Milton i Rose Friedman Wolny wybór Rozdział 1. Potęga rynku
Transcript of Milton i Rose Friedman Wolny wybór Rozdział 1. Potęga rynku
1
Milton i Rose Friedman
Wolny wybór
Rozdział 1. Potęga rynku
Aby się pożywić, ubrać, ochronić przed kaprysami natury lub po prostu zabawić, korzystamy
codziennie z niezliczonych dóbr i usług. Uznajemy za oczywiste, że będą one dostępne, gdy
tylko zechcemy je nabyć. Nie zastanawiamy się nigdy, ilu ludzi musiało być w ten czy inny
sposób zaangażowanych w ich dostarczenie. Nigdy nie zadajemy sobie pytania, jak to się
dzieje, że sklep spożywczy za rogiem, a obecnie coraz częściej supermarket, ma na półkach te
artykuły, które chcemy kupić, a większość z nas zarabia tyle pieniędzy, że może to uczynić.
Naturalnym wydawałoby się, że ktoś musi wydawać polecenia, by zapewnić produkcję
„właściwych” towarów we „właściwej” ilości oraz ich dostawę do „właściwych miejsc”. Jest
to jedna z metod koordynacji działań dużej grupy ludzi — metoda wojskowa. Generał wydaje
rozkazy pułkownikowi, pułkownik majorowi, major porucznikowi, porucznik sierżantowi, a
sierżant szeregowcowi.
Metoda nakazowa może być jednak głównym lub wyłącznym sposobem organizacji
tylko w bardzo nielicznych grupach. Nawet najbardziej autokratyczna głowa rodziny nie jest
w stanie kierować czynami pozostałych jej członków poprzez nakazy. W rzeczywistości
żadna spora armia nie może być dowodzona wyłącznie przy pomocy rozkazów. Jest nie do
pomyślenia, by generał posiadał informacje niezbędne do kierowania każdym ruchem
szeregowca. W każdym ogniwie łańcucha dowodzenia, tak oficer, jak i szeregowiec, musi
posiadać swobodę brania pod uwagę informacji o tych specyficznych okolicznościach,
których nie zna jego przełożony. Rozkazy muszą być uzupełniane dobrowolną współpracą,
która jest techniką koordynowania działań dużej grupy ludzi, mniej rzucającą się w oczy i
bardziej subtelną, ale też o wiele bardziej zasadniczą.
Rosja jest uważana za klasyczny przykład wielkiej gospodarki zorganizowanej w
oparciu o nakazy – tzw. gospodarki centralnie planowanej. Ale jest to bardziej fikcja aniżeli
rzeczywistość. Na każdym szczeblu zawiązuje się tam dobrowolna współpraca, czasami
legalnie, czasami nielegalnie, która uzupełnia centralne planowanie i zmniejsza skutki jego
sztywności.
W rolnictwie etatowi pracownicy państwowych gospodarstw mogą, dla własnych
potrzeb lub na sprzedaż na stosunkowo wolnym rynku, uprawiać w czasie wolnym od pracy
2
ziemię i hodować zwierzęta na małych prywatnych działkach. Stanowią one mniej niż 1
procent użytków rolnych, podobno jednak dostarczają prawie jednej trzeciej globalnej
produkcji rolnej w ZSRR (piszemy „podobno”, gdyż należy oczekiwać, iż po cichu niektóre
produkty gospodarstw państwowych są odstawiane na rynek jako pochodzące z działek).
Na rynku pracy jednostki rzadko są kierowane do konkretnych zajęć; zarządzania siłą
roboczą w tym sensie jest rzeczywiście niewiele; więcej poprzez płace, które, podobnie jak w
krajach kapitalistycznych, umożliwiają ludziom orientację przy wyborze pracy. Raz
zatrudnieni mogą być następnie zwolnieni lub odejść do innej pracy, którą cenią wyżej.
Istnieją jednak liczne ograniczenia, kto i gdzie może pracować i oczywiście prawo
zabraniające komukolwiek bycia pracodawcą. Mimo to istnieją liczne nielegalne warsztaty
obsługujące rozległy czarny rynek. Przymusowa alokacja pracowników na wielką skalę jest
po prostu niewykonalna; podobnie jak chyba całkowita likwidacja prywatnej
przedsiębiorczości.
W Związku Radzieckim atrakcyjność rożnych zajęć zależy często od tego, czy można je
wykorzystać do robienia fuch i lewych zarobków. Jeżeli mieszkaniec Moskwy zgłosi się do
państwowego punktu napraw, może miesiącami czekać na naprawę popsutego sprzętu
domowego. Ale zamiast tego może się dogadać prywatnie — bardzo zresztą prawdopodobne,
że z kimś, kto pracuje w punkcie państwowym. W efekcie będzie miał szybko naprawiony
sprzęt, a wynajęty na lewo pracownik otrzyma ekstra zarobek. Obaj będą zadowoleni.
Te elementy wolnego rynku, mimo że są sprzeczne z oficjalną ideologią marksistowską,
kwitną, gdyż koszt ich wyrugowania byłby za wysoki. Można oczywiście zakazać
prywatnych działek, ale o kosztach tego posunięcia wciąż przypomina głód z lat
trzydziestych. Obecną gospodarkę radziecką trudno uznać za przykład wysokiej
efektywności. Jednakże bez elementów wolnego rynku byłaby ona jeszcze mniej efektywna.
Ostatnie doświadczenia Kambodży tragicznie ilustrują koszty związane z próbą całkowitego
zniesienia rynku.
Tak jak nie ma społeczeństwa, które by funkcjonowało tylko w oparciu o nakazy, tak
też żadne nie działa wyłącznie na zasadzie dobrowolnej współpracy. W każdej społeczności
spotykamy elementy nakazu. Przybierają one wiele form. Mogą mieć nieskomplikowaną
postać obowiązkowych dostaw na rzecz wojska, zakazu kupna i sprzedaży heroiny i
cyklamatów, sądowych zakazów lub nakazów wykonywania określonych zadań. Na drugim
biegunie mamy tak subtelne formy nakazów, jak obciążanie wysokim podatkiem papierosów,
aby zniechęcić ludzi do palenia, co przypomina bardziej sugestię aniżeli dyrektywę.
