Misja Wallenberga
description
Transcript of Misja Wallenberga
A L E X K E R S H A W
Historia na miar Listy Schindlera
Pojedynek z Eichmannem o ycie 100 000 ydów
Kershaw_Misja Wallenberg_okladka__DRUK.indd 1 2011-07-15 16:27
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 3 2011-07-13 14:42:16
ALEX KERSHAW
MISJA WALLENBERGAPOJEDYNEK Z EICHMANNEM
O YCIE 100 000 YDÓW
t umaczenie UKASZ MÜLLER
Kraków 2011
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 3 2011-07-13 14:42:16
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 7 2011-07-13 14:42:16
7
Spis treści
Podziękowania | 9
część pierwsza. ostateczne rozwiązanieRozdział 1. Wannsee | 15
Rozdział 2. Nieustanna ucieczka | 19
Rozdział 3. Mauthausen | 26
Rozdział 4. Ostatnie schronienie | 32
część druga. ciemność w południeRozdział 5. Ucieczka z Auschwitz | 47
Rozdział 6. Najokrutniejsze lato | 53
Rozdział 7. Szwedzki Pimpernel | 60
Rozdział 8. Hotel Majestic | 71
Rozdział 9. Operacja „Panzerfaust” | 91
część trzecia. czerwony dunajRozdział 10. Strzałokrzyż | 107
Rozdział 11. Droga do Hegyeshalomu | 112
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 7 2011-07-13 14:42:16
Spis treści
Rozdział 12. Kolacja z Eichmannem | 124
Rozdział 13. Grudzień 1944 | 136
Rozdział 14. Piekło | 144
część czwarta. zimna wojnaRozdział 15. Wyzwolenie | 167
Rozdział 16. Upadek | 175
Rozdział 17. Zaginiony bohater | 181
Rozdział 18. Nowe wspaniałe światy | 190
Rozdział 19. Pościg za „Mistrzem” | 199
Rozdział 20. Tajemnica Wallenberga | 213
Rozdział 21. Ostatni ocaleńcy | 224
Załącznik. Straty poniesione przez węgierskich Żydów
podczas II wojny światowej | 233
Przypisy | 235
Bibliografia | 274
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 8 2011-07-13 14:42:16
71
Rozdział 8 hotel majestic
9 lipca 1944 roku pociąg berlin – budapeszt wjechał na Nyugati Pálya-
udvar, główny dworzec kolejowy położony w zachodniej części miasta. Zbu-
dowany w stylu art déco gmach dworca wyglądał tak, jak go zapamiętał
Wallenberg z poprzedniej wizyty na jesieni 1943, lecz rozciągające się wokół
miasto wydawało się zupełnie innym, znacznie bardziej posępnym i mrocz-
nym miejscem, przepełnionym teraz strachem i niepewnością, a hitlerowcy
i węgierscy faszyści najwyraźniej sprawowali nad nim pełną kontrolę. Ścia-
ny budynków były pokryte swastykami, pomazane antysemickimi slogana-
mi i oszpecone niemieckimi plakatami propagandowymi. Wzdłuż eleganc-
kiego bulwaru Corso, w licznych znanych w świecie łaźniach tureckich oraz
nadbrzeżnych kafejkach i restauracjach nie pozostało nic z radosnego gwa-
ru, który tak oczarowywał odwiedzających Budapeszt przed wojną.
Taksówka wioząca Wallenberga kluczyła wąskimi uliczkami Pesztu, a następ-
nie przejechała przez Dunaj, kierując się do hotelu Gellért leżącego nieopodal
ambasady Szwecji. Po prawej ręce Wallenberga wznosił się Zamek Królewski,
rezydencja admirała Horthyego majacząca nad wielką środkowoeuropejską
arterią. Wallenberg zameldował się w hotelu, a nazajutrz rano, 10 lipca, wy-
ruszył prosto do pracy, wspinając się na Wzgórze Gellérta w kierunku am-
basady Szwecji mieszczącej się kilkaset metrów dalej przy ulicy Gyopár 81.
Tamtego lata niemal codziennie można tam było zastać długą kolejkę. Sto-
jący w niej ludzie byli często nędznie odziani, niektórzy histeryzowali i płakali,
a większość nosiła żółte gwiazdy Dawida. Ta zdesperowana, smutna kolejka
ciągnęła się niekiedy wzdłuż całego spadzistego zbocza Wzgórza Gellérta.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 71 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
72
Oczekujący w niej Żydzi próbowali uzyskać szwedzkie paszporty, które zwol-
niłyby ich od noszenia żółtej gwiazdy i pozwoliły uniknąć deportacji.
Wallenberg znał co najmniej jedną osobę z personelu ambasady: trzy-
dziestojednoletniego Pera Angera, jasnowłosego zawodowego dyplomatę.
Przed wojną utrzymywali kontakty towarzyskie, a ponadto widywali się, gdy
Wallenberg przyjeżdżał na Węgry w ramach pracy dla Środkowoeuropej-
skiej Spółki Handlowej. Wallenberg zdążył już mu nadać kryptonim: „Elena”.
Byłem przekonany, że nikt nie miał lepszych kwalifi kacji do tej misji niż Wallen-
berg – wspominał Anger. – Był zręcznym negocjatorem i organizatorem, nie-
konwencjonalnym, niebywale pomysłowym i opanowanym, a niekiedy wręcz
przebojowym. Poza tym miał duży talent do języków [biegle władał rosyjskim]
i dobrą orientację w sprawach węgierskich. W głębi duszy był wielkim idealistą
i serdecznym człowiekiem.
Anger zapamiętał również, że jak na dyplomatę Wallenberg był dziwnie
wyposażony. Miał ze sobą „dwa plecaki, śpiwór, wiatrówkę” oraz czarny re-
wolwer, który udało mu się wwieźć do kraju, gdyż legitymował się paszportem
dyplomatycznym, co oznaczało, że celnicy nie mogli przeszukać jego rzeczy.
– Rewolwer po prostu dodaje mi odwagi – wyznał Wallenberg Ange-
rowi. – Mam nadzieję, że nigdy nie będę go musiał użyć.
Wallenberg najwyraźniej nie mógł się doczekać, kiedy zabierze się do pracy.
– Czytałem twoje raporty – powiedział Angerowi – ale czy mógłbyś mi
przekazać najnowsze wieści?
Anger poinformował Wallenberga o tym, co się wydarzyło tamtego lata.
Zaledwie dzień wcześniej zawieszono wywózki do Auschwitz z węgierskich
prowincji. W Budapeszcie wciąż mieszkało aż dwieście trzydzieści tysięcy
Żydów, z których część znajdowała się pod opieką przedstawicielstw neu-
tralnych krajów, takich jak Szwajcaria i Portugalia. Ambasador Szwecji Da-
nielson rozpoczął już operację ratunkową, wydając w ambasadzie sześćset
tymczasowych paszportów Żydom, którzy potrafi li dowieść, że łączą ich
„osobiste lub handlowe więzy ze Szwecją”2.
– Wszystko zależy od tego, co knują Niemcy – wyjaśnił Anger. – Trudno
uwierzyć, że zgodzą się na dobre oszczędzić Żydów ze stolicy.
– Jakie dokumenty wydajecie Żydom? – spytał Wallenberg.
Anger wyjął listy protekcyjne Czerwonego Krzyża, przykładowe tym-
czasowe paszporty szwedzkie wydane przez Danielsona i inne dokumenty.
Wallenberg spojrzał na nie, a następnie, według Angera, powiedział:
– Myślę, że mam pomysł na nowy, być może skuteczniejszy dokument.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 72 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 73 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
73
Wyjaśnił, że nowo zaprojektowany dokument gwarantujący bezpieczeń-
stwo – schutzpass – można by drukować w tysiącach egzemplarzy, tak
aby więcej ludzi miało szansę trafi ć pod szwedzką opiekę. „W ten sposób –
wspominał Anger – na naszym pierwszym spotkaniu zrodził się pomysł
tak zwanych paszportów ochronnych. Te żółto-niebieskie dokumenty toż-
samości z godłem w postaci trzech gwiazd miały się okazać wybawieniem
dla dziesiątków tysięcy Żydów”3.
