Kuba DąbrowsKi chris nieDenThaL Tomasz Lazar oiKo PeTersen...

5
KUBA DąBROWSKI TOMASZ LAZAR TOMASZ WIECH MIKOłAJ GRYNBERG CHRIS NIEDENTHAL OIKO PETERSEN ANDRZEJ WIKTOR ANDRZEJ ZYGMUNTOWICZ PUBLIKACJA O PROJEKCIE „WARSZAWSKIE SPOTKANIA Z FOTOGRAFIą DOKUMENTALNą” nr 4 / www.fsd.edu.pl fot. Kuba Dąbrowski

Transcript of Kuba DąbrowsKi chris nieDenThaL Tomasz Lazar oiKo PeTersen...

Kuba DąbrowsKiTomasz LazarTomasz wiech

miKołaj GrynberG

chris nieDenThaLoiKo PeTersenanDrzej wiKToranDrzej zyGmunTowicz

PubLiKacja o ProjeKcie „warszawsKie sPoTKania

z foToGrafią DoKumenTaLną” nr 4 / www.fsd.edu.plfo

t. Ku

ba D

ąbro

wsk

i

| 2 | | 3 |facebook.com/spotkaniazfotografia fotoreportaz.org.pl

15 kwietnia 2013Kuba DąbrowsKiKażdy kadr to dokument. Nowe sposoby opisy-wania współczesności. Dokumentalista młodego pokolenia odświeżający tematykę i estetykę do-kumentu.

Fotograf. Urodzony w roku 1980 w Białymstoku. Skoń-czył socjologię na UJ i fotografię w ITF w Opavie. Pracu-je z większościa magazynów w Polsce i z takimi zagra-nicznymi tytułami jak m.in. Vogue, Die Zeit, czy WWD. Ważniejsze wystawy indywidualne: Galeria Arsenał Bia-łystok „Ważne pytania” i „Pić z tobą colę”, Point galery Tokio „Everything”, Lefttanker Tokio „Fauna & Flora”, Pla-tan Budapeszt „Fontos Kerdesek”, Slam Jam Florencja „Nowhere”, Ha-art Bukareszt „Trist Karaoke”, Festiwal Fotografii w Łodzi „Chciałbym umrzeć jak James Dean”, ZPAF i SKA Kraków „Koledzy”, TR Warszawa „Prezenty”.

Ważniejsze wystawy zbiorowe: Palazzo dell Espo-sizione Rzym „La Gioia”, BWA Katowice „Entuzjaści”, Bunkier Sztuki Kraków „Szczyt Bohaterów”, CSW Mińsk „Pejzaż polski”, MFK Kraków „Polska Wenus”, CSW War-szawa „Efekt czerwonych oczu”, MFK Kraków „Teraz Polska”. Prowadzi bloga: kubadabrowski.blogspot.com, wcześniej od 2005 accidentswillhappen.blog-spot.com - jeden z pierwszych fotograficznych blo-gów w Polsce. Wydał dwie fotograficzne książki: „We-stern” i „Sweet Little Lies”. W latach 2008-2012 w tygodniku „Przekrój” prowadził rubrykę „Stopklat-ka”, w której pisał o historii fotografii.

13 maja 2013Tomasz Lazarulica jako scena życia współczesnego.

Fotoreporter młodego pokolenia, laureat World Press Photo 2012, zwycięzca Grand Press Photo 2012, au-tor eseju fotograficznego „Teatr życia analizującego zderzenie globalizacji z miejscowymi tradycjami w różnych krajach”. Jest niezależnym fotografem, członkiem ZPAF, absolwentem informatyki na Za-chodniopomorskim Uniwersytecie Technologicznym. Od 2011 roku jest także członkiem kolektywu foto-graficznego Un-posed, związanego z fotografią ulicz-ną. Uczestniczył m.in. w warsztatach prowadzonych przez Tomasza Tomaszewskiego oraz w Edddie Adams Workshop w USA. Jest laureatem konkursów fotogra-ficznych w Polsce i za granicą (m.in. Sony World Pho-tography Award, International Photography Award, BZWBK Press Photo). Ostatnio nominowany w kate-gorii „Deeper Perspective Photographer of the Year” w konkursie International Photography Award. Zdo-bywca II miejsca w konkursie World Press Photo 2012 w kategorii „People in the News”. Miłośnik kawy i do-brej muzyki. Czerpie przyjemność z przebywania

iii eDycja warszawsKich sPoTKań z foToGrafią DoKumenTaLną „zwierciaDła czy oKna”

fotografia sprawia mi radośćz Tomaszem Lazarem, laureatem world Press Photo 2012, rozmawia mirek Kaźmierczak

z ludźmi i poświęca każdą możliwą chwilę fotografii. Obecnie ciągle w podróży.

10 czerwca 2013Tomasz wiechPolska jest piękna.

Tomasz Wiech urodził się w 1979 roku, mieszka w Kra-kowie. Z wykształcenia politolog. Student Instytutu Twórczej Fotografii w Opavie. W latach 2004 – 2010 związany był z „Gazetą Wyborczą”. Stypendysta Mi-nisterstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego (2010) oraz Narodowego Centrum Kultury (Młoda Polska, 2011). Laureat nagrody w konkursie World Press Pho-to 2009. W roku 2011 jego materiał o współczesnej Polsce znalazł się w finale konkursu Leica Oskar Bar-nack Award. Jego zdjęcia prezentowane były w Pol-sce, na Litwie, w Czechach, Francji, Belgi, Portugalii. Zainteresowany tym, co tu i teraz.

9 września 2013miKołaj GryNberGzapisy osobiste.

Niegdyś fotoreporter, dziś portrecista i dokumentali-sta nieco nostalgiczny, często czerpiący tematy doku-mentalne z osobistych doświadczeń. Z wykształcenia psycholog. Od 24 lat fotograf. Autor kilku książek i al-bumów fotograficznych. Wykładowca w Leica Acade-my oraz w Związku Polskich Artystów Fotografików (Pracownia Portretu). Od kilku lat prowadzi własne gru-py fotograficzne - „Osobiste Projekty Fotograficzne” w Warszawie, Sankt Petersburgu i Archangielsku.

Wybrane wystawy po 2006 roku:•„Metamorphoses” (2006), Luksfera Gallery,

Warszawa•„California dreaming different people” (2006),

Soviart, Kijów, Ukraina•„Past and Gone” (2007), ZPAP Gallery, Gliwice•„Amici Veritatis” (2008), Hotel Europejski, Biblio-

teka Uniwersytetu Warszawskiego•„Dużo kobiet” (2008-2012): Meksyk, Peru, Lublin,

Warszawa, Rosja (Moskwa, Sankt Petersburg, Ar-changielsk)

•„Auschwitz-co ja tu robię?” (2010-2012), Kraków, Warszawa, SztokholmKsiążki:

•„Dużo Kobiet/Many Women”, Biblioteka Gazety Wyborczej, wyd. Agora SA, Warszawa 2009

•„Auschwitz – co ja tu robię?/Auschwitz – what am I doing here?” Fundacja Pauza, Państwowe Muzeum Auschwitz-Birkenau, Kraków-Oświęcim 2010

•„Ocaleni z XX wieku [Survivors from the 20th century]” Świat Książki, 2012

7 października 2013chris NieDeNThaL o powinnościach fotoreportera, od zapisu zwykłości dnia każdego do momentów przełomowych.

