Gombrowicz Witold - Ślub

178
Witold Gombrowicz Ślub Osoby: IGNACY (Ojciec i Król) KATARZYNA (Matka i Królowa) HENRYK (Syn i Książę) WŁADZIO (Przyjaciel i Dworzanin) MANIA (Służąca i Księżniczka) PIJAK KANCLERZ SZAMBELAN SZEt POLICJI BISKUP PANDULF DYGNITARZ-ZDRAJCA DYGNITARZE, PIJACY, DWORZANIE, DAMY, ZBIRY, LOKAJE Człowiek jest poddany temu co tworzy się ,jmędzy" ludźmi i nie ma dla niego innej boskości jak tylko 1

Transcript of Gombrowicz Witold - Ślub

Page 1: Gombrowicz Witold - Ślub

Witold Gombrowicz

Ślub

Osoby:

IGNACY (Ojciec i Król)

KATARZYNA (Matka i Królowa)

HENRYK (Syn i Książę)

WŁADZIO (Przyjaciel i Dworzanin)

MANIA (Służąca i Księżniczka)

PIJAK

KANCLERZ

SZAMBELAN

SZEt POLICJI

BISKUP PANDULF

DYGNITARZ-ZDRAJCA

DYGNITARZE, PIJACY, DWORZANIE,

DAMY, ZBIRY, LOKAJE

Człowiek jest poddany temu co tworzy

się ,jmędzy" ludźmi

i nie ma dla niego innej boskości jak tylko

1

Page 2: Gombrowicz Witold - Ślub

ta, która z ludzi się

rodzi.

Taki jest właśnie ten "kościół

ziemski", który objawia się

Henrykowi we śnie. Tu ludzie łączą się w

jakieś kształty Bólu,

Strachu, Śmieszności lub Tajemnicy, w

nieprzewidziane me-

lodie i rytmy, w absurdalne związki i

sytuacje i, poddając się

im, są stwarzani przez to, co stworzyli W

tym kościele ziem-

skim duch ludzki uwielbia ducha

międzyludzkiego

Henryk wynosi ojca swego do

godności króla, a to izby oj-

ciec udziehl mu ślubu; po czym sam

ogłasza się królem i sam

sobie pragnie udzielić ślubu. W tym celu

usiłuje zmusić swych

poddanych, aby napełnili go boskoscią:

pragnie on stać się włas-

nym swoim Bogiem.

Ale to wszystko dokonywa się poprzez

2

Page 3: Gombrowicz Witold - Ślub

Formę: to znaczy,)

że ludzie, łącząc się między sobą, narzucają

sobie nawzajettf

taki czy inny sposób bycia, mówienia,

działania i każdy

zniekształca innych, będąc zarazem przez

nich zniekształ-

cony.

Stąd dramat ten jest przede wszystkim

dramatem Formy.

Tu nie idzie, jak w innych sztukach, o

znalezienie najwłaściw-

formy na oddanie jakiegoś konfliktu idei lub

osób, ale o od- 99

100

tworzenie wieczystego konfliktu naszego z samą Formą. Jeśliby

w sztuce Szekspira ktoś krzyknął na ojca swego "świnio", dra-

mat polegałby na tym, iż syn obraża ojca j gdy jednak to zdarza

się w sztuce niniejszej, dramat dzieje się między tym, kto krzy-

czy a własnym jego krzykiem... gdyż krzyk ten może zabrzmieć

dobrze lub źle, przyczynić się do wywyższenia swego twórcy

lub też, przeciwnie, wtrącić go w przepaść wstydu i hańby.

Ta deformacja, której poddany jest w pierwszym rzędzie

3

Page 4: Gombrowicz Witold - Ślub

główny bohater, Henryk, urzeczywistnia się jak następuje.

Z jednej strony - świat wewnętrzny t Henryka deformuje

świat zewnętrzny: jemu to wszystko śni się, on jest "sam",

a te osoby są jedynie jego marzeniem i nieraz bezpośrednio wy-

powiadają własne jego stany uczuciowe. Jeżeli więc ni stąd, ni

zowąd, scena staje się rozpustna, patetyczna lub tajemnicza,

jeżeli dana osoba nagle staje się złośliwa lub smutna, to za spra-

wą natężonej pracy jego ducha.

Ale, z drugiej strony, to świat zewnętrzny narzuca się Hen-

rykowi. Czasem, jak powiedzieliśmy, zdarza się, że osoby dra-

matu zmieniają nagle ton i mówią coś nieoczekiwanego - po-

nieważ tego właśnie oczekiwał od nich Henryk. Czasem jed-

nak Henryk zachowuje się w sposób nie przewidziany i niezro-

zumiały dla niego samego, ponieważ musi przystosować się do

swych partnerów; oni dyktują mu styl.

Jest to więc deformacja wzajemna - nieustanne zmaganie

się dwu sił, wewnętrznej i zewnętrznej, które nawzajem się

ograniczają. Takiej podwójnej deformacji poddany jest wszelki

akt artystycznego tworzenia i dlatego Henryk upodabnia się

raczej do artysty w stanie natchnienia, niż do osoby, która śni.

Wszystko tu bez przerwy "stwarza się": Henryk stwarza sen,

a sen - Henryka, akcja też stwarza się nieustannie sama,

ludzie stwarzają się wzajemnie i całość prze naprzód ku niezna-

nym rozwiązaniom.

4

Page 5: Gombrowicz Witold - Ślub

Z powyższego wynikają następujące

Wskazówki dotyczące gry i reżyserii :

1) Wszyscy ci ludzie nie wypowiadają siebie

bezpośrednio;

rawsze są sztuczni; zawsze grają. Dlatego sztuka jest koro-

wodem masek, gestów, krzyków, mm... Powinna ona być

zagrana

sztucznie", ale sztuczność ta nigdy nie powinna tracić

związku

z tym normalnym ludzkim tonem, który wyczuwa się w tekś-

cie.

Dwa są elementy, które tej sztuczności nadają cechę

istot-

nego tragizmu: Henryk czuje, iż te fantazje me są niewinną

zabawą, ale realnym procesem duchowym, który w nim się

od-

bywa; czuje także, iż jego słowa i akty są niejako zaklęciem

tajemnych i niebezpiecznych mocy; czuje, iż forma go

stwarza.

Jest on reżyserem.

2) Z podwójnej deformacji wytwarza się coś, co

Witkiewicz

5

Page 6: Gombrowicz Witold - Ślub

nazwałby "czystą formą". Osoby dramatu rozkoszują się tą

swoją grą, upajają się nawet własnym cierpieniem, wszystko

jest tylko pretekstem dla zespolenia się w takim czy innym

efek-

cie.

Jedno słowo wywołuje drugie... jedna sytuacja inną... nie-

raz jakiś szczegół pęcznieje albo, przez powtarzanie, zdania

nabierają niezmiernego znaczenia... Jest więc ważne, ażeby

do-

brze został uwydatniony "żywioł muzyczny" tego utworu.

Jego

"tematy", crescenda i decrescenda, pauzy, sforzata, tutti i

solą

powinny być opracowane jak tekst partytury symfonicznej.

Każ-

dy aktor powinien czuć się instrumentem w orkiestrze, a ruch

powinien łączyć się ze słowem. Sceny i sytuacje niech

płynnie

przechodzą jedna w drugą, grupy ludzkie niech wyrażają

jakiś

sens tajemny.

Studiując tekst normalnej sztuki, aktor może z treści zda-

nia wywnioskować, jak to zdanie ma być wypowiedziane. Tu-

taj sprawa jest bardziej skomplikowana: dialog jest tu bardziej

6

Page 7: Gombrowicz Witold - Ślub

sztuczny, nieraz najprostsze słowa nabrzmiewają sztucznością.

i oza tym tok dialogu jest bardziej dynamiczny: np. gdy jedna

osoba wypowiada coś cicho i rzewnie, druga odpowiada potężnie

i tubalnie, po czym trzecia przechodzi w wiersz i recytuje jakąś

rytmiczną strofę. 101

3) Podobnie, jak Henryk oscyluje między Mądrością i Głu-

potą, kapłaństwem i szaleństwem, tak też sama sztuka nie-

ustannie jest zagrożona elementem tandety, śmieszności, idio-

tyzmu. Przejawia się to również w języku bohaterów, zwłaszcza

gdy przemawiają wierszem. Nieraz sztuka przybiera charakter

wyraźnej parodii Szekspira. Dekoracje, stroje i maski aktorów

winny wyrażać ów świat wiecznej gry, wiecznego naśladownic-

twa, sztuczności i mistyfikacji.

Akcja . ..

Dla ułatwienia czytania podaje się w skrócie przebieg akcji.

103

Akt I

We śnie ukazuje się Henrykowi - żołnierzowi we Francji

podczas ostatniej wojny - jego dom w Polsce i rodzice.

Dom wydaje się przemieniony w karczmę, rodzice - w karcz-

7

Page 8: Gombrowicz Witold - Ślub

marzy. Z trudnością rozpoznaje Henryk swoją narzeczoną,

Manię, w karczemnej służącej. Ale oto wchodzi Pijak na czele

innych Pijaków i - gdy Ojciec-karczmarz wzbrania mu do-

bierać się do Mam - zaczyna prześladować Ojca.

Ojciec, w strachu, krzyczy, że jest nietykalny... - Niety-

kalny jak król! - wołają Pijacy. Wówczas Henryk, który

już od jakiegoś czasu znajdował się w stanie niezwykłego patosu,

klęka przed ojcem i, oddając mu hołd, przemienia go w Króla

Nietykalnego. Nietykalność ta chroni Ojca przed "dotknięciem"

Pijaka i w ten sposób może on ujść jego prześladowaniu.

Gdy Henryk zaczyna słabnąć w swoim uczuciu czci synow-

skiej, Ojciec proponuje mu następujący układ: ty uznasz mnie

królem a ja, moją władzą królewską przywrócę twojej narzeczo-

nej-dziewce godność i czystość, utracone w karczmie, przemienia

JĄ w "dziewicę nietykalną" i każę wam dać ślub "przyzwoity",

który uświęci i oczyści wszystko...

Akt II

Przygotowuje się "przyzwoity ślub" Henryka z Manią. Ale

władza Króla jest zagrożona zdradą (spisek wśród dygnita-

rzy).

Henryk czuje, że wszystko zależy od tego, jak on sam od-

niesie się do swego snu: ,jnądrze" czy też ,giupio". Wygłasza

,/nądrą" przemowę i dzięki temu osiąga chwilową przewagę

8

Page 9: Gombrowicz Witold - Ślub

nad żywiołem Zdrajców.

Ale, w chwili gdy ślub ]uż ma być udzielony, wdziera się

Pijak (który zdołał wymknąć się z więzienia) i, przy poparciu

Zdrajców, ponownie uderza na Króla, usiłując "dotknąć" go

swoim spotężmalym Palcem.

Henryk biegnie na pomoc Ojcu i narzeczonej. Rzeczywistość

zatacza się między "głupotą" a ,^nądrością". Pijak, zwycię-

żony ,.mądrością" Henryka, na pozór ustępuje... ale jedno-

cześnie proponuje mu rozmowę na stronie, aby w inny sposób,

podstępem, osiągnąć cel zamierzony.

Scena przetwarza się w fwe o'clock. - Pomóż nam obalić

tego Króla słabego i bezbronnego - kusi Pijak Henryka -

a uczynimy cię królem i będziesz mógł sam sobie udzielić Ślubu

własną twoją mocą.

Henryk, rozbawiony, upojony me tyle winem, ile grą... co-

raz bardzie] wciąga się w grę... i wreszcie jakby ulegał podszep-

tom Pijaka: zdradzi Ojca, siebie ogłosi Królem! Jednakże

w ostatniej chwili cofa się: nie zdradzi...

Ale Król-Ojciec me może już opanować swego strachu, spo-

tężmalego, "królewskiego"... Zaczyna bać się własnego syna

i ten strach przetwarza Henryka w prawdziwego zdrajcę:

zwraca się przeciw ojcu, zrzuca go z tronu i ogłasza się Kró-

lem. Teraz, na koniec, opanował sytuację! Teraz sam sobie,

jako Król, udzieli ślubu f

9

Page 10: Gombrowicz Witold - Ślub

Lecz Pijak, łącząc w sposób sztuczny wobec całego dworu

Mamę z Wladziem, przyjacielem Henryka, wtrąca nowego

Króla w piekło zazdrości.

Akt III

Rządy Henryka są rządami tyrana. Przygotowuje swój

Ślub. Rozumiejąc, iż to inni ludzie przetwarzają człowieka

w istotę wyższą, obdarzoną władzą, a nawet w Boga, postana-

wia zmusić swych poddanych, aby oznakami czci i posłuszeń-

stwa "napompowali" go boskością. Wówczas zdoła udzielić

sobie ślubu "naprawdę świętego", ślubu, który przywróci czy-

stość i dziewiczość narzeczonej-dziewce.

Ale zazdrość go osłabia. Rodzice, mszcząc się za prześla-

dowanie i tortury, rozniecają jeszcze bardziej ogień jego podej-

rzeń.

Tylko śmierć Władzia mogłaby przywrócić mu spokój i silę.

Ale na to, aby śmierć ta stalą się ostateczną afirmacją władzy

królewskiej, potrzeba, by Władzia sam się zabił z rozkazu

Henryka. Henryk poddaje mu tę myśl, choć zdaje sobie sprawę,

że to "właściwie nie jest na serio".

W momencie decydującym, gdy już ma udzielić sobie ślubu,

Król, dręczony wyrzutami sumienia i zazdrością, zaczyna słab-

nąć pod ciosami Pijaka, który znów wystąpił do walki. Wów-

10

Page 11: Gombrowicz Witold - Ślub

czas ukazuje się trup Władzia: przyjaciel zabił się, aby spełnić

wolę Henryka.

Henryk nie wie, czy to wszystko ,Jest prawdą, czy nie jest

prawdą". Widzi się wobec świata fikcji, snu, kłamstwa, świata

formy. A jednak ten świat odpowiada jakiejś rzeczywistości,

coś wyraża.

Przygnieciony czynem (śmiercią Władzia), który popełnił,

a którego jednak nie popełnił, czynem, który pochodzi z niego,

a który jednak jest różny od niego, Henryk ogłasza się niewin-

nym. Ale jednocześnie, poddając się formalnej logice sytuacji,

temu naciskowi Formy, która wyznaczyła mu rolę mordercy,

rozkazuje siebie uwięzić.

104

Akt I

l Krajobraz przygniatający, beznadziejny. W mrokach frag-

menty zniekształconego kościoła.)

HENRYK

Zasłona wzniosła się... Niejasny kościół...

I niedorzeczny strop... Dziwne sklepienie...

A pieczęć tonie otchłań w otchłań czarnej

Zastygłej sfery sfer i kamień kamień...

Tu wrota niemożliwe co wciąż przemyśliwam

11

Page 12: Gombrowicz Witold - Ślub

Tam ołtarz zniekształcony obcego psałterza

Zamknięty klamrą bezsensu kielicha

Co w bezruch grążąc drąży się pasterza...

Pustka. Pustynia. Nic. Ja sam tu jestem

Ja sam

Ja sam

A może nie jestem sam, kto wie co jest za mną, może na

przykład, może coś... ktoś tu z boku, na uboczu, na uboczu,

jakiś idio... idiota, nieokiełznany, nieopanowany, idioto-

waty, idiodotykalny, który dotyka... i... (ze strachem) le- 107

108

piej nie ruszać się... i nie ruszajmy się... bo jeśli ruszymy

się... to on gotów ruszyć się... i dotknąć się .. (niepokój

wzrasta) o, żeby coś, albo ktoś tu skądś gdzieś na przy-

kład żeby... aha, tam coś... (wylania się WŁADZIO)

Władzio! To Władzio!

WŁADZIO

Henryś!

HENRYK

Wyobra? sobie, jaki sen okropny miałem

Śnił mi się jakiś stwór nieludzki, a ja

Chciałem uciekać i nie mogłem!

WŁADZIO

12

Page 13: Gombrowicz Witold - Ślub

Ten gulasz, co nam dają na noc, dosyć

Niestrawny jest i ciężki. Mnie także

Czasem się śni...

HENRYK

Ale ty przynajmniej jesteś z krwi i kości. A1 może i ty tak-

że... śnisz mi się... Skąd się wziąłeś?

WŁADZIO

Bo ja wiem.

HENRYK

Władzio, Władzio, Władzio, dlaczego jesteś taki prze-

okropnie smutny?

WŁADZIO

A ty dlaczego jesteś smutny?

HENRYK

Nic takiego.

WŁADZIO

Nic takiego.

HENRYK

Coś dziwnego stało się z nami. Gdzie się znajdujemy?

Obawiam się, że ta okolica jest przeklęta... a my też je-

steśmy przeklęci... Przepraszam cię, jakoś sztucznie mi się

mówi... nie mogę mówić w sposób naturalny...

I stokrotny smutek

O, żałość bezgraniczna i bezbrzeżna

13

Page 14: Gombrowicz Witold - Ślub

I jakieś przygnębienie straszne, głuche, ciemne,

Opanowały duszę moją. Boże!

Boże i Boże! '< •<n ,

WŁADZIO (młodzieńczo)

Na co ci Bóg, jeżeli masz mnie tutaj?

Przecież widzisz, że jestem taki jak ty!

Po diabła przejmować się majakami s ^

Jeżeli ty i ja jesteśmy z krwi i kości

I jeśli ty jesteś taki jak ja, a ja taki jak ty! '~i

HENRYK (z radością)

I jeśli ty jesteś taki jak ja, a ja taki jak ty! Ha! Wszystko

jedno! Niech tam! Jak to dobrze, żeś tu się urodził, Wła-

dzio! Z tobą to zupełnie co innego. Ale... gdzie my je-

steśmy? Wydaje mi się, że jednak... gdzieś znajdujemy

się... Tam... stamtąd coś... (wyłania się część ściany, kilka

mebli... strzęp pokoju)

HENRYK

Ja to już gdzieś widziałem.

WŁADZIO

Ja także...

HENRYK (dramatycznie):

My gdzieś jesteśmy

14

Page 15: Gombrowicz Witold - Ślub

My gdzieś się znajdujemy. Gdzie właściwie?

Co to jest?

(Wylania się pokój; pokój jadalny wiejskiego dworu w Pol-

sce, ale jakby przerobiony na szynk.)

WŁADZIO (z pewną trudnością)

Słowo daję, ten pokój coś mi przypomina... Trochę po-

dobny do jadalnego pokoju w Małoszycach... Podobny

i niepodobny... Zegar. Szafa. Tam był mój pokój, jak przy-

jeżdżałem do was na wakacje...

HENRYK

Tak, ale my nie znajdujemy się przecież w Małoszycach,

tylko w północnej Francji na linii frontu - w północnej

Francji na linii frontu - w północnej Francji na linii

frontu. A jeśli tu się znajdujemy, to nie możemy tam się

znajdować!

WŁADZIO

Podobny i niepodobny... Niby to ten sarn jadalny, ale

jakby restauracja albo szynk... zajazd... gospoda... karcz-

ma...

HENRYK

Ten pokój jest zamaskowany i to wszystko jest anormal-

ne.

WŁADZIO

15

Page 16: Gombrowicz Witold - Ślub

Nie bądź głupi, nie rób trudności

Co cię obchodzi, że coś jest anormalne

Jeżeli my jesteśmy normalni

I te krzesła są prawdziwe, z drzewa, a w bufecie pewnie

coś się znajdzie...

Ale dlaczego nikogo nie ma? Hola!

HENRYK (w strachu)

Nie krzycz! Czekaj! Lepiej nie krzyczeć!

WŁADZIO

Dlaczego nie miałbym krzyczeć?

Hola! Jest tu kto? Wymarli wszyscy? Hola!

HENRYK

Głupiś! Zamknij gębę!

Ucisz się! Ucisz się, mówię! Hola!

Dlaczego nikt nie wychodzi? Ciszej. Hola!

Hola i hola!

WŁADZIO

Hola!

HENRYK

Hola!

WŁADZIO

' Hola!

(Wchodzi OJCIEC, stary, sztywny, sklerotyczny, podejrzli-

wy...)

16

Page 17: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Na koniec ktoś... Przepraszam, tu, zdaje się, restauracja...

(milczenie) Restauracja?

OJCIEC

770 A bo co?

HENRYK (styl podróżnego)

Czy można i. • •-'

Dostać coś do jedzenia?

OJCIEC (styl karczmarza)

Dostać można

Ale lepi bez krzyków.

HENRYK (do Władzia)

Glos ten wydaje mi się znajomy.

WŁADZIO

On jest bardzo podobny do twojego ojca... słowo daję,

to on, chociaż czy ja wiem... nie jest podobny... Bo ja

wiem... I dobrze nie widać.

HENRYK

Głupiś. Gdyby to był mój ojciec, toby poznał nas przecież.

Nie, zostawmy to. To nie jest mój ojciec. Siądźmy.

(do Ojca)

A, to zajazd tutaj? Można przenocować?

17

Page 18: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC (niechętnie')

Przenocować można, bo to, panie, wynajmuje się nocleg.

Ale trzeba z delikatnością.

HENRYK

A, z delikatnością...

OJCIEC (crescendo}

Z szacunkiem... z poważaniem.

HENRYK

A, z poważaniem...

OJCIEC (krzyczy}

Z poszanowaniem... z grzecznością!

(Wchodzi MATKA, starsza kobieta, obdarta, wymęczona,

i jej krzyk łączy się z krzykiem Ojca.)

MATKA

Z dobrym wychowaniem i żeby nie było awantur, bo my

nie od tego... nam nic do tego!...

WŁADZIO (do Henryka)

To twoja matka.

HENRYK (głośno)

Tak by się zdawało Ul

112

Ale nie jest to zupełnie pewne.

To wszystko jakieś niejasne, ale ja to

18

Page 19: Gombrowicz Witold - Ślub

Wyjaśnię!

(do Władzia)

Wybacz, że mówię tak sztucznie, ale jestem w bardzo

sztucznym położeniu.

