Krasicki wiersze bajki

13
Kulawy i ślepy Analiza i interpretacja wiersza Ignacego Krasickiego „Kulawy i ślepy”. t e k s t i n t e r p r e t a c j a Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo; Ale że to ślepemu nieznośne się zdało, Iż musiał zawżdy słuchać, co kulawy prawi, Wziął kij w rękę: „Ten – rzecze – z szwanku nos wybawi”. Idą; a wtem kulawy krzyknie: „Umknij w lewo!” Ślepy wprost i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo. Idą dalej; kulawy przestrzega od wody - Ślepy w bród: sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkody Na koniec, przestrzeżony, gdy nie mijał dołu, I ślepy, i kulawy zginęli pospołu. I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył, I ten, co bezpieczeństwa głupiemu powierzył. Widzimy dwóch kalekich ludzi: ślepca, człowieka niewidomego i kulawego, który nie mógł iść, zatem niósł go ślepiec. „dobrze im się działo” – czyli jakoś sobie razem radzili. Ślepy jednak znudził się wskazówkami kulawego. Prawdopodobnie nie mógł znieść faktu, że kulawy widzi, wiec wie więcej niż on. Mógł też stracić do niego zaufanie lub był zazdrosny. Postanowił więc posłużyć się kijem i w ten sposób wytyczać ich drogę. Przestał słuchać rad kulawego, stale niosąc go. Kulawy ostrzegał ślepca przed zderzeniem z drzewem. Ślepiec był uparty i nie posłuchał go. Zapłacił za to rozbitym nosem. Następnie nie posłuchał kulawego wówczas, gdy ten ostrzegał przed wodą. Niestety, obaj wpadli do niej i zamoczyli torby. Na koniec ślepiec nie posłuchał kulawego, gdy tamten ostrzegał przed przepaścią (dołem). Obaj zginęli. Zdaniem poety zarówno ślepiec jak i kulawy byli winni swojej śmierci, ponieważ pierwszy zaufał kijowi, a drugi dał się prowadzić głupcowi. Dlaczego poeta nazywa ślepca głupcem? Wolał zaufać „kijowi”, swoim mimo wszystko nieco otępiałym zmysłom niż kulawemu. Drugi bohater bajki, kulawy, też nie błysnął inteligencją, gdyż oddał swoje życie w nieodpowiednie ręce.

Transcript of Krasicki wiersze bajki

Page 1: Krasicki wiersze bajki

Kulawy i ślepyAnaliza i interpretacja wiersza Ignacego Krasickiego „Kulawy i ślepy”.

t e k s t i n t e r p r e t a c j a

Niósł ślepy kulawego, dobrze im się działo;Ale że to ślepemu nieznośne się zdało,Iż musiał zawżdy słuchać, co kulawy prawi,Wziął kij w rękę: „Ten – rzecze – z szwanku nos wybawi”.Idą; a wtem kulawy krzyknie: „Umknij w lewo!”Ślepy wprost i, choć z kijem, uderzył łbem w drzewo.Idą dalej; kulawy przestrzega od wody -Ślepy w bród: sakwy zmaczał, nie wyszli bez szkodyNa koniec, przestrzeżony, gdy nie mijał dołu,I ślepy, i kulawy zginęli pospołu.I ten winien, co kijem bezpieczeństwo mierzył,I ten, co bezpieczeństwa głupiemu powierzył.

Widzimy dwóch kalekich ludzi: ślepca, człowieka niewidomego i kulawego, który nie mógł iść, zatem niósł go ślepiec. „dobrze im się działo” – czyli jakoś sobie razem radzili. Ślepy jednak znudził się wskazówkami kulawego. Prawdopodobnie nie mógł znieść faktu, że kulawy widzi, wiec wie więcej niż on. Mógł też stracić do niego zaufanie lub był zazdrosny. Postanowił więc posłużyć się kijem i w ten sposób wytyczać ich drogę. Przestał słuchać rad kulawego, stale niosąc go. Kulawy ostrzegał ślepca przed zderzeniem z drzewem. Ślepiec był uparty i nie posłuchał go. Zapłacił za to rozbitym nosem. Następnie nie posłuchał kulawego wówczas, gdy ten ostrzegał przed wodą. Niestety, obaj wpadli do niej i zamoczyli torby. Na koniec ślepiec nie posłuchał kulawego, gdy tamten ostrzegał przed przepaścią (dołem). Obaj zginęli. Zdaniem poety zarówno ślepiec jak i kulawy byli winni swojej śmierci, ponieważ pierwszy zaufał kijowi, a drugi dał się prowadzić głupcowi. Dlaczego poeta nazywa ślepca głupcem? Wolał zaufać „kijowi”, swoim mimo wszystko nieco otępiałym zmysłom niż kulawemu. Drugi bohater bajki, kulawy, też nie błysnął inteligencją, gdyż oddał swoje życie w nieodpowiednie ręce.

