Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

24
NIESPOKOJNE CZASY NIESPOKOJNE CZASY M ACIEJ G RABSKI M ACIEJ G RABSKI

description

Maciej Grabski: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

Transcript of Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

Page 1: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

NIESPOKOJNE CZASY

NIESPOKOJNE CZASY

M ACIEJ GR A BSK IM ACIEJ GR A BSK IOJCA MATEUSZAOJCA MATEUSZA

OKLADKA_Ksiadz_Rafal_DRUK.indd 1 2011-01-20 09:29:42

Page 2: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy
Page 3: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

NIESPOKOJNE CZASY

M ACIEJ GR A BSK I

Wydawnictwo ZnakKraków 2011

Page 4: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy
Page 5: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 7 -

– Żeby tak wysoko zajść... – Mroczek siedział za stołem pochy-lony nad gazetą. Jego stare okulary do czytania, zsunięte teraz

na koniec nosa, odbijały promienie słońca zza okna. Jeden z takich zajączków trafi ł Szymurę. Trafi ony odsunął się z krzesłem w kąt i od-ruchowo przetarł oczy.

– I tak daleko – zdecydował się dopowiedzieć. – Wyżej i dalej już się nie da, nawet tak napisali – potwierdził

Mroczek. Zajączki światła poruszyły się gwałtownie na ścianie i zgasły nagle,

gdy jakaś chmura przysłoniła słońce. Pociemniało. – Piszą, że to była długa droga i  że to pierwszy raz w historii. 

– Mroczek konsekwentnie streszczał artykuł. – No i nic nowego, pewnie, że pierwszy raz.Siedzieli w jadalni u Antoniego. Nikomu się nigdzie nie spieszyło,

czekali. Byli zmęczeni. Emocje ostatnich dni przekraczały swoim stę-żeniem wszystko, co zdarzyło się im dotychczas przeżyć. Tygodnie wy-słuchiwania ludzi, którzy pomawiali proboszcza Rafała, potem niespo-dziewane oczyszczenie z zarzutów i list biskupi, dzień później wybór Polaka na papieża i  tego samego wieczoru wiadomość o  śmierci bi-skupa Jakuba – było tego stanowczo za wiele.

– Podobno nawet pierwszy sekretarz pogratulował i będzie pew-nie spotkanie, jak wróci – Mroczek był nieubłagany.

– Skąd wróci?

Page 6: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 8 -

– No, stamtąd, gdzie pojechał. Podobno jest z wizytą przyjaźni.Pomilczeli chwilę. Po chwili odezwał się Antczak, w którym za-

kiełkowało nagle jakieś podejrzenie: – Henryk, co ty za gazetę czytasz?Mroczek wyprostował się zdumiony: – To co zwykle przecież czytam. No, jak by to powiedzieć, organ... – Tylko nie organ – obruszył się dotknięty do żywego Antoni, ale

nikt nie zwrócił na niego baczniejszej uwagi. Antczak z niedowierzaniem patrzył na Mroczka. – I tak dobrze i dużo o naszym papieżu u nich piszą?Mroczek złożył okulary i położył je na stole. – O  jakim papieżu? – zdziwił się. – O papieżu piszą, o, tutaj –

pokazał palcem kilkuwierszową wzmiankę. – Mogliby nawet nie pisać, i tak wszyscy o tym wiedzą. Ja czytam, że ta, no... – szybko założył okulary i zerknął do gazety – Rutkiewicz wczoraj weszła na najwyższą górę świata. Pierwsza kobieta i w dodatku Polka. Macie pojęcie?

– Jezu... – jęknął Szymura. – Ty o jakiejś kobicie, ja myślałem, że o papieżu. My tu czas tracimy i słuchamy...

– A masz co lepszego do roboty? – odciął się zirytowany Mro-czek. – Jak masz, to nie czekaj z nami na Józka, tylko idź coś rób.

– Co mam robić? – zeźlił się do reszty Szymura. – Dziejowe wy-darzenia, to siedzę i czekam, aż Bialik przyjedzie. Z gazety się nie do-wiem, sam mówisz, że tylko o tej kobicie napisali. No, wielka rzecz, że kobita i tak wysoko, ale u nas każda jest wysoko. Jakby tak popa-trzeć, to one tutaj rządzą, zwłaszcza niektórymi.

Mruk tym razem nie odpowiedział na jawną zaczepkę. Wiercący się niespokojnie na krześle Golik zapytał nagle:

– A jak mu się co stało? – Nie mów nawet – Antoni zaniepokoił się nie na żarty. – Mó-

wił, że wróci dzisiaj, to wróci. Coś go tknęło w zeszłym tygodniu. Po-wiedział mi, że musi jechać do rodziny, ale na pewno odwiedzi też biskupa Jakuba. Próbował wcześniej, nie dopuszczali go, sam opowia-

Page 7: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 9 -

dał. Przyjaźnili się przez tyle lat. Syn go może przywiezie, bo pekaes był już godzinę temu.

– Zadzwoniliby, gdyby się coś stało – poparł go Pazdur. – Poczekać jeszcze trochę trzeba. Na pewno się zjawi.

Znów zapadła cisza.Tymczasem Bialik, który przyjechał do Gródka autobusem, już

od prawie godziny siedział na plebanii. Wyglądał na zmęczonego i zgnębionego, mówił wolniej i dobitniej niż zwykle. Widać było, że śmierć Jakuba była dla niego ciosem. Rafał opowiedział mu pokrótce o ostatnich wydarzeniach. Gdy skończył – zapadła cisza. Nie ciążyła im jednak, obaj myśleli o biskupie Jakubie. Wreszcie Bialik przerwał milczenie.