Schutzpass, o którym myślał Wallenberg, miał zaświadczać, że okaziciel
znajduje się pod ofi cjalną opieką ambasady Szwecji, a zatem nie może być
deportowany do obozu zagłady takiego jak Auschwitz. Na hitlerowcach
i na władzach węgierskich ofi cjalne dokumenty często robiły duże wrażenie,
zwłaszcza jeśli były wydrukowane w kolorze i nosiły pieczęcie z królewskimi
insygniami. Dlatego w rozmowie z Angerem Wallenberg podkreślił, że pasz-
porty ochronne powinny być jak najbardziej przekonywające – należy je wy-
drukować na żółtym i niebieskim tle i wytłoczyć godło narodowe Szwecji.
Wkrótce Wallenberg znalazł środki na wydrukowanie tysiąca pięciuset
paszportów. Później, gdy przekonał się o ich skuteczności, miał dodruko-
wać jeszcze wiele tysięcy4. Do pomocy w rozprowadzaniu tych dokumen-
tów wynajął niezwłocznie dziesiątki żydowskich współpracowników, za-
trudniając ich w departamencie Sekcji C ambasady, który prowadził wraz
z Perem Angerem przy współpracy innych dyplomatów. Ponieważ Żydzi ci
pracowali ofi cjalnie dla ambasady Szwecji, ani oni, ani ich rodziny nie mu-
sieli nosić żółtej gwiazdy Dawida. W ciągu kilku dni od przyjazdu do Bu-
dapesztu Wallenberg przekonał się, że może przebierać wśród najskutecz-
niejszych na Węgrzech żydowskich menedżerów i administratorów, którzy
jeszcze pozostali przy życiu. Kilku z nich pracowało wcześniej na wysokich
stanowiskach w węgierskiej fi lii korporacji Philips.
14 lipca wieczorem Wallenberg po raz pierwszy zadzwonił do Sztokholmu,
do Lauera, używając uzgodnionego kodu. Rozmowa trwała niecałe trzy-
dzieści minut i była kilkakrotnie przerywana przez niemieckich cenzorów.
Wallenberg zdołał poinformować Lauera, że Żydzi z prowincji istotnie zo-
stali już deportowani. Nie mógł wprost wymienić Auschwitz z nazwy, ale
uczynił stosowną aluzję. Podkreślił, że aby rozpocząć akcję ratunkową, po-
trzebuje „pieniędzy, pieniędzy i jeszcze raz pieniędzy”. Lauer skontaktował
się z Iverem Olsenem, w wyniku czego na konto Wallenberga w sztokholm-
skim Banku Enskilda wpłynęło sto dziesięć tysięcy koron szwedzkich (sto
tysięcy dolarów). W końcu Wallenberg uzyskał fundusze, których potrze-
bował, by przystąpić do ratowania ludzkiego życia5.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 73 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
74
w budapeszcie przebywał jeszcze jeden goj, który wiedział już, jak po-
stępować z nazistami i Eichmannem, dzięki czemu zdołał ochronić tysią-
ce mieszkających w mieście Żydów. Był to Carl Lutz, wicekonsul ambasa-
dy Szwajcarii, ciemnowłosy, czterdziestodziewięcioletni okularnik, który
także opracował swój własny system paszportów ochronnych. Jako zawo-
dowy dyplomata ów niesamowity człowiek spędził dwadzieścia lat w Sta-
nach Zjednoczonych, zanim wysłano go do Palestyny, gdzie podobnie jak
Wallen berg zaprzyjaźnił się z Żydami, którzy ucierpieli na skutek hitlerow-
skich prześladowań. W Budapeszcie pracował od 1942 roku, w związku
z czym doskonale orientował się w sytuacji politycznej.
Lutz miał znacznie skromniejsze pochodzenie społeczne i był ponad dzie-
sięć lat starszy od Wallenberga, lecz wkrótce zostali bliskimi kolegami, rów-
nie zdeterminowanymi, by ocalić Żydom życie6. Po raz pierwszy spotkali
się 15 lipca 1944 roku w gabinecie Lutza mieszczącym się w gmachu dawnej
ambasady amerykańskiej wychodzącej na plac Wolności. Tamtego lata ów
rozległy plac przed budynkiem był – podobnie jak uliczki wokół ambasady
Szwecji – prawie codziennie zatłoczony zdesperowanymi ludźmi czekają-
cymi w długich kolejkach, aby spróbować uzyskać schutzpassy7.
Jak twierdzi Th eo Tschuy, biograf Lutza, na pierwszym spotkaniu Wal-
lenberg wyjaśnił, że kilku urzędników i dyplomatów, z którymi konsulto-
wał się w ostatnich dniach, wymieniło nazwisko Lutza. Był on najwyraźniej
człowiekiem, z którym należało porozmawiać, jeśli Wallenberg potrzebo-
wał rady, jak można by najlepiej ochronić ostatnich węgierskich Żydów. Czy
mógłby zatem podzielić się swoją wiedzą? Lutz był przeszczęśliwy, że ma
okazję wyświadczyć przysługę, i niezwłocznie wyjaśnił, na czym polegają
jego metody, nadmieniając przy okazji, że nabył budynki, w których będą
mogły zamieszkać osoby posiadające szwajcarskie paszporty ochronne. Naj-
istotniejsza była kreatywność i nieszablonowe działanie. Nazistów można
było pokonać ich własną bronią – wykorzystując typową dla nich słabość
do biurokracji i niewolnicze posłuszeństwo okazywane wygadanym przeło-
żonym. Dopóki Horthy był w stanie kontrolować żandarmerię Ferenczyego
i najważniejszych członków rządu, decydujące znaczenie miały czas i miejsce,
w których dyplomaci neutralnych państw mogli przechytrzyć Eichmanna
i Gestapo. Nie wolno jednak było nie doceniać Eichmanna. Lutz spotykał
się z nim w ostatnich tygodniach i odniósł wrażenie, że jest on „silnym, nie-
ustraszonym ofi cerem, śmiałkiem, który wie, co robi”.
Eichmann powiedział Lutzowi: „My, niemieccy żołnierze, nie wiemy, co to
strach. Gdzie byśmy teraz byli, gdybyśmy się panicznie bali? Moi towarzysze
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 74 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 75 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
75
walczą w Rosji, a ja walczę, wykonując tę pracę”8. Każdego, kto próbował
mu robić trudności, prędzej czy później uznawał za swego zaprzysięgłego
wroga, na równi z Rosjanami.
Podobno Wallenberg wyznał Lutzowi coś niezwykłego. Otóż jego misja była
poniekąd przedsięwzięciem mającym w sobie coś z public relations. W Stanach
Zjednoczonych pojawiły się bowiem zarzuty, że Jacob i Marcus Wallenbergo-
wie – oportunistycznie nastawieni kuzyni Raoula – narażają wojenny wysiłek
aliantów na szwank, prowadząc szeroko zakrojone interesy z nazistami. Sta-
rając się odeprzeć krytykę, prawnik rodziny Wallenbergów Allen Dulles za-
sugerował, że Jacob i Marcus mogliby być lepiej postrzegani, gdyby ich kuzyn
Raoul spróbował pomóc Żydom. Rzeczywiście, obecność Wallenberga w Buda-
peszcie być może pozwoliłaby rodzinie odzyskać dobre imię w Waszyngtonie.
Teraz jednak Wallenberg był zdecydowany uczynić o wiele więcej, niż tylko
ocalić reputację swych kuzynów w oczach aliantów. Powiedział Lutzowi, że
chciał się na jakiś czas rzucić w wir ważnej pracy, która „wykraczałaby” poza
zwykłe zarabianie pieniędzy. To była jego szansa.
Lutz szybko przekonał się do Wallenberga i był pod wrażeniem jego szcze-
rości. Powiedział Szwedowi, iż ma nadzieję, że Szwajcaria, która ma własny
udział w niegodziwych interesach z nazistami, również zwiększy wysiłki na
rzecz ocalenia Żydów, tak jak to uczyniła Szwecja, teraz, kiedy naziści są
najwyraźniej na przegranej pozycji.
