Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY...

36
GÓRNO ŚLĄZAK Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma

Transcript of Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY...

Page 1: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

GÓRNOŚLĄZAKGazeta Związku Górnośląskiego

MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331

Fot.

Eweli

na K

osm

a

Page 2: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

1. Poczty sztandarowe Związku Górnośląskiego po oddaniu czci ołtarzowi opuszczają kościółek św. Józefa Robotnika

2. Na Śląskich Godach co roku jest obecna Poseł Maria Nowak, członkini Związku. Na zdjęciu z księdzem Eugeniuszem Błaszczykiem, dziekanem dekanatu chorzowskiego i Jackiem Nowa-kiem, Przewodniczącym Rady Miasta Chorzów

3. Miejska orkiestra Chorzów pod dyrekcją Dariusza Barwińskiego. Gospodarz estrady Roman Kurosz powiedział: „Orkiestra kończy już 5 lat, wczoraj mieli swój mały fajer w Chorzowskim Centrum Kultury”

4. W tym dniu w Skansenie roiło się od barwnych strojów śląskich. Za ich sprawą przenieśliśmy się na trochę w inny wymiar czasu

5. Zespół Pieśni i Tańca z Siemianowic nas nie zawiódł!6. Loteria fantowa to jedna z atrakcji Śląskich Godów. Nie ma przegranych, bo dochód przezna-

czony jest na hospicjum7. Wróżka wyczarowała taaaakie bańki, jakich świat nie widział!8. Tradycją Śląskich Godów jest Rodzinny Rajd Rowerowy z metą w Górnośląskim Parku Etno-

graficznym. W tym roku najmłodszy uczestnik miał 3 latka!

Śląskie Gody 2015

Fot. Ilona Raczyńska-Ciszak

1

2

4

6

8

3

5

7

Page 3: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

3www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

Wydawca: Związek Górnośląskiwww.zg.org.plRedaguje zespół: Grzegorz Franki (redaktor naczelny), Krzysztof E. Kraus (sekretarz redakcji), Łucja Staniczkowa.Stali współpracownicy: Sławomir Jarzyna, Bogdan Kasprowicz, Rafał Kula, Kamil Nowak, Przemysław Stanios, Andrzej Stefański, Anita Witek.Zdjęcia: Dawid Fik, Ilona Raczyńska-Ciszak, Sebastian Świerczyński.Korekta: Dominika Kraus.Adres redakcji: 40‒058 Katowice, ul. Pawła Stalmacha 17, tel. 32 251 27 25 • [email protected]ł reklamy: [email protected]: Kazimierz Leja • [email protected]: Drukarnia im. Karola Miarki43‒190 Mikołów, ul. Żwirki i Wigury 1tel. 32 326 20 90 • www.tolek.com.pl

ISSN 2391‒5331

Na wyspach Bergamutach„Na wyspach BergamutachPodobno jest kot w butach,Widziano także osła,Którego mrówka niosła…

Jest kura samograjkaZnosząca złote jajka,Na dębach rosną jabłkaW gronostajowych czapkach…”

Czy Górny Śląsk jest również taką irracjonalną wyspą? Czy – jak twierdzą ci „nowocześni” – jest krainą dziwactwa i zacofania, hołdującą wartościom zwanym przez niektórych średniowiecznymi?

A może jest ostatnią deską ratunku dla niemalże już zanarchizowanej, bez-granicznej wolności?

Już niejednokrotnie Śląsk spełniał rolę latarni morskiej dla błądzących na morzu, przywracając pojęciom: Bóg, Honor i Ojczyzna głęboki sens. Rosnąca pozycja Śląska jako regionu przepojonego pracą i religią budzi u jednych sza-cunek, a u drugich śmiech i politowanie.

Ile jeszcze wody będzie musiało upłynąć w Wiśle, żeby ten szyderczy śmiech zamienił się w zrozumienie i partnerskie poszanowanie dla naszej Małej Oj-czyzny, dla ludzi żyjącym przez lata w zdegradowanym środowisku natural-nym, wśród zatrutych wód i powietrza, które widać gołym okiem?! Śląsk woła o swoje prawa, o decyzje przywracające mu należny w Polsce prestiż, o spra-wiedliwość i miłość społeczną, o zgodę i przywrócenie sensu takim wartoś-ciom jak rodzina, czy wreszcie o prawo do godnego życia.

Rolą władz samorządowych jest aktywność, skuteczność i wiedza o faktycz-nych potrzebach Górnoślązaków. Czas już zmienić praktykę przypominania sobie o Śląsku w przeddzień wyborów. Trzeba realnej współpracy samorządu z organizacjami pozarządowymi. To te organizacje wiedzą najlepiej, czego po-trzeba mieszkańcom i w jakim kierunku ma podążać polityka regionalna.

Takiej współpracy bardzo Śląskowi życzę, ponieważ nie chciałbym dopro-wadzić do odczytania ostatniej zwrotki przytoczonego powyżej wiersza Jana Brzechwy, która brzmi:

„Jest słoń z trąbami dwiema I tylko wysp tych… nie ma”.

Szczęść Boże! ■

Marek Sobczyk

Panu Grzegorzowi FrankiWiceprezesowi Związku Górnośląskiego

składamy najserdeczniejsze wyrazy współczuciaz powodu śmierci Ojca.

Łączymy się w bólu

i w trudnych chwilach zapewniamyo naszej pamięci i modlitwie za duszę śp. Rudolfa.

Zarząd Główny Związku Górnośląskiego

Członkowie Kół i BractwRedakcja „Górnoślązaka”

W numerze między innymi…Metropolitalne Święto Rodziny:

abp Skworc, prezydent Mańka-Szulik | s. 4‒6

Dyskusja o Śląsku: Prof. Kadłubek | s. 22‒24

Rozmowa „Górnoślązaka”: Prezydent Katowic dr Marcin Krupa | s. 19‒21

Olimpiada Wiedzy o Górnym Śląsku – fragment nagrodzonej pracy | s. 24‒27

Recenzja: nowa biografia Janoscha | s. 27-28

oraz rubryki stałe…Z życia Związku | s. 7‒16Fotoreportaż: Śląskie Śpiewanie

| s. 16‒17Komentarz „Górnoślązaka”:

Do you speak śląski? | s. 18Po słowie, po dwa | s. 21Śląskie portrety historyczne:

Joanna Gryzik (cz. 2) | s. 29‒30Śląsk w Warszawie | s. 32Śląskie larmo | s. 33

Na okładce: Kościół św. Józefa w Zabrzu au-torstwa Dominika Böhma, wybudowany w la-tach 1930-1931, konsekrowany w roku 1932. Jeden z ciekawszych przykładów architektury modernistycznej na Górnym Śląsku. Fot. Ewe-lina Kosma.

Page 4: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

4 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

Przełom maja i czerwca – czas obchodów Dnia Matki i Międzynarodowego Dnia Dziecka – to na Górnym Śląsku i Śląsku Opolskim także czas celebrowania rodziny. Wszystko za sprawą Metropolitalnego Święta Rodziny.

Metropolitalne Święto RodzinyPatronaty honorowe trzech biskupów (katowickiego,

gliwickiego i opolskiego), zaangażowanie samorządów gminnych i powiatowych (24 jednostki samorządu tery-torialnego) oraz Górnośląskiego Związku Metropolital-nego, 17 partnerów, tyleż samo patronatów prasowych – sporo jak na imprezę w kraju, któremu mieszkańcy przykleili łatę „państwa najmniej przyjaznego rodzinie”, „państwa, w  którym polityka prorodzinna jest jeszcze w fazie prenatalnej” (źródło: Internet).

Tegoroczna edycja trwała od 23 maja do 6 czerwca. A tak po prawdzie to sporo dłużej, bo pierwsze objęte szyldem imprezy wydarzenia miały miejsce już 17 maja, ostatni zaś akord wybrzmi 26 czerwca. Święto zgroma-dziło sporą ilość uczestników w kilkunastu miejscowoś-ciach Śląska (Katowice, Zabrze, Świętochłowice, Bytom, Racibórz, Nakło, Koszęcin, Radzionków, Gliwice i in.), a także Zagłębia (niemała ilość imprez odbyła się w Dą-browie Górniczej, był również koncert w Sosnowcu). Impreza zawitała też do Częstochowy, Jaworzna i… Wadowic.

Zainaugurowane w 2008 roku Święto zdołało na stałe wpisać się w kalendarium imprez w naszym wojewódz-twie i, po sąsiedzku, w województwie opolskim. W or-ganizację pierwszej edycji zaangażowani byli dzisiejsi ar-cybiskupi seniorzy – Damian Zimoń z Katowic i Alfons Nossol z Opola. Przez pierwsze trzy lata honorowym pa-tronem imprezy była Wicemarszałek Senatu Krystyna Bochenek (zresztą, w 2010 roku już pośmiertnie). Od lat imprezę koordynuje Wydział Kultury i Dziedzictwa za-brzańskiego magistratu, a prawdziwie pierwsze skrzypce przy organizacji MŚR gra Małgorzata Mańka-Szulik, od 2006 roku Prezydent Zabrza, w minionych wyborach wy-brana na trzecią kadencję.

Od lat Metropolitalne Święto Rodziny to czas wypeł-niony koncertami, spotkaniami, piknikami, wykładami i konferencjami. Są festyny, wystawy, wernisaże, pokazy, warsztaty, zawody sportowe. Różnorodność powiąza-

nych z imprezą wydarzeń jest ogromna; rozmach przed-sięwzięcia robi wrażenie. Święto obejmuje swoim zasię-giem czasowym także Piekarskie Sympozjum Naukowe, pielgrzymkę mężczyzn i młodzieńców do Piekar Śląskich oraz coroczne spotkanie dzieci w ogrodach kurii metro-politalnej w Katowicach.

„Idea Święta – jak czytamy na stronie internetowej im-prezy – zrodziła się podczas śląskiej pielgrzymki samo-rządowców i parlamentarzystów z Metropolitą Górno-śląskim Arcybiskupem Damianem Zimoniem do Rzymu w 2007 r., w 750-lecie śmierci św. Jacka, patrona Śląska. To właśnie wtedy, przy grobie Św. Jana Pawła II, Małgo-rzata Mańka-Szulik wraz ze Śp. Krystyną Bochenek zain-augurowały Metropolitalne Święto Rodziny, które dzięki współpracy śląskich miast, organizacji oraz stowarzyszeń rozwija się i trwa do dziś”.

Święto nie jest imprezą stricte religijną (co mogłyby su-gerować biskupie patronaty, msze etc.). Nie da się jednak ukryć, że zaangażowanie Kościoła w jego organizację wi-dać jak na dłoni – zresztą sama nazwa kryje w sobie jasny

przekaz, że obejmuje ono swoim zasięgiem metropolię górnoślą-ską, czyli teren podległy arcy-biskupowi katowickiemu. Tak się już jednak ułożyło, że przed siedmiu laty to kościelni hierar-chowie temat organizacji święta rodziny podjęli i konkretnie wsparli jego organizację.

Czy można dostrzec drogę wiodącą od powstałego w 2008

roku Metropolitalnego Święta Rodziny do podjęcia w  ostatnich kilkunastu miesiącach przez władze miast i całego województwa działania prorodzinne, np. po czę-ści oparty na wytycznych rządowych program Śląskie dla Rodziny – Karta Dużej Rodziny? To osądzić trudno. Na-tomiast z całą pewnością można stwierdzić, że inicjatywa Małgorzaty Mańki-Szulik i Krystyny Bochenek skutecz-nie wprowadziła temat polityki prorodzinnej do publicz-nej dyskusji w województwie śląskim. I to nie poprzez polityczne czy administracyjne decyzje, poprzedzone przydługimi dywagacjami, ale konkretne działania, które w przystępnej formie wysyłają do społeczeństwa jasny sygnał: rodzina jest potrzebna, rodzina jest „fajna”, ro-dzina jest trendy.

Tegoroczna edycja MŚR odbyła się pod hasłem: Ro-dzina – gościnny dom. Jakże śląski to temat! ■

Krzysztof E. Kraus

Temat wydania

Page 5: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

5www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKSłowo Metropolity Katowickiego abpa Wiktora Skworca do „Górnoślązaka”

Obchody Metropolitalnego Święta Rodziny – wpisując się na stałe w kalendarz wydarzeń społeczno-kulturalnych i religijnych Gór-nośląskiej Metropolii – od ośmiu lat kształtują i wzmacniają na-

szą prorodzinną świadomość.Wspólne świętowanie – w wielu miastach i gminach naszego regionu

–rozpoczynamy 24 maja br. niedzielną Mszą św. o godzinie 12.00 cele-browaną w katowickiej katedrze z udziałem małżeństw obchodzących ju-bileusze zawarcia sakramentu małżeństwa. To pełne radości i wdzięczno-ści spotkanie małżeństw i ich rodzin będzie najlepszą promocją rodziny i  ukazaniem piękna wspólnoty życia i miłości: małżonków, rodziców i dzieci, którym Bóg błogosławił w sakramentalnych znakach.

W tym roku Metropolitalne Święto będziemy obchodzić pod hasłem „Rodzina – Gościnny Dom”. Rodzina to rzeczywiście gościnny dom, ot-warty na każde poczęte życie, na chorych członków rodziny i seniorów, na gości i wszystkich potrzebujących pomocy. W czasie trwającego dwa tygodnie Metropolitalnego Święta Rodziny przypomnimy sobie o gościn-ności, która w roku 2016 zostanie poddana próbie podczas Światowych Dni Młodzieży. Wtedy to, w myśl powiedzenia „Gość w dom – Bóg w dom”, otworzymy nasze serca, domy, kościoły, probostwa, szkoły i internaty dla pielgrzymów z całego świata. Chcemy być dla nich świadkami wiary i służyć płynącymi z niej uczynkami miłosierdzia.

Wszystkich serdecznie zachęcam do włączenia się w obchody Metropolitalnego Święta Rodziny i dziękuję samo-rządom oraz lokalnym mediom za przekazywanie mieszkańcom Metropolii Górnośląskiej pozytywnych treści związa-nych ze świętowaniem Rodziny. Oby każda Rodzina była „miłością wielka”!

Zespołowi redakcyjnemu oraz wszystkim czytelnikom miesięcznika „Górnoślązak” z serca udzielam pasterskiego błogosławieństwa.

† Wiktor SkworcARCYBISKUP METROPOLITA

KATOWICKIKatowice, 22 maja 2015 r.

Z Małgorzatą Mańką-Szulik, prezydentem Zabrza, rozmawia dr Łucja Staniczkowa

Łucja Staniczkowa: W Zabrzu jest ponad 300 orga-nizacji pozarządowych. To spora grupa społeczników. Ich działalność jest niezwykle zróżnicowana. Każde stowarzyszenie ma własną specyfikę, inny zakres dzia-łania i swoją grupę odbiorców. Czy w tym bogactwie zauważa Pani Prezydent działalność Związku Górno-śląskiego?

Małgorzata Mańka-Szulik: Podejmujemy wspólnie wiele inicjatyw. Wystarczy wspomnieć współorganizację kolejnych edycji „Parady Regionów”, Ogólnopolskiego Forum Nauczycieli Regionalistów czy Ogólnopolskiej Konferencji Nauczycieli Polonistów. W tych dniach uczestniczymy w VIII Metropolitalnym Święcie Rodziny. Tutaj także Związek Górnośląski ma swój wkład, za co serdecznie dziękuję. Jesteśmy dumni z naszych tradycji przekazywanych z pokolenia na pokolenie. Śląsk to etos pracy oraz wartości nieprzemijające, takie jak choćby ro-

dzina czy patriotyzm. Związek Gór-nośląski jest organizacją kultywującą obyczaje przodków. Odpowiedzialnie i umiejętnie dba o to, aby śląskie zwy-czaje były obecne w naszym życiu.

Jest Pani Prezydentem Zabrza już trzecią kadencję. Nie jest to częste zjawisko w polityce. Czemu Pani zawdzięcza ten suk-ces?

Kolejne wybory dały mi duży kapitał zaufania, ale jest to także wyzwanie. Mieszkańcy zaufali mi i  to zo-bowiązuje. Zabrzanie doceniają to, w jaki sposób mia-sto się rozwija od 2006 roku. Pierwsze lata były czasem porządkowania wielu spraw. Musieliśmy przygotować się do pozyskania funduszy unijnych i krajowych. Następ-nie podjęliśmy trudne wyzwania, jak m.in. moderniza-cja wodociągów, budowa Drogowej Trasy Średnicowej,

dokończenie na str. 6

Page 6: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

6 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

budowa krytej pływalni, budowa Centrum Zdrowia Ko-biety i Dziecka, termomodernizacja obiektów użyteczno-ści publicznej czy rozwój terenów inwestycyjnych. Dziś widzimy efekty. Zabrze zmienia się i jest miastem przyja-znym dla mieszkańców, turystów i inwestorów.

Z wykształcenia jest Pani matematykiem, z zawodu nauczycielką. Czy te fakty mają wpływ na charakter za-rządzania miastem?

Przede wszystkim zawsze byłam aktywna i działałam na rzecz lokalnej społeczności. Początkowo Kończyc, później całego miasta. Zawsze byłam blisko spraw miesz-kańców. To jest najważniejsze. Daje rzeczywisty obraz po-trzeb i pozwala pozyskać informację na temat oczekiwań. Współczesne zarządzanie miastem opiera się na podej-mowaniu innowacyjnych wyzwań. W Zabrzu stworzy-liśmy zespół, który umiejętnie wykorzystuje potencjał miasta.

Jaki problem Zabrza najbardziej Panią boli? Jestem optymistką i problemy traktuję jako wyzwania.

Przy realizacji największego w historii miasta projektu, jakim jest modernizacja wodociągów, napotykaliśmy wiele przeszkód. Wspólnie z wykonawcami i w dialogu z mieszkańcami poszukiwaliśmy możliwości ich rozwią-zania. Problemy pojawiały się także przy budowie Drogo-wej Trasy Średnicowej. Stanęliśmy przed wyborem – albo budowa będzie przerwana, albo samorząd dołoży z kasy miejskiej. Dla mnie decyzja była prosta. Musieliśmy zna-leźć ponad 40 mln zł. Dobra komunikacja to współcześ-nie podstawa rozwoju miasta. Dlatego dziś możemy ko-rzystać zarówno z DTŚ-ki, jak też autostrad A1 i  A4. Problemy pojawiły się też przy budowie stadionu. Ufam, że są już za nami i jesteśmy coraz bliżej otwarcia areny najbardziej zasłużonego polskiego klubu. Jak Pani widzi, problemy bolą, jednak szybko znajdujemy rozwiązanie.

