KURIER GALICYJSKI skończył 1 rokkuriergalicyjski.com/images/archiwum/kg/pdf/kg_2008_15_67.pdf ·...

28
KURIER GALICYJSKI WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, HALICKO POKUCKIEJ, WOŁYNIA, BUKOWINY I PODOLA DWUTYGODNIK NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE 18 sierpnia 2008 nr 15 (67) Kupuj ąc nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie Nasz partner w eterze CMYK KURIER GALICYJSKI skończył 1 rok MARCIN ROMER Historia uczy, że nigdy nikogo niczego nie nauczyła – głosi sarkastycznie wygłoszone przysłowie. To, co wydarzyło się w ostatnich dniach, w czasie ataku wielkiej Rosji na małą Gruzję, jest tej tezy potwierdze niem ale i... zaprzeczeniem. Gdy rosyjskie kolumny pan cerne posuwały się wgłąb gruzińskiego terytorium, a na ulice gruzińskich miast spadały rosyjskie bomby, z dalekiej War szawy wystartował samolot. Na jego pokładzie znajdowali się prezydenci: Polski – Lech Kaczyń ski, Litwy Valdas Adamkus, Estonii – Toomas Hendrika Ilves oraz premier Łotwy – Ivars God manis. W czasie międzylądowa nia na Krymie dołączył do nich prezydent Ukrainy – Wiktor Jusz czenko. W skład delegacji pols kiej wszedł też szef polskiego MSZ Radosław Sikorski. Samolot wylądował w Azer bejdżanie, gdzie pasażerowie samolotu przesiedli się do samo chodów podstawionych przez MSW tego kraju. Przed wieczo rem dotarli do granicy z Gruzją. Dalej ruszyli samochodami, za pewnionymi przez władze gruziń skie. Wieczorem byli już w Tbilisi. Wkrótce, prosto z rozmów w Mosk wie do stolicy Gruzji dotarł prezy dent Francji, przewodzącej w tym półroczu Unii Europejskiej – Nicolas Sarkozy. Krew i żelazo to nie argumenty „MIĘDZYMORZE” MÓWI NIE! W tym czasie, na wiecu w centrum Tbilisi zgromadziło się prawie sto pięćdziesiąt tysięcy ludzi. Przybyli szefowie państw „Międzymorza” , niemalże z mar szu trafili na wiecowe podium. Pierwszy głos zabrał prezydent Polski: „Jesteśmy tutaj, żeby wyra zić całkowitą solidarność. Jes teśmy tutaj my, przywódcy pięciu państw: Litwy, Estonii, Łotwy, Polski i Ukrainy. Jesteśmy po to, żeby podjąć walkę. Po raz pierw szy w naszej historii nasi sąsiedzi ze wschodu pokazali twarz, któ rą znamy od setek lat. Ci sąsie dzi uważają, że narody wokół nich powinny im podlegać. My uważamy, że nie. Ten kraj to Rosja. Wiec w Tbilisi Ten kraj uważa, że dawne czasy upadłego niecałe 20 lat temu imperium wracają. Że znów dominacja będzie cechą tego regionu. Nie będzie. Te czasy się skończyły raz na zawsze. Nie na 20, 30 czy 50 lat. Wszyscy w tym okresie poznaliśmy tę dominację. To nieszczęście dla części Azji i całej Europy. To ła manie ludzkich charakterów, to narzucanie obcego ustroju. na rzucanie obcego języka. Ale czym się różni ta sytuacja od tej sprzed wielu lat? Dziś jesteśmy tu razem. Dziś świat musiał zarea gować. Nawet jeśli był tej reakcji niechętny. I my jesteśmy po to tutaj, żeby ten świat reagował jeszcze mocniej. Szczególnie UE i NATO!” mówił polski prezydent. „Gdy zainicjowałem ten przy jazd, niektórzy sądzili, że prezy denci będą się obawiać. Nikt się nie obawiał. Bo Środkowa Europa ma odważnych przywódców. I chciałbym to powiedzieć nie tylko wam, ale i UE, że Europa Środkowa, Gruzja, cały region będzie się liczył. Jesteśmy pod miotem. I my też świetnie wiemy, że dziś Gruzja, jutro Ukraina, pojut rze państwa nadbałtyckie, a póź niej może przyjdzie też czas na mój kraj, na Polskę... Byliśmy głęboko przekonani, że przyna leżność do Unii Europejskiej i NATO zakończy czas rosyjskich apety tów. Ale okazuje się, że nie. Potrafimy się temu przeciwsta wić. Jeżeli te wartości, na których ma się opierać Europa, mają mieć jakiekolwiek znaczenie w praktyce, jeśli mają mieć zna czenie, to musimy być tu. Tu są cztery państwa należące do NATO i Ukraina, wielkie państwo, jest pan prezydent Nicolas Sarko zy, przewodniczący Rady Euro pejskiej. Ale powinno być 27 państw...”. Rozmowa z Bożeną Rafalską s. 14 MARCIN ROMER Krajobraz po katastrofie s. 4 HALINA PŁUGATOR Koniec świata s. 20 SZYMON KAZIMIERSKI Jedziemy do Szepetówki s. 12 Monika Narmuntowska Michalak

Transcript of KURIER GALICYJSKI skończył 1 rokkuriergalicyjski.com/images/archiwum/kg/pdf/kg_2008_15_67.pdf ·...

KURIER GALICYJSKI

WIEŚCI ZE LWOWA, Z ZIEMI LWOWSKIEJ, HALICKO�POKUCKIEJ, WOŁYNIA, BUKOWINY I PODOLA

DWUTYGODNIK

NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓWNA UKRAINIE

18 sierpnia 2008 nr 15 (67)

Kupując nasze pismo, wspomagasz słowo polskie na Wschodzie

Nasz partner w eterze

CMYK

KURIER GALICYJSKI skończył 1 rok

MARCIN ROMER

Historia uczy, że nigdy nikogoniczego nie nauczyła – głosisarkastycznie wygłoszoneprzysłowie. To, co wydarzyło sięw ostatnich dniach, w czasieataku wielkiej Rosji na małąGruzję, jest tej tezy potwierdze�niem ale i... zaprzeczeniem.

Gdy rosyjskie kolumny pan�cerne posuwały się wgłąbgruzińskiego terytorium, a naulice gruzińskich miast spadałyrosyjskie bomby, z dalekiej War�szawy wystartował samolot. Najego pokładzie znajdowali sięprezydenci: Polski – Lech Kaczyń�ski, Litwy � Valdas Adamkus,Estonii – Toomas Hendrika Ilvesoraz premier Łotwy – Ivars God�manis. W czasie międzylądowa�nia na Krymie dołączył do nichprezydent Ukrainy – Wiktor Jusz�czenko. W skład delegacji pols�kiej wszedł też szef polskiego MSZ– Radosław Sikorski.

Samolot wylądował w Azer�bejdżanie, gdzie pasażerowiesamolotu przesiedli się do samo�chodów podstawionych przezMSW tego kraju. Przed wieczo�rem dotarli do granicy z Gruzją.Dalej ruszyli samochodami, za�pewnionymi przez władze gruziń�skie. Wieczorem byli już w Tbilisi.Wkrótce, prosto z rozmów w Mosk�wie do stolicy Gruzji dotarł prezy�dent Francji, przewodzącej w tympółroczu Unii Europejskiej –Nicolas Sarkozy.

Krew i żelazo � to nie argumenty„MIĘDZYMORZE” MÓWI NIE!

W tym czasie, na wiecu wcentrum Tbilisi zgromadziło sięprawie sto pięćdziesiąt tysięcyludzi. Przybyli szefowie państw„Międzymorza” , niemalże z mar�szu trafili na wiecowe podium.Pierwszy głos zabrał prezydentPolski:

„Jesteśmy tutaj, żeby wyra�zić całkowitą solidarność. Jes�teśmy tutaj my, przywódcy pięciupaństw: Litwy, Estonii, Łotwy,Polski i Ukrainy. Jesteśmy po to,żeby podjąć walkę. Po raz pierw�szy w naszej historii nasi sąsiedzize wschodu pokazali twarz, któ�rą znamy od setek lat. Ci sąsie�dzi uważają, że narody wokółnich powinny im podlegać. Myuważamy, że nie. Ten kraj toRosja.

Wiec w Tbilisi

Ten kraj uważa, że dawneczasy upadłego niecałe 20 lattemu imperium wracają. Żeznów dominacja będzie cechątego regionu. Nie będzie. Teczasy się skończyły raz na zawsze.Nie na 20, 30 czy 50 lat. Wszyscyw tym okresie poznaliśmy tędominację. To nieszczęście dlaczęści Azji i całej Europy. To ła�manie ludzkich charakterów, tonarzucanie obcego ustroju. na�rzucanie obcego języka. Aleczym się różni ta sytuacja od tejsprzed wielu lat? Dziś jesteśmy turazem. Dziś świat musiał zarea�gować. Nawet jeśli był tej reakcjiniechętny. I my jesteśmy po totutaj, żeby ten świat reagowałjeszcze mocniej. Szczególnie UEi NATO!” � mówił polski prezydent.

„Gdy zainicjowałem ten przy�jazd, niektórzy sądzili, że prezy�denci będą się obawiać. Nikt sięnie obawiał. Bo Środkowa Europama odważnych przywódców.I chciałbym to powiedzieć nietylko wam, ale i UE, że EuropaŚrodkowa, Gruzja, cały regionbędzie się liczył. Jesteśmy pod�miotem.

I my też świetnie wiemy, żedziś Gruzja, jutro Ukraina, pojut�rze państwa nadbałtyckie, a póź�niej może przyjdzie też czas namój kraj, na Polskę... Byliśmygłęboko przekonani, że przyna�leżność do Unii Europejskiej i NATOzakończy czas rosyjskich apety�tów. Ale okazuje się, że nie.Potrafimy się temu przeciwsta�wić. Jeżeli te wartości, na którychma się opierać Europa, mająmieć jakiekolwiek znaczenie wpraktyce, jeśli mają mieć zna�czenie, to musimy być tu. Tu sącztery państwa należące doNATO i Ukraina, wielkie państwo,jest pan prezydent Nicolas Sarko�zy, przewodniczący Rady Euro�pejskiej. Ale powinno być 27państw...”.

Rozmowaz BożenąRafalską�s. 14MARCIN ROMER

Krajobrazpo katastrofie�s. 4HALINA PŁUGATOR

Koniecświata�s. 20SZYMON KAZIMIERSKI

Jedziemydo Szepetówki�s. 12Monika Narmuntowska� Michalak

18 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski2

Tłum spontanicznie reagowałna słowa prezydenta. Krzyczano:„Polska, Polska!, Przyjaźń, Przy�jaźń, Gruzja, Gruzja!, Ukraina!”Obok prezydenta Kaczyńskiegostali przywódcy Ukrainy, Estonii,Łotwy i Litwy. „Przemierzyliśmy tetysiące kilometrów, by pokazaćGruzinom naszą solidarność” �powiedział prezydent Jusz�czenko. „Wiemy, że dziś musimytu być: macie prawo, aby byćwolnymi, prawo, abyście byliniezależni” – dodał prezydentUkrainy.

P.S. W czasie, gdy spisuję tęrelację, nic jeszcze nie jest jasne.W Gruzji mimo zadeklarowa�nego rozejmu, żołnierze rosyjscywciąż przeprowadzają wojsko�we operacje.

Wizyta przywódców państw„Międzymorza” w objętej wojnąGruzji wywołała konsternację nietylko w Rosji. Któż lubi być bu�dzony ze snu. Szczególnie, gdyjest to piękny sen o polach naf�towych i rurociągach pełnychgazu. To miraż. Ze wschoduwidać lepiej. Skład pasażerówsamolotu do Tbilisi nie był przy�padkowy. Wydarzenia ostatnichdni wskazują, że być może światzaczyna to rozumieć...

Przegląd wydarzeń

„MIĘDZYMORZE” MÓWI NIE!

� Niech świat się obudzi. Niech świat podejmiedziałania i zapewni prawdziwe bezpieczeństwodla tego regionu. Jeżeli ten region nie będzieumocniony (...), doprowadzi to do sytuacji, którapewnego dnia wymknie nam się spod kontroli.Wystarczy, że w 1938 i 1939 były układy monachij�skie. Wiemy wszyscy, co później nastąpiło. Była IIwojna światowa, dziesiątki milionów ofiar... –

Valdas Adamkus, prezydent Litwy

Na wiecu w Tbilisi przemawia prezydent Polski Lech Kaczyński

Przedstawiciele pięciu państw Międzymorza na konferencjiprasowej w Symferopolu, przed odlotem do Gruzji

„Jesteśmy tutaj, żeby wyrazić całkowitą solidar�ność. Jesteśmy tutaj my, przywódcy pięciu państw:Litwy, Estonii, Łotwy, Polski i Ukrainy. Jesteśmy poto, żeby podjąć walkę. Po raz pierwszy w naszejhistorii nasi sąsiedzi ze wschodu pokazali twarz,którą znamy od setek lat. Ci sąsiedzi uważają,że narody wokół nich powinny im podlegać.My uważamy, że nie. Ten kraj to Rosja.”

Lech Kaczyński, prezydent Polski

Micheil Saakaszwili na konferencji relacjonował,co aktualnie dzieje się na terenie Gruzji. � W tym momencie rosyjskie czołgi atakująmiasto Gori i zajmują miasto. Jednostki krążą,niszcząc budynki. Trwa grabież, kradzież nawetdesek klozetowych. Własność mieszkańców �komputery, meble � jest rozkradana � powiedział.� Otrzymujemy doniesienia o naruszeniach prawczłowieka na szeroką skalę.� Miasto Cchinwali zostało obrócone w drugieGrozny przez rosyjskie naloty dywanowe. Słyszęzarzuty, że to były bombardowania, prowadzoneprzez Gruzję. To jest nieprawda. ZniszczeniaChinwali dokonały rosyjskie siły powietrzne,wykorzystując bomby, których my � Gruzja � nieposiadamy � powiedział Saakaszwili. � Obserwujemy czystki etniczne, znane z Bałka�nów i z czasów II wojny światowej. Świat zdaje sięmówić o rozmowach pokojowych porozumieniach,podczas gdy w moim kraju mają miejscezbrodnie najgorszego rodzaju.

„I my też świetniewiemy, że dziś Gruzja,jutro Ukraina, pojutrzepaństwa nadbałtyckie,a później może przyj�dzie też czas na mójkraj, na Polskę...”

Lech Kaczyński,prezydent Polski

„Wiemy, że dziś musimytu być: macie prawo,aby być wolnymi,prawo, abyście byliniezależni”

Wiktor Juszczenko,prezydent Ukrainy

W odpowiedzi na prośbęlekarzy ze Związku PoloniiMedycznej w Gruzji Stowa�rzyszenie „Wspólnota Polska”oraz Fundacja „Pomoc Pola�kom na Wschodzie” przystą�piły do zorganizowania pomo�cy dla lekarzy, pracującychw Centralnym Szpitalu Wojsko�wym w Gori.

11 sierpnia br. na konfe�rencji prasowej w Domu Polo�nii w Warszawie poseł MaciejPłażyński, prezes „WspólnotyPolskiej i Wiesław Turzański,wiceprezes Fundacji poinfor�mowali, że lekarze ze Związku

FUNDACJA „POMOC POLAKOM NA WSCHODZIE”ORAZ STOWARZYSZENIE „WSPÓLNOTA POLSKA” ORGANIZUJĄPOMOC DLA GRUZJI

Poseł Maciej Płażyński, prezes „Wspólnoty Polskiej”(od prawej) i Wiesław Turzański, wiceprezes Fundacji„Pomoc Polakom na Wschodzie”

Polonii Medycznej z prezesTatianą Kurczewską byliwczoraj nielicznym persone�lem w szpitalu w Gori, a w naj�bliższy poniedziałek w szpitaluspodziewają się ok. 3 tys. ran�nych. Pomoc stanowić będąleki i środki pierwszej pomocyoraz artykuły higieny osobistej.Pomoc będzie sfinansowana zdarów, środków własnych obuorganizacji oraz dofinanso�wania Senatu RP.

14 sierpnia wystartowałz Warszawy wojskowy samolotz darami dla szpitala w Gori.Transport darów zebranych

przez Fundację „Pomoc Pola�kom na Wschodzie i Stowa�rzyszenia „Wspólnota Polska”dotarł na miejsce w dniunastępnym.

Obie organizacje przeka�zały w sumie ponad 850 kgleków, materiałów opatrunko�wych i innych medykamen�tów. Do Gruzji udali się równieżprzedstawiciele organizacji:członek zarządu Fundacji„Pomoc Polakom na Wscho�dzie � Eliza Dzwonkiewicz orazprezes Stowarzyszenia „Wspól�nota Polska” Maciej Płażyński.

KGKGKGKGKG

3Kurier Galicyjski 18 sierpnia 2008

Związek Polonii Medycznej wGruzji im. św. Grigoła Peradze,powstał w marcu 1999 r. z inicja�tywy grupy lekarzy polskiegopochodzenia w Tbilisi, pod kie�runkiem Tatiany Kurczewskiej. Napatrona wybrano prawosław�nego duchownego � archiman�drytę, który żył i pracował w Pol�sce; zginął męczeńską śmierciąw Oświęcimiu; w 1995 r. zostałkanonizowany.

Związek zrzesza na dobro�wolnych zasadach lekarzy � Pola�ków i osoby polskiego pocho�dzenia. Jest organizacją spo�łeczną, charytatywną i apoli�tyczną. Głównym zadaniem jestokazywanie bezpłatnej pomocymedycznej i wydawanie lekarstw,

Wczoraj dzięki pozwoleniom,wydanym przez gruzińskie mi�nisterstwo zdrowia, transportdotarł do szpitala w Gori, któryjak się okazało, udzielał tylkodoraźnej pomocy rannym żoł�nierzom i cywilom. Oprócz da�rów, przekazanych szpitalowi,polskie organizacje zakupiłyrównież na miejscu żywność �chleb i konserwy, które następniezostały przekazane pozostałymw mieście miszkańcom � głównieosobom starszym. Rosjanie po�woli zaczynają ustępować z mias�ta. Dziś po południu do Goridotarły pierwsze dwa patrolegruzińskie. Ciężka sytuacja pa�nuje również w obozach dlauchodźców, rozlokowanychw Tbilisi, gdzie w czterech ba�

MÓWIELIZA DZWONKIEWICZ15 sierpień 2008

zach rozlokowano około 2000uchodźców. Brakuje przedewszystkim materacy i śpiworów.

ZWIĄZEK POLONIIMEDYCZNEJ W GRUZJI

otrzymywanych, jako pomochumanitarna. Związek pomagaludziom samotnym i starym, a tak�że otacza opieką medycznądzieci i młodzież polskiego po�chodzenia.

Lekarze w Gruzji korzystająz pomocy fachowej NaczelnejIzby Lekarskiej w Warszawie(staże medyczne) oraz dofinan�sowania zadań ze Stowarzy�szenia „Wspólnota Polska” i Fun�dacji „Pomoc Polakom naWschodzie”, a także z pomocyPolonii amerykańskiej i kana�dyjskiej. Liczbę Polonii w Gruzjiszacuje się na ok. 4�5 tys. osób,których korzenie sięgają począt�ków XIX w.

Gruzja nie jest celem Rosjan.Celem jest Zachód, w tymNATO. A nas Rosjanie uważająza część tego świata –powiedział ambasador Gruzjiw Polsce Konstantin Kavtaradze.

Cytujemy fragment wywiadu,udzielonego przez Pana ambasa�dora polskiej gazecie „Dziennik”.

� Dlaczego Saakaszwili jest niedo przyjęcia dla Rosji?� Bo Europa opiera się nie tylko nagospodarce, ale na wartoś�ciach. A prezydent i nasz naródchcą budowy państwa, opar�tego na wierze w wolność i w de�mokrację. Atak na nas jestatakiem na te wartości. Czy panwie, że na tych rosyjskich bom�bach, które nie eksplodowały,zrzucone z rosyjskich samolotów,są często napisy „Na NATO”?To jest cel: nie Gruzja, ale światZachodu, w tym NATO. A nasRosjanie uważają za część tegoświata, za kraj Zachodu. Przykro,że nie wszyscy przywódcy torozumieją.

� Świat Zachodu zareagowałwłaściwie?� Polski prezydent i prezydenciEstonii, Łotwy i Ukrainy, premierŁotwy, to też jest świat Zachodu.I oni zareagowali wspaniale. To,co zrobili to akt moralnego he�roizmu. Dzięki nim świat zrozu�miał, co się tu dzieje. I 150 tys.Gruzinów na wiecu w Tbilisidoskonale to rozumiało, kiedyskandowało Lechowi Kaczyń�skiemu „Polska, Polska”.� Wciąż liczycie na wspólnotęmiędzynarodową?� Tak. Bo gdy świat słyszy, jak Rosjamówi, że „Gruzja została uka�rana”, to powinien się obudzić.Podobnie jak w 1921 r., kiedyprzegraliśmy z bolszewikami,Rosja znowu próbuje obalić naszniepodległy rząd. To jest ichgłówny cel. Jeśli na razie coś ichpowstrzymało, to właśnie re�akcja wspólnoty międzyna�rodowej, którą zapoczątkowałprezydent Kaczyński.

Na rosyjskich bombach,które nie eksplodowały,widniały napisy „Na NATO”

KGKGKGKGKG

KGKGKGKGKG

KGKGKGKGKG

„Prezydencki dekret w spra�wie Floty Czarnomorskiej będzieoczywiście wprowadzony w ży�cie na terytorium Ukrainy. Mini�sterstwo obrony i sztab generalnynależą do organów państwo�wych, zobowiązanych do zaję�cia się tym” – oświadczył nabriefingu prasowym szef ukraiń�skiego sztabu generalnego,generał Sierhij Kyryczenko. Jegowypowiedź przekazała prywat�na ukraińska agencja UNIAN.

Na mocy, wydanego w środę(13 sierpnia) dekretu prezydentaWiktora Juszczenki, bazujące naKrymie okręty Floty Czarnomor�skiej muszą zgłaszać każde swewyjście w morze na 72 godzinynaprzód.

WŁADZE WOJSKOWE UKRAINYZAPOWIEDZIAŁY WCIELENIEW ŻYCIE POSTANOWIEŃ DEKRETUO KONTROLI NAD RUCHEMOKRĘTÓW ROSYJSKIEJ FLOTYCZARNOMORSKIEJ

Rosja zapowiedziała, że niepodporządkuje się postanowie�niom dekretu. „Dla Floty Czarno�morskiej mamy tylko jednegonaczelnego dowódcę. Jest nimprezydent Rosji. A wszystkierozkazy z zewnątrz są dla nasbezprawne” � zadeklarowałw czwartek (14 sierpnia) nabriefingu prasowym w Moskwiezastępca szefa rosyjskiego szta�bu generalnego, generał Ana�tolij Nogowicyn.

Położony na Krymie Sewas�topol jest nadal główną baząFloty Czarnomorskiej i siedzibą jejdowództwa. Zgodnie z umowąukraińsko�rosyjską Flota Czarno�morska ma pozostać na Krymiedo 2017 roku.

Faktyszabrownictwaw PołudniowejOsetii

Prezydent Osetii Południo�wej Eduard Kokojty oświadczyłw wywiadzie gazecie „Kom�mersant”, że uciekinierówgruzińskich, którzy wcześniejzamieszkiwali enklawy na te�renie Osetii Południowej niewpuszczano z powrotem. Ko�kojty wytłumaczył taką decyzjędwoma czynnikami. To popierwsze � zagadnienie bezpie�czeństwa, a po drugie Ose�tyńczycy potrzebują miejscadla własnych uchodźców.

Według słów Kokojty, gru�zińskie wsie w Osetii są faktycz�nie zniszczone. „Prawie wszyst�ko zrównaliśmy tam z ziemią”.Przyznał też, że w gruzińskichwsiach miały miejsce faktyszabrownictwa, lecz określił tojako „skutki każdej wojny”.

Polska i Stany Zjednoczoneparafowały wstępną umowęws. tarczy antyrakietowej.Do uroczystego podpisaniaumowy doszło w siedzibie MSZ.Minister Radosław Sikorskipowiedział, że dzisiaj zbieramyżniwo wielomiesięcznej pracy.Stany Zjednoczone (...) będąmiały swój znaczący wkładw modernizację wojska polskiego.Nasza współpraca wchodzi nanowy, wyższy szczebel � powie�dział szef polskiej dyplomacji.

Umowę w sprawie rozmiesz�czenia w Polsce elementówtarczy antyrakietowej parafowalipolscy i amerykańscy negocja�torzy: Andrzej Kremer i JohnRood.

R.Sikorski: uzyskaliśmy to, na czymPolsce szczególnie zależało

Radosław Sikorski poinfor�mował, że umowa zapewnia, iżbędziemy mieli w Polsce dwaamerykańskie garnizony, będzie�my mieli bazę mającą na celuobronę całego Sojuszu.

Tylko źli ludzie powinni sięnaszego porozumienia obawiać– szef MSZ Radosław Sikorski

Tylko źli ludzie powinni sięnaszego porozumienia obawiać� powiedział minister Sikorski. Dotego, co zostało już poprzedniowynegocjowane, uzyskaliśmy to,na czym Polsce szczególniezależało � zapis w deklaracjipolitycznej, że nasza współpra�ca będzie polegać także nawspólnym reagowaniu na zagro�żenie wojskowe i niewojskowewobec stron trzecich � zazna�czył, jak poinformował � zgodniez umową � USA będą miałyznaczący wkład w moderni�zację wojska polskiegoBędziemymieli w Polsce nie jeden garnizonamerykański, tylko dwa amery�kańskie garnizony, będziemymieli bazę, służącą obroniecałego Sojuszu Północnoatlan�tyckiego przed pociskami balis�tycznymi dalekiego zasięgu �powiedział Sikorski. Jak poinfor�mował, Polska będzie miała 96pocisków Patriot i to � jak zazna�czył � umieszczonych w miejscuwskazanym przez Polskę � zewzględu na nasze potrzebyobronne. Szef MSZ podziękowałteż pracownikom swojegoresortu oraz wszystkim, którzy bylizaangażowani w ten projekt.

J. Rood: ten dokumentpodniesie naszą współpracę

na wyższy poziomTe negocjacje prowadzimy

już od półtora roku. Były oneprowadzone wśród bliskichwspółpracowników i przyjaciół.Miały swoje blaski i cienie, alezawsze były prowadzone w du�chu dobrej współpracy � pod�kreślił amerykański negocjatorJohn Rood. Dodał, że opróczumowy, dotyczącej obrony prze�ciwrakietowej, strona polskai amerykańska podpisały dodat�kowy dokument, który jest ważnydla bezpieczeństwa StanówZjednoczonych, Polski i SojuszuPółnocnego. Ten dokument pod�niesie naszą współpracę nawyższy poziom � dodał negocja�tor.Umowa umożliwi zwiększeniewspółpracy między wszystkimisojusznikami � ocenił. To cudow�ne, że możemy parafować umo�wę i rozpocząć proces, któryzmierza do podpisania tej umo�wy � powiedział Rood. WcześniejPremier Donald Tusk powiedział,że Amerykanie wstępnie za�akceptowali propozycje Polski wsprawie ochrony naszego teryto�rium w związku z instalacją tarczyantyrakietowej.

W sprawie tarczyprzekroczyliśmy Rubikon –

premier Donald TuskW sprawie tarczy przekroczy�

liśmy Rubikon – powiedział pre�mier. Zastrzegł jednak, że pa�rafowanie umowy nie oznaczajeszcze końca negocjacji.

„To jest krok w stronę faktycz�nego bezpieczeństwa Polski naprzyszłość”:

Premier zaznaczył, że Amery�kanie zobowiązali się do ścisłejwspółpracy na wypadek jakie�gokolwiek zagrożenia wobecPolski ze strony trzeciej � mili�tarnego i innego rodzaju. Polskajest istotnym elementem NATOi ważnym sojusznikiem StanówZjednoczonych, ale musi takżestać się państwem bezpiecz�nym. To jest krok w stronę fak�tycznego bezpieczeństwa Pol�ski na przyszłość � podkreślił Tusk.Jak dodał, fakt, że w Polsceznajdzie się element tarczyantyrakietowej „będzie ozna�czał zobowiązanie, że na wy�padek kłopotów Amerykaniepomogą Polsce, a Polska �Amerykanom”.

Chciałbym, by za kilka latPolacy mogli powiedzieć: jes�teśmy bezpieczni od pierwszejgodziny � podkreślił premier.

Stała obecność rakiet Patriotw Polsce?

Jak podkreślił, ta kluczowapolska propozycja „dotyczyłastałej obecności Patriotów, rakietktóre mogłyby skutecznie chro�nić nasze terytorium”. Tusk pod�kreślił, że ten postulat Ameryka�nie zaakceptowali. Potwierdził,że Amerykanie zgodzili się napoczątek na instalację jednejbaterii Patriot. Pierwsza bateriabędzie należała jednak do USAi nie będzie do dyspozycji dlanaszego wojska. Dziesiątki bate�rii, podobnie jak o wiele więcejsamolotów F�16, będzie potrzeb�nych, by chronić całe polskieterytorium � powiedział Tusk.Umowa przewiduje poza roz�mieszczeniem baterii, rakiet Pat�riot na stałe w Polsce � bez poda�nia ich liczby � także wzmocnie�nie polsko�amerykańskiej współ�pracy militarnej. Do 2012 r. w Pol�sce ma stacjonować stały garni�zon amerykański � jak mówił Tusk� „związany z tarczą”. Premierzapowiedział, że rząd chce mo�dernizować polską obronę prze�ciwlotniczą i przeciwrakietową.Chcemy rozpocząć procesdozbrajania naszej armii � powie�dział Donald Tusk. Nic nam niezapewni 100% bezpieczeństwa,jeśli sami nie będziemy przygo�towani � dodał.

Szczegóły umowyW umowie będzie też zapis

o „wzmocnionej” modernizacjipolskiej armii oraz o„ poważnym”zaangażowaniu militarnym Ame�rykanów w Polsce. W umowiebędzie też zapis o „wzmoc�nionej” modernizacji polskiejarmii oraz o „poważnym” zaan�gażowaniu militarnym Ameryka�nów w Polsce. Premier zapewnił,że w trakcie negocjacji nie byłapodnoszona kwestia � jak mówił� „ile nam dacie za tarczępieniędzy”. Tusk powiedział, żeprzedstawi umowę w sprawietarczy zarówno prezydentowi,jak i klubom parlamentarnym.Nie sądzę, żeby były problemy zeznalezieniem konsensusu w tejsprawie � ocenił.

UMOWĘ W SPRAWIE TARCZYANTYRAKIETOWEJ PARAFOWANO

KGKGKGKGKG

specjalnych samochodóww kolorze czerwonym z „kogu�tami” stoi na stadionie „Kłos”,

który się stał na pewien czasmiejscem dyslokacji 78 Polaków,kierowanych przez AndrzejaBorkowskiego.

Na kilka dni stadion zamieniłsię w miasteczko namiotowe,które, a propos, wywoływałonieskrywaną zazdrość miejsco�wych oraz służb operacyjno�ratowniczych. Wszyscy rozumieli,

że pracować tak, jak to robiągoście zza granicy, Ukraińcy,niestety, jeszcze nie potrafią.Polska bardzo poważnie traktuje

Jak niemi świadkowie powo�dzi, stoi we wsi dziesięć krzyży.Ludzie, ocierając oczy, wypłaka�ne od łez, wspominają ten strasz�ny dzień, kiedy przewróciła sięłódź, rzucając w wir śmiercimłodszych i starszych. Ludziepróbowali się ratować i poma�gać innym. Jednak w całej wsi,która jest położona przy rzece,znalazło się tylko trzy łódkidmuchane oraz jedna moto�rówka.

Do niej właśnie weszło trzy�naście osób, przeważnie kobietyi dzieci. Motorówka była przecią�żona, została wciągnięta w wirbystrego prądu rzeki i przewró�ciła się. Na łodzi rozpoczęła siępanika. W ostatniej chwili męż�czyzna, który kierował motorów�

ką, zdążył przekazać komuśmaleńkiego chłopca. Dzieckoprzeżyło.

Utopiły się trzy kobiety i pię�cioro(!!!) dzieci w wieku od latdwu do dziewięciu. Ciała więk�

szości ofiar zostały znalezione jużpo tym, jak opadła woda. W ro�dzinie Berkoszów woda zabrałaaż trzy córki. Nieszczęśliwa mat�ka, która własnoręcznie posa�dziła dziewięcioletniego syna dołodzi, która się przewróciła, jestobecnie w szpitalu. Ojciec, niemogący dojść do siebie po tymnieszczęściu, mówi, że dawno

by skończył z tym życiem, gdybynie inna trójka dzieci, którewyglądają, jak nieszczęśliweptaszki i snują się po podtopionejchacie, jak cienie. Poza wspom�nianymi osobami, w łodzi byłoteż małżeństwo z Zaprucia, które

418 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

CMYK

HALINA PŁUGATOR tekstWłodzimierz Macapułazdjęcia

Po straszliwej powodzi „KurierGalicyjski” wraz ze służbamiratowniczymi odwiedził te miej�sca na Przykarpaciu, którenajbardziej ucierpiały wskutekklęski żywiołowej. Tutaj dotądpołączenie ze światem jestmożliwe jedynie dzięki helikop�terom, a w wielu domachludzie, przybici nieszczęściem,opłakują swych krewnych.

Groza wody...Powiat Śnatyń. Wieś Pru�

tiwka. Dzwony pogrzebowe od�bijają się straszliwym echem wsercach setek mieszkańców tejmalowniczej wsi. Na rozmytychdrogach nogi grzęzną w brud�

nym błocie. Wzdłuż drogi uprząt�nięto pasy ochronne. W burzliwymnurcie Prutu jeszcze płyną czyjeśrzeczy. Nie słychać ryczenia krówi szczekania psów. Ludzie mówią,że zwierzęta, które w czasiepowodzi udało się uratować, sątak przestraszone, że nawetgłosu z siebie nie wydają.

Na ulicach nikogo nie widać.Osoby poszkodowane krzątająsię po podwórkach obok rozwa�lonych domostw � wyrzucająwielkimi łopatami namulony

Krajobraz po katastrofiePOWÓDŹ ODSTĄPIŁA, � NIESZCZĘŚCIE ZOSTAŁO

brud, suszą ubrania i meble.Wszystkie ogródki przydomowezostały rozmyte. Młode ziem�niaki, cebula, buraki pływająw brudnej wodzie lub stercząw namule. Kilku przytłoczonychnieszczęściem mieszkańcówPrzykarpacia, którzy stoją kołorady wiejskiej, prawie nie reaguje

na obcych. Utrata najbliższych,domów i majątku uczyniła z ludziotwartych i rozmownych � zam�kniętych w sobie. Nie mają siłnawet na to, by krzyczeć i płakać.

Wspominając niedawne wy�darzenia, kobiety zaczynająpopłakiwać. Obok nich, trzyma�jąc się spódnic, dzieci ocierają

brudne i zapłakane twarzyczki.Mężczyźni bezradnie patrząw ziemię, kobiety się żegnająi wznoszą oczy ku niebu. Ludzieproszą, aby więcej nie wspomi�nać o powodzi.

Łódź, która przyniosła śmierć„Przez chwilę nam się wyda�

wało, że trafiliśmy na wojnę i zachwilę się rozpocznie strzelanina,� mówi Maria Wojwitka, sekretarzrady wiejskiej w Prutiwce. � Jed�nak, przed strzelaniną i bombamimożna uciec lub się ukryć. Wo�bec żywiołu byliśmy bezsilni. Niktnie spodziewał się nieszczęścia.”

rym pozmywało studnie. Wśródratowników jest wielu strażakówz powiatu częstochowskiego,który jest partnerem powiatuŚniatyń.

Według słów przedstawicieliwładz miejscowych, trzydzieści

W rodzinie Berkoszówwoda zabrała aż trzycórki. Nieszczęśliwamatka, która własno�ręcznie posadziładziewięcioletniegosyna do łodzi, która sięprzewróciła, jestobecnie w szpitalu.

próbowało się uratować przedpowodzią.

Polska pomocna dłońOd 3 sierpnia w powiecie

Śniatyń działa połączona jed�

nostka ratownicza z Polski. Przy�wieziono 31 pomp oraz cysternęo pojemności 10 ton, by dostar�czać czystą wodę ludziom, któ�

Prezydent Ukrainy Wiktor Juszczenko wśród powodzian

Utrata najbliższych,domów i majątkuuczyniła z ludziotwartych i rozmow�nych � zamkniętychw sobie. Nie mają siłnawet na to, by krzyczeći płakać.

Wszyscy rozumieli, żepracować tak, jak torobią goście zza grani�cy, Ukraińcy, niestety,jeszcze nie potrafią.Polska bardzo poważ�nie traktuje finansowaniesłużb ratowniczych.Wobec tego, sprzętukraiński często wyglą�dał przy polskimw najlepszym wypad�ku niezbyt dobrze.

jakoś wraca na właściwe tory.Najbardziej skomplikowana sy�tuacja jest w dalekich wioskachpowiatu Kosów i Werchownia(dawne Żabie). Dotąd są odcię�te od świata. Można tu dotrzećjedynie helikopterem.

Z pomocą Hucułom pospie�szyli wojskowi. Dla likwidacjiklęski żywiołowej skierowano tu

kilkaset żołnierzy i oficerów. Od�powiedzialny za prowadzenieprac w powiecie Werchowynajest sam Minister Obrony UkrainyJurij Jechanurow.

Codziennie są dowożoneartykuły spożywcze, ubrania, leki.Jednak, ludzie mówią, że w bar�dzo oddalonych wioskach gór�skich już od dawna nie widziano

5Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

CMYK

finansowanie służb ratowniczych.Wobec tego, sprzęt ukraińskiczęsto wyglądał przy polskim

dziach. Wyremontowano więcejdróg. Jednak, ludziom nikt niezwróci domów, zdobytych wielo�letnią pracą.

