odbywały się w pomieszczeniach prywatnych, a później w sukcesywnie oddawanych do użytku salach budynku według projektu Henryka Juliana Gay’a przy ul. Drewnianej 8. Budowę zakończono w 1908 r. Podczas wojny polsko-bolszewickiej w 1920 r. w szkole umieszczono szpital wojskowy, ale po interwencji ówczesnego kierownika szkoły Stanisława Sawickiego przeniesiono go w inne miejsce. Obok szkoły dziennej dla dzieci prowadzono zajęcia wieczorowe dla dorosłych. Systematyczna nauka w budynku „Pod sową” (taką nazwę wśród społeczności Powiśla nosił budynek przy ul. Drewnianej 8 ze względu na znajdującą się tu śliczną rzeźbę sowy) trwała do 1 września 1939 roku, kiedy nadeszła tragiczna godzina dla naszej ojczyzny. Po rozpoczęciu okupacji niemieckiej szkoła oficjalnie realizowała okrojony program, faktycznie zaś prowadziła bardzo szeroko rozwiniętą akcję tajnego nauczania. Podczas powstania warszawskiego „Sowa” nie uchroniła przebywających tu rannych powstańców, którzy zostali wymordowani przez hitlerowców. Gmach jednak ocalał, dlatego w 1945 roku wraz z zakończeniem okupacji w Szkole Podstawowej nr 34 znów rozpoczęły się lekcje. W 60. rocznicę istnienia naszej szkoły 18 czerwca 1966 roku odbyła się uroczystość nadania jej imienia Stanisława Dubois. W drugiej połowie lat sześćdziesiątych władze Warszawy próbowały wdrożyć koncepcję przekształcenia północnej części Powiśla w miasteczko uniwersyteckie, w związku z czym naszą szkołę postanowiono przenieść do nowego budynku przy ul. Kruczkowskiego 12b, co stało się faktem w 1968 roku. Do wspomnianej koncepcji powrócono pod koniec XX wieku, gdy wybudowano nową siedzibę Biblioteki Uniwersyteckiej. Nasza szkoła znajduje się w obecnym budynku już prawie 40 lat.

Szkoła Podstawowa nr 34 im. Stanisława Dubois ul. Kruczkowskiego 12b 00–380 Warszawa

sp34.neostrada tel./faks: 022 827 87 25 e-mail: [email protected]

Dawna siedziba szkoły przy ul. Drewnianej Wejście główne do szkoły od ul. Kruczkowskiego Uczniowie przed wejściem do szkoły

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 13

Od 1969 r. Szkoła Podstawowa nr 34 współpracuje z Oddziałem Powiśle TPW, m.in. użyczając sale na imprezy, spotkania i koncerty

Lokalizacja Centrum Dobry dojazd Duży teren Zieleń w pobliżu Przedszkole

w budynku szkolnym

Atmosfera Nauka przez zabawę Życzliwa pomoc w rozwiązywaniu:

o problemów z nauką o konfliktów rówieśniczych o problemów socjalnych

Ciekawe imprezy i konkursy

Zdrowie i sport Nowoczesne boisko (piłka nożna,

koszykówka, siatkówka, bieżnia, stoły do ping-ponga, skok w dal)

2 sale gimnastyczne Siłownia SKS-y dla klas starszych Gry i zabawy sportowe dla klas

młodszych Zajęcia na basenie Zdrowe, smaczne i tanie obiady

(nowocześnie wyposażona kuchnia)

Bezpieczeństwo Z dala od ruchliwych arterii Całodobowy monitoring

wewnątrz i na zewnątrz szkoły Pielęgniarka Świetlica od 7:00 do 17:30 Nowoczesna szatnia (szafka dla

każdego ucznia)

Edukacja Nauka jednozmianowa Wyspecjalizowane pracownie Wysoko wykwalifikowana kadra Bezpieczny dostęp do internetu Język angielski od klas „0” Informatyka od klasy 3 Możliwość odrabiania prac domowych Zajęcia wyrównawcze Szeroka gama zajęć pozalekcyjnych

dostosowanych do oczekiwań uczniów (np. kółko informatyczne, dziennikarskie, matematyczne, plastyczne, przyrodnicze)

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 14

Ptaki Powiśla – co się zmieniło w ostatnich 30 latach?

Szpak na balkonie 7. piętra przy ul. Ludnej.

Ptaki są nieodłącznym elementem każ-dego środowiska, fachowo nazywanego ekosys-temem. Możemy je spotkać na otwartym oce-anie, na Antarktydzie i oczywiście w mieście. Ja w swoim artykule ograniczę się do Powiśla, którego jestem mieszkańcem od prawie 40 lat. O 10 lat młodsza jest historia mojego poważne-go zainteresowania ptakami, które rozwijałem po zakupieniu pierwszej w życiu lornetki.

