"Kroniki Wardstone #7 - Koszmar Stracharza" Joseph Delaney - fragment

download "Kroniki Wardstone #7 - Koszmar Stracharza" Joseph Delaney - fragment

of 7

description

Siódmy tom znakomitego cyklu Josepha Delaneya "Kroniki Wardstone".Stracharz, Tom i wiedźma Alice wracają z Grecji do Chipenden i odkrywają, że miejsce, w którym żyli, znikło z powierzchni ziemi. Kraj jest ogarnięty wojną, a zniszczenia nie ominęły również domu starego Gregory'ego. Sadybę stracharza spalono aż po fundamenty, a po kryjącej bezcenne woluminy bibliotece nie zostało ani śladu... Zmuszeni do ucieczki, Tom, Gregory i Alice trafiają na terroryzowaną przez szalonego szamana wyspę Mona. Szybko okazuje się, że wpadli z deszczu pod rynnę - ich tropem podążają nadzwyczaj liczni i pozbawieni skurupłów łowcy czarownic. Gdy Alice wpada w ich ręce, wydaje się, że sytuacja nie może być już gorsza. A jednak. Na wyspie pojawia się jeszcze jeden śmiertelny wróg. Koścista Lizzie, która po latach wydostała się z więzienia stracharza chce objąć Monę we władanie... Wiedźma łaknie również krwawej zemsty na dawnym ciemiężycielu i jego podopiecznych.

Transcript of "Kroniki Wardstone #7 - Koszmar Stracharza" Joseph Delaney - fragment

Joseph Delaney, Koszmar stracharza Rozdzia 1 Czerwona od krwi Wraz ze stracharzem i Alice przeprawialimy si przez rozlege wzgrza w drodze powrotnej do Chipenden. Trzy ogary, Szpon, Krew i Ko, powarkiway radonie, dotrzymujc nam kroku. Pierwsza cz wspinaczki okazaa si cakiem przyjemna. Cae popoudnie pada deszcz, lecz wieczr nasta pogodny, bezchmurny, jak to bywa pn jesieni; lekki, chodny wietrzyk mierzwi nam wosy. Idealna pogoda do marszu. Pamitam, e mylaem, jak spokojna jest okolica. Na szczycie jednak czeka nas potny wstrzs. Na pnocy, poza wzgrzami, dostrzeglimy chmur czarnego dymu. Wygldao, jakby palio si Caster. Czyby w kocu dotara tu wojna?, pomylaem z lkiem. Przed wielu laty sojusz wrogich krajw najecha nasz ojczyzn, daleko na poudniu. Od tego czasu, mimo najlepszych wysikw wszystkich Hrabstw, najedcy powoli przesuwali si ku pnocy. Jak mogli zaj tak daleko bez naszej wiedzy? Stracharz podrapa si po brodzie, wyranie poruszony. Z pewnoci dotaryby do nas jakie wieci, czy choby ostrzeenie? Moe nadciga tylko niewielki oddzia, ktry przyby morzem? podsunem. Wydawao si to cakiem moliwe. Statki wroga ju wczeniej dobijay do brzegu i atakoway nabrzene osady cho jak dotd oszczdzay nasz cz Hrabstwa. Krcc gow, stracharz ruszy gwatownie w d zbocza, maszerujc w szaleczym tempie. Alice obdarzya mnie niespokojnym umiechem. Pospieszylimy w lad za nim. Obciony lask i obiema torbami, z trudem utrzymywaem rwnowag na mokrej, liskiej trawie. Wiedziaem jednak, co niepokoi mistrza. Obawia si o sw bibliotek. Na poudniu onierze czsto pldrowali i palili domy, tote martwi si o bezpieczestwo ksig, skarbnicy mdroci, gromadzonej przez cae pokolenia stracharzy. Od trzech lat terminowaem u mojego mistrza, uczc