Budowa wiersza

Bajka została napisana 13-zgłoskowcem wierszem ciągłym i składa się z 12 wersów. Występują tu rymy żeńskie sąsiednie.

Page 2: Krasicki wiersze bajki

Mysz i kot

Mysz, dlatego że niegdyś całą książkę zjadła,

Rozumiała, iż wszystkie rozumy posiadła.

Rzekła więc towarzyszkom: "Nędzę waszą skrócę,

Spuśćcie się tylko na mnie, ja kota nawrócę!"

Posłano więc po kota. Kot zawżdy gotowy,

Nie uchybił minuty, stanął do rozmowy.

Zaczęła mysz egzortę; kot jej pilnie słuchał,

Wzdychał, płakał... Ta widząc, iż się udobruchał,

Jeszcze bardziej wpadała w kaznodziejski zapal,

Wysunęła się z dziury - a wtem ją kot złapał.

DEWOTKA

Dewotce służebnica w czymsiś przewiniła

Właśnie natenczas, kiedy pacierze kończyła.

Obróciwszy się przeto z gniewem do dziewczyny,

Mówiąc właśnie te słowa: "... i odpuść nam winy,

Jako my odpuszczamy" - biła bez litości.

Uchowaj, Panie Boże, takiej pobożności.

KAŁAMARZ I PIÓRO

" Powadził się kałamarz na stoliku z piórem, Kto świeżo napisanej księgi był

autorem. Nadszedł ten, co ją pisał, rozśmiał się z bajarzów. Wieleż takich na

świecie piór i kałamarzów ! "

Page 3: Krasicki wiersze bajki

Szczur i kott e k s t i n t e r p r e t a c j a

„Mnie to kadzą” – rzekł hardzie do swego rodzeństwaSiedząc szczur na ołtarzu podczas nabożeństwa.Wtem, gdy się dymem kadzidł zbytecznych zakrztusił,Wpadł kot z boku na niego, porwał i udusił.

Szczur chełpił się (mieć się za kogoś lepszego od innych), przechwalał przed rodzeństwem, że jemu kadzą podczas nabożeństwa (liturgia religijna) na ołtarzu (centrum kościoła, miejsce składania ofiar). Być hardym oznacza przesadną dumę lub zuchwałość. „Rzekł” – rzec – to dzisiaj „mówić”, „powiedzieć”. Kadzenie – pojęcie to ma lub może mieć dwa znaczenia. Dosłowne i metaforyczne. Dosłownie kadzidło jest substancją żywiczną służącą do celów kultu w wielu religiach. Używa się go w ważnych celach podczas nabożeństw do okadzania ołtarza lub przedmiotów religijnych. Tak więc z pewnością nie kadzono podczas nabożeństwa szczurowi, on tylko tam był. Metaforycznie pojęcie „kadzenia” oznacza wyróżnienie i „podlizywanie się”, przesadne komplementowanie kogoś, zwykle próbę wkupienia się w czyjeś łaski, uznając go za lepszego niż inni lub wyższego rangą, funkcją społeczną.

W bajce kadzenie kończy się dla szczura tragicznie. Zaciągnął się dymem – co może mieć znaczenie symboliczne: popadł w samouwielbienie, od owego kadziła „przewróciło mu się w głowie” – i stracił czujność, wykorzystał to kot.

Budowa wiersza

Jest to bajka czterowersowa napisana 13-zgłoskowcem z rymami żeńskimi sąsiednimi.

