GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok....

32
NUMER SPECJALNY SKÓRCZ 75 ROCZNICA NADANIA PRAW MIEJSKICH GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. EGZEMPLARZ BEZPŁATNY Twój portal. Największy zbiór zdjęć i tekstów na temat Kociewia.

Transcript of GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok....

Page 1: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

1PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

NUMER SPECJALNY

SKÓRCZ75 ROCZNICA NADANIA PRAW MIEJSKICH

GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. EGZEMPLARZ BEZPŁATNY

Twój portal. Największy zbiór zdjęć i tekstów na temat Kociewia.

Page 2: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

2 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Skórcz jest niewielkim mia-stem położonym w południowej części województwa pomorskie-go i południowo – wschodniej części powiatu starogardzkiego. Zarazem jednak leży na północ-nym skraju Borów Tucholskich, na obszarze Kociewia. Od strony południowej graniczy z gminą Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz. Przez wschodnią część miasta przepły-wa strumyk Szoryca, wpadający do rzeki Węgiermucy, prawo-brzeżnego dopływu Wierzycy.

Miasto o powierzchni 3,6 km kwadratowego zamieszkuje 3590 mieszkańców, a średnia gęstość zaludnienia wynosi prawie 1000 osób na kilometr kwadratowy.

Znaleziska archeologiczne wskazują, że Skórcz i okolice

były zamieszkane już około 2000 lata przed naszą erą, czyli ponad 4009 lat temu. Na terenie miasta odkryto też ślady osady otwartej wielokulturowej z epoki wcze-snego żelaza (650 – 550 lat p.n.e.) oraz liczne groby skrzynkowe z lat 500 – 125 p.n.e., co wskazuje na to, że miasto należy do najstar-szych osad Pomorza Gdańskiego.

Najważniejszym wydarzeniem w historii międzywojenne-

go Skórcza było nadanie mu 15 maja 1934 roku praw miejskich. Znaczne zasługi dla tego ośrodka

położył ówczesny wójt, a potem burmistrz – Jan Grzonkowski (1886-1943). Od 2004 roku jest on patronem Publicznego Gimnazjum w Skórczu.

Życie w Skórczu koncen-truje się zasadniczo w dwóch obszarach: w centrum miasta, gdzie znajdują się budynki uży-teczności publicznej (Zespół Szkół Publicznych, Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych, Miejski Ośrodek Kultury, Miejskie Przedszkole, Urząd Miasta, pocz-ta i ośrodek zdrowia), kościół, park miejski i zdecydowana większość placówek handlowo – usługowych oraz na oddalonym od centrum Osiedlu Leśnym. Bezpośrednie sąsiedztwo miasta z Borami Tucholskimi sprawia, że od lat Skórcz jest doskona-łym punktem wypadowym dla turystów. Stanowi też wspaniałe miejsce do zamieszkania, wypo-czynku i turystyki przez cały rok. Naturalne walory krajobrazowe i przyrodnicze stwarzają korzystne warunki do szkoleń, wypoczynku i rekreacji, szczególnie dla miesz-kańców dużych aglomeracji.

Na terenie miastaznajdują się trzy placów-

ki oświatowe – Zespół Szkół Publicznych, Zespół Szkół Ponadgimnazjalnych oraz Miejskie Przedszkole Podstawową funk-cję w zakresie działalności kul-turalnej pełnią Miejski Ośrodek Kultury oraz Powiatowa i Miejska

Biblioteka Publiczna. Ten pierwszy realizuje swoje działania poprzez organizację imprez kulturalnych (festynów, festiwali, przeglądów twórczości itp.) oraz działalność kół zainteresowań: plastycznego, teatralnego, tanecznego, mu-zycznego, wokalno – muzyczne-go, najszerzej realizowana jest edukacja muzyczna. Powiatowa i Miejska Biblioteka jest skompu-teryzowana. Oprócz tradycyjnych form udostępniania księgozbioru, prowadzi także wypożyczalnię książki mówionej. Biblioteka jest również organizatorem życia kul-turalnego w mieście.

Działalność sportowo – rekre-acyjna w Skórczu jest niezwykle ożywiona i efektywna. Kluby spor-towe są organizatorami wielu ma-sowych lekkoatletycznych imprez, także o zasięgu ogólnopolskim. Rozwojowi talentów sportowych sprzyja stosunkowo dobra baza sportowa i bardzo zaangażowana kadra trenerska. Organizowane imprezy i wspaniałe osiągnięcia sportowe zawodników są świetną promocją miasta.

Od niedawna opiekę zdro-wotną mieszkańcom Skórcza zapewnia Przychodnia Lekarska w Starogardzie Gdańskim filia Skórcz, ponadto są: Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej „Puls”, Niepubliczny Zakład Opieki Zdrowotnej Przychodnia Stomatologiczna „Stomadent” oraz prywatne gabinety lekarskie.

Zadania z zakresu pomo-cy społecznej realizuje Miejski Ośrodek Pomocy Społecznej, działają też Warsztaty Terapii Zajęciowej Caritas. Partnerami Ośrodka w pracy na rzecz rodzi-ny i osób potrzebujących wspar-cia są: Koło Miejskie Emerytów, Rencistów i Inwalidów, Parafialny Zespół Caritas, Grupa AA „Adventus”, świetlica środowi-skowa „Kolorowa Tęcza”. Nad bezpieczeństwem mieszkańców czuwa natomiast komenda po-licji w Starogardzie Gdańskim i posterunek policji w Skórczu oraz Terenowa Jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej w Skórczu, włą-czona do Krajowego Systemu Ratowniczo – Gaśniczego.

Przez miasto przebiegają cztery drogi wo-

jewódzkie: droga nr 214 (Łeba – Kościerzyna – Warlubie), droga nr

Z obiektywem

Program obchodów jubileuszowych

15 maja 2009 r. (piątek) 15.00 - uroczysta Msza św. w kościele pod wezwaniem Wszystkich Świętych16.00 - spotkanie Prezydenta RP Lecha Kaczyńskiego z mieszkańcami na Rynku Maślanym (przy fontannie)16.30 - przejście zaproszonych gości na uro-czystą sesję na salę sportową przy Miejskim Ośrodku Kultury17.00 - uroczysta sesja Rady Miejskiej z okazji 75-lecia nadania praw miejskich (sala spor-towa przy ul. 27 Stycznia 4)

Program artystyczny w wykonaniu:- „Scenki regionalne” - dzieci z Miejskiego Przedszkola,- „Historia miasta w pantomimie” - młodzież Zespołu Szkół Publicznych,- „Jak sie richtowelim na majowe fej-rowanie” - młodzież z Zespołu Szkół Ponadgimnazjalnych.Występ zespołu „Kuźnia Bracka”.Wystawa prac plastycznych dzie-ci szkolnych pt. „Skórcz moje miasto”

16 maja 2009 r. (sobota)15.00 – otwarcie festynu w Parku Miejskim W programie między innymi:- koncerty zespołów muzycznych,- magia dla dzieci,- prezentacja koła łowieckiego oraz koła wędkarskiego,16.00 – „Bieg Jubileuszowy” ulicami miasta, 22.00 – występ gwiazdy wieczoru – zespół „Bolter”

UWAGA. 15 maja w Skórczu ma przebywać Prezydent RP Lech Kaczyński. Ma się on spotkać z mieszkańca-mi po Mszy świętej.

Głównym organizatorem obchodów 75-lecia przyznania praw miejskich Skórczowi jest Rada Miasta V Kadencji w składzie:

Andrzej Laskowski - przewodniczącyKrzysztof Czapiewski - wiceprzewodniczącyMarian Firyn - wiceprzewodniczącyCzłonkowie: Edmund Brzeziński, Adam Gawrzyał, Robert Gliniecki, Barbara Graban, Ewa Klak, Roman Lange, Mirosław Ossowski, Gerard Reimus, Piotr Szachta, Anna Warczak, Janusz Wódkowski, Arkadiusz Zając.

Trudno uwierzyć, ale to miejsce znajduje się w centrum Skórcza - tzw. skórzecka Wenecja, stawy przy Szorycy.

Rzut oka na jedno z podwórek. Oko przyciągnęła cieka-wa weranda. Przyjemnie popatrzeć na taki porządek.

Na bogato ornamentowanych fasadach niektórych kamienic zachowały się, niczym metryczki, daty ich powstania. Większość tych dat dotyczy okresu początku XX wieku.

Page 3: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

3PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

222 (Gdańsk – Starogard Gdański – Skórcz), droga nr 231 (Skórcz – Kolonia Ostrowicka) oraz droga nr 234 (Skórcz – Morzeszczyn – Gniew). Najbardziej uciążliwym dla miasta jest przebieg przez jego centrum drogi wojewódz-kiej 222, wykorzystywanej do tranzytu transportów pozaga-barytowych. Oddanie do użytku części autostrady A-1, północ południe Gdańsk – Nowe Marzy (Grudziądz), która przebiega w odległości 10 km od miasta, po-winno docelowo doprowadzić do wyeliminowania tego tranzytu.

Skórcz leży w granicach regio-nu, w którym podstawową gałęzią gospodarki nadal jest rolnictwo. W związku z tym najważniejszą funk-cją miasta są usługi na rzecz ludno-ści i rolnictwa z terenu miasta oraz gmin sąsiednich: Skórcz, Osiek i częściowo Smętowo. Funkcję uzu-pełniającą pełni przemysł, który rozwija się w branżach: przetwór-stwo rolno – spożywcze, lokalny przemysł drzewny, meblowy i metalowy. Największymi zakłada-mi przemysłowymi w Skórczu są: Iglotex spółka z o.o. (produkcja spo-żywcza, mrożonki), Fabryka Mebli Kuchennyc Fast, Zakład Przemysłu Drzewnego – Gdański Przemysł Drzewny, Przedsiębiorstwo Wielobranżowe Szarafin (złącza energetyczne, przewoźne stacje

transformatorowe, szafy sterowni-cze i pomiarowe).

Dobrze rozwinięta jest sfera handlu i usług. Są

liczne sklepy spożywcze i prze-mysłowe, kwiaciarnie, księgar-nia, składy opałowe, stacja paliw, stacja kontroli pojazdów, dwie apteki. Raz w tygodniu czynne jest słynne targowisko. Usługi gastronomiczne zapewniają trzy bary, cukiernia i restauracjo – ka-wiarnia. Przedsiębiorcy świadczą między innymi usługi dekarsko – blacharskie, drukarskie, foto-graficzne, elektryczne, wodno – kanalizacyjne, kominiarskie, krawieckie, prawnicze, transpor-towe, murarskie, malarskie, fry-zjerskie, kosmetyczne czy zegar-mistrzowskie. W mieście swoją siedzibę ma sporej wielkości Bank Spółdzielczy. Istniejące placówki handlowe i usługowe zaspokaja-ją potrzeby mieszkańców miasta i okolicznych gmin. Są jednak dziedziny działalności gospodar-czej, których brak jest w Skórczu. Najsłabiej rozwinięta jest sfera usług niezbędnych dla turystów (usługi hotelarskie czy gastrono-miczne), brak jest punku odno-wy biologicznej, wypożyczalni sprzętu sportowego, naprawy i konserwacji pojazdów jednośla-dowych i wózków inwalidzkich.

Mieszkańcy zgłaszają też potrze-bę rozszerzenia usług krawiec-kich, szklarskich, hydraulicznych i szewskich. Młodzieży najbardziej brakuje rozrywki i miejsc spotkań (przytulnych kawiarenek).

Skórcz zamieszkuje obecnie 3590 mieszkańców.

Liczba ludności wskazuje od lat tylko niewielkie wahania, obec-nie ma tendencję wzrostową. Mieszańcy są jeszcze mało zin-tegrowani, ale są też wśród nich grupy ludzi aktywnie zaangażo-wanych na rzecz lokalnego śro-dowiska. Często są oni skupieni w różnych stowarzyszeniach, or-ganizacjach lub klubach. Na te-renie Skórcza działają następu-jące stowarzyszenia, organizacje i kluby: Towarzystwo Przyjaciół Skórcz i Ziemi Kociewskiej, Ludowy Klub Sportowy „Pomorzanka”, Lekkoatletyczny Ludowy Klub Sportowy „Ziemi Kociewskiej”, Skórzecki Klub Sportowy, Terenowa Jednostka Ochotniczej Straży Pożarnej, Stowarzyszenie „Słoneczko” wspierające osoby niepełno-sprawne, 8 Drużyna Harcerska „Leśne Duchy”, Polski Komitet Pomocy Społecznej, Koło Miejskie Polskiego Związku Emerytów, Rencistów i Inwalidów, Koło Związku

po miasteczkuPięknie odnowiony bar „Kącik” . Tak wyglądają skó-rzeckie obiekty na pocztówkach z początku XX wieku.

Brukowana, pełna uroku uliczka przy Rynku. Dobrze, że nie zalano jej asfaltem.

Skórcz jest otoczony wysokimi wzgórzami. Z każdego, jak się robi zdjęcie, widać masywną bryłę gotyckiego kościoła Wszystkich Świętych.

Plebania. Typowy dla miasteczka ganek, płożące się żywotniki, na szczęście nieodgrodzone od chodnika jakimś betonowym murkiem.

Szkoda, że niszczeją bardzo ciekawe budynki PKP - świadectwo istotnej roli, jaką pełniło miasteczko w okre-sie transportu kolejowego.

Uroczy detal na narożniku zbudowanych w 1899 roku młynów. Obecnie obiekt jest w przebudowie, ale jego właściciel zapewne ten detal zrekonstru-uje, bo kocha starą architekturę.

Jedno z kilku miejsc, gdzie wy-pływa woda artezyjska. Z tej wody i z produkowanej z niej oranżady miasteczko słynęło przez długie lata.Oranżada mogłaby swobodnie konkurować z Pepsi Colą.

Po zejściu z wysoko położonej szkoły można wejść w wąskie i urokliwe przejście do centrum. Niektórzy absolwenci nazywają to przejście „drogą do wolności”. Na tej dróżce zapozowali nam poseł Jan Kulas i były sekre-tarz UM Roman Kowalski.

K o m b a t a n t ó w Rzecz ypospol i te j Polskiej i Byłych W i ę ź n i ó w Politycznych, Koło Polskiego Związku Wędkarskiego, Koło Polskiego Związku Hodowców Gołębi P o c z t o w y c h , Parafialny Zespół Caritas, Akcja Katolicka, Grupa AA „Adventus” oraz Klub Honorowych Dawców Krwi przy Parafii Wszystkich Świętych.

Z aparatem wędrował

po miasteczku

Tadeusz Majewski.

Page 4: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

4 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Już sporo ponad dwa lata jest Pan burmistrzem. Warto nim być? W dodatku Pana kadencja przypada w ważnym dla miasta okresie. No i jaki jest dzisiaj ten Skórcz?

Ryszard Dąbek: - Patrząc obiektywnie, Skórcz się systema-tycznie rozwija, głównie dzięki naszym mieszkańcom. Podnosi się jakość ich życia. Poziom życia wręcz pnie się do góry.To widać gołym okiem i na co dzień. Naszym mieszkańcom wiedzie się coraz lepiej, a ubiegły rok był dla nich naprawdę dobry. Dla miasta także. Samorząd zrealizował wszystkie zamierzenia. Niestety, również w Skórczu kryzys powoli jest zauwa-żalny. Oby przebiegał jak najdeli-katniej. Nie wiem, czy warto być burmistrzem, ale przy wszystkich problemach i zastrzeżeniach ta praca przynosi satysfakcję, chociaż chciałoby się zrobić znacznie wię-cej, lecz możliwości są ograniczone. Skórcz jest urokliwym miastecz-kiem, leżącym na skraju Borów Tucholskich. Mamy w okolicach lasy, jeziora, szczególnie w okresie letnim jest to spory atut, ale chcie-libyśmy, aby w Skórczu cały rok żyło się dobrze. Stąd tak zależy nam na poprawie tak zwanej sfery komunalnej. Oczywiście najwięk-szym problemem jest - chyba jak wszędzie - stan dróg. Co z tego, że mamy pięknie położone Osiedle Leśne, skoro nie ma tam żadnej drogi z prawdziwego zdarzenia, a osiedle będzie obchodziło już 25-lecie? Najgorzej jest tam zimą i w czasie roztopów, każdy opad jest problemem dla mieszkańców.

Miasteczko ma 75 lat, osiedle ledwie trzy razy mniej. Chyba naj-wyższy czas coś dla niego zrobić. Ono jest nie tylko pięknie położone, to już jest piękne miejsce z kiepskimi drogami, a ważne dla Skórcza…

- Mamy, niestety, ograniczo-ne możliwości finansowe. Może w 2010 roku uda się rozpocząć bu-

dowę ulicy Zielonej, czyli głównej drogi dojazdowej do osiedla, przy czym własnymi siłami jesteśmy w stanie realizować jedną ulicę. Więcej uda się zrobić wspólnymi si-łami z mieszkańcami, chcielibyśmy ich włączyć. Taką szansę stwarza Narodowy Program Przebudowy Dróg Lokalnych, czyli tak zwane schetynówki. Już korzystamy z tego programu i chcemy korzystać przez wszystkie trzy lata. Teraz re-alizujemy za prawie 700 tys. zło-tych ul. Wojska Polskiego, na co otrzymaliśmy 50-procentową do-tację. Przygotujemy dokumentację na kolejne inwestycje drogowe.

Ostatnio dosyć gorącym tema-tem w Skórczu było funkcjonowanie ośrodka zdrowia. Ostatecznie zde-cydowaliście się na jego przekazanie SPOZ Przychodni Lekarskiej w Starogardzie Gd. Czy to jest dobra decyzja? Taka prywatyzacja…

- Nic nie sprzedaliśmy, majątek przychodni nadal należy do samo-rządu, został tylko wydzierżawio-ny na mocy porozumienia, które jest chyba korzystne dla obu stron,

a przede wszystkim dla mieszkań-ców Skórcza. Od pewnego czasu w naszej przychodni mieliśmy problemy kadrowe, chociaż muszę uczciwie przyznać, że przychodnia funkcjonowała dobrze, z budżetu nie trzeba było do niej dokładać, ale nie miał czasami kto leczyć. Kierownik przeszedł na emerytu-rę, pozostało tylko małżeństwo le-karskie, co idealnym rozwiązaniem przecież nie jest. Małżeństwo cho-ciażby chce razem spędzić urlop… Tymczasem w takiej sytuacji duża przychodnia ze Starogardu Gd. może skierować do nas lekarzy nawet na zastępstwo. Wydaje się, że decyzja o zmianach w naszej służbie zdrowia była słuszna i już widać korzyści.

Tylko się cieszyć, chociaż proble-mów do rozwiązania jest wiele. Był Pan przecież nauczycielem wycho-wania fizycznego i jeden problem na pewno jest Panu wyjątkowo dobrze znany. Skórzecka szkoła nie ma sali gimnastycznej z prawdziwego zda-rzenia.

- Niestety, w tej kadencji

Poziom życia idzie do góryZ burmistrzem Skórcza Ryszardem Dąbkiem rozmawia Jacek Legawski

tego problemu nie rozwiążemy. Szkoła ma jakąś formę zastęp-czą, salkę położoną 200 metrów od siebie, ale to zdecydowanie za mało. Tymczasem Skórcz napraw-dę sportem stał, stoi i będzie stał, gdyż są następcy uznanych szkole-niowców. Musimy wybudować salę gimnastyczna i to z prawdziwego zdarzenia. Jest mały problem z gruntem niezbędnym do budowy. Chcemy w tym roku uchwalić plan zagospodarowania przestrzennego na ten obszar, gdzie stoi szkoła, i zarezerwować grunt pod salę gim-nastyczną i boiska. Dzisiaj nauczy-ciele i uczniowie chodzą na lekcje wychowania fizycznego do parku. Nie jest to złe, ale nie powinno być to wymuszone brakiem bazy przy szkole.

Jeszcze na czymś Panu wyjąt-kowo zależy?

- Może na razie zostawmy wątek inwestycyjny… Zależy mi na uaktywnieniu społeczeństwa lo-kalnego. Chcemy mocniej wspierać działalność wszelkich organizacji pozasamorządowych. Na wsiach pięknie odradzają się koła gospo-dyń wiejskich. Dlaczego w Skórczu nie miałoby chociażby powstać ta-kie koło miejskie? To tylko drobny przykład. Nie chcę, by mieszkań-cy zamykali się w swoich czterech ścianach. Zależy mi na tym, by byli bardziej aktywni, a my będziemy ich w tym wspierać. Zbyt często tylko narzekamy, a za mało w nas aktywności, radości…

To trochę tej „radości”. Mamy cudowną moc i na 75-lecie Skórcza dajemy dla miasta 75 mln złotych. Na co Pan by je przeznaczył i po ile?

- Jedną trzecią, czyli 25 mln złotych, na poprawę stanu dróg. Kolejne siedem mln złotych na dokończenie budowy kanaliza-cji, tyle samo na ową salę gim-nastyczną. Skórczowi potrzebne jest przedszkole dla 150 dzieci, którego budowa kosztowałaby minimum 10 mln złotych. Na za-gospodarowanie parku miejskiego należałoby przeznaczyć pięć mln złotych. Koniecznie musimy też zmodernizować stację uzdatniania

wody, na co zapewne będzie trzeba przeznaczyć osiem mln złotych.

Niewiele już Panu zostało, a tu w tych marzeniach nie ma żadnego fajerwerku w stylu domu do góry nogami czy jakiejś piramidy na ryn-ku…

- Gdyż typowych potrzeb jest bardzo dużo. Resztę przezna-czyłbym na remonty budynków mieszkalnych komunalnych oraz na budowę mieszkań socjalnych, gdyż tutaj potrzeby są naprawdę ogromne. Rodzin biedniejszych nie stać na kupno mieszkania czy budowę domu, my wolnych miesz-kań nie mamy, a stan techniczny tych, które mamy, pozostawia wie-le do życzenia.

To może chociażby Pan jakiś basen, jak nie park wodny, zbudo-wał?

-… Mamy wokół jeziora i pil-niejsze potrzeby, przynajmniej w najbliższych latach.

Warto więc być tym burmi-strzem Skórcza, ta praca przynosi satysfakcję?

- Na pewno satysfakcję osobi-stą, choć często martwi to poczucie niemożności, widząc skalę potrzeb i problemów. Bywa to przygnębia-jące, bo chciałoby się zrobić znacz-nie więcej, chciałoby się wszystkim pomóc.

Ryszard DąbekOd urodzenia mieszka w

Skórczu. Przez wiele lat był nauczycielem wychowania fizycznego, pracę w skórzec-kiej szkole rozpoczął w 1978 roku. Przez 12 lat (1991-2003) był dyrektorem Zespołu Szkół Publicznych Skórczu. Przez kolejne trzy lata kierował pra-cą szkoły w Bobowie, a od 5 grudnia 2006 roku pełni funk-cję burmistrza Skórcza.

Skórcz ma obecnie 3590 mieszkańców - tyle osób jest za-meldowanych w miasteczku na pobyt stały. Niestety, rzeczywista liczba mieszkańców na co dzień zapewne jest nieco niższa. Sporo osób wyjechało w świat do pracy. Mieszkają i żyją w takiej Anglii, ale w Skórczu są zameldowani. Kiedyś wrócą, większość wróci, oby ze sporymi pieniędzmi.

Wszyscy zameldowani w Skórczu mają razem 127 270 lat (!), czyli statystyczny mieszkaniec

miasta ma 35 lat i pół roku. Skórcz jest więc młodym miastem. To cieszy, choć należy pamiętać, że wyjechali właśnie przede wszyst-kim młodzi.

Co interesujące, w miastecz-ku nie mieszka ani jedna osoba, która obchodziła 100. urodziny. Najstarsi mieszkańcy, a jest ich dwóch, mają „ledwie” po 92 lata. Kolejnych dwóch ma o rok mniej.

W ostatnich latach liczba mieszkańców specjalnie nie ro-sła, gdyż rodziło się znacznie

mnie dzieci. Podamy tylko kilka przykład spadku liczby urodzeń. 10 lat ma ledwie 33 mieszkańców miasteczka. Tylu ich się ledwie urodziło pod koniec ubiegłego wieku. Tymczasem 49 lat ma lub w tym roku będzie miało aż 69 mieszkańców Skórcza, czyli po-nad dwa razy mniej. Najgorsze Skórcz ma chyba już za sobą. Jeszcze na początku tego wieku rodziło się ledwie ponad 40 dzieci rocznie, Od trzech lat, gdy wpro-wadzono tak zwane becikowe, widać tendencję wzrostową. W ubiegłym roku urodziło się już 53 nowych mieszkańców miastecz-ka. W tym, dotąd, tylko trzynastu,

ale i 2009 rok zapowiada się nie najgorzej.

Statystyczny mieszkaniec Skórcza ma więc 35 lat i pól roku. A jak ma na imię? Oj, bardzo różnie. W mieście nie dominują panie o konkretnym imieniu czy Andrzejowie.

Najwięcej pań, bo 83, ma na imię Anna. Barbar jest ledwie 50, a Marii – 56. Popularne imiona to także: Elżbieta (51), Katarzyna (48), Krystyna (38) czy Teresa (40). 41 mieszkanek Skórcza ma na imię Joanna, 40 – Ewa, 25 – Aleksandra, 24 – Klaudia, 21 – Beata, 21 – Judyta, 17 – Patrycja, 15 – Sylwia. Są też trzy Józefy.

Chłopcom rodzice najczęściej nadawali imiona Jani Krzysztof. Obecnie po 75 mieszkańców Skórcza ma takie imiona. Jest także 68 Piotrów i 56 Andrzejów. Inne popularne imiona: Michał (49), Grzegorz (41), Paweł (36), Roman (34), Kazimierz (33), Maciej (30), Jakub (30), Mariusz (29), Stanisław (25), Ryszard (21), Józef (22), Janusz (19), Jacek (16), Eugeniusz (15), Filip (10). Tylko siedmiu mieszkańców Skórcza ma na imię Ireneusz, także tylko siedem pań nosi imię Franciszka.

(JL)

Zaskakująco młode miasto

Page 5: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

5PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Razem z synem, Rafałem, wydał Pan w 2005 roku „Dzieje Skórcza”. Jest to pierwsze tak kompletne ujęcie historii miasta. Jaki był Skórcz tuż przed nada-niem praw miejskich?

Alojzy Kosecki: - Po prostu wsią, ale w centrum było sporo budynków piętrowych, o charak-terze kamienic, czyli rzeczywiście był zalążek miasta. Jeszcze jednak w samym centrum miejscowości działali typowi rolnicy i gospoda-rze.

Co zadecydowało o przyzna-

niu Skórczowi praw miejskich?- Odpowiednia liczba miesz-

kańców. W tamtym czasie Skórcz liczył 3317 mieszkańców, a prawa miejskie nadawano miejscowo-ściom powyżej 3000.

Czyli jest identycznie jak dzi-siaj. A dlaczego przyjęto, że aku-rat 15 maja przypada 75 rocznica nadania praw miejskich?

- Dokładnie tego dnia w 1934 roku w Dzienniku Urzędowym RP ukazało się rozporządzenie ministra spraw wewnętrznych RP Bronisława Pierackiego nadające mojej miejscowości prawa miej-skie. Ja urodziłem się w niespełna rok później, w marcu 1935 roku.

Czy Urząd Miasta jest od po-czątku w tym samym budynecz-ku? To chyba najmniejszy urząd miasta w całym województwie pomorskim. Nie może to zresztą

Skórcz to sami swoiAlojzy Kosecki jest ledwie o rok młodszy od miasta Skórcz. Żartem mówi, że czuje się jednak wyjątkowo młody, „bo co to jest 75 lat w historii miejscowości?”. A on jest ze Skórczem związany praktycznie całe życie. Przez osiem lat (1994-2002) był zresztą burmistrzem miasta. Najdłużej w dziejach Skórcza, gdyby brać pod uwagę wyłącznie stanowisko burmistrza.

dziwić, gdyż tylko Czarna Woda jest mniejszym miastem.

- Do tego budynku przepro-wadzono się dopiero po wojnie, wcześniej mieszkał w nim lekarz. Najpierw urząd mieścił się w tak zwanej małej szkole. A budynek wcale nie musi być wielki, gdyż w skórzeckim magistracie pra-cuje 13 urzędników plus trzech w Miejskim Ośrodku Pomocy Społecznej, który też ma tam swo-ją siedzibę.

Czy na przestrzeni wieków Skórcz się mocno zmieniał?

- Jądro Skórcza jest od wieków podobne. Widać to na planie miej-scowości z 1799 roku. Z lotu ptaka miasteczko tworzy do dzisiaj taką charakterystyczną ósemkę. Dopiero ostatnio poważnie rozrasta się = także na boki, powstaje Osiedle Młodych, budowane są domy przy ulicy Kociewskiej, co zmienia nieco historyczny układ Skórcza.

Niesamowite, że przez tyle lat tak minimalnie zwiększyła się liczba mieszkańców. W 1934 roku Skórcz liczył 3300 mieszkańców, dzisiaj ledwie o 200 więcej, a prze-cież po wojnie miasta się dyna-micznie rozwijały. Taki Starogard Gdański rozrósł się czterokrotnie.

- Skórcz tak dynamicznie się nie rozwijał, gdyż miał mniejsze możliwości. Ale jeszcze przed wojną był znacznie większy obsza-rowo. Należały też do niego przy-siółki, jak Kranek, Wielbrandowo

czy Ryzowie. One są w gminie wiejskiej dopiero od 1968 roku. Przed II wojną światową po-wierzchnia Skórcz liczyła aż 1446 hektarów, obecnie ledwie 367, czyli miasto jest pięciokrotnie mniejsze, stąd taki minimalny wzrost liczby mieszkańców. Co niesamowite, te 1446 hektarów Skórcz miał od 1339 roku, kiedy Krzyżacy nadali miejscowości prawa chełmińskie.

Dlaczego te przysiółki prze-szły do gminy wiejskiej?

- Gdyż chcieli tego ich miesz-kańcy, przede wszystkim rolnicy. Nie mogli oni pojąć tego, że robią to samo, co ich koledzy w gminie wiejskiej, a muszą płacić w mie-ście wyższe podatki. Rolnicy z miasta płacili więcej niż rolnicy z sąsiedniego Bukowca. Ponadto za-decydował rządowy projekt elek-tryfikacji wsi. Miasto nie miało szans dostać dotacji na 20 gospo-darstw w Kranku, gmina wiejska – tak. Dzięki przejściu do gmi-ny wiejskiej rolnicy z Kranka czy Wielbrandowa szybciej otrzymali prąd i płacili niższe podatki!

Ale czy to jest w ogóle sen-sowne rozwiązanie, by wokół mia-sta była też gmina wiejska? Nie lepiej zmieniać głupie przepisy podatkowe niż dzielić?

- Miasto i gmina prawie za-wsze były osobno, dopiero od 1973 roku – po zmianach administracyj-nych w Polsce – powstała wspól-na Rada Miasta i Gminy, powstał

wspólny Urząd Miasta i Gminy, lecz taki układ przetrwał tylko do 1991 roku. Nie wiem, czy to dobre rozwiązanie, ale innego nie ma.

Dotychczasowi burmistrzo-wie Skórcza zaskakująco krótko rządzili, nawet miesiąc. Pan – co niesamowite – najdłużej, ale też ledwie osiem lat.

- Tak się jakoś złożyło, ale nie ma w tym nic nadzwyczajnego, chociaż dopiero pan zwrócił na to uwagę….

Jest Pan na spokojnej emery-turze… Ale gdyby Pan mógł po-nownie zostać burmistrzem i miał odpowiednie środki finansowe, to na co Pan by je przeznaczył?

- Drogi i chodniki na osie-dlach, tych nowych – ich brak jest największym problemem miesz-

kańców. Kontynuowałbym budowę kanalizacji sanitarnej. Przydałoby się nowe przedszkole i sala gimna-styczna dla szkoły.

Pana rodzina pochodzi ze Skórcza, Pan jest z miastem związany praktycznie od urodze-nia. W takim Gdańsku, nawet w Starogardzie Gdańskim, więk-szość ludzi pochodzi z zewnątrz, często z bardzo daleka. Jak pod tym względem jest w Skórczu?

- Tu naprawdę mieszkają sami swoi. Rodziny od pokoleń oraz ci ludzie, którzy tu się sprowadzi-li, ale z bliskiej okolicy. Niewielu jest mieszkańców - przybyszów. Znacznie więcej osób ze Skórcza wyjechało, niż tu się osiedliło.

Rozmawiał Jacek Legawski

Ciekawa wystawa arche-ologiczna w Muzeum Ziemi Kociewskiej w Starogardzie-Eksponaty dotyczące Skór-cza i okolic w oryginalnym opracowaniu.

/Temat do kawy z Gazety Gdańskiej/

...W roku 1874 na Ziemię Chełmińską do Mgowa pod Wąbrzeźnem przybył Gotfryd Ossowski. Człowiek wielu zainte-resowań. Geolog, rysownik, karto-graf i archeolog. Zawsze starannie ubrany, blondyn, średniego wzro-stu, bardzo energiczny, ambitny, ale też trochę próżny, lubiący wszelkie uciechy. Jemu właśnie przypisuje się słowa: „Dobry archeolog po-winien wielbić dobre wino, dobre

cygaro i piękną kobietę”. Co po-winno hrabiego obowiązywać, nie tylko w przypadku archeologów, do dzisiaj.

