Leon Nieścior OMI Osiem namiętności w nauce Ewagriusza z...

17
Leon Nieścior OMI Osiem namiętności w nauce Ewagriusza z Pontu Wstęp W jednym z traktatów Ewagriusz (+ 399) dokonuje następującego rozróżnienia: Jest w sumie osiem głównych myśli, do których sprowadza się każda myśl. Pierwsza jest myśl o ob- żarstwie, a po niej – o nieczystości. Trzecia jest [namową do] chciwości, czwarta – smutku, piąta – gniewu, szósta – acedii, siódma – próżnej chwały, ósma – pychy. Czy owe myśli drę- czą naszą duszę, czy nie, to nie zależy od nas. Ale czy trwają, czy nie, czy wzniecają, czy też nie wzniecają namiętności, to zależy od nas (O praktyce ascetycznej, 6) 1 . Tekst jest przykła- dem trudności, na jakie trafia tłumacz, a następnie i czytelnik, by zrozumieć język wyrażający starożytną mentalność. dlaczego negatywnie? Walka z wymienionymi „myślami” stanowi główny przedmiot ascezy, którą autor usi- łuje opisać w dziele. Pragmatyzm mnicha z Pontu nie różni się od postawy innych Ojców Pustyni, którzy stawiają konkretny cel w pracy nad sobą, mianowicie wykorzenienie wad. Miejscami ich myśl trąci negatywizmem, odstręcza, gdyż nadto chętnie zajmuje się ludzkimi wadami. Czy jednak, w porządku fizycznym, medycyna nie stawia sobie podobnych zadań? Najpierw konieczne jest metodyczne poznanie każdej choroby. Jak widzimy, Ewagriusz wylicza same złe myśli. Czy nie ma dobrych myśli? Wyja- śnijmy, że autor skupia się na etapie oczyszczenia człowieka, który nazywa „praktyką”. Człowiek jest jakby ugorem, który dopiero zaczyna uprawiać. Co łatwiej wyrasta, gdy ziemię zostawimy odłogiem? Chwast rośnie sam, a roślina uprawna wymaga wiele troski. Na ugorze mamy najczęściej do czynienia z chwastem. Ten najłatwiej zakorzenia się. od myśli do namiętności Greckie logismós nie oznacza zwykłej myśli. Logismós to nie zwyczajna, przelotna myśl. Taka może niczym obłok przesunąć się przez umysł, bez pozostawienia większych śla- dów. Tu chodzi o myśl stopniowo opanowującą umysł, serce i wolę człowieka. W końcu „myśl” staje się pewną „namiętnością”. Dzisiaj „namiętność” nie ma tak pejoratywnego zna- czenia jak wtedy i jest raczej czymś neutralnym. Greckie páthos oznacza „doznanie”, „na- miętność”, „chorobę”, „cierpienie”, „nieszczęście”. W samej więc etymologii jest obciążone czymś negatywnym, a tym bardziej jeszcze przez konotację platońsko-stoicką. W myśl tej filozofii páthos oznacza chorobę duszy, zniewolenie rozkoszą, bogactwem, sławą czy innymi rzeczami, które mają być dla człowieka obojętne, podczas gdy uzależniają go od siebie. Ta- kim właśnie sensem „namiętności” posługuje się Ewagriusz. w cieniu złego ducha Hebrajskiej mentalności, skorej do bardziej integralnego spojrzenia, bliższe staje się pojęcie „złego ducha”, który opanowuje człowieka. Takie myślenie spotykamy na kartach Starego Testamentu, w tekstach z Qumran czy w literaturze rabinistycznej. Ten duch zostaje spersonifikowany, ale nie dosłownie, tylko w przenośni. W tym sensie mówimy o „duchuobżarstwa, to jest skłonności do obżarstwa. W myśli żydowskiej, obeznanej z demonologią, a następnie – w myśli chrześcijań- skiej, zacznie się wiązać ową skłonność do obżarstwa z wpływem demona nakłaniającego do 1 Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, Kraków 2007 2 , s. 229.

Transcript of Leon Nieścior OMI Osiem namiętności w nauce Ewagriusza z...

Leon Nieścior OMI

Osiem namiętności w nauce Ewagriusza z Pontu

Wstęp W jednym z traktatów Ewagriusz (+ 399) dokonuje następującego rozróżnienia: Jest w

sumie osiem głównych myśli, do których sprowadza się każda myśl. Pierwsza jest myśl o ob-

żarstwie, a po niej – o nieczystości. Trzecia jest [namową do] chciwości, czwarta – smutku,

piąta – gniewu, szósta – acedii, siódma – próżnej chwały, ósma – pychy. Czy owe myśli drę-

czą naszą duszę, czy nie, to nie zależy od nas. Ale czy trwają, czy nie, czy wzniecają, czy też

nie wzniecają namiętności, to zależy od nas (O praktyce ascetycznej, 6)1. Tekst jest przykła-

dem trudności, na jakie trafia tłumacz, a następnie i czytelnik, by zrozumieć język wyrażający

starożytną mentalność.

dlaczego negatywnie?

Walka z wymienionymi „myślami” stanowi główny przedmiot ascezy, którą autor usi-

łuje opisać w dziele. Pragmatyzm mnicha z Pontu nie różni się od postawy innych Ojców

Pustyni, którzy stawiają konkretny cel w pracy nad sobą, mianowicie wykorzenienie wad.

Miejscami ich myśl trąci negatywizmem, odstręcza, gdyż nadto chętnie zajmuje się ludzkimi

wadami. Czy jednak, w porządku fizycznym, medycyna nie stawia sobie podobnych zadań?

Najpierw konieczne jest metodyczne poznanie każdej choroby.

Jak widzimy, Ewagriusz wylicza same złe myśli. Czy nie ma dobrych myśli? Wyja-

śnijmy, że autor skupia się na etapie oczyszczenia człowieka, który nazywa „praktyką”.

Człowiek jest jakby ugorem, który dopiero zaczyna uprawiać. Co łatwiej wyrasta, gdy ziemię

zostawimy odłogiem? Chwast rośnie sam, a roślina uprawna wymaga wiele troski. Na ugorze

mamy najczęściej do czynienia z chwastem. Ten najłatwiej zakorzenia się.

od myśli do namiętności

Greckie logismós nie oznacza zwykłej myśli. Logismós – to nie zwyczajna, przelotna

myśl. Taka może niczym obłok przesunąć się przez umysł, bez pozostawienia większych śla-

dów. Tu chodzi o myśl stopniowo opanowującą umysł, serce i wolę człowieka. W końcu

„myśl” staje się pewną „namiętnością”. Dzisiaj „namiętność” nie ma tak pejoratywnego zna-

czenia jak wtedy i jest raczej czymś neutralnym. Greckie páthos oznacza „doznanie”, „na-

miętność”, „chorobę”, „cierpienie”, „nieszczęście”. W samej więc etymologii jest obciążone

czymś negatywnym, a tym bardziej jeszcze przez konotację platońsko-stoicką. W myśl tej

filozofii páthos oznacza chorobę duszy, zniewolenie rozkoszą, bogactwem, sławą czy innymi

rzeczami, które mają być dla człowieka obojętne, podczas gdy uzależniają go od siebie. Ta-

kim właśnie sensem „namiętności” posługuje się Ewagriusz.

w cieniu złego ducha

Hebrajskiej mentalności, skorej do bardziej integralnego spojrzenia, bliższe staje się

pojęcie „złego ducha”, który opanowuje człowieka. Takie myślenie spotykamy na kartach

Starego Testamentu, w tekstach z Qumran czy w literaturze rabinistycznej. Ten duch zostaje

spersonifikowany, ale nie dosłownie, tylko w przenośni. W tym sensie mówimy o „duchu”

obżarstwa, to jest skłonności do obżarstwa.

W myśli żydowskiej, obeznanej z demonologią, a następnie – w myśli chrześcijań-

skiej, zacznie się wiązać ową skłonność do obżarstwa z wpływem demona nakłaniającego do

1 Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, Kraków 2007

2, s. 229.

str. 2

obżarstwa. Pomysł, by przyporządkować każdej złej „myśli” jakiegoś demona i uczynić go

„specjalistą” od danego rodzaju zła, nie jest własnością oryginalną Ewagriusza. Już Orygenes

(+ 254), którego mentalnym uczniem był Ewagriusz, utożsamiał nieraz złe myśli z demonami.

Mówił o księciu określonego zła, jak rozpusty, gniewu, chciwości, którym podlegają niezli-

czone duchy nakłaniające poszczególnych ludzi do swoich grzechów. Nieco dalej powoływał

się na apokryf żydowsko-chrześcijański z II w., Testament Dwunastu Patriarchów, z którego

przejął inne elementy podobnej nauki (Orygenes, Homilie o Księgach Jozuego, XV, 5-6, tł. S.

Kalinkowski, Warszawa, 1986). Dodajmy z dzisiejszej perspektywy, że rozgraniczenie po-

między elementami własnego zepsucia a demonicznym wpływem jest bardzo trudne i na ogół

niepewne. Nie mniej i dzisiaj nie brakuje w literaturze duchowej pisarzy, którzy chętnie przy-

pisują różnym demonom odpowiedzialność za określone przejawy czy struktury zła w czło-

wieku. Na przykład niektórzy polecają osobom opanowanym przez lęki modlić się o uwolnie-

nie od demona lęku.

oryginalność Ewagriusza

Czy lista ośmiu „myśli” jest dziełem oryginalnym Ewagriusza? Uczeni próbowali szu-

kać genezy pochodzenia tej listy w myśli: stoickiej, żydowskiej, gnostyckiej, u Orygenesa,

Antoniego Pustelnika czy innych Ojców Pustyni. Ewagriusz, syn epoki i swego środowiska,

przejął pewne elementy z wymienionych kręgów myślenia. Nigdzie jednak przed nim nie

spotykamy dokładnie takiej listy. Najprawdopodobniej w takim kształcie jest ona jego orygi-

nalnym dziełem. Byli tego świadomi potomni. Genadiusz z Marsylii (+ ok. 500) wyraźnie

przypisywał Ewagriuszowi teorię ośmiu logismoí (De viris illustribus, 11)2.