Umiejętność posługiwania się nią w ob-serwacji ptaków szlifowałem w parku im. Edwarda Rydza-Śmigłego, właśnie na Powiślu. Temu celo-wi poświęcałem kilka godzin praktycznie każdego dnia, a swoje obserwacje zapisywałem w notatni-ku. Ich efektem była praca maturalna dotycząca zmian w awifaunie Warszawy w ciągu 20 lat, jakie dzieliły publikację „Ptaki Warszawy” autorstwa prof. Macieja Luniaka wydaną w 1962 roku od początku przełomu lat 70 i 80, kiedy to stawiałem pierwsze kroki na polu ornitologii. W oparciu o dane z tamtych lat i obecną wiedzę postaram się pokazać Państwu jak zmienił się skład gatunkowy zgrupowania ptaków Powiśla.

Na Powiślu, tak w parkach jak i na osie-dlach oraz nad Wisłą, gnieździ się obecnie około 45 gatunków ptaków, a poza okresem lęgowym odwiedza naszą dzielnicę kolejnych 60-65. Nie są to liczby imponujące (w całym kraju stwierdzono dotychczas obecność ponad 440 gatunków ptaków), ale i tak możemy się cieszyć z bogactwa gatunkowego powiślańskiej awifauny – w centrum, gdzie nie ma dostępu do Wisły, a i parki są rzadko-ścią, pojawia się zdecydowanie mniej ptaków. Można zatem stwierdzić, że choć liczba gatunków ptaków Powiśla jest skromna, to wziąwszy pod uwagę poważne ograniczenia środowiskowe, czyli miejski charakter naszej dzielnicy, jest i tak wyjąt-kowo bogata. Większość z Państwa na co dzień zauważa zapewne najliczniejsze i najbardziej rzu-cające się gatunki, takie jak gołębie domowe, sierpówki, wróble, modraszki i bogatki, sroki, wrony, szpaki, kosy, jaskółki oknówki, jerzyki, kaczki krzyżówki oraz mewy śmieszki i pospolite. Ale wystarczy w majowy poranek pójść do parku, usiąść w zacisznym miejscu i poczekać chwilę, żeby natknąć się na kolejne, takie jak piegża, kapturka, zaganiacz, rudzik, kowalik, kwiczoł, etc.

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 15

Dostrzeżenie ich obecności znakomicie ułatwi znajomość głosów, zwłaszcza śpiewu. Nie znając śpiewu małego czarnego ptaka – kopciuszka i nie słuchając go najpóźniej o świcie, kiedy hałas po-wodowany przez samochody jest stosunkowo nie-wielki, praktycznie nie mamy szansy na stwierdzenie jego obecności. A to dlatego, że najczęściej przebywa na dachach domów, a jego niewielkie rozmiary (około 9 cm długości) utrudniają dostrzeżenie go przy pomocy oka nieuzbrojonego w lornetkę.

Zapoznawszy Państwa z podstawowymi gatunkami zajmę się teraz zmianami, jakie w ich zgrupowaniu nastąpiły na przestrzeni ostatnich 30 lat. Na początek tymi, które stosunkowo niedawno wkroczyły na tereny miejskie. Na przełomie lat 70 i 80 zrobiły to trzy gatunki: kwiczoł, sroka i wrona. Wszystkie zaczęły się gnieździć w parkach, stop-niowo zwiększając swoją liczebność i kolonizując coraz to większe obszary. Obecnie wszystkie trzy występują wszędzie tam, gdzie znajdują się skupiska drzew, a zatem nie tylko w parkach, ale i wśród osiedli. Kwiczoł swoją obecnością nie wpłynął na pozostałe gatunki inaczej niż tylko wzbogacając ich liczbę. Natomiast pojawienie się wrony i sroki miało zdecydowanie poważniejsze konsekwencje. Oba gatunki zaczęły się gnieździć w parkach. Początkowo były to pojedyncze pary, ale ich liczba wzrastała w szybkim tempie. Po kil-ku latach, sroki zaczęły kolonizować przylegające do parków osiedla. A po kilku kolejnych latach ich gniazda pojawiły się już wszędzie tam, gdzie znajdowały się drzewa. Obecnie gnieżdżą się praktycznie wszędzie i to w wyjątkowo dużej liczbie nie spotykanej poza miastem. Dla przykładu podam, że na osiedlowej uliczce (o długości około 200 metrów) w tym roku gnieżdżą się dwie pary srok i jedna para wron. Wrony podobnie jak sroki wniknęły do osiedli, ale nie występują w aż tak wielkiej liczbie. Zarówno sroka jak i wrona są gatunkami wszystkożernymi, które w okresie lęgowym rabują gniazda innych ptaków. Ich duża liczebność dla wielu innych gatunków stanowi poważny problem. W połączeniu z przycinaniem krzewów w parkach spadły liczebności wielu gatunków drobnych ptaków, takich jak kosy, pokrzewki, dzwońce, etc. Kilka tygodni temu obserwowałem dramatyczną scenę. Tym bardziej dramatyczną, że dotyczyła młodego szpaka wylatującego z budki powieszonej na moim balkonie. Otóż szpak wyleciał z niej w swój pierwszy lot. Skończył się on na dachu sąsiedniego domu. Wtedy pojawiła się wrona, która bezwzględnie zakończyła żywot młodego szpaka. Jest to kolejne z zagrożeń, jakie niesie ze sobą coraz liczniejsza obecność wron w miastach. Sroki w ostatnich latach nauczyły się rabować gniazda jaskółek oknówek; lepione z błota

wymieszanego ze śliną czarki, umieszczane w rogach okien, wcześniej zupełnie bezpieczne. Sroki przyczepiają się do gniazd pazurami i wydziobują w nich otwory, przez, które wyciągają jaja i pisklęta.

