Magazyn biegacz nr 6

12
Drużynowa Liga Biegowa PKO Relacja z Biegu im. W. Korfantego Relacja z Orlen Warsaw Marathon www.magazynbiegacz.pl nr 6/2014

description

Zapraszam do lektury

Transcript of Magazyn biegacz nr 6

Page 1: Magazyn biegacz nr 6

DrużynowaLiga Biegowa PKO

Relacja z Biegu im. W. Korfantego

Relacja z Orlen Warsaw Marathon

www.magazynbiegacz.pl

nr 6/2014

Page 2: Magazyn biegacz nr 6

Witaj!Ostatni miesiąc pod względem biegowym był bardzo napięty. 13 kwietnia oczywiście zaliczyłem występ w Orlen Warsaw Marathon i w magazynie znajdziecie obszerną relację z tej imprezy. Muszę przyznać, że całe wydarzenie było bardzo dobrze przygotowane. Kolejnym biegiem w moim kalendarzyku był XXI Bieg Uliczny im. Wojciecha Korfantego, który odbył się w sobotę 26 kwietnia. Były to moje pierwsze zawody na dystansie 10 km. Udało się zająć całkiem dobre 357 miejsce z czasem 46:59 na 1155 uczestników. Miłą niespodziankę zaserwował mi PKO Bank Polski bo dostałem informację o wygranej w konkursie Drużynowa Liga Biegowa. Cała akcja pod hasłem „Biegajmy razem” ma na celu popularyzację biegania oraz pomagania poprzez tę formę aktywności. W pierwszą sobotę maja mieliśmy okazję uczestniczyć w oficjalnym treningu prowadzonym przez Jerzego Skarżyńskiego, a nasza drużyna za lidera ma dobrze znaną postać biegów oraz telewizji Maćka Kurzajewskiego. Pierwszym etapem Drużynowej Ligi Biegowej był Bieg Konstytucji 3 Maja. Tutaj również miałem po raz pierwszy okazję biegać na 5 km i z czasem 21:44 zajmuję 379 miejsce na 3317 uczestników. Więcej o akcji można poczytać na kolejnych stronach magazynu. Zbliża się wielkimi krokami również kolejny start w Cracovia Maraton, więc najbliższe tygodnie również będą bardzo aktywne. Zapraszam do lektury oraz odwiedzania mojego profilu na facebooku.

W numerze

Orlen Warsaw MarathonBieg KorfantegoDrużynowa Liga BiegowaBieg Konstytucji 3-go MajaGaleriaOstatni trening do OWM

Start

www.magazynbiegacz.pl

Page 3: Magazyn biegacz nr 6

Orlen Warsaw Marathon

Przed startemDo Warszawy wybraliśmy się już w sobotę, aby spokojnie odebrać pakiet startowy i poczuć klimat zbliżającego się wydarzenia. Miasteczko biegowe zlokalizowane było przy samym Stadionie Narodowym, a nasz hotel około 2 km od docelowego miejsca. Nie było więc większych problemów z trafieniem. Na miejscu w namiocie, gdzie odbierało się pakiety startowe odbywały się również targi dla biegaczy. Niestety tego dnia mieliśmy małe opóźnienie spowodowane dojazdem do Warszawy i nie skorzystaliśmy z okazji wystartowania w charytatywnym marszobiegu. Jednak udział w tłumnym bieganiu dzień przed maratonem może nieco zakłócić nasz czas regeneracyjny. Odbiór pakietu maratońskiego odbył się bez większych problemów, a nawet bez kolejki. Jest to miłe uczucie i ulga, jak się już trzyma w rękach swój nr startowy bo w tym momencie wiadomo, że niedługo nadejdzie czas walki z własnymi słabościami na trasie. Jest to jednak bardzo pozytywne uczucie bo przecież po to się tam wszyscy znaleźli. W pakiecie startowym znalazł się również kupon na pasta party, z którego oczywiście skorzystaliśmy. Można było wybrać makaron z sosem mięsnym oraz wegetariański, a do tego jeszcze izotonik lub woda i owoc. W Rzymie przyszło mi zapłacić 5 euro za makaron i pół litrową wodę. Tutaj całkiem za darmo dwa razy lepszy zestaw. Pasta party zlokalizowane było na samym stadionie narodowym, więc jeśli ktoś nie miał okazji się na nim znaleźć miał okazję podziwiać go od środka. Brakowało jednak murawy bo podłoże świeciło tylko betonowymi płytami. Po posiłku i emocjach związanych z występem udaliśmy się na odpoczynek do hotelu. Zawsze wolę już od około 18 skupiać się na występie w spokoju niż do późna zwiedzać lub przechadzać się po mieście. Wyciszenie przed maratonem bardzo pomaga. Oczywiście właściwy posiłek przed snem w postaci kilku kromek z dżemem, owoców, migdałów i czekolady. Został już tylko sen, wczesne śniadanie i poranna wyprawa na miejsce startu.

