Moon Elizabeth - Czyny Paksenarrion 02 - Podzielona wierność

download Moon Elizabeth - Czyny Paksenarrion 02 - Podzielona wierność

If you can't read please download the document

Transcript of Moon Elizabeth - Czyny Paksenarrion 02 - Podzielona wierność

Elizabeth Moon

Podzielona Wierno(Divided Allegiance) Czyny Paksenarrion 2 Tumaczenie Jerzy Marcinkowski

Rozdzia pierwszy Kiedy ju poddali si wszyscy onierze Siniavy, wojownicy Kieri Phelana zaoyli, e wracaj do Valdaire, a moe nawet na pnoc. Cz zacza nawet planowa, jak wykorzystaj przypadajc im cz upu. Inni wyczekiwali okazji do odpoczynku i wyleczenia ran. Zamiast tego par dni pniej maszerowali na poudnie wzdu Immeru w towarzystwie ludzi Alureda, Halverica i kilku kohort armii ksicia Fall. Ci ostatni wygldali wieo jak nowe malowido prawie nie brali udziau w walkach, z wyjtkiem odpdzenia Siniavy od Fallo. Nie rozumiem tego mrukn po drodze Keri do Paks. Mylaem, e ju po wszystkim. Sodki Kocur nie yje. Co znowu? Pokrcia gow. Moe Ksi zawar nowy kontrakt, sporo przecie wyda na t kampani. Kontrakt! Na koci Tira, sam powrt do Valdaire zabierze nam reszt sezonu. Po co nam kontrakt? Typowa naiwno pierwszoroczniaka. Paks umiechna si do niego. Pienidze oznajmia. A moe zapomniae ju o odzie? Seli mrugn do Paks jak weteran do weterana i wtrci: Widziae kiedy morze? Nie... a czemu? Keri spojrza na niego zadziornie, z nosa skapywa mu pot. C, to wystarczajcy powd, by uda si na poudnie. Ja widziaem zrobi na tobie wraenie. Jak wyglda? spytaa Paks, widzc, e mina Keriego si nie zmienia. Nie sdz, eby ktokolwiek potrafi to opowiedzie. Musisz sama zobaczy. Wkrtce dowiedzieli si od kapitanw, e Alured przybra tytu ksicia Immeru. Paks ani modszym onierzom niewiele to mwio, lecz Stammel wiedzia, i od upadku starego krlestwa Aare tytu ten nie by uywany. Jestem zdziwiony, e zgodzili si na to ksi Fall i inni wielmoe powiedzia. Taka bya cena jego pomocy stwierdzi Vossik. Wszyscy sieranci zebrali si wok jednego ogniska. Syszaem, jak gadali o tym w kohortach Fallo. Obrci si przeciwko Siniavie, gdy jego roszczenia popary Andressat, Fallo, Cilwan i oczywicie nasz Ksi. Ale dlaczego? To dziwna historia powiedzia Vossik, najwyraniej palc si, eby j opowiedzie. No dalej, Voss, nie ka si prosi burkn Stammel. C, ja to tylko syszaem. Nie wiem, czy ci onierze Fallo mwi prawd i czyj w ogle znaj. Wyglda na to, e Alured by kiedy piratem na Immerhofcie...

Wiemy o tym... Tak, ale taki wanie by pocztek. Zdoby inny okrt i ju mia wyrzuci za burt wszystkich jego pasaerw, jak to jest w zwyczaju piratw... Do wody? spytaa Paks. Kto wybuchn miechem. Vossik obrci si do niej. Piraci nie chc mie baaganu na pokadzie, wic wyrzucaj jecw za burt. Ale czy ci nie dopyn lub nie dobrn do brzegu? zdziwia si Natzlin. Nie. Do brzegu jest za daleko, a woda zbyt gboka. Potrafi przepyn spory dystans... zacza Barra. Paks umiechna si do siebie. Barranya zawsze uwaaa, e umie wicej od innych. Nie tak daleko. Na flaki Tira, Barro, nigdy nie widziaa morza. Kiedy kogo wyrzucaj za burt, statek moe znajdowa si dzie marszu od brzegu. Vossik wzi dugi yk naparu i kontynuowa opowie. Niewane. Jeden z pasaerw zacz si wydziera, e jest magiem i e Alured powinien zosta ksiciem, w czym on chtnie mu dopomoe. Powiedziabym, e Alured nie wsuchiwa si zbytnio we wrzaski jecw zauway Stammel. Nie wyglda na takiego. Zgadza si przytakn Vossik. Wydaje si jednak, e usysza kiedy od ojca, i pochodzi z dobrego rodu, czy co takiego. Wysucha wic czarownika, ktry powiedzia mu, e jest dziedzicem ogromnego krlestwa marnujcym czas na rozbijanie si po morzu. Uwierzy w to? parskn Haben, zaczerpujc naparu kuflem. Syszaem, e piraci s zabobonni, ale... No c, tamten czowiek wspomnia o dowodzie. Twierdzi, i widzia w starym Aare potwierdzajce to zwoje. Zaoferowa si, e zabierze tam Alureda i udowodni jego prawa do krlestwa. Do Aare? Tej kupy piachu? Skd wiesz, Devlinie? Nie bye tam. Nie, ale syszaem. Zostay tam jedynie rozsiane wrd piaskw ruiny. Tak mwi pieni. Zanuci zwrotk Pikne byy wiee. Vossik wzruszy ramionami. Alured nie zapyta ciebie. Czarownik oznajmi mu, i widzia dowd jego pochodzenia. Widzi mi si zacz Erial e takie szukanie przodkw to jedynie dodatkowe kopoty. Co to za rnica? Nasz Ksi zdoby sobie tytu bez grzebania si w setkach ojcw i ojcw ojcw. Albo matek mrukna Barra. Nikt nie podj tematu. Wiesz co, tutaj, w Aarenis, ludzie s inni stwierdzi Stammel. Przypomnij sobie Andressat. I tego nadtego puchacza dorzucia Barra. Paks zacza rozumie, co mia na myli Vik,

mwic o uszczypliwoci Barranyi. Nie mw tak, Barro. To dobry wojownik i godny swego tytuu hrabia. Wikszo ludzi utraciaby Andressat na rzecz Siniavy wiele lat temu. Jest dumny ze swych przodkw, to prawda, lecz oni mog by dumni z niego. Opowiadaj dalej o Aluredzie, Voss ponagli go Stammel. Co byo potem? C, ju wczeniej wierzy w swe szlachetne pochodzenie, poeglowa wic z owym magiem do starego Aare. A potem pamitajcie, e usyszaem to od onierzy Fallo i nie twierdz, e tak naprawd byo czarownik pokaza mu dowd: staroytny zwj, opisujcy maestwa i koligacje, wskazujcy niezbicie, e by w prostej linii potomkiem ksicia Immeru, ktrego w potrzebie wezwano z powrotem do Aare. Ale Vossik, kady mag umiaby co takiego sfaszowa! Erial rozejrza si dokoa, a kilku suchaczy pokiwao gowami. Nie powiedziaem, e ja w to uwierzyem, Erialu. Lecz Alured i owszem. Powiedzmy, e pasowao to do jego pragnie. Jeli Aare byo cokolwiek warte, to tylko tronu Aare. Co musiao oznacza ziemie Immeru. I dlatego porzuci morze i osiad w lasach, by zosta ldowym rozbjnikiem? Co to miao wsplnego z byciem ksiciem, baronem czy kimkolwiek? prychn pogardliwie Erial. Jeszcze raz powtarzam: to tylko plotki. Wyglda na to, e najpierw zawin do portw Immeru, prbujc zawiza sojusz... Przecie by piratem! zawoaa Paks z naciskiem. Tak, wiem o tym. Moe nie myla zbyt jasno. Potem wynaj gromad lokalnych zabijakw, odzia ich w dawne barwy Immeru i rozpocz pertraktacje z ksiciem Fallo. Ha! Wyszed z tego cao? Nie by na tyle gupi, by narazi si na niebezpieczestwo rozmawiali na granicy Fallo. Ksi zareagowa zgodnie z waszymi oczekiwaniami, lecz nie obchodzio go zanadto, co dziao si w lasach na poudniu, jak dugo nie dotyczyo to go osobicie. A jego poddani twierdz, i jest bardzo dalekowzrocznym wadc, ktry nie czyni sobie niepotrzebnie wrogw. A co z Siniav? Dla Paks to byo najwaniejsze: po ktrej stronie od samego pocztku by Alured? C, pocztkowo jedno mieli wsplne: stara szlachta nie uznawaa ich roszcze. Siniava obieca Aluredowi ksistwo, jeeli przerwie eglug na Immerze i bdzie chroni ruchy wojsk Kocura po okolicy. Alured zgodzi si na wspprac. Dlatego wanie nikt nie mg wytropi Siniavy po Rotengre. Tak, ale... zacza Paks, lecz Vossik zdecydowanie jej przerwa. Ale dwie kwestie: Andressat i mdro naszego Ksicia. Andressat okaza Aluredowi

uprzejmo, obiecujc poparcie jego roszcze w razie, gdyby wspar je take ksi Fall. Tote Alured nie zaatakowa Andressatu, gdy zada tego Siniava. Wszak uznawa si za ksicia i pozostawa ponad poleceniami hrabiego. Jeli za chodzi o naszego Ksicia pamitacie kuglarzy, ktrych spotkalimy w Kodaly? Stammel przytakn. Alured zaprzyjani si z nimi, gdy osiad w lasach, stanli wic po jego stronie. Nasz Ksi wiele lat temu, jeszcze na pnocy, zawar z nimi wasny pakt. Std wiedzia, czego Alured pragnie. Orientowa si take w deniach Fallo: zwizania si poprzez maestwo z pnocnym krlestwem. Pamita take o gotowym do oenku dziecku Sofiego Ganarriona... Ale Sofi nie jest krlem... odezwa si kto z ciemnoci. Jeszcze nie. Pamitajcie, co zawsze mwi. A majc poparcie Fallo... Gos Vossika ucich. Kilku suchaczy okazao si wystarczajco bystrych. Bogowie! Chcesz powiedzie... Nasz Ksi i Halveric zdoali jako przekona ksicia Fall, e pomoc Alureda w tej kampanii jest tyle warta. Dlatego te ksi Fall zgodzi si poprze roszczenia Alureda, a wtedy zbjca przeszed na nasz stron i umoliwi przejcie przez las nam, a nie Siniavie. Paks zadraa. Nigdy nie mylaa o posuniciach poza polem bitwy. Czy Alured naprawd jest ksiciem Immeru? Vossik wzruszy ramionami. Ma tytu. Ma wadz. Czego jeszcze trzeba? Ale jeli tak naprawd nie jest... mam na myli krew... Nie wiem, czemu miaoby to mie znaczenie. Jest szansa, e okae si lepszy jako ksi ni pirat bdzie musia rzdzi, rozwija handel, pooy kres rabunkom... Zrobi to? Haben rozejrza si po pozostaych, nim podj wtek: Osobicie nie powiedziabym, e pirat i rozbjnik moe zosta dobrym wadc. A skoro ju o tym mowa, to jaka jest rnica pomidzy grabie a podatkami? Nie jest gupi, Habenie Vossik wyglda na przejtego. Bdzie musiao by lepiej ni za Siniavy... O to mi chodzi. Siniava twierdzi, e ma prawo wada tym rejonem, ale w Cha i Sibili wszyscy widzielimy, co to oznaczao. Nie uci handlu, jak uczyni to Alured, lecz czy kto z nas chciaby mie takiego wadc? Pamitam twarze w tamtych miastach. Ale walczy z Siniav... Tak pod koniec. Za sowit nagrod. Nie mwi, e jest na wskro zy, Vossiku, nie wiem tego. Niemniej, jak dotd, szed tam, gdzie leao zoto. Jak bdzie rzdzi? Czowiek uwaajcy si za szlachetnie urodzonego, oszukany co do swoich praw co uczyni, kiedy dotrzemy do portw Immeru?

*** Dowiedzieli si w Immerdzanie, gdzie Immer rozszerza si raptownie w zatok dusz ni szersz. Nie trzeba byo szturmowa portu. Nigdy nie zosta ufortyfikowany od strony ldu, poza niskim murem z najprostsz bram. Armia wkroczya do portu, nie napotykajc najmniejszego oporu. Wskie, brudne uliczki mierdziay rzeczami, ktrych Paks nigdy wczeniej nie wchaa. Ujrzaa zatok, wzburzon i ciemn od botnistych wd Immeru. Brzeg zapchany by pomostami i nabrzeami na na wp zbutwiaych palach, ze szkieletami odzi, zatopionymi odziami, unoszcymi si na wodzie odziami, nowymi odziami, drzewcami masztw, strzpami agli oraz sieciami zwisajcymi z kadej dostpnej tyczki i dekorujcymi domy. Zobaczya mae, nagie dzieci, wychudzone jak kozy, nurkujce i pywajce wok odzi. Wikszo z nich zaplataa wosy w pojedynczy warkocz przewizany jaskrawymi tasiemkami. Dalej rozcigaa si zatoka, rozlega i niemal pusta w gorcym, popoudniowym socu. Jej powierzchni znaczyy bkitne i zielone pasma. Paks nigdy czego takiego nie widziaa. Kilka odzi eglowao z wiatrem, pchanych wielkimi, trjktnymi aglami, wygitymi niczym skrzyda. Przygldaa si im zafascynowana. Jedna z nich zmienia hals, ciemna kreska kaduba skrcia si, a po chwili znw wyduya. W oddali wida byo wzniesienia za zatok, a na poudniu woda przybieraa inny odcie zieleni, by przej do gbokiego bkitu w miejscu, gdzie Immer miesza si z morzem. Dokoa onierzy Ksicia zebra si haaliwy tum paplajcy w piskliwym, irytujcym jzyku. Dzieciaki uganiay si tam i z powrotem, niektre nadal mokre i poyskujce wod, inne umorusane. Przy odziach skupili si bosonodzy mczyni, w krtkich spodniach, z zaplecionymi w pojedynczy warkocz wosami, a w drzwiach i oknach toczyy si kobiety w kolorowych, kusych sukienkach i poczochach w paski. Jeden z kapitanw Alureda zawoa co w lokalnym narzeczu i natychmiast zapada cisza. Paks usyszaa chlupoczc wok pali pomostu wod. Zadygotaa, zastanawiajc si, czy morze ma dusz. Moe jest godne? Kapitan Alureda odczyta trzymany w rkach zwj. Paks poszukaa wzrokiem Arcolina i przyjrzaa si jego minie, z pewnoci wiedzia, co si dzieje. Niestety, z wyrazu twarzy oficera nie potrafia nic odczyta. Kapitan skoczy czyta, zwrci si do Ksicia, zasalutowa mu, wskoczy na konia i odjecha. Zebrani milczeli. Gdy znik za rogiem, przez tum przeszed guchy pomruk. Kto krzykn chrapliwie. Paks obejrzaa si i zobaczya dwch modziecw odcigajcych do tyu siwobrodego starca. Stojcy koo nich mczyzna zawoa w amanym wsplnym: Kto z was mwi z nami? Ja odpowiedzia mu spokojny jak zawsze gos Ksicia. Wy... jestecie piratami?