Page 4: Krasicki wiersze bajki

WILCZKI

 

Pstry jeden, czarny drugi, a bury najmniejszy,

Trzy wilczki wadziły się, który z nich piękniejszy.

Mówił pierwszy: "Ja rzadki!"

Mówił drugi: "Ja gładki!"

Mówił trzeci: "Ja taki jak i pani matka!"

Trwała zwadka.

Wtem wilczyca nadbiegła,

Gdy w niezgodzie postrzegła:

"Cóż to - rzecze - same w lesie

Wadzicie się!"

Więc one w powieść, jak się rzecz działa.

Gdy wysłuchała:

"Idzie tu wam o skórę - rzekła - miłe dzieci,

Która zdobi, która szpeci.

Nasłuchałam się tego już to razy kilka,

Nie przystoi to na wilka

Wcale.

Ale

Jak będziecie tak w kupie

Dysputować się, głupie,

Wiecie, kto nie zbłądzi?

Oto strzelec was pozwie, a kusznierz osądzi".

Page 5: Krasicki wiersze bajki

Żon

a m

odn

a„A

pon

iew

aż d

osta

łeś,

coś

tak

drog

o ce

nił,

Win

szuj

ę, p

anie

Pie

trze

, żeś

się

już

ożen

ił”.

- „B

óg z

apła

ć”. –

„C

óż to

zna

czy?

Ozi

ęble

dzi

ękuj

esz,

Alb

oż to

szc

zęśc

ia s

weg

o je

szcz

e ni

e po

jmuj

esz?

Czy

liż

się

już

sprz

ykrz

yły

mał

żeńs

kie

ogni

wa?

”-

„Nie

ze

wsz

ystk

im; l

uboć

to z

azw

ycza

j tak

byw

a,P

ierw

sze

czas

y cu

krow

e”. –

„To

ś pe

wni

e w

gor

yczy

?”-

„Jes

zcze

ć!”

– „B

raci

e, tr

zym

aj w

ięc,

coś

dos

tał w

zdo

bycz

y!T

rzym

aj s

krom

nie,

cie

rpli

wie

, a m

ilcz

tak

jak

drud

zy,

Co

to s

woi

ch m

ałżo

nek

uniż

eni s

łudz

y,Z

tytu

łu ic

hmoś

ciow

ie, d

la o

ka d

obra

ni,

A je

jmoś

ć ty

lko

w d

omu

rząd

czyn

a i p

ani,

Pew

nie

moż

e i t

woj

a?”

– „M

a ta

lent

a śl

iczn

e:W

ziął

em p

o ni

ej w

pos

agu

czte

ry w

sie

dzie

dzic

zne,

Pię

kna,

grz

eczn

a, r

ozum

na”.

– „

Tym

lepi

ej”.

– „

Tym

gor

zej.

Wsz

ystk

o to

na

złe

wys

zło

i zgu

bi m

nie

spor

zej;

Pię

knoś

ć, ta

lent

wie

lkie

zasz

czyt

y ni

ewie

ście

,C

óż p

o ty

m, k

iedy

był

a w

ycho

wan

a w

mie

ście

”.-

„Alb

oż to

mia

sto

psuj

e?”

– „A

któ

ż w

ątpi

ć m

oże?

Bog

daj t

o żo

nka

ze w

si!”

– „

A z

mia

sta?

” –

„Bro

ń B

oże!

Źle

m tu

szył

, sko

rom

moj

ą pi

erw

szy

raz

obac

zył,

Ale

, żem

to, c

o po

strz

egł,

na d

obre

tłum

aczy

ł,W

daw

szy

się

już,

a n

ie c

hcąc

dla

dam

y oh

ydy,

Wie

jski

Tyr

sys,

wzd

ycha

łem

do

moj

ej F

ilid

y.D

ziw

ne b

yły

jej g

esta

i m

iste

rne

wdz

ięki

,A

nim

prz

yszł

o do

szl

ubu

i dan

ia m

i ręk

i,S

zliś

my

drog

ą ro

man

sów

, a c

zym

się

uśm

iech

ał,

Czy

m s

ię s

karż

ył, c

zy m

ilcz

ał, c

zy m

ówił

, czy

wzd

ycha

ł,W

iedz

iałe

m, ż

em n

iedo

brze

uda

wał

akt

ora,

Mod

na F

ilis

gar

dził

a se

rcem

dom

ator

a.I

ja b

yłby

m n

ią w

zgar

dził

; ale

pun

kt h

onor

u,A

cze

go m

i naj

bard

ziej

żal

, pon

ęta

zbio

ru,

Ow

e w

iosk

i, co

z m

ymi g

rani

czą,

dzi

edzi

czne

,Te

mni

e zw

iodł

y, w

praw

iły

w te

oko

wy

ślic

zne.

