2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008 · Romuald Czapski, Brunon Bronk, Andrzej Szwaja,...

24
2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Transcript of 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008 · Romuald Czapski, Brunon Bronk, Andrzej Szwaja,...

�2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

� 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

�2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

niem jest pojemność pisma. Zespół Redakcyjny bierze też pod uwagę, w przypadku obfitości materiałów, ich aktualność, spodziewany oddźwięk społeczny i zainteresowania czytelników. Na naszych łamach, nie pisują na co dzień profesjonalni dziennikarze, lecz z reguły amatorzy i może popełniają błędy, lecz piszą z potrzeby serca. Jeśli nie my sami, to kto opisze nasze radości i smutki, sukcesy i porażki, problemy i zmagania się z nimi. Zachowując niezależność, nie przyjmujemy żadnego dyktatu, kto i co, ma u nas publikować. Pilnujemy tylko, żeby nie było tekstów obrażających ludzi, aby nie wulgaryzowano języka polskiego.

Nasze wcześniejsze deklaracje o współpracy ze wszystkimi, którym zależy na rozwoju naszego

regionu, są ciągle aktualne. Będziemy wspoma-gać działania władz w realizacji zadań dobrze służących rozwojowi gminy. Będziemy także w dalszym ciągu krytycznie oceniać posunięcia złe i wytykać zaniechania.

Zamierzamy utrzymać dotychczasową linię programową, stroniąc od wszelkiej polityki. Najważniejszy dla nas jest interes gminy i jej mieszkańców. Liczymy na jeszcze szerszy udział społeczeństwa, a w szczególności młodzieży, w publicznej debacie o żywotnych problemach za-równo lokalnego środowiska jak i całego kraju.

Redaktor Naczelny Zbigniew Dudor

Oto opinie internautów n/t Kuriera na stronie DSIhttp://www.dsi.net.pl/content/view/991/145/

Napisane przez aleksander, luty 01, 2008 Naprawdę Kurier Czaplinecki to fajna gazeta,

pobieram zawsze. Bo szybko się rozchodzi. Jest sporo do poczytania, a i artykuły są na poziomie. Pozdrawiam

Napisane przez szczupak, czerwiec 15, 2008

Interesująca, profesjonalnie wydawana ga-zetka.

Kiedy kupuję lokalne gazety z pojezierza naj-częściej wyrzucam je rozczarowany do kosza. Błędy, brak obiektywizmu, ślepe zaangażowanie polityczne i żałosne wywody z tym związane, bazowanie na taniej sensacji, obrzucanie błotem itp. Kurier Czaplinecki wyróżnia się zdecydowanie

pozytywnie na tym tle, pewnie dlatego stał się obiek-tem tych niewybrednych ataków. Ciekawe na ile zaan-gażowała się w tym wątku konkurencja Kuriera?

Napisane przez Zawisza Czarny, czerwiec 16, 2008

Nie znam gości, goście nie znają mnie. Wysłałem artykuł. Wydrukowali. Chyba nie jest tak źle z tą ga-zetą. Kto ma trochę coś ciekawego do powiedzenia i chęci może się ujawnić. Poziom Kuriera jest tak wysoki, że aż trudno uwierzyć ze mały Czaplinek ma gazetę, jakiej nie mają dużo większe ośrodki.

Aby tylko nie zabrakło tematów. Tylko dziwić się, że są tam jacyś zapaleńcy, co tyle pracy wkła-dają w ten miesięcznik. Już zrobili historię, bo ga-zeta weszła na stale do świadomości mieszkańców. A w lecie toż to niebywała reklama naszego miasta dla czytających turystów. Duże gratulacje. A krytycy? No cóż, tych nigdy nie zabraknie, niedługo minie tyle czasu od starego systemu, że będą mylić go z rewolucją październikową.

Krytykują negatywnie zazwyczaj ci, co nic nie robią dobrego, a na pewno nie tworzą jakichś dzieł, z wyjątkiem codziennej potrzeby.

Niech żyje Kurier Czapliniecki!

Mijają dwa lata od czasu, gdy ukazał się pierwszy numer „Kuriera Czaplineckie-go”, wydawanego kosztem i staraniem

Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka. Oddajemy w Wasze ręce 24 numer miesięcznika. O potrzebie jego istnienia przekonujemy się na co dzień, spo-tykając się z Wami, zarówno na terenie miasta, jak i docierając do najodleglejszych zakątków gminy. Opinie dotyczące „Kuriera” i komentarze do poszcze-gólnych numerów i artykułów zamieszczanych na stronach internetowych, pozwalają nam wsłuchiwać się w głosy Czytelników. Zarówno słowa uznania jak i krytyki, dają nam siłę napędową i inspiracje, do dalszej pracy na rzecz doskonalenia dialogu spo-łecznego na łamach pisma.

W naszym środowisku nie istniał dotychczas żaden periodyk o takim charakterze, niezależny od władz i wszelkich formacji, czy też opcji poli-tycznych. „Kurier Czaplinecki” jest swego rodzaju wolną trybuną obywatelską, gdzie można swobod-nie wyrażać swoje poglądy i emocje, prowadzić konstruktywne spory na tematy związane z naszą społecznością. Otwarci jesteśmy na wszystkich Czytelników, którzy pragną doskonalić naszą małą ojczyznę, jaką jest Ziemia Czaplinecka. Jest to cza-sopismo o nas i dla nas.

Kurier rozwija się, rozpoczynaliśmy objętoś-cią 12 stron i nakładem 1000 egz., dzisiaj liczy 20-24 strony i ma nakład 1500 egz., a jedynym ograniczeniem objętości czy nakładu, są względy finansowe. Aby zwiększyć dostępność „Kuriera” postanowiliśmy zaistnieć w formie elektronicznej w Internecie. Dzięki przychylności władz miasta i gminy jesteśmy na stronach: www.wrota.czaplinek.pl oraz dzięki administratorowi portalu Drawskich Stron Internetowych - Panu Adamowi Cyganowi na stronach: www.dsi.net.pl .

Ponad 16 tys. odsłon „Kuriera” na stronach inter-netowych (czyli każdy numer był średnio pobierany 700 razy!), pozwala nam twierdzić, że oprócz naszych stałych mieszkańców, czytają go inne osoby związane emocjonalnie z Czaplinkiem, nie tylko zamieszkałe w innych rejonach Polski, ale i w najodleglejszych zakątkach świata. A to dzięki lokalnemu charakterowi naszego czasopisma!

Szanowni Czytelnicy !Realizując cele statutowe Stowarzyszenia

Przyjaciół Czaplinka, przedstawiamy w „Kurierze” różnorodną tematykę. Przede wszystkim publi-kujemy artykuły dotyczące naszego codziennego życia społecznego, samorządowego, gospodarczego i kulturalnego. Wiele miejsca zajmuje problematyka ekologiczna i ochrona środowiska. Znaczące miejsce zajmuje tematyka historyczna, także historia najnow-sza, zwłaszcza w kontekście upamiętnienia dokonań naszych zasłużonych mieszkańców.

Istnienie i funkcjonowanie czasopisma jest moż-liwe, dzięki zaangażowaniu się wielu, różnych osób: począwszy od wydawcy, poprzez zespół redakcyjny, autorów artykułów i listów, fotografików, kolporte-rów, i na każdym z czytelników kończąc. Wszystkie

prace redakcyjne przy czasopiśmie, wkłady rzeczowe i osobowe, są wnoszone przez zespół redakcyjny społecznie.

Dzięki naszym kolporterom z terenu miasta i gminy, co miesiąc nowy numer „Kuriera” dociera do czytelników, przechodząc przez ponad 50 punktów dystrybucji. Są to kioski, sklepy i osoby indywidual-ne. Nadal szukamy efektywnych rozwiązań kolporta-żu naszego miesięcznika, szczególnie w terenie. By dotrzeć do czytelników z „Kurierem”, pokonujemy bez mała 200 km. Poszukujemy osób do dystrybu-cji w środowisku wiejskim, gdzie najtrudniej nam dotrzeć. Może to właśnie TY Czytelniku, zechcesz nam dopomóc w kolportażu czasopisma w Twoim środowisku? Czekamy na Ciebie!

Między innymi dzięki darczyńcom i reklamo-dawcom z terenu naszej gminy i gmin sąsiednich, możemy finansować druk Kuriera i może on być dostępny bezpłatnie. Wielu z reklamodawców nie ma nawet konieczności ogłaszania się, reklamowania, ale rozumieją społeczną potrzebę istnienia takiego pisma, więc tym sposobem nas wspierają!

Pragniemy podziękować wszystkim, którzy przyczynili się do powstania dotychczasowych 24 numerów miesięcznika, licząc na dalsze efektywne wsparcie.

Coraz częściej stajemy przed dylematem: który artykuł zamieścić, który może poczekać z publikacją, a który definitywnie odrzucić. Jedynym ogranicze-

Zespół Redakcyjny Kuriera Czaplineckiego

Od lewej: Romuald Czapski, Brunon Bronk, Andrzej Szwaja, Marcin Kowalski, Zbigniew

Dudor – Redaktor Naczelny, Adam Kośmider, Wiesław Krzywicki, Ryszard Mrówka

Auto

r: K

uba

Łoch

owic

z

4 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

W sobotę 9 sierpnia gościliśmy w Czaplinku posła Sojuszu Lewicy Demokratycznej do Parlamentu Europejskiego prof. Bogusła-

wa Liberadzkiego. Od dawna, jako Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka, zabiegaliśmy o spotkanie z nim, ponieważ jest wybitnym znawcą zagadnień transportu. W Parlamencie Europejskim jest m.in. członkiem Komi-sji Transportu i Turystyki, wobec tego, jego rady i pomoc w naszych staraniach o budowę obwodnicy mogą być bezcenne. Przed spotkaniem Pan Marek Młynarczyk po-kazał posłowi w terenie przelotowe trasy komunikacyjne

Czaplinka, wskazując zagrożenia i problemy wynikające z intensywnego ruch samochodowego oraz planowaną trasę przyszłej obwodnicy. Po mieście, mimo zagrożeń spowodowanych kiepskim stanem nawierzchni ulic, woził nas bezpiecznie Pan Marian Sujecki.

W spotkaniu w CzOK-u uczestniczyli także: Pan dr inż. Jerzy Kleniewski dyrektor biura Posła do PE i szef zespołu doradców, Pan Tomasz Wiśniewski dyrektor biura Posła na Sejm RP Stanisława Wziątka, Pan Stanisław Cybula Starosta drawski, Pani Barbara Michalczik Burmistrz Miasta i Gminy Czaplinek, Pan Stanisław Kuczyński Przewodniczący Rady Miejskiej

„Będę z wami do końca”Czaplinka, radni powiatowi i miejscy. Na początku spotkania Pani Burmistrz jasno i wyczerpująco omówiła dramatyczną sytuację miasta, wywołaną intensywnym, tranzytowym ruchem samochodo-wym na przelotowych trasach, oraz historię naszych starań o budowę obwodnicy. Natomiast Pan Andrzej Szwaja przedstawiciel Społecznego Obywatelskiego Komitetu Budowy Obwodnicy i redaktor Kuriera Czaplineckiego, przedstawił konkretne propozycje i nieodparte argumenty, uzasadniające konieczność i możliwość budowy wschodniej części obwodnicy (za j. Czaplino) w ramach planowanej modernizacji drogi wojewódzkiej Wałcz-Czaplinek. Pozostałe wypowiedzi uczestników spotkania wspierały główne tezy wystąpień przedmówców.

Pan prof. B. Liberadzki, po przejechaniu się ulica-mi miasta i wysłuchaniu wypowiedzi przedmówców stwierdził, że potrzeba budowy obwodnicy jest dla niego oczywista. Wobec licznych argumentów, zasad-niczą więc kwestią nie jest „czy” lecz „jak”. Należy natychmiast podjąć skuteczne działania, wykonując najpierw kolejno trzy podstawowe kroki:

pierwszy to przygotowanie koncepcji przebiegu obwodnicy w 2-3 wariantach, z uwzględnieniem ograniczeń wynikających z programu „NATURA 2000” (Czaplinek leży w granicach tego obszaru). Wg pana Posła program sam w sobie nie jest nie-szczęściem, jest nim tylko jego zła realizacja. Pa-miętać jednocześnie należy o tym, aby nie odcinać zbytnio miasta od jezior;drugi to przygotowanie raportu o oddziaływaniu inwestycji na środowisko;trzeci to zbadanie stosunków własnościowych na trasie przebiegu obwodnicy, przewidując w przy-szłości ewentualne poszerzenie budowanej drogi.

Bez takich kroków wszelkie starania będą skazane na niepowodzenie, a zamknąć te przedsięwzięcia należałoby w przeciągu roku. Zapewnił zebranych, że będzie z nami „do końca” (domyślnie: starań o budowę obwodnicy). Taką inwestycję można wykonać w ciągu 5 lat, ale mu-simy należycie się przygotować do tych działań.

Uczestniczący w spotkaniu Pan Stanisław Cybula Starosta Drawski, zapoznał zebranych z zagadnie-niami drogownictwa w powiecie, zamierzeniami modernizacyjnymi i problemami, z którymi się w tym zakresie boryka starostwo (głównie brak środ-ków finansowych).

Po spotkaniu nasi goście odbyli rejs „Aquariu-sem” po j. Drawsko, poznając jego uroki ale i prob-lemy, związane z rozwojem gospodarki turystycznej w mieście i gminie. Przewodnikiem był Pan Wiesław Krzywicki. Rejs był możliwy dzięki uprzejmości Pan Roberta Rycerskiego, właściciela ośrodka wypoczyn-kowego „Drawtur”.

Jako organizatorzy spotkania z posłem dzięku-jemy Pani Burmistrz i pracownikom naszego UMiG za bardzo dobre przygotowanie prezentacji multime-dialnej i wyczerpujące omówienie tematu, uczestni-kom spotkania (a było ich około 40) za frekwencję i aktywność. Sądzimy, że w ten sposób wspólnie przybliżyliśmy budowę obwodnicy.

Adam KośmiderPrezes Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka

„Weseli się serce, gdy daje i sobą się dzieli.”Leopold Staff

�� lipca w Stowarzyszeniu AMETYST odbyło się uroczyste przekazanie czeku na 3 tys. zł będącego darem Banku Dziecięcych

Uśmiechów (Fundacja Banku Zachodniego WBK). Pieniądze przeznaczone zostaną na zakup odzieży dla dzieci potrzebujących wsparcia.

Stowarzyszenie Ametyst powstało 10.07.96 r. i prowadzi świetlicę na rzecz osób niepełnospraw-nych, udziela pomocy dzieciom zaniedbanym, osie-roconym, opuszczonym, opóźnionym w rozwoju. Współpracuje z UMiG, CzOKSiR, PZERiI, CPR w Drawsku Pom. oraz z PFRON w Szczecinie (podpisało z nim porozumienie na wsparcie zadań i projektów na rzecz osób niepełnosprawnych na lata 2008-2013). Zarząd Stowarzyszenia stanowią:

PREZES - Zygmunt Skibicki WICEPREZES - Zofia Niedziela

••

SEKRETARZ - Leszek Rasztubowicz SKARBNIK - Krystyna Krupska CZŁONKOWIE - Małgorzata Trocka, Diana Latosińska, Janina Żwirko

Budżet Ametystu na 2008 r. wynosi 40 tys. zł z czego: 30 tys. zł z PFRON, 6 tys. zł z budżetu miasta i 4 tys. zł z innych dotacji i darowizn. Do tego docho-dzą finansowane przez miasto koszty lokalu.

Na początku uroczystości Burmistrz Miasta i Gminy pani Barbara Michalczik przedstawiła sytua-cję osób niepełnosprawnych w Czaplinku i działania władz w tym zakresie. Otóż jest w gminie 62 dzieci niepełnosprawnych. Lepsza jest ich sytuacja w mie-ście – w hali sportowej wykonywany jest masaż dla niepełnosprawnych, a w pomieszczeniach Ametystu prowadzone są zajęcia terapeutyczne. Gorzej, gdy rehabilitację trzeba prowadzić w domu dziecka tego potrzebującego (jest w mieście 6 dzieci leżących). Brakuje ludzi, którzy chcieliby się tym zająć, brakuje specjalnego transportu. Jeszcze gorzej jest na wsi, gdzie bywa. że dzieci niepełnosprawne mają złe wa-runki, a zdarza się także. że są podle traktowane.

Aby chociaż nieco poprawić los tych dzieci planuje się w październiku zakup za sumę 80 tys. zł mikrobusu przystosowanego do ich przewozu. Mia-sto wyłoży 20% tej sumy, a resztę PFRON. Wniosek o dofinansowanie przez PFRON tego ważnego zakupu był złożony już za poprzednich władz, lecz ówczesny burmistrz go wycofał (pozostawiam domyślności Czy-telników czemu tak zrobił). Już więc niedługo będzie można dowozić dzieci niepełnosprawne, także ze wsi,

•••

na masaże i zajęcia terapeutyczne. Pani Burmistrz stwierdziła, że mimo problemów z wpływami bu-dżetowymi, miasto będzie wspomagało rehabilitację osób niepełnosprawnych i usuwanie wszelkich barier przed nimi. Np. czynione są przymiarki do budowy windy w Ośrodku Zdrowia. Szczególnie wysoko ceni sobie Pani Burmistrz społeczne zaangażowanie działaczy Ametystu dla osób niepełnosprawnych. Ten wolontariat jest najpiękniejszym darem dla ludzi pokrzywdzonych przez los.

Pan Zygmunt Skibicki mówił o barierach, na które napotykają niepełnosprawni (np. architektonicznych) i braku zrozumienia u osób odpowiedzialnych za ten stan, jak np. Prezesa Spółdzielni Mieszkaniowej, który kwestionował potrze-bę remontu podjazdu dla wózków inwalidz-kich.

Z w i e ń c z e n i e m uroczystości było wręczenie przez Pa-nią Izabellę Krzywo-radzką-Pajdak człon-ka Zarządu Fundacji WBK symbolicznego czeku na ręce Prezesa Ametystu oraz podaro-wanie darczyńcy sym-bolicznego serca.

W. K.

Weseli się serce

52 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

KURIER CZAPLINECKI - miesięcznik lokalny, kolportowany bezpłatnie, dostępny w formie elektr.: www.kurierczaplinecki.dsi.net.pl; www.dsi.net.pl; www.czaplinek.pl Redaktor Naczelny: Zbigniew Dudor, tel. 602 372 119, e-mail: [email protected]. Redaguje Zespół. Adres redakcji: 78-550 Czaplinek, ul. Drahimska 70/2.Wydawca: Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka, adres: 78-550 Czaplinek, ul. Pięciu Pomostów 1b, tel. 880 744 156, e-mail: [email protected] Konto: Pom. Bank Spółdzielczy O/Czaplinek 93 8581 1027 0412 3145 2000 0001, NIP 2530241296, REGON 320235681, Nr rej. sąd.: Ns-Rej Pr 25/06.Nakład: 1500 egz. Druk: TEMPOPRINT, 78-400 Szczecinek, ul. Harcerska 2, tel./fax: 94-374 41 80.Redakcja zastrzega sobie prawo zmiany tytułów, skracania i redagowania otrzymanych tekstów, selekcjonowania i kolejności publikacji.Nie zwracamy materiałów nie zamówionych i nie ponosimy odpowiedzialności za treść listów, reklam i ogłoszeń. Drukujemy tylko materiały pod-pisane, można zastrzec personalia tylko do wiadomości redakcji. Nadesłane i publikowane teksty i listy nie muszą odpowiadać poglądom redakcji. Ceny reklam: moduł podstawowy (10,3 x 4,5) w kolorze – 50 zł, czarno biały – 25 zł, ogłoszenie drobne – 10 zł.