Page 4: Magazyn biegacz nr 6

Orlen Warsaw Marathon

Dzień startuPobudka około 6:30, wybór właściwego posiłku w hotelowej restauracji, który będzie miał znaczenie na trasie. Nie przesadzam z ilością bo zjadam trzy kromki pełnoziarnistego pieczywa z dżemem i miodem, sok pomarańczowy, a do tego banan i na drogę izotonik. Start planowany jest na 9:30 więc około 8:00 udajemy się na miejsce startu. Gdy tylko się wyjdzie już czuje się powoli pozytywne wibracje w powietrzu. Tysiące biegaczy zmierzających w jedno miejsce i konkretnym celu. Jedni będą pokonywać odległość 10 km, a inni zmagać się dystansem ponad cztery razy dłuższym. Jednak każdy uśmiechnięty i wyluzowany. Na miejscu oczywiście muzyka bo cała trasa obstawiona została zespołami muzycznymi. Szukanie swojej strefy czasowej, rozgrzewka i wielkie oczekiwanie na start. Po jednej stronie tysiące ludzi w białych koszulkach, szykujących się na bieg 10-cio kilometrowy, a z drugiej przewaga czerwieni maratończyków. Ruszają w dwie różne strony, co powoduje, że każdy może pozdrowić się nawzajem uśmiechem i przybiciem piątki. Początek to tysiące myśli w głowie, jak to znowu będzie. Jednak po kilku ruchach nogami znowu czuje się tą ulgę i satysfakcję, że się tu jest. Nastawiamy swój umysł na walkę na prawie 4 godziny. No akurat mój bo niektórzy zamierzają to zrobić szybciej. Nie ważny jest jednak dla mnie czas, a sama meta i to właśnie dlatego warto myśleć na trasie właśnie o mecie i chęci jej pokonania. Założenia jednak jakieś były, aby pokonać pierwszą połówkę szybciej bo były obawy, że w drugiej braknie sił i nie będzie jak urwać minut.

Page 5: Magazyn biegacz nr 6

Orlen Warsaw Marathon

Do biegu, gotowi, START!Pierwsze kilometry nie są trudne bo wystarczy swoim tempem, bez zbędnego szarżowania pokonywać kolejne odcinki. 10 kilometrów to w moim przypadku 50 minut i nie brak uczucia słabości. Do 20 kilometra biegło się całkiem fajnie i na połówce udało się spełnić założenie w postaci czasu około 1 godziny i 45 minut. Czyli tak jak oczekiwałem, wręcz idealnie. Niestety przyszło zmęczenie przed 25 kilometrem i przysłowiowa „ściana”. W zasadzie to trudno powiedzieć co się stało. Na pewno odczuwałem ból w mięśniu dwugłowym lewej nogi. Na pewno ciężej się oddychało. Ból w nodze jednak nie był na tyle wielki, aby nie pozwalał na dalszy bieg. Jednak w takich momentach i przeanalizowaniu sytuacji, czy w ogóle dam radę pojawiają się myśli o zejściu z trasy. Jednak jak szybko się pojawiają tak szybko je usuwam z głowy i biegnę dalej nie zatrzymując się. Kubek wody trafia na głowę dla ostudzenia myśli i dawaj przed siebie to tylko przecież jeszcze niecałe 17 km. Mija 30 km i można powiedzieć, że jest lepiej. Skoro udało się pokonać ponad 30 km to do mety już niedaleko. Pomagają kibice na trasie i motywujące do działania pokrzykiwania. Na 30 km odnotowuję czas 2:35 co nie jest złym czasem. Na 32 km gościu z transparentem „jeszcze 10 km i zimne piwo”, więc jest dodatkowa mobilizacja. Przez 5 minut myślałem tylko o zimnym piwie... Mijały kilometry, lecz już w nie tak dobrym tempie, jak na początku. Zaczyna się walka o każdą sekundę i odrzucanie myśli o przejściu do marszu. Na punktach gastronomicznych jest jednak mały odpoczynek i kilka chwil na złapanie oddechu. Szybkie łyki wody, izotonika, pochłanianie banana i w drogę. Ostatni żel energetyczny został pochłonięty na 30 km, więc trzeba było uzupełniać braki owocami lub czekoladą. Na 39 spotykam kolegę, który uczestniczył ze mną w treningach w Katowicach i szybko go motywuję do biegu bo maszerował sobie. Zostało już przecież niewiele. Pomiar czasu na moście i 40 km. Próba wydobycia z siebie ostatnich zasobów energii do przyspieszenia. Jednak ciągnie to się strasznie... Nareszcie widać 41 kilometr, zlokalizowany w miejscu startu bo meta była ponad kilometr dalej. Wbiegam już w korytarz prowadzący do mety. Po obu stronach tysiące kibiców, którzy dopingują na ostatnich metrach wszystkich wytrwałych. Chęć przyspieszenia kończy się jednak skurczem łydki i końcem chęci. Trzeba dotruchtać do końca. Czas jednak nie jest zły bo założone 3:45, a tutaj miga 3:47. Kilkadziesiąt metrów i jest! META! Ulga, satysfakcja przeplatana z bólem całego ciała. Nie ważne! Jest i koniec! Medal ląduje na szyi :) Teraz już na pewno jestem pewny, że to meta... Nogi same prowadzą do wyjścia ze strefy biegaczy do Żony. Czekała i dopingowała. Jest wewnętrzna ogromna radość i kolejny raz udowadniasz sobie, że dałeś radę!