(podnosi lampę)

Chodźcie tutaj bliżej •• • r

Zbliżcie się... Zbliżcie się, mówię

Bliżej, tu, bliżej... Słowo daję, mam takie wrażenie jakbym

kury... kury wabił...

Bliżej, jeszcze bliżej... Niechętnie

Zbliżają się. Bliżej, bo jeśli nie, to ja się zbliżę

Ja się przybliżę, a gdy ja się zbliżę

Ty się przybliżysz... Ach, ach, zupełnie jakbym ryby...

ryby łowił na wędkę. Ale dlaczego tu tak cicho?

Ojciec wynurza się z cieniów

Ale zmieniony do niepoznaki, tak iż

Trudno rozpoznać.

A poza tym milczący jakiś, tak iż właściwie

Ja muszę mówić cały czas. Sam muszę mówić

A wskutek tego przeobrażam się w coś w rodzaju

Kapłana ojca mojego!

A tu matka nadpływa jak okręt,

Ale właściwie niezbyt podobna do matki mojej.

Lepiej może

19

Page 20: Gombrowicz Witold - Ślub

Zostawić to. Dziwnie

Rozlega się mój głos. Zostawmy to, gdyż oni

Proszą, żeby ich zostawić.

WŁADZ IO

A może to wcale nie są oni?

HENRYK

To oni są i ja wiem doskonale, że to są oni,

Ale coś się stało z nimi i z jakiejś przyczyny

Oni udają, że nie są...

A może zwariowali...

WŁADZIO

Pomów z nimi po prostu, Henryś.

HENRYK

...I nie mogę mówić po prostu, gdyż w tym wszystkim

Jest coś uroczystego i tajemniczego

Tak właśnie, jakby rnsza się odprawiała!

Śmiać mi się chce: jakże uroczysty jestem!

Doniosłe brzmią moje słowa! Wprost mnie śmieszy

Że taki ważny i doniosły jestem

Ale zarazem drżę, a drżąc oświadczam

Że drżę - i wskutek tego oświadczenia

Drżę jeszcze silniej, a drżąc jeszcze silniej,

20

Page 21: Gombrowicz Witold - Ślub

Znowu oświadczam, że drżę jeszcze silniej... Ale komu?

Komu oświadczam? Ktoś mnie słyszy...

i1

Lecz nie wiem kto - i właściwie

Ja jestem tutaj sam, zupełnie sam, bo was tu nie ma.

Nie! Tu nikogo nie ma! Ja sam tylko

I sam, zupełnie sam... O, płacz, płakać

Tak, łzy, bo to ja sam, ja sam!

WŁADZIO

Nie mów tego... Dlaczego mówisz takie rzeczy?...

HENRYK

Jeżeli jednak to są moi rodzice, to muszę przecież jakoś

nawiązać z nimi i powiedzieć coś...

Ojcze, mamo!

Tatusiu i mamusiu! To ja, Henryk!

Wróciłem z wojny!

OJCIEC (niechętnie)

Stara... to przecież Henryk!

MATKA

Henryś! Chryste Panie!

HENRYK (gwaltmume)

A, przemówili!

MATKA

A to kto mógł świętym przeczuciem tknięty przeczuć, że

21

Page 22: Gombrowicz Witold - Ślub

113

114

Itt

coś takiego, złotko moje, słonko moje, szczęście moje,

o, że to ja stara, głupia, nie zmiarkowała, ale gdzie to ja

oczy podziała, a ja oczy wypłakała, a ja myślała, że już cię

nie zobaczą oczy moje, słonko moje, a to tu jest przede

mną robaczek mój, ptaszyna moja, skarbek mój, a jak to

wyrósł, jaki to mężczyzna, alleluja, alleluja, pójdź niech

cię uściskam, skarbek, ptaszyna, słonko, złotko moje ty

moje, moje, moje...

HENRYK

Pójdź, niech cię uściskam.

MATKA

Tak, tak, uściskajmy się.

OJCIEC

Ano, to uściskajmy się.

MATKA

Pójdź, niech cię uściskam.

OJCIEC

Zara... Zara... Nie można tak.

HENRYK (naiwnie')

Przecie to mama!

22

Page 23: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC

Mama nie mama, a lepi z daleka.

HENRYK

Przecież ja... syn jestem.

OJCIEC

Syn nie syn, a lepi z daleka... Pewnie że syn, ale kto to

może wiedzieć, co się z syna przez te lata zrobiło. Zaraz

by tylko się ściskał, (ostro) A mnie nikt nie będzie ściskał,

bo,ja nie tłomok żaden, żeby każden mnie po kątach ściskał,

jak mu się żywnie podoba!

HENRYK (do Władzia)

Zwariowali.

WŁADZIO (do Henryka)

Zwariowali.

OJCIEC

I ja na żadne takie podufałości nie pozwolę, bo z tego tylko

potem takie draństwo świńskie ostatnie, że po morrr...

albo i co innego, żadnego poszanowania, żądny względ-

ności, tylko się drań jeden z drugiem napcha (ciężko, skle-

rotycznie) i dopiro po pysku dręczy, męczy, ach, okrop-

nie prześladuje bez litości, bez miłosierdzia żadnego, ani

względu na wiek, żonę, z tom złościom bezrniłosiernom,

23

Page 24: Gombrowicz Witold - Ślub

piekielnom...

HENRYK

Zwariowali.

WŁADZIO

Zwariowali.

HENRYK (swobodnie, głośno, teatralnie) •

Najwidoczniej nie wytrzymali i zwariowali

W ciągu tych długich i okropnych lat.

Ano, to trudno. Ten świat j'

Roi się od wariatów.

WŁADZIO (idem)

Roi się od wariatów. Co najmniej połowa

Ojców i matek powariowała, nie mogąc

Wytrzymać cierpień, dolegliwości i chorób

Ja sam wiele znam takich wypadków.

HENRYK

Ja również znam!

(milknie zawstydzony) Ale przecież muszę jakoś dogadać

się z nimi. (głośno, konwencjonalnie) Doprawdy, nie pozna-

łem was w pierwszej chwili.

MATKA

My także.

HENRYK

Nie poznałem was, bo... bo... nie spodziewałem się... Ale

24

Page 25: Gombrowicz Witold - Ślub

wszystko jedno. Nie o to chodzi. No, a jak wam się powo-

dziło?

OJCIEC

Jako tako. A ty?

HENRYK

Owszem.

\

\

OJCIEC

Ano to...

HENRYK

Tak, tak...

(milczenie)

HENRYK

Cóż więc zrobimy? Bo przecież niepodobna tak stać

i nic...

OJCIEC

Nic.

MATKA

Nic. i • ł > t

HENRYK

Nic. "I

WŁADZIO (nieoczekiwanie)

25

Page 26: Gombrowicz Witold - Ślub

A ja bym co zjadł.

MATKA

Ano, bo tyż to, bo to my tu gadu, gadu, a gdzie to ja głowę

podziała, a naturalnie trzeba coś zagryźć, owszem, zaraz...

w ten mig naszykuję, zapewne, takie święto, Henryś przy-

jechał, przecie to piechotą nie chodzi, już tam coś się znaj-

dzie do przekąszenia, zaraz, zaraz, tu jest stół, tu są stołki,

czym chata bogata, tym rada, chociaż pewnie zbytków nie

ma, nie przelewa się, alleluja, alleluja...

OJCIEC

Ano, naszykuj matka coś do zagryzienia, ale żeby przy-

zwoicie, z poszanowaniem... jak się należy... Ano, w imię

Ojca i Syna, Matki i Syna, synu mój pozwól do stołu na-

szćgo... Ale nie żeby do stołu byle jak dostąpić... Tam stół,

a tu my jezdeśmy... no to podaj mnie ramię, synu, a ciebie,

stara, niech poprowadzi ten młodzieńczyk, bo tak bywało

od wieku wieków, amen, w naszy rodzinie. A teraz na-

przód i jazda!

HENRYK

Bardzo dobrze.

'.16 (idą parami)

MATKA

26

Page 27: Gombrowicz Witold - Ślub

Pamiętam, jak to dawniej mnie prowadził

Ksiądz Dziekan podczas wielkanocnych świąt...

A tam stół zastawiony, goście chórem

Przyjemne wiodą rozmowy!

OJCIEC (tubalnie)

Dawnymi czasy, panie, człek do stołu zasiadał

Przy czysto białym obrusie - i dopiroż

Zupę grochowa wcinał, ale to wcinał

Jakby we dzwony bił, albo na trąbie gra!!

WŁADZIO

Przyjemny to jest spacer i przyjemnie

Przed siebie słowa wykrzykiwać w głos

Lecz jeśli długo tak będziemy się wiedli

To kiedy będziemy jedli?

HENRYK

Ten pochód trochę jest niejasny. Nie wiem

Czy to ja wiodę ojca, czy też ojciec prowadzi mnie

I to spotkanie w dziwnej się odbywa formie

Lecz trzeba się dostroić do ogólnej atmosfery...

WSZYSCY

Tak, trzeba się dostroić do ogólnej atmosfery!

Niech każdy do każdego się dostraja! Wówczas

Wybuchnie koncert!

HENRYK

27

Page 28: Gombrowicz Witold - Ślub

Dziwne!

(siadają do stołu)

MATKA

Wybacz, Henryś, a i ty, Władyś, skromność przyjęcia...

Radziemy sobie jak możemy. To zupa z koński kiszki

i koci szczyny.

OJCIEC

Milcz, kobito, milcz, bo nie rozchodzi się o to. Pewnie,

uważasz, Henryk, zastajesz nas w nieco przymusowym

położeniu w ty tu przydrożny karczemno karczemny karcz-

mie - bo to, uważasz, burza wybuchła, śnieżyca, drogi

zawiało, pustka, rozdoły i grornby... Wstrzymaj się synu 117

118

119

z łyżką swoją, bo Ojciec twój jeszcze nie podniósł do ust

łyżki swoi.

HENRYK

Ta karczma... coś mi przypomina.

OJCIEC

Wyrzuć, zostaw.

MATKA ' <••

Nie ma.

WŁADZIO . -

28

Page 29: Gombrowicz Witold - Ślub

Nie. - •' , ••* <

HENRYK

Nic. < M-'- ', : /

OJCIEC - •

Przeinaczone. , . .f • n> >

MATKA

Wykręcone.

WŁADZIO

Zrujnowane.

HENRYK

Wypaczone.

Dobrze, dobrze, dobrze, powariowali. Ale oni nie mogli

zwariować, bo ich nie ma, a ja śnię... i najlepszy dowód,

że ich nie ma, to iż mówię przy nich, że ich nie ma -

i oni są tylko w mojej głowie - o, moja głowo! Ja cały czas

mówię do siebie!

WŁADZIO

Jak to ? Ty cały czas mówisz do siebie ?

HENRYK

Wszystko jedno! (zaczyna jeść)

OJCIEC

Wstrzymaj się z łyżką, bo ja jeszcze nie podniosłem do ust

moich łyżki moji.

HENRYK

29

Page 30: Gombrowicz Witold - Ślub

Matka, ojciec - jakież to męczące takie sny - matka,

ojciec - nie dość mam własnych utrapień - matka, oj-

ciec - a ja myślałem, że już dawno zdechli - a tu nie

tylko nie zdechli, ale ukazują mi się...

OJCIEC

Ty przywiązanym i zacnym jezdeś młodzieńcem, a zatem

nie będziesz wyprzedzał w jedzeniu rodzica swojego,

który cię spłodził...

HENRYK

I nie będę wracał do rodziny. Ja już nie mam rodziny. Ja

już nie jestem synem.

OJCIEC (jakby kazanie mówi)

...Bo nima ty czci, ty miłości, której by syn ojcu swojemu

nie był powinien, a bo Ojciec od wieku wieków amen

metykalnie świentem i uświenconem, ogromnem przedmio-

tem synowskiego nabożeństwa jezd pod grozą kary wie-

czystej...

HENRYK

Ja jestem syn wojny!

OJCIEC

A kto by na Ojca swojego rękę świętokradczą, ten zbrod-

nię tak okropną, tak niewymowną, tak ach piekielną, dia-

30

Page 31: Gombrowicz Witold - Ślub

belską, nieludzką, że z pokolenia w pokolenie w krzyku

strasznem, w jęku, we wstydzie, w udręczeniu od Boga

i Natury wyklenty, przeklenty, wyrzucony, pozostawiony,

opuszczony...

HENRYK

Ten stary boi się, żebym go nie nabił...

OJCIEC

Dobra zupa.

HENRYK (do Władzia}

Mógłbyś pobić tego ojca?

WŁADZIO

Jeżeli ty możesz, to i ja mogę.

OJCIEC

Daj mi trochę soli.

HENRYK

I nie czułbyś z tego powodu wyrzutów sumienia?

WŁADZIO

Jakbym sam był, tobym czuł, ale jak we dwóch co się robi,

to nie, bo jeden drugiego naśladuje.

120

OJCIEC

Ja lubiałem flaków się najeść.

HENRYK (do Władzia)

31

Page 32: Gombrowicz Witold - Ślub

Ha, ha, ha, dobrześ powiedział. To mi trafia do przekona-

nia - to mi odpowiada - ha, ha, ha, to coś powiedział

odpowiada mi. Ale nie o to chodzi, (z wzrastającym nie-

pokojem) Nie, wcale nie o to idzie. Tu idzie o coś zupełnie

innego. Do diabła, nie wiem, o co tu chodzi, ale to wszystko

jest okropnie męczące, bo jest wykręcone - rozumiesz -

zaszpuntowane i zakneblowane, tak, zakneblowane... i za-

maskowane... ale zdaje się, że tu jeszcze jest ktoś oprócz

nas i ja zobaczę i wyjaśnię i odgadnę... (kieruje światło

lampy w głąb pokoju.; ukazuje się MANKA, śpiąca na

krześle)

HENRYK u

Co to za dziewczyna?

MATKA O"

A... To dziewczyna do posługi.

HENRYK

Do posiugi r

MATKA

Służąca... służy... Mańka, przynieś ogryzki i ty wendliny

koci co na oknie... (Ojciec drapie się) Znowuż cię swędzi?

HENRYK

A propos, mówiąc tak po trosze o wszystkim... Znajomi

żyją?

OJCIEC

32

Page 33: Gombrowicz Witold - Ślub

Niektórzy.

HENRYK

Ale powiedzcież mi, ciekaw byłbym... co się też stało

z Manią, no chyba wiecie, z Manią? Z Manią, z którą za-

ręczyłem się, która tu była... tu na wakacje przyjeżdżała...

i ja z nią tu byłem...

OJCIEC

Tam nima ty wendliny.

MATKA

A może ją zwędził kto ?

MAŃKA (przybliża się)

Na oknie nima.

MATKA

A to id? do salki, ale żebyś długo me siedziała, bo... Wpierw

sprzątnij naczynie.

HENRYK

Jak się nazywasz?

MAŃKA

Mańka. ;.

OJCIEC (dwuznacznie)

Mańka.

MATKA (idem)

33

Page 34: Gombrowicz Witold - Ślub

Mańka.

OJCIEC

To dziewczyna do posługi, Henryk. *

MATKA

Zgodziliśmy ją... do wszystkiego... ; '/'

OJCIEC

To dziwka do służenia zwyczajnego. " l

MATKA

Ona służy. Gościom.

OJCIEC

Służy do posługi... Mańka...

MATKA

Mańka...

OJCIEC

Mańka...

HENRYK (do Władzia, cicho i smutno)

Co myślisz o tym? l

/-

WŁADZIO (cicho i bezradnie)

Bo ja wiem... Bo ja wiem...

HENRYK (do Wladzia)

A ja na pewno wiem!

WŁADZIO (do Henryka)

Jeżeli to ona, to dlaczego się nie odzywa... Przecież nie za-

34

Page 35: Gombrowicz Witold - Ślub

pomniała nas... Odezwij się do niej. 121

HENRYK

Nie.

Jakże mam do niej się odezwać, jeżeli

Ona już już nie jest

Ona była...

O, to świństwo!

Jam ojca miał zacnego i matkę

A także narzeczoną miałem, a teraz

Ojciec w dziwacznej wieży, matka wątpliwa

A narzeczona utopiona w dziewce

Zaszpuntowana i zabita dziewką, i na zawsze

Zamknięta w dziewce... O, to świństwo!

To łajdactwo! To nikczemne! To podłe! Ale co

najlepsze

Że mnie to wszystko jedno... Posłuchaj

Jak lekko mówię: mnie wszystko jedno.

WŁADZIO (lekka)

Mnie także!

HENRYK (lekko) °fl

Doprawdy,

Nie wiem, jak się zachować

Z narzeczonej dziewka się zrobiła.

35

Page 36: Gombrowicz Witold - Ślub

WŁADZI O

Cóż wielkiego!

HENRYK

Cóż wielkiego!

Otóż to właśnie: cóż wielkiego - gd>ż

To wszystko szczegół.

WŁADZI O

Szczegół!

Miliony dziewczyn ta sama

Spotkała przygoda.

HENRYK

Otóż to właśnie!

Miliony narzeczonych w tym samym co ja

122 Są położeniu.

WŁADZIO

Na całym świecie!

HENRYK

W Warszawie i Pekinie!

WŁADZIO

W Moguncji i w Barcelonie!

HENRYK

W Paryżu i w Londynie!

36

Page 37: Gombrowicz Witold - Ślub

WŁADZIO

W Pułtusku i w Kijowie!

MATKA

W Wenecji i w Koblencji!

OJCIEC

W Piotrkowie i w Krakowie!

WŁADZIO

W Lublinie i w Konstancinie!

HENRYK

No to zatańczmy!

WSZYSCY (znienacka)

Tak, zatańczmy!

HENRYK

Syn wrócił do rodzinnego domu, ale dom

Już nie jest domem

Ani syn nie jest synem. Któż więc

Do czego wrócił?

Porzućcie wszelkie wspomnienia! Naprzóc !

Niech nikt do niczego nie wraca!

(cisza)

Tu z nią siedziałem, a teraz znów tu siedzę - ale cóż

stąd? Już nie ma. Przepadło. Jest coś innego i jutro znowu

będzie coś innego. Powtarzać się nie warto.

(cisza)

37

Page 38: Gombrowicz Witold - Ślub

WŁADZIO

Powtarzać się nie warto!

HENRYK (romantycznie)

Czy widzisz krzesło to? Tu z nią siedziałem

W pamiętny wieczór ten! Tu matka,

12

3

125

124

Tu ojciec siedział mój! Tak właśnie

Jak teraz siedzę.

Czy pamiętacie ?

Pamiętny wieczór ten, ostatni

Nasz wspólny wieczór?

MATKA

Oj, pewnie że pamiętam, pewnie że pamiętam, synu...

Ja właśnie tu siedziałam, a na kolację było kwaśne mliko...

OJCIEC

Ja tu siedziałem.

WŁADZIO

A ja tu... tutaj na tym krześle, bo patrzyłem w okno i mó-

wiłem, że muchy. Jak to teraz wszystko się przypomina!

HENRYK

38

Page 39: Gombrowicz Witold - Ślub

A ja tutaj... (siada) i masłem chleb smarowałem. A ona

tutaj obok mnie... Masłem chleb smarowałem, (do Władzia)

Dlaczego byś nie miał usiąść? Usiądź. Masłem chleb sma-

rowałem.

I powiedziałem: - Szyryng

Znów pytał o tę szprycę. Czy pamiętacie, cośmy mówili

dalej ?

OJCIEC

Ja coś mówiłem, ale już mnie z głowy wypadło.

MATKA

Ty pamięci nie masz, ale ja mam... Coś mówił, ale co?

A! Powiedział "rękaw"... nic tylko to "rękaw", bo akurat

wtenczas rękawem o salaterkę zawadził.

OJCIEC

To, to, to! Powiedziałem "rękaw", słowo honoru! Nad-

zwyczajną masz pamięć.

HENRYK

A ja wtenczas palcami zacząłem bębnić po stole i powie-

działem: "za trzy miesiące mój ślub".

MATKA

Powiedział, ptaszyna moja, powiedział, te słowa z niego

wydobyły się, tak się odezwał! A ja filiżankę odstawiłam

i jeszcze od muchy się opędziłam i mówię: "Henryś co też

39

Page 40: Gombrowicz Witold - Ślub

ty? Co też wy? Zaręczyliście się? A przecie to..." Nie,

najprzód powiedziałam: "Co mówisz Henryś?... Daj mnie

cukru".

OJCIEC

Tak, tak, a ja wtenczas mówię: "A niech im będzie na

zdrowie, matka. Nie ma co płakać. Daj no jakiego trunku!

Trochi za młodzi jesteście, ale niech tam! Ale się zaczerwie-

niła. A to się zawstydziła jak piwonia, ha, ha, a to dopiero!"

MATKA

Wtedy ona coś się odezwała.

HENRYK

Tak, ona się odezwała, ale jej nie ma.

Ślub przepadł. Skończył się. Nic.

Tam kryje się, koło szafy! Nie chce przyjść.

Cóż! Pustka i próżnia obok mnie. Ona tam się boczy,

I naprzód, naprzód!

WSZYSCY (prócz Mani)

Naprzód!

OJCIEC

Choroba, psiakrew, a żeby to morowa zaraza.

HENRYK {do Władzia}

Nie ma rady, to jest zwyczajna służąca, rozumiesz?

WŁADZIO

40

Page 41: Gombrowicz Witold - Ślub

Służąca, no to służąca.

HENRYK

Pewnie, że jak służąca, to służąca. < tr, r* t

WŁADZIO

Nawet, owszem... niczegowata... ^ , ,

HENRYK " ,t>1

Niczegowata, no to niczegowata. , f

WŁADZIO ' ' '**"

Czy ona tutaj śpi ?