Prz

yszł

o do

inte

rcyz

y. P

unkt

pie

rwsz

y: ż

e w

mie

ście

Jejm

ość

przy

dos

kona

łej f

ranc

uski

ej n

iew

ieśc

ie,

Co

lepi

ej (

bo F

ranc

uzka

) po

traf

i rat

ować

,B

ędzi

e m

iesz

kać,

ilek

roć

traf

i się

cho

row

ać.

Pun

kt d

rugi

: cho

ciaż

zdr

owa,

cza

s na

wsi

prz

esie

dzi,

Co

zim

a je

dnak

mia

sto

stoł

eczn

e od

wie

dzi.

Pun

kt tr

zeci

: będ

zie

mia

ła s

wój

ekw

ipaż

wła

sny.

Pun

kt c

zwar

ty: d

om s

ię n

ajm

ie w

ygod

ny, n

ieci

asny

,To

jest

apa

rtam

enta

par

adne

dla

goś

ci,

Jede

n z

tyłu

dla

męż

a, z

prz

odu

dla

jejm

ości

.P

unkt

pią

ty: a

bro

ń B

oże!

– Z

ląkł

em s

ię. A

cze

go?

„Tra

fia

się

– rz

ekli

kre

wni

– ż

e z

zdan

ia w

spól

nego

Alb

o si

ę w

ęzeł

prz

erw

ie, a

lbo

się

rozł

ączy

!”„J

aki w

ęzeł

?” „

Mał

żeńs

ki”.

Rze

kłem

: „Te

n śm

ierć

koń

czy”

.R

ozśm

ieli

się

z w

ieśn

iack

iej p

rzyt

omni

pro

stot

y.A

tak

płac

ąc w

olno

ścią

nie

wcz

esne

zal

oty,

Po

zwyc

zajn

ych

obrz

ądka

ch r

zecz

pop

rzed

zają

cych

Jest

em w

pisa

ny w

bra

ctw

o br

aci ż

ałuj

ącyc

h.W

yjeż

dżam

y do

dom

u. J

ejm

ość

w z

łych

hum

orac

h:C

zym

poj

edzi

em?”

„K

aret

ą”. „

A n

ie n

a re

sora

ch ?

”D

aliż

ja p

o re

sory

. Szc

zęśc

iem

kas

ztel

anie

,

Page 6: Krasicki wiersze bajki

Co

kare

tę a

ngie

lską

spr

owad

ził z

zag

rani

c,Z

grał

się

co

do s

zelą

ga. K

upił

em. C

zas

siad

ać.

Jejm

ość

słab

a. W

ięc

podr

óż m

usie

my

odkł

adać

.Z

drow

sza

jejm

ość,

zaj

eżdż

a an

giel

ska

kare

ta.

Sia

da je

jmoś

ć, a

prz

y ni

ej s

uczk

a fa

wor

yta.

Kła

dą s

krzy

nki,

skrz

ynec

zki,

wor

eczk

i i p

aczk

i,Te

od

wód

ek p

achn

ącyc

h, ta

mte

od

taba

czki

,N

iosą

pud

ło k

orne

tów

, jak

iś k

osz

na f

anty

;W

jedn

ej k

latc

e ka

nare

k, c

o śp

iew

a ku

rant

y,W

dru

giej

sro

ka, d

la p

takó

w je

dzen

ie w

gar

nusz

ku,

Dal

ej k

otka

z k

ocię

ty i

mys

z na

łańc

uszk

u.C

hcę

siad

ać, n

ie m

asz

mie

jsca

; żeb

y ni

e zw

lec

drog

i,W

ziął

em k

latk

ę po

d pa

chę,

a s

uczk

ę na

nog

i.W

yjeż

dżam

y sz

częś

liw

ie, j

ejm

ość

sied

zi s

mut

na,

Ja m

ilcz

ę, s

roka

tylk

o w

rzes

zczy

rez

olut

na.

