Na Ośrodku Sportów Wodnych - czaplinek.pl · Dudor, Zygmunt Figarski, Kuba Guzdek, Zbigniew...

20
Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007 Na Ośrodku Sportów Wodnych

Transcript of Na Ośrodku Sportów Wodnych - czaplinek.pl · Dudor, Zygmunt Figarski, Kuba Guzdek, Zbigniew...

�Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Na Ośrodku Sportów Wodnych

2 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

�Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Pierwszy numer „Kuriera Czaplineckiego” ukazał się we wrześniu 2006r. Przy wydaniu piątego numeru dokonaliśmy oceny funkcjo-

nowania miesięcznika w naszym lokalnym środowi-sku. Dzisiaj możemy w pełni potwierdzić wyrażone wówczas opinie. Kurier nie okazał się zjawiskiem koniunkturalnym i sezonowym. Istniejemy już okrą-gły rok i jesteśmy w dobrej formie. Dzięki Kurierowi nie brakuje dzisiaj w gminie niezależnej od władz i wszelkich opcji politycznych trybuny, gdzie każdy może wyrazić swoją opinię, przedstawić propozycje, prowadzić konstruktywne spory. Zyskaliśmy szerokie uznanie Czytelników. Znakomicie wypełniliśmy lukę informacyjną, prowadzimy działalność edukacyjną i wychowawczą, wsłuchujemy się pilnie w głosy miesz-kańców. Niestety, jeszcze wielu adresatów zamieszcza-nych na naszych łamach krytycznych publikacji, nie jest świadomych obowiązków, wynikających z prawa prasowego. Oficjalnego odzewu na krytykę prasową, w sprawach dotyczących nawet zarzutów prokura-torskich, jak dotąd nie było, co najwyżej negatywne reakcje urzędników. Zdrowa reakcja na krytykę pra-sową jest jedną z cech społeczeństwa obywatelskiego, i jak widać, przed nami jeszcze sporo w dziele jego budowy. Smuci brak widocznych reakcji na zgłaszane pomysły i uwagi mieszkańców, co zniechęca ich do publicznej dyskusji i działalności społecznej – jak byśmy mieli za dużo aktywnych obywateli.

Realizując cele statutowe Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka, przedstawialiśmy w Kurierze różnorodną te-matykę i problematykę. Przede wszystkim publikowali-śmy artykuły dotyczące naszego codziennego życia spo-łecznego, samorządowego, gospodarczego i kulturalne-go. Wiele miejsca zajmowała problematyka ekologiczna i ochrony środowiska. Znaczące miejsce zajmowała tematyka historyczna, także historia najnowsza, zwłasz-cza w kontekście upamiętnienia dokonań naszych zasłużonych mieszkańców na polu gospodarczym i społecznym.

KURIER MA JUŻ ROK!Obecny kształt i zasady działania „Kuriera Cza-

plineckiego” wypracowano podczas wielu spotkań redakcyjnych. Na 12 numerów miesięcznika składa się ponad 240 różnych artykułów, autorstwa 52 publicystów. Kurier rozwija się, rozpoczynaliśmy objętością 12 stron i nakładem 1000 egz., dzisiaj liczymy 20 stron i mamy nakład 1200 egz., a jedynym ograniczeniem objętości czy nakładu, są powody finansowe. Do grona stałych auto-rów i korespondentów należą: Brunon Bronk, Zbigniew Dudor, Zygmunt Figarski, Kuba Guzdek, Zbigniew Janu-szaniec, Marcin Jurewicz, ks. Jarosław Kobiałka, Adam Kośmider, Marcin Kowalski, Wiesław Krzywicki, Aneta Nowicka, Zofia Snarska, Andrzej Szwaja.

Pozyskujemy coraz więcej znakomitych autorów, znanych dziennikarzy i naukowców, rośnie nam już pokolenie najmłodszych, dobrych, wnikliwych publicystów.

Na dzień dzisiejszy Zespół Redakcyjny tworzą: Romuald Czapski – Redaktor Naczelny, Brunon Bronk, Zbigniew Dudor, Adam Kośmider, Marcin Kowalski, Wiesław Krzywicki, Andrzej Szwaja, Waldemar Wiśniewski.

Istnienie i funkcjonowanie czasopisma nie byłoby możliwe, także bez zaangażowania się wielu innych osób. Z okazji skromnego jubileuszu, jakim jest wy-danie dwunastego numeru „Kuriera Czaplineckiego”, pragniemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania pierwszych i kolejnych numerów miesięcznika.

Dziękujemy Panu Krzysztofowi Kwincie z dru-karni Tempoprint, który niezmiernie trudzi się przy składaniu kolejnych numerów Kuriera, dbając o jego odpowiedni poziom edytorski, i wykazuje wiele cierp-liwości w pracy z nami.

Dziękujemy dotychczasowym autorom artykułów i listów, którzy w oczywisty i zasadniczy sposób stano-wią o bycie i charakterze Kuriera.

Dziękujemy naszym kolporterom z terenu mia-sta i gminy Czaplinek, dzięki którym otrzymujecie Szanowni Czytelnicy co miesiąc nowy numer Ku-riera. Czynią to bezinteresownie, Kurier przechodzi w sumie przez 49 punktów dystrybucji. Na terenie miasta możecie dostać miesięcznik w 7 kioskach, 4 sklepach, zakładzie fryzjerskim i w LOT. Dystry-bucję prowadzi także indywidualnie 5 kolporterów. Natomiast na terenie gminy rozprowadzaniem Kuriera zajmują się: 23 sklepy, 3 sołtysów i 5 kolporterów indywidualnych.

Dziękujemy naszym reklamodawcom, zwłasz-cza tym, którzy są z nami od pierwszych numerów, jak: hurtownia BENEKO Pana Bernarda Bubacza, firma STALEX Pana Radosława Dawidowicza, oraz przedsiębiorstwo pogrzebowe i firma A-W-I-N Pana Piotra Skrzypczaka z Drawska Pom. Od kilku miesięcy naszymi stałymi klientami są: firma Agrofreeze, sklep Pana Bogusława Guzdka, firma Drahim Pana Zbignie-wa Swęda, sklep PC Computer Pana Piotra Przybyłki, Plus Czaplinek, salon fryzjerski Czuprynka Pani Marioli Krzemień, firmy JAG i LEDA ze Skierniewic - oddziały w Czaplinku, przedsiębiorstwo Centrostal ze Szczecinka oraz firma ubezpieczeniowa Pana Andrzeja Wesołowskiego. Wielu z naszych reklamodawców nie ma konieczności ogłaszania się, ale rozumieją społecz-ną potrzebę istnienia takiego pisma, to dzięki m.in. ich reklamom Kurier jest bezpłatny.

Dziękujemy sponsorom i darczyńcom oraz wszyst-kim członkom Stowarzyszenia. Wasze wpłaty i składki członkowskie stanowią także o bezpłatnej dostępności Kuriera.

Dziękujemy Panu Staroście Drawskiemu i Pani Burmistrz Czaplinka za organizowanie konkursów na zadania, które może realizować Kurier. Powodzenie miesięcznika oznacza, że nasze wspólne, powiato-we i gminne pieniądze, przyznane jako dotacja, nie są marnowane. Będziemy czynić dalsze starania o pozyskiwanie środków finansowych z konkursów, organizowanych przez różne podmioty.

Wszystkie prace redakcyjne przy czasopiśmie, wkłady rzeczowe i osobowe, są wnoszone przez Zespół Redakcyjny społecznie. Pozyskiwane środki finansowe przeznaczane są wyłącznie na koszty druku w drukarni.

Dziękujemy przede wszystkim naszym Czytel-nikom, bez Waszego uznania i akceptacji wydawanie Kuriera nie miałoby większego sensu. Liczymy w dalszym ciągu na Wasze zainteresowanie, na współ-pracę i zapraszamy do współredagowania pisma, zwłaszcza młodzież i studentów. Zwracamy się także do malkontentów, którzy uważają, iż niektórzy z auto-rów za często są publikowani – piszcie sami! Zespół Redakcyjny kwalifikując materiały do druku, bierze pod uwagę tylko ich aktualność, spodziewany oddźwięk społeczny, pojemność miesięcznika i zainteresowania Czytelników.

Nasze wcześniejsze deklaracje o współpracy ze wszystkimi, którym zależy na rozwoju naszego regionu, są ciągle aktualne. Będziemy wspomagać działania naszych władz w realizacji zadań dobrze służących rozwojowi gminy. Będziemy także w dalszym ciągu krytycznie oceniać posunięcia złe i wytykać zaniecha-nia. Znamy dobre intencje i zamiary Pani Burmistrz, dlatego w przyszłości będziemy imiennie wskazywać, kto jest winien nieprawidłowości.

Zamierzamy utrzymać dotychczasową linię progra-mową, stroniąc od wszelkiej polityki. Najważniejszy dla nas jest interes gminy. Liczymy na jeszcze szerszy udział mieszkańców w publicznej debacie o żywotnych problemach naszego lokalnego środowiska. Interesują nas zwłaszcza stanowiska, inicjatywy oraz opinie ludzi młodych i aktywnych.

Wydawca i Redakcja

KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie.Redaktor Naczelny: Romuald Czapski. Redaguje Zespół. Adres redakcji: 78-550 Czaplinek, ul. Grunwaldzka 6A, tel. 94-3755341.Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka, adres: 78-550 Czaplinek, ul. Pięciu Pomostów 1b, tel. 880744156, www.dsi.net.pl , e-mail: [email protected]: Pom. Bank Spółdz. O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06.Nakład: 1200 egz. Druk: TEMPOPRINT, 78-400 Szczecinek, ul. Harcerska 2, tel/fax 94-3744180.Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania i redagowania otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji.Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam i ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały podpisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze – 50 zł, czarno biały – 25 zł.

Pierwszy numer Kuriera już w Czaplinku

Adam Kośmider i Krzysztof Kwinta składają kolejny numer

4 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Powiedział mi Franek Łodziato, że 27 lipca był w Łące na wspaniałym festynie, więc wybrałem się z nim do organizatorki, Pani

Brygidy Zabrockiej Sołtysa wsi, by zrobić z nią wywiad do Kuriera Czaplineckiego. Ale nasza rozmowa rozpoczęła się od problemów wsi, bo Pani Brygida żyje sprawami swej społeczno-ści, a najważniejsza to zapewnienie dzieciom godziwych warunków do nauki, rozwijania zainteresowań i zabawy.

Łąka to wieś popegeerowska, która liczy 110 mieszkańców. Dawny PGR kupiły zakłady chemiczne ANWIL z Włocławka, które zatrud-niają 6 mieszkańców wsi. Większość utrzymuje się z pracy w czaplineckim przemyśle, a przede wszystkim w Kabel-Technik-Polska. Kilku młodych ludzi pracuje za granicą.

Dorośli więc jakoś sobie radzą, gorzej z dziećmi, których jest, w wieku do15 lat... aż 40! Wozi je do szkoły i odwozi autobus, ale jeśli mają zajęcia pozalekcyjne to muszą sobie radzić same. Niby to tylko 3,5 km, ale dla maluchów to za daleko, a w złą pogodę i dla starszych droga jest trudna. Kiedyś, za czasów PGR, była w budynku biurowca świetlica, ale teraz jest

Jak żyją i bawią się ludzie w Łąceona zamknięta. Jest co prawda boisko do piłki nożnej i siatkówki, a także huśtawki wykonane społecznie przez mieszkańców, ale ponad to nic więcej. W okresach złej pogody dzieci mają więc za świetlicę klatki schodowe. A tyle się słyszy o trosce o rodzinę i dzieci! Koniecznie coś trze-ba zrobić, aby ten stan rzeczy zmienić!

Teraz są wakacje, które dzieci z Łąki w zdecydowanej większości spędzą w domu - w zasadzie bez jakiejkolwiek rozrywki. Jedyną atrakcją będą zajęcia w Zapiecku (Żelisławie), gdzie będą lepić z gliny, piec domowy chleb, uczyć się tkactwa, itp. Zasługa to Pani Sołtys i Pani Burmistrz, która przyznała środki finan-sowe na ten cel.

Właśnie aby zapewnić dzieciom, a i doro-słym także, trochę godziwej rozrywki, zorgani-zowała Pani Brygida ten festyn, o którym mówił mi Franek. Uczestniczyło w nim... 300 osób! Skąd aż tyle? Otóż dołączyli turyści i miesz-kańcy sąsiednich wsi, którzy dowiedzieli się o imprezie z ogłoszeń. Na początek występowały dzieci, recytując ułożone przez siebie i organi-zatorów okolicznościowe wierszyki i rymowan-ki, potem odbyły się konkursy sprawnościowe

i zręcznościowe, można było przejechać się quadem, motocyklem trójkołowym i samo-chodem terenowym, a na koniec, do trzeciej w nocy trwała zabawa taneczna. Pięknie przy-grywała kapela Gruszkowskich, a degustacja przygotowanych przez gospodynie potraw (frytki, gofry, kiełbaski, ciasta, swojski chleb z Zapiecka, itd.) i zapach siana (przed imprezą skoszono na boisku trawę), dopełniały sielskich wrażeń. Młodsze dzieci upodobały sobie za-bawę w plastikowym, nadmuchanym zamku. Odbyła się też loteria fantowa, a nagrody w niej fundowało wiele firm z Czaplinka. Wszyscy uczestnicy byli bardzo zadowoleni z udziału w festynie.

Skąd Pani Brygida miała na to pieniądze? Okazuje się, że nie brakuje ludzi z sercem i gestem. Im wszystkim, tą drogą, Pani Sołtys, w imieniu własnym i mieszkańców Łąki, naj-serdeczniej dziękuje. Szczególną wdzięczność wyraża dla Państwa Ewy i Włodzimierza Wiatr i Pana Dariusza Jedlińskiego. Udana premiera zachęca do organizacji następnych festynów.

Wiesław Krzywicki

� września 1939r. rozpoczęła się druga wojna światowa, stanowiąca w historii Polski naj-dramatyczniejszy okres jej dziejów. Tragedia

Polski nie wynikała tylko z nierówności sił między Rzeczpospolitą a Rzeszą Niemiecką, wskutek której, mimo posiadania na Zachodzie potężnych sojuszników, Polska musiała ponieść klęskę. Istotą tej tragedii był fakt, że druga wojna światowa rozpoczęła się przez wspólny atak na Polskę obu sąsiadujących z Rzeczpospolitą mocarstw totali-tarnych. Bez antypolskiego porozumienia między Berlinem a Moskwą, wojna roku 1939 w ogóle by nie wybuchła. Polska poniosła we Wrześniu ogromną klęskę militarną i polityczną, stając się na dwa lata obiektem jednoznacznej totalnej eks-terminacji ze strony obu okupantów.

Prawdą jest, że klęska była ogromna, ale też prawdą jest, że w klęsce tej nie była Polska wcale wyjątkiem. W 7 miesięcy później, 25 dni niemieckiej ofensywy zlikwidowało wszelki opór Holendrów, Belgów i Anglików na kontynencie, a dalsze 13 dni rzuciły na kolana Francję. I jeśli cały opór w Polsce, zaatakowanej przez dwa mocarstwa - Niemcy i ZSRR - trwał 35 dni, to na froncie zachodnim 38 dni, mimo że tam chodziło o koalicję 4 ludnych i bogatych państw, z których dwa były mocarstwami światowymi. A trzeba dodać, że straty Niemców w uzbrojeniu, we wrześniu 1939r. przekroczyły 30 % i nie zdo-łali oni odbudować ich do rozpoczęcia kampanii na zachodzie. To był wygrany przez Polskę czas, niezbędny dla powstałej później Wielkiej Koalicji, w przygotowaniach do długotrwałej wojny. Trzeba też przypomnieć, że we wrześniu 1939r. żaden żoł-

Tragiczny wrzesień 1939nierz aliancki nie walczył po stronie polskiej, kiedy w 7 miesięcy później, w obronie Francji, przele-wali krew najwaleczniejsi polscy żołnierze.

Należy się cześć i pamięć Żołnierzem Wrześ-nia - oficerom i podoficerom, szeregowym i ochotnikom cywilnym - którzy źle uzbrojeni i nie zawsze dobrze dowodzeni, bez snu i pożywie-

nia, w nieustannych marszach i walkach - przez 35 dni i nocy, przeciwstawiali się całej potędze uzbrojonych po zęby i dyszących zemstą najeźdź-ców niemieckich i sowieckich. W codziennym beznadziejnym trudzie, przekraczającym miarę fizycznych możliwości człowieka, wykruszali swe siły, zmuszali do rozwijania armii, korpusów i dywizji wroga, opóźniali marsz najeźdźców na podbój świata!

Ci bezimienni, często do dziś nierozpoznani bohaterowie polskiego września, pogrzebani we wspólnych mogiłach, pierwsi swą postawą i wolą, krwią i trudem zadokumentowali stanow-

czy sprzeciw wobec hitlerowskiego i sowieckiego gwałtu. Oni pierwsi wkroczyli na trudną drogę do niepodległej Polski.

Wielu z nich zamieszkało na terenie naszej gminy. Niektórzy z nich są jeszcze wśród nas, dożywając swego trudnego i bohaterskiego życia. Są to:

ppor. Marian Bojarski - saper. Walczył pod Sochaczewem. Jako jeniec - na robotach przy-musowych w Niemczech;ppor. Jan Materek - saper-miner. Szlak bojowy: Przemyśl, Sambor, Drohobycz, Sta-nisławów, Zaleszczyki;ppor. Edward Mirkowski - radiotelegrafista. Uczestnik bitwy nad Bzurą;ppor. Antoni Sobieszczuk - artylerzysta. Szlak bojowy: Bory Tucholski, Chojnice, Świecie, Chełmno. Jako jeniec - na robotach przymusowych w Czarnem Małym;Franciszek Musioł - uczestnik bitwy nad Bzu-rą. Jako jeniec - na robotach przymusowych w Pławnie i w Czaplinku.

Wielu, wielu innych odeszło już na wieczną wartę. Uważam, że warto by upamiętnić nazwiska wszystkich naszych bojowników o wolną Polskę, którzy żyli wśród nas. Dla przyszłych pokoleń bę-dzie to ważna informacja o pierwszych mieszkań-cach gminy, założycielach czaplineckich rodów.