HENRYK

Czy ona tutaj śpi? "r"

WŁADZIO (figlarnie")

Herbaty chciałbym napić się... &

(do Mani) Pssst... pssst...

t t

".'l

127

726

OJCIEC

Po co te jakieś psykanie? Tu psyków nie potrzeba. Jak

jeszcze czego potrzeba, proszę mnie powiedzieć. Tylko

proszę sobie nie pozwalać byle czego, bo tu nie karczma...

o, o, widzieliście, już się zachciewa, a to tylko skaranie

41

Page 42: Gombrowicz Witold - Ślub

boże z tem tłomokiem, każden ją chce macać, każden by

ją tylko macał i macał do rosołu, a tak w dzień i noc wszyst-

ko to samo bez przerwy, zaczypiać się, macać, miętolić,

a z tego tylko awantury i awantury... (ostro) Proszę tylko

się nie awanturować!

MATKA (wrzaskliwie)

lgnąc!

OJCIEC

Proszę nie zaczepiać się!

MATKA

Spokojnie lgnąc!

OJCIEC

Proszę żadnego świństwa z tom świniom świnia świński

ryj świniopas świntuch świnia!

MATKA

A to się zaślinił!

OJCIEC

Świnia, świnia, świnia!

(Wtacza się PI]AK.)

PIJAK

Mańka świnia!

OJCIEC

Proszę się wynosić!

PIJAK

42

Page 43: Gombrowicz Witold - Ślub

Mańka, świni mnie daj, daj mnie świniny!

OJCIEC

Ja sam przynieść!

HENRYK (z drugiej strony, rozbawiony)

Mańka świnia!

OJCIEC (biegnie ku niemu)

Ja podam!

PIJAK

Mańka świni mnie daj! -••'• 'v

HENRYK (zażarcie)

Mańka świnia!

PIJAK

Świniny, świnia!

HENRYK '-vi - • < •:

Świńska! •* . ,- • r. - ;

OJCIEC

O Jezus Maria! : i'

PIJAK

Świnia!

HENRYK (ciska w przestrzeń)

Świnia! :-';''

WŁADZI O

43

Page 44: Gombrowicz Witold - Ślub

Świnia!

MATKA (na boku)

A tyż to nie daj Boże z tom świniom!

OJCIEC (do Pijaka)

Proszę wynosić się!

PIJAK

Butelkę gorzki!

OJCIEC (do Henryka)

Proszę wynosić się! " ' • ">

HENRYK

Butelkę gorzki!

PIJAK (głośniej)

Butelkę gorzki!

HENRYK (głośniej)

Butelkę gorzki!

OJCIEC

O Jezus Maria!

PIJAK

Butelkę gorzki świni!

HENRYK

Butelkę gorzki świni!

WŁADZIO

Butelkę gorzki świni!

44

Page 45: Gombrowicz Witold - Ślub

(Wchodzą PIJACY.)

PIJACY

Krym, rrym, rrym!

OJCIEC

Panowie, trochi rozumu miejcie!

Późna godzina nocna. Mańka, zamykaj!

PIJACY (siadają przy stoliku)

Angielkie z kropelkami! >-i

Bomba!

Szalczeson!

Czysta podwójna wzmocniona! - • \

Mańka angielkie! Mańka kiełbasowi Mańka świniny!

Mańka szalczeson!

HENRYK (z boku)

Mańka szalczeson!

PIJACY

Antek młody nosił lody

Na Bielanach r ach, ciach, dach! '

OJCIEC (do Mańki)

Te... nie podawaj!

PIJAK

Mańka chodź no tutaj, coś ci powiem, Maniusia...

OJCIEC

Nie chodź.

45

Page 46: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK

Milczy się w pysk... Ja wołam się na kylnerke, to nie ma

prawa się odmówić psiaciemagacie połamać, a jeżeli dziadu

bćhdziesz stawiał się na mnie, to ja napcham się i prze-

pcham ci w sam krucyfiks!

HENRYK (g boku)

W sam krucyfiks!

OJCIEC

Zara. Zara. Za pozwoleństwem. Mańka, podawaj!

PIJAK (przygląda mu się):

128 Boja ma.

PIJACY (rzeczowo):

Boja ma.

HENRYK (z boku):

Boja ma. -'

PIJAK

Milczyyyy...

Formuj! Marsz! Marsz!

Naprzód, dali go!

(wściekły marsz) ' ..,

PIJACY

Antek młody nosił lody

46

Page 47: Gombrowicz Witold - Ślub

Na Bielanach rach, ciach, ciachi

Rrym, rrym, rrym!

(zatrzymują się przed Ojcem)

PIJAK

Milczyyy... świnia... .'J. Ł,"

Świnia!

Boja ma...

Rzecz w tem, że ma boja jak wszyscy diabli

Boja ma psiaciemać w gacie!

2 PIJAK (ponuro)

Boja ma. .. ,<"?

3 PIJAK

Bać to się boi...

PIJAK

A jak on mnie się boja ma, to znakiem tego ja jemu dam.

Nieprawdaż, panno Maniu?!

PIJACY

A to daj mu, daj mu!

PIJAK

A to dam mu!

PIJACY

A to daj mu, daj mu!

PIJAK

A dam mu1

47

Page 48: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

A to daj mu, daj mu!

12

9

PIJAK

A dam mu!

MATKA (przeraźliwie)

lgnąc, a to om dadzą ci, dadzą ci'

PIJACY

Ano to dali go!

PIJAK

Ano to dali go'

(zbliżają się do Ojca) ^

PIJACY

Ano to da) mu' ' ,< >

PIJAK \ , >, A ,

Ano to dam'

(milczenie)

PIJAK

Ano )a bym mu dal, ale psiaciemagacie bardzo

nieruchome ma mordę.

Nie rusza się. morda. A jak nie rusza się, to ni...

(do Mani) Mańka..

48

Page 49: Gombrowicz Witold - Ślub

Bo tu bardzo duża podłoga!

PIJACY (ponuro} -v

Nie rusza się. (do Mam) Manka

PIJAK

I do tego cicho zrobiło się .. • -,

HENRYK (do siebie, głośno)

Tak, rzeczywiście, cicho zrobiło się...

PIJAK

Rrym, rrym, rrym'

(wściekły marsz) ł*.

PIJACY

Antek młody nosił lody

Na Bielanach r ach, ciach, ciach!

Rrym, rrym, rrym!

PIJAK

Ano to daj mu!

PIJAK

130 Ano to dam mu'

HENRYK (do siebie)

Kiedy wreszcie to wszystko się skończy?

PIJAK (na boku, innym tonem)

Zaraz.

49

Page 50: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK (do Pijaka)

Co tam jest za oknami?

PIJAK (jw.) .T -

Tam są rozległe pola.

(Pijacy podchodzą do Ojca)

PIJAK

Ano to ja nasamprzod dam w facjatę jak się należy, a potem

napcham się, napluje, wycisnę, wyskwircze i przepcham

się bo nie boje się - Manka.

Ale jemu morda bardzo nieruchoma!

A jak nieruchoma, to nijako. .

Ale ci to mordę ma, mordę!

1 PIJAK

Mordę ma jak dom1

2 PIJAK

Jak ksiondz ma mordę'

(milczenie)

4 PIJAK (znienacka)

Cię, ale jemu mucha na nos siadła!

PIJAK

No to co?

4 PIJAK

A dlaczego jemu ty muchi nie klapniesz? Co będziesz

jemu te muchę tulerował?

50

Page 51: Gombrowicz Witold - Ślub

Nieprawdaż, panno Manm?

PIJAK

Mucha psiaciemac, mucha psiaciemac, mucha psiacie-

mac...

(zamierza się)

OJCIEC (b cicho}

Nie waz się ..

HENRYK (z boku, dramatycznie)

O, o, przemówił!

13

1

132

OJCIEC (cicho)

Nie waż się bo ja nie zniesę

Nie zmesę

Ja nie wytrzymam

Nie wytrzymam, bo me wytrzymam

Nie mogę wytrzymać!

A jak nie wytrzymam to... to...

Nie wiem co... ' >'j -

PIJAK (poufnie} V, ,

A ja mu dam, Mańka, dam mu!

PIJACY (poufnie) "" '• '

51

Page 52: Gombrowicz Witold - Ślub

A to daj mu, daj mu!

OJCIEC (krzyk}

Świnie!

Wara ode mnie, bo ja was!

Jeżeli kto mnie dotknie, to coś okropnego

Ja wam mówię- coś okropnego!

Ale to coś takiego, że ja nie wiem. Ryk, piekło

Loch, dyby, kat i tortura, przekleństwo

Wszystkiego świata kwik roztrzaskujący

Rozsadzający i zabijający, tak jest, tak jest,

bo mnie nie wolno, bo mnie nie, bo nie, bo

nie, bo ja niedotykalny, niedotykalny

jezdem

Bo ja was przeklnę!

PIJACY

Cię, cię, cię, król, król, król niedotykalny!

PIJAK

" Widzieliście króla!

A to ja dutkne cię tem palcem! • . ,

Nieprawdaż, panno Maniu ?

OJCIEC (uciekając)

Precz, bo ja cię przeklnę!

HENRYK (nagle}

Stać! Stójcie! •'

52

Page 53: Gombrowicz Witold - Ślub

(scena zamiera)

HENRYK

Rzeczywiście nie wiem, jak mam zachować się... (do

Wła-

dzia} Wladek... Ale zdaje się, że będę musiał jakoś

zacho-

wać się--- (z żalem} Wybacz, że mówię tak sztucznie.

Ale

to wszystko jest sztuczne!

WŁADZIO (świeżo, wyzywająco}

Cóż wielkiego!

Cóż cię obchodzi, że coś jest sztuczne

Jeżeli ty jesteś naturalny!

HENRYK

Tak, jestem naturalny, chcę być naturalny

Nie chcę być uroczysty! Ale w jakiż sposób

Ja mogę nie być uroczysty, jeśli głos mój

Rozlega się uroczyście?

(milczenie)

Cisza straszna.

Cisza, aż w uszach dzwoni.

I zapewne dziwne, ach bardzo

53

Page 54: Gombrowicz Witold - Ślub

Dziwne jest to że mówię.

Ale gdybym milczał

Milczenie moje też byłoby dziwne.

Cóż mam robić?

Przypuśćmy, że siądę

Tu na tym krześle

(siada)

...i zacznę

Swobodnie dowcipkować, śmiać się, ruszać

Nogami lub rękami... Nie, to na nic! Sztuczna

Jest ruchów tych naturalność i one się w jakieś

Zaklęcie przemieniają... Przypuśćmy, że nogi

l ołożę na tym stole, głowę zadrę i papierosa

wyciągnę

i powiem: - Cóż mnie obchodzi, że biją ojca

mojego

i gwałcić chcą moją byłą narzeczoną?... Po cóż to

wyol-

brzymiać?

Nie przesadzajmy!

Jeden mniej lub jeden więcej... Nie może

wytrzymać? 133

Ale ja wytrzymuję to, że on nie może wytrzymać... Ojciec,

54

Page 55: Gombrowicz Witold - Ślub

ojciec...

Cóż to jest ojciec? To jest zwykły ojciec

To najzwyklejszy ojciec... My wszyscy, jesteśmy najzwy-

klejszymi ludźmi... Przypuśćmy, że powiem

To wszystko i więcej jeszcze. Dobrze. Powiedziałem

Lecz to powiedzenie

Znowu brzmi uroczyście, w jakieś OŚWIADCZENIE

Mnie się przemienia i tonie jak kamień

W tej ciszy... Aha, już wiem dlaczego

Ja nie mówię, tylko oświadczam. Bo was tu nie ma

I jestem sam, sam, sam... Ja do nikogo

Nie mówię i muszę być sztuczny

Bo jeśli do nikogo nie mówię, a jednak mówię, to muszę

Być sztuczny.

Co robić? Siedzieć? Nie. Spacerować? Także nie miałoby

sensu. A jednak nie mogę zachowywać się, jakbym nie miał

z tym wszystkim żadnego związku. Co się robi w podob-

nych wypadkach? Mógłbym uklęknąć i, rzeczywiście,

mógłbym uklęknąć... Naturalnie to byłoby dosyć... ale

mówię, że mógłbym uklęknąć... i choć to wyglądałoby do-

syć... ale mówię, że mógłbym uklęknąć...

(klęka nieco na boku]

Ha, do diabła, ukląkłem, ale ukląkłem tak jakoś cicho

i nie dla mnie, a dla nich, ale nie dla nich a dla mnie i jak-

55

Page 56: Gombrowicz Witold - Ślub

bym... jak ksiądz jaki, ksiądz... bo ja wiem od czego...

OJCIEC (szybko, na strome)

Bo ja wiem od czego.

MATKA

"

Nie wiadomo czego.

PIJAK

Nie ma nikogo.

WŁADZIO

Tu nikt nic. '

HENRYK

Wszystko jedno!

134 *>•< Ja tutaj klęczę przed nim! A teraz spróbujcie

Usunąć moje klęczenie, pominąć

Moje klęczenie, wyrzucić

Klęczenie moje stąd! (do Pijaka) Bij go!

Ja przed nim będę klęczał!

2 PIJAK ' <: '

Król! - " -

MATKA

Król! ,/ / v,ł< v, •' ' '

PIJAK . r , r. "-{ 'l- S>

56

Page 57: Gombrowicz Witold - Ślub

Król! , . . ,"... <j,...-!

PIJACY

Król! Król!

HENRYK

Jak to król?

PIJACY (zupełnie pijani)

Król, bo król!

(okrzyki "król, król" rosną w tempie przyśpieszonym)

(Wchodzą DOSTOJNICY.)

OJCIEC

Henryku

O, o, Henryku!

MATKA

O, Henryku!

DOSTOJNICY

Henryku!

HENRYK

O, Henryku! (wstaje)

OJCIEC

Dzięki ci, synu mój, hołd twój przyjmuję

I jeszcze raz go przyjmuję i przyjmuję

I nie mogę dość naprzyjmować się...

(szczerze) Ja bardzo spragniony byłem czci.

HENRYK

57

Page 58: Gombrowicz Witold - Ślub

Cóż to za maskarada?

(cisza)

OJCIEC (z trudnością, zwalczając opór)

Dostojnicy!

136

DOSTOJNICY

Król - król!

OJCIEC

Dostojnicy moi Osoby!

DOSTOJNICY

Król - król!

OJCIEC:

Mej dostojności dostojnicy! Niech więc kornym...

Kornym pokłonem powitajcie księ... księcia

Książęcia syna mojego Henryka co z dalekiej

Powrócił wojny.

HENRYK

Cóż to za bzdura?

OJCIEC (ciężko, sklerotyczme)

Rety! Rety!

Jezusie mój Nazareński! Matko przenajświętsza ty moja!

Anieli z nieba! O Jezus mój Jezus, o, rety, rety! A to

właśnie on, syn mój, nasienie moje, potomek mój prze-

58

Page 59: Gombrowicz Witold - Ślub

najświętszy przed chwilą wybawił mnie

Od ty tu świński świni, która w zaślepieniu

W oszołomieniu wódką, w rozwydrzeniu

I w rozpasanm jakiemś nadzwyczajnem

Do mnie doskoczył i moje osobę niedotykalne palcem

swojem

Swińskiem

Chciał dutknąć! Moje osobę! Moje osobę! Moje osobę

niedoty... Nikt nie może dotknąć... bo nie wolno... Zabro-

nione. Nikt!

DOSTOJNICY

O mój Jezus!

OJCIEC

Ale już nie dutknie!

Ani me napcha się i nie wyskwirczy, nie napluje mi

Bo Henryk, Henryk, o, Henryk!

MATKA (triumfalnie)

Henryś!

DOSTOJNICY

O, Henryś! ' ''

HENRYK

O, Henryk! - ^ O -.n -i

59

Page 60: Gombrowicz Witold - Ślub

f , J •>

To coraz głupsze zaczyna się robić...

OJCIEC

Uklęknij

Uklęknij, Hendryś! "H

HENRYK **• ••>> s!u .^'^..r,

A bo CO? ^..t JJfiS "".,' ,T "\.

MATKA (przeraźliwie')

J^(

}

Uklęknij, Henryk! " *, i

OJCIEC n

Klęknij, klęknij, ja tyż uklenkne. Klenknij;

y

Niech wszyscy klenkną... (klęka)

(Dostojnicy klękają)

HENRYK

Nie będę stał sam jeden... (rozgląda się nieufnie i klęka)

Diabli wiedzą, o co tu chodzi, (spostrzega się, że klęczy

twarzą w twarz z Ojcem) Ja przed nim klęczę, a on przede

mną. To małpiarstwo. To małpa! (z rosnącą wścieklością)

To obrzydliwość!

OJCIEC

Czekaj, bo ja nie w tę stronę, (klęka tyłem do Henryka)

60

Page 61: Gombrowicz Witold - Ślub

Ja przed Panem Bogiem! Ja do Pana Boga! Ja Bogu

Naj-

wyższemu polecam się w Trójcy Sw. i Jego dobroci

nie-

wyczerpany, łasce najświętszy, opiece najwyższy... Oj,

Henryś, Henryś... w niem schronienie, w niem

pociecha,

w niem ucieczka nasza...

Ojcze mój

Ja synem twojem jezdem ,

j

Tyś ojcem mojem...

HENRYK j

Modli się.

OJCIEC

Tyś królem mojem! -

137

HENRYK

Teraz nie mogę wstać, bo nie wypada.

OJCIEC

Przysięgam tobie, Ojcze mój, królu mój

Miłość

Cześć

61

Page 62: Gombrowicz Witold - Ślub

Poszanowanie.

HENRYK " -

Bogu przysięga, ale to tak jakbym to ja jemu przysięgał.

(głośno} Już mi się znudziło, (wstaje)

OJCIEC

Hendryk, Hendryk... Ojcze mój, ja przy tobie, ja z tobą.

Ja cię nie opuszczę, ojcze mój, a ty mnie za to... ty mnie

za to przywrócisz dziewczynę moje, miłość moje, amen,

amen, amen... żeby przyzwoicie... żeby jak się należy

było...

HENRYK

A to co? Bogu szepcze czy mnie na ucho?

OJCIEC

Narzeczone moje mnie przywrócisz!

HENRYK

Narzeczoną moją mi przywróci?

OJCIEC

Ślub mnie dasz!

HENRYK

Ślub mi da?

OJCIEC

Ślub mnie dasz przyzwoity... porzondny ślub jak zawsze

w naszy rodzinie bywało... Jak dawniej! Wszystko jak za

dawnych czasów! Ślub mnie dasz z czystą, nieskalaną,

62

Page 63: Gombrowicz Witold - Ślub

szanowną dziewicą moją, bogdanką moją... przyzwoity

ślub...

(wszyscy wstają powoli)

HENRYK

Ślub?

OJCIEC

138 Ślub. i^ .

MATKA

Ślub.

HENRYK

Ślub?

OJCIEC

Ślub. <!

MANIA

Ślub.

DOSTOJNIK • -T ;.,.:.,

Ślub. ix. '

MATKA • /

Ślub. j,,

DOSTOJNIK

Ślub.

HENRYK

63

Page 64: Gombrowicz Witold - Ślub

Ślub? , ,

(Ojciec i Matka spoglądają na niego uśmiechnięci, rozjaś-

nieni, rozczuleni) <

OJCIEC * .,<

W imię Ojca

I w imię Syna! Czy widzicie t

Tę tam dziewczynę, co z pozorów ^

Zwykłą służącą być się mieni?

Sługą karczemny karczmy ?

DOSTOJNICY

Widzimy, panie.

OJCIEC (gzualtawiie, jakby narzucał się) °'!

To nie żadna

Dziwka ani tyż sługa! To zacna '•' " ~

Skromna, niedotykalna panienka, co przez tych *

Chamskich łajdaków została porwana

Więziona, umęczona i napchana

Napluta i służona, tfy, z obrazą j

Boską i ludzką... Piorun, piorun! Świnie!

To nie jest świnia! Ludzie, miejcie

Trochi sumienia! Trochi zrozumienia!

Miejcie trochi litości! Dlatego powiadam i rozkazuję, na- 139

141

64

Page 65: Gombrowicz Witold - Ślub

kazuję z całą siłą, powiadam raz na zawsze, powiadam

wszem wobec

Że do godności ją dawny podnoszę

I nakazuję, żeby ją szanować

Jak mnie samego i jak przenajświętszą

Pannę w czci swoi niedotykalną i w imię

Ojca i Syna!

HENRYK (do Władzia)

To sen li tylko, to sen jedynie... może nawet trochę na-"

iwny, ale cóż mi to szkodzi.

WŁADZIO

Pewnie! Cóż ci szkodzi, że sen, jeżeli ci sprawia przyjem-

ność.

HENRYK

Przyjemność.

(tymczasem otaczają go Ojciec, Matka, Mama oraz Do-

stojnicy)

MATKA

O, jak się zarumienił!

OJCIEC

Ha, ha, ha, zawstydził się... No, no, no, Henryś, podnieś

oczy, podnieś oczy...

HENRYK

Bo co?

65

Page 66: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC

Bo jutro ślub...

HENRYK

Ale ja nie rozumiem... . "•._•

OJCIEC (na stronie) '

Tsss... przecie nie bendziesz z kocmołuchem jakiemś

w chlewie się macał, jak możesz się ożenić z przyzwoitą

panienką... W rodzinie naszy zawsze przyzwoite śluby

bywały. Ja z matką ślub porządny wziąłem, to i tobie wy-

pada... Zobaczysz, Hendryk, wszystko dobrze bendzie...

(głośno) Dzięki ci, synu mój, za czułość twoje... prędko

140 -<. nadejdzie wesele twoje i radość moja i matki twoji, żony

mój i, a co tam dawne takie przeszłe, umęczone i zatracone

to zniknij przepadnij, nie było, nie ma, nie...

MATKA (bardzo głośno)

Alleluja!

(MUZYKA. MARSZ WESELNY. OJCIEC Z MATKĄ,

HENRYK Z MANIĄ, WŁADZIO I DOSTOJNICY

PRZEMIERZAJĄ SCENĘ W UROCZYSTYM I ROZ-

CZULONYM POCHODZIE)

HENRYK (bardzo głośno)

Czy można wyobrazić sobie coś dziwniejszego

66

Page 67: Gombrowicz Witold - Ślub

Niż ten figlarny cieniów marsz w oparach złudy?