Przez takich łacińskich pisarzy jak Jan Kasjan, który przez kilkanaście lat przebywał

na egipskiej pustyni, Zachód przyswoił mądrość pustelników. Ich pisma czytano w łacińskich

klasztorach. Papież Grzegorz Wielki (+ 604) zmienił nieco listę ośmiu „myśli”. Pychę ujął

osobno, jako wspólne źródło pozostałych siedmiu grzechów. Na liście znikła acedia, a poja-

wiła się zazdrość (Moralia in Iob, XXXI, 453). Właśnie w Grzegorzowym kształcie lista ta

stała się standardem w moralnych podręcznikach średniowiecza czy późniejszych. Choć za-

wartości listy później prawie nie naruszano, to trzeba przyznać, że Kościół nigdy nie trzymał

się sztywno takiego schematu. W jednej z wersji Katechizmu Rzymskiego, opracowanych po

Soborze Trydenckim, wydanym przez kard. Bellarmina w 1598 r., wymienia się w sumie

sześć grzechów głównych, pomijając zazdrość.

namiętność a wada

W łacińskich tekstach greckie pojęcie „myśli” czy „namiętności” zostało zastąpione

pojęciem „wady” (vitium) czy „grzechu”. Grecy również znali pojęcie „wady” jako przeci-

wieństwa cnoty, jednak chętnie zachowywali język potocznej filozofii, który eksponował

psychiczny aspekt zła moralnego. „Namiętność” mówi bardziej o wewnętrznym wymiarze

zła, „wada” – o zewnętrznym. Naturalnie, dla tradycji zarówno greckiej, jak i łacińskiej wy-

miar grzechu nie ulegał wątpliwości. Może ta odmienność nazw wskazywała na głębszą róż-

nicę istniejącą w obydwu typach mentalności? Tradycja grecka była skora postrzegać świat

bardziej w kategoriach odczuwania (pathein), łacińska – działania (dynamein). Lektura grec-

kich pisarzy ascezy ma ten walor, że uczy oddychać drugim „płucem” chrześcijaństwa, to jest

przyswajać dziedzictwo wschodnie u samych jego źródeł.

2 Całość dzieła w Patrologia Latina, Paris 1847, t. 58, kol. 1059-1120.

3 Wyd. M. Adriaen, Corpus Christianorum. Series Latina, 143-143b, Brepols 1979-85.

str. 3

grzechy główne według Katechizmu

Oficjalny Katechizm Kościoła Katolickiego z 1992 r. (Poznań 1994), choć podkreśla,

że listę stworzyło doświadczenie chrześcijańskie, wspomina imiennie św. Jana Kasjana i św.

Grzegorza Wielkiego jako szczególnie zasłużonych pod tym względem. Nie rozpatruje więc

wcześniejszej historii. Grzechy główne wylicza następująco: pycha, chciwość, zazdrość,

gniew, nieczystość, łakomstwo, lenistwo lub znużenie duchowe (KKK 1866). Redaktorzy ka-

techizmowej listy nie czuli się zobowiązani do zachowania kolejności grzechów, jaka już od

dłuższego czasu utarła się w Kościele i została utrwalona w potocznej pamięci wiernych. W

najnowszym Katechizmie czyni się jednak ukłon względem ascetycznej tradycji pierwszych

wieków, przywracając miejsce acedii pod nazwą duchowego lenistwa lub znużenia (pigritia

seu acedia).

Czy da się zamknąć listę grzechów w jakiejś liczbie? Katechizm najnowszy wyjaśnia,

iż wymienione siedem grzechów nazywa się „głównymi”, ponieważ powodują inne grzechy i

inne wady. Tak więc można wyliczyć więcej grzechów, ale jakaś ich ilość ma charakter bar-

dziej elementarny, pozostając korzeniem wszystkich innych.

zło rodzi zło

Zresztą, same główne grzechy stają się przyczyną jedne dla drugich. Z wypowiedzi

Ewagriusza wynikałoby proste następstwo „myśli” przychodzących jedna po drugiej. Jednak

starożytne rozumienie schematu niekoniecznie pokrywa się z naszym jego rozumieniem.

Schemat jest raczej pewnym myślowym wyobrażeniem, w tym przypadku ilustracją w ogóle

faktu wzajemnego wynikania z siebie grzechów. Nie należy brać go zbyt dosłownie. Podob-

nie podkreślmy, wychodząc poza Ewagriusza, że jeśli myśl chrześcijańska usiłowała ustalić

pewną kolejność grzechów głównych, to czyniła to ze świadomością, że w życiu moralnym

nie mamy do czynienia ze sztywnymi mechanizmami, lecz z nie do końca definiowalnymi

zjawiskami. Ks. L. Misiarczyk4 tak oto przedstawia w świetle Ewagriusza wzajemny związek

ośmiu „myśli”:

Czy gniew jest koniecznie konsekwencją obżarstwa, nieczystości i chciwości, a próż-

ność – smutku? Z pewnością sam teolog z Pontu nie życzyłby takich uproszczeń, choć w toku

jego myśli takiego rodzaju schematy narzucają się same. Tymczasem próba ujęcia tych de-

struktywnych zjawisk w określone ramy niesie pewien pożytek – również współczesnemu

czytelnikowi. Każe bowiem zastanowić się nad strukturami zła, które bezwiednie, niczym

powój, oplatają i nadwątlają szkielet naszej przyzwoitej, wydawałoby się, moralności. Poży-

teczny byłby schemat nawiązujący do naszej osobistej drogi życia...

Słowo Boże demaskuje zło

Pogrążeni w poszukiwaniach genezy Ewagriuszowych „myśli” nie możemy zapo-

mnieć o najważniejszym źródle jego inspiracji, mianowicie Piśmie Świętym. Wydaje się, że

zestawiając obżarstwo, chciwość i próżność w grupie najbardziej „źródłowych” grzechów

4 L. Misiarczyk, Osiem logismoi w pismach Ewagriusza z Pontu, Kraków 2007

2, s. 145.

str. 4

głównych Ewagriusz inspirował się nade wszystko opisem kuszenia Jezusa (Mt 4, 1-10 etc.).

Reminiscencja tych trzech grzechów występuje w Janowej charakterystyce zepsucia w czło-

wieku jako pożądliwości ciała, pożądliwości oczu i pysze tego życia (1 J 2, 16). Z kolei w Mt

12, 43-45 etc. Jezus mówi o siedmiu duchach, które sprowadza do serca człowieka duch nie-

czysty. Wypędzony stamtąd i ponownie wracający, ściąga duchów złośliwszych niż on sam.

Mnich z Pontu pokazał, jak, posługując się narzędziem wiedzy o człowieku i precy-

zyjnego języka, poznać i przedstawić także tę ciemniejszą przestrzeń w człowieku. Takie do-

głębne wejrzenie w ludzkie mroki, dzięki światłu objawionej prawdy, nie zniechęca, gdyż

wskazuje równocześnie na możliwość odkupienia i odrodzenia dzięki łasce Zbawcy i wła-

snemu trudowi.

str. 5

O obżarstwie i nieczystości Ewagriusz z Pontu (zm. 399) zamieszcza obżarstwo i nieczystość na początku listy głównych wad.

Wszystkie osiem namiętności wiąże z pokusą. Strategia pokusy, za którą jego zdaniem kryją się często demony,

jest taka, że pokusa dotyka tej materii, którą najłatwiej znęcić człowieka. A taką materią są przyjemności ciała,

najbardziej dostępne i dające zadowolenie. „Pierwszą wśród namiętności jest obżarstwo” (O ośmiu duchach zła,

1)5. Wraz z chciwością, obżarstwo i nieczystość należy do tych „namiętności”, które obejmują część „pożądli-

wą” duszy. Według prastarej antropologii greckiej dusza składa się z części „nierozumnej”, to jest „pożądliwej”,

„popędliwej”, oraz części „rozumnej”.

Pomiędzy zmysłową rozkoszą a kontemplacją Nasz autor przeciwstawia sobie dwie rzeczy, rozkosz cielesną i kontemplację. Pierwszej doznaje czło-

wiek wspólnie ze zwierzętami, drugiej – z aniołami. Czy zatem człowiekowi, który skłania się bardziej do roz-

koszy niż kontemplacji, bliżej jest do zwierząt niż do duchów? Z aktualnej jego sytuacji można by wysnuć taki

wniosek. Z tym że Ewagriusz, wychowany na greckiej etyce, zgodnie z jej pojęciami, tego aktualnego stanu nie

nazywa „naturą”. Kanonem natury jest cnota. W porządku natury pojętej filozoficznie, zgodnie z głębszą mądro-

ścią, a tym bardziej – teologicznie, bliżej człowiekowi do aniołów niż do zwierząt. Niemniej w porządku „słabo-

ści” tej natury, której nagminnie ulega, bliżej mu do zwierząt. I nie mamy zaraz na myśli skrajnej degradacji

moralnej człowieka. Istotną rolę odgrywają tu myśli. Duża ich część pochodzi od tej niższej, zwierzęcej części

naszej natury. Myśli, które przytrafiają się pod wpływem części nierozumnej, pożądliwej i popędliwej, przytra-

fiają się mu jako rozumnemu zwierzęciu (Rozważania, 40). One przychodzą mimowolnie. Jeśli człowiek biernie

się im poddaje, bardzo prędko jego sposób egzystencji staje się przyziemny. Tymczasem inne myśli, duchowe,

wymagają wysiłku, aby w nim powstały.

Obżarstwo w ocenie pustelnika Czytając Ewagriuszową krytykę obżarstwa i nieczystości, nie zapominamy o środowisku, w którym i

dla którego powstała. Jest to milieu pustelnicze, zwrócone ku surowej ascezie. O abba Mojżeszu, jednym z mni-

chów tego środowiska, Palladiusz donosi, że jadł tylko dwanaście uncji chleba, a bardzo dużo pracował i odma-

wiał pięćdziesiąt modlitw dziennie (Opowiadania dla Lausosa, XIX, 6)6. Jeden taki bochenek, a właściwie ro-

dzaj sucharu, paksamadium, ważył sześć uncji, czyli około 170 gram. Mnisi spożywali najwyżej dwa takie bo-

chenki chleba dziennie. Ewagriusz zaleca jeden posiłek dziennie, i to nie do sytości (O różnych rodzajach złych

myśli, 35). Słowo „obżarstwo” pada z ust pustelnika w wyniku dużo bardziej surowszego kryterium oceny niż

dzisiaj oceniamy.