si, jak si rozprawia z duchami, widmami, wiedmami, boginami i najrniejszymi stworami mroku. Przez wikszo dni mistrz udziela mi lekcji, ale drugim rdem wiedzy pozostawaa biblioteka. Niewtpliwie bya bardzo wana. Gdy zostawilimy za sob wzniesienie, skierowalimy si wprost ku Chipenden. Z kadym krokiem wzgrza na pnocy zdaway si coraz wysze. Przeprawilimy si wanie przez wsk rzeczk, przeskakujc z kamienia na kamie, do wtru pluskania wody, gdy Alice uniosa rk. onierze wroga! zawoaa. W dali grupka mczyzn maszerowaa na wschd, przecinajc nasz ciek. Dostrzeglimy co najmniej dwa tuziny zbrojnych, miecze u ich pasw migotay jasno w promieniach zachodzcego soca, wiszcego nisko nad horyzontem. Zatrzymalimy si i przycupnlimy na brzegu w nadziei, e nas nie zauwayli. Kazaem psom lee cicho; posuchay natychmiast. onierze nosili szare mundury i stalowe hemy z szerokimi osonami nosa, jakich wczeniej nie ogldaem. Alice miaa racj. Nadciga liczny patrol wroga. Niestety, dostrzegli nas niemal natychmiast. Jeden z nich pokaza rk i warkn rozkaz; niewielka grupka odczya si od oddziau. Zbrojni pucili si ku nam biegiem. Tdy! zawoa stracharz, chwytajc torb, by uwolni mnie od nadmiernego obcienia. Pomkn wzdu rzeczki; Alice i ja podylimy za nim, psy rwnie.

Przed sob ujrzelimy duy las. Moe uda nam si tam zgubi pogo, pomylaem. Lecz gdy tylko dotarlimy do linii drzew, straciem nadziej. Niedawno zosta uporzdkowany: nie dostrzegem adnych modych drzewek ani krzakw jedynie rzadko rosncy starodrzew. adnej kryjwki. Zerknem przez rami. Przeladowcy rozproszyli si, tworzc nierwny szereg. Wikszo poruszaa si powoli, cho jeden onierz na przedzie wyranie nas dogania; gronie wymachiwa trzymanym w rku mieczem. Nim si zorientowaem, stracharz przystan gwatownie. Rzuci mi do stp torb. Biegnij dalej, chopcze! Ja si nim zajm poleci, obracajc si ku onierzowi. Przywoawszy do siebie psy, zatrzymaem si, marszczc czoo. Nie mogem tak zostawi mistrza. Chwyciem jego torb, uniosem lask. W razie potrzeby rusz mu z pomoc. Psy, zajade ogary, nieznajce strachu, wezm ze sob. Obejrzaem si na Alice. Ona take przystana i patrzya na mnie z dziwnym wyrazem twarzy. Miaem wraenie, e mamrocze co pod nosem. Wietrzyk usta nagle, chd run na nas niczym lodowate ostrze, wbijajce mi si w twarz. Wok zapada niespodziewana cisza, jakby wszelkie istoty w lesie wstrzymay oddech. Spomidzy drzew, ze wszystkich stron wypezy nagle smuki mgy. Ponownie spojrzaem na Alice. Nic nie zapowiadao podobnej zmiany pogody. Nie wydawaa si naturalna. Czyby zadziaaa czarna magia? Psy waroway, popiskujc cicho. Nawet jeli mga miaa nam pomc, mistrz z pewnoci rozgniewaby si, e Alice uya czarnej magii. Przez dwa lata szkolia si na wiedm, wic zawsze si obawia, e w kocu zwrci si ku mrokowi. Do tej pory stracharz zdy ju zaj pozycj obronn, unoszc ukonie lask. onierz, ktry do dotar, ci w d mieczem. Serce podeszo mi do garda, nie musiaem si jednak obawia. Usyszaem okrzyk blu wyda