Obecnie ta rodzina przeby�wa u krewnych. O tym, żeby od�budować dom, na razie niemyślą. Mówią, że chcą dojść dosiebie po ostatnich przeżyciach.Inni górale patrzyli w niemejrozpaczy, jak żywioł spłukiwałz dość ubogiej ziemi wszystko, cozostało posiane i posadzone.Zamiast pyszniącej się zielenizaraz jest tu czarna pustka. W szu�miącym wirze płynęły za wodązwierzęta domowe.

Po takich przeżyciach wielustarszych ludzi, których domystoją nad brzegiem, boi sięw nich nocować, prosi, by ichprzygarnęli krewni lub sąsiedzi.Serce i mózg nie dają sobie z tymrady. Mieszkańcy wsi nie sąprzyzwyczajeni do tego, by sięzwracać do lekarzy, a tym bar�dziej � psychologów, a jednaksami nie mogą sobie z nieszczę�ściem poradzić.

Mężczyźni zaglądają do kie�liszka. Próbują utopić stres wokowicie. „I tak już nie będę miałżycia. Latami jeździłem na za�robki, nie dosypiałem, nie doja�dałem, dom budowałem, a te�raz � to ruina, jak moje grzeszneżycie”, � płacze, kiwając się, pija�ny mężczyzna. Ratownicy mó�wią, że, jak tylko widzą osobę,która się zachowuje nieadek�watnie, od razu kierują ją dolekarzy. Nikt nie wie, co się z nimimoże stać w stanie afektu orazco mogą uczynić innym.

Czy będzie życie,gdy nawet chleba nie ma?

Nie bacząc na wielkie nie�szczęście, życie w wioskach,które ucierpiały po powodzi,

w najlepszym wypadku niezbytdobrze.

Poważna pomoc z Polski by�ła odczuwalna na bardzo pod�topionych ulicach Kułaczyn,Podsadzawkowa i Zielona. Mającpotężne pompy i strażackie„rękawy”, które wypompowująwodę nie na ogrody innychmieszkańców (jak to, niestety,

często robili miejscowi), a dokanałów ściekowych, ratownicyz Częstochowy pracowali spraw�nie i dobrze � w ciągu kilku minutwypompowywano blisko trzechton wody. Dodawali otuchy miej�scowym. Opowiadali, że parę lattemu w Polsce też była powódź.Wówczas z pomocą pospieszyliUkraińcy.

Potem strażacy osuszali ge�neratorami podmokłe przewodyelektryczne, wyczyszczali i dezyn�

fekowali studnie, a wieczoremspacerowali po Śniatyniu i prze�komarzali się z miejscowymidziewczynami. Starsi ludzie mó�wią, że być może młode miesz�kanki Pokucia złączą swój losz Polakami...

Woda zabrała nam domPowiat Kołomyja ucierpiał

mniej, niż powiat Śniatyń. Przy�najmniej, nie ma tu ofiar w lu�

W tych dniach w malowni�czej górskiej wsi Peczeniżyn miałsię odbywać duży festiwal„Kołomyjka�2008”. Zaproszonona niego, między innymi, takżewiele zespołów z Polski. Urzęd�nicy już się naradzili, podzielili sięobowiązkami, przyznali środki natę imprezę artystyczną. Nie byłosądzone jej się odbyć. Zamiast

muzyki i śpiewu rozlega się tupłacz.

Młoda rodzina Bojczukóww ciągu kilku minut pozostałabez dachu nad głową. Na du�żym podwórku � zwały brudu,mnóstwo desek i kawałki ścian.Kiedyś była to chata. Tamtejstrasznej nocy Bojczuków obudziłstraszliwy trzask. Znikło światło,urwały się połączenia telefo�niczne, nie działały telefony ko�mórkowe.

Z ciepłego łóżka ludzie, takjak stali, wybiegli na dwór. A tam,jak w sądny dzień � grzmi, a nocprzecinają światłem błyskawice.Za sekundę ich dom rozpadł sięna kilka części i obsunął się na dół.„Wszystko, co nam tak niedawnozostało podarowane na wesele,popłynęło z wodą, dobrze, żezdążyliśmy wynieść małe dzieci,”� zanosi się płaczem całkiem mło�da gospodyni z Peczeniżyna.

Minister Obrony Ukrainy Jurij Jechanurow

chleba. Woda zabrała pożywie�nie. To, co udało się uratować,zostało dawno zjedzone. Nie�dawno przywieziono im trochęmąki, kasz oraz kilka bochnówchleba. Mimo że Huculi są na�

Podczas powodzi

To samo miejsce po powodzi

Na Przykarpaciu nikt nie pozostałobojętny wobec nieszczęściaziomków. Nie czekając, aż dlaofiar powodzi nadejdzie pomocod państwa, milicjanci Stanisła�wowa, jako pierwsi, zebrali dzien�

Podczas powodzi

To samo miejsce po powodzi

ną pensję i przekazali gotówkęludziom z odległych wiosek,którzy utracili w powodzi człon�ków rodziny, budynki i majątek.Jak mówi Wasyl Hultajczuk, na�czelnik milicji na Ziemi Stanisła�wowskiej, ludziom, którzy razemz dziećmi koczują na zburzonychpodwórkach, pieniądze stróżówprawa przydadzą się jak najbar�dziej, ponieważ na środki, obie�cane przez władze, przyjdzieczekać, prawdopodobnie, jesz�cze przez kilka dni.

Na razie informacja o obiek�tach, które ucierpiały w Wercho�wynie, już została zgromadzona.Niektórzy wójtowie szli po wodziedziesiątki kilometrów, aby przy�nieść do powiatu koniecznedokumenty, by ludzie mogliotrzymać pieniądze. Mówi się onich teraz, że są bohaterami.

wykli do kataklizmów przyrodyi trudności życiowych, obawiająsię, że będą głodowali.

Ratowników nie mogą się teżdoczekać liczni turyści, którzy przy�jechali w Karpaty na wypoczyneki znaleźli się w epicentrum nie�szczęścia. Wielu ludzi nie chceporzucać regionu, który ucierpiał,ponieważ... tu są ich samochody.

Jednak, o odciętych od świa�ta wioskach się nie zapomina.

Wielu starszych ludzi,których domy stojąnad brzegiem, boją sięw nich nocować...Serce i mózg nie dająsobie z tym rady.

P.S.Nasz współpracownik WłodekMacapuła � autor fotografii,umieszczonych w obecnymartykule, mieszkaniec wsi ZłotaLipa nad Dniestrem, leżącejw odległości 15 km od Stanisła�wowa, w tej powodzi straciłprawie wszystko.

618 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski Pomoc dla powodzian

Polacy mogą wpłacaćpieniądze dla powodzian z Uk�rainy na specjalnie założonekonto � poinformowała Amba�sada Ukrainy w Polsce. W po�

wodzi na terenach południowo�zachodniej Ukrainy zginęło 36osób, ewakuowano ok. 20 ty�sięcy.

Ukraina zwróciła się o po�moc do państw Unii Europej�skiej, w tym do Polski.

Pieniądze można wpłacaćw euro, dolarach, a także w in�nej walucie; będą one trafiaćna konto ministerstwa pracyi polityki społecznej.

Według wstępnych danych,straty, wyrządzone przez powódź,która miała miejsce w dniach23�27 lipca, wynoszą � wedługróżnych źródeł � od 600 mln do

KONTO DLA UKRAIŃSKICH OFIAR POWODZI

Prezydium Senatu za�decydowało, że z budżetuKancelarii Senatu poszko�dowani otrzymają 86 tysięcyzłotych. Pomoc ma być prze�znaczona m.in. na zapo�mogi oraz dofinansowaniedo usuwania zniszczeń jakiewyrządziła powódź.

Poszkodowanym Pola�kom na Ukrainie pomocy maudzielać, na zlecenie Senatu,Fundacja „Pomoc Polakomna Wschodzie”.

Według informacji Fun�dacji „Pomoc Polakom naWschodzie”, powódź w naj�większym stopniu dotknęłaPolaków, mieszkającychw obwodach czerniowiec�kim i iwano�frankowskim.

PAP

SENAT RPPOMOŻEOFIAROMPOWODŹINAUKRAINIE

1 mld dolarów. Klęska nawie�dziła 767 miejscowości w ob�wodach iwano�frankowskim,lwowskim, zakarpackim, tarno�polskim i czerniowieckim. Po�

ziom wody w niektórych miej�scach podniósł się nawet o 9�10 metrów.

Powódź zniszczyła ponad500 mostów samochodowychi ponad 700 mostów dla pie�szych. Woda rozmyła 660 kmdróg i pozbawiła prądu miesz�kańców ponad 300 miejsco�wości.

Numer konta2600 7010 041123. Państwo�

wy Importowo�Eksportowy BankUkrainy, ul. Gorkogo 127, Kijów,Ukraina. SWIFT: EXBSUAUX.

PAP

Ukraińskie Ministerstwo dospraw Sytuacji Nadzwyczaj�nych podziękowało polskimstrażakom za pomoc w likwi�dacji skutków powodzi na za�chodzie Ukrainy. Polacy działalitam od 4 do 9 sierpnia.

„Serdecznie dziękuję!” � takpo polsku zatytułowano wia�domość o podziękowaniachumieszczoną na stronie interne�towej Ministerstwa do sprawSytuacji Nadzwyczajnych. Re�sort przypomina, że na począt�ku sierpnia, przez 5 dni, prawie80 Polaków pomagało miesz�kańcom Śniatynia, Zabołotowai Tułukowa w obwodzie iwano�

UKRAINA DZIĘKUJEPOLSKIM RATOWNIKOMZA POMOC W WALCEZ POWODZIĄ

frankowskim. „Nie bali się żad�nej pracy” � czytamy w komuni�kacie. Strażacy czyścili kopalikanały, którymi odprowadzanabyła woda, rozbierali zawalonymost na rzece Prut i zabieraliz dróg powalone drzewa. Przy�

wiezione z Polski potężne urzą�dzenia, wypomopowały wodęze 180 piwnic i 800 studni. Każdyze strażaków otrzymał osobistepodziękowania od miejscowejadministracji.

W powodzi na ZachodniejUkrainie zginęło 36 osób. Naj�bardziej ucierpiał obwód iwano�frankowski, gdzie pracowalipolscy strażacy.

Opolski Urząd Marszałkowskizwiększył pomoc dla powo�dzian z Ukrainy z 500 do 700 ty�sięcy złotych. Dodatkowo Re�gionalny Ośrodek Pomocy Spo�łecznej organizuje dwutygod�niowy wypoczynek dla dzieciz rodzin, dotkniętych powodzią.

Na ten cel zostało przeka�zanych 50 tysięcy złotych. Takżewojewoda opolski podjął de�cyzję o wysłaniu 100 osuszaczy,4 pomp powodziowych, a tak�że 6 wozów strażackich. Dopomocy włączył się równieżopolski Caritas, a także Stowa�rzyszenie Współpracy Polska�Wschód.

Radni Sejmiku jednogłośnieprzegłosowali przekazanie 700tysięcy złotych dla obwoduIwano�Frankiwskiego. Jest toregion partnerski Opolszczyzny,

CAŁA OPOLSZCZYZNAORGANIZUJE POMOCDLA POWODZIAN Z UKRAINY

z którym w 2001 roku woje�wództwo podpisało oficjalnąumowę o współpracy. Zarządwojewództwa już 29 lipca, czylidwa dni po tym, jak dotarłyinformacje o powodzi na Uk�rainie, podjął decyzję o udzie�leniu pomocy poszkodowa�

nym. Urząd może przekazaćpomoc tylko w formie rzeczo�wej. Będą to głównie materiałybudowlane.

Także prezydent miastaOpole, które jest miastem part�nerskim Stanisławowa/Iwano�Frankiwska, zadeklarował kwotęjednego miliona złotych na po�moc dla powodzian.

Z pomocą śpieszą też i innipartnerzy Stanisławowa, a takżeinne polskie miasta, organiza�cje i po prostu zwykli ludzie.

KGKGKGKGKG

MARCIN ROMER

To było zaledwie kilka dni popowodzi. Zadzwoniła do naspani Anna Gordijewska z „Pol�skiego Radia Lwów”: „Słuchaj�cie, skontaktowali się ze mnączłonkowie Klubu MiłośnikówSamochodów Terenowych 4x4z Radomia. Od dwóch dni zbie�

rają niezbędne dla powodzianrzeczy. Praktycznie za chwilęwyjeżdżają. Chcieli się pora�dzić, gdzie najlepiej byłoby tępomoc dostarczyć. Wy, tamw Stanisławowie, macie pewnielepsze rozpoznanie”. Poradzi�liśmy.

Nie minęły chyba i dwa dni,jak na placyk przed kościołemrzymskokatolickim w Haliczuzajechało kilka dżipów z wiel�kimi przyczepami. Każda wy�pełniona po brzegi rzeczamidla powodzian. Tym, co w takiejsytuacji jest najbardziej po�trzebne. Halicz i pobliskie wioskibył jednym z tych miejsc, któreucierpiały najbardziej. Częśćz ich mieszkańców to � miej�scowi Polacy.

POLSCY OFFROADOWCYNA POMOC POWODZIANOM

„Skąd pomysł? Nie dokona�liśmy niczego nadzwyczajnego– mówi przedstawicielowi „Ku�riera Galicyjskiego” pan TomaszPawelec dowodzący „konwo�jem”. – Na Ukrainę przyjeżdża�liśmy od dawna. Zawsze byliśmytu bardzo dobrze przyjmowani.

Nie zostawia się przyjaciół w po�trzebie”.

Przybysze spieszą się. Przednimi jeszcze daleka droga. Towszak nie koniec misji. Następ�ny przystanek � to Kosów i Wer�chowyna.

KGKGKGKGKG

7Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008Wiadomości galicyjskie

W związku z tragicznymiwydarzeniami na terenie Gruzji,mer Lwowa przesłał wyrazywspółczucia panu NugzarowiSzamugiaja, który jest meremKutaisi – miasta pobratymczego

Lwowa. „Od chwili agresji prze�ciwko bratniemu narodowi Gruzjijesteśmy z Wami całą duszą isercem, wierzymy w siłę duchaWaszego narodu i w odnowieniesprawiedliwości. Pragnę zapew�nić Pana, że w tych dniachwszyscy mieszkańcy Lwowamyślami i sercem są przy tych,

MER LWOWA ANDRIJSADOWYJ PRZESŁAŁWYRAZY WSPÓŁCZUCIAMEROWI GRUZIŃSKIEGOMIASTA KUTAISI

którzy cierpią, a także dzielimyz Wami smutek i żałobę. Niechzmarli odpoczywają w pokojuwiecznym, zaś Pan niech po�może rodzinom ofiar, by przebo�lały tę ciężką stratę”, � takie

słowa są w liście do mera Kutaisi.Andrij Sadowyj przekazał teżsłowa solidarności z narodemGruzji. 14 sierpnia na fasadzielwowskiej Rady Miejskiej zostaławywieszona flaga państwowaGruzji z napisem: „Solidarni z na�rodem Gruzji” � w języku ukraiń�skim i angielskim. (IM)

Trzy lwowskie organizacjespołeczne podpisały apel doFederacji Rosyjskiej, w którymwymagały natychmiastowegopowstrzymania agresji wojskowejprzeciwko suwerennemu pań�stwu Gruzja. Dopóki te wymaga�nia nie zostaną spełnione, nienależy nabywać towarów pro�dukcji rosyjskiej – uważają. O tympoinformował przewodniczącylwowskiej organizacji miejskiejPartii Ukraińskiej Ostap Stachiw.Apel podpisali: prezes tejże partii,prezes organizacji obwodowejUNA�UNSO oraz prezes organiza�cji społecznej Gruzinów Lwowa„Aragwi”. Inne wymagania, za�warte w petycji, to: Rosja powin�na przeprosić naród gruziński zapopełnioną zbrodnię; zwrócićstraty, poniesione przez państwoGruzja i naród gruziński, wypłacićkompensację pieniężną orazpokryć straty moralne i material�ne wszystkich, którzy ucierpieli naskutek działań wojennych, atakże ich krewnych. SpołecznośćLwowa wymaga także wypro�wadzenia floty Federacji Rosyj�skiej z Krymu, ponieważ uczest�

We Lwowie brzmiałyapele, dotyczącebojkotowaniatowarów rosyjskich

niczyła ona w działaniach wo�jennych. Wymaga się zmianystatusu Krymu z republiki auto�nomicznej na obwód, odebra�nia miastu Sewastopol statususpecjalnego, a także sprawdze�nia, czy mieszkańcy Krymu niemają podwójnego obywatelstwa– rosyjskiego i ukraińskiego. 13 lip�ca te apele zostały oficjalnieprzekazane w trakcie wiecuprzed Konsulatem GeneralnymFederacji Rosyjskiej we Lwowie.Są adresowane do PrezydentaFR Dmitruja Miedwiediewa,premiera FR Władimira Putina,Ambasadora Nadzwyczajnegoi Pełnomocnego FR na UkrainieWiktora Czernomyrdina orazKonsula Generalnego FR weLwowie Jewgienija Guziejewa.Pikietowanie Konsulatu General�nego Federacji Rosyjskiej weLwowie rozpoczęto 13 sierpniao godz. 17.00. Zostało odprawio�ne nabożeństwo żałobne zazabitych Gruzinów, wcześniejnatomiast spotkano się na Cmen�tarzu Łyczakowskim, gdzie leżąofiary konfliktu między Abchazjąi Gruzją z 1993 roku. (IM)

Z GruzjiewakuowanowszystkichobywateliUkrainy –ponad300 osób

Ewakuacja się zakończyła 13sierpnia. Ostatni samolot, lecącyz Batumi do Boryspola, miał napokładzie 102 osoby. Dla kontrolicelnej pasażerom nadano„zielony” korytarz i oddzielnemiejsce w strefie kontroli. Ogó�łem odbyły się trzy loty z Gruzji naUkrainę, samolotami przewie�ziono 301 pasażerów. (IM)

TARNOPOLJEST GOTOWYOKAZAĆWSPARCIESWEMU MIASTUPARTNERSKIEMU– BATUMI

12 sierpnia mer miasta Tar�nopola Roman Zastawny miałrozmowę telefoniczną z meremmiasta Batumi w Gruzji RobertemCzhaidze. „Wiem, że sytuacjapolityczna jest dla was niełatwa,dlatego też w imieniu wszystkichmieszkańców Tarnopola wyra�żam wsparcie panu, jako merowimiasta, a także całej społecz�ności miasta Batumi. Gotowijesteśmy pomóc w miarę możli�wości i będziemy czekali nainformację o waszych potrze�bach. “ W tym roku na wiosnęBatumi prezentowało w Tarno�polu Dni Kultury Gruzińskiej. (IM)

NA WZGÓRZACHWULECKICHSTANIEPRAWDZIWY POMNIK?

W celu uwiecznienia pamięciprofesorów Lwowa, którzy zostalirozstrzelani w 1941 roku na Wzgó�rzach Wuleckich, we Lwowiestworzono całą ekipę, którabędzie zajmowała się opraco�waniem przedsięwzięć i wznie�sieniem pomnika. O tym agencjeinformacyjne zostały poinformo�wane przez Urząd Miasta. Kie�rownikiem ekipy mianowanoPrezesa Zarządu ArchitekturyJurija Kryworuczkę, sekretarzem �głównego malarza miasta Wo�łodymyr Skołozdrę. Do składuekipy weszli: kierownik ZarząduBudownictwa Kapitalnego Boh�dan Kowal, rektor uniwersytetu„Politechnika Lwowska” JurijBobało, pracownicy miejskiejnaukowej organizacji publicznej„Centrum badań ruchu niepod�ległościowego” oraz inni. Zarzą�dzenie w sprawie utworzeniaekipy podpisał mer Lwowa AndrijSadowyj. Na razie brak oficjalnejinformacji o tym, czy w budowiepomnika będzie uczestniczyćstrona polska. (IM)

12 sierpnia w Morszynie naZiemi Lwowskiej startował IVMiędzynarodowy Ukraińsko�Polski Turniej Młodzieżowy „Ge�neracja 2012”. Po sześć drużyn zUkrainy i Polski reprezentowałomiasta, które figurują, jako kan�dydaci, zgłoszeni do organizacjifinału EURO 2012 w obu krajach.W turnieju uczestniczyli piłkarze,którzy ze względu na wiek mogąbyć członkami reprezentacjinarodowych na EURO�2012.

Na Ziemi Lwowskiejodbył się turniejw piłce nożnejwśród przyszłychuczestników EURO�2012

„Generacja�2012 należy doważnych etapów prezentacjizgłoszenia ukraińsko�polskiego wramach projektu EURO�2012.Takie turnieje pomagają rozwo�jowi współpracy polsko�ukraińskiejw kontekście EURO�2012”, � za�znaczył gubernator Ziemi Lwow�skiej Mykoła Kmit. Poza Morszy�nem, mecze odbywały się rów�nież w Stryju. Turniej trwał do 15sierpnia, w przyszłym roku odbę�dzie się w Polsce. (IM)

Halina Pługator tekstzdjęcie archiwum RadyPowiatowej w Kostopolu

Ziemia Rówieńska wzbogacisię niebawem o ciekawą atrak�cję historyczną. Niebawem zo�stanie tu wyłożona nowa trasahistoryczna, biegnąca do geolo�gicznego zabytku natury „Słupybazaltowe.”

Cud natury jest we wsi Bere�stowiec powiat Kostopól. Jakmówi Wiktor Tałaszczuk, prze�wodniczący miejscowej RadyPowiatowej, takich źródeł rodo�wych bazaltu na świecie jestzaledwie trzy. Jak twierdzą spe�cjaliści, unikatowe słupy licząsobie ponad 60 milionów lat.Czarne kolumny wyglądająspod ziemi, są proste i mająwysokość ponad 30 metrów.Składają się z wulkanicznej skałygórskiej z domieszkami minera�łów żelazowo�magnetycznych,

NA POLESIE – PO BAZALTszkła wulkanicznego, górskiegokryształu, malachitu, lazurytu,jaszmy.

Kopalnie bazaltowe na ZiemiRówieńskiej Polacy zaczęli zdo�bywać w 1928 r. Od połowy 1950r. wydobycie przebiega na skalęprzemysłową. Wysoka trwałość,niska temperatura topienia się,odporność na działanie kwasówi ługów uwarunkowały to, że

bazalt jest szeroko wykorzysty�wany. Jest to ocieplacz uniwer�salny, który się nie pali ani niegnije. W oparciu o bazalt jestwykonywana powłoka, chronią�ca przed wpływem wysokiejtemperatury wahadłowce kos�miczne typu „Schatl”, „Buran”.

Piękno tego kamienia jestbezsprzeczne. Miejscowi po�wiadają, że z bazaltu w Beres�towcach zostały wyłożone pla�ce w Warszawie, Berlinie, Lon�dynie, a także Plac Czerwonyw Moskwie.

Na początek października2008 roku w muzeum po oboziekoncentracyjnym na Majdankuw Lublinie zostanie odsłoniętatablica pamiątkowa, wykonanaz kamienia i brązu, ku czci księdzaOmelana Kowcza z UkraińskiegoKościoła Greckokatolickiego.9 sierpnia artysta Iwan Samotos,

wykonujący tablicę, spotkał sięw tej sprawie z Radcą Amba�sady Ukrainy w RP MyronemJankiwem oraz proboszczemparafii greckokatolickiej w Lub�linie, ks. Stefanem Batruchem.Ks. Omelan Kowcz trafił do obo�zu na Majdanku, ponieważ broniłŻydów. (IM)

NA MAJDANKU ZOSTANIEODSŁONIĘTA TABLICA PAMIĄTKOWAKS. OMELANA KOWCZA

818 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

CMYK

IRENA MASALSKA tekstzdjęcie – archiwum Festiwalu

Już po raz czternasty, w dniach8�10 sierpnia br., w Amfiteatrzenad malowniczym jezioremCzos w Mrągowie wystąpiłyzespoły pieśni i tańca z Litwy,Białorusi i Ukrainy. Koncertomi pokazom tradycyjnie towarzy�szyły wystawy plastyczne, foto�graficzne, rękodzieła, wieczorypoetyckie, kiermasze i degustacjepotraw kresowych. W tym rokuimprezę prowadzili: Anna Ada�mowicz, Anna Popekoraz Dominik Kuźniewicz.Festiwal odbył się pod honorowympatronatem Senatu RP i MałżonkiPrezydenta RP Pani MariiKaczyńskiej.

Impreza, odbywająca się wMrągowie, jest niekonwencjo�nalnym zjawiskiem kulturowymi jedyną tego rodzaju propozycjąw kraju. Występy zespołów mu�

Busk i Zadwórze�2008MIEJSCE CHWAŁY I CIERPIENIA

Modlitwa przy sześciometrowym krzyżu w Busku

Tu spoczywają niektórzy sposród bohaterów Zadwórza

Harcerze polscy wykonują pieśń „Kwiaty Zadwórza”

KGKGKGKGKG

XIV FESTIWALKULTURY KRESOWEJ– MRĄGOWO�2008

men” z parafii św. IgnacegoLoyoli w Kołomyi, który śpiewa acapella. Ze Lwowa – zespół„Dzieci z Łyczakowa”, działającyw szkole nr 10, kapela „LwowskaFala”, „Weseli Lwowiacy” i zespół„Lwowiacy” oraz kapela „Sześćzłotych”. Z Sambora do Mrągo�wa przyjechał kwartet „SursumCorda”, a ze Strzelczysk – dzie�cięcy zespół folklorystyczny„Dzwoneczki”.

Wystąpiły także zespoły z Brze�ścia, Grodna, Mińska, Smorgo�nia, Solecznik, Wilna, Sużan.

Odbyły się prezentacje do�robku poetów i pisarzy kreso�wych, Wieczornica Kresowaz Krzysztofem Daukszewiczem,wystawy plakatów Festiwali Kul�tury Kresowej i fotograficzna.

9 sierpnia w Amfiteatrze od�był się Koncert Galowy. W nie�dzielę, 10 sierpnia w ostatnimdniu Festiwalu, zespoły uczestni�czyły we Mszy św., odprawionej

zycznych i tanecznych z Litwy,Łotwy, Białorusi i Ukrainy transmi�towane były przez TVP 2 orazTelewizję Polonia. Koncert galowyw amfiteatrze był podsumowa�niem trzech dni imprez festiwalo�wych w mieście. � Znów byliśmyw Ojczyźnie – mówili wzruszeniKresowiacy. � Tu nas kochająi zawsze o nas pamiętają.

Kultura kresowa � to równieżmalarstwo – czasem sentymen�talne, rzewne, pełne patosu iromantyzmu, czasem ekspresyj�ne, wręcz krzykliwe i pełne pasji.Zawsze jednak pokazujące czarkresowych ziemi i tęsknotę zaOjczyzną. W tym roku do Mrą�gowa przyjechało ośmiu malarzy.Litwę reprezentowała czołówkawileńskich artystów polskich:Władysław Ławrynowicz, TadeuszRomanowski i Stanisław Kaplew�ski. Z Ukrainy, ze Lwowa przyje�chali prof. Mieczysław Maławskii Irena Strilciw, reprezentującyLwowskie Towarzystwo PrzyjaciółSztuk Pięknych, zaś z Białorusi –Andrzej Filipowicz, StanisławKiczko i Wacław Sporski.

Malarze, goszczący na Fes�tiwalu Kultury Kresowej, przezwszystkie trzy dni prezentowaliswój dorobek artystyczny, równieżsprzedawali swoje prace. Obrazyz widokiem kresowych pejzażybyły sentymentalną pamiątkąz tegorocznej „kresówki”.

Reprezentacja Ukrainy nafestiwalu była bardzo bogata.Wspólny program „Polesia czar”zaprezentowały: chór męski „Po�leskie sokoły” z kapelą, młodzie�żowa grupa taneczna „Słonecz�ko”, chór dziecięcy „Dzwonecz�ki”. Przyjechał także chór „Lu�

w kościele św. Wojciecha w Mrą�gowie oraz przeszły w barwnymkorowodzie ulicami miasta.Wszystkie drogi prowadządo Mrągowa,Do Mrągowa nad jeziorem Czos,Kto tu raz przyjechał, nigdynie żałowałI na pewno wróci tu za rok...

Edward Sosulski z kapelą „Lwowska Fala” i zespołem tenecznym

NA 26 SIERPNIA 2008 R.Zamiast pielgrzymkido CzęstochowyNam zaświtała dziś zorza nowa.Sama raczyła Pani KrólowaPrzyjść na tułaczkę do nas,do Lwowa.

Częstochowska Czarna Madonno,Niebios Pani i Polski Królowo,Gdy tak klęczym przed Twojąikoną –Czy Lwów to, czy toCzęstochowa?

Serce drży i mgła oczy przysłania,Żeś zechciała zamieszkaćtu z nami,Ty kraj strzeżesz od wieków zarania,Jasnogórska, Łaskawa nam Pani.

Sierpnia dzień Twojej czcipoświęconyŚwięcim zawsze z miłościoddaniem.O, Królowo Polskiej Korony!O kościoła zwrot Ciebie błagamy!

Cudów tyle od Ciebie doznano!W kornej prośbie nasz ludpochylony.Nam nasz kościół bezprawniezabrano �Niech zwycięstwa zadzwoniąw nim dzwony.

Stanisława Nowosad

IRENA MASALSKA tekstTERESA DUTKIEWICZ zdjęcia

17 sierpnia, w 88 rocznicę bitwypod Zadwórzem i Buskiemlwowianie oraz goście z Polskimodlili się na grobach poległych,składali wieńce, mówilio przeszłości i przyszłości.

Do Buska przyjechaliśmy zeLwowa dwoma autokarami.Tutaj modlitwom przy sześcio�metrowym krzyżu i kwaterzepoległych 16 sierpnia 1920 r.w walce z bolszewizmem prze�wodniczył ks. bp Leon Mały.Odmówiliśmy modlitwę zapoległych, umieszczoną w „Mo�dlitewniku żołnierza”, wydanymw 1938 r. Pojechaliśmy dalej.

Przed godz. 15.00 dojecha�liśmyy do stacji Zadwórze. Stoi tujuż 6 autokarów z Polski – z woje�wództwa podkarpackiego,a także widzimy grupę młodychludzi na motocyklach, uczestni�ków I Rajdu Przyjaźni – Mielec�Zadwórze. Po nasypie nad to�rami idziemy przed kopiec, usy�pany w miejscu bitwy 17 sierpnia1920 r. Tam rozpoczyna się Mszaśw. za poległych. Całą uroczys�tość zorganizowało Polskie Towa�rzystwo Opieki nad GrobamiWojskowymi we Lwowie orazTowarzystwo Miłośników Lwowai Kresów Południowo�Wschodnich

w Leżajsku, pod patronatemKonsulatu Generalnego RP weLwowie.

Na uroczystość przybyli: Se�ktretarz Stanu w kancelarii Prezy�denta RP Ryszard Legutko, posełna Sejm RP Andrzej Ćwierz, MariaMirecka�Loryś z Kongresu PoloniiAmerykańskiej, a także kampa�nia wojskowa, harcerze, ucznio�wie szkół ze Stalowej Woli, Łań�cuta, Mielca, Przemyśla.

Ks. bp Leon Mały, który prze�wodniczył liturgii, powiedział:„Jest to miejsce heroizmu bo�haterów, którzy polegli w 1920 r.w walce o godność człowieka,przeciw ateizmowi.” Natomiastkaznodzieja, ks. Stanisław Czen�czek, zaznaczył, że tu, pod Za�dwórzem trzystu osiemnastumłodych ochotników ze Lwowai okolic stawiło czoła prawiemilionowej armii. Pięciu pole�głych w tej walce, spoczywa na

Cmentarzu Orląt. Jest też kilka�naście krzyży. Większości osób nieudało się po tej walce zidenty�fikować – tak bardzo bagnetyczerwonoarmistów pokiereszo�wały ich ciała”.

Walka pod Zadwórzem pow�strzymała drogę bolszewików naLwów. Za czasów sowieckichwielokrotnie chciano zniszczyćkrzyż na cokole i kurhan. Nieudało się. Od wielu lat, pociągi,przejeżdżające obok pomnika,dają sygnał, jak gdyby salutującpoległym. „Niech ten pomnikbędzie sygnałem, że chcemy sięmiłować, czuć się braćmi i sio�strami, i budować w Europienowy ład”, � podkreślił kazno�dzieja.

Po zakończeniu Mszy św.zostały wygłoszone okolicznoś�ciowe przemówienia, a pod co�kołem, przy którym na warciestali harcerze, złożono wieńcei kwiaty. Harcerze polscy wy�konali piękną wzruszającą pieśń„Kwiaty Zadwórza”.

Piękna uroczystość patrio�tyczna dobiegła końca. Wraca�liśmy do Lwowa w zadumie. Poraz kolejny wysłuchaliśmy lekcjio tym, jak garstka osób, bronią�

cych Ojczyzny i słusznej sprawy,mogła dzielnie stawić czołaagresji. Jest wiek XXI. Sytuacjasię powtarza, ale w innym kraju.Tam najeźdźca, który zmieniłpaszport, jest zameldowany podtym samym adresem. Znów sięprzelewa krew, giną niewinniludzie. Dziś otrzymaliśmy od po�ległych pod Zadwórzem lekcję,która powinna sprawić, że mię�dzy narodem ukraińskim i polskimto nie może się powtórzyć...W roku 1920 Polacy i Ukraińcywalczyli po jednej stronie. Do tejtradycji warto nawiązywać.

9Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

CMYK

Z panią Barbarą Biliczak –organizatorką nostalgicznychwycieczek na Kresy z ramieniaopolskiego oddziału Stowa�rzyszenia Współpracy Polska�Wschód rozmawia Marcin Romer

� Od lat spotykamy się w Stanis�ławowie. Tu zaczyna się programwiększości prowadzonych przezCiebie wycieczek. Dlaczegowłaśnie to miasto?� Moja przygoda ze Stanisławo�wem zaczęła się od organizo�wania wycieczek nostalgicznychz ramienia Stowarzyszenia Współ�pracy Polska�Wschód. Tak na�prawdę byłam z tym miastemzwiązana emocjonalnie oddziecka. Moi rodzice pochodząze Stanisławowa, tu się urodzili,tutaj brali ślub, a w 1945 r. pod�czas expatriacji wyjechali doPolski. Do dziś mieszka tu mojarodzina, między innymi, mojaciocia. Każda wycieczka nostal�giczna zaczyna się ze Stanisła�wowa. Prawie 90 % uczestnikówtych wycieczek ma korzeniez Kresów, często, ze Stanisławo�wa. Tak to u mnie się zaczęłoi trwa od 10 lat. Jesteśmy w Sta�nisławowie na ogół przez czterydoby. Jeden dzień jest wolny,by uczestnicy poznawali swojeślady. Jeżdżą wtedy do miaste�czek obok Stanisławowa. Mamyzaprzyjaźnionych kierowców,którzy wożą ich po tych mias�teczkach. To są szczególnewycieczki dla poznania swoichśladów. Jeżdżą nie tylko ludzie,którzy się tu urodzili, bo jest ichjuż coraz mniej, a często jeździjuż tak zwany drugi garnitur, czylidzieci, wnuki. Około 10% ludzinie ma kresowych korzeni i jeździpo prostu dla poznawania his�torii.� Jaki jest program tych wycie�czek?

Organizatorka wycieczek

MOJE SERCE JEST ZE STANISŁAWOWA

� Najczęściej jedziemy trasą:Stanisławów�Karpaty (Jaremcze� Bukowel) � Kamieniec�Podolski�Chocim�Stanisławów. Są towycieczki dla poznania historii,zawierają też w sobie elementyodpoczynkowe i turystyczne.Zwiedzamy również Kołomyję.W tym roku była wycieczkaBuczacz�Krzemieniec(2 nocle�gi)�Poczajów�Lwów. Trasa co rokusię zmienia, robię to pod Kreso�wiaków. Zawsze Lwowem kończę.W tym roku będzie wycieczka naWołyń. Zaczynamy w Krzemień�cu – Busk – Olesko – Żółkiew �Lwów (3 noclegi) i znowu są wy�pady do tych miast, z którychpochodzą Kresowiacy.Staramysię zawsze dobierać trasę wy�cieczki do życzeń jej uczestników.Wszędzie mieszkamy w dobrychwarunkach.

W Stanisławowie jest to zaw�sze hotel „Nadija”.� Czy jako dziecko przyjeżdżałaśdo swojej rodziny w Stanisła�wowie?� Niestety nie. To nie było wów�czas takie proste. Tak jak mó�

wiłam tu urodził się mój tata, tusię urodziła moja mama, tu siępoznali i tu się pobrali. W 1945 r.mama z tatą wyjechali do Polski.Natomiast dwie siostry taty orazdziadkowie zostali, ponieważdziadzio był starszym człowie�kiem i nie mógł się wybrać doPolski. Ktoś musiał się nimi zająć,więc dwie siostry pozostały.Ciocie przyjeżdżały do nas, tatajeździł do swoich rodziców, ale,gdy byłam młodą dziewczyną,prawdę powiedziawszy, nie bar�dzo to mnie interesowało. Alegdy ciocie do nas coraz częściejprzyjeżdżały, to tak mnie zafascy�nowały tymi opowiadaniami oKresach, że już od 10 lat jestemtutaj rok w rok. I nie mogę, bytutaj nie wrócić. Moje serce jestjuż ze Stanisławowa.� Wiem, że Twoje kontakty z „Gro�dem Revery” to nie tylko prowa�dzenie wycieczek czy kontaktyrodzinne.� Po prostu lubię to miasto. Sta�nisławów z roku na rok pięknieje.Są odrestaurowane pomniki,ulice. Uczestnicy, którzy po raz

Pani Barbara przy wodospadzie w Jaremczu. W tle � uczestnicywycieczki, bezpośrednio po dokonaniu zakupów na miejscowymbazarku (co widać)

pierwszy przyjeżdżają nie mogąsię nadziwić. Znając historię z lat60�ych, 70�tych, gdy wszystkobyło szare, nie wierzą swoimoczom.