Choć kryterium zostało bardzo wyostrzone, niemniej sama wada pozostaje wadą, a wskazane skutki sta-

ją się faktem w życiu duchowym. Grecki wyraz gastrimargía oznacza „szaleństwo brzucha”, brzmi więc dużo

mocniej niż „łakomstwo” czy, tym bardziej, „nieumiarkowanie w jedzeniu i piciu”. Najnowszy Katechizm Ko-

ścioła Katolickiego używa słowa „łakomstwo” (KKK 1866), odwołuje się do nazwy o umiarkowanym brzmie-

niu, uwzględniając współczesną wrażliwość. Dla obrony słowa „obżarstwo” dodajmy, że nadal ono występuje w

potocznym języku. Chętnie sięgamy po nie, by posługując się przesadą językową nazwać ze szczyptą ironii

przesadę w jedzeniu.

W piśmie O ośmiu duchach zła nasz mnich zamieszcza obszerniejszą krytykę głównych namiętności.

Przy okazji, dziełko odsłania duży talent literacki autora. Ewagriusz sięga po topos bliski potocznej kulturze

filozoficznej, propagującej etos umiarkowania. Trzy rozdziały poświęca obżarstwu. W ostatnim przechodzi do

charakterystyki postawy mu przeciwnej, czyli wstrzemięźliwości. Przestrzegając przed nieumiarkowaniem w

jedzeniu, skupia się przede wszystkim na jego skutkach.

Obżarstwo pogrąża w nieumiarkowaniu – „Ten, kto panuje nad brzuchem, zmniejsza namiętności, opanowany zaś przez pokarmy, powiększa

przyjemności. [...] Wiele drewna roznieca wielki płomień, zaś mnóstwo pokarmów karmi pożądliwość. [...]

Żądza pokarmów zrodziła nieposłuszeństwo, a słodkie kosztowanie wypędziło z raju. Obfitość pokarmów spra-

wia rozkosz podniebieniu, karmi jednak robaka nieumiarkowania, który nie śpi. [...] Zaniedbana ziemia rodzi

osty, a umysł żarłoka wypuszcza pędy obrzydliwych myśli” (O ośmiu duchach zła, 1n.).

Ewagriusz pokazuje zło obżarstwa z perspektywy nasilających się jego skutków. Autor nie gardzi po-

toczną antropologią – dzisiaj moglibyśmy ją nazwać psychologią – by pokazać, jakie znaczenie ma ciało dla

ducha. Podsycanie jego pragnień podsyca egoistyczną siłę w człowieku zwaną „żądzą”, uzbraja „pożądliwość”

przeciwko duchowi. Człowiek przyzwyczaja się słuchać własnych pragnień, własnego ciała, a nie Boga. Ojco-

5 Wszystkie przytoczone pisma Ewagriusza w: Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, Kraków 2007.

6 Palladiusz, Opowiadania dla Lausosa, Kraków 1996.

str. 6

wie różnie tłumaczą to, jak pierwsi ludzie przekroczyli zakaz Boży nie pozwalający zrywać owoców z drzewa

poznania dobra i zła. Na doraźne potrzeby teologiczne niektórzy pisarze, jak Ewagriusz, wyjaśniają, że tym

złamaniem zakazu było naruszenie cielesnej wstrzemięźliwości. Puszczone w samopas myśli, pragnienia, pogrą-

żają człowieka w zmysłowości i stają się chwastem porastającym jego umysł. Może ktoś nie zauważać zmian

zachodzących w swoim nastawieniu, trwać w moralnym uśpieniu, tymczasem zło umiarkowania nie śpi, ale

pracuje na jego niekorzyść.

Niewola obżarstwa – „Jeśli oddasz się żądzy jedzenia, nic nie zaspokoi twojego głodu rozkoszy, bowiem żądza pokarmów

jest ogniem, który ciągle pochłania i wciąż płonie. Dostateczna miara napełniła naczynie, zaś rozpasany żołądek

nie mówi: Dosyć! [...] Przygaszony płomień rozbłyskuje na nowo, gdy dosięga chrustu, a opanowana przyjem-

ność rozpala się na nowo przez obfitość jedzenia” (tamże, 2n.).

Autor wygłasza potoczny pogląd o nienasyconym charakterze cielesnych żądz. Paradoksalnie, im czę-

ściej zaspokajane, tym bardziej stają się przyczyną frustracji. Nie jest rzeczą małą poznać naturę cielesnej rozko-

szy, aby wyznaczyć jej właściwe miejsce w hierarchii dążeń.

– „Nie lituj się nad ciałem zalęknionym o swoją wątłość, ani nie ciesz się nim przy nadmiarze pokar-

mów, bowiem gdy będzie mocne, nastanie na ciebie i wojnę nieubłaganą wznieci przeciw tobie, aż duszę twą

weźmie do niewoli i jako niewolnika wyda cię nieczystej namiętności” (tamże, 3).

Hołubienie ciała prowadzi do przeciwnego skutku. Człowiek szukając siebie, własnego dobra, nieocze-

kiwanie je traci. Wyświadczając ciału doraźną przysługę, wyrządza szkodę duchowi. Idąc za swoim pozornym

„ja”, alienuje się ze swego najgłębszego „ja”. Przykry zawód z powodu nietrwałych przyjemności obnaża nasze

ego, nic nie warte bez zakorzenienia się w czymś głębszym, duchowym.

– „Tchórzliwego żołnierza przeszywają dreszcze na głos trąby wzywającej do walki, a żarłoka, gdy

ogłasza się wstrzemięźliwość. Brzuch żarłocznego mnicha ściąga podatek, lecz kto ten brzuch chłoszcze, żąda

[odeń] codziennej daniny. Opieszały wędrowiec będzie nocował na pustyni pod gołym niebem, a żarłoczny

mnich nie dotrze do domu beznamiętności” (tamże, 2).

Celując w kontraście pisarska satyra posługuje się przesadą. Niemniej z własnej obserwacji wiemy, jak

człowiek, który lubi dużo jeść, dużo bardziej też niecierpliwi się przy pierwszym przejawie głodu. Świat mu się

wali, gdy nie ma na stole tego, do czego się przyzwyczaił. Chodzi o to, kto kim rządzi, duch ciałem czy ciało

duchem. Przejawem podległości władzy jest płacenie podatku. Jeśli duch panuje nad ciałem, to duch profituje z

daru ciała. Ciało staje się użytecznym narzędziem w służbie dobra, w szerzeniu chwały Bożej. Jeśli ciało rządzi

duchem, będzie pozbawiać go właściwych mu dóbr, niszczyć wewnętrzną harmonię, utrudniać relacje z innymi,

przeszkadzać w modlitwie. Życie zmysłowe, przyziemne i płaskie, czyni nas bezdomnymi wędrowcami zmu-

szonymi szukać noclegu na pustyni, bezbronnymi wobec nocy, przeszkadza dotrzeć w porę do swego domu.

Wydawałoby się, że człowiek zadość czyniący wszystkim swoim zmysłom pozostaje szczęśliwy, syty, jest „w

domu”. Jednak tak naprawdę w jakiś sposób się wydziedziczył. Nie odnalazł siebie, bliźnich i Boga.

Przeszkoda w kontemplacji – „Wygodne zaś życie pogrąża umysł w otchłani. Modlitwa poszczącego, [to] młody orzeł unoszący się

w górę, a [modlitwa] hulającego, obciążona przez sytość, opada w dół. Umysł poszczącego jest błyszczącą

gwiazdą na jasnym niebie, zaś umysł hulającego pozostaje ciemny jak noc bezksiężycowa. Obłok mgły zasłania

słoneczne promienie, a ciężkie trawienie pokarmów zaciemnia umysł. Zabrudzone zwierciadło nie oddaje wy-

raźnie padającego nań kształtu, a otępiałe sytością myślenie nie przyjmie poznania Boga” (tamże, 1n.).

Starożytny pustelnik śmiałby się do rozpuku z wyznania kogoś przyznającego, że nie jest w stanie po-

wstrzymać się od mięsa w piątek. Tamci pustelnicy w ogóle nie jadali mięsa. Pustelnik nie uzasadniałby zapew-

ne piątkowej wstrzemięźliwości imperatywem kościelnego przykazania. Zresztą dziś taki argument jest niesku-

teczny. Zapytałby może o modlitwę: –„Czy modlisz się?” –„Modlisz się i nie jesteś w stanie odjąć sobie cokol-

wiek od ust?! Modlitwa jest jak dym kadzidlany, który unosi się ze spalonej materii. Niemożliwe, żeby uniosła

się bez jakiejkolwiek ofiary”.

Bardzo bliskie pozostaje Ojcom greckim rozumienie modlitwy jako oświecenia umysłu. W tradycji mo-

nastycznej istniało przekonanie, że nie powinno się jeść ostatniego posiłku zbyt późno. Jan Kasjan tak argumen-

tuje: „Późna wieczerza sprawia, że w modlitwach wieczornych i nocnych umysł staje się ociężały” (Rozmowy z

Ojcami, II, 26, 2-3)7. Dusza pozostaje niejako zwierciadłem Boga, lustrem wody odbijającym oblicze Boże. Jeśli

się je zamąci obfitością cielesnych doznań, nie wskaże nam bliskości Boga. Po obfitym posiłku pochłania nas

przyjemność jego trawienia, wspomnienie doznanych przyjemności. Nie mamy ochoty na modlitwę.

7 Jan Kasjan, Rozmowy z Ojcami, t. 1, Kraków 2002.

str. 7

Obżarstwo otwiera drogę nieczystości – „Powściągliwość rodzi wstrzemięźliwość, obżarstwo zaś jest matką rozpasania. [...] Gwałtowność fal

rzuca nieobciążonym statkiem, a myśl o nieczystości – umysłem niewstrzemięźliwym. [...] Kolumna spoczywa

na bazie, a nieczystość wspiera się na sytości” (O ośmiu duchach zła, 4n.).

Folgując ciału w jednym, na ogół folgujemy i w innych rzeczach. Dogadzanie sobie w jedzeniu i piciu

wydaje się być czymś niewinnym. Nawet w skrajnych przypadkach popadnięcia w choroby krążenia z nadmiaru

kalorii na ogół chyba nie spowiadamy się z tego. Sama zapłacona cena wydaje się już rozgrzeszać. Tymczasem

uleganie przyjemnościom seksualnym jest czymś bardziej wstydliwym, staje się wyraźniejszą materią grzechu.

Pisarze ascetyczni pokazują, że problem tkwi przede wszystkim w przyczynie, a nie skutkach. Wskazywali na

wspólne źródło tego wszystkiego, mianowicie żądzę, rozkosz, która ślepo domaga się zaspokojenia potrzeb ciała

kosztem ducha, w końcu obracając się przeciwko ciału. Ewagriusz definiuje ją jako „jakąś przyjemnością wrogą

człowiekowi, zrodzoną z wolnej woli i przymuszającą umysł, aby źle używał Bożych stworzeń” (O różnych

rodzajach złych myśli, 19).

