Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w...

6
POLITYKA nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014 116 Jaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią, że założyli polskie buty. Dokąd w nich dojdą? TEKST I FOTOGRAFIE JAKUB CIEćKIEWICZ Na własne oczy

Transcript of Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w...

Page 1: Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią,

P O L I T Y K A nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014116

Jaśminowa mozaikaTunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś

zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią, że założyli polskie buty. Dokąd w nich dojdą?

tekst i fotografie Jakub CiećkiewiCz

Na własne oczy

Page 2: Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią,

P O L I T Y K A nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014 117

W ąską szosę blokuje półciężarówka. Fauzi gwałtownie hamuje i krzyczy na szofera. Zza odkręconej szyby wraca potok arabskich przekleństw. Fauzi wyskaku-je i wali pięścią w dach zdezelowanego samochodu.

Po chwili na drogę wybiega z niego rozwścieczony mężczyzna z kostką brukową w ręce, bierze zamach i granitowy sześcian przelatuje tuż obok szyby.

– Ten cham obraził matkę naszego kierowcy – wyjaśnia Ab-delwaheb. – Fauzi nie miał wyboru, musiał zareagować. Czy Tunezyjczycy zawsze są tacy krewcy? – Tak, ale szybko się uspo-kajamy. Gdyby było inaczej, podczas rewolucji polałoby się więcej krwi…

Abdelwaheb Khedimi, orientalista z dyplomem UJ, działacz sieci organizacji pozarządowych TACID, przemierza narodo-wy szlak kulturowy przed sezonem. Od kilkunastu dni brodzi po starożytnych ruinach, fotografuje odkopane miasta, wysłu-chuje dyrektorów muzeów, ale mówi, jak wszyscy w Tunezji, głównie o rewolucji.

– Myśmy się jeszcze nie otrząsnęli z szoku wolności – wyjaśnia prof. Noureddine Kridis, autor książki „Penser la revolution”. – Patrzyliśmy na waszą Solidarność jak na baśń, a potem sami przeprowadziliśmy inteligentny przewrót. To był cud! Teraz pró-bujemy się zastanowić nad jego sensem, bo wszystko trzeba u nas zbudować od nowa…

Jaki kolor zdominuje tunezyjską mozaikę? Biały jak meczet? Zielony jak mundur? Czy jaśminowy – jak sen o wolności? (Ja-śmin jest narodowym kwiatem Tunezji).

Dziewczyny w hidżabachGłówna arteria Tunisu, na której ludzie manifestują nieza-

dowolenie – Avenue Habib Burgiba – nadal jest otoczona za-siekami. Budynku ministerstwa spraw wewnętrznych strzegą czołg i opancerzony transporter. Po centrum chodzą wojskowe patrole. Wszystkie te rekwizyty przypominają jednak scenogra-fię spektaklu, który już się odbył.

Wokoło toczy się normalne życie. Na ulicznym straganie Pa-lestyńczycy sprzedają kolorowe szaliki i rozdają ulotki. Męż-czyźni w kawiarniach piją piwo. Dziewczyny chodzą na zakupy w hidżabach, nakryciach głowy, które znowu wróciły do łask, bo – jak mówi Hiszam, student i kelner – kobiety manifestują teraz religijność.

Co to za religijność? Jak bardzo Tunezja jest liberalna po trzech latach rządów islamskiej Partii Odrodzenia? – Najle-piej zobacz sam, idź do nocnego klubu.

Najbliższy kabaret to Monsignore. W gablotce przy wejściu wisi zdjęcie Demi Moore z podpisem „Streaptease”, otoczone fotografiami tańczących dziewcząt. Wewnątrz mieści się ciemna salka z kilkoma stolikami i barem, przy którym siedzą prostytut-ki. Butelka wódki figowej boukha kosztuje w przeliczeniu 380 zł.

