Komentarze i Analizy nr 1
-
Upload
jan-republikanski -
Category
Documents
-
view
221 -
download
0
description
Transcript of Komentarze i Analizy nr 1
Komentarze i analizy nr 1 październik – listopad 2011
Warszawa, 1 grudnia 2011
www.cafr.pl
2
............................................................................................................................................... 2
................................................................................................................................. 3 .................................................................................................................. 4
1. Polska w budowie jak… Burkina Faso ............................................................................................. 4 2. Początek końca użytkowania wieczystego? ................................................................................ 6 3. Eurosceptyczny bunt w Partii Konserwatywnej ............................................................................. 8 4. Podatkowa brzytwa Ockhama, czyli koniec ulgi na bobofruta ............................................... 13 5. Nowy (Wspaniały) Świat a reprywatyzacja ................................................................................. 16 6. 28 nowych obietnic Donalda Tuska ............................................................................................. 18 7. Tusk i demografia – z procą na słonia .......................................................................................... 22 8. Drenowanie samorządów .............................................................................................................. 25 9. Unia podnosi nam ceny paliw ....................................................................................................... 29 10. Jak uratować polskie wojsko ....................................................................................................... 32 11. Trybunał Konstytucyjny będzie badał prawo UE ...................................................................... 35 12. Plecami do morza ......................................................................................................................... 41 13. Praca domowa ministra Rostowskiego ...................................................................................... 46 14. Nieruchomości PKP – uwagi do raportu NIK .............................................................................. 48
....................................................................................................................... 54 .......................................................................................... 56
1. Szósty numer „Rzeczy Wspólnych” ................................................................................................ 56 2. Deklaracja prenumeratora kwartalnika „Rzeczy Wspólne” ...................................................... 58
.................................................................. 59 1. Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej .................................................................................... 59 2. Kongresy Republikańskie ................................................................................................................ 60 3. Spotkania Czwartkowe .................................................................................................................. 62 4. Film „To nie jest kraj dla młodych ludzi” ....................................................................................... 64 5. Szkoła Letnia Akademii Młodych .................................................................................................. 64
.................................................................................... 65 1. Dlaczego warto wspierać Fundację Republikańską? ................................................................ 65 2. Deklaracja Darczyńcy Fundacji Republikańskiej ........................................................................ 66
3
Szanowni Państwo, Z radością inaugurujemy cykl publikacji „Komentarze i analizy” Centrum Analiz Fundacji
Republikańskiej. Chcemy regularnie wydawać w przystępnej dla czytelnika formie zbiory tekstów
przygotowywanych przez ekspertów Fundacji Republikańskiej. Wierzymy, że publikacje te spotkają się
z zainteresowaniem naukowców, polityków, dziennikarzy, a przede wszystkim darczyńców i
sympatyków Fundacji Republikańskiej.
Poziom polskiej debaty publicznej pozostawia wiele do życzenia. Brakuje w niej głosów, które
łączyłyby ekspercki profesjonalizm i prawdziwą wiedzę o funkcjonowaniu rynku i państwa z
wrażliwością na dobro wspólne. Fundacja Republikańska powstała po to, by zmieniać ten stan rzeczy.
Rozumiemy polski republikanizm jako tradycję obywatelskiej samoorganizacji na rzecz sprawiedliwej i
podmiotowej wspólnoty, opartej na zasadzie wolności poddanej rygorom prawdy, dobra i piękna.
Wierzymy, że właśnie w tym duchu należy mówić o prawie podatkowym, polityce międzynarodowej,
stanie polskiej armii.
Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (CAFR) to niezależny ośrodek badawczy, legislacyjny i
edukacyjny powołany przez Fundację Republikańską. Podobnie jak wydawane przez Fundację
Republikańską pismo „Rzeczy Wspólne” CAFR ma ambicję mówić republikańskim głosem o istotnych
sprawach polskiego życia publicznego. Działa prowadząc badania naukowe, monitoring działań władz
i przybliżając uczestnikom polskiego życia publicznego informacje na temat rozwiązań i przebiegu
debat prowadzonych w innych państwach. Celem CAFR jest oddziaływanie na decyzje władzy dla
poprawy ich jakości. Na co dzień przygotowujemy komentarze i analizy, które publikujemy na stronie
www.cafr.pl. Nasi eksperci regularnie komentują bieżące wydarzenia w mediach.
Fundacja Republikańska, CAFR i kwartalnik „Rzeczy Wspólne” rozwijają się dzięki hojności
darczyńców, którzy stale wspierają naszą działalność regularnymi wpłatami oraz dzięki determinacji
ekspertów, analityków i wolontariuszy, którzy poświęcają swój czas, by pracować na rzecz dobra
wspólnego. By prace ekspertów mogły być prowadzone w sposób planowy i systematyczny, a
„Komentarze i analizy” trafiały do Państwa regularnie, potrzebujemy stałego wsparcia możliwie dużej
liczby darczyńców. Mamy nadzieję, że po zapoznaniu się z niniejszą publikacją rozważą Państwo
możliwość dołączenia do grona darczyńców Fundacji Republikańskiej.
dr Stanisław Tyszka Dyrektor Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej
4
1. Polska w budowie jak… Burkina Faso
dr inż. arch. Michał Domińczak, ekspert CAFR
Od początku kampanii parlamentarnej uczynienie z hasła „Polska w budowie” głównego hasła
wyborczego wydawało się posunięciem dla rządzącej partii dość ryzykownym. Abstrahując od
przepłacanych autostrad czy milionów utopionych w niepotrzebnych stadionach i aquaparkach, hasło
jest ryzykowne, ponieważ łatwość i szybkość uzyskania pozwolenia na budowę w naszym kraju jest
porównywalna właściwie wyłącznie z tzw. krajami trzeciego świata.
Przypomnijmy, że cztery lata temu Donald Tusk zapowiadał w expose „szeroko zakrojoną
debiurokratyzację indywidualnego inwestowania we własne mieszkanie, we własny dom”. Premier
obiecał stworzyć takie warunki, aby „Polacy mogli budować na tańszych gruntach budynki mieszkalne
bez zbędnych formalności i kosztów, bez dziesiątków decyzji urzędowych i niepotrzebnej zwłoki.”
A jak wygląda rzeczywistość? W tegorocznym rankingu Doing Bussines, przygotowanym przez
powiązaną z Bankiem Światowym (a więc raczej bezstronną) International Finance Corporation,
Polska zajęła 164 miejsce (sic!) wśród 183 klasyfikowanych państw pod względem łatwości
przeprowadzenia inwestycji budowlanej (dealing with construction permit).
W rankingu tym wyprzedziły nas nie tylko państwa zachodnie, ale również kraje będące synonimem
zapóźnienia cywilizacyjnego, w tym te zniszczone wojnami: Mozambik, Autonomia Palestyńska, a
nawet Afganistan. Z krajów europejskich gorzej niż w III RP jest tylko w Rosji, Serbii i Albanii.
Natomiast stanowiąca dla wielu synonim wszelkiego zła Białoruś zajmuje w tym rankingu aż 44
miejsce, a osłabiona Gruzja miejsce siódme!
Mamy pięć razy więcej procedur koniecznych do rozpoczęcia budowy niż Dania czy Nowa Zelandia i
niemal trzy razy więcej niż wspomniana Gruzja.
Objętość i ciężar dokumentacji projektowej niezbędnej do uzyskania pozwolenia na budowę rośnie
nieustannie od kilkunastu lat. Obecnie przeciętny projekt budowlany jednorodzinnego budynku
mieszkalnego waży już około jednego kilograma. Większe projekty przewozi się w urzędach za
pomocą czterokołowych wózków! Jan Henryk „Papcio” Chmielewski zapewne w najśmielszych snach
nie przewidział, że jego komiksowa wizja państwa biurokratów w którym ważność dokumentów zależy
od ich wagi kiedyś się ziści…
Żeby zmienić ten stan nie potrzeba wiele. Wprowadzenie tzw. „jednego okienka” w Paragwaju skróciło
czas uzgodnień i oczekiwania na pozwolenie na budowę o niemal połowę. W Kongo udało się go
zmniejszyć z 248 do 128 dni i to w ciągu zaledwie dwóch lat. Dla porównania – w Polsce średni czas
5
oczekiwania na rozpoczęcie inwestycji budowlanej nie zmniejszył się w ciągu ostatnich czterech lat ani
o jeden dzień i wynosi 311 dni!
Należy przy tym pamiętać, że w 2007 roku pod koniec kadencji poprzedniego parlamentu to opozycja
z PO i SLD na czele zablokowała projekt tzw. ustawy Barszcza przewidującej odbiurokratyzowanie
procesu budowlanego. Ustawa Barszcza miała m.in. przyspieszyć uchwalanie planów
zagospodarowania przestrzennego, przewidywała też zniesienie obowiązku uzyskania pozwolenia na
budowę niedużych budynków mieszkalnych. Reformy ustawy Prawo Budowlane próbowała wprawdzie
kontynuować obecna koalicja, ale po odejściu Olgierda Dziekońskiego z Ministerstwa Infrastruktury
prace stanęły w miejscu.
Niestety prognozy na przyszłość też nie są za dobre, bo rządząca partia obiecuje nam, że jak wygra
wybory, to będziemy mieli jak w… Burkina Faso. Skąd ten pesymizm? Otóż nawet gdyby
zrealizowano punkt programu Platformy Obywatelskiej dotyczący uproszczenia procedury budowlanej
(„Następny Krok. Razem” Program wyborczy 2011, str. 142), to osiągnęlibyśmy właśnie poziom
dawnej Górnej Wolty – do niedawna synonimu światowego zapóźnienia cywilizacyjnego…
Oczywiście zawsze pozostaje nam to pocieszenie, że i tak mamy lepiej niż mieszkańcy Kambodży lub
Haiti – tam na pozwolenie na budowę trzeba czekać od dwóch do czterech lat!
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 6 października 2011 r. oraz w Gazecie Polskiej z 2 listopada 2011 r. (nr 44).
6
2. Początek końca użytkowania wieczystego?
Marcin Bonicki, ekspert CAFR
W dniu 9 października br. weszła w życie ustawa z dnia 28 lipca 2011 roku o zmianie ustawy o
gospodarce nieruchomościami oraz niektórych innych ustaw (Dz. U. z 2011 r., nr 187, poz. 1110),
która zmieniła m.in. ustawę z dnia 29 lipca 2005 roku o przekształceniu prawa użytkowania
wieczystego w prawo własności nieruchomości (Dz. U. z 2005 r., nr 175, poz. 1459). Czy nowelizacja
oznacza początek końca instytucji czasowej i niepełnej własności wywodzącej się z komunistycznej
PRL?
Wprowadzone zmiany polegają na:
1) Zmianie kręgu podmiotów uprawnionych do wystąpienia z wnioskiem o przekształcenie
użytkowania wieczystego w prawo własności – obecnie mogą z takim wnioskiem wystąpić nie tylko
osoby fizyczne, ale również osoby prawne (art. 1 ust. 1).
2) Przekształcenie obejmuje zasadniczo wszystkie grunty oddane w użytkowanie wieczyste,
ograniczenie do gruntów o przeznaczeniu pod zabudowę mieszkaniową lub o przeznaczeniu rolnym
zostało uchylone.
3) Z wnioskiem o przekształcenie mogą wystąpić osoby, które były użytkownikiem wieczystym
nieruchomości w dniu 13 października 2005 roku.
4) Uchylony został przepis art. 1 ust. 5, który stanowił, że z wnioskiem o przekształcenie można
wystąpić tylko do dnia 31 grudnia 2012 roku.
5) W przypadku współużytkowania wieczystego z wnioskiem występują wszyscy współużytkownicy,
przy czym prawo wystąpienia z takim wnioskiem zostało przyznane również współużytkownikom
wieczystym, których suma udziałów wynosi co najmniej połowę. W razie sprzeciwu któregokolwiek ze
współużytkowników organ zawiesza postępowanie a współużytkownicy, których udziały wynoszą co
najmniej połowę, mogą żądać rozstrzygnięcia przez sąd, który orzeknie mając na względzie cel
zamierzonej czynności oraz interesy wszystkich współwłaścicieli (art. 2 ust. 2 ustawy i art. 199 kc).
Przekształcenie jest nadal odpłatne, przy czym osoby fizyczne mogą wnioskować w pewnych
sytuacjach o udzielenie 50% bonifikaty. Osobom prawnym taka bonifikata nie przysługuje. Na poczet
opłaty-ceny nieruchomości gruntowej sprzedawanej jej użytkownikowi wieczystemu zalicza się kwotę
równą wartości prawa użytkowania wieczystego tej nieruchomości, określoną według stanu na dzień
sprzedaży (art. 69 ustawy o gospodarce nieruchomościami). Ponadto opłatę, na wniosek użytkownika
wieczystego, rozkłada się na raty, na czas nie krótszy niż 10 lat i nie dłuższy niż 20 lat, chyba że
wnioskodawca wystąpi o okres krótszy niż 10 lat. Raty są oprocentowane.
7
Nowelizacja została uchwalona bez rozgłosu, przyćmiła ją zmiana zasad podwyższania opłat rocznych
z tytułu użytkowania wieczystego. Jest jednak warta rozpropagowania, bo umożliwia składanie
wniosków o przekształcenie również osobom prawnym, w tym przedsiębiorcom. Jakie daje korzyści?
Pełną, nieograniczoną czasowo własność. Zniesienie ograniczeń co do sposobu zagospodarowania
nieruchomości. I oczywiście brak opłat rocznych z tytułu użytkowania wieczystego, w tym koniec
niepewności czy, kiedy i o ile opłata tak wzrośnie.
Spieszmy się składać wnioski, bo ustawy szybko się zmieniają.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 22 października 2011 r.
8
3. Eurosceptyczny bunt w Partii Konserwatywnej
Krzysztof Bosak, wicedyrektor CAFR
W poniedziałek, 24 października 2011 r. brytyjska Izba Gmin głosowała nad wnioskiem o rozpisanie
referendum ws. opuszczenia przez Wielką Brytanię Unii Europejskiej. Choć wniosek został odrzucony
to głosowanie stało się pretekstem do wielkiego buntu konserwatywnych posłów przeciwko własnemu
rządowi, a eurosceptycyzm stał się większościowym poglądem w brytyjskim parlamencie. Referendum
na razie się nie odbędzie, ale pozostanie niemożliwym do zlekceważenia punktem debaty politycznej.
Temat powróci, gdy przyjdzie ratyfikować zmiany w traktach UE wdrażające rozwiązania
antykryzysowe. Z tych powodów warto bliżej przyjrzeć się konfliktowi wokół referendum i nasileniu
antyunijnych nastrojów wśród brytyjskich polityków.
Tło wydarzeń
Obserwując dzisiejszą debatę polityczną w Wielkiej Brytanii można odnieść wrażenie, że to co na
kontynencie bywa określane „projektem europejskim” w Anglii postrzegane było głównie jako
przedsięwzięcie biznesowe. Duża część Brytyjczyków na polityczną integrację Unii Europejskiej patrzy
niechętnie i nieufnie. Inflacja traktatowych reform UE oraz aktywizm regulacyjny Komisji Europejskiej
dały podstawy do skrystalizowania się silnego nurtu eurosceptycznego w brytyjskiej debacie
politycznej.
Badania opinii publicznej wykazują, że niemal trzy czwarte ankietowanych oczekuje referendum
dotyczącego relacji UK-UE, a około połowa jest skłonna głosować za opuszczeniem Unii Europejskiej.
W wyborach w roku 2010 wszystkie główne partie deklarowały chęć zorganizowania europejskiego
referendum, a ponadpartyjna organizacja The People’s Pledge zebrała w tym roku ponad 100 tysięcy
podpisów za referendum. Zgromadziła ona wokół siebie kilka tysięcy działaczy, którzy namówili ponad
50 posłów do podpisania zobowiązania, że będą głosować za europejskim referendum. Organizatorzy
podkreślają, że nikt poniżej 54. roku życia nie miał okazji wyrazić swojego stanowiska ws. organizacji,
od której zależy większość brytyjskiego prawa. Wiek ten wynika z faktu, że ostatnie powszechne
referendum dotyczące integracji europejskiej z zapytaniem o zgodę na włączenie Wielkiej Brytanii do
wspólnego rynku europejskiego miało miejsce w roku 1975.
Złożenie wniosku o referendum
Wniosek o referendum jest inicjatywą konserwatywnych posłów z tylnych ław (backbenchers), którzy
krytycznie patrzą na politykę europejską koalicyjnego rządu. Już samo złożenie wniosku było
polityczną próbą sił. Ostatecznie wniosek popisało aż 86 posłów, wśród nich 68 posłów Partii
Konserwatywnej. Oto jak brzmiała zaproponowana treść wniosku:
9
„Izba Gmin wzywa Rząd do wprowadzenia na następnym posiedzeniu Parlamentu projektu ustawy o
przeprowadzeniu narodowego referendum z pytaniem o to czy Zjednoczone Królestwo powinno:
a) pozostać członkiem Unii Europejskiej na obecnych warunkach
b) wyjść z Unii Europejskiej
c) renegocjować warunki swojego członkostwa tak by stworzyć nową relację opartą na handlu i
współpracy”
Debata w Izbie Gmin
Poprzedzająca głosowanie debata była burzliwa. Trwała aż 5,5 godziny i uzewnętrzniła głębokie
podziały w Partii Konserwatywnej. Podziały owe są nie tyle ideowe, co raczej związane z taktyką i
oceną intencji i skuteczności premiera Camerona. Właściwie wszyscy w Izbie Gmin zgadzali się, że
władza Unii Europejskiej jest dla Wielkiej Brytanii problemem. Konserwatyści odmieniali przez
wszystkie przypadki postulat odzyskania kompetencji władzy (repatriation of powers) od Brukseli, a
posłowie Partii Pracy nie tylko nie oponowali, ale także aprobowali takie postawienie sprawy.
Oglądając debatę można było odnieść wrażenie, że w Izbie Gmin nieobecni są euroentuzjaści w
polskim stylu, a więc tacy którzy widzą pozytywy tworzenia regulacji na poziomie unijnym.
Żadni posłowie nie negowali potrzeby ani sensu przeprowadzenia referendum. Konserwatywnych
posłów podzieliły jednak dwie sprawy: czas przeprowadzenia referendum i sposób sformułowania
pytań. Broniący wniosku o referendum poseł David Nuttall argumentował, że przeprowadzenie
referendum nie można dłużej odkładać i że żaden czas nie będzie się wydawał na nie właściwy.
Reprezentujący rząd szef MSZ William Hague argumentował, że wniosek o referendum jest „złą
propozycją w złym czasie”. Zwrócił uwagę, że referendum z trzema opcjami rodzi wiele problemów i
może nie dać jasnego wskazania jak ma postąpić rząd. Zdaniem Haguego referendum powinno się
składać z jednoznacznego pytania, na które można odpowiedzieć tak lub nie. Referendum takie
powinno być rozpisane dopiero gdy będzie znany wynik renegocjacji warunków członkostwa Wielkiej
Brytanii w UE, a więc w bliżej nieokreślonej, ale raczej odległej przyszłości.
Premier David Cameron zabierając głos stwierdził, że nie może obecnie rozpisać referendum, gdyż
jest to sprzeczne z proeuropejskim programem koalicji z Liberalnymi Demokratami. Obiecał jednak, że
rozpisze referendum, jeśli miałyby wejść w życie „jakiekolwiek nowe zmiany traktów europejskich
przekazujące kolejne kompetencje władzy do Brukseli”, tak jak to było w przypadku Traktu z Mastricht
czy Traktatu Lizbońskiego. „Nie wiemy jakie propozycje traktatowe zaproponują Francja i Niemcy” –
przyznał Cameron, mówiąc o rozwiązywaniu kryzysu strefy euro. Natomiast minister Hague stwierdził,
że „granice integracji zostały już osiągnięte, a nawet przekroczone”.
10
Konserwatywni posłowie z tylnych ław ostro krytykowali rząd za unikanie szybkiego wypełnienia
wyborczego zobowiązania przeprowadzenia referendum oraz za brak aktywności w odzyskiwaniu
kompetencji władzy od UE. Podkreślali, że ich wniosek wzmacnia pozycję negocjacyjną rządu i że nie
będzie lepszego czasu na odzyskiwanie władzy od UE, niż moment w którym Europa potrzebuje
pomocy i akceptacji Brytyjczyków dla ratowania strefy euro. Podkreślali też wielokrotnie, że nie mogą
głosować przeciw propozycji uchwały ws. referendum ponieważ nie wybaczyliby tego wyborcy z ich
jednomandatowych okręgów.
Posłowie byli podzieleni w kwestii celu referendum: część jako cel polityczny deklarowała renegocjację
warunków członkostwa w Unii, mniejszość spośród buntowników deklarowała, że ich celem jest
opuszczenie UE przez Zjednoczone Królestwo i utrzymanie wyłącznie współpracy gospodarczej z
Europą. Przedstawiciele rządu replikowali wskazując, że połowa brytyjskiego eksportu idzie do Unii
Europejskiej i pozostając jej członkiem mają wpływ na jej poczynania. Posłowie z tylnych ław
wskazywali natomiast na szkodzące biznesowi ograniczenia rynku pracy dokonywane przez Brukselę,
brak możliwości prowadzenia samodzielnej polityki handlowej i upadek brytyjskiego rybołówstwa.
Głosowanie nad wnioskiem
Choć wniosek o referendum nawet jeśli zostałby przegłosowany nie ma wiążącej mocy prawnej, to
został przez rząd potraktowany bardzo serio. Premier Dawid Cameron poświęcił podobno 10 godzin
na osobiste przekonywanie posłów do głosowania przeciw wnioskowi, wprowadzono także najwyższy
stopień dyscypliny w głosowaniu (three-line whip) obwarowany sankcjami dyscyplinarnymi.
Ostatecznie wniosek został odrzucony stosunkiem głosów 483:109. Za wnioskiem głosowało m.in. 79
spośród 305 posłów Partii Konserwatywnej i 19 spośród 255 posłów Partii Pracy. Za wnioskiem
głosował także jeden Liberalny Demokrata, jeden Zielony, jeden niezależny i ośmiu Unionistów.
Eurosceptyczna rebelia
Doliczając do tych konserwatystów którzy zagłosowali za wnioskiem także tych, którzy wstrzymali się
lub nie wzięli udziału w głosowaniu okazuje się, że aż 94 posłów nie zagłosowało zgodnie z nałożoną
dyscypliną. Jest to jedna trzecia całego klubu, a jeśli liczyć tylko tych posłów którzy nie pełnią żadnych
funkcji w rządzie to ich liczba zbliża się do połowy klubu.
