Magazyn biegacz nr 5

12
Debiut w maratonie ABC diety przed maratonem Relacja z oficjalnych treningów, przygotowujących do Orlen Warsaw Marathon www.magazynbiegacz.pl nr 5/2014

description

Zapraszam do lektury

Transcript of Magazyn biegacz nr 5

Debiutw maratonie

ABC dietyprzed maratonem

Relacja z oficjalnych treningów, przygotowujących do Orlen

Warsaw Marathon

www.magazynbiegacz.pl

nr 5/2014

Witaj!Witam już jako MARATOŃCZYK :) Ten numer magazynu będzie w całości poświęcony maratonowi i krótką relacją jednego z treningów przygotowujących do OWM. Przygotowania trwały do kwietniowego Orlenu, a tutaj taki psikus. Wygrałem bowiem pakiet startowy na Maratona di Roma w konkursie na FB i pojawiła się myśl... Może by jednak się wybrać do tego Rzymu? Z początku wydawało się dość śmieszne bo czasu na przygotowanie całej wyprawy było mało. Zdecydowałem jednak w pewnym momencie, że damy rady z żoną wybrać się tam na przygodę życia. Na pewno nie żałujemy. W magazynie krok po kroku będziecie mogli przeczytać o planowaniu podróży, hotelu, miejskim klimacie oraz wszystkimi rzeczami związanymi bezpośrednio z maratonem w Rzymie. Wybrałem sobie na debiut chyba najbardziej idealne miejsce na świecie. Specyficzne i wyjątkowe. Od dzisiaj mogę się pochwalić pierwszym ukończonym dystansem 42,195 km w czasie 3:56:11. Marzenie się spełniło, lecz nie oznacza to rezygnacji z kolejnych maratonów bo już 13 kwietnia będę biegać w Warszawie. Warunki w Rzymie były dosyć trudne i doświadczenie na pewno osobom, które wcześniej biegały maraton znacznie pomagało. Ja musiałem liczyć na siebie i wierzyć do końca, że się uda. Zapraszam więc do lektury.

W numerze

Dwa tygodnie przedPlanowanie podróżyZwiedzamy RzymABC dietyTrasa Maratona di RomaStart, bieg, metaGaleriaTrening do OWM

Start

www.magazynbiegacz.pl

Dwa tygodnie przed

Dwa regeneracyjne tygodnieMoje dwa tygodnie przed maratonem pod względem biegowym były skromne. Na 15 dni przed dniem maratonu postanowiłem pokonać pierwszy raz ponad 30 km. Udało się w niezłym tempie (5:05/km) zrobić 32 km. I to było ostatnie dłuższe wybieganie oraz próba generalna przed startem w Rzymie. Później już schodziłem nieco z pokonywanych kilometrów. Tydzień przed maratonem to lekkie wybiegania nie przekraczające 12 km. Budowałem również siłę biegową oraz wykonywałem standardowe ćwiczenia wzmacniające. Starałem się również zwiększyć ilość przyjmowanego jedzenia oraz napojów, aby dobrze przygotować organizm do tak wielkiego wysiłku. Trochę to wszystko zweryfikowały dwa dni w Rzymie bo zwiedzania było dużo, a co za tym idzie nogi się męczyły. Fizycznie jednak w dniu maratonu czułem się dobrze. Może nie do końca wypoczęty, lecz w pełni gotowy na 42 km. Dużo również działo się w mojej głowie i miałem trochę tremę przed samym startem. Psychicznie jednak naładowałem się dobrze bo większych problemów podczas startu nie miałem. Brakowało jednak nieco mocy w nogach, co mogło byś spowodowane właśnie poprzednimi dniami intensywnego zwiedzania. Jestem bardzo zadowolony, że mimo kilku momentów i myśli żeby na chwilkę przejść do marszu i odpocząć - nie poddałem się. To jest masa czasu te niecałe cztery godziny w biegu. Trzeba przede wszystkim naładować się pozytywną energią. Nie zabrakło na pewno wsparcia w postaci kibiców i samych biegaczy. Musicie być silni i walczyć do ostatnich sił z sobą i dystansem. O poddawaniu na pewno mowy być nie może.

