Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê,...

44

Transcript of Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê,...

Page 1: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹
Page 2: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹
Page 3: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

Problem istnieje. Nie udawajmy, ¿e go nie ma i nie chowajmy g³owy wpiasek. Wszak za jego rozwi¹zanie odpowiedzialni jesteœmy my wszyscy, którzyprowadzimy dydaktykê ze studentami i zajmujemy siê nauk¹. Wszyscy, którympowinno zale¿eæ na rozwoju Uczelni. Cieszymy siê, ¿e nasza Alma Materdobrze wypad³a w ostatnim rankingu Rzeczpospolitej. Z du¿¹ ostro¿noœci¹ - is³usznie, komentuje to Rektor na ³amach obecnego numeru Medyka. Jednakten ma³y sukces powinien wzmóc czujnoœæ. Utrzymanie dobrej pozycjiwymaga ciê¿kiej pracy i rozwa¿nego postêpowania, lub jak kto woli - dobrejtaktyki. Poprawienie tej pozycji wymaga jeszcze wiêkszego wysi³ku.Kluczem do ka¿dego sukcesu jest cz³owiek. Przys³owie "Lepiej zgubiæ z m¹drym,ni¿ znaleŸæ z g³upim" jest w tych rozwa¿aniach bardzo przydatne. Je¿eli bêdziemymieæ zaplecze z m³odych, dobrze zapowiadaj¹cych siê nastêpców - o dalszelosy AMB i jej miejsce w rankingach by³bym spokojny. Tymczasem nasi naj-lepsi absolwenci - chocia¿by czworo tych, którzy uzyskali dyplomy w roku2003, a którzy wypowiadaj¹ siê na ³amach bie¿¹cego Medyka, zamiastwybieraæ w stosie licznych ofert pracy, bêd¹ pewnie zmuszeni wyjechaæ "wposzukiwaniu chleba" za granicê. Znam osobiœcie tych m³odych ludzi. Budz¹we mnie podziw. Za znajomoœæ kilku jêzyków, za wspania³e rezultaty osi¹ganena studiach, za prace naukowe, które zd¹¿yli opublikowaæ pracuj¹c w stu-denckich ko³ach naukowych, za zainteresowania œwiadcz¹ce o g³êbokim hu-manizmie, siêgaj¹ce daleko poza medycynê, za kulturê osobist¹, za…. Móg³bymwyliczaæ jeszcze d³ugo. Nie przesadzê i jestem odpowiedzialny za s³owo, je¿elistwierdzê, ¿e s¹ to nieprzeciêtne umys³y. S¹ Europejczykami w ka¿dym calu,co udowodnili w trakcie I Medycznej Szko³y Letniej Essen-Bia³ystok, jakamia³a miejsce w wakacje ubieg³ego roku. Zaprezentowali siê tam wspanialeprzyczyniaj¹c siê do niew¹tpliwego sukcesu. Tym bardziej bol¹ mnie, jakonauczyciela, ich pesymistyczne wypowiedzi dotycz¹ce braku perspektyw za-trudnienia i pracy na naszej Uczelni i w rodzinnym kraju. Sylwetki m³odychkolegów i ich wypowiedzi przedstawiamy na ³amach bie¿¹cego numeru Medyka.Ja nie mogê siê pogodziæ, ¿e nasi najlepsi absolwenci, którzy powinni byæ wprzysz³oœci potencjalnymi kierownikami zak³adów i klinik, wyjad¹ "za chlebem"do krajów skandynawskich, lub jeszcze dalej. Ich wypowiedzi oskar¿aj¹ naswszystkich.

Kolejny raz piszemy o koniecznoœci ratowania XVIII- wiecznych rzeŸb- Herkulesów d³uta Jana Chryzostoma Redlera. Cieszymy siê, bo dziêkistaraniom podjêtym przez Rektora jest realna nadzieja na ich renowacjê. RzeŸbyzdobi¹ dziedziniec Pa³acu, zdobi¹ nasze miasto, ubogie w zabytki. Umiemyzadbaæ o skarby kultury, postarajmy siê równie¿, aby nie traciæ znacznie cen-niejszych skarbów, jakie posiadamy - naszych najlepszych absolwentów.

¯eby nie koñczyæ w minorowym nastroju, zapraszam do przeczytaniaartyku³u Simony Kossak. Mi³o mi powitaæ na ³amach bie¿¹cego numeruPani¹ Profesor. Wiêkszoœæ z nas zna Pani¹ z wyst¹pieñ prasowych, ra-diowych i telewizyjnych, a tak¿e jako autorkê niedawno wydanej, wspania³ejksi¹¿ki Saga Puszczy Bia³owieskiej. Saga jest pierwsz¹ ksi¹¿k¹ traktuj¹c¹ oPuszczy (a czyta³em ich kilka), któr¹ po³yka siê z zapartym tchem. Kupi³emkilka egzemplarzy, aby obdarowaæ rodzinê i przyjació³ z Polski. Z przera¿eniemstwierdzi³em, ¿e nie zosta³ mi ani jeden egzemplarz. Co gorsze - nak³ad, mi-mo dodruku, jest ju¿ dawno wyczerpany. Zdradzê powszechnie znan¹ tajem-nicê - Ÿród³o talentów Pani Profesor le¿y po prostu w genach. Odziedziczy³aje po protoplastach s³ynnego i zas³u¿onego dla Polski artystycznego roduKossaków.

Materia³y do numeru przyjmujemydo dn. 10 ka¿dego miesi¹ca

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004

Sk³ad redakcji:Redaktor naczelny: Lech ChyczewskiZastêpca redaktora naczelnego i kronikarz: Krzysztof WorowskiSekretarz redakcji: Danuta ŒlósarskaCz³onkowie: Alina Midro, Wojciech Sobaniec, Tadeusz Laudañski,Wiktor £aszewicz, Andrzej Litorowicz, Ilona Lengiewicz, Anna Worowska, Adam Hermanowicz,Joanna Jasielczuk.Wspó³pracownicy: Jan Pietruski, Wojciech Dêbek, Antoni Sydor (Tarnów), Marek Kamiñski (USA)Dzia³ studencki: Pawe³ Szambora, Anna Maksymiuk, Emilia Sobolewska,Walentyn Pankiewicz Sk³ad komputerowy: Artur RubinStrona internetowa: Andrzej Bortacki

Druk: ARTICO Artur Rubin 16-070 Choroszcz, ul. Powstania Stycznio-wego 18/28, tel. 0 606 29 66 20, [email protected]

Adres redakcji:Biblioteka G³ówna Akademii Medycznej 15-089 Bia³ystok 8, ul. Kiliñskiego 1, tel. (085) 748 54 85 (Danuta Œlósarska) e-mail: [email protected] http://www.amb.edu.pl

Adres redakcji studenckiej:Siedziba organizacji studenckich, DS1 ul.Akademicka 3; tel (85) 748 58 13

Redakcja zastrzega sobie prawo skracania i opracowania tekstów oraz zmiany ich tytu³ów.

3

Od redaktora str 3Klinika Urologii AMB str 4Rozmowa miesi¹ca z dr hab. Barbar¹ Dacewicz str 5Przestrzegam przed nadmiernym samozadowoleniem str 6¯ycie jest jedno str 7Komentarze str 7Przy³¹czmy siê do walki z ubóstwem str 10Na starej fotografii str 10Studiowanie w ciep³ej atmosferze str 11Wieœci z bibliotekiBiblioteka hybrydowa str 12Temida i EskulapOdpowiedzialnoœæ cywilna lekarza str 13Nagroda Ministra Kultury dla Chóru AMB str 14Patrz¹t z bokuNapisane w Polsce str 15OpinieW Europie str 16Doktorzy Honoris CausaMaria Kopeæ str 17Wspomnienia i refleksjePozosta³ w naszej pamiêci str 18Za póŸno na wspólne marzenia str 20Co nowego w dziedzinie nauk biomedycznychGeny BRCA-1 i BRCA-2 ... str 21Z historii nauk biomedycznychB³yskotliwe i tragiczne ¿ycie Jakuba Karola Parnasa str 22Jubileusz 50-lecia Kliniki Okulistyki AMB str 20Zjady, sympozja, konferencjeO zaburzeniach seksualnych bez wstydu str 23Nudno nie bêdzie str 23Epidemia XXI wieku str 24Do zobaczenia str 25Z dzia³ki pracowniczejMobbing, dyskryminacja, czyli zmiany w kodeksie pracy str 25Od historii do wspó³czesnoœciHerkulesy Jana Chryzostoma Redlera str 26Miasta naszego regionuW kolorze zieleni i czerni str 27Wêdrówki po kresachJest takie miejsce str 29Roœliny w BibliiKrólowa oaz str 30Puszczañskie odg³osyDzikie gêsi str 31Mi³oœæ, która nie gaœnie str 32Lektury czytane po pó³nocyRaj nieutracony str 33Historia pewnego pachnid³a str 33Wydarzenia i aktualnoœci str 34M³ody Medyk str 36

SPIS TREŒCI

Page 4: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

linika Urologii AMB powsta³a irozpoczê³a swoj¹ dzia³alnoœæ w

1978 roku. Funkcjê kierownika Klini-ki powierzono wówczas doc. A. Mu-sierowiczowi. Od 1980 roku Klinik¹Urologii kierowa³ prof. dr hab. JanuszDarewicz.

Od 1 paŸdziernika 2001 funkcjêkierownika Kliniki Urologii AMBsprawuje dr hab. Barbara Darewicz,która pe³ni jednoczeœnie funkcjê Wo-jewódzkiego Konsultanta w dziedzi-nie urologii.

Obecny sk³ad osobowy kliniki sta-nowi¹: dr. hab. Barbara Darewicz -kierownik Kliniki, dr med. Lech Ga-³ek - zastêpca ordynatora, dr med. Eu-geniusz Malczyk, dr med. Jacek Ku-delski, dr med. Jan Guszcz, dr med.Tadeusz Werel, lek. med. Tomasz Go-³¹bek, lek. med. Marcin Chlabicz, lek.med Tomasz Domel - rezydent, mgrJolanta £apiñska - pielêgniarka od-dzia³owa.

Szeœcioro pracowników Klinikiposiada specjalizacjê II stopnia z uro-logii, a dwóch zda³o europejski egza-min specjalizacyjny "Fellow of theEuropean Board of Urology".

Klinika posiada: 30. ³ó¿kowy od-dzia³, w³asny blok operacyjny (sala

operacyjna i endoskopowa), przykli-niczn¹ poradniê urologiczn¹ (z pra-cowni¹ uroflowmetrii i USG), gabinetultrasonografii diagnostycznej i inter-wencyjnej, instrumentarium laparo-skopowe, sprzêt do operacji endosko-powych, endoskopowego leczenia ka-micy (URS, PCNL) oraz urz¹dzeniedo pozaustrojowego rozbijania kamie-ni moczowych (ESWL).

Klinika Urologii AMB jako pierw-sza w Polsce rozpoczê³a diagnostykê ileczenie zaburzeñ wzwodu pr¹cia (odroku 1982) oraz po raz pierwszy wPolsce wykonano w niej zabiegi: im-plantacji protez pr¹ciowych (1982),embolizacji têtnicy nerkowej (1975),podwi¹zania odnóg pr¹cia (1987), ar-terializacji ¿y³y grzbietowej g³êbokiejpr¹cia sposobem Virag (1988), arte-rializacji cia³ jamistych pr¹cia sposo-bem Michal (1988), plastyki os³onkibia³awej cia³ jamistych pr¹cia sposo-bem Nesbita we wrodzonym skrzy-wieniu pr¹cia (1988), autotransplanta-cji mikrochirurgicznej j¹dra (1991).Wieloletnie doœwiadczenie w opera-cjach mikrochirurgicznych na pr¹ciuumo¿liwi³o przeprowadzenie pierw-szej w Polsce i unikalnej w skali œwia-towej operacji replantacji pr¹cia i mo-

szny w roku 1994 oraz kolejnych wlatach 1997 i 1999. W roku 2004 opu-blikowano w³asny, pionierski sposóbleczenia choroby Peyronie polegaj¹cyna wewn¹trzjamistym usuniêciu p³yt-ki bez koniecznoœci uzupe³nianiaubytku w os³once bia³awej.

Aktualnie w Klinice Urologii prze-prowadza siê pe³en zakres zabiegówoperacyjnych, endoskopowych i lapa-roskopowych tej specjalnoœci.

Klinika prowadzi wyk³ady i æwi-czenia dla studentów Wydzia³u Lekar-skiego, Wydzia³u Stomatologii, Wy-dzia³u Pielêgniarstwa oraz organizujekursy w ramach kszta³cenia podyplo-mowego.

G³ówne kierunki pracy naukowo-badawczej Kliniki dotycz¹: badañ nadetiopatogenez¹ wrodzonego skrzy-wienia pr¹cia oraz choroby Peyronie,wp³ywu metali ciê¿kich na rozwójzmian nowotworowych w nab³onkuprzejœciowym dróg moczowych, oce-ny przydatnoœci prokoagulanta nowo-tworowego w wykrywaniu nowotwo-rów uk³adu moczowego, oceny wp³y-wu leczenia HSPPC-96 otrzymanym ztkanki nowotworowej u pacjentów zwysokim ryzykiem nawrotów po chi-rurgicznym leczeniu gruczolakorakanerki.

Dziêki nawi¹zaniu wspó³pracy zprof. Zevem Wajsmanem niektórzypracownicy mieli mo¿liwosæ odbyciasta¿y naukowo-szkoleniowych w Kli-nice Urologii University of Florida,Gainesville, USA. Kontakty z Klinik¹Urologii w Miñsku (prof. M. Greœ) iKlinik¹ Urologii w Grodnie (prof. M.Nieczyporenko) zaowocowa³y cy-klicznymi spotkaniami "Polsko-Bia-³oruskimi Sympozjami Urologiczny-mi" odbywaj¹cymi siê od szeœciu lat.

W kwietniu bie¿¹cego roku Klini-ka Urologii AMB zorganizowa³a Iogólnopolsk¹ Konferencjê nt. "Zabu-rzenia seksualne - postêpy w lecze-niu" ³¹cz¹c¹ forum urologów i seksu-ologów, a potwierdzaj¹c¹ tezê o inter-dyscyplinarnych kierunkach zaintere-sowañ wspó³czesnej urologii.

dr hab. Barbara DarewiczKierownik Kliniki Urologii AMB

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 20044

KKlinika Urlinika Urologii ologii AkademiiAkademii MedycznejMedycznejw Bia³ymstokuw Bia³ymstoku

K

Page 5: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 5

O mêskich s³aboœciach rozmawiaj¹ dr hab. BARBARA DAREWICZ,- kierownikKliniki Urologii AMB i Danuta Œlósarska

Kilka lat temu w Klinice Urologii mia³ miejsce spektakularny zabieg.

By³a to replantacja odciêtych narz¹dów mêskich. Przeszczepzosta³ odrzucony, gdy¿ zbyt d³ugi by³ czas niedokrwienia na-rz¹du. Pacjent zosta³ przez nas skierowany do kliniki chi-rurgii plastycznej. Natomiast wynik kolejnej replantacji umê¿czyzny, który znalaz³ siê w naszej Klinice bardzo szyb-ko po wypadku, okaza³ siê rewelacyjny.

I narz¹d nie s³u¿y mu tylko do siusiania?

Pacjent ma zachowan¹ zdolnoœæ erekcji. Przed opuszczeniemkliniki wykonaliœmy mu w tym kierunku test.

Bia³ystok s³ynie z ró¿nych akcji dbaj¹cych o nasze morale. Œcigaliœmy ju¿ kioskarzy za brzydkie gazetki, atakowaliœmy twórców sztuki, wypowiadaliœmy wojnê -a tfu! - w³aœcicielom sex shopów, Pani tymczasem organizuje konferencjê na temat seksu.

Problem zaburzeñ seksualnych jest tematem jak najbardziejna czasie. Dotyczy zarówno m³odych mê¿czyzn, jak i tychw podesz³ym wieku. Temat konferencji wynika³ z najzwy-klejszej troski o zdrowie, bo - co tu ukrywaæ - nie da siênormalnie funkcjonowaæ bez seksu. Nasza Klinika jako pierw-sza w Polsce zajê³a siê diagnostyk¹ i leczeniem zaburzeñseksualnych.

Pani Docent, ale kiedy s³ucha siê opowieœci mê¿czyzn, totrudno ich podejrzewaæ o tego typu dolegliwoœci. Cistarsi zw³aszcza kreuj¹ siê na wyj¹tkowych bohaterów.

To s¹ gawêdziarze i opowiadacze. Ci, co mieli du¿o partne-rek na ogó³ s¹ dyskretni. W naszej mentalnoœci ka¿dy mê¿-czyzna musi byæ silny, sprawny, po prostu taki typ macho,tylko póŸniej w sypialni rozgrywaj¹ siê dramaty. M³odzi mê¿-czyŸni maj¹ wady zwi¹zane np. ze skrzywieniem pr¹cia,

stulejk¹, które znacznie utrudniaj¹ wspó³¿ycie. Starsi pa-nowie cierpi¹ czêsto na przerost gruczo³u krokowego,

cukrzycê czego efektem s¹ zaburzenia ukrwienia i prze-wodnictwa nerwowego, które powoduj¹ problemy zerekcj¹.

A wszystkiemu winna jest partnerka, bo jestoziêb³a...

...nieatrakcyjna i mu nie pomaga. Zamiast szukaæ win-nych proœciej by³oby zg³osiæ siê do lekarza i podj¹æ lecze-nie. W tej chwili mamy doskona³e œrodki farmakologiczne.W przypadku chorób uk³adu kr¹¿enia czy cukrzycy, któreprzyczyniaj¹ siê do zaburzeñ seksualnych, leczenie usta-wiamy wspólnie ze specjalistami. Mój ostatni pacjent, które-mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê,¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasamiprzy tego typu leczeniu wystêpuj¹ erekcje spontaniczne. Mo-¿e zdarzyæ siê i tak, ¿e pacjent nie bêdzie musia³ ju¿ konty-nuowaæ leczenia.

Trzeba siê tylko zebraæ na odwagê.

Wiele dobrego w tym zakresie robi¹ akcje medialne. Toone miêdzy innymi uœwiadamiaj¹ spo³eczeñstwu problem,informuj¹ gdzie i do kogo nale¿y udaæ siê po pomoc. Ideal-n¹ formu³¹ wydaj¹ siê nocne audycje radiowe, które w³a-œnie zapocz¹tkowaliœmy. O sprawach intymnych ³atwiej siêmówi przez telefon, gdy inni œpi¹.

W koñcu i tak trzeba pojawiæ siê w gabinecie lekarskim.

Najpierw trzeba mieæ skierowanie od lekarza pierwszegokontaktu.

To podwójna droga przez mêkê. I na dodatek w gabine-cie pacjent widzi atrakcyjn¹ kobietê.

Zawsze wystêpuje reakcja zawstydzenia i za¿enowania. Wów-czas to ja zaczynam mówiæ o zaburzeniach seksualnych, pro-ponujê pomoc w ich rozwi¹zaniu. Pacjent siê otwiera i da-lej ju¿ opowiada sam, potwierdzaj¹c najczêœciej mojeprzypuszczenia. Wstydzimy siê mówiæ o seksie, bo tak zo-staliœmy wychowani.

Seks jest grzeszny, to jak mo¿na o nim mówiæ?

Co innego mówimy, a co innego robimy. To jest taki dua-lizm postaw. Mam nadziejê, ¿e to siê nied³ugo zmieni.M³odzi ludzie maj¹ ju¿ na szczêœcie wiêksz¹ œwiadomoœæ.

NN iemoc iemoc macho macho

Page 6: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 20046

Panie Rektorze cowp³ynê³o na to, ¿e wostatnim rankinguszkó³ wy¿szych Rzecz-pospolitej uzyskali-œmy tak wysok¹ oce-nê?

Nasza wysoka pozy-cja w rankingu jestefektem polityki nau-kowej wdro¿onej wroku 1994 i konse-kwentnie realizowa-nej a¿ do dnia dzisiej-szego. Wtedy uchwa-³¹ Senatu postano-

wiono, ¿e na etaty profesorów powo³ywaæ siê bêdzie tylkoosoby posiadaj¹ce tytu³ profesora, co sta³o siê siln¹ moty-wacj¹ do pracy. Postanowiono równie¿, ¿e na stanowiskoprofesora zwyczajnego powo³ywane bêd¹ tylko osoby,które "wypromowa³y" doktora habilitowanego, co z koleizachêci³o do otwierania dróg awansu od doktora nauk dodoktora habilitowanego. Inn¹ uchwa³¹ Senatu ograniczonoliczbê wyk³adowców w ka¿dej jednostce do dziesiêciu pro-cent stanu osobowego.

I to wszystko?

Zainicjowaliœmy równie¿ now¹ politykê naukow¹, zmieni-liœmy system finansowania badañ statutowych i badañ w³a-snych uczelni. Przestaliœmy wydzielaæ pieni¹dze na jedno-stki, a zaczêliœmy rozdysponowywaæ je na indywidualnewnioski przed³o¿one przez osoby z tytu³em profesora orazstopniem doktora habilitowanego i doktora nauk. W tensposób poszerzyliœmy znacznie kr¹g osób, które by³yuprawnione do ubiegania siê o pieni¹dze na badania.Zwiêkszy³o to kreatywnoœæ oraz poczucie odpowiedzialno-œci autorów projektów. Przyczyni³o siê w nastêpnych latachdo znacznego przyrostu liczby publikacji w tym publikacji

w czasopismach rejestrowanych w Current Content. Ostat-nie dzia³ania jak np. informatyzacja Biblioteki, utworzenieBiura Karier i aktywizacja wspó³pracy miêdzynarodowejdoda³y nam równie¿ punktów

O sukcesach mówi siê przyjemnie.

Tak, ale aby siê utrzymaæ na pi¹tym miejscu wœród uczelnimedycznych musimy ciê¿ko pracowaæ. Chcia³bym prze-strzec przed nadmiernym samozadowoleniem. Ró¿nicamiêdzy nami, a kolejnymi uczelniami medycznymi wynositylko trzy, cztery punkty. Czujemy na plecach oddech in-nych uczelni.

Jak to siê dzieje Panie Rektorze, ¿e w innych rankin-gach nie wypadamy tak rewelacyjnie?

W rankingu "Wprost" ró¿nica punktów pomiêdzy pierwsz¹a ostatni¹ uczelni¹ jest bardzo ma³a. A wiêc ma on bardzoma³¹ si³ê ró¿nicuj¹c¹. Tegoroczny ranking odzwierciedlaraczej wielkoœæ uczelni medycznych. Natomiast tygodnik"Newsweek" ocenia osi¹gniêcia zawodowe absolwentówuczelni, ich zatrudnienie na stanowiskach kierowniczych.Jest to nieuzasadnione w stosunku do uczelni medycznych.W naukach medycznych kariera zawodowa jest œciœle ure-gulowana, awans zawodowy wymaga lat pracy i doœwiad-czenia.

Ale nawet w rankingu "Rzeczpospolitej" presti¿ naszejuczelni by³ zaskakuj¹co niski.

Oceny dokonuj¹ w wiêkszoœci osoby pracuj¹ce w du¿ychoœrodkach. I kogo oni widz¹? Widz¹ g³ównie siebie i naj-bli¿szych, i tak te¿ g³osuj¹.

Rozmawia³a D.Œ.

PPrzestrzegam przed nadmiernymrzestrzegam przed nadmiernymsamozadowoleniemsamozadowoleniem

Mamy pi¹te miejsce w rankingu uczelni medycznych w kraju i 24 w rankingu szkó³ wy¿szych. Ranking uczelni 2004 przy-gotowa³y wspólnie "Rzeczpospolita" i miesiêcznik "Perspektywy". Rozpatrywano 79 akademickich szkó³ wy¿szych, w tym 11uczelni medycznych. W ocenie brano pod uwagê miêdzy innymi: presti¿, si³ê naukow¹ i warunki studiowania. Nasz wskaŸnikrankingowy w ogólnej ocenie wyniós³ 41,6, zaœ w ocenie akademii medycznych uzyskaliœmy wskaŸnik 80,19. Najwy¿sz¹ iloœæpunktów (100) nasza Uczelnia uzyska³a w kategorii: potencja³ naukowy (KBN) i wspieranie absolwentów. Wysoko ocenionorównie¿ (70 punktów) dostêpnoœæ dla studentów kadr wysokokwalifikowanych.

W ogólnej klasyfikacji, w porównaniu do roku poprzedniego przesunêliœmy siê o jedn¹ pozycjê wy¿ej. Warto przypomnieæ,¿e w roku 2000 zajmowaliœmy dopiero 51 miejsce.

J.J.

- mówi Rektor AMB, prof. dr hab. JAN GÓRSKI

Page 7: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

7MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004

¯̄ycie jest jednoycie jest jedno

iedawno przeczyta³em o wycofa-niu siê mistrza Pendereckiego z

wielkich uroczystoœci muzycznych pro-muj¹cych Kraków i Polskê. Zdumia³emsiê. Indagowany dziennikarz dobrze zo-rientowany w realiach powiedzia³ zezdziwieniem, ¿e nie rozumie dlaczegoPenderecki dotychczas jeszcze nie wyje-cha³!

Wielu zdolnych ludzi wyjecha³o ju¿za granicê, do krajów w których stwo-rzono im odpowiednie warunki pracy,rozwoju i zarobku. Pracuj¹c tam przy-czyniaj¹ siê dzieñ po dniu, miesi¹c pomiesi¹cu, rok po roku do tworzenia po-têgi obcego kraju, który ju¿ w drugimpokoleniu staje siê ich ojczyzn¹.

Tym, którzy wyjechali pozostaje tyl-ko - choæ nie zawsze - sentyment do sta-rej ojczyzny. Odwiedzaj¹c nas z dum¹mówi¹, ¿e pracuj¹ w jakimœ s³awnymuniwersytecie w Europie lub za Ocea-nem. Szkoda, ¿e nie u nas i nie dla na-szego kraju.

Mo¿na by s¹dziæ, ¿e po zmianachustrojowych wyjazdy za granicê bêd¹marginalne. Niestety, po czternastu la-tach nic siê nie zmieni³o. Exodus trwa, aró¿nica polega tylko na tym, ¿e mo¿na otym pisaæ i g³oœno mówiæ. Tylko dzisiaj,nikt ju¿ tego nie chce s³uchaæ ani niechce o tym czytaæ.

Bezrobocie m³odzie¿y, absolwentówró¿nych uczelni, w tym lekarzy, niepo-

koj¹co roœnie. Poza iluzorycznym pla-nem oszczêdnoœci, kosztem naszychkieszeni, rz¹d nie ma programu zmniej-szenia bezrobocia. Kilkaset tysiêcy,m³odych, zdolnych i wykszta³conychPolaków wyjecha³o ju¿ z kraju. Tu niemieli perspektyw. A ¿ycie jest jedno im³odzi dobrze o tym wiedz¹.

Jan Pietruski(Autor jest redaktorem naczelnym

Biuletynu Izby Lekarskiej w Bia³ymstoku)

(Tekst jest skrótem artyku³u wstêpnego z Biu-letynu Izby Lekarskiej w Bia³ymstoku, Nr 1(57) z 2004 roku)

N

KS. ADAM BONIECKIRedaktor Naczelny Tygodnika Powszechnego

Ja bym nie robi³ dramatu z powodu wy-jazdów m³odych ludzi za granicê. UniaEuropejska zmienia sytuacjê, ale nie powodu-je zamkniêcia drzwi. Mamy wiele przyk³adówludzi, którzy wyjechali za granicê, ucz¹ siêtam, zdobywaj¹ doœwiadczenia, robi¹ kari-

ery i potem wracaj¹. Proces kr¹¿enia bêdzie postêpowa³ i to jestnieuniknione. Nie mo¿na tego rozpatrywaæ w kategoriach dobra czyz³a. Oskar¿anie tych ludzi o pazernoœæ, czy brak patriotyzmumo¿e byæ bardzo pochopne. Pazernym mo¿na byæ tak¿e w Polsce.Natomiast, jeœli ktoœ nie poczuwa siê do obowi¹zku wobec w³as-nej ojczyzny, to siê na nim tego nie wymusi. Czasami trzeba odejœæ, ¿eby odkryæ to od czego siê odesz³o. Pozwólmy ludziomiœæ w³asn¹ drog¹.

Komentarze

ALICJA RYDZEWSKA-ROSO³OWSKA - absolwentka Wydzia³u Lekarskiego AMB z roku 2003.

Uczelniê ukoñczy³a z honorowym Dyplomem Rektora za szczególne wyniki w nauce oraz osi¹gniêcia w studenc-kim ruchu naukowym (œrednia ocen za ca³y okres studiów 4,82). Od IV roku studiów by³a przewodnicz¹c¹ Ko³aNaukowego przy Zak³adzie Klinicznej Biologii Molekularnej. Od 2002 roku by³a cz³onkiem Zarz¹du STN. Dwu-krotnie (w roku 2001 i 2002) na Ogólnopolskiej Konferencji Studentów Medycyny w Bia³ymstoku za wyg³oszo-ne prace uzyska³a g³ówn¹ nagrodê. W 2002 roku zajê³a III miejsce w wojewódzkich eliminacjach ogólnopolskie-go konkursu "Primus inter pares" pod patronatem Premiera Rzeczpospolitej Polskiej oraz zosta³a laureatk¹ kon-kursu "Najlepsi z Najlepszych" pod patronatem Ministra Edukacji Narodowej i Sportu tym samym znajduj¹c siêwœród najlepszych studentów w Polsce. W 2002 roku otrzyma³a szczególnie cenne stypendium Ministra Zdrowiai Opieki Spo³ecznej za osi¹gniêcia w nauce. Jest wspó³autork¹ publikacji naukowych w pismach zagranicznych.Od 2001 roku jest cz³onkiem Polskiego Towarzystwa Histochemików i Cytochemików. Kilkakrotnie odbywa³a za-graniczne praktyki studenckie: Kantonsspital Luzern, (Szwajcaria), Spital Erlenbach (Szwajcaria), Hospital das Clinicas, Belo Horizonte (Brazylia).Zna trzy jêzyki obce: angielski, niemiecki, francuski. W latach 2002-2003 redagowa³a dzia³ “M³ody Medyk w “Medyku Bia³ostockim”.

ZZZZa chlebema chlebemTo ju¿!!! Niestety, niewielu z nas wi¹¿e swoje nadzieje z

krajem ojczystym, znakomita czêœæ upatruje swoich szans wjego opuszczeniu i poszukiwaniu legendarnego "El dorado",gdzieœ tam w œwiecie "cywilizowanym". A Europa wie co ro-bi! Ju¿ teraz chêtnie przyjmuje naszych lekarzy, oferuj¹c o

nieba wiêcej ni¿ Polska.. Potrzebuj¹ nas w Szwecji, Norwegii,Niemczech, Irlandii. Jedynym miejscem, gdzie nie jesteœmypotrzebni jest Polska.