Ossowski przyjechał do Mgo-wa na zaproszenie i koszt Działow-skiego i innych ziemian polskich po to, aby podjąć badania arche-ologiczne na Powiślu i Pomorzu w latach 1875-1878. Prowadził badania terenowe i opracowywał zbiory archeologiczne. Dokonał sporo. Opublikował, głównie za pieniądze Działowskiego, ale też Sierakowskiego, wyniki swoich badań. Popularyzował swoje osią-gnięcia na wystawach w Paryżu i Berlinie.

Warto przypomnieć opubli-kowane przez Gotfryda Ossow-skiego opracowanie w języku francuskim i polskim „Prusy Kró-lewskie. Zabytki przedhistoryczne Ziem Polskich, Seryja 1., z. 1-4,

Kraków (1879-1888), a także ciekawą „Mapę historyczną Prus Zachodnich z przyległymi czę-ściami W.(ielkiego) Ks.(ięstwa) Poznańskiego według badań w la-tach 1875-1878 dokonanych przez Gotfryda Ossowskiego wydana staraniem i nakładem Zygmunta Działowskiego. Prezesa wydziału archeologicznego i historycznego Towarzystwa naukowego w To-runiu. Poświęcona Towarzystwu naukowemu w Toruniu. Paryż. 1880”.

Część niemała jego prac doty-czy okolic Opalenia i Skórcza.

Warto przypomnieć tę barw-na postać, bo bez wątpienia jest on pionierem polskich badań arche-ologicznych na Pomorzu od okolic Kwidzyna przez Kociewie aż po Puck.

Może uda się „Prusy Królew-skie” z mapą wydać metodą reprin-tu dla studentów, historyków i pa-sjonatów „starożytności”.

Od czerwca do września w Muzeum im. ks. dr Władysława Łęgi w Grudziądzu trwała wy-stawa „Gotfryd Ossowski. U źró-deł nowoczesnej archeologii”. W ostatniej chwili udało mi się ją obejrzeć. Może część tej wystawy, przygotowanej wcześniej przez

Muzeum Okręgowe w Toruniu, uda się pokazać w Muzeum Zie-mi Kociewskiej w Starogardzie Gdańskim.

Andrzej GrzybPS. Tak pisałem w felietonie

do „Gazety Gdańskiej” jesienią ubiegłego roku. W poprzednim tygodniu otwarto wystawę pre-zentującą archeologiczne odkrycia Ossowskiego. Warto obejrzeć eks-ponaty dotyczące Skórcza i okolic w oryginalnym opracowaniu. Za-dumać się nad przedmiotami pra-dziejowymi wydobytymi z ziemi przez Gotfryda Ossowskiego, któ-ry w niczym nie ustępował swe-mu rówieśnikowi, dzisiaj o wiele sławniejszemu, Schliemannowi, odkrywcy Troi.

Leży przede mną reprint „Monuments prehistorigues de L’ancienne Pologne, Ire série, Prus-se Royale”. Reprint wydany przez „Bernardinum” przy wsparciu Ta-deusza Włodarczyka w 75-lecie nadania praw miejskich miastu Skórcz. To o wiele więcej niż ka-talog do starogardzkiej wystawy. Zazdrościli nam tego wydania, szczerze podziwiając, pracownicy Muzeum Toruńskiego. Profesor Tadeusz Grabarczyk, archeolog z

Uniwersytetu Łódzkiego, opatrzył reprint posłowiem-notą tak pisząc w pierwszym zdaniu: „Prezento-wane dzieło, niezwykle ważne dla poznania najdawniejszych dziejów Pomorza Wschodniego, zostaje wznowione po 130 latach...”

Słusznie podziękowania nale-żą się dyrektorowi Muzeum Ziemi Kociewskiej Andrzejowi Błażyń-skiemu i wyżej wspomnianym, bo gdyby ręką i groszem „nie przyło-żyli się”, to wystawy i reprintu nie byłoby. To skromna, ale potrzebna robota dla nauki nie tylko polskiej.

A.G.

W Muzeum Ziemi Kociewskiej o Skórczu

Warto zobaczyć

Page 6: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

6 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Księdzu prałatowi dr Eugeniuszowi Stenclowi, proboszczowi parafii „Wszystkich Świętych” w Skórczu - w uznaniu zasług w dziedzinie kultury.

Ur. 1958r. Święcenia kapłańskie przyjął w 1983 roku. W 1998 mianowany zo-stał proboszczem parafii pw. Wszystkich Świętych w Skórczu. Przeprowadził szereg ważnych inicjatyw mających na celu zachowanie dla przyszłych pokoleń dziedzictwa naszych przodków poprzez przeprowadzenie wielu inwestycji i remontów oraz prac restauratorskich skórzeckiej parafialnej świątyni oraz terenu wokół kościoła. Dzieła księdza prałata są godne naśladowania. Wielkość jego dokonań, polega na tym, że stały się nowym wyznacznikiem estetyki w Skórczu. Nie tylko budzi zachwyt jego dzieło, ale również jest impulsem do inspiracji dla innych osób. Od kwietnia 2000r. kapelan honorowy Jego Świątobliwości Jana Pawła II oraz prałat. Od 2003 roku dziekan de-kanatu skórzeckiego. Wykładowca w Instytucie Teologicznym Uniwersytetu Kardyna-

ła Wyszyńskiego w Warszawie oraz liturgiki w Wyższym Seminarium Duchownym w Pelplinie. Autor i współautor książek o służbie ministranckiej oraz dotyczących posługi lektora. Prowadzi kursy dla szafarzy, kursy dla fotografów i filmowców, którzy chcą uwieczniać w świątyniach.

Romanowi Światczyńskiemu - w uznaniu zasług w dziedzinie rozwoju gospodarczego miasta.

Ur. 1938r w Skórczu. Naukę rozpoczął w 1944 roku w czasie okupacji. Naukę w zawodzie malarza rozpoczął w 1953r. W 1955r. złożył egzamin czeladniczy. W latach 1955-1961 pracował w Spółdzielni Meblarskiej Jedność w Starogardzie Gd., 1961-1963 w zakładzie PGKM w Skórczu. W 1963 roku roz-począł działalność we własnym Usługowym Zakładzie Malarskim w Skórczu. Po złożeniu egzaminu mi-strzowskiego w Izbie Rzemieślniczej w Gdańsku oraz ukończeniu kursów pedagogicznych uzyskał prawo do szkolenia uczniów w zawodzie malarza budowlanego i tapeciarza. W okresie prowadzenia działalności w latach od 1965-1997 naukę ukończyło egzaminem czeladniczym 36 praktykantów. W latach od 1956-1981 roku był członkiem OSP Skórcz gdzie do 1974 roku grał w orkiestrze. Wieloletni członek Rady Parafialnej w Skórczu.

Zygmuntowi Wilczewskiemu - w uznaniu zasług w dziedzinie kultury.Ur. 1924 w Skórczu. Po maturze w 1948 przez okres pół roku pełnił funkcję nauczyciela w średniej

szkole zawodowej w Skórczu. Absolwent Wydziału Prawa na Uniwersytecie A. Mickiewicza w Poznaniu. Po studiach przez okres 5 lat pracował w sadownictwie a następnie przeszedł do adwokatury. Zawód ad-wokata wykonywał przez 50 lat z dużym uznaniem w środowisku zawodowym i społecznym. Miłośnik żeglarstwa, jeździectwa. Zajmował się plastyką, malarstwem i rzeźbą. Miał szereg wystaw w ośrodkach kulturalnych miasta Tczewa i w innych ośrodkach kultury m.in. w Niemczech (Witten). Autor prace lite-rackie: „W todze obrońcy” oraz „Opowiadania Sądowe, Anegdoty, Wiersze i Fraszki”. W czasie wojny służył w wojsku w I Armii Wojska Polskiego i odbył szlak bojowy ze wschodnich rubieży polskich nad Bugiem po Berlin, w którym znalazł się w dniu jego kapitulacji 02.05.1945r. Odznaczony srebrnym medalem Virtuti Militari - Zasłużonym na polu chwały, Krzyżem za czyn bojowy WP w I Armii WP-4 Pułk Art. P.panc., odznaczeniami: „Za Warszawę”, „Odrę, Nysę i Bałtyk”, „Odznaką Grunwaldzką” i medalem „Za Berlin”. W 1946 roku opuścił szeregi Wojska Polskiego w stopniu Ogniomistrza. Obecnie jest oficerem Wojska Pol-skiego-Kombatantem.

Tadeuszowi Włodarczykowi - za działalność filantropijną na rzecz rozwoju kultury, oświaty i sportu.Ur. 1962r. Od początku pracował jako prywatny biznesmen: najpierw prowa-

dził własna firmę cukierniczą, a od 1983 kieruje przedsiębiorstwem Iglotex. Nagra-dzany za sukcesy gospodarcze. W latach 1992-1994 był członkiem zarządu miej-skiego, a w latach 1998-2006 pełnił funkcję przewodniczącego Rady Miejskiej w Skórczu. Mecenas kultury i sportu na Kociewiu. Angażuje się i wspiera organizacje uroczystości, imprez, inicjatyw społeczno-kulturalnych oraz sportowych w Skórczu i okolicach.

Z okazji 75 rocznicy nadania praw miejskich „ZASŁUŻONY DLA MIASTA SKÓRCZ” nadano

Bankowi Spółdzielczemu w Skórczu - w uznaniu zasług w dziedzinie rozwoju go-spodarczego oraz za działalność filantropijną na rzecz rozwoju kultury, oświaty i sportu.

Bank Spółdzielczy w Skórczu w ciągu ostatnich lat wypracował w naszym regionie na rynku usług bankowych liczącą się pozycję. Działa-

jący od 140 lat bank znacznie rozszerzył poza Skórcz sieć swoich oddziałów i filii. BS w Skórczu posiada oddziały w Pelplinie i Zblewie oraz filie w Osieku, Morzeszczynie, Kaliskach, Czarnej Wodzie i Czersku. Zaledwie połowę klientów banku stanowią rolnicy. W chwili obecnej głównymi klientami banku są prywat-ne podmioty gospodarcze, osoby prywatne, zaś najbardziej prestiżowymi klientami są samorządy gminne. Swoją obecność i zaangażowanie w życie publiczne lokalnej społeczności Bank Spółdzielczy w Skórczu po-twierdza poprzez wspieranie finansowe inicjatyw kulturalnych, sportowych i oświatowych.

Firmie „IGLOTEX” S.A. z siedzibą w Skórczu - w uznaniu zasług w dziedzinie rozwoju gospodarczego.

Firma IGLOTEX jest liczącym się w kraju i Europie Środkowo-Wschodniej producentem wyrobów kulinarnych. Jest największym zakładem pracy działającym na terenie Skórcza. „Iglotex” posiada kilka oddziałów m.in. w Gdyni, Bytowie, Toruniu oraz Olsztynie. W ciągu ostatnich kilku lat firma wybudowała nowe hale produkcyjne, zwiększyła park maszynowy i zbudowa-ła nowe kanały dystrybucji. Jest niewątpliwie wizytówką naszego miasta za-równo jeżeli chodzi o wizerunek obiektów i zagospodarowania przestrzeni jak również „jeżdżącą” promocją Skórcza. Sukces gospodarczy firmy jest wynikiem systematycznej i konsekwentnej budowy firmy przez właścicieli oraz dobrego nią zarządzania.

Opracowanie: Barbara Dembek-Bochniak

HONOROWI OBYWATELE MIASTA SKÓRCZ 1995 - Łucja Ciesielska i Piotr Maruchacz - w uznaniu zasług w kształceniu młodzieży i

rozwoju szkolnictwa ekonomiczno-rolniczego w mieście Skórcz. Nadanie tytułów związane było z jubileuszem 75-lecia istnienia w Skórczu placówki oświatowej, której tradycje konty-nuował Zespół Szkół Rolniczych.

1996 – Bazyli Przybylski - w uznaniu zasług za działalność społeczną, kulturalną i spor-tową w latach 1949-1965 na terenie miasta Skórcz. Nadanie tytułu związane było z 70-le-ciem urodzin.

1999 - Jego Świątobliwość Ojciec Święty Jan Paweł II. Tytuł nadano niecałe pół roku po pielgrzymce papieża do Polski, w tym także do Pelplina.

2004 – Jan Duch, który nieprzerwanie, w latach 1980-1991 przez 11 lat pełnił funk-cję włodarza Skórcza jako Naczelnik Miasta i Gminy Skórcz oraz jako Burmistrz Miasta i Gminy Skórcz.

2009 - Zygfryd Anhalt - w uznaniu zasług dla rozwoju kultury, oświaty i sportu w Skórczu.

Ur. 1941r. Absolwent Uniwersytetu M. Kopernika w Toruniu. Nauczyciel historii i wychowania fizycznego w Zespole Szkół Rolniczych (dzisiejszy Zespół Szkół Ponadgim-nazjalnych). Ceniony w regionie trener wielu dyscyplin sportowych posiadający w swoim dorobku wiele nagród i dowodów uznania. Współorganizator wielu imprez sportowych. Szanowany wychowawca młodzieży. Redaktor naczelny „Tygodnika Parafialnego”. Szafarz. Przyjaciel ludzi. Człowiek o wręcz charyzmatycznej osobowości. Wyjątkowo zaangażowany w przedsięwzięciach, które realizował i realizuje.

Z okazji 75 rocznicy nadania praw miejskich „ZASŁUŻONY OBYWATEL MIASTA SKÓRCZ” nadano

Janowi Grzankowskiemu - (pośmiertnie) w uznaniu zasług w dziedzinie rozwoju go-spodarczego i kulturalnego.

Żył w latach 1886-1942. W latach 1927-1934 pełnił funkcję sołtysa i jednocześnie wójta gminy Skórcz. Dzięki jego staraniom 15 maja 1934 roku Skórcz otrzymał pra-wa miejskie. Starania te mimo występującego bezrobocia uzasadniane były ożywionym rozwojem gospodarczym gminy a także faktem przekroczenia liczby 3000 mieszkańców przez Skórcz. Zabiegi te zostały zakończone sukcesem. Grzankowski został pierwszym burmistrzem miasta Skórcz. W 1939 r. wybrano go na drugą kadencję. Wykazywał oj-cowską troskę i zaangażowanie w rozwiązywanie problemów miasta i jego mieszkań-ców. Podjął działania zmierzające do uporządkowania Skórcza, podniesienia poziomu jego estetyki i urbanizacji. Dzięki jego inicjatywom rozpoczęto budowę dróg i ulic, co dało zatrudnienie znacznej liczbie bezrobotnych. Utwardzono między innymi ulicę

Starogardzką, tzw. Maślany Rynek wyłożono płytami, a ulice otrzymały chodniki. Pełnił funkcje sędzie-go niezawodowego przy Wydziale Karnym Sądu Okręgowego w Starogardzie Gd., członka Wojewódzkiej Komisji Dyscyplinarnej dla funkcjonariuszy samorządowych i publicznych. Był też prezesem Towarzystwa Śpiewaczego „Lutnia”, czynnym członkiem PCK i Ochotniczej Straży Ogniowej. Odznaczony Brązowym Krzyżem Zasługi i brązowym medalem „Za Długoletnią Służbę”. Zamordowany w obozie KZ Oranienburg-Sachsenhausen.

Alojzemu Koseckiemu - w uznaniu zasług w dziedzinie kultury i oświaty.Ur. 1935r. Rodowity mieszkaniec Skórcza. Absolwent Wydziału Prawa na Uni-

wersytecie A. Mickiewicza w Poznaniu. W latach 1990-1994 przewodniczący Rady Miasta i Gminy Skórcz oraz Rady Miejskiej Skórcza. W latach 1994-2002 burmistrz Skórcza. W czasie kadencji burmistrza Alojzego Koseckiego m.in. zostały wybudowane i oddane do użytku dwa bloki mieszkalne przy ulicy Wojska Polskiego, została wybudowa-na nowoczesna oczyszczalnia ścieków przy ulicy Gniewskiej, przy współpracy z parafią zostały oddane do użytku dwa parkingi w centrum miasta. Członek honorowy OSP w Skórczu. Działacz Towarzystwa Przyjaciół Skórcza i Ziemi Kociewskiej. Współautor cennych pozycji książkowych: „100 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w dziejach Skórcza”, „Dzieje Skórcza”, „Historia parafii pw. Wszystkich Świętych w Skórczu”.

Janinie Kuligowskiej - w uznaniu zasług w dziedzinie kultury i oświaty.Osoba o charyzmatycznej osobowości realizującą się w pracy z młodzieżą. Emerytowa-

na nauczycielka Szkoły Podstawowej w Skórczu, Harcmistrz ZHP, Komendant Hufca ZHP w Skórczu. Od początku swej pracy nauczycielskiej, aż do przejścia na emeryturę cały swój wolny czas przeznaczyła na pracę z młodzieżą. Liczne zimowiska, obozy wędrowne, zloty, kolonie zuchowe, biwaki, które organizowała przez wiele lat, wpłynęły na ukształtowanie się postaw prawości i życzliwości całej rzeszy młodzieży, która dziś wspomina tamten okres swojego życia jako czas szczęśliwy. Pozostaje w pamięci młodych jako tytan pracy i wyjątko-wy wychowawca.

Włodzimierzowi Mykietynowi - (pośmiertnie) w uznaniu zasług w dziedzinie rozwoju kultury i oświaty.Żył w latach 1902-1980. Lwowiak. Od 1924 roku, rok po zdobyciu zawodu nauczyciela, mianowany

nauczycielem tymczasowym w szkole powszechnej w Skórczu. W 1929 roku zorganizował poza Starogardem pierwszą drużynę harcerską im. Wł. Łokietka. Od 1945 roku nauczyciel w Szkole Powszechnej oraz skó-rzeckiej szkole średniej o profilu rolniczym. Uczył rachunkowości. Opracowywał programy szkolne z zakresu rachunkowości dla szkół średnich i zasadniczych. Założył pierwszą w województwie Spółdzielnię uczniowską „Iskra’. Działacz spółdzielczości wiejskiej. Był przewodniczącym Rady Nadzorczej GS w Skórczu oraz dłu-goletnim członkiem Komisji Budżetowej Prezydium Powiatowej Rady Narodowej. Dzięki staraniom Pana Mykietyna utworzono Dwuletnią Szkołę Rachunkowości Rolnej, pierwszą tego typu placówkę w Polsce. Współautor podręcznika „Rachunkowość kółek rolniczych”. Uhonorowany odznaką „Zasłużony Ziemi Gdań-skiej”, „Złotym Krzyżem Zasługi”, medalem XXX-lecia PRL oraz Złotą Odznaką Pszczelina.

Zasłużeni dla Skórcza

Page 7: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

7PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Jest pan oczywiście rodem ze Skórcza.

- Jestem góral z krwi i kości!A to ci niespodzianka! - Jestem dzieckiem wojny.

Urodziłem się 31.10.1945 r. w samym sercu Bieszczad, koło Ko-mańczy. Do Skórcza przyjechałem w pieluszkach w 1946 r. w bydlę-cym wagonie. Powody przepro-wadzki rodziców były dwa. Mój ojciec Atanazy, nauczyciel, poznał w Bieszczadach Włodzimierza Mykietyna ze Skórcza. Ten namó-wił go do przyjazdu i pracy tu... Po drugie... W 1945 r. na terenie Bieszczadów toczyła się wojna do-mowa. Do wsi za dnia wchodzili Polacy, w nocy Ukraińcy. Rodzice się bali – wiedzieli: jak jedni nie rozwalą, to rozwalą drudzy. Mój ojciec zgłosił ochotę do wyjaz-du na Pomorze. I dobrze zrobił, bo potem Czystohora w gminie Komańcza, gdzie mieszkaliśmy, została zrównana z ziemią. W Skórczu ojciec uczył j. rosyjskiego w podstawówce, potem w gimna-zjum i technikum do 1953 roku.

I poszedł pan w jego ślady, jak to często się zdarza w rodzinach nauczycieli...

- Tak. Ukończyłem Studium Nauczycielskie w Bydgoszczy (hi-storia z geografią), a w 1965 r. - geografię na Uniwersytecie Gdań-skim. Uczyłem geografii, a żona Danuta j. polskiego.

Pana pierwszy poważniejszy sukces zawodowy?

- Zorganizowałem jedną z najlepszych pracowni geograficz-nych w województwie. Tu muszę pochwalić kierowników Edmunda Trzoskę i Stanisława Borowicza, którzy, jak ktoś pracował i miał wynik, dawali wszystko. Mieli możliwość zakupu pomocy na-ukowych dla nauczyciela i ucznia. W międzyczasie Skórcz był w pilotażowym programie wprowa-dzania przysposobienia obronne-go w szkołach, więc uczyłem PO, geografii i historii. I działałem też w ZHP - od 1965 do 1980 roku. Przeszedłem wszystkie szczeble – od istruktora do komendanta hufca w Skórczu i członka Rady Chorągwianej w Gdańsku. Wtedy wszędzie gdzie były gminy, po-wstawały hufce...

Żona jest nauczycielką. A dzieci?

- Ożeniłem się w 1972 roku. Mamy dwie córki.

Zgadnę: nauczycielki!- Nie chciały, widząc jak jestem

zakopana w zeszytach, sprawdzia-nach - wtrąca pani Danuta.

Pora na awanse... - W podstawówce pracowałem

Przez długi czas Zespół Szkół Rolniczych w grodzie szpaka był niezwykle istotną placówką. Od czasów powojennych nie tylko kształcił rolników, ale świetnie pełnił rolę placówki kulturalnej.

Ateny SkórczaZ Romanem Kolendą rozmawia Tadeusz Majewski

do 1979 r., również jako zastepca dyrektora w latach 1975 – 1979. Zaproponowano mi przeniesie-nie do technikum. Rozpocząłem tam pracę od 1 listopada 1979 r. i pracowałem do 2001 r. Przez 11 lat był wicedyrektorem, a w latach 1990 – 2000 jej dyrektorem.

Był pan dyrektorem Zespołu Szkół Rolniczych, szkoły bardzo wówczas popularnej. Dojeżdżali do niej nawet uczniowie ze Starogardu. Czy nie było w tym zespole i LO?

- Tak, było. Szkoła była bardzo prężna pod względem zmian. I rze-czywiście, między Wydziałem Rol-nictwa a Kuratorium w Gdańsku doszło do tarcia dotyczącego tego LO. Bo Zespoły Szkół Rolniczych podlegały pod Wydział Rolnictwa, a LO – pod Kuratorium. Udało się jednak je uruchomić. Tak że byłem podwójnym dyrektorem. Wywal-czyłem finansowanie szkoły także z Kuratorium.

I to LO cieszyło się takim wzięciem. Dlaczego?

- Bo był program LO o kie-runku ekonomicznym z informa-tyką. Wtedy nowość. Ale to był początek. Moją ambicją było, żeby szkoła pracowała na rzecz środo-wiska, a nie tylko w dni nauki. Nawiązałem współpracę z Zakła-dem Doskonalenia Kadr Zawo-dowych w Bydgoszczy w sprawie kształcenia wieczorowego i po-wstało Studium Ekonomiczne, przez które przewinęło się oko-ło 600 uczniów. To było w 1997 roku. Jednak największym moim

osiągnięciem w końcowej fazie dyrektorowania i na rok przez Starogardem było wprowadzenie tu pierwszej w powiecie formy kształcenia na poziomie wyższym - Akademia Techniczna w Szcze-cinie zorganizowała u nas punkt konsultacyjny. Wyprzedziliśmy Starogard o rok... Oj, posypały się głowy w Starogardzie. Dla mnie ta szkoła miała być centrum życia miasteczka. Tak było za pani Ma-rii Romanowskiej, kiedy istniały tu zespoły folklorystyczne, tań-

ce. Cel był jeden – podnoszenie prestiżu szkoły i nauczyciela... Te sukcesy były możliwe dzięki ka-drze nauczycieli – Reginie Śmi-gierskiej, Alicji Ossowskiej, Miro-sławowi Ossowskiemu i Romanie Mykowskiej. Zespołowi nauczy-cieli przedmiotów zawodowych.

Szkoła słynęła też ze sportu. - To osobna sprawa. Nie tylko

szkoła, ale i Skórcz ma wielkich wuefistów – trenerów. W Skórczu istniał zdrowy układ między szko-łą podstawową, klubem i szkołą średnią. W podstawówce pracowa-li bardzo dobrzy trenerzy - Jurek Mykowski, Ryszard Dąbek, Ro-mana Mykowska i Andrzej Buni-kowki. Większość wychowanków sportowców szła do naszej szkoły. Jurek przez klub LKS Pomorzanka miał kontakt z naszą szkołą. Przej-mowali ich do nas Zyga Anhalt i Ryszard Różycki. Później już wy-chowankowie Anhalta pracowali w terenie i najlepszych sportowców przekazywali na treningi w Skór-czu. Przy pomocy Rady Głównej LZS i Wiesława Szczodrowskiego oraz dzięki wynikom sportowów, głównie Rysia Różyckiego, stwo-rzono internat sportowy, finanso-wany przez RG LZS.

Wynika z tego, że ta szkoła miała za pana czasów swoje pięć wielkich minut.

- Chyba tak. Potem to się zmie-niło. Wprowadzono zasadę, że przy

każdym zespole szkół musi być LO. Piękna teraz emerytura. Jakby

podsumowanie. Napisał pan wiel-ką pod względem objętości i ilo-ści informacji książkę o tej szkole „Z dziejów Technikum w latach 1922-2005”. Zajęło to panu pieć lat.

- Jako dyrektor szkoły stwier-dziłem, że nie znam jej historii. Wydałem tę książkę w nakładzie 500 sztuk.

A książka o harcerstwie? Obiecywał pan...

- Będzie. Na razie mam mate-riał od początku powstania ZHP w Skórczu do lat 50. Ale wyjdzie tylko na płycie. W druku za duże koszty.

Roman Kolenda zebrał już materiał na temat harcerstwa w Skórczu do lat 50. Jego fragment prezentujemy na stronach 18 i 19.

Szkoła w Skórczu nie tylko uczyła, ale również była centrum kultury.

Jerzy Mykowski - wspaniały wu-efista i trener, o którym mówi w wywiadzie Roman Kolenda.

W 2005 roku w szkole odbył się zjazd absolwentów. Na zdjęciu jedna z „klas”.

Page 8: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

8 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Firma położona jest w ekologicznie czystym obszarze Polski północnej, w miejscowości Skórcz. Działalność swoją konty-nuuje od 1991 roku, kiedy z roz-poczętej przez założyciela w 1983 roku działalności gospodarczej utworzono P.P.H. Iglotex.

W 2000 roku oddano do użyt-ku nowy zakład produkcyjny wraz z bazą magazynowo – składową. Został on zaprojektowany i wy-budowany z uwzględnieniem wszystkich wymogów Unii Euro-pejskiej. Rosnący szybko popyt na produkty mrożone oraz poszerza-nie oferty o nowe wyroby sprawi-ły, że już w 2005 roku rozpoczęto budowę hali produkcyjnej i za-plecza magazynowego. Obecnie produkcja poszczególnych grup asortymentowych odbywa się w dwóch różnych halach wybudo-wanych zgodnie z najnowocze-śniejszą technologią.

W jednej hali odbywa się pro-dukcja pizzy, zarówno klasycznej – na drożdżowym spodzie oraz włoskiej – na cienkim spodzie, wypiekanym w specjalistycznym piecu. Natomiast w drugiej hali odbywa się produkcja wyrobów kulinarnych mącznych i mącz-no – ziemniaczanych. Wszystkie urządzenia, w które zakład jest wyposażony, są w pełni zauto-matyzowane, spełniają standardy

krajowe i unijne oraz umożliwiają późniejsze wdrażanie najnow-szych rozwiązań w dziedzinie technologii produkcji.

Podstawą działalności jest produkcja pizzy, zapiekanek, wy-robów kulinarnych ziemniacza-nych i mącznych w tym: pyz, kne-dli, pierogów, uszek, kopytek oraz klusek. Pełna oferta asortymento-wa obejmuje ponad 100 rodzajów produktów o różnych smakach, gramaturach i opakowaniach.

Celem fi rmy jest wytworze-nie produktów zgodnych z nor-mami jakościowymi i prawnymi, które odpowiadają wymaganiom naszych aktualnych i przyszłych klientów. Aby spełnić takie zało-żenia, współpracujemy wyłącz-nie z dostawcami spełniającymi wysokie wymogi jakościowe, a własne laboratorium mikrobiolo-giczne, laboratorium techniczne oraz ciągła kontrola produkcyjna pozwalają na utrzymanie wyso-kich standardów jakościowych. Do chwili obecnej Iglotex wdro-żył kilka systemów zarządzania jakością: HACCP, GHP i GMP oraz posiada certyfi katy IFS i BRC. Firma otwarta jest na rozszerza-nie gamy produkcyjnej, a także podejmuje dalsze wyzwania w zakresie innowacyjności. Zakład nieustannie doskonali park ma-szynowy i polepsza technologię

Iglotex S.A. zaliczana jest do czołówki producentów-dystrybutorów żywności mrożonej w Polsce.

FIRMA GODNA UNII EUROPEJSKIEJ

z uwzględnieniem wymogów wysokiego bezpieczeństwa zdro-wotnego, ze szczególną dbało-ścią o ochronę środowiska natu-ralnego. Iglotex szczyci się stale rosnącym gronem zadowolonych

klientów i kontrahentów.Iglotex obsługuje kilkadziesiąt

hurtowni i sieci hipermarketów na terenie całego kraju. Zasięg sprze-daży i dostępność produktów fi r-my Iglotex stale się powiększa, a

jakość i smak produkowanych wyrobów zdobywa uznanie klientów z kilkunastu krajów Eu-ropy.

Page 9: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

9PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Skórzeckie Koła Wędkarskie-go nr 74 obchodzi w tym roku jubileusz 40-lecia. Założyli je: Ro-man Kiedrowicz, Edmund Janicki, Leon Dobrzewiński, Józef Kleina i Kazimierz Kinder. Na kolejną już kadencję prezesem został wy-brany Włodzimierz Szarafin. To dobry szef. Poświęca Kołu dużo wolnego czasu, do realizacji dzia-łań statutowych bezinteresownie użycza różnego rodzaju sprzęty, samochody. Zarząd Koła w swej działalności od zawsze kieruje się zasadą: wszystko dla członków Koła, by przynależność do niego była zaszczytem. Koło liczy około 300 osób. W 2003 roku jego sze-regi upiększały dwie panie. Jeden

z członków koła żartobliwie po-wiedział kiedyś w wywiadzie pra-sowym, że „Kobiety potrafią przez cały dzień łowić ryby, a mężczyźni donoszą im tylko jedzenie.”

KW nr 74 opiekuje się piękny-mi wodami: częścią rzeki Wdy (od Zdrójna do Starej Rzeki - w ku-jawsko-pomorskiem) oraz Jeziora-mi Czarnoleskim, Jelonek i od ze-szłego roku Czarnym Północnym, Czarnym Południowym, Tobołek. Wody te obfitują w przeróżne ga-tunki ryb: liny, karpie, sandacze, węgorze, szczupaki, karasie (rów-nież złote), sumy, okonie, płocie, lipienie, ukleje, leszcze. Członkowie Koła odpowiadają za ochronę wód i środowiska naturalnego, gospo-

NASZE KOŁO WĘDKARSKIE NR 74

Członkowie i opiekunowie Klubu Wędkarsko-Akwarystycznego BOJOWNIKI. 2005 rok.

Uczestnicy zawodów o tytuł Mistrza Koła w 2008 roku.

darkę rybacko-wędkarską, pracę z młodzieżą, niedopuszczanie do kłusownictwa. Wędkarze zarybiają jeziora, naprawiają pomosty, kon-serwują łodzie, poprawiają stan dróg dojazdowych do jezior, stawiają na brzegach wód stoliki i ławeczki... W pięknie prowadzonej od 1997 roku kronice można znaleźć foto-graficzne relacje z konkursów, wy-cinki z lokalnej prasy z artykułami o działalności koła.

Koło zgodnie współdziała ze Strażą Leśną Nadleśnictwa Lu-bichowo, z policją, z Państwową Strażą Rybacką. Organa te wspie-rają działania Społecznej Straży Wędkarskiej, którą tworzą człon-kowie Koła. Jej główne zadanie to likwidacja żaków, sieci kłusow-niczych. Straż patroluje wody o różnych porach dnia i zdarza się, że kłusowników polujących na do-bre gatunkowo, acz niewymiarowe ryby łapie na gorącym uczynku. Tacy oszuści najczęściej uciekają porzucając nielegalny sprzęt węd-karski, np. harpuny.

