Bajki agnieszka nowelli_podglad

16
Agnieszka Nowelli Bajki Agnieszki

Transcript of Bajki agnieszka nowelli_podglad

Page 1: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Agnieszka Nowelli

Bajki Agnieszki

Page 2: Bajki agnieszka nowelli_podglad
Page 3: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Agnieszka Nowelli

Bajki Agnieszki

IlustrowałaKatarzyna Szymańska

Page 4: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Copyright © by Agnieszka Nowelli 2007

Ilustracje na okładce i w tekście:Katarzyna Szymańska

Zdjęcie obok strony tytułowej:archiwum rodzinne autorki

Łamanie:Andrzej Larkowski

Korekta:Małgorzata Rybak

5

Page 5: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Sen AgnieszkiAgnieszka mieszkała w pięknym pokoju z widokiem na góry i wielki zielony las. Każdego ranka budziło

ją niebo i drzewa. Czasem mgły unoszące się spomiędzy drzew. Tym razem było jednak inaczej. Obudziło ją szczypanie w pięty. Zrazu delikatne, aż w końcu bardzo dokuczliwe. Agnieszce nie chciało się otwierać oczu.

- Niech sobie szczypie - pomyślała.Aż pięty zaczęły ją boleć, a do tego ktoś tarmosił ją za włosy. Tego było już za wiele. Zamruczała złowrogo

przez sen - Niech no tylko otworzę oczy... - Najpierw jedno... ciężko podnieść zaspaną powiekę... Drugie już szybko otworzyło się samo i buzia zresztą też, zaskoczona zupełnie niezwykłym widokiem. Agnieszka rozglądała się zdumiona, a małe gwiazdki - złośnice, które tarmosiły jej włosy, rozpierzchły się w noc ze śmiechem. To była prawdziwa, najprawdziwsza zorza polarna! Wspaniała, cudowna i świetlista. Agnieszka niepewnie wysunęła stopę i dotknęła błękitu, który rozpościerał się u podnóża łóżka.

- Jakie piękne! - klasnęła w dłonie z zachwytu - i miękkie.Rzeczywiście, kolor, którego Agnieszka dotknęła stopą, był mięciutki. Jak, jak... jak jej własna puchowa

kołderka! Teraz już wyskoczyła z łóżka zaciekawiona.- Skoro niebieski jest taki miękki, to ciekawe jakie będą inne kolory? - pomyślała.Jeszcze trochę szczypało w pięty, ale Agnieszka podwinęła koszulkę, plątającą się między jej bosymi

stopami, i zaczęła przeskakiwać z koloru na kolor. Zielony! Hopla! Żółty! Hops! Czerwony! Radosny śmiech niósł się echem po nocy. Gwiazdy, zaciekawione, zebrały się niedaleko i patrzyły z niedowierzaniem na jej harce. A Agnieszka skakała po kolorach i ciągle śmiała się radośnie.

- Jakie piękne! Jakie miękkie! - raz po raz śmiech przerywały wesołe okrzyki. - Niebieski jak moja kołderka, a ten żółty zupełnie jak piana, w której się kąpię. A ciekawe, co jest dalej? Tam, gdzie kończą się kolory? - pomyślała Agnieszka. Z koszulką w dłoniach wskoczyła na ten żółty i ruszyła przed siebie. Taka piękna była noc dookoła. A mróz rozpalał błękitne ogniki w jej włosach. Nie czuła jednak zimna. Przecież to był jej sen, a w nim wszystko dzieje się, jak chce. Wędrowała więc dalej i rozglądała się zaciekawiona. Gwiazdy ruszyły za nią, a z przodu oświetlał drogę księżyc. Zupełnie pyzaty, uśmiechał się dobrodusznie, patrząc na Agnieszkę spod zmrużonych powiek. Śmiech zbudził go ze snu. Gwiazdy, coraz bardziej rozochocone, zbliżały się do jej głowy, aż w końcu unosiły się dookoła Agnieszki, przydając jej blasku swoim światłem. Mrugały radośnie. Były tuż - tuż i Agnieszka wyciągała ku nim ręce. Jeszcze ciut płochliwe, rozpierzchały się ze śmiechem, żeby zaraz powrócić na swoje miejsce i dalej wędrować z Agnieszką. I nie byłoby w tej wędrówce już nic niezwykłego, gdyby nagle nie pojawił się zapach...

- Budyń śmietankowy - pomyślała Agnieszka i przykucnęła na żółtej ścieżce. Szybko zanurzyła w niej palce i zaczęła oblizywać je ze smakiem. Bo to rzeczywiście był budyń śmietankowy. Znów Agnieszka przeskakiwała z koloru na kolor i już coraz odważniej próbowała każdej barwy.

- Galaretka agrestowa! Placek z jagodami! Kogel - mogel! - nie posiadała się z radości. - Jakie to wszystko pyszne! A ten biały to zupełnie jak lody waniliowe!

I tak Agnieszka dotarła na skraj polarnej zorzy. Zaskoczyła ją ciemność, rozciągająca się dalej. Niepewnie położyła się więc na brzegu i wyjrzała przed siebie. I nagle ciemność rozjarzyła się nowym światłem. Jak letnia noc skrzy się od tysiąca świetlików. To gwiazdy wróciły na swoje miejsca i przygotowały niespodziankę dla Agnieszki. Układały się na niebie w cudowne, różnobarwne wzory, a jedna pchała się przed drugą, żeby tylko móc jaśniej migotać. Usiadła Agnieszka na skraju zorzy, stopy opuściła w noc i przyglądała się temu z zachwytem. Gwiazdy pląsały i pląsały, mrugały i mrugały... Ale co to? Oczy Agnieszki mrużą się powoli, ziewa cichutko i rozgląda dokoła. Jak dobrze, że tuż za nią stoi jej łóżko. Zmęczona, szybko wsunęła się pod kołderkę. O dziwo, pościel była taka ciepła...Zmrużyła powieki i zasnęła uśmiechając się, a gwiazdy zebrane nad jej głową mruczały cicho kołysankę. Pyzaty księżyc powoli zgasił światło.

Powiem wam tylko, że Agnieszka spała jeszcze długo i śniła dalej piękne sny, mróz igrał w jej włosach błękitnymi skrzącymi ognikami, a kiedy obudziły ją rano niebo i las, w buzi czuła jeszcze smak lodów waniliowych...