W kraju nad Wis³¹ dziwne i nies³ychane rzeczy siê dziej¹!Mury naszych akademii medycznych co roku opuszczaj¹ set-

Page 8: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

8 MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004

ki lekarzy, wykszta³conych zgodnie ze standardami europej-skimi. Nikt nie widzi dla nich miejsca. To nieprawda, i¿ m³o-dzi lekarze chc¹ wyje¿d¿aæ - w wiêkszoœci zmusza ich do te-go sytuacja. Wiêkszoœæ wola³aby zostaæ na miejscu, w rodzin-nych stronach. Tylko podobno miejsc brak! A wed³ug staty-styk jesteœmy na szarym koñcu krajów europejskich pod

wzglêdem liczby lekarzy na 100 000 mieszkañców. Tymcza-sem m³odym lekarzom mówi siê przepraszam, ale…

A. Rydzewska-Roso³owskalekarz sta¿ysta

PAWE£ KUÆ - absolwent Wydzia³u Lekarskiego AMB z roku 2003.

W trakcie studiów aktywnie udziela³ siê w pracach Studenckiego Ko³a Naukowego przy Zak³adzie Pa-tofizjologii Ci¹¿y AMB. Jest wspó³autorem trzech publikacji naukowych, bra³ udzia³ w szeœciu stu-denckich konferencjach naukowych w Polsce i za granic¹. By³ wyró¿niony za prezentacjê pracy naOgólnopolskiej Konferencji Studentów Medycyny w Bia³ymstoku oraz nagrodzony za prezentacjêpodczas I Medycznej Szko³y Letniej w Essen w Niemczech. Praktyki studenckie odby³ m.in. w Portu-galii, Niemczech, Brazylii i Stanach Zjednoczonych.

TTTTylko na Zachodzie jesteœmy coœ warciylko na Zachodzie jesteœmy coœ warci

Bêd¹c na szóstym roku studiów w trakcie kolejnego bloku za-jêæ klinicznych jeden z asystentów chc¹c wzbudziæ w nas nadzie-jê na lepszy pocz¹tek kariery m³odego medyka powiedzia³: "Niemartwcie siê na zapas, gdy¿ po wejœciu do Unii Europejskiejznajdziecie bez problemu miejsca pracy na Zachodzie..." Tostwierdzenie zapad³o w mojej pamiêci. Dlaczego bowiem mamywyje¿d¿aæ w poszukiwaniu pracy do innych krajów? Dlaczego wPolsce nie mo¿emy realizowaæ siê w wymarzonej przez nas spe-cjalizacji? Czy kraj, w którym mieszkamy nie jest w stanie za-trzymaæ ca³ej masy m³odych ludzi wyje¿d¿aj¹cych w poszukiwa-nie lepszego bytu? Na te pytania nie jestem w stanie jednoznacz-nie odpowiedzieæ. Unia Europejska dostarcza m³odym ludziommnóstwa nowych mo¿liwoœci, godne warunki pracy i rozwojuoraz godziwe zarobki. Kusi nas lepszymi perspektywami ¿yciazawodowego i prywatnego. Wielu moich przyjació³ nie widz¹cmo¿liwoœci zdobycia jakiejkolwiek specjalizacji w Polsce ju¿ odkilku lat planuje wyjazd za granicê w poszukiwaniu pracy. Czêœæz nich jeszcze siê waha. Nak³ady poniesione na kszta³cenie m³o-dej kadry medycznej w Polsce siêgaj¹ niebotycznych sum. Nale-¿y zadaæ sobie jednak pytanie, czy staæ nas na to, aby tak dobrze

wykszta³cona kadra m³odych ludzi emigrowa³a do innych krajóww poszukiwaniu lepszego ¿ycia? A trzeba przyznaæ, ¿e emigruj¹ludzie zdolni, ambitni, odwa¿ni, bo kto jak nie oni poradzi³by so-bie z now¹ rzeczywistoœci¹ w nowym miejscu. Jeœli inni dostrze-gaj¹ w nas - Polakach te zalety i stwarzaj¹ nam takie mo¿liwoœcito znaczy, ¿e jesteœmy tego warci. Na ka¿dym kroku s³yszy siê wmassmediach polsko brzmi¹ce nazwiska ludzi, którzy stali siêsymbolami sukcesu. Niestety, przy ich nazwisku czêsto widniejeflaga innego pañstwa. Dlaczego wiêc, mogli oni odnieœæ sukcesza granic¹, a nie w kraju nad Wis³¹? Dlaczego nikt ich w porê niewy³apa³ z szarego t³umu i nie stworzy³ dogodnych warunków dodalszego rozwoju?

Jeœli w chwili wejœcia Polski do struktur Unii Europejskiej ni-czego dalej nie uczynimy w tej sprawie, a przede wszystkim niezmienimy czegoœ w nas samych, w naszej mentalnoœci, to dalejnic w Polsce siê nie zmieni.

Pawe³ Kuæ lekarz sta¿ysta

TOMASZ MUSIUK - absolwent Wydzia³u Lekarskiego AMB z roku 2003.

Podczas studiów aktywnie uczestniczy³ w pracach Studenckiego Ko³a Naukowego przy Klinice Ane-stezjologii i Intensywnej Terapii i Studenckiego Ko³a Naukowego przy Zak³adzie Patofizjologii Ci¹-¿y. Przez dwie kadencje pe³ni³ funkcjê Przewodnicz¹cego Studenckiego Towarzystwa NaukowegoAMB. By³ g³ównym organizatorem czterech studenckich konferencji naukowych, licznych warszta-tów i spotkañ. Czynnie uczestniczy³ w kilku studenckich konferencjach naukowych w Polsce i za gra-nic¹ oraz w Pierwszej Medycznej Szkole Letniej Essen-Bia³ystok. Otrzyma³ wyró¿nienia za prezenta-cje prac naukowych na Ogólnopolskiej Konferencji Studentów Medycyny w Bia³ymstoku w 2001 i

2003 roku. Odby³ praktyki zagraniczne w Grecji i Egipcie.W latach 2001-2002 by³ cz³onkiem zespo³u redakcyjnego "Medyka Bia³o-stockiego". Jest za³o¿ycielem Teatru Anabasis.

Page 9: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

9MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004

JJJJestem nikimestem nikim

Gdy mieszkañcy wsi, któr¹ czêsto odwiedzam dowiedzielisiê, ¿e skoñczy³em studia zaczêli zwracaæ siê do mnie "Paniedoktorze", mimo, i¿ wczeœniej by³em dla nich po prostu Tom-kiem. Podczas rozmów z nimi dowiadujê siê, ¿e teraz to dopierobêdê dobrze ¿y³. Mówi¹, ¿e "tylko ¿eniæ siê trzeba, taki dobrykandydat na mê¿a". Bo lekarz.

Potencjalne kandydatki na ¿ony szybko jednak uciekn¹, gdydowiedz¹ siê, ¿e moja wyp³ata z trudem starcza mi do nastêpne-go miesi¹ca. Gdy odliczê wszystkie rachunki, na prze¿ycie zosta-je mi 200 z³otych miesiêcznie, co daje szeœæ z³otych na dzieñ.Gdyby nie pomoc troskliwych rodziców s³ania³bym siê z g³odu.Taki dostatek bêdê mia³ do paŸdziernika.

Z koñcem paŸdziernika tracê czêœciowe prawo wykonywaniazawodu. Pe³ne prawo uzyskam po zdaniu Lekarskiego EgzaminuPañstwowego, o którym nic pewnego jeszcze nie wiadomo. Mo-¿e bêdzie w grudniu? A mo¿e nie? Zak³adaj¹c optymistyczn¹ we-rsjê zdania LEP-u i bior¹c pod uwagê czas potrzebny na wszyst-kie procedury, prawo wykonywania zawodu uzyskam w styczniulub w lutym. W tym czasie nie mogê wykonywaæ zawodu leka-rza. Nie mam za co ¿yæ. Jestem nikim! Jestem lekarzem... w Pol-sce!

Tomasz Musiuklekarz sta¿ysta

ANNA BOBRUS-CHOCIEJ - absolwentka Wydzia³u Lekarskiego AMB z roku 2003.

Studia ukoñczy³a z wyró¿nieniem. Od drugiego roku studiów by³a cz³onkiem Ko³a Naukowego przyIII Klinice Chorób Dzieci AMB oraz Ko³a Naukowego przy Zak³adzie Kardiologii Inwazyjnej SPSKw Bia³ymstoku. W 2000 r. na Ogólnopolskiej Konferencji Studentów Medycyny w Bia³ymstoku zmiêdzynarodowym udzia³em za pracê wyg³oszon¹ w jêzyku angielskim uzyska³a g³ówn¹ nagrodê. W2001 r. zajê³a I miejsce w wojewódzkich eliminacjach ogólnopolskiego konkursu "Najlepsi z najlep-szych" pod patronatem Ministra Edukacji Narodowej i Sportu oraz znalaz³a siê wœród 17. najlepszychstudentów w Polsce. Dzia³alnoœæ naukowa i œrednia ocen za ca³y okres studiów - 4.9 - zaowocowa³ytak¿e przyznaniem jej dyplomu laureata szczebla wojewódzkiego w konkursie Primus Inter Pares.Uzyska³a ocenê A w egzaminie First Certificate in English. Po V roku studiów odby³a miesiêczn¹ praktykê lekarsk¹ w Egipcie. W2002 r. zosta³a laureatk¹ stypendium Ministra Zdrowia i Opieki Spo³ecznej. W roku 2003 podczas Pierwszej Szko³y Letniej w Essenza prezentacjê pracy napisanej pod kierunkiem prof. Kaczmarskiego zdoby³a g³ówn¹ nagrodê.

BBBBrak mo¿liwoœci dla kogoœ takiego jak jarak mo¿liwoœci dla kogoœ takiego jak ja

Kiedy w listopadzie ubieg³ego roku odbiera³am dyplomrektorski ukoñczenia studiów nie zdawa³am sobie sprawy naile problemów napotyka m³ody lekarz, chc¹c kontynuowaæpracê w swoim zawodzie. Po 6 latach ciê¿kich i wymagaj¹-cych studiów, w czasie których stara³am siê uczestniczyæ nietylko w zajêciach obowi¹zkowych, ale tak¿e w pracach kó³naukowych oraz konferencjach dla studentów i lekarzy, mia-³am nadziejê, ¿e wreszcie bêdê mog³a zrealizowaæ swoje ma-rzenie o niesieniu pomocy innym ludziom. Aktualnie odby-wam sta¿, ale ju¿ teraz przera¿a mnie wizja braku pracy po je-go zakoñczeniu. Zdobycie etatu w wymarzonym miejscu gra-niczy obecnie praktycznie z cudem, szczególnie dla kogoœ, ktojak ja, nie pochodzi z rodziny lekarskiej. Jedynym rozwi¹za-niem wydaje siê rezydentura, ale etaty rezydenckie przyzna-wane s¹ w ograniczonej iloœci i tylko w okreœlonych dziedzi-nach medycyny. Swoje marzenia trzeba wiêc dostosowaæ dorealiów i mimo pasjonowania siê pediatri¹ czy okulistyk¹ za-interesowaæ siê rehabilitacj¹ albo epidemiologi¹. W miarêosi¹galn¹ opcj¹ wydaj¹ siê studia doktoranckie, ale z tym te¿wi¹¿¹ siê ró¿ne k³opoty. Kierownicy klinik nie zawsze godz¹siê na przyjêcie doktoranta, poniewa¿ ³¹czy siê to z koniecz-

noœci¹ zapewnienia mu odpowiedniej liczby godzin dydak-tycznych, a tych - jak wiadomo - zawsze brakuje.

Wielu m¹drych i wartoœciowych m³odych lekarzy decydu-je siê na wyjazd za granicê, znajduj¹c tam nie tylko satysfak-cjonuj¹ce miejsca pracy, ale tak¿e godne zarobki. To rozwi¹-zanie mog¹ jednak braæ pod uwagê chyba wy³¹cznie osoby sa-motne. Maj¹c ju¿ za³o¿on¹ tu rodzinê, trudno wyobraziæ sobieroz³¹kê w celu poszukiwania pracy. Pozostaje jeszcze zatru-dnienie w firmie farmaceutycznej (na czas nie d³u¿szy ni¿ 5lat, aby nie straciæ prawa do wykonywania zawodu) albo pra-ca w zupe³nie innym zawodzie - ale wtedy trochê szkoda cza-su, energii, a nieraz i zdrowia, które poœwiêci³o siê na skoñ-czenie tak trudnych studiów.

Mimo tych czarnych wizji, mam nadziejê ¿e uda mi siêznaleŸæ pracê w Bia³ymstoku, która da mi radoœæ i satysfakcjêoraz mo¿liwoœæ utrzymania rodziny, czego ¿yczê sobie orazwszystkim moim kole¿ankom i kolegom sta¿ystom.

Anna Bobrus-Chociejlekarz sta¿ysta

Page 10: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

10 MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004

(taki cel m.in. wyznaczy³o sobie nowopowsta³e Ko³o Polskiego Towarzystwa Pielêgniarskiego)

Ka¿dego roku, 12 maja w rocznicê uro-dzin patronki nowoczesnego pielêgniarstwaFlorencji Nightingale (1820-1910), cz³onko-wie Polskiego Towarzystwa Pielêgniarskie-go uroczyœcie obchodz¹ MiêdzynarodowyDzieñ Pielêgniarki.

Has³o Dnia Pielêgniarki w 2004 roku,zgodnie z postanowieniem Miêdzynarodo-wej Rady Pielêgniarek (ISN - InternationalCouncil of Nureses), brzmi: "Pielêgniarkiw walce ze skutkami ubóstwa".

Pielêgniarki, ciesz¹ce siê du¿ym zaufa-niem spo³ecznym, mog¹ zrobiæ wiele dla ubo-gich i w ich imieniu, dziêki dostêpnoœci doedukacji, opieki i polityki spo³ecznej. Mo-g¹ reprezentowaæ ubogich tam, gdzie podej-mowane s¹ decyzje, walczyæ z niesprawie-dliwoœciami w zatrudnieniu, us³ugachspo³ecznych, nierównym traktowaniu raso-wym, narodowoœciowym czy p³ciowym.

Ko³o Polskiego Towarzystwa Pielêgniar-skiego, które powo³ano z dniem 01.05.2004roku przy Akademii Medycznej w Bia³ym-stoku chce czynnie przy³¹czyæ siê do dzia-³añ zmniejszaj¹cych plagê ubóstwa w na-

szym kraju, poprzez kszta³towanie w³aœci-wych postaw spo³ecznych i zawodowych uprzysz³ych pracowników ochrony zdrowia.

Naszym celem jest ponadto popularyzo-wanie zdobyczy naukowych w zakresie pie-lêgniarstwa, prowadzenie badañ naukowychi wdra¿anie ich wyników do praktyki zawo-dowej. Bêdziemy brali czynny udzia³ wtworzeniu programów zwi¹zanych z kszta³-ceniem podyplomowym, w promowaniu za-wodu pielêgniarki i po³o¿nej, jak równie¿ kul-tywowaniu zawodowych tradycji. Chcemyzadbaæ tak¿e o presti¿ naszego zawodu.

Przewodnicz¹ca Ko³a PTP przy AMBdr n. med. Matylda Sierakowska

Zarz¹d Ko³a PTP reprezentuj¹: prze-wodnicz¹ca - dr Matylda Sierakowskaz Zak³adu Pielegniarstwa Ogólnego AMB,wiceprzewodnicz¹ca - mgr Wies³awa Moj-sa z Zak³adu Medycyny Rodzinnej i Pie-lêgniarstwa Œrodowiskowego, sekretarz -mgr Hanna Rolka, skarbnik - mgr Ka-tarzyna Krajewska, pozostali cz³onko-wie: mgr Agnieszka Szyszko-Per³owska,mgr Iwona Jarocka, mgr Wojciech Ny-klewicz.

W sk³ad Komisji Rewizyjnej wesz³y:dr Barbara Jankowiak, mgr Halina Do-roszkiewicz, dr Julia Sawicka.

Opiekunem Ko³a PTP przy AMB zo-sta³a mgr Jadwiga Modzelewska, wielo-letnia przewodnicz¹ca Zarz¹du Oddzia³uPTP i cz³onek Zarz¹du G³ównego Polskie-go Towarzystwa Pielêgniarskiego z siedzi-b¹ w Warszawie.

By³a Pani bardzo m³od¹ osob¹, gdypowo³ano Pani¹ na stanowisko dyrek-tora Pañstwowej Szko³y Pielêgniar-skiej w Bia³ymstoku. Szko³ê powo³ano w 1952 roku, mia³amwówczas 32 lata. Mój szef prof. - Wi-told Stasiewicz zaproponowa³ mi to sta-nowisko, gdy¿ wiedzia³ o tym, ¿e zanimzosta³am lekarzem by³am pielêgniark¹.Zapewni³ mnie, ¿e nie bêdê musia³a mar-twiæ siê ani o sprawy lokalowe, ani owyk³adowców. Moim zadaniem by³o od-powiednie wyszkolenie pielêgniarekna potrzeby powstaj¹cych klinik. Do na-szej szko³y wstêp mia³y tylko absolwent-ki szko³y œredniej, posiadaj¹ce œwiadec-two maturalne.

Teresa Noworadke - absolwentka tejszko³y, póŸniej lekarka, powiedzia³a,¿e taka droga do zawodu lekarza po-zwala go lepiej zrozumieæ. Pani te¿ takmyœli? Moja matka chorowa³a na gruŸlicê. Przezwiele lat opiekowa³am siê ni¹ i wtedypostanowi³am, ¿e zostanê pielêgniark¹.W 1945 roku ukoñczy³am Szko³ê Pie-lêgniarstwa przy Szpitalu PrzemienieniaPañskiego w Warszawie. PóŸniej w tym-¿e szpitalu zosta³am zatrudniona na ca-³y etat w tzw. kuchni mlecznej. Tam przy-gotowywa³am mieszanki dla dzieci.Pracowa³am w nocy, a w dzieñ studio-wa³am w Akademii Medycznej. To w³a-œnie bêd¹c pielêgniark¹ nauczy³am siê

NNNNa starej fotografii

Dr hab. Franciszka Bakun.

PPrzy³¹czamy siê do walki rzy³¹czamy siê do walki z ubóstwemz ubóstwem

Page 11: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

najwiêcej. Zrozumia³am, ¿e pacjenta trze-ba przede wszystkim wys³uchaæ lub tyl-ko potrzymaæ za rêkê. Najlepsza uczennica Pañstwowej Szko-³y Pielêgniarskiej w nagrodê zosta³aprzyjêta bez egzaminów na studia me-dyczne.Z tego przywileju skorzysta³a StefaniaD¹browska. Mia³a od góry do do³u pi¹t-ki. Szkoda, ¿e dzisiaj nie ma tego typunagród. By³aby to bardzo dobra moty-wacja do osi¹gania jak najlepszychwyników podczas nauki. ¯ywot szko³y by³ bardzo krótki.Szko³a funkcjonowa³a trzy lata, opu-œci³y j¹ tylko dwa roczniki. Zmieni³y siêrealia, nast¹pi³a reforma szkolnictwa œre-dniego. Szko³y pielêgniarskie podnios³ypoziom nauczania.Pani Docent, proszê spojrzeæ na te dwiefotografie. One bardzo siê od siebieró¿ni¹.

Ró¿nica polega na starannoœci stroju pie-lêgniarek. W¹skie spódniczki wygl¹da-j¹ ³adnie, ale ograniczaj¹ ruchy. Trud-no w obcis³ym stroju podnieœæ pacjenta,usi¹œæ ko³o niego. To ka¿e pielêgniarcemyœleæ o sobie, a nie o chorym. Roz-puszczone w³osy pielêgniarki nie sprzy-jaj¹ tak¿e higienie, pomijaj¹c ju¿ to, ¿enie zapewniaj¹ komfortu pacjentowi. Pielêgniarki ze starej fotografii budz¹moje zaufanie, emanuje z nich spokój.Zdjêcie wspó³czesne niepokoi chao-sem. Jakie by³ytamte dziewczy-ny?To by³y entuzja-stki zawodu, do-k³adne, precyzyj-ne, skromne.Dzisiejsza pielê-gniarka nie maczasu dla pacjen-

ta. W szpitalu widaæ poœpiech, bieganie,wo³anie "zrób to", "sprawdŸ tam". Czê-sto pacjent sam musi przypominaæ " sio-stro kroplówka siê koñczy". Poœpiechnie t³umaczy jednak braku troski o pa-cjenta.Wspó³czesna pielêgniarka jest ci¹glepodenerwowana.Ona nawet nie ma czasu dla siebie, nasamokszta³cenie, na uczestniczenie wkonferencjach. Nie ma motywacji. Wie-le osób wyjedzie z tego kraju, ucieknie

do Niemiec, Szwecji,tam gdzie lepiej p³a-c¹. Reforma s³u¿byzdrowia idzie w stra-sznym kierunku. Je-stem szczêœliwa, ¿enie chorujê, ¿e niemuszê korzystaæ zopieki, ¿e jestem naemeryturze i nie mu-szê pracowaæ w tejrzeczywistoœci.

Rozm. DanutaŒlósarska

11MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004

Uczennice Szko³y Pielêgniarstwa przy Szpitalu PrzemienieniaPañskiego w Warszawie przed paskowaniem. (Fot. arch.)

SStudiowanie w ciep³ej atmosfertudiowanie w ciep³ej atmosferzeze

Za kilka tygodni absolwenci szkó³œrednich bêd¹ ostatecznie decydowaæo wyborze przysz³ej szko³y wy¿szejpodejmuj¹c, nie ulega w¹tpliwoœci, jed-n¹ z wa¿niejszych ¿yciowych decyzji.

Novelis powiedzia³ kiedyœ "Niewie-dza jest Ÿród³em wszelkiego b³êdu".

Z myœl¹ wiêc o tych maturzystach,którzy nie zdecydowali siê jeszcze, gdziechc¹ studiowaæ i o osobach, które ju¿wiedz¹, ¿e chc¹ byæ studentami Wydzia-³u Pielêgniarstwa i Ochrony ZdrowiaAkademii Medycznej w Bia³ymstoku,zorganizowaliœmy w dniu 24.04.2004 r.,po raz pierwszy w historii Uczelni, dzieñotwarty Wydzia³u.

By³o to wa¿ne wydarzenie umo¿li-wiaj¹ce kandydatom na studia zapozna-nie siê z ofert¹ dydaktyczn¹ oraz wa-runkami studiów w AMB.

W godzinach 9.00-17.00, do budyn-ku Zak³adu Pielêgniarstwa OgólnegoAMB przy ul. M. Curie-Sk³odowskiej7a, zostali zaproszeni uczniowie szkó³œrednich, którzy mogli zapoznaæ siê zeszczegó³ami rekrutacji, porozmawiaæz kadr¹ Wydzia³u i studentami nastê-puj¹cych kierunków: pielêgniarstwo, po-³o¿nictwo, fizjoterapia, dietetyka orazspecjalnoœci ratownik medyczny.

Mo¿na tak¿e by³o wys³uchaæ wy-k³adów na temat metod planowaniarodziny, zalet karmienia piersi¹, dowie-dzieæ siê jak rozpoznaæ cukrzycê, jaknale¿y siê w cukrzycy od¿ywiaæ i dla-czego powinno siê j¹ skutecznie leczyæ.

Miêdzy wyk³adami odbywa³y siêprojekcje filmów o technikach szybkie-go zapamiêtywania, uczenia siê i czy-tania, o poczuciu w³asnej wartoœci, o

autoprezentacji, o tym jak pokonaæ stres,a tak¿e o asertywnoœci i mowie cia³a,czyli komunikacji niewerbalnej.

Chêtni mogli skorzystaæ z porad ne-onatologa, neurologa dzieciêcego, die-tetyka, ginekologa, po³o¿nych i psycho-loga, a tak¿e nauczyæ siê udzielaniapierwszej pomocy np. banda¿owania,unieruchamiania z³amañ, tamowaniakrwotoków, sztucznego oddychania.

Wykonywano tak¿e badanie miko-logiczne skóry i jej przydatków, pomia-ry stê¿enia cukru, ciœnienia têtniczegokrwi, wzrostu, masy cia³a, wyznacza-no BMI, a studenci fizjoterapii ³agodzi-li wszelkie bóle w³asnorêcznie wyko-nanym masa¿em.

W przygotowaniach do Dnia Otwar-tego bardzo zaanga¿owani byli stu-denci Wydzia³u. Pomagali w organizo-

Czepkowanie i rozdanie dyplomów na Wydziale Pielêgniarstwa iOchrony Zdrowia.

Page 12: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200412

BBBBiblioteka hybrydowa

spó³czesne biblioteki nauko-we realizuj¹ koncepcjê biblio-

teki hybrydowej. Wraz z rozwojem tech-nologii informacyjnych i komunikacjizmianie uleg³y tradycyjne metody pra-cy, koncentruj¹ce siê na dokumentachdrukowanych i bezpoœrednim kontakciez u¿ytkownikiem.

Biblioteka hybrydowa korzystaj¹cz nowoczesnej technologii zapewnia do-stêp do ró¿nych Ÿróde³, niezale¿nie odich noœnika i nie ogranicza siê do do-kumentów w³asnych.

Biblioteka Akademii Medycznej wBia³ymstoku realizuje ideê biblioteki hy-brydowej poprzez udostêpnianie w sie-ci akademickiej:

· baz pe³notekstowych: Science Direct,Proquest;

· baz bibliograficznych: MEDLINE,EMBASE, Current Contents (dostêp-na na jednym stanowisku w Biblio-

tece G³ównej), Polska BibliografiaLekarska na CD;

· bazy przegl¹dowej zawieraj¹cej me-taanalizy COCHRANE;

· baz w³asnych: elektronicznego kata-logu Biblioteki G³ównej w syste-mie ALEPH, Bibliografii publikacjipracowników Akademii Medycznejw Bia³ymstoku.

Inn¹ form¹ wykorzystywania tech-nologii informatycznych do zaspokaja-nia potrzeb naszych u¿ytkowników jestelektroniczne przesy³anie kopii doku-mentów, realizowane w ramach syste-mu doc@med.

W ci¹gu kilku godzin mo¿na otrzy-maæ elektroniczn¹ wersjê artyku³u z cza-sopisma posiadanego przez jedn¹ z oœmiubibliotek akademii medycznych, zaan-ga¿owanych w realizacjê projektudoc@med.

U¿ytkownik dziêki us³udze prepaid

nie musi pojawiaæ siê w Bibliotece G³ów-nej, aby z³o¿yæ zamówienie na artyku³do innej biblioteki. Mo¿e to zrobiæ z w³a-snego komputera, po wczeœniejszymotrzymaniu has³a dostêpu w Bibliote-ce. Zamówione w systenie doc@medmateria³y otrzyma poczt¹ elektronicz-n¹ na swój adres e-mail w pliku pdf. Pli-ki mog¹ byæ archiwizowane na dyskukomputera albo wydrukowane.

W elektronicznym serwisie informa-cyjnym Biblioteka informuje o nowychbazach do testowania oraz zawiadamiao wdro¿eniu nowych opcji biblioteczne-go systemu komputerowego.

W nied³ugim czasie nasi u¿ytkow-nicy bêd¹ mogli zdalnie rezerwowaæksi¹¿ki do wypo¿yczenia oraz otrzy-mywaæ zawiadomienia poczt¹ e-mail ozbli¿aj¹cym siê terminie zwrotu ksi¹¿ek.

W zwi¹zku z coraz wiêksz¹ liczb¹ bazudostêpnianych w sieci akademickiej do-strzegamy potrzebê organizowania szko-

W

waniu stoisk promuj¹cych poszczególne kierunki i specjal-noœci. Informowali o przebiegu studiów, rozdawali ulotki zzasadami rekrutacji i oprowadzali przysz³ych kolegów popracowniach Zak³adu. Uczestniczyli tak¿e w czêœci diagno-styczno-terapeutycznej Dnia Otwartego udzielaj¹c porad idokonuj¹c ró¿nych pomiarów.

Ka¿dy zwiedzaj¹cy móg³ wejœæ do pracowni umiejêtno-œci pielêgniarskich oraz po³o¿niczych i zobaczyæ, w jaki spo-sób prowadzone s¹ zajêcia i jak wyposa¿one s¹ pracownie.

Wœród zwiedzaj¹cych szczególne zainteresowanie wzbu-dzi³a piramida zdrowej ¿ywnoœci przygotowana przez stu-dentów dietetyki oraz prace plastyczne dzieci ze szkó³ i szpi-tali bia³ostockich zwi¹zane z zawodem pielêgniarki i wizj¹zdrowego trybu ¿ycia.

Pomimo ¿e w sobotni dzieñ nie dopisa³a pogoda, w bu-dynku Zak³adu by³o gwarnie i weso³o. Panowa³ ciep³y,przyjacielski nastrój. Dodatkowo umila³ go Ryszard Doliñ-ski ze swoimi kolegami aktorami z Bia³ostockiego Teatru La-lek, którzy jako Orkiestra Kliniczna skocznie przygrywaliwszystkim zwiedzaj¹cym.

El¿bieta Krajewska-Ku³ak,Jan Karczewski, Cecylia £ukaszuk

Przyszli ratownicy medyczni.

Page 13: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 13

leñ ró¿nych grup u¿ytkowników, w za-kresie elektronicznych Ÿróde³ informacji.

W przysz³ym roku akademickim uru-chomimy pracowniê multimedialn¹, przy-stosowan¹ do prowadzenia tego rodza-ju zajêæ.

Biblioteki naukowe w coraz wiêk-szym stopniu bêd¹ koncentrowa³y siê nakonsorcyjnym udostêpnianiu baz orazorganizowaniu szkoleñ u¿ytkowników ibadaniu ich potrzeb.

Ministerstwo Nauki i Informatyzacjideklaruje, ¿e zwiêkszy œrodki na dota-cje do baz pe³notekstowych. Z pewno-œci¹ wp³ynie to na wzrost liczby czaso-pism udostêpnianych sieciowo. Czasopismaonline, mimo ¿e maj¹ krótk¹ historiê,sta³y siê powszechnie uznan¹ form¹komunikacji naukowej.

Biblioteki musz¹ to zaakceptowaæ itworzyæ na swoich stronach narzêdziaspinaj¹ce w jedn¹ ca³oœæ wiele baz,

aby u¿ytkownik nie musia³ logowaæsiê osobno do ka¿dej bazy dostêpnej wsieci. Wymaga to równie¿ ci¹g³ej rozbu-dowy sieci komputerowych oraz two-rzenia przejrzystych, ³atwych w nawi-gacji stron www.

