Ksiądz na manowcach

26

description

Ks. Józef Tischner: Ksiądz na manowcach

Transcript of Ksiądz na manowcach

Page 1: Ksiądz na manowcach

www.znak.com.pl

Cena detal. 34,90 zł

Ostatni zbiór esejów i artykułów ks. Józefa Tischnera wydany za jego życia. „Sam jestem zaskoczony – pisał autor – przestrzenią, jaka się tu zarysowała: od spraw konkretnych, wydarzeń politycznych, aż po kwestie związane z największymi tajemnicami Boga”. W istocie bohaterami tej nie-zwykłej książki są m.in. papież Jan Paweł II i żydowski myśliciel Franz Rosenzweig, średniowieczny teolog św. Anzelm i współczesny filozof Charles Taylor, schizmatycki arcybiskup Marcel Lefèbvre i środowisko skupione wokół „katolickiego głosu w Twoim domu”. A bohaterem zbiorowym – my wszyscy, szukający drogi na rozmaitych „manowcach” współczesnego świata.

ks. Józef Tischner KSIĄD

Z N

A M

AN

OW

CACH

okladka_2012.indd 1 2012-02-23 12:22:09

Page 2: Ksiądz na manowcach
Page 3: Ksiądz na manowcach
Page 4: Ksiądz na manowcach
Page 5: Ksiądz na manowcach

WSTĘP

Trzeba przede wszystkim wyjaśnić sens tytułu tej książ-ki. Manowce? Ksiądz? Co robi ksiądz na manowcach?

Manowce to szczególny rodzaj bezdroży. Nie są to – ściśle rzecz biorąc – przestrzenie bez dróg. Są to raczej przestrzenie, na których drogi wytyczali błądzący: he-retycy, schizmatycy, sofiści i uwodziciele wszelkiej ma-ści, którzy szli, pociągając za sobą naśladowców. Jed-ni ich naśladowali, bo inaczej nie mogli, inni naślado-wali, bo wyczuwali w tym fascynującą przygodę życia, a jeszcze inni – bo w jakiejś mierze im uwierzyli.

Po takich „manowcach” wędrują zawarte tutaj prze-myślenia. Niektóre z nich są typowo polskie, nasze, swojskie, tubylcze. Oto na przykład problem polskie-go integryzmu i rozmaitych „żwirowisk”, jakie przy tej okazji się pojawiają. Warto zatrzymać się przy tym widoku i nie zamykać oczu. On bowiem daje do my-ślenia. A cóż powiedzieć o myśli narodowej, która chciałaby być do tego stopnia „polska”, żeby nie trze-ba jej było tłumaczyć na obce języki? Ale są i inne „ma-nowce”...

Sam jestem zaskoczony przestrzenią, jaka się tu za-rysowała: od spraw konkretnych, wydarzeń politycz-nych, aż po kwestie związane z największymi tajem-nicami Boga. Niewątpliwie ma to związek z lekturami.

Page 6: Ksiądz na manowcach

6 WSTĘP

Po lekturach pozostawały notatki, a każda z nich mog-łaby stanowić kanwę artykułu.

Drugie słowo to „ksiądz”. Pozwoliłem sobie kiedyś na dowcip o samym sobie. Zapytany o to, czy bardziej czuję się księdzem, czy filozofem, odpowiedziałem: „Najpierw czuję się człowiekiem, potem filozofem, a dopiero na trzecim miejscu księdzem”. Wypowiedź ta wzbudziła protesty. Mówiono: „Nie uchodzi”. Gdy jednak patrzyłem na rozkład zajęć poszczególnych dni tygodnia, tak było naprawdę: rano do kościoła na niecałą godzinę, a potem kilka godzin wykładów i seminariów. Taki był urok czasów, w których trze-ba mi było pracować, takie też zapotrzebowanie. Ta moja wypowiedź była jednak również jakąś prowo-kacją. Naprawdę pozostaje bowiem jedynie człowie-czeństwo. W naturze człowieczeństwa odnajdujemy zarówno filozofowanie, jak i kapłaństwo. Filozofować to myśleć. Być kapłanem to być gotowym do poświę-ceń, „składać ofiarę” za siebie i z siebie. Jedno i dru-gie czyni w gruncie rzeczy każdy człowiek. Człowiek i filozof, który ubrany w szaty księdza chodzi po ma-nowcach, szuka śladów poświęceń – tych sensownych i tych bez głębszego sensu. Nie idzie więc tylko o to, żeby się dowiedzieć, co słychać na manowcach, ale przede wszystkim o to, by zrozumieć te miliony ma-łych i większych stosów ofiarnych, które stały się oł-tarzami ludzi – czasem wierzących, a czasem niewie-rzących. Zawsze jednak ze świadomością, że na nich człowiek jakby dopełniał siebie. Jako że „... nie sobie żyjemy i nie sobie umieramy...”.

