Maska-nr-IX

165

Transcript of Maska-nr-IX

Page 1: Maska-nr-IX
Page 2: Maska-nr-IX

MASKA

magazyn antropologiczno-społeczno-kulturowy

numer specjalny 9/2010

Page 3: Maska-nr-IX

Kraków 2010

Nr ISSN: 1898-5947

REDAKTOR NACZELNA: Karolina Agnieszka Dobosz REDAKTOR TECHNICZNA: Katarzyna Kleczkowska PROJEKT OKŁADKI Maciej Godawa W oparciu o materiały udostępnione przez: (c)2007-2010 *Peace-of-Art.

KOREKTA Karolina Agnieszka Dobosz Klaudyna Hebda Sylwia Soćko Paulina Szkundlarek ZESPÓŁ REDAKCYJNY: Karolina Agnieszka Dobosz Klaudyna Hebda Katarzyna Kleczkowska Sylwia Soćko Paulina Szkundlarek

ADRES REDAKCJI: Rynek Główny 34 III piętro s.31 a 31-010 Kraków e-mail: [email protected] DRUK: AT Group Sp. z o.o. ul. Władysława Łokietka 48 31-334 Kraków tel./fax: 012 423 49 31 www.atgroup.pl

PUBLIKACJA SFINANSOWANA PRZEZ:

Page 4: Maska-nr-IX

SPIS TREŚCI

Od redakcji ........................................................................................... 5 DECYZJA. DZIAŁANIE. WPŁYW. AKTYWNOŚĆ KOBIET W PERSPEKTYWIE MIĘDZYKULTUROWEJ ........ 7 ANNA PEKANIEC O formach działalności kobiet polskich od początku XIX wieku do wybuchu II wojny światowej w świetle wybranych autobiografii. ...... 9 KAMIL ŁUCZAJ Dlaczego nie Maria Czaplicka? O relacji pomiędzy międzynarodowym sukcesem kobiety, a jej wpływem na naukę polską ........................... 27 ANNA SMYWIŃSKA Aktualność postulatów feminizmu drugiej fali. ................................. 37 KAJA KLIMEK Nihon no onna no do - office ladies. Przemiany pozycji kobiet oraz ich wpływ na rozwój gospodarczy Japonii. .............................................. 49 ANNA KAPUSTA Mikrouniwersum. Wiedza ,,kobieca” jako przykład wewnątrzkulturowych struktur symbolicznych władzy subwersywnej (kontekstowe studium przypadku). ................................................... 65 KAROLINA AGNIESZKA DOBOSZ Zarządzanie gwałtem. Casus Pauliny Nyiramasuhuko ....................... 79

Page 5: Maska-nr-IX

WYKLUCZENIE .................................................................................... 89 EWELINA CIAPUTA Zjednoczeni w odmienności? ............................................................. 91 KAROLINA AGNIESZKA DOBOSZ MICHAŁ RADZIECHOWSKI „Odrażający, brudni, źli”. Neoliberalne media o wykluczonych. ..... 105 JOANNA GLOC Inność zobrazowana. Rola fotografii prasowej w uświadamianiu problemu wykluczenia społecznego ................................................ 119 BARBARA GRODECKA Językowe podłoże wykluczenia społecznego. .................................. 135 KATARZYNA SALWA Polscy bezdomni. Świadomość czy antyświadomość społeczna? .... 143 JOANNA KATARZYNA PUCHALSKA Hikikomori – więzień z wyboru ........................................................ 155

Page 6: Maska-nr-IX

Drodzy Czytelnicy, przekazujemy do Waszych rąk dziewiąty numer naszego magazynu. Prezentowana publikacja to wydanie specjalne, zawierające zbiór artykułów będących rozwinięciem referatów wygłoszonych podczas dwóch konferencji zorganizowanych przez Koło Naukowe Porównaw-czych Studiów Cywilizacji UJ. Wśród materiałów z konferencji zatytułowanej „Decyzja. Działanie. Wpływ. Aktywność kobiet w perspektywie międzykulturowej“, która odbyła się 26 i 27 marca 2009 r., znalazły się artykuły, prezen-tujące przeróżne sposoby organizacji kobiet i opisujące historyczny proces ich emancypacji. Działania kobiet zostały przedstawione zarówno przez pryzmat analizy dyskursu, relacji władzy, jak i socjo-logii codzienności. Artykuły zawierają – oprócz wyników badań terenowych – także teoretyczne opracowania, niemniej autorki i autorzy skupiali się w dużej części na wybranych przypadkach. W drugiej części publikacji zamieszczono materiały z konferencji, która odbyła się 17 i 18 grudnia 2009 roku, a jej tematem było „Wykluczenie“. Prezentowane artykuły poruszają zagadnienie wyklu-czenia społecznego w odniesieniu do analizy systemu, w którym dochodzi do takiego wykluczenia. Docierając do rozmaitych przyczyn tego procesu, autorki i autorzy odnosili się do bieżącej rzeczywistości politycznej. Zaprezentowali zagadnienie społecznej roli fotografii, opisali problem wykluczenia w kontekście języka i imigracji, a także binarnego systemu społecznego analizowanego z pozycji teorii gender. Skupiono się także na perspektywie osób wyalienowanych, które w oparciu o negatywne stereotypy podzielane przez resztę społeczeństwa wytwarzają w sobie rodzaj antyświadomości. Rozwinięcie powyższych wątków, także w odniesieniu do innych niż zachodni kręgów kulturowych, znajdziecie w naszych artykułach.

Zapraszamy do lektury! Redakcja

Page 7: Maska-nr-IX
Page 8: Maska-nr-IX

DECYZJA. DZIAŁANIE. WPŁYW. AKTYWNOŚĆ KOBIET W PERSPEKTYWIE

MIĘDZYKULTUROWEJ

(26. i 27. marca 2009 )

Page 9: Maska-nr-IX
Page 10: Maska-nr-IX

9

Nie tylko pani domu. O formach działalności kobiet polskich od początku XIX wieku do wybuchu II wojny światowej w świetle wybranych autobiografii. Anna Pekaniec

Puch marny, anioł w domu, Matka Polka, femme fatale, stara

panna, córka, siostra, żona, matka, wdowa, babcia, ciotka, zakonnica, guwernantka, nauczycielka, pisarka – dziewiętnastowieczne kobiety miały do wyboru role, postawy, funkcje, które jasno określały przes-trzeń i zakres ich działań. Rola społeczna, pozycja w rodzinie, normy obyczajowe determinowały kobiece formy aktywności, możliwe do podjęcia inicjatywy, zajęcia oraz prace, które były postrzegane jako dopuszczalne dla nich, bez narażania na szwank kobiecego honoru i czci. Wytworem polskiej dziewiętnastowiecznej patriarchalnej kul-tury był mit Matki Polki1. Należący już do historii, w XIX wieku miał niebagatelny wpływ na postrzeganie kobiety. Dla Matki Polki najważ-niejsze było poświęcanie się dla rodziny i ojczyzny. Owo poświęcanie polegało na rezygnacji z wszelkich osobistych aspiracji na rzecz skupienia się na rodzeniu i wychowaniu dzieci synów-patriotów

1Wybrane publikacje dotyczące tej kwestii: Ciechomska M., Od matriarchatu do feminizmu, Poznań 1996, szczególnie s. 120–137; oprac. Brykalska M., hasło „emancypacja” [w:] red. J. Bachórza i J. Kowalczykowej, Słownik literatury polskiej XIX wieku, Wrocław 2002; Walczewska S., Damy, rycerze i feministki. Kobiecy dyskurs emancypacyjny w Polsce, Kraków 2002, s. 53–56.

Page 11: Maska-nr-IX

10

walczących o odzyskanie niepodległości przez Polskę pod zaborami, oraz córek, także patriotek, przejmujących matczyną rolę kapłanki domowego ogniska, rodzących kolejne pokolenia patriotów. Kult Matki Polki pozornie dowartościowywał kobietę, w rzeczywistości stanowił zasłonę dymną dla legitymizacji nierównego statusu, impu-towania kobietom określonych dyspozycji, zdolności, powinności. Brak akceptacji narzucanych zasad narażał kobietę na napiętnowanie i wykluczenie. Niemniej jednak, nie wszystkie kobiety czuły się zmu-szane do przyjęcia nie swoich reguł gry, wręcz przeciwnie, buntow-niczki były w mniejszości, przeważająca grupa kobiet akceptowała swój los, bynajmniej nie bezdyskusyjnie próbując zdobyć w jego obrębie określoną pozycję. Odbywało się to co najmniej na dwa sposoby. Pierwszym z nich była zgoda na przypisane im role; drugim, zgoda połączona z delikatnym podważaniem patriarchalnych reguł. Buntowniczki czyniły odważniejsze gesty, otwarcie występując prze-ciwko ograniczeniom nakładanym na nie przez męskocentryczny dyskurs. Zarówno buntowniczki, jak i przykładne matki, starając się o zmiany, sięgały po władzę, działały w pojedynkę lub kolektywnie, niekoniecznie spektakularnie (choć i tak też), jawnie lub w ukryciu. Dzięki ich działaniom następowały powolne przekształcenia w men-talności społeczeństwa , jak również w prawodawstwie – mam na myśli uzyskanie dostępu na uczelnie i przyznanie kobietom praw wyborczych.

Działania dotykają nie tylko ich sprawcę (tu sprawczynię), ale także innych, na których wpływają, ponadto, działania są niezby-walnym kontekstem bycia-w-świecie. O ich ważności przypomniała Hannah Arendt, według której działania są tak silnie splecione z mo-wą, iż brak ich wysłowienia pociąga za sobą odebranie im istoty. Clou działania jest działająca osoba, mogąca być określana jako taka, jeżeli spełnia jeden, niezbędny warunek, tj. mówi o działaniach, komuni-kuje, buduje narracje o nich2. Czynności oraz ich efekty są dostrze-galne dzięki werbalnemu zapośredniczeniu. Zatem mowa jest conditio sine qua non działania, jak dowiodła Arendt:

2Zob. Arendt H. , Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2000, s. 197.

Page 12: Maska-nr-IX

11

Działając i mówiąc, ludzie pokazują, kim są, czynnie ujawniają swą unikalną osobową tożsamość i tym samym pojawiają się w ludzkim świecie, podczas gdy tożsamość fizyczna każdego człowieka przejawia się bez żadnej aktywności z jego strony w niepowtarzalnym kształcie ciała i dźwięku głosu3.

Współkonstytuując tożsamość osoby działającej, powodując zmiany w życiu bliższych i dalszych znajomych, działanie implikuje przeobrażenia w życiu określonych wspólnot, społeczności, społe-czeństw, narodów. Przypominam, że działanie nie jest apłciowe, ma płeć, tu kobiecą. Niemożliwie jest podanie jednoznacznej definicji płci, obojętnie której, ponieważ wymagałoby to uwzględnienia zbyt dużej ilość zmiennych. Na potrzeby tekstu kobiecość określam na podstawie paktu autobiograficznego4, gdyż opieram się na wybra-nych autobiografiach kobiecych. Zaświadczeniem jest imię i nazwisko autorki (przy czym bardziej imię, niż nazwisko, w większości przypad-ków będące nazwiskiem męża lub ojca), które pozwala utożsamić autorkę z narratorką i bohaterką wypowiedzi. Literatura dokumentu osobistego (termin zaproponowany przez Romana Zimanda) jest idealnym połączeniem życia i słowa. W tekście działanie i mówie-nie/pisanie są nie tylko przejawami autoeskpresji piszących kobiet, ale również dokumentarnym zapisem prób wkraczania kobiet w przestrzeń publiczną, którą starały się zmienić tak, by znaleźć w niej swoje miejsce, jak również, aby spowodować w niej konieczne przekształcenia. Działania kobiet były nie tylko realizacją partyku-larnych interesów, wykraczały daleko poza tradycyjnie przypisaną kobietom przestrzeń domową. Proponuję krótkie przedstawienie sześciu kobiet, których aktywne włączenie się w kreowanie przestrzeni publicznej potwierdza, iż historia kobiecych działań jest bogata i różnorodna.

3Ibidem, s. 198.

4Wszystkie rodzaje paktu autobiograficznego wiąże podpis, zatem czytelnik nie

może poddać w wątpliwość tożsamości. Istotne jest, iż kwestia wierności, czy też podobieństwa zależy od autentyczności podpisu (przyp.red.). Por. Lejeune P., Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, red. R. Lubas-Bartoszyńska, tłum. W. Grajewski, S. Jaworski, A. Labuda, R. Lubas-Bartoszyńska, Kraków 2001.

Page 13: Maska-nr-IX

12

Jadwiga Prendowska Kobiety w różnym zakresie włączały się w działaność pows-

tańczą, zarówno podczas powstania listopadowego (np. Henrietta z Działyńskich Błędowska, Klaudyna Potocka, Zofia Zamoyska), jak i styczniowego (Pelagia Dąbrowska, Seweryna Duchińska, Emilia Heurichowa i jej córka Teodora). Interesującym świadectwem są tu wspomnienia Jadwigi Prendowskiej (1832–1915), urodzonej po listo-padowym zrywie (w którym uczestniczył jej ojciec), biorącej czynny udział w zrywie styczniowym. Matka ośmiorga dzieci była kurierką Mariana Langiewicza, przewoziła rozkazy, wiadomości, zajmowała się aprowizacją i logistyką. Niejednokrotnie narażała się na niebezpie-czeństwo, dzięki sprytowi i przebiegłości wychodziła cało z opresji. Powstańcza konspiracja była wciągająca: „Mnie wypadki pochłaniały i nic innego mnie nie obchodziło”5. O walczących mówiła „moi pows-tańcy”6, oni nazywali ją zaś matką oddziału”7. Kiedy powstanie zaczęło tracić impet, został aresztowany mąż Jadwigi, niedługo później ona sama została osadzona w warszawskiej Cytadeli. Pren-dowską skazano na zsyłkę w głąb Rosji. Odważna, pomysłowa, zaradna Jadwiga nieraz wyjednywała udogodnienia podczas drogi na Syberię. Na zesłaniu nie tylko prowadziła naprędce zorganizowane gospodarstwo domowe, ale i współorganizowała spotkania zesłań-ców podczas świąt, tym samym integrując przymusowych sąsiadów. W wolnych chwilach uczyła się niemieckiego oraz czytała po fran-cusku. Sporo uwagi poświęciła obserwacjom zwyczajów tubylców. Choć przebywała na zesłaniu kilka lat, stale spoglądała na nich z góry, z poczuciem pewnej wyższości. Działalność powstańcza Jadwigi Prendowskiej to przykład wejścia kobiety w przestrzeń publiczną nie tylko po to, by w niej zaistnieć, ale by mieć faktyczny wspływ na jej kształt, przejąć część odpowiedzialności za nią, i ponieść tego konsekwencje.

5Prendowska J., Moje wspomnienia, przyg. do druku, przedmowa, przypisy E.

Kozłowski i K. Olszański, Kraków 1962, s. 55. 6 Ibidem, s. 90.

7Ibidem, s. 119.

Page 14: Maska-nr-IX

13

Doniosłym aspektem działalności kobiet były starania o dostęp do uniwersyteckiego wykształcenia. Dzięki uporowi Jadwigi z Si-korskich Klemensiewiczowej (1871–1963) w roku akademickim 1894/1895 na Uniwersytecie Jagiellońskim podjęły studia trzy kobiety: sama autobiografka, Stanisława Dowgiałłówna i Janina Kosmowska (wszystkie studiowały farmację). Zanim Sikorska znalazła się w Krakowie musiała pokonać wiele przeszkód, a jeszcze więcej uprzedzeń. Ciotka Jadwigi, Janina, była założycielką i wieloletnią dyrektorką jednej z warszawskich pensji. Rodzina optowała za tym, by autobiografka przejęła po ciotce zarządzanie pensją, co nie odpo-wiadało dziewczynie marzącej o aptekarstwie i studiach. Wsparcie znalazła u swego ojca, który dał jej czas do namysłu, jednocześnie, by nie straciła roku, zapisał ją na wykłady na Uniwersytecie Latającym. Mała dygresja – Uniwersytet Latający dzięki staraniom Jadwigi Szcza-wińskiej (późniejszej Dawidowej), przy wsparciu Zofii Kirkorowej (ale i np. Ludwika Krzywickiego, przyszłego teścia Ireny Krzywickiej), rozpoczął działalność w roku akademickim 1885/1886; wykłady orga-nizowane w prywatnych mieszkaniach, w tajemnicy przed władzami, gromadziły rzesze słuchaczek (np. Maria Skłodowska-Curie, Aniela Szycówna - pedagożka, Jadwiga Smosarska – aktorka, Józefa Boja-nowska – działaczka Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich), do których z biegiem czasu dołączali słuchacze. Zajęcia na konspi-racyjnym uniwersytecie stały na wysokim poziomie, pozwalały na poszerzenie wiedzy zdobytej na pensjach. W roku 1905 Uniwersytet Latający przekształcono w Towarzystwo Kursów Naukowych, tym razem legalne, funkcjonujące do roku 1919. Od roku następnego jego misję realizowała Wolna Wszechnica Polska8. Wracam do Sikorskiej, która poprzez znajomości zawarte na tajnym uniwersytecie zaanga-żowała się w konspirację socjalistyczną, jednocześnie odbywając praktyki w aptece. Dostała się na wymarzone studia, skończyła je, a podczas oczekiwania na egzamin magisterski postanowiła uzupełnić edukację i zaczęła się uczyć akuszerii (co rekompensowało niespeł-nione marzenie o medycynie). Klemensiewiczowa nie tylko udo-wodniła, iż aktywna i zdeterminowana kobieta może osiągnąć wiele,

8Por. Cywiński M., Rodowody niepokornych, Warszawa 1996, s. 55–70.

Page 15: Maska-nr-IX

14

ale też może zmienić obowiązujące prawo. Nawet jeśli musi walczyć z urzędnikami i głęboko zakorzenionymi uprzedzeniami. Gdy zaczy-nała studia, straszono ją staropanieństwem, gdyż „mężczyźni nie lubią uczonych kobiet”9; kiedy zajęła się akuszerią, skandal obycza-jowy wisiał w powietrzu: „Być akuszerką? ależ to okropne! Tego słowa nie wypadało wymawiać przy pannach, a cóż dopiero zbliżać się do takiej, która dobrowolnie chciała zostać akuszerką. To było w oczach warszawskiej, a zapewne i krakowskiej inteligencji zdeklaso-wanie się (…)”10. Farmaceutka i akuszerka wyszła za mąż, miała dzieci, zaświadczając, iż kobieta wykształcona, aktywna, próbująca zmienić to, co ją ogranicza i podważyć konwenanse może osiągnąć wiele, i niekoniecznie musi zapłacić za to przymusową samotnością.

Romana Pachucka Kolejną studentką z zaboru rosyjskiego, uczącą się poza jego

granicami, była Romana Pachucka (1886–1964). Podkreślam, że Pachucka swój pamiętnik zadedykowała polskim feministkom. Lewi-cująca działaczka (podobnie jak Klemensiewiczowa) studiowała polonistykę na Uniwersytecie we Lwowie. Prowadziła działalność pedagogiczną oraz związała się ze środowiskiem warszawskich sufra-żystek, na czele z Pauliną Kuczalską-Reinschmit, założycielką Związku Równouprawnienia Kobiet Polskich. Pachucka by studiować musiała nie tylko pokonać przeszkody administracyjne, ale też musiała sama utrzymać się we Lwowie – na co przeznaczyła oszczędności z pracy nauczycielskiej, a także stypendia otrzymywane za wzorowo napisane prace zaliczeniowe, choć stypendia dla kobiet przyznawane były na-prawdę rzadko11. O niełatwym życiu studentki na początku XX wieku świadczy nawet tytuł rozdziału z pamiętnika: Walka o wyższe wykształcenie. Trudności zaczynały się już na starcie – Pachucka

9Klemensiewiczowa J., Przebojem ku wiedzy. Wspomnienia jednej z pierwszych

studentek krakowskich z XIX wieku, Wrocław 1961, s. 192. 10

Ibidem., s. 300. 11

Por. Pachucka R. , Pamiętniki z lat 1886–1914, wstępem i objaśnieniami opatrz. J. Hulewicz, Wrocław 1958, s. 116–117.

Page 16: Maska-nr-IX

15

pochodziła z zaboru rosyjskiego, legitymowała się dyplomem nauczy-cielki domowej, lecz nie była abiturientką rosyjskiego gimnazjum. Zgodnie z przepisami na lwowskim (de facto austriackim) uniwersy-tecie mogła studiować tylko jako studentka nadzwyczajna, tj. mająca prawo do uczestniczenia w zajęciach i seminariach, do zdawania kolokwiów, pisania prac, ale bez prawa do pisania doktoratu. Po trzech latach przystąpiła do egzaminu dającego jej uprawnienia do nauczania w liceach żeńskich, a także seminariach nauczycielskich12. Ponadto, gdy Pachucka rozpoczynała studia, kobiety mogły konty-nuować edukację tylko na wydziale filozoficznym, prawo, bowiem kierunki politechniczne były przed nimi zamknięte, a medycynę mogły studiować tylko Austriaczki. Niesprawiedliwe przepisy należało zmienić, za czym optowała Pachucka, najpierw jako studentka, a póź-niej jako działaczka ZRKP. Pachucka należała do Koła Studentek przy Czytelni Akademickiej, Akademickiego Koła Towarzystwa Szkoły Ludowej, Bratniaka i ZRKP. Pod pseudonimami „Anima” i „Podolanka” pisywała artykuły do „Steru” – prasowego organu ZRKP, oraz poma-gała w redagowaniu „Kalendarza Kobiety Polskiej”. Ponadto organizowała pogadanki o możliwościach studiowania, problemach studentek. Jako delegatka ZRKP zakładała jego kolejne oddziały poza Warszawą, dodatkowo popierała kandydaturę Marii Dulębianki do

12

Por. Pachucka R., Pamiętniki…, s. 73. Oprócz studentek nadzwyczajnych były też zwyczajne, dysponujące pełnią praw, łącznie z możliwością otrzymania stopnia doktorskiego, oraz hospitantki, mogące brać udział w zajęciach, lecz bez praw do egzaminów. Przypisanie danej studentki do określonej grupy uzależnione było od posiadania przez nią austriackiego obywatelstwa i takiejż matury. O początkach kobiecych studiów zob. np.: Halbersztadt J., Kobiety w murach Uniwersytetu Warszawskiego 1915–1939 [w:] Kobieta i kultura. Kobiety wśród twórców kultury intelektualnej i artystycznej w dobie rozbiorów i niepodległym państwie polskim, zbiór studiów pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Warszawa 1996, s. 107–126; Mazurczak D., Kariery akademickie kobiet w Polsce międzywojennej – Uniwersytet Poznański [w:] Ibidem, s. 127-138; Perkowska U., Kariery naukowe kobiet na Uniwersytecie Jagiellońskim w latach 1904–1939 [w:] Ibidem, s. 139–155; Perkowska U., Formacja Zawodowa i intelektualna studentek Uniwersytetu Jagiellońskiego z lat 1894–1918 [w:] Kobieta edukacja na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, cz. II, Warszawa 1995, s. 39–48.

Page 17: Maska-nr-IX

16

Sejmu Krajowego13, pracowała w tym czasie także jako nauczycielka. Podobnie jak „siostry” z ZRKP dążyła do równouprawnienia kobiet, postulowała ulepszenie systemu edukacji dziewcząt, chciała, by ko-biety mogły głosować. Dowodziła, iż „tylko uzdolnienia decydują o zdobywaniu wiedzy, a nie płeć”14. Otwarcie pisała o sprawach zwią-zanych z kobiecą seksualnością. Apelowała, by matki porzuciły fałszywą skromność i rozmawiały z córkami o współżyciu, ciąży. Potę-piała „podwójną moralność”, która w dużej mierze przyczyniała się do rozprzestrzeniania się chorób wenerycznych. Zdaniem Pachuckiej szczególnie wartościowe były małżeństwa młodych, zdrowych osób, miłość nie była według niej najważniejsza15. Uchwytne są tu echa jej własnych smutnych doświadczeń16, lecz w żaden sposób nie zmieniają one istotności głosu Pachuckiej.

13

Por. Pachucka R., Pamiętniki, s. 88–94, 98–102, 258. Na temat działalności ZRKP, Kuczalskiej, propagowanego przez sufrażystki nowego modelu kobiety zob. np.: Czajkowska-Sierakowska K. , Wzorce roli społecznej kobiet propagowane przez Związek Równouprawnienia Kobiet w Królestwie Polskim na początku XX wieku [w:] Kobieta i edukacja na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, zbiór studiów pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, cz. 1, Warszawa 1995, s. 177–182; Franke J., Polska prasa kobieca w latach 1820–1918. W kręgu ofiary i poświęcenia, Warszawa 1999, s. 225–251; Górnicka-Boratyńska A. , Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863–1939), Izabelin 1999, s. 82–145, rozdz. pt. „Ster” i „Nowe Słowo” – projekt polskich sufrażystek; Działaczki społeczne, feministki, obywatelki. Samoorganizowanie się kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku (na tle porównawczym), red. A. Jasińska Janiak, K. Sierakowska, A. Szwarc, Warszawa 2008. 14

Ibidem, s. 163. 15

Stegmann N., Paradygmaty nauk przyrodniczych, ruch kobiecy i kategoria „sex”: o ustaleniu ról płciowych w polskim ruchu na rzecz moralności w przededniu pierwszej wojny światowej [w:] Nowa świadomość płci w modernizmie. Studia spod znaku gender w kulturze rosyjskiej u schyłku stulecia, red. G. Ritz, Ch. Binswanger, C. Scheide, Kraków 2000, s. 41–42. W postulatach Pachuckiej uchwytne są modne w dwudziestoleciu międzywojennym tendencje eugeniczne. 16

Z enigmatycznych zapisków pamiątkarskich można wywnioskować, iż Pachucka rozstała się z bliżej nieokreślonym ukochanym, prawdopodobnie z powodu zdrady lub jego romansów poprzedzających ich związek.

Page 18: Maska-nr-IX

17

Teodora z Krajewskich Kosmowska

Niezwykle czynną i oddaną swej działalności kobietą z przełomu XIX i XX wieku była lekarka17 Teodora z Krajewskich Kosmowska (1854–1935). Pochodząca z warszawskiej licznej rodziny (osiem sióstr), Teodora uzyskała dyplom nauczycielki matematyki. Po krót-kim małżeństwie, owdowiała matematyczka w 1883 roku wyjechała do Genewy, tam po uzyskaniu licencjatu z fizyki i nauk przyrod-niczych, w 1885 roku rozpoczęła studia medyczne18. Niestety, z jej pamiętnika nie można się dowiedzieć niczego na temat ich przebiegu, natomiast szczegółowo opisana jest jej praktyka lekarska w Bośni – najpierw w Tuzli, później w Sarajewie. Kosmowska, internistka i gine-kolożka, leczyła przeważnie muzułmanki. Mając dostęp do kobiecej części muzułmańskich domów nie tylko pomagała, ale i zaprzyjaźniała się z pacjentkami, dzięki czemu mogła poznać specyfikę ich kultury19. Brała udział w kobiecych spotkaniach, była też zapraszana na wesela. Lekarka nie zarzuciła pierwszego z wyuczonych zawodów i w Sara-jewie, w Szkole przy Klubie Polskim, nauczała matematyki20. Co więcej, wygłaszała odczyty na kongresach – Ginekologicznym w Ge-newie i Międzynarodowym Kongresie Kobiet w Berlinie w 1896 roku. Podczas drugiego z wymienionych, w podgrupach organizowano szereg dyskusji na następujące tematy: o działaniach ruchów ko-biecych w poszczególnych krajach, wychowaniu dzieci, o kobietach pracujących i artystkach, o przedstawieniach kobiety w literaturze,

17

Wiadomości o pierwszych polskich lekarkach można odnaleźć m. in. w: Duninówna H., Kobieto! Puchu marny…, Wydawnictwo Łódzkie 1965, s. 176–182; Stegmann N., Paradygmaty nauk przyrodniczych, ruch kobiecy i kategoria „sex”: o ustaleniu ról płciowych w polskim ruchu na rzecz moralności w przededniu pierwszej wojny światowej [w:] Nowa świadomość płci w modernizmie. Studia spod znaku gender w kulturze rosyjskiej u schyłku stulecia, s. 45–48. Pierwszą polską lekarką pamiętnikarką była Regina Salomea z Rusieckich Pilsztynowa żyjąca w XVIII wieku, podająca się za medyczkę i okulistkę. 18

Zob. Czajecka B., Wprowadzenie [w:] T. z Kosmowskich Krajewska, Pamiętnik, przyg. do druku, Kraków 1989, s. 9–10. 19

Por. T. z Kosmowskich Krajewska, Pamiętnik, s. 67–73, 82–88. 20

Zob. B. Czajecka, [Wprowadzenie] [w:] T. z Kosmowskich Krajewska, Pamiętnik, s. 16–17.

Page 19: Maska-nr-IX

18

postu-latach do zrealizowania21. Pracując w kulturowym i religijnym tyglu, Teodora Kosmowska pokonywała bariery kulturowe, obycza-jowe, angażowała się w działania mające na celu poprawę zdrowia, a nieraz i warunków bytowych jej pacjentów. Jej pamiętnik niekiedy przypomina notatki antropolożki, etnolożki, obserwującej, ale i uczestniczącej.

Maria Morozowicz-Szczepkowska

Szeroko pojęta działalność artystyczna umożliwiała kobietom

ekspresję, pracę zarobkową oraz współkształtowanie rzeczywistości. Z tego skrupulatnie skorzystała Maria Morozowicz-Szczepkowska (1885–1968). Aktorka scen warszawskich, wileńskich, krakowskich i poznańskich emancypacyjne inklinacje wyssała dosłownie z mlekiem matki, którą nazywała „jedną z prekursorek ruchu wyzwoleńczego kobiet”22. Po ślubie z Janem Szczepkowskim (rzeźbiarzem) mniej występowała i zajęła się pisaniem scenariuszy filmowych – chodzi tu o adaptacje powieści, np. Wiernej rzeki Stefana Żeromskiego, Lalki Bolesława Prusa; należała do „Związku Pracy Obywatelskiej Kobiet”, pilnie obserwowała intensywną działalność kobiet w dwudziestoleciu międzywojennym – wspomina o pisarkach, publicystkach, poetkach, opowiada o środowiskach międzywojennego „Bluszczu” i „Kobiety Współczesnej”. Obserwacja wkrótce zamieniła się w czynne uczest-nictwo. Po obejrzeniu teatralnej realizacji Domu Kobiet Zofii Nał-kowskiej, w odpowiedzi na wymowę sztuki, Szczepkowska napisała własną zatytułowaną Sprawa Moniki. Jej przesłaniem było uwolnienie kobiet z ograniczeń seksualności i postawienie na samodoskonalenie poprzez pracę. Kolejnymi sztukami o interwencyjnym charakterze były Typ A i Milcząca siła. Druga z nich, utrzymana w poetyce utopii,

21

Por. T. z Kosmowskich Krajewska, Pamiętnik, s. 101–103. 22

Morozowicz-Szczepkowska M., Z lotu ptaka. Wspomnienia, Warszawa 1968, s. 71. Chodziło o przekonanie matki Marii, iż każda zamężna kobieta powinna posiadać własne przez siebie zarobione pieniądze, co wcale nie było takie oczywiste w XIX wieku, w czasie obowiązywania Kodeksu Napoleona, odbierającego kobiecie nie tylko prawo do decydowania o sobie, ale i do dysponowania własnym majątkiem.

Page 20: Maska-nr-IX

19

traktowała o kobiecej sile mogącej zapobiec ewentualnej wojnie. Pierwsza wywołała skandal obyczajowy – bohaterka-malarka malo-wała na scenie akt męski. Dramatopisarka, w odpowiedzi na atak krytyków, napisała list otwarty (którego nigdzie nie chciano wydru-kować), tłumaczący jej intencje i apelujący o zakopanie topora wojennego między płciami. Szczepkowska podkreślała, że to nie sama sztuka wywołała ostrą reakcję, ale naruszenie tabu:

Nie tyle krytycy, ile m ę ż c z y ź n i. Obrazili się o zlekceważenie swojej płci, nie godności męskiej, ta w sztuce wychodzi bez szwanku, nie poczucia honoru, tradycji człowieczeństwa, lecz po prostu, zwyczajnie, panującej nam miłościwie p ł c i m ę s k i e j! T a b u!!23.

Chociaż sztuki Szczepkowskiej dziś są zapomniane, to w dwu-dziestoleciu były publicznie dyskutowane. Inicjatywy podejmowane przez aktorkę były reakcją na zastaną sytuację, próbą zmian, lub choćby zasygnalizowania ich konieczności.

Irena Krzywicka

Ostatnia z wybranych przeze mnie autobiografek to Irena Krzywicka (1899–2004). Jest uznawana za jedną z głównych skan-dalistek dwudziestolecia międzywojennego. Swoim życiem i pisaniem zaświadczyła, iż kobieta ma pełne prawo do aktywności w przestrzeni publicznej, nie tylko w imię własnych interesów i aspiracji, lecz rów-nież dla innych, przede wszystkim dla innych kobiet. Przy okazji dys-kusji o roli dodatku do „Wiadomości Literackich” pt. „Życie świa-dome”, Krzywicka apeluje, by działać nie wirtualnie, powtarzając emancypacyjne frazesy, lecz konkretnie:

Jeśli się szczerze walczy o racjonalną przebudowę świata, nie można się ograniczać do dziedziny tylko politycznej i gos-

23

M. Morozowicz-Szczepkowska, Z lotu ptaka, s. 286.

Page 21: Maska-nr-IX

20

podarczej. Trzeba przebudowywać i rewidować pojęcia, two-rzyć nowy pogląd na świat, nowy stosunek do życia, trzeba wychowywać nowych ludzi. (…) Że trzeba się zająć kwestią obyczajów, dziedziną nie badaną i nie przemyślaną od wieków, że trzeba rozważyć rolę kobiety we współczesnym tak zmienionym społeczeństwie, kwestię dziecka, więzienia, szkoły, małżeństwa, szpitala. Że trzeba nareszcie zacząć mówić poważnie i odważnie o sprawach płci, które zahaczają, zazębiają się o każdą dziedzinę życia i myśli, i bez których rozważenia wszystko jest niepełne24.

Krzywicka podkreśla, że to nie mężczyźni stanowią największe zagrożenia dla działających kobiet, ale same kobiety:

Zwracam się do kobiet, ale wiem, że i z nimi się nie dogadam. Łamię przecie solidarność płci, tak, nie żartuję, o to mnie właśnie oskarżają kobiety. Czuję zgrozę swego postępowania, ale trudno, już się nie cofnę. Dotychczas egzystowałyśmy kłamstwem, podstępem, sekretem, spróbujmy szczerością, może będzie lepiej25.

Agentki patriarchatu niechętnie stawały po stronie kobiet, które wskazywały wielowiekowe i wieloaspektowe ograniczenia, dodat-kowo przypominając, iż kobieta nie jest bezcielesną, eteryczną istotą, lecz posiada płeć, która ma znaczenie. Mówienie jako kobieta, przeciw kobietom w Wyznaniach gorszycielki (i w felietonach) jest nie tylko chwytem retorycznym mającym przyciągnąć uwagę, ale ma

24

Krzywicka I., Nieporozumienia i zła wola (pierwodr. „Wiadomości Literackie” 1932, nr 46, s. 8) [w:] red. A. Zawiszewska, Kontrola współczesności. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej z lat 1924– 1939, Warszawa 2008, s. 44. Felietony Ireny Krzywickiej mają rys autobiograficzny, toteż stanowią interesujące dopełnienie Wyznań gorszycielki. Por. na ten temat Zawiszewska A., Międzywojenna felietonistyka kobieca. Casus: Irena Krzywicka [w:] red. I. Iwasiów, Prywatne/publiczne. Gatunki pisarstwa kobiecego, Szczecin 2008, s. 22–24. 25

Krzywicka I., op.cit.., s. 45–46.

Page 22: Maska-nr-IX

21

również wskazać, iż głównym zadaniem do wykonania jest zmiana mentalności kobiet.

Krzywicka nie tylko działała na niwie publicystycznej, ale żyła tak, jak postulowała. Będąc córka emancypantki Felicji Barbanel wy-rosła w atmosferze otwartości i tolerancji. Irena przez całe życie utrzymywała doskonałe relacje z matką, wspierającą córkę we wszel-kich poczynaniach. Przyszła autorka Pierwszej krwi studiowała polonistykę na Uniwersytecie Warszawskim, korepetycjami uzupeł-niała domowy budżet, przygotowała rozprawę doktorską (nie zdała jednak egzaminu doktorskiego26), współpracowała z „Wiadomościami Literackimi”, pisywała felietony, recenzje, artykuły interwencyjne. Jako mężatka, będąc w zaawansowanej ciąży, poznała i zakochała się w Tadeuszu Boyu-Żeleńskim, z którym łączyły ją nie tylko uczucia, ale i sprawy, by tak rzec, zawodowo-społeczne. Boy-Żeleński27 zaangażo-wany w działalność publicystyczną, jak stwierdziła Krzywicka, za jej namową i aktywnym współudziałem rozpoczął kampanię na rzecz świadomego macierzyństwa, kontroli liczby urodzin i zalegalizowania aborcji. Na Krzywicką i Boya posypały się gromy zarówno ze strony prawicy, jak i lewicy, o Kościele nie wspominając. Ale nie brakowało też sojuszników – Maria Morska (przyjaciółka Skamandrytów), Maria Pawlikowska-Jasnorzewska (poetka), Mieczysław Grydzewski (redak-tor „Wiadomości Literackich”), Wanda Melcer (pisarka), Justyna Budzińska-Tylicka (lekarka), Helena Bołoz-Antoniewiczowa (organiza-torka pierwszej warszawskiej Poradni Świadomego Macierzyństwa i tłumaczka m. in. Małżeństwa koleżeńskiego Bena Lindseya; nota bene Krzywicka gorąco popierała model małżeństwa proponowany przez Lindseya oparty na wzajemnym szacunku i zaufaniu, lecz niesformalizowany, stanowiący pewnego rodzaju wstęp do „właś-ciwego małżeństwa”)28. Mimo wysiłków, kampania Krzywickiej i Boya

26

Krzywicka I., Wyznania gorszycielki, oprac. A. Tuszyńska, wyd. V, Warszawa 2002, s. 152. 27

Boy nawoływał do zmian prawnych w zakresie dotyczących małżeństwa i rozwodów (Dziewice konsystorskie, wyd. 1929), w Piekle kobiet (wyd. 1930) opisywał m. in. podziemie aborcyjne. 28

Krzywicka I., Wyznania gorszycielki, op.cit., s. 234–242 .

Page 23: Maska-nr-IX

22

z trudem przebijała się do szerszej świadomości. Po latach Krzywicka podsumowała:

Walka o świadome macierzyństwo trochę mnie zbliżyła do zagadnień dręczących kobiety, ale działalność ta, mówiąc szczerze, skończyła się dość prędko. Zajadłe napaści prasy, kazania księży, niemożność z naszej strony prowadzenia jakiejś szerszej propagandy, wreszcie brak niezbędnych funduszy, wszystko to sprawiło, że frekwencja w poradni była nadzwyczaj mała. Z czasem zgasła cicho, ale nieodwołalnie. Tyle że poru-szyliśmy trochę umysły i uświadomili lekarzy dobrej woli. Ale Kasa Chorych nie chciała o nas słyszeć, więc doraźnie przysłużyliśmy się raczej kobietom zamożnym, które mogły sobie pozwolić na wizytę u prywatnego ginekologa. A przecież chcieliśmy służyć właśnie kobietom biednym, umęczonym, obarczonym licznym potomstwem, którego przy nędznych płacach nie mogły wychować29.

Działania tak potrzebne trafiły na spory opór. Niemniej jednak były niezbędne i bardzo ważne, przypominały bowiem o nielegalnych aborcjach, braku pomocy dla wielodzietnych rodzin robotniczych (Krzywicka sympatyzowała z socjalizmem). Można rzec, iż nadrzęd-nym celem przyświecającym pisarce i publicystce była wszelka działalność prowadząca do zmian stanowiska kobiety, która nie tylko mogła, lecz wręcz powinna postępować tak, by być szczęśliwą. Owym szczęściem była możliwość samodzielnego decydowania o sobie i własnym życiu.

29

Ibidem, s. 288.

Page 24: Maska-nr-IX

23

Sześć kobiet, sześć autobiografii, różne pomysły na działania realnie zmieniające rzeczywistość, prawo i kształt historii. Najpoważ-niejszymi przeszkodami dla kobiecej aktywności były patriarchalność polskiej kultury, uwikłanie dyskursu emancypacyjnego w problema-tykę narodowowyzwoleńczą i trudno przenikająca do świadomości społecznej możliwość (a czasami wręcz konieczność) pracy zarob-kowej30 kobiet. Tym bardziej zasługują na przypomnienie różnorodne kobiece inicjatywy podejmowane w węższym lub szerszym zakresie, jednakże zawsze z zamiarem wywołania przekształceń tam, gdzie działaczki uznały, iż stan rzeczy tego wymaga, czy też spowodowania pojawienia się potrzebnych udogodnień i praw w razie ich braku. Wyjście poza przestrzeń domową nie tylko oznaczało przekroczenie wielowiekowych ograniczeń, ale także, a może przede wszystkim, było sięgnięciem po władzę. Dzięki własnej aktywności kobiety miały wpływ nie tylko na to, co się z nimi działo w teraźniejszości, ale mogły też projektować przyszłość. Płynąc niekiedy pod prąd wygrywały. Bynajmniej nie była to łatwa walka. Działaczki musiały zmierzyć się z uprzedzeniami, przełamać bariery, śmiało i zdecydowanie bronić swoich racji. Konsekwencje kobiecych działań były widoczne – poszerzenie pola kobiecej aktywności, umożliwienie edukacji na znacznie wyższym poziomie niż dostępna przez lata edukacja na pensjach lub kształcenie domowe, zwrócenie uwagi na stale ogra-niczające stereotypy i sposoby radzenia sobie z nimi, rozwinięcie kwestii świadomego macierzyństwa. Działania – indywidualne lub kolektywne, długo- i krótkofalowe były próbami (nierzadko udanymi) odzyskania, czy precyzyjniej, uzyskania przez kobiety niezależności - nie do końca oczywistej w XIX wieku i w początkach XX wieku wolności wyboru własnej drogi życiowej.

30

Akceptowana była praca kobiet z niższych warstw społecznych; jeśli pracownice rekrutowały się z wyższych warstw narażały się na zmasowaną krytykę, dopuszczalnym wytłumaczeniem było fakt, iż zostały do pracy zmuszone przez niesprzyjające okoliczności życiowe. Por. Kobieta i praca. Wiek XIX i XX, zbiór studiów pod red. A. Żarnowskiej i A. Szwarca, Warszawa 2000.