Ze Stanisławowa przyjeżd�żają dzieci na kolonie do Polski.Dwa turnusy dzieci polskichz tego miasta będą przebywać

w Istebnej nad Wisłą, a późniejdwa dni będą w Opolu. Orga�nizatorem jest p. KrzysztofPawlak, który w Istebnej maośrodek. Dzieci w ubiegłym rokuteż były dwukrotnie w Polsce.Cztery lata temu były w Opoluprzez okres 10 dni, sponsorembył prezydent miasta p. Ba�czyński. Były w ośrodku strażypożarnej. Zwiedzamy Opole,wyjeżdżamy do Wrocławia doZOO. Są to kolonie mieszane.20 dzieci jest ze Stanisławowai 20 dzieci z ośrodków spodOpola. Te dzieci pięknie sięporozumiewają. Na Ukrainęrównież przyjeżdżają dzieci zPolski.

� Skąd Twoje zainteresowanie„Kurierem Galicyjskim”?

� Wasza gazeta, która właśnie,skończyła rok cieszy się równieżdużym zainteresowaniem wPolsce. „Kurier Galicyjski” jestbardzo poczytny wśród Kreso�wiaków. Również w Opolu. Przytutejszym kościele pod wezwa�

niem św. Piotra i Pawła powstałood maja Bractwo Kresowe, doktórego należę. Przychodzi tudużo Kresowiaków. Spotykamysię raz w miesiącu. Rozprowa�dzamy między sobą właśnie,waszą gazetę. Jak wiesz doko�nałam prenumeraty na rok z góry.� Jak kryptoreklama to na ca�łego. Zresztą stosujemy takąformułę jak „Reklama Dla Przyja�ciół”. Osobom pragnącymskontaktować się z panią Bar�barą podajemy numer jejkomórki:+48 503 068 807� Do zobaczenia w Stanisła�wowie!

IRENA MASALSKA

We Lwowie, 28 lipca, o godz.13.00, przy ul. Łyczakowskiej 55,gdzie mieszkał wybitny polskipoeta, eseista oraz dramato�pisarz Zbigniew Herbert odbyłysię coroczne uroczystości, po�świecone rocznicy jego śmierci.Obchody, na które złożyła siętransmisja deklamacji autor�skiej poety, zostały zorganizo�wane przez prezesa stowarzy�szenia Lwowskich Muzeów i Ga�lerii Zynowija Mazuryka, lwow�skiego plastyka OłeksandraOwerczuka, stowarzyszenieartystyczne Dzyga oraz RadęMiejską Lwowa. Spotkaniew rocznicę śmierci wielkiegopisarza odbyło się przy tablicypamiątkowej, która jest umiesz�czona na budynku przy ul. Ły�czakowskiej 55, gdzie mieszkałZbigniew Herbert. Przypomina�my, że Zbigniew Herbert urodziłsię we Lwowie 29 października1924 roku.

Przy Łyczakowskiej, 55 miesz�kał razem z rodzicami, siostrąHaliną i bratem Januszem. Zaj�mowali trzypokojowe mieszka�nie babci, Marii z Bałabanów,z pochodzenia Ormianki.

Rodzicami Zbigniewa Her�berta byli Maria z Kaniaków

i Bolesław Herbert, legionista,profesor ekonomii, dyrektorbanku oraz wydziału Towa�rzystwa Ubezpieczeniowego„Westa”. W 1932 r. Herbertowieprzenieśli się z Łyczakowskiej naPiekarską, potem – na Tarnaw�skiego, a przed samą wojną –na Obozową obok Parku Stryj�skiego. Lato spędzali w pod�miejskiej willi w Brzuchowicach.Właśnie tam zastała ich II woj�na światowa. Zbigniew Herbertuczęszczał do gimnazjum,w którym w czasach sowiec�kich mieściła się szkoła średnianr 14, a obecnie – Ukraiński Uni�wersytet Katolicki. Po ukończe�niu gimnazjum przyszły poetazostał studentem polonistyki naUniwersytecie Jana Kazimierza.Dorabiał jako karmiciel wszy winstytucie profesora RudolfaWeigla. Na wiosnę 1944 r. Her�bert wstąpił w szeregi ArmiiKrajowej. Rodzina Herbertówprzeniosła się do Krakowa�Proszowic. Zbigniew Herbertnigdy potem nie odwiedziłrodzinnego miasta.

Po wojnie został studentemKrakowskiej Akademii Sztuki,Uniwersytetu Jagiellońskiego,został także magistrem ekono�mii po Akademii Handlowej. Poukończeniu studiów na Uniwer�sytecie Mikołaja Kopernikaw Toruniu został magistremprawa, na Uniwersytecie War�szawskim studiował filozofię.Swój pierwszy tomik wydał wwieku 32 lat. Został od razuporównany do Czesława Miło�sza i Tadeusza Różewicza.Wielokrotnie podróżował doróżnych krajów, ale nie wyemi�grował na stałe z Polski. W 1968roku, w Paryżu ożenił się z Kata�rzyną Dzieduszycką, która po�chodziła ze znanej lwowskiejrodziny.

W roku 1974 opublikowałnajbardziej znany tom wierszy„Pan Cogito”. Krytycy literaccynazywali Zbigniewa Herbertapoetą wierności. Zwracali uwa�gę na jego wyjątkowo nowa�torską myśl w pięknej formieliterackiej, wyrazistość przeka�zu, głęboką tonację moralną,

męstwo intelektualne, samo�dzielność poszukiwań twórczych,wiedzę i różnorodność tema�tyczną, połączone z potrzebąszukania i mówienia prawdy.

Poeta zmarł 28 lipca 1998 r.w Warszawie.

Najwięcej utworów Zbignie�wa Herberta na język ukraińskiprzełożyli Andrij Pawłyszyn i Wik�tor Dmytruk. W 2001 r. lwowskie

wydawnictwo „Kameniar” wy�dało tom poezji Zbigniewa Her�berta, zapoczątkowując w tensposób serię „Biblioteka lite�ratury słowiańskiej”. Autoremidei jest dyrektor tegoż wydaw�nictwa, Dmytro Sapiha. W książ�ce został opublikowany m.in.autograf wiersza Herberta„Dom”.

WE LWOWIE UCZCZONO 10 ROCZNICĘŚMIERCI ZBIGNIEWA HERBERTA

Gdybym tam wróciłpewnie bym nie zastałani jednego cienia z domu megoani drzew dzieciństwaani krzyża z żelazną tabliczkąławki na której szeptałemzaklęciakasztany i krewani też żadnej rzeczy któranasza jestwszystko co ocalałoto płyta kamiennaz kredowym kołemstoję w środkuna jednej nodze

PAN COGITO MYŚLI O POWROCIEDO RODZINNEGO MIASTA

na moment przed skokiemnie mogę urosnąćchoć mijają lataa w górze hucząplanety i wojnystoję w środkunieruchomy jak pomnikna jednej nodzeprzed skokiem w ostatecznośćkredowe koło rudziejetak jak stara krewwokół rosną kopczykipopiołudo ramiondo ust

1018 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski Wiadomości galicyjskie

W niedzielę, 17 sierpnia, weLwowie odbyły się uroczystości,poświęcone 645�leciu poświę�cenia Katedry Ormiańskiej.Uroczystości rozpoczęły się odświątecznej Mszy w KatedrzeOrmiańskiej, o godz. 10.30, którącelebrował zwierzchnik DiecezjiUkraińskiej Ormiańskiego Kościo�ła Apostolskiego arcybiskupGrygoris (Buniatian). O godz.13.30 na rogu ulic Ormiańskieji Krakowskiej odbył się świą�teczny koncert i tradycyjna uczta„Matach” (obiad miłości), pod�czas którego wszystkich gościczęstowano mięsem z chlebem(lawaszem) zamoczonym w wi�nie oraz święconymi winogrona�mi. Do udziału w uroczystoś�ciach zostali zaproszeni przed�stawiciele wszystkich wyznańchrześcijańskich Lwowa. Pod�

WE LWOWIE OBCHODZONO645�LECIE POŚWIĘCENIAKATEDRY ORMIAŃSKIEJ

czas uroczystości śpiewał chórormiański oraz dziecięce zes�poły ormiańskie z różnych miastUkrainy Zachodniej. (IM)

PIERWSZYKARPACKI RAJDMOTOROWYPRZYJAŹNI

wyruszył 15 sierpnia z Mielcana Podkarpaciu, a już 16 sierpniaprzybył do Lwowa. Organizato�rami rajdu były: Lwowska RadaMiejska, „Klub Motorowy Galicji”oraz Rada Miasta Mie lca.W ramach Pierwszego karpac�kiego Rajdu przyjaźni organi�zatorzy zaprosili 20 młodych spor�towców z Ukrainy na obóz spor�towy w Mielcu. Organizatorzyrajdu propagują idee przyjaźnipolsko�ukraińskiej, pogłębieniawspółpracy regionów przygra�nicznych, a także powrót dowspólnej tradycji obchodówrocznicy bitwy pod Zadwórzem.(IM)

Trwa usuwanieskutkówpowodzi

która miała miejsce w za�chodnich obwodach Ukrainy,w dniach 23�26 lipca. Stanemna godz. 7.00, 15 sierpnia, żadnaz miejscowości już nie jest pod�topiona. Wznowiono dostawęwody do wszystkich miejsco�wości, bez gazu nadal pozostaje30 wsi oraz brak dostawy prądudo 1 miejscowości. Trwają praceprzy oczyszczaniu studni, remon�cie dróg i mostów. Od początkupowodzi odpompowano wodęz 21 816 budynków. W operacjiratowniczej bierze udział ok. 24tysięcy osób, w tym – ponad 5tys. ratowników MinisterstwaSytuacji Nadzwyczajnych Ukrainy.Usuwanie skutków klęski powo�dziowej koordynuje MinisterSytuacji Nadzwyczajnych UkrainyWołodymyr Szandra. (IM)

W Równembrakujeposterunkowych

Milicjantów�posterunkowychjest tu dwukrotnie mniej, niżpotrzeba. Przyczyna leży w brakufinansowania z budżetu Minis�terstwa Spraw Wewnętrznych.Poza tym, brakuje środków tran�sportu oraz paliwa i smarów. Jeślichodzi o te ostatnie, mogą byćfinansowane ze środków rezer�wowych Rady Miejskiej. (IM)

Do 1 grudniana ZiemiStanisławowskiejzostaniewybudowanych 220 domów

Taką obietnicę złożył guber�nator Mykoła Palijczuk. Projektynowych budynków z osobami,które ucierpiały na skutek po�wodzi i nie mają, gdzie mieszkać,będzie uzgadniała władza miej�scowa i obwodowa. Przewodni�czący powiatu Tłumacz, w któ�rym żywioł zniszczył 46 budynków,jest przekonany o tym, że powiatmożna przywrócić do życiaprzed rozpoczęciem sezonugrzewczego. Nowy rok szkolnyna Ziemi Stanisławowskiej powi�nien się rozpocząć w terminie.Obecnie mieszkańcy, którzyucierpieli na skutek powodzi,otrzymują pierwszą część przy�znanych im środków, wkrótcezostanie wypłacona następna.Władze Ziemi Stanisławowskiejangażują środki miejscowychsponsorów, ponieważ przewi�dzianych przez rząd 2000 gry�wien za metr kwadratowy jest zamało. (IM)

Szefowie organizacji turys�tycznych, właściciele hoteli,mieszkań prywatnych, baz tu�rystycznych na Ziemi Stanisła�wowskiej są proszeni o to, bywziąć udział w akcji „WdzięcznePrzykarpacie”, trwającej do 1grudnia. Wszystkie organizacjeoraz osoby, świadczące usługiturystyczne, podejmą zobowią�zanie o obniżeniu cen usług dlawszystkich gości spoza regionu o10�20 %. Organizatorzy akcji z re�gionalnego Centrum Turystyczno�Informacyjnego mówią, że celemakcji jest nie tylko podziękowanieza wielką pomoc, która zostałai jest okazywana nadal ZiemiStanisławowskiej przez inne re�giony, ale także promocję przy�karpackiej turystyki. Jej dobra

PRZYKARPACIE PODZIĘKUJEZA POMOC, OBNIŻAJĄCCENY USŁUG TURYSTYCZNYCH

opinia po powodzi nieco sięzachwiała. „Mamy siły i moż�liwości, żeby pokazać, że niestraciliśmy żadnych pozycji narynku turystycznym i mamy zu�pełnie zdrowe ambicje, doty�czące tego, by pozostać naUkrainie liderem w tej dziedzinie”,� mówi się w administracji pań�stwowej na Ziemi Stanisławow�skiej. Informacja o akcji „Wdzięcz�ne Przykarpacie” zostanie umiesz�czona na portalach AdministracjiObwodowej

(www.if.gov.ua)oraz Rady Obwodowej

(www.orada.if.ua),na których zostaną wymienionewszystkie organizacje turystycz�ne, które będą brały udział wakcji. (IM)

W dniach 11�14 września weLwowie odbędzie się XV ForumWydawców. Głównym organiza�torem książkowych targów jestorganizacja społeczna ForumWydawców, a także NarodowaRada ds. Kultury i Duchowości,Lwowska Rada Obwodowa,Lwowska Obwodowa Admini�stracja Państwowa oraz RadaMiejska Lwowa. Do udziału w im�prezie zgłosiło się już 435 wy�dawnictw, księgarń, bibliotek,przedsiębiorców prywatnych.Zgłoszenia do udziału w targachnadal napływają, chociaż wszyst�kie stoiska w Pałacu Sztuki, gdzieod kilku lat odbywa się forum,

VACLAV HAVEL I ADAMZAGAJEWSKI � GOŚĆMIHONOROWYMI XV FORUMWYDAWCÓW WE LWOWIE

zostały zajęte jeszcze w kwietniu.Wydawnictwa, dla których za�brakło stoisk w Pałacu Sztuki,zostaną ulokowane w namio�tach na dziedzińcu LwowskiejGalerii Sztuki (Pałac Potockich)oraz na Alejach Wolności w po�bliżu opery. Tegoroczne forumprzewiduje 125 prezentacji,konferencji, okrągłych stołów i in.Oczekuje się, że gośćmi hono�rowymi XV Forum Wydawcówwe Lwowie będzie eks�prezydentCzechosłowacji, pisarz i drama�turg Vaclav Havel oraz poeta,eseista, prozaik i tłumacz AdamZagajewski.(IM)

„Projekt lwowskiego stadionuEURO 2012 został już poddanyekspertyzie państwowej i otrzy�maliśmy pozwolenie na rozpo�częcie budowy. Pierwszy etapprac ruszy już 15 sierpnia. Pozatym, niebawem z Alpine BauGmbh zostanie podpisanaumowa o rozpoczęciu prac zle�conych”. O tym 13 sierpnia poin�formował dyrektor Departamentuds. EURO 2012 Ołeh Zasadnyj.

„Pierwszy etap budowy po�trwa 1�1,5 miesiąca. Międzyinnymi, planujemy dokładnieprzygotować plac pod budowęoraz przeprowadzić rzetelnebadania geologiczne”, � pod�

UEFA zostało już poinformowaneo rozpoczęciu we Lwowiebudowy stadionu EURO 2012

kreślił Ołeh Zasadnyj. Jegozdaniem, na te wszystkie pracew zupełności wystarczy 80 mlnUAH, przyznanych przez radnych4 sierpnia, podczas ostatniegoposiedzenia Rady Miejskiej Lwo�wa. O. Zasadny dodał również,że informacja odnośnie rozpo�częcia prac budowlanych zosta�ła już przekazana do UEFA.

Ekspedycja Instytutu Arche�ologii Lwowskiego NarodowegoUniwersytetu im. Iwana Frankipod kierownictwem Petra Dow�hania, podczas prac archeolo�gicznych na terenie grodziskaśredniowiecznego Buska odkryłaunikatowy artefakt � gramotę nabrzozowej korze z pierwszejpołowy XIII wieku. To prawdziwasensacja, gdyż dotychczas do�kumenty na brzozowej korze naUkrainie odnaleziono tylko raz.„28 lipca, w grodzisku stolicywschodniosłowiańskiego ple�mienia Bużan – Bużeska, w cha�cie kuśnierza z XIII w. zostałznaleziony zwój brzozowej koryoraz kościany przybór do pisa�nia”, � opowiedział kierownikekspedycji Petro Dowhań. Ze

Sensacja historyczna w obwodzielwowskim – znaleziono gramotęna brzozowej korze z XIII wieku

względu na zły stan zachowaniaoraz z powodu tego, że na Ukra�inie brak specjalistów, którzy byzajmowali się dokumentami nabrzozowej korze, zwój został za�konserwowany. Archeolodzyzwrócili się również do AkademiiNauk Ukrainy, aby nawiązałakontakty z naukowcami rosyj�skimi, którzy zajmują się tątematyką. Przewiduje się, żewykopaliska w miejscu znale�zienia unikatowego artefaktubędą trwały przez kolejny dzień.Przypominamy, że dotychczasgramoty na brzozowej korze z XI�XV w. znaleziono w 12 miastach� w Rosji, na Ukrainie i Białorusi. NaUkrainie znaleziono 3 dokumentyw grodzisku starożytnego miastaZwinigród w pobliżu Lwowa.(IM)

Lwowscy prywatni przewoź�nicy wspólnie z Radą MiejskąLwowa opracowali projekt pod�niesienia opłaty przewozowej nakomunikację miejską. Projektprzewiduje podniesienie ceny

biletów w autobusach prywat�nych („marsztrutkach”) do 2 UAH,a w tramwajach i trolejbusach �do 1 UAH. Za dwa tygodnie pro�jekt zostanie wyniesiony nadebatę społeczną, czyli pod�

OD WRZEŚNIA WE LWOWIEWZROSNĄ CENY BILETÓWKOMUNIKACJI MIEJSKIEJ

W dniach, 2�9 sierpnia wGdańsku odbył się XII FestiwalSzekspirowski. W tegorocznejedycji wzięły udział teatry z Ja�ponii, Wielkiej Brytanii, USA,Hiszpanii, Rumunii, Armenii, Polski.Ukrainę na tym forum reprezen�towało Artystyczne LaboratoriumNarodowego Centrum SztukiTeatralnej im. Łesia Kurbasa„Teatr w Koszyku”. Ukraiński teatrzaprezentował w Trójmieścieprzedstawienie jednego aktora„Ryszard po Ryszardzie” (wg„Ryszarda III” Williama Szekspira,

reżyseria: Irena Wolicka), w któ�rym zagrała utalentowana lwow�ska aktorka Lidia Danylczuk.W zeszłym roku, premiera „Ry�szarda po Ryszardzie” wywołałasensację na SzekspirowskimFestiwalu w Erewaniu (Armenia).Następnie Lidia Danylczuk za�prezentowała to przedstawieniew rodzimym Lwowie oraz Kijowie,a także została laureatką naj�bardziej prestiżowych nagród na41. Międzynarodowych Wroc�ławskich Spotkaniach TeatrówJednego Aktora. (IM)

Lwowianka zaprezentowaław Gdańsku „Ryszarda po Ryszardzie”

wyższenie cen przejazdu weLwowie nastąpi nie prędzej, niż13 września. Jak podkreślił prezesStowarzyszenia „Lwowski Tran�sport Pasażerski” Roman Łobo�da, nowa opłata powinna

zwiększyć rentowność przewo�zów pasażerskich o 10�15 %. Jakzapewniają przewoźnicy, głównąprzyczyną podwyżki jest wzrostcen paliwa oraz wiele innychczynników. (IM)

11Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008Przegląd wydarzeń

HALINA PŁUGATORtekst i zdjęcie

Centrum obwodowe Przy�karpacia jest wśród czterechmiast�kandydatów, w którychniebawem może być otwartykolejny konsulat polski. Władzemiasta, wychodząc naprzeciwoczekiwaniom sąsiadów, jużnawet dobrały pomieszczeniana przedstawicielstwo państwapolskiego. W związku z tym, nie�dawno miasto odwiedzili sekre�tarz stanu w MSZ RP Jan Borkow�ski oraz Konsul Generalny RP weLwowie Ambasador WiesławOsuchowski. O wynikach rozmów„Kurierowi Galicyjskiemu” opo�wiedział Zinowij Fitel, zastępcamera miasta Stanisławowa.� Panie Zenowiju, miejscowimieszkańcy mają nadzieję, żejednak konsulat w Stanisławo�wie będzie. Jak bardzo owocnabyła wizyta u nas dyplomatówpolskich? Czy zostały zawartejakieś wstępne porozumienia?� Cieszymy się bardzo, że właśnienasze miasto zostało kandyda�tem. Pan Konsul Generalny goś�cił u nas nie po raz pierwszy, zaśsekretarz stanu w MSZ RP nigdydotąd nie był w Stanisławowie.Cieszę się, że miasto się spo�dobało panu Borkowskiemu.O wynikach rozmów mówić niemożemy, ponieważ decyzję o

ZENOWIJ FITEL: „STANISŁAWÓW JEST CAŁKOWICIEPRZYGOTOWANY DO PRZYJĘCIA KONSULATU RP”

tym, czy będzie tu konsulat, czynie, podejmie rząd Polski. Mo�żemy się tylko spodziewać. Narazie wybraliśmy już pomieszcze�nie, w którym � w przypadkupozytywnego dla Stanisławowarozstrzygnięcia sprawy � ulokujesię przedstawicielstwo dyploma�tyczne naszych sąsiadów.� Co to za budynek?� To pomieszczenia dawnegoDomu Oficerów. Były brane poduwagę również inne wersje,jednak ta jest najbardziej udana.Za dwa miesiące konsulat możetu rozpocząć pracę, pomiesz�czenia nie wymagają jakichśszczególnych przekształceń czyremontów. Inne budynki należa�łoby rekonstruować lub dobudo�wywać. Pozostaliśmy przy tym.� Jakie są przewagi tego po�mieszczenia?� Znajduje się w centrum miasta,w sąsiedztwie budynku admini�stracyjnego władzy obwodoweji miejskiej. W odległości kilkumetrów jest szkoła polska. Tutajjest dobry dojazd. Co prawda,ci, którzy przyjadą do Konsulatusamochodami, będą musieliparkować je kilka metrów dalej,obok Rynku. Nie myślę jednak,że to jest jakaś szczególnaniewygoda. Niedaleko, naRynku i na Majdanie Wieco�wym, są toalety.

� Nie jest tajemnicą, że obokkonsulatu codziennie stoją setkiludzi, czy nie zaszkodzi takiesąsiedztwo pomieszczeniu Ad�ministracji Obwodowej i RadyMiejskiej, czy nie stanie na prze�szkodzie pracy miejscowychurzędników tak duża liczba osób,oczekujących u drzwi przedsta�wicielstwa dyplomatycznego?� Ten budynek administracyjnystoi w centrum miasta i tu zawszejest dużo ludzi. Poza tym, kierow�nictwo miasta i obwodu całko�wicie zdaje sobie sprawę z tego,że ilość osób się zwiększy. Jednak,

teren dookoła AdministracjiObwodowej jest pod dobrąochroną.� Czy strona polska stawiałajakieś szczególne wymagania?� W budynku, w którym miałby sięmieścić konsulat, koniecznie mabyć duża sala przyjęć, oddzielnegabinety dla poszczególnychpracowników, którzy się zajmująróżnorodnymi sprawami, pokojemieszkalne dla dyplomatów orazpomieszczenia gospodarcze. Towszystko w tym budynku jest.� Gdyby sprawa została załat�wiona pozytywnie, czy w Konsu�

lacie zostaną zatrudnieni tutejsimieszkańcy?� Prawdopodobnie, personelpomocniczy będą tworzyli miej�scowi. To dodatkowy atut, przedewszystkim, dla miasta, ponieważprzynajmniej niektórzy mieszkań�cy otrzymają zatrudnienie z do�brym wynagrodzeniem.� Jaki kolejny krok uczyni stronapolska w sprawie badania, doty�czącego możliwego otwarciakonsulatu?� Pan Borkowski polecił polskimsłużbom technicznym, by po razkolejny obejrzały dawny DomOficerów. Po 18 sierpnia oczeku�jemy grupy ekspertów. Oczywiś�cie, wierzymy, że nasze miasto,które w roku ubiegłym uznano zanajbardziej komfortowe do za�mieszkania i które jako pierwszewśród miast Ukrainy otrzymałoflagę Europy, będzie miałokonsulat.� Na czym jeszcze polegają atutyStanisławowa?� Przykarpacie i Stanisławów, jakojego centrum, mają dobre po�łożenie geograficzne, ogromnezasoby turystyczne, brak tu kon�fliktów na tle etnicznym. Jest tumiędzynarodowy port lotniczy,rezydencja Prezydenta Ukrainy,w Polsce mamy 28 miast part�nerskich.

Nawałnice i trąba powietrz�na, przechodzące nad woj.śląskim spowodowały śmierćdwóch osób. W Łodzi zginęłakobieta, porażona prądem z zer�wanej sieci energetycznej. Kil�ka osób jest rannych. Instytut

Meteorologii i Gospodarki Wod�nej ostrzegł przed burzami,ulewami i silnym wiatrem, któryw może osiągnąć prędkość 90kilometrów na godzinę.

Trzy ofiary nawałnic,przechodzących nad PolskąW tej chwili nie jest znana

przyczyna śmierci kobiety, któraprawdopodobnie została po�rażona prądem z zerwanejw wyniku burzy linii energe�tycznej. Wezwani strażacy na

GDY SKŁADALIŚMY TEN NUMER, OTRZYMALIŚMYINFORMACJE O WIELKIEJ NAWAŁNICY I TRĄBIEPOWIETRZNEJ, JAKIE PRZESZŁY NAD POLSKĄ

miejscu zdarzenia znaleźli ko�bietę, leżącą w kałuży. Podjęliakcję reanimacyjną, którą pro�wadzili do przyjazdu pogotowiaratunkowego. Przybyli lekarzestwierdzili zgon – poinformowałdyżurny straży pożarnej w Łodzi.

Przechodzące wieczoremnad woj. śląskim nawałnicei trąba powietrzna spowodo�wały śmierć dwóch osób.Pierwszą z nich jest mężczyzna,który zginął w przygniecionymprzez drzewo domku letnisko�wym. Drugą ofiarą jest 20�letniakobieta, która została przygnie�ciona stropem domu.

Nawałnice wyrządziły po�ważne szkody w co najmniejkilku wioskach, przede wszyst�kim w powiecie lublinieckim –

powiedziała Aneta Gołębiow�ska z Komendy WojewódzkiejPaństwowej Straży Pożarnejw Katowicach.

Trąba powietrzna zerwałateż dachy domów w okolicachGliwic i Pyskowic – w Dąbrówcei miejscowości Kotulin całko�wicie zniszczonych zostało po

ok. 20 dachów, a po kilkanaścieczęściowo.

Wiatr zepchnąłz drogi autobus

Trąba powietrzna zepchnę�ła też z drogi autobus na drodzekrajowej nr 1 w miejscowościŁęg koło Częstochowy. ZespółPieśni i Tańca „Śląsk” podró�żował nim w kierunku Łodzi.Ośmioro artystów Zespołu Pieśnii Tańca „Śląsk” będzie hospitali�zowanych w częstochowskichszpitalach.

Jak powiedziała rzeczniczkaczęstochowskiej policji, nadko�misarz Joanna Lazar, na bada�nia do szpitala przewiezionow sumie 20 osób, ale tylko dwiez nich odniosły obrażenia; sąpoturbowane, nic im nie grozi.

Również na drodze krajowejnr 1 wichura zepchnęła dorowów cztery samochody oso�bowe. Nie ma ofiar.

Jak nowa � rezydencja carów,Służba swe obowiązki zna.Precz wysiedlono stąd Tatarów,Gdzie na świat wyrok zapaść ma.

Okna już widzą, słyszą ściany,Jak kaszle nad cygarem Lew,Jak skrzypi wózek popychanyZ kalekim demokratą w tle.

Lecz nikt nie widzi i nie słyszy,Co robi Góral w krymską noc,Gdy gestem w wiernychtowarzyszyWpaja swą legendarną moc.

Nie miejcie żalu do Stalina,Nie on się za tym wszystkim krył.To w końcu nie jest jego wina,Że Roosvelt w Jałcie nie miał sił,Gdy się Triumwirat wspólnie brałZa świata historyczne kształty.Wiadomo, kto Cezara grałI tak rozumieć trzeba Jałtę.

W resztce cygara mdłym ognikuPływała Lwa Albionu twarz,Nie rozmawiajmy o Bałtyku!Po co w Europie tyle państw?

Polacy? Chodzi tylko o toŻeby gdzieś w końcu mogli żyć!Z tą Polską zawsze są kłopoty,Kaleka troszczy się i drży

Lecz uspokaja ich gospodarz,Pożółkły dłonią głaszcząc wąs,Mój kraj pomocną dłoń im poda,Potem, niech rządzą się, jak chcą.

Nie miejcie żalu do Churchilla,Nie on wszak za tym wszystkim stał,Wszak po to tylko był TriumwiratBy Stalin dostał to, co chciał.Komu zależy na pokoju,Ten zawsze cofnie się przedgwałtem,Wygra, kto się nie boi wojenI tak rozumieć trzeba Jałtę.

Ściana pałacu słuch napina,Gdy mówi do Kaleki Lew.Ja wierzę w szczerość słów Stalina,Dba chyba o radziecką krew.

I potakuje mu Kaleka,Niezłomny demokracji stróż:Stalin – to ktoś na miarę wieku!Oto mąż stanu, oto wódz!

Bo sojusz wielkich � to nie zmowa,To przyszłość świata � wolność, ład!Przy nim i słaby się uchowa,I swoją część otrzyma – strat.

Nie miejcie żalu do Roosvelta,Pomyślcie, ile musiał znieść,Fajka, dym cygar i butelkaChurchill, co miał sojusze gdzieś!Wszakże radziły trzy ImperiaNad granicami, co zatarte,W szczegółach zaś, już siedziałBeriaI tak rozumieć trzeba Jałtę.

Więc delegacje odleciały,Ucichł na Krymie carski gród,Gdy na zachodzie działa grzmiałyTransporty ludzi szły na wschód.

Świat wolny święcił potem tryumf,Opustoszały nagle fronty,W kwiatach już prezydenta grób,A tam transporty i transporty.

Czerwony świt się z nocy budzi,Z woli wyborców odszedł Churchill,A tam transporty żywych ludzi,A tam obozy długiej śmierci.

Nie miejcie więc, do Trójcy żalu,Wyrok historii za nią stał,Opracowany w każdym calu,Każdy z nich chronił, co już miał.Mógł mylić się zwiedziony chwilą,Nie był Polakiem ani Bałtem,Tylko ofiary się nie myląI tak rozumieć trzeba Jałtę.

Jacek Kaczmarski

Negocjatorom przyszłego „porządku”w Gruzji – ku rozwadze – dedykujemy!

JAŁTA

kogoś takiego. Nie tylko w tzw.„dzisiejszym świecie”. „Dzisiejszyświat” jest od wieków taki sam.

Egoistyczny, skierowany do sie�bie. Ludzie tacy jak oni zawsze

MARCIN ROMER

Ostatni raz byliśmy razemw Krzemieńcu. Była późna wios�na, lub jak kto woli wczesne lato.Opisując krzemienieckie dziwyzaliczyłem do nich i ich samych– Monikę i Andrzeja, a takżeorganizację przez jaką działają –Ruch Apostolatu Emigracyjnegoz Zielonej Góry, w skrócie RAE.Ten skrót jest dla mnie ważny.

Parę lat wcześniej otrzyma�łem od pani Moniki pierwszegomaila, w nagłówku jakiegowidniały właśnie te litery. Jesz�cze przed przeczytaniem, skoja�rzyło mi się to z egipskim słowemRA, oznaczającym słońce. Mów�cie co chcecie, � coś w tym jest,choć tajemnica wyjaśniła sięzaraz po otworzeniu tego listu.

Monika Narmuntowska –Michalak jest malarką. Jej mąż –Andrzej Michalak ma wykształ�cenie techniczne. Obydwojecałe swoje życie podporząd�kowali pomocy Polakom zzawschodniej granicy. Swą pracęw Zielonej Górze dobrali tak bykilka razy w roku móc wybrać sięna Ukrainę. Organizowana przeznich pomoc jest skierowanacelowo – do konkretnych ludzi,jacy jej potrzebują. Monikai Andrzej są znakomitymi organi�zatorami. Okresy pomiędzy wy�jazdami poświęcają na przygo�towanie potrzebnej pomocy.Chodzą, proszą. Pisać można bydługo. To proza, dzień pow�szedni, choć ze świecą szukać

ludźmi. Jest wokół nich auraciepła, miłości, rzekłbym, że teżmagii i pozytywnego nastawie�nia do świata. Przy tym mocnostąpają po ziemi. Taka to kom�pilacja. A marzenia....? Te też sąniezwyczajne.

1218 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

CMYK

Ludzie niezwykliChorzy na… UkrainęMONIKA I ANDRZEJ – marzenia na granicy świętości

wywoływali zdziwienie. Czasamiwynoszono ich na ołtarze, cza�sem ścinano głowy.

A przecież Monika i Andrzej sąnajnormalniejszymi młodymi

Chcieliby móc poprowadzić Dom SpokojnejStarości dla Polaków na Ukrainie. Najlepiejwe Lwowie. Tam jest wielu potrzebujących.Póki co nie ma takiej instytucji. Monikai Andrzej Michalakowie nie dysponująśrodkami, by samodzielnie móc pomysł tenzrealizować. Potrzebny jest sponsor jakipomógłby zrealizować taką ideę. Ich dotych�czasowa prawdziwie profesjonalna działalnośćdaje pełną gwarancję, że sprawa byłabyrealizowana właściwie.

Chcieliby móc poprowadzićDom Spokojnej Starości dla Po�laków na Ukrainie. Najlepiej weLwowie. Tam jest wielu potrzebu�jących. Póki co nie ma takiejinstytucji. Monika i Andrzej niedysponują środkami, by samo�dzielnie móc pomysł ten zreali�zować. Potrzebny jest sponsorjaki pomógłby zrealizować takąideę. Ich dotychczasowa praw�dziwie profesjonalna działalnośćdaje pełną gwarancję, że spra�wa byłaby realizowana właś�ciwie.

Pamiętacie Pańswo aneg�dotę o człowieku, który pracującw pewnej fabryce, niby towózków dziecięcych, chcąc„zaoszczędzić”, poprosił kole�gów z różnych wydziałów byprzynieśl i mu produkowane

Monika i Andrzej Michalakowie przy studni w Kosowie Huculskim

u nich części? Gdy po pracywziął się raźno do składaniawózka, okazało się, że nijak munie wychodzi. Za każdym razempo złożeniu leżał przed nim ka�rabin maszynowy. Ze mną jestpodobnie. Za chwilę to conapiszę, będzie mogło byćdołączone do „Żywotów Świę�tych”. A na to jednak zdecydo�wanie za wcześnie...

Powtórzę więc to co już kie�dyś o nich napisałem: są nie�zwyczajni ludzie.

U sióstr Czesławy (od lewej) i Emilii Laskowskich we Lwowie

Monika Narmuntowska �Michalak

Na mapie naszych kreso�wych wędrówek, obok wielu nie�zwykłych miejsc, znajduje sięrównież leżąca na Wołyniu �Szepetówka. Odległość od Lwo�wa spora, wracamy tam jednaktak często, jak to możliwe. Urok imagia kryją się nie tylko w opo�wieściach starych kamienic.Spotkać je można zupełnieniespodziewanie, poza wytyczo�nymi szlakami.

W tym roku to nasza pierwszawyprawa w tę stronę. Decydu�jemy się na elektryczkę Lwów –Zdołbunów, w której już od po�czątku i jak zazwyczaj, tworzy sięniemal rodzinna atmosfera.

Starsza pani, jadąca doChmielnickiego nie może zrozu�mieć, dlaczego akurat, wybraliś�my Szepetówkę. ,,Zabytków tamnie znajdziecie, Polaków teżniewielu, jeśli w ogóle. Turyściraczej tam nie goszczą. Zatrzy�majcie się w Dubnie, dobrzewam radzę”. Dubno bierzemypod uwagę � to w przyszłości,teraz celem jest Szepetówka, wktórej zabytków nie znajdziemy,znajdziemy za to coś znacznieważniejszego.

W drodze mamy okazję za�opatrzyć się w różnorodne to�wary. W ofercie są słodycze,

NIC NIE DZIEJE SIĘ PRZYPADKOWO,CZYLI JEDZIEMY DO SZEPETÓWKI

breloczki, skarpetki, a nawetwieńce pogrzebowe. Podobanam się ukraińska zaradność.Podobają nam się wizytówkiukraińskich miasteczek – ładne,zadbane dworce. Taki, jak tenw Zdołbunowie, gdzie na chwilęprzerywamy jazdę. W podró�żach najprzyjemniejsze są punk�tualne pociągi i miłe niespo�dzianki. Taka spotyka nas naperonie, gdzie czeka pani Wa�lentyna z mężem, panem Wło�dzimierzem. Do Szepetówkijedziemy autem, mijamy podrodze stary Ostróg nad Hory�niem i Sławutę. Na miejscu, jakzawsze, zatrzymujemy się naSzanghaju � rozległej dzielnicyjednorodzinnych domków, zniebieskimi okiennicami. Tam odlat mieszka pani Walentynaz rodziną.

Ponoć nic nie dzieje się przy�padkowo. Na pewno nic...