Do kłopotów jaskółek przyczyniają się także ludzie. Coraz częściej widzę gniazda tych ptaków zatkane torbami foliowymi. Takie torby używane są także do od-straszenie ptaków od okna osoby nie chcącej mieć takiego towarzystwa. Oczywiście nie każdy musi lubić sąsiedztwo oknówek (wiąże się to z koniecznością posprzątania po nich po skończonym sezonie). Ale ważne jest, żeby gniazd nie zatykać w momencie, gdy ptaki mają w nim jaja lub pisklęta. Innym poważnym zagrożeniem dla ptaków, zwłaszcza wróbli i jerzyków, jest coraz poważniej-szy brak miejsc dogodnych do założenia gniazda, przede wszystkim otworów wentylacyjnych w no-wobudowanych domach oraz zamykanie tych istniejących w starych, podczas ocieplania budynków. Alternatywą jest wywieszanie budek lęgowych o konstrukcji specjalnie dla tych ptaków przygotowanej. Pomocne było też wprowadzenie przepisu o konieczności zostawiania otworów wentylacyjnych podczas remontów i ocieplania budynków. Niestety rzadko jest on przestrzegany, o czym świadczy coraz częstsze stosowanie takich zabezpieczeń. Jerzyki radzą sobie z tymi problemami zajmując budki prze-znaczone dla szpaków. Co roku na początku maja muszę przeganiać te ptaki z budki dla szpaków na moim balkonie. Jeśli tego nie zrobię, jerzyki, zupełnie nie przejmując się szpakami, złożą jaja na ich pisklętach, które tej operacji niestety nie są w stanie przeżyć. Kolejna zmiana, jaka miała miejsce w ostatnich latach, to wkroczenie gołębi grzywaczy (największego europejskiego gatunku) na tereny osiedli. Kilka lat temu na takich terenach spotykało się w zasadzie wyłącznie sierpówki (pojawiły się w Polsce w połowie zeszłego wieku), a dzisiaj te ostatnie są już rzadsze od grzywaczy. Podobnie jak i wiele innych gatunków, tak i one nie będą miały łatwego życia z wronami i srokami. Ale wzrost ich liczebności, doskonale pokazuje, że póki co, jakoś sobie z tym problemem radzą. Jak Państwo zapewne zauważyli awifauna miejska podlega ciągłym zmianom. Jedne gatunki wycofują się z tych terenów, inne na nie przybywają. Jedyne co możemy zrobić, to śledzić te procesy, przy okazji podziwiając obserwowane ptaki oraz pomagać im, dbając o to by znajdowały odpowiednie dla nich miejsca lęgowe. I nie przeszkadzać im więcej niż to jest konieczne. A wtedy nie zabraknie gatunków, których wygląd, śpiew i zwyczaje będą przysparzały nam radości. Bo cóż lepiej jest w stanie umilić nam miejską codzienność niż one. dr Jakub Paweł Cygan

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 16

I. Krystyna Krahelska jako warszawska Syrena.

W piątek 18 wieczorem moja córka powiedziała do mnie:

- Mamo, idź jutro o 11-tej pod Pomnik Syreny, bo Towarzystwo Przyjaciół Warszawy organizuje spotkanie. Jest tam bardzo miła pani Elżbieta. Będziesz zadowolona. Zdecydowałam się od razu, że pójdę. Tym bardziej, że na Powiślu, przy Dobrej mieszkaliśmy przed wojną, przeżyliśmy tam Powstanie, a potem jeszcze jakiś czas i po wojnie. Na dodatek niedawno otrzymałam od kuzynki zdjęcie mojego ojca z jego bratem i wujka z dziećmi wykonane w 1939 r. właśnie pod Syreną, która była jeszcze w budowie. W sobotę od samego rana leje i wcale nie zapowiada się że, przestanie. Mąż mówi: - Nie idź, przecież na pewno nikogo nie będzie. Ale ja jestem uparta i zdecydowałam pójść. Mąż proponuje mnie zawieźć i nalega, że: - Jeśli nikogo nie będzie to zaraz wrócimy. Przy Syrenie jednak stoi już grupka ludzi, więc szybko do nich dołączam, a za mną i inni.