Jakie jest Zabrze w Pani marzeniach?Oprócz tego, że jestem optymistką, stawiam sobie am-

bitne cele, do których dążę. Pamiętam, że kiedy kilka lat temu mówiliśmy o tym, że do Zabrza będą przyjeżdżać turyści, wiele osób się dziwiło. Dziś kopalnia Guido, po-łożona na Europejskim Szlaku Dziedzictwa Przemysło-wego, to najchętniej odwiedzane miejsce na Szlaku Za-bytków Techniki Województwa Śląskiego. W zeszłym roku odwiedziło nas 140 tysięcy turystów. Jesteśmy sta-wiani jako przykład rewitalizacji terenów poprzemy-słowych. To cieszy, ale i zobowiązuje. Pamiętam też, że kilka lat temu lokatorzy mieszkań pohutniczych w Za-brzu marzyli o tym, aby mieć stabilną sytuację. Z deter-

minacją podjęliśmy temat i dziś wykupiliśmy już prawie 1100 mieszkań. Podobnie jak wielu zabrzan zastanawia-łam się, kiedy będziemy mieć nowoczesną pływalnię czy komfortową porodówkę. Dziś mamy Aquarius Koper-nik, który odwiedziło ponad 200 tysięcy mieszkańców. Z kolei do Centrum Zdrowia Kobiety i Dziecka przyjeż-dżają kobiety w ciąży z całego regionu. Marzyliśmy też o przedszkolu. Nowoczesne, o europejskim standardzie dla 200 dzieciaków zbudowaliśmy w Mikulczycach. Krok po kroku realizujemy kolejne marzenia zabrzan. To jest najważniejsze.

Szefuje Pani Górnośląskiemu Związkowi Metropoli-talnemu. Czy uważa Pani, że jest to dzieło skończone, czy jeszcze nie wykorzystało swoich możliwości?

Uważam, że nasz region powinien być lepiej dostrze-gany z perspektywy ogólnopolskiej, a głos samorządow-ców mówiących o problemach mieszkańców miast moc-niej artykułowany. Dlatego podjęłam się kierowania GZM-em. Metropolia Silesia powstała kilka lat temu po to, aby wspólnie realizować zadania dotyczące miast na-szego regionu. Dziś stoimy przed takimi wyzwaniami, jak m.in. restrukturyzacja górnictwa. Podejmujemy działa-nia, aby przygotować się do ewentualnych następstw tego procesu.

Pamiętam, że jeszcze kilka lat temu, kiedy odbywała się debata o metropolii, padały tezy, że miasta w ogóle nie będą współpracować. Teraz widać, że są efekty współ-działania, np. wspólne zakupy, które wychodzą daleko poza GZM – w tym roku w projekcie uczestniczy już bo-wiem 27 samorządów. A także promocja inwestycyjna – współpraca w tym zakresie przyczynia się do tego, że nie mówimy o poszczególnych miastach, ale zachęcamy do inwestowania w regionie o ogromnym potencjale ludz-kim, instytucjonalnym, naukowym czy gospodarczym. Przygotowywana jest koncepcja regionalnej komunika-cji rowerowej. Rozpoczynamy pracę nad programami ekologicznymi. Wymieniamy też doświadczenia z  re-gionami, które na podobnych zasadach działają od kil-kudziesięciu lat, jak choćby Zagłębie Ruhry. To niezwy-kle cenna współpraca nie tylko dla samorządów, ale także dla przedsiębiorców, którzy uzyskują dostęp do nowych partnerów biznesowych. Wyzwaniami są także tematy związane z komunikacją publiczną, polityką wspierania rodzin, tworzeniem warunków dla rozwoju przedsiębior-czości czy ekologią itd.

Dziękuję za rozmowę. ■

Łucja Staniczkowa

dokończenie ze str. 5

Reklama w „Górnoślązaku”?> [email protected] <

Page 7: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

7www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

W dniu 1 maja świętowaliśmy po raz dwudziesty Śląskie Gody. To jedna ze sztandarowych imprez organizowa-nych przez Związek Górnośląski. Inna niż dwadzieścia lat temu, ale moim zdaniem bardziej swojska i lepiej kom-ponująca się w rodzime, śląskie klimaty.

Śląskie gody

Kilka początkowych edycji powalało rozmachem, ale z perspektywy czasu mogę śmiało powiedzieć, że bardziej przypominało to niegdysiejsze święta

„Trybuny Robotniczej” niż „ślônske rômle”. Od kilku lat jest skromniej, ale bardziej swojsko. Zaczynamy „jak Pôn Bôczek przikozoł” od Mszy Świętej, potem impreza ma charakter odpustu śląskiego.

Tak było i w tym roku. Najświętszą Ofiarę w drew-nianym, zabytkowym kościółku pw. Św. Jozefa sprawo-wał (jako główny celebrans) ks. biskup Adam Wodarczyk wraz z kapelanem Związku Górnośląskiego ks. kanoni-kiem Pawłem Buchtą oraz proboszczem miejscowej para-fii ks. Eugeniuszem Błaszczykiem. Ksiądz biskup wygło-sił do zgromadzonych Słowo Boże, w którym podkreślił rolę patrona kościółka w skansenie, św.  Józefa, dla ży-cia społecznego na Górnym Śląsku. Oprawę Mszy Świę-tej przygotowali: Helena Leśniowska i Gerard Skrzy-piec z Koła Piekary Śląskie oraz Jacek Pytel z Bractwa Pielgrzymkowego.

Z Bractwem (wraz ze swoją babcią) przyjechała rów-nież do skansenu Zuzia Sobczyk, która ubrana w gór-nośląski strój regionalny wręczyła ks. biskupowi kwiaty. Na zakończenie Mszy Świętej zabrał głos Wiceprezes Związku Górnośląskiego Grzegorz Franki. Podziękował duchowieństwu za sprawowanie Eucharystii, jak rów-nież pocztom sztandarowym oraz członkom i sympaty-kom naszego stowarzyszenia za przybycie na uroczystość. Mszę Świętą zakończyła procesja teoforyczna wokół kościoła.

Dalsza część Godów odbywała się wokół sceny rozło-żonej w pobliżu kościoła. Były występy artystyczne, zaś przybyli mieli możliwość zwiedzenia zabytków chorzow-skiego skansenu. ■

Jacek PytelWięcej zdjęć na 2. stronie okładki.

Z życia Związku

25-lecie Koła KostuchnaW niedzielę 3 maja br. Koło Związku Górnośląskiego

w Kostuchnie radowało się jubileuszem 25-lecia istnienia.Świętowanie jubileuszu rozpoczęto uroczystą Mszą

Świętą w kościele parafialnym, której przewodniczył ksiądz proboszcz Stanisław Reś przy udziale księży wi-karych. Wśród uczestników byli między innymi Poseł na Sejm RP dr Jerzy Ziętek, były Prezydent Miasta Ka-towice Piotr Uszok, Wiceprezes Związku Górnośląskiego dr Łucja Staniczek oraz delegacje z kilku kół terenowych Związku Górnośląskiego. Uroczystą oprawę zapewniło 12 pocztów sztandarowych (wśród których, co szczegól-nie cieszy, były poczty sztandarowe ze wszystkich miej-

scowych szkół) oraz orkiestra dęta z kopalni Murcki-Sta-szic „Boże Dary” pod dyrekcją Szczepana Kurzeji.

Po Mszy Świętej uczestnicy udali się pod pomnik Po-wstańców Śląskich – mieszkańców Kostuchny, gdzie od-była się dalsza część uroczystości. Po odegraniu hymnu narodowego przy werblach orkiestry poprowadzono apel pamięci, odczytując nazwiska wszystkich powstańców wypisanych na cokole pomnika. Później słowo okolicz-nościowe wygłosił Prezes Koła, Bernard Uszok, który po złożeniu życzeń strażakom z OSP Kostuchna zacytował kilka zdań z deklaracji Związku i przypomniał kilka fak-tów z historii Koła. Złożenie kwiatów pod pomnikiem

Page 8: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

8 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

przez delegacje Związku, samorządu i szkół było kolej-nym punktem uroczystości. Kończąc tę część uroczysto-ści, prowadzący Sławomir Jarzyna podziękował wszyst-kim uczestnikom za udział.

Druga część świętowania jubileuszu odbyła się w sali kinowej im. Zbigniewa Cybulskiego w Miejskim Domu Kultury ,,Południe” w Kostuchnie. Przybyłych gości przy-witał Prezes Koła, Bernard Uszok, który następnie przy-pomniał historię stowarzyszenia, ilustrując ją slajdami. Następnie głos zabierali zaproszeni goście: Piotr Uszok, Jerzy Ziętek, Łucja Staniczek, Jacek Pytel, Szczepan Ku-rzeja, Elżbieta Kudala, Joanna Bień i Mieczysław Zwoliń-ski, którzy z uznaniem wypowiadali się o dokonaniach Koła, gratulowali i życzyli dalszych lat działania. Prezes Koła podziękował za wszystkie ciepłe, z serca płynące ży-

czenia. W dalszej części uroczystości wystąpił miejscowy chór ,,Słowiczek”, prezentując szeroki zakres tematyczny prezentowanych utworów (od śląskich pieśniczek po arie operowe). Na zakończenie Sławomir Jarzyna zapro-sił wszystkich na poczęstunek, zachęcając do obejrzenia małej wystawy poświęconej Kołu Terenowemu Związku Górnośląskiego w Kostuchnie znajdującej się w pomiesz-czeniach MDK-u.

Osób, które przyczyniły się do zorganizowania uroczy-stości jubileuszowej, jest wiele. Na szczególne słowa po-dziękowania zasługują jednak dyrektor Miejskiego Domu Kultury ,,Południe” Bogdan Kallus oraz Sławomir Ja-rzyna. ■

Bernard Uszok

Wełnowiec – ku pamięci wybitnych lotników i ofiar wojnyW dniu 8 maja br. w Szkole Podstawowej nr 17 im Ta-

deusza Kościuszki w Katowicach odbyła się akademia z okazji 70. rocznicy zwycięstwa nad faszyzmem.

Uroczystość otworzyła Dyrektor Szkoły, p. Aleksan-dra Musioł, która powitała przybyłych gości: Wicepre-zydenta Miasta Katowice p. Bogumiła Sobulę, Rad-nych Rady Miasta p. Krystynę Panek i p. Marka Nowarę,

przedstawiciela Instytutu Pamięci Narodowej p. Mo-nikę Kobylańską, proboszcza Parafii NMP Wspomoże-nia Wiernych ks. Dariusza Niesiobęckiego, Wiceprezesa Związku Górnośląskiego p. Grzegorza Franki, Prezesa Koła Związku Górnośląskiego Wełnowiec/Józefowiec p. Mariolę Para-Hewig, Przewodniczącą Rady Jednostki Pomocniczej Nr 11 p. Natalię Pińkowską, Przewodniczą-cego Oddziału Katowice Rodziny Policyjnej 1939 p.  Je-rzego Urbańczyka oraz delegacje – Gimnazjum nr  9 im. Romualda Traugutta, Zespołu Szkół im. mjr. Hen-ryka Sucharskiego, Szkoły Podstawowej nr 17 im Tade-usza Kościuszki wraz z  pocztami sztandarowymi, Har-cerzy I Szczepu im. Obrońców Katowic i członków Koła Związku Górnośląskiego, a także wszystkich mieszkań-ców naszej dzielnicy.

Młodzież, która przygotowała akademię, nawiązała w niej do znaczenia pamięci bolesnych wydarzeń, które miały miejsce od chwili wybuchu II wojny światowej do jej zakończenia. Całość przeplatana była pięknymi pieś-niami patriotycznymi.

Po zakończeniu akademii głos zabrała Prezes Koła Związku Górnośląskiego Koła Wełnowiec/Józefowiec,

Page 9: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

9www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

która przedstawiła dalszy przebieg uroczystości związa-nej z odsłonięciem tablicy poświęconej zmarłym tragicz-nie lotnikom kpt. Żwirce i inż. Wigurze. Głos zabrał także p. Jerzy Urbańczyk, który przedstawił archiwalne zdję-cia ze swoich zbiorów i opowiedział historię nieistnieją-cego już pomnika, który znajdował się przed południową ścianą Szkoły Podstawowej nr 26, noszącej wówczas imię Królowej Jadwigi – obecnie filii szkoły nr 17 im. Tadeu-sza Kościuszki.

Następnie uroczystości odbyły się pod Pomnikiem Wdzięczności na Skwerze Fojkisa, gdzie wartę honorową

wystawił I Szczep Harcerski im. Obrońców Katowic z na-szej dzielnicy oraz uczniowie Zespołu Szkół im. mjr. Hen-

ryka Sucharskiego. U stóp pomnika do zgromadzonych przemówił Wiceprezydent Katowic p. Bogumił Sobula, a  następnie ks. Dariusz Niesiobęcki, proboszcz Parafii NMP Wspomożenia Wiernych, poprowadził modlitwę za zmarłych i poległych, po której uczestniczące w uro-czystościach delegacje złożyły wieńce i wiązanki kwiatów.

Dalsza część uroczystości odbyła się już przed połu-dniową ścianą budynku filii Szkoły Podstawowej nr  17 przy zjeździe z ulicy Józefowskiej na ul. Szczecińską w miejscu nieistniejącego już dziś pomnika lotników kpt. Żwirki i inż. Wigury. Obecnie w tym miejscu – dzięki ini-cjatywie Koła Związku Górnośląskiego Wełnowiec/Józe-fowiec ze środków pochodzących z budżetu obywatel-

skiego we współpracy z Urzędem Miasta Katowice udało się zrealizować szczytny cel – odsłonić piękną tablicę pa-mięci zasłużonych lotników.

Odsłonięcia tablicy dokonali Wiceprezydent Katowic p. Bogumił Sobula i Prezes Koła Związku Górnośląskiego Wełnowiec/Józefowiec p. Mariola Para-Hewig. Uro-czystego poświęcenia tablicy dokonał proboszcz Parafii NMP Wspomożenia Wiernych ks. Dariusz Niesiobęcki. Na zakończenie uroczystości Pani Prezes podziękowała wszystkim przybyłym oraz Dyrektor Szkoły Podstawowej Nr  17 i nauczycielom za pięknie przygotowaną oprawę uroczystości. ■

dokończenie na str. 10

VII rajd rodzinny szlakami Jana Pawła II na Bendoszkę Wielką

Nie zapomnieliśmy, że pierwsza sobota po połowie maja to rodzinny rajd szlakami Jana Pawła II na Bendo-szkę Wielką. Za to gospodarze rajdu zapomnieli, że Bra-ctwo Pielgrzymkowe jest obecne na Bendoszce od po-czątku; poprawili się na zakończenie Mszy Świętej, kiedy przyszła pora podziękowań. Zgromadzeni pod krzyżem milenijnym Ziemi Żywieckiej dowiedzieli się, że oprócz Górali i turystów w sobotę 16 maja obecna jest grupa z Mysłowic.

Zwykłe przeoczenie, o które trudno mieć pretensje do organizatorów. Nasza grupa była w tym roku nieco skromniejsza niż zwykle; pojechały w sumie 24 osoby, z czego rodzina Jamrozych swoim autem, reszta dużym busem. Stali bywalcy rajdów starzeją się, negatywnie na decyzję niektórych wpłynęła informacja, że podwóz sa-mochodami terenowymi będzie odbywał się tylko do schroniska na Przegibku. Co prawda ze schroniska na szczyt nie jest daleko, ale to najbardziej stromy odcinek trasy. Od czego jednak Bractwo ma Bronię Matuszczyk,

Page 10: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

10 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

najbardziej skutecznego negocjatora w dziejach stowa-rzyszenia? Pomogła subtelna perswazja wsparta propozy-cją pozostawienia pod siedzeniem kierowcy drugiej „gaś-nicy”. Pod tym eufemistycznym pojęciem wiadomo, co się kryje; najważniejszy był skutek – osoby, które miały wysiąść przy schronisku, wyjechały na sam szczyt.

Tego dnia udawało się wszystko. Zacznę od pogody: nie było jeszcze rajdu, gdzie by nas przynajmniej odro-binę nie pokropiło. Był też rok, że do góry drałowaliśmy w strugach deszczu i w błyskach piorunów. W tym roku nie było ani duszno, ani upalnie, co spowodowało, że na-wet debiutantom lekko zaawansowanym wiekowo szło się stosunkowo przyjemnie. Udało nam się przed Ben-doszką zatrzymać jeszcze u Matki Bożej „Kazimierzow-skiej” w Rajczy; od trzystu lat króluje Góralom ze szczytu ołtarza jako Czarna Madonna Jasnogórska. A „Kazimie-

rzowska” zwie się tak od darczyńcy, czyli króla Jana Ka-zimierza, który po zwycięstwie nad Szwedami podaro-wał miejscowej świątyni kopię ikony. Udało nam się też „dorwać” proboszcza z Rajczy, zaprzyjaźnionego z nami od lat księdza Franciszka Warzechę, który otworzył nam kościół, gdzie mogliśmy przed Czarną Madonną pomod-lić się między innymi o opiekę w drodze na Bendoszkę. Dowiedzieliśmy się (już oficjalnie, wcześniej były prze-cieki od rajczańskich Górali) o planowanej na rok 2017 koronacji wizerunku koronami biskupimi.

Udało nam się spotkać przy schronisku na Przegibku Marka Jurasza, szefa, przy którym działają zespoły gó-ralskie „Grojcowianie” („stary” oraz dziecięco-młodzie-żowy). Ten drugi zauroczył nas występami na uroczystoś-ciach opłatkowych i święconych organizowanych przez Związek Podhalan Oddział Górali Żywieckich. Po tego-rocznym Orszaku Trzech Króli postanowiliśmy w gronie organizatorów (Ula i Krzysiek Jamrozy) zaprosić „Groj-cowian” na przyszłoroczny orszak. Wstępne rozmowy zo-stały przeprowadzone jeszcze w styczniu tego roku, zaś na Bendoszce Marek Jurasz potwierdził wolę przyjazdu ze-społu do Mysłowic.

