MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną...

30
MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… ak co roku lipiec podporządkowany jest do przygotowania się do wyjazdu na pielgrzymkę Suwałki Wilno. W naszym życiu od lat nie ma ważniejszych spraw w tym terminie. Ostatnie dni gorączkowe, wiele spraw do załatwienia, wiele pracy do wykonania, coraz mniej czasu, ale… Już drugi raz wyjeżdżamy z Krakowa z moim kolegą Mirkiem jego samochodem (poprzednie razy pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się w Suwałkach. Nasza znajoma Asia, która nas będzie gościć w swoich progach, a nazajutrz też z nami wyruszy do Matki Miłosierdzia. Są u niej już inni, a w ciągu dnia jeszcze dojeżdżają z różnych miast Polski, a i ze Słowacji. Łącznie ostatni nocleg spędzamy w 10 osób (sami zieloni). Również jak co roku mam jakiś swój mały udział by ktoś nowy po raz pierwszy się tutaj znalazł. Tym razem są to 3 osoby. Chwała Panu. Być może są jeszcze tacy po przeczytaniu ubiegłorocznych wspomnień, których jestem współautorem. Pogoda jest, chęci są, kondycja też, optymizm, uśmiech. Potwierdzamy nasze uczestnictwo, spotykamy wiele znajomych z poprzednich pielgrzymek, ostatnie zakupy. O godz. 21 Apel Jasnogórski i spać. Nazajutrz trzeba dostarczyć wszelkie ciężkie bagaże i namioty na ciężarówki do godziny 6.30, całe szczęście że niedaleko mieszkamy, a i Mirka samochód jest w tym momencie bardzo pomocny. My jedynie z lekkimi plecakami w których jest tylko trochę jedzenia, picie, peleryna, ciemne okulary, nakrycie na głowę i wiele intencji . O godzinie 7 rozpoczynamy pielgrzymkę uroczystą Mszą Świętą . Po jej zakończeniu formuje się kolumna złożona z siedmiu grup: białej, żółtej, pomarańczowej, zielone, niebieskiej, złotej i czerwonej. Prowadzą ich doświadczeni księża przewodnicy o których wiele by pisać. Tak już oni mają. Salezjanie, Pallotyni, Franciszkanie. Jakby z boku, ale ważny ksiądz kwatermistrz i najważniejszy ksiądz główny przewodnik, oraz Inne służby towarzyszące pielgrzymce. Wszystko by nam się tutaj przez 10 dni dobrze działo, byśmy przeżyli najpiękniejszą pielgrzymkę swojego życia, by nas znów w przyszłym roku tutaj ciągło. Oczywiście kolumnę prowadzi tutejsza policja, która dba o nasze bezpieczeństwo, gdyż TIR-ów szczególnie w tym rejonie mnogość. Tak przechodzimy przez Suwałki żegnani przez mieszkańców. Będą tutaj zamieszczane refleksje wielu pielgrzymów, którzy zechcieli napisać swoje świadectwo. Chwała im za to. Niestety około 20 osób obiecało, lecz zapomniało pomimo wielu przypomnień. Jednak jakby wspomagający mnie w tym okazuje się znany mnie brat Stanisław z Władysławowa, chodzący ze złotymi, który właśnie wyraził chęć włączenia się w te wspomnienia. Będzie to też jego relacja na każdy dzień naszych pięknych rekolekcji (pomimo czasami złej pogody) Wyjechałem z Władysławowa w sobotę 14 lipca pociągiem o godz. 4:23, a do Suwałk dotarłem o 16:46. Podróż minęła mi pomyślnie, ale nikogo ze znanych mi pielgrzymów nie spotkałem. W Suwałkach czekał na mnie mój serdeczny przyjaciel Józef Suchocki i powiedział, że też pójdzie na pielgrzymkę, co mnie bardzo ucieszyło. W ubiegłym roku z powodów zdrowotnych nie wziął w niej udziału. Gdy dotarliśmy przed kościół Matki Bożej Miłosierdzia, to spotkaliśmy już znajomych pielgrzymów, ale nie było kolejki przy zapisywaniu się na pielgrzymkę. Noc spędziłem u niego. Następnego dnia 15 lipca (niedziela) wstaliśmy o 4:15 i około godziny szóstej wyszliśmy, by oddać bagaże. O siódmej rozpoczęła się Msza św. na rozpoczęcie pielgrzymki pod przewodnictwem biskupa diecezji ełckiej Jerzego Mazura. Wygłosił on kazanie mówiąc o trudach i wyrzeczeniach J

Transcript of MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną...

Page 1: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ…

ak co roku lipiec podporządkowany jest do przygotowania się do wyjazdu na pielgrzymkę Suwałki – Wilno. W naszym życiu od lat nie ma ważniejszych spraw w tym terminie. Ostatnie dni gorączkowe, wiele spraw do załatwienia, wiele pracy do wykonania, coraz mniej czasu, ale… Już

drugi raz wyjeżdżamy z Krakowa z moim kolegą Mirkiem jego samochodem (poprzednie razy pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się w Suwałkach. Nasza znajoma Asia, która nas będzie gościć w swoich progach, a nazajutrz też z nami wyruszy do Matki Miłosierdzia. Są u niej już inni, a w ciągu dnia jeszcze dojeżdżają z różnych miast Polski, a i ze Słowacji. Łącznie ostatni nocleg spędzamy w 10 osób (sami zieloni). Również jak co roku mam jakiś swój mały udział by ktoś nowy po raz pierwszy się tutaj znalazł. Tym razem są to 3 osoby. Chwała Panu. Być może są jeszcze tacy po przeczytaniu ubiegłorocznych wspomnień, których jestem współautorem. Pogoda jest, chęci są, kondycja też, optymizm, uśmiech. Potwierdzamy nasze uczestnictwo, spotykamy wiele znajomych z poprzednich pielgrzymek, ostatnie zakupy. O godz. 21 Apel Jasnogórski i spać.

Nazajutrz trzeba dostarczyć wszelkie ciężkie bagaże i namioty na ciężarówki do godziny 6.30, całe szczęście że niedaleko mieszkamy, a i Mirka samochód jest w tym momencie bardzo pomocny. My jedynie z lekkimi plecakami w których jest tylko trochę jedzenia, picie, peleryna, ciemne okulary, nakrycie na głowę i wiele intencji . O godzinie 7 rozpoczynamy pielgrzymkę uroczystą Mszą Świętą . Po jej zakończeniu formuje się kolumna złożona z siedmiu grup: białej, żółtej, pomarańczowej, zielone, niebieskiej, złotej i czerwonej. Prowadzą ich doświadczeni księża przewodnicy o których wiele by pisać. Tak już oni mają. Salezjanie, Pallotyni, Franciszkanie. Jakby z boku, ale ważny ksiądz kwatermistrz i najważniejszy ksiądz główny przewodnik, oraz Inne służby towarzyszące pielgrzymce. Wszystko by nam się tutaj przez 10 dni dobrze działo, byśmy przeżyli najpiękniejszą pielgrzymkę swojego życia, by nas znów w przyszłym roku tutaj ciągło. Oczywiście kolumnę prowadzi tutejsza policja, która dba o nasze bezpieczeństwo, gdyż TIR-ów szczególnie w tym rejonie mnogość. Tak przechodzimy przez Suwałki żegnani przez mieszkańców.

Będą tutaj zamieszczane refleksje wielu pielgrzymów, którzy zechcieli napisać swoje świadectwo. Chwała im za to. Niestety około 20 osób obiecało, lecz zapomniało pomimo wielu przypomnień. Jednak jakby wspomagający mnie w tym okazuje się znany mnie brat Stanisław z Władysławowa, chodzący ze złotymi, który właśnie wyraził chęć włączenia się w te wspomnienia. Będzie to też jego relacja na każdy dzień naszych pięknych rekolekcji (pomimo czasami złej pogody)

Wyjechałem z Władysławowa w sobotę 14 lipca pociągiem o godz. 4:23, a do Suwałk dotarłem o 16:46. Podróż minęła mi pomyślnie, ale nikogo ze znanych mi pielgrzymów nie spotkałem. W Suwałkach czekał na mnie mój serdeczny przyjaciel Józef Suchocki i powiedział, że też pójdzie na pielgrzymkę, co mnie bardzo ucieszyło. W ubiegłym roku z powodów zdrowotnych nie wziął w niej udziału. Gdy dotarliśmy przed kościół Matki Bożej Miłosierdzia, to spotkaliśmy już znajomych pielgrzymów, ale nie było kolejki przy zapisywaniu się na pielgrzymkę. Noc spędziłem u niego. Następnego dnia 15 lipca (niedziela) wstaliśmy o 4:15 i około godziny szóstej wyszliśmy, by oddać bagaże. O siódmej rozpoczęła się Msza św. na rozpoczęcie pielgrzymki pod przewodnictwem biskupa diecezji ełckiej Jerzego Mazura. Wygłosił on kazanie mówiąc o trudach i wyrzeczeniach

J

Page 2: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

pielgrzymkowych. Wyraził nadzieję, że będziemy umocnieniem w wierze dla tych, których będziemy spotykać. Około godziny dziewiątej wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak. Śpiewając i modląc się doszliśmy do postoju w Starym Folwarku. Tu mieliśmy obiad. Wieczorem dotarliśmy do Krasnopola na nocleg. Tego dnia pogoda była na przemian słoneczna i pochmurna. Nastroje wszystkich promienne, niektórym już przykleił się uśmiech do twarzy. Zawieramy pierwsze znajomości.

… moja decyzja o pielgrzymce była spontaniczna, nie planowałam jej za specjalnie i z tego co pamiętam, kilka lat temu powiedziałam sobie po Pielgrzymce Różanostockiej, że nigdy więcej na pielgrzymkę nie pójdę. Ale jak to mówią „nigdy nie mów, nigdy”. Mam 23 lata i żadnych sprecyzowanych planów na życie. Kończę studia i nie wiem co mam robić, stoję trochę jak na zakręcie Trochę mnie to martwi, ale nie tak bardzo jak w chwili kiedy czuję się tak bardzo oddalona od Boga. Gdy jestem gdzieś z dala od Niego, czuję się taka totalnie wyprana emocjonalnie i przeżywam „pustynię mojej wiary”. Wszystko zaczęło się jak poszłam na studia. Zaczął się wyścig szczurów. Dopadło mnie to z taką siłą, że nie potrafiłam nad tym zapanować. Przestałam należeć do wspólnoty do której należałam wcześniej (SARUEL) i bałam się zaangażować w cokolwiek innego. Wolałam stać na uboczu i być niewidzialną. Moja wiara nie zgasła lecz stała się słaba i to odbierało mnie siłę do życia. Totalnie oddaliłam się od Boga, bo wiara wymaga poświęcenia, a ja nie chciałam tak postępować, było mnie wygodnie w moim zamkniętym światku, do którego nie chciałam nikogo dopuścić. Jednak cały czas czułam w sercu pustkę i brak tej najważniejszej osoby, BOGA. Rok temu nastąpił jakiś przełom, może to nie było takie wielkie „boom” ze strony Pana Boga na jakie kiedyś czekałam, ale w momencie gdy po raz 3 ustrzegł mnie przed poważnym wypadkiem (2 razy przed czołowym zderzeniem z samochodem i właśnie w ubiegłym roku na majówce rowerowej miałam wypadek z siostrą zakonną. Zagapiłyśmy się i ona przewróciła się najpierw, a ja na nią wjechałam. Dosłownie kilka centymetrów dzieliło nas od samochodu, który jechał za nami i cudem nas ominął. Siostra Anna salezjanka powiedziała mnie później, że gdybym na nią nie wjechała, to by ją zabrali wtedy w plastikowym worku. Dla mnie były to moje osobiste cuda, które utwierdziły mnie w tym że Bóg jest zawsze blisko mnie i nigdy mnie nie opuszcza, nawet gdy ja się oddalam. Zaakceptowałam to jaka jestem, bo słabość jest rzeczą ludzką tak jak błądzenie. Najważniejsze jest to aby mimo wszystko dążyć do tego, by swoje słabości czynić swoją siłą, no i zawsze wiedzieć, że Bóg jest obok. Ta pielgrzymka była dla mnie dziękczynieniem, ale i też poszukiwaniem powołania. Owoce wyjdą później, ale mam nadzieję że obfite. Chwała Panu. Ewa

rugi dzień naszego pielgrzymowania rozpoczynamy apelem na placu pod kościołem. Można się pomodlić w tutejszym kościele, gdzie wieloletnim proboszczem jest ks. Józef Majewski, który przez wiele lat prowadził grupę złotą. W tym kościele są wyścielane ławki (pewnie

muszą być długie kazania). Jest to święto dla miejscowej społeczności która tłumnie przyszła, aby nas pożegnać. Nawet są władze samorządowe, wraz z wójtem. Wielu z nas nocowało na prywatnych i gościnnych kwaterach. My jak co roku u naszej babci, która pomimo małego domku pomieściła nas 12 osób. Była ciepła woda i miła atmosfera , rozmów co nie miara, była kolacja i śniadanie. Szkoda że tak krótko. Chwała Panu za naszą babcię. Wychodzimy w kierunku Sejn gdzie będzie sprawowana Eucharystia, odmawiamy modlitwy poranne, śpiewamy godzinki ku czci N.M.P. Niestety nie ma akompaniamentu harmonii. Nasz wieloletni muzyczny Sylwek zrezygnował z tej funkcji. Jego gra i

D

Page 3: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

śpiew była niewątpliwie dla wielu magnesem, by pielgrzymować z zielonymi. Dla mnie też, gdyż zaczynałem w grupie złotej. Tutaj pielgrzym nie odczuwał zmęczenia, harmonia w rękach Sylwka powodowała taki klimat, taką aurę że jakby się płynęło. Miał facet charyzmę i CHWAŁA MU za to. Ta jego kondycja, przecież niósł dodatkowe kilka kilogramów, zawsze uśmiechnięty, a na postojach jeszcze pomagający innym. A po osiągnięciu Wilna, jeszcze przygrywał w Pielgrzymce Warszawskiej do Częstochowy. Moi znajomi którzy pierwszy raz się tutaj znaleźli za moim pośrednictwem, byli zawiedzeni, porównywali grupy na innych pielgrzymkach, bo jednak zieloni posmutnieli.