– Przyjaźniliśmy się tyle lat, księże proboszczu – zaczął – ale długo nie wierzyłem, że Jakub umrze przede mną. Nawet gdy opowiadali, że choruje. Byłem u niego tuż przed śmiercią.

– Myślałem, że miał pan odwiedzić rodzinę, panie Józefi e – zdzi-wił się Rafał.

Bialik popatrzył wyblakłymi spokojnymi oczami na swojego pro-boszcza:

– Księże proboszczu, czułem, że trzeba pojechać. Rozmawiałem z nim przed jego śmiercią. Muszę księdzu powtórzyć tę rozmowę.

– Nic pan nie musi – zaprotestował Rafał. – To, o czym rozma-wialiście z biskupem Jakubem, to wasza sprawa.

– Nie. Biskup Jakub zobowiązał mnie przed śmiercią do powtórze-nia wszystkiego księdzu proboszczowi tak wiernie, jak tylko potrafi ę. Powiedział mi, że tylko ksiądz może o tym wiedzieć.

/

– Dobrze, że jesteś, Józiu.Bialik aż drgnął, gdy usłyszał głos Jakuba. Chrapliwy, słaby i obcy.

Biskup uniósł się nieco na łokciach, jego sekretarz podłożył mu pod plecy poduszkę. Jakub szepnął coś, czego Bialik nie dosłyszał.

Page 8: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 10 -

Sekretarz zerknął jeszcze raz na biskupa, położył w zasięgu jego ręki stojący dotąd na stole mały mosiężny dzwonek i wyszedł z pomiesz-czenia, cicho zamykając drzwi. Bialik odetchnął głębiej.

– Jak się miewasz, Kuba? – zapytał.Jakub przywołał go do siebie chwiejnym gestem dłoni. Bialik przy-

siadł na łóżku. Zobaczył straszliwą bladość biskupa, skóra na  jego twarzy, dawniej tylko pociągłej, przypominała teraz opięty na czaszce welin.

– Umrę, Józiu. Wiesz o tym, bo przyjechałeś.Głos Jakuba był jakby mocniejszy. Bialik kiwnął głową. – Mam swoje lata. Wiem, że wszyscy pomrzemy. Dobrze, że mnie

wpuścili. Ostatnio się nie udawało.Jakub uśmiechnął się z wysiłkiem. – Przegrali. Ja idę na sąd, oni – w nicość. Wiesz, że próbowali

nas zniszczyć. Głupcy, głupcy jeszcze więksi ode mnie, wystarczyło poczekać na moją śmierć. Zabrakło cierpliwości. To jest ostatnia lekcja, Józiu. Nie wystarczy działać, pociągać za sznurki. Trzeba umieć poczekać. Tylko jeden umiał i to on wygra. Ale jeszcze nie teraz, nie teraz... – Przerwał zadyszany. Po chwili wyrównał oddech i mówił dalej: – Napisałem do Chaima, że niedługo umrę. Dawno nie pisałem po hebrajsku, mam nadzieję, że zrozumiał. Pewnie nie przyjedzie, jest stary i chory. Pomodli się za mnie, to nawet lepiej, niż gdyby przyjechał. Napisałem też, że jeśli proboszcz w Gródku się zgo-dzi, chcę być tam pochowany. Jeśli się zgodzi. To samo jest w moim testamencie.

Bialik aż się poderwał: – Kuba, przecież wiesz, że się zgodzi. Nie może być inaczej.Jakub oddychał szybko, nieregularnie. Coraz trudniej było mu

mówić. – Wyrządziłem mu krzywdę. Nie rozumiałem, co robi. Powta-

rzam, jestem głupcem. Nie poznałem się na nim nigdy. Wydawało mi się, że to jeden z tych księży, którzy są porządni na tyle, by nie szkodzić, że wystarczy ich tylko trochę ociosać. Dopiero teraz, gdy

Page 9: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 11 -

widzę to wszystko... zaczynam rozumieć, że on ma ducha Bożego, który doświadcza i nawraca. Rozumiesz? Nie, nie rozumiesz, Józiu, i dobrze. Ja też nie rozumiem tego wszystkiego. Gdybym wtedy po-kazał go Chaimowi, wiedziałbym. Chaim miał dar, rozpoznawał lu-dzi, mówił, że widzi, jak na głowach niektórych trzyma swoją dłoń Jahwe Pan...

– Na twojej też, Kuba, zobaczył – dokończył z uśmiechem Bia-lik. – Odpocznij chwilę.

Jakub skrzywił się w grymasie bólu. – Nie rozumiesz, Józiu. Nie zobaczył. Wiem, że nigdy nie zoba-

czył. Ja jestem inny. Boję się gniewu Bożego. Powodowałem ludźmi, jak jeździec powoduje koniem. Traktowałem ich jak marionetki, ła-małem ich wolę w imię prawdy. A cóż to jest prawda? Boję się, ale ja muszę to robić, muszę zmieniać świat...

Znów przerwał. Bialik próbował oponować: – Kuba, dawałeś miejsce tym, którzy, jak mówisz, mają na głowie

dłoń Pana Boga. Kto powołał Rafała? Kto powołał tylu innych księży, kto im pomagał, kto ich ochraniał?

– Nie rozumiesz, Józiu – powtórzył chrapliwie biskup. Nadal od-dychał ciężko, z wysiłkiem. – Nieważne. Powtórz to wszystko Rafa-łowi. Weź dla niego coś. Leży w lewej szufl adzie. Zabierz to stamtąd już teraz. Nie chcę, żeby ktokolwiek zobaczył, nie chcę, żeby ktokol-wiek wiedział, że cokolwiek napisałem. Ksiądz Krzysztof może i był dobrym sekretarzem, ale musi szybko zyskać łaski nowego zwierzch-nika. Nie można już mu ufać.