Page 6: Magazyn biegacz nr 6

Bieg im. W. Korfantego

Moja pierwsza 10-tkaTak jak pisałem na wstępie nie miałem okazji jeszcze startować w zawodach na 10 km i bieg w Katowicach był moim debiutem na tym dystansie. Słyszałem, że trasa jest dość wymagająca i tak też była. Pogoda przed startem również nas nie rozpieszczała bo padał deszcz i było dość chłodno. Ciężko po dwóch maratonach sprawdzać się w dystansie cztery razy krótszym i planować biec w konkretnym tempie. Trasa niestety była trudna, a do tego słabo oznaczona bo tabliczek informujących, który to kilometr nie widziałem ani razu. Powodowało to, że z rozkładaniem sił było kiepsko. Start trochę za mocny, później duży podbieg przy Spodku i oczywiście pojawiło się dość mocno grzejące słońce. Do 3 km było w miarę szybkie tempo, lecz później trzeba już było łapać drugi oddech, aby walczyć o każdą sekundę. Ogólne zmęczenie dawało się we znaki, więc nie liczyłem na rewelacyjny czas. Nie planowałem w ogóle bić się o rekordy bo wiedziałem, że może być ciężko. Czas był całkowicie drugorzędną rzeczą w tym biegu bo po prostu chciałem się sprawdzić na takim dystansie i zebrać kolejne doświadczenia. Końcówka była mocna i walczyłem do końca o cenne sekundy, a ostateczny czas to 46:59, więc tragedii też nie było. Mam jednak świadomość, że mogło być ciut lepiej. Będą jednak kolejne biegi, więc spokojnie można pobijać swoje czasy. Najważniejsza jest meta i satysfakcja z kolejnego zakończonego wyzwania. Organizacyjnie bieg mógł być jednak lepiej przygotowany, lecz w tym wszystkim chodzi jednak o bieganie to nie będę narzekać :)

Page 7: Magazyn biegacz nr 6

Polecam

Page 8: Magazyn biegacz nr 6

Drużynowa Liga Biegowa

Drużynowa Liga Biegowa PKO Banku PolskiegoCała historia zaczęła się od wypełnienia ankiety konkursowej w aplikacji na Facebooku. Konkurs organizowany do klientów PKO Banku Polskiego. Po kilku tygodniach dostałem informację, że dostałem się do Drużynowej Ligi Biegowej jako jeden z pięćdziesięciu uczestników. Czym jest ta cała liga? Posłużę się definicją z oficjalnej strony: Drużynowa Liga Biegowa to projekt w ramach programu „Biegajmy razem” PKO Banku Polskiego polegający na współzawodnictwie dwóch 50-osobowych zespołów – pracowników oraz klientów Banku. Jego celem jest przede wszystkim popularyzacja rekreacyjnego biegania i zdrowego stylu życia, a także integracja miłośników tej dyscypliny sportu. Warunkiem uczestnictwa jest udział w co najmniej dwóch biegach etapowych w Warszawie wchodzących w skład Triady Biegowej - Biegu Konstytucji 3 Maja, Biegu Powstania Warszawskiego i Biegu Niepodległości. Nie zastanawiałem się i szybko zaplanowałem wyjazd do Warszawy na pierwszy z biegów etapowych. Bieg Konstytucji 3 Maja na 5 km był znowu okazją do sprawdzenia się na tym dystansie. Mieliśmy również okazję uczestniczenia w treningu prowadzonym przez Jerzego Skarżyńskiego, czyli guru wszystkich biegaczy. Liderem naszej grupy został dziennikarz sportowy Maciej Kurzajewski, który zdobył Koronę Maratonów Ziemi i ukończył je na 7 kontynentach. Dołączył zatem do klubu SEVEN CONTINENTS CLUB i niespełna 400 biegaczy, którzy przebiegli maratony w Europie, Azji, Ameryce Południowej, Ameryce Północnej, Afryce, Australii i na Antarktydzie. Cieszę się niezmiernie, że udało mi się trafić właśnie do tej drużyny. Drużyną pracowników PKO Banku Polskiego prowadzi Paweł Januszewski, lekkoatleta, mistrz Europy w biegu na 400 m. Mieć okazję biegać w takim gronie to prawdziwe wyróżnienie i frajda. Niestety podczas imprezy nie dopisała jedynie pogoda bo było zimno i deszczowo. Mimo wszystko cała otoczka wydarzenia powodowała, że zapomniało się szybko o chłodzie i emocje były na prawdę duże.