…pielgrzymka wileńska to dla mnie coś co od 10 lat na stałe jest wpisane w mój kalendarz. wszystko zaczęło się dość niewinnie w czerwcu 2003 roku a obecnie jestem już od niej "uzależniona". wtedy przez przypadek rozmawiałyśmy z koleżanką o Litwie, ja, że byłam tam na wycieczce i bardzo mi się ten kraj spodobał, a ona, że też była bo chodzi na pielgrzymkę do Wilna, a że mnie staremu piechurowi dwa razy nie trzeba było powtarzać, czy zachęcać, wypytałam się o szczegóły i po niecałym miesiącu, maszerowałam do Ostrej Bramy z innymi pielgrzymami. Ta pierwsza pielgrzymka była dla mnie trochę jak chrzest i nauczka, że nigdy nie można być pewnym swoich sił. Szefostwo na górze dało mi do zrozumienia, że to nie tak łatwo jak mi się wydaje, bo przecież ja nigdy problemów z chodzeniem nie miałam. Okazało się bowiem, że buty które wzięła (2 pary) były zbyt małe i z zakrwawionymi od obtarć stopami szłam 10 dni. była to dla mnie swoista droga krzyżowa, której bynajmniej mnie nie zniechęciła do podejmowania tego trudu w kolejnych latach. Wręcz przeciwnie, teraz nie wyobrażam sobie lata bez pielgrzymowania, to daje mi siły na cały rok, pozwala inaczej patrzeć na świat, ludzi. Jestem pewna, że ten entuzjazm modlitwy w drodze będzie mi towarzyszył przez kolejne lata. Małgosia

lipca 2012 r. od rana świeciło słońce, a nieliczne chmury nie zapowiadały zmiany pogody. Po porannym apelu i błogosławieństwie wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak i dotarliśmy do postoju w Skustelach. Tu poznałem pewnego pielgrzyma z dwoma

synkami, z których jeden miał dziesięć lat, a drugi - cztery latka. Mieszkają w Niemczech, ale są Polakami. Dowiedziałem się, że starszy synek idzie pieszo, a młodszego tatuś pcha na wózku. Byłem pełen podziwu dla tego ojca, że odważył się wziąć udział sam w tej pielgrzymce z tak małymi dziećmi. W drodze od Skusteli do Sejn odmówiliśmy między innymi Litanię do Matki Bożej Sejneńskiej. Około południa rozpoczęła się Msza św. w bazylice sejneńskiej. Na obiad przygotowany przez mieszkańców Sejn udaliśmy się do Zespołu Szkół Rolniczych. Potem poszedłem jeszcze do bazyliki sejneńskiej, by pomodlić się w kaplicy Matki Boskiej. Tam na lewej ścianie zauważyłem piękny obraz papieża Jana Pawła II. Około godziny piętnastej wyruszyliśmy serdecznie żegnani przez mieszkańców Sejn. W dalszym ciągu towarzyszyła nam słoneczna pogoda, więc podczas odpoczynku w Poćkunach wszedłem do jeziora, by się ochłodzić. Pod wieczór dotarliśmy do Berżnik, ale nocleg zaplanowano w innym miejscu, niż rok temu. Rozbiliśmy namioty na łące za kościołem koło jeziora. Ja postanowiłem odszukać trzech panów, których poznałem w Berżnikach rok temu. Najpierw udało mi się znaleźć dom pana Romana Koronkiewicza. Ku memu zdziwieniu, zaproponował mi nocleg u siebie. Mieszka

16

Page 4: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

razem z żoną w pięknym miejscu nad jeziorem. Gdy poszliśmy na pomost, to zobaczyliśmy pielgrzymów i ich namioty na drugim brzegu jeziora. W międzyczasie żona gospodarza przygotowała kolację, a potem jeszcze długo rozmawialiśmy.

Nocleg (biwak) w Berżnikach zorganizowano jakby w pośpiechu. Łąka którą oddano do dyspozycji to pastwisko końskie z wieloma nieczystościami. Ale mówi się, że pielgrzymowi się nic nie należy więc rozbiliśmy namioty pomiędzy. Umywalnia pielgrzymkowa to rura w kształcie prostokąta z wbudowanymi kranami 8-10 szt. Do tej całości podłączony wąż z hydrantu. Dlatego na wyposażeniu każdego pielgrzyma jest miednica, bo kolejka jest duża. Kobiety zabierają wodę do namiotów i tam się czują swobodnie. Gorzej mają takie które nie zabrały namiotów. Nad takimi zlitował się miejscowy proboszcz zezwalając na nocleg w kościele.

…czasami trzeba trochę odwagi. Chwila zastanowienia, dobra motywacja i ktoś obok. Nie było to łatwe. Wędrowanie dla samego wędrowania nie mieściło się w kategoriach pielgrzymowania. Więc dlaczego jest tak, że jednak tu jestem? Pewnie długo nie odpowiem na to pytanie. Nie znam odpowiedzi, bo ją nie szukam. Jedno czego szukałam to człowieka. Wiary w to że są ludzie, którym warto powierzyć swoje myśli. Gdzie ich szukać, jak nie przy Bogu. Może przypadek zadecydował, że otrzymane zainteresowanie i miłość od obcych otworzyła mnie oczy na bliźniego. Ponownie. W ostatnim czasie wielokrotnie doświadczyłam zła i przykrości. Nie wiem czy chwile z braćmi i siostrami zwalczyły złość i uprzedzenie do drugiego człowieka. Ale nawet jeśli na chwilę poczułam się bezpiecznie, to wiem że warto było. Jeśli mogłabym coś przekazać z głębokiego serducha, coś o co modlę się w cichości duszy – człowiek jest największym darem, jaki dostaliśmy od Boga. Jeśli stanie się dla was przekleństwem, pora na pielgrzymkę.

lipca 2012 r. był wtorek. Obudziłem się po godzinie piątej. Świeciło już słońce. Pani Koronkiewicz zaprosiła mnie na "królewskie śniadanie". Pan Roman odwiózł mnie samochodem przed kościół w Berżnikach. O godzinie siódmej rozpoczęła się Msza św.

przed zabytkowym drewnianym kościołem (pamiętającym czasy królowej Bony) w Berżnikach. Kazanie wygłosił proboszcz parafii - ks. Władysław Napiórkowski. Po Mszy św. wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak. Niebawem opuściliśmy Berżniki, weszliśmy w las i niebawem doszliśmy do granicy polsko-litewskiej. Tu czekał na nas proboszcz z Leipalingis w towarzystwie trzech dziewczyn, które powitały każdą grupę kwiatami, chlebem i solą. Są też służby graniczne. Na pasie granicznym odpoczęliśmy przy pięknej, słonecznej pogodzie. Po przejściu granicy rozpoczęliśmy odmawianie różańca, a pogoda zaczęła się zmieniać. Na niebie zobaczyliśmy nadciągające chmury, które dotarły też do nas i przyniosły deszcz. Nękał on nas prawie do samego Leipalingis. Apel odbył się już przy bezdeszczowej pogodzie, a po podsumowaniu dnia zaprezentowano nam figurę Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Następnego dnia zostanie ona poświęcona w kościele podczas Mszy św. i pozostanie tam jako dar pielgrzymów. Jest ona kolejną czwartą na trasie naszej pielgrzymki. Poprzednie zostały podarowane w poprzednich latach. Dzisiejszy etap, jak co roku najcięższy z uwagi, że dość długi, częściowo po tłuczniowej nawierzchni, dla niektórych przełomowy i do tego jeszcze deszcz, chwilami intensywny z porywistym wiatrem i spadkami temperatur. Ale z pomocą Bożą nie

17

Page 5: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

taki straszny. Przecież ci którzy tu idą, wiedzą że nie będzie lekko. A wielu takich co idą nasty raz. Noclegi zorganizowane w obrębie szkoły dla namiotów i w szkole na korytarzach. Tutaj bo to już Litwa są braki wody. Długa kolejka do kranów. Druga do wrzątku na zrobienie herbaty, kawy, zupki. Wrzątkiem jednak zalewają tylko jakiś wsad w kubku, by ktoś nie wykorzystał ciepłej wody do mycia. Można też otrzymać miętę. Pieczywo rozdawane bez ograniczeń. Niestety zdarza się czasem że niektórzy biorą jego za dużo, później wyrzucają. Jest to czyn bardzo naganny, piętnowany przez kwatermistrza.

…na pielgrzymce tej byłam kilka razy i bardzo mi się podobało. Dla mnie pielgrzymka to rekolekcje w drodze, modlitwa, konferencje. Gdy wychodzę na pielgrzymkę wraz z utratą sił fizycznych wzmacnia się duchowość i idę jak taka rozładowana bateria, która fizycznie zmęczona ładuje psychikę i ducha. Pielgrzymka jest sprawdzeniem siebie, swojej miłości bliźniego. Czy jestem w stanie pomóc idącemu obok czy tylko sam wyciągam rękę po pomoc? Wyzbywanie się egoizmu i nauka pokory. Zwykłe proste czynności w czasie tych dni stoją się heroiczne choćby takie podanie wody, pomoc w rozłożeniu namiotu, poniesienie plecaka, odstąpienie butów, przepuszczenie w kolejce… Można na pielgrzymkę popatrzeć jak na ciekawą przygodę, zwiedzanie litewskiego kraju (wspaniałe krajobrazy Suwalszczyzny i Wileńszczyzny). Albo jak na obóz wędrowny, na którym spotkam wesołych i życzliwych ludzi, bo i takie tam można spotkać postawy ludzi… Prawdziwym świadectwem swojego nawrócenia można zaświadczyć wieczorem np. ustępując komuś miejsca w kolejce po herbatę. Gdy po wczesnym wstaniu i wędrówce całego dnia w warunkach jakich Pan Bóg dał potrzeba bliźniego jest ważniejsza od mojej. Na pielgrzymce można się nauczyć wiele nawet nie słuchając konferencji, bo przecież mocniejsze są czyny. A po powrocie do domu docenia się tak proste i wydawałoby się, że takie normalne rzeczy jak ciepłą wodę w kranie, krzesło, czyste ubranie … O pielgrzymce można długo i pięknie pisać, ale trzeba tam być aby poczuć klimat towarzyszący podczas pielgrzymowania do Ostrej Bramy. Kiedy idziesz i masz intencje pielgrzymowanie staje się łatwiejsze i łatwiej znosi się trud, który nie jest zmarnowany bo ofiarowany. I tak „krok, krok, za krokiem krok….” I gdy już stoisz przed obliczem Matki, cel zostaje osiągnięty, postanowienie wykonane i łza szczęścia sama wyrywa się z oka. A Matka ciepłym spojrzeniem przytula wszystkie swoje dzieci, na które nieustanie czeka i wyprasza miłosierdzie bo Mater Mistericordas to Matka Miłosierdzia. Pielgrzymka nie kończy się w Wilnie to jest dopiero początek. Ten czas jest później przez cały rok przywoływany w myślach w trudnych momentach, w chwilach zwątpienia. Pielgrzymka jest czasem siewu, bo jeśli dobrze wykorzystasz ten dany Ci czas przez Boga w pielgrzymowaniu, to przez cały rok będziesz zbierać. Dziękuję Ci Matko za kolejną pielgrzymkę. Marta

lipiec to etap z Leipalingis do Merkine. Tego dnia rano było chłodno i padał deszcz, ale nie był on dokuczliwy. Podczas zwijania namiotu usłyszałem płacz dziecka. Później okazało się, że płakał czteroletni synek pielgrzyma z

Niemiec. Udaliśmy się do klasycystycznego kościoła p.w. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny. Tu Mszę św. odprawił biskup diecezji Vilkaviskis - Rimantas Norvila. Byli też miejscowi Litwini, więc biskup mówił po litewsku, ale zaraz później zaczął mówić po polsku i wtedy podbił serca pielgrzymów, a w kościele rozległy się oklaski. Biskup wygłosił też homilię w języku polskim o księdzu Jerzym Matulewiczu. Jemu poświęcony jest 2012 rok na Litwie. Był

18

Page 6: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

on biskupem wileńskim i odnowicielem zakonu marianów. Jest jednym z patronów Litwy. Został beatyfikowany przez papieża Jana Pawła II w 1987 r. podczas obchodów 600-lecia chrztu Litwy. Jego relikwie znajdują się w kościele w Marijampolu. Pod koniec Mszy św. biskup poświęcił figurę Matki Bożej Wspomożenia Wiernych, która pozostanie w kościele jako dar pielgrzymów. Udzielając nam błogosławieństwa biskup wyraził życzenie, by nasza pielgrzymka dała owoce na przyszłość. Zaraz po Mszy św. wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak. Było chłodno i jeszcze zaczął padać deszcz, ale pielgrzymów to nie przerażało. Maszerowaliśmy z modlitwą i pieśnią na ustach. Niebawem wyjrzało słońce, a my doszliśmy do postoju w Sauleniai. Na tym postoju spotkałem wspomnianego wcześniej pielgrzyma z Niemiec. Powiedział mi, że ze względu na deszczową pogodę i marudzenie synków będzie musiał zrezygnować z dalszego pielgrzymowania. Później okazało się, że było to moje ostatnie spotkanie z nimi. Rzeczywiście dalej mieliśmy na przemian deszcz i słońce. Padało akurat podczas obiadu koło Kibysiai zorganizowanego w jakimś wielkim gospodarstwie rolnym, jedliśmy w dużych halach pomiędzy maszynami rolniczymi, tam też odpoczywano. Pogoda nadal niepewna. Ostatni postój w pięknym lesie wśród grzybów i borówek, Niestety krótki, gdyż nadciągnęła burza i pomimo wielkiej naszej niechęci ustawiono nas na drodze i kazano wyruszyć w dalej. Jednak na ostatnim etapie deszcz przestał padać, a Niemen przekraczaliśmy już przy znacznie lepszej pogodzie. Tutaj miejsce szczególne do pamiątkowych fotografii. Dalej szliśmy pod górę prawie serpentyną, a tam witali nas mieszkańcy Merkine. Doszliśmy do pięknego, trawiastego boiska koło szkoły. Tu odbył się apel wieczorny. Było chłodno. W ubiegłym roku poszedłem myć się do pobliskiego jeziora, ale teraz zrezygnowałem z tego. Myjąc się koło namiotu zauważyłem kleszcza na moim ramieniu. Udało mi się go samemu usunąć. Natomiast na podudziu lewej nogi zobaczyłem zaczerwienione miejsce, ale się tym nie przejąłem. Wszedłem do namiotu i niebawem zasnąłem. Jednak większość zrezygnowała z rozstawiania namiotów i nocowała na korytarzach w szkole. Ścisk był nieprawdopodobny. Taki to jest już urok pielgrzymki. Na co dzień żyjemy w znacznie lepszych warunkach, a te bardziej ekstremalne dłużej będziemy pamiętać.