Nieposłuszeństwo władzom partii w głosowaniu bywa w brytyjskim parlamentaryzmie nazywane
rebelią. Zasięg buntu jest około dwukrotnie większy niż rebelia do której doszło w 1993 roku, kiedy
konserwatywny rząd premiera Johna Majora ratyfikował Trakt z Maastricht (41 konserwatystów
głosowało przeciw) choć wciąż mniejszy niż w 2003 roku, gdy rząd Tony’ego Blaira decydował o
wysłaniu wojsk do Iraku (139 laburzystów zagłosowało przeciw).
11
Rozmiar rebelii zaskoczył samych inicjatorów. Z reguły skala buntu jest mniejsza niż zapowiadają
posłowie. Część z nich sygnalizuje wolę wyłamania się, po to by takim naciskiem załatwić swoje
sprawy z rządem. Tym razem rebelia okazała się większa niż się spodziewano, co dowodzi
pryncypialności buntujących się i realnej wagi tematu. Dwóch posłów za swoje nieposłuszeństwo
świadomie zapłaciło utratą stanowisk w rządzie. Trudno powiedzieć jaka byłaby skala poparcia dla
wniosku, gdyby nie wprowadzono pełnej dyscypliny, ale z pewnością jeszcze większa. Warto
podkreślić, że wcześniej w tej kadencji parlamentu miały miejsce już 22 głosowania, przy których
doszło do mniejszych rebelii eurosceptycznych posłów przeciw rządowi. 49 spośród 81 zbuntowanych
posłów to parlamentarni nowicjusze wybrani w 2010 roku. Pokazuje to, że pogłębiający się
eurosceptycyzm jest domeną nowego pokolenia konserwatywnych posłów.
Konsekwencje dla Davida Camerona
Premier Cameron jest w niezwykle skomplikowanej sytuacji. Ponosi odpowiedzialność za rząd
tworzony wraz z euroentuzjastami z Liberalnych Demokratów, opierając się na zapleczu
parlamentarnym złożonym w dużej mierze z eurosceptyków. Rozbudził duże nadzieje na zmianę
brytyjskiej polityki w UE trafiając jednocześnie na najgorszy możliwy okres na otwieranie poważnej
dyskusji o kształcie UE, jako że wszyscy zajęci są ratowaniem banków i bankrutującymi państwami w
strefie euro. Rozpoczął jednocześnie odważne wewnętrzne reformy, na które część społeczeństwa źle
reaguje.
Tak szeroki bunt przeciw proeuropejskiej polityce premiera jest wyraźnym znakiem braku zaufania
dużej części kadr partii konserwatywnej dla europejskiej linii Camerona. Wielu posłów zdaje się
sądzić, że eurosceptycyzm Camerona sprowadza się jedynie do deklaracji i obietnic, a rząd godzi się
na oddawanie kolejnych obszarów pod nadzór Brukseli. O ile tym razem Cameron stracił jedynie
prestiżowo, to przy nadchodzącej ratyfikacji zmian w traktatach związanych z reformą strefy euro
rozpisanie referendum może okazać się nieuniknione.
Cameron będzie musiał udowodnić Partii Konserwatywnej, że podjął rzeczywiste działania na rzecz
odzyskania kompetencji władzy z Brukseli do Londynu. Efekty takich działań będzie mu jednak
pokazać trudno, gdyż takie postulaty leżą w sprzeczności z logiką tworzenia prawa europejskiego i
unijnych instytucji. Zmiana stanu rzeczy wymagałaby stworzenia paneuropejskiej koalicji, gdy
tymczasem Londyn w swej niechęci do aktywizmu prawnego i regulacyjnej omnipotencji Brukseli jest
obecnie osamotniony. Nieoczekiwanym pozytywnym następstwem opisanego przesilenia, może być
rzeczywiste wzmocnienie pozycji negocjacyjnej Camerona wobec Francji i Niemiec i jednoczesne
umocnienie jego wizerunku proeuropejskiego lidera. Jeśli jednak Cameron podejmie jakiekolwiek
rzeczywiste działania na rzecz odzyskania kompetencji władzy z Brukseli bądź proponowania
deregulacji unijnych polityk, to z dużym prawdopodobieństwem natychmiast powróci do roli dyżurnego
eurosceptyka w gronie unijnych premierów.
12
Konsekwencje dla eurosceptycznych konserwatystów
Eurosceptyczni konserwatyści dzięki wnioskowi, debacie i głosowaniu ws. referendum europejskiego
wzmocnili swoją pozycję w partii konserwatywnej i w ogóle na brytyjskiej scenie politycznej. Podczas
debaty można było odnieść wrażenie, że przedstawiciele rządu mówią ich językiem, a jedynie ze
względu na koalicję i kryzys strefy euro nie mogą zająć ostrzejszego stanowiska. Dawny podział Partii
Konserwatywnej na frakcję proeuropejską i antyeuropejską ustąpił miejsca nowemu: mniej liczni
pryncypialni eurosceptycy oczekujący opuszczenia UE przez Zjednoczone Królestwo i różne odcienie
kompromisowych eurosceptyków, którzy chcą zdefiniowania na nowo relacji na linii Wielka Brytania–
Unia Europejska. Relatywny sukces osiągnięty przez eurosceptyków w głosowaniu był wynikiem
aliansu tych dwóch grup, wyrażającego się w propozycji referendum z trzema możliwymi opcjami do
wyboru. Przed oboma obozami stoi wyzwanie szczegółowego określenia swoich celów. Zwolennicy
opuszczenia UE muszą nakreślić docelowy model stosunków gospodarczych z UE, a zwolennicy
renegocjacji warunków muszą dookreślić jakie kompetencje władzy chcą odzyskać i w jaki sposób.
Komentarze do sporu
Spór o referendum europejskie odbił się w brytyjskiej polityce szerokim echem. Lider Partii Pracy Ed
Miliband wykorzystuje go by przedstawić Camerona jako ojca nastrojów antyeuropejskich, który
wyprowadził Partię Konserwatywną z euroentuzjastycznej frakcji chadeckiej (EPP) w Parlamencie
Europejskim i jest niezdolny do rozwiązywania problemów UE. Lider Liberalnych Demokratów Nick
Clegg jest w niezręcznej sytuacji, bo z jednej strony opowiadał się za referendum, z drugiej strony
chce być widziany jako proeuropejski wicepremier. W tej sytuacji podkreśla on przede wszystkim
kryzys przywództwa w Partii Konserwatywnej i w koalicji rządowej, milcząc o aspektach
merytorycznych sporu. Liderzy Partii Konserwatywnej zrobili tymczasem dobrą minę do złej gry:
nazajutrz po dramatycznej debacie i głosowaniu minister edukacji Michael Gove pochwalił
pryncypialność zwolenników referendum, którzy nie wahali się poświęcić swych stanowisk w rządzie.
Natomiast konserwatywni komentatorzy, tacy jak Paul Goodman, wzywają Camerona do pilnego
rozpoczęcia przeglądu polityk europejskich i prac programowych nad propozycją rewizji traktów
europejskich.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 26 października 2011 r.
13
4. Podatkowa brzytwa Ockhama, czyli koniec ulgi na bobofruta
Paweł Gruza, szef Zespołu ds. Finansów Publicznych CAFR
Jesteśmy w strefie półmroku między programem wyborczym a exposé premiera. W tych warunkach,
plotka o likwidacji ulg PIT resetuje i obniża poziom oczekiwań społecznych przed piątkowym
wystąpieniem premiera w sejmie.
Choć tym komentarzem poniekąd wpisuję się w inspirowany przez rząd szkodliwy obieg dezinformacji,
chciałbym przedstawić garść faktów, na podstawie których czytelnik wyrobi sobie zdanie o
najważniejszej uldze w PIT – uldze na dzieci małoletnie.
Starzejemy się
Polska ma fatalne wskaźniki dzietności – przeciętna to 1,29 dziecka na jedną rodzinę. Francja i
Niemcy, czyli kraje postrzegane przez Polaka jako społeczeństwa starzejące się lub stojące przed
krachem demograficznym, mają ten współczynnik znacznie lepszy, w okolicach 2 dzieci. Jest to
między innymi wynik znacznie wyższych niż w Polsce nakładów tych państw na politykę prorodzinną
(liczonych jako procent PKB i uwzględniających także preferencje podatkowe). Nawet Chiny Ludowe,
z ich siłową polityką demograficzną „jednego dziecka”, mają współczynnik lepszy od Polski wynoszący
1,54 dziecka na rodzinę.
Słaba demografia będzie miała oczywisty, negatywny wpływ na i tak kulejący polski system
emerytalny. Może nie „tu i teraz”, ale zdecydowanie tu, tylko trochę później.
Przedwyborcza gra słów
W programie wyborczym PO znajdujemy twardy postulat „radykalnego zwiększenie ulgi rodzinnej na
trzecie i kolejne dzieci od 2014 roku”.
Trzymając się treści tych słów, a nie pozytywnego wrażenia jakie potencjalnie wywołują, można w nich
niestety odczytać pomysł likwidacji ulg na pierwsze i drugie dziecko i podwyższenie ulgi na trzecie.
Jednak podwyższenie ulgi na trzecie dziecko nawet o 100% i tak spowoduje, że budżet będzie o
jedną ulgę do przodu – arytmetyka jest bezwzględna, bo mniej zarabiające rodziny z licznym
potomstwem będą w praktyce wykluczone z ulgi – właśnie z powodu swoich niższych zarobków.
Czy w piątek usłyszymy tak odszyfrowany program wyborczy? Z językowego punktu widzenia byłoby
to paradoksalnie spełnienie obietnicy wyborczej!
Ulga na dzieci
14
W PIT rządzi ulga na dzieci. Ulgę odliczamy od kwoty podatku (a nie dochodu), co ma konkretny
wymiar pieniężny dla rodzin. Ponad 6 milionów dzieci objętych ulgą oznacza także istotny uszczerbek
dla dochodów budżetowych – o 5,6 miliarda zł mniej dochodów finansów publicznych z tytułu PIT
(około 1/10 łącznych wpływów z tego podatku).
Ulga to nominalnie 1.112 zł na każde dziecko rocznie, czyli 3 zł dziennie, tj. tyle ile kosztuje jeden
bobofrut (z czego 15 gr i tak wraca do budżetu w formie VAT).
Obecna ulga na dzieci nie jest pozbawiona wad. Parametry techniczne tej ulgi powodują, że zgodnie z
raportem Ministra Finansów: „Podatnik z licznym potomstwem przy przeciętnym lub niskim
wynagrodzeniu jest praktycznie wykluczony z możliwości pełnego korzystania z ulgi. Paradoksalnie
obecnie jest to ulga dla podatników o znacznych dochodach, gdzie … [ulga] nie ma większego
znaczenia przy planowaniu powiększenia rodziny.” Sam bym tego ostrzej nie sformułował.
Innymi słowy, nasze państwo teoretycznie daje dzieciom jednego bobofruta dziennie, ale w praktyce
wielu rodziców nie stać na sfinansowanie z ulgi całej buteleczki.
Dla mnie oznacza to jednak, konieczność zoptymalizowania skuteczności ulgi, a nie, jak ponoć
planuje rząd, przyczynek do jej likwidacji. Konieczne jest ustalenie nowych parametrów ulgi i
umożliwienie skorzystania z niej osobom mniej zarabiającym, no i nakierowanie ulgi na drugie i
kolejne dzieci (progresja wartości ulgi). Ewentualną dziurę należy załatać likwidacją luk, których nie
brakuje.
Czekając na decyzje
Nasza wyobraźnia jest w tym tygodniu złapana w pułapkę wywołanych przez rząd spekulacji. Tak
będzie do piątku, kiedy mam nadzieję, władza okaże łaskę i pozostawi, ku naszej uciesze, ulgę na
dzieci w takiej obecnej lub ulepszonej wersji.
Natomiast jeśli brzytwa konieczności budżetowych utnie resztę ulg w PIT, nie uronię ani jednej łzy.
Na koniec warto wspomnieć, że od stycznia VAT na ubranka dla niemowląt i na buty dziecięce skacze
trzykrotnie (z 8 do 23%), podczas gdy na przykład w Wielkiej Brytanii i Irlandii produkty te wciąż
obciążone są okrągłym 0% VAT.
DODATEK: LEKTURA NIEOBOWIĄZKOWA, CZYLI DANE LICZBOWE
PIT w pigułce (dane za 2010 r.):
PIT = 62,5 miliardy PLN dochodów dla finansów publicznych (budżet centralny i samorządy)
Dochody podatkowe łącznie to 276 miliardów zł
15
25 mln podatników objętych skalą podatkową (18 i 32%, przy progu 85 tys. zł)
98,11% podatników w pierwszym przedziale podatkowym
Ulga na dzieci w pigułce (dane za 2010 r.):
Skorzystało z niej 4,3 mln podatników
Łączna wartość odliczenia od PIT – 5,6 mld zł (technicznie jest to utrata 9% dochodów
budżetowych i samorządowych z PIT)
Ulga objęła 6,3 mln dzieci (18-26 lat)
Nominalna, maksymalna wartość ulgi na jedno dziecko to 1.112 zł rocznie = 93 zł miesięcznie
= 3 zł dziennie
Średnia wartość ulgi na podatnika – 1.321 zł
Średnia wartość ulgi na dziecko – uwaga: tylko 904 zł
Średnia wartość ulgi na dziecko jest o ponad 200 zł niższa od pełnej teoretycznej wartości ulgi.
Oznacza to, że rodzice zarabiają zbyt mało żeby móc skonsumować całą ulgę – stąd jest to ulga dla
zamożniejszych. Na przykład, przy pensji minimalnej 1.386 zł realne wykorzystanie ulgi na 1 dziecko
to ok. 55% jej nominalnej wartości a na następne dzieci to już 0%.
Pozostałe ulgi (dane 2009 r.)
Ulga dla twórców i dziennikarzy (ale także wykorzystywana ambitnie przez mało twórczych
„rzemieślników”) to tylko około 0,6 miliarda zł mniej dochodów w budżecie (centralnym i
samorządowym)
Rozliczanie wspólne małżonków to 2,7 miliarda zł mniej
Ulga dla samotnie wychowujących dzieci to 0,4 miliarda zł
Te dwie ostatnie ulgi straciły na znaczeniu po istotnym podwyższeniu progu drugiego przedziału
podatkowego i w praktyce korzystają z nich tylko rodziny / osoby zarabiające rocznie ponad 85 tys. zł.
Zwolnienie z PIT dopłat do rolnictwa to już 2 miliardy zł
Odpis na Internet to marne 0,4 miliarda zł
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 16 listopada 2011 r.
16
5. Nowy (Wspaniały) Świat a reprywatyzacja
Marcin Bonicki, ekspert CAFR
Po wydarzeniach z 11 listopada coraz więcej osób domaga się odcięcia lewicowych organizacji od
publicznych pieniędzy przyznawanych im w formie dotacji, ale nie tylko. Formą wsparcia ich
działalności jest również oddawanie im w najem miejskich nieruchomości po preferencyjnych
stawkach. Kawiarnia Nowy Wspaniały Świat działająca w kamienicy na rogu ul. Nowy Świat i
Świętokrzyskiej zajmuje miejski lokal, za który środowisko Krytyki Politycznej płaci czynsz w
wysokości 12 zł/m2.
Dlaczego stawka za lokal w centrum Warszawy jest taka niska skoro na rynku w tych okolicach płaci
się nawet 400 zł /m2? Fakt, że miasto preferencyjnie traktuje organizacje społeczne i polityczne to
jedna strona medalu. Bo władze nie mają przecież obowiązku oddawania im w najem najbardziej
atrakcyjnych lokali. Inna kwestia to to, że burmistrz Śródmieścia twierdzi, że na ten konkretny lokal nie
było innych chętnych. Skąd taka zaskakująca deklaracja?
Okazuje się, że nieruchomość na rogu Nowego Światu i Świętokrzyskiej została odebrania
właścicielom na mocy niesławnego dekretu Bieruta z 1945 roku. Dekret ten zlikwidował prywatną
własność gruntów w Warszawie. Właściciele lokalu zajmowanego przez Krytykę Polityczną od lat
bezskutecznie dochodzą zwrotu własności. Postępowanie jest w toku. W Warszawie tego typu
postępowania toczą się długo, często nawet kilkadziesiąt lat, a byli właściciele napotykają na opór
administracji miejskiej niezależnie od tego kto akurat sprawuje władzę.
Problemu z kawiarnią Krytyki Politycznej by w ogóle nie było, gdyby nieruchomość wróciła do
prawowitych właścicieli lub ich spadkobierców. Oni zrobiliby z nią, co by tylko chcieli. Mogliby sami
prowadzić w lokalu działalność gospodarczą, wynająć go po stawkach rynkowych, a jeśli mieliby taki
kaprys, mogliby nawet wspierać wywrotowe idee oddając lokal w najem po niższych stawkach. Ich
majątek, ich sprawa. Taka sytuacja nie rodziłaby też wątpliwości z punktu widzenia podatników.
W tej chwili natomiast, wobec niejasnej przyszłości nieruchomości, jesteśmy zawieszeni w próżni.
Miasto nie chce zwrócić kamienicy – bo gdyby chciało to już dawno by to uczyniło – ale jednocześnie
chce też na niej cokolwiek zarabiać. Ze względu na roszczenia właścicieli nie mogło zawrzeć umowy
najmu na czas dłuższy niż 3 lata. A kto zdecyduje się na inwestycję z tak krótką perspektywą
działalności? Na pewno żaden racjonalny przedsiębiorca. Stąd też wynikł brak zainteresowania
lokalem, o którym mówił burmistrz Śródmieścia. Wśród potencjalnych najemców zostali zatem tylko
szaleńcy albo ktoś, kto nie ma nic do stracenia.
Obecny najemca to właśnie ten ostatni przypadek. Wziął lokal na 3 lata, zaplanował prowadzenie
biznesu w ramach działalności kulturalno-edukacyjno-politycznej i dzięki temu płaci tak atrakcyjny
17
czynsz. A co będzie po upływie terminu? Zapewne nic. Biorąc pod uwagę niechęć władz do
reprywatyzacji, miasto prawdopodobnie nieruchomości nadal nie zwróci, więc najem zostanie
przedłużony o kolejny okres. Niech tylko ktoś spróbuje to zablokować a podniesie się lament i w kraju i
na świecie, że Polska tępi wolność myśli, słowa i działania postępowej lewicy. Tymczasem normalny
przedsiębiorca o takim wsparciu mógłby tylko pomarzyć. Czy we władzach miejskich znajdzie się ktoś,
kto się nie ugnie? Wątpię.
Historia zatoczyła zatem koło. Nieruchomość odebrana przez komunistów znów służy rewolucyjnym
celom. Dlatego jedynym rozwiązaniem jest jak najszybsza reprywatyzacja. Zarówno tej
nieruchomości, jak i wszystkich innych odebranych bierutowskim dekretem. Trudno sobie wyobrazić
bardziej prawe i bardziej wolnościowe rozwiązanie.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 17 listopada 2011 r. oraz został opublikowany m.in. w portalu Gosc.pl.
18
6. 28 nowych obietnic Donalda Tuska
Krzysztof Bosak, wicedyrektor CAFR
W piątek 18 listopada 2011 premier Donald Tusk po raz wtóry wygłosił w Sejmie expose, prezentując
założenia swojego rządu na kolejną kadencję. Trwało ono około godziny i koncentrowało się przede
wszystkim na cząstkowych reformach wynikających ze złej – jak się okazało – kondycji finansowej
państwa. Poniżej przedstawiam uporządkowany przegląd nowych obietnic Donalda Tuska, wraz z
krótkim autorskim komentarzem.
Polityka zagraniczna
1. Utrzymanie dotychczasowych głównych kierunków polityki zagranicznej
2. Ewentualna renegocjacja Konkordatu, jeśli okaże się niezbędna dla likwidacji przywilejów
emerytalnych duchownych
Finanse publiczne
3. Wyjście z procedury nadmiernego deficytu
4. Deficyt sektora finansów publicznych wysokości 3% PKB na koniec 2012 r. i wysokości 1% PKB na
koniec 2015 r.
5. Zadłużenie publiczne wysokości 52% PKB w 2012 r. i 47% PKB w 2015 r.
Polityka podatkowa
6. Zmiana metody i podwyższenie opodatkowania wydobycia bogactw naturalnych, m.in. miedzi,
srebra i gazu łupkowego
7. Podwyższenie o 50% ulgi na trzecie i kolejne dzieci
8. Odebranie prawa do becikowego i ulgi na jedno dziecko dla osób zarabiających powyżej 85 tys. zł
rocznie
8. Likwidacja ulgi na Internet
10. Likwidacja 50% kosztów uzyskania przychodu w umowach z przeniesieniem praw autorskich
powyżej dochodu 85 tys. zł rocznie
11. Uchwalenie przepisów uniemożliwiających prowadzenie lokat omijających „podatek Belki”
12. Podniesienie składki rentowej o 2 punkty proc. po stronie pracodawców
19
13. Wprowadzenie obowiązku odprowadzania składek emerytalnych przez duchownych
14. Wprowadzenie obowiązku prowadzenia rachunkowości dla wszystkich rolników od 2013 r. i
wprowadzenie podatku dochodowego (najpierw dla dużych gospodarstw rolnych)
15. Obowiązek płacenia pełnej składki zdrowotnej przez rolników prowadzących gospodarstwa
powyżej 15 ha i połowy składki zdrowotnej dla rolników prowadzących gospodarstwa od 6 do 15 ha
16. Redukcja podatku rolnego
Ubezpieczenia społeczne
17. Obniżenie tempa wzrostu rent i emerytur poprzez coroczną waloryzacją kwotową, a nie
procentową
18. Stopniowe podwyższenie wieku emerytalnego do 67 lat dla mężczyzn do 2020 r. i dla kobiet do
2040 r.
19. Reforma emerytur mundurowych dla funkcjonariuszy wchodzących do służby od 2012 roku przez
wydłużenie minimalnego stażu pracy do 25 lat i podniesienie minimalnego wieku emerytalnego do 55
lat
20. Zawężenie górniczych przywilejów emerytalnych wyłącznie do górników pracujących pod ziemią
21. Wprowadzenie „emerytur przejściowych” dla górników nie pracujących pod ziemią
22. Ograniczenie przywilejów prokuratorów i sędziów w stanie spoczynku
Inne polityki
23. Odchudzenie administracji
24. Wydawanie pozwoleń na budowę w 60 dni dla małych inwestycji i 100 dni dla dużych
25. Skrócenie procesów sądowych o jedną trzecią
26. Otworzenie połowy zawodów regulowanych
27. Wstrzymanie nadprodukcji ustaw i rozbudowa oceny skutków regulacji
28. Podwyżki po 300 zł dla policjantów i żołnierzy
Dla porządku wymieńmy resorty i przypisane do nich obszary, co do których Donald Tusk nie
złożył żadnych deklaracji:
20
Ministerstwo Rozwoju Regionalnego – wydatkowanie środków europejskich
Ministerstwo Skarbu – polityka prywatyzacyjna i zarządzanie strategicznymi spółkami
Ministerstwo Środowiska – m.in. regulacja rzek i ochrona przeciwpowodziowa
Ministerstwo Infrastruktury – transport drogowy, kolejowy i morski oraz budownictwo mieszkaniowe
Ministerstwo Zdrowia – organizacja służby zdrowia i nadzór nad NFZ
Ministerstwo Gospodarki – m.in. polityka dostaw nośników energii
Ministerstwo Nauki – organizacja szkolnictwa wyższego i badań naukowych
Ministerstwo Edukacji – organizacja opieki przedszkolnej, szkolnictwa podstawowego i średniego
Ministerstwo Kultury
Ministerstwo Sportu – m.in. organizacja przygotowań do Euro 2012
KOMENTARZ
Planowane wskaźniki makroekonomiczne wyglądają jakby były oparte o bardzo optymistyczne
prognozy wzrostu gospodarczego w następnych latach. Jest mało prawdopodobne, aby było możliwe
ich osiągnięcie.