Co roku akweny podległe skó-rzeckiemu kołu są zarybiane atrak-cyjnymi dla wędkarzy gatunkami. Tylko w 2008 roku wypuszczono do wód 2,5 tys kilogramów naryb-ku linów, karpi, sandaczy, węgorzy,

szczupaków, karasi. Rokrocznie organizowane są

zawody wędkarskie o tytuł Mistrza Koła, o Puchar Prezesa. Nagrody bywały nie byle jakie – na początku tego wieku oprócz pucharu zwy-cięzcy otrzymywali łodzie. W 2004 roku zwycięzca zawodów o Puchar Prezesa złowił leszcza ważącego 1kg i 90g. W zawodach biorą udział również kobiety. Pani Barbara Łada nieraz łowiła największe płocie, na-wet takie 270-gramowe. Przy okazji organizacji zawodów spławikowych

Członkowie KW Nr 74 budują pomost na Jeziorze Jelonek. 2005 rok. Krzysztof Fierka i złowiony przez niego w 2005 r. 5-kilogramowy karp.

o tytuł Mistrza Koła w 35-lecie po-wstania KW nr 74 ówczesny go-spodarz czarnoleskiego specjalnego łowiska karpiowego, na którym od-bywały się zawody, wybudował 40 pomostów dla wygody łowiących! Każde zawody kończą się w miłej atmosferze na wspólnej biesiadzie. Można wtedy posłuchać, jak węd-karze z uśmiechem na ustach opo-wiadają o swoich przeżyciach i spo-tkaniach z dużymi rybami.

W KW nr 74 kładzie się duży nacisk na pozyskanie młodzieży. W 2005 roku przy Zespole Szkół Publicznych powstał Klub Węd-karsko-Akwarystyczny „Bojow-niki”. Na dobry początek Koło ufundowało młodym zapaleńcom 200-litrowe akwarium. Uczniowie zrewanżowali się organizacją uro-czystości, którą uświetniło przed-stawienie teatrzyku „Zielony Lin”.

Kilka ciekawostek. Członkowie KW nr 74 grywają w orkiestrze, tej największej – Wielkiej Orkiestrze Świątecznej Pomocy. W 2004 roku wręczano członkom Koła „wędkar-skie Wiktory” – statuetki za wyróż-niającą pracę społeczną wykonaną na akwenach, odznaki PZW Za Zasługi Dla Wędkarstwa Polskie-go. Ówczesny przewodniczący An-toni Chyła otrzymał wtedy… procę. Miała ona posłużyć panu Antonie-mu jako myśliwemu do ustrzelenia dzika, który miałby być rarytasem kulinarnym wędkarskich spotkań. Jak mawiają wędkarze: „Po deszczu i po burzy niejednego wędkarza wkurzy”, „Wiatr od wschodu, ryba chodu”, „Na ryby każda pora jest dobra”.

Wędkarstwo to nie tylko hob-by, sport i przyjemny wypoczynek nad wodą. To przede wszystkim praca społeczna, z którą wiąże się wiele obowiązków. Kiedy członek Koła przychodzi nad jezioro czy rzekę na stanowisko wędkarskie, to ma obowiązek najpierw je sprząt-nąć, a opuszczając zostawić po so-bie porządek. Zdarzają się przykre incydenty, zwłaszcza w okresie let-nim. Mimo, iż nad wodami nale-żącymi do KW stoją oznakowane pojemniki na śmieci, to zastaje się w ich okolicy pozostałości po do-brej zabawie przy ognisku. Wspa-niale byłoby, gdyby część społe-czeństwa nauczyła się szanować naturę, pracę innych i zwiększyła własną kulturę nad wodą. Miłość do przyrody jest wszak miarą war-tości człowieka.

Barbara Dembek-Bochniak

Page 10: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

10 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Zaczniemy od przedstawienia tętniącej życiem atmosfery co-dziennego Skórcza sprzed 30-40 lat.

O KOLEIObrazy ze Skórcza tkwiące

w pamięci ludzi pokolenia pana Antoniego (bo i moich Rodziców) oscylują wokół dworca PKP. Scen-ka najważniejsza: mijanka pocią-gów. Jeden przychodził z Czerska do Smętowa, drugi ze Smętowa do Czerska. Charakterystyczny odgłos gwizdu, świst pary, zapach dymu z lokomotywy… Niedaleko wieża ciśnień i żurawie, za pomocą których z tej wieży nalewano wodę do zbiorników w lokomotywach. Zniknęły już z krajobrazu Skór-cza. Obok wieży wielka składnica drewna, które wysyłano do kopalń. Dalej karpina [drewno części pod-ziemnej drzewa wraz z pniakiem pozostałym po ścięciu - przyp. red.] wykorzystywana do produk-cji terpentyny. Na kolei ładowano beczki z żywicą. Był zbiornik do lepiku i smoły. Kiedy przywożo-no słoiki na potrzeby firmy „Las”, częstokroć można było usłyszeć odgłos tłuczonego szkła. Na bocz-nicę przychodziły wagony i plat-formy z jednostkami wojskowymi udającymi się na poligon wraz z całym sprzętem. Były tu ładowa-ne i rozładowywane. Skórcz tęt-nił życiem. Za wieżą ciśnień była „maszynszopa”, a w niej ZN [zapas nienaruszalny, na czas wojny, stra-tegiczny - przyp. red]: samochód marki Star, pogotowie techniczne, agregaty prądotwórcze. Przed „ma-szynszopą” znajdowała się ręcznie kręcona „karuzela” do obracania lokomotyw. Kolejarz kręcił korb-ką i podawał: „Droga dla pociągu 2134 jest wolna”. Podawał też czas – na podstawie zapowiedzi można było, jak przed wojną, regulować zegarki.

Pan Antoni mówi, że człowiek czuje sentyment, bo gdy dojeżdżał do pracy do Osiecznej, to wszyscy w pociągu się znali. Była rodzinna atmosfera. Ci, co jechali ze Skór-cza do Stargardu, kładli teczkę na kolana i grali w Baśkę. Na Małym Dworcu było słychać: „Jeszcze raz rozdaj!”. Wizytówką Skórcza był dworcowy bufet, a w nim na owe czasy rzadkość - piwo „z kija”. Przychodzili tu nie tylko pasa-żerowie kolei. Można było zjeść kanapkę, ogrzać się – zatrudniony był sztab ludzi i wszystko grało! Tętniło życiem! A teraz te tereny są zarośnięte…

Trzeba wspomnieć, że na ko-

Kawał historii miasteczka w

lei, w pomieszczeniu, gdzie znaj-dowała się kasa, pomimo panują-cych różnych systemów politycz-nych, zawsze wisiał krzyż. Podob-nie było i w innych instytucjach w miasteczku. I nikomu to nie prze-szkadzało!

LOKALE GASTRONOMICZNEI TAKSÓWKI, CZYLI NOCNA RUNDKA PO SKÓRCZUWieczorną, relaksującą po

dniu pracy wędrówkę po Skórczu można było rozpocząć naprzeciw kina, na zakręcie, w lokalu po-pularnie zwanym „U Martusi”, prowadzonym przez panią Mar-tę Benkowską. Były w nim dwie sale. W tym lokalu można było w sposób kulturalny spędzić czas. Z trunków serwowano w nim jedynie piwo i wino. Nie było nic mocniej-szego. Alkohole z większą zawar-tością procentów podawano „poza dyplomacją” jedynie na drugiej sali. Lokal „U Martusi” zamykano jako pierwszy, ale nocne życie można było kontynuować w barze zwy-czajowo zwanym ,,mordownią”. Ten lokal zamykano jako drugi. Dalej można było bawić się w po-pularnej „Dwójce”, czyli knajpce II kategorii, która była zamykana jako ostatnia. To był lokal na poziomie! Taki z kierownikiem sali – bodajże panem Leonem Dobrzewińskim, paniami bufetowymi, kelnerka-mi… „Dwójka” znajdowała się naprzeciwko dzisiejszego ośrodka zdrowia, w miejscu, gdzie teraz jest

apteka. Opatrzność Boska chyba tak zdziałała, że w miejscu, gdzie kiedyś „leczono się”, choć w inny sposób, później powstała apteka – pewnie dla tych klientów, którzy z takowej gastronomii zbyt często korzystali. Życie toczyło się tak wesoło. Nocą, po zabawie trzeba było wracać do domu. Jak? Taryfą! W Skórczu były taksówki! Jeździ-li nimi panowie Marian Partyka, Gliniecki – ojciec i syn Grzesiu, Marian Firyn, Piontek i inni. By-wali w Skórczu i tacy klienci, któ-rzy zamawiali dość długie trasy, za które taksówkarz dostawał na-prawdę niezłe pieniądze…

Przy okazji skórzeckich po-jazdów – czy ktoś pamięta czasy, kiedy towar do GS-ów rozwożo-no specjalną platformą zaprzężo-ną w konie? A czy pamięta ktoś skórzecką oranżadę z dużą ilością gazu otwieraną tak normalnie? Pan Antoni wspomina to wszystko z wielkim sentymentem…

POLICJA, CZYLI O ZŁODZIEJACH I PREMIERZEPan Antoni karierę mundu-

rową w szeregach służb porządku publicznego zakończył w stopniu komisarza. Był milicjantem, poli-cjantem, pracował w komendzie, na posterunku, komisariacie, był komendantem milicji, policji… Czasy się zmieniały…

Kiedyś już ś.p. Mieczysław Lewandowski z Pączewa wśród wywożonego złomu zauważył przedwojenną tablicę „Posterunek Policji Państwowej w Skórczu” i

przywiózł ją do pana komendanta Chyły. Ten skrzętnie ją przecho-wuje.

Jednego razu w nocy włączył się alarm. Włamanie do banku! Często zdarzało się, że przebie-gła mysz i ten alarm się włączał, ale nie można go było zbagateli-zować. Pan Antoni szybko ubrał dres, do kieszeni włożył pistolet, wsiadł do poloneza i pojechał na miejsce zdarzenia. Coś mu podpa-dło - nie działała już sygnalizacja na zewnątrz. Kątem oka zauwa-żył zaparowane szyby – wniosek: do środka budynku musiało dojść inne powietrze. W jednym z okien zobaczył sprawców. Podjechał do pobliskich piekarzy, żeby powiado-mili posiłki policjantów. Za chwi-lę od strony piekarni wyskoczyło dwóch złodziei. Pan Antoni od-dał strzał ostrzegawczy w powie-trze. Zdaje się, że i uciekający byli uzbrojeni, ale jeden zakrzyknął do drugiego: „Zostaw!”. Za jakiś czas nadjechały posiłki...

W pobliskiej leśniczówce Czarne swego czasu odpoczywał premier Oleksy z żoną, szwagier-ką i bratem. Obsada skórzeckiego posterunku policji miała współ-pracować z funkcjonariuszami BOR-u przy zabezpieczeniu ochrony. Pierwsze zaskoczenie: premier miał wylądować śmigłow-cem w Starej Jani, a ku zdziwieniu wszystkich do Skórcza przyjechał samochodem. BOR-owcy poprosili komendanta o pomoc w zorganizowaniu atrak-cji dla premiera. Jedną z nich miała być jazda konna. Gdzie tu znaleźć konie? W Osieku! Niestety – konie były niespokojne, mogłyby ponieść. Pod Smętowem mają te piękne zwierzęta! Pan Antoni mówi do właścicielki, że są ludzie (nie po-wiedział kto), którzy chcieliby po-jeździć na koniach na zewnątrz. Kobieta spytała, jaką szkółkę jeź-dziecką mają skończoną. W od-powiedzi usłyszała: „WKS Legia”. Szef ochrony BOR-u prawie roz-sypał się ze śmiechu. Podczas spotkania z premierem pan Antoni pokazał palcem na mapie Wdę, zaproponował spływ kajakowy. Pomysł chwycił. BOR ochraniał wycieczkę z lądu. Z po-czątku premier Oleksy z ochro-niarzem płynęli łodzią wiosłując sami. Pan Chyła ze szwagierką premiera próbowali ruszyć z miej-sca kajakiem. Nie miał on sterów i wiosłując na początku kręcili się w koło. Ale szybko opanowali sztukę sterowania i wkrótce stali się naj-lepszą osadą. Premier Oleksy wy-trzymał wiosłowanie łodzią tylko do Wdeckiego Młyna. Tam prze-

siadł się na kajak. Wszyscy byli za-chwyceni widokami z rzeki Wdy. Spływ zakończono w Kasparusie przy moście. Tu Oleksego zoba-czył mały chłopczyk. Z krzykiem pobiegł do starszego pana: „Dziad-ku, dziadku! Widziałem premiera Oleksego!”. „Niemożliwe!” „Jak Boga kocham! Widziałem Olek-sego!” Taka to była sensacja!Wyjeżdżając z letniska Oleksy ja-dący z panem Chyłą Landroverem spytał: „Panie komendancie, czy mogę być pana kierowcą?”. Oczy-wiście, że mógł. Pan Antoni wczuł się wtedy w rolę przewodnika i na przykład przejeżdżając koło tar-taku opowiadał premierowi, że kiedyś do pracy używano tu koni, które podkuwał kowal mający woj-skowe uprawnienia do kucia koni. Premier był bardzo zadowolony…

I SEKRETARZ, CZYLI O POTRZEBACH I SPRAWIEDLIWOŚCIPan Antoni został sekretarzem

PZPR zupełnie nieoczekiwanie w 1980 roku. Jego kandydaturę podał kolega i obaj byli ciekawi, ile gło-sów uda się zdobyć. Okazało się, że ilość wystarczającą do wygra-nej. Widocznie pan Antoni był tak znany ze skutecznej działalności, że ludzie mieli do niego zaufanie. Pewnie dzięki krnąbrności - to ce-cha charakterystyczna pana Anto-niego. Mówi, co myśli, jest uparty, konsekwentny – choćby dojście do celu miało zająć dużo czasu. Naj-ważniejsze dla naszego bohatera jest słowo dane społeczności, czło-wiekowi – trzeba je dotrzymać! Później wyszło humorystycznie, bo nie wiedziano, jak urlopować pana Antoniego z pracy w milicji.

Ludzie, również bezpartyj-ni, przychodzili po pomoc: a to w przydziale kombajnów, ciągników, a to ze skargą na niesmaczne po-siłki w stołówkach zakładowych, a to że nie ma rajstop… Pan Antoni załatwiał krótko i konkretnie, był skuteczny.

Za jego kadencji doprowa-dzono do oznakowania tablicami miejsc męczeństwa i pamięci naro-dowych, między innymi na Domu Ubogich, na Księżej Oborze, w in-nych miejscach.

W tamtych czasach to wier-chuszka dostawała odznaczenia. Nie było to po myśli ówczesnego I sekretarza - on chciał nagradzać zwykłych ludzi, szczególnie tych pracujących społecznie. Udawało się. Dostawali medale Zasłużony Dla Ziemi Gdańskiej, Krzyże Ka-walerskie… Przychodzili i dzięko-wali. Pan Antoni czuł się zażeno-wany i nieswój – jemu wystarczyła

Wschodnie baśnie mówią, że jeżeli planujesz długą podróż, zabierz z sobą druha, który skróci drogę ciekawymi opowiadaniami. Pan Antoni mógłby je snuć porów-nywalnie z Szeherezadą, choć pewnie miałby ich na więcej niż tysiąc i jedną noc. Spektrum tematów bardzo szerokie: był wszak związany z policją, strażą pożarną, kołem łowieckim, wędkarskim, służbą kościelną, a przede wszystkim z mieszkańca-mi Skórcza, którym pomagał pełniąc te i inne funkcje.

Na początek prośba pana Antoniego: - Proszę pisać tylko o tych ludziach, o któ-rych zasygnalizuję, broń Boże o mnie. Taka skromność dobrego człowieka. I tak wiem, że to się nie uda, ale przecież mu tego nie powiem.

Pan Antoni Chyła snuje opowieść o Skórczu.

Przedwojenna tablica „Posterunek Policji Państwowej w Skórczu”

Page 11: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

11PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

gawędach Pana Antoniego

moralna satysfakcja, że udało się nagrodzić zwykłego mieszkańca. Trzeba być człowiekiem – zwłasz-cza, jeżeli jest się na piedestale. Pan Chyła chciałby, żeby było tak, jak w idei izraelskiego odznaczenia „Sprawiedliwy Wśród Narodów Świata” - „Jeśli człowiek ratuje jedno życie, to jest tak, jak gdyby uratował cały świat”. Pan Antoni ma medale za zasługi dla łowiec-twa (brązowy i srebrny), dla węd-karstwa, dla pożarnictwa (brązowy, srebrny i złoty), ale żadnych pań-stwowych – czyżby za niepokorny język?

SŁUŻBA KOŚCIELNA, CZYLI O ZAŁUGACH KSIĘDZA PRAŁATA I UROKACH BYCIA KOŚCIELNYMByć kościelnym nie jest łatwo,

szczególnie wtedy, gdy samemu sobie zada człowiek taką „pokutę” i rzetelnie będzie wypełniał wszyst-kie obowiązki. Taki kościelny nie ma łatwo. Musi przyjść przed księdzem, przygotować odpowied-niego koloru ornat, zapalić świece, otworzyć kościół, wlać płyn do świeczek, zbierać ofiary (brrr), roz-liczać pieniążki ze sprzedaży „Ty-godnika Parafialnego”. W takim kościelnym, dużym chłopie, drze-mie czasami też mały chłopczyk, który nawet i proboszczowi, który niechcący stanie na odcisk, go-tów jest spłatać psikusa. W takiej właśnie sytuacji znalazł się kiedyś pewien skórzecki kościelny. Trosz-kę dla kawału powkładał księdzu zakładki w mszale tak, że ten mu-siał na mszy przeczytać bardzo dłuuuuuugą modlitwę. Trwa msza. Kościelny w zakrystii obserwuje rozwój akcji. Ksiądz otwiera mszał na zakładce, a tu rzeczona dłu-uuuga modlitwa. I klapa. Ksiądz ogląda się do zakrystii. Kościelny wycofuje się z linii strzału oczu księdza. Ksiądz przekartkowuje, ale w zaistniałej sytuacji zmuszony jest wrócić do założonego pacierza. Przychodzi i mówi: „Panie kościel-

ny, nie uważa pan, że ta modlitwa była za długa?”. Kościelny na to: „Też tak myślę, ale czasami moż-na się dłużej pomodlić”. Ksiądz zgodził się z tym i tak przyjaźnie zakończyła się przygoda.

Trzeba przyznać, że po każ-dym proboszczu w Skórczu po-zostaje trwała pamiątka. Dzięki staraniom księdza prałata Euge-niusza Stencla Skórcz został pod-niesiony do rangi dekanatu, OSP otrzymała wóz bojowy od part-nerskiej jednostki z niemieckiego Fürstenberg. Ksiądz prałat cieszył się w Niemczech wielkim autory-tetem. Odprawiając po niemiecku mszę świętą za strażaków zręcznie wykorzystał niuanse językowe, aby ukazać sytuację OSP w Skórczu. W efekcie nawiązała się właśnie taka owocna współpraca polsko-niemiecka. Na pierwszy wyjazd przyjaciele zza Odry otrzymali od delegacji ze Skórcza między inny-mi chleb i kiełbasę polską. Strażacy zawieźli sadzonki cisów. Komen-dant straży pożarnych z Niemiec Benhard Lücke przywiózł w za-mian sadzonkę kasztanowca. Obaj komendanci – pan Antoni i pan Benhard zasadzili ją w ogrodzie przy skórzeckiej plebanii.

OSP, CZYLI O ZAMKU W PADERBORN I OBRAZIE STRAŻAKAJako prezes Wiejsko-Gminnej

OSP pan Antoni wraz ze strażaka-mi z OSP w Skórczu kilkukrotnie bywał u partnerskiej jednostki w Fürstenberg w niemieckim powie-cie Paderborn. Nad miasteczkiem powiatowym górował na potęż-

nym wzniesieniu zamek. Przypa-dek sprawił, że nasz bohater iden-tyczną fortecę zobaczył na obrazku w książce Karola Grünberga „SS czarna gwardia Hitlera”. Kiedy powtórnie zawitał w Paderborn, spytał niemieckich kompanów, co znajdowało się w zamku po dojściu Hitlera do władzy. Zapadła cisza. Gospodarze poczuli się troszkę nieswojo, tym bardziej, że historia, którą przyszłoby im opowiedzieć, była związana z niedalekim obo-zem, w którym w czasie II wojny światowej zginęło wielu Polaków. Pan Antoni słusznie twierdzi, że historia jest trudna, ale trzeba ją znać i tym przekonał gospodarzy. Oprowadzili go po tej byłej cen-tralnej siedzibie SS, po tym „sank-tuarium” elit stworzonych przez Heinricha Himmlera. Za wybitne zasługi SS-mani dostawali pier-ścienie. Gdy zginęli, trafiały one właśnie na zamek w Paderborn. To była trudna lekcji historii, ale obie strony – polska i niemiecka - prze-szły ją godnie.

Pan Chyła z żalem mówi, że społeczeństwo wyrabia sobie opi-nię o strażakach głównie przy oka-zji świąt, gdy ci ulegają, jak każdy człowiek, przeróżnym pokusom. Ludzie nie zdają sobie sprawy, że strażacy i w tych małych strażni-cach, i w tych większych, przyby-wają na wezwanie ratować mienie i życie ludzkie, muszą szybko nakła-dać zimne ubranie ochronne i biec na ratunek. Robią to społecznie i dla innych. Pana Antoniego cieszy aktywizowanie się młodzieżówek, choćby w Pączewie, bo żeby orga-nizacja działała prężnie, musi być dopływ ludzi młodych i chętnych!

Jedna z tablic upamiętniających miejsca męczeństwa w Skórczu.

Oni ożywiają działalność dla do-bra ogółu i trzeba ich wspierać słowem, gestem, czynem, a przy-najmniej nie przeszkadzać.

***

Tyle póki co z gawędy pana Antoniego. A teraz niespodzianka. Również pan Antoni jest bohate-rem wspomnienia o Skórczu. Ka-rolina Stachowicz, wkrótce absol-wentka Matematyki na Uniwer-sytecie Gdańskim, na pytanie: kto ze Skórcza zapadł w jej pamięci z okresu dzieciństwa, tak napisała swoje wspomnienie:

„Pierwszą osobą, która przy-chodzi mi na myśl z czasów dzie-ciństwa, to Pan Antoni Chyła. Po pewnym incydencie w naszej szkole (ktoś rozpylił jakiś gaz), Pan Chyła był w moim domu, żeby spi-

sać raport na temat tamtego wyda-rzenia. W czasie rozmowy nama-wiał mnie, abym wstąpiła do Or-kiestry Dętej przy OSP w Skórczu i tak naprawdę od tego zaczęła się moja gra w orkiestrze. Pan Anto-ni podsunął pomysł, a po pewnym czasie postanowiłam z Mamą, że spróbuję gry na jakimś instrumen-cie. Grałam od 1998, do czasu, kiedy poszłam na studia, czyli do 2006 roku. Musiałam zrezygno-wać, ponieważ próby odbywały się w środku tygodnia, a ja w tym cza-sie byłam w Gdańsku. Czasem, jak widzę naszą orkiestrę, szkoda mi, że nie mogę z nimi grać.”

Barbara Dembek-Bochniak

Dawne zdjęcie orkiestry dętej OSP w Skórczu - na pierwszym planie między innymi Karolina Stachowicz.

Ksiądz prałat Eugeniusz Stencel na leśnej wycieczce.

Page 12: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

12 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

W Zespole Szkół Publicznych w SkórczuRYS HISTORYCZNY (na podstawie pracy Agnieszki

Urmańskiej i Sebastiana Marcinia-ka)

Zachowane źródła wskazują, że na terenie naszej miejscowości w pierwszej połowie XVII wieku ist-niał domek szkolny, w którym 12 chłopców uczył miejski organista. Po powstaniu styczniowym, kiedy to Skórcz leżał w granicach zaboru pruskiego, z nauki korzystało 314 dzieci wyznania katolickiego i 108 ewangelickiego. W 1887 roku w pięcioklasowej elementarnej szko-le katolickiej 302 uczniów uczyło czterech nauczycieli. Szkołą kie-rowali kolejno: Jan Grabowski i Ignacy Lipiński. Postacią, która złotymi zgłoskami wpisała się hi-storię edukacji na terenie Skórcza, był pan Franciszek Schornak. Pod jego okiem w ciągu 5 lat, do 1916 roku wybudowano nowy budynek szkoły z bazą sportową oraz dom nauczycielski. W 1918 roku, po odzyskaniu niepodległości, szko-ła katolicka w Skórczu uzyska-ła statut siedmioklasowej szkoły powszechnej. Franciszek Schor-nak łączył pracę pedagogiczną z pracą społeczną. Powołał do ży-cia bibliotekę publiczną, dokonał zbioru sztuki ludowej oraz zało-żył przy szkole mały ogród bota-niczny. Funkcję Dyrektora pełnił do 1929 roku, kiedy to przeszedł na zasłużoną emeryturę. Zmarł 4 marca 1940 roku i jest pochowa-ny na miejscowym cmentarzu. Za jego rządów szkołę w Skórczu odwiedził Prezydent Stanisław Wojciechowski (24.04.1923r.). Osiągnięcia Franciszka Schornaka są trwałym pomnikiem i wieńcem laurowym tego krzewiciela pol-skości i niestrudzonego pedagoga wielu pokoleń młodych mieszkań-ców Skórcza.

Kolejnym dyrektorem był Antoni Sobacki. Kontynuował on rozwój szkoły tworząc m.in. Dru-żynę Harcerską im. Wł. Łokietka. W latach trzydziestych XX wieku pracowało w niej 11 nauczycieli, a liczba dzieci wynosiła ok. 500. Na czas II wojny światowej zarządza-nie placówką objął kierownik po-chodzenia niemieckiego. Lekcje były prowadzone w języku nie-mieckim, a programy nauczania zostały podporządkowane założe-niom polityki edukacyjnej Trzeciej Rzeszy. Po wojnie powołano do życia szkołę podstawową. Dyrek-torem został ponownie Antoni Sobacki (do 1962). Po nim szkołą kierowali: Edmund Trzoska, Sta-nisław Borowicz, Henryk Lipski i Ryszard Dąbek.

W 1999 roku w wyniku re-formy edukacyjnej powołano do istnienia Zespół Szkół Publicz-nych, który składa się z Publicznej Szkoły Podstawowej im. Francisz-ka Schornaka oraz Publicznego Gimnazjum, któremu w 2004 roku nadano imię pierwszego burmi-strza Skórcza - Jana Grzonkow-skiego. Od 2003 roku ZSP kie-rował Leszek Klamann. Obecnie dyrektorem szkoły jest Andrzej Bunikowski.

SZKOŁA DZISIAJW kolejnych latach szkołę

systematycznie remontowano i unowocześniano. Obecnie zajęcia odbywają się w budynku głównym („stara szkoła”), nowym budynku („nowa szkoła”) oraz w budynku tzw. „małej szkoły”. Bazę sportową stanowią: salka gimnastyczna, si-łownia, sala sportowa o niepełnych wymiarach, boiska do gry. Czasa-mi korzysta się z terenów w parku miejskim oraz znajdujących się tam boisk do siatkówki plażowej. W szkole funkcjonuje świetlica, jest biblioteka, dwie pracownie kom-puterowe, czytelnia multimedialna, kuchnia i stołówka oraz sklepik.

W szkole podstawowej uczy się 284 uczniów w 12 oddzia-łach, w gimnazjum 177 uczniów w 7 oddziałach klasowych. Jest 6 oddziałów klasowych kształcenia zintegrowanego. Kadrę pedago-giczną stanowi 23 nauczycieli dy-plomowanych, 9 mianowanych, 6 kontraktowych i 5 stażystów. W szkole zatrudnionych jest 4 pra-cowników administracji i 9 pra-cowników obsługi.

bogatą ofertę zajęć sportowych. W tym miejscu muszę wspomnieć o moim (sądzę, że nie tylko moim) marzeniu o pełnowymiarowej sali sportowej. Do realizacji marzeń należy dążyć, a wtedy jest szan-sa na ich spełnienie. W tym roku szkolnym sukcesem zakończyły się moje starania o udział w projekcie „Za rękę z Einsteinem”, finanso-wanym przez Europejski Fundusz Społeczny i budżet państwa w ramach Programu Operacyjnego Kapitał Ludzki.

Misja placówki zakłada, iż szkoła jest społecznością, która poprzez realizację funkcji dydak-tycznej, opiekuńczej i wychowaw-czej chce wprowadzić uczniów w różnorodne dziedziny życia, wy-chować ludzi odpowiedzialnych, uczciwych, kierujących się w życiu prawdą i szacunkiem wobec innych, przygotowywać do prawidłowego funkcjonowania we współczesnym społeczeństwie oraz wdrażać do umiejętnego rozpoznawania i prze-ciwstawiania się zagrożeniom cy-wilizacyjnym. Zachowując właści-we relacje międzyludzkie uczniom wpajane są takie wartości, jak mą-drość, zaufanie, uczciwość, toleran-cja i sprawiedliwość.

Pedagog szkolny Beata Firyn wymienia różne sposoby współ-pracy szkoły mające na celu do-skonalenie form i metod pracy opiekuńczo-wychowawczej, m.in.: współpraca z instytucjami i środo-wiskami pozaszkolnymi (MOPS, GOPS, Poradnia Psychologiczno-Pedagogiczna, policja, sąd), udział w programie „Szkoła bez przemo-cy”, warsztaty na temat uzależnień, integracyjne, spektakle terapeu-tyczne. Mówi, że uczniowie chęt-nie angażują się w różnego rodzaju akcje - na przykład Wielka Orkie-stra Świątecznej Pomocy czy Góra Grosza. Wszyscy starają się, aby szkoła była przyjazna uczniom oraz aby była dla nich drogą do sukcesu poprzez wszechstronny rozwój in-telektualny, fizyczny i moralny.

BIBLIOTEKA SZKOLNAOczywiście jeżeli biblioteka,

to i wypożyczalnia książek i czy-telnia, ale przede wszystkim na-

uczyciel bibliotekarz - „pijarowiec” tej specyficznej pracowni. Od 1999 roku funkcję tę pełni Ewa Tokar-ska-Kuziemko. Oddajmy jej głos.

- W momencie obejmowania przeze mnie stanowiska, bibliote-ka wyposażona była w stanowisko komputerowe oraz program, który w znacznym stopniu usprawnił opracowanie techniczne zbiorów oraz wypożyczenia. Później pozy-skano pomieszczenia na czytelnię, w której pojawiły się pierwsze sta-nowiska komputerowe z dostępem do internetu. W listopadzie 2005, w ramach projektu ICIM, biblio-teka otrzymała 4 kolejne zestawy z dostępem do sieci oraz urządze-nie wielofunkcyjne. Z tego sprzętu korzystają nauczyciele, uczniowie oraz inni członkowie lokalnej spo-łeczności i to nie tylko w trakcie zajęć dydaktycznych, ale i zajęć popołudniowych w czasie trwania roku szkolnego oraz ferii zimo-wych. Pierwsze lata pracy pozwo-liły mi na ukształtowanie nowej wizji biblioteki jako miejsca twór-czego rozwoju ucznia i nauczyciela, w której wspólnie przygotowuje-my uroczystości szkolne przedsta-

wienia, gramy na instrumentach i śpiewamy, przezwyciężamy pro-blemy edukacyjne i wychowawcze. Wszystkie te działania zmierzają do zdobywania wiedzy i wymiany doświadczeń z różnych źródeł in-formacji oraz jej właściwej selek-cji. Nie narzucam użytkownikom biblioteki sposobu i tempa pracy, sami decydują, jak chcą pracować – z książką, komputerem czy CD. Moją rolą jest doradzać i wspoma-gać każdego ucznia i nauczyciela w jego twórczym działaniu. W bi-bliotece nie ma miejsca na rutynę, bo każdy nowy rok szkolny jest inny od poprzedniego i przynosi bibliotekarzowi nowe wyzwania i oczekiwania ze strony użytkow-ników. Moim osobistym sukcesem jest stworzenie oraz praca z zespo-łem asystentów bibliotecznych.

HARCERSTWOPrzy Zespole Szkół Publicz-

nych w Skórczu funkcjonuje 8 Drużyna Harcerska „Leśne Du-chy”, podlegająca pod hufiec w Starogardzie Gdańskim. Organi-zacja ta skupia uczniów ze szkoły podstawowej i gimnazjum. Obec-nie drużyna składa się z jednego zastępu starszego „Włóczykijów”. Opiekunką drużyny jest Agniesz-ka Urmańska. Od niej dowiadu-jemy się, że harcerze chętnie sami przygotowują i przeprowadzają zbiórki dotyczące między innymi zapoznania się z symboliką i pra-wem harcerskim, nauki piosenek i pląsów harcerskich, nabywania sprawności, szkolenia w zakresie zasad udzielania pierwszej pomo-cy i wiele innych. Chętnie angażu-ją się w prace społeczne takie jak: uporządkowanie zaniedbanych grobów na parafialnym cmenta-rzu, udział w WOŚP, współpraca z MOK oraz z Warsztatami Tera-pii Zajęciowej Caritas w Skórczu. Harcerze pełnili funkcję opieku-nów wystawy IPN „Tak Dale-

- Do tej szkoły mam szcze-gólny sentyment, ponieważ byłem w niej uczniem, nauczycielem wy-chowania fizycznego, wicedyrek-torem, a od 1 września 2008 roku jestem dyrektorem – mówi dyrek-tor Andrzej Bunikowski. - Zależy mi na tym, aby uczniowie i ich rodzice byli zadowoleni z naszej szkoły. Kieruję dobrze przygoto-waną kadrą pedagogiczną, która gwarantuje właściwe przygotowa-nie uczniów do dalszej edukacji. Jest to dla mnie cel najważniejszy, ale nie jedyny. Chciałbym, aby na-sza szkoła nauczyła kreatywnego myślenia, dążenia do rozwijania swoich zdolności i zainteresowań. W tym celu organizowane są zaję-cia kół zainteresowań i kół przed-miotowych. Uczniowie mają moż-liwość uczestnictwa w konkur-sach przedmiotowych i zawodach sportowych. Zależy mi na rozwoju każdego ucznia. Dla uczniów po-trzebujących organizujemy zaję-cia wyrównawcze. Aby podnieść jakość nauczania, systematycznie doposażamy gabinety i sale lekcyj-ne w pomoce dydaktyczne. Chce-my stworzyć pracownię językową z prawdziwego zdarzenia. Mamy też Ewa Tokarska-Kuziemko: - Mój wspaniały zespół asystentów.