… rzeka Niemen tak bardzo ukochana przez Elizę Orzeszkową. Jeszcze tutaj możemy spotkać i podziwiać nienaruszoną przez cywilizację piękno przyrody. Taki Niemen podziwiała Orzeszkowa. "Był słoneczny, letni dzień, śpiewały ptaki, słychać było świerszcze; szeroka woda leniwie się przemieszczała, a nad nią unosiła się leciutka mgła...". Rzeka Niemen w powieści Orzeszkowej "Nad Niemnem" jest metaforą życia, które płynie swoim nurtem, pełne jest niespodzianek, zakrętów, wiraży. Wiąże się też z przemijaniem: „ – Szczęście wywyższa, szczęście poniża, wszystko na świecie czasowe i przemijające... każda rzecz, by woda upływa, by liść na drzewie żółknie i gnije...” Łezki się zakręciły w oczach na wspomnienie tych cudownych chwil pielgrzymowania, w uszach zabrzmiały słowa piosenki „Razem z nami wyrusz, Panie, nam nie wolno w miejscu stać …” Ileż te pielgrzymki zmieniły w moim życiu, ileż Łask wymodliłam, ile wspaniałych osób postawił Pan na mojej drodze – w tym naturalnie CIEBIE!!! Dzięki Ci, Jacku, za to , że JESTEŚ! Niech Pan błogosławi Tobie i Twojej Rodzinie! Jak

Page 7: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

dobre jest pomyśleć, że to już tylko 5 miesięcy (niecałe!) do naszego kolejnego spotkania na Bożym Szlaku do naszej Matuchny. Pozdrowienia, z Panem Bogiem! Ewa

Merkine rano nie padało, ale deszcz ``wisiał`` nad nami. Tu od wielu już lat mamy polową, poranną Mszę św. Teraz podczas jej odprawiania padał drobny deszcz, który towarzyszył nam też w czasie pierwszego etapu, ale nie

przeszkadzał on ani w śpiewaniu godzinek, ani w odmawianiu różańca Dziś o tym, jak minął piąty dzień pielgrzymki. Gdy doszliśmy do Kaibuciai, to przestało padać. Podczas odpoczynku przyszła do nas para obcokrajowców. Podszedłem do nich i porozumiałem się z nimi w języku angielskim. Okazało się, że to Francuzi, a mieszkają w Clermont-Ferrand. Jest to miasto w środkowej Francji, a oni zwiedzają pieszo Litwę. Zdziwiła ich tak duża liczba osób w jednym miejscu, więc wytłumaczyłem im, że jesteśmy pielgrzymami z Polski i idziemy do Matki Bożej Ostrobramskiej w Wilnie. Oni zapragnęli iść z nami, ale ostatecznie zrezygnowali. Następny postój wypadł w Perloja. Poznałem tu siostrę Wąsowską z Siedlec. Dowiedziałem się, że nie opuściła ona ani jednej pielgrzymki z Suwałk do Wilna. Idzie więc już dwudziesty drugi raz. Do Częstochowy z Siedlec szła już 26 razy, a z Białegostoku do Wilna - trzy razy. Od Perloja do Salovarte przeszliśmy bez deszczu. Tu mieliśmy obiad, a grupa młodych pielgrzymów tańczyła menueta. Dalszy marsz przez Senoji do Varena minął bez deszczu. Został nam tylko jeszcze apel wieczorny, a gdy się skończył, to lunął rzęsisty deszcz, który zmoczył nasze wyładowane bagaże nie tylko od góry, gorzej bo od dołu. Miejsce gdzie leżały w krótkiej chwili zamieniło się w wielką kałużę. Pielgrzymi ratowali się różnie. Jedni pośpiesznie w deszczu stawiali namioty. Inni czekali, aż deszcz skończy się. Ja, osłonięty płaszczem, postanowiłem ze względu na burzowy charakter deszczu, przeczekać go pod drzewem. Trwało to około godziny. Namiot postawiłem więc bez pośpiechu. Jeszcze tylko kolacja, pacierz i szybko zasnąłem. I na tym postoju wielu zrezygnowało z namiotów chroniąc się w szkole, gdzie panował zaduch i tłok.

…od siedmiu lat moim pragnieniem jest pielgrzymowanie z Suwałk do Wilna. W tym czasie pielgrzymowałem w grupie wojskowej z WAPM z Warszawy do Częstochowy. Łącznie 13 razy. Pielgrzymowanie rozpocząłem w wieku 55 lat, po wojskowej pielgrzymce do Sandomierza na spotkanie z Janem Pawłem II. Byłem szczęściarzem, jako żołnierz pełniłem zaszczytną służbę pod błękitną flagą ONZ w Syrii i po zmianie ustroju w Polsce 1989 r mogłem wielokrotnie pielgrzymować z księdzem kapelanem Kazimierzem Krużelem w Izraelu po Ziemi Świętej. Jestem po operacji kolana (artroskopia) mam wielkie obawy czy poradzę, czy będzie przyzwolenie, ale moim pragnieniem jest (gorąco się o to modlę) w tym roku pielgrzymować do Wilna.. Moje comiesięczne nocne pielgrzymki do Niepokalanowa utwierdzają, że mam łaskę i przyzwolenie. Do zobaczenia na pielgrzymim szlaku w dniu 15 lipca 2013 roku. Wirtualny pielgrzym Edmund.

W

Page 8: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

lipca, szósty dzień pielgrzymowania. Około godziny pierwszej, czy drugiej nad ranem obudziłem się i usłyszałem, że przyjechała na sygnale karetka pogotowia ratunkowego. Rano okazało się, że zmarła jedna z pątniczek. Szła w tej grupie co ja, czyli w złotej. Miała 61 lat i mieszkała w Warszawie. Spała w namiocie, a

litewski lekarz stwierdził zgon z przyczyn naturalnych. Tę smutną wiadomość podał kierownik pielgrzymki - ks. Tomasz Pełszyk na koniec porannego apelu. Wyszliśmy na pielgrzymi szlak i od razu w naszej grupie rozpoczęliśmy odmawianie różańca za duszę zmarłej siostry. Po przejściu siedmiu kilometrów zatrzymaliśmy się na odpoczynek na skraju lasu koło Barciai. Około południa doszliśmy do Kijuciai (po polsku - Kijucie). Tu powitali już nas Polacy, gdyż weszliśmy na dawne tereny rdzenne polskie. Jedna z dziewczynek recytowała dla każdej grupy wiersz po polsku. Dla naszych pielgrzymów przygotowano siedem stołów jedzenia. Wyruszyliśmy teraz do Kalesninkai (po polsku - Koleśniki). Tu uczestniczyliśmy we Mszy św., a proboszcz - ks. Anatol Markiewicz powitał nas po polsku. W jego trakcie wyraził się, że dla pątnika odejście do Pana w czasie pielgrzymki jest piękną śmiercią, tak jak księdza w trakcie Mszy św. Potem udałem się do moich znajomych - państwa Muchlów. Tu zawsze czeka na nas obiad, a po nim pijemy kawę i jemy "zefiry". Ponownie wyruszyliśmy na pielgrzymi szlak i przez Daugidonys (po polsku - Dowgidańce) doszliśmy do Purvenai (po polsku - Purwiany). Tu zawsze stoły uginają się od różnych smakołyków, a jeden z młodych pielgrzymów popisywał się staniem na rękach. Został nam jeszcze ostatni etap do Eisiskes (po polsku - Ejszyszki). Tu przyszliśmy do kościoła na wieczorny apel. Po jego zakończeniu odszukałem moich znajomych (Barbarę Malinowską i jej córkę) i pojechaliśmy samochodem do ich domu na nocleg. Gdy jedliśmy kolację i rozmawialiśmy z gospodarzami, to cały czas towarzyszył nam siedzący na parapecie kot. Nie mogłem zasnąć, tyle wrażeń.

…deszcz, deszcz i deszcz … zimno, zimno i zimno … To była moja szósta pielgrzymka do Wilna i nigdy jeszcze tak bardzo nie przemokłam i nie zmarzłam. Najtrudniejsze były noce. Schorowany „kościotrup”, który w marszu boli najmniej, zaczyna dawać się we znaki, gdy tylko człek ułoży się na karimacie. Bolą ramiona, odcinek szyjny, lędźwiowy, nogi … Kręcę się bez większej nadziei na ulgę, w dodatku zupełnie nie mogę się rozgrzać. Wyłażę na zewnątrz śpiwora z wdziękiem dżdżownicy, wydostającej się z wilgotnego gruntu i próbuję znaleźć w torbie turystycznej coś, czego jeszcze do tej pory nie nałożyłam. Podkoszulek … Bluza do spania … wełniana kamizela … zapinany polar … To wszystko już mam na sobie! Także getry i skarpetki. Przecież nie owinę się w pelerynę! Mam! Bawełniana sukieneczka w kwiatki, w której na poprzednich pielgrzymkach, gdy było ciepło, wracałam po kąpieli w rzeczce czy jeziorku! Zawsze to jedna warstwa więcej. Dobrze, że nikt mnie nie może zobaczyć w tym moim stroju nocnym! Popijam apap extra resztką herbaty z termosu, jeszcze tylko osobisty pacierz – i może da się zapaść w krótki sen. Zanim się to jednak stanie, przychodzi refleksja. Panie Mój, Jezu Miłosierny, niech te niewygody starego pielgrzyma będą chociaż „jednym

20

Page 9: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

ziarenkiem piasku w bezdennym oceanie” Twego odkupieńczego cierpienia! Przyjmij ten dar niegodny ode mnie, Twojej służebnicy, w intencjach, w których się kolejny raz wybrałam do Twojej Matki. Niechaj Ci będzie Chwała za zimno, za ból, za padający uporczywie deszcz … I za to, że podczas tej pielgrzymki nie dostałam nawet kataru. To dowód Twojej Łaski, Panie! Ewa z pomarańczy.

Weszliśmy dzisiaj na tereny tak nam przyjazne, tu zaczęła się Polska (obecnie litewska), tu dla wielu szczególnie idących pierwszy raz zaczęła się prawdziwa pielgrzymka, tkliwe niezapomniane spotkania zapadające głęboko w serca, z Polakami, którzy na nas czekają cały rok, składają pieniądze by nas ugościć (już 22 raz). Będą nas witać szczególnie, kwiatami rzucanymi pod nasze stopy, byśmy mogli po nich przejść. Wiedzą, że przyjdziemy znów za rok i znów tak będzie. Jednak do czasu. Ci co nas goszczą to w większości ludzie w podeszłym wieku. Mało młodszych. Młodsi już nie pamiętają Polski, gdyż się urodzili w czasach okupacji sowieckiej. Dlatego spieszmy się jak chcemy przeżyć taką niezwykłą aurę, nieporównywalną z innymi pielgrzymkami, z uwieńczeniem jej magią Ostrej Bramy i Matką, która tam na nas czeka, która sprawia, że tam przed jej obrazem mam co rok szczególną wielką prośbę: „Matko spraw bym za rok mógł znów tutaj się znaleźć”. Chwała Panu. W Ejszyszkach pielgrzymi rozkładają swój biwak wokół kościoła pośród… starych grobów. Kilkakrotnie tam spałem, ziemia jest poświęcona, nie ma niebezpieczeństwa. Tutejszy proboszcz zezwolił na nocleg w kościele, a przed nim zorganizowano bardzo polowy punkt medyczny. Jednak już drugi raz jesteśmy goszczeni przez tutejszych Polaków. Jest kolacja i długie rozmowy, ciepła woda i nocleg. Zasypiamy natychmiast. Szczęść Boże tej rodzinie za gościnę. Oczywiście na pożegnanie następnego dnia zostajemy przez gospodynię wyprowiantowani.

Spomienky na Suwalki – Vilnus 15.7.2012 – 25.7.2012

V roku 2011 sme boli ja (Ján) a manželka (Erika) spolu s ďalšími troma Slovákmi na našej prvej pešej pelgrimke z Warsavy do Čenstochovej, boli sme v grupe vojskovej a pelgrimovanie k Matke Božej Čenstochovskej bolo pre nás veľkým obohatením. Počas tejto pelgrimky sme sa od bratov Poliakov prvýkrát dozvedeli tiež o pešej pelgrimke k Matkej Božej do Ostrej Bramy. Po tomto zistení sme sa hneď rozhodli, že ak dožijeme v zdraví a sile do ďalšieho roku, pôjdeme sa spoločne obaja v ďalšom roku poďakovať Bohu a jeho Matke Božej do Ostrej Bramy a tiež si vyprosiť potrebné milosti do ďalšieho života pre nás i našich blízkych. A tak sme 14. lipca 2012 docestovali vlakom do Suwalk, kde sme sa konečne zoznámili s našími drahými poľskými bratmi a sestrami Jacekom Wilkom, Mirekom, Boghušou, Goshou, Jagodou, Anjou, ale i ďalšími. V Suwalkách sa o nás postarali a prespali sme u Anji. Napriek jej nie najlepšej finančnej situácii, bola nezamestnaná, postarala sa o nás a pohostila nás, ako len najlepšie vedela. Večer 14. lipca sme mali prvý apel, kde sme si zo srdca zaspievali peknú pieseň Pokorná služebnica pána. Ráno 15. lipca sv. omša a potom sme vyrazili na našu pelgrimku. Obaja sme boli v grupe zelenej, v grupe, ktorá mala všetky vekové kategórie od tých najmladších ,až po tých najstarších. Boli v nej aj bratia a sestry po ťažkých chorobách, operáciách, ktorí sa takto išli poďakovať Bohu i jeho Matke za dar života a vyprosiť si ďalšie milosti. V grupe zelenej boli aj mladí ľudia, ktorí dávali energiu ostatným svojím spevom, modlitbou i osobným príkladom. Pelgrimovali sme počas celého dňa, najskôr prvé dni ešte po Poľsku, neskôr sme prešli hranice a pelgrimka pokračovala cez územie Litvy. Na večer, ale i počas dňa nám obetaví ľudia pripravili občerstvenie, jedlo a tiež nás prichýlili na noc. Hoci sme boli

Page 10: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

pre nich úplne cudzí ľudia, prijali nás a postarali sa o nás ako o bratov a sestry. Hoci sme sa s týmito ľuďmi videli len prvýkrát, cítili sme sa ako jedna veľká rodina. Počas pelgrimky nás kňaz Andrej duchovne posilňoval svojimi príhovormi, viacerí predniesli osobné svedectvá a skúsenosti. Aj my sme sa zblížili s viacerými členmi skupiny a hoci sme nevedeli celkom dobre po poľsky, vždy sme našli spoločnú reč a tému, na ktorú sa dalo porozprávať. Ale aj ticho počas pelgrimovania a čas modlitby zanechali v nás oboch silné dojmy. Po celý čas nás sprevádzal krásny obraz krajiny a prírody, kadiaľ sme prechádzali a aj keď počasie nebolo vždy najlepšie, tento obraz a túžba stretnúť sa s Matkou v Ostrej Brame prekonal všetky nástrahy a prekážky. Aj nádherné kostoly, v ktorých sme sa po ceste zastavili a kde sme slávili sv. omše, boli pastvou pre oči. S pomocou Božou a našich drahých spoločníkov sme došli do cieľa našej pelgrimky, pred milostivý obraz Matky Božej v Ostrej Brame. Tu sme jej odovzdali naše bôle, starosti, kríže, ale i radosti a prosili sme za seba a našich drahých doma na Slovensku, i za celý svet. Aj táto pelgrimka bola pre nás časom milosti, miestom, kde sme mohli stráviť viac času s Bohom a bratmi a sestrami okolo nás. Je to miesto, kde si človek uvedomí, aký je Boh voči nám, ľuďom, milostivý a že nenechá ani jedného z nás bez pomoci. Len aby sme my, slabí a krehkí ľudia vždy našli silu a odvahu utiekať sa k nemu a k jeho Matke Márii. Ďakujeme týmto Jacekovi, Mirkovi, Boghuši, Jagode, Anji, Goshi, ale aj všetkým ostatným naším drahým bratom a sestrám za pomoc na tejto našej pelgrimke. Na záver by sme chceli podať ešte jedno svedectvo. Ako manželia sme spolu už desať rokov a veľmi sa trápime, lebo naše manželstvo je bez detí. Doteraz nikto z lekárov nenašiel dôvod a ani príčinu, prečo nemôžeme mať vlastné deti, ktoré by sme tak veľmi prijali. Aj počas pelgrimky sme sa modlili, ale už nie za to, aby sme mali deti, ale aby nám Boh a Mária pomohli a ukázali našu cestu, a aby sme vedeli vždy prijať Božiu vôľu. Na pielgzrimke sme si duchovne adoptovali nenarodené dieťa a tiež sme sa zaviazali, že sa budeme obaja modliť za nenarodené deti, ktoré týmto môžeme zachrániť. Náš záväzok mal trvať do apríla 2013, čo je 9 mesiacov od začiatku duchovnej adopcie. Práve v tomto čase nám Boh poslal do cesty 2,5 ročného chlapčeka, ktorý je v detskom domove a ktorého si chceme zobrať, starať sa o neho a vychovať z neho dobrého človeka i kresťana. Práve teraz v mesiaci apríl sa bude rozhodovať o jeho zverení do našej starostlivosti a Boh aj týmto ukázal, akú moc má modlitba a dôvera v jeho nekonečné milosrdenstvo. Berieme to ako zázrak a zároveň dar Boha pre nás, ktorý sme si vyprosili na pelgrimke, ale aj ako výzvu a zodpovednosť za toho chlapca. Prosíme teda aj Vás, drahí bratia a sestry, aby Ste sa za nás modlili, aby sme dokázali aj tomuto malému človiečiku vytvoriť pravý domov a kúsok neba už tu na zemi, v našom spoločnom domove, v rodine. Pozdravujú a v modlitbách na Vás spomínajú Ján a Erika zo Slovenska. V Krásne nad Kysucou, 20.03.2013, Slovensko