W kącie samotnie pije Mahmoud, handlowiec z branży rol-nej. – Wiesz, kiedy zrozumiałem, że reżim upada? – opowiada po kolejnym kieliszku. – Przed czterema laty bawiłem się w Ham-mamecie w towarzystwie kobiety nierządnej. Piłem, a ona tań-czyła. Po chwili przyszła ze skargą, że ktoś ją obraża. Podszedłem do faceta, mówię: Słuchaj, ta kobieta jest ze mną, więc oczeku-ję szacunku. Odpowiedział: Jestem z rodziny Trabelsi. Należał do klanu prezydenckiego, sądził, że jest nietykalny. Byłem już podchmielony, więc dałem mu w pysk. W lokalu zapadła cisza. Wszyscy myśleli, że stanie się coś strasznego. A potem zobaczyłem uśmiechy na twarzach kelnerów, bo kuzyn żony prezydenta został obity jak pies. I zrozumiałem, że dyktatura upada.

Pokolenie Web 2.0Kelnerzy z Cafe M’Rabet rozdają kupcom małe czarki esen-

cjonalnej miętowej herbaty. Abdullah, filozof, który łapie każ-dą fuchę, jaka się nadarzy, a nadarzyła się praca sprzedawcy w sklepie metalowym, opowiada, jak to wszystko się zaczęło.

– Pod rządami Ben Alego nikt nie cierpiał nędzy! – mówi, wymachując dłonią. – Organizacja Współpracy Gospodarczej i Rozwoju uznała Tunezję za najbardziej konkurencyjne państwo w Afryce. Wzrost gospodarczy wynosił 5 proc., inflacja 5 proc., rząd dopłacał do żywności, zapewniał bezpłatną edukację i le-czenie. W więzieniach siedzieli tylko islamiści.

W zamian za spokój rządząca mafia przez lata zbijała fortu-ny na korupcji. W 2008 r. przyszedł jednak kryzys. Dochody z turystyki spadły, chińszczyzna rozłożyła przemysł, żywność podrożała. Dyktator nie miał już czym zapłacić za rządzenie…

W medynie zapalają się mleczne żarówki. Sprzedawcy nadal dyskutują. Żaden z nich nie wspomina Mohameda Bouazizi, którego samobójstwo zapoczątkowało arabską wiosnę.

Jak bardzo Tunezja jest liberalna

po trzech latach rządów islamskiej

Partii Odrodzenia?

Page 3: Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią,

118 P O L I T Y K A nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014

Od lewej:Islamiści oszukali naród – mówi Hamza Ragued, nauczyciel jednego z liceów.

Abdelwaheb Khe-dimi, orientalista z dyplomem UJ, przemierza kraj przed sezonem. W głębi Samira Arous Oueslati, kustosz z Muzeum Archeologicznego w Sfaxie.

Tu nigdy nie będzie fundamentalizmu – przekonuje Jawaher Zekri, wykładowczy-ni anglistyki na uniwersytecie w Sfaxie.

Page 4: Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią,

119

N A W Ł A S N E O C Z Y

P O L I T Y K A nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014

– Aaa… ten – machają dłońmi. – Dziennikarze wykreowali go na męczennika. Tymczasem Bouazizi wcale nie był święty, bo nie płacił podatków. Gdy policjantka zapytała, czy ma wytarowaną wagę, chwycił ją za biust i krzyknął: Tym mam ważyć? Dostał w pysk, a potem wiadomo…

Jakkolwiek było, 27-letni Bouazizi stał się symbolem dramatu młodego pokolenia, które po ukończeniu szkół nie ma żadnych perspektyw. Prof. Mohamed Ali Ben Zina przeprowadził bada-nia w miastach zapalnych rewolucji: Sidi Bu Zajd i Kasserine. Im wyższe wykształcenie, tym mniejsza szansa na zatrudnienie. – Młodzież czuje się oszukana – mówi. – Nie wierzy politykom, nie głosuje. Stworzyła własny świat w internecie, groźny dla starego porządku.