Kilka lat temu, w Konsulacielwowskim, czekając na spotka�nie z konsulem, zagadnęliśmymiłą panią, siedzącą obok. I wy�mieniliśmy adresy mailowe. Takzaczęła się wyjątkowa znajo�mość z panią Walentyną Pa�siecznik, prezesem Związku Pola�ków w Szepetówce, tym samymniezwykłe kontakty z szepetow�skimi Polakami. Pani Walentynato odpowiedni człowiek na od�powiednim miejscu. Doskonale

orientuje się w potrzebach spo�łeczności polskiej w szepetow�skim rejonie, zna indywidualnepotrzeby Polaków, starszychi chorych regularnie odwiedza.O każdym stara się pamiętać.Rzadkość i ewenement, dla nasbardzo przydatne i pomocne.

Pobyt w Szepetówce pla�nujemy na 3�4 dni. To mało, aletu zawsze brakuje czasu. Jak gozatrzymać? Poranki na Szangha�ju są ciche i spokojne. Trochę jakna wsi. Inny rytm życia, inneniebo. Naszą wędrówkę zaczy�namy od szczególnie nam bliskich,państwa Rozalii i Leona Górskich.

Idziemy jak do rodziny. Nastole zaraz pojawia się spe�cjalność domu � konfitura z aiwy.Państwo Górscy należą do tychszepetowskich Polaków, którzydługie lata spędzili na zesłaniu wKazachstanie. Tam się poznali,tam przyszli na świat ich synowie.Wrócili w latach 70�tych, poblisko 40�stu latach życia w le�piankach i nieludzkiej pracyponad siły. Dziś 80�letni pan Leonz pełnym oddaniem opiekuje siępanią Rozalią, która porusza sięna wózku. Oboje bardzo schoro�wani, oboje jak zawsze ser�deczni i skorzy do żartów. ,,Tylko,

żeby nie było tak, że będzieciew Szepetówce, a do nas nieprzyjdziecie’’. Nie będzie tak.Od państwa Górskich, zaopa�trzeni w słoiki z aiwą, kierujemy siędo pani Stasi Wierzbickiej .W biografii również ciężkie lataw dalekim stepie, ale niezwykłyspokój i jasna twarz pani Stasijakby temu zaprzeczają. Przy tymdoskonała, czysta polszczyzna.I tęsknota. ,,Mam rodzinę wGdańsku. Bardzo chciałabymjeszcze raz odwiedzić Polskę,spotkać bliskich, ale czy zdrowiepozwoli? Codziennie o nich myś�lę.’’ Kto wie, może się uda.Potem odwiedziny u pani MariiJaworskiej, niezwykle skromnej,żyjącej w siermiężnym akade�miku, pani Wiktorii Dzierżyńskieji na koniec siostry � panie Janinai Kazimiera Okajewicz. W Szepe�tówce, daleko od zachodniejgranicy, gdzie na zewnątrz brakjakichkolwiek polskich akcen�tów, polskość jest niemal nama�calna. Spotkania, rozmowy, wspom�nienia, fotografie. Pełno w nichodnośników do rodzinnej ziemi.Przed wojną polska szkoła, językpolski w domu, polskie święta,babcia, która uczyła pacierza,kościół. Potem najczęściej Ka�zachstan. Tak ktoś zaplanowałżycie i nie było odwrotu.

,,Bo nie ma ziemi wybieranej,jest tylko ziemia przeznaczona...”

Państwo Rozalia i Leon Górscy z Szepetówki, byli zesłańcydo Kazachstanu

13Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

CMYK

U pani Marii w Szepetówce

trafnie zauważył kiedyś KazimierzWierzyński. Tu inaczej się tęskni.

Kolejny dzień to wyjazd pozaSzepetówkę. Grudniawka, Dubi�jowka, Czerwony Kwiat. PaniWalentyna doskonale zna adre�sy Polaków. Są wśród nichZabłoccy, Rogowscy, Grabow�scy. Na wsi trudniejsze życie, brakpracy, wielodzietne rodziny,dzieci w odzieży po dorosłych,w nie swoich bucikach, bezmisiów i lalek. Bez snickersówi mcdonaldów. Dorośli zaprasza�ją na wspólny, skromny posiłek.Tak naturalnie i szczerze. Inne nie�bo, inny smak i zapach chleba.

Wieczorami siedzimy z paniąWalą i panem Włodzimierzemprzy szanghajskich smakołykach.Nasze ulubione to ,,łyszeńka naparze’’. Wiele spraw, wiele tema�tów. Pani Walentyna wciążodbiera telefony i faksy. Jedno�osobowa instytucja. Niedługow Szepetówce ma powstaćbardzo oczekiwana polskaszkoła. Całą procedurą, z wiel�kim zaangażowaniem i determi�nacją zajmuje się pani prezes.Pan Włodzimierz – kiedyś pierw�szy głos w chórze wojskowym,nuci riabinuszki... Lubimy to.

Kolejny ranek. Przedzierającsię przez szanghajskie, wyboistedrogi, docieramy do centrum,gdzie z liczną rodziną mieszkapani Zosia Andruszenko, którejjeszcze nie znamy, choć wiele oniej słyszeliśmy. Wita nas uśmiech�nięta, energiczna, starsza pani.,,Szkoda, że nie przyszliście domnie wcześniej, kiedy byliściepoprzednim razem. Znam tylepolskich piosenek i wierszy,których uczyła mnie mama’’. Nastole leżą przedwojenne śpiew�niki i modlitewniki. Pani Zosia

opowiada o sobie, rodzinie, dzie�ciach. Jej 20�letnia wnuczka odparu lat choruje na miastenię.Bardzo drogie leki Weronikasporadycznie dostaje z Rosji. Tutrzeba się nagłówkować, rozwa�żyć, kosztem czego zdobyć pod�trzymujące życie lekarstwo. ,,Jestbardzo ciężko, ale nie narzekam.Oby nie gorzej. Kiedy przychodzi

dzać, czy dobrze zna Brzechwę,Tuwima, Chotomską. Zna bez�błędnie, co w dużej mierze jestzasługą dziadka. Przecież po�znaliśmy ich na polskiej akade�mii, kiedy razem recytowaliBełzę. Potem jest jeszcze [teżtradycja] album ze zdjęciamirodziny. Dziewczynka wracawciąż do fotografii z mamą,

damy przy dużym stole, na któ�rym pojawiają się domowewypieki. Gospodyni � szczupłai niewysoka , zdaje się byćo wiele młodsza niż wskazujemetryka. Długie lata spędziław Kazachstanie. Dziś radościąpani Wandy są wnuki � miłaAlina, sympatyczne rodzeństwoTereska i Andrzej. Chłopiec toprzyszły artysta malarz. Poka�zuje nam swe rysunki, naktórych widać duży talentWszystkie dzieci uczą się językapolskiego, uczestniczą w do�datkowych zajęciach poza�szkolnych. Pomimo codzien�nych trudności i niedostatków,są uśmiechnięte i chyba szczę�śliwe. Córka pani Wandy pra�cuje w pogotowiu. ,,Ciężkapraca, śmieszne pieniądze, alejest inne wyjście?”

Póznym popołudniem, już naSzanghaju odwiedzamy paniąDominikę Andrusiewicz. Mała,skromna chatka i uśmiechniętapani Dominia. ,,Dziękuję wam zawszystkie posyłki, ale mnie nic nietrzeba. Co mam, wystarcza’’.A przecież często brakuje. PaniDominika przed wojną chodziłado polskiej szkoły, mówi pięknąpolszczyzną. ,,Gdybym miałazdrowie, spisałabym swojewspomnienia, przeżycia, ale siłyjuż nie te...’’ Potem jeszcze chwi�la u sympatycznych pani Leo�kadii Szpaczyńskiej i pani FeliksyJakubowskiej [obie wiele siłstraciły przy budowie kościoła wSzepetówce] i pora kończyćwędrówkę.

Pora też myśleć o powrociedo Lwowa. Planujemy wyjechaćwczesnym rankiem, jednaknasze zamiary zmienia tzw.,,szepetowskie słoneczko’’. Nie

to na górze, ale to, które wieczo�rem telefonuje do nas: ,,Przyje�chałem dzień wcześniej ze szpi�tala w Chmielnickim, żeby spot�kać się z wami. Przyjdziecie jutrodo mnie?’’ Przesuwamy wyjazdna popołudnie i rankiem jedzie�my do Sergiusza. Kiedy pozna�liśmy się 3 lata temu, Sergiuszchodził z laską, dziś porusza siętylko na wózku. Ma 38 lat, a od 7choruje na stwardnienie rozsia�ne. Choroba, na początku nie�rozpoznana, dziś powoli, ale po�suwa się. ,,Gdybym mógł wstaći pójść...’’ Różne cuda się zda�rzają. Póki co, nie ma końcażartom i opowieściom. Nie żeg�namy się na długo, niebawemSergiusz przyjedzie do nas poraz kolejny na obóz leczniczy.

Na dworzec odprowadzanas pan Włodzimierz. Tym ra�zem pociąg ,,spalny’’, bardzodługi i bardzo punktualny. Jaku nas? Mijamy kolejne stacje.Za oknem porozrzucane pa�górki , na nich przydomowestudnie pod niskim niebem.Wszystko w zgaszonej zieleni,poprzecinanej ostatnimi pro�mieniami niknącego słońca.Cisza krajobrazu. Wołyń łagod�nie łączy się z Podolem. Jakz Buczkowskiego. Jedziemyponad pięć godzin. Zmęczenieaż paraliżuje. Pod koniec pod�róży już tylko sen, z któregowyrywają nas pierwsze światła,migoczące na przedmieś�ciach Lwowa. Księżycowy prze�cinek, wieże Elżbiety, nocnytramwaj.

Ponoć nic nie dzieje sięprzypadkowo. Na pewno nic.Zwłaszcza tu, na Kresach.

wnuk i pyta: babciu, masz cze�koladę? mówię � czekoladaw sklepie, pieniądze w banku’’.A na polskich ulicach tak częstomożna zobaczyć porzucone,niekoniecznie resztki, jedzenia.Bo upadło? Bo za dużo?

Nieopodal pani Zosi mieszkanasza szepetowska ulubienica,9�letnia Ludmiłka Skrypnik. Właś�nie wróciła ze szkoły, a za chwilęrazem z dziadziem – panemWładysławem pójdzie na tańce.Ludmiłka bardzo pilnie uczy sięw szkole języka polskiego.Tradycyjnie wkłada nam do rąkksiążki z poezją. Mamy spraw�

która kilka lat temu zginęław pożarze. Żegnamy się zeSkrypnikami i kierujemy do ro�dziny pani Wandy Święcickiej.Idąc w stronę marszrutki, mijamyjakieś ruiny, kamienie, jakbyrozrzucone płyty nagrobne.Okazuje się, że to stary, przed�wojenny polski cmentarz. Nie�ogrodzony, nieoznaczony, naskraju pasie się koza. Po zapad�niętych grobach spieszą ludzie.Brakuje słów.

Pani Wanda z liczną rodzinąmieszka na obrzeżach miasta.Dom bardzo skromny, ale wśrodku ciepło i przytulnie. Sia� KGKGKGKGKG

Monika Narmuntowska �Michalak

RUCH APOSTOLATU EMI�GRACYJNEGO narodził sięw Poznaniu w 1985 r. odnawia�jąc dawną, polską tradycję tejformy apostolatu. W nowejformie Ruch wyrósł ze wspól�noty Towarzystwa Chrystuso�wego, wspieranego przezSiostry Misjonarki ChrystusaKróla. Jest inspirowany charyz�matem kard. Augusta Hlonda.Celem RAE jest spełnianiewszelkiego rodzaju apostol�stwa wśród i na rzecz Polonii,a środowiskiem jego działaniasą parafie, wspólnoty zakon�ne, rodziny, stowarzyszenia.Moderatorem krajowym RAEjest ks. Józef Bakalarz TChr.

W Zielonej Górze grupaRAE powstała w 1996 r. i odpoczątku swoim wsparciemotoczyliśmy Polaków żyjącychna Wschodzie. Trudne począt�ki, brak jakiegokolwiek do�świadczenia, działanie poomacku, a przy tym pierwszenawiązywane kontakty, którewskazywały nam drogę, w tensposób precyzowały podej�mowane przez nas inicjatywy.Z miesiąca na miesiąc było ich

RUCH APOSTOLATU EMIGRACYJNEGO

Monika Narmuntowska � Michalak w odwiedzinach u pani Oli(która jest niewidoma) we Lwowie

coraz więcej i były one corazbardziej konkretne. Kaługa,Wilno, Baranowicze, Lida, atakże skupiska polskie w Ma�cedonii i Estonii � tam kierowa�liśmy swą pomoc. Była togłównie żywność oraz leki,sporadycznie literatura polska.

W 2001 r. po raz pierwszyodwiedziliśmy Ukrainę. Swąpodróż zaczęliśmy od Lwowa.Pózniej był Stanisławów i ro�dzinny Kosów. Za miesiąc wró�ciliśmy na Kresy ponownie i jużwtedy nawiązaliśmy kontaktyz lwowskimi Polakami. Pierw�sze adresy otrzymaliśmy odksięży � Marka Cichórza, Wies�ława Dorosza, Andrzeja Wa�nata. W Rynku, w kamienicy,gdzie żył kiedyś Jerzy Micho�tek, mieszkała wówczas p.Małgorzata Smirnowa. Niegdyśkierowniczka wszystkich lwow�skich bibliotek, kiedy do niejdotarliśmy, już nie chodziła i jużnie widziała. To pierwsza Pol�ka, którą poznaliśmy we Lwo�wie. Potem była niezapom�niana p.Maria Stankiewicz,organistka z Marii Snieżnej, p.Emila Gorodecka i wieleinnych osób.

Z każdym kolejnym poby�tem na Ukrainie, poznawaliś�

my coraz bardziej realia co�dziennego, trudnego życiaPolaków. Mając już skromnąbazę w Zielonej Górze, pod�jęliśmy decyzję, że od tej poryskoncentrujemy się na po�mocy rodakom z Kresów Płd.�Wsch. Podświadomie czuliśmy,że znajdziemy osoby, którezechcą z nami na tym poluwspółpracować. Nie myliliśmysię. Swoim zaufaniem obda�rzyły nas firmy, szkoły, przed�szkola, apteki, stowarzyszenia,osoby prywatne. Dziś jest toogromna grupa ludzi, często

nie mająca korzeni kreso�wych, dzięki której nasza dzia�łalność prowadzona jest nadużą skalę. W miesiącu wysy�łamy ok. 30�40 paczek. Prze�kazujemy głównie żywność,leki, odzież, środki czystości,przybory szkolne, literaturępolską, itp. Każda paczkaprzygotowywana jest podkątem poszczególnej rodzinyczy osoby. Jest odpowiedziąna konkretne potrzeby. Stara�my się nie przekazywać darówhurtowo i w nieznane. Dziękiżyczliwości jednego z zielono�

górskich optyków, realizujemybezpłatnie recepty na okulary.W miarę możliwości, organizu�jemy w Polsce badania lubleczenie dla osób, które zwra�cają się do nas z taką prośbą.Na Ukrainie współpracujemyze szpitalami, indywidualnymilekarzami, szkołami, domamidziecka, parafiami, a takżez tarnopolskim i krzemieniec�kim TKP oraz szepetowskimZwiązkiem Polaków. Swą po�moc kierujemy do województwlwowskiego, stanisławowskie�go, tarnopolskiego i chmiel�nickiego. Sporadycznie wspie�ramy zaprzyjaznione rodzinyw Obuchowie i Eupatorii.

Pozyskiwanie środków,organizacja różnorodnychakcji, zbiórek i koncertów,ogólnie pojęta logistyka, po�chłania wiele sił i czasu, jed�nak wyjazdy na Kresy rekom�pensują nasze tutejsze zma�gania. Spotkania z rodakami,ich wielka gościnność i życzli�wość, to rzeczy niewymierne.Największą jednak radościądla nas są słowa jakie częstosłyszymy z ust lwowiaków �zamieszkajcie z nami... voxpopuli, vox Dei

1418 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

Z Bożeną Rafalską � redaktornaczelną „Lwowskich Spotkań”,założycielką i wieloletniąnaczelną „Gazety Lwowskiej”– rozmawiał Marcin Romer

� Niepodobna mówić o od�rodzonej polskiej prasie weLwowie nie wymieniając Two�jego nazwiska.

� Chcesz powiedzieć, żejestem tu matką wszystkichpolskich gazet? – śmieje sięBożena.

� Coś w tym jest. „GazetaLwowska”, później „LwowskieSpotkania”, no może z wyjąt�kiem „Kuriera Galicyjskiego”.Choć i u nas pracują niektórzyludzie, którzy na jakimś etapieswojego życia pracowali podTwoim kierownictwem. Jak tosię stało, że podjęłaś się tego,nie zawaham się użyć tegosłowa – heroicznego zadania –odrodzenia polskiej prasy weLwowie? Żeby to zrobić, po�rzuciłaś Wilno.

� Ależ ja jestem ze Lwowa!Mieszkaliśmy z rodzicami namałej uliczce na skraju miasta.Moi rodzice mieszkali tam odlat. Dziadek był w Legionach i tatradycja była obecna w na�szym domu. Przed wojną oboknaszego małego domku, za

płotem, przez pewien czas,stacjonowali ułani jazłowieccy.Mój drugi dziadek, mieszkającyza Zbruczem, został rozstrzelanyza to, że był „wrogiem ludu”. Powojnie osiedlali się na naszejulicy Rosjanie, Tatarzy, Żydzi.Chcieli się czegoś dowiedzieć.Pisaliśmy dla nich listy po polsku,ukraińsku i niemiecku, wszyscynas znali. Na naszej ulicy mia�łam wielu przyjaciół. WśródRosjan było bardzo dużo mi�łych, sympatycznych ludzi.Język rosyjski znałam lepiej, niżjakikolwiek inny, oprócz, oczy�wiście, polskiego.

Z dzieciństwa pamiętamróżne zdarzenia. Dookoła nasbyły pola, na którym miła i sym�patyczna pani pasła krowy.Podchodziła pod nasz malutkidomek i zaglądała do okna.Kiedy moja mama zapytała ją,czemu podgląda, tamta po�wiedziała: „Patrzcie, jakaż topani się zrobiła!” Nie wiem,dlaczego to zdarzenie zapadłomi w pamięć.

� Jaka była Twoja droga dodziennikarstwa?

� Pisałam jeszcze w szkole.Bardzo lubiłam pisać, ucząc sięw polskiej szkole nr 24 we Lwo�wie, miałam najlepszego nau�czyciela, którym był Iwan Jacy�szyn. Wspominam go do dzisiaj.Zimą jeździliśmy z nim na narty,latem szukaliśmy nowych miejscw lesie tutaj, niedaleko Winnik.Napotkaliśmy kiedyś noweźródło i nazwaliśmy je Baralililja.

W naszej szkole, która byłaszkołą z polskim językiem nau�czania, uczono języka polskie�go, rosyjskiego i obcego, a uk�raińskiego – nie. Co ciekawe,w szkołach rosyjskich uczonojęzyka ukraińskiego. Tylko Pola�cy mieli go nie znać. Miało todla mnie poważne konsekwen�cje. Gdy poszłam na UniwersytetLwowski, by złożyć dokumentyna slawistykę, wśród przedmio�tów punktowanych był językukraiński. Dano mi jasno dozrozumienia, że nie wygramkonkursu i nie otrzymam odpo�wiedniej ilości punktów. Zabra�łam te dokumenty.

Poszłam do pracy w centralitelefonicznej. Pamiętam takiezdarzenie. Pracowałam tam popołudniu od 14.00 do 19.00,a rano był pochód z okazjirocznicy Rewolucji Paździer�nikowej, na który kazano namiść. Nie wyobrażałam sobie, żemam uczestniczyć w tym po�chodzie, a potem iść do pracy.Praca wymagała wiele uwagi.Miałam z tego powodu wielenieprzyjemności. Zrozumiałam,że, podobnie jak mój dziadek,

ja też jestem „wrogiem ludu”,bo nie poszłam na pochód.Jakoś mi się udało, ale byłamtam czarną owcą. Kiedyśnapisałam podanie o urlop,zostawiłam je, ale nie uzgod�niłam z zespołem. Myślałam, żeto, co napisałam, jest jedno�znaczne. Wyjechałam wtedydo Polski. Wróciłam po miesią�cu i usłyszałam: „W tym czasie,kiedy myśmy pracowali dla

dobra Radzieckiej Ojczyzny, tyzałatwiałaś swoje polskie spe�kulacyjne sprawy.” Zwolniłamsię z pracy. Kiedy to moje po�danie zobaczyła kadrowa, todoznała szoku – i o pracę byłotrudno, i telefonistek brako�wało.

Potem pomyślałam o tym,żeby się zatrudnić w biurzeturystycznym. Z uporem mania�ka chodziłam po różnychbiurach i znalazłam Biuro Turys�tyczne „Sputnik”. Poszłam,zapytałam, czy są potrzebniprzewodnicy, znający językpolski. Poszło mi z zatrudnie�niem bardzo łatwo. Pierwsza

grupa – to byli bardzo przystojnipanowie – studenci z Polski,którzy po zakończeniu wycieczkiwręczyli mi piękny kosz kwiatów,ale chyba nic w swojej pamięcipo Lwowie nie zostawili.

Potem była pierwsza trasawyjazdowa, trzeba było, bo�wiem, pracować we Lwowie iwyjeżdżać na trasę. To było dlamnie odkrycie. Zawsze, jakgdzieś przyjeżdżałam, to kupo�wałam kartkę i wysyłałamrodzicom. W Wilnie poszłam dokiosku i zobaczyłam miejscowąpolską gazetę „CzerwonySztandar”. Wtedy po raz pierw�szy pomyślałam, że założękiedyś gazetę polską we Lwo�wie. Zobaczyłam, że w tejgazecie jest program egzami�nów wstępnych na polonistykę

i historię. Namówiłam koleżan�kę i dostałyśmy się.

� I tak rozpoczął się w Twoimżyciu okres wileński.

� To była fantastyczna his�toria, opowiem o tym, przedewszystkim, ze względu na spra�wy językowe. Wynajmowa�łyśmy pokój z taką Irenką. Onamówi: „Ja będę wyszedłszy, wytu będziecie, kiedy ja będęprzyszedłszy?” Tak było w tymkraju, gdzie było sto szkół pol�skich! Poznałam tam bardzociekawych ludzi! Fantastycz�nych! Wilno leży w otoczeniuwiosek polskich. To byli potom�kowie polskiej szlachty. Od

pierwszego roku zaczęłampracować. Mój kolega RomekMieczkowski (prowadzi terazpismo „Znad Wilii”) –był wtedyna trzecim roku, ja na pierw�szym, zrobił planszę z fotogra�fiami i powiesił na polonistyce.Pytał się mnie, jak to nazwać.Mówię: „Nazwij to „W gościnieu Piasta”. Wystawa zrobiłafurorę. Zaczęłam pracować,pisać do prasy, udzielałamlekcji języka polskiego. Pierwszągrupą byli pracownicy... IzbyKontroli. To byli Polacy i Ro�sjanie. Pracowałam dalej wturystyce, im dłużej pracowa�łam, tym bardziej postrzega�łam, jak jesteśmy obserwowani.Widziałam ludzi, którzy za mną itymi wycieczkami chodzili.Jeden z tych facetów pomylił

mnie z osobą, która kupowałaciuchy u Polaków. Pokazałammu legitymację, on zbladł,zaklął, przeszedł na drugąstronę i, splunąwszy, powie�dział: „Chodziłem nie za tąosobą.” Już więcej nie chcia�łam oprowadzać wycieczek.

Ja chciałam pracować wredakcji. Zaczęłam pracę w„Czerwonym Sztandarze”. Póź�niej dwa lata nie pracowałam,mieszkałam w Tbilisi. Wyszłamza mąż za Gruzina. Do dziśjestem z tym krajem emocjo�nalnie bardzo związana.

Po powrocie do Wilna po�znałam Jana Sienkiewicza,

prezesa Związku Polaków naLitwie. Niedługo później poje�chałam do Lwowa i byłam wgronie założycieli TowarzystwaKultury Polskiej Ziemi Lwowskiej.Były to czasy, gdy na Litwiepowstał Sajudis, a „CzerwonySztandar” przekształcił się w„Kurier Wileński”. Pierwszy nu�mer był bezpłatny.

Nie zapomnę spotkania zprezesem „Wspólnoty Polskiej”Andrzejem Chodkiewiczem.Redaktor Artur Płokszto prosiłmnie, bym zrobiła z nim wywiaddo pierwszej niezależnej gazetypolskiej. Pamiętam, że staliśmyprzy Domu Nauczyciela i zro�biłam Chodkiewiczowi zdjęcie.Zobaczyliśmy, że na Domu Na�uczyciela jest napis po ukraiń�sku. Zadałam mu pytanie: „Czywe Lwowie może być polskagazeta?” On, patrząc się naukraiński napis, bezwiedniechyba zapytał: „Zaraz, zaraz, agdzie my jesteśmy?” „W Wilnie”�odpowiedziałam. „To dlacze�go pani myśli o Lwowie?” „Bo jajestem ze Lwowa!”, � odpowie�działam. On sobie to wziął doserca.To był chyba początek.

� Wróciłaś do Lwowa. To byłpoczątek „Gazety Lwowskiej”.Jakie mieliście problemy?

� W tym czasie prezesemTKPZL był profesor Leszek Ma�zepa. To on, jak już zarejestro�wano gazetę, której inicjatorkąbyłam właśnie ja, zadzwonił domnie i powiedział: „Masz,czego chciałaś. Przyjeżdżaj”.

Potem się znalazł MarianBaranowski, który jest naszymprzedstawicielem w Fundacji„Pomoc Polakom na Wscho�dzie”. Bardzo sobie to chwalę.Bywa kanciasty, bywa ostry, alenigdy nie kręci, tylko mówi tak,jak ma być. Było mnóstwoproblemów, długo nie byłoczcionki.

Przyjechałam tutaj z Wilna,miałam chorego męża. Trzebabyło jeździć do Polski, do Wilna.Był to bardzo trudny okes wmoim życiu. Po profesorze Lesz�ku Mazepie, niektórzy z ludzi,którzy stanęli na czele TKPZL, byliniezmiernie dalecy od proble�mów polskiej kultury. Miałamniejedną awanturę. Zrobionoze mnie Ukrainkę. A dlaczegobyłam tą Ukrainką? W pierw�szym numerze, pragnąc podaćPolakom przykład, jak sięorganizować, jak trzeba praco�wać, zrobiliśmy rozkładówkęo Ukraińcach w Polsce. Byłskandal, ponieważ nikt niedostrzegł tego cymesu, perełki,że to było potrzebne. Potemten temat kontynuowałam,spotkało się to z sympatią zestrony ówczesnego konsula.Będąc w Polsce sam łapał temomenty – gimnazjum ukraińskiew Białym Borze, pomnik Szew�czenki, inne zabytki. Wciążbyłam jakoś tak źle postrze�gana, trudno było pracować,bo wciąż były jakieś „nie te”artykuły. Pytano mnie: „Kto toten Józef Czapski, po co onpotrzebny?” Wytłumaczyć toim było trudno. Najgorsze – to

Rozmowa

BO JA JESTEM ZE LWOWA!

Pisałam jeszcze w szkole. Bardzo lubiłam pisać,ucząc się w polskiej szkole nr 24 we Lwowie,miałam najlepszego nauczyciela, którym byłIwan Jacyszyn. Wspominam go do dzisiaj. Zimąjeździliśmy z nim na narty, latem szukaliśmynowych miejsc w lesie tutaj, niedaleko Winnik.Napotkaliśmy kiedyś nowe źródło i nazwaliśmyje Baralililja.

W rocznicę Odsieczy Wiedeńskiej wydaliśmy numer „LwowskichSpotkań” w całości poświęcony temu wydarzeniu. Pojechaliśmy z tymnumerem na Dni Wilanowa. Zabraliśmy 3 tys. egzemplarzy. Na wilanow�skich błoniach zainscenizowano wówczas bitwę pod Wiedniem. Pomy�ślałam, że jak po jej zakończeniu „pole bitwy” zostanie usłane „Lwow�skimi Spotkaniami”, to się zastrzelę... Potem widziałam, jak ludzie wracalirowerami i samochodami, a „Lwowskie Spotkania” leżały za szybą.Na polu nie było ani jednego numeru. Ja byłam taka szczęśliwa!

15Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

było zniewolenie umysłu, znisz�czenie osoby. Widoczne gołymokiem zsowietyzowanie procesumyślenia. Działało to wedługschematu: � „Jemu było dobrze,jak on pracował. Było dobrze,aż nagle ten paskudny Gorba�czow przyszedł i wszystkozniszczył.”

Nie wszystko w „GazecieLwowskiej” było złe. Mam teżi piękne wspomnienia. O tychzłych chciałabym zapomnieć.Spotytkałam wspaniałych lu�dzi. Piękną oprawę plastycznązrobiła „Gazecie Lwowskiej”pani Czesława Cydzikowa, Tobyła plastyczka, członkini AK,wielka indywidualność.

Drugą osobowością jest dlamnie pan Zbigniew Chrzanow�ski. Dla mnie to jest człowiekjedyny w swoim rodzaju, �ewenement. Nikt mi nie wytłu�maczy, że jest bardziej utalento�wany reżyser. Dla mnie jest tonajpiękniejszy teatr. PanieJanina Sosabowska i MariaSkierska, potem – panie Zappe.Poznałam też bardzo wieluludzi, którzy już odeszli.

� Skąd pomysł na tytuł ga�zety � „Gazeta Lwowska”? Dodziś wiele osób i środowisk jestbardzo przywiązanych do tejnazwy.

� Dlaczego w ogóle nazwa�łam to „Gazetą Lwowską”?Sprawa była niezwykle prosta.Wzięłam „Słownik prasowy”.„Gazeta Lwowska” wymienia�na była jako najstarszy perio�dyk, wychodzący we Lwowie.Była to gadzinówka austriacka,taka musiała być, ale Polacypotrafili tam dobrze przedsta�wić swoje sprawy.

Przedtem we Lwowie wy�chodziła gazeta pod tą samą

nazwą – tyle, że redagowanabyła... po francusku. Dopieropóźniej dowiedziałam się, że wczasie okupacji niemieckiej„Gazeta Lwowska” była ga�zetą niemieckiej administracjiokupacyjnej. Ale i wtedy Pola�cy sobie z tym radzili. AK kiero�wała do pracy w gazecieswoich ludzi. Śmieszyło mnie teżjak później niektórzy chwalili się,że to najstarsza polska gazeta.Oczywiście, nie. W Polsce wy�chodziło wiele znacznie star�szych gazet. Namawiano mnieteż do założenia tytułu dwuję�zycznego.

� Dlaczego odeszłaś?� Dlaczego później powstały

„Lwowskie Spotkania”? Niemogłam pojąć, jak człowiekmoże chcieć, by jego zdjęciebyło na każdej stronie, alboprzynajmniej – na pierwszej.Pamiętam, jak przyjechał pe�wien pan – Ukrainiec, którynależał do Klubu Polsko�Ukraiń�skiego(!) w Toronto(!) Powtórzęjeszcze raz: � z Toronto, gdzie dodzisiaj jest bardzo silna diaspora

ukraińska, nie zawsze przychyl�na Polsce. Ten pan przyszedł donas nawiązać współpracę.Przed przyjściem do nas, naprośbę pewnej Polki z Kanadynabrał jej woreczek ziemilwowskiej. By ją nabrać, udał sięna Cmentarz Orląt(!) To cośmówi. Takie przykłady trzebawspierać. Gdy chciałam o tym

napisać, zostałam zrugana izakrzyczana.

Nie miałam prawa pisaćprawdy. Było bardzo wieleprzykrych rzeczy. Po prostuodeszłam. Przeżyłam to bardzomocno, bo to było moje dziec�ko. Kiedy tam zaczęto szkalo�wać Polaków – konsul nie taki,prezes Federacji – nie taka, a ja,to w ogóle byłam... Nie rozu�miem, jak Polska mogła pła�cić? Są dowody na to, prze�cież wszystko jest opublikowa�ne, są roczniki. Kiedy się dowie�

działam o paru jeszcze innychrzeczach – odeszłam. Tytuł sięzmienił. Nie mówię, że wszystkotam było złe, ale dobre to teżnie było.

� Powstały „Lwowskie Spot�kania”.

� Szatę graficzną zrobiłOrmianin. Każda rubryka – todzieło sztuki. Zaczęliśmy praco�wać. Fundacja „Pomoc Pola�kom na Wschodzie” udostęp�niła nam pomieszczenia nawyremontowanym strychu przydzisiejszej ulicy Rylejewa (daw�niej Badenich). Powstało KołoMłodych Dziennikarzy, Towa�rzystwo Przyjaciół Sztuk Pięk�nych, które korzysta z tej samejsiedziby.

� Z nasłuchu wiem, że nie byłto koniec Twoich kłopotów. ToTwoja specjalność?

� Mieliśmy przykre sytuacje,wstrzymano nam pomoc z Pol�ski, Prezesem Fundacji „PomocPolakom na Wschodzie” byłwtedy Tadeusz Samborski. Onmiał inną koncepcję. Próbowałpodporządkować wszystkielwowskie organizacje jednej.Taki „centralizm” – tyle, że na�wet nie „demokratyczny”. Byłoto robione na siłę, z wdziękiem„słonia w składzie porcelany”.To był człowiek innej epoki.Chciano nas usunąć z pomiesz�czeń na Rylejewa. Powiedzianomi wprost: „Oddasz klucze,będziesz miała pieniądze.”Umowa, jaką zawieraliśmy zFundacją, tego nie przewidy�wała. Kluczy nie oddałam.Pomocy nie otrzymałam. Ów�czesny zarząd Fundacji wytykałnam, że w naszej gazecie jestza dużo Papieża i za dużoHerberta, ale czy są większeautorytety moralne? Wszystkieposiadane przeze mnie środki

poświęciłam na sprawy nasze�go pisma. Nie były duże. Szybkoich zabrakło. Potem było tak,że ciągle brakowało nam pie�niędzy. Kiedyś nawet przyszłamilicja, ale ja zrozumiałam, ktoich tu nasłał, oni też wiedzieli,tylko nie powiedzieli wprost. Zato dali mi do zrozumienia, ktobył inicjatorem. Odcięto prąd,

ciepło. Kiedyś nam tu wszystkozamarzło, między innymi wielkizbiornik na wodę. Zadzwoniłamdo Koła Młodych Dziennikarzy,przyszli chłopcy, rozbijali tenlód, żeby 2 tys. litrów wody niepolało się ludziom na głowy.

� Jak sobie poradziłaś?� Zaczęliśmy wydawać

numery specjalne Potem z na�szej gazety wypłynął pomysłorganizowania pięknych ple�nerów i wystaw. Bardzo lubiłamplastyków, jeszcze będąc wWilnie. Wsparli to państwo

Olbromscy z Muzeum Narodo�wego Ziemi Przemyskiej. UlaOlbromska wymyśliła plenermalarski.

W rocznicę Odsieczy Wie�deńskiej wydaliśmy numer„Lwowskich Spotkań” w całościpoświęcony temu wydarzeniu.Pojechaliśmy z tym numeremna Dni Wilanowa. Zabraliśmy 3tys. egzemplarzy. Na wilanow�skich błoniach zainscenizo�wano wówczas bitwę podWiedniem. Pomyślałam, że jakpo jej zakończeniu „pole bitwy”zostanie usłane „LwowskimiSpotkaniami”, to się zastrzelę...Potem widziałam, jak ludziewracali rowerami i samocho�dami, a „Lwowskie Spotkania”leżały za szybą. Na polu niebyło ani jednego numeru. Jabyłam taka szczęśliwa!

Potem zrobiliśmy jeszczejeden numer o Herbercie. Zpewnych kręgów dowiedzia�łam s ię, że „durny Herberti durna Rafalska,” ale, te gazetyrozeszły się w mgnieniu oka.Nawet pochlebiało mi takiezestawienie.

Byliśmy też inicjatoremumieszczenia tablicy pamiąt�kowej na domu rodzinnymZbigniewa Herberta. Tak sięzłożyło, – z powodu interwencjipewnej osoby – że tablicę od�słonięto na pół godziny przedjej poświęceniem. WystąpiłPiotr Szczepanik z poezją śpie�waną Herberta. Kiedy go po�znałam, powiedziałam: „Niechpan przyjedzie do Lwowa.”Przyjechał. Były piękne wypo�wiedzi ukraińskich wydawcówpoezji Herberta (tom liczyponad 600 stron), była rozmo�wa z tłumaczem. Pierwszy byłWiktor Dmytruk, a następnie –Andrij Pawłyszyn, którzy w tym

roku organizowali SpotkanieHerbertowskie w podwórku,gdzie mieszkał poeta.

Herbert bardzo piękniepisał np. „O kocie w pustymmieszkaniu”. Weszliśmy do jegobyłego mieszkania przy ulicyŁyczakowskiej. Osoba, któratam mieszkała, bardzo ser�decznie nas zaprosiła. Przydrzwiach powitał nas...kot. Tenkotek, który był w tym miesz�kaniu, każdego, kto wchodził,zaczepiał łapką. Na to spotka�nie w podwórku przyszło nasdużo osób, słuchaliśmy głosupoety, odtwarzanego z taśmy.