„Jego pułk rozbili pod Rawą, a on bił się, a on bił się krwawo...”

z wiersza „Żołnierz polski” Wł. Broniewskiego

� września 1939 r. rozpoczęła się II wojna światowa stanowiąca w historii Polski naj-dramatyczniejszy okres jej dziejów. Tragedia

Polski nie wynikała tylko z nierówności sił między Rzeczpospolitą a Rzeszą Niemiecką, wskutek której, mimo posiadania na Zachodzie potężnych sojuszni-ków, Polska musiała ponieść klęskę. Istotą tej tragedii był fakt, że II wojna światowa rozpoczęła się przez wspólny atak na Polskę obu sąsiadujących z Rzecz-pospolitą mocarstw totalitarnych. Bez antypolskie-go porozumienia między Berlinem a Moskwą wojna roku 1939 w ogóle by nie wybuchła. Polska poniosła we wrześniu ogromną klęskę militarną i polityczną, stając się na dwa lata obiektem jednoznacznej totalnej eksterminacji ze strony obu okupantów.

Prawdą jest, że klęska była ogromna, ale też prawdą jest, że w klęsce tej nie była Polska wcale wyjątkiem. W 7 miesięcy później, 25 dni niemieckiej ofensywy zlikwidowało wszelki opór Holendrów, Belgów i Anglików na kontynencie, a dalsze 13 dni rzuciły na kolana Francję. I jeśli cały opór w Polsce, zaatakowanej przez dwa mocarstwa, Niemcy i ZSRR, trwał 35 dni, to na froncie zachodnim 38 dni, mimo że tam broniła się koalicja 4 ludnych i bogatych państw, z których dwa były mocarstwami światowymi. A trzeba dodać, że straty niemieckie w uzbrojeniu, we wrześniu 1939 roku, przekroczyły 30 % i nie zdołali oni odbudować ich do rozpoczęcia kampanii na zachodzie. To był wygrany przez Polskę czas, niezbędny dla powstałej później Wielkiej Koalicji, w przygotowaniach do długotrwałej wojny.

Należy się cześć i pamięć Żołnierzom Września - oficerom i podoficerom, szeregowym i ochot-nikom cywilnym - którzy źle uzbrojeni i nie za-wsze dobrze dowodzeni, bez snu i pożywienia, w nieustannych marszach i walkach - przez 35 dni i nocy przeciwstawiali się całej potędze uzbrojonych po zęby najeźdźców niemieckich i sowieckich. W codziennym beznadziejnym trudzie, przekra-

ŻOŁNIERZ POLSKIczającym miarę fizycznych możliwości człowieka, wykruszali swe siły, zmuszali do rozwijania armii, korpusów i dywizji wroga, opóźniali marsz najeźdź-ców na podbój świata!

Ci bezimienni, często do dziś nierozpoznani bo-haterowie polskiego września, pogrzebani we wspól-nych mogiłach, pierwsi swą postawą i wolą, krwią i trudem zadokumentowali stanowczy sprzeciw wobec hitlerowskiego i sowieckiego gwałtu. Oni pierwsi wkroczyli na trudną drogę do niepodległej Polski.

Wielu z nich osiedliło się po wojnie na terenie naszej gminy. Niektórzy z nich są jeszcze wśród nas, dożywając swego trudnego i bohaterskiego życia. Są to:

ppor. Marian Bojarski - saper. Walczył pod So-chaczewem. Jako jeniec przebywał na robotach przymusowych w Niemczech.ppor. Jan Materek - saper-miner. Szlak bojowy: Przemyśl, Sambor, Drohobycz, Stanisławów, Za-leszczyki. W czasie okupacji żołnierz AK.ppor. Antoni Sobieszczuk - artylerzysta. Szlak bojowy: Bory Tucholskie, Chojnice, Świecie, Chełmno. Jako jeniec przebywał na robotach przy-musowych w Czarnem Małym.Franciszek Musioł - Uczestnik bitwy nad Bzurą. Jako jeniec przebywał na robotach przymusowych w Pławnie i w Czaplinku.Edward Mirkowski – uczestnik bitwy nad Bzu-

rą, który 13 września kończy 90 lat.

Pochodzi ze Sta-nisławowa, gdzie jego ojciec był młynarzem. Miał 3 siostry i 6 bra-ci. Mając19 lat zgłosił się na ochotnika do wojska i po ukończe-niu Szkoły Podofice-rów Radiotelegrafii służył, jako dowódca plutonu, w 26 pułku

artylerii lekkiej w Skier-niewicach (pułk wchodził

w skład 26 DP, która w bitwie nad Bzurą poniosła ogromne straty). Wybuch wojny zastaje zmobilizowa-ny pułk na granicy koło Nakła. 6 września następuje odwrót pułku w stronę Sochaczewa. Tam uczestniczy on w krwawych zmaganiach nad Bzurą. Po rozbiciu dywizji, w trakcie odwrotu, dostaje Mirkowski rozkaz zniszczenia radiostacji i to opóźnia jego przeprawę za rzekę, powoduje iż dostaje się 19 września do niewoli. Po wielu jenieckich perypetiach przewieziony zostaje z grupą żołnierzy na granicę holenderską, a stamtąd na roboty przymusowe u bauera we wsi Uelzen. Bauer okazuje się porządnym człowiekiem, więc jest na-dzieja na przeżycie wojny. Z końcem 1941 r. poznaje przywiezioną na roboty Zofię Michalską. Rodzi się wzajemne uczucie i pierworodny syn, którego Niemcy odbierają matce i umieszczają w „kinderheimie”, ale rodzicom udaje się podstępem dziecko odzyskać.

20 kwietnia 1945 r. wyzwalają ich Amerykanie, a dawni jeńcy zostają zgrupowani przy dywizji gen. Maczka w Filingbostel i pełnią służbę porządkową i wartowniczą. Stąd, w rok po wyzwoleniu, wra-ca z żoną i synem do Polski. Po krótkim pobycie w rodzinnych stronach jedzie na „Ziemie Odzyska-ne”- do Liszkowa, gdzie pracuje w PGR jako maga-zynier. Potem do emerytury jest księgowym w PGR w Starym Drawsku. Doczekał się 4 dzieci, 7 wnuków i 7 prawnuków, a prawie cała rodzina mieszka w Cza-plinku i okolicach. Mianowany na stopień porucznika WP. Wielokrotnie odznaczany i nagradzany, w tym: Krzyżem Kawalerskim Orderu Odrodzenia Polski, Odznaką „Za Zasługi w Rozwoju Województwa Ko-szalińskiego”, Patentem „Weteran Walk o Wolność i Niepodległość Ojczyzny” i innymi.

Uczcijmy 1 września pamięć Żołnierzy Wojny Obronnej Polski 1939 wywieszając narodowe barwy i uczestnicząc w uroczystościach na cmentarzu.

Przed żyjącymi bohaterami dramatycznych wy-darzeń sprzed 69 laty chylimy z szacunkiem czoła i życzymy dalszych wielu lat życia w cieple rodzinnych ognisk i w zdrowiu.

Wiesław Krzywicki

Mało kto z mieszkańców naszego miasta, zna historyczne znaczenie budynków i innych obiektów na terenie Czaplinka. Dlatego

dobrze jest przeczytać artykuły, które pisze Pan Zbi-gniew Januszaniec i przejść opisaną trasą. Przyda się to, opowiadając o swoim mieście lub oprowadzając znajomych spoza Czaplinka. Nie ma co prawda u nas wiele imponujących zabytków, dlatego powinniśmy zadbać o te, co istnieją. Niestety, właściciele zabyt-kowych obiektów przeważnie nie dbają o ich stan techniczny, a wręcz doprowadzają je do ruiny lub przebudowują je tak, że tracą swój pierwotny wygląd i przeznaczenie. Tak się dzieje nie tylko na terenie miasta, ale i gminy.

Nie wiemy co posiadamyDobrze jest, gdy właściciel dba o obiekt. W Ku-

rierze Czaplineckim Nr 21 w artykule Z. Januszańca

jest opisana posesja Moniuszki 2. Nie jest to niestety

zagroda rolnicza, lecz unikatowa w swoim charak-terze – kuźnia z domem kowala. Jedyna w mieście i prawdopodobnie w województwie. Dlatego posiada trzy bramy, a na ścianie od ul. Dąbrowskiego uchwyty z kółkami do przywiązywania koni. Kuźnia od czasów powojennych nie działała, a jej wnętrze zaadaptowano do innych celów. Jeszcze parę lat temu nad budyn-kiem kuźni widniał komin pieca kowalskiego. Gdyby obecnie kuźnia działała jako warsztat metaloplastyki, zapewne stanowiłaby cenną atrakcję turystyczną Czaplinka, a właściciel miałby niezły dochód. A tak, mieszkańcy przechodzą obojętnie, nie wiedząc jak ciekawy budynek mijają.

Romuald Czapski

E Mirkowski w 1939r.

6 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Zgodnie z podjętym na spotkaniu z mieszkań-cami Czaplinka w dniu 30 kwietnia zobo-wiązaniem, Stanisław Wziątek poseł Klubu

Parlamentarnego Lewica złożył 26 maja na ręce Marszałka Sejmu RP Bronisława Komorowskiego interpelację, skierowaną do Ministra Rolnictwa, którą poniżej przedstawiamy.

Szanowny Panie Marszałku!Na podstawie art. 191 i 192 Regulaminu Sejmu

składam interpelację w sprawie współpracy jednostek samorządu terytorialnego z Agencją Nieruchomości Rolnych na przykładzie gminy Czaplinek – do Mini-stra Rolnictwa.

Szanowny Panie ministrze!Statutowym celem działalności Agencji Nie-

ruchomości Rolnych jest restrukturyzacja i prywa-tyzacja nieruchomości Skarbu Państwa przejętych po Państwowych Gospodarstwach Rolnych. Jednak spełnianie tej misji nie może przebiegać w oderwaniu od realizacji celów publicznych istotnych z punktu widzenia lokalnych społeczności, na które działalność Agencji wywiera znaczący wpływ.

Niestety, nie brakuje przykładów na to, że de-cyzje Agencji podejmowane są z uwzględnieniem jedynie własnego punktu widzenia, brakuje natomiast wystarczającego wsłuchania się w lokalne potrzeby społeczne. Dobitnie obrazują to problemy, z jakimi od kilku lat boryka się gmina Czaplinek w województwie zachodniopomorskim. Przedmiotem trudności we wzajemnych uzgodnieniach jest tam kwestia przeka-zania nieruchomości na rzecz samorządu. W jednym przypadku dotyczy to budynku, w którym gmina zamierza stworzyć wiejską świetlicę, w drugim chodzi o starania samorządu zmierzające do zagospodaro-wania gruntów będących w dyspozycji Agencji pod budownictwo mieszkaniowe.

W całej Polsce są tysiące wiosek, w których jedynym miejscem „integrującym” mieszkańców jest sklep z alkoholem. Dlatego tworzenie świetlic wiejskich w całkowicie zdegradowanym środowi-sku popegeerowskim to inicjatywa zasługująca na

Interpelacja posła S. Wziątkazdecydowane wsparcie. Tymczasem w przypadku wsi Miłkowo w gminie Czaplinek, gdzie możliwość zorganizowania placówki o charakterze kulturalnym istnieje jedynie w nieruchomości będącej w dyspozy-cji Agencji, tego wsparcia brakuje.

Podobne przeciwności napotyka samorząd w sprawie gruntów bezpośrednio przylegających do istniejącego osiedla mieszkaniowego w Czaplinku a będących w gestii ANR. Specyficzne uwarunko-wania przestrzenne miasta sprawiają, że zagospo-darowanie tych nieruchomości to jedyna szansa na dalszy rozwój mieszkalnictwa a co za tym idzie całej zbiorowości. W związku z pozyskaniem zewnętrznych inwestorów, którzy ściągają pracowników/specjali-stów i szukają dla nich mieszkań obecny popyt na mieszkania znacznie przewyższa podaż a należy się spodziewać, że w najbliższych latach potrzeby w tym zakresie będą zdecydowanie rosnąć. Dalsze trwanie obecnego status quo to groźba zastoju gospodarczego i zablokowania rozwoju całego miasta.

Tymczasem terenowe jednostki ANR stoją na stanowisku, iż brak jest podstaw prawnych do przyjęcia rozwiązań zaproponowanych przez jed-nostkę samorządu terytorialnego mimo, iż gmina Czaplinek zaproponowała Agencji, niejako w formie rekompensaty, inne grunty rolne o zbliżonej klasie i powierzchni. Różnica zdań dotyczy interpretacji art. 24 ust. 5 pkt 1 ustawy z dnia 19 października 1991 o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi Skarbu Państwa (Dz. U. z 2004r. nr 208 poz. 2128 z późn. zm.) a w szczególności pojęcia „inwestycji infrastrukturalnych służących wykonywaniu zadań własnych”. W ocenie Agencji zamierzenia samorządu nie mieszczą się w ramach zadań własnych mających charakter użyteczności publicznej. Gmina jest prze-ciwnego zdania. W tej sprawie opinię wyraziło Biuro Legislacyjne Kancelarii Sejmu, które przychyliło się do stanowiska samorządu.

Szanowny Panie ministrze! Podobne problemy dotyczą nie tylko Czaplinka, dlatego niedopuszczal-nym jest, aby porządek prawny państwa pozwalał na sytuacje, w których dywagacje na temat interpretacji przepisów prowadzone przez podległe Panu służby

negatywnie wpływały na rozwój całych społeczności. W perspektywie rosnącej liczby Polaków powracają-cych z zagranicy i poszukujących miejsca zamieszka-nia, pracy i możliwości zakładania firm w rodzinnych stronach, tworzenie przez gminy ofert w postaci działek pod budownictwo jest szalenie istotne. Zaś w małomiasteczkowych zbiorowościach od pokoleń borykających się z exodusem najwartościowszej młodzieży i widmem ogromnych problemów demo-graficznych ma wręcz znaczenie fundamentalne.

Niedopuszczalnym jest aby brak dobrej woli urzędnika lub/i względy formalne uniemożliwiały pomoc grupie społecznej najdotkliwiej dotkniętej konsekwencjami transformacji ustrojowej ostatnich kilkunastu lat. Być może stworzenie wiejskiej świetli-cy w popegeerowskiej wiosce odbiega od priorytetów Agencji Nieruchomości Rolnych, ale dla wielu spo-łeczności jest to jedyna szansa na przerwanie błędnego koła patologii i powrót do normalnego uczestnictwa w życiu społecznym i zawodowym. Ponad dwa tysiące lat temu Cyceron powiedział: „Salus publica suprema lex”, czyli „dobro publiczne najwyższym prawem”. Mimo upływu lat słowa te nie straciły na znaczeniu nawet, a może zwłaszcza, w realiach gospodarki rynkowej.

Szanowny Panie ministrze!W obliczu przedstawionych faktów rodzą się

następujące pytania:Czy zamierza Pan minister zmienić zasady współ-

pracy Agencji z samorządami? Czy w działalności Agencji uwzględnione zosta-

ną wreszcie społeczne potrzeby mieszkańców wsi popegeerowskiej?

Czy zechce pan minister zareagować w tak szczególnej sprawie jak w przytoczonym przykładzie świetlicy wiejskiej w Miłkowie?

Z poważaniem

Na odpowiedź Pan poseł Stanisław Wziątek (a również i my) musiał wy-glądać do 22 lipca, bo urzędnicy w ministerstwie czekali na stanowisko Agencji Nieruchomości Rolnych. Odpowiedziano z up. Ministra Rolnictwa

i Rozwoju Wsi ustami (piórem) sekretarza stanu Kazimierza Plocke.Uprzejme wyjaśnienia zawarto na 4 stronach pisma. Trudno przebrnąć przez

urzędniczo-prawniczy żargono-bełkot; pełno w nim także wyniosłych wyrażeń typu: zaznaczam, zauważam, informuję, zwracam uwagę itp.

Gmina Czaplinek występowała do Agencji o pozyskanie kilku nieruchomości i zawarto już protokół ustalenia warunków przekazania działek o łącznej po-wierzchni prawie 4 ha. Jednak nie przekazano najważniejszej dla Gminy działki o pow. ponad 70 ha w obrębie Kołomąt, która po przekształceniach zostałaby przeznaczona pod budownictwo jednorodzinne. Podpierając się analizami prawnymi Agencja stwierdziła, że do zadań własnych gminy należy co prawda budownictwo mieszkaniowe, ale tylko socjalne i komunalne, a nie jednorodzin-ne. Ponadto, co w rzeczy samej wyjaśnia takie stanowisko Agencji, zauważono, że powyższa działka leży na bardzo atrakcyjnym terenie (między jeziorami i przy drodze krajowej) i dlatego nie można jej przekazać nieodpłatnie z uwagi na dużą wartość nieruchomości. Zwraca się uwagę, iż grunty przeznaczone pod budownictwo jednorodzinne i wielorodzinne, agencja sprzedaje osobom trzecim, które budują bez udziału gminy, wobec tego cel ogólny jakim jest budownictwo jest realizowany! Łaskawie dodaje się, że można przekazać gminie nieodpłatnie nieruchomość do realizacji celu publicznego. Włosy stają na głowie – w jakim kraju my żyjemy! Byle jaki ochłap, to można gminie oddać za darmo. Natomiast terenem mającym żywotne znaczenie dla kilkunastotysięcznej gminy Agencja powinna w imię gospodarności dowolnie manipulować. Poinformowano także, iż są projekty zmiany ustawy o gospodarowaniu nieruchomościami rolnymi, aby z dniem 1 stycznia 2009 r. nieruchomości mieszkaniowe z towarzyszącą im infra-strukturą przekazywać gminom. Może to i dobrodziejstwo, chociażby w przypadku świetlicy Miłkowa, zwłaszcza że projekt zakłada możliwość dofinansowywania

Jak odpowiada ministerremontów przez Agencję. Wygląda jednak projekt na cwany chwyt; pozbywać się ruin (jak dworek w Miłkowie), których nikt nie chce kupić, i wrzucać je na plecy samorządów – niech się martwią co z tym zrobić. Trzeba było kilkunastu lat, aby stwierdzić, że na tym nie da się łatwo zarobić.

W sumie konkluzje są oczywiste – ANR jest paniskiem obwarowanym usta-wami, któremu nikt nie podskoczy, wiele może, ale nic nie musi. Samopoczucie mają w ANR dobre, a w/g nich współpraca z samorządami jest na równie wysokim poziomie, wszak przekazano gminom w kraju ponad 80 tys. ha gruntów, co daje wspaniały wynik ok. 32 ha/gminę (ha! ha! ha!).

Mrożek by tego wszystkiego nie wymyślił! Legislatorzy, prawodawcy, i wy Wielcy Interpretatorzy – puknijcie się w głowy!

Czy Czaplinek będzie mógł się rozwijać bez przeszkód, czy Miłkowo otrzyma w końcu świetlicę – czas pokaże.