W dniu 1 września uczcijmy pamięć Żołnierzy Września, wywieszając narodowe flagi i uczestni-cząc w uroczystościach na cmentarzu.

Wiesław Krzywicki

Schlesien i Schleswig-Holstein

5Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Każdy z nas ma takie miejsca, do których czuje szczególny sentyment. Dla mnie jed-nym z takich miejsc jest Drahim. Pochodzę

ze Szczecinka, do którego moja rodzina przybyła w 1946r. z Syberii. Ojciec mój Jerzy, pochodzący z Grodna, przez 6 lat „zwiedzał” stepy Kazachstanu, na których pozostało zmarłe z głodu jego rodzeństwo Wiktoria i Jan. Mama Stefania z domu Światołdycz Kisiel, pochodząca z majątku Wilczy Bród koło Wilna, przebywała w latach 1941-46 w górach Ał-

tajskiego Kraju. Dwaj moi dziadkowie Władysław Fijałkowski i Edward Kisiel pozostali na „nieludz-kiej ziemi”. Naturalną rzeczą była ich tęsknota za opuszczonym krajem dzieciństwa i trudno im było zamieszkać na nowej, kulturowo obcej ziemi. Ich losy były losami milionów naszych rodaków, któ-rzy po II wojnie światowej musieli opuścić tereny zamieszkiwane przez nich od stuleci. Moja sytuacja była inna - urodzony na Pomorzu, uważałem Szcze-cinek i okolicę, za moją małą ojczyznę.

Pierwszy raz nazwę Drahim usłyszałem jako mały chłopiec, który odwiedził siostrę mojej babci Teresę Pankiewicz, zamieszkałą przy ul. Drahimskiej w Szczecinku. Wytłumaczyła mi ona, iż jest to nazwa miejscowości w naszym powiecie, w której znajduje się stary polski zamek Drahim. Słowo zamek działało wtedy na chłopców jak dzisiaj słowo komputer. Już wtedy trochę zdziwiło mnie, że miejscowość nosi nazwę Stare Drawsko a nie Drahim. Następnie przy-szła szkoła średnia i uczestnictwo w młodzieżowym kółku historycznym przy Muzeum Regionalnym. Tam zapoznałem się z częścią zabytków archeolo-gicznych z badań, które przeprowadziło w Drahimiu, koszalińskie muzeum w latach 1963-67. Pierwszy raz odwiedziłem ruiny zamku w 1975r., jako uczeń liceum, gdy z grupą członków PTTK zwiedzaliśmy ziemie powiatu szczecineckiego. Spodobało mi się to malownicze miejsce i tajemnicze ruiny. Zaciekawił mnie wtedy fakt, iż ziemia czaplinecka przez ponad 200 lat (1773-1975) należała do powiatu Szczecinek i była jedynym fragmentem, który przed rozbiorami należał do Polski.

Po ukończeniu studiów historycznych na UAM w Poznaniu, jesienią 1983r. podjąłem pracę w szcze-cineckim muzeum. Przez pięć lat oprowadzałem zwiedzających po wystawie stałej, opowiadając im m.in. o Drahimiu, Belbuku - słowiańskim bóstwie z j. Komorze, rzeźbach z pałacu Golców i Arnimów z Siemczyna. Wraz z Jerzym Dudziem, wielolet-nim dyrektorem muzeum i Jerzym Roszkowskim,

Mój Drahimkolegą muzealnikiem, historykiem, autorem kilku ciekawych artykułów o starostwie drahimskim, szukaliśmy kamieni granicznych w Chłopowie i Nowym Worowie, które rozdzielały ziemie Polskie od Pomorza i Brandenburgii. Byliśmy dumni z faktu, iż tak niedaleko naszego miasta znajduje się skrawek ziemi o tak ciekawej polskiej historii.

W 1988r. zmieniłem miejsce pracy i zamieszka-nia. Przeniosłem się do Piły, gdzie zostałem kierow-nikiem działu historycznego Muzeum Okręgowego.

Rozpocząłem zbieranie obiektów związanych z dziejami północnej Wielkopolski. Wśród wielu eksponatów za-kupiłem do zbiorów dwie grafiki zamku drahimskiego: Eryka Dahlbergha miedzio-ryt z rzutem zamku z 1657r. oraz staloryt Dobiera wykonany z rysunku hrabiny Kon-stancji Raczyńskiej z 1843r. W 2002r. zostałem zaproszo-ny do Czaplinka na konferencję „Kultura Pogranicza, Pograni-cze kultur”. Wygło-

siłem wtedy odczyt na temat zamku i pozna-łem Pana Zbigniewa Mikiciuka, który wraz z Adamem Hemplem w 1994r. nabył ruiny drahim-skie. Pan Mikiciuk zaproponował mi wtedy napisanie książki opisującej dzieje tej granicznej twierdzy. Od tego czasu rozpocząłem badania i zbieranie mate-riałów do przyszłej publikacji. Pisanie książki było wspaniałą przygodą, w której uczestniczyło wielu moich przyjaciół. Jerzy Grzelak ze szcze-cińskiego archiwum zdobył mi tłumacze-nie ze średniowiecz-nego niemieckiego na współczesny niemie-cki, umowy zawartej w 1368r. pomiędzy Ottonem V Leniwym a Kazimierzem Wiel-kim. Tłumaczenia dokonali archiwiści z Greiswaldu. Prze-tłumaczony następnie przez Jurka (po raz pierwszy na polski) tekst dotyczył przeka-zania czaplineckich joannitów pod polskie panowa-nie. Pomagali mi archiwiści i muzealnicy z Poznania, Koszalina i Szczecinka. Wiele cennych informacji przekazali mi Henryk Janocha i Ignacy Skrzypek, którzy w latach 1963-67 badali Drahim i okolice. Koledzy z Krakowa, Poznania, Piły dostarczyli mi potrzebne do publikacji zdjęcia. Wiele zdjęć wyko-nała moja żona, która podjęła się opracować stronę plastyczną wydawnictwa. Wszystkim serdecznie dziękuję. Mile wspominam dwa tygodnie, gdy miesz-kałem w pokoju gościnnym poznańskiego archiwum studiując księgi grodzkie wałeckie, które są kopalnią wiadomości o zamku i całym starostwie. Było to

wspaniałe uczucie, gdy odnajdywałem nieznane mi wcześniej fakty z dziejów ziemi czaplineckiej. Korzystałem także z poprzednich opracowań te-matu, zarówno polskich jak i niemieckich. Myślę, iż największym sukcesem publikacji jest obalenie wielu mitów i błędnych informacji, które przez lata bezkrytycznie były powtarzane przez kolejnych autorów zajmujących się tą tematyką.

Nie chciałbym zdradzać przyszłym czytelnikom książki wszystkich „nowości” ale myślę, że należy zasygnalizować parę zawartych w niej problemów. Wyjaśnienia wymagało wiele wcześniejszych ustaleń - dat powstania grodu, który funkcjonował na miejscu późniejszego zamku, data wystawienia dokumentu sprowadzenia templariuszy, wyjaśnienie sprawy powstania fałszywej mennicy, której działalność wiązano do tej pory z joannitami, sprawa Pawła Wasznika, opis wydarzeń towarzyszących zajęciu zamku przez Brandenburczyków w 1668r., itd. Wiele satysfakcji dało mi ustalenie, nieznanej wcześniej, daty utraty zamku przez Holtów, którzy przez ponad sto lat mieszkali w Drahimiu, oraz ustalenie faktu podjęcia pierwszych prac konserwatorskich, które rozpoczęto już w latach 80-tych XIX w.

Powstała praca posiada wiele plusów lecz nie-stety są i minusy. Między innymi minusem jest brak przypisów, lecz takie było życzenie wydawcy. Od wydawcy pochodzi także tytuł - „Drahim kronika zamku”. Tytuł zaproponowany przez autora brzmiał “Drahim - zarys dziejów”. Brak przypisów był dla mnie dużym utrudnieniem, gdyż wszystkie dyskusje i różnice zdań autorów musiałem umieścić w tekście, a nie w przypisach. Czytelnikom polecam umiesz-czoną na końcu bibliografię. Plusem jest opracowanie plastyczne - na ponad 100 stronach umieszczono ponad 150 ilustracji. Pracując blisko ćwierć wieku w muzeach Szczecinka i Piły, gromadziłem ikono-

grafię związaną bezpośrednio i pośrednio z tematyką Drahimia.

Mam nadzieję, iż tym krótkim tekstem zachęci-łem mieszkańców Czaplinka i okolic do zapoznania się z moją książką.

Na koniec chciałbym bardzo podziękować Panu Zbigniewowi Mikiciukowi, inicjatorowi i wydawcy książki. Dziękuję też Pani Janinie Gąszcz, dyrektorce Czaplineckiego Ośrodka Kultury oraz Panu Wiesła-wowi Krzywickiemu z „Kuriera Czaplineckiego”, którzy przez ostatni rok podtrzymywali moją wiarę w wydanie książki.

Marek Fijałkowski

Dziedziniec zamku

Foto

W. W

iśni

ewsk

i

Foto

W. W

iśni

ewsk

i

Obecny widok zamku

6 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Z życiem człowie-ka nierozerwal-n ie związane

są różne potrzeby, bez których nie może zupeł-nie istnieć, albo żyje z poczuciem niedosytu i braku pełnego zadowo-lenia. Najgłówniejszą jest oczywiście sprawa wyżywienia i ubrania,

ale nie mniej ważny jest też odpoczynek i relaks, gdzieś w cichym zakątku z dala od naszej wrzask-liwej cywilizacji.

Mamy szczęście żyć w miejscu, gdzie te uciąż-liwości cywilizacyjne nie są jeszcze nadmiernie dokuczliwe (chociaż mieszkańcy przelotowych ulic mogą mieć odmienne zdanie). Może dlatego niektórzy nasi mieszkańcy, którzy nie doznali na własnej skórze (a dokładniej uszach), co znaczy brak ciszy i spokoju, z uporem godnym lepszej sprawy, próbują zmienić Statut Drawskiego Parku Krajobrazowego, zakazujący pływania motorów-kami po j. Drawsko. Ich argumenty wynikają z niewiedzy albo są naciągane.

Rozważmy kilka z nich.1. Dopuszczenie do pływania motorówkami

zwiększy ruch turystyczny i przysporzy dochodów mieszkańcom.

Otóż prawie wszyscy przyjeżdżający do nas turyści z niechęcią odnoszą się do motorówek, które swoim hałasem, falą i zagrożeniem bez-pieczeństwa odstręczą ich od wypoczywania nad jeziorem Drawsko. Część z nich przeniosła się z innych miejscowości, właśnie do nas, z takich właśnie powodów. Radzę zwolennikom motoryzacji pojechać nad Zalew Zegrzyński lub na Mazury.

Ile może pływać po Drawsku szybkich moto-rówek, żeby zrekompensować ucieczkę kajakarzy, żeglarzy, wędkarzy i zwykłych wczasowiczów pływających rowerami wodnymi i kąpiących się w jeziorze ?

Jak długo przyjezdny motorowodniak będzie chciał pływać po Drawsku, skoro właściciele-znacznie wolniejszych i przystosowanych do zamieszkania jachtów żaglowych, narzekają że akwen jest dla nich za mały, bo po tygodniu znają już wszystkie zakątki jeziora? A zresztą gdzie ten motorowodniak ma się zatrzymać na biwak, skoro wszystkie polanki pozarastały chaszczami, lub zostały zalesione, brak jest pomostów, pojemników na śmiecie, itp.

Odnoszę takie wrażenie, że niektórzy nasi obywatele nie potrafiąc zająć się realnym przy-sparzaniem sobie i miastu dochodów zajmują się pozorowanym działaniem i myślą magicznie - właściciel motorówki to bogacz, ten nam szma-lu zostawi! Tak było na początku transformacji, kiedy z całą powagą planowano urządzenie w Piasecznie pól golfowych. Kto był za granicą i widział pola golfowe i ich otoczenie, mógł pęknąć ze śmiechu z naiwności naszych władz.

„Od muzyki piękniejsza jest tylko cisza”

Wypoczynek i ciszaW kwestii dopuszczenia motorówek na

j. Drawsko powinni wypowiadać się fachowcy, a więc ci co z turystyki żyją, a nie dyletanci. Zapytajcie też o zdanie w tej sprawie wędkarzy i zwykłych wodniaków, którzy nie stronią od wody i nie boją się jej.

2. Można ograniczyć ruch motorówek do zato-ki Południowej i w ten sposób pogodzić sprzeczne interesy wodniaków.

To ja się pytam, po jakie licho będzie bogacz wlókł się z motorówką do Czaplinka, zamiast do Grecji, Włoch, Francji i gdzie dusza zapragnie, żeby popływać na akwenie 0,5x0,5 km, nie mieć gdzie łódki zwodować i dobić do brzegu? Chyba tylko po to, żeby zwolennikom motorówek sprawić przyjemność i zostawić im szmal.

Jak to jest z tym ograniczonym ruchem mo-torówek widać po j. Czaplino, które jest znacznie większe od zatoki Południowej, a mimo tego węd-karze i zwykli mieszkańcy mieli dosyć motorówek i doprowadzili do uchwalenia zakazu.

A kto upilnuje te motorówki, żeby nie pły-wały po całym jeziorze, skoro teraz nikt tego nie robi i często się zdarza, że obce motorówki pływają bezkarnie? Straży miejskiej nie widać, a i policja z rzadka pojawia się na wodzie. Ktoś genialny wykoncypował nawet, że to druży-na WOPR zajmie się wydawaniem zezwoleń i kontrolą przestrzegania ustalonych zasad ruchu motorówek. Szkoda, że ten mądrala nie puknął się wcześniej w czółko.

3. Motorówki pływające po jeziorze Drawsko nie zaszkodzą środowisku.

Jakoś na całym świecie ekolodzy mówią co innego, ale my przecież mamy mądrzejszych obywateli. Potrafimy „ukamienować” brzegi jeziora, zrobić kosztowną ścieżkę ze śmieci - nikomu niepotrzebną, „użyźnić” jezioro tak, że stało się mętne, pełne glonów, dewastować brzegi, nie dbać o wygody przyjezdnych tury-stów. Potem psioczymy na kormorany, które przyleciały tylko dlatego, że woda stała się mętna i łatwo w niej ptakowi złapać chwast rybi, który rozwija się, bo ma nadmiar pokarmu. Albo dzi-wimy się, że jakoś ci turyści niezbyt tłumnie do Czaplinka jadą. Ale my zamiast martwić się jak przywrócić dawną czystość wody, martwimy się o odstrzał jak największej ilości kormoranów, i o dopuszczenie do ruchu motorówek. To nic nie da. A jeśli zanieczyszczenie jeziora i dewastacja jego brzegów nadal będzie postępować w tym co dotąd tempie, to jeszcze różne inne nieprzyjemne rzeczy się tu przyplączą, a turyści przestaną do nas przyjeżdżać (do swoich hałaśliwych i brudnych jezior mają bliżej).

Drawsko, ze względu na swą głębokość, ule-ga łatwiej trwałemu zanieczyszczeniu od jezior płytkich i znacznie trudniej będzie przywrócić mu czystość (denne warstwy wody są bardzo trudne do utlenienia i podlegają bardzo powolnej wymianie).

4. Ewentualny hałas motorówek nic nie zna-czy, bo na brzegach jest jeszcze większy.

No jasne, najlepiej walczyć z hałasem na brze-gach zagłuszając go hałasem z wody. I rzeczywiście, jak długo mieszkam w Czaplinku nie spotkałem się jeszcze z przeciwdziałaniem, jakichkolwiek władz bądź służb hałasowi, który z roku na rok nasila się, i Czaplinek nie jest już taki spokojny jak kiedyś. A proszę zauważyć, że wg opinii wszystkich specja-listów (na podstawie klinicznych badań), hałas:

35 – 70 dB(A) wpływa na zmęczenie układu nerwowego człowieka, poważnie utrudniając zasypianie i wypoczynek;70 - 85 dB(A) wpływa na znaczne zmniejszenie wydajności pracy, może być szkodliwy dla zdro-wia i powodować uszkodzenie słuchu;85 - 130 dB(A) powoduje liczne schorzenia organizmu ludzkiego.

Zaręczam, że w większości czaplineckich mieszkań, przez większość dnia panuje hałas znacznie przekraczający 35 dB(A).

Jeden z najmądrzejszych ludzi w historii świata, filozof grecki Sokrates, powiedział bli-sko 2500 lat temu: „Wiem, że nic nie wiem”. Na drugim biegunie mądrości znajdują się ci, co się na wszystkim znają. Wielu mamy ta-kich „mądrali”, którzy znają się na wszystkim, i jakże często podejmują chybione, opłakane w skutkach decyzje.

Bo jak inaczej można wytłumaczyć zamknię-cie dla ruchu pojazdów ul. Ogrodowej, czy też decyzje kamienowania brzegów jeziora, budowy „promenady”, zlikwidowania w UMiG stanowiska ds komunikacji, itp., itd.? Jestem prawie pewien, że decyzje te, jak wiele innych, podejmowane były bez zasięgania opinii fachowców, przez „ambitnych wybrańców”, których jedyną dewizą jest „dajcie mi władzę, a ja was urządzę”. Kiedyś „w niesłusznych” czasach nazywano takie decyzje woluntaryzmem. A mnie się wydawało, że czas podejmowania takich decyzji już minął.

Wiesław Krzywicki

P.S. W połowie lipca pływaliśmy pod żaglami.

Przy powrocie wiatr ustał i z jeziora zrobiła się patelnia (tego dnia było 30º C w cieniu), więc zrzuciliśmy żagle i włączyli silnik. Niespodzie-wanie podpłynęła policyjna motorówka i zapy-tano mnie, czemu łamię zakaz używania silni-ków. Najpierw zacząłem się tłumaczyć, a potem zrobiło mi się wstyd, bo policjanci mieli rację. Nie jest żadnym usprawiedliwieniem powszech-ne naruszanie tego zakazu przez miejscowych i przyjezdnych wodniaków. Zapytałem moich rozmówców czemu tak rzadko patrolują je-zioro i dowiedziałem się, że mają limit ......40 motogodzin - na cały sezon (praktycznie 5 miesięcy)!!! Nie dziwota, że na silnikach po j. Drawsko pływa kto chce i kiedy chce.

7Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Zgodnie z zapowie-dzią zawartą w cz. III , pomimo

nieodpartego wrażenia, że moje teksty odnoszą podobny skutek jak ga-danie dziada do obrazu, będę jeszcze przez ja-kiś czas zajmował się sprawami związanymi z organizacją ruchu dro-

gowego w centrum miasta.Dzisiaj będzie o parkingach. Parkingi to jakby

wbrew swojej nazwie, bardzo ważny element ruchu. Racjonalnie rozlokowane miejsca par-kingowe znacznie zmniejszają nasilenie ruchu pojazdów, a o to głównie chodzi. Rynek naszego miasta szczęśliwie oparł się zakusom projektan-tów, którzy mając szerokie horyzonty i znajomość świata, pragnęli go uczynić miejscem pozba-wionym takiego elementu, jak ruch pojazdów samochodowych. Wspomniani wyżej projektanci, chcieliby nasz rynek uczynić, na wzór innych metropolii, miejscem spokojnej kontemplacji wyższych wartości duchowych. Nie będę się dalej pastwił nad tym niemądrym pomysłem, bo szkoda i czasu i papieru, powtórzę tylko kolejny raz, że w 6 tysięcznym miasteczku, rynek jest jego natural-nym centrum i najmniej spokojnym miejscem. To się w odległej przyszłości na pewno zmieni, ale na razie – „koń jaki jest, każdy widzi”.

Czaplinek jest w tym szczęśliwym położeniu, że tuż obok rynku, u podnóża Małego Kościółka, znajduje się idealne miejsce na duży skwer, który z powodzeniem może przejąć rekreacyjną i kul-turową funkcję rynku miejskiego. Po wyburzeniu dwóch zupełnie już zdekapitalizowanych oficyn, mamy do dyspozycji duży plac, przechodzący w istniejący już deptak, co zapewnia bezpieczeń-stwo użytkownikom i ich jakże często niesfor-nym dzieciom. Powstaje jednocześnie w sposób naturalny znakomita perspektywa dla jedynego, naprawdę pięknego i wartościowego zabytku, jakim jest bez wątpienia tzw. Mały Kościółek.

Nazbierało mi się (cz. IV)Dobrze zaprojektowane schody wiodące na plac przykościelny, mogą pełnić różne funkcje, np. jako trybuna dla władz miasta, scena dla teatru letniego, podium dla orkiestry, czy wreszcie prak-tykable dla chórów gregoriańskich. Cudowne tło kościoła, który przy właściwym zakomponowaniu schodów może robić wrażenie unoszonego ku górze, znakomicie ozdobi każdą imprezę kultu-ralną. Tętniący życiem rynek pełniłby spokojnie swoją zgrzebną rolę, nie zakłócając nastroju na skwerze. To jest właśnie harmonia, która przez wiele jeszcze lat może pozytywnie oddziaływać na życie i stan ducha mieszkańców miasta oraz rzesz zachwyconych turystów.

Trochę się rozmarzyłem a tu codzienność skwierczy – już wracam do sprawy parkingów. Uważam, że w obrębie rynku parkingi zaprojek-towane są w sposób właściwy i wiele się tu nie wymyśli. Sądzę, że w okresie sezonu turystyczne-go, można by okresowo zezwolić na parkowanie naprzeciw hotelu „Elekt” i wzdłuż ul. Sikorskiego, tam gdzie postawiono gazony, po ich nieznacz-nym przesunięciu. Kilka wygodnych miejsc do parkowania na ul. Moniuszki przed kościołem, zostało niestety zmarnowanych przez drobny błąd w ustawieniu murka trawnikowego dokładnie w osi krawężników ulicznych. Murek jest zresz-tą bardzo ładny i doskonale wkomponowany w otoczenie – szkoda że tak się stało – wystar-czyłaby przecież tylko mała konsultacja. Odręb-nym problemem jest natomiast wykorzystanie i oznakowanie istniejących miejsc parkingowych. Największym grzesznikiem jest tu bezwzględnie UMiG, który traktując miasto jak własny fol-wark, zajął dla siebie jedną czwartą wszystkich parkingów na rynku. Objawiła się tu w kliniczny wręcz sposób, chorobliwa pazerność urzędników na wszelkie przywileje. Ten spektakularny objaw arogancji władzy i żelaznej odporności na krytykę, jest obiektem drwin licznie przybywających tury-stów i powodem wstydu mieszkańców Czaplinka. Nic nie usprawiedliwia zawłaszczania miasta przez ludzi, których społeczeństwo utrzymuje po to, żeby zapewnić sobie właściwą organizację

życia publicznego. Żaden urzędnik magistracki nie może przyznawać sobie większych praw od innych obywateli. Sprawa wydzielonych i zare-zerwowanych parkingów nie jest może sprawą najważniejszą ale jakże symptomatyczną. Ostat-nio wydzielono również miejsca parkingowe przed Pocztą i Izbą Muzealną – nie wiadomo dla kogo, po co i w jakich godzinach. Brak znaków pionowych pogłębia chaos i skłania ludzi do lekceważenia przepisów. Żeby było weselej, na tabliczce przy parkingach Urzędu napisano: „ ... dla samochodów Urzędu Miejskiego”, o ile wiem Urząd nie posiada ani jednego samochodu, chyba że przejęto wrak małego Fiata, pozostawionego nielegalnie na drodze gminnej. Wydaje się, że już najwyższa pora na podjęcie jedynie słusznej decyzji i pozostawienie w obrębie rynku wyłącz-nie rezerwacji miejsc dla inwalidów – nie róbmy z siebie pośmiewiska.

Muszę jeszcze wspomnieć o dwóch sprawach związanych z ruchem drogowym, obiecałem to licznym zdenerwowanym obywatelom. Po pierw-sze, ludzie chcą wiedzieć kto i dlaczego postawił znak zakazu zatrzymania i postoju na odcinku ul. Górnej powyżej deptaka? Zakaz ten zważywszy na szerokość ulicy oraz natężenie ruchu wydaje się absurdalny. Po drugie, kto wpadł na kabare-towy pomysł oznakowania wszystkich wjazdów na parking przy Złocienieckiej obok delikatesów znakami zakazu wjazdu, a w środku ulokował przystanek autobusowy? Nawiasem mówiąc wy-daje mi się, że tymczasowy wjazd na ten parking, wykonany od strony delikatesów, powinien tam pozostać na zawsze.

Proszę moich Czytelników, aby wybaczyli mi ten nieco emocjonalny styl pisania o sprawach tak codziennych, ale – nazbierało mi się !

Andrzej Szwaja P.S. Napis informujący o tym że zakaz wjazdu nie do-

tyczy autobusów , pojawił się dopiero po kilku dniach, już po napisaniu tego artykułu. Mimo to sądzę , że zajęcie całego dużego parkingu na kilka autobusów dziennie jest pomysłem niemądrym.

Z prawdziwą przyjemnością przestudiowa-łem album autorstwa Marka Fijałkow-skiego „DRAHIM kronika zamku”. Jest

to monografia poświęcona Zamkowi Drahim-skiemu, a właściwie Starostwu Drahimskiemu. Album jest pięknie i bogato ilustrowany zdję-ciami i reprodukcjami autorstwa Małgorzaty Fijałkowskiej, żony autora.

Album ten powinna posiadać każda czapline-cka rodzina, która strony te uznaje za swoją małą ojczyznę. Książka, napisana przez zawodowego historyka, który darzy szczególną sympatią tę ziemię (pisze o tym w szkicu „Mój Drahim”, za-mieszczonym w tym numerze Kuriera), ukazuje wielowiekowe związki naszej małej ojczyzny

Tę książkę warto kupićz Polską. Obecni mieszkańcy gminy Czaplinek to osiedleńcy lub potomkowie osiedleńców po 1945 roku, ale mimo tego powinni się czuć jak u siebie, bo przez wiele wieków ziemie te nale-żały do Polski, pełniąc ważną, polityczną i stra-tegiczną rolę. 6-8 lipca tego roku obchodziliśmy 600-lecie Starostwa Drahimskiego. Szkoda, że ta piękna książka nie zdążyła uświetnić roczni-cowych uroczystości.

Wydawca i druk: Zakład Poligraficzny Henryk Górowski w Pile. Publikacja powstała z inicjatywy Zbigniewa Mikiciuka - współwłaś-ciciela Zamku Drahim. Książka zawiera 117 stron i 155 ilustracji.

W.K.

8 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Spostrzeżenia i przemyślenia po Stady Tour (cz. II)

Od końca maja Cza-plinek chodzi mi po głowie i dość

głęboko zapadł mi w ser-ce. Dlatego pozwalam sobie na wygłoszenie na forum publicznym moich przemyśleń, nawet jeśli są one „wyważaniem otwar-tych drzwi”. Część uwag w skondensowanej formie zawarłem już w ankie-cie przekazanej do Lo-

kalnej Organizacji Turystycznej po Stady Tour. Najważniejsze dla mnie spostrzeżenie dotyczy mieszkańców Czaplinka, będących autentycznym kapitałem tej Ziemi. Wszystkie osoby, z którymi zetknąłem się, także przypadkowo, od chwili wyjścia z dworca kolejowego bez względu na płeć, wiek i pozycję, okazywały mi życzliwość, często serdecz-ną i chęć udzielenia mi pomocy. Ich wypowiedzi o mieście cechowało zaangażowanie nasycone troską, niekiedy z nutą krytyki, ale nigdy negatywne.

Drugim wielkim kapitałem Ziemi Czaplineckiej jest położenie. Nie miałem okazji zapoznać się z planami rozwoju perspektywicznego Czaplinka. Jedyne więc źródło informacji na ten temat, stanowi dla mnie program rozwoju regionu „Cztery Pory Roku”, udostępniony mi przez Stowarzyszenie Gmin i Powiatów Pojezierza Drawskiego. Program wyni-kający z dotychczasowych doświadczeń, ukierun-kowuje rozwój regionu przede wszystkim w oparciu o turystykę. Zważywszy fakt, że każde działanie w tym kierunku przynosi efekty prawie natychmiast, w moim przekonaniu jest to program słuszny i bardzo dobrze opracowany. Należałoby go tylko „przetłumaczyć” na język zrozumiały dla przeciętnego obywatela, wyod-rębnić wycinek dotyczący Czaplinka, rozpropagować w społeczności czaplineckiej i energicznie realizować. Powinien powstać spójny, wieloletni program rozwoju Miasta i Gminy Czaplinek, skorelowany z programem „Cztery Pory Roku”.

ALE W MOIM PRZEKONANIU REGION CZAPLINECKI POWINIEN PRZYJĄĆ CHA-RAKTER UZDROWISKOWO – TURYSTYCZNY Z POŁOŻENIEM NACISKU NA TERAPIĘ PO-PRZEZ TURYSTYKĘ.

Nie kłóci się to ze wspomnianym wyżej pro-gramem, lecz wzmacnia go. Czaplinek ma wszelkie warunki, aby w krótkim czasie stać się modnym kurortem na skalę krajową i nie tylko. Miasto i gmina dysponują mikroklimatem charakteryzującym się własnościami tonizującymi, istotnymi przy leczeniu, rekonwalescencji i rehabilitacji wszelkich schorzeń o podłożu nerwicowym, w tym kardiologicznych. Można też pokusić się o rozwinięcie działalności balneologicznej. Wszak cały region czaplinecki leży w pomorskim pasie solankowym. Należałoby sięgnąć do dokumentacji złóż geologicznych z lat 60 – 80 ub. stulecia lub (za pieniądze unijne) przeprowadzić odpowiednie badania. Może również okazać się, że korzystniejsze jest poprowadzenie połczyńskiej so-lanki rurociągiem. To tylko 30 km. (dla porównania jest to odległości pomiędzy Bielanami a Ursynowem – dzielnicami Warszawy). W Połczynie znajdują się też największe w Polsce złoża borowiny, którą spro-wadza uzdrowisko Duszniki Zdrój.

Wymienione walory klimatyczne i geologiczne predystynują Czaplinek i okolice do miana uzdro-wiska, oczywiście pod warunkiem wykonania szeregu działań przystosowawczych, starannie prze-myślanych, zapisanych w odpowiednich programach

i wypełnionych. Do planu uzdrowiskowego można włączyć część rolniczą gminy, poprzez ukierunko-wanie na uprawy roślin leczniczych i zwiększenie produkcji i przetwórstwa miodów. W tej materii o szczegółowe badania i wskazówki należy zwrócić się do specjalistów od fitoterapii i apiterapii. Jedno-cześnie z podjęciem szerokich działań planistycznych i administracyjnych w zakresie przekształcenia Cza-plinka w uzdrowisko, należy przystąpić do budowania świadomości społecznej wśród obywateli Czaplinka we wszystkich grupach społecznych i wiekowych. To jest chyba najważniejsze. Pozostałe działania są wynikowymi.

Przyjmując założenie, że Czaplinek jest uzdro-wiskiem, choć jeszcze bez tytułu „Zdrój” w nazwie, już natychmiast można przystąpić do działań dwu-kierunkowo.

Kierunek pierwszy to podkreślenie charakteru miasta jako kurortu, poprzez przyjęcie odpowiedniej polityki urbanistycznej i architektonicznej, do których zaliczyć można m.in. z rozwiązań urbanistycznych.

Śródmieście i część północną miasta, wzdłuż brze-gu jeziora aż do Starego Drawska (wzdłuż ul. 5-ciu Pomostów) podporządkować celom uzdrowiskowym i turystycznym. Utworzyć wzdłuż niej ciąg spacerowo – jezdny (z ograniczoną prędkością), prowadzący od parku do zamku, w miarę możliwości wzdłuż brze-gu jeziora. Taki deptak z chodnikami dla pieszych, ścieżką rowerową, wyposażony w latarnie, ławki, altanki przeciwdeszczowe, kioski, kafejki z łącznością telefoniczną, umożliwiającą wezwanie karetki lub taksówki, stworzy warunki do dalekich spacerów dla kuracjuszy o każdej sprawności fizycznej i o każdej porze roku. W kilku miejscach zaprojektować skwery łączące ulicę z brzegiem jeziora - może zakończone molem lub tarasem widokowym.

Infrastrukturę mieszkaniową, usługi dla miesz-kańców, drobny przemysł nie obciążający środowiska, skierować w stronę dworca PKP.

Stworzyć miejski szlak spacerowy z kawiarenka-mi, idący odcinkami wzdłuż Czaplineckiej Strugi.

Nie dopuścić do powstania marketu w Cza-plinku.

Taki obiekt zaczyna być społecznie użyteczny przy ilości 20 tys. mieszkańców, gdy w promieniu 3-4 km nie ma żadnej infrastruktury handlowej. Istniejąca sieć handlowa w Czaplinku jest obecnie wystarczająca, a infrastruktura lokalowa i układ urbanistyczny po małych adaptacjach, umożliwiłyby jej dalszy rozwój w miarę potrzeb. Market kłóciłby się z koncepcją Czaplinka jako uzdrowiska. Ponadto, jak wykazują dotychczasowe doświadczenia, wokół tego typu obiektów często koncentruje się element marginesowy, stwarzający zagrożenie. dla obywa-teli. Małe, kameralne sklepiki, kawiarenki, saloniki prasowe, galerie sztuki różnych stylów, itp., tworzą zawsze niepowtarzalny klimat takich miejscowości, zapamiętywany przez gości często na wiele lat.

W rozwiązaniach architektonicznych przyjąć jako zasadę na najbliższe 30-40 lat, że budynki w całym mieście i gminie (poza kościołami), nie mogą być wyższe niż korony okolicznych drzew.

Styl architektoniczny fasad i bocznych pierzei wszystkich nowowznoszonych oraz restaurowanych budynków, powinien nawiązywać wprost do tradycyj-nej zabudowy Czaplinka lub wielkopolskiej z I połowy XX w. Dopuścić w poszczególnych przypadkach architekturę dworkową regionów wileńskiego i środ-kowopolskiego ze względu na szacunek dla korzeni wielu mieszkańców miasta.

Jak najszybciej wprowadzić ułatwienia dla poru-szania się po mieście i w budynkach użyteczności pub-

licznej osób niepełnosprawnych ruchowo, co zresztą jest wymogiem ustawowym polskim i unijnym

Niektóre tematy organizacyjne.Do komunikacji lokalnej, zwłaszcza w części

uzdrowiskowej wprowadzić dorożki, ryksze i melek-sy, jako taksówki.

Uruchomić regularną komunikację na trasie Centrum - dworzec PKP. Doprowadzić do remontu dworca z przeznaczeniem części jego powierzchni na cele handlowe.

Wesprzeć rozbudowę prywatnych usług hotelar-skich, gastronomicznych, leczniczo-rehabilitacyjnych, turystycznych i kulturalnych, preferując wyższe wzorce wg standardów krajowych i zagranicznych. Podnieść standard usług hotelarskich już istniejących kwater prywatnych do poziomu mini pensjonatów.

Kierunek drugi to zainicjowanie tworzenia sieci usług terapeutycznych wspomagających oddzia-ływanie klimatu. W tym zakresie możliwości są przeogromne.

Na wstępie należy przyjąć, ze wszystkie placówki będą działać jako odpowiednio licencjonowane, pry-watne podmioty gospodarcze, których ilość i poziom jakościowy będą sterowane zgodnie z programem rozwoju uzdrowiska..

Wachlarz usług terapeutycznych w uzdrowisku jest bardzo szeroki, począwszy od podstawowej fi-zyko i kinezyterapii, poprzez opartą na miejscowych ziołach fitoterapii i o miody drahimskie apiterapii, kończąc na wysublimowanej psychoterapii z treninga-mi autogennymi, o gabinetach odnowy biologicznej, grotach solnych, itp., nie wspominając. Szczególne miejsce powinna zająć rehabilitacja oparta o żeglar-stwo. Funkcjonuje Polski Związek Żeglarzy Niepeł-nosprawnych, wykonujący wspaniałą pracę wśród niepełnosprawnych ruchowo i mający na tym polu osiągnięcia na poziomie paraolimpijskim. Brakuje w kraju programów rehabilitacji poprzez żeglarstwo dla osób ze schorzeniami kardiologicznymi, neuro-logicznymi, itd. Takie programy mogłyby się stać specjalnością Czaplinka na skalę europejską.