Pochwalić należy deklaracje ograniczenia grupowych przywilejów emerytalnych i stopniowe
podwyższenie wieku emerytalnego. Bardzo znaczne rozwarstwienie wysokości wypłacanych emerytur
i niski średni wiek przechodzenia Polaków na emeryturę są poważnymi problemami. Prezentowane
zapowiedzi są dość ogólne, ale właściwie ukierunkowane.
Negatywnie zaskakuje deklaracja reformy sposobu zapewnienia ubezpieczeń społecznych
duchownym. Być może jest to polityczne zagranie mające odebrać pole do inicjatywy Ruchowi
Palikota. Możnaby wówczas liczyć, że rząd nie zaryzykuje konfliktu z Kościołem i ograniczy się do
debaty społecznej w tej sprawie.
Krytycznie należy ocenić podwyższanie składki rentowej. Szkoda, że rząd nie zdecydował się szukać
większych oszczędności, aby równoważyć budżet, lecz zdecydował się podwyższać składki.
Zmiany w świadczeniach prorodzinnych należy uznać za nietrafione i niewystarczające. Premier
wspominał o adresowaniu transferów do tych, którzy ich potrzebują, tymczasem aby skorzystać z ulg
na trójkę dzieci w nowej wysokości trzeba zarabiać minimum 4500 zł brutto. Inaczej odprowadza się
zbyt mało podatku, aby odliczyć przysługujące ulgi. Premier dodaje nowe ulgi, mimo że większość
niezamożnych ludzi nie ma z czego odliczyć tych obecnie obowiązujących!
Zapowiedzi odchudzenia administracji i zmiany sposobu stanowienia prawa są tak ogólne, że trudno
traktować je serio, szczególnie w świetle praktyki rządzenia w poprzedniej kadencji. Zapowiedź
otworzenia połowy zawodów regulowanych, inspirowana zapewne raportem Fundacji Republikańskiej,
napawa natomiast optymizmem. Oby nie okazała się pustą obietnicą!
21
Zapowiedziane reformy dotyczące rolników są krokiem w kierunku demontażu KRUS i traktowania
rolników jak przedsiębiorców. Doprowadzi to do konieczności rozbudowy aparatu skarbowego i
ponoszenia przez rolników kosztów księgowości. Ocenę sensu i opłacalności takiej reformy należy
uzależnić od jej szczegółowego kształtu i harmonogramu wprowadzenia.
Zapowiedziana podwyżka wysokości 300 zł dla policjantów i żołnierzy ma być zapewne magnesem
przyciągającym do pracy już po ograniczeniu przywilejów emerytalnych w tych zawodach. Co do
zasady jest to właściwe rozwiązanie, choć wysokość podwyżki może być trudna do udźwignięcia
przez budżet i budzi wątpliwości, czy czas kryzysów finansowych jest właściwym momentem na
podwyższanie zobowiązań wobec pracowników sfery budżetowej. Poza tym podwyższenie
wynagrodzeń w wojsku czy policji powinno iść w parze z modyfikowaniem polityki kadrowej w tych
służbach.
Expose zaskoczyło miałkością w omawianiu spraw europejskich i brakiem zapowiedzi szerszych
systemowych reform w innych dziedzinach. Wymienione wyżej działania skonstruowane są wyłącznie
pod kątem równoważenia finansów publicznych. Przebija z nich brak szerszej wizji i odważnego
programu.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 18 listopada 2011 r.
22
7. Tusk i demografia – z procą na słonia
Michał Kot, ekspert Zespołu ds. Rodziny CAFR
Fatalna sytuacja demograficzna, z którą mamy do czynienia, jest obok kwestii związanych z rosnącym
długiem publicznym największym wyzwaniem przed jakim Polska obecnie stoi. Chodzi tu nie tylko o
to, że przy zachowaniu obecnych tendencji będzie nas coraz mniej, ale również o fakt, że proporcje
pomiędzy osobami pracującymi a osobami będącymi w wieku emerytalnym będą się zmieniać w
kierunku niekorzystnym. Truizmem jest stwierdzenie, że wpłynie to negatywnie na wypłacalność
systemu emerytalnego oraz na perspektywy rozwoju w długiej perspektywie.
W expose premiera kwestie związane bezpośrednio z rodziną i polityką demograficzną pojawiły się w
trzech miejscach:
- Likwidacja „becikowego” dla rodzin, których roczny dochód przekracza 85 tys. zł (drugi próg
podatkowy)
- Likwidacja „ulgi na dziecko” dla rodzin z jednym dzieckiem i z dochodem powyżej 85 tys. zł
- Podniesienie o 50% kwoty odliczenia na trzecie i każde kolejne dziecko
Dwie pierwsze zmiany dotyczą jedynie rodzin, których dochód przekracza 85 tys. rocznie (7,1 tys. zł
miesięcznie). Jest to grupa poniżej 10% najzamożniejszych Polaków. Rodziny te nie dostaną 1000zł
„becikowego”, a jeśli posiadają tylko jedno dziecko, to nie będą mogły odliczyć od podatku kwoty 1112
zł rocznie (ok. 93 zł miesięcznie). Oznacza to uszczuplenie ich miesięcznych dochodów netto o mniej
niż 2%.
Trzecia zmiana (podniesienie o 50% kwoty odliczenia na trzecie i każde kolejne dziecko) będzie miała
jakiekolwiek znaczenie jedynie dla rodzin, których dochód przewyższa 4500 zł miesięcznie. Dostaną
one na każde dziecko (od trzeciego) ulgę podatkową w wysokości 556 zł rocznie. Przykładowo dla
rodziny z czwórką dzieci oznacza to obniżenie wysokości podatku o 1112 zł pod warunkiem, że jej
dochód miesięczny przekracza 7 tys. zł miesięcznie. Jeśli jest niższy obniżenie wysokości podatku
będzie również niższe.
Według premiera całość tych zmian będzie neutralna dla budżetu państwa. Będzie tak rzeczywiście,
ale w tym sensie, że żadna ze zmian nie będzie miała istotnego wpływu na budżet, bo stanowią one
jedynie kosmetyczne korekty dotychczasowej prorodzinnej fikcji.
Likwidacja becikowego dla rodzin zarabiających powyżej 85 tys. zł rocznie oznacza oszczędności dla
budżetu w wysokości kilkudziesięciu milionów złotych rocznie, czyli jest praktycznie nieistotna z
punktu widzenie budżetu.
23
Likwidacja ulgi na pierwsze dziecko dla rodzin zamożnych również będzie miała bardzo znikomy
wpływ na budżet. W rodzinach, w których jest tylko jedno dziecko wychowuje się ok. 1/3 dzieci w
Polsce. Jeśli dołożymy do tego kryterium dochodowe mamy do czynienia z kilkoma procentami dzieci.
Podobnie z wzrostem ulgi na trzecie i kolejne dziecko. Rodziny z trójką dzieci w 2010 roku stanowiły
2,3% wszystkich rodzin i 7,5% rodzin mających chociaż jedno dziecko. Rodziny z mające czworo i
więcej dzieci stanowią już tylko 0,7% wszystkich rodzin. Mówimy zatem o poprawie dla bardzo
niewielkiej grupy rodzin. Do tego dochodzi jeszcze kryterium dochodowe – by móc w jakikolwiek
sposób skorzystać ze wzrostu ulgi rodzina musi zarabiać minimum 4500 zł miesięcznie, a żeby móc
skorzystać w pełni ze wzrostu ulgi rodzina z czwórką dzieci musi mieć dochód miesięczny w
wysokości ok. 7 tys. zł.
Proponowane zmiany dotyczyć więc będą zaledwie kilku procent rodzin posiadających dzieci.
Niezależnie jednak od kosmetyczności tych zmian warto się zastanowić czy idą one w dobrym czy
złym kierunku.
Niewątpliwym plusem proponowanego rozwiązania jest wprowadzenie zasady progresywności ulgi na
dzieci – ulga rośnie wraz ze wzrostem liczby dzieci w rodzinie. Rodziny wielodzietne powinny być
wspierane bardziej niż te z jednym czy dwójką dzieci. Minusem jest wysokość tych ulg (1,5 zł dziennie
na trzecie i kolejne dziecko) oraz fakt, że skorzystać ze wzrostu mogą jedynie rodziny relatywnie
zamożne. Rząd powinien pójść krok dalej i dać możliwość korzystania z tych ulg również rodzinom
mniej zamożnym poprzez rozszerzenie ulgi z podatku dochodowego także na inne daniny związane z
pracą jak np. ZUS. Wtedy liczba rodzin mogących być beneficjentami zwiększenia ulgi zdecydowanie
by wzrosła. Ma to dodatkowo uzasadnienie, że rodziny wielodzietne w długiej perspektywie robią
więcej dla utrzymania systemu emerytalnego niż pozostałe, dlatego w krótkiej perspektywie możemy
zwolnić je z utrzymywania obecnego systemu ubezpieczeń społecznych.
Wprowadzenie kryterium dochodowego sprawia, że działania prorodzinne nabierają charakteru
działań socjalnych, co jest zdecydowanym błędem. Działania pro-demograficzne powinny być co do
zasady nakierowane na docenienie i częściową rekompensatę ciężarów jakie ponoszą rodziny
wielodzietne w związku z wychowaniem potomstwa. Nie powinny natomiast być elementem systemu
pomocy społecznej. Przykład krajów europejskich pokazuje, że prawdziwe efekty polegające na
wzroście liczby urodzeń mają te Państwa, które pomoc społeczną oddzielają od polityki rodzinnej.
Podsumowując, działania dotyczące polityki rodzinnej zapowiedziane w expose premiera są
działaniami kosmetycznymi, mającymi znaczenie jedynie dla niewielkiej liczby rodzin względnie
zamożnych. Rodzin mających miesięczne dochody poniżej 4500 zł w żaden sposób one nie dotyczą.
Efektem wprowadzenia tych zmian będzie drobne przesunięcie środków z rodzin mających jedno
dziecko, a których zarobki przekraczają 7100 zł miesięcznie do rodzin mających troje i więcej dzieci
zarabiających zdecydowanie powyżej 4500 zł miesięcznie. Zmiany te (zarówno dla rodzin, dla których
24
opodatkowanie wzrośnie jak i dla tych, dla których spadnie) będą oscylować wokół 1% dochodów
gospodarstwa domowego, zatem nie będą miały realnego wpływu na sytuację materialną, a więc
najprawdopodobniej nie przełożą się na ich decyzje odnośnie posiadania potomstwa.
Biorąc pod uwagę ogrom wyzwań związanych z odwróceniem negatywnych tendencji
demograficznych, przed którymi stoimy, zmiany zaproponowane w expose trzeba ocenić jako
niepoważne. Takie podejście do „wyzwania demograficznego” przez premiera wciąż przypomina
porywanie się z procą na słonia. Kosmetyczne korekty dotychczasowych nieskutecznych polityk nie
wpłyną w istotny sposób na sytuację rodzin.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 20 listopada 2011 r.
25
8. Drenowanie samorządów
Marcin Horała, ekspert CAFR
Utrzymanie przez rząd PO – PSL trendu obciążania budżetów samorządów kolejnymi zadaniami bez
zapewnienia środków grozi ich finansową zapaścią.
Coraz częściej słyszymy o problemach finansowych poszczególnych samorządów, a kolejne gminy
(najczęściej są to większe miasta) balansują na granicy ustawowego limitu zadłużenia
długoterminowego (wynosi on maksymalnie 60 proc. dochodów jednostki samorządu terytorialnego).
Swego czasu minister finansów Jacek Rostowski sugerował, iż samorządy są częściowo
odpowiedzialne za narastanie polskiego długu publicznego. Nie sposób się jednak oprzeć refleksji, że
w znacznej mierze za zadłużenie samorządów odpowiada władza centralna. Rząd systematycznie
spycha na samorządy swoje obowiązki, nie zapewniając jednocześnie odpowiednich źródeł
finansowania.
Najbardziej jaskrawym przykładem takiego działania jest oświata. Państwo określa niemal wszystkie
parametry generujące koszty w oświacie. Od uprawnień pracowniczych zawartych w Karcie
Nauczyciela, przez wysokość zarobków, program nauczania (a co za tym idzie – liczbę godzin
lekcyjnych z poszczególnych przedmiotów, które trzeba „obsłużyć” odpowiednią liczbą nauczycieli), po
wymogi wynikające z przepisów budowlanych i sanitarnych, które mają spełniać budynki szkolne.
Tymczasem wysokość przekazywanej samorządom subwencji oświatowej w praktyce nie pozwala na
zaspokojenie zupełnie elementarnych potrzeb oświaty, nawet tych wymaganych prawem. Jeżeli
jednostki samorządu terytorialnego chcą swoim obywatelom zapewnić dostęp do oświaty na poziomie
nie tylko minimalnym, ale przyzwoitym czy wręcz dobrym, muszą dokładać ze środków własnych
znaczące sumy. Przykładowo: dla Gdyni w 2011 r. roku wysokość subwencji oświatowej to 196 mln zł,
podczas gdy wydatki miasta na bieżącą działalność w dziedzinie oświaty to 317 mln (do tego
dochodzą dalsze środki na budowę i remonty budynków szkolnych). Wysokość środków własnych
przeznaczanych przez gminę na dofinansowanie teoretycznie finansowanej przez państwo oświaty
zbliża się więc do 10 proc. lokalnego budżetu.
Małe, a co za tym idzie – stosunkowo biedne gminy zmuszone są przeznaczać na oświatę kwoty
stanowiące tak znaczącą – często większościową – część budżetu, że nie są w stanie prowadzić
aktywnej polityki inwestycyjnej.
W tym samym miejscu należy szukać źródeł totalnej kompromitacji akcji posyłania do szkół
sześciolatków. Szkoły okazały się do tego kompletnie nieprzygotowane dlatego że ministerstwo,
kreśląc świetlane wizje oddzielnych korytarzy, świetlic, toalet, specjalnych sal czy placów zabaw, jakie
powstaną dla maluchów, nie zapewniło jednocześnie nawet ułamka potrzebnych do tego środków.
Budżety samorządów, już wcześniej maksymalnie wydrenowane przez potrzeby oświatowe, same nie
były w stanie udźwignąć dodatkowych kosztów.
26
Wyprzedaż lokalnych pereł
Innym obszarem, z którego państwo niemal całkowicie się wycofało, pozostawiając na placu boju
samorządy, jest polityka mieszkaniowa. Podstawowym obowiązkiem gminy w tym zakresie –
realizowanym praktycznie bez wsparcia państwa – jest zapewnianie mieszkań socjalnych
najbiedniejszym, pozbawionym własnego lokum oraz osobom z orzeczonym wyrokiem eksmisyjnym z
prawem do lokalu socjalnego. Każdy z nas może otworzyć gazetę na stronie z ogłoszeniami o
sprzedaży mieszkań, a następnie przemnożyć średnią cenę mieszkania przez kilkaset albo i kilka
tysięcy, by zobaczyć, o jakich potrzebach finansowych w skali gminy mówimy. W rezultacie
samorządy śrubują kryteria przyznawania mieszkań socjalnych tak, iż właściwie trudno komukolwiek
je spełnić, a i tak listy oczekujących, chociażby w wyniku samych wyroków eksmisyjnych, w większych
miastach liczą kilkaset albo nawet tysiące rodzin, a oczekiwanie trwa latami. Wcale nierzadko zdarza
się, że osoby uprawnione po prostu nie dożyją przydziału mieszkania. Do szczególnych patologii
dochodzi wówczas, gdy wyrok eksmisyjny nie jest wynikiem zaległości czynszowych, tylko
nagminnego łamania zasad współżycia społecznego. W rezultacie sąsiedzi latami muszą znosić
praktyczną bezkarność lokatorów regularnie zakłócających ciszę nocną, sprowadzających na budynek
zagrożenie epidemiologiczne czy pożarowe lub po prostu urządzających pijackie meliny.
Nie chcę tu mnożyć przykładów ponad miarę (a naprawdę byłoby co mnożyć), ale nie sposób nie
wspomnieć o najnowszym zdarzeniu z omawianego zakresu. Wchodząca w życie od nowego roku
ustawa o wspieraniu rodzin i pieczy zastępczej (skądinąd zawierająca wiele słusznych rozwiązań)
wygeneruje według szacunków dodatkowe 700-800 mln zł kosztów dla samorządów. Tymczasem rząd
przewiduje dla nich na wsparcie w realizacji nakładanych przez ustawę nowych obowiązków… 45
milionów.
W takiej sytuacji trudno się dziwić, że samorządy sięgają po każdą dostępną im złotówkę, m.in.
śrubując podatki i opłaty lokalne (ich coroczne podwyżki do maksymalnych dopuszczalnych ustawowo
składek stają się smutną tradycją coraz większej części polskich miast i gmin wiejskich) oraz
wyprzedają majątek. Na szczególną uwagę zasługuje tu negatywne zjawisko sprzedaży naturalnych
monopoli świadczących usługi komunalne, często na rzecz zagranicznych podmiotów publicznych
(kilka najgłośniejszych przykładów to miejskie zakłady energetyki cieplnej). Trudno to nawet nazwać
prywatyzacją – w istocie jest to coś pośredniego między oddawaniem za granicę prawa do poboru
danin publicznych a sprzedażą przypisanych do roli chłopów pańszczyźnianych (w tej roli
występujemy my – mieszkańcy).
Jednocześnie samorządy prowadzą ekspansywną politykę inwestycyjną, chcąc skorzystać z
dostępnych środków unijnych. W rezultacie wyżej opisanych zjawisk praktycznie jedynym dostępnym
źródłem finansowania wkładów własnych jest zaciąganie zobowiązań. Względny sukces unijnych
inwestycji w Polsce to najczęściej właśnie zasługa „przerabiających” unijne środki samorządów.
Niestety, trzeba również zauważyć, że czasami owo „przerabianie” przyjmuje raczej postać
„przejadania”. Poza inwestycjami służącymi ogółowi mieszkańców – głównie w twardą infrastrukturę,
27
jak drogi czy doprowadzenie mediów – występuje również tendencja do gigantomanii, rozdymania
inwestycji służących nielicznym grupom interesu czy wręcz budowaniu pozytywnego wizerunku
lokalnych polityków. Uważny odbiorca mediów może co chwila wyłapać informacje o powstających w
dużej liczbie „centrach kultury”, „centrach konferencyjnych”, „halach wielofunkcyjnych” i tym
podobnych inwestycjach, których racja istnienia, a co najmniej skala, jest wątpliwa. Dodatkowo są to
inwestycje, które najprawdopodobniej poza kosztami finansowania budowy będą swoją bieżącą
działalnością wytwarzały stały deficyt pokrywany z budżetu samorządu. Jako skrajne przykłady można
przytoczyć słynną na całą Polskę budowę fontanny kosztującej kilkanaście milionów czy
umiejscowienie w średniej miejscowości gigantycznego gmachu filharmonii za grubo ponad 100
milionów.
Na skraju bankructwa
Opisane wyżej czynniki powodują dynamiczny wzrost zadłużenia jednostek samorządu terytorialnego.
O ile w pierwszym półroczu 2006 roku wynosiło ono łącznie niewiele ponad 20 mld zł, o tyle pierwsze
półrocze 2011 r. zamknęło się kwotą niemal 55 mld zł (dane z oficjalnych komunikatów Ministerstwa
Finansów). Jeżeli ta dynamika się utrzyma (a nic nie wskazuje na to, by miała się zmienić), zadłużenie
samorządów ulegnie potrojeniu w niecałe sześć lat.
Obraz długu jednostek samorządu terytorialnego wykazywany według zasad zawartych w ustawie o
finansach publicznych nie jest jednak pełny. W ostatnich latach nasila się bowiem zjawisko ukrywania
długu w spółkach komunalnych. Pierwotnie taka sytuacja miała miejsce w przypadku spółek
spełniających de facto funkcję dostarczyciela usług publicznych, ale posiadających zdolność do
częściowego samofinansowania. Klasycznym przykładem spółki takiego rodzaju może być miejski
basen zbudowany przez spółkę komunalną z kredytu. Teoretycznie kredyt spłacany ma być z opłat za
korzystanie z basenu. W praktyce, aby umożliwić faktyczne korzystanie z basenu szerokim kręgom
mieszkańców, ceny wstępu ustawione są na poziomie tak niskim, że spółka jest trwale deficytowa.
Więc w rzeczywistości część ciężaru spłaty długu spółki przejmuje na siebie samorząd, dokonując jej
okresowego dokapitalizowania – natomiast księgowo cały dług pozostaje długiem spółki prawa
handlowego i nie wchodzi w limit zadłużenia gminy.
Obecnie mechanizm wyprowadzania zadłużenia samorządu do spółek wszedł już na wyższy poziom i
tworzone są spółki, których jedynym celem jest wyprowadzanie i ukrywanie zadłużenia. Przykładowo –
zamiast wybudować nową siedzibę miejskiego teatru, miasto tworzy spółkę, która za kredyt wybuduje
budynek, który następnie miasto będzie wynajmowało na siedzibę dla teatru (a ze środków z wynajmu
spółka będzie kredyt spłacała). Takie rozwiązanie wytwarza dodatkowe koszty transakcyjne (i
kosztowne stanowiska w organach nowej spółki – jednak dysponowanie atrakcyjnymi stanowiskami do
rozdziału nie jest dla większości lokalnych polityków przykre) – ale pozwala nie wliczać długu
zaciągniętego na budowę do limitu zadłużenia jednostki samorządu.
W efekcie obecnie – szczególnie w dużych miastach – łączne zadłużenie spółek komunalnych jest już
większe niż zadłużenie przypisane bezpośrednio samorządowi.