Page 25: Maska-nr-IX

24

BIBLIOGRAFIA: Arendt H. , Kondycja ludzka, tłum. A. Łagodzka, Warszawa 2000. Brykalska M., hasło Emancypacja ze Słownika literatury polskiej XIX

wieku, pod red. J. Bachórza i J. Kowalczykowej, wyd. trzecie bez zmian, Wrocław 2002.

Ciechomska M., Od matriarchatu do feminizmu, Poznań 1996. Cywiński M., Rodowody niepokornych, Warszawa 1996. Czajecka B., Wprowadzenie [w:] T. z Kosmowskich Krajewska,

Pamiętnik, przyg. do druku, Kraków 1989. Czajkowska-Sierakowska K. , Wzorce roli społecznej kobiet

propagowane przez Związek Równouprawnienia Kobiet w Królestwie Polskim na początku XX wieku [w:] Kobieta i edukacja na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, pod red. A. Żarnowskia i A. Szwarc, cz. 1, Warszawa 1995.

Duninówna H., Kobieto! Puchu marny…, Łódź, 1965. Działaczki społeczne, feministki, obywatelki. Samoorganizowanie się

kobiet na ziemiach polskich do 1918 roku (na tle porównawczym), red. A. Jasińska Janiak, K. Sierakowska, A. Szwarc, Warszawa 2008.

Franke J., Polska prasa kobieca w latach 1820–1918. W kręgu ofiary i poświęcenia, Warszawa 1999.

Górnicka-Boratyńska A. , Stańmy się sobą. Cztery projekty emancypacji (1863–1939), Izabelin 1999.

Klemensiewiczowa J., Przebojem ku wiedzy. Wspomnienia jednej z pierwszych studentek krakowskich z XIX wieku, Wrocław 1961.

Krzywicka I., Kontrola współczesności. Wybór międzywojennej publicystyki społecznej i literackiej z lat 1924– 1939, red. A. Zawiszewska, Warszawa 2008.

Krzywicka I., Nieporozumienia i zła wola, „Wiadomości Literackie” 1932, nr 46.

Krzywicka I., Wyznania gorszycielki, red.. A. Tuszyńska, Warszawa 2002.

Lejeune P., Wariacje na temat pewnego paktu. O autobiografii, red. R. Lubas-Bartoszyńska, tłum. W. Grajewski, S. Jaworski, A. Labuda, R. Lubas-Bartoszyńska, Kraków 2001.

Page 26: Maska-nr-IX

25

Morozowicz-Szczepkowska M., Z lotu ptaka. Wspomnienia, Warszawa 1968.

Pachucka R. , Pamiętniki z lat 1886–1914, red. J. Hulewicz, Wrocław 1958.

Perkowska U., Formacja Zawodowa i intelektualna studentek Uniwersytetu Jagiellońskiego z lat 1894–1918 [w:] Kobieta edukacja na ziemiach polskich w XIX i XX wieku, cz. II, Warszawa 1995.

Prendowska J. , Moje wspomnienia, przyg. do druku, przedmowa, przypisy E. Kozłowski i K. Olszański, Kraków 1962.

Stegmann N., Paradygmaty nauk przyrodniczych, ruch kobiecy i kategoria „sex”: o ustaleniu ról płciowych w polskim ruchu na rzecz moralności w przededniu pierwszej wojny światowej [w:] Nowa świadomość płci w modernizmie. Studia spod znaku gender w kulturze rosyjskiej u schyłku stulecia, red. G. Ritz, Ch. Binswanger, C. Scheide, Kraków 2000.

Walczewska S., Damy, rycerze i feministki. Kobiecy dyskurs emancypacyjny w Polsce, wyd. 2, Kraków 2002.

Zawiszewska A., Międzywojenna felietonistyka kobieca. Casus: Irena Krzywicka [w:] Prywatne/publiczne. Gatunki pisarstwa kobiecego, red. I. Iwasiów, Szczecin 2008.

Page 27: Maska-nr-IX
Page 28: Maska-nr-IX

27

Dlaczego nie Maria Czaplicka? O relacji pomiędzy międzynarodowym sukcesem kobiety, a jej wpływem na naukę polską. Kamil Łuczaj

Celem niniejszego artykułu jest przybliżenie postaci Marii

Czaplickiej. Grażyna Kubica pisze, że Czaplicka była jedną z tych kobiet, o których „świat zapomniał, ich dzieła przykrył warstwą kurzu, a ciała pogrzebał w bezimiennych” grobach1. Postaram się w moż-liwie zwięzłej formie przedstawić zarys jej biografii oraz dokonań, co w końcowej części pozwoli mi dojść do tematyki określonej w tytule.

Kim była Maria Antonina Czaplicka? O trafności powyższego spostrzeżenia Kubicy świadczyć mogą

już problemy z ustaleniem daty urodzenia Czaplickiej. Istnieją trzy możliwości: przywoływany często rok 1886, może to też być data wyryta na nagrobku, czyli 2 października 1884 lub zgodnie ze świadectwem naturalizacji 8 grudnia 1888. Przyjmijmy jednak, iż Maria Antonina Czaplicka urodziła się w 1884 w Warszawie, ponieważ

1Kubica G., Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na początku XX wieku,

Kraków 2006, s. 5.

Page 29: Maska-nr-IX

28

dane z nagrobka miały być konsultowane z matką. Warto zauważyć, iż w tym samym roku urodził się Bronisław Malinowski. Ojciec, Feliks Lubicz-Czaplicki był urzędnikiem kolejowym2. Kiedy Czaplicka wyje-chała do Anglii ojciec raczej już nie żył, gdyż nie wspomina się o nim w korespondencji. Informacje na temat matki są natomiast bardzo fragmentaryczne.

Ze względu na sytuację historyczną droga edukacji Marii Czap-lickiej była wyjątkowo kręta. Pamiętajmy, że były to już czasy, gdy studia podejmowały pierwsze kobiety. Na Uniwersytecie Jagielloń-skim studentki były obecne od 1894 roku, a w czasach Czaplickiej kobiety stanowiły 10% ogółu studiujących. Sytuacja polityczna była jednak trudna. Edukacja Czaplickiej rozpoczęła się w Warszawie, gdzie uczęszczała do gimnazjum Anny Jasieńskiej (1894-1902). Następnie jej rodzina musiała przenieść się do Lipawy (dzisiejsza Łotwa), gdzie najpierw zdała maturę w męskim Gimnazjum Nikoła-jewskim (1904), a następnie egzamin nauczycielski z geografii (1905/1906)3. W latach 1906-1909 uczestniczyła w kursie historii naturalnej prowadzonym przez Towarzystwo Kursów Naukowych w Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie4. Mistrzem Czaplickiej był w tym czasie sam Wacław Nałkowski, gdyż jej zainteresowania mieściły się w zakresie geografii i przyrodoznawstwa. Ponadto mówiąc o istotnych postaciach w jej życiu nie należy pomijać pedagożki Anieli Szycówny i fizyka Stanisława Kalinowskiego. Następ-nym etapem kształcenia się Czaplickiej był warszawski Uniwersytet Latający. Pierwszy sukces stanowiła przyznana jej w 1908 roku nagroda Rady Naukowej Towarzystwa Kursów Naukowych za pracę seminaryjną z antropologii.

Jej kariera naukowa nabrała tempa, gdy w 1910 wyjechała do Anglii jako stypendystka Kasy im. Mianowskiego. Czaplicka była pierwszą stypendystką, której Kasa finansowała dalszą naukę. Suma 900 rubli mogła być jednak niewystarczająca, gdyż Czaplicka roz-

2 Ibidem, s. 232.

3Kubica G., op.cit., 233

4Collins David N., Urry J., Maria Antonina Czaplicka. Życie i praca w Wielkiej Brytanii

i na Syberii, Lud, t. 82, 1998, s.61.

Page 30: Maska-nr-IX

29

ważała możliwość dorabiania szyciem na maszynie5. Znów pojawia się tu analogia do Malinowskiego, który wyjechał w tym samym roku, z tą tylko różnicą, że nie miał on stypendium. Czaplicka podjęła studia w Bedford Women’s College stanowiącym część Uniwersytetu Lon-dyńskiego. W Londynie zetknęła się z Charlesem Seligmanem. Do końca pozostała wierna jego stylowi zakładającemu związek różnych gałęzi antropologii. Malinowski zaś nazywał go „podejściem antyk-warskim”6. Wspólnie z późniejszym autorem Argonautów zachod-niego Pacyfiku Czaplicka uczęszczała na seminarium dla zaawan-sowanych prowadzonym przez Edwarda Westermarcka, znanego głosiciela zasady odcięcia się od rasy, kraju i obywatelstwa. Antropologiczne zainteresowania Czaplicka kontynuowała w oxfordz-kim Somerville College7. W jednym z listów pisała: „Oxford i Camb-ridge ogólnie rzecz biorąc nie uznają kobiet, ale ja nie narzekam”8. Dyplom otrzymała w czerwcu 19129. W tym okresie po raz pierwszy spotkała Roberta Maretta.

Dzięki tej znajomości z angielskim antropologiem w 1914 Czaplicka wydała książkę Aboriginal Siberia, A Study in Social Anthropology. Marett wybrał Czaplicką ze względu na jej kom-petencje stricte antropologiczne oraz językowe (polski, rosyjski). W tym samym roku Czaplicka wyruszyła na Syberię, aby zebrać dane empiryczne. O rozgłosie, który spowodowała ta wyprawa mogą świadczyć tytuły prasowe: „Pierwsza biała kobieta widziana przez tubylców”; „Nieustraszona odkrywczyni” („Daily Chronicle”), „Kobieta z Oxfordu na Syberii” („Evening News”) czy „Kobiece podróże lub echa wojny na Syberii” („The Times”)10. Popularnym owocem wy-prawy była książka My Siberian Year, jednak prawdziwy raport nigdy nie powstał.

5Kubica G., op. cit., s. 100.

6Ibidem, s. 202.

7Jako wykładowczyni była też członkinią drugiego żeńskiego college’u – Lady

Margaret Hall. 8Por. Tokarska-Bakir J., Nie deptać trawników. Maria Czaplicka, [w:] „Wysokie Obcasy” nr 5, s. 6-13, [w:] „Gazeta Wyborcza” z 1.02.2003. 9 Kubica G., op.cit, s. 212.

10Ibidem, s. 269.

Page 31: Maska-nr-IX

30

Wyprawa ta zapewniła Czaplickiej kilka lat sławy, które upłynęły w środowisku naukowym. Podkreślano, iż Czaplicka nie jest typowym przykładem „niebieskiej pończochy”, akcentując przy tym jej błyskot-liwość11. W 1919 roku straciła jednak etat na Oxfordzie, gdzie (pomimo braku doktoratu i habilitacji) jako jedyna posiadała status wykładowczyni12. Fakt ten pokazuje słabość pozycji kobiet na uniwer-sytetach, bowiem gdy mężczyźni wracali z wojny, kobiety traciły atrakcyjne stanowiska. Czaplicka w USA wygłosiła kilka wykładów, jednak nie udało jej się podpisać kontraktu z Uniwersytetem Colum-bia. Odwiedzając po drodze Berlin i Warszawę (w czasie bitwy pod Radzyminem) powróciła do Anglii. Podpisała tam roczny kontrakt na Wydziale Anatomii Uniwersytetu w Bristolu. Tak kończy się historia największej polskiej antropolożki. 27 maja 1921 popełniła ona samobójstwo.

Motywy połknięcia żrącej substancji (wykorzystywanej normal-nie przy wywoływaniu zdjęć) nie są do końca jasne. Nieprzedłużenie kontraktu i kłopoty finansowe to tylko jedna z hipotez (byłaby to zresztą ironia losu, gdyż Czaplicka nie dowiedziała się jeszcze, iż podwyższono jej wynagrodzenie). Inne mówią o nieszczęśliwej miłoś-ci do Henrego Halla lub nieotrzymaniu stypendium bankiera Alberta Kahna, który miał być przeznaczony na kolejną podróż.

Zatrzymajmy się jeszcze na chwilę na pozanaukowym życiu bohaterki. Joanna Tokarska-Bakir, która przeprowadziła analizę ko-respondencji Czaplickiej, twierdzi, iż jej poglądy były demokratyczne i antyklerykalne. Przywołuje ona wiersz Procesja datowany na Boże Ciało 1910 roku.13

I choć dzwonów ton radosny, W złocie idzie ksiądz, Sercom naszym nie do wiosny, Nie dają się sprządz. Idą kornie, suną ślepo, Intonując śpiew.

11

Por. Tokarska-Bakir J., op. cit., s. 6-13. 12

Kubica G., op.cit., s. 276. 13

Ibidem, s. 6 – 13.

Page 32: Maska-nr-IX

31

Ale na dnie szumi rzeka, Przytłumiony gniew.

Ponadto, łatwo potwierdzić tę tezę przypominając, iż Czaplicka pisywała do pism „postępowych”, co w owym czasie oznaczało prasę lewicującą. Widzieliśmy zresztą, iż przez całe życie była ona aktywna politycznie. Działalność publicystyczną uzupełniała zaś utworami li-rycznymi.

Czaplicka nigdy nie była zamężna. Należy wspomnieć jednak o jej związku z młodopolskim poetą Władysławem Orkanem oraz towarzyszem podróży Henrym Hallem. Nie dysponujemy jednak wystarczającymi źródłami, aby powiedzieć o tych związkach coś szczególnie istotnego. Wspomnijmy tylko, że obaj nie byli Czaplickiej całkowicie oddani. Pierwszy umyślnie nie wysłał (pomimo wyraźnej prośby) jej poezji do publikacji, drugi zaś po wyjeździe do Stanów Zjednoczonych odciął się od przeszłości i rozpoczął nowe życie14.

Grażyna Kubica uważa, że w życiu bohaterki można odnaleźć kilka realizowanych przez Czaplicką modeli kobiecości. Pierwszym z nich jest Panienka z powieści Czaplickiej pt. Olek Niedziela. Powieść ta opowiada historię biednego chłopca, który pomimo trudności finansowych chciał się uczyć. Umożliwiła mu to bogata kobieta przyjmując go na darmowe komplety i kształcąc zarówno w dziedzinie nauki, jak i sztuki. W ten sposób powieść realizowała mit kobiety szlachetnie urodzonej. Kubica twierdzi, że jest to przykład „młodej dziewczyny w białej sukience z delikatnego materiału”. Model ten powstrzymywał emancypację. Inna wizja pojawia się w poezji two-rzonej przez Czaplicką za młodu. Kobieta tam przedstawiona to w zasadzie kobieta i mężczyzna jednocześnie („kobieta-człowiek”). Autorka przytaczanego tu opracowania wyraża pogląd, że będąc jednocześnie kobietą i mężczyzną Czaplicka mogła osiągnąć więcej. Jan Rembowski przedstawiał w swoich pracach Czaplicką jako „androgynicznego anioła”. Z kolei My Siberian Year ukazuje Czaplicką jako kobietę praktycznie pozbawioną słabości. Na tym wizerunku

14

Kubica G., op.cit., s.89.

Page 33: Maska-nr-IX

32

mógł zaważyć jednak podróżniczy charakter książki, na co zdaniem Kubicy wskazuje analogiczna, nawiązująca do męskiego wzorca, autokreacja podróżniczki u Karen Blixen.

Dlaczego Czaplicka? Przejdźmy teraz do odpowiedzi na główne pytania. Próbując to

uczynić, zapytajmy więc: dlaczego Maria Czaplicka może być dla nas ważna? Przede wszystkim dlatego, że osiągnęła światowy sukces. Przez jej biografię przewijają się takie nazwiska jak Charles Seling-man, Franz Boaz, William Rivers, Alfred Haddon i wreszcie Robert Marett. Niech zaświadczą o tym słowa tego ostatniego:

Jest ona niezwykle gorliwa, a także bardzo inteligentna, łącząc zdolności i oryginalność z cierpliwością i sumiennością metody. W ciągu naszej rocznej pracy, w celu sprawdzenia jej umiejętności badawczych, zleciłem jej bardzo szczegółowe studium pewnych problemów, które obejmowało krytyczne użycie różnych autorytetów. Pomysłowy i systematyczny spo-sób, w jaki przedstawiła swoją kolekcję materiału dotyczącego wyjaśnień określonych problemów, przekonał mnie, że jej możliwości zaawansowanej pracy w zakresie antropologicznej nauki są zupełnie niezwykłe15.

Godny uwagi jest fakt, że Bronisław Malinowski konsultował z nią prace o aborygenach, gdyż była ona wówczas bardziej doś-wiadczoną osobą.

Pamiętajmy, że dzieła Marii Czaplickiej (po wielu latach) nadal posiadają wartość naukową (tym bardziej dziwi brak ich publikacji). Recenzent piszący dla „Journal of Asian Studies” o drugim wydaniu Aboriginal Siberia w 1969 roku stwierdził, że dzieło to stanowi wspaniałe wprowadzenie do przedmiotu. Ponadto na pisma Czap-lickej o szamanizmie powołują się najważniejsi autorzy, tacy jak

15

Ibidem, s. 216.

Page 34: Maska-nr-IX

33

Mircea Eliade (Szamanizm i archaiczne techniki ekstazy) czy Ian Lewis (Ecstatic Religion). Ważny jest także fakt, że nie brała ona udziału w ewolucjonistycznej debacie o początkach szamanizmu reprezen-tując poglądy uznawane współcześnie za bardziej wartościowe16.

Ponadto (między innymi ze względu na miejsce urodzenia i biografię), na co wskazują David Collins i James Urry, Czaplicka w przeciwieństwie do Malinowskiego zainteresowana była sprawami wschodnimi, uwzględniała osiągnięcia antropologii polskiej i rosyj-skiej, co uwidaczniało się w jej późniejszych badaniach i publi-kacjach17.

Interesująca jest również jej postawa patriotyczna, która przeja-wiała się w różnych formach. Joanna Tokarska-Bakir zwraca uwagę na fakt, iż w ocalałym zbiorze wycinków „pod notatką przedstawiającą ją jako «wybitną rosyjską badaczkę», która wygłosiła referat na temat wpływu środowiska na idee religijne tubylców Azji Północnej znajduje się doklejka podpisana jej charakterem pisma: «Sprostowanie. Panna M.A. Czaplicka, która w poniedziałek wygłosiła referat w Sekcji Antropologicznej Towarzystwa Brytyjskiego, została omyłkowo przed-stawiona jako Rosjanka. W rzeczywistości jest ona narodowości polskiej»”18. Czaplicka zabierała głos w debacie na tematy polskie, która toczyła się w Wielkiej Brytanii (kształt granic nowej Polski, historia, geografia). Będąc przykładem zaangażowanej intelektualistki kładła nacisk na problemy kobiet w kraju, który odzyskał niepod-ległość19. W swoich badaniach zwracała także uwagę na funkcjo-nujący w Polsce negatywny obraz Syberii20. Także podczas pobytu w Krasnojarsku wygłosiła odczyt o sytuacji politycznej i kulturowej Europy wplatając umiejętnie wątki polskie. Po wojnie brała ponadto czynny udział w pracach Klubu Politycznego Kobiet Postępowych, a także publikowała liczne artykuły prasowe przybliżające proble-matykę naszego regionu (oprócz spraw polskich także – na zlecenie

16

Ibidem, s. 218 – 219. 17

Collins David N., Urry J, op. cit., s. 62. 18

Tokarska-Bakir J., op. cit. 19

Kubica G., op.cit., s. 67 – 68. 20

Ibidem, s. 64.

Page 35: Maska-nr-IX

34

brytyjskiego ministerstwa spraw zagranicznych – Peace Handbooks o Ukrainie).

Inną zaletą Czaplickiej jest fakt, iż odważnie analizowała sprawy płci, rozważając między innymi dwuznaczną tożsamość płciową szamanów21. Czaplicka także w życiu pozanaukowym była aktywną uczestniczką debat o równouprawnieniu kobiet. Często łączyła ona ponadto swoje zainteresowania płciowe (dziś powiedzielibyśmy ra-czej genderowe) z patriotycznymi. Przykładem może być odczyt Przyszłość i teraźniejszość Polski z 24 stycznia 1916, w którym udo-wadniała, iż to kobiety podtrzymywały rasę i niezłomność ducha narodu. Dodajmy, iż w ówczesnym momencie historycznym tematyka rasowa nie mogła być rozumiana jako coś kontrowersyjnego.

…a dlaczego nie? Pomimo wszystkich powyższych wątków w Bibliotece Jagielloń-

skiej nie ma żadnej książki Czaplickiej, natomiast jej korespondencję znaleźć można w indeksie pod nazwiskiem Władysława Orkana. Widzimy więc, iż stajemy przed paradoksem: chociaż postać o której mówię zasługuje na uwagę pozostaje ona praktycznie nieznana. Dlaczego tak jest? Spróbujmy rozważyć to na przykładzie. Zastanów-my się, ile jest na świecie znanych polskich uczonych. Następnie pomyślmy jaki procent w tej liczbie stanowią kobiety? Trudno tu o jakiś rzetelny wskaźnik, jednak dla celów ilustratywnych możemy przyjrzeć się liście doktorów honoris causa Uniwersytetu Jagiel-lońskiego. Od 1816 roku do dnia dzisiejszego było ich 347. Ile z nich to kobiety? Dokładnie sześć.

Ktoś może jednak odciąć się próbując wykazać nienajgorszą sytuację kobiet używając kontrprzykładu. A Maria Skłodowska-Curie? – zapyta. Rzeczywiście Skłodowska jest pierwszą z tych sześciu kobiet (a jej córka drugą). Jednak Skłodowska nie może być porównywana z Czaplicką ze względu na charakter nauk, które reprezentowały. Spośród sześciu wspomnianych pań tylko Karolina Lanckorońska była

21

Ibidem, s. 63.

Page 36: Maska-nr-IX

35

humanistką. Odliczam tu Agnesë Gonxhe Bojaxhiu (znaną bardziej jako Matka Teresa), ze względu na pozanaukowy charakter dokto-ratu. Moim zdaniem znaczna przewaga kobiet zajmujących się naukami ścisłymi spowodowana jest faktem, że dają one wymierne rezultaty, co uniemożliwia deprecjonowanie autorek badań. Zresztą Skłodowska-Curie też nie od razu została zaakceptowana przez środo-wisko naukowe. W bardzo pięknej, literackiej formie pisał o tych problemach Per Olov Enquist w Opowieści o Blanche i Marie.

Wróćmy jednak do Czaplickiej: nawet jeśli pominiemy charakter nauk humanistycznych (lub szerzej: nie-ścisłych), których osiągnięcia łatwo zdeprecjonować lub podważyć, pozostanie nam do rozpat-rzenia jeszcze inny czynnik. Stanowi on najpopularniejszy argument we wszystkich dyskusjach o tematyce płciowej. Mam oczywiście na myśli kulturę dyktującą sposoby myślenia o płci. Wydaje mi się bowiem, iż należy ściśle oddzielić Marię Czaplicką-badaczkę od Marii Czaplickiej jako osoby. Ten „ludzki”, czy raczej kobiecy aspekt, dosko-nale opisała Grażyna Kubica. W bardzo wnikliwej analizie pokazuje ona koleje losu Czaplickiej, jej motywacje i uczucia. Jednakże opraco-wanie to ma poważną wadę: Czaplicka jest tam niemal wyłącznie „kobietą”, nie naukowcem. W jednym z artykułów pisze wprost: „nie zamierzam tutaj przedstawiać naukowych dokonań Czaplickiej, lecz zanotować sposób w jaki konstruowała w swych tekstach własną podmiotowość”22. Sama autorka pisze, że koncepcja ta przypomina ujęcie zaproponowane przez Pata Kaplana (engendering knowledge). Przykro mi to mówić, ale uważam że w przypadku kobiet ze świata nauki należy przesunąć na dalszy plan kategorię płciowości i starać się odpowiedzieć na pytanie Leopolda Rankego: „jak to właściwie było”? W znacznej mierze zbliżyli się do tego modelu cytowani David Collins i James Urry pisząc jeden z nielicznych w Polsce artykułów na temat Czaplickiej23. Nie można zapominać o płci, jednak kategoria ta po-

22

Kubica G., Szlachetna panienka, androgyniczny anioł i nieustraszona podróżniczka Feministyczny portret Marii Czaplickiej [w:] red. M. Radkiewicz, Gender: Konteksty, Kraków 2004, s. 229 – 230. 23

W Polskim tłumaczeniu wspomnianego artykułu mowa jest o Czaplickiej jako „rzeczniku równouprawnienia”, co budzi pewien niesmak, ale być może brak formy żeńskiej wynika z nieuwagi tłumacza (Por. Collins David N., Urry J, op. cit., s. 66.).

Page 37: Maska-nr-IX

36

winna być drugorzędna wobec naukowości. Wydaje się – niestety – iż w przeciwnym wypadku, gdy kategoria kobiecości będzie ekspono-wana w dalszym ciągu, kobiety będą znane z tego, że są kobietami (lub w formie skrajniejszej) znane z tego, że są znanymi kobietami. Kto ponosi za to winę? Przykro mi to mówić: feministki, feminiści, popularyzatorzy i popularyzatorki. Wierzę, iż w tym punkcie leży problem znikomego wpływu kobiet na polską naukę. Atutem kobiety nie może być jej płeć, atutem powinno być wykształcenie, kom-petencje. Często jednak się o tym zapomina.

BIBLIOGRAFIA: ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Collins David N., Urry J., Maria Antonina Czaplicka. Życie i praca w

Wielkiej Brytanii i na Syberii, „Lud”, t. 82, 1998. Czaplicka M., Shamanism in Siberia, Charleston 2007. Kubica G., Siostry Malinowskiego, czyli kobiety nowoczesne na

początku XX wieku, Kraków 2006. Kubica G., Szlachetna panienka, androgyniczny anioł i nieustraszona

podróżniczka Feministyczny portret Marii Czaplickiej [w:] red. M. Radkiewicz, Gender: Konteksty, , Kraków 2004.

Kuczyński A., Wkład Polaków do badań nad ludami Syberii, [w:] „Lud” 1967.

ŹRÓDŁA INTERNETOWE: Tokarska-Bakir J., Nie deptać trawników. Maria Czaplicka, „Gazeta

Wyborcza” 1 lutego 2003, „Wysokie Obcasy” nr 5, s. 6-13, [na:] http://kobieta.gazeta.pl/wysokie-obcasy/1,96856,1299859.html, odczyt 26.03.2009.

Page 38: Maska-nr-IX

37

Aktualność postulatów feminizmu drugiej fali. Anna Smywińska

Zanim przedstawię historię ruchu dążącego do równoupraw-

nienia, chciałabym podkreślić, iż porządek patriarchalny nie jest bynajmniej odwieczny i niezmienny. Mniej więcej w tym samym czasie, gdy Artur Schopenhauer spisywał swe niezwykle interesujące wywody, o tym, że „już widok kobiecej postaci uczy, że kobieta nie jest przeznaczona do wielkich prac ani duchowych, ani fizycznych [a] winę życia spłaca nie czynami, lecz cierpieniem, boleściami porodu, troską o dziecko, podporządkowaniem się mężowi, dla którego powinna być cierpliwą i rozweselającą go towarzyszką”, Jan Jakub Bachofen w Matriarchacie jako pierwszy dostrzegł, że archeolodzy i inni badacze interpretując znaleziska, dopasowują je do swoich wyobrażeń o świecie i w istocie nie przedstawiają historycznych faktów, lecz dają świadectwo poglądom swej własnej epoki.

Bachofen wspomina słowa Herodota, że Likijczycy nosili imię matki, a nie imię ojca, a zapytani o swoje pochodzenie, podawali rodowód ze strony matki. Poza tym to status społeczny matki przesądzał o pozycji dziecka. Uzupełniał to Mikołaj Damasceński dodając, że Likijczycy szanują bardziej kobiety niż mężczyzn, a prawo do dziedziczenia mają córki. O kulturach z dominującą rolą kobiet

Page 39: Maska-nr-IX

38

świadczą również wykopaliska archeologiczne1, baśnie i mity. Praw-dopodobną przyczyną upadku tego systemu był rozwój gospodarczy. Zygmunt Krzak pisze, że „mężczyzna, którego rola w dziedzinie hodowli bydła była dominująca, dzięki posiadaniu bydła zajął również panujące stanowisko w zakresie uprawy roli […] Stwierdzono, że hodowla bydła i pasterstwo szczególnie sprzyjają rozwojowi patriar-chatu. Przejściu od jednego ustroju do drugiego towarzyszyło pow-stanie nowych form małżeństwa i rodziny. Głową rodziny patriar-chalnej stał się mężczyzna”2.

Niemniej do tej pory istnieją społeczności matriarchalne charakteryzujące się matrylokalnością i matrylinearnością – najbar-dziej znana jest społeczność Mosuo z południowych Chin, ale grupy takie występują również na Sumatrze, Saharze, oraz w niektórych krajach Ameryki Południowej. Świadczy to o tym, że hierarchie płci nie są biologicznie uwarunkowane, niezmienne i odwieczne, a więc są modyfikowalne.

Na brak równych praw dla kobiet i mężczyzn zwrócono uwagę dopiero w XVIII i XIX wieku, kiedy w efekcie przemian wynikających z Rewolucji Francuskiej kobiety zaczęły przebijać się do życia pub-licznego. Nie było to jednak proste. Hasła równości i wolności obowiązywały tylko męską połowę ludzkości. Dopiero Mary Woll-stonecraft postulowała poszerzenie ich o prawa kobiet do edukacji.

1 Potwierdzają to znaleziska ze starożytnych miast. Elisabeth Davis pisze, że teoria

matriarchatu została potwierdzona poprzez odszyfrowanie pisma linearnego B z tabliczek kreteńskich oraz wykopaliska w Anatolii. Otóż w miastach takich jak Mersin, Hacilar i Çatal Höyuk dominował kult Wielkiej Bogini trwający od neolitu aż do epoki brązu. „(…) Z wykopalisk w Çatal Höyuk, gdzie odsłonięto kilka warstw wynika, że przed dziewięcioma tysiącami lat żyło tam społeczeństwo matriarchalne, charakteryzujące się umiłowaniem pokoju (przez tysiąc lat nie było wojny), dobrą organizacją , dominacją kobiet. Przeważał wegetarianizm. Nie składano ofiar ani z ludzi ani ze zwierząt. Gospodarstwem domowym kierowały kobiety . Po śmierci chowano je z oznakami czci, godniej niż mężczyzn . We wszystkich świątyniach najwyższym bóstwem była kobieta. Çatal Höyuk jest afirmacją mitu o wieku złotym i srebrnym , gdy ludzie żywili się płodami ziemi, pili kozie mleko i byli „całkowicie podporządkowani swym matkom” [w:] E. Davis The First Sex, Baltimore, 1972, przytaczam za D. Sękalską Kobieta wyzwolona?, Warszawa 1982, s. 63-64. 2 Krzak Z., Od patriarchatu do matriarchatu, Warszawa 2007, s. 16.

Page 40: Maska-nr-IX

39

Za swoje radykalne postępowanie zyskała miano „hieny w spódnicy”3. Nawoływała bowiem kobiety do uniezależnienia się od mężczyzn i odejścia od tradycyjnej roli narzuconej im przez społeczeństwo. Miały stać się pełnoprawnymi, równymi obywatelkami. Założono Kobiece Towarzystwo Antyalkoholowe Stanu Nowy Jork domagające się uznania alkoholizmu małżonka za prawną podstawę wystąpienia o rozwód, którego jednym z największych sukcesów było doprowa-dzenie do powstania ustawy o prawie posiadania przysługującym od tej pory kobietom zamężnym. Organizacja ta dała początek Narodowemu Związkowi Sufrażystek.

Gdy John Stuart Mill wydawał Poddaństwo kobiet, angielskie sufrażystki domagały się prawa wyborczego, zmiany prawa pracy oraz pomocy dla prostytutek przy przekwalifikowywaniu się do innego zawodu. Pierwszej fali feminizmu zawdzięczamy to, że kobiety mogą głosować, prawo do rozwodów oraz lepsze warunki pracy.

Jednakże pierwsza fala, chociaż tak ważna, nie dała pełnego równouprawnienia, a kobiety nadal były dyskryminowane. Szwajcarki mogły brać udział w wyborach od 1979 roku, choć wciąż potrzebo-wały pozwolenia męża na pracę czy założenie konta bankowego. Druga fala feminizmu nadeszła dopiero w latach sześćdziesiątych XX wieku, ale postulaty feministek zostały zawarte w napisanej już w 1949 roku Drugiej płci Simone de Beauvoir.

W pierwszym tomie autorka analizuje historię ludzkości, tego, w jaki sposób kobieta została zdegradowana. Przedstawia też mity na temat kobiecości. De Beauvoir często postrzegana jest jako radykalna feministka, która nie uznaje różnicy między kobietami a mężczyz-nami. Nic bardziej błędnego. To różnice biologiczne w znacznej mierze są odpowiedzialne za brak równouprawnienia. Kobiety, które nie mogły kontrolować swojej płodności zwykle zostawały w domu opiekując się potomstwem, podczas gdy mężczyźni walczyli na woj-nach. Wraz z postępem cywilizacyjnym sama wartość dawania życia straciła na rzecz ryzykowania go. Z obserwacji świata zwierząt jasno wynika, że wraz ze wzrostem skomplikowania budowy organizmu wzrasta indywidualizowanie się życia. Najprostsze osobniki będące

3Kapelusz A., Historia baby z wąsami czyli feminizm wczoraj i dziś, [na:]

http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5011, odczyt 11.02.2009.

Page 41: Maska-nr-IX

40

u dołu hierarchii skupiają się na utrzymaniu gatunku, są zredukowane do układu rozrodczego. Często - jak w przypadku pająków - samica wygląda na olbrzymią przy samcu, niemniej sama jest właściwie tylko brzuchem, jej pozostałe narządy są skarłowaciałe w porównaniu z budową samca.

Kobieta, która jest najbardziej zindywidualizowaną samicą, okazuje się też najbardziej krucha, w sposób najbardziej drama-tyczny przeżywa swoje przeznaczenie i najistotniej różni się od swojego samca4.

W przypadku kobiet dochodzi do największego konfliktu pomiędzy interesem gatunku a interesem jednostki. Ciąża nie przy-nosi żadnych osobistych korzyści, a wyczerpuje - często organizm nie może wrócić już do poprzedzającej ciążę formy. Niedogodności pierwszego trymestru, takie jak brak apetytu czy wymioty są swego rodzaju buntem ciała przeciwko chcącemu je zagarnąć gatunkowi. Podobne objawy nie występują u innych zwierząt5. Według de Beauvoir organizm nie chce się poddać gatunkowi – w okresie dojrzewania umiera znacznie więcej dziewcząt niż chłopców – 128 na 100. Ale autorka zwraca uwagę również na to, że „to nie fizjologia tworzy wartości: to raczej cechy biologiczne nabierają takiej wartości, jaką nadaje im egzystujący człowiek”6. Kobiety mają inną niż mężczyźni rolę biologiczną, nie to jednak czyni je gorszymi, ale interpretacja stanu rzeczy i męska siła. Kobieta, aby znaleźć swoje miejsce w tym męskim świecie, określa siebie wyłącznie względem mężczyzny i zaspokojenia jego oczekiwań. Z czasem postrzega je jako swoje przeznaczenie. To w wyniku socjalizacji dziewczętom wydaje się, że rola żony i matki jest tym, co dla nich najlepsze, wysiłki intelektualne jej nie przystoją. Te, które wyłamały się z tego schematu, często spotykała surowa kara - od ostracyzmu po stos.

4 S. de Beauvoir, Druga płeć, Warszawa 2003, s. 47.

5 Ibidem, s. 51.

6 Ibidem, s. 57.

Page 42: Maska-nr-IX

41

W dzisiejszych czasach kobieta ma coraz większe możliwości realizowania się, obala mity na temat macierzyństwa, często pracuje zawodowo. Jednakże rzadko udaje jej się w pełni zrealizować, bo nadal normalnością jest wyjście za mąż, a w instytucji małżeństwa kobieta jest dominowana przez mężczyznę, jego autorytet wynikający z uwarunkowań społecznych nadal jest silny.

Autorka zwraca uwagę na zmuszanie kobiet do małżeństwa. Ów przymus to jednak coś więcej niż tylko aranżowanie związków, w których rzadko można mówić o miłości. Zazwyczaj kończą się one źle, jak na przykład w przypadku dziewczyny opisanej przez Stekla, która widząc bezskuteczność błagań o niewydawanie jej za mąż, tydzień przed ślubem popełnia samobójstwo. Inną formą przemocy jest presja otoczenia. Są warstwy społeczne, w których kobieta nie ma właściwie żadnych innych perspektyw. Żona to swego rodzaju zawód, kariera. W efekcie tego kobieta często nie zajmuje się już niczym innym poza domem, nie rozwija się intelektualnie, a cały jej plan dnia wypełnia bycie gospodynią. Problem bynajmniej nie tkwi w tym, że kobieta poświęca się życiu rodzinnemu, ale w tym, że praca ta nie jest wynagradzana. Kobieta nie ma poczucia, że coś tworzy - następnego dnia rytuał sprzątania, prasowania i zmywanie trzeba będzie czynić od nowa, bo nie ma trwałych efektów pracy. Poza tym praca w domu nie daje jej również poczucia bezpieczeństwa ekonomicznego czy psychicznego. Gdy mąż odchodzi, kobieta zostaje praktycznie z niczym. Bohaterka Kobiety zawiedzionej, która poś-więciła się wychowywaniu córek i prowadzeniu domu, zostaje porzucona przez męża dla Noellie, aktywnej karierowiczki. Zawie-dziona notuje w swoim pamiętniku:

Jest też inne pytanie, które chodzi mi po głowie, a na które tak naprawdę nie odpowiedział mi: dlaczego przyznał prawdę dopiero teraz, a nie przedtem? Absolutnie powinien był mnie uprzedzić. Ja też miałabym romanse. I pracowałabym; przed ośmiu laty znalazłabym dość odwagi, by postarać się o jakieś zajęcie, nie byłoby wokół mnie tej pustki, nie byłabym taka bezbronna7.

7 S. de Beauvoir, Kobieta zawiedziona, Warszawa 1995, s. 78.

Page 43: Maska-nr-IX

42

Kobieta, której profesją staje się bycie panią domu, ostatecznie sama na tym traci. Podejmuje bardzo duże ryzyko, poświęcając się zupełnie i nie mając żadnych gwarancji, czy zabezpieczeń. Współcześnie na problem pracy w domu zwraca się uwagę poprzez programy typu zrobione- zapłacone, czy zrobione, docenione, wiele warte propagujące wynagradzanie za prowadzenia domostwa. Ale poza niebezpieczeństwem ekonomicznym i nudą, istnieje jeszcze jedno zagrożenie: nie mogąc realizować samych siebie, kobiety zaczynają żyć życiem innych ludzi, najczęściej swoich dzieci, którymi kierują, nadmiernie się opiekują i często wtłaczają na tę samą ścieżkę, na której same tkwią. Kobieta Zawiedziona poddaje swoje dotych-czasową domową egzystencję refleksji i pisze:

Może jestem czymś w rodzaju pijawki, która karmi się życiem innych: życiem Maurycego, naszych córek, wszystkich tych biednych „ofiar losu”, którym chciałam przyjść z pomocą8.

Zwykle jednak okazuje się, że otoczenie owej troski wcale nie potrzebuje, a opiekuńcza postawa rodzicielki zaczyna irytować, krępuje własny rozwój i skłania do ucieczki. Córka wspomnianej bohaterki nie chce powtórzyć jej losu, przeprowadza się do Nowego Jorku, nie chce się angażować w związki, a życie matki podsumowuje jakże gorzkimi słowami:

Kiedy postawiło się na miłość małżeńską, ma się wszelkie szanse, że po czterdziestce zostanie się na lodzie z pustymi rękami. Wyciągnęłaś zły los, nie ty jedna9.

Pierwszym krokiem do zmiany niekorzystnej sytuacji kobiet jest kontrolowanie swojej płodności poprzez edukację seksualną, anty-koncepcję i prawo do aborcji. Tylko to pozwoli im wyrwać się z biologicznego jarzma. Niemniej w wyniku społecznej obłudy, prawo

8Ibidem, s. 117.

9Ibidem, s. 125-126.

Page 44: Maska-nr-IX

43

do decydowania o swoim losie często jest kobietom odbierane. De Beauvoir wskazuje na to, że przeciwnicy aborcji nazywają kobiety, które jej dokonały morderczyniami, ale nie obchodzi ich już los dzieci narodzonych. Z jednej strony presja społeczna jest na tyle silna, że chirurg oskarżony o wykonywanie tego typu zabiegów popełnia samobójstwo, podczas gdy przemoc domowa uchodzi niemal bez-karnie.10 Kobiety się zastrasza, piętnuje i często wprowadza w błąd, a czynią to najchętniej obrończy cudzej moralności. Usunięcie ciąży uważa się za niezwykle niebezpieczne, podczas gdy ryzyko to można znacznie spada, gdy wykonywane jest w odpowiednim miejscu przez doświadczonego lekarza. Prawne zakazy powodują, że nielegalne aborcje dokonywane w złych warunkach przez nieraz przypadkowe osoby, kończą się powikłaniami, a czasem nawet śmiercią pacjentki. Niektóre kobiety nie wiedząc, gdzie się zgłosić po pomoc, bądź też nie mając odpowiednich środków finansowych, podejmują desperacką decyzję o spędzeniu płodu domowymi sposobami, takimi jak jedzenie szarego mydła i picie nafty.11 Współcześnie sytuacja nie poprawiła się. W Polsce legalnie można przeprowadzić aborcję w trzech wypadkach: gdy ciąża zagraża życiu matki, gdy badania prenatalne wykazują duże zagrożenie nieodwracalnym i ciężkim upośledzeniem, bądź gdy do zapłodnienia doszło w wyniku czynu zabronionego (do 12 tygodnia). Ustawa ta12 była połączona z obowiązkiem rzetelnej edukacji seksualnej.

Należy tu zwrócić uwagę na fakt, iż w dostęp do badań prenatalnych jest utrudniony, gwałty rzadko są zgłaszane ze względu na późniejsze procedury czy zwykły wstyd, a szkolny przedmiot „Wychowanie seksualne” został zniesiony w 1999 roku. Zastąpiło go „Przygotowanie do życia w rodzinie”, które praktycznie propaguje tradycyjny model rodziny. Kiedy spełnione zostają wszystkie warunki do przeprowadzenia aborcji, problemem staje się znalezienie lekarza,

10

S. de Beauvoir, Druga płeć, op.cit., s. 541. 11

Ibidem, s. 541 – 545. 12

Ustawa z dnia 7 stycznia 1993 roku O Planowaniu rodziny, ochronie płodu ludzkiego i warunkach dopuszczalności przerywania ciąży (z 1993 r., Dz.U. Nr 17, poz. 78; z 1995 r., Nr 66, poz. 334, z 1996 r., Nr 139, poz. 646, z 1997 r. Nr 141, poz. 943, Nr 157, poz. 1040 i z 1999 roku Nr 5 poz. 32.