Page 9: Magazyn biegacz nr 6

Bieg Konstytucji 3-go Maja

No i moja pierwsza 5-tkaPo treningu przyszedł w końcu czas na bieg główny. Mieliśmy ten przywilej, że ustawiono nas zaraz za elitą i Vipami co powodowało, że było mniej tłoczno i nie trzeba się było przepychać przez tłum ludzi. Trasa biegu była bardzo urozmaicona, jak na tak krótki odcinek. Był długi, solidny podbieg na Argykoli, a później do mety dość solidny zbieg. Na pierwszych dwóch kilometrach można było biec w dość szybkim tempie, później podbieg i tutaj traciło się najwięcej z czasu, na koniec zbieg aż do mety. Widać, że trasa jednak była dobrze przygotowana bo większości osób udało się zrobić „życiówki”. Ja biegłem na miarę swoich możliwości, a czas 21:44 moim zdaniem jest dobrym wynikiem. Oczywiście za metą można było liczyć na medal, a ten ważył na prawdę sporo :) Można było również liczyć na napój oraz banany. Szkoda, że meta była dość daleko od stadionu Legii i w ten chłodny dzień po biegu trzeba było jeszcze dreptać kawałek do miejsca, w którym mieliśmy wszystkie rzeczy. Mimo wszystko uznaję tę przygodę za rewelacyjne doświadczenie. Po biegu mieliśmy spotkanie integracyjne, na którym pojawili się liderzy oraz dwie grupy biegaczy. Liderzy opowiedzieli o całej akcji, przedstawili najważniejsze wyniki z biegu oraz w luźny sposób odpowiadali na pytania oraz anegdotki uczestników. Integracja pozwoliła mi poznać wielu przyjaciół z rodziny biegowej. Każdy z innym doświadczeniem oraz inną historią biegową. Było na prawdę warto uczestniczyć w tak wspaniałym wydarzeniu.

Page 10: Magazyn biegacz nr 6

GaleriaDrużyna Klientów PKO Banku Polskiego w Drużynowej Lidze Biegowej

Rafał dobiega do mety :)

Nasza drużyna przed linią startu

Z Maciejem Kurzajewskim

Z JerzymSkarżyńskim

Page 11: Magazyn biegacz nr 6

Ostatni trening do OWMOstatni trening do OWM i trochę smutek, że to już koniec przygody w niedzielnych treningach. Przyzywczajamy się przecież do takich szczególnych wydarzeń i później trudno się odzwyczaić. Było jednak kolejny raz bardzo sympatycznie, każdy życzył sobie powodzenia w osiągnięciu założonych celów oraz nikt się nie żegnał bo przecież za tydzień większość osób będzie na maratonie w Warszawie. Wiele osób spotkałem przed startem, na trasie oraz przed metą maratonu. Większość bardzo zadowolona z osiąganych czasów. Treningi pod okiem Agnieszki nie poszły więc na marne. Każdy miał dużą motywację i siłę do ukończenia tego biegu. Ja debiut tak na prawdę miałem właśnie w Warszawie bo całe przygotowania i otoczka były właśnie pod Orlen Warsaw Marathon. Cieszę się, że udało się poprawić czas z Rzymu o prawie 10 minut. Jeszcze raz dziękuję wszystkim trenerom oraz uczestnikom treningów za wszystkie cenne rady, wspólny udział oraz przede wszystkim za to, że grono moich przyjaciół biegowych tak się poszerzyło. Pozdrawiam !

Page 12: Magazyn biegacz nr 6

Cracovia Maraton - 18 maj

MetaDziekuję!Kolejne przygody za mną. Było wyjątkowo, lecz nie wszystko przychodzi bez pracy. Trenujmy więc, aby osiągać swoje cele. Życzę każdemu spełnienia swoich biegowych marzeń. Do zobaczenia na trasie! :)

Zapraszam również na:

www.magazynbiegacz.pl

Opracowanie Tangazo Rafał Zientek

Zdjęcia do magazynu pochodzą z banku zdjęć:

Kolejny cel to Cracovia Maraton.Widzimy się ? :)