hahahahahah

7
Rok 1940 USA - Antoine! – mówi Róża spotyka się z brakiem odpowiedzi - Antoine, co się stało? Pierwszy raz widzę cię tak przygnębionego! - Widzisz ten pamiętnik? – odpowiada Exupery - Tak. Coś z nim jest nie tak? - Jest w pewnych miejscach zalany. To miała być pamiątka. To cała moja historia. (żona ogląda pamiętnik i jakby porozumiewając się bez słów z mężem) - Nie jest przecież doszczętnie zniszczony, naprawimy to we wszystkim ci pomogę skarbie. Możesz mi opowiedzieć - Ale dlaczego… - Chociaż jak się zaczęło. Urodziłem się jak wiesz tam gdzie ty – w Lyonie. Bardzo kochałem to miasto, nie można było się w nim nudzić. Najczęściej czas spędzałem w parku de la Tete d’Or. Lubiłem też chodzić po ruinach amfiteatru i term. Moje życie było piękne, cieszyłem się beztroskim dzieciństwem, miałem swoich przyjaciół. Potem zmarł mój ojciec; wraz z matką i rodzeństwem zamieszkaliśmy w zamku. Wtedy podczas spaceru poznałem ciebie. Nie widziałem, a może nie skupiałem się wtedy na dziewczynach. Byłaś kimś niezwykłym. Z każdym kolejnym słowem w rozmowie byłem coraz bardziej w tobie zauroczony. Nie wiedziałem tylko jak to okazać. Nie byłem na tyle dojrzały. W szkole rozpoczęły się problemy. Inni widząc, że jestem z tobą w dobrych relacjach zaczęli delikatnie mówiąc uprzykrzać mi życie. To nie była złośliwość tylko podłość. Wtedy właśnie skończyłem kursy pilota, moja rodzina nie miała problemów finansowych więc wsiadłem do swojego małego szybowca i po prostu odleciałem, szukając dojrzałości i uciekając od codzienności. Gwatamela (wnętrze hotelu w którym mały książe chowa się przed burzą) -Zaparz mi kawę. Zamów mi obiad. Zadzwońcie do Ambasady - Kim pan jest? - Jestem Ministrem sprawiedliwości. - Dlaczego pan tak wszystko dyktuje? - Moja praca opiera się na władzy

description

hahahahah

Transcript of hahahahahah

Page 1: hahahahahah

Rok 1940 USA

- Antoine! – mówi Różaspotyka się z brakiem odpowiedzi- Antoine, co się stało? Pierwszy raz widzę cię tak przygnębionego!- Widzisz ten pamiętnik? – odpowiada Exupery- Tak. Coś z nim jest nie tak?- Jest w pewnych miejscach zalany. To miała być pamiątka. To cała moja historia.(żona ogląda pamiętnik i jakby porozumiewając się bez słów z mężem)

- Nie jest przecież doszczętnie zniszczony, naprawimy to we wszystkim ci pomogę skarbie. Możesz mi opowiedzieć- Ale dlaczego…- Chociaż jak się zaczęło.

Urodziłem się jak wiesz tam gdzie ty – w Lyonie. Bardzo kochałem to miasto, nie można było się w nim nudzić. Najczęściej czas spędzałem w parku de la Tete d’Or. Lubiłem też chodzić po ruinach amfiteatru i term. Moje życie było piękne, cieszyłem się beztroskim dzieciństwem, miałem swoich przyjaciół. Potem zmarł mój ojciec; wraz z matką i rodzeństwem zamieszkaliśmy w zamku. Wtedy podczas spaceru poznałem ciebie. Nie widziałem, a może nie skupiałem się wtedy na dziewczynach. Byłaś kimś niezwykłym. Z każdym kolejnym słowem w rozmowie byłem coraz bardziej w tobie zauroczony. Nie wiedziałem tylko jak to okazać. Nie byłem na tyle dojrzały. W szkole rozpoczęły się problemy. Inni widząc, że jestem z tobą w dobrych relacjach zaczęli delikatnie mówiąc uprzykrzać mi życie. To nie była złośliwość tylko podłość. Wtedy właśnie skończyłem kursy pilota, moja rodzina nie miała problemów finansowych więc wsiadłem do swojego małego szybowca i po prostu odleciałem, szukając dojrzałości i uciekając od codzienności.