Danuta D¹browska -Charytoniuk(Autorka po. Dyrektora

Biblioteki G³ównej AMB)

OOdpowiedzialnoœæ cywilna lekardpowiedzialnoœæ cywilna lekar za wykonuj¹cego za wykonuj¹cego samodzielnie prsamodzielnie pr ywatn¹ praktykê medyczn¹ywatn¹ praktykê medyczn¹

Temida i Eskulap

obowi¹zanie siê lekarza do œwiad-czenia us³ug medycznych jest zo-

bowi¹zaniem starannego dzia³ania, cooznacza ¿e lekarz nie zobowi¹zuje siêdo wyleczenia pacjenta (jak by tomia³o miejsce w przypadku zobowi¹-zania rezultatu) lecz do do³o¿enia na-le¿ytej starannoœci by pacjenta wyle-czyæ - tzn. zawiera z tym pacjentemumowê.

Wzajemna umowa pomiêdzy stro-nami i jej uzgodnienia maj¹ szczegól-ne zastosowanie w stosunku do tego,co wynika z ustawowych obowi¹z-ków lekarza. Lekarz mo¿e zostaæ po-ci¹gniêty do odpowiedzialnoœci za nie-wykonanie albo nienale¿yte wykonanieumowy zawartej z pacjentem, bez wzglê-du na treœæ jego obowi¹zków zawo-dowych, na podstawie, których by³a-by oceniana jego odpowiedzialnoœæ wprzypadku braku takiej umowy

•ród³em zobowi¹zañ w prawie cy-wilnym jest odpowiedzialnoœæ ex con-tractu (z umowy) - art. 471 ustawy zdnia 23.04.1964 r. Kodeks cywilny (da-lej jako k.c.) b¹dŸ ex delicto (z czynuniedozwolonego) - art. 415 k.c. •ród³emodpowiedzialnoœci deliktowej jest po-pe³nienie czynu niedozwolonego tzn.postêpowanie niezgodne z prawem, za-sadami wspó³¿ycia spo³ecznego, ety-ki lekarskiej, którego skutkiem jest wy-rz¹dzenie pacjentowi szkody. W sytuacji,kiedy niewykonanie lub nienale¿ytewykonanie zobowi¹zania wyczerpujejednoczeœnie znamiona czynu niedo-zwolonego (rozstrój zdrowia, uszko-dzenie cia³a) oraz ma charakter nie-dotrzymania warunków umowy, mamydo czynienia ze zbiegiem odpowiedzial-noœci - art. 443 k.c. Warto w tym mo-

mencie podkreœliæ, ¿e odpowiedzial-noœæ cywilna jest odpowiedzialnoœci¹nieograniczon¹ lekarza, który odpowia-da za d³ug ca³ym swoim obecnym jaki przysz³ym maj¹tkiem. Poszkodowa-ny pacjent w braku mo¿liwoœci polu-bownego zaspokojenia roszczenia, mo-¿e dochodziæ swych praw przed s¹dem,a nastêpnie w drodze egzekucji komor-niczej.

Przes³ankami odpowiedzialnoœci le-karskiej s¹:

- Szkoda w sensie uszczerbku maj¹t-kowego - fakt, z którym ustawa wi¹-¿e odpowiedzialnoœæ lekarza,

- Zwi¹zek przyczynowy - pomiêdzyzachowaniem lekarza i szkod¹ pa-cjenta. Na podstawie art. 6 k.c.ciê¿ar dowodu spoczywa na poszko-dowanym pacjencie oraz

- Wina - poprzez to pojêcie rozumiesiê obiektywnie i subiektywnie ujem-n¹ ocenê czynu lekarza.

Konieczne jest zaistnienie wszyst-kich trzech przes³anek odpowiedzial-noœci.

Do obiektywnych ocen czynu leka-rza zaliczamy jego bezprawnoœæ, którapolega na naruszeniu regu³ postêpowa-nia, zakazów lub nakazów. Czyn jestbezprawny, gdy oznacza zachowaniesiê lekarza - profesjonalisty niezgodniez istot¹ obowi¹zku umownego. Okre-œla siê to jako tzw. b³¹d w sztuce le-karskiej (medycznej), który mo¿e rów-nie¿ polegaæ na niewykorzystaniudostêpnych lekarzowi metod i œrodkówzapobiegania

Drugim elementem jest podmioto-wa i subiektywna wadliwoϾ zachowa-

nia siê lekarza. Ze wzglêdu na elementsubiektywny rozró¿nia siê rodzajewiny: umyœlnoœæ, niedbalstwo. Umy-œlnoœæ ma charakter zamierzonego dzia-³ania lub zaniechania. Niedbalstwo po-lega na tym, ¿e lekarz nie przewidujemo¿liwoœci spowodowania szkody, cho-cia¿ mo¿e j¹ przewidzieæ. W niedbal-stwie wyró¿niamy nastêpuj¹ce stop-nie winy: lekkomyœlnoœæ, niedbalstwosensu stricte oraz ra¿¹ce niedbalstwo.

Lekarzowi mo¿na przypisaæ winê,gdy nie zastosowa³ w³aœciwych œrod-ków w nale¿yty sposób. Wyró¿nia siêkilka rodzajów b³êdu w sztuce lekar-skiej: rozpoznania (diagnozy), rokowa-nia (prognozy), w leczeniu (terapii)oraz operacyjny. Brak starannoœci i b³¹dlekarski nie pokrywaj¹ siê. Stwier-dzenie winy lekarza wymaga wykaza-nia rzeczywistego naruszenia przez le-karza jego obowi¹zków oraz koniecznoœcikom- pleksowego ujêcia zakresu tychobowi¹zków w danej sytuacji, a zara-zem granic tych obowi¹zków.

O winie lekarza mo¿na mówiæ wprzypadku bezprawnoœci jego zachowa-nia, kiedy mamy do czynienia z: bra-kiem zgody pacjenta, przekroczeniemtej zgody; brakiem celu leczniczego za-biegu; niezgodnoœci¹ zachowania siê le-karza z podstawowymi i ogólnie przy-jêtymi w medycynie sposobamipostêpowania fachowego i z brakiemustawowej podstawy zabiegu, szczegól-nego rodzaju np. przerwanie ci¹¿y w sy-tuacjach nieprzewidzianych w usta-wie.

Istniej¹ równie¿ pewne stany fak-tyczne, w których odpowiedzialnoœælekarza bêdzie mia³a charakter wy³¹cz-nie deliktowy: brak jakiegokolwiek sto-

Z

Page 14: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200414

hór Akademii Medycznej w Bia³ymsto-ku za³o¿ony zosta³ w 1951 roku i nale-¿y do kategorii chórów mieszanych.

W jego sk³ad wchodz¹ studenci, m³odzi lekarzeoraz pracownicy uczelni. Od 1991 roku dyry-gentem i kierownikiem artystycznym jest prof.Bo¿enna Sawicka.

Rok 2003 zapisa³ siê w historii Chóru w spo-sób wyj¹tkowy. Zakwalifikowaliœmy siê iwziêliœmy udzia³ w czterech konkursach, w tymtrzech presti¿owych odbywaj¹cych siê poza gra-nicami kraju. Dziewiêæ razy nas nagradzano iwyró¿niano. Wykonaliœmy dwa koncerty orato-ryjne z udzia³em dwóch orkiestr symfonicznych.

Nasz dorobek, trzeba przy-znaæ, jak na chór amator-ski jest imponuj¹cy.

W styczniu Chór Aka-demii Medycznej wspó³-organizowa³ w Auli pa³a-cu Branickich wraz zWielk¹ Orkiestr¹ Œwi¹-tecznej Pomocy KoncertSpecjalny "Kolêdy Polskiei Ukraiñskie" wystêpuj¹cobok Chóru im. MaksymaBerezowskiego z Legni-cy.

W kwietniu na I Ogól-nopolskim Konkursie Pie-œni Pasyjnej w BydgoszczyChór zdoby³ I Nagrodêw kategorii chórów œwiec-kich oraz GRAND PRIXKonkursu.

Na pocz¹tku maja Chórwzi¹³ udzia³ w wykonaniuRequiem C-moll L. Che-rubiniego z Orkiestr¹ Sym-

foniczn¹ Filharmonii Bia³ostockiej, a w dniach21-25 maja podczas XXVII Miêdzynarodowe-go Konkursu w Warnie (konkurs zaliczany dotzw. Golden League chóralistyki europejskiej)otrzyma³ II Nagrodê w kategorii chórów kame-ralnych, III Nagrodê w kategorii chórów miesza-nych oraz Nagrodê Specjaln¹ za wykonanie utwo-ru "Ave Maria" Paw³a £ukaszewskiego.

W sierpniu w Neuchatel (Szwajcaria) na XMiêdzynarodowym Konkursie Chóralnym ChórAMB otrzyma³ II Nagrodê (miejsca I i III nieprzyznano) oraz Nagrodê Specjaln¹ 'Novum Ca-stellum' za najlepsze wykonanie utworu obowi¹z-kowego 'Veni' Knut'a Nystedt'a.

W Filharmonii Lubelskiej, 3 paŸdziernika,wspólnie z dwoma chórami uczelni lubelskichoraz z Orkiestr¹ Symfoniczn¹ Filharmonii Lu-belskiej, Chór wykona³ II Symfoniê GustawaMahlera. By³o to otwarcie sezonu artystyczne-go Filharmonii, po³¹czone z koncertem z oka-zji 25-lecia pontyfikatu papie¿a Jana Paw³a II.

W paŸdzierniku na XIV MiêdzynarodowymKonkursie im. S. Šimkusa Chór zaj¹³ III miej-sce. W grudniu 2003 i styczniu 2004 w Bêdzi-nie odby³ siê w dwóch etapach X Ogólnopol-ski Jubileuszowy Festiwal Kolêd i Pastora³ek, naktórym uhonorowano nas I Nagrod¹ i Nagro-d¹ Specjaln¹ za najlepsze wykonanie kolêdy tra-dycyjnej.

Udzia³ w miêdzynarodowych konkursachdaje Chórowi okazjê do zaprezentowania swo-ich mo¿liwoœci i porównania ich z innymi, zna-

NNNNagroda Ministra Kultury dla Chóru AMB

C

sunku pomiêdzy stronami np. lekarzprzypadkowej ofierze wypadku odmówi³udzielenia pomocy w ogóle, narusze-nie dóbr osobistych pacjenta, nie-zwi¹zanych z zabiegiem np. narusze-nie tajemnicy lekarskiej, roszczeniaosób bliskich poszkodowanych œmier-ci¹ pacjenta (446 k.c.), roszczenia zwi¹-zane z b³êdn¹ lub fa³szyw¹ treœci¹ za-œwiadczenia wydanego przez lekarza,roszczenia zwi¹zane z zaniedbaniemlekarza w zakresie obowi¹zku nadzo-ru nad osob¹, której nie mo¿na przy-pisaæ winy (427 k.c.). Za wyj¹tkiempowy¿szych sytuacji wybór podstawyroszczenia (delikt czy kontrakt) powi-nien le¿eæ w gestii poszkodowanegopacjenta.

Przy ocenianiu odpowiedzialnoœci le-karza bierze siê pod uwagê, oprócz ju¿wynik³ej szkody, tak¿e szkodê przysz³¹

bêd¹c¹ jej nastêpstwem. Naprawienieszkody wyrz¹dzonej pacjentowi lubpoœrednio osobom poszkodowanym wwyniku œmierci tego pacjenta, nastêpu-je poprzez zap³atê odpowiedniej sumypieniê¿nej. Odszkodowanie to mo¿e obej-mowaæ w szczególnoœci: koszty wyni-k³e z uszkodzenia cia³a lub rozstrojuzdrowia (np. koszty leczenia, leków, die-ty, protez, przejazdów, przygotowaniado wykonywania innego zawodu, utra-conych zarobków itp.), rentê w sytuacji,kiedy poszkodowany utraci³ ca³kowi-cie lub czêœciowo zdolnoœæ zarobko-wania lub zwiêkszy³y siê jego potrzeby¿yciowe (np. sta³a kosztowna kuracjafarmaceutyczna). Kwota odszkodowa-nia czy renty jest ka¿dorazowo ustala-na w oparciu o wiele czynników maj¹-cych miejsce w konkretnej sytuacji i jesttrudna do teoretycznego przedstawienia.

Niezale¿nie od odszkodowania pa-cjent mo¿e równie¿ dochodziæ zado-œæuczynienia pieniê¿nego obejmuj¹ce-go doznan¹ krzywdê moraln¹, cierpieniafizyczne i psychiczne. W pewnychsytuacjach mo¿emy mieæ równie¿ doczynienia z zagadnieniem przewidzia-nym w art. 362 k.c. a mianowicie przy-czynieniem siê poszkodowanego. Wte-dy te¿ w zale¿noœci od okolicznoœciobowi¹zek lekarza do naprawienia szko-dy mo¿e ulec pomniejszeniu.

Szymon K. Jaczun, (Autor jest prawnikiem, pracuje

w kancelarii prawno-podatkowej w Bia³ymstoku).

Page 15: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 15

nymi zespo³ami z ca³ej Europy. Jest te¿ nie-zwyk³¹ okazj¹ do nawi¹zywania kontaktów ar-tystycznych, czego dowodem jest zaproszenieChóru na dwa renomowane konkursy w Mil-tenberg (Niemcy) i Cantonigros (Hiszpania).

Wyjazdy Chóru s¹ te¿ doskona³ym sposo-bem zaprezentowania polskiej i podlaskiej kul-tury na forum europejskim. Zdobywaj¹c nagro-dy prezentowane jest równoczeœnie w sposóbpoœredni i bezpoœredni miasto Bia³ystok. Dosko-na³e efekty artystyczne naszego zespo³u s¹ na-szym zdaniem interesuj¹c¹ i pe³n¹ perspektywform¹ promocji uczelni, miasta i regionu.

Za tak obfituj¹cy w nagrody i wyró¿nieniarok 2003, przy jednoczesnym uczestnictwie w

wydarzeniach muzycznych miasta i regionu ChórAkademii Medycznej w Bia³ymstoku otrzyma³nagrodê od Ministra Kultury.

Zarz¹d Chóru AMB

Pragnê serdecznie zaprosiæ wszystkich sympa-tyków Chóru AMB na koncert w FilharmoniiBia³ostockiej, który odbêdzie siê dnia 14 maja2004 o godz. 19.00Chór Akademii Medycznej w I czêœci koncertuwykona:· utwory a cappella

Bo¿enna Sawicka - dyrygent w II czêœci kon-certuChór AMB wraz z Orkiestr¹ Filharmonii Bia³o-stockiej i solistami:Bo¿ena Harasimowicz-Haas - sopranJerzy Artysz - barytonwykona:· REQUIEM op. 48 Gabriela FaureMarcin Na³êcz-Niesio³owski -dyrygentBo¿enna Sawicka - przygotowanie chóru

Hanna Zaj¹czkiewicz (Prezes Chóru AMB)

elieton ten od wszystkich poprze-dnich ró¿ni siê tym, ¿e pisany jest

w Polsce. Przylecia³em 29-go kwietnia,czyli w dniu najwiêkszej w naszych dzie-jach demonstracji antyglobalistycznej.Na co najmniej miesi¹c przed odlotemwszyscy polscy znajomi radzili zmieniædatê podró¿y. Ostrzegali przed anty/al-terglobalistami i terrorystami. Uprzedza-no bym siê przygotowa³ na l¹dowaniew Berlinie albo Moskwie, bo przestrzeñpowietrzna nad Polsk¹ mo¿e byæ wka¿dej chwili zamkniêta. A jeœli ju¿wyl¹dujê na Okêciu, to s¹ du¿e szanse,¿e nikt tam nie bêdzie móg³ mnie spo-tkaæ, bo prawo odwo¿enia z lotniskabêd¹ mieli wybrani warszawscy taksów-karze o koneksjach rz¹dowych. W zwi¹z-ku z tym sam wyjazd ze strefy lotnisko-wego bezpieczeñstwa mo¿e kosztowaæwiêcej ni¿ bilet Chicago-Warszawa. Oczy-wiœcie by³ to typowy "media hype" czy-li po naszemu "Strachy na Lachy." Do-tyczy³y one g³ównie lachów krajowych,bo te chicagowskie z powodu zwyk³ejignorancji b¹dŸ niezwyk³ej œwiatowo-œci zupe³nie siê tym ca³ym jazgotemnie przejê³y.

Lotowski Boeing 767 wype³niony by³do ostatniego miejsca, a lot odby³ zgo-dnie z polsko-amerykañsk¹ tradycj¹, której

unikalnym aspektem jest œwiêtowanie l¹-dowania. Otó¿ w momencie, gdy podwo-zie rozpêdzonego Boeinga dotknie p³y-ty lotniska wszyscy zaczynaj¹ biæ brawo.W ci¹gu ostatnich 15 lat podro¿ tê odby-³em, co najmniej ze 25 razy. Brawa s¹zawsze i to w obie strony. Czasami, zw³a-szcza gdy pogoda jest wietrzna i przypodejœciu trochê rzuca, owacja ta jest takentuzjastyczna, ¿e wydaje siê, i¿ za chwi-lê rozlegnie siê tradycyjne "Sto lat".

Rok temu, lec¹ca do nas kuzynka prze-siad³a siê w Chicago na American Air-lines do Minneapolis i nie mog³a siê nadzi-wiæ, ¿e po wyl¹dowaniu na lotniskuLindberga Amerykanie nie bili pilotowibrawa. Co za prostaki - pomyœla³a - zu-pe³nie nie umiej¹ siê zachowaæ i ponie-

k¹d mia³a racjê. W koñcu, w sztuce pi-lota¿u, l¹dowanie to najtrudniejszy ma-newr, bez którego, zw³aszcza w lotnic-twie pasa¿erskim w ¿aden sposób niemo¿na siê obyæ. Tradycyjny toast, bodaj-¿e amerykañskich pilotów wojskowychto ¿yczenie by siê im liczba l¹dowañ zliczb¹ startów zawsze zgadza³a. Nie wiemczy wliczaj¹ w to l¹dowania na spado-chronie. Nam spadochronów nie daj¹.Dlatego te¿ bij¹c naszym pilotom bra-wo, poniek¹d dziêkujemy za spe³nieniedok³adnie tego samego ¿yczenia.

Do Unii formalnie wst¹pi³em na ³om-¿yñskim Starym Rynku snuj¹c siê leni-wie w poszukiwaniu sklepu miêsnego.By³ s³oneczny pierwszomajowy poranek.Mój pierwszy po blisko æwieræwieczu 1-maja w Polsce. Trudno by³o nie powspo-minaæ.

Na Rynku i ulicach t³umy. Las sztur-mówek, sztandarów i transparentów. Roz-ko³ysane morze czerwieni gdzieniegdziez³amanej sloganow¹ biel¹ gloryfikuj¹cewschodnie i potêpiaj¹ce zachodnie so-jusze i pakty. W sklepowych wysta-wach portrety przywódców Partii i naro-du zas³aniaj¹ce puste pó³ki. Dziarskiemarsze i proletariackie pieœni p³yn¹ce zna tê okazjê zainstalowanych zachryp-niêtych ulicznych g³oœników potêguj¹sztucznoœæ tej wymuszanej radoœci…

A dziœ cisza tu i spokój. Wokó³ bia-³o-czerwone flagi, co ciekawsze, na ka¿-

F

Napisane w PolsceNapisane w PolsceCzêœæ 1. Strachy na LachyCzêœæ 1. Strachy na Lachy

Page 16: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200416

esteœmy ju¿ od kilku dni w Unii.W Europie. Wreszcie. Spe³ni³o

siê marzenie kilku pokoleñ. Wzruszenie.Œwiêtujemy. Feta na cztery fajerki. Dlawszystkich. Ale czy na pewno? Istniejeju¿ pewien standard zachowañ, a co zatym idzie i myœlenia europejskiego, obo-wi¹zuj¹cy wszystkich Europejczyków,ale jeszcze chyba nie zupe³nie osi¹gal-ny w naszym kraju. Dotyczy to przedewszystkim sfery kulturowej i obycza-jowej. Nawet w tzw. grzecznoœci na codzieñ jeszcze nie nastarczamy wymaga-nym unijnym standardom. Pewien mójznajomy policzy³ ile razy zosta³ potr¹-cony przez ludzi w czasie jazdy auto-busem na dystansie jednego przystanku.Z wsiadaniem i wysiadaniem naliczy³38 osiem pchniêæ i szturchañców, ale anijednego s³owa przepraszam. Jedno-czeœnie potrafimy byæ archaicznie szar-manccy wobec pañ, na prawo i lewo ob-

ca³owuj¹c im r¹czki. To natomiast daw-no ju¿ wysz³o z codziennych zwycza-jów w innych krajach. Istnieje te¿ dru-ga strona medalu. My, Polacy, nosimyw sobie wiele pojêæ i modeli zachowañjak¿e oczywistych dla nas, ale jednocze-œnie jak¿e niezrozumia³ych, wrêcz nie-dostêpnych myœlowo czy kulturowodla przeciêtnego Europejczyka. Bo jak-¿e mo¿e zrozumieæ przeciêtny Euro-pejczyk, ¿e w czasie kiedy orkiestra wPolsce "na dancingu" gra melodiê "Czer-wone maki na Monte Cassino", to nienale¿y tañczyæ. U nas to odruch. Jak¿emo¿e zrozumieæ Europejczyk, ¿e 1-gosierpnia o 17.00 zamyœlamy siê g³êbo-ko nad tragedi¹ Warszawy. Dla Europyto ju¿ tylko historia, a u nas - morzewspomnieñ. Sk¹d Europejczyk ma wie-dzieæ o innych rocznicowych datachjak 15 sierpnia, 1 wrzeœnia, 17 wrze-œnia itd. I w koñcu nikt z nas nie wy-

maga, ¿eby Europejczycy pamiêtali onaszych narodowych szczególnych rocz-nicach. Natomiast wypada, ¿ebyœmy mypamiêtali o niektórych datach i roczni-cach o znaczeniu europejskim. Kto pa-miêta o zburzeniu Bastylii? Kto pamiê-ta o l¹dowaniu w Normandii? Kto pamiêtao powrocie Kolumba z pierwszej po-dró¿y do Ameryki itd.

Ale istnieje równie¿ oprócz europej-skiej historii i pamiêci pewien, nazwij-my to, europejski sposób bycia i my-œlenia, który mo¿na by uznaæ dla nasza zbyt wygórowany. Bo jak na przy-k³ad podci¹gn¹æ do standardów europej-skiego zachowania zdumiewaj¹ce g³o-sowanie na posiedzeniu rady jednego zwydzia³ów w dobrze znanej nam uczel-ni, dotycz¹ce akceptacji znakomitegokolokwium habilitacyjnego, którego ha-bilitant uzyska³ akceptacjê œwiatow¹.Osiem osób wyrazi³o sprzeciw. Zasta-

WW EurEuropieopie

J

Opinie

dej latarni po dwie. W USA flagi pañ-stwowe wiesza siê pojedynczo. Prze-cie¿ to nie jest ozdoba, a symbol pañ-stwa. Tu nie chodzi o to, ¿eby by³o mo¿liwienajbardziej bia³o i najbardziej czerwono,ale o podkreœlenie wagi œwiêta. Ekspo-nowanie flagi pañstwowej wymaga po-wœci¹gliwoœci i estetycznego umiaru.Nadmiar odbiera jej niezale¿n¹ godnoœæ.Jedna na latarniê czy budynek z powo-dzeniem by wystarczy³a. A tu ³opocz¹ namajowym wietrze flagowe pary za-tkniête w obsady z³o¿one z dwóch rurek,zespawanych u podstawy w kszta³t ³ago-dnie pochylonej litery "V". W porów-naniu z amerykañsk¹ w tym wzglêdziepowœci¹gliwoœci¹, to podwójne oflago-wanie ka¿dej latarni wydawa³o siê prze-sadne, dopóki nie uœwiadomi³em sobiehistorycznej genezy tego zjawiska.

Otó¿ nie chodzi tu o nadmiar patrio-tycznego wigoru ani nawet nie o cichyprotest kryptoanytyunistów. To pozo-sta³oœæ po czasach "jednoœci partii i na-rodu", kiedy obowi¹zkowo zawieszanodwie, z tym ¿e wtedy ro¿ne flagi: bia³o-czerwona a tu¿ obok, jakby z tego sa-mego korzenia wyrastaj¹ca - czerwona.Same bia³o-czerwone by³yby zbyt patrio-tyczne, same czerwone zbyt socjalistycz-ne. A tak i Kreml by³ syty i flaga ca³a.

To w³aœnie z tamtych czasów pozo-sta³y nam na ka¿dej latarni i pañstwo-wym budynku podwójne flagowe rurki.Wymieniaæ na pojedyncze nie ma sen-su, zaœ pojedyncza flaga wygl¹da³abytu niezdarnie. Nie doœæ, ¿e wisia³aby podnienaturalnie ostrym do ulicy k¹tem, tojeszcze obok by³yby puste miejsce nadrug¹. Jak ma³¿eñskie ³o¿e po rozwo-dzie? Choæ w tym przypadku by³ to nietyle rozwód, co d³ugo oczekiwany zgonsi³¹ nam wyswatanego ztetrycza³ego ma³-¿onka-despoty.

Na ³om¿yñskim Rynku, wszystkiepodwójne flagi by³y jednakowe za jed-nym wa¿nym wyj¹tkiem - tych nad drzwia-mi ratusza. Te same swojskie rurki ze-spawane w kszta³cie litery "V". Tensam k¹t nachylenia. Æwieræ wieku te-mu po lewej by³aby pañstwowa, a po pra-wej czerwona flaga. Dziœ zamiast czer-wonej, szafirowa. Kolor "robotniczejkrwi" zast¹piliœmy b³êkitem Adriatyku.Pomijaj¹c racje geopolityczne i ekono-miczne, co do których opinie mog¹ byæpodzielone, w symbolice barw dokona³siê tu niezaprzeczalny postêp.

Ale tak naprawdê w Unii poczu³emsiê dopiero, gdy znalaz³em czysty otwar-ty sklep miêsny z uprzejm¹ obs³ug¹, a

w nim normalne miêso i wêdliny. Za-dowolony z niespodziewanie udanychzakupów (znajomi przewidywali, ¿e skle-py bêd¹ zamkniête), poszed³em D³ug¹ wkierunku Placu Koœciuszki. Dok³adnie,jak w wtedy w 1-szo majowych pocho-dach, tyle ¿e zamiast czerwonej szmatyz bia³ym has³em reklamuj¹cym socjali-styczny dobrobyt, nios³em ró¿ow¹ szyn-kê w plastikowej reklamówce - równiebia³ej, jak niegdyœ litery partyjnych slo-ganów. Zadumany nad przewrotnoœci¹historii, poczu³em na plecach ciep³oporannego s³oñca. Na plecach, a nie natwarzy. I oto kolejna, niezmierzona hi-storyczna ironia. W £om¿y, pierwszo-majowy pochód zawsze pod¹¿a³ na za-chód. Wiem, ¿e to zabrzmi prozaicznie,ale 1-go maja 2004, nie zapewnieniapolityków i unijne flagi, a kupiona bezprotekcji œwie¿a szynka niesiona pierw-szomajow¹ tras¹, zamiast wyp³owia³ejczerwonej szturmówki, najdobitniej za-œwiadczy³a mi, ¿e w koñcu doszliœmy.

Marek Kamiñski

(Autor jest absolwentem AMB. Obecnie pracuje w Emergency Departament:Myrtle Wert Hospital - Mayo Health System:Menomonie Wisconsin. USA) Adres do korespondencji:[email protected] )

Page 17: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 17

nówmy siê - jakie wzglêdy decydowa-³y, i¿ a¿ osiem. Niechêæ do osoby? Za-wiœæ? Z³oœæ do opiekuna habilitanta?Ma³e interesiki? Mo¿na by na ten faktodpowiedzieæ - takie s¹ prawa demokra-cji. Ale istnieje te¿ pojêcie "dojrza³ej de-mokracji". I tak na przyk³ad œrodowiskood którego mo¿na by wymagaæ obiek-tywnego spojrzenia na niew¹tpliwe osi¹-gniêcie naukowe, powinno wykazaæ praw-dziw¹ dojrza³oœæ i obiektywn¹ ocenê, naktórej mo¿na polegaæ. Tak powstajeautorytet gremium. Tak powstaje auto-rytet uczelni. Mo¿na by wyliczaæ wielepodobnych przyk³adów, gdzie tzw. gre-mia godne zaufania podejmuj¹ nie-przewidywalne, nielogiczne, a czasemi niesprawiedliwe decyzje. Ale czy¿ wdojrza³ych europejskich demokracjachnie zdarzaj¹ siê podobne przypadki. Praw-dopodobnie tak. Jednak jest ich z pew-noœci¹ nieporównywalnie mniej. Nie bê-

dziemy traktowani w Europie jako rów-norzêdni partnerzy, je¿eli nie zdo³amyukróciæ w nas samych odruchów "pol-skiego piekie³ka". Jak zatem bêdziemypostrzegani w Europie ju¿ nie jako ca-³oœæ - Pañstwo, ale jako partnerzy w ró¿-nych niekiedy drobnych sprawach, przyrozpoczynaj¹cych siê ju¿ lada momentbli¿szych, partykularnych kontaktachró¿nych œrodowisk, czy nawet osób pry-watnych, je¿eli nie bêdziemy obiek-tywni wobec samych siebie? Ile je-szcze bêdziemy musieli siê uczyæ, ¿ebyuznano nas za godnych zaufania kontra-hentów, nie w tych du¿ych, naczelnychsprawach, ale w tych ma³ych, codzien-nych i drobnych.

Kolejna drobna rzecz - któregoœ dniasiedzia³em na pewnym posiedzeniu wjednej z najnowszych sal wyk³ado-wych wspomnianej ju¿ uczelni. Noweœciany, nowe foteliki, nowoczesne wy-

posa¿enie i pulpity jednym s³owem -XXI-szy wiek. Po odchyleniu sk³ada-nego pulpitu zauwa¿y³em ze zgroz¹, ¿ena oparciu poprzedzaj¹cego fotela zo-sta³a umieszczona "ozdoba" z niewy-brednymi rysuneczkami i has³ami umie-szczona tam brutalnie d³ugopisem "nawgniecenie" nie przez nieœwiadomychprzedszkolaków, a przez doros³ych,odpowiedzialnych studentów. Ha! Eu-ropa! Zrobi³o mi siê wstyd za tego "pi-sarczyka". Chyba w obrazie nas samych,jaki przedstawiamy Europie, d³ugo je-szcze bêdziemy musieli dokonywaæ re-tuszu ze wzglêdu na przypisywan¹ nambezmyœlnoœæ, wandalizm, niekiedy pi-jañstwo, niekiedy z³odziejstwo. Jakie za-tem bêdziemy mieli notowania i jakiezajmiemy miejsce w tej Unii? Czas po-ka¿e.