Następnie Wallenberg przekazał Lutzowi swoją listę prominentnych ży-
dowskich biznesmenów: słynnych przemysłowców, potentatów i eksporte-
rów, z których część miała koneksje z rodziną Wallenbergów. Jak twierdzi
Tschuy, Wallenberg wyjaśnił, że nie zadowoli się już uratowaniem wyłącznie
osób fi gurujących na liście. Zaraz po przyjeździe zdał sobie sprawę z roz-
miarów tragedii, która rozgrywała się tamtego lata. Lutz ostrzegł Wallen-
berga, że napotka sprzeciw ze strony własnej ambasady, a może i swoich
kuzynów, jeśli zbyt daleko wykroczy poza protokół dyplomatyczny, wyglą-
dało jednak na to, że Wallenberg się tym nie przejął. Powiedział, że nie ma
znaczenia, czego chce Sztokholm. Czymże jest kilkuset bogaczy w porów-
naniu z jedną czwartą miliona istnień ludzkich?9
kilka dni po spotkaniu z lutzem wallenberg, wykorzystując część pie-
niędzy zdeponowanych na jego koncie w Banku Enskilda, przystąpił do
kupowania domów w Peszcie. Żydom pozostającym pod ofi cjalną opie-
ką Szwajcarii Lutz zapewnił już mniej więcej siedemdziesiąt dwa budynki.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 75 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
76
Do zakupu takich domów chronionych Wallenberg musiał uzyskać zgodę
podpułkownika Laszlo Ferenczyego, szefa węgierskiej żandarmerii, który
wykazał się tak bezwzględną skutecznością, przeprowadzając zaplanowa-
ne przez Eichmanna deportacje Żydów z prowincji10.
Wallenberg nie mówił po węgiersku, więc zapytał, czy pani Elizabeth Kas-
ser, która pracowała dla Węgierskiego Czerwonego Krzyża, zechciałaby słu-
żyć mu za tłumaczkę podczas spotkania z Ferenczym11. Jej mąż Alexander
Kasser, sekretarz generalny Szwedzkiego Czerwonego Krzyża, towarzyszył
żonie i Wallenbergowi, mając nadzieję, że on także uzyska pewne ustęp-
stwa od szefa żandarmerii12.
Wiele lat później Elizabeth Kasser wspominała, że Wallenbergowi kazano
długo czekać w biurze Ferenczyego, co wywołało u niego zrozumiałą iryta-
cję13. Był bowiem człowiekiem z misją w dosłownym tego słowa znaczeniu
i palił się, żeby natychmiast przejść do rzeczy, nie tracąc czasu na zbędne
formalności, o ile nie służyły jego interesom – już raz gniewnie zganił za
deportacje siedemdziesięciosześcioletniego admirała Horthyego we własnej
osobie. („Horthy jest człowiekiem imponującej postury, lecz ja czułem się
moralnie wyższy”14 – wyznał Wallenberg jednemu ze współpracowników).
Kiedy Ferenczy wreszcie się zjawił, wygłosił długą tyradę o tym, że Wallen-
berg i Kasserowie powinni się wstydzić, iż pomagają plugawym Żydom, któ-
rych Eichmann i jego poplecznicy nazywali Untermenschen – podludźmi.
Potem przypuścił dalsze ataki słowne, których Elizabeth Kasser w większo-
ści nie tłumaczyła, gdyż nie chciała, żeby Wallenberg wybuchnął gniewem.
Gdy Ferenczy skończył, Wallenberg podobno wręczył mu swoją listę sześ-
ciuset trzydziestu prominentnych i majętnych Żydów, którym Szwedzi przy-
znali już wizy. Być może, będąc pod wrażeniem spokoju Wallenberga i jego
opanowanej reakcji, Ferenczy zgodził się rozpatrzyć sprawę. Zanim spotka-
nie dobiegło końca, Wallenberg przekonał go także, aby pozwolił mu nabyć
budynki potrzebne do zakwaterowania fi gurujących na liście Żydów do czasu,
aż będą mogli wyjechać do Szwecji. Było to pierwsze zwycięstwo Wallenberga.
„Gdy tylko nie było już nas widać z tego gmachu – wspominała Elizabeth Kas-
ser – objęliśmy się i wykonaliśmy na ulicy coś w rodzaju indiańskiego tańca”15.
Inni nie dadzą się tak łatwo oczarować.
mniej więcej w tym samym czasie marianne lowy i członkowie jej rodzi-
ny usłyszeli od innych Żydów o „pewnej cudownej osobie, która przyje-
chała w jednym tylko celu – aby ratować węgierskich Żydów”. Mówiono,
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 76 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 77 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
77
że pochodzi ze znaczącej szwedzkiej rodziny, takiej jak Rockefellerowie
w Ameryce. Mąż Marianne, Pista, postanowił osobiście sprawdzić te po-
głoski. Złożył wizytę w szwedzkiej ambasadzie, gdzie spotkał się z Wallen-
bergiem. Wydano mu schutzpassy dla całej rodziny.
Stwierdzili, że jesteśmy pod opieką szwedzkiego króla – wspominała Marianne. –
Mój ojciec był już wtedy od sześciu tygodni w obozie przejściowym, więc gdy
otrzymaliśmy schutzpassy, wysłaliśmy gońca w miejsce, gdzie był przetrzymy-
wany, i raptem Gestapo go wypuściło. Następnego ranka stał już na progu domu
moich rodziców. Bito go, ale przeżył (...) Był to pierwszy cud, jaki uczynił dla
nas Wallenberg16.
Rodzina Marianne dowiedziała się później, że zaledwie kilka godzin po
uwolnieniu jej ojca wszystkich, którzy wraz z nim byli uwięzieni, wysłano
do Auschwitz.
Dzięki otrzymaniu schutzpassów rodzice Marianne mogli się przepro-
wadzić do jednego z nowo nabytych przez Wallenberga chronionych do-
mów w Peszcie, gdzie nieruchomości sprzedawano po śmiesznie niskich
cenach. Marianne zdecydowała się zostać w Budzie ze swym mężem Pistą,
którego zwolniono z batalionu pracy przymusowej, ponieważ miał schutz-
pass od Wallenberga. Ostatecznie znalazł schronienie w jednej z kilu satelic-
kich placówek ambasady, które Wallenberg wkrótce pozakładał, aby uloko-
wać swoich pracowników i innych chronionych Żydów. Stanowcza i uparta
Marianne już wcześniej zdobyła fałszywe dokumenty i wolała zamieszkać
u krewnego za miastem. Gdy akurat nie udawała dobrej katolickiej poko-
jówki, próbowała znaleźć jedzenie dla swoich bliskich, grzebiąc w śmietni-
kach i handlując, czym się dało. Na szczęście nigdy jej nie zatrzymano i nie
przeszukano podczas częstych odwiedzin u rodziny, i nie odkryto fałszy-
wych dokumentów, które miała przy sobie17.
Wkrótce jednak jej codzienne wędrówki stały się jeszcze bardziej niebez-
pieczne, gdyż alianci zaczęli bombardować Budapeszt.