A jednak radość mnie zalewa i serce śpiewa

Bo pochód ten do dawnej wiedzie mnie dziewczynki.

(do wszystkich) Wybaczcie, jestem wierszokleta.

MATKA

W takiej to chwili raduje się matczyne serce

Co od tak dawna było w poniewierce!

OJCIEC

Muzyka gra, a pary rzędem suną

Jakby na balu jakiem! Dawne czasy!

Za mną panowie moi! Z Bogiem!

Nie ustawajcie! Następujcie!

I naprzód, naprzód! Jazda, dalej!

A całą siłą! A krok trzymać!

Z życiem, panowie, i z fasonem

Nie ustępować! Następować!

I jazda, jazda, dalej, dalej!

(spostrzega Pijaka)

Stać, stać, stać! On tutaj stoi! Tu wgapia się!

Zaaresztować, złapać i do lochu • .

Ciemnego, obskurnego, pokątnego

I zamkniętego! Ja ciebie!

Ja ciebie!

PIJAK (gwałtownie)

67

Page 68: Gombrowicz Witold - Ślub

Ja ciebie!

\

OJCIEC

Ty?

Mnie?

PIJAK

Ja ciebie jeszcze dutkne...

(do Mani) Nieprawdaż, panno Mańciu?!

OJCIEC

Świnio'

PIJAK > M

Świnio'

OJCIEC

Świnio' •*>"} ± /

\

t/

KURTYNA

Akt II

(Półmrok w wielkie] sali.)

HENRYK (wsparty o kolumnę)

Odgadnąć

68

Page 69: Gombrowicz Witold - Ślub

Sens snu ..

(w półcieniu przechodzą parami Dostojnicy

i wstępują po

schodach na podwyższenie, które ginie w

mroku)

1 DOSTOJNIK

Sługa służyła do posługi'

2 DOSTOJNIK

A król karczemny karczmarz namacalny!

(przechodzą)

3 DOSTOJNIK

Ślub się odbędzie zaraz

4 DOSTOJNIK

Ślub? To farsa!

(przechodzą)

5 DOSTOJNIK

Długoż jeszcze będziemy się wygłupiać,

wypinając głu-

głupotę naszą w sromotę sługi służącej ?

6 DOSTOJNIK

A ten pijak uciekł z dybów i krąży w

pobliżu.

(przechodzą)

(zbliża się Ojciec) > < < - 143

69

Page 70: Gombrowicz Witold - Ślub

145

144

HENRYK

Ojciec!

OJCIEC

To ja jezdem, Henryk... Ślub się szykuje. Zara ci zadamy

taki ślub, że oko zbieleje... (pokazuje palcem w ciemność}

Tam już szykuje się ślub. Tylko trzymaj się ostro!

HENRYK

Ale co to za ślub, kto go będzie dawał, gdzie, jak?

OJCIEC

Kto? Biskup. Biskupa sprowadziłem, żeby jak należy

było i wszystko dobrze obmyśliłem, ale trzymaj fason

Hendryś, trzymaj fason... żeby się broń Boże nie zbłaźnić,

bo ślub diabli wezmą... Pamiętaj, że tu nie tylko o twojego

Ojca rozchodzi się, ale i o twoją bogdankę...

HENRYK (przed siehe)

Czasem wydaje mi się, że to wszystko bardzo mądre,

a czasem, że...

OJCIEC

Tsss... Hendryś, tylko ty mnie nie zdradź, bo tu nie brak

zdrajców... Nie wystaw mnie na pośmiewisko, Hendryk...

bo tu zdrada... zdrada... zdrada... Zdrada! (oddala się,

70

Page 71: Gombrowicz Witold - Ślub

wstępuje na podwyższenie')

HENRYK f

Ja nie znam swoich uczuć!

(ŚWIATŁO. WYŁANIA SIĘ OJCIEC NA PODWYŻ-

SZENIU, OTOCZONY RADA I DWOREM. TWARZE

DOSTOJNIKÓW WYRAZISTE DO GRANIC KARY-

KATURY, MĄDRE - SZYDERCZE - STROJE

WSPANIAŁE, ALE GRANICZĄCE Z BŁAZEŃ-

STWEM)

HENRYK

Cóż to za potęga! ,

(wychodzi przed tron)

Jestem! .±~

OJCIEC

Hendryku!

RADA i DWÓR

O, Henryku!

HENRYK

O, Henryku! , ^

OJCIEC

Hendryku, synu mój, przystępujemy

Do aktu zaślubin twoich. Za chwilę ' *'; "^

71

Page 72: Gombrowicz Witold - Ślub

Orszak dziewiczy wprowadzi dziewicę

Z którą połączysz się na wieki wieków

I amen, amen.

MATKA (żarliwie)

Amen.

KANCLERZ (mądrze i zacnie}

Amen.

To ważne i wzniosie oświadczenie. (, \;

DOSTOJNIK-ZDRAJCA (na strome}

Amen.

To głupie i śmieszne oświadczenie.

OJCIEC (jakby się bat)

Powiadam

Że zaraz się odbędzie. Za chwilę. Bo musi się odbyć, bo

ja tak nakazałem, oświadczyłem...

A jakby kto chciał przeszkodzić!... Precz, precz, nikczemne

psy, precz, precz, łajdaki!

O, o, panowie rajcy moi! Jak wiadomo

Nie brak jezd podłych nikczemno karczemnych

Pijaków świńskich zaświnionych zaślinionych

Co już napadły mnie i chciały dudtknąc

Moi osoby!

RADA i DWÓR

O mój Jezus!

72

Page 73: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC

Chociaż ja Królem jezdem!

RADA i DWÓR

O mój Jezus!

10

146

OJCIEC

Choć jezdem niedotykalny!

RADA i DWÓR

O rany Jezusa!

OJCIEC (ciężko, sklerotyczme)

O rety, rety, okropne świętokradztwo i bluźnierstwo nie

do zniesienia, nie do pomyślenia, nie do przebaczenia.

A do tego podobnież ten świnia pijak świński wyrwał

się z dybów i nogę dał, bo się straż popiła... Kanclerzu

moji Rady każ zamknąć bramy i żeby się straż miała na

baczności, bo z wódką we łbie to nic nie wiadomo! Swędzi

mnie. Każ zamknąć bramy.

DOSTOJNIK-ZDRAJCA (znienacka i bezczelnie')

Ha, ha, ha, to być nie może

I ha, ha, ha!

ZDRAJCY *

73

Page 74: Gombrowicz Witold - Ślub

I ha, ha, ha 5

OJCIEC

A bo co?

DOSTOJNIK-ZDRAJCA

Wybacz, N. Panie, wybacz, N. Panie, ale N. Pan nie może

zamykać bram swych przed byle pijakiem, bo to by ozna-

czało, że N. Pan obawia się byle pijaka, a myśl taka jest

nie do pomyślenia, bo stanowi obrazę majestatu N. Pana,

a N. Pan nie może obrażać majestatu N. Pana...

ZDRAJCY

Dobrze mówi!

OJCIEC

Co, co, co?

Ja* tylko tak wspomniałem, bo ten pijak świnia już nabrał

śmiałości... ale jak nie można, to nie można. Ha, świnie,

tylko sobie za dużo nie pozwalajcie... Już ja wiem, co w tra-

wie piszczy!

Nie potrzebuję ja takich sposobów

Bo ten obrzondek tak bendzie wspaniałem

Godnem i zacnem i majestatycznem

W swem majestacie monarszem, że nań się

Nie porwie byle ćwok... (upojony) Grzmijcie trąby

74

Page 75: Gombrowicz Witold - Ślub

Bo syn ku chwale ojca w stan małżeński

Aktem mojem królewskiem, o, o, mojem

Aktem najwyższem, naprzód, naprzód

Dali go!

RADA i DWÓR (wstają z furią)

Naprzód, naprzód!

Dali go!!

OJCIEC

Stać, stać, bo trzeba najprzód wszystko obmyślić,

żeby

dobrze było... Swendzi mnie. Kanclerzu moji Rady

po-

drap mnie. Gdzie jest płaszcz cyremonialny? Nałóżcie

synowi mojemu płaszcz cyremonialny, kapelusz wielko-

książęcy i przypaszcie mu świenty miecz!

2 DOSTOJNIK

Amen.

3 DOSTOJNIK

To mądre.

DOSTOJNIK-ZDRAJCA (na strome)

To głupie jak but!

2 DOSTOJNIK

Potężnie i wspaniale będzie wyglądał w tym stroju ten

za-

75

Page 76: Gombrowicz Witold - Ślub

cny młodzieniec.

DOSTOJNIK-ZDRAJCA

Komicznie i idiotycznie będzie wyglądał, ale to jego spra-

wa.

(pauza)

HENRYK

Ja mam to włożyć na siebie? (Władzia podaje mu

szaty)

A, to ty jesteś?

WŁADZIO

To ja.

HENRYK )jo

Kim jesteś - to jest, czym jesteś?

WŁADZIO (niezręcznie, jakby się wstydził)

Jestem przydzielony do służby twojej, ksią... książę... 147

HENRYK

Nie mogę mówić z tobą. Jestem skrępowany... czuję się

skrępowany... Daj mi kapelusz. Dziwnie wyglądam., co?

WŁADZIO:

Tak sobie.

HENRYK

Przypasz mi święty miecz. To farsa, ale wszystko jedno.

Grunt, że się z nią ożenię.

76

Page 77: Gombrowicz Witold - Ślub

(i naraz ten dialog "na stronie" staje się głośny i jawny,

jakby zapomnieli o obecności Króla i Dworu)

WŁADZIO

Pewnie, że wszystko jedno

Najważniejsze, że z nią się ożenisz.

HENRYK

Muszę się przystosować do okoliczności, ale nie myśl

Że ja na serio biorę tę hecę... Z ciekawości

Raczej to robię, zobaczę

Co z tego wyniknie, cóż mi szkodzi

Pobawić się...

WŁADZIO

Naturalnie

Lepiej jest bawić się, niż

Nudzić się...

HENRYK

Otóż to właśnie!

(zwraca się ku Królowi w swoim stroju ceremonialnym;

śmiech Zdrajców; padają ostre szydercze wyzwiska)

1 ZDRAJCA

Pajac! ':

2 ZDRAJCA

Błazen!

3 ZDRAJCA

77

Page 78: Gombrowicz Witold - Ślub

Wariat!

OJCIEC (ordynarnie)

Ciszyyy!

Stul pysk jeden z drugiem! Głosu nie udzielam!

148 Udzielam głosu synowi mojemu

Niech się odezwie, (ze strachem) Odezwij się, Hendryk.

HENRYK

Co mam powiedzieć?

OJCIEC (w najwyższym strachu)

Hendryk, odezwij się, ale na miłosierdzie Boże, żebyś mon-

drze się odezwał... Żebyś mondrze się odezwał! Milczyyy

świnie, już wy zobaczycie, jak się odezwie syn mój... on

wam uprzytomni, gdzie znajdujecie się i przed kim, on

was nauczy. Odezwij się, Hendryk, ale mondrze, mondrze

odezwij się... bo jak nie to... zbłaźnimy się.

HENRYK '

To co?

OJCIEC

S.

Oni tylko na to czekają!

(oczekiwanie)

DOSTOJNIK-ZDRAJCA

78

Page 79: Gombrowicz Witold - Ślub

On głupio się odezwie, bo głupio wygląda. f

2 DOSTOJNIK j

On mądrze odezwie się - patrzcie, jak mądrze wyglajda.

(oczekiwanie) >

HENRYK (z wolna) j

Doprawdy

Nie wiem, co mam powiedzieć, lecz zaraz się doWiem

Co powiedziałem.

1 GRUPA i

To świetna myśl! i

2 GRUPA i

To myśl idioty! )

HENRYK (zamyślony)

Głupi jestem

A jednak mądrze mam mówić...

WSZYSCY

Oto wyznanie... I>,~

HENRYK (szczerze)

Znowu słowo moje

Przedziwnej nabiera mocy, gdy ja tutaj

Sam jeden do was przemawiam. Cóż jednak mam powie- 149

151

dzieć? (do siebie] Jeżeli odezwę się mądrze, to to będzie

79

Page 80: Gombrowicz Witold - Ślub

głupie, bo jestem głupi. A jeśli głupio coś powiem...

OJCIEC

Nie, nie, Hendryk!

HENRYK (do siebie)

Jeżeli nie zdołam utrzymać się na wysokości tego maje-

statu, to ten majestat stoczy się na niziny mojej farsy.

Nie mogę wymyślić nic mądrego. Same tylko nędzne

myśli i nędzne słowa... Zaraz! Już wiem, co powiem.

(do wszystkich) Nędzne moje słowa

Ale one echem się odbijają od was i rosną

Waszą powagą - powagą nie tego

Kto mówi, a tego kto słucha.

l GRUPA . t, *

Dobrze powiedział!

Mądrze powiedział!

HENRYK

L

Głupio mówię

Ale wy mądrze mnie słuchacie, i dlatego

Mądry się staję.

RADA i DWÓR

Mądrość! Mądrość!

MATKA

A co! To głowa!

80

Page 81: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Ja nie mam godności

Dawno straciłem godność. Ale mój ojciec

Do nowej godności mnie powołał. I tak ja się staję

Mądrzejszy i godniejszy, niż jestem. I ja to przyjmuję,

'Tak jest, ja to przyjmuję. I oświadczam

Że chcę wziąć wyższy ślub. Dalej go! Gdzie ona?!

Wprowadźcie ją i naprzód, naprzód!

RADA i DWÓR (wstają, z furią)

Mądrość, godność, ślub! Dalej go,

Naprzód, naprzód, naprzód!

OJCIEC (tubalnie)

150 Z niezmierną godnością i z wysoką mądrością odezwał

się syn mój! Otwórzcie wrota i wprowadźcie narzeczo-

ną oraz świętego Biskupa, a trąby niech trąbią w samo

sedno natury calem rykiem swojem przepotężnem, żeby

przestraszyć i odstraszyć jakby kto jakie świństwo, bo świń

nie brak i świnia, świniaaa... świniaaa...

(Trąby; wchodzi MANIA z orszakiem dziewic, we wspa-

niałym stroju; trąby; drugimi drzwiami wchodzi biskup

PANDULF z orszakiem.)

OJCIEC l

81

Page 82: Gombrowicz Witold - Ślub

Hendryku! y ^

RADA i DWÓR

O, Henryku!

HENRYK

O, Henryku!^

OJCIEC (zdławionym głosem, jakby się bał}

Zaczyna się... W naszy rodzinie tylko przyzwoite śluby by-

wały. Nie płacz, matka, (do Mam i Henryka} Stańcie no

tutaj razem... pochylcie głowy... (głośno} Przystępujemy

do św. aktu małżeńskiego w imię Ojca i Syna... (na stro-

me} Przyklęknijcie i tromby niech trombiom... Niech te

druhny podejmom ogon... Kanclerzu daj mnie berło...

wsadźcie mnie koronę... (głośno} W imię Ojca i Syna...

(na strome} A tera niech Ksiądz zwiąże rence św. szar-

fom na znak aktu

Dokonanego, przygniatającego

Wszechmogącego, roztrzaskującego

Pod majestatem naszem! Tromby grzmijcie!

Podajcie świentom szarfę! Na kolana!

O Jezus Maria! Rety! Ludzie!

Tak ma być! Tak się odbendzie! To akt mój!

To wola moja!

DOSTOJNIK-ZDRAJCA (głośno, bezczelnie}

Zdrada!

82

Page 83: Gombrowicz Witold - Ślub

(Wtacza się PIJAK.)

OJCIEC (głupio}

Cieee... a co?

(długa chwila ciszy)

Dobrze już, dobrze,

*~jL Masz szczęście, chłopie, króla zobaczyłeś

A tera idź do domu się przespać,

j Smutna, panowie, ta plaga pijaństwa

!v Co się nad naszym znęca ludem!

DWÓR

152 O tak, zaiste!

i

153

PIJAK

Za pozwoleństwem... Nic takie...

Ja tylko tak...

OJCIEC (w strachu)

Zapytać mi się tego człowieka, kto jemu pozwolił tu wejść

i usunąć mi go z ty sali.

PIJAK

Butelka czysty, jeden litr, wiśniówka, cztery bomby

i śledź!

GŁOS

83

Page 84: Gombrowicz Witold - Ślub

Pijany... -J

2 GŁOS

W sztok...

(śmiechy, ulga)

HENRYK

Ten człowiek jest mi nie znany, a jednak

Wydaje mi się znany...

(z uroczystą łagodnością)

Ale rzecz to pewna

Że nic z tego, co tutaj się dzieje,

Może mi być nie znane...

OJCIEC

Pijany...

Wyrzucić i opróżnić, żeby nie było...

KANCLERZ (podchodzi do Pijaka)

Skąd się wziąłeś, człecze, i czy nie wiesz, że znajdujesz

się przed obliczem N. Pana?

PIJAK

i Hy... A to Król Najjaśniejszy! Matko Boska!

OJCIEC

KANCLERZ

Weź to na wódkę i wynos się .. •' ^

84

Page 85: Gombrowicz Witold - Ślub

Dlaczego się me wynosisz?

(tych kilka odezwań, które teraz następują, powinn\ mieć

w sobie coś tępego - mechanicznego)

DOSTOJNIK-ZDRAJCA

Dlaczego się nie wynosisz? '

PIJAK ,' ' -

A bo nie mogie. " * ,

2 DOSTOJNIK

Nie możesz? '' ''

PIJAK

A nie mogie. •' ' -

3 DOSTOJNIK

A dlaczego me mogie? ' ' '

PIJAK v

A bo nijako się mnie zrobiło.

KANCLERZ (do Ojca)

Zawstydził się chłopina, me może się ruszyć

Nie wie co zrobić ze sobą, ha, ha, ha'

OJCIEC

Ha, ha, ha'

KANCLERZ

Ha, ha, ha1

(wskazując palcem drzwi)

Wynos się, mówię'

85

Page 86: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK (z podziwem)

Palie!

KANCLERZ , , ^

Wynos się! . JiS

PIJAK

Palie! \'\

KANCLERZ

Won'

PIJAK

Ale to pahc'

154

DWÓR

Ha, ha, ha, palie, palie! >'•<>'• >

PIJAK (ogląda swój palec)

Nie taki jak mój... Mój marny, czarniawy... taki ta pa-

lie domowy, chłopski... w sam raz do dłubania w no-

sie.

l śmiech)

Grubawy palie, chamski... a to nawet wstyd pokazać ta-

kiem osobom...

KANCLERZ

Wynosić się1

PIJAK

86

Page 87: Gombrowicz Witold - Ślub

A dyć idę, ale nie mogie, bo się wszyscy na mój palie za-

patrzyły.

DOSTOJNIK-ZDRAJCA

Dlaczego go nie schowasz do kieszeni?

GŁOSY

Wsadź go w ucho!

Albo w oko!

PIJAK

Ja bym schował, ale nie mogie, bo się wszysc\ na niego

patrzom!

A niech rylko ja tem palcem gdzie wskaże 'od niechcenia

wskazuje nu Henryka} a zara wszyscy tam się spojrzom.

HENRYK (cicho)

Świnio...

PIJAK (cicho)

Świnio...

(głośno') A to się na mój palie zapatrzyły, jakby on nadzwy-

czajny był! A czem bardziej się patrzom, tem bardziej

on nadzwyczajny, a czem bardziej nadzwyczajny, tem bar-

dziej się patrzom, a czem bardziej się patrzom, tem bar-

dziej nadzwyczajny, a czem bardziej nadzwyczajny, tem

bardziej się patrzom, a czem bardziej się patrzom, tem

bardziej Nadzwyczajny...

To nadzwyczajny palie!

87

Page 88: Gombrowicz Witold - Ślub

To silny Palie!

A to mnie palie napompowały!

I jakbym ja kogo tera tem palicem mojem tak... dutkn...

OJCIEC

Milcz!

PIJAK

...choćby i jakie niedotykalne osobę...

OJCIEC

Milcz!

PIJAK (brutalnie) \ ^

A jak raz dudtkne, to napeham się! *' 'TŁ'

ZDRAJCY

Dali go! Naprzód! Naprzód!

OJCIEC (krzyk)

Świnio!

PIJAK (krzyk)

Świnio!

OJCIEC (b. spokojnie)

Ludzie, panowie Rady mój i i osoby

Osoby mój i...

(wybucha) Trzymajcie mnie, bo ja roztrzaskam!

(przerażony własnym wybuchem) Wybuchnę...

88

Page 89: Gombrowicz Witold - Ślub

i roztrzaskam...

Wybuchnę gniewem tak przerażającem

Przestraszaj ącem, że... o... o... o... przestrach, strach!

(słabnie) Słabo mi...

MATKA

Ignacy! Osłabł!

DWÓR

Król osłabł! Król jest chory!

OJCIEC (słabo, błagalnie)

Hendryku...

DWÓR i RADA (potężnie)

O, Henryku!

HENRYK

O, Henryku!

Henryku, w imię Ojca, w imię Syna

I w imię Ojca i Syna! /55

757

l Henryk podchodzi do Pi/aka, którego palec dominu/e >/ad

sceną)

HENRYK

Świnio'

PIJAK

Świnio! ' >

89

Page 90: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK (ipokonne}

Świnio'

Schowaj ten palec!

PIJAK (piiany] . • ..

Ja ta nic nie wiem '

HENRYK

Schowaj, bo ja .1 go siłą schowam' >

PIJAK

Butelka czysty.

HENRYK

Schowaj go, bo ja się rzucę na niego i schowam ci go...

Rzucę się. .

(po chwili} Idiotycznie sterczy. . W sam>m środku... Nie,

ja nie mogę rzucie się... bo to wszystko bzdura... to zbyt

głupie.

ZDRAJCY (ostro)

Głupie1

Głupie jak but1

HENRYK

Stójcie, stójcie, ja nie jestem głupi, a t>lko ten palec jest

głupi1 On umyślnie wyciągnął ten palec, żeb\ wszystko

w głupotę przemienić - a ze mnie zrobić wariata!