Na wykresie widać dni przed maratonem, które zbyt intensywne być nie powinny.

Planowanie podróży

Planujemy pobyt w RzymieCałą podróż planowałem na podstawie oferty Wizzair Lot+Hotel. W wynikach wyszukiwania oczywiście pojawiło się mnóstwo opcji. Każdy hotel lokalizowałem na Google Maps i sprawdzałem odległość od lotniska oraz centrum Rzymu. Mój wybór padł na hotel Barceló Aran Park****, który zlokalizowany był od lotniska około 8 km i do centrum (obrałem za punkt Koloseum) również nieco ponad 8 km. Koszt przelotu oraz noclegów (3 noce) wyniósł nieco ponad 1900 zł za dwie osoby. Warto jednak rezerwować jak najszybciej, bo niestety na przykładzie mojej oferty z dnia na dzień koszt przelotu i pobytu zwiększył się o 300 zł. Kolejnym kosztem był dowóz z lotniska do hotelu i tutaj dla mnie nauczka na przyszłość, żeby od razu brać transport polecany z hotelu. Bo zaproponowali w cenie 35 euro, a ja chcąc negocjować bezpośrednio na lotnisku przepłaciłem i za taryfę dałem 50 euro... Z powrotem już hotelowy transport sprawdził się idealnie w postaci samochodu marki Mercedes. Sam hotel bardzo ładny i położony w spokojnej okolicy. Pokoje również w wysokim standardzie. Na recepcji od razu dostaliśmy mapkę i dokładne informacje, jak dostać się do centrum. Bilet na autobus 1,5 euro/osoba, który można również używać w metro i ważny przez 100 minut od momentu skasowania. Autobusem do stacji metra mieliśmy około 10 minut. Metro 8 przystanków pokonało w 15 minut i dotarliśmy na stację pod Koloseum. Większych problemów z lokalizowaniem stacji metra i przystanków nie było. Jedyny problem był z przystankiem autobusowym i naszym powrotnym autobusem do hotelu ale udało się go w końcu zlokalizować. Metrem oraz autobusami można dojechać do najważniejszych zabytków Rzymu. Kursują bardzo często, co nie stanowi najmniejszego problemu z poruszaniem się po Rzymie. Warto jednak udać się pieszo, bo po drodze można napotkać wiele ciekawych zabytków i poczuć specyficzny klimat tego miejsca.

Zwiedzamy Rzym

Zwiedzamy starożytne miastoDzięki mojej żonie miałem obrany kurs na różne zakątki Rzymu i zaplanowaną trasę. Sam bardziej skupiałem się na niedzielnym debiucie maratońskim i jakoś głowy do planowania zwiedzania nie miałem. Na początek zwiedzanie Forum Romanum - najstarszy plac miejski w Rzymie. Później oczywiście jedna z najbardziej charakterystycznych budowli, czyli Koloseum. Na mnie zrobiło chyba największe wrażenie z wszystkich zwiedzanych miejsc. Był również Palatyn - jedno ze siedmiu wzgórz Rzymu, uważane za miejsce najstarszej osady rzymskiej. Kolejnym celem stał się Pałac i Plac Wenecki. Bardzo ładna pogoda i grzejące słońce dało trochę w kość i na tym zwiedzanie piątkowe zakończyliśmy. Był wypad jeszcze do marketu po owoce i produkty na śniadanko. W drodze powrotnej udaliśmy się w końcu do Marathon Village odebrać mój pakiet startowy. Trochę problemów było, lecz na szczęście poratowała mnie ekipa z New Balance i udało się odebrać pakiet z nr startowym 2665. Zmęczeni udaliśmy się później do hotelu. W sobotę pogoda idealna do zwiedzania pozwoliła nam zaliczyć: Fontannę di Trevi, Plac Hiszpański i Schody Hiszpańskie, Piazza del Popolo i wiele innych mniejszych i większych zabytków oraz miejsc. Przechadzaliśmy się pięknymi uliczkami Rzymu, zaliczyliśmy obiad z makaronowym menu. Tego dnia było trzeba się jednak oszczędzać, gdyż lada chwila trzeba było startować w biegowym debiucie roku :) Na zwiedzanie Rzymu trzeba mieć jednak kilka dni więcej w zanadrzu. Niestety nie udało nam się zwiedzić Watykanu ale nie do końca bo ja miałem okazję chociaż zerknąć na Plac Świętego Piotra podczas pokonywania trasy maratonu. Na pewno będzie trzeba się jeszcze udać do Rzymu, aby nadrobić zaległości bo na prawdę warto.