Do Mariana Baranowskiegozwrócił się kiedyś jakiś profesormedycyny, żeby ten pomógłmu adaptować strych. Pew�nego dnia przychodzi Marian

i przynosi, znalezione na tymstrychu, dokumenty ObrońcyLwowa. Potem ich właścicielbył uczestnikiem walk z bolsze�wikami. W 1943 r. był rosyjskiwpis i ten jego dowód osobistysię skończył. Napisaliśmy tekst,byliśmy przekonani, że Rosjaniego zastrzelili. Po jakimś czasieprzyszła do nas pani Zamojskai powiedziała: „Żył wasz Pazdro,nie zastrzelili go.” Był w ArmiiKrajowej we Lwowie. Przygoto�waliśmy następny tekst. Potemlist do nas napisał jego syn, azadzwonił bratanek. Dał midokumenty, była to saga ca�łego rodu Pazdrów. On namzapłacił za nakład tego nume�ru o rodzinie, mimo że byłyporuszane też inne sprawy. Nibynie mieliśmy wystarczającychpieniędzy na wydawanie, amimo to iluż dobrych ludzi naswspierało.

Wtedy też zaproszono nasdo Wilanowa, znów wydaliśmyherbertowski numer. Było spot�kanie w Pomarańczarni. A nasznumer papieski to był taki, żenie mam go już więcej, zostałmi jeden egzemplarz.

Wydaliśmy też pocztówki,miały ogromne powodzenie.Poznaliśmy też międzynaro�dową grupę fotografików„Black and White”, którą two�rzyli Polacy, Słowacy, Ukraińcy.Już w dwa tygodnie po wizycieOjca Świętego wydali ksią�żeczki i album czarno�białychfotografii. Nie było wtedy takzilustrowanej gazety we Lwo�wie, jak nasza. To było na�prawdę coś niezwykłego.Przyjaźnię się z nimi, regularniesię spotykamy. Jestem wdzięcz�na bardzo, bardzo wielu lu�dziom. Jak są przykrości, to PanBóg przysyła takich, z którymimożna konie kraść i możnażyć!

� Wyszłaś jednak z kłopotów.� Zmienił się zarząd Fundacji.

Przyszli tam ludzie, którzyrozumieli, o co tu chodzi. Mieliserce do kultury, rozumieli ją i

z Bożeną Rafalskąznali. Wszystkich wymienić niesposób. Nie mogę tu jednaknie wymienić panów z zarządutej organizacji: WiesławaTurzańskiego i Rafała Dzię�ciołowskiego. Bardzo dobrzewspółpracuje mi się również znowym prezesem FundacjiPomoc Polakom na Wscho�dzie – Jerzym Markiem Nowa�kowskim.

� Twoje credo, refleksje,plany.

� Jak zakładaliśmy gazetę,to mieliśmy takie swoje credo.„Spotkania” – to dlatego, żespotykają się przedstawicielewielu kultur.

Niestety zmarł Walery Bor�tiakow, Jurek Janicki, paniJanina Sosabowska... Byli toludzie, z którymi byłam bardzo

związana psychicznie i emocjo�nalnie. Zawsze staramy się cośnapisać o festiwalu „Galicja”w Przemyślu, � to by się nawetbardziej wam nadawało � do„Kuriera Galicyjskiego”. Była tuwe Lwowie Justyna Steczkow�ska, tańczyła boso na trawie.W festiwalu uczestniczą zaw�sze: Ormianie, Żydzi, Polacy,Ukraińcy. Zawsze staram sięwyciągnąć coś z tych doku�mentów, które dostaję od orga�nizatorów. Myślę, że porzeznasze publikacje jakoś sięodczuwa ten klimat.

Plany? Niebawem się ukażenumer, nazwijmy go umownie„turecki”. Będzie w nim dużoOrientu, ale, o czym będzie, niebędę mówiła.

Mamy inną formułę gazety,przede wszystkim, dlatego, żepiszemy mniej o współczes�ności, więcej – o sztuce i historii.Musi być coś innego. Niemożna to samo dawać dokażdego pisma. Jeśli chodzio teksty o historii Lwowa, to sąbardzo potrzebne. Po prostu wswoim czasie, obok „GazetyLwowskiej” powstało pismoo innej formule i tak już zostało.Bardzo wiele osób ze Lwowaposzukiwało wtedy mnie, terazdzwonią, przychodzą – to jestbardzo wzruszające. Zapamię�tam na zawsze, jak ci ludzie,którzy brali do rąk pierwszenumery „Gazety Lwowskiej”,płakali.

Teraz na scenę weszliściewy z „Kurierem Galicyjskim”.Mamy in n ą f o r m u ł ę , i n n ezadania, a przecież dobrzesię nam współpracuje. Podo�ba mi się wasza otwartość. Ten„merytoryczny” punkt widze�nia. Brak uprzedzeń. Nie kto,a co?

Przestrzegam zasady, żekultura polska nie może byćposzatkowana, ona jest całoś�cią i o tym należy pamiętać.

� Dziękuję za rozmowę.

Jak zakładaliśmygazetę „LwowskieSpotkania”, to mieliś�my takie swojecredo. „Spotkania” –to dlatego, że spoty�kają się przedstawi�ciele wielu kultur.

Przestrzegam zasady, że kultura polska niemoże być poszatkowana, ona jest całościąi o tym należy pamiętać.

Herbert bardzo pięknie pisał np. „O kociew pustym mieszkaniu”. Weszliśmy do jegobyłego mieszkania przy ulicy Łyczakowskiej.Osoba, która tam mieszkała, bardzo serdecznienas zaprosiła. Przy drzwiach powitał nas...kot.Ten kotek, który był w tym mieszkaniu,każdego, kto wchodził, zaczepiał łapką.

KGKGKGKGKG

1618 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski Historia w znaczki wpisanaTADEUSZ KURLUS

Poczta turecka wydała 20września 2004 roku znaczek,upamiętniający 450 rocznicęśmierci admirała Pir i Reisa(w 1983 r. także uczciła go znacz�kiem, w cyklu „Europa”, w którymw owym roku przedstawionowielkie dzieła ludzkiego umysłuserii poświęconej wybitnymludziom nauki). To szczególnapostać, ale jego nazwisko utrwa�liło się w historii wcale nie z tegopowodu, iż dowodził tureckąflotą, lecz dlatego, że był takżewybitnym kartografem i pozo�stawił nam mapy wzbudzającedo dziś wielkie spory uczonych.

Chodzi zwłaszcza o to, że najednej z nich przedstawił takżezarys wybrzeży Antarktydy, comusi intrygować, według historiiodkryć geograficznych, bowiem,pierwsi Europejczycy – Belling�shausen, Bransfeld i Palmer –dotarli do jej brzegów przeszło300 lat później, w 1820 r. NaszaEncyklopedia Praktyczna PWNstwierdza krótko, że przygoto�wana przez Piri Reisa mapapołudniowej półkuli naszegoglobu jest fikcją. Hola! To jest napewno zbyt kategoryczne stwier�dzenie, wcale � jak wynika z ba�dań wielu uczonych – nieuza�sadnione. Ale – po kolei.

Wpierw był piratem…Piri Reis urodził się około 1465 r.

w Karamanie, niewielkiej osa�dzie opodal miasta Konya naWyżynie Anatolijskiej. Ojciecnazywał się Hadżi Mehmed,matka zaś była siostrą słynnegow owych czasach pirata Kema�la Reisa, postrachu wszystkichstatków, przemierzających wte�dy toń Morza Śródziemnego,a także miast u jego wybrzeży.Gdy już jako tako dorósł, Pirizaczął właśnie u wuja prak�tykować pirackie rzemiosło.Jego zbójeckie wyprawy spra�wiły, że znakomicie poznałniemal cały akwen. Podczasnapadów na obce statki częstookazywał niepospolitą brawurę,a mimo to – o dziwo – nigdy niedoznał najmniejszej rany. Kronikizanotowały, że szczególną wa�lecznością popisał się w czasiepirackich akcji u wybrzeży fran�cuskich i weneckich. Kemaluznał jednak wreszcie, iż czaszaniechać niebezpiecznej pro�fesji i się ustatkować, gwaran�cję zaś spokojniejszego i wy�starczająco dostatniego życiapozyskał w przejściu w 1495 r. nasłużbę państwową (co nieoznaczało, dodajmy, że całko�wicie już zapomniał o swymbyłym zawodzie – zdarzało się,że, działając na własną rękę,gdzieś tam przy okazji złupił jakiśstatek, sprawiając tym nierazwiele kłopotów służbie dyplo�matycznej Porty Ottomańskiej).Kemal zaciągnął także do suł�tańskiej floty swego siostrzeńca,który – coraz bardziej cenionyze względu na znajomość sztukiżeglarskiej, a także Morza Śród�ziemnego – szybko awansowałdo rangi kapitana.

Piri Reis chlubił się swymzawodem i uważał, że nie�ustannie musi doskonalić sweumiejętności. Dlatego też stalezapisywał w notatnikach wszyst�kie informacje, jakie pozyski�wał w czasie swych morskichwypraw, wszystkie przydatnenauce wiadomości. Zdobywa�nie ich ułatwiała mu znajomośćaż czterech języków obcych:greckiego, włoskiego, portugal�skiego i hiszpańskiego.

TAJEMNICA TURECKIEGO ADMIRAŁAKemal zginął w 1511 r., gdy

jego statek zatonął w czasieburzy u wybrzeży wyspy Naxos,Piri jednak nadal służył kolejnymsułtanom, wpierw Selimowi I,potem, rządzącemu aż 46 latSulejmanowi Wspaniałemu. Ten

ostatni, nie widząc nikogo inne�go, mogącego się pochwalićwiększym obyciem z morzem,mianował go admirałem i po�wierzył mu dowództwo nad całąturecką flotą. W tej roli nie tylkosprawował władzę nad jejruchami, lecz znalazł takżeznacznie większe możliwościpogłębienia umiejętności spo�rządzania map geograficznych.Służyły temu także wyprawy,podejmowane z rozkazu władcy.Między innymi w 1547 r. zapuściłsię, wypływając z Suezu, aż doZatoki Perskiej, w 1547 r. zdobyłAden, a w 1551 r. – Maskat. W cza�sie tej ekspedycji oblegał takżewyspy w cieśninie Ormuz. Ichmieszkańcy zaproponowali mu,by zaniechał oblężenia, cowynagrodzą mu wielkimi skarba�mi. Piri Reis przystał na to, zabrałokup, i pożeglował do Egiptu.Drogę powrotną zagrodziła mujednak flota portugalska. Piriuznał, że nie zdoła się przedrzećprzez blokadę z całą swą flotą,liczącą 31 jednostek, więc odes�łał 28 statków do tureckiej wów�czas Basry, a sam z trzema pozo�stałymi podjął próbę przebiciasię przez linie wroga. Jeden przytym stracił, ale z dwoma zawinąłdo portu w Suezie. Jednakżenieżyczliwy mu ówczesny guber�nator Egiptu przekazał sułtanowiwiadomość, że ta lekkomyślnośćadmirała doprowadziła do utra�ty aż 29 statków. Sulejmanabardzo to rozsierdziło, i w przystę�pie gniewu skazał 84�letniegowówczas Piri Reisa na śmierć.Wyrok wykonano. Pisano rok1554.

Wielka sensacjaTeraz zwrócimy uwagę na

dorobek kartograficzny Piri Reisa.Był bogaty, lecz, niestety, zacho�wało się z niego niewiele. Ale to,co przetrwało przez wieki, wywo�łało w świecie naukowym wielezamieszania. Przede wszystkim,dlatego, że nikt nic o nich niewiedział. A kiedy wreszcie ujrzałyświatło dzienne, wywołały wiel�ką sensację

Wpierw odkryto „Księgę Mórz”(po turecku – „Bahrije”), księgę,którą można nazwać przewod�nikiem żeglarskim po MorzuŚródziemnym. Z tego, co wiemy,ukazały się dwa jej wydania,pierwsze w 1521 r. Zawiera onookoło 215 map śródziemno�morskich wysp, cieśnin i pobrze�ży, w części tekstowej dokładnieopisanych (przeważnie, jak byłonaonczas w zwyczaju, wierszem),z wyszczególnieniem mielizn, raf,zatok, nadających się do bez�piecznego zarzucenia kotwic,źródeł wody pitnej, nabrzeżnychfortyfikacji. Wiele z tych zebra�nych w księdze informacji Piri Reisznał z autopsji, ale dla nikogoz interpretatorów jej zawartościnie ulega kwestii, iż w dużejmierze skorzystał także z istnie�

jących już map, i to tworzonychprzez pokolenia (wiele z nichTurcy po prostu zdobywali, gdy wwalkach morskich pokonywaliswych wrogów). Dla Porty „Księ�ga Mórz” była ogromnie waż�nym przewodnikiem po basenieMorza Śródziemnego, gdyż właś�nie wtedy, w czasach, gdy rządysprawował Sulejman (1520�1566)imperium osmańskie osiągnęłoszczyt swej potęgi: władałoziemiami rozciągającymi się naobszarze 6 mln km kw. i miało zapoddanych 25 mln ludzi, a jegospoistość była w dużej mierzeuzależniona od szybkiego i pew�nego dotarcia – głównie drogąmorską – do oddalonych odstolicy, Stambułu, posiadłości.Interesujące, gdzie znaleziono„Bahriye”: księga spoczywałaprzez dwa wieki w haremie, znaj�dującym się w Topkapi Sarayi,sułtańskim zespole pałacowym(dziś jest on muzeum), gdzie żonywładcy ją sobie dla zabiciawolnego czasu raz po raz prze�glądały. Około 1524 r. pojawiłosię drugie wydanie „Księgi Mórz”.Dodać trzeba, że jest w niejwzmianka, iż jej autor przygo�tował wcześniej mapę świata,

którą ofiarował sułtanowi Seli�mowi I, ale tylko tyle wiedzianoprzez dziesiątki lat o tej pracy PiriReisa. To miało się jednak zmie�nić.

Na początku minionego wie�ku na gruzach imperium osmań�skiego powstała republikaturecka, z Kemalem MustafąPaszą jako prezydentem. Jegogłównym celem była moderni�zacja, europeizacja państwa, cow dużym zakresie mu się udało(m. in. wprowadził alfabet ła�ciński, ściśle oddzielił religię odpaństwa, zniósł poligamię, wpro�wadził prawo wyborcze kobiet).Uznał także, że Turcja musi sięrównież otworzyć dla europej�skich naukowców, mogących jejfachowo pomóc w udokumen�towaniu przeszłości. Dzięki temudo Stambułu przybyło wieluspecjalistów, którzy teraz bezprzeszkód mogli również zajrzećdo niedostępnego do tegoczasu Topkapi Serayi, i, współpra�cując tam z naukowcami turec�kimi, zewidencjonować jegoskarby. Do grona przybyszynależał także niemiecki teologAdolf Deissmann. W październiku1929 r. dyrektor Muzeum Topkapiprzekazał mu do wglądu stertęstarych map, odkrytych w jakimśzapomnianym pomieszczeniubiblioteki. Na miejscu był wtedyrównież niemiecki orientalistaPaul Kahle, który, przeglądającuważnie znalezisko, odkrył w nimową zaginioną mapę świata PiriReisa, o której wiedział z przetłu�maczonej przezeń wcześniej„Księgi Mórz”. Dokładnie mówiąc,nie całą, lecz tylko jej fragmentwielkości 85x36 cm, stanowiący,

jak później ustalono, tylko jednąósmą kompletnej mapy. Dwalata później był on tematemnaukowych konferencji w Berli�nie i Wiedniu, w 1933 r. zaś pre�zydent Turcji polecił zrobić jegokopie i wraz z przetłumaczonymi

z tureckiego na angielski, fran�cuski i niemiecki opisami prze�słać do wszystkich najważniej�szych bibliotek świata.

Kontrowersyjna AntarktydaOczywiście, nie miejsce tu na

szczegółową analizę mapy PiriReisa, ale na pewno warto sięzapoznać z niektórymi jej czę�ściami, poczynając od północ�nego wschodu. Tu widzimy ka�wałek Francji, potem PółwysepIberyjski z wizerunkiem ówczes�nego króla Portugalii, dalej –Cieśninę Gibraltarską i zachod�nie pobrzeże Afryki. Wpisał takżeturecki geograf w mapę grupywysp na Atlantyku, w tym Azory,przy czym przy przypisanym imtekście jest wzmianka, że odkrylije Genueńczycy, rzuceni na ichbrzeg w czasie sztormu. To cie�kawe, bo gdy znacznie później,w 1351 r., dotarli do nich Portu�galczycy, nic o nich nie wiedzieli.W części zachodniej mapy, ugóry, dostrzegamy rysunek wielo�ryba, z ludzkimi postaciami najego grzbiecie. To odniesienie dosłynnej legendy o św. Brendanie,który we wczesnym średniowie�czu odbył wiele podróży mor�skich, i w czasie jednej z nich jegostatek rzekomo osiadł na wie�lorybie. Dalej autor mapy wryso�wał w nią wybrzeże AmerykiŚrodkowej, z jej wyspami, na�stępnie – pobrzeże AmerykiPołudniowej, przechodzącedalej na wschód, bez uwzględ�nienia Cieśniny Drake´a, w zarysywybrzeża Antarktydy!

Kiedy fachowcy zabrali siędo studiowania mapy, byli jejtreścią zaskoczeni, olśnieni,zdziwieni i przepełnieni wielo�ma wątpliwościami. Oczywiś�cie, dzisiaj mapa świata wyglą�da inaczej, niż ta Piri Reisa, aleto, co on pokazał, rzeczywiściezaskakuje. Skąd, na przykład,miał on jakąkolwiek wiedzęo potężnym łańcuchu Andóww Ameryce Południowej, odkogo zaczerpnął ją, gdy wryso�wywał w jej kontury wielkierzeki? Albo sprawa Azorów.Owszem, opisując mapę, samprzyznaje, że korzystał z wielu(dwudziestu) wcześniej przygo�towanych, w tym także z mapyKrzysztofa Kolumba, ale głów�nie z o wiele starszych. Inter�pretując mapę Reisa, kartogra�fowie doszli na jej podstawie doprzekonania, że Kolumb wcalenie był pierwszym Europej�czykiem, który dotarł do No�wego Świata.

Najbardziej kontrowersyjnajest sprawa Antarktydy. Czy Reisaponiosła fantazja? Czy wyzna�czając jej linie brzegowe, tymsamym dał jedynie wyraz kon�cepcjom starożytnych, utrzymu�jących, że na południu musi byćjakiś ląd, który stanowiłby prze�ciwwagę dla kontynentu euro�azjatyckiego, czyżby tak nawszelki wypadek go tam umieś�cił, mając na uwadze legen�darną i do tego czasu nieodkrytą ziemię zwaną Terraaustralis incognita?

Być może, całą sprawę odło�żono by na półkę, gdyby nieprofesor Charles H. Hapgoodz jednego z amerykańskich uni�wersytetów, który, zaciekawionytreścią mapy Reisa, powołałzespół badaczy wyłącznie poto, aby możliwie całkowiciewyjaśnić, jak ona mogła pow�stać. Naukowcy zajmowali sięnią siedem lat. Ich wnioski są napewno zaskakujące. Zajmijmysię tu tylko sprawą Antarktydy(niestety, wszystkich aspektówsprawy tu poruszyć nie możemy).Otóż po uzyskaniu wyników ba�dań sejsmologicznych wyprawyszwedzko�brytyjsko�norweskiejna Antarktydę z 1949 r., i poskonfrontowaniu ich z mapąReisa okazało się, że przedsta�wiona na niej linia brzegowaszóstego kontynentu jest zgodnaz jej przebiegiem w czasach, gdyjeszcze nie był on pokryty lodem!Krótko mówiąc, turecki kartografmusiał mieć dostęp do map,które powstały, zanim w chro�nologii zlodowaceń Ziemi miałomiejsce ostatnie, obejmujące jejbieguny, przed 6.000 – 15.000 laty.W komentarzu do swej mapyReis pisze, że narysowany prze�zeń ląd jest niezamieszkany, i ztego, co wie, jest tam gorąco.No cóż – w głębinach Antarktydyodkryto przecież już w naszychczasach pokłady węgla, a więcmusiały ją kiedyś porastać lasy,gęsta roślinność. Niektórzy nau�kowcy sądzą, że w tych warun�kach mogła się na Antarktydzierozwinąć jakaś cywilizacja, o któ�rej istnieniu nie mamy pojęcia.Snuje się nawet przypuszczenia,że to jej przedstawiciele jużrysowali mapy, i przekazali jeludom, zamieszkującym Egipt,jeszcze przed czasem piramid, apotem różnymi drogami po wielulatach trafiły one do rąk Piri Reisa.

Pytania bez odpowiedziInni z kolei naukowcy, którzy

wzięli pod lupę mapy Reista,przyjmowali za pewnik, że zwią�zane z nią wywody to tylkofantastyczne spekulacje, wycią�gane z fałszywych wniosków. Ichpoglądom położyło jednak kreskolejne wielkie odkrycie, miano�wicie mapy, sporządzonej przezfrancuskiego matematyka i kar�tografa Orontiusa Finaeusaz 1531 r., którą w 1959 r. wyłuskałz zasobów Biblioteki Kongresowejw Waszyngtonie wspomniany jużwyżej Ch. Hapgood, ta, bowiemjeszcze dokładniej, niż mapa PiriReisa pokazuje Antarktydę, i jakwykazały badania, z jeszczewiększą zgodnością z naszymio niej dziś wyobrażeniami. A za�tem, także ten kartograf musiałkorzystać z podkładek, pocho�dzących sprzed stuleci.

Mapa Piri Reisa daje jeszczewięcej zagadek, można by tupostawić znacznie więcej pytań.Może kiedyś ktoś udzieli na nieodpowiedzi…

KGKGKGKGKG

CMYK

17Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008Górale Czadeccy

WOJCIECH KRYSIŃSKIRepatriacja objęła również

rumuńską część Bukowiny.Pierwszy transport repatriantówz Bukowiny południowej wyru�szył do Polski już w roku 1946.Dalsza repatriacja odbywałasię w oparciu o wymianę notpomiędzy Ambasadą RP wBukareszcie a rządem rumuń�skim. Pierwszy transport Pola�ków, w tym górali, z miejsco�wości leżących na Bukowiniepołudniowej do Polski wyruszyłjesienią 1946 roku, drugi w mar�cu 1947 roku, następny w czerw�cu 1947 roku. Osiedleni zostaliw miejscowościach na DolnymŚląsku i Ziemiach Zachodnich.

Główny zarząd repatriacjiz Bukowiny do Polski pracowałw latach 1946 – 1948. Góralez Bukowiny udawali się w pod�róż do Ojczyzny i osiadali zwar�tymi grupami, podobnie jak żylina Bukowinie. Dołączali donich również krewni z ówczesnejJugosławii, których przodkowiewywędrowali z Bukowiny doBośni. Część pozostała na Bu�kowinie. Uchodźcy z Bukowinypółnocnej i podążający za nimiprzesiedleńcy z południowejBukowiny, najczęściej mającyznikomą wiedzę geograficznąo Polsce, osiedlani byli główniew środkowym pasie polskichziem zachodnich. Reemigranciz Bukowiny osiedlani byli rów�nież na Górnym Śląsku. W by�łych województwach wrocław�skim i zielonogórskim doszło doprzemieszania przesiedleńcówpochodzących z różnych miej�scowości na Bukowinie.

Na przykład w Brzeźnicy,Stanowie, Marcinowie i Kar�czówce zamieszkal i góralez Dunawca, Baniłowa i StarejHuty. W Złotniku osiadły rodzinyz Panki, Pleszy i Nowego Sołoń�ca. W Piławie Dolnej – z PojanyMikuli.

Ostatni powojenni reemi�granci wracający do rodzindotarli do Polski w 1964 roku.

Niektórzy z mieszkańców Po�jany Mikuli w ramach repatriacjiudali się do byłej Czechosłowa�cji, na podstawie porozumieniapomiędzy Rządem Rumunii a Cze�chosłowacką Komisją Repatria�cyjną sporządzonego w grudniu1946 roku. I tak w lutym 1947 rokuna terenie Czechosłowacji osia�dło 70 rodzin z Pojany Mikuli. Byłato grupa góralska, która w roku1936 poddała się akcji agita�torów słowackich i określiła swąprzynależność narodową jakoSłowacy. Obiecywano im bar�dzo dobre warunki materialne,jak również straszono, że lud�nośćudająca się do Polski nie zostanieprzepuszczona przez teren Cze�chosłowacji. Osiedlili się w dzie�więciu miejscowościach powiatuRimavska Sobota: Abovce, Cha�nava, Gemer, Rumince, SvatyKraf, Starňa, Šafarikovo (obecnieTornaľa), Štrkovec i Včelice naSłowacji, w pobliżu granicy wę�gierskiej. Jak dobre to byływarunki do osiedlenia niechświadczy fakt, że wiele rodzinszybko opuściło ten teren. W paź�dzierniku 1947 roku część z nich(25 rodzin) przeniosła się doHornej Štubni w kotlinie turczań�skiej.

OSTATNIA WIELKAMIGRACJA EUROPEJSKA

(dok. z nr poprzednich)

Inni nieliczni górale począw�szy od sierpnia 1947 roku, za�mieszkiwali w poniemieckichdomach na terenie Czech:

www.kresy.najlepsze.netwww.stanislawow.netwww.kresy.cc.pl/lwowwww.kresy.webpark.plwww.kresy�krakow.com.plwww.kresy�wschodnie.webpak.pl

www.kresy.co.uk/stanislawow.plwww.kresy.cc.pl/lwowwww.kresy2000.plwww.fotojonny.republika.plwww.lwow.com.plwww.poznajukraine.com

CIEKAWE STRONY INTERNETOWEO KRESACH www.kresy.ploraz:

FIRMA KONSALTINGOWAMAJĄCA ODDZIAŁ W POLSCE,realizująca obsługę inwestorówna Ukrainie, poszukuje managerówi pracowników w różnych zawodachna Ukrainie. Poszukuje także kandydatówdo legalnej pracy w Polsce.Zgłoszenia telefoniczne:+48713422824,80509139062,80967815123lub pocztąelektroniczną:info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.eu

w Volarach koło Prachatic, w Haz�lovie, Ašu i Chebie oraz w Hodo�ninie.

HALINA PŁUGATOR

5 lipca, w przeddzień świętaJana Chrzciciela na Huculszyźnieobchodzono dzień Hafii od Ką�pieli, albo, jak się też mówi – Hafii�lutych korzeni. Tego dnia starszekobiety zbierają zioła do miote�łek dla łaźni parowej; w mioteł�kach tych koniecznie mają byćzioła lecznicze. Szczegółowoo tym starym święcie opowiadaMiron Lewicki, pracownik Cen�trum Naukowo�MetodycznegoKultury i Folkloru Przykarpacia.

„To święto ma głębokiekorzenie pogańskie, chociażz czasem nałożyło się na dzieńpowtórnego uczczenia przezHucułów świętej męczennicyAgafii (w tradycji katolickiej –Agaty – red.), która żyła na Sy�cylii i była córką bogatych

rodziców�chrześcijan – mówipan Lewicki. – Władca miastaKintian, usłyszawszy o tym, że bo�gata dziedziczka wyznajechrześcijaństwo, zawołał swychżołnierzy, żeby przyprowadzili jąna sąd. Jednak, żadne prośbyani groźby nie zmusiły dziew�czyny do tego, by się wyrzecChrystusa. Wówczas okrutnywładca rozkazał, aby ją przezcały dzień katowano, a w nocyHafii jawił się św. Paweł apostołi uleczył jej rany.

W tym czasie, kiedy świętątorturowano, w mieście rozpo�częło się trzęsienie ziemi, zaśprzerażeni mieszkańcy przybylido Kintiana, błagając o zaprze�stanie torturowania dziewczyny,która w tamtej chwili już oddaładuszę Bogu. Nie zważając na to,że Kościół wspomina św. Agafię18 lutego, Huculi wspominają jądwukrotnie. Opowieść o tym, żeświęta została wyleczona, wy�znaczyła pewne obrzędy. Pod�czas nich starsze kobiety zbierająw lesie zioła lecznicze, którepotem wplatają do miotełek,

używanych w łaźni. Uważa się, żeśw. Hafija dodaje swej siły tymroślinom i ludzie w trakcie kąpielidoznają uleczenia z chorób taksamo, jak św. Paweł uleczył ranyAgafii.

Przed wschodem słońcagóralki w poważnym wieku,pomodliwszy się do Agafii i św.Pawła, idą do lasu po „lute(mocne, mające dużą siłę od�działywania – aut.) korzenie”.Zbierają pachnące zioła tylkoprzed południem. Potem przy�noszą do domu i część wpla�tająw związane zimą miotełki dlałaźni, a część zostawiają dowianków na święto Jana Chrzci�ciela. Co prawda, kiedyś miote�łek nie było, natomiast używanozwiązanych w pęczek karpac�kich ziół leczniczych. Wieczoremodbywała się obrzędowa kąpiel

rodzinna z mioteł�kami.”

Na pytanie, cze�mu zioła do miotełekzbierały tylko starszekobiety, pan Mironodpowiada z uśmie�chem, że w dniu, po�przedzającym nocświętojańską, od daw�na uważaną za świę�to miłości, młodzimieli inne problemy.A tak poważnie, tood dawnych czasówjest tak, że wszystkiedziałania, związanez magią (zbieranieziół należy do naj�ważniejszych ele�mentów wróżb hucul�skich – aut.) wyko�nują osoby, mające

pewne doświadczenie życiowe.Poza tym, poważne Hucułki�

zielarki z pokolenia na pokolenieprzekazywały z matki na córkęlub najbardziej oddanym ucz�niom informację o miejscach,gdzie rosną te czy inne zioła. Abyzioła miały cudowną moc, niewarto zbierać ich byle gdzie.A kiedy ziele było zrywane,wygłaszano także stosownytekst: „Ziółko�pomocnico i ty,luty korzeniu, dany od Hafii odkąpieli, wypędź choroby z bia�łego ciała, spod nóg, spod rąk,spod głowy na ciemne lasy,głębokie błota, gdzie koguty niedośpiewały, psy nie wyszczekałyi złe języki ludzkie nie przekła�mały.”

Huculi mówią, że miotełkiz ziół, zebranych w święto Hafii,mają moc uzdrawiającą, ponie�waż do pęczka „lutego korze�nia” są zbierane dziurawiec,jaskółcze ziele, lucerna, centu�ria. Wiadomo, że te zioła mająuniwersalną siłę oddziaływanialeczniczego i profilaktycznegona organizm ludzki.

DAJ, HAFIJO,MIOTEŁKĘ NA ZDROWIE

KGKGKGKGKG

CMYK

1818 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski W 20. rocznicę założeniaZALĄŻKI STOWARZYSZENIA POLSKIEGO WE LWOWIE

(cd. z nr poprzedniego)

PROF. DR LESZEK MAZEPA tekstzdjęcia archiwum autora

Konferencja „Kraj i Emigracja”w Rzymie

Kulminacją mojego życiaoraz mego prezesowania Towa�rzystwu Kultury Polskiej ZiemiLwowskiej są wydarzenia, któreodbyły się w 1990 roku. W dniach26�30 października w Rzymiezorganizowana została Konfe�rencja „Kraj – Emigracja” jakospotkanie przedstawicieli Po�laków ze Wschodu, z Zachodui z Kraju.

Jesteśmy PolakamiW jednym z wystąpień na

konferencji, która odbywała sięw Domu Polskim im. Jana Paw�ła II na via Cassia w Rzymie(tam też mieszkaliśmy), powie�działem, iż nazwa ta niewłaści�wie odbija faktyczne przedsta�wicielstwo na niej, ponieważPolacy ze Wschodu wcale niesą emigrantami. Jedni pocho�dzą z republik, które niegdyśbyły częścią przedwojennejPolski. Więc, jesteśmy rdzennymi

Polakami z terenów, przez któreprzesunięto granice – wbrewwoli naszych ojców i dziadów.Inni – ci z dalekich republik – sąpotomkami zesłańców – uczest�ników powstań przeciw caratowilub wywiezionymi, represjono�wanymi przez bolszewików w ra�mach „walki klasowej” i tworze�nia „nowego ładu”. My, z ZiemiLwowskiej, z zachodu Białorusii z Litwy nie jesteśmy też Polonią,lecz Polakami (chociaż ostatnionazywają nas Ukraińcami, czyBiałorusinami i Litwinami pocho�

dzenia polskiego). Przepraszanonas za tę gafę...

Spotkanie zapoznawcze od�było się w gmachu Augustia�num, w którego dużej sali od�bywały się m. in. spotkania czykonferencje Papieża z biskupa�mi. Na spotkaniu miałem okazjępoznać legendarną postać –panią profesor Karolinę hrabinęLanckorońską – pierwszą kobie�tę � doktor habilitowaną historiisztuki na Uniwersytecie Lwowskim,wybitnego naukowca i mece�nasa kultury i sztuki. Można by oniej bardzo wiele napisać wosobnym eseju. W latach oku�

pacji niemieckiej niosła czynnąpomoc podziemiu lwowskiemu,stanisławowskiemu i kołomyjskie�mu, udało się jej uratować wieluludzi. Swoje przebogate rodowezbiory obrazów przekazała Zam�kom Królewskim w Warszawie

i na Wawelu. Rozmawialiśmy,oczywiście, o Lwowie, a naweto Rozdole, gdzie był pałac i do�bra Lanckorońskich. Była wświetnej intelektualnej formie,mimo poważnego wieku – miaławówczas 92 lata (zmarła wRzymie w wieku 104 lat!).

WycieczkiKonferencję poprzedziła ran�

na Msza św. w Bazylice św. Piotra,odprawiona przez ks. KardynałaJ. Glempa. Potem (a może tobyło w innym dniu, bo byliśmyw Bazylice dwukrotnie) było teżzwiedzanie Bazyliki oraz jejpodziemnej części, gdzie jestgrób św. Piotra. Apostoła i wielu

papieży. Potem odbyło sięspotkanie z delegatem PrymasaPolski ds. duszpasterstwa emi�gracji, arcybiskupem Szczepa�nem Wesołym w polskim kościeleśw. Stanisława. Oczywiście,podczas pobytu w Rzymie, miałymiejsce zorganizowane wy�cieczki po mieście (Święte Scho�dy, po których do domu Piłatawchodził Chrystus, które przy�wiozła z Jeruzalem św. Helena –

matka cesarza Konstantego,jako pierwszy z osób koronowa�nych uznał chrześcijaństwo:Muzeum Watykańskie, Kolose�um, Forum Romanum, Via Appia,Plac Wenecki � Ołtarz Ojczyzny �pomnik Wiktora Emanuela [gróbNieznanego Żołnierza], bazyliki:św. Pawła za Murami, gdziezostał pochowany ten drugiApostoł, św. Jana na Lateranieoraz Sancta Maria Maggiorei inne zabytkowe obiekty).

Podczas zwiedzania BazylikiSancta Maria Maggiore byliśmyświadkami niecodziennej uro�czystości: procesji wielkiej ilościkawalerów i dam Orderu Mal�tańskiego – we wspaniałychhistorycznych strojach i z odzna�czeniami. Była to chyba jakaśrocznicowa uroczystość. Pamiąt�ki, architektura, wystrój artystycz�ny tych świątyń, wszystko to, coudało się zobaczyć – zapierało

dech z zachwytu. Świadomośćtego, że znajdujemy się w Rzy�mie, w Watykanie, że mamyniesamowitą okazję „dotknąć”wytworów szczytów ludzkiegogeniuszu, że szczęśliwy los sprawiłtak wyjątkowy prezent życiowy,

o jakim nawet myśleć lub marzyć– do tegoż w warunkach rze�czywistości sowieckiej – uskrzyd�lała, napawała natchnieniemprzypływu nowych sił, dawałapoczucie stabilnej więzi z twar�dym gruntem autentycznychduchowych i ludzkich nieprzemi�jających wartości.

W konferencji uczestniczyło89 przedstawicieli organizacjipolskich i polonijnych z 22 krajówświata.

Były to: Argentyna, Australia,Austria, Brazylia, Dania, Francja,Kanada, Niemcy, RepublikaPołudniowej Afryki, Szwajcaria,Szwecja, USA, Wielka Brytania;Czechosłowacja, Rumunia, Wę�gry, zamiast ZSRR wymienionoosobno Białoruś, Estonię, Litwę,Łotwę, Rosję, Ukrainę, delega�cja „Wspólnoty Polskiej”, licząca24 osoby oraz duszpasterze po�lonijni wraz z delegatem PrymasaPolski ds. duszpasterstwa emi�

gracji bp Szczepanem Wesołym.Na Konferencji była dość licznagrupa przedstawicieli mediów,zarówno z Polski, jak i z światowejprasy polonijnej.

Konferencja została zorgani�zowana przez Senat RP, repre�zentowany przez pierwszegoMarszałka Senatu profesoraA. Stelmachowskiego (któryniedługo przedtem został wy�brany na Prezesa nowo utworzo�nego – w zamian PRL�owskiej„Polonii” – Stowarzyszenia „Wspól�nota Polska”), wraz z przewodni�czącym Rady KoordynacyjnejPolonii Wolnego Świata Stanis�ławem Orłowskim z Kanady.Jednym z celów konferencji by�ło umożliwienie Polakom zeWschodu (jeszcze oddzielonym„żelazną kurtyną”) poznanieswych rodaków z Zachodu,poznanie „smaku wolności”(przecież prawie wszyscy de�legaci z ZSRR byli po raz pierwszyw autentycznie „zachodnim”kraju), poznanie WiecznegoMiasta i – najważniejsze –audien�cja u Papieża.

Oczywiście, nie mam zamiaruprzekazywać wszystkiego, co siędziało na samej Konferencji, ktoi o czym mówił. Najwięcej miej�sca jednak, poświęcono proble�mom Polaków, mieszkających wZSRR. Zaznaczę tylko, iż kilka�krotnie zabierałem głos w róż�nych kwestiach, wypowiadałemsię dla różnych środków ma�sowego przekazu (z tego powo�du doznałem wiele przykrości odmych lwowskich rodaków...).