Fotoreporter dokumentujący schyłkowe lata okresu gierkowskiego, ożywienie społeczne pierwszej Soli-darności, stan wojenny, załamanie z wczesnych lat osiemdziesiątych i odrodzenie ducha z końca lat osiem-dziesiątych, nadzieje czasu przejściowego i współcze-sność. Urodził się w 1950 roku w polskiej rodzinie w Londynie. Po studiach w London College of Prin-ting, w 1973 roku przyjechał do Polski na kilka miesię-cy i pozostał do dziś. Na początku lat 80. współpraco-wał z amerykańskim tygodnikiem NEWSWEEK, a od 1985 roku z TIME. Dla tego czasopisma robił reporta-że w całej wschodniej i centralnej Europie, Związku Radzieckim i na Bałkanach. Był świadkiem powstania wolnego związku zawodowego „Solidarność” pod-czas strajku w stoczni im. Lenina w Gdańsku w 1980 roku, jak również wprowadzenia stanu wojennego w Polsce w grudniu 1981 a później dokumentował upadek komunizmu w 1989 roku. Wygrał nagrodę w konkursie World Press Photo w 1986 roku za portret węgierskiego przywódcy Janosa Kadara. Przez kilka lat współpracował również z niemieckim tygodnikiem DER SPIEGEL. W Polsce ukazały się trzy albumy z jego fotografiami: „Polska Rzeczpospolita Ludowa. Rekwi-zyty” (BOSZ 2004); „13/12. Polska Stanu Wojennego” (Edipresse 2006) i “In Your Face. Oblicza niedawnej Przeszłości” (Edition FotoTapeta, 2011), jak również au-tobiografia “Zawód:Fotograf” (Marginesy 2011). Przez ostatnie dziesięć lat opracował wiele projektów, cykle fotografii dotyczących dzieci niepełnosprawnych in-telektualnie, które przedstawił w formie wystaw w wielu miastach w Polsce i za granicą (m.in. „Tabu. Portrety Nie Portretowanych”, „Listy do Syna”).

4 listopada 2013oiKo PeTerseN zobaczyć innego.

Dokumentalista młodego pokolenia, autor wystaw Guys. From Poland With Love i Downtown poświęco-nych szeroko rozumianej inności. Polski fotograf mło-dego pokolenia. Ukończył studia językoznawcze na Uniwersytecie Warszawskim oraz fotografię na lon-dyńskim University of the Arts. Debiutował w 2007 roku wystawą „Guys. From Poland with love”, która została pokazana podczas Szóstego Fotofestiwalu w Łodzi. Petersen znalazł się także w gronie piętna-stu najciekawszych młodych, polskich fotografów, zakwalifikowanych do projektu PhotoPoland przygo-towanego wspólnie z Instytutem Mickiewicza. Jego

prace pokazywane były m.in. w warszawskim CSW w ramach wystawy „Efekt czerwonych oczu. Fotografia polska XXI wieku” oraz na wielu międzynarodowych festiwalach fotograficznych, m.in. we Francji (Trans-photographique '09), Finlandii (Backlight '08) i w Chi-nach (Pingyao International Photography Festival).

9 grudnia 2013aNDrzej wiKTor między rzeczywistością a inscenizacją, czyli o współczesnym dokumencie.

Fotoreporter związany przez lata z dziennikiem Rzecz-pospolita, obecnie wolny strzelec zajmujący się do-kumentem i portretem. Członek Związku Polskich Artystów Fotografików. Realizuje projekty autorskie jak i komercyjne. Współpracuje z takimi magazyna-mi jak m.in.: National Geopraphic Polska, National Geographic Traveler, Press, Gala, Existence, Wprost, Przekrój, Polityka, Zwierciadło, Claudia, Polska The Times, Rzeczpospolita oraz w prasie zagranicznej w Czechach, Izraelu, Iraku i Rosji. Jest autorem wie-lu wystaw indywidualnych, kilkakrotny zdobywca nagród w Konkursie Polskiej Fotografii Prasowej oraz BZ WBK Press Foto.

moderator spotkań:aNDrzej zyGmuNTowicz

Urodzony w 1951 roku, mieszka w Warszawie. Absol-went Mechaniki Precyzyjnej na Politechnice War-szawskiej. Po studiach pracował jednocześnie jako konstruktor sprzętu optycznego i fotograf. Od 25 lat zajmuje się wyłącznie fotografią. Jest członkiem Związku Polskich Artystów Fotografików i posiada dyplom mistrzowski w zawodzie fotograf. Od 1973 roku wystawia swoje prace (dominująca tematyka to dokument i akt) na wystawach indywidualnych, grupowych i zbiorowych. Równolegle publikuje zdję-cia komercyjne w prasie, książkach i wydawnictwach reklamowych. Od 1989 roku zajmuje się edukacją fo-tograficzną, najpierw wykładał w Wyższym Studium Fotografii ZPAF-CAK, od 1998 w Collegium Civitas a od 2005 na Wydziale Dziennikarstwa Uniwersytetu Warszawskiego. Aktywny organizator działań foto-graficznych, zaczynał w Warszawskim Towarzystwie Fotograficznym, był jego prezesem w latach 1979-85, był prezesem ZPAF w latach 1991-94 a od 1992 do 2003 szefował Fundacji Konkurs Polskiej Fotogra-fii Prasowej. Od 2005 przewodniczy Radzie Artystycz-nej Związku Polskich Artystów Fotografików. Zajmu-je się także refleksją teoretyczną na temat fotografii publikując teksty m. in. w Pozytywie, Fotografii, PDF, katalogach wystaw i albumach fotograficznych.

urszula czartoryska kiedyś napisa-ła, że fotografia jest nie tylko od-bitką na papierze światłoczułym, ale także zwierciadłem świata - czasem krzywym, a kiedy indziej wiernym.Nie ma wiernego odbicia rzeczywisto-

ści. To jest tocząca się od wielu lat deba-ta. Nie ma obiektywnych zdjęć i obiektyw-nej fotografii.

jedynie taka, która ku obiektywności zmierza.Zgadza się. Czasami staram się poka-

zać pewne elementy z życia, które się po prostu dzieją, pewne zmiany, wpływ kul-tury masowej na społeczeństwo. Moja fo-tografia jest bardzo subiektywna, a naj-lepszym tego przykładem jest „Teatr życia”.

Na czym polega surrealizm tego projektu, który tak często podkre-ślasz?Staram się wyszukiwać różnorodne, cza-

sami niezwykłe sytuacje. Media kreują rze-czywistość. Dawniej ciężko byłoby spotkać na ulicy osobę przebraną za kosmonautę czy człowieka udającego oko. Ludzie „ły-kają” to, co podają media. Kiedyś jedna z gazet, informując o rozpoczętej wojnie w Palestynie, wykorzystała zdjęcie, na któ-rym dym nie był wynikiem wybuchu, lecz pochodził z rozpalonego ogniska. Podpi-sując w niewłaściwy sposób zdjęcie, dzien-nikarz wykreował rzeczywistość.

chyba bardziej zmanipulował.Tak, dlatego wielu fotografów bardzo

pilnuje podpisów.

czego poszukujesz w fotografii?Staram sie opowiadać o ludziach, lubię

z nimi przebywać, dokumentować ich ży-cie. Nigdy nie chciałbym traktować foto-grafii jedynie jako rzemiosło, chciałbym aby zawsze sprawiała mi radość.

