GŁOŚNA NOC - festiwalgdynia.pl fileWydawcą jest Pomorska Fundacja Filmowa w Gdyni – producent...

8
Wydawcą jest Pomorska Fundacja Filmowa w Gdyni – producent feswalu #5 GŁOŚNA NOC str. 6 SOBOTA 23 września 2017 Gdynia ZAPAMIĘTANE SCENY – Najbardziej zapadła mi w pamięć scena, w której wszystko się wali, a oni się kochają – co z tegorocznych filmów zapamiętali widzowie? FRYZURY, MAKIJAŻE, CZERWONY DYWAN Na powiekach obowiązkowo kreski oraz mocne podkreślenie, najlepiej granatem. Przygotowania do wieczornej gali AKTORSKIE OCZYWISTOŚCI „Meryl Streep… no, ale czy w ogóle trzeba mówić, że podziwia się Meryl Streep”. Kogo jeszcze ceni i lubi Jadwiga Barańska 2 3 7 ZA ROK TEŻ DOSTANIESZ KLAPSA! Fot. Tomek Kamiński

Transcript of GŁOŚNA NOC - festiwalgdynia.pl fileWydawcą jest Pomorska Fundacja Filmowa w Gdyni – producent...

Wydawcą jest Pomorska Fundacja Filmowa w Gdyni

– producent festiwalu

#5

GŁOŚNA NOC str. 6

SOBOTA23 września 2017

Gdynia

ZAPAMIĘTANE SCENY– Najbardziej zapadła mi w pamięć scena, w której wszystko się wali, a oni się kochają – co z tegorocznych filmów zapamiętali widzowie?

FRYZURY, MAKIJAŻE, CZERWONY DYWANNa powiekach obowiązkowo kreski oraz mocne podkreślenie, najlepiej granatem. Przygotowania do wieczornej gali

AKTORSKIE OCZYWISTOŚCI„Meryl Streep… no, ale czy w ogóle trzeba mówić, że podziwia się Meryl Streep”. Kogo jeszcze ceni i lubi Jadwiga Barańska

2 3 7

ZA ROK TEŻ

DOSTANIESZ

KLAPSA!

Fot. Tomek Kamiński

Nr 5, sobota, 23 września 2017

2

Fot.

Rafa

ł Now

ak

MOIM ZDANIEM...

Pytały: Aleksandra Kalinowska i Ewa Rogowska Fot.: Wojtek Rojek

– Największe wrażenie zrobił na mnie film „Wieża. Jasny dzień”. W pamięci został mi moment, kiedy jedna z po-staci piła wodę z dzbanka. W tak unikatowy sposób po-kazany został stres bohatera, a dźwięk był tak nasycony, że wzbudzał emocje także w widzu.

Robert z Gdyni

– Zdecydowanie prawie każda scena z filmu „Twój Vincent”. Ten film, oparty na twórczości Vincenta van Gogha, jest tak malarski i tak piękny… Każdy kadr mógłbym wskazać jako wybitny.

Tomasz z Gdańska

– Najbardziej zapadła mi w pamięć scena z filmu „Czło-wiek z magicznym pudełkiem”, w której wszystko się wali, a oni się kochają.

Agnieszka z Elbląga

– Scena końcowa filmu „Wieża. Jasny dzień”. Spacer zombie zapada w pamięci na pewno.

Magdalena z Warszawa

– „Wieża. Jasny dzień”. Scena, w której dwie osoby leżą na kanapie i nie wiadomo, czy są już martwe, duszą się czy śpią. Taka scena zagadka.

Alicja z Gdańska

Upadek Jurka Górskiego w „Najlepszym”.

Krzysztof Szpetmański, producent filmu „Najlepszy”

Festiwal powoli dobiega końca. Z tej okazji spytaliśmy uczestników o najlepiej zapamiętaną scenę z filmów konkursowych.

Mówienie o kompleksach to nieporozumienie

Z Magdaleną Sroką, dyrektor Polskiego Instytutu Sztuki Filmo-wej, rozmawiamy o kondycji polskiego kina.

Kasia Siewko: To drugi Pani festiwal w roli dyrek-tor Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej. W tym czasie festiwal przeszedł kilka zmian organiza-cyjnych, zyskał również sekcję wydarzeń bran-żowych – Gdynię Industry. Czy w Pani odczuciu festiwal jest bardziej potrzebny środowisku fil-mowemu czy entuzjastom kina? Magdalena Sroka: Każdy festiwal filmowy jest przede wszystkim dla widzów. To oni są naj-ważniejsi w trójkącie: twórca – film – widow-nia. Ale rola Festiwalu Polskich Filmów Fabu-larnych w Gdyni jest wyjątkowa: tu spotykają się różne pokolenia filmowców; nauczyciele ze swoimi uczniami, mistrzowie z adeptami sztuki filmowej, producenci i reżyserzy. Tutaj odbywa się wiele ważnych dyskusji na temat polskiego kina, jego kondycji i kierunków na przyszłość. Wyjątkowa atmosfera festiwalu jest nie do przecenienia.KS: W tym roku w Konkursie Głównym znalazło się 17 produkcji. W ostatnich latach coraz wię-cej mówi się o rosnącej randze polskiego kina na arenie międzynarodowej. Czy zauważa Pani wzmożone zainteresowanie naszą rodzimą kine-matografią, która pozbywa się kompleksów?MS: Mówienie o kompleksach polskiego kina w obecnej sytuacji jest nieporozumieniem. Nowe pokolenie reżyserów nie ma żadnych za-hamowań, ponieważ debiutowali w momencie, kiedy Polska była już pełnoprawnym człon-kiem wspólnoty europejskiej. To samo dotyczy młodych producentów, świetnie wykształco-nych, swobodnie i pewnie funkcjonujących na rynku producenckim. Również ich starsi kole-dzy otworzyli się na nowe możliwości, które daje współpraca przy koprodukcjach między-narodowych. Dla PISF rozwój współpracy mię-dzynarodowej i promocja zagraniczna polskie-go kina były i pozostaną jednym z priorytetów. Oczywiście, że momentem przełomowym był Oscar dla „Idy” Pawła Pawlikowskiego, ale pol-scy twórcy otrzymali w ostatnich latach tyle istotnych nagród na prestiżowych festiwalach, że siłą rzeczy nasze kino przykuwa dużą i za-służoną uwagę na arenie międzynarodowej. KS: PISF współfinansuje polskie produkcje filmo-we, ale też wspiera twórców na wielu płaszczy-znach. Czy polska kinematografia miałaby szan-sę istnieć bez Instytutu?