Nie żywić nieczystych myśli – „Kto miłuje wyciszenie, tego nie ranią pociski wroga, kto jednak miesza się z tłumem, wciąż otrzy-

muje ciosy. [...] Jak bowiem wspomnienie ognia nie rozpala ducha, tak i namiętność nie nabiera mocy, kiedy nie

ma materii. [...] Jak bowiem odpowiednio długie topienie oczyszcza srebro, a zbyt długie łatwo może je zepsuć,

tak utrzymywane wyobrażenie kobiety niszczy stan powściągliwości. Nie poddawaj swego umysłu wyobrażeniu

kobiety ani nie zajmuj się dłużej ukazującym się obliczem, aby nie zapaliło w tobie płomienia rozkoszy i nie

spaliło „klepiska” twej duszy. Jak bowiem iskra przebywając w plewach wznieca płomień, tak wspomnienie

kobiety dłużej trwające rozpala pożądliwość” (O ośmiu duchach zła, 4-6).

Ewagriusz przestrzega mnicha nie tylko przed spotkaniami z kobietą, ale i przed jej wyobrażaniem czy

wspomnieniem. Tego rodzaju przestrogi ascetów dzisiaj wywołują na ogół spory sprzeciw, zwłaszcza ze strony

kobiet. Nad oskarżeniem Ojców o mizoginizm, niechęć czy uprzedzenie do kobiet, nie da się łatwo przejść do

porządku dziennego. Czy powyższe słowa nie są zbyt radykalne? Czy nie upatrują w kobiecie przyczyny zła? Na

innym miejscu autor zastrzega, że złoto stworzył ją Pan i że nie ono jest winne, ani jego wyobrażenie, ani umysł

je wyobrażający, ale grzeszna namiętność do złota (O różnych rodzajach złych myśli, 19). Dopiero wewnętrzne

nastawienie określa wartość moralną postawy. Co do przestrogi przed kobietami pustelnicy mieli dobrą intencję,

choć nie byli wolni od uwarunkowań własnej epoki. To w tamtych czasach łaciński egzegeta Ambrozjaster za-

stanawiał się w Quaestiones Veteris et Novi Testamenti, czy kobieta została stworzona na obraz Boży, czy jedy-

nie na obraz mężczyzny (45, 2-3)8. Warto uwzględnić specyfikę środowiska pustelniczego, w którym padają

takie słowa.

Lepiej, żeby kontrowersje wokół postawy Ojców Kościoła względem kobiet nie odwiodły od ascetycz-

nego przesłania powyższych słów Ewagriusza. Każdy, kto walczy o czystość, doskonale zna taką zbędną, na-

gromadzoną w umyśle materię wyobrażeń, wspomnień czy w ogóle myśli, która, uzupełniana ciągle nowymi

bodźcami, pozbawia człowieka wewnętrznego pokoju. Poza uprzedzeniem do kobiet jest jeszcze inne uprzedze-

nie, do spokoju zmysłów. Współczesny człowiek obsesyjnie obawia się doświadczenia „pustyni”, uważając ją za

martwą pustkę zamiast początek głębszego życia.

„Kunszt” nieczystej pokusy – „Chociaż wydaje ci się, że przebywasz w obecności Boga, wystrzegaj się ducha nieczystości. Jest on

bowiem bardzo zwodniczy i pełen zazdrości, i stara się być bardziej przenikliwy niż poruszenia i czujność twego

umysłu. Chce odciągnąć od Boga umysł, który czuwa przy Bogu ze czcią i bojaźnią” (O modlitwie, 90).

Nieczystość dysponuje niezwykłą pomysłowością, fantazją, kunsztem. Tymczasem gdy przychodzi za-

biegać o skromność, pobożność, jakby kończyła się inwencja, a wszystko stawało się monotonne, zniechęcało.

Mnich z Pontu zaleca czuwanie i bojaźń Bożą, stawanie w obecności Bożej, które z czasem przekształci się w

nawyk i skuteczny środek walki ze złymi myślami.

Skutki nieczystości – „Nieczystość [...] powoduje osłabienie serca, jest piecem pełnym żaru namiętności, sprowadza nie-

czyste wyobrażenia, jest działaniem nie wrodzonym, kształtem przypominającym cień, [...] łożem pełnym ma-

rzeń sennych, [...] przynętą dla oczu, bezwstydem spojrzenia, zawstydzeniem w czasie modlitwy, hańbą dla

serca, przewodniczką niewiedzy” (O wadach, które są przeciwne cnotom, 2).

Długa jest lista skutków nieczystości. Nieczystość osłabia serce, czyli pozbawia zdolności do prawdzi-

wego miłowania. Jeśli nie jest nam wrodzona, bo, jak mawiali już stoicy, wrodzona pozostaje nam cnota a jej

8 Corpus Scriptorum Ecclesiasticorum Latinorum, t. 50, wyd. A. Souter, Wien 1908.

str. 8

nasienie – nieśmiertelne, to nieczystość pozostaje rzeczą wtórną, nabytą. Bezwolna uległość popędom – a nie

same popędy! – nie stanowi prawdziwej natury człowieka, jak chcieliby niektórzy seksuolodzy. Wada ta wywo-

łuje w wyobraźni cieniste kształty, które odwodzą od rzeczywistości, od tego, kim na prawdę jesteśmy, kim są

inni, niszcząc prawdziwe relacje międzyludzkie. Przypomni nam o sobie w najbardziej niespodziewanym mo-

mencie, mianowicie podczas modlitwy. Wtedy właśnie pojawią się nieczyste obrazy, bo modlitwa jest zwiercia-

dłem duszy. Jak mawiał Ewagriusz, „pamięć zawłaszcza umysł w czasie modlitwy” (O modlitwie, 45). Dokąd

prowadzi nieczystość? W mrok niewiedzy. Popędy zaczynają umysłowi dyktować swoje racje, a nie umysł po-

pędom. Im dłużej dyktują, tym bardziej zaawansowana powstaje z nich ideologia, by wynieść marność na piede-

stał.

Dużo szczęśliwsi są ci, którzy wypowiadają walkę takim wadom...

str. 9

O chciwości i smutku Chciwość i smutek, to kolejne „namiętności”, po obżarstwie i nieczystości, na Ewagriuszowej liście

wad. Wprawdzie sąsiadują ze sobą i druga w schemacie myślowym Ewagriusza jest następstwem pierwszej, ale

należą pod względem pochodzenia do dwóch różnych kategorii. Chciwość zamyka namiętności związane ze

sferą ciała, natomiast smutek otwiera namiętności dotyczące bardziej władz duchowych, ludzkiej psychiki (Roz-

ważania, 40)9.

chciwość korzeniem zła W nawiązaniu do 1 Tm 6, 10 nasz mnich uznaje chciwość za korzeń wszelkiego zła, gdyż „z niej wyra-

stają niczym dzikie pędy pozostałe namiętności” (O ośmiu duchach zła, 7). Wydaje się, że ani św. Paweł, ani

Ewagriusz nie uznają tej prawdy za absolutną. Wyrażona sentencjonalnie, ma charakter względny. Równie do-

brze mówi się o pysze podobne słowa. Nie zawsze jest przyczyną bezpośrednią zła, ale często pośrednią czy

jedną z kilku. „Przypomnij, ile rozbić statku sprawiła chciwość pieniędzy i ile wojen wznieciła pomiędzy ludź-

mi, ile zamknięć i więzień i mnóstwa narzędzi tortur różnego rodzaju” (Listy, 52, 3). Krytyka chciwości przy-

pomina wywody pisarzy stoickich, takich jak Seneka, Epiktet, Marek Aureliusz, którzy pokazywali ogrom zła

wynikającego z jednej wady ludzkiej szerzącej się na świecie. Bo już ludzki rozum jest w stanie zobaczyć, ile

krzywd i nieszczęść bierze się z zachłanności. Czyż globalna niesprawiedliwość społeczna dzisiaj, a także obec-

ny kryzys gospodarczy, nie stąd się wywodzi?

Wiele miejsca mnich z Pontu poświęca, nazwijmy, fenomenologii chciwości. „Chciwość jest drobną

zapobiegliwością..., liczeniem dóbr odłożonych, bogactwem, które trzyma w niewoli, rodzajem niesprawiedli-

wości..., jest prorokinią długiego życia, zaklęciem pobudzającym pilność..., jest szaleństwem nienasyconym,

nieprawością... Ubóstwo jest wykorzenieniem chciwości i utrwaleniem braku przywiązania do pieniędzy, owo-

cem miłości, krzyżem niosącym życie, czyni życie wolnym od cierpień, jest skarbem nie wywołującym zazdro-

ści..., słońcem przez nic nie zagrożonym..., bogactwem niezmierzonym, ostrym mieczem dla trosk, działaniem

zgodnym z Ewangelią..., zawodnikiem szybko zdążającym do celu. (O wadach, 3)”. Lepiej jest nie rozpatrywać

zła samego w sobie, ale postrzegać je w opozycji do dobra, które o wiele bardziej pociąga.

W dziełku O sporze z myślami autor kieruje pięćdziesiąt osiem logiów z Biblii przeciwko zachłanności.

Pustelnicze życie nie usuwa niebezpieczeństwa owego zła, bo jego korzeń kryje się we wnętrzu. Wszystkim

potrzeba terapii z myśli uporczywie skłaniających do pożądania materii. Zawsze można pragnąć więcej warzyw

w ogródku, więcej chleba, więcej uczniów, którzy rozbudują erem, więcej zabezpieczenia na starość i chorobę...

Lektura tego dziełka, zwłaszcza trzeciego rozdziału o chciwości, daje nam pogląd o tym, jak pomysłowo i biblij-

nie można odrzucać te różne roszczenia w naszym umyśle, aby „mieć” nie przemogło „być”. Bo nie ulega wąt-

pliwości, że trzeba przeciwstawiać się myślom takim jak te, które każą „odkładać tylko dla siebie samego” (III,

49) czy pożądać „więcej niż trzeba” (III, 52).