Sama uroczystość pod krzyżem milenijnym (wysokim na kilkanaście metrów) miała w tym roku nieco inny cha-

rakter. Tak jak w latach poprzednich, przed Mszą Świętą było nabożeństwo młodzieżowe (tym razem prowadzone przez animatorów z diecezji bielsko-żywieckiej zaanga-żowanych w Światowe Dni Młodzieży) oraz wypuszcze-nie przed ołtarzem polowym kilkuset gołębi. Novum był różaniec fatimski po Mszy Świętej oraz poświęcenie owiec, nie brakło też (w latach poprzednich to się zda-rzało) nikomu kiełbasy i chleba, fundowanych jak zwykle przez organizatorów uroczystości. Tradycyjnie też w cza-sie góralskiej watry i pieczenia kiełbasek przygrywał ze-spół muzyczny (tym razem nie była to ekipa góralska), co zaktywizowało niektórych do tańców. W pogodnych na-strojach wracaliśmy na parking na dole, a w schronisku był jeszcze czas na mały popas i towarzyskie rozmowy. W drodze powrotnej zatrzymaliśmy się jeszcze tradycyj-nie w cukierni w Milówce na pyszne lody.

Tegoroczny wyjazd na Bendoszkę był dedykowany również osobom zaangażowanym w mysłowicki Orszak Trzech Króli i w zamyśle miał się przyczynić do integracji tego środowiska. Różne zdarzenia losowane (jedni koń-czyli w sobotę kurs Odnowy Wiary w Tychach, inni zda-wali egzaminy, jeszcze innym coś tam wypadło) spowo-dowały, że ekipa „orszakowa” była nad wyraz skromna. Ale w planie mamy kolejny wyjazd, oczywiście też w góry i też związany z osobą Jana Pawła II. ■

Jacek Pytel

dokończenie ze str. 9

Page 11: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

11www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK„Ślonzoki niy gynsi” w Rudzie już po raz jedenasty

Po raz jedenasty w Gimnazjum nr 11 w Rudzie Śląskiej odbył się Międzygimnazjalny Kon-kurs Gwary „Ślonzoki niy gynsi”. Celem kon-

kursu jest ukazanie piękna i popularyzowanie gwary ślą-skiej oraz kultywowanie tradycji i obyczajów panujących na Górnym Śląsku. Co roku zapraszamy szczególnych go-ści, wśród nich laureatów konkursu „Po naszymu, czyli po śląsku” pochodzących z naszego miasta i okolic, aby pokazać młodzieży, że gwary nie trzeba się wstydzić, a wręcz przeciwnie – należy ją pielęgnować. W ubiegłych latach na naszej szkolnej scenie swoje monologi wygło-sili: Aniela Stanisławska, Norbert Kloza, Grzegorz Sta-siak, Marian Makula, Jan Wyżgoł.

W tym roku nasze święto uświetnili swoją obecnoś-cią wyjątkowi goście: Przewodniczący Rady Miasta Kazi-mierz Myszur, Wiceprzewodnicząca Rady Miasta Cecylia Gładysz, Radny Rady Miasta Jakub Wyciślik, Wiceprezes Związku Górnośląskiego, a przy tym rzecznik prasowy ZG, redaktor naczelny miesięcznika „Górnoślązak” i asy-stent posła do Parlamentu Europejskiego Pana Marka Plury Grzegorz Franki, honorowa absolwentka i wielo-letni przyjaciel naszej szkoły p. Barbara Wystyrk-Beni-gier, a ponadto przedstawiciele Związku Górnośląskiego – Państwo Helena i Feliks Wyciślikowie. Zresztą Koło ZG Kochłowice wspiera nas finansowo oraz swoją obecnoś-cią od pierwszej edycji konkursu.

Naszym szczególnym gościem był wiceślązak roku, p. Robert Garcarzyk, który przybył w mundurze żołnie-rza z Korpusu Gen. Andersa ze swoim misiem Wojtkiem. Po raz drugi gościliśmy przedstawicieli amatorskiego tea-

tru „Naumiony” – p. Karolinę Sosnę i p. Bartłomieja Ga-rusa. Mieliśmy także zaszczyt gościć w naszych progach sponsorów nagród i poczęstunku, którymi w tym roku byli: p. Ewa Brzezińska-Dłóciok – właścicielka kina „Pa-

tria”, Państwo Elżbieta i Jacek Gruchel – właściciele firmy Elstal, p. Jerzy Trzciński – Dyrektor ds. Zarządzania Za-sobami Ludzkimi i rzecznik prasowy Huty „Pokój” re-prezentujący Prezesa Huty Pokój SA p. Henryka Sławika. Za ufundowanie nagród jesteśmy wdzięczni również: Ra-dzie Rodziców Gimnazjum nr 11, p. Markowi Piechacz-kowi – właścicielowi pizzerii „U Marka”, firmie Dotplus z Chorzowa oraz Zakładom Mięsnym „Madej i Wróbel”.

W części konkursowej zaprezentowało się 24 uczestni-ków z ośmiu gimnazjów z Rudy Śląskiej. Po burzliwych obradach decyzją jury Grand Prix i statuetkę świętej Bar-bary przyznano zespołowi z Gimnazjum 11 w składzie: Angelika Lubojańska, Roksana Głodny, Justyna Walen-ciak. I miejsce zdobyła Irena Bilek z Gimnazjum nr  5, II miejsce – Natalia Bakaj z Gimnazjum nr 12, III miej-sce – zespół z Gimnazjum nr 5 w składzie: Irena Bilek, Emilia Wojewodzic, Anna Kapala, Marcin Jochlik. Jury przyznało także trzy wyróżnienia: dla Marcina Wańtu-cha z Gimnazjum nr 14, Anny Kapali z Gimnazjum nr 5 oraz Bernadetty Młynarskiej z Gimnazjum nr 8. Marcin Wańtuch otrzymał także specjalną nagrodę ufundowaną przez p. Jakuba Wyciślika.

To był wspaniały konkurs na wysokim poziomie. Z nie-cierpliwością czekamy na kolejną edycję! ■

Joanna Chawińska

Fot.

Alicj

a Ki

ołba

sa

Jeszcze raz o rodzinie w Zabrzu…

W ramach obchodów Metropolitalnego Święta Rodziny Koło Zabrze Związku Górnoślą-skiego zorganizowało coroczne spotkanie

dyskusyjne „Przy śląskim stole”, poświęcone – jak zawsze – sprawom ważnym aktualnie i ponadczasowo.

W tym roku tematem spotkania była rodzina. Ty-tuł spotkania, które odbyło się 3 czerwca br. w Cafe Si-

lesia w Zabrzu, brzmiał: Integracja Rodziny – Gościna u Dziadków.

O wprowadzenie do dyskusji poproszona została Pani Marszałek Senatu RP Maria Pańczyk-Pozdziej.

Corocznym spotkaniom „Przy śląskim stole” patronuje Rada Programowa, której przewodniczy prof. Antoni Cy-gan. ■

Page 12: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

12 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAKŚlōnska Liga Sztyrech Fusbalplacōw

Rozgrywki ŚLSZF znalazły się na półmetku. W dru-gim turnieju cyklu, rozegranym tym razem w Ka-towicach-Ligocie, na boisku ze sztuczną na-

wierzchnią najlepsi okazali się być debiutujący w imprezie zawodnicy lokalnej drużyny SM Górnik Kokociniec, któ-rzy w meczu finałowym pokonali 5:1 innego z rdzennych reprezentantów dzielnicy, Ligotę United.

Na obiekcie Gimnazjum nr 23 im. Ratowników Gór-skich, tak jak w przypadku futsalu w Imielinie, stawiło się w niedzielę 26 kwietnia dwanaście drużyn. W porówna-niu ze wcześniejszym zestawieniem zabrakło Kompani Piwowarskiej, Kasty Miechowice i Ekipy W.I.R, w któ-rych miejsce pojawiły się nowe zespoły: SM Górnik Ko-kociniec, Dobre Chłopaki oraz El Kosta. Formuła samych rozgrywek była bardzo zbliżona do wydarzeń sprzed mie-siąca, z tą różnicą, że Organizatorzy wprowadzili dodat-kowo fazę ćwierćfinałową.

W drodze losowania, mającego miejsce w Klubie Pa-norama podczas rozgrywanego w piątek 24 kwietnia Ka-towickiego Pucharu Darta Ellgoth 2015, w Grupie A zna-lazły się: KTG Śląsk, Ellgoth, SM Górnik Kokociniec, El Kosta; w Grupie B: All Boys, Hashtag Bang, Farfocel Lędziny, Grobla Bieruń; w Grupie C: Imielin, Ligota Uni-ted, Dobre Chłopaki, SBL Team.

Od samego początku zmagań w Grupie A zakładano, że walka o miejsca premiowane bezpośrednim awansem do 1/4 finału będzie wewnętrzną sprawą „Górników” i KTG. W istocie przedstawiciele Ekstraligi katowickiego Red Boxa rozdzielili między sobą te pozycje, ale wcale nie przyszło im to łatwo.

W rozgrywkach Grupy B całkowicie zawiedli All Boysi, którzy swój kryzys z ligi Red Box w stu procentach prze-nieśli na boisko przy Medyków. „Czarni” w trzech me-czach grupowych ugrali jedynie 1 punkt i po bezbram-kowym remisie z Farfoclem Lędziny w trzeciej kolejce

musieli przedwcześnie pakować swoje torby i wracać do domu. Niemoc wicelidera ŚLSZF skwapliwie wykorzy-stała Grobla Bieruń, a także broniący Pucharu Ligoty i Panewnik Hashtag Bang.

Zmagania Grupy C rozpoczęły się od meczu Imielina z Ligotą United. Lider rozgrywek wygrał 2:0. W innym spotkaniu tej serii Dobre Chłopaki nie pozwoliły rozwi-nąć skrzydeł drużynie SBL Team i zwyciężyły wysoko, bo 4:0. Bardzo emocjonujący spektakl stanowiły rów-nież derby miasta Imielin, w których SBL Team okazał się być minimalnie gorszy od zespołu Imielina, przegrywa-jąc 1:2. Ostateczne rozstrzygnięcia miały miejsce w trak-cie ostatniej kolejki, w której Imielin po bezbramkowym remisie podzielił się punktami z Dobrymi Chłopakami, a United 1:0 pokonało SBL.

Z pozaboiskowych wydarzeń mających miejsce pod-czas fazy grupowej na szczególną uwagę z pewnością za-sługuje wyrażenie przez uczestników turnieju poparcia dla społecznej kampanii Stop zwolnieniom z WF oraz uczczenie minutą ciszy zmarłego w piątek 24 kwietnia wybitnego przedstawiciela polskiej polityki – prof. Wła-dysława Bartoszewskiego.

W pierwszym meczu 1/4 finału zmierzyły się ze sobą Grobla Bieruń i Ellgoth. Spotkanie nie było porywają-cym widowiskiem, a o jego losach rozstrzygnęło jedno trafienie na rzecz bierunian autorstwa Rafała Witkow-skiego. Mecz nr 2 to starcie SM Górnik Kokociniec z Do-brymi Chłopakami. Warunki gry dyktował Kokociniec, ale Janik&S-ka przetrwali „na zero” do samego końca, co sprawiło, że o tym, kto zostanie drugim półfinalistą, za-decydować miał konkurs rzutów karnych. Więcej zimnej krwi zachowali w nim „Górnicy”, którzy strzelali bezbłęd-nie. Trzeci ćwierćfinał to powtórka meczu z fazy grupo-wej, a naprzeciw siebie ponownie stanęły Imielin i Ligota United. Ligocianie prowadzili już 2:0, ale ambitna gra za-

wodników z Imielina i gol zdobyty z rzutu wolnego w ostatniej sekundzie regulami-nowego czasu gry sprawiły, że o losach ry-walizacji znowu decydowały karne, które na swoją korzyść rozstrzygnęła Ligota. Ostatnim meczem tej fazy rozgrywek był pojedynek Hashtagu z KTG Śląsk. Wynik przez cały czas oscylował w granicach re-misu, jednak gol strzelony w samej koń-cówce przez Mateusza Rokitę zapewnił KTG drugi półfinał z rzędu.

W pierwszym półfinale na boisku za-meldowały się Grobla Bieruń i Ligota United. Górą w tym pojedynku byli gra-cze „Zjednoczonych”, którzy zwyciężyli skromnie 1:0. Drugim finalistą Pucharu Ligoty i Panewnik została z kolei dru-żyna SM  Górnik Kokociniec, która 3:1 ograła KTG. W meczu o trzecie miejsce

Page 13: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

13www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKspotkali się starzy znajomi z Imielina – Grobla Bieruń i KTG Śląsk. Tym razem górą byli zawodnicy Grobli, któ-rzy udanie zrewanżowali się zawodnikom Śląska za po-rażkę sprzed miesiąca.

Wreszcie przyszedł czas na finał. W nim właściwie tylko przez pierwsze 3 minuty gracze Ligoty potrafili do-trzymać kroku reprezentantom SM  Górnik. Strzelecką kanonadę rozpoczął Krzysztof Renner, a później „nie-bieski ekspres” zaczął coraz bardziej odjeżdżać rywalom, ostatecznie zatrzymując się na peronie nr 5. United stać było jedynie na honorowe trafienie autorstwa Grzegorza Wiekiery.

Złoto dla Górnika, srebro dla Ligoty United, a brąz dla Grobli Bieruń. Po zakończeniu boiskowych zma-gań tradycyjnie odbyła się ceremonia wręczenia nagród. Rozdano okazjonalne puchary, dyplomy oraz drobne upominki rzeczowe. Całości dopełnił mały pokaz piro-techniczny przygotowany przez Organizatorów.

Kolejny turniej z cyklu odbył się 30 maja, tym ra-zem w  odmianie plażowej, na obiekcie ORW MOSiR „Bugla” w  Katowicach. Relację z tego turnieju zamieś-cimy w najbliższym numerze. ■

Dominik Szczygieł

Ławka Gerarda CieślikaTematem majowego (poniedziałek 11 maja) spotkania Związku Górnośląskiego Koło Królewska Huta w Chorzo-wie był „Sport na Śląsku wczoraj i dziś”.

Spotkanie poprowadził Mariusz Tracz – Prezes Koła Klimzowiec Związku Górnośląskiego. W spotkaniu uczestniczyli: Posłanka na Sejm RP Maria Nowak –

Z-ca Prezesa Koła Królewska Huta ZG, Marek Zaremba – Dyrektor Wydziału Kultury i Sportu Urzędu Miasta Chorzów, Jacek Nowak – Przewodniczący Rady Miasta Chorzów, Henryk Wieczorek – były reprezentant Polski, olimpijczyk oraz członkowie bratnich kół Związku i za-proszeni goście. Honorowym gościem na spotkaniu był Antoni Piechniczek – również wywodzący się z Cho-rzowa piłkarz Ruchu Chorzów, były reprezentant Pol-ski w mistrzostwach świata oraz trener kadry narodowej. To właśnie dzięki jego prowadzeniu reprezentacja zdo-była trzecie miejsce w mistrzostwach świata w Barcelo-nie w 1982 roku.

Podczas spotkania dokonano analizy przyczyn niskiego poziomu śląskiego środowiska piłkarskiego, które w prze-szłości wydało wielu wspaniałych mistrzów w piłce noż-nej. Z  Chorzowa bowiem wywodzili się wielcy piłkarze polscy – tacy, jak Gerard Wodarz, Jerzy Wyrobek, Krzysz-tof Warzycha, Gerard Cieślik – symbol polskiego futbolu oraz inni.

Antoni Piechniczek przypomniał, że na Śląsku, a szcze-gólnie w Chorzowie, wyrosło wielu zdolnych piłkarzy, którzy tutaj zaczynali grać w piłkę, a w czasie późniejszym byli reprezentantami w mistrzostwach świata. Obecna

transformacja, której nie można było uniknąć, miała jed-nak fatalny wpływ na śląski sport. Wszystkie kluby spor-towe są utrzymywane z budżetu miast. Chorzów jednak nie może się poszczycić większym wkładem pieniężnym. Istotną sprawą jest wychować piłkarza tak, aby on chciał pozostać w klubie macierzystym. Tajemnicą poliszynela jest, że zdolnych wychowanków wykupują bardziej ma-jętne kluby, które mogą więcej zaoferować.

Drugą, bardzo ważną sprawą jest środowisko, w któ-rym wychowują się młodzi kandydaci na przyszłych spor-towców. W przeszłości dzieci całymi popołudniami grały w piłkę podwórkową. Niektóre „łapały” bakcyla, a na-stępnie w klubach piłkarskich szlifowały swoje zdolności. Obecnie wiele zmieniło się w młodzieżowym środowisku piłkarskim. Tylko nieliczni od dziecka zaczynają intere-

dokończenie na str. 14

Page 14: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

14 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

sować się sportem – często dzięki postawie rodziców. Aby zatrzymać ucieczkę uzdolnionych młodych sportowców należałoby stworzyć specjalny fundusz – stypendia mo-bilizujące do pozostania w macierzystym klubie. Dzięki nim uzdolnieni młodzi sportowcy nie musieliby wyjeż-dżać w celu poprawy warunków życiowych. Dotyczy to również uzdolnionej młodzieży w innych dziedzinach – muzyka, plastyka, architektura. Niestety, obecnie Śląsk jest w bardzo trudnej sytuacji, a przyczyną jest własnie niedofinansowanie klubów.

Podczas dyskusji uczestnicy spotkania zgodzili się ze stwierdzeniem, że w dalszym ciągu to na Śląsku jest naj-większy potencjał uzdolnionej młodzieży. Nie brakuje też dobrych trenerów, którzy wcześniej byli sportowcami w  śląskich klubach. W obecnej sytuacji wskazane jest, aby kluby sportowe nawiązały dobrą współpracę z Aka-demią Wychowania Fizycznego. Największe bowiem re-zerwy są w dobrym przygotowaniu merytorycznym mło-dych sportowców, w tym piłkarzy. Bardzo ważną sprawą,

na którą zwróciła uwagę Posłanka Maria Nowak, jest to, aby w młodych ludziach rozbudzić patriotyzm lokalny. Można to zrobić przez przypomnienie, pokazanie histo-rii wybitnych sportowców pochodzących ze Śląska, ich życiorysów i drogi do osiągnięcia sukcesów. Do tej pory tylko jednego sportowca uhonorowano – Gerard Cieślik ma swoją ławkę. ■

Jan Mieńciuk Józef Michalik

Co słychać w Domu Śląskim?

Czerwiec w Domu Śląskim to przede wszystkim dwa wielkie wydarzenia: połączony wernisaż wy-staw: Izba Henryka Slawika i Jozsefa Antalla i Puść

mnie, matko, do Powstania… oraz otwarcie Salonu Litera-ckiego na Stalmacha.