Bialik wstał i podszedł do biurka. Otworzył lewą szufl adę i wyjął spory, zapieczętowany pakiet. Na laku niezwykle wyraźnie odbiła się treść biskupiej dewizy. Przeczytał ją półgłosem:

– Et Verbum caro factum est*. –  Jestem bluźniercą – wyszeptał do siebie Jakub. Dostrzegł py-

tające spojrzenie przyjaciela i pokręcił głową: – Nic, nic – zakaszlał. 

* A Słowo stało się ciałem (łac.).

Page 10: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 12 -

–  Jednego tylko żałuję, Józiu. Kończy się konklawe. Chciałbym zoba-czyć, kto zostanie nowym papieżem. Proszę Pana Boga, żeby pozwolił mi dożyć rozstrzygnięcia. Może pozwoli mi na to. Schowaj dobrze to, co ci dałem dla Rafała, i  idź. Jeśli możesz, przyjdź jutro wieczorem. Pewnie nie byłeś w kościele, posłuchaj dzisiejszego listu. Na pewno ci się spodoba. Z Bogiem.

Sięgnął po dzwonek. Niemal natychmiast otwarły się drzwi, do pokoju wkroczył ksiądz Krzysztof. Jakub dzwonił jeszcze przez chwilę, choć znacznie ciszej. Sprawiał wrażenie, jakby kontemplował krysta-liczną czystość dźwięku. Po chwili przestał.

– Odprowadź pana Józefa  – rozkazał niemal zanikającym gło-sem. – Jestem zmęczony, muszę zasnąć.

– Z Bogiem, ekscelencjo – uśmiechnął się z trudem Bialik. Gdy odwracał się, zobaczył kątem oka, jak wskazujący palec biskupa drgnął, jakby Jakub chciał mu pogrozić. Nie usłyszał jednak nic.

Krzysztof przepuścił Bialika przodem i wyszedł za nim, zamykając za sobą drzwi.

/

Bialik zamilkł. Po chwili dokończył: – O wyborze dowiedziałem się, jak już wychodziłem z domu, od

syna. Jakimś cudem złapałem taksówkę. Kierowca, gdy podjechałem pod kurię, odmówił pieniędzy. Powiedział: „Nareszcie coś się zmie-niło”. Miał rację. Kiedy wszedłem do środka, powiedzieli mi, że bi-skup umarł, gdy przekazali mu wiadomość, że mamy naszego papieża. Odszedł spokojnie, po prostu zamkął oczy i przestał żyć.

Rafał słuchał Bialika ze smutkiem. Zapomniał o upokorzeniu, ja-kiego doznał, gdy Jakub wezwał go do siebie kilka tygodni wcześniej, aby odsądzić od czci i wiary, zapomniał o zażenowaniu jego listem, w którym biskup próbował za wszystko zadośćuczynić. Teraz została po nim już tylko pamięć.

Page 11: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 13 -

Bialik sięgnął do swojej podróżnej torby i wydobył pakiet. Przyj-rzał się jeszcze raz pieczęci i podał go Rafałowi. Wstał.

– Zostawiam księdza proboszcza. Muszę iść do Antoniego. Powie-działem, że spotkam się ze wszystkimi po południu, pewnie czekają tam na mnie.

Uściskali się mocno. – Dziękuję, panie Józefi e. Będziemy się modlić za biskupa Jakuba.Bialik zdjął z poręczy krzesła swoją laskę. Oparł się na niej obu-

rącz, całym ciężarem. – Zgodzi się ksiądz na pogrzeb w Gródku? – zapytał nagle. – Co za pytanie... – Rafał sprawiał wrażenie zaskoczonego. – Jeśli

taka była jego wola, nie mnie ją zmieniać. – Tym razem chyba to ksiądz będzie musiał zdecydować. Idę już.

Z Bogiem. – Z Bogiem.Bialik wyszedł, mijając się w drzwiach z Dzikim. Kot płynnym ru-

chem otarł się o jego nogi i pięknym, idealnie wymierzonym susem wskoczył na biurko. Zawahał się, czy tam zostać, lecz szybko się zde-cydował. Kolejny skok, w którym Dziki wydatkował absolutne mini-mum koniecznej energii – i już po chwili jego ogon zwisał bezwładnie z półki nad biurkiem. Rafał nie mógł się nie uśmiechnąć. Sięgnął po list. Obracał długą chwilę w dłoniach zapieczętowaną, pękatą od pa-pierów kopertę, aż w końcu zdecydował się. Ostrożnie włożył ją do szufl ady biurka, wstał i ruszył do sieni. Zarzucił na plecy kurtkę. Po chwili trzasnęły wejściowe drzwi. Dziki ani drgnął. Zapadła cisza.

U Antoniego przybycie Bialika skwitowano westchnieniem ulgi. – Aleś się zapóźnił. – Pazdur zlustrował surowym spojrzeniem

Bialika. – Już myśleliśmy dzwonić do syna, czy wyjechałeś.Bialik ciężko usiadł. Antoni nalał mu herbaty z dzbanka. Bialik

z wdzięcznością przyjął szklankę. Łyknął solidnie. – Aleście napalili – zauważył. – Ledwo was widać, taki dym. Wszyscy spojrzeli na Bialika z troską. Pierwszy odezwał się Szymura.

Page 12: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 14 -

– Józek, nie udawaj. Gadaj wszystko. – Co mam gadać? – Bialik jakby się uparł, żeby grać im na ner-

wach. – Wszystko wiecie. Mamy papieża, ksiądz proboszcz oczysz-czony z zarzutów...

– A biskup Jakub umarł – rozległo się od wejścia. W drzwiach stał Rafał.