Nie to, żebyśmy byli nieszczęśliwi z powodu nalotów – wspominała Marianne. –
Mówiliśmy sobie, że jeśli trafi w nas bomba, nawet się nie zorientujemy, więc cóż
za różnica. Z drugiej strony jeśli bomba chybi, będzie to oznaczało, że przybli-
żymy się o jeden dzień do chwili, gdy zostaniemy wyzwoleni. To była pierwsza
przyjemność, którą czerpaliśmy z bombardowań. Druga polegała na tym, że go-
jów w jakimś sensie dosięgła ręka sprawiedliwości. Nie pozwalali nam korzystać
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 77 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
78
z publicznych basenów czy jeździć na pikniki i wycieczki. Cóż, teraz oni też nie
mogli. Musieli spędzać niedziele na bieganiu do schronów przeciwlotniczych
i oczekiwaniu na odwołanie alarmu18.
dyplomaci potrzebowali zazwyczaj kilku miesięcy, aby zapoznać się z no-
wym stanowiskiem. Tymczasem, co niesamowite, Wallenberg z marszu po-
konał wstępne problemy i w ciągu zaledwie kilku tygodni zorientował się,
jak osiągnąć najlepszą skuteczność. W czasie poprzednich wizyt spędził
w sumie w Budapeszcie prawie osiem tygodni, wobec tego umiał się poru-
szać po mieście. Został również doskonale poinformowany przez Daniel-
sona, Angera, Lutza i innych dyplomatów zaangażowanych już wcześniej
w działania ratunkowe. Przede wszystkim jednak okazało się, że potrafi się
znakomicie przystosować i jest od samego początku świetnie zorganizo-
wany, dlatego już wkrótce pracował całymi godzinami, aby zwiększyć wy-
siłki humanitarne Szwedów. Połączył siły z innymi dyplomatami państw
neutralnych, bombardując węgierskie władze, Komisję do spraw Uchodź-
ców Wojennych oraz Sztokholm ofi cjalnymi raportami na temat niedo-
li Żydów, i wywierał coraz większe naciski na urzędników, na których, jak
sądził, mógł wpłynąć.
Mimo to szybko stało się jasne, że Wallenberg będzie musiał się postarać
o „cud zdziałany ludzką ręką”, jeśli ma odnieść sukces w starciu z Gestapo
i jego węgierskimi poplecznikami19. I rzeczywiście, skala wyzwania, przed
którym stanął w Budapeszcie, dotarła do niego w bolesny sposób, gdy do-
wiedział się, że krewni jego partnera w interesach Kalmana Lauera zostali
już wysłani do komór gazowych. Przyjeżdżając do Budapesztu, Wallenberg
wiedział, jak bardzo Lauer się o nich martwi i jak pilnie pragnie otrzymać
wieści o ich losie20. „Proszę, bądź tak dobra i poinformuj doktora Lauera
i jego żonę – napisał Wallenberg do swojej matki Maj zaledwie w tydzień
po przyjeździe na Węgry – że niestety dowiedziałem się, iż jego teściowie,
a także małe dziecko należące do jego rodziny już nie żyją. To znaczy zo-
stali wywiezieni za granicę, gdzie nie przeżyją zbyt długo”21.
Wallenberg istotnie znalazł w Gestapo groźnego przeciwnika. Nie ulegało
wątpliwości, że tak jak przewidywał, będzie musiał działać niekonwencjo-
nalnymi metodami. Wkrótce, jak twierdził Per Anger, był gotów spróbować
każdej taktyki, byle tylko osiągnąć sukces. Był również skłonny nawiązać sto-
sunki z każdym, kto mógłby dostarczyć informacji od wewnątrz na temat
następnych kroków planowanych przez SS i węgierskich faszystów22. W tych
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 78 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 79 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
79
okolicznościach Wallenberg zamierzał zignorować subtelności prawne, co
szybko zirytowało część jego kolegów dyplomatów, którzy później określili
jego działania jako dumdristig – nierozważne. Podobno mieli żal do tego
dość chłodnego, arystokratycznego pracoholika, że omijając dyplomatyczne
protokoły, wystawiał ich życie na niebezpieczeństwo23.
Wieści o energicznym młodym Wallenbergu szybko dotarły do szwedz-
kiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych w Sztokholmie. W raporcie do wa-
szyngtońskiej Komisji do spraw Uchodźców Wojennych Iver Olsen zwrócił
uwagę, iż „szwedzki MSZ jest nieco zaniepokojony działaniami Wallenberga
w Budapeszcie i być może uważa, że narobił on zbyt wielkiego zamieszania.
Woleliby oczywiście podejść do problemu żydowskiego zgodnie z najlep-
szymi tradycjami europejskiej dyplomacji, które na niewiele by się zdały”24.
Zanim Wallenberg zgodził się przyjąć misję w Budapeszcie, wyraźnie za-
żądał gwarancji, że może wykorzystać powierzone mu fundusze na każdy
cel, w tym na łapówki. W lipcu tamtego roku w Budapeszcie powiedział Ale-
xandrowi Kasserowi, przedstawicielowi Szwedzkiego Czerwonego Krzyża:
„Czasy są takie, że nikt nie ma okazji, cierpliwości ani czasu, aby analizo-
wać, co jest nielegalne, gdyż wszystko, co naziści robią w imię prawa, jest
nieludzkie, niesprawiedliwe. Zatem coś, co jest nielegalne, staje się legalne.
Najważniejszą rzeczą jest pomoc”25.
utrzymuje się, że w lipcu tamtego roku wallenberg po raz pierwszy spot-
kał się z Eichmannem. Zdaniem Pera Angera mogło do tego dojść 19 lipca
w gabinecie Eichmanna w luksusowym hotelu Majestic26. Sądząc po do-
świadczeniach takich gości jak Joel Brand i Kasztner, którzy już odwiedzali
Eichmanna w jego kwaterze głównej, Wallenberg został zapewne dokład-
nie zrewidowany przy wejściu do hotelu – Eichmann miał coraz większą
obsesję na punkcie zabójców27. Następnie dwóch uzbrojonych w karabiny
esesmanów wskazało mu drogę na górę28.
Z mieszczącego się na pierwszym piętrze obszernego gabinetu Eichmanna
roztaczał się wspaniały widok, lecz Obersturmbannführer często przesiady-
wał za dużym orzechowym biurkiem, tyłem do okna. Na blacie stała opra-
wiona w ramkę fotografi a przedstawiająca kobietę o pozbawionych połysku
włosach i dwójkę dzieci – rodzinę Eichmanna, która pozostała w Austrii –
a w zasięgu prawej ręki leżały zazwyczaj rewolwer i kabura. Widok przez
duże okno za jego plecami często zasnuwał dym papierosowy29. Eichmann
wyglądał niczym gnębiony referent, aczkolwiek w mundurze Gestapo.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 79 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
80
Tylko jego oczy były niezwykłe – wspominał Joel Brand. – Stalowoniebieskie,
twarde i napawające przerażeniem, zdawały się świdrować osobę, która znalazła
się naprzeciw niego (...) Nosił elegancki mundur, a jego ruchy były energiczne
i nieco nerwowe. Miał ponadto niecodzienny sposób mówienia. Wyrzucał z sie-
bie kilka słów i zaraz przerywał. Gdy mówił, zawsze przychodziło mi do głowy
terkotanie karabinu maszynowego30.
Być może, jak twierdzą niektóre źródła, właśnie na tym spotkaniu Eich-
mann wyjawił istotną rzecz: gestapowcy zdążyli przeprowadzić śledztwo
w sprawie młodego szwedzkiego dyplomaty o sławnym nazwisku i nie byli
zachwyceni tym, co odkryli31.
– Dlaczego w 1937 roku pojechał pan do Palestyny? – zapytał Eichmann.
– Ponieważ mnie ciekawiła – odpowiedział podobno Wallenberg. – Uwa-
żam, że Żydzi powinni mieć własne państwo, a pan nie?32
– Wiem o panu wszystko – warknął Eichmann. – Jest pan żydofi lem,
który dostaje te wszystkie brudne dolary od Roosevelta. Wiemy, że to Ame-
rykanie umieścili pana w Budapeszcie, i wiemy, że pański kuzyn Jacob jest
kolejnym żydofi lem i wrogiem Rzeszy33.
Gestapo wiedziało, że bracia Wallenbergowie są wyrafi nowanymi gra-
czami mającymi koneksje zarówno wśród przywódców alianckich, jak i tych
z państw osi. Marcus Wallenberg reprezentował szwedzkie interesy handlowe
w Wielkiej Brytanii, zaś „opanowany i cyniczny” Jacob handlował wcześniej
z Niemcami, wykorzystując swoje kontakty i czerpiąc pokaźne zyski z nazi-
stowskiej machiny wojennej. Później jednak, ponieważ był kojarzony z gru-
pami spiskującymi, by obalić Hitlera, ostrzeżono go, żeby trzymał się z dala
od Niemiec, zważywszy na swoje powiązania z wrogami Führera34.