Dyrektor szkoły Andrzej Bunikowski

Arkadiusz Zając, niezły sportowiec i wychowanek skórzeckich wuefistów i trenerów, obecnie sam z powodzeniem zajmuje się szkoleniem dzieci i młodzieży.

Page 13: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

13PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

ko Tak Blisko…” oraz sprawują opiekę nad sztandarem Związku Kombatantów RP. W ramach har-cerstwa organizowane są wigilie harcerskie, ogniska, biegi patrolo-we oraz rajdy rowerowe. Harcerze angażują się w inicjatywy Komen-dy Hufca w Starogardzie Gd. po-przez uczestnictwo w Dniu Myśli Braterskiej czy też konkursie pio-senki harcerskiej „Violince”. Do największych z ostatnich osiągnięć należy zajęcie przez patrol drużyny I miejsca w XXIV Rajdzie Rodło organizowanym przez Komendę Chorągwi Gdańskiej. Choć czasy się zmieniają, metoda harcerska może się doskonale sprawdzać także w nowych warunkach, dla-tego też harcerze 8DH organizują Dni Mundurowe w celu naboru do drużyny zuchów, którzy w przy-szłości będą mogli kontynuować w szkole harcerską tradycję.

ZAJĘCIA SPORTOWE- Sport w szkole cieszył się od

zawsze dużym zainteresowaniem. Dzięki zaangażowaniu nauczycie-li wychowania fizycznego, którzy prowadzą szereg zajęć pozalekcyj-nych zarówno dla uczniów szkoły podstawowej, jak i gimnazjum, każdy zainteresowany może choć raz w tygodniu aktywnym spędzić wolnego czasu – mówi Arkadiusz Zając. - W tym roku szkolnym re-alizowany był program „Sport po 16”. Co tydzień ok. 60 uczniów z klas III-VI bierze udział w rozgry-wanej cyklicznie ogólnopolskiej imprezie „Czwartki LA”. Najlep-si wystartują w wielkim finale w czerwcu tego roku w Warszawie. Rywalizacja odbywa się w bardzo przyjaznej atmosferze, a uczest-nicy kibicują sobie wzajemnie. W październiku po raz pierwszy w historii szkoły uczeń gimnazjum - Michał Grajewski - zdobył ty-tuł Mistrza Polski w LA w rzu-cie młotem 4 kg, osiągając wynik 64,21, który jednocześnie jest re-kordem okręgu. Sukces Michała przyniósł mu tytuł najlepszego zawodnika spośród młodzików w województwie pomorskim w roku 2008. Osiągnięcie Michała docenił Burmistrz Miasta, który ufundo-wał roczne stypendium sportowe. W ogóle za wybitne osiągnięcia

sportowe stypendia otrzymu-je aż 15 uczniów. W najbliższym czasie planuje się szereg imprez: 4-bój lekkoatletyczny, Szkolną Gimnazjadę Lekkoatletyczną dla klas I-III oraz już po raz czwarty Olimpiadę Szkolną dla klas I-III nauczania zintegrowanego. Im-preza ta z każdym rokiem przy-ciąga uwagę coraz większej rzeszy rodziców, którzy wraz ze swoimi dziećmi przeżywają emocje zwią-zane z rywalizacją sportową. Dzię-ki pomocy licznych sponsorów dzieci biorą dodatkowo udział w loterii fantowej. Dzięki jednemu ze stałych sponsorów – firmie IGLOTEX – przy okazji imprez sportowych uczestnicy częstowani są lodami. Dobra współpraca po-między nauczycielami wychowa-nia fizycznego, dyrektorem szkoły, burmistrzem Skórcza i klubem sportowym LLKS Ziemi Ko-ciewskiej pozwala stworzyć naszej młodzieży możliwość rozwoju i wspaniałej zabawy.

EDUKACJA EKOLOGICZNA W PUBLICZNYM GIMNAZJUMJacek Dombrowski, opiekun

Koła Ekologicznego, za naczelne zadanie kształcenia ekologiczne-go uznał wyposażenie ucznia w zasób wiedzy geograficznej o tzw. „małej ojczyźnie” w powiązaniu z wiedzą o Polsce. W czasie wspól-nych zajęć terenowych rozbudza on w uczniach zainteresowanie problemami lokalnego środowiska. Jak? Wypady na teren budowy au-tostrady A1 - uczniowie zobaczy-li, jak przekształca się środowisko i jakie konsekwencje wynikają z działalności człowieka. Efektem wycieczek jest m.in. opracowana dokumentacja ścieżki dydaktycznej „Do źródeł Szorycy”. Inna forma – wycieczka do oczyszczalni ścieków. Fachowe informacje o funkcjo-nowaniu tej placówki, procesach technologicznych przebiegających w oczyszczalni zawsze wzbudzają zainteresowanie. W ramach zajęć kółka uczniowie spontanicznie or-ganizują akcje porządkowania ob-szarów rekreacyjnych nad jeziorem Głuche, czyścili koryto rzeki Wę-giermucy, sprzątają teren lasu przy-

legającego do osiedla. Prowadzą zbiórki zużytych baterii w ramach ogólnopolskiej cyklicznej akcji fir-my „Reba”. Waga zebranych bate-rii już dawno przekroczyła 300kg. Są i przyjemności – wycieczki i spotkania, choćby z przedstawi-cielami Leśnictwa Czarne, którzy wraz z Kołem Łowieckim „Łoś” zorganizowali dla uczniów pobyt na strzelnicy myśliwskiej w Bie-towie połączony z prelekcja doty-czącą gospodarki leśnej w regionie. Inny wyjazd - na wysypisko śmieci – pozwolił unaocznić konieczność segregacji odpadów. Przy oka-zji pan Dombrowski dodaje, że zbiórka opakowań PET w Skór-czu przebiega wzorcowo. Uważa też, że każdy absolwent skórzec-kiego gimnazjum jest wyposażany w niezbędną wiedzę ekologiczną, która pozwala zrozumieć współ-zależności zachodzące między środowiskiem przyrodniczym a zagospodarowaniem naszej „małej ojczyzny”. Poprzez umiejętność wartościowania, oceniania oraz podejmowania wyborów przez jego wychowanków przygotowuje ich do odpowiedzialnego działania w dorosłym życiu.

ZAJĘCIA INFORMATYCZNEW szkole funkcjonują dwie

pracownie komputerowe, w tym jedna „nowa” - pozyskana w ramach projektu PRACOWNIE KOM-PUTEROWE DLA SZKÓŁ współfinansowanego przez Unię Europejską – relacjonuje Sławomir Michnikiewicz. - W pracowni od-bywają się lekcje informatyki, zajęcia koła informatycznego, koła języka angielskiego oraz niemieckiego.

Gimnazjum bierze udział w projekcie „Za rękę z Einsteinem – edycja II”. Uczniowie gimna-zjum uczestniczą w dodatkowych zajęciach z matematyki, fizyki, chemii oraz języków obcych. Mają dostęp do internetowej platformy „e-learningowej”, na której mogą korzystać z „e-lekcji” – interaktyw-

Przerwa. Uczniowie mają piękne miejsce do chwilowego relaksu - pełen zieleni placyk z widokiem na leżące w dole centrum miasteczka. FOT. T. Majewski

Budynek szkolny, ukończony w 1916 r., swoją architekturą i wielkością budzi respekt FOT. T. Majewski

nych lekcji internetowych. Wezmą udział w wycieczkach edukacyj-nych, konkursach, szkołach letnich i feriach organizowanych przez PG oraz w różnych festiwalach nauki. Szkoła w ramach projektu otrzymała rzutnik multimedialny. Projekt realizowany jest w trzech województwach i zaangażowa-ne są trzy uczelnie wyższe: Poli-technika Gdańska, Uniwersytet Technologiczno-Przyrodniczy w Bydgoszczy i Uniwersytet War-mińsko-Mazurski w Olsztynie. Będą one organizować seminaria i warsztaty dla nauczycieli. Czas re-alizacji projektu obejmuje okres od 1.09.2008 do 30.06.2012.

Do sukcesów informatyków w tym roku szkolnym należy zali-czyć zakwalifikowanie się do finału ogólnopolskiego konkursu infor-matycznego POLLOGIA ucznia III klasy gimnazjum Michała Gra-jewskiego.

Z ŁEZKĄ W OKU Barbara Wiśniewska przepra-

cowała w Zespole Szkół Publicz-nych w Skórczu 30 lat. O dzisiej-szej szkole mówi w superlatywach.

- Budynek szkolny stoi w tym samym miejscu, ale jakże różni się od tego, w którym rozpoczynałam swoją pierwszą pracę. A był to rok 1977. Do szkoły o nazwie Zbior-cza Szkoła Gminna uczęszczało ok. 1000 uczniów z całej gminy Skórcz. Było to dwa razy więcej niż obecnie. Klasy były bardziej liczne. Szkoła pękała w szwach. Sytuacja zmieniła się na lepsze w 1983 roku, gdy dobudowano drugi budynek szkolny.

Obowiązywał 6-dniowy ty-dzień pracy. Był taki czas, że etat nauczycielski wynosił 42 godziny tygodniowo. Zajęcia pozalekcyj-ne, zastępstwa były prowadzone bezpłatnie. Koniec roku szkolne-go, tak jak i dzisiaj, wymagał od nauczycieli wytężonej pracy. Może mniej było „pracy papierkowej”, ale za to wszystkie dokumenty trzeba było wypełnić ręcznie, włącznie ze świadectwami.

Pamiętam tzw. „zielonkę” ze starymi drzewami owocowymi – miejsce rekreacji. Wiosną i jesienią trudno było wejść do szkoły „suchą stopą”. Błotko towarzyszyło za-równo nauczycielom jak i uczniom. To nie to, co dziś. Budynek szkol-ny odnowiony, teren wokół szkoły utwardzony i pięknie zagospo-darowany. Na miejscu dawnej „zielonki” - dwa boiska sportowe. Boisko górne nie do poznania: ła-weczki, kwiatki, pełno zieleni, aż miło popatrzeć. Dyżur na takim boisku to nie tylko obowiązek, ale także wielka przyjemność.

Skoro w szkole tak wiele zmieniło się na lepsze, dlaczego więc z „łezką w oku” i sentymen-tem wracam myślami do mojej „dawnej” szkoły. Są ku temu po-wody. Po pierwsze, brak mi at-mosfery, która wówczas panowała w pokoju nauczycielskim. A był tylko jeden, gdyż i nauczycieli było mniej. Wszyscy znali się bardzo dobrze. Szkoła była mniejsza, więc i dyżurów było mniej. Więcej za-tem było czasu na przygotowanie się do lekcji. Był czas na kawę, rozmowy, a nawet żarty. Nie uszły uwadze żadne imieniny czy uro-dziny. Były życzenia, kwiaty, zaś z drugiej strony kawa i ciasto. Pano-wała niemalże rodzinna atmosfera. Brak mi też wzajemnego szacun-ku, jakim darzyli się uczniowie i nauczyciele. Zachowanie uczniów, tak na lekcjach jak i na przerwach, nie budziło większych zastrzeżeń. „Łacinę” słyszało się sporadycznie. Ponadto mi osobiście bardziej po-dobał się uczeń w mundurku niż dzisiejsza „rewia mody”.

I ostatnia refleksja, która przychodzi mi na myśl. Wyrażę ją krótką rymowanką: Dzisiaj uczniowie „siedzą” w internecie, a czytają mało. Ja, jako stary bel-fer, twierdzę, że dawniej czytanie więcej dawało.

Opracowanie na podstawie wypowiedzi pracowników

ZSP w Skórczu Barbara Dembek-Bochniak

Page 14: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

14 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Miejskie Przedszkole w Skór-czu mieści się w budynku z 1913 r. przy ul. Parkowej. Przed wojną był tu Hotel Stenzla, po wojnie inter-nat szkoły rolniczej.

- Warunki nie najlepsze. U góry mam lokatorów – mówi dyrektor placówki Beata Bianek. - Do ogrodu zabaw przechodzi się przez uliczkę.

W przedszkolnych salach jed-nak tego wieku budynku nie widać. W każdej od razu robi się radośnie, tyle tu kolorów. Plac zabaw też jest całkiem duży i ma sporo przyrzą-dów do zabawy.

Beata Bianek (24. rok nauczy-

cielka) funkcję dyrektora Miejskie-go Przedszkola w Skórczu sprawuje piąty rok.

Jest pani ze Skórcza? Chodziła pani do przedszkola?

- Urodziłam się w Skórczu. Ja i moje rodzeństwo chodziliśmy do przedszkola od 2 do 7 lat. Miesiło się w innym budynku, stojącym bli-sko budynku Urzędu Miasta...

Dobrze jest chodzić do przed-szkola?

- Dziecko wychowuje się w przedszkolnej grupie inaczej pod względem społecznym. Podwórko-we zasady są różne, a tu określone. Przez to dziecko jest mniej ego-istyczne, uczy się zachowań prospo-łecznych.

Kiedyś w przedszkolu dzieci się bawiły. Teraz ten czas zabawy jest coraz krótszy.

- To prawda. Kiedyś dzieciak

miał zabawę do 7 lat, teraz – za-powiada się – to już się skończy na piątym roku życia... Wchodzimy w nową reformę. Ustawa niedługo nałoży obowiązek przygotowania dziecka 5-letniego do podjęcia na-uki w szkole. Teraz mają taki obo-wiązek 6-latki, w zerówkach.

Czyli juz 5-latki mogą powie-dzieć: żegnaj dzieciństwo.

- Nie do końca. Owszem, teraz to ma dotyczyć też 5-latków, już się planuje pracę. Ale jej zakres opiera się na możliwościach dzieci, ich zainteresowaniach i zdolnościach. Tak że niekoniecznie 5-latki będą w tych nowych klasach.

Takich przedzerówkach... Czyli o tym, kto z 5-latków ma się już uczyć, będą decydować...?

- Rodzice. Przedszkole może podpowiedzieć, bo na początku roku, jak przychodzą nowe dzie-ci, to przeprowadza się diagnozę dziecka. Stawia się po prostu ocenę. Określa się, na jakim jest poziomie i do tego dostosowuje się program wychowania, nauczania, opieki. Oczywiście jest to oparte na współ-pracy z rodzicami. My wspieramy przez wychowanie rodzinę, a nie wychowujemy za nią.

Czyli na dziś 6-latki chodzą do zerówki. I mamy 3 lata przejściowe dotyczące nauki 5-latków. Decyzję o podjęciu nauki 5-letniego dziec-ka mają podjąć rodzice. Co przez te 3 lata?

- W tym okresie przejściowym dzieci 5-letnie również częściowo

będą przygotowywane do podjęcia nauki. Wprowadza się zajęcia, ale w zerówce i w tej klasie, która może się wyłonić, będzie nauka, jednak po-przez zabawę i zajęcia edukacyjne.

Schodzimy coraz niżej. Niedługo będą 4-latki, 3-latki... Cóż, taki świat. Coraz więcej wymaga, coraz mniej czasu daje na zabawę... Co przed-szkole tu proponuje dzieciakom?

- Dzieci w zerówce i nie tylko mają różne możliwości, na przykład mogą uczyć się języka angielskiego, który jest przedmiotem dodatko-wym, rytmiki – też jest przedmiotem dodatkowym, ale uczestniczą w nim wszystkie dzieci. Mają możliwość korzystania z zajęć plastycznych dla na przykład 6-latków. Jest też kółko regionalne, również dla 6-latków, są zajęcia teatralne dla 5-latków. Zapo-znajemy z terenem, gwarą, artysta-mi, byliśmy na przykład u rzeźbiarza Piotra Tyborskiego, zorganizowali-śmy spotkanie z panią Barbarą Paw-łowską – prezesem Towarzystwa Przyjaciół Skórcza i Ziemi Kociew-skiej. W przedszkolu nie ma nudy. Ciągle się coś dzieje. We wrześniu jest Święto Pieczonego Ziemniaka. Jedziemy do gospodarza, zbiera-my ziemniaki za maszyną, potem mamy ognisko i pieczemy. Następ-nie są coroczne Zawody Rowerowe z nagrodami i medalami dla dzieci w różnych kategoriach wiekowych. Rodzice bardzo się tym emocjonują. W październiku jest Pasowanie na Przedszkolaka. Tradycją są koncer-ty – przyjeżdża agencja artystyczna. Potem Mikołajki, Bal Karnawałowy (numer jeden strojów dla chłopców

Jesteśmy z wizytą w przedszkolu w Skórczu. Cieszy się dużą popularnością. Dla 15 dzieciaków zabrakło miejsca, z różnych względów.

Coraz krótszy czas zabawy

to Spiderman, dla dziewczynek – księżniczki). W remizie przez dwa dni obchodzimy Dzień Babci i Dziadka. Zjeżdża się koło setki lu-dzi. Tradycyjnie jest Dzień Matki. Każdy piknik ma inna oprawę. Za-wsze jest w innym miejscu i zawsze ma inny charakter – jest sportowo, europejsko, kociewsko. Czasami są setki rodziców. Na wiosnę jest albo Sprzątanie Świata, albo Powitanie Wiosny. W tym roku był marsz wio-senny z transparentami i instrumen-tami. Oznajmialiśmy wszystkim okrzykami, muzyką, piosenką, że się skończyła zima. To było proekolo-giczne.

A Marzanna? Przecież w Skórczu jest rzeczka Szoryca.

- Nie topiliśmy Marzanny, bo to jednak wrzucanie do rzeki odpadów... Trzykrotnie odbyły się międzygmin-ne zawody przedszkolaków, dwa razy na stadionie, raz na hali.

Czy w przedszkolu są wolne miejsca?

- Nie! Coraz więcej rodziców ma pracę i coraz więcej dzieci zapisują. Trzy lata temu przedszkole zapew-niało miejsce wszystkim chętnym. Na dzisiaj jest 92 dzieci. Miejsc nie dosta-ło 15. W sumie mamy cztery grupy: 4-, 5- i 6-latków i zerówka, która mie-ści się w szkole jako filia przedszkola. Ma zajęcia do godz. 13.

Trochę więcej danych. Od kie-dy do kiedy przedszkole jest otwar-

te, ile kosztuje rodziców... - Przedszkole jest czynne od

6.30 do 15.30, a więc 9 godzin. Są wszystkie trzy posiłki. Kosz-ty? Opłata stała – 100 złotych. Z wyżywieniem 170. Średnio dzieci przebywają tu 20 dni. 170 złotych to nie jest dużo. Dla porównania opiekunka bierze 300 – 400 zło-tych. Inna sprawa, że – jak mówią przychodzący tu rodzice – nie mogą ich dostać, tych opiekunek.

Ile osób tu pracuje i czy jest w tej załodze jakiś mężczyzna?... Coś mi się wydaje, że w przedszko-lu mężczyzna nie mógłby praco-wać. Chociaż w filmie „Gliniarz w przedszkolu” bohaterowi idzie cał-kiem dobrze.

- Na pełnych etatach pracuje 11 osób, 5 nauczycielek i 6 osób ob-sługi. Czy to już kompletnie sfemi-nizowany zawód?... Mamy palacza konserwatora... Hmm... Mężczy-zna jako nauczyciel w przedszkolu przydałby się do niektórych prac i to bardzo. Szczególnie przy takich tematach, jak konstrukcje, sto-larka, mechanika. Pokazywałby, jak coś zbudować. Mężczyzna miałby inne spojrzenie. Uzupełniłby to, czego kobieta nie potrafi wytłuma-czyć dzieciom. To jest oczywiste – przecież dziecko też z tatą rozma-wia inaczej niż z mamą. Ja bym go jednak przyjęła na umowę o dzieło, a nie na etat.

Rozmawiał Tadeusz Majewski

Grupa 6-latków.

Grupa 4-latków.

Grupa 5-latków.

Page 15: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

15PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Czy rzeczywiście sytuacja Banku Spółdzielczego w Skórczu jest tak stabilna?

Sławomir Flissikowski: - Ubiegły rok był dla nas doskonały, a ten wcale nie zaczął się gorzej. Nasza sytuacja pozwala na spo-kojny i stabilny rozwój. Nie mu-simy się martwić tym, że koszt pozyskania pieniądza na rynku międzybankowym jest tak wysoki. Nie musimy sięgać po środki, by je mieć na akcję kredytową. Nasi klienci mają na kontach zgroma-dzone więcej pieniędzy niż wynosi suma udzielonych przez nas kre-dytów. Mamy więc sytuację dosko-nałą i środki na kolejne kredyty. I nie musimy po nie sięgać na rynek międzybankowy.

Czy te środki zgromadzone na waszych kontach są bezpieczne?

- Jak w najlepszym banku. Co prawda jest pewna specyfika ban-ków spółdzielczych, gdyż mamy tutaj własność spółdzielczą, ale podlegają one wszelkim rygorom wynikającym z prawa bankowe-go. Podlegamy także nadzorowi Komisji Nadzoru Finansowego.

Czyli te ustawowe 50 tys. euro na danym koncie konkretnego klienta jest gwarantowane przez państwo?

- Oczywiście, lecz dla naszych depozytów nie ma żadnego zagro-żenia. W tym roku zwiększyliśmy już je o 25 procent, wcale nie ofe-rując niezwykle wysokiego opro-centowania, co czyniły niektóre wielkie banki. Liczy się nasza rze-telność. Nawet

jak niektórzy klienci dla większego zysku na pewien czas przenieśli swoje środki do innego banku, nie miało to najmniejszego wpływu na naszą działalność, a oni już do nas wrócili. Wiedzą dobrze, że u nas ich pieniądze są bezpiecz-ne, bowiem my inwestujemy je w sposób wyjątkowo bezpieczny. Nie

korzystamy z instrumentów duże-go ryzyka. Przez to zapewne nie wypracowujemy wielkich zysków, ale także nie tracimy na nieuda-nych transakcjach.

Banki spółdzielcze w nazwie mają miejscowość. To i dobrze, ale i chyba trochę źle…

- Banki spółdzielcze zawsze są silnie związane z miejscowością, gdzie mają siedzibę - to wielki plus, choć może nieco utrudniać rozwój sieci placówek. Trudno sobie wy-obrazić oddział naszego banku w Trójmieście, ale to nie jest dla nas zmartwieniem. Banki spółdzielcze prowadzą działalność przeważnie na terenie powiatu, którego się znajdują. Tutaj powiat starogardz-ki ma swoją specyfikę, gdyż tych banków jest kilka.

Z tego, co wiemy, wyście tę gra-nicę powiatu dawno i skutecznie złamali!

- W statucie mamy zapisane, że działamy na terenie całego wo-

Bank Spółdzielczy w Skórczuma obecnie dziewięć placówek. Poza siedzibę w Skórczu ma filie w: Osieku, Zblewie, Kaliskach, dwie w Czarnej Wodzie, Pelplinie, Morzeszczynie i Czersku. Jego suma bilansowa wynosi ponad 170 mln złotych, cel na najbliższe lata – 225 mln złotych. Zatrudnia 72 pracowników. W ubiegłym roku każdy z nich wypracował średnio dla banku 50 tys. złotych zysku. Bank zarobił ponad 3,5 mln złotych brutto. Te pieniądze tylko w minimalnym stopniu zostały przeznaczone na dywidendę. Zdecydowana większość została przeznaczona na rozwój, czyli na powiększenie sumy bilansowej. O dobrej działalności banku świadczy to, że tylko w 2008 roku suma ta wzrosła ona o 18 procent.W tej chwili Bank Spółdzielczy w Skórczu prowadzi ponad 12 tysięcy rachunków, w tym 9,5 tysiąca rachunków prywatnych i 1600 rachunków podmiotów gospodarczych.

O bankach, tych wielkich, ostatnio mówi się dużo i przeważnie nie najlepiej. Mają one swoje kłopoty. Świa-towy system finansowy przeżywa wielki kryzys. Tymczasem Bank Spółdzielczy w Skórczu ma się naprawdę dobrze. I takie są też jego perspektywy na przyszłość.

jewództwa pomorskiego… Mogę zdradzić, że niedługo otworzymy placówkę w… Chojnicach. Już od roku jesteśmy w Czersku. Mamy oddział w Pelplinie i Morzeszczynie w powiecie tczewskim. Wszędzie obsługujemy budżety samorządów lokalnych. Oczywiście wszędzie są nasze bankomaty. Oferujemy wszel-kie usługi, bankowość internetową, wszystkie rodzaje kart, nawet ubez-pieczenia komunikacyjne czy leesing.

Tam, gdzie jesteście, wygrywa-cie przetargi na obsługę budżetów samorządów. Dlaczego tak się dzie-je, jak to możliwe?

- Gdyż jesteśmy w stanie za-oferować pełen wachlarz usług, zabezpieczamy wszelkie potrzeby, na przykład obsługę bez prowizji zasiłków z pomocy społecznej czy zasiłków dla bezrobotnych, którzy wcale nie muszą mieć u nas kont. Duże banki komercyjne tego czy-nić nie chcą lub nie mogą.

Wróćmy do kredytów. Macie na

nie naprawdę swoje środki? Gdy mieszkaniec Skórcza zgłosi się po kredyt konsumpcyjny, to ma szansę go szybko uzyskać?

- Oczywiście. Wystarczy, że spełnia podstawowe wymogi. Dodatkowo nasza znajomość lokal-nego rynku jest bardzo dobra, stąd i ryzyko przy udzielaniu kredytów jest niewielkie. Wyeliminować go całkowicie oczywiście się nie da, gdyż zdarzają się i sytuacje loso-we, ale i wtedy jesteśmy otwar-ci na szukanie pozytywnego dla kredytobiorcy rozwiązania. Bank Spółdzielczy nie jest nastawiony wyłącznie na optymalizację zysku. W swoim statucie mamy nawet wspieranie działalności społeczno – kulturalnej na terenie naszego działania. Wspomagamy organi-zatorów wielu imprez, przedszko-la, kluby sportowe. Pomogliśmy bezinteresownie rodzinom, które

Prezes Sławomir Flissikowski zdradza, że niedługo otworzy placówkę w Chojnicach.

Z prezesem Banku Spółdzielczego w Skórczu Sławomirem Flissikowskim rozmawia Jacek Legawski.

Bank Spółdzielczy w SkórczuJest corocznie sponsorem wielu imprez, w tym fe-stiwalu muzyki Gospel w Osieku, festiwalu muzyki organowej w Pelplinie, przeglądu orkiestr dętych w Zblewie, ostatnio spon-sorował forum gospodar-cze w Czersku i 700-lecie Zblewa, zawsze sponsoruje dożynki powiatowe i gmin-ne. Jest jednym z głównych sponsorów obchodów 75-lecia nadania Skórczowi praw miejskich. W 2008 roku na działalność nieko-mercyjną przeznaczył 236 tysięcy złotych.

ucierpiały w wyniku pewnego po-żaru, choć nie wszystkie są naszymi klientami. Bank Spółdzielczy musi być bankiem swoich mieszkańców.

Nie jesteście jednak bankiem dużym, a obsługujecie także dużych klientów. Czy jesteście w stanie udzielić im wielkiego kredytu inwe-stycyjnego?

- Nawet gdybyśmy byli, dą-żylibyśmy do minimalizacji ryzy-ka, ale z tym nie mamy trudności. Wchodzimy w skład grupy ban-kowej, co umożliwia nam błyska-wiczne stworzenie konsorcjum do udzielenia dużego kredytu. Takie sytuacje już miały miejsce i udzie-lenie takiego kredytu było dobrze przygotowane.

Jaka jest przyszłość Banku Spółdzielczego w Skórczu?

- Mamy kilkuletni plan roz-woju i to ambitny, ale wszystkiego z niego nie mogę zdradzić. Zakłada on dalszy… Więcej szczegółów nie zdradzę. Mogę natomiast obiecać mieszkańcom Skórcza, że niedłu-go będą mogli skorzystać z drugie-go bankomatu.

Pewne jak w BankuSpółdzielczym

Page 16: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

16 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Bank Spółdzielczy w Skórczu należy do najstarszych banków w Polsce. Działalność rozpoczął 6 października 1866 r. pod nazwą „Towarzystwo Pożyczkowe dla Bobowa i okolicy”. Do spółki zapi-sało się początkowo 64 członków. Pierwszy Zarząd Towarzystwa Pożyczkowego tworzyli ksiądz Józef Schluter, Kornel Lipiński i Woziński. Do Rady Nadzorczej weszli Edward Kalkstein, Franci-szek Bardzki i Józef Chociszewski. W 1895 roku spółka zmieniła sta-tut i przyjęła nazwę Bank Ludowy w Skórczu, chociaż siedziba pozo-stała jeszcze w Bobowie. W 1904 przeniesiono siedzibę do Pączewa, a w 1907 r. do Skórcza. Na koniec 1907 r. Bank Ludowy w Skór-czu liczył 330 członków w tym 283 rolników, 38 rzemieślników i drobnych przemysłowców oraz 9 osób zatrudnionych w innych zawodach. Udział obowiązkowy członka wynosił 1000 marek, a odpowiedzialność członków była nieograniczona.

Po odzyskaniu niepodległości, tuż po wkroczeniu Wojska Polskie-go pod dowództwem gen. Hallera w dniu 27 stycznia, Bank przy-stąpił na apel ówczesnych władz polskich do gromadzenia środków pieniężnych i innych walorów na rzecz skarbu państwa - przeznaczył na Pożyczkę Odrodzenia Państwa 500 000 marek polskich.

Okres międzywojenny nie należał do najlepszych w historii Banku. Na początku lat dwudzie-stych coraz bardziej galopująca inflacja wpłynęła negatywnie na sytuację ekonomiczną Banku. Po

BS Skórcz - wielka historia, niezła teraźniejszość

OBECNY SKŁAD RADY NADZORCZEJ

BANKU PRZEDSTAWIA SIĘ

NASTĘPUJĄCO:

Przewodniczący: Roman Manuszewski

Zastępca przewodniczącego: Sławomir Trawicki

Sekretarz: Jan Olech

Członkowie:Andrzej BaranGrzegorz DomachowskiStanisław FojutHenryk GrudzieńZbigniew KomorowskiWiesław LabudaJanusz Wielewicki

Bank Spółdzielczy w Skórczu - laureat Konkursu Gepardy Biznesu 2008r.

1904 - 1939 jako samodzielna jed-nostka. Ma też swoją piękną historię, a najbardziej jego zasłużeni działa-cze to: ksiądz Jan Olszewski, Antoni Mielewski, Dominik Czaplewski, ksiądz Władysław Wiśniewski, ksiądz Władysław Karpiński.

Zapoczątkowany w 1989 r. okres transformacji ustrojowej w kierunku gospodarki rynkowej zmienił radykalnie warunki spół-dzielczości bankowej. Gospodarka rynkowa, rosnąca konkurencja na rynku usług bankowych, wymu-siły transformację spółdzielczości

bankowej do gospodarki rynkowej. Po okresie adaptacji do nowych warunków Bank zaczął osiągać bardzo dobre wyniki. Efektem prężnego działania było uzyskanie we wrześniu 1996 r. w pierwszej grupie banków spółdzielczych w Polsce statuetki „Za zasługi dla spółdzielczości bankowej w Pol-sce”, nadanej przez BGŻ S.A.

Coraz lepsze wyniki ekono-miczne pozwoliły Bankowi uczest-niczyć w konsolidacji sektora ban-ków spółdzielczych.

Z dniem 1 stycznia 1997 r.

Bank Spółdzielczy w Skórczu przyłączył Bank Spółdzielczy w Pelplinie (powstał w 1895 r.) a 1 września 1998 r. Bank Spółdziel-czy w Zblewie (powstał w 1905 r.). Obydwa banki mają swoje piękne tradycje, jednakże ich działacze sa-morządowi i kierownictwo, widząc konieczność wspólnego tworzenia silnego lokalnego banku zdolnego do konkurencji z bankami komer-cyjnymi, wybrali jako partnera do połączenia Bank Spółdzielczy w Skórczu. W ten sposób powstał jeden z większych banków spół-dzielczych w regionie. Od 16 maja 1996 r. Bank jest zrzeszony w Po-morsko-Kujawskim Banku Re-gionalnym. Od 11 grudnia 2000 r. Bank pracuje w nowo zbudo-wanej nowoczesnej siedzibie przy ul. Głównej 40A. W latach 1993-1999 zmodernizowano siedziby Oddziałów, najpierw w Pelplinie, a następnie w Zblewie.

Obecnie Bank prowadzi działal-ność poprzez sieć sześciu placówek.