go jednak odak, nie mj mistrz. Miecz, wirujc, polecia w traw, a potem stracharz wymierzy mocny cios w skro napastnika, powalajc go na kolana. Mga gstniaa szybko, na kilka chwil mistrz znikn mi z oczu. Potem usyszaem, e biegnie ku nam. Kiedy si z nami zrwna, pospieszylimy dalej, podajc wzdu rzeki. Mga z kadym krokiem robia si coraz gciejsza. Wkrtce zostawilimy za sob las i strumie; skierowalimy si wzdu gstego gogowego ywopotu na pnoc. Po kilkuset jardach stracharz gestem nakaza nam, bymy przystanli. Przykucnlimy w rowie, wstrzymujc oddech. Nasuchiwalimy niebezpieczestwa. Z pocztku nie syszelimy odgosw pocigu, potem jednak z pnocy i wschodu dobiegy gosy. Wci nas szukali cho robio si coraz ciemniej, zatem z kad minut prawdopodobiestwo, e nas odkryj, malao. Ju mylelimy, e jestemy bezpieczni, gdy gosy dobiegajce z pnocy stay si dononiejsze. Wkrtce usyszelimy zbliajce si kroki. Wygldao, e nieprzyjaciel trafi wprost na nasz kryjwk. Wraz z mistrzem zacisnlimy donie na swych kijach, gotowi do walki na mier i ycie. Nasi przeladowcy minli nas w odlegoci zaledwie paru jardw po prawej we mgle dostrzeglimy niewyrane sylwetki trzech mczyzn. Poniewa jednak przykucnlimy w rowie, nie zauwayli nas. Kiedy kroki i gosy znw ucichy, stracharz pokrci gow. Nie wiem, ilu ich nas szuka wyszepta ale wyranie si nie poddaj. Lepiej zostamy tu przez reszt nocy. I tak przyszo nam spdzi zimn, niewygodn noc w rowie. Z pocztku spaem niespokojnie. Jak to czsto bywa w podobnych sytuacjach, pogryem si w gbokim nie akurat wtedy, kiedy nadszed czas pobudki.

Obudzia mnie Alice, potrzsajc za rami. Usiadem i rozejrzaem si dokoa. Soce ju wzeszo, widziaem pynce po niebie szare chmury. Wiatr wista w ywopocie, koysa cienkimi, bezlistnymi gazkami. Wszystko w porzdku? spytaem. Alice przytakna z umiechem. W promieniu mili nie ma nikogo. onierzykowie zrezygnowali. Odeszli. Nagle usyszaem jaki dwik przypominajcy jczenie. Stracharz. Pewnie drcz go ze sny zauwaya Alice. Moe trzeba go obudzi? zaproponowaem. Zostaw go na par minut. Najlepiej, by sam si ockn. Ale krzyki i jki mojego mistrza staway si coraz goniejsze. Cay zacz dygota, coraz bardziej poruszony, tote po minucie potrzsnem lekko jego ramieniem. Wszystko w porzdku, panie Gregory? spytaem. Chyba mia pan koszmary. Przez moment patrzy na mnie szalonymi oczami, jak na kogo obcego czy nawet wroga. O tak, niem prawdziwy koszmar rzek w kocu. Sen o Kocistej Lizzie Kocista Lizzie bya matk Alice, potn wiedm, obecnie uwizion w jamie w ogrodzie stracharza w Chipenden. Siedziaa na tronie podj mistrz a Zy sta u jej boku, z doni na jej lewym ramieniu. Znajdowali si w wielkiej sali, ktrej z pocztku nie rozpoznaem. Podoga bya czerwona od krwi. Winiowie krzyczeli ze zgrozy, a potem ginli cinano im gowy. Lecz dopiero widok komnaty naprawd mn wstrzsn. Gdzie to si dziao? spytaem. Stracharz pokrci gow. W wielkiej sali na zamku w Caster! Lizzie rzdzia Hrabstwem Przecie to tylko zy