Okoliczności zewnętrzne sprawiły, iż praca ta po-wstawała w szpitalu. Kiedy walczono o moje życie, ja walczyłem z myślami, które mnie nawiedzały „na ma-nowcu”. Pod pewnym względem sytuacja była luksu-

Page 7: Ksiądz na manowcach

7WSTĘP

sowa: nie miałem już wykładów ani seminariów, mog-łem głowę zanurzyć w problemach, o których pisa-łem. W tym samym czasie ktoś dbał o kroplówkę, o za-strzyk, o spokojny sen. Nie, proszę się nie przerażać. Pierwszy etap choroby nie był bolesny. Wiązał się na-tomiast z nowym odkryciem: niesłychanego skupie-nia ludzkiej dobroci, która chce pomóc choremu. Wia-domo, z jakimi trudnościami boryka się polska służ-ba zdrowia. Ale stosunkowo mało wiadomo, ile dobrej woli, wysiłków i poświęceń podejmują ludzie w bieli, by pokonać chorobę – ten przewrotny wynalazek sza-tana, którego celem ma być zabijanie miłości do życia. Dlatego niech mi będzie wolno złożyć tę książkę w rę-ce lekarzy, szczególnie moich lekarzy, moich pielęg-niarek, jako wyraz hołdu i wdzięczności za objawie-nie starej, a przecież wciąż nowej prawdy o człowie-ku, który jako jedyna istota na tym świecie potrafi zło dobrem zwyciężać.

Page 8: Ksiądz na manowcach

a

Page 9: Ksiądz na manowcach

Część IWIARA NIE Z TEGO ŚWIATA,

ALE NA TYM ŚWIECIE

Page 10: Ksiądz na manowcach

a

Page 11: Ksiądz na manowcach

WIARA W GODZINIE PRZEŁOMU

Niedawno byłem świadkiem szczególnego sporu, w którym jak w soczewce odbija się codzienne życie polskiego Kościoła. W niewielkiej parafii koło Nowe-go Targu wybudowano kościółek ku czci św. Brata Al-berta. Świątynia ta jest wyjątkowo udana, pięknie wto-piona w krajobraz. Ale oto wyłonił się problem obrazu do głównego ołtarza. Pojawiły się dwie przeciwstaw-ne koncepcje: duszpasterza i artysty. Duszpasterz wi-dzi Brata Alberta trzymającego chleb, wokół niego jest wielu głodnych z wyciągniętymi rękami, tak rozmiesz-czonych na obrazie, by chleb znajdował się ponad ich głowami. Malarz proponuje inną scenę: pochylony Brat Albert całuje stopy ubogiemu, z którego wyłania się Chrystus. Artysta uważa, że propozycja duszpaste-rza ukazuje „triumfalizm Kościoła”, natomiast jego wi-zja jest bliższa Ewangelii, w której napisano: „Cokol-wiek uczyniliście tym maluczkim, mnieście uczynili”.