Adam Kośmider

�2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

W 1430 r. w niewielkiej odległości od Czaplinka rozegrały się wyda-rzenia, które miały wpływ na przyszłe kilkusetletnie dzieje naszego państwa. Zanim przejdziemy do opisu owych wydarzeń zapoznajmy

się z okolicznościami, w których do nich doszło. W 1385 r. zawarta została unia polsko-litewska, której głównym celem było wspólne przeciwstawianie się przez Królestwo Polskie i Wielkie Księstwo Litewskie zaborczym dążeniom Zakonu Krzyżackiego. W wyniku związku Polski i Litwy rozpoczął się proces formowa-nia silnego, liczącego się w Europie wielonarodowego organizmu państwowego o rozległym terytorium. Rosnącą potęgę państwa polskiego władanego przez Władysława Jagiełłę potwierdziło zwycięstwo grunwaldzkie. Sytuacja ta nie odpowiadała zarówno Zakonowi Krzyżackiemu jak i królowi niemieckiemu. Z inicjatywy króla niemieckiego Zygmunta Luksemburskiego - późniejszego cesarza - powstał popierany przez Krzyżaków projekt ukoronowania wielkiego księcia litewskiego Witolda (stryjecznego brata Jagiełły) na króla Litwy. Podjęto szereg energicznych działań zmierzających do zrealizowania tego projektu. Usta-lona była już nawet data uroczystej koronacji Witolda. Odkładany kilkakrotnie termin uroczystości wyznaczono ostatecznie na 29 września 1430 r. Koronacja miała się odbyć w Wilnie. Wśród zaproszonych gości miał być m.in. wielki mistrz krzyżacki. Czekano już tylko na cesarskie poselstwo wiozące dyplom nominacyjny oraz korony – dla Witolda i jego żony Julianny.

Strona polska poczuła się zagrożona. Koronacja Witolda oznaczałaby bowiem osłabienie państwa polskiego i groziła zerwaniem unii polsko-litewskiej. Postano-wiono temu zapobiec. Zwołano w Wielkopolsce pospolite ruszenie. Zarządzono blokadę dróg. Trasa, którą mieli podążać cesarscy posłowie wiozący korony dla Witolda i jego żony, obsadzona została przez kilka tysięcy zbrojnych ludzi zgro-madzonych w ramach wielkopolskiego pospolitego ruszenia.

Mało znanym faktem historycznym jest to, że trasa na której spodziewano się cesarskiego poselstwa z koronami wiodła tzw. Drogą Margrabską, przecinającą północne rubieże państwa polskiego i łączącą opanowaną przez Krzyżaków Nową Marchię z pozostałymi posiadłościami krzyżackimi. Droga ta biegła z zachodu na wschód w bezpośrednim sąsiedztwie ziem starostwa drahimskiego - wchodzącego w tamtym czasie w skład województwa wielkopolskiego - w niewielkiej odległo-ści od Czaplinka. Z tego też względu można sądzić, że przy obsadzaniu Drogi Margrabskiej wzięli również udział czaplineccy mieszczanie oraz mieszkańcy wsi znajdujących się na obszarze starostwa drahimskiego, gdyż – jak wskazują liczne późniejsze źródła historyczne - byli oni zobowiązani w razie niebezpieczeństwa do zbrojnego strzeżenia granic starostwa, które na znacznej długości pokrywały się z ówczesną granicą państwa polskiego.

Zasadzka Rycerstwa Wielkopolskiego na drodze Margrabskiej w okolicach Czaplinka w 1430 roku

Według badaczy istniały dwa warianty Drogi Margrabskiej. Odnoga połu-dniowa wiodła z Mirosławca w kierunku Nadarzyc. Odnoga północna prowadziła z Drawska przez Złocieniec, Pławno, Broczyno i Czochryń. Obie odnogi Drogi Margrabskiej pokonywały przeprawy przez rzekę Dobrzycę oraz przez rzekę Piławę, a następnie kierowały się w stronę dzisiejszego Okonka, gdzie łączyły się w jeden trakt wiodący w kierunku Lędyczka i dalej do Człuchowa. Z analizy zachowanych źródeł historycznych wynika, że wojska polskie przez kilka tygodni oczekiwały na przejazd cesarskich posłów w zasadzce urządzonej między opisa-nymi wyżej dwiema odnogami Drogi Margrabskiej na pokrytym lasami obszarze leżącym między Dobrzycą i Piławą na wschód od Broczyna i Machlin w rejonie Turzej Góry. Według kroniki Długosza wojsko przebywało w zasadzce przez dwa miesiące i 8 dni. Ostatni znany dokument mówiący o pobycie wojsk polskich w rejonie Drogi Margrabskiej pochodzi z 26 września 1430 r.

Trudno jest dziś ustalić, które ze znajdujących się tu niewielkich wzniesień mogło nosić nazwę Turza Góra. Nazwę tę historycy wiążą dziś z leżącym między wymienionymi wyżej rzekami obszarem, dla którego począwszy od XVI wieku utrwaliła się nazwa Thurbruch a po 1945 r. nazwa Turze. Warto jako ciekawostkę dodać, że nazwę Turze posiada obecnie w swym adresie leśniczówka, znajdująca się koło mostu nad Dobrzycą przy drodze z Machlin do Motarzewa. Ze starych map wynika ponadto, że nazwę Turze tuż po II wojnie światowej nosiła niewielka stacja rozebranej linii kolejowej Czaplinek-Jastrowie, zlokalizowana przy skrzyżowaniu torów z leśną drogą biegnącą z Nowej Wsi w kierunku Starowic i Czochrynia.

Powróćmy do opisu interesujących nas wydarzeń. 19 sierpnia 1430 r. powiado-miono Jagiełłę, że udało się zatrzymać dwóch posłów jadących do Witolda. Okazało się jednak, że nie było to jeszcze właściwe poselstwo wiozące korony. Pozwolono więc posłom kontynuować podróż. Zachowały się relacje, z których wynika, że posłowie ci donieśli krzyżackiemu komturowi z Człuchowa o zatrzymaniu ich przez Polaków. Na wiadomość o polskim rycerstwie stojącym w pogotowiu na trasie planowanego przejazdu – poselstwo cesarskie wiozące korony, które już przed 9 września dotarło do Frankfurtu nad Odrą a następnie do Kostrzyna, zatrzymało się i ruszyło w drogę powrotną. Historycy zgodnie podkreślają, że cesarskich posłów do odwrotu zmusiła obawa przed zasadzką urządzoną przez stronę polską.

Opisane wyżej wypadki z 1430 r. zażegnały niebezpieczeństwo rozbicia unii polsko-litewskiej i zadecydowały na kilka stuleci o kształcie granic naszego pań-stwa. Unia polsko-litewska formalnie rozwiązana została dopiero w XX wieku, po uzyskaniu przez Litwę niepodległości w 1918 roku, a terytorialne konsekwen-cje unii zniesione zostały ostatecznie po przyłączeniu Wileńszczyzny do Litwy w trakcie zmian granic, które zaszły w wyniku II wojny światowej.

Zbigniew Januszaniec

8 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

„Zdrowie jest najpierwszym darem, uroda drugim a bogactwo trzecim.”

Platon

W lipcowym numerze Kuriera, w art. „W trosce o nasze dzieci” informowaliśmy o rozmo-wach prowadzonych przez Stowarzyszenie

Przyjaciół Czaplinka i UMiG z Politechniką Radomską w sprawie komputerowych badań wad postawy dzieci ze szkół podstawowych. Z radością informujemy, że w wyniku dokonanych uzgodnień pomiędzy Burmi-strzem a władzami uczelni, w dniach 9-19 września wykonane zostaną badania i postawione diagnozy postawy ciała dzieci ze szkół podstawowych Gminy Czaplinek. Przeprowadzone zostaną następujące badania:

somatoskopowe jakości postawy ciała;komputerowe jakości postawy ciała;antropometryczne;sprawności fizycznej;specyficznych zdolności motorycznych (ewen-tualnie).

Badania przeprowadzi zespół składający się z 6 pracowników naukowo-dydaktycznych i 6 studentów pod kierunkiem dr Stanisława Nowaka - Prodziekana Wydziału Pedagogicznego. Udział dzieci w badaniu jest dobrowolny – potwierdzony zgodą rodziców na badanie. Po rozpoczęciu roku szkolnego, na początku września, każdy z rodziców dziecka uczęszczającego do szkoły podstawowej otrzyma do wypełnienia ankietę z informacjami o dziecku i jego rodzicach, z tekstem zgody na przeprowadzenie badań.

Każde dziecko po badaniu otrzyma indywidualny wynik w postaci wydruku komputerowego. Będzie

•••••

Komputerowe badania wad postawy dziecitam zawarta szczegółowa diagnoza oraz ewentualne zalecenia dotyczące uczęszczania na zajęcia wy-równawcze. Zespół opracuje ponadto raport, który przedstawi Burmistrzowi Czaplinka. Możliwe jest także zorganizowanie w listopadzie-grudniu war-sztatów szkoleniowych dla rodziców i nauczycieli wychowania fizycznego, dotyczących postępowania kompensacyjno-korekcyjnego. Koszty badań pokryje Urząd Miasta i Gminy.

Apelujemy do rodziców, aby w trosce o swoje dzieci, i w ich dobrze pojętym interesie, zgodzili się na przeprowadzenie badań. Apelujemy do dyrektorów szkół podstawowych, pedagogów szkolnych, wycho-wawców i nauczycieli, zwłaszcza nauczycieli w-f, aby bardzo poważnie potraktowali ofertę badań, aby zmobilizowali rodziców i opiekunów, którzy mogą nierozważnie potraktować problem. Jeżeli bardzo kochamy nasze dzieci, to zróbmy dla nich tą konkretną rzecz. Dla niektórych może się to okazać największym i najwartościowszym prezentem na progu życia.

Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka

A oto list, który nasi radomscy przyjaciele kierują do rodziców czaplineckich dzieci:

Szanowni Rodzice!Okres szkolny jest czasem, w którym kształtuje się

prawidłowa sylwetka dziecka. Niestety z oficjalnych statystyk, a także z naszych badań wynika, że jedynie 10% dzieci ma prawidłowo ukształtowaną postawę ciała. U 50-70% populacji dzieci, występują pierwsze cechy skrzywień. Ok. 20% populacji, to dzieci już z poważnymi zaburzeniami symetrii ciała, które kwa-lifikują się do stałej konsultacji ortopedycznej.

Wady postawy u dzieci i młodzieży a w konsekwen-cji choroba przeciążeniowa kręgosłupa u dorosłych, to jeden z najważniejszych i najtrudniejszych problemów współczesnej rehabilitacji medycznej i ortopedii. Utrwalone zaburzenia w tym zakresie, nieleczone i zaniedbane, bez działań naprawczych powodują w krótkim czasie poważne dysfunkcje narządu ruchu, często wymagają specjalistycznego leczenia, w tym operacyjnego. Odpowiednio szybko podjęte działa-nia profilaktyczne oraz wczesna rehabilitacja dzieci i młodzieży z rozpoznanymi zaburzeniami postawy ciała są niezwykle istotne w prewencji późniejszych dolegliwości ze strony narządu ruchu.

Pragniemy zaproponować profesjonalne, KOM-PUTEROWE BADANIA POSTAWY CIAŁA Waszych Dzieci. Jest to badanie nieinwazyjne i całkowicie bezpieczne. W skrócie, polega ono na wykonaniu kamerą video komputerowego „zdjęcia” sylwetki, co umożliwia uzyskanie dokładnych (wykrywamy niepra-widłowości z dokładnością 2-3 mm) i obiektywnych wyników. Badanie takie jest nieocenioną pomocą w kwalifikowaniu dzieci na gimnastykę korekcyjną, jak również w planowaniu i prowadzeniu tych ćwiczeń.

Każde dziecko otrzyma od nas wydruk, uwidacz-niający jego postawę ciała. Bardzo dokładnie wyli-czone będą wszystkie zaburzenia symetrii. Uzyskane wyniki odpowiednio skomentujemy i zasugerujemy dalsze postępowanie. Badania objęte są patronatem Pani Barbary Michalczik Burmistrza Miasta i Gminy Czaplinek oraz Jego Magnificencji Rektora Politech-niki Radomskiej profesora Mirosława Lufta.

Specjaliści z Katedry Wychowania Fizycznego i Zdrowotnego

Widmo rewitalizacji krąży nad Czaplinkiem, jak niegdyś widmo komu-nizmu nad Europą. Dlaczego tak się dzieje, że ewidentne buble tak silnie i trwale zakorzeniają się w świadomości społecznej. Program

rewitalizacji Czaplinka, opracowany w epoce „późnego Turczyka”, kosztem bodaj 24 tys. zł i zatwierdzony niestety przez ówczesną Radę ponad 2 lata temu, nie ma żadnej wartości merytorycznej. Miał mieć wartość formalną i być podstawą do uzyskania dużej kwoty ze środków unijnych. Jak dotąd nie słyszałem o żadnych pieniądzach.

Sama „Rewitalizacja Czaplinka”, stała się jednak hasłem groźnym, bo szkodliwym dla harmonijnego rozwoju naszego miasta. Obecnie trwają prace projektowe nad koncepcją planu zagospodarowania przestrzennego ścisłego centrum Czaplinka, a więc rynku i okolic. Z nieznanych mi powodów, podstawą prac planistycznych ma być ów nieszczęsny program rewitalizacji. Program ten zakłada między innymi, eliminację ruchu kołowego właściwie z całego centrum. W piękny „deptak” z nastrojowymi latarniami, kwietnikami, gazonami i centralnie położoną fontanną, mają się zamienić ulice od ul. Dąbrowskiego, przy rondzie, do Strugi Czaplineckiej, plus ul. Ogrodowa i oczywiście cały rynek.

To byłoby śmieszne, gdyby nie było straszne. Autorzy tej wizji na pewno chcieli dobrze, ale wyszło jak to zwykle u nas, głupio i niepraktycznie. Na omawianym obszarze mieszkają ludzie, istnieją urzędy, kościoły, instytucje, sklepy, restauracje, punkty usługowe, hotele itp., itd. To wszystko stale się rozwija, rosną więc potrzeby komunikacyjne, zaopatrzeniowe i kulturowe. Rozwój społeczeństw warunkują procesy historyczne, niezależne od naszej woli czy fantazji – do tego miasto musi się dostosować pod względem urbanistycznym i społecznym. Musi dążyć do za-pewnienia optymalnych warunków życia i pracy, ludziom zamieszkującym centrum miasta oraz załatwiającym tu swoje sprawy interesantom, klientom czy wreszcie, coraz liczniej odwiedzającym Czaplinek, wczasowiczom i turystom.

Miasto jest dla ludzi, a nie odwrotnie, i nie może być przedmiotem zabawy czy eksperymentów – to sprawa poważna, wymagająca działań profesjonalnych. Odwoływanie się do tzw. mądrości zbiorowej, nie jest w tym przypadku metodą poprawną. Projektowanie należy powierzyć uprawnionym do tego fachowcom, a dopiero gotowy efekt ich pracy poddać pod osąd opinii społecznej. Konsultacje w trakcie projektowania są oczywiście pomocne i ze wszech miar wskazane.

Tzw. „deptaki”, czyli promenady i place przeznaczone wyłącznie dla ruchu pieszego, są w miastach efektem dwóch podstawowych czynników. Po pierwsze przymusu fizycznego, gdy ludzie i pojazdy już się razem nie mieszczą w świetle

Widmo rewitalizacjiulicy. Po drugie, gdy miasto stać na zafundowanie sobie elementu luksusu, jakim niewątpliwie jest promenada, bez narażania na szwank funkcjonowania organizmu miejskiego. Żaden z tych czynników w naszym przypadku nie występuje. Istniejący „deptak” w ul. Sikorskiego, aczkolwiek powstał w czasach przaśnego socjalizmu, niejako „na wyrost”, to dzisiaj wtopił się już w tkankę miejską i funkcjonuje, moim zdaniem, prawidłowo. I wystarczy! Dalsze rozszerzanie „strefy paradnej”, byłoby już szkodliwe dla prawidłowego funkcjonowania centrum. Może za 15, może za 20 lat. Teraz na pewno nie – dopiero jak się centrum „zatka”, a Czaplinek stać będzie na poważne inwestycje infrastrukturalne typu parkingi podziemne o znacznych powierzchniach, specjalne przejścia i windy itp.

Na dzisiaj, ruch kołowy w mieście trzeba usprawnić, zwiększyć jego płynność i przepustowość, głównie poprzez zastosowanie racjonalnych zasad inżynierii ruchu. Wiem, że to jest trudne, bo należy przełamać wieloletnie nawyki myślenia i naszą słowiańską mentalność. Zamiast zamykania i zakazywania musimy się przestawić na otwieranie i ułatwianie. Na tym polega myślenie pozytywne, a to jak wiadomo, jest korzystne zarówno dla poszczególnego obywatela jak i dla całego społeczeństwa.

Żeby w okresie kanikuły i „ogórków” nie zamęczać Państwa takimi poważ-nymi sprawami, kończę ten felieton, ale obiecuję powrócić do tematu jak tylko zrobi się trochę chłodniej. Jak zawsze oczekuję na ewentualne głosy Czytelników w tej tak ważnej dla nas wszystkich sprawie – obiecuję po znajomości druk poza kolejnością.

Andrzej Szwaja

92 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

W sobotnie południe 19 lipca odbyła się uroczystość przekazania kluczy Agnieszce Ułaś do jej domu. To był wielki dzień dla

10-letniej Agnieszki i jej rodziny. Dzięki pomocy ludzi o wielkich sercach rodzina P. Ułaś już mieszka w nowym domu. Warto było być na tej uroczystości, by zobaczyć jedno wielkie wzruszenie na twarzach zgromadzonych tam ponad setki osób.

Zapewne większość z nas zna tę pogodnie uśmiechniętą buzię dziewczynki, ale gwoli przy-pomnienia...Agnieszka ma 10 lat. Urodziła się bez nóżek i lewej ręki, a w prawej ma tylko trzy palce. Dziewczynka i jej czworo rodzeństwa są sierotami. Jej starszy brat w roku 2002 zachorował na białaczkę i wymaga równie troskliwej opieki.

Osieroconymi dziećmi opiekuje się ich ciocia - Janina Ułaś. Aby móc opiekować się dziećmi p. Janka musiała zrezygnować z pracy. Przy wychowywaniu i opiece nad czwórką rodzeństwa pomaga jej scho-rowana babcia i częściowo sparaliżowany dziadek Agnieszki. Cała ośmioosobowa rodzina mieszkała w 56 metrowym mieszkaniu na pierwszym piętrze w bloku przy ul. Długiej. Nie było tam warunków do normalnego funkcjonowania niepełnosprawnego dzie-cka, oraz do normalnego życia tak licznej rodziny.

A zaczęło się to tak.....W 2005 roku Czaplinek był uczestnikiem tele-

wizyjnego programu “Miasto Marzeń”. Przesłaniem programu było przedstawienie rzeczywistości małego miasta przez pryzmat indywidualnych bohaterów. Kamery telewizyjne towarzyszyły wybranym miesz-kańcom przez blisko pół roku, dokumentując ich sukcesy i porażki. Jedną z bohaterek programu została mała Agnieszka, a jednym z ważniejszych wątków programu -zainicjowana przez telewizję- budowa domu dla niej i jej rodziny. Twórcy programu założyli, że jest to możliwe w oparciu wyłącznie o ofiarność ludzi i instytucji.

Ale telewizyjny program szybko się skończył i rodzina pozostawiona została samym sobie. Do-brym duchem i wielkim przyjacielem rodziny oka-zała się wówczas i jest do dzisiaj Genowefa Polak, była przewodnicząca Rady Miejskiej, działająca w Stowarzyszeniu „Kiwanis”. Chyba nikt z nas nie ma wątpliwości, że tylko dzięki jej uporowi, wytrwałości i zaangażowaniu udało się zgromadzić pieniądze na budowę domu dla tej dzielnej rodziny.