MS: Polski Instytut Sztuki Filmowej od 12 lat jest najważniejszym elementem systemu fi-nansowania produkcji filmowej w Polsce. Na-sze kino bez przejrzystego i stabilnego mecha-nizmu finansowego z pewnością nie miałoby takich możliwości rozwoju, jakie zapewniło utworzenie w 2005 roku Instytutu. Urucho-miono środki, które nie tylko odrodziły pro-dukcję filmową, ale też pozwoliły zmienić całą infrastrukturę – cyfryzować i modernizować kina. Nie wspominając o setkach inicjatyw i przedsięwzięć z obszaru promocji czy upo-wszechniania kultury filmowej, w tym festiwa-li. Istnienie PISF jest wielkim osiągnięciem pol-skiego środowiska filmowego. Instytucją, która dobrze służy polskiej kulturze. KS: Warto wspomnieć, że w wśród programów operacyjnych Instytutu ważną rolę odgrywa edukacja i upowszechnianie kultury filmowej. W tym zakresie PISF honoruje znaczące osiągnię-cia podczas Nagród PISF-u. We wtorek wręczono je w Teatrze Muzycznym po raz dziesiąty. Czy działaczy na rzecz kultury filmowej przybywa?MS: Myślę, że w Polsce sieć instytucji zajmu-jących się kinem jest już świetnie rozwinięta. Instytut w ostatnich latach zadbał m.in. o to, żeby małe kina nie zniknęły z mapy Polski. Cyfryzacja dała im szansę na konkurowanie z dużymi graczami. Dzięki animatorom kultu-ry – takim osobom, które wyróżniamy podczas gali Nagród PISF – mamy szansę na kolejne pokolenia zarówno tych, którzy będą konty-nuować ich pracę, jak i tych, którzy będą dla nas tworzyć. Kino to nie tylko ci, którzy two-rzą filmy, ale również ci, którzy uczą miłości do nich. Ludzie z pasją, zaangażowaniem i jak było widać podczas gali, charakterem i humorem.KS: Dotychczas stanowisko dyrektora PISF-u piastowała kobieta, Pani poprzedniczką była Agnieszka Odorowicz. Przywołuję tę zależność nie bez powodu, bowiem w tym roku mamy wy-jątkowo silne grono kobiet reżyserek w Konkur-sie Głównym. Swoje filmy zaprezentuje siedem pań. Czy kobiety są coraz bardziej zauważalne w polskiej kinematografii?MS: Ten rok w polskiej kinematografii jest zde-cydowanie rokiem sukcesów kobiet. Prestiżo-we nagrody na najważniejszych festiwalach odbierały m.in. reżyserki Agnieszka Holland, Aleksandra Terpińska, Dorota Kobiela, Elwira Niewiera, Anna Zamecka, Zofia Kowalewska, Renata Gąsiorowska, Marta Pajek oraz aktorki Jowita Budnik, Michalina Olszańska, Magda-lena Berus. Na szczycie polskiego boxoffice’u znalazł się zrealizowany przez Marię Sadowską film „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”. Do konkursów filmów pełnome-trażowych w Gdyni zakwalifikowały się filmy dziesięciu reżyserek. I już po tych pokazach widać, że pojawiają się nowe nazwiska w pol-skim kinie, jak Jagoda Szelc, której debiut wzbudza tutaj ogromne zainteresowanie. Mam nadzieję, że ta tendencja się utrzyma, że głos kobiet będzie w polskiej kinematografii coraz głośniejszy.KS: Festiwal Polskich Filmów Fabularnych to dla Pani czas wzmożonej pracy. Na sam koniec chciałabym zapytać, czy znajduje Pani czas na oglądanie filmów dla przyjemności?MS: Staram się oglądać jak najwięcej filmów, przede wszystkim polskich twórców. To mój obowiązek, ale i wielka przyjemność, ponie-waż polskie kino potrafi zaskoczyć, wzbudzić emocje i sprowokować do dyskusji. Tak, jak na 42. Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni.

Magdalena Sroka, dyrektor PISF

Aktorzy Tatiana Sosna-Sarno, Anna Czartoryska-Niemczycka i Eryk Lubos odwiedzili dzieci – pacjentów gdyńskiego Szpitala Św. Wincentego à Paulo. Była to kolejna odsłona Światowego Archiwum Uśmiechu, przedsięwzięcia, które od lat jest częścią Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych.

Nr 5, sobota, 23 września 2017

3

KONFRONTACJE NA KONFERENCJACHKażdy film z Konkursu Głównego ma swój pokaz prasowy. Po projekcji dziennikarze pytają, a twórcy opowiadają o pracy nad filmem.

Filmowe wyzwanie

Najważniejsze jest to, co pomiędzy

Film, a potem ciąża i ślub

– Nie zdawałam sobie sprawy z tego, ile trwa praca nad filmem. Teraz wiem, że literatura i kino to dwa różne światy – stwierdziła Olga Tokarczuk, współ-scenarzystka i autorka książki „Prowadź swój pług przez kości umarłych”, na której został oparty film „Pokot”.

– Na wizję pracy z Agnieszką Holland byłem podniecony i uniesiony. Uzna-no, żeby obsadzić mnie w kontrze do moich warunków. To było wielkie wyzwanie – z ekscytacją o pracy przy „Pokocie” opowiadał aktor Borys Szyc.

DD

– To było półtora roku niezwykłej przygody, wejście całym ciałem i duszą w ten projekt – mówiła Maria Sadowska, reżyserka filmu „Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej”.

– W tej historii jest wszystko, co kocham w kinie: rebelia, rewolucja. Jest też seks – dodał Borys Szyc.

– Tak się wczułam w rolę, że aż zaszłam w ciążę. A Marysia po dziesięciu latach wzięła ślub! – śmiała się Magdalena Boczarska, odtwórczyni głównej roli. – Jest to rola, która wpłynęła na mnie, na całe moje życie. Już zawsze będę nosić w sobie Michalinę Wisłocką.

AP

– Czerń i biel w moim filmie nie jest wyborem estetycznym, jest podłączona pod temat, obrazuje dychotomię. Gdy przyzwyczajamy się do twarzy aktora, to niesamowite, gdy widzimy ją właśnie w czerni i bieli; film to konfronta-cja dwóch takich twarzy, jednej wciąż niezapisanej przez życie, drugiej już ze swoją historią – tłumaczyła reżyserka filmu „Pomiędzy słowami” Urszula Antoniak.

– W celu stworzenia odpowiednich warunków Ula namawiała mnie, żeby wyjechać, zamieszkać w Berlinie, odciąć się od języka polskiego i skupić na wykreowanej tożsamości – opowiadał o wczuwaniu się w postać odtwórca głównej roli w filmie Jakub Gierszał.

PS

Fryzury, makijaże, czerwony dywanDziś zakończenie 42. Festiwa-lu Polskich Filmów Fabularnych. Przed Teatrem Muzycznym rozło-żony zostanie czerwony dywan, po którym pierwsi goście powinni przejść około godz. 17:30.