Są dzieci przedszkolne, studenci, starsi - łącznie kilkanaście osób. Jest nawet studentka Włoszka, która pisze pracę magisterską o Krahelskiej. Deszcz ciągle leje. Chronimy się przed nim pod Mostem Świętokrzyskim i rozpoczyna się spotkanie. Myślę, że wszyscy jesteśmy zadowoleni. Pani prelegentka doskonale przygotowana, bardzo ciepło opowiada jak powstał pomysł pomnika, o Krystynie Krahelskiej, jej życiu i tragicznej śmierci. Pokazuje nam zdjęcia, różne materiały i publikacje. Moja wiedza bardzo się pogłębiła. Na zakończenie wspólne zdjęcie pod pomnikiem. Jestem bardzo zadowolona że, poszłam na to spotkanie. Deszcz nie był żadną przeszkodą. Dziękuję więc organizatorom za tak miłą i dobrze przygotowaną imprezę. Fot. współczesne: P. Leszczyński Jolanta Jurzyńska

Powiślańskie spotkania „Pod chmurką”

Po lewej: Zdjęcie, o którym wspomina autorka i które przyniosła na nasze spotkanie, pokazała zebranym i ofiarowała do zbiorów TPW. Prezentujemy je więc czytelnikom, bo jest autentyczne z czasów kiedy Syrena nie ma jeszcze w dłoni swojego atrybutu waleczności - miecza. Po prawej: Pamiątkowe zdjęcie ze „Spaceru…” - przeszywające zimno i ulewny deszcz nie zniechęciły miłośników Syrenki.

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 17

II. Mariensztat

i Ogrody Kazimierzowskie

Na Mariensztat jest nam zwykle nie „po drodze”. Kiedy pokazujemy gościom Warszawę, to w programie mamy Stare Miasto, Wilanów, Łazienki Królewskie… A na pokazanie Mariensztatu brakuje czasu. My, mieszkańcy stolicy, często sami niewiele wiemy o tej części miasta. Jedynie piosenka „Małe mieszkanko na Mariensztacie” gdzieś tam drzemie w zakamarkach naszej pamięci.

Kolejny spacer „Pod chmurką” zorganizowany przez Powiślański Oddział TPW w dniu 17 maja 2008 r. starał się wypełnić lukę w wiedzy o tym osiedlu. Naszym cicerone była Pani Wiesława Dłubak-Bełdycka – Przewodnik Warszawski. Z Rynku powiodła nas poprzez rzadko uczęszczane zakamarki mariensztackie. Widzieliśmy socrealistyczną rzeźbę przekupki z kurą za pazuchą, a także miejsce, gdzie Zagłoba, sienkiewiczowski bohater „Trylogii” walczył z małpami. Wprawdzie wydarzenie zostało wymyślone przez pisarza, ale ku naszemu zdziwieniu na murze Pałacu Kazanowskich zobaczyliśmy tablicę upamiętniającą tę walkę. Po kilkugodzinnym spacerze zatrzymaliśmy się w „Tarabuku” – kawiarni i księgarni zarazem, gdzie siedząc w wygodnych fotelach dzieliliśmy się wrażeniami.

Tekst i zdjęcia: H. Niemiec

Ewa, uczestniczka obu spacerów.

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 18

Muzyka nad Powiślem Kazimiera Iłłakowiczówna

Dlaczego nie jadą Powiślem z rewii ułani – Stasia nie wie... Górą jeżdżą, lśniące co dzień jak w święta, samochody pana Prezydenta, pan Składkowski nigdy nie obrał drogi ulicą Dobrą. ...I nie chodzi po ulicy Leszczyńskiej nasz pan minister Skrzyński. Tam na górze chorągiewki furkocą, tam armaty po asfalcie grzmocą, tam od tłumu – gęsto i od świateł - łuna. ...Dlaczego nie u nas?! A ty, Stasiu, więcej nie pytaj, bo nie będzie inaczej i kwita! Dla nich, tam u góry, chorągiewki ładne, a dla ciebie rynsztok na Radnej. Dla nich tabory w kwieciu, a dla ciebie, Stasiu, śmiecie, swąd, dym, kurz i już. A ty się nie martw, nie płacz, bo teraz u nas ciepło: ogrody wieją akacją od Karmelitów do Zamku, wiosna puka do suteryn, potrząsa klamką. Spojrzyj nocą na gwiazdy, spojrzyj trochę z boku: w s z y s t k i e je widać z rynsztoku.

A nad rynsztokami chodzą z mandolinami, z gitarą, z harmonią, z piosenką i ci i tamci, chłopcy – muzykanci, i grają posuwiście a cienko. Sama im się wymyka taka właśnie muzyka dla ciebie i dla mnie, Stasiu. Tak grają od szóstej, gdy na górze jest jeszcze pusto, bo są żwawi, bo są młodzi, bo są nasi! I ty, Stasiu, nie płacz, bo to jest najlepsze co powstaje z rynsztoków samo i przystaje przed każdą bramą, gdzie są nędzni i chorzy i słabi, co przystaje i śpiewa i wabi, rozdaje się wszystkim za darmo i najchętniej idzie - na marne z pieśnią w zębach, ze śmiechem w oku. ...Bo w s z y s t k i e gwiazdy, Stasiu, są także w rynsztoku!

Tak wyglądało Powiśle na przełomie XIX

i XX wieku. Patrząc na nie dzisiaj, aż nie chce się w to uwierzyć. Dzisiejsze Powiśle to przecież dzielnica wielu pięknie położonych na skarpie parków i zielonych skwerów. Tu znajduje się awangardowy gmach Biblioteki Uniwersytetu Warszawskiego, powstają nowoczesne domy i jest wiele modnych miejsc kulturalno – rozrywkowych, takich jak „Czuły Barbarzyńca”, czy „Tarabuk”. Na zdjęciu: „Kasztelanka”3

Autorka wiersza pisała: „...pan Składkowski nigdy nie obrał drogi ulicą Dobrą...”