Page 45: Maska-nr-IX

44

bowiem ci często powołują się na klauzulę sumienia i odmawiają wykonania zabiegu. Kobiety często spotykają się z nieetycznym zachowaniem pracowników służby zdrowia jak w przypadku Kazimierza Kapery, wówczas lekarza wojewódzkiego, który poinfor-mował ofiarę gwałtu starającą się o legalną aborcję, iż musi ona poczekać jeszcze dwa tygodnie na zebranie odpowiednich doku-mentów. Dwa tygodnie później było już za późno na legalne przer-wanie ciąży. Zapytany, dlaczego umyślnie wprowadził kobietę w błąd odparł, iż „chciał tylko uratować to dziecko”. Proponował, żeby je urodziła, ale nie mógł jej niczego nakazać13.

Zaś profesor Bogdan Chazan, krajowy konsultant położnictwa i ginekologii powiedział, że „w jego klinice nie wykonuje się przerwań ciąży ze względu na stan zdrowia matki lub powstałych w wyniku gwałtu. Przerwanie ciąży może być porównywalne z dzieciobój-stwem”. Po odwołaniu ze stanowiska został wykładowcą Okręgowej Izby Lekarskiej w Warszawie.

Okazuje się, że nawet jeśli kobieta chce decydować o sobie i ma takie prawo zagwarantowane, społeczeństwo, a w szczególności jednostki, od których jest w tych kwestiach zależna, podejmuje decyzje za nią, nie konsultując ich z samą zainteresowaną.

Zdarza się też, że zdrowie płodu przedkładane jest nad zdrowie, a nawet życie matki. Z takim postępowaniem spotkała się ciężarna, która zgłosiła się do szpitala z powodu przewlekłego zapalenia jelita grubego. Zdiagnozowano u niej ropień, który leczono tylko zachowawczo - odmówiono jej badań endoskopowych, które mogły-by spowodować poronienie, bo jak stwierdzono „sumienie im na to nie pozwala”. Dziewczyna poroniła, a wkrótce zmarła w wyniku sepsy. Obecnie jej matka skierowała sprawę do Trybunału Praw Człowieka. Wspomina, że w szpitalu w Pile usłyszała od jednego z lekarzy, że jej „córka za bardzo zajmuje się dupą, a za mało ciążą”14.

13

Graff A., Świat bez kobiet, Warszawa 2003, s. 137. 14

Siedlecka E., Była w ciąży. Lekarze nawet jej nie zbadali, „Gazeta wyborcza.pl” z 06.07.2009, [na:] http://wyborcza.pl/1,76842,6794898,Byla_w_ciazy__Lekarze_nawet_jej_nie_zbadali.html, odczyt 12.07.2009

Page 46: Maska-nr-IX

45

Kiedy kobieta staje się matka, jej sytuacja nie ulega znacznej poprawie. Często albo otacza dzieci nadmierna opieką, nie pozwalając im się rozwijać, dojrzewać, albo też upokarza je aby pokazać, jak bardzo jest ważna, jak jest niezastąpiona. Trudna jest relacja matki z córką. Z jednej strony dziewczynka to swego rodzaju jej kontynuacja, z drugiej- rywalka15. Kobieta wtłacza córkę w co-dzienną rutynę, zdarza się, że zadaje jej obowiązki domowe, które są ponad jej siły. De Beauvoir pisze, że jej uczennice w okolicach świąt, przychodziły do szkoły tak wykończone sprzątaniem, gotowaniem i inną pomocą w domu, że nie były w stanie uczestniczyć w zajęciach. Ale obserwacja losu swojej córki skłania kobietę również ku refleksji - może wówczas zaobserwować, co utraciła, jak bardzo jest stłam-szona. I tutaj tkwi nadzieja na lepsze życie dla następnego pokolenia. Bohaterka Ślicznych obrazków dopiero gdy widzi, jakie ograniczenia spotykają jej córkę, zaczyna się buntować. Nie jest to prosta sytuacja i Laurence mocno odchorowuje swój gniew, frustrację i wolność dla Katarzyny:

Słuchaj we wszystkim męża, nie zbaczaj ani na włos, nie patrz w prawo ani w lewo, na wszystko przyjdzie czas, jeśli zaczynasz się złościć to wypij szklankę wody i pogimnastykuj się. Udało się to im, znakomicie się udało, ale nikt mnie nie zmusi, żebym

w ten sposób wychowywała Katarzynę16.

Kobiety mają wpływ na to, jak są postrzegane, a więc i ponoszą częściową odpowiedzialność. Wychowując swoje córki dają im wzor-ce zachowania, uczą tego, co dobre, co złe, co wypada. To, co obser-wuje się we własnym domu, jest tym, co nosimy w sobie przez całe życie i zreformowanie tego wymaga niezwykle dużo pracy. Gdy matka ma możliwość realizowania się, jej dzieci będą szczęśliwsze. To w zmianie mentalności i pokazywania pozytywnych aspektów wyzwo-lenia tkwi klucz do przemiany społecznej.

15

S. de Beauvoir, Druga płeć, op.cit., s. 299-358 16

S. de Beauvoir, Śliczne obrazki, Warszawa 1968, s. 108.

Page 47: Maska-nr-IX

46

Wedle de Beauvoir swego rodzaju odpowiednikiem małżeństwa jest prostytucja. Autorka zawraca uwagę na to, że do kupczenia swym ciałem kobiety zmuszone są często poprzez złą sytuację ekonomiczną. Często prostytutkami zostają te, które doświadczyły przemocy seksualnej, pochodzą z rodzin dysfunkcyjnych, bądź zostały zmuszone do pracy w ten sposób. Społeczeństwo cechuje podwójna moralność: dzięki istnieniu prostytutek, porządne dziewczyny cieszą się szacunkiem. Tak jak mieszkańcy Amerykańskiego Południa uspra-wiedliwiali rasizm tym, że dzięki czarnym niewolnikom mogą utrzy-mywać prawdziwie demokratyczne, poprawne stosunki między sobą, tak „upadłe dziewczęta” pełnią rolę kozłów ofiarnych, dzięki którym nie dochodzi do „zbrukania klasy panującej”17. Gdy dochodzi do debaty na temat prostytucji, winę za jej istnienie zwykle przypisuje się tym złym kobietom, które zwodzą mężczyzn. Płacący tylko korzysta z usługi, postrzegany jest nieraz nawet jako ofiara. Zwykle pozostaje czysty, podczas gdy kobieta spisana jest na stratę, poniżana. Wypowiedzi sugerujące, że prostytutek nie można zgwał-cić, nie skazują na społeczną banicję18. Mit kobiety jako tej, która wabi, aby wykorzystać realizuje się jednak nie tylko w stosunku do prostytutek. Jakże często w przypadku gwałtu jako obronę podaje się, że „to ona go prowokowała”, jakże często przestrzega się młode dziewczyny, aby ubierały się przyzwoicie, aby nie stały się ofiarami przemocy seksualnej.

Konsekwencje prostytucji to nie tylko wyrzucenie poza margi-nes zdrowego społeczeństwa, ale często także utrata zdrowia. De Beauvoir przytacza statystyki doktora Bizarda: po pięciu latach pracy 75 % kobiet ma kiłę, rzeżączkę bądź inne choroby weneryczne19.

De Beauvoir pokazuje, że zawód prostytutki pod pewnymi względami jest podobny do realizowania się jako żona. Choć Marro sarkastycznie stwierdza, że różnica to tylko cena i czas obowiązy-wania umowy, autorka mówi o uzależnieniu od mężczyzny. Pozornie może się wydawać, że prostytutka ma więcej wolności i wstęp do świata mężczyzn - wszak staje się swobodniejsza ekonomicznie niż

17

S. de Beauvoir, Druga płeć, op.cit., s. 614. 18

Ibidem, s. 614-615. 19

Ibidem, s. 625.

Page 48: Maska-nr-IX

47

niepracujące kobiety, jednakże nadal pozostaje w schemacie podporządkowania mężczyźnie i jej byt zależy od niego. Żona ogranicza się do jednego partnera, podczas gdy prostytutka - do tego, który jej w danym momencie płaci.

Druga płeć powstała w 1949 roku, dziesięć lat wcześniej niż

pełnia drugiej fali feminizmu. Jak jednak widać, najważniejsze pos-tulaty tego ruchu, takie jak zreformowanie instytucji małżeństwa, przemiana wychowania dziewcząt, w taki sposób, aby dać im więcej wolności, prawo do kontrolowania swojego życia płciowego oraz szanowanie podmiotowości kobiety, nie zostały zrealizowane. W la-tach dziewięćdziesiątych nadeszła kolejna, trzecia, fala feminizmu. Jej przedstawicielki zwykle bardziej skupiają się na możliwościach realizacji jednostki niż na relacjach damsko-męskich. Chcą stworzyć „dziewczyńską kulturę, ukobiecić” męski świat. Niemniej jednak moim zdaniem - być może to konsekwencja tego, że przez Polskę, w wyniku ówczesnej polityki, nie przeszła druga fala - nie możliwa jest skuteczna walka o ten kobiecy pierwiastek w kulturze, póki nie zostanie w uznana równość pomiędzy płciami. Równość nie oznacza identyczności, lecz równorzędność i równoprawność. Dopóki nie stanie się to oczywiste, wolność nie jest możliwa

Page 49: Maska-nr-IX

48

BIBLIOGRAFIA:

ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Gilmore D., Mizoginia czyli męska choroba, Kraków 2001 Graff A., Świat bez kobiet; Warszawa 2003. Kohli A. ,Matriarchat u Mosuo „ Zadra” nr 13-14 (4-1) 2003. Kohli A., Kongres o matriarchacie „Zadra” nr 16-17 (3-4) 2003. Kohli A., Trzy kolory Bogini, Kraków 2007. Krzak Z., Od matriarchatu do patriarchatu, Warszawa 2007. S. de Beauvoir, Druga płeć, Warszawa 2003. S. de Beauvoir, Kobieta zawiedziona, Warszawa 1995. S. de Beauvoir, Śliczne obrazki, Warszawa 1968. Sękalska D. Kobieta wyzwolona,? Warszawa 1982. ŹRÓDŁA INTERNETOWE: Kapelusz A., Historia baby z wąsami czyli feminizm wczoraj i dziś ,

[na:] http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,5011. Siedlecka E., Była w ciąży. Lekarze nawet jej nie zbadali, „Gazeta

wyborcza.pl” z 06.07.2009, [na:] http://wyborcza.pl/1,76842,6794898,Byla_w_ciazy__Lekarze_nawet_jej_nie_zbadali.html.

Page 50: Maska-nr-IX

49

Nihon no onna no do - office ladies. Przemiany pozycji kobiet oraz ich wpływ na rozwój gospodarczy Japonii1. Kaja Klimek

Pan Haneda był przełożonym pana Omochi, który był przełożonym pana Saito, który był przełożonym panny Mori, która była moją przełożoną. Ja nie byłam niczyją przełożoną.

Inaczej mówiąc: podlegałam pannie Mori, która podlegała panu Saito i tak dalej, z tym że w dół hierarchii można było przeskakiwać poszczególne szczeble. Tak więc w firmie Yumimoto podlegałam wszystkim.

Amélie Nothomb, Z pokorą i uniżeniem

Punktem wyjścia dla wszelkich analiz poświęconych Japonii, czy

w przypadku specyfiki jej kultury, prawa czy ekonomii, a wraz z nią – specyfiki funkcjonowania japońskich korporacji– musi być myśl konfucjańska. To de facto myśl chińska, a obok niej tradycja konfu-cjańska, są genezą japońskiej wizji świata i jego uporządkowania.

Gdy mówimy o korzeniach cywilizacji europejskiej, odwołujemy się przede wszystkim do dwóch filarów: judeochrześcijańskiego, któ-rego dziedzictwem jest religijny wymiar cywilizacji europejskiej oraz do kultury grecko-helleńskiej, która Europie dała podbudowę filozoficzną. W przypadku Japonii, której plemienna przeszłość sprzed VII wieku, czyli momentu otwarcia na zewnątrz i początku przejmo-wania od Chińczyków konfucjańskiej organizacji społecznej, niknie w mrokach, głównym filarem kulturowym był konfucjanizm.

1 Niniejsze opracowanie oraz referat wygłoszony w czasie konferencji „Decyzja.

Działanie. Wpływ…” powstało w oparciu o pracę licencjacką napisaną pod kierunkiem dr. Ireneusza Kamińskiego w Katedrze Porównawczych Studiów Cywilizacji w roku 2008.

Page 51: Maska-nr-IX

50

Konfucjanizm w Japonii Otwarcie się na Chiny i proces adaptacji ich dorobku rozpoczęte

w VII wieku przyniosły Japonii pismo, strukturę społeczną oraz zespół zasad i norm moralnych. Zwracając uwagę na kulturowe różnice, największy nacisk położyć należy na zapożyczone od Chińczyków zasady organizacji rodziny, odmienny stosunek do prawa i moralności oraz specyficzną rolę etyki konfucjańskiej.

Kluczowym jest stwierdzenie, że sposób organizacji rodziny, który narzucił Chińczykom konfucjanizm, w znaczący sposób prze-kłada się na organizację kaisha – japońskiej firmy. W odróżnieniu od europejskiego standardu, za który uznajemy indywidualizm, jednost-kową przedsiębiorczość, dążenie do maksymalizacji korzyści, tutaj najważniejszym wyznacznikiem jest kolektywizm. Podstawowym aktorem działań społecznych nie jest jednostka lecz grupa. Relacje zaś, w świetle których rozpatrywane są działania społeczne, dotyczą grup, a nie jednostek.

Sam konfucjanizm opiera się o 5 relacji, które w większości są hierarchiczne. Są to relacje „jakie występują między ojcem a synem (miłość), między władcą a urzędnikiem (sprawiedliwość), mężem i żoną (szacunek dla ich oddzielnych funkcji), między starszym a młodszym bratem (porządek) i między przyjaciółmi (lojalność)”2. Zaznaczyć należy, że są to relacje oparte o powiązane zobowiązania – nie tylko strona podporządkowana jest winna szacunek partnerowi, lecz także strona dominująca ma obowiązki wobec strony podpo-rządkowanej. Jedynie relacja między przyjaciółmi, którą rządzić ma zasada lojalności, jest relacją równorzędnych partnerów. Ogromny szacunek dla stojących wyżej w hierarchii wpływa także na sposób organizacji przedsiębiorstwa.

Przywołany na początku cytat otwierający powieść „Z pokorą i uniżeniem” odzwierciedla wspominaną już hierarchię, na której bazuje japońskie społeczeństwo. Ta zaczerpnięta z konfucjanizmu struktura przekłada się na sposób organizacji rodziny, a tę z kolei

2 Wójcik A., Konfucjanizm [w:] Filozofia Wschodu, t. 1 red. B. Szymańska, t. 2,

Wybór tekstów, red. M. Kudelska, Kraków 2001, s. 356.

Page 52: Maska-nr-IX

51

przypomina struktura kaisha – japońskiej firmy. Amélie-san zajmując stanowisko office lady, czyli to, od którego historia nowozatrudnionej pracownicy się zaczyna, w istocie podlega wszystkim. Bohaterka zdaje sobie z tego sprawę i chcąc sprostać japońskim standardom, zajmuje właściwe miejsce:

„Pracownicy Yumimoto, podobnie jak zera, nabierali wartości w zestawieniu innymi liczbami. Wszyscy oprócz mnie, która znaczy-łam mniej niż zero”3. Drabina, na której pierwszym stopniu znajduje się Amélie-san, ma wiele szczebli. Nie można przeskoczyć żadnego z nich. Kiedy bohaterka powieści Nothomb zostaje poniżona przez pana Omochi, który na drabinie znajduje się o trzy stopnie wyżej, zaczyna myśleć o udaniu się do bucho najwyższego przełożonego, czyli dyrektora firmy, pana Hanedy.

Jej bezpośrednia przełożona, panna Mori, która jako jedyna kobieta w całej firmie zatrudniającej sto osób (w tym jedynie pięć kobiet) zajmuje stanowisko kierownicze, zabrania jej tego. Amélie-san zdaje sobie sprawę z tego faktu: „Nie do pomyślenia było przeskoczyć choć jeden szczebel hierarchicznej drabiny, a co dopiero aż tyle. Wolno mi było jedynie zwrócić się do mojego bezpośredniego zwierzchnika, którym akurat była panna Mori”4.

Kolektywizm w japońskiej kaisha

Metafora piramidy jako obrazu społeczeństwa, rodziny czy

korporacji – w tym przypadku z szefami różnego szczebla (bucho, kacho, shacho) na szczycie, podporządkowanymi im pracownikami różnych działów po środku oraz często określanymi jako „biurowe kwiaty” office ladies u podstaw – to nie jedyna, jaką można tu przywołać.

Kolejną, równie ważną, jest metafora sieci, gdzie każde ogniwo jest równie istotne. Mowa tu o shigarami, czyli sieci delikatnych powiązań. Wedle Japończyków tym właśnie jest i powinno być każde społeczeństwo: „To słowo odwołuje się to sposobu, w jaki

3 Nothomb A., Z pokorą i uniżeniem, Warszawa, 2005, s.10.

4 Nothomb A., op.cit. s.15.

Page 53: Maska-nr-IX

52

zorganizowane są relacje międzyludzkie. To sieć delikatnych po-wiązań. Jeżeli jeden element struktury zawiedzie, cała konstrukcja się rozpadnie”5.

Zadaniem ludzi jest dbanie o to, by więzy pozostały niena-ruszone. Każdy musi „zająć swoje miejsce”6, nawet jeśli jest to ono położone nisko w hierarchii. Nie interesy jednostki, lecz sama struktura jest najważniejsza i trzeba ją chronić za wszelką cenę. Również etyka pracy, którą prezentują Japończycy, oparta jest, podobnie jak cała struktura społeczna – zwana przez nich samych shigarami właśnie – na sieci delikatnych powiązań. Świadomość tego, że gdy jeden z budujących ją elementów zawiedzie, cała struktura może się rozpaść, sprawia, że każdy stara się zająć odpowiednie miejsce i dobrze wypełniać powierzoną mu rolę, niezależnie od tego, jaka by ona była. Indywidualizm nie ma tu większego znaczenia.

Jedna z młodych kobiet opisuje, jak shigarami wpływa na życie office lady: ,,OL może nie lubić serwowania herbaty, ale serwuje ją, ze względu na zobowiązanie wobec swojej grupy. Odmawiając, wysta-wia swoje relacje z przełożonymi i współpracownikami na duże ryzyko. Przełożeni mogą przestać postrzegać ją jako oddanego, w pełni poświęconego firmie pracownika. Inne office ladies mogą tę odmowę wykonywania codziennych czynności odebrać jako wywyższanie się. Żadna office lady nie będzie się wychylać. Dobre relacje w pracy są najważniejsze”7.

Całość jest czymś innym niż sumą składających się na nią elementów. Jest to istotne o tyle, że wyizolowana jednostka, która per se jest jednym z elementów całości, znaczy „mniej niż zero”. Dopiero zajmując odpowiednie w sieci/hierarchii miejsce, zyskuje wartość i znaczenie.

Niegdyś, a również do pewnego stopnia i dzisiaj, to pochodzenie, ród, którego wywodził się Japończyk, miały decydujące znaczenie w przypisywaniu jednostce określonego miejsca w hierar-chii. Tak jak ród, decydował o tym, kim był i jaką rolę mógł spełniać

5 Lo J., Office ladies factory women. Life and work at Japanese company, New York,

1990, s. 47, przekład K.K. 6 Benedict R., Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej, Warszawa, 2003.

7 Lo J., op. cit., s. 48.

Page 54: Maska-nr-IX

53

w społecznej hierarchii, tak współcześnie firma, czyli organizm, którego jest częścią, decyduje o jego pozycji społecznej. Już nie rodzina, lecz firma staje się współcześnie tym, co określa tożsamość jednostki. Mowa nawet o tak zwanej „mentalności kaisha”, czyli przedkładaniu firmy ponad rodzinę – to jej poświęca się najwięcej czasu, co często uniemożliwia, szczególnie kobietom, założenie rodziny.

Kariera i życie rodzinne stoją bowiem tutaj w absolutnej sprzeczności. Dla mężczyzn życie staje się przedsiębiorstwem. Nie jest bowiem możliwe, by rodzinie poświęcać wystarczająco dużo czasu i uwagi, gdy dojazdy do pracy zajmują około pięć godzin dziennie, a resztę stanowią godziny pracy. Tak zwane hotele kapsułowe, w których spędzają noc ci biznesmeni, którzy nie wracają po pracy do domów, są bardzo częstym rozwiązaniem.

Wspominane już „zajęcie odpowiedniego miejsca”, to obo-wiązek zarówno mężczyzn, jak i kobiet. Rodzice oczekują, by życie ich córek rysowało się jako „dodawanie jicho do jicho”. Ruth Benedict pisze: „Zaspokojenia swych oczekiwań rodzice nie egzekwują za pomocą kar cielesnych, lecz dzięki spokojnemu, niezachwianemu przekonaniu, ze córka spełni stawiane jej wymagania”8. Życie kobiet staje się zatem „dodawaniem jicho do jicho”, gdzie jicho oznacza cię-żar zobowiązań związanych z poczuciem godności.

Gdy jednak mowa o korporacji, ciężar zobowiązań nie dotyczy jedynie podwładnych, którzy winni są wypełniać zobowiązania wobec przełożonych, co wynika z ich pracowniczego oraz w pewnym sensie moralnego zobowiązania wobec stojących wyżej w firmowej hierar-chii. Podobnie jak w przypadku innych relacji hierarchicznych wywodzących swoje korzenie z etyki konfucjańskiej, także relacja menedżer-szeregowy pracownik oparta jest o zasadę wzajemności. Szefowie działów „opiekujący się” podległymi im pracownikami zobowiązani są do zapraszania podwładnych na kolację do restauracji lub własnego domu przynajmniej raz w miesiącu.

Badania nad kulturami organizacyjnymi prowadzone przez Geerta i Gerta Jana Hofstede sugerują, że w społeczeństwach

8 Benedict R., op. cit., s. 259.

Page 55: Maska-nr-IX

54

kolektywistycznych (do jakich autorzy zaliczają również Japonię) miejsce pracy jest zazwyczaj dla pracownika źródłem silnej identyfikacji grupowej i budowania bliskich, niemal rodzinnych relacji w obrębie firmy. Relacje między przełożonym a pracownikiem są postrzegane w kategoriach moralnych. W dużym stopniu przypo-minają one związki rodzinne, gdyż jak one są oparte na wzajemnych zobowiązaniach, gwarantujących bezpieczeństwo w zamian za nie-kwestionowaną lojalność9.

Wzorzec ryosaikenbo oraz jego realizacja Dobry pracownik, dobry przełożony – to ci, którzy spełniają

pokładane w nich nadzieje wypełniając narzucone im role. Także kobiety zobowiązane są do realizowania stawianego przed nimi wzor-ca, którym jest ryosaikenbo – „dobra żona i mądra matka”. Przed nastaniem Ery Meiji (1868-1912), jedynie pierwsza część terminu miała zastosowanie w przypadku wychowania japońskich dziewcząt. „W okresie Edo, wychowanie kobiet było zorientowane na dostarczanie <<dobrych żon>> – odpowiedzialnych za dom i rodzą-cych dużo dzieci”10.

Dopiero w czasach restauracji Meiji, kiedy nauka w szkołach stała się obowiązkowa dla wszystkich dzieci, od kobiet zaczęto oczekiwać, by wzięły odpowiedzialność za edukację potomstwa. Ot-warcie systemu edukacyjnego na kobiety – zarówno jako uczennice, jak i nauczycielki – miało ogromne znaczenie i było jednym z ważniejszych czynników, które wpłynęły na sukces japońskiej indus-trializacji, a wraz z nim na podwyższenie statusu kobiet i rozszerzenie możliwości ich zatrudniania. Wraz z ustaleniem wzorca ryosaikenbo i wzrostem znaczenia kobiet jako pracowników pojawił się dylemat: kariera czy rodzina.

9 Hofstede G., Hofstede G.J, Kultury i organizacje, Warszawa, 2007.

10 Davies R., Ikeno O., The Japanese mind. Understanding contemporary Japanese

culture, Tokyo, 2002, s. 179.

Page 56: Maska-nr-IX

55

Interesującym aspektem japońskiego rynku pracy i sposobu w jaki rozumiana jest przedsiębiorczość była nieobecność kobiet. W japońskich firmach, podobnie jak w japońskich domach istnieje zasadniczy i tradycyjny podział ról. „Mam nadzieję, że panna młoda okaże się dobrą żoną i mąż będzie mógł dzięki temu skupić się na pracy w firmie” – to słowa często wypowiadane przez świadka pana młodego w trakcie ceremonii japońskich zaślubin. W doskonały sposób podsumowują one, jakie miejsce tradycyjnie powinna zajmo-wać japońska kobieta. Wzorzec ryosaikenbo („dobra żona i mądra matka”) mimo, iż tradycyjny i zwyczajowo wiązany z okresem przed industrializacją Japonii, nadal obowiązuje, uzupełniany jest o obo-wiązek wspierania męża w jego pracy w firmie. Zajmująca się pozycją kobiety w Japonii Norie Mogi pisze, że choć japońskie firmy uważały poparcie żon za coś niezbędnego i absolutnie koniecznego dla męża, to nie uznawały ich za część siły roboczej.

Mimo korzystnych, choć rozciągniętych w czasie zmian, ja-poński ideał „człowieka sukcesu” nadal adresowany jest przede wszystkim do pracowników płci męskiej. Praktycznie niemożliwe jest bowiem pogodzenie kobiecego wzorca ryosaikenbo z modelem kariery, jaką oferują japońskie korporacje: częste transfery pomiędzy oddziałami firmy, oczekiwania dotyczące uczestnictwa w spotkaniach pracowników po godzinach pracy, napięty harmonogram nadgodzin, bardzo długie w porównaniu z Europą i USA godziny pracy, niechętne udzielanie urlopów to tylko kilka z wymagań stawianych Japoń-czykom wykonującym pracę salarymenów, którzy w domyśle posiadają żony zajmujące się sprawami domu i rodziny11.

Nacisk na realizowanie społecznych wymogów, czyli życie w zgodzie ze wzorcem dobrej żony, idącej niejako krok za swym mężem i mądrej matki, która poświęca swą energię przede wszystkim rodzinie i dzieciom narodziły się anty-wzorce, ukazujące kobiety, które działają wbrew społecznym wymogom i postanawiają tegoż klasycznego wzorca nie realizować. Otoko masari, czyli kobieta, która w tym co robi jest równie dobra, a nawet lepsza niż mężczyzna,

11

Roberts G.S, Staying on the Line. Blue-Collar Women in Contemporary Japan, Honolulu, 1994.

Page 57: Maska-nr-IX

56

bardzo źle postrzegana jest zarówno przez mężczyzn jak i inne kobiety.

Z tego powodu większość kobiet po czterdziestce i pięć-dziesiątce, które zrobiły karierę, jest często samotna, nawet z wyglądu czy męskiego zachowania przypominają one swoich kolegów. Gdy były młode i ambitne, musiały dać sobie spokój z kobiecością i pracować dokładnie tak samo jak mężczyźni, bo okazywało się to jedyną z możliwych dróg odniesienia sukcesu w świecie tak silnie zdominowanym przez mężczyzn12.

Drugi z anty-wzorców to urenokori. Określenie to używane jest także przy opisie towarów, najczęściej warzyw, które już nie nadają się do sprzedaży, ponieważ ich okres przydatności do spożycia minął. To również anty-wzorzec dla kobiet, które do 25. roku życia nie wyjdą za mąż.

Gdy office lady zrealizuje stawiane przed nią wymaganie i stanie się już „dobrą żoną” częstokroć któregoś z pracujących w tej samej firmie salarymenów, powinna udać się na zwyczajową „małżeńską emeryturę”. Rodney Clark tak pisze o związanych z pracą kobiet w japońskich korporacjach tradycją: ,,Od kobiet (…) oczekuje się jedynie najmniejszej dozy zaangażowania i poświęcenia sprawom firmy. Korporacja Marumaru byłaby wręcz zawstydzona, gdyby jej pracownice chciały się całkowicie poświęcić pracy zawodowej. Naczelną zasadę rządzącą zatrudnieniem kobiet stanowią zobo-wiązania krótkoterminowe (…) i że te zobowiązania mogą być szybko i łatwo zakończone”13.

Stąd obowiązujący przez większość XX wieku standard – zatrudnianie jako urzędniczek (a także office ladies) młodych, niezamężnych kobiet, których płaca z założenia miała być niska, a czas pracy – krótki. Ten wzorzec zmieniał się jednak z upływem lat. Wielu badaczy, w tym Mogi, uważa, że pozycja kobiet zmieniła się wraz

12

Mogi N., Kobiety w Japonii przeszłości i dniu dzisiejszym, [w:] Międzykulturowe i interdyscyplinarne badania feministyczne Daleki-Bliski Wschód. Współczesność i prehistoria, red. E. Pakszys, Poznań 2006, s.25-62, s. 43. 13

Clark R., The Japanese Company, Tokyo, 1971, s. 194.

Page 58: Maska-nr-IX

57

z wejściem na rynek pracy pokolenia powojennego wyżu demo-graficznego.

Amerykańska socjolog Alice Lam podkreśla, że ogromny przy-rost zatrudnienia kobiet w tak zwanych white-collar jobs (czyli zawodach biurowych, w tym jako office lady) związany jest zarówno z przemianami struktury japońskiego przemysłu, jak i wzrostem poziomu edukacji kobiet. W okresie dynamicznych zmian w Japonii, odsetek kobiet z wyższym wykształceniem wzrósł na przestrzeni lat 1970-1990 ponad dwukrotnie – z 17,7 procent w 1970 roku do 37,4 w 1990. W tym samym czasie odsetek mężczyzn z wyższym wykształ-ceniem zmieniał się od 29,3 procent w 1970 do 35,1 procent w 1990 roku14.

Charakterystyczną tendencją jest również powrót kobiet do pracy po okresie „małżeńskiej emerytury”, która stała się jedynie czasowym rozwiązaniem. Glenda S. Roberts opisując pracę kobiet w japońskich firmach zwraca uwagę, że kobiety na nowo podejmują pracę, gdy ich dzieci idą do szkoły, a czasem nawet wcześniej15.

Przemiany pozycji kobiet od lat 70. XX wieku Japońską kulturę charakteryzuje duża chłonność w stosunku do

obcych wzorców kulturowych i swego rodzaju ambicja, by nadążać za Zachodem, a nawet w miarę możliwości – wyprzedzić go. Kiedy zatem Organizacja Narodów Zjednoczonych ogłosiła lata 1975-1985 „Deka-dą Kobiet”, także w Japonii musiał nadejść czas korzystnych dla kobiet przemian. W pracy „Women and Japanese management” Alice Lam pisze, że apel ONZ, by zwrócić uwagę państw członkowskich na liczne w problemy, a przede wszystkim dyskryminację, na jaką narażone są kobiety, był jednym z istotnych czynników, a nawet „zapalnikiem, który rozniecił dyskusję na temat równości płci w Ja-ponii”16.

14

Lam A. op. cit. 15

Roberts G., op. cit., s. 3. 16

Lam A. op. cit., s. 89.

Page 59: Maska-nr-IX

58

Już w roku 1975, a więc rozpoczynającym „Dekadę Kobiet” przy japońskim rządzie uruchomione zostało biuro do spraw kobiet. W 1980 roku odbyła się międzynarodowa konferencja ONZ, w trakcie której Japonia podpisała konwencję dotyczącą eliminacji wszelkich form dyskryminacji kobiet, zobowiązując się jednocześnie, że zmiany wymagane przez ten akt zostaną ostatecznie wprowadzone przed końcem 1985 roku.

Zmiany miały dotyczyć nie tylko wyrównania zarobków, lecz także innych aspektów zatrudnienia, takich jak proces rekrutacji nowych pracowników, szkolenie zawodowe oraz możliwości awansu. Istniejące do tej pory prawo pracy stanowiło, że jedyną gwaran-towaną zasadą są równe zarobki za tę samą pracę kobiet i mężczyzn; nie istniały natomiast żadne prawa dotyczące zakazu dyskryminacji kobiet starających się o pracę.

Alice Lam zwraca uwagę, że zmianę sytuacji wymusiło kilka czynników związanych z przemianami ekonomicznymi w Japonii, które przyniosły lata 70. Jako najważniejsze wymienia radykalne zmiany w strukturze zatrudnienia na japońskim rynku pracy, szcze-gólnie w sektorze usług i handlu. Te tradycyjnie zatrudniające kobiety działy gospodarki, w latach 70. zaczęły bardzo szybko się rozwijać, co sprawiło, że zapotrzebowanie na pracowników gwałtownie wzrosło. Poszukując nowych rąk do pracy, firmy, które do tej pory unikały zatrudniania kobiet, zmuszone zostały do zmiany praktyki.

Kolejnym przywoływanym przez Lam czynnikiem, który umożliwił kobietom wejście na rynek pracy, a później spowodował zmiany w japońskim prawie, jest rosnące zapotrzebowanie na wyk-walifikowanych pracowników w gwałtownie rozwijającym się sekto-rze nowych technologii. Novum, które od początku 1980 roku zaczęło odgrywać coraz większą rolę, było rekrutowanie kadry wśród absolwentek, a nie jak do tej pory jedynie wśród absolwentów uniwersytetów.

Wielkie japońskie korporacje jak Matsushita, Toshiba, NEC, czy Fujitsu ze względu na braki kadrowe wśród specjalistów od programowania, zaczęły zatrudniać na te stanowiska pomijane do tej pory kobiety. Mniej więcej w tym samym czasie rozpoczęło się drugie pięciolecie promowanej przez ONZ „Dekady Kobiet”. Z tej okazji,

Page 60: Maska-nr-IX

59

w maju 1981 roku rząd japoński w dokumencie określającym najważ-niejsze cele planu poprawy sytuacji kobiet na japońskim rynku pracy zobowiązał się, że bacznie przyjrzy się japońskiemu ustawodawstwu regulującemu kwestie zatrudniania i wprowadzi odpowiednie standardy włącznie z tym zapewniającym kobietom równość na rynku pracy.

Ruth Benedict już w latach 40. pisała o dominującej roli kobiet jako kupujących, a przede wszystkim jako o decydujących, na co przeznaczony zostanie rodzinny budżet. Zajęci pracą mężczyźni, kobietom zostawiali kwestie finansowe związane z funkcjonowaniem rodziny. Ten wzorzec z czasem nie uległ zmianie. Dorota Hałasa opisując współczesne życie w stolicy Japonii stwierdza: „Tokijczycy mawiają, ze prym w domu wiedzie żona i matka. Około połowa mężów oddaje żonie wypłatę i dostaje od niej kieszonkowe na wyżywienie oraz rozrywki towarzyskie”17.

Potwierdzają to również badania Alice Lam: „Kobiety niemal w całości kontrolują japoński rynek towarów konsumpcyjnych, ponieważ kontrolują rodzinny budżet. To zwiększa konkurencję pomiędzy firmami, które by przyciągnąć klientki właśnie do swoich produktów i pozostać konkurencyjnymi, zaczęły zatrudniać coraz więcej kobiet, wykorzystując ich pomysły w trakcie projektowania produktu, a później w działach marketingu i sprzedaży”18. Korporacje w tego typu działaniach widziały doskonałą metodę zwrócenia uwagi potencjalnych klientek na produkowane przez siebie towary.

W firmach zajmujących się nie tylko produkcją dóbr konsump-cyjnych czy ograniczających swe działania do sektora finansowego, lecz także w wytwórniach maszyn biurowych, sprzętu elektronicznego i fabrykach samochodów zaczęto tworzyć specjalne zespoły projektowe, w których kobiety-projektantki miały za zadanie zapla-nować i stworzyć produkt, który najlepiej trafi w gusta kobiet-klientek. Ten sposób działania nie dziwi, gdy przyjrzymy się bliżej życiu współczesnych tokijek. Dorota Hałasa pisze: „Kiedy w latach 90.

17

Hałasa D., Życie codzienne w Tokio, Warszawa, 2004, s. 119. 18

Lam A., Equal employment opportunities for Japanese women: changing company practice, [w:] Japanese Women Working, red. J. Hunter, London, 1995, s.198.

Page 61: Maska-nr-IX

60

pracowałam w dziale reklamy domu towarowego w Tokio, stanowiły (kobiety – przyp. K.K.) 80% klienteli. Mężczyźni nie mają czasu na zakupy, rzadko bywają w domu i nawet w czasie weekendu umawiają się z kolegami na golfa”19. Trzecim i ostatnim czynnikiem, który zdaniem Lam doprowadził do reform a japońskim prawie pracy, był zatem wzrost znaczenia kobiet jako konsumentek.

Przemiany społeczne w Japonii, które doprowadziły do wzmocnienia pozycji kobiet, na tyle, że władze i prawo, którym one dysponują, nie mogło dłużej nie zauważać kwestii dyskryminacji kobiet na rynku pracy. Przełomowym momentem stał się rok 1986, kiedy w życie weszła ustawa regulująca status kobiet jako pracow-ników. Na fali działań związanych z „Dekadą Kobiet” Japonia po siedmiu latach debaty nad kształtem ustawy wprowadziła Equal Employment Opportunity Law, które stało się obowiązującą podstawą prawną normującą relacje między kobietami pracującymi w japońskich firmach a ich pracodawcami.

Kreowanie własnej tożsamości nie musi się już opierać tylko o wzorzec ryosaikenbo. Zmienia się także społeczne postrzeganie kobiet, które nie wyszły za mąż przed dwudziestym piątym rokiem życia. Określający je obraźliwy, lecz przez lata powszechnie używany termin urenokori zaczyna być ostrzegany jako niestosowny. Kobiety wybierające karierę i rezygnujące z życia rodzinnego – choć nadal oceniane jako niewywiązujące się z podstawowego obowiązku, jaki nakłada na nie japońska tradycja, czyli roli żony i matki – mogą znaleźć dla siebie miejsce w społeczeństwie. Zdaniem japońskich feministek ciągle nierozwiązanym problemem pozostaje brak jedności i wsparcia wśród młodszych generacji kobiet20.

Kobiety w Japonii stoją na rozdrożu. W tak silnie zmasku-linizowanym społeczeństwie21 ich losy mogą potoczyć się w zgodzie z wzorcem, jaki oferuje im tradycja. Nowoczesność i oferowane przez nią możliwości realizowania się poza wzorcem ryosaikenbo stanowią alternatywę. Patrząc na zmieniający się w czasie przebieg krzywej

19

Hałasa D., op. cit. 20

Tipton E.K, Being women in Japan, 1970-2000, [w:] Women in Asia. Tradition, modernity and globalization, red. L. Edwards, M. Roces, St Leonards, 2002, s. 225. 21

Por. Hofstede G., op. cit.

Page 62: Maska-nr-IX

61

zatrudnienia kobiet w Japonii (przyjmujący kształt „krzywej M”), można zaobserwować tendencję, która w mojej ocenie będzie się utrzymywała. Coraz mniejsza liczba kobiet odchodzi z pracy, gdy decyduje się na małżeństwo i macierzyństwo. „Trwają na posterunku”, choć ich czas pracy się skraca, i niejednokrotnie stają się pracownicami na niepełny etat. Nadal pozostają zatrudnione w fir-mie. Stąd „krzywa M” z czasem przyjmie inną formę: ilość zatrud-nianych kobiet będzie początkowo wzrastała, by potem utrzymywać się na mniej więcej stałym poziomie (a nie spadać na czas „małżeńskiej emerytury”). Spadek liczby pracujących kobiet jest obserwowany dopiero wraz ze zbliżaniem się wieku emerytalnego. Kształtem będzie przypominała krzywą zatrudnienia kobiet, którą możemy obserwować w przypadku krajów Zachodu, gdzie pojęcie „małżeńskiej emerytury” nie istnieje.

Tradycją w Japonii jest wyznaczanie ścieżek, dróg, które są określonymi i prawidłowymi sposobami postępowania, wykonywania czynności. Są one również specyficznymi kodeksami postępowania. Ten najbardziej znany to Bushido – kodeks samurajów, nakazujący im zarówno rozwój duchowy jak i fizyczny, tak by w doskonały sposób realizowali wzorzec japońskiego rycerza, którego siła ujawnia się na poziomie ciała i umysłu. Gdy przyjrzeć się bliżej wymogom, jakie praca w przedsiębiorstwie stawia przed pracownikami, można pokusić się o przeniesienie pojęcia kodeksu i metafory drogi na ten poziom.

Wzorzec pracownika doskonałego, działającego w kolektywie, znającego i potrafiącego zająć odpowiednie miejsce, będącego ogniwem sieci, który pracownicy zobowiązani są realizować wydaje się podstawą do ujęcia go w formę Kaishaindo – kodeksu japońskiego pracownika. Podobnie ramy, w jakich przez stulecia zobowiązane były poruszać się japońskie kobiety, wymogi jakie stawiało przed nimi społeczeństwo, rodzina, a z czasem – po otwarciu rynku pracy – rów-nież przedsiębiorstwa, domagają się ujęcia w formę ścieżki. Nazwałabym ją Nihon no onna no do – kodeksem japońskiej kobiety.

Celem niniejszej pracy było zarysowanie problemu, jaki istnieje na obszarze japońskiego społeczeństwa. Choć w czasach restauracji Meiji hasłem reformatorów stało się wakon kansai, czyli „japoński

Page 63: Maska-nr-IX

62

duch, zachodnia nauka”, a kraj otworzył się na wzorce płynące z Europy, a tym bardziej z USA, siła tradycji pozostała niezmieniona. Selektywność japońskiego społeczeństwa którą można było zauważyć zarówno w przypadku przejmowania dorobku chińskiego, a potem europejskiego22, sprawiła, że mimo obecności kansai, czyli zachodniej nauki, to zawsze wakon, „japoński duch” był sferą dominującą.

Jak pisze Amélie Nothomb, dla Japończyka nie liczy się okres poniżej dziesięciu tysięcy lat23. Stopniowe, ewolucyjne zmiany doko-nywane z poszanowaniem tradycji są jedynymi, jakie mogą nastąpić. Dotyczy to także sytuacji kobiet, które nadal z pokorą i uniżeniem będą kroczyć Nihon no onna no do, ścieżką japońskiej kobiety.

22

Flis A., Niezamierzone konsekwencje działań makrospołecznych. Paradoksy Westernizacji Dalekiego Wschodu, [w:] Stawanie się społeczeństwa, red. A. Flis, Kraków 2006, s. 353-385. 23

Nothomb A., op. cit., s. 57.