28
Nietrudno więc przewidzieć, że już wkrótce nastąpi połączenie kilku negatywnych czynników:
wyczerpania możliwości pożyczkowych jednostek samorządu w wyniku osiągnięcia ustawowych
limitów zadłużenia; zmniejszenia dostępnych środków unijnych w ramach nowej perspektywy
finansowej; zwiększonych kosztów obsługi jawnego i ukrytego zadłużenia lawinowo rosnącego w
ostatnich latach; zwiększonych kosztów utrzymania wybudowanych w ostatnich latach inwestycji;
zwiększonych kosztów realizacji zadań przekazywanym przez państwo bez źródeł finansowania. W
takiej sytuacji nie potrzeba nawet kryzysu gospodarczego, by doszło do gwałtownego pogorszenia
sytuacji budżetowej jednostek samorządu terytorialnego. Coraz więcej miast, gmin i powiatów będzie
zmuszonych całkowicie zrezygnować z polityki inwestycyjnej, ograniczając się do roli biernego
płatnika wymuszanych ustawowo płac i transferów oraz rat za kredyty i obligacje. Towarzyszyć temu
będą rozpaczliwe poszukiwania jakiegoś majątku nadającego się jeszcze do sprzedania i bierne
przyglądanie się dekapitalizowaniu budowanej w ostatnich latach infrastruktury.
Zarazem trzeba problem widzieć w odpowiedniej proporcji. Jeżeli pamiętamy, że zadłużenie sektora
samorządowego na koniec I półrocza 2011 r. wyniosło 55 mld zł, to musimy też zauważyć, iż
zadłużenie sektora rządowego wyniosło w analogicznym okresie 731 miliardów. Nieprzekraczalnym
ustawowym limitem zadłużenia długoterminowego dla jednostek samorządu jest 60 proc. rocznych
dochodów (niedawna nowelizacja ustawy o finansach publicznych wprowadziła nawet pewne
dodatkowe obostrzenia). Analogicznie liczone zadłużenie „rządowe” (zadłużenie sektora rządowego w
proporcji do dochodów budżetu państwa) wynosi… 260-270 procent.
Można powiedzieć, że finanse samorządów dotknie zapaść, która już dawno dotknęła budżet państwa
– tylko jeszcze jej nie odczuliśmy na własnej skórze, bo państwo może zgodnie z prawem zadłużyć się
znacznie bardziej niż samorządy.
Gdyby rządzenie Polską podlegało takim samym rygorom prawno-finansowym jak rządzenie gminą
Wąchock czy Pcim (z całym szacunkiem dla tych uroczych miejscowości), mielibyśmy już dawno
wprowadzony zarząd komisaryczny, a Tusk i Rostowski tłumaczyliby się przed prokuratorem.
Tekst ukazał się 18 listopada 2011 w „Naszym Dzienniku”.
29
9. Unia podnosi nam ceny paliw
Radosław Piekarz, ekspert Zespołu ds. Finansów Publicznych CAFR
Ministerstwo Finansów ogłosiło projekt tzw. ustawy okołobudżetowej1. Ustawa ta w sposób
kompleksowy nowelizuje kilkanaście ustaw. Z podatkowego punktu widzenia szczególnie interesujące
są te zapisy, które zwiększają obciążenia podatkowe. Niniejszy tekst analizuje kwestie związane ze
wzrostem akcyzy na paliwo.
Proponowane zmiany
Nowelizacja ustawy akcyzowej jest bardzo lapidarna (zmienia się raptem dwa przepisy), niemniej jej
konsekwencje będą odczuwalne w naszych portfelach. Nowelizacja bowiem podnosi stawki akcyzy na
olej napędowy z 1048 PLN do 1196 PLN od 1000 litrów tego paliwa.
Ministerstwo Finansów tłumaczy tę zmianę wymogami prawa europejskiego, z czym – niestety –
należy się zgodzić. Akcyza jest bowiem podatkiem zharmonizowanym w obrębie Unii Europejskiej, co
oznacza że wszystkie państwa członkowskie muszą stosować w swoim krajowym ustawodawstwie
wspólne rozwiązania. Wśród tych rozwiązań są m.in. minimalne poziomy opodatkowania paliw
wynoszące:
330 EUR/1000 litrów dla olejów napędowych,
359 EUR/1000 litrów benzyn silnikowych.
Dyrektywa Energetyczna2 regulująca kwestie opodatkowania wyrobów energetycznych, w tym paliw
silnikowych, zawiera niekorzystny dla Polski sposób przeliczania wyżej wymienionych kwot
granicznych na polskie złote. Nakazuje ona bowiem przeliczać limity corocznie z zastosowaniem
oficjalnych kursów ogłaszanych pierwszego dnia roboczego października w Dzienniku Urzędowym UE
(seria C). W tym roku w pamięci kierowców szczególnie wybije się data 3 października, kiedy został
ogłoszony referencyjny kurs wymiany walut. Jedno euro kosztowało wówczas 4,3815 złotego. Dla
porównania, rok wcześnie kurs ten wynosił 3,937 złotego.
Obecna sytuacja, czyli o ile powinno być tańsze paliwo?
Mając na względzie powyższe warto przyjrzeć się obecnej sytuacji oraz konsekwencjom zmian, jakie
zastaniemy po nocy sylwestrowej. Tabela poniżej przedstawia kalkulacje obowiązujące w obecnym
stanie prawnym.
1 Projekt z 13 listopada 2011 r. ustawy o zmianie niektórych ustaw związanych z realizacją ustawy budżetowej
2 Dyrektywa Rady 2003/96/WE z dnia 27 października 2003 r.
30
Tabela 1: Obecne opodatkowanie akcyzą paliw i porównanie z minimum europejskim
Benzyna Olej napędowy
Stawka wynikająca z Dyrektywy Energetycznej (EUR) 359 3023
Kurs EUR z 2010 r.4 3,937
Minimum na 2011 r. 1413,383 1188,974
Rzeczywiste stawki 1565 1048
Opłata paliwowa5 95,19 239,84
Suma 1660,19 1287,84
Tyle rząd mógł obniżyć stawki akcyzy 246,807 98,866
Z powyższych kalkulacji wynika więc, że stawki akcyzy na paliwa, w chwili obecnej są wyższe niż
wymagane minimum. Innymi słowy, gdyby Ministerstwo Finansów przejawiło taką wolę, paliwo
mogłoby być tańsze o:
ok. 25 gr na litrze benzyny
ok. 10 gr na litrze oleju napędowego.
Ministerstwo Finansów nie jest jednak chętne do obniżania obciążeń podatkowych, i – na nieszczęście
podatników – sojusznikiem Ministerstwa w kwestii akcyzy jest z jednej strony osłabienie złotówki, a z
drugiej koniec okresu przejściowego dla obniżonej stawki akcyzy na olej napędowy. Od 1 stycznia
margines przedstawiony powyżej znacznie się zmniejszy.
Sylwester 2012, czyli całoroczny kac paliwowy
Jak zaznaczono powyżej, od 1 stycznia 2012 r. akcyza na olej napędowy wzrośnie, przy czym
przyczyny tego wzrostu są dwie:
Koniec okresu przejściowego dla minimum równego 302 EUR/1000 litrów,
Wzrost kursu EUR/PLN (osłabienie złotówki).
Tabela poniżej przedstawiam kalkulacje dla sytuacji, którą zastaniemy budząc się po tegorocznej nocy
sylwestrowej.
3 Stawka 302 EUR jest stawką przejściową wynegocjowaną przez Polską. Od dnia 1 stycznia 2012 r. stawka ta przestaje
obowiązywać, zaś zaczyna obowiązywać stawka standardowa wynosząca 330 EUR od 1000 litrów oleju. 4 http://eur-lex.europa.eu/LexUriServ/LexUriServ.do?uri=OJ:C:2010:268:0002:0002:PL:PDF; Dziennik Urzędowy UE serii C, 268
z 2 października 2010 r. 5 Opłata paliwowa jest brana pod uwagę przy kalkulowania minimum w myśl art. 4 ust. 2 Dyrektywy Energetycznej.
31
Tabela 2: Opodatkowanie akcyzą paliw od 1 stycznia 2012 r. i porównanie z minimum europejskim
Benzyna Olej napędowy
Stawka wynikająca z Dyrektywy Energetycznej (EUR) 359 330
Kurs EUR z 2011 r. 4,3815
Minimum na 2011 r. 1572,96 1445,90
Rzeczywiste stawki 1565 11966
Opłata paliwowa7 99,19 249,92
Suma 1664,19 1445,92
Tyle rząd będzie mógł obniżyć stawki akcyzy 91,23 0,03
Kurs euro oraz lekki wzrost opłaty paliwowej sprawiły, że w zasadzie niemożliwe jest obniżenie akcyzy
na olej napędowy. Z kolei akcyza na benzynę może zostać obniżona o ok. 9 gr na litrze (choć
uwzględniając działalność Ministerstwa Finansów taka obniżka nie wydaje się prawdopodobna).
Co powyższe oznacza dla kierowców? Przede wszystkim to, że od 1 stycznia 2012 r. obciążenia
podatkowe oleju napędowego będą wyższe o około 20 groszy na litrze8 i – przynajmniej w 2012 r. –
nie będzie możliwości obniżenia tego poziomu.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 23 listopada 2011 r.
6 Stawka wynikająca z omawianego projektu
7 Opłata paliwowa rośnie o wskaźnik inflacyjny równy 4,2%
8 Warto pamiętać o tym, że wzrost akcyzy automatycznie przekłada się na zwiększenie opodatkowania paliwa VAT, gdyż VAT
nakładany jest na cenę zawierającą akcyzę. Innymi słowy akcyza jest opodatkowana VAT.
32
10. Jak uratować polskie wojsko
dr Grzegorz Kwaśniak, ekspert CAFR
Czy Tomasz Siemoniak poważnie potraktuje swoje zadanie, nawet wbrew woli premiera i wbrew jego
polityce propagandowej osłony własnych zaniechań? Po nieudanych rządach Bogdana Klicha nowy
minister obrony narodowej Tomasz Siemoniak wzbudza w środowisku wojskowym nadzieje na
pozytywne zmiany oraz daje szansę na odbudowę bezpieczeństwa militarnego Polski. Poważną
przeszkodą w ich spełnieniu może być jednak fakt, że brakuje mu niezbędnej wiedzy i doświadczenia
w zakresie funkcjonowania systemu obronnego państwa oraz sił zbrojnych.
Praktyka życiowa i zdrowy rozsądek nakazują uczyć się na cudzych błędach. Warto więc przekazać
nowemu ministrowi kilka rad, tak aby dla naszego wspólnego dobra ustrzec go przed złymi decyzjami,
jakie podejmował jego poprzednik na tym samym stanowisku.
Doraźne cele propagandowe
Największym błędem ministra Bogdana Klicha było podporządkowanie spraw bezpieczeństwa
militarnego Polski prowadzonej przez premiera Donalda Tuska polityce przykrywania braku reform
propagandą. To, co w przypadku innych ministerstw mogło być tolerowane, w przypadku MON było
niedopuszczalne ze względu na bezpieczeństwo państwa. Błąd ten został jeszcze spotęgowany
poprzez dobór nieodpowiednich doradców. Bezkrytyczne wsparcie, jakiego ludzie ci udzielali
działaniom ministra, utwierdzało go tylko w błędnym przekonaniu o zasadności podejmowanych
działań.
Kolejnym skutkiem polityki propagandy była pośpieszna i nieprzygotowana profesjonalizacja sił
zbrojnych. W normalnych warunkach proces ten powinien trwać kilkanaście lat. I takie plany zostały
opracowane przez poprzedniego ministra. Jednak w imię doraźnych korzyści wizerunkowych oraz
zyskania poparcia młodzieży, lekceważąc konstytucję oraz położenie geopolityczne Polski, dokonano
pośpiesznej i nieprzygotowanej profesjonalizacji, pozbawiając nasze państwo, na dzień dzisiejszy,
zdolności do obrony własnego terytorium.
Podporządkowanie spraw bezpieczeństwa militarnego kraju doraźnym celom propagandowym
spowodowało również nadmierną rozbudowę zdolności ekspedycyjnych sił zbrojnych, czyli wysyłania
naszych wojsk na zagraniczne misje, przy jednoczesnym całkowitym lekceważeniu budowy ich
zdolności do obrony terytorium kraju. Wypowiadane często przez ministra Klicha zapewnienia, że
żołnierze szkoleni do prowadzenia działań patrolowych na pustyni będą równie dobrze przygotowani
do prowadzenia działań obronnych na terytorium kraju, świadczy o jego indolencji w sprawach typowo
wojskowych oraz potwierdza tezę o złym doborze doradców.
Kolejnym ważnym problemem naszych sił zbrojnych jest szerzący się wśród żołnierzy konformizm i
nepotyzm oraz postępująca erozja patriotyzmu. Jednak minister Bogdan Klich nie dostrzegał tego
33
problemu i cały proces profesjonalizacji ograniczył do formalnego uzawodowienia struktur oraz
zakupów nowoczesnego uzbrojenia, pomijając całkowicie sferę wartości. Profesjonalizm w wojsku to
przede wszystkim codzienna służba wyrażająca się w postawie pełnej osobistej dojrzałości i
odpowiedzialności za swoje czyny oraz głębokiej trosce o bezpieczeństwo państwa. Dopiero później –
wyszkolenie i uzbrojenie.
Skoncentrowanie się przez byłego ministra, ze względów propagandowych, na problemach sił
zbrojnych spowodowało z kolei zaniedbanie przeprowadzenia niezbędnych zmian w funkcjonowaniu
systemu obronnego państwa, a więc tego działu administracji, za który minister obrony ponosi
odpowiedzialność i co powinno być jego najważniejszym zadaniem. W trakcie swojego urzędowania
minister Klich najpierw przerwał zapoczątkowaną przez swojego poprzednika kodyfikację prawa
obronnego, potem prace wznowił, jednak pod koniec kadencji ponownie je zawiesił, co w efekcie
spowodowało, że system obronny RP nadal funkcjonuje na podstawie pochodzącej z 1967 roku
ustawy o powszechnym obowiązku obrony.
Wartości moralne i patriotyczne
Aby jednak nie być posądzonym o malkontenctwo, warto również przedstawić propozycję
niezbędnych zmian w zakresie funkcjonowania systemu obronnego Polski oraz jej sił zbrojnych. Jest
to lista działań, jakie nowy minister obrony narodowej powinien podjąć w najbliższym czasie, jeżeli
naprawdę chce odbudować bezpieczeństwo militarne naszego państwa.
Przede wszystkim należy zweryfikować dotychczasową doktrynę obronną Polski. Najważniejszym
czynnikiem wpływającym na kształt doktryny wojennej każdego kraju jest jego sytuacja geopolityczna.
Dlatego wszelkie zamiany w obszarze sił zbrojnych należy rozpocząć od realnej i obiektywnej oceny
sytuacji, w jakiej znajduje się nasz kraj. Niestety, w przypadku Polski sytuacja ta od kilku już lat
zmienia się coraz bardziej na niekorzyść, szczególnie od czasu wojny rosyjsko-gruzińskiej w 2008 r.
W tych okolicznościach niezbędne jest poszukiwanie nowego sposobu obrony Polski (nowej doktryny
obronnej), ponieważ wszystko wskazuje na to, że dotychczasowa doktryna oparta na solidarności
sojuszniczej staje się coraz bardziej nieaktualna, a jej dalsze funkcjonowanie w obecnym kształcie
może nas tylko narazić na poważne niebezpieczeństwo.
Trzeba także odbudować system obronny Polski oraz świadomość obronną Polaków. Siły zbrojne są
najważniejszym elementem systemu obronnego każdego państwa, ale jednak – tylko jednym z
elementów. Dlatego wszelkie zmiany w siłach zbrojnych muszą być poprzedzone i skoordynowane z
gruntowną przebudową całego systemu obronnego. Nie wolno również zapominać o kształtowaniu w
społeczeństwie (w tym szczególnie wśród młodzieży) postaw patriotycznych i poczucia
odpowiedzialności za bezpieczeństwo własnego kraju. Aby to osiągnąć, trzeba koniecznie
przeciwstawić się rozwijającej się obecnie w Polsce coraz śmielej doktrynie relatywizmu moralnego,
która niszczy w społeczeństwie wartości patriotyczne i narodowe, niezbędne do sprawnego
funkcjonowania zarówno sił zbrojnych, jak i systemu obronnego.
34
Powinniśmy zmienić model sił zbrojnych z ekspedycyjnego na obronny. Nadmierne i przekraczające
nasze aktualne możliwości zaangażowanie w misjach zagranicznych spowodowało marginalizację i
upadek naszych zdolności do obrony terytorium kraju. Podtrzymując oczywiście udział w misjach,
trzeba jednak koniecznie przywrócić właściwe proporcje pomiędzy wsparciem sojuszników a obroną
własnego kraju. Nasi sojusznicy pomogą nam, jeśli będą nas cenili i szanowali za naszą własną siłę i
gotowość do obrony. Państwu dysponującemu słabą i źle przygotowaną armią nikt nie pomoże.
Należy zbudować nowy system doboru i selekcji kadr. W siłach zbrojnych, jak w każdej organizacji,
istnieje wiele obszarów funkcjonalnych, np. szkolenie czy logistyka. Jednak najważniejszym z nich, ale
do tej pory najbardziej zaniedbanym, jest obszar zarządzania kadrami. Jeżeli jakiekolwiek zmiany w
siłach zbrojnych mają się powieść, trzeba zacząć od gruntownej przebudowy, właściwie budowy od
nowa, systemu doboru i selekcji kadr. Obecny system od lat konserwuje stare postkomunistyczne
układy, jest źródłem korupcji i nepotyzmu oraz marnotrawstwa najważniejszego zasobu każdej
organizacji – potencjału ludzkiego.
Wreszcie trzeba odbudować wartości moralne i patriotyczne w siłach zbrojnych. Największą słabością
naszych sił zbrojnych nie jest wcale przestarzałe uzbrojenie czy sprzęt, ale upadek wartości. Wszelkie
zmiany muszą na pierwszym miejscu uwzględniać odbudowę ich wśród żołnierzy, w tym szczególnie
patriotyzmu. Naśladując słowa Jana Pawła II, że nie ma demokracji bez wartości, można z całą
odpowiedzialnością powiedzieć, że nie ma sił zbrojnych bez wartości, i co za tym idzie – nie ma
bezpieczeństwa narodowego bez wartości.
Dać ministrowi szansę
Po ponad 20 latach budowy niepodległego państwa polskiego widać coraz wyraźniej, że największym
zagrożeniem dla jego bytu nie są terroryści, talibowie czy nawet Rosja, ale niekompetencja naszej
elity politycznej i wojskowej. Minister Bogdan Klich, pomimo prawdopodobnie szczerych chęci, podjął
się niewykonalnego zadania: przeprowadzenia podporządkowanej propagandzie profesjonalizacji sił
zbrojnych w państwie uczestniczącym w konflikcie zbrojnym. Co skończyło się tak, jak skończyć się
musiało.
Nowy minister ma okazję ustrzec się błędów poprzednika i myślę, że warto dać mu szansę. Wybór
generała Waldemara Skrzypczaka na doradcę jest dobrym sygnałem, wiele jednak zależy od tego, czy
Tomasz Siemoniak zgodzi się być malowanym ministrem wykonującym posłusznie polecenia
premiera, czy też poważnie i odpowiedzialnie potraktuje swoje zadanie, być może często wbrew woli
premiera i wbrew jego polityce propagandowej osłony własnych zaniechań. Ministerstwo Obrony
Narodowej to nie Ministerstwo Sportu, tu idzie o bezpieczeństwo nas wszystkich.
Tekst ukazał się 25 listopada 2011 w „Rzeczpospolitej”.
35
11. Trybunał Konstytucyjny będzie badał prawo UE
Andrzej Pogłódek, asystent na Wydziale Prawa i Administracji UKSW
Krzysztof Bosak, wicedyrektor CAFR
Od momentu wejścia Polski do Unii Europejskiej wśród prawników toczył się spór o to, czy polski
Trybunał Konstytucyjny może badać zgodność prawa wtórnego UE z Konstytucją. Spór ten jest
szczególnie istotny w przypadku rozporządzeń UE, które – podobnie jak ustawy – obowiązują
bezpośrednio wszystkich obywateli i mają pierwszeństwo przed prawem krajowym, zdaniem
Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości także przed Konstytucją. Dnia 16 listopada 2011 Trybunał
Konstytucyjny rozpatrując skargę polskiej obywatelki (SK 45/09) na rozporządzenie UE dotyczące
uznawania i wykonywania orzeczeń sądowych w sprawach cywilnych i handlowych (Rozporządzenie
Rady nr 44/2001) dokonał rozstrzygnięcia tego dylematu ustrojowego. W precedensowym wyroku
Trybunał przyznał sobie kompetencję kontrolowania prawa UE (uznając jednocześnie niezasadność
tej konkretnej skargi, która stała się pretekstem do owego rozstrzygnięcia). Jest to decyzja na tyle
istotna, że warto bliżej przeanalizować jej tło i jej możliwe konsekwencje.
Przyczyny sporu
Trybunał Konstytucyjny nie badał dotychczas problemu zgodności z Konstytucją prawa wtórnego Unii
Europejskiej, ponieważ nikt nie wniósł tego typu skargi. Konstytucja RP z 1997 r. wymieniając zakres
kognicji Trybunału Konstytucyjnego nie ujęła w sposób wyraźny uprawnienia do kontroli aktów
prawnych tworzonych przez organizacje międzynarodowe. Wyraźnie przyznano Trybunałowi tylko
uprawnienie do badania zgodności z Konstytucją umów międzynarodowych. Konstytucja kompetencje
Trybunału Konstytucyjnego reguluje w dwóch rozdziałach. W rozdziale II „Wolności, prawa i obowiązki
człowieka i obywatela” znajduje się art. 79:
„1. Każdy, czyje konstytucyjne wolności lub prawa zostały naruszone, ma prawo, na zasadach
określonych w ustawie, wnieść skargę do Trybunału Konstytucyjnego w sprawie zgodności z
Konstytucją ustawy lub innego aktu normatywnego, na podstawie którego sąd lub organ administracji
publicznej orzekł ostatecznie o jego wolnościach lub prawach albo o jego obowiązkach określonych w
Konstytucji.”
Natomiast w rozdziale VIII „Sądy i trybunały” ustawodawca umieścił Art. 188:
„Trybunał Konstytucyjny orzeka w sprawach:
1. zgodności ustaw i umów międzynarodowych z Konstytucją,
2. zgodności ustaw z ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi, których ratyfikacja
wymagała uprzedniej zgody wyrażonej w ustawie,
3. zgodności przepisów prawa, wydawanych przez centralne organy państwowe, z Konstytucją,
ratyfikowanymi umowami międzynarodowymi i ustawami,
36
4. zgodności z Konstytucją celów lub działalności partii politycznych,
5. skargi konstytucyjnej, o której mowa w art. 79 ust. 1.”