Gwatamela

(wnętrze hotelu w którym mały książe chowa się przed burzą)

-Zaparz mi kawę.Zamów mi obiad.Zadzwońcie do Ambasady

- Kim pan jest?- Jestem Ministrem sprawiedliwości.- Dlaczego pan tak wszystko dyktuje?- Moja praca opiera się na władzy- Co to władza?- To wtedy gdy coś jest zależne od Ciebie.- Czy to ma związek ze sprawiedliwością?

Exupery: Wtedy Minister potwierdził swoją głupotę obrażając się wielce i odszedł.

Nowy Jork

- Dzień dobry – powiedział Książę- Chcesz autograf?- co to autograf?

Page 2: hahahahahah

- mój podpis. Widzisz tych wszystkich fanów? Nie jesteś sam. Jak nie ty, to ktoś inny. To jak chcesz go czy nie? Inni czekają.- oczywiście że chce. A kim pani właściwie jest?- jak to nie wiesz kim ja jestem? Przecież jestem najsławniejszą gwiazdą w całym stanie Nowy Jork!- przepraszam, jeżeli panią uraziłem…- nic nie szkodzi młody. Jednakże mam dużo innych fanów, więc nie mam dla ciebie czasu.- a czemu jesteś tak sławna?- ponieważ robie fajne piosenki.- a fani dają ci coś w zamian?- podziwiają mnie.- a co to znaczy „podziwiać”?- „podziwiać” to znaczy uznać, że jestem najpiękniejszą, najlepiej ubraną, najbogatszą i najbardziej inteligętną osobą w Nowym Jorku.

„gwiazdy są baaardzo dziwne.”

Exupery: Wtedy właśnie zdałem sobie sprawę, jak wiele próżnych istot stąpa po tej samej ziemi co my. Cały czas miałem wrażenie, że po każdej spotkanej osobie coś się we mnie zmienia. Zaczynalem mieć inne podejście do świata.

Cassa Blanca

(slumsy na obrzeżach Cassa Blanci)

- witaj – mały K- kim jesteś?- jestem Mały Książe. A Ty?- jestem nikim.- dobrze się czujesz? Nie wyglądasz najlepiej. -wszystko w porządku. Zawsze tak jest po…- po czym?- po wzięciu.- po wzięciu czego?- tego, czego w naszych kręgach nazywają majką, zupą, dla ciebie to po prostu narkotyki,- dlaczego je bierzesz?- żeby zapomnieć.- o czym?- że zrujnowały mi życie.- a nie możesz spróbować od nowa?- nie mogę.- ale dlaczego?- bo już jest za późno

„on jest bardzo, bardzo dziwny”

Exupery: Nie widziałem żadnej nadziei dla tego narkomana. Gdy patrzyłem na niego, było mi smutno, ponieważ wiedziałem, że coś takiego jak narkotyki to poważna sprawa. Być może, to nie z własnej woli zażył je po raz pierwszy i to jeszcze trzymało mnie przy wierze w ludzkość, a zarazem ją odbierało.

Sajgau

(spotkanie w biurowcu milionera)

- dzień dobry. Zgasł panu papieros.- 1998, 1999, 2000! Oh faktycznie. 2001, 2002, 2003, 2004…- co pan tak liczy?

Page 3: hahahahahah

- Mój majątek w milionach dolarów.- skąd ma pan taki majątek?- dostałem w spadku i zacząłem go powiększać. Powolutku, ale skutecznie. 2005, 2006, 2007…- a co takiego robi pan z tym całym bogactwem?- liczę, przeliczam, inwestuje, pomnaża. Robię wszystko, żeby mieć tego więcej.- skoro tak, to co pan ma z coraz to większego majątku?- tak właściwie… mam go po prostu coraz więcej. Tutaj w szufladzie chowam wszystkie akty własności. To mi wystarcza.

„dorośli są zdecydowanie niezwykli”

Exupery: Nie wiem skąd pomysł u ludzi, że dzięki rzeczom materialnym, które staramy posiąść tylko dla siebie stajemy się bogatsi. Bogactwem nie jest to ile posiadamy, ale ile potrafimy dać innym.

Paryż

(niewielki park w Paryżu)

-Witaj!-Czy my się znamy?-Nie, dlaczego pytasz?-Zazwyczaj rozmawiam tylko ze znajomymi.-Jesteś śliczna i wydaję mi się, że do mnie pasujesz.-Co za tupet! Nie wierzę, nawet się nie znamy.