ABC diety

Ładujemy akumulator przed maratonemDietę przestrzegam cały czas, więc specjalnych ruchów przed dniem maratonu nie poczyniłem. Starałem się jednak nieco zwiększyć porcje i uzupełniać produktami bogatymi w białko oraz węglowodany. W menu znalazło się również dużo więcej owoców niż na co dzień. Ze względu na to, że do samolotu nie można zabierać wielu rzeczy to też dopiero w Rzymie postanowiłem zaopatrzyć się w jedzenie. Znajdziemy tutaj market Carrefour i w bardzo przyzwoitych cenach można zakupić niezbędniki. Kupowałem głównie na śniadanie i przekąskę bo obiady planowaliśmy zjeść już w restauracjach. Zaopatrzyłem się oczywiście w banany, klementynki, chleb razowy z ziarnami, dżemik, miód, izotoniki oraz wodę, która jest droższa niż wszystkie inne napoje do teraz nie wiem czemu... W sumie zapłaciłem około 10 euro za wszystko, więc nie ma co narzekać. Na zdjęciu na górze widzicie ceny warzyw właśnie z tego marketu. W przeddzień startu zjadam dwa ciepłe posiłki w postaci makaronów. W Marathon Village za 5 euro można był skorzystać z Pasta Party i dostać makaron z sosem, serem i chilli + 0,5 l wodę. Pamiętajcie żeby nie sypać za dużo chilli :D Oczywiście pijemy dużo wody, a ja uzupełniałem to na przemian z izotonikiem. Podczas zwiedzania kupuję również na przekąskę pistacje. Wieczorem na kolację dwie kromki z dżemem + dwa owoce. W dniu maratonu 1,5 godziny przed startem zjadam 3 kromeczki z dżemem oraz miodem, zjadam jednego banana i jedną klementynkę, uzupełniam płyny. Obowiązkowa toaleta i w trasę. Na trasę zabieram dwa żele energetyczne, lecz tutaj można zrobić wg uznania bo dużo osób bierze od trzech wzwyż. Na 5 km mamy punkt z wodą, co wykorzystuję i wypijam pół kubeczka. Następny punkt na 10 km i tutaj przyjmuję pierwszy żel, popijam obowiązkowo wodą. Później co 5 km mamy dostęp do wody, izotoników i pojawiają się punkty żywnościowe, a w nich mamy: banany, pomarańcze, jabłka oraz na końcowych kilometrach kostki cukru. Drugi żel przyjmuję na 30 km i sądzę, że te dwa w zupełności mi starczyły. Tak jak podkreślałem we wcześniejszym artykule fizycznie czułem się dobrze podczas biegu i byłem dość dobrze przygotowany, choć brakowało nieco mocy w nogach. Kolejny test już 13 kwietnia w Warszawie i okaże się, czy poprawi się swój własny wynik.