Na apel telewizji odpowiedziała Rada Miejska w Czaplinku, która na wniosek Burmistrza przezna-czyła na rzecz Agnieszki uzbrojoną działkę gruntu (1200m�), na której zbudowany jest dom. Dzięki wsparciu telewizji, projekt domu wykonał społecz-nie zespół projektowy z Białegostoku. Wiele firm w Polsce zaofiarowało nieodpłatnie elementy do budowy domu.

Koordynacji budowy podjęło się Stowarzyszenie Kiwanis International Klub Czaplinek. Stowarzysze-nie dokonało niezbędnych zmian w statucie, umożli-wiających mu pełnienie roli operatora finansowego przedsięwzięcia. Posiada status organizacji pożytku publicznego. Dzięki pomocy ekspertów „Miasta

Agnieszka już mieszkaMarzeń” uzyskało pozwolenie Ministra na prowa-dzenie zbiórki publicznej na terenie całego kraju. Znalazło społecznego kierownika budowy. Miało profesjonalną obsługę prawną, świadczoną również społecznie. Wypracowało procedury podejmowania decyzji w sprawach dotyczących budowy i urucha-miania środków finansowych. Na koncie, dzięki ogólnopolskiej zbiórce publicznej wspieranej przez “Miasto Marzeń”, zgromadziło kwotę 20 tysięcy złotych i z takim kapitałem przystąpiło do budowy. Od chwili rozpoczęcia tj. 16 lipca 2005r. do 31 lipca 2008r. wykonano prawie wszystkie prace budowlane i wykończeniowe związane z budową domu. Zgodnie z trzema kolejno wydawanymi pozwoleniami MS-WiA na zbiórkę pieniędzy i darowizn rzeczowych na specjalnym koncie zgromadzono odpowiednią kwotę, która pozwoliła sfinalizować tak ogromne zadanie. Budowa kosztowała 423 tys. złotych.

Długa lista darczyńców ....Na konto wpłynęło 3.000 przekazów pieniężnych.

Dzięki podjętym staraniom sponsorzy przekazali rów-nież materiały budowlane. Stowarzyszenie otrzymało w darowiźnie:

projekt domu z firmy „DF - Studio Pro-jektowe” w Białymstoku dokumentację geotechniczną z firmy Geologcegłę na ściany, belki stropowe, klinkier zapraw z firmy Wienerberger stal z firmy Centrostal beto, bloczki betonowe, zaprawa murar-ska i lepik z firmy Bodex, Anwit, Budro, Darko, Drokon, Budomexziemia i roboty ziemne z firmy Agrotorf gazowy kocioł c.o. z zasobnikiem z firmy Robert Bosch kaloryfery z firmy Rettig Heating kominek z płaszczem wodnym z firmy CTM Polonia osprzęt do instalacji elektrycznej z firmy ABB przyłącze gazowe do budynku z Wielkopolskiej Spółki Gazownictwa w Poznaniu - Oddział Ko-szalin rozdzielacze do instalacji centralnego ogrzewania z firmy Oventrop glazurę i terakotę do łazienki z firmy Drokon podbitkowe deski i listwy z sidingu z firmy VOX firany i zasłony z firmy Wisan części do maszyn budowlanych KOMATSU pracujących na budowie z firmy GRAUSCH & GRAUSCH sprzęt AGD i RTV z firmy Avans i Elektrolux farba Dekoral do pomalowania wszystkich ścian we-wnątrz budynku z firmy Sigma Kalon Deco Polska opinię kominiarską przyłącze energetyczne z firmy Energa w Drawsku Pom. przyłącze gazowe z Zakładu Gazowniczego w Ko-szalinie drewniane schody z montażem z firmy Kacper drzewa i krzewy ozdobne z firmy Cyprys wykładzina dywanowa z firmy Imitz piasek z Kopalni Surowców Mineralnych w Draw-sku Pom. transport piasku z firmy PTH „Atrax” sprzęt AGD z firmy „Melgaz” TVP1 - 50 tys. zł Kancelaria Prezydenta - sfinansowanie zakupu: mebli do pokoju Agnieszki, wyposażenia specjali-stycznego łazienki na parterze Miasto Partnerskie MARLOW - 6 tys. euro Polonia z Chicago - 1 tys. $ Polonia Szwedzka - 22 tys. zł Fundacja Dobroczynności Atlas - 10 tys. zł

Podziękowania KIWANISU...Pani Barbarze Michalczik - Burmistrzowi Miasta i Gminy Czaplinek oraz Radnym obecnej kadencji,

••

••

••

••••

••

••

••••

••••

••••

Panu Cyrylowi Turczykowi - byłemu Burmistrzowi Miasta i GminyCzaplinek oraz Radnym poprzedniej kadencji,WSZYSTKIM Pracownikom Urzędu Miasta i Gminy,Panu Marianowi Rutowiczowi - Dyrektorowi ZGK i Jego Pracownikom,Telewizji Polskiej,Redakcjom gazet i czasopism, które to poprzez pro-gramy telewizyjne oraz artykuły pomagały docierać do ludzi o czułych sercach na ludzką niedolę,Inicjatorom wielu działań na rzecz naszej budo-wy:Panu Mieczysławowi Konczalskiemu - Wójtowi Gminy Radomin Pani Henryce Zawadzkiej - byłemu Staroście Po-wiatu Golubsko - Dobrzyńskiego,

a takżeMieszkańcom i firmom województwa kujawsko - pomorskiego, a szczególnie powiatu golubsko - dobrzyńskiego za trzyletnie wspieranie „Domu dla Agnieszki”

Mieszkańcom i firmom miasta i gminy Cza-plinek,Mieszkańcom powiatu drawskiego oraz powiatu świdwińskiego,Wszystkim Darczyńcom z całej Polski oraz z zagranicy

Szanowni Darczyńcy!Wszystkim Tym, którzy wpłacili choć symbolicz-

ną złotówkę, Tym którzy pomogli materialnie, Tym którzy podarowali swój czas, Tym którzy fizycznie pracowali na budowie „Domu dla Agnieszki” skła-damy Najserdeczniejsze Podziękowanie

I co dalej.....Agnieszka jest bardzo inteligentną, radosną

dziewczynką. Dzięki życzliwości, którą w Czaplinku została otoczona nie odczuwa swojego kalectwa. Dzię-ki hojności, jaką okazali jej ludzie z całej Polski ma nadzieję na lepsze życie. Jest otoczona przyjaciółmi i z ufnością patrzy w przyszłość. My dorośli wszelki-mi sposobami staramy się, aby jej życie było lepsze.

Przygotował: Zbigniew Dudor

P.S. Wciąż brakuje pieniędzy na zapłacenie niektórych faktur za materiały budowlane i robociznę. Agnieszka nadal będzie potrzebo-wała pomocy.

Na jej rzecz można dokonywać wpłat na ogólne konto:

Stowarzyszenie Kiwanis – PBS o/ Czaplineknr 12 8581 1027 0412 0447 2000 0001z dopiskiem „Dla Agnieszki”

••

••

10 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Tym razem zaproszenie do wywiadu na naszych łamach dla odmiany skierowaliśmy do radnej powiatu drawskiego - Genowefy Polak.

Kurier Czaplinecki:- Po otwarciu Domu Agnieszki, nie chciałem Pani

bezpośrednio atakować kolejną rozmową z mediami. Sądzę, że chwila wytchnienia po tych wszystkich emocjach Pani się należała. Jednak nadszedł czas, by przybliżyć czytelnikom „Kuriera Czaplineckiego” sylwetkę naszej „Kobiety sukcesu”- chyba tak mogę o Pani powiedzieć?

Genowefa Polak:Czy jestem „kobietą sukcesu”? Patrząc na to tak

ogromne, wręcz karkołomne zrealizowane zadanie, można byłoby takim tytułem kogoś uhonorować. Ale to dotyczy mojej osoby. A ja nie czuję się taka. Rze-czywiście udało się zrobić coś dobrego dla drugiego, potrzebującego człowieka. Starałam się przez całe swoje minione lata życia pomagać innym, nie traktując tego jak coś wielkiego.

K.Cz.: -Jak samopoczucie po 3 latach zmagań? Uczucie ulgi, że wreszcie koniec zakończony sukce-sem, jakim niewątpliwie jest przekazanie kluczy dla Agnieszki do jej nowego domu?

G.P.: - Tak, przyszło uczucie ulgi, że założony latem ub. roku termin zakończenia budowy został

Wywiad z radnądotrzymany, że dokładnie na Dni Czaplinka mogliśmy zaprosić szanownych gości na wręczenie Agnieszce kluczy, że w obrębie tego trzeciego pozwolenia MSWiA na zbiórkę pieniędzy i darów, udało się zakończyć podstawowe prace, zapłacić prawie wszystkie faktury! Wszystko to poprzedzało setki pism, telefonów, rozmów ze sklepami, firmami, wykonawcami.

K.Cz.: -Genowefa Polak - emerytowana na-uczycielka, radna Rady Powiatu, członek Kiwanisu, a przede wszystkim „człowiek - orkiestra” budowy domu dla Agnieszki - tak postrzegam Panią jako przeciętny mieszkaniec Czaplinka. Proszę uzupełnić swoje dossier.

G.P.: - Aby uzupełnić dossier dodałabym, że jestem mieszkanką Czaplinka od urodzenia, jestem czynnym harcmistrzem – członkiem Komendy Hufca ZHP Czaplinek, byłam przez 10 lat wicedyrektorem ówczesnej Szkoły Podstawowej na ul. Słonecznej, radną Rady Miejskiej w latach 1998-2002, Przewod-niczącą Rady Miejskiej w latach 2002-2006, a obecnie wolą mieszkańców pełnię funkcję radnej Rady Powia-tu. Razem z mężem wychowaliśmy troje dzieci, które zajmują dziś odpowiedzialne stanowiska zawodowe (dowódca zmiany w Państwowej Straży Pożarnej w Drawsku Pomorskim, kapitan żeglugi wielkiej we flocie handlowej Kanady, naczelnik wydziału edukacji w Starostwie Powiatowym) i 3 wspaniałych wnuków. A zainteresowania? To dobra książka, zwiedzanie zakątków tak w kraju jak i za granicą.

K.Cz.: - Obecnie jest Pani radną Powiatu Draw-skiego, poprzednio Przewodniczącą Rady naszej gminy, skąd się wzięło to zacięcie społecznikowskie u Pani?

G.P.: - Należałoby się cofnąć do lat 70-90-tych, kiedy to pracowałam jako nauczyciel, potem nauczy-ciel - wicedyrektor. W tamtych latach każdy z nas da-wał dzieciom z siebie bardzo wiele, nie oglądając się na godziny ponadwymiarowe, zajęcia pozalekcyjne. A ponieważ wychowałam się w dość licznej rodzinie chłopskiej – nie obca mi była ciężka praca na roli. Myślę, że największy wkład w kształtowanie mojej osobowości mieli moi nieżyjący już Rodzice. Przez wszystkie swoje dorosłe lata starałam się dostrzegać drugiego człowieka.

K.Cz.: - Zakończył się proces przekazywania odpisu 1% od podatku na rzecz organizacji pożyt-ku publicznego przez urzędy skarbowe. „Kurier Czaplinecki” szeroko propagował tą ideę. Jaki

efekt finansowy on przyniósł dla „Kiwanisu” i jego podopiecznych?

G.P.: - Jako członek, a zarazem skarbnik Kiwanis cieszę się, że jako jednemu z bardzo niewielu sto-warzyszeń udało się sięgnąć po odpis 1% podatku. Na naszym koncie jest znaczna kwota, która będzie podzielona zgodnie z celami statutu oraz zgodnie ze wskazaniami podatników – darczyńców. Z Urzędów Skarbowych otrzymaliśmy środki pieniężne, a teraz napływają pisma wskazujące cele.

K.Cz.: - Jaki jest Pani największy sukces i jaka największa porażka w pracy radnej?

G.P.: - 10 lat pracy samorządowej nauczyło mnie „chodzenia po ziemi”. Myślę, że to, co zostało wykonane w naszej gminie w latach 1998-2006, a przez 2 ostatnie lata w naszym powiecie drawskim jest w jakiejś mierze i moim udziałem. A wiele dobrego wy-darzyło się przez ten czas. Porażki? Nie widzę takich, bo nigdy nie miałam wygórowanych planów, bo nigdy nie obiecywałam „gruszek na wierzbie”.

K.Cz.: - Jakie wg Pani najważniejsze zadania powinny być realizowane w najbliższej przyszłości w naszym powiecie?

G.P.: - Wśród zadań, które powinny być zrealizo-wane priorytetowo to remonty kapitalne dróg powia-towych oraz poprawa stanu technicznego obiektów szkół ponadgimnazjalnych.

K.Cz.: - A jakie jest Pani stanowisko w sprawie strefy ciszy na jez. Drawsko?

G.P.: - Jestem za utrzymaniem strefy ciszy na je-ziorze Drawsko. Takie też stanowisko reprezentowałam w czasie poprzedniej kadencji. Wprowadzenie kilku, kilkunastu skuterów wodnych, ścigaczy na te wody nie podniesie dochodów gminy i ośrodków wypoczynko-wych, a na pewno przepędzi kajaki i mniejsze żaglówki. Przy dzisiejszych technicznych możliwościach Policji nie sposób będzie nad tym zapanować.

K.Cz.: - Co Pani sądzi o „Kurierze Czapline-ckim”?

G.P.: - Od początku jestem czytelnikiem tego miesięcznika, z wielką uwagą czytam wszystkie ar-tykuły, które przecież dotyczą naszej małej ojczyzny. Chciałabym też nadmienić, że i za oceanem „Kurier Czaplinecki” jest chętnie czytany.

K.Cz.: Dziękuję za rozmowę życząc kolejnych sukcesów!

Z radną rozmawiał Zbigniew Dudor

zamieszczony na stronie internetowej „Wrota Czaplinka”

Szanowni Państwo niedawno byliśmy świad-kami oddania do użytku domu dla Agnieszki. Od kilku lat obserwowałem zmagania Pani Gieni Polak z tym problem (bo był to problem, z którym nie po-radziła sobie nawet telewizja Polska). Pani Gienia przyjęła na siebie obowiązki nie tylko inwestora, ale i wykonawcy, tylko dzięki Jej zaangażowaniu i staraniom o pieniądze w kraju i za granicą (Niemcy Ameryka) itp., udało się dokończyć budowę. Zwracam się do Pani Burmistrz i Pana Przewodniczącego Rady Miejskiej o uhonorowanie Pani Gieni tytułem Zasłużony dla Gminy Czaplinek. Jest to osoba w całej rozciągłości wypełniająca kryteria przyznania tego tytułu.

Z poważaniem były przewodniczący Rady Miasta i Gminy Andrzej Cogiel.

Od Redakcji:„Kurier Czaplinecki” w pełni

popiera tę inicjatywę. Taka osoba w pełni na to zasługuje!

Wpis z „Księgi gości” Gminne dożynki w Broczynie

Maskotkadożynek „Szuwarek”

��2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

�� 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

25 lipca w Czaplinku odbyły się powiatowe obchody Święta Policji połączone z uro-czystym otwarciem Komisariatu Policji

w Czaplinku po generalnym remoncie i rozbudowie.W uroczystościach, oprócz drawskich policjan-

tów uczestniczyli: wojewoda zachodniopomorski Pan Andrzej Chmielewski, I zastępca Komendanta Wojewódzkiego Policji w Szczecinie mł. insp. Jacek Fabisiak, Starosta drawski Stanisław Cybula, przed-stawiciele samorządów lokalnych, burmistrzowie i wójtowie miast i gmin powiatu drawskiego, przed-stawiciele prokuratury, sądu, wojska, Żandarmerii Wojskowej, Straży Pożarnej, Straży Miejskich oraz innych służb współpracujących z drawską Policją.

Po uroczystym otwarciu odnowionego Komi-sariatu dalsza część uroczystośći odbyła się w sali widowiskowej CzOK, gdzie mł. insp. Jacek Fabisiak wręczył nominacje na wyższe stopnie policyjne. W tym dniu nominacje odebrało 39 policjantów: 20 w korpusie aspirantów, 18 w korpusie podoficerów. Nominację na wyższy stopień oficerski odebrał Komendant Powiatowy Policji w Drawsku Pom. nadkom. Jarosław Smolarek, który otrzymał stopień podinspektora Policji.

ŚWIĘTO POLICJIPonadto dwaj policjan-

ci z Komisariatu Policji w Złocieńcu sierż.sztab. Ro-bert Pawiłan oraz posterun-kowy Jarosław Buklarewicz otrzymali państwowe odzna-czenia za odwagę. Policjanci w marcu br. z narażeniem życia wynieśli z płonącego budynku mieszkańca Zło-cieńca.

O swoich policjantach pamiętali również przedstawi-ciele samorządów lokalnych. 14 najlepszych policjantów powiatu drawskiego otrzymało od burmistrzów oraz wójtów nagrody rzeczowe w podzię-kowaniu za zaangażowanie w pracy na rzecz poprawy bezpieczeństwa mieszkańców powiatu drawskiego.

Galę uświetniły występy wokalistki z Drawska Pom. oraz grupy tanecznej z Czaplinka.

Opracowała: mł. asp. Anna Młynarczyk

8 sierpnia w Sali Narad Urzędu Miasta i Gminy w Czaplinku została otwarta wystawa pt. „Po-jezierze Drawskie w obiektywie jego miesz-

kańców”, której organizatorem było Porozumienie „Drawskich Stron Internetowych”.

Wystawę otworzyła Pani Burmistrz Barbara Michalczik. W dalszej kolejności Pan Waldemar Wiś-niewski opowiadał o początkach jego pasji fotografią i pracy w zapomnianej lub nieznanej już dziś młodemu pokoleniu ciemni fotograficznej oraz popularnej teraz fotografii elektronicznej. Pan Marian Sadkowski, któ-ry na Pojezierzu Drawskim zamieszkał przed ośmioma laty, stwierdził że nasze okolice są tak wdzięcznym obiektem dla fotografa, że obojętnie gdzie się skieruje obiektyw, tam znajduje się ciekawy temat. Obaj foto-graficy współpracują na co dzień z Urzędem Miasta i także z naszym KC. Otwarcie wystawy było okazją, aby podziękować im za pracę, co uczyniła Pani Bur-mistrz, wręczając smukłe róże.

Nastrojowa muzyka, odświętna dekoracja wnę-trza, stworzyła atmosferę sprzyjającą kontemplacji

„Pojezierze Drawskie w obiektywie jego mieszkańców”piękna naszego Pojezierza uchwyconego „okiem” aparatu. Do prezentacji wyłonio-no 40 prac fotograficznych z pośród pra-wie 200 nadesłanych przez 25 autorów, przygotowanych do prezentacji przez Janinę i Andrzeja Rolew- właścicieli firmy Foto Aga ze Złocieńca. Wszyscy zebrani podziwiali prace wspólnie dzieląc się na gorąco wrażeniami z autorami, odnajdując znajome miejsca, podpytując „mistrzów” o tajemnicę warsztatu.

Wyrazy uznania należą się pomysło-dawcy tego przedsięwzięcia, administra-torowi DSI Panu Adamowi Cyganowi, za niestrudzone propagowanie naszego regionu.

Wcześniej prace były prezentowane w Drawsku i Złocieńcu. Po zakończeniu cyklu wystaw (w kolejce być może czeka Szczecinek) wszystkie zdjęcia zostaną zaprezentowane w Internecie.