Jan S³oneczny

Profesor dr hab. Maria Kopeæ otrzy-ma³a godnoœæ Doctor Honoris CausaAMB w roku 1991. Wnioskodawc¹ ipromotorem nadania tej godnoœciby³ prof. dr hab. W³odzimierz Bucz-ko.

Maria Kopeæ urodzi³a siê 14 sierp-nia 1919 roku w Pu³awach. W czasieokupacji niemieckiej by³a aresztowa-na i wiêziona na Pawiaku. Studia le-karskie rozpoczê³a jeszcze przed wy-buchem II wojny œwiatowej. Dyplomuzyska³a na Wydziale Lekarskim Uni-wersytetu Warszawskiego w roku 1946.

Pracê zawodow¹ i naukow¹ prowa-dzi³a kolejno w II Klinice Chorób We-wnêtrznych UW (1946-1948), Oddzia-le Wewnêtrznym Szpitala Wolskiego(1948-1951), Oddziale WewnêtrznymInstytutu Hematologii i równoczeœniew Zak³adzie Chemii Fizjologicznej AMw Warszawie (1951-1962), nastêpniew Zak³adzie Radiologii i Ochrony Zdro-wia IBJ (1955-1987) i równoczeœniew Klinice Hematologiczno-Metabo-licznej Instytutu Reumatologii (1962-1972).

Maria Kopeæ jest cz³onkiem wielutowarzystw naukowych krajowych izagranicznych, jest cz³onkiem kore-spondentem PAN (1976), cz³onkiemMiêdzynarodowego Komitetu ds. Za-krzepów i Hemostazy. By³a wielolet-nim cz³onkiem komitetu redakcyjne-go czasopisma Acta HaematologicaPolonica, Thrombosis Research i Ha-emostasis. Jest laureatem szeregu pre-sti¿owych odznaczeñ i nagród, m.in.

Krzy¿a Walecznych, Nagrody Pañstwo-wej I stopnia.

Profesor Kopeæ jest autork¹ i wspó³-autork¹ ponad 200 prac eksperymen-talnych oraz kilkunastu artyku³ów prze-gl¹dowych i kilku rozdzia³ów wpodrêcznikach, odznaczaj¹cych siê wy-bitnymi walorami dydaktycznymi. Mi-mo wielu miejsc pracy, jej problema-tykê badawcz¹ cechuje spójnoœæ

tematyczna, która dotyczy krzepniêciakrwi, fibrynolizy, biochemii p³ytek krwi i wybranych zagadnieñ z zakre-su radiobiologii.

Maria Kopeæ jest wspó³twórc¹ war-szawskiej szko³y hemostazy, obok A.Budzyñskiego, E. Kowalskiego, Z. La-ta³³y, B. Lipiñskiego, S. £opaciuka,S. Niewiarowskiego, Z. Wêgrzyno-wicza. G³ówne osi¹gniêcia tej szko³ydotycz¹: struktury fibrynogenu i fibry-ny; hamowania polimeryzacji mono-merów fibryny i hemostatycznych funk-cji p³ytek krwi przez produktyplazminowej degradacji fibrynogenu ifibryny; wyjaœnienia mechanizmów po-wodowanych przez protezy leukocy-tarne zaburzeñ hemostazy osoczoweji p³ytkowej; wystêpowania w osoczukrwi rozpuszczalnych kompleksów fi-brynogenu i monomerów fibryny; w³¹-czania bia³ek zasadowych do struktu-ry fibryny; zaburzeñ hemostazy wchorobie popromiennej; wprowadze-nia nowych metod oceny uk³adu he-mostatycznego.

Kontakty naukowe profesor MariiKopeæ z pracownikami Akademii Me-dycznej w Bia³ymstoku siêgaj¹ pocz¹t-ku lat szeœædziesi¹tych i wi¹¿¹ siê zpodjêciem pracy profesora Stefana Nie-wiarowskiego w naszej Uczelni. Dziê-ki nim kilku pracowników AMB ucze-stniczy³o systematycznie przez wielelat w comiesiêcznych, nieformalnychzebraniach naukowych "na ulicy Ka-rowej" w Warszawie. Trwaj¹ one dochwili obecnej w postaci porad i kon-

prof. dr hab. Maria Kopeæ(ur. 1919 r.)

Page 18: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200418

koñcu grudnia 2003 minê³a dwu-dziesta rocznica przedwczesnej œmier-

ci prof. Józefa Tarmasa. Mia³ dopiero 58 lat.Urodzi³ siê 9 stycznia 1917 r. w Macz-

kach ko³o Bêdzina w rodzinie z tradycjamikolejarskimi. Jego rodzicami byli Józef Tar-mas i Katarzyna z domu Kaczor. Dziadek Józe-fa Mariana by³ zegarmistrzem kolejowym -naprawia³ i konserwowa³ zegary na stacjachkolejowych. Ojciec tak¿e pracowa³ na kolei,zmar³ œmierci¹ tragiczn¹ przy pracy, zestawia-j¹c sk³ady poci¹gów towarowych. Józefmia³ wtedy kilkanaœcie lat. By³ najstarszymdzieckiem. Pañstwo Tarmasowie mieli jeszczedwie córki - Mariê i Haniê. Rodzina mieszka-³a na Œl¹sku od kilku pokoleñ. Tu, w rodzin-nych Maczkach spêdzi³ Józef swoje dzieciñ-stwo i ukoñczy³ szko³ê powszechn¹. Œwiadectwodojrza³oœci otrzyma³ w 1935 r. w Gimna-zjum im. T. Koœciuszki w Mys³owicach.

W latach 1937-1939 studiowa³ na Wydzia-le Lekarskim Uniwersytetu Stefana Batore-go w Wilnie. Wybuch II wojny œwiatowej unie-mo¿liwi³ mu dalsz¹ naukê. Tarmas wróci³ naŒl¹sk. Przebywa³ w Z¹bkowicach ko³o So-

snowca, pracuj¹c kolejno jako robotnik, labo-rant w Zak³adach Elektrochemicznych orazw Hucie Szk³a Okiennego.

W 1945 r. podj¹³ przerwane przez wojnêstudia lekarskie na Uniwersytecie Jagielloñ-

skim w Krakowie. Zainteresowany medycy-n¹, ju¿ w czasie studiów (1946-1947) rozpo-cz¹³ pracê jako zastêpca asystenta w KliniceNeurochirurgii (pod kierownictwem prof. A.Kunickiego), a nastêpnie w Oddziale Cho-rób Wewnêtrznych w Szpitalu Miejskim wKatowicach-Bogudzicach. Od 1 paŸdziernika1948 r. podj¹³ pracê w Zak³adzie AnatomiiPrawid³owej, w powsta³ej w tym samym ro-ku Œl¹skiej Akademii Lekarskiej, na stano-wisku zastêpcy asystenta. Wymaga³o to silnejwoli i determinacji, gdy¿ do Zak³adu doje¿-d¿a³ z Krakowa, gdzie wci¹¿ studiowa³.

W listopadzie 1947 r. zawar³ zwi¹zekma³¿eñski z Iren¹ Bolechowsk¹ - student-k¹ stomatologii. W 1955 r. zostali rodzica-mi syna Marka (póŸniejszy informatyk, ukoñ-czy³ Politechnikê Warszawsk¹).

Dzieñ 26 maja 1950 r. by³ dla JózefaTarmasa wyj¹tkowo uroczysty, otrzyma³ dy-plom lekarza. Swoj¹ dalsz¹ karierê lekar-sk¹ i naukow¹ wi¹za³ ze Œl¹skiem. Intere-sowa³ siê naukami morfologicznym i nadalpracowa³ w Zak³adzie Anatomii Prawid³o-wej, w którym przeszed³ wszystkie szcze-

W

PP oozosta³ w naszejzosta³ w naszejpamiêcipamiêci

refleksjeWspomnienia

i(wspomnienie o prof. dr. hab. JÓZEFIE MARIANIE TARMASIE)

"Ludzie odchodz¹, a dzie³a ich i serca ¿yj¹,by s³u¿yæ nastêpnym pokoleniom."

Wspólne zdjêcie z pracownikami Zak³adu. Rok 1969.

sultacji naukowych, recenzowania roz-praw doktorskich i habilitacyjnych, jakrównie¿ oceny dorobku naukowegopracowników ubiegaj¹cych siê o ty-tu³ profesora.

Od kilkunastu lat Profesor prze-bywa na emeryturze, ale ci¹gle s³u¿yogromn¹ wiedz¹ i doœwiadczeniem swo-im uczniom, wychowankom i licz-nym przyjacio³om.

prof. dr hab. W³odzimierz Buczko(Autor jest prof. dr. hab. - kierowni-kiem Zak³adu Farmakodynamiki AMB.)

Skrótów dokona³a redakcjaProf. Maria Kopeæ w trakcie uroczystoœci nadania tytu³u doktora h.c. Obok rektor AMB prof. drhab. Andrzej Kaliciñski i promotor prof. dr hab. W³odzimierz Buczko.

Page 19: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 19

ble od asystenta do adiunkta. Równoczeœniew 1950 r. zosta³ zatrudniony w InstytucieMedycyny Pracy w Zabrzu, w Dziale Kli-nicznych Chorób Zawodowych w przemy-œle wêglowym i hutniczym, gdzie uzyska³kolejno I i II stopieñ specjalizacji w za-kresie chorób wewnêtrznych.

Ju¿ w rok po ukoñczeniu studiów (1951r.) obroni³ pracê doktorsk¹ pt. "Stosunkioponowe w dole przysadki mózgowej" iotrzyma³ stopieñ doktora medycyny wŒl¹skiej Akademii Medycznej. Doktor J.Tarmas bra³ czynny udzia³ w pracy dydak-tycznej i organizacyjnej tej uczelni, pro-wadz¹c od pocz¹tku istnienia Zak³adu Ana-tomii Prawid³owej æwiczenia i seminaria.By³ wspó³autorem "Skryp-tu do æwiczeñ z anatomiitopograficznej", wydanegopod redakcj¹ prof. St. Koh-mana.

W latach 1950-1961 wDziale Klinicznym Instytu-tu Medycyny Pracy pro-wadzi³ zajêcia dydaktycznew zakresie chorób zawodo-wych i toksykologii prze-mys³owej. Organizowa³ iprzeprowadza³ szkolenia dlapersonelu in¿ynieryjno-tech-nicznego przemys³u meta-lurgicznego na temat zagro-¿eñ toksykologicznych wtym przemyœle.

W 1963 r. po przedsta-wieniu pracy habilitacyjnejpt. "Morfologiczne i histo-chemiczne zmiany w ko-mórkach nerwowych mózgo-wia królików pod wp³ywemma³ych dawek promieni X"i po zakoñczeniu przewoduhabilitacyjnego uzyska³ sto-pieñ docenta w zakresie ana-tomii, zatwierdzony w 1964r. przez Ministra Zdrowia iOpieki Spo³ecznej.

Okres bia³ostocki

Decyzj¹ tego¿ Ministra zosta³ przenie-siony do Akademii Medycznej w Bia³ym-stoku i z dniem 1.09.1964 r. powo³any nastanowisko docenta etatowego i kierowni-ka Katedry i Zak³adu Anatomii Prawid³owejCz³owieka. Po objêciu kierownictwa zre-organizowa³ pracê naukow¹ w Zak³adzie,poszerzaj¹c problematykê i wzbogacaj¹cwarsztat naukowy o badania doœwiadczal-ne. Zorganizowa³ pracowniê mikromorfolo-gii i histochemii oœrodkowego uk³adu ner-wowego z salk¹ operacyjn¹ i zwierzêtarni¹.

Pracê naukow¹ razem z zespo³em pra-cowników Zak³adu prowadzi³ w nastêpuj¹-cych kierunkach problemowych:

· morfologia i histochemia oœrodkowegouk³adu nerwowego ze szczególnym uwzglê-dnieniem uk³adu siatkowatego i neurose-krecji podwzgórzowej,

· antropomorfologia ze szczególnym uwzglê-dnieniem dymorfizmu p³ciowego i dzie-dziczenia cech,

· paleoantropologia.

Badania naukowe doc. J. Tarmasa koncen-trowa³y siê wokó³ ró¿nej problematyki, zarów-no morfologicznej, jak i klinicznej w zale¿-

noœci od okresu dzia³alnoœci naukowej. I tak,w okresie pracy w Œl¹skiej Akademii Medycz-nej by³y to badania, dotycz¹ce g³ównie zmi-an morfologicznych i histochemicznych w ko-mórkach nerwowych rdzenia krêgowego imózgowia królików pod wp³ywem ma³ych da-wek promieni X, jak równie¿ wp³yw tych pro-mieni na zwoje wspó³czulne i naczynia krwio-noœne rdzenia krêgowego królika. Prowadzi³równie¿ prace z zakresu chorób zawodowych.Okres pracy w Zak³adzie Anatomii Prawi-d³owej AM w Bia³ymstoku to kontynuacja ba-dañ, dotycz¹cych morfologii i histochemiioœrodkowego uk³adu nerwowego, g³ównie

uk³adu siatkowatego pnia mózgu. Utworzo-na zosta³a pracownia uk³adu nerwowego, wktórej realizowa³o swoje zainteresowania kil-ku pracowników Zak³adu, co zaowocowa³orozprawami doktorskimi na ten temat.

Prawdziw¹ pasj¹ naukow¹ doc. J. Tar-masa by³a analiza dynamiki obrazów morfo-logicznych komórek oœrodkowego uk³adu ner-wowego, jako wyraz odbywaj¹cych siê w nichz³o¿onych procesów. Myœl tê wdra¿a³ wspó³-pracownikom, dzia³aj¹cym w tej pracowni (I.Ga³asiñska-Pomyko³, M. Sopek, I. Kuduk).

W uznaniu osi¹gniêæ naukowych i dydak-tycznych w dniu 15 marca 1972 r. decyzj¹ Ra-dy Pañstwa, na wniosek Rady Wydzia³u Le-karskiego AMB, doc. J. Tarmas uzyska³

tytu³ naukowy profesora nad-zwyczajnego.

W dorobku prof. J. Tar-masa znajduj¹ siê liczne pra-ce naukowe w czasopismachkrajowych i zagranicznych.S¹ to prace morfologiczne,morfologiczno-kliniczne zzakresu chorób zawodowychoraz kliniczne. By³ promo-torem oko³o dziesiêciu roz-praw doktorskich i opieku-nem dwóch przewodówhabilitacyjnych. Dokona³oceny trzech rozpraw habi-litacyjnych i recenzowa³ piêt-naœcie prac doktorskich. Wie-lokrotnie wyje¿d¿a³ za granicêw celach naukowych i na-wi¹zania wspó³pracy (Insty-tut Mózgu w Moskwie i In-stytut Medyczny wLeningradzie w 1967 r., Uni-wersytet w Rostocku w 1969r.). Bra³ równie¿ udzia³ wmiêdzynarodowych zjazdachi wyg³asza³ na nich refera-ty (Rostock 1969 r.).

Wiele swego czasu po-œwiêca³ Profesor pracy dy-daktycznej i wychowawczejm³odzie¿y akademickiej. W

okresie swojej dzia³alnoœci w Œl¹skiej Aka-demii Medycznej organizowa³ pracê dydak-tyczn¹ w Zak³adzie Anatomii Prawid³owej iby³ przez wiele lat kierownikiem æwiczeñ.Prowadzi³ wyk³ady i zajêcia praktyczne w za-kresie rentgenodiagnostyki wewnêtrznych cho-rób zawodowych oraz toksykologii przemy-s³owej dla pionu in¿ynieryjno-technicznegozak³adów przemys³owych Œl¹ska. Za ca³o-kszta³t pracy na Œl¹sku otrzyma³ w 1963 r.Srebrn¹ Odznakê i dyplom "Zas³u¿ony w roz-woju województwa katowickiego". Bêd¹c kie-rownikiem Zak³adu Anatomii Prawid³owejCz³owieka AM w Bia³ymstoku przywi¹zywa³

W karykaturze Tadeusza Ginko 1963 r.

Page 20: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

równie du¿¹ wagê do procesu dydaktyczne-go. W ramach pomocy organizacyjno-dy-daktycznej dla rozwijaj¹cej siê Filii Uniwer-sytetu Warszawskiego w Bia³ymstoku bra³udzia³ w organizacji i realizacji zajêæ dydak-tycznych z anatomii z fizjologi¹ na Wydzia-le Pedagogicznym.

By³ przewodnicz¹cym Rady Pedagogicz-nej I roku w latach 1964-1970, a w latach1966-1968 pe³ni³ funkcjê prodziekana do sprawm³odzie¿y. By³ równie¿ cz³onkiem Senac-kiej Komisji Bud¿etowej i Komisji Dyscypli-narnej dla studentów. Udziela³ siê czynnie wpracy Polskiego Towarzystwa Anatomiczne-go, pe³ni¹c kolejno funkcjê sekretarza Oddzia-³u Œl¹skiego, wiceprzewodnicz¹cego, a na-stêpnie przewodnicz¹cego Oddzia³uBia³ostockiego. Wchodzi³ w sk³ad KomitetuRedakcyjnego "Folia Morphologica" oraz Ko-

mitetu Redakcyjnego "Roczników AkademiiMedycznej w Bia³ymstoku". W uznaniu za-s³ug by³ kilkakrotnie odznaczany i nagra-dzany. Otrzyma³ Krzy¿ Kawalerski OrderuOdrodzenia Polski, Medal 1000-lecia PañstwaPolskiego, odznakê "Za wzorow¹ pracê ws³u¿bie zdrowia".

Zainteresowania pozazawodowe Profeso-ra by³y ró¿norodne. Mia³ ma³o czasu na wy-poczynek, ale w chwilach wolnych lubi³ ma-lowaæ. Tworzy³ akwarelowe pejza¿e, pozostawi³kilkanaœcie obrazów. W okresie letnim upra-wia³ z rodzin¹ turystykê samochodow¹, wy-je¿d¿aj¹c g³ównie na pó³wysep Helski i nadjeziora augustowskie. Tu by³ jego plener i tuuprawia³ swoje hobby.

Przewlek³a choroba wy³¹czy³a Profesoraz dalszej pracy naukowej i dydaktycznej. Zmar³29 grudnia 1975 r. po d³ugich zmaganiach z

cierpieniem, które do ostatnich chwil swego¿ycia znosi³ bardzo dzielnie. Miejscem Jegowiecznego spoczynku jest cmentarz Miejskiw Bia³ymstoku. Œmieræ zabra³a go z nasze-go grona, lecz nie z naszej pamiêci.

Podziêkowanie

Dziêkujê bardzo mgr. Markowi Tarma-sowi, synowi Profesora, za niektóre materia-³y i zdjêcia archiwalne.

Mieczys³aw Sopek(Autor jest doktorem nauk medycznych,

by³ym wieloletnim pracownikiem Zak³adu Anatomii Prawid³owej AMB.

Obecnie na emeryturze.)

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200420

ZZa póŸno na wspólne marzenia

Od urodzenia wyrasta³em w atmosferze, wktórej, mimo ówczesnych trudnoœci lat 50-tych i 60-tych, liczy³a siê idea krzewionaprzez moich Rodziców, ¿e nale¿y dok³adaæcegie³kê do cegie³ki, aby budowaæ funda-menty nauki polskiej. By³em œwiadkiem -nie ca³kiem œwiadomym - gdy¿ by³em dziec-kiem, postêpu prac naukowych w Zak³adzieAnatomii Prawid³owej AMB. Bardziej inte-resowa³a mnie jednak otoczka techniczna -aparatura, mikroskopy, procesy uzyskiwaniapreparatów. Widzia³em u Taty chêæ skiero-wania moich planów ¿yciowych na tory me-dycyny, ja jednak wybra³em politechnikê. Wolny czas Tata poœwiêca³ rodzinie. Dziêkiszczêœliwie wygranemu w losowaniu

oszczêdnoœciowych ksi¹¿eczek samochodo-wych (takie kiedyœ by³y popularne) wartbur-gowi, móg³ zrealizowaæ swoj¹ pasjê -podró¿e. Wiele letnich nocy spêdziliœmy podnamiotem podró¿uj¹c po Polsce. Razemzwiedzaliœmy ciekawe turystycznie zak¹tkikraju i poznawaliœmy zabytki. Mia³em z tegododatkow¹ korzyœæ - geografia w szkole nieby³a problemem, poniewa¿ wiele miejsc zna-³em z autopsji.Z tego okresu utkwi³y mi te¿ w pamiêci za-

ciête mecze wsiatkówkê i wk o m e t k ê ,p o d c z a sktórych to-czy³a siê miê-dzy nami we-so³a rywaliza-cja. Moje ¿y-cie zawodowe(jestem infor-m a t y k i e m )z a t o c z y ³ oo g r o m n ykr¹g. Po 19latach pracyprzy kompu-teryzacji prze-mys³u, trafi-³em do Dzie-ciêcego Szpi-

tala Klinicznego w Bia³ymstoku, gdzie mojawiedza spotka³a siê z wymarzon¹ kiedyœ dlamnie przez Tatê medycyn¹. Od piêciu lat in-formatyzujê szpital, wdra¿am wiele progra-mów i funkcji, które odpowiednio zastoso-wane, dzisiaj u³atwi³yby mojemu Tacie opra-cowywanie wyników kolejnych prac nauko-wych. Dziêki komputerom moglibyœmy ra-zem, byæ mo¿e, spe³niæ i moje marzenie - do-³o¿yæ w³asn¹ cegie³kê do wznoszonego gma-chu nauki. Szkoda, ¿e tak siê nie sta³o.

Wspomnienie Marka Tarmasa syna Profesora.

Marek Tarmas.

Szczyrk 1959 r. prof. dr hab. Józef Marian Tarmas z synem Markiem.

Page 21: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 21

Pomimo znacznego postêpu w diagno-styce i leczeniu raka gruczo³u piersiowego ijajnika, œmiertelnoœæ z tego powodu jest nadalbardzo wysoka. Dok³adna identyfikacja geno-mu ludzkiego oraz rozwój nowoczesnych tech-nik s³u¿¹cych do identyfikacji DNA znacznieprzyspieszy³y prace zwi¹zane z dok³adnympoznaniem biologii i bezpoœrednich przy-czyn transformacji nowotworowej w tychnarz¹dach. Do tej pory wyodrêbniono kilkagenów odpowiedzialnych za ryzyko zapadal-noœci na tego typu nowotwory. Wydaje siê,¿e dwa z nich - gen BRCA-1 i BRCA-2 s¹ naj-œciœlej zwi¹zane z tymi nowotworami. Muta-cje w obrêbie tych dwóch genów odpowie-dzialne s¹ za przesz³o 40% przypadków rakapiersi i jajnika. W przypadku wykrycia mu-tacji tych genów ryzyko zachorowania na ra-ka sutka wynosi 60-85%, a w przypadku ra-ka jajnika 15-40%. Wyodrêbniono ponadtokilka dodatkowych genów takich jak PTEN,TP-53 i STK11/LKB1, bezpoœrednio zwi¹za-nych z transformacj¹ nowotworow¹ komórekgruczo³u piersiowego i jajnika, jednak muta-cje w ich obrêbie zdarzaj¹ siê u niewielkiejliczby pacjentek chorych na tego typu nowo-twory.

Badanie mutacji genów BRCA-1 i BRCA-2 mo¿emy odnieœæ do dwóch podstawowychgrup: rodzinnego wystêpowania nowotworówsutka i jajnika oraz do populacji ogólnej. Do-minuj¹cym czynnikiem ryzyka w tym typienowotworów jest wystêpowanie chorobyrozrostowej sutka i jajnika w rodzinie. Testygenetyczne wykrywaj¹ce mutacje DNAw obrê-bie tych genów s¹ istotnym narzêdziem po-zwalaj¹cym oceniæ ryzyko rozwoju chorobynowotworowej i zastosowanie odpowiednie-go leczenia.

W przypadku wysokiego ryzyka rozwojuraka sutka, nosicielka mutacji BRCA-1 i BR-CA-2 powinna byæ poddana œcis³ej obserwa-cji. Badania dowodz¹, ¿e u kobiet u którychstwierdzono mutacje w obrêbie genów BR-CA-1 i BRCA-2 rozwój raka sutka odbywa siêskokowo, dlatego te¿ na pocz¹tku czêsto niestwierdza siê ¿adnych zmian w mammogra-mie, a przy nastêpnym badaniu zmiany s¹ju¿ doœæ zaawansowane. W razie w¹tpliwo-œci wykonywany jest rezonans magnetyczny(MRI), a u kobiet po menopauzie dodatkowooznacza siê marker CA-125. Proponuje siêrównie¿ leczenie preparatami antyestrogeno-wymi: Tamoxifenem i Raloxifenem. Pomi-

mo dobrych wyników tak rozumianej profi-laktyki i zmniejszeniu ryzyka wyst¹pieniaraka sutka, w¹tpliwoœci budz¹ efekty ubocz-ne terapii, zw³aszcza wzrost czêstoœci wystê-powania raka trzonu macicy, powik³ania za-krzepowo-zatorowe, osteoporoza, upoœledzenieczynnoœci w¹troby i szpiku kostnego. Aktu-alnie trwaj¹ badania nad zastosowaniem ana-logów GnRH, pochodnych witaminy A, mo-noterpenów wystêpuj¹cych w olejach roœlinnychoraz zawartych w soi isoflavonoidów. Najbar-dziej kontrowersyjn¹ metod¹ prewencji jestzabieg chirurgiczny. W przypadkach nosi-cielstwa mutacji genów BRCA1 i 2 proponu-je siê profilaktyczn¹, obustronn¹, prost¹ lubpodskórn¹ mastektomiê, a u kobiet po 40. ro-ku ¿ycia, nie planuj¹cych potomstwa, dodat-kowo usuniêcie obu jajników.

Rodzi siê jednak pytanie: czy proponu-j¹c zdrowej kobiecie zabieg odbieraj¹cyistotne atrybuty kobiecoœci i seksualnoœci, atym samym powoduj¹c silny uraz psychiczny,nie pozbawiamy j¹ zdrowia na wiele latprzed jego faktyczn¹ utrat¹?

W przypadku raka jajnika nosicielki mu-tacji BRCA-1 i BRCA-2 powinny jak najszyb-ciej poddaæ siê profilaktycznej operacji usu-niêcia jajników, od razu po zakoñczeniu okresuprokreacyjnego. Zaleca siê jak najszybsze usu-niêcie narz¹dów z uwagi na to, i¿ nowotwo-ry jajnika w wysokim stadium zaawansowa-nia klinicznego zwi¹zane s¹ z wysok¹œmiertelnoœci¹ kobiet. Po operacji zaleca siêw tym przypadku stosowanie hormonalnejterapii (HT) u tych kobiet, a¿ do momentu osi¹-gniêcia wieku oko³o 50 lat, czyli œredniegowieku wystêpowania menopauzy. Zastosowa-nie HT w celu usuniêcia objawów wypado-wych po usuniêcia jajników pozwala pa-cjentkom unikn¹æ wczesnej menopauzy i czynitê formê zapobiegania raka ³atwiejsz¹ do za-akceptowania.

Zalecenia dotycz¹ce nosicielek mutacjiw obrêbie omawianych genów pozwoli³y naobni¿enie ryzyka wyst¹pienia nowotworówpiersi o przesz³o 60%, a raka jajnika o pra-wie 95%.

Zastosowanie Tamoxifenu w prewencji no-wotworów gruczo³u piersiowego u nosicielimutacji genów BRCA-1 i BRCA-2 pozosta-je kontrowersyjne. Autorzy jednego z badañretrospektywnym sugeruj¹, i¿ zastosowaniewspomagaj¹cej terapii Tamoxifenem u nosi-cieli mutacji BRCA z rakiem o pozytywnej

ekspresj¹ receptorów estrogenowych daje ta-kie same wyniki, jak w pozosta³ej populacjichorych z rakiem sutka. Wykazano, ¿e piê-cioletnia terapia Tamoxifenem zmniejsza ry-zyko zachorowania na raka sutka o prawie50%. Nale¿y jednak pamiêtaæ, ¿e d³ugotrwa-³e stosowanie preparatu wi¹¿e siê ze wzrostemzagro¿enia rozwojem raka trzonu macicy orazwyst¹pienia udaru mózgu, zakrzepicy ¿y³g³êbokich i zatorowoœci p³ucnej. Pozosta³e ba-dania sugeruj¹, i¿ wiêkszoœæ nowotworów zmutacj¹ genu BRCA-1 jest niezale¿na odekspresji receptorów estrogenowych. Ponad-to wyniki ostatnich badañ Breast Cancer Pre-vention Trial (BCPT) sugeruj¹, i¿ Tamoxifennie wykazuje dzia³ania prewencyjnego wstosunku do nowotworów piersi zwi¹zanychz mutacjami genu BRCA-1. Brak terapeutycz-nego dzia³ania Tamoxifenu w badaniach BCPTmo¿e byæ zwi¹zany z krótkim czasem stoso-wania preparatu, lub te¿ z przewag¹ guzówniezale¿nych od ekspresji receptorów estroge-nowych w przypadku mutacji BRCA-1. Nie-którzy autorzy zalecaj¹ rozwa¿enie terapii Ta-moxifenem po zaprzestaniu stosowania HT ukobiet w wieku oko³o 50 lat.

Ostatnia dekada przynios³a wiele no-wych rozwi¹zañ w dziedzinie genetyki klinicz-nej, równie¿ w stosunku do raka piersi i rakajajnika. Wyizolowanie dwóch genów BRCAodpowiedzialnych za ryzyko wyst¹pieniaobu rodzajów nowotworów, przyczyni³o siêdo rozwoju nowoczesnych technik izolacjiDNA pozwalaj¹cych na segregacjê pacjen-tów z grupy wysokiego ryzyka rozwoju no-wotworów piersi i jajnika. Testy wykrywaj¹-ce mutacje w obrêbie genów BRCA-1 i BRCA-2s¹ rutynowo wykonywane w wielu oœrod-kach klinicznych na œwiecie. Obecnie du¿enadzieje pok³ada siê w zastosowaniu technikobrazuj¹cych ekspresjê genów i ich mutacjew ca³ym genomie cz³owieka. Pozwol¹ one wniedalekiej przysz³oœci na stworzenie profiligenowych predysponuj¹cych do wystêpowa-nie konkretnych nowotworów i na dok³adniej-sz¹ ocenê czynników ryzyka z nimi zwi¹za-nych.