Główne kontrowersje, wokół których toczył się dotychczasowy spór w doktrynie, koncentrowały się
wokół wątpliwości o to, czy pod wymienionym w art. 79 pojęciem „innego aktu normatywnego” można
rozumieć rozporządzenia UE i czy TK powinien być upoważniony do badania ich zgodności z
Konstytucją, w sytuacji gdy powstają one na skutek zgodnego z Konstytucją przekazania uprawnień
władzy państwowej na rzecz Unii Europejskiej i gdy nie są wymienione w art. 188.
Trybunał Konstytucyjny bada traktaty i implementacje prawa UE
Trybunał Konstytucyjny kilkakrotnie już po wejściu do Unii Europejskiej wypowiadał się w sprawie
zgodności z Konstytucją RP prawa pierwotnego UE, czyli traktatów. Przypomnieć można wyrok z
2004 r. dotyczący udziału cudzoziemców w wyborach do Parlamentu Europejskiego, wyrok z 2005 r.
dotyczący Traktatu Akcesyjnego, czy wyrok z 2010 r. dotyczący Traktatu Lizbońskiego. Odrębnym
przypadkiem jest wyrok z 27 kwietnia 2005 r. dotyczący stosowania europejskiego nakazu
aresztowania wobec obywatelski polskich (sygn. P 1/05). Zaskarżone zostały wówczas przepisy
Kodeksu Postępowania Karnego wprowadzone przy wykonaniu przez Polskę decyzji ramowej UE z
2002 r. w sprawie europejskiego nakazu aresztowania oraz procedury wydawania osób między
państwami członkowskimi.
Trybunał Konstytucyjny wobec prawa wtórnego UE
Prawo wtórne UE to przede wszystkim rozporządzenia i dyrektywy. Rozporządzenie, ma moc
powszechnie obowiązującą i jest stosowane bezpośrednio na terenie każdego z państw należących
do Unii Europejskiej. W wypadku niezgodności ustawy krajowej z rozporządzeniem ta pierwsza nie
jest stosowana. Dyrektywy wymagają implementacji do prawa krajowego, jednak zgodnie z
orzecznictwem Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości (obecnie: Trybunału Sprawiedliwości Unii
Europejskiej) w pewnych wypadkach mogą one obowiązywać bezpośrednio. Może to mieć miejsce
wówczas, gdy upłynął okres na ich implementację, a przepisy dyrektywy są jasne i nadają się do
bezpośredniego stosowania. W takiej sytuacji dyrektywy swoim charakterem zbliżają się do
rozporządzeń.
Brak wyraźnego ujęcia w Konstytucji RP uprawnienia Trybunału do badania zgodności z Konstytucją
RP prawa wtórnego UE powodował możliwość przyjęcia jednego z dwóch stanowisk:
1. Nie można domniemywać kompetencji Trybunału Konstytucyjnego. Organ ten posiada
tylko kompetencje, które wyraźnie przyznał mu ustrojodawca. Jest to wykładania literalna,
ścisła. W ślad za nią pojawiały się projekty zmiany Konstytucji RP i przyznania Trybunałowi
jednoznacznego uprawnienia do badania zgodności z Konstytucją RP prawa wtórnego UE.
37
2. Można domniemywać kompetencję Trybunału Konstytucyjnego. Jest to wykładnia
szeroka, odwołująca się do obecnego w Konstytucji pojęcia „aktu normatywnego”, jako
przedmiotu badań TK. Opiera się ona na argumencie, iż stanowisko przeciwne powodowałoby
utratę kontroli nad wykonywaniem kompetencji władzy państwowej przekazanych Unii
Europejskiej, bowiem o ile samo przekazanie określonych kompetencji mogło być zgodne z
Konstytucją RP to sposób ich wykonywania (wydawane na ich podstawie powszechnie i
bezpośrednio obowiązuje akty prawne) już niekoniecznie musi być konstytucyjny. Biorąc pod
uwagę zakres przekazanych kompetencji taki stan rzeczy powodowałoby znaczące
ograniczenie możliwości wypełniania przez Trybunał swojej ustrojowej roli.
Przed wydaniem wyroku w omawianej na wstępie sprawie Trybunał Konstytucyjny zwrócił się o opinię
do Sejmu RP, Ministra Spraw Zagranicznych oraz do Prokuratora Generalnego. Przedstawione przez
nich opinie bardzo znacząco się różniły, co pokazuje ustrojową wagę problemu, który rozstrzygał
Trybunał.
Sejm RP wspiera Trybunał Konstytucyjny
Marszałek Sejmu w stanowisku przedstawionym Trybunałowi przyjął, iż posiada on uprawnienie do
badania aktów prawa pochodnego Unii Europejskiej w trybie skargi konstytucyjnej: „sposób
wyznaczania kognicji TK a limine nie wyłącza z jej zakresu aktów prawa pochodnego UE, o ile
badanie konstytucyjności przebiegałoby w trybie skargi konstytucyjnej” (str. 3 stanowiska Sejmu RP).
Zdaniem Sejmu „tezy o dopuszczalności badania przez Trybunał każdego aktu normatywnego
przesądzają, w ocenie Sejmu dwie okoliczności: po pierwsze, taka wykładania służy pełniejszej
ochronie zasady nadrzędności Konstytucji w systemie źródeł prawa, a przez to zapewnia również
wewnętrzną spójność tego systemu, po drugie, umożliwia ona realizowanie podstawowej funkcji skargi
konstytucyjnej, jaką jest gwarantowanie konstytucyjnych wolności i praw jednostek” (str. 11). Nie ulega
wątpliwości, iż rozporządzenie unijne jest aktem normatywnym. Sejm uznał także, iż przyjęte w wyniku
integracji zobowiązania RP nie mogą stanowić podstawy ograniczenia kognicji TK: „teza o wyłączeniu
spod konstytucyjnie determinowanej kognicji TK kategorii prawa pochodnego UE, wskutek
przystąpienia Polski do Unii Europejskiej, musi zostać odrzucona”. Dodano, iż przyjęcie przeciwnego
stanowiska oznaczałoby zakwestionowanie dotychczasowego orzecznictwa TK wskazującego
wyraźnie na pierwszeństwo Konstytucji RP w systemie źródeł prawa.
MSZ i Prokurator Generalny wspierają Unię Europejską
Odmiennie Minister Spraw Zagranicznych w stanowisku przedstawionym Trybunałowi stanął na
stanowisku niedopuszczalności badania przez Trybunał Konstytucyjny niezgodności z Konstytucją
prawa pochodnego UE. Minister wskazywał w pierwszym rzędzie na zasadę pierwszeństwa prawa
UE, która stanowi naczelną zasadę ustrojową unijnego porządku prawnego. Wskazał, przywołując
liczne orzeczenia ETS, iż „ważność oraz skutki wynikające z aktów prawa UE w krajowym porządku
38
prawnym nie mogą być podważane czy też kwestionowane z powodu ich potencjalnej niezgodności z
przepisami krajowymi, w tym zawartymi w konstytucji” (str. 6 stanowiska MSZ). Wobec tego „żadnemu
organowi krajowemu, w tym także trybunałom konstytucyjnym, nie wolno kwestionować ważności
norm prawa Unii Europejskiej poprzez ich uchylanie, czy też ich niestosowanie” (str. 7). Minister
Spraw Zagranicznych uznał także, iż przeciw uprawnieniu TK do badania w trybie skargi
konstytucyjnej aktów prawa pochodnego przemawia uznawanie przez UE praw zagwarantowanych w
Europejskiej Konwencji Praw Człowieka oraz praw podstawowych wynikających ze wspólnych tradycji
konstytucyjnych za ogólne zasady prawa UE. Zdaniem Ministra wobec tego prawdopodobieństwo
niezgodności pomiędzy konstytucyjnymi prawami i wolnościami jednostki a prawem pochodnym UE
„jest więc de facto znikome” (str. 8). Minister Spraw Zagranicznych uznawał także, iż przeciw badaniu
przez TK konstytucyjności aktów prawa pochodnego UE przemawiają skutki stwierdzenia
niekonstytucyjności takich aktów (pkt. 31–35 stanowiska). Przy tym dla Ministra naruszeniem
zobowiązań traktorowych byłoby już samo uznanie przez TK swojej kompetencji w tej kwestii ze
względu na właściwość Trybunału Sprawiedliwości UE w tej kwestii (pkt. 36–37 stanowiska).
Prokurator Generalny w swoim stanowisku przedstawionym Trybunałowi także wnosił o umorzenie
postępowania ze względu na niedopuszczalność wydania orzeczenia. Zdaniem Prokuratora
Generalnego TK nie posiada kompetencji do badania zgodności z Konstytucją RP aktów prawa
pochodnego UE w trybie skargi konstytucyjnej. W stanowisku odrzucono poglądy (np. K. Wojtyczka)
dopuszczające ograniczoną przedmiotowo kontrolę tych aktów w trybie skargi konstytucyjnej.
Prokurator Generalny przyjął za J. Trzcińskim, iż „przedmiotem skargi może być tylko ustawa lub akty
normatywne organów wymienionych w art. 188 pkt 1-3 z wyłączeniem możliwości badania w trybie
skargi konstytucyjnej umów międzynarodowych, o których mowa w art. 188 pkt 1, bo nie są aktami
normatywnymi” (str. 32 stanowiska PG). Wskazano też, iż badanie przez TK zgodności z Konstytucją
prawa pochodnego UE stanowiłoby naruszenie prawa unijnego, który skutkowałby odpowiedzialnością
przed Trybunałem Sprawiedliwości UE za jego niestosowanie.
Rozstrzygnięcie Trybunału Konstytucyjnego
Trybunał Konstytucyjny w swym orzeczeniu szeroko odniósł się do wszystkich pojawiających się w
dyskusji argumentów. Streszczając najistotniejsze tezy TK omówione w opublikowanym po ogłoszeniu
wyroku komunikacie, można stwierdzić, że:
1. TK analizując systematykę Konstytucji uznał, że brak wymienienia w art. 188 „innych aktów
prawnych” nie ma istotnego znaczenia, jako że pojawia się tam odesłanie do art. 79, który to
w sposób autonomiczny i niezależny reguluje kwestię skargi konstytucyjnej.
2. TK uznał, że poprzez „inny akt normatywny” można rozumieć akt wydany przez organizację
międzynarodową, który ma charakter ogólny, którego normy mają charakter generalny i
abstrakcyjny i który bezpośrednio obowiązuje polskich obywateli. Rozporządzenia Rady UE
spełniają te warunki.
39
3. TK wskazał, że rozporządzenia UE mogą zawierać normy, na podstawie których orzeka się o
wolnościach, prawach i obowiązkach obywateli, w związku z czym powinny być poddane
należytej kontroli.
4. TK przypomniał, że choć w świetle traktatów rozporządzenia UE są nadrzędne wobec
Konstytucji, to podstawą dla działania TK jest Konstytucja, która to z kolei stanowi iż jest
nadrzędna względem wszelkich innych praw. W konsekwencji Trybunał Sprawiedliwości UE
ma zdaniem TK badać zgodność prawa UE z traktatami, a TK będzie badał zgodność prawa
UE z Konstytucją.
Trybunał w swym stanowisku stwierdził, że „jest zobowiązany do takiego pojmowania swej pozycji, że
w sprawach zasadniczych, o wymiarze konstytucyjno-ustrojowym zachowa pozycję „sądu ostatniego
słowa”. Na tym tle może dojść potencjalnie do kolizji pomiędzy rozstrzygnięciami Trybunału
Konstytucyjnego i Trybunału Sprawiedliwości.” Słowa te zostały jednak zrównoważone uwagami o
zachowaniu „należytej ostrożności i powściągliwości” w badaniu prawa UE, o wykładni opartej na
„wzajemnej lojalności” pomiędzy instytucjami UE i państwem członkowskim, o „subsydiarności”
kontroli TK wobec kontroli Trybunału Sprawiedliwości UE i o „ostatecznym charakterze” ewentualnego
orzeczenia niekonstytucyjności prawa UE. Sposób rozstrzygnięcia problemu przez TK jest podobny do
wcześniejszego rozwiązania analogicznego dylematu ustrojowego przez niemiecki Federalny Trybunał
Konstytucyjny.
Konsekwencje orzeczenia niekonstytucyjności aktu prawa UE
Orzeczenia TK mają moc powszechnie obowiązująca i są ostateczne (art. 190 ust. 1 Konstytucji). W
wyniku orzeczenia TK przepis prawa wtórnego UE uznany za niezgodny z Konstytucją nie mógłby być
stosowany w Polsce. Taki stan powodowałby niewywiązywanie się przez Polskę ze zobowiązań
prawnomiędzynarodowych. Każde z państw członkowskich zobowiązane jest do zapewnienia
skuteczności prawa unijnego na swoim terytorium. Niestosowanie przez Polskę uznanych za
niezgodne z Konstytucją RP norm prawa UE spowodowałby stan naruszenia skutkujący wszczęciem
postępowania przed Trybunałem Sprawiedliwości UE za naruszenie zobowiązań wynikających z
traktów i orzeczenie kar finansowych za niestosowanie prawa UE. Wiadomo także, iż państwo nie
może się powoływać na prawo wewnętrzne w celu uchylenia się od realizacji zobowiązań
międzynarodowych (Konwencja Wiedeńska o Prawie Traktatów).
TK w swoim orzecznictwie wskazał, iż powstały wskutek orzeczenia o niezgodności danej normy
prawa unijnego z Konstytucją RP stan prawny może zostać rozwiązany na trzy sposoby:
1. Zmianę Konstytucji RP w celu usunięcia niezgodności między nią a aktem prawa
pochodnego
2. Zmianę kwestionowanego przepisu prawa wspólnotowego lub wyłączenie jego stosowania
wobec Polski (wprowadzenie do prawa UE klauzuli „opt out”)
40
3. Wyjście z Unii Europejskiej
Należy tu zaznaczyć, że Trybunał Konstytucyjny ma prawo odroczyć w czasie utratę mocy przez
zakwestionowany akt prawa UE nawet o rok czasu (Art. 190 ust. 3 Konstytucji). Po podjęciu decyzji
przez Trybunał do ustawodawcy należeć będzie decyzja, który z powyższych wariantów należy
zastosować. Wydaje się, iż najczęściej usunięcie kolizji będzie się odbywać przez zmianę Konstytucji
RP (vide sprawa ENA) lub przez uzyskanie wyłączenia dla Polski od danej normy. Najmniej
prawdopodobnym rozwiązaniem wydaje się decyzja o wyjściu z Unii Europejskiej w wyniku orzeczenia
TK. Nie można jednak wykluczyć i tego rozwiązania, jako że wspomina o nim w swym komunikacie
sam Trybunał.
Wnioski polityczne
Zaistnienie kolizji między prawem wtórnym UE a Konstytucją RP jest mało prawdopodobne, trzeba
bowiem pamiętać, iż traktaty leżące u podstaw Unii Europejskiej jak i Konstytucja RP opierają się na
zbliżonej aksjologii. Nie jest to jednak niemożliwe, czego przykładem jest przywołana już kwestia
europejskiego nakazu aresztowania, czy też uznanych za niekonstytucyjne przez trybunały niemiecki i
rumuński ustaw implementujących dyrektywę o retencji danych (która w konsekwencji jest
rewidowana). Nie można więc wykluczyć, iż w przyszłości taka kolizja prawa wtórnego z Konstytucją
RP pojawi się. Wówczas po orzeczeniu TK ustawodawca będzie musiał udzielić odpowiedzi, które z
powyżej zarysowanych rozwiązań wybrać.
Wydane przez TK orzeczenie uznające prawo tego organu do badania zgodności z Konstytucją RP
prawa pochodnego wypada ocenić pozytywnie. Dzięki uznaniu się przez Trybunał za organ właściwy
w takich sprawach w stopniu znacznie większym niż przed zapadnięciem tego orzeczenia
urzeczywistniona będzie mogła być zasada prymatu Konstytucji RP w krajowym porządku prawnym.
Obywatele otrzymali zaś potencjalnie skuteczne narzędzie ochrony swoich konstytucyjnych praw.
Warto także zauważyć, iż możliwość badania przez Trybunał zgodności z Konstytucją RP aktów
prawa pochodnego UE może wpłynąć pozytywnie na pozycję przetargową Polski w negocjacjach
wewnątrzunijnych. Zważywszy jednak na fakt, że sam Trybunał stworzył regułę „proeuropejskiej
wykładni” przepisów Konstytucji RP orzeczenie niezgodności będzie poważnym ryzykiem tylko w
sytuacjach naprawdę wyjątkowych.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 27 listopada 2011 r.
41
12. Plecami do morza
Marcin Horała, ekspert CAFR
Gdynia to miasto-legenda II Rzeczypospolitej. Symbolizowało zdolność ówczesnej Polski do
podejmowania inicjatyw na najwyższym światowym poziomie, do świadomego określania i
konsekwentnej realizacji strategicznych celów polskiej wspólnoty politycznej. Jednocześnie było
wielkim projektem zwrócenia Polski ku morzu i pozyskania dla kraju długofalowych korzyści z
nadmorskiego położenia.
To samo miasto może obecnie stanowić przykład braku takiego perspektywicznego myślenia, braku
przemyślanej realizacji narodowego interesu w realiach III RP. Jak w soczewce skupiają się w nim
efekty odwrócenia się Polski od morza, ignorowania atutu, jakim morze powinno być dla polskiej
gospodarki.
Stocznie – stracona szansa
Najgłośniejszym przykładem z ostatnich lat jest doprowadzenie do likwidacji największej i
najnowocześniejszej polskiej stoczni produkcyjnej – Stoczni Gdynia SA. Niedawno opublikowany
raport Najwyższej Izby Kontroli odsłonił skalę błędów i zaniedbań w jej sprawie. Przede wszystkim
Ministerstwo Skarbu Państwa zaniechało odwołania od decyzji Komisji Europejskiej, która odrzuciła
przedstawione plany restrukturyzacji i nakazała zwrot przekazanej stoczni pomocy publicznej. Jak
pokazują przykłady stoczni francuskich czy niemieckich, można było skutecznie odwoływać się od
decyzji KE – a przede wszystkim można było opracować dobry plan restrukturyzacji, który umożliwiłby
dalsze istnienie stoczni. Dysponowała ona ogromnym, bardzo specyficznym majątkiem – który
obecnie w znacznej części jest wykorzystywany nieefektywnie, w sposób niezgodny z pierwotnym
przeznaczeniem. Stocznia Gdynia posiadała technologie i zdolności produkcyjne na najwyższym
światowym poziomie. Mogłaby zarówno z powodzeniem prowadzić dalej działalność gospodarczą, jak
i stanowić instrument polityki państwa.
Warto wspomnieć, że naturalnym uzupełnieniem budowy gazoportu byłoby powołanie narodowego
armatora, zajmującego się zagwarantowaniem nieprzerwanych dostaw gazu. Gazowce na potrzeby
takiego armatora mogłaby z powodzeniem budować Stocznia Gdynia. Są to statki wymagające
skomplikowanego know-how i utrzymania wyśrubowanych reżimów technologicznych. Stosunkowo
niewielka część światowych stoczni jest w stanie spełnić takie wymagania i należała do nich gdyńska
stocznia.
Ministerstwo Skarbu Państwa powinno więc skupić się na przygotowaniu dobrego programu
restrukturyzacji, który pozwoliłby na jednorazowe odcięcie efektów dawnych błędów w zarządzaniu
(które ciągnęły się za stocznią jak ogon), i zbudowanie struktury gospodarczej rentownej i zdolnej do
konkurencji. Zamiast tego mieliśmy bierną akceptację drogi likwidacyjnej – a główną troską rządu stała
42
się propagandowa osłona całej operacji chociażby przez kreowanie mitycznego „katarskiego
inwestora”.
Zgodzę się z twierdzeniem, że nie sposób w nieskończoność utrzymywać nierentownego
przedsiębiorstwa i topić w nim kolejne miliony złotych płynące z kieszeni podatników. Stocznia Gdynia
była jednak firmą, której tak naprawdę nigdy nie dano szansy na sprawdzenie się w uczciwej rynkowej
konkurencji. Była stałym obiektem politycznych nacisków, zarządców obsadzanych z klucza
partyjnego, decyzji nieracjonalnych gospodarczo, wreszcie zwykłego wyprowadzania majątku. Jeżeli
jednak dopłacanie do nierentownych miejsc pracy nazwać możemy wątpliwym ekonomicznie i
moralnie – to jak nazwać dopłacanie grubych milionów do… likwidacji miejsc pracy. Koszty samego
programu kompensacyjnego (dodajmy – nieskutecznego, 2/3 byłych pracowników stoczni pozostaje
bez pracy) to 600-700 milionów złotych. Jeżeli dodamy do tego utracone wpływy podatkowe z tytułu
likwidacji co najmniej kilkunastu, jak nie kilkudziesięciu tysięcy miejsc pracy (nie tylko w samej stoczni,
ale i u kooperantów), koszty dla budżetu państwa grubo przekroczą miliard.
Aktualnie w upadłości likwidacyjnej znajduje się kolejna gdyńska stocznia – Stocznia Marynarki
Wojennej SA. Podstawową przyczyną upadłości stoczni jest zaniechanie programu rozwoju, można
powiedzieć – powolna likwidacja polskiej Marynarki Wojennej. Tym samym marynarka generuje
niewielki wolumen zamówień, niewystarczający do utrzymania się stoczni.
Najgłośniejszym i najbardziej jaskrawym przypadkiem, swoistym gwoździem do trumny stoczni, było
wstrzymanie budowy korwety „Gawron”. Miała ona być początkiem programu rozbudowy floty,
początkiem serii sześciu jednostek – stąd jej wysokie koszty ze względu na prototypowość. Błędy w
pierwotnych kalkulacjach i kolejne zmiany koncepcji w trakcie budowy spowodowały, że pierwotnie
planowany koszt ukończenia okrętu (300 milionów złotych) urósł do astronomicznej kwoty 1,5 miliarda.
W międzyczasie dochodziło do szeregu nieprawidłowości, jak chociażby do przekazania części
środków z programu budowy korwety na inne cele. Pierwotny plan budowy sześciu jednostek został
ograniczony do jednej, a następnie doszło do wstrzymania budowy nawet tej jednej. Tymczasem
Stocznia Marynarki Wojennej poniosła znaczące koszty pozyskiwania niezbędnych technologii i
urządzeń – które mogłyby się zamortyzować jedynie w wypadku kontynuacji programu. Dodajmy, że
już od 2015 roku marynarka powinna wycofać ze służby wyeksploatowane jednostki, które miały
zostać zastąpione przez „Gawrony”. Widać już, że nie będzie czym ich zastępować. Pozostanie więc
albo zachować w służbie stare jednostki, coraz droższe w utrzymaniu i o znikomej wartości bojowej
(praktycznie okręty muzealne), albo dokonać awaryjnych wielomiliardowych zakupów używanych
jednostek, albo pogodzić się z utratą realnej siły uderzeniowej przez polską flotę wojenną.