Dobranoc

76

Page 6: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Posłuchajcie...Wszystko było tak, jak każdego wieczoru. Agnieszka szykowała się do snu w swoim pokoju z widokiem na

niebo i las. Podeszła jeszcze do okna, żeby jak zwykle postawić przed nim zapaloną świeczkę, której płomyk migotać miał całą noc niczym mała gwiazdka i spojrzała na las. Spał już otulony ciemnością. Uśmiechnęła się do swoich myśli. Sama też była tak senna, że marzyła tylko o lawendowej poduszce i kołderce. Pobiegła więc do łóżka i po chwili leżała, otulając się ze wszystkich stron ciepłem. Szybko zamknęła oczy, potarła jeszcze piąstkami powieki i już zasypiała, posapując cichutko.

I wtedy się zaczęło...Z najwyższej półki szafki z książkami rozległo się miauknięcie. Kot rozprostował złożone na brzuszku

łapki i przeciągnął się. Wędka z rybką, którą trzymał kiedyś, już dawno zniknęła w huraganie zmian, jaki przechodził czasem przez pokój Agnieszki. Dodać jeszcze trzeba, że kot to był nie byle jaki - piękny czarny dachowiec w pomarańczowe prążki. W ciemności błysnęły zielone ślepia.

- No tak. Jak zwykle, kiedy ja mam dla niej czas, to ona właśnie śpi - burknął pod wąsem.Kot nazywał się Co Za Kot i był starym przyjacielem Agnieszki. Mieli już za sobą niejedną wspólną nocną

wyprawę i jak najbardziej mógł sobie fukać na śpiącą przyjaciółkę. Kot Co Za Kot zeskoczył więc z półki, miękko stąpając podszedł do łóżka i zaczął powoli drapać łapką w

kołdrę. Agnieszka zamruczała przez sen i odwróciła się na drugi bok. Kot wskoczył na pościel i tym razem drapał łapką po włosach Agnieszki, a ona zrobiła przez sen groźną minę i usiłowała odgonić natręta. Kot jednak nie przestawał i Agnieszka w końcu otworzyła oczy.

- Uch... - już miała się zezłościć, kiedy zobaczyła w ciemności jarzące się zielone ślepia. - Co Za Kot! - wykrzyknęła radośnie, witając przyjaciela. Przytuliła go do siebie i zaczęła głaskać.

- Dobrze, już dobrze. Koniec tych czułości - fuknął znowu kot. - Dobudzić cię nie można, a noc nam umyka. Wstawaj szybko, jeśli mamy zdążyć na spotkanie.

Agnieszka nawet nie zapytała, dokąd mają pójść i z kim mają się spotkać. Lubiła, gdy kot robił jej niespodzianki. Poza tym znała go już na tyle długo, żeby wiedzieć, że zawsze ma w zanadrzu coś interesującego. Wyskoczyła więc z łóżka, naciągnęła na koszulkę leżącą obok sukienkę i zawiązała na głowie czerwoną chustkę w białe grochy. Była gotowa do drogi.

- Wskakuj na grzbiet i trzymaj się mocno - powiedział kot.Agnieszka usadowiła się wygodnie jak najbliżej kociego łba i już po chwili kot Co Za Kot skakał z półki na

półkę, wdrapując się na samą górę szafki z książkami. Kiedy byli na szczycie, zsadził delikatnie Agnieszkę z grzbietu i zarządził mały odpoczynek.

Rozsiedli się więc pomiędzy zasuszonymi różami a paczkami listów i wdali w pogawędkę. Kot, jak to kot, bawił się końcem wstążki, którą związane były listy. W pewnej chwili rozwiązał złoty materiał i wszystkie koperty, szumiąc cicho, rozwiały się po pokoju. Z każdej z nich wysunęła się kolorowa kartka, a z kartek w powietrze wzbijały się wielobarwne słowa. Kot wyprężył grzbiet i skoczył znienacka między kilka przelatujących najbliżej. Machnięciem łapy rozgonił jakieś zawiłe zdanie i wystraszył przecinki, które rozpierzchły się na wszystkie strony. Agnieszka przyglądała się wirującym literom. Układały się w strzępy czytanych kiedyś listów. Wszystkie były od jej przyjaciółki Justyny i każdy opowiadał jakiś kawałek historii minionego dnia. I Agnieszka bardzo mocno zatęskniła za Justyną. Kot Co Za Kot przemknął tuż obok z tajemniczym błyskiem w oku i nagle zamiast słów padać zaczęły dookoła żółte liście. Zapachniało stare drewno i Agnieszka usłyszała znajomy głos:

- Czy mogą nam państwo zrobić zdjęcie?Znowu były razem - Agnieszka i Justyna. Stały w parku, otoczone kolorową jesienią, obejmowały się i

uśmiechały. Tak dobrze było poczuć, że przyjaciółka jest tuż obok. Niestety, wszystko co dobre kiedyś musi się skończyć, a i ta noc dobiegała już kresu. Znowu otoczyły Agnieszkę ze wszech stron wirujące kolorowe liście, a w rękach poczuła mięciutkie kocie futerko. Wtuliła się w nie i nie wiedzieć kiedy zasnęła, ukołysana drogą i ciepłem.

98

Page 7: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Kot Co Za Kot delikatnie ułożył ją w łóżku. Wsunął jej pod głowę lawendową poduszkę i nakrył kołderką. Sam wrócił na najwyższą półkę szafki z książkami, złożył łapki na brzuszku, uśmiechnął się pod wąsem do śpiącej Agnieszki i postanowił jeszcze na chwilę zmrużyć ślepia.

Kiedy Agnieszka obudziła się rano, wszystko było jak zwykle. Kot Co Za Kot siedział na swojej półce trzymając wędkę, której już nie ma, a niżej stało jesienne zdjęcie Agnieszki i jej przyjaciółki Justyny. Tylko skąd wziął się na podłodze ten duży złoty liść?

1110

Page 8: Bajki agnieszka nowelli_podglad

Była noc...Była noc. Agnieszka spała głęboko, otulona ciepłą lawendową pościelą i śniła swoje kolorowe sny. Księżyc

zaglądał czasem przez okno, żeby sprawdzić, czy przypadkiem nie zaczęło jej się śnić coś niedobrego. Uspokojony uśmiechniętą buzią Agnieszki wracał na swoje miejsce na nocnym niebie i tylko jego światło rzucało delikatną poświatę na pokój. Nagle w jednej z kolorowych puszek stojących na kaloryferze rozległ się chrobot. Kot Co Za Kot, siedzący na najwyższej półce szafki z książkami, poruszył niespokojnie wąsem. Błysnęły zielone ślepia, ale w pokoju zapanowała cisza. Kot zaczął jednak nasłuchiwać. I znów chrobot. Teraz nawet Konik Morski, sąsiad Kota, poruszył się w swojej ramce.