W sporze tym można dostrzec napięcie pomiędzy dwoma punktami widzenia: urzędu i wiary. Duszpa-sterz jako przedstawiciel urzędu wie, że hierarchia na-leży do natury religii i Kościoła. Kościół jest urzędem o określonej strukturze. Struktura ta ukazuje swoistą „prawdę o dobru”, które zstępuje z góry i trafia do wy-głodzonych ludzi. Artysta ma inną wizję: to prawda, że

Page 12: Ksiądz na manowcach

12 WIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE

istnieje hierarchia dóbr, ale wiara na tym polega, żeby odkrywać tę hierarchię poprzez spotkanie z ubogimi. Jak zakończyć ten spór? Czy można sobie wyobrazić urząd bez wiary i wiarę bez urzędu? Można. Wyobraź-nia wszystko przyjmie. Ale czy życie przyjmie? A może należałoby zapytać inaczej: czy spór ten jest znakiem życia, czy też znakiem obumierania wiary i instytucji? Jak mówi Paul Ricoeur, rdzeniem języka religijnego jest język symbolu i przenośni, w którym słowa i obra-zy ulegają wewnętrznemu rozdarciu i „znaczą więcej, niż znaczą”. Ale język ukazuje w tym przypadku tylko to, co stanowi rzecz samą. Spór i konflikt jest rdzeniem życia religijnego. Aby wydobyć na jaw głębię tajemni-cy wiary, potrzeba będzie jeszcze niejednego obrazu, niejednego słowa i niejednego sporu.

Jesteśmy zatem skazani na napięcia i konflikty. Wie-my jednak, że są konflikty zabójcze i konflikty, któ-re oznaczają rozwój. Z jakimi konfliktami ma dziś do czynienia Kościół? Od czasu do czasu dochodzą do nas głosy obwieszczające „śmierć Kościoła”. Byłoby dziw-ne, gdyby ich nie było. Nasze czasy kochają ogłaszać śmierć. Fryderyk Nietzsche ogłosił „śmierć Boga”, Mi-chel Foucault – „śmierć człowieka”, Francis Fukuyama – „śmierć historii”... Dlaczego nie można obwieścić „śmierci Kościoła”? Radziłbym jednakże ostrożność, je-śli chodzi o ogłaszanie cudzej śmierci. A poza tym... Ja-kaś śmierć jest wpisana w logikę rozwoju życia religij-nego. Chrystus powiedział: „Jeżeli ziarno nie obumrze, nie wyda owocu”. W końcu okazuje się, że umieranie jest jedynie wstępem do zmartwychwstania.

Zanim dotknę właściwego tematu, chcę złożyć pew-ne wyznanie. To, co powiem, nie jest w pełni usprawie-dliwione, nie sądzę jednak, żeby było całkiem bezza-sadne. Jakieś argumenty czy motywy można by w koń-

Page 13: Ksiądz na manowcach

13WIARA W GODZINIE PRZEŁOMU

cu podać. Ale w ostatecznym rozrachunku „dowodem” okazuje się wolna i nieprzymuszona decyzja, która z zewnątrz wygląda na jakąś odmianę „zakładu Pasca-la”: decyduję, bo tak jest dobrze i tak być powinno.

Mam takie przekonanie, iż chrześcijaństwo – Ewan-gelię – mamy nie tyle za sobą, ile przed sobą. Dotych-czasowe dzieje były trudnym poszukiwaniem tożsa-mości Kościoła w s p o r z e z innymi – z judaizmem, z pogaństwem, z odszczepieńcami od ortodoksji itd. Dziś stajemy przed okresem, w którym poszukiwa-nie i potwierdzanie tożsamości będzie się dokonywać poprzez o d k r y w a n i e p o d o b i e ń s t w. Kiedyś Cy-prian Norwid napisał, że narody łączą się nie tylko przez to, co je do siebie upodabnia, ale również przez to, co je od siebie różni. To samo dotyczy chrześcijań-stwa i Kościoła. Dotąd potwierdzaliśmy różnice, z któ-rych wylęgały się przeciwieństwa i krwawe sprzeczno-ści. Nadszedł czas odwrotu. Zabitych już nie wskrzesi-my, ale pokochawszy różnice, być może dojrzejemy do głębszego porozumienia.