Wystawę będzie można oglądać w Urzędzie Mia-

sta i Gminy w Sali Narad do 10 września 2008 roku. Warto znaleźć chwilę, by tam zajrzeć. Polecam!

Zbigniew Dudor

Wokół Siemczyna leżą trzy piękne jeziora, jest w nim okazały dawny dwór Goltzów i biegnie przez nie ruchliwa trasa turystycz-

na. Restauracja zabudowań dworskich umożliwiła organizację imprez kulturalnych, jak finał Między-narodowego Festiwalu Chórów, czy wystawa prac

Pożyteczne wakacje i radość dla wsiznanego fotografika Tomasza Tomaszewskiego „Cyganie – inni ludzie tacy sami jak my”. Jest więc perspektywa, że wieś stanie się niezadługo znaną miejscowością turystyczną.

Pani Sołtys Kazimiera Waracka angażuje się w organizację wszelkich kulturalnych przedsięwzięć i dba o wygląd swego „królestwa”. Niestety ma do dyspozycji zaledwie 2000 zł rocznie funduszu sołeckiego, więc musi czynić starania o dodatkowe finanse. Udało się w tym roku, przy pomocy UMiG w Czaplinku, uzyskać z Funduszu Wspomagania Wsi dotację 3000 zł na projekt „Zielona wieś Siemczyno”. Pani Kazimiera wspólnie z 30 dziećmi z Siemczyna i kilkoma osobami dorosłymi wykonała kilka zieleń-ców przy kościele, przystanku autobusowym i przy przelotowej ulicy. Sadzonki iglaków dostarczył Pan Andrzej Kłoda.

Po społecznej pracy 7 sierpnia spotkałem się z organizatorami i dzielnymi ich pomocnikami w „Wesołej świetlicy” w Siemczynie. Jedno z dzieci

tak podsumowało tę pracę: „Pożyteczne wakacje i radość dla wsi”. Chciałyby w przyszłym roku kon-tynuować tę akcję.Ich życzenia to pogoda i udane wakacje, oraz by wieś odzyskała dostęp do zatoki Siemczyńskiej. Bo teraz mieszkańcy wsi jeżdżą kąpać się do Cieszyna i Kaleńska! Jest niezrozumiałym ab-surdem, że wieś położona nad zatoką j. Drawsko nie ma do niej dostępu, bo jej brzegi sprzedano kilka lat temu osobie fizycznej! Bez uzyskania takiego dostępu nigdy nie będzie w stanie Siemczyno wykorzystać swojego pięknego położenia. Od założenia wsi miała ona do jeziora dostęp, było tam kąpielisko i pomost, a nawet pole biwakowe, które niepotrzebnie zlikwido-wano w latach osiemdziesiątych. Czas naprawić głupią i szkodliwą decyzję poprzednich władz. W następnych numerach Kuriera będę informował Czytelników o postępach w tej sprawie.

Wiesław Krzywicki

��2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Szkoły dla Dorosłych „Edukacja” na dobre wpisały się w pejzaż czaplineckiej oświaty. Od czerwca 2002 roku, 400 osób ukończyło zaocznie naukę!

Największym powodzeniem cieszy się do dzisiaj Liceum Ogólnokształcące, które ukończyło 171 osób. Również 3 – letnie Technikum Zawodowe na podbu-

dowie ZSZ może się poszczycić się 139 absolwentami w zawo-dach technik mechanik i technik technologii drewna. Natomiast zawód technika rachunkowości w Szkole Policealnej zdobyło 90 osób. A więc dalej inwestujmy w siebie!

Dyrektor Szkoły „Edukacja”Józef Kaniewski

400 absolwentów „Edukacji”

Uroczystość wręczenia świadectw ukończenia szkół „Edukacja”

Nabór do SZKÓŁ ZAOCZNYCH „EDUKACJA” – dla DorosłychNa semestr jesienny 2008/2009

TECHNIKUM ZAWODOWE 3-letnie po ZSZTechnik mechanikTechnik technologii drewnaTechnik handlowiecTechnik żywienia i gospodarstwa domowego

LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEpo gimnazjum i szkole podstawowej – 3-letnieuzupełniające po zasadniczej szkole zawodowej – 2-letnie (bezpłatne!)

SZKOŁA POLICEALNA 2-letnia po szkole średniejTechnik rachunkowościTechnik handlowiec

Wszystkie szkoły posiadają uprawnienia szkół publicznychZajęcia co 2 tygodnie (piątek od 1515 i sobota od 800)Dodatkowe informacje:Telefon: 094 375 5992 lub 606 483 438www.edu-czaplinek.scholaris.pl (podania do pobrania).

PRZYJDŹ, ZAPISZ SIĘ – BEZ EGZAMINÓW WSTĘPNYCH !!!

••••

••

••

Do Stowarzyszenia Przyjaciół Czaplinka i Redakcji Kuriera Czaplineckiego coraz częściej docierają sygnały alarmujące o przypadkach ingerencji w ekosytemy i degradacji środowiska naturalnego. Wynika z nich, że w

okresie ostatnich lat nastąpiły i dalej występują niekorzystne zmiany w otaczającej nas przyrodzie na skutek działań i zaniechań człowieka.

Do jezior odprowadzane są wody burzowe, nie wiadomo dlaczego wymieszane ze ściekami komunalnymi, „na dziko” odprowadzane są ścieki z wielu posesji zlokalizowanych nad brzegami jezior. Bezrozumnie wycina się stare drzewa na terenie miasta. Prawdopodobnie w sposób rabunkowy prowadzona jest gospodarka rybacka, o czym mogą świadczyć zalegające na brzegu j. Drawsko wielkie ilości po-wyrywanych z dna jeziora roślin dennych. Szerzy się bezkarnie plaga kłusownictwa, nie mająca nic wspólnego z racjonalnym gospodarowaniem zasobem jezior. Nie znaleziono dotąd rozwiązania problemu kormoranów i bobrów. Trwa zaśmiecanie wód przybrzeżnych i brzegów jezior przez wędkarzy i turystów, spowodowane nie tylko złą wolą i brakiem świadomości ekologicznej. Ponownie pojawiają się problemy ze smrodem i zanieczyszczaniem wód podziemnych na terenie wsi.

Zamieszczaliśmy na łamach Kuriera wiele artykułów różnych autorów, zwią-zanych z problematyką ochrony środowiska. Jednak do tej pory nie powodują one odpowiedniego zainteresowania adresatów, a ich reakcje mijają się z zasadniczymi celami publikacji. Bezczynność i niemoc czynników odpowiedzialnych za obecny stan rzeczy musi budzić obywatelski niepokój.

Chcielibyśmy, jako Stowarzyszenie Przyjaciół Czaplinka i Redakcja Kuriera Czaplineckiego, wywołać szerszą debatę społeczną na temat stanu ochrony śro-dowiska w naszej gminie. Prosimy więc o sygnalizowanie wszelkich nieprawid-łowości, nadsyłanie materiałów, a także wniosków i propozycji rozwiązań w tym zakresie. Zamierzamy wystąpić z inicjatywą zorganizowania konferencji, jaka odbyła się już na temat drogownictwa oraz uruchomić działania, jakie już trwają w sprawie obwodnicy.

Jeżeli mamy spokojnie i bezpiecznie mieszkać, jeżeli mamy być gminą tury-styczną, to musimy, oprócz odpowiedniej infrastruktury, mieć czyste, bezwonne powietrze, zdrową wodę w studniach, niezaśmiecone brzegi i ścieżki, a w jeziorach ryby.

Redakcja

CHROŃMY NASZE ŚRODOWISKO

14 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

152 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

„Kogoś mi przypominasz” powiedział chłop rzucając na próg zawiniątko z resztkami jedzenia ze świątecznego

stołu. Odkąd zmienił się starosta na zamku, jemu, jak i innym mieszkańcom ziemi drahimskiej żyło się o wiele lepiej. Mogli bez obawy zbierać drewno na opał w pobliskich lasach, a w jeziorze łowić ryby na własne potrzeby. Zbigniew lubił łowić ryby. Pomagało mu to w dużej mierze wyżywić liczną rodzinę, a także uzupełniać zapasy na prawie zawsze srogą zimę w tej części kraju. A i tak z wielkiej wdzięczności oddawał największe złapane okazy do zamku. Teraz mógł to robić bez strachu, bo poprzednia starościna Grzymisława, znienawidziła go ostatnio za dostar-czenie takiego daru. Czyżby była źle doprawiona, albo miała gorzki farsz. Co mogło jej tak w niej zaszkodzić? Kobieta zabrała jedzenie i odchodząc zamyślona, starała się nie wejść w zaspę śniegu, który padał od samego rana. Idąc wzdłuż brzegu j. Drawsko, mimowolnie wróciła myślami do tamtych czasów.„Ach, żeby tak można było zacząć wszystko jeszcze raz od początku” -westchnęła. Spoglądając na zamek na wzniesieniu, widziała sama siebie w oto-czeniu licznej służby. Wszędzie było gwarno, a liczni przybysze zajęci byli dostawą towarów, które miały zapełnić spiżarnię i garderobę najjaśniejszej pani. Bo chociaż sam zamek sprawiał wrażenie zaniedbanego

Piękna starościna z drahimskiego zamkui kompletnie nieprzygotowanego do obrony, to częste uczty i zabawy miały zatuszować wrażenie, że nic dobrego tutaj się nie dzieje. Sprawy rzeczywiście nie miały się najlepiej. Zaniechano wypraw przeciwko zakonowi krzyżackiemu, który panoszył się i starał się zapomnieć o odbiciu zamku z ich rąk i ustano-wieniu starostwa przez króla Jagiełłę w 1407 r. Nie najlepiej działo się także w samym starostwie, gdzie z powodu częstych zwad z sąsiadami magnat Dobro-gost Ostroróg zmuszony był do częstych wyjazdów przez Czaplinek do sądu grodzkiego w Wałczu i palatynackiego w Poznaniu. Wyjeżdżając zostawiał pieczę nad twierdzą swojej żonie Grzymisławie, któ-ra wiedziała jak przytrzymać w ryzach krnąbrnych poddanych. Jej faktycznie ładna uroda musiała być podkreślana na każdym kroku, a na zamku panować musiało poczucie dobrobytu i wylewności. Dlatego kijami i psami przeganiano biedaków, którzy uważani za przybłędów i obdartusów mogli popsuć ten obraz rajskiego życia. Teraz kobieta odwracając się spojrzała w rwąca wodę wlewającą się do jeziora z wąskiej rzeczki. Tak, to tutaj stojąc w otoczeniu gości zapro-szonych na bal rzuciła z miną rozpustnicy pierścień mówiąc przy tym: „Odejdź biedo z tym pierścieniem, a kto cię znajdzie widocznie na ciebie zasługuje”.Tańce, uczty i polowania trwały jeszcze wiele dni. Nie zwrócono więc większej uwagi na pobyt królewskiego

lustratora, któremu niedużo czasu wystarczyło na ocenę opłakanego stanu obronnego twierdzy, która miała bronić rubieży Rzeczypospolitej. Niedługo po jego odjeździe decyzją królewskiego edyktu starosta został odwołany i zmuszony przy tym do oddania całego majątku. Załamany i bez posady szybko opuścił teren pozostawiając swoją oblubienicę, na której teraz się poznał, na pastwę losu. Kobieta wzdrygnęła się. Rozwijając zawiniątko z resztkami jedzenia zauwa-żyła kawałek ryby. Nieopatrznie wróciła do ostatniej biesiady na zamku, której największym rarytasem miał być jesiotr złapany przez okolicznego wieśniaka i w trwodze dostarczony, czym prędzej na dwór zamkowy. A nie mogło to się przydarzyć w lepszym momencie, gdyż z racji świątecznego postu był to najlepszy posiłek, jakim można było olśnić najzna-komitszych gości zaproszonych na ten wieczór. Toteż będąc w ich otoczeniu jak nigdy przedtem, wzięła nóż do ręki z przyjemnym zamiarem wbicia go w stojącą potrawę. I gdy już wzrok jej sięgnął celu, zdrętwiała. Ryba miała duże wyłupiaste oczy. Bo to była duża ryba. I takie same oczy musiała mieć w tym momencie starościna, gdy patrząc na nią, ujrzała wolno wysuwa-jący w się z jej paszczy pierścień.

Roman Jozef RymarToronto Canada/born in Czaplinek/

„To nie niewiedza wpędza Cię w kłopoty, ale utwierdzenie się we włas-

nym, błędnym przekonaniu”Mark Twain

Zachodzące w przyrodzie naturalne procesy sprawiały, że wahania temperatur na Ziemi w kolejnych latach były niewielkie. Od

pewnego czasu wahania te znacznie wzrosły, a towarzyszy im wiele anomalii atmosferycznych. Zdecydowana większość naukowców twierdzi, że te zmiany należy przypisać działalności czło-wieka.

Dlaczego na Ziemi robi się coraz cieplej?

Ziemia pochłania energię słoneczną, której część potrzebna jest do zachowania życia na naszej pla-necie. Większość energii jest wypromieniowywana z powierzchni Ziemi, a część pochłaniana przez ro-śliny, które w trakcie biosyntezy redukują dwutlenek węgla (CO2) kumulując w biomasie węgiel i uwalnia-jąc do atmosfery tlen. Ten naturalny proces utrzymuje temperaturę na Ziemi w stanie równowagi.

W wyniku działalności ludzi, coraz mniejsza ilość energii jest emitowana z powrotem w przestrzeń kosmiczną, a zakumulowana w ciągu milionów lat energia słoneczna (węgiel kamienny, ropa naftowa i gaz ziemny) jest w szybkim tempie uwalniana. Rośnie także stężenie dwutlenku węgla w atmosfe-rze, a działa on tak jak szyba w szklarni - zatrzymuje promieniowanie cieplne własne Ziemi i odbite promie-niowanie słoneczne. Temperatura powierzchni Ziemi wzrasta, aż do osiągnięcia nowego stanu równowagi - w wyższej temperaturze. Jednak nawet najmniejszy wzrost temperatury - zaledwie o jeden lub dwa stop-nie Celsjusza - może mieć katastrofalne skutki, bo następuje topnienie pokrywy śnieżno-lodowej, która

Bądźmy mądrzejsi od żaby!odbija większą część energii słonecznej docierającej do Ziemi. Jeśli ogromne połacie lodu i śniegu się topią, zmniejsza się albedo Ziemi, czyli wartość okre-ślająca odbijalność promieniowania słonecznego od powierzchni. Ziemia wypromieniowuje mniej energii cieplnej, a więcej pochłania i następuje dalszy wzrost temperatur. Mamy tu do czynienia z efektem domina: wyższe temperatury powodują dalsze topnienie lodów i cały cykl rozpocznie się od nowa. To ocieplanie klimatu wywołuje groźne zmiany prądów morskich i klimatu - katastrofalne susze i powodzie, nasilenie gwałtownych zjawisk atmosferycznych, których jesteśmy świadkami.

Obecnie rządy państw zdają sobie sprawę z wagi skutków zmian klimatu, dzięki czemu sprawy ochrony środowiska zajmują ważne miejsce w programach politycznych. Jednak naukowcy i eksperci ostrzega-ją, że czas działa na naszą niekorzyść i nawołują do natychmiastowych działań.

Według raportów Międzyrządowego Zespołu do spraw Zmian Klimatu (IPCC), główną przyczyną

wzrostu stężenia dwutlenku węgla i redukcji stężenia tlenu w atmosferze, są procesy spalania paliw ko-palnych i wylesianie gruntów. To główne przyczyny globalnego ocieplenia, będące wynikiem działalności ludzi. Wzrost liczby mieszkańców Ziemi oraz szybki rozwój gospodarczy poszczególnych państw, zwięk-szyły zapotrzebowanie na energię. Aby zaspokoić tak duży popyt, wzrosło zużycie paliw kopalnych. Wszystkie źródła energii wydzielają ciepło do atmo-sfery, jednak ciepło, które pochodzi z paliw kopalnych uwalnia gazy cieplarniane (w szczególności dwutle-nek węgla), przyczyniające się z kolei do wzrostu globalnego ocieplenia.

Aby powstrzymać te katastrofalne procesy, konieczne jest zastąpienie tradycyjnych, kopalnych paliw (węgiel, ropa, gaz) biopaliwami i innymi czystymi rodzajami energii (wiatr, woda, falowanie, energia geotermalna, a także jądrowa), a także zna-czące zmniejszenie zużycia energii. Konieczne jest też powstrzymanie wylesiania Ziemi, oraz odtworzenie zniszczonych obszarów leśnych.

Ale jeszcze ważniejsza jest zmiana naszej men-talności bo najgorsze w naszym podejściu do tego problemu jest to, że prościej jest nam w ogóle o tym nie myśleć. Jeden z powodów, dla którego kwestia ocieplania się klimatu nie zaprząta na stałe naszego umysłu, można opisać na przykładzie klasycznego starego eksperymentu naukowego, tzw. “Syndromu żaby”. Jeśli wrzuci się ją do wrzącej wody, wyskoczy z niej, ponieważ natychmiast zda sobie sprawę z nie-bezpieczeństwa, w jakim się znalazła. Jednakże, jeśli ta sama żaba wejdzie do letniej wody, która będzie stopniowo podgrzewana, pozostanie w wodzie aż… zostanie uratowana.

Bądźmy mądrzejsi od żaby!

Kuba Guzdek

16 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Już niedługo kończą się wakacje, dla mnie jako od ponad roku mieszkającego i żyjącego za granicą, już się skończyły. Jestem mieszkańcem

Czaplinka, to moje rodzinne miasto, więc tu spędziłem miesiąc wakacji.

Jedząc rano śniadanie, kanapki z dżemem, wra-cam pamięcią do wydarzenia, jakim niewątpliwie był lipcowy koncert zespołu bluesowego „DŻEM” w czaplineckim amfiteatrze.

Na początku zdziwiłem się, że do Czaplinka przy-jeżdża tak znana kapela muzyczna. „Dżem” nigdy nie był medialny, zawsze stronił od komercji, ale odkąd sięgam pamięcią, wszystkie hale, amfiteatry zawsze były wypełnione po brzegi, gdy grała ta kapela. Chyba tylko jedynie podobne zjawisko w dziejach polskiej muzyki rockowej zachodziło, gdy grał inny polski zespół „KULT”.

Na pytanie, jakie Twoim zdaniem są najlepsze polskie zespoły, pada odpowiedź: „Dżem” i „Kult”. (Nie są to oczywiście odpowiedzi fanów Dody Elek-trody, ale znających się na muzyce ludzi!)

„Dżem” pochodzi ze Śląska – stolicy polskiego Bluesa, to jest jego ojczyzna, tam też odbywa się festiwal „Rawa Blues”. Zrodzony w środowisku górniczym, niczym w murzyńskich slumsach USA, gdzie kocha się bluesa jak nigdzie indziej, ale też gdziekolwiek wystąpi ten zespół, staje się to wielkim wydarzeniem. Nie przeszkadza w tym nawet brak w podstawowym składzie zespołu dwóch liderów, założyciela grupy, który zginął w wypadku samocho-dowym i serca kapeli rockowej, legendy polskiego bluesa, charyzmatycznego wokalisty Ryszarda Riedla - ostatniego polskiego hipisa.