A dzisiaj na ul. Dobrej i innych ulicach Powiśla można spotkać Pierwszą Damę – Panią Marię Kaczyńską, robiącą tu swoje zakupy w towarzystwie ochrony. Spotyka się tu również wielu polityków i aktorów. Do niedawna przy ul. Czerwonego Krzyża mieszkał obecny Prezydent Rzeczypospolitej Polskiej Lech Kaczyński kiedy pełnił funkcję Prezydenta Warszawy.

Paweł 3 Zabudowania wzniesione przez kasztelana sochaczewskiego Jacka Jezierskiego przy ul. Dobrej 82/84/86 (przy Bednarskiej)

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 19

Losy ,,Topoli Cyklistów”

,,Widok sędziwych drzew posiada w sobie coś wielkiego i wzniosłego, dlatego też naruszenie tych pomników przyrody (... ) jest surowo karane.” 4

Są to słowa twórcy pojęcia ,,pomnika

przyrody”, wielkiego podróżnika, który żył na przełomie XVIII i XIX w. i już wtedy zauważył ważność problemu. W poprzednim numerze zamieściliśmy fotografię czarnej topoli, która nie wiadomo dlaczego została wycięta, a jej pień w zawrotnym tempie wykarczowany, aby nie pozostał żaden ślad jej tam istnienia. Potężne, zdrowe i o pięknej koronie sędziwe drzewo, opatrzone tabliczką ,,Pomnik Przyrody”, żyjące ponad 100 lat, nikomu nie zagrażało – bo rosło na placu (położonym pomiędzy ul. Topiel, Dynasy, a Oboźną) obok zdewastowanej pozostałości po widowiskowej rotundzie wybudowanej w 1896 r. dla namalowanej przez Stanisława Janowskiego ,,Panoramy Tatr”. Wprawdzie okoliczni ,,piwosze” wykorzystywali jej rozległy cień i przesiadywali pod nim na ławce, ale nie to zapewne było powodem jej zniknięcia. Podobno całkiem spora grupa ludzi starała się przeciwdziałać temu wydarzeniu - ale bezskutecznie.

Na stronie internetowej Urzędu m.st. W-wy mamy różne definicje, np., że ,,…za pomnik przyrody uznawane są drzewa lub zespoły drzew mające cechy szczególne, które określone są przez pokrój, wysokość, zasięg korony, obwód pnia, wiek lub szczególne znaczenie krajobrazotwórcze”.

W Warszawie są 393 drzewa uznane za po-mniki przyrody, ale ochroną w tej formie objęto nieco więcej, bo 284 pojedyncze i 103 grupy drzew, a także 6 alei. Tak więc na terenie stolicy z tej formy ochrony korzysta 2275 drzew. Najstarszy w Warszawie pomnik przyrody to 600-letni dąb Mieszko I, stojący przy ul. Nowoursynowskiej. Jest pieczołowicie plombowany, podpierany, aby nadal żył i przypominał zamierzchłe czasy, których był naocznym świadkiem. Drzewa takie są chętnie oglądane przez młodzież, podziwiane i obdarzane należytym szacunkiem.

Aby uznać drzewo za pomnik, jego obwód musi być większy niż ustalone wartości minimalne dla danego gatunku. Dla czarnej topoli przyjęto wy-miary grubości pnia, czyli jego obwodu w pierśnicy 3 m76 cm. Omawiana topola znacznie przewyższała te parametry, nie mówiąc o jej innych, równie ważnych z botanicznego punktu widzenia walorach. 4 Alexander von Humboldt: Podróże po Ameryce podzwrotnikowej

,,Motywem decydującym - czytamy dalej na stronie internetowej - o ochronie pomnikowej drzew są względy historyczne. Poza Mieszkiem, do znanych drzew związanych z wydarzeniami historycznymi, kulturalnymi, legendami i podaniami stolicy należą:[...] TOPOLA CZARNA CYKLISTÓW pomiędzy ulicą Topiel i Dynasy [...]”

Zbiornik wodny, wokót którego biegł tor kolarski założony przez WTC. W tle rotunda z panoramą Tatr. Zdjęcie z 1897 r. Dlaczego „Topola Cyklistów”? Drzewo to otrzymało nazwę zapewne od miejsca, z którym było związane od lat. Pamiętało czasy działalności Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów, które wydzierżawiło od księżnej Marii Światopełk Czetwertyńskiej (w dawnych ogrodach księcia Karola Ottone de Nassau Siegen) podnóże skarpy i wytyczyło tam w 1892 r. wyścigowy tor kolarski. WTC zajmowało się przez ponad 120 lat popularyzowaniem sportu kolarskiego i turystyki. Organizowało zawody i różne imprezy.