Punktem zwrotnym w sposobie przeżywania wiary wydaje mi się skierowane do katolików wezwanie Jana Pawła II do „historycznego rachunku sumienia” z win przeszłości. Katolicy powinni przyznać się do udziału w historycznej winie: do prześladowań innowierców, pogromów Żydów, do inkwizycji, wytoczenia sprawy Galileusza, walki z prawami człowieka itp. Wezwanie do rachunku sumienia jest czymś więcej aniżeli zapro-szeniem do jednego więcej przeglądu przeszłości. Jest ono wezwaniem do radykalnej przemiany wewnętrz-nej, której owocem będzie nowe rozumienie Kościoła, głębsza interpretacja wiary, bardziej ewangeliczne za-angażowanie w życie wspólnoty. Nie chodzi o porzu-cenie ideału jedności, lecz o zrozumienie, że jedność

Page 14: Ksiądz na manowcach

14 WIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE

polega na pojednaniu, a pojednanie wcale nie zakła-da zamazywania wszelkich różnic. I tak nazwanie błę-dów w dotychczasowym przeżywaniu wiary i przy-znanie się do nich staje się odskocznią do nowego au-tentyzmu wiary.

To, co powiedziałem, wiąże się z dwoma założe-niami.

Po pierwsze: nie postrzegam wiary jako stanu raz na zawsze zamrożonego, lecz widzę ją jako ogromną rzekę miotaną konfliktami i napięciami, która raz się burzy, a raz płynie spokojnie. Czasem woda w rzece natrafia na zakole i „robi sobie przystań”; wtedy wy-daje się, że wiara obumarła, wystarczy jednak nie-wielki wstrząs, by wszystko się zmieniło. Malarz ma-luje obraz do kościoła i wybucha spór dotyczący fun-damentów chrześcijaństwa. Ktokolwiek mi mówi, że jego wiara jest skończona i skończona jest jego nie-wiara, ten, jak podejrzewam, nie mówi o wierze, lecz o złudzeniu wiary.

Po drugie: staram się oceniać życie Kościoła nie tyle przez pryzmat takiego lub innego sukcesu albo takiej lub innej klęski, ale przez pryzmat Ewangelii. Ewan-gelia jest siłą Kościoła, odejście od Ewangelii jest jego słabością. Wiem, że taka ocena nie przychodzi łatwo. Stwarza wrażenie, jakbym dokładnie wiedział, czym jest Ewangelia i na czym polegają odstępstwa od niej. Tego także dokładnie i do końca nie wiem. Nie pozo-staję jednak całkiem bez drogowskazów. Wiem na przykład, że „ksiądz Jerzy Popiełuszko to jest to”. Każ-da epoka ma świadectwa, które mówią jej, czym jest Ewangelia. Podobnie wydaje mi się, że w sporze o ob-raz rację ma bardziej artysta niż duszpasterz. Mam rów-nież pewne wejrzenie w „dzieje dusz”. Widzę ludzi bę-dących w – często bardzo bolesnym – sporze z Kościo-

Page 15: Ksiądz na manowcach

15WIARA W GODZINIE PRZEŁOMU

łem. Większość z nich stara się o pozostanie w Kościele, zachowanie z nim jakichś związków. Gdy zapytamy, co ich trzyma przy Kościele, odpowiadają jak Piotr: „Panie, do kogóż pójdziemy, Ty masz słowa żywota”. „Słowa życia” – to też ważny drogowskaz, to Mistrz Eckhart, Thomas Merton, biskup Jan Pietraszko, to w końcu tak-że tekst samej Ewangelii. Rozumieć Ewangelię oznacza nie tylko rozumieć jej słowa, ale nade wszystko uchwy-cić jej tajemniczą moc, z jaką potrafi przywiązać do sie-bie serca zagubionych. To wszystko pozwala mi powie-dzieć: „Młyny Boże mielą powoli, ale można usłyszeć ich stukot, zobaczyć sypiący się strumyk mąki”.

Po tym wyznaniu proponuję rozważyć, jak nazwać podstawową więź, która łączy wiernego z Kościołem jako świadkiem Ewangelii. Dopiero potem możemy porozmawiać o zagrożeniach: o tym, jakie siły mogą tę więź przeciąć.

WIĘŹ PODSTAWOWA

Przed wieloma laty odprawiałem w kościele Msze święte dla przedszkolaków. Kazanie polegało na roz-mowie z maluchami. Schodziłem ze stopni ołtarza, sta-wiałem pytania i podsuwałem dzieciom pod nos mi-krofon, aby ich poglądy na świat stały się powszech-nie znane. Dowiadywaliśmy się wielu niezwykłych rzeczy, między innymi tej, że patronem święta pracy (1 maja) jest „święty Gierek”. Edukacja socjalistyczno--katolicka pozostawiała w dziecięcych głowach cuda godne większego podziwu niż sklonowana owca.