Wspomnienia Suwałki - Wilno 15.07.2012 - 25/07/2012 ….w 2011 roku ja, Jan i moja żona Erika wraz z innymi trzema Słowakami byliśmy na naszej pierwszej pieszej pielgrzymce z Warszawy do Częstochowy. Byliśmy w grupie wojskowej, a pielgrzymowanie do Matki Bożej Częstochowskiej bardzo nas ubogaciło. Podczas tej pielgrzymki, od polskich braci, a w szczególności od Edmunda dowiedzieliśmy się o innej pieszej pielgrzymce, do Matki Bożej z Ostrej Bramy. Oboje postanowiliśmy, że jeśli w zdrowiu i sile dożyjemy do przyszłego roku to pójdziemy podziękować Bogu i Jego Matce z Wilna, a także wypraszać potrzebne łaski na przyszłość dla nas i naszych bliskich. Tak więc 14 lipca 2012 r. pociągiem dotarliśmy do Suwałk, gdzie poznaliśmy naszych drogich polskich przyjaciół, Jacka Wilka, Mirka, Bogusię, Gosię, Jagodę, Anię, Aśkę i wielu innych. W Suwałkach Aśka, zaopiekowała się nami i przyjęła na nocleg. Mimo jej nie najlepszej sytuacji finansowej, była bezrobotna, ugościła nas najlepiej jak mogła. Wieczorem 14 lipca odbył się pierwszy Apel na którym śpiewaliśmy piękną pieśń " Pokorna służebnica Pana". Rano 15 lipca Msza Święta, a po niej wyruszyliśmy na naszą pielgrzymkę. Byliśmy w grupie zielonej, przegląd wszystkich kategorii wiekowych. Od najmłodszych do najstarszych. Swoim śpiewem, modlitwą i osobistym przykładem młodzi dodawali energii tym, którym było trudniej. Byli w

Page 11: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

niej bracia i siostry po ciężkich chorobach, operacjach, którzy także szli podziękować Bogu i Matce Jego za dar życia, a także wypraszać dalsze potrzebne łaski. Pielgrzymowaliśmy przez cały dzień, pierwsze dni jeszcze w Polsce, ale szybko przekroczyliśmy granicę i pielgrzymka przemierzała litewską ziemię. Wieczorem, ale też w ciągu dnia ludzie z wielkim oddaniem przygotowywali jedzenie, przyjmowali nas na noclegi. Chociaż byliśmy dla nich obcymi ludźmi przyjmowali nas jak braci i siostry, czuliśmy się jak jedna wielka rodzina. W czasie pielgrzymowania swoimi konferencjami duchowo wspomagał nas nasz przewodnik, ks. Andrzej. Inni dawali osobiste świadectwa, dzielili się doświadczeniami. Chociaż nie całkiem dobrze po polsku, to jednak znaleźliśmy wspólny język i temat do rozmowy, co bardzo zbliżało nas do siebie. Chwile ciszy i modlitwa także na nas obojgu wywarły silne wrażenie. Przez cały czas urzekały nas przepiękne krajobrazy i przyroda. Chociaż pogoda w tym czasie nie była najlepsza to pragnienie spotkania z Matką z Ostrej Bramy, jej obraz łagodził wszelkie pułapki i przeszkody. Miejscowe kościoły które odwiedzaliśmy po drodze i gdzie celebrowaliśmy Msze Święte były ucztą dla oczu. Z pomocą Boga i naszych drogich współtowarzyszy dotarliśmy do celu naszej pielgrzymki, przed oblicze Miłosiernej Matki Bożej z Ostrej Bramy. Tu Jej podarowaliśmy nasz ból, zmartwienia, nasze krzyże ale też i radości i prosiliśmy o łaski dla siebie, naszych bliskich w domu, na Słowacji i za cały świat. Pielgrzymka była dla nas czasem miłości, miejscem gdzie mogliśmy spędzić czas z Bogiem, braćmi i siostrami, którzy byli wokół nas. To jest miejsce gdzie człowiek sobie uświadamia, jaki Bóg jest dla nas ludzi miłosierny i że nikogo nie zostawia bez pomocy. Pewność, żebyśmy my, słabi i krusi ludzie zawsze znaleźli siłę i odwagę uciekać się do Niego i do Jego Matki Maryi. Dziękujemy wspomnianym już, Jackowi, Mirkowi, Bogusi, Jagodzie, Ani, Gosi, Aśce, ale też wszystkim pozostałym naszym braciom i siostrom za pomoc w tej naszej pielgrzymce. Na koniec chcemy powiedzieć jeszcze jedno świadectwo. Jako para małżeńska jesteśmy z sobą już 10 lat, jednak ubolewamy nad tym, że wciąż nie mamy dzieci. Jak dotąd żaden z lekarzy nie potrafił znaleźć przyczyny dlaczego nie możemy mieć własnego potomstwa, którego tak bardzo oczekujemy. W czasie pielgrzymki modliliśmy się już nie tyle o własne dzieci co o to, żeby Bóg ukazał nam cel i za pośrednictwem Maryi pomógł przyjąć Jego wolę. Na pielgrzymce podjęliśmy duchową adopcję poczętego dziecka i obiecaliśmy, że oboje będziemy się modlić za nienarodzone dzieci i w ten sposób je ochraniać. Nasze zobowiązanie miało trwać do kwietnia 2013 r. to jest 9 miesięcy od początku duchowej adopcji. W tym czasie Bóg zesłał nam 2,5 letniego chłopca, który jest w domu dziecka. Chcemy go adoptować, opiekować się nim i wychować na dobrego człowieka i chrześcijanina. Właśnie teraz, w kwietniu zostanie podjęta decyzja, czy chłopiec będzie pod naszą opieką. Bóg nam pokazał jaką moc ma modlitwa i wiara w Jego nieskończone miłosierdzie. Wierzymy, że jest to znak, dar Boży dla nas, który wyprosiliśmy sobie na pielgrzymce. To wyzwanie i odpowiedzialność za chłopczyka. Prosimy więc Was, drodzy bracia i siostry, żebyście się za nas modlili, abyśmy potrafili, temu małemu człowiekowi, stworzyć prawdziwy dom i uchylić mu kawałek nieba już tu, na ziemi, w naszym wspólnym domu, w rodzinie. Pozdrawiamy, pamiętamy o Was w modlitwie Jan i Erika ze Słowacji.

Page 12: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Cztery lata temu, kiedy już miałem jechać do Suwałk, na kolejną pielgrzymkę napisałem o tym fakcie na „Naszej klasie” i odpisał mnie ktoś z Polski, że właśnie pielgrzymuje ze Zgierza do Częstochowy w pielgrzymce wojskowej. Nasz wirtualny kontakt się rozwijał przez lata, przesyłaliśmy sobie wzajemnie różne prezentacje. Ja rokrocznie przesyłałem mu wspomnienia z naszej pielgrzymki, oczywiście namawiając go (Edmund Postołowicz) do pójścia z nami. Ale do chwili obecnej tak się nie stało, lecz właśnie on poznał w 2011r. na swojej wojskowej Erikę i Janka i przekazał im o naszej pielgrzymce. Dalszy ciąg jest opisany wyżej. Edmund postanowił w 2013r. pójść z nami, o ile mu pozwoli na to zdrowie. Ktoś by powiedział, jaki zbieg okoliczności. To nie tak. Bóg ma swój plan i Chwała Mu za to. Piękne Kysucou, 20.03.2013, Słowacja

lipiec. Na pielgrzymce czas biegnie szybko, tak nam tu dobrze, że chcielibyśmy by zwolnił. Ale… wstaliśmy z Mirkiem o piątej. Zjedliśmy wystawne śniadanie, Gospodarz odwiózł nas samochodem do kościoła. Poszliśmy na Mszę św., a po

jej zakończeniu odszukałem Józefa i pokazałem mu pęcherz na mojej nodze. Rozglądałem się za karetką, ale chyba jeszcze jej nie było, więc postanowiłem wyruszyć na pielgrzymi szlak razem z moją grupą. Przed pierwszym postojem w Emiliskes (po polsku - Emiliszki), jak co roku, stąpamy po świeżo zerwanych przez dzieci polnych kwiatach i ułożonych na prawym pasie szosy. W Janciunai (po polsku - Janczuny), jak co roku, stoły uginają się od jedzenia przygotowanego dla nas. Od tej wsi szli w naszej grupie trzej kilkunastoletni chłopcy - Polacy. Byli bardzo rozmowni. Gdy ksiądz przewodnik poprosił ich, by zaśpiewali coś po polsku, to zaczęli od polskiego hymnu narodowego, a potem usłyszeliśmy jeszcze kilka innych znanych polskich pieśni. Podziękowaliśmy im oklaskami, a niebawem doszliśmy do Butrimonys (po polsku - Butrymańce). W dalszej drodze zatrzymaliśmy się w Kaniukai (po polsku - Koniuchy), gdzie uczciliśmy zamordowanych tu 29 stycznia 1944 r. przez oddział partyzantki radzieckiej 38 mieszkańców tej wsi. Niebawem doszliśmy do Salcininkai (po polsku - Soleczniki). Tego dnia pogoda była deszczowa i słoneczna, ale przeważała ta druga. Wieczorny apel odbył się już przy prawdziwie słonecznej pogodzie. Po jego zakończeniu udałem się do pani Jurałowicz (urodziła się w 1933 r.) u której nocowałem przed rokiem. Pani Jurałowicz narzekała na swoje zdrowie. Ma kłopot z chodzeniem i słabo słyszy.

Dopiero od dwóch lat pielgrzymka skręca w las i przechodzi obok obelisku poświęconego pamięci pomordowanych mieszkańców Koniuch. Jest to ok. 500 m od głównej trasy. Wcześniej nikt tego nie nagłaśniał (?). Dzisiaj po raz trzeci odbyły się tu okazjonalne uroczystości, lecz tylko z udziałem pielgrzymów. Nikogo z tutejszych mieszkańców nie było pomimo niedaleko istniejącej wioski. Dziwne. Etap zakończyliśmy w Solecznikach. Znamy tutaj polskie przedszkole, gdzie nas witają, goszczą, gdzie możemy przenocować. Śpimy wokół maleńkich stoliczków i łóżeczek. Chwała Panu za gościnę. Wielu pielgrzymów mogłem dzisiaj tam przyciągnąć, by nie musieli się tłoczyć w szkole, lub nocować w namiotach, bo pogoda niepewna. A nasze namioty śpią na ciężarówce.

21

Page 13: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

….pielgrzymka na kresy chodziła za mną od lat młodości, bardzo chciałem się tam znaleźć, gdyż moje rodzinne korzenie tam wyrosły. Ale ciągle coś stawało na drodze, doszedłem już do takiego wieku, że jeśli nie teraz to już może nigdy. Właśnie teraz pomimo ostatnich dolegliwości z kolanem, leczeniu, dowiedziałem się z Internetu, że Salezjanie organizują tam pielgrzymkę. Skojarzyłem Salezjanów krakowskich, gdyż tam mieszkam, więc skontaktowałem się z nimi. Oczywiście że nie oni, lecz zostałem przez nich skierowany do Jacka Wilka, który od lat propaguje tą pielgrzymkę w naszych stronach, kilkakrotnie był jej uczestnikiem. Zaryzykowałem i tutaj jestem. Wreszcie idę. Pierwsze etapy ciężkie ze względu na ból w kolanie, ale powoli to mija. Jestem zafascynowany relacjami z ludźmi, z przyrodą. Mazury są piękne, krajobraz się nie zmienia aż po same Wilno. Planuję aby za rok znów tutaj się znaleźć, gdyż zawiązały się przyjaźnie, Oczarowanie ludźmi, gościnnością, pięknym ojczystym językiem i wielką głęboką wiarą. Na poszczególnych etapach docierałem na końcu grupy, teraz to już jest nie ważne, wspomnienia weszły głęboko w serce. Przed Solecznikami tak mnie się pogorszyło z kolanem, że musiałem skorzystać z „Ciechocinka”. Tak tutaj nazwano autobus który podwozi tych co zaniemogli. Znalazłem się przed pielgrzymką, czekając na nią szedłem chodnikiem tej miejscowości. Zwróciła na mnie uwagę miejscowa dziewczynka 10-11 letnia, podeszła, zaczęła ze mną rozmawiać, pięknym naszym językiem. Loretta jej było na imię. Dowiedziałem się od niej o jej rodzinie. Ma mamę tylko mówiącą po rosyjsku, a ona chodzi do polskiej szkoły, po chwili pojawiła się jej młodsza siostra chodząca do polskiego przedszkola. Dumnie chodziłem z nimi prowadząc je za ręce po boisku, gdy już pielgrzymka tutaj dotarła. Tym bardziej że nie posiadam własnych dzieci. Dziewczynki były obdarowywane podarunkami od pielgrzymów. Chwała Panu. Później zaprowadziły mnie do swojego domu. Mam z nimi stały kontakt. Natomiast w Nowej Wilejce znalazłem nocleg u znajomych poznanych w Polsce bardzo dawno temu. Dziękuję Matce, jej opiece, za to że mogłem iść z wami. Do zobaczenia za rok, jeśli Bóg pozwoli.

ak minął ósmy dzień pielgrzymki ? Po śniadaniu nadszedł czas pożegnania. Pani Jurałowicz powiedziała, że za rok może już nie żyć. Zrobiło mi się bardzo smutno, a w oczach pojawiły się łzy. Ostatecznie pani Jurałowicz powiedziała, że za rok mam przyjść, bo będzie czekać. Była niedziela, a jednak mieszkańcy Salcininkai żegnali nas. Podczas odpoczynku w Didieji

Bausiai zauważyłem powiewające brytyjskie flagi i usłyszałem rozmowy młodych ludzi w języku angielskim. Podszedłem więc do nich i nawiązałem rozmowę. Okazało się, że są z Salisbury. Jest to miasto w Wielkiej Brytanii, a dokładniej znajduje się w południowej Anglii. Młodzi Brytyjczycy od Didieji Bausiai rozpoczną pielgrzymowanie w grupie pomarańczowej. Postanowiłem, że następny etap do Abolai będę pielgrzymował w tej grupie, co oni. Na tym etapie prawie każdy z nich mówił o sobie, w tym również często o swoim powrocie do wiary katolickiej. W Abolai wróciłem już do swojej grupy i tak doszliśmy do Akmenyne (po polsku - Kamionka). Tu sprawowana była Msza św. na zewnątrz kościoła pw. św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Odtąd podczas każdej Mszy św. słyszeliśmy tekst Ewangelii nie tyko po polsku, ale i po angielsku. Z Akmenyne nasza grupa wyruszyła pierwsza, a gdy zbliżaliśmy się do postoju w

J

Page 14: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Viktarine, zobaczyłem biegnące w naszą stronę dzieci, które rzuciły nam kwiaty pod nogi. Tu co roku mamy okazję posłuchać pięknych, polskich pieśni i wierszy w wykonaniu pani Walentyny Karpowicz. Tego dnia ma urodziny. Dziś 22 lipca skończyła 84 lata. Pozostał nam jeszcze tylko etap do Turgeliai (po polsku - Turgiele), gdzie w kościele pw. Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny podziękowaliśmy za mijający dzień. Noc spędziłem w towarzystwie pięciu pielgrzymów u pani Olgi Tyszkiewicz, która przyjęła nas obfitą kolacją. A pod wieczór jak co roku na boisku obok szkoły występ zespołu folklorystycznego „Turgielanki” prowadzonego od wielu lat przez niezwykle sympatyczną panią Władzię. Było to wielkie wydarzenie dla nas i dla nich. Wiele pielgrzymów miało łzy w oczach, gdyż tutaj było nam przyjemniej niż w naszych rodzinnych stronach. Szkoda tylko, że nie mają nagłośnienia i że tak mało czasu na wspólne spotkanie.