Jak się rodziła solidarnośćNoce są jeszcze pełne chłodu. Żołnierze krążący wokół

transportera opancerzonego przy ambasadzie francuskiej rozgrzewają dłonie. W interkafejkach wysiadują studenci. Ko-mentują ułaskawienie Dżabera Medżriego, który został ska-zany za umieszczenie karykatury Mahometa na Facebooku. Kiedyś cały świat się nim ekscytował, dziś już tylko koledzy. O raperze Klay BBJ, który znieważał tunezyjską policję, nikt już nie pamięta.

Silny wiatr na głównej alei stolicy szarpie kawiarniany-mi markizami. – Codziennie chodziłem tędy na manifestacje – wspomina Abdelwaheb. 13 stycznia 2011 r., po kilku dniach ulicznych przepychanek, nadeszła noc, której nikt z nich nie ro-zumie. Podobno dyktator wezwał wtedy dowódcę sił zbrojnych, generała Ammara, i usłyszał słynne zadanie: Jesteś skończony. Jaka jest prawda? Nie wiadomo.

Faktem jest jednak, że 14 stycznia 2011 r. narodziła się tu-nezyjska solidarność. Z ulic zniknęła policja. Otwarto wię-

Tunezja po rewolucji17 XII 2010 r. – uliczny sprzedawca warzyw Mo-

hamed Bouazizi podpala się w proteście przeciw nędzy i korupcji – wybuchają zamieszki.

14 I 2011 r. – prezydent Ben Ali ucieka z kraju.23 X 2011 r. – wybory do Konstytuanty wygrywa

islamistyczna Ennahda (Partia Odrodzenia). Two-rzy koalicję z lewicowymi ugrupowaniami: Kon-gresem na rzecz Republiki (CPR) i Demokratycz-nym Forum na rzecz Pracy i Wolności (Ettakatol).

12 XII 2011 r. – prezydentem kraju zostaje obroń-ca praw człowieka Moncef Marzouki.

14 IX 2012 r. – w reakcji na amerykański film, któ-ry rzekomo obrażał islam, kilkutysięczny tłum atakuje ambasadę USA.

6 II i 25 VII 2013 r. – nieznani sprawcy zabijają Szokri Belaida (lidera Ruchu Demokratycznych Patriotów) i Mohameda Brahmi (lidera Ru-chu Ludowego).

6 VIII 2013 r. – ok. 40 tys. osób protestuje przed parlamentem, żądając ustąpienia rządu Partii Odrodzenia.

XII 2013 r. – islamiści dymisjonują swój gabinet i powołują ekspercki rząd Mehdi Dżomaa (byłe-go ministra przemysłu).

27 I 2014 r. – Zgromadzenie Konstytucyjne przyj-muje w pełni demokratyczną ustawę zasadniczą. Do końca roku mają się odbyć nowe wybory.

Page 5: Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią,

120 P O L I T Y K A nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014

zienia. – Wracałem do domu nocą. Na osiedlu powitał mnie pilnujący okolicy komitet sąsiadów. Sędzia stróżował razem z bezrobotnym, nauczyciel z kierowcą, kobiety przynosiły nam zupę – czułem się jak w Polsce podczas strajków. Tej nocy Abdel-waheb zrozumiał, że Tunezyjczycy potrafią się organizować, a więc mogą także odbudować państwo.

Genetyczna układanka Z tarasu hotelu Villa Didon rozciąga się wspaniały widok

na Kartaginę. Jest pierwsza niedziela miesiąca, zwiedzający wchodzą bez biletów. Turystyka to trzecie źródło dochodu Tu-nezji, które w ciągu ostatnich sześciu lat stopniało o 30 proc. W 2008 r. na miejscowe plaże przybyło 4,1 mln Europejczyków, w ubiegłym – 2,8 mln. Siada turystyka, siada gospodarka, ro-śnie bezrobocie.

Pełnomocnik Afrykańskiego Banku Rozwoju Klaus Let-schert mówi, że podstawowym problemem, z którym muszą się zmierzyć Tunezyjczycy, jest ich tożsamość. – Oni są inni niż Libijczycy, Egipcjanie, Algierczycy… Ale kim są naprawdę – Ara-bo-Francuzami? Póki nie zdefiniują swojej odrębności, łatwo im będzie wmówić np. islamizm.