Nie. Co masz na myli? Tamten... czowiek... mwi, e jest teraz naszym ksiciem... to pirat. Jestecie jego ludmi jestecie piratami. Nie pokrci gow Ksi. Paks zauwaya, e Arcolin daje im doni sekretny znak, kapitanowie przekazali gest sierantom. Nie to, eby potrzebowali ostrzeenia i tak wszyscy byli czujni. Jestemy jego sojusznikami, a nie podwadnymi. Walczy z nami w grze rzeki... z Siniav. Tym cierwem! Mczyzna splun. Kim wobec tego jeste, e walczysz z Siniav, a przyjanisz si z piratami? Jestem Ksi Phelan z Tsaia. Tsaia? To za Krasnoludzkimi Grami, daleko na pnocy! Co robicie tutaj? W gosie pobrzmiewaa zo i zakopotanie, mierzy wzrokiem onierzy. Mam kompani najemnicz walczc w Aarenis. Siniava... umilk walczylimy z Siniav podj. Zgin. Alured otrzyma ksistwo Immeru, a poniewa przedtem pomg nam, teraz ja pomagam jemu. Nie jest ksiciem! wrzasn mczyzna. Nie znam ci moe co syszaem, ale ci nie znam. Lecz Alured to zwyky pirat i piratem pozostanie. Siniava by zy Barrandowea wiadkiem ale Alured! Zabi mego wuja na wodach zatoki on i jego parszywy okrt! To bez znaczenia odpar Ksi. Jest teraz ksiciem Immeru, a ja jestem tutaj, by utrzyma porzdek do czasu pojawienia si jego oficerw. Rozmwca splun ponownie i odwrci si. Ksi nie przemawia wicej do tumu, tylko rozstawi kohorty na nabrzeu i zorganizowa patrole pilnujce prowadzcych do uliczek. Pierwszego dnia panowa spokj. Paks uznaa, e ma szczcie, i wyznaczono j do pilnowania nabrzea. Moga przyglda si koyszcym si na falach odziom i wdycha wiejc od morza lekk bryz. Nad wod szyboway dziwne szarobiae ptaki z czarno upierzonymi gowami i duymi, czerwonymi dziobami, co chwila nurkujc i na powrt wzbijajc si ponad fale. Nastpnego dnia rozpoczy si egzekucje. Paks usyszaa dobiegajce z drugiej strony miasta krzyki, zanim jednak zdya si nimi przej, kapitanowie wyjanili im, co si dzieje. Ksita Fall i Immeru przeprowadzaj egzekucje szpiegw Siniavy. Twarz Arcolina miaa nieprzenikniony wyraz. Jestemy tu po to, by utrzyma porzdek, cho nie przewidujemy adnych rozruchw. Tak wanie byo, w ich dzielnicy do niczego nie doszo. Mczyni i kobiety zajmowali si swoimi pracami bez ogldania si na onierzy, a dzieci bez przeszkd baraszkoway w wodzie. Lecz dobiegajcy z przeciwlegej strony miasta zgiek nie cich i wieczorem kohorta Cracolnyi musiaa pomaszerowa na pomoc ludziom Halverica. Wrcili nad ranem, strudzeni i ponurzy, dopiero pniej Paks usyszaa szczegy. Nastpnego dnia Kompania Ksicia wymaszerowaa z Immerdzanu, a wiszce na murach ciaa byy wystarczajco

wymowne. Do Kalmmer plotka dotara przed nimi. Bramy byy zamknite. Dziki brakowi wyszkolonych onierzy do obrony niskich murw szturm trwa zaledwie kilka godzin. Tym razem na plac targowy przy nabrzeu spdzono ca ludno miasta. Podczas gdy pilnowali ich onierze Halverica i Phelana, ludzie Alureda przetrzsali dom po domu, sprowadzajc kolejnych mieszkacw. Kiedy skoczyli, na skraju placu pojawi si sam Alured. Wskaza na stojcego wrd innych mczyzn. onierze wywlekli ofiar z tumu. Potem dwch kolejnych i jeszcze jednego. Kto krzykn i oddzia onierzy Alureda wbi si w tum, rozrzucajc ludzi na boki, by pojma wichrzyciela. Pierwszy z ujtych rzuci si z kaniem na kolana przed Aluredem. Ten pokrci gow i pokaza na wzniesion przez jego onierzy konstrukcj z prowizorycznie powizanych belek. Pocignito ku niej pojmanych mieszczan. Przez tum przeszed szmer, ludzie zaczli si cofa, wpadajc na siebie i omal nie zderzajc si z kohort Paks. Najemnicy poczyli tarcze i zaparli si. Niewiele widziaa ponad gowami zgromadzonych. Po chwili ujrzaa pierwszego z mczyzn rozpitego na zwisajcych z ramy linach. Paks zesztywniaa, cisno j w doku. Drugi. I kolejni. Wkrtce wszyscy zawili w rzdzie, jeden za nogi, reszta za ramiona. Ludzie Alureda zaczli obrzuca ich botem, kamieniami i rybami z kramw. Jeden skazaniec zwis bezwadnie, inny przenikliwie krzycza. Paks odwrcia wzrok, walczc z mdociami. Spojrzaa w rwnie udrczone oczy Keriego. Nie widziaa zakoczenia, gdy Alured osobicie przeszy kadego z nich wczni. Z poruszenia tumu wywnioskowaa, e ka zakoczya si, a gdy uniosa wzrok, zobaczya zdejmowane z konstrukcji ciaa. Lecz nie by to jeszcze koniec. Alured przemwi w obcym jzyku, gorczkowo gestykulujc. Tum sta cicho i nieruchomo, Paks czua bijcy od stojcych blisko niej strach i nienawi. Zakoczy pytaniem poznaa to po intonacji, wycignitym ramieniu i przerwie na usyszenie odpowiedzi. Ta nadesza w postaci rzuconej z tumu nitej ryby. Twarz Alureda pociemniaa. Paks nie dosyszaa komendy, lecz jego ludzie ruszyli wachlarzem na zebranych. Nim do nich dotarli, tum eksplodowa haasem i dziaaniem. cinici pomidzy szeregami Ksicych i Halvericowych, pilnujcych trzech bokw targowiska, zdoali jako obrci si i ruszy przed siebie. Nacisk rzeszy ludzi odepchn oddzia Paks do tyu. Syszeli jedynie wrzaski tumu, rozkazano im pilnowa porzdku, a nie atakowa. Lecz ustpowali przed czyst przewag liczebn. Wikszo zgromadzonych nie miaa broni, ich jedynym orem bya ilo. Z niechci odnosili si do wizji uderzenia na bezbronnych mczyzn i kobiety, z drugiej jednak strony nie mieli ochoty na zadeptanie. Z prowadzcych na rynek ulic dobiegy ich okrzyki spieszcych na pomoc onierzy i donone komendy, ktre byy niczym kamyki dwiku odbijajce si od muru zgieku. Prbowaa nie traci kontaktu z reszt i odgania napierajcych pazem miecza, lecz parcie

tuszczy narastao. Kto zapa z wrzaskiem za jej miecz, uniosa go i otrzymaa cios w pach. Pchna instynktownie, przeszywajc sztychem napastnika. Upad pod stopy naciskajcych na ni mieszczan. Odganiaa ich, jak umiaa, trzymajc si blisko towarzyszy i starajc si nie straci rwnowagi. Pomidzy nimi a ssiednim oddziaem pojawia si szczelina, w ktr natychmiast wdar si rozwrzeszczany tum. Przycinita do ciany budynku Paks poczua wbijajcy si jej w plecy parapet okna. Krzyczce twarze chwiay si przed ni, a chaotycznie mcce powietrze rce prboway wyrwa jej bro. Odpdzia ich, ciko dyszc. Nie miaa czasu rozglda si za Arcolinem czy Stammelem, syszaa jedynie czynion przez ludzi wrzaw. W wielu miejscach mieszkacy miasta przerwali piercie stray i uciekali zdjtymi panik gromadami. Wpado na ni zagubione dziecko i uczepio si tuniki. Nie miaa czasu zaj si nim i malec przewrci si z przenikliwym krzykiem prosto pod pdzce stopy. Kiedy odzyskaa swobod ruchu, wikszo zebranych ucieka. Dojrzaa krcego za plecami swoich onierzy Alureda. Zatrzymywali tych, ktrzy jeszcze nie zdyli umkn. W kocu zobaczya i usyszaa Arcolina i Stammela. Kohorta zmienia szyk i wzmocniona posikami ruszya w pocig za uciekinierami. Niestety, do zachodu soca zdoali uj jedynie pit cz populacji miasta, gwnie kobiety i dzieci, zbyt sabe, by dalej ucieka lub nazbyt przeraone. Wstrznit porannymi wydarzeniami Paks traktowanie pojmanych doprowadzao do mdoci. Alured by zdeterminowany wyeliminowa wszystkich sympatykw Siniavy, a reszt zmusi do uznania jego rangi i wadzy. Jak wyjania najemnikom, chcia strachem zmusi mieszczan do posuszestwa. Paks oczekiwaa, e Ksi zaprotestuje, ten jednak milcza. Od mierci Siniavy umiecha si rzadko, a po przybyciu na wybrzee spdza godziny na wpatrywaniu si w morze. Nie wiedziaa nikt tego nie wiedzia co go mczy. Czua jednak coraz mocniej, e nie moe duej y z tym, co j drczyo. Wystraszone, nienawistne spojrzenia, mamrotane zniewagi, zrozumiae pomimo obcego jzyka, pogarda onierzy Alureda, gdy nie chcieli przyczy si do ich zabaw, bdcych niczym innym, jak pastwieniem si nad bezradnymi cywilami wszystko to sprawiao, e odek zawizywa si jej na supe. Nie moga je ani spa budzia si drczona koszmarami. Staraa si ukrywa swe uczucia, uspokaja si. Raz ju zabraa gos dosy, jak na szeregowca. Jak dugo nosia barwy Ksicia, tak dugo bya mu winna posuszestwo. By dobrym czowiekiem, zawsze przestrzega wskaza honoru... Wspominaa Wielkiego Marszaka, aujc, e go w ogle spotkaa. Zada jej pytania, na ktre nie miaa ochoty odpowiada. Suba u Ksicia z pewnoci warta bya odrobiny dyskomfortu czy niepokoju. Kiedy opucili Kalmmer, zostawiajc w miecie garnizon zoony z onierzy Alureda, prbowaa przekona sam siebie, e najgorsze ju za nimi. Lecz byo inaczej. W kadym

miecie wybrzea Immerhoftu Alured wynajdywa szpiegw Siniavy lub takich, ktrzy wyraali wtpliwo, czy pirat moe by prawowitym ksiciem. Najemnicy nie uczestniczyli w egzekucjach ani kaniach, lecz doskonale wiedzieli, e gdyby nie ich obecno Aluredowi zabrakoby onierzy do obsadzenia tylu miast. Nie mieli pojcia, jak dugo to potrwa kiedy Ksi zamierza przesta udziela pomocy sojusznikowi. Gdy z pewnoci nosi si z takim zamiarem. Kadego dnia mg nakaza wymarsz do Valdaire. Lecz Ksi milcza, wpatrzony w bkitny bezkres wd. Przez szeregi Kompanii przebiega niepokj, niczym myszy po strychu zim. Paks sdzia, e nikt nie widzi, co si z ni dzieje a do chwili, kiedy pewnej nocy, podczas jej warty, przyszed do niej Stammel. Stan blisko i przez kilka minut milcza. Zastanawiaa si, czego chce. Potem westchn, zdj hem i przeczesa wosy. Nie musz pyta, co ci martwi zacz. Trzeba co z tym zrobi. Nie wiedziaa, co powiedzie ani uczyni. Jesz mniej, ni potrzebuje kto o poowie twego wzrostu. Nie przydasz si nam, jeli zachorujesz... Wszystko w porzdku... zacza, lecz zaraz jej przerwa. Nie, nic nie jest w porzdku. Ani z tob, ani ze mn. Tyle, e ja jem i pi, a to wicej, ni robisz ty. Nie chc straci w ten sposb dobrej weteranki. Nie mam was a tylu. Ci wszyscy nowi, ktrych przyjmowalimy tu i tam nie s jeszcze na tyle dobrzy. Przerwa. Naoy hem i potar nos. Nie wiem, czy kiedykolwiek bd... czy my bdziemy... tacy jak dawniej. Umilk. Ja... ja jestem czujna... Nie moga wykrztusi nic wicej. Paks, ty... Odchrzkn i splun. Nie powinna tu by. Zaskoczy j tak, e a j zatchno, jakby j uderzy. Co... dlaczego? Nie powinna. Jego gos nabra mocy. Na Tira, nie mog sta z boku i patrze, jak marniejesz. Nie w imi czego takiego. Suya Ksiciu rwnie dobrze, jak inni. Mylisz, e tego nie wie? Albo ja? W gosie Stammela pojawia si zo. Nie pasujesz tutaj, nie do tego rodzaju walki. Tamten Wielki Marszaek mia racj, nawet Ksi przyzna, e twoim przeznaczeniem moe by co lepszego. Znowu przerwa, a gdy podj, gos mu zagodnia. Uwaam, e powinna opuci Kompani... Porzuci Kompani? Pomimo szoku zalaa j fala ulgi, e mogaby wyplta si z tej sytuacji. Zaraz jednak poczua ukucie paniki. Podja ju decyzj, nie moga jej zmieni. Tak. Przyszedem, eby ci to powiedzie. Tir wiadkiem, jak mi trudno a jestem starszy... Ale ty musisz nas opuci. Wracaj na pnoc. Do domu. Albo znajd miejsce, gdzie mogaby zosta rycerzem. Nie tkwij tutaj, a nie bdziesz moga tego wytrzyma. Ty lub Ksi.