3
Olbrzymie znaczenie ma skład tej mieszanki – czy swobodna wymiana jest
działalnością przede wszystkim niejawną, która rozwija się z powodu sztywności
dominującego systemu nakazowego, czy też jest podstawową zasadą organizacji, uzupełnianą
w mniejszym lub większym stopniu dyrektywami. Potajemna swobodna wymiana może
uchronić gospodarkę nakazową od załamania, umożliwić jej jakie takie działania, a nawet
osiąganie pewnego postępu. Niewiele jednak może zrobić dla osłabienia tyranii, na której taki
system się opiera. Z drugiej strony gospodarka z dominującą swobodną wymianą zawiera w
sobie potencjał zdolny pobudzić dobrą koniunkturę i wolność. I choć siła ta może pozostać
niewykorzystana, nie znamy społeczeństwa, które kiedykolwiek osiągnęło pomyślność
gospodarczą i wolność bez swobodnej wymiany jako dominującej zasady organizacji. Trzeba
oczywiście dodać, że swobodna wymiana nie jest wystarczającym warunkiem dla osiągnięcia
dobrobytu i wolności. Wiele społeczeństw tak właśnie zorganizowanych nie doszło ani do
dobrobytu, ani do wolności, choć zdobyło w tym zakresie i tak o wiele więcej niż
społeczeństwa autorytarne. Jednakże swobodna wymiana jest warunkiem koniecznym
zarówno pomyślności ekonomicznej, jak i wolności.
WSPÓŁPRACA POPRZEZ SWOBODNĄ WYMIANĘ
„Ja, Ołówek – moje drzewo genealogiczne przedstawione Leonardowi E. Readowi” — jest
czarującym opowiadaniem, które barwnie opisuje, jak swobodna wymiana umożliwia
współpracę milionów ludzi. Pan Read, głosem „zwyczajnego drewnianego ołówka, znanego
wszystkim chłopcom i dziewczętom oraz dorosłym umiejącym czytać i pisać”, zaczyna swą
opowieść niezwykłym stwierdzeniem, że „nie ma takiej osoby (...)„ która wie, jak mnie
zrobić”. Następnie przystępuje do opisu tych wszystkich rzeczy, które biorą udział w jego
produkcji. Po pierwsze, z lasu przychodzi drewno, „wysmukły cedr rosnący w północnej
Kalifornii i Oregonie”. Aby go ściąć i przewieźć na bocznicę potrzebne są „piły, ciężarówki,
liny i (...) niezliczone inne narzędzia”. W ich produkcję zaangażowanych jest mnóstwo ludzi i
nieprzebrana liczba profesji, związanych z „wydobyciem rudy, wytapianiem stali,
przetwarzaniem jej na piły, siekiery, silniki; uprawą konopi i przerabianiem ich na mocną i
silną linę; budową obozowisk dla drwali, a więc i łóżek oraz pomieszczeń dla nich, (...)
niezliczone tysiące osób przyłożyły rękę do każdej wypitej przez nich filiżanki kawy!”
Dalej pan Read opisuje jak drewniane kłody trafiają do tartaku i tam zamienione w
deski, przewożone są następnie z Kalifornii do Wilkes – Barre, gdzie nasz ołówek, który
4
opowiada całą historię, został wyprodukowany. Ale to wszystko daje nam na razie tylko jego
zewnętrzną, drewnianą część. Nie mamy jeszcze sztyftu. Tutaj trzeba z kolei zacząć od grafitu
wydobywanego na Cejlonie, który po wielu skomplikowanych procesach zamienia się w
końcu w grafitowy rdzeń.
Skuwka, ta odrobina metalu na końcu ołówka, jest mosiężna. „Pomyślcie o wszystkich
ludziach — pisze autor którzy kopią cynk, ołów i którzy potrafią zrobić z tego cienki arkusz
mosiężnej blachy”.
To, co nazywamy gumką, znane jest w handlu jako „zatyczka”. Sądzi się
powszechnie, że jest ona z gumy, ale pan Read wyjaśnia. że prawdziwa guma używana jest
obecnie tylko do uszczelniania. Gumka do wycierania jest zrobiona z faktysu, czyli kauczuku
olejnego, produktu gumopodobnego, który powstaje z działania chlorkiem siarki na dojrzałe
ziarna oleiste z Holenderskich Indii Wschodnich (obecnie Indonezji).
Po tym wszystkim ołówek powiada: „Czy ktoś może zaprzeczyć temu, co
powiedziałem na początku, że żaden człowiek nie wie, jak mnie zrobić?”
Spośród tysięcy ludzi biorących udział w produkcji ołówka nikt nie wykonuje swojej
pracy dlatego, że chce go posiadać. Niektórzy nigdy nie widzieli ołówka i nie mieliby pojęcia,
co z nim począć. Każdy traktuje swoją pracę jako sposób na otrzymanie potrzebnych mu dóbr
i usług, które inni z kolei produkują po to, aby móc właśnie dostać ołówek. Ilekroć idziemy
do sklepu, aby kupić ołówek, wymieniamy trochę własnych usług na nieskończenie małą
część usługi każdego z tysięcy ludzi, którzy przyczynili się do jego wytworzenia.
Lecz bardziej nawet zadziwiające jest to, że ołówek w ogóle powstał. Nie było nikogo
siedzącego w centralnym urzędzie i wydającego rozkazy tym tysiącom ludzi. Zadna policja
nie zmuszała do wykonywania poleceń, jako że nie były one wydane. Wszyscy ci ludzie
mieszkają w różnych miejscach świata, mówią różnymi językami, wyznają różne religie,
może nawet nienawidzą się nawzajem — jednak żadna z tych różnic nie była przeszkodą, by
współpracowali nad wytworzeniem ołówka. Jak to się stało? Odpowiedzi na to pytanie
udzielił dwieście lat temu Adam Smith.
ROLA CEN
Kluczowa myśl Adama Smitha zawarta w jego Bogactwie narodów jest zwodniczo prosta:
jeśli wymiana między stronami jest oparta na zasadzie dobrowolności, to nie nastąpi dopóty,
dopóki każda ze stron nie uzna jej za korzystną dla siebie. Większość niepowodzeń
5
gospodarczych wywodzi się z lekceważenia tej prostej prawdy, z nawyku myślenia, że mając
placek — jedni mogą na jego podziale zyskać tylko kosztem drugich.
Podstawowa teza Adama Smitha jest oczywista, jeśli idzie o prostą wymianę między
dwiema osobami. O wiele trudniej ją zrozumieć w odniesieniu do ludzi żyjących na całym
świecie: jak mogą oni ze sobą współpracować dla realizacji własnych, odrębnych interesów.