Nie uważasz, ze polskie zdjęcia są smutne? Ty też takie robisz.Ogólnie mówi sie, że fotografia repor-

terska jest smutna. Najprostszą windą do sukcesu jest pojechanie na wojnę. W tym roku w konkursie World Press Photo do-minowały zdjęcia z Syrii.

jesteś kojarzony głównie z fotogra-fią czarno-białą, bardzo kontrasto-wą. w tę stylistykę wpisuje się tak-że projekt „Teatr życia”.„Teatr życia” to dotychczas mój najwięk-

szy i najważniejszy projekt. Mimo, że zdję-

cia w samej swojej formie mogą wydawać się poważne, przytłaczające, to sporą przy-jemność sprawia mi poszukiwanie pew-nych anegdot, niezwykłych sytuacji, które chcę zawrzeć w opowieści. Taki reportaż wymaga dużych funduszy na wyjazdy. Są miejsca, w których chciałbym kontynuować pracę, jednak ich zebranie trwa. W między-czasie realizuję więc inne projekty.

w tym zdjęcia ślubne?Tak, ale nie tylko. Niedawno zrealizo-

wałem reportaż o tancerkach w szczeciń-skich klubach go-go. Chciałbym także kon-tynuować mój pierwszy poważny projekt - „Linia brzegowa”. Muszę pojechać jesz-cze w kilka miejsc. Cały czas myślę także nad kolejnymi reportażami. Nie chcę stać w miejscu.

realizujesz wiele projektów ko-mercyjnych, można to łączyć z tym co robisz, ujmijmy to „dla siebie”?Fotografia komercyjna, daje fotografom

możliwość normalnego funkcjonowania. Fotoreportaż przeżywa teraz głęboki kry-zys, szczególnie fotografia reporterska, ale można to jak najbardziej połączyć z projek-tami komercyjnymi. Przykładem może być Rafał Milach, który wykonuje sesje modo-we dla producentów ubrań. Robi to w bar-dzo charakterystyczny i oryginalny sposób, wykorzystując swoje wcześniejsze doświad-czenie jako fotograf- dokumentalista. Ja sta-ram się połączyć reportaż z fotografią ko-mercyjną.

szybko stałeś się rozpoznawalny poza granicami kraju. jak wygląda-ła twoja droga do sukcesu?Robienie zdjęć w moim przypadku za-

częło się tak, jak pewnie u większości. Za-czynałem od jakichś prostszych materia-łów, które rozwijają świadomość. Dom dziecka czy reportaż z piekarni, to ćwicze-nia, które uczyły mnie reporterki. Później dostałem się na warsztaty fotografii do-kumentalnej prowadzone przez Tomasza Tomaszewskiego. Starałem się systema-tycznie pracować nad jakimś projektem, żeby cały czas szkolić oko i podnosić swo-ją fotograficzną świadomość.

Nie chciałeś pracować dla prasy?Nie pracowałem w gazecie. Czy to do-

brze? Nie wiem. Gazeta daje pewien szlif, a mnie to ominęło. Próbowałem wysyłać swo-je materiały do prasy, ale nikt nie chciał ich publikować. Może dlatego wszyscy zdziwi-li się, gdy - nie będąc zawodowym fotore-porterem - otrzymałem nagrodę w WPP i to

w kategorii „Ludzie i wydarzenia”. Nie zakła-dam, że każdy z moich projektów będzie publikowany. Robię swoje. Szukam nowych rozwiązań, próbuję nowych technik.

czy te poszukiwania zmierzają ku barwnej fotografii? Szukanie w fotografii jest bardzo war-

tościowe. Nie chcę zamykać się w jednej formie, próbuję obu. Wiadomo, że foto-grafia czarno-biała przychodzi mi łatwiej, jednak w momencie gdy próbujemy róż-nych form, to nas wzbogaca i otwiera na różnego rodzaju inne doznania.

jeden z twoich ulubionych fotogra-fów, Trent Parke powiedział kiedyś „Gdybym wiedział co będzie na fil-mie, nie fatygowałbym się go wy-woływać”. Te słowa w znacznym stopniu opisują fotografię uliczną, czyli dziedzinę, w której można usytuować „Teatr życia”. wycho-dząc na miasto, wiesz co chcesz sfotografować? Sama fotografia jest dziełem przypad-

ku. Są chwile, gdy idąc ulicą, widzę coś cie-kawego i robię zdjęcie. Są to ułamki sekund. Przykładowo fotografia Myszki Miki i sie-dzącego obok Kubusia Puchatka. Przecho-dziłem niedaleko dworca Grand Central w Nowym Yorku, zobaczyłem ich, zrobiłem zdjęcie - to był impuls. Są też takie kadry, które gdzieś siedzą w mojej głowie. Kiedyś myślałem o tym, że do projektu przydałby mi się kosmonauta. W końcu się udało, bo zrobiłem takie zdjęcie. Nie przychodzi to od razu, czasami takie sytuacje trzeba so-bie wychodzić. Wszystkie zdjęcia z cyklu „Teatr życia” są jednak niepozowane.

Niepozowane, ale mimo wszystko za-biegami formalnymi sporo kreujesz.Kreacją można nazwać wykorzystanie

lampy błyskowej, odpowiednie czasy na-świetlania, jednak nie planuję tych zdjęć, nie ustawiam. Są to ujęcia streetowe, zła-pane „na gorąco”.

uważasz się za streetowca?Raczej za fotografa (śmiech). Lubię fo-

tografię uliczną, która jest rejestracją tego, co dzieję się wokół nas. Jestem często utoż-samiany ze streetem ze względu na kolek-tyw, do którego należę - Un-posed. Street mocno wyczula i uwrażliwia na wszystko, co dzieje się dookoła. Później przydaje się to przy każdym rodzaju fotografii.

wracając do „Teatru życia” i fundu-szy – projekt został wyróżniony przez jury portalu emphas.is, który realizuje idee crowdfundingu, nie udało ci się jednak zebrać określo-nej sumy. Planowałeś wyjechać do japonii.Emphas.is jest projektem bardzo zna-

nym w Europie, ale niestety nie w Polsce.

Idea crowdfundingu nie jest jeszcze u nas tak popularna, jak na zachodzie. Jeżeli lu-dzie nie wiedzą na czym to polega, cięż-ko ich przekonać, żeby dali własne pienią-dze na czyjś projekt. Oczywiście wszyscy darczyńcy dostają w zamian jakieś bonu-sy, np. odbitki, ale jest to kwestia uświa-domienia ludziom o co chodzi w crowd-fundingu. Cały czas szukam grantów, konkursów, które dałyby mi możliwość kontynuowania tego, co zacząłem. Jeśli to nie wychodzi, staram się odkładać pie-niądze z fotografii komercyjnej. Pamię-tam, gdy chodziłem po instytucjach, żeby wyjechać do Nowego Jorku na warsztaty Eddie Adams Workshop. Miałem oszaco-wane koszty, ale pieniędzy nie uzbiera-łem. Ostatecznie wziąłem kredyt.