W czasach galopującej afirmacji, gdzie sprzedaje się siebie jako towar, jako pewnych siebie „twardzie-li”, jako ludzi bez skazy i nałogów, jako ludzi sukcesu, gdzie sztuczne uśmiechy zdobią nasze wypolerowane przez dentystów zęby, w czasach amerykanizacji świata, Europy i Polski - „uśmiech jako zawód”, -„nie okazuj swoich słabości”, wydawałoby się, że postać i życie Riedla w skomercjalizowanym społeczeństwie, nie przedstawia już jakiejś wartości, nie niesie żadnego przesłania, ale okazuje się, że wrażliwość „outsidera” i wrażliwego artysty jest w każdym z nas!

Wszyscy znamy i nucimy niezapomniane teksty Ryśka, bo dla nas są częścią nas, naszego bogactwa wrażliwości duszy, zmagania się z sobą i ze świa-tem.

„Zawsze warto być człowiekiem, choć tak łatwo zejść na psy” - śpiewał Rysiek.

Smakując „Dżem”Niestety, nie mogło być z nami Ryszarda Riedla,

tym bardziej ludzie byli ciekawi, jak wywiąże się z tego zadania inny wokalista - („Gdy umiera mistrz, rodzą się szkoły”).

Jego zadanie było bardzo trudne, bo rywalizować z legendą jest strasznie trudno.

Pokażcie mi drugiego Chrystusa, drugiego Buddę, drugiego Jana Pawła II, drugiego Elvisa Presleya, Kurta Cobaina, Jimmy Hendrixa, drugiego Ryszarda Riedla.....

W niektórych przypadkach, przysłowie: „nie ma ludzi niezastąpionych” nie sprawdza się, nie funkcjonuje.

Cóż więc może wydarzyć się w czaplineckim amfiteatrze? Ludzie, którzy przybyli nie chcieli no-wej muzyki, nowego „Dżemu”, nowej szkoły bluesa, chcieli słuchać dawnego „Dżemu” i słów jego duszy –Riedla.

Nowy wokalista wywiązał się moim zdaniem z tego wspaniale. Był bardzo skromny, naturalny, miał podobny głos, podobnie nawet wyglądał. Ludzie wokół mnie zgromadzeni, mówili że jest w porząd-ku. Nie zazdroszczę mu, dlatego że zawsze będzie porównywany z Riedlem i nie może być sobą, ale takie jest jego zadanie, taki jest show biznes. To tak, jak życie w cieniu sławnego ojca, ale ludzie zawsze będą przychodzić na „Dżem”, jeśli to będzie ich stary, kochany „Dżem” z lat młodości.

Gdy noc spowiła niebo nad Czaplinkiem, poniżej sceny u tych, którzy stali, zabłysły zapalniczki i świe-ce. Tak, dzielmy się ogniem naszych uczuć, dajmy upust szarości naszego życia, zwłaszcza gdy cały rok mieszka się w Czaplinku, małym miasteczku, gdzie tak rzadko dzieje się coś ciekawego.

Jakaś dziewczyna obok mnie:„ - Jestem ze Szczecina. Wczoraj byłam na koncer-

cie „Dżemu” w Wałczu, było fatalnie, chała, nic nie wychodziło. Jestem zaskoczona, że Czaplinek potrafi zorganizować tak wspaniałą imprezę, jest cudownie, warto było przyjechać”.

Siedzi też ze mną mój przyjaciel z Florydy, Richard:

„ - Fantastyczni, profesjonalni muzycy, wspania-ła akustyka. Rockowe, słowiańskie brzmienie gitar, nigdzie tego nie usłyszysz. W USA nie byłoby, czego się powstydzić, sukces byłby gwarantowany! Super miejsce, przyroda sprzyjająca odbiorowi dźwięku. Co niektórzy wyglądają jak ZI.ZI.TOP., no może mógł być lepszy wokalista, lecz śpiewa poprawnie, ale przecież nie jest to Riedel, a więc nieźle. Ten po

prawej na gitarze, perkusja i instrumenty klawiszowe – poziom światowy”.

Inni ludzie po koncercie:„ - Wspaniale, pięknie”. „-Wielkie brawa”. „-

Wspaniała zabawa”.Kilka dni przed koncertem pomyślałem:

„- „Dżem” w Czaplinku? I to za darmo?!!!!” To nie do pomyślenia! Pamiętam swoją młodość, jak trzeba się było „bić” o bilety na ich koncert, same pieniądze nie wystarczyły, potrzebne były jeszcze łokcie i zna-jomości! Jestem wdzięczny, wzruszony i zachwycony. „Nie zdżemneliśmy się”, jak to już nieraz bywało, nie wiało nudą, nic z tych rzeczy. To był prawdziwy KONCERT, a nie kolejny nudny festyn „z musztardą na trawie i flaszką w ręku”.

„Chociaż puste mam kieszenie...” - śpiewał Riedel.

„Chociaż puste mam kieszenie...” - będą mogli powiedzieć, co biedniejsi mieszkańcy Czaplinka, (a takich nie brakuje) – „Byłem! Byłem na koncercie „Dżemu”.

Nawet starsi i małolaty, co nie bardzo znali tą ka-pelę i poszli jako „gapie”, byli zadowoleni, bo przecież zespół i jego muzyka łączy 3 pokolenia słuchaczy już ponad 30 lat. I nic się nie zmienił, na szczęście. Zmia-na oznaczałaby, że wkrótce by o nim zapomniano. Legendę trzeba podtrzymywać, będzie trwała dopóty, dopóki się nie znudzi, lub ktoś nie zacznie przy niej „kombinować”. A „Dżem” nigdy się nie znudzi, bo jest z nami od dawna, jest częścią z nas, to wrażliwość połączona z wielkim profesjonalizmem.

Przyjeżdżały do Czaplinka już różne zespoły, różni wokaliści i muzycy, typu Stachursky i inni. Ukształtował się taki stereotyp, że kto przybywa do Czaplinka, to się kończy, ale najczęściej byli to ludzie z „innej ligi”, niż „Dżem”, pomimo że byli i są bardzo medialni i robią wokół siebie dużo szumu, trudno ich nawet zapamiętać.

W Czaplinku wyszło to, co nie wyszło w Wałczu – jakość dźwiękowa! To zasługa naszej Energetyki! Widziałem, jak uwijali się panowie ze Straży Po-żarnej, Straży Miejskiej. Doceńmy trud każdego, kto przyczynił się do wspaniałego koncertu! Należą się wielkie podziękowania i brawa organizatorom i UMiG, że sprawili nam tak wspaniałą niespodzian-kę i ucztę muzyczną, gdzie głównym daniem był „Dżem”. Podziękujmy wspaniałym polskim mu-zykom, osobiście wolę słuchać „Dżemu”, niż „The Doors” - wolę polskie realia, bo mam polskie serce. To nie były zmarnowane wakacje, a wszystko to przez wysiłek wielu ludzi pracy i muzyków, którzy nas nie zawiedli, i za to ich kochamy.

„W życiu piękne są tylko chwile...” śpiewał Ry-szard Riedel. Niewątpliwie, jedną z tych chwil był dla mnie zaszczyt obejrzenia i usłyszenia „na żywo” grupy „Dżem” w czaplineckim amfiteatrze. Poczułem się jakoś dumny z mojego miasta.

Moja dusza zasmakowała uczty duchowej, któ-rej długo teraz nie zagłuszy, niestrawność godnej pożałowania komercyjnej muzyki, a wszystko to dzięki temu, że byłem akurat we właściwym miejscu, o właściwym czasie - w czaplineckim amfiteatrze, na Dniach Czaplinka, na koncercie grupy „Dżem”. Mo-głem stać się tym jednym wielkim organizmem, który śpiewał i bujał się we wspaniałej, wspólnej zabawie. Byłem jednym z tych szczęśliwców „SKAZANYCH NA BLUESA”.

Ale apetyt rośnie w miarę jedzenia. Aż ciarki mnie przechodzą, że czaplineccy organizatorzy mogą na przyszły rok zaprosić np. zespół „Kult”. Sukces byłby gwarantowany. Powtórka z rozrywki? A jak!

Teraz zagranicą, z ogromną przyjemnością i spokojem, mogę sobie zjeść kanapkę z „DŻEMEM”. Pozdrawiam wszystkich Czapliniaków.

4.08.2008.Fodby DaniaKonrad Kołacz

Queens Park Rangers to już było Hyde Park London rzecz nie nowaPark w Pekinie pękł od ryżu Dzisiaj rządzi LECH PARKowa ! Wrzutka piłki, zamieszanie strzał z woleja, brama panie !A przeciwnik na czworakach szuka piłki nawet w krzakach. Bo w Czaplinku wola nieba nasze Orły i Herosy Tym co węszą gdzie nie trzeba ucinają szybko nosy. Jeden taki cienki Bolek Co za masło miał maturęJeszcze dzisiaj liczy bramki Co ze sobą wziął na furę.

A zaś bogacz z Kocich Łapek Co to wszystkich miał w kieszeniJuż do przerwy zbankrutował A przed końcem mózg swój spienił. Przy Czaplinku jest jezioro Gdzie w nagrodę pływać dają,Ale jak ktoś będzie gnoił W beczce z woda zamykają. Nie bądź wiec tu maminsynek Gdy odwiedzasz nasze miastoBo skręcimy Cię przez młynek I zrobimy z ciebie ciasto. Niech nie męczą Cię już zmory Nie mucz też jak święta krowaZmień swą ławkę i kolory I dopinguj LECH PARKowa !!!

Roman J Rymar

Ku pokrzepieniu serc naszych kibiców

Viva LECH PARKowa w Czaplinku!

��2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

W dniu 16 lipca odbyło się kolejne, zbloko-wane posiedzenie komisji Rady Miejskiej. Zasadniczym tematem była problematyka

zmian w planie zagospodarowania przestrzennego miasta.

Na pierwszy ogień poszła działka przy wjeździe do Czaplinka od strony Wałcza, leżąca między tartakiem, ul. Wałecką i j. Czaplino. Należy ona w różnych częś-ciach do prywatnych właścicieli i Agencji Nierucho-mości Rolnych. Działka ta może stanowić wizytówkę miasta, z uwagi na swoje położenie. Przewidziana jest na prowadzenie działalności turystycznej, rekre-acyjnej i sportowej. O takie przeznaczenie zabiegał jeden z prywatnych właścicieli, który chce rozwijać działalność o powyższym charakterze. Natomiast ANR nie składała wniosku o zmianę przeznaczenia jej działki, której wartość po zmianie zapisu w planie ulegnie znacznemu zwiększeniu. Będzie to niejako prezent dla Agencji. Takie bezinteresowne działanie na jej korzyść może budzić zdziwienie. Zwłaszcza, że znamy problemy z gruntami rolnymi na terenie gminy, wiemy jak nas „urządzono” w Drahimku, Siemczynie czy Miłkowie. Jeżeli na wspomnianych działkach powstaną tereny i obiekty związane z wypoczynkiem, rekreacją i sportem (już funkcjonuje plaża miejska),

Wieści z komisjito niewątpliwie potrzebna będzie droga dojazdowa (ulica). Obecny trakt polny, będący własnością gminy jest wąski, i w przyszłości trzeba będzie go poszerzyć kosztem sąsiadujących gruntów. Zmartwienie to po-zostawia się jednak na bliżej nieokreśloną przyszłość. Dlaczego teraz nie prowadzi się rozmów, zwłaszcza z Agencją, w sprawie poszerzenia drogi, w zamian za przekwalifikowanie ziemi? Dyskusja na komisji wskazywała na brak przygotowania i pozbawiona była cech racjonalności.

Podobnie sytuacja wygląda z działką po byłej restauracji Czapla. Obecny właściciel nie składał wniosku o zmianę przeznaczenia terenu, bądź roz-szerzenia możliwości jego wykorzystania. Magistrat sam z siebie postanowił uszczęśliwić posiadacza, dając mu możliwość budowania tam nawet apartamen-towców! Pani Burmistrz stwierdziła, iż rozszerzenie możliwości zagospodarowania tego terenu, ułatwi właścicielowi sprzedanie działki (była podobno na-wet informacja o sprzedaży). Takie ujęcie sprawy nie wzbudziło większych refleksji u radnych. Chwa-lebnym jest wspieranie lokalnych przedsiębiorców, takie są przecież zadania samorządu, czy jednak przy takiej bezinteresowności korzyści gminy są tutaj na pierwszym miejscu?

Następne zblokowane posiedzenie Komisji RM miało miejsce w dniu 28 lipca, gdzie również zasad-niczym tematem była tematyka zagospodarowania nabrzeża j. Drawsko. Świadczy to o bardzo poważnym podejściu do tego problemu władz miasta. Po prezen-tacji multimedialnej propozycji planu przez autora opracowania, radni udali się w teren – jak prawdziwi gospodarze. Tym razem było widać przygotowanie i zaangażowanie w rozwiązywaniu poszczególnych zagadnień. Dyskusja była wnikliwa, szczegółowa i merytoryczna. Być może zaznaczył się wpływ wycie-czek radnych do innych gmin, leżących nad jeziorami Miedwie i Charzykowy. Po obejrzeniu choćby tylko zdjęć z tych terenów, budzi się w człowieku wielka złość i smutek, dlaczego tam potrafią tak pięknie i funkcjonalnie urządzić tereny pod turystykę i wypo-czynek, a my nie. Ewidentnie władze nasze przespały ostatnie 20 lat. Na tle gmin o podobnym potencjale gospodarczym i podobnych walorach przyrodniczych wyglądamy jak ubodzy krewni. Takie są skutki, kiedy gmina nie ma gospodarza z prawdziwego zdarzenia. Kiedy gminą się administruje, a nie zarządza. Kiedy władze nie mają jasnej wizji kierunków rozwoju i funkcjonowania gminy. Teraz idzie ku lepszemu.

Adam Kośmider

Wakacje, to już tradycyjnie czas rodzinnych i towarzyskich wyjazdów. To najlepszy moment na urlop w innych regionach

kraju lub na zagraniczne wojaże. Niemalże wszyscy wsiadamy w samochody i wyruszamy na spotkanie letnich przygód. Niestety, nie zawsze po powrocie nasze wakacje kojarzą się nam pozytywnie. Słaba organizacja, czy oszustwa biur podróży to przykry standard na naszym rynku. Dlatego pewnie chętniej wybieramy wypoczynek na własną rękę w gronie zna-jomych lub przyjaciół. Chcemy osobiście wszystkiego dopilnować, a kiedy jesteśmy już pewni, że wszystko jest zapięte na ostatni guzik - ruszamy.

Na nasze nieszczęście wszelakie służby zajmujące się porządkiem publicznym również przygotowują się na nasze wakacje, zacierając ręce do wypisywa-nia mandatów za wszelkie możliwe wykroczenia. Najczęściej spotkamy zaczajony za krzakiem patrol policji z „suszarką”, czyli popularnym radarem. Jeśli tylko mamy przed sobą kawałek lepszej drogi, mo-żemy się spodziewać, że ktoś nas zechce namierzyć. Polska mentalność sprawia, że dla wielu funkcjona-riuszy „wlepianie” mandatów to prawdziwa frajda. Jakiś czas temu telewizja ujawniła limity mandatów nakładane przez komendantów komisariatów na pod-ległych policjantów. Pewnie nie jedyny to przypadek, stąd można czasami zrozumieć ich determinację w karaniu sprawców wykroczeń.

Do tego dochodzi jeszcze Straż Miejska, która obsługę przenośnych fotoradarów traktuje jako pod-stawę swojej działalności. Lada dzień i nasza gmina wzbogaci się o taki fotoradar, do którego obsługi zostaną zatrudnieni dodatkowi funkcjonariusze Straży Miejskiej.

Z zapewnieniem bezpieczeństwa takie lotne patrole mają tyle wspólnego, co wakacje ze św. Mi-kołajem. Jedynym rozsądnym wytłumaczeniem takiej działalności są wpływy do budżetu gminy kosztem budżetów rodzinnych przejeżdżających turystów. To typowe czyhanie na niepokornego kierowcę, który po minięciu radaru i tak wciśnie pedał gazu. O ile stacjonarne radary powodują spowolnienie ruchu (gdyż wszyscy wiedzą gdzie taki radar się znajduje), to przenośne urządzenia nie mają z bezpieczeństwem nic

Wakacje z mandatemwspólnego. To czysta zabawa w kotka i myszkę, która jednak przynosi spore zyski dla operatorów urządzeń. Dla przykładu można podać, że Gmina Czaplinek zaplanowała wpływy do budżetu z tytułu posiadania fotoradary na kilkaset tysięcy złotych. Chyba nikt nie ma wątpliwości, do czego ma służyć ta zabawka.

Kolejne mandaty mogą nas spotkać za źle zapar-kowany samochód.

W piękny, lipcowy weekend postanowiłem wy-grzać ciało na plaży w Mielnie. Już podczas podróży stwierdziłem, że nie był to najlepszy pomysł. Wielo-kilometrowe korki sprawiły, że jeszcze na długo przed widokiem morza wielu kierowców miało już go dość. Na miejscu okazało się, że miejsc do parkowania brak od wczesnych godzin porannych i jedynym sposobem było zaparkowanie auta w bocznych uliczkach. Wła-dze gminne pomyślały i o tym, i oznakowały prawie całe Mielno znakami „teren zamieszkały”, które to zakazują parkowania. Setki turystów nic sobie z tego nie robiły i wszystkie uliczki były zastawione auta-mi. Trzeba przyznać, że kierowcy zachowywali się w sposób cywilizowany, nie zastawiając wjazdów do posesji, nie utrudniając ruchu innym użytkownikom, czy służbom komunalnym. Na taki moment czekali funkcjonariusze Straży Gminnej, którzy od rana wyruszyli na polowanie. Wydajność w wypisywaniu wezwań była imponująca. Niemal każda przednia szyba pojazdu ozdobiona była „zaproszeniem”. By-łem również w gronie „zaproszonych”, więc udałem się na posterunek. Po odstaniu kilkunastu minut w kolejce i obejrzeniu zniesmaczonych twarzy ukara-nych turystów nadeszła moja kolej. Strażnik był miły i uśmiechnięty. Przyznał, że takiego najazdu turystów nie było od dawna, i że dla takiej ilości pojazdów miejsc parkingowych nie ma. Jednak prawo jest prawem i zaproponował mandat w wysokości 100 zł. Właśnie ten moment sprowokował mnie do napisania tego tekstu.

Nie zawsze propozycja ukarania mandatem musi się skończyć dla nas przykro. Próbujmy spokojnie rozmawiać przedstawiając rzeczowe argumenty, które skłoniły nas do popełnienia wykroczenia. Nie polecam tekstu „nie wiedziałem”, gdyż nie jest to najlepsza wymówka. Zawsze próbujmy jak najszyb-

ciej naprawić własny błąd – być może skończy się na pouczeniu. Jeśli jednak funkcjonariusz będzie uparty i nie zechce odstąpić od ukarania, nie musimy się z nim zgodzić. Każda osoba posiadająca uprawnienia do nakładania mandatów ma obowiązek poinformo-wania nas o możliwości odmowy przyjęcia mandatu. W takim przypadku zostanie przeciwko nam spo-rządzony wniosek o ukaranie do Sądu Grodzkiego (dawne „kolegium”) właściwego terytorialnie dla miejsca popełnienia wykroczenia. Wbrew ogólnemu przekonaniu, na takim obrocie sprawy zazwyczaj obwiniony zyskuje, bowiem sędziowie są bardziej wyrozumiali, stosują w wyrokach zdrowy rozsądek i nie mają żadnych limitów kar.