Topola „pamiętała” sylwetki B. Prusa i H. Sienkiewicza, którzy byli działaczami Warszawskiego Towarzystwa Cyklistów. W latach międzywojennych WTC zmieniło tor z ziemnego na betonowy, pieczołowicie zachowując tam roślinność, także na skarpie, którą rozbudowujący miasto wyposażyli w malownicze schody. Topola zapewne pamiętała czasy świetności tego miejsca, kiedy Warszawa piękniała, bo jej losy urbanistyczne i architektoniczne były bliskie włodarzom miasta. Miejsce to za prezydentury Stefana Starzyńskiego było jednym z ładniejszych fragmentów nowej Warszawy. Jak wspomniałam na początku, drzewo rosło obok ruin dawnej rotundy i zapewne pamiętało także

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 20

zmienne na przestrzeni lat i jej losy. Przed I wojną rotundę przebudowano na teatr, którego widownia liczyła 1300 miejsc. Występowały tam zespoły żydowskie, a głównie Teatr Abrahama Kamińskiego ze znaną aktorką Ester Rachel Kamińską. Rotunda tuż przed wojną w 1938 r. zmieniła swoje przeznaczenie i działała jako bardzo nowoczesny warsztat samochodowy z halami na kilku kondygnacjach i wyposażeniem hydraulicznym. Obecnie rotunda uległa zniszczeniu. Rozsy-pująca się czerwona cegła murów straszy swoim wy-glądem przechodniów, ale drzewo wojnę przetrwało. Czarna topola, nosząca także nazwę topoli nadwiślańskiej (ponieważ preferuje stanowiska

zalewane), dorasta do 30 m. wysokości, a ponieważ jest krótkowieczna (średnio około 150 lat) to śmiało mogła jeszcze trochę egzystować i przypominać czasy, których była świadkiem. Na stronie Urzędu Miasta „Topola Cyklistów” widnieje do dzisiaj w spisie (jako chroniona), chociaż nie ma już jej ponad rok. Dlaczego więc na mapie Powiśla nie mogła pozostać? Jesteśmy tym faktem zbulwersowani. Tego nie mogą też zrozumieć walczące o jej przetrwanie – Liga Ochrony Przyrody i inne podmioty.

EW

Ulica Mularska Kto z dzisiejszych mieszkańców Warszawy wie, gdzie była ulica Mularska. Myślę, że nawet wielu historyków – varsavianistów nie zna odpowiedzi na to pytanie. I nie ma się czemu dziwić, ponieważ dawna Mularska, to dzisiaj mały zaułek, nie przypominający w żadnym stopniu dawnej ulicy. Ulica Mularska, a właściwie uliczka, była małą, skromną przecznicą ulicy Furmańskiej, prowadzącą do ogrodów Karmelitów. Znajdowała się zaraz przed ul. Bednarską idąc od strony ul. Karowej. Powstała około roku 1770. W swoich począ-tkach zasiedlona była przez rzemieślników zatrudnio-nych przy rozbudowie Zamku Królewskiego. W latach późniejszych zamieszkiwały ją najuboższe warstwy ludności w okolicy. Zabudowana była po obu stronach niewielkimi kamienicami, które nie przedstawiały żadnej wartości historycznej.

Fot. E. Wolffgram

To prawdopodobnie przesądziło o rozbiórce kamienic i likwidacji ulicy podczas budowy w 1949 r. - powojennego „Osiedla Mariensztat” .

Dzisiaj po uliczce została tylko zamknięta zawsze brama. Tereny po ulicy stały się częścią skweru im. Zgrupowania AK „Róg”, walczącego w tej okolicy podczas Powstania Warszawskiego. Miejsce to dzisiaj upodobały sobie ptaki, które dostają tu regularnie pożywienie od okolicznych mieszkańców. Ostatnio odbywały się tu również „plenerowe próby” uczniów z pobliskiego Zespołu Szkół Muzycznych.

Dzięki starej, murowanej bramie, miejsce to wygląda tajemniczo. Jest tu zielono i zacisznie, ale może szkoda starej Mularskiej.

Paweł

Tropem zaginionych ulic

Liga powiślańska - konkurs z nagrodami Zapraszamy do udziału w naszym cyklicznym konkursie. Odpowiedzi należy nadesłać na adres redakcji lub na e-mail, który znajduje się w stopce na ostatniej stronie naszego pisma.

1. Jaka nazwę nosi pierwszy odbudowany po II wojnie światowej fragment Warszawy? 2. W którym wieku zgromadzenie „Szarytek” ulokowało się przy ul. Tamka? 3. Gdzie na Powiślu znajduje się „Dom Strażaka”? 4. Jak przed wojną nazywała się ul. Wiślana?