….na wstępie chciałam podziękować Panu Bogu i Matce Miłosierdzia za to, że dane mi było w tym roku, po raz pierwszy, pielgrzymować do „TEJ co w Ostrej świeci bramie”. Właściwie, to już od kilku lat pragnęłam udać się na tą pielgrzymkę ale coś zawsze stawało na drodze.. I w tym roku znów to COŚ stanęło mi na drodze: a to trudności z urlopem, a to potłuczony palec u nogi na który spadł fotel, a to całkowity brak kondycji.. Trudne wydarzenia w mojej rodzinie w ostatnim roku zaowocowały przeogromną chęcią podziękowania najlepszej z Matek za to, że te wydarzenia rozwiązały się pomyślnie. I prosto od biurka wyruszyłam na szlak.. Nie powiem, żeby łatwo mi było iść, czasami było nawet było bardzo trudno ale szłam naprzód. Coś dziwnego działo się ze mną podczas pielgrzymki. Miałam typowe dla pielgrzymów dolegliwości, odbite stopy, bąbelki, asfaltówkę … A jednak, pomimo to „czułam ból bez bólu”, jak „przez ścianę”, tak, jakby ktoś podawał mi środek przeciwbólowy. Podróż do Suwałk z przesiadką w Warszawie. Bardzo męcząca. Pociąg czeka na stacji Warszawa Centralna 40 min. na Jana i Erykę ze Słowacji, którzy też idą na pielgrzymkę do Ostrej Bramy a ich pociąg jadący z Wiednia miał opóźnienie. Jana poznałam dzięki bratu Jackowi i Internetowi. W pociągu ścisk, ludzie tłoczą się na korytarzach, przejściach w każdym możliwym miejscu. Swoich można poznać od razu po przytroczonych do plecaków miskach do mycia oraz po rozpalonych radością oczach. Już wiem dlaczego moi przyjaciele pielgrzymujący z Krakowa na Jasną Górę zawsze doliczali do czasu pielgrzymki jeden dzień w którym podróżują na miejsce zbiórki np. Jagoda czy Bogdan podróżujący ze Szczecina do Krakowa. Cała pielgrzymka, wszystkie te 10 dni przewijają się w mojej głowie jak jeden barwny kalejdoskop. Deszcz, słońce, postój, wymarsz, śpiewy, konferencje, modlitwy, świadectwa, uśmiechnięte i życzliwe twarze sióstr i braci i najważniejsze: każdego dnia Msza św. dająca siłę i moc. Jezus, jednoczący nas i obdarzający łaskami, w tym tą jedyną w całym świecie atmosferą takiej bliskości, przyjaźni, życzliwości, której nie doświadczy się nigdzie. Czasami sobie myślę, że tak będzie w niebie… No i jeszcze Polacy mieszkający na Litwie witający nas tak serdecznie, wylewnie, że chwytało to za serce. I te słowa: czekaliśmy na was cały rok, słońce do nas przyszło, jak wy przyszliście, niech Pan Bóg Was błogosławi… Nie mogłam wstrzymać łez jak słuchałam zespołu Turgielanki, który tak wzruszająco śpiewał

Page 15: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Polskie kwiaty i inne pieśni. Czułam jedność, braterstwo i radość, że jestem z ludźmi podobnie myślącymi i czującymi, że nie muszę przekonywać, że Bóg istnieje, ludziom którzy doskonale sobie dają radę bez Boga a przynajmniej tak im się wydaje… Nie kryłam w pracy, w rodzinie, wśród znajomych że idę na pielgrzymkę. Uzbierałam spora kopertę intencji, które niosłam w plecaku i za które się modliłam. Uzbierałam także wśród znajomych pełen worek prezentów dla dzieci na Litwie. O jak oni się cieszyli! Ojcu Andrzejowi szczególnie dziękuję za entuzjazm z jakim mówił o Bożym Miłosierdziu, o św. Siostrze Faustynie. Od czasu pielgrzymki pieśń Witaj Królowo Matko Miłosierdzia przestała mi się kojarzyć z pogrzebami na których ją najczęściej słyszałam. Mateczko najukochańsza Pani Ostrej Bramy i Królowo całego świata: przepraszam, dziękuję, kocham. Z serca dziękuję współ pielgrzymowiczom: Jagodzie, Małgosi, Ani, Joasi, Eryce, Janowi, Jackowi, Mirkowi, wszystkim.

ano usłyszeliśmy melodię "Kiedy ranne wstają zorze" dochodzącą od strony kościoła, który był niewidoczny z powodu mgły. Gospodyni przygotowała dla nas obfite śniadanie. Były to pyszności własnego wyrobu. Poszliśmy oddać bagaże i

poczekaliśmy na poranny apel. Wyruszyliśmy przy pięknej, słonecznej pogodzie. Na etapie od Piktakonys do Rudamina przyszły do nas cztery siostry albertynki. Należą one do zakonu założonego w 1891 r. w Krakowie przez Adama Chmielowskiego, czyli brata Alberta. Siostry zajmują się biednymi świadcząc im wieloraką posługę. Tutaj mieliśmy miłe spotkanie z niezapomnianym i niezastąpionym naszym muzycznym harmonistą Sylwkiem (grupa zielona), który aktualnie tamtędy przejeżdżał w kolarskiej pielgrzymce do Wilna. Oczywiście znalazła się dla niego harmonia i przeszedł z nami jeden etap, przypominając nam wszystkie swoje piosenki pielgrzymkowe grane „pod nogę”. Wnet doszliśmy do Skaidiskes. Tu zwróciły naszą uwagę pięknie przystrojone krzyże przydrożne, jak i stoły przykryte obrusami, a na nich obrazy religijne i kwiaty. Niebawem przeszliśmy przez autostradę z Wilna do Mińska na Białorusi i po kilku kilometrach doszliśmy do kościoła pw. Matki Bożej Królowej Pokoju w Naujoji Vilnia (po polsku - Nowa Wilejka). Tu sprawowana była Msza św., podczas której pięknie śpiewali młodzi Brytyjczycy. Słuchając kazania dowiedzieliśmy się, że pielgrzymka jest czasem czerpania soków duchowych, by starczyło ich na cały rok. Pod koniec Mszy św. część pielgrzymów uroczyście przyjęła duchową adopcję dziecka poczętego. Odebraliśmy jeszcze bagaże. Józef postanowił nocować w namiocie koło kościoła, a ja pojechałem autobusem miejskim do centrum Wilna na nocleg do moich znajomych.

….miałem kiedyś wspaniałą pracę, dobrze płatną. Grałem w zespole muzycznym na akordeonie, saksofonie. I piłem coraz więcej. I kieliszek wina w życiu był jak miałem 7 lat. Uczyliśmy się wtedy z braćmi muzyki, chcieliśmy stworzyć zespół rodzinny. Już wtedy bolała mnie głowa, a jak piłem to mnie przestawała. Jak się później dowiedziałem miałem guza, który uciskał w mózgu. Kiedyś przewróciłem się, krew poszła mnie przez usta, zapadłem w śpiączkę, znalazłem się w szpitalu. Po wykonaniu badań poddałem się operacji. Było to w 25 roku mego życia. Cała lewa strona mózgu to niebezpieczne zniszczone komórki. Lekarz , który mnie operował stwierdził że jeszcze nie widział czegoś podobnego, pomimo, że wykonywał to 52 raz. Nie było nowotworu, guz został wycięty. Otrzymałem nowe życie i

R

Page 16: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

w nim trwam bez alkoholu już 18 lat. Chwała Panu. Dostałem gwarancję na około 5 lat przy stałej kontroli lekarskiej. Szatan chodził za mną, ale ja zacząłem chodzić za Panem Bogiem bo otrzymałem niezwykłą szansę. Nie wszystkim jest to dane. Chodzę i spotykam się z kolegami alkoholikami, modlę się za nich i nie piję. Mój ojciec też był alkoholikiem, zaatakowane miał organy wewnętrzne i w wieku 63 lat zmarł, a ja od tej pory przestałem pić, poszedłem do kościoła i do spowiedzi. Na co dzień jestem „złotą rączką” wielu pomagam, naprawiam, robię to z miłości (gratis). Chodzę na pielgrzymki ludzi uzależnionych do Niepokalanowa (10 lat). Tutaj do Ostrej Bramy idę po raz drugi. „Chcesz iść za mną, to weź swój krzyż, zaprzyj się siebie”. Pan Jezus chodził, to i ja chodzę, codziennie uczestniczę w Apelu Jasnogórskim. Kiedyś w „tamtym życiu” wracałem z kolejnego wesela, jak zwykle na „rauszu”, wysiadłem z samochodu, miałem na plecach piękną i drogą harmonię w skórzanym futerale. Mimo że miałem do przejścia tylko około 200 m, obudziłem się następnego dnia w zbożu już bez harmonii. Usłyszałem w sobie głos, abym to wszystko pozostawił i tak się stało. Od tylu lat co nie piję, nie wziąłem instrumentu do rąk, gdyż on mnie doprowadził do nieszczęścia. Tyle lat tylko słucham muzyki, opowiadam o niej i o swoich „przygodach”. Dzięki Matce trwam w swoich postanowieniach. Chwała Panu. Wiem teraz jak temu się przeciwstawić, jak innym to nieszczęście uzmysłowić, by oni też mogli się odnaleźć. Na jednym z noclegów trafiłem do rodziny Polonii (litewskiej), opowiadałem do późnych godzin nocnych. Moje świadectwo bardzo zainteresowało gospodynię, a jeden z braci pielgrzymkowych „na prędce” to spisał. Miałem to szczęście, że zostałem uratowany. Urodziłem się 18 lat temu i żyję. Wszystko zawdzięczam Jezusowi, który mnie uwolnił od działań szatańskich, dlatego przez ręce Maryi mu za to dziękuję. Boguś

Nowa Wilejka, tutaj nas najmilej witają, tutaj spędzamy 3 kolejne noclegi, tutaj czujemy się jak w domu, w Polsce. Ponad 90% mieszkańców to Polacy (litewscy). Mamy naszą szczególną rodzinę, gdzie zapraszają nas ze szczerym uśmiechem i z otwartymi ramionami. To już kolejny 3 raz. Niewielu w Polsce jest takich gościnnych i serdecznych. Mamy przygotowaną saunę, śpimy na wersalkach. Możemy poczuć tą atmosferę gościnności, coraz rzadziej spotykaną w naszej ojczyźnie. Matko Miłosierdzia, opiekuj się tą rodziną, wypraszaj dla nich łaski.

…wypowiedzią siostry psycholog poczułam się wywołana do mikrofonu, (a był to mikrofon grupy zielonej, tu przedstawiłam swoje świadectwo). Chcę odnieść się do dwu stwierdzeń – chorobę nowotworową trzeba przyjąć i pogodzić się z nią oraz starać się powrócić do – w miarę- normalnego życia. Mam za sobą trzykrotne zachorowania na raka. Pierwsze w 1993 roku – rak jelita grubego, drugie w 1996 roku rak pęcherza ( jeszcze trwa walka z nim) – przeszłam już 27 zabiegów, trzecie w 2011roku rak trzonu macicy. Gdy po raz pierwszy dowiedziałam się o chorobie. Był to dla mnie szok. Przed pójściem na zabieg kupiłam strój odpowiedni do trumny. Zadbałam także o swoją duszę. Śmierć jednak nie przyszła i trzeba było jakoś żyć. Początkowo wydawało mi się, że cały świat powinien kręcić się wokół mojej osoby. Powoli jednak zrozumiałam, że jeśli śmierć nie przychodzi to trzeba żyć i to w miarę normalnie. Pan Bóg dał mi tę łaskę, że chorobę przyjęłam bez buntu. Jak wielka jest to łaska Boża zrozumiałam gdy w czasie chemioterapii leżałam w jednej sali z bardzo zbuntowaną kobietą. Wciąż dręczyła się – a przy okazji i nas – pytaniami dlaczego ja? Przecież w tym

Page 17: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

samym bloku mieszkali alkoholicy itp. I oni są zdrowi. Jej cierpienie było zwielokrotnione. Z czasem nauczyłam się żyć ze swoją chorobą. Wiem np. , że zabiegi na pęcherz mam średnio co 4 miesiące , więc układam plany tak aby był czas na chorobę. Targuję się też z Panem Bogiem – mówię Panie Boże , zima Twoja a lato moje. Wszystkie pielgrzymki są latem. Oprócz zgody na chorobę i powrotu do normalnego życia jest jeszcze bardzo potrzebna cierpliwość.. Uważam nawet, że jest ona najważniejsza . Modlę się o cierpliwość ufając Bogu bezgranicznie. Zawsze mam w pamięci słowa „ nie lękaj się Maryjo u Boga bowiem nie ma rzeczy niemożliwych. Na zakończenie podzielę się modlitwą , w której chcę polecić Bogu wszystkich chorych na raka. „Panie, Ty nas stworzyłeś do życia, radości i szczęścia, ale często cierpimy z naszej winy lub Twego dopustu. Proszę Cię, Panie, za wstawiennictwem Najświętszej Maryi Panny o laskę zdrowia. Gdyby jednak inna była Twoja wola, daj cierpliwość i łaskę pogodzenia się z nią. Amen”. Teraz, gdy piszę te wspomnienia , mam za sobą 29 zabiegów na pęcherz oraz usunięty pęcherzyk żółciowy (metodą klasyczną, gdyż liczne zrosty pooperacyjne uniemożliwiły wprowadzenie laparoskopu. W maju czeka mnie kolejny zabieg a w czerwcu operacja przepukliny pooperacyjnej. Zatem nie spotkamy się w tym roku na pielgrzymim szlaku. Jest mi bardzo przykro z tego powodu. Siostra Irena.