Prz

erw

ała

jejm

ość

myś

li: „

Mas

z w

aćpa

n ku

char

za ?

”„M

am, m

oje

serc

e”. „

A p

fe, k

once

pt z

kal

enda

rza,

Moj

e se

rce!

Pro

szę

się

tych

pro

stac

tw o

ducz

yć!”

Zam

ilkł

em. T

rudn

o m

ówić

, a d

opie

roż

mru

czyć

.W

ięc

mil

czę.

Jej

moś

ć zn

owu

o ku

char

za p

yta.

„Mam

, moś

cia

dobr

odzi

ejko

”. „

Mas

z w

aćpa

n st

angr

yta?

”„W

szak

nas

wie

zie”

. „To

fur

man

. Trz

eba

od p

arad

yM

ieć

insz

ego.

Kuc

harz

a dl

a ja

kiej

sąs

iady

Moż

esz

wać

pan

ustą

pić”

. „D

obry

”. „

Ską

d?”

„Pod

dany

”.„T

o m

usi b

yć z

apew

ne n

ieos

zaco

wan

y -

Mus

i dob

rze

przy

piek

ać r

eczu

szki

, łaz

anki

,D

o gu

stu

pani

woj

skie

j, pa

nny

pods

tola

nki.

Ust

ąp g

o w

aćpa

n. P

rzyj

pana

Mat

yjas

za,

Moż

e go

i ks

iądz

ple

ban

użyć

do

kier

mas

za.

A p

aszt

etni

k?”

„Um

iał c

i i p

aszt

ety

robi

ć”.

„Wie

rz m

i wać

pan,

jeże

li m

amy

się

spos

obić

Do

uczc

iweg

o ży

cia,

weź

że lu

dzi z

godn

ych,

Kuc

harz

y cu

dzoz

iem

ców

, pas

ztet

nikó

w m

odny

ch,

Trz

eba

i cuk

iern

ika.

Ser

wis

zw

ierś

ciad

lany

Mas

z w

aćpa

n i f

igur

ki p

iękn

e z

porc

elan

y ?”

„Nie

mam

”. „

Jak

to b

yć m

oże?

Ale

już

rozu

mie

mI

lubo

jesz

cze

tryb

u w

iejs

kieg

o ni

e um

iem

,D

omyś

lam

się

. Na

wet

y za

staw

iają

pół

ki,

Tam

w p

iękn

ych

pira

mid

ach

kraj

anki

, gom

ółki

,Ta

tars

kie

ziel

e w

cuk

rze,

imbi

er c

hińs

ki w

mio

dzie

,Z

aś k

u w

ięks

zej p

ocie

sze

raze

m i

wyg

odzi

eW

ładu

nkac

h bi

buło

wyc

h km

in k

andy

zow

any,

A n

a w

ierz

chu

toru

ński

pie

rnik

poz

łaca

ny.

Szk

oda

mów

ić, t

o pi

ękni

e, w

ybor

nie

i grz

eczn

ie,

Ale

wyb

acz

mi w

aćpa

n, ż

e si

ę st

awię

spr

zecz

nie.

Jam

nie

godn

a ty

ch p

arad

, tak

iej w

span

iało

ści”

.Z

mil

czał

em, w

olno

był

o ża

rtow

ać je

jmoś

ci.

Wje

żdża

my

już

we

wro

ta, s

pojź

rzał

a z

kare

ty:

„A p

fe, m

ospa

nie,

par

kan,

cze

mu

nie

szta

kiet

y?”

Wys

iadł

a, a

z n

ią s

uczk

a i k

otka

, i m

yszk

a;O

depc

hnęł

a st

areg

o sz

afar

za F

ranc

iszk

a,Ł

zy m

u w

ocz

ach

stan

ęły,

jam

wes

tchn

ął. W

drz

wi w

chod

zi.

„To

nasz

ksi

ądz

pleb

an!”

„K

łani

am”.

Zm

arsz

czył

się

dob

rodz

iej.

„Gdz

ie s

ala?

