Kwantologia 3.2 szybko, coraz szybciej.

5
Kwantologia stosowana – kto ma rację? Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie). Część 3.2 – Szybko, coraz szybciej. ...czekajcie, spokojnie, to można wytłumaczyć. Taka analogia: zależność od poprzedniego pokolenia. Za nieodległy czas formalnie staniecie się dorosłymi. Jedni czekają tej chwili z utęsknieniem, inni obojętni, ale dla wszystkich, tak czy tak, jest to istotny i znaczący moment w życiu. Dlaczego? Ponieważ ustają, a raczej zmieniają swoją postać i natężenie siły, które sterowały na każdym kroku waszymi wyborami. Prawda, to czysto symboliczny fakt, ale przecież coś się zmienia, od tej daty jestem w innej sytuacji. Ma to przełożenie, ma odniesienie na pozornie tak odległy proces, jak wybuchający wszechświat. Rozszerzający się w coraz to większym tempie. Tę analogię warto pociągnąć w detalach, pozwala zrozumieć, co oraz dlaczego zachodzi w układzie, kiedy ustaje nacisk zewnętrzny, jak to się objawia w obserwacji wewnętrznej. A przy okazji, zupełnie i nawiasem, można z tego wyprowadzić wniosek, że i wszechświat jest "zanurzony" w środowisku - że musi być zewnętrzne wobec niego, ale zarazem konieczne środowisko, ponieważ inaczej nie sposób wyjaśnić tu obserwowanych zjawisk. Co się dzieje, kiedy przekraczam graniczną linię, w tym przypadku w postaci umownie zwanej "dorosłością"? Najważniejsze to poczucie, i to dominujące, ale i dojmujące, że "wszystko wolno". Oczywiście w praktyce bardzo szybko się okazuje, że wolno mało i bardzo mało, ale jednak to nie już jest stan poprzedni. Okres "do" tej granicy charakteryzuje się dominacją, zmniejszającą się w miarę dorastania człowieka, ale jednak silną dominacją rodziców; tego nie wolno, a tamto zupełnie zabronione, tylko pojedyncze sprawy można wykonać, znacie to dobrze. Nacisk "pola rodzicielskiego", użyję do opisania tego etapu takiego pojęcia, jest przemożny. Otacza, warunkuje, po prostu takie "pole" decyduje o zakresie swobody osobnika. Stadium początkowe jest całkowicie zdeterminowane, aż po elementy (a stan biologiczny po elementy elementów), tu swobody praktycznie nie ma. Ona się pojawia, jak człowiek nabiera ciała. W sensie dosłownym w otoczeniu się rozpycha, ale i przenośnie, jak zaczyna rozumieć, że ma takie a takie możliwości i prawa. Po prostu sam nabiera sił, a w efekcie może działać na otoczenie i je kształtować. Zaistniałe w środowisku zostawia ślad, mówiąc banalnie. I teraz zasadnicze w tym rozumowaniu pytanie: do jakiego momentu w życiu osobnika, tak namacalnie i fizycznie, działa wspomniane pole rodzicielskie? Macie pomysł na odpowiedź? Nie, nie tak. Do końca, zawsze. Uświadomcie to sobie, nigdy się z tego oddziaływania nie wyzwolicie, zawsze w tym polu pozostaniecie i zawsze będziecie pod jego wpływem. Zaskoczenie? Nie powinno być to zaskakujące. Pomyślcie, reguły, normy, zasady, którymi "karmią" was rodzice, a w szerszym ujęciu społeczeństwo, to zostaje z wami na zawsze, nie 1

Transcript of Kwantologia 3.2 szybko, coraz szybciej.

Page 1: Kwantologia 3.2   szybko, coraz szybciej.

Kwantologia stosowana – kto ma rację?Czyli o wyższości filozofii nad fizyką (lub odwrotnie).

Część 3.2 – Szybko, coraz szybciej.