Powyższe bardzo uszczuplone świadectwo dla wszystkich, którzy szli z nami, co narzekali na niewygody, na organizację, na bąble i inne dolegliwości. Wszystko to po jakimś tygodniu po powrocie do domu minęło, o wszystkim innym się zapomniało, a Irena (?). Przeszła z nami, nie skarżyła się, a jej świadectwo to do mikrofonu mocno wszystkimi poruszyło. Wywołało u niektórych podziw. Po powrocie do domu czekały ją następne konsultacje i zabiegi. Nie wyobrażam sobie podobnych osób, którzy podjęliby taką decyzję i wybraliby się na pielgrzymkę pieszą (273 km). Dane nam było poznać taką osobę, która potrafiła pokazać tą swoją siłę, chęć życia, by podnieść na duchu innych chorych. Chwała Panu.

ano powróciłem autobusem nr 31 do przystanku Grigaiciai i udałem się na plac przed kościołem w Naujoji Vilnia. Niebawem rozpoczęła się prezentacja grup. Najpierw zielona, potem biała, niebieska, pomarańczowa, żółta, czerwona, a na końcu moja,

czyli złota, która między innymi zaprezentowała następujący wiersz:

Do Ostrej Bramy idziemy z ochotą Wesołą i zgraną grupą złotą Ksiądz Andrzej ma nad nami pieczę Więc nikt z nas się nie wlecze. O naszą spowiedź dba ksiądz Adamkowski W ten sposób zdejmuje nam ziemskie troski Matka Miłosierdzia da wszystkim łaski i zdrowie Każdy pielgrzym zawsze to powie. W grupie czterech kleryków mamy

R

Page 18: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

No i stale o nich dbamy Ale chociaż nas jest mało To ciągle nas wszyscy chwalą. My już się nie rozstaniemy Ostrobramskiej Pani podziękujemy Dzisiaj dla Was tutaj śpiewamy A za rok do złotej zapraszamy. Po prezentacji grup głos zabrał kierownik pielgrzymki ks. Tomasz Pełszyk. Dowiedzieliśmy się, że pielgrzymów jest 999, w tym 31 kapłanów. Wyruszyliśmy przy bezchmurnym niebie. Odpoczęliśmy tylko raz. Miało to miejsce w lesie brzozowym, Na ulicach Wilna było bardzo ciepło, więc brat Jacek Wilk chłodził nasze twarze wodą ze spryskiwacza. …modlitwy idą i wracają – nie ma nie wysłuchanej… Wędrówką życie jest człowieka… To prawda, a na tej naszej drodze zawsze obecna jest Matka Jezusa, z Nią jesteśmy bezpieczni, pod Jej opiekę zawsze się uciekamy gdy coś nam zagraża, jest obecna w każdych momentach naszego życia – w tych dobrych i złych. Modlitwy do Niej idą i wracają nie ma niewysłuchanej… I jak nie dziękować za Jej obecność w moim życiu! Pielgrzymka jest taką okazją. To rekolekcje w drodze, czas refleksji i przemyśleń, czas radości, czas modlitwy, czas ciszy, w czasie której słychać tylko tupot pielgrzymich kroków…, ale i czas zmęczenia – zimno i deszczowa pogoda dała się b. mocno w tym roku we znaki każdemu – wszak wędrówką życie jest człowieka… Modlitwy idą i wracają – nie ma niewysłuchanej… za rodzinę, za brata, za siostrę idących obok, za wszystkich proszących o modlitwę, za gospodarzy, intencji mnóstwo i ta jeszcze jedna o pracę… listopada 2012 r. po przeszło 20 - latach straciłam pracę, w dzień Matki Bożej Ostrobramskiej… stąd pielgrzymka m.in. z tą intencją. I wreszcie po 10 dniach wędrówki cel osiągnięty, Ostra Brama i czekająca na nas Matka… i Jej spojrzenie pełne miłości i ufności i tylko ta łza pod powieką ukradkiem otarta i to milczenie…

Cała jesteś srebrna

cała jesteś złota Panienko Ostrobramska Dziecka nie masz przy sobie Matko ale ręce, dłonie rozwarte wdzięcznie trzymasz rozchylasz je szeroko w dobroczynnym geście jak byś chciała przygarnąć wszystkich ludzi do siebie Cała jesteś srebrna Nadzieją Cała jesteś złota Miłością przez kraty kaplicy schodzisz na ziemię tulisz na ulicy biedne człowieczeństwo okryte jaskrawym płaszczem bólu i łachmanami nędzy Cała jesteś srebrna

cała jesteś złota Panienko Ostrobramska kiedy z ram obrazu wychodzisz

Page 19: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

bez brylantów, diademów i wotów w wełniaku ludowym i w chustce na głowie nierozpoznana idziesz ulicami swojego miasta, przystajesz nad każdą biedą opuszczoną pochylasz się nad każdym smutkiem zatroskanym i rąbkiem sukni łzy ocierasz z oczu gładzisz po głowach dzieci nawet psy bezpańskie i zgłodniałe koty i wstaje zorza świtu z Twoim każdym krokiem uśmiech jak pieszczota gasi smutek murów cała jesteś srebrna cała jesteś złota (…) I pójdziesz do tego Miasta, które zawsze Twoje, które Tobie wierne modli się od wieków litanią słów ufności Panienko Ostrobramska, która jesteś z nami w jasny świt poranka i w siwowłosy wieczór Amen Niełatwo pisać o swoich przeżyciach, nie umiem, ale chciałam powiedzieć, że 16 listopada 2013 r. podpisałam umowę o pracę i to na czas nieokreślony… Niech będzie Chwała. Jak nie wierzyć, jak nie mieć nadziei, jak nie prosić w modlitwie i jakże nie dziękować … (E)

Niebawem dotarliśmy przed tron Matki Bożej Ostrobramskiej. O godz. 12:40 rozpoczęła się Msza św. Pielgrzymów przywitał ksiądz biskup diecezji ełckiej Jerzy Mazur, a do grupy z Wielkiej Brytanii skierował kilka zdań w języku angielskim. Czytania były w wykonaniu (zielonych) Słowaków. Słońce mocno grzało, a my słuchaliśmy kazania biskupa, który stwierdził, że jesteśmy utrudzeni, ale szczęśliwi. Zadał też pytanie: "Co Ci dało pielgrzymowanie? Czy był to czas otwarcia się na miłość?" Na te pytania każdy miał sobie sam odpowiedzieć. Usłyszeliśmy też z jego ust, że w 1993 r. w Sanktuarium Ostrobramskim był papież Jan Paweł II. Następnym wątkiem podjętym przez biskupa była pobożność maryjna. Maryja była pierwszą chrześcijanką i mamy uczyć się pobożności od Niej, a Ewangelia na 24 lipca ukazuje nam Maryję w dialogu z Bogiem, natomiast z Chrystusem możemy spotkać się w drugim człowieku. Na koniec Mszy św. otrzymaliśmy jeszcze błogosławieństwo. Meta pielgrzymki przy bardzo prażącym słońcu, wiele osób mdlało. Służby maltańskie miały wiele pracy. Rozdawano masowo wodę mineralną. Tłoczyliśmy się na ulicy, którą cały czas odbywał się ruch pieszych. Ale nad ulicą ONA nasza Ostrobramska. Obraz Matki Bożej Ostrobramskiej został namalowany między rokiem 1620, a 1630 przez nieznanego malarza. Lekko pochyloną głowę Maryi zdobi aureola o 42 promieniach z 12 srebrnymi gwiazdami. Widoczny półksiężyc jest wotum, a wygrawerowany na nim napis brzmi: "Dzięki Tobie składam Matko Boska za wysłuchanie próśb moich, a proszę Cię Matko

Page 20: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Miłosierdzia zachowaj mnie nadal w łasce i opiece Swojej Przenajświętszej W.I.J. 1849 roku". Po lewej figura św. Joachima, a po prawej św. Anny - rodziców Najświętszej Maryi Panny.

…15-tego lipca rano, po mszy św. i błogosławieństwie bpa Jerzego Mazura, z hasłem na identyfikatorach -"Kościół naszym domem" – ok. 1000 osób wyruszyło na pielgrzymi szlak do Ostrej Bramy. Pielgrzymi byli podzieleni na 7 kolorowych grup. Naszej – zielonej – przewodniczył ks. Andrzej Dębski, pallotyn. Rytm dnia wytyczały stałe modlitwy, takie jak godzinki, różaniec, koronka do Miłosierdzia Bożego i przepiękna nowenna do Matki Bożej Miłosierdzia. A wszystko przeplatane radosnym śpiewem i muzyką gitarową, której głównym wykonawcą był nasz ks. Marcin. Jakże inaczej brzmią poszczególne tajemnice różańca, poprzedzone intencjami pielgrzymów, wśród pól i lasów, wspierane rytmem kroków. " O wyzwolenie z nałogu..., o sakrament małżeństwa dla młodych żyjących w konkubinacie..., o pracę..." - to najczęściej powtarzane prośby. W Lejpunach grupa żółta podarowała parafii figurę Matki Bożej Wspomożenia Wiernych. Tam też na mszy św. Spotkał się z nami biskup litewskiej diecezji wilkowyjskiej. Przekazał nam na drogę wiele ciepłych, serdecznych słów – doskonale posługując się językiem polskim. Szóstego dnia wkroczyliśmy na tereny zamieszkałe przez Polaków. Witani uroczyście chlebem i solą i zapraszani do zastawionych stołów, pełnych ciast, kanapek, owoców i innych smakołyków. Można też było uraczyć się kompotem, mlekiem, czy wspaniałym sokiem z brzozy. Trochę już rozejrzeliśmy się po litewskich sklepach i wiemy, że dla tych ludzi to bardzo duży wydatek. Ale na powitanie było coś jeszcze. Wystawione - pięknie przybrane kwiatami niczym kapliczki - obrazy przy drodze, kwiaty rozesłane pod naszymi stopami, wzruszenie na twarzach i nierzadko łzy w oczach. Dla nich byliśmy namiastką ukochanej Polski. I jeszcze witające nas dzieci; uśmiechnięte, pozdrawiające z daleka i podbiegające do grupy, żeby się przywitać. Na noclegu w Ejszyszkach po raz pierwszy można było zostawić wilgotny namiot i przenocować u gościnnych rodaków. Tam też spotkaliśmy podwójne tablice z nazwami ulic po litewsku i po polsku. Następnego dnia w drodze do Solecznik mieliśmy krótki postój w Koniuchach. Tam przy pomniku upamiętniającym mieszkańców polskiej wsi, wymordowanych pewnej styczniowej nocy w 1944 r przez sowieckich partyzantów, złożyliśmy kwiaty, wieńce i zaśpiewaliśmy hymn, oddawszy w ten sposób hołd poległym. Trudno oprzeć się wzruszeniu, patrząc na ich wiek. Najmłodsze miały 2,4 i 7 lat. Jakże inaczej, głębiej zabrzmiała pieśń: "Tylko pod tym krzyżem, tylko pod tym znakiem Polska będzie Polską, a Polak Polakiem..." - niesiona dalekim echem, z którą to, zaintonowaną przez ks. Marcina, wyszliśmy w dalszą drogę. Soleczniki. Kamionka, Turgiele – to kolejne miejscowości, gdzie Polacy witali nas całym sercem, nawet śpiewem i tańcami i zapraszali do swoich domów. W końcu nadszedł wyczekiwany dzień. Ulicami Wilna wkroczyliśmy pod Ostra Bramę, z radością i wzruszeniem oddając pokłon Matce. Tej "...co w Ostrej świeci Bramie..." - Matce Miłosierdzia Bożego. Tu znów powitał nas bp Mazur, przewodnicząc we Mszy świętej. szczególna to Msza św. na ulicy, pod bramą i równocześnie pod troskliwym spojrzenie Matki. Dla nas przybywających tu po raz pierwszy, Wilno okazało się wspaniałym polskim miastem. Miastem, w którym z jednej strony czuje się opiekę Matki Bożej, a z drugiej słyszy wszech obecny polski gwar. Gdzie

Page 21: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

niemal każdy zaułek i plac naznaczony jest polskim zabytkiem i przepojony polską historią. Historią, którą znaczy droga od katedry wileńskiej z grobem św. Kazimierza, aż po cmentarz na Rossie, gdzie "Matka i serce Syna". Żadna pielgrzymka nie doszłaby do skutku, gdyby nie ludzie dobrej woli angażujący się w organizację całego przedsięwzięcia. Dla nas ta pielgrzymka byłaby o wiele trudniejsza, gdyby nie pomoc naszych przygodzickich współpielgrzymów. Dzięki kolegom miałyśmy ułatwiony dojazd i powrót, dzięki koleżance mogłyśmy dokładnie zwiedzić Wilno, a przez ks. proboszcza Marcina wszyscy czuliśmy się otoczeni szczególną troską i opieką. Wszystkim naszym dobroczyńcom szczególne Bóg zapłać! Anna i Alicja Warchulska.

Tak to już ostatni dzień pielgrzymki, jak to szybko zleciało (niestety), jeszcze tylko kilka godzin i XXII Pielgrzymka przejdzie do historii. Na pewno była to najbardziej deszczowa pielgrzymka z moich 6 na tej trasie. Będzie co wspominać, poznaliśmy wielu ciekawych ludzi, zawiązały się przyjaźnie. Potrafiliśmy widzieć Chrystusa w drugim człowieku, Rozdawać miłość i uśmiech. Jezu spraw, by tak nam już zostało. Byśmy po powrocie mogli świecić Twoim światłem. Byśmy w każdym momencie potrafili dawać świadectwo. Ale… wielu o tym nie zapamiętało. Około 15 osób, którzy tak ochoczo dawali mnie swoje adresy mailowe bym im przesłał swoje namiary, a oni napiszą o tych pięknych przeżytych chwilach. Niestety pomimo moich kilkakrotnych przypomnień, nie napisali. A jeśli nie poczuli potrzeby by podziękować Matce, która ich wybrała z wielu milionów innych i tu zaprosiła, ażeby inni się o tym dowiedzieli, co o nich można sądzić. Lecz sąd pozostawiam Bogu. On sprawił, że poznałem Stanisława z Władysławowa, a przez niego Józefa, którzy w wielkim stopniu przyczynili się do stworzenia tych wspomnień. Należy również podziękować znanym mnie Maltankom, Justynie i Basi które napisały również ciekawą swoją wersję wspomnień. Jest tutaj jeszcze kilka krótszych świadectw pielgrzymów, którzy mieli potrzebę napisania. Chwała Panu. Po co to piszemy? Po to by mogli przeczytać inni. By dowiedzieli się jak to idzie się do Ostrej Bramy, by nie błądzili po drodze. Największą jednak potrzebą jest uwielbienie Maryi, która tam na każdego z nas czeka, każdego pragnie przytulić do swojego serca. Tam gdzie niebo styka się z ziemią. Tam można dojść po schodach na butach, lecz również na kolanach (1 piętro), schody przed remontem były niższe i wygniecione, teraz wychodzi się gorzej. Ale cóż to dla nas po takich 10 dniach. Tam ołtarz jest tak blisko, że można prawie go dotknąć. Jakie odczucia, myśli, westchnienia, uwielbienia, podziękowania i intencje. Przeżyj to.

„Kościół naszym domem” czyli XXII piesza pielgrzymka do Ostrej Bramy

W niedzielę 15 lipca 2012, wyruszyła XXII piesza pielgrzymka do Ostrej Bramy. W tym roku wzięło udział ok. 999 pielgrzymów ( tylu było zapisanych w księdze pielgrzymkowej). wyruszających z parafii p.w. Matki Bożej Miłosierdzia w Suwałkach, ale i nie tylko. Jak co roku w pielgrzymce uczestniczą duchowi pielgrzymi, którzy z różnych względów, nie mogą pielgrzymować fizycznie, duchowo towarzyszą pątnikom w czasie drogi.