W latach 1990-1998 Prze-wodniczącą Rady Nadzorczej była Bogumiła Burandt. Wśród zasłu-żonych działaczy samorządowych ostatnich dziesięcioleci można wymienić poza ww. Bolesława Ka-juta, Franciszka Michnę, Stanisła-wa Fankidejskiego, Lidię Wojcie-chowską, Romana Manuszewskie-go, Tadeusza Kalbarczyka. Ban-kiem kierował 16 lat Kazimierz Chyła – dyrektor, a następnie od 1990 r. Prezes Zarządu.

reformie walutowej premiera i mi-nistra skarbu Władysława Grab-skiego z kwietnia 1924 roku sytu-acja Banku zaczęła się stopniowo stabilizować. Jeszcze nie zabliźniły się rany spowodowane przez infla-cję, a już w 1929 r. rozpoczął się kryzys ekonomiczny, który sparali-żował gospodarkę spółdzielczości bankowej. Dla Banku najgorszy był rok 1933. Ożywienie działal-ności nastąpiło od 1935 roku. Naj-bardziej zasłużonymi działaczami - poza założycielami - w okresie zaborów i międzywojennym byli Jan Górski, kierujący Radą Nad-zorczą w latach 1908-1931 oraz Józef Chełkowski, Maksymilian Chełkowski, Władysław Rezmer i Władysław Kreja - wieloletni Pre-zesi Rady Nadzorczej i Zarządu.

W dniu 3 września 1939 roku Skórcz został zajęty przez wojska hitlerowskie. Okupacja niemiecka trwała do 4 marca 1945 roku. W czasie jej trwania zginęli między innymi działacze Banku ksiądz Franciszek Karpiński, Franciszek Kalinowski i Wiktor Friedrich. Bank w Skórczu wznowił swoją działalność w roku 1946. Pierw-szym prezesem reaktywowanego Banku Ludowego został Tadeusz Roliński, a kierownikiem Ksawery Bogalecki.

W 1950 r. Bank Ludowy przekształcono w Gminną Kasę Spółdzielczą.

W 1956 r. przyjęto nazwę Kasa Spółdzielcza. Po okresie sta-linowskim następowało stopniowe ożywienie organów samorządu Banku. W 1960 r. przyjęto nową nazwę - Bank Spółdzielczy, która obowiązuje do dziś.

Bank zyskiwał stopniowo na znaczeniu jako lokalna instytu-cja finansowa od połowy lat 60., na co wpływ miały między inny-mi trafne wybory władz Banku. 4 kwietnia 1965 r. Przewodniczącym Rady został Zygmunt Wiśniewski, który funkcję tę pełnił do 1990 r. Kierownikiem Banku został Piotr Jewuła, który kierował pracą Ban-ku przez 18 lat. W 1968 r. główną księgową banku została Bogumiła Mielewska, która pełniła tę funk-cję do 1996 roku. Bank stopniowo osiągał coraz lepsze wyniki finan-sowe. W 1976 r. oddano do użytku nowy własny budynek bankowy przy ul. Dworcowej 4. Bank dzia-łał w tym okresie na terenie dwóch gmin Skórcz i Osiek.

Bank w Osieku działał w latach Nagroda im. Eugeniusz Kwiatkowskiego dla Prezesa Zarządu Banku Spółdzielczego w Skórczu 2008r.

Page 17: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

17PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Na zawsze będę podchodził z dużym sentymentem do miasta, które ukształtowało moją młodość, w dużej części mój światopogląd i przede wszystkim ukierunkowało na sport, z którym jestem związa-ny nawet więcej niż zawodowo. I oczywiście moja małżonka Domi-nika, którą poznałem w skórzec-kim LO. To właśnie na biegowych ścieżkach Borów Tucholskich roz-wijała się jej sportowa kariera, a w barwach Pomorzanki odnosiła

swoje pierwsze sukcesy. Natomiast ja w dużej mierze swoją przygodę ze sportem zawdzięczam trenerowi Jerzemu Mykowskiemu, jednemu z budowniczych mocnej Królowej Sportu na ziemi skórzeckiej. Sam uzyskiwałem przeciętne wyniki sportowe, jednak w roli trenera od-najduję się bardzo dobrze. Zawsze podglądałem w akcji prof. Zygfry-da Anhalta, który z niesamowitym pietyzmem angażował się w dzia-łania sportowo-rekreacyjne. Cieszy

Skórcz – moje miasto, po prostu…mnie współpraca ze skórzeckimi trenerami. Wspólnie robimy na-prawdę kawał dobrej roboty, mię-dzy innymi organizując Czwartki la, już rodzą się nowe plany. Lekko-atletykę, którą od wielu lat „robią” świetni fachowcy, trzeba wykorzy-stać jako wizytówkę tego miasta. Dobrze się dzieje, że Królowa od-słoniła swoje prawdziwe piękno i w końcu zasiadła na odpowiednim miejscu w grodzie szpaka. Mówię to oczywiście w kontekście spra-wiedliwego dotowania stowarzy-szeń. Przede wszystkim wyniki, to jest ta wymierność. Tu słowa uzna-nia należą się panu Burmistrzowi i członkom rady.

Dodam, że Skórcz potrzebu-je świeżości, świeżości związanej z podejściem co do niektórych dziedzin życia. Sfera kulturalna i kultury fizycznej jest dla każdej społeczności bardzo ważna, a dla niektórych jedną z ważniejszych gałęzi naszej egzystencji. Obawiam się, że mając już wybudowane zna-komite drogi, którym tak dużo poświęca się uwagi, zaniedbując

Dominika i Karol Nowakowscy.

Karol Nowakowski, ur. 1985Były mieszkaniec Skórcza, zawodnik LKS „Pomorzanka” wy-

chowanek Jerzego Mykowskiego, aktualnie pełni funkcję Dy-rektora GOKSiR Smętowo Gr. Jako człowiek młodego pokolenia wykazuję się w swojej pracy dużym zaangażowaniem i cieka-wym podejściem do rzeczywistości. Jego sukcesy na polu sportu, kultury i rekreacji w gminie Smętowo dostrzegalne są w całym powiecie. Z powodzeniem realizuje się jako trener lekkoatle-tyczny w klubie LLKS „Ziemi Kociewskiej” Smętowo Gr., który założył w roku ubiegłym. Jego zawodnicy odnoszą widoczne sukcesy na arenie wojewódzkiej. Wspólne z małżonką Dominiką Nowakowską, wicemistrzynią Europy w biegach przełajowych i wielokrotną medalistką mistrzostw Polski, wyszukują młode sportowe talenty do szlifowania.

wspomniane obszary, czy ci miesz-kańcy po prostu nimi nie odjadą… Owszem to jest ważne, jednak te dwie płaszczyzny można połączyć dla jednego wspólnego dobra.

Życzę mojemu miastu, bo chy-ba zawsze nim pozostanie, tak po prostu sukcesów na każdej niwie jej działalności. Królowej Sportu

kolejnych olimpijczyków i rekor-dzistów Polski, władzom owocnej i merytorycznej współpracy. Wszystkim mieszkańcom i mo-jej rodzinie jak najlepszych chwil swego życia przeżytych w skórzec-kich miejscach.

Karol Nowakowski

Twarze Skórcza

Adam Gawrzyał - radny, lubi pa-trzeć na zmieniające się miastecz-ko z progu swojego domu.

Jan Duch - dobrze wspominany ostatni naczelnik miasta. Jego come back w wyborach na bur-mistrza się nie powiódł, ale wyni-ki dały mu na pewno satysfakcję.

Ola Ciechowska, poprzedniczka Iwony Kleiny. Spotro lat pracy z dziećmi i młodzieżą. W MOK-u pozostały po niej grube kroniki dokumentujące mnóstwo im-prez, jakie przeprowadziła. Sama też lubi zaśpiewać na estradzie, a głos ma całkiem całkiem.

Gerard Reimus - radny, często nie-spokojna dusza. Znakomity orga-nizator turniejów bilardowych w „Skrzacie”. Gdyby polityka była bilardem...

Roman Lange. Od zawsze w Ra-dzie Miejskiej. Od zawsze w Stra-ży Pożarnej. Zawsze na zawsze z mieszkańcami Skórczami i dla mieszkańców Skórcza.

Maria Pstrong lubi się elegancko ubierać. Przełamuje wszelkie ste-reotypy. Gra w teatrze, udowad-nia, ze starsze panie niekoniecz-nie muszą siedzieć w oknach i klatrować.

Kazimierz Chyła, b. prezes BS Skórcz. Obecnie jest wicestaro-stą, ale jego miasteczko najbar-dziej leży mu na sercu i często tu bywa.

Beata Bianek - dyr. przedszkola. W reportażu o przedszkolu mówi, że mężczyzna owszem, mógłby u niej pracować, ale na zlecenie.Racja, bo jaki mężczyzna może si tak uśmiechać.

Krzysztof Czapiewski - przedsię-biorca, radny. Miasto dzięki nie-mu zdecydowanie wyprzedziło inne w dziedzinie dostępu do internetu.Iwona Klejna - dyrektor MOK -

stawia w swojej działalności na rozwój muzyki w mieście.

Page 18: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

18 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

1 sierpnia 1907 roku gene-rał Baden Powell, znany w Anglii bohater wojny burskiej, zabrał 20 chłopców na prywatną zalesioną wysepkę. Był to ośmiodniowy eks-perymentalny obóz w lesie. Teren pamiętał z własnego dzieciństwa. Jako chłopiec wypoczywał tam ze swoimi braćmi. Dziesięciu spośród nich uczęszczało do najdroższych, ekskluzywnych szkół w kraju, gdzie od dziecka chodziło się w garnitur-ku z kapelusikiem. To byli synowie kolegów generała. Druga dziesiąt-

„prawo” i „przyrzeczenie”, których skauci zobowiązani są przestrze-gać. Kadrę instruktorską dla orga-nizacji skautowych stanowili skau-ci przeszkoleni na specjalnych kur-sach i obozach pod Londynem.

Począwszy od 1910 roku ruch ten rozwijał się żywiołowo w róż-nych krajach, przystosowując się do lokalnych tradycji, warunków i potrzeb.

Polscy działacze młodzieżowi,

Na terenie Pomorza idea skautingu była już znana w 1912 roku w Świeciu, zaś w 1917 roku w Toruniu.

14 kwietnia 1921 roku z ini-cjatywy dyr. Gimnazjum w Sta-rogardzie Jana Puppla powstała I Miejska Drużyna Harcerska im. Tadeusza Kościuszki, dając tym samych początek nowej organiza-cji na Kociewiu, która miała cha-rakter paramilitarny.

Nazwa harcerstwa pochodzi od wyrazu „harce”, który nawią-zujące do polskich tradycji naro-dowych.

Harcerz, czy inaczej „har-cownik”, to w dawnych wiekach odważny i zręczny wojownik, któ-ry pierwszy wybiegł z obozu lub oddziału, aby przed rozpoczęciem ogólnej bitwy wezwać przeciwnika do pojedynczej walki, prowadzonej na oczach wszystkich walczących. 10 sierpnia 1919 Naczelna Rada Harcerska zatwierdziła jednolity tekst Prawa i Przyrzeczenia har-cerskiego.

PRZYRZECZENIE HARCERSKIE

Mam szczerą wolę całym ży-ciem Pełnić służbę Bogu i Ojczyźnie Nieść chętnie pomoc bliźnim, Być posłusznym prawu harcer-skiemu

PRAWO HARCERSKIE

1. Na słowie harcerza polegaj jak na Zawiszy.2. Harcerz służy ojczyźnie i dla niej spełnia sumiennie swe obo-wiązki.3. Harcerz jest pożytecznym i niesie pomoc bliźnim.4. Harcerz w każdym widzi bliźniego, a za brata uważa każdego innego harcerza.5. Harcerz postępuje po rycer-sku.

6. Harcerz miłuje przyrodę i stara się ją poznać.7. Harcerz jest karny i posłusz-ny rodzicom i wszystkim swoim przełożonym.8. Harcerz jest zawsze pogod-ny.9. Harcerz jest oszczędny i ofiarny.10. Harcerz jest czysty w myśli, mowie i uczynkach, nie pali ty-toniu, nie pije napojów alkoho-lowych.

Jak wspomniałem, pierwsza drużyna harcerska na Kociewiu powstała 14 kwietnia 1921 roku przy Gimnazjum w Starogardzie Gdańskim. Pierwsi harcerze w Skórczu to członkowie zastępu zamiejscowego pierwszej druży-ny przy Gimnazjum w Starogar-dzie. Należała do niej młodzież ze Skórcza i okolic, która dojeżdżała do starogardzkiego Gimnazjum. Zastęp ten powstał 21 września 1923 roku.

Pierwszego kwietnia 1929 roku Włodzimierz Mykietyn, 27-letni nauczyciel w szkole po-wszechnej w Skórczu, zorgani-zował I Męską Drużynę Szkolną ZHP imienia Władysława Ło-kietka przy Publicznej Szkole Powszechnej w Skórczu. Pełnił w niej funkcję drużynowego, a opiekunem z ramienia szkoły był Włodzimierz Howiński. Funkcję tę druh Mykietyn pełnił do 1936 roku, a potem został opiekunem drużyny. Zaś drużynowym mia-nowany został jego wychowanek Leon Chyła. Do drużyny należało w początkowej fazie 22 umundu-rowanych harcerzy, a szkoła po-wszechna była ich główną bazą.

W kwietniu 1931 roku druży-nę w Skórczu przemianowano na 89 Pomorską Drużynę Harcerską imienia Władysława Łokietka, a później na 96 Pomorską Drużynę imienia Adama Mickiewicza.

W tymże samym roku harce-rze ze Skórcza otrzymali harcówkę w budynku zlikwidowanej szkoły rolniczej. Harcówka mieściła się w dzisiejszej sali matematyki na par-terze. Drużynowy Włodzimierz Mykietyn mieszkał w tym samym budynku na piętrze, więc kontakty z harcerzami były bardzo częste.

Harcówka była centrum ży-cia i działalności drużyny. Tu w 1932 roku postawiono kapliczkę, tu budowano kajaki, tu kształcono swoje umiejętności i zdobywano sprawności harcerskie.

Pierwsze udokumentowane przyrzeczenie harcerze złożyli 12 lipca 1932 roku na ręce druha J. Sieradzkiego z Komendy Hufca w Starogardzie po ponaddwuletnim okresie próbnym.

Istotnym elementem dzia-łalności wychowawczej drużyny była praca z Krzyżem Harcerskim. Krzyż ten przez cały przedwojenny i powojenny okres był w centrum uwagi harcerzy. Wnętrze Krzyża wypełniano gwoździami (ćwieka-mi) wojskowymi, które symbolizo-wały dobre uczynki harcerzy. Pod-

Historia harcerstwa w Skórczu od

Pierwsza drużyna ZHP w Skórczu. W początkowej fazie liczyła 22 umundurowanych harcerzy.

Włodzimierz Mykietyn - nauczy-ciel Szkoły Powszechnej w Skórczu w latach 1923 - 1939 i nauczyciel Technikum w Skórczu w latach 1945 - 1978.

ka to chłopcy z prowincjonalnych miasteczek. Na samym początku generał zapowiedział: „Musicie zgnieść wszelkie dzielące was róż-nice. Kto gardzi drugim chłopcem dlatego, że pochodzi on z uboższej rodziny, jest snobem. Kto niena-widzi drugich chłopców za to, że urodzili się w bogatej rodzinie lub chodzą do droższych szkół - jest niemądry. Każdy z nas jest jak ce-gła w ścianie, każdy ma swoje miej-sce”. Wszyscy mieszkali w małych, wojskowych namiotach, nie było jeszcze mundurów, tylko wspólne chusty koloru khaki i metalowe przypinane lilijki. Zagadnieniem życia staje się wówczas hasło: NIE CO MOGĘ OTRZYMAĆ, ALE CO MOGĘ DAĆ W ŻYCIU.

Skauting (od ang. scout, zwia-dowca) to system wychowania chłopców i dziewcząt oraz ruch młodzieżowy zapoczątkowany w latach 1907 - 1908 przez gen. R. Badena Powella w Wielkiej Bry-tanii, wychodzący naprzeciw mło-dzieńczym potrzebom przygody, zabawy i sukcesu. System ten stwa-rzał warunki rozwoju aktywności przez kontakt ze światem przyrody oraz system awansów sprawności i stopni, a także przyzwyczajenie do działalności społecznej przez roz-wijanie współpracy i współzawod-nictwa zespołowego oraz umiejęt-ności indywidualnych.

Wszystkie zasady ideowe i wzór osobowy skauta wyrażają

m.in. w osobach Andrzeja Mał-kowskiego, Olgi Drahanowskiej, Jerzego Grodyńskiego, zafascyno-wani ideą i metodyką skautingu, stali się pionierami tego ruchu na terenie ziem polskich tworząc pierwsze drużyny w Warszawie i we Lwowie już w 1910 roku.

Pierwsza oficjalna rota Przy-rzeczenia Skautowego, ogłoszona 1 marca 1914 roku we Lwowie, brzmiała:

Mam szczerą wolę całym życiem

Pełnić służbę Bogu i Ojczyź-nie,

Nieść chętnie pomoc bliźnim,Być posłusznym prawu skau-

towemu.

W dniu 1 listopada 1918 roku skauting w Polsce przyjął nazwę Związek Harcerstwa Polskiego, zamykając tym dzieje swej działal-ności w czasie zaboru.

Nowy rozdział w działalno-ści tej organizacji zbiegał się z chwilą odzyskania niepodległości. Związek złożony z harcerek, har-cerzy i przyjaciół harcerstwa liczył wówczas 24 tys. osób. Ówcześni harcerze walczyli w latach 1914 - 1921 m.in. w powstaniach śląskich i wielkopolskim oraz współdziałali z różnymi formacjami wojskowy-mi i pomocniczymi.

Od początku istnienia harcerstwa bardzo ważny był krzyż harcerski. O tym ze Skórcza autor artykułu opowiada dalej w tekście.

Page 19: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

19PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

czas uroczystej zbiórki harcerze wbijali symboliczny gwóźdź.

Pierwsi znani w Skórczu har-cerze to m.in. Józef Chyła, Leon Chyła, Alojzy Cybula, bracia Ma-kowscy, Norbert Mantkowski, Franciszek Rogowski.

Pierwszego maja 1933 roku przy drużynie harcerskiej w Skór-czu zorganizowano gromadę zu-chową „Wesołe Wilczki”.

Oto Obietnica Zuchowa z tego okresu:

Obiecuję być dobrym zu-chem pierwszej, drugiej, trzeciej gwiazdki.

Prawo Zucha:1. Zuch kocha Boga i Polskę.2. Zuch jest dzielny.3. Wszystkim jest z zuchem

dobrze.4. Zuch stara się być coraz

lepszy.

lipca zorganizował stały obóz w Osieku, a podobozem harcerzy ze Skórcza kierował druh Leon Chyła.

W 1938 roku w Skórczu powstaje drużyna żeńska imie-nia Emilii Plater, w której funk-cję drużynowej pełniła druhna Gardzielewska. Latem tego roku druh Józef Chyła zajął II miejsce w biegu na 200 metrów na za-wodach sportowych Pomorskiej Chorągwi, które odbyły się w Starogardzie.

Ostatni stały obóz w okresie międzywojennym zorganizowano we Wdeckim Młynie.

We wrześniu 1939 roku drużyna przestała istnieć. Część harcerzy uciekła do Generalnej Guberni i działała w organiza-cjach podziemnych. Co wiemy na podstawie udokumentowanych źródeł o niektórych naszych har-

powstania do lat pięćdziesiątych

W Związku Walki Zbrojnej - Armii Krajowej działali:

Józef ChyłaZygmunt CiesielskiNorbert Mantkowski

W ruchu oporu na Zachodzie Europy jako strzelec pokładowy dywizjonu bombowców RAF wal-czył Henryk Żak.

Są to fakty udokumentowane.

Drużyna harcerska Skórcza wznowiła pracę już 15 maja 1945 roku. 27 maja odbyła się pierwsza powojenna zbiórka. Do drużyny wstąpiło kilkunastu harcerzy. Li-czyła ona wówczas 36 członków.

Rozkazem numer l Komen-dy Hufca mianowano druha HO Leona Chyłę drużynowym pierw-szej drużyny w Skórczu, a już 17 czerwca harcerze wzięli udział w „Zlocie Hufca” połączonym z dniem harcerza. Harcerze uczest-niczyli w pierwszej rocznicy wybu-chu II wojny światowej.

Zuchami opiekował się Wódz Zuchowy dh Tadeusz Klewczew-ski, a jego przybocznymi byli Ka-zimierz Stoltz i Zbigniew Zylber-mann, uczeń Liceum Rolniczo-Spółdzielczego w Skórczu.

13 września 1945 roku wzno-wiła działalność żeńska drużyna imienia Emilii Plater. Drużynową została dh Cybula.

7 października pierwsze po-wojenne przyrzeczenie na ręce dh Lidki z Komendy Hufca złożyło 20 harcerzy. Oto pamiątka - doku-ment Stefana Kowalskiego z tego wydarzenia. Latem w 1946 roku (w dniach 6-22) sierpnia zorgani-zowano obóz stały w Płaczewie. Komendantem w ramach zgrupo-wania był ćwik Józef Chyła. Obóz zorganizowały wiejskie drużyny Hufca ze Zblewa i Skórcza.Oto komenda obozu w Płaczewie:Komendant - dh Józef ChyłaZastępca kom. - Roman Mulczyń-skiOpiekun - dh Leon Chyła

Gospodarz - Edmund RocławskiSkarbnik - Klemens SzachtaNa obozie harcerze zdobywa-

li stopnie harcerskie i sprawności, doskonaląc swoje umiejętności przydatne do życia w lesie (kucharz, traper, pionier, pływak, sobieradek, pierwsza pomoc, zdobnik).

W dniach 27 IV - 4 V 1946 roku zorganizowano wystawę prac harcerskich jako pierwszą tego typu formę pracy w Gdań-skiej - Morskiej Chorągwi. De-cyzją specjalnej komisji 7 DH w Skórczu otrzymała wyróżnienie za wzorowe zorganizowanie wystawy. Wśród 9 nagród indywidualnych jedną otrzymał dh Edmund Ro-cławski.

13 maja 1947 roku Drużyna otrzymała Zaświadczenie nr 678 wydane przez Główną Kwaterę w Warszawie, podpisane przez Na-czelnika ZHP, że nadano jej imię Adama Mickiewicza przy Miej-skiej Szkole Powszechnej w Skór-czu. Był to patent drużyny. W lip-cu w ramach zgrupowania Hufca zorganizowano w Głuchem koło Skórcza 22-dniowy obóz dla 22 harcerzy i 12 zuchów.

Ukoronowaniem pracy 1948 roku był obóz w Ryjewie, w któ-rym brało udział 22 harcerzy i 12 zuchów.

Latem 1949 roku Hufiec Sta-rogard zorganizował zgrupowanie obozów w Jeleńcu koło Ostródy. W ramach tego zgrupowania podobóz ze Skórcza z Komendan-tem Leonem Chyłą reprezentowa-ny był przez 46 harcerzy i zuchów. Z tego to obozu harcerze przysłali pozdrowienia dla dh Włodzimierza Mykietyna.

W połowie 1948 roku nastą-piło zjednoczenie polskich orga-nizacji młodzieżowych, w wyniku czego powstał Związek Młodej Polski - ZMP. Niestety harcer-stwo podporządkowano czynni-

W 1931 roku drużyna otrzymała harcówkę w budynku zlikwidowanej szkoły rolniczej. Mieściła się w dzisiejszej sali matematyki na parterze.

kom politycznym. Zarząd ZMP przejął kontrolę i opiekę nad ZHP. W związku z tym w 1950 roku nastąpiła likwidacja ZHP jako odrębnej organizacji młodzieżo-wej. Od tej pory harcerstwo będzie wzorować się na doświadczeniach radzieckiej organizacji „Pionier”. Całkowitym zmianom uległy treść „Prawa” i „Przyrzeczenia”, a także umundurowanie, odznaki organi-zacyjne, oznaki stopni i sprawności, hymn, a nawet nazewnictwo. Po zlikwidowaniu ZHP w 1950 roku powstała Organizacja Harcerska (OH). Organizacja ta była całko-wicie podporządkowana zadaniom ideologicznym i wychowawczym szkoły. Opiekunem był nauczyciel lub aktywista polityczno-społecz-ny wyznaczony przez kierownika szkoły. Nowy system nie miał nic wspólnego ze skautingiem i har-cerstwem.

Roman Kolenda

Harcówka była centrum życia i działalności drużyny. Budowano w niej nawet kajaki.

W lipcu 1933 roku zorgani-zowano pierwszy stały obóz har-cerski we Wdeckim Młynie, któ-ry trwał 9 dni, a komendantem był druh Włodzimierz Mykietyn. Rok później, też w lipcu, drugi stały obóz harcerzy w Skórzennie trwał już 13 dni, komendantem był druh Włodzimierz Mykietyn, zaś zastępcą druh Leon Chyła. Na zbiórkach drużynowy przekazywał swoje umiejętności techniczne wy-chowankom, którzy wykonywali drobne przedmioty domowego użytku, jak: lusterka z oprawkami, ramki do obrazów, okładki do al-bumów, rzeźby itp. Najciekawsza była makieta Zamku Malborskie-go wykonana przez druha Józefa Chyłę. Obecnie znajduje się ona w posiadaniu jego żony, pani. Zima 1934-35 zastępy Jeleni, Wilków, Wyżłów, Lisów zorganizowały wystawę swoich prac połączoną z kiermaszem. Uzyskane środki przeznaczono na akcję obozo-wą. W maju i czerwcu 1936 roku harcerze ze Skórcza wybudowali własną przystań wodną w Osie-ku, gdzie w lipcu zorganizowano obóz, którego komendantem był druh Leon Chyła. Rok później Hufiec Starogard w dniach 2 - 15

cerzach z okresu okupacji...

Norbert Mantkowski (1920-1944) należał do 96 Pomorskiej Drużyny w Skórczu. Był uczniem gimnazjum w Starogardzie. Po wybuchu wojny wraz z rodzicami wyprowadził się do Generalnej Guberni. Był członkiem grupy wywiadu AK delegatury rządu RP w Warszawie na Gdańsk. W 1944 roku w czasie wyjazdu do Gdańska został aresztowany i umieszczony w Obozie Koncentracyjnym w Stutthofie. 23 IX 1944 roku roz-strzelano go pod Cyplem.

Alojzy Cybula (1917-1944), urodzony 27 września 1917 roku w Skórczu, był jednym z pierw-szych harcerzy. Należał do 98 DH w Skórczu. Przed wybuchem woj-ny pracował w Zarządzie Miasta. W czasie wojny był działaczem ruchu oporu w Tczewie, następnie więźniem Stutthofu. Wraz z grupą innych harcerzy został rozstrzela-ny 23 IX 1944 roku w Ocyplu.

Józef Chyła (1919) działał w Szarych Szeregach w rejonie Ło-wicza w latach 1941-1943 i na Ko-ciewiu w latach 1943-45.

Twarze Skórcza

Dr wet. Tadeusz Zieliński, burmistrz miasta Skórcz IV kadencji. Objął fotel i pierwsze zaskoczenie - przez 4 lata nie będzie pieniędzy, bo trzeba spłacić kredyt wzięty na oczyszczalnię ścieków. Dziś ma satysfakcję choćby taką: - Pokażcie mi drugie takie miasteczko, gdzie prawie bez pieniedzy zrobiono tyle nasadzen drzew i krzewów...Zostawił po sobie ambitne plany, które maja być realizowane (np. obwodnica).

Page 20: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

20 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Promować dobro

Pierwszy numer ukazał się w Niedzielę Palmową 1991 roku. Za-łożenia i cel pisemka, czyli przepis na długowieczność czasopisma: przybliżyć i ułatwić przeżywanie niedzielnej liturgii (stąd tygo-dnik), pisać tylko o dobrych przy-kładach, nie krytykować, promo-wać dobro, unikać tanich sensa-cji, konfliktów i polityki. „TP” to jedyna ukazująca się nieprzerwa-nie przez prawie 20 lat gazetka w Skórczu, dlatego artykuły traktują też o wydarzeniach kulturalnych i sporcie w tym mieście. Redakcja stara się z wszystkimi żyć w zgo-dzie. „TP” odgrywa bardzo ważna rolę w komunikacji i stosunkach interpersonalnych. Stał się forum, na którym można podziękować innym ludziom. Zamieszczane intencje mszalne z sąsiednich parafii bywają przyczynkiem do spotkań rodzinnych – czytelnicy mają wielu krewnych w okolicy i wiedząc, że w sąsiednim koście-le odbędzie się msza za bliskich, często udają się na nią. Dzisiaj na-kład wynosi około 1200 egzem-plarzy. Tygodnik trafia do prawie wszystkich rodzin w parafiach: Skórcz, Grabowo, Barłożno, Ko-ścielna Jania, Pączewo. W począt-kach wydawania obejmował jesz-cze parafie Czarnylas i Kasparus oraz Osiek (która podziękowała za współpracę i rozpoczęła wyda-wanie własnej gazetki).

PomysłodawcaPomysłodawcą tygodnika

był ksiądz Zenon Myszk, niegdy-siejszy redaktor naczelny „Piel-grzyma”. Swego czasu podczas okazjonalnej wizytacji w Skórczu miał on sposobność wysłucha-nia wykładu Zygfryda Anhalta (z wykształcenia historyka) o miej-scach pamięci narodowej, maso-wych grobach ofiar wojny, cmen-tarzach w Skórczu. Pan Anhalt wszystko mówił z pamięci, nie

„Tygodnik Parafialny” -

ma w zwyczaju w takich momen-tach występować z kartką. Ksiądz Myszk gratulował mu wtedy pre-lekcji. Kiedy przyszedł do Skórcza na probostwo i wyszedł z inicja-tywą wydawania tygodnika ko-ścielnego, zapewne przypomniał sobie o takiej wyjątkowej osobie. Pan Anhalt przyjął propozycję. Początkowo przy składzie praco-wała dość liczna ekipa z pierw-szym redaktorem technicznym Mariolą Wyką. Wszystko odbywa-ło się na plebanii. Kancelarię pa-rafialną zaczęła wtedy prowadzić pani Beata (jeszcze Bogalecka) i w taki naturalny sposób w 1992 roku trafiła do ekipy redagującej. Dzisiaj redakcję stanowią czte-ry osoby. Pana Anhalta w razie potrzeby zastępuje Grzegorz Piotrowski, a panią Beatę Iwona Dembska. W składzie pomagali zawsze skórzeccy wikariusze.

Bywały sytuacje dramatyczneTryb pracy w początkach „TP”

był zupełnie inny, niż jest teraz. Dostarczone, ręcznie pisane ar-tykuły przepisywano na kompu-terze. Ręcznie robiono makietę. Redaktor przepisywał teksty w edytorze. Drukowano tekst, wyci-nano go, wklejano na kartki zgod-nie z makietą. Zdjęcia trzeba było wywołać, dokładnie opisać na karteczce doklejonej na odwro-cie. Taką „wyklejankę” wieziono do Wydawnictwa Bernardinum w Pelplinie. Prace nad składem trwały wtedy od poniedziałku do późnych godzin nocnych w śro-dę, razem około 16 godzin tygo-dniowo.

Później przyszła era progra-mów komputerowych do składu tekstów. Do nauki wytypowano panią Beatę. Mozolną pracą, roz-wiązywaniem naturalnie poja-wiających się problemów i poko-nywaniem kolejnych stawianych poprzeczek doszła do takiej per-fekcji, że z czasem sama mogła

służyć radą swoim nauczycielom. Bywały sytuacje dramatycz-

ne. Środa, około północy. Numer już gotowy. Pech. Na skutek nie-szczęśliwego użycia kompute-ra wszystkie informacje zostały dokumentnie usunięte z dysku. Przerażenie i bezsilność. Co robić? Księdza Myszka, który mógłby w takiej sytuacji najlepiej pomóc, akurat nie było. Trudno. Redak-cja napisała do niego karteczkę: „Przepraszamy bardzo, wszyst-ko się skasowało. Materiały są ułożone jeden pod drugim przy komputerze.” Ksiądz przyjechał w nocy i wszystko do rana prze-pisał! Nieraz składano gazetkę do drugiej w nocy, wszyscy umęcze-ni zażegnywali się, że to już ostat-ni numer. Doping czytelników powodował, że nabierali wiatru w żagle i kolejne numery ukazują się systematycznie do dziś.