Bialik poczuł się głupio. – Księże proboszczu... – zaczął. Rafał uciszył go jednym gestem. – Biskup Jakub przed śmiercią wyraził wolę, by być pochowa-

nym w Gródku – rzekł ofi cjalnie. – Podaję to na razie tylko do waszej wiadomości. Pewnie jutro przyjadą do nas z kurii. Proszę wszystkich o zastanowienie się nad tym, jak najlepiej przygotować się do ceremonii. Będziemy tu pewnie mieli wszystkich, którzy co-kolwiek znaczą w diecezji, chyba że zdarzy się tak, że ci wszyscy zapomną o Jakubie wobec wyboru naszego papieża. O  ile jednak pamiętam, obaj znali się raczej nieźle, więc ta druga możliwość jest mało prawdopodobna. Z Bogiem. Spotykamy się jutro w po-łudnie, wtedy będziemy może wiedzieli więcej. Tymczasem idę się pomodlić za księdza biskupa. Jeśli ktoś chce do mnie dołączyć, za-praszam.

Rafał odwrócił się i wyszedł. Nikt nie ruszył się z miejsca. Pierwszy ocknął się Antoni:

– Idziemy./

Proboszcz siedział przy biurku w gabinecie. Leżący wciąż na półce Dziki nie spał, lekko przekrzywiając głowę, przyglądał się uważnie Rafałowi, oczekując na rozwój wypadków. Na biurku leżał wyjęty przed chwilą z  szufl ady, jeszcze zapieczętowany, gruby pakiet. Ra-fał przez chwilę się wahał, lecz wreszcie wziął go do ręki. Zdecydo-wanym ruchem złamał pieczęć, lak trzasnął cicho, okruchy rozsypały się po gładkim blacie. Pakiet krył w sobie dwie koperty, proboszcz

Page 13: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 15 -

wybrał cieńszą. Nożykiem rozciął papier i zaczął z trudem wczytywać się w chwiejne, rozstrzelone, często niewyraźne pismo biskupa.

Rafale,tym razem ja oszczędzę sobie i Tobie upokarzających tłuma-

czeń i przeprosin. Idą trudne i ciekawe czasy. Jeśli moje przeczu-cia się spełnią i konklawe przyniesie radość, nieoczekiwaną dla innych, mniej świadomych – konieczna jest moja rada.

Tytus Liwiusz, którego tomem tak pochopnie i z wściekłością rzuciłem, gdy spotkaliśmy się ostatnio, napisał, że lepiej, aby bali się ciebie mądrzy wrogowie, niż wychwalali głupi współobywa-tele. Miał rację. Pamiętaj: jeżeli ktoś, kto stoi od Ciebie wyżej, zwraca się do ciebie z prośbą, którą możesz spełnić – nie rób tego zbyt skwapliwie, bo uzna, że jesteś słaby, i następnym razem nie będzie już prosił, lecz zażąda. Jeżeli ktoś taki Ci grozi – jest słaby i liczy tylko na to, że jesteś słabszy niż on. Jeżeli zaś grozi Ci groź-bą, której nie może spełnić – ma Cię za głupca jeszcze większego niż on sam. Jeżeli wychwala i obiecuje godności – znaczy, że sam sięga po jeszcze wyższą godność i potrzebuje niewolnika. A jeżeli o nic nie prosi, niczego nie obiecuje i niczym nie grozi – jest god-nym Ciebie wrogiem. Wiedzieć, kogo się obawiać – to prawdziwa mądrość.

Proszę Cię, Rafale, o zgodę na pochowanie mnie w Gródku. To miejsce odmieniło i nawróciło nas obu: mistrza i ucznia – sta-rego proboszcza Stanisława i mnie. Pamiętaj, to nie jest moja wola. To jest moja prośba, która może mieć swoje konsekwen-cje w przyszłości. Jeśli zdecydujesz się ją spełnić – niech pogrzeb będzie cichy i pozbawiony wszelkiej zbędnej celebry. Pomódl się za mnie. Mój przyjaciel Chaim mawiał, że gdy sprawiedliwy się modli – unosi do nieba modlitwy innych. Może inni też się za mnie modlą.

Jeszcze jedno. Wiem, kto może przejąć po mnie diecezję. W  drugiej kopercie znajdziesz informacje, które będą bardzo

Page 14: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 16 -

użyteczne. Pomogą Ci przetrwać w miejscu, które chyba poko-chałeś, wśród ludzi, którzy Cię przyjęli.

Niech Cię błogosławi Bóg Wszechmogący: Ojciec i  Syn, i Duch Święty. Amen.

Jakub

Rafał odłożył list. Wziął do ręki drugą kopertę. Spojrzał na kota. Dziki znów leżał z zamkniętymi oczami. Jego prawa łapa i ogon zwi-sały bezwładnie za krawędź półki.

„Nic się nie zmieniło” – pomyślał. Nie mógł lub nie chciał zro-zumieć Jakuba, który choć na łożu śmierci odżegnywał się od władania ludźmi – próbował już zza grobu zawładnąć Rafałem. Zerknął na zegarek, dochodziła druga. Starannie złożył zapisaną kartę, zdmuchując okruchy laku z biurka. Schował obie koperty do szuflady. W głowie już układal sobie to, co będzie mówił ku-rialistom.