– Wiemy o pańskich tak zwanych paszportach – wrzeszczał Eichmann. –
To są wszystko oszustwa! Wszyscy Żydzi, którzy z ich pomocą uciekli do
Szwecji, są wrogami Rzeszy35.
Wallenberg, jak się wydaje, nie zareagował na ordynarny wybuch Eich-
manna. Zamiast tego podobno wręczył mu ze spokojem karton papierosów
i butelkę whisky. Gest został doceniony. Eichmannowi poprawił się nastrój.
Zaoferował wówczas, że pozwoli, aby pociąg pełen „chronionych Żydów”
wyjechał do Szwecji, o ile Wallenberg wystara się o okup. Transakcja tego
rodzaju została wcześniej zawarta z Rudolfem Kasztnerem z Rady Żydow-
skiej. Teoretycznie nie było powodu, żeby także Wallenberg nie mógł się
przyłączyć do tej akcji: życie Żydów wystawiono na sprzedaż, zaś Eichmann
był skłonny zaoferować uczciwą cenę.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 80 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 81 2011-07-13 14:42:20
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 80 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
81
Wallenberg podobno nie przyjął oferty – nie był zainteresowany „symbo-
liczną wielkodusznością” Eichmanna – i spotkanie wkrótce dobiegło końca36.
Istnieją natomiast potwierdzone informacje, że Wallenberg, wydając ty-
siące schutzpassów, faktycznie rozdrażnił Eichmanna, który ostatecznie
tak się wściekł z tego powodu, że warknął do przedstawiciela Czerwonego
Krzyża: „Zabiję tego żydowskiego psa Wallenberga”37. Wiadomość o pogróż-
kach Eichmanna dotarła do ambasady Szwecji w Berlinie i nawet złożono
formalną skargę u Veesenmayera, który bynajmniej nie zamierzał przepra-
szać i zaripostował, że Wallenberg „w niedopuszczalny sposób działa na
rzecz węgierskich Żydów”38.
Eichmann skarżył się także Rudolphowi Kasztnerowi na działania Lutza
i Wallenberga oraz na szybki wzrost liczby podrabianych schutzpassów.
„Lutz i Wallenberg zapłacą za ten przeklęty bałagan”39 – zagroził Eichmann.
Według kilku wiarygodnych źródeł, w jakimś momencie pobytu Wallen-
berga w Budapeszcie niemiecki samochód pancerny staranował na pełnym
gazie jego służbową limuzynę. Na szczęście Wallenberga nie było wtedy
w samochodzie, a jego kierowcy nic się nie stało40. Niektórzy twierdzili, że
za tym rzekomym wypadkiem stał Eichmann, a zamieszany był weń rów-
nież jego współpracownik Dannecker. Kolizja miała chyba być ostrzeżeniem,
a nie próbą zamordowania Szweda41.
w lipcu tamtego roku w leżącej dwadzieścia pięć kilometrów na północ od
Budapesztu Kistarcsy warunki szybko uległy pogorszeniu. Vera Herman była
jednym z wielu przebywających tam dzieci, które cierpiały teraz z powodu
niedożywienia. W więzieniu szerzyły się choroby. Tymczasem pewnego ranka
kazano wszystkim dzieciom zgromadzić się wraz z matkami na więziennym
dziedzińcu. Komendant więzienia wyjaśnił, że trzech mężczyzn, którzy repre-
zentują Szwedzki Czerwony Krzyż, przyjechało zabrać dzieci poniżej czterna-
stego roku życia do domu dziecka prowadzonego przez tę organizację. Margit
i innym matkom powiedziano, że jeśli chcą, mogą przekazać im swoje dzieci.
Margit Herman stanęła wobec najtrudniejszej decyzji w swoim życiu, lecz
teraz nic nie liczyło się bardziej niż przeżycie jej jedynego dziecka. Popchnęła
zatem dwunastoletnią Verę w objęcia jednego z pracowników Szwedzkiego
Czerwonego Krzyża. Jeśli jej córka będzie mogła zjeść prawdziwy posiłek
i spać tej nocy w łóżku, to znaczy, że było warto, nawet jeśli nigdy więcej jej
nie zobaczy. Lecz nagle Margit zdała sobie sprawę z potworności swojego
czynu i zemdlała.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 81 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
82
Vera pognała w stronę matki, która leżała nieprzytomna na dziedzińcu.
Jednak w zamieszaniu dwóch obcych mężczyzn w garniturach chwyciło ją
i unosząc do góry, zabrało z podwórza do samochodu czekającego przed
więzieniem42. Wrota Kistarcsy zamknęły się za nimi. Samochód odjechał.
Jeden z siedzących w środku mężczyzn, doktor Alexander Kasser, powie-
dział Verze, że współpracuje ze szwedzkim dyplomatą Raoulem Wallenber-
giem, który stara się ocalić jak najwięcej dzieci43.
Dotarli na peryferia Budapesztu, a następnie skierowali się do centrum
i zatrzymali przed Domem Dziecka Szwedzkiego Czerwonego Krzyża. Wtedy
doktor Kasser zabrał Verę do środka, gdzie dołączyła do dwadzieściorga sześ-
ciorga innych dzieci, których matki postąpiły tak samo jak Margit Herman.
Vera czuła się osamotniona: „Nie potrafi ę nawet znaleźć słów, żeby to
opisać; zniknął cały mój świat, wszystko, co znałam – wyjaśniła później. –
Próbowałam być silna, bo wiedziałam, że tego pragnęłaby moja matka”44.
Vera zaczęła się opiekować innymi dziećmi, z których część miała zaledwie
po pięć lat, ale jeden z maluchów chorował na szkarlatynę i Vera wkrótce
się zaraziła. Jej przypadek był na tyle poważny, że zabrano ją do szpitala.
– Co boli? – spytała pielęgniarka.
– Życie45.
Verę poddano w szpitalu sześciotygodniowej kwarantannie. Pewnego nie-
dzielnego popołudnia, gdy jeszcze tam przebywała, motłoch złożony z pija-
nych węgierskich strzałokrzyżowców zaatakował Szwedzki Dom Dziecka,
a następnie, dopuszczając się niewiarygodnego aktu barbarzyństwa, wy-
mordował wszystkie dwadzieścioro sześcioro dzieci, które zostały wcześniej
uratowane, a ich matki z takim udręczeniem oddały je pod opiekę Wallen-
berga. Verze nie powiedziano o losie jej przyjaciół. Gdy wyszła ze szpitala,
umieszczono ją w sierocińcu, również prowadzonym przez Szwedzki Czer-
wony Krzyż. Uważała się teraz za sierotę i była przekonana, że nigdy wię-
cej nie ujrzy rodziców46.
W międzyczasie w Kistarcsy matka Very została przeznaczona do wy-
wózki do Auschwitz i umieszczona w bydlęcym wagonie pociągu, który
odjechał pewnego ranka w stronę obozu zagłady. Wcześniej Magrit ukryła
przy sobie truciznę i teraz, gdy pociąg kierował się do Auschwitz, czuła po-
kusę, by ją zażyć. Jedynym powodem, który ją powstrzymał, była myśl, że
ktoś z jej wagonu mógłby przeżyć i powiedzieć jej córce Verze, że matka
odebrała sobie życie47.
Część kobiet z bydlęcego wagonu, które nadal miały siłę stać, tłoczyła się
przy małej kratce i wyglądała na zewnątrz. Ku swemu zdziwieniu zobaczyły,
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 82 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 83 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
83
że pociąg zjeżdża na bocznicę. Minął bramę i wjechał na teren, który naj-
wyraźniej należał do innego więzienia48. Znalazły się w Sárvárze, obozie
przejściowym podobnym do Kistarcsy, na węgiersko-austriackiej granicy.
Strażnicy rozkazali kobietom wysiąść z pociągu49.
Gdy matka Very zdołała wydostać się z wagonu towarowego, zobaczyła
mężczyznę, który wydał jej się znajomy. Przyjrzała mu się. Człowiek ten
miał taką samą twarz jak jej mąż Emil. Czyżby miała halucynacje?