Exupery: Wtedy zawstydzony i zrezygnowany zdałem sobie sprawę, że nie wszystko w życiu przychodzi łatwo. A najciężej wypracować sobie szacunek u innych.

Exupéry: Po kolejnych dniach podróżowania byłem naprawdę zmęczony i zniechęcony. Minęło już tak dużo czasu, a ja dalej nie czułem się w pełni dojrzały. Zniechęcony usiadłem na ławce, zamknąłem oczy i zacząłem rozmyślać.

Dakar

(Koło ławki przechodzi młody mężczyzna, zatrzymuje się i patrzy na Małego Księcia.)Mężczyzna: Dzień dobry.(Mały Książę otwiera oczy.)Mały Książę: Dzień dobry. O co chodzi?Mężczyzna: Zanim porozmawiamy, musimy się sobie przedstawić.Mały Książę: Ach, przepraszam. Jestem Antoine.Mężczyzna: Renard. (to po francusku lis) (Renard siada obok Księcia)Mały Książę: Chyba jestem samotny…Mężczyzna: Każdy z nas potrzebuje osoby, przy której czuje się potrzebny, która jest dla nas kimś więcej niż tylko jedną z wielu twarzy na ulicy.MK: Jest jedna kobieta… Ale daleko stąd… Mężczyzna: Ja nie mam nikogo takiego, wszyscy ludzie są dla mnie tacy sami. Życie jest jednostajne.(Księciu jest żal Mężczyzny)MK: Nie wiem co powiedzieć…M: Mowa jest źródłem nieporozumień… Niestety muszę już iść, ale może chciałbyś spotkać się jutro na tej samej ławce i porozmawiać?...MK: Hmmm…. Właściwie czemu nie…(rozchodzą się, przychodzą znowu,)

Page 4: hahahahahah

M: Nie wyobrażasz sobie ja się cieszę z tego spotkania… Strasznie nudne mam życie. Już od rana cieszyłem się, że będę miał do kogo otworzyć buzię…MK: Niestety nasza znajomość nie potrwa zbyt długo... Wyjeżdżam już dzisiaj…M: I tak bardzo miło mi było poznać, teraz za każdym razem, kiedy będę przechodził obok tej ławki, będę sobie przypominał Ciebie Antoine! MK: I na co ci to… Pewnie już nigdy się nie zobaczymy…M: Przynajmniej wiem, że jest osoba, która wyróżnia się dla mnie wśród wszystkich innych. Popatrz na te wszystkie kobiety. Są piękne, jednak to nie zmienia faktu, że nic nas z nimi nie łączy. Jednak gdy już stworzymy z którąś z nich więzi, tak jak ty z twoją kobietą, będzie dla ciebie jedyna na świecie. Nawet jeśli gdy ona idzie ulicą, wydaje się innym taka jak wszystkie, dla ciebie jest wyjątkowa, poświęciłeś jej wiele czasu, jest twoja… MK: Żegnaj…M: Jeszcze jedno… Pamiętaj, dobrze widzi się tylko sercem. Najważniejsze jest niewidzialne dla oczu. Stajesz się na zawsze odpowiedzialny za osoby, które do siebie przywiązałeś. Do widzenia.

Stary Exupery: Kiedy dotarłem na dworzec zaintrygował mnie zwrotniczy. Okazywał okropną niechęć swojej pracy. Zapytałem go, co jest tak ciekawego w jego pracy. Odpowiedział, że w sumie polega na sortowaniu. Rozdziela podróżnych na paczki po tysiąc sztuk. Dużo obserwował. Gdy popchnął mnie jakiś mężczyzna zapytałem: Gdzie im się tak spieszy? Czego szukają? Ale Zwrotniczy oznajmił, że nawet kierujący pociągiem tego nie wie… Trwała tam ciągła wymiana. Jeden człowiek przyjeżdża, drugi wyjeżdża. Zawsze się wydaje, że w innym miejscu będzie lepiej… Dodatkowo wszyscy byli znudzeni, jedynie dzieci przyciskały noski do okien, Stwierdziłem wtedy, że jedynie dzieci wiedzą czego szukają. Poświęcają czas lalce, która nabiera dla nich wielkiego znaczenia i płaczą, gdy się im ją odbierze. Są szczęśliwe. Wtedy podszedł do nas bardzo specyficzny mężczyzna.