„Wieczory Czwartkowe”Redakcja „TP” przeniosła się

z plebanii do domu katechetycz-nego, a później do domu pani Be-aty. I tak, jak król Stanisław August Poniatowski organizował Obiady Czwartkowe, tak pan Zyga z pa-nią Beatą mają „wieczory czwart-kowe” zwane żartobliwie „święty-mi czwartkami”. Nie da się opisać, jak te czwartki wyglądają! Trzeba przyznać, że pani Beata jest do-skonale zorganizowaną osobą. Z łatwością wyszukuje wśród wielu segregatorów różne informacje, materiały historyczne. Zdjęcia w albumach poukładane, udoku-mentowana jest nawet rodzinna atmosfera z owych wspólnych czwartków. Pani Beata pracu-je zawodowo, jest żoną, matką dwóch córeczek, prowadzi dom i do tego wszystkiego pomaga przy prowadzeniu rodzinnego interesu (można ją zastać w kul-towym „Barze Kącik”). Gdy dzieci

pani Beaty były malutkie, to pod-czas pracy nad składem bardzo chętnie, z anielską cierpliwością zajmowali się nimi na zmianę pan Zygfryd z panem Piotrowskim. Na zdjęciach, które pokazuje pani Beata, widać, jak dziewczynki tar-moszą jednego pana lub patrzą w oczy drugiemu siedząc mu na kolanach. W tej chwili praca przy składzie idzie tak sprawnie, że cały numer redaktor naczel-ny z redaktorem technicznym przygotowują w około 6 godzin w jeden wieczór. Oboje zbierają materiały na nadchodzący ty-dzień. Bywa i tak, że kiedy numer jest już zamknięty, okazuje się, że zapomniano o wstawieniu najważniejszego tekstu - żeby o nim nie zapomnieć, przez cały czas trzymany był w garści, na kolanach. I pracę nad numerem wznawia się. Pani Beata mówi, że bywają chwile zwątpienia. Wte-dy pan Zyguś pociesza ją: „Damy radę! Damy radę!” – i wszystko się udaje, powstaje kolejny numer. Za ten komplement pan Anhalt odwdzięcza się mówiąc, że Beata poradziłaby sobie bez niego ze zrobieniem jednorazowego nu-merem „Tygodnika”, ale on sam, z powodu braku umiejętności komputerowych, nie zrobiłby ani jednego wydania. Pani Beata śmieje się, że pan Zygfryd to taki mózg gazetki, głowa, a ona jest szyją. Ot, taki zgrany team!

Wzór do naśladowania Redakcja jest doceniana – są

podziękowania od biskupa, władz miasta, były już dwa wywiady o „TP” udzielane Radiu Głos z Pel-plina, artykuły w prasie lokalnej. Świętowane było wydanie 50., 100., 200., 300. numeru Tygodni-ka. Na te okazje redakcja i księża spotykali się przy kawie i cia-

steczku z wiernymi czytelnikami. Były skromne upominki dla tych, którzy przynieśli komplet gaze-tek. Z okazji jubileuszu wydania 500. numeru był tort z wielkim „500” w dekoracji. Teraz czekamy – i redaktorzy, i my czytelnicy - na tysięczne wydanie naszej gazetki, a to już za dobry rok.

„TP” dość wcześnie stał się wzorem do naśladowania. Ks. Zenon Myszk prowadzi w swojej obecnej parafii w Łebie bliźniaczą gazetkę. Dawny skórzecki wika-riusz ks. Jacek Dudziński po prze-niesieniu do Chełmna założył tam analogiczne pisemko. Działania w Skórczu zdopingowały szafarzy z parafii św. Mateusza w Starogar-dzie do zainicjowania wydawania miesięcznika „Mateusz”.

Autorzy Nie można zapomnieć o au-

torach związanych z „TP”. Było ich wielu. W tym artykule wymieni-my tylko tych, którzy już od nas odeszli. Niech to będzie takie me-mento dla Nich.

Józef Grzonka – pisał opo-wiadania naturalną gwarą ko-ciewską, taką, jaką mówił w domu. Bardzo pochlebnie o Jego twórczości wyrażała się ekspert od gwary kociewskiej prof. Maria Pająkowska-Kensik ze Świecia.

Kazimiera Jerkiewicz, rdzenna mieszkanka Skórcza, pisała do TP o obyczajach, trady-cjach z terenów Skórcza i Kocie-wia. Choć nie posiadała wielkie-go wykształcenia, to pisała pięk-nym literackim językiem. Część jej zbiorów publikowanych w „TP” wydano w formie książki pod ty-tułem „Legendy i opowiadania Skórcza i okolic”. Autorką grafik w tej publikacji jest jej córka Bar-bara (odziedziczyła ona po matce również talent literacki). Pani Ka-zimiera planowała zrobić spacer po przedwojennym Skórczu i

Pisać o Nich można tylko superlatywy: skromni, życzliwi, do cna dobrzy, radośni,

emanujący energią, uśmiechnięci. Redaktor naczelny Zygfryd Anhalt (przez przyjaciół

zwany Zygą, Zygusiem) i redaktor techniczny Beata Jurczyk nieprzerwanie od 18 lat, z jedy-nie dobrymi intencjami, poświęcając społecz-nie swój czas. W rodzinnej atmosferze tworzą najstarszy w diecezji periodyk kościelny – „Ty-godnik Parafialny”. Do tego sieją propagandę

jedynie dobra i miłości. Z takiego ładunku pozytywnych fluidów musi wyjść dzieło przy-

noszące jedynie radość i szczęście. Oto nasz „Tygodnik Parafialny” („TP”) w ich oczach.

Redaktor naczelny „Tygodnika Parafialnego” Zygfryd Anhalt i redaktor techniczny Beata Jurczyk.

Page 21: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

21PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

wchodząc do budynków, skle-pów snuć opowieści o ludziach, którzy się tam przewijali. Nieste-ty, wola Boska była inna. Zabrakło ziemskiego czasu.

Maria Honorata Romanow-ska posiadała wyjątkowy dar opowiadania na każdy temat. Na prośbę pana Anhalta zaczęła pisać do „TP” drobne opowiada-nia, również o tematyce zwią-zanej z rodzinnymi Kresami, np. o wileńskich Kaziukach. Cykl jej artykułów drukowanych w „TP” wydano w formie książki pod tytułem „8 błogosławieństw w opowiadaniach Honoraty”. Są tam opowiadania wzięte z życia autorki. Bohaterami są znajomi pani Romanowskiej. Opisane są autentyczne wydarzenia. Ho-norata pisywała regularnie do „Gazety Kociewskiej”, gdy jej re-daktorem naczelnym był Tadeusz Majewski. Miała grono wiernych czytelników, którzy „GK” kupo-wali tylko dla jej tekstów. Utwory Marii Honoraty warte są wydania drukiem i rozpowszechnienia na skalę krajową.

Iwona Romanowska - sy-nowa Honoraty, pisywała do „TP” głównie na tematy teologiczne, bo oprócz tego, że była magi-strem ogrodnictwa, to ukończyła

propaganda dobra i miłościteologię. Wydano jej książkę pod tytułem „Zaufać. Wierzę, że Bóg mnie nie opuści” - o życiu Zofii Maślonkowskiej ze Skórcza.

Jeżeli już piszemy o publika-cjach autorów, to trzeba wspo-mnieć o poezji i prozie literata - naukowca Grzegorza Piotrow-skiego. Mimo iż pochodzi z Byd-goszczy, doskonale zna Skórcz i okolice, przemierza te nasze kociewskie dróżki i utrwala je w swojej twórczości. Z jego inicjaty-wy, w ramach wiedzy o kulturze, uczniowie bawili się w kulturę regionu i opracowali informacje o okolicznych kapliczkach. Naj-lepsze prace były publikowane w „TP”, a treści wykorzystano w książce „Kapliczki i krzyże przy-drożne Kociewia”.

Pana Anhalta cieszy, kie-dy ktoś spoza terenu Kociewia sam zainteresuje się współpracą z „TP”. Jest takich przypadków kilka. W latach 90., po wielkich powodziach na południu Polski, na letnisko do dziadków przy-jeżdżała licealistka z okolic Wro-cławia - właśnie powodzianka. Spytała, czy nie może na łamach „TP” opisać swoich przeżyć. Oczy-wiście, że dostała zgodę. Połknęła bakcyla. Przez kilka kolejnych lat, kiedy tylko przyjeżdżała, listow-

nie polecała się do współpracy i pisała – o babci i dziadku, o ich zagrodzie. Inny przykład. Pan Anhalt niejednokrotnie gościł na wakacjach przyjaciela z cza-sów akademickich. Ów kompan – prawnik, proszony o zrobienie korekty tekstów w „Tygodniku”, tak się wciągnął, że z własnej ini-cjatywy zaczął pisać artykuły.

Pan Zygfryd w początkach „TP” pisał dużo tekstów, głównie teologicznych i obyczajowych – choćby o człowieku, który prze-mierzał świat rowerem. Zrobiony z nim wywiad „Recepta na długie życie” ukazał się również, wraz z tekstami Honoraty, w „Gazecie Kociewskiej”.

Gdyby tak pomnożyć ilość numerów „TP” (wydano ich już 942) przez czas spędzony nad ich składaniem (kiedyś 16, dzisiaj 6 godzin – do rachunków policz-my 8 godzin), to wychodzi 7536 godzin, to jest 314 pełnych dni (jak kto woli dób), czyli prawie rok pracy bez zmrużenia oka! To prawdziwy wyczyn! Szanow-nej Redakcji życzymy zdrowia i niezmieniania się pod żadnym względem!

Barbara Dembek-Bochniak

Gród szpaka w książkachNa łamach „Tygodnika Parafialnego” zadebiutowało wielu autorów. Niektórzy z nich doczekali się wydania swoich tek-stów w formie książek. Prezentujemy te i inne publikacje na temat Skórcza.

Miejsce znalezienia rogów tura, prymitywnych żaren i noża myśliwskiego z kamienia, wcze-snośredniowieczny gród wyżynny powstały na miejscu dawnej stacji handlowej „commercial”, a może grodzisko „Tempel”, gdzie jest umiejscowiony najstarszy frag-ment Skórcza?

A gdzie poszukiwacze skar-bów mogą znaleźć zakopaną na początku XIX wieku kasę francu-ską?

Jaki ptak wabi samicę stojąc w gnieździe z wyciągniętą szy-ją? Kiedy samica usiądzie obok i po dodatkowych zalotach sam-ca uchwyci gałązkę w dziób, by położyć ją na miejscu wskazanym przez partnera, parę taką uważa się za połączoną. Jak długo trwa taki zgodny, ptasi związek?

Odpowiedzi trzeba szukać w publikacji Józefa Milewskiego „Skórcz i okolice (w 50-lecie nadania praw miejskich)” wy-danej w 1984 roku przez PTTK, Stowarzyszenie Wyższej Uży-teczności, Regionalną Pracownię Krajoznawczą w Gdańsku.

Jest rok 1925. Pożar! W czte-rech rejonach Skórcza daje się sły-szeć sygnał wzywający trwożnie na alarm! To trębacze z Ochotni-czej Straży Pożarnej dmą ile sił w płucach w srebrne instrumenty! Jak oznakowane były domy druhów trąbiących na trwogę i na ratunek?

Każdy mały Wojtuś chce zo-stać strażakiem głównie za spra-wą wyjątkowego stroju, a przede wszystkim błyszczącego hełmu! Strażacy z OSP w Skórczu nie za-

wsze mieli takie piękne, lśniące nakrycia głowy. W latach pięć-dziesiątych zeszłego wieku zastę-powały je przemalowane niemiec-kie wojskowe hełmy. Właśnie tak chroniąc głowy druhowie walczyli w 1955 roku z pożarem w Osów-ku. Walka trwała 18 godzin, była wyczerpująca, a jednostki ze Skór-cza wracały na resztkach paliwa.

Jak dotarły do miasta?Orkiestra Dęta OSP przeżywa-

ła swoje lepsze i gorsze momenty. Były chwile chwały, ale było też 5-letnie zawieszenie działalności.

Orkiestra reaktywowała się w 1981 roku wraz z przybyciem do Skór-cza i podjęciem pracy w tutejszej Szkoły Podstawowej druha Kazi-mierza Schulza. Nowego kapelmi-strza wspierał swym bogatym do-świadczeniem jego ojciec - znany kociewski muzyk, kultywator tra-dycji ludowego folkloru Ziemi Ko-ciewskiej – Jan Schulz. Jakie były owoce współpracy orkiestry dętej OSP w Skórczu z panem Janem?

Gdzie znaleźć odpowiedzi na powyższe pytania? Gdzie przeczy-tać więcej?

Zapraszamy do lektury książ-ki „100 lat Ochotniczej Straży Pożarnej w dziejach Skórcza” autorstwa Krzysztofa Friedricha, Alojzego Koseckiego i Rafała Ko-seckiego, wydanej w 2003 roku przez OSP w Skórczu.

W roku szkolnym 1838/1839 nauczyciel Ludwig Glanert od-notował, że „nauka kobiecych robótek ręcznych nie została roz-poczęta, ponieważ jestem jeszcze kawalerem”. Jakie nauki pobierała młodzież w szkole ewangelickiej?

W 1907 kościół ewangelicki

znajdował się w złym stanie technicz-nym. Pastor Erdmann skarżył się, że panujące w świątyni zimno i przecią-gi, z drugiej strony duchota, odstra-szały wiernych od uczestnictwa w nabożeństwach. Pytał, co za pożytek z Domu Bożego, którego odwiedzanie przynosi straty na zdrowiu? Co zro-biono, aby poprawić sytuację?

Ciekawość zaspokoi książka au-torstwa Iwony Pawłowskiej pod tytu-łem „Monografia Gminy Ewange-lickiej w Skórczu” wydana w 2007 roku przez Towarzystwo Przyjaciół Skórcza i Ziemi Kociewskiej.

cd. na str. 22

Page 22: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

22 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

„Osiem błogosławieństw w opo-wiadaniach Honoraty”Wydano staraniem Zespołu Re-dakcyjnego „Tygodnika Parafial-nego” w 1996 roku„Zaufać. Wierzę, że Bóg mnie nie opuści…” Iwona Romanowska2002

W okolice dręczonego zarazą Skórcza przybył św. Jacek wraz z dwoma towarzyszami. Przed śmiercią głodową uratowała ich tajemnicza kobieta. Kim była i czym nakarmiła wędrowców?

Dlaczego Zuzanna była zdzi-wiona, gdy Helga odezwała się do niej słowami: „Susan, ty mieć tylko pół dzień wolny, bo Mamze-la być chora” i co zwiastuje mgła, która po rozbiciu wietrzykiem ponownie łączy się i płynie nad lasy?

Losy Anusi i Franka połączył węgorz i chciwość wujostwa. Dla-czego młodzi nie byli szczęśliwi?

Niepowtarzalne motywy za-wiera książka będąca efektem współpracy Kazimiery Jerkiewicz z „Tygodnikiem Parafialnym” – „Legendy i opowiadania Skórcza i okolic”.

dok. ze str. 21Jarmark na Rynku Świńskim,

Rynku Maślanym, kościół ewange-licki, młyn parowy Alfreda Szerle, kaflarnia Pawłowskich, „Gminny Ośrodek Maszynowy” Pałuckiego, skórzeckie jezioro z żaglówkami…

Zdjęcia dzieci z Ochronki św. Anny, panny z Katolickiego Sto-warzyszenia Młodzieży Żeńskiej, pracownicy biura Wójtostwa…

Reprodukcje starych pocztó-wek, wyretuszowane stare, pod-niszczone fotografie pokazujące życie w Skórczu…

Takie rzeczy to tylko w książ-ce „Skórcz w starej fotografii” autorstwa Mirosławy i Andrzeja Szarmachów oraz Haliny i Marka Tymińskich, wydanej w 2004 roku przez FOTO VIDEO MARK.

Gród szpaka w książkach

W XVIII i XIX wieku umie-ralność wśród mieszkańców okolic Skórcza była stosunkowo wysoka, ale zdarzali się ludzie, którym dane było przeżyć ponad wiek. 107 lat żyła Katarzyna Kitta, 105 lat Mateusz Zblewski – obo-je z Wielbrandowa. Komu jeszcze stuknęła w życiu setka?

W 1823 roku w Skórczu utworzono Stację Pocztową, na którą składał się budynek urzędu, stajnia dla koni, wozownia dla dyliżansów i obszerny zajazd. O której przyjeżdżały i odjeżdżały dyliżanse kursujące do Starogardu i Czerwińska?

W 1952 roku rozpoczęto re-konstrukcję wieży kościelnej. Nie sposób było zdobyć dachów-ki ceramicznej. W obrocie była jedynie dachówka cementowa o naturalnym kolorze. Służby kon-serwatorskie wymagały dachówki czerwonej. Jaką radę dał parafia-nin Ludwik Friedrich i czy udało się sprostać wymaganiom konser-watorów?

Zapraszamy do zapoznania się z treścią książki Alojzego Kosec-kiego i Rafała Koseckiego „Dzieje Skórcza”, wydanej w 2005 roku przez Towarzystwo Przyjaciół Skórcza i Ziemi Kociewskiej.

W 1887 roku w Skórczu dzia-łały dwie szkoły ludowe: pięcio-klasowa katolicka z 4 nauczycie-lami i 302 uczniami oraz jednokla-sowa ewangelicka z 84 dziećmi. Gdzie znajdowały się te szkoły?

Czy pamiętacie szkolne wy-jazdy i zbieranie ziemniaków, ka-mieni na polach, sadzenie lasu… Takie i inne akcje, w których uczestniczyła młodzież szkolna w latach 70. i 80. pozytywnie kształ-towały młode charaktery. Czy ma-cie ochotę na wspomnienia rów-nież w wersji obrazkowej?

Jakże pożądany przez dzisiej-szych nauczycieli zapis decyzji Rady Pedagogicznej w 1964 roku:

„(…)Wprowadza się jedno-lite zasady właściwego ubierania się uczniów i tak dziewczęta są

w czarnych fartuszkach z białymi kołnierzykami, a chłopcy w mary-narkach i normalnych spodniach, a nie z wybijanymi gwoździami tzw. dżinsach. (…) Stale tak w szkole jak i w internacie należy walczyć drogą perswazji z malowaniem się dziewcząt i wymyślnymi fryzura-mi” - można znaleźć w książce: „Z dziejów Technikum w Skór-czu w latach 1922-2005” autor-stwa Romana Kolendy, wydanej w 2005 roku przez Komitet Organi-zacyjny Obchodów 85. Rocznicy Szkoły Ekonomiczno-Rolniczej w Skórczu.

W XVIII wieku w parafii Skórcz zamieszkiwał człowiek, który w ramach honorarium otrzy-mywał 40 florenów rocznie z od-setek od lokaty w radzie miejskiej w Gniewie, część z tacy, 3 grosze od kmiecia i w dodatku posiadał uposażenie wiejskie. Jaką pełnił funkcję?

Skórzecki artysta Piotr Ty-borski wyrzeźbił dla tutejszego kościoła Chrystusa Frasobliwe-go, zaprojektował Krzyż będący pamiątką Wielkiego Jubileuszu Roku 2000. Gdzie można znaleźć oba dzieła?

Jakie konsekwencje miała skarga rządcy parafii Lamberta Szymona v. Żabińskiego, że jako-by „Bukowski y Żurewski prze-ciwko iemu Parafię buntują”?

Brzmi jak u Stanisława Lema: jeden srebrny parifikel (wartości 1 talara), 6 humerałów, 16 korpora-łów, 11 purifikatorów. W XIX wie-ku te rzeczy były na wyposażeniu kościoła, a oprócz nich między innymi: jedne organy z pedałem nowe, dobre i użyteczne, dwa ku-fry do trąbek, jeden beret, 2 czar-ne lekkie nakrycia, w tym jedno uszkodzone… Co jeszcze?

Odpowiedź w książce „Histo-ria parafii pw. Wszystkich Świę-tych w Skórczu” autorstwa Aloj-zego Koseckiego i Rafała Kosec-kiego, wydanej w 2006 roku przez Towarzystwo Przyjaciół Skórcza i Ziemi Kociewskiej.

Książki autorstwa Grzegorza Pio-trowskiego: tomiki poezji „Dla Iwony” 1998; „Tak mało światła” 2003; „Most” 2007 oraz „Historii pełno”

opracowała Barbara Dembek-Bochniak

Miasteczko zieleni

- Pokażcie nam drugie takie miasteczko - mówią niektórzy mieszkańcy Skórcza mając na uwadze ilość nasadzeń krzewów i drzewek. I rzeczy-wiście - sadziło się tu dużo. Robiła to również i młodzież, co uwieczni-liśmy na zdjęciu. FOT. T. Majewski

Page 23: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

23PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Budowa fontanny na rynku w Skórczu ma ciekawą historię. Po-mysł powstał na początku lat 90. Zaczęto nawet wznosić mur jako jej element. Na tym się skończyło. Budowę zakończono z inicjatywy radnych IV kadencji. Jest bardzo ciekawa. Oto wypowiedź do prasy twórcy fontanny artysty rzeźbiarza Piotra Tyborskiego jeszcze przed oddaniem dzieła do użytku.

- Kompozycja fontanny opo-wiada legendę o powstaniu nazwy miasta. Składają się na nią: dziecko, gryf porywający to dziecko i szpak oddający z powrotem dziecko matce. Te trzy elementy powstają w mojej pracowni. Ptaki i dziec-ko będą z żeliwa i spoczną na ka-miennych podstawach. Dlaczego z żeliwa i kamienia, a nie z brązu? Raz, że rzeźby będą stosunkowo małe i łatwo byłoby je ukraść, dwa, że mamy w naszym regionie dużo głazów narzutowych, więc warto wykorzystać materiały dane nam przez naturę.

Zastaliśmy wówczas rzeźbia-rza przy pracy w granitowym ka-mieniu – rzeźbieniu kamiennej misy z „zaklętą” w niej opowieścią z Borów Tucholskich.

– To jest po prostu moja bajka z Borów – mówił Tyborski. - Jest diabeł ze swoim ulubionym zwie-rzątkiem (bo jak wiadomo, miał swoje ulubione zwierzątko), a cała mądrość tego zwierzątka – jak to w bajkach bywa – była zawarta w ogonie. Są jeszcze jaszczurki.

Piotr Tyborski jest właściwie drugim projektantem fontanny. Pierwszy projekt, mur, został na szczęście zarzucony. Gdyby stanął, podzieliłby ryneczek na dwie czę-ści.

W fontannie nie ma proble-mów z wodą. Zasilanie jest natu-ralne. Miasteczko ma kilka ujęć wody artezyjskiej, a jedno ze źródeł znajduje się akurat w tym miejscu.

- Dzięki bogatszemu wystro-jowi fontanny możemy tylko zy-skać. Ładne wyeksponowanie tego miejsca wypromuje to źródło i miasto. Nie zrobiłby tego zwyczaj-ny mur.

Każda z rzeźb ma ujście swo-jej wody. Wypływa jako symbol życia od dziecka. Woda jest też podawana w dowód wdzięczności szpakowi (tryska do dzioba szpa-ka). Ale woda ma również swoje różne przemiany i potrafi być też zła. Dlatego i gryf sączy ją (tryska) z dzioba jako tę złą wodę. Najważ-

Legenda zaklęta w fontannie

W przeciwieństwie do wielu miejscowości Skórcz ma fontannę – dzieło sztuki

niejszym zbiornikiem – ujściem wody w fontannie – jest kamien-na misa, która, pomijając kwestie estetyczne, w przypadku wojny lub skażenia wody miejskiej może posłużyć jako zbiornik wody dla mieszkańców.

Trzy figury z legendy staną na dość duże powierzchni. Jak na fontannę – nietypowo.

- Z konieczności - tłumaczył rzeźbiarz. – Musiałem mocno zasta-nowić się nad właściwą kompozycją przestrzenną, znalezieniem odpow-iedniej koncepcji, ale mam do czynienia z już istniejącym basenem, powstałym w 1993 roku, którego rozpiętość liczy sobie 10 metrów. Stąd rozstaw tych trzech elemen-tów fontanny jest duży. I dlatego powstały jakby trzy autonomiczne figury, każda z osobną wodą. A co do tematyki? Kiedy zlecono mi to zada-nie, długo zastanawiałem się nad re-alizacją. Doszedłem do wniosku, że dla nas odpowiednim tematem bę-dzie historia miasta Skórcz. Chodzi o to, żeby każdy z nas mógł identyfi-kować się ze swoim miastem. Mniej odpowiednia byłaby kompozycja abstrakcyjna. Kocham abstrakcję, ale to jest małe miasto i dla kogo ona by służyła?

Tadeusz MajewskiOprac. Na podsatwie tekstu

Kociewiak nr 34/2002, dodatek do Dziennika Bałtyckiego

Św. Roch czuwa nad Skór-czem od początku lat 30. XX w. Przedtem stał tu krzyż. Ufundo-wali go ci, którzy przeżyli epide-mie cholery w XIX w. Ślubowali pielgrzymować raz do roku do św. Rocha w Osieku, aby mu po-dziękować. Od tego zaczęły się pielgrzymki, które odbywają się w pierwszą niedzielę po 16 sierpnia. Pierwsi pielgrzymi wyruszali spod krzyża boso i na czczo. Kawałek suchego chleba zjadali dopiero po spowiedzi i mszy św. odpusto-wej ku czci św. Rocha w Osieku. Wierzyli, że wstawiennictwu tego patrona od zaraźliwych chorób zawdzięczają ocalenie.

W Skórczu figurę, przed-stawiającą świętego przyjaciela i opiekuna chorych, ufundowali

rzemieślnicy pod przewodnic-twem szewca Jana Tubajskiego. Był pomysłodawcą i organizato-rem całego przedsięwzięcia, znany z pobożności i gotowości do nie-sienia pomocy uboższym od niego. - Wszystko by rozdał dla bied-nych - mówiła o nim jego córka Helena Nowakowska. Cztery lata temu z jej inicjatywy figurka zo-stała odnowiona. Część pienię-dzy dali gospodarze z Ryzowia, a resztę dołożył pan Włodarczyk.

Postoi jeszcze św. Roch na swoim postumencie przez wiele lat i oby nas bronił przed epide-miami zaraźliwych chorób, ale także znieczulicą na cudze nie-szczęścia, wzajemną nieżyczliwo-ścią i materializmem.

MK

Święty Roch czuwa na rozstaju dróg

Z okazji uruchomienia fontanny zebrało się przy niej sporo ludzi. FOT. Bogdan Romanowski

Dziś fontanna jest jedną z głównych atrakcji miasteczka. Zatrzymują się przy niej przejezdni, często brodzą po wodzie dzieciaki. FOT. Tadeusz Majewski

Page 24: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

24 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Okres międzywojenny. Jan Pawłowski sprzedaje wszelkie swo-je posiadłości w Skórczu. Chce wyjechać na Litwę. I straszny pech - w ciągu nocy prawie wszystko traci w wyniku reformy monetarnej Władysława Grabskiego w 1924 r. Za zdewaluowane pieniądze kupu-je tylko skromne gospodarstwo na wybudowaniu wolentalskim, gdzie zamieszkuje z żoną Marianną. I tam zakłada cegielnię. W międzyczasie kupuje działkę w Skórczu – Bora-szewie. Buduje i wyposaża kaflarnię.

Rzemiosło, handel, drobna produkcja – tym zajmowały się w Skórczu całe rodziny przez kilka pokoleń. W beznadziejnych nieraz warunkach.

Mali wielcy pozytywiści

Pawłowscy mają sześciu synów i dwie córki. Najstarszy, Stanisław, ginie w wojnie bolszewickiej, naj-młodszy, Bolesław, zostaje zabity jako partyzant. Za działalność syna Jan zostaje potem uwięziony w Stu-thoffie, gdzie zostaje stracony.

Tragiczne losy, jak milionów Polaków.

Antoni, jeden z czterech żyjących synów, osiada na oj-cowiźnie w Wolentalu. Pozo-stali, Augustyn, Józef i Kazi-mierz, zamieszkują w Skórczu. Córki emigrują do Wejherowa. Jan widział w swojego następcę w Augustynie. Chłopak uczył się w rzemiosła ceramicznego w Po-znaniu. Razem trudnią się gospo-darstwem, kaflarstwem, wyrabiają cegłę szamotową i doniczki, które sprzedają ogrodnikom w Starogar-dzie i Grudziądzu. Augustyn żeni się w 1936 r. się z Kazimierą Chy-łą. Mają dwóch synów i córkę.

Synowie po nauce w dużym mieście tam pozostają. Przy Augu-stynie i Kazimierze zostaje córka Barbara. Poznaje tajniki kaflarstwa i od 17. roku życia pomaga ojcu. - Po wojnie ojciec wprowadził nowe technologie, np. piece do wypalania kafli trocinami, na co otrzymał pa-tent. Zatrudniał 18 ludzi. Wypro-dukowany towar wywoził w Pol-skę, a także zaopatrywał okoliczną ludność. Do Skórcza sprowadzał stłuczkę szklaną i glinkę aż ze Śląska. Transportery duże i częste przy-chodziły pociągiem. Ojciec chciał budować bocznicę kole-jową - wspomina w wywiadzie z Teresą Wódkowską w 1991 r. Barbara Pawłowska - Scholte. Pawłowskim zawsze wiodło się do-brze.

- Ojciec był jednym z pierw-szych, po Litwińskim (właścicielu tartaku), posiadaczem samochodu, fiata.

W 1951 r. firmę Pawłowskich przejmuje Zarząd Państwowy. Au-gustyna „robią” kierownikiem tech-nicznym. Tę samą funkcję pełni w Pelplinie i Tczewie. Krąży między tymi miastami.

W 1956 r. atmosfera w upań-stwowionych zakładach staje się nie do zniesienia, ale pozwala Au-gustynowi pozostać w firmie. Re-zygnuje z pełnionej funkcji, ściśle mówiąc – jest do tego zmuszony. Zostaje dwukrotnie wywłaszczo-ny - raz podczas okupacji, kiedy byli zmuszeni zostawić swoje i

Wiele można osiągnąć, przezwyciężyć, jeśli zawód jest pasją, a nie tylko sposo-bem na zarabianie - powta-rzał Augustyn Pawłowski. Rodzina Pawłowskich od pokoleń ściśle była związana ze Skórczem.

Takich małych wielkich pozytywistów – producentów, handlowców, rzemieślników - w Skórczu było wielu. Między innymi Klemens Piórek, któ-ry stawiał na całym Pomorzu piece.

Skórcz 1936. W pierwszej parze Jan Pawłowski, druga para Julianna i Leonard Chyła. Repr. Tadeusz Majewski

Augustyn Pawłowski w Poznaniu przy swoim samochodzie – drugim w Skórczu.

kompromisy, które naruszały gra-nice uczciwości wobec siebie.

Barbara pracuje ze swoim oj-cem aż do urodzenia syna, Klaudiu-sza. Augustyn po przejściu na eme-ryturę nadal trudni się rzemiosłem. Wykonuje ceramiczne popielnicz-ki. Nie może rozstać się ze swoim fachem. Powtarza, że wiele można osiągnąć, wszystko przezwyciężyć, jeśli zawód jest pasją, a nie tyl-ko sposobem zarabiania na życie. A Barbara? Wyjeżdża do Ho-landii, ale po kilkunastu latach wraca do rodzinnego Skórcza, bo tu przecież są jej korzenie.

Na postawie tekstu Teresy Wódkowskiej

opracował Tadeusz Majewski Tygodnik Kociewski – nr 25,

20.06.2001r.

Pani Barbara: Ojciec Augustyn mówił, że raz w szkole oberwał, bo nie znał historii Niemiec. A jego matka Marianna wzięła go za rękę i podprowadziła pod poczet królów polskich, który wisiał na korytarzu. I powiedziała do ojca pokazując na portrety: „To jest twoja historia, tej się ucz. Tamtą musisz się uczyć, ale tę musisz znać przede wszystkim”.

FOT. Tadeusz Majewski

Rok 1942. Rodzice pani Basi, pani Basia i jej brat.

zamieszkać z rodziną w Głuchem (budynek, gdzie dzisiaj zamieszku-ją pp. Eggert), drugi raz w 1951 r. - Ojciec nam, dzieciom, wielokrotnie mówił, jak bardzo było to bolesne. Mniej bolało, jak robili to Niem-cy, wielokrotnie bardziej, kie-dy robili to swoi – wspomi-nała w wywiadzie pani Basia. Po utracie pracy w państwowym za-kładzie Augustyn podejmuje nowe wyzwanie. Ma przecież na utrzy-maniu rodzinę. Wynajmuje szopę (za MDK) i tam rozpoczyna pro-dukcję kafli. Robi to korzystając już z pieców elektrycznych. Tu bardzo mocno angażuje się córka Barbara. - Pracowaliśmy tylko we dwoje. Praca była ciężka. Wodę wozili-śmy z rynku w beczce na kółkach, ale nie poddaliśmy się. Ojciec na swoim był wreszcie w zgodzie z samym sobą. Nie musiał już iść na

Page 25: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

25PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Z Markiem Tymińskim, od 35 lat mieszkającym w Skór-czu fotografikiem, rozmawiam w jego studio. Pełno tu arty-stycznych zdjęć autorstwa pana Marka i jego żony Haliny. W oczy rzucają się szczególnie ko-ciewskie krajobrazy, malowane paletą ciepłych, jesiennych lub świeżych, letnich barw. Malo-wane – bo fotografika to ma-lowanie światłem, a Tymińscy są prawdziwymi artystami w tej dziedzinie. Pan Marek prze-kornie twierdzi, że każdy może dzisiaj powiedzieć, że jest foto-grafikiem – fotografem artystą, choć to, co robi z fotografiką, ma niewiele wspólnego. O so-bie mówi skromnie, że choć on fotografikiem jest, woli na-zywać siebie fotografem, czyli rzemieślnikiem.

PAN MARIAN FOTOGRAFIK

z Dworem Artusa. Fotograficy związani z firmą Fotokamera: pan Pepliński, Tymiński, Kamiński, byli pionierami fotografii barwnej na Wybrzeżu. To im zlecano wy-konanie odpowiedzialnych zadań. Ot, chociażby na zamówienie Pol-skich Linii Oceanicznych panowie przygotowali folder reklamowy transatlantyku MS Batory.