...czekajcie, spokojnie, to można wytłumaczyć.Taka analogia: zależność od poprzedniego pokolenia. Za nieodległy czas formalnie staniecie się dorosłymi. Jedni czekają tej chwili z utęsknieniem, inni obojętni, ale dla wszystkich, tak czy tak, jest to istotny i znaczący moment w życiu. Dlaczego? Ponieważ ustają, a raczej zmieniają swoją postać i natężenie siły, które sterowały na każdym kroku waszymi wyborami. Prawda, to czysto symboliczny fakt, ale przecież coś się zmienia, od tej daty jestem w innej sytuacji. Ma to przełożenie, ma odniesienie na pozornie tak odległy proces, jak wybuchający wszechświat. Rozszerzający się w coraz to większym tempie.Tę analogię warto pociągnąć w detalach, pozwala zrozumieć, co oraz dlaczego zachodzi w układzie, kiedy ustaje nacisk zewnętrzny, jak to się objawia w obserwacji wewnętrznej. A przy okazji, zupełnie i nawiasem, można z tego wyprowadzić wniosek, że i wszechświat jest "zanurzony" w środowisku - że musi być zewnętrzne wobec niego, ale zarazem konieczne środowisko, ponieważ inaczej nie sposób wyjaśnić tu obserwowanych zjawisk.

Co się dzieje, kiedy przekraczam graniczną linię, w tym przypadku w postaci umownie zwanej "dorosłością"? Najważniejsze to poczucie, i to dominujące, ale i dojmujące, że "wszystko wolno". Oczywiście w praktyce bardzo szybko się okazuje, że wolno mało i bardzo mało, ale jednak to nie już jest stan poprzedni. Okres "do" tej granicy charakteryzuje się dominacją, zmniejszającą się w miarę dorastania człowieka, ale jednak silną dominacją rodziców; tego nie wolno, a tamto zupełnie zabronione, tylko pojedyncze sprawy można wykonać, znacie to dobrze. Nacisk "pola rodzicielskiego", użyję do opisania tego etapu takiego pojęcia, jest przemożny. Otacza, warunkuje, po prostu takie "pole" decyduje o zakresie swobody osobnika. Stadium początkowe jest całkowicie zdeterminowane, aż po elementy (a stan biologiczny po elementy elementów), tu swobody praktycznie nie ma. Ona się pojawia, jak człowiek nabiera ciała. W sensie dosłownym w otoczeniu się rozpycha, ale i przenośnie, jak zaczyna rozumieć, że ma takie a takie możliwości i prawa. Po prostu sam nabiera sił, a w efekcie może działać na otoczenie i je kształtować. Zaistniałe w środowisku zostawia ślad, mówiąc banalnie.

I teraz zasadnicze w tym rozumowaniu pytanie: do jakiego momentu w życiu osobnika, tak namacalnie i fizycznie, działa wspomniane pole rodzicielskie? Macie pomysł na odpowiedź?Nie, nie tak. Do końca, zawsze. Uświadomcie to sobie, nigdy się z tego oddziaływania nie wyzwolicie, zawsze w tym polu pozostaniecie i zawsze będziecie pod jego wpływem. Zaskoczenie? Nie powinno być to zaskakujące. Pomyślcie, reguły, normy, zasady, którymi "karmią" was rodzice, a w szerszym ujęciu społeczeństwo, to zostaje z wami na zawsze, nie

1

Page 2: Kwantologia 3.2   szybko, coraz szybciej.