– To było supermocarstwo, Manhattan VII w. p.n.e. – słychać głosy przewodników. – A wiecie, czym była obrona Kartaginy? Obroną Stalingradu!

– Kim jesteśmy? Wnukami Hannibala – wyjaśnia z dumą Ab-delwaheb. W swej pracy naukowej udowodnił, że język tunezyj-ski wciąż się oddala od arabskiego wzorca. A różnica w języku to różnica w myśleniu!

– Jesteśmy inni – mówi lekarz dr Smaoui Mohammed Ben Mahmoud. – Badania DNA Tunezyjczyków udowodniły, że tyl-ko 20 proc. naszych genów pochodzi z Bliskiego Wschodu. Reszta to spadek po Berberach, Fenicjanach, Rzymianach, Wandalach, Arabach, Turkach, hiszpańskich Maurach, Żydach i mieszkań-cach Afryki. Tunezyjczyk nosi w sobie genetyczną mozaikę.

Miłość i religiaArchipelag Kerkennah. Siedem bajecznych wysp otoczonych

dziewiczymi plażami. Jest tu wszystko, co potrzebne do szczę-ścia, tylko nie ma turystów. Na prom wjeżdżają poobijane do-stawczaki, wypełnione po brzegi warzywami. Pasażerowie to miejscowi. We wnętrzu, przy stoliku, młoda zakwefiona kobie-ta ogląda świat przez otworki w chuście. Dziecko, które trzyma na kolanach, nosi podobną zasłonę, mąż przystroił się w turban.

Tunezyjski kodeks cywilny z 1956 r. zrównał kobiety w pra-wach z mężczyznami. Dał im paszporty, konta bankowe, prawo do tworzenia firm.

Jawaher Zekri, wykładowczyni anglistyki na uniwersyte-cie w Sfaxie, która podróżuje na wyspy, wertuje kieszonkowe wydanie Koranu. – Tunezja nie jest ortodoksyjna – przekonuje z uśmiechem. – Tu nigdy nie będzie fundamentalizmu. Jeśli głę-biej wnikniesz w naszą religię, odkryjesz oazę tolerancji i ducho-wość, która pozwoli ci znaleźć miłość.

Po chwili, w trakcie robienia zdjęć, dzieci się wygłupiają, ich matka podejmuje grę i zaczyna pozować. – Natychmiast scho-waj ten aparat – powietrze przecina krzyk Abdelwaheba. Gru-pa zdenerwowanych mężczyzn wstała właśnie z ławek. – Co ci strzeliło do głowy, żeby fotografować samotną muzułmankę?

Islamiści umiarkowani?Uniwersytet w Tunisie. Dziekan wydziału humanistycznego

Noureddine Kridis zauważa z uśmiechem, że przed rewolucją żaden student nie odważył się go odwiedzić, a teraz co chwila zaglądają do gabinetu.

– Rewolucja się już skończyła – mówi z goryczą. – Dokładnie wtedy, kiedy terroryści zamordowali krytyka partii islamistycz-nej Szokriego Belaida. Kolejny opozycjonista Mohamed Brahmi został zastrzelony na oczach żony i córki przed domem w Tunisie. Moralną odpowiedzialność za te zbrodnie ponosi Ennahda.

Ennahda, wcześniej Ruch Tendencji Islamskiej, była od lat zwalczana przez władze Tunezji. Jej członkowie emigrowali albo siedzieli w więzieniach. Aktywiści zdobywali zwolenni-ków głównie na prowincji, gdzie prowadzili działalność do-broczynną, pomagali potrzebującym, wspierali budowę szkół, wypełniali luki w systemie opieki.