Likwidacja Stoczni Marynarki Wojennej pozbawi polską marynarkę zaplecza produkcyjno-
remontowego, co podwyższy zarówno koszty bieżącego utrzymywania floty w zdolności bojowej, jak i
koszty ewentualnego przyszłego programu jej odbudowy (nie wspominając o komplikacjach
strategicznych braku własnego zaplecza technicznego na wypadek konfliktu zbrojnego).
43
Oczywistością są reperkusje gospodarcze likwidacji kilkuset miejsc pracy. Tymczasem rząd nie dość,
że nie przystąpił do skutecznej restrukturyzacji stoczni (zignorowano na przykład opracowany przez
sejmową komisję obrony Narodowy Program Budowy Okrętów), to jeszcze sam przyczynił się do jej
kondycji finansowej, zwlekając z regulowaniem zobowiązań za zakontraktowane w stoczni zlecenia.
Ze względu na ograniczone miejsce zasygnalizuję tylko sytuację dwóch innych przedsiębiorstw
gdyńskiej gospodarki morskiej. Stocznia remontowa Nauta jako jedyna znajduje się w dobrej kondycji
finansowej, z rosnącym portfelem zamówień i konsekwentnie realizowanym programem rozwoju.
Nauta skorzystała z likwidacji Stoczni Gdynia, zakupując część jej terenu. Przeprowadzka na
nabrzeże dawnej Stoczni Gdynia pozwoli na zadysponowanie terenem zajmowanym dotychczas przez
Nautę – jest to teren w sąsiedztwie centrum miasta, a więc potencjalnie o dużej wartości rynkowej.
Ciesząc się z dobrej kondycji Nauty, musimy pamiętać, że jest to stocznia stosunkowo mała, o
potencjale nieporównywalnie mniejszym od dużej stoczni produkcyjnej, jaką była Stocznia Gdynia.
Z kolei u progu całkowitej likwidacji znajduje się przedsiębiorstwo połowów dalekomorskich DALMOR
SA. Już od dawna następowało stopniowe wygaszanie tradycyjnej działalności przedsiębiorstwa.
Egzystencję firmy DALMOR podtrzymuje zarządzanie, wydzierżawianie i stopniowa sprzedaż
posiadanego majątku. Teren zajmowanego przez spółkę tzw. Mola Rybackiego to ścisłe centrum
miasta. Zgodnie z niedawno uchwalonym miejscowym planem zagospodarowania przestrzennego ma
zostać przeznaczony na budownictwo usługowo-mieszkaniowe. Oferta prywatyzacyjna spółki została
więc skierowana do deweloperów. Pierwsze podejście do prywatyzacji nie zakończyło się sukcesem
(zgłosił się tylko jeden oferent, proponując zbyt niską cenę), niemniej można przyjąć, że całkowite
wyłączenie terenów po firmie DALMOR z wykorzystania dla gospodarki morskiej to tylko kwestia
czasu.
Sukces portu
Na tym tle pozytywnie odznacza się gdyński port. Notuje on wysoki wolumen przeładunków i zapewnia
– wraz z otoczeniem – kilka tysięcy miejsc pracy. Można zaryzykować twierdzenie, że przyjęto
zasadniczo słuszną formułę organizacyjną dla portu (choć można oczywiście wskazać na wątpliwe
rozwiązania szczegółowe, jak chociażby dziwnie duży wpływ lokalnego samorządu na władze spółki
przy minimalnym zaangażowaniu majątkowym czy w ogóle przyjęcie formuły prawnej spółki prawa
handlowego dla organu będącego w istocie czymś pośrednim między przedsiębiorstwem, operatorem
majątku państwowego a organem administracji). Jednak sama zasada pozostaje słuszna – polega na
pozostawaniu infrastruktury portowej w posiadaniu podmiotu publicznego (Zarządu Morskiego Portu
Gdynia SA). Zadaniem zarządu jest utrzymywanie owej infrastruktury i inwestowanie w jej rozwój.
Bezpośrednią działalnością przeładunkową zajmują się natomiast docelowo prywatne firmy będące
operatorami poszczególnych terminali, na zasadzie wieloletniej dzierżawy nabrzeży i trwale z nimi
związanych instalacji przeładunkowych.
44
Rozwiązanie takie pozwala z jednej strony na optymalizację zarządzania procesami przeładunkowymi
poprzez wdrażanie rynkowej racjonalności – z drugiej strony generuje stały strumień środków na
utrzymanie i rozwój infrastruktury portowej, zachowuje ją w polskich rękach i zapobiega jej rabunkowej
eksploatacji.
W ostatnich latach znacznie poprawiła się dostępność drogowa portu (przede wszystkim poprzez
dokończenie budowy estakady Kwiatkowskiego), dokonano też przebudowy i pogłębienia kanału
portowego. Najbliższe lata to kolejne inwestycje – absolutnie kluczowa będzie tu inwestycja w dalsze
pogłębianie portu. Umożliwienie dostępu do nabrzeży wielkich statków dalekomorskich pozwoli na
otwarcie bezpośrednich połączeń z Dalekim Wschodem, a zatem wyeliminowanie obecnie
występujących przeładunków na statki dowozowe w Hamburgu czy Rotterdamie, a co za tym idzie –
ograniczenie kosztów i czasu dla polskiego handlu oceanicznego. W tym kontekście warto również
wspomnieć o planowanych inwestycjach w zaplecze logistyczne (co pozwoli na „przytrzymanie”
towaru w okolicy portu i wygenerowanie wartości dodanej dla lokalnej gospodarki) oraz o pozyskanych
przez terminale przeładunkowe środkach europejskich na programy inwestycyjne (uwagę zwraca
rekordowy czteroletni program Bałtyckiego Terminalu Kontenerowego o łącznej wartości 153 milionów
złotych).
Zyskuje Hamburg
Mamy nadal do czynienia z ogromną rezerwą dla rozwoju gdyńskiego – i nie tylko gdyńskiego – portu.
Jest to sytuacja, w której – jak to się mówi w branży – największym polskim portem jest Hamburg.
Ogromny strumień towarów zamiast zostać tam przeładowany na statki dowożące do polskich portów
– jest wyładowywany, wprowadzany w unijny obszar celny i transportowany dalej do Polski drogą
lądową. Najostrożniejsze szacunki wskazują, że na tym przekierowaniu strumienia polskiego handlu
zagranicznego budżet państwa traci rocznie co najmniej 2 miliardy złotych z tytułu cła, podatków i
opłat.
Przyczyny takiego stanu rzeczy są dwojakiego rodzaju: administracyjno-proceduralne i
infrastrukturalne. Pomimo stosowania teoretycznie tych samych unijnych procedur celnych i
kontrolnych (sanitarnych, epidemiologicznych, weterynaryjnych itp.) w praktyce clenie i poddawanie
towaru inspekcjom w Hamburgu jest wyraźnie szybsze (a co za tym idzie – i tańsze) niż w Gdyni czy
innych polskich portach. Aby zaradzić takiemu zjawisku, koniecznością jest twarde wprowadzenie
zasady „UE plus 0″ zarówno w zakresie regulacji, jak i praktyki działania służb celnych oraz
państwowych inspekcji. Twierdzenie, że wprowadzając ponadstandardowe wymogi, dbamy o interes
polskiego budżetu i konsumenta (bo np. skuteczniej zwalczamy przemyt, zwiększamy wpływy do
budżetu z tytułu cła, gwarantujemy wyższą jakość towarów dopuszczanych do obrotu) – to mrzonki.
Jedyne, co osiągamy takim postępowaniem, to odstraszenie towarów z polskich portów i
przekierowanie strumienia wpływów z ceł i opłat do niemieckiego budżetu. Dlatego palącym zadaniem
dla polskiej administracji rządowej staje się wprowadzenie zasady – ani jednej regulacji więcej, ani
45
jednej restrykcyjnej praktyki państwowych służb więcej niż wymagane od nas wprost przez unijne
regulacje.
Problem infrastrukturalny – fatalna jakość dróg czy zapaść kolei – jest jeszcze wzmocniony przez
preferowanie inwestycji w infrastrukturę transportową w korytarzach równoleżnikowych kosztem
korytarzy południkowych (czego nie zawaham się nazwać działaniem na szkodę państwa – nie tylko z
przyczyn ekonomicznych, ale i geostrategicznych). Wystarczy porównać tempo budowy autostrad A2 i
A4 z autostradą A1. W połączeniu ze znakomitą infrastrukturą na terenie Niemiec doprowadziło to do
sytuacji, że z ogromnych obszarów Polski czas i koszt dostarczenia towaru do Hamburga i do polskich
portów jest porównywalny. Nastąpiło trwałe ułożenie się wielu łańcuchów logistycznych w osi wschód-
zachód kosztem osi północ-południe. Niestety, taka bezmyślna polityka jest kontynuowana i w ramach
rozdziału środków unijnych nadal dofinansowywane są inwestycje służące sprawniejszemu wywozowi
towarów do Niemiec drogą lądową. Tym samym polskie państwo finansowo wspomaga ucieczkę
towarów z polskich portów. Jak to często bywa w stosunkach polsko-niemieckich, bezmyślności i
zaniedbaniu własnego interesu przez stronę polską towarzyszy bardzo świadoma i konsekwentna
polityka strony niemieckiej – w tym konkretnym przypadku realizowana przykładowo przez Deutsche
Bahn.
Kiedy w 2007 roku nowo powstały rząd Tuska likwidował Ministerstwo Gospodarki Morskiej, mało kto
przypuszczał, że jest to wstęp do likwidacji gospodarki morskiej jako takiej. Tymczasem kolejne lata
wskazują, że taki właśnie kurs – na likwidację wielu obszarów gospodarki morskiej – został przyjęty. W
Gdyni widać to szczególnie wyraźnie.
Tekst ukazał się 28 listopada 2011 w „Naszym Dzienniku”.
46
13. Praca domowa ministra Rostowskiego
dr Stanisław Tyszka, dyrektor CAFR
Fundacja Republikańska odrobiła za Jacka Rostowskiego jego pracę domową. Napisaliśmy dla
Ministerstwa Finansów wniosek o tzw. środek specjalny do Komisji Europejskiej w sprawie utrzymania
obniżonych stawek VAT na ubranka i buty dziecięce. Stawki te mają wzrosnąć od 1 stycznia 2012 r. z
8% do 23%. Tymczasem takie państwa jak Wielka Brytania czy Irlandia korzystają w tym zakresie ze
stawki 0% VAT. Nasz wniosek jest nie tylko zgodny z prawem unijnym, ale jest gotowy – wystarczy, że
minister złoży podpis i nada list do Brukseli. Straty dla budżetu będą niewielkie, a oszczędności dla
rodzin znaczące. Jeśli minister się pod tym wnioskiem nie podpisze, to chyba tylko z czystej
złośliwości.
Rząd tłumaczy, że został zmuszony do zniesienia preferencyjnych stawek VAT na ubranka i buty
dziecięce na mocy wyroku Europejskiego Trybunału Sprawiedliwości z października 2010 r. Według
Trybunału polskie przepisy o preferencyjnym opodatkowania tych towarów były niezgodne z
przepisami unijnymi. Znamienna była reakcja Ministra Finansów, który nie tylko szybko pogodził się z
podwyżką stawek VAT, ale zaproponował wręcz, żeby podwyżki wprowadzić jeszcze wcześniej niż od
1 stycznia 2012 roku. Tymczasem okazuje się, że rząd nie wykorzystał jeszcze wszystkich możliwych
środków prawnych dla powstrzymania podwyżek. Tu właśnie w sukurs rządowi przychodzi Fundacja
Republikańska, która przygotowała wniosek o dopuszczony dyrektywami unijnymi środek specjalny.
Skutki opodatkowania ubranek dla dzieci stawką 23% VAT wydają się oczywiste, ale może warto je
przypomnieć. Jedną z podstawowych cech podatku VAT jest to, że końcowe obciążenie podatkowe
ponosi konsument. Należy się więc spodziewać wzrostu cen towarów objętych nową stawką
przynajmniej o kwotę wynikającą z różnicy między dotychczas obowiązującą stawką obniżoną VAT
(8%) a stawką podstawową, tj.: przy wzroście nominalnym VAT o 15 punktów procentowych, cena
brutto dla klienta wzrośnie efektywnie o 13,9%. W efekcie zastosowania nowej stawki znacząco
zwiększy się obciążenie podatkowe rodzin.
Istotnym kontekstem dla tych szkodliwych dla rodzin podwyżek są niepokojące prognozy
demograficzne. Wskaźnik dzietności utrzymuje się w Polsce na bardzo niskim poziomie od lat (w
przedziale 1,22-1,40 w latach 2000-2009). Tymczasem dla zapewnienia zastępowalności pokoleń
konieczne jest by kształtował się on na poziomie co najmniej 2,1. Bezpośrednim efektem
utrzymywania się tego wskaźnika na niskim poziomie jest prognozowany znaczący spadek liczby
ludności Polski (do 36,5 mln w 2030 r. i 32 mln w 2050 r.) oraz gwałtowne starzenie się
społeczeństwa. Skutki dla systemu emerytalnego, obciążeń fiskalnych i konkurencyjności gosodarczej
Polski moga okazać się tragiczne.
47
Tym tendencjom mogłaby zaradzić efektywna polityka prorodzinna. Warto zauważyć, że obniżone
stawki VAT na ubrania dla dzieci są ważnym elementem rozwiązań prorodzinnych w krajach, którym
udaje się utrzymywać znacznie wyższy w porównaniu z Polską wskaźnik dzietności. We
wspomnianych krajach ze stawką 0% VAT wskaźniki dzietności wynoszą 2,07 (Irlandia) i 1,94 (Wielka
Brytania).
Jednocześnie należy pamiętać, że utrzymanie preferencyjnych stawek na ubranka dziecięce miałoby
znikomy wpływ na dochody budżetowe. Według wyliczeń samego Ministra Finansów podwyżki stawek
na te towary w roku 2011 zwiększyłyby dochody o około 160 mln zł, co stanowi zaledwie 0,13%
całości zakładanych dochodów z VAT w 2011 r.
Oczekujemy od rządu jedynie tego, że wykorzysta on wszystkie dopuszczalne prawem europejskim
środki w celu obrony polskich rodzin przed podwyżką opodatkowania. Gdyby wniosek został
odrzucony, rząd powinien starać się przekonać Radę UE do naszych argumentów natury społeczno-
politycznej i wprowadzenia odstępstwa dla Polski w drodze odpowiedniej zmiany Dyrektywy VAT.
Zmiany we wspólnotowym systemie VAT nie są co prawda łatwe do wprowadzenia, ale są możliwe
zarówno na poziomie środków specjalnych jak i zmian samej dyrektywy.
Pierwsze negatywne reakcje na nasz wniosek ze strony rządowej świadczą niestety o pewnej
nieśmiałości w obronie polskich interesów i braku wiedzy o tym jak elastyczne mogą być regulacje
europejskie. Tymczasem, jeśli sami nie będziemy domagać się respektowania naszych
fundamentalnych interesów w UE, to z dobrego serca nic nie dostaniemy.
Zachęcam do zapoznania się z wnioskiem do Komisji Europejskiej i wywierania nacisku na
Ministerstwo Finansów, żeby wniosek ten złożyło.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 30 listopada 2011 r. Na stronie CAFR dostępny jest również omawiany wniosek do Komisji Europejskiej.
48
14. Nieruchomości PKP – uwagi do raportu NIK
Marcin Bonicki, ekspert CAFR
Najwyższa Izba Kontroli ogłosiła częściowo ocenzurowaną „Informację o wynikach kontroli
wykorzystania nieruchomości kolejowych na cele komercyjne, niezwiązane z prowadzeniem ruchu
kolejowego”9. Największą karierę medialną zrobił właśnie fakt utajnienia (przez sąd) części dotyczącej
warunków ugody zawartej przez PKP z jednym z partnerów handlowych. W cieniu pozostały natomiast
inne smakowite kąski z dania zaserwowanego przez NIK. Poniżej omawiam te, które szczególnie
zasługują na zaistnienie w debacie publicznej.
Na wstępie należy przypomnieć, że w ramach rozpoczętej w 2001 roku restrukturyzacji
Przedsiębiorstwa Państwowego PKP utworzono spółkę PKP S.A., która przejęła całość jego praw i
obowiązków, w tym i całość zadłużenia (stan zadłużenia długoterminowego PKP S.A. na koniec 2008
r. wynosił ok. 5,3 mld zł, a Grupy PKP – ok. 6,8 mld zł). Kolejowe długi miały zostać spłacone „w
drodze zagospodarowania przez PKP S.A. przejętego mienia, w tym przede wszystkim w wyniku
sprzedaży i oddania do odpłatnego korzystania majątku zbędnego do prowadzenia działalności
produkcyjnej”. Kontrola NIK miała na celu zbadanie czy ta operacja się powiodła.
Stan posiadania PKP
Jednym z zarzutów postawionych przez NIK jest niezakończenie inwentaryzacji majątku
nieruchomego PKP. I już w tym miejscu rodzi się pierwsze pytanie. W różnych miejscach raportu
pojawiają się różne dane dotyczące wielkości tego majątku, tak jakby autorzy nie mogli się
zdecydować czy PKP posiada 103, 104 czy 105 tysięcy nieruchomości gruntowych o łącznej
powierzchni od 104,3 tys. ha do ponad 105 tys. ha. Podobnie, raz pojawia się informacja, że PKP
dysponuje 35 tys. budynków o łącznej powierzchni 6183 tys. m2, a w innym miejscu jest mowa o
ponad 40 tys. budynków. Czy różnice są wynikiem braku wspomnianej inwentaryzacji, czy też
odzwierciedlają stan posiadania z różnych momentów kontroli (kontrola obejmowała rok 2009 i
pierwsze dziewięć miesięcy 2010 roku), czy też są skutkiem niechlujstwa – trudno dociec. W każdym
razie wygląda to niepoważnie i nie powinno mieć miejsca w dokumencie NIK (a jeśli różnice są celowe
to powinny zostać omówione).
Wracając do ciekawych wniosków, z raportu wynika, że:
1. Około 33 tys. nieruchomości gruntowych o powierzchni 25,3 tys. ha, nie posiadało
uregulowanego stanu prawnego. Oznacza to, że w przypadku jednej trzeciej wszystkich
nieruchomości PKP (około 25% areału) nie można na podstawie księgi wieczystej lub innych
dokumentów ustalić, kto jest ich właścicielem, a w konsekwencji – do czasu sądowego
9 Dokument NIK: http://www.nik.gov.pl/aktualnosci/nik-o-wykorzystaniu-nieruchomosci-kolejowych-na-cele-komercyjne.html ,
doniesienia medialne: http://www.polskieradio.pl/5/3/Artykul/464767,Sad-zakazal-upowszechnienia-raportu-NIK-o-PKP, http://fakty.interia.pl/polska/news/sad-wyslal-do-aresztu-raport-nik-o-pkp,1711090,3
49
uporządkowania spraw własnościowych nie można takich nieruchomości sprzedać lub
obciążyć hipotekami. Jak zobaczymy niżej, kwestia hipotek ma szczególnie istotny wymiar.
2. Na 167 pracowników Oddziału Dworce Kolejowe realizujących w 2009 r. zadania związane
bezpośrednio z gospodarowaniem nieruchomościami dworcowymi, zaledwie 9 (5,4%)
posiadało odpowiednie wykształcenie, a w 2010 r. (do 30 września) jedynie 12 na zatrudnione
172 osoby. Nie wymaga to chyba szerszego komentarza.
3. Zarząd PKP S.A. nie uregulował w pełni zasad oddawania do odpłatnego korzystania
zbędnych nieruchomości kolejowych przez podległe mu jednostki organizacyjne. Procedury w
tym zakresie posiadały bowiem jedynie 3 jednostki zarządzające nieruchomościami: Oddział
Dworce Kolejowe oraz 2 spośród 11 Oddziałów Gospodarowania Nieruchomościami
funkcjonujących do dnia 30 czerwca 2010 r., a po przeprowadzonej z dniem 1 lipca 2010 r.
reorganizacji – z 6 OGN.
Jak w tych warunkach poradziło sobie PKP?
Z tytułu sprzedaży nieruchomości PKP S.A. uzyskała w 2008 r. ok. 99,8 mln zł. W okresie objętym
kontrolą PKP S.A. zawarła łącznie 513 umów sprzedaży nieruchomości oraz 19.435 umów najmu i
dzierżawy, osiągając przychody w wysokości 204 mln zł. Wydaje się to na pierwszy rzut oka wynikiem
przyzwoitym, ale dane te bledną wobec poniższych informacji:
1. „Wg stanu na 30 września 2010 r. Spółka nie zagospodarowała przeznaczonych na cele
komercyjne: ponad 40 tys. nieruchomości gruntowych o powierzchni ok. 24 tys. ha, 14,8 tys.
budynków oraz 22,5 tys. budowli. Nie wynajęła przeszło 191 tys. m² powierzchni użytkowej,
zbędnej do obsługi pasażerów w 675 obiektach dworcowych.” Oznacza to ni mniej ni więcej,
że realizacja planu zagospodarowania poszczególnych rodzajów majątku zbędnego wynosiła
od 5 do 67%. Nie wynajęto ponad 60% zbędnej do obsługi pasażerów powierzchni dworców
kolejowych.
2. Na zorganizowanych łącznie 1151 przetargów, jedynie w 150 postępowaniach wpłynęły oferty
od potencjalnych nabywców. Zdaniem NIK wina nie leży jednak wyłącznie po stronie PKP,
gdyż główną przyczyną takiego obrotu sprawy są przepisy ustawy o komercjalizacji i
prywatyzacji przedsiębiorstw państwowych, które zobowiązywały do organizacji przetargów
nawet jeśli poszczególne nieruchomości cieszyły się niewielkim zainteresowaniem.
3. Nie realizując sprzedaży nieruchomości w wielkościach założonych przez Radę Ministrów na
lata 2009 – 2010, PKP uzyskała wpływy niższe od planowanych łącznie o 862 mln zł (tj. o
81%).
4. PKP S.A. nierzetelnie realizowała zadania w zakresie windykacji przeterminowanych
należności z tytułu zagospodarowania nieruchomości, których kwota przekroczyła 787 mln zł.
W rezultacie ponoszone przez PKP S.A. koszty podstawowej działalności operacyjnej dotyczące
nieruchomości przeznaczonych na cele komercyjne, przewyższały znacznie, bo aż o 263
50
miliony złotych przychody uzyskiwane z ich zagospodarowania. I trudno się dziwić, że osiągając
taki wynik spółka PKP S.A. nie miała „zdolności do uregulowania przez Spółkę przypadającego na lata
2009-2010 zadłużenia w kwocie 1 mld 66 mln zł”, co w konsekwencji doprowadziło do przerzucenia
ciężaru spłaty zadłużenia na budżet państwa.
Na co zwraca uwagę, a co pominął NIK?