sen pocieszyem go. Jest bezpiecznie uwiziona. Moe mrukn stracharz. Ale nigdy jeszcze nie nawiedzi mnie rwnie wyrazisty senny majak. Ruszylimy ostronie w kierunku Chipenden. Stracharz nie wspomnia ani sowem o mgle, ktra podniosa si nagle poprzedniego wieczoru. Ostatecznie pora roku sprzyjaa mgom, a on zajmowa si wwczas przygotowaniami do starcia z odakiem. Ja jednak nie wtpiem, i mga pojawia si na wezwanie Alice. Ale kime byem, by protestowa? Przecie mnie samego take skazi mrok. Dopiero co wrcilimy z Grecji po pokonaniu Ordyny, jednej z dawnych bogw. Zwycistwo sono nas kosztowao. Moja mama zgina, by nam je zapewni, podobnie Bill Arkwright, stracharz pracujcy na pnoc od Caster dlatego wanie prowadzilimy ze sob jego psy. Ja take zapaciem straszliw cen. Aby umoliwi nam zwycistwo, sprzedaem dusz Zemu. Teraz jedyn rzecz, jaka nie pozwalaa mu zawlec mnie w mrok, by sj krwi, ktry dostaem od Alice i nosiem w kieszeni. Dopki miaem go przy sobie, Zy nie mg do mnie przystpi. Alice musiaa pozostawa blisko mnie, bo take potrzebowaa ochrony w przeciwnym razie Zy zabiby j w zemcie za to, e mi pomoga. Oczywicie, stracharz nie mia o niczym pojcia. Gdybym mu powiedzia, co zrobiem, oznaczaoby to koniec terminu. W miar jak wspinalimy si po zboczu w stron Chipenden, mj mistrz coraz bardziej si denerwowa. Co krok natykalimy si na lady zniszczenia: wypalone domy, porzucone gospodarstwa, a raz nawet zauwaylimy trupa w przydronym rowie. Miaem nadziej, e nie zapuszcz si tak daleko w gb ldu. Przeraa mnie myl o tym, co zastaniemy w domu, chopcze rzek ponurym tonem Stracharz.

Zazwyczaj unikaby przejcia przez wiosk Chipenden: wikszo ludzi nie lubi zadawa si ze stracharzami, a mj mistrz szanowa wol miejscowych. Kiedy jednak przed nami pojawiy si szare upkowe dachy, jedno spojrzenie wystarczyo, bymy pojli, e co jest bardzo nie tak. Niewtpliwie przeszli tdy onierze wroga. Wiele dachw nosio lady zniszczenia: z dziur wystaway zwglone belki. Im bardziej si zblialimy, tym gorzej wszystko wygldao. Niemal trzeci cz domw spalono do goej ziemi, pozostawiajc jedynie poczerniae kamienne skorupy w miejscach, gdzie kiedy yy cae rodziny. Te, ktre unikny poaru, potraciy okna i drzwi. Wszdzie dostrzegaem lady grabiey. Wioska sprawiaa wraenie kompletnie wyludnionej, potem jednak usyszelimy stukot. Kto pracowa motkiem. Stracharz poprowadzi nas szybko brukowanymi ulicami w stron rda dwiku. Zmierzalimy w kierunku gwnego traktu wiodcego przez wie, wzdu ktrego mieciy si kramy. Minlimy spldrowane sklepik warzywny oraz piekarni, zbliylimy si do kramu rzenika, z ktrego zdawa si dobiega haas. Rzenik wci tam by, jego ruda broda lnia w blasku porannego soca, ale nie naprawia zniszczonego kramu. Przybija wieko do trumny. W pobliu stay jeszcze trzy, ju zamknite, gotowe do pogrzebu. Jedna, maa, bez wtpienia krya w sobie dziecko. Na nasz widok rzenik podnis si. Podszed ucisn do stracharza. Tylko z nim mj mistrz mia jakikolwiek