Izba Henryka Sławika i Jozsefa Antalla powstała na bazie wystawy Henryk Sławik – bohater na każdy czas, która cieszyła się dużym zainteresowaniem zarówno młodzieży, jak i dorosłych. Łącznie zwiedziło ją 1600 osób w grupach zorganizowanych. Dzięki przychylności Prezydenta Miasta Katowice z grantu Wydziału Kultury otrzymaliśmy dotację, która wystarczyła na modernizację wystawy, opracowanie i druk katalogu oraz na urucho-mienie strony internetowej www.slawik-antall.c0.pl, gdzie można uzyskać informacje o dwóch godnych zapamię-tania bohaterach, obejrzeć zdjęcia z wystawy, wysłuchać bogatej w treść z piękną oprawą muzyczną ścieżki dźwię-kowej, a nawet znaleźć wskazówki do lekcji.

Wystawa Puść mnie, matko, do Powstania…, przygoto-wana przez Koło Tychy ZG, została udostępniona przez Muzeum Miejskie w Tychach. Wszystkie osoby zaintere-sowane problematyką Powstań Śląskich, szczególnie mło-dzież i nauczyciele, będą mogły w sposób poglądowy po-

szerzyć swoje wiadomości. Wystawa będzie czynna do końca września.

Na wernisaż zaplanowany 16 czerwca 2015 r. o godz. 17.00 wszystkich serdecznie zapraszamy.

Związek Górnośląski podejmował próby urządzenia przy Stalmacha 17 Salonu. Możliwość spotkania z wybit-nymi osobistościami kultury, polityki, mediów w obec-ności prasy, radia, telewizji, bezpośredniego poznania i zamienienia choćby kilku słów z interesującymi osobi-stościami – taki jest cel Salonu.

26 czerwca (piątek) o godz. 18.00 na spotkanie zapra-sza prof. Zbigniew Kadłubek, autor m.in. kultowej książki Listy z Rzymu. Tym razem Gospodarz Salonu zaprasza nas na promocję swojej nowej książki pt. Fado. Piosenka o duszy. Choć napisana po polsku, jest to „piosenka o ślą-skiej duszy”, która pozostaje sobą, gdziekolwiek na świe-cie się znajdzie. Organizatorem spotkania jest wydawca, Księgarnia Św. Jacka. Pragnieniem naszym i Wydawcy jest, żeby Salon Literacki na Stalmacha zapraszał regular-nie, co kwartał. A w międzyczasie może jeszcze salon mu-zyczny, salon polityczny, salon…

Serdecznie zapraszamy! ■

Redakcja oświadcza, że pan Jerzy Forajter nie był autorem sygnowanego jego nazwiskiem tekstu „Czym są dla mnie Katowice”, zamieszczonego w numerze 4-5 naszego pisma.

Za zaistniałą pomyłkę przepraszamy pana Je-rzego Forajtera i Czytelników.

W poprzednim numerze „Górnoślązaka”, w arty-kule poświęconym Kołu Ochojec ZG, błędnie po-dano nazwisko p. Stanisława Buka, który opracował tablicę informacyjną dzielnicy Ochojec.

Redakcja przeprasza za zaistniały błąd p. Stani-sława oraz Czytelników.

Fot.

Jan

Mie

ńciu

k

dokończenie ze str. 13

Page 15: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

15www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

„Śląskie Śpiewanie” od kuchniZ Dorotą Patrycją Krus i Sławomirem Jarzyną – odpowiedzialnymi za organizację XXII edycji Regionalnego Prze-glądu Piosenki „Śląskie Śpiewanie” – rozmawia dr Łucja Staniczkowa.

Łucja Staniczkowa: Pan Sławek ze Śląskim Śpiewa-niem związany jest od wielu lat – najpierw jako uczeń--uczestnik, potem jako opiekun zespołu, następnie jako juror i wreszcie jako pełnomocnik Zarządu Głów-nego ZG ds. „Śląskiego Śpiewania”. Pani Dorotka po raz pierwszy kieruje biurem Śląskiego Śpiewania z ra-mienia Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk”, ale jej praca za-wodowa ściśle łączy się z występami, koncertami re-pertuaru ludowego. Jak oceniacie Państwo tegoroczną edycję „Śląskiego Śpiewania” z perspektywy kilku lat?

Sławomir Jarzyna: „Śląskie Śpiewanie” organizowane jest już po raz 22. Pierwszej edycji nie pamiętam, ale mogę pochwa-lić się aktywnością w tej imprezie od 1995 roku.

Muzyka ludowa, zwłaszcza śląska, była i jest obecna w mojej rodzinie od zawsze. Ucząc się gry na akordeonie, naturalną sprawą było obcowanie z muzyką, dla któ-rej ten instrument jest tak bardzo charak-terystyczny. Moja przygoda ze Śląskim Śpiewaniem łączy się z moją pierwszą pracą jako akompaniatora dla kilku zespo-łów pieśni i tańca. Następnie samodzielnie prowadziłem zespół dziecięcy w Podlesiu, kierowałem kapelą w zespole Pyrlik w Ka-towicach itd. Wielokrotnie brałem udział w konkursie, który miał i mam nadzieję nadal ma swój niecodzienny charakter. Wynika on między innymi z różnorodności subregionów, bogactwa muzyki, kilkuna-stu przeglądów rejonowych, wspólnego spotkania uczestników na przesłucha-niach finałowych i wreszcie ze wspaniałej gali śląskiego śpiewania, czyli uroczystego koncertu. Zwieńczeniem konkursu było spotkanie wszystkich instruktorów z orga-nizatorami i jurorami na podsumowaniu. Wszyscy wymieniali się doświadczeniami, dzielili problemami, wiedzą; organizatorzy przygotowywali materiały dydaktyczne, śpiewniki, płyty, literaturę fachową.

Teraz, kiedy znalazłem się po stronie organizatora, a  Śląskie Śpiewanie przeszło kilka metamorfoz, bardzo chciałbym, żeby konkurs nie stracił swojej rangi, zwłasz-cza w ocenie jego uczestników. Nie jest to łatwe zadanie. Organizacja tak dużej imprezy wymaga zaangażowania dużych środków finansowych oraz ogromnej życzliwości i pomocy wielu instytucji i organizacji.

Dorota Krus: Po raz pierwszy zajmowałam się spra-wami organizacyjnymi Regionalnego Przeglądu Pieśni „Śląskie Śpiewanie” im. prof. Adolfa Dygacza z ramie-

nia Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisława Hadyny w Koszęcinie. To nowa i świeża dla mnie sprawa.

Może pochwalą się Państwo nieco tegoroczną edy-cją? Trochę statystyki nie zaszkodzi…

Sławomir Jarzyna: W XXII edycji Śląskiego Śpiewania wzięło udział ok. 2500 osób. Do finału przeszło ok. 500 uczestników, a 300 znalazło swoje miejsce na podium. Wszystkim gratulujemy i dziękujemy za współtworzenie tego konkursu!

Jak już wspomniałem, dzięki zaangażowaniu wielu ludzi pracujących w instytucjach kul-tury, organizujących eliminacje rejonowe, wszystko przebiegło bez zastrzeżeń. Prze-słuchania finałowe odbyły się w  Cho-rzowskim Centrum Kultury, gdzie na profesjonalnej, nowoczesnej scenie, przy doskonałym technicznym wsparciu pra-cowników tej instytucji, w ciągu 6 godzin przesłuchaliśmy 60 podmiotów wykonaw-czych. Gala finałowa wraz rozdaniem na-gród odbędzie się 11 czerwca w siedzibie Zespołu „Śląsk” w Koszęcinie.

Pragnę serdecznie podziękować pra-cownikom Śląskiego Centrum Eduka-cji Regionalnej Zespołu „Śląsk”, którzy współorganizują ze Związkiem Górnoślą-

skim Śląskie Śpiewanie.Dorota Krus: W tegorocznej edycji „Śląskiego Śpie-

wania” brało udział 190 podmiotów wykonawczych – dzieci, młodzieży i dorosłych – w na-stępujących kategoriach: soliści, zespoły instrumentalno-wokalne, zespoły pieśni i tańca, chóry. Uczestnicy zaprezentowali śląskie pieśni i tańce ludowe oraz pieśni Po-wstań Śląskich.

Eliminacje odbyły się w dziewięciu re-jonach: Lędzinach, Zabrzu, Koszęcinie, Łubnianach, Suszcu, Piekarach, Czer-wionce-Leszczynach, Łaziskach i Cieszy-nie. Do  finału w Chorzowie zakwalifiko-wano 61 podmiotów. Do występu podczas

Koncertu Galowego w Koszęcinie zostało zaproszonych 24 laureatów spośród wymienionych czterech kategorii.

Czy bycie odpowiedzialnym za prawidłowy przebieg poszczególnych etapów eliminacji i wreszcie Koncertu Galowego to frajda czy – zawodowy lub społeczny – uciążliwy obowiązek?

Sławomir Jarzyna: Gdybym założył, że mógłbym re-alizować coś, co byłoby społecznym, a zarazem uciążli-wym obowiązkiem, to byłaby to forma przymusu albo

Sławomir Jarzyna

Dorota Patrycja Krus

Page 16: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

16 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

masochizmu. Raczej jest to frajda, zwłaszcza, jak współ-pracuje się z profesjonalistami.

Dorota Krus: Organizacja przedsięwzięcia, którego współorganizatorem jest Zespół „Śląsk”, to każdorazowo duża odpowiedzialność za rzetelny i prawidłowy przebieg wydarzenia.

Jurorzy to ważny element wszystkich konkursów. Wśród jurorów „Śląskiego Śpiewania” jest grupa, która widziała wszystkie lub ogromną większość występów. Jak układała się współpraca z jurorami?

Sławomir Jarzyna: Warunkiem każdego dobrego kon-kursu jest właściwy dobór jury. „Śląskie Śpiewanie” oce-niają specjaliści będący na co dzień praktykami w swo-ich dziedzinach. Wymienić tu należy pedagogów Zespołu „Śląsk”: dr Karolinę Banach, Piotra Hankusa i Mariana Chroboka. Wśród jurorów znaleźli się również Jan Mar-szałek (choreograf) i Tomasz Wrona (folklorysta, znawca strojów i gwary), a także muzycy i pedagodzy: Jadwiga Masny i Janina Dygacz.

Czy w kolejnej edycji można liczyć na to, że przystą-picie Państwo do pracy przy „Śląskim Śpiewaniu”?

Dorota Krus: Jeżeli konkurs będzie odbywał się nadal we współpracy z Zespołem „Śląsk” i zostanę oddelego-wana przez kierownika Śląskiego Centrum Edukacji Re-gionalnej Michała Mazura do prac z nim związanych, to będzie można liczyć na moją pomoc.

Sławomir Jarzyna: Na koniec pojawia się więc pytanie o przyszłość. Myślę, że na to pytanie powinni odpowie-

dzieć decydenci – władze Związku Górnośląskiego oraz Zespołu „Śląsk”. W ogromnej mierze zależy ona od ich inicjatywy i determinacji oraz od możliwości, zwłaszcza finansowych. Nie ukrywam, że bardzo bym chciał, aby ten konkurs przetrwał i doczekał, na przykład, jubileuszu 25-lecia. Z drugiej jednak strony jest odrobina niepewno-ści i obaw o przyszłość.

Przed nami Koncert Galowy w Koszęcinie w ramach Święta Edukacji Regionalnej. Co czeka wykonawców – najmłodszych, młodych i… seniorów w tym dniu?

Dorota Krus: Podczas Koncertu Galowego finaliści będą prezentować się na scenie i otrzymają zasłużone na-grody. Uczestnicy będą mogli słuchać i oklaskiwać sie-bie nawzajem. Ponadto będzie można pospacerować po naszym parku. Oczekiwanym punktem tego dnia będzie koncert galowy Zespołu Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stani-sława Hadyny.

Dziękuję za rozmowę i… za dobrą robotę! ■

Łucja Staniczkowa

Dorota Patrycja Krus – zastępca kierownika Śląskiego Centrum Edukacji Regionalnej przy Zespole Pieśni i Tańca „Śląsk” im. Stanisław Hadyny w Koszęcinie.

Sławomir Jarzyna – muzyk, nauczyciel, kierownik Miejskiego Domu Kultury Południe w Katowicach, peł-nomocnik ds. „Śląskiego Śpiewania” z ramienia Zarządu Głównego Związku Górnośląskiego, wiceprezes Bractwa Oświatowego ZG.

„Śląskie Śpiewanie” po raz 22Regionalny Przegląd Pieśni „Śląskie Śpiewanie” im. prof. Adolfa Dygacza organizowany jest corocznie przez Zwią-zek Górnośląski oraz Zespół Pieśni i Tańca „Śląsk”. Tegoroczna edycja to już 22. odsłona Przeglądu. „Śląskie Śpie-wanie” to także doskonała okazja do pokazania piękna stroju śląskiego.

Fotoreportaż

Strój opolski prezentują członkinie zespołu „Opolskie dziołchy” z Ozimka

Oczekując na swój występ, można się wiele nauczyć

dokończenie ze str. 13

Page 17: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

17www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

Fot. Ilona Raczyńska-Ciszak

Uroda i skupienie mistrzyni akordeonu urzekają…

Dziewczęta z zespołu „Małe Jankowianki” w wiernie odtworzonym stroju pszczyńskim. Niby jednaki, a każdy inny…

„Frelki” z Raciborza

Dziewczęta jak kwitnące krzewy

Matrony, niewiasty i dziewczęta prezentują różnorodność i bogactwo stroju noszonego w Piekarach

Każdy uczestnik zawiózł „Górnoślązaka” do swojej miejscowości

Page 18: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

18 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

Do you speak śląski?Drodzy Czytelnicy, ostatnio funduję sobie niezłą gimnastykę. Jedną nogą stoję tutaj jeszcze z Wami, dopinając ostatnie formalności, a drugą już gdzieś za Oce-anem, w Stanach Zjednoczonych. Bez owacji proszę, przecież nie będę pierwszą osobą ze Śląska (zapewne też nie ostatnią…), która chodziła po Nowym Lądzie. Już ktoś mnie ubiegł! Ktoś, przez kogo szukanie w Stanach osoby mówiącej po śląsku nie jest wcale takie bezsensowne…

Wiek XXI nie pozostawia nam wiele pola do po-pisu, żeby nie powiedzieć, że jest po prostu nudny. Cały glob jest naszpikowany nadajni-

kami, kartografia jest już ogromnie rozwinięta, a dostęp-ność modułu GPS jest już tak duża, że zamiast prowadzić samochody do celu, informuje nas on o tym, ile kilome-trów przebiegliśmy po Parku Śląskim. Nawet nie potra-fię sobie tak naprawdę odpowiedzieć, co czuli Europej-czycy, a wśród nich Ślązacy, emigrujący do Stanów w XIX wieku! Przecież tak długa podróż statkiem, tylko z mapą w ręku, była praktycznie wyprawą w nieznane. A Ślązacy tę wyprawę urządzili po mistrzowsku!

Ale od początku…Na misjach w Ameryce przebywał ks. Leopold Mo-

czygemba z Płużnicy Wielkiej na Opolszczyźnie. To on zaprosił do siebie Ślązaków, krajan z Płużnicy i oko-lic. W 1854 roku, po długiej podróży, Ślązacy dotarli do osady księdza, którą nazwano po polsku – Panna Maria. Sucha, teksańska gleba nie była łaskawa dla imigrantów, ale nasi dzielni przodkowie jakoś musieli sobie radzić. To niezwykłe! Odwaga, jaka musiała cechować tych lu-dzi, była zdumiewająca. Przecież nie wszystkie zboża, wa-rzywa i owoce, które rosną u nas, mogą zagościć po dru-giej stronie oceanu. Tym samym imigranci nie byli pewni tego, że im się powiedzie i że będą mieli co jeść. Mieli jed-nak ogromną wiarę w to, że Nowy Ląd wynagrodzi ich ciężką, codzienną, sumienną pracę.

Mniej więcej w tym samym okresie śląski poseł Edu-ard Pelz, przebywając w Nowym Jorku, zachwalał i zapra-szał Ślązaków do krainy tysięcy jezior, czyli do… Min-nesoty. Pierwsza skusiła się rodzina Schwientków. To oni zasiedlili North Praire w hrabstwie Morrison. Dodajmy, że nie przyszli na gotowe! Ich „dom” znajdował się po-środku lasu, który Ślązacy musieli wyciąć i walczyć z na-turą o każdy kolejny skrawek ziemi.

Warto powiedzieć, że Ślązacy – zarówno ci z Minne-soty, jak i Teksasu – nie byli uciekinierami politycznymi. Jeśli ktoś myśli, że opuścili Śląsk ciemiężeni przez okrop-nych Niemców, to grubo się myli. Przecież Kulturkampf Bismarcka tak naprawdę zaczął się, kiedy oni do Stanów już wyjeżdżali lub nawet już zapuszczali tam korzenie. Co ciekawsze, w takiej Minnesocie emigranci spomiędzy

Gliwic a Opola często dzielili ziemię z Niemcami. Razem z nimi też budowali parafię i dobrze się dogadywali. Ame-rykanie podkreślali, że podziwiają „Szlązaków” za to, że potrafią z Niemcem dogadać się po niemiecku, a z Pola-kiem po polsku. Dla nas jednak najważniejsze jest, że mó-wili… po śląsku.

A mówią bardzo do nas podobnie, choć mają też parę asów w rękawie… Gdybym chciał pochwalić się jakie-muś Hanysowi, że lecę do Stanów, to na pewno pod-kreśliłbym, że „leca fligrem”. Oni samolot określają jako „furgacz”. Fajne to słówko! Przecież tak bliskie naszemu „furgać”, czyli latać. Podobno nie dogadalibyśmy się co do „szczerkowek”. Gdyby John z Panna Maria w Teksasie krzyknął „Uważaj! Szczerkowki!”, to chyba puknąłbym się w czoło. Bo Przecież co może mi zrobić zwykła dziecięca grzechotka? Co najwyżej na nią stanę… Sprawa wygląda zgoła odmiennie, jeśli uwzględnimy, że „szczerkowka” to dla nich… wąż grzechotnik.

Takie drobne słówka nie przeszkadzają jednak amery-kańskim Ślązakom w komunikacji tu, na Śląsku, bo po-dobno po śląsku „poradzą” bardzo dobrze, choć lata, de-kady, a nawet wiek cały upłynął, odkąd ich rodziny stąd wyemigrowały. Dlatego kiedy raz do roku powracają w rodzinne strony, kiedy poznają kraj przodków i odkry-wają historię rodziny, często nie mają problemów, żeby dogadać się na Górnym Śląsku w mowie autochtonów. Niektórzy podkreślają – to zasługa wychowania w ich domu, gdzie mówiło się po polsku i śląsku. To postawa godna szacunku. Przynajmniej ja tak ją traktuję – dlatego, że na drugim biegunie tego problemu mamy do czynienia ze Ślązakami w Niemczech. Ślązakami, wśród których by-wali i tacy, co to wyjeżdżając, często już po paru latach za-pominali swojej mowy, a co za tym idzie – swoich korzeni (nie byłbym sobą, gdybym nawet w tak łagodnym tekście nie wsadził szpili, wybaczcie…).