Ale ja... jak mogabym prosi... nie mog do niego pj... Wci przeladowaa j jego mina, gdy sprzeciwia si ksicej woli. Cho zdawa si nie ywi urazy, nie miaa ochoty ponownie ujrze tego spojrzenia. Stammel pokiwa z moc gow. Tak, moesz. Powiedz Arcolinowi. Kapitan zrozumie zna ci. Powie Ksiciu... albo zrb to sama. Zarekomenduj ci gdzie, jestem tego pewny. Nie to j martwio. Ale zostawi Ksicia... Paks, nie mog powiedzie na niego zego sowa. Wiesz o tym. By moim dowdc od samego pocztku, pjd za nim wszdzie. Niemniej... ju raz go powstrzymaa... przed popenieniem bdu. Moe, jeli odejdziesz, ponownie przejrzy na oczy... Oniemiaa. Znw stana przed decyzj, ktr uwaaa za podjt raz na zawsze, tam, w Cortes Immer. Jake mogaby opuci Kompani? Bya jej blisza od rodziny, bardziej znana od izb domu, gdzie przysza na wiat. Mwi powanie, Paks. Nie moesz tak duej. Inni te to ju zauwayli, wkrtce bd wiedzie wszyscy. Odejd, pki moesz. Ja... pomyl o tym... Tej nocy. Jutro bdziemy w Sord. Nie mam wtpliwoci, e dojdzie tam do tego samego. Poczua, e do oczu napyny jej zy. Zdusia kanie. Stammel zapa j za rami. To wanie mam na myli, Paks. Nie dasz rady walczy jednoczenie ze sob i nieprzyjacimi. Tir wie, jaka jeste odwana... lecz nikt nie jest w stanie toczy walki wewntrznej i zewntrznej naraz. Daam sowo wyszeptaa. Tak. Daa. I odsuya ju swoje, a nawet wicej. Widziaa mier Siniavy, co moim zdaniem uwalnia ci od przysigi. Nie uwaam tego za ucieczk i nie sdz, eby tak przyjli to Arcolin albo Ksi. Porozmawiasz z nimi? Podniosa wzrok na usiany gwiazdami firmament. Z odlegego morza wynurza si Naszyjnik Torrea. Pomylaa o dawnych marzeniach o zostaniu wojowniczk i zwiedzaniu dalekich stron, a potem o ostatnim miecie, do ktrego wkroczyli. Ja... nie mog... wej do nastpnego miasta... Nie. Zgadzam si. Ale jest ju za pno. Kapitanowie z pewnoci leeli ju w kach, nie moga budzi ich albo Ksicia. Poczua ulg nie musiaa podejmowa decyzji teraz. Usyszaa agodny gos. Poszaby, gdyby nie byo pno? Ta agodno i pewno, e jest za pno, osabiy jej czujno. Bya taka znuona.

Och, sama nie wiem. Tak. Gdyby Ksi Phelan pozwoli mi... Pozwoli orzek Stammel albo go nie znam. Zanim zdya odpowiedzie, zawoa kogo, by j zastpi. Chod. Do rana zdoaaby przekona sam siebie, e winna jeste Ksiciu lepe posuszestwo. Posza za nim do namiotu Arcolina chora i roztrzsiona, lecz najblisza godzina nie bya taka trudna, jak si obawiaa. Konferujcy z Arcolinem pozostali kapitanowie ulotnili si, gdy Stammel poprosi o chwil rozmowy. Kapitan zmierzy Paks spokojnym spojrzeniem, w ktrym nie byo zoci ani rozczarowania. Wolno ci odej powiedzia. Suya wiernie, masz prawo do urlopu lub opuszczenia Kompanii. aowabym, gdyby opucia nas na zawsze jeste dobra, a wiem, e Ksi take jest z ciebie zadowolony. Czy rozwayaby moliwo wzicia rocznego urlopu z otwartym prawem do powrotu? Przytakna. Jak pan sobie yczy, kapitanie. Nie potrafia jasno myle, jej umys ogarniay na przemian lk, rado i smutek. Wobec tego pomwi o tym z Ksiciem. Wsta od stou. Ty te powinna pj. Moe chcie porozmawia z tob o twej subie. Ksi take jeszcze nie spa. Jego wzrok stwardnia, gdy za plecami Arcolina dojrza Paks, niemniej zaprosi ich do rodka. Arcolin przedstawi yczenie dziewczyny, na co Phelan obdarzy j przecigym spojrzeniem. Paksenarrion, czy jeste niezadowolona z mojego dowdztwa? Nie, mj lordzie. Odpowiedziaa szczerze. Martwio j nie jego dowodzenie, lecz zawarty sojusz. Ciesz si. Zawsze bya uczciwym i godnym zaufania onierzem. Nie chciabym utraci twego szacunku. Nie, mj lordzie. Potrafi zrozumie, e moesz chcie odpocz. Dziewczyna z pnocy... inna kultura... ale czy chcesz odej z Kompanii na zawsze czy jedynie na jaki czas? Nie wiem. Nie potrafi wyobrazi sobie niczego innego... A jake by moga? Rozumiem. Kiwn energicznie gow, jakby rozwaajc kwestie, ktrych nie dostrzegaa. Wiesz, e Wielki Marszaek sugerowa, i by moe bdziesz musiaa opuci Kompani, powiedzia mi to jeszcze w Sibili, po tym, jak zostaa ranna. Zauwaya, e nie uywa imienia kapana. Nie wspomina take, e wczeniej upieraa si przy pozostaniu. By moe to odpowiednia chwila. Skorzystasz z lepszego szkolenia. Jeli postanowisz zacign si na sub do kogo innego, z przyjemnoci ci zarekomenduj. Doradzam, aby sprbowaa zosta giermkiem. Jeste dobra w szermierce naucz si walki konnej, a bdziesz kwalifikowa

si do treningu na rycerza. Przerwa i spojrza na Arcolina. Trzeba j zaopatrzy w mapy do podry na pnoc, spodziewam si, e dopatrzye ju wypaty... Jeszcze nie, mj lordzie. Przysza do mnie przed chwil. W porzdku. Moesz zosta z Kompani, Paksenarrion, dopki nie postanowisz, jak chcesz podrowa. W obecnej sytuacji nie byoby rozwanie wdrowa po Aarenis samotnie. Jeli zechcesz zaczeka, to zamierzam niedugo odesa paru ludzi do Valdaire... Mia dla niej kilka rad. Nie usyszaa potpienia, czego si tak obawiaa. Sprawia wraenie zmczonego i nieco roztargnionego, ale uprzejmego. Potrzsna gow i wrcia z Arcolinem do kohorty. Ulyo jej, e tak atwo poszo. Czeka na ni Stammel. Id spa. Jutro... Ale jutro jest Sord... Nie. Pojutrze. A ty nie pjdziesz tam z nami. Znajd ci co do roboty... Ale... Nie sprzeczaj si ze mn! Nadal jestem twoim sierantem! Kiedy ty znajdziesz si w Sord, bdzie ju po wszystkim. A teraz do ka. Paks spaa do samego rana, nie budzc si w nocy ani razu.

Rozdzia drugi Z Kompanii Ksicia Phelana, co? Paksenarrion przytakna. Kapitan stray by dobrze zbudowanym mczyzn redniego wzrostu. Odchodzisz z Kompanii? Wzruszya ramionami. Wracam na troch do domu. Hmmm. Dowdca karawany mwi, e chcesz nas opuci w poowie trasy? Jest bliej... Mmm. Dowdca rozmawia ju z twoim sierantem, prawda? Tak jest, sir. Przypuszczam, e to wystarczy. Strzelasz z kuszy? Nie najlepiej, sir. Uywaam dugiego uku, ale nie jestem specjalistk. Kapitan stray westchn. Nie mona mie wszystkiego. Teraz posuchaj: karawana rozpoczyna przygotowania do wyruszenia pojutrze, a startujemy dzie pniej, w zalenoci od tego, ilu przyczy si kupcw. Masz zjawi si tutaj pojutrze w poudnie, gotowa do pracy. Przyjdziesz pijana, a obetn ci wypat. W miecie musimy uwaa na wozy rwnie bacznie, jak na szlaku. Nie miej nadziei na sen w tamt noc. Zdobd jak zbroj karawana jej nie zapewnia. Doradzam kolczug. Rozbjnicy, na ktrych natykamy si wzdu wybrzea, uywaj bardzo mocnych ukw. Nosisz skr, a ta nie zatrzyma strza. Jeli chcesz, moesz kupi zbroj u nas. Przekrzywi gow. Wszystko jasne? Tak, sir. Mam by tutaj pojutrze w poudnie w zbroi. Trzewa. Zaczerwienia si. Nie pij. Wszyscy pij. Cz wie, kiedy przesta. A przy okazji adnego sypiania z kupcami. To le wpywa na dyscyplin. Powstrzymaa si od gniewnej odpowiedzi. Nie, sir. Bardzo dobrze. Do zobaczenia pojutrze. Odprawi j machniciem rki. Opuszczajc pokj, mina dwch uzbrojonych mczyzn, jeden z nich trzyma kusz. *** Nie mog uwierzy, e wyjedasz. Paks miaa nadziej, e wymknie si po cichu, lecz Arne, Vik i reszta przyjaci przyapali j. Co zrobisz sama?

Nie bd sama odpara. Ochraniam karawan. Karawan! Na flaki Tira, to... Wiesz dobrze, e par lat temu Ksi te to robi. Tak, ale z nami z Kompani. Lecz wyjecha z obcymi... Pomyl, Arne. Ilu obcych pojawio si w tym roku w Kompanii? Masz racj. Niemniej jestemy... jestemy twoimi przyjacimi, Paks. Przyjanimy si, odkd tu przyszam. Tak, ale ja nie mog... Czy to ten marszaek Girda? Zamierzasz zosta wyznawczyni? Nie wiem. Nie, nie sdz. Ja po prostu... Przyjrzaa si im, prbujc to powiedzie. Bior urlop... wszystkim nam si naley... moe tu wrc, a moe nie. To niepodobne do ciebie skrzywi si Vik. Zrozumiabym, gdyby zrobia to poniesiona zoci Barra, ale ty... Bior urlop. Spiorunowaa go wzrokiem. Bior urlop. Rozmawiaam o tym ze Stammelem, Arcolinem i samym Ksiciem. Id na urlop. Wrcisz orzeka Arne. Musisz. Inaczej byoby nie w porzdku. Paks potrzsna gow i szybko odesza. Gdy opuszczaa obz, zapa j jeden z giermkw Ksicia. Ksi chce zobaczy si z tob przed twym wyjazdem poinformowa j. Posza za nim do namiotu dowdcy. W rodku Phelan rozmawia z Aliamem Halverikiem. ...i sdz, e to... och, Paksenarrion. Halveric ma do ciebie prob. Mj lordzie? Poniewa jedziesz na pnoc jak rozumiem, zamierzasz przeby gry? Tak, mj lordzie. Dobrze ci zapac, gdyby zgodzia si na pewne opnienie w powrocie do domu i zawioza to pismo do mojej posiadoci w Lyonya. Jeli wybierzesz wschodni przecz, nie nadoysz zbyt wiele drogi. To dla mnie zaszczyt, panie. Paks wzia zwj w skrzanym etui i woya do sakiewki u pasa. Spjrz na map. Powinna przekroczy gry mniej wicej tutaj. Jeli pojedziesz na pnoc, trafisz na szlak wschd zachd, biegncy od Finthy do Prealith. W Lyonya odszukasz owcw lub od kupcw w Tsaia dowiesz si, jak tu trafi. Wskaza palcem na mapie. Powoaj si na mnie, gdy inaczej skieruj ci na pnoc, do mego wuja lub braci, a nie chciaaby a tak zboczy z drogi. Gdy tam przybdziesz, oddaj pismo mojej onie, Estil jest o par doni wysza ode mnie. Myl, e moja wiadomo dojdzie do niej w ten sposb szybciej ni wysanym umylnie kurierem.

Tak, panie. Jestem pewny, i mog ci zaufa, e nikomu o tym nie powiesz. S tacy, ktrzy z radoci ukradliby pismo, powodujc tym nie lada kopoty. Nikomu nie powiem, panie. Dzikuj. Zaufasz mojej pani, e ci zapaci, czy chcesz pienidze teraz? Oczywicie, e ufam tobie... twojej pani. Jeszcze nie dostarczyam wiadomoci, cho przysigam, e to zrobi. Phelan twierdzi, e bdziesz szuka pracy na pnocy, czy tak? Skina gow. Wobec tego Estil moe ci pomc. Obiecuj, e zrobi, co w jej mocy. Paksenarrion odezwa si Ksi, wycigajc do niej rk. Pamitaj, e zawsze bdziesz mile widziana w moim domu i Kompanii. Niechaj bogowie bd z tob. Niech strzee ci Falk doda Halveric. Opucia namiot z pewnymi oporami. Trudno byo pogodzi si z myl, e odtd nie ma tutaj adnych praw. Gdyby wtedy kto zatrzyma j i poprosi o pozostanie, mogaby zmieni zdanie. Lecz nie spotkaa przyjaci, a wartownik przepuci j bez sowa. Gdy podesza do bramy miasta, zacza rozmyla o czekajcej j podry. Szybkim krokiem przemierzaa zatoczone uliczki Sordu. Teraz, gdy porzucia barwy Ksicia i sza w brzowych spodniach i koszuli, z plecakiem na ramieniu i dugim mieczem u boku, nie syszaa gwizdw, ktrymi tak si przejmowaa. Dziwnie jej byo po tak dugim czasie z powrotem chodzi w spodniach. Byo jej gorco w nogi, drapao. Dugi miecz take le lea na biodrze. Niecierpliwym gestem przesuna go do tyu. Plecak by ciki... pomylaa, e jest za gorco na chodzenie w kolczudze i ciepych, wenianych rzeczach spoczywajcych obecnie w plecaku. Zerkna na soce i posza przed siebie. Na podwrzu gospody uwija si dowdca karawany, trzy wozy byy ju zaadowane. Chrzkn na jej widok i skin gow w stron drzwi karczmy. Paks spojrzaa tam i zobaczya kapitana stray. Ha! zawoa tamten. Jeste punktualnie. Zmierzy j od gry do dou krytycznym spojrzeniem. Gdzie twoja kolczuga? W plecaku, sir odrzeka. Lepiej j za doradzi. Nie odwaybym si zostawi jej gdzie w panujcym tu zamieszaniu. Swoje rzeczy po na wozie wskaza. A teraz pilnuj zaadowanych towarw. Gdy przybd pozostali, opracuj porzdek wart. *** Po paru dniach podry Paks przyzwyczaia si do reszty stranikw. Nie sdzia, by moga