Gdzie indziej nasz mnich dostrzega przejaw chciwości w schlebianiu ludziom bogatym. Każe robić ra-

chunek sumienia, „w jaki sposób zbliżamy się do bogatych i co u nich mówimy bądź czynimy, aby coś od nich

otrzymać. I czy przed nimi wzdychamy na naszą biedę... I czy bogatych radośnie przyjmujemy, natomiast od

biednych odwracamy swoje oblicze niczym ten, kto ucieka” (Listy, 16, 4). Kiedy rodzi się w mnichu skłonność

do zbytku, gdy zajmuje się sprawami „soli, octu, oleju i chleba” niech pomyśli o „tysiącach głodnych, którzy

potrzebują chleba powszedniego!” (Listy, 25, 4). Chciwość, ukryta we wnętrzu, ujawnia się w relacjach między-

ludzkich. Znalezienie się w roli pracodawcy, zwierzchnika czy wspólnika, od których zależy podział dochodu,

szybko pokaże, jacy jesteśmy.

Mnich z Pontu stwierdza, że „demon chciwości szczególnie przybiera różne pozy i jest sprytny w uwo-

dzeniu”. Ograniczony w swoim działaniu przez ubóstwo pustelnika, próbuje dotrzeć do niego drogą okrężną.

Skłania go do wyobrażenia siebie w roli „miłośnika ubogich”, przyjmującego gości, odwiedzającego potrzebują-

cych, więźniów, niewolników, pośrednika u zamożnych kobiet w sprawie biednych (O myślach, 21). Niezależnie

od tego, czy w określonym przypadku podpowiada zła moc, czy nasza natura, prawdą jest, że za pośrednictwem

wyobraźni kształtuje się pragnienie, by nie poprzestawać na obecnym statusie materialnym, ale mieć więcej.

Pragnienie posiadania więcej, choćby dla szlachetnych celów, pada łatwo łupem różnych machinacji, które nie

zawsze uświadamiamy „W ten sposób [zły duch] zwodząc stopniowo duszę, otacza ją myślami chciwości i wy-

daje demonowi próżnej chwały” (tamże).

chciwość krępuje ducha Ewagriusz kreśli skutki chciwości. Mnich ulegający chciwości podobny jest do obładowanego statku,

który łatwo zatonie, miotany każdą falą (O ośmiu duchach zła, 7). Namiętność ma to do siebie, że nigdy nie

9 Wszystkie przytoczone pisma Ewagriusza w: Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, Kraków 2007

2; t. 2,

Kraków 2005.

str. 10

ulega nasyceniu. „Morze nie przepełni się, choćby wchłonęło mnóstwo strumieni, a żądza chciwego pieniędzy

nie nasyci się posiadaniem rzeczy. On podwoił swoje mienie i pragnie je jeszcze raz podwoić, i nigdy nie prze-

stanie tak czynić, aż śmierć przerwie to bezowocne staranie” (tamże, 8). Tymczasem Jezus powiada: „Ja jestem

chlebem życia. Kto do Mnie przychodzi, nie będzie łaknął; a kto we Mnie wierzy, nigdy pragnąć nie będzie” (J

6, 35). Czy chrześcijaństwo nie spodziewa się zbyt mało od pomyślności materialnej i zbyt dużo od życia du-

chowego? Ważna jest perspektywa, z jakiej ocenia ono obie rzeczywistości. Wybiegając naprzód, ocenia je w

świetle końca, celu, a nie – chwili obecnej.

W pogoni za kruchym szczęściem gubimy po drodze inne wartości, moralne, duchowe, rodzinne, naro-

dowe. Ewagriusz podkreśla, że cierpi na tym nasza modlitwa. Po to zły duch nakłania do namiętności, ażeby

„umysł, ociężały z ich powodu, nie mógł się modlić tak jak trzeba. Bowiem namiętności pochodzące z niero-

zumnej części naszej natury nie pozwalają, aby działał rozumnie i poszukiwał Słowa Bożego” (O modlitwie, 51).

Tymczasem człowiek duchowy nabywa wolności względem dóbr materialnych. Staje się „orłem lecącym wyso-

ko”, „stoi wyżej ponad wszelką pokusą”. „Zbliżyło się utrapienie, a on bez smutku opuścił miejsce. Nadeszła

śmierć, a ochoczo odchodzi, bowiem żadną ziemską więzią nie przywiązał duszy” (O ośmiu duchach zła, 7).

Poczucie wewnętrznej wolności jest częścią tego błogosławieństwa, którego Chrystus udziela „ubogim w duchu”

(Mt 5, 3). Między praktykowaniem duchowego ubóstwa i modlitwą istnieje ścisła więź. Jedno wspomaga drugie.

korzeń zła wymaga radykalnych środków Jeśli chciwość jest korzeniem zła, pyta, to co należy czynić? „Kto chce wyciąć namiętności, niech usu-

nie wpierw korzeń. Kiedy bowiem utrzymuje się chciwość pieniędzy, na nic się nie zda obcinanie gałęzi. Jeśli

bowiem zostaną odcięte, natychmiast odrastają” (O ośmiu duchach zła, 7). Nieskuteczne będzie działanie, nie-

możliwy postęp, jeśli nie nastąpi właściwa diagnoza, poznanie źródła zła i metodyczny wysiłek w celu jego

usunięcia. „Usunięcie korzenia” pozostaje czynnością „radykalną”. Samo słowo „radykalny” pochodzi od łaciń-

skiego „radix”, oznaczającego „korzeń”. Półśrodki i zajęcie się tylko częścią korzenia albo jednym z korzeni nie

rozwiąże problemu. Radykalizm sięga dalej. Nie zabiera się tylko za korzeń chciwości, lecz dąży do wyrwania

też korzeni innych namiętności. „Cóż bowiem będzie za korzyść, jeśli usuniemy chciwość przez jałmużnę, a

namiętności brzucha przez opanowanie, ale równocześnie przywdziejemy na siebie namiętności próżnej chwały

oraz szemrania...?” (Listy, 17, 3). Wyrywać korzeń chciwości, to obumierać. Chciwość jest pewnego rodzaju

rozdęciem naszego „ja”. Przywracając mu właściwy kształt, odnosimy wrażenie, że je niszczymy.

Radykalnym środkiem leczenia czy zapobiegania chciwości jest praktykowanie ewangelicznego ubó-

stwa. „Ubóstwo poskramia chciwość, która jest matką bałwochwalstwa, a ufność w Bogu ogranicza troskę o

rzeczy cielesne” (Zachęta do mnichów, 2). Czy te słowa przynoszą rozwiązanie dla ludzi świeckich, potrzebują-

cych więcej dóbr materialnych niż mnisi? Zwłaszcza w teologii greckiej podkreśla się jedność chrześcijańskiego

powołania, choć uwzględnia się różne stany. Jan Chryzostom mówi o filozofii większej i mniejszej10

. Jeśli ktoś

nie został powołany do filozofii większej, niech praktykuje mniejszą. Taką zalecał Jan Chrzciciel ludziom pyta-

jących go, co praktycznie oznacza dla nich nawrócenie (Łk 3, 11-14). Niemniej chodzi o jedną ewangeliczną

mądrość, a nie dwie różne. Nie każdy jak młodzieniec z Ewangelii został powołany do tego, by sprzedać

wszystko (Mt 10, 21), ale każdemu swemu uczniowi Jezus stawia warunek wyrzeczenia się w pewnym sensie

wszystkiego, co się posiada (Łk 14, 33). Przełożenie tych słów na szczegóły własnego życia, to owoc wytrwałe-

go otwierania się na łaskę Ducha. Ewagriusz zapewnia, że taka postawa nie prowadzi do nieudolności i nędzy w

tym życiu. Ręce zakasane do pracy pozwolą zaspokoić potrzeby materialne (O ośmiu duchach zła, 8), a Bóg

udzieli pomocy tam, gdzie sam człowiek jest bezradny.

Niezbędna staje się wytrwała czujność, która nie dopuści chciwości. W analogii do obrzezania serca

(Rz 2, 29) Ewagriusz mówi o obrzezaniu myśli. W przypadku myśli nakłaniającej do chciwości polega ono na

oddzieleniu naturalnego człowiekowi wyobrażenia bogactwa od grzesznego upodobania w nim i chęci używania

go niezgodnego z zamysłem Stwórcy. Pierwsze jest do przyjęcia, drugie należy odrzucić. „Kiedy będziesz badał

te rzeczy, zniknie owa myśl rozpływając się w refleksję nad samą sobą, natomiast to, co demoniczne, ucieknie

od ciebie, skoro duch twój zostanie uniesiony w górę dzięki takiemu poznaniu” (O myślach, 19). W chrześcijań-

skiej medytacji Słowa Bożego pod różną postacią znajdujemy współczesny sposób wypełnienia takiej rady.

chciwość prowadzi do smutku Z powyższej refleksji o skutkach chciwości wyłączyliśmy temat smutku, na który Ewagriusz wskazuje,

kreśląc karykaturę bogacza, w następujących słowach: „Opuścił bogactwa, a jest chłostany przez smutek. A

gdyby nawet śmierć nadeszła, z żalem opuszcza to, co teraźniejsze. Oddaje duszę, ale oka nie odwraca od ziem-

skich rzeczy. Jest ciągnięty wbrew woli jak zbiegły niewolnik” (O ośmiu duchach zła, 7). Wolno ten retoryczny

opis odnieść również do sytuacji, w której zasobny człowiek traci coś mniejszego niż własne życie. Łatwo popa-

10

Por. Jan Chryzostom, Homilie na Ewangelię według św. Mateusza, XXI, 4, tł. J. Krystaniacki, Kraków 2000,

„Źródła Myśli Teologicznej” 18.

str. 11

da w przygnębienie. Tak oto namiętność do rzeczy obraca się przeciwko niemu, pozbawia wewnętrznego pokoju

i radości. Irytują właściciele psów zapewniający o braku zagrożenia ze strony ich podopiecznych.