Ameryka jest długa i szeroka. Do małej wioski Panna Maria pewnie nie uda mi się dotrzeć, ale kto wie? Może spacerując alejami Nowego Jorku, deptakami Miami czy plażami Kalifornii, ktoś na pytanie: „Do you speak ślą-ski?” – odpowie mi – „Yes. I do”. I zaczniemy wtedy już „godać”. Tak po naszemu… ■

Kamil Nowak

Komentarz „Górnoślązaka”

Page 19: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

19www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKRozmowa „Górnoślązaka”

Musimy szukać porozumienia i wykorzystywać je dla dobra miastaZ drem Marcinem Krupą, prezydentem Katowic, rozmawia Krzysztof Kraus.

Krzysztof Kraus: Sympatyczny ten prezydencki gabi-net… Jak to jest, gdy w tak młodym wieku spełnia się tak wielkie marzenie i wprowadza się do gabinetu Pre-zydenta Miasta?

Dr Marcin Krupa: Trudno powiedzieć, że spełni-łem marzenie. Raczej podjąłem się bardzo trudnej roli i  oprócz satysfakcji towarzyszy mi poczucie odpowie-dzialności za miasto.

Dla wielu miejskie włodarstwo to ukoronowanie ka-riery. Jakie będą Pana cele w kolejnych latach? Czeka nas teraz Epoka Krupy?

To na pewno duże wyróżnienie i jeszcze większy kre-dyt zaufania, jaki zaciągnąłem u swoich wyborców. Wie-lokrotnie mówiłem już, że moim celem jest poprawa ja-kości życia w mieście, ale też budowa roli Katowic jako stolicy aglomeracji, wykorzystywanie potencjału metro-polii, której jesteśmy częścią. To z jednej strony konty-nuacja polityki mojego poprzednika w dziedzinie pozy-skiwania inwestorów i kultury, ale też otwarcie na nowe. Mam jasny plan, zawarty w dziesięciu punktach mojej

„umowy z mieszkańcami” i już zacząłem go realizować. Wyborcy mają prawo mnie z tej umowy rozliczyć.

Niektórzy powtarzają, że Marcin Krupa stoi w cieniu Piotra Uszoka. Nie boi się Pan Prezydent porównań z – jak by nie patrzeć – wielkim poprzednikiem, który rzą-dził miastem przez 16 lat?

Porównania są nieuniknione, ale myślę, że z czasem będą się zdarzać coraz rzadziej. Na pewno się ich nie boję. Mam swoją wizję rozwoju miasta, choć to, co było dobre do tej pory, zamierzam kontynuować.

Jak to jest – być prezydentem największego miasta kilkumilionowej aglomeracji? Nie przeraża ogrom od-powiedzialności?

Poczucie odpowiedzialności towarzyszy mi codzien-nie, bo miasto to złożony organizm, który wymaga do-brego zarządzania na wielu poziomach. Nie jestem jed-nak sam, bo dobrałem sobie dobrych współpracowników i wiem, że mogę na nich polegać. Chciałbym też, żeby we współzarządzanie miastem włączyli się sami mieszkańcy. Musimy wypracować formułę współpracy, którą oprzemy

Page 20: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

20 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

na wzajemnym szacunku i zaufaniu. Tylko tak możemy coś wspólnie zbudować.

Siłą Katowic od lat była swoista niezależność poli-tyczna, dająca sporą elastyczność – raz w prawo, raz w lewo. Tymczasem w tym roku polityka do Kato-wic wchodzi szerokimi drzwiami – z jednej strony go-ści Pan prezydentów miast wyrażających poparcie dla Bronisława Komorowskiego, z drugiej – koalicyjne z FSiPU PiS wprowadza pod obrady Rady Miasta czy to apel do prezydenta o niepodpisywanie tzw. konwen-cji antyprzemocowej, czy oświadczenie z okazji 5. rocz-nicy katastrofy smoleńskiej. Czy to dobra droga?

Deklarowałem i nadal deklaruję, że moją partią są Ka-towice, ale będę współpracował z każdym, kto chce dzia-łać na rzecz miasta. Ponad partyjnymi podziałami.

Katowice to miasto wielokulturowe, prężnie działa w mieście grupa dialogu międzyreligijnego. To raczej potencjał czy zagrożenie? Doświadczenia na Zacho-dzie nie są jednoznacznie dobre…

Poszukiwanie dialogu jest właściwą drogą do zrozu-mienia różnic kulturowych i wzajemnego szacunku. Nie dotknęły nas zjawiska, o których Pan mówi, ale mamy do-wody z historii, do czego prowadzi brak tolerancji i dzie-lenie ludzi na lepszych i gorszych, ze względu na przeko-nania czy kolor skóry.

Jak Prezydent Katowic zapatruje się na pomysł utwo-rzenia superpowiatu bądź inne rozwiązania dotyczące aglomeracji górnośląskiej? Jaka powinna być w niej rola Katowic?

Idea jednego miasta jest mi bliska, bo zarządzanie jed-nym dużym tworem jest o wiele prostsze. Mam tu na my-śli jeden budżet i możliwość lokalizacji różnych funk-cji w zależności od potencjału danego terenu. Dzisiejsze miasta aglomeracji mogłyby rozwijać np. funkcję miesz-kaniową, rozrywkową, przemysłową czy biznesową. Dziś każde z nich musi – czy chce, czy nie – spełniać wszystkie te role jednocześnie. Bardzo podoba mi się np. rozwiąza-nie warszawskie.

Co możemy zrobić, by zatrzymać exodus mieszkań-ców Katowic, a zacząć ich „sprowadzać” z powrotem?

Exodus to za mocne słowo. Ja bym powiedział, że rze-czywiście odpływa z Katowic część mieszkańców, ale przybywają nowi. Pamiętajmy, że na naszych uczelniach studiuje kilkadziesiąt tysięcy ludzi, również spoza miasta. Moim celem jest zatrzymanie ich tutaj, oczywiście stwa-rzając dobre warunki do pracy i mieszkania, ale też pod-nosząc jakość życia w mieście. Kilka pierwszych moich decyzji, jak budowa basenów, nowej linii tramwajowej czy utworzenie w centrum strefy tempo 30 są krokami w tym kierunku.

Życie miasta napędzają aktywne wspólnoty lokalne i organizacje pozarządowe, zrzeszające mieszkańców wokół konkretnego celu. Jak zwiększyć ich potencjał?

Ja myślę, że to jest potencjał, który nie tyle powinni-śmy zwiększać, co odpowiednio go wykorzystać. Jedna

uwaga bardzo ważna: musimy współpracować i budować wzajemne relacje na zaufaniu i szacunku. Mamy kilka-set organizacji pozarządowych, z wieloma z nich miasto współpracuje od lat, realizując wspólne projekty. Przykła-dem może być przyjęta polityka rowerowa czy wprowa-dzenie w ubiegłym roku Budżetu Obywatelskiego. Zdecy-dowałem o zwiększeniu kwoty budżetu, która dzisiaj jest najwyższa w województwie, popracowaliśmy nad pro-cedurami i promocją. Po raz kolejny mieszkańcy zgło-sili ponad trzysta projektów, a więc mają bardzo realny wpływ na kształtowanie swojego najbliższego otoczenia.

Czy to pierwszy krok w stronę autentycznego roz-woju dzielnic, czy tylko jednorazowy bonus (aczkol-wiek godny docenienia, bo wbrew zwyczajowym ten-dencjom pojawia się rok po wyborach, a nie rok przed nimi…)?

Dzielnice się rozwijają, ale na pewno potrzebują więk-szego wsparcia, dlatego zapowiedziałem zwrot w ich kie-runku. Bardzo dużo działo się w ostatnich latach w cen-trum Katowic, powstała Strefa Kultury i kończy się przebudowa strefy Rondo – Rynek. Z drugiej strony obserwujemy odradzanie się dzielnic, co najlepiej wi-dać chyba na Nikiszowcu, ale też do życia budzi się np. Koszutka. Ludzie coraz bardziej czują się związani z mia-stem, z dzielnicą, w której mieszkają i coraz chętniej biorą za nią odpowiedzialność.

Czy nie marzyłoby się Panu, by Katowice były na ma-pie Górnego Śląska – czy szerzej: całego województwa – raczej oazą organizacji pozarządowych niż pozba-wioną ich pustynią? Dość powszechne jest przekona-nie, że aktywność społeczna w Katowicach, delikatnie mówiąc, nie jest najwyższa i że, niestety, część odpo-wiedzialności za ten stan rzeczy spoczywa na poprzed-niej ekipie, która wyniosła Pana do władzy w mieście. Marcin Krupa to zmieni? A może już to zmienia?

Trudno mi się z tym zgodzić. Aktywność organizacji pozarządowych w Katowicach jest ponadprzeciętna. Dla-tego jednym z moich pierwszych ważnych spotkań po wygranych wyborach było spotkanie właśnie z tym śro-dowiskiem, wysłuchanie ich postulatów i ustalenie zasad współpracy. Powołałem też pełnomocnika ds. organizacji pozarządowych. Miasto realizuje wiele projektów wspól-nie z NGO, przekazując im część zadań, a chcielibyśmy, żeby ich było coraz więcej. To środowisko bardzo wartoś-ciowe, choć niejednorodne i czasami radykalne w poglą-dach. Musimy jednak szukać porozumienia i wykorzysty-wać je dla dobra miasta.

Śląska tożsamość jest dla Pana ważna? Czuje się Pan Prezydent Górnoślązakiem, człowiekiem stąd?

Jestem Polakiem, ale czuję się mocno związany z Gór-nym Śląskiem. Tu od pokoleń mieszka moja rodzina, a jak trzeba, to „poradza godać po ślunsku”.

Za Panem pięć miesięcy urzędowania w gabinecie prezydenckim przy Młyńskiej. Jak wiele się zmieniło w życiu osobistym?

dokończenie ze str. 19

Page 21: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

21www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKMam mniej czasu dla rodziny, ale tego się spodziewa-

łem. Podejmując decyzję o kandydowaniu w wyborach na prezydenta Katowic, brałem pod uwagę, że wiąże się to z intensywną pracą, która ograniczy mój czas wolny.

Czego nauczyło Pana samorządowe doświadczenie na stanowisku wiceprezydenta?

Na pewno łatwiej mi było usiąść w fotelu prezydenta niż osobie, która takiego doświadczenia nie ma. To umie-jętność poruszania się w urzędzie, znajomość ludzi przede wszystkim, ale też dobra znajomość miasta i jego problemów.

Marcin Krupa jest także mieszkańcem Katowic. Czego, z takiej perspektywy, wciąż jeszcze w Katowi-cach brakuje?

Dziękuję, że Pan to przypomniał. Mieszkam w Katowi-cach, korzystam z nich jako mieszkaniec, widzę zmiany, jakie się dokonały i potrafię je docenić. Wiem też, co trzeba poprawić. Przykład pierwszy z brzegu: czystość i estetyka w mieście. W kampanii wyborczej razem z kan-dydatami na radnych sprzątaliśmy ulicę 3 Maja. Zrobi-liśmy to, żeby uświadomić mieszkańcom, że jesteśmy wszyscy odpowiedzialni za czystość miasta, za pozosta-wione w donicach z drzewami papierki, butelki i niedo-pałki. Dzisiaj połączone służby miejskie sprzątają kolejne dzielnice miasta, specjalne akcje podejmuje Straż Miej-

ska. Nic to jednak nie pomoże, jeśli nadal sami będziemy zaśmiecać i niszczyć wspólną przestrzeń.

Czy Prezydent „po godzinach” ma jeszcze na cokol-wiek czas?

Prezydentem jest się 24 godziny na dobę, więc rzadko robię coś „po godzinach”, bo traktuję swoją pracę jak służbę. Nawet kiedy mam teoretycznie czas wolny, myślę, jak rozwiązać jakiś problem. Spędzam czas z rodziną, jeż-dżę na rowerze, czasem spotykam się ze znajomymi. Sta-ram się jak najwięcej bywać wśród mieszkańców, wyjść na ulicę Mariacką czy zjeść obiad w restauracji. Dobrze jest zobaczyć, jak ludzie korzystają z miasta i posłuchać, co mają do powiedzenia na jego temat.

Co się Panu w Katowicach podoba najbardziej?Zmiana, którą obserwuję w ostatnich latach. Dzisiaj

musimy zadbać przede wszystkim o jakość życia, o więk-szy komfort rowerzystów i pieszych. Katowice stają się atrakcyjnym miastem nie tylko dla katowiczan, ale rów-nież dla mieszkańców całej aglomeracji. Cieszę się, gdy widzę, jak ludzie korzystają z nowych przestrzeni w mie-ście i mam satysfakcję, jeśli im się u nas podoba.

Oby takich ludzi było jak najwięcej. Z serca tego ży-czę na najbliższe lata i serdecznie dziękuję za rozmowę.

Również dziękuję i przekazuję pozdrowienia dla Czy-telników „Górnoślązaka”. ■

Złotówka za złotówkę

Sejm przyjął rządowy projekt noweli-zacji ustawy o świadczeniach rodzin-nych. Wraz z początkiem 2016 roku

te rodziny, które przekroczą próg docho-dowy, nie stracą zasiłku rodzinnego, a je-dynie otrzymają go w wysokości pomniej-szonej o kwotę przekroczenia kryterium dochodowego.

Dotychczasowe rozwiązania w wielu przypadkach były wy-jątkowo krzywdzące dla tych rodzin, które ze względu na nie-znaczne przekroczenie progu dochodowego były całkowicie pozbawione możliwości korzystania z pomocy finansowej pań-stwa. Zapowiadany przez Premier projekt „złotówka za zło-tówkę” został w maju przyjęty przez Sejm i czeka obecnie na podpis Prezydenta, by od 1 stycznia 2016 r. zaczął skutecznie pomagać rodzinom będącym w trudnej sytuacji materialnej.

Nowelizacja przyniesie także możliwość ponownego ubie-gania się o przyznanie prawa do zasiłku rodzinnego tym ro-dzinom, które obecnie nie otrzymują zasiłku z uwagi na prze-kroczone kryterium dochodowe. Świadczenia będą wypłacane, gdy kwota do wypłaty będzie wynosiła nie mniej niż 20 zł. Wprowadzane rozwiązania mają na celu zachęcać Polaków po-siadających dzieci do pracy, gdyż rozpoczęcie pracy nie będzie musiało oznaczać utraty wsparcia finansowego w postaci za-siłku rodzinnego ze strony państwa. ■

Ewa Kołodziej, Posłanka na Sejm RP

Plurimos Annos!

W wyborczej, mocno podgrza-nej atmosferze, umykają nam sprawy ważne i wielkie.

24 maja minęło 70 lat od powołania do życia Politechniki Śląskiej – największej uczelni technicznej w Regionie, bardzo dobrze postrzeganej w kraju i na świecie, jednej z pięciu najlepszych polskich politechnik.

70 lat to ogrom historii – ludzkich losów, sukcesów i dra-matów, osiągnięć. Działań, które zmieniały i  zmieniają – raz ewolucyjnie, raz rewolucyjnie – oblicza polskiej i światowej na-uki. O tym, jak wszechstronna i uznana to uczelnia, świadczą choćby fakty także… pozanaukowe. To śląska Politechnika wy-puściła w świat swego byłego rektora Wilibalda Winklera oraz profesora Jerzego Buzka. Ten pierwszy został śląskim woje-wodą, ten drugi – pierwszym polskim Przewodniczącym Par-lamentu Europejskiego.

Dziś Politechnika Śląska to 1700 pracowników naukowych i 26 tysięcy studentów. To 9 wydziałów i 2 kolegia. To wreszcie odnowiona infrastruktura i modernizowane zaplecze naukowe. To nasza śląska uczelniana perła.

Oby tak dalej. Vivat academia! Vivant professores! ■

Jerzy Ziętek, Poseł na Sejm RP

Po słowie, po dwa

Page 22: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

22 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

Rozpoczynamy na łamach „Górnoślązaka” dyskusję ważną, bo dotyczącą spraw bliskich sercu, a przy tym dla naszego regionu i śląskiej tożsamości fundamentalnych – o śląskiej mowie i aspiracjach do uznania Ślązaków za mniejszość etniczną. Nie chcemy z dyskusji nikogo wykluczać. Wszystkich do dyskusji zapraszamy. Łamy „Górno-ślązaka” przyjmą każdego, kto w tej dyskusji zechce wyrazić swój osąd. Na początku tekst niemal programowy – mowa sejmowa, wygłoszona 9 października 2014 roku z wysokości mównicy Sejmu RP w Warszawie przez prof. Zbigniewa Kadłubka, przedstawiającego obywatelski projekt ustawy uznającej Ślązaków za mniejszość etniczną.Na druk czekają już kolejne wypowiedzi dyskutantów.

Polskę stać na to, by uznać Ślązaków za mniejszość etniczną

Więzi ukryte [są] o wiele bardziej trwałe od tych widzialnych. Heraklit z Efezu, Fragment 54 (H. Diels)

Panie Marszałku! Wysoka Izbo! Szanowni Państwo!Staję przed Państwem jako polites, staję przed Świet-

nymi Reprezentantami tej ogromnej polis, która nazywa się Rzeczpospolita Polska. Staję jako obywatel przed współobywatelami. Mówię jako część tej wspólnoty, o którą Państwo się troszczycie – i która nas jednoczy.

Patron dzisiejszego dnia, Mistrz Wincenty Kadłubek, biskup i kronikarz, nazwał kilka razy Śląsk w swojej Kro-nice Polskiej napisanej na początku XIII wieku: Sancta Silentii Provincia – Świętą Krainą Milczenia. Ale dzisiaj jest dzień, w którym to milczenie zostaje przerwane. Nie wypada bowiem, żebym przed Państwem milczał. Mó-wię bowiem ustami 140 tysięcy obywateli Rzeczpospoli-tej Polskiej, którzy złożyli swój podpis pod obywatelskim

projektem nowelizacji ustawy o mniejszościach narodo-wych i etnicznych oraz o języku regionalnym. Dlatego proszę przede wszystkim o refleksję, czym ta wspólnota, aspirująca do statusu mniejszości etnicznej, mogłaby się stać dla Rzeczpospolitej Polskiej. Kim mogłaby być dla innych, dla współobywateli, dla swych sióstr i braci? Za-praszam to tego, by spokojną i logiczną głową objąć głę-bię oraz sensowność śląskości.