Sześćdziesięciometrowy dywan roz-postarty zostanie pomiędzy Teatrem Muzycznym a wejściem na plac Grun-waldzki. Miejsce dla publiczności prze-widziane zostało wzdłuż ogradzają-cych przemarsz barierek. Jak się dowiedzieliśmy, na czerwonym dywanie królować będą… czerwone

usta z domieszką modnej w tym sezo-nie fuksji. – Na powiekach obowiąz-kowo kreski oraz mocne podkreślenie, najlepiej granatem, oberżyną lub śliwką – mówi Magdalena Stępień, wizażystka dr Ireny Eris, partnera FPFF. Na przyjęcie gwiazd i gości festiwalu marka przygotowała 15 stanowisk do makijażu, które od samego początku festiwalu cieszyły się ogromnym zainte-resowaniem. Magdalenę Modrzejewską, przedstawi-cielkę marki Kemon, spytaliśmy o trendy we fryzurach. – Stawiamy na klasyczne

upięcia. Dominować będą modne je-sienią long boby czy luźne warkocze i grzywki – odpowiada.

Ceremonia wręczenia nagród i zamknię-cia 42. FPFF rozpocznie się o godz. 19.00, a retransmisję będzie można obej-rzeć w TVP 2 o godz. 22:20. Galę popro-wadzą Anna Czartoryska-Niemczycka i Antoni Królikowski. Nagrody wręczą m.in. zeszłoroczni laureaci za najlep-sze role pierwszoplanowe: Aleksandra Konieczna i Andrzej Seweryn.

Anna Pęcak

Najlepszy film festiwalu według dziennikarzy:

„Cicha noc”Nagrodę Dziennikarzy na 42. FPFF wywalczył film „Cicha noc” w reżyserii Piotra Domalewskiego. To jeden z debiutów w Konkursie Głównym. Walka o nagrodę była w tym roku zacięta. Do wyłonienia zwycięzcy niezbędna okazała się dogrywka. Po pierwszej tu-rze bardzo zbliżoną liczbę głosów miały dwa filmy, a według regulaminu w takim przypadku dochodzi do ponownego gło-sowania. Najgroźniejszym konkurentem zwycięzcy okazał się kolejny debiut – film „Wieża. Jasny dzień” Jagody Szelc.JK

Fot. Tomek Kamiński

Fot. Tomek Kamiński

Fot. Wojtek Rojek

Kasia Siewko: Skąd w Waszym życiu pojawił się film i co najbar-dziej interesuje Was w kinematografii? Agata Burdajewicz: Kino to moja główna pasja i cel napędowy egzystencji na tej planecie. Najbardziej interesuje mnie kino queerowe (odnoszące się do nurtu LGBT – red.). To moje małe marzenie, żeby zostać polskim znawcą kina queer. Recenzje piszę dla siebie, zdziwiłam się, że tu trafiłam, bo nie mam im-ponującego warsztatu i stu recenzji na koncie. To była może piąta, jaką napisałam w życiu. Aniela Janowska: Czuję, że jestem trochę jaskiniowcem. Zamykam się w domu i oglądam po kilka filmów dziennie. O tym, że kino to jest to, co chcę robić, wiem od pięciu lat. Mój dziadek był krytykiem i to on zaczął mi pokazywać wyjątkowe filmy, na przykład Tarkowskiego, kiedy miałam sześć lat. Cięż-ko mi wskazać jeden nurt, który szczególnie mnie interesuje. Na pewno złota era Hollywood i Frank Capra, który był moim pierwszym mistrzem. Z drugiej strony przekraczanie granic, Dogma 95…

4

MATURZYSTKI OCENIAJĄ FILMY KONKURSOWE

Spośród 150 recenzji przesłanych przez nastolatków z ca-

łej Polski w ramach konkursu „Skrytykuj!” do Jury Młodych

trafiły tegoroczne maturzystki, które już zdecydowały,

że swoją przyszłość zwiążą z filmem. W Gdyni wybierały

najlepszy film tegorocznego Konkursu Głównego.

Na zdjęciu stoją od lewej: Agata Burdajewicz, Aniela Janowska i Maria Dobosiewicz

Nr 5, sobota, 23 września 2017

Maria Dobosiewicz: Już w dzieciństwie odkryłam kino jako najdoskonalszą dla mnie formę eskapizmu i tak zostało do dzisiaj. W liceum poza eskapizmem zaczęłam doszukiwać się czegoś innego, do czego zainspirował mnie mój polonista. Naj-więcej oglądam filmów europejskich, może trzeba to zmienić. Wydaje mi się, że niewiele wiem na przykład o kinie azjatyc-kim, a nie chciałabym być zamknięta na to, co mnie otacza. KS: Trafiłyście do Jury Młodych w drodze konkursu „Skrytykuj!” organizowanego przez Filmotekę Narodową. Opowiedzcie o fil-mach, które zrecenzowałyście. AB: Napisałam recenzję filmu, którego nikt nie widział. To au-stralijski dokument „Cały ten cukier” i jest dokumentalnym zapisem eksperymentu żywieniowego. Jako osoba, która nie prowadzi bloga i nie ma wyrobionego nawyku zapisywania, czułam, że mam coś do powiedzenia na temat tego filmu. MD: Ja z kolei wybrałam film „Lourdes” Jessiki Hausner. Zobaczyłam go na Nowych Horyzontach i bardzo mnie zainte-resował. Przede wszystkim dlatego, że traktuje o duchowości

z perspektywy przemysłu religijnego i pielgrzymkowego, co wydaje mi się szalenie interesujące. Na tle duchowości reży-serka przygląda się samotności jednostki. To bardzo aktualne.

AJ: W moim przypadku wybór padł na „Hair” Milosza Forma-na. Głównie ze względu na reżysera, który jest jednym z mo-ich ulubionych, najbardziej różnorodnym w historii kina. Poza tym mam ogromny sentyment do „Hair”, obejrzałam ten film w momencie, kiedy przez rok chodziłam w jednych dżinsach (śmiech). To zapis szczególnego czasu w historii Ameryki i ide-ologii, której niektóre postulaty są dla mnie aktualne.

KS: Jako jedna z nielicznych zdecydowałaś się na recenzję w for-mie wideo. Dlaczego? AJ: Interesuje mnie forma wideo jako współczesna narracja. Niektórzy mogą ją źle odbierać, bo to bardzo szybki sposób, w którym używa się wielu skrótów myślowych, nie dla wszyst-kich zrozumiałych, na pewno bardziej dla młodych. Widzę w tym olbrzymi potencjał, jeśli chodzi o krytykę filmową jako taką. To kompletnie nowy poziom, nie mówię, że wyższy, ale na pewno nowy.

KS: Wszystkie zdecydowałyście się na zrecenzowanie filmów zagranicznych. A jak to jest z kinem polskim. Oglądacie, lubicie?AB: Bardzo denerwuje mnie podejście: „ja to nie lubię i nie oglądam polskiego kina”. takie osądy zwykle wydają osoby, które polskich filmów po prostu nie oglądają albo trafiają na to, co akurat jest w kinie. Patrząc z logicznego punktu widze-nia, to dociera do nas większa liczba filmów zagranicznych niż polskich, więc statystycznie zawsze więcej dobrych filmów będzie pochodzić z zagranicy.