Mechanizmem, dzięki któremu dokonuje się to bez udziału centralnego kierowania,
mechanizmem, który nie wymaga, by ludzie kontaktowali się ze sobą osobiście lub lubili
nawzajem, jest system cen. Kupując ołówek nie wiemy, kto go zrobił, a kupując chleb — kto
uprawiał pszenicę: biali, czarni, Chińczycy czy Hindusi. System cen umożliwia zatem
pokojową współpracę w jednych sprawach, a dbanie o własny interes we wszystkich
pozostałych.
Dowodem geniuszu Adama Smitha było jego odkrycie, że ceny, które wyłaniają się ze
swobodnych transakcji kupna-sprzedaży, czyli, mówiąc krótko, na wolnym rynku, są w stanie
skoordynować działania milionów ludzi zabiegających o własny interes, albowiem
przyczyniają się do wzrostu zamożności każdego z nich. Wstrząsająca była to idea i wówczas,
i obecnie, że porządek gospodarczy może wyłonić się jako niezamierzona konsekwencja
działań wielu ludzi goniących za własnym interesem.
Mechanizm cenowy działa tak dobrze i sprawnie, że przeważnie w ogóle o nim nie
myślimy. Aż do chwili, gdy coś zakłóci jego funkcjonowanie, ale nawet i wtedy rzadko
rozpoznajemy w nim właśnie źródło kłopotów.
Niedawnym przykładem takich zakłóceń były długie kolejki po benzynę, które
pojawiły się nagle w roku 1974 po wprowadzeniu przez OPEC embarga na dostawy ropy i
znowu na wiosnę i latem 1979 roku po rewolucji w Iranie. W obu przypadkach nastąpiły
wówczas ostre zakłócenia w dostawach ropy naftowej. Ale nie spowodowało to kolejek po
benzynę w Niemczech czy Japonii, które są całkowicie uzależnione od importowanej ropy.
Długie kolejki powstały natomiast w Stanach Zjednoczonych, mimo że większość zużywanej
w kraju ropy sami produkujemy. Był tego jeden i tylko jeden powód. Ustawodawstwo oddane
do dyspozycji agencji rządowych uniemożliwiało działanie mechanizmowi cenowemu. W
niektórych częściach kraju ceny utrzymywano środkami administracyjnymi poniżej poziomu
równowagi, tj. poziomu, przy którym dostępna na stacjach ilość benzyny zrównałaby się z
liczbą nabywców skłonnych ją po tej cenie kupić. Dystrybucję dostaw po kraju realizowano
przy pomocy nakazów, a nie na podstawie cen sygnalizujących napięcia w relacji popyt –
podaż. W efekcie na jednych obszarach były nadwyżki benzyny, a na innych deficyty i długie
po nią kolejki. Gładkie działanie mechanizmu cenowego, które przez wiele dziesiątków lat
6
zapewniało każdemu możliwość zakupu benzyny w którejkolwiek z licznych stacji w
dowolnym czasie i bez zwłoki — zastąpiono biurokratyczną improwizacją.
Ceny pełnią trzy funkcje w organizowaniu działalności gospodarczej: po pierwsze, są
nośnikiem informacji; po drugie, skłaniają do stosowania najtańszych metod produkcji (a
przez to używania dostępnych zasobów do celów najbardziej opłacalnych); po trzecie, pełnią
funkcje podziału dochodu – przesądzającą kto ile produktów otrzyma. Te trzy funkcje są ze
sobą ściśle powiązane.
Przenoszenie informacji
Załóżmy, że z jakiegoś powodu, na przykład do szkół trafia wyż demograficzny,
wzrósł popyt na ołówki. Sklepy dostrzegają, że sprzedaż ołówków wzrasta, składają więc
większe zamówienia u hurtowników. Hurtownicy zamawiają większą ilość drewna,
mosiądzu, grafitu i wszystkich innych rzeczy potrzebnych do ich wyrobu. Aby jednak
nakłonić dostawców do zwiększenia własnej produkcji, producenci ołówków zaoferują im
wyższe ceny. Zachęci to dostawców do powiększenia zatrudnienia, aby móc zaspokoić
większy popyt. Aby zatrudnić więcej pracowników, dostawcy zaoferują im wyższe place łub
lepsze warunki pracy. W ten sposób fala zacznie się rozchodzić coraz szerszymi kręgami,
informując ludzi na całym świecie o zwiększonym popycie na ołówki, a ściślej mówiąc — na
towary używane do ich produkcji, przy czym powody tego wzrostu nie muszą być znane.
System cen przekazuje tylko istotne informacje i tylko do tych, którym są one
potrzebne. Producenci drewna nie muszą na przykład wiedzieć, czy popyt na ołówki wzrósł z
powodu wyżu demograficznego czy czternastu tysięcy nowych druczków rządowych, które
mają być wypełniane ołówkiem. Nie muszą nawet w ogóle wiedzieć, że wzrósł popyt na
ołówki. Wystarczy im tylko informacja, że ktoś gotów jest płacić więcej za drewno i że
wyższa cena utrzyma się prawdopodobnie na tyle długo, że warto zaspokoić ten popyt. Obu
tych informacji dostarczają ceny rynkowe: pierwszej – ceny bieżące, drugiej – ceny dostaw
terminowych.
Głównym problemem sprawnego przekazu jest dostarczenie właściwych informacji
właściwemu człowiekowi. Mechanizm cenowy rozwiązuje ten problem automatycznie.
Ludzie, którzy przekazują informacje, są zainteresowani w znalezieniu tych, którzy potrafią i
są w stanie z nich skorzystać. Ludzie, którzy potrafią skorzystać z danej informacji, są z kolei
zainteresowani w jej otrzymaniu i potrafią o nią zabiegać. Wytwórca ołówków jest w stałym
7
kontakcie ze sprzedającymi drewno, którego używa. Ciągle też stara się znaleźć nowych
dostawców, którzy zaoferują lepszy towar lub zażądają niższej ceny. Podobnie producent
drewna ma stały kontakt ze swymi klientami i zawsze chce znaleźć nowych. Natomiast osoby
nie związane z tą działalnością i nie zamierzające tego robić, nie są zainteresowane ceną
drewna i nie będą zwracać na nią uwagi.