Śląska politeia, śląskie zaangażowanie obywatelskie próbuje sobie odpowiedzieć na dwa podstawowe ludz-kie pytanie: Kim jestem? Oraz: Gdzie jestem? Wspólnota mniejszości śląskiej ma swoje korzenie w entuzjazmie obywatelskim. Wspólnota mniejszości śląskiej nie jest wspólnotą dążącą za wszelką cenę do wolności od pol-skości. Przeciwnie, jest wspólnotą świadomie zmierza-jącą ku wolności w obywatelstwie Rzeczpospolitej Pol-skiej. Jest bowiem grupą zmierzającą jedynie do tego, żeby zostać uznana za jedną z mniejszości etnicznych za-mieszkujących terytorium Rzeczpospolitej Polskiej obok mniejszości etnicznych Karaimów, Łemków, Romów i Tatarów. Górnoślązacy czy Ślązacy nie aspirują do uzna-nia za mniejszość narodową, bo taką nie są. Pragną je-dynie identyfikacji kulturowej jako mniejszość etniczna. Dodajmy: bardzo mała mniejszość, która nawet w woje-wództwie śląskim pozostaje mniejszością.

Każda mniejszość etniczna posiada zazwyczaj wysoko rozwiniętą świadomość odrębności i dumy z tej odręb-ności. Odrębność nie jest przeciwko czemuś. W odręb-ności nie ma miejsca na wrogość, izolacjonizm, pogardę. Raczej odrębność jest wyrazem respektu, ale też po-stawą głęboko szanującą prawdę. Nie można być kimś in-nym niż się jest. Odrębność lub też różnica jest darem i trzeba ją rozpatrywać jako dar, a nie jako uciążliwość i problem. Dlatego ten śląski charyzmat odrębności po-winniśmy rozważać i czytać nie w kategoriach politycz-nych, lecz etycznych. Gdy myślimy w tej chwili o obywa-telskim projekcie zmiany ustawy z 6 stycznia 2005 roku o mniejszościach narodowych i etnicznych oraz o języku regionalnym, w której nie zostali zauważeni ani Ślązacy,

Dyskusja o Śląsku

Page 23: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

23www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKani ich etnolekt, czyli mowa, którą się posługują, myślimy w istocie o ochronie i dobru dużej grupy polskich obywa-teli, czyli ochronie i dobru polskiego państwa.

Wspólnota śląskiej mniejszości nie jest wspólnotą roszczeniową. Nie rości sobie praw, nie żąda dla sie-bie praw, ale o prawa prosi. Zauważmy, że prosi w spo-sób taktowny i zgodny z obowiązującym prawem. Zdaję sobie sprawę, za polską filozof Barbarą Skargą, że dzisiaj słowo „takt” poza dziedziną muzyki nie istnieje. Ale właś-nie na taktowność Ślązaków chciałbym zwrócić Państwa uwagę. Na swego rodzaju także delikatność i łagodność, z którymi zazwyczaj nie kojarzy się Ślązaków, przedsta-wianych, wyobrażanych, zmitologizowanych jako fizycz-nie pracujących twardych ludzi o twardej, chropowatej i nieprzyjemnej dla ucha mowie.

Proces wzrastania śląskiego społeczeństwa do sa-moświadomości jest procesem historycznym. Nie cho-dzi jednak w tej chwili o historię ani o historyczne uza-sadnienie śląskiej etniczności. Chociaż dałoby się bez wątpienia na tej drodze doskonale uzasadnić aspiracje mniejszościowe Ślązaków – właśnie poprzez historię i hi-storyczność. Sądzę jednak, że nadmiar świadomości hi-storycznej utrudnia zaangażowanie w świat, czyni wręcz niemożliwym śmielsze kroczeniu ku przyszłości i życiu. Gdybym miał podnieść kwestię historycznej argumen-tacji, musiałbym wymienić bardzo wiele opracowań hi-storycznych z ostatnich dwu dekad, które prezentują te narracje o górnośląskich losach, o górnośląskich mia-stach, o górnośląskich przemianowaniach i górnośląskich wykluczeniach.

Będzie miał rację ktoś, kto stwierdzi, że nie sposób zde-finiować tego, co śląskie wyłącznie w kategoriach etnicz-nych, politycznych, historycznych, państwowych. Za-wsze śląskie sprawy wymykają się tym kategoryzacjom. Kto nie zda sobie sprawy z zasadniczego faktu odmien-ności duchowej Śląska, Śląska jako pewnego projektu du-chowego, będzie się gmatwał i coraz bardziej oddalał od zrozumienia, co zaszło na Śląsku i kim są Ślązacy dzisiaj. I dlaczego Ślązacy dzisiaj proszą, by uznać ich za mniej-szość etniczną.

Śląsk wszedł w fazę krytyczną postkolonialnego roz-woju na początku lat 90. zeszłego stulecia. Co oznacza-łoby, iż na Śląsku rozpoczęły się przemiany i odzyskiwa-nie własnego głosu wtedy, gdy cała Polska rozpoczynała swą drogę ku demokracji. Demokracja i budzenie się ślą-skości – to dwie nierozdzielne rzeczy, a jednocześnie – zwracam na to uwagę – warunkujące się procesy: śląsko-ści jest więcej, gdy jest więcej demokracji. Działa to także w drugą stronę. Warto mieć zaufanie do śląskości, bo ona poświadcza rangę i wspaniałość demokratycznych prze-mian, które doskonały się w Polsce po 1989 roku.

Z historią łączy się zawsze sprawa tradycji i zakorze-nienia. Tradycja to komunikatywnie doświadczany świat, który jest nam stale przekazywany jako zadanie. Mode-lem istnienia tradycji jest przekład, dlatego tradycja działa przeciwko obcości i nierozumieniu. Tradycja to

nie kultywowanie czegoś, co przestało znaczyć we współ-czesności, lecz żywy przekaz i żywy przekład wartości, które znajdują odzwierciedlenie w dzisiejszym stylu ży-cia. Ślązacy dążą w istocie do tego, żeby nie czuć się obco na Śląsku. Ale zdają sobie na pewno świadomość również z tego, że nie można przesadzić ze swojskością. Nie wy-daje mi się zresztą, żeby Ślązacy przeceniali korzenie jako psychiczną potrzebę. Jednak takie regionalne zako-rzenienie, jak to śląskie, takie zakotwiczenie życia w re-gionie jest cechą i konstytucją Europy. Bez takich dążeń – jak te śląskie – Europa zniknie i zamilknie. Stanisław Vincenz powtarzał, że „Europa przestanie być Europą, gdy wyczerpią się regiony, przestanie być spontaniczna. Stanie się słaba, wyprasowana, retoryczna, pseudouni-wersalna […]”.

W tradycji nie ma miejsca na ponury fatalizm. Istnieje zresztą mądry imperatyw transgresji wszystkiego, co odziedziczone, otrzymane od poprzednich pokoleń. Nie-przekroczenie dziedzictwa może rodzić bezruch. Właś-ciwe pojmowanie tradycji, energia tradycji i patrzenie w przyszłość zapewne skłoniły Ślązaków do ubiegania się o status mniejszości. A czynią to w wielkim zaufaniu do polskiego państwa i polskiego prawodawstwa.

Źródeł tej śląskiej specyfiki i poczucia odrębności można by upatrywać w fenomenie pograniczności. Po-graniczność zawsze generuje zachowania podmiotowe. Na pograniczu wykluwa się osobna osoba, pograniczny personalizm, na pograniczu wycina się ostrzejszy kon-tur egzystencji ludzkiej. Fenomen pograniczności łączy się z  tym, co pojedyncze, unikatowe – z jakimś ogrom-nym wyzwaniem wyboru losu. Podmiot jest dzisiaj w do-bie tłumności i tłumienia indywidualizmu czymś naj-ważniejszym, najwznioślejszym. Obywatel podmiotowy, myślący o sobie jako o podmiocie, a nie przedmio-cie politycznych działań, jest dla każdego demokratycz-nego państwa czymś najbardziej pożądanym. Przypomnę tylko, że obywatelska inicjatywa nowelizacji, o której mó-wię, to nie tylko 140 tysięcy podpisów, ale także alians kilkunastu śląskich organizacji tworzących Radę Górno-śląską. Oto szerokie pole konsultacji, negocjacji, dialogu, ustępstw, słowem: wielka szkoła otwartości.

Dlatego tożsamość śląskiej mniejszości etnicznej godna jest tego, by się nią zaopiekować, by się o nią wresz-cie rozsądnie zatroszczyć. Bez legalnej, to znaczy ustano-wionej prawem, przyjętej jako prawo, ochrony mniejszo-ści śląskiej, jej kultury, jej mowy, jej tożsamości – dojdzie do korozji i utraty sensu nie tylko pozostawiania i twór-czego życia na śląskiej ziemi, lecz także negacji obywatel-skiej postawy. Ślązacy przestaną rozumieć sami siebie. Ale rozpadająca się tożsamość, rozpłynięcie się w nijako-ści globalnego świata i konsumpcji – stanowi zawsze za-grożenie dla postaw demokratycznych. Brak tożsamości był podglebiem wściekłych i zgubnych ideologii. Wiemy o tym w Polsce i w Europie aż za dobrze. Wyjście zatem naprzeciw aspiracjom Ślązaków jest pracą i wysiłkiem dla integralności i ładu, jak również gestem wzmacniającym

Page 24: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

24 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

postawy demokratyczne. Uznanie Ślązaków za mniej-szość to uprawianie demokracji, demokracji, która już nie jest tylko piękną ideą, lecz mądrą praktyką i spo-sobem współistnienia. Chodzi o ludzi, którzy pragną być osobami i żyć jako lojalni obywatele polskiego pań-stwa, co poświadczali niejednokrotnie – aż do przelania krwi. Obywatelami utożsamiającymi się z Rzeczpospo-litą Polską, ale poprzez kult odrębności i ciągłe oferowa-nie bogactwa z niej wynikającej. Nie mówię tego w imie-niu 140 tysięcy obrażonych na własne państwo obywateli, lecz w imieniu 140 tysięcy obywateli łaknących podmio-towego włączenia we wspólnotę polskiego państwa. Oby-wateli odczuwających więź z państwem, w którym żyją. W imieniu 140 tysięcy obywateli chcących dla tego pań-stwa pracować, działać, płacić podatki.

Kraj, mała ojczyzna, region, rodzinne strony jest tym, co oferuje pewien rodzaj konturu i wyrazistości ży-cia. Tożsamość śląska już często bywała oparciem przed utratą tego, co Kenneth White nazywa word-sense. Kraj ograbiony z dziecinnej potęgi kreatorskiego i kreatyw-nego word-sense nie tylko dziczeje, jest pozbawiany kul-tury, lecz także przyszłości – jego przeznaczeniem staje się dzikie bezhołowie.

Ślązacy umieją celebrować rzeczywistość – ale umieją ją także zmieniać. Widać do w ich stosunku do słowa. Do żywego, domowego, mówionego, ale coraz częściej także pisanego, publicznego śląskiego słowa. Dlatego obserwu-jemy istną erupcję twórczości literackiej w śląskiej mowie

– od literatury wysokiej do popularnej, od przekładów ar-cydzieł literatury światowej – po okolicznościowe rymo-wanki i napisy na śląskich gadżetach. Mowa ta doczekała się kodyfikacji, podręczników, naukowych dysertacji. In-teresują się nią światowe koncerny. Jest ta mowa śląska odpowiedzią na śląski krajobraz, jest ona zgodna z ryt-mem miejsca, w którym rozbrzmiewa. Zgodność mowy i miejsca – to swoista ekologia. Dlatego ważnym zada-niem jest ocalenie śląskiego etnolektu.

Dom, czyli home w Stanach Zjednoczonych jest czymś w rodzaju mininarodu. Ale dom, to nie tylko budynek, gmach, to wszystko co wokół niego wraz sąsiedztwem i tkanką łączną między sąsiadami – dom to jakby grecki oikos – gospodarstwo, które kochamy i doglądamy. I tak jest ze Śląskiem i Ślązakami.

Nie zatraćmy wrażliwości, solidaryzujmy się z „mniej-szością”, która zawsze niesie z sobą wiele wartości nie-znanych większości, barwność i odmienne doświadcze-nia. Większość potrzebuje mniejszości. Tak samo jak mniejszość – większości. Nie mogę sobie wyobrazić, żeby istniała możliwość większej inwestycji w integralność, spójność i pomyślność polskiego państwa, jak uznanie Ślązaków za mniejszość etniczną, a ich mowę za język re-gionalny. Polskę stać na to, by uznać Ślązaków za mniej-szość etniczną.

Proszę o przychylność. Prosi Państwa o przychylność 140 tysięcy obywateli Rzeczpospolitej Polskiej!

Dziękuję za uwagę! ■

prof. Zgigniew Kadłubek

Zróżnicowanie krajobrazowe Górnego ŚląskaZgodnie z zapowiedzią publikujemy fragment pracy jednego z laureatów IV edycji Olimpiady Wiedzy o Górnym Śląsku – Andrzeja Hadasza.

Śląskie krajobrazyPoniedziałek, 6 października 2014 roku. Godzina

20:55. Wybuch w kopalni „Mysłowice-Wesoła”. Pierwsze karetki z rannymi trafiają na sygnale do Centrum Lecze-nia Oparzeń w Siemianowicach Śląskich. Wśród osiem-nastu górników, będących w bardzo ciężkim stanie, sied-miu trafia na oddział intensywnej terapii. Wszystkie serwisy informacyjne rozpoczynają się spod bram szpi-tala. Rodziny poszkodowanych czekają na jakiekolwiek informacje. Co jakiś czas lekarze przedstawiają aktualny stan zdrowia pacjentów. Ostatecznie w szpitalu umierają cztery osoby.

Czwartek, 23 października 2014 roku. Godzina 5:00. Tym razem wybuch gazu w kamienicy w Katowicach. Media podają, że stan jednej osoby jest ciężki, zaś czte-rech – stabilny. Poszukiwane są kolejne trzy. Nikt nie wie jeszcze, że chodzi o rodzinę Kmiecików.

Wtorek, 28 października. Godzina 14:00. Pogrzeb w katowickiej Ar-chikatedrze Chrystusa Króla. Kamil Durczok, redakcyjny kolega Dariu-sza Kmiecika, mówi nad trumną: Co jo Ci mom chopie powiedzieć? Wa-chuj nos tam na wierchu wszystkich. Szykuj się aż tam przyjdymy. I patrz--ta jako Darek. Patrz-ta jako chopie1.

Osoby spoza regionu traktują śląską gwarę „z góry”. Jest dla nich „obciachowa”. Niemodna. Pięć dni po tra-gicznej śmierci Dariusza Kmiecika, jego żony Brygidy Frosztęgi-Kmiecik oraz ich dwuletniego syna Remigiu-

1 Co ja Ci mam chłopie powiedzieć? Czekaj tam na nas wszystkich na górze. Szykuj się aż tam przyjdziemy. I trzymaj się (patrz-ta, patrz tam, zwrot patrz tam jako – trzymaj się), Darek. Trzymaj się chłopie.

Olimpiada Wiedzy o Górnym Śląsku

dokończenie ze str. 23

Page 25: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

25www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

sza, na ich pogrzebie… ta sama śląska gwara zabrzmiała piękniej niż kiedykolwiek wcześniej.

Pieśń pożegnalną zaśpiewał Józef Skrzek, z którym dwa tygodnie później będę miał okazję porozmawiać.

Niekorzystny PR regionuŚląsk w ogólnopolskich mediach pojawia się głównie

wtedy, kiedy miejsce ma jakaś tragedia – choćby takie, jak dwie przytoczone przeze mnie wyżej. PR tego regionu jest dość niekorzystny. Na pierwszy plan wyłania się albo szyb zamykanej kopalni, albo siermiężna i zniszczona już architektura. I mimo że oba te elementy stanowią inte-gralną część śląskości, to – co poznałem na swoim przy-kładzie – wystarczy się tylko trochę wysilić, by odnaleźć w nich specyficzne piękno.

Przygotowując się do napisania pracy o Górnym Ślą-sku – miejscu, w którym mieszkałem całe swoje do-tychczasowe życie – miałem dość mieszane uczucia. Te-mat wydawał mi się, jak na ironię, niesamowicie odległy. Szczerze mówiąc, sam Śląsk, specyfika tego regionu, tra-dycje i zwyczaje z nim związane – wszystko to było dla mnie mało atrakcyjne, nudne, niepasujące do mnie. Przy-kładowo: do tej pory „czystą” śląską gwarę słyszałem z ust ludzi, z którymi nie potrafiłem znaleźć wspólnego języka. Z ust rówieśników z gimnazjum, parających się łażeniem na bana2, zaczynających kurzyć3. Oczywiście, poprzez mieszkanie na Śląsku, gwara nie jest mi obca i również potrafię się nią posługiwać, choć w  mniejszym stopniu niż, na przykład, moi dziadkowie. Nie była ona dla mnie czymś pięknym, wartym kultywowania; po prostu so-bie istniała, gdzieś tam obok, podobnie zresztą jak cały Śląsk. Region, który jeżeli nie wydawał mi się całkowicie brzydki, to którego na pewno nie potrafiłem nazwać też pięknym.

2 […] chodzenie na tory kolejowe po to, aby kraść węgiel.3 kurzyć – palić papierosy.

Teraz, po napisaniu tej pracy, wertowaniu wielu ksią-żek, szukaniu informacji w internecie i wreszcie po roz-mowach z osobami, które na Śląsku wyrosły, mogę po-wiedzieć o sobie, że jestem Ślązakiem; że tu się urodziłem i tu się wychowałem. Mogę powiedzieć, że czuję przywią-zanie do ziemi. Poznałem gwarę w ustach moich rówieś-ników, która wtedy wydała mi się kompletnie nieatrak-cyjna, ale poznałem też tę samą gwarę, która w ustach Kamila Durczoka oraz Józefa Skrzeka nagle zaczęła być piękna. Nie chciałbym, aby zabrzmiało to zbyt górnolot-nie a przy tym mało szczerze. Bez wątpienia jednak coś, co do tej pory było dla mnie dość obojętne… stało się w pewien sposób ciekawe i intrygujące; warte rozważań, przemyśleń i zgłębienia. Dzięki tej pracy nie tylko mo-głem zastanowić się nad swoją tożsamością regionalną, która wcześniej pozostawała uśpiona, ale także pozna-łem wiele bardzo ciekawych historii, dziejących się tuż obok mnie, za rogiem, które pośrednio dotyczą również mojej osoby. Sądzę, że udało mi się poznać niektóre ele-menty tzw. śląskiego stylu bycia. Nie powiem, że potrafię się z tym stylem całkowicie utożsamić – byłoby to pewne nadużycie z mojej strony – mogę jednak z pewnością stwierdzić, że udało mi się go w końcu zrozumieć. I jed-nocześnie, dzięki temu zrozumieniu, zacząć patrzeć na niego w inny sposób; dostrzec w nim trudne do odkrycia, ale przez to naprawdę niepowtarzalne piękno.