MD: W końcu dostajemy to, co zostało już wyselekcjonowane i jest najciekawsze w kinematografii danego kraju. Mam też takie przemyślenie, że dzielenie kina na polskie i zagraniczne jest coraz bardziej niejednoznaczne. Po Konkursie Głównym w tym roku widać, że powstaje wiele koprodukcji, więc są to filmy międzynarodowe. To dobrze, bo takie rozgraniczanie może być krzywdzące. A różnorodność jak najbardziej mi od-powiada.

AB: Tak jak powiedziała Maria, kino polskie przestaje być de-finicją czegokolwiek. To po prostu kino europejskie, które zo-stało stworzone w Polsce, przez polskich twórców.

KS: Jest jakiś film z rodzimej kinematografii, który Waszym zda-niem wyznacza nowe standardy?AB: Może to nie będzie zbyt oryginalne, ale film „Baby Bump” Kuby Czekaja. Przez cały seans siedziałam ze szczęką na zie-mi. W ogóle moją ulubioną komedią wszech czasów, choć ciężko wskazać, czy to było zamierzone, jest „Między nami dobrze jest” – bardzo teatralna ekranizacja tekstu Doroty Masłowskiej. Po jego obejrzeniu wiedziałam, że tego typu filmów chciałabym oglądać więcej. Niestety, niewiele ich po-wstaje, dlatego cieszę się, że Kuba Czekaj istnieje. Kuba, nie czekaj (śmiech) i rób dalej filmy!

KS: Jakie wrażenia z tegorocznych filmów konkursowych?AB: Poziom jest bardzo zróżnicowany i jestem zaskoczona tym, jak bardzo filmy pochodzą z różnych światów. Myślę, że wszystkie mamy podobne wrażenie po tym, jak obejrzałyśmy „Pomiędzy słowami”, a zaraz później „Catalinę”, gdzie dwa te filmy są zupełnie inne.

MD: A jednocześnie traktują o podobnych tematach…

AB: Kolektywnie stwierdziłyśmy, że tożsamość narodowa jest tematem, który przewija się w wielu filmach. Niektóre z fil-mów są tak różne, że jest to aż konfundujące.

AJ: Widzę na pewno rozdrobnienie, o którym mówiłam już wcześniej. Do pewnego momentu za wspólną tendencję uznałam kryzys tożsamości, nawet nie tożsamości narodowej, ale po prostu, samej w sobie. Nawet w filmie „Twój Vincent” obserwujemy poszukiwanie tożsamości van Gogha.

MD: Mogę powiedzieć coś pozytywnego na koniec, że cieszy mnie, że tak jak często kino polskie jest w jakiś sposób przewi-dywalne, może niekoniecznie fabularnie, ale niektóre rozwią-zania stawały się schematami w polskim kinie, to tutaj kilka filmów mnie zaskoczyło, przede wszystkim wśród młodych twórców. I nawet jeśli nie zostaną uznane za najlepsze, to cie-szę się, że widać takie tendencje, które są według mnie bardzo nowatorskie i świeże i dają nadzieję, że będzie się działo dużo dobrego w polskim kinie.

5

MATURZYSTKI OCENIAJĄ FILMY KONKURSOWE

Nr 5, sobota, 23 września 2017

– Światłoczuła narodziła się tak naprawdę w Gdyni i to jest taki nasz macierzysty festiwal – przypomina Arthur Reinhart. – Pamiętaliśmy dawne czasy, kiedy jeździliśmy z kinem po Polsce, i to było bardzo fajne, intymne i szczere: spotkania z publicznością, głębokie rozmowy, ludzie inter-pretowali te filmy jakby po swojemu. I tego nam troszkę zabrakło, więc postanowiliśmy zrobić „Polskę Światłoczu-łą”; technologia się zmieniła, więc zrobiliśmy takie cyfrowe kino na kółkach.

Na czym cały projekt polega?

– Jest to inicjatywa, która zabiera kino do miejsc, w których tego kina nie ma, a projekcje są aranżowane. Miejsce nie gra roli, może to być stodoła, dom strażaka czy nawet wię-zienie. Zabieramy sprzęt i ruszamy w trasę z projekcjami filmowymi oraz ich twórcami – wyjaśnia Agata Rakowicz, która zajmuje się koordynacją projektu. – Codziennie od-bywa się projekcja, a po niej debata. Filmy prezentowane są w najlepszej jakości, aby ich odbiór nie odbiegał od tego, co można zobaczyć w najlepszych salach kinowych. Każdej trasie towarzyszy jeden z twórców filmu, najczęściej jest to reżyser, aktor lub inna osoba z ekipy, która będzie go reprezentować podczas rozmowy z publicznością, w końcu głównym założeniem projektu jest nauczenie i zachęcenie ludzi do rozmowy o tym, co zobaczyli.

Twórcy zaangażowani w projekt dostają przydomek „Świa-tłoczułych”, są nimi m.in. Agnieszka Holland, Janusz Gajos, Agata Kulesza.

Do soboty, 23 września, w parku Rady Europy w godzinach 10:00-18:00 można odwiedzić namiot „Polski Światłoczu-łej” oraz wyrazić siebie poprzez malowanie wstęgami ko-lorowego światła. Wystarczy tylko wyobraźnia. Powstałe w ten sposób fotografie można wydrukować na miejscu lub pobrać ze strony projektu www.polskaswiatloczula.pl.

Ewa Rogowska

ŚWIAT Ś W I A T Ł E M MALOWANY

Kino na kółkach, spotkania i dyskusje. Pięć lat temu Dorota Kędzierzawska i Arthur Reinhart postanowili promować polskie filmy w miejscach, w których nie są one dostępne na co dzień. Tak właśnie powstał projekt „Polska Światłoczuła”.

Jeszcze dziś można odwiedzić namiot „Polski Światłoczułej” oraz wyrazić siebie poprzez malowanie wstęgami kolorowego światła

6

Z FILMEM DO AUSTRALII. ZAMIENIĘ LWA NA KANGURA Wśród nagród pozaregulaminowych znajduje się jedna, szczególna. Do Gdyni przyjechała z dalekich antypodów, ufundowana przez australijskich dystrybutorów filmowych: Laureat Złotego Kangura.

– Gdynia pokochała kangura, kangur po-kochał Gdynię – mówi Tadeusz Matkowski, organizator Festiwalu Polskich Filmów w Australii, prezentującego najciekawsze polskie produkcje w trzech miastach: Sydney, Canberze i Melbourne. Inicjator festiwalu przewodzi trzyosobowe-mu jury, które od ośmiu lat wskazuje laure-ata statuetki wśród filmów prezentowanych w Konkursie Głównym. W zależności od decyzji australijskiego jury nagroda Złotego Kangura może być dla producenta, reżysera, aktora lub aktorki, scenarzysty lub kompo-zytora. W minionych latach laureatami na-grody byli między innymi: Jacek Bławut za film „Jeszcze nie wieczór” oraz Jerzy Stuhr za kreację aktorską w filmie „Obywatel”. Ubiegłoroczny laureat Jan P. Matuszyński, reżyser filmu „Ostatnia rodzina”, w listopa-dzie odwiedzi australijski Festiwal Polskich Filmów, gdzie spotka się z Polonią oraz en-tuzjastami polskiego kina różnych narodo-wości, których w kraju kangurów jest sporo. – Bardzo chciałem chwalić się czymś fajnym, polskim w Australii. Film jest jednym z nie-

licznych mediów, którym można się chwalić. Mamy ogórki kiszone i chrzan w australij-skich supermarketach, ale to nie o to chodzi – podkreśla Matkowski. – Najbardziej cieszą mnie takie momenty jak ten, kiedy na spotka-niu z polskimi filmowcami, tak było w przy-padku Krzysztofa Zanussiego, na widowni widzę światowej sławy reżysera Petera Weira.