To dlaczego pies ujada? Wina przechodnia czy niewłaściwa ocena sytuacji właściciela? Ewa-

griusz również pyta o szczekanie psa: „Jeśli on jednak szczeka i na ludzi napada, to z pewnością

dlatego, że coś w środku posiada i chce tego strzec” (O myślach, 5). Jeśli ciągle smucimy się,

lękamy czy gniewamy, to może z braku stosownej postawy względem tego, co posiadamy albo

czego nie posiadamy? Ludzie mający więcej do stracenia w tym życie więcej też obawiają się straty i gorzej

ją znoszą. Reakcja strachu udziela się całym społecznościom czy nawet cywilizacji. Smutek w refleksji Ewa-

griusza to osobny rozdział. Zainteresowanych odsyłamy do numeru 59 Życia Duchowego.

str. 12

O gniewie i acedii Namiętności smutku i gniewu dotyczą według Ewagriusza „popędliwej” części duszy, w odróżnieniu od

takich namiętności, jak obżarstwo, nieczystość i chciwość, które są chorobą części „pożądliwej”. Obie części

wchodzą z kolei w skład sfery nierozumnej w człowieku, istniejącej obok sfery rozumnej. Pierwszą mamy

wspólną ze zwierzętami, druga jest nam właściwa jako ludziom. O ile gniew wywodzi się z części popędliwej

duszy, to acedia jest pochodną wielu elementów naszej natury. W tym sensie mnich z Pontu stwierdza, że myśli,

które dyktuje nam zniechęcenie, „mają mieszane pochodzenie i zdarzają się nam jako zwierzętom i ludziom

równocześnie” (Rozważania, 4011

).

gniew – wino demonów W nawiązaniu do Pwt 32, 33 Ewagriusz uznaje gniew za wino smoków, czyli demonów. Gniew jest

szczególną ich właściwością (O praktyce, 6). Kto ulega gniewowi, naśladuje złe duchy. Jak picie wina skłania do

nieumiarkowania, tak gniew jest „rzeczą nie znającą miary” (Objaśnienia do Księgi Przysłów, 20, 1). Rausz

przyćmiewa powoli rozum i osłabia wolę, a wzmaga emocje, tak podobnie skutkuje gniew.

Nasz autor opisuje niepozorny przejaw gniewu opanowującego pustelnika. Oto demon gniewu „udaje,

że niektórzy rodzice, przyjaciele albo krewni są dręczeni przez niegodziwców. Rozbudza popędliwość u anacho-

rety, aby krzyczał bądź czynił coś złego przeciwko tym, którzy ukazują się w myśli” (O różnych rodzajach złych

myśli, 16). Niezależnie od przyczyny gniewu, czy pochodzi z wnętrza człowieka, czy z zewnętrznej inspiracji,

do jego powstania przyczynia się uleganie negatywnym myślom – mającym podstawę w rzeczywistości albo i

nie. U źródeł sporej części naszych gniewów stoi imaginacja krzywdy wyrządzonej nam samym czy naszym

bliskim. Jesteśmy w stanie popuścić płazem jakieś uchybienie bliźniego, jeśli nie skupiamy się na nim, natomiast

jego rozpamiętywane wcześniej czy później doprowadzi uczucia do wrzenia.

Odwołując się do starożytnej myśli etycznej Ewagriusz określa gniew jako „żądzę odwetu” przez duszę,

skądinąd łagodną, która „ponad miarę pragnie zemsty” (Objaśnienia do Księgi Psalmów, Ps 36, 8). W tej kla-

sycznej definicji zakłada się, że chęć odpłaty za zło jest w jakiejś mierze naturalna człowiekowi. Naturalna

człowiekowi jest również łagodność, wewnętrzny spokój, które utrzymują takiego rodzaju chęci pod kontrolą

rozumu i woli. Gniew – jako wada, a nie chwilowe uczucie! – burzy ten naturalny porządek rzeczy przekraczając

pewną miarę. Sposób jej przekraczania, to osobny temat. Każdy, kto uległ nadmiernemu gniewowi, na ogół jest

w stanie określić, na czym polegało jej przekroczenie. Może był nim zbędny wybuch emocji, może wściekły

wyraz twarzy, nerwowa gestykulacja, rozpalone wściekłością myśli, a może raniące słowo czy jakiś czyn...

od wzburzenia ku łagodności Jakie skutki sprawia gniew? „Gniew jest szaleńczą namiętnością i tych, którzy już posiadają poznanie,

łatwo psuje. Czyni duszę dzikim zwierzęciem i sprawia, że cofa się ona przed wszelkim spotkaniem. ...Woda jest

poruszana przez pęd wiatrów, a gwałtownikiem wstrząsają nierozumne myśli. ... Podnosząca się mgła zaciemnia

słońce, a myśl o mściwości – samotny umysł. ...Oczy gwałtownika są zaniepokojone i nabiegłe krwią i pozostają

zwiastunami wzburzonego serca. Oblicze zaś cierpliwego jest spokojne, a oczy przyjaźnie patrzą przed siebie”

(O ośmiu duchach zła, 9). Nasz autor nie mówi wiele o przejawach zewnętrznych gniewu, ale o jego wewnętrz-

nej postaci. Permanentny gniew, przechodzący w stałą irytację, urazy, pretensje, niszczy duchowo, izoluje, po-

zbawia pokoju i jasności myślenia. Swój gniew w jakiś sposób człowiek ma zapisany na twarzy. Często Ewa-

griusz podkreśla, że gniew, jak inne namiętności, uniemożliwia „czystą modlitwę”. Bóg unika „serca pamiętają-

cego krzywdę” jak uczciwy człowiek „ gospody o złej sławie” (tamże, 10).

Podejmując krytykę gniewu, Ewagriusz wskazuje na postawę przeciwną i środki pomocne w walce z

nim. Praktykowanie łagodności, cierpliwości, męstwa staje się najlepszym remedium na takie wzburzenie.

„Wzburzoną popędliwość uspokaja śpiewanie psalmów, cierpliwość i miłosierdzie” (O praktyce, 15). Pisarz

radzi czytelnikowi: „Oddal myśli gniewne od twojej duszy, a zapalczywość niech nie mieszka w twym sercu, a

nie doznasz zamętu w czasie modlitwy” (tamże, 10). Pozostaje czujność nad myślami, by nie zalęgła się w nich

trwała złość. Modlitwa łagodzi serce. „W tym ujawnia się prawość człowieka łagodnego, że zgodnie z miłością

okazuje bratu wielkoduszność i walczy przeciw złej myśli. ...Jeżeli posiadasz fundament mocno utwierdzony w

miłości, raczej ku niej zwróć swą uwagę niż ku temu, kto ci wymierza cios” (Traktat dla Eulogiusza, 10). Nasza

11

Przytoczone pisma Ewagriusza w: Ewagriusz z Pontu, Pisma ascetyczne, t. 1, Kraków 20072; t. 2, Kraków

2005, ponadto: Ewagriusz z Pontu, Objaśnienia do Księgi Przysłów [Scholia in Proverbia], wyd. P. Géhin,

Évagre le Pontique. Scholies aux Proverbes, „Sources Chrétiennes”, t. 340, Paris 1987; tenże, Objaśnienia do

Księgi Psalmów [Scholia in Psalmos], wyd. J. B. Migne, Patrologia Graeca, t. 12, Paris 1862, kol. 1054-1686.

Nt. gniewu i acedii zob. zwłaszcza G. Bunge, Acedia – duchowa depresja: nauka duchowa Ewagriusza z Pontu

o acedii, tł. J. Bednarek, A. Ziernicki, Kraków 2007; tenże, Wino demonów: nauka Ewagriusza z Pontu o gnie-

wie i łagodności, tł. A. Ziernicki, Kraków 2009.

str. 13

waleczność znajduje w złu odpowiedniego przeciwnika, a nigdy – w bliźnim. Nie żałuje się okazanej cierpliwo-

ści, gdy tymczasem okazana niecierpliwość oskarża sumienie.

acedia – zniechęcenie i ucieczka Ewagriusz określa acedię jako owoc poruszenia w nas zarówno popędliwości, jak i pożądliwości,

pierwszej – przeciwko temu, co jest, drugiej, w tęsknocie za tym, czego nie ma (Objaśnienia do Księgi Psalmów,

Ps 118, 28). Stanowi więc następstwo poprzedzających ją stanów gniewu i smutku. Tak oto pojawia się na stałe

niezadowolenie, niechęć, frustracja, gorycz. Człowiek popada w obojętność, brak chęci do życia, lenistwo. Jego

duszy „osłabła i zmęczyła się, i zmarniała w swym rozgoryczeniu, ...siłę pochłonęło jej wielkie osłabienie,

...bliska jest rozpaczy, krzyczy i zachowuje się jak wzburzone dziecko...” (O sporze z myślami, VI, 38). Acedia

pozbawia „mocy duszy”, uniemożliwiając też żarliwą modlitwę (O ośmiu duchach zła, 14).

Wydawałoby się, że naturalnym zjawiskiem psychicznym jest pewne zużycie się, wypalenie. Nasz

mnich twierdzi coś innego: „Acedia jest osłabieniem duszy, a osłabienie nie ma w sobie nic zgodnego z naturą”

(O ośmiu duchach zła, 13). Każda wada, zgodnie z antycznym przekonaniem, sprzeciwia się tej najprawdziwszej

naturze człowieka. Jest w ludzkiej naturze dosyć siły, by nie zasłabnąć duchowo-moralnie, więc jeśli dzieje się

inaczej, to z powodu złego korzystania z dostępnych energii ducha. Myśl o acedii stanowi splot kilku innych

myśli (Listy, 27, 6). Na jej powstanie składa się wiele czynników i każdy element naszej natury ma w tym swój

udział: rozum, wola, uczucia, popędy, zmysły. Biedak opanowany przez acedię jest jak zwierzę z przodu cią-

gnięty przez pożądliwość, a z tyłu przez nienawiść (Listy, 27, 6). Zostaje w nim podważone coś bardzo istotne-

go, same człowieczeństwo, sam sens życia.

Jeśli w przekonaniu Ewagriusza za każdą wadą kryje się jakiś demon, to złego ducha odpowiedzialnego

za acedię wolno nazwać „demonem południa”, w nawiązaniu do Ps 91 (90), 6 (LXX). Autor barwnie opisuje, jak

daemon meridianus nawiedza mnicha od godziny dziesiątej aż do drugiej po południu. Każe mu obserwować

słońce, wyglądać wizyty gości. Budzi niechęć do pracy fizycznej, do celi, do współbraci, wśród których brakuje

miłości. Wzbudza tęsknotę za innym miejscem i życiem, w którym żyłoby się lepiej. Każe wspominać swoich

najbliższych, pozostawioną rodzinę. Celem tych pokus jest nakłonienie do ucieczki i porzucenia wybranego

stanu życia (O praktyce, 12). Z poczuciem humoru nasz pisarz opisuje mnicha borykającego się w południe z

lekturą księgi. Zabiera się za czytanie, ale lektura nie wychodzi. Przewraca oczami po celi, kartkuje księgę,

przenosi sie na koniec tekstu, liczy kartki, rozdziały, ogląda pismo, zdobienie. „Wreszcie zamyka księgę, kładzie

pod głowę i wpada w sen niezbyt głęboki, ponieważ głód w końcu budzi jego duszę i ulega ona swoim własnym

troskom” (O ośmiu duchach zła, 14). Naturalne osłabienie aktywności organizmu, zwłaszcza w upalną porę,

staje się pretekstem do dużo poważniejszego stanu. Całe życie może przekształcić się w jedną sjestę. Acedia jest

w tym sensie „snem” oddzielającym nas od „prawdziwego życia” (Objaśnienia do Księgi Psalmów, Ps 118, 28).