Pod koniec lat 50., gdy czo-łowym fotografikiem prasy gdań-skiej był Zbigniew Kosycarz, Marian Tymiński wygrał konkurs na fotoreportera Wyższej Szkoły Marynarki Wojennej (dzisiejsza Akademia MW) i otrzymał tutaj etat. Przez 8 lat uwieczniał dzieje polskiej floty wojennej. Pan Ma-rian zapragnął podjąć nowe wy-zwania. MW niechętnie chciała pozbyć się mistrza, tym bardziej, że miał on przez tych kilka lat do-stęp do kancelarii tajnej. Nie mieli na niego żadnego haczyka, gdyż nie należał nigdy do partii, a więc z czasem udało mu się zakończyć współpracę.

Nowy etap życia rodzina Ty-mińskich rozpoczęła w Skórczu. Był to rok 1970. W miasteczku istniał zakład fotograficzny Kłom-skiego – bardzo dobrego fachow-ca, choć niewykształconego w tym kierunku. Jego wielką pasją było pszczelarstwo i właśnie swo-jemu hobby poświęcał dużo czasu. Przez kilka lat oba zakłady funk-cjonowały nie przeszkadzając so-bie wzajemnie. Pojawienie się no-wego fotografa, w dodatku z Trój-miasta, tutejsze władze przyjęły z radością. Liczono na przykład na skrócenie oczekiwania na zdjęcia legitymacyjne – bywało, że do tej pory czekano 6 tygodni. Do końca swojego życia pan Marian był związany ze Skórczem. Swo-ją pracę wykonywał początkowo małoobrazkowym aparatem foto-graficznym Leica, później sprzę-tem Practica, Pentacon Six.

PAN MAREK FOTOGRAFIKDom, w którym wychował się

pan Marek, przepełniony był aurą fotografiki. Była ona zajęciem obojga rodziców. W domu była urządzona ciemnia, w której pan

Marian wywoływał fantastyczne zdjęcia. Jego syn Marek śmieje się, że urodził się w ciemni, bo od-kąd pamięta, spędzał w niej wiele czasu. Fachu nauczył się od ojca. W 1974 roku uczennicą w zakła-dzie pana Mariana była pani Ha-lina. Pan Marek najzwyczajniej, a może najniezwyczajniej w świecie się w niej zakochał. Od 28 lat są małżeństwem. Dwaj z trzech sy-nów pracują już w rodzinnej firmie fotograficznej. Po śmierci pana Mariana firmę krótko prowadziły panie Tymińskie – matka i żona pana Marka. W 1991 roku pan Marek, chcąc rozwinąć zakład, całkowicie przejął firmę i do dzi-siaj nią zarządza.

Pierwsze swoje zdjęcia pan Marek robił Pentaconem Six – aparatem na szerokie błony zwo-jowe. Na jeden film wchodziło 12 zdjęć. Do dziś w kolekcji ma aż 3 takie aparaty. Taki sentyment… Choć nie były to aparaty typowo reporterskie, to właśnie dzięki nim powstawały pierwsze tego rodza-ju ego prace. Tymiński czuje się właśnie bardziej reporterem, pej-zażystą. Za to w studio królowała kamera Globica, taka na błony cię-te. Robione nią zdjęcia z jubiler-ską precyzją i anielską cierpliwo-ścią retuszowała żona pana Marka – Halina. Teraz Tymińscy pracuję na najnowszym na świecie apara-cie marki Canon EOS 1Ds Mark III. Pełna klatka, 21 megapikseli, jeden obiektyw kosztuje około 6 tys. zł – aparat kosztuje tyle, ile dobrej marki samochód. „Trosz-kę” też waży i dlatego trzeba nosić go na plecach. W sprzęt nasi bo-haterowie inwestują duże kwoty, bo też postęp technologiczny jest bardzo szybko, a nie można pozo-stać w tyle.

FOTOGRAFOWANIENie da się policzyć ani ilo-

ści otwieranych pudełek papieru fotograficznego, ani kilogramów utrwalaczy czy wywoływaczy, ani też kilometrów czy kilogramów zużytych przez Tymińskich błon filmowych.

Zawód fotografa w małym miasteczku to praca barwna, ob-fitująca w codzienne kontakty z ludźmi. Siłą rzeczy fotograficy

biorą udział w życiu swoich klien-tów – w radosnych, przyjemnych chwilach, wydarzeniach smutnych, tragediach… Szczęśliwie tych we-sołych bywa więcej. Bywają w życiu artysty fotografa też chwile zaskoczenia. Tak na przykład nie-dawno Tymińscy otrzymali zlece-nie ze Stadniny Koni w Janowie Podlaskim – najstarszej państwo-wej stadniny w Polsce, słynącej z hodowli koni angloarabskich i czystej krwi arabskiej. Mieli dwa dni na zrobienie zdjęć. Pogoda była fatalna. Zatrzymali się w ho-teliku w Janowie. Pierwsze wraże-nie było przerażające, atmosfera jak z horroru. Ponure wnętrze, ho-tel jakby bezludny, nikogo w re-cepcji. Mimo to pan Marek z panią Haliną zdecydowali się pozostać. I jakież miłe zaskoczenie. W poko-jach wyposażonych a’la wczesny Gierek niesamowicie czyściutko i pachnąco. Miła obsługa, wspa-niała, domowa kuchnia. Bardzo chętnie pojadą tam w pierwszy wolny weekend, jaki tylko będę mieli. Konie to wdzięczny temat do fotografowania, podobnie jak kociewskie czy nadbużańskie kra-jobrazy…

Halina i Marek Tymińscy są współautorami książki „Skórcz na starej fotografii”. Skromnie mó-wią, że ich rola polegała głównie na reprodukcji i retuszu starych zdjęć. Dzięki temu wszyscy mogą podziwiać widoki Skórcza w tak dobrej jakości!

Konkursy? Bardzo lubią swoją pracę, ale z braku czasu i zaintere-sowania nie biorą w nich udziału.

Robią dużo fotografii technicznej, katalogowej dla przedsiębiorstw. Czasami z ich zdjęć korzystają różne wydawnictwa.

Pytam pana Marka, czy zda-je sobie sprawę, że przez atelier Tymińskich przewinęli się chyba wszyscy mieszkańcy Skórcza i okolic, kilka ich pokoleń.

- Tak… Chrzty, komunie, we-sela… Ostatnio byłem fotografem na chrzcie dziecka, którego rodzi-com robiłem zdjęcia pierwszoko-munijne, a u dziadków maluszka byłem fotografem na ślubie, a więc było to już trzecie fotografo-wane przeze mnie pokolenie. Kie-dy zdaliśmy sobie z tego sprawę, wytworzyła się bardzo sympatycz-na atmosfera – mówi pan Marek.

- Czy czuje pan sentyment do lat, kiedy zaczynał pan pracę w Skórczu?

- Mimo, że były to czasy ko-munistyczne, w których prywatna inicjatywa była permanentnie na cenzurowanym, to żyło się lżej. Konkurencja była podobna, pra-cowałem z mamą i żoną – trzy osoby, ale jeździłem na urlopy, budowałem z moim przyjacielem Włodkiem Szarafinem łódź po go-dzinach pracy, prawie codziennie jeździliśmy na ryby… Teraz nie mam czasu na nic. Zatrudniam kilka osób, a mimo to praktycz-nie nie mam wolnego czasu. Co roku wykupuję kartę wędkarską, ale nie pamiętam, kiedy byłem na rybach…

Barbara Dembek-Bochniak

Tymińscy Nie wyprowadziłby się do innego miasteczka. Bardzo lubi fotografować skórzecki stary kościół. Ma ujęcia z każdej strony - również z góry, o różnych porach - w dzień i w nocy. Niby ten sam obiekt, a na każdym zdjęciu inny. Malowniczy wzgórek, obok na Rynku Maślanym fontanna… To jest miejsce, na tle którego chciałby przeprowadzać wywiad. Tutaj taka rozmowa miała-by godną oprawę.

Fotografią profesjonalnie zaj-mował się już ojciec pana Marka – Marian Tymiński. Swoją przygodę z tym zawodem rozpoczął będąc nastolatkiem, w latach 50. ubie-głego wieku. W szkole średniej rozpoczął naukę fotografii u pana Peplińskiego, którego firma Fo-tokamera mieściła się w Gdańsku przy ulicy Długiej, w eleganckiej piwnicy kamienicy sąsiadującej

Halina i Marek Tymińscy z synami

Skórzecka familia fotografików

Page 26: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

26 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

- Teść zawsze mówił, że te li-ście to koło Hitlera stały – mówi ze śmiechem pani Terenia, żona Mie-czysława. – Kiedy już przysychały, pomyślałam, że trzeba je ratować, bo przecież w czasie wojny stały koło Adolfa. Odżyły. Dzisiaj tworzą buj-ną kępę. Ładnie rosną.

Alsdorfowie mieszkali ze sta-rą, schorowaną babcią. W styczniu 1945 roku zmuszeni byli uciekać. Staruszkę zostawili pod opieką Światczyńskich. 4 marca 1945 roku był dniem wyzwolenia Skór-cza. Na ulicach radzieccy żołnie-rze, czołgi. O ósmej rano Skórcz był już wolny. Pan Mieczek z bra-tem i ojcem poszli, jak co dzień, zanieść starej Aldorfowej jedzenie. Zastali ją zakrwawioną w łóżku, z dziurą w głowie… Żołnierze ra-dzieccy czuli wyraźną awersję do Niemców i języka niemieckiego, a ta bezbronna kobieta mówiła tylko w tym języku… Panowie Świat-czyńscy wzięli ją w prześcieradła, pochowali w ogródku. Przez długi czas na tym grobie sadzono kwiat-ki. Po wojnie Alsdorfowie niejed-nokrotnie przyjeżdżali do Skórcza i odwiedzali starych znajomych…

Powojenna edukacja pana Mieczysława odbywała się już w polskiej szkole. Początki były trud-ne. Wiedza zdobyta w szkole nie-mieckiej pozostawała w młodym umyśle właśnie w tym języku. Dla przykładu w niemieckim nie było „rz”, więc bywało, że pan Mieczek Pomorze czytał Pomor-ze. Kiedy nauczyciel Mykietyn pytał w szko-le siedem razy osiem, to rachunki odbywały się najpierw w głowie po niemiecku, później dopiero padała

chem. Harcerze kąpali się, śpie-wali, chodzili po lesie i zdobywali sprawności – zwiadowcy, majster-kowicza… Pod namiot przyjeżdżał sam Mykietyn z całą rodziną!

Po ukończeniu 6 klasy pan Mieczek jako zdolny uczeń wstą-pił do Gimnazjum Spółdzielczo-Handlowego (późniejsze Techni-kum Rachunkowości). Wkrótce przyjechał jego wuj z Białośliwia w powiecie wyrzyskim. Był wła-ścicielem piekarni. Nie mając swo-ich dzieci postanowił przekazać ją młodemu Mieczysławowi. Ten musiał przerwać naukę w Skórczu i pracując u wuja wyuczyć się na piekarza – a to już w Nakle. Do pracy wstawał o 2 w nocy, popo-łudniami chodził do szkoły. Ów-czesne władze dały jednak takie domiary podatku, że i piekarnia wuja w Białośliwiu, i sklepik ojca, i inne sklepiki w Skórczu musiały splajtować. Piekarnie przejęły GS-y. Zmienił się system: 3 dni nauki w szkole, 3 dni praktyk.

W 1951 roku zaciągnięto pana Mieczysława na dwa mie-siące w szeregi XXIII Brygady SP [Powszechna Organizacja „Służba Polsce”, państwowa młodzieżo-wa organizacja paramilitarna dla młodzieży w wieku 16 – 21 lat - przyp. red]. Społecznie budował elektrownię w Jaworznie, pracował w cegielni. Nie narzekał. Należał do przodowników pracy. Nagrody były różne: a to książka, a to wyjazd na spektakl teatralny do Katowic, w to wycieczka do Oświęcimia.

- Fajnie było! – mówi pan Mieczysław. - Mundury dali, kaza-li w namiotach mieszkać, codziennie była gimnastyka, strzelanie, wszyst-ko było! Takie małe wojsko. Pobudo-waliśmy bardzo dużo! Nową Hutę budowały brygady, Warszawę… A dzisiaj to wszystko, co my pobudo-waliśmy, sprzedają… Za czasów SP nie było telewizji, telefonów. Ale były panny! Brało się harmoszki i się szło pograć.

Pan Mieczek chętnie grywa do dziś – umie zagrać wszystko ze słuchu. Pierwszą harmonijkę dostał gdy miał 10 lat – podczas okupacji. Tata kazał mu próbować grać - nauczył się szybko. Pierw-sza melodyjka, którą opanował, to było „Es klappert die Mhle” – nie-miecka piosenka o tym, jak młyn chodzi i chrobocze, klapruje…

Cztery lata od wyjazdu do wuja pan Mieczek wrócił do Skórcza. Dostał pracę w piekar-ni. Pracował z panami: Ratajcza-kiem z Pączewa, Saganowskim z Wielbrandowa, Szwarcą, Szpicą – wszyscy pomarli, został już tylko on sam… Przy piekarni był skle-pik, pracowała w nim Gergielowa. Od 22.00 wieczorna zmiana piekła chleb, a od 4.00 bułki, szneki, cha-łeczki, rogale. Na początku ciasto wyrabiano w wielkich dzieżach rękami - na 120 bochenków dwu-kilogramowego chleba. Później weszły maszyny, a chleby zmniej-szano do półtorakilogramowych,

później kilogramowych, teraz są półkilogramowe… Pan Mieczy-sław jest mistrzem piekarnictwa, czeladnikiem cukierniczym. Za-wodowe szlify zdobywał w Głu-chołazach, Wiśle, Bielsku Białej. Pracował w piekarni do 1991 roku, do emerytury.

Pan Światczyński szedł za-wsze tam, gdzie śpiew i muzyka. Od 1952 roku należał do chóru kościelnego. Na pewien czas, z powodu braku dyrygenta, chór zawiesił działalność, by później ponownie rozbrzmieć pod opieką pani Romanowskiej. Przy oka-zji - z księży skórzeckich panu Mieczkowi utkwił w pamięci bar-dzo dobry ksiądz Stefan Urbański. Miał hobby – hodowlę gołąbków. Zaczął grodzenie cmentarza, wylał betonowy chodnik, malował ko-ściół, wyremontował organy, chór, prezbiterium. To on zapoczątko-wał zwyczaj, że kolekta z mszy pogrzebowej była przeznaczana na mszę za nieboszczyka, która mia-ła odbyć się miesiąc po pogrzebie. Później podchwycono to w oko-licznych parafiach i do dzisiaj jest tam praktykowane.

Przygodę z chórem pan Świat-czyński kontynuował w działa-jącym przy Związku Emerytów chórze Szpaki. Niestety, od roku nie śpiewa – z powodu bardzo słabego wzroku nie jest w stanie czytać tekstów… W repertuarze Szpaków była i piosenka o Skór-czu, której tekst napisał Franciszek Kosecki, śpiewana do melodii „Pa-loma, Paloma”:

Gdy pierwszy raz w życiuZobaczysz tę naszą dolinęTu przystań na chwilęUsłyszysz – melodie w niej płyną.

Zrozumiesz, jej słowa są proste,Przyjazne od wieków,Nie będziesz żałował, Że chwilę odpoczniesz, człowieku.(…)

Skowronek dla ciebieTeż śpiewa swe trele wysokoOn kocha dolinęTę naszą skórzecką, głęboką.

Bo ona, bo ona ze śpiewuNaprawdę szczęśliwaOrkiestra, śpiewanie W dolinie niech nigdy nie zginie!(30 lipca 2004)

Pan Mieczysław kontynuował też muzykowanie. By móc nauczyć się gry na trąbce, wstąpił w 1955 roku w szeregi Ochotniczej Straży Pożarnej - formowała się tam or-kiestra. Grał w niej do niedawna – problemy ze wzrokiem... Orkie-stra OSP uświetniała różne zawo-dy, otwarcia remiz, święta 1 Maja, 22 Lipca, procesje Bożego Ciała, pogrzeby, peregrynacje świętych obrazów.

- Jak któryś ze strażaków brał ślub, to szliśmy na kawaler-kę. Przed domem graliśmy mar-

Taki Skórcz pamięta

Mieczka, małego szkraba, ro-dzice posłali do przedszkola pro-wadzonego przez siostry zakonne. Pamięta jeszcze wierszyk, którego go nauczyły.

Mniej więcej w tym samym czasie do Skórcza na wizytację przyjechał biskup Okoniewski. Na dzisiejszej ulicy 27 Stycznia było uroczyste powitanie. Mały Mieczek mówił wierszyk. Później biskup przesiadał się do bryczki zaprzężonej w dwa białe konie i przez cały Skórcz wraz z orszakiem wieźli go do kościoła. Taką właśnie bajkową scenerię zapamiętał pan Mieczysław…

1 września 1939 roku Mieczek

miał rozpocząć naukę w szkole. Wybuchła wojna. Lekcje już nie odbyły się. Okupacja. Przymusowe kształcenie w szkole niemieckiej, w której zatrudniono syna apte-karza Müllera. Zrazu uczył on dzieci po polsku i po niemiecku. Dzieciaki szybko łapały niemiecki, więc po roku wykładał już tylko w tym języku. W szkole mówiono po niemiecku, w domu po polsku, na ulicy jak się dało. Bywało, że za nieuctwo w szkole dzieciaki dosta-wały kijem lub witką lanie. Gdy już wszystkie rózgi były zużyte, uczniowie musieli przynosić nowe. Sprytnie nacinali je nożykiem, żeby przy biciu po palcach się roz-pryskiwały. Najsroższy był wte-dy nauczyciel, którego nazywano „Burak”. Stary Niemiec, alkoholik. Nie rozumiał ani słowa po polsku. Zaraz po szkole biegał na piwo.

Ojciec pana Mieczysława

przed II wojną światową w swoim domu prowadził Sklep Towarów Kolonialnych. Z powodu żylaków nie mógł zasilić szeregów Wojska Polskiego. Do doświadczonego, bardzo szanowanego sklepikarza z ofertą pracy przyszła rodzina Alsdorfów. Byli to jedni z licznie zamieszkujących okolicę w czasie zaborów Niemcy. Alsdorfowie nie przepadali za Hitlerem. Nie mając wyjścia pan Feliks podjął pracę w ich sklepie z artykułami biurowy-mi, szkolnymi i zabawkarskimi. Pan Mieczysław wspomina ze śmiechem taką historyjkę:

- 20 kwietnia przypadały uro-dziny Adolfa Hitlera. W Skórczu na-kazano wielkie świętowanie! Dzień wolny od pracy. Cichutko na ulicach, spokojnie. Samolotów nie było sły-chać w powietrzu, nic. Alsdorfowa mówi: „Herr Światczyński, panie Światczyński, niech pan ustroi nam tego Fuhrera!”.

- Ale w sklepie, czy w domu? – chcę uściślić. Oburzenie w głosie pana Mieczka:

- W sklepie! Gdzie?! W domu to była tylko Matka Boska i Krzyż! Tata ustroił ładnie duże okna w skle-pie! Portret wstawił w ramy, po obu bokach dał flagi z hakenkreuzami. My przynieśliśmy z domu kwiaty w donicach, bo Alsdorfowa nie mia-ła żadnych… Po Skórczu chodziła wtedy kontrola. Za ten wystrój tata dostał od miasta butelkę szampana i pudełko 50 grubych cygar! Alsdorfo-wa przyszła i powiedziała: „Ładnie pan tego świnia udekorował”. Kwia-ty z wystroju okna przynieśliśmy po-tem do domu.

Rodzina Światczyńskich przed swoim domem przy obecnej ulicy Sta-rogardzkiej. Rok 1905.

odpowiedź po polsku. Mykietyn powiadał, że on umie wszystko nauczyć, tylko tabliczki mnożenia nie potrafi – bo tego każdy musi nauczyć się sam. W Skórczu było wielu dobrych matematyków: Sto-sik, Klejna, Dembicki…

W latach 1945-1947 pan Mieczysław był harcerzem. Harc-mistrzem był Leon Chyła, jeszcze przedwojenny harcerz. Organizo-wał on prześwietne obozy w Głu-

Mały Mieczek z bratem Ludwi-kiem. Rok 1935.

Świętujemy 75-lecie nadania praw miejskich Skórczowi. Poznajmy historię rdzennego miesz-kańca tego miasteczka, który w roku nadawania praw miejskich miał dwa latka. Oto opowiadanie o Mieczysławie Światczyńskim, rocznik 1932, uro-dzonym w Skórczu, z ojca Feliksa i matki Marii, mieszkańcu ponad 140-letniego domu przy ulicy Starogardzkiej.

Page 27: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

27PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

sza, wypiliśmy wódeczkę. Później na weselu graliśmy w kościele - i marsze, i pieśni maryjne. Wszy-scy koledzy z orkiestry byli fajni! W pamięci utkwił mi przegląd or-kiestr w latach 60-tych w Dzierz-goniu. To były czasy, kiedy na wy-stępy nie jeździło się autobusami, tylko samochodem ciężarowym z plandeką. Zamiast siedzeń na pace były deski. Było bardzo fajnie! We-szliśmy na scenę. Stały na niej 3 skrzynki wina. Później był prze-marsz orkiestr z muzyką przez miasto. Naszym dwóm chłopcom

pan Mieczek

szło się szczególnie ciężko, bo mie-li schowane w tubach od basów po 5 butelek wina - tego ze sceny - i idąc tylko udawali, że grają. Wino zostało rozdzielone równo mię-

dzy wszystkich w orkiestrze! Na innym przeglądzie orkiestr i ze-społów przedstawiałem, mówiąc gwarą, gawędę Bernarda Janowi-cza o sikawce. Ile wtedy było śmie-chu na widowni!

Ostatnim występem pana Mieczysława była gra na po-grzebie kolegi z zespołu - Kle-mensa Piórka. Za aktywną służbę w OSP (wieloletni prze-wodniczący Komisji Rewizyjnej oraz skarbnik) i grę w orkiestrze pan Światczyński został uhono-rowany brązowym, srebrnym i

złotym medalem za Zasługi dla Pożarnictwa, medalem Wzoro-wego Strażaka i srebrnym Krzy-żem Zasługi przyznanym przez prezydenta Aleksandra Kwa-

śniewskiego. W zeszłym roku, jako jeden z dwóch strażaków w województwie otrzymał medal honorowy im. Bolesława Cho-micza „Bogu na chwałę, ludziom na pożytek”, nadawany przez Prezydium Zarządu Głównego Związku OSP RP. Teraz, razem z Alojzym Koseckim, Broni-sławem Janusem, Kazimierzem Gajdusem, Waldemarem Cza-piewskim, pan Mieczysław jest Członkiem Honorowym OSP w Skórczu.

W swojej kolekcji pan Światczyński ma też specjalny order - „Przyjaciel przedszko-la”! Przez 15 lat niósł dzieciom radość przychodząc w okresie bożonarodzeniowym w prze-braniu Mikołaja! Dzieci siada-ły na kolano, mówiły wierszyki, śpiewały piosenki! Ta przygoda zaczęła się, kiedy do przedszkola poszła pierwsza wnuczka pana Mieczka – Agnieszka. Wnukowi Maciejowi dzieci w przedszko-lu zazdrościły tego, że dziadek przywoził go na rowerze, kiedy one przyjeżdżały z rodzicami samochodami. Kiedy z powo-du bardzo słabego wzroku pan Mieczysław przestał być Mi-kołajem, to pewnej Gwiazdki dzieciaki z przedszkola przyszły z laurkami do swojego Mikołaja. Bardzo wzruszyły tym naszego bohatera.

- Tyle radości Pan podaro-wał ludziom w Skórczu! A żal Panu czegoś?

- Żal, że orkiestra OSP się nie

rozwija. Młodzież nie jest zain-teresowana grą. Kiedyś było nas w zespole 24-25, dzisiaj jest tylko 11 osób… Żal, że nie ma takiego porządnego, 4-głosowego chóru… Że nie ma dobrego muzyka, który by uczył grać na akordeonie, for-tepianie – tak jak uczył Próchnik czy Mazurkiewicz… Tego naj-bardziej żal…

- Chciałby Pan mieszkać gdzie indziej?

- Nie! Ja sobie nie wyobrażam życia gdzie indziej! Mój syn Woj-tek – wicemistrz Polski juniorów w skoku wzwyż w 1989 roku – też nie chciałby żyć w innym miej-scu. Wczoraj pojechaliśmy z nim w lasy. On trenował biegi, a my sobie z Terenią szliśmy wokół jeziora. Nigdzie nie jest tak pięknie, jak tutaj w okolicy…

Poranna zmiana w piekarni - M. Światczyński, J. Grabowski, J. Lan-gowski przy pracy. Rok 1959. To i pozostałe zdjęcia pochodzą z archiwum rodzinnego pp.

Razem z panem Mieczysła-wem i panią Terenią oglądamy albumy rodziny Światczyńskich. Piękne zbiory! Wiele zdjęć z początku XX wieku. Na jednym z nich uwieczniono wyjątkowe zdarzenie – około 1917 roku samolot Albatros CIII lądując awaryjnie na przygodnym tere-nie w okolicach Skórcza prze-wrócił się przez nos na plecy. Taki wypadek to kapotaż. Nie-zwykła gratka dla mieszkańców Skórcza. Przy dwupłatowcu uwiecznił się i ojciec pana Mie-czysława.

Barbara Dembek-Bochniak

Pruski Albatros CIII po kapotażu w okolicach Skórcza. W uwiecznionej na zdjęciu grupie mieszkańców miasteczka, którzy zbiegli się z ciekawości, stoi ojciec bohatera reportażu - pan Feliks. Rok 1917.

Pan Mieczek z żoną Terenią dziś.

Page 28: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

28 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Bowiem Ludowy Klub Spor-towy „Pomorzanka” w Skórczu to wspaniały element współcze-snej historii miasteczka, od nie-dawna jego tradycje kontynuuje Lekkoatletyczny Klub Sportowy „Ziemi Kociewskiej”. Klub „matka” założony został w 1986 r. przez Zygfryda Anhalta i Jerzego My-kowskiego. Trochę z przymusu. W tamtym czasie reorganizował się LKS „Agro-Kociewie” w Starogar-dzie Gdańskim. Starogardzki klub przeżywał kryzys, zabrakło pienię-dzy, zawodnicy ze Skórcza musieli odejść i żeby się nie zmarnowali, żeby mogli dalej się szkolić, zaist-niała potrzeba stworzenia czegoś solidnego w Skórczu. Powstały sekcje piłki nożnej i lekkiej atletyki oraz rekreacyjno-turystyczna.

Od razu najbardziej prężną stała się sekcja lekkiej atletyki, która szkoli głównie młodzież do wieku juniora, do 19 lat. Sek-cja brała udział w rozgrywkach drużynowych pod nazwą Liga Juniorów i zajmowała czołowe miejsca w województwie pomor-skim. Największe sukcesy zawod-nicy osiągają jednak startując indywidualnie. Na mistrzostwach Polski w Zamościu mistrzami kraju zostają: Jarosław Zabrocki w rzucie młotem, Marlena Gibas w skoku wzwyż. Wicemistrzem w rzucie młotem został Marcin Marchlewicz, natomiast Mariusz Ciesielski zajął czwarte miejsce. J. Zabrocki i M. Marchlewicz wraz z trenerem Ryszardem Różyckim reprezentowali nawet Polskę na Mistrzostwach Europy w Tampe-re (Finlandia) w rzucie młotem.

Zawodnicy ci również brali udział w meczach międzypaństwo-wych, w trójmeczu Polska, Rosja, Francja. J. Zabrocki brał nawet udział w mistrzostwach świata w Debreczynie.

Czołowymi zawodnikami w rzucie młotem, trenowanymi przez R. Różyckiego, byli także: Szymon Noga i Mariusz Ciesielski, którzy znaleźli się w kadrze polskiej ju-niorów. Do wychowanków R. Ró-życkiego należeli też: Kazimierz Boulge - czołowy miotacz kraju w seniorach, Jarosław Godowski - srebrny medalista w rzucie mło-tem. Ci, którzy zajęli III miejsce, to: Roman Wysocki, Bartosz Kuczma, Arkadiusz Zając, Adam Dmuchow-ski. Sukcesy imponujące. Panie też nie były gorsze.

Beata Lewicka została złotą medalistką mistrzostw Polski w rzucie dyskiem w kategorii ju-niorek młodszych. Do czołowych miotaczek należały m.in. Anna Netka, Katarzyna Szumała, Angeli-ka Kościńska i Justyna Listewnik.

Kolejny trener, Wojciech Świadczyński, zajmuje się skoka-mi i biegami krótkimi. Do czoło-wych jego wychowanków należy Adam Gaj, zakwalifikowany do kadry „B” olimpijskiej z szansą na udział w Atenach w sztafecie 4x100 m. Odnosił sukcesy w kate-gorii juniorów, osiągnął wicemi-strzostwo Polski w biegu na 100 m. Uczestniczył w młodzieżowej sztafecie 4x100 m, brał udział w mistrzostwach świata na Jamaj-ce. Czołowymi sprinterami byli dwaj bracia - Tomasz i Andrzej Chyła. Kolejna zawodniczka Mar-

lena Gibas została mistrzynią kra-ju w skoku wzwyż juniorek i zaję-ła czwarte miejsce w trójskoku na tychże mistrzostwach.

Do wyróżniających się za-wodników trenowanych przez W. Świadczyńskiego należeli: Seba-stian Graban w skoku w dal - oka-zał się najlepszym skoczkiem w kategorii juniorów w wojewódz-twie pomorskim, Piotr Stawicki - najlepszy trójskoczek w kategorii juniorów młodszych, 10. w kraju, a najlepszy w województwie po-morskim, Izabela Chyła - juniorka młodsza w trójskoku, zdobyła II miejsce w województwie, Tomasz Mółka - czołowy junior młodszy w skoku wzwyż, Marcin Chałas, Kry-stian Kozłowski - czołowi skoczko-wie wzwyż, Łukasz Kleina w biegu na 200 m jako junior młodszy.

Jarosław Mykowski zajmu-je się biegaczami na dystansach średnich. Do czołowych zawod-ników w jego zespole należeli m. in.: Dominika Główczewska, która odniosła sukcesy w kategorii ju-niorek na mistrzostwach Polski, zajęła 11. miejsce w biegu na 800 m w mistrzostwach Polski w ka-tegorii juniorek młodszych. Była jeszcze 16. w biegu przełajowym w mistrzostwach Polski na dy-stansie 2 km.

Do wyróżniających się za-wodników należeli: Paweł My-kowski na dystansie 400 m i 400 m przez płotki. Zajął 14. miejsce w makroregionie (woj. pomorskie i kujawsko-pomorskie), Szymon Lipowski w biegu na 2000 m w biegu z przeszkodami, brązowy medalista województwa junio-

Ludzie sportu – ludzie sukcesówSkórcz sportem stoi. Z prostej przyczyny. Tu mieszkają ludzie, trenerzy, którym chce coś się robić.

Tu są talenty, które chce się rozwijać. Bez tych pierwszych nie byłoby jednak tych drugich.

rów Ireneusz Garstka - trzecie m. w makroregionie w biegu przeła-jowym na dystansie 5 km, Łukasz Kamiński - 13 m. w makroregio-nie w dystansie 3 km. Zawodnicy ci zakwalifikowali się na Ogólno-polską Olimpiadę Młodzieży w biegach przełajowych.

Także wyróżniającymi się zawodnikami byli: Anna Kocha-nowska w biegu na 800 m, Marek Lange w biegach średnich, Karol Nowakowski w biegach na 800 m oraz Szymon Dedowski, Grzegorz Noga i Monika Lange. W gimna-zjadzie wojewódzkiej sztafeta 4x100 m w składzie Tomasz My-kowski, Tomasz Teślak, Grzegorz Rombalski i Michał Aftke zdobyli srebrny medal.

Należy nadmienić, iż J. My-kowski był pierwszym trenerem olimpijczyka Grzegorza Gajdusa oraz takich biegaczy, jak Wincen-tego Guza - brązowego medalisty mistrzostw Polski, Leszka Rejmu-sa - złotego medalisty mistrzostw Polski LZS-u, Wojciecha Janiszew-skiego, Krzysztofa Langowskiego, Adama Bogaleckiego, Wiesława Góreckiego i Kazimierza Śliwiń-skiego. Zawodnicy ci należeli do czołówki biegaczy województwa i kraju. Zdobywali medale na za-wodach ogólnopolskich. Dziew-częta, Elżbieta Bońska, Bożena Gromek, Zofia Kur, Anna Kłos, Lu-cyna Szreder, należały zaś do czo-łówki biegaczek województwa i zdobywały medale na zawodach rangi krajowej. J. Mykowski wy-szkolił też czołowego chodziarza województwa pomorskiego Jaro-sława Dadaczyńskiego.

Arkadiusz Zając, najmłodszy

trener, szkoli młodziczki i mło-dzików w rzutach, a szczegól-nie w rzucie młotem. Wychował Szymona Nogę, który został zło-tym medalistą mistrzostw Polski, Artura Smardzewskiego, Hannę Osowską, Marzenę Wesołowską - obie medalistki wojewódzkiej gimnazjady w rzucie młotem.