Statuetka Złotego Kangura wykonana przez tasmańskiego artystę jest szczególnie po-żądana. Poza zaproszeniem na spotkanie z australijskimi widzami jej laureat otrzymu-je możliwość wyboru dowolnego miejsca na mapie Australii, gdzie spędzi dziesięciodnio-wy urlop.

– Popularna jest już anegdota, w której twórcy śmieją się: „Zamienię Złotego Lwa na Złotego Kangura, przynajmniej Australię zobaczę” – śmieje się Matkowski.

Tegorocznego Złotego Kangura otrzymał aktor Jakub Gierszał.

Kasia Siewko

Nr 5, sobota, 23 września 2017

NAGRODY MŁODEJ GALI

▪ „NAGRODA IM. LUCJANA BOKIŃCA” DLA NAJLEPSZEGO FILMU W KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH (12 tys. zł)

„NIC NOWEGO POD SŁOŃCEM”, reż. Damian Kocur

▪ NAGRODA SPECJALNA MULTIMEDIA POLSKA W KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH (8 tys. zł)

„SWEET HOME CZYŻEWO”, reż. Jakub Radej

▪ WYRÓŻNIENIE W KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH UFUNDOWANE PRZEZ STUDIO FILMOWE DELAPOST (5 tys. zł i bon produkcyjny o wartości 20 tys. zł przeznaczony na realizację kolejnego filmu laureata)

„KRÓTKI DYSTANS”, reż. Giovanni Pierangeli

▪ NAGRODA FILMOWEJ MAŁOPOLSKI W KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH

„NAJPIĘKNIEJSZE FAJERWERKI EVER”, reż. Aleksandra Terpińska

▪ NAGRODA FIRMY HELIOGRAF ZA NAJLEPSZE ZDJĘCIA W KONKURSIE FILMÓW KRÓTKOMETRAŻOWYCH

Bartosz Świniarski za zdjęcia do filmu „60 KILO NICZEGO”, reż. Piotr Domalewski

▪ „BURSZTYNOWE LWY” – nagroda przyznawana przez Stowarzyszenie KINA POLSKIE dla filmu polskiego, który w ostatnim sezonie uzyskał najlepszy wynik frekwencyjny w polskich kinach

„PITBULL. NIEBEZPIECZNE KOBIETY”, reż. Patryk Vega

▪ NAGRODA DZIENNIKARZY 42. FPFF dla najlepszego filmu

„CICHA NOC”, reż. Piotr Domalewski▪ NAGRODA SIECI KIN STUDYJNYCH

I LOKALNYCH dla najlepszego filmu 42. FPFF

„CICHA NOC”, reż. Piotr Domalewski▪ „DON KICHOT” – NAGRODA POLSKIEJ

FEDERACJI DYSKUSYJNYCH KLUBÓW FILMOWYCH dla najlepszego polskiego filmu sezonu

„CICHA NOC”, reż. Piotr Domalewski

▪ NAGRODA ONETU – „ODKRYCIE FESTIWALU”

Jagoda Szelc za film „WIEŻA. JASNY DZIEŃ”

▪ NAGRODA OD MARKI DR IRENA ERIS ZA NAJODWAŻNIEJSZE SPOJRZENIE

„NAJPIĘKNIEJSZE FAJERWERKI EVER”, reż. Aleksandra Terpińska

▪ Nagroda „COMMON BALTIC. SHORT FILM CONTEST”

Juhana Lumme z Finlandii za film „Venus”, Wojtek Skrzypczyński za film „Na samym brzegu”, Gilles Vuillard z Litwy za film „Great Whales”

▪ NAGRODA JURY MŁODYCH DLA NAJLEPSZEGO FILMU KONKURSU GŁÓWNEGO

„CICHA NOC”, reż. Piotr Domalewski

▪ „KRYSZTAŁOWA GWIAZDA ELLE” „CICHA NOC”, reż. Piotr Domalewski

▪ NAGRODA FESTIWALI I PRZEGLĄDÓW FILMU POLSKIEGO ZA GRANICĄ

„NAJLEPSZY”, reż. Łukasz Palkowski

▪ „ZŁOTY KLAKIER” – NAGRODA RADIA GDAŃSK dla najdłużej oklaskiwanego filmu 42. FPFF

„NAJLEPSZY”, reż. Łukasz Palkowski

▪ „ZŁOTY KANGUR” – nagroda australijskich dystrybutorów filmowych

Jakub Gierszał za role we wszystkich filmach prezentowanych podczas 42. FPFF

▪ Konkurs Fundacji LEGALNA KULTURA na spot promujący uczciwe korzystanie z kultury

I Nagroda nie przyznano

II Nagroda Hubert Patynowski za film „PIRACI”

III Nagroda Aleksandra Przybyło za film

„WSPIERAM”, Przemysław Stański za film „ZANIM BĘDZIE ZA PÓŹNO”

Tadeusz Matkowski zaprasza polskich filmowców do Australii

Najlepszym filmem krótkometrażowym festiwalu został „Nic no-wego pod słońcem” Damiana Kocura. Bohaterem Młodej Gali był Piotr Domalewski, który odebrał kilka nagród pozaregulamino-wych za „Cichą noc”, która rywalizuje w Konkursie Głównym.

Nagrody dla spostrzegawczych

widzówFestiwal Polskich Filmów Fabularnych w Gdyni to nie tylko parada wielkich nazwisk, które już dzisiaj będą święciły triumfy na gali zamknięcia, ale przede wszystkim miejsce spotkań miłośników polskiego kina.

To właśnie dlatego firma Ice Watch po-stanowiła w tym roku wyróżnić także najbardziej spostrzegawczych widzów. Zwycięzcy konkursów organizowanych przed poszczególnymi pokazami, którzy wykazali się doskonałą wiedzą na temat tegorocznych filmów konkursowych, otrzymali wodoodporne zegarki Ice Watch Aqua.

MAD

Jury w składzie Joanna Krauze, Carla Simon oraz Kuba Czekaj po obejrzeniu 26 filmów zakwalifikowanych do udziału w Konkur-sie Filmów Krótkometrażowych przyznało jednogłośnie nagrodę dla najlepszego fil-mu „Nic nowego pod słońcem” w reżyserii Damiana Kocura (nagroda w wysokości 12 tys. zł).Nagroda Specjalna Multimedia Polska (8 tys. zł) przypadła filmowi „Sweet Home Czyżewo” w reżyserii Jakuba Radeja.