- Ciiii.... - szepnął Kot spoglądając na Konika. - Bo obudzimy Agnieszkę. Zaraz sprawdzę, co to. - I stąpając miękko po krawędzi półki, zbliżał się powoli do kaloryfera. Chrobot stawał się coraz głośniejszy. Kot niespokojnie zerknął w stronę śpiącej Agnieszki, ale ta na szczęście ani myślała się budzić. Budzili się za to inni mieszkańcy pokoju, zaniepokojeni dziwnymi odgłosami. Pierwsza ocknęła się Wiklinowa Kaczka, śpiąca na swoim miejscu tuż obok kaloryfera. Poruszyła niespokojnie żółtym dziobkiem, zatrzepotała skrzydełkami i zerknęła w kierunku puszki. W tej samej chwili dostrzegła Kota zeskakującego po półkach i zastygła w oczekiwaniu. Gorzej było z Indyjskimi Słoniami, stojącymi na półce tuż nad łóżkiem Agnieszki. Wystraszone wzmagającym się hałasem, zaczęły nerwowo przebierać potężnymi łapami. Chrobotanie rzeczywiście stawało się coraz głośniejsze. Kot Co Za Kot zatrzymał się w pół drogi do kaloryfera i błyskając zielonymi ślepiami, spojrzał na Indyjskie Słonie.

- Tego już za wiele - mruknął pod wąsem. - Te wielkie tchórze gotowe ją obudzić swoim tupaniem. Chciał jak najszybciej sprawdzić co lub kto hałasuje w puszce na kaloryferze, ale najpierw musiał uspokoić

jakoś te zwierzaki. Przeskoczył więc miękko na pościel Agnieszki, oparł się przednimi łapkami o półkę nad łóżkiem i spojrzał groźnie na Indyjskie Słonie.

- Słuchajcie no, ja rozumiem, że się boicie. Wszystkich nas obudził ten hałas i zastanawiamy się, co się dzieje, ale chociaż wy zachowujcie się ciszej. Tupiecie tak głośno, że zaraz obudzicie Agnieszkę, a tego bym nie chciał. Niech sobie śpi dalej spokojnie, a ja zaraz zbadam, co się tam narobiło.

Słonie w odpowiedzi zamachały trąbami i wreszcie na półce zrobiło się cicho.- A poza tym - dodał Kot - to wstyd. Takie duże Słonie, a boją się jak myszy polne. - Kiedy skończył mówić,

opadł miękko na pościel. Przyglądał się przez chwilę śpiącej przyjaciółce i wreszcie zeskoczył na podłogę. Konik Morski zaciekawiony wychylił się poza krawędź półki. Kot powoli zbliżał się do kaloryfera. Wiklinowa Kaczka otrząsnęła piórka i wyszeptała tylko: - Ostrożnie, Kocie. Kot Co Za Kot wskoczył najpierw na stojące obok kaloryfera książki, a potem powoli wdrapał się wyżej. Tajemniczy chrobot dobiegał z kolorowej puszki na przepisy, stojącej na samym końcu. I kiedy Kot już miał delikatnie podważyć łapką wieczko puszki, Konik Morski wychylił się za mocno znad krawędzi, żeby lepiej widzieć oczywiście, wrzasnął głośno i spadł na podłogę, strącając po drodze leżące niżej rozgwiazdy. Agnieszka przebudziła się i usiadła na łóżku. Powoli jej oczy przyzwyczaiły się do półmroku i wtedy dopiero zobaczyła, co się stało.

- Co wyście tu narobili? Co tu się dzieje, Kocie? - zapytała zdziwiona. Kot zeskoczył z kaloryfera i podszedł do Agnieszki.- Och, wiedziałem, że w końcu coś cię obudzi - fuknął, błyskając zielonymi ślepiami w stronę zbierającego

się z podłogi Konika. - Prosiłem, żeby byli cicho. Ale ten mądrala nie mógł wytrzymać i koniecznie musiał zobaczyć, co się dzieje tu, na dole. Bo widzisz, coś chroboce w tamtej brązowej puszce na kaloryferze. To coś obudziło nas wszystkich i właśnie chciałem sprawdzić co to, kiedy Konik Morski wychylił się z półki za daleko, no i resztę już znasz.

Agnieszka zaśmiała się cichutko.- Trudno, stało się, Kocie. Ale o jakim chrobotaniu mówisz? Nie słyszę nic, oprócz posapywania biednego

Konika. Chyba będziesz musiał pomóc mu dostać się na górę. Sam się tam nie wdrapie, biedaczek.Kot machnął zrezygnowany łapką i wtedy w puszce znowu rozległ się tajemniczy chrobot. Tym razem

Agnieszka uciszyła wszystkich i powoli wstała z łóżka. Kot zamruczał cicho i otarł się o jej nogę.

1312

Page 9: Bajki agnieszka nowelli_podglad

- Pójdę z tobą, jeśli pozwolisz. Razem będzie nam raźniej.- Oczywiście - odpowiedziała Agnieszka i ruszyli przez pokój.Księżyc zaniepokojony hałasami zajrzał przez okno i zdziwił się nieco na widok skradającej się pary. Już

chciał coś powiedzieć, kiedy Agnieszka odwróciła się do niego i położyła palec na ustach. Uśmiechnął się więc ze zrozumieniem i tylko oświetlał im drogę, zerkając znad parapetu. I znowu kot wskoczył na stojące obok kaloryfera książki, a potem powoli wdrapał się wyżej i usiadł cicho z boku. Agnieszka delikatnie podniosła puszkę do góry i przyłożyła do ucha. Znowu coś zachrobotało. Wszyscy zastygli w oczekiwaniu, a Agnieszka powoli odchyliła wieczko.

- No nareszcie! Już myślałem, że nikt z was tu nie zajrzy i uduszę się z braku powietrza! A w ogóle to jestem Zenon, Chrabąszcz Majowy, miło mi.

- A ja jestem Agnieszka - powiedziała Agnieszka. - A to Kot Co Za Kot i Wiklinowa Kaczka. Tam z tyłu hałasują Indyjskie Słonie, a na półkę usiłuje się wdrapać Konik Morski. I też nam miło. Ale jakżeś się tu znalazł? - dodała zaciekawiona.