Oczywiście nie namawiam do bezsensownego oporu, ale proszę sobie wyobrazić jak funkcjono-wałaby Straż Gminna we wspomnianym Mielnie, gdyby codziennie tylko sto osób odmówiło przyjęcia mandatu. Strażnicy przez kolejne tygodnie, czy mie-siące nie wychodziliby zza biurka sporządzając setki wniosków do Sądu Grodzkiego. Pewnie straciliby też wiarygodność, gdyby takimi wnioskami zasypali stosowny sąd.

Pamiętajmy zatem o swoich prawach i nie oba-wiajmy się o nie upomnieć. Często zadanie funkcjo-nariuszowi dodatkowego trudu może nas uratować. Może nie zabrał ze sobą legitymacji służbowej? Może się nie przedstawił? Może upoważnienie do nakłada-nia mandatów straciło ważność i nie jest uaktualnione? Te wszystkie pytania można zadać, gdy mandat jest nieunikniony. Jeśli mamy zapłacić, to przynajmniej niech się służby nieco przy tym napracują.

W innym przypadku polecam miłą i spokojną rozmowę. Dobrym słowem więcej zdziałamy, niż głupim uporem.

Marcin KowalskiP.S. Jak doświadczyłem na swoim przykładzie,

w Mielnie również można otrzymać pouczenie!!! Mimo tego, następnym razem wybiorę się do innej nadmorskiej miejscowości. Z pewnością setki tury-stów ukaranych mandatami również. Czy na dłuższą metę opłaci się to gminie? Promocja to wątpliwa.

18 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

W tym numerze przedstawiam Państwu wywiad z Panem Zygmuntem Dyśkowskim.

Historia ta, w porównaniu do poprzedniej jest „innym spojrzeniem” na ówczesną rzeczywistość. Choć prawdą z pewnością będzie stwierdzenie, że historia każdego mieszkańca naszego miasta jest jedyną i niepowtarzalną…

Dagmara Kibitlewska - Żabińska

ZYGMUNT DYŚKOWSKI 30.10.2005.Jak znalazł się pan w Czaplinku?„…W 1945 r. (…) myśmy mieszkali na ul. Kilińskiego u Volksdeutscha

[w Skierniewicach] (…) i Ruskie przyszli, i kazali uciekać (Volksdeutsche uciekli wcześniej). Ale gdzie będziesz uciekał?! Miejsca nie ma, bo po powstaniu to, było od cholery ludzi wszędzie, każdy uciekał, a zresztą Niemcy wyganiali z Warsza-wy. Tatuś nie chciał do rodzinki na wieś iść mieszkać. Jedziemy do Czaplinka (ale Czaplinek nie Tempelburg). (…) W czerwcu wyjechaliśmy jak skończyłem podstawówkę. Dwa tygodnie żeśmy jechali i przyjechaliśmy do Wałcza. Wagony towarowe, te bydlęce i nawet było chyba ze cztery rodziny, jedna ze Skierniewic i 2 - 3 z wiosek. Wesoło się jechało, co 3 stacje pociąg stawał. Jak w polu stawał to ludzie latali do maszynisty i pytali: - Panie długo jeszcze? – a on odpowiadał - O długo! - To latali żeby coś ugotować. Rozpalili trochę ogień, maszynista gwiżdże - Jedziemy! - To wszyscy się pakują!

Przyjechaliśmy do Wałcza (…) i jak się wychodzi z dworca, po prawej stronie ten budynek stoi jeszcze, myśmy tam, w piwnicy spali. Chyba ze dwa dni byliśmy, ale tatuś mówi jedziemy do Czaplinka. Myśmy jechali do Piły z Wałcza cały dzień, a to 26 km! Maszynista wykapował, że mu się oś grzeje i chodził i zbierał smalec, masło i kielicha dostał - dlatego co parę kilometrów stawał! Na tych stacjach wę-złowych to był PUR i dostawało się tam posiłki. Z Piły żeśmy jechali do Szczecinka z półtora dnia. W Szczecinku ze 2 czy 3 dni byliśmy. Ludzi dużo w Szczecinku, bo to dużo wracało z powrotem do Polski z tych terenów. Tutaj znowu ze wschodu na zachód i tak było wszystko groch z kapustą. Podczas trzech dni pobytu w Szczecinku trafiamy znajomego z Kilińskiego. On już był tutaj i pojechał po rodzinę. (…) Był akurat transport Ruskich do Stargardu. On się dogadał za pół litra bimbru - bo to była jeszcze waluta jaka najlepiej z Ruskim szła - i pojechaliśmy wszyscy. [Pociąg] przyhamował, tutaj napis Tempelburg był, myśmy swoje graty wyrzucili, on też. Dał im tego bimbru i oni pojechali dalej. On już miał tutaj transport załatwiony na stacji a my jak parasole stoimy w trójkę. Ojciec mówi: Wy tu zaczekajcie a ja pójdę do Czaplinka zobaczyć co tam jest. Tośmy kupę czasu siedzieli. Na początku przyjechaliśmy tu gdzie Sielatycki, tam mieszkał Waśniewski z Bielan. Byliśmy tam 3-4 dni, tatuś chodził, (…) szukał i znalazł chaziajstwo 5-6 ha na Wałeckiej 16. (…) Była [w tym domu] Niemka matka, córka, taki staruszek był i parobek. (…) My mieszkaliśmy na górze. Bo to było tak, że Polak zajmował [dom], chorągiewkę się wieszało i nikt się nie wtrącał, najwyżej przyszedł Rusek coś ukraść ! (…) Nas nic nie interesowało. Niemcy gotowali posiłki, tylko się przychodziło na śniadanie, obiad, kolację. Ja miałem 15 rok życia. (…) W każdym budynku drzewo było po-układane, porąbane, torf był, porządek (…) Później po tych pustkach (jak Niemców wywieźli w 1946 r.) my latali gdzie było drzewo ułożone i torf to się rozwalało, i oni chowali tam zastawę stołową w takich koszach dużych. Tutaj gdzie jest sklep mleczarski tam Polak skupował od łepków zastawy. 5 zł dawał za taki koszyk, to ciastek było trochę za to! Piekarnia zaraz była z boku. (…)”

Były już pierwsze władze?„Tak. Każdy, kto się zgłosił miał zameldowanie w Czaplinku, po Polsku pi-

sane, że może poruszać się na terenie Tempelburg – Czaplinek w godzinach od...do... Obowiązywała godzina nocna. Były warty, 2 – 3 Polaków chodziło, to sołtys wyznaczał (…).”

Ilu było Polaków?„Myśmy przyjechali w lipcu przed 15. Ale mało nas było. A jak Niemców

wysiedlili to już całkiem. Pamiętam jak burmistrz (…) Balewski (…) przechrzcił ulicę, (…) „Deutsch

Kroner Strasse” na „Wałecką“. Balewskiego znam stąd, że w Skierniewicach pro-wadził za okupacji naukę jazdy samochodowej. Jak żeśmy tutaj przyjechali, to on zobaczył mamunię i [mówi] żeby przyjść, to on da karteczkę na pierzynę, materac. I w tym budynku jak tu była piekarnia to były biernaty, pierzyny.”

Na domy były przydziały?Nie, gdzie kto chciał. Przyszłaś podobało ci się to zajęłaś, jak nie to zmieniałaś

na inny. A Rosjanie?Rosjanie jak byli to pozajmowali dużo domów. Rzeźnicka była ogrodzona,

Wałecka - prawa strona do Pławieńskiej, Pławieńska była cała ogrodzona. Jak się chciało jechać na Pławno to trzeba było albo Wałecką przez stację albo przez pola.

Tu była na Kościuszki komendantura ruska. I mieli jeszcze chyba parę budynków na Drahimskiej, po prawej stronie (…)

Poniemieckie wioski tu dookoła to zboże, ziemniaki wszystko było. I jak to Polacy objęli to się z Ruskimi tłukli.

(…) Knajpy te co były to dobrze prosperowały. Bo to Polak nie napracował się tak bardzo nad tym, bo Niemcy jak uciekali to pozostawiali wszystko, jak Polak przyjechał to musiał czasem tylko zebrać z pola.

Niemcy wyjechali w 1946 r. chyba, ich zbierali tam gdzie jest internat na Pła-wieńskiej. Pamiętam taki obrazek, że Niemcy wyszli z mieszkania i milicjant (…) drzwi zamykał i plombował. Oni jeszcze nie doszli do internatu, to on już przyszedł z powrotem i zerwał plombę, [zabierał]to co było w szafach do worków ,wychodził i plombował na nowo Ruch był w interesie! Ja byłem tu pierwszym ministrantem w Czaplinku, bo tu Niemka służyła do mszy, (…) taka już stara, siwa kobieta, w małym kościółku, bo duży był ewangelicki. To jak Niemcy byli, to chodzili do niego. I tam był Zawada. Te wszystkie kościoły były wyświęcone przez Zawadę. (…) Pamiętam jak żeśmy kiedyś wracali w zimie, to spluwę miał Zawada, „9” to żeśmy strzelali (…).

W kinie zacząłem pracować w 1946 r. Spotkałem gościa z Kilińskiego, on pracował w kinie w Skierniewicach i pytał: Masz co robić? I tak przepracowałem w kinie 20 lat.

A kontakty z innymi ludźmi, np. tymi co przyjechali zza Buga? Pytają się mnie: Skąd ty jesteś? – Ze Skierniewic. – O szabrownik! U nas przed wojną to w Skierniewicach nie było za wesoło, ale u nich to już

całkiem. Znam takie przypadki, że jak się wprowadził, np. w pruski mur, to miał luksus mieszkanie, to można sobie wyobrazić jak było dalej. U nas w centralnej Polsce też były strzechą kryte domy, drewniane. Jednak była duża różnica między nami.

Nieraz jak w kinie film szedł i czołg jechał to ktoś krzyknął na sali. Bo jedzie na niego! Bał się!

(…) Ale to tak było, że na jesieni miała być wojna i ludzie nic nie robili, jak brakowało drewna to szedł do pustego i brał meble, albo wycinał ze stodoły. A jak minęła jesień, to każdy myślał, że na wiosnę na pewno będzie wojna. I tak się żyło w atmosferze tymczasowości…”.

Bardzo dziękuję Panu za poświęcony czas.Ja również dziękuję. Mam nadzieję, że wiadomości się przydadzą.

Chciałabym również przeprosić za błąd, który pojawił się w nazwisku, w poprzednim artykule, poprawnie brzmi ono Albina Wośkowiak.

1. MIEJSCE DYŻURÓWStanica Wodna WOPR w Czaplinku przy ul. Złocienieckiej

2. TELEFONY ALARMOWE���502 978 795697 776 679691 660 964

3. DNI DYŻURÓWOd dnia 26 kwietnia do dnia 13 czerwca i od 01 września do 05 paździer-

nika we wszystkie soboty i niedziele oraz dni świąteczne.Od dnia 14 czerwca do dnia 31 sierpnia we wszystkie dni tygodnia.

4. GODZINY DYŻURÓWDo południa - od godziny 10.00 do godziny 12.00Po południu - od godziny 15.00 do godziny 18.00

5. OBSŁUGA IMPREZWedług uzgodnień z organizatorami imprez - wg. obowiązującego cennika

usług.

6. RATOWANIE SPRZĘTU I INNE USŁUGIWedług indywidualnych uzgodnień - zgodnie z obowiązującym cennikiem

usług.Kierownik Drużyny WOPR

Marcin Jurewicz

Plan dyżurów drużyny WOPR w Czaplinku na 2008 rok

192 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Żniwa powoli zbliżają się do końca, pola pokryją liczne rżyska o różnych barwach

i odcieniach, pozostaną do zbioru jeszcze okopowe i przygotowanie roli do następnych siewów. I w ten sposób odwieczne koło przyrody wykona swój kolejny obrót.

Tegoroczne lato nie było zbyt łaskawe dla rolni-ctwa. Długotrwałe upały spowodowały wielką suszę, w wyniku której wystąpił katastrofalny brak wilgoci w glebie. Tylko w województwie zachodniopomorskim klęską suszy zostało dotkniętych 22 tysiące gospodarstw rolnych; żywioł nie ominął również naszej gminy.

Ale w historii naszej gminy zdarzyły się żniwa o wiele tragiczniejsze niż tegoroczne, a przyczyną tego nie były ani susza bądź też nadmiar wody … To żniwa byłych mieszkańców Broczyna w 1945 r.

Zbliżający się front nie zachęcał nikogo do nale-żytej uprawy ziemi i siewów, na polach leżały liczne niewypały. Podstawowe prace wykonywane były sporadycznie i w niewielkim zakresie. Opowieści mojego ojca, który przybył do Broczyna w 1946 roku wydają mi się dzisiaj nierealne, a jednak to prawda, w którą trudno uwierzyć.

A teraz przedstawię wspomnienia jednego z by-łych mieszkańców Broczyna, który w taki oto sposób, być może humorystyczny, opisuje żniwa we wsi w 1945 r. w swoim pamiętniku „Ernte in Brotzen 1945”, wydanym w Hannoverze:

„Bardzo dobrze pamiętam lato 1945 roku w Bro-czynie. Naprawiłem nasz stary McCormick, jedyną maszynę, która była jeszcze w naszym gospodarstwie. Płachty materiału schowaliśmy w piwnicy. Do obsługi tej maszyny potrzebnych było trzech ludzi. Ja sie-działem na górze snopowiązałki, prowadziłem konie i obsługiwałem maszynę. Siegfried Storck siedział z przodu i poganiał konie, ale bata rzadko używał. Konie karmiliśmy żytem. Problemem był sznurek, który był złej jakości i źle nawinięty na rolkę i dlatego chłopcy nawijali go na ramiona. Jeden biegł 20 m za snopo-wiązałką i podawał sznur według zapotrzebowania. Czterech zwinnych chłopców, cztery konie i jedna pracująca maszyna, w tamtym czasie to była sensacja ! Na polach pracowało też wiele innych maszyn. Ko-biety wiązały snopki i ustawiały kopy. Rok wcześniej otrzymywaliśmy pomoc od złapanych Rosjan.

Byli oni w niemieckiej niewoli, uważano ich za nikczemnych, nie nosili mundurów. Mieszkali w pałacu pod kontrolą i nie mogli wrócić do swojej ojczyzny. Nocą napadali na nas w przebraniu i kradli jedzenie. Na pewno mieli mniej jedzenia niż my. Po ich ucieczce znaleźliśmy w parku kanister na benzynę, wypełniony ciągnącą się cieczą. Wylaliśmy to, bo uważaliśmy, że są to jakieś chemikalia. Jednak jeden z nas spróbował i stwierdziliśmy, że jest to syrop z buraków cukrowych. Dalsze żniwa robiliśmy według metody rosyjskiej.

Na naszym podwórku Rosjanie postawili młocar-nię. W ogrodzie ścięto wszystkie drzewa owocowe i ustawiono kierat. Stara młocarnia znowu pracowała. Przy kieracie chodziły 4 konie, które w południe były wymieniane. Zboże trafiało do wymurowanej suszarni.

Gdy całe podwórko było zapełnione słomą, prze-prowadzano wszystkie maszyny do następnego go-spodarstwa. Zagrożenie pożarowe było bardzo duże. Łatwiej było młócić na polu aż do zmierzchu, część słomy paliliśmy, by oświetlić sobie miejsce pracy.

W międzyczasie musieliśmy odprowadzać konie do Wałcza, pierwszy raz nam się to nie udało, bo były po-wiązane taśma papierową i rozbiegały się po okolicy.”

MŁYN W BROCZYNIE„Po zakończeniu żniw w 1945 r. zostałem prze-

niesiony do młyna. Kiedy zostałem młynarzem, moja ciocia pracowała w piekarni i zaopatrywała nas codziennie w świeży chleb. Moją pensją było 5 kg mąki tygodniowo. Oczywiście braliśmy do tego kaszę i płatki owsiane, dla nas był to rabunek by przeżyć. Szczególnie w ciemnościach wykradali Niemcy mąkę

Kartki z historii Broczynaz młyna, tyle ile udawało się wynieść. Wielu wiedzia-ło, że w oknie piwnicy zawsze stał duży worek z mąką. Moje życie było podporządkowane pracy w młynie. Pomimo polskiego właściciela to właśnie Rosjanie sprawowali władzę nad wszystkim. Tuż po zbiorach dostarczaliśmy 20 cetnarów żyta dla komendantury, również otrzymywali oni 18 cetnarów mąki, na roz-kurz odliczaliśmy 2 cetnary, czyli 10 %.

Stary trick młynarski znany już od wieków udawał się także u nas. Zakurzenie było minimalne, a my mogliśmy naszych towarzyszy niedoli uchronić przed głodem. Poza tym udało się nam zgromadzić cały bunkier żyta, który później zostawiliśmy Polakom. Gdyby Rosjanie nas na tym przyłapali, kara byłaby tylko jedna …

Paliwo silnikowe i olej dostarczała komendantura, diesel był gromadzony w piwnicy w butlach po winie.

Młyn w Broczynie był jedynym czynnym w tym czasie młynem w okolicy, przez co nawał pracy był wielki, działał dzień i noc. W międzyczasie spaliśmy krótko na workach z mąką.

W końcu listopada 1945 roku komendantura wy-jechała i teraz byliśmy pracownikami Bzowskiego. W grudniu popłynął ponownie prąd, pracował silnik elektryczny o mocy 35 KW, lecz niestety przerwy w dostawie prądu były bardzo długie. Rosjanie urządzali sobie strzelanie do izolatorów, dwóch niemieckich elektryków przez przerwy usuwało szkody …

Jeden tydzień pracowałem na nocnej zmianie, następny na dziennej, po 12 godzin.

Wolna była tylko niedziela. Praca w młynie była bardzo ciężka. Młyn miał 15 m wysokości i dwa piętra, na górze był doskonały widok na całą wieś. Od Karla Sprintera uczyliśmy się wszystkich tech-nik młynarskich, on w latach młodości podróżował po całych Niemczech i opowiadał nam przedziwne historyjki. Nasza praca w młynie przyczyniła się do tego, że ludzie różnych narodowości mogli najeść się wystarczającą ilością chleba.

Podczas moich późniejszych wizyt w Broczynie zawsze wracałem do młyna, praca w nim nie była mi obca. W roku 1998 młyn został zamknięty, stare maszyny wywieziono.”

BROCZYŃSKIE WIATRAKI„Na generalnej mapie sztabu z 1936 r. są zazna-

czone na północno – zachodniej i północno – wschod-niej stronie dużego jeziora w Broczynie dwa wiatraki. Oba dobrze pamiętam. Wiatraki Klabunde stały bezpośrednio w pobliżu wyjazdu ze wsi w kierunku Czaplinka. Jeden z nich został rozebrany w końcu roku 1937 przez ówczesnego właściciela Wilhelma Kempfa. Przyczyną tego było najprawdopodobniej rozpoczęcie budowy nowego młyna na silnik przez Alberta Teske. Z powodu dużej konkurencji nie opła-cało się mieć młyna na wiatr.

Grube ciężkie belki tego wiatraka leżały na podwórku przez wiele lat. Po długiej śnieżnej zimie 1941r. utworzyło się tam duże jezior na polu i masa wody zagrażała podwórzu.