Niezmiernie ważnym elementem rozwoju Czaplinka powinien być spójny, długoterminowy, wielostopniowy i wielowątkowy program kultu-ralny, adresowany do gości i gospodarzy. W takiej kolejności. Potrzebny jest do tego sztab programowo wykonawczy wspierany przez władze. Jego kolegium powinien stanowić zespół oparty na miejscowych, związanych emocjonalnie z Czaplinkiem, pracujących etatowo profesjonalistach. Nawet najbardziej utalento-wane i zaangażowane osoby, ale działające dorywczo i społecznie nie podołają temu tematowi. Program powinien mieć charakter otwarty i obejmować sfery kultury regionalnej, popularnej, klasycznej i elitarnej, z akcentem na dwie ostatnie. Wtedy istnieje możliwość podnoszenia poziomu. Programem należałoby objąć wszystkie gałęzie sztuki i kultury, a przede wszystkim muzykę, teatr, sztuki plastyczne, wiedzę historyczną i etnograficzną wszystkich okresów i kultur. Koncerty, plenery malarskie, rzeźbiarskie, tkactwa artystycz-nego, odczyty popularno naukowe ze wszystkich dziedzin, spotkania z twórcami kultury wszystkich gałęzi, odbywające się w obydwu kościołach, amfite-atrze, na zamku, w Sławogrodzie, kawiarniach, także z wykorzystaniem gości, który będą przyjeżdżać do Czaplinka, powinny znaleźć się w stałym kalendarzu imprez. Każdy pobyt artysty w Czaplinku powinien kończyć się warsztatami branżowymi dla chętnej i uzdolnionej młodzieży, której jak się przekonałem, w Czaplinku nie brakuje. Program kulturalny na poziomie klasycznym i elitarnym musi być oparty o silne ośrodki krajowe i wsparty finansowo środkami

9Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

centralnymi, unijnymi, i pozarządowymi (fundacje). Dobry, wieloletni program kulturalny ukierunkowany na kulturą wyższą, będzie dodatkowym magnesem przyciągającym gości krajowych i zagranicznych.

Koncepcja Czaplinka jako uzdrowiska wymaga rozpracowania na szereg programów. Współpra-cowników do tego zadania należy szukać przede wszystkim wśród najbliżej położonych lub zaprzy-jaźnionych ośrodków akademickich: koszalińskiego, szczecińskiego, poznańskiego i radomskiego. Studium koncepcyjne Czaplinka i Gminy jako uzdrowiska, może być przedmiotem kilku prac magisterskich i habilitacyjnych. Zatem, zręcznie poprowadzone

rozmowy z potencjalnymi wykonawcami projektów mogą wydatnie obniżyć ich koszty. Zdolni negocja-torzy w Czaplinku są.

Istotnym czynnikiem, decydującym o powodze-niu całego przedsięwzięcia jest promocja regionu i lobbing. Już sam fakt ogłoszenia o podjęciu prac nad założeniami strategicznymi utworzenia uzdrowiska w Czaplinku zacznie przyciągać gości i potencjalnych inwestorów. Koordynatorem z ramienia władz Miasta i Gminy dla całości programu powinna być osoba ściśle od lat związana z regionem, znająca „od podszewki” wszystkie możliwości, uwarunkowania, problemy i bolączki, sympatie i antypatie. Utworze-

nie w Czaplinku uzdrowiska może wydać się czymś nierealnym, bo skąd wziąć pieniądze i ludzi. Otóż pieniądze przyjdą, gdy będą widziały zaangażowa-nych, chętnych do działania i zorganizowanych ludzi. A tych w Czaplinku nie brakuje. Jestem przekonany, że moja wizja się spełni, bo Czaplinek i jego miesz-kańcy na to zasługują.

Marek Andrzej Halter P.S.Słuszność moich poglądów potwierdza „Głos

Bornego Sulinowa” z 26 czerwca 2007 r. Solanka jest, ale zanim dowiercimy się do niej, już należy budować markę.

10 sierpnia zostałem zaproszony przez Pana Marka Harańczyka, nowego właściciela „Chaty Toniego” do

Nowego Drawska na integracyjną imprezę. Zorganizowali ją: sołtys Jacek Dąbrowski, mieszkańcy, turyści i właściciele pensjonatów - z Panem Markiem na czele. Główną atrakcją były występy szantowego zespołu amatorskiego z Sandomierza o niebanalnej nazwie „Fałszerze na bis”. Wyjaśniam, że członkowie zespołu to przyjaciele i wychowankowie Pana Marka, który przez wiele lat był znanym i zasłużonym anima-torem życia kulturalnego w Sandomierzu. Nazwa zespołu nie jest przypadkowa, została przyjęta dla upamiętnienia wcześniej istniejącego zespołu, który ambitnie występował na wszelkich konkur-sach piosenki szanty i ...niemiłosiernie fałszował. Przylgnęła więc do niego nazwa „Fałszerze”. Z czasem powstał drugi zespół, pod kierow-nictwem Anity Rożek Majewskiej, który dla upamiętnienia miłych, acz fałszujących kolegów, przyjął tytułową nazwę.

„Fałszerze na bis”Piosenki które zespół śpiewał bardzo się

wszystkim zebranym na wiejskiej plaży słucha-czom podobały. Szanty to piosenki śpiewane przez marynarzy w czasie ciężkich prac na po-kładach żaglowców. Są rytmiczne, bo nadawały rytm zbiorowej pracy i w zasadzie wykonuje się je „a capella” - to znaczy bez akompaniamentu instrumentów muzycznych (bo takich nie było na pokładach dawnych żaglowców). Zespół śpiewał klasyczne, stare szanty i utwory skomponowane przez członków zespołu i przyjaciół. Piękna sceneria j. Żerdno, płonące ogniska i przyjazne towarzystwo były dopełnieniem miłych wrażeń.

Trochę popsuł mi się nastrój po rozmowie z Panem Jackiem Dąbrowskim - sołtysem i ostat-nim we wsi rolnikiem. Nowe Drawsko ma swoje problemy i nie może doczekać się ich rozwiąza-nia. Podstawowy to brukowana „kocimi łbami”, wąziutka droga, która ma ze sto lub więcej lat i nigdy nie był naprawiana. Powiat (bo to w jego gestii) nie raczy nawet odpowiedzieć na postulaty mieszkańców. Nie posiada też wieś, jak

i cała gmina, aktualnego planu zagospodarowania przestrzennego co bardzo utrudnia podejmowanie jakichkolwiek inwestycji, szczególnie że jest to teren Drawskiego Parku Krajobrazowego, któ-rego dyrekcja podchodzi bardzo formalistycznie do wszelkich wniosków inwestorów. Dzieci ze wsi jeżdżą do szkół w Czaplinku, ale z powodu fatalnej drogi nie dojeżdża tu autobus i muszą dochodzić na przystanek, w tym spory kawałek bardzo ruchliwą szosą Czaplinek - Stare Draw-sko. Szczególnie ciężko jest zimą, bo na dodatek drogi nikt nie odśnieża. Wieś ma już wodociąg, ale nie ma kanalizacji i mimo, że kolektor sani-tarny biegnie niedaleko (do Starego Drawska), żadne plany nie przewidują podłączenia do niego Nowego Drawska.

Widząc jednak piękne integrowanie się miesz-kańców i przedsiębiorców turystyki wierzę, że niezadługo uda się wspólnymi siłami rozwiązać te problemy.

Wiesław Krzywicki

Koncert szanty nad j. Żerdno

W związku z plagą pijanych kierowców, wy-padkami z ich udziałem, ofiarami śmiertelnymi - wspólnie wprowadzamy lokalną akcję STOP PIJANYM KIEROWCOM.

Podczas kilku tygodni na stronach głównych portalów internetowych www.dsi.net.pl , www.drawskopomorskie.com , www.gudowo.go.pl , www.strazdrawsko.pl oraz innych, które dołą-czą w czasie trwania akcji - będą prezentowane

Stop pijanym kierowcomsymbole graficzne zniechęcające do prowadzenia pojazdów po spożyciu alkoholu.

Nie wiemy czy nasza akcja podniesie poziom świadomości kierowców, ale będzie wielkim sukcesem, jeżeli choć jeden z kierowców odstąpi od zamiaru prowadzenia po spożyciu alkoholu.

Dołącz do nas, zaprezentuj wspólny baner na swojej stronie internetowej !

Administrator DSI

10 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Od 1 lipca ruszył w naszej gminie program selektywnej zbiórki odpadów. Korzyści jakie niesie sortowanie odpadów są olbrzymie.

O tym, jak sprawa wygląda na naszym podwórku po-rozmawiałem z Dyrektorem Zakładu Gospodarki Ko-munalnej w Czaplinku p. Marianem Rutowiczem.

Kurier Czaplinecki: Jak Pan ocenia sortowanie odpadów w naszej gminie po pierwszych 5 tygo-dniach?

Marian Rutowicz: Kilka tygodni to zbyt krótki okres, by można było dokonać obiektywnej oceny sy-stemu selektywnej zbiórki odpadów. Zauważyć można pozytywne nastawienie mieszkańców i zainteresowanie tematem. Rosnąca z tygodnia na tydzień ilość odbie-ranych surowców wtórnych (czystych) świadczyć może o zrozumieniu problematyki i jest dobrym prognostykiem na przyszłość. Pierwsze, pozytywne efekty prowadzonej przez Zakład kampanii informacyjnej są widoczne. Już w pierwszym miesiącu dostarczyliśmy ok.12 ton tj. ok.80 m³ odpadów surowcowych, wywiązując się z 5% minimum przewidzianego w umowie. Niekorzystnie wygląda sytuacja przy budynkach wielorodzinnych (bloki) i w pojemnikach ogólnodostępnych.

K.Cz.: Jakie korzyści płyną z selekcji odpadów?M.R.: Selektywna zbiórka odpadów jest elemen-

tem proekologicznej polityki gminy. Posegregowane odpady wywożone są poza teren naszej gminy. Dzięki systemowi zbierania, segregacji odpadów stałych i późniejszemu ich recyklingowi, objętość zgroma-dzonych śmieci zmniejsza się o ok. 10 %, tym samym śmieci są łatwiejsze do zagęszczenia. Selektywna zbiórka jest źródłem surowców, których ponowne przetworzenie wymaga dużo mniejszych nakładów. Np. przy produkcji wyrobów szklanych ze stłuczki oszczęd-ność energii wynosi ok. 30 %, zaś przy wytopie stali ze złomu sięga aż 95%. Jest to bardzo ważne wobec zagrożenia kryzysem surowcowym i energetycznym. Dzięki wykorzystaniu surowców wtórnych zmniejsza się zanieczyszczenie środowiska. Przy produkcji papieru z zastosowaniem makulatury zużycie energii zmniejsza się 2,5-krotnie, zużycie wody w procesie produkcyjnym o ok. 60%, zanieczyszczenie powietrza o 75%, toksyczność ścieków papierniczych o 35%.

K.Cz.: Czy sortowane śmieci są tańsze, czy nie ma to wpływu na ich cenę na wysypisku?

M.R.: Międzygminne Przedsiębiorstwo Gospo-darki Odpadami w Wardyniu Górnym przyjmuje odpady zmieszane (reszta śmieciowa) pobierając opłatę w wysokości 90 zł za tonę, tj. ok. 14 zł. za

Czy zasypią nas śmieci?m3. Surowce wtórne przyjmowane są nieodpłatnie. Niestety nowe uwarunkowania spowodują w najbliż-szym czasie wzrost cen usług. Dlatego w tym miejscu apeluję do wszystkich odbiorców o stosowanie się do zasad selektywnej zbiórki odpadów. Im większy stopień odzysku odpadów surowcowych, tym niższe koszty ponoszone przez Zakład i tym samym mniejsze obciążenie odbiorców.

K.Cz.: Czy wszyscy mieszkańcy gminy zostali wyposażeni w nowe pojemniki?

M.R.: Zakład Gospodarki Komunalnej zaopatruje w pojemniki te osoby władające nieruchomościami i podmioty, z którymi ma podpisane umowy w zakresie świadczenia usług dotyczących odbioru i transportu stałych odpadów komunalnych. Na dziś 90% odbior-ców zostało zaopatrzonych w pojemniki. Do końca okresu wdrożeniowego, tj. do 31 sierpnia wszyscy odbiorcy naszych usług będą wyposażeni w pojemniki zależnie od potrzeb.

K.Cz.: Do jakich odpadów należy zaliczyć jed-norazowe torebki foliowe, opakowania po jogurtach, margarynie, odpady drewniane, kartony po sokach?

M.R.: Torebki foliowe jednorazowe, opakowa-nia po margarynie, jogurtach, sokach oraz odpady drewniane należy zakwalifikować do surowców wtórnych.

K.Cz.: Z jakimi jeszcze odpadami mają problemy nasi mieszkańcy ?

M.R.: Pojawiają się pytania o uszkodzoną umy-walkę, czy potłuczoną ceramiczną muszlą klozetową. Takie odpady należy zakwalifikować do reszty śmie-ciowej. Pytania dotyczą też gałęzi i resztek zielonych, np. po obcięciu żywopłotów. Rozpatrujemy możliwość wystawienia zbiorczych pojemników na terenie miasta i podjęcie jednorazowych akcji sprzątania takich odpadów. Do tej pory jednak pytania w tej materii są pojedyncze. W przypadku narastania problemu będziemy szukali rozwiązania.

K.Cz.: Czy ZGK planuje wykorzystanie drastycz-niejszych środków niż tylko uświadamianie w celu uzyskania efektu selekcji odpadów?

M.R.: Regulamin utrzymania czystości i porząd-ku na terenie Gminy Czaplinek przewiduje, że jeżeli odpady nie będą posortowane, odbierający nie ma obowiązku ich odbioru. Wówczas pozostawia on pisemną informację wyjaśniającą powód odmowy odebrania odpadów. Obowiązek posortowania przed następnym terminem odbioru spoczywa na władają-cych nieruchomością. Jeżeli i tym razem odpady nie

będą posortowane, zostaną odebrane, ale pobrana zostanie opłata za sortowanie. Skuteczność tych działań uzależniona jest w jednakowym stopniu od współdziałania na tym polu wszystkich firm wywo-żących odpady.

K.Cz.: Co z odpadami wielkogabarytowymi (np. meble) i odpadami budowlanymi?

M.R.: W dniach od 12 do 28 czerwca Zakład zainicjował i przeprowadził zbiórkę odpadów wielko-gabarytowych. Odpady zostały zebrane i wywiezione nieodpłatnie na nasz koszt. Kolejną zbiórkę planujemy przeprowadzić jesienią, oraz w roku przyszłym raz na kwartał. Zabiegamy o pozyskanie kontenerów przeznaczonych do gromadzenia tych odpadów, oraz samochodu przystosowanego do ich wywozu. (hako-wiec lub bramowiec).

K.Cz.: Jak wygląda sprawa zużytego sprzętu AGD i RTV?

M.R.: Przewidujemy odbieranie zużytego sprzętu AGD i RTV. Na terenie oczyszczalni ścieków przygo-towany jest punkt w adoptowanych starych złożach biologicznych. Na chwilę obecną nie jestem w stanie podać terminu uruchomienia zbiórki z uwagi na sprawy proceduralne, m.in. konieczność sporządzenia raportu o oddziaływaniu na środowisko, oraz środki niezbędne do wykonania prac adaptacyjnych.

K.Cz.: Jak wygląda obecnie sytuacja na wysy-pisku w Niwce?

M.R.: Po zamknięciu wysypiska w Niwce, w fazie poeksploatacyjnej, zgodnie z harmonogramem prac rekultywacyjnych trwa pierwszy etap – rekultywacja techniczna. Polega ona na formowaniu docelowego kształtu czaszy, oraz zabezpieczeniu obiektu przed nielegalnym wwożeniem odpadów przez osoby po-stronne.

K.Cz.: Pozostaje mieć nadzieję, że szybko doj-rzejemy do segregacji odpadów i na efekty nie trzeba będzie długo czekać.

M.R.: Oczywiście, widoczna jest jeszcze różnica, tam gdzie selektywna zbiórka trwa 5 tygodni, a gdzie od ponad 5 lat - a są takie obszary w naszym mieście. W dalszym ciągu prowadzimy intensywne działania informacyjne, przybliżając zasady selektywnej zbiórki odpadów. Biorąc pod uwagę zwiększającą się dyscy-plinę w selekcji odpadów jestem dobrej myśli.

K.Cz.: Dziękuję za rozmowę.

Rozmawiał: Marcin Kowalski

Prace związane z budową ronda wkroczyły w II etap. Dotychczas zrealizowano przeniesienie instalacji wodociągowych, kanalizacyjnych,

burzowych, gazowych, elektrycznych, telekomuni-kacyjnych, poza pasy jezdne oraz okrawężnikowanie przyszłej jezdni.

Ruch pojazdów będzie odbywał się jak dotychczas. Nie przewiduje się dodatkowych objazdów. Celowym byłoby ustawienie dodatkowego oznakowania, gdyż wielu kierowców przejeżdżających tranzytem gubi się w naszym Czaplinku.

W wyniku prowadzonych robót, związanych z przebudową skrzyżowania na Placu 3 Marca w Czaplinku i koniecznością poprawy w zakresie bezpiecznego korzystania z usług komunikacji PKS, z dniem 13.08.07r. dotychczasowy par-king przy ul. Złocienieckiej wykorzystywany będzie wyłącznie jako zajezdnia dla autobusów i podróżnych.

Planowany czas zmiany dotychczasowego sposobu użytkowania parkingu zakładany jest do 15.10.07r. Wprowadzone oznakowanie pionowe uniemożliwi wjazd na parking dla wszystkich jego dotychczasowych użytkowników na czas określony.

Trwa budowa rondaUMiG prosi o zrozumienie podjętej decyzji i jednocześnie przeprasza za

utrudnienia z tym związane.Zbigniew Dudor

��Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Liceum Ogólnokształcące im. 3 Dywizji Strzel-ców Karpackich w Czaplinku stara się sprostać nowej rzeczywistości. Szkoła poszerza wa-

chlarz edukacyjny, aby spełnić oczekiwania i umoż-liwić młodzieży dostanie się na wymarzone studia lub pozyskanie zadowalającej pracy. Uczniowie, dzięki swojej wytrwałości i współpracy z nauczycielami, osiągają sukcesy na olimpiadach przedmiotowych oraz licznych konkursach o randze ogólnopolskiej.