Polecam

Trasa Maratona di Roma

Start, bieg, meta

No to lecimyPodczas debiutu w tak wielkiej imprezie zawsze pojawia się w głowie milion pytań. Nie inaczej było tym razem. Cały czas myślałem tylko, jak to będzie, czy nie będzie problemów podczas biegu itd. Jednak gdy się widzi tyle uśmiechniętych twarzy, ludzi z różnych zakątków świata, którzy z tego samego powodu - PASJI pojawili się na starcie to wszystkie obawy znikają. Wiadomo start trochę trwa bo zanim rozrusza się prawie 15-tys maszyna to trzeba czasu. Na starcie przywitała nas ulewa, lecz nawet to nie miało znaczenia. Ruszyliśmy! Pierwsze kilka kilometrów to wymijanie, obijanie się o siebie i ogólnie trafienie w swój rytm biegu. Rozluźnia się wszystko po około 10 km. Biegło się dobrze, choć zrobiło się nieco duszno, bo po deszczu pojawiło się słońce. Trasa muszę przyznać nie była ani łatwa, ani trudna. Było co prawda kilka większych podbiegów, kostka brukowa w dodatku śliska po deszczu, lecz to wszystko spokojnie do wybiegania. Po drodze kilka ciekawych miejsc, a dla mnie szczególne znaczenie miało miejsce w okolicach 20 km. Udało się w końcu trafić do Watykanu i chociaż na chwilę poczuć dosłownie na własnej skórze klimat i znaczenie tego miejsca. Ciarki! Muszę przyznać, że od 30 km trasa była cięższa niż poprzednie kilometry. Na połówce oczywiście drugi raz lunęło i znowu komfort biegu nieco się obniżył. Ostatnie kilometry dobiegałem już na oparach i tempo miałem na granicy 6min/km bo na prawdę pierwszy raz w życiu biec tyle, to nie miałem okazji. Jednak jakiś impuls zawsze jest i przed metą instynktownie przyspieszyłem, lecz pewnie nie było to powalające tempo. Oczywiście nie mogło zabraknąć deszczu i na 500 m przed samym końcem znowu lało. Jednak radość po przekroczeniu mety jest tak ogromna, że nie czuje się już nawet zmęczenia. Szczęśliwy przekroczyłem linię mety i od razu dostałem za to medal! Wyjątkowe okoliczności. Marzenie stało się prawdziwe. Życzę każdemu takich chwil.

Galeria

Bardzo zmęczony ale mega szczęśliwy

Gąbki, które schładzały nasze gorące głowy :)

Marathon Villagei targi dla biegaczy

Trening do OWMKolejny trening, a tym razem grubo ponad 20 km i wycieczka na Nikiszowiec. Pogoda kolejny raz dopisała, frekwencja również i można było pokonywać kolejne kilometry w bardzo przyjemny sposób. Udało mi się w ogóle pierwszy raz trafić na Nikiszowiec, który rzeczywiście ma swój wyjątkowy urok. Nie zabrakło również pamiątkowej fotki. Trochę na nieszczęście takie długie bieganie trafiło po moim 32 km odcinku w sobotę i na koniec treningu już oddychałem rękawami ale dało rady. Był to też ostatni mój trening przed występem w Rzymie. Muszę przyznać, że dwa tygodnie bez tej ekipy i biegania z nimi to jak najgorsza rozłąka, lecz myślę że znowu się niedługo zobaczymy. Teraz mamy rozpoczęcie sezonu biegowego, więc się ekipa kruszy z każdym treningiem ale pozostajemy w ciągłym kontakcie w facebookowym świecie.

Pożegnanie z Rzymem

MetaDziekuję!Miło, że jesteście ze mną i dotarliście ze mną do celu :) Nie jest to jednak ostateczny rozrachunek, gdyż walczymy dalej! Plany biegowe dopiero teraz nabierają większego rozpędu. Zapraszam do kolejnych lektur i śledzenia wyjątkowych biegowych przygód.

Zapraszam również na:

www.magazynbiegacz.pl

Opracowanie Tangazo Rafał Zientek

Zdjęcia do magazynu pochodzą z banku zdjęć:

Była to na prawdę przygoda życia z wielkim happy endem. Rzym również zrobił na nas duże wrażenie i na pewno będzie trzeba tutaj się udać jeszcze raz, aby nadrobić wszystkie zaległości.