Przekazywanie informacji poprzez ceny jest obecnie zresztą bardzo ułatwione dzięki
zorganizowanym rynkom i wyspecjalizowanym urządzeniom komunikacyjnym. Jest czymś
naprawdę fascynującym przejrzeć notowania cenowe na przykład w Wall Street Journal, żeby
już pominąć bardziej specjalistyczne publikacje handlowe. Drukowane tam ceny
odzwierciedlają prawie natychmiast to, co dzieje się na całym świecie. Dokonuje się na
przykład rewolucja w jakimś odległym kraju, który jest ważnym producentem miedzi lub
zakłócenia w jej produkcji mają miejsce z jakiegoś innego powodu. Bieżące ceny miedzi
natychmiast skaczą w górę. Aby dowiedzieć się, jak długo według ekspertów będą trwać
kłopoty z jej dostawami, wystarczy rzucić okiem na ceny dostaw terminowych,
zamieszczonych na tej samej stronie.
Niewielu czytelników, nawet Wall Street Journal, jest zainteresowanych więcej niż
kilkoma notowaniami. Bez straty mogą pominąć resztę. Wall Street Journal nie dostarcza zaś
tych informacji z altruizmu albo dlatego, że rozumie jakie znaczenie ma to dla
funkcjonowania gospodarki. Skłonił go do tego ten sam system cen, któremu ułatwia on
działanie. W redakcji zorientowano się, że dzięki publikowaniu notowań można osiągnąć
większy lub bardziej rentowny nakład, a tę informację przekazał im inny układ cen.
Ceny przesyłają informacje nie tylko po linii: od konsumenta poprzez detalistę,
hurtownika, producenta aż do właścicieli surowców; przekazują je także w drugą stronę.
Załóżmy, że pożar lasu lub strajk ograniczył podaż drewna. Jego cena pójdzie w górę.
Stanowi to informację dla wytwórcy ołówków, że będzie mu się teraz opłacało zużywać
mniej drewna i że nie będzie opłacalna produkcja tylu ołówków, co przedtem, chyba że jest w
stanie sprzedać je po wyższej cenie. Mniejsza produkcja umożliwi detaliście pobieranie
wyższej ceny, która z kolei poinformuje konsumenta, że opłaca mu się obecnie albo
przerzucić na ołówek automatyczny, albo – zanim wyrzuci zwyczajny – wypisać go bardziej
niż to czynił dotąd. I znowu, nie musi on wiedzieć, czemu ołówki zdrożały, wystarczy mu
tylko, że to się stało.
Cokolwiek przeszkadza cenom swobodnie wyrażać relacje podażowo-popytowe,
utrudnia przekazywanie ścisłej informacji na ten temat. Źródłem zakłóceń może być prywatny
monopol, czyli producent lub kartel producentów kontrolujący podaż jakiegoś towaru.
8
Monopol nie uniemożliwia przekazywania informacji poprzez ceny, lecz zniekształca te
informacje. Czterokrotna podwyżka cen ropy przeprowadzona przez kartel naftowy w 1973
roku przekazała bardzo ważną informację. Nie była to jednak informacja odzwierciedlająca
nagły spadek podaży ropy, niespodzianą rewelację natury technicznej o jej przyszłym
wydobyciu czy cokolwiek innego w sensie fizycznym lub technicznym, a odnoszącego się do
relatywnej rzadkości ropy i innych źródeł energii. Podwyżka przekazała po prostu informacje,
że pewnej grupie krajów udało się porozumieć co do zasad ustalenia cen i podziału rynków.
Państwowa kontrola cen ropy i innych rodzajów energii w USA zapobiegła z kolei
precyzyjnemu przekazaniu użytkownikom benzyny informacji o skutkach powstania OPEC.
OPEC się wzmocnił, gdyż zapobiegając podwyżce cen, nie nakłoni ono amerykańskich
konsumentów do oszczędnego używania ropy, a po drugie — koniecznym okazało się
wprowadzenie w USA istotnych elementów gospodarki nakazowej w celu rozdzielnictwa
skąpej podaży (przez Departament Energii, który w roku 1979 wydał 10 mld dolarów i
zatrudniał 20.000 osób).
Z uwagi na to, że zakłócenie mechanizmu cenowego powoduje także sektor prywatny,
ważne jest, aby stwierdzić w tym miejscu, że współcześnie głównym źródłem zakłóceń
systemu wolnorynkowego jest administracja państwowa, która działa poprzez cła i inne
restrykcje nakładane na handel międzynarodowy, poprzez ustalanie lub oddziaływanie na
ceny krajowe i płace (rozdział 2), poprzez kierowanie pewnymi szczególnymi gałęziami
przemysłu (rozdział 7), poprzez politykę pieniężną i fiskalną wywołującą huśtawkę inflacyjną
(rozdział 9) i wiele jeszcze innych kanałów.
Jednym z najbardziej niekorzystnych, a zarazem paradoksalnych skutków huśtawki
inflacyjnej jest to, że informacje przekazywane za pośrednictwem cen okazują się być wtedy
ciągle podobne, przekaz staje się więc niezmienny, statyczny. Jeżeli idzie na przykład w górę
cena drewna, jego producenci nie są już w stanie zorientować się, czy powodem jest
inflacyjny wzrost wszystkich cen, czy też – w porównaniu z okresem sprzed podwyżki –
większy obecnie relatywny popyt lub mniejsza relatywnie podaż. Informacja, która ma
znaczenie dla zarządzania produkcją dotyczy przede wszystkim cen relatywnych, tzn. cen
jednych wyrobów porównywanych z cenami innych. Wysoka inflacja, a szczególnie inflacja o
zmiennym rytmie, topi tę informację w ogólnej fali zmian cenowych, nie mających związku z
relacjami podażowo-popytowymi.
9
Bodźce
Sprawne przekazywanie dokładnych informacji niczego nie da, jeśli ich odbiorcy nie
zostaną zachęceni do działania i nie będą postępować właściwie, to znaczy zgodnie z
otrzymaną informacją. Oznajmienie producentowi drewna, że wzrósł na drewno popyt, nie
będzie miało dla niego znaczenia dopóty, dopóki nie zostanie on zachęcony do zwiększenia
produkcji jego wyższą ceną. Jedną z zalet systemu swobodnie kształtujących się cen jest to,
że niosąc informację dostarczają one tak zachęty, jak i środków do reagowania na nią.