sposób przecież bez tego funkcjonować. Oszem, buntujecie się, sam coś jeszcze z tego okresu pamiętam, ale to jest bunt w zakresie i przestrzeni możliwej, coś inaczej się ułoży, do czegoś innego się będzie odwoływało, nowość, ale bez szaleństwa. Bo żadnej wielkiej nowości być nie może. Czy będziecie się buntować przeciwko temu, że trzeba oddychać, że są prawa fizyczne? Zakazu nie ma, ale chyba nie warto próbować, przyznacie. Prawda, może kiedyś to wejdzie do obszaru modyfikacji i będzie można to zmienić, ale nie dziś.Ale jeżeli mówię, że na zawsze pozostaje się w obrębie określanego tak "pola rodzicielskiego", to przecież nie jest tak, że zawsze w równym stopniu, wręcz przeciwnie - i o to w tej analogi w głównym sensie chodzi. Jesteście jeszcze w takim wieku, że większość, bez przypadków losowych, posiada rodziców. Ale zdajecie sobie sprawę, że przychodzi taki moment, kiedy realnie odchodzą. Czyli, weźcie w swojej analizie to pod uwagę, w każdej ewolucji, w każdym procesie wyróżnialnym w świecie, więc zapewne i dla całości wszechświata, w takim przebiegu jest moment, kiedy "poprzednie pokolenie", które w swoim działaniu "otaczało opieką" zaistniały fakt, że to pokolenie schodzi ze sceny. I co? Zauważcie, że ustaje, teraz już radykalnie z działania znika "pole rodzicielskie". Pozostaje w pamięci, jakoś śladowo i marginalnie, na sposób "rwany" działa, ale to nie jest i być nie może działanie odczuwalne. Z momentem zaniku "rodziców" w otoczeniu tworzy się, zaczyna dominować pustka. Jest zapas danych, kultura, nawyki i podobne, to zostaje na zawsze, ale realnego już nacisku nie ma, poprzednie pokolenie odeszło. Rozumiecie? Owszem, nigdy zupełna pustka, bo to niemożliwe, ale nie ma już tej bezpośredniej i "twórczej" aktywności nacisku, który był wcześniej i nie ma tego zewnętrznego formowania ("formatowania"), które tak dalece wpływa na nasze istnienie. Są ciągle i zawsze inne obecne w otoczeniu ewolucje, nacisk nigdy nie spadnie do zera, ale to jest już stan zdecydowanie odmienny, nie tak jednoznacznie powiązany – dlatego jest to zmiana w każdym życiorysie fundamentalnie ważna i zasadnicza. Był okres "do" i jest czas "po".

Zauważcie, wyobraźcie sobie, co się dzieje, kiedy nastaje chwila z brakiem oddziaływania "rodzica". Widzicie? Tu, widzicie, jest tak umownie narysowana granica sfery istnienia, a tu wolna przestrzeń – i co? Co się stanie? - Jasne. Jak jest wolny tor "w środowisko" i nic nie hamuje, albo słabo, to następuje, musi nastąpić wybuch. Czy absolutny wybuch? Skąd. Po pierwsze, coś w otoczeniu zawsze i na zawsze pozostaje, więc ogranicza. Ale ważniejsze jest to, co w wewnątrz takiej ewolucji w trakcie wybuchu się znajduje. Czyli to wspomniane dziedzictwo po rodzicach, reguły zmieniania się. Tak na poziomie cielesnym, fizycznym i biologicznym, tak reguły wyższego rzędu, więc normy zachowania i reagowania. To warunkuje, jak dany osobnik "wybucha" w świecie. Jeden, rozumiecie, bez utrwalonych na "beton" norm wybuchnie szybko i spali się błyskawicznie, inny, dla odmiany ukształtowany zgodnie w warunkami świata, ten sobie pożyje czas jakiś. Ale, i tu przechodzę do najważniejszej części tej analogii, ważny i najważniejszy element tego rozumowania jest taki, że trzeba się spytać: kiedy to się dzieje? Chodzi o moment, oczywiście w formule uśrednienia, kiedy następuje to przejście od stanu "dziecięcego" w

2

Page 3: Kwantologia 3.2   szybko, coraz szybciej.

etap "dorosłości". Powtarzam, chodzi o chwilę pojętą logicznie, w realu to są losowe zdarzenia. Kiedy odchodzą "rodzice"? Macie coś do powiedzenia?Tak, dokładnie - w środku. W połowie życia osobniczego.