Pewnej niedzieli opowiadałem o stworzeniu świa-ta. Pan Bóg potworzył już te wszystkie płazy, gady i orangutany i trzeba było przejść do człowieka. Zapy-tałem więc: „Kto ze wszystkich stworzeń najbardziej

Page 16: Ksiądz na manowcach

16 WIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE

się Panu Bogu udał?”. I wtedy do mikrofonu podeszła pięcioletnia dziewczynka i powiedziała: „Chyba ja”.

Kościół ogarnęła wesołość. Ale gdybyśmy przycis-nęli do muru każdego z obecnych i wydobyli z niego szczere wyznanie, usłyszelibyśmy prawdopodobnie to samo. Człowiek niesie przez życie swoje aksjologiczne Ja – siebie rozumianego jako wartość. Jest tym, czym jest owa wartość. Pomimo wad i ograniczeń wydaje mu się, że jest wartością niezastąpioną, cenną i godną absolutnego uznania. Człowiek jest w swym aksjolo-gicznym Ja absolutem dla samego siebie. Jest to jednak przedziwny absolut, ponieważ nie wystarcza samemu sobie. Z głębi serca domaga się absolutnego uznania ze strony innego.

Przypomnijmy w tym miejscu Hegla. Hegel po-święcił całą Fenomenologię ducha dziejom walk o „uzna-nie”. W najkrwawszych wojnach nie chodziło, jego zdaniem, o chleb ani o legowisko czy jakąś tam „prze-strzeń życiową”, ale o „uznanie”. Niewolnik chciał „uznania” pana, pan szukał „uznania” w oczach nie-wolnika, a wszystko inne było już tylko dodatkiem. Fundamentem demokracji jest wzajemne „uznanie” obywateli; kiedy ludziom przestanie na nim zależeć, a zapragną „uznania” ze strony królującej jednostki, wtedy demokracja zniknie.

Cofnijmy się w czasie aż do ogłoszenia Dekalogu. Jak zaczynają się przykazania? Zaczynają się one przy-pomnieniem o wybraniu. Przemawia Bóg, który wy-brał i wyprowadził z domu niewoli: jako wybrańcy Boga „nie będziecie zabijać”, „nie będziecie kraść”, „nie będziecie kłamać”. Nie patrzcie na innych, że zabija-ją i kłamią – inni nie są wybrańcami Boga. Przez pięć lat nauki w seminarium duchownym oglądałem na-pis umieszczony w kaplicy wokół ołtarza: „Nie wyście

Page 17: Ksiądz na manowcach

17WIARA W GODZINIE PRZEŁOMU

mnie wybrali, ale ja was wybrałem, abyście szli i owoc przynosili, i by owoc wasz trwał”. Na zewnątrz srożył się stalinizm, a w nas trwała świadomość „wybrania”. Ono było trzonem naszej aksjologii. Czy było to nasze szaleństwo, czy nasza prawda?

To, co Hegel nazwał „uznaniem”, w religii nazywa się „wybraniem”. Bóg „uznaje” – wybierając. Wybrał Abrahama, wybrał Mojżesza, wybrał Maryję z Nazare-tu. W doświadczeniu wybrania dane jest nam pierw-sze doświadczenie wolności. Także ci, którzy nas ko-chają, w jakimś sensie wybierają. I my kochając – wy-bieramy. Uczymy się być istotami wolnymi, czerpiąc przykład z wolności, którą napotykamy u innych i któ-ra nas wybiera. Wybieramy wedle tego, jak nas wybra-no. Dzięki tym wyborom nasze aksjologiczne Ja staje się aksjologicznym My. Wolność chrześcijanina wzoru-je się w ostateczności na wolności Boga. Tak rodzi się „więź”, czyli religio: człowiek wybiera wierność Temu, kto najpierw jego wybrał.