Monte CassinoW niedzielę, 28 października

odbył się wyjazd do legendar�nego Monte Cassino. Niestety,przyjechaliśmy zbyt późno i niemieliśmy możliwości zwiedzićzałożonego półtora tysiąca lattemu klasztoru. Na cmentarzu(położonym na wzgórzu naprze�ciw oddalonego klasztoru),gdzie zostali pochowani żołnie�rze Wojska Polskiego różnychwyznań i narodowości (są tamteż krzyże prawosławne orazGwiazdy Dawida) wraz z gene�rałem W. Andersem, został spo�rządzony ołtarz polowy i odbyłasię Msza św., którą celebrowałBiskup Z. Kamiński ze wszystkimiinnymi księżmi – uczestnikamiKonferencji. Współuczestnikiemekumenicznej modlitwy za zmar�

łych był biskup Z. Tranda, repre�zentujący Kościół Ewangelicko�Reformowany w Polsce. Byłobardzo uroczyście i wzruszająco.Zostały złożone kwiaty i wieńce– również przez obecnych przed�stawicieli miasta Monte Cassinoz burmistrzem na czele. Przywioz�łem stamtąd na pamiątkę kilkakamyczków. A całą uroczystośćmam utrwaloną na taśmievideo.

TragediaPo tej uroczystości „świecką

część” delegatów powiezionona obiad do tawerny na brzegumorza Tyreńskiego obok miej�scowości Gaeta. Po obiedziemłodsi uczestnicy poszli sięwykąpać w morzu, które byłodość wzburzone. I stała sięstraszliwa tragedia! Utonęła ItaKozakiewicz z Rygi – młoda,piękna, niezwykle inteligentnai energiczna kobieta, wyśmienita

My, z Ziemi Lwowskiej, z zachodu Białorusii z Litwy nie jesteśmy też Polonią, lecz Polakami(chociaż ostatnio nazywają nas Ukraińcami,czy Białorusinami i Litwinami pochodzeniapolskiego)

W latach okupacjiniemieckiej prof. drhab. Karolina Lancko�rońska niosła czynnąpomoc podziemiulwowskiemu, stanisła�wowskiemu i kołomyj�skiemu, udało się jejuratować wielu ludzi.

Świadomość tego, że znajdujemy się w Rzymie,w Watykanie, że mamy niesamowitą okazję„dotknąć” wytworów szczytów ludzkiegogeniuszu, że szczęśliwy los sprawił tak wyjątkowyprezent życiowy, o jakim nawet myśleć lubmarzyć – do tegoż w warunkach rzeczywistościsowieckiej – uskrzydlała, napawała natchnie�niem przypływu nowych sił, dawała poczuciestabilnej więzi z twardym gruntem autentycznychduchowych i ludzkich nieprzemijających wartości.

Nie mam zamiaru przekazywać wszystkiego,co się działo na samej Konferencji, kto i o czymmówił. Najwięcej miejsca jednak poświęconoproblemom Polaków, mieszkających w ZSRR.

19Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008TKPZL

pływaczka (!) – przewodniczącaZwiązku Polaków Łotwy, członekFrontu Narodowego Łotwy,deputowana parlamentu łotew�skiego oraz przewodniczącajego komisji mniejszości naro�dowych, która na otwarciu Kon�ferencji była jedną z zasad�niczych prelegentek. Sztormowemorze zaciągało ją coraz bar�dziej i traciła siły. Na pomoctonącej rzucił się Janek Sien�kiewicz – o mały włos sam sięnie utopił – lecz razem z innymiwyciągnęli ją już nieżywą.Wszystko to się stało na naszychoczach, tych, którzy staliśmy nabrzegu i głośno modliliśmy sięo jej ocalenie. Adam Kokodyńskipróbował robić sztuczne oddy�chanie, wezwano karetkę... Byłyto koszmarne chwile, strasznywypadek, który zaćmił prawiewszystko, co odbyło się wówczasw Rzymie. Była to też smutnawieść również dla Ojca Święte�

go, którego informowano o prze�biegu naszej Konferencji.

Właśnie następny dzień – 29października 1990 roku – byłkulminacją nie tylko samej Kon�ferencji, lecz dla mnie osobiście,jak, na pewno, dla każdego z jej

uczestników, � kulminacją całe�go życia (nic do dziś bardziejważnego dla mnie się nie wy�

darzyło). Przed tą kulminacjąw kaplicy Domu Polskiego od�była się Msza Święta za tragicz�nie zmarłą.

Na audiencjiu Ojca Świętego Jana Pawła II

Później pojechaliśmy (jakzawsze – przez całe piękne mias�to – obok cudnych will, budowli,

świątyń, obok więzienia, w któ�rym przebywał zamachowiec AliAgca, który strzelał do Papieża,obok znakomitego Forum Ro�manum z ruinami starożytnegoRzymu, obok potężnego i monu�mentalnego pomnika Wiktora

Emanuela, obok Zamku Święte�go Anioła) – do placu ŚwiętegoPiotra ze słynną kolumnadą Ber�niniego. Tutaj – od prawej strony– było wejście do PałacówWatykańskich i Rezydencji Papie�ża. Wspaniałymi szerokimi scho�dami weszliśmy do sali, w którejprzeczekaliśmy trochę, a późniejnas poprowadzono przez prze�pięknie ozdobione korytarzei sale (tym, którzy w telewizjioglądali uroczystości pogrzebo�we i widzieli – jak niesiono trumnęz ciałem Ojca Świętego z ka�plicy, gdzie On leżał, do miejscaprzed Bazyliką Świętego Piotra �powiem, iż była to dokładnie tasama droga, którą szliśmy na tzw.„audiencję prywatną” z Papie�żem) – do bardzo starodawnej,

przepięknie ozdobionej wielkiejsali, w której, jak nam potemopowiadano, odbywają się

audiencje osób koronowanych.W ten sposób chciano uszano�wać uczestników Konferencji.

Na sali była wystarczającaliczba foteli, w których usiedliśmy,lecz wkrótce powstaliśmy, po�nieważ zjawili się watykańscydostojnicy oraz – Ten, na któregotak czekaliśmy i jeszcze wcześniej

– jeszcze we Lwowie – wiedzie�liśmy, że powinniśmy się z Nimspotkać – Ojciec Święty, Na�miestnik Ucznia Chrystusa � Świę�tego Piotra, Biskup Rzymu, PapieżJan Paweł II! Asystowali mu,oprócz najbliższego mu sekreta�rza wówczas ks. prałata Stanis�ława Dziwisza, inni wysocy hierar�chowie, wśród których, m. in. bylibiskupi Z. Kamiński i J. Dąbrowski.Obecni też byli aktualni amba�sadorzy RP przy Stolicy Apostol�skiej i we Włoszech. Wybuchłyoklaski. Przyjaźnie – tak typowodla Niego – uśmiechnięty, bło�gosławił wszystkich obecnychi zasiadł na skromnym tronie napodwyższeniu.

Witając Go, Prymas J. Glemporaz panowie A. Stelmachowskii S. Orłowski, opowiedzieli Pa�pieżowi o celach, uczestnikachi osiągnięciach Konferencji, którapo raz pierwszy połączyłaPolaków i Polonię z Zachodui Wschodu (ten wątek stale byłakcentowany i podkreślany wewszystkich – nie wyłączającPapieża – wystąpieniach). Niezapominajmy, iż zaczynał się do�piero drugi rok przemian demo�kratycznych w Polsce, zaś ZwiązekSowiecki wydawał się nieprze�zwyciężoną twierdzą komuniz�mu. Później do wszystkich zwróciłsię Ojciec Święty. Mówił o war�tościach ogólnoludzkich i chrześ�cijańskich, które powinny łączyćludzi, o wydarzeniach, którepozwoliły spotkać się tu, w Rzy�mie, Polakom z całego świata,o miłości do bliźniego, jakąpowinni kierować się, zwłaszczaw Polsce (zaczynały się tam jużnieporozumienia pomiędzyróżnie traktującymi i oceniają�cymi porozumienia o bezkrwa�wej transformacji społecznej„okrągłego stołu” politykami),wszyscy ludzie, budując nowespołeczne stosunki. Mówił teżo postawie Polaków, którzy,mieszkając na obczyźnie, niepowinni zapominać o swychkorzeniach, o mowie ojczystej, okulturze narodowej, o swej Ma�cierzy, a równocześnie – byćdobrymi obywatelami w tychkrajach, które oni obecnie za�mieszkują.

cdn.

Dzień 29 października1990 roku – był kulmi�nacją nie tylko samejKonferencji, lecz dlamnie osobiście, jak, napewno, dla każdegoz jej uczestników, � kul�minacją całego życia.

Szliśmy do bardzo starodawnej, przepięknieozdobionej wielkiej sali, w której, jak nam potemopowiadano, odbywają się audiencje osóbkoronowanych. W ten sposób chciano uszanowaćuczestników Konferencji.

Ojciec Święty mówił też o postawie Polaków,którzy, mieszkając na obczyźnie, nie powinnizapominać o swych korzeniach, o mowie ojczys�tej, o kulturze narodowej, o swej narodowejMacierzy, a równocześnie – być dobrymi obywa�telami w tych krajach, które oni obecnie zamieszkują.

28 sierpnia 2008 r. Korczmin/StajiwkaUroczystości kulturalno�reli�gijne z okazji święta Zaśnię�cia NMPpoczątek o godz. 10.00Procesja od zabytkowejdrewnianej cerkwi w Kor�czminie do źródła na gra�nicy. Liturgia oraz poświę�cenie wody przy cudow�nym źródle, jarmark twór�czości ludowej, koncertzespołów folkowych, kino wplenerze

EUROPEJSKIE DNI DOBROSĄSIEDZTWA29 sierpnia 2008 r. Liski

(Białystok)początek o godz. 11.00Liturgia w Liskach, procesja,uczczenie pamięci niezłom�nego duszpasterza � ks. Mi�rosława Ripeckiego, spotka�nie dawnych i obecnychmieszkańców30 sierpnia 2008 r.

Dołhoby�czów/UhrynówEuropejskie dobrosąsiedztwo� Granica 80311.00 � jarmark transgra�niczny � z obydwu stron gra�

nicy; projekty, targi, kontakty,wystawy, land art.14.00 spotkania władz rządo�wych i samorządowych, po�słów, przedstawicieli biznesu,liderów młodzieżowych15.30 � modlitwa ekume�niczna z udziałem hierar�chów i duchowieństwa trady�cji wschodniej i zachodniej19.00 � koncert Granica 803z udziałem zespołów:Kayah,T. Love, Karimski Club,Okean Elzy, Tartak, BumBoks

JURIJ SMIRNOWtekst i zdjęcie

4 sierpnia 2008 r. resort kulturyi turystyki Rady Miejskiej prze�prowadził posiedzenie publicznew sprawie oprowadzania grupturystycznych po Lwowie. Na saliobrad zebrało się spore gronoosób zainteresowanych, którebyły reprezentowane przezlwowskie firmy turystyczne, orga�nizacje i zrzeszenia przewod�

ników i pilotów lwowskich. Obec�ni byli przewodnicy, prowadzącydziałalność gospodarczą (pry�watni przedsiębiorcy) i przedsta�wiciele koła przewodnikówz Truskawca. Propozycje opraco�wane przez resort przedstawiłnaczelnik Pan Andrij Sydor, któryomówił również najważniejszeproblemy w dziedzinie turystykiwe Lwowie. Na 2008 rok resortotrzymał 1, 5 mln grywien narozwój turystyki we Lwowie,reklamę naszego miasta, udziałw wystawach turystycznych etc.Planuje się uruchomienie koleiturystycznej w okolicach Zniesie�nia, gdzie są stare tory kolejowe,nie wykorzystywane już od lat.Zaplanowano również zorgani�zowanie nowej trasy wyciecz�kowej po mieście, np. trasy„Lwów podziemny”.

Ale są problemy, które ha�mują dalszy rozwój turystyki weLwowie, przeszkadzają miastu wzarabianiu pieniędzy w tej dzie�dzinie gospodarki miejskiej.Pierwszy i najważniejszy problempolega na tym, że część prze�wodników pracuje „na czarno”,nie płaci podatków, nie ujawniaswojej działalności. Są równieżróżne stowarzyszenia, któreoficjalnie stawiają przed sobązadanie podwyższenia kwalifika�cji swoich członków, organizacjęich nauczania zawodowegoetc., a faktycznie prowadządziałalność komercyjną, przyj�mują grupy z innych miast ikrajów. W wyniku debaty wy�wnioskowano, że co drugi turystajest oprowadzany po Lwowie„na czarno”, czyli nikt za pracę znim nie zapłacił miastu podat�ków. Najbardziej widoczna jestdziałalność przewodników i pi�lotów z Polski, którzy nie zatrud�niają dla oprowadzania poLwowie miejscowych przewodni�ków, lecz sami pilotują i oprowa�dzają swoich turystów. Oczywiście,że tacy przewodnicy nie płacąani grosza do budżetu naszegomiasta i nie mają odpowiednichuprawnień i kwalifikacji. Możnaspotkać i takich, którzy czytająswoim turystom tekst z prze�wodnika.

Dyskusja ujawniła, że wszyscyobecni, przedstawiciele firmturystycznych, przewodnicylwowscy, administracja RadyMiejskiej są jednomyślni – tak być

nie może. Taka działalnośćpolskich pilotów jest bezprawna,jest nie do przyjęcia w krajacheuropejskich i w Polsce. Dlategopropozycja resortu kultury i tu�rystyki Rady Miejskiej zostałapoparta przez obecnych, którzywyraźnie powiedzieli „Stop dlanielegalnej działalności w spra�wach turystyki miejskiej!”

Obecny na zebraniu Dyrektorrezerwatu kulturalno – historycz�nego – muzeum „Cmentarz Ły�

czakowski” Pan Igor Hawryszkie�wicz podkreślił, że oprowadzaniepo Lwowie, to nie tylko datyi nazwiska, lecz również i sprawawychowania patriotycznegoturystów, zwłaszcza młodzieży.Lwowski przewodnik powinienbyć również patriotą swojegoKraju, swojego miasta, mówićprawdę historyczną, nie prze�kręcać faktów dla zdobyciataniej popularności u niektórychturystów. Pan Dyrektor równieżzgłosił się do pomocy admini�stracji miejskiej w sprawie walki z„nielegalną, czarną” turystyką.

Otóż, przewodnicy lwowscybędą zmuszeni przejść atesta�cję, otrzymają nowe identyfika�tory. Będzie również prowadzonakontrola ich działalności. Cieka�we jest to, że wszyscy zebrani byliprzeciwni temu, aby kontrolęprzeprowadzali przedstawicieletzw. „municypałów” naszegomiasta, lecz głosowali za orga�nizacją komisji specjalnej RadyMiejskiej, do której mają byćzaproszeni przedstawiciele in�spekcji podatkowej.

Do połowy września wszystkiepropozycje zostaną opracowa�ne w resorcie kultury i turystyki,omówione i zatwierdzone przezRadę Miejską. Wtedy właśniezaistnieje nowy porządek w sfe�rze turystyki lwowskiej. Oczywiście,że firmy turystyczne i każdy prze�wodnik osobiście powinien dbaćo swój poziom, o swoją kwali�fikację. Przecież nie wystarczymieć pozwolenie, należy jeszczeposiadać wiedzę i umiejętnośćprzekazania tej wiedzy turystom.W celu uzupełnienia tej wiedzydziałają we Lwowie przy różnychorganizacjach turystycznych(np. przy Stowarzyszeniu rozwojuturystyki) kursy podwyższeniakwalifikacji. Jest też wystarcza�jąco duża ilość odpowiedniejliteratury historycznej i krajoznaw�czej, dotyczącej Lwowa i całegonaszego regionu. W ciągu ostat�nich kilku lat na kursach prze�wodników przygotowano setkimłodych, chętnych do pracyosób, mogących oprowadzaćwycieczki zagraniczne. W takważnej dziedzinie gospodarkimiejskiej, jaką jest turystyka,powinien być odpowiedni po�rządek i bardzo dobrze, że RadaMiejska wyraża chęć aktywnegodziałania w tym kierunku.

W działalnościturystycznej we Lwowiepowinien być porządek

2018 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski Kiedy to nastąpi?

SZYMON KAZIMIERSKI

Nie odkryję Ameryki, jeślipowiem, że pojęcie końcaświata jest stare, jak świat. Już nawiele tysiącleci przed nami,ludzie dość przytomnie zauwa�żyli, że wszystko na ziemi ma swójpoczątek, następnie – jakiś tamokres rozwoju, a po nim nieu�chronny koniec. Byłoby dziwne,gdyby wobec tak powszechnejprawidłowości, jaka panuje wnaszym świecie, sam świat niepodlegał tej prawidłowości.Świat musiał więc, kiedyś sięzacząć, póki co trwa, ale niemamy wątpliwości, że kiedyśnastąpi koniec tego świata.

Nie wiadomo, dlaczego og�romna większość ludzi tak bardzoboi się końca świata. Są to dośćgłupie obawy, bo przecieżkoniec świata dla każdego, ktobędzie miał szczęście obserwo�wać przynajmniej jego początki,nie powinien się różnić od zwy�czajnej śmierci ze starości, z po�wodu zatrucia muchomorem,czy z rozwalenia sobie głowypodczas jazdy „po pijaku”.Dlaczego akurat koniec światamiałby być dla nas czymś szcze�gólnie okropnym? Czy dlatego,że podczas tego wydarzeniamożna zostać uznanym za potę�

pionego i wylądować w piekle?Ale przecież piekło działa naokrągło, nawet w chwili obecneji nie trzeba końca świata, żebyw nim wylądować. Jeśli się ktośnad tym spokojnie zastanowi,prawdopodobnie dojdzie douspokajającego wniosku, że ko�niec świata jest chyba najprzy�

jemniejszym sposobem odej�ścia, bo sam w sobie, zwalnia naswszystkich od jakiejkolwiek od�powiedzialności i nakazów dzia�łania, obaw o to, co będziedalej, zapobiegliwości w zdoby�waniu zapasów żywności i wodypitnej, wykupywania w sklepachcukru, mąki i przerabiania chlebana suchary, mozolnego kopaniaumocnień, noszenia workówz piaskiem i co tam jeszcze.Pomimo wszystkich okropności,jakie od zarania dziejów przy�pisywane są końcowi świata,skoro na mnie by to wypadło,gotowy jestem poddać się temudoświadczeniu bez zbędnychochów, achów, wrzasków i zgrzy�tania zębami.

KONIEC ŚWIATAKońcem świata zajmowały

się do tej pory tylko Kościołyposzczególnych wyznań. NaszKościół katolicki też się dołożyłdo kilku „końców świata”, z któ�rych najfajniejszy ogłoszony zo�stał na dzień 31 grudnia roku1000.

Wydawało się to wtedy oczy�wiste, że po upływie równegotysiąca lat naszej ery, musi na�stąpić koniec świata. Rozhiste�ryzowane tłumy mieszkańcówRzymu wypełniały kościoły, dzwo�ny biły na trwogę, kobiety wyry�wały sobie włosy z głowy, księżamdleli pod naporem chcącychsię wyspowiadać.

Trwało tak przez cały dzień 31grudnia, aż do godziny 12 w no�cy. Gdy wybiła godzina dwu�

nasta, czyli zakończył się feralnydzień, a koniec świata nie na�stąpił, papież Sylwester II oficjal�nie ogłosił, że końca świata nie

będzie. Wtedy lud rzymski oszalał,tym razem z radości. Ludzie roz�poczęli zabawę w domach i naulicach. Tańczono wariackietańce, przebierano się w cu�daczne stroje, tracono umiarw piciu mocnych trunków, a pitogłównie zdrowie papieża Sylwes�tra. Szaleństwo trwało aż do rana.

W tym roku, 31 grudnia przytrafi sięPaństwu to samo! To właśnie napamiątkę tamtych wydarzeńobchodzimy corocznie naszegoSylwestra. Mamy więc, świętotrwające już od ponad tysiącalat! A wzięło się ono z nieuda�nego końca świata.

Obecnie zdarza się corazczęściej, że temat końca światapodejmują naukowcy. O ile re�ligijne końce świata miały swoją,teatralną omalże oprawę, wy�stępowały w nich ciemności, lubrozbłyski jaskrawego ognia,pojawiały się najprzeróżniejszepostacie, jeźdźcy wymachującybronią, lub grające na trąbachanioły, to koniec świata, przewi�dywany przez naukowców, jest

taki prostacki, tak pozbawionypolotu, że to od razu przekonujenas o jego realności. Przedewszystkim muszę Państwu po�wiedzieć, że ustalono już datękońca świata. Koniec świata manastąpić 21 grudnia 2012 rokuo godzinie 11.11 czasu Greenwich.Znaczy się, już niedługo. Czteryi pół roku zaledwie. Skąd jednaktaka pewność, że koniec światanastąpi, skąd taka precyzjaw określeniu dnia, godziny, mi�nuty wreszcie? � Wszystkie tedane wzięte są z kalendarzaMajów. Jakich Majów? – Ma�jowie byli ludem, zamieszkują�cym kiedyś Amerykę Środkową.Nie wiadomo, skąd tam się wzięlii dokąd odeszli, bo zostawili posobie tylko niesamowite kamien�ne miasta, imponującą wiedzę

matematyczną i astronomicznąoraz kalendarz. Tak bezbłędnyi precyzyjny, że na jego podsta�wie można było prowadzićobliczenia nawet do 500 000 latwstecz i to z dokładnością na�wet nie do minuty, a do sekundy(konkretnie do 3 sekund). W tymkalendarzu jest wszystko, włą�cznie z naszymi czasami. I naglekalendarz się kończy. Jest ondoprowadzony tylko do 21 grud�nia 2012 roku i dalej nic!

Kalendarz Majów jest napi�sany hieroglifami, są więc, nie�małe kłopoty z jego odczy�taniem i prawdę mówiąc, chybanikt do tej pory nie zwrócił uwagina to, że kalendarz kończy się taknagle i dramatycznie. Na jegonagłe zakończenie dopiero nie�dawno zwrócił uwagę pewiennaukowiec belgijski Patryk Geryl.Po zapoznaniu się z tą rewelacją,tknięty przeczuciem, Geryl prze�wertował jeszcze dodatkowodwa inne, starożytne kalendarze,również pisane hieroglifami, czylikalendarz egipski i sumeryjski.Pan Geryl, ku swojemu przera�żeniu zauważył, że wszystkie tekalendarze kończą się na tymsamym, fatalnym dniu. Ostatniadata na każdym kalendarzu to21 grudzień 2012 roku! W do�datku, ten cholerny dzień, topiątek.

W roku 1994 izraelscy uczeni,zajmujący się rozszyfrowywa�niem zapisów biblijnej „KsięgiRodzaju” mieli podobno uzyskaćna podstawie badań statystycz�nych sekwencji liter tam za�wartych, ukrytą w Biblii datękońca świata. Chyba Państwonie zgadniecie, jaka to byładata.

� Niestety! Zgadliście Pań�stwo! To był 21 grudnia 2012 roku!Teraz, jak myślę, już nikomu niejest do śmiechu. Na pewno prze�stała się już śmiać tak zwana„śmietanka naukowców”, do�

tychczas szydząca sobie z ba�dań nad informacjami, zaczer�pniętymi z Kalendarza Majów.

Na temat tych badań pow�staje mnóstwo plotek i fantazji,podawanych sobie na ucho.Szczególnego zamieszania naro�biła wiadomość o charakterze

informacji prawdziwej, chociażtak sensacyjnej, że aż małoprawdopodobnej. Proszę jednakposłuchać.

Podobno tekst KalendarzaMajów, jakim posługują się na�ukowcy na świecie, wcale niejest pełnym tekstem Kalendarza.Przed wojną pełny tekst Kalen�darza, jego oryginał, znajdowałsię w Berlinie. Po zajęciu Berlinaprzez Rosjan w roku 1945, Ka�lendarz został wywieziony doZwiązku Radzieckiego, gdzieprzetłumaczono go dopiero

w roku 1968. Twierdzi się, żeRosjanie nie opublikowali całe�go tłumaczenia Kalendarza.Ukryli jakoby zawartą w nimwiadomość, że 21 grudnia 2012roku Ziemia zderzy się z wielkąplanetoidą, mającą średnicęokoło 100 kilometrów. Majowiezakończyli swój kalendarz na tejdacie, ponieważ po takim zde�rzeniu Ziemia przestanie istnieć.Jeden z naukowców zobrazowałwydarzenie w sposób niezwykleprzekonywujący:

„Kolizja taka spowodowaćmusi rozłupanie kuli ziemskiej,podobnie jak to się dzieje przyuderzeniu kuli karabinowej wpomidor”.

Rozglądający się nerwowopo niebie, naukowcy z NowegoMeksyku, pracujący nad pro�

gramem Lincoln Near Earth As�teroid Reserch, znaleźli asteroidęo podobnej wielkości, lecącąpo kursie, mogącym doprowa�dzić do kolizji z Ziemią. Asteroidanie ma nazwy. Oznaczona jestjedynie kodem 2003 QQ 47. No,więc jest asteroida, ale oblicze�nia wykazują, że do jej zderzeniaz Ziemią mogłoby ewentualniedojść dopiero w roku 2014. Czylinie w roku 2012. Samo zderzenieteż wcale nie jest takie pewnei asteroida najprawdopodobniejminie Ziemię, choć przeleci nie�

daleko nas. Niedawno młodypolski naukowiec pozbawiłautorów obliczeń ich optymis�tycznych złudzeń, twierdząc, żewyniki, wskazujące na rok 2014,to czysta teoria. Matematyka pa�pierowa, nieuwzględniającarealiów, w jakich odbywa się lotasteroidy. Asteroida raz po razdelikatnie zmienia kierunek policznych zderzeniach z naszym„śmieciem kosmicznym”, czylistarymi sputnikami nadal szwen�dającymi się po Kosmosie,chociaż nieczynnymi już od lat.Jeszcze kilka takich zderzeńi 2003 QQ47 ustawi się prosto nanas! Według oświadczeniarzecznika brytyjskiego rządowe�go centrum Near Earth ObjectInformation Centre, kolizja z Zie�

mią obiektu takiej wielkościwywołałaby taki sam skutek, jakeksplozja 20 milionów bombatomowych, zrzuconych na Hiro�szimę. W praktyce, tego rodzajukataklizm, to koniec świata.

Zderzenie z asteroidą wcalenie jest jedyną możliwościądoprowadzenia do końca na�szego świata. Wokół Ziemi krążypięć sond kosmicznych, wysła�nych przez NASA. Obserwujązorze polarne i rejestrują od�chylenia w sile natężenia ziem�skiego pola magnetycznego.Tam dzieje się coś bardzo nie�dobrego. Dziwnie się robiczłowiekowi, gdy słyszy od spe�cjalisty, że „w ostatnim czasieserce naszej planety wręczzwariowało”. Doktor JeremyBloxham z Uniwersytetu Harvar�

Zodiak z Dendery. Egipski freskna suficie świątyni w Denderze

Koniec świata dla każdego nie powinien się różnićod zwyczajnej śmierci ze starości, z powoduzatrucia muchomorem, czy z rozwalenia sobiegłowy podczas jazdy „po pijaku”.

Kościół katolicki teżsię dołożył do kilku„końców świata”,z których najfajniejszyogłoszony zostałna dzień 31 grudniaroku 1000.

Ustalono już datę końca świata, który manastąpić 21 grudnia 2012 roku o godzinie 11.11czasu Greenwich.

Zderzenie z asteroidą wcale nie jest jedynąmożliwością doprowadzenia do końca naszegoświata. Wokół Ziemi krąży pięć sond kosmicz�nych, wysłanych przez NASA. Obserwują zorzepolarne i rejestrują odchylenia w sile natężeniaziemskiego pola magnetycznego. Tam dziejesię coś bardzo niedobrego. Dziwnie się robiczłowiekowi gdy słyszy od specjalisty,że „w ostatnim czasie serce naszej planetywręcz zwariowało”.

CMYK

21Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

da ustalił, że przez ostatnie 150 latsiła pola magnetycznego Ziemispadła o 10%, a tempo spadkusiły pola wciąż narasta! Wedługwyników badań amerykańskichnaukowców, pracujących podkierunkiem dr Josepha Stonera,fizyka ze Stanowego Uniwer�sytetu Oregonu, północny bie�

gun magnetyczny Ziemi prze�mieszcza się coraz szybciejw kierunki Syberii. W ostatnimtysiącleciu północny biegunmagnetyczny przesunął się wtym kierunku aż o 1100 km i pro�ces ten również wciąż narasta.

Wiedząc już o KalendarzuMajów, zupełnie inaczej zaczętointerpretować tak zwany Zodiakz Dendery. Jest to fresk z egipskiejświątyni w Denderze (Egipt)przedstawiający symbolicznewyobrażenie nieba, gwiazd i pla�net. W relacji badaczy fresku jestw nim zapisana informacja, że

co około 11 500 lat powtarza sięspecyficzny układ gwiazd i pla�net, który powoduje katastro�falne zaburzenia magnetyzmuSłońca. Dochodzi wtedy do jegoogromnej aktywności, co dajeprzemieszczenie biegunów mag�netycznych Ziemi, a nawetodwrócenie kierunku jej obrotu.Ostatnie takie zdarzenie miałomiejsce w roku 9792 p.n.e.Niepokojące jest to, że data taprawie idealnie pokrywa sięz ustaleniami geologów, którzypodejrzewają, że wtedy na Ziemidoszło do gigantycznego poto�pu. Majowie wiedzieli, że tegotypu zjawisko jest czymś normal�nym dla gwiazd wielkości na�szego Słońca i w dziejach Ziemipowtarza się cykliczni co 11 i półtysiąca lat. Następny taki katak�lizm ma się powtórzyć właśnie21grudnia 2012. Nasz UkładSłoneczny ma wejść w tym dniuw tzw. równik Drogi Mlecznej �Galactic Equator, gdzie wystę�puje niesamowite oddziaływa�nie pola magnetycznego.

Słońce wyemituje wtedy takpotężne promieniowanie elek�tromagnetyczne, że jądro Ziemizacznie pełnić funkcję cewkielektromagnetycznej. WirującaZiemia jest gigantyczną prąd�nicą z biegunem północnymi południowym. Ingerencja ener�gii słonecznej w wirujące, meta�lowe jądro ziemi przełamie do�tychczasową jego biegunowość,w efekcie czego dojdzie dozmiany ziemskich biegunów.Autorzy twierdzą, że właśnie 21grudnia 2012 roku ma nastąpićtzw. przebiegunowanie Ziemi,a nasza planeta ma się zacząćobracać w przeciwnym kierun�ku, czemu mają towarzyszyćliczne katastrofy naturalne.

Nasza planeta ma się na chwilęzatrzymać, po czym zacznie sięobracać w przeciwnym kierun�ku, tj. ze wschodu na zachód.

Gdy się takie rzeczy pisze, lubgdy się takie rzeczy czyta,wszystko wtedy wygląda dośćspokojnie. Pragnę uczulić Pań�stwa na znaczenie takich

określeń, jak zatrzymanie się,a potem na ruszenie w prze�ciwnym kierunku naszej Ziemi.

Policzmy sobie z ołówkiem wręku. – Obwód Ziemi (na którymsiedzimy) wynosi 40 000 kilo�metrów. Pełen obrót Ziemi trwa24 godziny, czyli co 24 godzinyprzebywamy, siedząc na po�wierzchni Ziemi, drogę 40 000kilometrów. Kręcimy się więc, niezdając sobie z tego sprawy, zszybkością 1666 kilometrów nagodzinę! No, to teraz zatrzy�majmy Ziemię. Wyhamujmy zszybkości 1666 kilometrów na

godzinę, do zera. Co się sta�nie??? A jeszcze za chwilę Ziemiazacznie obracać się w drugąstronę. Co wtedy zrobi wodaz oceanów? Czy nie „chlupnie”jak woda z miednicy, kopniętejz całej siły? Pamiętam, jak kiedyśkomunistyczni naukowcy wy�

też będzie wola Boska. Ale jeślizamienimy się w dziwadełko, tobędzie to tylko i wyłącznie naszagłupota. Po angielsku – strange�let. Po polsku dziwadełko. Zabijawszystko. W sekundę likwidujecałą materię żywą i martwą. Przydziwadełku, nasze bronie jądro�we są śmieszne. Są czymś taksamo prymitywnym, jak nabija�na krzemieniem maczuga tro�glodyty. Dziwadełko zawsze

„idzie na całość”. Raz podane,zeżre każdą planetę, każdągwiazdę. Zeżre i przerobi nadziwadełko. Jesteśmy o krok odwyprodukowania dziwadełka.Dziwadełko jest jednorazowe.

Jedno wystarczy do przero�bienia na dziwadełko całej Ziemiz nami wszystkimi. Ludźmi, rośli�nami i zwierzętami. Żeby wyjaś�nić Państwu, czym jest dziwa�dełko, muszę zacząć tak trochę,jak w szkole.

Cały świat zbudowany jest zatomów. – Prawda? My wszyscyteż zbudowani jesteśmy z ato�mów. Atomy składają się z elek�tronów i jąder, a jądra z protonówi neutronów. Protony i neutronyskładają się z kwarków. Naszamateria zawiera kwarki lekkie,tak zwane kwarki dolne i górne.Kwarki w zwykłych warunkach sąsilnie powiązane ze sobą i samenie mogą uwolnić się z protonówi neutronów. Istnieją też innekwarki, ale otrzymać je możnatylko sztucznie, podczas ekspery�mentów naukowych i tylko naczas niewiarygodnie krótki. Z tychinnych kwarków interesować nas

jądra atomów węgla. Otrzyma�no cząstki, złożone z pięciu kwar�ków, w tym z jednego kwarkadziwnego. Dało to naukowcompowód do zbudowania hipotezyo istnieniu gdzieś w przestrzenikosmicznej materii innej, niżnasza, która tam może istniećjako coś naturalnego, ale u nas,niewielkie jej cząsteczki możemyotrzymywać tylko dzięki wysocespecjalistycznym urządzeniom

i tylko na czas ułamka sekundy,a wszystko przy udziale nie�słychanie potężnych sił, umożli�wiających powstanie okruchówtej innej materii, która przezobecność w niej kwarków dziw�nych, zwana została materiądziwną.

Mikroskopijne cząsteczki tejmaterii nazwane zostały –

planetę... Tak, krok za krokiem,zwykła materia przechodziłabyw dziwną. Po jakimś czasie zcałej naszej Ziemi zrobiłoby siędziwadełko o masie z grubszarównej masie Ziemi i promieniu

około 100 m. Jako że kolejneetapy połykania zwykłej materiiprzez materię dziwną są silnieegzotermiczne – skończyłoby sięto eksplozją w rodzaju wybuchusupernowej” – tak określa dzia�łalność dziwadełka pani doc. drhab. Helena Białkowska z Insty�tutu Problemów Jądrowych wWarszawie. Tak działałoby dzi�wadełko, gdyby się naraz gdzieśpojawiło. Kilka lat temu ogromne

Jeśli trafi nas asteroida, będzie to wola Boska.Jeśli zabije nas przebiegunowanie Ziemi, to teżbędzie wola Boska. Ale jeśli zamienimy sięw dziwadełko, to będzie to tylko i wyłącznienasza głupota.

Kompleks Brookhaven National Laboratory. U góry zdjęcia, tamgdzie widać pozbawiony zieleni ogromny obwód, pod ziemiąznajdują się urządzenia gigantycznego zderzacza jonów RHIC

śmiewali religijną wersję potopu(gdzie potop miał być spowo�dowany ulewnym i nieustającymdeszczem) obliczając, że cał�kowity zapas pary wodnej wpowietrzu jest absolutnie niewy�starczający do pełnego zalaniaplanety. Co by ci panowiepowiedzieli na fale tsunami o wy�sokości 150 – 200 metrów, dwu�krotnie „oblatujące” Ziemię do�okoła? Co zostanie na Ziemi poprzejściu takich fal...

Jeśli trafi nas asteroida, bę�dzie to wola Boska. Jeśli zabijenas przebiegunowanie Ziemi, to

będzie jedynie kwark, zwanydziwnym. Nazwano go dziwnym,bo jego istnienie w stosunku doinnych kwarków było dziwniedługie. (Proszę nie myśleć, żedłuższe trwanie kwarka ma jakieśodniesienie do naszego poczu�cia czasu. Nawet ten dziwnykwark trwa tylko jakąś niewiary�godnie małą cząstkę sekundy.)Kwarki dziwne są cięższe odnaszych naturalnych kwarków.

W lipcu 2003 roku, w labora�torium Jeffersona w NewportNews w USA naświetlano twar�dym promieniowaniem gamma

Brookhaven National Laboratory. Tu wytwarzane są wiązki jonów

dziwadełkami. Do powstaniadziwadełka potrzebna jestogromna ilość energii, ale gdy jużtakie dziwadełko powstanie,będzie ono pożerać protony i ne�utrony naszej materii (zwłaszczaneutralne neutrony) i będzie sięrozrastać. Rozrastające się dzi�wadełko spowoduje ekspan�sywne, coraz gwałtowniejszepożeranie naszej materii. Na po�żarcie Ziemi nie będzie mupotrzeba więcej czasu, niż mi�nuta. Wytwarzać się przy tymbędzie ogromna energia, powo�dująca gigantyczną, niewyobra�żalną dla nas eksplozję.

„Gdyby takie dziwadełka,trwałe, lub chociaż metatrwałe,i to ujemnie naładowane, mogłypowstawać w zderzeniach jąd�rowych wysokich energii, dopro�wadziłoby to do katastrofy kos�micznej. Dziwadełko bowiem,pożerałoby dosłownie wszelkienapotykane dodatnie jądraatomowe zwykłej materii i wkrótkim czasie połknęło naszą

zaniepokojenie wśród opiniipublicznej Stanów Zjednoczo�nych wywołały pogłoski o moż�liwości wyprodukowania dziwa�dełka, podczas eksperymentuzderzania jąder atomowychzłota w nowym akceleratorzeRHIC w Brookhaven (USA).