To był Emil. Niewiarygodne, ale on również został wysłany do Sárváru i te-
raz pracował tu jako lekarz. Emil zauważył Magrit i zaczął iść w jej stronę, lecz
nagle odwrócił się i odszedł. Wrócił kilka minut później. Otarł się lekko o żonę.
– Weź to! – szepnął, podając jej niepostrzeżenie jakąś fi olkę.
Magrit wzięła fi olkę, połknęła jej zawartość i upadła. Emil podbiegł na-
tychmiast i położył ją na noszach. Gdy zaczął ją nieść w stronę więzien-
nej izby chorych, rozgniewany esesmański strażnik zdecydował, że Magrit
musi się z powrotem znaleźć w pociągu zmierzającym do Auschwitz. Po-
biegł za Emilem, krzycząc:
– Muszę dostarczyć dwa tysiące ciał. Nic mnie nie obchodzi, czy będą
żywe, czy martwe.
Jednak zanim zdołał Emila dogonić, został wezwany do telefonu. Dzwo-
nił ktoś z kwatery głównej SS.
– Nie zawracajcie już sobie głowy ich przywożeniem – rozkazano. – Po
prostu wyprowadźcie poza teren więzienia i rozstrzelajcie50.
Esesman postąpił, jak mu kazano.
Według Very „zaledwie [trzy] osoby ocalały z tego transportu liczącego
dwa tysiące: moja matka i dwie zaradne dusze, które najwyraźniej gdzieś
się ukryły. Cała trójka pozostała w tamtym obiekcie, w ostatnim więzieniu
przejściowym na węgierskiej ziemi”51.
Magrit uniknęła wywózki do Auschwitz. Chwilowo, jak się dowiedziała,
miała pozostać w Sárvárze i dołączyć do innych kobiet produkujących mun-
dury dla SS52. Gdy tak szyła czarne kurtki swym niedoszłym mordercom,
musiała się zastanawiać, czy zobaczy jeszcze męża, nie mówiąc o jedynym
dziecku, Verze, córce, którą pchnęła w ramiona obcych ludzi.
alice breuer spojrzała na zegarek, piękny szwajcarski Longines, który
kupił jej Erwin53. Było już po jedenastej rano, tuż po godzinie policyjnej dla
Żydów, gdy szła na zakupy jedną z ulic w Peszcie. Podeszło do niej dwóch
strzałokrzyżowców, którzy zauważyli jej żółtą gwiazdę.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 83 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
84
– Nie ma jeszcze jedenastej, więc nie wolno ci przebywać na ulicy – po-
wiedział jeden z nich.
Alice jeszcze raz sprawdziła godzinę. Zaprotestowała, że jest po jedenastej,
lecz strzałokrzyżowcy zatrzymali ją i umieścili w budapeszteńskim areszcie.
Jakimś cudem Erwinowi udało się ją odnaleźć i przeszmuglował jej tro-
chę jedzenia. Jego ojciec próbował bezskutecznie przekupić funkcjonariu-
szy, aby wypuścili Alice.
W areszcie Alice szybko zaprzyjaźniła się z pewną staruszką, którą prze-
niesiono później do więziennej izby chorych, gdzie próbowała popełnić sa-
mobójstwo, wyskakując przez okno. Powiedziała Alice, że po prostu nie
może żyć ze wstydem, iż znalazła się w więzieniu. Alice dzieliła celę także
z gadatliwymi, „fascynującymi” prostytutkami ulicznymi, które dbały o nią
i starały się ją podnieść na duchu54.
Niestety podjęta przez jej teścia próba wręczenia łapówki została wy-
kryta, dlatego strażnik zabrał Alice do innej celi, aby ją ukarać. Patrzyła na
niego wyzywająco, więc powiedział, że „wyłupi” jej oczy. Zamiast tego pobił
ją do nieprzytomności. „Leżałam nieprzytomna na podłodze – wspominała
później. – Następna rzecz, jaką pamiętam, była taka, że spojrzałam w górę,
a nade mną stał strażnik z karabinem. Nie wiedziałam, co się dzieje, ale by-
łam przytomna. »Wszystko w porządku – pomyślałam. –Widzę gwiazdy«”55.
W jakimś momencie, jeszcze w lipcu, Alice została przeniesiona do Ki-
starcsy, obozu przejściowego w drodze do Auschwitz.
Nie było to miłe miejsce, ale też nie był to Auschwitz – wspominała. – Byłam
taka zdezorientowana, ale równocześnie bardzo szczęśliwa, bo znaleźli się lu-
dzie, którzy mi pomogli, którzy dali mi trochę chleba i zupę. Sama nie umia-
łabym sobie poradzić. Zdaje się, że zawsze był ktoś, kto mi pomagał, opie-
kował się mną, może dlatego, że sprawiałam wrażenie, jakbym nie chciała
dłużej żyć56.
W międzyczasie Erwin ponownie próbował odnaleźć Alice. Udało mu
się wyśledzić ją w Kistarcsy, gdzie znów usiłował przekupić funkcjonariuszy,
żeby ją zwolnili57. Nie miał jednak szczęścia. „Niektórych urzędników da-
wało się przekupić – wspominał – lecz w sprawach żydowskich było to bar-
dzo trudne, ponieważ wiedzieli, że mogą zostać łatwo przyłapani i wpadną
w poważne tarapaty”58.
Potem Erwin usłyszał o młodym szwedzkim dyplomacie, który właśnie
przyjechał do Budapesztu i robił, co w jego mocy, by pomóc Żydom.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 84 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 85 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
85
Brzmiało to całkiem nieprawdopodobnie – wspominał Erwin – lecz jak zrozu-
miałem, pomoc polegała na oddaniu ich pod opiekę szwedzkiej ambasady „do
czasu, aż wyemigrują do Szwecji”. Nie byli już zatem obywatelami węgierskimi
i jako tacy przestali podlegać wszelkim antyżydowskim dekretom, w tym także
nakazowi noszenia żółtej gwiazdy i obowiązkowi pracy przymusowej59.
Erwin pomyślał, że wieści o młodym Szwedzie i jego paszportach brzmią zbyt
pięknie, żeby były prawdziwe. Może była to kolejna bajeczka SS, rozpowszech-
niana, aby dać Żydom odrobinę nadziei. Mimo to wyruszył czym prędzej do
ambasady Szwecji na Wzgórzu Gellérta i ze zdumieniem przekonał się, że po-
głoski na temat Wallenberga nie były wyssane z palca60. Jedyne, co musiał zrobić,
żeby otrzymać schutzpassy dla siebie, swojej rodziny i Alice, to udowodnić, że
łączą go jakiegoś rodzaju związki ze Szwecją. Z tym akurat nie było żadnego
problemu, ponieważ ojciec Erwina przez wiele lat prowadził interesy z pewną
szwedzką fi rmą. Erwin znalazł wśród skromnego dobytku swojej rodziny do-
kumenty, które to potwierdzały, i pognał z powrotem do ambasady Szwecji.
Minęła właśnie czwarta po południu w sobotę 5 sierpnia 1944 roku, gdy Er-
win spotkał się z Wallenbergiem, „młodym, poważnym i energicznym czło-
wiekiem, najwyraźniej powodowanym jakąś głęboką wewnętrzną siłą”61. Dał
Erwinowi schutzpass, na którym złożył swój podpis w lewym dolnym rogu62.
Dokument nosił numer serii 0176. „Numer był bardzo niski – wspominał Er-
win. – Wallenberg dopiero rozpoczął pracę, gdyż zaledwie tydzień później
schutzpassami legitymowała się już ogromna liczba osób. Pamiętam, że był
niezwykle zajęty, spięty, dobrze zorganizowany i bardzo szybko myślał. Dzwo-
nił mu telefon, a on robił notatki i płynnie wydawał dyspozycje po niemiecku.
Wyglądało, że ma wszystkie asy w rękawie”63.