- Zajrzałem w ciągu dnia przez okno i spodobało mi się. Pomyślałem, że trochę się tu rozejrzę. Poza tym dzień był gorący, a tu w pokoju panował taki przyjemny chłodek. No i kiedy ścierałaś kurze, to ja zagapiłem się i wpadłem do tej puszki. Nim się ocknąłem, zdążyłaś ją zamknąć. Rany ! Myślałem, że już nie uda mi się z niej wydostać. Dziękuję, że mnie wyratowałaś. Jestem ci niezmiernie wdzięczny. A teraz przepraszam was, ale muszę odetchnąć świeżym powietrzem. Czy możesz mnie stąd wypuścić? - zwrócił się do Agnieszki.

- Ależ oczywiście - odpowiedziała. Zenon przysiadł więc na jej dłoni, a ona uchyliła okno i delikatnie podrzuciła go w górę. Zamachał w powietrzu, rozprostowując skrzydełka.

- Jeszcze raz ci dziękuję. I do zobaczenia! – zawołał, odfruwając w majową noc. Agnieszka przymknęła okno, uśmiechnęła się do uśmiechniętego księżyca i wróciła wreszcie do łóżka. Kot

przysiadł jeszcze na chwilę na pościeli.- Tyle hałasu o małego Chrabąszcza Kocie. Ale cieszę się, że udało nam się go wyratować.- Nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło - mruknął Kot pod wąsem. - Ale teraz połóż się już i zaśnij.

Przed nami jeszcze kawał nocy i szkoda marnować ją na gadanie. Zresztą, mnie też zmęczyły te nocne harce. No i muszę jeszcze pomóc temu marudzie dostać się do domu - i tu popatrzył na Morskiego Konika, uparcie pnącego się pod górę.

Agnieszka dobrze znała swojego przyjaciela. Wiedziała, że to całe jego fukanie i marudzenie to tylko pozory, pod którymi kryje się olbrzymie i dobre serce. Uśmiechnęła się do Kota.

- A więc dobranoc, Kocie. Tylko proszę, nie hałasujcie już więcej. Może uda nam się jeszcze wyspać - i przyłożyła głowę do pachnącej lawendą poduszki. Po chwili w pokoju słychać było jej spokojny, równy oddech.

Kot Co Za Kot pomógł Konikowi Morskiemu wrócić na swoje miejsce. Indyjskie Słonie uspokoiły się wreszcie, a Wiklinowa Kaczka schowała żółty dziobek pod skrzydło. Pokój pogrążył się w sennej ciszy i tylko Księżyc zaglądał czasem przez okno, pilnując, żeby wszystkim śniły się kolorowe sny.

1514

Page 10: Bajki agnieszka nowelli_podglad

SpotkanieTak szybko świat zazielenił się za oknem. Jeszcze niedawno zaglądał tu tylko ciemny las, a teraz soczysta

świeżość rozgościła się u jego stóp. Łąki całe z zielonej trawy, delikatne listki na drzewach..Agnieszka siedziała w gęstniejącym mroku pokoju i patrzyła w okno. Nie miała już siły myśleć o ważnych

rzeczach, nie miała już siły martwić się i tylko smutek w oczach zdradzał tamte uczucia. A za oknem powoli zasypiał dzień. Zachodzące słońce barwiło niebo na przepiękne, ciepłe kolory, które z nadejściem wieczoru gasły w chłodnej szarości. Las znowu nabierał swojego zwyczajnego mroku, do którego już tak bardzo przyzwyczaiła się Agnieszka. Patrzyła na ostatni promyk słońca, rozpływający się gdzieś między drzewami, a z oczu płynęły jej łzy. Jedna za drugą... Agnieszka zamknęła oczy. Tak bardzo chciała zniknąć, rozpłynąć się razem z tym ostatnim promieniem słońca, być drzewem, trawą, tylko nie sobą... ukryła na chwilę twarz w dłoniach. Mrok coraz szybciej ogarniał świat za oknem.

Trzeba mi powietrza – pomyślała.Poderwała się z podłogi, założyła buty i wybiegła z domu. Tam znowu otoczyła ją ciemność. Nie wiedziała,

dokąd biegnie, nie wybierała kierunku, łzy ciągle płynęły jej z oczu, a ona biegła i biegła, aż w końcu zabrakło jej oddechu. Zatrzymała się i rozejrzała dookoła. Zewsząd otaczał ją las. Nie znała tych drzew, nigdy nie słyszała ich głosu, a jednak wyraźnie dobiegał ją cichy szept. Otaczał ją dookoła. Bała się tego obcego miejsca. Przykucnęła pod stojącą nieopodal sosną, oparła głowę o jej szorstki pień i zamknęła oczy.

Jak się stąd wydostać?! – myślała gorączkowo – Gdzie ja jestem?Wzdrygnęła się przerażona, gdy poczuła dotknięcie na ramieniu. Zacisnęła jeszcze mocniej powieki i wtedy

znowu poczuła delikatne dotknięcie. Choć bardzo tego nie chce, to w końcu musi otworzyć oczy i zobaczyć, kto to. Nie może tak siedzieć w nieskończoność. Zebrała się na odwagę i...

- Radek?!I choć było ciemno, to wszędzie i zawsze by go poznała. Nikt inny nie miał takich oczu, które blaskiem

potrafiły rozświetlić mrok. Niemniej była zaskoczona.- To niemożliwe! Nie możesz tu być! Przecież...- Wiem. Nawet nie pamiętam, ile czasu upłynęło od naszego ostatniego spotkania. Ile czasu już nie

odzywaliśmy się do siebie. Ale przecież bardzo chciałaś mnie spotkać, więc jestem.- Ale...- Skąd wiedziałem, że tu będziesz? Prawdziwi przyjaciele to wiedzą. Nawet jeśli nie widzieli się tak długo

jak my. Nawet jeśli oddziela ich przestrzeń i czas, pojawiają się właśnie wtedy, kiedy są najbardziej potrzebni. A ja wiem, że tobie właśnie teraz jest źle.

Agnieszka parzyła na niego zdziwiona, a Radek usiadł obok niej pod sosną i uśmiechnął się. - Ty ciągle nie wierzysz w to, że jestem. Nie wierzysz, że można pokonać taką drogę, jeśli się tylko to

poczuje. Nie wierzysz, bo wydaje ci się, że wszyscy cię opuścili, bo nikomu nie ufasz na tyle, żeby opowiedzieć o tym, co cię dręczy. I dlatego jestem. Ludzie tak blisko związani ze sobą czują ten sam ból i tę samą radość. Tu, w środku – i położył swoją rękę na sercu. – A teraz opowiadaj.