Dopiero mając na oku więź wierności płynącej ze wzajemnego wybrania, pytamy o zagrożenia. Oczywi-ście, zagrożenia zawsze są, były i będą. Można je po-dzielić na wewnętrzne i zewnętrzne. Najpierw rozważ-my zagrożenia wewnętrzne: czy jest w samym czło-wieku jakaś siła, która byłaby w stanie zagrozić więzi wzajemnego wybrania? Potem zapytajmy o zagrożenia zewnętrzne: czy są takie siły w otaczającym nas świe-cie, na przykład w naszej współczesnej kulturze?

ZAGROŻENIA WEWNĘTRZNE

Św. Paweł napisał: „Któż nas odłączy od miłości Chry-stusa? Czy prześladowania, czy śmierć...?”. Nie ma ta-kiej siły, bowiem „miłującym wszystko pomaga do zba-

Page 18: Ksiądz na manowcach

18 WIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE

wienia”. Słowa te kryją dramat. Z pewnością są wyra-zem dumy człowieka z własnego człowieczeństwa, które jest wyższe niż demoniczne moce doczesności, a które odznacza się zdolnością do bezwzględnej wier-ności. Są jednak również przejawem tragizmu: czy mi-łość nie bywa złudzeniem miłości i czy nie potrafi spro-wadzić człowieka na bezdroża? Czy nie lepiej byłoby niejednemu, gdyby uciekł od pewnych „miłości”? Jest tyle miłości, które wiodą na zatracenie...

Trzeba podkreślić, że naszej wierze w wybranie to-warzyszy niepokój: czy wszyscy są wybrani? Czy jest możliwe, by Bóg jednych wybrał, a innych porzucił? To był wielki problem Hioba. Hiob, tak jak przed nim Abra-ham, „wbrew nadziei uwierzył nadziei”. Czy dobrze, że uwierzył? Czy dobrze, że powierzył się bez reszty w rę-ce Boga? Może gdyby nie uwierzył, że to Bóg zesłał na niego chorobę, poszedłby – jak zauważył kiedyś Leszek Kołakowski – do dermatologa, a nie czekał na Boskie zmiłowanie. Czy miłość Hioba do Boga nie była dla nie-go zgubą? W naszych czasach miliony ludzi znajdują się w sytuacji podobnej do sytuacji Hioba. Kiedy czyta-my Heban Ryszarda Kapuścińskiego, książkę o głodują-cej i krwawiącej Afryce, przed naszymi oczami przewi-jają się obrazy z piekła rodem. Kto ma jeszcze odwagę mówić o „wybraniu” i „uznaniu”? Podobne sceny przy-chodzą ku nam z naszej własnej przeszłości: Oświęcim, Kołyma... Warłam Szałamow opisuje wrażenie, jakie zrobił na nim tomik poezji, który wpadł mu do rąk na Kołymie. Nie o to chodzi, że był to głos z innego świa-ta, ale o to, że był to głos absurdu. W świecie, w któ-rym zbrodnia była czymś normalnym, poezja stała się czymś absurdalnym. Czy podobnym absurdem nie jest ewangeliczna mowa o „wybraniu”? Czy trwanie przy wierności nie prowadzi do zguby?

Page 19: Ksiądz na manowcach

19WIARA W GODZINIE PRZEŁOMU

Fryderyk Nietzsche powiedział: „Człowiek staje się ateistą, gdy poczuje się lepszy od swego Boga”. Søren Kierkegaard w rozważaniach nad dylematami Abraha-ma dodał: po przygodach z wierzącym ojcem „Izaak stał się ateistą”. Pamiętamy też, jakie owoce zrodził wi-dok cierpienia dzieci w duszy Dostojewskiego.

Może jednak są siły, które odrywają człowieka od wiary w miłość Chrystusową? Nie muszą to być siły demoniczne. Człowiek czasami woli odebrać Bogu istnienie, niż oskarżyć Go o winę niedopełnionego wybrania. Aby nie rzucać kamieniami w niebo, czło-wiek postępuje tak, jakby niebo było puste. Jak dłu-go nie ma Boga, tak długo nie ma Jego winy. Tak ry-suje się jedna z dróg odejścia od Boga – nie w imię za-pomnienia o Nim lub nienawiści do Niego, ale w imię miłości.