Zdaję sobie sprawę, że kwestie, które poruszyłem i opi-sałem, to zaledwie namiastka Śląska. Starałem się omówić wszystko to, co wydawało mi się najważniejsze i najbar-dziej charakterystyczne dla tego regionu.

Efekt Bilbao, czyli co dalejNasuwa się pytanie: jaki Śląsk będzie w przyszłości?

Chciałbym umieć odpowiedzieć na nie optymistycz-nie. Trzeba dostrzec jednak istniejące zagrożenia oraz to, że wyróżniki tego regionu, takie jak tradycja, warto-ści, gwara i specyficzny krajobraz, w takiej formie, w ja-

Makieta nowej siedziby Muzeum Śląskiego, w: „Muzealnictwo”, nr 48, 2007, s. 162

Page 26: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

26 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

kiej znamy je dzisiaj, mogą w niesprzyjających okolicz-nościach zaniknąć. Odczuwam to osobiście – ja sam już wychowałem się we w pełni zglobalizowanym świecie, gdzie odległość pomiędzy Siemianowicami a Warszawą (ba, pomiędzy Siemianowicami a Stanami Zjednoczo-nymi) ogranicza się do paru kliknięć myszką. Obca, bar-dziej wypromowana i popularna kultura siłą rzeczy wy-daje się więc spychać tę regionalną na margines.

Mój pesymizm wynika z obawy o przyszłość Śląska w  ogóle. Stoję jednak na stanowisku, że warto walczyć o to, by śląska specyfika regionalna: architektura, trady-cja i  wartości przetrwały. Prawdopodobnie nie będzie można temu sprostać w dotychczasowej, konserwatyw-nej formie; zapewne potrzebna będzie pewna ewolucja oraz przystosowanie się do współczesnego świata. Należy jednak uczynić wszystko, co możliwe, aby te najważniej-sze śląskie wyróżniki zachować.

Ogólna przyszłość regionu jednak nie do końca ry-suje się w czarnych barwach. Wielu badaczy uważa, że Śląsk ma […] niepowtarzalną szansę w kontekście kon-cepcji Europy Regionów być tym, czym dzisiaj jest Toska-nia, Katalonia lub Bawaria. Warto tutaj zwrócić uwagę na tzw. „efekt Bilbao”, będący przykładem skutecznego zna-lezienia okazji do promowania regionu. Stolica Kraju Ba-sków, wspólnoty autonomicznej Hiszpanii, należała do miast niezbyt atrakcyjnych turystycznie, niemogących konkurować z takimi ośrodkami, jak Madryt, Barcelona czy Sewilla. Pomysł wybudowania Muzeum Guggen-heima, ekstrawaganckiego obiektu w niewyróżniającym się krajobrazie wokół (autorstwa jednego z najwybit-niejszych współczesnych architektów Franka Gehry’ego) z  bogatymi zbiorami światowej sztuki, przyniósł wy-mierne korzyści – co roku odwiedza je ponad milion tu-rystów. Wielu spośród nich pozostaje w mieście na dłu-żej, odkrywając również jego inne walory kulturowe. Na przykładzie „efektu Bilbao” możemy zobaczyć, jak działa mechanizm odwrotny do globalizacji – tzw. glokaliza-cja4. Polega ona na nadawaniu zjawiskom kulturowym, występującym w danym regionie, walorów globalnych. Można znaleźć wiele przykładów na to, że obiekty, przed-

4 C. Barker, Studia kulturowe. Teoria i praktyka, Kraków 2005, s. 197.

mioty, kuchnia oraz zwyczaje są przenoszone z rzeczywi-stości lokalnej (głównie za pośrednictwem środków ma-sowego przekazu) na forum globalne (tańce flamenco, bawarski Oktoberfest, karnawał w Rio itp.). Dzięki zaan-gażowaniu środków unijnych na Śląsku powstało wiele obiektów mogących – przy odpowiedniej promocji – przynieść podobne korzyści, jak wspomniane wyżej mu-zeum w Bilbao.

Szanse w kulturze, szansa w nauce?W Katowicach, stolicy województwa, na uwagę zasłu-

gują dwie inwestycje: siedziba Narodowej Orkiestry Sym-fonicznej Polskiego Radia (NOSPR) oraz nowa siedziba Muzeum Śląskiego na terenie dawnej kopalni „Katowice”.

Również w innych miastach powstało wiele obiek-tów tzw. poprzemysłowych, które zostały zaadaptowane na placówki kulturalne i rekreacyjne. Ponad czterdzie-ści z nich w całym regionie tworzy Śląski Szlak Zabyt-ków Techniki w województwie śląskim (do którego na-leży również siemianowicki Park Tradycji), wchodzący w skład europejskiego kompleksu ERIH (European Route of Industrial Heritage). Wiele z projektów zaplanowanych na najbliższe lata dotyczy również sfery nauki, która po-zwoli zaktywizować ogromny potencjał intelektualny ślą-skich uczelni – już na początku 2014 roku zostało otwarte w Katowicach Centrum Nowych Technologii Informa-tycznych Uniwersytetu Ekonomicznego, zaś w przyszłym roku powstanie w Gliwicach Centrum Informatyczne Politechniki Śląskiej. Te oraz inne podobne instytucje – w tym planowane Śląskie Centrum Nauki, konkurencyjne dla warszawskiego Centrum Nauki „Kopernik” – często bywają określane mianem śląskiej Doliny Krzemowej.

Możemy sobie zatem wyobrazić, że w perspektywie zarówno tej bliższej, jak i dalszej przyszłości, radykal-nie zmieni się wszystko to, co nazywamy śląskim krajo-brazem. Wielokrotnie przywoływane hałdy, szyby oraz osiedla robotnicze zmienią się w atrakcje turystyczne oraz nabiorą cech obiektów kultury i rekreacji (proces ten możemy zaobserwować już dzisiaj w ramach wyżej wspo-mnianego Szlaku Zabytków Techniki). Z krainy górni-ctwa i przemysłu ciężkiego Śląsk ma zatem szansę prze-kształcić się w region nauki, nowoczesnej technologii

Nowa siedziba NOSPR, fot. Biuro Prasowe UM Katowice, w: miesięcznik „Śląsk”, nr 8, 2012, s. 80

Page 27: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

27www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKi rozwiniętej turystyki – miejmy nadzieję, że z zachowa-niem tradycji.

Potrzebujemy wiary w śląski potencjałWarto uwierzyć w potencjał Śląska – naukowy, poli-

tyczno-ekonomiczny oraz właśnie kulturowy. Przecież tak bardzo w niego wierzył światowej sławy kompozy-tor Wojciech Kilar, lwowianin mieszkający w Katowicach przez większość swojego życia, zawsze podkreślający swoje przywiązanie do regionu. W 2012 roku Uniwer-sytet Śląski przyznał mu doktorat honoris causa. W wy-wiadzie po jego otrzymaniu powiedział: „Jest to ogromny zaszczyt, […] że ono [wyróżnienie] mnie spotyka w mie-ście, w którym spędziłem ponad trzy czwarte swojego ży-cia. Jestem urodzony we Lwowie i mam jakby podwójne obywatelstwo – lwowskie i katowickie. I szczególnie cenne jest dla mnie to, że zostałem tutaj na Śląsku zaak-ceptowany. Ten zaszczyt – doktoratu honoris causa – jest dla mnie najcenniejszym dowodem tego, że jestem tutaj jakby u siebie, w Katowicach, na Śląsku”5.

Tematem tej pracy był wpływ różnorodnego kra-jobrazu kulturowego na „niezwykłość” mieszkańców. Po  poznaniu fascynujących lokalnych historii, po roz-mowach z wieloma ludźmi, po wywiadzie z urodzonym w moim mieście i koncertującym po całym świecie Józe-fem Skrzekiem, którego stryj został powieszony na byt-kowskim drzewie, czy w końcu po dotarciu do niesa-mowitych zapisków słów byłego, wydawałoby się bardzo prostego i przez to niezdolnego do wyrażania wielkich, poetyckich uczuć, górnika – mogę bez cienia najmniej-szych wątpliwości i bez używania cudzysłowu napisać: Tak, Ślązacy są naprawdę niezwykli.

A zatem: czy Śląsk jest moim Śląskiem? Tak, jest moim Śląskiem. I po raz pierwszy w życiu mogę powiedzieć, że czuję się Ślązakiem. ■

Adrian HadaszSkróty i śródtytuły pochodzą od redakcji.

5 J. Toros, Strona internetowa Dziennika Zachodniego, Wojciech Kilar odbiera doktorat honoris causa Uniwersytetu Śląskiego, www.dziennikzachodni.pl/artykul/599669,wojciech-kilar-odbiera-doktorat-honoris-causa-uniwersytetu-slaskiego-zdjecia,id,t.html (dostęp: 1.12.2014)

RecenzjaO „Heretyku z familoka” – o biografii Janoscha pióra Angeli Bajorek

„Umrzeć w Zabrzu – to byłby niezły dowcip…”

Tak właśnie z humorem stwierdza Horst Eckert z  perspektywy hamaka rozciągniętego pod słoń-cem Teneryfy oblanej oceanem. Gąsiorek czerwo-

nego wina własnej roboty, pogodna i dobra Ines za ścianą w pokoju, bezpieczna odległość od kamer, dziennikarzy i  fleszów – to świat 84-letniego, czerstwego i dowcipkującego mężczyzny, którego świat zna jako popularnego pisarza, Janoscha. Au-tora ponad 300 książek dla dzieci – seria, któ-rej bohaterami są Miś i Tygrysek, zapocząt-kowana przez Ach, jaka piękna jest Panama, liczy ok. 120 tomów.

Między familokiem przy ul. Piekarskiej w Zabrzu a domem w San Miguel na Tene-ryfie mieści się jego życie. „Dzieciństwo było najgorszym okresem w moim życiu. Musia-łem te swoje przeżycia i cały ten magazyn w głowie zagłuszyć alkoholem, usunąć, by pozostałe ko-mórki przejęły myślenie. […] W dzieciństwie większa część mojego mózgu przez pijaństwo mojego ojca, mękę w Hitlerjugend i w Kościele do tego stopnia zniszczona, jest martwa niczym balast”. Pisząc Cholonka, czyli do-brego Pana Boga z gliny i Szczęśliwy, kto poznał Hrladka powracał Janosch do Zabrza, żeby raz na zawsze rozpra-

wić się z traumą dzieciństwa. Powracał także dlatego, bo nigdy Zabrze nie zniknęło z jego głowy, choć musiał je opuścić w 1945 roku, gdy cała rodzina została przymu-szona do opuszczenia Górnego Śląska, nim polskie doku-menty weryfikacyjne dotarły z urzędu.

Mówi Eckert: „Mogłaby [książka] zaczynać się tak: W głowie mieszkam wciąż w Zabrzu. Tylko nogami chodzę tutaj, gdzie indziej. Byłby to Dostojewski przy ulicy Ciupkaweg”. I im więcej przeżytych dni, tym do tego Za-brza bliżej. Nad rzekę. W jednym z maili do Angeli Bajorek pisze: „Dzisiaj w nocy obu-dziłem się i wiedziałem już, jaki jest wzór na moje życie. [...] Mój wzór to: POWRÓT DO ZABRZA (duchem). Zabrze oznacza rów-nież: za brzegiem. Za rzeką. […] W mojej eg-zystencji zawsze chodziło o rzekę i wodę”.

Angela Bajorek, adiunktka Uniwersytetu Pedagogicz-nego w Krakowie, specjalistka od niemieckojęzycznej li-teratury dziecięcej, propagatorka Janoscha i jego twór-czości w Polsce i na świecie, jest autorką książki Heretyk z familoka. Biografia Janoscha. Dzieło powstało w oparciu o  kilkuletnią korespondencję mailową (około 800 maili wysłanych przez Janoscha!), spotkania i dokumenty.

Page 28: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

28 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAKWraz z pisarzem przemierzamy kolejne etapy jego życia: dzieciństwo, pracę w hucie w charakterze ślusarza, wy-siedlenie do Niemiec, okres nauki w technikum odzieżo-wym w Krefeld (gdzie, aby się utrzymać, pracował jako stróż nocny), pobyt w Paryżu i kontakty z bohemą arty-styczną. Potem jest praca jako projektanta wzorów tkanin, nieudane próby studiowa-nia malarstwa w Monachium, kontakty z wy-dawcami, ustawicznie podejmowane próby artystyczne (przede wszystkim jako rysow-nika i malarza), następnie próby literackie. Dowiadujemy się, jak rozpoczęła się świa-towa kariera Janoscha, która przyniosła mu także sukces finansowy. Czytamy też o tym, że cierń dzieciństwa tkwił/tkwi w jego świa-domości nieustannie. Jak nauki zen…

Książka jest znakomita. Czyta się ją jak be-letrystykę – napisana pięknym, jasnym języ-kiem, z każdą stroną zaciekawia coraz bardziej. Intryguje nas pytanie, jak chłopiec z Zaborza-Poremby wspiął się na piedestał.

Autorka miała do dyspozycji elektronicznie wysyłane listy Janoscha, w których nie szczędził osobistych komen-tarzy, często dowcipnych, bez cienia zgorzknienia, z dużą dozą autoironii i dystansu wobec siebie. „Nie rezygnowa-łem z pragnienia zostania malarzem głównie dlatego, że chciałem zdobywać dziewczyny”; „Na Cholonka potrze-

bowałem 41 butelek ginu Gordon’s. Puste butelki ustawia-łem przed domem. Policzyłem je. Po tym wszystkim tra-fiłem do szpitala z zatruciem wątroby”. Te i im podobne wyznania powodują, że lubimy pisarza jeszcze bardziej.

Nawet wtedy, gdy mówi serio, nie traci nic ze swego wdzięku. Wyznaje: „Szczęście oznacza by-cie wolnym. Kto niczego nie potrzebuje, temu nic nie może się przytrafić”. I dalej: „Im mniej potrzebujesz, tym więcej masz”.

Janosch przez całe swoje życie w różnych krajach Europy ciągle pozostaje Ślązakiem. Utożsamia się z bohaterami swoich śląskich książek, z których każdy miał swój pierwo-wzór. Ukazując ich obraz, krytyczny aż do bólu, graniczący z karykaturą, nie odcina się od nich. „Sam taki jestem” – często powta-rza. „Czuję się Ślązakiem, to moja narodo-wość, to moja religia” – powiedział w wywia-

dzie dla „Gazety Wyborczej”.Po przeczytaniu książki Heretyk z familoków. Biogra-

fia Janoscha ani bohaterowie Cholonka nie są już tacy tra-giczni, ani sam Janosch nie taki obcy.

Gorąco polecam! ■

Łucja Staniczkowa

Angela Bajorek, Heretyk z familoka. Biografia Janoscha. Wy-dawnictwo Znak, Kraków 2015.

CieńŻył sobie mąż sprawiedliwy, dobry, miłujący Boga i

świat. Nie można powiedzieć, że był bezgrzeszny. A jed-nak Bóg go miłował – wszak Bóg nie wymaga od nas bezgrzeszności.

Któregoś dnia Bóg polecił Aniołowi:– Chcę podarować coś temu sprawiedliwemu czło-

wiekowi. Chciałbym jednak, żeby mu to sprawiło przy-jemność. Idź do niego i zapytaj, czym mógłbym go obdarować.

I poszedł Anioł do męża sprawiedliwego i dobrego, i zapytał, co chciałby otrzymać od Boga.

– Ja? Od Boga? Naprawdę, nie jestem godny takiej ła-ski! Jest tylu godniejszych ode mnie! Lepszych, poboż-niejszych, bardziej świętych. Zostaw mnie, Aniele, w spokoju!

I wrócił Anioł do Pana i przekazał słowa męża spra-wiedliwego. A Bóg rzekł:

– Idź i zapytaj jeszcze raz. Może już się namyślił i powie ci, czym mógłbym mu sprawić radość.

Poszedł więc Anioł ponownie i ponownie zapytał, jaki dar Boga sprawiłby mu przyjemność.

– Bóg obdarował mnie już bardzo hojnie! Dał mi ra-dość życia, dał zdrowie, otaczają mnie ciekawi ludzie,

sprawił, że umiem kochać i wiem, jak piękna jest miłość i jak dobra może być przyjaźń. Czegóż jeszcze mógłbym chcieć? – odparł człowiek nieco już zniecierpliwiony.

Bóg zamyślił się nad słowami męża sprawiedliwego. A potem rzekł do Anioła:

– Mam dla niego dar, którego nawet nie zauważy. Spra-wię, że człowiek ten będzie rzucał szczególny cień: kto się znajdzie w jego zasięgu, dozna spokoju, nawiedzą go do-bre myśli, znajdzie odpowiedź na nurtujące go pytania, opuszczą go wątpliwości, poczuje się bezpieczny.

I tak Bóg uczynił. Odtąd, ktokolwiek znalazł się w cie-niu owego męża sprawiedliwego, uśmiechał się do in-nych, przestawał się bać, pragnął żyć, pracować, tworzyć.

***Już dawno rozpakowaliśmy świąteczne prezenty,

upchnęliśmy w kąt te nietrafione, te najmilsze ciągle nas cieszą. Czy ktoś otrzymał może prezent od Boga? Może ktoś z was rzuca ten szczególny cień, choć o tym nie wie? A może wchodzi od czasu do czasu w strefę błogosławio-nego cienia, a potem nie przestaje za nim tęsknić?

Emma

Emma

Page 29: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

29www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

Joanna Gryzik – Śląska bizneswoman, czyli bajka, która dobrze się kończy. Ciąg dalszy historii pięknej Joanny (cz. 2)

Szanowni Czytelnicy! O ile pamiętacie, nasze przed-ostatnie spotkanie z Portretami… poświęcone było bajkowej historii ubogiej dziewczynki, która odzie-

dziczyła ogromną fortunę Karola Goduli. Zostawiliśmy biedactwo u progu dorosłego życia za furtą klasztoru i pewno wielu z Was, nie mogąc z niepokoju spać po no-cach, wyczekiwało dalszego ciągu opowieści… Zatem Wasza ciekawość będzie dziś wynagrodzona!