Page 22: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

„Kościół naszym domem” – to hasło tegorocznej pielgrzymki, którą prowadził Główny Przewodnik ks. Tomasz Pełszyk i jak zwyczajem poprzednich lat poszczególne grupy w liczbie siedmiu poprowadzili wyznaczeni kapłani: białą prowadził ks. Marian Chalecki SDB, czerwoną - o. Marek Magier OFM Conv., niebieską - ks. Andrzej Tekieli SAC, pomarańczową -- ks. Jerzy Gabrych SDB, zieloną - ks. Andrzej Dębski SAC, złotą - ks. Andrzej Stokłosa, żółtą - ks. Jarosław Wąsowicz SDB. Pielgrzymka rozpoczęła się od uroczystej mszy św., której przewodniczył biskup diecezji ełckiej Jerzy Mazur. Między innymi powiedział te słowa do pielgrzymów: ” Niech Matka Najświętsza troszczy się i opiekuje wami każdego dnia. Niech nawet krople deszczu będą tymi kroplami błogosławieństwa i złóżcie trud pielgrzymi każdego dnia w ofierze eucharystycznej, a szczególnie w Ostrej Bramie. I te intencje, które były wymienione, nich się przeplatają w waszych modlitwach. Chcę jeszcze jedną intencję Wam przekazać. Tak, jak głosi hasło: „ Kościół naszym domem” i ten Kościół jest Kościołem misyjnym. Pamiętajcie o naszych misjonarzach, ponad 2070 misjonarzy i misjonarek pracuje z Polski w różnych regionach świata. Ponad 1500 misjonarzy i misjonarek pracuje na wschodzie. Otaczajmy naszymi modlitwami, wypraszając dla nich łaskę, aby z gorliwością głosili Ewangelię. Moi drodzy! Bądźcie świadkami Jezusa Chrystusa na szlaku pielgrzymim, uświęcając się i pomagając innym na tej drodze do świętości”. W Międzynarodowej Pielgrzymce Pieszej z Suwałk do Wilna, pielgrzymowali ‘… do tej, co w Ostrej Świeci Bramie pątnicy z Polski, Anglii, Niemiec, Słowacji, Litwy, Belgii, a także po raz pierwszy z Filipin. Wzmocnieni poprzez błogosławieństwo ks. bpa Jerzego Mazura, pouczeni przez Boże Słowo i nakarmieni Eucharystią, pielgrzymi wyruszyli na szlak wiodący do Matki Bożej Miłosiernej w Ostrej Bramy, by przez dziewięć dni odkrywać tajemnicę Kościoła, zawartą w haśle tegorocznej pielgrzymki. Jeden Pielgrzymowanie miało na celu przybliżenie pojęcia Kościoła, jako domu, który kształtuje w nas wartości, na których musimy bazować w codziennym życiu. Jest odkrywaniem istniejącej jedności, uczy szczerego kochania innych, ale też samego siebie. Lipiec to czas przed żniwami na naszych terenach. Idąc przez malownicze okolice suwalszczyzny, a później rozległe pola Litwy, uczestnicy pieszej pielgrzymki nastrajani byli przez muzycznych do podziwiania piękna przyrody i przeżywania uniesień duchowych. W tym miejscu przyroda zdawała się nawiązywać do opisu wieszcza: "...pól malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem". Pielgrzymka jest Kościołem w drodze, jest domem, który hartuje' nas do prawdziwego dorosłego życia z obowiązkami, przygotowuje do samodzielnego i odpowiedzialnego postępowania. Idący obok pielgrzym, zauważa: Osikę na tle innych drzew można rozpoznać od razu. Po drżących liściach! Zmusiło mnie to zadania pytania: czy wśród drzew jest jedność? Owszem – odpowiada Stanisław B. – Jedność w dążeniu do światła, trwania korzeniami w gruncie i wystawianie liści do deszczu, aby je obmyć z brudu i móc w optymalny sposób funkcjonować. Chce tę jedność dostrzec wśród pątników: dążenie do światła poprzez miłość, trwanie korzeniami wiary w gruncie, jakim jest Bóg i przeżywać oczyszczenie, by w pełni funkcjonować w świętości. Wszyscy znamy prawdę

Page 23: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

mówiącą o tym, że Kościół jest jeden, ponieważ jeden i niepodzielny jest Chrystus, który go założył. Kościół jest także jeden ze względu na Ducha Świętego, który mieszka w wierzących, a ponadto napełnia Kościół swoją obecnością i nim kieruje. Hasło: „Kościół naszym domem” pielgrzymi mogli w dosłowny sposób doświadczyć bezpiecznej opieki, gdyż pielgrzymom pozwolono nocować w świątyni ( np. w Bereźnikach, Ejszyszkach … ) rozkładając swoje pielgrzymkowe łóżka. Wszystko to sprawiało, że więzy jedności z Kościołem się umacniały, a pątnik czuł się w nim szczęśliwym, otoczony opieką i zaufaniem, które przybierało podstawę miłości i radości.

Przez dwa dni na złą pogodę pielgrzymi narzekać nie mogli: nie padało i czasem świeciło słońce. Miało to oczywiście pozytywny wpływ na pielgrzymowanie. Jednakże później pogoda znacznie się pogorszyła, urządzając często solidny prysznic, choć nie brakowało przebłysków słońca. Również tak się działo w drodze do Vereny liczącej 35 km. Podczas noclegu w Varenie, w nocy z 19 na 20 lipca 2012 roku, zmarła p. Alicja uczestniczka XXII Międzynarodowej Pielgrzymki Pieszej z Suwałk do Ostrej Bramy. Zmarła pochodziła z Warszawy i miała 61 lat. Podjęte działania ratujące życie nie dały żadnych rezultatów. Odeszła od nas do wieczności jedna z sióstr z rodziny pielgrzymkowej, dlatego wszyscy pątnicy wraz z kierownictwem pielgrzymki łączyli się w modlitwach, w intencji zmarłej. Wieczny odpoczynek racz Jej dać Panie... Wtedy dotarło do nas, że „ Kościół naszym domem” nie zamyka się tylko do jedności doczesnej, ale ma także wymiar transcendentny i jest nim dom w niebiosach u naszego Boga Ojca.

Święty Byliśmy zdziwieni widząc pielgrzyma Zygmunta P. idącego boso od samego początku pielgrzymki. Na myśl przyszły słowa: „ Zdejmij buty, bo ziemia, na której stoisz jest święta” – wypowiedziane przez Boga do Mojżesza. Niektórzy próbują dać mu buty i proszą, by nie rujnował innych wizerunku. Nie dało żadnego rezultatu. Jednak to dawało wiele do myślenia, funkcjonowało wśród pielgrzymów, nabierało wymiaru potrzeby świętości. Na poboczu drogi dostrzegliśmy zemdlałą pątniczkę, nad która pochylały się służby medyczne. I wtedy ktoś z grupy zapytał:, Czemu tak ciężko się idzie? I odpowiedź: Przez te wspomnienia! A pojawiający się deszcz powodował refleksję, często wypowiadaną głośno: „Deszcz leje z nieba, bo pielgrzymowi czystości trzeba. Ktoś jeszcze musi pozbyć się nieczystości, by wejrzało na nas słońce z wysokości”. Pielgrzym Stanisław mówi, że to chyba przez niego. „Idę do spowiedzi, bo chcę przez granicę przekroczyć w jasnej aureoli”. Na granicy pielgrzymi byli witani chlebem i solą przez proboszcza i młodzież z parafii w Lejpunach. W nocy tyle kropel deszczu zjednoczyło się z namiotami, że o poranku błyszczeli brylantami. Już w drodze, ktoś zażartował o grupie złotej: „Deszcz i spływające błoto i już widać idące „ złoto”. Podczas odpoczynku, na koszulce, na plecach pątniczki dostrzegam napis: „ Chce Ci powiedzieć, że Miłość mnie znalazła … i może dziś odnaleźć Ciebie! Podczas wymiany zdań z siostrą pątniczką wytwarza się miła atmosfera. Ciepłe kolory słońca odsłaniają uśmiech na twarzy i jej emocjonalne powiązania z udziału w spotkaniu młodych w Lednicy, które stanowią unikalną właściwość tego środowiska. Miła atmosfera, sprawia, że nie dostrzegamy jak szybko minął czas odpoczynku, trzeba ruszać na trasę. Spotykane świątynie są jak rodzinny

Page 24: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

dom, gdzie wszystko jest ładne i święte. Pielgrzymi podczas wysłuchanych konferencji w drodze, zaangażowaniu na rzecz wspólnego pielgrzymowania ( np. niesienie tub, rozładunek bagażów, praca w kuchni itp.) wspólnych modlitw, śpiewów, eucharystii, chcą wybrać Chrystusa, a co za tym idzie - by żyć Chrystusem, być razem z Nim składać siebie w ofierze, stawać się świętymi... a dzięki temu stawać się nowym człowiekiem. Podstawą dążenia do świętości zawsze jest Spowiedź! Eucharystia! Chrystus! Właśnie w ten sposób tworzy się Kościół i Rodzina pielgrzymkowa! Napotkany bezdomny, żebrzący na ulicy przywołuje myśli: Tylu bezdomnych szuka domu a tu stoi otwarty pereł wszelkich warty i wejść nie chce się żadnemu

Powszechny Greckie słowo katolikos oznacza powszechny. To znaczy, że Kościół jest otwarty na każdego człowieka, że w Nim jest miejsce dla każdego człowieka. Od początku pielgrzymki daje się zauważyć Kościół w wielkiej różnorodności. Pochodzi ona zarówno z rozmaitych grup ludzi z różnych części kraju, a także ze świata; dostrzegam idącego murzyna –zapewne z Filipin. W grupie idących anglików liczącej 25 osób, również idzie młodzieniec o podobnej karnacji, w świątyni obserwuję we wspólnej modlitwie. Ewangelia była odczytana nie tylko w języku polskim, ale także w angielskim. Odczytana była po to, by słowo Boże ze swą tajemnicą dotarło do serca każdego pielgrzyma. Ta sama Ewangelia była czytana i rozumiana na przestrzeni XXI wieków. Jak powszechna jest Ewangelia, tak powszechny jest Kościół, który głosi Jej przesłanie. Powszechny Kościół gromadzi lud Boży z różnych narodów – na pielgrzymce jest ojciec z dwójką dzieci ( dwu i dziesięcioletni) z Niemiec. A przecież idą jeszcze z innych krajów. Wśród pielgrzymów istnieje również różnorodność darów, zadań, sytuacji i sposobów życia. To wielkie bogactwo ludzkiej różnorodności nie sprzeciwia się jednak powszechności Kościoła. Innym elementem tej powszechności, że jest w Nim miejsce dla każdego, do dziecka, dorosłego, profesora, nieuczonego, biednego i bogatego, chorego i zdrowego, młodego i w podeszłym wieku, wszyscy do siebie zwracamy się „bracie” lub „siostro”. To jest powszechność, to jest relacja rodzinnego domu. To właśnie na pielgrzymce doświadczamy tak ogromnej powszechności, tak szeroko otwartych drzwi Kościoła, jako rodzinnego domu. W domu rodzinnym nie ma równych i równiejszych, gdyż jedyną wartością jest miłość. Im, kto więcej kocha, tym bardziej chce służyć, a nie wynosić się nad innych. Na pielgrzymce nie było podziałów, nawet uczony szedł do obierania ziemniaków, profesor dźwigał tuby, sportowiec ładował i zdejmował bagaże z samochodów itp. Ten, kto kocha, zawsze chce być fundamentem. Chce, aby możliwie jak najwięcej ludzi korzystało z jego posługi. To jest tajemnica miłości, tajemnica Kościoła, jako domu rodzinnego.

Apostolski

Page 25: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Kościół dla człowieka jest naturalnym środowiskiem życia wiarą, bowiem on jest zdolny zapewnić optymalne warunki rozwoju. Skuteczność jego oddziaływania apostolskiego wynika z wiary, nadziei i miłości, jako silnych powiązań, które stanowią unikalną właściwość tego środowiska. Owe aspekty Kościoła pielgrzymi mieli okazje odczytywać każdego dnia pielgrzymki. W dniu czwartym o poranku mszę św. dla pielgrzymów, w Lejpunach odprawił biskup diecezji wiłkowyskiej Rimantas Norvila, który swoim uśmiechem i dobrocią od razu zyskał aprobatę wszystkich, gdyż Eucharystię i słowo Boże wygłosił w języku polskim. Przed zakończeniem Mszy św. miało miejsce poświęcenie figury Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Była to już szósta figura pozostawiona przez pielgrzymów na pątniczym szlaku. W poprzednich latach podobne figury Wspomożycielki stanęły w Kijuciach, Mościszkach, Dawgidańcach, Kolesznikach i Berżnikach. W ten sposób pielgrzymi modelują podstawowe relacje wobec N.M. Panny i społeczności lokalnej, wyrabiają potrzebę więzi uczuciowych, a wzbudzana miłość stanowi niczym niezastąpioną wartość w działalności apostolskiej. Z pasterskim błogosławieństwem biskupa Rimantasa pielgrzymi wyruszyli na szlak. O indywidualnej i społecznej roli apostolskiej danych osób decydują pełnione przez nie funkcje. Kapłani na pielgrzymce wypełnią istotne funkcje w interesie społeczności pielgrzymiej, zaspokajając potrzeby odbycia spowiedzi, sprawowania eucharystii i posługa słowa. Jednakże w Kościele każdy może działać na polu apostolskim, na pielgrzymim szlaku pojawiają się szczególne aspekty tej posługi: działalność kuchni, transportu, sanepidu, służb porządkowych, medycznych, kwatermistrzowskich itp. Na swej drodze pielgrzymi spotykają pierwsze miejscowości na Litwie prawie w całości zamieszkane przez Polaków. Dla wielu naszych Rodaków słowa św. Pawła: „przestrzegajcie gościnności” są wezwaniem do apostolstwa, spotkania z pielgrzymami są wielkim świętem, obficie zastawione stoły, całe społeczności wychodzące naprzeciw pielgrzymom, dywany z kwiatów na drodze, a przede wszystkim wielkie serca i łzy radości w oczach, rozmowy stwarzają możliwość dla pielgrzymów wzruszającego przeżycia. Zasłyszane słowa jednoznacznie na to wskazują: „ Dobrze, że znów przyszliście do nas, czekaliśmy na was przez cały rok!” Po obiedzie w Butrymańcach, trasa skręca do lasu, odwiedzamy Koniuchy, wieś, która została wymordowana przez partyzantów sowieckich w czasie wojny. Na tą cześć wybudowano pomnik krzyż, na którym są nazwiska pomordowanych. Tutaj mieliśmy uroczystą modlitwę i zapalenie zniczy. Nie małą okazją do wspólnego przeżywania apostolstwa była niedzielna msza św. w Kamionce, gdzie pielgrzymi wraz z całą społecznością polską przeżywali święte obcowanie w szczęśliwej symbiozie, czyli we wzajemnych powiązaniach między rodakami i wspólnotą wierzących. W Viktarine, tutaj, jak co roku powitanie i poczęstunek. Potem pani Walentyna K. deklamuje wiersze i śpiewa polskie pieśni, które tutaj nabierają innego wydźwięku. Natomiast w Turgielach, powitanie przez parafian, zespół „ Turgielanki”, a także przez ks. proboszcza kropidłem i wodą święconą. Wielkiego przeżycia doświadczyli pielgrzymi podczas spotkania z zespołu „Turgielanki” recytowane wiersze i piękne śpiewane pieśni. Trzeba również zauważyć jeszcze inna działalność apostolską, jaka urzeczywistniają pielgrzymi: rozdają dzieciom obrazki, pamiątki, słodycze. Nie tyle chcą się zrewanżować za gościnność, ale urzeczywistnić wymianę darów, które tworzą więzi emocjonalne z młodymi rodakami.