Spójrzcie na swoje życiowe przypadłości, które już mieliście, ale także te, które będą waszym udziałem. Człowiek to takie coś, co w swojej łepetynie może wyprodukować proces, który nawet się jeszcze nie dokonał. Czyli na bazie zaobserwowanego w otoczeniu, wychodząc z ustalenia, że są obok was istnienia wam podobne, ale w innym już wieku, więc zwrotnie możecie założyć, że i wasze istnienie jakoś w przyszłości potoczy się podobnie. Nie tak samo, to niemożliwe, ale podobnie. Czyli, mówiąc wprost, zestarzejecie się. Co z tego wynika? Że życie osobnicze można podzielić na zasadniczo trzy etapy: dziecko, dorosły, stary. I zawsze tak. Czyli jest taki moment, kiedy na jednym brzegu wrzeszczy "berbeć", i to wy musicie za niego odpowiadać jako rodzic, ale na drugim brzegu wtapia się w tło pokolenie dziadków. Wy jesteście w środku tego zakresu, a jego brzegi to etap wstępny i zstępny. Że to się ciągle zmienia, że się nowość rozpycha i żąda dla siebie miejsca, a dziadkowie odchodzą, to oczywistość, banalna zmiana w toku zachodzenia.

Co tu jest najważniejsze? Ten środkowy punkt przejścia. Tym razem opisany nie z uwagi na formalne, jakoś tam uzasadnione osiągnięcie wieku dorosłości, ale fizyczna dorosłość: nikogo już "przed" nami do zaniku nie ma, nic nie hamuje "wybuchu", rozumiecie?Poprzednio, jak wspominałem, póki żyli rodzice, jakiś nacisk był i czasami irytował. A to tego nie robisz dobrze, a już mógłbyś się w czymś porządnym zanurzyć, znacie to doskonale. I sami też również tacy będziecie, to pewne, mówię wam. Póki jest nacisk, choćby taki szczątkowy, "pola rodzicielskiego", nie ma mowy o pełnym, mocno w obserwacji zauważalnym wybuchu – kiedy zostaje przekroczona połowa istnienia ("połowiczny rozpad"), hamulce redukują się praktycznie do stanu zerowego. Z zastrzeżeniami oczywiście, jak wcześniej to w analogii padło, ale to praktycznie zero.

Zauważacie zbieżność z obserwacjami kosmologicznymi, z narastaniem tempa zmiany w rozszerzaniu wszechświata? Widzicie powiązanie?

Ale ta analogia idzie znaczenie dalej, to nie tylko nakreślenie w obrazie punktów zasadniczych zmiany, ale głębsze zależności. Macie świadomość, że istnieje bezpośrednie połączenie między pokoleniem dziadków a wnuków? Chodzi o to, że wnuczka swoje istnienie wywieść może i musi bezpośrednio od babci. Słyszeliście o tym? Nie, nie o zależność genetyczna tu chodzi, ale o to, że komórka rozrodcza, z której kształtuje się pokolenie wnuków, ta komórka tworzy się już w ciele "babci", dziewczynka rodzi się z pełnym zestawem komórek, które będą później cyklicznie wchodziły na drogę "w środowisko". W tym znaczeniu jest bezpośrednie połączenie między trzema poziomami ewolucji, trzy fale zmian, a funkcjonalnie jedność.Jakie to ma przeniesienie na wszechświat? Zapewne, opierając się na tej analogi, bezpośrednie. Czyli obecny wszechświat nie tylko w "polu rodzicielskim" się kształtował, ale jest powiązany z "polem

3

Page 4: Kwantologia 3.2   szybko, coraz szybciej.

dziadków", poprzednią generacją. Z tym zastrzeżeniem, że skoro już obecny układ przyspiesza w rozpadzie, to znaczy, że i pokolenie z epoki "dziadków" dawno nie istnieje, ale i "rodzice" to przeszłość oraz czas dokonany.