PIJAK (zuskazn/e palcem na Henryka}

' Wariat1

90

Page 91: Gombrowicz Witold - Ślub

ZDRAJCY

Wariat'

HENRYK

Ostrożnie ze mną... Bo jeśli zanadto mnie zmęczycie, to

ja zbudzę się. . i wszyscy znikniecie..

do Mani" T\ także zniknies/ ..

156 (Cisza. Scena zamiera.)

HENRYK

A może

To nie sen, a tylko rzeczywiście - ja zwariowałem

I może wcale tu nie stoję i nie mówię, a tylko w rzeczy-

wistości leżę w jakimś szpitalu i tam, gestykulując, majaczę,

że na stoję... Któż wie, co mogło mi się przytrafić?

Może kula uszkodziła mi mózg?

Albo wybuch ?

Albo złapano mnie i męczono, a może

Rzuciłem się na coś - albo coś rzuciło się na mnie

A może z nudów... i już nie mogłem więcej...

A może kazali mi - posłali mnie - zmusili mnie - do

czegoś, czego już nie wytrzymałem. Nie, nie ma rzeczy,

która by nie mogła mi się przytrafić - wszystko i więcej

niż wszystko jest możliwe. Ale przypuśćmy, że nie znaj-

91

Page 92: Gombrowicz Witold - Ślub

duję się w szpitalu i że nic anormalnego mi się nie przy-

trafiło. Dobrze... a jednak... W iluż szaleństwach już bra-

łem udział? O...

Choćbym był najzdrowszy... najrozsądniejszy...

Najbardziej zrównoważony

To przecież inni zmuszali mnie do popełniania

Czynów okropnych... zabójczych, a także

Szalonych, idiotycznych, tak, tak, rozpasanych...

Nasuwa się proste pytanie: czy, jeśli ktoś w ciągu paru

lat pełni funkcję szaleńca, nie jest szaleńcem? I cóż z tego,

że jestem zdrowy, jeżeli moje czyny są chore... Władziu?

Ale ci, którzy zmuszali mnie do tego szaleństwa, również

byli zdrowi

I rozsądni

I zrównoważeni... Przyjaciele, towarzysze, bracia, tyle

Zdrowia

A tak chore postępowanie? Tyle rozsądku

A jednak tyle szaleństwa? Tyle ludzkości

A jednak tyle nieludzkości ? I cóż z tego, że każdy, po-

szczególnie biorąc, jest całkowicie trzeźwy, rozsądny, zrów-

noważony, jeżeli wszyscy razem jesteśmy jednym olbrzy-

mim szaleńcem, co z furią

159

92

Page 93: Gombrowicz Witold - Ślub

158

Tarza się, ryczy, wije, naprzód pędzi

Na oślep, granice własne przekraczając

I wyrywając siebie z siebie... Sza! nasz

Jest poza nami, na zewnątrz... Tam, tam, na zewnątrz

Tam, gdzie się kończę ja, tam się zaczyna

Me wyuzdanie... I chociaż spokojnie

Ja w sobie mieszkam, to jednak zarazem

Poza mną błądzę i na ciemnych

Dzikich przestrzeniach, na nocnych obszarach,

Jakiejś bezgraniczności się oddaję!

KANCLERZ

To marsz żałobny!

OJCIEC

To marsz żałobny!

HENRYK

Tak, to żałobny marsz!

Znowu się odezwali. I ja się odezwałem,

A ten palec sterczy tutaj pośrodku, jak palec wariata

A tu ja mówię do siebie i gestykuluję w zupełnej

samotności jak wariat...

PIJAK

Wariat!

ZDRAJCY

93

Page 94: Gombrowicz Witold - Ślub

Wariat!

(następują na Henryka)

HENRYK

Stać! Ja z rozkazu króla tu jestem!

PIJAK

Król wariat! V

HENRYK

Stójcie!

Przypuśćmy, że ojciec mój zwariował - ale on w swoim

szaleństwie broni cnoty i godności - więc jednak nie jest

wariatem!

Tak, to prawda, to najprawdziwsza prawda - i stąd ta

uroczystość, ta mądrość i powaga, które mnie nawiedziły.

Patrzcie, jak mądrze tu stoję. Mądrość i godność moja jest

• wyciężona! A on stoi ze swoim palcem jak idiota!

Spróbujcie dotknąć mnie!

OJCIEC

Henryku!

RADA i DWÓR

O, Henryku!

HENRYK

O, Henryku!...

94

Page 95: Gombrowicz Witold - Ślub

Wyrzucić mi tego pijaka!

(Dostojnicy następują na Pijaka)

PIJAK (z wolna, chowając palec)

No, no, nie tak ostro... bo ja tyż swój rozum mam.

(i naraz staje się głęboko rozumny; do Henryka)

Bo ja taki głupi nie jestem...

(po chwili) Ano, to może byśmy tak pogadali na osobnoś-

ci... jak mondry z mondrym...

HENRYK (zaskoczony) r -

O czym?

PIJAK

To się zobaczy. Mondrze pogadamy...

(do wszystkich) Bo ja tyż jestem mondry...

HENRYK (waha się)

Nie. Chociaż...

Jeżeli mądrze chce mówić...

DOSTOJNIK-ZDRAJCA (wyzywająco) ' '

Jeżeli mądrze!

DWÓR (sennie}

Jeżeli

jeżeli

mądrze...

HENRYK

Dobrze!

95

Page 96: Gombrowicz Witold - Ślub

(FIVE O'CLOCK. LOKAJE WNOSZĄ KAWĘ I CIA-

STECZKA. DOSTOJNICY TWORZĄ NIEWIELKIE

GRUPKI. DAMY WACHLUJĄ SIĘ WIELKIMI WA-

CHLARZAMI)

160

DWÓR

Jak miło jest w dyskrecjonalnej formie

Wieść lekki, towarzyski flirt u króla na f we o'clocku

Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza

Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!

Może tych ciasteczek. Dziękuję najmocniej. Cóż za wspa-

niałe zebranie! Najmocniej przepraszam. Do nóżek się

ścielę. Cóż za wspaniała toaleta!

GŁOS OJCA (w glębi)

Ano, to dajcie i mnie herbaty!

DAMA (do Dostojnika, przechodząc)

Któż to jest ten dziwaczny jegomość, który rozmawia

z księciem następcą tronu?

DOSTOJNIK

To zagraniczny poseł, albo i ambasador.

HENRYK

Ano, to dajcie i mnie herbaty, (do Pijaka) Może tych cia-

steczek.

96

Page 97: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK

Dziękuję najmocniej. Chiba nikt nie usłyszy.

HENRYK

Och, jak pan widzi, oni robią co mogą, żeby ułatwić nam

tę rozmowę... z całą dyskrecją...

(obaj odchodzą ze sceny}

PIJAK

Ano, to już powiem co mam na wątrobie... Ja pijany taki

nie jezdem, a tu hece odstawiam, żeby króla powagę

osłabić, bo tu spisek przeciw królowi jezd... Wielu do-

stojników przeciw niemu spiskuje i oni mnie z więzienia

z3 łeb wyciągnęli... Ale książę pan z taką mądrością...

HENRYK

Pochlebia mi...

PIJAK

...że na nic moja robota. Jedno tylko mnie trochi głupie

w ty mondrości się wydaje... Ksionże pan w Boga wierzy?

HENRYK (przed siebie-)

On mnie zapytał i muszę powiedzieć, że nie.

PIJAK

No to jak ksionże może od króla ślub przyjmować? Jeśli

Boga nima, to jakiż król z niego?... Bo przecie jego władza

97

Page 98: Gombrowicz Witold - Ślub

od Boga ma być. A ten biskup tyż przecie nie sam z sie-

bie biskup.

HENRYK

Ja już powiedziałem... ja już na to odpowiedziałem...

Chociażby nawet ojciec był zwykłym szaleńcem, który

tylko wyobraża sobie, że jest królem, to przecież broni

cnoty i godności... a ja choć w Boga nie wierzę, wierzę

w Prawo Moralne i w Godność Człowieczą na ziemi. /

Jak uroczyście to zabrzmiało!

PIJAK

A kto to prawo ustanowił, jeśli Boga nie ma?...

HENRYK

Kto? Ludzie. ! I

PIJAK

No, to po cóż tak się z tem uroczyście cylebrowśie, jeślHle

taki sam ludzki wytwór, jak wszystko inne?

HENRYK (zawstydzony}

W istocie

Do pewnego stopnia ma słuszność. Ja nie wierzę

W to wszystko... Ja się zachowuję

Tak, jakbym wierzył, a jednak nie wierzę

Szanuję, a jednak nie szanuję... Klękam

Ale nie klękam... Korzę się

A jednak wcale się nie korzę

98

Page 99: Gombrowicz Witold - Ślub

I wiem, że wszystko to farsa. A zatem

Im większa mądrość moja, tym straszniejsza

Moja głupota... Tss... tss... cicho... cicho...

Niech on się o tym nie dowie!

PIJAK

Po cóż ksionże ma tego króla uznawać nad sobą, jeżeli

to ksionże sam na króla go wyniósł?

HENRYK (do siebie)

To prawda. A jeśli on nie jest królem moim, to ja nie je-

stem księciem swoim. 161

l n

163

762

PIJAK

I także samo z narzeczonom. Jeżeli ksionże króla miano-

wał, a król ją do godności dziewicy podniósł, to znaczy

się, ksionże sam z ni dziewice zrobił... I cóż to za dzie-

wica taka?

HENRYK

Ja sam sobie z niej dziewicę zrobiłem. Ten pijak trzeźwo

rzecz sądzi... A jednak

Jeżeliby to było takie proste, to dlaczegóż

99

Page 100: Gombrowicz Witold - Ślub

Ja tak się czuję, jakbym celebrował

Jakąś dostojną mszę ?

PIJAK . .K .. ,. "

Mszę?

HENRYK " • . -. , ! ,--" ,;, nyf -

Mszę.

PIJAK .x >

Mszę?

HENRYK 3, i •--,-;

Mszę. ; ,•/• v

(poważnie) Odejdź ode mnie: ja jesiseBtókapłanem...

PIJAK (powoli}

Ja też kapłanem jestem...

DWÓR

Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza

Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!

HENRYK (smutno}

Przedrzeźnia mnie - przedrzeźnia mnie, żeby ze mnie

idiotę zrobić. Przed chwilą mówił do rzeczy, a teraz znów

odezwał się głupio...

PIJAK

Głupio? s

HENRYK (zamyślony}

Głupio. Myślałem, że mądrzej...

100

Page 101: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK

Mądrzej ?

HENRYK

Mądrzej.

PIJAK

Mądrzej ?

HENRYK •"•

Mądrzej!

PIJAK (wybucha)

Mądrzej ci powiem, jakiej to religii

Jestem wraz z tobą kapłanem. Między nami

Bóg nasz się rodzi i z nas

I kościół nasz nie z nieba, ale z ziemi

Religia nasza nie z góry, lecz z dołu

My sami Boga stwarzamy i stąd się poczyna

Msza ludzko ludzka, oddolna, poufna

Ciemna i ślepa, przyziemna i dzika

Której ja jestem kapłanem!

(gwałtowne i patetyczne gesty obu Kapłanów)

HENRYK

Której ja jestem kapłanem?

Lecz... nie rozumiem.

101

Page 102: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK

Nie rozumiesz

A jednak jakoś rozumiesz. Rozumiesz

Bo ja rozumiem.

HENRYK

Rozumiesz

Bo ja rozumiem. Ty? Ja? Któż z nas

Do kogo mówi? Nie widzę...

Nie, nie, nie widzę jasno...

PIJAK

Czy widzisz

Palec ten? (pokazuje palec)

HENRYK

Czy widzisz

Palec ten? (pokazuje palec)

PIJAK

Tak, widzę

Widzę ten palec!

165

164

HENRYK

I ja też go widzę!

O cóż za głębia, cóż za mądrość! Jakbym

102

Page 103: Gombrowicz Witold - Ślub

W tysiącu widział się luster! Twój-mój palec!

PIJAK

Mój-twój, twój-mój!... Między

To między nami! Czy chcesz, bym cię palcem

Namaścił na kapłana?

HENRYK

Czy chcesz, bym cię palcem

Namaścił na kapłana?

PIJAK

Owszem, bardzo chętnie.

HENRYK

Owszem, bardzo chętnie. j! '

(Pijak chce go dotknąć)

Znowu ten palec! Świnio!

PIJAK

Świnio!

HENRYK

Świnio!

On by się macał tylko! • -''

(hamując się) Może tych ciasteczek?

DWÓR

Jak milo jest w dyskrecjonalnej formie

Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fwe o'clocku

Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza

103

Page 104: Gombrowicz Witold - Ślub

Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!

HENRYK (do siebie)

Ach, dałem się nabrać na słówka, a tu tylko idzie o to, żeby

się macać. Dotknąłbym tego durnia, który ze mnie durnia

robi... dotknąłbym i wyrzuciłbym, ale za dużo tu świateł,

kobiet i dygnitarzy, (zamierza się, ale Zdrajcy interweniują)

l ZDRAJCA (do Pijaka)

Kochany ambasadorze!

DAMA (przechodząc)

Któż to jest ten zagadkowy jegomość, z którym tak długo

rozmawia książę następca tronu?

DOSTOJNIK (z naciskiem)

To zagraniczny poseł, albo i ambasador.

DAMA

Ambasador! u

1 ZDRAJCA -

Kochany ambasadorze! '•'•.,•

2 ZDRAJCA

Drogi ambasadorze! 'n ' :

3 ZDRAJCA

Szanowny ambasadorze!

PIJAK (wykwintnie')

104

Page 105: Gombrowicz Witold - Ślub

A, witam, witam, drogich, kochanych panów!

DAMA

Drogi ambasadorze pełnomocny!

PIJAK

Do stopek ścielę się drogiej pani!

(ceremonialne uklony)

HENRYK

Hm... Z pijaka na ambasadora wyskoczył. Dotknąłbym go,

ale nie chcę się zbłaźnić... Tu idzie o zachowanie pozo-

rów.

PIJAK

Wybaczcie, droga pani i wy, kochani panowie, ale miał-

bym jeszcze dwa słowa do powiedzenia księciu następcy

tronu. Natychmiast służę.

ZDRAJCY

Nie przeszkadzamy.

(wielkie uklony, oddalają się)

PIJAK (do Henryka}

Cóż za wspaniałe przyjęcie!

HENRYK

W istocie.

DWÓR

Ach, mężczyzn tors i kobiet gors upaja i odurza

105

Page 106: Gombrowicz Witold - Ślub

Sam Najjaśniejszy Pan robi honory domu!

(na tle wykwintnego fajfu ambasador przechadza się z księ-

ciem)

PIJAK (styl dyplomaty)

Bo to, uważa książę, w związku z tyrn cośmy mówili...

Proszę mi wierzyć że, aczkolwiek cudzoziemskim jestem

ambasadorem, niezwykle gorące żywię uczucia czci i przy-

wiązania dla osoby Najjaśniejszego Pana... Z drugiej

strony wszakże, właśnie ta miłość, ta cześć, rzekłbym,

sprawia, iż obawiam się... obawiam się... albo raczej prze-

czuwam... a nawet nieomal wiem... iż wielu wybitnych

dygnitarzy oddaliło się ostatnio od tronu...

HENRYK (dyplomatycznie)

Ach, tak?

PIJAK

Uważałbym nieomal za swój obowiązek donieść o tym

w trybie konfidencjonalnym księciu, jako szczery przy-

jaciel i oddany sługa domu królewskiego.

HENRYK

Niezmiernie jestem zobowiązany.

PIJAK

Ojciec twój, książę, niewątpliwie, rzekłbym, nieomal wiel-

kim jest monarchą... ale być może, obawiałbym się, jego

koncepcja władzy nie całkiem harmonizowałaby z nowo-

106

Page 107: Gombrowicz Witold - Ślub

czesnym duchem czasu.

l ZDRAJCA ,,

Doskonale ujął to pan ambasador.

PIJAK

Jest to, bez kwestii, posągowy mąż... ale nazbyt silny jest

anachronizm jego koncepcji, anachronizm właściwy sta-

rym osobom, (poufnie) Wierzyć w jakiś raz na zawsze

ustalony kodeks moralności i przyzwoitości? Między nami

mówiąc, człowiek nowoczesny niepomiernie bardziej gięt-

766 kim być musi; człowiek nowoczesny wie, iż nie ma nic

stałego, nic absolutnego, a wszystko w każdej chwili stwa-

rza się--- stwarza się między ludźmi... stwarza się...

HENRYK

Nie mogę odmówić panu giętkości... i nieustannego stwa-

rzania się...

PIJAK

Rozumując trzeźwo... Ale może napijemy się?... Zdrowie

N. Pana!

ZDRAJCA

Zdrowie N. Pana!

HENRYK

Zdrowie N. Pana! •

107

Page 108: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK

O czym to mówiliśmy? Aha... Z tej to przyczyny wielu

dostojników jak gdyby oddaliło się... Ha, ha, ha, ale naj-

większym wrogiem N. Pana jesteś ty, książę...

HENRYK

Ja?

PIJAK

I ha, ha, ha! Gdyż podziw dla twoich przymiotów...

HENRYK

Pochlebia mi.

PIJAK (poufnie)

Wiele osób tutaj uważa, iż tobie należy się władza... Ale <

napijmy się... Zdrowie N. Pana!

ZDRAJCA

Zdrowie N. Pana. Niezłe wino! Wiele osób tutaj tylko ma-

rzy o tym, że - po najdłuższym życiu N. Pana - ty,

książę, obejmiesz władzę...

PIJAK

A wówczas mógłbyś książę dać sobie ślub... a nawet i bez

ślubu i ha, ha, ha - zamiast poddawać się tym prze-

starzałym ceremoniom!

ZDRAJCA

Jeszcze kieliszek! A to mocne wino... Człowiek się chwie-

>e--- jak król na swoim tronie...

108

Page 109: Gombrowicz Witold - Ślub

16

7

PIJAK

I ha, ha, ha! Rzeczywiście wydawałoby się, że wystarczy

trącić!

ZDRAJCA

Trącić w obecności całego dworu!

PIJAK

Że jeśliby ktoś trącił króla... • ." ..M:,

ZDRAJCA

Znienacka!

PIJAK

Trącił...

ZDRAJCA

Trącił ot tak sobie, przy wszystkich! Żeby wszyscy wi-

dzieli !

PIJAK

I ha, ha, ha! Nikt jednakże nie trąci, gdyż wszyscy oba-

wiają się gniewu i mądrości księcia. Naturalna to rzecz, że

syn ojca broni...

ZDRAJCA

Jeszcze kieliszek! A gdyby tak książę sam... sam książę

podszedł i... Nie mówię tego na serio, ale korci... przyznam

109

Page 110: Gombrowicz Witold - Ślub

się, jak widzę taką niedotykalną... niedotykalną osobę...

to, psiakrótka, nie wiem dlaczego zawsze mnie chętka

bierze tak... podejść i... tego... trącić, co? Palcem. Hm,

hm...

PIJAK

I ha, ha, ha, ha, ha! A tam za nim narzeczona stoi i tyż,

psiakrótka, panie, niedotykalna... Niedotykalna! Oj, żeby

to" przynajmniej jednym palcem, jednym palcem, och,

och, och i ha, ha, ha! Och, och, och i ha, ha, ha!

HENRYK

Palec!

(spokojnie} Znowu ten idiotyczny palec!

Świnio!

PIJAK (ponuro')

168 Świnio!

HENRYK ,

Świnio! -' " - " '

Może tych ciasteczek? ->

DWÓR

Jak milo jest w dyskrecjonalnej formie f'-

Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fwe o'clocku

HENRYK

110

Page 111: Gombrowicz Witold - Ślub

A, wam o to idzie

Żebym ja trącił króla... palcem... Bo jeśli go trącę

To wy go także trącicie, nieprawdaż... Do zdrady

Mnie namawiacie...

OBAJ

O,o!

My tylko tak przy winie... Mocne wino...

Mówi się byle co!

HENRYK

Przeklęty pi)aku świński, ty mnie chcesz spoić... ale ja

zaraz wykażę wam i sobie, że jestem trzeźwy... tak, trzeź-

wy jestem.

To idiotyczna intryga! Ale ta idiotyczność to także pod-

stęp. Bo ta intryga tak jest niedorzeczna, tak oczywista

w swojej sztuczności, że nawet gdybym odrzucił wasze

naiwne propozycje, to toby mnie w tym samym stop-

niu ośmieszyło, a nawet zbłaźniło, co gdybym je przy-

jął. O to wam chodzi, nieprawdaż? Dlatego oświadczam

wam i sobie: nie biorę na serio ani was, ani tej rozmo-

wy, ani tej godności... niespodziewanej godności pana

ambasadora... który przed chwilą był zwykłym pija-

kiem. Ja kpię sobie z tego! A jeśli stoję tu z wami i roz-

mawiam, zamiast rzucić się na was i dotknąć was, to

tylko dlatego, że chcę zachować pozory i, póki co, nie

111

Page 112: Gombrowicz Witold - Ślub

chciałbym wywoływać skandalu... A co? Jestem trze-

źwy!

PIJAK

Burgund albo i Tokaj!

ZDRAJCA

Tokaj albo i Oporto!

171

170

HENRYK

Jasne! Jestem trzeźwy! Ja w każdej chwili mógłbym zbu-

dzić się i unicestwić was - ale nie chcę psuć tego wspa-

niałego... upajającego przyjęcia... i zresztą wtedy ona także

by zniknęła, ulotniła się... Zrozumiano?

PIJAK , , "

Burgund, burgund!

ZDRAJCA i ,

Tokaj, tokaj! , ,-

HENRYK

Jestem najtrzeźwiejszy w świecie! Dostrajam się do was,

ale z pełną świadomością, na trzeźwo, ha, ha, ha... Do-

strajam się, bo właściwie to wszystko... sprawia mi przy-

jemność...