Zdaniem kontrolerów brak pełnego uregulowania przez Zarząd PKP S.A. zasad oddawania w najem
lub dzierżawę zbędnych nieruchomości (jak wspomniałem zasady takie obowiązują tylko w niektórych
jednostkach organizacyjnych) prowadzi do dowolności decyzyjnej i sprzyja korupcji. Najwyższa Izba
Kontroli nie podzieliła złożonego w tej sprawie przez Zarząd Spółki wyjaśnienia, że „W przypadku
najmu/dzierżawy tak różnorodnych obiektów, jakimi zarządza PKP S.A., utworzenie bardziej
szczegółowych, „centralnych” uregulowań przyniosłoby odwrotny skutek, stanowiąc barierę w
zagospodarowaniu dużej części nieruchomości.”
Zapewne spostrzeżenia NIK są trafne, ale wydaje się, że niepełne. Zjawiska korupcji nie powinniśmy
przeceniać, nawet NIK mówi o korupcjogenności, a nie o przypadkach korupcji i twardych dowodach.
Dlatego moim zdaniem pierwszoplanowym skutkiem braku jasnych zasad postępowania jest, jak
wskazuje życiowe doświadczenie, bezwład i – po ludzku całkiem zrozumiała – niechęć do
podejmowania jakiegokolwiek ryzyka. Każda decyzja może się okazać pułapką, każdy krok może
wprowadzić na minę. Pamiętajmy, że zarządzanie nieruchomościami kolejowymi odbywa się w
ramach wysoce zbiurokratyzowanej, zhierarchizowanej i mimo wszystko podlegającej politycznym
łupom struktury. Trudno więc dziwić się, że podstawową zasadą jest „nie wychylać się”, lecz
przeczekać, aż problem sam się rozwiąże lub ktoś inny podejmie decyzję. Gdy zaś koniecznie trzeba
ją podjąć, to czyni się to po długotrwałym analizowaniu każdego przecinka i często bezproduktywnym
szukaniu dziury w całym. Jeśli dodamy do tego kilka szczebli decyzyjnych to powolność machiny PKP
przestanie dziwić. Szkoda, że kontrolerzy nie przyjrzeli się temu bliżej, ich wnioski mogłyby być wielce
pożyteczne.
W raporcie zabrakło również analizy struktury organizacyjnej i jej przydatności do założonych celów i
planów. Szkoda też, że NIK nie wziął pod lupę tych szczątkowych regulacji, które odnoszą się do
komercyjnego wykorzystania nieruchomości i nie przeanalizował ich efektywności. Warto byłoby
bowiem usłyszeć na przykład czy kompetencje się nie dublują, ile czasu pochłania przygotowanie i
doprowadzenie do poszczególnych transakcji, ile czasu trwa procedura ich zatwierdzania przez
Zarząd (jeśli takie zatwierdzenie jest wymagane), jak wiele transakcji nie dochodzi do skutku i co jest
tego przyczyną. Przydałoby się również wyjaśnienie przyczyn tak niskiego odsetka pracowników
merytorycznie przygotowanych do obsługi nieruchomości, bo samo stwierdzenie tego faktu może
poruszyć serca, ale nie zmieni istniejącego stanu rzeczy.
Zabrakło ponadto analizy jak w omawianym zakresie funkcjonuje minister właściwy do spraw
transportu, który zgodnie z art. 18 ust. 2 ustawy o restrukturyzacji, komercjalizacji i prywatyzacji
51
przedsiębiorstwa państwowego „Polskie Koleje Państwowe” wyraża zgodę na dokonanie przez PKP
S.A. czynności prawnych związanych z zagospodarowaniem na cele komercyjne zbędnych
nieruchomości kolejowych, o wartości rynkowej przekraczającej w złotych równowartość kwoty 50.000
euro (w przypadku najmu/dzierżawy chodzi o równowartość rocznego czynszu). NIK ustalił, że
minister wykonywał swoje obowiązki prawidłowo, tj. w sposób legalny, gospodarny, celowy i rzetelny.
„Sporządzona w tych sprawach dokumentacja obejmowała, zgodnie z przepisem art. 18 ust. 2c
ustawy o PKP, wnioski zawierające informacje określające: przedmiot rozporządzenia z
wyszczególnieniem danych ewidencyjnych identyfikujących składniki aktywów trwałych; wartość
rynkową przedmiotu rozporządzenia; sposób rozporządzenia; podmiot na rzecz którego następowało
rozporządzenie; uzasadnienie gospodarcze czynności prawnej oraz załączniki, o których mowa w art.
18 ust. 2d przywołanej ustawy. Stwierdzono ponadto, że działania Ministra w przypadku zbadanych
dwóch decyzji odmownych, dotyczących niewyrażenia zgody na zagospodarowanie w sposób
komercyjny nieruchomości kolejowych przez firmy: P. oraz J.A. miały na celu zabezpieczenie
interesów Skarbu Państwa.”
Wniosek? W papierach wszystko się zgadza – i dobrze, to też sukces. Warto byłoby jednak sprawdzić
ile czasu trwa procedura uzyskania decyzji ministra, jak często i z jakich najczęściej powodów minister
wydaje zgody warunkowe (tzn. uzależnione od wprowadzenia zmian do uzgodnionych już wcześniej
warunków transakcji). Być może są to powody poważne, wymagające rozwiązań systemowych, a być
może warunki formułowane przez ministra są przykładem wspomnianego powyżej zjawiska szukania
dziury w całym. Tego się nie dowiedzieliśmy.
Pomyłka czy kompromitacja?
Przedstawione powyżej fakty i wnioski mówią nam nieco o PKP i pokazują czego nie wiemy a
moglibyśmy i powinniśmy wiedzieć. Z raportu NIK możemy jednak dowiedzieć się sporo i o innych
instytucjach, w tym o samym NIK. Poza wspomnianym brakiem dokładności co do liczby kolejowych
nieruchomości w kompletne zdumienie wprawia dokonana przez NIK analiza niepowodzenia
komercyjnego zagospodarowania nieruchomości przy ul. Ordona w Warszawie, gdzie PKP i PKO BP
Inwestycje Sp. z o.o. planowały wspólnie wybudować osiedle mieszkaniowe.
„Ustalenia kontroli wykazały jednak, że z powodu nieuzyskania decyzji o warunkach zabudowy,
projekt zagospodarowania nieruchomości przy ul. Ordona w Warszawie nie został zrealizowany.
Powodem niewydania takiej decyzji przez władze Miasta St. Warszawy, był brak planu
zagospodarowania przestrzennego terenów, na których miało powstać omawiane osiedle
mieszkaniowe. [podkreślenie moje – MB] Tym samym do czasu uzyskania omawianej decyzji
realizacja przedsięwzięcia została wstrzymana.”
Kontrolerom NIK najwyraźniej umknął fakt, że od 2003 roku decyzja o warunkach zabudowy jest
alternatywą dla miejscowego planu zagospodarowania przestrzennego i wydaje się ją jedynie
52
wówczas, gdy planu miejscowego nie ma. A zatem brak planu miejscowego nie jest przeszkodą do
wydania decyzji o warunkach zabudowy! Przeszkodą byłoby uchwalenie takiego planu, wówczas
decyzja byłaby zbędna, a inwestorowi wystarczyłoby pozwolenie na budowę. Jaki jest zatem
prawdziwy powód niepowodzenia inwestycji? To pytanie do NIK.
Nie wie lewica co czyni prawica
O ile wskazana powyżej wpadka ma znaczenie marginalne, to majstersztykiem, godnym uwiecznienia
przez Monty Pythona jest – wynikający z umów zawartych przez PKP ze Skarbem Państwa
reprezentowanym przez Ministra Finansów – pomysł zabezpieczania poręczeń spłat kredytów
zaciąganych przez PKP oraz wykupu obligacji emitowanych przez PKP, których to poręczeń udziela
Skarb Państwa10
. Jak pamiętamy, kredyty miały być spłacane z dochodów osiąganych z
nieruchomości kolejowych, w tym z ich sprzedaży.
Jak to wygląda w praktyce? PKP zaciąga kredyt (albo emituje obligacje), Skarb Państwa w osobie
Ministra Finansów poręcza spłatę tego kredytu. Jeśli PKP nie wywiąże się z obowiązku spłaty kredytu
to Skarb Państwa zmuszony będzie wyłożyć środki budżetowe, a następnie będzie domagać się ich
zwrotu od PKP. Aby mieć pewność, że ten zwrot nastąpi, minister wymaga ustanowienia przez PKP
hipotek na nieruchomościach kolejowych. To jednak idzie opornie:
„PKP S.A. nie wykonała obowiązków wynikających z zawartych z Ministrem Finansów umów
poręczenia spłaty kredytów oraz wykupu wyemitowanych obligacji. Nie ustanowiono bowiem hipotek
na rzecz Skarbu Państwa, przewidzianych postanowieniami umów. Do czasu zakończenia niniejszej
kontroli Spółka ustanowiła hipoteki jedynie na 12 nieruchomościach o wartości 289,8 mln zł, co
stanowiło ok. 19% wartości przekraczających 1,6 mld zł zobowiązań, wynikających z tych umów.”
I teraz najważniejsze:
„Należy jednak zaznaczyć, że ustanowienie hipotek na zbędnych nieruchomościach
kolejowych, w zasadzie uniemożliwiałoby ich sprzedaż lub wniesienie do wspólnych
przedsięwzięć gospodarczych. Tym samym spełnienie przez PKP S.A. postanowień umów,
może prowadzić do sytuacji, w której zadłużenie Spółki obejmujące m.in. poręczone przez
Skarb Państwa zobowiązania finansowe, nie będzie spłacane w wyniku zagospodarowania
zbędnych nieruchomości kolejowych, lecz w drodze przeznaczania na ten cel środków
budżetowych.”
Dlaczego? Bo nieruchomości obciążonych hipotekami nie da się sprzedać (tzn. można je sprzedawać,
ale chętnych raczej nie będzie), a jeśli już uda się je sprzedać z takim obciążeniem to za cenę
pomniejszoną o wartość hipoteki.
10
Dla porządku należy wskazać, że ustanowienie zabezpieczeń jest wymagane przez art. 8 ustawy o poręczeniach i
gwarancjach udzielanych przez Skarb Państwa oraz niektóre osoby prawne (t.j. Dz. U. z 2003 r., nr 174, poz. 1689 ze zm.), więc Minister Finansów ma w tym przypadku związane ręce.
53
A zatem, podsumujmy. Kredyt zaciągnięty przez PKP ma zostać spłacony z funduszy osiągniętych z
komercyjnego wykorzystania nieruchomości kolejowych. Spłata kredytu jest poręczana przez Skarb
Państwa. Poręczenie jest (powinno być) zabezpieczone hipoteką ustanowioną na nieruchomościach
PKP, które mają podlegać komercyjnemu wykorzystaniu. Ustanawiając hipoteki, PKP utrudnia sobie
wykonanie planu sprzedaży nieruchomości, nie osiąga założonych przychodów i w rezultacie zmusza
Skarb Państwa do spłaty zadłużenia. Jeśli natomiast PKP hipotek nie ustanawia to wskazane wyżej
trudności nie powstają, ale z kolei nie wywiązuje się z umów zawartych z Ministrem Finansów i
poręczenia Skarbu Państwa nie uzyskują wymaganego zabezpieczenia. Błędne koło.
Refleksje końcowe
Z raportu NIK wynika, że PKP ma poważne problemy i jest zarazem poważnym problemem dla
obywateli, którzy w przedstawionym kontekście występują w charakterze podatników, a nie
pasażerów. Jeśli jednak wczytamy się w raport dokładniej to dojdziemy do wniosku, że rozwiązanie
wielu z tych problemów leży w gestii rządu i parlamentu, a zatem poza PKP. W szczególności
konieczna jest koordynacja oczekiwań Ministra Transportu i Ministra Finansów oraz rzetelna,
uwzględniająca praktyczne skutki, analiza ustawodawstwa. Czy raport NIK natchnie rząd do
wprowadzenia koniecznych zmian? Biorąc pod uwagę jak rzadko rekomendacje NIK wcielane są w
życie, można mieć poważne wątpliwości. Z drugiej strony, można mieć nadzieję, że nadciągający
głęboki kryzys finansów publicznych w końcu zmusi rząd do zaprowadzenia porządku.
Tekst ukazał się na stronie Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej (www.cafr.pl) 30 listopada 2011 r.
54
Marcin Bonicki - absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2004
roku zajmuje się obsługą rynku nieruchomości, a w szczególności nieruchomości komercyjnych.
Zajmuje się również problematyką wywłaszczania nieruchomości, odszkodowań i reprywatyzacji. W
latach 2004-2005 współpracował z Krajowym Związkiem Lokatorów i Spółdzielców. Stworzył projekt
ustawy o zniesieniu finansowania partii politycznych z budżetu państwa. Współpracuje z kancelarią
Janas, Lach, Paśko, Biernat.
Krzysztof Bosak - od czternastu lat zaangażowany w działalność społeczną i polityczną. Pracował w
Parlamencie Europejskim, był najmłodszym posłem na Sejm V kadencji, członkiem Zgromadzenia
Parlamentarnego Rady Europy oraz Rady Programowej TVP. Studiował architekturę i ekonomię,
interesuje się filozofią, polityką gospodarczą i problematyką regulacji rynku mediów. Wicedyrektor
Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej.
dr inż. arch. Michał Domińczak - architekt i historyk urbanistyki specjalizujący się w historii prawa
budowlanego i przepisów urbanistycznych oraz rewitalizacji i konserwacji zabytków. Absolwent
Wydziału Budownictwa, Architektury i Inżynierii Środowiska Politechniki Łódzkiej (1997) oraz
Podyplomowego Studium Konserwacji Zabytków Architektury Politechniki Warszawskiej (2000).
Członek Izby Architektów RP, Izby Inżynierów Budownictwa RP oraz Polskiego Komitetu
Międzynarodowej Rady Ochrony Zabytków ICOMOS UNESCO. Współpracownik „The Code Project”
stanowiącego próbę opisania ewolucji światowych przepisów urbanistycznych i budowlanych. W
latach 2003-2005 Architekt Miasta Zgierza – w 2003 roku doprowadził do powstania pierwszego w
Polsce parku kulturowego „Miasto Tkaczy”. W latach 2005-2007 Miejski Konserwator Zabytków w
Łodzi. Od 1997 r. pracownik naukowy Instytutu Architektury i Urbanistyki Politechniki Łódzkiej, a od
2010 roku również wykładowca Kolegium Gospodarki Przestrzennej PŁ. Autor wielu projektów
architektonicznych i urbanistycznych, m.in. koncepcji zespołu muzealno-konferencyjnego w Tumie pod
Łęczycą.
Paweł Gruza - absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego (prawo
finansowe). Uczestniczył w licznych szkoleniach w Polsce i za granicą (kursy standardów
rachunkowości polskiej i międzynarodowej, ustawodawstwo Unii Europejskiej, międzynarodowe
planowanie podatkowe, wyspecjalizowane programy szkoleniowe z zakresu VAT w sektorze usług
finansowych i energetyce). Od 2000 roku zajmuje się doradztwem podatkowym (Arthur Andersen;
Ernst & Young), obecnie jest współwłaścicielem i członkiem zarządu spółki MMR Consulting – Spółki
doradztwa podatkowego. Szef Zespołu ds. Finansów Publicznych CAFR.
Marcin Horała - absolwent prawa i politologii na Uniwersytecie Gdańskim. Radny miasta Gdyni,
przewodniczący Komisji Gospodarki Mieszkaniowej, wcześniej radny dzielnicy Gdynia Chylonia. Przez
55
wiele lat związany ze Stowarzyszeniem Koliber, m. in. twórca oddziału Trójmiasto, członek Zarządu
Krajowego i Centralnej Komisji Rewizyjnej. Wiceprezes Stowarzyszenia Powiernictwo Polskiego i
redaktor naczelny kwartalnika PP. Zawodowo związany z wiodącym polskim terminalem
kontenerowym.
Michał Kot - socjolog, analityk. Ukończył studia w Instytucie Socjologii UW. Studiował również
matematykę na tej samej uczelni. W pracy zawodowej zajmował się m. in. oceną rentowności
produktów i usług przed ich wprowadzeniem na rynek, przygotowywaniem biznes planów dla nowych
działań, analizą efektywności kosztowej różnego rodzaju procesów i tworzeniem budżetu w dużej
organizacji. Pracował również w agencji badań marketingowych (jako Senior Research Manager).
Obecnie odpowiada za rozwój nowych modeli biznesowych w dużej firmie telekomunikacyjnej.
Zajmował się również działalnością na rzecz społeczności lokalnej (m. in. był członkiem Rady Osiedla,
współtworzył jeden z bardziej oryginalnych serwisów lokalnych na terenie Warszawy).
dr Grzegorz Kwaśniak - absolwent Akademii Wojskowej w Brnie. Pracę doktorską na temat
„Zarządzanie strategiczne w obszarze Sił Zbrojnych w warunkach radykalnych zmian otoczenia”
obronił w 2005 roku w Akademii Obrony Narodowej w Warszawie. Przez większą część swojej kariery
zawodowej służył w pododdziałach bojowych SZ RP. W latach 2006-2007 pracował w Zarządzie
Planowania Strategicznego SG WP, od 2008 roku pracuje jako adiunkt w AON. Członek zespołu
opracowującego Strategię Bezpieczeństwa Narodowego RP 2007 oraz autor wielu artykułów z
zakresu zarządzania strategicznego w obszarze bezpieczeństwa narodowego RP.
Radosław Piekarz - absolwent Wydziału Nauk Ekonomicznych oraz Wydziału Zarządzania
Uniwersytetu Warszawskiego. Od 2004 r. zajmuje się doradztwem podatkowym – najpierw w
PricewaterhouseCoopers, a obecnie w spółce doradztwa podatkowego Taxonity. Jako doradca
podatkowy specjalizuje się w zagadnieniach cen transferowych, VAT i akcyzy. Jest autorem artykułów
naukowych z zakresu VAT oraz cła.
dr Stanisław Tyszka - absolwent Wydziału Prawa i Administracji Uniwersytetu Warszawskiego i
studiów doktoranckich na Wydziale Historii i Cywilizacji w European University Institute we Florencji.
Studiował też filozofię na Uniwersytecie Jagiellońskim i socjologię na Uniwersytecie Karola w Pradze.
Adiunkt na Wydziale Stosowanych Nauk Społecznych i Resocjalizacji Uniwersytetu Warszawskiego.
Dyrektor Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej.
56
"Rzeczy Wspólne" powstały po to, aby poważnie mówić o polityce na przekór niepoważnym czasom.
Nie interesują nas pyskówki ani personalne roszady - zajmujemy się sprawami o zasadniczym
znaczeniu dla Polski. Efekty, w postaci esejów, analiz, wywiadów, recenzji i felietonów drukujemy co
kwartał na łamach naszego pisma. Część artykułów publikujemy na stronie www.rzeczywspolne.pl i w
naszym blogu. Chcemy aktualizować polski republikanizm, który uważamy za naszą najlepszą
tradycję polityczną. Wydaliśmy w dotychczas sześć numerów pisma.
1. Szósty numer „Rzeczy Wspólnych”
Głównym tematem najnowszego numeru pisma jest
potrzeba intelektualnego i reformatorskiego przyśpieszenia
w celu stworzenia strategii rozwojowych koniecznych wobec
widma drugiej fali kryzysu finansowego i dynamicznych
zmian w zachodzących w Unii Europejskiej. Kryzys to nie
tylko zagrożenie, ale także szansa na przesilenie – pisze w
tekście otwierającym numer redaktor naczelny Bartłomiej
Radziejewski – Być może staniemy wkrótce przed szansą
przełamania i politycznej, i gospodarczej bylejakości,
minimalizmu, braku wyobraźni.
W bloku tekstów zatytułowanym Przyśpiesz albo giń! autorzy
„Rzeczy Wspólnych” zajmują się m.in. takimi zagadnieniami
jak podmiotowość w stosunkach międzynarodowych (dr
Przemysław Żurawski vel Grajewski), obronność (Tomasz Szatkowski) czy jakość polskiego
ustawodawstwa (Przemysław Wipler, Wojciech Arndt).
Polska na skraju bankructwa?
Wiele uwagi poświęca się w Rzeczach Wspólnych finansom publicznym, perspektywie bankructwa
systemu emerytalnego i problemowi długu publicznego. Paweł Dobrowolski, prezes Forum
Obywatelskiego Rozwoju Leszka Balcerowicza, stawia tezę, że bieda w Polsce częściej dotyka ludzi
młodych, niż emerytów. O ile za czasów pierwszego sekretarza PZPR. Wiesława Gomułki na jednego
emeryta lub rencistę przypadało kilkanaście osób w wieku produkcyjnym, o tyle dziś młodych
pracujących jest już poniżej trzech. Grozi to bankructwem Polski – pisze Dobrowolski w tekście Starzy
żyją na koszt młodych.
Mirosław Barszcz, ekspert prawa podatkowego zwraca uwagę tempo przyrostu długu publicznego.
Jeśli tempo przyrostu długu się utrzyma, czeka nas dramat.(…) Niebawem przekroczymy 60-
procentowy próg ostrożnościowy i czekają nas drastyczne cięcia w wydatkach. Były wiceminister
57
finansów jako rozwiązanie proponuje m.in. reformy polegające na wprowadzeniu negatywnego
podatku dochodowego i podwyższenie podatków od nieruchomości.
Eksperci Fundacji Republikańskiej Michał Czarnik i Michał Kot proponują w tekście Demografia,
głupcze! progresywny mechanizm wsparcia rodzin poprzez system wzrastających z każdym kolejnym
dzieckiem odliczeń od podatków i wszelkich zobowiązań ubezpieczeniowych, w tym składki
zdrowotnej i emerytalnej. Końcowy efekt zmian systemu podatkowego powinien mieć wymiar na tyle
istotny, aby Polska awansowała z ostatniej do pierwszej ligi podatkowej świata – pisze Paweł Gruza,
ekspert ds. prawa podatkowego w tekście Potrzebna podatkowa rewolucja.
Poważnie o infrastrukturze
Wiele uwagi autorzy poświęcają również zagadnieniom infrastrukturalnym. Michał Beim zwraca
uwagę, że polska polityka transportowa nie odpowiada na najważniejsze potrzeby rozwoju państwa i
stanowi zbiór pobożnych życzeń. Podnosi również problem nieskutecznego wykorzystywania środków
unijnych na infrastrukturę drogową i kolejową w latach 2014-2020. Dotychczas dwie perspektywy
finansowe (…) wydają się być czasem wielkiej improwizacji. (…) Szeroka debata publiczna mająca na
celu wypracowanie strategii transportowej i harmonogramu działań inwestycyjnych powinna rozpocząć
się już obecnie, aby można było wykorzystywać pieniądze unijne na konkretnie działania już od
pierwszych dni obowiązywania nowego unijnego budżetu.