Tuluza

Mężczyzna: Dzień dobry!MK: Dzień dobry…M: Słyszał pan już o nowym portalu społecznościowym przyjaciele.pl? Koniecznie proszę spróbować! Będzie pan miał kontakt ze wszystkimi swoimi znajomymi, którzy też mają konto!MK: Ale jaka z tego korzyść?M: Nie trzeba nigdzie wychodzić z domu! Można oszczędzić masę czasu!MK: Gdybym miał tak dużo wolnego czasu, wykorzystałbym to na odwiedzenie moich przyjaciół… Czyż nie lepiej spotkać ich na żywo?

Stary Exupery: Później wsiadłem w pociąg i rozpocząłem poszukiwanie pracy. Bardzo ciekawe było poznawanie nowych ludzi, nowych miejsc, obserwowanie… Ale musiałem zarabiać… Potrzebowałem pieniędzy, ledwo starczało mi na niezbędne produkty… Noc spędziłem w pociągu i kiedy już się wyspałem postanowiłem wysiąść, nie patrząc nawet na nazwę stacji. Jednak tym razem mi się poszczęściło. Przeglądając liczne ogłoszenia, znalazłem propozycję pracy dla wykształconego pilota. Ponieważ miałem wszystkie potrzebne kwalifikacje udałem się pod podany adres. Wszystkie testy przeszedłem bez większego problemu i już następnego dnia wykonałem mój pierwszy lot. Niestety ten okazał się być pechowym. Przelatywałem właśnie nad Saharą, gdy na moim kopicie zapaliła się kontrolka sygnalizująca awarię jednego z mechanizmów. Wykonałem awaryjne lądowanie na piaskach pustyni.

(Mały książę ogląda wnętrze małego samolociku)MK: Nie mam prawie w ogóle wody! (zrezygnowany opada na ziemię, zaczyna wpatrywać się w gwiazdy)

Page 5: hahahahahah

MK: Gwiazdy są piękne… Pustynia również… A to dlatego, że każde z nich ma w sobie ukryte piękno… Gwiazd do końca nikt jeszcze nie zbadał… A pustynia kryje w sobie studnię… No właśnie, chyba nie mam wyjścia, muszę znaleźć jakąś wodę… (Mały książę rusza)

Stary Exupery: Nie była to łatwa wędrówka. Maszerowałem całą noc. Jednak gdy o świcie ujrzałem studnię, czułem się jakbym właśnie odkrył sens życia. Napiłem się wody. Nie tylko ugasiła pragnienie, ale sprawiała również radość sercu, zrodzona była z marszu pod gwiazdami. Niektórzy gromadzą drogocenności, pieniądze, mają miliony, a nie znajdują w nich tego, czego szukają. Czasem to coś może być ukryte w łyku wody, albo jednej kobiecie, jest bezcenne. Ale oczy są ślepe, trzeba szukać sercem. Po tej uczcie dla serca wróciłem do mojej maszyny. Gdy zacząłem na nowo pracę, pochłonęła mnie bez reszty. Zapomniałem o wszystkim pięknym co mnie otaczało, zacząłem myśleć racjonalnie. Nagle dotarło do mnie, że jeśli nie naprawię maszyny nigdy nie wrócę do mojej Róży. Ona mnie potrzebowała, musiałem zachować się jak dojrzały mężczyzna, byłem za nią odpowiedzialny. Te poważne myśli pomogły mi się skupić i już po kilku godzinach usunąłem awarię. Czułem się inaczej. Po tej przygodzie jakby coś we mnie umarło… Teraz kiedy wam to opowiadam minęło już sześć lat od tego wypadku. Mieszkam razem z moją ukochaną Różą i żyje nam się wspaniale. Czasami tylko myślę sobie o moim przyjacielu Renardzie… Nie dałem mu nawet swojego numeru telefonu, adresu, nic… Nie wiem co się u niego dzieje, nie mam pojęcia jak potoczyło się jego życie… Czasami gdy widzę w parku pustą ławkę lubię usiąść na niej i wyobrażać sobie, że oto on macha do mnie, podchodzi trzymając za rękę kobietę, nie jest już samotny… A kiedy indziej myślę, że może nie znalazł do teraz nikogo za kogo będzie odpowiedzialny… Nikt nie potrafi zrozumieć o czym tak ważnym mogę rozmyślać godzinami na ławce… I nikt nigdy nie zrozumie, że dla mnie nie ma na świecie niż poważniejszego niż to, czy mój jednodniowy przyjaciel znalazł bratnią duszę… Nikt nie zrozumie jak wielkie to ma znaczenie!