Andrzej Mazurek (Autor jest dr. n. med. - w Klinice

Ginekologii SPSK AMB)

Tadeusz Laudañski(Autor jest prof. dr. hab. - kierownikiem

Zak³adu Patofizjologii Ci¹¿y AMB)

Co nowego w dziedzinie nauk biomedycznych

GGGG eny BRCA-1 i BRCA-2w raku sutka i jajnika

Page 22: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200422

Niedo-sz³y polskilaureat nagro-dy Nobla wdziedzinie fi-zjologii i me-dycyny, Ja-kub KarolParnas by³jednym z naj-bardziej za-g³askiwanychprzez re¿im

stalinowski polskich profesorów (cz³o-nek Akademii Nauk ZSRR, cz³onek Aka-demii Nauk Medycznych ZSRR; nagro-da stalinowska I stopnia, order Lenina,order Pracy Czerwonego Sztandaru).Oskar¿ony i aresztowany przez NKWDo uprawianie szpiegowskiej dzia³alnoœciprzeciwko ZSRR na zlecenie obcego pañ-stwa, zmar³ 29 stycznia 1949 roku w wiê-zieniu w £ubiance. Okolicznoœci œmier-ci profesora, poza oficjalnym - niewielemówi¹cym - raportem, pozostaj¹ ci¹glenie wyjaœnione.

Jakub Karol Parnas urodzi³ siê 16stycznia 1884 roku w Mokrzanach ko³oTarnopola, jako syn Oskara i Gabrieli zBernsteinów. W 1902 roku uzyska³ ma-turê w gimnazjum klasycznym im. Sta-nis³awa Staszica we Lwowie. Przez czte-ry nastêpne lata studiowa³ chemiê wTechnische Hochschule w Berlinie - Char-lottenburgu. W 1907 roku otrzyma³ sto-pieñ doktora na Uniwersytecie w Mona-chium, a w 1913 roku tytu³ docenta naUniwersytecie w Strasburgu. Przed wy-buchem I wojny œwiatowej przez pe-wien czas przebywa³ w Cambridge, wpracowni Fredricka Gowlanda Hopkin-sa.

W latach 1916-1919 Jakub Parnas pe³-ni³ funkcjê kierownika Zak³adu ChemiiFizjologicznej Uniwersytetu Warszaw-skiego. W 1921 roku zosta³ zaprzysiê-¿ony na stanowisko profesora zwyczaj-nego Uniwersytetu Jana Kazimierza weLwowie i obj¹³ kierownictwo Zak³aduChemii Lekarskiej. Intensywna praca ba-dawcza i dydaktyczna profesora Parna-sa trwa³a do wybuchu II wojny œwiato-wej. Na prze³omie lat 1939/40 Wydzia³

Lekarski Uniwersytetu Jana Kazimierzazosta³ przekszta³cony w Pañstwowy In-stytut Medyczny, stanowisko dyrektoraInstytutu Chemii obj¹³ Jakub Parnas. Wczerwcu 1941 roku profesor wraz z ro-dzin¹ musia³ ewakuowaæ siê do Kijowa,a nastêpnie do Ufy w Republice Ba-szkirskiej. W maju 1943 roku wraz z¿on¹ zosta³ przeniesiony do Moskwy,gdzie obj¹³ kierownictwo Wydzia³u Che-micznego Wszechzwi¹zkowego Insty-tutu Medycyny Doœwiadczalnej. Po za-koñczeniu II wojny œwiatowej profesorParnas czyni³ starania maj¹ce na celuumo¿liwienie powrotu do Polski i objê-cie katedry Chemii Fizjologicznej w Uni-wesytecie Wroc³awskim lub Jagielloñ-skim. Niestety ze wzglêdu na to, ¿ezajmowa³ odpowiedzialne stanowiskow renomowanych laboratoriach nauko-wych Moskwy jego sprawa wymaga³arozstrzygniêæ na szczeblu rz¹dowym. Sta-rania zakoñczy³y siê ostrze¿eniem, ¿eby"nigdy, nigdzie i z nikim" tej sprawy nieporusza³. W dniu 29 stycznia 1949 rokuJakub Karol Parnas zosta³ aresztowanyprzez NKWD, zmar³ w nieznanych oko-licznoœciach. W cztery lata póŸniej ¿o-nie zosta³a przekazana oficjalna informa-cja o œmierci profesora i bezpodstawnoœcioskar¿enia. Rehabilitacjê przynios³y do-piero lata 60. XX wieku. Nie zachowa-

³y siê ¿adne dokumenty, na podstawiektórych mo¿na by³oby wskazaæ miejscejego pochówku.

Dzia³alnoœæ naukowa profesora Par-nasa oparta by³a na szerokich miêdzy-narodowych kontaktach i wspó³pracy znajlepszymi wówczas oœrodkami nau-kowymi w ca³ej Europie. Cechowa³o j¹nowatorstwo i oryginalnoœæ koncepcji na-ukowej, podparte g³êbok¹ wiedz¹ z dzie-dziny chemii i fizjologii. Nauka by³adla niego jedna, bezprzymiotnikowa i po-nadczasowa. Nie oszczêdza³ siê nawetwtedy, gdy powa¿nie podupad³ na zdro-wiu, nêkany cukrzyc¹ i niewydolnoœci¹serca. To zafascynowanie biochemi¹ prze-kazywa³ swoim wspó³pracownikom i stu-dentom. Zawsze by³ otoczony gronemm³odych zdolnych ludzi, z których wie-lu kontynuowa³o jego dzie³o i odegra³oistotn¹ rolê w organizacji wielu, do dziœistniej¹cych placówek naukowych, jakrównie¿ przyczyni³o siê do rozwoju na-uk biomedycznych w powojennej Polsce.Wiêkszoœæ zak³adów biochemii i dzie-dzin pokrewnych objêli wówczas jegouczniowie m.in.: T. Baranowski, J. Da-dlez, J. Heller, A. Klisiecki, T. Korzyb-ski, W. Lewiñski, W. Mejbaum, I. Moch-nacka, W. Mozo³owski, B. Sobczuk.Inni jak: T. Mann, P. Ostern znaleŸli siêpoza granicami kraju.

BB³yskotliwe i tragiczne ¿ycie JakubaKarola Parnasa

Z historii nauk biomedycznych

Tablica pami¹tkowa umieszczona w gmachy Zak³adu Chemii Fizjologicznej Uniwersytetu we Lwowie.

Page 23: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

(Z prof. dr. hab. ZBIGNIEWEM LWEM STAROWICZEM,w konwencji lekko frywolnej, rozmawia Danuta Œlósarska)

Panie Profesorze w swoim wyk³adzie u¿y³ Pan okreœlenia"miêdzynarodowe prawa seksualne". To bardzo interesu-j¹ce, tylko co to takiego jest?W sierpniu 2003 roku Œwiatowa Organizacja Zdrowia og³o-

si³a deklaracjê praw seksualnych. Powsta³a ona na konferen-cji w Wenecji, z inicjatywy œrodowiska seksuologów. Zak³a-da, ¿e ka¿dy cz³owiek ma prawo do kontaktów intymnych.Jeszcze niedawno to prawo, a tak¿e prawo do ma³¿eñstwa odbie-rano osobom niepe³nosprawnym np. z zespo³em Downa. De-klaracja zmienia postawy wobec seksu. Wed³ug niej ka¿dy cz³o-wiek ma prawo do swojej orientacji seksualnej, sam decyduje

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 23

Profesor Jakub Karol Parnas by³ twór-c¹ pierwszej w Polsce szko³y biochemiitzw. lwowskiej, która zyska³a szeroki roz-g³os w œwiecie. By³ autorem ponad 200publikacji, w tym pierwszego polskiegopodrêcznika "Chemia fizjologiczna" (1922).Nazwisko Parnasa na sta³e wesz³o dohistorii biochemii ze wzglêdu na osi¹-gniêcia w zakresie beztlenowego meta-bolizmu wêglowodanów zwi¹zane z usta-leniem kolejnoœci reakcji zachodz¹cychw glikolizie. Ci¹g reakcji glikolizy na-

zwany zosta³ szlakiem Emdena-Meye-rhoffa-Parnasa i do dziœ funkcjonuje wœwiatowych podrêcznikach biochemii.Parnas opracowa³ wraz z Wagnerem i Hel-lerem mikrometodê oznaczania organicz-nego azotu i skonstruowa³ s³u¿¹cy dotego aparat. By³ prekursorem stosowaniaizotopów do badañ biochemicznych.

Pamiêæ o profesorze Parnasie trwa dodziœ, o czym œwiadczyæ mog¹ odbywa-j¹ce siê regularnie, co dwa lata, konfe-rencje naukowe jego imienia. W dowód

uznania jego zas³ug dla rozwoju bioche-mii, Polskie Towarzystwo Biochemicz-ne, corocznie, przyznaje nagrodê imieniaProfesora Jakuba Karola Parnasa za naj-lepsz¹ pracê eksperymentaln¹ z dziedzi-ny biochemii, wykonan¹ w laborato-rium na terenie Polski.

Joanna Jasielczuk(Autorka jest asystentem w Zak³adzie

Analizy Instrumentalnej AMB)

Kankanem w wykonaniu dziewcz¹t zZespo³u Szkó³ Melioracyjnych w Bia³ym-stoku rozpoczê³a siê I Ogólnopolska Kon-ferencja dotycz¹ca zaburzeñ seksualnych ipostêpów w ich leczeniu. Konferencjê zor-ganizowa³a Klinika Urologii AkademiiMedycznej w Bia³ymstoku przy udzialeBia³ostockiego Oddzia³u Polskiego Towa-rzystwa Urologicznego i Polskiego Towa-rzystwa Seksuologicznego. W spotkaniuwziêli udzia³: urolodzy, seksuolodzy, gine-kolodzy, psychiatrzy, endokrynolodzy orazlekarze innych specjalnoœci.Wœród zapro-szonych goœci byli:. prof. Zbigniew LewStarowicz, prof. Ryszard Piotrowicz, prof.Andrzej Gomu³a, prof. Krzysztof Bar, drhab. Wies³aw Zarzycki, dr hab. WaldemarKuczyñski. Gospodarzem sympozjum by³adr hab. Barbara Darewicz. Problematykanaukowa Konferencji obejmowa³a zaga-

dnienia dotycz¹ce andropauzy, wp³ywuchorób kardiologicznych i metabolicznychna zaburzenia erekcji, podstaw molekular-nych tego schorzenia oraz wspó³czesnychmetod leczenia zaburzeñ ED. Okaza³o siê,¿e co drugi mê¿czyzna w Polsce po 35 ro-ku ¿ycia ma problemy zwi¹zane ze swoj¹sprawnoœci¹ seksualn¹.

- Proponujê pó³ godziny szybkiegomarszu codziennie - zaleca³ panom prof.Lew Starowicz.

Przy omawianiu leczenia farmakolo-gicznego zaburzeñ erekcji podkreœlono, ¿ekamieniem milowym by³o wprowadzeniew roku 1998 sildenafilu (Viagra, Pfizer) -leku, którego komercyjny sukces sta³ siêpodstaw¹ do intensywnych badañ nad in-nymi inhibitorami fosfodiesterazy 5.

Z wielkim zainteresowaniem spotka³siê wyk³ad prof. Zbigniewa Starowicza, bê-

d¹cy futurystyczn¹ wizj¹ rozwoju seksuo-logii w XXI wieku, który mówi³ równie¿ oproblemie seksualnoœci w jesieni ¿ycia.

Po raz pierwszy poruszono na forumnaukowym problem zaburzeñ seksualnychu kobiet. Jakkolwiek podkreœlono, ¿e litera-tura na ten temat jest jeszcze bardzo uboga.Docent Barbara Darewicz zasygnalizowa-³a, ¿e kobietom jest ³atwiej uporaæ siê z te-go typu problemem. Prasa kobieca, wktórej nie ma tematów tabu i otwartoœæ ko-biet w mówieniu o swoich problemach jestju¿ pewnego rodzaju terapi¹.

Jedno jest pewne, skoro takie inicjaty-wy jak ta s¹ podejmowane i g³oœno mówisiê o problemach seksualnych - ludzkoœænie wyginie.

Joanna Jasielczuk

OOOO zaburzeniach seksualnychbez wstydu

Nudno nie bêdzie

Prof. Lew Starowicz podczas wyk³adu na konferencji dotycz¹cej zaburzeñ seksualnych.

Page 24: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200424

Cukrzyca typu 2 i choroby uk³adu serco-wo-naczyniowego okreœlane bywaj¹ coraz czê-œciej mianem epidemii XXI wieku, dlategote¿ stworzenie forum dyskusyjnego poœwiêco-nego najnowszym osi¹gniêciom kardio-diabe-tologii i mo¿liwoœci ich zastosowania w co-dziennej praktyce lekarskiej, wydawa³o siê oddawna potrzeb¹ chwili. Takie w³aœnie sympo-zjum dotycz¹ce problemów kardiologicznychw cukrzycy zorganizowa³ w dniach 22 - 24kwietnia 2004 roku, w domu pracy twórczej"Wigry" w Starym Folwarku ko³o Suwa³k, ze-spó³ Kliniki Endokrynologii, Diabetologii i Cho-rób Wewnêtrznych Akademii Medycznej w Bia-³ymstoku. By³o to pierwsze spotkanie nowozarejestrowanego Towarzystwa Kardio-diabe-tologicznego.

Cykliczne spotkania poœwiêcone powik³a-niom metabolicznym cukrzycy, organizowanew piêknej scenerii dawnego klasztoru Kame-du³ów, sta³y siê ju¿ tradycj¹ diabetologów ikardiologów nie tylko z regionu pó³nocno -wschodniego. W tym roku w "Wigrach" goœci-liœmy oko³o 150 przedstawicieli wiod¹cych oœrod-ków Kardio- diabetologiczych oraz lekarzy -praktyków z ca³ego kraju. Oficjalnego otwar-cia konferencji dokona³y prof. Ida Kinalska (Prze-wodnicz¹ca Komitetu Naukowego i Organiza-cyjnego) i prof. Maria Górska. Nastêpnie g³oszabra³ prof. Jan Górski, inauguruj¹c sympozjumwyk³adem na temat metabolizmu miêœnia ser-cowego w cukrzycy. Wœród zaproszonych wy-k³adowców mieliœmy zaszczyt goœciæ prof.Ryszarda Gryglewskiego, który swoje wyst¹-

pienie poœwiêci³ roli œródb³onka w makropa-tiach cukrzycowych. Natomiast prof. Jacek Sie-radzki - przewodnicz¹cy Polskiego Towarzy-stwa Diabetologicznego - stara³ siê przybli¿yæs³uchaczom modne ostatnio pojêcia "Kardio-diabetologia" oraz "diabeto - kardiologia".Profesor Anna Czech - konsultant krajowy wdziedzinie diabetologii i prof. Grzegorz Opol-ski - konsultant krajowy w dziedzinie kardio-logii - wyjaœniali potrzebê stworzenia jednoli-tych standardów opieki kardiologicznej idiabetologicznej nad chorym z cukrzyc¹ i po-wik³aniami dotycz¹cymi uk³adu sercowo - na-czyniowego. Kolejne wyst¹pienia dotyczy³y pa-togenezy i leczenia tak wa¿nych powik³añcukrzycy, jak nadciœnienie têtnicze, kardio-miopatia cukrzycowa, czy te¿ zaburzenia krzep-

o tym, które zachowania akceptuje. Nie mog¹ one oczywiœciebyæ wymierzone przeciw innym. To jest du¿y postêp.Tak otwarcie o seksie mo¿emy mówiæ tylko na takich kon-ferencjach jak ta. W dalszym ci¹gu cielesnoœæ jest dla naswielkim tabu.Jeszcze bywa, ale w niektórych œrodowiskach, to ju¿ siêzmienia. O seksie ³atwiej mówi¹ ludzie korzystaj¹cy z inter-netu oraz m³oda populacja. Persepektywy seksuologii w XXI wieku, które Pan przed-stawi³ s¹ tak ciekawe, ¿e ju¿ w tej chwili zazdroszczê mo-jej dziewiêtnastoletniej córce mo¿liwoœci wyborów.(Œmiech) Zgadza siê - ale coœ pani powiem - przewa¿nie lu-dzie, którzy zbli¿aj¹ siê na drugi brzeg idealizuj¹ czasy swo-jej m³odoœci, a psiocz¹ na aktualne. Ludzie otwarci na œwiatmog¹ zazdroœciæ, bo to co bêdzie po nas mo¿e byæ bardziej fra-puj¹ce. S¹dzê, ¿e gdyby wskrzesiæ kogoœ z XIX wieku, to uj-rzawszy to, co teraz dzieje siê na œwiecie dosta³by szoku.

Panie Profesorze, kiedy Pan mówi³ o seksie w d³ugoletnichzwi¹zkach ma³¿eñskich, to na sali rozleg³ jêk rozpaczy i tow³aœnie kobiety. Chyba przestraszy³a siê monotonii. Mê¿-czyŸni widaæ nie maj¹ nic przeciwko zwi¹zkom trwaj¹-cym do póŸnej staroœci?Oni nie zareagowali, bo dobrze wiedz¹ jak sobie urozmaiciæ¿ycie (œmiech). Czêsto oprócz ¿ony maj¹ kochankê, korzysta-j¹ z agencji, czyli w tradycyjny sposób rozwi¹zuj¹ swoje pro-blemy.Ale te nowe czasy nie bêd¹ dla Panów ³askawe. Kobiety s¹ coraz bardziej wymagaj¹ce w stosunku doswoich partnerów i to nie tylko w seksie. Maj¹c za sob¹ju¿ pewne doœwiadczenia, czêsto porównuj¹ partnerów, codla mê¿czyzn jest dodatkowym obci¹¿eniem. No có¿,mê¿czyŸni musz¹ siê nauczyæ rozwi¹zywania swoichproblemów, bo nastêpne lata bêd¹ dla nich ogromnym wy-zwaniem.

Wyniki badañ socjologicznych i transkulturowych sugeruj¹, ¿e w XXI wieku bêd¹ istnia³y alternatywne zwi¹zki partnerskie:

- tradycyjne ma³¿eñstwo monogamiczne,- ma³¿eñstwo monogamiczne typu partnerskiego,- monogamia seryjna, czyli nowe zwi¹zki zawierane po rozwodzie,- ma³¿eñstwo otwarte, w którym akceptuje siê kontakty pozama³¿eñskie,- zwi¹zki nie zalegalizowane,- ma³¿eñstwa bezdzietne z wyboru (ich popularnoœæ roœnie),- zwi¹zek typu LAT (Living Apart Together). Partnerzy mieszkaj¹cy oddzielnie,

których ³¹czy wiêŸ seksualna (forma popularna wœród pracoholików i biznesme-nów),

- zwi¹zki homoseksualne,- samotnoœæ z wyboru (wzroœnie populacja osób samowystarczalnych seksualnie).

EEEE pidemia XXI wieku (Sympozjum "Problemy Kardiologiczne w Cukrzycy" Stary Folwark 22-24. 04. 2004)

Page 25: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 25

niêcia i fibrynolizy. Niezwykle interesuj¹cedane przedstawi³ prof. W³adys³aw Grzeszczakz Zabrza. Podlega mu najwieksza w Polsce iloœæpacjentów dializowanych, chorych na cukrzy-cê z niewydolnoœci¹ nerek. Okaza³o siê, ¿echorzy ci obecnie nie gin¹ z powodu moczni-cy, lecz umieraj¹ z powodu powik³añ sercowo-naczyniowych. Osobne miejsce poœwiêcono rów-nie¿ potencjalnej roli markerów zapalnych, ja-ko czynników ryzyka chorób uk³adu sercowo -naczyniowego u pacjentów z cukrzyc¹. Profe-sor Bogna Wierusz-Wysocka z Poznania wy-g³osi³a referat, który podsumowywa³ jej w³a-sne osi¹gniêcia, bêd¹ce wynikiem d³ugoletniejpracy i da³ podstawê do interesuj¹cej hipotezy

dotycz¹cej przyczyn rozwoju mia¿d¿ycy. Nato-miast prof. W³odzimierz Musia³ - kierownik Kli-niki Kardiologii AMB - poœwiêci³ swój wy-k³ad interwencyjnemu leczeniu zawa³u miêœniasercowego u chorych z cukrzyc¹, zakoñczonyszeregiem pytañ na przysz³oœæ. W³asne doœwiad-czenia dotycz¹ce wyników pomostowania têt-nic wieñcowych u chorych na cukrzycê przed-stawia³y równie¿ zespo³y kardiologów z Zabrzai Gdañska.

Dyskusjom nie by³o koñca. Najbardziej jed-nak cieszy³ organizatorów liczny udzia³ kar-diologów i kardiochirurgów. Przestawili oni bar-dzo interesuj¹ce prace, z których wynika³o, ¿ewspó³praca diabetologów i kardiologów jest wa-

runkiem niezbêdnym dla osi¹gniêcia najwa¿-niejszego celu, jakim jest wyd³u¿enie i popra-wa jakoœci ¿ycia chorych na cukrzycê. Uczest-nicy wyjechali z g³êbokim przekonaniem, ¿eTowarzystwo Kardio-diabetologiczne ma wa¿-n¹ rolê do spe³nienia i umówili siê na nastêpnespotkanie w przysz³ym roku.

W programie konferencji znalaz³ siê tak¿eakcent poetycki - spotkanie El¿biet¹ Koz³ow-sk¹-Œwi¹tkowsk¹, która piêknie czyta³a swojewiersze z tomiku zatytu³owanego "Zapachy Dzie-ciñstwa" .

Adam Krêtowski(Autor jest dr. hab., adiunktem

w Klinice Endokrynologii AMB)

Siedziba Towarzystwa Kardiodiabetologicznego mieœci siê w Klinice Endokrynologii, Diabetologii i Chorób Wewnêtrznych AM w Bia³ymstoku. Przewodnicz¹c¹ Tymczasowego Zarz¹du G³ównego zosta³a prof. Ida Kinalska, sekretarzem dr hab. Irina Kowalska, a skarbnikiem dr Beata Telejko.

DDO ZOBACZENIA"Czwarta w³adza - mit czy rze-czywistoœæ" pod takim has³em

w dniach 22-25 kwietnia 2004 rokuodby³y siê II Ogólnopolskie SpotkaniaPrasy Akademickiej OSPA. W konferen-cji uczestniczy³o oko³o 50 dziennikarzyz 17 pism studenckich z ca³ej Polski.Wyk³ady wyg³osili znani dziennikarze ipublicyœci. Wœród nich: prof. dr hab.Ewa Nowiñska, Dyrektor InstytutuDziennikarstwa i Komunikacji Spo³ecz-nej UJ, Barbara Czajkowska, dzienni-karka telewizyjna (TVP2), Kamil Dur-

czok, prezenter "Wiadomoœci" (TVP1)Anna Marsza³ek, dziennikarka œledcza"Rzeczpospolitej", ks. Adam Boniecki,redaktor naczelny Tygodnika Powszech-nego. Tematyka Konferencji objê³a zagadnie-

nia z zakresu: prawa prasowego, przy-sz³oœci ustawy o mediach, polityki me-dialnej i kodeksu etycznego w odniesie-niu do wspó³czesnych mediów. Zapro-szeni dziennikarze podzieli siê ze s³u-chaczami niektórymi, ma³o znanymi ar-kanami swojego zawodu. Mówili m.in.

o tym jak nie daæ siê zwieœæ swojemurozmówcy i o sposobach pracy dzienni-karza w kontaktach z w³adz¹.W konkluzji podkreœlono, ¿e celem kon-ferencji by³o umo¿liwienie s³uchaczomusystematyzowania i uzupe³nieniadziennikarskiej wiedzy, jak równie¿ roz-wijanie zapocz¹tkowanej na I OSP- iewspó³pracy mediów akademickich.

Joanna Jasielczuk

M

Z dzia³ki pracowniczej

MMobbing, dyskryminacja, czyli zmiany w Kodeksie pracy

Rok 2004 niesie ze sob¹ wiele zmi-an w przepisach wa¿nych zarówno dlapracodawców, jak i pracowników. We-sz³a w ¿ycie kolejna du¿a nowelizacjaKodeksu pracy. Tym razem g³ównym ce-lem nowelizacji przepisów by³o ich do-stosowanie do wytycznych zawartych wdyrektywach Unii Europejskiej.

Du¿y nacisk ustawodawca po³o¿y³ narozbudowanie przepisów antydyskrymi-nacyjnych. Zdefiniowano pojêcia dyskry-minacji bezpoœredniej, molestowania i

mobbingu. Wskazano dzia³ania, które na-ruszaj¹ zasady równego traktowania wzatrudnieniu.

Znowelizowano przepisy dotycz¹cetreœci i formy umów o pracê. Od 01.01.2004wszystkie umowy musz¹ byæ zawarte wformie pisemnej. Pracodawca najpóŸniejw dniu rozpoczêcia pracy musi na piœmiepotwierdziæ ustalenia dotycz¹ce rodzajui warunków umowy. Dodatkowo praco-dawca ma obowi¹zek zapoznaæ pracow-nika z warunkami zatrudnienia, które

nie wynikaj¹ wprost z umowy o pracê.Chodzi tu szczególnie o wymiar przys³u-guj¹cego urlopu wypoczynkowego, okreswypowiedzenia umowy o pracê, obowi¹-zuj¹c¹ w firmie normê czasu pracy orazczêstotliwoœæ wyp³aty wynagrodzenia.Obowi¹zek ten musi byæ zrealizowanytylko w stosunku do nowych pracowni-ków. Pracownicy zatrudnieni przed01.01.2004. uzyskaj¹ dodatkowe infor-macje o warunkach zatrudnienia w póŸniej-szym terminie.

Page 26: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200426

Nowo wprowadzony art. 22 1 § 1 Ko-deksu pracy reguluje kwestie informa-cji, jakich pracodawca mo¿e ¿¹daæ odpracownika lub osoby ubiegaj¹cej siê opracê.

Poza wymienionymi w katalogu, pra-codawca mo¿e domagaæ siê od zatrudnio-nego pracownika innych danych, je¿eliich podanie jest potrzebne do uzyskaniaprzez niego szczególnych uprawnieñ prze-widzianych w prawie pracy np.: dane dzie-ci przy dofinansowaniu ich wypoczynku.

Do Kodeksu pracy w³¹czone zosta³yprzepisy dotycz¹ce wysokoœci kwot wy-nagrodzenia wolnych od potr¹ceñ. Pra-cownik mo¿e wyraziæ zgodê na potr¹ca-nie z wynagrodzenia swoich nale¿noœci,jednak i w tym przypadku wprowadzo-no kwotê woln¹ od potr¹ceñ w wysoko-œci minimalnego wynagrodzenia (aktual-nie 603,00 z³. netto).

Najbardziej obszerne i istotne zmia-ny ustawodawca wprowadzi³ w przepi-sach dotycz¹cych czasu pracy. Ca³yrozdzia³ (czas pracy) napisany zosta³ odpodstaw. Wprost lub poœrednio zdefi-niowane zosta³y min.: pojêcia pracy zmia-nowej, pracowników zarz¹dzaj¹cych wimieniu pracodawcy zak³adem pracy, do-

by pracowniczej, tygodnia pracy.Od nowego roku ka¿dy pracownik ma

zagwarantowany okres wypoczynku. Za-sad¹ jest, ¿e ka¿dy pracownik ma prawodo 11 godz. nieprzerwanego odpoczyn-ku na dobê oraz co najmniej 35 godz. nie-przerwanego odpoczynku w ka¿dym ty-godniu.

Wprowadzono nowe rozwi¹zania wsystemach czasu pracy - nowoœci¹ s¹systemy skróconego tygodnia pracy i pra-cy weekendowej.

Ca³kowit¹ nowoœci¹ jest wprowadze-nie zasady rozliczania urlopów wypo-czynkowych w godzinach tzn. urlop mabyæ udzielony za dany dzieñ - w wy-miarze tylu godzin ile w danym dniu pra-cownik powinien pracowaæ (ustala siêto na podstawie obowi¹zuj¹cego go roz-k³adu czasu pracy).

Zwiêkszono równie¿ wymiar najni¿-szego urlopu. Od 01.01.2004r - wynosion 20 dni. Inn¹ istotn¹ zmian¹ jest sto-sowanie zasady proporcjonalnoœci w udzie-laniu urlopu wypoczynkowego ju¿ popierwszym miesi¹cu pracy. Oznacza to,¿e pracownik, który po raz pierwszy zo-stanie zatrudniony, z up³ywem ka¿degokolejnego miesi¹ca nabêdzie prawo do

urlopu wypoczynkowego w wysokoœci1/12 przys³uguj¹cego wymiaru.

Nowelizacja Kodeksu pracy wprowa-dzi³a równie¿ zmiany w kilku innych usta-wach. Szczególnie dotycz¹cych ogólnierozumianego systemu zabezpieczenia spo-³ecznego. Czêœæ tych zmian jest ju¿ skon-kretyzowana, a co do czêœci toczy siêjeszcze dyskusja lub trwa proces legi-slacyjny.

Wszystkie te zmiany znajduj¹ swojeodzwierciedlenie w aktualnie przygoto-wywanym nowym Regulaminie pracypracowników AMB. Praktycznie zmia-nie ulegn¹ zapisy dotycz¹ce czasu pracyi urlopów.

Nie trzeba natomiast modyfikowaæRegulaminu zak³adowego funduszu œwiad-czeñ socjalnych. Nie wymagaj¹ tego wpro-wadzone nowel¹ korekty ustawy o zak³a-dowym funduszu œwiadczeñ socjalnychmaj¹ce charakter jedynie porz¹dkowy.

Beata Ewa Mirska(Autorka jest kierownikiem Dzia³u

Spraw Pracowniczych AMB)

HHHHERKULESY JANACHRYZOSTOMA REDLERA

Jan Chryzostom Redler (daty ¿ycianieznane), rzeŸbiarz, tworzy³ w XVIIIwieku w Warszawie, na Bia³ostocczy-Ÿnie i na LubelszczyŸnie.

W roku 1750 J.K. Branicki, rozbu-dowuj¹c pa³ac i otoczenie, zamówi³ uniego kilka rzeŸb w tym dwie rzeŸbyHerkulesa. W roku 1756 rzeŸby Herku-

lesa umieszczono we wjeŸdzie od-dzielaj¹cym niski mur dziedziñca wstêp-nego od dziedziñca akademickiego.Po stronie prawej wjazdu znajduje siêHerkules walcz¹cy z siedmiog³ow¹ hy-dr¹, po stronie lewej walcz¹cy ze smo-kiem.