kontakt we wsi rzenik by jedyn osob, z jak rozmawia o tematach innych ni nasze sprawy. Dziay si okropne rzeczy, panie Gregory rzek teraz. Nic ju nigdy nie bdzie tak samo. Mam nadziej, e to nie wymamrota stracharz, zerkajc na trumny. O nie, Panu niech bd dziki pospieszy z odpowiedzi rzenik. To si zdarzyo trzy dni temu. Akurat zdyem wywie rodzin w bezpieczne miejsce. Nie, ci tutaj, biedacy, nie uciekli niestety do szybko. onierze zabili wszystkich, ktrych znaleli. Napad na nas zaledwie patrol nieprzyjaciela, ale bardzo duy. Szukali zapasw. Nie musieli pali domw ani zabija ludzi. Dlaczego wybili ca rodzin? Mogli po prostu zabra, co chcieli, i odej. Stracharz pokiwa gow. Wiedziaem, jak brzmi odpowied, cho nie mwi jej gono: dziao si tak, bo Zy kry swobodnie po wiecie. Przez niego ludzie stawali si okrutniejsi, a wojny dziksze. Przykro mi z powodu paskiego domu, panie Gregory doda rzenik. Z twarzy stracharza odpyna krew. Co si stao? spyta ostro. Och, naprawd mi przykro. Nie wiedzia pan? Zakadaem, e ju pan tam zajrza. Z odlegoci wielu mil syszelimy wycie i ryki bogina. Musiao by ich jednak zbyt wielu, by mg sobie z nimi poradzi. Spldrowali paski dom, zabrali kad rzecz, jak zdoali wynie, a reszt podpalili Rozdzia 2 Jeszcze nie umare! Bez jednego sowa stracharz odwrci si na picie. Niemal biegiem ruszy w gr zbocza. Po chwili bruk ustpi miejsca botnistemu traktowi. Pokonawszy wzgrze, dotarlimy do granicy ogrodu. Poleciem psom, by czekay. Zagbilimy si midzy drzewa. Wkrtce znalelimy pierwsze trupy. Leay tam ju jaki czas, bowiem w powietrzu rozchodzi si ostry smrd mierci; nosiy szare mundury oraz charakterystyczne hemy wroga. Pojem, e grabiecw spotkaa gwatowna mier: jednym rozszarpano garda, innym zmiadono czaszki. Wyranie sprawi to bogin. Kiedy jednak wyonilimy si spomidzy drzew i ruszylimy przez trawnik przy domu, przekonalimy si, i rzenik mia

racj. odakw wyroio si zbyt wielu, by bogin zdoa pokona wszystkich. Podczas gdy zabija intruzw z jednej strony ogrodu, inni podkradli si bliej. Wreszcie podpalili zabudowania. Pozostay tylko nagie, poczerniae ciany. Dom stracharza w Chipenden zamieni si w wypalon skorup: dach si zawali, z wntrza znikno wszystko cznie z bezcenn bibliotek. Mistrz dugi czas w milczeniu wpatrywa si w pogorzelisko. W kocu zdecydowaem si przemwi pierwszy. Gdzie teraz podziewa si bogin? Zawarem z nim pakt odpar stracharz, nie patrzc na mnie. W zamian za strzeenie domu, gotowanie i sprztanie oddaem mu wadz nad ogrodem. Mg sobie wzi kade ywe stworzenie, jakie zasta tam po zmroku oprcz mych uczniw oraz stworw w nim uwizionych jeli tylko wyda wczeniej trzy ostrzegawcze krzyki. Ich krew naleaa do niego. Lecz pakt obowizywa dopty, dopki dom nie straci dachu. Tote po poarze bogin odzyska wolno. Odszed na zawsze. Powoli okralimy pozostaoci domu. W kocu dotarlimy do wielkiej sterty szaroczarnych popiow na trawniku. onierze, wygarnwszy ksigi z bibliotecznych pek, rozniecili