Zespół redakcyjny: Mirek Kaźmierczak, Paweł H. Olek (redaktor prowadzący), Beata Mielcarz, Karol Leon PantelewiczWydawca: Fundacja na rzecz Rozwoju Szkolnictwa Dziennikarskiego ul. Nowy Świat 69 p. 307, 00-046 Warszawa tel. (22) 55 20 293 e-mail: [email protected] facebook.com/spotkaniazfotografiaNakład: 5 tys. egzemplarzy Polskapresse Sp .z o.o.

Z cyklu "Night dancers". Ma 24 lata. Celina to pseudonim. Jako tancerka go-go zaczynała w jednym z warszawskich klubów; teraz pracuje w klubie Tequilla. Chciałaby pojechać

do Stanów Zjadnoczonych i zostać piosenkarką." fot. Tomasz Lazar

Z cyklu "Teatr życia"

Projekt Warszawskie Spotkania z Fotografią Dokumentalną – zwierciadła czy okna jest współfinansowany ze środków m. st. Warszawy.

| 4 | | 5 |facebook.com/spotkaniazfotografia fotoreportaz.org.pl

Pierwsze zdjęcia zrobiłeś, gdy by-łeś dzieckiem. jak to się zaczęło?Gdy miałem sześć lat dostałem aparat.

Pochodzę z inżynierskiej rodziny, wszyscy oprócz mnie i mojego brata zajmują się prądem albo mechaniką. Nie dostałem więc aparatu, żeby mieć coś kreatywne-go do zabawy tylko, żeby poznać jak dzia-ła optyka, co to jest ogniskowa, czasy na-świetlania. Gdy byłem w ósmej klasie mieszkaliśmy już w wolnej Polsce i były bazary, na których mój dziadek kupował wszystko. Dostałem wtedy od niego wo-rek czarno-białych przeterminowanych klisz. Dzięki niemu mogłem robić zdjęcia trochę tak, jak dzisiaj się robi aparatem cy-frowym, czyli nie przejmować się ich ilo-ścią, tylko po prostu działać. Wtedy od-kryłem dla siebie fotografię.

Potem było liceum i razem z Karo-lem radziszewskim założyliście grupę artystyczną o nazwie zemby, czym się zajmowaliście?To był koniec szkoły i początek studiów.

W trójkę z Karolem i Tomkiem Kudaszewi-czem założyliśmy Grupę Zemby, ale w na-szym przypadku wyrażenie „grupa arty-styczna” trzeba brać w cudzysłów. Zaczęło się od tego, że chyba w 1997 roku dorwaliśmy w Empiku w Białymstoku nu-mer czasopisma „Raster”. Staliśmy się jego totalnymi fanami. Czytając zdałem sobie sprawę, że sztuka może być mi tak bliska, jak punkowe piosenki, których słuchałem, że to coś więcej niż wiedza z książek o hi-storii sztuki, z plastyki. Pomyślałem, że każ-dy może założyć grupę artystyczną i może to być analogiczne do założenia zespołu muzycznego, chodzenia na próby.

Nasza grupa chciała wydać magazyn, który byłby kopertą z wrzuconymi do środ-ka pracami: grafikami, wierszami, opowia-daniami, odbitkami fotograficznymi. Oprócz tego wykonywaliśmy prace na za-dany sobie wcześniej temat, malowaliśmy obrazy. Zorganizowaliśmy na przykład taką akcję przed Pałacem Branickich w Bia-łymstoku – prosiliśmy ludzi, żeby sfoto-grafowali nas na tle zabytku. Chcieliśmy zobaczyć jak ludzie będą trzymali aparat, które szczegóły pałacu wybiorą do sfoto-grafowania, jak będą komponować kadr. Chcieliśmy porównać te zdjęcia i przeko-nać się co jest ważne dla ludzi przy robie-

moje zdjęcia to prezentz Kubą Dąbrowskim, autorem jednego z pierwszych w Polsce blogów fotograficznych, rozmawia beata mielcarz

niu zdjęcia. To była taka nastoletnia zaba-wa. Nasza grupa była jak garażowy zespół, który wymyśla sobie nazwę, gra ileś tam prób i nigdy nie gra koncertu. Nie zakła-daliśmy z góry, że będziemy zajmować się tylko fotografią, czy malarstwem, czy ja-kimkolwiek innym z góry założonym ga-tunkiem. Robiliśmy swoje i tyle. Chociaż przede wszystkim rozmawialiśmy o tym.

czy to, że interesowałeś się ra-strem i Grupą ładnie miało wpływ na twoje fotografie?Zdecydowanie tak, ale podobnie jak to,

że słuchałem zespołu Minor Threat, czy że jeździłem na deskorolce. Zawsze cią-gnęło mnie w stronę wizualności. Oglą-dałem stare obrazy, sztukę współczesną, graffiti na murach, ale zwracałem w nich uwagę przede wszystkim na estetykę. Były dla mnie czymś atrakcyjnym, ale oderwa-nym od codziennego życia. Dzięki Rastro-wi i Grupie Ładnie zrozumiałem, że foto-grafia i w ogóle sztuka może opowiadać o czymś, co mnie dotyczy. O tym samym obszarze życia, co filmy deskorolkowe czy rapowe płyty, których słuchałem. Przesta-łem skupiać się na świetle, estetyce i za-cząłem robić fotografie o życiu.

co fotografowałeś?To był proces, dojrzewanie do robienia

własnych zdjęć. Kilkanaście lat temu do-stęp do informacji o tym co się dzieje w fotografii na świecie był utrudniony. Ku-powaliśmy więc na spółkę z kolegami ko-lorowe magazyny „The Face”, „iD”. Moja fotografia przeszła w tym czasie ewolucję od analogowych czarno-białych zdjęć do prostej w formie fotografii o życiu z apa-ratu kompaktowego. Pierwszy raz zrobi-łem takie zdjęcia na zaliczenie drugiego roku w szkole w Opawie. To był cykl „Ko-ledzy” o moich znajomych z osiedla Dzie-sięciny w Białymstoku, z którymi się przy-jaźnię i znam od dziecka. Temat bloków był wtedy bardzo modny, mówiło się o złej młodzieży, w kinach był film Sylwestra Latkowskiego „Blokersi”.