O ile inne demony obejmują swoim działaniem wybraną cześć duszy, to „demon południa zwykł chwytać całą

duszę i dusić umysł” (O praktyce, 36).

wytrwać w trudnościach i na modlitwie W dziełku O sporze z myślami Ewagriusz kieruje przeciwko acedii pięćdziesiąt siedem różnych zdań

biblijnych, które mają uzbroić mnicha przeciwko uprzykrzeniu sobie obecnego stanu. Myśli te każą skupić się na

wilgoci w celi, czekających chorobach, długiej starości bez opieki, wadach przełożonego, sugerują zmianę pracy

na łatwiejszą i bardziej opłacalną, szukanie pociechy u innych braci, by w końcu nakłonić do porzucenia życia

pustelniczego. Przecież „nie będąc mnichem można osiągnąć czystość i prawość duszy” (VI, 41)! Mnich, czy

ktoś inny, znajdą spokój, gdy dadzą posłuch swemu niezadowoleniu. Owszem, niezadowolenie może być uza-

sadnione, gdy człowiek nie znajduje się na swoim miejscu. Taka fundamentalna pomyłka może się zdarzyć.

Opatrzność Boża pomaga jednak znaleźć odpowiednie miejsce i często sprawa nie rozbija się o jego zmianę, lecz

o wytrwałość w obliczu trudności.

Jeśli acedia powstała w następstwie innych wad, jak gniewu czy smutku, wymaga się walki również z

tamtymi namiętnościami. Postawą wymierzoną bezpośrednio w acedię jest cnota wytrwałości. Cierpliwość

oznacza „zagładę acedii” (O wadach, 4). Wytrwała praca fizyczna staje się przyczynkiem do zwycięstwa nad

acedią (Podstawy życia monastycznego, 5). „Nie należy opuszczać celi w godzinie pokus, wymyślając rzekomo

rozsądne do tego powody, ale trzeba siedzieć wewnątrz, trwać cierpliwie, przyjmować odważnie wszystkich

napastników, a szczególnie demona acedii. ...Ucieczka bowiem przed tymi zmaganiami czy unikanie walki uczą

duszę nieudolności, tchórzostwa i dezercji” (O praktyce, 28). Zdrowy rozsądek wymaga, aby w afekcie, a więc

także w stanie zniechęcenia, kryzysu, nie podejmować ważnych decyzji. „Jeśli bowiem wytrwasz, stanie się

twoje serce tak jasne, jak wtedy, gdy ktoś oczyści srebro” (Do mnichów, 55).

Paladiusz dzieli się z czytelnikiem radą otrzymaną od Makarego Aleksandryjskiego, znanego autorytetu

wśród egipskich pustelników IV w.: „Kiedyś pełen zwątpienia przyszedłem do niego i zapytałem go: – Co mam

czynić, ojcze? Gnębią mnie moje myśli i mówią mi: <Nic tu nie robisz, odejdź stąd!> Odpowiedział mi: – Po-

str. 14

wiedz im tak: <Dla Chrystusa pozostaje w tych murach [mojej celi]>”12

. Przyczyną utraty wytrwałości może być

spłycenie czy zagubienie motywacji w podejmowanym trudzie. Ponawianie szlachetnych intencji wzmaga de-

terminację.

Nasz pisarz podkreśla znaczenie modlitwy. „I módl się uważnie i żarliwie, a duch acedii ucieknie od

ciebie” (O ośmiu duchach zła, 14). Warto wypłakać się przed Panem (O sporze z myślami, VI, 19). Niestety,

często Bóg jest tym ostatnim w kolejności, u którego smutny szuka pocieszenia. Jeśli jedną z przyczyn acedii

pozostaje monotonia życia, to warto zatroszczyć się o pewne urozmaicenie na przykład na modlitwie. Raz po-

maga przeciw acedii szeptanie psalmów, innym razem – śpiewanie ich wspólne. „Albowiem stosownie do zasa-

dzek nieprzyjaciela konieczne jest, abyśmy i my zmieniali sposoby postępowania” (Traktat dla Eulogiusza, 9).

„Kiedy wpadniemy w sidła demona acedii, wśród łez rozdzielmy swą duszę na dwie części: pocieszającą i po-

cieszaną, zasiewając w nas samych dobrą nadzieję i śpiewając te słowa świętego Dawida: Czemu jesteś zgnębio-

na, moja duszo, i czemu trwożysz się we mnie? Ufaj Bogu, bo jeszcze Go będę wysławiać...” (Ps 42 (41), 6).

Dialog z Bogiem prowadzi do szczerego dialogu z sobą. Z takiej modlitwy odchodzi się podniesionym na duchu,

radośniejszym.

12

Palladiusz, Opowiadania dla Lausosa, 18, 29, tł. S. Kalinkowski, Kraków 1996.

str. 15

O próżności i pysze Listę ośmiu namiętności wymienianych przez Ewagriusza z Pontu zamyka próżność i pycha. Niebez-

pieczeństwo tych wad, w odróżnieniu od pozostałych, nie ustępuje na żadnym etapie życia duchowego. „Jedy-

nymi spośród myśli, które zdarzają się nawet po zwycięstwie nad pozostałymi, są myśli próżnej chwały i pychy”

(Rozważania, 5713

). „Trudno jest uciec przed myślą o próżnej chwale. To bowiem, co czynisz dla jej zniszczenia,

staje się dla ciebie nowym powodem do próżności” (O praktyce, 30). Myśli te są pokusą dotykającą szczególnie

rozumnej i duchowej strony natury ludzkiej (por. O różnych rodzajach złych myśli, 18), a nie – jej strony ciele-

snej. Wszakże pycha zgubiła nawet aniołów!

Może szkodzić zarówno nagana, jak i pochwała Nasz pisarz wskazuje na pragnienie ludzkiego uznania jako jedną z przyczyn próżności. Zaspokaja je

otrzymana pochwała. Ona właśnie może bezpośrednio wzbudzić próżność. „Cnota więc nie żąda czci od ludzi,

nie raduje się z zaszczytów, które są matką wszelkiego zła. Początkiem zaś pragnienia zaszczytów jest chęć

przypodobania się ludziom, a końcem jest pycha” (Do mnicha Eulogiusza, 3). Oczywiście, to nie jedyne niebez-

pieczeństwo, bo podobnie zaszkodzić może nagana: „Pochwały bowiem sprawiają próżność, nagany natomiast

smutek. Gdzie bowiem jest próżność i smutek, tam są także wszystkie inne żądze. Przygnębieniu ulega ten, ko-

mu zabrano przedmiot jego żądz. Kto natomiast przeprowadza swoją wolę, ten nabawia się próżności” (Listy, 8,

1). Próżność mogą spowodować także inne przyczyny, jak na przykład nadmierna samodzielność w działaniu,

brak posłuszeństwa w życiu albo, jak nasz autor stwierdza gdzie indziej, usypiający spokój w duszy wynikający

z chwilowego ustąpienia pokus (por. O praktyce, 57). Doświadczenie pokus i trudności wyrywa z samozadowo-

lenia, ale one również, same w sobie, jak nagana czy niesława, nie wymuszą dobrych postaw, wprost przeciwnie,

mogą osłabić moralnie. Zarówno wada próżności, jak i cnota pokory rodzi się we wnętrzu człowieka.

Próżność pokusą ludzi prawych Spośród różnych wad próżność opisuje Ewagriusz ze szczególną wnikliwością. W jego Żywocie Palla-

diusz podaje, że jeszcze zanim został mnichem, był kuszony przez demona pychy. Może próżność i pychę roz-

poznał jako swoje wady główne? Nie omijają one nawet pustelników: „Myśl o próżnej chwale jest bardzo sub-

telna i łatwo powstaje u ludzi prawych. Chce rozgłaszać ich zmagania i ugania się za sławą u ludzi. Łudzi sta-

wiając przed oczami wychodzące z krzykiem demony i uzdrowioną kobietę, i tłum dotykający szat [mnicha].

Przepowiada mu także w niedługim czasie godność kapłańską oraz ustawia przed drzwiami tych, którzy go szu-

kają” (O praktyce, 13). Po latach życia pustelniczego skarży się Ewagriusz na doznawaną pokusę próżności:

„Obrazy tego świata noszę ze sobą i w czasie modlitwy obcuję z nimi. I duchową anachorezę jakoby przyrze-

kam, w duszy jednak nie przestaję przebywać z ludźmi. Oto pukam do każdych drzwi i dowiaduję się w każdym

mieście, czy udałoby mi się zakupić pokarm dla próżnej chwały, aby nasycić moją duszę miłującą to, co próżne”

(Listy, 7, 1).

Wieloraka materia próżności W każdym stanie życia wada ta znajduje swój własny wyraz. Mnich z Pontu zwraca uwagę na bogac-

two, jak mówi, „wielorakość materii”, którą posługuje się próżność. „Te, które nie wiążą się z materią, pochodzą

od pychy pierwotnej, te, które wiążą się z niewielka materią, pochodzą od nieczystości, te zaś, które wiążą się z

wieloraką materią, pochodzą od próżnej chwały” (Rozważania, 44). Pycha wydaje się nawet nie potrzebuje

szczególnych powodów czy pretekstów, aby zaistnieć; nieczystość skupia się na doznaniach seksualnych; próż-

ność tymczasem znajduje wiele racji i celów swego istnienia, wykazując się szczególną pomysłowością. Powo-

dowana nią myśl „obejmuje prawie cały krąg ziemi, i wszystkim demonom otwiera drzwi, stając się jakby ja-

kimś niebezpiecznym zdrajcą miasta. Dlatego też bardzo upokarza umysł anachoretów, pogrąża go w różnych

słowach oraz rzeczach i niweczy jego modlitwy, przez które stara się on leczyć wszystkie rany swojej duszy” (O

różnych rodzajach złych myśli, 14). „Próżna chwała jest wyobrażaniem sobie sukcesu, pozorem pracowitości,

przeciwniczką prawdy, stoi na czele rozłamów, jest pragnieniem pierwszeństwa, pozdrawia z ociąganiem jako

ostatnia, jest uzależnieniem się od pochwał, duchem o wielu postaciach, dzikim zwierzem o tysiącu zębów;

istotą próżnej chwały jest połączenie pychy i zazdrości – w obu wadach ona istnieje i za pośrednictwem obu

toczy wojnę; jest ona łańcuchem wad o potrójnym splocie, napojem namiętności powstałym ze zmieszania

trzech rodzajów trucizny, trojaką mową heretyków. Przeciwieństwo próżnej chwały jest dziełem pokory, odej-

ściem od przypochlebiania się, nie zwracaniem uwagi na pochwały, oglądaniem wiedzy, sprzeciwia się światu,

wyostrza duchowy zmysł spostrzegania, jest wolą poprzestawania na małym, ukrywaniem trudów, jest przeciw-

13

Przytoczone pisma Ewagriusza, jak również jego Żywot autorstwa Palladiusza, w: Ewagriusz z Pontu, Pisma

ascetyczne, t. 1, Kraków 20072; t. 2, Kraków 2005.

str. 16

na ubieganiu się o dobrą sławę, skarbem ukrytym w ciele podległym zepsuciu” (O wadach, które przeciwne są

cnotom, 4).