J.Ch. Redler jest tak¿e autorem znaj-duj¹cej siê w westibulu dolnym pa³a-cu Branickich rzeŸby Hermesa z g³o-w¹ Satyra, rzeŸby szlifierza ostrz¹cegonó¿ i dwóch Atlantów podtrzymuj¹cychschody, a tak¿e rzeŸb ogrodowych: czte-rech figur odtworzonych obecnie jakoAdonisa, Aketona, Apolla i Wenus,dwóch sfinksów i oœmiu wazonów.

Wykona³ on tak¿e popiersia czte-rech ewangelistów umieszczone w bram-ce koœcio³a w Tykocinie oraz grupyfiguralne (m.in. Cztery prace Herkule-sa) na pa³acu w Radzyniu Podlaskim³¹cznie z Rydwanem Apollina na pa³a-cowej oran¿erii.RzeŸby Herkulesów cudem przetrwa³y po¿ogê wojenn¹. Fotografia wykonana

przez nieznanego autora tu¿ po wojnie.

Page 27: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 27

RzeŸby Herkulesów przetrwa³y po¿ogê wojen-n¹. Jak dawniej, tak i teraz ciesz¹ przechodniów is¹ natchnieniem malarzy i rzeŸbiarzy. Sta³y siêone jednym z symboli Akademii Medycznej wBia³ymstoku. Nazwê "Herkulesy" nosi klub studenc-ki AMB. Fotografie i rysunki pos¹gów Herkule-sów pojawiaj¹ siê czêsto w wydawnictwach uczel-nianych. Pisarz Jerzy Stefan Stawiñski opatrzy³tytu³em "Herkulesy", ksi¹¿kê poœwiêcon¹ pierw-szym latom dzia³alnoœci Akademii i jej pierwszymstudentom (Wyd. Iskry, 1953 r.).

Obecnie rzeŸby Herkulesów wymagaj¹ niezw³ocznejrenowacji, o czym ju¿ pisaliœmy poprzednio w“Medyku Bia³ostockim”. Rektor AMB prof. JanGórski zwraca siê z apelem o datki na ten szlachetnycel.

Krzysztof WorowskiHerkulesy Redlera by³y i s¹ natchnieniem rzeŸbiarzy, malarzy i literatów. Na zdjêciach: drzeworyt Herkulesa, strona tytu³owa powieœci J.S.Stawiñskiego.

utorzy folderu napisali w tonacjizachêcaj¹cej: "Na polanie wielkie-

go masywu leœnego Puszczy Knyszyñ-skiej, w odleg³oœci 20 km na pó³noc odBia³egostoku, le¿y najm³odsze miasto Bia-³ostocczyzny, które w 1997 r. obchodziswoje 35 urodziny." Czy o takim "podrost-ku" mo¿na snuæ wywody historyczne?Oczywiœcie, ¿e tak, zw³aszcza rozgl¹daj¹csiê po okolicy.

W ciszy leœnej

Przez wieki na ziemiach miêdzy Na-rwi¹ i Niemnem dominowa³a puszcza, spo-kój w niej prócz dzikich zwierz¹t zak³óca-³y od czasu do czasu osoby szukaj¹ce tuschronienia. Prze³omem by³o w³adaniekrólowej Bony, która rozwinê³a osadnic-two w ramach wielkiej reformy zwanej po-miar¹ w³óczn¹, sprzyja³a wytyczaniu no-wych szlaków. Nie pozwalano bezmyœlnietrzebiæ lasów, ale nauczono siê ceniæ ichdary. By³y to miêdzy innymi skopy, knagi,szatki, cembrowiny, klepka, z tej zaœ ostat-niej wyrabiano "piple, okselftki, beczków-ki, wañczosy, szujki, anta³ki, bary³ki,szkopki. Nie brak³o tu pszczelarzy w bo-rach bartnych, pota¿ników, hutników, ko-³odziejów, osoczników, strzelców i innejczeladzi ³owieckiej. Teraz wszystkie tewsie Kopisk, Rybniki, Czarna Wieœ, StarySzor, Studzienna, Ko³odno w puszczy za-czajone, z lasu ¿yj¹" (F. Antoni Ossendow-

ski). Pota¿nicy wypalali wêgiel drzewny,osocznicy mieli za zadanie strze¿enie ostê-pów leœnych, a hutnicy wytapiali ¿elazo ztak zwanej rudy darniowej.

Ten spokój w granicach Rzeczypospoli-tej Obojga Narodów (Polski - Korony i Li-twy - Wielkiego Ksiêstwa Litewskiego) za-k³óci³ "potop" szwedzki, po nim kolejnewojny, epidemie, wielkie po¿ary. Dzie³o re-formowania w drugiej po³owie XVIII stule-cia rozpocz¹³ podskarbi litewski Antoni Ty-zenhauz. To wtedy na omawianym tereniepojawi³y siê nazwy wsi, dworów, uroczysk:Niemczyn, £apczyn, Oleszkowo, Zamczy-sko. Ko³o dworu Ratowiec ulokowano "naprawie ³owieckim" Wólkê Ratowieck¹, tak-¿e Z³ot¹ Wieœ, Klimki, Karczmisko, a przytrakcie wiod¹cym przez puszcze - osadêpocztow¹ Buksztel. By³o to g³ównie osa-dnictwo polskie i szybko polonizuj¹ce siê,przechodz¹ce z Koœcio³a unickiego do ka-tolickiego. Ciekawa jest historia nazw lo-kalnych, do których w XIX wieku dosz³yjeszcze: Kosmaty Borek, Burczak, Ogó³y,Z³otoria, Krzy¿yk, Wodokaczka, Moch-nacz, Horodnianka, Dworzysk, Jackie B³o-to, Piereka³, Zawa³y, Zapiecki i stacja Czar-na Wieœ. Okreœlenie "czarna" próbowanowywieœæ od dymów unosz¹cych siê w cza-sie wypalania dachówek, ale zdecydowaniew³aœciwsze jest skojarzenie z rzek¹ prze-mykaj¹c¹ przez obszary torfiaste, podmo-k³e. Analogicznie "bia³e" wskazuje na czy-ste, piaszczyste brzegi (stoki) rzek.

I jeszcze jedno przypomnienie, CzarnaWieœ i okoliczne tereny nale¿a³y a¿ do IIIrozbioru Polski do powiatu grodzieñskiegowojewództwa trockiego, zatem pozostawa-³y w czêœci litewskiej Rzeczypospolitej,podobnie, jak i czêœci wschodnie obecnegomiasta Bia³egostoku.

Czarna Wieœ

By³a to wieœ królewska, przypisana dodworu w Ratowcu i ekonomii grodzieñ-skiej. ¯y³o siê tu ubogo, ale spokojniej ni¿w "odkrytym polu", las stanowi³ zbawczyratunek w razie zagro¿enia. Do koœcio³atrzeba by³o wêdrowaæ, lub jechaæ do Wa-silkowa, do powiatu - w czasach zaboro-wych - do Sokó³ki, za interesami przedewszystkim do Bia³egostoku. A najlepiejby³o unikaæ dalszych wypraw.

Niestety, pod rz¹dami carskimi kwit³orozdawnictwo czêœci puszczy, ucierpia³ana tym zwierzyna, tworzono nowe uroczy-ska. W rejonie Czarnej Wsi przemykaliemisariusze niepodleg³oœciowi zmierzaj¹-cy do Grodna, a nawet i do Wilna. W 1831r. cofa³ siê têdy utalentowany partyzantJózef Zaliwski, przebija³ ze stratami miê-dzy innymi pod Soko³d¹. Jeszcze wiêcejtragedii widzia³y ostêpy leœne w czasie po-wstania styczniowego. W dniu 1 marca1863 r., w³aœnie ko³o Czarnej Wsi, oddzia³Walentego Parczewskiego zdoby³ na "ru-skich" 40 sztuk broni. Miejscowa ludnoœæ

WWWW kolorze zieleni i czerni

Miasta naszego regionu

A(Czarna Bia³ostocka)

Page 28: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200428

sprzyja³a "leœnym", pomaga³a im kryæ siêprzed kozakami. Pozosta³y na pami¹tkê"mogi³ki", uroczysko "Moskal", opowieœciludowe.

Po 1870 roku urz¹dzono na nowo go-spodarstwa w Czarnej Wsi, te du¿e mia³ypo niemal 20 hektarów, by³y jednak i kar-³owate, a biedacy utrzymuj¹cy siê z pracyw lesie oraz w maj¹tkach zamieszkiwali"budy" zbite z odpadów leœnych oblepia-nych glin¹, obk³adanych igliwiem. Glinasta³a siê niespodziewanie dobrodziejstwemludnoœci. Nawet niektóre tutejsze stodo³ypokryto dachówkami w³asnej produkcji.Majster Siedlecki wyrabia³ œrednio 600 da-chówek dziennie, w piecu móg³ ich pomie-œciæ a¿ 7 tysiêcy jednorazowo. "Dachów-karze" mieli siê dobrze, uchodzili za solid-nych producentów, zdominowali rynki wpromieniu kilkudziesiêciu kilometrów!

W 1912 roku Czarna Wieœ liczy³a ju¿85 domów i 450 mieszkañców. Korzysta-j¹c z zel¿enia kursu rusyfikatorskiego pod-jêto starania o zgodê na budowê koœcio³a.W 1908 roku powo³ano komitet, zaczêtozbiórkê pieniêdzy, z których czêœæ z pew-noœci¹ posz³a na wziatki, czyli ³apówki dlacarskich oficjeli. Najpierw stanê³a drew-niana kaplica, a na plebaniê zakupiono bu-dynek starej szko³y ¿ydowskiej z Jasio-nówki, co jakoœ nikomu nie przeszkadza³o.Czekano na ksiêdza i wreszcie w 1911 ro-ku pojawi³ siê wspania³y przewodnik du-chowy - Edward Szapel. Wojna sprawi³a,¿e œwi¹tynia murowana zosta³a wyœwiêco-na dopiero w 1921 roku i tak Czarna Wieœsta³a siê ostatecznie Czarn¹ Wsi¹ Koœciel-n¹ ze szko³¹, ³adnym cmentarzem. Utrapie-niem okolicy pozostali "wódko³ykajtusy",a najbardziej bulwersuj¹cym wydarzeniemokaza³o siê w 1936 roku zabójstwo miej-scowego proboszcza ks. Jerzego Poczobu-ta-Odlanickiego. Gazety na pierwszychstronach relacjonowa³y proces szeœciukrwawych zbirów, którym przewodzi³ Pan-talejm Hramenko z by³ej armii atamanaPetlury. Kilku oskar¿onych mia³o powi¹-zania z Komunistyczn¹ Parti¹ ZachodniejBia³orusi. Wyrok brzmia³: "trzy szubieni-ce", a po jego og³oszeniu jeden z bandytówzaintonowa³ "Czerwony Sztandar".

Kolejarze i pilarze

W 1862 roku ruszy³y pierwsze poci¹giosobowe magistral¹ kolejow¹ z Petersbur-ga przez Wilno - Grodno - Bia³ystok doWarszawy. Projektuj¹cych ten szlak ¿ela-zny nie bardzo obchodzi³ los ziem pol-skich, wiêc przypadek tylko sprawi³, ¿e ko-lej przebieg³a ledwie kilka kilometrów odCzarnej Wsi i tu ustanowiono przystanek

(mijankê - wokza³) z "wodokaczk¹", drew-nian¹ wie¿¹ ciœnieñ z wod¹ dla parowo-zów. Z drewna zbudowano tak¿e dworzec,osadzono personel. Stopniowo osiedlali siêw pobli¿u i inni, w tym nawet genera³ z Pe-tersburga. Nie zdziwi³a równie¿ pierwszainwestycja, jak¹ by³a ¿ydowska terpenty-niarnia, a w 1910 roku i tartak parowy. Wten sposób zbli¿y³y siê do siebie trzy miej-sca: stary ostêp puszczañski Pereka³ (Pie-rieka³y), równie¿ dawna stacja pocztowaBuksztel i nowy wokza³ Czarna Wieœ Sta-cja (osiedle Wodokaczka, potem i Zapiecz-ki). Ale na ca³oœci¹ nadal dominowa³a po-bliska Czarna Wieœ Koœcielna.

Nowy impuls dali Niemcy, którzy wsierpniu 1915 roku wyparli z naszego re-gionu Rosjan. Ci z myœl¹ o barbarzyñskiejeksploatacji puszczy zbudowali w³aœnie w

rejonie stacji Czarna Wieœ (zwan¹ j¹ te¿potocznie fabryczn¹, lub tartaczn¹) szeœætartaków, wytwórniê wiórów, warsztaty,elektrowni¹ oraz sieæ kolejek w¹skotoro-wych do wywozu kloców. Przemys³ tenokaza³ siê potrzebny i w wolnej Polsce, ado pracy œci¹gniêto miêdzy innymi "bia-³ych" emigrantów ze wschodu, którzy w1920 roku wspierali wojska polskie. Przy-bysze stawiali domy i cha³upki, wytyczanouliczki, potrzebne by³y sklepy, us³ugi, biu-ra, szko³y. Tak powstawa³o osiedle zwanemiasteczkiem. W po³owie lat trzydziestychnaliczono w nim oko³o 200 domów i 2650mieszkañców.

Co bardzo wa¿ne, nowa spo³ecznoœæwykaza³a wiele zapa³u, tworzono organiza-cje, urz¹dzano imprezy, obchodzono rocz-

nice, krzewiono polskoœæ. Stan¹³ nawet po-mnik ¯wirki i Wigury, cieszy³ ³adny park,dzielnie prezentowali siê stra¿acy z orkie-str¹, a w roli arystokracji wystêpowali ko-lejarze, bo przed wojn¹ "kto mia³ w g³owieolej, ten szed³ na kolej". Z licznych opo-wieœci pamiêtam wzruszaj¹ce opisy kolo-nii dla dzieci polskich z Niemiec. Dawnimieszkañcy dobrze zapamiêtali równie¿nauczycieli, rodzinê Wigurów, na zdjê-ciach widaæ urodziwe uczennice. Z prze-wodnika doktora Mieczys³awa Or³owiczawynika, ¿e do tutejszego letniska chêtniezje¿d¿ali bia³ostoczanie. Atrakcj¹ pozosta-wa³ "poci¹g leœny" wchodz¹cy g³êboko wpuszczê, poza rzekê Soko³dê

Nowe miasto

Burzliwe by³y dzieje tych ziem w la-tach II wojny œwiatowej. Sowieci budowa-li lotnisko, trzebili ostro lasy i wywozilipatriotów. Niemcy nie chcieli byæ gorsi,musieli jednak liczyæ siê z narastaj¹c¹ si³¹partyzantki, w tym tak¿e radzieckiej i ¿y-dowskiej. Wiele tragedii mia³o tu miejscerównie¿ po wojnie, przez kilka lat w³adzaludowa mog³a pojawiaæ siê w okolicy tyl-ko w dzieñ i pod siln¹ ochron¹. Powoliwiêc postêpowa³a odbudowa zniszczeñ,ubyli definitywnie ¯ydzi.

W 1952 roku, w ramach Planu Szeœcio-letniego, pod Czarn¹ Wsi¹ wyznaczono te-ren na wzniesienie wytwórni chemicznej,która z czasem przeistoczy³a siê w FabrykêMaszyn Rolniczych "Agromet". Wróbleæwierka³y, ¿e tak naprawdê, to chodzi³o ozak³ady mog¹ce podj¹æ produkcjê specjal-n¹, na potrzeby wojska, czego dowodem s¹rozleg³e torowiska. A w miasteczku ros³ybudynki Zak³adowego Osiedla Robotni-czego. To mia³ byæ przyk³ad "postêpowegorozwoju" z wszystkimi akcesoriami ustro-jowymi. Najwa¿niejsze, ¿e czu³o siê dyna-mizm, zapa³, a stare ust¹pi³o tylko oficjal-nie, trwa³o w domach, w koœciele.

Wiêc jednak miasto! Nawet w 1958 ro-ku Osiedlowa Rada Narodowa przyjê³a je-go nazwê - Czarnolesie. Ostatecznie skoñ-czy³o siê na uchwale Rady Ministrów z 7lipca 1962 roku i nazwie Czarna Bia³ostoc-ka. Najpierw by³a jednak puszcza, dzisiajMarcin Sikorski, redaktor "Gazety Czarno-miejskiej" nawo³uje, by pamiêtaæ o prze-sz³oœci pomniejszaj¹c niebezpieczeñstwacywilizacji.

Adam Dobroñski (Autor jest prof. dr. hab. na Wydziale

Historyczno-SocjologicznymUniwersytetu w Bia³ymstoku)

Parowozik w¹skotorowej kolejki turystycznej.

Zalew na rzece w Czarnej Bia³ostockiej.

Page 29: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 29

Ostatnie 35. spotkanie, zatytu³owa-ne " Zielona noc z brukselk¹", w Salo-nie Muz u dr Janki Boliñskiej zgroma-dzi³o kresowian ró¿nych specjalnoœci.Ton nadawali "radiowcy". Przys³uchiwa-li siê oni rozmowom o naszych oczeki-waniach i lêkach w zwi¹zku z wejœciemdo Unii Europejskiej. Wchodzimy czywracamy tam, gdzie byliœmy od wieków?

Po k³adkach, czêsto chybotliwych, takjak ja przed laty, wbiegaliœmy niegdyœ nakrótko do Niemiec, W³och czy goœcinnejBelgii. Pad³ Mur Berlinski. Uk³ad Ja³tañ-ski w³aœnie przestaje obowi¹zywaæ, ale¿elazna kurtyna wy¿³obi³a przepaœæ wsercach i umys³ach. Czy teraz zbudo-wany goœciniec bêdzie wystarczaj¹co sze-roki i przyjazny? Jak zagospodarujemynowe mo¿liwoœci i szanse?

W obecnoœci zgromadzonych poetów:Krystyny Koneckiej i Wies³awa Szymañ-skiego oraz promotorów kultury m.in.prof. Teresy Zaniewskiej, wspomina³amwieczór poezji z Alicj¹ Ryba³ko z Wil-na, który zorganizowaliœmy w 1996 r.,w Bia³owie¿y przy okazji Ogólnopolskie-go Sympozjum. “Cytogenetyka w prak-tyce klinicznej”.

Alicja przyjecha³a do nas w podwój-nej roli, jako cytogenetyk z pokaŸnymdorobkiem zakoñczonym doktoratem ijako uznana ju¿ poetka (szereg opubliko-wanych tomików wierszy, nazwisko umie-szczone w podrêczniku szkolnym na Wi-leñszczyŸnie). Nasze sympozjum uœwietni³o

te¿ dwanaœcie osób z tamtej Europy: zNiemiec, Danii i Belgii. Wszyscy przy-szli na spotkanie z polsk¹ poezj¹ kreso-w¹. Najbardziej poruszy³ zebranych wiersz Alicji "Cz³owiek z Zachodu". Do-tyczy³ naszego polskiego odbioru ludzizza Odry.

- To my tak samo myœlimy o Ame-rykanach - podsumowali nasi zagra-niczni goœcie.

Rodzi siê py-tanie o aktualn¹kondycjê kulturo-w¹ elit intelektu-alnych Europy, jakrównie¿ o to czyzderzenie naszegowyobra¿enia ioczekiwañ nie bê-dzie zbyt bolesnew zetkniêciu z rze-czywistoœci¹?

Krystyna Ko-necka przeczyta-³a nam swój so-net (opublikowanyw 2000 r. w anto-logii XXIII Miê-dzynarodowego Li-stopada Poetyckiego w Poznaniu).

Z³ote jab³ko

Europo, Itako innych kontynentówz mrocznym okiem Ba³tyku pod brwi¹ Skandynawii,spójrz, ³aszê siê do ciebie z miejsca, które krwawiakupunktur¹ krzy¿y i kompleksów piêtnem.

Dziœ ci¹¿ysz mi na barkach, jak celtycki kamieñ.Wtulam siê w twój podo³ek na ziemi helweckiej.Wspieram leciw¹ nogê florencko-weneck¹i nawiedzam twój odprysk - chimeryczny Albion.

Jak¿e siê trudzê, by zas³u¿yæ na tw¹ ³askêca³uj¹c iberyjsk¹ pi¹stkê. Lub te¿ œlademmoich wieszczów wnikaj¹c w twe serce paryskie.

I jeszcze, Europo, w twej wielkoœci blaskuklêkam wobec antyku pod d³oni¹ Hellady.A ty - jesz z³ote jab³ko karmi¹c mnie ogryzkiem.

Wies³aw Szymañski nawi¹za³ do swo-ich dzienników z 2000 r. pobudzaj¹-cych do refleksji o ma³ej rzece Swis³o-

czy, granicznej teraz w nowej Europie.Pan Chachaj zaœ zastanawia³ siê, czy mo¿-na u nas godnie ¿yæ zawodowo z upra-wiania muzyki ?

Muzyka ³agodzi obyczaje, ale ju¿ dziœ kr¹¿y dowcip:

Zabrak³o w orkiestrze waltornistówi graj¹cych na oboju. Proszê publiczno-œci - skomentowa³ dyrygent - oni ju¿weszli do Unii.

To by³o ostatnie spotkanie w Salo-nie przed wejœciem do Unii. Kulinarn¹zapowiedzi¹ przysz³ych czasów by³a bru-kselka, która wjecha³a na stó³ w otocze-niu innych specja³ów kuchni Janeczki.No, ale ten udziec cielêcy szefa s³ynnejju¿ firmy Lech w Bia³ymstoku z borów-kami i pysznymi soczewiakami, by³ niedo przebicia. Jej w³aœciciel przekony-wa³ nas, ¿e kontrole jakoœci przygotowa-ne przez programy unijne, o którychjest poinformowany, zapewni¹ nam nie-toksyczne po¿ywienie. Ale czy smaczne,zgodne z naszymi przyzwyczajeniami?Kto wie…

Wszyscy mamy ró¿ne obawy i ocze-kiwania. Dobrze, ¿e jest w Bia³ymstokutakie miejsce, gdzie mo¿na o tym dys-kutowaæ. Miejsce wyznaczone przez le-karza.

Alina T. Midro(Autorka jest prof. dr. hab.

- kierownikiem Zak³adu GenetykiKlinicznej AMB)

Wêdrówki po kresach

JJ est takie miejsceest takie miejsce

Krystyna Konecka recytuje wiersz Z³ote Jab³ko. Nagrywa red. DorotaSoko³owska. W g³êbi siedzi red. Wies³aw Szymañski.

Gospodyni Salonu Kresowego Muz dr JaninaBoliñska w rozmowie z Tadeuszem Chachajem,dyrektorem orkiestry symfonicznej w £om¿y.

Page 30: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200430

W dolinie Nilu, jak iw saharyjskich oazachkróluje palma daktylowa. Jest pierwsz¹ roœlin¹, jak¹ cz³owiekzacz¹³ uprawiaæ w Egipcie przed oœmioma tysi¹cami lat! W sta-ro¿ytnoœci, ów cud œwiata roœlinnego by³ symbolem obfitoœci ip³odnoœci. Izis, personifikacjê Natury i jej mê¿a Ozyrysa (boga-s³oñce) przedstawiano z palm¹ daktylow¹ w d³oniach. W hiero-glifach egipskich identyczne s¹ znaki na "daktyl" i "s³odki", za-tem gdy rodzi³o siê pismo, daktyle by³y ju¿ znane.

Palma daktylowa (feniks) jest dwupiennym drzewem wyso-kim na 10-30 metrów. Ma doskonale prost¹, elastyczn¹ k³odzinêzwieñczon¹ pióropuszem wielkich, sztywnych, pierzastych liœci.Beduini powiadaj¹: "królowa oazy stopy zanurza w wodzie, ag³owê w ogniu nieba". Palma zapuszcza korzenie w piasek pu-styni szukaj¹c ukrytych Ÿróde³. Potrzebuje ogromnych iloœci wo-dy, któr¹ potrafi czerpaæ z g³êbokich warstw ziemi. Nie wytwa-rza korzenia g³ównego, zpodstawy pnia wyrastaj¹ licz-ne korzenie boczne, którena ca³ej d³ugoœci maj¹ jedna-kow¹ œrednicê - tylko dwóchcentymetrów! Taki systemkorzeniowy sprawia, ¿e ¿ad-na burza nie jest w stanie z³a-maæ tego wspania³ego drze-wa. Kwiaty mêskie i ¿eñskierosn¹ na odrêbnych okazach,a zebrane s¹ w okaza³e kwia-tostany. Jeden kwiatostan ¿eñ-ski mo¿e zawieraæ 10 tysiê-cy kwiatów, mêski -wielokrotnie wiêcej. Mimotego py³ku jest zbyt ma³o, abyunoszony wiatrem móg³ do-konaæ zap³odnienia. Dlategood tysiêcy lat ingeruje tu cz³o-wiek umieszczaj¹c odciêtegrona kwiatów mêskich miê-dzy ¿eñskimi. Owocem pal-my daktylowej jest owalnypestkowiec o s³odkim, bar-dzo po¿ywnym mi¹¿szu iró¿owej, póŸniej z³otobr¹zo-wej skórce. Najwiêcej owo-ców rodz¹ drzewa piêcio-oœmioletnie, ale dwustuletnieowocuj¹ jeszcze obficiej.Mi¹¿sz ca³kowicie dojrza³ych

daktyli zawiera 70% cukru, 5% t³uszczu, 2% bia³ka i wiele sk³a-dników mineralnych. Jest zatem wysoce energetyczny i do dziœ,w niektórych regionach Bliskiego Wschodu, przez d³ugie mie-si¹ce stanowi jedyne po¿ywienie ubogiej ludnoœci. Arabowie twier-dz¹, ¿e palma dostarcza tylu produktów, ile jest dni w roku. Niema w niej niczego, czego cz³owiek nie potrafi³by spo¿ytkowaæ.Daje owoce, sok na miód i wino palmowe, pnie i liœcie na budu-lec, w³ókno na mocne tkaniny. £¹czy w sobie walory u¿yteczno-œci i estetyki. Na ca³ym Wschodzie jest motywem dekoracyj-nym. Jaœnia³a w œwi¹tyni Salomona na wielu p³askorzeŸbachtworzonych w drewnie cedrowym i cyprysowym, pokrytym war-stw¹ z³ota. Staroegipski kalendarz oparty by³ o cykl rozwojowypalmy daktylowej, która regularnie co miesi¹c wydaje nowy liœæ,po obumarciu starego.

Dzieje uprawy tej po¿ytecznej roœliny nierozerwalnie wi¹¿¹siê z historia staro¿ytnych ludów Bliskiego Wschodu. Biblia wy-mienia j¹ 48 razy, a w Pieœniach nad Pieœniami czytamy hymnoblubieñca do ukochanej: " postaæ twoja wysmuk³a jak palma,piersi jak grona winne. Wespnê siê na palmê, pochwycê jej ga³ê-zie owocem brzemienne".

Dualistyczn¹ naturê palmy odnajdujemy w jej symbolice; zjednej strony symbolizuje triumf i radoœæ, z drugiej - mêczeñsk¹œmieræ. Gdy Jezus wjecha³ do Jerozolimy "nabrali ga³êzi palmo-

wych i wyszli naprzeciwNiemu wo³aj¹c: Hosanna!B³ogos³awiony, który idziew Imiê Pañskie" (Ewange-lia wg œw. Jana).

Od tego czasu Niedzie-la Palmowa rozpoczynaj¹-ca Wielki Tydzieñ, upamiêt-nia procesj¹ i œwiêceniem"palm" ów triumfalny dzieñpoprzedzaj¹cy Mêkê Pañ-sk¹.

W okresie Baroku poja-wi³ siê nowy, nieznany wcze-œniej rodzaj krucyfiksu -Ukrzy¿owanie na Palmie.Mo¿na go zobaczyæ w ko-œciele œw. Paw³a w Trewi-rze i w koœciele Dominika-nów w Lublinie (wed³ugbadaczy Nowego Testamen-tu, Krzy¿ wyciosano z drew-na iglastego, cyprysa lub so-sny pinii).

Ilona Lengiewicz(Autorka jest dr.

- adiunktem w Zak³adzieBiologii Wydzia³u

Farmaceutycznego AMB)

KK RÓLOWA OAZ

Rysunek: Jerzy Lengiewicz

Page 31: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 31

Puszczañskie odg³osy

Dzikie gêsi wracaj¹. Nocami, gdzieœw górze, z zachodniej strony narasta gê-ganie, przesuwa siê nad g³owami i cich-nie w oddali. W dzieñ po niebie przep³y-waj¹ szeregi ptaków ustawionych wliniê skoœn¹ lub klin o jednym ramieniukrótszym od drugiego. Skrzyd³a bij¹ mia-rowo, co jakiœ czas szyk siê rozsypuje, in-na gêœ obejmuje prowadzenie, pozosta³ez ty³u szybkimi uderzeniami skrzyde³ -do³¹czaj¹ i znów linia siê wyrównuje. Pta-ki wêdruj¹ i rozmawiaj¹ w locie: - Jesteœ?- Jestem. - Zwolniæ? - Nie trzeba.- Wszystko w porz¹dku? - O tak!

Czêœæ przelatuj¹cych stad zo-stanie u nas. Gêœ gêgawa zakoñ-czy podró¿ nad brzegami wielkichzbiorników wodnych, gdzie wg¹szczu przybrze¿nej roœlinnoœciznajduje spokój i warunki do wy-chodu potomstwa. Gêœ zbo¿owazawêdruje a¿ na Syberiê, inne ga-tunki lec¹ na pó³noc, do Skandy-nawii.

Dzikie gêsi to zachwycaj¹ceistoty. Ca³e ich ¿ycie, trwaj¹cenawet 50 lat, up³ywa pod zna-kiem "oœwiadczyn wiecznej mi-³oœci" - uczucia opisanego przezKonrada Lorenza - nie¿yj¹cego ju¿uczonego, cz³owieka, który ko-cha³ te ptaki, a one jego.

Ma³a g¹ska dokona³a ciê¿kie-go dzie³a wyklucia siê, teraz le¿ymokra, z bezw³adnie wyci¹gniêt¹szyj¹. Matka cicho, pieszczotliwiegêga - g³ówka podnosi siê chwiej-nie i s³ychaæ dwusylabowy pisk:zanim cokolwiek potrafi uczyniæ,maleñka g¹ska wita swe spo³ecz-ne otoczenie i deklaruje przyjaŸñ. NiecopóŸniej suche ju¿, mocno stoj¹ce na no-gach pisklê boleœnie uszczypnê³o braci-szka. Ten nie odgryza siê, odwraca g³o-wê w bok i wybucha pojednawczymkwileniem. W odpowiedzi napastnik te¿zaczyna kwiliæ - stoj¹ naprzeciw siebie ideklaruj¹ przyjaŸñ. Po kilku dniach zwi¹-zane s¹ ju¿ tak silnymi wiêzami sympa-tii rodzinnej, ¿e nie ma mowy o doku-czaniu s³abszym.