Szturm na plebanię w Gródku rozpoczął się szybciej, niż Ra-fał przewidywał. Tuż przed czwartą podjechała czarna wołga. Zza kierownicy wysiadł Krzysztof, szybkim krokiem obszedł samochód i usłużnie otworzył drzwi. Z tylnego siedzenia wygramolił się diece-zjalny ekonom, okrąglutki, niewysoki i na pierwszy rzut oka niezwy-kle jowialny. Rafał wiedział jednak skądinąd, że w wielu sprawach związanych z  prowadzeniem fi nansów wykazywał się twardością i bezwzględnością kompletnie nie przystającą do dobrodusznego wyglądu. Za nim wyskoczyli z samochodu dwaj kurialiści. Rafał ob-serwował scenę z ganku. Kurialiści wyprzedzili ekonoma. Bardziej niecierpliwy zwrócił się władczo do proboszcza:

– Ksiądz jest tutaj proboszczem? Gdzie tu jest cmentarz? Rafał uśmiechnął się ciepło: – Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus. Chyba powinien

sobie ksiądz powtórzyć naukę o chrześcijańskich pozdrowieniach. Dobrze się składa, akurat za godzinę mam katechezę dla dzieci młodszych...

Page 15: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 17 -

Kurialista zaczerwienił się z wściekłości. Nim jednak zdążył cokol-wiek powiedzieć, drugi złapał go za ramię, powstrzymując od nieopatrz-nej riposty. Do plebańskiego ogrodu wkroczył ekonom z Krzysztofem.

– Szczęść Boże, księże proboszczu – ekonom rozpromienił się tak, jakby całe życie marzył o tej chwili. – Cieszę się, że spotykam księdza, choć – przygasił nieco uśmiech – przykro mi niezmiernie, że odbywa się to w takich okolicznościach, w których nie wiadomo, czy bardziej radować się, czy smucić...

– Daj Boże – Rafał był samą serdecznością. – Zapraszam waszą dostojność księdza administratora na plebanię. Myślę, że ksiądz Krzysztof nie pogniewa się, jeśli poczeka chwilę ze swoimi towarzy-szami na zewnątrz...

Krzysztof przełknął obrazę bez słowa. Wiedział doskonale, że miną miesiące, zanim Rafał zapomni mu feralny kwadrans w gabinecie Ja-kuba. Tak jak półtora roku wcześniej przysiadł na ławeczce. Przy-pomnial sobie, że odmawiał wtedy różaniec. Uświadomił sobie, jak dawno nie miał go w dłoniach. Sięgnął odruchowo do kieszeni pod sutannę, nie znalazł go jednak. Odwrócił się do księży:

– Pożyczycie mi różaniec?Kurialiści spojrzeli po sobie z zakłopotaniem. Jeden z nich pokrę-

cił przecząco głową. Krzysztof machnął z rezygnacją ręką, wstał i po-szedł w stronę kościółka.

– Jak się ksiądz proboszcz miewa? Ze zdrowiem dobrze? – zatroszczył się ekonom, gdy usiedli już z Rafałem w gabinecie. – Pamiętamy, co się wydarzyło ostatnio, takie historie mogą mocno człowieka podko-pać. Dobrze, że siostra księdza jest lekarką, najważniejsze mieć właś-ciwą opiekę.

Rafał zignorował nutkę ironii w głosie zwierzchnika. – Dziękuję waszej dostojności, chorowałem trochę, ale nic po-

ważnego się nie wydarzyło. Zresztą zdrowie to w tej chwili mój naj-mniejszy problem.

Page 16: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 18 -

Ekonom spojrzał czujnie: – A jaki jest ten większy?Troska na twarzy Rafała była aż nadto widoczna. – Niech wasza dostojność mnie źle nie zrozumie, ale taka wizyta

i w takiej chwili może zwiastować wszystko, nawet przeniesienie...Jego dostojność poprawiła się na fotelu i od razu poczuła się

pewniej. – Oj, proszę księdza, nikt księdza proboszcza stąd nie zamierza

przenosić. Widzi ksiądz – w głosie ekonoma zabrzmiała anielska ła-godność – nasz świętej pamięci biskup był bardzo związany z  tym miejscem. Nie będę wnikał w niepotrzebne szczegóły, teraz, w ob-liczu śmierci naszego pasterza, nie jest to istotne. W każdym razie ksiądz biskup Jakub chciał, by go pochowano w Gródku.

Przerwał, oczekując reakcji proboszcza. Rafał udał zakłopotanie: – To zaszczyt dla mojej parafi i, ale... – Ale? – podchwycił ekonom. Rafał pochylił pokornie głowę: – Jeżeli taka była wola księdza biskupa Jakuba, to nawet gdybym

miał cokolwiek przeciw, jakie miałoby to znaczenie? Ja tylko myślę z przerażeniem o tym wszystkim, co stanie się za chwilę, o kłopotach, o gościach, o naszym rozsypującym się z braku pieniędzy kościółku...

–  No właśnie, no właśnie  – zgodził się dziwnie łatwo eko-nom. – Gdyby ksiądz nie miał nic przeciwko ceremonii, może mogli-byśmy coś zaradzić na tutejsze problemy...

Rafał jakby nie słyszał tego, co powiedział ksiądz administrator, i ciągnął dalej:

– ... organy ledwie grają, a przecież to zabytek, prawie jak u ber-nardynów, tylko mniejsze...

– Niech się ksiądz nie martwi – przerwał gwałtownie ekonom – zobaczymy, co da się zrobić. Na pewno pomożemy.

Rafał westchnął rozdzierająco. – No tak, wasza dostojność pewnie nie pamięta, już raz zwróci-

łem się do kurii o pomoc w sprawie dzwonnicy...

Page 17: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 19 -

– Ta sprawa została załatwiona pozytywnie – szybko oświadczył ekonom. – Może ksiądz liczyć na zwrot środków, jakie wydatkował ksiądz na remont. Cieszymy się bardzo, że ksiądz poradził sobie tak doskonale...