Wallenberg obiecał również, że zrobi, co w jego mocy, aby odnaleźć
Alice, choć nie było żadnej gwarancji, że jeszcze żyje. Mogła już zostać wy-
słana do Auschwitz, a w takim wypadku nie był w stanie nic poradzić, ale
będzie próbował ją znaleźć. Wallenberg dotrzymał słowa. W poniedziałek
7 sierpnia o dziesiątej rano stawił się na umówione spotkanie, jak odnoto-
wał w swoim dzienniku, żeby porozmawiać o losie Alice i czterech innych
więźniów – 5 Fanger (szwedzkie: pięciu więźniów)64.
Później tego samego dnia w Kistarcsy do Alice podszedł strażnik.
– Jesteś obywatelką Szwecji – powiedział strażnik ku jej całkowitemu
zaskoczeniu. – Jest tu konsul do ciebie.
Ten człowiek musiał zwariować, pomyślała. Nie uwierzyła mu, lecz potem,
gdy podeszła do obozowej bramy, zobaczyła, że stoi tam jakiś samochód
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 85 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
86
i czeka węgierska policja. „Zabrano mnie – wspominała – razem z innymi
do ambasady Szwecji w Budapeszcie. Tam po raz pierwszy spotkałam Rao-
ula Wallenberga”65.
Wallenberg poczęstował ją czekoladą, wręczył schutzpass i wyjaśnił, że
od teraz jest obywatelką Szwecji i nie musi się niczego obawiać ze strony
Niemców ani węgierskich faszystów.
– Pamiętaj, że ze Szwecją łączy cię [fi rma] AB Kanthal Hallstahammar –
podkreślił Wallenberg. – To ważne. Nie zapomnij. A teraz pędź do domu,
do męża i jego rodziców. Czekają na ciebie66.
Później tego samego dnia doszło do niezmiernie wzruszającego spotka-
nia z Erwinem, który zdołał uzyskać paszporty ochronne również dla swych
rodziców i siostry, a także dla Georga, brata Alice przebywającego w obo-
zie pracy przymusowej. Tamtego wieczoru oszołomiona Alice świętowała
z Erwinem swoje uwolnienie. Dzięki schutzpassom od Wallenberga nie
musieli już nosić żółtych gwiazd, wobec tego poszli na kolację do Gundela,
słynnej restauracji położonej w zalesionej okolicy parku Miejskiego. Tam,
otoczeni lustrami w złoconych ramach z roślinnymi ornamentami, pod ele-
ganckimi kryształowymi żyrandolami, wznieśli toast za coś, co zakrawało
na cud. Alice uratowała się przed deportacją, Erwin zaś nie musiał już ha-
rować w batalionie pracy przymusowej przy kopaniu bunkra w sąsiedztwie
kwatery głównej Eichmanna. Ten wieczór był „nie z tego świata”67 – wspo-
minał Erwin. Również Alice nigdy tej chwili nie zapomniała: „Erwin chciał
coś dla mnie zrobić, więc zaprosił mnie do bardzo dobrej restauracji. Tak
oto przeszłam z jednej skrajności w drugą. Pamiętam, że myślałam: »To nie
może być prawda. To musi być sen«”68.
w sierpniu 1944 roku stawało się coraz bardziej oczywiste, że Niemcy
przegrywają wojnę. Sowieci przekroczyli już granicę Węgier i Armia Czer-
wona koncentrowała oddziały przed ostatecznym natarciem przez Równinę
Węgierską na Budapeszt. Alice i Erwin, ośmieleni zbliżaniem się Sowietów,
dołączyli do podziemnej grupy, której członkom rozdawano pisany na ma-
szynie dokument sygnowany przez trzech uciekinierów z Auschwitz, w tym
Alfreda Wetzlera, zbiegłego wraz z Vrbą 10 kwietnia. Dokument zawierał
relacje tych naocznych świadków, dotyczące mordów dokonywanych w Au-
schwitz. Owa podziemna organizacja mająca siedzibę na terenie Główne-
go Szpitala Żydowskiego angażowała się w próby ratowania lub uzyskiwa-
nia zwolnień uwięzionych Żydów.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 86 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 87 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
87
Pewnego dnia Alice i Erwin wsiedli do pociągu, aby dostać się na wieś
w pobliże austriackiej granicy z zamiarem odszukania brata Alice Georga,
który wciąż był przetrzymywany w obozie pracy przymusowej. Zdołali prze-
kazać mu schutzpass, lecz w drodze powrotnej do Budapesztu, gdy czekali
na pociąg, doszło do bombardowania. Stracili się z oczu. Stacja była patro-
lowana przez żandarmów. Mijały pełne udręczenia minuty, gdy próbowali
się nawzajem odnaleźć. Erwin zdał sobie sprawę, jak niebezpiecznie było
opuścić Budapeszt. Nagle dojrzał Alice. „Myślałem, że objęciom nigdy nie
będzie końca – wspominał. – Podjęcie tak ryzykownej wyprawy było sza-
leństwem (...) lecz ostatecznie dokument ocalił Georgowi życie”.
Gdy Erwin i Alice znaleźli się na powrót w Budapeszcie, wynajęli pokój
w zielonej dzielnicy Budy i zaczęli pomagać w Głównym Szpitalu Żydow-
skim, gdzie asystowali przy kilku operacjach. Podobnie jak reszta miesz-
kańców Budapesztu czekali na przybycie Sowietów, czy raczej na odejście
Niemców. Wieczorami czytali na głos Rodzinę Th ibault Rogera Martina
du Garda, epicką sagę o upadku francuskiego społeczeństwa w przededniu
pierwszej wojny światowej69. „Nie mogę umrzeć, zanim nie skończę czytać
tej opasłej księgi” – powtarzał sobie Erwin.
Książka musiała stanowić szczególnie odpowiednią lekturę pod koniec tam-
tego lata, gdy Amerykanie i Brytyjczycy zaczęli na serio bombardować Buda-
peszt. Węgry, tak jak Francja w 1914 roku, stały teraz w obliczu nieuchronnej
ruiny i klęski. Alianckie naloty były wyjątkowo złowieszcze i doprowadzały
cały Budapeszt do szaleństwa, gdy ludzie uciekali do piwnic i schronów,
a wiele osób pozostawało tam noc w noc aż do wyzwolenia przez Sowietów.
„Niekiedy domy rozpadały się niczym zamki z piasku podmywane przez fale
wściekłego morza – wspominał Erwin – wydzielając osobliwą woń gazu do
gotowania, kurzu, śmierci oraz gryzący zapach spalanego drewna”70.
To już tylko kwestia tygodni, myśleli Alice i Erwin, zanim błyskawiczna
ofensywa sowiecka dotrze do Budapesztu i dla wszystkich Węgrów wojna
wreszcie się skończy. 23 sierpnia Rumuni zawarli pokój z Sowietami, przy-
śpieszając w ten sposób marsz Armii Czerwonej. Zdając sobie doskonale
sprawę, że dni osi są policzone, Horthy postanowił postąpić tak samo jak
Rumunia, zanim Stalin zmiażdży Węgry w wyniku długotrwałej krwawej
okupacji. W ramach zapowiedzi zakończenia węgierskiego zaangażowania
w wojnę regent ponownie dał odczuć Niemcom swą władzę, wzywając do
Zamku Królewskiego w Budzie Veensenmayera, najwyższego rangą hitle-
rowskiego dyplomatę w Budapeszcie. Nie licząc innych żądań, Horthy na-
legał, żeby z Budapesztu odesłano Eichmanna i jego Sonderkommando71.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 87 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
88
Podczas przebiegającego w napiętej atmosferze spotkania László Feren-
czy, szef węgierskiej żandarmerii, dał Eichmannowi jasno do zrozumienia,
że reżimowi Horthyego wiernych jest dziewiętnaście tysięcy ludzi, którzy
przeciwstawią się wszelkim próbom SS zmierzającym do wznowienia depor-
tacji. Było to największe niepowodzenie w karierze Eichmanna, dlatego był
rozjuszony. Według Ferenczyego krzyczał: „W całej mojej długiej karierze
nie spotkało mnie nic podobnego (...) Tak być nie może (...) To sprzeczne
z naszą umową (...) Tego nie można tolerować”72.