zaufa im podczas walki, niemniej uznaa, e przypominaj poznanych dotychczas onierzy. Paru wyrzutkw z kompanii najemniczych i milicji, lecz wikszo okazaa si odpowiedzialna i pracowita. Cz nigdy nie robia nic innego i znaa si jedynie na strzelaniu z kuszy. Inni przeszli dobre szkolenie opucili godne szacunku oddziay z rnych, zwykle mao wanych powodw. Na szczycie listy przyczyn krloway picie, bijatyki i hazard. Mijay dni. Na Miedzianych Wzgrzach stawao si coraz gorcej, bardziej ni gdziekolwiek indziej, gdzie do tej pory bya. Powiedziano jej, e to najgortsza cz lata. Mdrzy wybieraj wiosenne karawany mrukn jeden ze stranikw, lec w cieniu wozu. Jeli takowe wyruszaj rzuci inny. No tak, czego mona oczekiwa od kupcw? Wysokich cen. Wywoao to powszechny miech. Paks praya si w kolczudze. Spojrzaa na wschd, gdzie w oddali majaczya linia oceanu. Ze wzniesie, gdy widocznoci nie psua mgieka upaw, moga wypatrzy piasek i wod. Tam musiao by chodniej. W kocu zapytaa, dlaczego nie podruj bliej oceanu. Skd jeste? Z pnocy odpara. Urodziam si na pnocny zachd od Verelli. Och. To w gbi ldu, prawda? Nie wiesz zbyt wiele o morzu. C, gdybymy jechali bliej brzegu, trafilibymy w okolice najgorsze z moliwych. Piach... chodzia kiedy po piasku? Po maej play pomidzy Immerdzanem a... Nie, nie po play. Po suchym piachu... sypkim piachu. To jest... o, do licha. To... to gorsze od zaoranego pola. To potrafia zrozumie, kiwna wic gow. Pomyl o tych wozach: zapadajce si koa, praca z muami. Nasza praca. A potem mokrada. Grzskie, wilgotne, sone bota. I jeszcze wicej piachu. I wcale nie jest tam chodno, tylko piekielnie gorco, woda sona, wszystko mierdzi. Uch. Nie zapominaj o piratach dorzuci kto. Wanie do tego dochodziem. Wiesz, e tutejsze okolice nazywaj Wybrzeem Rabusiw? A jak oni tam yj? Niektrzy lubi je kraby, mae i takie tam. Jest tam mnstwo owocw morza. Mwi, e tu i wdzie trafiaj si rda sodkiej wody. Par ndznych osad. Poza tym piraci maj statki i zawsze mog odpyn. Pomimo zowieszczej nazwy i ostrzee dowdcy karawany nie zobaczyli choby jednego bandyty i wozy bez kopotw toczyy si niespiesznie na pnoc. Paks wiczya strzelanie z kuszy, a jej umiejtnoci szermiercze wywary na reszcie stranikw wielkie wraenie. Z kolei mnstwo czasu zabierao jej wypluwanie kurzu po kolejnych prbach walki wrcz. Znali sztuczki, jakich nigdy nie widziaa w Kompanii.

Wreszcie ujrzaa na horyzoncie smug Krasnoludzkich Gr przecinajcych Miedziane Wzgrza. Gdy podeszli bliej, przekonaa si, e acuch grski bieg na wschd od samego wybrzea, gdzie piasek ustpowa skaom. To Wze Wschodu powiedzia jej kupiec, widzc, jak tam patrzy. Jeli eglujesz, musisz odpyn daleko w morze, by odszuka najlepsze prdy. A tam nigdy nie chciaaby si znale doda stranik, wskazujc na rozleg zatok za cyplem. To Zatoka Niewolnikw. Na kadego pirata na wybrzeu przypada dziesiciu w zatoce. Dla zapewnienia ci tam bezpieczestwa potrzebna byaby kompania rozmiarw oddziau twego Ksicia. Handlowaem tam sprzeciwi si inny kupiec. Stranik spojrza na niego. C mrukn w kocu. Musiaa nie spodoba si im twoja twarz albo pienidze. Karawana dotara do skrzyowania i skrcia na zachd, w stron prowadzcej przez Miedziane Wzgrza przeczy i dalej ku Wschodnim Marchiom Aarenis. Paks zacza studiowa map w nadziei, e znajdzie szlak, ktry doprowadzi j do wschodniej przeczy w Krasnoludzkich Grach. Stranicy upierali si, e powinna znale sobie towarzystwo, ale ona wolaa nikogo o to nie pyta, lepiej, eby nikt nie wiedzia, dokd zmierza. W kocu postanowili sami znale jej towarzysza. *** Jeli chcesz mie kompana, to jeszcze kto nas opuszcza, eby przeby Srebrn Przecz. Jori, par lat starszy od Paks, by jednym z tych, ktrzy najbardziej upierali si, e nie powinna jecha sama. Och? Nie przerwaa pracy nad mechanizmem kuszy. Kto taki? Tamten elf. Podniosa gow zaskoczona. Nie wiedziaa, e w karawanie podruje elf. Jori umiechn si zoliwie. Jest dumny, jak kady elf nie musisz obawia si, e bdzie ci zaczepia po drodze. Pucia to mimo uszu. Dlaczego tam jedzie? Umiech Joriego zgas. Och twierdzi, e udaje si do Lasu Pani. No wiesz, do krlestwa elfw. Niemniej cz trasy moglibycie pokona razem. Hm. Odstawia kusz i wstaa, przecigajc si. Gdzie jest? Tam. Jori wskaza brod grupk przy ognisku. Przedstawi ci, co? Jeszcze nie. Najpierw chc go sobie obejrze.

W takim razie to ten w szarym paszczu. Pomylaa, e jest o palec niszy od niej i nie przypomina widzianych dotychczas elfw, niemniej w zielonoszarych oczach i gracji, z jak si porusza, byo co nieludzkiego. W gosie pobrzmiewaa mu elfia piewno. Nie, mam spraw do zaatwienia w moim krlestwie mwi do kupca korzennego. Nie boisz si samotnej przeprawy przez gry? Ba si? powtrzy kpico, a jego do opara si o zocon rkoje wskiego miecza. Kupcy pokiwali gowami, mruczc co pod nosem. Paks przyjrzaa si uwaniej jego broni. Bardzo wska klinga pewnie bro pojedynkowa, pomylaa. Gdyby nie by elfem, uznaaby go za samochwa. By szczupy, porusza si lekko. Ze wzgldu na obfit tunik nie moga stwierdzi, czy kryj si pod ni szerokie ramiona wojownika. Mia ylaste rce, lecz na doniach nie widziaa blizn ani zgrubie. To kwestia wiata czy elfy nie nabawiay si odciskw? Jeden z kupcw podnis gow i zobaczy j. Hej, straniczko! To ta wysoka dziewczyna doda do swoich towarzyszy. Chod do ognia i ogrzej si nieco. Machn grubym ramieniem. Umiechna si, lecz zostaa tam, gdzie staa. Tu jest wystarczajco ciepo. Usyszaam rozmow o przeprawie przez gry i chciaam posucha. Po co? Zamierzasz opuci karawan i uda si na pnoc? Syszaam o paru szlakach odpara. Nie chciaa zdradzi si ze sw wiedz. Znam kogo, kto by za Krasnoludzkimi Grami. Ale jeli istnieje krtsza droga... Ach, krtsza... wtrci inny kupiec. To zaley, dokd udajesz si na pnocy... Przyjrza si Paks, lecz ta milczaa. Po chwili wzruszy ramionami i kontynuowa: Po przejciu Srebrnej Przeczy znajdziesz si pomidzy Prealith a Lyonya, z tym e po pnocnej stronie jest pewien dobry szlak, powiedzie ci na zachd, prosto do poudniowo-wschodniego naronika Tsaia. Paks kiwna gow. Wyczua raczej, ni dostrzega, e elf j obserwuje. Szlak ten krzyuje si z drog do Stranicy Krasnoludw, na rozstajach usypano kurhan i wybudowano skaln kryjwk. Jeli zmierzasz do Tsaia, odlego nie jest mniejsza, ale w pojedynk moesz podrowa szybciej, a same przecze s atwiejsze ni te na szlaku do Stranicy Krasnoludw. Tamte... przerwa i pokrci gow. Zainteresowana, Paks podja temat. Dzikuj ci, panie powiedziaa. Nie wiem zbyt wiele o grach, syszaam jedynie, e przeprawa jest krtka. Kupiec rozemia si. Tak dosy krtka. O ile j pokonasz. Ld w rodku lata, nieyce to zawsze jest niebezpieczne, zwaszcza dla samotnego wdrowca. Na twoim miejscu wybrabym wschodnie

przejcie, to wanie, o ktrym mwi. Spdzisz w grach wicej czasu, lecz nie tak wysoko ani w tak niskich temperaturach. Czy dowdca karawany wie, e odchodzisz? Oczywicie, sir! Rozzocia si, lecz po minach zebranych poznaa, e nikt nie zamierza jej obrazi. Poprosibym go o puszczenie ci koo wschodniej przeczy powiedzia powanym tonem kupiec. Szczeglnie jeli zamierzasz podrowa sama. Przytakna, nie odzywajc si wicej. Kupcy wrcili do ulubionych tematw: jakie produkty znaleli w tym lub tamtym porcie i jak korzystnie je sprzedali, kto rzdzi ktrym miastem i co ostatnia wojna uczynia z rynkami. Mnie przede wszystkim martwi mwi olbrzym w grubym, tym paszczu jak wpynie na wysoko opat. Powiada si, e Liga Gildii wydaa mnstwo pienidzy na zeszoroczne walki bd musieli jako je odzyska, a przecie najatwiej osign to, podnoszc opaty. Zanadto nas potrzebuj zaprotestowa inny. A Lig powoano po to, by wspieraa handel. Mwi wam, e Liga Gildii nie zamierza nas okra. A nawet jeli, to pozostaje rzeka zasugerowa nastpny. Teraz, kiedy osadzili Alureda na ksicym stolcu, pozwoli nam z niej korzysta... Ha! Ten stary wilk! Na Simyits, nie wierzysz chyba, e tytu odmieni pirata, prawda? A jeli ju o to chodzi, to co uzyskalimy od rnych szlachetnych panw? Fakt, kiedy szykuje si wojna, potrzebuj naszego zota, lecz potem och, ci kupcy: ani honoru, ani lojalnoci podatkami ich, stali si nazbyt hardzi. Paks miaa si z pozostaymi, cho sama uwaaa, e kupcy nie maj honoru jak milicja Vonja. Jako nigdy nie zastanawiaa si, co sdz sami kupcy. Gdy tej samej nocy zesza z warty i zatrzymaa si przy ognisku stranikw na kubek naparu, powitaa j spowita w paszcz posta. Dojrzaa bysk zieleni szeroko rozstawionych oczu. Ach. Paksenarrion, prawda? Stana spita i niepewna. Tak... zgadza si. A ty, panie? Ukoni si z gracj, cho jakby kpico. Moesz mi mwi Macenion. Elf, jak widzisz. Kiwna gow i signa po garnek naparu. Pozwl... doda mikko i ze stojaka za garnkiem unis si cynowy kubek, zanurzy si w pynie i podfrun do rki dziewczyny. Zamara, zatkao j. No dalej zachci j we go. Spojrzaa na kubek, potem na wasn do, by wreszcie ostronie uj ucho naczynia. Prawie je upucia, czujc nagle jego ciar. Powoli wypucia powietrze i ostronie upia odrobin pynu. Smakowao zwyczajnie zastanawiaa si, czy nie wsypa czego do rodka. Znw zmartwiaa na widok drugiego kubka, ktry poderwa si ze sterty, napeni i popyn ponad ogniskiem do Maceniona. Elf uj go, ukoni si jej i napi. Przepraszam rzuci lekkim

tonem jeli ci przestraszyem. Syszaem, e jeste wojowniczk o znacznym dowiadczeniu. Pia napar, rozwaajc, jak powinna postpi. Na pewno nie miaa ochoty przyzna si, e przestraszya si odrobiny magii, lecz widzia jej reakcj. Oprnia kubek, odstawia go i usiada powoli. Nigdy czego takiego nie widziaam powiedziaa w kocu. Najwyraniej odrzek. Odoy wasne naczynie na stert i usiad koo niej. Kiedy pytaem podj kady zapewnia mnie, e masz doskona reputacj. Poczua ukucie irytacji: jakie mia prawo rozpytywa o ni? Jak rozumiem, suya w Kompanii Phelana. Spojrza na ni, wic przytakna. Tak. Jeden ze stranikw sysza o tobie. Nie bya zwyczajn najemniczk, powiedzia. Znowu poczua gniew. Poprzedniego wieczoru wspomniaa, e przed dotarciem do Valdaire udajesz si w gry, na pnoc. Sama, jak rozumiem? Kiwna gow. Mgbym zacz, patrzc na zoone na kolanach, splecione donie mgbym ci pomc. Znam te szlaki niebezpieczne dla kogo niedowiadczonego, niemniej dosy atwe. Och? Signa po kubek i ponownie go napenia. Chyba, e zamierzasz podrowa sama. Ludzie rzadko si na to decyduj. Wzruszya ramionami. Nie ma nikogo, kto mgby ze mn podrowa. Z radoci przyjm od ciebie rady dotyczce szlaku. Pamitaa przestrogi Stammela przed takimi, ktrzy chcieliby jej towarzyszy. Elf poruszy si niespokojnie. Jeli zechcesz, moemy podrowa razem przynajmniej do granic Lasu Pani. Opisz ci dalsz drog. Usiad wygodniej i przyjrza si jej spod ciemnych brwi. Byoby to znacznie bezpieczniejsze dla ciebie, a dla mnie dogodne. Cho szlaki grskie nie s tak niebezpieczne, jak trasy karawan, wszdzie czyhaj zagroenia i dobrze byoby mie kogo, kto dobdzie stali i osoni ci plecy. Pokiwaa gow. Rozumiem. Dobrze pomylane. Lecz wybacz mi, panie wydajesz si wiedzie wicej o mnie, nili ja wiem o tobie. Wyprostowa si. Jestem elfem z pewnoci wiesz, co to oznacza. Tak, ale... W jego gosie pojawiy si ostrzejsze tony. Obawiam si, e nie mam w okolicy krewnych ani przyjaci, ktrych mogaby przepyta. Bdziesz musiaa zaufa memu sowu albo podrowa samotnie. Jestem elfem, wojownikiemmagiem jak widziaa i wracam do mojej ojczyzny. Lasu Pani.