” „T

u ja

dam

y”. „

Kto

wid

ział

tak

jada

ć!M

ała

izba

, czt

erdz

iest

u ni

e m

oże

tu s

iada

ć”.

Page 7: Krasicki wiersze bajki

się

wez

drgn

ął F

ranc

isze

k, s

koro

to w

yrze

kła,

A k

lucz

nica

nat

ychm

iast

ze

stra

chu

ucie

kła.

Jam

zos

tał.

Idzi

em d

alej

. „To

pok

ój s

ypia

lny”

.„A

pok

ój d

o ba

wie

nia?

” „T

am, g

dzie

i ja

daln

y”.

„To

być

nigd

y ni

e m

oże!

A g

abin

et ?

” „D

alej

.Te

n bę

dzie

dla

wać

pani

, a tu

będ

ziem

spa

li”.

„Spa

li?

Pro

szę,

mos

pani

e, d

o sw

oich

pok

ojów

.Ja

mus

zę m

ieć

osob

ne o

d sp

ania

, od

stro

jów

,O

d ks

iąże

k, o

d m

uzyk

i, od

zab

aw p

ryw

atny

ch,

Dla

pan

ien

poko

jow

ych,

dla

słu

żebn

ic p

łatn

ych.

A o

gród

?” „

kwat

ery

z bu

kszp

anu,

ligu

stru

”.„W

yrzu

cić!

Nie

pot

rzeb

a pr

zyda

tnie

go lu

stru

,To

nie

mcz

yzna

. Nie

ch b

ędą

z cy

prys

ów g

aiki

,M

rucz

ące

po k

amyc

zkac

h gd

zien

iegd

zie

stru

myk

i,T

u ki

osk,

a tu

mec

zeci

k, h

olen

ders

kie

wan

ny,

Tu

dom

ek p

uste

lnik

a, ta

m k

ości

ół D

yjan

ny.

Wsz

ystk

o ja

k od

nie

chce

nia,

jakb

y od

igra

szki

,B

elw

eder

ek m

aleń

ki, k

late

czki

na

ptas

zki,

A tu

sło

wik

mił

ośni

e sz

czeb

iocz

e do

uch

a,S

ynog

arli

ca ję

czy,

a g

ołąb

ek g

ruch

a,A

ja s

obie

roz

myś

lam

pom

iędz

y cy

prys

yN

ad n

iesz

częś

ciem

Pam

eli a

lbo

Hel

oisy

…”

Uci

ekłe

m, j

ak s

ię je

jmoś

ć ro

zpoc

zęła

zży

mać

,Ju

ż te

ż w

ięce

j nie

mog

łem

tych

baj

ek w

ytrz

ymać

,U

ciek

łem

. Jej

moś

ć w

rzą

dy. P

ełno

w d

omu

wrz

awy,

Trz

y sz

tafe

ty w

tygo

dniu

pos

zło

do W

arsz

awy,

W d

wa

tygo

dnie

już

dom

u i p

ozna

ć ni

e m

ożna

,Je

jmoś

ć w

pla

ny o

bfit

a, a

w d

zieł

ach

prze

moż

na,

Z s

toło

wej

izby

bal

ki w

yrzu

ciw

szy

star

e,D

ała

sufi

t, a

na n

im W

ener

y of

iarę

.Ju

ż al

kow

a zł

ocon

a w

syp

ialn

ym p

okoj

u,G

ipse

m w

ymar

mur

zony

gab

inet

od

stro

ju.