Page 64: Maska-nr-IX

63

BIBLIOGRAFIA: Benedcit R., Chryzantema i miecz. Wzory kultury japońskiej,

Warszawa, 2003. Clark R., The Japanese Company, Tokyo,1971. Davies R., Ikeno O., The Japanese mind. Understanding contemporary

Japanese culture, Tokyo, 2002. Flis A., Niezamierzone konsekwencje działań makrospołecznych.

Paradoksy Westernizacji Dalekiego Wschodu, [w:] Stawanie się społeczeństwa, red. A. Flis, Kraków 2006, s. 353-385.

Hałasa D., Życie codzienne w Tokio, Warszawa, 2004. Hofstede G, Hofstede G.J, Kultury i organizacje, Warszawa, 2007. Lam A., Women and Japanese management. Discrimination and

reform, London-New York, 1992. Lam A., Equal employment opportunities for Japanese women:

changing company practice, [w:] Japanese Women Working, red. J. Hunter, London, 1995.

Lo J., Office ladies factory women. Life and work at Japanese company, New York, 1990.

Mogi N., Kobiety w Japonii przeszłości i dniu dzisiejszym, [w:] Międzykulturowe i interdyscyplinarne badania feministyczne Daleki-Bliski Wschód. Współczesność i prehistoria, red. E. Pakszys, Poznań 2006.

Nothomb A., Z pokorą i uniżeniem, Warszawa, 2005. Roberts G.S., Staying on the Line. Blue-Collar Women in

Contemporary Japan, Honolulu, 1994. Tipton E.K, Being women in Japan, 1970-2000, [w:] Women in Asia.

Tradition, modernity and globalization, red. Louise Edwards, Mina Roces, St Leonards, 2000.

Wójcik A., Konfucjanizm [w:] Filozofia Wschodu, t. 1 red. B.

Page 65: Maska-nr-IX
Page 66: Maska-nr-IX

65

Mikrouniwersum. Wiedza ,,kobieca” jako przykład wewnątrzkulturowych struktur symbolicznych władzy subwersywnej (kontekstowe studium przypadku). Anna Kapusta

Ukontekstowione studium przypadku Na temat społecznego upłciawiania, czyli genderowania wiedzy,

po roku 1990 - a więc cezurze pierwszego wydania Gender Trouble autorstwa Judith Bulter1, powiedzieć można już „tylko” i „aż” tyle, że proces genderowania domaga się ukontekstowienia2 w studiach szczegółowych3 obrazujących jego egzemplaryczne uniwersalia i partykularyzmy. Skoro w myśl wszelkich wydań konstruktywizmów wiemy już, że dyskurs to przejaw wszechmocnej władzy symbolicznej, krytyczne „do-czytania”4 fenomenów kulturowych społecznego aktu

1Zob. Butler J., Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, przeł. K. Krasuska,

wstęp O. Tokarczuk, Warszawa 2008. 2Zob. Gender. Konteksty, red. M. Radkiewicz, Kraków 2004.

3Doskonałym przykładem polskojęzycznej odpowiedzi na tak rozumianą potrzebę

prowadzenia ukontekstowionych studiów szczegółowych jest praca zbiorowa pod redakcją naukową Marii Libiszowskiej-Żółtkowskiej – zob. Tożsamości religijne w społeczństwie polskim. Socjologiczne studium przypadków, Warszawa 2009. 4Na temat koncepcji czytania marginesem lub „do-czytania” tesktów kultury – zob.

Tekst (czytelnik) margines, pod red. W. Kalagi i T. Sławka, Katowice 1988.

Page 67: Maska-nr-IX

66

genderowania stają się zadaniem koniecznym do przeprowadzenia w obrębie transdyscyplinarnego modelu humanistyki5. Inaczej mó-wiąc, jeśli pójść szlakiem operacyjnego rozumienia konstruktywizmu chociażby spod znaku Niklasa Luhmanna, potrzeba pogłębionych (ukontekstowionych) studiów przypadków patronować będzie jako „samoopisanie”6 większości projektów badawczych XXI wieku.

Teksty wiedzy i władzy „kobiecej”

Głównym celem niniejszego szkicu jest analiza mechanizmów

subwersywnej, a więc „wywrotowej” w ujęciu Judith Butler, władzy „kobiecej” funkcjonującej w ramach męskocentrycznych struktur symbolicznych. Przedmiotem refleksji uczynię wywiad pogłębiony z osiemdziesięcioletnią kobietą, gawędziarką ludową, przeprowa-dzony w dniu 2. lutego 2009 roku, i dotyczący wiedzy „kobiecej”, którego kontekstem interpretacyjnym (ukontekstowieniem) stanie się wybór tekstów pieśni ludowych z terenu Małopolski. Oba źródła: wywołane (wywiad) i zastane (wybór pieśni) są dla mnie równo-rzędnymi tekstami kultury. Uprawomocnieniem powyższej trian-gulacji materiału badawczego jest jego funkcjonalna i symboliczna specyfika: Foucaultowska tożsamość „wiedzy” i „władzy”. Otóż na postawione w wywiadzie pogłębionym pytanie wywoławcze: „Jak powinna żyć kobieta i co musi wiedzieć?” odpowiadają – oprócz ustnej wypowiedzi badanej – także zebrane w większości od kobiecych informatorek przez Tadeusza Wędzichę, redaktora tomu

5W moim rozumieniu badawczym nieodwołalność i kategoryczna konieczność

transdyscyplinarności wynika z wielowymiarowego i nieredukowalnego do jednego aspektu (jak to czynią tradycyjnie nauki szczegółowe) schematu zjawisk w ponowoczesności, stąd powracające dyskusje o rzekomej słabości ujęć transdyscyplinarnych uważam za anachroniczne i świadczące o niedostatecznym rozumieniu procesów społecznych. Nierozumienie to ma swą edukacyjną genezę w modelu „jednodziedzinowej” kariery akademickiej, która w warunkach polskich nadal często uchodzi za najbardziej pożądaną instytucjonalnie. 6Zob. Luhmann N., Samoopisanie, [w:] Konstruktywizm w badanich literackich, red.

E. Kuźma, A. Skrendo, J. Madejski, Kraków 2006, s. 71-89.

Page 68: Maska-nr-IX

67

Pieśni ludowe z krakowskiego7, teksty pieśni ludowych. Ta krążąca w obu źródłach „wiedza” stanowi bowiem kulturowy skrypt „bycia kobietą” z małopolskiej wsi. Inaczej mówiąc: wypowiedzi te są dostępnym poprzez tekst mówiony i pisany, skodyfikowanym uni-wersum symbolicznym8 małych społeczności lokalnych na terenie Małopolski. Osiemdziesięcioletnia rozmówczyni, w świetle tak rozu-mianego doboru źródeł, jest także swoistą „bazą danych” podręcznej wiedzy „kobiecej” i funkcjonuje niejako w konwencji po ewolucjo-nistycznemu definiowanego „przeżytku”, śladu społeczności przedno-woczesnej w ponowoczesności. Wypowiadane przez nią przekonania i sądy odnoszą się bowiem do świata społecznego istniejącego obecnie w jej własnej (jednostkowej) świadomości oraz dostępnego (jako konstrukt społeczny) poprzez inne, zebrane w pracy Wędzichy teksty kultury. A zatem ich referencyjność odnosi się do świata przekonań i wartości aktualnych do mniej więcej drugiej połowy XX wieku. Później, na skutek przemian kulturowych, horyzont tego świata zanika9.

Strategia Penelopy W horyzoncie poznawczym analizowanych tekstów kultury

,,kobiecość” wiedzy jest faktem społecznym konstruującym ,,mikro-kultury” (mikrouniwersa symboliczne) wewnątrz dominujących dys-kursów władzy, także w wymierających formach mentalności „ludowej”. W diagnozie tej uwidacznia się zasada „kobiecego ra-dzenia sobie” jako „chroniczny inny” w męskocentrycznym społe-czeństwie. Za Marią Janion można by wręcz mówić o „kobiecym

7Zob. Pieśni ludowe z krakowskiego, zebrał i zapisał Wędzicha T., wstęp Sapeta M.,

Kraków 1991. 8Koncepcję uniwersum symbolicznego rozumiem jako społeczny konstrukt

rzeczywistości przejawiającej się w symbolach i – ogólniej – narracjach kluczowych dla interakcji – zob. Berger P., Luckmann T., The Social Construction of Reality: A Treatise in the Sociology of Knowledge, New York 1967. 9Na ten temat zob. Wężowicz-Ziółkowska D., Miłość ludowa. Wzory miłości

wieśniaczej w polskiej pieśni ludowej XVIII-XX wieku, Wrocław 1991.

Page 69: Maska-nr-IX

68

duchu inności”10 pozwalającym kobietom tworzyć alternatywne for-my rozumienia i tematyzowania świata społecznego, będące strategią sprzeciwu: biernego lub czynnego wobec patriarchalności społe-czeństwa. Status ontyczny – tak definiowanej wiedzy „kobiecej” stawia badaczowi społecznemu szereg pytań ogólniejszych, proble-mów badawczych o szerszym zasięgu niż niniejszy szkic. Czy formy wiedzy „kobiecej” stanowią uniwersalny kulturowo dyskurs oporu? Jak tropić ślady kobiecego języka przednowoczesnej wiedzy w po-nowoczesności? Czy wiedza przekazywana ustnie jest kobiecą strategią ekspresji, palimpsestową motywacją poznawczą kobiet różnorodnych formacji kulturowych?

Pragnąc opisać kondycję społeczną owej kobiecej wiedzy nie sposób pominąć jej „potocznego” – w ujęciu Harolda Garifinkla11 – charakteru. Otóż potoczność ta to jej „codzienność”12, „podręcz-ność”: formy symboliczne nabywane w procesie socjalizacji. Krystyna Kłosińska jako przykład „kobieco” zgenderowanej wiedzy przytacza plotkę13, element subwersywny alternatywnie i performatywnie kon-struowanego świata społecznego. Nasuwa mi się w tym ciągu skojarzeniowym obraz Penelopy z Odysei Homera, moment wyko-rzystania przez Penelopę plotki o przeżyciu Odysa do symbolicznego przewartościowania patriarchalnej aktywności zalotników. Całun tkany za dnia i spruwany przez kobietę nocą jest, jak sądzę, nośną metaforą kobiecego modelu wiedzy w społecznościach patriar-chalnych. To aktywność niewidoczna, ale jakże progresywna i samo-świadoma. Wiedza kobieca może więc stanowić przemyślaną strategię społecznej subwersji.

10

Zob. Janion M., Kobiety i duch inności, Warszawa 2006. 11

Zob. Garifinkel H., Studia z etnometodologii, przeł. A. Szulżycka, Warszawa 2007. 12

Jak przekonuje Roch Sulima „pisanie codzienności” jest „pisaniem kultury” - zob. tegoż, Antropologia codzienności, Kraków 2000, s. 7. 13

Zob. Kłosińska K., Miniatury. Czytanie i pisanie ,,kobiece”, Katowice 2006, s. 35-38.

Page 70: Maska-nr-IX

69

„Kobiecy” performans14: historia życia Na pytanie: „Jak powinna żyć kobieta i co musi wiedzieć?” moja

osiemdziesięcioletnia rozmówczyni odpowiada swoją historią życia. To z tej, przedstawianej niepewnie, z zastrzeżeniem: „ale co w tym jest ciekawego”, opowieści wyłania się formuła „opowiadania o lo-sie”. Los kobiety oznacza tu „radzenie sobie w życiu mimo wszystko”, i układa się w przypadku Zofii w triadę doświadczenia15 typu „wychowanie domowe (wraz z pracami pomocniczymi) - «służba» (płatna posługa w mieście) – małżeństwo”. Podstawową maksymą, zaczerpniętą z symbolicznego podręcznego rezerwuaru wiedzy kobiecej, jest zasada: „kiedy kobieta wie jak żyć, to żyje dobrze”. Dobrze, czyli spokojnie, w małżeństwie, w wierze w sens swego losu. W tej pozornie dość opresywnej wobec kobiety wizji świata społecznego dostrzec możemy jednak bardzo mocne przekonanie, iż znajomość reguł „gry kulturowej” daje kobiecie szansę projektowania strategii oporu, chociażby rezygnacji z oferty małżeństwa i pozostania „na służbie” lub „szukania mieszkania w mieście na stałe”. To ważna cecha sentencji, które udostępniła mi Zofia, gdyż w jej kolejnych wypowiedziach owa ujmująca sentencjonalność wiedzy – wspom-niane maksymy – to skrócone scenariusze biograficzne mieszkanek podkrakowskiej wsi. Tworzą one swoisty etos kobiety działającej świadomie właśnie w obliczu reguł ją ograniczających. Skoro dziew-czyna „poszła na służbę, bo wolała służyć niż robić w polu” i wie, że „jak się ślub weźmie trzeba ze służby odejść”, zna mapę mentalną swego bycia w społeczeństwie, kiedy już zostanie żoną. Znajomość reguł jako kulturowych „oczywistości” czyni możliwym świadomą grę z owymi regułami. Jedną z nich, „bycie żoną” odnajdujemy także w zbiorze Tadeusza Wędzichy. W pieśni (tzw. taniec śtajer) pod tytułem redaktorskim Dobry wieczór moja żonko, pozyskanej przez zbieracza od Piotra Wędzichy (ur. w 1904 roku; zapis pieśni 1947 rok),

14

Termin performans stosuję [za:] Schechner R., Performatyka. Wstęp, przeł. T. Kubikowski, red. przekładu M. Rochowski, Wrocław 2006. 15

Na temat trajektorii doświadczenia w konstruowaniu narracji personalnych – zob. K. Hastrup, Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią, przeł. E. Klekot, Kraków 2008.

Page 71: Maska-nr-IX

70

żona w formie mężowskiego wyrzutu otrzymuje następującą instruk-cję, skrypt zachowania:

Dobry wieczór moja żonko, po coś tu przyszła,/ jak ciebie ręka boska za mną przyniesła,/ czy cie niesie z nieba Bóg,/ czy zapłacisz za mnie dług/ dobry wieczór moja żonko, po coś tu przyszła16 [s. 99.]

Kobieta, zostając małżonką, znika jako indywidualna osoba

z przestrzeni symbolicznej wsi, staje się strażniczką stałości związku ze wszystkimi tego konsekwencjami, jak doprowadzenie do domu nietrzeźwego męża lub spłata jego długów. Z drugiej strony inte-resujące jest postrzeganie owej kobiety przez męża jako sperso-nifikowanej moralności, a nawet swego rodzaju „narzędzia” woli Boga. W wywiadzie konstrukcja kobiecej biografii odsłania także i tę właściwość. „Życie kobiety ma być przez nią układane, mąż musi myśleć o czym innym” – twierdzi Zofia. I tu właśnie znajduje się źródło „kobiecego rządzenia”, bo „męża trzeba ułożyć”, tak więc „te, które wiedzą jak gospodarzyć, gospodarzą z nim dobrze”. Nabyciu tej wiedzy służy także czas „bycia na służbie w mieście”, czas wyjęty z reguł rodzicielskiej kontroli „kobiecości”. W tym – by tak rzec – genderowym interwale młode kobiety miały prawdopodobnie jedyną szansę nieskrępowanej refleksji nad jakością „bycia kobietą”. Zofia wspomina przede wszystkim „niedzielne rozmowy z koleżankami, które po ślubie nie miały już żadnej wiadomości o sobie”. Sama struktura jej wypowiedzi to odgrywany wobec siebie performans życia „dobrze przeżytego”. Moja rozmówczyni po raz pierwszy, właśnie w sytuacji wywiadu „opowiada od początku do końca życie”17. Dziwi ją zainteresowanie. „Nie miała dzieci, co tu opowiadać”.

16

Wszystkie teksty pieśni za: Pieśni ludowe z krakowskiego, dz. cyt.; dalej podaję jedynie stronę.

17W takich deklaracjach „nieistotności” własnej biografii nietrudno oczywiście

doszukać się wskaźnika kobiecej marginalizacji. Sądzę, że jedną z jej przyczyn jest właśnie ortodoksyjnie traktowana spójność biograficzna historii życia kobiet. Mam tu na myśli spójność schematu, którego już w żaden sposób kobieta nie musi sobie

Page 72: Maska-nr-IX

71

Dziedziny „kobiecej” wiedzy Z przestrzeni symbolicznej wywiadu oraz zbioru pieśni wyłania

się fenomen ustrukturyzowania „kobiecej” wiedzy podręcznej w trzy główne grupy zagadnień: ciało, obyczaje oraz drogi życiowe. Zagadnienia te tworzą niejako podręcznik rozważnego „bycia ko-bietą”. Oznacza to, iż proces genderowania wiedzy na „kobiecą” i „męską” uznawany jest przez przedstawicieli opisywanych społecz-ności małopolskich wsi za „oczywisty”, a więc zgodny z normą społeczną, przy czym znajomość tej normy pozwalała kobietom na próby jej renegocjacji.

Ciało W wywiadzie pojęcie ciała zrównane jest symbolicznie z werba-

lizowaną koncepcją urody. O brzydkim ciele Zofia mówi peryfras-tyczną maksymą. „Na ładne psi srają, a na brzydkim chleb się rodzi”. „Uroda” kobiety ma znaczenie w okresie przedmałżeńskim, po ślubie jej ciało redukowane jest do funkcji prokreacyjnej. Jeśli nie ma dzieci, zasada ta nie obowiązuje. Po prostu przestaje się być „babą”. „Baba” to „żona, która urodziła”. W tym kontekście nie dziwi całkowicie antymodernistyczny fakt, iż najlepszymi kandydatkami na żony były na wsi małopolskiej kobiety „przeciętne”, bowiem ponadprzeciętna uroda to przyczyna społecznego wykluczenia. „Ładne” mają wymagania. Zofia przytoczyła mi niezwykle lapidarne świadectwo takiego waloryzowania kobiecej urody: „Choćbyś ty dziewczyno Kalwaryje miała, to byś ją przepiła i przetańcowała!”. Kalwaria Zebrzydowska, miejsce corocznych pielgrzymek, funkcjonowała w świadomości małopolskich chłopów jako synonim dostatku i święta. Oprócz jawnej funkcji sakralnej pielgrzymek, Kalwaria była także miejscem ostentacyjnej, potlaczowej wręcz konsumpcji. To tam

samej uzasadniać, uznając go za „normalną koleją rzeczy”. Tymczasem to proces narratywizacji doświadczenia jest zarazem źródłem podmiotowego konstruowania jednostkowej tożsamości – zob. Kordys J., Kategorie antropologiczne i tożsamość narracyjna. Szkice z pogranicza neurosemiotyki i historii kultury, Kraków 2006.

Page 73: Maska-nr-IX

72

kawalerowie kupowali pannom cenne podarki: korale i dewocjonalia. Do Kalwarii całymi rodzinami pielgrzymowali tylko ci, których stać było na opłacenie zastępstwa w gospodarstwie, oraz młodzież w wie-ku prokreacyjnym. Stąd peryfraza „przetańcować Kalwarię” w wypo-wiedzi Zofii wskazuje, iż ładne panny oczekują od swych przyszłych małżonków rozrzutności, zapewniania żonom zbytków. Uroda dewa-luuje małżeńsko zarówno bogate, jak i biedne kandydatki na żony. „Bogate, bo były zbyt drogie i nie lubiły robić w polu”, biedne, „bo były niegospodarne, bo cały czas myślały o sobie”. Reasumując wywód mojej rozmówczyni, „urodna bogata” była dla większości kawalerów niedostępna, gdyż rodzice „chcieli ją bogato za mąż wydać”, „urodna biedna sama się ceniła”. Uroda utrudniała kobiecie życie, czyli – z drugiej strony – szansą dla dobrego samopoczucia i względnie wysokiej pozycji matrymonialnej stawała się „średniość”, cecha powszechna.

Odpowiedź na społeczne pomówienie o „urodę”, intrygujący akt kobiecej subwersji i samodecyzyjności odnajdujemy w tekście pieśni Mówią o mnie, żem ładna [informatorka Wędzichy Maria Ryszka, ur. 1926; zapis 1984]. Kobieta zapowiada w niej ofiarowanie swej urody temu, kogo uzna za godnego i wartościowego człowieka:

Mówią o mnie, żem ładna/ nie nowina mi żadna/ bo się myję o wschodzie,/ drobną rosą w ogrodzie.// Mówią o mnie ci sami, że ja gardzę chłopcami/ broń mnie Boże od tego/ bym nie miała żadnego// Ja chcę chłopca takiego/ dobrego/ uczciwego/ co go widzę w niedzielę, na mszy świętej w kościele.// Jak takiego dostanę, żoną jego zostanę/ będę kochać nad życie/ wtenczas wszyscy ujrzycie [s. 102].

W ten sposób deklaracja bycia samoświadomą swej urody staje się de facto manifestacją prawa do wyboru satysfakcjonującego partnera, zaś „uroda” wstępnym kapitałem kulturowym, który zapo-czątkować powinien autentyczną więź emocjonalną. Kobieta samo-świadoma stawia swemu przyszłemu mężowi precyzyjne wymagania światopoglądowe, moralne i osobowościowe. Praca nad „urodą” to

Page 74: Maska-nr-IX

73

zapowiedź zdolności do bycia decyzyjną i niezawodną małżonką. „Urodna” i „niewzgardzająca” dziewczyna szuka!

Obyczaje W tekstach poddanych analizie przyzwolenie obyczajowe na

względnie dużą decyzyjność kobiet zaskakuje swą bezpośredniością i wręcz radykalizmem. W pieśni Już mi minęło dwadzieścia latek [przekaz: Maria Ryszka, ur. 1926; zapis 1984] młoda kobieta jawnie krytykuje niegodnych jej zdaniem, skompromitowanych kandydatów na męża:

Już mi minęło dwadzieścia latek/ czas się zapisać w grono mężatek,/ dalej chłopcy, dalej żywo, żwawego,/ każda sobie z was wybierze jednego.// Kowala nie chce, bo bije młotem,/ a mnie by głowa bolała potem,/ bo ten kowal w kuźni bije, bo musi/ za kowala nikt mnie przecież nie zmusi.// Murarza nie chce, bo gline drepce,/ koszule zbrudzi, mnie się prać nie chce,/ a ja młoda jak jagoda, mój Boże,/ a murarza za małżonka, broń Boże.// Stolarza nie chce, bo robi trumnę,/ tylko by czekał kiedy ja umrę,/ bo ten stolarz trumny robi, nieboże,/ za stolarza ja nie pójdę, mój Boże.// Pisarza nie chce, bo zapisuje,/ jak z panienkami często flirtuje,/ bo ten pisarz, pisareczek, uczony,/ niech se weźmie pisareczke za żone [s. 83]. [w oryginale: pisareczke; literówka]

Trudno nie przyznać owej „wybrednej pannie” poczucia własnej podmiotowości i samoświadomości. Warto zwrócić także uwagę na ironiczność owej wypowiedzi utrzymanej w popkulturowej konwencji „ponowoczesnego castingu”. Ironia, poprzez retoryczne podważanie ładu, jest bowiem istotnym narzędziem kulturowej subwersji. Podwójność mowy ironicznej daje szansę negocjacji uznawanych za oczywiste kulturowych, konstruowanych społecznie strategii życia. Ironia jest bronią inteligentnego dysputanta.

Page 75: Maska-nr-IX

74

Innym przykładem „kobiecej” władzy subwersji jest obsceniczna w swej dosłownej wymowie pieśń Baba chłopa odeszła [informator: Jan Bębenek, ur. 1918; zapis 1984]. Jak się okazuje, nie tylko nieza-mężna panna może sobie pozwolić na rezygnację z niesatysfakcjo-nującego ją związku, ale i nawet mężatka, „baba”, której mąż nie zapewnił wystarczającego spełnienia seksualnego, „bo nie umiał rzemiosła”, czyli arkan ars amandi:

Baba chłopa odeszła:/ bo nie umiał rzemiosła:// :A on umiał rżnąć, kosić:/ i fartuszka podnosić.” [s. 82]

Kobieta, nawet w społeczności zamkniętej małopolskiej wsi, ma – jak widać – prawo do podważenia kompetencji „małżeńskich” swego męża. A to już wyrazisty przykład wpływu wiedzy „kobiecej” na jej osobistą autonomię, świadome dążenie do pełnej satysfakcji w każdej dziedzinie życia. Ludowy model seksualności jawi się w tym świetle jako progresywny, wolny od opresji.

Kontrprzykładem wobec względnej wolności obyczajów od społecznej kontroli jest natomiast maksyma wynotowana z wypowie-dzi uzyskanej w wywiadzie. Otóż dowiadujemy się, iż „pranie wieszać w niedziele, wstydu córek wiele”. Społeczna kontrola pracy i odpo-czynku cenzuruje prace „kobiece”, sytuuje zatem przestrzeń prywat-ną w soczewce publicznej oceny. Z drugiej strony jednak moja rozmówczyni zwróciła uwagę, że zakaz „niedzielnej pracy” de facto był gwarancją odpoczynku kobiet. W niedziele prace domowe i niekonieczne obowiązki gospodarskie należało zawiesić, bo „kobie-ta, która pracuje w niedziele, źle odpoczywa i nie liczy się z Bożym prawem”. A zatem i zakaz bywa gwarantem wolności „od”, przywilejem.

Drogi życiowe Teksty kultury ludowej kodyfikują maksymy wiedzy potocznej

o formach „kobiecości” i „męskości”. Oczywiście, w związku z tym

Page 76: Maska-nr-IX

75

istnieją dwa obszary wiedzy: „kobiecej” i „męskiej”. Jak określała ten podział domen wiedzy osiemdziesięcioletnia Zofia, „kobieta uczy się w domu, mężczyzna uczy się w świecie”, zatem dla obu kulturowych płci kariera życiowa jest równie trudna i wymagająca. Młode kobiety, które z braku perspektyw na wsi wybierają „kobiecą” służbę w mieś-cie, narażone są na takie same niedogodności, jak młodzi mężczyźni pracujący w „męskich” terminach, a więc w zakładach czeladniczych. W powojennej, obowiązkowej na poziomie podstawowym edukacji podziały na płci kulturowe związane zostały w Małopolsce ze strategiami wychowania - „kobiecego”: domowego i „męskiego”: szkolnego. Innymi słowy chłopcy uczęszczali zdaniem Zofii do szkoły „poważnie”, dziewczynki „od czasu do czasu”, ale i tak czekał ich podobny los, praca zarobkowa w mieście. Niektórzy z nich nawet nie szukali lokum w pobliskim Krakowie, lecz codziennie przebywali 20 kilometrów pieszo. Ta sytuacja często zachęcała ich do szybszego zawierania małżeństw i rezygnacji „ze służby” i „z terminów”. Ci nie mieli okazji zaznać miejskiego „odłączenia od rodziny”. Ich życie wypełniało przede wszystkim skrajne, fizyczne zmęczenie. Z dzisiej-szej perspektywy szczególnie poruszający był los młodych mleczarek dźwigających na plecach do Krakowa tzw. „bańki” (pojemniki) z mlekiem.

Nowszym wątkiem, sygnałem rozpadu małopolskich społecz-ności zamkniętych, stały się międzywojenne oraz powojenne „kobie-ce” migracje zarobkowe, przede wszystkim do Stanów Zjednoczonych i Szwajcarii. Kobiety, podejmując decyzje o pracy zarobkowej za granicą uczyły się wolności i konieczności codziennych aktów wyboru ze wszystkimi tego konsekwencjami. Otwarcie przestrzeni symbo-licznej świata ich wartości poprzez realną przestrzeń emigracyjną naznaczone było bardzo często, wynikającym z braku elementarnej edukacji seksualnej, niechcianym macierzyństwem. Utrzymanie ciąży, a następnie wychowanie dziecka, niejednokrotnie – dzięki uzyskaniu minimalnej niezależności finansowej – okazywało się życiowym sukcesem kobiet. Jak relacjonuje Zofia, „te, które rodziły, pracowały i utrzymywały dziecko za granicą”. W tej trudnej szkole samodziel-ności triada „decyzja – działanie – wpływ” wystawiała „kobiecą” wiedzę na ciężką próbę ambicji, konfrontacji z katolickim

Page 77: Maska-nr-IX

76

światopoglądem oraz, a może przede wszystkim, sił fizycznych ko-niecznych do pracy zarobkowej. W cytowanym zbiorze pieśni ludo-wych zjawisko to zyskało symboliczną reprezentację peryfrastycznie ujętego tekstem kultury, realnie jednak w przestrzeni społecznej wsi, naznaczającego macierzyństwa. Najtrudniejszą okazywała się kon-frontacja powracającej, samotnej matki z jej własną matką, babką dziecka. W pieśni Smutna ja se, smutna [informatorka: Maria Kosiniak, ur. 1921; zapis: 1984] obraz kobiecej decyzji emigracyjnej jawi się ze szczególną, przejmującą wyrazistością. Decyzja uruchamia dyskurs wstydu:

Smutna ja se smutna, smutne moje życie,/ mojej wesołości nigdy nie ujrzycie.// Wtenczas mnie ujrzycie z moją weso-łością,/ kiedy ja zobaczę czernichowski kościół// Czernichowski kościół z czernichowską wieżą/ kiedy mnie z Wielkich Dróg do domu powiezą// Oj moja matulu, gotujcie już kaszę/ wiozę wam pieniążki, wszystkie będą wasze// O, moja matulu, wyjrzyjcież na pole,/ wyjechałam sama, a wraca nas dwoje.// Jak matula moja okienkiem wyjrzała,/ na widok Janusia rzewnie zapłakała. [s. 12].

Interpretacja dwuznacznych łez matki, której córka powraca, to niezwykłe świadectwo doświadczenia bólu, tęsknoty, rozumienia biedy własnego dziecka. Córka przynosząca dumę i radość zdobycia zawsze deficytowych pieniędzy jest przecież „matką” swej macie-rzyńskiej rozpaczy samotności, porzucenia i w perspektywie wsi – społecznego napiętnowania. Drogi życia kobiet, które podjęły decyzje emigracji zarobkowych, bywają ścieżkami upokorzenia.

Czy tylko „opresja”? Gdzie były „szczeliny”? Próba odpowiedzi na wstępne pytanie badawcze: w jaki sposób

funkcjonuje wiedza „kobieca” w tekstach kultury ludowej, źródłach pisanych (pieśniach ludowych) oraz tekście wywołanym (wywiadzie z osiemdziesięcioletnią kobietą), generuje szereg wniosków końco-

Page 78: Maska-nr-IX

77

wych. W świetle przeprowadzonych analiz wiedza ta buduje swoistą, „kobiecą” kontrkulturę subwersywnych aktów decyzyjnych. Opresyw-ność patriarchalnych społeczności zamkniętych, do których należała do połowy wieku XX małopolska wieś, była wielokrotnie przełamy-wana wewnątrzkulturowym „kobiecym” mikrouniwersum władzy i wiedzy. To w dokonywanych przez kobiety aktach decyzyjnych poja-wiały się owe „szczeliny” niezależności, samoświadomości i podmio-towości. „Kobieca” wiedza funkcjonowała w owych tekstach małopol-skiej kultury ludowej jako niepisany kodeks postępowania, reguły myślenia, dzięki którym kobiety orientują się w świecie oraz strategia oporu możliwa dzięki znajomości przyjętych we wspólnocie regulacji życia społecznego. To dzięki niej kobiety aktywnie konstruują własne uniwersum symboliczne, są swoistymi bricoleurkami sensów rzeczy-wistości społecznej, w której przyszło im żyć. W rodzinie chłopskiej to kobiety przecież były niejako żywymi księgami, przechowywały i wdrażały w procesie socjalizacji dzieci wiedzę podręczną krążącą następnie w tekstach kultury, ale i w codziennym świecie postaw, zachowań i wyborów. W efekcie ich subwersywnych aktów decy-zyjnych powstawał – możliwy do odtworzenia w lekturze owych tekstów kultury – niezwykły konstrukt symboliczny, któremu nadać pragnę miano wiedzy „sytuacyjnej”18. Ta kartezjańska „moralność tymczasowa”, akceptacja chwilowości i odkrycie niestabilności opresji powoduje bowiem, iż kobiety – autorki i bohaterki tych tekstów żyją w świecie „porządku negocjonowanego”, rozumieją także „sytuacyj-ność” stosowanych przez siebie rozwiązań. I ta właśnie świadoma, „kobieca” negocjacyjność tworzy nowe jakości w uniwersum symbo-licznym. Siłę kulturowej subwersji.

18

Na temat koncepcji „sytuacji” społecznej zob. Manterys A., Sytuacje społeczne, Kraków 2008.

Page 79: Maska-nr-IX

78

BIBLIOGRAFIA: Berger P., Luckmann T., The Social Construction of Reality: A Treatise

in the Sociology of Knowledge, New York 1967. Butler J., Uwikłani w płeć. Feminizm i polityka tożsamości, tłum. K.

Krasuska, wstęp O. Tokarczuk, Warszawa 2008. Garifinkel H., Studia z etnometodologii, tłum. A. Szulżycka, Warszawa

2007. Gender. Konteksty, red. M. Radkiewicz, Kraków 2004. Hastrup K., Droga do antropologii. Między doświadczeniem a teorią,

tłum. E. Klekot, Kraków 2008. Janion M., Kobiety i duch inności , Warszawa 2006. Kłosińska K., Miniatury. Czytanie i pisanie ,,kobiece”, Katowice 2006. Kordys J., Kategorie antropologiczne i tożsamość narracyjna. Szkice

z pogranicza neurosemiotyki i historii kultury, Kraków 2006. Luhmann N., Samoopisanie, [w:] Konstruktywizm w badanich

literackich, red. E. Kuźma, A. Skrendo, J. Madejski, Kraków 2006. Manterys A., Sytuacje społeczne, Kraków 2008. Pieśni ludowe z krakowskiego, zebrał i zapisał T. Wędzicha, wstęp M.

Sapeta, Kraków 1991. Schechner R., Performatyka. Wstęp, tłum. T. Kubikowski, red.

przekładu M. Rochowski, Wrocław 2006. Sulima R., Antropologia codzienności, Kraków 2000. Tekst (czytelnik) margines, red. W. Kalaga i T. Sławek, Katowice 1988. Tożsamości religijne w społeczństwie polskim. Socjologiczne studium

przypadków, red. M. Libiszowska-Żółtkowska, Warszawa 2009. Wężowicz-Ziółkowska D., Miłość ludowa. Wzory miłości wieśniaczej

w polskiej pieśni ludowej XVIII-XX wieku, Wrocław 1991.

Page 80: Maska-nr-IX

79

Zarządzanie gwałtem. Casus Pauliny Nyiramasuhuko Karolina Agnieszka Dobosz

W krwawej rzezi wywołanej etniczną wojną pomiędzy Tutsi

i Hutu, gwałt na kobiecie był bronią. W kraju, w którym w 2008 roku w wyborach do niższej izby parlamentu kobiety uzyskały 56,25 % głosów i który stał się pierwszym krajem na świecie, gdzie ilość kobiet w parlamencie przewyższyła liczbę mężczyzn. Wspomnienie Pauliny Nyiramasuhuko, byłej ruandyjskiej minister ds. rodziny i kobiet, nie pozwala w pełni zachłysnąć się tą emancypacją kobiet.

Refleksja nad problemem pozycji kobiety w czasie wojny zostanie poprowadzona dwutorowo - z jednej strony postaram się wyjaśnić motywy działań Minister Gwałtu1, a z drugiej przeanalizuję niszczący, w perspektywie długiego trwania, wpływ jaki wywiera na społeczność używanie broni w postaci gwałtu na kobiecie.

1Peter Landesman w swoim raporcie dla New Jork Times Magazine, z 2003 roku,

nazywa Paulinę Nyiramasuhuko „Minister Gwałtu”, [za:] Zimbardo P., Efekt Lucyfera – dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?, tłum. Cybulko M., Kowalczewska J., Radzicki J., Zieliński M., Warszawa 2009, s.45.

Page 81: Maska-nr-IX

80

Proces Butare Paulina Nyiramasuhuko, jako było minister ds. rodziny i kobiet,

jest jedną z niewielu kobiet w historii oskarżoną o ludobójstwo. W ramach procesu toczącego się przed Ruandyjskim Międzynaro-dowym Trybunałem Karnym (ICTR2) jest przetrzymywana w areszcie od 1997 roku3. Nyiramasuhuko wraz z pięcioma innymi osobami uczestniczy w tzw. „procesie Butare”. Butare to region w południowej Ruandzie, w którym ta szóstka sterowała aktami ludobójstwa w 1994 roku. W tej grupie znalazł się również syn Pauliny, Shalom Arsen Ntahoboli. Oboje są oskarżeni o dziesięć przestępstw: spisek na rzecz ludobójstwa, współudział w ludobójstwie, zbrodnie przeciwko ludz-kości (morderstwa, gwałty, eksterminację, prześladowania i inne niehumanitarne czyny), naruszenie Artykułu 3 Konwencji Genewskiej i Dodatkowego Protokołu II, zabraniającego używania w czasie wojny przemocy wobec cywilów. Na koncie zbrodni minister Nyiramasu-huko znalazły się dodatkowo zarzuty bezpośredniego i publicznego zachęcania do ludobójstwa4. A przecież to nikt inny, jak Nyiramasu-huko przed masakrą w 1994 roku, pełniąc swą funkcję minister ds. rodziny i kobiet, podróżując po Ruandzie, głosiła hasła emancypacji kobiet. Tym bardziej niezrozumiałe są jej działania podczas trwają-cych 100 dni aktów przemocy wobec członków plemienia Tutsi, kiedy to dokonano systematycznej eksterminacji 800 000 członków tej społeczności (dodać należy, że także pewna część plemienia Hutu została wymordowana). Nyiramasuhuko podjudzała do mordów, ale ponadto przed egzekucjami kazała gwałcić kobiety z plemienia Tutsi - nie wszystkie umierały, a to miało niebagatelne znaczenie w przes-trzeni szkód wyrządzonych tej grupie etnicznej.

2ICTR – International Criminal Tribunal for Rwanda.

3Ostatnia decyzja została wydana 26 lutego 2009 roku , na temat wolno toczącego

się postępowania sądowego czytaj artykuł Stephanie Nieuwoudt, Slow Progress at Rwandan Tribunal, [na:] http://iwpr.net/report-news/slow-progress-rwandan-tribunal, odczyt 8.08.2010. 4Ibidem.

Page 82: Maska-nr-IX

81

W słowach Yaliwe Clarke, wykładowczyni African Gender Institute na Uniwersytecie w Cape Town, odnajdujemy próbę uzasad-nienia postawy Nyiramasuhuko:

W czasie wojny, kobiety tak samo jak mężczyźni są skłonne do skrajnych działań (…) kobiety z pewnością nie są mniej brutalne od mężczyzn, szczególnie w konfliktowych sytuacjach, kiedy w grę wchodzą stereotypy dotyczące płci. Schematy stają się wtedy łatwe do przełamania (…) w czasie pokoju trwa społecz-ny porządek i ludziom jest bardzo łatwo dostosować się do swoich stereotypowych ról. Jednakże w czasie wojny sytuacja ulega drastycznej zmianie5.

Clarke dodaje, że w czasie ludobójstwa Nyiramasuhuko wczuła się w rolę żołnierza i zachowywała się jak mężczyzna:

W sytuacji tego typu kobieta musi udowodnić, że jest bardziej brutalna niż jej męski odpowiednik. Nawet jeśli Paulina żywiła silnie negatywne uczucia wobec plemienia Tutsi jeszcze przed ludobójstwem, to nie okazywała ich, ponieważ normy społecz-ne trzymały je w ryzach. Ale w czasie konfliktu wszystko jest płynne. Bardzo łatwo jest wtedy dać upust nienawiści i żądzy zemsty6.

Gwałt jako broń Celem metodycznych gwałtów w czasie wojen jest przerwanie ciągłości pokrewieństwa w grupie nieprzyjaciela. To ludobójcze szaleństwo spełnia się w łonach kobiet7.

5Nieuwoudt S., Trial of Rwandan challenges gender stereotypes, [na:]

http://www.isn.ethz.ch/isn/Current-Affairs/Security-Watch/Detail/?ots591=4888caa0-b3db-1461-98b9-e20e7b9c13d4&lng=en&id=52322, odczyt 8.08.2010. 6Ibidem.

7Nahoum-Grappe V., Gwałt jako broń wojenna, [w:] Czarna księga kobiet, red. Ch.

Ockrent., współpraca S. Treinen., tłum. Bartkiewicz K., Biernacka E., Kowalska M., Mańka-Chmura A., Piejko J., Polszewska D.-A., Warszawa 2007, s.47.

Page 83: Maska-nr-IX

82

Mimo że gwałt przez wiele lat nie był uznawany za zbrodnię wojenną, Międzynarodowy Trybunał Karny w sprawie byłej Jugosławii (ICTY) rozpoczął w 2001 roku ściganie gwałcicieli. Podobnie ICTR – traktuje gwałt jako zbrodnię przeciwko ludzkości. Przypadek Pauliny Nyiramasuhuko pokazuje jak skuteczne może być okrutne wykorzys-tanie płciowości człowieka w celu moralnego i politycznego zniszcze-nia przeciwnika8. Sens gwałtów, z punktu widzenia antropologii, zasadza się w intencji zniszczenia związków pokrewieństwa w grupie wroga – jest to przecież wróg zbiorowy. To projekt napaści na tożsamość wspólnoty, gdzie cierpienia fizyczne i moralne mają doty-kać jej w sposób ciągły, pozostawić ślad w sferze symbolicznej i pa-mięci zbiorowej. Stąd, w ten sam sposób należałoby interpretować całą gamę okrucieństw zadawanych przez oprawcę, od publicznych gwałtów, zmuszania rodziny do katowania najbliższych lub do stosunków płciowych w jej obrębie, przymusowego macierzyństwa, po burzenie cmentarzy i zacieranie nazw ulic, czy niszczenie przestrzeni sakralnych9.

Tego rodzaju akty barbarzyństwa, które są w swej istocie nakie-rowane na zhańbienie i zbezczeszczenie, a nie morderstwa, powodują unicestwienie elementów, które konstytuują szczęście wspólnoty – zniszczenie wszystkich wartości10, a tym samym zaburzenie poczucia ciągłości we wspólnocie. Trafnie to ujmuje Véronique Nahoum-Grappe pisząc, że: „Gwałt jest w najwyższym stopniu profanacją, zbrodnią uderzającą w ciało kobiety [a tym samym i na tożsamość mężczyzny, w którą wpisany jest związek z daną kobietą – przyp. autorki], a przez to zamachem na życie całej społeczności. Jak ujmuje to ta sama autorka, gwałt może być definiowany jako próba zawładnięcia przestrzenią historyczną nieprzyjaciela poprzez dokona-nie szczepu – w drzewo pokoleniowe danej społeczności wszczepiony zostaje obcy element, w postaci dziecka wroga „etnicznego””11. Celem zatem nie jest śmierć wroga, ale doprowadzenie do tego, by wróg nigdy się nie odrodził, poprzez zniszczenie nieprzyjacielskiego

8Ibidem.