, A Łechczą słowa, a myśli głaszczą, piętrzą się uczucia

112

Page 113: Gombrowicz Witold - Ślub

Wszystko się toczy... wszystko gra i dźwięczy...

i Ach, morze świateł i wachlarzy, słów ocean

A ja w tym tonę, tonę... Jak pijak

(Ha, widzicie, jak jestem trzeźwy!)

Jak pijak niezupełnie stoję, w głowie mi się troi

Nieswojo słyszę i niepewnie widzę

I niby to rozumiem, ale nie rozumiem... Szum. Szum.

A w tym szumie

Ta jedna myśl uparta • zachowaj pozory

Nie daj po sobie poznać, żeś pijany, ha, ha (widzicie, jak

jasno zdaję sobie sprawę) i niech nikt nie pozna, żeś pi-

jak.

Więc jeśli kto mnie uprzejmie zagadnie, to ja do niego

z całą uprzejmością, ach, ach, tak, tak!

A*jeśli ktoś z powagą do mnie, to ja do niego z całą powagą,

ho, ho, w rzeczy samej, tak, tak!

A jeśli ktoś po pijanemu do mnie, to i ja po pijanemu,

bum, bum, hoc, hoc! (Widzicie, że doskonale zdaję sobie

sprawę...)

PIJAK (pijany)

Psiakre... kur... cze pieczone

Gacie!

113

Page 114: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Zaraz, zaraz

Jeszcze jaśniej wykażę wam trzeźwość moją.

Przypuśćmy,

Ze wy też jesteście zalani - i wszyscy

Tutaj przytomni są nieco... hm... Jeden upija się

drugim

Lecz każdy pragnie trzeźwego udawać, tak jak ja. Ha,

ha!

Ależ w takim razie to farsa!

Jeden pijak, aby trzeźwego udawać, przystosowuje się do

pijaństwa drugiego pijaka, który, aby trzeźwego udawać,

przystosowuje się do pijaństwa innego pijaka, który...

A zatem wszystko to kłamstwo! Każdy mówi

Nie to co chce powiedzieć, lecz to co wypada. Słowa

Zdradziecko łączą się za plecami

I to nie my mówimy słowa, lecz słowa nas mówią

Zdradzając naszą myśl, która też zdradza

Nasze zdradzieckie uczucie, ach, ach, zdrada!

(pijany} Nieustająca zdrada!

PIJAK (podchwytuje)

Tak, zdrada!

ZDRAJCA

Zdrada! Precz z królem!

114

Page 115: Gombrowicz Witold - Ślub

Precz z królem!

ZDRAJCY (otaczając ich, pólglosem)

Precz z królem!

HENRYK

Zdrajcy! Ja nie to chciałem powiedzieć!

l ZDRAJCA (styl spiskowca)

Panowie, książę jest z nami! Precz z królem!

Niech żyje nowy król!

ZDRAJCY -

Niech żyje!

PIJAK

Na króla!

(Spiskowcy z Henrykiem idą do Króla. Rozsuwa się tlum

173

Gości, otwierając perspektywę na Króla, który wraz

Iową i Mamą pije herbatę. W pobliżu Władzw i

HENRYK

Ja nie to chciałem powiedzieć!

DWÓR

Jak miło jest w dyskrecjonalne; formie

Wieść lekki towarzyski flirt u króla na fme o'clocku

Ach, kobiet tors i mężczyzn gors upaja i odurza

Sam Najjasme/szv Pan robi honory domu!

115

Page 116: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC (zaniepokojony, widząc nadchodzącego Pi/aka)

A ten co znowu?

HENRYK

To zagraniczny poseł albo i ambasador'

OJCIEC

Ambasador, co? No, byle się nie zbłaznic... \gtosno)

nam powitać ekscelencję pod dachem naszym.

PIJAK

Zaszczyt to dla mnie i honor, (klama \ię Mani] P

najpiękniejsza z dziewic, iż zawieszę kwiat rycerskich

moich nad krawędzią twej drużby.

MANIA

Dziękuję.

OJCIEC

Życzenie jezd moje, panie ambasadorze, żeby

między naszemi mocarstwowemi państwami w zgod^ie

z harmonią i współpracą międzynarodową ku utrwalę*1111

i zabezpieczeniu, a także pokój wieczysty, co od wiek"w

stanowi postulat, oraz w interesie całej ludzkości. Je5'1'

świnia, mnie trącisz, to ja cię w pysk i w dyby.

PIJAK

Zabezpieczenie i utrwalenie oraz ludzkość w duchu wsp°

pracy i w interesie pokoju stanowi niezłomny i naczelny

postulat naszego pokojowego dążenia ożywionego duch^111

116

Page 117: Gombrowicz Witold - Ślub

porozumienia. Ja cię trącę i napcham się i cię świnia trtce

przepcham się.

OJCIEC

172 Może tych ciasteczek.

PIJAK

Dziękuję najuniżeniej. (do Henryka, na stronie) Teraz go!

Palcem w sam kałdun!

HENRYK

Ojca?

PIJAK

Sam będziesz królem!

HENRYK (zamyślony)

Ja?

(scena zamiera)

Nie mówię tego tak naprawdę... Ale gdyby... Obalić tego

ojca i objąć władzę. Opanować! Opanować!

Jak strasznie wszystko mi się wymyka! Nad niczym nie

panuję. Jestem igraszką igraszki. Opanować! Ach, gdybym

mógł opanować!

Zapanować!

Nie, nie mówię tego tak naprawdę... ale gdyby obalić

króla tego? Na co mi potrzebny? Ja wywyższyłem go,

117

Page 118: Gombrowicz Witold - Ślub

żeby ślub mi dał. Ale dlaczegóż mam brać ślub z cudzej

ręki? Gdy stanę się panem, sam dam sobie ślub i naj-

czystszy, najprzyzwoitszy. Ja wtedy będę ustanawiał pra-

wo. I ustanowię sobie świętość i czystość, i sakrament -

jak będę chciał!

Boże! Gdybym mógł zapanować!

Bóg! Jaki Bóg? Ojciec! Jaki ojciec? Ja sam ich sobie usta-

nowiłem. Oni z łaski mojej, z mojej woli! Po cóż klękać

przed nimi? Dlaczego nie klęknąć przed sobą, sobą, sobą,

jedynym źródłem prawa mojego?

Tssss... Nie mów tego. Po co to mówisz? Mówisz, co on

(wskazuje na Pijaka) ci powiedział.

Co z tego, że on powiedział? Jego także zniszczę!

Ja stwarzam królów!

Ja powinienem być królem!

Jestem najwyższy! Nic wyższego ode mnie!

Ja jestem Bogiem! ty^

I to palec mój, palec mój, którym... (przerażony) Nie-

OJCIEC (cicho)

Tss... Henryk...

HENRYK

174 Co?

775

118

Page 119: Gombrowicz Witold - Ślub

prawda! Ja tylko tak to mówię! To nieprawda! Za nic

nie zdradzę ojca mojego! Króla mojego!

(do Pijaka)

Nie zdradzę!

PIJAK

Nie zdradzisz... świnio?

OJCIEC (zasłyszawszy}: ' '""

Co, co, co?.-. Zdrada?... ''''^

HENRYK

Ja nie to chciałem powiedzieć!

OJCIEC

Nie podchodź!

HENRYK ;

Ja nie podchodzę!

OJCIEC

Nie ruszaj się! Niech nikt się nie rusza!

HENRYK

Ja się nie ruszam!

(zrozpaczony)

Dlaczego boisz się mnie?

OJCIEC

Ja? Hendryś, synu, dziecko moje, jakżebym ja mógł bać

się ciebie, przyjaciela mego, obrońcy, podpory? Nie, nie,

Hendryś, ja się nie boję...

119

Page 120: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Uspokój się...

OJCIEC

Popraw mi szarfę moją, o, o, popraw

'Popraw mi szarfę...

HENRYK (poprawiając szarfę)

On drży i serce mu bije, a pot zrasza

Jego policzki...

t-f

OJCIEC -'

Lepiej, żebyś odszedł... Odejdź.

HENRYK

Dlaczego?

OJCIEC

Henryś, gdzieżbym ja się ciebie bał?... Tylko może odro-

binę, tylko tak troszeczkę... tylko tak ciut, ciut, na wszelki

wypadek... Ale królem jestem, Henryk, więc ty lepiej

odejdź, bo, choć to małe, ale królem mi rośnie... królem

olbrzymieje, Henryk... i może być wybuch! Król może

mnie ponieść!

HENRYK

Opanuj się...

120

Page 121: Gombrowicz Witold - Ślub

OJCIEC

Jak ja się opanuję, kiedy jestem większy... od siebie!

HENRYK

Ciszej! Nie krzycz!

OJCIEC

Ja nie krzyczę

To głos mój krzyczy! Tsss... (głośno) Dzięki ci, synu,

dzięki za twą wierność! Ja wiem: nie ma w twym sercu

synowskim zdrady. Nie ma! Nie mam najmniejszych wąt-

pliwości. Nie, nie mam... a jeśli to mówię, że nie mam

wątpliwości, to nie dlatego

Abym je miał; a jeśli zaznaczam,

Że nie dlatego to mówię, to jedynie

By nikt nie myślał, że do tego wracam

Z innej jakiej przyczyny. Ale to że teraz powiedziałem,

to ostatnie wyjaśnienie i zastrzeżenie moje, także nie po-

winno być rozumiane jako objaw jakiś

Mej nieufności, (do Dostojników') Przestańcie

Słuchać mnie! Dlaczego

Słuchacie mnie bez przerwy? Dlaczego

Nie przestajecie wlepiać się we mnie? Czy myślicie, że to

Przyjemnie tak być słuchanym, oglądanym? Wynoście się,

Precz, precz! ,

Nie, nie, zostańcie! Ja

121

Page 122: Gombrowicz Witold - Ślub

Nic nie mam do ukrywania. I jeśli wam mówię,

Żebyście się wynosili, to wcale nie znaczy,

Abym miał coś do ukrywania. Nie, nie, nie mam wątpli-

wości co do syna mojego, wiem, że nie zdradza, nie mam

wątpliwości, nie, nie mam... Bo gdybym miał choćby

najmniejszą w tym względzie wątpliwość, choćby ot, tyle

tylko, to ta wątpliwość mała, maleńka pod spojrzeniami

tylu, tylu osób i wobec oczekiwania tylu, tylu osób... ta

wątpliwość, powiadam, tak drobna, nieznaczna... stałaby

się większa... troszki większa... a ta większa wątpliwość

wywołałaby lekkie drżenie, lekkie drżenie, które, będąc

królewskim drżeniem, wywołałoby wielką trwogę... i je-

szcze większą... i większą niż ja... i ta trwoga by mnie

poniosła, bo Król mnie ponosi!! A jeśli Król drży, to ja

nie mogę mu przeszkodzić! A jeśli Król krzyczy, to ja

nie mogę go ściszyć! A Król, Król, Król krzyczy: Zdraj-

ca! Zdrajca! Zdrajca!

DWÓR

Zdrajca!

HENRYK f - "''

Zdrajca!

OJCIEC

Na pomoc! Straż! Straż!

122

Page 123: Gombrowicz Witold - Ślub

(wpadają Strażnicy)

On ma palec!

Ach, zdrada, zdrada, zdrada!

HENRYK (palcem dotykając Ojca)

Aresztować

* Aresztować mi tego ojca! I do lochu

Ciemnego i obskurnego, podziemnego

I wilgotnego!

(zrozpaczony)

Ja nie to chciałem powiedzieć!

PIJAK (uszczęśliwiony}

Dudtknąl go! Dudtknął w sam kałdun!

176 (chce rzucić się na Ojca)

HENRYK (do Władzia, wskazując Pijaka):

Zaaresztuj

Mi świnię tą! I do lochu!

(do wszystkich) '

Nie wiem, jak to się stało

Ale się stało! Zdradziłem

Ojca mojego!

(do Pijaka)

Która godzina? r' i

123

Page 124: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK

Siódma.

OJCIEC (jęk)

Hendryś...

DWÓR (potężnie) '•

O, Henryk!

HENRYK (potężnie)

O, Henryk!

Teraz ja jestem królem!

Zwiążcie go, złamcie, stratujcie!

(Straż aresztuje Ojca)

MATKA (przeraźliwie)

Co robisz, Henry ś?

HENRYK: -v Ł

Ja teraz będę rządził! Ja sam!

Ja sam ten ślub sobie dam! I nikt mi nie przeszkodzi!

Ten stary już aresztowany. Ten pijak aresztowany. Ja

panuję, ja opanuję i ja sam sobie dam!...

Dość już tych bredni! Czy myślicie

Że jestem ślepy? Że nie widzę

Jak wy mnie nabieracie? Ale dość już, już się skończyło.

Nie chcę tańczyć, jak wy zagracie. Nie będę pajacem u was

na sznurku. Zmuszę was do uszanowania mojej woli. Je-

żeli ten stary boi się być królem, jeżeli nie może udzielić

124

Page 125: Gombrowicz Witold - Ślub

mi ślubu, to ja sam sobie udzielę. Gdzie jest moja narze-

czona?

(widząc zbliżającą się Mamę) 17J

179

Ach, już nadchodzi, niejasna

Ja ją wyjaśnię! Ja ją wyprowadzę!

Ja sam ten ślub sobie dam! Ja sam!

Niech nikt nie wtrąca się do mnie! Ja sam!

Bo ja tu jestem sam, sam tu jestem

I was tu nie ma!

(POCHÓD. HENRYK Z MANIĄ W PIERWSZEJ PA-

RZE. MARSZ WESELNY)

HENRYK

Ja pierwszy idę... Cóż z tego

Że oni za mną wloką się jak ogon

Ja ich nie widzę: przede mną

Najczystsza przestrzeń, pusta próżnia

Po którą idę...

(spostrzegając Pijaka pod strażą Władzia)

A tego idiotę usunąć, wyeliminować... Żeby nie było...

Ze mną nie pójdzie ci tak łatwo. Skażcie go na śmierć!

PIJAK (styl żebraka]

Panie... Panie...

125

Page 126: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Jak głupio to zabrzmiało... ale już nic mi nie zrobisz!

PIJAK

Najjaśniejszy królu! Ano, cóż robić! Ano, trudno! Niechta

i tak bendzie!

(do wszystkich) Powieszą, to powieszą! Tylu już nawie-

szali w ostatnich latach.

O jedno bym upraszał przed skonaniem. Żebym ja mógł

na nią przed skonaniem mojem popatrzeć.

HENRYK

Na kogo?

PIJAK

Na tę królową moją.

HENRYK

Zdaje się, że znowu chce się wygłupiać. Ale teraz już się

nie boję - teraz ode mnie wszystko zależy.

Owszem, popatrz.

178 Przecież widzisz.

PITAK (do siebie)

Oj, Mańka, Mańka, ale tyz i cieb ie w"odka! . l

HENRYK (do siebie)

Ha, ha, ha! ' " '>-'""•" ' *

126

Page 127: Gombrowicz Witold - Ślub

PIJAK '"

Ja ciebie nie poślubił, l^anka, a to kt-;o inny cię poślubi.

HENRYK J

Niech mówi, co mu si? spodoba, (des Władzia] Pilnuj go

dobrze.

PIJAK

Żebym tego chłopaka nie miał na kar "ku, żebym tem chło-

pakiem me był aresztowany, tobyrm wiedział jak sobie

ciebie z tobą ja.

HENRYK ' "v s

To jakiś bełkot.

PIJAK

Ja obraz liczka twojego cudnego cdo cszterech desek trumny

grobowy wezmę, z tefl obrazem ja zdechnę . (do Hen-

ryka) O tę łaskę dopisszam się, żeboy ten chłopak kwiat

z wazonu wzion i ji tio^11 nad gEłówfcą potrzymał, a ja się

patrzał bende.

HENRYK

To jakiś nowy idiotyzfli a'e gdyt>ym odmówił, pomyślano

by, że ze strachu... KIL odmóvwię szatem. (do Władzia)

Weź ten kwiat i pot0ina) (do Mami) Wyrządź tę łaskę

biednemu szaleńcowi, Ji°ga moja Manrio.

PIJAK

O, Królowo moja! Z teff1 obrazem w o oczach chcę skonać...

127

Page 128: Gombrowicz Witold - Ślub

Dopraszam się, żeby ticcrilten kvwiat niży... żeby na oczy

trochi spadał... (Wład'J> zniża/ąc kwi.at, obejmuje Marię)

Jeszcze niży... tera w sJP raz--- O-., krćolowo moja!

HENRYK

Cóż on w tym widzi ? TO nic nie j. est!

DOSTOJNICY (ocknęli %

Nic w tym nie ma

To naiwne!

Biledny czlowieczyna!

Too zabawne. ł

PIJAK

Za poozwoleństwem, jeszcze mży... Żeby ten kwiat jj

z góryv na szyjkę spadał... O, teraz w sam raz... A to upoje-

nie...

DOSTOJfNICY

Po .dziwiąc trzeba cierpliwość naszego Pana.

Paun nasz me tylko sprawiedliwy, ale łaskawy.

Po" dziwiąc trzeba cierpliwość naszej Pani.

Paani nasza niezmiernie łaskawa!

PIJAK (f^nespodziewame, ciężko)

A ters me ruszać się, bo ja ten kwiat wyjmę, (wyciąga

kwiat iż ręki Władzia) Nie ruszać się...

MANIA

128

Page 129: Gombrowicz Witold - Ślub

To jak; do fotografii.

HENRYKi (do Władzia i Mam}

Poczelczaj jeszcze chwilę, (do siebie) Cóż z tego' (do Władzia

Nie rtnszaj się. (do siebie} O co jemu chodzi5

To bzcdura. Myślałem że mądrzej...

PIJAK

iVI_ądrzej.

HENRYKI

A"lądrzej ?

PIJAK

JVlądrzej...

HENRYKL

Jak to -- mądrzej ?

Cóż w- tym mądrego? Kwiat już wyrzucony, a oni stoją

w fej sztucznej pozycji... Mądrzej?

PIJAK

M_sądrzej...

HENRYIC

^/lądrzej ?

Cos? z tego? Stoją razem... i co? Razem stoją...

A, cani stoją razem... On z nią, a ona

180 1 nim... Cóż stąd? Razem

129

Page 130: Gombrowicz Witold - Ślub

Ale bez sensu... Sztucznie stoją... Zaraz.

Cóż z tego?... Stoją, a my wszyscy

Na to patrzymy się... jak oni stoją...

Świnio!

Tyś ich skojarzył

Ty połączyłeś ich niższym

Okropnym ślubem. Tyś im ślub dał

Kapłanie świnio!

PIJAK

Świnio!

HENRYK

Świnio!

(śmiech Dostojników)

KURTYNA

Akt III

(Sala zamkowa, HENRYK i KANCLERZ.)

KANCLERZ

Panuje spokój. Wszystkie elementy buntownicze - za-

aresztowano. Parlament także został zaaresztowany. Poza

tym sfery wojskowe i cywilne także obłożone zostały bez-

względnym aresztem, a szerokie koła ludności też siedzą.

Sąd Najwyższy, Sztab Generalny, Dyrekcje i Departa-

menty, władze publiczne i prywatne, prasa, szpitale,

130

Page 131: Gombrowicz Witold - Ślub

ochronki, wszystko siedzi. Zaaresztowano też wszystkie Mi-

nisteria, a także wszystko i w ogóle wszystko. Policja też

została zaaresztowana. Spokój. Spokojnie. Wilgoć.

HENRYK

Rzeczywiście, spokój panuje. Jak spokojnie.

KANtLERZ

Ano, cóż? Jesień.

HENRYK

Gdzie szef policji?

KANCLERZ

Czeka.

HENRYK

182 Jeżeli czeka, niech czeka. A mój ojciec, były król?

KANCLERZ

Pod strażą.

HENRYK • ' ."• '•' ł M ' ' ".:*

A ten... pijaczyna? - .<>,.- s i •, • ton

KANCLERZ

Pod strażą. , ^! K>, UV

HENRYK (ponuro, gorzko)

Dziś zostanie zawarte moje rn^żgństwo... jSó4{jza ponury

dzień! b "? *i ". f.

131

Page 132: Gombrowicz Witold - Ślub

KANCLERZ

Dzień )ak wszystkie. ,, f- o

HENRYK

Jesteś stary.

KANCLERZ

Tak.

HENRYK

Władzę osiągnąłem

I mniejsza z tym, w jaki sposób. Sytuację

Opanowałem... i tak będzie

Jak ja rozkażę... Rozkazuję zatem !

Niech wszyscy tu się zgromadzą, w tej sali, gdyż król

sobie

Udzieli ślubu. Wziąć za mordy i staszczyć!

KANCLERZ

Słucham.

HENRYK !

Sprowadzić mojego ojca pod strażą. Za mordę. Chcę

wziąć ślub w jego obecności.

KANCLERZ

Słucham.

HENRYK

I moją matkę też sprowadzić. Wziąć za mordę.

KANCLERZ

132

Page 133: Gombrowicz Witold - Ślub

Słucham

HENRYK

tego pijaka., ale związanego, rozumiesz? Chcę dać sobie

ślub wobec nich wszystkich; nie boję się nikogo; nikt mc 183

mi nie zrobi; ja sam wiem, co mam robić i basta; ja mam

władzę i tak ma być, jak ja chcę; ja panuję; ja panuję nad

sytuacją. Jeżeliby ktoś spiskował albo sabotował, to wziąć

-v za mordę... Czy szef policji sprowadził zbirów? Zawołaj

ich.

(Wchodzi SZEF POLICJI i 3 ZBIRÓW.)

HENRYK

Tego mi było potrzeba! Co za mordy! Ha, te mordy

wezmą za mordę! Tak! Jeżeliby kto zachowywał się nie-

właściwie albo w jakikolwiek sposób utrudniał i przeszka-

dzał, to wziąć za mordę i dać po mordzie na oczach wszyst-

kich... niech wszyscy widzą...