wielkie ognisko. Stracharz pad na kolana, zacz grzeba w wystygych popioach. Niemal wszystko, na co trafi, rozpadao mu si w palcach. W kocu znalaz przypalon skrzan okadk: grzbiet ksigi, ktry w jaki sposb ocala z ognia. Unis go, oczyci palcami. Przez rami mistrza odczytaem tytu: Potpienie, oszoomienie, desperacja. Czyli ksiga, ktr napisa dawno temu, w modoci fundamentalne dzieo dotyczce optania. Poyczy mi j kiedy, gdy grozio mi miertelne niebezpieczestwo ze strony Mateczki Malkin. Teraz z tomu pozostaa tylko okadka. Biblioteka mego mistrza przepada, pomienie pochony sowa zapisane przez cae pokolenia stracharzy dziedzictwo niezliczonych lat walki z mrokiem, wielk skarbnic wiedzy. Usyszaem jego szloch. Odwrciem si, zawstydzony. Czyby paka? Alice pocigna szybko trzy razy nosem. Chwycia mnie za lewe rami. Chod ze mn, Tom wyszeptaa. Ostronie przemkna pod kilkoma opalonymi belkami, wesza do domu przez dziur; tam niegdy tkwiy tylne drzwi. Powoli odnalaza drog do zrujnowanej biblioteki, z ktrej pozostao jedynie zwglone drewno i popioy. W kocu zatrzymaa si, wskazaa palcem podog. Z trudem dostrzegem grzbiet kolejnej ksiki. Rozpoznaem j natychmiast: bestiariusz stracharza. Wstrzymujc oddech, podniosem tom. Czy z niego rwnie pozostaa ledwie sama okadka? Ku swej radoci przekonaem si, e stronice ocalay. Przejrzaem je szybko. Przypalone przy brzegach, lecz nietknite, czytelne. Skinieniem gowy podzikowaem Alice. Zaniosem bestiariusz mistrzowi. Jedna z ksig ocalaa oznajmiem. Alice j wypatrzya. Odebra mi znalezisko, przez dugi czas wbija wzrok w okadk; jego twarz nie zdradzaa niczego. Tylko jedna z tak wielu, reszta spona bez ladu rzek w kocu. Ale pana bestiariusz to jedna z najwaniejszych prac przypomniaem. Lepsze to ni nic! Zostawmy starego Gregoryego na chwil wyszeptaa Alice, po czym wzia mnie agodnie za rk i odprowadzia na bok. Podyem za ni przez traw, midzy drzewa zachodniego ogrodu. Ze znueniem pokrcia gow. Jest coraz gorzej i gorzej mrukna. Ale wkrtce powinien doj do siebie.

Mam nadziej, Alice. Naprawd. Biblioteka wiele dla niego znaczya. Jej zachowanie i uzupenianie stanowio wan cz pracy mistrza. Spono jego dziedzictwo, przeznaczone dla nastpnych pokole stracharzy. Ty bdziesz kiedy tutejszym stracharzem, Tom. Poradzisz sobie bez ksiek. Zacznij pisa wasne to wanie musisz zrobi. Zreszt, nie wszystko jeszcze stracone. Oboje wiemy, gdzie znale kolejn bibliotek. No, i musimy poszuka sobie innego dachu nad gow. Nie ma sensu udawa si na poudnie, do wilgotnego, zimnego domu starego Gregoryego w Anglezarke. Ley teraz za lini wroga, a w dodatku nie damy rady spdzi tam zimy. I nie ma adnych ksiek. Biedny Bill Arkwright nie bdzie ju mieszka we mynie, powinnimy zatem jak najszybciej ruszy na pnoc, w stron kanau. onierze nie mogli odej zbyt daleko. Moe masz racj, Alice. Nie warto duej czeka. Chod, przedstawimy twoje rozwizanie panu Gregoryemu. Biblioteka Arkwrighta jest znacznie mniejsza