Przepraszam, jeli ci rozgniewaam, panie, ale... Nasuchaa si zych rzeczy o elfach? O to chodzi? Przypomnia si jej Bosk. Tak... paru. Gos elfa zagodnia. W takim razie to nie twoja wina. Musisz wiedzie, e elfy s ras znacznie starsz od ludzi. Niektrzy zazdroszcz nam wiedzy i umiejtnoci. Nie rozumiej naszych obyczajw, a my nie potrafimy objani ich tym, ktrzy nie suchaj. Lecz elfy, Paksenarrion, zostay stworzone przez samego Stwrc jako nieprzyjaciele wszystkiego, co ze. To elfw orkowe plemi nienawidzi najmocniej, gdy wiedz, e ich los way si na ostrzu naszych kling. Mroczne siy nigdy nie pojawiaj si w pobliu elfich krlestw. Paks rozwaya to bez sowa. Syszaa, e elfy s faktycznie znacznie starsze ni ludzie i nigdy nie umieraj ze staroci. Nie spotkaa si jednak z opiniami, e elfy s ze lub dobre, podczas gdy orki i demony opisywane s jednoznacznie jako ze, a wici, jak Gird czy Falk, jako dobrzy. Przez kilka nastpnych dni zebraa wszelkie dostpne informacje o elfach jako takich i Macenionie w szczeglnoci. Nie byo tego duo. Niemniej, gdy do traktu przybliyy si wysze wzniesienia, przekonaa si, jak atwo jest przeoczy szlak. Podr w towarzystwie kogo, kto ju tu by, wydawaa si znacznie rozwaniejsza. *** Paks z ulg odprowadzia wzrokiem znikajc za zakrtem karawan. Nie przyzwyczaia si do towarzystwa stranikw, nie potrafia im zaufa tak jak swym poprzednim towarzyszom. Teraz bya wolna moga uda si na pnoc, do domu, ku przygodom. Wyobrazia sobie, jak wraca do Trzech Jode z podarkami i pienidzmi do wydania na targu. Niemal syszaa radosne westchnienie mamy i piski modszych braci i sistr. Wyobraaa sobie oniemiaego ojca widzcego jej bogactwo i przypasany do boku miecz. Odwrcia si z umiechem do Maceniona, ktry patrzy na wzbijane przez karawan tumany pyu. C, zosta po nich tylko zapach. Ruszajmy. Oderwa spojrzenie szarozielonych oczu od przeczy i spojrza na ni ostro. Musisz tak si spieszy? Chc si upewni, e nie pjdzie za nami aden zodziej. Poluzowaa miecz w pochwie. Mao prawdopodobne. Z twoj magi i tym mieczem nic mamy si czego ba. Chciaam znale dobre miejsce na nocleg, zanim zapadn ciemnoci. Bardzo dobrze. Chodmy wobec tego, nie tracc czujnoci. Poruszaj si tak cicho, jak tylko

moe czowiek. Powstrzymaa si od gniewnej odpowiedzi. Nie miao sensu wszczynanie sporu z jedynym towarzyszem podry przez gry. Nie miaa innego przewodnika, a elfy byy gronymi wrogami. Obrcia si do mocnego kuca jucznego, kupionego od dowdcy karawany, i po raz ostatni sprawdzia juki, po czym pogaskaa Gwiazd po szyi i ruszya odchodzcym od traktu wskim szlakiem. Miaa nadziej, e w trakcie podry Macenion zagodnieje. Jak dotd by zgryliwy, sarkastyczny i krytycznie nastawiony. Byo oczywiste, e dysponuje ogromn wiedz o grach i prowadzcych przez nie szlakach, lecz stara si, by bya ona wrcz bolesna dla innych. Szed przodem, prowadzc wyhodowanego przez elfw rumaka, ktrego wska, wygita szyja zdradzaa niesmak do niesionego na grzbiecie bagau. Na szczcie przy wieczornym ognisku Macenionowi przeszed zy humor i odzyska pierwotny urok. Jednym zaklciem rozpali ognisko, a innym ugotowa zwyk kasz. Potem rzuci czar uniemoliwiajcy koniom zbytnie oddalenie si. Paks chciaa go zapyta, czy nie mgby rwnie uy zaklcia zabezpieczajcego obz, tak aby oboje mogli przespa ca noc, potem jednak uznaa, e lepiej tego nie robi i zaoferowaa wzicie pierwszej warty. Cho w dzie byo upalnie, noc okazaa si chodna. Wyczuwaa rozcigajce si wok olbrzymie przestrzenie uczucie charakterystyczne dla gr. Niczego nie widziaa ani nie syszaa, a mimo to dwukrotnie nagy lk zapar jej dech, a woski na ramionach zjeyy si. Kiedy obudzia Maceniona na jego wart i opowiedziaa mu o tym, rozemia si cicho. Dzicz nie przejmuje si ludmi, Paksenarrion poluje i nie kryje si. To wanie czua obojtno. Zaskoczyo j, e natychmiast usna. Dwa dni wdrowali, majc po obu stronach gry. W poudnie drugiego dnia znaleli si wystarczajco wysoko, by ponownie ujrze wijc si poniej drog i wspinajc si w oddali na grzbiet Miedzianych Wzgrz. Paks z ledwoci dostrzegaa blad kresk traktu, lecz Macenion utrzymywa, e widzi na niej inn karawan, jadc z zachodu na wschd. Zmruya oczy, przeszywajc spojrzeniem ligi rozwietlonego socem powietrza, drgajcego od wiata i wiatru, po czym chrzkna. Nie widziaa adnego ruchu, a od olepiajcego blasku rozbolay j oczy. Obejrzaa si na ich szlak. Pi si na poronit traw ska ktr nazwaaby gr, gdyby nie majaczce za ni wysze masywy po czym znika. Po chwili Macenion take wrci na ciek. Ku jej zdumieniu, przeciwn stron wzniesienia porasta las. Przez cae popoudnie maszerowali przez gstwin sosen pachnc ywic i kor. Wrzucia na grzbiet Gwiazdy par suchych gazi. Rozbili obz na przeciwlegym skraju lasu, spogldajc ponad jego ciemn at na wschd, gdzie nawet Paks moga dostrzec opadajce stromo do morza urwiska. Macenion dugo nie odrywa ode wzroku. Co widzisz? zapytaa go w kocu, lecz tylko potrzsn gow i nie odpowiedzia. Posza zamiesza owsiank. Wieczorem opowiada jej o elfach i ich zwyczajach jzyku i historii lecz

wikszo informacji nic Paks nie mwia. Odniosa wraenie, e cieszy go, i tak niewiele wie. Mam elfie imi owiadczya z dum, gdy skoczy. Tyle wiem: Paksenarrion znaczy: Grska Wiea. I przypuszczam, e uwaasz, i nazwano ci tak ze wzgldu na wzrost, co? prychn. Nie bd gupia, to wcale nie jest elfie imi. Owszem, jest! Zesztywniaa ze zoci. Zawsze bya dumna ze swego imienia i jego znaczenia. Nonsens! Pochodzi ze staroytnego Aare, a nie od elfw. Pakseenerion to Krlewska wiea albo Krlewski skarb, jako e przechowywali swe skarby w wieach. To to samo. Nie syszaa rnicy w dwikach. Nie. Popatrz. W elfim jest... Macenion zacz rysowa linie w pyle. To inny znak, ktrego nie uywacie. Prawie taki sam jak wasze ks, a pierwsza cz oznacza szczyt lub wysoko pooone miejsce. Elfie sowo enarrion to gra, gnomy przekrciy je na enarn, a krasnoludy na enarsk, std nazwa tych gr: Dwarfenarsk albo w ich mowie: Hakkenarsk. Gdyby twoje imi naprawd pochodzio z mowy elfw, znaczyoby: Grski szczyt albo Miejsce wysoko pooone w grach. Ale tak nie jest. Pochodzi z jzyka ludzi Aaren i oznacza Krlewski skarb. Zmarszczya brwi. Ale zawsze mi mwiono... Nie obchodzi mnie, co ci powiedziaa jaka niedouczona starucha, Paksenarrion, ani ty, ani twoje imi nie macie nic wsplnego z elfami. Umiechn si do niej krzywo i umylnie unis bez dotykania imbryk, by nala sobie naparu. Zmierzya go wciekym spojrzeniem. Moja babcia nie bya niedouczon staruch! Orphinie, daj mi cierpliwo! rzuci niemal rwnie ostro jak ona. Czy naprawd uwaasz, e twoja babcia choby nie wiadomo jak godn szacunku osob bya wie wicej o mowie elfw od elfa? Bd rozsdna. Umilka nadal rozzoszczona. W obliczu takiego postawienia sprawy nie miaa nic do powiedzenia, ale nie musiao si to jej podoba. Nastpnego dnia atmosfera midzy nimi nadal bya napita. Tak byo rwnie i wtedy, gdy dotarli do pierwszego rozstaju. Macenion zwolni. Paks kusio, eby zapyta, czy wie, dokd zmierza, lecz szybkie spojrzenie na otaczajc ich grusz sprawio, e zmilczaa. Niewane, wiedzia czy nie ona z pewnoci nie miaa o tym pojcia. Macenion obejrza si na ni. Myl, e pjdziemy tdy obwieci, wskazujc rk. Mylisz? Nie moga si powstrzyma. Twarz mu pociemniaa. Mam swoje powody, Paksenarrion. Obie cieki doprowadz nas do celu, ale ta moe

zapewni dodatkowe korzyci. Jakie? Och sprawia wraenie, e niechtnie odpowiada przy niektrych szlakach s tu ruiny. Moe znajdziemy jaki skarb... Albo kopoty. Unis brwi. Mylaem, e dobrze wadasz mieczem. To prawda, ale nie lubi pakowa si w kopoty umylnie. Cho, zanim jeszcze skoczya to mwi, poczua dreszczyk emocji. Nie chciaa problemw, ale przygoda to co innego. Musia odczyta to z jej twarzy, gdy umiechn si. Omielam si sdzi, e po tylu spokojnych dniach nie masz nic przeciwko odrobinie ryzyka. To oczywiste, e nie spodziewam si specjalnych trudnoci, lecz na pewno nie masz nic przeciwko paru zotym monetom albo dodatkowej broni, chyba e na dnie tego plecaka nosisz skarby. Mwic szczerze nie mam nic przeciwko temu. Zapaa si na umiechu. Zagubione w dziczy ruiny, zapomniane skarby o tym wanie marzya, bdc dzieckiem. Wybrana przez Maceniona cieka zakrcaa z powrotem na zachd, by po wielu zawijasach przeprowadzi ich wskim przejciem do dolinki o stromych zboczach i dnie usianym wielkimi, szarymi gazami. Drka wia si midzy nimi, wyglday niemal jak stranicy. Co to jest? chciaa wiedzie, gdy zbliyli si do pierwszych z nich. Z grubsza ociosane gazy sprawiay dziwne wraenie, jakby yy. Kamienie stranicze odrzek. Nigdy takich nie widziaa? Popatrzya na niego gronie. Nie. Inaczej nie pytaabym. Nie miaa ju ochoty docieka, przed czym lub przed kim miay one chroni. Lecz Macenion zacz wyjania jej to bez dalszych zacht. Starszy lud ustawi je tutaj na stray zdradzi. O ile wiem, ludzie nie wykorzystuj ich. Przypuszczam, e nie maj odpowiedniej mocy. Zacisna wargi, by nie zapyta, na czym polega ich stra i jak si z niej wywizuj. Tworz wzory cign elf. Wzory maj moc nawet ty powinna to wiedzie. Zerkn na ni, a ona przytakna. Wtargnicie intruza narusza wzr, co wyczuwaj ci, ktrzy postawili kamienie. Czy jestemy intruzami? Macenion rozemia si odrobin za gono. Och, nie. S stare, Paksenarrion, bardzo stare. Ktokolwiek je ustawi, dawno std odszed. Ale nadal tworz... te wzory, o ktrych wspominae? Poczua mrowienie w kociach. Rozejrza si dokoa. Owszem, ale to bez znaczenia... Dlaczego? dopytywaa si uparcie. Skoro wzory maj moc, a te kamienie nadal je

tworz, to... Paksenarrion przerwa jej lekcewaco zrozum, e nie mam czasu tumaczy ci wszystkiego. Naprawd wiem o tych sprawach wicej od kadego czowieka, a co dopiero od bardzo modej wojowniczki. Musisz uwierzy mi na sowo, e kamienie nie stanowi dla nas adnego niebezpieczestwa. Ich moc dawno rozwiaa si. A nawet jeli nie spojrza jej w oczy i znaczco poklepa torb to mam tu zaklcia, ktre ochroni nas przed nimi. Nie znalaza odpowiedzi. Nie miaa pojcia, czy Macenion naprawd tak dobrze zna si na czarach, czy byy to tylko czcze przechwaki, lecz wci mrowio j w kociach, gdy mijali kolejne szeregi gazw. Czy elf nie czu tego ze wzgldu na moc, ktr wada? A moe by mniej spostrzegawczy? Nie odwaya si zapyta. Przez najblisz godzin, jak powicili na pokonanie trasy midzy kamieniami, staraa si jak najmniej myle i opiera pokusie dobycia miecza. Zbliali si do koca gazw, gdy usyszaa zza plecw ostry krzyk. Obrcia si instynktownie, oswobadzajc miecz z pochwy. Macenion lea na ciece z twarz wykrzywion cierpieniem. Gdy ujrza j, stojc nad nim z mieczem w doni, krzykn ponownie. Nie! adnej broni! By biay jak mleko. Poczua raczej, ni usyszaa, niskie buczenie. Obrzucia szybkim spojrzeniem okolic, lecz zobaczya tylko owietlone socem gazy. Podesza lekko do Maceniona. Nie martw si odpara z umiechem. To nie na ciebie. Co si stao? Schowaj miecz poleci jej. Prdko! Nie bya w nastroju do suchania go. Znacznie lepiej czua si z broni w rku. Dlaczego? spytaa. Pomog ci wsta. Lecz elf odsun si od niej i wsta z trudem, ciko dyszc. Zauwaya, e oszczdza lew nog. Jeste ranny? Posuchaj mnie, Paksenarrion. Schowaj miecz. Natychmiast. Patrzy ponad jej ramieniem. Bzdura prychna. Teraz to ty jeste gupi. Wci wyczuwaa zagroenie, lecz z broni w pogotowiu byo atwiejsze do zniesienia. Chod... ruszajmy std. Czy powinnam podprowadzi Gwiazd i wsadzi ci na jej grzbiet? Musimy... pospieszy si, Paksenarrion. Moe zdymy... Skoczy w jej stron. Podaa mu lew rk. Odsun si i zacz j okra. Obejrzaa si, przepatrujc dolin. Nic. Soce odbijao si od kamieni straniczych. Przestrze pomidzy nimi wypeniaa gsta jak mga powiata. Potrzsna gow, by odzyska ostro widzenia. Macenion by ju kilka jardw przed ni. Zaczekaj zawoaa. Pozwl, e pjd przodem, ebym moga ci chroni. Lecz na jej woanie elf tylko przyspieszy. Dotar do koni i przywar do sioda Wiatronogiego, klepic jednoczenie Gwiazd w zad. Wyduya krok, blunic pod nosem na tchrzliwe elfy. wiato