Ja byłem z bloku i denerwowały mnie uproszczenia i niby socjologiczne dysku-sje. Do zdjęć dorzuciłem spisane osobiste historyjki o kolegach z osiedla. O tym jak poszliśmy kupować z Grześkiem koszule, że Zając rysuje komiksy, o tym, co widać

z czyjegoś okna itp. Była z tego publika-cja na sześć stron w „Przekroju”. Następ-nie poszedłem krok dalej w moim myśle-niu o fotografii i zacząłem odchodzić od instytucji projektu - przedsięwzięcia, któ-re ma początek i koniec. Przestałem robić z góry zaplanowane zdjęcia a pozwoliłem działać intuicji. Fotografowałem tak po prostu, bez zadawania sobie pytania: „do czego są mi te zdjęcia teraz potrzebne?”. Układałem je w zestawy, tak jak didżej pio-senki w playliście i te zestawy były moimi wystawami.

czym się jeszcze inspirowałeś?Jestem osobą, która zawsze miała wię-

cej kolegów w literaturze i muzyce niż w prawdziwym życiu. Chodzi mi o to, że utoż-samiałem się z piosenkami na przykład Morrisseya. Oczywiście nie znałem go, ale czułem, że śpiewał o mnie, to był dla mnie taki towarzysz do wirtualnej rozmowy. By-łem przyzwyczajony do posiadania takich „znajomych”. W fotografii, którą siłą rze-czy poznawałem i rozumiałem coraz bar-dziej nie mogłem znaleźć takich osób. Oczywiście są takie postaci jak Juergen Teller, Wolfgang Tillmans, Nat Goldin i ro-bią zdjęcia, które mi się podobają, este-tycznie są tym, o co mi chodzi, ale one nie są o moim życiu, ani o życiu moich kole-gów. Później doszedłem do wniosku, że fotografie, których szukam przecież ist-nieją, że są w moich archiwum, że ja je ro-bię. Wystarczyło tylko zauważyć ten fakt i zacząć z nich korzystać.

studiowałeś równolegle socjologię i fotografię. czy to miało wpływ na twoje zdjęcia?Dziś wiem, że z socjologią miałem duże

szczęście. W klasie maturalnej to był mój plan „b”, bo bardzo chciałem studiować w szkole filmowej na Wydziale Operator-skim, ale okazało się, że jako daltonista nie mogę tam zdawać. Socjologia nauczyła mnie myślenia, dzięki niej nie stałem się tylko zawodowcem od obrazu. Oba kie-runki moich studiów zajmują się obser-wacją i interpretacją świata, ale używają do tego różnych mechanizmów. Zbiór rze-czy, które mnie interesują, denerwują, fa-scynują, przejmują i które „nazywam” jest jednakowy dla mnie jako socjologa i foto-grafa. W inny sposób je wskazuję z tych

dwóch pozycji, ale istota sprawy niczym się nie różni. Socjologia nauczyła mnie na pewne sprawy zwracać uwagę, precyzyj-niej je nazywać.

Na czym według ciebie polega rela-cja między sztuką i fotografią?Fotografia istnieje na milion sposobów.

Idziesz np. zrobić sobie rentgen zębów przed wizytą u dentysty i to jest zdjęcie, albo widzisz okładkę magazynu w kiosku i to również jest fotografia. I o ile nie zro-bisz jakiegoś artystycznego gestu to te przedmioty nie mają ze sztuką nic wspól-nego. Dziś sztukę najłatwiej jest rozumieć jako coś, co po prostu istnieje w „artystycz-nym obiegu”, coś co zostało przez odpo-wiednie czynniki za sztukę uznane. Wyko-nując zdjęcia nie zastanawiam się czy trafią do artystycznego obiegu, nie bardzo mnie to interesuje. Fotografia jest dla mnie spo-sobem na komunikowanie się, przekazy-wanie emocji itp. i w ten sposób staram się o niej myśleć. Nie chodzi mi o to, żeby ktoś uznał ją za sztukę, albo nie-sztukę, to jest na drugim, czy na piątym miejscu.

zrobiłeś projekt z firmą marios, która nadrukowała na ubrania two-je zdjęcia krajobrazowe z afgani-stanu. Pojechałeś tam jako fotore-porter „Przekroju”, czy te zdjęcia powstawały razem ze zdjęciami wojennymi?Nie robiłem tam wojennego reportażu,

nie fotografowałem karabinów, min, za-machów, inwalidów itp. Jak słyszysz „Afga-nistan”, to automatycznie myślisz „wojna” i przychodzą ci do głowy wojenne skoja-rzenia. Przed pierwszym wyjazdem oczy-wiście bardzo się wahałem. Rafał Kostrzyń-ski, dziennikarz z „Przekroju”, z którym miałem jechać, był wcześniej w Afganista-nie kilka razy. Pokazywał mi swoje prywat-ne, pamiątkowe zdjęcia stamtąd. Na jed-nym z nich zobaczyłem tłum ludzi tańczących na lotnisku w Kabulu. Rafał powiedział, że podróżni rozpoznali na lot-nisku jurora afgańskiej edycji programu „Idol” i on rozkręcił tam imprezę. Wtedy trafiło mnie, że jest coś takiego jak afgań-ska telewizja, popkultura, a nie tylko dzie-ci z pourywanymi nogami, zamachy bom-bowe i że tak naprawdę to ja nic o tym kraju nie wiem. Pomyślałem, że muszę po-

jechać i to zobaczyć, poznać. Nie twier-dzę, że nie ma tam wojny, że jest bezpiecz-nie, ale podczas mojego pobytu nikt do mnie nie strzelał... Myślę, że większość fo-tografów, którzy tam jeżdżą robią to tro-chę po to aby poczuć się męsko. Trzeba wcześniej odbyć szkolenie z rozpoznawa-nia min, są szczepienia, leci się helikopte-rem z żołnierzami, przeklinasz z nimi. Przy-jeżdżasz potem do kraju, który nawet z punktu widzenia żołnierza nie wygląda tak, jak to sobie wyobrażasz na podsta-wie zdjęć i filmów. Nie ma akcji jak w Wiet-namie. Jest pustynia, nuda, pozorny spo-kój i od czasu do czasu ładunek IED, albo zasadzka. Trochę nie wiadomo co z tym fotograficznie zrobić.

Uderzyło mnie piękno afgańskiego pej-zażu, ciągnąca się po horyzont pustynia, góry. Bez śladu cywilizacji. Nikt mi o tym wcześniej nie powiedział. Starałem się nie zamykać na takie oczywiste, jak widok z okna, rzeczy tylko je fotografować. Z MA-RIOSami współpracowałem już wcześniej, wybraliśmy wspólnie zdjęcia, które poka-zują, że to jest po prostu, najzwyczajniej w świecie piękny kraj. Nie pomimo wojny, nie dzięki wojnie tylko poza tym wszyst-kim. Te zdjęcia i ubrania, to nie jest żadna polityczna wypowiedź.

Fotografujesz na ulicy ludzi, którzy ciekawie wyglądają, są dobrze ubrani. zdjęcia powstają na zlece-nie, w jakim celu się je wykonuje?Tak, to są zlecenia. Obecnie utrzymuję

się w dużej mierze z tego. Cztery razy w roku fotografuję Tygodnie Mody w Lon-dynie, Mediolanie i Paryżu – ludzi przed pokazami, cały ten modowy tłum i zaple-cza pokazów. Dodatkowo mniej więcej raz w miesiącu robię „uliczne” zdjęcia z jakie-goś miasta w Europie, raz robiłem z Kra-kowa i Warszawy. Bardzo lubię te zlece-nia, bo nie wymaga się ode mnie, żebym „zakrzywiał” rzeczywistość. Mogę foto-grafować z grubsza tak jak jest. Nie mu-szę odprowadzać modeli na bok, tak żeby mieć czyste tło i żeby kadr wyglądał na powstały podczas przypadkowego spo-tkania w Paryżu. Mogę fotografować całe szaleństwo Tygodni Mody, spoconych tu-reckich paparazzi itp. Podobnie na zaple-czach pokazów. Robię po prostu fotogra-fię dokumentalną o tych sytuacjach.