Rodzina prowadzi zamkniêty, klano-wy tryb ¿ycia. Gêsiego, nie przerywaj¹crozmowy udaj¹ siê na ¿erowiska, gdzieszczypi¹ pêdy i liœcie, zgrabnie zgarnia-j¹ nasiona z k³osów traw i zbó¿. Najedzo-

ne, w tym samym szyku wracaj¹ w nad-brze¿ne zaroœla. M³ode ucz¹ siê od ro-dziców, jak unikaæ wrogów, gdzie mo¿-na znaleŸæ najlepsz¹ paszê i bezpieczneukrycie, ucz¹ siê lataæ. Jesieni¹ wraz zkrewniakami odlatuj¹ na zimowiska nadbrzegiem Atlantyku lub nad Morzem Œród-ziemnym. Wiosn¹, po powrocie do miej-sca urodzenia samodzielne ju¿ dzieci mu-sz¹ odejœæ od rodziców, którzy przystêpuj¹do nowych lêgów - jednak wiêzy ro-dzinne nigdy nie zostaj¹ zerwane. Teraz

w ¿yciu m³odych gêsi nadchodzi czaszawierania ma³¿eñstw.

Po jeziorze p³ynie g¹sior. Szare pióraprzylegaj¹ do cia³a, na ich tle odbija cie-listoczerwony dziób z bia³¹ plam¹ na koñ-cu. Wtem jego spojrzenie pada na m³o-d¹, obc¹ g¹skê podobnie jak on ubarwion¹,nieco tylko drobniejsz¹. W jednej chwilidokonuje siê w nim przemiana: postawanabiera dostojeñstwa, ptak lekko podry-wa siê w powietrze, by z szumem opaœæw pobli¿u samiczki, szuka wzrokiem pojeziorze "z kim by tu zadrzeæ?", krzyczydonios³ym g³osem. Jest to krzyk "oœwiad-czyn wiecznej mi³oœci" - ten sam, którympo wyjœciu z jajka wita³ rodziców, a gdy

podrós³ - deklarowa³ przyjaŸñ w krêgu ro-dzinnym. Wybranka nie okazuje po so-bie wra¿enia, jakie wywar³y na niej takpiêkne oœwiadczyny. Nawet nie patrzy nakonkurenta i tylko "przypadkiem" pod-p³ynê³a w jego stronê. On jednak dobrzewidzi ukradkowe, rzucane z ukosa zerk-niêcia i na ten widok przechodzi samsiebie. Powoli w niej te¿ narasta uczuciedo piêknego samca i wreszcie znajdujeujœcie w tryumfalnym krzyku skierowa-nym do g¹siora. On jej wtóruje - zosta³o

zawarte ma³¿eñstwo, które trwaæbêdzie po kres ¿ycia dzikich gêsi.

Rodzinê za³o¿¹ dopiero za rok,ale od dziœ jedna drugiej nie opu-œci, stale s³ychaæ g³os: "Tu jestem,a ty gdzie?" Jeœli któraœ zawieruszysiê na chwilê, wo³ana jest dono-œnym, trójsylabowym krzykiem takd³ugo, a¿ siê nie znajdzie.

Bywa, ¿e los roz³¹czy je na za-wsze. Na jesiennych przelotach roz-leg³ siê strza³. Z przelatuj¹cego ni-sko stada oderwa³ siê ptak i ciê¿korun¹³ na ziemiê. Przez chwilê je-szcze drga³y skrzyd³a. Z odlatuj¹-cego w rozsypce stada oderwa³a siêsylwetka gêsi, ptak zawróci³ i niezwracaj¹c uwagi na myœliwego wy-l¹dowa³ przy martwym ma³¿onku.Powietrze rozdar³ krzyk rozpaczy.Drugiego strza³u nie by³o, ten cz³o-wiek zrozumia³.

Wraz z utrat¹ partnera wygasaw gêsi wszelka energia, nie bronisiê przed przeœladowaniem przezobce gêsi, lêkliwie kryje siê przedca³ym œwiatem. Im d³u¿ej trwa³oma³¿eñstwo, tym wiêksz¹ tragediê

prze¿ywa osamotniony ptak. Na ogó³ wra-ca do swojej rodziny i wegetuje w jejpobli¿u. Bardzo rzadko, jednak czasemzdarza siê, ¿e zawrze nowy zwi¹zek i od¿y-je w tryumfalnym okrzyku oœwiadczaj¹-cym mi³oœæ. A sezon ³owiecki trwa.

Simona Kossak(Autorka jest prof. dr. hab. - pracuje

w Zak³adzie Lasów Naturalnych IBL w Bia³owie¿y)

(Opowiadanie pochodzi ze zbioru Si-mony Kossak "Opowiadania o zio³ach izwierzêtach", Warszawa, 1995. Przedrukza zgod¹ autorki.)

DDDD zikie gêsizikie gêsi

Simona Kossak.

Page 32: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200432

MMi³oœæ, która nie gaœniePañsk¹ ¿yciow¹ pasj¹ jest podgl¹danie ptaków i ich zwycza-jów. Jak zachêci³by Pan naszych czytelników do zaintereso-wania siê ornitologi¹?Jest to fascynuj¹ca dziedzina ¿ycia. Szczerze powiedziawszy

uwa¿am, ¿e nie trzeba jej nikomu rekomendowaæ. Jestem nie tyl-ko entuzjast¹ ptaków, fascynuj¹ mnie równie¿ storczyki i moty-le. Moje "polowania" przeprowadzam w sposób bezkrwawy, zaparatem fotograficznym w rêku. Ornitologia jest wspania³ym

oderwaniem od codziennoœci. Jest to idealny sposób na spêdze-nie wolnego czasu. Odpoczynek od pracy jest tu zreszt¹ tylko do-datkiem do niezwyk³ych doznañ estetycznych, które uœwiada-miaj¹ nam, ¿e œwiat, w którym ¿yjemy wart jest przynajmniejchwili zadumy.Prowadzi Pan intensywne ¿ycie zawodowe. Czy ornitologia

nie jest aby zbyt absorbuj¹cym zajêciem?Po³¹czenie aktywnego ¿ycia zawodowego i hobby nie jest

trudne. Wygospodarowanie wolnego czasu jest mo¿liwe za-wsze, zw³aszcza, gdy chcemy go przeznaczyæ na nasz¹ pasjê¿yciow¹. Co wiêcej, jedno mo¿e bardzo pozytywnie oddzia³y-waæ na drugie. Proszê mi wierzyæ, ¿e jest to jedynie kwestia od-powiedniej motywacji i dobrych chêci.Od jak dawna zajmuje siê Pan tym hobby?Od czasów szko³y podstawowej. Zaczê³o siê od ob-serwacji zachowania ptaków przylatuj¹cych do kar-mników. Potem karmniki budowa³em ju¿ sam - zmyœl¹ o odwiedzaj¹cych je skrzydlatych goœciach.Mi³oœci¹ do ptaków zarazi³ mnie dziadek, któryby³ leœnikiem. Pomimo up³ywu lat uczucie to nieos³ab³o.Od czego powinien zacz¹æ ktoœ, kto chcia³bypodzieliæ Pana zainteresowania i równie¿ ob-serwowaæ ptaki? Na pewno najlepiej jest rozpoczynaæ obserwacjê zkimœ, kto ma ju¿ jakieœ doœwiadczenie. Praca wzespole zawsze jest najefektywniejsza i niew¹tpli-wie przyjemniejsza - podobnie jest z obserwacj¹ptaków. Nie wymaga to wielkich nak³adów. Pocz¹t-kowo w zupe³noœci wystarczy zwyk³a lornetka, prze-wodnik terenowy do oznaczania ptaków polskich

i ewentualnie kaseta do rozpoznawania g³osów ptaków.Czy organizowane s¹ spotkania ludzi, którzy dziel¹ Pañsk¹

pasjê? "Pó³nocno-Podlaskie Towarzystwo Ochrony Ptaków" oraz "Ogól-nopolskie Towarzystwo Ochrony Ptaków", których jestem cz³on-kiem, organizuj¹ coroczne spotkania, na których uczestnicymog¹ wymieniæ doœwiadczenia, zaprezentowaæ wykonaneprzez siebie zdjêcia i nagrania. Czêsto spotkania te owocuj¹ wspól-nymi wyprawami w teren, co sprzyja dalszemu propagowaniu tejformy spêdzania wolnego czasu. Daleko nam wprawdzie do Wiel-kiej Brytanii, gdzie jest to jedno z najpopularniejszych hobby,myœlê jednak, ¿e z czasem to siê zmieni. Ju¿ dziœ biura podró¿yw Polsce zaczynaj¹ oferowaæ wyjazdy w celu obserwacji ptaków.Co takiego interesuj¹cego jest w ptakach i ich zachowaniu,¿e warto jest przemierzaæ œwiat aby zobaczyæ jakiœ konkret-ny gatunek?Najciekawsze jak zawsze s¹ drobne nieraz ró¿nice, odrêbnoœciwœród gatunków nawet bardzo blisko ze sob¹ spokrewnionych.Trudno nie wci¹gn¹æ siê w œwiat wzajemnych zale¿noœci miê-dzy gatunkami, w obserwacjê ich zachowañ, zw³aszcza w no-wym i nietypowym dla nich œrodowisku. Czy jest taki ptak, na naszych terenach, którego "upolowa-nie" sprawi³oby Panu szczególn¹ radoœæ?By³aby to niew¹tpliwie sowa w³ochatka. By³aby, poniewa¿ do-tychczas, mimo wielu prób, nie uda³o mi siê jej zobaczyæ. Wie-lokrotnie próbowa³em wabiæ j¹ pos³uguj¹c siê g³osami nagra-nymi na magnetofon. Odnios³em po³owiczny sukces, bowiemuda³o mi siê na razie jedynie j¹ us³yszeæ. Mam jednak zamiarjeszcze niejeden raz odwiedziæ Puszczê Augustowsk¹ i Bia³owie-sk¹, gdzie sowa ta wystêpuje. Jestem przekonany, ¿e w koñcuuda mi siê j¹ podejœæ i zobaczyæ.

¯yczymy Panu tego z ca³ego serca.

Rozm. Adam Hermanowicz

Dariusz Lebensztejn.

Maskonury. Wyspy Owcze.

(O pasjach Dariusza Lebensztejna)

Page 33: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 33

AJ NIEUTRACONYRRRRLektury czytane po pó³nocy

Z okazji dziesiêciolecia istnienia Biebrzañskiego Parku Narodowego,zosta³a wydana obszerna monografia albumowa pod redakcj¹ AdamaSieñki i Andrzeja Grygoruka. Album zawiera informacje o PradolinieBiebrzy i o jej niepowtarzalnych urokach, jest bogato ilustrowanyzdjêciami, mapami, rysunkami i wykresami.

Biebrzañski Park Narodowy zosta³ utworzony w 1993 roku ijest najwiêkszym parkiem narodowym w Polsce. Po³o¿ony jest wpó³nocno-wschodniej czêœci Kraju. Powierzchnia Parku wynosioko³o 59 tysiêcy hektarów. W jego granicach znajduje siê utwo-rzony w1924 roku rezerwat œcis³y "Czerwone Bagno". BiebrzañskiPark Narodowy chroni rozleg³e i niezmienione torfowiska niskiez unikaln¹ ró¿norodnoœci¹ gatunków roœlin, zwierz¹t i naturalnychekosystemów. Dolina Biebrzy jest bardzo wa¿nym miejscem gnia-zdowania, ¿erowania i odpoczynku ptactwa wodno-b³otnego. Jestterenem bagiennym o znaczeniu miêdzynarodowym, tote¿ w roku1995 zosta³a wpisana na listê obszarów chronionych konwencj¹RAMSAR. Siedziba Biebrzañskiego Parku Narodowego mieœcisiê w Osowcu, miejscowoœci znanej jako XIX wieczna carskatwierdza.

Z albumu dowiadujemy siê o po³o¿eniu, klimacie i o wodachDoliny Biebrzy. Jej Ÿród³o znajduje siê na po³udnie od miejscowoœciNowy Dwór, u podnó¿a wzgórz morenowych w regionie WzgórzSokólskich. Ujœcie Biebrzy do Narwi znajduje siê ko³o wsi Ruœ.D³ugoœæ rzeki wynosi oko³o 165 km, a powierzchnia dorzecza 7051,2km2. Rozdzia³y: flora, zbiorowiska roœlinne i fauna zapoznaj¹ zwysokim stopniem naturalnoœci i obecnoœci¹ wielu rzadkich gatunków.Najwiêksz¹ przyrodnicz¹ wartoœci¹ i dowodem pierwotnoœci dolinyBiebrzy jest pod³u¿na i poprzeczna strefowoœæ szaty roœlinnej,czyli kolejnoœæ wystêpowania s¹siaduj¹cych ze sob¹ zbiorowiskroœlinnych: turzyc, szuwarów, mechowisk, podmok³ych ³¹k turzy-cowych i bagiennych lasów. To tak¿e charakterystyczna odrêbnoœæi specyfika przyrodnicza trzech stref doliny: górnej, œrodkowej i dol-nej. Bagna s¹ królestwem ³osi i bobrów. Dolina Biebrzy jestunikatow¹ w skali Europy enklaw¹ ptaków wodno-b³otnych. Wystêpuje

tu 271 gatunków ptaków, w tym 181gatunków lêgowych. Spoœród 56gatunków uznanych w Polsce zagin¹ce lub zagro¿one wyginiêciem17 gnieŸdzi siê w BiebrzañskimParku, np.: dubelt, wodniczka, ry-bitwa czarna, rybitwa ma³oskrzyd³a,orlik grubodzioby. Dla niektórychz nich Bagna Biebrzañskie s¹ jedn¹z ostatnich ostoi, gwarantuj¹cychutrzymanie siê populacji w EuropieŒrodkowej. Œwiat Biebrzy to wci¹¿raj nieutracony. Zaskakuje mnogoœci¹gatunków roœlin i zwierz¹t. Jest jed-nym z niewielu ju¿ zak¹tków Ziemirz¹dz¹cych siê prawami natury.

Dalsza czêœæ ksi¹¿ki poœwiêconajest dzia³alnoœci cz³owieka na terenie Biebrzañskiego Parku Narodowego.Z rozdzia³ów: osadnictwo, twierdza Osowiec, ludzie Biebrzy,etnografia, wiele dowiadujemy siê o dziejach tych ziem. Autorzyrozdzia³ów opisuj¹ stanowiska archeologiczne, zabytki œwieckie isakralne. W oddzielnym rozdziale autorzy prezentuj¹ ludzi zwi¹zanychz Biebrz¹, jej mi³oœników, przyrodników, artystów. W albumie przy-bli¿ono postacie zas³u¿onych w ochronê tych terenów, na czele zprof. Adamem Pa³czyñskim. Pozosta³e rozdzia³y albumu dotycz¹funkcjonowania parku, nauki, edukacji, rozwoju regionu, turysty-ki, przysz³oœci.

Czytelnik, który siêgnie po ten album zyska szerok¹ wiedzê oprzyrodzie Biebrzañskiego Parku Narodowego - obraz, bowiem,³atwiej ni¿ s³owo uruchamia wyobraŸniê, maluj¹c wizjê siêgaj¹cejpo horyzont przestrzeni bagien i pierwotne piêkno przyrody tejniezwyk³ej doliny.

Agnieszka Krupkowska

A. Sieñko, A. Grygoruk,"Biebrzañski Park Narodowy".Wydaw. Atikart, 2003.

ISTORIA PEWNEGO PACHNID£AHHHH"Kto ma w³adzê nad zapachami, ten ma w³adzê nad sercami ludzi."

Historia ludzkoœci zna morderstwa dla pieniêdzy, zemsty,mi³oœci, zazdroœci. Nieraz s¹dy na ca³ej ziemi rozpatrywa³y sprawyzabójstwa w afekcie lub zupe³nie bez powodu. Ale czy by³ choæjeden przypadek morderstwa dla .... zapachu? Nie pamiêtam.Mo¿e dlatego ksi¹¿ka Patricka Süskinda Pachnid³o jest takniesamowita. Jej geniusz tkwi bowiem w czymœ nieokreœlonymi równie efemerycznym, jak temat, o którym opowiada.

Akcja powieœci toczy siê na granicy dwóch œwiatów: real-nego osiemnastowiecznego Pary¿a, znanego czytelnikom choæ-

by z ksi¹¿ek Dumasa (w klimacie bardziej mo¿e przypominastyl naturalisty Emila Zoli), w którym funkcjonuj¹ wszyscy bo-haterowie powieœci oprócz g³ównej postaci oraz dziedziny"ulotnego królestwa zapachów". Przewodnikiem po niej jest jejw³adca, a jednoczeœnie niewolnik - genialny potwór JanBaptysta Grenouille. Urodzi³ siê on w okropnym, cuchn¹cymotoczeniu, lecz z niespotykanym darem - doskona³ym, nadludzkimwrêcz zmys³em powonienia. Zapachu, który choæ przez momentpoczu³ nawet jako maleñkie dziecko, nie zapomina nigdy. By posi¹œæaromat, który go fascynuje jest gotów na wszystko. Tak¿e namorderstwa:

Page 34: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200434

Pierwszy zapach indywidualny zdoby³ Grenouille w HospicjumMi³osierdzia. Uda³o mu siê œci¹gn¹æ przeznaczone w³aœciwiedo spalenia przeœcierad³o po œwie¿o zmar³ym na suchoty czelad-niku kaletniczym, w które ten le¿a³ owiniêty przez dwa miesi¹ce.P³ótno tak przesi¹k³o w³asnym t³uszczem kaletnika, ¿e ch³onê³ojego wyziewy niczym pasta u¿ywana przy enfleurage`u i mo¿naje by³o od razu poddaæ p³ukaniu. Rezultat by³ upiorny. Podnosem Grenouille`a z alkoholowego roztworu wy³oni³ siê ol-faktorycznie zmartwychwsta³y kaletnik i unosi³ siê w powi-etrzu (...) doskonale rozpoznawalny jako zindywiduali-zowana struktura zapachowa (...). Grenouille pozwoli³ mu przezca³¹ noc unosiæ siê widmowo po swojej izdebce i coraz to goniucha³, uszczêœliwiony i upojony poczuciem w³adzy, jak¹ zdo-by³ nad aur¹ innego cz³owieka. Nastêpnego dnia wyla³ go precz.

Odt¹d, zale¿nie od okazji, Jan Baptysta tworzy³ sobieodpowiednie zapachy: a to safandu³y, gdy szed³ o coœ prosiæ,a to macho, gdy chcia³ wywrzeæ na kimœ wra¿enie cz³owiekapewnego siebie.

Jednak ¿aden geniusz nie poprzestaje tylko na imitacji dzie³a,o którym wie, ¿e mo¿e stworzyæ. Tak by³o i z Grenouille`m.A mia³ on ambicjê skomponowaæ zapach absolutny, duszêwszechœwiata, woñ samego Boga. Dziêki tej formule posiad³byw³adzê nad ludzkimi sercami. Droga do odkrycia by³a d³uga ius³ana trupami, gdy¿ jedyny spsób, by wydrzeæ komuœ jegoindywidualny zapach, to zabiæ go. Cz³owiek nie mo¿e bowiemistnieæ bez duszy, bez czegoœ, co sprawia, ¿e istnieje dla in-nych.

Grenouille metodê wypróbowan¹ za pierwszym razem przyzapachu kaletnika udoskonala³ systematycznie, a¿ doszed³ doperfekcji. Ukoronowaniem dzie³a, rzec mo¿na nut¹ g³ówn¹ ide-alnego zapachu, by³a przepiêkna, kilkunastoletnia dziewczy-na, niewinna i œwie¿a jak najdelikatniejsza ró¿a... Na jej aro-mat "bestia Grenouille" (jak go czêsto nazywa narrator)czeka³ wiele lat, by dojrza³ i osi¹gn¹³ szczyt piêkna. D³ugoplanowa³, jak uderzyæ pa³k¹ w g³owê dziewczyny na tyle szy-bko i skutecznie, by wytêskniony zapach nie zm¹ci³ siêwoni¹ strachu ... A¿ w koñcu wiedzia³, ¿e jest gotów, by osi¹gn¹æ

cel. Pachnid³o to historia zreal-izowanego pragnienia, opowieœæo genialnym potworze, który od-kry³ formu³ê ludzkiego zapachui potrafi³ j¹ odtworzyæ.

Süskindowi uda³a siê rzeczarcytrudna: sprawi³, ¿e to "ulotnekrólestwo zapachów", ten drugiœwiat jest czytelnikowi bli¿szyni¿ realny. Porusza siê on po nimrównie swobodnie, co Grenouille.W powieœci panuje niesamow-ity klimat niepokoju, wrêcz trud-no definiowalnej grozy. Pary¿ -sk¹din¹d wielkie miasto -przyt³acza, dusi, wywo³uje uczu-cie klaustrofobii. A wszystkoprzez wszechogarniaj¹c¹ i wsze-chobecn¹ feeriê zapachów: od tych najpiêkniejszych po na-jbardziej odra¿aj¹cy odór ludzkich fekaliów i zepsutych zêbów.

Ludzie mog¹ zamykaæ oczy na wielkoœæ, na grozê, na piê-kno, i mog¹ zamykaæ uszy na melodie albo ba³amutne s³owa.Ale nie mog¹ uciec przed zapachem. Zapach bowiem jest bratemoddechu. Zapach wnika do ludzkiego wnêtrza wraz z oddechemi ludzie nie mog¹ siê przed nim obroniæ, je¿eli chc¹ ¿yæ. I za-pach idzie prosto do serc i tam w sposób kategoryczny rozstrzy-ga o sk³onnoœci lub pogardzie, odrazie lub ochocie, mi³oœcilub nienawiœci. Kto ma w³adzê nad zapachami, ten ma w³adzênad sercami ludzi.

Czy mo¿na bezkarnie zostaæ Bogiem? Co stanie siê z ge-nialnym odkryciem, o którym milcz¹ osiemnastowieczne kro-niki? Po odpowiedzi odsy³am do powieœci. Naprawdê genial-na ksi¹¿ka.

Agnieszka Kamiñska

Patrick Süskind, Pachnid³o.Historia pewnego mordercy,Czytelnik Warszawa 1990.

Z Senatu

Na posiedzeniu w dniu 27 kwiet-nia 2004 r. Senatorowie podjêliuchwa³y w sprawach:

- zasad rekrutacji na rok akademic-ki 2005/2006

- zasad rekrutacji na rok akademic-ki 2004/2005 na studia prowa-dzone w jêzyku angielskim

- zatwierdzenia liczby miejsc nastudia doktoranckie Wydzia³u Le-karskiego

- uzupe³nienia sk³adu osobowegoKomisji ds. Nagród, Odznaczeñ iWyró¿nieñ

Senat zapozna³ siê z aktualn¹ sy-tuacj¹ Szpitali Klinicznych.

Prezes Toruñskich Zak³adów Ma-teria³ów Opatrunkowych przedstawi³Senatorom propozycjê wspólnej in-westycji - budowa sterylizatorni.

Krystyna DyszkiewiczKierownik Rektoratu

Informujemy

Profesor dr hab. El¿bieta Skrzy-dlewska decyzj¹ Prezydium Komite-tu Chemii Analitycznej PolskiejAkademii Nauk zosta³a powo³ana nacz³onka Komisji Analizy Chromato-graficznej w kadencji 2003- 2006.

Page 35: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 35

Profesor Jan Stasiewicz, prze-wodnicz¹cy Okrêgowej Izby Le-karskiej w Bia³ymstoku, otrzyma³najwy¿sze odznaczenie samorz¹dulekarskiego - tytu³ "Pro Gloria Me-dici". Tytu³ przyznawany jest przezNaczeln¹ Izbê Lekarsk¹ w uznaniuza krzewienie etyki i moralnoœci wœrodowisku lekarskim.

Gratulujemy

Przepraszamy

W poprzednim numerze na stro-nie 38 "M³odego Medyka" pomylili-œmy zdjêcia.

Zamiast fotografii dr. hab. Bog-dana Szczepankowskiego umieœcili-œmy zdjêcie dr. Grzegorza Kuchare-wicza. Obu Panów serdecznie prze-praszamy.

Przeczytane

W tym miesi¹cu w naszej prasielokalnej mo¿na by³o przeczytaæ oprocederze, z którym spora czêœæczynnych zawodowo Bia³ostoczanzetknê³a siê osobiœcie. Chodzi³o osprzedawanie przez lekarzy lewychzaœwiadczeñ o chorobie. Sprawê po-traktowano ca³oœciowo i nie poprze-stano na jednym przyk³adzie z cyklu:lekarz wiedzia³, nic nie powiedzia³.Przytoczono nieoficjalny cennik ta-kich us³ug oraz badania OBOP-u zktórych wynika, ¿e 41 % Polakówjest przekonanych, i¿ jest ca³kiemprawdopodobne, ¿e lekarze wymu-szaj¹ ³apówki, a tylko 16% wykluczatak¹ mo¿liwoœæ. Autor artyku³u niezwa¿aj¹c na datê publikacji (1kwietnia) potraktowa³ temat najzu-pe³niej serio. Honor polskiego po-czucia humoru ratowali natomiast:Ryszard Kijak - szef PodlaskichZwi¹zków Zawodowych Lekarzy

oraz Jan Stasiewicz, szef OkrêgowejIzby Lekarskiej. Pierwszy stwier-dzi³, i¿ wyjœciem z sytuacji by³obypodniesienie zarobków lekarzy, bo-wiem wtedy nie op³aca³o by im siêryzykowaæ przy wystawianiu lewychzwolnieñ (bo w takich np. StanachZjednoczonych nie ma szarej strefy,poniewa¿ tam "lekarze zarabiaj¹ go-dziwie i skupiaj¹ siê na swojej pra-cy"), drugi natomiast przytomnie za-uwa¿y³, ¿e obok problemu nieuczci-wych lekarzy, którzy nie zg³aszaj¹prze³o¿onym przypadków sfa³szo-wanych dokumentacji istnieje rów-nie¿ problem pacjentów, którzy mil-cz¹ i nie wywi¹zuj¹ siê z obywatel-skiego obowi¹zku donoszenia o zau-wa¿anych nieprawid³owoœciach.

Podniesienie zarobków to postu-lat ze wszech miar s³uszny. Zlikwi-dowa³oby to korupcjê nie tylkowœród lekarzy, ale i sêdziów, proku-ratorów, policjantów oraz urzêdni-ków. Wprawdzie przedstawiciele¿adnej z wymienionych grup zawo-dowych nie œmieliby g³oœno powie-dzieæ, ¿e bior¹, bo zarabiaj¹ za ma-³o. Pan Kijak udowodni³, ¿e lekarzró¿ni siê od nich przynajmniej tym,¿e zna przyczyny tego stanu rzeczyi nie boi siê o nich mówiæ wierz¹cjednoczeœnie w to, ¿e wykonuje za-wód spo³ecznego zaufania.

Problem pacjentów, którzy p³a-c¹ ³apówkê, a potem nie zg³aszaj¹tego organom œcigania jest nato-miast praktycznie nierozwi¹zywal-ny. Chorzy ³apówkarze s¹ na ogó³niereformowalni.

***

Pacjenci oczekuj¹cy na poradêokulistyczn¹ w bia³ostockich przy-chodniach musz¹ siê wykazaæ aniel-sk¹ cierpliwoœci¹. Na wizytê w przy-chodni na ul. S³onimskiej, ci, którzymaj¹ pozak³adane karty chorobowemog¹ liczyæ najwczeœniej we wrze-œniu. Ta grupa zreszt¹ mo¿e uznaæsiê za szczêœciarzy, gdy¿ chorzy bezkart nie s¹ w ogóle zapisywani nawizyty. Podobnie jest w gabinecieprzy ulicy Bema i w SamodzielnymPublicznym Szpitalu Klinicznym.Dyrektor podlaskiego NFZ, AdamKuruluta rozk³ada rêce: "Dopiero popierwszym kwartale bêdzie gotowesprawozdanie z realizacji kontrak-tów i wtedy bêd¹ mo¿liwe renego-cjacje umów".

Do wrzeœnia ci, którzy maj¹ te-raz problemy z oczami powinnidojœæ do siebie bez pomocy leka-rza. Je¿eli im siê to nie uda, to tenostatni i tak mo¿e spaæ spokojnie.Zbulwersowany pacjent ewentual-nych gróŸb raczej nie zrealizuje,bo okulisty nie bêdzie widzia³.

***

Chór Akademii Medycznej wBia³ymstoku zosta³ wyró¿nionyprzez Ministra Kultury RP. Nagrodêprzyznano miêdzy innymi za aktyw-ne uczestnictwo w wydarzeniachmuzycznych w mieœcie i regionie.Ca³y rok 2003 by³ zreszt¹ wyj¹tkowobogaty w sukcesy chóru, bowiem³¹cznie zdoby³ on dziewiêæ nagród iwyró¿nieñ, uczestnicz¹c ponadto wmiêdzynarodowych konkursach wSzwajcarii.

Sk³adamy szczere gratulacje itrzymamy kciuki za nastêpne suk-cesy.

***

Kiedy hetman Branicki w ³aska-woœci swojej spogl¹da³ na wjazd doswego pa³acu s³usznie móg³ uwa¿aæ,¿e strzeg¹ce go pos¹gi Herkulesasymbolizuj¹ jego status i potêgê.

Minê³y wieki i Herkules strze¿eprzybytku bêd¹cego czêœci¹ szerokorozumianego systemu s³u¿by zdro-wia w naszym kraju. Maczuga musiê kruszy, byæ mo¿e nied³ugo odpa-dnie i jeœli nie pozyskane zostan¹fundusze na jego restauracjê wkrótcepos¹g dostosuje siê do stanu strze¿o-nej instytucji. Aby zapobiec upodob-nieniu siê pos¹gu do podobizny Nikez Samotraki, niezbêdne s¹ setki ty-siêcy z³otych. Rzecznik AMB, prof.dr hab. Lech Chyczewski zapewnia,¿e pos¹gi i korpus g³ówny pa³acustanowi¹ priorytet w dzia³aniachkonserwatorskich podejmowanychpod patronatem uczelni.

Je¿eli Ministerstwo Kulturywyasygnuje 650 tys. z³otych, a dru-gie tyle wy³o¿y uczelnia uda siêuratowaæ nie tylko wielk¹ herkule-sow¹ maczugê, ale i ca³¹ resztê mi-tycznego bohatera. Nierozs¹dneby³oby pozostawienie na coko³achsamego smoka i hydry lerneñskiej.Od straszenia obecnych i przy-sz³ych studentów medycyny mamyju¿ przecie¿ NFZ.