zmieniao si, jakby w odpowiedzi na jej nastrj, falujc midzy gazami. Bya zbyt wcieka, by si ba, niemniej przyspieszya. Macenion obrci w jej stron bia twarz, zobaczya, jak wytrzeszcza oczy. Krzykn i pogoni zwierzta. Pobiega za nimi, nie ogldajc si za siebie. Zagroenie za plecami uroso do takiego stopnia, i wymagao podjcia jakich dziaa. Kiedy mijali ostatnie kamienie, mrok zgstnia, jak gdyby kto wypeni dolin gstym, niebieskawym dymem. Potem obmy ich rozbysk biaego wiata, janiejszego od soca. Ujrzaa na ciece swj czarny jak noc cie. Potne uderzenie w plecy rzucio j twarz na ziemi, nie miaa czasu zobaczy, co stao si z Macenionem i komi. W powietrze wzbiy si kby duszcego pyu, a przez dolin przetoczy si grzmot. Po chwili wszystko ucicho. Z oddali usyszaa krzyk sokoa. Gdy odzyskaa oddech i zdoaa wsta, ujrzaa pusty szlak. Popoudniowa gra wiate tworzya tajemnicze obrazy w wskiej dolinie, a gazy rzucay na szlak kratownic cieni. Grny odcinek cieki by zryty i stratowany lady ucieczki obu zwierzt i Maceniona. Skrzywia si, patrzc na miejsce, gdzie szlak znika za grskim grzbietem. Sama w nieznanej, dzikiej okolicy, bez zapasw i kuca... Obejrzaa si na dolin i pokrcia gow. Wiedziaa, e tamtdy nie ucieknie. Moe dogoni Maceniona przypomniaa sobie, e utyka. Faktycznie, zanim dotara do zakrtu kryjcego za sob zowieszcz dolin, usyszaa gos elfa, przywoujcego konie. Gdy obiega truchtem ostatnie skay, zobaczya go, jak kutyka z trudem, prbujc zapa wodze Wiatronogiego. Zdenerwowane zwierz odskakiwao na boki, pozostajc poza jego zasigiem. Przygldaa si temu przez moment, zanim powiedziaa: Potrzebujesz pomocy, Macenionie? Obrci si na picie z otwartymi ustami, omal si nie przewracajc. Jego twarz wykrzywi grymas. Ty idiotko! zawoa. Tego si nie spodziewaa, poczuta, jak pal j uszy. Co ci powiedziaem... a ty musiaa dalej wymachiwa tym mieczem! Powiedziae mi, e nie ma adnego niebezpieczestwa warkna rozwcieczona. Nie byo, dopki nie dobya miecza odpar. Gdyby tylko... A jak mylae, co zrobi, gdy zacze wrzeszcze? Ty? Wcign powietrze, poprawiajc sobie paszcz na ramionach. Powinienem by przewidzie, e pierwsze, co zrobi wojownik, to dobdzie stali... Oczywicie, e tak staraa si zachowa spokj. Nie mwie nic o niewyciganiu broni. Nie sdziem, e to konieczne mrukn Macenion. Nie przypuszczaem, e to zrobisz, tak bez powodu... Prychna, a on cign pospiesznie: Gdybymy szli spokojnie, nic by si nie stao... Powiedziae mi, e nic si nie stanie. Obejrzaa miecz, czy nie jest uszkodzony, po czym

schowaa go do pochwy. Gdyby mnie ostrzeg, nie wycignabym go. Nie lubi kamcw, Macenionie. Zmierzya go twardym spojrzeniem. Ani tchrzy. Obejrzae si chocia, by sprawdzi, czy yj? Nie jestem kamc. Po prostu sdziem, e powinna to bya wiedzie. Spojrza w bok. Zamierzaem wrci zaraz po schwytaniu Wiatronogiego lub Gwiazdy, eby ci znale... albo pochowa. Nie bya pewna, czy mu wierzy. Dziki mrukna sucho. Dlaczego wybrae ten szlak tym razem prawdziwy powd, prosz? Mwiem ci: jest krtszy, i s tu ruiny... I? I syszaem o tym miejscu. Parskna. Z pewnoci. Wic przyszede tu, eby je sobie obejrze, co? Wiedziaem, jak wyglda. Spojrza na ni. Nie patrz tak na mnie, czowieku. Omal nas nie zabia... Poniewa nie powiedziae mi prawdy. Poniewa mylisz tylko o walce... o broni. Wiedziaem, jak tu wyglda, gdy rozmawiaem kiedy z kim, kto tu by. To nie bye ty dwa wcielenia temu, czy co takiego? Nie. To bya... moja kuzynka. Mwia, e jest tu bezpiecznie dla pokojowo nastawionych istot. Pooy nacisk na sowo pokojowo. Nie miaa odpowiedzi. Zerkna na Wiatronogiego, a za zason drzew dojrzaa Gwiazd. Zawoaa agodnie, wycigajc rk. Wiatronogi obejrza si na Maceniona i zrobi kilka krokw w d cieki. Paks wysza na rodek i zawoaa znowu. Ko postawi uszy, patrzy na ni. Podesza do niego i zapaa za zwisajce wodze. Byy uszkodzone z jednej strony, tu przy kku. Elf patrzy na ni dziwnie, bez sowa podaa mu wodze i zawoaa Gwiazd. Kucyk przedar si przez zarola i podbieg do Paks, skadajc jej eb na piersiach. Ju dobrze, dobrze. Odpia klap plecaka i wyja jabko. I tak zaczynay gni. Masz. Kuc otoczy owoc wargami i zgryz go, opryskujc j mokrymi drobinkami. Wiatronogi parskn, obserwujc Gwiazd, i Paks wyja dla niego drugie jabko. Jak twoja noga? spytaa elfa patrzcego na to w milczeniu. Widziaam, e utykasz. Nie najgorzej odpar. Mog i. Chciaa dorzuci, e moe nawet biec, ale zrezygnowaa. Obrcia si do Gwiazdy, sprawdzajc jej nogi i podkowy, a potem juki. Wszystko byo w porzdku. Tymczasem Macenion naprawi wodze. Podrowali do zmierzchu, prawie nie odzywajc si do siebie.

Rozdzia trzeci Bardziej ni kiedykolwiek rozumiaa, do jakiego stopnia polegaa dotychczas na uczciwoci swych towarzyszy w Kompanii Ksicia. Nie byli czarownikami ani elfami o mistycznych mocach, ale przynajmniej nie udawali, e wadaj siami, ktrych nie mieli. Dotrzymywali obietnic. I w adnej walce nie porzuciliby jej, rannej ani martwej. Teraz, wdrujc po grach z Macenionem jako przewodnikiem, zastanawiaa si, czy w ogle wie, gdzie s. Nie wspomina wicej o kamieniach straniczych... ani ona. Jak zwykle sprawia wraenie pewnego. Niemniej czua si jak schwytana w puapk, zupenie jakby wtrcono j do lochu. Ich droga czy raczej szlak, ktrym prowadzi Macenion wspinaa si w gr, dzie za dniem. Odlege morze skryo si za ramionami gr. Zapytaa, czy oznacza to, i minli ju przecz, lecz elf skwitowa to jedynie miechem. Prbowa pokaza jej na mapie, jak daleko zaszli. Lecz dla Paks zawie uksztatowanie gr i paska mapa nie miay ze sob wiele wsplnego. Przez wikszo czasu szlak wid lasami przerywanymi niewielkimi polankami. Uznaa, i byyby to dobre tereny do wypasu owiec. Macenion twierdzi jednak, e tak daleko od miejsc, w ktrych mona co kupi lub sprzeda, nikt nie zakada farm. Z rzadka widywali zwierzyn. Elf opisywa jej dzikie owce czarnoskre koryliny pasce si na kach powyej lasw. Czasami wskazywa kryjce si midzy drzewami czerwone jelenie, lecz Paks brakowao dowiadczenia, by je dostrzec. Widzieli za to mnstwo skalnych krlikw i innych maych zwierztek, lecz nic niebezpiecznego. Macenion take nie wydawa si niczym martwi. Jego zdaniem wilki rzadko tu zaglday. Dzikie koty byy za mae, by ich zaatakowa, przynajmniej w lasach. Wyej poloway niene koty ale Paks nigdy o nich nie syszaa. Nie dziwi mnie to orzek elf z charakterystyczn dla siebie wyszoci. S due... bardzo due. Zakadam, e znasz lene koty o krtkich ogonach? Nie miaa pojcia, jak wygldaj, ale nie chciaa tego przyzna. Hm. niene koty s trzykrotnie wiksze od nich i maj dugie ogony. Nazywaj je tak, gdy yj wysoko w grach, wrd lodowych szczytw i niegw. S biae i szare. Czym tam si ywi? Zmarszczy brwi. Drgny mu ramiona. W kocu odpowiedzia: Duszami. Duszami? I wszystkim innym, co tylko znajd. Misem dzikich owiec. Ale... nie sdz, ebymy mieli o tej porze roku jakie kopoty, Paksenarrion. Na przeczy nie powinien lee nieg. Jeli jednak jakiego zobaczymy, pamitaj, e to najgroniejsze stworzenia w grach. Nie wyczajc ludzi nieny kot jest bardziej niebezpieczny od bandy rzezimieszkw.

Ale jak? Czy one... Mwi ci. nieny kot to magiczna bestia, tak samo jak smok czy eryx. yje po obu stronach wiata i ywi si po obu stronach. Dla nasycenia godu zjada owce, konie i ludzi. Dla przyjemnoci poera dusze, zwaszcza ludzi i elfw, cho, jak syszaem, poywi si ju wystarczajc liczb krasnoludw, eby te panicznie si go bay. Mylaam, e elfy nie maj dusz... Macenion zrobi nagle zakopotan min. Nie sdziem, e tyle wiesz o elfach... Nie wiem, lecz z tego, co syszaam, nie maj dusz, poniewa ich nie potrzebuj i tak yj wiecznie. To nie jest powd, chocia masz racj. Elfy nie maj dusz, przynajmniej elfy penej krwi. Ale umiechn si smutno cho przyznaj to z niechci, Paks, nie jestem czystym elfem. Ale mwie... No c, jestem bardziej elfem ni czowiekiem o wiele wicej przejem po moich elfich przodkach. Nie nazwaaby mnie wszak czowiekiem... Musiaa si z tym zgodzi, niemniej nadal czua si uraona. C, skoro nie jeste elfem... Jestem. Jestem... mona powiedzie... pelfem. Czowiekiem-elfem. Jeli ju musisz wiedzie, w ten sposb opanowaem ludzk magi tak samo, jak magi elfw. Wyprostowa si i przybra min, ktra j najbardziej irytowaa. Och. Porzucia ten temat i wrcia do poprzedniego. Ale nieny kot nie moemy go pokona? Mamy uk i... Nie. On jest naprawd magiczny, Paksenarrion. Pozbawi ci duszy, zanim nacigniesz uk. Jestem magiem i czciowo elfem mojej duszy bdzie poda jeszcze mocniej. Paks zastanowia si nad tym. Dla niej oznaczao to ni mniej, ni wicej tylko mier. Podzielia si z nim t wtpliwoci, a on obrci si do niej zaskoczony. Nie! Na Pierwsze Drzewo, wy, ludzie, nic nie wiecie, nawet o sobie! To nie to samo, co zosta zabitym. Kiedy umierasz, twoja dusza udaje si do... c, nie znam twych wierze i nie chciabym ci urazi... Paks patrzya na niego, a on cign. Masz dusz, ktra dokd idzie, w zalenoci od tego, jak ya. Czy to wystarczajco jasne? Jeli jednak pore j nieny kot, nie dotrze ona tam, gdzie powinna. Jest na zawsze uwiziona w nienym kocie. Och. Ale czego on chce od duszy? Paksenarrion, to magia. Wykorzystuje dusze do magii. Nie wiem, jak to si zaczo i dlaczego, wiem jedynie, e tak jest. Jakim sposobem pochonite dusze podsycaj jego moce. Jeli zobaczymy nienego kota, natychmiast uciekniemy sprbujemy mu umkn. Cokolwiek zrobi, nie patrz mu w oczy. Przeszed bezszelestnie jakie sto krokw. Paksenarrion, jak sprawia, e Wiatronogi podszed do ciebie?

Nie pamitaa ju o jego zaskoczeniu tamtego dnia. Nie wiem. Przypuszczam, e oswoi si ze mn. Wie, e mam jabka. Konie zawsze mnie lubiy. Macenion pokrci gow. Nie. To co wicej. To elfi rumak, nasze konie nie zbliaj si do ludzi, chyba e... masz jakie magiczne przedmioty? Bransolet, piercie albo... Pomylaa o medalionie Canny, lecz nie wpynby on raczej na zachowanie elfiego zwierzcia. Nie odpara. Nic o tym nie wiem. Hmmm. Czy nie miaaby nic przeciwko temu, ebym to sprawdzi? Co? Mgbym... hm... poszuka? Czego? Macenion obrci si ku niej z poncym wzrokiem. Tego, czego uya, by uzyska kontrol nad moim wierzchowcem. Nie zrobiam tego! Nic nie mam... Musisz mie. Wiatronogi nigdy nie podszedby do czowieka. Macenionie, kady ko podejdzie do przedstawiciela kadej rasy. Popatrz na Gwiazd... Gwiazda to... aosna, kudata, przypominajc krow imitacja kuca jucznego, a... Paks poczua, jak krew uderza jej do gowy. Gwiazda jest pikna! Ona... Macenion prychn. Co ty wiesz o... Wiatronogi przyszed do mnie. Musz co wiedzie. Dopiero teraz uwiadomia sobie, e trzyma do na rkojeci miecza. Dostrzega wzrok Maceniona. Westchn i przybra cierpliw min. Paksenarrion, przepraszam, e obraziem Gwiazd. Jak na kuca jest mia nawet pikna. Ale to tylko wyhodowany przez ludzi kucyk, nie jest elfim rumakiem. To pewna rnica. Spjrz tylko na Wiatronogiego. Spojrzeli obydwoje. Rumak stuli uszy i parskn, nie wiadomo, na Paks czy Gwiazd. Widzc jego eleganck sylwetk, dziewczyna nie umiaa duej podsyca w sobie gniewu. Elf chyba to dostrzeg, gdy cign pospiesznie: Jeli nosisz magiczny przedmiot i nic o tym nie wiesz, moe okaza si bardzo niebezpieczny lub pomocny. Magia w niewyszkolonych rkach... Nic ci nie dam warkna Paks. Nie miaem tego na myli. Lecz zdaniem dziewczyny dokadnie o to mu chodzio. Jeli masz takowy przedmiot, poka ci, jak go uywa. Pomyl, Paksenarrion. To moe by co, co cignie na nas niebezpieczestwo wilki albo...