Istotnym wydarzeniem w 2004r. było podjęcie przez Radę Pedagogiczną decyzji o nadaniu szkole

imienia 3 Dywizji Strzelców Karpackich. Doceniono przede wszystkim te wartości Dywizji, z którymi szko-ła się utożsamia: patriotyzm, odwagę, męstwo i honor.

Tak jest...LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCE IM. 3 DYWIZJI STRZELCÓW KARPACKICH W CZAPLINKU

Są miejsca, do których wracamy niczym krople nut ułożonych w melodię wspomnień.Pamiętamy chwile spędzone w szkole i zamykamy je w sercu kluczem przyjaźni na całe życie. Joanna Mączkowska - nauczycielka języka polskiego

Natomiast w 2005r. ważną inwestycją w życiu szkoły stało się oddanie do użytku budynku szatni.

Obecnie Liceum Ogólnokształcące im. 3 Dywizji Strzelców Karpackich w Czaplinku kształci 274 ucz-niów. Szkoła oferuje klasy o profilu humanistyczno- językowym, przyrodniczym oraz informatyczno-języ-kowym. Z oferty edukacyjnej liceum korzystają także uczniowie spoza powiatu drawskiego, co świadczy o jej skuteczności.

Miła atmosfera, kameralność i niezwykłość tego miejsca sprawiają, że rzeczywistość piękniejsza jest

od marzeń.OBECNA KADRA KIEROWNICZA

I PEDAGOGICZNADyrektor Zespołu Szkół Ponadgimna-

zjalnych w Czaplinku: Andrzej Połoński (historia, wiedza o społeczeństwie);

Wicedyrektor Liceum Ogólnokształcą-cego im. 3 Dywizji Strzelców Karpackich Czaplinku: Violetta Cylkowska (geografia, podstawy przedsiębiorczości);Anna Cembrowska - język angielski,Hanna Chwiałkowska - geografia,Jolanta Gawlik - język niemiecki,Alicja Giwojno - język angielski,Magdalena Giwojno - Hoppa - język niemiecki,

Małgorzata Hałuszcyk - język niemiecki,Ewa Jancz - język angielski,Paweł Koremba - historia, wos,

•••••

•••

Iwona Kucharska - matematyka,Anna Lubczyńska - chemia,Anna Łodziato - język polski,Agnieszka Machna - biologia,Sebastian Matułojć - wychowanie fizyczne,Joanna Mączkowska - język polski,Anna Proniuk – język polski,Anna Mnichowiocz - fizyka,Paweł Okulewicz - informatyka,Robert Patrzyński - historia,Małgorzata Płochocka – język niemiecki,Jolanta Połońska - wiedza o kulturze,Ks. Henryk Tomke - religia,Justyna Urlich - pedagog szkolny,Marta Zębała - matematyka,Jan Rulewicz - wychowanie fizyczne,Zbigniew Kibitlewski - wychowanie fizyczne,Władysław Kiryszewski - wychowanie fizyczne,Marek Mikołajczuk - wychowanie fizyczne,

mgr Joanna Mączkowska

P.S.Zgłoszenia osób chętnych do wzięcia

udziału w części oficjalnej uroczysto-ści obchodów 40-lecia LO i/lub Balu przyjmowane będą do 15 września 2007 roku.

•••••••••••••••••••

Tegoroczne szlaki rowerowe wyznaczone zostały na pokonanie i zdobycie Sztokholmu. Młodzież Liturgicznej Służby Ołtarza wraz z opiekunami

udała się 27 lipca na prom Baltivia w Gdańsku, aby dopłynąć do Nynashamn i dalej rowerem do stolicy Szwecji. Miejscem zakwaterowania było oratorium „Quo Vadis”. Czaplinecka ekipa rowerowa liczyła 14 osób. Wielkie wrażenie zrobiła już odprawa paszportowa, wejście na prom oraz zaokrętowanie na pokładzie. Rejs promem w jedną stronę trwał 18 godzin. Nasza mło-dzież mała okazję zwiedzenia i zobaczenia, jak wygląda życie na poszczególnych pokła-dach promu oraz jak wyglądają krajobrazy i horyzonty przemieszczania się promu. Samo przypłynięcie do portu szwedzkiego zrobiło wielkie wrażenie. Skały, domki letniskowe, morze, język szwedzki oraz ich waluta korona szwedzka i napisy, przypomi-nały nam, że jesteśmy w innym kraju.

Ubrani w jednakowe stroje, wyposażeni w żywność, udaliśmy się do Sztokholmu, pokonując szlaki rowerowe o długości 70 km. Po przybyciu i odnalezieniu naszej kwaterki, rozpoczęło się życie i realizacja programu rowerowego rajdu. Poruszanie się rowe-rem umożliwiało nam dotarcie do wszystkich miejsc i zobaczenia ciekawych wysp, na których położona jest stolica Szwecji. Zobaczyliśmy stare miasto, od-prawę wart, najwęższą uliczkę miasta, najmniejszy pomnik, muzeum Wasa, miejsce powstawania książki

Rowerem po Sztokholmieo Pipi Langstrump, idąc dalej zobaczyliśmy wesołe miasteczko z licznymi atrakcjami, jak kolejka górska, diabelski młyn, spadająca kula i liczne inne ciekawost-ki. Jadąc dalej rowerem zatrzymaliśmy się przy wieży telewizyjnej, aby na nią wjechać windą i zobaczyć całą panoramę miasta. Zobaczyliśmy Ratusz, w którym są

wręczane słynne nagrody Nobla i zwiedziliśmy jego poszczególne komnaty. Jednego dnia wyjechaliśmy do Vaxholm, 50 km od Sztokholmu, aby poznawać dalsze okolice, liczne mosty, uprawy i teren wokół trasy. W programie znalazło się miejsce i fundusze na kino trójwymiarowe w kształcie kuli, które robi wrażenie

bezpośredniego uczestnictwa w filmie. Poznaliśmy również cały zespół pałacowo-parkowy rezydencji rodziny królewskiej wraz z chińskim przeszczepem. Oglądaliśmy paradę żaglowców z całego świata. Podziwialiśmy wieczorem z wieży widokowej ilumi-nację stolicy oraz skał. Odpoczywaliśmy w pierwszym

na świecie Miejskim Parku Narodowym, który znajduje się w stolicy, gdzie latem się opala i pływa, a zimą jeździ na nartach, snowbor-dzie i łyżwach. Uczestniczyliśmy we Mszach Świętych dla Poloni w kościele św. Jana. W naszym programie znajdowała się codzien-na Eucharystia, modlitwy poranne i wieczorne wraz ze słówkiem.

Warto było doświadczyć nowych wrażeń, podjąć się odpowiedzialności i pokazywania młodzieży bogactwa Szwecji. Wróciliśmy do kraju ubogaceni życiem, nowym doświadcze-niem, przypłynęliśmy promem Skandynawia, który jest pływającym miastem.

Dziękujemy czcigodnemu księdzu Dyrek-torowi Mariuszowi Chamarczukowi i współ-braciom za wszelką pomoc okazywaną w czasie naszego pobytu, opiekę i opowiadanie historii Szwecji, za codzienne wspieranie.

Dziękuję opiekunom i młodzieży za wszelką po-moc w realizacji całego programu tej wyprawy. Jest szczęściem pamiętanie o Bogu i służenie bliźniemu w różnych okolicznościach naszego ziemskiego życia.

ks. Jarosław Kobiałka

12 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Moja przegrana walkaDługo zastanawiałam się czy jest celowe opisywanie moich starań o zachowanie drzew rosnących przy ul. Wałeckiej 56. Ale przez całe lato patrzę na te drzewa,

a szczególnie na najładniejszy klon oznaczony nr 2 i z rozpaczą myślę, że ich dni są policzone Jesienią będzie wycinka. A co pozostanie? Parking, bez drzew. Czy zwiększy to bezpieczeństwo? Nie wierzę w to. Bezpieczeństwo zależy nie od drzewa tylko od kultury i umiejętności kierowców.

Moje działania rozpoczynające walkę o zachowanie klonów rozpoczęłam w dniu 22.03.07r. napisaniem wniosku do Burmistrza Miasta i Gminy Czaplinek. Dnia 18.04.07r. przekazałam do Pani Burmistrz wyciąg z protokołu zebrania lokatorów SM z wnioskiem kierowanym do władz miasta o niewycinanie tych drzew. Dnia 20.04.07r. otrzymuję odpowiedź od Pani Burmistrz, informującą mnie, że jednak oznaczone drzewa zostaną wycięte z uwagi na bezpieczeństwo mieszkańców. W rozmowie z Panią Burmistrz wykazałam błędy zawarte w wydanej decyzji i przedstawiłam powody przeciw wycince drzew. Rozmowa nie dała jednak żadnych efektów, moje argumenty nie zostały uwzględnione, nie pozostawiono mi cienia nadziei na zmianę decyzji. Dnia 30 maja 2007r piszę jeszcze ostatnie pismo-prośbę do Pani Burmistrz.

Niestety zawiodłam się. Nie fatygowała się Pani Burmistrz przed złożeniem podpisu pod decyzją dokonać osobistej lustracji, a przecież chodzi o zachowanie drzew przed naszym wspólnym blokiem, w którym i Pani mieszka...

Może chwila zatrzymania, spojrzenia w górę i z góry na drzewa, kto wie, może wtedy decyzja byłaby inna, może nasze stanowiska stworzyłyby consensus, by zmniejszyć korony, wyciąć suche konary, ale drzewa zachować. Tak się nie stało. Już nic się nie zmieni, bo władzy nie przystoi zmieniać decyzji.

Przegrałam swoją walkę. Przegrało drzewo nr 2 i pozostałe przed blokiem Wałecka 56. Pozostał żal. A gdzieś w duszy czają się pytania: Czy tak musiało być? Czy należy wycinać drzewa, by stworzyć parking przed blokiem mieszkalnym? Czy władza zawsze musi mieć rację?

Alicja Szczepańska

Mieszkańców Osiedla Wałecka i sąsiednich ulic, którzy są niezadowoleni i nie zgadzają się na organizowanie hałaśliwych imprez między blokami do późnych godzin nocnych, jak to miało miejsce 28.07.07r. i powtarza się co roku – proszę o kontakt telefoniczny lub osobisty:

Zygmunt Figarski, ul. Wałecka 56/38, tel. 094-3755053 lub 663436636.W/w impreza narusza przepisy Art. 51, par. 1 Ustawy z 20 marca 1971r. – Kodeks wykroczeń, Dz.U. Nr 12 z 1971r. poz. 114 z póź. zmianami – o zakłócaniu po-

rządku publicznego w porze nocnej.Zygmunt Figarski

W ostatnim czasie przetoczyła się pośród miesz-

kańców naszego miasta ożywiona dyskusja nad wprowadzeniem stre-fy ciszy na j. Czaplino. Decyzja ta zdenerwowa-ła miłośników sportów motorowodnych i podjęli oni stanowcze działania, mające na celu przywró-

cenie ruchu motorowodnego na tym jeziorze, lub wyznaczenie innego akwenu do uprawiania tego typu sportów. Inicjatorzy zgłosili na sesji Rady Miej-skiej propozycję udostępnienia części j. Drawsko dla ruchu motorowodnego. Ta propozycja podzieliła obecnych na sesji, jak i pozostałych mieszkańców, zainteresowanych tą problematyką. Moje stanowi-sko w tej sprawie jest takie, że na tak dużym jeziorze (jak śpiewał zespół Stare Dobre Małżeństwo) „dla wszystkich starczy miejsca”. Prześledźmy zatem argumenty merytoryczne mojej decyzji.

1. Uciążliwość dla środowiska.Pływanie skuterem, czy motorówką po wodach

jeziora niesie znikome zanieczyszczenie wody. Je-śli zadbać o należyty stan sprzętu i wyeliminować wycieki z silników, to jedynym problemem pozo-stają spaliny. Należy pamiętać, że jakość techniczna sprzętu jest dziś znakomita i nieporównywalna np. z jakością samochodów poruszających się po dro-gach. Paliwo wylane do wody podczas tankowania, to wypadki incydentalne, które równie często mogą się zdarzyć przy tankowaniu silników na jachtach. Oczywiste jest, że każdy jacht taki silnik posiada i jak się łatwo przekonać pływając po jeziorze, dość często z niego korzysta. Zatem nie można dopuścić do sytuacji, kiedy jedna grupa użytkowników uzur-puje sobie wyłączność do korzystania z silników spalinowych.

Poza tym występuje jeszcze hałas. Biorąc pod uwagę ilość pływających na naszych wodach mo-

Dla wszystkich starczy miejsca !!!torówek, nie będzie on miał większego znaczenia. Być może da się we znaki kormoranom, ale z tego powodu chyba płakać nie będziemy.

2. Atrakcyjność turystyczna.Strasznie się dziwię, jeśli mówimy o zwiększe-

niu atrakcyjności turystycznej związanej z udostęp-nieniem jeziora dla motorowodniaków. I zapewne nie o to chodzi zwolennikom takiego rozwiązania. Idzie raczej o danie możliwości miejscowym amato-rom tego sportu. Na terenie gminy mamy niespełna 50 akwenów. Dlaczego zatem nasi mieszkańcy mają wyjeżdżać kilkadziesiąt kilometrów, żeby dać upust swojemu hobby? Wszak odmienne zainteresowania nie powinny spychać ich na margines.

3. Analizy.Nikt nie przeprowadził żadnej analizy wpływu

motorowodniactwa na środowisko i ludzi w naszej gminie. Wszyscy zabierający głos w dyskusji (włącznie ze mną) kierują się subiektywnym odczu-ciem. Większość z nich (tym razem bez autora tego tekstu) pragnie załatwić jedynie swoje potrzeby, nie próbując wypracować jakiegoś kompromisu. Auto-rytarne wypowiadanie się w danej tematyce wymaga odpowiedniego przygotowania merytorycznego, którego większości adwersarzy brakuje. Głosy gestorów turystycznych nie mogą być traktowane jako obowiązujące standardy.

4. Wędkarze.Tu rodzi się problem. Tam gdzie kilku użytkow-

ników, tam spory. Nie budzi wątpliwości fakt, że pływanie na silnikach powoduje wypłoszenie ryby i ograniczenie połowów. I to nie tylko w godzinach aktywności motorówek, ale i długo po nich. Węd-karz przyzwyczajony do swojego miejsca niechętnie spojrzy na szalejących narciarzy wodnych i pływają-ce szybkie łodzie. Miałem okazję doświadczyć tego na własnej skórze na j. Czaplino. Pływam również na ryby na j. Drawsko i pewnie musiałbym się pogodzić z pewnymi utrudnieniami. Niemniej kompromis trzeba wypracować i tyle.

5. Żeglarze.Problem podobny do wędkarzy. Szalejące

skutery na drodze płynących spokojnie jachtów, to pewnie dla żeglarzy zmora. Większość z nich przyjeżdża nad nasze jeziora w poszukiwaniu ciszy i spokoju. Należałoby zatem zaczerpnąć z doświad-czeń mazurskich i wydzielić strefę ciszy i strefę dla silników, tak jak np. na j. Nidzkim, aby jedni drugim nie wchodzili w paradę.

6. Podsumowanie.Demokracja niesie ze sobą więcej kłopotów, niż

można by się tego spodziewać. Każdy może mieć swoje zdanie i bronić go wszelkimi dopuszczalnymi sposobami. Problemem jest fakt, iż bardzo niechęt-nie słuchamy zdania innych i rzadko przyznajemy im rację (nawet, jeśli stwierdzimy, że ją mają). Im bardziej nas przekonują, tym bardziej jesteśmy uparci. Następnie rodzi się złość i wtedy już trudno się dogadać. Najlepszym przykładem jest obecna sy-tuacja polityczna w naszym kraju. Aby nie dopuścić do eskalacji konfliktu, należy spokojnie zasiąść do rozmów i wypracować rozwiązanie satysfakcjonu-jące wszystkich zainteresowanych. Argument, że jezioro znajduje się w Drawskim Parku Krajobra-zowym i nic nie można zrobić jest chybiony. A czy ktoś próbował? Czy nie jest to „zwalanie” winy w celu pozbycia się tematu?

Potrzeba dobrej woli władz, wędkarzy, żeglarzy, motorowodniaków (ich dobra wola jest udokumen-towana na piśmie), gestorów turystycznych i innych zainteresowanych. Wszak nasz piękny region jest naszym wspólnym domem i wszyscy mamy prawo z niego korzystać, bez podziału na lepszych i gor-szych. Na tych, którzy zostawią pieniądze i tych, którzy ich nie zostawią.

Zdaję sobie sprawę, że głosów w tej sprawie jest wiele i pewnie tyle samo pomysłów. I właśnie o to chodzi. Ten sezon już stracony, ale za rok znów będzie lato. Miejmy nadzieję, że lepsze pogodowo od tegorocznego. Zatem spotkajmy się za rok na wodach j. Drawsko. Każdy na swój sposób.

Marcin Kowalski

��Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Każda władza, w tym także gminna (burmistrz, rada i

urząd), aby być skuteczną i uczciwą, powinna kiero-wać się w swoich działa-niach 6 zasadami dobrego rządzenia: przejrzystością, partycypacji społecznej, przewidywalności, roz-liczalności, fachowości i

przeciwdziałania korupcji.Aby promować uczciwość i skuteczność w sa-

morządach, aby poprawić jakość życia publicznego i pobudzić aktywność obywatelską, uruchomiono w 2004r. akcję społeczną pn. „Przejrzysta Polska”. Adresatami akcji były samorządy, przede wszystkim gminne, które przy współpracy z organizacjami pozarządowymi i mieszkańcami, miały udoskonalać praktykę sprawowania władzy i administrowania. Dzięki programowi powstała sposobność do prze-prowadzenia zmian, powstała szansa, aby władza zaczęła działać profesjonalnie, aby poprawiła się

Jawność działaniajakość jej funkcjonowania, a także sam wizerunek, jako przyjaznej obywatelowi.