Podobne tematy w fotografii inte-resowały Tadeusza rolke. również robił reportaże dla tygodników i fotografował modę. wasze foto-grafie mają ze sobą coś wspólnego?Bardzo szanuję Tadeusza Rolke. Jest fo-

tografem, który mając swój styl i wrażli-wość potrafił przełożyć na różne gatunki: reportaże, fotografię mody, portrety swo-ich miłości, zdjęcia kolegów na skuterach. Po dziesięcioleciach te zdjęcia zestawione razem składają się na doskonały, wyczer-pujący dokument o tamtej epoce. O wiele bardziej wyczerpujący niż stricte dokumen-talne opowieści. Mam nadzieję, że z moimi fotografiami będzie podobnie. Liczę na to, że moje fotografie z pokazów mody będzie można zestawić ze zdjęciami z Afganista-nu, dodać do tego widok bloków na Mo-kotowie i powstanie obraz mojej epoki.

mówisz o fotografii, że jest prezen-tem. co to oznacza?Może być prezentem dla kogoś kto bę-

dzie żył za kilkadziesiąt lat. Robiąc zdjęcia teraz „przygotowuję prezent” dla kogoś, kto będzie żył później, ale będzie miał po-dobną do mnie wrażliwość, zainteresowa-nia. Ludzie żyją, epoki i style się zmienia-ją , ale pewien rodzaj wrażliwości pozostaje w nich ten sam. Ktoś kto w la-tach 50. słuchał wywrotowego jazzu, w latach 80. pewnie byłby punkiem, albo innym nowo falowcem. Podobne osobo-wości wskakują w różne estetyczne szu-flady, ale sedno jest takie samo. Zawsze chciałem zobaczyć zdjęcia z Polski z kie-dyś, z lat 70., wczesnych 90. zrobione przez kogoś takiego jak ja, w miarę nor-

malnego chłopaka. Zdjęcia prostych co-dziennych spraw: jak grał w piłkę z kole-gami, jak oglądali w telewizji mecz na Wembley, jak jego dziewczyna zrobiła sobie trwałą ondulację itp. Myślę, że moje zdjęcia będą potencjalnie takim czymś dla kogoś za ileś lat.

czy w fotografii najważniejszą jej cechą jest to, że jest dokumentem?To zależy od rodzaju fotografii. Jako

odbiorca czasami oczekuję informacji, czasami interpretacji, innym razem wzru-szenia.

ze wstępu do twoich zajęć w jednej ze szkół, można wywnioskować, że to samo zdjęcie zależnie od poda-nego uzasadnienia jego powstania można uznać za doskonałą foto-grafię albo bardzo złą. czy słowa są ważne w fotografii?Chcę uwrażliwić studentów pierwsze-

go roku, którzy często oceniają zdjęcie jako dobre, bo jest technicznie popraw-nie wykonane, że to nie wszystko na czym fotografia polega. Trzeba zacząć inaczej myśleć o zdjęciu, zastanowić się po co zo-stało zrobione. Pokazuję w tym celu zdję-cia Roberta Franka, który wydał album z podróży po Ameryce ze wstępem napisa-nym przez Jacka Kerouaca. Ten ostatni nie pisał w klasyczny sposób, jego teksty były zawsze takie „przybrudzone”. I zdjęcia Franka też są tego rodzaju. Studenci czę-sto reagują na nie mówiąc, że są złe bo są nieostre, niedoświetlone. Chodzi o to, żeby nauczyć ich zdroworozsądkowego podej-ścia do fotografii, myślenia o niej.

Prowadziłeś w „Przekroju” rubrykę „stopklatka”, w której pisałeś o hi-storii fotografii. czy trudno było odnaleźć się w tym nowym zadaniu związanym z fotografią?Zawsze interesowałem się historią foto-

grafii. Jestem nerdem fotograficznym, zbie-ram książki, dużo czytam. Zajmuję się tym od dawna i dość głęboko. Pisanie do „Stop-klatki” było przyjemne, bo miałem nad sobą super redaktorów Bartka Chacińskie-go, Marcina Sendeckiego, Jacka Tomczu-ka. Strasznie dużo się od nich nauczyłem w kwestii warsztatu, myślenia o tekście. Dzięki „Stopklatce” musiałem w historii fo-tografii wiercić w głąb. Od kilku tygodni znowu piszę dla „Przekroju”, nie tylko o zdjęciach, ale o wszystkim co było wydru-kowane na masową skalę. Może to być hi-storia logotypu, kroju pisma, plakatu.

wróciłeś do Polski z mediolanu na dłużej. jakie masz plany związane z fotografią, co będziesz robić?W grudniu otwieram największą w swo-

im życiu wystawę, cały czas fotografuję Tygodnie Mody i robię zdjęcia do maga-zynów. Cały czas noszę też aparat w kie-szeni i robię swoje. Robię to, co wcześniej, tylko na większą skalę.

zajmujesz się fotografią na wiele sposób. Fotografujesz modę, ro-bisz reportaże, piszesz teksty. w którym z tych zajęć czujesz się naj-lepiej, jest ci najbliższe?W każdym z nich czuję się dobrze. Nie

zbywam Cię. Mówię prawdę.

fot.

Kuba

Dąb

row

ski

| 6 | | 7 |facebook.com/spotkaniazfotografia fotoreportaz.org.pl

mówi pan, że to, czym się zajmuje, to „dokument spotkań z ludźmi”. czym jest zatem dokument?To rejestracja. Moją pracę roboczo na-

zywam dokumentem. Myślę, że pierwsze są słowa. Z kolei czy fotografia, którą upra-wiam, jest dokumentem? Podejrzewam, że nie dla dokumentalistów. Za bardzo in-geruję w swoje fotografie, zmieniam ko-lory, coś domalowuję - dla mnie są one udokumentowaniem nastroju między mną a portretowanym.

Po co dokumentować spotkania?Bo tak wygląda dzielenie się z innymi.

Rzeczy, które dokumentuję, układają się w credo - to rzeczy ważne w życiu, ważne w historii, kształtujące nas.

To może głupie, ale zawsze się za-stanawiam, czemu ludzie robią zdjęcia.Dobre pytanie. Po latach fotografowa-

nia zdałem sobie sprawę, że kiedyś mu-siałem to wiedzieć. Fotografowanie spra-wiało po prostu przyjemność. Dzisiaj za cholerę nie wiem, po co się robi zdjęcia.