Page 36: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200436

Dedykacja Beaty str. 41

IFMSA dzieciom str. 38

Zmiany w conieco str. 37

W TYM NUMERZE CZYTAJ:

A¿ przykro o tym mówiæ, ale ju¿ nied³ugo sesja. Czasamiwydaje mi siê, ¿e rok akademicki sk³ada siê tylko z samych sesjiegzaminacyjnych.

W tym wydaniu "M³odego Medyka" gor¹co polecam artyku³ AniMoniuszko. Ania razem ze swoimi kole¿ankami z IFMSApostanowi³ypokazaæ ma³ym pacjentom, ¿e lekarza nie nale¿y siê baæ. Czyskutecznie radzi³y sobie z przeciwdzia³aniem syndromowi bia³egofartucha, przekonajcie siê sami.

Mam nadziejê, ¿e nie umknie Waszej uwadze tekst " emery-ta" Bogumi³a z CoNieCo, który w tym roku koñczy studia (gratu-lacje!!!) i ¿egna siê z klubem. Artyku³ jest prób¹ podsumowania doty-chczasowej dzia³alnoœci klubu. Myœlê, ¿e zdjêæ, które zamieœciliœmywewn¹trz, pochodz¹cych ze zbiorów autora, nie trzeba komentowaæ.

W tym numerze znajdziecie równie¿ wypowiedzi studentów zró¿nych polskich uczelni na temat pracy za granic¹. Czy mo¿liwoœci,które daje nam wejœcie do Unii Europejskiej, spowoduj¹ masowewyjazdy absolwentów? Wypowiedzi studentów, które zamieœciliœmyw numerze s¹ nader interesuj¹ce.

Chcia³bym Wam, przypomnieæ, ¿e 26 maja obchodzimy DzieñMatki. Mam nadziejê, ¿e w nat³oku obowi¹zków nie zapomnicie otym, co jest naprawdê wa¿ne. W domu docent Ró¿y Wiœniewskiejten dzieñ zaczyna³o siê œwiêtowaæ ju¿ od rana. Sami wyci¹gnijciewnioski.

M l o d yM e d y k

Praca po studiach str. 40

/

Zawi³a psychiatria str. 39

Page 37: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 37

Na studiach? - To dopiero by³o ¿ycie!!!

EX TEMPORE

...

EX TEMPORE

...

EX TEMPORE

...

EX TEMPORE

Rotacje personalne

Chocia¿ nieco na uboczu wielkich wydarzeñpolitycznych, to zmiany nie ominê³y równie¿ klubuCoNieCo Nadszed³ czas, ¿eby wybraæ nowe w³adzeklubu. Nowym szefem zosta³ Micha³ Kuklo (IV L) , zaœszefem artystycznym £ukasz Rydzewski (III L). Wczerwcu koñczy akademiê i odchodzi na zas³u¿on¹emeryturê grupa klubowiczów : dotychczasowy szefKrzysztof Zieliñski , dotychczasowy szef artystycznyJaros³aw Ko³b-Sielecki, Agnieszka Bielewicz,Agnieszka Jeromin, £ukasz Lewczuk i pisz¹cy te s³owaBogumi³ Ramotowski.

Jazda bez trzymanki

Przyszed³ czas na podsumowania . Za panowaniaostatniego prezesa- przez ostatnie trzy lata - klub dzia³a³

prê¿nie. W ka¿dy pi¹tek robiliœmy w CoNieCodyskoteki, w sobotê wieczory filmowe. Braliœmy udzia³w organizacji otrzêsin, juwenaliów i innych imprezstudenckich. Cz³onkowie naszego klubu pracuj¹ wsamorz¹dzie i wielu organizacjach studenckich.Dziewiêæ razy wystawialiœy w CoNieCo kabaretSchodki (czyli 3 razy do roku).Widzicie tu kilka zdjêæ zprzygotowañ i kabaretu. Byliœmy zapraszani i graliœmy zkabaretem równie¿ poza klubem - m.in. w kinie Pokój ,klubie Gwint, klubie Herkulesy, "21" czy Wy¿szejSzkole Ekonomicznej. Wystêpowaliœmy obok takichznakomitoœci jak: Ireneusz Krosny, kabaret DKD,Widelec czy Gwintesencja. Okazuje siê, ¿e mimo i¿jesteœmy amatorami przez "wielkie A", spisujemy siêpodobno na scenie nie gorzej ni¿ profesjonaliœci. Cieszyto tym bardziej, ¿e Schodki to dla nas ciê¿ka praca, aletak¿e dobra zabawa. Mamy nadziejê, ¿e dziêki naszymwysi³kom widzowie dostali dobr¹ dawkê relaksu,

uœmiechu i optymizmu, które na pewno na studiachmedycznych s¹ niezbêdne.

To jeszcze nie koniec

W tym roku w³¹czyliœmy siê po raz pierwszy worganizacjê Ogólnopolskiej Studenckiej KonferencjiNaukowej. Dla goœci konferencji zaprezentowaliœmywieczór kabaretowy. Myœlê, ¿e jest to dobry pocz¹tek wewspó³pracy wszystkich organizacji studenckich dladobra naszej uczelni.

W maju 2003 roku zorganizowaliœmy obchody 45-lecia klubu CoNieCo. Goœciliœmy wielu by³ychcz³onków klubu, tych którzy ukoñczyli akademiê kilkalat temu, ale te¿ tych z kilkudziesiêcioletnim sta¿em,którzy pamiêtaj¹ czasy, kiedy CoNieCo powstawa³o.Wspomnieniom i dyskusjom o klubie, studiach,akademii i pracy nie by³o koñca. Widzieliœmy radoœæ woczach goœci, którzy przyje¿d¿ali na obchody i smutek,kiedy musieli ju¿ wyjechaæ.

Stuk puk

Zaœpiewaliœmy kiedyœ na Schodkach znan¹piosenkê, parafrazuj¹c jej s³owa.

Wiosna roku 2004 na d³ugo zapisze siê w naszej historii. Ca³a Polska dzielnie wesz³a do Unii i jaksiê dowiedzieliœmy w ogóle do Europy i to z takim hukiem, jakby nas tu przeniesiono co najmniej z Azji...Warszawa dziêkuje za cudowne ocalenie przed hordami alter, anty i nawet zwyk³ych globalistów. Ca³ykraj dziêkuje Leszkowi Millerowi , tylko nie do koñca jeszcze wiadomo za co - czy za wprowadzenie doUnii, czy za to ¿e wreszcie koñczy...

Page 38: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200438

Któ¿ z nas, bêd¹c dzieckiem nie ba³ siê wizyty u lekarza?Kto nie odczuwa³ lêku przed przekroczeniem progu gabinetulekarskiego? Jak wygl¹daj¹ wizyty u pediatrów? W wiêkszoœciprzypadków, próby os³uchania ma³ego pacjenta, czy obejrzeniagard³a spotykaj¹ siê z g³oœnym protestem maluchów. Nie wspom-inam tu o reakcji na wiadomoœæ o koniecznoœci przyjmowaniazastrzyków. To normalne zjawisko. Boimy siê od najm³odszychlat, niektórym ten lêk towarzyszy przez cale ¿ycie.

Wiadomo, ¿e decyduj¹cy wp³yw na aktualne zachowaniecz³owieka maj¹ jego doœwiadczenia z dzieciñstwa. Wszystkieemocje, prze¿ycia i zdarzenia przechowywane s¹ w pamiêci dziec-ka i wywieraj¹ wp³yw na zachowanie w póŸniejszym wieku.Nowe doœwiadczenia s¹ w naturalny sposób natychmiast klasy-fikowane i porównywane z zapisami wczeœniejszych podob-nych doœwiadczeñ. W ten sposób przesz³oœæ wp³ywa na ter-aŸniejszoœæ. W szczególnoœci okres przedszkolny, kiedy dzieckopo raz pierwszy spotyka siê szerokim spektrum zjawisk iuczestniczy, w sposób aktywny, w nowych dla niego sytuacjach¿ycia codziennego, bêdzie mia³ wp³yw na to, jak bêdzie onoreagowa³o póŸniej. Dzieciom czêsto trudno jest wyt³umaczyæ,¿e lekarz niesie pomoc, ¿e na pewno ich nie skrzywdzi. Onewiedz¹ swoje i nie chc¹ s³uchaæ rad rodziców. Emocje zawszezwyci꿹. Problemem zwi¹zanym ze strachem dzieci w obliczubia³ego fartucha zajê³a siê grupa studentów naszej AkademiiMedycznej, dzia³aj¹cych w IFMSA-Poland (International Federationof Medical Students' Associations).

Postanowi³a ona zorganizowaæ akcjê, której celem by³opokazanie dzieciom lekarza i œrodowiska szpitalnego w zabawnyi weso³y sposób. Pomys³ spodoba³ siê dyrekcji wybranegoprzedszkola oraz rodzicom, którzy wczeœniej zostali listowniepowiadomieni o szczegó³ach akcji: "Szpital Pluszowego Misia"i wyrazili zgodê na udzia³ swoich pociech w zabawie. Wydarzenie

tego typu mia³o w Bia³ymstoku miejsce po raz pierwszy.

Bawimy siem w szpital, proszem paniom

Piêknego, s³onecznego dnia - 15.04.2004 o godz.12:30 ca³ePrzedszkole Samorz¹dowe Nr 8 przy ulicy Nowogródzkiej 5A

w Bia³ymstoku zamieni³o siê w szpital z izb¹ przyjêæ, sal¹ op-eracyjn¹, pracowni¹ RTG i poradni¹. Pacjentami nie by³ydzieci, lecz ich ulubione zabawki, które nagle zachorowa³y naprzeró¿ne, oczywiœcie wymyœlone przez dzieci, choroby. Maluchyi starszaki pe³ni³y rolê rodziców. Wiêkszoœæ zabawek (misie,lalki, helikoptery, zaj¹czki, roboty) mia³a ból g³owy oraz alergiêna czekoladê i cukierki. Zdarzy³ siê tak¿e samochód z uczule-niem na ropê - co nale¿y rozumieæ, ¿e jeŸdzi³ tylko na benzynêalbo lalka z "uczuleniem na zapalnie p³uc". Siedmioosobowyzespó³ lekarzy (studentek medycyny) by³ w pe³niej gotowoœcido przyjmowania najbardziej skomplikowanych i wyimagi-nowanych przypadków. Czêsto zabawki cierpia³y po ciê¿kichwypadkach lub zatruciach pokarmowych. Ka¿dy przypadek by³traktowany jak najbardziej powa¿nie, choæ czasami trudno by³opostawiæ prawid³ow¹ diagnozê. To naprawdê nie³atwe zadania,ale uœmiech zaleczy³ ka¿d¹ niejednoznaczna sytuacjê.

Misiu, powiedz A!

Podczas ca³ej zabawy atmosfera panuj¹ca w przedszkolu -szpitalu by³a magiczna. Ka¿de dziecko ze swoj¹ zabawka prze-chodzi³o dok³adnie przez kolejne etapy: rejestracji, siedzenia wpoczekalni, a¿ do wejœcia do profesjonalnie wyposa¿onegogabinetu lekarskiego. Pacjenci byli dok³adnie ogl¹dani, mieli

Syndrom bia³ego fartucha

"Dziœ prawdziwych studentów ju¿ nie ma bo czy warto byœ na studiach tych tkwi³ gdzie ta wiara, gdzie radoœæ istnienia ...w m³ode ¿ycie pesymizm siê wbi³..."

Okaza³o siê, ¿e œpiewaliœmy trochê na wyrost, trochê kuprzestrodze. Klub CoNieCo jest najlepszym przyk³adem, ¿ekulturalne ¿ycie studenckie na naszej uczelni jest bogate i ciekawe.Klub daje szerokie pole do popisu tym, którzy chc¹ je organizowaæ,tworzyæ, którzy chc¹ nowych doœwiadczeñ i wyzwañ. Akademiê

koñczy szeœciu klubowiczów, ale pozostaje mocna ekipa z nowymipomys³ami i energi¹. Mo¿e kiedyœ i Wy bêdziecie mogli powiedzieæ"Na studiach?- To dopiero by³o ¿ycie!!!..."

Bogumi³ Ramotowski

Na ostatnie Schodki w tym roku zapraszamy 28 maja. UWAGA:pierwsze Schodki w Unii Europejskiej i ostatnia szansa na relaksprzed sesj¹!

Kolejna udana inicjatywa organizacji IFMSA - zabawki zostaj¹ pacjentami. Czy walka z syndromembia³ego fartucha zakoñczy siê powodzeniem?

EX TEMPOR

E ...EX

TEMPORE

Page 39: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 39

Psychiatryczne ko³o naukowe

Historia Ko³a Psychiatrycznego jest tak ciekawa, jaki d³uga. Tak d³uga, ¿e nawet najstarsza kadra KlinikiPsychiatrii nie pamiêta jej pocz¹tku. Pozostaje wra¿enie,¿e istnia³o ono od zawsze, jak gdyby zawsze istnia³niedosyt informacji przekazywanych w ramach zajêæobowi¹zkowych. Najstarszy uczestnik Ko³a, studentszóstego roku- Staszek Górski, czêsto wspomina czasypoprzedniej prowadz¹cej dr Beaty Galiñskiej.

Dziœ tak¿e ka¿de spotkanie sk³ada siê jakoby zdwóch czêœci: omówienia teoretycznego danegozagadnienia oraz spotkania z pacjentem. Dobór tematówjest ustalany na bie¿¹co zgodnie z zainteresowaniami isugesti¹ uczestników. Nie ma tematów tabu, a wrêczprzeciwnie, czêsto w³aœnie te zajêcia s¹ punktem wyjœciado rozwa¿añ nad problemami nurtuj¹cymi naswszystkich. Tu dopiero uœwiadamiamy sobie jak g³êbokosiêga ludzka psychika, jak wiele dziedzin ¿ycia od jejkondycji zale¿y. Ale uczestnictwo w Kole daje tak¿emo¿liwoœæ pracy naukowej sensu stricte.

M³odzi psychiatrycy mog¹ siê poszczyciæ niejednymsukcesem. Zajêliœmy I miejsce na OgólnopolskimZjeŸdzie Psychiatrów na sesji studenckiej za pracê "Ofobii spo³ecznej wœród studentów medycyny" cztery latatemu, nagrodê za pracê o "Epidemiologii fobii spo³ecznejwœród m³odzie¿y" na organizowanej w zesz³ym roku wBia³ymstoku Konferencji Naukowej. Ostatnia pracadoczeka³a siê równie¿ prezentacji na wielu konferencjachmiêdzynarodowych m.in. w Berlinie, Miñsku. Terazekipa wyje¿d¿a na £otwê. Trzymajmy kciuki!

Obecnie opiekê merytoryczn¹ nad ko³em sprawuje drJoanna Grzesiewska, a profil zajêæ rozszerzy³ siê opokazy filmów organizowanych w studenckim klubie"CoNieCo". Film poprzedzony i zakoñczony ankiet¹pozwala na poznanie opinii widzów na temat ichstosunku do problemów, z którymi borykaj¹ siêbohaterowie. Dyskusja uczestnicz¹cych w projekcji orazkomentarz dr Grzesiewskiej umo¿liwiaj¹ przyswojenie

elementarnej i specjalistycznej wiedzy na temat etiologii,mechanizmów dzia³ania i ewentualnie leczenia danychschorzeñ.

Termin najbli¿szego spotkania w Klinice Psychiatriioraz pokazów filmowych zainteresowani znajd¹ m.in. natablicach og³oszeñ w DS. nr 1 i 2 Zapraszam serdecznie ido zobaczenia w Choroszczy... J.

Emilia Sobolewska ([email protected])

wykonywany pomiar ciœnienia têtniczego, os³uchiwane serduszka, badanybrzuszek, garde³ko, uszka, a ci poszkodowani w wypadkach tak¿e zdjêcie RTG.Ka¿dy otrzymywa³ kartê informacyjn¹ ze zleceniami na najbli¿szy okres.Klarowne informacje mia³y byæ odczytywane przez prawdziwych rodzicówdzieci, które w wiêkszoœci nie umiej¹ jeszcze czytaæ.

Królik nie mo¿e skakaæ

Dzieci by³y bardzo zaaferowane i mo¿na by³o zauwa¿yæ ¿ywe zaintere-sowanie tym, co dzieje siê w przedszkolu. Wbrew obawom tylko niewielkagrupka ba³a siê wizyty w gabinecie. Niektóre pociechy wraca³y do lekarza zproœb¹: "pani doktor-czy mo¿e pani coœ zrobiæ, bo ja zapomnia³am, ale mójkróliczek ma jeszcze z³aman¹ nó¿kê?". Inne ju¿ po krótkiej chwili zaczyna³ybawiæ siê miêdzy sob¹ w lekarza. Myœlê, ¿e teraz bawi¹ siê czêœciej w tensposób. Bardzo pomocne by³y panie wychowawczynie, które s³u¿y³y rad¹ iczuwa³y nad bezpieczeñstwem ca³ej akcji.

Organizatorzy tego przedsiêwziêcia maj¹ nadzieje, i¿ zabawa ta przy-czyni³a siê, choæ trochê do zmiany stosunku dzieci do lekarzy i pielêgniarek.Miejmy nadzieje, ¿e wizytê w poradni, czy szpitalu odbior¹ jako mi³e spotkanie

z tymi, którzy zawsze chc¹ im pomóc, a syndrom "bia³ego fartucha" zmniejszysiê b¹dŸ zniknie. W nastêpnym roku akcja "Szpital Pluszowego Misia"bêdzie ulepszona, tak abyœmy i my, i maluchy mieli jeszcze wiêcej frajdy.

Anna Moniuszko

M£ODY

NAUKOWIEC

...

M£ODY

NAUKOWIEC

E. Münch, Krzyk.

Page 40: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200440

Sentymenty i realia

ON AI

R ...

ON AI

R ...

ON AIR

Edyta (studentka informatyki na PolitechniceŒwiêtokrzyskiej w Kielcach): Znam angielski, hisz-pañski i niemiecki, wiêc bariera jêzykowa nie stanowidla mnie problemu. Moja decyzja o wyjeŸdzie za-le¿a³aby od tego, czy mia³abym jechaæ w ciemno,czy mog³abym ewentualnie liczyæ na pomoc zna-jomych. Generalnie, chcia³abym wyjechaæ, ale nakrótko. Mam sentyment do swojego kraju. Czujêrównie¿, ¿e trudno by³oby mi opuœciæ bliskich iznajomych. Do wyjazdu za granicê mog³yby sk³oniæmnie pieni¹dze. To bardzo silny argument, ale niejedyny. Dodatkowo musia³aby byæ to praca daj¹camo¿liwoœci rozwoju.

Studiuj¹c w Polsce muszê siê uczyæ wieluniepotrzebnych rzeczy. Na mojej uczelni wyk³adawiele osób œwie¿o po studiach. Tacy nowi mag-istrowie dopiero siê doszkalaj¹ i nie zawsze potrafi¹odpowiedzieæ na szereg pytañ. Je¿eli chodzi o kadrêprofesorsk¹ (œmiech), to skupiaj¹ siê oni g³ówniena teorii, a mnie interesuje praktyka. Na zagranicznychuczelniach k³adzie siê nacisk na praktykê, a mymusimy œlêczyæ nad ksi¹¿kami. U nas zamyka siê

kolejne laboratoria, a otwiera nastêpne sale wyk³ad-owe. Aprzecie¿ pracodawcy oczekuj¹ od nas doœwiad-czenia.

Agnieszka (studentka nauk politycznych naUniwersytecie Warszawskim): Maj¹c do wyborutak¹ sam¹ ofertê pracy w Polsce i za granic¹ wola³abymzostaæ w Polsce. Wi¹¿e siê to ze specyfik¹ mojejprzysz³ej pracy, czyli dziennikarstwa, które wyma-ga wybitnej znajomoœci jêzyka, daj¹cej swobodêwypowiedzi. Gdybym jednak wyjecha³a, ca³yczas obserwowa³abym rozwój sytuacji w Polsce.Chcia³abym tu jednak chyba wróciæ.

Sylwia (studentka nauk politycznych naUniwersytecie Warszawskim): Je¿eli chodzi omnie, to rozwa¿a³abym pracê za granic¹ tylko wroli korespondentki. Je¿eli mia³aby byæ to jakaœinna praca, to wy³¹cznie bardzo presti¿owa i daj¹cajednoczeœnie mo¿liwoœæ zarobienia du¿ych pieniêdzy.Zdajê sobie sprawê z tego, ¿e mo¿liwoœci rozwo-ju w tym kraju s¹ raczej marne. Wiem, ¿e mamy

Jacy jesteœmy

Gdy mówiê mama, myœlê...

Na mojej dzia³ce jest miejsce, gdzie ka¿dego rokupojawiaj¹ siê konwalie. Kiedy przebywam tam iwidzê, ¿e pojawi³y siê ju¿ zielone p¹czki kwiatów,wiem, ¿e ju¿ nied³ugo bêdzie Dzieñ Matki. Dlategogdy mówiê Mama, myœlê o konwaliach majowych,myœlê o cieple, myœlê o œwiêtach. W moim rodzin-nym domu, to w³aœnie mama podtrzymywa³a trady-cje œwi¹teczne i chocia¿ jej ju¿ nie ma, ka¿de œwiê-ta przypominaj¹ i bêd¹ mi j¹ zawsze przypomina³y.Œwiêta z moj¹ Mam¹ by³y pachn¹ce i pe³ne krz¹taninyprzy przygotowaniach.

Wspomnienia o Mamie z mojego dzieciñstwa, toprzede wszystkim, ciep³o domowego ogniska, sta-bilizacja, opiekuñczoœæ i konsekwencja w wychowa-niu, której mnie brakuje. W moim domu z latm³odzieñczych owa konsekwencja przejawia³a siêbezwzglêdnym przestrzeganiem pewnych praw,np. by³y zakreœlone niektóre programy telewizyjnena papierze warte obejrzenia. Nikt nawet nie myœla³o w³¹czeniu telewizora w innych godzinach. To by³onormalne, dla mnie i dla mojego rodzeñstwa. Teraz

telewizor w³¹cza siê po przyjœciu z pracy, a jegodŸwiêki towarzysz¹ nam niezale¿nie od wartoœci pro-gramu.

Wspomnienia o mojej Mamie to równie¿jej opowieœci. Pamiêtam jak opowiada³a, ¿e poPowstaniu Warszawskim, by³a wtedy mieszkank¹Warszawy, musia³a uciekaæ na wieœ. Tam, aby siêutrzymaæ musia³a ciê¿ko pracowaæ.

Mama przez wiele lat ciê¿ko chorowa³a. Pomimotego, ¿e nie uczestniczy³a wtedy bezpoœrednio w¿yciu rodzinnym, to ci¹gle czuæ by³o jej obecnoœæi wp³yw. Kiedy jej zabrak³o, da³o siê odczuæ, ¿eodesz³a powiernica stabilnoœci. Œmieræ naszych blis-kich, chocia¿ ju¿ w sêdziwym wieku, dla nas jest za-wsze œmierci¹ przedwczesn¹.

Dzieñ Matki w moim domu zaczyna³ siê ju¿ odrana. Wtedy w³aœnie wrêczaliœmy mojej Mamie kwiatyi laurki, a gdzieœ w lesie zaczyna³y powoli zak-witaæ majowe konwalie.

Rozmawia³ Pawe³ Szambora

Wspomnienia o mamie opowiedziane w majowe po³udnie przez dr hab. Ró¿ê Wiœniewsk¹

Wypowiedzi studentów polskich wy¿szych uczelni pañstwowych na temat pracy za granic¹ i o perspek-tywach rozwoju w kraju. Czy warto wyjechaæ?

Page 41: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 2004 41

ON AI

R ..

. ON

AI

R

bardzo dobre uczelnie, niez³¹ kadrê, ale z drugiejstrony strasz¹ pustki w wyposa¿eniu naszych uczel-ni. Studiowanie za granic¹ dostarcza wiêkszychmo¿liwoœci, je¿eli chodzi o zdobycie praktyki. WPolsce jeszcze wiele rzeczy musi siê zmieniæ. Samachêtnie bym wiele zmieni³a.

Robert ( student Uniwersytetu Jagielloñskiego)- Chcia³bym wyjechaæ. Uwa¿am, ¿e studia w Polsce

daj¹ œwietne podstawy w przysz³ej pracy, ale jakwidaæ, ma³o kto mo¿e te dobre podstawy wyko-rzystaæ, decyduj¹c siê na pozostanie w kraju.Cz³owiek po studiach szuka dwóch rzeczy: pieniêdzyi mo¿liwoœci rozwoju. W Polsce z wielkim wysi³kiemmo¿na mieæ tylko jedno. Je¿eli ktoœ chce siê rozwi-jaæ, niech nie liczy na to, ¿e utrzyma rodzinê. Wielumoich znajomych pracuje ju¿ za granic¹. Czekam,¿eby do nich do³¹czyæ.

Coœ w trawie piszczy

Lekt

ury

nie-ob

owi¹zkowe

O C Z Y M A T K I

Gdy przytulony pod jej sercem nie widzia³eœ œwiata,Jej oczy strzeg³y piêkna dla ciebie

Gdy budzi³eœ siê rano, widz¹c jak b³yszcz¹,Nie trwo¿y³y ciê mokre chusteczki

Gdy przemierza³eœ góry i schodzi³eœ w doliny,Jej oczy strzeg³y ciebie z daleka

Kiedy p³aka³eœ ze szczêœcia, one p³aka³y z tob¹

Gdy cierpia³eœ, pokrywa³ je mrok

Zawsze jej czêœæ gdzieœ w tobie tkwiæ bêdzie

I nawet wtedy, gdy spojrzysz w jej smutne oczy z góryI nic nie zobaczysz -- na zawsze pozostaniesz jej dzieckiem

Qba

Tomkowi Te Oto Wiersze Dedykujê

SpotkanieKiedyœ siê spotkamy

Ja i TyPodamy sobie d³oniei nic nie bêdzie MojeWszystko bêdzieNasze

Kiedyœ siê spotkamyJa i Ty

Pójdziemy tam, gdzie koñczy siêSzary i smutny Œwiatek Ten

A Ty zapytasz:Gdzie to jest?Ja Ci odpowiem:W Nas To jest :Radoœæ Ta Szczêœcie To

Zobaczysz wtedy Zieleñ Drzew Us³yszysz wtedy Ptaków ŒpiewA S³oñca BlaskOgrzeje Nas

JaWczoraj

Zapomnia³am o CzymœZgubi³am Coœ

Dziœ

Zapomnê siê przy TobieZagubiê siê w Twoich D³oniach

Ju¿

Znalaz³am SensNie Zapomnê Ciê

Beata Ejsmont

Page 42: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹

MEDYK Bia³ostocki 05(18) 200442

Poziomo :

1. Wydzielony teren do monta¿u istartu obiektów kosmicznych.

3. Drobne kryszywo kamienne lubkolega Muchomorka

6. Forma czasownika, np. kochaæ10. Prestitigitator.13. Zaburzenie mowy15. Hokejowe - zakrzywione lub samo-

bije z bajki16. Nowotwór sk³adaj¹cy siê g³ównie

z tkanki nerwowej.17. Ci¹gniête po œniegu, w kuligu18. Maszyna rolnicza20. Kawiarnia nie po polsku lub kaw-

iarnia dla Francuzów21. Sojusznik.

Pionowo :

1. Wró¿biarstwo.2. Tyranie na polu; odwracanie gle-

by p³ugiem4. Do ksiêgi wieczystej5. Zakas³anie7. Opatrzenie tekstu ilustracjami8. Obchodzi imieniny 02.20 03.14

04.11 04.19 04.22 06.28 11.109. Pomieszczenie na tracenie cza-

su; dla pacjentów11. Sma¿ona potrawa z jaj, najczêœciej

kurzych.12. Ubezpieczenie; potrzebna na

wszelki wypadek14. Przedp³ata.19. Owrzodzenie œluzówki jamy ust-

nej czêste u dzieci z zapale-niem jamy ustnej.

Rozwi¹zanie krzy¿ówki prosimy przesy³aæ na adres redakcji Medyka do dnia31 czerwca 2004 r. Do wygrania NAGRODA KSI¥¯KOWA.

Fundatorem nagród jest Wydawnictwo Lekarskie PZWL

Muzykoterapia w rehabilitacji i profilaktyceAldona G¹sienica-SzostakWydanie I, 124 strony, 220 ilustracji, oprawa broszurowa, format 165*235 mmISBN: 83-200-2782-9Cena katal. 39.00 z³Magister Aldona G¹sienica-Szostak jest muzykoterapeut¹ w Zespole Szkó³ przy Klinice Ortopedii i Rehabilitacji Collegium MedicumUJ w Zakopanem.Ksi¹¿ka stanowi praktyczne kompendium æwiczeñ ruchowych o charakterze terapeutycznym, rozwojowym i wychowawczym.Przedstawiono w niej szeroki zakres æwiczeñ do stosowania w profilaktyce ogólnorozwojowej oraz w rehabilitacji choróbnarz¹dów ruchu oraz wzroku u dzieci i m³odzie¿y. S¹ to æwiczenia rytmiczne, gimnastyczne, ogólnorozwojowe oraz zabawy i gryz wykorzystaniem rekwizytów plastycznych i przyrz¹dów gimnastycznych, a przede wszystkim - muzyki. Ksi¹¿ka jest bogato ilustrowana zdjêciami i rysunkami, na których zademonstrowano kolejne sekwencje æwiczeñ.Prezentowana publikacja stanowi unikatow¹ pozycjê na naszym rynku. Ze wzglêdu na swój praktyczny charakter bêdzie przydat-na w codziennej pracy osób prowadz¹cych zajêcia ruchowe i psychoterapeutyczne z dzieæmi i m³odzie¿¹, przede wszystkim wszpitalach i oœrodkach rehabilitacji oraz w szko³ach i przedszkolach na zajêciach korekcyjnych i rytmiki. Mo¿na j¹ poleciæ s³uchac-zom kierunków: rehabilitacja, pedagogika, pedagogika specjalna wychowanie muzyczne i muzykoterapia, wyk³adanych m. in. naakademiach wychowania fizycznego, akademiach muzycznych i w wy¿szych szko³ach pedagogicznych.

CZAS RELAKSUz Wydawnictwem Lekarskim PZWL

Rozwi¹zanie krzy¿ówki:

Page 43: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹
Page 44: Materia³y do numeru przyjmujemy · mu zaproponowa³am tabletki jest zachwycony. Pochwali³ siê, ¿e dziêki nim przypomnia³ sobie dawne czasy. Czasami przy tego typu leczeniu wystêpuj¹