– ... kosztem najuboższych, czyli parafi an – wpadł mu w słowo Rafał.  – A to tylko prace zabezpieczające, bo mało brakowało, żeby kośció-łek się rozsypał. Wiem, wiem, słyszałem, że diecezja miała w ostatnim okresie wiele innych, nieprzewidzianych wydatków...

Ekonom przyglądał się z  rosnącym zaskoczeniem Rafałowi. Szybko zdusił w sobie myśl, że wie on na temat ostatnich wydatków biskupa Marka znacznie więcej, niż powinien. Postanowił wypuścić próbny balon.

– Owszem, diecezja zawsze ma sporo wydatków, ale ksiądz chyba nieco przesadza. Przecież sytuacja nie jest aż tak zła. Zresztą nie wiem, czy przy księdza przedsiębiorczości jakakolwiek większa po-moc byłaby na miejscu, świetnie sobie ksiądz radzi.

– Już to słyszałem – uciął stanowczo Rafał. – Skoro tak, wypada mi tylko przyglądać się biernie ceremonii, zgłaszając moje obiekcje co do całej sytuacji dziekanowi, jak również pisząc stosowne listy...

„Wie! Jakimś cudem wie o testamencie i pieniądzach!” – zakoła-tało w głowie administratorowi. Zrozumiał, że wybrał fatalną taktykę i zaczyna przegrywać. Rozpaczliwie szukał jakiegoś rozwiązania, które oddaliłoby widmo nieuchronnej negocjacyjnej porażki z gródeckim proboszczem. Nieoczekiwanie ratunek przyszedł od samego Rafała.

– Wasza dostojność doskonale zdaje sobie sprawę, jak wielka od-powiedzialność ciąży na nas w takiej sytuacji. Pozwoli ksiądz admini-strator, że nim podejmę decyzję, wysłucham opinii mojej Rady, która reprezentuje przecież wszystkich parafi an. Czy zgodzi się ksiądz na to, by odroczyć swoją decyzję do jutra? Będę niezwykle zobowiązany.

– Tak, oczywiście – zgodził się skwapliwie administrator. – Spot-kajmy się jutro o tej samej porze.

– Będę również zobowiązany – uśmiechnął się Rafał – jeśli ksiądz administrator będzie pamiętał o swoich obietnicach. Oczywiście, jak

Page 18: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 20 -

rozumiem, zadbałby ksiądz nie tylko o wygląd naszego pięknego, choć bardzo zniszczonego przez czas kościoła, ale i o godziwy pochówek świę-tej pamięci księdza biskupa? Mówię tutaj o niebagatelnych kosztach związanych z odpowiednim dla tak znakomitej postaci grobowcem...

Ekonom zamachał rękami, jakby opędzając się od podobnych, niecnych myśli.

– Powiedziałem, nie cofnę. Jeśli ksiądz zechce, potwierdzę to pub-licznie.

– Wasza dostojność żartuje – zgorszył się proboszcz. – Nigdy nie śmiałbym zwrócić się do księdza administratora o coś takiego. Prze-cież ksiądz zastępuje świętej pamięci księdza biskupa, a kto wie, może kiedyś na dobre zajmie jego miejsce? Tak czy owak, jest ksiądz moim zwierzchnikiem.

Administrator zerknął spode łba na Rafała. Był niemal pewien, że rozmówca kpi sobie z niego. W kolejce do sukcesji był na co najwyżej szóstym miejscu i w diecezji wiedzieli o tym niemal wszyscy. Szybko porzucił jednak te rozważania jako bezcelowe. Spotykał się z  racji swego urzędu z rozmaitymi ludźmi, na ogół łatwo dawali się rozszyfro-wać, ale proboszcz gródecki był inny, trudno go było podejść i jeszcze trudniej zrozumieć. Administrator ostatecznie porzucił przekonanie, że w rozmowie proboszczowi szło tylko o wykorzystanie sytuacji do poprawy fi nansów parafi i. Wstał. Rafał również podniósł się z krzesła.

–  Jesteśmy umówieni, księże proboszczu. Bóg zapłać za poświę-cony mi czas – spojrzał na Rafała bez wcześniejszej jowialności.

– Ależ, księże administratorze... już ksiądz odjeżdża? Nawet ksiądz herbatki u mnie nie wypił – sumitował się gospodarz. – Zgodzi się ksiądz przyjąć zaproszenie na jutrzejszy obiad jako skromną rekom-pensatę za dzisiejszy brak gościnności?

Ekonom wyciągnął dłoń do Rafała. – Szczęść Boże, księże proboszczu. Nie wiem, czy uda mi się zo-

stać, ale liczę na to. Uścisnęli sobie dłonie. Ekonom wyszedł sam z plebanii. Jednym

gestem zgarnął swoich podwładnych i wsiadł do samochodu. Wołga

Page 19: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 21 -

ruszyła gwałtownie. W głowie dostojnika niedowierzanie szło o lep-sze z podziwem. „Do jutra muszę za wszelką cenę wiedzieć wszystko, ile wie – i skąd. Inaczej przepadnę. Kto by się spodziewał. Dobrze, że siedzi w tym Gródku, a nie u nas...”

Rafał odczekał chwilę w  gabinecie. Chyba po raz pierwszy za-mknął drzwi od środka na klucz i sięgnął do szufl ady. Wydobył z niej listy od Jakuba. Oglądał przez dłuższą chwilę grubszą kopertę. Wahał się długo, lecz w końcu się zdecydował. Rozciął papier. Wewnątrz znajdował się gruby plik podpisanych i opieczętowanych dokumen-tów, jakieś listy i kwity. Zaczął je przeglądać, najpierw z zaciekawie-niem, potem ze zdumieniem, wreszcie z przerażeniem.

Pół godziny później wyszedł z plebanii i  skierował się w  stronę kościoła. Przed świątynią czekały już dzieci.

– Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus! – wrzasnęły zgodnie. – Na wieki wieków, amen – Rafał uśmiechnął się, przypominając

sobie nieszczęsnego kurialistę. Najbardziej rezolutny z siedmiolatków zerknął na Rafała. –  Księże proboszczu, a  zagra nam ksiądz na organach Misia

Uszatka?Rafał zamyślił się głęboko, zmarszczył brwi i podparł dłonią brodę.

Kilkanaście par oczu obserwowało go z absolutną uwagą. – Dobrze – zdecydował. Gestem uciszył radosny wrzask. Spojrzał

z wysokości swoich dwóch metrów na grupę dzieciaków. – Ale pod jednym warunkiem – zawiesił głos. Znów poczuł na sobie uważne spojrzenia. – Porozmawiamy dzisiaj o tym, co to jest ukrywanie grze-chów, a wy poradzicie mi coś. Zgoda?

– Taaaaaak!!!! – chórem wrzasnęły dzieci. Weszli do kościoła.

/

Południowe spotkanie z Radą zaczęło się zaskakująco. Gdy Rafał wszedł do jadalni Antoniego, gdzie spodziewał się zastać wszystkich –

Page 20: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 22 -

zobaczył tylko puste krzesła. Na stole, przy miejscu, które zwykł zajmować organista, Rafał znalazł dużą, wyrwaną ze szkolnego bru-lionu kratkowaną kartkę. Z rozbawieniem przeczytał: JESTEŚMY NA CMENTARZU. Trzymając ją w dłoni, wyszedł z domu. Do cmenta-rzyka było niedaleko. Przy bramie pod lipą zobaczył dyskutującą za-żarcie Radę. Ucichli, gdy zobaczyli jego minę.

– To wy żyjecie? – proboszcz udał przejętego. Pokazał trzymaną w ręku kartkę.

Pierwszy zorientował się Antoni. Zachichotał. – Wola Boża – skwitował. Pozostali zaśmiali się. Pazdur wyjął z kieszeni długopis. – Niech ksiądz proboszcz da – zażądał. – Podpiszemy się, a ksiądz

proboszcz będzie nas po kolei odkreślał. Kartkę ksiądz powiesi sobie w ramkach w gabinecie.

Rafał niepewnie spojrzał na pozostałych. Nie wiedział, czy żart nie posuwa się za daleko. Stojący obok Bialik wziął go pod ramię.

– Ksiądz proboszcz przecież obiecał kiedyś, że będzie chował na-szych zmarłych – przypomniał. – Tutaj ludzie pamiętają, że każdy umrze, i nikt się temu nie dziwi. Przychodząc na świat, podpisujemy weksel, spłacamy go, jak umieramy. Niech mu ksiądz da ten papier.

– Weksel wekslem – proboszcz otrząsnął się z przerażającej my-śli o nieuchronnej utracie przyjaciół i podał Pazdurowi kartkę – ale musimy radzić, jak i gdzie pochowamy księdza biskupa. Biskup Ja-kub, gdy pozostawił mi wolną rękę w kwestii pogrzebu, chyba dał mi prezent. Administratorowi tak bardzo zależy, żebym się zgodził, że – powiem ze wstydem – postanowiłem zostawić na boku skrupuły i coś dla parafi i zyskać. Koszty pogrzebu będą po ich, a nie po naszej stronie, do tego postaram się o jakieś środki na kościół. Nie mówi-łem, ale zeszłej zimy starałem się w kurii o pieniądze na dzwonnicę. Nic wtedy nie dali, ale teraz ksiądz administrator, gdy usłyszał, że sam nie dał, oznajmił, że zwróci koszty. Trzeba będzie złapać go za słowo i przypilnować, a te pieniądze pójdą na bieżące naprawy, może nawet na wymianę instalacji. Jeżeli uda się wydostać więcej, wymie-

Page 21: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 23 -

nimy gont na całym kościółku, spróbujemy ściągnąć konserwatora i doprowadzić do świetności wnętrze. A gdyby udało się wydostać jeszcze więcej...

Antoni westchnął tak, że wszyscy spojrzeli na niego zdziwieni. Zo-rientowali się jednak szybko.

– Organ... – pokiwał głową Antczak. – Wszyscy wiemy, że tu księ-dza boli. Zastanowimy się, jak temu zaradzić.

– Na razie nic nie mamy – ściągnął ich na ziemię jak zwykle prag-matyczny Szymura. – Teraz trzeba ustalić, w którym miejscu cho-wamy księdza biskupa. Nie chciał być pochowany w katedrze, wolał tutaj. Ładnie nawet z jego strony. Byłem tam kiedyś, kościół piękny, ludzi mnóstwo. Częściej by go tam odwiedzali.

– Gdzie tam – sprzeciwił się Golik. – Widziałeś, żeby w katedrze ktoś odwiedzał grób jakiegoś biskupa i  się za niego modlił? Tu, na cmentarzu, to co innego. Niejeden lampkę zapali, choćby go i nie znał. A tutaj ludzie pamiętają, jak przyjeżdżał, jak Stanisława chował...

– Biskup Jakub miał wielu przyjaciół – odezwał się Bialik. – Na pogrzebie będzie tłum.

– Wrogowie też będą, nie martw się – Antczak przerwał, bo krą-żąca wśród Rady kartka z podpisami trafi ła do niego.

Stojący obok Huczka pochylił się i podstawił mu plecy. Antczak mruknął podziękowanie i podpisał się. „Pół roku temu prędzej by się pobili” – pomyślał z satysfakcją Rafał. Tymczasem Antczak przeka-zał kartkę z długopisem dalej i dokończył: 

– Wychodzi na to, że tłum będzie ze dwa razy większy. Jeszcze es-beków dolicz... A dla księdza biskupa tu widzę ładne miejsce, przy tej lipie. Sam bym się tam położył.