Fotografia jest dla pana czegoś pochodną?W tym, co robię, na pewno nie jest

pierwszoplanowa. Ważniejsze są dla mnie słowa. Fotografia niesie nastrój, ilustruje. Tak starałem się używać fotografii przez ostatnie dziesięć lat. Z czystym sumieniem mogę powiedzieć, że straciłem radość fo-tografowania, którą niewątpliwie miałem. Zanurzyłem się w świecie, który nie jest już ładny - od wielu lat zajmuję się śmier-cią. W tym wypadku radość pojawia się, gdy odbiorca doświadcza podobnych uczuć, co autor, czyli gdy utwór jest ko-munikatywny. To inna radość niż kiedyś, już nie niewinna. To nie znaczy, że nie od-czuwam satysfakcji. Robię czasem dla sie-bie zdjęcia, które sprawiają mi frajdę, tyl-ko nie wiem co potem z nimi zrobić. Mógłbym je umieścić na Facebooku i pa-trzeć jak ludzie „lajkują”, ale to nie o to cho-dzi - nie po to dwadzieścia lat fotografo-wałem, żeby dzisiaj zostać fotografem tygodnia.

mówił pan o śmierci i smutku, ale kie-dy ogląda się zdjęcia z cyklu „Dużo kobiet” i czyta towarzyszące im pod-pisy, to mogą sprawiać radość.To dobrze, chociaż punktem wyjścia dla

tego projektu była śmierć mojej mamy. W taki sposób przeżyłem żałobę po niej, fo-tografując kobiety. Projekt był gigantycz-ny, splajtowałem na nim razem z całą swo-ją rodziną. Splajtowałem już w życiu kilka razy - żeby wydać „Ocalonych z XX wie-ku” sprzedałem samochód.

Miło mi jednak, że tak odbiera się roz-mowy zgromadzone w „Dużo kobiet”. Ja

aparat jest idealnym pretekstem do spotkania z mikołajem Grynbergiem autorem cyklu portretów „Dużo kobiet”, fotografem, pisarzem, wykładowcą w zPaf w warszawie, rozmawia Karol Leon Pantelewicz

też chciałem, żeby w trakcie projektu wy-darzyło mi się dla odmiany coś, dzięki czemu mógłbym się uśmiechnąć. To była próba nabrania dystansu. Czas płynął i udawało się czasami śmiać albo udawa-ło mi się sprawić, że bohaterki czuły się na tyle dobrze, że mogły się śmiać ze mnie.

wydaje się, że nawet pan z nimi flirtował.Wszystko z nimi robiłem. Kokietowa-

łem je, a one mnie. Flirt, złość niektórych kobiet, że dały się w to wmontować, we-sołość, wszystkiego po trochu.

oglądając pańskie zdjęcia, można odnieść wrażenie, że pan chce, żeby było dobrze.A pan by chciał, żeby na świecie było źle?

Nie, ale można bardzo chcieć, żeby było dobrze.Myślę, że fotografia czy pisanie, to na-

rzędzia, których używamy, żeby było le-piej. Bez megalomanii, ale my nimi zmie-niamy choć ten milimetr wokół siebie. Wolę, żeby świat był dobry i staram się zo-stawić dobry ślad, a kiedy mi się nie uda-je, to bardzo się wstydzę.

Powiedziałem, że chce pan, żeby było dobrze, ponieważ większość pańskich portretów niesie pozy-tywną energię, a przecież portret można zrobić w różny sposób - można pokazać bezdomnego albo smutną staruszkę.Pytanie po co robimy portrety. Od tego

zaczęliśmy rozmowę - myślę o sobie, że jestem portrecistą, jednak po prostu spę-dzam czas z ludźmi. To nie wygląda tak, że ustawiam światło i wyginam ludziom głowy, jak ci, którzy robią nam zdjęcia do paszportów i jeszcze się denerwują, że-śmy głowę trochę opuścili, gdy oni się od-wrócili. Nie, spędzam czas z portretowa-nymi, daję im sporo wolności w ramach planu, który buduję. W rozmowie lubię pauzę i czasami w fotografowaniu ludzi jest chwila, kiedy wiadomo, że wtedy trze-ba nacisnąć spust migawki, że cała reszta była po to, by dojść do tej chwili. Wydaje się z pozoru najmniej ważna, najmniej energetyczna...

Ludzie się wtedy otwierają, są naturalniejsi?Są prawdziwi. Dziennikarze często ro-

bią taki trik, że mówią „dobra, to już wszyst-ko mamy, ale może coś jeszcze panu przy-chodzi do głowy” i wtedy zaczynają prawdziwą rozmowę.

W trakcie robienia portretów nie mó-wię „tu dobrze wyglądasz”, nie krzyczę „mamy to”, tylko czekam i zawsze wiem, która z klatek jest tą, na którą czekałem.

czy dzięki temu, że pozwala pan sobie i fotografowanym na wol-ność, bywają momenty, kiedy sytu-acja rozwija się w niespodziewa-nym kierunku, kiedy wynika z tego coś czarownego?Gdy robiłem zdjęcia do „Dużo kobiet”,

pewna Izraelka niezwykle nalegała, żeby ją sfotografować. Była potwornie energe-tyczna, nadenergetyczna jak na moje stan-dardy. Powiedziałem, że jej nie sfotogra-fuję, że nie dam sobie z nią rady, ale jeśli naprawdę bardzo chce, to może wrócić za dwie godziny. Pomyślałem, że ma takie ADHD, że za dwie godziny na pewno nie wróci. Wróciła. Zacząłem ją fotografować i było cudownie, najlepiej jak może być. Każdej kobiecie poświęcałem rolkę filmu średnioformatowego. Tym razem było tak cudownie, że poprosiłem ją, by zaczeka-ła aż włożę kolejny, a ona odparła „teraz to ja już nie chcę”. Dostałem karę za moje zachowanie na początku.

Fotografom czy ludziom pracującym w reklamie, bardzo dużo czasu zabiera, żeby nauczyć się być sobą, żeby nie realizować marzeń osób, które do nas przychodzą, ale wypracować coś razem. Często foto-grafowani mają jakieś wyobrażenie o so-bie i oczekują, że je podtrzymam. Mówią też czasem „chcę takie zdjęcie od Gryn-berga”, a ja nigdy nie wiem co to znaczy. Ostatnio usłyszałem, że zrobione przeze mnie zdjęcie „nie jest od Grynberga”. Po-myślałem wtedy - powiedz mi o co ci cho-

dzi i ja mogę takie zdjęcie zrobić, ale nie mów mi, że to zdjęcie nie jest moje. Gdy nie mamy odwagi, by sami coś wnieść, ustawiamy się w relacji klient-podwyko-nawca, a tam jest przecież szansa na spo-tkanie.

właśnie, spotkanie - centralnym punktem pana pracy jest komuni-kowanie się z ludźmi. czy poszedł pan na psychologię, żeby zrozu-mieć jak funkcjonują ludzie?Nie wyobrażam sobie życia bez komu-

nikowania się. Rzeczy, które realizuję za-wodowo, polegają na tym, że bardzo, bar-dzo dużo rozmawiam z ludźmi i czasem fotografuję. Tak naprawdę chciałem iść na medycynę, ale byłem leserem i pomyśla-łem, że jeśli uda mi się przez nią prze-mknąć, to będę krzywdził ludzi. Jako psy-cholog byłem szczęśliwy, ale zakochałem się w fotografii i w ciągu tygodnia zmie-niłem zawód.