No dobrze. Zmczya j ta dyskusja. Dobrze, poszukaj go. Pamitaj jednak: co moje, to moje i nie oddam ci. Jeli przywoa zagroenie, bdziemy z tym walczy. Rozumiem. Wyglda na zadowolonego. Moemy rozbi obz tutaj wiem, e jest wczenie, lecz potrzebuj czasu. A koniom dobrze zrobi wypoczynek. Mog pa si na ce. Wkrtce rozoyli si obozem, napoili i nakarmili zwierzta. Macenion stan po jednej stronie ogniska i zacz grzeba w torbie. Paks obserwowaa go z zainteresowaniem. Podnis wzrok i skarci j: Nie patrz. Dlaczego? Nigdy nie widziaam czarodzieja... I nie zobaczysz. Na Orphina, chcesz, eby spony ci uszy? Albo wypyny oczy? Czemu nie mog ci przekona, e magia jest niebezpieczna? Paks nie drgna. Zmczyo j to cige besztanie. Macenion mamrota co w mowie elfw, jak przypuszczaa, odwrciwszy si do niej plecami. Przyszo jej do gowy, eby obej ognisko i zobaczy, co robi, ale zrezygnowaa. W zamian pooya si na plecach, gapic si na popoudniowe niebo nad gow. Jak dotd pogoda im sprzyjaa, miaa nadziej, e tak zostanie. Przesuna si, usuwajc ostry okruch skay spod biodra i pozwolia opa powiekom. Syszaa, jak nieopodal konie szczypi traw, rozbawio j, e potrafi odrni Gwiazd od Wiatronogiego. Kucyk bra trzy cztery szybkie ksy trawy i potem dugo je u, rumak przeuwa kad kpk oddzielnie. Otworzya oczy, by sprawdzi, czy wszystko z nimi w porzdku i zerkna na Maceniona. Wci widziaa tylko jego plecy. Zamkna z powrotem oczy i zasna. *** Znalazem. Paks otworzya oczy i ujrzaa podekscytowane oblicze Maceniona. Roztarta policzki i usiada. Co znalaze? Magiczny piercie, nosisz go stale. Wyglda na zadowolonego z siebie. Co? Nie mam adnych magicznych piercieni! Musisz mie. Ten. Wskaza na skomplikowane sploty zotych drucikw, ktre Ksi podarowa jej w Stranicy Krasnoludw. On nie jest magiczny zaprotestowaa, cho z mniejsz pewnoci. Ksi nie wspomina nic o magii, a raczej wiedziaby o tym. Jest. Ma moc kontrolowania zwierzt, to dlatego moga wykorzysta go przeciwko Wiatronogiemu. Nie wykorzystywaam go przeciwko niemu. Po prostu zawoaam go i wycignam do... To wystarczyo. Dotkna go by moe przypadkiem, skoro twierdzisz, e nic o nim nie

wiedziaa. Nie... nie wierz. Bya ju jednak na wp przekonana. Skd go masz? Dostaam od dowdcy po pewnej bitwie. Jako nagrod? Tak. Czy by czci upu? Tak przypuszczam. Z armii Siniavy? Owszem. Syszaem, e on i jego kapitanowie czsto uywali magicznych przedmiotw. Moliwe, e twj dowdca o niczym nie wiedzia. Jest magiczny i dziki niemu zapanowaa nad Wiatronogim. Moesz to udowodni zawoaj go, dotykajc piercienia. Nic nie mw ani si nie poruszaj, tylko dotknij go i pomyl, e chciaaby, aby przyszed. Spojrzaa na drug stron ki, gdzie Wiatronogi i Gwiazda pasy si koo siebie. Zacisna do wok piercienia i pomylaa o rumaku. Nie podobao si jej, e piercie, ktry otrzymaa od Ksicia, dysponuje tak moc. Zawsze lubia konie, a one lubiy j. Pomylaa o Wiatronogim: jego prdkoci i elegancji. Podniosa wzrok, syszc ttent kopyt. Ko przygalopowa do niej, po czym zwolni do stpa. Gwiazda biega za nim, jej krtsze kroki synkopoway rytm rumaka. Wiatronogi zatrzyma si kilka krokw od niej i wycign eb, strzygc uszami. W porzdku mrukna cicho, podstawiajc rumakowi do do powchania. Gwiazda wepchna si przed towarzysza. Ale nie woaam przecie Gwiazdy... Nie, przybiega dla towarzystwa, jak sdz. To na pewno jest magiczny piercie, umiejcy przyzywa zwierzta. Sprawd, czy bdziesz moga go odprawi. Zmarszczya brwi. Nie wydawao si jej suszne w taki sposb traktowa szlachetne zwierz. Machna rk i ko odsun eb, cofajc si kilka krokw. Nie tak rzuci rozdranionym tonem elf. Wanie tak. Odepchna eb Gwiazdy. Odejdcie, konie! Idcie je obiad. Wstaa. Wierz ci: jest magiczny. Ale to wcale mi si nie podoba. Wolaaby sama dysponowa tak moc? Tak. Nie... nie wiem. Po prostu takie przywoywanie ich i odsyanie wydaje si by nie w porzdku. Ludzie! prychn Macenion. Paks spojrzaa na niego ostro i zaraz si poprawi. Nieczarownicy nigdy nie zrozumiej czarownikw, to wszystko. Po co miesza w to dobro i zo? Piercie jest magiczny, to uyteczna magia i powinna z niej korzysta. ***

Paks nie miaa pojcia, jak wyglda grska przecz. Macenion przestrzega j, e ta nad Valdaire nie bya prawdziw przecz. To zwyke wzniesienie twierdzi. Teraz, gdy opucili lesiste zbocza i wspinali si po skalnych rumowiskach, zastanawiaa si, jak mona znale tu drog. By szary poranek, czua chd nawet przez gruby paszcz podrny. Elf pokaza jej kopce. To tylko kolejna sterta kamieni. Nie, to nie jest zwyczajny stos kamieni. To szczeglny stos. Patrz: widzisz co podobnego? Rozejrzaa si. Skay byy wszdzie, lecz nigdzie takie wysokie i wskie. Nie. A teraz popatrz tutaj. Wskaza na mniejsz kupk z boku. To kierunkowskaz. Co? To. Paksenarrion, uwaaj. Wielka sterta mwi ci, e jeste na szlaku, a maa, w ktr stron do zejcia. Ale czy przeszlimy ju przecz? Wszak wci idziemy pod gr? Zaraz jednak domylia si prostej odpowiedzi i poczua, jak pali j twarz. Rozumiem dodaa prdko, zanim Macenion zdy jej odpowiedzie. Wiem. Idziemy inn drog. Tak. Za dziki runom wiemy, e to waciwa droga. Runom? Spjrz tutaj. Podnis lecy na szczycie sterty paski kamie i odwrci go. Pod spodem wyobiono okrgy znak. Ta runa oznacza srebro, czyli jestemy na szlaku do Srebrnej Przeczy. Och. Rozejrzaa si dokoa. Lecz znak mwi jedynie, ktrdy w d. Czy moemy okreli, skd biegnie? Z atwoci. Umiech elfa by jak zwykle peen samozadowolenia. Odwrci si do wikszego stosu i pod kamieniem na samej grze pokaza jej inn run. Ta oznacza gnomy, czyli szlak koczy si skalnym schroniskiem na granicy Gnarrinfulk, krlestwa gnomw na poudnie od Tsaia. Nie wiedziaam, e ono istnieje. Bogowie, tak. A ty nie chciaaby tam zawdrowa bez zaproszenia. Ostronie odoy kamie. To naprawd proste. Wielki stos oznacza gr szlaku i wskazuje, gdzie on si koczy, a may kierunek w d i zakoczenie drogi na dole. Zapamitasz? Tak odpara krtko. Dobrze. Pospieszmy si. Nie podoba mi si zapach tej pogody. Macenion zerkn na zasnute chmurami niebo nad szczytami. Jakby w odpowiedzi na jego sowa, zacz pada rzadki, zimny deszcz. Zaczli si wspina.

Gdy szli, obserwowaa ciemniejce od deszczu kamienie. Zamiast szelestu kropli na liciach, woda dzwonia jakby tysicem malekich dzwoneczkw. Zbocza przybliyy si do coraz bardziej stromego stoku. Bardziej przypominao to schody ni naturalny szlak. Gdy zatrzymali si na odpoczynek, Paks spojrzaa w gr. Chmury byy jakby niej. Obejrzaa si. Stos kierunkowy znik w jakim zagbieniu. Zdumiao j, jak wysoko weszli. Macenion dygota koo niej. Robi si zimno lepiej chodmy dalej. Przed szczytem nie ma dobrego miejsca na postj. Chcesz powiedzie, e to ju przecz? Tak nie wiedziaa? Obawiam si niegu o tej porze moe tu pada. Jak dotd mielimy szczcie z pogod, ale ten deszcz... a jeli zrobi si zimniej... Co wtedy? Pjdziemy dalej. W okolicach szczytu jest par nisz, ale to nie najlepsze miejsca. Jeeli okae si, e zdoamy przej na drug stron, nie skorzystamy ze schronienia, jakie oferuj. Lecz w grach pogoda zmienia si z minuty na minut. Deszcz ustpi mokremu niegowi, ktry pokry ich okrycia i bagae koni. Szlak sta si zdradliwy. Paks nawet nie sugerowaa zatrzymywania si na posiek. Wyja spod paszcza pasek misa i zacza go u. Wiatr toczy w d cieki nieg zmieszany z deszczem. Macenion pokaza Paks, jak owija twarz tkanin, by uchroni j przed odmroeniami. Otaczajce ich skaliste stoki zbyt szybko pobielay od niegu. Wspinali si coraz wyej, zostawiajc wyrane lady, zaraz jednak szybko wypenia je biay puch. Skay znikny pod nim szybko. Macenion musia wykrzycze Paks do ucha, e jego zdaniem na tej wysokoci bdzie padao co najmniej cay dzie. Obeszli skalny wystp z prawej strony i znaleli si na paskim odcinku szczytu. Paks spodziewaa si, e przy schodzeniu pogoda si zmieni, lecz pierwszy powiew wiatru omal nie zbi jej z ng. Idcy z przodu Macenion znikn w biaej, nienej kurzawie. Potkna si, brna naprzd, cignc za sob Gwiazd. Wreszcie znalaza elfa, wpadajc na niego. Wiatronogi sta bokiem do wichury, prbujc zawrci. Macenion zapa j za rami i zawoa: Paks! Dalej tdy nie przejdziemy. Zaspy! Wracamy! Dokd? Z powrotem! Pchn j lekko i dziewczyna obrcia si ostronie, kulc si pod uderzeniami wiatru. Gwiazda ju zawrcia i teraz Paks sza za ni t sam drog, ktr tu przyszli. Przynajmniej tak miaa nadziej, gdy z ich ladw nic nie zostao. Niewiele widziaa przy wietrze w plecy popychajcym j niczym gigantyczna do. Jej wzrok przycigna ciemna smuga z boku szlaku. Zanim zdya zapyta, rka Maceniona pchna j w tamtym kierunku. To jedna z tych nisz! wrzasn jej do ucha. Gwiazda i Wiatronogi przepchny si na sam koniec schronienia, gdzie stany bok w bok,

zwieszajc by i wydychajc oboki pary. Paks otrzepaa ze niegu bagae i zad kuca, po czym wytara mu pysk do sucha. Z powiek i chrap zwierzcia zwisay sopelki lodu. Konie dray z zimna i wyczerpania. Macenion zaj si Wiatronogim. Zdj mu siodo i obrci si do Paks. Musimy do koca zasoni wejcie powiedzia. Zaspy pomog, ale i tak przed pjciem spa solidnie si napracujemy. Jkna w duchu, chciaa ju tylko lec na ziemi i usn. Popatrzya, gdzie pokazywa rk. nieg zablokowa wikszo grnej czci niszy, lecz doem wci nawiewao wiey. W szczelinie rycza wiatr, szarpic koskie ogony i zamraajc pot. Wykorzystamy pokrowiec twoich jukw cign elf. Przytrzymamy go kamieniami... Mwic, zbiera kawaki skal z ziemi. Jeli bdziemy mieli szczcie, nie trzeba bdzie ubija niegu to najcisza robota. Szarpaa si z oson bagay Gwiazdy. Wzy pozamarzay, a linki byy sztywne jak z elaza, nie odwaya si ich jednak poprzecina. Zdja rkawice i zacza je rozpltywa, mamroczc przeklestwa, gdy postronki pozdzieray jej skr z palcw do ywego misa. Hej zawoa nagle Macenion. Pomog ci. Za rkawice, lepiej, eby nie odmrozia sobie rk. Usiada. Elf spojrza na ni i cofna si w gb niszy. Wcisn si pomidzy ni a juki i wypowiedzia kilka nie znanych jej sw. Gdy odstpi od bagay, wzy byy porozwizywane, a linki na powrt elastyczne. Paks strzsna oson z jukw, ktr zaraz zabra Macenion. Zanim elf upewni si, e ich schronienie jest odpowiednio zabezpieczone, dziewczyna nie bya w stanie ruszy si na cal. Zdoali zabezpieczy szczelin brezentem. nieg natychmiast zasypa materia na kilka stp wysoko, jak twierdzi elf, a Paks nie zamierzaa wychodzi na zewntrz, by to sprawdzi. Drugi koniec ich schronienia pozosta otwarty nie mieli nic na tyle duego, by go zablokowa. Macenion chcia uformowa par nienych blokw, lecz podda si, gdy Paks tylko wodzia za nim wzrokiem, zbyt znuona, by mu pomc. Pomimo panujcego w schronieniu przecigu zdoa rozpali mae ognisko z uzbieranego po drodze chrustu. Paks trzymaa nad nim najmniejszy z garnkw. Marzya o ciepym posiku i yku gorcego naparu. Niestety, kiedy nieg wreszcie staja i zagotowa si, garnczek by ledwo na tyle ciepy, by moga ogrza sobie rce. To lodowe demony wyjani Macenion. S zazdrosne o swoje terytorium i nienawidz ciepokrwistych istot, ktre wspinaj si tutaj z rwnin. Dlatego wanie na wysokociach kradn ciepo pomieniom. Wypia letni napar, podejrzewajc, e ju nigdy si nie rozgrzeje. Marsz w strugach zimnego deszczu by w porwnaniu z tym przyjemnoci. Zaledwie kilka stp od nich, na zewntrz niszy, wiatr porywa tumany niegu. Dygotaa, okutana w kady kawaek ubrania i koca, jaki bya w stanie znale. Lecz po poudniu odzyskaa si i ogrzaa si. Konie take zdaway si