9Ibidem, s.50.

10Ibidem.

11Ibidem.

Page 84: Maska-nr-IX

83

genu tam, gdzie się on reprodukuje – w łonie kobiety. Tym samym spłodzenie dziecka nieprzyjacielowi to wygrana w wojnie o tożsa-mość. Znaczenie strategiczne tego typu mordu na seksualności wy-musza oszczędzenia życia kobiety, która traktowana jest jako nośnik obcego genu i środek do przeniesienia skutków zbrodni na dalsze pokolenia. Jedna z ofiar kwietniowych wydarzeń w Ruandzie, Esther Mujawayo z plemienia Tutsi, w swojej relacji donosi, że bardzo długo zmagała się z faktem, że „została skazana na życie”12. Skala krzywd poniesionych przez kobiety w tym czasie jest przerażająca – 250 tysięcy kobiet zostało zgwałconych, przy czym znaczna część została zarażona wirusem HIV. W wyniku gwałtu poczętych zostało ponad 5 tysięcy dzieci. W tej zbrodni znaczny udział miała wspomniana wcześniej Pauline Nyiramasuhuko, zlecając gwałty na kobietach Tutsi, tradycyjnie uważanych za piękniejsze. Zachęcała żołnierzy do przestępstw seksualnych, mówiąc o nich jak o nagrodzie, gdy tymczasem wydaje się, że był to element dobrze przemyślanego planu.

Wykształcona „Minister Gwałtu” Znając życiorys Pauliny trudno uwierzyć w padające przed

Trybunałem oskarżenia. Wychowywała się w rodzinie, która żyła w skrajnym ubóstwie, a jej dalsze losy stały się czymś w rodzaju lokalnej propagandy sukcesu. Ukończyła socjologię i została wykwali-fikowanym pracownikiem społecznym. W szkole średniej zaprzyjaź-niła się z Agathe Kanziga13, która została żoną prezydenta Hutu,

12

Rojek S., Esther Mujawayo – Życie po Ruandzie, [w:] Czarna księga kobiet, op.cit., s.62. 13

Agata Kanzinga-Habyarimana kontynuowała tradycję prekolonialną ruandyjskich królowych-matek – umugabekasi, tj. potężnych postaci na dworze króla zwanego umwami. Posiadały na własność ziemie, stada bydła i klientów feudalnych. Posiadając luksusowe pałace w okolicy Gisenyi, wraz z trójką braci – Sagatawą, Seraphinem i Zedem – oraz mężem generałem władała wojskiem, policją, bankami i administracją Ruandy.

Page 85: Maska-nr-IX

84

Juvénala Habyarimana14. Była to znacząca znajomość – Agathe była członkinią klanu Akazu, który od jakiegoś czasu pociągał za wszystkie sznurki w Ruandzie. Pozwoliła ona Pauline uzyskać w wieku 22 lat najwyższe stanowiska w administracji rządowej. W 1968 roku Nyira-masuhuko wyszła za Maurice'a Ntahoboli, byłego prezesa zgroma-dzenia narodowego Ruandy, ministra edukacji wyższej i rektora uni-wersytetu w Butare. Urodziła czworo dzieci, w tym współoskarżonego syna, Arsene'a, podejmując w tym czasie studia prawnicze.

Solidne wykształcenie w dziedzinie nauk społecznych i praw-nych, a także fakt, że jej pradziadek należał do plemienia Tutsi, nie uchroniły Nyiramasuhuko przed pogwałceniem wszelkich zasad huma-nitaryzmu. W dwa lata po powołaniu jej na stanowisko ministra ds. rodziny i kobiet wzięła udział w orgii zabójstw i gwałtów trwających dwa tygodnie w regionie Butare – ruandyjskim centrum nauki. Oskarżyciele twierdzą, że uczestniczyła w przygotowywaniu dokładnego planu eksterminacji Tutsi już od końca roku 1990.

Sytuacja staje się jeszcze bardziej paradoksalna jeśli weźmiemy pod uwagę fakt, że Pauline N. pochodzi z Ndora – okręgu administra-cyjnego należącego właśnie do prefektury Butare. A w regionie Butare, między plemionami Tutsi i Hutu, nie było tak silnych podziałów, jak w innych miejscach. Ludzie z centrum akademickiego przez wiele lat utrzymywali związki łączące oba plemiona, możliwe były nawet małżeństwa mieszane. Gdy w Kigali, stolicy Ruandy rozpo-częto masakrę Tutsich, w regionie Butare członkowie obu plemion postanowili chronić to miasto przed aktami przemocy. Jednak sam rejon Butare to przestrzeń niejednoznaczna. Ryszard Kapuściński pisze, że ruandyjska zbrodnia miała swoich ideologów – i byli nimi intelektualiści, uczeni, profesorowie wydziałów historii i filozofii z ruandyjskiego uniwersytetu w Butare – Ferdinand Nahimana, Casi-mir Bizimungu, Leon Mugesira, by wymienić tylko niektórych. Sformułowali oni ideologię, która uzasadniała ludobójstwo jako jedyny sposób własnego przetrwania.

Stephanie Nieuwoudt, południowoafrykańska dziennikarka relacjonująca przebieg procesów przed Międzynarodowym Trybuna-

14

Zestrzelenie samolotu, w którym się znajdował mąż pani Kanziga 6 kwietnia 1994 roku dało sygnał do rozpoczęcia masakry.

Page 86: Maska-nr-IX

85

łem Karnym ds. Ruandy, przypomina, iż Pauline „powinna być osądzona tak jak reszta żołnierzy, nie lżej i nie ciężej”15. Poddana wpływowi nienawiści podsycanej początkowo przez niemieckie, a po-tem belgijskie rządy kolonialne, znalazła się w sytuacji, w której kobieta pod względem zbrodniczości swych działań niczym nie różni się od mężczyzny. Odważę się powiedzieć, że w Ruandzie 1994 roku do cna wykorzystano kobietę na użytek zbrodni.

Kobieta w czasie wojny „wiele znaczy”. Gdy staje się niewinną ofiarą jest najtańszą bronią. Gwałt na kobiecie wywołuje bowiem określone implikacje społeczne ze względu na znaczenie przypisy-wane jej w kulturze. Kobieta ważna jest jako symbol, którego użycie jest jednym ze sposobów na eskalację konfliktu. Zazdrość o kobietę, czy zazdrość między kobietami bywa wykorzystywana jako element propagandowy. Czasem jest uległa i z różnych pobudek wykonuje rozkazy reżimu. Zabija, gdy mówią „zabijaj”. Jest to często wynik podatności na radiową propagandę, i nie dotyczy to wyłącznie kobiet. Często kierowana strachem zamienia się w element machiny wojennej – kobieta-żołnierz aktywnie uczestniczy w mordach, nakła-nia do mordów i organizuje bojówki militarne. Nieraz też na szczeblu rządowym widać udział kobiet w planowaniu i ideologicznym uza-sadnianiu ludobójstwa, jak to miało miejsce w przypadku omawianej Minister Gwałtu.

„Kobieta” środkiem propagandowym W kształtowaniu społecznych nastrojów, które doprowadziły do

niebywałej eskalacji konfliktu na linii Tutsi-Hutu, swój cel upatrywało Radio Mille Collines. Pełniło rolę podstawowego źródła propagandy dla ekstremistycznych przedstawicieli Hutu. Sączyły się z niego też bezpośrednie rozkazy i apele takie jak: „Śmierć! Śmierć! Groby z ciałami Tutsi są wypełnione dopiero do połowy. Spieszcie się, aby zapełnić je do końca!”. Do piśmiennych w grudniu 1990 roku dotarł opublikowany w gazecie w Kigali „Dekalog Hutu”:

15

Nieuwoudt S., op.cit.

Page 87: Maska-nr-IX

86

1. Każdy Hutu powinien wiedzieć że kobieta Tutsi, gdziekolwiek jest, pracuje dla interesów ludu Tutsi. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu który: a) poślubia kobietę Tutsi; b) przyjaźni się z kobietą Tutsi; c) zatrudnia kobietę Tutsi jako sekretarkę lub konkubinę. 2. Każdy Hutu powinien wiedzieć że nasze córki Hutu są właściwsze i bardziej sumienne w zadaniach kobiety, żony i matki rodziny. Czyż nie są one piękne i szczere? 3. Kobiety Hutu, bądźcie czujne i starajcie się przeciągnąć swoich mężów, braci i synów na właściwą drogę. 4. Każdy Hutu powinien wiedzieć że każdy Tutsi jest nieuczciwy w interesach. Jego jedynym celem jest władza dla jego ludu. Dlatego będzie uznany za zdrajcę każdy Hutu który: a) zakłada spółkę z Tutsi; b) inwestuje swoje albo rządowe pieniądze w przedsięwzięcie Tutsi; c) pożycza pieniądze Tutsi albo pożycza od niego; d) sprzyja Tutsi w interesach. 5. Wszystkie strategiczne pozycje, polityczne, administracyjne, ekonomiczne, wojskowe i policyjne powinny być w rękach Hutu. 6. Sektor edukacyjny musi być w większości Hutu. 7. Armia Rwandy powinna składać się wyłącznie z Hutu. 8. Hutu nie powinien dłużej litować się nad Tutsi. 9. Hutu, gdziekolwiek są, muszą działać zjednoczeni i solidarni, i mieć na uwadze losy ich braci Hutu. 10. Rewolucja Społeczna roku 1959, Referendum roku 1961 i Ideologia Hutu muszą być nauczane wszystkim Hutu na każdym poziomie. Każdy Hutu musi głosić wszędzie tę wiedzę16.

Pierwsze trzy – najważniejsze - punkty „dekalogu” celowo odnoszą się do roli kobiet - posługują się kobietą jako akceleratorem nienawiści plemiennej. Kobieta jest i była, jak to pokazały też przy-kłady Pauline Nyiramasuhuko, czy Agathe Kanziga, ważna w przes-trzeni społecznej Ruandy. Dlaczego jednak poszła ona w tych przypadkach w kierunku zbrodni?

16

Ludobójstwo w Rwandzie, [na:] http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludob%C3%B3jstwo_w_Rwandzie, odczyt 12.02.2009.

Page 88: Maska-nr-IX

87

Odpowiedź na to pytanie znajdujemy u przedstawiciela tradycji socjologii rozumiejącej, Ferdinanda Tönniesa. Według niego na więź społeczną składają się dwa typy zbiorowości społecznej: wspólnota (Gemeinschaft) i zrzeszenie-stowarzyszenie (Gesellschaft). Gemein-schaft to rodzaj stosunków społecznych budowanych w oparciu o „wolę organiczną” związaną z emocjami. Tak połączone jednostki, jako pełne osobowości we wszystkich aspektach życia funkcjonują w bliskości emocjonalnej. O wspólnocie mówimy w odniesieniu do zwyczaju i tradycji. Z kolei Gesellschaft reprezentuje rodzaj stosun-ków społecznych, które mają formalno-rzeczowy charakter i są oparte na „arbitralnej woli”. W grę wchodzi racjonalna kalkulacja zysków i strat, a tym samym umowa i wymiana regulowane formalnie przez prawo. Jednostki połączone zostają jedynie w aspekcie wykony-wania konkretnych ról społecznych. Zrzeszenie łączy się zatem z cela-mi racjonalnymi, prawem i opinią publiczną. Nie bez powodu przywołuję ten ścisły podział. W jego kontekście rozpatrywać należy metodyczne działania Pauline Nyiramasuhuko występujące w kręgu zbrodni przeciwko ludzkości. Jak pisał Ryszard Kapuściński:

„Liderom reżimu nie tylko chodziło o cel – ostateczne rozwiązanie. Ważne było również, jak się do niego zmierza. Ważne było, aby na drodze do Najwyższego Ideału, jakim miało być unicest-wienie wroga raz na zawsze, zawiązała się wspólnota narodu, aby przez masowy udział w zbrodni, powstało łączące wszystkich jedno poczucie winy, tak by każdy, mając na swoim koncie czyjąś śmierć, wiedział, że odtąd wisi nad nim nieodwracalne prawo odwetu, za którym dostrzeże on widmo swojej własnej śmierci”17.

W ten sposób inspiratorzy ludobójstwa z 1994 roku manipulowali społeczeństwem, raz traktując je na poziomie gesell-schaft, wydając „arbitralne nakazy” mordu powstałe z woli grupy rządzącej, a raz wykorzystując „wolę organiczną”, właściwą dla społeczeństwa typu gemeinschaft. Dalszych wyjaśnień w sprawie przyczyn ruandyjskiego ludobójstwa dostarczają studia nad kolonializ-mem. Temu zagadnieniu należałoby jednak poświęcić osobny artykuł. Pewne jednak jest, że w warunkach Durkheimowskiej anomii

17Kapuściński R., Rozdz. 16, Wykład o Ruandzie,[w:] Heban, [na:] http://wyborcza.pl/kapuscinski/1,104862,472785.html, odczyt 10.02.2009.

Page 89: Maska-nr-IX

88

społecznej nie trudno jest przekroczyć stereotyp dotyczący płci, a piętno historii implikuje sytuację, w której zarówno ofiara jak i zbrodnia noszą imię żeńskie.

BIBLIOGRAFIA: ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Czarna księga kobiet, red. Ch. Ockrent., współpraca S. Treinen., tłum.

Bartkiewicz K., Biernacka E., Kowalska M., Mańka-Chmura A., Piejko J., Polszewska D.-A., Warszawa 2007.

Zimbardo P., Efekt Lucyfera – dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?, tłum. Cybulko M., Kowalczewska J., Radzicki J., Zieliński M., Warszawa 2009.

ŹRÓDŁA INTERNETOWE: Kapuściński R., Rozdz. 16, Wykład o Ruandzie,[w:] Heban, [na:]

http://wyborcza.pl/kapuscinski/1,104862,472785.html. Ludobójstwo w Rwandzie, [na:]

http://pl.wikipedia.org/wiki/Ludob%C3%B3jstwo_w_Rwandzie. Nieuwoudt S., Slow Progress at Rwandan Tribunal, [na:]

http://iwpr.net/report-news/slow-progress-rwandan-tribunal. Nieuwoudt S., Trial of Rwandan challenges gender stereotypes, [na:]

http://www.isn.ethz.ch/isn/Current-Affairs/Security-Watch/Detail/?ots591=4888caa0-b3db-1461-98b9-e20e7b9c13d4&lng=en&id=52322.

Page 90: Maska-nr-IX

WYKLUCZENIE

(17. i 18. grudnia 2009)

Page 91: Maska-nr-IX
Page 92: Maska-nr-IX

91

Zjednoczeni w odmienności?* Ewelina Ciaputa

Określenie siebie jako płciowego podmiotu (czyli jako „kobieta”

lub „mężczyzna”) oznacza wykluczenie z binarnego systemu społecz-nego tych, którzy klasyfikacji ze względu na płeć tak łatwo się nie poddają. Binaryzm płci implikuje bowiem waloryzację ciała i narzuca zdefiniowane kulturowo sposoby artykulacji swej tożsamości płciowej. Co więcej, identyfikacja płciowa „(...) to potężny czynnik rozwarstwiający, obdarzony największą mocą dokonywania ostro zróżnicowanych podziałów. Na jednym biegunie (...) [znajdują – przyp. E.C.] się ci, którym mniej lub bardziej dowolnie udaje się (...) tworzyć i modyfikować własną tożsamość. Na drugim tłoczą się ci, którym odmówiono dostępu do wyboru tożsamości; nie mają nic do powiedzenia w kwestii decydowania o własnych preferencjach – to inni w końcu narzucą im tożsamość. Mogą się czuć głęboko urażeni, nie wolno im jednak owych tożsamości zedrzeć, a nie potrafią się ich sami pozbyć – stereotypowych, upokarzających, dehumanizujących i

*Niniejszy tekst stanowi kompilację fragmentów pierwszego i drugiego rozdziału

pracy magisterskiej Transgenderyzm w kinie. Kinowe reprezentacje transgresji płci i rodzaju napisanej pod kierunkiem prof. dr hab. Krystyny Slany z Instytutu Socjologii Uniwersytetu Jagiellońskiego.

Page 93: Maska-nr-IX

92

stygmatyzujących...”1. Artykulacja swej identyfikacji płciowej doko-nuje się głównie poprzez nasze ciała. Ciała, na które społeczeństwo i kultura narzuca gorset norm.

Ciało jednostki jest nośnikiem znaczeń, a także miejscem na którym wyryte zostają kody kultury i historii. Jego granice są granicami tego, co społeczne. Na liniach demarkacyjnych naszych ciał dokonuje się bowiem oznakowanie, mające na celu stabilizację określonych kodów kulturowej spójności. Zatem każde ciało znajdujące się na marginesie społecznego znaczenia (ciało nie-znaczące, przykładowo ciało interseksualistów, transgenderystów) stanowi zagrożenie dla systemu społecznego, gdyż postrzegane jest przez społeczeństwo jako siedlisko zanieczyszczenia i zagrożenia. Tym samym, granice ciała według Mery Douglas2 są miejscami granic społecznej hegemonii. Odraza do ciała, które nie posiada jasno określonej płci (jak w przypadku hermafrodytów czy transseksu-alistów), odraza do „wynaturzonej” seksualności (przykładowo homoseksualistów) jest wynikiem odrzucenia tej części tożsamości jednostki, która zostaje uznana za „brudząco inną”3. Ów wstręt powoduje pozbawienie jednostek nienormatywnych i nieheteronor-matywnych społecznej interpretacji, przez co następuje ich wykluczenie z życia społecznego. Wstręt do odtrąconych ciał ze względu na płeć lub seksualność ugruntowuje hegemoniczną i kulturową tożsamość, która oparta na liniach podziału wnę-trze/zewnętrze, poddaje się tym samym społecznej regulacji i kon-troli4.

Zachodnia kultura, której podstawę stanowią patriarchalne i heteroseksualne systemy normatywne, przedstawia transgresję rodzajową, płciową i seksualną w kontekście wartościującym, czyli jako perwersję lub dewiację. Tym samym, transgenderyzm oraz tożsamość nieheteronormatywna stanowią wyzwanie dla społe-czeństwa, którego wszystkie elementy, systemy i subsystemy oparte

1Bauman Z., Tożsamość Rozmowy z Benedetto Vecchim, Gdańsk 2007, s. 38.

2Za: Butler J., Zapisy na ciele, wywrotowe odgrywanie, [w:] red. A. Burzyńska, M. P.

Markowski, Teorie literatury XX wieku. Antologia, Kraków 2006, s. 514-521. 3 Ibidem.

4Ibidem.

Page 94: Maska-nr-IX

93

zostały na silnym podziale płci. Wszelkie inności, zwłaszcza odbiega-jące od normatywnie zdefiniowanej kategorii tożsamości, systemu czy porządku zostają zakwalifikowane do kategorii, posługując się terminem Julii Kristevej, abjects, czyli nie-ludzi. Poszukując jednak przyczyn takiego stanu rzeczy należy odwołać się do dychotomii płci, stanowiącej jeden z najważniejszych czynników stratyfikacyjnych społeczeństw. Jak twierdzi Sylviane Agacinski:

gatunek ludzki dzieli się na dwa, i tylko na dwa, jak większość innych gatunków. Ten podział, obejmujący wszystkie istoty ludzkie, jest więc swego rodzaju dychotomią. Innymi słowy: każda jednostka, która nie jest kobietą, jest mężczyzną i każda jednostka nie będąca mężczyzną jest kobietą. Nie ma trzeciej możliwości5.

Opisany powyżej binaryzm płci biologicznej przełożony na binaryzm rodzaju, czyli płci społeczno-kulturowej, zakłada nierówność w ramach tych modeli. Kobieta zostaje zdegradowana do pozycji gorszej, istniejącej jedynie jako efekt uboczny powstania mężczyzny. Męskość wyrażająca się poprzez siłę i dominację, reprezentuje lepszą stronę człowieka, gdyż mężczyzna posiadający penisa, stanowi kulturową egzemplifikację władzy fallusa. Kobiecość natomiast nie jest przedstawiana jako posiadająca pochwę, ale jako nie posiadająca penisa, czyli jako brak, a zatem impotencję, stronę bierną.

Co więcej, znaczenia jakie zostają przypisane organom męskim i kobiecym służą uwypukleniu różnic i pominięciu podobieństw mię-dzy płciami. Pierre Bourdieu dostrzega w tej naturalizacji różnic podstawową egzemplifikację męskiej dominacji. Znaczenia nadane fallusowi i waginie pozwalają na podtrzymanie porządku androcen-trycznego oraz ukazują różnice w ciałach biologicznych, co przekłada się na przeciwstawność płci. Jak określa to sam autor Męskiej dominacji „(...) uprawomocnienie relacji dominacji [dokonuje się – przyp. E.C.] przez wpisanie jej w naturę biologiczną, która sama

5Agacinski S., Polityka płci, przekł. Falski M., Warszawa 2000, s. 15.

Page 95: Maska-nr-IX

94

w sobie jest znaturalizowaną konstrukcją społeczną”6. Celem owego procesu jest: po pierwsze wyłączenie z rzeczywistości społecznej i procesów myślowych tego wszystkiego, co nosi znamiona przyna-leżności do odrębnego rodzaju; po drugie stworzenie artefaktów społecznych jak męski mężczyzna i kobieca kobieta. Jednocześnie proces ten powinien wytworzyć ciała społecznie odróżnialne, czyli ciała męskie jako nie-kobiece oraz kobiece jako nie-męskie7. To z kolei rodzi błędne przekonanie, że istnieją cechy właściwe tylko jednej z płci i obce drugiej. Dla naszych rozważań oznacza to, że stereotypy płciowe oparte zostają na regule wyłączonego środka8, która mówi o istnieniu tylko dwóch płci, bez możliwości zaistnienia trzeciej. Tym samym, w momencie narodzin jednostka zostaje przypi-sana do odpowiadającego jej biologii statusu płciowego, który do końca jej życia w oczach społeczeństwa i jej samej determinuje jej zachowania. Próby zmiany swego statusu płciowego, a co za tym idzie pozycji w społeczeństwie, powodują gniewny opór ze strony tych jednostek, które uważają się za normalne w kwestii swej identyfikacji płciowej oraz zakładają, że świat wypełniony jest osobnikami podob-nymi do niej. Płeć fizyczna nie może być zmieniona, gdyż uważana jest za stałą i jednocześnie wyznaczającą ramy naszej egzystencji. Jak słusznie zauważa Harold Garfinkel „(...) statusy płciowe są wpisane w każdy aspekt życia codziennego jako niezmienne, ale niezauwa-żalne podłoże tworzące strukturę znaczeń nadającą sens różno-rodnym, codziennym zdarzeniom społecznym”9.

Zatem, z punktu widzenia społeczeństwa chęć zmiany swojego statusu płciowego i tym samym nonkonformizm rodzajowy przyczy-nia się do zaburzenia równowagi społecznej poprzez podważanie norm społecznych i kulturowych, oraz rzucanie wyzwania ludzkim zdroworozsądkowym przekonaniom. Wynika to z prostego faktu, że „przeciętny” człowiek, jak już zostało wspomniane, postrzega płeć i tożsamość psychoseksualną jednostki jako biologicznie daną, więc

6Bourdieu P, Męska dominacja, przekł. Kopciewicz L., Warszawa 2004, s. 33.

7Ibidem, s. 34.

8Zob.: Agacinski S., op.cit., s. 17.

9Garfinkel H., Studia z etnometodologii, przekł. Szulżycka A., Warszawa 2007, s.

145-146.

Page 96: Maska-nr-IX

95

jako naturalną. Co więcej, społeczeństwa zachodnie odrzuciły ideę łączenia dwóch płci w jednym ciele. Przyjęto bowiem, że musi istnieć „prawdziwa” płeć danej jednostki, która jeśli nie wynika z biologii, to powinna zostać narzucona społecznie, czego dowodzą przypadki osób interseksualnych10. Oznacza to, że ciała, które nie posiadają jasno określonej płci lub w jednej formie łączą jej opozycje, zostają pozbawione społecznego znaczenia i tym samym stają się ciałami spychanymi na margines, celem wykluczenia ich ze społeczności „normalsów”, pozbawienia praw przysługujących „normalnym” jed-nostkom (czyli w kulturze zachodniej heteroseksualnym mężczyznom lub kobietom). Podsumowując, „[w]arunkiem pojawienia się ciała w ramach kulturowej zrozumiałości i bycia uznaną/nym za istotę ludzką w ogóle jest odzwierciedlenie społecznego projektu – norm płci”11. Projektu, który w procesie samopotwierdzenia słuszności swych założeń, posuwa się do interwencji w ciała jednostek zdefi-niowanych jako patologiczne, przykładowo w ciała hermafrodytów.

Zdaniem wielu krytycznych badaczy życia społecznego ciała interseksualistów to sztandarowy przypadek ciał nieznaczących, którym po urodzeniu narzuca się płeć biologiczną i kulturową na podstawie badań chromosomalnych lub wielkości narządów płcio-wych. Wymazuje się zatem z procesu myślowego oraz rzeczywistości społecznej wielość możliwości ludzkiej anatomii, bowiem poprzez proces wykluczeń doprowadza się ją do jedynie dwóch wariantów12. Jednak to, co najbardziej interesujące w przypadku osób interseksu-alnych to, jak twierdzi Joanna Mizielińska, „(...) nie tylko fakt, że swoim istnieniem zaprzeczają (...) dymorfizmowi, ale też dokonujący się na ich ciele, często w bardzo brutalny sposób, zapis kulturowych przekonań i norm dotyczących płci oraz dokonująca się tym samym naturalizacja normy”13. Osoby interseksualne zostają naznaczone do

10

Więcej na ten temat w: Foucault M., Powiedziane, napisane. Szaleństwo i literatura, przekł. Banasiak B. i in., Warszawa 1999, s. 293-301, oraz w: Kurpios P., Pamiętnik Herkuliny Barbin. Hermafrodytyzm w XIX wieku [w:] red. A. Kuczyńska, Zrozumieć płeć. Studia interdyscyplinarne, Wrocław 2002. 11

Mizielińska J., Płeć Ciało Seksualność. Od feminizmu do teorii queer, Kraków 2006, s. 197. 12

Ibidem, s. 200-201. 13

Mizielińska J., op. cit., s. 200.

Page 97: Maska-nr-IX

96

końca życia nacięciami skalpela, bliznami, a także urazami psychicz-nymi związanymi z próbami wpisania ich w uważany za uniwersalny system płci społeczno-kulturowej. Ciała hermafrodytów stają się zatem przedmiotami przemocy medycznej, ale także i kulturowej.14 Interseksualiści zostają naznaczeni piętnem braku określenia swej „prawdziwej” (czyli wynikającej z anatomii) płci, a co za tym idzie swego rodzaju. Jako osoby pejoratywnie waloryzowane stają się tematem sporów i dyskusji o tym, co decyduje o ludzkiej tożsamości (przykładowo biologia czy wychowanie). Interwencja chirurgiczna w ciała tych jednostek oraz terapia hormonalna i psychologiczna mają na celu zmianę statusu nosiciela piętna na status „normalsa”.15 Dzięki takim zabiegom następuje reprodukcja dychotomii płci wraz z przypi-sanymi jej odpowiednimi artefaktami społeczno-kulturowymi. Odwo-łując się jednak do Bourdieu łatwo zauważyć, że gender wpisany zostaje tym samym w uniwersum społeczne i ciało, które pozwala na ciągłe jego istnienie i odtwarzanie poprzez wpisanie w nie podsta-wowych dystynkcji (min. dominujący/podległy, nad/pod, męs-kość/kobiecość itp.)16. Jednocześnie, kontynuując myśl tego badacza, stwierdzić należy, iż sam proces reprodukcji ukazuje performatywną „naturę” naszej tożsamości oraz instrumentalny charakter naszych ciał, na które każdy z nas nakłada gorset norm. Norm, które mają potwierdzić, iż istnieje ścisły związek między tożsamością płciową i seksualną jednostki, a jej ubiorem.

Zjawisko transwestytyzmu pozwala podważyć owo założenie. Dla cross-dresserów ubiór stanowi jedynie środek do celu, jakim jest zazwyczaj chęć osiągnięcia satysfakcji seksualnej lub sparodiowania płci przeciwnej, celem ukazania sztuczności norm ją kształtujących. Współcześnie transwestyci uważani są za jednostki dwuznaczne i przez to wywołujące niepokój związany z ucieleśnianiem przez nie dwóch tożsamości płciowych w jednej formie. Niepokój ten pozwala nam dostrzec, że płeć nie należy jedynie do porządku natury, nie jest

14

Tekst na ten temat znajduje się w książce Butler J., Undoing Gender, New York and London 2004, s. 57-74. 15

Więcej na temat piętna w: Goffman E., Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości., przekł. Dzierżyńska A., Tokarska-Bakir J., Gdańsk 2005. 16

Bourdieu P., op. cit., s. 121-123.

Page 98: Maska-nr-IX

97

nam dana od samego początku, lecz stanowi konstrukcję historyczno-społeczną, która dopiero w odpowiednim kontekście kulturowym zyskuje swój sens, potwierdza swój status doniosłej cechy społe-czeństw. Sama pozostaje bez większego znaczenia, znaczenie bowiem nadaje jej społeczna interpretacja17.

Natomiast wykluczenie jednostek nie wypełniających ram przedstawień swego „ja”, oznacza często dla postmodernistów, których Ewa Hyży zalicza do tzw. twardych, „totalitarny gwałt”, charakterystyczny dla oświeceniowego modernizmu, który przejawia się pomijaniem wszystkiego, co nie pasuje do schematu18. Post-moderniści, a wśród nich teoretycy i praktycy queer chcą jednak owe schematy zdekonstruować, ukazać ich sztuczność, podkreślając tym samym wagę różnicy, odmienności, zmienności, płynności w konstru-owaniu podmiotów i systemów społecznych19.

Paradygmat odmienności (jak często określana jest teoria queer) i jego założenia są wyzwaniem dla budowania oczywistych kategorii (kobieta, mężczyzna, Żyd), opozycji (normalne-patologiczne, heteroseksualność-homoseksualność) oraz porównań (takich jak sex=gender), na podstawie których kształtowana jest seksualność i tożsamość człowieka20. Teoria queer zakłada, że pożądanie oraz praktyki seksualne nie są podstawowymi kategoriami ludzkiej tożsa-mości, tak jak i kategorie gender, rasy, klasy czy też orientacji seksualnej. Paradygmat ten jest skrajnie antyesencjalistyczny, i stara się udowodnić, że tożsamości, pożądanie oraz praktyki seksualne są raczej performatywne i wymuszane przez system społeczny, aniżeli stanowią wynik prawdziwej identyfikacji podmiotu 21.

Tym samym, zjawisko cross-dressingu uważane jest za jedną ze strategii wyzwolenia jednostki ze szponów kategoryzacji społecznych, za jedną z możliwości ukazania sztuczności płci biologicznej

17

Agacinski S., op. cit., s. 17-19. 18

Hyży E., Kobieta, Ciało, Tożsamość. Teorie podmiotu w filozofii feministycznej końca XX wieku, Kraków 2003, s. 67. 19

Ibidem. 20

International Encyclopedia of the Social & Behavioral Sciences, red. N. J.Smelser, P.B.Baltes, Elsevier 2001, s. 12659. 21

Ibidem.

Page 99: Maska-nr-IX

98

i kulturowej, obnażenia ambiwalencji ciała ludzkiego i jego psychiki. Ester Newton, a za nią i Judith Butler, uważa, że zjawisko cross-dressingu pozwala na dostrzeżenie kluczowego mechanizmu fabry-kowania kategorii gender:

w najbardziej skomplikowanych przypadkach [transwestytyzm] stanowi podwójną inwersję, która mówi: ‘wygląd to złudzenie’. Transwestyta mówi ‘mój wygląd >>zewnętrzny<< jest kobiecy, lecz moja wewnętrzna >>istota<< [ciało] jest męska.’ W jednym i tym samym momencie symbolizuje przeciwstawną inwersję: ‘mój wygląd >>zewnętrzny<< [moje ciało, mój gender] jest męski, lecz moja >>istota<< [moja jaźń] jest kobieca’ 22.

Dodatkowo, Butler uważa, że w praktykach transwestycznych mamy do czynienia z trzema wymiarami cielesności: anatomią, tożsamością rodzajową oraz odgrywaniem rodzaju. Ostatnia kate-goria w ujęciu tejże badaczki ukazuje wątpliwe związki między stałymi i trwałymi powiązaniami tych trzech aspektów i ich znaczenia dla jednostkowej tożsamości. Jak ujmuje to sama Butler:

o ile transwestytyzm tworzy jakiś ujednolicony obraz kobiety (...), o tyle zarazem odsłania on odrębność tych aspektów doświadczenia genderowego, które się fałszywie naturalizuje, nadając im jedność za pomocą regulatywnej fikcji hetero-seksualnej. Imitując gender, transwestytyzm odsłania implicite imitacyjną strukturę samego gender – jak i jego przygodność23.

Podobnego zdania był Jean Baudrillard, który twierdził, że transwestytyzm ukazuje, iż poprzez pozbawianie rzeczy ich znaczeń, granie pozorami, igranie z ciałem i poprzez grę znaków oraz sensów, ironię, egzaltację następuje obracanie w pył wszystkich systemów władzy24.

22

Newton E., za: Butler J., op. cit., s. 524. 23

Butler J., op. cit., s. 525. 24

Baudrillard J., O uwodzeniu, przekł. Margański J., Warszawa 2005, s. 11-12.

Page 100: Maska-nr-IX

99

[P]arodia kobiecości nie jest w żadnym razie aż tak okrutna, jak mogłaby się wydawać, ponieważ chodzi o kobiecość wykreowaną w męskiej wyobraźni i przez mężczyzn inscen-izowaną – także w ich fantazjach. Kobiecość przerysowana, zdegradowana, sparodiowana (...) ma oznaczać, że w tym społeczeństwie sprowadza się do zaledwie kilku znaków, którymi ją przystrajają mężczyźni. Przesadne naśladowanie kobiecości ma oznaczać, że kobieta jest tylko modelem męskiego naśladowania. Odgrywanie kobiety to zarazem wyzwanie rzucone modelowi kobiecemu poprzez zabawę w kobietę, wyzwanie rzucone kobiecie za pomocą kobie-ty/znaku i niewykluczone, że taka żywa, fingowana demas-kacja, balansująca na granicy sztuczności, odgrywająca, a zarazem udaremniająca działanie mechanizmów kobiecości, jest wyrazistsza i radykalniejsza niż wszystkie ideologiczno-polityczne roszczenia kobiecości >>wyalienowanej w swoim jestestwie<<. A zatem kobiecość rzekomo nie posiada jestestwa. (...) Kobieta jest niczym i (...) w tym tkwi jej siła25.

Tożsamości „parodystyczne”, jak nazywa je Butler, utrudniają odtwarzanie się matrycy heteroseksualnej, poprzez pokazywanie sztuczności norm oraz rzekomo ich naturalnego ucieleśnienia w płci. Społecznie zostają jednak odrzucone, co spowodowane jest w głów-nej mierze brakiem spójności w obrębie jednego podmiotu. Spójność jest bowiem cechą jak najbardziej pożądaną. Wynika to z prostego założenia, że nasze zewnętrze jest wynikiem pragnień wnętrza, to znaczy: gesty, zachowania i akty stwarzają na powierzchni naszych ciał pozór wewnętrznej substancji26.

W oczach społeczeństwa cross-dresserzy naruszają także granice społecznej spójności opartej na milczącym pakcie reprodukcji konstruktów performatywno-dyskursywnych, jakimi są męskość i ko-biecość, co z kolei powoduje ostracyzm społeczny, którego źródła odnaleźć można w błędnej interpretacji danego zjawiska, jak i braku odpowiednich kategorii, którymi można by było go opisać, celem lepszego go zrozumienia. Przykładowo: transwestytyzm bardzo

25

Baudrillard J., op. cit. , s. 17. 26

Butler J., op. cit., s 523.

Page 101: Maska-nr-IX

100

często błędnie kojarzony jest z homoseksualizmem. Wynika to z fak-tu, iż w kulturze patriarchalnej, a zarazem heteroseksualnej mamy do czynienia z oporem wobec przekraczania tego, co męskie i wkraczania w sferę kobiecą. Sprowadzając transwestytyzm do homoseksualizmu społeczeństwo jednocześnie degraduje taką jednostkę, uważając ją za „prawie kobietę”. Fenomen ten wynika z kulturowego porządku płci, w którym obowiązuje jedno główne założenie – mężczyźni dominują nad kobietami. Robert W. Connel oraz Elisabth Badinter, którzy analizują reżimy płci męskiej oraz jej konsekwencje dla męskiej tożsamości twierdzą, że męskość homoseksualna, znajdująca się w relacji podporządkowania do męskości hegemonicznej, nie tylko stanowi jej całkowite przeciwieństwo, ale także uobecnia w sobie cechy przez kulturę „odrzucone”27. Oznacza to, że mężczyzna kształ-tujący swoją tożsamość powinien zbudować ją w opozycji do rodzaju żeńskiego, czyli powinien wyzbyć się wszystkiego co kojarzone jest z kobiecością, a także z homoseksualizmem, który w stereotypowym obrazie jest ucieleśnieniem cech kobiety28.

Zatem transwestyta w oczach społeczeństwa nie tylko odrzuca swoją męskość, ale wizualnie także staje się kobietą, co w konfron-tacji z heteronormatywnością jest nie do przyjęcia. Kobiecość jako kategoria społecznie zdegradowana, powoduje, że mężczyzna ją wybierający w oczach innych degraduje swój status społeczny. Z po-dobnym mechanizmem mamy do czynienia w przypadku osób transseksualnych typu M/K. Zmiana płci z żeńskiej na męską jest bardziej akceptowana ze względu na uprzywilejowany status męż-czyzn w społeczeństwie. Jednocześnie ów status powoduje, że transseksualne kobiety spotykają się z większym piętnem, ze względu na świadomą rezygnację z przywilejów społecznych, jakie wynikają z poczucia bycia mężczyzną29. Co więcej, antycypowane statusy płciowe oraz ich kulturowe egzemplifikacje na poziomie ciała

27

Giddens A., Socjologia, przekł. Szulżycka A., Warszawa 2004, s. 140-141. 28

Lipsitz Bem S., Męskość kobiecość. O różnicach wynikających z płci, przekł. Pikiel S., Gdańsk 2000, s. 157-158; Badinter E., XY Tożsamość mężczyzny, przekł. Przewłocki G., Warszawa 1993, s. 48. 29

Imieliński K., Dulko S., Przekleństwo Androgyne. Transseksualizm: mity i rzeczywistość, Warszawa 1988, s. 151.

Page 102: Maska-nr-IX

101

stanowią podstawowe ramy odniesień podczas procesu budowania swej identyfikacji płciowej. Niemożność wpisania się przez te jed-nostki w opozycję męskie-kobiece powoduje poczucie bycia „niezna-czącym Innym”, czyli stanie się przedmiotem procesu odrzucenia, odtrącenia, wykluczenia ze społeczności, które to procesy jedno-cześnie stanowią podstawę do dalszej reprodukcji normy i mecha-nizmu normalizacji. Mechanizmu, mającego na celu wytworzenie posłusznych podmiotów życia społecznego oraz odrzuceniu wszystkiego co złe, naganne czy nienaturalne w ramach istniejącego systemu. Jednostki wymykające się temu systemowi, który notabene jest podstawą społecznych klasyfikacji, zostają włączone do wspom-nianej na początku, kategorii abjects. Abject to nie człowiek, to coś mniej, bo najbardziej znaczącymi ciałami w obowiązującym systemie wiedzy/władzy i dla niego najbardziej wartościowymi są białe, heteroseksualne ucieleśnienia norm kobiety oraz mężczyzny.

Przywoływany już Bourdieu w swej książce Męska dominacja ukazuje bardzo trafnie mechanizmy podlegania dominacji symbolicz-nej, co niewątpliwie dla niego ma związek z aktami społecznej kategoryzacji. Dominacja symboliczna dokonuje się poprzez proces społecznego naznaczania negatywnego, który przybiera formę zakazu istnienia w sferze publicznej30. Rozważania te można przenieść także na grunt analiz dotyczących osób dokonujących transgresji norm rodzajowych oraz seksualnych. Opresja, która je spotyka ma na celu spowodowanie ich społecznej „niewidoczności”. Jedyne - jak na razie znane mi i przynoszące nadzieje rozwiązanie tego problemu - problemu wykluczenia ze względu na posiadany status rodzajowy lub seksualny, nadchodzi ze strony polityki queer, która starając się ukazać, że płeć, seksualność i inne kategorie, które powodują społeczną hierarchizację są kategoriami, niosącymi za sobą określone implikacje polityczne. Oznacza to, że teoretyzowanie o płci, seksu-alności oraz ich wpisaniu w procesy przemocy symbolicznej staje się elementem debaty publicznej, zatem nie pozostaje jedynie prywat-nym i mało znaczącym elementem życia danej jednostki, lecz daje szansę na zmianę schematów myślenia, które tracą powoli status

30

Bourdieu P., op. cit., s. 141-142.

Page 103: Maska-nr-IX

102

oczywistych i naturalnych31. A to, mam nadzieję, pozwala spojrzeć na osoby wykazujące nonkonformizm rodzajowy lub seksualny nie jako na zjednoczonych w odmienności, ale na zjednoczonych w różnorod-ności, co w dalszej perspektywie pozwoli dostrzec, że spójność spo-łeczna nie musi wiązać się z procesami społecznych wykluczeń ze względu na płeć, rodzaj, seksualność oraz inne kategorie stanowiące podstawę dla wszelakich systemów opartych na relacji dominacja-podporządkowanie. Jednocześnie oznaczać to musi dokonanie się zmiany społecznej, zmiany istniejących systemów władzy, reorgani-zacji binarnej rzeczywistości, struktur społecznych opartych na hetoronormie oraz relacji pomiędzy płciami. Potencjał praktyk nie-(hetero)normatywnego wyrażania swego „ja” leży w ukazaniu, że otaczająca nas rzeczywistość społeczna, i normatywnie zdefiniowane sposoby bycia jej członkiem, stanowią jedynie jeden z wariantów artykulacji swej podmiotowości. Jak twierdzi Monika Baer, a ja się z nią zgadzam ,„potrzebujemy bardziej wrażliwej perspektywy, która pozwoliłaby stworzyć wielogłosową przestrzeń, gdzie jednostki ulokowane w różnych miejscach struktury społecznej mogłyby odnaleźć swoje własne miejsce. (...) Jeżeli nie weźmiemy pod uwagę pojęcia >>różnicy<<, nigdy nie stworzymy przestrzeni, w której będzie można odnaleźć wspólną tożsamość”32.