– Tragedią jaśminowej rewolucji był brak liderów – opowiada prof. Kridis. – Manifestanci krzyczeli: godność, wolność, praca, ale nie mieli pomysłu na zmiany. Dlatego pierwsze demokra-tyczne wybory wygrali islamiści, którzy w ogóle nie brali udzia-łu w zrywie narodowym. Byli zdyscyplinowani i ładnie mówili o Bogu. Zabójstwa polityków, incydenty terrorystyczne, po-wstanie ugrupowań Ettahrir i Ansar al-Sharia, które otwarcie nawołują do wprowadzenia szariatu… to wszystko skutki po-błażania ekstremistom, uważa profesor.

Matka i macocha– Rewolucja się jeszcze nie skończyła – mówią młodzi zrze-

szeni w organizacjach pozarządowych, których w niewiel-kiej przecież Tunezji jest już ok. 20 tys. Aktywiści spotykają się w małych salkach wyposażonych we flipcharty, flamastry, notebooki, monitory. Szkolą liderów transformacji, samorzą-

Od lewej: Rewolucja się jeszcze nie skończyła – mówią młodzi zrzeszeni w organizacjach pozarządowych, których w niewielkiej Tunezji jest ponad 20 tys. Im wyższe wykształcenie, tym mniejsza szansa na pracę – wynika z badań, jakie prof. Mohamed Ali Ben Zin przeprowadził w miastach zapalnych rewolucji, Sidi Bu Zajd i Kasserine.Tunezja stara się być przyjaznym krajem, turystyka to jej trzecie źródło dochodów.

Page 6: Jaśminowa mozaika - · PDF fileJaśminowa mozaika Tunezja uchodzi za jedyny kraj, w którym rewolucyjny zryw arabskiej wiosny przyniósł jakieś zmiany. Niektórzy Tunezyjczycy mówią,

121

N A W Ł A S N E O C Z Y

P O L I T Y K A nr 19 (2957), 7.05–13.05.2014

dowców, dziennikarzy obywatelskich, szukają sposobów roz-liczenia z przeszłością.

Association des habitants d’El Mourouj 2 powstała jako ini-cjatywa sąsiedzka jeszcze w latach 80., by bronić osiedla przed rosnącym w pobliżu wysypiskiem śmieci. Zbudowała świetlicę dla dzieci i wyposażyła ją w komputery. Uczyła młodzież de-mokracji, ekologii, tolerancji, tworzyła wspólnotę. Jej wycho-wankowie brali udział w rewolucji.

Asma Cherifi założyła, zrzeszającą ponad 200 podmiotów, sieć organizacji pozarządowych TACID, której celem jest budowa społeczeństwa obywatelskiego. Asma od początku współpracuje z Polską, gdzie była już sześciokrotnie. – Nasza sytuacja jest bardzo podobna do waszej z 1989 r. – przekonuje z uśmiechem.

Tunis po rewolucji odwiedzili: Lech Wałęsa, eksperci samo-rządowi, politycy, przedstawiciele MSZ i stowarzyszeń oby-watelskich. Wiele warsztatów i konferencji w Tunezji finansuje Fundacja Solidarności Międzynarodowej Skarbu Państwa. – Przy ocenie projektów zawsze się wzruszam – podsumowuje Abdelwa-heb – że moja przybrana matka – Polska – tak skutecznie pomaga matce rodzonej.

n

Fauzi za kierownicą jest smutny, bo jego syn, student pierw-szego roku prawa, bierze udział w strajku. – Wspaniale. Wreszcie jest normalnie! – wybucha entuzjazmem Abdelwaheb. – Właśnie o to walczyliśmy! Tunezja naprawdę przypomina Polskę.

tekst i fotografie Jakub CiećkiewiCzAutor jest dziennikarzem, fotografikiem, wykładowcą uniwersyteckim, podróżnikiem,

członkiem Polskiego Towarzystwa Afrykanistycznego. Przy pisaniu tego reportażu korzystał m.in. z eksperckiej pomocy dr Ewy Szczepankiewicz-Rudzkiej z Instytutu Nauk Politycznych

i Stosunków Międzynarodowych UJ.