Ta funkcja cen – bodźcowa – jest ściśle związana z następną, określającą podział
dochodu i nie da się wyjaśnić bez jej uwzględnienia. Dochód producenta, czyli to, co
otrzymuje on ze swojej działalności, określa różnica pomiędzy wielkością przychodów ze
sprzedaży produkcji własnej i wydatkami poniesionymi na jej wytworzenie. Producent
analizuje obie te wielkości i ustała produkcję na takim poziomie, żeby każdy dalszy jej
wzrost, choćby minimalny, spowodował wzrost przychodów równy wzrostowi wydatków.
Wyższa cena przesuwa tę granicę i rozszerza pole manewru.
Ogólnie rzecz biorąc, im więcej produkuje, tym szybciej rosną koszty produkcji. Musi
sprowadzać drewno z terenów bardziej niedostępnych, a więc i mniej korzystnych z
finansowego punktu widzenia. Musi wynajmować gorzej wykwalifikowanych robotników
albo płacąc więcej, przyciągać wykwalifikowanych z innych zajęć. Ale wyższa cena
pozwala mu teraz ponieść wyższe koszty, tak więc dostarcza zarówno bodźca, jak i środków
do zwiększenia produkcji.
Cena zachęca nie tylko do reagowania na informacje o popycie, lecz również o
najbardziej efektywnych metodach produkcji. Załóżmy, że jakiś gatunek drewna stał się
rzadszy, a przez to droższy od innych. Wytwórca ołówków otrzymuje informację poprzez
wzrost ceny tego gatunku. Ponieważ i jego dochód określa różnica między przychodem ze
sprzedaży a kosztami, skłania go to do oszczędzania tego gatunku drewna. Inny przykład: to,
czy drwalom bardziej opłaca się używanie pił ręcznych czy mechanicznych zależy od ich
ceny, ilości pracy potrzebnej do obsługi każdej z nich i płacy za pracę jedną i drugą piłą.
Przedsiębiorstwo zajmujące się wyrębem ma bodziec, by w celu minimalizowania kosztów
zaznajamiać się z odpowiednią wiedzą techniczną i wiązać ją z informacjami niesionymi
przez ceny.
Albo weźmy przykład bardziej wyszukany, ilustrujący już wyrafinowanie systemu
cen. Podwyżka cen ropy dokonana przez OPEC w 1973 roku zachwiała lekko równowagę na
korzyść piły ręcznej. dzięki zwiększeniu kosztów obsługi piły mechanicznej. Jeśli ten
10
przykład wydaje się naciągany, rozważmy skutki podwyżki na używanie do holowania kłód
ciężarówek z napędem dieslowskim i z silnikiem benzynowym.
Aby pociągnąć ten przykład dalej: wyższa cena ropy, na tyle, na ile pozwolono jej
faktycznie zadziałać, bardziej podniosła koszty produktów, do których wytworzenia używa
się więcej ropy aniżeli produktów, do których zużywa się jej mniej. Konsumentów skłoniło to
do przesunięcia własnych preferencji z pierwszych towarów na drugie. Najbardziej
spektakularnym tego przykładem jest przesiadanie się z dużych samochodów do małych i
przechodzenie z ropy na węgiel lub drewno w celach ogrzewczych. Można jeszcze wskazać
dalsze ogniwa tego łańcucha skutków: na tyle, na ile wzrosła relatywna cena drewna w
wyniku podrożenia jego produkcji lub większego na nie popytu jako zastępczego źródła
energii, wyższa stąd cena ołówków zachęciła konsumentów do bardziej oszczędnego
gospodarowania nimi. I tak dalej, i tak dalej.
Omówiliśmy dotąd pobudzające działanie cen w odniesieniu do producentów i
konsumentów. Ale zachodzi ono również w stosunku do robotników i właścicieli innych
zasobów produkcyjnych. Większy popyt na drewno przyczyni się do wzrostu płac drwali. Jest
to sygnał, że na tego rodzaju pracę jest większy niż uprzednio popyt. Wyższa płaca jest
informacją, która skłoni robotników do odpowiedniego działania. Ci, którym było to dotąd
obojętne, co będą robić, mogą teraz wybrać tę właśnie pracę. Drwalami może zostać więcej
młodych ludzi dopiero wchodzących na rynek pracy. Również i tutaj wmieszanie się państwa
(poprzez ustanowienie choćby płacy minimalnej) lub związków zawodowych (poprzez
nałożenie ograniczeń na swobodne wejście do danego fachu) może zniekształcić
przekazywane informacje lub utrudnić jednostkom swobodne działanie na ich podstawie
(rozdział 8).
Informacje o cenach – bez względu na to, czy przybiorą one postać płac w różnych
zawodach, renty gruntowej, przychodów z różnych zastosowań kapitału — nie są jedynymi,
które posiadają znaczenie przy podejmowaniu decyzji o sposobie użycia konkretnego zasobu.
Może to nie być nawet informacją najważniejszą, zwłaszcza gdy idzie o wykorzystanie
własnej siły roboczej. Takie decyzje zależą ponadto od zainteresowań i zdolności — od tego,
co wielki ekonomista Alfred Marshall nazwał sumą dodatnich i ujemnych stron zawodu,
zarówno pieniężnych, jak i niepieniężnych. Satysfakcja z pracy może rekompensować niską
płacę. Z kolei wyższa płaca może rekompensować nieprzyjemną pracę.
11
Podział dochodu
Dochód uzyskiwany na rynku stanowi – jak widzieliśmy – różnicę między
przychodem ze sprzedaży dóbr i usług a kosztami poniesionymi na ich wytworzenie.
Przychody składają się głównie z bezpośrednich wynagrodzeń za posiadane czynniki
produkcji. Są to wynagrodzenie za pracę, użytkowanie ziemi, budynków lub innego kapitału.