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 21

Wybrzeże Kościuszkowskie c.d. ze str. 5

Na początku XX w. było jeszcze podobnie „Dalej ku Wiśle krzaki i zarośla porastały wyboisty teren, ciągnący się aż do piaszczystych brzegów rzeki. Tu i ówdzie wśród kępy drzew, czerniały zapadnięte, dziurawe parkany i drewniane, sklecone z desek budy. Mieszkała w nich najbiedniejsza ludność stolicy. Po krzakach pasły się poszerszeniałe krowy, wylegiwały się w słońcu podejrzane indywidua, nadwiślańskie Antki piły wódkę i zgrywały się w „ trzy karty”*1

Natomiast w latach 30 – tych sytuacja już wyglądała inaczej, bo - „Bulwar na całym tym odcinku wysadzany był kasztanami, które w maju zakwitały czerwono, więc szło się takim zielono – czerwonym tunelem. Jesienią można tam było zbierać kasztany...”*2 Z tekstów tych wywnioskować można, że bulwar przeszedł ogromną rewolucję i faktycznie tak było, bo aż do początku XX wieku obszar ten był zupełnie zaniedbanym i opuszczonym fragmentem Warszawy. Mniej więcej dwa razy do roku był zalewany przez Wisłę. Prowizoryczne i nieestetyczne wały przeciwpowodziowe często nie spełniały swojego zadania i przepuszczały wodę. Nie robiono nic, aż do roku 1906, kiedy to zaczęto usypywać reprezentacyjny, dwupoziomowy bulwar, którego celem było połączenie planowanego Mostu ks. Józefa Poniatowskiego z Mostem Kierbedzia. Najważniejszą jednak jego funkcją była ochrona Powiśla przed powodziami. W 1914 bulwar był już prawie ukończony - ułożono bruk i posadzono na nim drzewa. Przy Wybrzeżu Kościuszkowskim postawiono również wiele monumentalnych gmachów między innymi budynek wydziału rzeźby ASP pod nr 37. Powstał on dzięki Fundacji Eugenii Kierbedziowej w 1914 roku, wg projektu Alfonsa Graviera.

Na skrzyżowaniu z ulicą Czerwonego Krzyża w roku 1927 (od lat 50 – tych Stefana Jaracza) stanął gmach Związku Zawodowego Pracowników Kolejowych Rzeczpospolitej Polskiej, którego projektantem był Romuald Miller. W budynku tym od 1928 roku działa po dzień dzisiejszy słynny Teatr „Ateneum”,

na którego scenie występowali znakomici aktorzy jak: S. Jaracz, J. Dziewoński, E. Kępińska , Z. Cybulski, G. Holoubek oraz M. Zawadzka, P. Fronczewski, K. Tyniec, M. Opania i inni.

Teatr ATENEUM

Nad Wisłą nie powstawały tylko budynki, ale również postawiono tam dwa pomniki: na wysokości ul. Lipowej stanął w 1930 roku Pomnik „Dowborczyka”*3, który przetrwał wojnę, ale nie wiadomo z jakich przyczyn w latach 40 – tych zniknął (dzisiaj stoi na terenie Muzeum Narodowego). W 1939 roku z inicjatywy Prezydenta ówczesnej Warszawy – Stefana Starzyńskiego, postawiono na wysokości ul. Tamka Pomnik Syreny – symbol Warszawy, który do dnia dzisiejszego cieszy oczy przechodniów. Prezydent S. Starzyński mieszkał w dzieciństwie przy ul. Dobrej 33, stąd jego emocjonalny stosunek do zmian na Powiślu.

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 22

Warto również wspomnieć, że pierzeję Wybrzeża Kościuszkowskiego tworzą zabudowania Elektrowni Miejskiej powstałej w 1903 roku. Elektrownia ta dawała prąd całej przedwojennej Warszawie i odegrała kluczową rolę w Powstaniu Warszawskim, utrzymując się do 6 września 1944 r. Po wojnie była pierwszym odbudowanym zakładem Warszawy.

Przy ulicy znajduje się też skrzydło szpitala położniczego im. Ks. Anny Mazowieckiej, który w większości przetrwał zawieruchę wojenną. Bulwar w latach 30 – tych zaczął stawać się modnym miejscem, gdzie chodzono na spacery i nie tylko. Zarówno przed Wojną jak i jeszcze w latach 70 – tych można było stąd popłynąć statkiem np. do Młocin. Podczas Powstania Warszawskiego Wybrzeże Kościuszkowskie nie ucierpiało tak mocno, pomimo, że było ostrzeliwane z Mostów Poniatowskiego i Kierbedzia oraz ze strony Praskiej. W latach 70 – tych na bulwarach zbudowano wielką jezdnię Wisłostrady, przez którą Warszawa zupełnie odwróciła się od Wisły. Na szczęście w ostatnich latach powstał tunel, który schował jezdnię pod ziemią.

Został też odrestaurowany Pomnik Syreny wraz z fontannami w cokole, które jak przed wojną rozprysnęły wodą.

Przed pomnikiem urządzono mały placyk, ustawiono stylizowane ławki i la-tarnie oraz obsadzono teren roślinnością.

W najbliższych latach nad Wisłą

pomiędzy ulicami Tamką, a Lipową ma powstać Centrum Nauki „Kopernik” i cały teren Wybrzeża Kościuszkowskiego ma być przeznaczony na cele edukacyjne, kulturalne oraz wypoczynkowe. W okolicy ma powstać również stacja II linii metra „Powiśle”.