I Agnieszka zaczęła mówić, a im bardziej zagłębiała się w swoją opowieść o smutku, strachu i żalu, tym większą czuła ulgę. Jakby ktoś, kawałek po kawałku, zdejmował z niej ogromny ciężar. Ileż mogą zdziałać słowa, jeśli ma się je do kogo wypowiedzieć...

Już więcej nie chciała uciekać, znikać czy rozpływać się w półmroku otaczającej ich nocy. A kiedy skończyła mówić, nagle zrobiło się bardzo cicho. Zniknął nawet złowrogi szept obcego lasu. Podnieśli się spod sosny i Radek poprowadził ją między drzewami aż na skraj ciemności. Uśmiechnęli się do siebie raz jeszcze, a kiedy Agnieszka odwróciła się, zobaczyła przed sobą mleczne kule ulicznych latarni. Ciągnęły się długim rzędem, aż ku najdalszej ciemności. I Agnieszka ruszyła w powrotną drogę do domu, prowadzona ich ciepłym światłem. Zrozumiała, że choć bywa w życiu bardzo źle, a przyjaciele czasem ranią, może nie zdając sobie z tego sprawy, to jednak tam, pośród nich, jest jej miejsce. Tam jest jej pokój w widokiem na niebo i las. Tam zawsze może zapalić świeczkę i uśmiechnąć się do księżyca. Przyjaciel patrzy przecież na ten sam księżyc i na pewno zobaczy ten uśmiech. I zawsze przybędzie na czas.

1716

Page 11: Bajki agnieszka nowelli_podglad

BajkaJak powinna zacząć się kolejna bajka, skoro bajką ma być?Agnieszka obudziła się w środku nocy z dziwnym uczuciem, że nie jest w pokoju sama. Aż bała się

otworzyć oczy, choć wiedziała, że to przecież jest jej pokój. Za oknem nocne niebo z radosnymi gwiazdkami i uśmiechniętym przez sen księżycem, a niżej jej ukochany zielony las, teraz wprawdzie ciemny, ale przecież całkiem znajomy. Tuż pod oknem migoce ciągle zapalona wieczorem świeczka. Mimo to nadal czuła się nieswojo...

- No, otwórz oczy. To ja. Jestem tu i czekam na ciebie - usłyszała cichy głos pod zamkniętymi powiekami. - To tylko ja. Przecież mnie znasz. Każdej nocy pilnuję twojego snu. Każdego ranka budzę cię uśmiechem.

Ogromne ciepło ogarnęło Agnieszkę i szybko otworzyła oczy.- To rzeczywiście ty - szepnęła cichutko.Siedział po turecku na podłodze. Te same jasne, miękkie włosy. Te same lekko nachmurzone niebieskie oczy,

ukryte za połyskliwymi okularami. Ten sam uśmiech, kiedy patrzył, jak już na dobre się rozbudza.- Tym razem to nie jest sen. Jestem tu, znowu z tobą.Wstał z podłogi i przysiadł na brzegu lawendowej pościeli.- Nigdy nie zapomniałem, jak pachnie. Słońcem, rozgrzaną ziemią i wiatrem...Agnieszka usiadła i trochę niepewnie dotknęła jego ręki. Była taka ciepła i taka prawdziwa...- Ty naprawdę jesteś - szepnęła znowu. - Tak bardzo na ciebie czekałam... Teraz już pewnie usiadła obok, zarzuciła mu ręce na szyję i przytuliła się do niego. Miękko pogładził jej

czarne, połyskujące w świetle świeczki włosy.- Moja mała Lilith - uśmiechnął się ciepło. - Zawsze tu byłem. Przecież wiesz. Nigdy tak naprawdę nie

zostawiłem cię samej.Nawet nie próbowała powstrzymać łez. Wielkie i gorące płynęły po jej małej buzi. Ujął ją pod brodę i

popatrzył na nią tak, jak dawniej. Tymi samymi mądrymi, kochanymi oczami, ukrytymi za połyskliwym szkłem okularów.

- Nie płacz. Masz takie piękne oczy. Niech znowu zatańczą w nich iskierki radości - powiedział. - Pamiętam, jak pierwszy raz uśmiechnęły się do mnie.

I delikatnie otarł łzy na jej policzkach.I znowu, jak kiedyś, był ciepły wiosenny dzień. Bo w końcu to bajka, a w niej wszystko dzieje się, jak

chcemy. Kwietniowe słońce mrugało szelmowsko w oknach małych kamieniczek, a Agnieszka szła obok niego uliczką, ukrytą między ich radosnymi blaskami. Tak bardzo cieszyła się z kolejnego spotkania. Z kolejnego dnia, który mieli spędzić razem. Tyle sama chciała mu opowiedzieć, ale słowa zatrzymywały się gdzieś w pół drogi. Tylko patrzyła na niego i uśmiech rozświetlał jej małą buzię. Była szczęśliwa. Tak bardzo, jak szczęśliwy może być każdy człowiek, kiedy jest kwiecień, świeci słońce i idzie się małą uliczka właśnie z nim. Przechylając główkę, słuchała jego spokojnego głosu, zapamiętywała wszystkie słowa. Opowiadał jej niezwykłą historię o dziewczynie, która pokochała noc. A na imię było jej Lilith.

- Gdyby Lilith żyła dzisiaj, miałaby twoje oczy. A może ty masz oczy Lilith? Bo ty jesteś moją Lilith. Pokochałaś przecież noc...

Nie wiedzieć kiedy nastał wieczór. Okna dookoła migotały nowym blaskiem. Niektóre ziewały zmęczone długim, gorącym dniem i zasypiały szybko, mrużąc świetliste powieki. Agnieszka siedziała w mlecznym świetle nocnej lampki i patrzyła poza ten jasny krąg, na ukryte w szeptach mroku łóżko. Słuchała jego niespokojnego oddechu. Wiedziała, że znowu śni swoje dziwne sny. Podeszła do łóżka i położyła mu delikatnie rękę na czole. Uspokoiła na chwilę jego drżenie. Z westchnieniem zgasiła lampkę i przyłożyła głowę do lawendowej poduszki. Okno ziewnęło ostatni raz i pogrążyło się we śnie.