Pos

zły

słoj

ki z

apt

eczk

i, po

szły

kon

fitu

ry,

A n

owym

dzi

ełem

kun

sztu

i ar

chit

ektu

ryZ

pół

ek s

zafy

mah

oni,

w n

ich

ksią

żek

bez

liku

,A

wsz

ystk

o po

fra

ncus

ku: g

lobu

s na

sto

liku

,B

udua

r sz

klni

się

zło

tem

, peł

no p

orce

lany

,S

toli

ki m

arm

urow

e, z

wie

rści

adla

ne ś

cian

y.Z

goła

prz

esze

dł m

ój d

omek

war

szaw

skie

pał

ace,

A ja

w k

ącie

nie

bora

k, ja

k pł

acę,

tak

płac

ę.To

mni

ejsz

a, le

cz g

dy h

urm

em z

jech

ali s

ię g

ości

e,W

ykw

intn

e ka

wal

ery

i mod

ne im

ości

e,B

al, m

aszk

i, tr

ąby,

kot

ły, g

rom

adna

muz

yka,

Pan

sza

mbe

lan

za z

drow

ie je

jmoś

ci w

ykrz

yka,

Pan

adi

utan

t wyp

ija

moj

e st

are

win

o,A

jejm

ość

w k

ącie

sze

pczą

c z

pani

ą st

aroś

ciną

,K

iedy

ja s

ię u

wij

am ja

ko ja

ki s

ługa

,C

oraz

na

mni

e po

gląd

a, ś

mie

je s

ię i

mru

ga.

Po

wie

czer

zy f

ejer

wer

k. G

ości

e pa

trzą

z s

ali;

Wpa

dł s

zmer

mel

mię

dzy

gum

na, s

todo

ła s

ię p

ali.

Ja w

ybie

gam

, ja

gasz

ę, r

atuj

ę i p

łacz

ę,A

tu b

rzm

ią c

oraz

gło

śnie

j na

wiw

at tr

ębac

ze.

Pow

raca

m z

mor

dow

any

od p

ogor

zeli

ska,

Now

e ża

rty,

prz

ymów

ki, n

owe

pośm

iew

iska

.S

iedz

ą go

ście

, a c

oraz

wię

cej i

ch p

rzyb

ywa,

Prz

ekła

dam

zby

tni e

kspe

ns, j

ejm

ość

zapa

lczy

wa

Z s

woi

mi c

zter

ma

wsi

ami o

dzyw

a si

ę dw

orni

e.„I

osi

em n

ie w

ysta

rczy

” –

prze

kład

am p

okor

nie.

„To

się

wró

ćmy

do m

iast

a”. Z

ezw

olił

em, j

edzi

em;

Już

tu o

d ki

lku

nied

ziel

zby

tkuj

em i

sied

ziem

.Ju

ż… a

le d

obrz

e m

i tak

, cho

ć fr

asun

ek b

odzi

e,C

óż m

am c

zyni

ć? P

różn

y ża

l, ja

k m

ówią

, po

szko

dzie

”.

Page 8: Krasicki wiersze bajki

STRESZCZENIE /BUDOWA

Satyra ta została napisana wierszem i ma formę dialogu. Przysłuchujemy się rozmowie dwóch kolegów, Piotra i przyjaciela Piotra. Ten drugi gratuluje mu ożenku. Piotr nie jest za bardzo szczęśliwy. Pomimo wielu zalet swojej żony, a także majątku, który otrzymał z jej posagu – 4 wsie – narzeka na jej miejskie wychowanie i maniery. Prześledźmy wszystko szczegółowo.

Piotr przed ślubem jeździł do swojej wybranki serca, aby z nią romansować i zdobywać jej serce. Już wówczas nie podobały mu się jej maniery, ale postawił sobie zdobycie jej za punkt honoru. Przeważyły jednak owe wioski, jakie miała wnieść w wianie, bowiem ziemie te graniczą z jego ziemiami.

Przed ślubem też spisano intercyzę, czyli umowę prawną. W niej młoda pani zagwarantowała sobie, że będzie miała francuską damę do towarzystwa i ilekroć będzie chora, zamieszka w mieście. Ponadto zimę będzie spędzała w mieście, będzie miała swój powóz i wynajmą w mieście skromny dom, gdzie mąż będzie miał pokój osobny. Rodzina śmiała się z niego i z tej umowy.

Pierwszego dnia po ślubiezaczęła się jego męka. Wraz z żoną miał jechać na wieś. Żona zażyczyła sobie karety na resorach w miejsce zwykłego powozu. Dlatego on musiał kupić karetę angielską. Wówczas pani zachorowała i musiał odłożyć podróż. Z kolei gdy wyzdrowiała, wsiadła do karety, ale zabrała ze sobą tyle niepotrzebnych rzeczy i wszystkie swoje zwierzęta, że zabrakło miejsca siedzącego dla męża. W końcu wziął na kolana psa a pod pachę klatkę z kanarkiem i tak ruszyli w drogę.