31

Ibidem, s. 145. 32

Baer M., W kręgu wykluczeń. Antropologiczne refleksje nad kategoriami tożsamości w narracjach gender studies, [w:] red. T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora, Parametry pożądania. Kultura odmieńców wobec homofobii, Kraków 2006, s. 32.

Page 104: Maska-nr-IX

103

BIBLIOGRAFIA: Agacinski S., Polityka płci, przekł. Falski M., Warszawa 2000. Badinter E., XY Tożsamość mężczyzny, przekł. Przewłocki G.,

Warszawa 1993. Baer M., W kręgu wykluczeń. Antropologiczne refleksje nad

kategoriami tożsamości w narracjach gender studies, [w:] red. T. Basiuk, D. Ferens, T. Sikora, Parametry pożądania. Kultura odmieńców wobec homofobii, Kraków 2006.

Baudrillard J., O uwodzeniu, przekł. Margański J., Warszawa 2005. Bauman Z., Tożsamość Rozmowy z Benedetto Vecchim, Gdańsk 2007. Bourdieu P., Męska dominacja, przekł. Kopciewicz L., Warszawa 2004. Butler J., Undoing Gender, New York and London 2004. Butler J., Zapisy na ciele, wywrotowe odgrywanie, [w:] red. A.

Burzyńska, M.P. Markowski, Teorie literatury XX wieku. Antologia, Kraków 2006.

Foucault M., Powiedziane, napisane. Szaleństwo i literatura, przekł. Banasiak B. i in., Warszawa 1999.

Garfinkel H., Studia z etnometodologii, przekł. Szulżycka A., Warszawa 2007.

Giddens A., Socjologia, przekł. Szulżycka A., Warszawa 2004. Goffman E., Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości., przekł.

Dzierżyńska A., Tokarska-Bakir J., Gdańsk 2005. Hyży E., Kobieta, Ciało, Tożsamość. Teorie podmiotu w filozofii

feministycznej końca XX wieku, Kraków 2003. Imieliński K., Dulko S., Przekleństwo Androgyne. Transseksualizm:

mity i rzeczywistość, Warszawa 1988. International Encyclopedia of the Social & Behavioral Sciences, red. N.

J. Smelser, P.B. Baltes, Elsevier 2001. Kurpios P., Pamiętnik Herkuliny Barbin. Hermafrodytyzm w XIX wieku

[w:] red. A. Kuczyńska, Zrozumieć płeć. Studia interdyscyplinarne, Wrocław 2002.

Lipsitz Bem S., Męskość kobiecość. O różnicach wynikających z płci, przekł. Pikiel S., Gdańsk 2000.

Mizielińska J., Płeć Ciało Seksualność. Od feminizmu do teorii queer, Kraków 2006.

Page 105: Maska-nr-IX
Page 106: Maska-nr-IX

105

„Odrażający, brudni, źli”. Neoliberalne media o wykluczonych. Karolina Agnieszka Dobosz Michał Radziechowski

Głównodowodzący niemieckiej armii Wolfgang Schneiderhan

został odwołany ze stanowiska. Stało się to miesiąc po tym, jak żołnierze Bundeswehry dokonali masakry cywilów w afgańskim Kun-duzie1. Zginęło wtedy – wedle rozmaitych danych – od 100 do 140 osób. Żaden z serwisów informacyjnych relacjonujących kulisy odwołania Schneiderhana – bo to na nim dziennikarze skupiali uwagę – nie wdał się w nawet najbardziej niewinne szczegóły, choćby nieznacznie charakteryzujące ofiary tego mordu. Podobnie jak w przypadku historii z Nangar Khel – żaden zachodni dziennikarz nie wypowiedział słowa o ofiarach tej zbrodni, ponadto, że one były. Od początku tej wojny ginący w niej Afgańczycy niezmiennie pozostają bezimienni. Nikogo nie interesuje też ich wiek, płeć ani inne szczegóły. Zazwyczaj żądne krwi tabloidy, w sprawach cywilnych ofiar okupacji Afganistanu pozostają nad wyraz oszczędne. W czasie kiedy świat żyje doniesieniami o kolejnych strzelaninach w szkołach, te afgańskie relacjonowane są z zadziwiająca powściągliwością. Prosty 1Wieliński B. Trzęsienie ziemi w Bundeswerze, „Gazeta Wyborcza.pl” z 27. 11. 2009,

[na:] wyborcza.pl/1,75477,7300682,Trzesienie_ziemi_w_Bundeswehrze.html, odczyt 11.12.2009

Page 107: Maska-nr-IX

106

zabieg propagandowy polegający na możliwie jak najskromniejszym portretowaniu ofiar albo całkowitym jego braku – aby nie budzić przesadnego dla nich współczucia – załatwia okupantom Afganistanu problem ewentualnych głosów potępienia ich zbrodni. Nie współ-czuje się ofiarom, które w zbiorowej świadomości pozostają daleko bardziej enigmatyczne niż jadący na „misję” żołnierze. Bohaterem Nangar Khel nie był przecież żaden cywil, tylko kapitan Kurowski – jak podały media – wzorowy mąż, ojciec i pasjonat służby. Żyjemy w czasach kiedy wiedza o wojnie w Iraku i Afganistanie nie jest pilnie strzeżoną tajemnicą - wiele faktów i danych mamy na wyciągniecie ręki – wystarczy tylko włączyć komputer2. W czasie poprzedniej amerykańskiej wojny imperialnej prowadzonej na podobną skalę – wojny w Wietnamie – to właśnie media relacjonujące popełniane tam zbrodnie wzmagały społeczny opór. W dobie Iraku i Afganistanu jest odwrotnie. CNN, BBC i - na gruncie polskim – m.in. Gazeta Wyborcza pozwalają nam spać spokojnie. Politykom popełniającym zbrodnie w XXI wieku nie zależy już bowiem na tajności. Wolą oni rozgłos (choć ostatnie reakcje na przecieki publikowane na portalu Wikileaks mogą stanowić asumpt do sformułowania przeciwnej tezy), nieszkodliwy dla nich pod warunkiem stosowania sprawnej jego strategii.

Transformacja ustrojowa w Polsce a wykluczenie

Wykluczenie społeczne nie pasuje do tej władzy i tych mediów3.

Żyjemy przecież w najdoskonalszym z systemów. Rozpoczął się

2 Dane o ofiarach wojny w Afganistanie dostępne są m.in. na portalach

internetowych takich jak: www.indymedia.org, WikiLeaks.info, oraz m.in. na stronie katarskiej telewizji Al. Jazzera (english.aljazzera.net). 3 Więcej na temat wykluczenia ekonomicznego i jego ujęcia w ramach

neoliberalnego paradygmatu politycznego można znaleźć w artykule Johnston D., Ubóstwo i dystrybucja – znów w polu zainteresowań neoliberałów? [w:] red. A Saad-Filho., D. Johnston, Neoliberalizm przed trybunałem, tłum. Listwan J.P., Warszawa 2009, s.213-222.

Page 108: Maska-nr-IX

107

przewidywany w 1989 roku „koniec historii”4. Europa zjednoczona w Unii Europejskiej pozbawiła się problemów obecnych jedynie w ancien régime, a dominantą obecnych czasów jest obfitość, przeciwstawiona niedoborom, charakteryzującym przeszłość. Jak więc mówić o tych, którym się nie udało? Nie sposób ich przecież przemilczeć. Żyjemy w czasach tzw. „wolnych mediów”, których mitem założycielskim jest odmienność od cenzury minionego okresu. „Koniec historii” czyli neoliberalny kapitalizm5 w zetknięciu z rzeczy-wistością wypada jednak, w myśl wielu ocen, cokolwiek blado. Wpędzenie weń krajów Europy Wschodniej zaowocowało zwiększe-niem obszarów strukturalnej biedy i bezrobocia, rozwojem przes-tępczości, a także powracającymi przy okazji zmiany kolejnych ekip rządzących, zamachami na zdobycze socjalne pracowników. Cała polska transformacja ustrojowa, głęboko już zbadana i ujęta w dane przez takich badaczy jak David Ost6, czy choćby jej współtwórca i niedawny aktywny uczestnik – prof. Grzegorz Kołodko7, pozostaje faktem, o którym wiedza w żaden sposób nie wpływa na jej ocenę. Jedyny – jak wykażemy, rozwiązany problem stanowią dla niej jej ofiary. Czy są zbyt blisko by je odczłowieczyć, bo - inaczej niż ofiary okupacji Afganistanu – ich los jest widoczny bez gazet i telewizji? Człowieka bezdomnego, bezrobotnego, czy wyzyskiwanego w miejscu pracy spotyka każdy widz wiadomości, czytelnik gazet, czy fan telewizyjnych reklam. Według danych GUS z 2001 roku 57 procent gospodarstw domowych w Polsce utrzymywało się poniżej minimum

4 Nawiązujemy tu do artykułu ,,Koniec historii’’ opublikowanego w 1989 przez

Francisa Fukuyamę, amerykańskiego politologa, filozofa i ekonomistę. Teza postawiona w tym tekście została rozwinięta w książce The End of History and the Last Man; W polskim tłumaczeniu dostępna jest publikacja: Fukuyama F., Koniec historii, tłum. Bieroń T., Wichrowski M.,Poznań 1996, 2000. 5 Teoria tego systemu czerpie na potęgę z różnych źródeł, m.in. z Adama Smitha,

ekonomii neoklasycznej, krytyki keynesizmu, czy socjalizmu w stylu radzieckim lansowanego przez szkołę austriacką, monetaryzmu oraz jego pochodnych – nowej szkoły klasycznej i „ekonomii strony podaży”; [za:] Saad-Filho A., Johnston D., op. cit., s.15. 6 Ost D., Klęska Solidarności. Gniew i polityka w postkomunistycznej Europie, tłum.

Jankowska H., Warszawa 2007. 7 Kołodko G., Wędrujący świat, Warszawa 2008.

Page 109: Maska-nr-IX

108

socjalnego, a 9,5 % poniżej minimum egzystencji8. Ta grupa samym swoim istnieniem przeczy logice tego systemu, który przecież miał być wybawieniem od powszechnego niedostatku, a także remedium na problemy ekonomiczne minionych epok. Co zatem z zrobić z wykluczonymi? Z tym problemem, jak wykażemy, media radzą sobie z wyjątkową skutecznością.

Złudna wiarygodność

Pierwszym i zarazem najbardziej eksponującym intencje wy-dawców są tzw. „Eksperci”. Któż z nas – czytelników gazet i portali nie słyszał o „ekspercie z Centrum im. Adama Smitha”? Ekspert ów na ogół zna się doskonale na gospodarce, rynku pracy, rozumie dosko-nale problemy służby zdrowia i gdyby tylko politycy, oraz szanowny Czytelnik posłuchali jego rad, większość problemów z jakimi borykają się na co dzień ludzie, niechybnie odeszłaby w zapomnienie. Instytucja medialnego eksperta jeszcze niedawno była gwarantem niemal całkowitego podporządkowania debaty publicznej obowiązu-jącemu programowi ideologicznemu. Propagandzie nadaje się bowiem fartuch fachowca. Kogoś z definicji mądrzejszego, z kim nie wypada dyskutować. Medialny ekspert, od najwyżej postawionych globalnych ideologów, takich jak Alan Greenspan, czy na polskim gruncie Leszek Balcerowicz, do mniej znanych naśladowców w rodza-ju osób występujących pod szyldem wspomnianego Centrum, nada-wał przez lata ton debacie publicznej. Jeśli np. Leszek Balcerowicz kilka tygodni przed ogłoszeniem kryzysu gospodarczego wieścił, że go nie będzie, jego głos traktowany był przez media, jak wyrocznia. Publikowane w tym samym czasie przewidywania rozwoju sytuacji,

8Kurowski P., Koszyki minimum socjalnego i minimum egzystencji – dotyczasowe

podejście, [na:] http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:uK1lyVTf9-oJ:www.ipiss.com.pl/teksty/kurowski.pdf+gus+minimum+socjalne&hl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjtMzzcXw_ga0gSM3Bks0AYBX7NpkQhYhDcOkvRxYoW8Zr565fgzggE8eKcvuVynGmAwRzYHvzoVlRT8qGo7lvgrv83KunyCfPMuWpAFxmGaimtbWE46TT-LyMeKoVealpPMx0i&sig=AHIEtbTe87LqghCYAZDAbHrhKtxXX8etGQ, odczyt 11.11.2009

Page 110: Maska-nr-IX

109

które wieściły nadchodzący krach, nie spotykały się z zaintereso-waniem mediów. Jak pisze Jacek Żakowski:

Teoretycznie każdy mógł sobie wybrać swoją pewność i swojego eksperta, ale zgodnie z rynkową zasadą koncentracji, także w świecie profesjonalistów i wiedzy eksperckiej, uwolniony, umasowiony rynek stworzył system gwiazdorski. W każdej publicznie istotnej dziedzinie bezlikowi profesjona-listów przewodził jakiś namaszczony przez wielkie media i establishment guru. (…) Polemizujący z autorytetem byli przez główne media marginalizowani albo ośmieszani i tracili wpływ na opinię publiczną, nawet jeżeli przemawiały za nimi praktyczne osiągnięcia (George Soros, Warren Buffet) lub najwyższy status akademicki (Stiglitz, Phelps, Sachs). Świat pewności wymagał tylko jednej prawdy9.

Instytucja medialnego eksperta bardzo powoli, niemniej

odchodzi do lamusa - głównie za sprawą kryzysu finansowego. Udało się im jednak wmówić społeczeństwu, że takie sfery życia jak gos-podarka i stosunki międzynarodowe powinny być de facto wyjęte spod demokratycznej kontroli. Władza do ich realizacji nie potrzebuje bowiem żadnej legitymizacji społecznej. Gospodarka wypada z demo-kracji i zarządzający nią ministrowie, a także właściciele przed-siębiorstw nie muszą liczyć się z głosami wyborców, czy też pracow-ników. Ekonomia jest bowiem wiedzą dla wtajemniczonych, czyli ekspertów. W ten oto sposób dziedzina polityki, która w największym stopniu dotyka ludzkiej egzystencji została wyjęta spod wpływu społecznej partycypacji. My – społeczeństwo - możemy w ramach tego systemu decydować o błahostkach. O tym jakie chcemy mieć prawa i obowiązki względem np. stosunków pracy decydować mają za nas inni. Jak zauważają E. Aronson i A. Pratkins:

Fabrykowanie wiarygodności może prowadzić do kultu osobistości (personality). Zamiast myśleć samodzielnie o waż-

9 Żakowski J. Bezcielesne ofiary kryzysu, „Polityka” nr 45 (2679) z 11.08.2008, s. 12 -

16.

Page 111: Maska-nr-IX

110

nych sprawach, zwracamy się do wiarygodnie wyglądających przywódców, aby je rozwiązali. Strategia ta miałaby pewien sens, gdyby ludzie, do których się zwracamy, rzeczywiście mieli potrzebne umiejętności. Niestety często się zdarza, że „wiary-godność" została subtelnie sfabrykowana i sprzedana dla celów reklamowych. W dodatku w tej farsie media często spełniają tylko rolę narzędzia10.

W tym kontekście konieczne jest przywołanie badań nad posłuszeństwem autorstwa Stanleya Milgrama. Ten psycholog społeczny w ciągu roku przeprowadził dziewiętnaście różnych eksperymentów, z których każdy był wariacją na temat jednego podstawowego paradygmatu: eksperymentator – nauczyciel – uczeń, zastosowanego przy badaniu pamięci11. Ważne znaczenie w analizo-wanym przez nas temacie ma jeden z jego wniosków. Otóż, w przy-padku psychologicznego mechanizmu związanego z posłuszeństwem wobec autorytetu – rzeczywistego, bądź wykreowanego na potrzeby systemu – dochodzi często do dyfuzji odpowiedzialności bądź całko-witego zrzeczenia się odpowiedzialności za konsekwencje działania wynikającego z podporządkowania się autorytetowi. Nie muszę się zastanawiać, co dzieję się z wykluczonymi, bo to system za nich odpowiada. On ich wyklucza, i to on modyfikuje moje myślenie o nich. Przyjrzymy się teraz jakie zastosowanie ma ten paradygmat w przypadku dyskusji medialnej nad wykluczonymi.

10

Pratkins A, Aronson E, Wiek propagandy - używanie i nadużywanie perswazji na co dzień, tłum. Radzicki J., Szuster M., Warszawa 2004, s. 129. 11

Dokładny opis eksperymentów można znaleźć w: Zimbardo P., Efekt Lucyfera – dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?, tłum. Cybulko M., Kowalczewska J., Radzicki J., Zieliński M., Warszawa 2009, s. 281-288.

Page 112: Maska-nr-IX

111

Neoliberalne media o wykluczonych

Program ideologiczny, a także system własności mediów12 „głównego nurtu” w Polsce pozwala śmiało wysnuć tezę, że mamy do czynienia z realizacją tylko jednej medialnej doktryny. Niezależnie od pozorów pluralizmu, wszystkie polskie media drukowane, dostępne na terenie całego kraju, a także wszystkie bez wyjątku stacje telewizyjne rea-lizują medialną doktrynę liberalną, czyli:

� zorientowane są na zysk, którego generowanie pozostaje głównym przedmiotem zainteresowania twórców

� podporządkowanie pracy dziennikarskiej atrakcyjności dla reklamodawców

� na tzw. rynku informacji dominuje info-tainment (od information i entertainment) – „informacja rozrywkowa”13;

Z doktryną tą, poza konsekwencjami wynikającymi z utowaro-

wienia przestrzeni debaty publicznej wiąże się rzecz jasna program ideologiczny, wobec którego nie ma i nie może być odstępstw w Polskich mediach. Nikt, a już na pewno nie eksperci, czy główne autorytety dziennikarskie nie kwestionuje społecznego porządku. Spór polityczny przestaje być debatą o systemie, ideach, sposobach kształtowania życia społecznego, a staje się, jeżeli jeszcze nie rozrywką, to z pewnością sporem koncesjonowanym. Coś, co nie mieści się w doktrynie liberalnej nie mieści sie również w przestrzeni publicznej.

Wykluczenie społeczne istnieje więc w tej debacie wyłącznie wtedy, gdy nie zauważając go, media ryzykują wiarygodność. Ludzie, którzy stanowią pokaźną grupę w europejskiej populacji, a których

12

Więcej informacji na ten temat można znaleźć w artykule: Radziechowski M., Zaplute karły reakcji, „Le Monde Diplomatique - edycja polska”, nr. 10/56, październik 2010, s. 15. 13

(por): Goban Klas T. Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy, radia, telewizji i Internetu, tłum. Bucholc M., Szulżycka A., Warszawa 2001, s. 17 – 25.

Page 113: Maska-nr-IX

112

historia wyraźnie przeczy neoliberalnej14 narracji, muszą zatem zostać odpowiednio wprzęgnięci w zabiegi propagandowe właściwe bieżącej rzeczywistości politycznej. Ideologiczny dogmatyzm neoliberalnych mediów, mimo że sztywny, tezy o “wolnym rynku”, “drapieżnej Rosji”, “sojuszu ze Stanami Zjednoczonymi” sprzedaje w formie lekkostrawnej. Tym różni się od swoich historycznych poprzedników. Pewne, kluczowe elementy przetrwały jednak do dnia dzisiejszego, a jednym z nich jest fabrykowanie poczucia zagrożenia, poprzez tworzenie swoistej instytucji publicznego wroga. Jak piszą A. Pratkins i E. Aronson:

Według nazistowskiej teorii propagandy skutecznym sposobem przekonywania mas było wymyślanie i powtarzanie kłamstw, na przykład: „Niemcy są rasą panów; Europie zagraża żydowski spisek”. Takie wielkie kłamstwa odznaczają się tym, iż trudno jest dowieść ich fałszywości. Na przykład fakt, że nie ma zasadnych dowodów istnienia żydowskiego spisku, jest rzeko-mo jeszcze jednym dowodem żydowskiego sprytu. Wielkie kłamstwo jest więc podtrzymywane przez wiele drobnych faktów, które - choć często nieistotne dla danej sprawy - czynią wielkie kłamstwo bardziej wiarygodnym: na przykład niektórzy Żydzi są właścicielami banków, a Karol Marks, twórca komunizmu, był Żydem15.

Przytoczmy kilka przykładów z polskiej podwórka. W medialnej dyskusji nad wykluczeniem społecznym pojawia

się kilka kluczowych klisz, które w przekonaniu polskich mediów wyjaśniają to zjawisko. Niemal zawsze przy okazji np. poruszana tematu bezdomności, pojawiają sie w polskich mediach głosy na

14

Przejście od posługiwania się przez autorów nazwą „medialna doktryna liberalna” do określenia „neoliberalny dyskurs”, związane jest z użyciem tej pierwszej na potrzeby aktualnego systemu politycznego określonego wcześniej jako neoliberalny kapitalizm, którego podbudową ideologiczną jest neoliberalny dyskurs obecny w debacie publicznej. 15

Ibidem. s. 97.

Page 114: Maska-nr-IX

113

temat tzw „bezdomnych z wyboru”. Czyli - parafrazując te głosy - sam problem może i jest duży, ale naszych emocji w tym zakresie nie powinni zajmować ludzie, którzy znaleźli sie w sytuacji bezdomności bo… tak chcieli. Polskie media to właśnie tę grupę uważają za jeżeli nie dominującą wśród bezdomnych, to z pewnością pokaźną. Nikt nie informuje na jakiej podstawie tak uważają. Bezdomni są często bezdomnymi z wyboru i już.

Ilekroć przedmiotem zainteresowania dziennikarzy staje się osoba wykluczona ekonomicznie, w mediach usprawiedliwia się stojący za tym system. Winę ponosi zdaniem mediów głównie ta osoba. Jeśli ktoś inny jest winny to tez zawsze jest nią osoba druga. Bezduszny urzędnik, skorumpowany polityk, lub „układ”. Przykładów jest wiele. Tak jedna z popularnych dziennikarek prasowych i tele-wizyjnych tłumaczy czytelnikom problem bezrobocia:

W Polsce na 38 mln obywateli pracuje tylko 15 mln. Na taki luksus nie mogłyby sobie pozwolić nawet najbogatsze kraje Unii Europejskiej! Polacy, młodzi i silni, w kwiecie wieku, a także ci trochę starsi, doświadczeni, nie pracują z różnych powodów. Po pierwsze dlatego, że nie muszą – wolą na masową skalę wyłudzać renty; po drugie, bo brak im wykształcenia; po trzecie, bo nie chcą – w każdym społeczeństwie znajdzie się odsetek zwykłych obiboków16.

O bycie „obibokiem” podejrzany jest każdy człowiek, którego dotknął problem bezrobocia, czy biedy. Medialna stygmatyzacja każdego kto nie ma pracy dotyczy również tych, którzy korzystają z przyznawanych im świadczeń. Tak ujmuje to jeden z najbardziej rozpoznawalnych i najczęściej cytowanych dziennikarzy Gazety Wyborczej – Rafał Kalukin:

16

Michalik E. Praca, która się nie opłaca ,„Gość Niedzielny”, nr 47/2006.

Page 115: Maska-nr-IX

114

Kłaniają się masowo stosowane w latach 90. wcześniejsze emerytury, świadczenia przedemerytalne i liberalnie przyzna-wane renty (rencistów mamy najwięcej w Europie)”17.

„Najwięcej rent w Europie” jest tezą, w naszej ocenie,

nieprawdziwą. (nie padają w publikacji Kalukina żadne dane obrazujące to zjawisko), a ubolewanie autora nad tym, że prawo emerytalne dla zawodów szczególnie niebezpiecznych i ciężkich, takich jak górnictwo, nie jest dla ludzi wystarczająco restrykcyjne pozbawione jest jakiegokolwiek uzasadnienia ponad insynuacje. Podejrzani są wszyscy, którzy nie pracują, również emeryci. Tropem tym podąża jeden z najpoczytniejszych tygodników opinii:

Każdych dziesięciu pracujących Polaków utrzymuje cztery osoby, które albo są na rencie, albo nie mogą lub nie chcą znaleźć pracy – to absolutny rekord świata. Rencistów (3,3 mln) mamy w Polsce więcej niż bezrobotnych (3,1 mln). Nie ma drugiego kraju na świecie, gdzie na wypłaty świadczeń wydaje się 4,8 proc. PKB - uznali eksperci OECD w raporcie poświę-conym Polsce. - Jest jeszcze gorzej. Nasze faktyczne wydatki na ten cel przekraczają 6 proc. PKB - alarmuje prof. Stanisław Gomułka, ekonomista z London School of Economics18.

Wykluczony to wróg

Jak już zauważono, wrogiem systemu są ci, którzy swoim

istnieniem przeczą sztucznie kreowanemu przez niego obrazowi świata. Wykluczeni. Konieczne jest więc ich dokładne zdefiniowanie, przy czym definicja ta musi być prosta i strawna. Wykluczeni muszą być „oznaczeni”. Nie mieszczą się oni w systemie, ale uznaje się, że to nie wina systemu, bo nie jest dość pojemny, tzn. daje zbyt mało

17

Kalukin R., Bezrobocie: pole minowe, [na:] http://wyborcza.pl/1,76842,2916529.html, odczyt 11.10.2009. 18

Blikowska H., Rentowy haracz, „Wprost”, nr 38/2002 [na:] http://www.wprost.pl/ar/13968/Rentowy-haracz/?I=1034, odczyt 10.10.2009.

Page 116: Maska-nr-IX

115

alternatywnych skryptów zachowań, ale to ci konkretni ludzie są winni, co więcej, są wrogami! Dla utrzymania systemu należy odpowiednio „nastroić” względem wroga, jak Hitler w III Rzeszy ustalał nastroje społeczne względem Żydów. Najlepiej by się wrogów bano, ale nie może to byś strach paraliżujący - raczej pełen pogardy. Wywołuje to określoną reakcję. Dokonuje się wtedy proces tworzenia „programu niechęci” i obojętności względem wykluczonych. „Obo-jętna wyobraźnia” zagnieżdża się w naszych umysłach, co dokonuje się za pomocą określonych słów i obrazów. Początkiem tego procesu jest stworzenie stereotypowego obrazu „Innego” – innego, czyli w tym wypadku nie wpisującego się w ramy systemu neoliberalnego. Wykluczony jest głównie za to, że systemowi szkodzi przecząc jego „nieuniknioności”, czy doskonałości. Konieczne jest zatem doprowa-dzenie do jego zdehumanizowanego postrzegania jako bezwartościo-wego, obcego i szkodliwego. Tłumaczy to, dlaczego niektórzy idąc ulicą i spostrzegając niepożądany element rzeczywistości w postaci bezdomnego odwracają głowę - starają się po prostu nie widzieć. Zakłóca on bowiem wizję idealnego/koniecznego systemu, w którym sami żyją. Uciekają od niepewności, czy jakiejkolwiek wątpliwości dotyczącej „najlepszego z możliwych światów”. Chodzi o to, by nasza prymitywna psychika, nasz układ limbiczny z silną emocją jaką jest strach, zadziałał tak, by Oni nie zasługiwali na ludzkie współczucie19.

Taka moc tworzenia wroga tkwić musi w każdym systemie – odróżnienie My od Innych nie wystarczy. Neoliberalny system polityczny aby trwać musi być zakorzeniony w micie prawdy, prawdy absolutnej, co jest możliwe dzięki upowszechnieniu dyskursu neoliberalnego20. Stąd nie można dopuścić cienia wątpliwości w naszą (systemową) słuszność. Medialna stygmatyzacja pewnych osób/grup społecznych/zjawisk jest elementem programowania naszych zachowań. Strach przed wykluczeniem jest najlepszym sposobem na sterowanie człowiekiem. Chodzi o podtrzymanie funkcjonalnych dla systemu uprzedzeń względem różnych wyklu-czonych. Dlaczego? Bo przeczą racjonalności tego systemu. Nie są

19

Zimbardo P., op. cit., s.33. 20

Bihr A., Nowomowa neoliberalna. Retoryka kapitalistycznego fetyszyzmu, tłum. Łukomska A., Warszawa 2008, s.13.

Page 117: Maska-nr-IX

116

aktywni wewnątrz systemu, są bezużyteczni. Zatem ich niepotrzebną, wręcz szkodliwą dla systemu egzystencję należy oszkalować. System potrzebuje kontroli niesubordynowanych. Taka kontrola jest produktywna.

BIBLIOGRAFIA: ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Fukuyama F., Koniec historii, tłum. Bieroń T., Wichrowski M.,Poznań

1996, 2000. Goban Klas T. Media i komunikowanie masowe. Teorie i analizy prasy,

radia, telewizji i Internetu, tłum. Bucholc M., Szulżycka A., Warszawa 2001.

Kołodko G., Wędrujący świat, Warszawa 2008. Neoliberalizm przed trybunałem, tłum. Listwan J.P., Warszawa 2009. Ost D., Klęska Solidarności. Gniew i polityka w postkomunistycznej

Europie, tłum. Jankowska H., Warszawa 2007. Pratkins A, Aronson E, Wiek propagandy - używanie i nadużywanie

perswazji na co dzień, tłum. Radzicki J., Szuster M., Warszawa 2004.

Zimbardo P., Efekt Lucyfera – dlaczego dobrzy ludzie czynią zło?, tłum. Cybulko M., Kowalczewska J., Radzicki J., Zieliński M., Warszawa 2009.

Page 118: Maska-nr-IX

117

ARTYKUŁY PRASOWE: Michalik E. Praca, która się nie opłaca , „Gość Niedzielny”, nr

47/2006. Radziechowski M., Zaplute karły reakcji, „Le Monde Diplomatique -

edycja polska”, nr. 10/56, październik 2010. Żakowski J. Bezcielesne ofiary kryzysu, „Polityka”, nr 45 (2679) z

11.08.2008. ŹRÓDŁA INTERNETOWE: Blikowska H., Rentowy haracz, „Wprost”, nr 38/2002, [na:]

http://www.wprost.pl/ar/13968/Rentowy-haracz/?I=1034. Kalukin R., Bezrobocie: pole minowe, za:

http://wyborcza.pl/1,76842,2916529.html. Kurowski P., Koszyki minimum socjalnego i minimum egzystencji –

dotyczasowe podejście, [na:] http://docs.google.com/viewer?a=v&q=cache:uK1lyVTf9-oJ:www.ipiss.com.pl/teksty/kurowski.pdf+gus+minimum+socjalne&hl=pl&pid=bl&srcid=ADGEESjtMzzcXw_ga0gSM3Bks0AYBX7NpkQhYhDcOkvRxYoW8Zr565fgzggE8eKcvuVynGmAwRzYHvzoVlRT8qGo7lvgrv83KunyCfPMuWpAFxmGaimtbWE46TT-LyMeKoVealpPMx0i&sig=AHIEtbTe87LqghCYAZDAbHrhKtxXX8etGQ.

Wieliński B. Trzęsienie ziemi w Bundeswerze, „Gazeta Wyborcza.pl” z 27. 11. 2009, [na:] wyborcza.pl/1,75477,7300682,Trzesienie_ziemi_w_Bundeswehrze.html.

Page 119: Maska-nr-IX
Page 120: Maska-nr-IX

119

Inność zobrazowana. Rola fotografii prasowej w uświadamianiu problemu wykluczenia społecznego Joanna Gloc Recenzent: dr Przemysław Piekarski

Fotografowanie stało się dziś rozrywką niemal równie masową co życie seksualne czy taniec. Oznacza to, że podobnie jak sztuka masowa, fotografia w rękach większości ludzi wcale sztuką nie jest. Stanowi przede wszystkim rytuał społeczny, ochronę przed lękiem i narzędzie władzy1.

Susan Sontag, O fotografii

W dobie mediów wizualnych, nastawionych przede wszystkim

na opowiadanie o świecie przy pomocy obrazów, rola fotografii, a szczególnie fotografii prasowej jest ogromna. Pożądamy i prag-niemy fotografii, chcemy być fotografowani, aby o nas mówiono, aby mówiono o tym, co nam się przytrafiło. Uwielbiamy również oglądać zdjęcia, na których są inni, szczególnie jeżeli ci Inni2 pochodzą z ob-cych krajów i kultur. Fotografujemy się, aby przedłużyć swoje życie, zostawić po sobie pamiątkę, opowiedzieć, czego dokonaliśmy.3

1 Sontag S., O fotografii, tłum. S. Magala, Warszawa 1986, s. 12.

2 Rozumienie terminu Inny zaczerpnięte z cyklu wykładów R. Kapuścińskiego,

zawartych w tomie „Ten Inny”: „Każdy z tych ludzi spotykanych w drodze przez świat składa się jakby z dwóch istot, jest dwoistością (...) Jedna z tych istot to człowiek jak każdy z nas; ma swoje radości i smutki, swoje dobre i złe dni (...) Druga istota, nakładająca się i spleciona z pierwszą, to człowiek jako nosiciel cech rasowych, nosiciel kultury, wierzeń i przekonań”. 3 Odwołanie do pojęcia kompleksu mumii sformułowanego przez francuskiego

teoretyka filmowego André Bazina. Za każdym razem, gdy się fotografujemy, szczególnie przy okazji wyjazdów wakacyjnych, czy rodzinnych uroczystości – podświadomie pragniemy, aby coś po nas zostało, aby następne pokolenia wiedziały, co robiliśmy i jak żyliśmy. Kilka tysięcy lat wcześniej, starożytni Egipcjanie

Page 121: Maska-nr-IX

120

Obrazy stają się ucieczką od naszych lęków, ale też i od ukrywanych pragnień. Fotografie są namiastką platońskich idei, których nigdy nie będziemy w stanie dotknąć, ale które możemy posiadać na własność na kartce papieru.

Społeczna rola fotografii – fotografii pełniącej rolę pamięci społecznej4, to przede wszystkim sposób, w jaki przedstawia ona rzeczywistość. Technika, którą już od początku swojego istnienia zastosował dagerotyp, sprawiła, że zdjęcie znalazło się wyżej w hierarchii prawdy, niż malarstwo. Dokumentuje ono ważne wyda-rzenia społeczne, historyczne i kulturowe, przedstawia uniwersalne emocje, przybliża Innego, wraz z wiedzą o obcych krajach. „Fotografie są obrazem rzeczywistości, utrwalają nie tylko pamięć o otaczającym świecie, ale i pomagają ten świat postrzegać i lepiej go rozumieć. Każdy przekaz ikonograficzny szybciej dociera do odbiorcy, który wierzy bezsprzecznie w coś, co mu się pokazuje, a nie tylko opowiada o czymś”5. Dzięki fotografiom – ikonom, zapamiętujemy najważ-niejsze wydarzenia z historii. Nawet w wiele lat później, przywołując dane wydarzenie, myślimy obrazami – zdjęciami, które kiedyś gdzieś zobaczyliśmy w danym kontekście.6

Fotografia ma wreszcie swój udział w dokumentowaniu prze-mian społecznych. Rejestrując najważniejsze fakty historyczne, przekazuje również wiedzę o zachowaniach ludzi, stylu ubierania, relacjach międzyludzkich.

Od początku obiektem rejestracji fotograficznej był człowiek i jego działania. (…) Dagerotypy przynoszą wiele informacji społecznych zwłaszcza na temat zróżnicowania klasowego,

czynili bardzo podobnie, nakazując balsamowanie swoich ciał, a niejednokrotnie balsamowanie ulubionych zwierząt domowych, zgromadzenie i umieszczenie w grobie biżuterii, sprzętów domowych, a nawet jedzenia – słowem wszystkiego, co mogłoby jak najdokładniej odtworzyć historię i sposób życia zmarłego. 4 Magala S., Fotografia w kulturze współczesnej, Warszawa 1982, s. 50-51.

5 Wolny-Zmorzyński K., Fotograficzne gatunki dziennikarskie, Warszawa 2007, s. 31.

6 Przykład: zdjęcie roku 1989 konkursu World Press Photo, autorstwa Charliego

Cole’a, przedstawiajce wydarzenia na Placu Tiananmen.

Page 122: Maska-nr-IX

121

nierówności płci, panującego stylu czy mody, znamion prestiżu, kanonów obyczajowych7.

Jednym z przykładów takiej „socjologicznej fotografii”, może być zdjęcie roku 1957 konkursu World Press Photo, autorstwa Douglasa Martina. Przedstawia ono afro-amerykańską studentkę, która jako jedna z pierwszych czarnych obywatelek Stanów Zjedno-czonych, udała się do szkoły, zaraz po procesie desegregacji rasowej. Po drodze była szykanowana przez swoich białych kolegów, obrzu-cana kamieniami, pokazywano w jej kierunku wrogie i wulgarne gesty. Fotografia ta, dokumentuje tak ważny dla społeczeństwa ame-rykańskiego temat, jakim jest zróżnicowanie rasowe i związany z nim problem wykluczenia społecznego.

Według klasyka fotografii dokumentacyjnej, Dorothey Lange, „(…)fotografia dokumentacyjna tworzy zapis sceny naszych czasów. Odzwierciedla teraźniejszość i dokumentuje ją dla przyszłości. Jej ogniskiem zainteresowania jest człowiek, jako fragment ludzkości. Rejestruje jego zwyczaje w pracy, na wojnie, przy zabawie albo cykl jego działań w ciągu dwudziestu czterech godzin doby, następujących po sobie pór roku czy faz życia. [Fotografia] ma wyjątkowe szanse, aby dostarczyć zapis zmian”8. Zdjęcie jest obrazem dokumentującym zdejmowaną rzeczywistość. Fotografia prasowa, ogniskując dany problem, może być czynnikiem zmiany społecznej, ponieważ obrazy silniej na nas oddziaływują, niż tekst. Dlatego właśnie tak istotna jest rola fotoreportera, który decyduje o tym, jakie obrazy widzimy i w jaki sposób je widzimy.

Od fotografów oczekiwano czegoś więcej niż po prostu widzenia świata takim, jaki jest; (...) spodziewano się, że wzbudzą zainteresowanie, podejmując nowe decyzje dotyczące tego, co warto zobaczyć9.

7 Sztompka P., Socjologia wizualna: Fotografia jako metoda badawcza, Warszawa

2005, s. 25. 8 Lange D., Photographs of a Lifetime, Nowy Jork 1982, s. 124 [za:] P. Sztompka, op.

cit., s. 36. 9 Sontag S., O fotografii, tłum. S. Magala, Kraków 2009, s. 99.

Page 123: Maska-nr-IX

122

Fotografowanie jest również przeżyciem bardzo osobistym dla samego reportera. Przedstawiając swoich bohaterów, portretując ich w sytuacjach takich jak śmierć najbliższych, choroba, starość, ale i narodziny, radość, miłość, macierzyństwo – wchodzi z nimi w relację niemal intymną. Dokumentalistka życia społecznego, Diana Arbus, przyznała kiedyś:

Zawsze uważałam, że fotografia jest czymś nieprzyzwoitym – i to mnie najbardziej pociągało (…) a gdy po raz pierwszy zrobiłam zdjęcie, czułam się bardzo perwersyjnie10.

Aby zrobić dobrą fotografię reporterską, która opowie odbiorcy

o problemie – fotoreporter musi wniknąć w życie portretowanych osób, co więcej – musi sam poznać i zrozumieć historię swoich bohaterów.

Wykluczenie społeczne w kontekście obrazowania fotograficz-nego. Klucz doboru fotografii do analizy Tematem fotografii prasowej jest człowiek.11 Z tego faktu

wynika swoista zależność pomiędzy takimi dziedzinami jak socjologia, antropologia i fotografika.

Fotografowie od samego początku uznali za swoje zadanie fotografowanie świata społecznego czy to ze względu na zainteresowanie dalekimi krajami i egzotycznymi ludami, czy z potrzeby przedstawiania egzotycznych zdarzeń i ludzi na ich własnym podwórku. Badacze społeczni od czasu do czasu

10

Ibidem, s. 17. 11

Młodych adeptów dziennikarstwa uczy się, że dobry fotoreportaż powinien przedstawiać przede wszystkim człowieka, jego życie codzienne, jego działania, jego „niezwykłe” dokonania; fotoreportaż to co najmniej trzy fotografie, z których jedna wskazuje na miejsce akcji, druga na przybliżony czas zdarzenia, a następne są już odautorskim komentarzem prezentowanej sytuacji.

Page 124: Maska-nr-IX

123

fotografowali ludzi i miejsca, których dotyczyły ich badania, choć rzadko – z wyjątkiem antropologów – w sposób rutynowy. Fotografowie studiowali czasami antropologię i socjologię, badacze społeczni uczyli się fotografii12.

Do wielu fotografii prasowych, reportażowych można podejść

jak do studium socjologicznego lub antropologicznego – są one przede wszystkim opowieścią o Innym. Niejednokrotnie, właśnie dzięki fotoreporterowi, sytuacja Innego, problem wykluczenia spo-łecznego jednostki, zostaje pokazany światu.

Jakie jest znaczenie terminu wykluczenie społeczne, w kontekście fotografii prasowej? Według Ervinga Goffmana „każde społeczeństwo ustanawia własne sposoby kategoryzowania ludzi, a przedstawicieli poszczególnych kategorii wyposaża w zestawy atry-butów uchodzących za ich cechy typowe i naturalne. To, jakie kate-gorie ludzi możemy spotkać w społeczeństwie, zależy od układów społecznych, z jakimi mamy w nim do czynienia”13. Każdy odbiorca, będzie więc konotował daną fotografię przez pryzmat własnych doświadczeń kulturowych, poruszając się w obszarze wiedzy, którą posługuje się na co dzień14. Goffman określa wykluczenie społeczne przy pomocy starogreckiego terminu piętno. Piętno jest narzędziem, przy pomocy którego konstruuje się i podtrzymuje hierarchię społeczną.

Zasadniczo można wyróżnić trzy rodzaje piętna. Po pierwsze, brzydotę cielesną, czyli rozmaite deformacje fizyczne. Po drugie, wady charakteru (...), o których to wadach wnioskuje się na podstawie takich faktów, jak na przykład zaburzenia psychiczne, pobyt w więzieniu, nałogi, alkoholizm, orientacja homoseksualna, bezrobocie, próby samobójcze albo też

12

Becker H., Exploring Society Photographically, 1981, s. 9 [za:] P. Sztompka, op. cit., s. 24. 13

Goffman E., Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańsk 2005, s. 31-32. 14

Warto zaznaczyć, że przy odbiorze fotografii, czyli obrazu, posługujemy się przede wszystkim wiedzą powszechną, intuicyjną, niejednokrotnie naznaczoną stereotypami; rzadko sięgamy do wiedzy kontekstowej (osadzając obraz – fotografię w określonych kontekstach).

Page 125: Maska-nr-IX

124

radykalne zachowania polityczne. Trzecią odmianą piętna są grupowe piętna rasy, narodowości i wyznania15.