OczekiwanieAgnieszka musiała opuścić swój pokój z widokiem na niebo i las. Musiała pożegnać się z żeglującymi

chmurami, z zachodzącym słońcem, które przetykało czerwonymi nićmi wierzchołki drzew. Zamieszkała w starym, drewnianym domu, z gankiem wychodzącym na ogród. Był to uroczy zakątek. W ciepłe dni słońce zaglądało na werandę, nagrzewając stare drewno, które zaczynało przyjemnie pachnieć. Pachniały też lipy, roztaczając dookoła słodką woń. Agnieszka często siadywała tam i patrząc przed siebie, pogrążała się w myślach. Ciężko było odgadnąć, o czym właściwie myśli, bo czasem na jej twarzy błądził uśmiech, a czasem z zapatrzonych gdzieś, nieobecnych oczu płynęły łzy. Mimo to czuła się spokojna i w pewien sposób szczęśliwa. Szczęśliwa, bo od razu polubiła ten dom, jego skrzypiącą i trzeszczącą obecność. I nawet mały pokoik, w którym zamieszkała, miał swój urok. Indyjskie Słonie zajęły teraz najwyższą półkę, tę ponad książkami. Kot Co Za Kot rozlokował się w pobliżu swoich ulubionych bajek, a ciut niżej zamieszkał Konik Morski. Wiklinowa Kaczka umościła sobie miejsce na półce z widokiem na resztę domu. Każdy znalazł swój kąt, każdy się zadomowił. Tylko Agnieszka ciągle zdawała się być jakaś nieobecna, rozkojarzona. Lubiła to miejsce, dobrze się tu czuła, a jednak czegoś jej brakowało.

Było deszczowe popołudnie. Krople szemrały w gałęziach lip. Jakiś zbłąkany motyl kręcił się po werandzie. Agnieszka siedziała na stołeczku, zapatrzona w drzewa. Kot Co Za Kot przycupnął na barierce i bez słowa przyglądał się nieobecnej przyjaciółce. Widział, że błądzi gdzieś myślami i nie śmiał jej przerywać. Chciał, żeby jak najprędzej wróciła znów ta sama Agnieszka, która budząc się, uśmiechem witała każdy dzień. Chciał, żeby wróciły do niej wszystkie kolory snów, które każdej nocy sprawiały jakąś nową w ich życiu przygodę. Widział, że ma jakieś zmartwienie i bardzo niepokoiły go łzy spływające czasem po jej buzi. Zasłaniała ją wtedy swoimi długimi, czarnymi włosami, żeby ukryć płacz przed przyjacielem. Kot Co Za Kot nie śmiał pytać, co się dzieje. Dobrze znał Agnieszkę i wiedział, że kiedy będzie mogła, sama opowie mu o swoim zmartwieniu. Trapiła go tylko jej pogłębiająca się melancholia. Przerywało ją czasem głębokie westchnienie, jakby coś urywało się nagle w środku i wtedy wracał na jej buzię uśmiech. Tym razem jednak zamyślenie przeciągało się. Może sprawił je deszcz, może szemrzące liście lip? Kot należał do cierpliwych stworzeń, jednakże z chęcią poznałby wreszcie przyczynę tego strapienia. Wtem rozległo się ciche skrzypnięcie. Jakiś świetlisty cień wynurzał się z półmroku, który od pewnego czasu zaczął zalegać werandę. Agnieszka wzdrygnęła się i ocknęła z zamyślenia.

- Witaj moja mała Lilith.Kot Co Za Kot w jednej chwili pojął, co tak bardzo trapiło Agnieszkę. Aż fuknął sam na siebie. Jak mógł

zapomnieć? Jak mógł tak długo pozwolić jej trwać w tym stanie? Przecież tak dawno mógł jej pomóc. Teraz już wiedział, co powinien był zrobić i co zrobić musi. Przeciągnął się, podniósł na cztery łapy, zeskoczył z poręczy i delikatnie stąpając po werandzie, zniknął w domu. Od progu usłyszał rozlegające się w pokoiku pomruki. Wszedł tam i zastał całą zwierzęcą czeredę, tłoczącą się przy oknie.

- Wracajcie na swoje miejsca – mruknął pod wąsem. – Dajmy Agnieszce nacieszyć się tą chwilą. Tak bardzo na nią czekała.

W pokoiku szybko zrobiło się cicho jak makiem zasiał, a na werandzie... Na werandzie, w gęstniejącym półmroku, jakiś kształt przycupnął przy stołeczku, na którym siedziała

Agnieszka, i objął ją za kolana. - Moja mała Lilith – powtórzył przybysz. – Przepraszam, że nie było mnie tak długo.- Każdej nocy pilnuję twojego snu. Każdego ranka budzę cię uśmiechem - wyszeptała Agnieszka i

popatrzyła na przybysza smutnymi oczami. – Tyle nocy już minęło i tyle poranków nastało, a Ciebie nie było. Odkąd zamieszkałam w tym domu, zabrakło w nim właśnie Ciebie. – Łzy stoczyły się po policzkach. Zmrużyła oczy i odwróciła głowę.

Przybysz usiadł na werandzie u stóp Agnieszki i ujął jej dłonie. Kot Co Za Kot ukryty za firanką jeszcze mocniej zacisnął łapki. Czuł smutek, który teraz czuła Agnieszka. Czuł, jak wzbiera w niej fala żalu, jak przelewa się w środku, aby powrócić powoli nową falą czułości. Bo jeśli kocha się kogoś tak mocno, jak Agnieszka kochała tego przybysza, to żal i smutek roztapiają się gdzieś w samej jego obecności. Ale jasnowłosy przybysz też czuł to wszystko, co działo się w Agnieszce. Uścisnął delikatnie jej dłonie.

1918

Page 12: Bajki agnieszka nowelli_podglad

- Zamknij oczy. Proszę. Chcę Ci coś pokazać.Agnieszka spojrzała lekko spłoszona. Czuła dotyk jego dłoni. Czuła go tak wyraźnie, jak nigdy od dnia, kiedy

odszedł. I zamknęła oczy. Doleciał ją nikły zapach lawendy. Zobaczyła swój pokój z widokiem na niebo i las, lecz tym razem pusty. Słońce wschodziło, zaglądając przez okno, a on siedział na podłodze i patrzył na puste łóżko. W tym pokoju nie było już nic, nie było Agnieszki i jej porannego uśmiechu. Pozostał tylko zapach. Siedział więc i wdychał lawendową woń. Agnieszka wiedziała, jak bardzo zdziwiła go ta pustka. Czuła na swojej twarzy na przemian słońce i krople deszczu, czuła strach i zagubienie. Widziała to wszystko w jego niebieskich oczach, ukrytych za połyskliwym szkłem okularów. Narastało w niej przerażenie. Aż wreszcie dostrzegła migotliwy płomyk świecy w oknie ukrytym między gałązkami lip. Poczuła ogromną ulgę i radość. Radość tak wielką, że wypełniała ją aż po koniuszki palców. Otworzyła oczy i spojrzała czule na tę jaśniejącą w półmroku twarz. Bo jeśli się kogoś kocha, to chce się za wszelka cenę odnaleźć drogę...