W największej biedzie mieszkańcy wybudowali z tych belek młyńskich i worków piasku długą tamę,

ale pewnej nocy wały zostały przerwane pod naporem wody. Grube i ciężkie belki płynęły na podwórze nisz-cząc wjazdową bramę. Stodoła i stajnia zostały zalane. Wiatrak Ernsta Drägera był symbolem wsi, wznosił się wysoko na wzgórzu zwanym Dögenberg. Jeszcze podczas wojny kręciły się jego ramiona i należał do gospodarstwa leżącego niżej, gdzie gospodarzył Döge. Gdy wiatr wiał z innej strony, młyn był kręcony długim sznurem. W wydanej w 1984r. książce pt. Z mojego życia broczyński pastor Max Kahl pisze: Młyn na górze Döge w Broczynie, który jeszcze dziś tworzy obraz wsi, odbija się w spokojnej wodzie jeziora i pozdrawia z góry swoimi ramionami. W roku 1945 wiatrak został zniszczony i powędrował jako opał do pieca.

Budowa murowanego młyna w Broczynie zosta-ła ukończona w 1939 roku. Jego twórcą był Albert Teske.”

Tuż po zakończeniu wojny pierwszym młynarzem był pan Bolesław Bzowski, w późniejszych latach pan Franciszek Linda, a po jego wyjeździe funkcję młyna-rza przejął pan Stanisław Szczepański, pracując do roku 1997. Obecnie emeryt, ale warto sobie przypomnieć, że swoją pracą przyczynił się do rozwoju wsi i gminy, to też jakiś symbol i część historii naszej miejscowości.

Obecnie właścicielem budynku po byłym młynie jest pan Daniel Sobecki, który 10 stycznia 2002 r. roz-począł działalność gospodarczą, a w styczniu 2003r. otworzył sklep.

Na piętrze są pomieszczenia mieszkalne. Wiele mozolnej pracy włożył właściciel, by dokonać takiej kosztownej adaptacji, ale dzięki niemu ocalał jeden z symboli naszej wsi.

Ryszard Mrówka

Wózek dziecięcy wielofunkcyjny oddam za darmo. Tel. 696 069 095

Fotel jednoosobowy rozkładany oddam za darmo. Stan dobry. Tel. 696 069 095

Komputer używany tanio sprzedam (200 zł). W zestawie komputer z nagrywarką dvd, monitor, klawiatura mysz laserowa. Tel. 696 069 095

Instruktora jazdy konnej zatrudnię. Tel. 604 461 350

Ogłoszenia drobne

20 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

Od 1993 r. mieszkam w Czaplinku. Cały czas mieszkam na stancjach, jednocześnie będąc na liście oczekujących na mieszkanie. Przez pierwsze 13 lat mieszkałam przy ul. Sikorskiego 25, następnie przy ul. Kamiennej 1 w zamian za opiekę nad starszą osobą. Po jej śmierci dom został wystawiony na sprzedaż, wobec czego znala-złam się bez dachu nad głową. Przed ostatnimi wyborami samorządowymi udałam się na posiedzenie Komisji Mieszkaniowej, której przewodniczącym był wówczas Pan Zalipski, gdzie obiecano mi, że do 1 września 2007 r. dostanę mieszkanie w pierwszej kolejności, zwłaszcza iż jestem rodziną zastępczą dla małoletniej Dagmary, którą wychowuję od 13 lat. Na tej zasadzie przedłużono mi pobyt pod ostatnim adresem. Niestety, mimo nachodzenia UMiG, mieszkania nie dostałam w obiecanym czasie, wobec czego musiałam zmienić lokum i obecnie od roku mieszkam przy ul. Sikorskiego 7.

Po wyborze pani Barbary Michalczik na burmistrza, trzeba było składać nowe wnioski na mieszkania (wnioski takie składa się po każdych wyborach władz samorzą-dowych). Udałam się do pani Burmistrz z wypełnionym wnioskiem, aby upewnić się, że nie będzie jednak ustalana nowa lista, a pozostanie jako obowiązująca zatwierdzona za poprzedniej komisji mieszkaniowej. Na widok mojego wniosku stwierdziła: „nie będę tego czytała, ponieważ mam od tego ludzi” i odesłała mnie do Pana Witaska.

Niedawno pojawiła się kolejna szansa na uzyskanie mieszkania, zmarła mieszkanka lokalu przy ul. Drahimskiej. Trudno się cieszyć ze śmierci kogokolwiek, ale w naszym mieście wolna kwatera kojarzy się tylko z nekrologiem. Kiedy udałam się w tej sprawie do UMiG, Pan Witasek zaczął kręcić, że nie wiadomo dla kogo jeszcze będzie to mieszkanie i odesłał mnie do Pani Burmistrz. Przypominając jednocześnie, że nie przyjęłam proponowanego mieszkania przy ul. Wałeckiej. A jest to malutka klitka, zdewastowana i zgnojona przez poprzedniego użytkownika, bez komórki na opał. Zastępca Burmistrza nie miał mi nic do powiedzenia. Poszłam wobec tego do Pani Burmistrz, która stwierdziła, iż mieszkanie to na pewno dostanie pani, którą sprzedano wraz z kamienicą w prywatne ręce. Obecny właściciel nie chce lokatorki i gmina musi jej zapewnić lokal w pierwszej kolejności, z powodu sądowej groźby odszkodowania. Po co ustalanie kolejek, skoro i tak decyduje o przydziale mieszkań przypadek lub decyzja władzy, a nie społeczna komisja? Ile lat trzeba czekać, aby wreszcie dostać własny kąt?

Ostatnio jedna z naszych mieszkanek z trojgiem dzieci musiała opuścić wynajmowane mieszkanie przy ul. Sikorskiego. Jedną noc spędziła w Ośrodku Sportów Wodnych. Nazajutrz poszła po ratunek do Pani Burmistrz, która odesłała ją do MGOPS. Tutaj w porozumieniu z władzą, załadowano ją do samochodu i wywieziono do Gogółczyna, nie informując jakie są tam warunki. Skromny dobytek kobiety pozostał w jakimś garażu u dobrych ludzi.

Kto tutaj był i jest w gorszej sytuacji – niechciana lokatorka, czy kobieta z małymi dziećmi bez dachu nad głową.Kiedy zapytałam Panią Burmistrz, co władze robią i w jaki sposób pomagają rodzinom zastępczym, usłyszałam: „że nic, ponieważ to nie ma żadnego znaczenia,

czy to rodzina zastępcza, czy normalna a nawet patologiczna, to jest rodziną jak każda inna, nie potrzebująca szczególnego zainteresowania”.Ciekawi mnie, czy w naszym UMiG obowiązuje jakiekolwiek prawo, a jeśli tak, to kto je ustala i według jakich reguł? Piękne rabatki i klomby nie zmienią wizerunku Pani Burmistrz, nikomu nie zamkną ust. Prawda i sprawiedliwość w końcu chyba ujrzą światło dzienne.

Irena Zalewska

Ul. Studzienna została wyremontowana. Zerwano stary bruk i ułożono ponownie. Prace remontowe wykonywano pod nadzorem konserwatora zbytków. Przecież ulica nie ma wartości historycznej, a położony bruk

i chodnik nie spełniają roli w edukacji historycznej, ani wyglądem, ani jakością wykonania. Komu ma służyć ta pseudohistoryczna uliczka?

Przyjrzyjmy się historii tej ulicy. Na początku XIX w. ul. Studzienna nie istnieje, jej część do wylotu na ul. Dąbrowskiego jest drogą. Pod koniec XIX w. powstaje ul. Studzienna. Zostaje w większości zabudowana i wybrukowana jak inne ulice miasta. Nie ma większego znaczenia komunikacyjnego, które mają ulice: Wałecka, Dąbrowskiego, Rzeźnicka i Leśników. Obecnie jest ulicą ślepą i również rzadko uczęszczana przez dzieci idące do szkoły.

Dzisiaj, przeprowadza się renowacje brukowanych ulic dla podkreślenia war-tości zabytkowych obiektów. W tym przypadku zabytkiem jest jeden dom pod Nr 2. A śmietniki i widok obskurnych podwórek nie dodają mu walorów. Pozostałe domy nie są obiektami historycznymi z powodu modernizacji.

Remont ulicy wykonano fatalnie. Niektóre kamienie można wyjąć z bruku bez trudu. Między gruntem a piachem, na którym leży bruk, brak warstwy utwardzonej, co będzie powodować jego szybkie niszczenie z biegiem lat. Tak wykonana jezdnia, nie wytrzyma ruchu samochodo-wego. Po jednej stronie ulicy położono kosztowny chodnik z płyt kamiennych (jak ścież-kę ogrodową). W przerwach między płytami wystają ka-mienie. Dla ozdoby postawio-no nowoczesne latarnie. Na szczęście, ta ulica nie istnieje jako ciekawostka turystyczna Czaplinka. Miasto posiada inne ciekawsze zabytki. To one wymagają remontu np. dom z orłami z XVIII w.

Nie ma sensu remont uli-cy, metodą „aby było”. Jezdnia musi spełniać określone warunki eksploatacji. Fundusze przeznaczone na ulice zostały zmarnowane. Za parę lat znowu trzeba będzie wykonać remont.

Romuald Czapski

Pieniądze zamienione w kamień95 LAT PRACOWITEGO ŻYCIA HELENY PALUCH

Helena Paluch z domu Kazimierska urodziła się 15 września 1913 r. w Bytoniu na Kujawach. Jej ojciec był fornalem we dworze, a matka gospodynią. Helena była jedną z szesnaściorga dzieci i od dzieciństwa poznała co to bieda. Już w starszym wieku, oglądając film „Noce i dnie” wg powieści M. Dąbrowskiej, mówiła swym córkom - „tak właśnie żyliśmy”. Po ukończeniu czte-roklasowej szkoły zaczęła pracować w Kaczewie, jako niańka do dzieci. W 1936 r. wyjeżdża do Warszawy, gdzie pracuje do wybuchu wojny jako służąca. Ucieka z pracodawcami z oblężonej Warszawy do Łucka, a następnie do Kowna. Tam w 1940 r. prosto z łapanki

ulicznej, wywożą ją na roboty przymusowe do Husdorf koło Kemnitz. Pracuje u miejscowego bambra. W czasie transportu poznaje swego przyszłego męża Jana, który przez ciężkie lata niewoli staje się dla niej najbliższym człowiekiem.

Po wyzwoleniu wraca do Piotrkowa Kujawskiego, bierze ślub z Janem, rodzą się dwie córki. Młodzi chcą pracować na własnym, więc w 1949 r. osiedlają się w Żerdnie, gdzie dostają poniemieckie 8 hektarowe gospodarstwo. Początkowo jest bardzo ciężko, bo mają tylko gołe mury i ziemię, nie ma nawet prądu (Żerd-no zelektryfikowano później). Wszystkie-go trzeba się dorobić. Ciężko pracują do 1976 r., kiedy to zdają ziemię na skarb państwa. W 1983 r. przeprowadzają się do Czaplinka i zamieszkują na wybudo-wanym przez PGR Osiedlu Wieszczów. Po 57 latach wspólnego życia umiera mąż, a Heleną opiekuje się mieszkająca w Czaplinku córka. Doczekała się Helena Paluch 6 wnuków i 6 prawnuków.

Szanownej Jubilatce życzymy dalszych wielu lat życia w zdrowiu i pogodzie ducha, oraz w rodzinnym cieple.

Redakcja Kuriera Czaplineckiego

STO LAT

��2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

�� 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

W sobotę 19 lipca Dni Czaplinka rozpoczął Jarmark Solny na deptaku. Dla mieszkańców i turystów przygotowano wiele stoisk min. z miodami drahimskimi i z rękodzielnictwem twórców lokalnych, a imprezie towa-

rzyszyły występy zespołów: „Smile Duo” z Bornego Sulinowa i „Antkowe Pyry” z Koszalina oraz pokazy Bractwa Rycerskiego ze Złocieńca. Dla publiczności

przygotowano wiele konkursów. O godzinie 14.00 mieszkańcom i turystom zgromadzo-nym na deptaku i rynku wykonano zbiorowe, pamiątkowe zdjęcie z podnośnika.

Dla miłośników sportu przygotowano również wiele konku-rencji:

1. Regaty Żeglar-skie o Puchar Burmi-strza Miasta i Gminy oraz Przewodniczą-cego Rady Miejskiej. W wyniku zaciętej rywalizacji puchary zdobyły załogi: w klasie turystycznej

T-1 – jacht SPAK z załogą Sławomir Matarewicz oraz Andrzej i Paweł Koza-czykowie;w klasie turystycznej T-2 - jacht TANGO z załogą Stanisław i Wiesława Waw-rzyńczakowie oraz Joanna i Dominik Marzecw klasie Ω – jacht F 545 z załogą Władysław i Katarzyna Kiryszewscy i Grze-gorz Trześniewski

- w klasie Kadet – jacht 368 z załogą Mariusz Wiktorski i Dariusz Pawlak.2. Otwarty Turniej Plażowej Piłki Siatkowej o Puchar Burmistrza Miasta

i Gminy. Wzięło w nim udział aż 12 drużyn, z których zwycięski okazał się zespół Czaplinka, przed reprezentacją Złocieńca.

3. Otwarte Zawody Wędkarskie, których organizatorem był PZW w Czaplinku.Gwiazdą sobotniego wieczoru był legendarny zespół „DŻEM”, lecz przedsmak

dobrej muzyki zaprezentował nam zespół „Dobra Gramy” z Połczyna Zdroju. Koncert zgromadził w amfiteatrze kilkutysięczną publiczność. Zespół DŻEM zagrał piękny ponad dwugodzinny koncert. Przed koncertem Burmistrz oraz Przewodniczący RM wręczyli wyróżnienie „Najwierniejszym Turystom Gminy Czaplinek”. Tytuł ten otrzymali Państwo Beata i Janusz Szafranowie z Wrocła-wia (do Czaplinka przyjeżdżają od 1962 r.) oraz Państwo Elżbieta i Bogusław Sztanderowie z Wielunia (do Czaplinka przyjeżdżają od 1990 r.). Sobotni wieczór zakończyła zabawa pod gwiazdami na deskach amfiteatru.

W niedzielę 20 lipca odbył się II Letni Koncert z Filharmonią Koszalińską. Tym razem na Rynku wystąpił smyczkowy kwartet żeński „CON BRIO” z ciekawym repertuarem muzyki klasycznej, operetkowej i współczesnej.

W Hali widowiskowo-sportowej rozegrany został Otwarty Turniej Międzyza-kładowy Piłki Siatkowej, w którym zwyciężyła reprezentacja TCS s.c. z Czaplinka, zdobywając puchar Burmistrza Miasta i Gminy. Natomiast w Sali widowiskowej CzOK mieszkańcy Czaplinka i kilku przyjezdnych szachistów zmagało się o Puchar Burmistrza w Otwartym Turnieju Szachowym. Najlepszym okazał się mieszkaniec Poznania Pan Krzysztof Podlas, przebywający na wakacjach w naszej Gminie.

Ten dzień zakończyła wieczorna projekcja polskiej komedii pt. „Lejdis” w amfiteatrze.

Finansowo wsparli nas: Rimaster Poland sp. z o.o., Kabel Technik Polska sp. z o.o., PBS o/Czaplinek, Ośrodek Wypoczynkowy „Nad Srebrnym” i firma „Hak”.

Składamy im serdeczne podziękowanie za pomoc w organizacji Dni Cza-plinka.

Dyrekcja CzOKSiR

Starosta wśród uczestników festiwalu

28 lipca zakończył się V Międzynarodowy Festiwal Chórów, którego gospodarzem był Powiat Drawski. Osobami odpowie-

dzialnymi za organizację Festiwalu byli: Krzysztof Czerwiński - Naczelnik Wydziału Rozwoju i Promocji Powiatu, Izabela Krężołek - Naczelnik Wydziału Edu-kacji oraz Marta Łapińska –Podinspektor w Wydziale Rozwoju i Promocji Powiatu.

Pomysłodawcą Międzynarodowego Festiwalu Chórów jest Starosta Powiatu Segeberg - Georg Gorrissen. W Festiwalu udział biorą chóry młodzie-żowe z Estonii, Irlandii, Niemiec i Polski. Termin Festiwalu nie jest przypadkowy - z końcem lipca br. Pan Georg Gorrissen przechodzi na emeryturę po 18 latach sprawowania funkcji Starosty Powiatu Sege-berg. Młodzież uczciła ,,dobrego ducha” Festiwalu śpiewając dla niego podczas koncertu finałowego jego ulubioną piosenkę zespołu Abba ,,Thank you for the music” (Dziękuję za muzykę).

W tym roku poszczególne kraje były reprezen-towane przez:

Chór młodzieżowy z powiatu Pölva w Estonii pod przewodnictwem Saidi Tammeorg;Chór młodzieżowy z powiatu Dublin Południowy w Irlandii pod przewodnictwem Marii Cruise;Chór młodzieżowy z powiatu Segeberg w Niem-czech pod przewodnictwem Miriam Schuler;Chór młodzieżowy z Zespołu Szkół Ponadgim-nazjalnych w Złocieńcu, który reprezentował Powiat Drawski, pod przewodnictwem Ewy Gadzina.

Festiwal rozpoczął się 21 lipca, a młodzież zakwaterowana została w Ośrodku Wypoczynko-wym ,,Ekoland” koło Złocieńca, gdzie miała okazję wspólnie pośpiewać, poznać się nawzajem, spędzić razem wolny czas. W trakcie Festiwalu młodzież wystąpiła czterokrotnie – na koncertach w Kaliszu Pom., Złocieńcu, Drawsku Pom. oraz Siemczynie.

V Międzynarodowy Festiwal ChórówChóry biorące udział w Festiwalu reprezentowały bardzo różnorodny repertuar od muzyki sakralnej, gospel aż po rock i pop.

Pierwszy Festiwal odbył się w 2000 r. w Niem-czech, drugi w 2002 r. w Powiecie Drawskim. Po raz trzeci młodzież miała okazję wspólnie śpiewać w 2004 r. w Estonii, a następnie dwa lata temu w Niemczech. V Międzynarodowy Festiwal Chórów inaugurował obchody 10-lecia istnienia Powiatu Drawskiego.

Marta ŁapińskaP.S.Miałem wielką przyjemność uczestniczyć 27

lipca, ostatniego dnia festiwalu, w występach chó-rów w Siemczynie. Odbywały się one w pięknie odrestaurowanych przez właścicieli zabudowaniach gospodarczych dawnego dworu. Młodzieżowe chóry śpiewały pięknie, ale odczułem zawód, bo nie przyje-chał zapowiadany zespół polski z mojego rodzinnego Grodna (konsulat polski nie zdążył wydać wiz!). Po

występach chórów zaśpiewał chór „Voca” z solistą Maciejem Dudą, przy akompaniamencie zespołu „La Familia”, a pod batutą Pana Szymona Godzięby-Tryt-ka. Wykonali „Mszę kreolską” Ariela Ramireza. Było to tak piękne, że widownia nagrodziła wykonawców wielkimi owacjami. Zachwycał się tym występem nasz starosta Pan Stanisław Cybula, który pierwszy raz widział nasz chór i zespół.

Szkoda, że w Siemczynie, które leży przecież w naszej gminie, nie było nikogo z czaplineckich władz. „Honory domu” pełniła Pani Kazimiera Wa-racka - Sołtys Siemczyna i nasza radna. Możliwość zorganizowania tak pięknej imprezy kulturalnej w Siemczynie zawdzięczamy Panu Bogdanowi Andziakowi właścicielowi dworu. Po rozmowie z nim nabrałem nadziei, że w następnej kolejności odrestaurowany zostanie siemczyński pałac. Ale o tym i problemach wsi napiszę w następnym Kurierze.

Wiesław Krzywicki

Lipcowe Dni Czaplinka

��2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008

24 2 lata Kuriera Czaplineckiego - Sierpień 2008