Paweł __________________________ *1 – Bartoszewski W.: Buda na Powiślu *2 – Krzemiński W.: Mój przedwojenny świat *3 – Więcej na temat „Dowborczyka” pisaliśmy w nr 3 naszego biuletynu

Zdjęcia: E. Wolffgram

__________________________________________________________NA POWIŚLU • KWARTALNIK TPW O/POWIŚLE

___________________________________________________________________________ 23

Rok 2008 jest rokiem jubileuszowym dla Powiślańskiego Oddziału Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. W listopadzie mija 40 lat naszej

działalności. Pragnieniem naszym jest następne 40 lat pracy naszego Stowarzyszenia na rzecz Warszawy.

***

Redakcja zwraca się do swoich członków, aby krótko (nawet w punktach) napisali do nas o tym, w jaki sposób znaleźli się w szeregach

Towarzystwa Przyjaciół Warszawy. Najciekawsze prace zostaną nagrodzone.

Redakcja

Symbol pamięci na Zajęczej

W maju minęły 3 lata od tragicznego wypadku, jaki miał miejsce na ulicy Zajęczej. Przechodzący ludzie mijają pozostawiony symbol pamięci po stracie szkolnej koleżanki, pedagoga z Zespołu Szkół nr 69 przy ul. Drewnianej.

Kiedykolwiek tamtędy przechodzę wzrusza mnie ten dowód miłości ludzi nadal związanych z osobą, którą utracili. Są tam kwiaty i palą się znicze. Takie dowody pamięci nie zdarzają się często w dzisiejszej rzeczywistości. Myślę, że w związku z planowaną wkrótce nową zabudową tego odcinka ulicy symbol ten będzie musiał zniknąć. Do fotografii, które wykonałam w czerwcu 2007 r. postanowiłam poprosić Dyrekcję Szkoły o foto-grafię tej Pani i kilka słów do naszego pisma, które z szacunkiem i wielkim uznaniem cytuję:

„Beata Niewiadomy – nauczyciel - psycholog w Zespole Szkół nr 69 w latach 2001-2005. Beata była wspaniałym człowiekiem, o ogromnie wrażliwym sercu. Ofiarna, pogodna, nie zrażająca się trudnościami. Każdego wspierała w potrzebie życzliwym słowem. Pozostały po niej piękne wspomnienia i pamięć, która nie umiera”.

Tekst i fot. E. Wolffgram

NR 7 • CZERWIEC 2008 ________________________________________________________________________________

_________________________________________________________________________ 24

Podziękowania

Koło Przyjaciół Warszawy „Siódemka” z Gimnazjum nr 7 z Oddziałami Integracyjnymi „Przy Łazienkach Królewskich” zakończyło czwarty rok swej działalności. Opiekunki Koła: Urszula Pruska i Halina Niemiec miały przyjemność wręczyć członkom: 6 złotych, 12 srebrnych i 16 brązowych odznak Młodego Przyjaciela Warszawy.

Najważniejszy wiosenny rajd pod nazwą „Łazienki znane i nieznane” został zorganizowany dla uczniów ze szkół podstawowych. Patronat nad nim objął Naczelnik WSiR Dzielnicy Mokotów Pan Tadeusz Kaźmierak

oraz….jak mniemamy sam król Stanisław August Poniatowski, bo rajd stał się wielkim świętem naszego Koła. Gimnazjaliści z naszej szkoły pełnili na rajdzie funkcję Młodych Przewodników po zabytkowych obiektach. Wiosną zwiedzaliśmy również Stare Miasto, Bielany, Marymont, a także wędrowaliśmy „Szlakiem Janusza Korczaka”.

Jednym z ciekawszych wydarzeń KPW było spotkanie z kombatantami z Pułku „Baszta” oraz udział w prestiżowej uroczystości w Pałacu na Wodzie – nadaniu Medalu Stanisława Augusta prof. J. Durko, którego inicjatorem jest TPW.

Zdjęcia i tekst: H. Niemiec

Biuletyn sfinansowany ze środków Dzielnicy Śródmieście m.st. Warszawy

Pani Grażynie Zajkowskiej, kierownikowi administracji SP nr 34 za wieloletnią pomoc przy organizacji naszych Powiślańskich spotkań.

Siostrze Małgorzacie Krupeckiej ze Zgromadzenia Sióstr Urszulanek Serca Jezusa Konającego, za umożliwienie wykonania fotografii pokoju Ojca Świętego Jana Pawła II w „Szarym Domu” przy ul. Wiślanej 2.

Pani Marii Marzenie Grochowskiej za przekazanie fotografii i materiałów archiwalnych dotyczących Bohdana Grzymały - Siedleckiego, w celu urządzenia stałej wystawy w biurze TPW Oddziału Powiśle.

Panu Karolowi Sadowskiemu za udzielanie pomocy technicznej przy sprzęcie komputerowym.

__________________

Redakcja: Halina Niemiec i Elżbieta Wolffgram Współpracują z nami: Jadwiga Kowejsza

i Paweł Leszczyński Korespondencję należy kierować na adresy:

[email protected]; [email protected] [email protected]

lub TPW Oddział Powiśle, ul. Św. Franciszka Salezego 4 m. 20

00-392 Warszawa

Dwa poprzednie numery pisma umieszczone są pod adresem:

http://www.srodmiescie.warszawa.pl/cms/prt/view/glos-powisla.html

Z cyklu: Wyprawy „Siódemki”