Pana twórczość często dotyczy ho-locaustu, stąd pomyślałem, że po-szedł pan na psychologię, żeby zgłębić i zrozumieć.W czasie studiów nie zajmowałem się

tą tematyką. Wyszedłem co prawda z domu, w którym życie toczyło się w cie-niu Holocaustu. Chichot historii jest taki, że wydział psychologii Uniwersytetu War-szawskiego jest na Umschlagplatzu, w bu-dynku, w którym kiedyś było SS. Gdy po-

Kiedyś robienie zdjęć było misterium.Nadal tak jest. Podczas fotografowania

wyganiam wszystkich ze studia. Kiedyś bardzo mi imponowało, że brałem udział w dużych produkcjach. Dzisiaj mam wiel-ką frajdę z kameralnych planów, a do se-sji portretowych staram się nawet nie za-trudniać asystentów. Łażę powoli, wchodzę na drabiny, ustawiam lampy, wieszam szmaty. Nawet nie ma tego momentu „do-bra, to zaczynamy”. Najgorzej kogoś wsa-dzić do studia i od razu kazać mu grać przed aparatem. Są mistrzowie budowa-nia napięcia, którzy mówią „uwaga, uwa-ga, robię”. Myślę, że portretowany może wtedy umrzeć ze strachu. Podległem nie-stety parę razy takim procedurom. Potem wziąłem moją córkę i zrobiłem sobie z nią cykl autoportretów.

Na forum gazeta.pl pod informacją o „Dużo kobiet” ukazał się taki ko-mentarz: „Popłuczyny z tego, co już dawno było. zdjęcia nie wnoszą nic oryginalnego. Kopiowanie wzorców sprzed pięćdziesięciu lat”. czy powinniśmy się przejmo-wać, że wszystko już było?Gdy prowadzę zajęcia, czasami studen-

ci mówią o swoich projektach „przecież to już było, czemu mi pan nie zwrócił uwa-gi”. Odpowiadam „od Leonardo już wszyst-ko było i co z tego”. Ale to prawda, że mój cykl wygląda jak sprzed pięćdziesięciu lat.

Podoba mi się to koło, które robimy, po-wracając do pytania po co fotografujemy. Ja na pewno nie fotografuję po to, by po-kazać świat tak, jak dokładnie go teraz obydwaj widzimy. Pokazuję go takim, ja-kim chciałbym, żeby był. Coraz większe matryce aparatów to dla mnie tragedia. Gdy robię sesje reklamowe i widzę obraz na wielkim monitorze, to wcale nie chcę widzieć tego wszystkiego, co się tam znaj-duje. Nikt tak okiem nie widzi.

obiektywność w fotografii jest straszna.Te wszystkie informacje są kompletnie

niepotrzebne. Myślę sobie wtedy ile będę się musiał namęczyć, żeby to zepsuć. Za-bazgrzę, gorzej widać i wtedy myślę „uf, teraz mi się podoba”.

skoro mówimy o modyfikacji obra-zu, to czemu w „auschwitz, co ja tu robię?” zdecydował się pan na wręcz pastelowe kolory obozu?Kolor jest pochodną materiałów, któ-

rych użyłem - diapozytywów małoobraz-kowych firmy Polaroid. Pan mówi, że ko-lory są pastelowe, a ja o nich mówię, że są brudne. Są dziś dyskusje o tym, jak powin-niśmy pokazywać miejsca takie jak Au-schwitz. Jedyni ludzie, których opinii war-to słuchać, to według mnie byli więźniowie.

Oburza ich na przykład to, że rośnie tam teraz zielona trawa. Mówią „co wy robicie, tam nie było żadnej trawy, tylko non stop błoto”. Jak się przyjrzeć dobrze tym zdję-ciom, to widać, że wszystko jest złej jako-ści. Uwielbiam fotografię, która składa się z samych błędów. Sama prawda już w ogó-le mnie nie interesuje.

a jest prawda w fotografii?Oj, to moglibyśmy i o Tischnerze i jego

„święta prawda, tyż prawda i gówno prawda”.

Poprzedni rozmówca, z którym rozmawiałem też pytał czy to znam.Z nim też pan rozmawiał o prawdzie w

fotografii?

ciągle się o niej mówi, dlatego o nią pytam.Nie wiem co to jest prawda w fotogra-

fii. Myślę, że moje zdjęcia pokazują te chwi-le, które były dla mnie najważniejsze. „Prawda” kojarzy mi się bardziej z rosyj-ską gazetą. Portreciści naciskają spust mi-gawki zawsze w konkretnym momencie - takim, który z jakichś względów im odpowiada. Wystarczy poczytać Bubera, mistyka żydowskiego, który pyta ile jest osób przy stole, przy którym siedzą dwie osoby, i odpowiada, że sześć: te dwie oso-by oraz one tak, jak chciałyby być widzia-ne i tak, jak są rzeczywiście widziane. I kto jest wtedy na tym portrecie?

oglądający portrety często mówią „ta osoba musi być bardzo smutna” albo „mądrość bije jej z oczu”.Gdy prowadzę w Rosji warsztaty, za-

wsze jestem pewien, że padnie „oczy są zwierciadłem duszy”. Gdy długo nie pada, myślę sobie „nikt mi tego nie powie?” i wtedy oczywiście ktoś mówi, a ja mogę jechać do domu. Na warsztatach nie po-winniśmy rozmawiać o metafizyce, tylko o oświetleniu, skali szarości, kontrastach. Metafizyka to coś, co odbiorcy postrzega-ją w naszych obrazach, a my mamy kon-kretne narzędzia, za pomocą których je tworzymy.

czy przydarzyły się jednak panu podczas fotografowania chwile znaczące, ważne?Mam takie chwile, gdy fotografuję wła-

sne dzieci - teraz, gdy są dorosłe i mi na to pozwalają. Rzadko się to zdarza, ale cza-sami się zgadzają. Wydaje się wtedy, że robię coś naprawdę specjalnego, że do-staję prezent.

kazałem mojemu dziadkowi, gdzie studiuję, nogi się pod nim ugięły.

jedna z bohaterek „Dużo kobiet” powiedziała „wiem, że twoja mama nie żyje. Teraz już masz mamę w buenos aires. ja, Gienia Goldberg, czekam na ciebie tu na miejscu”. Kim była?To była starsza pani, polska Żydówka,

która postanowiła przyjść mnie przytulić. Była to dla mnie bardzo wzruszająca sce-na. Poryczała się cała ekipa. Uwielbiam wybierać na bohaterów starsze osoby, po-nieważ jest wtedy rzeczywiście o czym rozmawiać. Niesamowite, jak zbliżyliśmy się z bohaterami innej mojej książki, „Oca-leni z XX wieku” - przez jedną z ocalonych zostałem po prostu usynowiony. Jednak, gdy się człowiek tak mocno angażuje, to potem zostaje znów sierotą.

inna bohaterka oceniła, że było śmiesznie, a zawsze myślała, że zdjęcie to poważna sprawa. czy fo-tografia to nadal poważna sprawa?Nie, ale ludzie myślą, że sesja fotogra-

ficzna to poważna sprawa, że wchodzi się na ten plan i żarty się kończą. Ostatnio często prowadzę warsztaty w Rosji. Mia-łem tam tłumaczkę, która zawsze, gdy mó-wiłem „zabawa”, tłumaczyła „praca”. Wy-jaśniła mi, że chodzi o mój prestiż, że to nie są żarty.

fot. Karol Leon Pantelewicz

fot. Mikołaj Grynberg

fotoreportaz.org.pl