- Jeżeli kiedyś będę musiał naprawdę odejść, powiem Ci o tym. Ale dopóki mogę tu być, chcę być obok Ciebie, jak najbliżej.

- Przepraszam Cię za to wszystko - wyszeptała Agnieszka.- I ja Cię przepraszam. Pogładziła go delikatnie po jasnych, miękkich włosach. Tak bardzo jej go brakowało. Tak bardzo bała się, że

jej nie odnajdzie. Teraz już na szczęście są razem. Bo przecież to jest bajka, a w niej wszystko dzieje się, jak chcemy. I każdy, kto czyta bajki, wie, że miłość zawsze zwycięża. Bo miłość mocniejsza jest niż śmierć.

Kot Co Za Kot, ukryty za firanką, uśmiechnął się wreszcie pod wąsem i wrócił na swoje miejsce. Na półkę z ulubionymi bajkami.

Agnieszka ocknęła się na werandzie. Robiło się coraz chłodniej, ale ją rozgrzewało wewnętrzne ciepło. Uśmiechnęła się przez łzy. Wreszcie odnalazła to, co tak bardzo pragnęła odnaleźć. Wreszcie poczuła się w pełni szczęśliwa. Mogła dziś zasnąć spokojnie, bo wiedziała, że on będzie czuwał nad jej snem. A kiedy rano obudzi ją słońce, zerkające spomiędzy lip, będzie siedział u stóp łóżka i przywita ją uśmiechem.

2120

Page 13: Bajki agnieszka nowelli_podglad

CzasAgnieszkę obudził dzień zaglądający przez okno i szmery za ścianą. Otworzyła na chwilę oczy, ale zaraz

znowu je przymknęła. Tak było każdego ranka. Jeszcze jedna mała chwilka, żeby się do końca nie przebudzić. Żeby jeszcze trochę czasu spędzić w krainie snu pod powiekami i dopiero potem wstać i zacząć kolejny dzień. Tylko że tym razem Agnieszka nie musiała wstawać. Na nodze miała śliczny niebieski gips, a przed sobą dużo leżenia. Prawdę powiedziawszy miała ten gips już od kilku tygodni, które przemknęły nawet w miarę szybko, i właśnie dziś nadszedł dzień, w którym czas jej się wydłużył. Już wczorajszy wieczór zapowiadał jakieś zmiany. Agnieszka czuła to. Wiedziała, że coś będzie nie tak. Bolała ją noga, nie było mgły za oknem i zupełnie bezmyślnie zgasiła świeczkę, która co noc migotała na parapecie niczym mała gwiazdka. Kot Co Za Kot, najwierniejszy przyjaciel Agnieszki, spojrzał na nią ze zdziwieniem ze swojej półki wysoko nad łóżkiem. Mieszkał tam od pewnego czasu w towarzystwie Blaszanych Gąsek w Szalikach. Nie odezwał się jednak. Pozwolił Agnieszce zasnąć. Dobrze znał swoją przyjaciółkę i wiedział, że na słowa przyjdzie właściwy czas. Jak co noc, tak i dzisiaj pilnował jej snu, spacerując miękko po parapecie i strofując od czasu do czasu zamieszkujące pokój towarzystwo.

Rano wskoczył na swoją półkę, nim Agnieszka się na dobre przebudziła. Zmrużył lekko kocie ślepia, złożył łapki na brzuszku i postanowił czekać, obserwując Agnieszkę spod zmrużonych powiek. I znów było jak co rano. Agnieszka na chwilę otworzyła oczy, a potem szybko przymknęła je z powrotem. Leżała tak przez chwilę, aż wreszcie zaczęła do niej docierać otaczająca ją cisza. Niby był dzień, niby za oknem i ścianami coś się działo, ale w jej pokoju była tylko ta cisza. Agnieszka wsłuchiwała się w nią intensywnie. Nic. Po prostu nic. Nawet najmniejszy szmer. Kot Co Za Kot zauważył, że Agnieszka mocniej zacisnęła powieki.

- Niedobrze – mruknął pod wąsem.W tej samej chwili Agnieszka postanowiła, że nie otworzy dziś oczu.- Nie chcę dziś oglądać dnia – pomyślała. – I tak będzie taki sam, jak wczoraj czy przedwczoraj. Błękitne

niebo za oknem i śnieg na drzewach. Śniadanie, łóżko i książka i tak aż do wieczora. Nie chce tak! Nie otworzę oczu! Prześpię ten dzień!

I rzeczywiście. Wtuliła się w poduszkę, nakryła kołderką aż po czubek głowy i zasnęła. Kot Co Za Kot niespokojnie poruszył się na swojej półce.- Jest chyba gorzej niż myślałem – mruknął do Blaszanych Gąsek. Godziny płynęły, a Agnieszka spała i spała, od czasu do czasu niespokojnie przewracając się z boku na bok.

Sami pewnie wiecie, jak źle śpi się w dzień, kiedy słońce zagląda przez szybę. A w tym czasie w głowie jej przyjaciela dojrzewał pewien pomysł.

Zmierzch nadszedł szybko, jak to zimą. Za oknem rozświeciły się kuliste latarnie. Powoli podnosiła się mgła i spowijała je delikatnie mleczną poświatą. Agnieszka wreszcie wybudziła się z niespokojnego snu i pierwsze, co usłyszała, to znowu cisza. Trochę przyjemniejsza, cisza spokojnego wieczoru, ale nadal cisza. Niespodziewanie dotarło do Agnieszki cichutkie chrząknięcie.

- Hm... Moja droga. To trochę bez sensu tak marnować dzień – dobiegł ją znajomy głos. Spojrzała w górę i dostrzegła jarzące się w półmroku zielone ślepia. Kot Co Za Kot siedział na swojej

półce i mył sobie łapkę, zerkając na Agnieszkę. Odwróciła od niego głowę bez słowa. Kot Co Za Kot nie byłby jej przyjacielem, gdyby w tej chwili dał za wygraną. Nastroszył wąsy i mięciutko skacząc w dół po półkach, wylądował wreszcie na parapecie, tuż obok łóżka Agnieszki.