przychodzi do siebie. Paks daa im troch ciepej wody, a Gwiedzie dodatkowo wsypaa ziarno. Macenion twierdzi, e elfie konie nie potrzebuj takich luksusw, lecz zauwaya, i Wiatronogi stara si odepchn kuca od jego posiku. Zalaa ciep wod ignorowan przez rumaka kupk obroku i Wiatronogi natychmiast zabra si za jedzenie. Macenion ypn na ni z ukosa, lecz nie odezwa si. Parokrotnie wychodzi na zewntrz, prbujc oceni pogod. O zmroku obwieci, e nieyca uspokaja si. Sprbujemy przebi si na d, o ile zaspy nie bd zbyt wielkie. Bez zwierzt byoby atwiej... Nie moesz ich tu zostawi! zawoaa przeraona Paks. Oczywicie, e nie. Potrzebujemy zapasw. Niemniej my bylibymy w stanie przej po zaspach, w ktrych one utkn. Niewane, przepij si. Jeli jutro zdoamy wyruszy, to zaczniemy z samego rana, o brzasku. Wezm pierwsz wart jestem bardziej przyzwyczajony do zimna i wysokoci. Nie spodoba si jej peen wyszoci ton, lecz bya zbyt zmczona, by oponowa. Zdrzemna si szybko. Obudzi j, dokadajc drew do ognia. Rozejrzaa si po niszy. Konie stay pod cian, w lepiach Gwiazdy odbijay si pomienie. Niskie, skalne sklepienie iskrzyo si, jakby byo obsypane malekimi gwiazdkami. Zamrugaa par razy oczami i uznaa, e to jakie byszczce czstki skay odbijaj wiato. W blasku pomieni nieg przybra zocistopomaraczow barw pikn, pomylaa, o ile nie musiao si przebywa na zewntrz. Zakopaa si gbiej w koce, wzia gboki wdech i usna z powrotem. Zduszony krzyk Maceniona wywabi j z legowiska z obnaonym mieczem w rce, nim zdya na dobre otworzy oczy. Sta przy ognisku nieruchomo, z otwartymi ustami. Prbowaa wyjrze ponad nim na zewntrz. Tylko falujca ciemno. Zerkna na konie. Oba byy czujne miay uniesione by i rozdte chrapy. Gwiazda pooya uszy po sobie, Wiatronogi trzyma sztywno ogon. Najdyskretniej, jak umiaa, zacza wyswabadza si z kocw czua, e w blasku ogniska oboje stanowi idealny cel. Dopiero wtedy dostrzega bladobkitne, jarzce si lepia. Paksenarrion! Szept Maceniona by chrapliwy i przepeniony rozpacz. Nie pi odpara cicho. Co miao takie lepia? zastanawiaa si. Rozstawione szerzej ni u czowieka. I wiksze. Paks, to jest... Zakrztusi si, zaraz jednak odzyska gos. To nieny kot. wity Girdzie wyrwao si jej. Kiedy uwiadomia sobie, co powiedziaa, aowaa, e nie siedziaa cicho. Co? rzuci elf. Zaczerwienia si w mroku. Nic odrzeka. Co teraz? Widzisz go? Nie... tylko oczy.

Nie wiem, co moemy... Zaraz jednak rzuci ostrzejszym tonem: Paks! Twj piercie! Co? Przez chwil nie miaa pojcia, o co mu chodzi. Powici jej wcieke spojrzenie. Twj piercie, czowieku! Twj specjalny piercie doda. Kiwna gow, rozwizujc sakiewk, by go dotkn. Jeste pewny, e to zadziaa? Moe to zwierz... ten nieny kot... pjdzie sobie, jeli zostawimy go w spokoju. Jakby w odpowiedzi, jarzce si lepia przybliyy si. Dojrzaa teraz zarys tuowia dugi, gibki koci ksztat, wygldajcy jak przyczajony do skoku. Gupia! krzykn Macenion. Wie, e tu jestemy! Zaraz skoczy. Zatrzymaj go! Unieruchom! Wydao si jej, e zauwaya drgnicie dugiego ogona, takie samo jak u kocurw w stodole na chwil przed skokiem na szczura. Nacisna piercie kciukiem i pomylaa: Stj spokojnie, kocie. Zastanawiaa si, czy te sowa zadziaaj. Czy ty...? spyta ochryple elf. Tak odpara. Jak to dugo... Jak dugo pozostaniesz skoncentrowana. Trzymaj go w miejscu. Prbowaa si skupi. aowaa, e nie widzi nienego kota lepiej. Macenion zacz buszowa w ekwipunku. Baa si spojrze w bok. Zmusia si do ponownego spojrzenia na niewyran koci sylwetk. Wtem nisz zalao wiato. Podskoczya. Nie patrz warkn elf. wiato byo biae, czyste i na tyle mocne, by odsoni prawdziwe kolory. Teraz widziaa go dokadnie. Kocie ciao dorwnywao dugoci ludzkiemu, barkami siga jej bioder. Zgodnie z opisem Maceniona mia biaoszare futro nakrapiane ctkami, ktre przypominay jej powikszone nieynki. Uszy zakoczone byy dugimi, biaymi pdzelkami, a pod nien brod lnia taka sama krawatka. W czarodziejskim wietle Maceniona lepia bestii przybray bursztynow barw. Jest pikny, Macenionie. To najpikniejsze... Rzuca na ciebie urok orzek pewnie. Wydaje si by pikny, gdy prbuje ci zauroczy. Nie moe by. Jest... przerwaa, gdy elf zasoni jej zwierz. Co robisz, Macenionie? Nie bd gupi, Paks. Zamierzam go zabi. Zabi? Ale przecie jest bezradny... nie moe si poruszy, dopki ja... Zgadza si. Po prostu trzymaj go dalej. To moja jedyna szansa... Ale to nie w porzdku... jest bezbronny... Koncentracja Paks ulega zakceniu i nieny kot natychmiast poruszy si. Da urwanego w poowie susa, gdy odzyskaa nad nim panowanie. Jej moc i zwizane z ni ograniczenia znw naruszyy jej skupienie i kot zdoa cofn si, zamachujc si masywn ap na gow elfa. Ten uskoczy, a Paks na powrt unieruchomia

zwierz. Niech ci szlag, czowieku! Trzymaj t besti albo oboje zginiemy. Gorzej pamitasz, co ci mwiem? Obejrza si na ni gniewnie, po czym wznis miecz. Paks poczua omywajc jej umys fal strachu i blu. To byo ze, przeraajco ze, ale c innego moga zrobi? Macenionie sprbowaa znowu, wpatrzona w bursztynowe lepia kota. To niesuszne... To nie w porzdku, ebymy skoczyli z duszami zakltymi w nienym kocie, o nie burkn. A tak si stanie, jeli jeszcze raz si zapomnisz. Jeli tego wanie chcesz, to prosz bardzo. Spucia wzrok, zagryzajc wargi. Nie bya w stanie na to patrze, zaraz jednak pomylaa, e musi. nieny kot nie stawia oporu nie mg lecz by w stanie wykrzycze sw wcieko i bl, i zrobi to. Zawodzcy krzyk, zakoczony niemal ptasim trelem, wycisn jej zy z oczu. Strzsna je z rzs i kamiennym wzrokiem patrzya, jak Macenion wyciera miecz o futro martwej bestii. Lekkim krokiem wrci do ogniska. nieny kot. Cakiem nieze trofeum, nawet jeli uwaasz, e nieuczciwie zdobyte. Zedr z niego futro, zanim zamarznie... Nie powiedziaa ostro. Jak to nie? Futro nienego kota jest bezcenne ze wzgldu na sw rzadko zauwaya chyba, jaki ostrony byem przy zabijaniu go, eby tylko nie uszkodzi... Bogowie, Macenionie! wybucha Paks. Zastanawiam si, czy kiedykolwiek mwisz prawd! Omielasz si szczyci zabjstwem bezradnego zwierzcia? Tyle samo umiejtnoci i odwagi wymagaoby zarnicie zwizanej owcy... Nie zauwayem ci tam... Kazae mi tu zosta. Kazaem ci trzyma go nieruchomo. Mogaby mi pomc, gdyby umiaa myle o wicej ni jednej rzeczy na raz. A tak, omal mnie nie zabia... Ja! Machna mieczem. Z pewn satysfakcj zauwaya, jak pospiesznie si cofa. Staraam si jedynie ocali twj honor i mj cho nigdy nie przypuszczaabym, e elf moe tak go sobie lekceway... Nie masz pojcia o honorze elfw, czowieku! nad si Macenion. Jeste moj towarzyszk podry, zwizan przysiga, e bdziesz mnie strzega jak ja obroniem ci przed chwil przed wszelkimi niebezpieczestwami. Przed nienym kotem nie ma obrony, cay czas prbowa ci zaczarowa. Czua, jak gniew roztapia si w chodzie. Czyby zostaa na wp zauroczona? Czy przez to omal nie zamaa przysigi? Macenion natychmiast wykorzysta jej zawahanie. Nie wini ci zapewni j pospiesznie. Jeste czowiekiem, nieprzywykym do magii,

a to pewnie bya pierwsza magiczna bestia, jak widziaa. Pokiwaa niechtnie gow. Rozszarpaby nas oboje i ucztowa wiele dni, zniewalajc nasze dusze, gdybymy nie zdoali go zabi. Albo odpdzi. Przekrzywi gow i obdarzy j przebiegym umiechem. Gdyby o tym pomylaa, mioniczko zwierzt, po prostu odesaaby go. Odesaa... odszedby? O tak. Jestem zdumiony, e nie przyszo ci to do gowy, Paksenarrion. Tak samo, jak odesaa Wiatronogiego... ach, prawda. Nie odesaa go. Ale moga. Czyli nie musiae go zabija! zawoaa rozzoszczona Paks. Powiedziae mi... Powiedziaem ci, co moim zdaniem najlepiej zrobi. Zabij i wicej go nie bdzie. Odelij i mgby wrci, cho nic nie stao na przeszkodzie, by naoya na niego przymus, eby nas unika. Poza tym, w ten sposb zdobylimy cenne futro. Odwrci si do swojego plecaka i wycign krtki, szeroki n do obdzierania ze skry. Paks stana pomidzy nim a nienym kotem, zobaczy j, kiedy wsta i zmarszczy brwi. Nie pozwol ci owiadczya, walczc z napywajcymi jej do oczu zami. Powiedziae mi, e musz go unieruchomi, gdy inaczej nas zabije. Skamae. Nie po raz pierwszy. Nie skorzystasz na tym, Macenionie. Popeniam bd, e go sparaliowaam to najgorsza rzecz, jak zrobiam. Nie pozwol ci na wicej. Chcesz powiedzie, e zmarnujesz doskonae futro z zimowym wosiem tylko dlatego, e nie pomylaa o odprawieniu go? Nie poniewa mnie okamae. Paks cofaa si ostronie, dopki nie zawadzia obcasem o ciao kota. Obrcia si i jednym silnym pchniciem wyrzucia je na zewntrz. Jeste upartym gupcem rzuci Macenion, lecz bez gniewu, ktrego si obawiaa. Zota za nie wystarczyoby nam na miesic dostatniego ycia. Ale... Wzruszy ramionami. Rozumiem, e co to dla ciebie znaczyo. Nie stj ju tam, bo zamarzniesz. Nadal musimy jutro przeby przecz. Schronienie opucili nie nazajutrz, lecz dopiero nastpnego ranka. wit wsta rowy, prawie wcale nie wiao, a wrd zasp nie byo wida niczego, co przypominaoby trucho nienego kota. Rozmawiali ze sob niewiele o ognisku, opiece nad komi i zwijaniu obozu. Wdrowali przez bkitny i bladorowy wiat, rzucajc na szlak za sob bkitnoczarne cienie. Po przebyciu przeczy Paks zobaczya nie bezkresne lasy Omiu Krlestw, na co miaa nadziej, lecz kolejne wzniesienia i gbokie doliny. Daleko w dole zbocza porasta las. Gdzie w oddali koczyy si gry. Miaa nadziej, e tam dotr.

Rozdzia czwarty Od zabicia nienego kota Paks nie sypiaa zbyt dobrze. Pomimo sarkastycznych zapewnie Maceniona miaa poczucie, e zhabia swj miecz i piercie, ktrego uya. Zostaa tylko dlatego, e nie dysponowaa innym przewodnikiem. Teraz jednak, gdy przez len przecink przedostali si do kolejnego wskiego parowu, zacza rozwaa, czy nie powinni si rozsta. Tutaj, majc za plecami masyw gr, z pewnoci sama znajdzie dalsz drog na pnoc. C, w rzeczy samej... zacz Macenion tonem sugerujcym oczekiwanie na pytanie, o co mu chodzi. No dobrze, o co ci chodzi? Przystana, sprawdzajc podkowy kuca. To wanie miaem nadziej znale waciw dolin. Przyjrzaa si parowowi i w jego najszerszym miejscu dostrzega stert kamieni. Kolejne ruiny? zapytaa krtko. O wiele waniejsze odrzek. Umiecha si od ucha do ucha, a gdy poczu na sobie jej wzrok, puci do niej oko. Czy nie mwiem, e w tych grach mona znale skarby? Mwie duo rnych rzeczy. Odwrcia si do Gwiazdy, poprawiajc poprgi. Westchn. Daj spokj, nie bd mczca. Masz nowy miecz i... Wiedziaa, e Macenion rozsta si z wykutym przez elfy ostrzem tylko dlatego, by umierzy jej gniew wywoany niepotrzebnym zamordowaniem nienego kota. Miecz dobrze lea w doni by o wiele lepszy od tego, ktry sobie kupia nadal jednak czua si oburzona caym zajciem. I nie zamierzaa manifestowa wdzicznoci. I twierdzisz, e bdzie tego wicej, jak zwykle oczekujc ode mnie ochrony, zgadza si? Bd potrzebowa twojej pomocy. Westchn powtrnie. Paks, przepraszam za nienego kota. Nie sdziem, e tak to odbierzesz... Pomylaabym, e elf take... A wic zdradzio mnie ludzkie dziedzictwo. Nie pierwszy raz. Przynajmniej wysuchaj mnie, nim porzucisz w gniewie. Rozejrzaa si po poronitych lasami zboczach. Miaa wraenie, e dostrzega niewyran, prowadzc na poudnie ciek, poznaa ju jednak pozorne szlaki, ktre pojawiay si, znikay i krzyoway ze sob. Wzruszya ramionami i wbia wzrok w ruiny, pozwalajc Macenionowi mwi. To zakazana dla elfw dolina. Powiedzia mi o niej kuzyn mojej matki, tumaczc, jak j znale. Wspomnia te o drogach, pozwalajcych j omin. Lecz znajduje si tu ogromny skarb opowieci nie pozostawiaj c