Sytuacja przedsiębiorcy, jak choćby producenta ołówków, jest inna gdy idzie o formę, ale w
istocie pozostaje taka sama. Jego dochód również zależy od tego, ile posiada każdego z
czynników produkcji i od ceny, którą rynek ustanawia na usługi tychże czynników. W jego
przypadku głównym czynnikiem produkcji może być wszakże sama umiejętność
organizowania przedsiębiorstwa, koordynowania zasobów produkcyjnych z jakich ono
korzysta, podejmowania ryzyka itd. Może także posiadać niektóre z innych czynników
produkcyjnych zastosowanych w przedsiębiorstwie i wtedy część dochodu uzyskuje poprzez
rynkowe ceny usług tych czynników. Istoty sprawy nie zmienia także fakt istnienia
współczesnej korporacji. Mawiamy nieprecyzyjnie o „dochodzie korporacji” lub „
„przedsiębiorstwie” mającym dochód. Jest to metafora. Korporacja jest tylko pośrednikiem
między jej właścicielami tj. akcjonariuszami a czynnikami produkcji, które nie stanowią
kapitału akcjonariuszy, lecz których usługi są kupowane. Tylko bowiem ludzie mają dochody
i tylko oni czerpią je, za pośrednictwem rynku, z posiadanych przez siebie czynników
produkcji: akcji, obligacji, ziemi czy też własnych uzdolnień.
W takich krajach jak USA głównym czynnikiem produkcji są osobiste umiejętności
produkcyjne, które ekonomiści nazywają „kapitałem ludzkim”. Mniej więcej trzy czwarte
wszystkich dochodów uzyskiwanych w wyniku transakcji rynkowej przyjmuje w USA formę
wynagrodzeń pracowniczych (płaca i pensje plus dodatki), a połowę pozostałych stanowią
dochody właścicieli farm i przedsiębiorstw nierolniczych, które są połączeniem zysków z
posiadanego kapitału i wynagrodzeń za usługi świadczone osobiście.
Akumulacja kapitału rzeczowego w postaci fabryk, kopalni, biurowców, centrów
handlowych, autostrad, linii kolejowych, portów lotniczych, samochodów osobowych,
ciężarówek, samolotów, statków, zapór wodnych, rafinerii, elektrowni, domów, lodówek,
pralek itd., itd. odgrywa zasadniczą rolę we wzroście gospodarczym. Bez tej akumulacji nie
mógłby nigdy nastąpić nasz wzrost gospodarczy. Nie dziedzicząc kapitałów każde kolejne
pokolenie trwoniłoby dorobek poprzednich.
Równie jednak doniosłą rolę odgrywa akumulacja ludzkiego kapitału w postaci
większej wiedzy, umiejętności, zdrowotności i długowieczności. Te dwa rodzaje kapitałów
12
warunkują się nawzajem. Kapitał rzeczowy dostarczając narzędzi, umożliwia ludziom
osiąganie większej wydajności. Z kolei ich umiejętność wynajdywania nowych postaci
kapitału rzeczowego, uczenia się jak z niego najlepiej korzystać oraz organizowania go na
coraz większą skalę wespół z kapitałem ludzkim, umożliwiają kapitałowi rzeczowemu coraz
większą wydajność. O rzeczowy i ludzki kapitał trzeba dbać i trzeba go wymieniać. Jest to
nawet trudniejsze i bardziej kosztowne w przypadku kapitału ludzkiego – co jest zresztą
główną przyczyną tego, że zwraca się on o wiele szybciej niż rzeczowy.
To, ile każdy z nas posiada różnego rodzaju zasobów produkcyjnych, jest po części
wynikiem przypadku, a po części dokonanego przez nas samych lub innych wyboru.
Przypadek określa nasze geny, a przez to nasze możliwości fizyczne i umysłowe. Przypadek
określa, w jakiej rodzinie i kulturze przyjdziemy na świat, co z kolei determinuje szanse
naszego dalszego rozwoju fizycznego i umysłowego. Przypadek także określa, jakie rzeczy
możemy odziedziczyć po rodzicach lub innych dobroczyńcach. Przypadek może zniszczyć
lub podnieść wartość dóbr, z którymi startujemy w życiu. Ale istotną rolę odgrywa też wybór.
Nasze decyzje, jak wykorzystać posiadane zasoby: czy pracować ciężko czy lekko, czy
wybrać ten czy inny zawód, czy wejść w taki czy inny interes, czy oszczędzać, czy wydawać
— mogą przesądzić o tym, czy je roztrwonimy, czy też wyzyskamy i powiększymy. Podobne
decyzje naszych rodziców, dobroczyńców, milionów ludzi, którzy mogą z nami nie mieć
bezpośredniego związku, będą również oddziaływały na nasze dziedzictwo.
Trudno nieraz zrozumiałe połączenie przypadku i wyboru wpływa także na cenę, jaką
rynek ustanawia na usługi świadczone przez nasze zasoby. Głos Franka Sinatry jest wysoko
ceniony w Ameryce dwudziestowiecznej. Ale czy byłby równie ceniony w
dwudziestowiecznych Indiach, gdyby tam przyszło mu się urodzić i żyć? Umiejętności
myśliwskie i traperskie miały wysoką wartość w osiemnasto- i dziewiętnastowiecznej
Ameryce, znacznie niższą w Ameryce dwudziestego wieku. W latach dwudziestych znacznie
wyższe dochody przynosiły umiejętności, jakimi dysponował gracz baseballa aniżeli
koszykarz; w latach siedemdziesiątych jest odwrotnie. Są to wszystko sprawy związane z
przypadkiem i wyborem. W naszych przykładach o relatywnych cenach rynkowych głównie
decydowały wybory dokonywane przez konsumentów tych usług. Ale cena, jaką
otrzymujemy na rynku za usługi własnych zasobów, zależy także od naszych wyborów: od
tego, jakie wybierzemy miejsce zamieszkania, jakiego dokonamy wyboru do użycia tych
zasobów, na kogo padnie nasz wybór, gdy będziemy sprzedawać ich usługi itd.
W każdym społeczeństwie, jakkolwiek by nie było ono zorganizowane, istnieje
zawsze niezadowolenie z podziału dochodu. Trudno nam pojąć, dlaczego mamy otrzymywać
13
mniej od tych, którzy nie wydają się bardziej zasłużeni albo czemu mielibyśmy otrzymywać
więcej od tylu innych, których potrzeby są równie wielkie, a zasługi nie wydają się być
mniejsze od naszych. Zgodnie z porzekadłem, że „wszędzie jest dobrze, gdzie nas nie ma”,
zawsze winimy system, w którym przyszło nam żyć. W systemie nakazowym zawiść i
niezadowolenie kierują się w stronę rządzących. W systemie wolnego rynku narzekamy na
rynek.