- Hej! Mówię do ciebie. Nie udawaj, że mnie tu nie ma.Agnieszka jeszcze bardziej odwróciła głowę i zamknęła oczy.- Tego już za wiele, moja droga! To zaczyna być irytujące. Ignorowanie mnie na nic się nie zda. I tak będę

tu przez cały czas, czy zechcesz to zauważyć, czy też nie.- Och Kocie... – westchnęła Agnieszka i wyciągnęła do niego ręce. Kot zeskoczył na pościel. - Tylko bez czułości – fuknął, ale Agnieszka już tuliła go do siebie. Nie odstraszyło jej to fuknięcie, bo i

tak wiedziała, że to tylko takie jego kocie pozory. W rzeczywistości Kot Co Za Kot bardzo kochał Agnieszkę, a Agnieszka bardzo kochała swojego pręgowanego przyjaciela.

2322

Page 14: Bajki agnieszka nowelli_podglad

- Och Kocie... Tak bardzo nie chciałam spędzać kolejnego dnia sama. To wyglądanie przez okno i ten czas, który ciągnie się w nieskończoność...

- Nonsens, moja droga – odpowiedział Kot. – Co ci strzeliło do głowy, żeby tak myśleć. Że niby jesteś sama. Tylko rozejrzyj się dookoła.

I rzeczywiście. W tej właśnie chwili Agnieszka zdała sobie sprawę, że cisza zniknęła. Pokój wypełniały dźwięki. Dobiegały zewsząd. Na półce, na regale z książkami stukał niespokojnie Konik Morski. Jak zwykle nieporadny, usiłował zeskoczyć ze swojej ramki. Na niższej półce przy łóżku chrząkała cichutko Welurowa Różowa Świnka. Indyjskie Słonie już zaczęły głośno tupać po parapecie i nawet nowy mieszkaniec pokoju, Czarna Kotka, przeciągnęła się leniwie i łypnęła ślepkami w stronę Agnieszki. Tuż obok Kolorowy Żółwik wyciągał swój mały łepek, żeby wszystko lepiej widzieć.

- Tylko daj nam chwilę – mruknął Kot Co Za Kot. Wyswobodził się z objęć Agnieszki i mięciutko, po kociemu, pomknął w stronę regału, żeby uchronić Konika Morskiego przed niechybną katastrofą. Złapał go delikatnie w pyszczek kiedy ten, już już miał spaść z półki i przeniósł go na pościel.

- Jeszcze tylko minutka – mruknął i pobiegł zaganiać jak zwykle rozbrykane Indyjskie Słonie.Czarna Kotka leniwie zeskoczyła na pościel i siadłszy z boku, przyglądała się Agnieszce. Za chwilę dołączyła

Welurowa Różowa Świnka, taszcząc pod pachą wielką, błękitną serwetkę. Rozścieliła ją przed Agnieszką i chrumknęłą radośnie. Kolorowy Żółwik stoczył z parapetu na pościel małą muszelkę. Agnieszka przeniosła go delikatnie na dłoni i usadziła obok Świnki. Gdzieś niepostrzeżenie zniknął wypełniający ją smutek i teraz zaciekawiona przyglądała się wszystkiemu.

- Co oni kombinują? – myślała Agnieszka. Tymczasem Kot Co Za Kot zapędził wreszcie Indyjskie Słonie na łóżko (nie obyło się oczywiście bez kilku szturchańców) i podszedł do Agnieszki. Położył małą muszelkę na niebieskiej serwetce.

- A teraz połóż na niej rękę i zamknij oczy – powiedział Kot.Agnieszka skwapliwie przytaknęła głową. Ufała swojemu przyjacielowi, a do tego była zaintrygowana

niecodzienna sytuacją. Dotknęła muszelki palcami. I wtedy się zaczęło... Przez zwierzęcy harmider zaczął przebijać się cichy, jednostajny szum. Ogarnęła Agnieszkę fala ciepłego powietrza. Zaskoczona otworzyła oczy. Przed nią, na brązowym kocyku, siedział Kot Co Za Kot i spokojnie lizał łapkę. Przy jej boku mruczała cichutko zwinięta w kłębek Czarna Kotka. Tuż - tuż morze leniwie wtaczało małe fale na piasek. Słońce przygrzewało przyjemnie. Jak przyjemnie...

- Ojej! Kocie! – zawołała Agnieszka.Kot Co Za Kot uśmiechnął się nieznacznie pod wąsem.- To najprawdziwsza plaża! I morze! I nie ma śniegu, tylko słońce! Słońce! – i Agnieszka roześmiała się

radośnie.- Ano tak.. – mruknął Kot...Indyjskie Słonie budowały trąbami zamek z piasku tuż obok kocyka, żeby Agnieszka nie musiała do niego

wstawać z tą nogą w gipsie. Welurowa Różowa Świnka przybiegła z koszyczkiem muszelek i zaczęły z Agnieszką dekorować nimi zamek. Kolorowy Żółwik razem z Konikiem Morskim wynurzyli się z wody z naręczem wodorostów. Konik prychał radośnie. W wodzie wreszcie nikt nie musiał mu pomagać.

Agnieszka ani się spostrzegła, kiedy czas znowu zaczął płynąć. Ale tak to już jest, kiedy spędza się go w gronie przyjaciół.

Zmęczona zabawą i trochę gipsem na nodze, Agnieszka wtuliła się w mięciutkie futerko Czarnej Kotki i zasnęła pod kołderką z ciepłych słonecznych promyków.

- Ciii... – szepnął Kot Co Za Kot. Otulił Agnieszkę jej własną kołderką.Całe radosne towarzystwo cichutko rozlokowało się z powrotem na swoich miejscach w pokoju. Nawet

Indyjskie Słonie przestały tupać na parapecie. - Udało się – mruknął zadowolony Kot. Zapalił świeczkę stojącą przy oknie, żeby znowu świeciła jak co noc, niczym mała migotliwa gwiazdka, i

wskoczył na swoją półkę, którą zamieszkiwał w towarzystwie Blaszanych Gąsek w Szalikach. Agnieszka uśmiechnęła się. Przez sen czuła ciepłe słoneczne promyki, a w uszach ciągle słyszała delikatny

szum morza, który kołysał jej sen. I jeszcze głosy swoich przyjaciół.To był taki szczęśliwy dzień.

2524

Page 15: Bajki agnieszka nowelli_podglad
Page 16: Bajki agnieszka nowelli_podglad