Spór o wiarę w Boga znajduje odbicie w wewnętrz-nym sporze człowieka z samym sobą. Rodzi się pyta-nie: co jest w stanie ocalić świat od złego? Praca rozu-mu czy modlitwa o zbawienie? Modlitwa o zbawienie oznacza otwarcie na ofiarę. Aby zbawić świat, trzeba złożyć ofiarę, i to ofiarę z życia. Kto ma złożyć tę ofia-rę? Człowiek? Bóg? Bóg–człowiek? Wszystko jedno. Czy jednak samo oczekiwanie na ofiarę, dopuszczenie możliwości ofiary, a tym bardziej domaganie się ofiary, nie wydaje się zamaskowaną formą okrucieństwa? Ro-zum wzdraga się przed taką perspektywą, proponu-je inną drogę – mówi: „Róbmy wszystko, ale nie wy-magajmy od nikogo ofiar; zwłaszcza nie wymagajmy tego od naszego Boga”. I tak we wnętrzu człowieka ro-zum spiera się z potrzebą poświęcenia, a potrzeba po-święcenia spiera się z rozumem. Czy to także nie jest odejściem od religii? Jest odejściem od „religii zbawie-nia”, ale uznaniem dla „religii objawienia”: korzystaj-

Page 20: Ksiądz na manowcach

20 WIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE

my ile się da z objawienia, aby poprzez nie osiągnąć zbawienie. Wszystko inne grozi popadnięciem w „reli-gię okrucieństwa”. To też wytycza drogę odejścia.

Jest jeszcze inne niebezpieczeństwo zagrażające wie-rze w „wybranie”, niebezpieczeństwo, na które zwraca uwagę psychoanaliza. Można rozbudzić w człowieku instynkt masochistyczny i wtrącić go w stan swoiste-go „rozkochania” w cierpieniu. Można uczynić cier-pienie częścią aksjologicznego Ja – częścią siebie. Kim wtedy jestem? Jestem raną, jestem wielkim bólem, je-stem niezagojoną blizną. Wiszę na krzyżu i mój krzyż jest moją chlubą. Można tak pokochać krzyż, że się zre-zygnuje z zejścia z krzyża w dniu zmartwychwstania. Zejście z krzyża oznaczałoby bowiem odebranie czło-wiekowi męczeńskich „odznaczeń”. Instynkt masochi-styczny pozostaje jednak w ścisłym związku z sady-zmem. Wtedy ten, kto cierpi, nie znosi widoku szczęś-liwych. Inni też powinni cierpieć. A jeśli chwilowo nie mają powodu do cierpień, powinni cierpieć dlatego, że męczennik cierpi, a oni nie. Ukrzyżowana „wiara” nie jest w stanie znieść obok siebie widoku krzyży, na któ-rych nie ma żadnego łotra. Bóg jeden wie, ile w dzisiej-szych polskich głosach o nieprzebaczanie komunistom jest wołania o zaludnienie Golgoty.

Nie mogę i nie chcę oceniać ludzkich rozstań z wia-rą. Są rozmaite rozstania, podobnie jak są rozmaite sposoby przeżywania wiary. Jest wiara bohaterów Pie-śni nad pieśniami, wiara Jonasza siedzącego w brzu-chu ogromnej ryby, jest wiara Maryi, wiara Piotra, wia-ra Pawła. Każda jest inna, wystawiona na inne pokusy. Podobnie rzecz się ma z niewiarą. Z pewnością moż-na robić porównania, ustalać podobieństwa i różnice, konstruować typologie, ale zawsze pozostaje świado-mość abstrakcji. Chcę powtórzyć: wiara nie jest spokoj-

Page 21: Ksiądz na manowcach

21WIARA W GODZINIE PRZEŁOMU

nie płynącym strumieniem, lecz wielkim wewnętrz-nym sporem człowieka o siebie, o swą miłość, o swego bliźniego i swego Boga.