Jednym ze skutków tego niezadowolenia jest próba rozdzielenia funkcji podziału
dochodu od pozostałych funkcji systemu cen: informacyjnej i bodźcowej. Przez ostatnie
dziesięciolecia rządy w USA i innych państwach o gospodarce rynkowej uczyniły wiele. aby
zmienić generowany przez rynek podział dochodu, aby uczynić go bardziej równym. Istnieje
silny nacisk opinii publicznej, aby poczynić dalsze kroki w tym kierunku. Szerzej ten problem
omówimy w rozdziale 5.
Bez względu jednak na nasze pragnienia jest po prostu niemożliwe, by posługiwać się
cenami do przekazu informacji i ożywiania opartych na nich działań, bez jednoczesnego
wykorzystywania ich do – choćby ograniczonego – oddziaływania na podział dochodu. Jeśli
to, co człowiek otrzymuje, nie zależy od ceny, jaką dostaje za usługi własnych zasobów, jakiż
ma bodziec do szukania informacji zawartych w cenach i działania na tej podstawie? Gdyby
dochód Reda Adaira był taki sam, niezależnie od tego, czy niebezpieczne zadanie tamowania
wycieków ropy wykonywałby on dobrze czy źle, dlaczego miałby w ogóle podejmować się
takiego niebezpiecznego przedsięwzięcia? Mógłby to zrobić raz, dla emocji. Ale czy
uczyniłby z tego swoją profesję? Jeśli nasz dochód będzie taki sam, niezależnie od tego, czy
pracujemy ciężko czy lekko, dlaczegóż mielibyśmy pracować ciężko? Dlaczego mielibyśmy
podjąć wysiłek szukania kupca, który płaci najwięcej za to, co mamy do sprzedania, jeśli nie
mielibyśmy z tego żadnego profitu? Gdyby nie czekała nagroda za akumulację kapitału,
dlaczego ktokolwiek miałby odkładać przyjemność, którą może się cieszyć już teraz? Po co
oszczędzać? Czy można by kiedykolwiek zgromadzić istniejący kapitał, polegając tylko na
dobrowolnej wstrzemięźliwości jednostek? Gdyby nie istniała nagroda za utrzymywanie
zakumulowanego i odziedziczonego kapitału, dlaczegóż by ludzie nie mieli go roztrwaniać?
Jeśli cenom przeszkodzi się wpływać na podział dochodu, nie można ich używać i do innych
celów. Jedyną alternatywą jest nakaz. Jakaś władza musiałaby decydować, kto powinien
zamiatać ulicę, a kto kierować fabryką, kto powinien być policjantem, a kto lekarzem.
Ścisły związek między trzema funkcjami systemu cen inaczej ujawnia się w krajach
komunistycznych. Cała ich ideologia koncentruje się na rzekomej eksploatacji robotnika w
kapitalizmie i związanej z tym wyższości społeczeństwa opartego na życzeniu Marksa:
14
„każdemu według potrzeb, od każdego według zdolności”. Ale niemożność wprowadzenia
czystej gospodarki nakazowej uniemożliwiła i tam całkowite oddzielenie cen od dochodu.
Najdalej mogli pójść komuniści, gdy idzie o zasoby rzeczowe. tj. ziemię, budynki i tym
podobne, czyniąc je własnością państwa. Ale i wówczas efektem jest brak bodźców do
utrzymania i rozwijania kapitału rzeczowego. Skoro bowiem każdy jest właścicielem
wszystkiego, nikt nie jest właścicielem niczego i nikt nie jest bezpośrednio zainteresowany w
utrzymywaniu i poprawie stanu całości. Dlatego właśnie budynki w Związku Radzieckim –
podobnie jak publiczne budownictwo w Stanach Zjednoczonych – wyglądają na zaniedbane i
zniszczone już po roku lub dwóch od ich wzniesienia, maszyny w państwowych fabrykach
psują się i bezustannie wymagają naprawy, a obywatele muszą korzystać z czarnego rynku,
aby mieć sprawny sprzęt domowy.
Jeśli idzie o ludzkie zasoby, rządy komunistyczne nie potrafią uczynić tyle zła, ile w
przypadku zasobów rzeczowych. Zmuszone nawet były przyznać obywatelom pewną
swobodę i pozwolić im na podejmowanie własnych decyzji, a cenom – na oddziaływanie i
kierowanie tymi decyzjami, by konsumenci mogli sami kształtować rzeczową strukturę
uzyskiwanych dochodów. Władze zniekształciły, rzecz jasna, te ceny i uniemożliwiły im
funkcjonowanie na zasadzie cen wolnorynkowych, ale nie są w stanie wyeliminować praw
rynku.
Oczywiście nieefektywność systemu nakazowego wywołała w takich krajach
komunistycznych, jak Rosja, Czechosłowacja, Węgry czy Chiny wiele dyskusji wśród
planistów na temat możliwości szerszego wprowadzenia elementów rynkowych do
gospodarki. Słyszeliśmy kiedyś na konferencji, w której uczestniczyli ekonomiści ze
Wschodu i Zachodu, błyskotliwy odczyt marksistowskiego ekonomisty z Węgier. Dokonał on
ponownego odkrycia, dla siebie samego, „niewidzialnej ręki” Adama Smitha – godne uwagi,
choć nieco spóźnione i już zbyteczne osiągnięcie intelektualne. Próbował ją jednak
„ulepszyć” tak, aby system cen przenosił informacje i przyczyniał się do sprawnego
organizowania produkcji, ale nie wpływał na podział dochodu. Nie ma potrzeby dodawać, że
nie udało mu się to w teorii, podobnie jak krajom komunistycznym w praktyce.
SZERSZE SPOJRZENIE
„Niewidzialna ręka” Adama Smitha ma zastosowanie powszechnie do zakupów i
sprzedaży dóbr i usług za pieniądze. Ale działalność ekonomiczna stanowczo nie jest jedyną
15
dziedziną życia, w której skomplikowana i wyrafinowana struktura powstaje w sposób
niezamierzony, jako wynik współpracy wielkiej liczby ludzi zabiegających o własne sprawy.
Weźmy na przykład język. Jest to skomplikowana struktura, która nieustannie się
zmienia i rozwija. Ma swój dobrze określony porządek, mimo iż nie planował go żaden organ
centralny. Nikt nie decydował, jakie słowa należy włączyć do języka, jakie powinny być
zasady gramatyczne, które słowa mają być przymiotnikami, a które rzeczownikami.