Swego czasu, w prasie hucznie obwieszczono przystąpienie do tej akcji gminy Czaplinek. Jak to się skończyło – również swego czasu pisałem. Dzisiaj warto do tego wrócić.

Według prof. Mariana Filara, znawcy problema-tyki samorządowej, jedynymi kryteriami przydatności człowieka do życia publicznego powinny być: jego sprawność, osobista uczciwość i świadomość misji publicznej. Demokracja wymaga szerokiego udzia-łu społeczeństwa w sprawowaniu władzy. Radny to osoba, której zaufali wyborcy, którzy uważali, że najlepiej będzie reprezentowała ich interesy w Radzie Miejskiej. Pełnienie funkcji radnego, oprócz marnych przywilejów, niesie ze sobą przede wszyst-kim zobowiązania. Oczekuje się, że takie osoby będą prezentowały wysoki poziom profesjonalizmu, będą postępowały etycznie, dobro społeczności, którą re-prezentują, będą stawiały ponad dobro osobiste.

Proponuję wprowadzenie w Statucie Gminy zmian, które umożliwią głosowania imienne nad uchwałami, podejmowanymi przez Radę Miejską.

W ten sposób zostaną w dużej mierze urzeczy-wistnione, wspomniane powyżej zasady dobrego rządzenia, takie jak: przejrzystość, przewidywalność i rozliczalność. Wprowadzone zmiany pozwolą na zwiększenie indywidualnej odpowiedzialności rad-nych za podejmowane decyzje, umożliwią większy udział obywateli w procesach decyzyjnych i wpłyną na zwiększenie jawności życia publicznego. Uchwa-lane prawo lokalne będzie miało autorów z imienia i nazwiska. Po takiej zmianie w Statucie, nie będzie już miejsca na anonimowość, za każdą decyzją będą stali konkretni decydenci, których będzie można personalnie rozliczyć z zaniechania, ze źle podjętej, czy błędnej decyzji.

Wprowadzenie tych zmian będzie kosz-towało tylko dodatkową kartkę papieru z tabelką do imiennego rejestrowania wyników głosowań. Może też przedłużyć sesję, zależnie od ilości podejmowa-nych uchwał, od kilku do kilkunastu minut.

Taką propozycję przedstawiałem już poprzedniej RM, nie została jednak przyjęta – do tej pory nie wiem czego się wówczas obawiano?

Adam Kośmider

Klara Giec urodziła się 11.08.1907r. na obczyźnie, w

Alt Lubsdorf w kajze-rowskich Niemczech. Jej rodzice Stefan i Amalia z d. Wróblewska przybyli tu z Chełmży za chlebem. Klara po ukończeniu szko-ły wstąpiła do zamknięte-go klasztoru Urszulanek

w Osisebad Müritz, w którym uzyskała kwalifikacje siostry medycznej-instrumentariuszki. Po dojściu Hit-lera do władzy wiele klasztorów uległo rozwiązaniu i wtedy Klara wróciła do domu, i rozpoczęła pracę w szpitalu jako siostra-instrumentariuszka.

Los ciężko doświadczył rodzinę - przed wybu-chem wojny zmarł ojciec, a dwaj bracia otrzymali powołanie do Wehrmachtu. Za odmowę służby jed-nego z braci zamknięto w obozie koncentracyjnym. Z końcem wojny spotkał go straszny los - za próbę ucieczki w czasie ewakuacji obozu w 1945r. zamknię-to go z kolegą w stodole, którą podpalono. Cudem, strasznie poparzony ocalał, ale mimo 12 operacji plastycznych nigdy nie wrócił do zdrowia i do końca życia stronił od ludzi.

Drugi z braci Izydor Bernard Giec ocalał z wo-jennej zawieruchy i w 1948r. powrócił z całą rodziną i z siostrą do Polski, i zamieszkał w Lubnie koło Wałcza. Klara, która przepracowała w Chirurgicznej Klinice Uniwersyteckiej w Rostocku 10 lat, otrzymała od jej dyrektora prof. Lehmana piękne świadectwo pracy w którym napisał: „...Okazała się ona przy tym nadzwyczaj zręczną, oględną i zaufania godną, w szczególności należy podkreślić jej pewność przy przestrzeganiu aseptyki, dalej zręczność i samodziel-ność działania przy częstych i nierzadko nieprzewi-dzianych zakłóceniach i zmianach przy likwidacji zakładu operacyjnego. Niechętnie zgadzamy się z Jej odejściem i życzymy jej wiele dobrego na przyszłość....”

Jubileusz szlachetnego i dobrego człowiekaKlara Giec po powrocie do Polski, podejmuje

natychmiast pracę w Wałeckim szpitalu jako siostra-instrumentariuszka. W 1951r. przy porodzie, umiera w tym szpitalu jej bratowa. Klara uważa, że winni tej śmierci są lekarze i w proteście odchodzi w 1952r. ze szpitala. Ciężko pracuje, aż do emerytury, przy traku w tartaku w Kłębowcu. Przenosi się do brata do Byszkowa i pomaga mu w wychowaniu szóstki osieroconych dzieci oraz opiekuje się swoją matką, która dożywa 92 lat i jest pochowana na cmentarzu w Broczynie.

Potem przeniosła się z bratem i jego rodziną do Kamiennej Góry,.gdzie mieszka do dzisiaj. Otoczona jest miłością i troskliwa opieką Gabrieli i Stanisława Pajorów - bratanicy i jej męża.

Zawsze jest pogodna i wesoła, a także bardzo pracowita. Dotąd interesują ją wszelkie wydarzenia w kraju i na świecie. Dużo czytała, jeszcze niedawno potrafiła czytać bez okularów i dziwiła się, gdy ich używali młodsi od niej . Pogodzie ducha towarzyszy zawsze dobre zdrowie - mimo trudnego i pełnego obowiązków życia.

W dniu setnej rocznicy urodzin towarzyszyła dostojnej jubilatce najbliższa rodzina. Z życzeniami przybyli również: B. Michalczik Burmistrz Czaplin-ka, S. Kuczyński Przewodniczący Rady Miejskiej, K. Szlońska Sekr. Gminy, J. Seredyński reprezentant Urzędu Marszałkowskiego i inni dostojni goście. Jubi-latka otrzymała również listy gratulacyjne od Premiera RP oraz od Wojewody Zachodniopomorskiego.

Pani Klarze Giec, z okazji jej jubileuszu, z całego serca życzymy dalszych długich lat życia w zdrowiu, pogodzie ducha i cieple rodzinnym.

Zarząd Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka i Redakcja Kuriera Czaplineckiego

K. Giec w 1960r.

K. Giec w latach trzydziestych

Jubilatka

14 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Robert Baden-Pauell (1857-1941), gen. armii brytyjskiej jest twórcą skautingu. W 1907r. zorganizował doświadczal-

ny obóz dla chłopców na wyspie Brownsea. W 1908r. wydał klasyczny podręcznik skautingu „ Skauting dla chłopców ”. Wg B.P. skauting po-winien być szkołą wychowania obywatelskiego w kontakcie z przyrodą, powinien uzupełniać naturalne luki wychowania szkolnego przez rozwijanie charakteru, zdrowia i sprawności w codziennej służbie. Ożenił się z Olave St. Claire, która przejęła w 1916r. organizację skautek, Girls Gucides. W 1920r. wybrany został Naczelnym Skautem Świata. Za prace skautową otrzymał tytuł Lorda-Barona of Gliwell, a w posiadłości Gliwell Park zorganizowany został międzynarodowy ośrodek skautowy. Był odzna-czony m.in. Krzyżem Komandorskim z Gwiazdą Orderu „Polonia Restituta”.

Wiadomości o brytyjskim skautingu docie-rają do Polski w 1909r. Wówczas ukazują się pierwsze artykuły w prasie wychodzącej w za-borze austriackim o pomyśle sir Roberta Baden-Powella. Pierwsza prasowa notatka o skautingu nosi tytuł „Na drodze do stałej armii”. Wieści te budzą zainteresowanie w środowisku działaczy „Zarzewia”. Jest to organizacja prowadząca nielegalnie przygotowanie wojskowe młodzie-ży polskiej do przyszłej walki o niepodległość. W kraju podzielonym przez trzech zaborców pod powierzchnią oficjalnego życia działa wiele najróżniejszych organizacji, które za swój cel stawiają wolność Polski. W tych środowiskach koncepcja skautingu przyjmowana jest z cie-kawością. Działają też i organizacje oficjalne starające się utrzymać polskość i przeciwdziałać wynaradawianiu. W tych wszystkich organiza-cjach i w związkach młodzież szuka możliwo-ści realizacji swych marzeń i aspiracji. Jedną z takich organizacji o charakterze sportowym jest galicyjski Sokół. Przy nim właśnie tworzą się we Lwowie pierwsze zalążki pracy skauto-wej. Sokół działa legalnie, ma duże możliwości organizacyjne. Przy Sokole Andrzej Małkowski, sam słuchacz nielegalnej szkoły podoficerskiej „Zarzewia” w marcu 1911r. organizuje pierwszy kurs skautowy, w czasie którego przekazuje treść przetłumaczonej przez siebie książki Baden-Powella „Skauting dla chłopców”. Przy Sokole powstaje wkrótce Związkowe Naczelnictwo Skautowe (ZNS) z Kazimierzem Wyszykow-skim na czele. W październiku 1911r. zaczyna wychodzić pismo „Skaut” redagowane przez Małkowskiego. 22 maja 1911r. ukazuje się roz-kaz zatwierdzający powstanie trzech pierwszych lwowskich męskich drużyn skautowych i jednej żeńskiej. Tworzą się zalążki pracy skautowej we wszystkich zaborach.

Choć te wszystkie ośrodki pracy skautowej rozdzielają granice, choć podlegają najróż-niejszym regionalnym komendom i działają w różnych warunkach, od konspiracji po pracę legalną, łączy je wspólnota celów działań i me-

100 lat światowego skautingutod, świadomość powstawania ogólnopolskiego ruchu skautowego.

1-2 listopada 1916r. wszystkie organizacje działające w byłym zaborze rosyjskim zwołują wspólny zjazd do Warszawy, na którym postana-wiają zjednoczyć się. Przyjmują przy tym nazwę Związek Harcerstwa Polskiego, a jako odznaki organizacyjne Krzyż Harcerski oraz lilijkę.

Nazwy „harcerz”, „harcerski”, „harcerstwo” wprowadzono po raz pierwszy do polskiego języka w 1912r., gdy Eugeniusz Piasecki i Mie-czysław Seliseiber, przetłumaczyli jeszcze raz i przystosowali do polskich warunków podręcz-nik Baden-Powella „Skauting dla chłopców”. Oni właśnie wprowadzili, sięgając do naszych narodowych tradycji - harcerza, harcerstwo i zastęp.

Czuwaj! Tradycyjne pozdrowienie harcerskie ma przypominać o konieczności stałej gotowości do czynu, służby dla Ojczyzny, pracy dla innych i nad sobą. Pozdrowienie to wprowadziła do polskiego skautingu 3. Lwowska Drużyna żeń-ska im. E. Plater założona w 1911r. przez Olgę Drahonowską, później Małkowską. Drużyna ta (pierwsza polska drużyna żeńska) organizuje w lipcu 1912r. również pierwszy w dziejach żeń-ski obóz. Na tym obozie postanowiono zastąpić używane wówczas w skautingu pozdrowienie „Czołem!” przyjęte od Towarzystwa Sokół, obo-wiązującym do dzisiaj „Czuwaj!”. Pozdrowienie przyjął powstały w 1918r. Związek Harcerstwa Polskiego.

W tym miejscu warto również wspomnieć o niezwykłym człowieku Piotrze Kasprowi-czu, który wstąpił do drużyny harcerskiej po wojnie polsko-bolszewickiej, będąc uczniem szkoły podstawowej. Po latach napisał: „I tak się zaczęło. Zrosłem się z harcerstwem na całe życie. W myśl baden-powellowskiej zasady: raz skautem, całe życie skautem”. Z entuzjazmem i zapałem włączył się w harcerską służbę. Szyb-ko doceniono jego zapał, został zastępowym „Rysiów”. W harcerstwie znalazł przyjaciół na całe życie, nauczył się dyscypliny i poczucia obowiązku oraz miłości do Ojczyzny. Nadano mu pseudonim „Pietrzeja”. Otrzymał wiele wyróżnień, a między innymi Krzyż Zasługi dla ZHP - najwyższe wyróżnienie organizacyjne Związku. Odszedł na wieczną wartę 9 czerwca 1991r. i został pochowany w mundurze harcer-skim na czaplineckim cmentarzu.

100-lecie jest bardzo ważnym wydarzeniem dla wszystkich harcerzy. Harcerski program „Jeden Świat, Jedno Przyrzeczenie” realizowa-liśmy przez cały rok. Jego zwieńczeniem dla wszystkich harcerzy w całej Polsce było odno-wienie przyrzeczenia 1 sierpnia. W tym dniu o jednej porze na całym świecie, zuchy i harcerze spotykali się w różnych miejscach, by podczas uroczystych apeli, kominków, ognisk, uczcić pamięć Baden-Powella - naczelnego skauta ZHP i odnowić swoje przyrzeczenie.

Harcerze z Hufca Czaplinek także uczcili

rocznicę pierwszego przyrzeczenia harcerskiego. 1 sierpnia o godz. 8.00, dokładnie w 100 lat po tym, jak odbył się pierwszy skautowy obóz, spot-kaliśmy się w Stanicy Harcerskiej w Machlinach i wspólnie, podobnie jak harcerze w całej Polsce, odnowiliśmy swoje skautowe obietnice. Podczas uroczystego apelu piękną gawędę o historii polskiego harcerstwa wygłosiła Komendantka Chorągwi Zachodniopomorskiej ZHP dh. El-żbieta Chudzik. W harcerskich uroczystościach brała udział również młodzież niezrzeszona. Dla nich była to wspaniała lekcja historii.

6 sierpnia 30 harcerzy z naszego hufca wy-jechało na Światowy Zlot ZHP Kielce 2007. Łącznie do Kielc przybyło ok. 8 tys. zuchów i harcerzy. Ideą zlotu było uczczenie 100-lecia skautingu. Spotkanie było podsumowaniem propozycji programowej „Jeden Świat, Jedno Przyrzeczenie” oraz inauguracją nowego pro-gramu, który skończymy realizować w 2010r. w setną rocznicę powstania pierwszych drużyn w Polsce. Nasi harcerze mogli uczestniczyć w Zlocie dzięki dofinansowaniom otrzyma-nym od Burmistrzów Złocieńca i Wałcza oraz z Kuratorium Oświaty w Szczecinie. Harcerze promowali naszą gminę. Otrzymane od gminy materiały promocyjne przekazali swoim kole-gom z Polski i zagranicy.

W Statucie ZHP jest zapis, że harcerze orga-nizują wypoczynek dla dzieci niezrzeszonych. W tym roku w naszej bazie wypoczywały dzieci z Sosnowca - 157 osób, Połczyna Zdroju - 70 osób, Szczecina - 50 osób, Polic - 20 osób. Pobyt wszystkich dzieci był w całości finansowany przez właściwe dla ich miejsca zamieszkania urzędy. Na pobyt harcerzy z Czaplinka otrzy-maliśmy dofinansowanie z Kuratorium Oświaty. W ramach współpracy z młodzieżową organiza-cją niemiecką na bazie wypoczywało 14 skautów z miejscowości Pansdorf. 14 naszych harcerzy z Kluczewa pojechało do Niemiec.

Byliśmy organizatorami Nieobozowej Akcji Letniej dla dzieci z terenu gminy Czaplinek. Otrzymaliśmy na to zadanie 5000 zł. W ramach przyznanych środków uczestnicy zadania uczyli się języka niemieckiego, łowili ryby, zwiedzali najciekawsze miejsca na terenie naszej gminy, byli nad morzem w Kołobrzegu, uczestniczyli w wielu imprezach sportowo- rekreacyjnych. Organizacja tak wielu imprez była możliwa dzięki wolontariackiej pracy instruktorów na-szego hufca.

hm. Danuta Łyskohm. Brunon Bronk

15Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka powstało w czerwcu 2006r. z inicjatywy znanych, zasłużonych i najaktywniejszych obywateli Czaplinka. Stowarzyszenie jest organizacją apolityczną, działającą w systemie non profit na niwie społecznej i samorzą-dowej, której funkcjonowanie oparte jest wyłącznie na pracy społecznej naszych członków. Celami Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka są:

dobro i rozwój wspólnoty mieszkańców miasta i gminy Cza-plinek, w tym obrona słusznych interesów osób, rodzin i grup społecznych; podtrzymywanie tradycji narodowej, pielęgnowanie polskości oraz rozwój świadomości narodowej, obywatelskiej i kultu-rowej; działalność wspomagająca rozwój gospodarczy, w tym rozwój lokalnej przedsiębiorczości; upowszechnianie wiedzy obywatelskiej i propagowanie postaw obywatelskich, a także działań wspomagających budowę oraz rozwój demokracji i społeczeństwa obywatelskiego; upowszechnianie kultury, sztuki, ochrona dóbr kultury i tra-dycji; działania na rzecz integracji europejskiej oraz rozwijania kon-taktów i współpracy między społeczeństwami; wspieranie działań dotyczących ekologii i ochrony zwierząt oraz ochrony dziedzictwa przyrodniczego; działania na rzecz zwiększania przejrzystości i uczciwości życia publicznego, w tym szczególnie dla swobodnego dostępu do informacji publicznej; upowszechnianie kultury fizycznej i sportu, zwłaszcza sportu masowego wśród młodzieży.

REKLAMA W KURIERZE

Piłkarze Lecha Czaplinek, tegorocznego beniaminka IV ligi, marnie rozpoczęli rozgrywki w rundzie jesiennej sezonu 2007/2008. Porażka 1: 6 z Błękitnymi w Stargardzie ostudziła nieco zbyt optymistyczne

zapędy działaczy. Jednak piłkarze i kibice wierzą, że karta szybko się odwróci, a Lech będzie regularnie zdobywał punkty. Mniej powodów do zadowolenia ma za to grający trener Lecha Piotr Kibitlewski. Przynajmniej dmucham na zimne – mówi Pan Piotr – drużyna jest bardzo młoda, wielu piłkarzom brakuje ogrania na czwartoligowych boiskach. Nie należymy też do finansowych krezusów, ale przy odrobinie przychylności naszego sponsora oraz władz miasta, zespół powinien powalczyć o utrzymanie.