Galę, która odbywała się w piątkowy wie-czór na Nowej Scenie Teatru Muzycznego, uświetnił występ Leszka Możdżera. Mu-zyk zręcznie przeplatał utwory wielkich twórców, takich jak Krzysztof Komeda czy Witold Lutosławski anegdotami i akompa-niowanymi na żywo projekcjami fragmen-tów wielkich dzieł polskiej kinematografii: „Popiołu i diamentu”, „Rękopisu znalezione-go w Saragossie” i „Wesela”.PS

Damian Kocur odbiera z rąk przewodniczącej jury Joanny Krauze nagrodę dla najlepszego filmu w Konkursie Filmów Krótkometrażowych

WYJŚCIE Z CIENIA. HISTORYCZNY MOMENT DLA FPFF

7

Przed rokiem spośród 16 filmów zakwa-lifikowanych do Konkursu Głównego żaden nie został wyreżyserowany przez kobietę. Nikt chyba nie spodziewał się, że wystarczy rok, by aż siedem polskich re-żyserek walczyło w Gdyni o Złote Lwy.

Wielkie kino działa mocniejJadwiga Barańska, laureatka nagrody Diamentowych Lwów za rolę Barbary w „Nocach i dniach”, mieszka wraz z mężem, Jerzym Antczakiem, w USA. Śledzi jednak uważnie to, co dzieje się w polskim kinie. Oboje regularnie odwiedzają Polskę – i gdyński festiwal. W tym roku jej mąż pełni funkcję przewodniczącego jury. Pani Jadwiga również stara się nie opuścić żadnej konkursowej projekcji.

Jarosław Kurek: W ostatnich latach wi-zyty Pani i Jerzego Antczaka na festiwa-lu w Gdyni mają szczególne przyczyny. W 2013 roku Pan Jerzy otrzymał Pla-tynowe Lwy. W 2015 Diamentowe Lwy dla najlepszej aktorki minionego 40-le-cia trafiły w Pani ręce, dla filmu 40-lecia przypadły „Nocom i dniom”. W tym roku mąż Pani przewodniczy natomiast pra-com jury.Jadwiga Barańska: To wszystko praw-da, ale my bywamy w Gdyni również i bez oficjalnych powodów. Często przyjeżdżamy do Polski, utrzymuje-my kontakty ze znajomymi w kraju, naturalnie śledzimy również, w miarę możliwości, wszystko, co dzieje się w polskim kinie. Jesteśmy na bieżąco. Nie wiem zresztą, czy pan pamięta, że Jerzy Antczak był już kiedyś prze-wodniczącym jury w Gdyni, na jednym z pierwszych festiwali.JK: Tak, w 1976 roku. Nie przyznano wówczas Złotych Lwów, a równorzęd-ne nagrody główne przypadły czterem filmom. Tłumaczono to faktem, iż żadne dzieło nie przewyższało pozostałych na tyle wyraźnie, by uhonorować je kosz-tem konkurentów.JB: Trudno mi coś powiedzieć na ten te-mat. Nie towarzyszyłam wówczas mę-żowi na festiwalu, tak jak teraz. Zresztą podobna sytuacja zdarzyła się jeszcze kilka razy w późniejszych latach.JK: A czy możliwe byłoby uważne śle-dzenie polskiego kina bez wizyt w kraju, w Stanach Zjednoczonych, na przykład w Los Angeles, gdzie Państwo mieszkają?JB: Trzeba powiedzieć, że w USA funk-cjonuje impreza, na której prezento-wane są filmy z gdyńskiego festiwalu – Polish Film Festival. Mówi się o niej jako o największym przeglądzie pol-skiego filmu na świecie. Nie zawsze jednak można obejrzeć tam filmy naj-nowsze, docierają one często z jedno-rocznym opóźnieniem. No i natural-nie, żeby je oglądać, trzeba mieszkać w jednym z wielkich miast Ameryki.JK: Przeciętnemu Amerykaninowi pol-skie kino wydawałoby się chyba dość egzotyczne.JB: Nie ma absolutnie żadnej przesa-dy w często powtarzanym stwierdze-niu: Ameryka to zupełnie inny kraj, inny świat. Życie tutaj, w Polsce, ma inną dynamikę. Można powiedzieć, że „nasz”, polski, Zachód różni się od tego amerykańskiego. Co za tym idzie, inne jest tam spojrzenie na kino w ogóle. Przyczyną są różnice kulturowe. Zgo-dzi się pan, że każde dzieło filmowe ma związek z kulturą danego narodu, można powiedzieć, że z niej wynika. Jeśli w danym kraju inaczej postrzega się rolę filmu, jego zadania, to skut-kiem tego jest fakt, że kręci się tam zupełnie odmienne filmy. Poza tym w Stanach bogiem jest dys-trybutor. Jeśli film nie będzie miał sze-rokiego rozpowszechniania, reklamy,

to pozostanie niezauważony, nawet jeśli jest to film wybitny, wielki. Na-tomiast film średni może wypłynąć na szerokie wody dzięki sprawnej, pręż-nej dystrybucji.JK: Przed dwoma laty „Noce i dnie” wal-czyły o Diamentowe Lwy z „Potopem” i „Ziemią obiecaną”. Wszystkie te trzy filmy nakręcono w latach 70. i wyświe-tlano na kilku pierwszych festiwalach. Przez następnych 40 lat w polskim kinie nie zdarzył się chyba film, który rów-

nie mocno zaistniałby w świadomości, w pamięci polskiej publiczności.JB: Wtedy, w latach 70., państwo dawa-ło na film, na kulturę w ogóle, a także i na sport, nieograniczone pieniądze. Kino było uważane za niezwykle waż-ną dziedzinę. Władze miały nadzieję, że powstaną dzieła, które na trwałe zaistnieją w historii polskiej kultury. I to się sprawdziło. Proszę spojrzeć na ilość polskich nominacji do Oscara: „Potop”, „Ziemia obiecana”, „Noce i dnie”, „Panny z Wilka” – wszystko to na przestrzeni kilku lat, rzecz dla kinematografii śred-niej wielkości, jak polska, niespotykana. Za dużymi pieniędzmi szła możliwość poruszania wielkich tematów, kręcenia filmów barwnych, z szeroką panoramą ludzkich losów, postaci, tła historycz-nego. Takie filmy, jeśli zostaną dobrze zrobione, w naturalny sposób odbiją się mocniej w pamięci szerokiej pu-bliczności od filmów skromniejszych. Mały film tak dobitnie nie zaistnieje, to niezmiernie rzadko się zdarza. Przypa-dek taki jak „Grek Zorba” zdarza się raz na kilkadziesiąt lat.JK: Jest Pani współautorką scenariusza do filmu Jerzego Antczaka „Chopin. Pra-gnienie miłości”. Czy to oznacza, że pisze Pani coś jeszcze - może wspomnienia, dzienniki?JB: Nie, nie. To nie jest tak, że piszę – raczej podsuwam mężowi pomysły, wydaję opinie. On ma naturę strasznie bujną. Szaleństwo w głowie i w pisa-niu. Ja natomiast widzę świat konkret-niej, mam bardziej ścisły umysł. Mąż

często pyta mnie, co sądzę, ja wtedy zastanawiam się, analizuję i odpowia-dam. A on albo bierze to pod uwagę, albo nie.JK: „Noce i dnie” powstawały przez nie-mal dwa lata. Mimo to Pani rola charak-teryzuje się niebywałą spójnością, jeśli chodzi o dobór środków aktorskich, me-tody przekazywania emocji. Jak udało się to Pani osiągnąć?JB: No cóż… byłam młoda (śmiech). Ile ja wtedy miałam lat… trzydzieści.