Czy są jakieś znaki na ziemi i niebie, że człowiek jutra będzie wewnętrznie dojrzewał poza dramatem Abrahama i Hioba, że nie będzie mierzył swej do-broci miarą dobroci Boga, że pójdzie przez życie tak, jak go poprowadzą jego instynkty i podstawowe po-trzeby? Nic na to nie wskazuje. A gdyby tak być mia-ło, mielibyśmy przed sobą wielce żałosną perspekty-wę. Życie ludzkie jest dramatyczną grą. Idzie nie tyl-ko o to, co człowiek ma robić, by nie przegrać swego losu, ale przede wszystkim o to, w jakim dramacie ma mieć udział. Chrystus jest propozycją dramatu, propo-zycją „gry”. Nikt nie musi podjąć tej propozycji. Czu-jemy wszelako, że jest to propozycja niezwykła. God-ność człowieka zależy od tego, w jakim dramacie bie-rze udział. Bez Chrystusa bylibyśmy jeszcze bardziej ubodzy, zagubieni i ślepi na samych siebie.

Niekiedy w spór o kształt wiary wtrąca się dusz-pasterz. Mądry duszpasterz może zrobić wiele dobre-go, głupi sieje niebywałe spustoszenia. Czy jednak ja-kiś duszpasterz jest zdolny do tego, by podtrzymać w cierpiącym człowieku wiarę w absolutne wybra-nie? Nie, nie jest zdolny. Urząd natrafia tu na nieprze-kraczalną granicę. Wiara jest łaską i urząd o tym wie. Cokolwiek by się krytycznie powiedziało o urzędzie, przekonanie, że ostatecznie „wiara jest łaską”, stanowi zdecydowane samoograniczenie roszczeń do totalnej władzy nad człowiekiem. Trzeba to uznać i trzeba po-wiedzieć, że pielęgnując to przeświadczenie, Kościół dowodzi swej wielkości.

Page 22: Ksiądz na manowcach

a

Page 23: Ksiądz na manowcach

SPIS TREŚCI

Wstęp . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 5

Część IWIARA NIE Z TEGO ŚWIATA, ALE NA TYM ŚWIECIE

Wiara w godzinie przełomu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 11Na drodze do Emaus, czyli Papież i jego krytycy . . . . . . . . 32Tożsamość i czas . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 50Mit samopoświęcającego się Bóstwa . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 66Odkrywanie Ewangelii . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 81Życie wewnętrzne Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 88O Duchu Świętym . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 102

Część IIINTEGRYZM I AUTENTYZM

Duszpasterze: charyzmatycy i sekciarze. . . . . . . . . . . . . . . . . 121O kapłaństwie i złym świecie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 128„Wiedział, co jest w człowieku” . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 134Wokół katolickiego maksymalizmu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 139Sarmacki wkład do integryzmu . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 150Małe prawdy i duże kłamstwo, czyli przyczynek do teorii

języka politycznego . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 163

Page 24: Ksiądz na manowcach

348 SPIS TREŚCI

Między samoudręką a trwogą . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 179Drogi i bezdroża sekularyzacji . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 195Wielce pouczająca historia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 206Znicestwienie Polski . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 221

Część IIIROZUM POSZUKUJE SIEBIE

Rozum poszukuje siebie . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 239Szukając mistrzów naszej wiary . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 256Podglądanie Pana Boga . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 272Światło Gwiazdy Zbawienia . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 300Upadek Ikara . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 319

Nota wydawcy . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 339Indeks nazwisk . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . 343

Page 25: Ksiądz na manowcach

a

Page 26: Ksiądz na manowcach

www.znak.com.pl

Cena detal. 34,90 zł

Ostatni zbiór esejów i artykułów ks. Józefa Tischnera wydany za jego życia. „Sam jestem zaskoczony – pisał autor – przestrzenią, jaka się tu zarysowała: od spraw konkretnych, wydarzeń politycznych, aż po kwestie związane z największymi tajemnicami Boga”. W istocie bohaterami tej nie-zwykłej książki są m.in. papież Jan Paweł II i żydowski myśliciel Franz Rosenzweig, średniowieczny teolog św. Anzelm i współczesny filozof Charles Taylor, schizmatycki arcybiskup Marcel Lefèbvre i środowisko skupione wokół „katolickiego głosu w Twoim domu”. A bohaterem zbiorowym – my wszyscy, szukający drogi na rozmaitych „manowcach” współczesnego świata.

ks. Józef Tischner KSIĄD

Z N

A M

AN

OW

CACH

okladka_2012.indd 1 2012-02-23 12:22:09