KANCLERZ

Obawiam się, N. Panie... co to ja chciałem...

HENRYK

Ja trzeźwo myślę. Posłuchaj mego rozumowania. Proszę

cię, posłuchaj mego rozumowania. Ja już straciłem nie-

winność. Mnie odebrano dziewictwo. Dużo, dużo ostatnio

przemyślałem. I całą noc nie spałem!

133

Page 134: Gombrowicz Witold - Ślub

Świętość, majestat, władza, prawo, moralność, miłość,

śmieszność, głupota, mądrość, wszystko to wytwarza się

z ludzi, jak alkohol z kartofli. Jak alkohol, rozumiesz?

Ja opanowałem sytuację i zmuszę tych bydlaków, żeby

wytworzyli wszystko, co mnie się zachce; a gdy już dosta-

tecznie napompują mnie potęgą i majestatem, dam sobie

ślub. A jeśliby to było śmieszne, to ja śmieszność też

wezmę za mordę. Jeżeliby to było głupie, to ja głupotę też

wezmę za mordę. A mądrość też wezmę za mordę! A jeśliby

Bóg, stary, przedawniony Bóg coś miał przeciwko temu, to

też wezmę za mordę!...

KANCLERZ i SZEF ,, , ,r,

Tak jest, N. Panie!

ZBIRY

Tak jest, N. Panie!

HENRYK

184 Tak jest, N. Panie! {

WSZYSCY *

Tak jest, N. Panie!

(Wchodzi PANDULF.)

PANDULF :

Nie!

134

Page 135: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK ' '

Nie? < ~" '- - ;

PANDULF • - ,- ."'

Nie! - ' • '

HENRYK '*'•

Słowo honoru! Biskup! J ' > , '

PANDULF

Jestem Pandulf

Kardynał Kościoła rzymskiego i to oświadczam

Ci w twarz, nikczemny uzurpatorze: Bóg istnieje,

A ślub, którego Kościół nie udzieli,

Nie ślubem jest, ale występkiem!

HENRYK x "'"

Ha, ha, ha, Pandulf, Pandulf!

(drwiąco)

Kochany Pandulfie, ; '•> J

Pandulfem jesteś, nieprawdaż?

PANDULF

Tak, jestem Pandulf.

HENRYK

A... i kardynałem •'

Też jesteś, co?

PANDULF "i*-

Jestem sługą bożym

135

Page 136: Gombrowicz Witold - Ślub

Jam sługa boży, Pandulf...

HENRYK

Mój drogi Pandulfie, czyś ty się przypadkiem nie... upił

Upił

Upił

Swoim Pandulfem? Co? Drogi kardynale, czyś ty się

nie zalał

Zalał

18

5

116

Zalał

Swoim kardynałem? Tobie kardynał uderzył do głowy.

Sznaps

Sznaps

Sznaps.

Ależ mój kochany Pandulfie, ty się w sztok zalałeś Panem

Bogiem i świętym Kościołem rzymskim. Jesteś ordynarny

pijak. A, wstyd! Znam ja to! Jeden kieliszek, drugi, a potem

już na całego i jazda! Nie jesteś normalny facet. Jesteś

pijak!

PANDULF

Przeklinam

136

Page 137: Gombrowicz Witold - Ślub

Cię!

HENRYK

Co? Znowu pociągasz? Przekleństwem własnym się upi-

jasz w mojej obecności. Ha, tego już za dużo. Dotknę

cię. (dotyka go)

PANDULF

Boże...

HENRYK

Pijanego klechę

Klechę zaaresztować. Dalej, zbiry

Złapcie za mordę go!

(Zbiry wynoszą Pandulfa)

Cóż za ponury dzień!

KANCLERZ

Tak, dzień ponury...

HENRYK

Ja panuję...

KANCLERZ

Tak, N. Panie.

HENRYK " ' !:=

Ja opanuję...

KANCLERZ

Tak, N. Panie. ><T . - ^ '

HENRYK

137

Page 138: Gombrowicz Witold - Ślub

/Ja wszystkich będę dotykał!

V______ _^

KANCLERZ

Tak, N. Panie. ' '

HENRYK

Mnie nikt nie dotknie... A propos

Kochany Kanclerzu

-( Powiedz mi, proszę, czy ludzie się ze mnie

j Przypadkiem trochę nie śmieją?...

KANCLERZ ^

O, o, o! ..... ,

SZEF "^; "j. ,^_JV '

O,o,o!

HENRYK "'/,,'•

Czy nie mówią

Gdzieś za moimi plecami, a także

Za ich własnymi plecami, że... że... że, na na przykład

Że ja zazdrosny jestem, ha, ha! Co? A to by

Było zabawne!

KANCLERZ

O,o,o!

SZEF |

138

Page 139: Gombrowicz Witold - Ślub

O,o,o!

HENRYK

. _• ł ;t"r,.

Zapytuję

Ze względu na to niemądre zdarzenie

Z tym kwiatem, ha, ha, ha! Aluzja f

Tego nędznego pijaka była dość wyraźna ,

I mogła przysporzyć żeru brudnym, śliskim

Językom, ha, ha, ha!

KANCLERZ ' ,

Ja nic nie wiem!

SZEF

My nic nie wiemy!

HENRYK

Bo jeżeli

On ich skojarzył w tak dziwnej pozycji

To oni są skojarzeni... i być może

189

188

Ludzie kojarzą ich... ją z nim, a znów jego

Z nią... A co? Mów! Być może

Nikt nie ośmiela się mówić wyraźnie

Ale uśmiechy, aluzje, spojrzenia

139

Page 140: Gombrowicz Witold - Ślub

Znaki tajemne, porozumiewawcze, ha, ha...

W gardle mi zaschło. Zasycha mi w gardle. Hej, służba

przynieść mi jabłko! Zjem sobie jabłko, (do Kanclerza)

A co? A co?

KANCLERZ

N. Panie, właściwie wszyscy zachowują się właściwie, ale

J właściwie może i niewłaściwie, kto to co może wiedzieć,

• może i są jakie znaki, a może i nie ma, bo ja wiem, stary

' jestem, wzrok mam przykrótki, niedobrze widzę...

HENRYK

Ślepy koń! Ślepa kura!

SZEF

I ja też wzrok mam przykrótki.

HENRYK

Ja napcham się na was... (do Służącego, który przyniósł

jabłko) Stój, czekaj, niech ci się przypatrzę. Kto wie co

ten człowiek

Myśli

U siebie, tam... Cóż to za ciemny umysł, mętny typ.

Któż wie? Może

On sobie coś wyobraża. W myślach swoich

Kojarzy...

Kojarzy ich tam...

Być może on mnie u siebie ośmiesza

140

Page 141: Gombrowicz Witold - Ślub

I on mnie zdradza... z nim... i z nią... A zdrajcy!

Oni zdradzają mnie! To wszystko sami zdrajcy! Nieruchoma

ta twarz. Ale któż może wiedzieć, czy on w tej właśnie

chwili tu przede mną nie pozwala sobie na jakieś szy-

derstwo, aluzję, i czy wewnętrznie nie ryczy ze śmiechu...

To jabłko jest między nożem i widelcem. Nóż i widelec.

Dlaczego jest między nożem i widelcem? Ha, wiem, że

zawsze tak się podaje jabłka, gruszki albo brzoskwinie...

Nie, zresztą to nonsens! Przecież Władzio nigdy nic

nie miał z nią... To wszystko z palca wyssane ha, ha,

ha, z palca... Wiem, że to bzdura

A jednak muszę to mówić... i mówiąc

To wypowiadam... >

KANCLERZ (do Szefa)

Pan nasz ^.

Jakoś się dziwnie zadumał... , -,, • ,

•J M

SZEF

Widać • .,

Dręczą niezdrowe go sny.

HENRYK (do siebie) , <" ,,, j,, ,

Nie chcę pić więcej ^ , ... -,,,,{,•,,

141

Page 142: Gombrowicz Witold - Ślub

Nie będę więcej pił... '^u/L/

KANCLERZ (na slrome)

Oj, wódka, wódka! ,

HENRYK (do siebie)

Być może Władzio

Dotąd nic nie miał z nią, ale teraz

Gdy wszyscy ich kojarzą, i on także

Z nią się kojarzy... A kojarząc się

Dotyka jej...

KANCLERZ

Hej, hej, hej, wódka, wódka...

HENRYK (do siebie)

Słyszę, co sam mówię,

I słyszę to, co on mówi. Wiem dobrzfex,'

Że co mówimy, to czysta komedia,

A jednak muszę mówić... ' '

KANCLERZ (z uciechą głośno)

Schlał się! '--'''<•

HENRYK (do Kanclerza)

Stul pysk. (uderza Szefa w twarz)

SZEF

Dlaczego mnie?!!

HENRYK

Ażeby trudniej było zgadnąć! Ja w tej chwili

142

Page 143: Gombrowicz Witold - Ślub

Potrzebuję nieco brutalności - i jej poszukam

191

790

Na- rwo j ej twarzy! Gdybym kanclerza uderzył, byłbym

tylko sprawiedliwy. Ale ja chcę być brutalny! Ja tu za-

prowadzę porządek! (krzyki) A tam co znowu?

MATKA (za sceną)

Puszczajcie mnie - puszczajcie!

(wpada)

Henry ś, Henrysiek, ojciec, ojciec, ojciec!

HENRYK

Czy zwariowała?

MATKA

Hendrysiek, ojciec krzyczy, ojciec ryczy,

Rzęzi i pluje, jak nie człowiek, skacze

I podskakuje!

HENRYK

A więc zwariował!

MATKA (dramatyczno-sielska)

Chciał się wyrwać, uciekać chciał

Hej, hej, za lasy!

To go złapały

I tera bijom go i z niem tańcujom!

143

Page 144: Gombrowicz Witold - Ślub

Hendrysiek, ojciec ci tańczy!

HENRYK

To i co z tego?

MATKA

O nóż, nóż, nóż!

HENRYK

Ja tylko tak go trzymam.

MATKA (przerażona} . ;•,

Jezusie Mario, Hendryk!!

Ja jestem matka!!

HENRYK

A rzeczywiście - jesteś matką - i to nawet dobrze się

składa... (podchodzi) Chcę cię uściskać, pocałować, mamo-

(obejmuje ją)

MATKA

Co robisz, Heniek?

HENRYK

Ja ciebie ściskam. ,- i ,

MATKA

Zostaw mnie lepiej...

Dziwne jest twoje ściskanie, nie, nie, daj pokój!

KANCLERZ

144

Page 145: Gombrowicz Witold - Ślub

Dziwy to, dziwy...

SZEF ' "~f

Dziwne, niemiłe...

(Wpada OJCIEC, za mm ZBIRY.)

OJCIEC

Ratunku, bo mnie biją!

MATKA

Zbóje!

OJCIEC (cicho)

Pobili mnie...

(głośniej-) Pobili mnie...

(krzyk) Mnie, mnie pobili!!

MATKA

Chodź do mnie, bo on i mnie pobił.

OJCIEC (krzyk)

Co? Co? On ciebie pobił? ' >>-"• -i- -

MATKA

Cicho, cicho, sza... i, • --, ;

OJCIEC (ciszej

A to ja jego przeklnę... ,,f

MATKA

Sza, sza, cicho...

OJCIEC '•'

Jak? Jak powiedziałaś?

145

Page 146: Gombrowicz Witold - Ślub

On ciebie pobił? L-'"" •

HENRYK

Dobrze, że mam ten nóż...

WSZYSCY

Boże!

HENRYK

Nie, cóż za pomysł ! Nikogo nie będę zabijał,

(Zaostrza mnie !

Nikogo nie zabiję - tylko

Po prostu dotknę...

(dotyka Ojca i Matkę)

Przerażająca i przeklinająca

Okropna para! Ojciec i matka! Świętość! Ale

Ja ich dotykam.

Patrzcie, jak ich dotykam, jak ich ruszam, jak grzebię

w nich.

KANCLERZ

Czegoś podobnego

Nie widziały dotąd oczy moje

Stare...

SZEF

Nigdy mnie przez głowę ' • '

Coś podobnego' nie przeszło!

146

Page 147: Gombrowicz Witold - Ślub

ZBIR

' A to sfbmota! '•

OJCIEC

Żebyś skonał! ,, 4 "

MATKA

Żeby cię matka poroniła ! " •

OJCIEC

Żeby cię ojciec zadusił!

MATKA

f •

t Żebyś dziecka swojego nie miał!

OJCIEC

Żeby cię dzieci wygoniły !

MATKA

Żeby cię dzieci zadusiły !

OJCIEC

792 Żeby cię dzieci oślepiły !

HENRYK

Usunąć tych pijaków, pijanych ojcem i matką! Ja jestem

trzeźwy!

(Zbiry podchodzą do Rodziców)

OJCIEC '' -- .-''

147

Page 148: Gombrowicz Witold - Ślub

Hendryś!...

HENRYK - - '>'" ".n - r. < f .

Co takiego? > i

OJCIEC

Hendryś...

Hendryś, Hendryś, ja rozumiem, żeś ty mnie króla pozba-

wił... ale ojciec przecie ci jezdem... na miłosierdzie Boże

ojca ty mnie nie pozbawiaj, bo ziemia rozpęknie się na

drobne kawałki z hukiem rozpękującym...

HENRYK

Ojciec to taki sam urząd, jak król. Czy nie możesz mówić

jak człowiek prywatny? Czy zawsze musisz stroić się w ja-

kieś dostojeństwa?

Spać mi się chce. Zabierajcie ich.

OJCIEC

Temi słowami i i i

Otwierasz wrota strasznemu nieszczęściu

Co z głębi samy dmie... Boże...

MATKA

Zmiłuj się...

KANCLERZ

Nad nami, grzesznymi... (wyciąga gazetę z kieszeni)

Wojna!

HENRYK

148

Page 149: Gombrowicz Witold - Ślub

Co? Jaka wojna?

KANCLERZ

Przed chwilą

Tę otrzymałem gazetę.

(cisza)

(daleki strzał armatni)

HENRYK

A rzeczywiście: strzelają.

HENRYK

Nie, cóż za pomysł! Nikogo nie będę zabijał, ghoć nóż.

ten

(_Z^ostrza mnie! • ^

Nikogo nie zabiję - tylko

Po prostu dotknę...

(dotyka Ojca i Matkę) . o

Przerażająca i przeklinająca

Okropna para! Ojciec i matka! Świętość! Ale

Ja ich dotykam.

Patrzcie, jak ich dotykam, jak ich ruszam, jak grzebię

w nich.

KANCLERZ

Czegoś podobnego

Nie widziały dotąd oczy moje

149

Page 150: Gombrowicz Witold - Ślub

Stare...

SZEF

Nigdy mnie przez głowę

Coś podobnego nie przeszło!

ZBIR

A to sromota!

OJCIEC

Żebyś skonał! • (

MATKA

Żeby cię matka poroniła! '

OJCIEC

Żeby cię ojciec zadusił! t -

MATKA * *"

'Żebyś dziecka swojego nie miał!

OJCIEC

Żeby cię dzieci wygoniły!

MATKA

Żeby cię dzieci zadusiły! ^ r;

OJCIEC

192 Żeby cię dzieci oślepiły!

HENRYK

Usunąć tych pijaków, pijanych ojcem i matką! Ja jestem

150

Page 151: Gombrowicz Witold - Ślub

trzeźwy!

(Zbiry podchodzą do Rodziców)

OJCIEC /' ,.<"

Hendryś!..-

HENRYK , ',;, ,r r. -, J

Co takiego?

OJCIEC

Hendryś...

Hendryś, Hendryś, ja rozumiem, żeś ty mnie króla pozba-

wił... ale ojciec przecie ci jezdem... na miłosierdzie Boże

ojca ty mnie nie pozbawiaj, bo ziemia rozpęknie się na

drobne kawałki z hukiem rozpękującym...

HENRYK

Ojciec to taki sam urząd, jak król. Czy nie możesz mówić

jak człowiek prywatny? Czy zawsze musisz stroić się w ja-

kieś dostojeństwa?

Spać mi się chce. Zabierajcie ich. ..>,

OJCIEC

Term słowami i 11

Otwierasz wrota strasznemu nieszczęściu

Co z głębi samy dmie... Boże...

MATKA

Zmiłuj się...

KANCLERZ J

151

Page 152: Gombrowicz Witold - Ślub

Nad nami, grzesznymi... (wydqga gazetę z kieszeni)

Wojna!

HENRYK

Co? Jaka wojna?

KANCLERZ " .

Przed chwilą r,.

Tę otrzymałem gazetę. j. '-,

(cisza)

(daleki strzał armatni) >

HENRYK "r

A rzeczywiście: strzelają. , 193

195

OJCIEC

Tak coś, jakby za lasem... ł

(nastrój niepokoju)

MATKA • ",L ,

Lepiej rzeczy spakować.

KANCLERZ

W razie czego można zejść do piwnicy.

OJCIEC

Artyleria to nic. Najgorsze gazy. Trzeba zapasy robić...

(do Matki) Kup, co się da, bo sklepy zamkną.

MATKA

152

Page 153: Gombrowicz Witold - Ślub

Gdzieś ja miałam maski gazowe... ale gdzie? Gdzieś ja

* miałam te maski, ale zapomniałam... w której szufladzie...

(wzrastający niepokój] Gdzie ja je miałam?

(strzał)

SZEF -r

Bliżej.

KANCLERZ

Czy wydasz, panie, .,

Rozkazy ?

HENRYK

Żadnych nie wydam rozkazów, gdyż wiem, że to

nieprawda!

Nieprawda! Ale i prawda!

(nasłuchu/e) .. ?.' -

O, jak się biją!

OJCIEC

Co będzie z nami? Co teraz będzie z nami? Nieszczęście,

pożoga, gwałt, męczarnia i sromota...

HENRYK

To zawracanie głowy! To pijackie '

Jakieś fantazje! Aż bucha

Od nich wódką! Wyrzucić ich!

OJCIEC (pijany]

Hip... Pijany jezdem... Hip... Niech i tak będzie

153

Page 154: Gombrowicz Witold - Ślub

To syn mnie mówi... Ano, trudno... Ale

194 Jeśli pijany jezdem, to ja z tobą,

Zanim mnie wtrącisz do lochu, chciałbym się napić

Jeden kieliszek... Coś ci powiem! Coś ci

Takiego szepnę, że do głowy

Ci to uderzy...

MATKA (pijana)

Trą, la, la... ,± .,

OJCIEC

Ty się z niom nie żeń! - • ;J(

Bo prawdę mówił pijak stary. Ona

Z Władziem puszczała się dawnemi czasy.

HENRYK

Nieprawda!

OJCIEC

A ja ci mówię!

Nie chciałem ci tego mówić, bo mnie wstydno trochi

było, ale tera już i tak wszystko diabli wezmom...

Właśnie w ten dzień, kiedy

Ona się z tobom zaręczyła, ja ich

Zdybałem w krzakach, wlazłem na nich w krzakach?

Nogą wdeptałem w nich! • ,

154

Page 155: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK -N

Nieprawda!

Ale i prawda!

MATKA

Ja tyż ich zdybałam

Jak się macały pod studniom w dzień biały

I on się na niom, a ona do niego

Do niego, Heniek! Ty się nie żeń!

(strzał)

HENRYK

Znów wali! \ H.

OJCIEC (spoglądając przez okno)

Wojsko.

KANCLERZ

Wojsko.

MATKA

A wszystko młode chłopcy. To szczeniaki.

197

196

OJCIEC

Szczeniaki, ale już krwawią.

MATKA

Heniek, ty się nie żeń!

155

Page 156: Gombrowicz Witold - Ślub

Bo ona się do młodszych uśmiechała

Z młodszemi się zadawała!

OJCIEC

Z młodszemi od siebie

Ona krwawiła się! •••,•>

MATKA : ,;>. ,

I pod krzakiem

Albo pod drzewem jakiem, albo w ż

OJCIEC

Albo w piwnicy!

MATKA

Albo ty ż na strychu!

OJCIEC

Lub może w stajni! "-"•' •

MATKA

Albo tyż w stodole ' •

Albo w wozowni!

OJCIEC

W majtkach może

Może bez majtek! (patrząc przez okno) Hy, hy, jak go

dusi

I jak go gniecie, jak go męczy, tera

Wbił jemu bagnet!

MATKA

156

Page 157: Gombrowicz Witold - Ślub

Pożoga, ruina! V

OJCIEC

Lepiej zasłonić czem okno, bo jak nas zobaczom albo świa-

tło, to mogom tu skoczyć i wtenczas do nas się zabio-

rom.

HENRYK

Nędzny, przesycony

Nałogiem swoim starcze i ty buchająca

Smrodliwą zgagą starko rozhuśtana

Rozchybotana... Nazbyt byłem

Pobłażliwy

I nazbyt względny

Dla waszej niskiej butelki! Ale teraz

Poznacie gniew mój! Precz! Precz! Precz! Ja sam!

Okujcie ich w kajdany! ^\r

(Zbiry zabierają Ojca i Matkę) '

OJCIEC v ,,/.. -

Zmiłowania!

HENRYK

Ja sam ten ślub sobie dam! Ja z nią wezmę ślub, ja ś lii

ten dam sobie własnymi rękami! To wszystko pijane, pc

dłe majaczenia! Bełkot! Bełkot! Zawołajcie moją narze

157

Page 158: Gombrowicz Witold - Ślub

czoną! Chcę z nią omówić szczegóły uroczystości ślubne,

Ale...

KANCLERZ

Ale...

HENRYK

Ale... ''"''

KANCLERZ ''' '" M *

Ale...

HENRYK :

Ale

Zawołajcie też mego dworzanina, tego... Władysława

tak... Władysława, dworzanina... Muszę

Pomówić z nim... i z nią...

(wychodzą)

...a teraz zobaczymy, czy coś między nimi jest... i jeżd

coś jest, to...

(Wchodzi WŁADZIO.)

...zapanujemy nad tym. (do Wladzid) A, Władzio, jak s(

masz?

WŁADZIO

Jako tako.