Trzeba pamiętać, że to był ogromny projekt. Kilkugodzinny film kinowy, do tego kilkanaście odcinków seria-lu, a przecież pozostało jeszcze wiele niewykorzystanego materiału. Jednak w tym okresie, między trzydziestym, czterdziestym rokiem życia człowiek, jeśli chodzi o siły, sprawność fizyczną, jakby stoi w miejscu, nie starzeje się. To najlepszy okres na grę dla aktorki – i na macierzyństwo dla kobiety.JK: Udało się Pani wykreować postać będącą esencją kobiecości, ale i sze-rzej – człowieczeństwa w ogóle: osoby zmiennej, kochającej to, co ma, a równo-cześnie wiecznie z tego niezadowolonej.JB: Umożliwiła mi to siła książki. Za-wiera ona ponadczasowe emocje, uczucia, które drzemią w każdym z nas. Człowiek wrażliwy odbiera przecież tę historię nie tylko po prostu jako opo-wieść o dziejach Bogumiła i Barbary. Ich przeżycia odnosi również do siebie.JK: Lubi Pani kino, wciąż ogląda Pani wiele filmów. Zastanawiam się, jakie ak-torki należą do Pani ulubionych, czy ich emploi różni się od tego, jaki charakte-ryzował Panią?JB: Och, długo mogłabym wymieniać, muszę się zastanowić… Na pewno nie-zmiernie lubię i cenię Cate Blanchett. Sposób, w jaki zagrała królową Elżbie-tę, wzbudził mój najwyższy podziw. Poza tym Meryl Streep… no, ale czy w ogóle trzeba mówić, że podziwia się Meryl Streep? Ogromnie też lubię tę rudowłosą amerykańską aktorkę… Julianne Moore.

Kobiety stają się coraz widoczniejsze w rodzimej kinema-tografii. Dwie Polki – Marynia Gierat, szefowa Kina pod Baranami, i Kinga Dołęga-Lesińska, szefowa KinAds – zna-lazły się w prestiżowym rankingu 50 najważniejszych ko-biet światowej branży kinowej portalu Celluloid Junkie. Pion produkcyjny jest zasilany w większości przez kobie-ty, z kolei dotychczasowi dyrektorzy Polskiego Instytutu Sztuki Filmowej to również panie: Agnieszka Odorowicz i Magdalena Sroka.A jak sytuacja wygląda na poziomie twórczym? W 2016 roku spośród 40 filmów zgłoszonych do festi-walu w Gdyni tylko trzy wyreżyserowały kobiety. Żaden z nich nie przebił się jednak do walki o Złote Lwy. W tym roku spośród 17 obrazów zakwalifikowanych do Konkursu Głównego aż siedem zostało zrealizowanych przez panie, które są coraz częściej doceniane. Podczas 42. edycji Festiwalu głos ponownie zabrały same zainteresowane w debacie „Białe kruki w polskich filmach” organizowanej przez patrona medialnego FPFF magazyn „Elle”. Wśród zaproszonych znalazły się aktorki: Małgorzata Zajączkowska, Aleksandra Konieczna, Jowita Budnik i Anna Próchniak, reżyserka Katarzyna Rosłaniec, Katarzyna Trza-ska ze Stowarzyszenia Kobiet Filmowców i Piotr Bartuszek, reżyser castingu. – To, co męskie jest postrzegane jako ogólnoludzkie, ko-biece jako hermetyczne. Filmy kobiet często wsadzane są w getto, postrzegane jako arthausowe… – mówiła Trzaska. – Kobiety nigdy nie były tak silne jak teraz. Dlatego nie stawiajmy nas, kobiet filmowców, w pozycji ofiar – dodała Próchniak. W sumie w historii Festiwalu Polskich Filmów Fabularnych kobiety otrzymały najwyższe wyróżnienie pięciokrotnie: Agnieszka Holland za „Gorączkę” (1981, pierwsza taka na-groda dla kobiety reżysera) i „W ciemności” (2012), Magda-lena Piekorz za „Pręgi” (2004), Joanna Kos-Krauze wspólnie z mężem Krzysztofem Krauze za „Plac Zbawiciela” (2006) oraz Małgorzata Szumowska za „Body/Ciało” (2015). Rok 2017 przejdzie w polskim kinie do historii jako re-kordowy, jeśli chodzi o żeńską reprezentację w Konkursie Głównym. Kto wie, może w sobotę, 23 września, na scenie Teatru Muzycznego Złotego Lwa odbierze kolejna kobieta? Filmy wyreżyserowane przez kobiety w Konkursie Głów-nym 42. FPFF:▪ „Amok” Kasia Adamik▪ „Pokot” Agnieszka Holland▪ „Sztuka kochania” Maria Sadowska▪ „Pomiędzy słowami” Urszula Antoniak▪ „Ptaki śpiewają w Kigali” Joanna Kos-Krauze

i Krzysztof Krauze▪ „Twój Vincent” Dorota Kobiela▪ „Wieża. Jasny dzień” Jagoda SzelcKatarzyna Siewko

Nr 5, sobota, 23 września 2017

Aktorki i reżyserki podczas debaty „Białe kruki w polskich filmach”

8

DZIŚ NA FESTIWALU

23 września

Amok9:15 GCF, sala Goplana

Atak paniki14:15 Multikino, sala nr 714:15 GCF, sala Morskie Oko

Catalina16:40 Multikino, sala nr 2

Cicha noc9:15 Multikino, sala nr 79:15 Multikino, sala nr 814:00 GCF, sala Goplana

Człowiek z magicznym pudełkiem

13:45 GCF, sala Warszawa

Czuwaj16:00 GCF, sala Warszawa

Najlepszy11:30 Multikino, sala nr 711:30 Multikino, sala nr 811:30 Multikino, sala nr 611:30 GCF, sala Morskie Oko14:00 Multikino, sala nr 214:00 Teatr Muzyczny,

Nowa Scena

Pokot16:10 Multikino, sala nr 316:10 Multikino, sala nr 8

Pomiędzy słowami9:30 Multikino, sala nr 39:30 GCF, sala Warszawa11:30 Teatr Muzyczny,