Zygfryd Anhalt, najbardziej zasłużony dla skórzeckiego spor-tu, trener i działacz sportowy, wychował liczne zawodniczki, m.in.: Renata Pętlinowska-Walen-dziak, Danuta Brauer, Ewa i Ma-ria Jabłonki, Barbara Hojta, Alicja Szumała i Mirosława Predel. Z. Anhalt zajmował się szkoleniem tenisa stołowego. Tutaj na uwagę zasługuje Ewa Romanowska, któ-ra osiągała bardzo dobre wyniki. Mieszkańcy Skórcza opowiadają, że mogła osiągać podobne suk-cesy co Andrzej Grubba. Nieste-ty, zaprzepaściła swój talent. Z. Anhalt prowadził też zespół piłki nożnej kobiet w II lidze, a także zespoły koszykówki i piłki ręcznej dziewcząt. Obecnie jest cenionym działaczem i menadżerem. Dzięki niemu w dalszym ciągu odby-wają się ogólnopolskie imprezy. Klub jest organizatorem dwóch wielkich imprez o zasięgu ogól-nopolskim. Wiosną odbywają się ogólnopolskie biegi przełajowe, a jesienią - Memoriał Imienia Sławo-mira Zieleniewskiego w rzutach. - Na imprezy te zjeżdża się cała czołówka krajowa, między innymi byli Szymon Ziółkowski i Kamila Skolimowska - mistrzowie kraju w konkurencjach rzutowych.

J.L.

Biegi przełajowe to skórzecka tradycja . Masowo biega młodzież... FOT. T. MajewskiPodczas rozmaitych zawodów zawsze można spotkać Zygfryda Anhal-ta. Tu zw towarzystwie mistrzyni Polski w strzelaniu Joanny Włodarczyk FOT. T. Majewski

Page 29: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

29PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

Kiedy fachowcy od sportu oceniają wagę wyników spor-towych w różnych dyscyplinach sportowych, na ogół dochodzi do kłótni. Pierwsze miejsce w za-pasach to nie to samo co pierw-sze miejsce w sprincie - mówią. Tymczasem już dawno zostały opracowane systemy, dzięki któ-rym wszystko można ocenić pre-cyzyjnie i obiektywnie.

Województwo spadaI tak na przykład - dzięki

punktacji za określone miejsca - podsumowano województwo pomorskie w tzw. „klasyfikacji systemu sportu młodzieżowego” (SSM). W 2003 r. województwo pomorskie zajęło 6. miejsce, ob-niżając swoją pozycję z V miejsca na rzecz Małopolski i tracąc 181 pkt.

Najwięcej punktów spośród wszystkich 43 dyscyplin przynio-sła lekkoatletyka, bo aż 1328 (16 procent wszystkich punktów).

Schodząc pięterko niżej koniecznie trzeba zauważyć,

że w województwie pomorskim w tej klasyfikacji bardzo dobre miej-sce zajęła Pomorzanka Skórcz. W punktacji sportu młodzieżowego zajęła na 46 klubów lekkoatle-tycznych 6. miejsce (KS Agro-Ko-ciewie - 23., Sambor Tczew - 10., Wierzyca Pelplin - 39.). Tak więc liczby mówią, że Pomorzanka to zdecydowanie najsilniejszy klub lekkoatletyczny na terenie dwóch powiatów: starogardzkie-go i tczewskiego.

Kto punktował Punkty dostaje się oczywiście

za miejsca na imprezach różnej rangi. Inne za pierwsze miejsce w województwie, inne - za pierw-sze w Polsce. Zawodnicy z Pomo-rzanki tradycyjnie już sięgnęli po złoto na mistrzostwach Polski. Jeden zdobył na Mistrzostwach Polski juniorów w Zamościu Ja-rosław Zabrocki w rzucie młotem (ustanawiając rekord Polski w no-wej wadze sprzętu - od tego roku młot waży 6,0 kg), drugi na tychże zawodach była Marlena Gibas w skoku wzwyż. Przeskoczyła 170 cm i ustanowiła rekord Skórcza. Srebro w rzucie młotem zdobył Marcin Marchlewicz. Kilkunastu innych młodych lekkoatletów też zajmowało punktowane miejsca.

Klasyfikacja openWyżej mówiliśmy o klasyfi-

kacji tylko klubów lekkoatletycz-nych. W 2003 roku wprowadzono rzec można klasyfikację otwartą

Rok sukcesów- wskazującą na usportowienie gminy. Tu za podstawę bierze się osiągnięte punkty we wszystkich dyscyplinach olimpijskich. Dla Skórcza pracowała tylko lekko-atletyka, a pomimo to miasteczko zajęło w tej klasyfikacji pierwsze miejsce w województwie, zdoby-wając 11 punktów! Dla przykładu drugi był Boży Tuchom - 9, Tczew 0,7, Starogard - 0,5, Pelplin - 0,12. Prawie identyczne dane były rów-nież w 2002 roku.

- Każde miejsca na imprezach mistrzowskich w czterech katego-riach wiekowych przeliczane są na punkty. Potem bierze się pod uwa-gę te punkty - zdobyte przez gmi-nę na imprezach mistrzowskich w różnych kategoriach wiekowych i w różnych dyscyplinach, sumuje i widać, jak silna jest dana gmina – wyjaśniał w 2004 roku trener skó-rzeckich młociarzy Ryszard Różycki. - Tych punktów nie da się oszukać. Tak w ogóle musi być jakaś ocena wartości wyników. System, jaki jest przyjęty i działa od lat, został przez kogoś głęboko przemyślany.

Punkty jak pieniądzeJak wyżej wspomnieliśmy,

niektórzy kwestionują tę logikę, bo ma ona związek z podzia-łem pieniędzy. - Za punktami idą środki do województwa, a stamtąd na związki sportowe, a stamtąd coś dla nas. Teoretycznie obliczenie, ile dany klub powi-nien dostać środków jest bardzo proste. Za każdy punkt klub do-staje dajmy na to 1000 złotych. Podlicza się punkty, mnoży... nic prostszego. Niestety, w prakty-ce te pieniądze dzieli się inaczej. Poza tym województwo zwraca coraz mniejszą uwagę na teren. Do tego cięcia. W 2002 r. Urząd Marszałkowski obniżył środki fi-nansowe na sport o 23 procent. Tak więc punkty punktami, ale jak tak dalej pójdzie, to będzie to tyl-ko liczenie dla własnej satysfakcji. I tak się ostatecznie stało.

Drudzy wśród dwustu Rada Główna LZS w Warsza-

wie w dalszym ciągu organizuje mistrzostwa Polski byłych szkół rolniczych w LA. Bierze nich udział młodzież z około 200 szkół śred-nich. W 2002 i 2003 skórzecka szkoła zajmowała drugie miejsce za Podlasiem Białystok. Z Podla-siem trudno wygrać, bo to szkoła - klub o charakterze wojewódzkim. To nic, sukces i tak wielki. Spora w tym zasługa Zygfryda Anhalta. Potrafił zmontować reprezentację szkoły w LA na te zawody.

Startowali też w mistrzostwach EuropyTroje zawodników trenowa-

nych w Skórczu uczestniczyło w 2003 r. w Mistrzostwach Europy w Juniorach w Tampere w Finlandii. Byli to Zabrocki, Marchlewicz i Be-ata Lewicka (Lewicka wywodzi się z Pomorzanki, ale trenuje obecnie siedmiobój w AZS AWF Gdańsk, jej trenerem jest Sławomir Nowak). W młodzieżowych mistrzostwach w Bydgoszczy brał udział Adam Gaj

w sztafecie 4 x 100. Sztafeta do-stała się do finału (czas - 39,63).

Inna klasyfikacja Jest też inna klasyfikacja:

„Najlepsi zawodnicy w młodzie-żowych kategoriach wiekowych za 2003 r. w województwie pomorskim”. Tu bierze się pod uwagę między innymi to, jaki za-wodnik zdobył medal na mistrzo-stwach Polski i czy był na mistrzo-stwach Europy. W tej klasyfikacji w juniorkach III miejsce zajęła Marlena Gibas. Wśród juniorów I miejsce zajął Jarosław Zabrocki I, a Marcin Marchlewicz II. Cała trój-ka chodzi do jednej klasy Zespołu Szkół Agrobiznesu. - Nie dość ze reprezentują jeden klub, to jesz-cze jedną klasę - śmiał się w 2004 roku Ryszard Różycki.

Wychowawczynią tej klasy jest Marzena Torbicka.

Kadrowicze są, pieniędzy nie maRyszard Różycki jest nadal

(trzeci rok z rzędu) trenerem kadry Polski juniorów w rzucie młotem. Obecnie w tej kadrze z Pomorzan-ki są: Szymon Noga i Mariusz Cie-sielski. W innej kadrze jest Adam Gaj. Ma duże szanse na wyjazd do Grecji w kadrze Polski seniorów. Dobrze spisuje się w sztafecie.

- Mamy trzech naszych w ka-drze Polski. Wyniki są, ale nieste-ty spodziewamy się mniejszych pieniędzy. A przecież mieliśmy mieć internat sportowy - za dar-mo mieszkanie, odżywki dla kilku najlepszych sportowców - mówił Ryszard Różycki.

.

Warto przypomnieć je-den rok z historii skórzeckie-

go sportu. Wielce udany. 2003 rok. Skórcz po raz drugi został najbardziej usportowioną gminą w

województwie pomorskim, deklasując we współzawod-nictwie wszystkie pozostałe.

Na ściance wspinaczkowej w szko-le średniej. FOT. T. Majewski

Bardzo popularny w Skórczu jest rzut młotem. Na Memoriały Rzutów LA Sł. Zieleniewskiego zjeżdzali tu znakomici młociarze z całej Polski.

Biega się tu również zimą... FOT. T. Majewski

Arkadiusza Zająca można bardzo często spotkać ze swoimi podopiecz-nymi na skórzeckim stadionie. FOT. T. Majewski

W Skórczu uwielbiają grać w bilard. Młodzi w MOK, dorośli w barze „Skrzat” FOT. T. Majewski

Popularne były tu i są tenis ziemny, oczywiście piłka nożna, a nawet siatkówka plażowa. Oto pamiątkowe zdjęcie z jednrgo z turniejów. FOT. T. Majewski

Page 30: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

30 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Jednym z bardziej znanych, chyba nie tylko w Polsce, mieszkańców Skórcza jest Grzegorz Gajdus. Do dzisiaj dzier-ży rekord Polski w ma-ratonie. Jego wynik, 2 godziny 9 minut i 23 se-kundy, uzyskany w 2003 roku w holenderskim Eindhoven, ciągle jest dla innych polskich biegaczy nieosiągalny. Wtedy każ-dy kilometr z ponad 42 pokonywał w 3 minuty i 4 sekundy. Dla niezłego amatora przebiegnięcie w takim czasie tylko jed-nego kilometra jest wy-czynem.

A Grzegorz Gajdus spowodował, że o Skórczu usłyszeli nawet

w słynnym księstwie Monako, gdzie ma siedzibę najważniejsza komisja antydopingowa.

- Dwukrotnie przysyłano do Skórcza tak zwane lotne kon-trole – zdradza dopiero dzisiaj Grzegorz Gajdus. – Nikt w mia-steczku nie wiedział, że odwie-dzają mnie mieszkańcy słynnego księstwa.

Nie było jakiegoś oficjalnego spotkania, za to Grzegorz Gajdus może o tym mówić ze spokojem, gdyż zawsze był „czysty”. Przez długie lata kariery i to niezwy-kle udanej, choć przeplatanej licznymi kontuzjami. Gdyby nie one, byłby do dzisiaj jednym z najlepszych maratończyków w historii światowej lekkoatlety-ki. I tak były lata, gdy mieścił się w pierwszej dziesiątce, zajmu-jąc chociażby trzecie miejsce w słynnym Maratonie Londyńskim. W 1993 roku przegrał tylko z Meksykaninem i Kenijczykiem, wszystkich Europejczyków zo-stawiając daleko z tyłu. Tak było często, równie często przegrywał jednak z tymi Kenijczykami. Oni bieganie mają we krwi i to na długich dystansach, oni mają to w genach, ale Grzegorz Gajdus też ma. Jest takim samorodkiem, który się nagle w tym Skórczu pojawił. Śmieje się, że nie wie, jak do tego doszło. W szkole podsta-wowej za wybitnym sportowcem nie był, nie zapowiadał się na drugiego Deynę czy kolejnego Woronina. Nawet do szkoły nie biegał, bo miał blisko. Może z 300 metrów, w tym kilka metrów pod niewysoką górę. Jakoś tak wyszło. W 1980 roku, gdy miał ledwie 13 lat, dowiedział się, że jego na-uczyciel wychowania jedzie do Warszawy na maraton, ten wtedy słynny, organizowany przez śp. Tomasza Hoppfera. Skromnie za-

Dużo biegał dla Skórcza

pytał, czy także może pojechać. Po latach jego argumentacja jest zabawna.

- Nigdy wcześniej w tej Warszawie nie byłem, a chciałem zobaczyć stolicę – mówi całkiem serio Grzegorz Gajdus po 29 la-tach. Mówi, że takie motywacje, często zaskakujące, miały wpływ na przebieg całej jego kariery.

Nauczyciel kazał mu przebiec kilka kółek i od razu dostrzegł,

że chłopak ma talent. Wielki. Wytrzymałościowy. Pojechał do tej Warszawy, dostał nawet sprzęt z LKS „Pomorzanka”. Przebiegł maraton w 3 godziny 20 minut, docierając do mety przed swoim nauczycielem! Tak zaczął biegać, jeszcze bardziej dla przyjemności, bo wygrywał. Najpierw te szkol-ne imprezy, a jego pierwszym opiekunem był Jerzy Mykowski. Wygrywał także wtedy, gdy był uczniem Zespołu Szkół Zawodowych w Starogardzie Gd. Bo chciał zostać mechanikiem samochodowym. Trochę dlate-go, że i ojciec nim był. Grzegorz Gajdus lubił naprawiać te wszyst-kie stare junaki. W końcu zbunto-wała się mama. Postawiła proste ultimatum – albo uczy się dalej, czyli w szkole średniej i może jeszcze trochę pobiegać, albo idzie do pracy. Chciał biegać. Tak trafił do Gdańska i Lechii, gdzie w ciągu kilku miesięcy zrobił takie postępy, że w 1986 roku pojechał na mistrzostwa świata juniorów w przełajach, które odbyły się w Szwajcarii.

Reprezentował tam Polskę. Wszedł do wielkiego biegania. Uczciwie mówi, że w tamtym cza-sie dostrzegł, iż nie ma jakiegoś wielkiego talentu do biegania po bieżni na te pięć czy dziesięć kilo-metrów. Miał wytrzymałość, lecz nieco innego rodzaju. Swego cza-

su zrobiono mu badania wydol-nościowe w Łodzi, które pokaza-ły, że ma większe możliwości od samego Bronka Malinowskiego. Wtedy już biegał dla Wojskowego Klubu Sportowego Oleśniczanka.

Po szkole średniej wojsko się zwyczajnie po

niego upomniało, ale mógł bie-gać. Zaczął odnosić sukcesy jako senior. Wygrał mistrzostwa Polski w biegach przełajowych, był najlepszy w półmaratonie… Trenował praktycznie sam. W końcu zdecydował się na start w pierwszym „dorosłym” mara-tonie, do którego się oczywiście sam przygotował. Wygrał bieg we włoskim Carpi, w czasie nie-co powyżej 2 godzin i 12 minut. Miał 25 lat, dla maratończyka to młody wiek. Od razu jego osią-gnięcie zostało dostrzeżone w światku lekkoatletycznym. Dostał zaproszenie na słynny maraton w Londynie, gdzie natychmiast odniósł wspaniały sukces. Trzecie miejsce i czas 2 godz. 11 minut 5 sekund. Do Londynu wrócił po roku, pobiegł o ponad minutę szybciej, ale był dopiero piąty. Jak to dzisiaj brzmi!?

Marzył o jeszcze większych sukcesach, ucząc się na swoich błędach i podpatrując najlep-szych na obozach w Szwajcarii czy wręcz w Kenii. Był w najwyż-szej swojej formie. Niestety, do-padły go te kontuzje, z którymi się zmagał całymi latami. Jeszcze pobiegł we Wiedniu poniżej 2 godzin i 10 minut i wygrał, ale na dwa lata miał starty z głowy. Mówi, że szkoda, bo czuł tę moc. W tamtym czasie, na odpowied-niej trasie i przy dobrej pogodzie, mógł pokonać maraton nawet w 2 godz. 8 minut, a może jeszcze szybciej. Pod koniec ubiegłego wieku z takim czasem wygrywało się wszystkie maratony na świe-

cie, także w Bostonie czy Nowym Jorku, gdzie zresztą biegał.

- Gdybym jeszcze miał profe-sjonalnego trenera i odpowied-nią opiekę medyczną, mógłbym urwać kolejne dwie minuty - za-uważa Grzegorz Gajdus.

2 godz. 6 minut… Czas i dzi-siaj niebotyczny.

Po wyleczeniu kontuzji udało mu się powrócić do

biegania. W 2003 roku wygrał ma-raton w Eindhoven, ustanawiając rekord Polski wynikiem 2 godz. 9 minut i 23 sekundy. Do tej pory nikt nie pobiegł szybciej. Polscy maratończycy mają problem ze zbliżeniem się do bariery 2 godz. 10 minut. Tymczasem Grzegorz Gajdus biegał tak regularnie. Taka jest jego średnia z 10 najlepszych biegów! Przez wszystkie lata bie-gał szybciej niż najlepsi Polacy obecnie!

Jest więc zdecydowanie naj-lepszym maratończykiem w hi-storii polskiej LA, świetny był też Jan Huruk, lecz nieco wolniejszy. Grzegorz Gajdus uczciwie mówi, że brakuje mu tylko sukcesów na wielkich imprezach. Tych mistrzo-stwach Europy, świata czy igrzy-skach olimpijskich. W Atlancie pokonały go problemy żołądko-we, w Atenach, 5 lat temu, mu-siał się wycofać na dzień przed startem z powodu kontuzji ścię-gna Achillesa. Może medalu i by nie zdobył, ale jest zdania, że w igrzyskach olimpijskich ważny jest już sam start. Ponadto na nich niektórzy z maratończyków nagle biegali o kilka minut szyb-ciej, między innymi słynny Włoch, mistrz wielkich imprez. Wcześniej Grzegorz Gajdus z nim wygrywał, a on nagle potrafi pobiec o pięć minut szybciej.

- Wiem, że miał wielkiego trenera, cały sztab ludzi mu po-magał, ale wiem też, co to znaczy „urwać” ze swojego czasu zwykłe pół minuty…

Skórczanin był blisko tych wielkich sukcesów, tej wielkiej sławy. Mówi z malutkim żalem,

że szkoda, ale wiele chwil było wspaniałych. No i te podróże po całym świecie, i powroty do domu w Skórczu, gdzie czekała żona Dorota i troje dzieci.

To ona miała i ma ten cały bałagan rodzinny na

głowie. Nawet teraz chciałby w tym swoim życiu coś zmienić. Co prawda Grzegorz Gajdus zakoń-czył karierę, ale ciągle jest zawo-dowym żołnierzem i trenerem maratończyków w poznańskim klubie. Znacznie częściej jest poza domem niż z rodziną. Z po-wodzeniem sprzedaje swoją wie-dzę. Jako trener był na kolejnych igrzyskach, ostatnich, w Pekinie. W maratonie wystartowało tam aż trzech jego podopiecznych. Wszyscy dobiegli do mety. To też wydarzenie bez precedensu w historii polskiej LA. Grzegorz Gajdus mówi o tym z oczywistą satysfakcją, ale kiedyś do tego Skórcza chce wrócić na stałe. Tak za kilka lat, chociażby po to, by zająć się 13-letnią córką Julią, która ma także talent do biegania na długich trasach. Może będzie drugą Wandą Panfil…

- Za wcześnie na takie prze-powiednie, ale możliwości córka ma – wyjaśnia słynny maratoń-czyk.

Druga córka, Martyna, zda-je maturę, była zadowolona „po polskim i angielskim”. Jedyny syn, Leon, zacznie dopiero edukację. Grzegorz Gajdus ma więc dla kogo do Skórcza wracać. W koń-cu tu mieszka od urodzenia i tak już pozostanie. Gajdusowie zbu-dowali okazały dom. Coś chciałby nawet dla tego swojego miasta zrobić. Park miejski ze ścieżką do biegania, jakaś promocja... Do tej pory Skórcz jakoś nie potra-fił wykorzystać tego, że stąd jest Grzegorz Gajdus, nawet wtedy, gdy był w ścisłej czołówce świa-towej. Ostatnio się to zmieniło, no ale burmistrzem jest były nauczy-ciel wychowania fizycznego…

Jacek Legawski

Grzegorz Gajdus w domu w Skórczu.

Maratończyk przed stadionem w Pekinie.

Page 31: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

31PISMO OKOLICZNOŚCIOWE

odłowów, uprawiają poletka leśne, w wolierach chronią i wychowują bażanty, budują paśniki, dokarmia-ją zwierzynę, stawiają ambony… W KŁ ”Łoś” kultywuje się trady-cje, również te związane z żegna-niem myśliwych odchodzących do Krainy Wiecznych Łowów. Ko-lejnemu pokoleniu zaszczepiane jest umiłowanie i poszanowanie lasu i zwierzyny, bo tu i ówdzie, czy to na poletku, czy przy budo-wie paśnika pracują dzieci i wnuki kolegów z Koła. Tyle obowiąz-ków! I to wszystko wykonywane jest społecznie! A przyjemności? To choćby przygotowywanie dla mieszkańców gminy Skórcz pie-czonego dzika na imprezy typu dożynki gminne. A najważniejsza z myśliwskich przyjemności to or-ganizowane tradycyjnie każdego listopada Polowanie Hubertusow-skie, takie z mszą świętą, łowami, w których biorą udział również wierni druhowie myśliwych – psy. Zwieńczeniem takich łowów musi być biesiada. A jak biesiada, to gawęda. A jak gawęda, to obecny prezes Koła Antoni Chyła...

Prezes Antoni Chyła urodził się 7 km od Skórcza, w leśniczów-ce Lasek, na Szlaku Królewskim, gdzie Jan III Sobieski jeździł na polowania. To zapewne zdeter-minowało przyszłość pana An-toniego. Jako syn leśniczego ło-wiectwem interesował się od naj-młodszych lat. Członkiem PZŁ jest od 14 stycznia 1980 roku, od momentu otrzymania broni. Prze-szedł wszystkie stopnie kariery w szeregach Koła: był skarbnikiem, sekretarzem, a od 2007 roku jest prezesem. Prezesem, który jak po-

szkody na łąkach, w uprawach ku-kurydzy, rzepaku, truskawek, ziół, to po oszacowaniu strat myśliwi opłacają je z własnej kieszeni. Ta-kie trochę to niesprawiedliwe.

Pan Antoni potrafi opowie-dzieć o każdym ptaku. Choćby taki chroniony żuraw - królewski ptak, piękny, ale czyni szkody. Jest go w krajobrazie coraz więcej, ale po-dobnie jak bóbr czyni coraz więcej szkody. Pan prezes woła: reklamuj-my nasze Kociewie! Chwalmy je i pokazujmy, gdzie tylko się da! Dla-tego zapewne zorganizował przy okazji kolejnej rocznicy powstania PZŁ wystawę łowiecką w Skór-czu. Cieszyła się dużym zaintere-sowaniem. Zaprezentowano wtedy między innymi oręże dzika (fajki, szable), skóry, parostki rogaczy, wieńce jeleni i danieli – wszystko z kolekcji myśliwych z KŁ „Łoś”.

A może jakaś myśliwska hi-storyjka? Proszę bardzo.

Na polowaniu są emocje. Ser-ce bije szybciej i mocniej. Cel trze-ba rozpoznać (często przy pomocy lornetki). Trzeba się upewnić, czy mamy do czynienia ze zwierzyną, na którą mamy upoważnienie do pozyskania. Człowiek czasami w emocjach nie zauważy szczegółów, strzeli. Na jednym z licznych po-lowań pewien myśliwy wypalił z broni do dzika. Trafił, ale zwierzę nie padło od razu, poszło w las. Po-prosił zatem kolegów o znalezienia owego postrzałka dzika. Twierdził, że ten okaz był bardzo duży. Pan Antoni z kompanami wsiadł do malucha. Wziął ze sobą wiernego druha – już legendarnego psa Korę, za którego kiedyś oferowano panu prezesowi 3000 marek (tak dobrze „pracowała”). Po przebyciu kawał-ka drogi samochód zatrzymano. Kora pobiegła. Myśliwi przezornie odbezpieczyli broń - zraniony dzik może zaatakować. Gdy zacznie klapać orężem, to nie są przelewki – pan Antoni widział takie sceny ze trzy razy! Postrzałka dorwała Kora. Złapała go, zaczęła tarmosić, ciągnąć. Okazało się, że to był zu-pełnie malutki warchlaczek... Eki-pa myśliwych zawiozła go koledze. Otworzyli „klapę”. Kolega zrobił duże oczy i pyta: „Gdzie mój dzik”. „No jak to? Tu!” „To nie jest mój dzik! Wyście podmienili mi dzi-ka!”. Okazało się, że kolega zało-żył na broń lunetę o większym niż zwykle powiększeniu i ten malutki warchlaczek stał się w jego oczach wielkim dzikiem!

Innym razem, zimą, pan An-toni i jego serdeczny przyjaciel Zygmunt Kukliński jechali ur-susem - „ciapkiem” po owies w snopkach – karmę dla zwierząt. Zobaczyli lisa. Padł strzał. Okaza-ło się, że upolowano srebrnego lisa. Musiał pochodzić z jakiejś hodow-li. Trzeba ustalić z której. Szybka znalazła się właścicielka. Nie miała pretensji, nie chciała rekompensa-ty. Ustrzelone zwierzę okazało się być niepokorną lisicą regularnie uciekającą z fermy.

Prezes Antoni Chyła organi-

zuje wiele przedsięwzięć, szczegól-nie w zakresie ochrony przyrody. Ma z tego wielką moralną satys-fakcję. Chciałby, aby na miedze pól uprawnych powróciły dzikie drze-wa owocowe: grusze, jabłonie, aby mogły być one naturalnym paśni-kiem dla zwierzyny czy karmni-kiem dla ptaków… Pana Antonie-go boli, że bezmyślnie wycina się drzewa – tak właśnie wyniszczono te z miedz. Wiele młodych, posa-dzonych drzewek niszczonych jest przez dzieci. Nie rozumieją one, że jak zedrą korę, odsłonią pień do bielma, to drzewko schoruje albo uschnie. Jakże pożytecznie było uświadomić kolejnym poko-leniom, że wspaniałą rzeczą jest pozostawienie czegoś po sobie, aby pod koniec życia móc spojrzeć

KOŁO ŁOWIECKIE „ŁOŚ”Na początek cieka-

wostka z 1951 roku… Wtedy właśnie z inicja-

tywy kolegi Tadeusza Rolińskiego ze struktur

Starogardzkiego Stowa-rzyszenia Łowieckiego w

Starogardzie Gdańskim wyodrębniło się Koło Ło-

wieckie nr 3, późniejsze KŁ „Łoś” ze Skórcza. W drodze przetargu wydzierżawione

mu zostały tereny wiej-skie, na których urządzano

polowania. Były to wsie z okolic Skórcza, za wyjąt-

kiem gruntów kościelnych w Barłożnie, które dzier-

żawił tutejszy ksiądz. Ów ksiądz sam nie polował,

ale raz do roku zapraszał na polowanie kolegów.

Połowa upolowanej zwie-rzyny stawała się własno-ścią księdza, a drugą po-

łowę dzielili między sobą uczestnicy polowania.

Zasłużony odpoczynek po pracy na poletku. Na zdjęciu również druh - pies Kora.

Dziś skórzeckiego „Łosia” tworzy 55 członków oraz 3 kan-dydatów. Pierwszym prezesem był Tadeusz Roliński, po nim Józef Krocz. Dzisiaj Kołem kieruje pre-zes Antoni Chyła – człowiek, któ-ry na każdym kroku stara się pod-kreślać kociewski charakter Koła.

Skórzeckie Koło Łowieckie działa w trzech obwodach łowiec-kich. Obwód nr 136 „Długie” z ostoją zwierzyny i uroczyskami: Bobrowe, Bagienka, Szkółka, Fie-rek, Cisiny, Transformator, Bab-skie, Jelonek, Żurawki, Wiesiowe, Antkowe , Florian, Gęby, Długie, Wietrzna i Krępka zwany jest też Wdeckim lub Falklandami. W tym obwodzie niepodzielnie panują bobry. W obwodzie łowieckim nr 138 „Skórcz”, na rzece Jance ( Jonce) również zadomowiły się bobry. Również i w trzecim obwo-dzie - nr 142 „Frąca” spotyka się te zwierzęta. Jest tu rezerwat przy-rody „Jezioro Udzierz”, są uroczy-ska: Lalki, Frąca, Kalkule, Zielona Ambona, Lisówko Przy Szkole, Przy Kasztanach, Na Płotach, Kępa Głodowska i Przy Rezerwa-cie. Obwody przypisane KŁ „Łoś” pełne są jeleni, danieli, saren, dzi-ków, borsuków, lisów, jenotów, kun, tchórzy, norek amerykańskich, za-jęcy, królików, kaczek, słonek i gęsi na przelotach, gołębi grzywaczy, występują śladowe pary jarząbków.

Myśliwi z Koła od ponad po-

łowy wieku dbają o to, aby w spo-sób zaplanowany i skoordynowany dbać o zasoby naszych kociewskich lasów. Hodują i chronią zwierzynę, pozyskują ją w drodze polowań lub

kazuje najświeższa historia, umie-jętnie łączy tradycję ze współcze-snością. Poczynił wiele działań mających na celu uporządkowanie informacji o historii i działalności koła. Efekty zebrano na stronie in-ternetowej Koła (www.los_skorcz.republika.pl). Jej utworzenie zaini-cjował właśnie pan Chyła.

Według prezesa Chyły łowiec-two to drogie hobby, ale za każdą przyjemność trzeba płacić. Kiedy zwierzyna płowa (jelenie, sarny, daniele) i czarna (dziki) powoduje

i powiedzieć na przykład, że to ja zasadziłem to piękne drzewo i coś po mnie zostanie dla potomnych.

Dziś KŁ „Łoś” ze Skórcza jest jednym z pięciu działają-cych w powiecie starogardzkim kół łowieckich – jedynym zare-jestrowanym poza Starogardem Gdańskim. Koło działa prężnie i nieprzerwanie od prawie 60 lat. Wspaniale wpisuje się w lokalne klimaty, wzorowo dba o gospodar-kę łowiecką w okolicach Skórcza. Właśnie dlatego wspaniałym pre-zentem od władz lokalnych byłoby wygospodarowanie dla myśliwych własnej, stałej siedziby, bo do dzi-siaj jej nie mają.

Barbara Dembek-Bochniak

Po polowaniu. 2002 rok.

Obchody Hubertusa. 2006 rok.

Członkowie KŁ „Łoś” ze sztandarem i wiernym druhem. 2008 rok.

Page 32: GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE Piątek 15 maja 2009 rok. …kociewiacy.pl/main/images/stories/File/2009/kociewiacy_pl_nr0.pdf · Osiek, na pozostałym obszarze z gminą wiejską Skórcz.

32 75-lecie nadania Skórczowi praw miejskich

Placówki Banku:CENTRALA: Bank Spółdzielczy w Skórczu ul. Główna 40A, 83-220 Skórcz, tel. /058/582-43-15

ODDZIAŁY: Pelplinul. Mickiewicza 8, 83-130 Pelplintel. /058/ 536-17-35 Zblewoul. Głowna 2, 83-210 Zblewo, tel. /058/ 588-43-79

FILIE: Osiekul. Partyzantów Kociewskich 60, 83-221 Osiek, tel. /058/582-12-85 Morzeszczyn, ul. 22 Lipca 4, 83-132 Morzeszczyn, tel. /058/ 536-27-18 Kaliska, ul. Nowowiejska 2, 83-260 Kaliska, tel. /058/ 588-91-26 Czarna Woda nr 1ul. Mickiewicza 2, 83-262 Czarna Woda,tel. /058/ 587-72-10 Czarna Woda nr 2, ul. Mickiewicza 7, 83-262 Czarna Woda, tel. /058/ 587-80-04 Czersk, ul. Dr Zielińskiego 15, 89-650 Czersk, tel. /058/ 398-43-30

e-mail: [email protected]: www.bsskorcz.pl

JAK KREDYT, TO TYLKO U NAS

WYDAWCA: MEDIA-KOCIEWIAK. GAZETY OKOLICZNOŚCIOWE.e-mail: [email protected]. nacz. Tadeusz Majewski. Autorzy tekstów: Barbara Dembek-Boch-niak, Jacek Legawski, Andrzej Grzyb, Roman Kolenda i Karol Nowakowski.Skład: DRUKARNIA MIREX MIROTKI www.druk-mirex.pl

- największy zbiór zdjęć i tekstów na temat Kociewia