Wszystkie te tematy znajdują swoje odbicie w fotografii prasowej.

Kluczem doboru zdjęć do analizy był problem wykluczenia społecznego, zdefiniowany przy pomocy Goffmanowego terminu piętno. Analizowane fotografie przedstawiają zatem: ludzi psychicznie chorych, homoseksualistów, albinosów, uzależnionych od narkoty-ków, osoby z cielesnymi deformacjami, chorych odizolowanych w ośrodkach. Do analizy wybrano kilka zdjęć pojedynczych oraz fotoreportaży z lat 2005-2009, nagrodzonych w konkursie World Press Photo16.

Denotacja oraz analiza semiotyczna17 – ogniskujące problem wykluczenia społecznego na fotografii Pierwszy analizowany fotoreportaż, wykonany przez szwedz-

kiego fotoreportera Johana Bävmana, został nagrodzony w 2008 roku w konkursie World Press Photo w kategorii „Sprawy współczesne”. Przedstawia on problem dzieci z północnej Tanzanii, które urodziły się jako albinosi. Nieprzystosowane do klimatu, w jakim przyszło im żyć, muszą chronić swoje ciało od nadmiernej ekspozycji na słońcu, często cierpią na raka skóry, a co więcej – według lokalnych wierzeń, eliksir przygotowany z ich krwi lub części ciała ma zapewnić wieczne szczęście i powodzenie. Dzieci sportretowano pośród rodziny,

15

Goffman E., op. cit., s. 34. 16

Przedział czasowy został zdefiniowany tak, by zachować możliwie jak największą aktualność, a jednocześnie skupić się na problemie wykluczenia społecznego na fotografii prasowej. Wybrano zdjęcia konkursu World Press Photo, jako najbardziej reprezentatywne do analizy. 17

Dla prezentowanej tutaj analizy przyjęto następujące rozumienie pojęć: denotacja – to, co widzimy na fotografii, uzupełnione podpisem pod fotografią; analiza semiotyczna – analiza funkcji informatywnej, ekspresywnej, impresywnej i estetycznej; punctum wg R. Barthesa; osadzenie fotografii w kontekstach.

Page 126: Maska-nr-IX

125

przyjaciół, w szkole. Noszą zwyczajne, codzienne ubrania, uśmiechają się, ale też i smucą. Nie zawsze widzimy ich twarze – na niektórych zdjęciach mali bohaterowie uciekają od obiektywu. Zastosowane kadrowanie, pozwala odbiorcy z jednej strony – na wniknięcie w świat przedstawiony, na emocjonalne współodczuwanie radości (półzbliżenia), jak i na spojrzenie z pewnej perspektywy, zadumę, może smutek (pełny plan).18 Funkcja informatywna realizuje się na analizowanych fotografiach, nawet bez konieczności czytania podpisu pod nimi. Zdjęcia ogniskują problem albinosów – dzieci, które z racji swojego odmiennego wyglądu nie są w pełni akceptowane w środowisku (przebywają w specjalnych ośrodkach, szkołach). Jednocześnie jednak, za przyjaciół mają „normalne” zdrowe dzieci i tak samo jak one – chodzą do szkoły, bawią się, śmieją. Realizacja funkcji ekspresywnej: fotoreporter prezentuje problem w sposób neutralny, ale jednocześnie nadawca ukazuje nam samotność i wyob-cowanie bohaterów fotoreportażu, próbę ucieczki lub schowania się przed światem, który ich nie akceptuje. Funkcja impresywna: odbiorca jest tylko biernym obserwatorem, który może, ale nie musi, wniknąć w świat przedstawiony (nie ma zaadresowania pośredniego, ani bezpośredniego); punctum to dziecięca rączka na jednej z analizowanych fotografii19 – przykuwa wzrok, budzi tkliwość, zaczynamy zastanawiać się nad postacią dziecka, którą ta rączka indeksuje: czy jest to chłopiec, czy dziewczynka, o czym właśnie śni?, a może jest smutne i płacze? Funkcję estetyczną najpełniej realizuje ostatnie zdjęcie cyklu – przywodzące na myśl obrazy apokaliptyczne. Wyłania się z niego pustka i samotność, wrażenie potęguje nie w pełni ostre kadrowanie, tonacja niebieskości i szarości, ogrom zachmurzonego nieba. Omawiany fotoreportaż przedstawia problem albinosów – ale nie dorosłych – tylko dzieci. Budzi to u odbiorcy

18

Warto zauważyć, że emocje pozytywne portretowane są przy pomocy półzbliżeń, a zaduma, smutek – przy pomocy pełnego kadru. Czy nadawca daje nam w ten sposób możliwość głębszego wniknięcia w radosne aspekty życia Innego, a dystansuje nas od prezentowanego problemu i związanych z nim uczuć negatywnych (smutek, żal, współczucie)? 19

Zdjęcie przedstawia dziecięcą postać, leżącą na materacu, całą owiniętą w prześcieradło, spod którego wystaje tylko rączka.

Page 127: Maska-nr-IX

126

instynktowne współczucie dla ich losu, naturalną potrzebę ochrony i obrony bohaterów fotografii. Dziecko jest bowiem „absolutnie wspólnym mianownikiem całej ludzkości, ze wszystkimi jej różnicami, kontrastami i wewnętrznymi wrogościami, (...) dziecko powinno być pierwszą i główną troską, na tym tle, na poziomie tego mianownika, powinno dojść do generalnego porozumienia w interesie dziecka”20.

Następne analizowane zdjęcie, wykonane w 2005 roku przez holenderskiego fotoreportera Roberta Knotha, również przedstawia dzieci. Natasha Popova (12 lat) urodziła się z proporcjonalnie dużo mniejszą głową, a Vadim Kuleshov (8 lat) ma chorobę kości i jest umysłowo opóźniony. Oboje przebywają w domu dziecka w Vesnova na Białorusi. Sierociniec stanowi schronienie dla osób, które w związku z katastrofą w Czarnobylu (tuż przy granicy z Ukrainą), urodziły się z fizycznym i mentalnym niedorozwojem (od 1986 roku na Białorusi odnotowano wzrost takich urodzeń o 250%). Dzieci noszą codzienne ubrania, wyglądają zupełnie zwyczajnie i w pierwszej chwili odbiorca nie widzi problemu, jaki został ukazany na zdjęciu. Wyjaśnienie przynosi dopiero podpis pod fotografią – funkcja informatywna nie jest więc wprost realizowana. Również funkcja ekspresywna przejawia się w sposób bardzo subtelny – fotoreporter przedstawia bardzo trudny społecznie problem niedorozwoju fizycznego i umysłowego dzieci, ukazując ich samotność, nieobecność i zagubienie w bezbarwnym świecie. W związku z tym, istotne staje się użycie techniki czarno-białej i centralny sposób kadrowania, ale – z jednoczesnym brakiem zaadresowania bezpośredniego (bohate-rowie nie wpatrują się w obiektyw, sprawiają wrażenie nieświa-domych obecności fotoreportera). Funkcja estetyczna realizuje się w doskonałej liniowej kompozycji, pomimo użycia centralnego kadrowania. Punctum fotografii stanowią zaciśnięte piąstki dziew-czynki – dlaczego?, w jakim celu ona je zaciska?, czy coś w nich trzyma?, o czym myśli?, i dlaczego jej piąstki zdają się być większe niż głowa? Szereg pytań, które nasuwa punctum analizowanego obrazu, prowadzi nas do rzeczywistego problemu – wyobcowania i samot-ności w chorobie, w inności fizycznej i mentalnej, w inności, która

20

Florczak Z., Dzieci naszego świata, „Fotografia”, 1978, nr 9.

Page 128: Maska-nr-IX

127

prowadzi do wykluczenia i zamknięcia w specjalnym ośrodku. Ana-lizowana fotografia przywodzi w pierwszej chwili na myśl zwyczajną fotografię z rodzinnego albumu przedstawiającą dwoje dzieci, przypadkiem zatrzymanych w kadrze, być może podczas zabawy. Tym większe przerażenie budzi fakt, gdy odbiorca dowiaduje się, że zdjęcie dokumentuje nie zabawę i dziecięcą beztroskę – ale chorobę, której w żaden sposób nie można uleczyć, a jej źródło jest nie do opanowania.

Drugi z analizowanych fotoreportaży, autorstwa czeskiego fotoreportera Michała Novotny z roku 2005, nagrodzony w kategorii „Życie codzienne”, także przedstawia niepełnosprawne dzieci – uczniów szkoły dla niewidomych w Liberii. W konsekwencji długo-trwałej wojny domowej, a także późniejszych konfliktów politycznych związanych z wyborem nowego rządu, osoby niepełnosprawne stano-wią 16% populacji tego kraju, z czego 77 000 to niewidomi, którzy stracili wzrok na skutek niedożywienia lub nieodpowiednich warunków bytowych. Zdjęcia ukazują ogromną biedę: slumsy, odrapane ściany szkoły, zrujnowane budynki. W takich warunkach żyją i uczą się niewidome dzieci: widzimy ich radość, kiedy są z przyjaciółmi, zabawę, gdy grają w piłkę, posiłek i wreszcie naukę – pod okiem nauczyciela i przy współudziale innych uczniów (wymie-rzanie kar cielesnych). Sposób kadrowania zwraca uwagę na samotność bohaterów i pustkę wokół – nie ma przy nich prawie nikogo z widzących, są sami w swoim kalectwie, otoczeni jedynie przez innych niewidomych. Jedno ze zdjęć, robione zza ogrodzenia, sprawia wrażenie rozmytego – jak gdyby odbiorca miał sobie wyobrazić jak wygląda świat „widziany” oczami niewidomych (chłopiec z wyciągniętą ręką, szukający po omacku drogi). Funkcja informatywna omawianych zdjęć jest realizowana w detalach, indeksujących ułomność przedstawionych postaci: ciemne okulary, biała laska, nieobecny wzrok, czytanie dłonią. Fotoreporter jest biernym obserwatorem życia swoich bohaterów, nie angażuje się emocjonalnie w świat przedstawiony, dokumentuje go jedynie, zmuszając odbiorcę do własnej oceny wydarzeń. Odbiorca natomiast, otrzymuje obrazy niemal pozbawione emocji, ale przesiąknięte uczuciem pustki, wyobcowania, beznadziei. W analizowanym

Page 129: Maska-nr-IX

128

fotoreportażu zwraca uwagę punctum pierwszej i ostatniej fotografii: pusta, ogromna, odrapana ściana i radosny, beztroski uśmiech niewidomego chłopca. Tak skontrastowane, hiperbolicznie zobrazo-wane punctum, zaskakuje odbiorcę i karze mu zastanowić się nad pytaniem o nadzieję dla tych ludzi, o ich przyszłość.

Gdy ktoś, kto w zwykłych interakcjach społecznych mógłby zostać bez trudu zaakceptowany, zostaje nosicielem łatwo zauważalnej, odstręczającej nas od niego cechy, okoliczność ta zarazem deprecjonuje inne jego właściwości, które mogłyby wywrzeć na nas pozytywne wrażenie21.

Kolejny fotoreportaż, tym razem autorstwa José Cendóna z 2006 roku, przedstawia pacjentów szpitala psychiatrycznego na terenie Wielkich Jezior Afrykańskich. Dla ponad trzech milionów mieszkańców jest tylko jeden taki szpital, w którym przebywają wspólnie osoby cierpiące na powojenną traumę, jak i inni pacjenci z chorobami psychicznymi. Fotoreportaż, w pierwszej chwili, sprawia wrażenie wykonanego przez fotografa – amatora: zdjęcia są nieostre, przypadkowo skadrowane. Kiedy jednak odbiorca, z podpisu pod zdjęciami, dowiaduje się, jaką informację ze sobą niosą – sposób obrazowania nabiera dodatkowego znaczenia, realizując jednocześ-nie funkcję impresywną i estetyczną. Cykl jest skonstruowany tak, że odbiorca ma w pewnym momencie wrażenie, że to szaleństwo, ów stan choroby psychicznej, dotyka i jego samego. Nieostre lub półostre, detaliczne, szczątkowe kadry pochłaniają odbiorcę w obłędzie, przerażając jednocześnie. Rozmazany, nieostry obłęd jest bezpieczniejszy niż pełne wyrazu głębokie spojrzenie idealnie zarysowanych oczu na jednej z fotografii – ponieważ to spojrzenie przeraża, przeraża dużo bardziej niż sam atak szaleństwa. Nieostrość prezentowanych fotografii sprawia wreszcie wrażenie, że przed-stawieni bohaterowie są nierzeczywiści, że być może nie istnieją, że tylko przemykają przed odbiorcą jak duchy. A cóż może powodować

21

Goffman E., op. cit., s. 35.

Page 130: Maska-nr-IX

129

większe wykluczenie społeczne, niż brak akceptacji dla empirycznego istnienia jednostki?

Następne zdjęcie autorstwa duńskiego fotoreportera Davida Høgsholta z 2005 roku, portretuje 26-letnią, uzależnioną od narkotyków prostytutkę o imieniu Mia. Jej chłopak zmarł w wyniku przedawkowania, a 6-letnia córka przebywa w zakładzie opiekuń-czym, rzadko widując się z matką, której uzależnienie jest tam negatywnie postrzegane. Mimo wszystko jednak, Mia stara się prowadzić w miarę przyzwoite i skromne życie, jak sama twierdzi. Fotoreporter sportretował jedynie twarz dziewczyny, ale za to uchwycił wyrazistość emocji: strach, a może nawet przerażenie, niepewność (losu?, życia w ogóle?). Na prezentowanym zdjęciu przeważa funkcja impresywna – to odbiorca ma wniknąć w postać prezentowanej bohaterki, odkryć jej problem, jej historię. Występuje tutaj typ zaadresowania bezpośredniego, a prawe oko bohaterki, pełne emocji, wpatrujące się głęboko w przestrzeń to punctum tego obrazu. Funkcja estetyczna realizuje się w możliwościach, jakie dla portretu niesie ze sobą technika czarno-biała, z jednoczesnym kadrowaniem w formie zbliżenia. Zwyczajna, może nieco zaniedbana postać młodej kobiety, jej emocje, samotność i przerażenie – skłaniają odbiorcę do zadawania szeregu pytań: kim ona jest?, dlaczego tak się boi?, a może skądś lub przed czymś, ucieka? U odbiorcy rodzi się nawet instynktowna potrzeba pomocy tej kobiecie – ale – owa potrzeba trwa jedynie do momentu, gdy dowiaduje się on, że kobieta zarabia swoim ciałem na narkotyki, a jej (spłodzona prawdopodobnie przypadkiem) córka, przebywa w domu dziecka. Społeczne stereotypy, narosłe wokół takich postaci – sprawiają, że odbiorca automatycznie wyklucza bohaterkę fotografii z kręgu osób, którym chciałby w jakikolwiek sposób pomóc.

Ostatnie analizowane zdjęcie (z 2007 roku), nagrodzone w kategorii „Sprawy współczesne”, wykonane przez węgierskiego reportera Zsolta Szigetváry, przedstawia parę gejów, oczekujących na pomoc medyczną po tym, jak zostali zaatakowani podczas parady gejowskiej w Budapeszcie. W krajach Europy Wschodniej, ze względu na komunistyczną przeszłość, nietolerancja wobec mniejszości homoseksualnych jest wysoka. W kilka miesięcy po krwawych

Page 131: Maska-nr-IX

130

demonstracjach (głównie za sprawą grup neonazistowskich), węgierski parlament przeforsował ustawę, dającą parom homoseksualnym podobne prawa, jak małżeństwom heteroseksu-alnym. Podpis pod zdjęciem wyjaśnia odbiorcy, kim są przedstawieni bohaterowie, w jakich relacjach społecznych pozostają wobec siebie i innych. Dzięki podpisowi, odbiorca dowiaduje się również, jakie późniejsze skutki niosła za sobą sfotografowana scena. Funkcja informatywna zawiera się więc przede wszystkim w podpisie, a nie w samym obrazie. Obraz bowiem, realizuje funkcję impresywną (poprzez bezpośredni sposób zaadresowania – wzrok jednego z mężczyzn utkwiony w obiektywie) oraz funkcję estetyczną (perfek-cyjne, portretowe kadrowanie, kolorystyka przytłumiona, nieepatu-jąca krwią, ale emocjami). Analizowana fotografia wstrząsa odbiorcą, nie przerażając; jest w niej swoisty spokój, który emanuje od przedstawionych postaci, ale nie ma zgody na brak akceptacji społecznej dla odmienności. Odsłonięte ramiona i ręce jednego z mężczyzn – jednocześnie silne (podtrzymujące rannego partnera) i łagodne (otulające z troską jego głowę) – dodatkowo wzmacniają oddziaływanie funkcji impresywnej. Fotografia ta, budzi intertekstu-alne skojarzenia z innymi obrazami kultury współczesnej, opo-wiadającymi o samotności i wyobcowaniu w walce, o beznadziei losu tych, którzy proszą o równe traktowanie, pomimo stygmatów przypisanych im przez społeczeństwo.

Okaleczona rzeczywistość Fotografia mówi nieustannie i na swój sposób z przewrotną perfidią, bo przecież nie przestając być niewinną kartką papieru kryje w swej gładkiej powierzchni osobliwą tajemnicę, wieloaspektowego „kawałkowania” ukazywanego świata. (...) Fotografia nie jest obrazem kaleczącym zdejmowaną rzeczywistość – jest okaleczoną rzeczywistością wewnątrz ładu i symetrii jej imponującej retoryki. Istniejąc w setkach tysięcy

Page 132: Maska-nr-IX

131

egzemplarzy w kulturze, staje się poniekąd naturą człowieka, który ją chłonie22.

Fotografia prasowa jest okaleczoną rzeczywistością, ponieważ taką właśnie rzeczywistość prezentuje: brudną, smutną, pełną wojen, chorób, rozpaczy, osobistych ludzkich tragedii. Należy jednak zwrócić uwagę na fakt, że fotografia „kawałkuje” ukazywany obraz świata – wybiera więc tylko fragmenty, nie przedstawiając jego pełnego obrazu. Jednocześnie jednak, dostarcza informacji o Innym, o jego samotności, w sposób bardzo emocjonalny portretuje wykluczenie. Fotografia, a szczególnie fotografia reporterska, staje się częścią ludzkiej natury, oswaja lęki, niweluje strach przed światem.

Fotografia po to została powołana, aby ten świat odtworzyć. Wydaje mi się, że to, co obserwujemy, to co otacza nas, cała rzeczywistość składają się z wielu znaków, obrazów – może być wyjściem do wzbogaconej wypowiedzi o świecie23.

W dobie mediów wizualnych, wzbogacona wypowiedź o świecie, nie jest możliwa bez udziału fotografii, a problem wykluczenia społecznego, wymaga szczególnego zaistnienia w obrazie – który przemawia do odbiorcy silniej, niż słowo.

22

Busza J., Wobec fotografii, Warszawa 1983, s. 131. 23

Lewczyński J., fragment wywiadu, kwiecień 1977 [za:] J. Busza, op. cit., s. 151.

Page 133: Maska-nr-IX

132

BIBLIOGRAFIA: ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Barthes R., Światło obrazu. Uwagi o fotografii, tłum. J. Trznadel,

Warszawa 1996. Becker H., Exploring Society Photographically, 1981. Burzyński R., Fotografia reportażowa, Warszawa 1960. Burzyński R., Fotografia w prasie i książce, Warszawa 1958. Busza J., Wobec fotografii, Warszawa 1983. Eco U., Semiologia życia codziennego, tłum. J. Ugniewska, P. Salwa,

Warszawa 1998. Flusser V., Ku filozofii fotografii, Katowice 2004. Goffman E., Piętno. Rozważania o zranionej tożsamości, Gdańsk 2005. Lange D., Photographs of a Lifetime, Nowy Jork 1982. Magala S., Fotografia w kulturze współczesnej, Warszawa 1982. Sontag S., O fotografii, tłum. S. Magala, Warszawa 1986. Wolny-Zmorzyński K., Fotograficzne gatunki dziennikarskie,

Warszawa 2007. ARTYKUŁY PRASOWE: Florczak Z., Dzieci naszego świata, „Fotografia”, 1978, nr 9. ŹRÓDŁA INTERNETOWE - WYKAZ OMÓWIONYCH FOTOGRAFII I FOTOREPORTAŻY: Johana Bävmana, Contemporary Issues stories, 2nd prize, 2008 [na:]

http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/start/37/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/2008

José Cendón, Contemporary Issues stories, 1st prize, 2006 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/start/36/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/2006

Charlie Cole, World Press Photo of the Year 1989 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/1989

Page 134: Maska-nr-IX

133

David Hogshølt, Portraits, 2nd prize, 2005 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/start/47/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/2005

Robert Knoth, Honorable mention, Portraits, 2005 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/start/49/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/2005

Douglas Martin, World Press Photo of the Year 1957 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/1957

Michał Novotny, Daily Life stories, 3rd prize, 2005 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/start/45/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/2005

Zsolt Szigetváry, Contemporary Issues, 2nd prize, 2007 [na:] http://www.archive.worldpressphoto.org/search/layout/result/indeling/detailwpp/form/wpp/start/34/q/ishoofdafbeelding/true/trefwoord/year/2007

Page 135: Maska-nr-IX
Page 136: Maska-nr-IX

135

Językowe podłoże wykluczenia społecznego.

Barbara Grodecka

Przedmiotem mojego artykułu jest problem ograniczonych umiejętności językowych, w kontekście imigracji jako podłoża wykluczenia społecznego. Sam termin „wykluczenie społeczne” stał się w ostatnich latach bardzo popularny, jednak jego sens nie jest jednoznaczny. Użyty po raz pierwszy przez Rene Lenoir w 1974 roku, odnosił się do kategorii osób postrzeganych jako „problem społeczny”: „niepełnosprawni fizycznie i umysłowo, osoby ze skłon-nościami samobójczymi, dzieci wykorzystywane seksualnie, narko-mani, samotni rodzice, osoby z marginesu społecznego...”1. Dziś takie zestawienie może budzić sprzeciw, jednak wg badań przepro-wadzonych przez agencję Pentora w 2006 roku, niewiele różni się od przeciętnych wyobrażeń Polaków2. Respondenci pytani o najczęstsze przyczyny wykluczenie społecznego wskazywali na bezrobocie,

1Gore Ch,, Introduction : Market, citizenship and social exlusion [w:] Social exclusion

: rethoric, reality, responses , International Labour Organization ( International Institute for Labour Studies ), 1995 [na:] http://ilo-mirror.library.cornell.edu/public/english/bureau/inst/download/gerrypart1.pdf. 2WYKLUCZENIE SPOŁECZNE, Kampania społeczna „Warto być za!” [na:]

www.warto.eu/sciagnij/raport_pentor.ppt .

Page 137: Maska-nr-IX

136

uzależnienie od alkoholu, narkomanię, biedę, choroby psychiczne, odmienne orientacje seksualne, niepełnosprawność lub niskie kwalifikacje zawodowe. Jednocześnie 67 procent respondentów tego samego badania deklarowało, że w ogóle nie zna tego pojęcia3. W dyskursie naukowym brak jest zgodności, co do jego istoty. Jak zatem zdefiniować wykluczenie społeczne?

Tak jak w przypadku większości terminów dotyczących zjawisk społecznych, niemożliwe jest zbudowanie jednej, uniwersalnej definicji. Przyjmijmy więc, na potrzeby tego artykułu, że termin ten odnosi się do sytuacji, w której jednostka nie może uczestniczyć w aktywnościach społeczności z powodów będących poza jej kontrolą i pomimo woli uczestnictwa w owych aktywnościach, przy czym właśnie wola jest tu kluczowa. Odróżnia ona bowiem wykluczenie od izolacji społecznej, która może przebiegać dobrowolnie4.

Tak rozumiany termin odnosi się zatem do sytuacji, w której jednostki zostają z rożnych przyczyn pozbawione możliwości pełnego uczestnictwa w życiu społecznym, a więc do relacji pomiędzy jednostką a społeczeństwem. Wspomniana relacja może realizować się na płaszczyźnie ekonomicznej, a także w sferze praw obywa-telskich, dostępu do kultury, itd. Generalizując, przyjmijmy trzy aspekty wykluczenia, proponowane m.in. przez Giddensa, miano-wicie: sferę ekonomiczną, polityczną i społeczną5.

Na gruncie polskim najczęściej akcentowaną sferą jest kwestia ekonomiczna,a ubóstwo czy bezdomność stają się sztandarowymi przykładami wykluczenia. Jeśli jednak prześledzimy uważnie literaturę przedmiotu okaże się, że bieda czy bezdomność są tylko możliwymi problemami powodującymi wykluczenie.

W debacie międzynarodowej tematyka wykluczenia pojawia się często w kontekście imigracji, ponieważ migranci oraz uchodźcy

3 Ibidem.

4Barry B., Social Exclusion, Social Isolation and the Distribution of Income, „

CASEpaper“, CASE, nr. 12, Sierpien 1998, [na:] http://sticerd.lse.ac.uk/dps/case/cp/Paper12.pdf . 5Giddens. A., Socjologia, Warszawa 2004, s. 347.

Page 138: Maska-nr-IX

137

znajdują się w grupie szczególnie wysokiego ryzyka6. Oczywiste wydaje się, że narzędziem niezbędnym do funkcjonowania w społe-czeństwie jest znajomość języka. Często jednak jego opanowanie stanowi dla imigrantów trudną do przekroczenia barierę, przez co staje się ono istotnym czynnikiem zwiększającym ryzyko wykluczenia na wszystkich poziomach. Znajomość języka uniemożliwia bowiem odniesienie się do ram symbolicznych, w których odbywa się społecz-na komunikacja. Choć argumenty te wydawać się mogą oczywiste, warto uzmysłowić sobie skalę problemu.

Nie ma wątpliwości, że umiejętności językowe wpływają na możliwości, jakimi dysponują jednostki przebywające w obcym środowisku. Jak wynika z badań Christiana Dustmana i Francesci Fabbri, dotyczących wpływu umiejętności językowych na funkcjono-wanie na rynku pracy w Wielkiej Brytanii, znajomość języka jest czynnikiem decydującym o zatrudnieniu7. Według wspomnianych autorów płynna znajomość angielskiego zwiększa prawdopodo-bieństwo zatrudnienia o 22 procent. Jest też związana z 18-20 procent wyższymi zarobkami8. Na podobne tendencje w USA wskazywali w kwietniu 1997 roku, na łamach American Sociological Review, Tomas J. Espenshade z Uniwersytetu w Princetown i Haishan Fu z Alan Guttmacher Institut9.

Mimo oczywistych korzyści, jakie niesie za sobą znajomość języka, jego opanowanie nie jest jedynie kwestią woli. Zazwyczaj zgodnie podkreśla się złożoność czynników wpływających na umiejęt-ności językowe, a najczęściej wymienianymi aspektami są wiek, wykształcenie oraz długość pobytu w danym kraju. Inaczej mówiąc: młodsi, lepiej wykształceni i dłużej przebywający w obcojęzycznym środowisku migranci mają większe szanse na zdobycie płynności

6Gradstein M., Schiff M., The Political economy and social exclusion with

implikations for immigration policy, „Population Economics”, vol.19, nr 2, czerwiec 2006, [na:] http://www.springerlink.com/content/l1414447034u9854/. 7Dustmann Ch., Fabbri F., Language proficiency and labour market performance of

immigrants in the UK, „The economic Journal“, vol. 113, nr 489, lipiec 2003, [na:] http://www.jstor.org/stable/3590195?cookieSet=1. 8Ibidem.

9Espenshade T.J., Fu H., An analisys of English-language proficiency among U.S.

Immigrants, „American Sociological Review“, vol. 62, nr 2, kwiecien 1997 .

Page 139: Maska-nr-IX

138

językowej10. Na rozwijanie znajomości nowego języka znaczny wpływ ma także język, jakim migranci posługują się w domach11. Osoby należące do mniejszości językowych w Stanach Zjednoczonych, posługujące się w domu językiem innym niż angielski, osiągają znacznie gorsze wyniki zarówno w procesie edukacyjnym, jak i na rynku pracy12. Według raportu wydanego przez Departament Edu-kacji Stanów Zjednoczonych w 2004 roku, dzieci mówiące w domu w języku innym niż angielski częściej powtarzają klasę, w porównaniu rówieśnikami posługującymi się w domu angielskim, o 20 procent rzadziej kończą szkołę średnią i o 10 procent rzadziej decydują się na dalszą edukację. Co więcej sytuacja ekonomiczna gospodarstw domo-wych, w których mówi się w języku innym niż angielski jest gorsza niż sytuacja porównywalnych gospodarstw imigranckich, w których to właśnie angielski jest językiem codziennej komunikacji (32 procent w stosunku do 18 procent gospodarstw niskodochodowych)13.

Dużą rolę odgrywa problematyka tożsamości etnicznej czy narodowej, język jest bowiem żywym czynnikiem tożsamości gru-powej.

Język etniczny jest niezbędnym atrybutem członkostwa w grupie etnicznej, cichym kluczem etnicznej kategoryzacji... i doskonałym medium pozwalającym na zachowanie wewnątrz-grupowej kohezji14.

10

Dustmann Ch., Fabbri F.,, op.cit. 11

Language Minorities and Their Educational and Labour Market Indicators – Recent Trends : Statistical Analysis Report, red. S. Klein’a, US Department of Education, Institute of Educational Science, NCES 2004/009, [na:] http://nces.ed.gov/pubs2004/2004009.pdf. 12

Ibidem. 13

Ibidem. 14

Luo S.-H., Wiseman R.L., Ethnic language maintenance among Chinese immigrant children in the United States, „International Journal of Intercultural Relations“, Vol.24, nr 3, [na:] http://www.sciencedirect.com/science?_ob=ArticleURL&_udi=B6V7R-402TP87-2&_user=464575&_coverDate=05%2F01%2F2000&_rdoc=1&_fmt=high&_orig=search&_sort=d&_docanchor=&view=c&_searchStrId=1238875681&_rerunOrigin=google&_acct=C000022258&_version=1&_urlVersion=0&_userid=464575&md5=48ec53c6f0bad94362cb32cdfdf63de7.

Page 140: Maska-nr-IX

139

Dlatego wielu emigrantów, chcąc zachować swoją tożsamość, stara się w możliwie największym stopniu porozumiewać w języku ojczystym, obniża to jednak chłonność na język kraju „goszczącego”. Co więcej, prowadzi często do konfliktów między członkami nawet tej samej grupy. Zazwyczaj cierpią na tym dzieci imigrantów postawione w sytuacji, kiedy ograniczona znajomość języka dominującego obniża ich szanse na zadowalające wyniki w szkole, a jednocześnie równie niewystarczająca znajomość języka „ojczystego” utrudnia komuni-kację z innymi członkami rodziny.

Problem ten analizował częściowo Ali Arayiciw pracy poświęconej sytuacji tureckich dzieci w Europie15. Pisze on, że kon-frontacje pomiędzy dziećmi imigrantów a ich rodzicami są coraz częstszei nierzadko opierają się na kwestii językowej. Zwraca też uwagę na fakt, że wiele rezydujących w Europie rodzin pochodzących z innych obszarów kulturowych, stara się za wszelką cenę zachować rodzimą tradycje, co bardzo często objawia się opresyjnym stosun-kiem do własnych dzieci, który doprowadza do licznych ucieczek z domu. Dzieci, które decydują się na taki krok nie są zazwyczaj przystosowane do samodzielnego funkcjonowania w zachodnich społeczeństwach. Często nie rozumieją uwarunkowań kulturowych, rzadko też osiągają pełną płynność językową. Ich wyniki w procesie edukacyjnym są niezadowalające, czego przyczynąw znacznym stopniu jest niedostateczna znajomość języka. Aż 33 procent dzieci francuskich imigrantów pytanych o problemy, z jakimi zetknęły się uczęszczając do szkoły we Francji, odpowiedziało, że są to problemy językowe. Arayici pisze następnie, że znaczna część młodych Turków osiąga niezadowalające rezultaty w szkole, a główną ich przyczyną jest fakt, że nie rozumieją języka, w którym odbywają się lekcje. Aż 48 procent z nich powtarza przynajmniej jedną klasę. Również w Stanach Zjednoczonych przyjmuje się, że ograniczona płynność językowa jest jedną z głównych przyczyn niskich osiągnięć naukowych dzieciz

15

Arayici A., The Problems of Immigrant Children in Europe: The Case of the Turks, „Prospects”, Vol.33, nr 4 , grudzien 2003, [na:] http://www.springerlink.com/content/p26h8tpg84815307/.

Page 141: Maska-nr-IX

140

imigranckim pochodzeniem16. Dzieci te stanowią aż 17 procent wszystkich mieszkańców USA w wieku od 5 do 24 lat17.

Nasuwa się być może pytanie, gdzie zaczyna się wykluczenie? Przytoczę więc wypowiedź Heinza Bude, socjologa, zajmującego się problematyką wykluczenia:

Nie chodzi przeważnie o to czy jest się biednym lub zaniedbanym, ale o poczucie bycia częścią społeczeństwa. Wykluczeni nie mają tego poczucia. Inaczej mówiąc, pojęcie wykluczenia ma dwa komponenty, indywidualny (czy jestem panem mojego życia?) i społeczny (czy jestem częścią społe-czeństwa?)18 .

Ktoś, kto nie rozumie, co właściwie dzieje się wokół niego z pewnością nie czuje się ani panem sytuacji ani częścią grupy. Co więcej, samo „rozumienie” może mieć wiele poziomów:

użytkownik języka potrafi zrozumieć zdanie nie tylko dlatego, że zna sens poszczególnych słów i zasady rządzące konstruk-cjami gramatycznymi. (...) Konieczna jest zdolność płynnego poruszania się pomiędzy kodami19.

Aby osiągnąć stopień znajomości języka, który pozwala na swobodną orientację w treściach kulturowych, nie wystarczy kurs integracyjny, jaki zazwyczaj oferowany jest imigrantom.

16

Language Minorities and Their Educational and Labour Market Indicators, op.cit. 17

Challenges for Immigrant Children, [na:] http://sitemaker.umich.edu/356.son/english_proficiency. 18

Der soziale "Ausschluss" greift um sich, [na:] http://ecards.orf.at/science/news/154126 . 19

Hymes D., Directions in (Ethno') Linguistic Theory, “ American Anthropologist”, New Series, Vol.66, Nr 3, cz. 3: Transcultural Studies in cognition. Czerwiec, 1964, [na:] http://www.jstor.org/stable/info/669323?seq=1.

Page 142: Maska-nr-IX

141

Przykłady podane powyżej stanowią zaledwie szkic, mający jednak konkretny cel - zwrócenie uwagi, na poziom wykluczenia społecznego znajdujący się niejako poza mainstreamem dyskusji o tym zjawisku. Podsumowując, brak umiejętności językowych ogra-nicza możliwość pełnego uczestnictwa w życiu społeczeństwa, może zatem być podstawą wykluczenia. Problem dostępu imigrantów do życia społecznego staje się coraz bardziej dotkliwy w multikulturo-wych i multijęzykowych społeczeństwach. Mimo licznych inicjatyw, mających na celu poprawę jakości życia i stopnia aktywności społecznej imigrantów, pokonanie bariery językowej nadal pozostaje czynnikiem leżącym u podstaw ich społecznego wykluczenia.

BIBLIOGRAFIA: ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Espenshade T. J.,, Fu H., An analisys of English-language proficiency

among U.S. Immigrants, „American Sociological Review“, vol. 62, nr 2, kwiecień 1997

Giddens. A., Socjologia, Warszawa 2004 ŹRÓDŁA INTERNETOWE: Arayici A., The Problems of Immigrant Children in Europe: The Case of

the Turks, „Prospects”, Vol.33, nr 4 , grudzien 2003, [na:] http://www.springerlink.com/content/p26h8tpg84815307/.

Barry B., Social Exclusion, Social Isolation and the Distribution of Income, „ CASEpaper“, CASE, nr. 12, Sierpien 1998, [na:] http://sticerd.lse.ac.uk/dps/case/cp/Paper12.pdf .

Challenges for Immigrant Children, [na:] http://sitemaker.umich.edu/356.son/english_proficiency.

Der soziale "Ausschluss" greift um sich, [na:] http://ecards.orf.at/science/news/154126 .

Dustmann Ch., Fabbri F., Language proficiency and labour market performance of immigrants in the UK, „The economic Journal“, vol. 113, nr 489, lipiec 2003, [na:] http://www.jstor.org/stable/3590195?cookieSet=1.

Page 143: Maska-nr-IX

142

Gore Ch., Introduction : Market, citizenship and social exlusion [w:] Social exclusion : rethoric, reality, responses , International Labour Organization ( International Institute for Labour Studies ), 1995 [na:] http://ilomirror.library.cornell.edu/public/english/bureau/inst/download/gerrypart1.pdf.

Gradstein M., Schiff M., The Political economy and social exclusion with implikations for immigration policy, ,,Population Economics, vol.19, nr 2, czerwiec 2006, [na:] http://www.springerlink.com/content/l1414447034u9854.

Hymes D., Directions in (Ethno') Linguistic Theory, “ American Anthropologist”, New Series, Vol.66, Nr 3, cz. 3: Transcultural Studies in cognition. Czerwiec, 1964, [na:] http://www.jstor.org/stable/info/669323?seq=1.

Language Minorities and Their Educational and Labour Market Indicators – Recent Trends : Statistical Analysis Report, red. S. Klein, US Department of Education, Institute of Educational Science, NCES 2004/009, [na:] http://nces.ed.gov/pubs2004/2004009.pdf.

Luo Sh.-H., Wiseman R. L., Ethnic language maintenance among Chinese immigrant children in the United States, „International Journal of Intercultural Relations“, Vol.24, nr 3, [na:] http://www.sciencedirect.com/science?_ob=ArticleURL&_udi=B6V7R-402TP87-2&_user=464575&_coverDate=05%2F01%2F2000&_rdoc=1&_fmt=high&_orig=search&_sort=d&_docanchor=&view=c&_searchStrId=1238875681&_rerunOrigin=google&_acct=C000022258&_version=1&_urlVersion=0&_userid=464575&md5=48ec53c6f0bad94362cb32cdfdf63de7.

WYKLUCZENIE SPOŁECZNE, Kampania społeczna „Warto być za!” [na:] www.warto.eu/sciagnij/raport_pentor.ppt.

Page 144: Maska-nr-IX

143

Polscy bezdomni. Świadomość czy antyświadomość społeczna? Katarzyna Salwa

Świadomość społeczna jest cechą charakteryzującą każdą

jednostkę. Jest to zespół poglądów, norm, przekonań, wartości, wyobrażeń i pojęć, które dotyczą danej grupy społecznej1. Umożliwia ona umiejscowienie się jednostki w rzeczywistości społecznej, w ja-kiej się znajduje. Dzięki niej człowiek jest w stanie określić siebie jako członka pewnej grupy społecznej.

W tym miejscu pojawia się pytanie, czy członkowie grup społecznych dotkniętych procesem marginalizacji także posiadają świadomość społeczną. Czy ich tożsamość społeczna rozumiana jako poczucie przynależności do grupy, z którą się identyfikują, oparta jest na pozytywnych przekonaniach i pojęciach dotyczących własnej wartości? Czy jest tak samo silna jak tożsamość społeczna pozosta-łych członków społeczeństwa? Czy osoby wyalienowane, które mają świadomość tego, jaki stosunek do nich posiada społeczeństwo, są w stanie wytworzyć i zaakceptować własny zestaw norm i wartości opisujących grupę społeczną, do której przynależą, nie opierając się

1Kuśmierski S., Świadomość społeczna, opinia publiczna, propaganda, Warszawa

1987, s.14.

Page 145: Maska-nr-IX

144

przy tym na negatywnych stereotypach podzielanych przez resztę społeczeństwa?

W swoim artykule przedstawiam argumentację opartą na

pojęciu stygmatu społecznego. Niektóre grupy stygmatyzowane nie wytwarzają własnego zestawu norm i wartości, który jest alternatywą dla powszechnego w społeczeństwie negatywnego stereotypu, lecz opierają obraz siebie samych na podstawie opinii podzielanej przez widownię społeczną. Przykładem takiej grupy stygmatyzowanej są ludzie bezdomni. Mimo, że często opisując siebie wykorzystują pozytywne pojęcia, to mówiąc o bezdomnych jako o grupie społecz-nej posługują się wyrażeniami wartościującymi opartymi na panu-jących w społeczeństwie stereotypach.

W swojej analizie problemu świadomości społecznej osób bez-domnych posługuję się koncepcją tożsamości negatywnej Erika Homburgera Eriksona. Od krótkiej charakterystyki rodzajów bezdom-ności przechodzę do przyczyn popadania w bezdomność i przyczyn alienacji. Ostatecznie jednak skupiam się na wpływie stygmatu społecznego na postrzeganie siebie samych przez ludzi bezdomnych.

Bezdomność i jej rodzaje W swoim artykule przyjmuję definicję bezdomności wg Andrzeja

Przymeńskiego, zgodnie z którą bezdomność jest rozumiana jako

sytuacja osób, które z różnych przyczyn, czasowo lub trwale, nie są w stanie własnym staraniem zapewnić sobie schronienia spełniającego minimalne warunki pozwalające uznać je za pomieszczenie mieszkalne2.

2Przymeśnski A., Bezdomni i społeczne podłoże bezdomności. Na przykładzie

Poznania., referat wygłoszony na konferencji Socjologia wobec zmian społecznych, Poznań 1994. Za: Duracz – Walczak A., Bezdomni, Warszawa 1996, s.10

Page 146: Maska-nr-IX

145

Badacze problematyki bezdomności w zależności od wybranych kryteriów wyróżniają kilka różnych typologii rodzajów bezdomności. Poniżej przytaczam jedną z nich, opracowaną przez Stowarzyszenie Pomocy Bezdomnym3. Opiera się ona na dwóch wskaźnikach: stanie psychofizycznym oraz postawie wobec własnej sytuacji życiowej i dzieli bezdomnych na cztery kategorie: ”zdolnych do samodzielności życiowej bezdomnych z przymusu”, „niezdolnych do samodzielności życiowej bezdomnych z przymusu”, „zdolnych do samodzielności życiowej bezdomnych z wyboru”, oraz „niezdolnych do samodziel-ności życiowej bezdomnych z wyboru”.

Osoby zdolne do samodzielności są rozumiane tu jako osoby zdrowe, będące w wieku produkcyjnym, natomiast osoby niezdolne do samodzielności – jako osoby starsze, chore oraz niepełnosprawne. Pojęcie „bezdomni z przymusu” określa ludzi niepogodzonych ze swo-im obecnym statusem społecznym, a „bezdomni z wyboru” - osoby, które pogodziły się ze swoim statusem społecznym i nie chcą go zmienić.