Eichmann skontaktował się z Berlinem, prosząc o instrukcje. 24 sierpnia
Himmler wysłał rozkazy potwierdzające, że misja Eichmanna na Węgrzech
jest zawieszona, do czasu aż zmieni się sytuacja polityczna73. Eichmann, we-
dług kilku źródeł, był niepocieszony. Tak niewiele mu brakowało do dokończe-
nia misji – likwidacji ostatnich Żydów w Europie. Teraz uznanie Führera było
mało prawdopodobne. „Jego największym pragnieniem – wspominał Wilhelm
Höttl, kolega Eichmanna z SS – było zostać choć raz przyjętym przez Hit-
lera, żeby Hitler podziękował mu za eksterminację. To było jego marzenie”74.
Höttl, dwudziestodziewięcioletni pucułowaty austriacki doktor historii,
dorobił się szybkiego awansu w szeregach agentów RSHA. Jako pełniący obo-
wiązki szefa wywiadu i kontrwywiadu na środkową i południowowschod-
nią Europę, odpowiadał teraz za siatkę szpiegowską, która działała na tere-
nie Rosji, ale obejmowała swym zasięgiem także Rumunię i Węgry. Przed
rozpoczęciem niemieckiej okupacji 19 marca do jego obowiązków należało
przygotowywanie list Żydów i opozycjonistów, którzy mieli zostać areszto-
wani i wysłani do Auschwitz75. Ten „pomniejszy adiutant w najbardziej nie-
godziwej służbie wywiadowczej na świecie” nie był w szczególnie poufałych
stosunkach z Eichmannem – chyba tylko Wisliceny cieszył się tym przywi-
lejem – lecz znał go od jakiegoś czasu, ponieważ spotkali się po raz pierw-
szy w Wiedniu w 1939 roku, gdy Eichmann prowadził tak zwane Centralne
Biuro Rzeszy do spraw Emigracji Żydowskiej w przywłaszczonym pałacu
żydowskiego bankiera Ludwiga von Rothschilda.
Pod koniec sierpnia 1944 roku Eichmann odwiedził Höttla w jego mieszkaniu.
Miał na sobie mundur polowy, a nie galowy, który nosił, gdy odwiedzał mnie
poprzednio – wspominał Höttl. – Sprawiał wrażenie bardzo zdenerwowane-
go, co stało się jeszcze bardziej widoczne, gdy powiedziałem mu o katastrofal-
nej sytuacji na froncie niemieckim. Ja bez wątpienia także byłem wówczas bar-
dzo przybity, gdyż bałem się, że nic nie jest w stanie powstrzymać Rosjan przed
wkroczeniem przez Węgry do mojej rodzinnej Austrii.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 88 2011-07-13 14:42:20 Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 89 2011-07-13 14:42:20
Rozdział 8 Hotel Majestic
89
W ciągu następnej godziny Eichmann wypił co najmniej cztery kieliszki
brandy, na tyle dużo, że Höttl zasugerował, iż nie powinien prowadzić.
Eichmann wstał, szykując się do wyjścia.
– Prawdopodobnie nigdy więcej się nie zobaczymy.
Następnie powiedział Höttlowi, że wie, iż jego dni są policzone, jeśli
Niemcy zostaną pokonani, co teraz wydawało się nieuniknione. „Kiedy za-
pytałem, dlaczego tak uważa – wspominał Höttl – Eichmann odparł, że zwa-
żywszy na jego rolę w programie eksterminacji Żydów, jest przez aliantów
uznawany za czołowego zbrodniarza wojennego. Gdy wygłosił tę uwagę,
natychmiast skorzystałem z okazji, żeby powiedzieć, iż zawsze chciałem
usłyszeć rzetelne informacje o programie eksterminacji, a zwłaszcza o licz-
bie zgładzonych Żydów”76.
Według Höttla, Eichmann „odrzekł, że liczba zamordowanych Żydów jest
bardzo wielką tajemnicą Rzeszy, lecz w sytuacji, w której on, Eichmann, się
dzisiaj znalazł, może mi jednak coś o niej powiedzieć, zwłaszcza że jestem hi-
storykiem. Oznajmił mi, że według jego informacji zginęło około sześciu milio-
nów Żydów (...) cztery miliony w obozach zagłady, zaś pozostałe dwa zastrze-
lone przez jednostki operacyjne lub z innych przyczyn, takich jak choroby”77.
– Co się stanie po wojnie – zapytał Höttl – gdy świat zapyta o te miliony?
– Stu zabitych to katastrofa – odparł Eichmann. – Milion to statystyka78.
wydawało się, że ostatni ocaleli węgierscy żydzi zdołają się uratować.
Wallenberg spodziewał się, że nacierające oddziały sowieckie szybko poko-
nają nazistów i wkrótce zajmą Budapeszt. W ciągu kilku tygodni, najpóźniej
do października, jak sądził, jego misja dobiegnie końca, a on będzie mógł
wrócić do Szwecji, sprawdziwszy się w działaniu i dodawszy blasku nazwi-
sku Wallenbergów. Będzie mógł wieść dalsze życie, rozwijając współpra-
cę z Lauerem, swym partnerem w interesach, a może nawet znajdzie pracę
w należącym do jego kuzynów molochu, Banku Enskilda79. Miał dopiero
trzydzieści dwa lata i gorąco pragnął wyrobić sobie pozycję w rodzinnej
Szwecji. „Robię wszystko, co w mojej mocy, aby szybko wrócić do domu –
napisał Wallenberg do matki Maj von Dardel – ale rozumiesz, że nie spo-
sób w jednej chwili doprowadzić do końca tak dużą operację jak ta. Kiedy
rozpocznie się inwazja, zakończenie nastąpi szybciej, a ja postaram się wró-
cić do domu w ciągu ośmiu dni”80.
12 października, kiedy Armia Czerwona była w odległości zaledwie osiem-
dziesięciu kilometrów od Budapesztu, Wallenberg wysłał do Sztokholmu
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 89 2011-07-13 14:42:20
Część druga Ciemność w południe
następującą depeszę: „Natarcie Rosjan zwiększyło nadzieje Żydów, że ich
nieszczęsna niedola wkrótce się skończy. Wielu dobrowolnie przestało no-
sić gwiazdę Dawida. Pozostają obawy, że Niemcy mogliby w ostatnim mo-
mencie przeprowadzić pogrom, mimo że brak wyraźnych oznak takiego
zdarzenia”81.
Wallenberg miał rację, zachowując ostrożność w swym optymizmie. „Nie-
szczęsna niedola” Żydów miała się jeszcze pogorszyć.
Kershaw_Misja_Wallenberga.indb 90 2011-07-13 14:42:20
„Moje życie to tylko jedno życie, tymczasem tutaj chodzi o ratowanie tysięcy istnień”. Raoul Wallenberg
W marcu 1944 roku Adolf Eichmann pojechał na Węgry, by tam zlikwidować ostatnich europejskich Żydów. Akcja miała przebiegać bez większych problemów. Jednak w Budapeszcie na jego drodze stanął szwedzki dyplomata Raoul Wallenberg. Dzięki specjalnym paszportom wyrywał Żydów wprost z rąk nazistów. Na kilka miesięcy stolica Węgier stała się areną niezwykłego pojedynku, w którym stawką było ocalenie ponad 100 000 ludzi.
Książka Alexa Kershawa pokazuje historię pełną paradoksów. Eichmann przeżył wojnę i uciekł do Argentyny. Wallenberg trafi ł w ręce Armii Czerwonej. Został oskarżony o szpiegostwo i wywieziony do Moskwy. Największy bohater drugiej wojny światowej zginął w niejasnych okolicznościach.
Zaginięcie Wallenberga wiązane jest z mordem katyńskim. Dyplomata prawdopodobnie znał dokumenty sporządzone przez węgierskich biegłych, które winą za zgładzenie polskich ofi cerów obarczały Sowietów.
Cena detal. 44,90 zł
Kershaw_Misja Wallenberg_okladka__DRUK.indd 1 2011-07-15 16:27