Podczas drogi żona zaczęła wypytywać go o wszystko. Gdy on udzielił pierwszej odpowiedzi, zakończył określeniem „Moje serce” wypowiedzianym pod adresem żony. Ofuknęła go za to bardzo i prosiła, aby więcej takich prostackich zwrotów nie używał. Następnie spytała o stangreta, poprosiła, aby zatrudnił nowego od parady, a także kazała mu zwolnić kucharza i przyjąć niejakiego, potem spytała o pasztetnika. Piotr stwierdził, że kucharz potrafi robić pasztety, ale żona poprosiła, aby wziął ludzi modnych zza granicy. Powinien także zatrudnić cukiernika, zdaniem żony. Zapytała o zastawy stołowe z porcelany i bardzo się zdziwiła, gdy mąż odpowiedział, że takowych nie posiada. Wyśmiała zwyczaj podawania deserów na półkach, na których poustawiane są różnego rodzaju przysmaki. Ona na to nie wyraża zgody.

Wjeżdżali już w bramę jego dworu, gdy zauważyła parkan, płot drewniany i ofuknęła go za to. Następnie wysiadając, nie podała dłoni Franciszkowi, służącemu, który pomagał gościom wysiąść z powozów, nie uszanowała też księdza, nawet na niego nie patrząc. Weszła od razu do jadalni i zaczęła ją krytykować. To była za mała jadalnia, aby pomieścić co najmniej 40 osób. Służba przestraszyła się jej i zaczęła uciekać.

Weszli do sypialni i tutaj też nie podobało się żonie, bo domagała się osobnej niż mąż sypialni, a ponadto pokojów do muzyki, bawialni, dla pokojówek, dla potrzeb garderoby. Następnie przeszli do ogrodu. Nakazała przerobić go na modę francuską. Zasadzić inne krzewy, dodać wanny, strumyki, gaje cyprysów, klateczki dla ptaków i mały salonik dla niej. Tam miała zamiar czytać o losach Pameli i Heloizy… Piotr miał dosyć tego gadania żony i uciekł z ogrodu.

Gdy żona zaczęła w domu swoje rządy, zaczął się hałas i rozkazy. W tygodniu do Warszawy jeździli kurierzy trzykrotnie, robiąc tam zakupy. Wkrótce dom szlachecki zamieniła niemal w pałac, wszędzie i wszystko przerabiając na modę francuską. Sypialnia i inne pokoje tonęły w ozdobach, w gabinecie pojawiły się barokowe gipsowe wykończenia i malowidła na suficie. Piotr zamienił się w sponsora wszelkich wymagań żony i siedział cicho, aby nie narażać się żonie.

Ich dwór zaczął tętnić życiem. Na zaproszenie żony pojawiło się mnóstwo gości. Odbywały się bale i przyjęcia. Któregoś dnia ktoś podpalił stodołę fajerwerkami. Mąż rzucił się gasić pożar, a pozostali dowcipkowali i śmiali się z niego. Żona zrobiła z niego po prostu służącego. Któregoś dnia w końcu powiedział żonie, odważył się, że w takim tempie ich majątek szybko zniknie i nie wystarczy nawet osiem wiosek. Wówczas żona namówiła go, aby wyjechali do miasta. Tak też zrobili. Właśnie Piotr opowiada, jak to siedzą w mieście od czterech dni i wydają pieniądze, a on nie ma nic do powiedzenia, bo żona z jego zdaniem się nie liczy. Wszytko to jednak jego wina i ma, czego chciał. Również w jego przypadku sprwadziło się powiedzenie, że mądry Polak po szkodzie.

Budowa wiersza

Satyra została napisana w formie dialogu. Poeta zastosował wiersz ciągły. Składa się on ze 172 wersów i w każdym występuje 13 zgłosek. Są tu rymy żeńskie sąsiednie, np.: cenił – ożenił, dziękujesz – pojmujesz.Środki stylistyczne- epitety: małżeńskie ogniwa, czasy cukrowe, talenta śliczne, dziwne gesta, misterne wdzięki i in.- metafory: „Modna Filis gardziła sercem domatora”, „tak płacąc wolnością niewczesne zaloty”, „Jejmość w plany obfita, a w dziełach przemożna” i in.