– To się połóż, póki jeszcze dziury nie ma – mruknął Golik. – Za-raz gadanie będzie, że pod płotem księdza biskupa chowamy. God-niejsze miejsce trzeba znaleźć.

– W tym problem – odezwał się Rafał. Rozmowy ucichły. Stali nadal przy bramie, na lekkim podwyższe-

niu, z którego widać było cały teren cmentarza. Rafał długo patrzył

Page 22: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

- 24 -

na piękne stare lipy, z których sypały się na groby małe złote listki. Z ociąganiem odwrócił wzrok.

– Wiem, że otoczenie biskupa chciałoby pochować go jak najbli-żej kościółka, może nawet przy prezbiterium...

– Jakże to? – obruszył się zdegustowany Pazdur. – Żeby procesje po nim deptały? Albo kawalerka, co to się wymyka małą bramką, żeby zapalić?

– Powiedziałem, że chciałoby – przerwał proboszcz. – Nie powie-działem, że się zgodzę. Jeśli Jakub chciał być pochowany w Gródku, to na cmentarzu. Jest miejsce obok Stanisława.

–  Zarezerwowane dla proboszczów  – uśmiechnął się Antoni.  – Obok leży proboszcz Albert. Proboszcza Jana pochowali w mieście. Ustąpi ksiądz swojego miejsca biskupowi?

– Jak trzeba będzie, to ustąpię. A mnie pochowają o, tam, pod płotem po drugiej stronie. Cicho i spokojnie.

– Chce ksiądz leżeć obok Nieczujowej? – zdziwił się Hunia. – A jeśli nawet, to co? Dlatego że, jak mówicie, była wredna jak

rzadko? O umarłych dobrze albo wcale. – Nie w  tym rzecz. – Antoni zerknął na proboszcza fi luternie. 

– Jak w dniu Sądu ksiądz proboszcz wstanie z grobu, a obok Nieczu-jowa, wie ksiądz, jaka będzie awantura, gdy zorientuje się, ile czasu leżała przy księdzu?

Rafał machnął zrezygnowany ręką: – Niech wam będzie. Na razie jednak chowamy biskupa Jakuba,

nie mnie. Miejsce w kwaterze proboszczów, lepszego nie ma. Dzisiaj znów przyjeżdża ekonom, będziemy rozmawiać. Wszystko jasne, więc idę. Z Bogiem, panowie.

– Księże proboszczu – usłyszał zza pleców głos. Odwrócił się. Bialik trzymał w ręku coś białego. – Lista – przypomniał. Rafał wziął od niego kartkę. Pod koślawym napisem JESTEŚMY

NA CMENTARZU widniało dziesięć nazwisk. Proboszcz przyglądał się im przez chwilę.

Page 23: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy
Page 24: Ksiądz Rafał. Niespokojne czasy

Cena detal. 34,90 z

Czy w takiej sytuacji da si opanowa niepokoje panuj ce w Gródku?

Co m ody proboszcz zrobi z du sum pieni dzy, któr nieoczekiwanie otrzyma ?

Jak uchroni ch opaków przed poborem do wojska?

Kim oka e si tajemnicza uzdrowicielka i czy proboszczowi uda si pogodzi z ojcem?

„To wietna rzecz, je li mamy ochot przeczyta m dr ksi k , zaj czas fajn opowie ci ”.

Szymon Ho ownia

Maciej Grabski (ur. 1968), krakowianin, meloman,fotograf, miłośnik kotów, dobrych win i dobrej kuchni.W swoim dotychczasowym pisarstwie ograniczał sięwyłącznie do artykułów fachowych. Zmieniło się todopiero w 2009 roku, gdy po licznych namowachnapisał Księdza Rafała.

KSIĄŻKA DLA FANÓW OJCA MATEUSZAOJCA MATEUSZA!

W Gródku nastaj niespokojne czasy. Biskup Jakub umiera, jego wrogowie nie pozwalaj o sobie zapomnie , a para alny

ko ció ek nie przetrwa kolejnej zimy bez remontu. W kurii trwa walka o wp ywy, a powstaj ca Solidarno coraz bardziej dra ni w adze. Rafa nie ma wyj cia. Musi stawi czo a nowym wyzwaniom.

W Gródku wrze. Mo na by pewnym tylko jednego: nadchodz niespokojne, ale i ciekawe czasy.

KSIĄŻKA DLA FANÓW OJCA MATEUSZAOJCA MATEUSZA!

W Gródku nastaj niespokojne czasy. Biskup Jakub umiera, jego wrogowie nie pozwalaj o sobie zapomnie , a para alny

ko ció ek nie przetrwa kolejnej zimy bez remontu. W kurii trwa walka o wp ywy, a powstaj ca Solidarno coraz bardziej dra ni w adze. Rafa nie ma wyj cia. Musi stawi czo a nowym wyzwaniom.

W Gródku wrze. Mo na by pewnym tylko jednego: nadchodz niespokojne, ale i ciekawe czasy.

„To wietna rzecz, je li mamy ochot przeczyta m dr ksi k , zaj czas fajn opowie ci ”.

Szymon Ho ownia

Czy w takiej sytuacji da si opanowa niepokoje panuj ce w Gródku?

Co m ody proboszcz zrobi z du sum pieni dzy, któr nieoczekiwanie otrzyma ?

Jak uchroni ch opaków przed poborem do wojska?

Kim oka e si tajemnicza uzdrowicielka i czy proboszczowi uda si pogodzi z ojcem?

OKLADKA_Ksiadz_Rafal_DRUK.indd 1 2011-01-20 09:29:42