Akademia Francuska usiłuje co prawda zapanować nad przemianami języka francuskiego, ale
jest to wynalazek świeżej daty. Wprowadzono go, gdy język francuski dawno już był wysoce
ukształtowaną strukturą. Kontrola ta służy głównie do zatwierdzenia zmian, nad którymi
Akademia i tak nie panuje.
Jak rozwija się język? W bardzo podobny sposób do tego, w jaki rozwija się porządek
gospodarczy dzięki funkcjonowaniu rynku – ze swobodnych interakcji między jednostkami
pragnącymi wymieniać informacje lub plotki, a nie dobra i usługi. Przypisuje się takie lub
inne znaczenie słowom, a gdy powstaje potrzeba, tworzy się nowe wyrazy. Kształtuje się
zwyczaje gramatyczne, kodyfikowane następnie w reguły. Dla obu stron, które chcą się
porozumieć, korzystne jest dojście do porozumienia co do używanych przez nie słów. Gdy
coraz szerszy krąg ludzi uznaje pożytek ze wzajemnego komunikowania się,
rozpowszechniają się wspólne zwyczaje językowe, kodyfikowane w słownikach. W żadnym
momencie tego procesu nie jest stosowana przemoc, nie ma też żadnego centralnego planisty
władnego coś nakazywać. aczkolwiek ostatnimi czasy państwowe systemy oświatowe
odgrywają istotną rolę w standaryzowaniu znaczeń.
Innym przykładem jest wiedza naukowa. Podział na dyscypliny: fizykę, chemię,
meteorologię, filozofię, nauki humanistyczne, socjologię, ekonomię, nie jest wynikiem
czyjejkolwiek rozmyślnej decyzji. Podobnie jak Topsy, rozwinęły się one „po prostu”. Stało
się tak, gdyż naukowcy uznali to za wygodne. Podział nie jest stały; zmienia się w
odpowiedzi na różne potrzeby.
Rozwój w ramach każdej dyscypliny stanowi dokładny odpowiednik rynku w
gospodarce. Uczeni współpracują ze sobą, gdyż uważają to za wzajemnie korzystne.
Wymieniają swoje prace. ponieważ takie postępowanie uznają za pożyteczne. Wymieniają
między sobą wyniki badań: ustnie, poprzez obieg niepublikowanych materiałów,
zamieszczanie ich w pismach i wydawanie książek. Współpraca ta ma światowy zasięg,
podobnie jak rynek w gospodarce. Szacunek i aprobata środowiska naukowego pełnią taką
samą funkcję jak nagrody pieniężne na rynku. Pragnienie zyskania szacunku i aprobaty
kolegów dla swojej pracy kieruje naukowców w stronę obiecujących i płodnych naukowo
16
obszarów. Całość staje się większa od sumy jej części, ponieważ każdy uczony dokłada
własną cegiełkę do budowli już wzniesionej przez innych. Jego zaś praca staje się podstawą
dalszego rozwoju. Współczesna fizyka jest w równie dużym stopniu produktem wolnego
rynku idei, jak współczesny samochód produktem wolnego rynku dóbr materialnych. I tutaj
również, zwłaszcza ostatnio, w bieg wydarzeń ostro wmieszał się rząd, który oddziałuje na
dostępne zasoby oraz cieszące się popytem dziedziny wiedzy. Mimo to jego rola wciąż jest
drugoplanowa. Zaś ironiczną stroną tej sytuacji jest fakt, że wielu naukowców silnie
popierających państwowe planowanie gospodarcze, bardzo wyraźnie dostrzega
niebezpieczeństwo, jakim może stać się dla rozwoju naukowego wprowadzenie centralnego
planowania nauki, niebezpieczeństwo polegające na narzucaniu jej z góry priorytetów zamiast
wyłanianiu się ich spontanicznie, pośród błądzenia i badań pojedynczych naukowców.
Kultura społeczeństwa, jego hierarchie wartości i obyczaje – wszystko to rozwija się
w ten sam sposób, poprzez swobodną wymianę, spontaniczną współpracę i ewolucję
kompleksowej struktury, drogą prób i błędów, akceptacji i odrzucania. Żaden monarcha nigdy
nie zarządził, aby muzyka, którą lubią na przykład mieszkańcy Kalkuty, różniła się
zdecydowanie od tej, którą lubią wiedeńczycy. Te tak odmienne kultury muzyczne rozwijały
się bez czyjegokolwiek „planowania”, w drodze swoistej ewolucji społecznej, paralelnej do
biologicznej – aczkolwiek, rzecz jasna, udzielni władcy, a nawet demokratyczne rządy mogą
wpływać na jej kierunek, popierając tego czy innego muzyka lub rodzaj muzyki, tak samo jak
czynią to zamożni, prywatni mecenasi.
Struktury powstałe w wyniku swobodnej wymiany, jak na przykład język, odkrycia
naukowe, style muzyczne, systemy gospodarcze, żyją własnym życiem. W różnych
warunkach zdolne są przyjmować różne formy. Pod pewnymi względami swobodna wymiana
rodzi jednolitość, pod innymi zróżnicowanie. Jest to skomplikowany proces, którego
podstawowe zasady można pojąć bez trudu, ale którego ostateczne rezultaty dają się rzadko
przewidzieć w szczegółach.
Podane przykłady wskazują nie tylko na rozległy obszar działania swobodnej
wymiany, ale i na szerokie znaczenie, jakie należy przypisywać pojęciu „własnego interesu”.
Zainteresowanie wąsko rozumianym rynkiem, odnoszonym tylko do dziedziny ekonomii,
doprowadziło do zawężającej interpretacji tego pojęcia, rozumianego jako krótkowzroczny
egoizm i wyłączna troska o szybkie korzyści materialne. Ekonomia została oskarżona o
wyciąganie rzekomo zbyt daleko idących wniosków z całkowicie nierealnej koncepcji
„człowieka ekonomicznego” (homo economicus), który reaguje wyłącznie na bodźce
pieniężne. Jest to wielki błąd. Własny interes nie jest krótkowzrocznym egoizmem. Jest tym
17
wszystkim, co wzbudza zainteresowanie uczestników wymiany, tym wszystkim, co cenią, jest
każdym z celów, do którego dążą. Naukowiec pragnący posunąć do przodu własną dziedzinę,
misjonarz pragnący nawrócić pogan na prawdziwą wiarę, filantrop pragnący nieść ulgę
potrzebującym – wszyscy oni zabiegają o własne interesy, takie jakimi je widzą i jak je
oceniają według własnych wartości.
[...]