Przyczyny popadania w bezdomność a przyczyny alienacji W literaturze naukowej można znaleźć różne kategorie przyczyn

popadania w bezdomność. Ze względu na to, że nie jest to główny temat mojego artykułu, przytaczam tylko kilka z nich bez przedsta-wiania głębszej analizy. B. Bartosz i E. Błażej wymieniają cztery ro-dzaje czynników powodujących popadanie w bezdomność:

� natury społecznej, np. sytuacja społeczno – ekonomiczna, bezrobocie, likwidacja hoteli robotniczych, brak miejsc w oś-rodkach specjalistycznych dla osób starszych, upośledzonych, brak dalszej opieki nad wychowankami domów dziecka po ukończeniu 18 roku życia,

� związane z chorobami i patologiami, � psychologiczne, � prawne (eksmisja)4.

3Ibidem.

4Bartosz B., Błażej E., O doświadczaniu bezdomności, Warszawa 1995, s. 11 – 12.

Page 147: Maska-nr-IX

146

K. Wierzbicka dzieli przyczyny bezdomności na: osobowoś-ciowe, środowiskowe, systemowe, zdrowotne i losowe5.

Z kolei M. Porowski przedstawia następujące źródła bezdom-

ności: � zmiany demograficzne, � recesja gospodarcza i związane z nią bezrobocie, � redukcja nakładów budżetowych na pomoc społeczną, � zbyt mała liczba ośrodków czasowego oraz stałego pobytu dla

osób dotkniętych problemem bezdomności, � patologie indywidualne (alkoholizm, prostytucja, narkomania,

przestępczość, żebractwo), � dysfunkcje instytucji opiekuńczo– resocjalizacyjnych i karnych, � zaburzenia psychiczne, � konflikty rodzinne i związane z tym odtrącanie niesamodziel-

nych członków rodzin6. M. Oliwa – Ciesielska upatruje przyczyn alienacji osób bezdom-

nych zarówno po stronie widowni społecznej, jak i po stronie samych bezdomnych7. Jako źródła alienacji związane ze społeczeństwem wymienia nietolerancję oraz brak zainteresowania ewentualnym kontaktem z osobami bezdomnymi, co z kolei skutkuje brakiem możliwości nawiązania przez osoby bezdomne kontaktu z osobami nie należącymi do ich grupy społecznej i do personelu pomocy socjalnej8. Z drugiej strony zaznacza też wyraźnie przyczyny alienacji związane z postawą samych bezdomnych. „Bezdomnych nie alienuje tworzenie własnych norm i mechanizmów działania, ale brak inter-nalizacji przyjętych powszechnie norm, jak i nieutożsamianie się

5Wierzbicka K., Problem bezdomności w Polsce, [w:] Sfery niedostatku i nędzy

mieszkaniowej w Polsce, red. Kuminek K., Warszawa 1990, s.80. 6Porowski M., Bezdomność – obraz zjawiska i populacji ludzi bezdomnych [w:]

Pedagogika Społeczna; człowiek w zmieniającym się świecie, Wydawnictwo Żak, red. Pilch T., Lepalczyk I., Warszawa 1995, s. 436. 7Oliwa-Ciesielska M., Piętno nieprzypisania. Studium o wyizolowaniu społecznym

bezdomnych., Poznań 2004, s. 43. 8Ibidiem, s.44.

Page 148: Maska-nr-IX

147

z celami, do jakich dąży ogół społeczeństwa”9. Nie bez znaczenia są także poczucie naznaczenia i brak zainteresowania obroną własnej godności, które wiążą się z traktowaniem siebie samych i reszty społeczeństwa w kategoriach statystycznych10.

Stygmat społeczny W celu wyjaśnienia problematyki antyświadomości osób bez-

domnych posłużę się za E. Czykwin definicją stygmatu społecznego E. Goffmana, który odniósł się do greckiego pochodzenia tego słowa, oznaczającego „znak, znamię, piętno”.

Osoby stygmatyzowane to takie, które posiadają społeczny atrybut głęboko je dyskredytujący i które są postrzegane jako niepełnowartościowe z tego właśnie powodu 11.

Według E. Czykwin oczekiwania widowni społecznej wobec osób stygmatyzowanych są zwykle pejoratywne i nietrafne, gdyż opierają się na istniejących w danej społeczności negatywnych stereotypach. H. Pietrzak wyjaśnia ich powstawanie, posługując się podziałem grup społecznych na swoje i obce12. W świadomości każdej jednostki istnieje dychotomiczny podział na „swoich” i „obcych”, któ-ry wiąże się często z negatywnym nastawieniem go grupy obcej.

Ta wrogość między grupami swoimi i obcymi służy do określenia ścisłych granic, które mogą być wyrażone w uwarunkowaniach geograficznych, kulturowych i świado-mościowych. Grupy swoje i obce zazwyczaj nie utrzymują ze

9Ibidiem, s.45.

10Ibidiem, s.44.

11Goffman E., tytuł książki, itd. 1963, s.3. [za:] Czykwin E., Stygmat społeczny,

Warszawa 2007, s.15 – 16. 12

Pietrzak H., Następstwa i efekty stereotypowego postrzegania człowieka w świata społecznego, Rzeszów 2000, s.56.

Page 149: Maska-nr-IX

148

sobą kontaktów, ich wiedza o sobie nawzajem jest relatywnie niewielka, a występująca wrogość opiera się często na stereotypach13.

Oczekiwania wobec grup obcych mają charakter samospełnia-jących się proroctw i wpływają na tryb interakcji. Opierając się na stereotypach, jednostka zachowuje się wobec partnera interakcji w określony sposób, co powoduje z góry oczekiwane reakcje14.

E. Czykwin uważa, że osoby stygmatyzowane są bardziej świadome dotyczących ich przekonań widowni społecznej, ich błęd-ności. Dlatego też posiadają w tej kwestii swoistą nadwrażliwość, która wynika z trzech przyczyn:

1. „osoby stygmatyzowane zajmują zazwyczaj mniej wpływo-we pozycje”, dlatego interpretują oczekiwania osób wpły-wowych w taki sposób, aby „minimalizować możliwość ewentualnego wykorzystania”,

2. „większość osób nie ma doświadczenia w interakcjach z oso-bami stygmatyzowanymi, dlatego nie zawsze zachowuje się w taki sposób, aby nie urażać partnerów. Negatywne uczucia i przekonania mogą się w takich sytuacjach ujawnić łatwiej niż w interakcjach bardziej typowych”

3. „osoby stygmatyzowane mają lepszy wgląd w to, co myślą na ich temat inni, ponieważ mają możliwość doświadczania znacząco większej liczby relacji z różnymi widzami. Dzięki temu ich wiedza na ten temat jest prototypowa, ale i zróżnicowana”15.

W przypadku osób bezdomnych sytuacja posiada odmienny

charakter, gdyż ludzie, którzy odnieśli sukces są dla bezdomnych grupą odniesienia, a istniejące w społeczeństwie stereotypy są wyko-rzystywane przez nich do opisu grupy społecznej, do której przy--należą. Nie traktują oni przekonań widowni społecznej jako błędnych, lecz jako wyznacznik swojego miejsca w społeczeństwie. W związku

13

Ibidem. 14

Czykwin E., Stygmat społeczny,Warszawa 2007, s.111. 15

Ibidiem, s.113.

Page 150: Maska-nr-IX

149

z tym, wymienione przez Czykwin przyczyny nadwrażliwości osób stygmatyzowanych na opinie na ich temat są w przypadku osób bezdomnych przyczynami wzmocnienia przekonania o słuszności opinii widowni społecznej.

Aby wyjaśnić taką interpretację świadomości osób bezdomnych o przekonaniach większości społeczeństwa, posłużę się koncepcją tożsamości negatywnej E. Homburgera Eriksona. Zakłada ona, że funkcjonujące w społeczeństwie opinie dotyczące osób stygmaty-zowanych i wykluczonych społecznie opierają się na wartościowaniu tych osób w sposób negatywny. Osoby, których dotyczą te opinie, muszą się do nich odnieść albo poprzez ich akceptację albo poprzez przeciwstawienie się im16. Erikson wymienia cztery rodzaje tożsamości negatywnej. Wyjaśniając kwestię antyświadomości osób bezdomnych posłużę się jednym z nich: „postawieniem się niżej” w stosunku do większości. Jednostka wykluczona decyduje się na pogodzenie się ze statusem osoby gorszej i jednocześnie uznaje dominujące w społeczeństwie negatywne opinie i sądy na swój temat za obowiązujące i dostosowuje się do nich17. Osoby bezdomne oceniają innych bezdomnych jako grupę społeczną za pomocą negatywnych osądów widowni społecznej; często posiadają jedno-cześnie pozytywną opinię dotyczącą własnej osoby. Jednak wiele spośród osób bezdomnych określających siebie samych posługuje się kategoriami bierności czy braku godności funkcjonującymi w opiniach panujących w społeczeństwie.

Świadomość czy antyświadomość społeczna W tym miejscu przytoczę kilka wyników badań, które wskazują

na to, że osoby bezdomne w swoich opiniach na temat grupy społecz-nej, do której przynależą, posługują się opiniami widowni społecznej i panującymi w społeczeństwie negatywnymi stereotypami.

L. Stankiewicz, wymieniając kolejne etapy popadania w bez-domność, jako czwarty krok podaje przystosowanie do bezdomności,

16

Homburger Erikson E., tytuł książki, strony itd. Za: ibidiem, s. 198. 17

Ibidiem, s. 205.

Page 151: Maska-nr-IX

150

które rozumie jako utratę ambicji, honoru i godności, poczucie bezsensu życia oraz spadek wymagań wobec siebie. Wiąże się to z no-wym mechanizmem adaptacyjnym – wycofaniem. Bezdomny popada w emocjonalne zobojętnienie.

W związku z utratą miejsca zamieszkania następuje stopniowa – świadomościowa i emocjonalna – akceptacja swojego stanu bezdomności. Zanika samokrytycyzm, dbałość o wygląd, chęć walki o siebie18.

W podobny sposób tożsamość społeczną osób bezdomnych charakteryzuje Oliwa – Ciesielska19. Bezdomny nie tylko zaczyna czuć się wyalienowany ze społeczeństwa, ale także odczuwa, że jego własne czyny i ich skutki są bytami istniejącymi ponad nim. Brak możliwości nawiązania kontaktu z innymi ludźmi dodatkowo pogłębia to zjawisko.

Osoba bezdomna, będąc wyalienowaną nie myśli o sobie w kategoriach sprawstwa, lecz w kategoriach statystycznych, gdyż takiego zachowania oczekuje się od niej. Duży wpływ ma na to także alienowanie się od samego poczucia bycia czło-wiekiem, a popadanie w myślenie o sobie, jak o czymś co nie ma żadnej wartości, gdyż nikt wcześniej istnienia takiej wartości w danej jednostce nie potwierdził.20

Jednocześnie zdaje ona sobie sprawę, że szansa na zmianę sytuacji życiowej jest niewielka, dlatego staje się jeszcze bardziej bezradna. Po pewnym czasie bezdomny zaczyna traktować nie tylko siebie samego w kategoriach statystycznych, ale przenosi ten sposób myślenia na całe społeczeństwo, w szczególności na wąski krąg ludzi, z którymi ma bezpośredni kontakt. Zaczyna postrzegać pozostałych

18

Stankiewicz L., Zrozumieć bezdomność, Olsztyn 2002, s. 90. 19

Oliwa-Ciesielska M., Piętno nieprzypisania. Studium o wyizolowaniu społecznym bezdomnych, Poznań 2004, s.43. 20

Ibidem.

Page 152: Maska-nr-IX

151

ludzi jako obiekty i źródła alienacji. Traktuje ich w sposób instru-mentalny, bez emocji21.

W swojej książce „Piętno nieprzypisania. Studium o wyizolo-waniu społecznym bezdomnych” M. Oliwa – Ciesielska przedstawia wyniki badań przeprowadzonych w 2000 roku wśród osób bezdomnych mieszkających w Poznaniu oraz wśród osób, które miały z nimi kontakt22. Wypełniając ankietę bezdomni musieli między innymi dokończyć zdania, zaczynające się od słów: 1. Bezdomny wygląda jak..., 2. Bezdomny nie potrafi..., 3. Bezdomny zachowuje się jak...,4. Bezdomny najlepiej potrafi...., 5. Bezdomny jest..., 6. Gdyby nie bezdomni to...23 Określając samych siebie i swoje miejsce w hierarchii społecznej bezdomni używali słów stygmatyzujących, takich jak: "ofiara losu", "wyrzutek społeczeństwa" czy "odmieniec", które wskazywały na ich pozycję osób wykluczonych. Kończąc zdanie, „czego bezdomny nie potrafi” wśród opinii przeważały stwierdzenia: „żyć po ludzku” i „być normalnym”24.

Za pomocą tego samego zestawu pytań zostali przebadani ludzie stykający się z bezdomnymi. Porównując wyniki wypowiedzi w obu grupach respondentów, badacze zauważyli, że bezdomni opisują siebie samych za pomocą tych samych określeń, co widownia społeczna, szczególnie, gdy mówią o swoim wyglądzie i zachowaniu. Spośród 41 określeń dotyczących zachowania jakie wymieniły osoby bezdomne, połowa wystąpiła w niezmienionej formie w wypowie-dziach drugiej grupy badanych25. Antyświadomość społeczna bez-domnych wyraźnie uwidoczniła się w określeniach wskazujących na ich sytuację społeczną, które nie pojawiły się w grupie respondentów. Były to wyrażenia typu: „osoba gorszego gatunku”, „odpadek społeczny”, „pasożyt”, „zakała społeczeństwa”, „niegodny zaufania”, czy „niewidzialny”26.

21

Ibidiem, s.44. 22

Ibidiem, s.169 – 174. 23

Ibidiem, s.170. 24

Ibidiem, s.172. 25

Ibidiem, s.170. 26

Ibidiem, s.174.

Page 153: Maska-nr-IX

152

W wywiadach pogłębionych z bezdomnymi badacze prosili o określenie typowych cech osób bezdomnych. Najczęściej pojawiały się: „problemy osobowościowe i problemy psychiczne”, „skrajnie zaniedbany wygląd”, „alkoholizm”, „skłonność do oszustwa”. Warto zauważyć, że badani nie identyfikowali wymienionych cech jako własne, a w swoich wypowiedziach dystansowali się do bezdomnych jako do grupy społecznej, mówiąc o nich w trzeciej osobie liczby mnogiej - „oni”27.

Wnioski Głównym czynnikiem mającym wpływ na antyświadomość ludzi

bezdomnych jest stygmat społeczny. Bezdomni czują się naznaczeni, napiętnowani i inni pod wieloma względami. Dotyczy to zarówno ich sposobu życia, spędzania wolnego czasu, wyglądu zewnętrznego, czy kontaktów z bliskimi. Widoczne jest to także w kontaktach z innymi ludźmi, w których uwypukla się wyraźny podział: „swój – obcy”28. Sposób życia osób bezdomnych jest porównywany z „normalnością” rozumianą jako ogólnie przyjęty w społeczeństwie styl życia. Gdy osoba, która w niedawnej przeszłości stała się bezdomna, zaczyna zauważać, że społeczeństwo reaguje niechęcią i etykietuje jej zachowanie, zaczyna reagować zgodnie z tym, jak jest postrzegana przez innych i wypełnia swoim zachowaniem rolę wytyczoną jej przez społeczeństwo. Poczucie tożsamości społecznej bezdomnego wzmac-niają funkcjonujące stereotypy. Ich istnienie wiąże się z faktem, że życie codzienne bezdomnych jest niedostępne dla reszty społe-czeństwa. Ludzie mają możliwość zaobserwowania jedynie tej części życia bezdomnego, która odbywa się w zasięgu ich wzroku. Tej, w której bezdomni tułają się po mieście i żebrzą o pomoc. Druga część ich życia, niedostępna dla reszty społeczeństwa, odbywa się między innymi w specjalnych placówkach dla osób pozbawionych warunków mieszkalnych czy środków do życia. Mimo jednostronności w sposobie postrzegania bezdomnych przez społeczeństwo, oni sami

27

Ibidiem, s.182. 28

Ibidiem, s.169.

Page 154: Maska-nr-IX

153

zaczynają oceniać siebie w kategoriach przyjętych przez ogół; kategoriach, które przedstawiają ich samych w bardzo negatywnym świetle.

Tożsamość społeczna osób bezdomnych oparta na negatywnym obrazie grupy społecznej, do której należą, wynika z nadawania fundamentalnego znaczenia stygmatowi, jakim jest bezdomność. E. Czykwin wyjaśnia ten problem w następujący sposób:

Zgodność między autostygmatyzacją a stygmatyzacją przez innych jest (...) bardziej prawdopodobna, gdy naznaczenie jest tak społecznie destruktywne, że utrudnia normalny przebieg interakcji społecznych29.

Wiąże się to także z tym, że kreowanie obrazu samego siebie zawsze opiera się na percepcji społecznej, która następuje w trakcie interakcji. Stąd zakłócenie interakcji oznacza zakłócenie kreowania obrazu samego siebie30.

29

Czykwin E., Stygmat społeczny, Warszawa 2007, s.236. 30

Ibidem.

Page 155: Maska-nr-IX

154

BIBLIOGRAFIA: Bartosz B., Błażej E., O doświadczaniu bezdomności, Warszawa 1995. Czykwin Elżbieta., Stygmat społeczny, Warszawa 2007. Duracz – Walczak A., Bezdomni, Warszawa 1996. Frąckiewicz L., Bezdomność jako syndrom ubóstwa, [w:] red. P.

Dobrowolski, Ubodzy i bezdomni, Katowice 1998. Kuśmierski S., Świadomość społeczna, opinia publiczna, propaganda,

Warszawa 1987. Malewska – Peyre H., Ja wśród swoich i obcych, [w:] red. Boski P.,

Jarymowicz M., Malewska – Peyre H., Tożsamość a odmienność kulturowa, , Warszawa 1992.

Olechnicki K., Załęcki P., Słownik socjologiczny, Toruń 1997. Oliwa – Ciesielska M., Piętno nieprzypisania. Studium o wyizolowaniu

społecznym bezdomnych, Poznań 2004. Piekut – Brodzka D.M., Bezdomność, Warszawa 2006. Pietrzak H., Następstwa i efekty stereotypowego postrzegania

człowieka w świata społecznego, Rzeszów 2000. Porowski M., Bezdomność – obraz zjawiska i populacji ludzi

bezdomnych [w:] red. T. Pilch, I. Lepalczyk, Pedagogika Społeczna: człowiek w zmieniającym się świecie, , Warszawa 1995.

Przymeński A., Bezdomni i społeczne podłoże bezdomności. Na przykładzie Poznania, Poznań 1994.

Stankiewicz L., Zrozumieć bezdomność, Olsztyn 2002. Wierzbicka K., Problem bezdomności w Polsce, [w:] Sfery niedostatku i

nędzy mieszkaniowej w Polsce, red. Kuminek K., Warszawa 1990.

Page 156: Maska-nr-IX

155

Hikikomori – więzień z wyboru Joanna Katarzyna Puchalska

Fenomen hikikomori należy do poważnych problemów

społecznych współczesnej Japonii. W języku angielskim określa się go mianem acute social withdrawal syndrome, czyli syndromem skraj-nego wycofania społecznego. Termin hikikomori powstał stosunkowo niedawno – w mediach i dyskursie naukowym pojawił się w połowie lat osiemdziesiątych1 – chociaż samo zjawisko ma znacznie dłuższą genezę. Korzeni hikikomori szukać można jeszcze we wczesnych latach siedemdziesiątych i tym, co nazwano wówczas tōkōkyohi, co można luźno przełożyć jako „wagarowicze”.

Hikikomori można tłumaczyć mniej więcej jako „odosobniony” czy też „ukrywający się”. Istnieje zresztą kilka sposobów zapisu tego słowa: ひきこもり; 引きこもり; 引き籠もり; 引き籠り; 引籠り; 引き篭り; 引篭, przy czym kanji 引 znaczy „ciągnąć”2, natomiast zarówno 篭 jak i 籠 mają podobne znaczenie – „klatka, ukryty, odseparowywać się, izolować”3.

1Furlong, A. The Japanese hikikomori phenomenon: acute social withdrawal among

young people, [w:] The Sociological Review, Volume 56 Issue 2, Keele 2008, s. 310. 2 Nowak B., Słownik znaków japońskich, Warszawa 2004, s. 88.

3Denshi Jisho – Online Japanese dictionary, [na:]

http://jisho.org/words?jap=hikikomori&eng=&dict=edict, dostęp 16.12.2009.

Page 157: Maska-nr-IX

156

Według oficjalnych źródeł japońskich – standardów Minis-terstwa Zdrowia – hikikomori jest osobą, która przez okres dłuższy niż sześć miesięcy izoluje się we własnym pokoju, odmawiając udziału w życiu społecznym, kontaktując się najwyżej z najbliższą rodziną. Tyle tylko, że taka izolacja potrafi trwać latami, nie miesiącami. Częs-to ten okres czasu przekracza dziesięć lat!4

Jest to istotny problem współczesnego japońskiego społeczeństwa5, jednakże nie ma zgody co do dokładnej definicji zjawiska. Spora część hikikomori to ludzie całkowicie zdrowi pod względem tak fizycznym, jak i psychicznym. Oczywiście część z nich ma mniejsze bądź większe zaburzenia związane z apatią, agorafobią, schizofrenią czy depresją, podobnie jak w przypadku reszty społe-czeństwa. Najczęściej uznaje się hikikomori za swoistą chorobę cywilizacyjną o podłożu społecznym i emocjonalnym. Sami Japoń-czycy przez lata widzieli w niej przede wszystkim rodzaj choroby psychicznej.

Nie ma dokładnych danych o liczbie osób dotkniętych syndro-mem skrajnego wycofania społecznego. Według rozmaitych szacun-ków obecnie liczba hikikomori w Japonii może sięgać nawet ponad miliona6 osób, co daje nam prawie 1% całej populacji Wysp Japoń-skich. Najbardziej ostrożne wyliczenia mówią o około 200 0007. Z tego tylko drobny odsetek jest oficjalnie zarejestrowany w placów-kach medycznych. Dotychczas przeprowadzone badania wskazują, że około 60% hikikomori to osoby w wieku od 15 do 30 roku życia8. Możliwe, że nawet połowa młodszej części społeczeństwa Kraju Wschodzącego Słońca doświadczyła w swoim życiu epizodu bycia hikikomori. W przeważającej mierze są to młodzi ludzie płci męskiej (mężczyźni stanowią prawdopodobnie aż 80% wszystkich hikikomori).

4Dziesinski M. J., Hikikomori. Investigations into the phenomenon of acute social

withdrawal in contemporary Japan, Honolulu 2003, s. 13. 5Na szerszą skalę syndrom skrajnego wycofania społecznego występuje także

w Korei Południowej i na Tajwanie. W świecie anglojęzycznym osoby izolujące się mogą podpadać pod kategorię NEET – Not in Employment, Education or Training albo parasite singles – ale nie są to terminy równoznaczne z hikikomori. 6Rząd japoński szacuje liczbę hikikomori na około pół miliona.

7Furlong A., op.cit., s. 312.

8Dziesinski M. J., op.cit, s. 10-11.

Page 158: Maska-nr-IX

157

Ten przedział wiekowy nie zaskakuje jeśli weźmie się pod uwagę japońskie realia.

Jak wygląda „życie” hikikomori? Cóż, często są to osoby o odwróconym rytmie dobowym – aktywne nocą, śpią w dzień. Nie opuszczają swojego pokoju poza nocnymi wizytami w łazience - żeby nie spotkać przypadkiem kogoś z rodziny. Jedzenie najczęściej zostawia im pod drzwiami pokoju matka. W Japonii z matką dziecko łączą dużo silniejsze więzi niż z ojcem, który jest zazwyczaj nieobecny przez większą część doby. Czasem hikikomori sami potrafią wybrać się do nocnego sklepu - unikając wszelkiej zbędnej interakcji - by zrobić zapasy albo zamawiają posiłki telefonicznie lub przez Internet. Ludzie ci cały swój czas poświęcają najczęściej na surfowanie w sieci, gry komputerowe, słuchanie muzyki, czytanie mang i oglądanie telewizji. Hikikomori często zostają osoby będące skrajnymi otaku. Niektórzy, aczkolwiek jest to niewielka grupa, potrafią nawet terroryzować swoją rodzinę. Znane są także przypadki hikikomori, którzy opuszczają swoje pokoje regularnie, w godzinach, w których mogą uniknąć spotkania sąsiadów. Włóczą się wtedy po ulicach lub bez celu jeżdżą pociągami9.

Najciekawsze w tym wszystkim jest to, jak długo taki stan rzeczy może się utrzymywać. Osoba chcąca się odizolować, prędzej czy później zostanie pozbawiona wszelkich środków do życia. To, co zazwyczaj szokuje człowieka Zachodu, to przyzwolenie bliskich „więź-nia z wyboru” na jego zachowanie. Chcąc uniknąć plotek sąsiadów, rodzina zachowuje pozory, że wszystko jest w porządku i spełnia wszelkie żądania „pasożyta”10. Przez długi czas jedyną radą, jaką najbliżsi hikikomori mogli uzyskać z rozmaitych japońskich instytucji ochrony zdrowia, było „przeczekanie”. Hikikomori w pewnym mo-mencie rezygnował z izolacji, i do tego czasu należało mu nie przeszkadzać, by mógł sam dojrzeć do swojej decyzji11. Teraz podejście się zmieniło i z problemem zaczęto walczyć. Powstała poza-rządowa organizacja New Start, której celem jest przywracanie takich

9Furlong A., op.cit., s. 311.

10Tylko bardzo nieliczni hikikomori sami potrafią na siebie zarobić, udzielając

w Internecie porad dotyczących naprawy sprzętu elektronicznego, etc. 11

Dziesinski M. J., op.cit, s. 24.

Page 159: Maska-nr-IX

158

osób na łono społeczeństwa12. Zajmują się tym specjalnie wykwali-fikowane osoby, zwane rentaru oneesan – „siostry do wynajęcia”13. Zazwyczaj organizacji daje znać o problemie ktoś z rodziny hikikomori. Potem następuje próba mailowego kontaktu z odosobnionym. W krótkim czasie do jego drzwi puka oneesan. Pierwsze rozmowy, jeśli nie jest to monolog członka New Start, prowadzone są przez drzwi. Jeśli pracownikowi społecznemu uda się nawiązać nieco bliższe stosunki z hikikomori, stara się go przekonać do zamieszkania w spe-cjalnym domu prowadzonym przez organizację. Rozmaite warsztaty i zajęcia mają pomóc wycofanym na nowo nawiązać relacje społeczne i umożliwić im powrót do czynnego i produktywnego życia.

Jak już wspomniałam, hikikomori często zostają ludzie będący także otaku. Otaku jest terminem używanym nie tylko w Japonii, jednak tam słowo to ma nieco inne niż w reszcie świata konotacje; oznacza wręcz maniakalnego pasjonata (czegokolwiek, np. motocykli) i jest nacechowane negatywnie. W kulturze Zachodu przyjęło się rozumienie takiej osoby tylko jako oddanego fana mangi i anime.14

Czym więc jest manga i anime? Najprościej rzecz ujmując są to przejawy wizualnej kultury popularnej Kraju Kwitnącej Wiśni. Manga to szeroko rozumiany komiks, natomiast pojęcie anime odnosi się do filmów animowanych. Należy zaznaczyć, że Japończyk każdą animację nazwie anime, w przeciwieństwie do ludzi spoza Japonii, którzy pod tym terminem będą widzieli tylko produkcje japońskie.

Niestety, w kulturze Zachodu komiks i film animowany wciąż w dużej mierze bywa postrzegany jako medium nadające się wyłącznie dla dzieci lub dla niedojrzałych nastolatków. W Japonii sytuacja ma się zupełnie inaczej – tu komiksy czytają właściwie wszyscy – i to dosłownie. Świadczyć o tym może prosty fakt wydaw-niczy – na każde trzy książki publikowane w Japonii, jedna jest

12

Furlong A., op.cit., s. 317. 13

„Bracia” też się zdarzają, ale kobiety są postrzegane przez Japończyków jako łagodniejsze z natury, dlatego hikikomori jest łatwiej nawiązać z nimi kontakt – Jones M., Shutting Themselves In, [na:] http://www.nytimes.com/2006/01/15/magazine/15japanese.html?pagewanted=3&_r=1, odczyt 17.12. 2009. 14

Brenner R. E., Understanding manga and anime, Westport 2007, s.29.

Page 160: Maska-nr-IX

159

komiksem15. Co więcej, tylko część ukazujących się tam tytułów jest publikowana w formie tomikowej czyli jako tankōbon. Zasłużyć mogą na to tylko bardzo popularne dzieła. Większość licznych rysunkowych produkcji jest dostępna w formie magazynów, liczących kilkaset stron, których nakłady idą w miliony egzemplarzy.

Świat japońskiego fana jest bardziej kompleksowy i nie ogranicza się wyłącznie do mangi i anime. Jeśli jakiś tytuł odniósł sukces w formie komiksu, powstaje jego adaptacja filmowa (najczęściej w formie anime, czasem jako pełnometrażowa produkcja aktorska) bądź odwrotnie – sukces wersji telewizyjnej decyduje o wydaniu wersji komiksowej. Na rynku pojawiają się także gry komputerowe, dramy czyli seriale aktorskie, musicale, przedstawienia teatralne, niezliczone wersje CD z muzyką i dialogami, słuchowiska radiowe oraz nieprzebrana masa gadżetów związanych z bohaterami czy daną serią od zawieszek i pierścionków poczynając, a kończąc na wielkich mieczach. Produkty promujące tytuły, skierowane do fanów, to potężny biznes i każdy jest w stanie znaleźć coś dla siebie.

Zainteresowanie mangą i anime nie jest jednak główną przyczyną zostawania hikikomori. Społeczność fanów jest bardzo otwarta na wspólne inicjatywy, zwłaszcza różnego rodzaju konwenty. Pozostają jeszcze przypadki skrajnego marazmu, kiedy osoba izolująca się nawet nie jest w stanie czytać czy też grać. Człowiek taki może leżeć na łóżku lub futonie całymi godzinami i wpatrywać się w sufit.

Jakkolwiek przyczyn fenomenu hikikomori można poszukiwać w ogólnej sferze problemów psychiki ludzkiej, czym powinni się zająć psycholodzy, ja jako etnolożka i kulturoznawczyni chciałabym się skupić na zgoła odmiennej kwestii. Jestem przekonana, że do głównych przyczyn powstania problemu naszych „więźniów z wybo-ru” przyczyniła się stricte japońska specyfika, a mianowicie sposób myślenia i praktyka życia społecznego. Wielu autorów rozwodziło się nad odmiennością japońskiego rozumowania w stosunku do kultury Zachodu. Wystarczy wspomnieć Ruth Benedict i jej słynną

15

Ito K., Manga in Japanese History, [w:] Japanese Visual Culture. Explorations in the World of Manga and Anime, red. M. W. MacWilliams, Armonk 2008, s. 46.

Page 161: Maska-nr-IX

160

Chryzantemę i miecz czy też Systemy myślenia ludów Wschodu Hajime Nakamury.

Dla naszych rozważań należałoby skupić się na kilku elementach konstytutywnych. Kultura Dalekiego Wschodu jest kulturą wstydu i wartości grupowych. Zachodni indywidualizm nie jest cechą pożąda-ną. Nawet długoletnia amerykańska okupacja Kraju Kwitnącej Wiśni po drugiej wojnie światowej i narzucona przez USA konstytucja nie były w stanie wykorzenić pewnych nawyków myślowych. Nie znaczy to oczywiście, że wpływ kultury zachodniej nie istnieje. Wręcz przeciwnie, w wielu dziedzinach jest bardzo dobrze widoczny. Japonia jest krajem kontrastów, a jej społeczeństwo wciąż ewoluuje i podlega licznym przemianom. Jednak wieloletnia izolacja kraju odcisnęła na nim swoje piętno.

Tak więc Japończyk czuje się przede wszystkim częścią społe-czeństwa, członkiem większej zbiorowości niż jednostką niezależną. „Brak indywidualizmu jest wspólną cechą wszystkich społeczeństw feudalnych, a poczucie przynależności do społeczeństwa nigdzie nie było tak dominujące jak w Japonii”16. Wiąże się z tym przykładanie dużej wagi do opinii innych. Japończyk schwytany w sieć skompli-kowanych relacji międzyludzkich i wzajemnych zobowiązań będzie się przede wszystkim starał podtrzymać swój dobry wizerunek17. Na każdego mieszkańca Kraju Wschodzącego Słońca właściwie już w mo-mencie jego narodzin nakładane są pewne powinności, a niektórych z nich nie można spłacić nigdy. Są to on, gimu i giri. Część z nich wywodzi się jeszcze z reguł konfucjańskich, które wchodziły także w skład kodeksu honorowego samurajów – Bushidō. Jest to między

16

Nakamura H., Systemy myślenia ludów Wschodu. Indie, Tybet, Chiny, Japonia, Kraków 2005, s. 400. 17

Obawa przed utratą twarzy jest tak duża, że np. osoba, która straciła pracę może się miesiącami do tego nie przyznać i to przed najbliższą rodziną i przyjaciółmi. Istnieją nawet specjalne instytucje – firmy zwane aribiya zapewniające nagłym bezrobotnym alibi! Dane te zaczerpnęłam z artykułu Magdaleny Słowik - Furītā - inny sposób na życie japońskiej młodzieży, [na:] http://www.matsumi.pl/artykuly/Magdalena%20Slowik_furita.pdf, odczyt 17.12.2009.

Page 162: Maska-nr-IX

161

innymi bezwarunkowe oddanie i miłość do rodziców czy bezwzględne podporządkowanie się woli panującego18.

Presja tradycyjnych wartości szczególnie piętnuje osoby młode. Nie dziwi więc fakt, że to przede wszystkim młodzież zostaje hikiko-mori. Jak powiada japońskie przysłowie: „wystający gwóźdź należy wbić”. A wbija się go skutecznie już od pierwszych lat nauki szkolnej. Wiadomo nie od dziś, że znalezienie dobrej pracy uzależnione jest od skończenia dobrych studiów. A żeby dostać się na wymarzony uni-wersytet19 należy jeszcze przejść przez tzw. „piekło egzaminacyjne”. Innymi słowy, egzaminy wstępne na renomowane uczelnie należą do bardzo trudnych, wymagających całych lat starannych przygotowań. Do tego dochodzi olbrzymia ilość osób przypadająca na jedno wolne miejsce. Konkurencja jest bardzo duża. Rankingi to rzecz normalna w szkołach japońskich. Uczeń może się porównywać z najlepszymi w klasie, szkole, prefekturze, kraju. By mieć szanse dostania się na studia oprócz normalnego liceum, trzeba jeszcze uczęszczać na płatne zajęcia dodatkowe, trwające zazwyczaj kilka godzin dziennie. Są to tak zwane juku. Nie znaczy to oczywiście, że wszyscy Japończycy do takich specjalnych szkół chodzą, niemniej jednak uczniowie przeby-wający poza domem przez 12 godzin nie należą do rzadkości, zwłasz-cza, że odmowa partycypacji w systemie juku spotyka się z ostra-cyzmem. Podobnie jest z brakiem przynależności do jakiegoś klubu zajęć pozalekcyjnych. Egzaminy w Japonii zdaje się nie tylko do liceum, również do gimnazjum szkoły podstawowej, a nawet przed-szkola.

Niestety, taki system nauczania opiera się na pamięciowym przyswajaniu dużych ilości materiału, nie ucząc przy tym kreatywnego myślenia. Powoduje to, że świeżych pracowników, nawet po skończe-niu dobrych studiów, trzeba wysyłać na kursy doszkalające do Europy czy Stanów Zjednoczonych. Ale nie jest to jedyna bolączka systemu edukacji, przestarzałego i potrzebującego reform, nie potrafiącego spełnić pokładanych w nim oczekiwań. Większym problemem staje się bowiem narastający poziom agresji w szkołach znany pod nazwą

18

Pełniejszy opis rozmaitych kategorii zobowiązań Japończyków znajduje się we wspomnianej już książce Ruth Benedict Chryzantema i miecz. 19

Prym wiedzie słynna tokijska trójca: Tōdai, Keiō i Waseda.

Page 163: Maska-nr-IX

162

ijime. Jest to długotrwałe psychiczne i fizyczne znęcanie się nad wybranym uczniem przez kolegów z klasy. Powodem bywa nawet naj-mniejsza odmienność. Nie dziwi tu opozycja grupa – jednostka20. Ijime przybiera rozmaite formy, przede wszystkim jednak dotkliwego dla ofiary, bo publicznego, upokarzania. Wyzwiska czy też kompletne ignorowanie takiej osoby należy do tych łagodniejszych. Co gorsza, takie zachowanie bywa czasem inicjowane przez nauczycieli! Znane są przypadki samobójstw popełnianych przez prześladowanych ucz-niów21. Częściej jednak ofiara wybiera stanie się – wspomnianym we wstępie – tōkōkyohi, a więc uczniem odmawiającym chodzenia do szkoły, co nieraz prowadzi do stopniowego wycofywania się z jakiego-kolwiek udziału w życiu społecznym. Tym bardziej, że jest to możliwie dzięki posiadaniu własnego pokoju. Społeczeństwo japońskie wciąż należy do dosyć zamożnych a rodziny są nieliczne. Posiadanie tylko jednego dziecka – hitorikko – jest rzeczą powszechną, zwłaszcza, że przyrost naturalny w Japonii wciąż spada22. Innymi słowy: rodzina może sobie pozwolić na utrzymywanie „darmozjada”.

Jak widać na młodego członka japońskiego społeczeństwa nieustannie wywierana jest presja związana z dostaniem się na dobry uniwersytet, znalezieniem przyzwoicie płatnej pracy, a także zało-żeniem rodziny. Dotyczy to w głównej mierze mężczyzn23:

mężczyzna z racji swojej funkcji ‘zewnętrznej’ — on jako źródło dochodów — dźwiga jarzmo wielu powinności i świadczeń. Jemu nikt nie jest nic winny, a on winien jest wszystko wszystkim. Przychodząc na świat, tym samym zaciąga dług, a sobie nie może rościć żadnego prawa naturalnego. Jako japońska istota społeczna ma obowiązek wobec cesarza i naro-du, wobec rodziców, wobec nauczycieli, zwierzchników, wobec rodziny i podwładnych. Jest przede wszystkim jednostką

20

Jest to cecha charakterystyczna ijime, samo bowiem znęcanie się jest niestety oczywistym i powszechnym zjawiskiem obecnym chyba w każdej szkole na świecie. 21

Analogiczne problemy szkolnictwa występują w Korei Południowej. 22

Dziesinski M. J., op.cit, s. 16. 23

Kobieta w konfucjańskiej hierarchii zawsze stała niżej od mężczyzny; żona musi być podporządkowana mężowi.

Page 164: Maska-nr-IX

163

produkcyjną, częścią grupy, częścią „jednostki pracy”, częścią społeczeństwa24.

Nie wszyscy są w stanie wytrzymać nigdy się nie kończący wyścig szczurów, zwłaszcza gdy nie widzą perspektyw na przyszłość. Jedynym wyjściem, poza samobójstwem, które nie jest wcale tak rzadko wybierane, jest skrajne wycofanie się. Stanie się hikikomori jest więc formą eskapizmu - niestety coraz bardziej powszechną.

Co więcej, zjawisko hikikomori jest już na tyle oswojone w Japonii, że młodzi ludzie potrafią dobrowolnie nazywać się hiki-komori, komori czy komori-zoku25, nie w pełni nimi będąc, i to mimo tego, że dla części Japończyków termin ten ma negatywne konotacje ze względu na znane przypadki agresji osób izolujących się od społe-czeństwa26. Obecnie powstają także powieści, filmy, mangi i anime opowiadające o hikikomori. Jednym z bardziej znanych tytułów jest NHK ni Yōkoso! (wydany również w języku angielskim jako Welcome to the NHK). Niektórzy badacze jako jedną z przyczyn zwiększania się ilości współczesnych pustelników podają wpływ mediów, takich jak dziennik Asahi Shinbun, i relacji o hikikomori, które te serwują opinii publicznej27.

Prawdopodobnie jeśli nie nastąpi reforma systemu edukacji i nie zmienią się warunki społeczne w Japonii, problem hikikomori będzie narastać. Dostępne światy wirtualne stają się bowiem coraz bardziej realne i pociągające. Nie stanowiłoby to jednak problemu, gdyby tylko człowiek potrafił sobie poradzić z własnymi demonami i presją środowiska.

24

Kamińska A., Bushido, giri, ko - dziś. Wpływ tradycji na osobowość współczesnego Japończyka, [na:] http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4850/q,Bushido.giri.ko..dzis.Wplyw.tradycji.na.osobowosc.wspolczesnego.Japonczyka, odczyt 13.12.2009. 25

„Plemię ukrytych” – jest to nawiązanie do określeń takich jak bōsō-zoku („plemię szybkości”, gangi motocyklowe) i innych rozmaitych zoku czyli różnych rodzajów japońskich subkultur. 26

Dziesinski M. J., op.cit., s.29. 27

Furlong A., op.cit., s. 313.

Page 165: Maska-nr-IX

164

Niepokojące jest ponadto, iż niektórzy wskazują już zaczątki tego problemu także w krajach Zachodu.

BIBLIOGRAFIA: ŹRÓDŁA KSIĄŻKOWE: Brenner R. E., Understanding manga and anime, Westport 2007 Dziesinski M. J., Hikikomori. Investigations into the phenomenon of

acute social withdrawal in contemporary Japan, Honolulu 2003 Furlong, A. The Japanese hikikomori phenomenon: acute social

withdrawal among young people, [w:] The Sociological Review, Volume 56 Issue 2, Keele 2008

MacWilliams M. W. (red.), Japanese Visual Culture. Explorations in the World of Manga and Anime, Armonk 2008

Nakamura H., Systemy myślenia ludów Wschodu. Indie, Tybet, Chiny, Japonia, Kraków 2005

Nowak B., Słownik znaków japońskich, Warszawa 2004 ŹRÓDŁA INTERNETOWE: Denshi Jisho – Online Japanese dictionary, [na:]

http://jisho.org/words?jap=hikikomori&eng=&dict=edict Jones M., Shutting Themselves In, [na:]

http://www.nytimes.com/2006/01/15/magazine/15japanese.html?pagewanted=3&_r=1

Kamińska A., Bushido, giri, ko - dziś. Wpływ tradycji na osobowość współczesnego Japończyka, [na:] http://www.racjonalista.pl/kk.php/s,4850/q,Bushido.giri.ko..dzis.Wplyw.tradycji.na.osobowosc.wspolczesnego.Japonczyka

Słowik M. - Furītā - inny sposób na życie japońskiej młodzieży, [na:] http://www.matsumi.pl/artykuly/Magdalena%20Slowik_furita.pdf