Oligarchia finansowa niszczy demokrację?
Blok tekstów Czy międzynarodowy układ finansowy otwiera tekst profesora Krzysztofa Rybińskiego.
Ekonomista szuka przyczyn globalnego kryzysu finansowego w patologiach związanych z
funkcjonowaniem ponadnarodowych instytucji ekonomicznych. Historia uczy, że wiele okresów, w
których wąska grupa ludzi gromadzi nadmierny majątek kosztem ogółu społeczeństwa, kończy się
tragicznie. (…) Demokracja i wolny rynek przeżywają potężny regres, często trwający wiele dekad.
Ostrzega również, że zbliżający się kryzys finansowy może okazać się dużo głębszy, niż ten z lat
2008-2009.
W wymiarze europejskim problemami sektora finansowego zajmuje się Łukasz Czernicki, ekspert
Fundacji Republikańskiej i ekonomista z Uniwersytetu w Poczdamie. Doszukując się genezy
problemów kolejnych państw zwraca uwagę, że stworzenie europejskiej unii walutowej było procesem
chaotycznym i opartym na iluzorycznym kompromisie. Dziś nadszedł czas zapłaty za ową iluzję
stabilności i bezpieczeństwa, jaką stworzyła unia walutowa – podsumowuje ekonomista.
Szósty numer pisma do końca roku można kupić m.in. w Empikach lub taniej: na Allegro, poprzez
prenumeratę i na spotkaniach wydawcy, Fundacji Republikańskiej.
58
2. Deklaracja prenumeratora kwartalnika „Rzeczy Wspólne”
Kwartalnik „Rzeczy Wspólne” to priorytetowy projekt Fundacji Republikańskiej służący podnoszeniu
jakości debaty publicznej i formowaniu przyszłych elit intelektualnych i państwowych w duchu prymatu
dobra wspólnego. Choć regularne wydawanie i promowanie kwartalnika jest ogromnym obciążeniem
finansowym i organizacyjnym dla młodej instytucji obywatelskiej, jaką jest Fundacja Republikańska,
nie chcemy rezygnować z tworzenia prestiżowego pisma, które w ciągu półtora roku istnienia na rynku
zdobyło sobie rzeszę oddanych Czytelników.
By „Rzeczy Wspólne” mogły istnieć i rozwijać się potrzebujemy stałego wsparcia Czytelników:
prenumeratorów i darczyńców Fundacji Republikańskiej.
Prosimy o rozważenie możliwości wsparcia pisma poprzez zamówienie prenumeraty, wykupienie
prenumeraty wspierającej bądź zostanie Darczyńcą Fundacji Republikańskiej.
Jeżeli chcesz dołączyć do grona Prenumeratorów wypełnij poniższą deklarację i wyślij ją na adres
Fundacji Republikańskiej w formie elektronicznej ([email protected]) lub papierowej
(Fundacja Republikańska, ul. Kopernika 30/421, 00-950 Warszawa). Przelew tytułem
„prenumerata Rzeczy Wspólnych” prosimy kierować na konto:
Fundacja Republikańska, Alior Bank: 84 2490 0005 0000 4520 9156 1754
Prosimy o wybranie rodzaju prenumeraty, wskazanie liczby zamówionych numerów oraz podanie
danych korespondencyjnych. Prosimy o zakreślenie odpowiedniej pozycji w każdym z podpunktów.
a. Rodzaj prenumeraty:
prenumerata tradycyjna (22,5 zł / numer) TAK
prenumerata wspierająca (50zł / numer) TAK
prenumerata studencka (16 złotych / numer)11
TAK
b. Liczba zamówionych numerów:
4 numery (prenumerata roczna) TAK
8 numerów (prenumerata dwuletnia) TAK
12 numerów (prenumerata trzyletnia) TAK
Chcę zamówić numery archiwalne: 2 (2/2010), 3 (1/2011), 4 (2/2011), 5 (3/2011), 6 (4/2011)
c. Dane korespondencyjne:
Imię i nazwisko:
Adres:
Adres e-mail:
Telefon:
_____________________ Podpis
11
Prenumerata studencka jest utrzymywana dzięki Darczyńcom FR i Czytelnikom, którzy wykupili prenumeratę
wspierającą. By otrzymywać pismo w cenie prenumeraty studenckiej konieczne jest posiadania statusu ucznia lub studenta.
59
1. Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej Zespół Centrum Analiz Fundacji Republikańskiej liczy blisko 50 ekspertów z różnych dziedzin i stale
wzrasta. W ramach CAFR pracę prowadzą następujące zespoły eksperckie:
Zespół ds. Finansów Publicznych
Zespół ds. Rodziny
Zespól ds. Transportu
Zespół ds. Deregulacji
W ramach prac CAFR realizowano dotychczas następujące projekty:
500 dni spokoju. To pierwszy w historii III RP raport przedstawiający weryfikację realizacji
wszystkich obietnic z programu rządu. Na stronie www.500dnispokoju.pl, opublikowaliśmy 195
analiz kolejnych obietnic złożonych w expose przez premiera Donalda Tuska.
Projekt ustawy o Rzeczniku Praw Podatnika. Opracowany został wraz z uzasadnieniem i
przeglądem podobnych rozwiązań na świecie i umieszczony jest na stronie
www.rzecznikpodatnikow.pl Projekt opracowany został przez Zespół ds. Finansów
Publicznych CAFR i złożony w Sejmie przez klub Prawa i Sprawiedliwości.
Raport o Zawodach Regulowanych. Przygotowaliśmy raport analizujący ograniczenia
dostępu do 380 zawodów i rekomendujący zmniejszenie liczby zawodów reglamentowanych
do 102 zawodów. Raport odbił się echem i w oparciu o przedstawione w nim dane ukazało się
wiele publikacji prasowych m.in. w dziennikach „Rzeczpospolita”, „Gazeta Wyborcza”,
„Dziennik Polski” i tygodniku „Uważam Rze”.
Raport o Prywatyzacji w latach 2008-2011. Przeprowadziliśmy kompleksową analizę planów
i realizacji polityki prywatyzacyjnej rządu PO-PSL.
Projekt Deregulacyjny. W przygotowaniu jest duża publikacja o deregulacji będąca efektem
seminariów, które odbyły się w Fundacji i która zawiera teksty dotyczące takich dziedzin jak
prawo podatkowe, prawo handlowe, ubezpieczenia czy telekomunikacja.
Ustawa o bezpieczeństwie imprez masowych. Projekt został przygotowany w ramach akcji
„Kibice za bezpieczeństwem” prowadzonej we współpracy z Ogólnopolskim Związek
Stowarzyszeń Kibiców. Obecnie trwa zbiórka 100 tys. podpisów, które umożliwią złożenie
obywatelskiego projektu.
Raport o Szkolnictwie Technicznym. Przygotowaliśmy raport oceniający kondycję szkół
technicznych i zawodowych w Polsce i proponujący rozwiązania naprawcze.
Rośnie również liczba bieżących komentarzy przygotowywanych przez ekspertów CAFR. Od
października 2010 do października 2011 opublikowaliśmy na stronie cafr.pl 35 komentarzy, w
październiku i listopadzie 2011 – 14 tekstów. Od grudnia 2011 planujemy regularnie wydawać zbiór
publikacji ekspertów CAFR w broszurze pt. „Komentarze i Analizy”.
60
2. Kongresy Republikańskie Fundacja Republikańska od momentu powstania organizuje dwa razy do roku cykliczne imprezy pod
nazwą Kongresów Republikańskich, które kontynuują tradycje organizowanych we wcześniejszych
latach Kongresów Obywatelskich, odbywających się jeszcze pod auspicjami Fundacji
Odpowiedzialność Obywatelska i później Instytutu Jagiellońskiego. Kongresy gromadziły zawsze
szerokie grono ludzi zaangażowanych w organizacje społeczne i polityczne o profilu prawicowym,
centroprawicowym i eksperckim.
I Kongres Republikański
14 listopada 2009 r. na I Kongresie
Fundacja oficjalnie zainaugurowała
swoją działalność. Ponad 120 osób z
całego kraju przez cały dzień
dyskutowało w warszawskim Pałacu
Sapiehów nad kondycją polskiego
życia publicznego. Do Warszawy
przyjechali goście m.in. z Krakowa,
Łodzi, Torunia, Wrocławia i Lublina.
Gośćmi byli m.in. Mirosław Barszcz (b.
wiceminister finansów), Bartłomiej
Radziejewski (redaktor naczelny pisma „Rzeczy Wspólne”), dr Piotr Naimski (b. wiceminister
gospodarki), red. Michał Szułdrzyński (Rzeczpospolita), red. Bronisław Wildstein (Rzeczpospolita), a w
dyskusji polityków udział wzięli posłowie Zbigniew Girzyński, Jacek Żalek i Roman Giertych.
II Kongres Republikański
22 maja 2010 r., wspólnie z łódzką Fundacją Aurea Libertas,
został zorganizowany z Łodzi II Kongres Republikański pod
hasłem: „Polska – na progu republikańskiego przełomu?”.
Blisko 100 osób z całego kraju przyjechało do Łodzi, by
dyskutować o polskim życiu publicznym przed i po 10 kwietnia,
o tym co Polska może dać Europie i światu, oraz o tym jakiej
republiki potrzebujemy i czy wiemy jak ją zbudować. W
dyskusjach panelowych udział wzięli m.in. red. Jan
Pospieszalski, red. Łukasz Warzecha (Fakt), red. Tomasz
Terlikowski (Fronda), red. Piotr Lisiewicz (Gazeta Polska), prof.
Jacek Bartyzel, dr Michał Łuczewski („Czterdzieści i Cztery”) ,
dr Paweł Milcarek (Christianitas), Krzysztof Mazur (Klub
Jagielloński) oraz prof. Arkady Rzegocki (Klub Jagielloński).
61
III Kongres Republikański 13 listopada 2010 r. w warszawskim Pałacu Sapiehów odbył się Kongres pod hasłem „O co
walczymy? Republikanie, wolnościowcy, obywatele – o mediach gospodarce i działalności społecznej”
Swoje prezentacje miały liczne organizacje partnerskie, w tym Radio WNET, wPolityce.pl, Rebelya.pl,
Instytut Sobieskiego, Instytut Misesa, Klub Jagielloński, KoLiber czy Fundacja Narodowego Dnia
Życia. Wśród zaproszonych gości byli m.in. red. Michał Szułdrzyński (Rzeczpospolita), dr Krzysztof
Mazur (Klub Jagielloński), dr Tomasz Terlikowski (Fronda), dr Piotr Dardziński (Centrum Myśli JPII),
Przemysław Wipler (Fundacja Republikańska) i dr Tomasz Sommer (Najwyższy Czas!).
IV Kongres Republikański
9 kwietnia 2011 r. odbył się
czwarty z kolei Kongres
organizowany przez Fundację
Republikańską. Tematem
przewodnim konferencji był
„Raport o stanie państwa”.
Zaproszeni goście dyskutowali na
temat bezpieczeństwa Polski, jej
administracji, polityki europejskiej i
wolności gospodarczej. Na
zakończenie przedstawiciele
różnych sił politycznych wzięli
udział w debacie „Czy Polską da się rządzić?”
V Kongres Republikański
Na V Kongresie Republikańskim staraliśmy przyjrzeć się bliżej przemianom naszego społeczeństwa,
podyskutować o jego konsekwencjach dla gospodarki, przemyśleć możliwe warianty polityki
prorodzinnej i migracyjnej państwa. W trakcie V Kongresu odbył się również premierowy pokaz filmu
„To nie jest kraj dla młodych ludzi” przygotowanego przez zespół Fundacji Republikańskiej. Wśród
zaproszonych gości byli zarówno eksperci CAFR (m.in. dr Rafał Wójcikowski, dr inż. arch. Michał
Domińczak, Paweł Gruza, mec. Michał Czarnik, Michał Krupa) jak i przedstawiciele innych środowisk
obywatelskich i naukowych : Paweł Dobrowolski (Forum Obywatelskiego Rozwoju), Cezary Mech (b.
wiceminister finansów), Stanisław Kluza (b. minister finansów), Dymitr Hirsch (Związek Dużych Rodzin
Trzy Plus), Marek Grabowski (Fundacja Mamy i Taty), Daniel Pawłowiec („Polityka Narodowa”).
62
3. Spotkania Czwartkowe
Spotkania Czwartkowe to projekt, który przyjął formę
otwartych cotygodniowych spotkań tematycznych, przy
czym, w każdym tygodniu poruszamy tematy z innego
obszaru, dzięki czemu projekt jako całość skierowany
jest do bardzo szerokiego spektrum odbiorców.
Spotkania, co do zasady, mają formułę seminariów, aby
każdy zainteresowany miał okazję zadać pytanie, bądź
wziąć udział w dyskusji.
Naszymi gośćmi są najlepsi w swoich dziedzinach eksperci, co zapewnia wysoki poziom merytoryczny
oraz daje uczestnikom Spotkań niepowtarzalną okazję czerpania wiedzy u źródła. Zagadnienia
Spotkań Czwartkowych można podzielić na dotyczące:
historii i filozofii politycznej,
polityki wewnętrznej,
polityki międzynarodowej,
biznesu i gospodarki.
Spotkania mają formułę otwartą, co oznacza, że do
brania w nich udziału zapraszamy wszystkie
zainteresowane osoby.
Od października 2010 do października 2011
zorganizowaliśmy 32 spotkania, z których większość
odbywała się w siedzibie Fundacji Republikańskiej:
dr Barbara Fedyszak-Radziejowska – Wieś i rolnictwo. Solidarne państwo w praktyce i
politycznych narracjach
mec. dr Krzysztof Wąsowski - Zakaz stadionowy. Granice ochrony obywatelskich
wolności i praw
Przemysław Wipler - Jakiej polityki gospodarczej potrzebuje Polska?
mec. Bartosz Piechota - Zamówienia publiczne a dobro wspólne
Krzysztof Bosak - Czy polską edukację da się naprawić?
prof. Krystyna Pawłowicz - Mit wolności gospodarczej –
prof. Antoni Dudek - IPN po 10 latach
Radosław Pyffel - Polska - Chiny. Krajobraz po A2
63
Mikołaj Barczentewicz - Walka o
dostęp do informacji publicznej
dr Stanisław Tyszka - III RP jako
paser, czyli krótka historia
reprywatyzacji
Ryszard Terlecki - Czy Polska
potrzebuje polityki historycznej
Bronisław Wildstein - Czas
niedokonany
Rafał Ziemkiewicz - "Zgred" - nowy "Żywot człowieka poczciwego"?
Rafał Matyja - Państwowcy - niemile widziani w III RP?
Piotr Tutak - Dlaczego Polska nie posiada silnego rządu? Próba zmian w latach 2005-
2007
Konrad Pecelerowicz - Historia i tradycja
polskiego ruchu korporacyjnego
Marcin Kamiński - Polska bez długu - czy
to możliwe?
Paweł Gruza - Rzecznik Praw Podatnika -
czy jest nam potrzebny?
Grzegorz Braun - Eugenika - w imię
postępu?
red. Piotr Falkowski - Czy polska polityka
potrzebuje think - tanków?
Daniel S. Zbytek - Azja Południowa: tygiel islamu i globalizacji
Wojciech Tomaszewski - Źródła potęgi cywilizacji chińskiej
Jerzy Polaczek: Infrastruktura w stanie chaosu
pokaz filmu "Mgła" oraz dyskusja z udziałem Joanny Lichockiej, Jacka Sasina i Adama
Kwiatkowskiego
red. Bronisław Wildstein, Bartłomiej Radziejewski: O chorobie postpolityki
red. Piotr Nisztor, red. Krzysztof Galimski, autorzy książki "Kto naprawdę ich zabił" :
Czego nie wiemy o 10/04?
mec. Rafał Koniecek: Odszkodowania za niesłuszne zatrzymanie i aresztowanie. Czyli
jak państwo rozlicza się ze swoich błędów?
Paweł Gruza: Polski system podatkowy. Gdzie jesteśmy, dokąd zmierzamy?
dr Leszek Bosek: Dla kogo in vitro? przegląd projektów ustaw bioetycznych
Przemysław Wipler: O co walczymy? Plan działania na II rok funkcjonowania Fundacji
Republikańskiej
Mateusz Matyszkowicz: Ile obywatela w młodym Polaku?
Jacek Piecha: Deregulacja a proces stanowienia prawa
64
4. Film „To nie jest kraj dla młodych ludzi”
„To nie jest kraj dla młodych ludzi” to film
dokumentalny, w którym opowiadamy o Polsce i
o tym co chcielibyśmy w niej zmienić. Film jest
dziełem Fundacji Republikańskiej, a bohaterami
są głównie twórcy i eksperci Fundacji. Nasz
pomysł polegał na nakręceniu dokumentu
dotyczącego tematyki politycznej, w którym
wprost i zupełnie serio powiemy o tym co
myślimy, co nam się nie podoba i jak
chcielibyśmy to zmienić. W Polsce takie filmy
właściwie nie powstają, dlatego naszą inicjatywę traktujemy nie tylko jako sposób na promocję
własnych idei i własnego środowiska, ale także na podniesienie poziomu debaty publicznej.
W filmie poruszamy szerokie spektrum tematów. Mówimy zarówno o polskich tradycjach politycznych i
problemie modernizacji, jak i o zagadnieniach szczegółowych, takich jak finanse publiczne w dobie
kryzysu, jakość prawa i sprawność sądów czy problemy demograficzne.
Film „To nie jest kraj dla młodych ludzi” był przygotowywany w sierpniu i kręcony we wrześniu 2011
roku. Producentem wykonawczym była firma Film Open Group. Film powstał bez żadnych
zewnętrznych dofinansowań, wyłącznie dzięki ofiarności darczyńców Fundacji Republikańskiej.
5. Szkoła Letnia Akademii Młodych
We wrześniu 2011 odbyła się pilotażowa Szkoła Letnia Akademii
Młodych. To projekt skierowany do osób w wieku 18-24 lata. W
ciągu 5 dni szkolenia w ośrodku w okolicach Warszawy
przygotowywaliśmy młodych liderów do prowadzenia grup
samokształcenia i formacji obywatelskiej w liceach i na
uniwersytetach w kolejnym roku akademickim. W trakcie Szkoły
odbywały się seminaria z zakresu filozofii polityki, ekonomii, prawa i
mediów. Zajęcia w trakcie Szkoły Letniej prowadzili eksperci
Fundacji Republikańskiej oraz zaproszeni goście, m.in.: prof. Antoni
Dudek, prof. Andrzej Zybertowicz, Mirosław Barszcz oraz Paweł
Dobrowolski. Szkoła została zrealizowana dzięki dotacji BZ WBK.
Obecnie prowadzone są prace nad scenariuszami lekcji Akademii Młodych nad materiałami
seminaryjnym dla absolwentów Szkoły.
65
1. Dlaczego warto wspierać Fundację Republikańską?
Chcemy żyć w lepszej Polsce. W kraju, w którym życie ludzkie jest szanowane, małe i sprawne
państwo służy ogółowi obywateli, prawo jest pisane mądrze i egzekwowane roztropnie, podatki są
niskie i proste, biurokracji praktycznie nie ma, a wolność gospodarcza jest oczywistością.
By zrealizować te marzenia, musimy przełamać największą słabość polskiego życia publicznego –
brak dobrze zorganizowanych obywateli, gotowych do poświęcania się na rzecz dobra wspólnego.
Słabe partie polityczne, niskiej jakości media, niesprawne biurokratyczne państwo – to nie przyczyna,
ale skutek naszego braku zaangażowania w sprawy publiczne. Dlatego nasza odpowiedzialność
obywatelska nie może ograniczać się do udziału w wyborach.
Kształtowanie osób młodych chcących profesjonalnie angażować się w życie publiczne, patrzenie na
ręce władzy i mediom, wywieranie w interesie publicznym obywatelskiego nacisku na decydentów,
prowadzenie poważnego kwartalnika o polskiej polityce i gospodarce, przygotowanie projektów zmian
prawa – to działania, które wymagają poważnego zaplecza intelektualnego i logistycznego. To
działania, które nie będą możliwe, jeśli na rzecz dobra wspólnego nie nauczymy poświęcać naszego
czasu i pieniędzy.
Fundacja Republikańska prowadzi pracę formacyjną i edukacyjną z osobami młodymi chcącymi
angażować się w działalność publiczną, wydaje pismo „Rzeczy Wspólne”, patrzy władzy na ręce i
pracuje nad propozycjami zmian prawa w duchu zgodnym z naszymi wartościami. Publikujemy
raporty, analizy, komentarze, przygotowujemy projekty ustaw, organizujemy akcje społeczne,
konferencja i spotkania. Znakomita większość działań Fundacji jest prowadzona dzięki regularnym
wpłatom darczyńców i zaangażowaniu wielu osób, które poświęcają swój wolny czas na pracę.
Prosimy więc o rozważenie możliwości stałego wspierania naszych działań i wypełnienie „Deklaracji
Darczyńcy”.
66
2. Deklaracja Darczyńcy Fundacji Republikańskiej
Dalszy rozwój Fundacji zależy również od Ciebie, dlatego bardzo prosimy, byś został naszym Darczyńcą.
Potrzebujemy Twojego stałego wsparcia. Każda darowizna jest dla nas ważna, jednak aby sprawnie funkcjonować musimy planować nasze
działania z wyprzedzeniem. Zachęcamy do dokonywania (nawet niewielkich) regularnych wpłat
Jeżeli chcesz dołączyć do grona Darczyńców wypełnij poniższą deklarację i wyślij ją na adres Fundacji Republikańskiej w formie elektronicznej ([email protected]) lub papierowej
(Fundacja Republikańska, ul. Kopernika 30/421, 00-950 Warszawa)
Przelewy tytułem „darowizna na cele statutowe” prosimy kierować na konto:
Fundacja Republikańska, Alior Bank: 84 2490 0005 0000 4520 9156 1754
a. Chcę wspierać Fundację Republikańską stałą comiesięczną kwotą (zakreśl odpowiednią
kwotę):
5 złotych
15 złotych
25 złotych
50 złotych
100 złotych
200 złotych
500 złotych
Inna kwotą: ________
b. Moimi darowiznami chcę wesprzeć (zakreśl odpowiedni projekt):
pokrycie stałych kosztów funkcjonowania Fundacji Republikańskiej
działalność ekspercką CAFR
wydawanie kwartalnika „Rzeczy Wspólne”
działalność edukacyjną – rozwój projektu Akademia Młodych
projekt „Kibice za bezpieczeństwem”
przygotowanie kontynuacji filmu dokumentalnego „To nie jest kraj dla młodych ludzi”
inne projekt: _______________________
c. Dane korespondencyjne:
Imię i nazwisko:
Adres:
Adres e-mail:
Telefon:
_____________________ Podpis