Kadra zespołu: Bramkarze: Paweł Proniuk (1977), Paweł Czubernat (78), Krystian

Wojciechowski (81); Obrońcy: Łukasz Mazurek (84), Michał Gondek (87), Paweł Czerma-

nowicz (85), Paweł Kibitlewski (83), Tomasz Ryba (87), Paweł Saja (81), Łukasz Krzemień (84), Paweł Jurewicz (89);

Pomocnicy: Janusz Sobala (77, kapitan), Piotr Kibitlewski (80, grający trener), Bartosz Woźniak (91), Dariusz Ściborski (70), Bartosz Nowacki (88), Konrad Kiełbasa (83), Dominik Urban (82), Marek Rogowski (86), Marcin Tomczak (85);

Napastnicy: Paweł Przytarski (86), Tomasz Tomczak (86), Sebastian Szymański (84), Damian Suska (89).

Przybyli: Bartosz Nowacki, Bartosz Woźniak, Paweł Jurewicz, Damian Suska, Paweł Czubernat (wszyscy wychowankowie).

Ubyli: Tomasz Kopiska (do Hubertusa Biały Bór), Kamil Kuzio (wy-jazd za granicę).

Zwycięska natomiast była inauguracja IV ligi w Czaplinku. Mecz LECH Czaplinek – ASTRA Ustronie Morskie, zakończył się wynikiem 3:2

Odpowiadając na zapotrzebowanie mieszkańców, którzy nie mieli dotychczas własnej trybuny do przedstawiania swoich opinii i inicjatyw, realizując jednocześnie zadania statutowe, Stowarzy-szenie powołało do życia lokalny miesięcznik – „Kurier Czapli-necki”, który ukazuje się od września 2006r. Jest on kolportowany bezpłatnie na terenie miasta i gminy Czaplinek, na zasadzie wolon-tariatu, poprzez 49 punktów dystrybucji (sklepy, kioski, sołtysi, poj. egz. stale trafiają na teren kraju i za granicę), w nakładzie 1200 egz. Dostępny jest też, także do pobrania, na stronach internetowych: www.dsi.net.pl . Redagowanie i składanie miesięcznika to praca społeczna Zespołu Redakcyjnego. Koszty druku pokrywamy ze składek członkowskich członków Stowarzyszenia, darowizn oraz z opłat za reklamy

W imieniu Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka, wydawcy mie-sięcznika „KURIER CZAPLINECKI”, przedstawiamy PRZED-SIĘBIORCOM ofertę zamieszczenia reklamy lub kolportażu ulotek reklamowych w naszym miesięczniku. Koszt zamieszczenia reklamy w module podstawowym (10,3 x 4,5cm) w kolorze - 50 zł, czarno-biały - 25 zł. Wielokrotność modułu, odpowiada krot-ności ceny. Kolportaż ulotki reklamowej w ilości 1200 szt. - 200 zł. Każdy nowy numer ukazuje się w trzeciej dekadzie miesiąca. Materiały reklamowe (gotowe moduły lub ulotki) przyjmujemy do dnia 15 każdego miesiąca. Opracowujemy także moduły z dostarczonych materiałów.

KONTAKT W SPRAWIE OFERTY:78-550 Czaplinek, ul. Pięciu Pomostów 1b, tel. 880 744 156, e-

mail: [email protected] Konto: Pom. Bank Spółdz. O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001 NIP 2530241296, REGON 320235681

(0:0). W Czaplinku wielkie święto. Lech zagrał mecz, który podobał się kibicom. To wspaniały prezent dla fanów naszego klubu. Zagrali naprawdę dobrze. Pomimo niskiego poziomu sędziowskiego, nie dali sobie odebrać zwycięstwa. Tak trzymać! Mało, kto się spodziewał, że nasi piłkarze po laniu w Stargardzie pozbierają się tak szybko i pokonają lidera rozgrywek. Pierwsza połowa spotkania bez historii. Gospodarze już w 5 min. mogli objąć prowadzenie, ale Tomczak nie wykorzystał dogodnej sytuacji do zdobycia gola. Chwilę później Saja i Rodak zderzyli się głowami. Obaj piłkarze pojechali do szpitala w Drawsku Pomorskim, gdzie założono im szwy na rozcięte głowy. W 48 min. Ruszczak po indywidualnej akcji mocnym półgórnym strzałem z linii pola karnego pokonał Czubernata. W 66 min. gospodarze wyrównali. Suska strzelił tuż przy słupku. Piłkarz Lecha powtórzył swój wyczyn siedem minut później. Tym razem piłka po strzale z 12 metrów ugrzęzła w prawym rogu bramki Malca, a szczęśliwy zawodnik za zdjęcie koszulki ujrzał czerwoną kartkę. Końcówka meczu była niesamowicie emocjonująca. W 90 minucie Szymański po akcji Kibitlewskiego z bliska wepchnął piłkę do siatki. Goście grali do końca i w 93 minucie Lenkiewicz po ładnej indywidualnej akcji, ustalił wynik tego emocjonującego i stojącego na niezłym poziomie meczu.

Jedyna rzecz, na którą warto zwrócić uwagę administratorowi sta-dionu, to nieskoszona trawa na trybunach sięgająca 20-30 cm. A to była inauguracja sezonu!

LECH: Czubernat – Saja (5 Czermanowicz), Ryba, Woźniak (49 No-wacki), T. Tomczak, Kibitlewski, Węglowski, Sobala, Kiełbasa (72 M. Tomczak), Suska, Przytorski (84 Szymański).

Na podstawie Gawex Media – Zbigniew Dudor

Trudny los beniaminka

16 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

LEOPOLD CZEKAŁOWSKI

Urodził się 18 maja 1932r. w Wilnie. W latach 1939–

45 przebywał na Wileń-szczyźnie. W ramach akcji repatriacyjnej w kwietniu 1945r. przyjechał wraz z ojcem do Szczecinka, a 4 maja 1945r. dołączyła do nich pozostała część

rodziny.Ze Szczecinkiem Leopold Czekałowski związał

swoje młodzieńcze lata i część dorosłego życia. Tu w 1948r. ukończył Szkołę Podstawową Nr 2, a 1951r. zdał podwójny egzamin dojrzałości w Liceum Ogól-nokształcącym i Liceum Pedagogicznym.

Studiował w Wyższej Szkole Pedagogicznej w Gdańsku, gdzie w 1957r. uzyskał tytuł magistra geografii oraz uprawnienia do nauczania w szkole średniej.

Już w maju 1945r. pracował w prywatnym war-sztacie naprawy samochodów, a następnie w miejskiej drukarni przy ulicy 1 Maja w Szczecinku. Zakładem tym kierował Pan Tadeusz Iwaszkiewicz, jeden z pierwszych powojennych mieszkańców Szcze-cinka.

Po maturze w latach 1951-53 pracował w Szko-le Podstawowej nr 2, Liceum Ogólnokształcącym, Gimnazjum i Liceum TPD i w Powiatowym Inspek-toracie Oświaty w Szczecinku. Przez jeden rok pełnił funkcję kierownika szkoły podstawowej w Rzepowie koło Czaplinka. Po ukończeniu studiów wrócił do pracy w macierzystym Liceum Ogólnokształcącym w Szczecinku. W 1962r. został dyrektorem Liceum, które z jego inicjatywy otrzymało imię Księżnej El-żbiety. Jako dyrektor LO współpracował z władzami Kuratorium Oświaty i Wychowania w Koszalinie w sprawie utworzenia filii Liceum w Czaplinku, a następnie usamodzielnienia szkoły.

Jako nauczyciel był zawsze zaangażowany spo-łecznie – głównie w dziedzinie szeroko pojętej oświaty i ochrony środowiska. Szczególne znaczenie ma dla niego działalność w Związku Nauczycielstwa Polskie-go i w Lidze Ochrony Przyrody. W Szczecinku pełnił funkcje prezesa Zarządu Powiatowego ZNP, Zarządu Powiatowego LOP, działał również w ZHP, PO SP i LOK. W 1971r. został wybrany na stanowisko se-kretarza, a następnie prezesa Zarządu Okręgu Związku Nauczycielstwa Polskiego w Koszalinie. Funkcję tę pełnił do roku 1981. Następnie pracował jako na-uczyciel geografii w II LO w Koszalinie i metodyk geografii w Wojewódzkim Ośrodku Metodycznym dla Nauczycieli.

Równolegle przez wiele lat był członkiem Za-rządu Głównego ZNP oraz prezesem Zarządu Okręgu i członkiem Zarządu Głównego Ligi Ochrony Przy-rody.W 1984r. przeszedł na emeryturę.

Jest współautorem publikacji związanych z me-todyką geografii i ochrony środowiska wydawanych przez WOM w Koszalinie, LOP oraz Politechnikę Koszalińską. Za pracę zawodową i społeczną był wielokrotnie wyróżniany i odznaczany m.in.:

Krzyżem Oficerskim i Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Złotym i Srebrnym Krzy-

Zasłużeni dla LO w Czaplinkużem Zasługi, Medalem Komisji Edukacji Narodowej, Krzyżem Zasługi dla ZHP, Srebrnym i Brązowym Medalem „ Za Zasługi dla Obronności Kraju”, Medalem RODŁA, Złotą Odznaką „Zasłużony dla ochrony środowiska i gospodarki wodnej”, Meda-lem „Za wybitną działalność w dziedzinie ochrony i kształtowania środowiska przyrodniczego”, Złotą Odznaką ZNP, Medalem „Za Szczególne Zasługi dla Związku z okazji 100-lecia ZNP”, Odznaką Za-służony dla Szczecinka, Złotą Odznaką „Zasłużony działacz LOK” i innymi odznaczeniami resortowymi i regionalnymi.

Osoba Leopolda Czekałowskiego wiąże się z początkiem tworzenia naszej szkoły.

Wiosną 1965r. Stanisław Czajka nawiązał kontakt z mgr Leopoldem Czekałowskim proponując mu utworzenie filii szczecineckiego LO, za jego popar-ciem Kuratorium wyraziło zgodę na otwarcie filii. 1 września 1965r. czaplinecka filia szczecineckiego LO rozpoczęła swoją działalność. Podjęte przez wła-dze miasta starania o usamodzielnienie filii zostały uwieńczone sukcesem. Kuratorium powołało z dniem 1 września 1967r. Liceum Ogólnokształcące w Cza-plinku, jako samodzielną szkołę - której pierwszym dyrektorem został mgr Zdzisław Wieliczko.

ZDZISŁAW WIELICZKO – pierwszy dyrektor samodzielnej placówki, tak wspomina tamte czasy:

„Kiedy we wrześniu 1966r. rozpocząłem pracę w Szkole Podstawowej w Czaplinku, istniała już w niej dwudziałowa z klasami VIII – IX filia Liceum Ogólnokształcącego im. Ks. Elżbiety ze Szczecinka. Wraz ze mną zostali zatrudnieni: Brunon Młyński, Ro-muald Borysionek. Pan Kierownik Stanisław Czajka zatrudniał już bowiem nauczycieli po studiach z myślą o przyszłym samodzielnym liceum w Czaplinku. Za-jęcia odbywały się w Szkole Podstawowej. Bodajże w kwietniu 1967r. zostało powołane samodzielne LO w Czaplinku, zaś ja zostałem p.o. dyrektora tej szkoły. Jednocześnie zapadła decyzja władz miejskich Czaplinka o przyznaniu „ogólniakowi” budynku przy ul. Parkowej. Mieliśmy wówczas - mam na myśli ludzi współtworzących liceum – świadomość, że obiekt ten jest za mały i zbyt słabo dostosowany do potrzeb szkoły średniej. Powstała wówczas inicjatywa rozbudowy szkoły o pawilon połączony z głównym obiektem łącznikiem, ale w czynie społecznym, gdyż władze powiatowe i wojewódzkie nie mogły umieścić w planie inwestycyjnym skromnego pawilonu. Muszę przyznać, że zakłady pracy w Czaplinku na miarę swych możliwości w różnorodny sposób partycy-powały w budowie pawilonu. Podjęliśmy też w „ta-jemnicy” decyzję, aby fundamenty wylać takie, żeby w przyszłości była możliwość nadbudowy jeszcze jednego lub dwóch pięter. Budowa pawilonu w czynie społecznym, a społeczność czaplinecka także poma-gała, była ewenementem w ówczesnych warunkach, więc bardzo często odwiedzali nas najprzeróżniejsi przedstawiciele władz wojewódzkich i powiatowych, by to „cudo” zobaczyć i często wykpić, ale częściej zachęcić do wytrwałości. Do użytku pawilon został oddany już po moim wyjeździe do Koszalina, za dyrekcji pana Jacka Majewskiego.

Jeśli chodzi o sprawy dydaktyczne to nie przed-stawiały się one zachęcająco. Trzeba było wszystko kupić: począwszy od ławek, krzeseł i tablic szkolnych

poprzez pomoce naukowe i bibliotekę. Otrzymaliśmy jakąś dotację, ale nie pamiętam już jaką. To było oczywiście za mało, wszakże po dwóch latach, gdy wizytator kuratoryjny porównywał wyposażenie w sprzęt i pomoce naukowe ogólniaki w woj. kosza-lińskim, uzyskaliśmy niezłą lokatę.

Byłem najmłodszym dyrektorem szkoły średniej w Polsce! Zaraz po studiach musiałem zorganizować szkołę, a nawet ułożyć plan lekcji. Pomagali mi walnie wówczas koleżanki i koledzy (nauczyciele), a radami służyli mi przede wszystkim nieoceniony Pan Stani-sław Czajka i dyrektorzy liceów: ze Szczecinka - Leo-pold Czekałowski, i z Połczyna – Stanisław Majewski. Lojalnie też przyznaję, że zawsze mogłem liczyć na życzliwą radę i pomoc p. kuratora Prondzińskiego i p. inspektora Władysława Magnowskiego.

W pierwszych trzech latach funkcjonowania liceum nie mieliśmy problemów wychowawczych. Przychodziła do nas młodzież, która chciała się uczyć, a nieraz po lekcjach pracowaliśmy wspólnie przy budującym się pawilonie. Jak zawsze w takich sytuacjach („pionierskich”) nauczyciele i uczniowie zżywają się ze sobą, mając poczucie współtworzenia czegoś nowego. Wytwarzały się więzi przyjaźni między nami. Nie liczyliśmy godzin przebywania w szkole. Z uczniami trzeba było wszystko robić popołudniami i robiliśmy. Cieszę się, że mogłem współtworzyć wówczas tę szkołę”

Zdzisław Wieliczko pełnił funkcję dyrektora w latach 1967-69. Następnie przejął ją Pan Jacek Majewski, który kierował szkołą do 1975r. W tym roku dyrektorem została Pani Danuta Majewska. Jednak wkrótce przejęła ona obowiązki Gminnego Dyrektora Szkół i przystąpiła do tworzenia w 1979r. Zespołu Szkół Ogólnokształcących, w skład którego weszły wszystkie szkoły podstawowe z miasta i gminy Czaplinek oraz Liceum Ogólnokształcące. Obowiązki zastępcy dyrektora w liceum przejęła wówczas pani Zofia Kłaczkowska.

ZOFIA KŁACZKOWSKA

Urodziła się 1 maja 1949r. w Strubni-cy, miejscowości

położonej niedaleko Grod-na (dzisiejsza Białoruś). Po ukończeniu 7 lat rozpoczy-na naukę w Szkole Podsta-wowej w Strugnicy, gdzie kończy pierwszą i drugą klasę. W lutym 1959r. wraz z rodzicami przyjechała do Polski. Zamieszkali

w Czaplinku. Szkołę Podstawową ukończyła w 1963r. W szkole najbardziej pasjonowała ją matematyka, aktywnie działała w sekcji sportowej, w kółku recy-tatorskim, była zastępową drużyny harcerskiej.

W 1963r. zdała egzamin do Liceum Pedago-gicznego w Szczecinku. W Liceum była człon-kiem zespołu wokalnego „Stokrotki”, nadal działa w harcerstwie, prowadzi drużynę harcerską w Szkole Podstawowej Nr 1 w Szczecinku. Po otrzymaniu świadectwa dojrzałości w 1968r., rozpoczyna pra-cę w świetlicy Szkoły Podstawowej w Czaplinku. W 1969r. podejmuję naukę na Uniwersytecie

17Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

A. Mickiewicza w Poznaniu wydział Matematyczno –Fizyczno - Chemiczny – kierunek matematyka. Studia kończy w 1973r. i zostaje zatrudniona w Zasadniczej Szkole Zawodowej. W 1976r. zostaje nauczycielem matematyki w Liceum Ogólnokształcącym w Czaplin-ku. W 1979r. powierzono jej stanowisko Dyrektora Liceum. Praca w Liceum to wielkie zaangażowanie w życie szkoły, w problemy młodzieży, to również szereg sukcesów, organizowanych wycieczek, pręż-nie działająca Spółdzielnia Uczniowska, liczne laury w konkursach matematycznych i wielkie oddanie młodzieży.

W 1987r., po rocznej przerwie związanej z prob-lemami zdrowotnymi Pani Zofia rozpoczyna pracę w Zespole Szkół w Czaplinku na stanowisku peda-goga szkolnego, pełni tę funkcję do 2001r., kiedy to odchodzi na emeryturę.

W swojej długoletniej i owocnej pracy peda-gogicznej jest wielokrotnie nagradzana nagrodami Dyrektora, Kuratora, Medalem Komisji Edukacji Narodowej.