Page 26: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Zakończenie „ A jak jest pielgrzymka, to jest święto, każdy idzie z miną uśmiechniętą… - śpiewała grupa zielona. Natomiast grupa czerwona intonowała: „ Słonko świeci, bo do Matki idą dzieci...” Rano w Nowej Wilejce miało miejsce podsumowanie pielgrzymki, podziękowania i prezentacja grup. Podczas tych prezentacji dowiedzieliśmy się, że najmłodszym pątnikiem był Kacper liczący 3, 5 roku, który na pieszo przeszedł ok. 4 km., drugą osoba była Lucja mająca 6 lat, zaś najstarszą pątniczką XXII MPP była pani z grupy czerwonej. Krystyna W. w tym roku pielgrzymowała po raz 22 i była jedyną uczestniczką, która nie opuściła żadnej pielgrzymki z Suwałk do Ostrej Bramy. Po prezentacji pielgrzymi wyruszyli do Ostrej Bramy, by uczestniczyć we Mszy św. sprawowanej przed Obrazem Matki Bożej Miłosierdzia przez bpa Jerzego Mazura z Ełku. Po powrocie z pielgrzymki rozmawiam z Marią Ch. która nie mogła pielgrzymować w sposób fizyczny ze względu na stan zdrowia, pielgrzymowała duchowo, każdego dnia pielgrzymowała do innej świątyni, uczestniczyła we Mszy św. i modlitwach w ten sposób trwając w łączności duchowej z tymi, którzy byli na szlaku do Cudownego Obrazu Matki Bożej Miłosierdzia w Ostrej Bramie. Józef Suchocki.

Wspomnienia Maltanek

14.07.2012 Dojazd do Suwałk – problemy zaczęły się w Białymstoku. Z powodu ilości osób chętnych na przejazd kolej musiała dostawić 2 wagony szynobusu do Suwałk. Czekaliśmy w środku stłoczeni jak sardynki zanim dojadą dodatkowe wagony a ludzie przesiądą się. Para pielgrzymów pomaga nam umieścić plecaki w pociągu. Mimo to, wraz z rzeczami zagradzamy przejście. W końcu dojeżdżamy. Napotykamy pierwszych pielgrzymkowych rozmówców – pan/brat/Mateusz. Ciężko przyjąć nowy sposób zwracania się do osób wkoło. Spotykamy jednego z czuwających nad nami później znajomych przedstawicieli duchowieństwa. Dobrze zobaczyć znajomą twarz. W domu parafialnym tłumy. Ciężko o miejsce do spania, ciężko o chwilę w toalecie, ludzie są wszędzie. Mam jedną myśl: „co ja tu w ogóle robię!? Chcę do domu!” Patrzymy do książeczki pielgrzyma. Pobudki nie później niż o 6.00, ba!, jedna nawet o 4.30 – ratunku! 15 VII 12 Rozpoczynamy dzień Mszą. Kazanie mija mi niepostrzeżenie wśród sennych mar… Byle się skupić na modlitwie! Zastanawiamy się nad wystrojem kościoła. Mamy podobne odczucia – nie wiemy jak się do niego odnieść. Z jednej strony duża mnogość obrazów, nie wiadomo na czym się skupić, z drugiej – treść przedstawiona w sposób dający do myślenia. Suwałki – wieje, jest zimno. Nie tego się spodziewaliśmy, ale w końcu to biegun zimna. Wyruszamy, maszerując robi się cieplej. Pojawia się też cień radości, że idziemy do przodu.

Page 27: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Na postoju obiadowym napotykamy siostry Dominikanki i siostry Opatrzności Bożej, które pielgrzymują razem z nami. Są kolejnym promykiem radości wśród trudu przystosowywania się do nowych warunków. Spędzamy z nimi cała przerwę (pierwszą z wielu spędzonych wspólnie). Nocleg w Krasnopolu – po raz pierwszy rozkładamy punkt medyczny. Tego dnia przychodzi niewiele osób, ale są już pierwsze bąble. Gramy w farmera. Czujemy zmęczenie pierwszym dniem wędrówki. 16.07.2012 Dzień zaczął się standardowo. Pobudka w Krasnopolu koło 6, oddanie bagaży, pospieszne śniadanie, modlitwa, wymarsz. Dziś do przejścia 19 km, pogoda sprzyjała. W południe Msza w Sejnach, potem obiad. Razem z nami wędruje o.Beniamin, dominikanin z Kongo. Opowiada o Afryce, o Eucharystii trwającej koło 3 godzin, gdzie ludzie energicznym tańcem i śpiewem chwalą Pana. Nocleg w Berżnikach, już blisko granicy. Piękny drewniany kościółek pw. Wniebowzięcia NMP! Oprócz „wodospadów”, jedyną możliwością umycia się było jezioro. Z niego też skorzystaliśmy z bólem wypełniając zakaz ks. kwatermistrza o tym, żeby nie pływać. Kąpiele w jeziorach to jedne z najmilszych pielgrzymkowych wspomnień! Wieczorem rozpoczęły się zabawy, każda z grup osobno dbała o swoją integrację. Długo trwały tańce i słychać było muzykę, do zmroku. W tym samym czasie otwarliśmy punkt medyczny, który mieścił się w starym, drewnianym domku koło kościoła. Pacjentów jeszcze niewielu, olej, maści, bąble… To był dopiero początek przygody:) Przebijam pierwszy bąbel (u brata Franciszkanina, trochę mi sam w tym pomaga), mając nadzieję, że wyglądam wystarczająco profesjonalnie. Opatrujemy pielgrzymów, jednocześnie ich poznajemy. 17 VII 12 Berżniki. Żegnamy ojca Benjamina. Wśród pielgrzymów upowszechnia się chęć zrobienia sobie z nim pamiątkowego zdjęcia, zamienienia kilku słów. Myślę sobie, że osobie o takiej egzotyczności łatwiej przekazywać radość, zapał, energię innym. Od swoich ciężej się przyjmuje takie rzeczy. Przypomina się piosenka nauczona dnia poprzedniego - "Mamba Jesu, Mamba..." (czy jakoś tak). Rozpoczynamy długi dzień - 32km. Z taką świadomością nie idzie się łatwo. Co chwilę myślę sobie - daleko jeszcze? I za każdym razem odpowiedź brzmi "tak". Przekraczamy granicę, witani chlebem i solą. Znów odpoczywamy nad jeziorem. Szukam swojego miejsca w pielgrzymce jako grupie. Nie potrafię pielgrzymować bez przerwy wśród radosnych okrzyków i zabaw. Napotykam też osobistości chcące skupić całą moją uwagę na ich monologu. W końcu, na szczęście zanim osiągam granice wewnętrznej i nie do końca uświadomionej irytacji, znajduję otoczenie, w którym czuję się dobrze. To pierwszy tak długi dzień, a dodatkowo w wyniku zmiany strefy czasu nasza doba skraca się o godzinę. Idziemy spać późno.

Page 28: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

18.07.2012 Dziś idziemy z Lejpun do Merecza,26 km. Na początek Msza św. z biskupem diecezji wiłkowyskiej, na której końcu została poświęcona kolejna figura Matki Bożej Wspomożycielki Wiernych. Tak oto tworzy się piękny szlak przez Polskę Litwę Maryi Wspomożycielki. Pogoda nas nie rozpieszcza, ale jak to mówią ”Deszcz pada, gdy się pielgrzym nie spowiada”. To dzień, w którym przekraczamy Niemen śpiewając radośnie. Nie wiem jak inni, ale mnie podczas marszu często grały w głowie wersy z „Pana Tadeusza”. ”Do tych pagórków leśnych, do tych łąk zielonych, szeroko nad błękitnym Niemnem rozciągnionych; Do tych pół malowanych zbożem rozmaitem, wyzłacanych pszenicą, posrebrzanych żytem, gdzie bursztynowy świerzop, gryka jak śnieg biała, gdzie panieńskim rumieńcem dzięcielina pała…” Punkt medyczny w szkole, pacjentów coraz więcej i coraz poważniejsze przypadki.

20.07.2012 Dzień szósty z Oran (Varena) do Ejszyszek (Eisiskes) (35 km) Dzień rozpoczął się smutną informacją - jedna z naszych pielgrzymkowych sióstr tej nocy zakończyła swoją ziemską pielgrzymkę, nagle odeszła do Pana. Cały dzień pamiętamy o niej szczególnie, rozpoczynamy marsz różańcem w jej intencji. Pola, niebo, bociany, konie… Litwa. Na trasie czekają na nas utęsknieni Rodacy z chlebem litewskim i solą. Dzieci mówią polskie wierszyki, starsi śpiewają pieśni, są kwiaty. Rozdajemy słodycze polskim dzieciom. Jest kapliczka Wspomożycielki, podobno rok temu jej nie było? Na łące zapraszają suto zastawione stoły, po jednym dla każdej grupy. Idę po raz pierwszy z ta pielgrzymką i choć nie pierwszy raz nas już ugoszczono, nadal zadziwia mnie ta niebywała gościnność… I tak już chyba zostanie. Chleb, owoce, drożdżówki, ciastka, kanapki… W trawie stoją blaszane baniaki to z kompotem, to z napojem z mięty, cytryny i kminku.. Ech, nie da się być głodnym! Stoły zostawiamy puste i wdzięczni ruszamy w dalszą drogę żegnając naszych gospodarzy. To nie było ostatnie takie przywitanie tego dnia. Nocleg w Ejszyszkach. Jedna z mieszkanek Ejszyszek, starsza pani, użyczyła nam swojej łazienki, poczęstowała wiśniami z własnego ogrodu, były pyszne!! Opowiedziała nam jak tu się żyje, jak sobie radzą. Przyjmuje pielgrzymów od wielu lat, w podzięce zaśpiewaliśmy jej „Jest zakątek” i parę innych, płakała. Polowy punkt medyczny, długa kolejka braci i sióstr potrzebujących pomocy i dobrego słowa. Koniec pracy koło północy. Cześć z nas spała w kościele.”Przynajmniej mamy pewność, że nie spóźnimy się na Mszę”, śmialiśmy się. Było super:) 22.07.2012 Dzień ósmy z Solecznik (Salcininkai) do Turgieli (Turgieliai) (21 km). Już bliżej niż dalej. Rankiem przywitało nas piękne słońce, widać nazwa miejscowości zobowiązuje:) dziś,(a może wczoraj? przestałam już liczyć dni, muszę się długo zastanawiać zanim dojdę do tego jaki mamy dzień tygodnia), na którymś postoju dołączyła do nas młodzież z Anglii, wszystkim dodało to nowej energii. Msza na świeżym powietrzu. Gościnność Polaków na Litwie nie zna granic!:) na jednym z postojów starsza pani śpiewa do mikrofonu, podobno jak co roku.

Page 29: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

Nocleg w przedszkolu, tam też punkt medyczny. Kąpiel w jeziorze, jest plaża i chłodna woda. Za te jeziora Chwała Panu!!:) 23 VII 12 Dwa ostatnie etapy ze względu na przemęczenie ścięgien Achillesa przejeżdżam "Ciechocinkiem". Żal mi, że nie w pełni biorę udział w pielgrzymce, ale ból ze ścięgien jest silniejszy niż chęć marszu. Czekam na dojście pielgrzymki drzemiąc na trawie w słońcu. Wieczorem rozkładamy punkt medyczny już po raz ostatni. Zmęczenie już wszystkim daje się we znaki.

24.07.2012 Ostatni dzień, mało kilometrów, dużo radości! Wszyscy dziś wiedzą w co się ubiorą, podkoszulki w kolorach grup i zrobiło się wesoło. Rano prezentacja grup, melodie wymyślonych piosenek grały nam w głowach przez cały dzień „To p-o-m-a-r-a-ń-c-z-e,nanananananana..!!”,„A co na to Góra?! Góra mówi: idź!! Mówi nam, mówi nam: PA PA RA RA!!”… Podziękowania dla służb i odpowiedzialnych, podsumowanie i zamknięcie pielgrzymki. Szkoda, że tak szybko minęło. Do Naszej Mamy, mamy już bardzo blisko, po drodze podziwiamy panoramę Wilna; ”to Góra Trzech Krzyży, tam widzisz Wieżę Giedymina, założyciela Wilna..”-ktoś tłumaczy mi na ucho. Dochodzimy do Ostrej Bramy z głośnym śpiewem, nikt już nie oszczędza głosu ani nóg. Co za radość!! Doświadczona pielgrzymkami na Jasną Górę czekam na wysoki ołtarz, strzelisty klasztor i wielkie błonia, a tu nagle klękamy na ulicy, kładziemy się krzyżem… To już? A gdzie Mama? Patrzę w górę, jest!! Jaka piękna i spokojna!! Patrzy na nas z kaplicy, pod którą biegnie uliczka. Gdybym nie wiedziała, mogłabym Ją przegapić, szukając wysokiej, zdobionej świątyni. „Tak jest też w życiu”, pomyślałam, patrzymy wysoko, szukamy Boga w świętych miejscach, jeździmy daleko by Go spotkać, a kto wie ile razy przegapiliśmy Go już w naszym najbliższym, codziennym otoczeniu. W naszych braciach i siostrach, przecież serce i dusza człowieka jest najpiękniejszą świątynią Boga! Tam Go szukajmy! Chwała Panu!! Ks. kwatermistrz prezentuje grupy z wysokości ołtarza. W powietrzu przemykają pomarańczowe wstążki przy dłoniach 'pomarańczy', grupa biała puszcza w niebo chmurę balonów, później wystrzelają w górę race na cześć Maryi. Rozpoczyna się Eucharystia, jest upał, mało wody, ale dzielimy się nią wszyscy. Parę osób mdleje, ale dziwnym zbiegiem okoliczności byliśmy (medyczni) dosłownie na wyciągniecie ręki i mogliśmy szybko udzielić pomocy. Czyżby i o to Maryja zadbała? Mama pamięta o wszystkim:) Po Mszy czas na zwiedzanie Wilna. My zaczęliśmy od obiadu, naleśniki były wyborne, potem lody i kwas chlebowy..mmm..następnie odpoczynek poobiedzie w wileńskim parku..nikomu się nie spieszy, mamy czas poznać Wilno, a lepiej poznać je od tej strony nie opisanej w przewodnikach:) do Nowej Wilejki wracamy późnym wieczorem i planujemy następny dzień jako intensywne zwiedzanie zabytków. Cmentarz na Rossie, kaplica Miłosierdzia, kościół św. Ducha, modlitwa przed obrazem Maryi Ostrobramskiej, kościół Piotra i Pawła, katedra… Rozmowy trwają do 3 nad ranem..

Page 30: MATKO, IDZIEMY DO CIEBIE, SERCE SWE CHCEMY CI DAĆ… J · 2013. 7. 22. · pociągiem) na nocną podróż prawie 800 km, by w godzinach rannych 14 lipca szczęśliwie znaleźć się

25 VII 12 Kościół Franciszkanów w Wilnie. Surowy stan, odrapane ściany z resztkami malowideł, plastikowe płachty wiszące z powodu remontu, na ławkach i na podłodze warstwa kurzu i pyłu. Brak zbędnych ozdób rozpraszających uwagę, łatwiej się skupić. W centrum duży, kolorowy krzyż z Jezusem i innymi postaciami, przypomina ikonę. Ksiądz porównuje stan świątyni do stanu naszych dusz. Przypominam sobie, że na mojej szyi wisi taki właśnie krzyżyk, podobizna tego z San Damiano. Basia i Justyna, Kraków.

Podsumowując, dziękujemy organizatorom, Salezjanom, którzy jak co roku zafundowali nam TAKIE rekolekcje w drodze. Jak co roku było perfekcyjnie. Niech Matka wyprasza im potrzebne łaski. Do zobaczenia 15 kolejnego lipca na starcie. Przyprowadźcie tutaj nowych pielgrzymów, by kult maryjny mógł się bardziej rozwijać. Organizatorzy są przygotowani na większe grupy. Na zakończenie, czy wiecie że mamy nowego papieża? Imię jego Franciszek.

Dziękujemy wszystkim, którzy stworzyli to „dzieło”, a spisali, dodając swoje 3 grosze - Stanisław Budzisz (Władysławowo) i Jacek Wilk (Kraków)