ni nasza, ale to zawsze jaki pocztek fundament, ktry mona rozbudowa. Wyszlimy spomidzy drzew. Ponownie ruszylimy przez trawnik, podchodzc do stracharza z innej strony. Siedzia na trawie, wpatrujc si w trzymany w doniach bestiariusz. Nie dostrzega naszej obecnoci. Alice zatrzymaa si nagle. Obejrzaa si w stron wschodniego ogrodu, gdzie leay pogrzebane wiedmy. Ponownie trzy razy pocigna gono nosem. Co si stao, Alice? spytaem, dostrzegajc trosk na jej twarzy. Co jest nie tak, Tom. Wczeniej, przechodzc przez ten trawnik, zawsze czuam wo Lizzie. Kocista Lizzie przez dwa lata uczya Alice. Bya potn, bezecn kocian czarownic, pogrzeban ywcem w jamie i uwizion tam na wieki przez mego mistrza. Zasuya sobie na ponury los. Mordowaa dzieci, wykorzystujc ich koci w mrocznych, magicznych rytuaach. Alice ruszya przodem midzy drzewa wschodniego ogrodu. Minlimy groby, w ktrych spoczyway martwe czarownice. Wszystko wygldao jak naley. Kiedy jednak dotarlimy do wiedmiej jamy, tam gdzie tkwia Lizzie, przeyem wstrzs. Prty zostay wygite, dziura okazaa si pusta. Kocista Lizzie ucieka. Kiedy si wydostaa, Alice? spytaem nerwowo, lkajc si, e wiedma czai si w pobliu. Alice znw powszya. Co najmniej dwa dni temu ale nie martw si, ju dawno std odesza. Bez wtpienia wrcia do domu, do Pendle. I dobrze, e si jej pozbylimy. Wrcilimy do stracharza. Kocista Lizzie ucieka z jamy poinformowaem go. Alice sdzi, e to si zdarzyo w dzie po tym, jak onierze spalili dom. Byy tam inne czarownice dodaa Alice. Po odejciu bogina mogy wtargn do ogrodu i j uwolni. Stracharz nie da po sobie pozna, e usysza nasze sowa. Przyciska bestiariusz do piersi, wbijajc ponury wzrok w stos popiow. Uznaem, e to nie najlepszy moment, by proponowa, abymy ruszyli na pnoc do domu Arkwrighta. Robio si ju ciemno, a mielimy za sob cik podr na zachd, zakoczon smutnym odkryciem. Musiaem mie nadziej, e rano mistrz dojdzie do siebie. Poniewa bogin ju im nie zagraa, zagwizdaem na psy. Od powrotu z Grecji Szpon i jej dwa dorose szczeniaki, Krew oraz Ko, mieszkay ze starym pasterzem, yjcym za dugim wzgrzem. Niestety, opieka nad psami staa si dla niego zbyt cikim zadaniem, tote odebralimy mu ca trjk. Wanie wracalimy do Chipenden, gdy ujrzelimy dym nad Caster. Akrwright uywa swych psw do chwytania i zabijania wodnych wiedm.

Rozpaliem na trawniku niewielkie ognisko, Alice ruszya polowa na krliki. Zapaa trzy, wkrtce pieky si ju nad ogniem, a mnie do ust napywaa linka. Gdy byy gotowe, zaprosiem stracharza. Nalegaem, aby do nas doczy i posili si przy ogniu. Ponownie nie zareagowa, zupenie jakbym mwi do ciany. Nim uoylimy si na noc, mj wzrok powdrowa ku zachodowi. Na Wzgrzu Wici pon ogie. Na moich oczach stawa si coraz janiejszy. Rozpalili wici, zamierzaj wezwa wicej wojska, Alice powiedziaem. Przypuszczam, e wkrtce dojdzie do bitwy. acuch ognisk przecinajcych Hrabstwo z pnocy na poudnie, przeskakujcych ze wzgrza na wzgrze, wzywa ostatnie rezerwy na bj.