Pracę w Liceum Pani Zofia tak wspomina:„Był niezapomniany 1973r. propaganda sukcesu

zaczynała powszechnie dominować, a ja młoda i pełna energii życiowej rozpoczynałam na poważnie swoje życie zawodowe. Po ukończeniu studiów na wydziale matematyczno – fizyczno – chemicznym, kierunek matematyka na Uniwersytecie im. A. Mickiewicz w Poznaniu, rozpoczęłam pracę jako nauczyciel matematyki w Zasadniczej Szkole Zawodowej w Cza-plinku. Moja koleżanka z okresu szkoły średniej tj. Li-ceum Pedagogicznego Ania Gołębiowska wyjeżdżała z Czaplinka i wobec powyższego powstał wolny etat nauczyciela matematyki w Liceum Ogólnokształcą-cym. W ten sposób od września 1976r. rozpoczęłam pracę w Liceum Ogólnokształcącym w Czaplinku w charakterze nauczyciela matematyki …

W 1979r. powierzono mi obowiązki zastępcy Dyrektora w Naszym Liceum. Dyrektorem Zespołu Szkół Ogólnokształcących w latach 1980–83 była Pani mgr Barbara Rudawska, a po odejściu na emeryturę swoje obowiązki przekazała Pani mgr Alicji Szczepańskiej. Po latach oceniam, że młodzież

naszej szkoły była zdolna, zdyscyplinowana, ambitna, pracowita, stawała przed dużymi wyzwaniami, a nam nauczycielom nie było obojętne jak ich przygotujemy do dalszego życia, jacy z nich wyrosną ludzie, co będą sobą reprezentować.

Wspólnie staraliśmy się sprostać postawionym zadaniom. Te lata i następne stanowiły pasmo wielkich sukcesów, które odnosiła młodzież uczestnicząc z upo-rem i wielkimi ambicjami w rywalizacji w konkursach przedmiotowych, konkursach recytatorskich, zawo-dach sportowych, zdobywając czołowe miejsca.

Wspomnę tu Damaris Sokolnicką, która re-prezentowała naszą szkołę na Olimpiadzie Języka Niemieckiego w Poznaniu, Małgosię Siwek i Sylwię Szlońską, które reprezentowały nasze województwo na szczeblu centralnym w Warszawie w Olimpiadzie Języka Polskiego, Jacka Antoniewicza, który brał udział w finale centralnym w Warszawie w Olimpiadzie Wiedzy o Polsce i Świecie Współczesnym i zajął jedno z czołowych miejsc, Irenę Baranowską, która repre-zentowała nasze województwo w Narodowych Biegach Przełajowych na szczeblu centralnym. Znakomitych recytatorów między innymi Alinę Karolewicz, Ewę Ja-kimiec, Jolantę Baranowską, Wiesię Ciszewską, Piotra Grzymałę – laureatów wielu konkursów. Wspaniałych sportowców Irenę Baranowską, Mirkę Panasiuk, Alinę Dawidowicz, Dorotę Kraśniewską, Olka Fudałę, Marka Mikołajczuka. Na przestrzeni lat pracy, szczególnie w pamięci utkwiły mi nazwiska uczniów wszechstronnie uzdolnionych takich jak: Wiesława Ciszewska, Edmund Fiksiński, Mariusz Wojgienica, Włodzimierz Tosik.

W owych czasach prężnie działał Samorząd Szkolny, kierował on całokształtem szkolnego życia. Organizował samopomoc koleżeńską, pomagając uczniom w nauce, prowadzono radiowęzeł szkolny, przygotowywano gazetki szkolne, organizowano imprezy kulturalno- oświatowe, zebrania, prelekcje, a co tydzień kolejne klasy przygotowywały apele tematyczne dla całej społeczności szkolnej. Młodzież również prezentowała na wspólnym forum swoje zainteresowania.

Niezapomniany do dziś jest smak przepysznych soków marchwiowo – jabłkowych, marchwiowych,

jabłkowych, przygotowywanych na własnym sprzęcie i z własnych produktów, na oczach zainteresowanych, którymi częstowały uczennice Wiesława Ciszewska, Jola Guza, Alina Karolewicz, Marzena Dzienis, pro-pagując zdrowy styl życia.

Bardzo dużo pracowaliśmy z młodzieżą w ramach powszechnych wówczas czynów społecznych, i tak w ramach OHP między innymi budowaliśmy boisko do gry w piłkę siatkową, profilowaliśmy przyszkolną skarpę od strony amfiteatru i stadionu wg projektu uczennicy Doroty Marcewicz, porządkowaliśmy park przy ul. Parkowej.

Wspominając owe lata należy wspomnieć o wie-loletnim Przewodniczącym Komitetu Rodzicielskiego Panu Henryku Kraśniewskim, który był prawdziwie oddanym i zasłużonym człowiekiem dla szkoły, zawsze gotowy nieść pomoc, służyć radą. Inspirował młodzież jak i nas nauczycieli do działań, przezwyciężając wszelkie trudności, był bardzo zaangażowany w życie szkoły, wrażliwy na potrzeby innych ludzi, godnie re-prezentował Rodziców na wszystkich uroczystościach szkolnych.

Wielu absolwentów Naszej szkoły kontynuowało naukę na wyższych uczelniach, szkołach pomatural-nych, policealnych. Spora część powróciła do naszego miasta i zajmuje obecnie odpowiedzialne stanowiska w naszym środowisku. Z grona byłych moich uczniów nauczycielami Zespołu Szkół w Czaplinku zostali: Vio-letta Cylkowska – obecny wicedyrektor Liceum, Jolan-ta Guza(Gawlik) – nauczyciel j. niemieckiego, Anna Tosik (Łodziato) – nauczyciel j. polskiego, Barbara Matyka (Radziszewska) – nauczyciel przedmiotów zawodowych, Małgorzata Hałuszczyk – nauczyciel j. niemieckiego, Jola Falgowska (Laaser) – kierownik internatu, Dorota Lelo – bibliotekarz, Marek Miko-łajczuk – nauczyciel wychowania fizycznego, Janusz Kucharski – nauczyciel muzyki, Jerzy Kuc – wycho-wawca internatu.

Z olbrzymią sympatią i nostalgią wspominam owe minione lata. Serdecznie dziękuję wszystkim uczniom za ten wspaniały czas.”

13 września Pan Edward Mirkowski kończy 89 lat. Urodził się w Stanisławowie w 1918r. W 1937r. na ochotnika, wstępuje do wojska. W chwili napaści Niemiec na Polskę jest pod-oficerem nadterminowym i dowodzi plutonem łączności. Uczestniczy w największej bitwie września nad Bzurą. 19 września dostaje się w Puszczy Kampinoskiej do niemieckiej niewoli. Jako jeniec pracuje na granicy holenderskiej, a potem na robotach u bauera. Tam poznaje i wiąże się na całe życie z Polką, która także jest robotnicą przymusową. Rodzi się syn, którego im Niemcy zabierają do „Kinderheimu”, a któ-rego za łapówkę odzyskują.

Po wyzwoleniu przez Amerykanów wraca do Polski. W 1946r. osiedla się w Liszkowie, a na-stępnie w Starym Drawsku. Pracuje w PGR jako magazynier, a potem, aż do emerytury w 1979r, jako księgowy. Pracuje także społecznie. Mimo,

STO LATże ma 89 lat jest skarbnikiem Związku Komba-tantów RP i Byłych Więźniów Politycznych. Doczekał się 4 dzieci, 7 wnuków i 4 prawnuków, z których większość mieszka w Czaplinku i oko-licach. 17 listopada 2000r. mianowany na stopień podporucznika Wojska Polskiego.

Posiada wiele odznaczeń, a między innymi:Srebrny Krzyż Zasługi,Krzyż Kawalerski Orderu Odrodzenia Pol-ski,Odznakę Honorową „Za Zasługi w Rozwoju Województwa Koszalińskiego”,Medal „Za Udział w Wojnie 1939r.”,Medal Zwycięstwa i Wolności.

Redakcja Kuriera Czaplineckiego i Zarząd Koła Stowarzyszenia POKOLENIA życzą Zasłużonemu Jubilatowi zdrowia i szczęścia rodzinnego oraz długich lat życia.

••

••

18 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

Żeglarstwo jest niełatwym sportem, ale ma mnóstwo zwolenników i miłośników. Dlaczego? J. Conrad tak to ujął: „Stawia-

nie żagli na jachcie podobne jest bardziej niż na innych statkach do rozwijania skrzydeł u ptaka: lekkość z jaką jacht się porusza, stanowi rozkosz dla oczu ...”. Wolność, niezależność, odcięcie się od codzienności, to uczucia towarzyszące żegla-rzom podczas rejsów po morzu, które mogą trwać zaledwie kilka godzin, albo wiele dni, bądź czasem miesięcy. Niezależnie od długości ich trwania, każdy przynosi te same odczucia, tą samą radość, ten sam wiatr we włosach ...

W pierwszej połowie XX w. statki parowe, a potem motorowe, wyparły z mórz i oceanów żaglowce. I wtedy, z inicjatywy szwedzkiego ka-pitana Arnolda Schumburga powstał, z udziałem Danii, Estonii, Finlandii, Niemiec, Norwegii, Polski i Szwecji, Związek Północnoeuropej-skich Statków Szkolnych. W pierwszym zlocie w 1938r. uczestniczyło 20 żaglowców, w tym „Dar Pomorza”. Po wojnie, idea spotkań żaglowców odrodziła się w Anglii, gdzie w 1955r. powstał Związek Żaglowców Szkolnych, który zorgani-zował w następnym roku zlot i regaty na trasie Torbay - Lizbona.

W ten sposób zapoczątkowano tradycje zlotów, regat oraz edukacji młodych ludzi na pokładach. W 1972r. sponsorem imprezy został producent szkockiej whisky, który posiadał również „Cutty Sark” - jeden z najsłynniejszych kliprów herba-cianych XIX w. Z tego powodu regaty zostały nazwane „The Cutty Sark Tall Ships’ Races”.

W „Operacji żagiel” (popularna nazwa regat) Polska po raz pierwszy wzięła udział w 1972r. z reprezentacyjnym żaglowcem „Dar Pomorza”, który zdobył I miejsce w swojej klasie. W 1974r. gospodarzem zakończenia regat była Polska. Żaglowce przybiły wtedy do Gdyni. W 1989r. ORP „Iskra”, a w 1999r. „Pogoria” zdobyły srebrną statuetkę „Cutty Sark”, będącą najwyższą nagrodą, przyznawaną za „tworzenie klimatu dla międzynarodowego porozumienia”. Poza tym w latach 1982, 1994 i 2001 najszybszym wśród największych był „Dar Młodzieży”. W latach 1992 i 2003 w Gdyni i w 2000r. w Gdańsku, żaglowce biorące udział w „The Cutty Sark Tall Ships’ Races” gościły ponownie w naszym kraju. W 2003r., regaty po raz ostatni nosiły nazwę na-daną w 1972r., ponieważ po 30 latach zakończyła

Zlot żaglowców - THE TALL SHIPS’ RACESsię współpraca sponsorska z producentem whisky. W 2004r. regaty odbyły się już pod nazwą „The Tall Ships’ Races”. W zeszłym roku impreza ob-chodziła swoje 50 jubileuszowe urodziny.

Regaty składają się z dwóch etapów - „Race 1” i „Race 2”. Wyścigi odbywają się w klasach, czyli w grupach o określonych kryteriach wielkości statków, ich typu i wyposażenia. Wyścigi dzieli jeden etap towarzyski „Cruise in Company”, pod-czas którego załoga może się wymienić. Ciekawą rzeczą jest, iż załogi muszą składać się z minimum 50% osób w wieku od 16 do 25 lat.

W 2007r. zorganizowano regaty na Morzu Bałtyckim i Morzu Śródziemnym.

Impreza na Bałtyku trwała 33 dni i w tym cza-sie żaglowce odwiedziły cztery największe miasta portowe. Regaty żaglowców rozpoczęły się w 5 lipca w Arhus w Danii, skąd po 4 dniach wypły-nęły one do Kotki w Finlandii. Tam przebywały także 4 dni (18-21 lipca), a następnie wypłynęły w towarzyski rejs do Sztokholmu, gdzie nastąpiła wymiana załóg między jednostkami. W Sztok-holmie żaglowce spędziły 4 dni, (27-30 lipca). Ostatni etap zakończył się w Szczecinie, gdzie żaglowce cumowały od 3 do 7 sierpnia w repre-zentacyjnym miejscu - przy Wałach Chrobrego i na Starówce. Obydwa brzegi Odry, dla ułatwienia zwiedzania połączone zostały dwoma mostami pontonowymi.

Do portu przybyło 95 statków. Najstarszym z nich był „Gratia” (1900) pochodzący ze Szwe-cji, zaś najmłodszym „Steppe” (2006) z Belgii. Żaglowce The Tall Ships’ Races 2007 i 21 jed-nostek towarzyszących ustawiło się sprawnie wzdłuż nabrzeża. Żaglowce, które zrobiły na nas największe wrażenie, i które zdecydowanie warto było zobaczyć to:

„SlEDOW” - największy szkolny żaglowiec świata, jeden z ostatnich „Pogromców Wiatru”. Zbudowany w 1921r. w Kilonii. Ten rosyjski żaglowiec szkolny ma 117,5 m długości, 14,70 m szerokości, 4180 m2 żagla, 4 maszty, a załoga składa się z 224 osób.

„KRUZENSZTERN”- jest to drugi co do wielkości rosyjski gigant. Długość 114 m. Po-wstał w 1926r. w Niemczech. Teraz jest statkiem szkolnym.

„CHRISTIAN RADICH” - został zbudowany pod koniec lat 30 XX w. w Norwegii. Ta 53-metro-wa fregata w 1956 i 2005r. wygrała The TaII Ships’

Races. „ALEXANDER VON HUMBOLDT”- ten niemiecki żaglowiec jest wyjątkowo piękny - jasnozielony kolor żagli oraz kadłuba cieszy wzrok i zachwyca widzów. Mierzący 63 metry statek powstał w 1906r. Przez 70 lat służył jako latarniowiec. „CUAUHTEMOC” - 90-metrowy żaglowiec szkolny meksykańskiej marynarki wo-jennej, zbudowany w 1982r. Znany z efektownych wpłynięć do portu i prezentacji załogi.

„LORD NELSON” - zbudowany w 1985r. jest pierwszym na świecie żaglowcem posiadającym udogodnienia i urządzenia umożliwiające niepeł-nosprawnym, także na wózkach inwalidzkich, niewidomym i głuchym, obsługę żaglowca.

„DAR MŁODZIEŻY” - mierząca 109,2 m długości polska fregata zbudowana została w 1982r. w Stoczni Gdańskiej i jest następcą „DARU POMORZA”. W latach 1986-1987 okrążył Ziemię drogą wokół przylądka Horn. „Dar Młodzieży” był w Szczecinie najchętniej odwiedzanym przez turystów żaglowcem. Jest wyjątkowy, bo jego śnieżnobiałe żagle ruszały się majestatycznie i spokojnie w rytm wiatru, napełniając serca Polaków dumą z posiadania tego pięknego statku szkolnego, zasługującego na miano Białej Fregaty.

Cała impreza została znakomicie zaplanowa-na, było to barwne i niezapomniane widowisko. Można było oglądać przemarsze żeglarskiej braci, zwiedzać jednostki, uczestniczyć w pokazach sprawności i umiejętności żeglarskich, czy też słuchać koncertów. W czasie tego żeglarskiego święta odwiedziło Szczecin około 2 miliony tury-stów, w tym wielu cudzoziemców. Organizatorzy zawodów pomyśleli również o rozrywce w postaci straganów i jarmarku rozmaitości oraz jarmarku morskiego w pobliżu Odry, która przez te cztery dni, była „centrum” Szczecina, przynajmniej dla tych zainteresowanych żeglarstwem. Oprócz pokazów i zwiedzania statków, każdy mógł przy okazji posłuchać dobrej muzyki, gdyż każdego dnia odbywały się liczne koncerty, nie tylko zespo-łów szantowych, ale także muzyki współczesnej. Wielką atrakcją było również niemieckie Wesołe Miasteczko i możliwość zrobienia sobie zdjęcia z przystojnymi marynarzami.

Ludzie interesujący się żeglarstwem mogli zobaczyć na własne oczy jak wygląda życie marynarza, gdyż większość statków można było zwiedzać i oglądać różne pokazy, które się

Uczestnicy wycieczki

19Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007

na nich odbywały. Wydaje nam się, że właśnie dlatego magia żaglowców ciągle przyciąga do siebie ludzi. Wielu z nich przybyło tam po to, by nacieszyć swoje oczy i mieć świadomość, że takie zgrupowanie w jednym miejscu jest niezwykłe i łączy miłośników tego sportu. Ta wizyta w Szczecinie była dla wielu młodych ludzi nie-zwykłym i nowym przeżyciem. Miejmy nadzieję, że ich zainteresowania rozwiną się w tym kie-runku, a nawet staną się celem w życiu. Liczymy również na to, że tego typu akcje zachęcą młodzież do naśladowania dzielnych marynarzy.

Podsumowując... Już po raz 51 odbył się co-roczny zlot w krajach europejskich. Powstał on po

to, by uratować „białe ptaki oceanów”. Uważamy, że cel tej imprezy został bez wątpienia osiąg-nięty. Żeglarstwo cieszy się dużą popularnością i zainteresowaniem. My, uczniowie czaplineckich szkół, spędziliśmy bardzo miło czas i dowiedzie-liśmy się wielu ciekawych rzeczy. Spotkaliśmy wielu interesujących ludzi. Cieszymy się i mamy nadzieję, że kiedyś w przyszłości, uda się zorga-nizować kolejny zlot w którymś z polskich miast portowych.

Czar i magia żaglowców to nie tylko ich wi-dok. To trzeba poczuć! „Operacja żagiel” 2007 była zapewne ogromnym wyzwaniem i przeży-ciem dla załóg żaglowców. Nie każdemu dane jest

przeżycie takiej przygody. Dla tych, którzy nie mają takiej możliwości, organizowane są właśnie takie imprezy, jak ta w Arhus, Sztokholmie, Kotce, czy w Szczecinie. Nasza pamięć długo zachowa to piękne żeglarskie święto.

Na zakończenie pragniemy serdecznie podzię-kować sponsorowi wycieczki Panu Norbertowi Heibowi, organizatorom – Panom W. Krzywi-ckiemu i A. Kośmiderowi oraz opiekunom, którzy umożliwili nam wzięcie udziału w tym niesamo-witym wydarzeniu.

Aneta NowickaOla Andreasik

Natalka Graczykowska

„Kruzensztern” i „Cuauhtemoc” Na pokładzie żaglowca

20 Kurier Czaplinecki - Sierpień 2007