Jak powój oplatający drzewo Główną szkodą próżności, na jaką wskazuje Ewagriusz, jest niszczenie dzieła cnoty. „Próżność jest na-

miętnością nierozumną, która łatwo się wiąże z wszelkim dziełem cnoty. Powój pnie się wokół drzewa, a kiedy

dojdzie do góry, wysusza korzeń. Próżność zaś wzrasta razem z cnotami i nie odstępuje, aż zniszczy [ich] siłę.

...Próżny mnich jest robotnikiem bez zapłaty; podjął się trudu, lecz wynagrodzenia nie otrzymał. Dziurawa sa-

kiewka nie przechowa tego, co zostało wrzucone, a próżność niweczy zapłatę za cnoty. ...Wiatr usuwa [na pia-

sku] ślad męża, a próżny – [swoją] jałmużnę. Rzut kamieniem nie dosięgnie nieba, a modlitwa tego, kto chce się

podobać ludziom, nie dotrze do Boga. Próżność jest podwodną skałą – jeśli z nią się zderzyłeś, straciłeś ładunek.

Roztropny mąż ukrywa skarb (Mt 13, 44), a rozumny mnich – trudy cnoty. ...Cnota próżnego jest ofiarą zwierzę-

cia ze skazą, której nie składa się na ołtarzu Boga (por. Kpł 22, 22)” (O ośmiu duchach zła, 15-16). Poza moral-

ną szkodliwością, nasz autor wskazuje na szkodliwość religijną próżności. Następuje „odsunięcie od światła,

które ogarnia umysł w czasie modlitwy” (O różnych rodzajach złych myśli, 30). Zostaje zniekształcony obraz

Boga, którego myśli próżne ukazują niesprawiedliwym, a myśli pochodzące od „pierwotnej pychy” – jako bez-

silnego (Rozważania, 49). Może w tym sensie, że zapatrzony w siebie człowiek staje się nadwrażliwy i w pew-

nych zrządzeniach boskich, na pierwszy rzut oka mu nieprzychylnych, zaczyna widzieć podstawę do podważa-

nia Jego sprawiedliwości czy wszechmocy.

Ukrywaj to, co twoje... Jak strzec się przed próżnością? Potrzebna jest ogólna świadomość pielgrzymiego statusu w naszym ży-

ciu. Chrześcijanin postępuje jak wędrowiec ukrywający swoją własność w drodze, zanim dojdzie do miasta

pokoju. Nie przechwala się w drodze tym, co ma. Roztropność pozwala mu ustrzec się nie tylko przed grabieżą,

ale i przed niekorzystną sprzedażą swego. Nie oddaje owoców swoich trudów za lichą zapłatę ludzkiego uznania

(por. O ośmiu duchach zła, 15-16). Zakorzenienie w Bogu skłania do szukania w Nim najwyższego dobra i stop-

niowo odwodzi człowieka od koncentracji na samym sobie. Ewagriusz wspierając się metafizyką Arystotelesow-

ską dobra dochodzi do wniosku ściśle religijnego: „Otóż trzeba wybierać dobro dla niego samego, a nie przez

wzgląd na cokolwiek innego. ...A byłoby zupełną niedorzecznością myśleć i mówić, że jest coś lepszego niż

Bóg” (O praktyce, prolog). „Kto dostąpił poznania i zakosztował jego przyjemności, ten nie da się zwieść demo-

nowi próżnej chwały, nawet gdyby stawiał przed nim wszelkie przyjemności świata. Co bowiem mógłby obiecać

większego niż duchowa kontemplacja? (Tamże, 32).

Nadto niezbędna pozostaje „autoterapia” z próżnych myśli, których dostarczają przeciwności w życiu:

„Musisz zatem cały czas badać stan swojej duszy – jeśli w nadziei oczekiwałeś czegoś i to nie powiodło się

stosownie do twojej woli; kiedy w czymś poniosłeś szkodę bądź prosiłeś [o coś], a nie osiągnąłeś [tego], albo

kiedy zostałeś pochwalony bądź zganiony, albo znieważony bądź wysławiony, wedle słowa błogosławionego

Apostoła: Przez oręż sprawiedliwości zaczepny i obronny, wśród czci i pohańbienia, przez zniesławienie i dobrą

sławę, uchodzący za oszustów (2 Kor 6, 7-8), abyś wprowadził w błąd swoją próżność” (Listy, 11, 4). Chrześci-

janin, roztropny jak wąż, a nieskazitelny jak gołąb (Mt 10, 16), nie tylko nie da się wywieść w pole próżności,

ale jej podszepty obraca we własne dobro. W takiej perspektywie nawet jego wrogowie w jakiś sposób stają

dobroczyńcami. Ewagriusz stwierdza: „Są mianowicie poskromicielami mojej próżnej duszy przez swoje obelgi.

Nie ganię bowiem tych, którzy mnie lżą, i nie odpycham od siebie lekarza dusz, który sprowadza na nie zdrowie

przez opatrunek wzgardy. Wiem bowiem, co się przydarza tym, którzy buntują się przeciwko lekarzom, jak

wiąże się ich rzemieniami i operuje wbrew ich woli!” (Listy, 52, 4).

Pycha kroczy przed upadkiem Próżność otwiera przystęp pysze: „Z tej myśli rodzi się także myśl pychy, która strąciła z nieba na zie-

mię pieczęć podobieństwa i wieniec piękności (por. Ez 28, 12; O różnych rodzajach złych myśli, 14). „Na pychę

choruje ten, kto sam odstąpił od Boga, i własnej sile przypisuje dobre uczynki” (O ośmiu duchach zła, 17). Czy

pycha odnosi się przede wszystkim do Boga? W innej wypowiedzi dostrzegamy dwa oblicza pychy. Demon

pychy „namawia mnicha, aby nie uznawał Boga za wspomożyciela, lecz by sądził, że sam jest źródłem swych

prawych czynów, a także by pysznił się przed braćmi mając ich za głupców, gdyż nie pojmują wszyscy jego

[rzekomej] wielkości” (O praktyce, 14). Tak więc jest wyniosłością zarówno w stosunku do Boga, jak i do bliź-

niego.

Już w Piśmie Świętym wyraźnie mówi się o tym, że Bóg poniża ludzi pysznych, a wywyższa pokor-

nych. Ten wątek stanowi znamienny rys Ewagriuszowej nauki o następstwach pychy. Bóg opuszcza pyszałka.

Podobnie jak próżność, pycha niszczy owoce cnoty. Nasz autor mówi też o psychicznych skutkach pychy. Do-

tknięty pychą umysł staje się pastwą urojeń, lęków, różnych napaści demonów. „Kamień oderwany od skalistej

góry spada z gwałtownym rozpędem, a kto się odłączył od Boga, szybko doznaje upadku. ...Zgniły owoc jest

str. 17

nieprzydatny dla ogrodnika, a cnota pysznego nie przynosi pożytku dla Boga. ...Dusza pysznego bowiem zostaje

opuszczona przez Boga i staje się pośmiewiskiem demonów. ...Kto bowiem jeszcze przed chwilą sprzeciwiał się

Bogu i gardził Jego pomocą, wnet przerazi się zwykłymi zjawiskami. ...Pycha strąciła z nieba archanioła i spra-

wiła, że jak błyskawica spadł na ziemię. Pokora zaś prowadzi człowieka do nieba i usposabia [go] do tańca w

korowodzie z aniołami. Wyniosły zaś, jeśli upadnie, zostanie zdruzgotany. Zbutwiałą drabiną jest pycha, a kto

na nią wchodzi, natychmiast z niej spada. ...Źdźbło słomy unosi w górę podmuch wiatru, a pysznego wynosi

napór szaleństwa. ...Modlitwa pokornego zyskuje przychylność Boga prośba zaś pysznego ogarnia Boga gnie-

wem. ...Kto bowiem upadł na ziemię, szybko powstaje, kto zaś spadł z wysokości, popada w śmiertelne niebez-

pieczeństwo” (O różnych rodzajach złych myśli, 17-19).

Sława przemija, a Słowo Boże trwa Najczęściej Ewagriusz zaleca jako antidotum na pychę pamięć o swojej naturze stworzonej z prochu,

uznanie swego statusu jako stworzenia, wdzięczność Bogu, od którego wszystko pochodzi, uświadomienie swo-

jej równości względem bliźniego: „Znajdujesz pomoc u Boga, więc nie zapieraj się Dobroczyńcy. Wstąpiłeś na

wyżynę szlachetnego życia, lecz to On wskazał [ci] drogę. Spełniłeś cnotę, ale On współdziałał. Wyznaj Tego,

który cię wywyższył, abyś pozostał bezpieczny na wysokości. Jesteś człowiekiem, pozostań w granicach swojej

natury! Uznaj bliźniego, ponieważ jest tej samej istoty. Nie wypieraj się przez chełpliwość pokrewieństwa.

Choćby tamten był nędzny, a ty, jak się należy, jednak ten sam Twórca ukształtował [was] obydwu. ...Także

niesława, chociaż ogarnia leczonego smutkiem, to jednak kładzie kres uciążliwym namiętnościom, próżności i

pysze” (O różnych rodzajach złych myśli, 18-19). W takich sytuacjach warto wspomnieć dawne grzechy i po-

wstanie z nich dzięki miłosierdziu Bożemu (por. O praktyce, 33). Jednym z ważnych środków leczniczych prze-

ciwko pysze pozostaje medytacja. Chwała ludzka przemija jak kwiat polny, a słowo Boże, które medytujemy,

trwa na wieki (por. Iz 40, 6n.; Listy, 2, 5).