Co dalej? Pytanie nie jest głupie. Znacie te serwowane w mediach i innych publikatorach ujęcia, że wszechświat to się będzie w każdym kierunku rozszerzał, rozszerzał - aż w nieskończoność. Cóż, logika w tym pewna jest, nie ma co zaprzeczać, jednak z fizyką posiada to mało wspólnego.Że do nieskończoności, to prawda. Jak spojrzycie na swoje życie i zajmowanie coraz nowych terenów do obserwacji i penetracji, to też zauważycie, że potrzeba na to coraz więcej energii. Chcecie gdzieś się wybrać na wycieczkę, trzeba środków, nic za darmo, wiadomo. No i nie inaczej we wszechświecie. Jak się rozszerza, to znaczy musi z czegoś czerpać zasoby. Bo chwilowo tak się składa, że nie widać braków w wewnętrznym ciśnieniu. Ciało, wiadomo, generalnie się już rozpada, ale zarazem pozostaje w stabilnej dynamicznej strukturze, bo dostaje zasilanie pokarmem "od spodu". Czym jest zasilacz i jak działa, to może w tej chwili pomińmy, to omówimy przy okazji. Ale jest faktem, że obecnie takie "oddolne" zasilanie biegnie i nawet skutecznie uzupełnia ubytki. Owszem, jeżeli poprowadzić logicznie tor przemieszczania się faktu w takim rozszerzaniu się, poprowadzić tor cząstki, to on musi biec w nieskończoność, inaczej tego się nie da zrobić. Tylko czy, tak w realu, to jest nieskończoność? Czy w dowolnie długim czasie można łatać ubytki w wybuchającym układzie? Odnieście to do ciała, które was unosi, czy można w nieskończoność uzupełniać braki? No nie, aż tak uprzejma ewolucja nie jest, starość dopada człowieka w najmniej miłym momencie, sami się przekonacie. Czyli wszechświat, to co za taki układ się pojmuje, również "za moment" odczuje braki, coś się w nim zatnie lub pomarszczy, jakieś możliwości odpadną. To nie tam i kiedyś się stanie, ale za chwilę. Przyszło nam zaistnieć "w czas środkowy", korzystamy z najlepszej kondycji układu, ale przecież w dziejach to mgnienie oka, już się kończy. Tylko rozmiar struktury sprawia, że dla nas to troszeczkę trwa i możemy o tym sobie tutaj porozmawiać.

Wszechświat rozszerza się, i to coraz szybciej. To już wiadome, to już policzone. Wystarczy skierować przyrząd w dowolną stronę nieba i staje się to widoczne. Co istotne, jest to proces, który widać z pozycji od wewnątrz. Czyli widać skutek, a przyczynę trzeba sobie dobudować logicznie. Można powiedzieć, że na szczęście, ponieważ w chwili, kiedy tu dojdzie warstwa zjawisk oznaczających przyczynę, nas już dawno nie będzie. Ale ponieważ reguła zjawisk jest zawsze ta sama oraz biegnie tak samo, to można poznać to, co zadziało się przed naszym zaistnieniem – i to, co będzie po nas. Jedną z metod w tym działaniu jest "zasada analogii", i warto z niej korzystać. Dlatego, wychodząc z tego i tutejszego świata, na bazie fizycznie rozpoznanej, można zbudować obraz wszelakich zjawisk.I teraz ważne pytanie: dlaczego szybciej? Ponieważ wokół brakuje i nigdy już nie będzie czynnika hamującego. Skoro sfera wszechświata przybiera w gabarytach, skoro rośnie średnica układu, to każdy się

4

Page 5: Kwantologia 3.2   szybko, coraz szybciej.

dziejący fakt, każde tyknięcie zmiany ten stan pogłębia – elementy są coraz dalej. Banalna geometria załatwia sprawę, puchnie, to się rozpada – a jak się rozpada, to coraz szybciej puchnie.

Ciekawe i istotne jest w tym procesie to, że każde "tyknięcie" to stan maksymalny i szczyt fali – takiego wcześniej tu nie było, ale i później nie będzie. Każde pokolenie, widzicie, to zmiana, która ma w swojej historii etap początkowy, przechodzi przez środek i ma wówczas najlepsze dopasowanie do otoczenia – oraz etap końcowy, w którym wtapia się w tło. Zawsze jest szczyt, ale chwilowy, bardzo krótkotrwały.

Każde pokolenie to szczyt na fali. Skorzystajcie z tego.

cdn.

Janusz Łozowski

5