RHIC, czyli po angielsku Rela�tivistic Heavy Ion Collider, tonajwiększy na świecie ZderzaczRelatywistycznych (czyli rozpę�dzanych do szybkości bliskichprędkości światła) Jonów Cięż�kich, jaki niedawno powstałw Brookhaven National Labora�tory koło Nowego Jorku. Mogąsię w nim zderzać przeciwbieżnewiązki całkowicie zjonizowanychjąder atomowych złota, przy�spieszone do energii 100 GeV(gigaelektronowolt = miliardówelektronowoltów ) na nukleon(nukleony to wspólna nazwaprotonów i neutronów). Zde�rzanie pędzących naprzeciwsiebie dwóch wiązek jonówspowoduje sumowanie się ich

Opinie naukowców sąsprzeczne. Jedni na po�ważnie ostrzegają przedpowstaniem dziwadeł�ka, inni wyśmiewają teobawy. Jedno jestpewne. Ludzie stanowczonie powinni zajmowaćsię takimi eksperymen�tami. Jesteśmy na tylemądrzy, żeby zbudowaćskomplikowaną apa�raturę, a jednocześniena tyle głupi, że niejesteśmy w stanieprzewidzieć wszystkichkonsekwencji jejuruchomienia.

CMYK

18 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski22

energii do 200 GeV na nu�kleon. Celem odbywających sięw Brookhaven eksperymentówjest uzyskanie nowego stanumaterii plazmy kwarkowo�glu�onowej. Ale ten eksperymentmoże spowodować spektaku�larny koniec świata, gdyby wtrakcie zderzania jonów, jakouboczny produkt eksperymentupojawiło się nagle fatalnedziwadełko. Opinie naukowcówsą sprzeczne. Jedni na poważnieostrzegają przed powstaniemdziwadełka, inni wyśmiewają teobawy. Jedno jest pewne. Lu�dzie stanowczo nie powinnizajmować się takimi ekspery�

stało, proponowałbym Państwuzachowanie pełnego spokoju.Nic bowiem straconego! Szansęna spektakularny koniec światawciąż jeszcze mamy, bo w roku2076 kończy się kalendarz mu�zułmański, a w roku 2240 manadejść żydowski Mesjasz, któ�rego pojawienie się zapowiekoniec świata.

Tak trochę jakby z obowiązku,przedstawiłem Państwu kilkawersji, mającego podobno na�stąpić niebawem końca świata,w które to wydarzenie możnawierzyć, albo nie wierzyć. Przy�znam się Państwu, że ja w tewszystkie końce świata niewierzę. Szczególnie w te, któreprzedstawiają zjawisko końcaświata jako karę Boską. Karęwyobrażoną często jako sadys�tyczne znęcanie się nad bezrad�nymi i przerażonymi ludźmi,ogłupiałymi do dna rozpaczyprzez zaskakujący ich tok wyda�rzeń. Ktoś, kto tak będzie opisy�wał koniec świata, przedstawianam nie informację o tym wyda�rzeniu, a raczej informację o sta�nie swego schorowanegoumysłu. Obraz Pana Boga, past�wiącego się nad ludźmi, używa�jącego swej nieograniczonejnad nimi przewagi, by sycić sięzemstą za brak pokory, za brakmiłości do Niego, jest wstrętny.Obrażę Pana Boga najpewniejnie tym, że coś tam gdzieś prze�skrobię po cichu, ale takimwłaśnie, narzucaniem mu za�chowań nie przystających na�wet cywilizowanemu człowie�kowi, a co dopiero Bogu. KrólPrus Fryderyk Wilhelm I zwanyz powodu swego chamstwai prostactwa „królem sierżantem”bił poddanych kijem wrzeszczącprzy tym – „Macie się mnie bać!Macie mnie kochać!” Tegochcemy od Pana Boga!!??

Na koniec przedstawię Pań�stwu najbardziej prawdopo�dobną wersję końca świata zroku 2012. Według mnie, koniecświata nastąpi w roku 2012, alenie w grudniu, a na początkuczerwca. Zewsząd zjeżdżać sięzaczną zawodnicy i kibice..., a tunic nie będzie przygotowane naich przyjazd. I wtedy zacznie się– KONIEC ŚWIATA!

Brookhaven Lab BrookhavenNational Laboratory � pomiesz�czenia podziemne. Pierścieniezderzacza. Pierścienie głównegoakceleratora (RHIC) mająpromień 0.6 km

mentami. Jesteśmy na tylemądrzy, żeby zbudować skom�plikowaną aparaturę, a jedno�cześnie na tyle głupi, że niejesteśmy w stanie przewidziećwszystkich konsekwencji jejuruchomienia. Jak na razieBrookhaven nie wyprodukowałodziwadełka, bo wszystko u naswciąż stoi na swoim miejscu, alenie traćmy nadziei. Do 21 grud�nia 2012 mamy jeszcze trochęczasu.

Co by się jednak stało, gdyby21 grudnia 2012 nie nastąpiłkoniec świata? – Gdyby tak się

Dziwne ucho dźwięki słyszy,Coś tam w szafie piszczy, szura,Mówią, że to jest Rok Myszy,Albo, jeszcze gorzej, Szczura.

Pfe, o szczurze pisać nie chcę,Dlaczegoś się go brzydzimy,Uważając go za niecne,No, a Myszkę – my lubimy.

Mała Myszka Fiki�Miki,Miku�Mausik ukochany.Tu się kłania Makuszyński,No i Disney niezrównany.

Rzecz nie taka już banalna,Niech, kto chce, co chce powie.Mysz, jest mądra, muzykalnaI mieć można „myszkiw głowie”.

Myszka sprytnie ślipkiem zerkaI w kąciku serek skrobie.Gdy gdzieś pachnie jakaśszperka,Noskiem wciąga zapachsobie.

Mysz nam kończy cykl zodiaku.Przyznam się Wam, rzeczzabawna �Myszki dwie w mympamiętnikuMieszkają od dawien dawna.

BALLADA O MYSZY(w roku Myszy)

Ktoś się wpisał w hecymoment,Miał natchnienie, oczywiścieI dwie myszki, jak postumentZostawił mi na wieczyste,

Kolorowe myszki obieJedna – Fiku, druga MikuWesolutko tańczą sobieW mym młodzieńczympamiętniku.

Więc w kredensie, w szafie,w głowieTańczą myszki jak w euforiiI przypomni nam, ten, kto wieMyszki weszły do historii

Niecny Popiel, co podważyćChciał królewski Piasta tron„Zawdzięcza”, że się wyrażęMyszom swój niechlubny zgon

Z zacnym Piastem bój zajadłyWiódł, by zniszczyć sławny duchI Popiela... Myszy zjadłyI zaginął o nim słuch.

Tak, z Myszkami jest wesołoCzy to w głowie, czyw kredensie,Więc zatańczmy z nimi w kołoTaniec życia, w pewnym sensie...

Stanisława Nowosad

PIOTR POGORZELSKITekst i zdjęcia

„Bezrobocie – brak perspektyw”– to pierwsze, co przychodzido głowy, kiedy przyjeżdża siędo Dołbysza, niewielkiej miej�scowości pod Żytomierzem,na Ukrainie. Trudno uwierzyć,że 80 lat temu była to stolicapolskiego Rejonu Narodowegoim. Juliana Marchlewskiego.

Fabryka porcelany, w którejkiedyś pracowała większośćmieszkańców miasta, od kilkumiesięcy nie pracuje, wcześniejprzez miesiąc jej pracownicynie dostawali pensji. W środku,na centralnym skrzyżowaniu

miasta, zamknięty Dom Kultury,działa jedynie piekarnia, nale�żąca do Stefana Kuriaty, preze�sa miejscowego StowarzyszeniaPolaków, którego zebrania od�bywają się właśnie, w pomiesz�czeniach biurowych zakładu.Tam też jest muzeum miasta,gdzie zgromadzono przedmio�ty życia codziennego, używanew dawnych czasach przezmieszkańców Dołbysza. Obokstoi popiersie Lenina, wisi za�słonięta flaga radzieckiej Ukra�iny – eksponaty zgromadzono,bowiem w dawnej sali leninow�skiej. Niedaleko – rozpadającysię budynek łaźni i stacja auto�busowa. Po tej ostatniej zostałzamknięty budynek i żółty napis„Awtostancija”. Autobusy i ma�łe busiki zatrzymują się teraz stometrów dalej, bezpośrednio najednym ze skrzyżowań. Mias�teczko, a raczej jak to się mówina obszarze poradzieckim „wieśtypu miejskiego” jest podobnedo tysięcy innych na Ukrainie,z których mieszkańcy uciekają

do Kijowa, Moskwy, czy Warsza�wy w poszukiwaniu pracy. Przywyjeździe z miasta, w stronęgłównej drogi, tak zwanego,„asfaltu” straszy budynek by�łego internatu szkoły pedago�gicznej. Wielopiętrowy, opus�czony przez studentów, zajęlidzicy lokatorzy. Wybite szybypustych pokoi sąsiadują z za�

DołbyszPOLSKI REJON NARODOWYIM. JULIANA MARCHLEWSKIEGO

siedlonymi na dziko pomiesz�czeniami, na zewnątrz którychsuszy się bielizna i wiszą antenysatelitarne. Przez ulicę – dawnybudynek liceum pedagogicz�nego. Drzwi zabite deskami, nadaszku nad wejściem rośniebrzózka. „Z balkonu tego bu�dynku przyjmowano w cza�sach polskiego rejonu defiladypierwszomajowe” – mówi miWiaczesław Karpiński, działaczi założyciel Towarzystwa Pola�ków imienia Jana Pawła II.

Polski Rejon Narodowy im.Juliana Marchlewskiego � tonieudany eksperyment ra�dzieckich władz. Zajmujący sięjego historią profesor z Tarno�

pola, Henryk Stroński, mówi, żew latach dwudziestych bolsze�wicy chcieli wychować „czer�wonych Polaków”. W rejoniedominujący był język polski,rozwinięte polskie szkolnictwoi prasa. „Wszystko było pod pie�

czą bolszewików, ideologiikomunistycznej. Wszystko tobyło robione w celu wycho�wania Czerwonych Polaków,którzy mieli szykować się doprzerzutu rewolucji komunis�tycznej na brzegi Wisły” –zaznacza Henryk Stroński. Nieudał się nie tylko przerzut ko�munizmu, ale nawet jego pro�

paganda. Z zorganizowanejwycieczki miejscowej grupykoncertowej do Polski nikt niewrócił.

Mieszkańcy rejonu niechęt�nie wstępowali do kołchozówi sowchozów – wskaźniki kolek�tywizacji były jednymi z najniż�szych na terytorium ZSRR. W 1932

roku w Związku Radzieckimskolektywizowano 61,5% gos�podarstw, na Ukrainie 72%, a naMarchlewszczyznie jedynie16,9%. Mimo to, Wielki Głód 1933roku dotarł też tutaj � zdarzałysię przypadki kanibalizmu, ichofiarami padały także dzieci.

Polaków zniechęcała takżeprzymusowa ateizacja. Likwi�dowano istniejące na teryto�rium rejonu kościoły, prześlado�wano księży. Efekt był mizerny.Wychodząca w latach 1930�34gazeta „MarchlewszczyznaRadziecka” informowała, że 4kwietnia 1931 w czytelni w Tu�rowie miano pod kierownic�twem miejscowego PolakaKacpra Chorewskiego zorgani�zować „antyreligijny” wieczór.Niestety nie udało się, bo samorganizator świętował Wiel�kanoc.

Wobec takiego obrotu spraw,Moskwa podjęła decyzję o lik�widacji Rejonu. Rozpoczęła sięona w 1933 roku, a zakończonazostała 2 lata później. Zlikwi�dowano polskie szkoły, których

w 1929 roku było 31. Rozpo�częły się represje. Polaków,w tym też księży, oskarżanoo przynależność do PolskiejOrganizacji Wojskowej (organi�zacji, która nie istniała od wielulat, bolszewicy utożsamiali ją zpolskim wywiadem). W 1933roku, GPU (poprzednik NKWD)uznało, że jej przywódcą mabyć Bolesław Skarbek (był dy�rektorem Instytutu Kultury Pol�skiej przy WszechukraińskiejAkademii Nauk i jednocześniepełnił obowiązki kierownikaWydziału Agitacji Masowej przyKomitecie Partyjnym w Kijowie),który często bywał w Polsce i na

23Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

Marchlewszczyźnie. Oskarżonogo o to, że z pomocą ludzi z pol�skiego rejonu prowadził działal�ność, mającą na celu przyłą�czenie Marchlewszczyzny do„faszystowskiej Polski”. Razemz tym, miał przeciwdziałaćkolektywizacji, zajmować siędywersją i sabotażem. Do koń�ca 1933 roku aresztowano 20

osób, wśród nich członków kie�rownictwa rejonu.

Masowe represje rozpoczęłysię 2 lata później � 23 stycznia1935 roku Centralny KomitetKomunistycznej Partii (bolsze�wickiej) Ukrainy podjął decyzjęo przesiedleniu 8300 gospo�darstw z terenów przygranicz�nych „z powodów obronnych”

i przesiedleniu 4000 najlepszychkołchoźników z obwodów ki�jowskiego i czernihowskiego.Rok później, w kwietniu 1936roku, następny rozkaz: wysied�lenie z Ukraińskiej RepublikiRadzieckiej 15 tysięcy gospo�darstw polskich i niemieckichdo Kazachstanu. Ci Polacy,którzy ubiegają się o repatria�

cję, pochodzą właśnie z Mar�chlewszczyzny.

Żyjąca obecnie w DołbyszuPolka Maria Karpińska urodziłasię w 1937 roku właśnie w Ka�zachstanie. Jej rodzice – mat�ka, pracująca w miejscowejfabryce porcelany i ojciec �urzędnik bankowy, zostali pod�dani represjom ze względu nanarodowość. W 1947 jej rodzinaomal nie umarła z głodu.„Pytałam, czy będzie taki czas,kiedy będzie chleb na stole i sięnim najem. Mama tylko przytu�lała mnie do siebie,” – opowia�da mi Maria Karpińska. Udało

im się nielegalnie wrócić naUkrainę. Jak podkreśla, takichludzi było wielu, część jednakzostała.

Po wojnie władze ZSRR niepowtórzyły już swojego ekspe�rymentu. Dążono do stworzeniaczłowieka radzieckiego, poz�bawionego narodowości. O pol�skim rejonie nie wspominano.

Odrodzenie miejscowych Pola�ków nastąpiło dopiero poupadku ZSRR, w 1991 roku. Od�budowano miejscowy kościół.Obecnie z siedmiu tysięcymieszkańców Dołbysza, 4 tysią�ce to osoby pochodzeniapolskiego. Podobnie, jak w in�nych miejscowościach naUkrainie, gdzie mieszkają Po�

lacy, większość nie pamięta jużani języka, ani zwyczajów.Nawet na mszach, odprawia�nych w kościele po polsku,kazanie jest po ukraińsku, tak,aby wszyscy zrozumieli. Pol�skiego uczą się za to dzieci,wśród nich także mali Ukraińcy.W miejscowej szkole, w klasach,gdzie są lekcje tego języka,

uczy się połowa uczniów. Dy�rektor placówki � Oleh Chomian– mówi, że dzieci uczą się takżeo historii miasta – program na�uczania przewiduje punkt„Historia małej ojczyzny”.

* * *Korzystałem z książki: „Doł�

bysz. Historia, fakty. Przeszłość irzeczywistość” [„Довбиш. Історія, факти. Минуле та реальність”] Ołeksandra Kondratiukai Stefana Kuriaty. Żytomierz„Polissia” 2007

Autor jest korespondentemPolskiego Radia w Kijowie

Dzień dobry, Szanowny PanieMarcinie!

Pisze do Pana StanisławKrutnik z Przemyślan (obwódlwowski). Jestem Polakiem, uro�dzonym w 1934 r. Nasza rodzinachciała wyjeżdżać do Polskiw okresie powojennym (1946 r.),ale były takie rozmowy, że So�wieci na długo tu się nie zatrzy�mają, że Amerykanie i Anglicywypędzą ich z Galicji i powrócąnasze dobre stare czasy. Dlate�go mój ojciec i dziadek posta�nowili nie wyjeżdżać, czekaćtu, w tych miejscach, gdziemieszkali nasi przodkowie.Przed 1937 r. nasi rodzice wybu�dowali sobie nową gospodar�kę: ładny dom, różne budynkigospodarcze. Jeszcze od pra�dziadków był u nas ładny sad.Były w nim jabłonie, wiśnie,grusze, śliwy, morele, czereśnie,orzechy, porzeczki, maliny, trus�kawki, więc, gdy sad kwitł, byłotakie wrażenie, że to jest raj i tobyły najlepsze czasy.

Nasza rodzina liczyła 15 osóbi było nam bardzo żal porzucaćstrony rodzinne, swoją ziemię,na której mieszkaliśmy, praco�waliśmy z dziada�pradziada. Toteż właśnie miało wpływ na na�szą decyzję. Postanowiliśmyzostać. Byliśmy prześladowaniza to, że jesteśmy Polakami, zanaszą wiarę rzymskokatolicką.Nasza parafia znajdowała sięw Złoczowie. Ksiądz Jan Cieńskizgromadził dookoła tamtegokościoła nie tylko wszystkichPolaków, którzy pozostali, alerównież po likwidacji cerkwigreckokatolickiej wszystkichchętnych się pomodlić. Ks. JanCieński rozmawiał nie tylko w ję�zyku polskim, ale również ukraiń�skim i niemieckim, więc do koś�

LIST DO REDAKCJIcioła przychodzili Polacy, Ukra�ińcy i koloniści niemieccy, bywspólnie się pomodlić i wytrwaćw tak trudnych czasach, i prze�trwać do dnia dzisiejszego.Jasne, że większość przedsta�wicieli starszego pokoleniapoumierała. Również dużomłodzieży porzucało swojestrony ojczyste, nie mogąc siępogodzić z brutalnym prześla�dowaniem ze strony nacjona�listów i Sowietów. Wyjeżdżali doPolski, Anglii, czyli uciekali, tamgdzie, komu się udało. Jednak,nasza rodzina uparcie czekałana powrót starych dobrychczasów. Obecnie większość znaszej rodziny już umarła albosą już starzy i chorzy, i jechać doPolski już nie ma żadnegosensu. Dożywamy tu i śpiewamy– „Bajgo, bywaj ze mną ty,Bajgo bywaj ze mną ty, niewrócą nasze dawne sny...,Bajgo bywaj ze mną ty...” Tobyła wspaniała smutna pieśń,którą śpiewano jeszcze wdalekich czasach przedwojen�nych.

Chciałbym również tu napi�sać kilka słów o swoim życiu.Skończyłem cztery klasy szkołypolskiej. Dzięki nauce w szkolenauczyłem się swego rodzin�nego języka polskiego. Nigdysię go nie zrzekałem i w różnychdokumentach sowieckich pisa�łem jako narodowość – „Polak”.Niestety, niepodległa Ukrainazlikwidowała wpis narodowościw paszporcie i w metrykach.Zrobili tak, jak to robili bolsze�wicy, zamiast wpisu narodo�wości wpisywano – obywatelZSRR, zaraz się wpisuje – oby�watel Ukrainy. Kiedyś, gdyprzeprowadzano spis ludności,automatycznie wpisywano –

„Ukrainiec”, by zmniejszyć ilośćludności polskiej i teraz bardzotrudno potwierdzić swoją przy�należność narodową. Możnato tylko zrobić na podstawieswego imienia i nazwiska,starego aktu urodzenia lubstarych kościelnych dokumen�tów archiwalnych.

O co mi chodzi? Ja od pierw�szych dni wydawania „GazetyLwowskiej” nie tylko osobiście jąprenumerowałem dla swojejnielicznej rodziny, ale równieżpodjąłem trud bezpłatnegorozpowszechniania GL wśródnielicznej parafii rzymskokato�lickiej w Przemyślanach. Byłyczasy, gdy otrzymywałem naswój adres 30 – 25 – 20 – 15 eg�zemplarzy, a pod koniec istnie�nia tego pisma (czerwiec 2007)pozostało tylko 7. Gdy zapyta�łem panią Barbarę Legowicz,sekretarz TKPZL: „Dlaczego prze�stała ukazywać się „GazetaLwowska”, ona odpowiedziała,że trzeba się o to pytać w Kon�sulacie RP. Gdy zapytałem o tow Konsulacie, powiedzieli, abysię pytać Legowiczów. Więc,musiałem się albo sam domyś�lać, albo wierzyć różnym plot�kom. Kiedyś, gdy odwiedzałemwe Lwowie kasę chorych (niemogę często jeździć do Lwowa,bo jestem emerytem, częstochoruję), poszedłem do Kated�ry, by się pomodlić. Tamzobaczyłem, że pani sprzedajepismo polskie „Kurier Galicyj�ski”, który kiedyś był dodatkiemdo GL i wszyscy u nas bardzo golubili czytać. Kupiłem „KG” nr 7i od razu porozmawiałem z pa�rafianami, którzy są chętni gozaprenumerować.Jest chęt�nych 7 osób. Więc, zwracam sięz uprzejmą prośbą o udzielenieodpowiedzi, gdy nadejdzienumer za czerwiec.

Stanisław Krutnik

ANETA AUGUSTYN

Major Julian Piotrowski, pse�udonim „Rewera”, zmarł w nie�dzielę, 18 maja, we Wrocławiu.Miał 88 lat. Żołnierz AK, pow�staniec warszawski, był ostat�nim z mieszkających na DolnymŚląsku cichociemnym. Kiedycztery lata temu odwiedziłamgo w skromnym mieszkaniuw bloku na Grabiszynie, opo�wiedział mi swoją historię, któramogłaby posłużyć za kanwęfilmu sensacyjnego.

Mówił o półrocznym poby�cie we Włoszech w 1943 roku,gdzie przeszedł, w ekstremal�nych warunkach, szkolenie dlakomandosów: walka wręcz,posługiwanie się nożem, dy�wersja, minerstwo, znajomośćniemieckiej broni. Z ponad 2tysięcy kandydatów tylko nie�wielu ponad trzystu udało sięprzejść morderczy trening. Jegopierwsze loty do kraju kończyłysię fiaskiem: zawracał z powo�du mgły albo ostrzału.

Powiodło się dopiero zaczwartym razem: liberator, którywystartował z włoskiego Brin�disi, dotarł do Polski w środkunocy z 31 lipca na 1 sierpnia1944. „Miałem na sobie cywilneubranie i spadochron, a w gór�nej kieszonce marynarki – fał�szywe dokumenty ogrodnikaBiodrowskiego i „pastylki szczę�

ścia”, cyjanek na wypadekniewoli” � opowiadał mi.

Walczył w Powstaniu War�szawskim, w Śródmieściu. „Tobyła cała skala emocji, � mówiłmi. � Od entuzjazmu po poczu�cie bezsilności.”

Wojenny pseudonim nawią�zywał do klubu piłkarskiego„Rewera”, z rodzinnego Stanis�ławowa. Wspominał: „Wycho�wywałem się na „Trylogii” Sien�kiewicza i jeszcze dziś w mojejpamięci zachowała się scenaz zakończenia „Pana Wołody�jowskiego”, opisująca pogrzebmałego rycerza w kolegiaciestanisławowskiej. Wciąż brzmimi w uszach warczenie bębnaksiędza Kamińskiego i jegodramatyczne wołanie: „DlaBoga, panie Wołodyjowski!Larum grają! Wojna, nieprzy�jaciel w granicach!”.

Niedługo po zdaniu maturyPiotrowski zaciągnął się do 48.Pułku Piechoty Strzelców Kar�packich. Internowany na Węg�rzech, przeprawił się przez Ju�gosławię, Grecję, Turcję do Pa�lestyny. Walczył pod Tobrukiem.

„Rok w Afryce był bardzotrudny: żar, burze piaskowe,brak wody do picia, zimne,konserwowe posiłki z sucha�rami, nieustanne ostrzeliwanie,do tego – plaga pcheł i osła�wione szczury Tobruku” – wspo�minał. Po wojnie wyjechał do

Londynu, gdzie studiował eko�nomię. Zdecydował się na przy�jazd do Wrocławia, kiedy do�wiedział się, że tu zamieszkałajego mama. Przyjechał jesienią1948 roku, akurat trwała Wysta�wa Ziem Odzyskanych. Pierw�szą Polką, którą poznał w po�ciągu, była dziewczyna o nie�bieskich oczach, także stanisła�wowianka. Wysiedli już jakopara – spędzili potem prawie 60lat. Ukończył prawo, pracowałw przedsiębiorstwach budow�lanych. Przesłuchiwany i prze�trzymywany przez UB, w latach50. został zdegradowany doszeregowca. „Straszono mniei nakłaniano do współpracy.Nie mogę się załamać, muszęwytrzymać � powtarzałemsobie,” � opowiadał.

Po latach przywrócono godo stopnia porucznika i awan�sowano na majora; został od�znaczony Krzyżem SrebrnymOrderu Virtuti Militari i KrzyżemWalecznych. Co roku 18 maja,w rocznicę bitwy pod MonteCassino, miał zwyczaj modlićsię w kościele św. Wojciecha.Tym razem nie był w stanie:bardzo chory, od kilkunastumiesięcy przebywał w domuopieki. Zmarł właśnie 18 maja.

źródło: „Gazeta Wyborcza”,Wrocław

ZMARŁ OSTATNI CICHOCIEMNYNA DOLNYM ŚLĄSKU

2418 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

CMYK

SZYMON KAZIMIERSKI

W całej Polsce znany jestz popularnego porzekadła. Jestobiektem drwin, wzorcowymokazem durnia, symbolem słusz�nie ukaranej chciwości. Nikt niechciałby usłyszeć o sobie, że –wyszedł, jak Zabłocki na mydle.Zabłocki razem ze swym mydłem,ma jeszcze w polskim językupotocznym towarzysza. Piekar�skiego, który „plótł na mękach”.

Czy Zabłocki był osobą praw�dziwą? Jeśli prawdziwą to, kimbył? Kiedy żył? Gdzie mieszkał?Jak naprawdę było z tym myd�łem? Na wszystkie te pytaniapostaram się za chwilę Państwuodpowiedzieć.

Zabłocki nie był kimś anoni�mowym. Był to pan Cyprian Fran�ciszek Zabłocki herbu Łada,ziemianin z okolic Sochaczewa.Cyprian Zabłocki urodził się w ro�ku 1792. W spadku po matce(z domu Łęczyńskiej) otrzymał jejmajątek rodzinny, położony wewsi Rybno koło Sochaczewa.

W grudniu 1829 Cyprian Zab�łocki wyjechał do Belgii, gdziewziął ślub z Belgijką, Matyldą deProft. Państwo młodzi powrócilido Rybna w roku 1830. Akuratkończono tutaj dla nich budowęnowego i okazałego dworu,w którym jednak nie dane imbyło żyć długo i szczęśliwie, bowkrótce po ich przyjeździe doRybna wybuchło w Polsce Pow�stanie Listopadowe.

Powstanie stało się katastrofąnarodową, a po jego przegraniuna Polskę spadły represje, ma�jące złamać w Polakach naj�słabszą nawet wolę oporu prze�ciwko Cesarstwu Rosyjskiemu.

Wszyscy pamiętamy tylko onieszczęściach, jakie dotknęłyuczestników i zwolenników pow�stania. Mało, kto wie, że wielerepresji gospodarczych, jakie carwprowadził przeciwko Polsce,niosło ze sobą dużo więcej złe�go, niż prześladowanie poszcze�gólnych osób, bo dotknęły onewszystkich Polaków. Po upadkupowstania nie było w Polscejednej osoby, która by nieponiosła dotkliwych i upokarza�jących następstw tej przegranej.Pisząc � w Polsce – mam na myślicałą Polskę, nie tylko podległeRosji Królestwo Polskie.

Między ruskim młotem,a niemieckim kowadłem

Już w roku 1833, car odnowiłz Prusami i Austrią tak zwaneŚwięte Przymierze, czyli umowę,pozwalającą koordynować Ro�sji, Austrii i Prusom wspólne dzia�łania antypolskie. Każdy z zabor�ców był bardzo zainteresowanyspacyfikowaniem wszystkich Po�laków, nie tylko tych, podlegają�cych akurat tylko jemu. Wziętosię, więc za Polaków we wszyst�kich trzech zaborach. Car wpro�wadził granicę celną pomiędzyKrólestwem Polskim, a Cesar�stwem Rosyjskim, co od razuzaczęło dusić wszelką gospodar�czą działalność w Królestwie,nastawioną do tej pory jedyniena handel z Rosją. Wielu przed�siębiorców, by uniknąć szalonych

Afera na skalę przysłowiaJAK ZABŁOCKI NA MYDLE

Dwór Zabłockich w Rybnie koło Sochaczewa

Grób rodzinny Zabłockichna cmentarzu w Rybnie

opłat celnych, opuszczało Pol�skę, przenosząc się na terenyRosji, a to powodowało w Polscebiedę i bezrobocie. Dotychcza�sowa wymiana towarowa po�

między Królestwem i Cesarstwem,praktycznie wolna od opłatcelnych, była rezultatem daw�niejszej wojny celnej z Prusami.Chcąc doprowadzić do kata�strofy gospodarczej KrólestwaPolskiego, mającej świadczyć otym, że Polska samodzielnieistnieć nie może, podniosły onecła za przewóz polskich towarówWisłą do Gdańska o 40, a nawet400 procent! Polsce pomogławtedy Rosja, likwidując cłopomiędzy oboma krajami i wyra�żając zgodę na budowę KanałuAugustowskiego. Kanał Augus�towski omijał pruski Gdański uniezależniał Polskę od gdań�skiego portu. Prusy wtedy wojnęcelną przegrały, ale bynajmniejnie zapomniały o rewanżu. Teraznadeszła chwila zemsty. Polacyznaleźli się, więc pomiędzy rus�kim młotem, a niemieckim ko�wadłem.

Dodatkowo, na KrólestwoPolskie została nałożona kon�trybucja w wysokości 22 milio�nów rubli, podczas, gdy całyroczny budżet Królestwa wynosiłwtedy 10 milionów rubli. Zlikwido�wano polski pieniądz i zamiastzłotego wprowadzony zostałrubel. Zlikwidowano Bank Polski.Dla Polski wszystkie te represje

stanowiły totalną katastrofęgospodarczą, przy której dodat�kowa, represyjna zmiana pol�skiego kodeksu karnego na rosyj�ski i wprowadzenie rosyjskichjednostek miar i wag, byłaprawie niezauważalna.

Wobec takiej sytuacji gospo�darczej, w jakiej znalazła sięPolska, poddana carskim restryk�cjom, nie powinny dziwić nerwo�we zachowania polskich obywa�teli, którym przyłożono finansowy

nóż do gardła. Cokolwiek chcia�ło się wywieźć do Rosji, czy doPrus, obłożone było przerażają�cym podatkiem. W Polsce trud�no było coś sprzedać z powodu

się albo z niezrozumienia jegosytuacji finansowej, albo z nie�chęci do człowieka aktywnego,niechcącego się pogodzić zlosem, gotowego raczej stoso�wać środki uważane za nielicu�jące z godnością szlachcica, niż

poddawszy się cudzoziemskiejprzemocy, popłakiwać na ko�lanach przed obrazem, jakczyniła wtedy chyba większośćPolaków.

Nieprawda, że czego tylkotknął się pan Zabłocki, byłodziałalnością głupio pomyślanąi jeszcze bardziej głupio wyko�naną. Wiele jego przedsięwzięćpomyślnie rozwijało działalność

Zabłocki chciał eksportowaćswoje mydło do Belgii (belgijskażona), lub może Holandii, gdzieceny były zapewne dużo lepszeniż w Polsce. Transport był właś�ciwie tylko jeden. Z Rybna do Wisły(wcale nie tak daleko), Wisłą doGdańska, a stamtąd już statkiempo morzu. Ba! Niby proste, aleujście Wisły zagarnęli Prusacy i ka�zali sobie płacić bandyckie cło.Należało użyć podstępu.

Nieszczelne skrzynie– wypłukane mydło

Pan Zabłocki zamówił u sto�larza kilka wielkich, drewnianychskrzyń tak skonstruowanych, bynie przepuszczały wody. Skrzyniemożna było za pośrednictwemspecjalnego, niewidocznegoz powierzchni wody systemu lin,podwiązać pod dnem wiślanejbarki. Skrzynie, wypełnione kost�kami mydła, początkowo odby�wały podróż na barkach, aleprzed podejściem do pruskiejkomory celnej w Fordonie, skrzy�nie zostały opuszczone w dółi podwiązane do barek pod

wodą. Tak spreparowane barkistawiły się do pruskiej kontrolicelnej. Celnicy niczego nie odkrylii najgorsza kontrola na granicycelnej została przebyta pomyślnie.

Pozostał jeszcze do przeby�cia punkt celny w Tczewie, więcskrzynie pozostawiono ukrytepod wodą. Z Fordonu do Gdań�ska jest dobrze ponad sto kilo�metrów, a więc jakieś trzy dnidrogi. W trakcie podróży stało sięto, o czym każdy z Państwa wiejuż bardzo dobrze. Skrzynieokazały się nieszczelne! Stolarzspartolił robotę i po przybyciubarek do Gdańska, wydobyciui otworzeniu skrzyń, pan Zabłocki

zobaczył, że jego mydła już niema. Nikt nie ma prawa oczeki�wać od Polaków lojalności w sto�sunku do pruskich przepisówcelnych. Pan Zabłocki stracił natym interesie, ale nie była to,jakby chcieli ludzie lojalni i głupi,kara Boska, a zwyczajne partac�two stolarza, zaś radość z porażkibliźniego, jako że jest nieodrod�ną cechą niejednego naszegorodaka, zrobiła ze zwykłej sprawyaferę na skalę przysłowia.

Przysłowia są podobno mą�drością narodów. Jaką mądrośćprzekazuje to przysłowie? �Chyba tylko taką, że należypłacić Prusakom cło, bo inaczejPan Bóg cię skarze. Zaiste! Wielkato mądrość.

Na cmentarzu w Rybnie za�chował się grobowiec rodzinnyZabłockich, gdzie został pocho�wany Cyprian oraz jego żonaMatylda. Na tym samym cmen�tarzu, przy studni, można oglą�dać ogromną żelazną kadź. Towłaśnie w niej warzono mydło,które później rozpuściło się wWiśle i to ona stanowi wszystko,co pozostało z rybnieńskiej fab�ryki mydła. Po Zabłockich pozo�stał też wielki, piętrowy dwóri piękny park dworski ze stawemi alejami starych drzew.

braku pieniądza, który cały szedłna opłacanie kontrybucji i karpieniężnych, jakie nakładanebyły na obywateli. Do tegouczestnicy powstania tracilimajątki.

Zabłocki i jego działalnośćTeraz, kiedy Państwo już

wiecie, w jakich czasach przys�zło żyć panu Zabłockiemu,wróćmy się do opisywania jego

osobistych zmagań z rzeczywis�tością, w jaką wmanewrowałogo przegrane powstanie. Niezachowały się dokumenty,mogące świadczyć o staniefinansowym majątku Zabłoc�kich, ale działalność pana Za�błockiego wskazuje, że musiałwpaść w nie lada tarapaty.Lekceważący stosunek do panaZabłockiego, przypisujący munamiętną chętkę do szybkiegoi łatwego wzbogacenia się, brał

i pozwalało na dalsze inwestycjena terenie Rybna. Początkiemuprzemysłowienia majątku sta�ła się destylarnia wódek,likierów i araku. Wkrótce potemuruchomiono wytwórnię octu.Pan Zabłocki zadbał o to, by wewsi powstała szkoła początko�wa, a nawet sąd gminny. W roku1840 wybudowana została no�wa plebania. Jestem przeko�nany o tym, że w owym czasieniewielu było w Polsce dziedzicóww podobny sposób starającychsię o rozwój swojego otoczenia.

Skąd, więc wzięły się kpinkiz pana Zabłockiego? – Wzięłysię oczywiście z powodu tegonie�szczęsnego mydła, a jak dotego doszło, za chwilę wyjaśnię.

Pan Zabłocki wpadł na po�mysł, by postawić w Rybniefabrykę mydła. Miał widoczniedo tego odpowiednie surowcei kogoś, kto umiał mydło wytwa�rzać. Sprawą najważniejsząw tym interesie, było znaleźćodbiorcę wyprodukowanegotowaru. Na terenie Polski, jakwiadomo, mydło nawet dzisiajnie sprzedaje się zbyt rewela�cyjnie. Podejrzewam, że pan

Wielka kadź z fabryki mydła obecnie służy jako cmentarnypojemnik na wodę

Zabłocki nie był kimśanonimowym. Był topan Cyprian Franci�szek Zabłocki herbuŁada, ziemianinz okolic Sochaczewa.

W Polsce trudno było coś sprzedać z powodubraku pieniądza, który cały szedł na opłaca�nie kontrybucji i kar pieniężnych, jakie nakła�dane były na obywateli.

Pan Zabłocki wpadł na pomysł, by postawićw Rybnie fabrykę mydła. Podejrzewam,że chciał eksportować swoje mydło do Belgiilub może Holandii, gdzie ceny były zapewnedużo lepsze niż w Polsce. Transport był właściwietylko jeden. Z Rybna do Wisły (wcale nie takdaleko), Wisłą do Gdańska, a stamtąd jużstatkiem po morzu.

Po przybyciu barekdo Gdańska,wydobyciu i otworze�niu skrzyń, pan Zabłockizobaczył, że jegomydła już nie ma.

Należy płacić Prusa�kom cło, bo inaczejPan Bóg cię skarze.

25Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

CMYK

Konstanty Czawagatekst i zdjęcia

Prawie od roku działa weLwowie niezarejestrowany Komi�tet Społeczny, który od czasu doczasu zbiera koło pomnika Szew�czenki w centrum miasta podpisyna rzecz zmiany nazwy ulicyFredry na ulicę Igora Biłozira.

„Lwów – to miasto ukraińskiei nie są nam potrzebne te starepolskie nazwy, � agitowała prze�chodniów babina. – Igor Biłozirbył naszym kompozytorem naro�dowym i został zabity przezmoskali.”

„A czy pani wie, że Aleksan�der Fredro był dziadkiem metro�polity grecko�katolickiego And�rzeja Szeptyckiego?

„Może pan kłamie, to ja...? –oczy pani z Komitetu od razuzwróciły się w kierunku stojącejobok grupki dyskutantów poli�tycznych z tak zwanego „lwow�skiego klombu”.

Obok nas na ławce przypad�kowo zauważyłem, że wśródrozłożonych na sprzedaż ukraiń�skich książek patriotycznych jestteż tomik listów Zofii Szeptyckiejz Fredrów do syna Andrzeja. Gdypokazałem ów tomik tej pani,była bardzo zdziwiona i przyzna�ła, że naprawdę o tym nic przed�tem nie wiedziała, chociaż jestgrekokatoliczką, a w ich Komi�tecie są wykładowcy z Uniwer�sytetu Iwana Franki. Co prawda,ta pani nie agituje już „na klom�bie” za zmianą nazwy ulicyAleksandra Fredry.

Udając się w tym roku naodpust do Rudek koło Sambora,gdzie w krypcie kościoła para�fialnego znajdują się szczątkirodziny Fredrów, spróbowałempo raz kolejny dostać się domajątku rodzinnego hr. Fredrów,który znajduje się w sąsiadującejz Rudkami wsi – Beńkowej Wiśni.Od sowieckiej zabudowy � miej�scowej szkoły weterynarzy i brzyd�kich bloków dla studentów i wy�kładowców � stara droga, obsa�dzona lipami, prowadzi przezpola do dawnego parku, gdziezachował się pałac oraz innezabudowania majątku Fredrów.

„...Ale świat mego dziecin�nego i młodocianego wiekucały w Beńkowej Wiśni, � wspo�minał Aleksander Fredro w Trzypo trzy. � Dom tam moich rodzi�ców był to dom prawdziwiepolsko szlachecki, zamożny bezzbytku, cichy a gościnny. Dwarazy do roku, w dnie imieninrodziców, zjazd bywał wielki.Obiad w ogrodzie pod lipami...bal całą noc... iluminacja...”.

Do Beńkowej Wiśni Fredrowienajprawdopodobniej sprowa�dzili się jeszcze w 1797 roku,Aleksander miał wtedy dopierocztery lata – uważa badaczkajego twórczości Barbara Lasoc�ka. Fredrowie zamieszkali w ofi�cynie. Najbardziej ulubionepomieszczenia, jak niebieskigabinet, salę zieloną, pokójbawialny i sypialnię zachowałFredro w serdecznej pamięci ażpo ostatnie lata życia. Osobnyi mniejszy od oficyny budyne�czek zwano oficynką. To tammłodzi Fredrowie „nad książkąłby smażyli, ale niestety niedosmażyli [...] wyśmiali [się] na

We Lwowie chcą zmienić nazwę ulicy Aleksandra Fredry,a w Beńkowej Wiśni popada w ruinę jego majątek rodzinny

całe życie i tak szczerze, i tak bezkońca, i tak sztucznie, aby panTrawiński — nauczyciel chłop�ców — z drugiego nie zasłyszałpokoju”. Prototypem zaś wszyst�kich altanek, występującychpóźniej w Fredrowskich kome�diach, choćby w „Zemście”,mogła być altana, zwana szo�pą, opleciona różami i nastur�cjami, „co się wiły po brzozo�wych ganeczkach aż pod strze�chę”.

Pozostał zarośnięty staw, którybył jednym z najulubniejszychmiejsc zabaw wszystkich małychFredrów. Tam oni uczyli sięwędkowania i pływali czółnem,najlepiej bez wiedzy dorosłych,kierując się na małą wysepkę,która wydawała się zaczaro�wana. Przekazywano też, żemiała tam być figura. Razemz ks. Marianem Skowyrą ze Lwo�wa próbujemy odszukać to miej�sce. Długo przedzieramy sięprzez krzaki, wysokie trawy i bag�na. Nareszcie zobaczyliśmy naniewielkim wzgórzu małą figurkęMatki Bożej. Jest nowa. Może totutaj była wyspa Fredrowska.

Niektórzy badacze twórczoś�ci Fredry twierdzili, iż pałac swójon wzorował na włoskiej willi,występującej w jednej z powieś�ci Waltera Scotta. Inni podejrze�wali, że stanowił realizację włas�nego pomysłu AleksandraFredry. Jego prototypem mógłbyć też przypadkowo ujrzanyrysunek. Zarówno dawna oficy�na, jak i nowy dom stały nadbrzegiem sporego wzniesienia,poniżej którego był staw. Nadjego brzegiem wielki komedio�graf polski kazał umieścić pniaki,

na których można było przysiąść,a które na pewno lepiej, niżławki, komponowały się z przyro�dą. Staw, wysepka i okolicznezarośla były widoczne z pałaco�wego tarasu, na którym w leciejadano podwieczorki. Przedgankiem wschodniej facjatyrosła podwójna, przepyszna lipa.Właśnie ten gatunek drzew,obok oczywiście świerków, byłnajbardziej lubiany zarówno przezAleksandra Fredrę, jak i jego

rodziców. Stare drzewa w tymparku pamiętają go więcej,niżeli potomkowie mieszkańcówBeńkowej Wiśni. Po II wojnie świa�towej przybyło tu wiele ludnościnapływowej.

„Gdyby na szale wagi pojednej stronie umieścić to, coBeńkowa Wisznia ofiarowałaFredrom dobrego, twórczegoi radosnego, a na drugiej poło�żyć wszystkie doznane tamcierpienia, za które zresztą niemożna obarczać jej winą, to coby przeważyło? – pisze BarbaraLasocka. � Chciałabym wierzyć,że szala przechyliłaby się na tępierwszą stronę. W tak zwanympowtórnym pogrzebie Fredryw Rudkach, który odbył się w1988 r., uczestniczyli też potom�kowie Fredry. W pewnym mo�mencie do prawnuczki poetypodeszła skromnie ubranakobieta w średnim wieku i zapy�tała: „czy to pani jest tą wnuczkąFredry, która przyjechała tu napogrzeb?” Uśmiech,jaki jej od�powiedział, wyraźnie ją ośmielił,więc szybko dorzuciła: „to panina swoje przybyła!” Kto to był, jakrozpoznał przedstawicielkę pią�tego pokolenia rodu Fredrów?

Nie poznamy odpowiedzi na tepytania. Czy byłyby zresztąistotne? Prawdziwie ważny wy�daje się tylko tajemniczy procesprzekazywania pamięci, któraw ten sposób obejmuje więcej,niż jedno życie.”

Dzięki pomocy moich znajo�mych, miejscowych Polaków,udało się znaleźć pracownikaze szkoły weterynarzy, który miałklucze do wszystkich pomiesz�czeń. Przed powojenną katastro�fą wszystkich pałaców i zamkówpałac Fredrów uratowało to, żeoddano go dla jednostki wojsko�wej czy na szpital dla umysłowochorych. Oczywiście, majątekzostał doszczętnie zrabowany,jednak pozostała część deko�racji wewnętrznej i zewnętrznej,kominki i piece kaflowe. W 1993roku z okazji 200�lecia urodzinAleksandra Fredry w jednej salceurządzono skromne muzeum

„Jeżeli ktoś przyjeżdża z Polski,to pokazujemy im ten pałac,a jakichś wycieczek ze Lwowaczy innych miejscowości nie ma,� powiedział pracownik szkoły. –W zeszłym roku nakręcano tutajfilm o metropolicie Szeptyckim,

to trochę zrobili porządek. Bardzoszkoda, że ten zabytek tak po�pada w riunę, chociaż jeszczejest on do uratowania. Tylko narazie jest nikomu niepotrzebny”.

W salach i pokojach panujepustka, ponieważ wszystkiedomy są w stanie awaryjnym,zwłaszcza dawniejszy pałacyk.Dziwna rzecz, ale na żadnymz tych budynków nie ma tabli�czek, że są to zabytki architektury.Z niewiadomych powodów niewpisano ich do odpowiednichrejestrów państwowych. Obecnieszkoła weterynarzy należy doLwowskiego Narodowego Uni�wersytetu Agrotechnicznegow Dublanach.

Jaki los czeka na pałac Fred�rów w Beńkowej Wiśni? – Zawalisię, zostanie spalony jak wieleinnych czy będzie sprzedanykomuś z „nowych Ukraińców”,

Pałac

Jeden z pokoi pałacu

Staw

Herb Fredrów na ścianie pałacuPortert Aleksandra Fredry

rodziny Fredrów. W ekspozycji sąreprodukcje ich portretów, zdjęć,kopie dokumentów, inne pa�miątki.

którzy zmienią go nie do poz�nania? A może bardziej nadajesię na muzeum czy miejsce dlasympozjów i ważnych spotkań?

Można zaprenumerowaćna poczcie!!!

KOD PRENUMERATYУКРПОШТА 98780

KURIER galicyjski

NIEZALEŻNE PISMO POLAKÓW NA UKRAINIE

W sprawie prenumeraty gazety do Polski,prosimy o kontakt pod naszym adreseme�mail: [email protected]

Jeśli nie chcesz mojej zguby...

26 O tym i owym18 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

REKLAMA KOMERCYJNAOgłoszenia niekomercyjne,po uzgodnieniu z redakcją, mogąbyć drukowane nieodpłatnie

ВНУТРIШНI СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

ВНУТРIШНI СТОРІНКИSTRONY WEWNĘTRZNE

OСTAHHЯ СТОРІНКASTRONA OSTATNIA

ПЕРША СТОРІНКАPIERWSZA STRONA

1 см2................ 8,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 8,5 grn.1 см2................ 6 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 6 grn.1 см2................ 4,5 грн.

чорно�біліczarno�białe

1 cm 2.............. 4,5 grn.1 см2................ 7,5 грн.

повноколірнийpełny kolor

1 cm 2.............. 7,5 grn.

PRACA W POLSCEAgencja Pracy w Polscepilnie poszukuje na bardzo dobrych warunkach:lekarzy stomatologów, protetyków, wiertaczy(tzw. burowi roboty), drukarzy (offset) orazkandydatów w innych zawodach.Zgłoszenia telefoniczne:w Polsce: +48713422824,na Ukrainie: 80509139062,

80967815123lub pocztą elektroniczną: info@bcj�konsalting.euoraz inwestycje@bcj�konsalting.eu

Na zlecenie naszych klientów umieszczamyrównież ogłoszenia w prasie ukraińskiej

R E K L A M A K O M E R C Y J NA

KONSULAT GENERALNYRZECZYPOSPOLITEJ POLSKIEJ

WE LWOWIEKonsul Generalny, sprawy prawne,

opieki konsularnejSprawy obywatelskie i repatriacji

Każdy czwartek od godz. 10.00 do 14.00(po uprzednim telefonicznym uzgodnieniu terminu)

Sprawy paszportoweKażdy poniedziałek i piątek od godz. 10.00 do 14.00

ul. Kociubińskiego 11a / 3, 79011 Lwówsprawy kultury, nauki oraz wypłaty rent

Sprawy paszportowe, obywatelstwa i repatriacjiul. Kociubińskiego 11a /1, 79011 Lwów

tel.: (+380 322) 2601000tel.: (+380 32) 2600855fax: (+380 32) 2602938

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

Sprawy wizoweul. Iwana Franki 110, 79011 Lwów

tel. (+380 32) 2970861, 2970862, 2970863, 2970864,fax (+380 322) 760974

e�mail: [email protected] internetowy: www.konsulat.lviv.ua

W interwencyjnych przypadkach(np. zagubienie paszportu przez obywatela polskiego)

należy się zgłaszać:ul. Kociubińskiego 11a / 1

(w dni robocze od godz.8.30 do godz.16.30)lub do konsula dyżurnego

ul. Iwana Franki 110 (soboty, niedziele, święta)

ul. Smiływych, 5 (boczna ul. Sacharowa)od 28 marca (sprawy związane z Kartą Polaka

oraz dział wizowy)tel.: (+380 32) 2352160

KOMUNIKATKONSULATUGENERALNEGORP WE LWOWIEW dniu 01.08.2008 r. Konsulat Generalny RPwe Lwowie uruchomił dodatkowepomieszczenia przy ul. Smiływych, 5we Lwowie, z przeznaczeniem na działwizowy placówki.Zaznaczamy, iż w obydwu budynkach: obecnie zajmowa-nym na ul. Iwana Franki 110 oraz nowym na ul. Smiływychrównolegle będzie dobywał się proces wizowy.Dział wizowy na ul. Iwana Franki, 110 będzie przyjmowałjedynie ankiety na wizy do pracy.Dział wizowy na ul Smiływch, 5 będzie przyjmował osoby,aplikujące o wszystkie pozostałe rodzaje wiz.W obydwu działach wnioski wizowe przyjmowane będąw systemie tzw. „żywej kolejki” (bez zapisów)Osoby uprzednio zapisane przez Internet na sierpień iwrzesień br. - przyjmowane będą w dany dzień zgodniez kolejnością numeru na potwierdzeniu rejestracji.

Zmiana harmonogramu pracy działu wizowegoW związku z uruchomieniem dodatkowego pomieszczeniaprzy ul. Smiływych, 5 we Lwowie z dniem 01. sierpnia br.zmianie ulegają godziny przyjęć dokumentów iwydawania zawizowanych paszportów.Czas pracy urzędu 8.30 - 16.30Przyjęcia dokumentów 8.45 - 12.00Wydawanie paszportów 13.00 - 16.00

www.konsulat.lviv.ua

AFORYZMY GREKÓW

KĄCIK DWOJGA SERCRodowita lwowianka, lat 65,pobożna samotna wdowa,pozna porządnego samot-nego pobożnego Pana, któ-remu ciężko jest żyć samemui chciałby w ciszy i spokojudożyć swego wieku.

Kontakt: +380955069211lub: 0-0380243-78-21

EzopPrawdziwych przyjaciół pozna�jemy w biedzie.Marne jest życie ludzi, którzykłamstwo stawiają wyżej odprawdy.Najgorsze rządy są lepsze odanarchii.Duchowa doskonałość jestlepsza od fizycznej.Nieszczęścia temperują ludzi.Zawsze istnieje człowiek bar�dziej cierpiący od ciebie.Siostrą rozkoszy jest smutek.Kto z kim przystaje, taki się staje.Nie wszyscy są stworzeni dowszystkiego.Każdy człowiek na świecie na�wet w cierpieniu kocha życie.Wielka nienawiść łatwo nie

ginie.Największy jest ból, gdy ranyzadają najbliżsi Boga nie moż�na oszukać.Nieuk nie może być nauczycie�lem innych.Po nieszczęściu próżny żal.Zgoda buduje, nienawiść rujnuje.Kto pragnie więcej, traci to, coma.Lepiej biednie u siebie, niż bo�gato u obcych.Kto ma dużo wrogów, w potrze�bie nie znajdzie żadnego przy�jaciela.Nieszczęścia są najlepsząnauką.Kto pod kim dołki kopie, samw nie wpada.

KGKGKGKGKG

POLSKI PIELGRZYMPapież, Jan Paweł,Polak wspaniałyPrzybywa właśnie,Do Ukrainy – starego LwowaBo po co waśnie?By lud zespolić w większąowczarnięMiłości znakiem –Jakże się cieszę, nasz Ojcze Święty,Żeś Ty Polakiem!!!Starzec, Apostoł, Ojciecnasz Święty Serdeczną mowąWlał w nasze dusze i nasze sercaNadzieję nową.A katolików tłumy wyległyNa mokre błonia,W sercach nadzieja,w oczach tęsknota,Chorągwie w dłoniach.Błogosław wszystkim,Bracie Józefie,Błogosławiony!I Ty, Zygmuncie, przecież takdobrzeZnacie te strony!Bracie Zygmuncie,Bracie Józefie,Błogosławieni!Tyle potrzeba wiary i pracyTu na tej ziemi!Jakby znak Boga, naglenad błoniemTu się pojawił,Bocian przepiękny w słońcapromieniachNa chmurach zawisł...Zatoczył koło ponad Królową,Co łaską słynie,Od wieki wieków, tu na tej ziemi:Na Ukrainie!!!Potem nad tłumem wiernychzatoczyłSerdeczne koło,Jakby go pan Bóg przysłałdziś właśnieZ nowiną nową.Oczy zalśniły wielkimwzruszeniem:Płodność z nim spłynie?Tak mało: chleba, dzieci, pacierzaNa UkrainieBłądzą me oczy z wielkimwzruszeniemZa pięknym ptakiem,Powiedz mi, boćku, powiedzmi, boćku!Tyś też Polakiem???

Wiesława Bubak(Biała Podlaska)

Wiersz napisany dnia26 czerwca 2001 r.,w autokarze w drodzepowrotnej z pielgrzymkido Lwowa.

„Niech Pan Ci błogosławi i niech Cię strzeże,Niech Ci okaże oblicze swoje i zmiłuje się nad Tobą,

Niech obróci ku Tobie Twarz Swoją i obdarzy pokojem.Pan niech Ci błogosławi”

św. Franciszek z Asyżu

Czcigodnemu Księdzu Biskupowi LEONOWI MAŁEMUz okazji 50 rocznicy URODZIN

wiele serdecznych życzeń Jubileuszowych �zdrowia, szczęścia, obfitości łask Bożych,

darów Ducha Świętego, opieki Matki Bożeji św. Marii Magdaleny na wiele lat życia

składają:parafianie kościoła św. Marii Magdaleny we Lwowie

dyrekcja, grono pedagogiczne i uczniowieszkół nr 10 i nr 24 we Lwowie

organizacje polskie Lwowa i Ziemi LwowskiejRadio Lwów oraz redakcja „Kuriera Galicyjskiego”

27Kurier Galicyjski * 18 sierpnia 2008

Czas warszawski07.00 - 07.59 SAT09.00 - 09.59 SAT12.30 - 12.59 mkHz 31.769445 41.187285 SAT17.30 - 18.29 mkHz 48.856140 SAT23.00 - 23.59 mkHz 49.58605031.059660 SAT00.00 - 00.59 SATSAT - program Polskiego Radiadla Zagranicy rozpowszechnianyjest w systemie DVB przezsatelitê HOT BIRD, pozycjaorbitalna 13ºE, czêstotliwoœæodbiorcza 10,892 Ghz, polaryzacjapozioma (H) FEC,SR 27500, Audio PID 119.

Audycje Polskiego Radiadla Zagranicy emitowane s¹przez platformê cyfrow¹ Cyfra+Ukraina - Lwów – RadioNiezale¿nist UKF 106,7 MHz -Winnica - Radio TAK 103,7 FM -Chmielnicki - Radio Podilla Center104,6 FM- Równe - Radio Kraj 68,2FM- ¯ytomierz – Radio ¯ytomyrskaChwyla 71,1 FM

POLSKIERADIO PRZEZSATELITĘ

JAK SŁUCHAĆPOLSKICH AUDYCJINA UKRAINIE

Audycjeo Polakachna Ukrainiew Radiu OpoleKliknij: http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina/Do poprawnego odtworzeniaaudycji polecamy programWinAmp. Do pobrania ze stronywww.winamp.com.Klikaj¹cna http://www.radio.opole.pl/moduly/akcje/ukraina,/ mo¿napos³uchaæ o osobach, zwi¹zanychze Stanis³awowem

Parafia rzymskokatolickaśw. Mikołaja

Archidiecezja lwowskaobrządku łacińskiego

ul. Jasna, 2 81220 Bóbrka,rejon przemyślański,

obwód lwowski, UkrainaTel./fax.+380(3263) 41895

e�mail:[email protected],

[email protected]

Księża salezjanie, pracującyw parafii rzymskokatolickiej św.Mikołaja w Bóbrce kołoLwowa, chcieliby pomóc w od�nowieniu więzi Rodaków, po�chodzących z Kresów Wschod�nich i zapraszają wszystkich doodwiedzenia ich Macierzy.

W domu parafialnym, znaj�dującym się w odległości 23 kmod Lwowa, stworzono godnewarunki do przyjęcia grupy,liczącej do 50 osób. Jesteśmyw stanie pomóc w skontak�towaniu się grupy z fachowymiprzewodnikami po Lwowie iokolicach. Ze swej stronyzapewniamy opiekę duchowąi czekamy na przyjazd MiłychGości.

Z pamięcią modlitewnąks. Marian Kuc SDB,

proboszcz parafii

ZAPROSZENIEgalicyjski

KURIER

«КУР’ЄР ГАЛІЦИЙСКИЙ»REDAKCJA:Skrytka pocztowa (a/c) nr 80Iwano�Frankiwsk 76000,абонентська скринька №80siedziba gazety:Iwano�Frankiwsk 76002ul. Iwasiuka 60,ІваноФранківськвул. Івасюка 60tel. redakcji w Stanisławowie:+38 (0342) 71�38�66tel./faks redakcji we Lwowie:+38 (032) 261�00�54e�mail: [email protected] bankowe w Polsce:(w PLN) złotychBank Zachodni WBK S.A.PL 92 1090 1014 0000 0001 09290990konto bankowe na Ukrainie:WAT „Raiffeisen Bank AWAL”IF OD APPB MFO 336462r/r 260086283ВАТ «Райффайзен БанкАваль» ІФОД АППБ МФО336462 р/р 260086283Świadectwo rejestracji SeriaKW nr 12639�1523 Rwydane 14.05.2007Свідоцтво про державнуреєстрацію Серія КВ№ 126391523 Рвід 14.05.2007 р.Założyciel i wydawca:Mirosław RowickiЗасновник і видавецьМ. М. Ровіцкі

Skład redakcji:redaktor naczelny: Marcin [email protected]ł literacki, korekta i tłuma�czenia: Irena [email protected]ł fotoreportażu oraz działgrafiki komputerowej:Maria Basza [email protected]ł kulturalno – historyczny:Jurij Smirnowdział reportażu i informacjiregionalnej: Konstanty [email protected] Halina Pługator

Stale współpracują:Szymon Kazimierski, Piotr Jan�czarek, Tadeusz Olszański,Tadeusz Kurlus, Jacek Borzęcki,Renata Klęczańska, HelenaGołąb, Maciej Dęboróg�Bylczyński,Wojciech Krysiński Władys�ława Dobosiewicz, JuliaTomczak, Natalia Kostyk, OlgaCiwkacz, Dmytro Antoniuk,Elżbieta Lewak, EustachyBielecki i inni.

Drukujemy również teksty auto�rów, z którymi się nie zgadzamy!Pismo wspierane przez Senat RPza pośrednictwem FundacjiPomoc Polakom na WschodzieZa treść reklam, ogłoszeń i oświad�czeń redakcja nie ponosi odpo�wiedzialności, nie zamówionychrękopisów nie zwraca i pozosta�wia sobie prawo do skrótów.ТзОВ Видавничий Дім «МолодаГаличина»Indeks na prenumeratę 98780Індекс передплати 98780Газета виходить 2 рази на місяць

Lwowska Fala na antenie Radia KatowiceCo tydzień, w każdą niedzielę o godzinie 10:10 (czasu polskiego)na antenie Polskiego Radia w Katowicach gości Lwowska Fala,prowadzona przez panią Danutę Skalską. Poniżej lista nadajnikówi częstotliwości Polskiego Radia w Katowicach: Bielsko�Biała – 103FM; Częstochowa – 98.4 FM; Katowice 102.2 FM; Rybnik 97 FM.Poza tym, możliwy jest odbiór audycji poprzez Internet,bezpośrednio ze strony internetowej PR w Katowicach w trakcieemisji, tj. w niedzielę o godz. 10.10 czasu polskiego. Adres strony:http://www.prk.pl. Audycje do odsłuchu są na stroniewww.kresowianie.com.Audycja Radia „Rzeszów” o polskim dziedzictwie kulturowymi o Rodakach na UkrainieOd marca br. Polskie Radio „Rzeszów” emituje nową audycję„Kresowe Dziedzictwo”, która zajmuje się głównie stanem pol�skiego dziedzictwa kulturowego na Ukrainie oraz losem zamiesz�kałych tu Rodaków. Aby jej posłuchać kliknij:www.radio.rzeszow.pl, następnie � spośród wielu ikonek, widnie�jących na dole strony � kliknij na „Kresowe Dziedzictwo” i na jednąz czterech ostatnio wyemitowanych audycji. Do ich wysłuchaniaserdecznie zaprasza autor � Jacek Borzęcki i Polskie Radio„Rzeszów”.Radio Lublin na 103,2 i 99,6 MHz słychać bardzo dobrze aż poLwów (we Lwowie już nie).Polskie Radio Warszawa I � na falach długich 225 kHzPolskie Radio LwówZachęcamy też wszystkich do słuchania Polskiego Radia Lwów(ze Lwowa) w każdą sobotę od godz. 8.00 do godz. 12.00 (czasupolskiego) oraz w niedzielę od godz. 18.15 do 20.15 na fali: http://www.radio�n.com/eng/OnAir/onair.htm. W eterze program jestnadawany na fali 106,7 FM (Radio „Nezałeżnist”) i jest dobrzesłyszalny w promieniu 100 km od Lwowa.Radio Polonia (godz. 19.15 – czasu miejscowego)� Lwów – Radio Niezależnist UKF 106,7 MH� Winnica – Radio TAK 103,7 FM� Chmielnicki – Radio Podilla Center 104,6 FM� Równe � Radio Kraj 68,2 FM� Żytomierz – Radio Żytomyrśka Chwyla 71,1 FM i 103,4 FMRadio Maryja: Chełm 102,8; Hrubieszów 95,8; Lubaczów 102,3;Przemyśl 105,1; Ustrzyki Dolne 94,5Włodawa 104,5; Rzeszów UKF 104, 5

HUMOR ŻYDÓW GALICYJSKICHWG HORACEGO SAFRINA

Z bólem zawiadamiamy,że w 93 roku życia odeszła do Pana

Śp. MARIA CYBULKO,wieloletnia zasłużona nauczycielka

prac ręcznychw szkole nr 24 im. Marii Konopnickiej we Lwowie

Cześć Jej Pamięci!

Dyrekcja, grono pedagogiczne,uczniowie, rodzice oraz absolwenci Szkoły

KOMUNIKAT10 sierpnia z Legnicy do naszego pięknego i prastarego Lwowa

przyjechała z Przemyśla rowerami (trasa ponad 100 km)czternastoosobowa grupa z klubu „Ekorama”. Wspólnie z cyklis�tami Lwowa uczestniczyli w wyprawie – „Zwiedzanie zamków i pa�łaców Ziemi Lwowskiej” – z okazji ogłoszenia roku 2008 „RokiemZamków i Pałaców”. Rowerzyści odwiedzili zamki i pałace w Zło�czowie, Podhorcach, Olesku, Żółkwi, Krechowie, Podhajcach.

Wyprawie przewodniczył lwowianin Zbigniew Zawałkiewicz,woźny szkoły nr 10, który, o czym nasi Czytrelnicy już wiedzą, jestponadto wielkim miłośnikiem kąpieli w przeręblach i ogólniezdrowego trybu życia. Szczegóły wyprawy rowerowej zostanąpodane później.

OGŁOSZENIEW końcu sierpnia w wiosce Bar koło Mościsk odbędą siępolsko�ukraińskie zawody wędkarskie. Przed rozpoczęciemwystąpią naukowcy – ichtiologowie z Polski. Organizatoremspotkania jest Spółka Farmerów Polskich. Chętni do wzięciaudziału proszeni są o zgłaszanie się pod telefonem weLwowie: 8�0322�76�70�33 Włodzimierz

Swat od czasu do czasu na�gabuje zamonego młodzieńca,który uparcie trwa w staniekawalerskim.� Pan się musi ożenić, panieTintenfas.� Ożenić? Nie miała babakłopotu!� Jakie tam kłopoty? Pan niewiesz, co to takiego małżeń�stwo! Co to za skarb! Wyobraźpan sobie: budzisz się pan z sa�mego rana – żona uśmiecha się,jak aniołek, na stole już gotoweśniadanko, a obok na krześleprzy łóżku – wyprasowany gar�nitur i wytarte z kurzu pantofle...Wraca pan w południe – na stolewszystkie pańskie ulubione przy�smaki, a po obiedzie małżonkaczuwa nad tym, by nikt panu nieprzeszkodził w drzemce... No,a wieczorem, po kolacji, sadowisię pan wygodnie w klubowymfotelu, żonka podaje panu ga�zetę, siada tuż obok i zaczynaopowiadać o tym, co się zda�

rzyło w ciągu dnia... I mówi,i mów i . I mówi... Oj, żeby jejmowę odjęło!***

Małomiasteczkowy bankier,Maurycy Bauchegeszwir, miałpiękną córkę Marylkę, która,mimo młodego wieku, mogłasię już poszczycić tuzinem ado�ratorów.

Gdy panna skończyła dwa�dzieścia lat, ów król finansjerypostanowił wydać ją za mąż.W tym celu wezwał doświadczo�nego szadchena, który zapropo�nował różne partie.

Bankier po paru zdaniachprzerywa i mówi z naciskiem:

Panie Zylberbusz, ja potrze�buję dla córki męża, a dlasiebie – zięcia. On nie musi byćładny – ona sama jest ładna.On nie musi być bogaty – onasama jest bogata. On nie musibyć mądry – ona sama jestmądra. Ale on musi być po�rządny człowiek...

KGKGKGKGKG

SPŁYWY PO DNIESTRZE

28 O tym i owym18 sierpnia 2008 * Kurier Galicyjski

Kantorowe kursy walut na Ukrainie16.08.2008, Lwów

KUPNO UAH SPRZEDAŻ UAH 4,64 1USD 4,67 6,82 1EUR 6,93 2,05 1PLN 2,17 8,60 1GBP 8,79 1,80 10 RUR 1,90

R E K L A M A K O M E R C Y J N A

USŁUGI TURYSTYCZNEFachowe oprowadzanie po Lwowie

Pilotowanie grup turystycznych po KresachTel.: 0�0380679447843

Tel.: +48228513966

Tu można również przeczytaći zaprenumerować „Kurier Galicyjski”

R E K L A M A D L A P R Z Y J A C I Ó ŁKURIER

GALICYJSKI

MOŻNA KUPIĆw kioskach: „Wysoki Zamek”we Lwowie, Drohobyczu, Tru-skawcu, Borysławiu, Sambo-rze, Starym Samborze, Turcei Stebnyku oraz w kioskach „In-terpres” we Lwowie, w hotelu„GEORGE ’A”, w Katedrze Lwow-skiej, a także przy kościelew Żółkwi. W województwiestanisławowskim - od Stanis-ławowa po Jaremcze i Woroch-tę można kupić nasze pismow kioskach „Ukrpoczty”

R E K L A M A K O M E R C Y J NA

CZY SPŁYWALI PAŃSTWOKIEDYŚ PO DNIESTRZE?

SPŁYWY PO DNIESTRZEU jednych to pytanie wywołuje grymas, bo już

wypróbowali tureckie spływy górskie, u innych –zachwyt i strach, ponieważ wcześniej wypoczywaliprzeważnie nad morzem. My zaś proponujemypoznać Dniestr bliżej i pierwszym, i tym drugim.

Obecnie Dniestr staje się coraz bardziej popularnywśród osób, które lubią ciekawie spędzać urlopyi weekendy.

Podróż się odbywa dmuchanymi pontonami –raftami, � płynąc z prądem. Zadowoli onanajbardziej wybrednego miłośnika aktywnegowypoczynku. Nocleg w namiotach, przyrządzanieposiłków przy ogniu, romantyka nocnych ogniskoraz koloryt narodowy Ukrainy Zachodniejna zawsze pozostaną w Państwa pamięci.

To wszystko – dzika i nietknięta natura, która dajecudowną możliwość zanurzenia się w świat ciszyi spokoju.

Kontakt:Serhij Didycz

Klub „Złote runo”tel.: +38 03430 4 51 92, +38 067 8116147,

+38 066 0071310www.tourist.org.ua

e�mail: [email protected]

Spływy po rzekach Ukrainy: Dniestrze, Południowym Bugu,Czeremoszu, Słuczu, Zbruczu, Serecie. Turystyka górska.Przewodnicy polskojęzyczni. Wycieczki po Kijowie.

www.terraincognita.infotel.+38044 561 40 22; +380675068039

SPŁYWY PO RZEKACHUKRAINY

SPŁYWY PO RZEKACHUKRAINY

CMYK

JAN WLOBART

W poprzednim numerzezamieściliśmy relację z prze�kroczenia granicy polsko�ukra�ińskiej na przejściu Rawa Ruska/Hrebenne. Dziś następna auten�tyczna relacja z innego przejściana tejże granicy. „Serial” tenbędziemy kontynuowali. Chyba,że zabraknie nam tematów.

Co daj Panie Boże – Amen!4 sierpnia 2008 roku. Kolejny

powrót z podróży służbowej naUkrainę, przez przejście granicz�ne, Krakovec – Korczowa. W od�dali widać już gwiaździste flagiUnii Europejskiej. Jest godzina12.30.

O dziwo, brak kolejki. Ukraińskipogranicznik wręcza mi „tałoń�czyk” i z nadzieją na szybkieprzekroczenie granicy szybkodojeżdżam pod wiatę odprawcelnych zielonym pasem. Samo�chodów stoi kilkanaście.

Słoneczko grzeje niemiłosier�nie, ale niewielka ilość pojazdówdaje nadzieję na szybkie schro�nienie się pod wiatą odpraw. Pookoło 30 minutach stoję już wcieniu i ukraiński celnik sprawniedokonuje odprawy. Mija następ�ne 30 minut i ukraiński pogranicz�nik pozwala mi ruszyć w stronęgranicy.

Przed wjazdem na stronępolską formuje się sznur samo�chodów w trzech rzędach.

Jeden na pasie „nic do ocle�nia” i dwa do zwykłej odprawy.Staję na pierwszym.

Czas mija, kolejka z „zielone�go pasa” prawie się nie prze�suwa. Niewiele lepiej jest napozostałych pasach. Zdetermi�nowany, biorę w rękę doku�ment, wydany mi przez KonsulatGeneralny RP, potwierdzającymoje częste podróże służbowei stanowiący zarazem prośbę dosłużb granicznych obu krajów owyra�żenie zgody na przejazdbez kolejki. Pokazuję go ukraiń�skiemu pogranicznikowi, który,po zapoznaniu się z nim, wyrażazgodę na przejazd, pod wa�runkiem, że na przejazd wyraziteż zgodę polska Straż Gra�niczna.

Przechodzę na stronę polską,

szukam strażnika, ponieważ niema go na zewnątrz przed straż�nicą obok szlabanu, wchodzędo środka i własnym oczom niewierzę! Na stole, znużony upa�łem i bezruchem na granicy, leżynasz strudzony wojak. Na mójwidok zrywa się gwałtownie,nieco wystraszony. W kilkusłowach referuję przyczynę mojejobecności i okazuję dokument.Strażnik dzwoni do kierownikazmiany i dowiaduję się, że niemam zgody na wjazd. Próbujęsię dowiedzieć, kto jest kierow�

nikiem zmiany, lecz jest to tajem�nica (!!!). Wracam, więc do sa�mochodu i pokornie czekam wkolejce na wjazd na stronępolską. Temperatura 29 stopni Cw cieniu, boję się pomyśleć, ilew słońcu, do toalety daleko, dodomu jeszcze dalej. Prysłanadzieja na szybkie przekrocze�nie granicy, a do końca podróżyjeszcze 520 km. Wreszcie, okołogodz. 17, wjeżdżam na stanowis�ko odpraw. Strażniczka zbieradokumenty i po kilku minutach jeodbieram. Niestety, dalej niemożna wjechać. Stanowiskoodpraw celnych jest zajęte przezoczekujące odprawy kilka sa�mochodów. Mija 40 minut.Wreszcie podwładny MinistraFinansów łaskawie dokonujeodprawy. Dochodzi godzina 18i cały spocony mogę ruszać �najpierw do toalety, a później wdrogę. Ponieważ czasu na ref�leksję miałem sporo – oto garśćprostych pytań do osób odpo�

wiedzialnych za pracę polskichsłużb granicznych.

Dlaczego to tak długo trwa?Czy zielony pas na tej granicy jestkarą, czy przywilejem?

Czy odprawa obydwu służbnie może odbywać się równo�legle?

Czy potrzeba aż 5 godzin naodprawę 23 samochodów oso�bowych, poruszających sięzielonym pasem?

Osobną kwestią jest nie ho�norowanie dokumentu wysta�wionego mi przez polskie przed�

stawicielstwo dyplomatyczne naUkrainie. Czy dzielni podwładniporucznika Bogdana Kłosa(w końcu trzeci pytany funkcjo�nariusz SG wydusił z siebie jegonazwisko), stosują własne prawo?Czy jest to sposób na podnie�sienie ich poczucia własnejwartości? (Ja mogę! Co mi tamjakiś konsul!)

Cóż! Jestem pewien, że takąopieszałością nie wystawiamysobie dobrego świadectwawśród innych nacji, mającychwątpliwą przyjemność przekra�czania tej granicy, jak teżnaszych sąsiadów. Po wielokroćmiałem okazję słyszeć to z ich ust.Było mi wstyd.

Wiem, że takie sytuacje sątakże na innych przejściachgranicznych. Dlatego tez mamnadzieję, że odpowiednie służbypremiera Schetyny i ministraRostowskiego poważnie potrak�tują sygnały, napływające z gra�nicy UE i Ukrainy.

Impresje z podróży

GRANICA ŚWIATÓW �CIĄG DALSZY