Nowa Scena

11:30 GCF, sala Goplana

16:30 Multikino, sala nr 7

Ptaki śpiewają w Kigali9:00 Multikino, sala nr 6

9:00 GCF, sala Morskie Oko

Reakcja łańcuchowa9:00 Multikino, sala nr 2

9:00 Teatr Muzyczny, Nowa Scena

Sztuka kochania. Historia Michaliny Wisłockiej

13:45 Multikino, sala nr 3

Twój Vincent14:00 Multikino, sala nr 8

14:00 Multikino, sala nr 6

Wieża. Jasny dzień16:15 Multikino, sala nr 6

16:15 GCF, sala Goplana

Wyklęty11:50 Multikino, sala nr 2

Volta16:30 GCF, sala Morskie Oko

Zgoda11:45 Multikino, sala nr 3

11:45 GCF, sala Warszawa

Promocja książki Zofii Turowskiej „Janusz Majewski. Film – kobieta jego życia”

12:00 GCF, galeria

OSTATNIA SZANSA:▪ Wystawa plenerowa „Elle”:

Narodziny gwiazd (park Rady Europy)

▪ Miasto kultury, miasto filmu (plac Grunwaldzki)

▪ Krzysztof Ptak: fotografie (Teatr Muzyczny, Nowa Scena)

▪ Rafał Placek: Portrety reżyserów (Teatr Muzyczny, foyer)

▪ Bogdan Dziworski: „f/5.6” (Teatr Muzyczny, foyer)

▪ Grupa Filmowa Walkiria (park Rady Europy)

▪ Gwiazda Warszawa – Historia gdyńskiego kina (kawiarnia Tłok)

POZOSTAŁE:▪ Andrzej Pągowski:

Plakaty filmowe (Muzeum Miasta Gdyni) do 30 września

▪ Jerzy Kawalerowicz: W 10. rocznicę śmierci (GCF, galeria) do 30 września

▪ Wystawa IPN: Kino i teatr pod okupacją (plac Grunwaldzki) do 7 października

Redakcja „Gazety Festiwalowej”:

MAŁGORZATA RAKOWIEC – redaktor naczelnyWALDEMAR (KACPER) GABIS – sekretarz redakcjiMAREK SAYAN SKWARSKI – art directorBEAUTYWORLD Art Agency – skład WOJCIECH RUDNIKJAROSŁAW KUREK, KASIA SIEWKO

MATEUSZ DEMSKI, FRANCISZEK DRĄG, DAWID DRÓŻDŻ, IGA HERŁAZIŃSKA, ALEKSANDRA KALINOWSKA, ANNA PĘCAK, NATALIA RIESKE, EWA ROGOWSKA, MATEUSZ SŁOWIK, PIOTR SOKOŁOWSKIFoto: TOMEK KAMIŃSKI, WOJTEK ROJEKKorekta:ANNA NIKLAS

Druk: HELDRUK

Jest kreatywnie, brakuje dofinansowania

MŁODZI I ZDOLNI. WYSTAWA PLENEROWA ELLE

„Nuda... Nic się nie dzieje, pro-szę pana. Nic”. Pod takim prze-wrotnym cytatem z kultowego filmu „Rejs”, w ramach cyklu Gdynia Industry odbyła się dys-kusja o rynku polskiej animacji.

Jak się okazuje, nudy wcale nie ma, bo dzieje się, i to dużo.– Z okazji trwania 70-lecia polskiej animacji mieliśmy szanse zaprezen-tować się na największych targach branżowych w Europie – poinformo-wała prowadząca panel Aneta Rake-ta, koordynatorka Stowarzyszenia Producentów Polskiej Animacji.Jednym z nich był branżowy i presti-żowy Festiwal Filmów Animowanych Annecy, gdzie film „Twój Vincent” otrzymał nagrodę publiczności Kon-kursu Głównego, a na targach MIFA serial animowany „Przytul mnie” stu-dia Animoon został sprzedany na ry-nek chiński. Niestety, droga do takich sukcesów nie jest usłana różami.– Jesteśmy postrzegani jako ciekawy rynek, a z naszych studiów wychodzą coraz to fajniejsze rzeczy. Ludzie są zainteresowani współpracą, ale za tym wszystkim nie idzie solidny sys-tem finansowego wsparcia – zauwa-żył Robert Jaszczurowski ze Studia Smacznego.

Potwierdził to Tomasz Dąbrowski, szef Polskiej Komisji Filmowej, mó-wiąc, że brakuje zachęt finansowych, aby ludzie chcieli inwestować w bran-żę animacji.Problemem może być także tworze-nie produkcji jedynie festiwalowych, a nie serii tworzonych na potrzeby chociażby telewizji. Więcej jest także producentów animacji niż jej dystry-butorów, co może być przeszkodą w rozwoju, a traktowanie w naszym kraju animacji jako marginalnej gałęzi rozrywki sprawia, że polska animacja nie ma siły przebicia, mimo wysokiej jakości treści.– Naszą mocną stroną jest pewna ilość dobrych pomysłów, które znaj-dują zainteresowanie koproducen-tów za granicą i są tam sprzedawane – zaznaczył Włodzimierz Matuszew-ski ze Studia Miniatur Filmowych. – W innych krajach nie ma tyle kre-atywności i to jest nasz atut, jednak u nas strona finansowania za tym nie nadąża.W to, że Polacy są w stanie tworzyć filmy animowane na wysokim po-ziomie, nikt nie wątpił, jednak teraz potrzeba dużego sukcesu, aby prze-konać wszystkich, jak duży potencjał leży w polskiej animacji.Aleksandra Kalinowska

Niewielka rozmiarami wystawa fo-tografii znajdująca się w parku Rady Europy przedstawia tegorocznych debiutantów.Bohaterami wystawy są aktorzy, którzy swoje pierwsze znaczące role zagrali w filmach pokazywa-nych podczas tegorocznego festi-walu. Są to: Aleksandra Domańska („Volta”), Hanna Koczewska („Sza-tan kazał tańczyć”), Zofia Doma-lik („Koniec widzenia” i „Milczenie Polskich Owiec”), Robert Gulaczyk („Twój Vincent”) oraz Julian Świe-żewski („Zgoda”).Na czarno-białych zdjęciach foto-graf starał się pokazać swoich bo-haterów tak, jakby wcale nie byli początkującymi. Młodzi aktorzy

w obiektywie Artura Wesołowskie-go wyglądają na pewne siebie i zde-terminowane osoby doskonale od-najdujące się przed kamerą. Zdjęcia opatrzone są krótkimi komentarza-mi, na które składają się m.in. wy-powiedzi portretowanych postaci dotyczące ich debiutanckich ról.Magazyn „Elle” już po raz siedem-nasty wspiera organizację FPFF w Gdyni. Plenerowa wystawa związana jest z Młodą Galą, na której przyznawana jest nagroda – Kryształowa Gwiazda „Elle” za najlepszy debiut twórcy filmowego. Sesję zdjęciową można oglądać do 23 września oraz na łamach maga-zynu „Elle”.FD

Specjaliści od animacji debatowali o przyszłości

Nr 5, sobota, 23 września 2017