HENRYK

Jako tako, jako tako i ja także jako tako! Obawiam slj

żeśmy wpadli w jakąś... niemiłą awanturę... \

158

Page 159: Gombrowicz Witold - Ślub

WŁADZIO

Mnie wszystko jedno. Wolę to, niż być w wojsku.

HENRYK

Która godzina?

WŁADZIO

Wpół do szóstej. '• • >•' -'

HENRYK

Skąd masz ten zegarek ?

WŁADZIO f-i"S'"<

Kupiłem go w Antwerpii.

HENRYK .<<H -

Co tam mówią ludzie? PodobnoPw0jffla'Xvybuchła?

WŁADZIO : "{Ul f

Podobno. • "-'v' "" ' '

HENRYK

Ale na pewno nie wiesz.

WŁADZIO

Co to można wiedzieć na pewno? Wiesz, Henryk, mnie

się zdaje, że tu nikomu me można wierzyć... Wszystko

jakieś skłamane, udane...

HENRYK

Tak, właściwie to niepoważne... tu wszyscy udają siebie

samych... i kłamią, żeby prawdę powiedzieć... To nawet

159

Page 160: Gombrowicz Witold - Ślub

zabawne... Ale już się przyzwyczaiłem. A ty... czy także

jesteś trochę... hm... pod gazem?

WŁADZIO

Ja?

HENRYK

Tu'każdy czym innym się upija. Więc myślałem, że i ty

może... napiłeś się tzego. 4,

WŁADZIO

Nie.

HENRYK - At,

No to dlaczego jesteś taki smutn> ?

WŁADZIO

198 Ja? Wcale nie jestem smutny. Wprost przeciwnie.

HENRYK (smutno)

Na pozór nie jesteś, a jednak jesteś... i smutek twój czai

się w pomroce... Hola, hola, wyjdź, wyjdź!

(Wylania się MANIA.)

No co tam słychać?

MANIA

Nic. \-'

HENRYK ••• < •"./,' • ,. •• ->',•> K*.

Dobrze się czujesz?

160

Page 161: Gombrowicz Witold - Ślub

MANIA

Dobrze.

HENRYK

Muszę wam coś powiedzieć... wam obojgu... Wyobraźcie

sobie, że od czasu kiedy ten pijaczyna was złączył tym

kwiatem, ha, ha, ha, w jakąś dziwaczną figurę, w posąg,

ha, ha, ha, nie mogę opędzić się wrażeniu, że między

wami coś jest... że coś między wami się święci... ha, ha,

ha!

Ha, ha, ha!

Ha, ha, ha!

Bo ja wiem!

WŁADZIO

To niby znaczy, że co? Że jesteś zazdrosny?

HENRYK

Do mnie mówisz, ale dla kogo mówisz?

WŁADZIO

Nie rozumiem.

HENRYK

Stoisz niby to sam - ale razem z kim stoisz? (do Mani)

Dlaczego me patrzysz na niego?

MANIA

Dlaczego miałabym patrzyć?

HENRYK

161

Page 162: Gombrowicz Witold - Ślub

Jeżeli nie patrzysz, to jednak nie patrzysz... na niego.

MANIA (teatralnie)

Henryk, ja ciebie kocham!

201

HENRYK

Tak, kochasz mnie, a on jest moim przyjacielem. Kochasz

mnie i jesteś porządną dziewczyną... ale do czego służyłaś?

(do Władzia) A ty do czego służyłeś?

WŁADZIO ..: -

Jak to?

HENRYK

Czy nie służyłeś okropności? Więcej masz na sumieniu

morderstw niż zwykły morderca. Jesteście porządni, nie-

winni, jesteście dziećmi z dobrego domu... ale do czego

służyliście? Wobec tego

Służ teraz jej, a ona

Niech tobie służy!

MANIA (teatralnie] , t/.

O, nie męcz mnie! , >,

HENRYK

I ty, i on mnie kochacie... ale to wtedy gdy jesteście każde

z osobnal Ale oboje... ale oboje razem... We dwoje jesteście

zgoła czymś innym niż każde z osobna!

162

Page 163: Gombrowicz Witold - Ślub

WŁADZIO

My we dwoje nie jesteśmy niczym i w ogóle przestań so-

bie i nam zawracać głowę!

HENRYK

Nam! Nam! Dlaczego mówisz "nam"? Ach, ach, dziw-

nie się plecie na tym bożym świecie!

Wyobraź sobie, że kiedy on ten kwiat odrzucił, to od razu

stało się widoczne, że wy jesteście razem... i wy także

musieliście to zrozumieć... A teraz wszyscy nieustannie

was łączą i ja was łączę... w myślach, naturalnie... i coraz

ściślej jesteście złączeni!

O, ten człowiek rzeczywiście w jakiś dziwny sposób udzie-

lił wam ślubu... To kapłan! To kapłan bezbożny dziwnego

obrządku... To kapłan psychologiczny!

WŁADZIO

Co z tobą się dzieje? Jesteś podniecony. '<"

HENRYK

200 Jestem? Zaczynam wątpić czy ja w ogóle jestem. Wyda-

wałoby się, że to ja czuję, ja myślę, ja decyduję... ale na-

prawdę nic nie rozstrzyga się we mnie, a wszystko roz-

strzyga się między... między nami... Między nami wytwa-

rzają się siły, czary, natchnienia i bóstwa, które miotają

163

Page 164: Gombrowicz Witold - Ślub

nami jak słomką... A my zataczamy się...

WŁADZIO

Jak to? i

HENRYK

Patrz na przykład co mnie się zdarzyło. On jakoś was

złączył, was spiętrzył, was pomnożył jedno przez drugie -

czy też dołączył ciebie do niej, a ją do ciebie - i wytwo-

rzył z was coś co mnie podnieca... co mnie upaja tak da-

lece, że ja (z groźbą) nie spocznę póki z nią nie wezmę

ślubu. Zapamiętaj to sobie.

WŁADZIO

Ja ci nie będę przeszkadzał.

HENRYK

Dlaczego moja natura do tego mnie przywiodła? Dla-

czego po tak mętnej.•• mętnej podróży... do tego przybi-

łem portu? Jak wytłumaczyć to zjawisko? A może istnieje

we mnie jakaś skłonność do ciebie - skłonność podziemna,

nielegalna, amoralna i anormalna.

WŁADZIO

Wielkie rzeczy!

HENRYK

A może zawsze byłem podświadomie zazdrosny o nią...

z tobą... i uważałem ciebie za rywala?

WŁADZIO

164

Page 165: Gombrowicz Witold - Ślub

To też nic takiego---

HENRYK

Któż wie jednak czy mężczyzna... czy mężczyzna w ogóle

może zakochać się w kobiecie bez współudziału, bez po-

średnictwa, że tak wyrażę się, innego mężczyzny. Być

może mężczyzna w ogóle nie odczuwa kobiety inaczej,

jak tylko poprzez innego mężczyznę. A może to jakaś

nowa forma miłości? Dawniej było we dwoje, a dziś jest

we troje?

203

WŁADZIO

Mnie się zdaje, że przesadzasz.

HENRYK

A może jest to coś narzuconego mi od zewnątrz i może

ja wcale tego tak głęboko nie czuję, a tylko muszę zacho-

wywać się tak, jakbym to czuł. W głowie mi się kręci

od tych krętych... zawiłych... dróg... którymi idę i idę...

bez przerwy, bez wytchnienia... Ciężka to brama. Przy-

> gniatający strop. Dziwne, zagadkowe Niebo.

Ach, ten pijak mnie upił. Ach, ten kapłan naprawdę jest

kapłanem. On palcem swoim... palcem swoim... zrobił

z was bóstwo... przed którym ja muszę klęczeć i ofiary

••' składać, jak we śnie.

165

Page 166: Gombrowicz Witold - Ślub

Nie, do diabła!

A jednak ja jestem królem! Ja panuję!

Ja opanuję! O, Henryk, Henryk, Henryk! Ja sam!

Ja sam ten ślub sobie dam! Henryku!

Nie daj się opanować, ty sam panuj!

Henryku, bogi swe zdruzgocz, zniszcz te czary

y I na tron własny wstąp!

• Jak dziwnie to zabrzmiało. Ba! Żebym tylko tak sztucz-

nie nie mówił. A ona tu stoi... przy nas... i słucha.

MANIA (teatralnie}

Dlaczego dręczysz mnie i siebie?!!

HENRYK

Cóż za nachalna aktorzyca! Czasem miałbym ochotę-

(gest jakby uderzał)

MANIA (ordynarnie) j,^

No, proszę tylko bez takich!

HENRYK

Odejdź.

( Muszę pomówić z nim na osobności

Nie odchodź jednak zbyt daleko. Każ niech

•f Służba ci poda herbatę.

; (MANIA wychodzi)

202 A teraz

166

Page 167: Gombrowicz Witold - Ślub

Zabierzmy się do dzieła. Doprawdy nie wiem, jak to

wypadnie.

Cóż za cisza okropna...

Milczą te ściany i w ogóle wszystko milczy, oczekując

Tego co powiem.

Dawno nie miałem takiej tremy (do Władzia)

A, Władzio, jak się masz.

WŁADZIO

Dobrze.

HENRYK

Muszę pomówić z tobą.

Usiądź. * • '<Kls

WŁADZIO

Dobrze. 'f i

HENRYK

Muszę ci powiedzieć coś niemiłego

A być może nawet trochę anormalnego

W tym sensie, że nie jest zupełnie potoczne i zwykłe '

A raczej odchyla się od normalnego toku.

WŁADZIO

Cóż mnie obchodzi, że coś jest anormalne,

Jeżeli ja jestem normalny!

HENRYK

167

Page 168: Gombrowicz Witold - Ślub

Idzie o to, że gdybym ci to powiedział zwyczajnie

Rzecz nie byłaby przekonywająca. Wszystko zależy

Od tego, jak mówimy. Dlatego

Muszę ci to powiedzieć w sposób nieco, być może,

Sztuczny.

I prosiłbym cię, abyś ze swej strony nie odpowiadał mi

zwyczajnie, ale - byś zachowywał się tak, jak ja ci po-

wiem. Tu nikt nie wejdzie.

Zamkniemy te drzwi na klucz.

WŁADZIO

Mnie wszystko jedno.

HENRYK

Ja wiem. Ty już tyle... dziwnych rzeczy musiałeś robić

pomimo swojego młodego wieku. Ale zapewniam cię, że

204

205

to nie jest kaprys, a coś poważniejszego. Jak wiesz, kocha-

ny Władziu, ja obaliłem ojca mego, króla, i sam stałem się

królem, a dziś postanowiłem sam sobie udzielić ślubu

z moją narzeczoną, księżniczką Marią. Powiedz: tak jest,

wiem o tym.

WŁADZ IO

Tak jest, wiem o tym. - >t

168

Page 169: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Cóż jednak z tego, że ja z nią wezmę ślub, choćby naj-

bardziej formalny, jeżeli cały dwór będzie pomawiał was,

ją i ciebie, o jakieś poufne stosunki... i jeśli ja sam, ja

sam, będę wyobrażał sobie - słusznie czy niesłusznie -

że wy... Powiedz: tak.

WŁADZIO

Jeśli ci na tym zależy, mogę powiedzieć: tak.

HENRYK

Nie, nie, powiedz "tak" bez komentarzy. Wprawdzie nikt

nas nie słucha... ale my słuchamy nas samych... Powiedz

"tak".

WŁADZIO

Tak.

HENRYK

Naturalnie mnie łatwo byłoby... usunąć cię... usunąć cię,

aresztować, jak to zrobiłem z tym pijakiem. Mógłbym

nawet cię zlikwidować, zabić, przypuśćmy. Ale choć-

bym nawet to zrobił, nic by się nie zmieniło, bo... bo

zawsze podejrzewałbym, przeczuwałbym, wiedziałbym,

że ona właściwie nie do mnie, a do ciebie należy. Powiedz

"tLk".

WŁADZIO w '

Tak.

169

Page 170: Gombrowicz Witold - Ślub

HENRYK

Te kotary są niemożliwe. Nie mogę zrozumieć, że ten pa-

łac taki tandetny i źle utrzymany. Tyle służby, a brudy.

Będę musiał zabrać się do tego. Nic nie mów! Jeszcze ja

będę mówił. / v;;

Co myślisz o mnie? " *•• . . ,s

WŁADZIO :'1" - '

Myślę, że jesteś chory. ''' " "

HENRYK

Wyjaśnię ci pewne rzeczy o tyle, o ile je można wyjaśnić.

Odkąd zostałem w to wszystko wplątany, waham się mię-

dzy dwoma biegunami: odpowiedzialności i nieodpowie-

dzialności, prawdy i fałszu. Z jednej strony wiem, że to,

co się tu zdarza, jest niepoważne, nieodpowiedzialne,

sztuczne, byle jakie... Z drugiej biorę to niezwykle poważ-

nie i czuję się tak, jakbym ponosił ostateczną odpowiedzial-

ność za wszystko.

Nie mogę się powstrzymać od sztucznych frazesów.

A zarazem wydaje mi się, że te frazesy mniej są sztuczne

niż sama prostota.

Wiem, że nie jestem naprawdę królem.

A jednak czuję się królem.

170

Page 171: Gombrowicz Witold - Ślub

Co chwila bawię się jak dziecko

Ale wiem zarazem, że ta zabawa nie jest wcale taka nie-

winna, jak się zdaje. Czuję się tak, jak gdybym, udając coś,

naprawdę to coś wywoływał i jakbym każdym moim sło-

wem i czynem zaklinał coś i stwarzał coś... coś potężniej-

szego ode mnie.

Co myślisz o tym?

WŁADZIO

To dosyć mgliste.

HENRYK

Tak, ale ty sam zachowujesz się czasem tak, jakbyś coś

o tym wiedział - i inni to samo... Co wy wiecie? Czy wie-

cie więcej ode mnie, czy mniej ?

Nie, ja nie zwariowałem. Jestem trzeźwym, nowoczesnym

człowiekiem. Dlaczego właściwie ja chcę wziąć z nią ślub?

Dlatego, że chcę ją mieć taką jak była dawniej - i wiem

i Jestem przekonany, że gdybym posiadł ją bez ślubu, to

posiadłbym nie dawniejszą narzeczoną moją, ale zdzi-

wczałą dziewkę... Chcę, żeby ten ślub, który dam sobie

i jej, był naprawdę święty. Czy jednak myśl ta jest mistycz-

na lub szalona? Czy ja nie mogę zdobyć się na akt święty?

206

O cóż tu idzie, w ostatniej instancji? O innych ludzi. Je-

171

Page 172: Gombrowicz Witold - Ślub

żeli inni ludzie uznają świętość tego aktu, to on będzie

święty - święty dla nich. Jeżeli uznają ją za czystą i god-

ną królowę moją, to ona stanie się królową - dla nich.

A jeżeli dla nich, to i dla mnie.

WŁADZ IO

Trzeźwo myślisz, ale robisz dziwne wrażenie.

HENRYK

Zaraz. Ja nie jestem władny wymazać z jej przeszłości

tego tam... gdy była dziwką w karczmie... z pijakami. Ale

jeśli zmuszę wszystkich, nie wyłączając siebie, aby ten

ślub uroczysty, uświęcający moją miłość i jej cześć, został

j przyjęty za dobrą monetę - to on stanie się dobrą mo-

netą. Bo wszystko rozstrzyga się między ludźmi.! Wszyst-

ko z ludzi!

A teraz posłuchaj

Tylko uważnie: jak wiesz, ja za chwilę

Dokonam tego aktu... Potrzebuję siły

Ty zaś osłabiasz mnie...

WŁADZIO

Aha.

HENRYK

Wyjaśnię ci mój plan działania. Jest to plan niezmiernie

prosty i nawet oschły.

Kazałem zwołać wszystkich na bal dworski.

172

Page 173: Gombrowicz Witold - Ślub

Na balu tym ja i ona wytworzymy między sobą jak naj-

większą ilość miłości za pomocą spojrzeń, uśmiechów,

pieszczot etc. Wytworzymy między sobą miłość, czystość

i wierność... jak dawniej między nami bywało.

n Jednocześnie zmuszę tę bandę, żeby za pomocą objawów

czci i uwielbienia napompowała mnie boskością- i wówczas

•i najspokojniej dam sobie i jej ślub, który zalegalizuje i uświę-

ci wszystko... Cóż w tym dziwnego? Nic.

, Nic.

Nic. Ale rozumiesz, że ja najprzód muszę przezwyciężyć

to, co między wami się wytwarza... i co mnie osłabia.••

Potrzebuję siły.

Ty zaś odbierasz mi ją...

Więc teraz ci powiem

Coś dosyć niespodziewanego: będziesz musiał

Zabić siebie samego - i to jedynie

Z tego powodu, że ja ci to każę

I że mnie się tak zachciało...

WŁADZIO J;.

Też propozycja!

HENRYK

Ja wiem, że to trochę... niemądre... Myślisz, że się nie

173

Page 174: Gombrowicz Witold - Ślub

wstydzę? Okropnie to jest sztuczne.

Ale ja to mówię tylko tak... na próbę... Jestem ciekawy,

jak też to zadźwięczy - rozumiesz? Naturalnie

To wszystko nie jest na serio

Któż by to brał poważnie!

Mnie idzie tylko o to, żeby posłuchać własnego głosu.

Ale chciałbym też posłuchać, jak brzmi to, co ty

powiesz.

Dlatego cię proszę:

Pochyl głowę i zegnij trochę ręce i nogi, skurcz się nieco

I powiedz: "Jeżeli chcesz, Henryk, to tak, bardzo chętnie".

WŁADZIO

Ja nie jestem aktor.

HENRYK

Wyobraź sobie, że się uczysz na pamięć wiersza.

WŁADZIO

Nie chcę sobie wyobrażać.

HENRYK

Wyobraź sobie, że jesteś kapłanem, który wymawia formułę

jakiegoś zaklęcia.

WŁADZIO

Nie chcę sobie nic wyobrażać.

HENRYK

Czy nie myślisz, że za lat tysiąc ludzie będą rozmawiali

174

Page 175: Gombrowicz Witold - Ślub

ze sobą zupełnie inaczej, niż my dzisiaj?

WŁADZIO

Bardzo możliwe. 207

208

HENRYK

I że ich rozmowy będą nieskończenie bogatsze? Wiele

jest takich melodii, których śpiewnik nasz dzisiejszy nie

obejmuje. Cóż ci szkodzi powiedzieć na próbę te słowa?

I pochyl głowę.

WŁADZIO

Cóż ci przyjdzie z tego, że ja to wyrecytuję. Słowa to nie

żaden fakt.

HENRYK

Oczywiście, że nie. Nie, nie, nie myśl, że ja wierzę w jakieś

magiczne zaklęcia. Ja nowoczesnym jestem umysłem. Ale

- co ci to szkodzi powiedzieć... i zobaczyć, jak będziesz się

czuł z tym powiedzeniem. Mnie idzie o to, żebyś skoszto-

wał, spróbował siebie samego z tym powiedzeniem, z tymi

słowami na ustach... żebyś zobaczył, jak to jest... To nawet

do pewnego stopnia naukowe. Słowa wyzwalają w nas

pewne stany psychiczne... kształtują nas.^ stwarzaJąTrnędzy

nami rzeczywistości..^. Jeżeli ."ty powiesz coś takiego...

dziwnego... to i ja mogę powiedzieć coś dziwniejszego

175

Page 176: Gombrowicz Witold - Ślub

jeszcze, i tak, wzajemnie podpierając się, możemy zajść

daleko... No, no, no, widzisz, że to nie takie trudne ani

takie niedorzeczne, jak się zdawało. We dwóch zrobi się

wszystko. A przy tym

Cóż cię obchodzi, że coś jest anormalne,

Jeżeli ty jesteś normalny!

WŁADZIO

Ostatecznie, jeżeli ci na tym zależy.

HENRYK

Czekaj, czekaj, stań tutaj obok mnie. Nikt nie widzi, co?

Przez dziurkę od klucza nie widać. To między nami.

Tfy, cóż za cisza. Niby nic, a człowiek się czuje niewy-

raźnie. Usiądź. Nie, lepiej stań tutaj, przy tym krześle,

pochyl głowę

I ręce opuść. Teraz ja do ciebie

Podchodzę i tutaj staję przy tobie i starszą

Mą rękę na twój kark zakładam młodszy. Zimno!

Chłodno, nieprawda? Ja ciebie dotykam...

MÓJ DROGI WŁADZIU... Nie, nie, to jest zbędne...

ten wstęp jest niepotrzebny... TY MUSISZ SIĘ ZABIĆ,

BO MNIE SIĘ TAK ZACHCIAŁO. Odpowiedz teraz

to, co wiesz.

176

Page 177: Gombrowicz Witold - Ślub

WŁADZIO

Dobrze. JEŻELI CHCESZ, TO BARDZO CHĘTNIE.

HENRYK

BĄDŹ OBECNY NA ŚLUBIE MOIM I GDY BĘDZIE

TRZEBA, ZABIJ SIĘ NOŻEM TYM. (daje mu nóż)

WŁADZIO

DOBRZE.

HENRYK

No co tam słychać? Dobrze cię karmią przynajmniej?

WŁADZIO

Nieźle.

HENRYK

Która godzina? -J

WŁADZIO

Wpół do dziewiątej.

HENRYK

Ten zegarek wart przynajmniej dwa razy tyle, ile za niego

zapłaciłeś - jeżeli dobrze sobie przyppminam...

WŁADZIO

Zrobiłem na nim interes.

HENRYK

To ładny zegarek. Tymczasem. Do widzenia.

WŁADZIO

Do widzenia.

177

Page 178: Gombrowicz Witold - Ślub

(wychodzi) '

HENRYK (sam)

Igraszka

Przypuśćmy, że to była igraszka

Ale... co to było? O ile mogą być niebezpieczne te

igraszki ?

Chciałbym wiedzieć, jaki jest właściwie zasięg słów ?

Jaki jest mój zasięg?

Sen? Tak, tak, sen... dzieciństwo... W9

178