Joanna Gryzik, umykając przed rozjątrzoną rodziną Karola Goduli, spędza w  klasztorze ss. urszulanek pra-wie cały rok (od września 1848 do sierpnia 1849 r.), a po powrocie do Szombierek zostaje od razu objęta opieką wykwalifikowanej guwer-nantki prosto z Wiednia. Karol Godula zapobiegliwie wyznaczył, jak edukować Joannę, zaznaczając nawet, że powinna się uczyć języka polskiego. Jednak sio-strzeńcy Goduli rozpętali piekło proce-sowe, a  sprawa próby podważenia testa-mentu wuja oparła się nawet o trybunał cesarski. Obawiając się o bezpieczeństwo podopiecznej, opiekunowie przenoszą ją z powrotem do Wrocławia. Tam, w elitar-nej szkole sióstr urszulanek, Joanna uczy się manier i zdobywa wszechstronne wy-kształcenie – od  znajomości kilku języ-ków do buchalterii… Po ukończeniu nauki pozostaje we Wrocławiu i zamieszkuje u wyznaczonego przez Godulę opiekuna – Maksymiliana Schefflera. Na portrecie z tamtego okresu wi-dzimy poważną i skromną dziewczynę o głębokim spojrzeniu.

Wbrew pozorom, mimo wielkiego bogactwa Joanna zdążyła już zaznać smaku odrzucenia i samotności, wy-chowania pozbawionego ciepła ro-dzinnego i miłości. Pewnie dlatego jej dzieci miały z matką ciepłe i  bezpo-średnie relacje, co widać na zdjęciach z lat późniejszych. Ale nie uprzedzajmy faktów – mamy wiek XIX i  najpierw ślub, a potem dzieci… Tak więc młoda, ładna i  bogata Joanna, mieszkając we Wrocławiu, ma do wyboru spore grono konkurentów do swojej ręki. Aby jednak zapewnić jej właściwą po-zycję społeczną, Scheffler kupuje jej

tytuł szlachecki od króla Prus Fryde-ryka Wilhelma IV. 6 października 1858 roku pojawiła się więc na arenie dzie-jów Joanna von Schomberg-Godulla (dosłownie: Joanna z Szom bierek Go-dula). W jej herbie znalazły się górni-czy młotek i pyrlik w złoto-niebieskich barwach, jak przystało na górnicze i górnośląskie pochodzenie fortuny.

Wkrótce pojawił się właściwy kandydat na męża. Nie-które źródła mówią, że z miłości; inne – że miłość przy-

szła później. Wywodzący się z jednego z  najstarszych śląskich rodów porucznik huzarów Hans Ulryk Schaffgotsch z Cie-plic miał ogładę, tytuł hrabiowski i… nic więcej, bo pochodził z bocznej linii rodu. Był jednak w stanie wprowadzić Joannę na salony. Tak więc postanowiono połączyć jego koligacje z  jej majątkiem. Do tego Joanna wyrosła na ładną i mądrą dziew-czynę, której to małżeństwo nie tylko do-dałoby splendoru, ale także najzwyczajniej w świecie zapewniło poczucie bezpieczeń-stwa, gdyż krewni Goduli nadal nie od-puszczali. Cokolwiek legło u początków tego związku, okazało się, że Joanna i Hans

stworzyli piękne i  udane stadło, dochowali się dzieci i wnuków, no i przeżyli wspólnie – wyglądając na zado-

wolonych – przeszło pięćdziesiąt lat.Ślub odbył się 15 listopada 1858 roku

w kościele Najświętszej Marii Panny w  Bytomiu. Wyjątkowej, nawet jak na owe czasy, parze małżeństwo pobło-gosławił biskup Antoni Schaffgotsch – prywatnie stryj pana młodego. Tak oto córka służącej i potomek frankońskiego rodu, skoligaconego z arystokracją po-łowy Europy, połączyli swe losy do końca życia. Oczywiście prasa szeroko rozpisywała się o tym wydarzeniu towa-rzyskim, dzięki czemu wiemy nawet, że w prezencie ślubnym młodzi otrzymali porcelanowe talerze z widokami róż-nych zakładów przemysłowych z  ma-jątku panny młodej. „Można przysiąc, że urodziła się hrabianką lub księż-niczką” – pisały gazety. Nagle wszyscy

Śląskie portrety historyczne

Joanna z mężem Fot. Domena publiczna

Page 30: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

30 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

zapomnieli o pochodzeniu Joanny – a w XIX wieku przy-wiązywano do tego ogromną wagę. Ale nie tylko fortuna nowej pani Schaffgotsch przesądziła o takim jej postrze-ganiu – okazało się bowiem, że podczas salonowych kon-wersacji świeżo upieczona hrabina zachowuje się z wdzię-kiem i godnością, posiada rozległą wiedzę i urok osobisty. Stała się więc Joanna ozdobą męża, a wkrótce urodziła mu syna i trzy córki. Państwo młodzi zamieszkali we Wroc-ławiu, ale dość szybko zapragnęli czegoś więcej. Wybitny architekt Carl Ludecke zaprojektował więc dla nich prze-piękną rezydencję w  Kopicach koło Grodkowa. Pałac z licznymi wieżami i wykuszami otoczony był 60-hektaro-wym parkiem krajobrazowym. Rezydencja zachwycała pięknem zewnętrznym i bogactwem wnętrz. Tam też to-czyło się życie rodzinne Joanny. Jednocześnie, co wzbu-dzało w ówczesnym światku zgorszenie i kontrowersje, zajęła się pomnażaniem rodzinnego majątku. W  myśl spisanej przed ślubem intercyzy hrabia zarządzał mająt-kiem ziemskim, wniesionym w posagu przez małżonkę (z czego się całkiem dobrze wywiązywał), hrabina zaś przejęła szereg przedsiębiorstw przemysłowych, którymi kierowała z pomocą dyrektora generalnego. Złośliwi ta-kiemu podziałowi majątku przypisują wyjątkową trwa-łość małżeństwa Schlaffgotschów… Jednak małżonkowie dogadywali się ze sobą bardzo dobrze, nie tylko w spra-wach majątkowych. Hans uczył się polskiego i sprzeciwiał polityce kulturkampfu. Oboje byli wrażliwi na los swoich pracowników, dbali o ich zabezpieczenie materialne i du-chowe. Za sprawą Joanny powstawały szkoły, ochronki i sierocińce; oboje przyczynili się także do budowy koś-ciołów w Szombierkach, Orzegowie i Bobrku. W hutach

cynku Joanna utworzyła kasę bracką dla pracowników, umożliwiając im bezpłatne leczenie i zapewniając zasiłek chorobowy. Organizowała też kasy zapomogowe wypła-cające zasiłki dla wdów i sierot.

Wkrótce okazało się, że hrabina doskonale sobie ra-dzi w interesach, na czym nie traci jej życie osobiste i ro-dzinne. Poprzez sprawne zarządzanie kopalniami i hutami pomnożyła odziedziczony majątek ponoć aż siedem razy! W 1905 roku rodzinne przedsiębiorstwo przekształcono w spółkę akcyjną Gräflich Schaffgotsche Werke, z kapita-łem 50 milionów marek. Jej zarząd mieścił się w Bytomiu przy Gartenstrasse 27 (obecnie ul. Powstańców Warszaw-skich 4). W roku 1906 Joanna podzieliła swój majątek pomiędzy dzieci i wnuki. Zmarła 21 czerwca 1910 roku w Kopicach, w wieku 68 lat; tam też pochowano ją w ro-dzinnym mauzoleum. Jeszcze po śmierci obdarowywała – pozostawiła szczodre zapisy na rzecz służby pałacowej, sióstr szarytek we Wrocławiu czy zakładów dla głucho-niemych we Wrocławiu i Raciborzu. Hans Ulryk zmarł kilka lat później i został pochowany obok niej.

Przepiękny pałac w Kopicach został bezmyślnie znisz-czony po wojnie, a prochy małżonków przeniesiono do innego grobu, znajdującego się zresztą nieopodal. Jo-anna doczekała się jednak upamiętnienia: jej pomnik, cudem uratowany z Kopic, stoi na Wzgórzu Uniwersy-teckim w Opolu, a od 2007 roku Szkoła Podstawowa nr 3 w Rudzie Śląskiej nosi imię hrabiny Joanny Gryzik von Schaffgotsch.

Joanna Schlaffgotsch była kobietą zaskakującą i pełną niespodzianek. Przykładna żona i matka, opiekunka do-mowego ogniska, a jednocześnie bizneswoman znacznie wyrastająca poza realia XIX wieku. Widziano, jak udziela się na salonach, ale też i jak ubrana w ludowy strój w ślą-skiej gwarze rozmawia z pracownikami. W interesach stąpająca twardo po ziemi, lecz wrażliwa na potrzeby biednych, dźwigająca bagaż własnych doświadczeń jako budulec, a nie kamień u szyi, z poczuciem własnej godno-ści wynikającym nie z urodzenia czy majątku, ale inteli-gencji i przedsiębiorczości. W otoczeniu bajecznego boga-ctwa pozostała wdzięczna swojemu dobroczyńcy, którego prochy sprowadziła do Szombierek, a na grobowcu zle-ciła wygrawerowanie napisu: „Tu spoczywa w Panu czło-wiek najszlachetniejszy”. Zresztą swemu pierworodnemu synowi nadała imiona zarówno na cześć męża, jak i do-broczyńcy – Jan Karol.

I to właśnie słowa Karola Goduli będą najlepszym podsumowaniem tej biografii. Kiedy król pruski chciał mu nadać szlachectwo, Godula odmawiając, miał powie-dzieć: „Najtrwalszym szlachectwem pozostanie pamięć czynnego żywota”. Jak widać, Joanna także wyznawała tę zasadę (mimo że szlachectwo przyjęła, ze względów praktycznych).

Zatem w imieniu własnym i Szanownej Redakcji z  przyjemnością umieszczam jej nazwisko w panteonie wybitnych Ślązaków. ■

Anita Witek

Page 31: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

31www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAK

Kwiecień miesiącem pamięci narodowej…

Kwiecień – miesiącem pamięci narodowej… Nie. Nie będzie mowy i udowadniania narodowości mieszkańców na Górnym Śląsku czy głosu w dys-

kusji o tym, czy nasza godka w udokumentowanych gwa-rach jest dialektem języka polskiego, czy językiem w pięt-nastu różniących się wyraźnie od siebie odmianach. Bo w tym przypadku nie o to chodzi. Większym problemem jest znajomość historii, historii własnej ziemi, swoich ro-dzin, której znajomość pozwala rozmawiać i na powyż-sze tematy. A z tą pielęgnacją pamięci jest różnie. Patrząc na niżej postawiony problem, okazuje się, że wzniosłe idee nie tylko zapisów statutowych czy deklaracji naszego Związku, ale i innych śląskich organizacji i stowarzyszeń swoje, a życie swoje.

Zapewne młodzi już się niecierpliwią, pytając „o co biega”, więc…

Jeden ze znanych śląskich redaktorów powiedział nie-gdyś, że z pietyzmem przechowuje guzik z polskim orzeł-kiem w koronie otrzymany od starzyka z Powstańca Ślą-skiego. Mnie też zdarzyło się osobiście przeżyć chwilę swoistego wzruszenia, gdy otrzymałem z Centralnego Archiwum Wojskowego dokumenty mojego starzyka do-tyczące lat Powstań Śląskich i Plebiscytu, w tym odręcz-nie napisany życiorys, potwierdzający przez ówczesne au-torytety jego udział w tych wydarzeniach. Są to, oprócz jeszcze tu i ówdzie plączących się mglistych wspomnień, jedyne dowody jego służby na rzecz tej ziemi. Inne spło-nęły w 1945 roku w wyniku ostrzału pociskiem fosfo-rowym jego zabudowań wskazanych jako „Polski Dom” przez uchodzące wojska niemieckie. Dom wskazali miej-scowi, „wierni do ostatka”. Starzyk zmarł w ostatnim dniu prowadzonych frontowych walk od odniesionych ran spowodowanych wybuchem granatu wrzuconego do piwnicy przez którąś z walczących stron. Więc nie pozo-stało nic, co by mnie i nam przybliżało starzyka, oprócz skąpych, rwanych i niespójnych opowieści.

W jakiejś potrzebie chwili, też ktoś bliski pokazał mi krzyż otrzymany w niemieckiej armii za odwagę wyka-zaną w potyczce z sowieckimi czołgami na wschodnim froncie. Ten krzyż wraz z legitymacją był dobrze scho-wany… Bo takie były czasy. Opowiedział mi też historię zdarzenia, które spowodowały, że go otrzymał.

Obydwie historie, powstańcza i jego, jak i większości Ślązaków, przymusowej służby w Wermachcie, były hi-storiami tabu w peerelowskiej Polsce. A powyższe do niej nie pasowały, bo starzyk był „korfanciorzem”, a posia-dacz krzyża, mimo że nie chciał do Wermachtu, to mu-siał (a krzyż dostoł, jak mówił, trochę przez „sufal”), to jednak… Byłoby inaczej, gdyby zdezerterował i przy-

szedł z ludowym wojskiem. Jednak obie historie, jak i wiele innych, stanowią składniki naszej pamięci. Są ro-dzinnymi składowymi historii pamięci narodowej, pa-mięci regionu, bo w rodzinach się ta pamięć zaczyna i tam kończy. I nie pomoże żaden, chociażby najbardziej uroczyście obchodzony, miesiąc, żadna akademia, żaden capstrzyk, gdy pamięć w rodzinach się zatrze i zaginie. Pamięci tej pomagają z pietyzmem przechowywane zdję-cia, pożółkłe dokumenty, skrawki gazet, stara książeczka do nabożeństwa czy święty obrazek… Przechowywane w tekturowych pudełkach po butach były ze wzruszeniem otwierane na naszych oczach zgrabiałymi ze starości pal-cami naszej starki czy opy.

A jak się to ma do naszego szacunku wobec takiego materiału, jak to jest z naszą obecną pamięcią tych zbio-rów? Co nieraz czynimy z zawartości tekturowego pu-dełka po butach? Ile kosztuje jego pamięć? Jaka jest cena jego zawartości – z takim uczuciem, a i często z naraże-niem życia, dla nas przechowana? Sześć, dziewiętnaście, dwadzieścia czy czterdzieści złotych? Na ile mogę wyce-nić dokument mojego starzyka, na ile wycenić metalowy guzik z orzełkiem Pana redaktora?

Piszę, bo przypadkiem wszedłem na allegro. No więc właśnie. Ile kosztuje pamięć?

Order Virtuti Militari. Przedwojenny. Koszt od sześć-dziesięciu do sześciuset złotych i czasem więcej. Ślą-ski Krzyż Powstańczy. Też przedwojenny. Za dwieście pięćdziesiąt złotych, a i za dwadzieścia pięć. Niemie-ckie „Krzyże Żelazne” po czternaście, piętnaście zło-tych. Jak rycerski to za sześćset osiemdziesiąt złotych lub więcej.

Przedwojenna legitymacja powstańcza to koszt od czternastu do pięćdziesięciu złotych, zależnie od rangi i  statusu organizacyjnego jej posiadacza. Zdjęcie czyje-goś starzyka jako powstańca lub dziadka czy opy w woj-sku pruskim lub w armii „Jego Jaśnie Panującej Wysoko-ści Franciszka Józefa” już po pięć złotych. Nasze starki, omy na zdjęciach, pocztówkach w śląskich strojach idą też już po pięć złotych.

Jako Związek (wraz z innymi) od dwudziestu pięciu lat jesteśmy obecni w śląskim krajobrazie ze swoją wolą ratowania górnośląskiej pamięci… Jak zachować te bez-cenne często zbiory ludzkich i naszej historii? Dlaczego nie udało nam się nauczyć szacunku dla takich pamiątek?

Może i Państwo mają coś do sprzedania na allegro lub na pchlim targu, może też jakąś pamięć? Nie tylko od-waga staniała. ■

Bogusław Kniszka

Czytelnicy piszą. . . .

Page 32: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

32 www.zg.org.plGÓRNOŚLĄZAK

Jak robić dobrze„Chcesz walczyć – to czytaj, dużo czytaj! Rozmawiaj,

dużo rozmawiaj, pisz i występuj na zebraniach i szukaj, szukaj podobnych do siebie”. To słowa Jacka Kuronia, przypomniane w książce Solidarność krok po kroku, która ukazała się ostatnio w ramach projektu „Skarb Solidar-ności” realizowanego przez Centrum Myśli Jana Pawła II.

Publikacja ta, przygotowana przez Michała Łuczew-skiego i wielu innych autorów, zachęca nas poprzez omó-wienie najważniejszych momentów w historii Panny „S” oraz ludzi ją tworzących do realizowania idei Solidarno-ści także dzisiaj.

Są w książce sylwetki ludzi, którzy wtedy działali wspólnie, a przez ostatnie 25 lat działali tak, jakby byli po dwóch stronach barykady. Pokazuje w kilku punktach, co powinni zrobić, aby nadal realizować idee, o które tyle lat walczyli razem.

Krok 1: Skonfrontuj się z rzeczywistością„To zrozumiałe, bo być solidarnym z człowiekiem, to

zawsze móc liczyć na człowieka, a liczyć na człowieka, to wierzyć, że jest w nim coś stałego, co nie zawodzi”. Oraz: „Solidarność jest dziełem nie tylko tych, którzy zawsze mieli sumienie, ale również tych, którzy je w sobie odbu-dowali”. To słowa księdza Józefa Tischnera.

Krok 2: Poszukuj dobraSolidarność nie ogranicza się do kon-

frontacji z rzeczywistością i ujawniania zła. Od wizji zła należy przejść do wizji dobra, od kłamstwa do prawdy, od nie-woli do godności.

Krok 3: Pracuj nad sobąW swym duchowym testamencie Ksiądz Jerzy Popie-

łuszko zawarł pełną definicję etosu solidarności. Prawda, dobro wspólne i godność muszą być zakorzenione w życiu.

Krok 4: Służ innymI znowu ks. Tischner: „Jedliśmy z papieżem kolację,

kiedy włoska telewizja pokazała zdjęcia z Gdańska. Ka-mera najeżdża na bramę i między kwiatami pokazuje portret Jana Pawła II. A ten Papież siedzi obok mnie. Skulił się. Nie powiedział ani słowa. Myśmy też zamilkli. W 1987 roku ten Papież powiedział nam: Jedni drugich brzemiona noście. Pomagajcie sobie wzajemnie”.

Krok 5: Dąż do porozumieniaDialog opiera się na założeniu, że druga strona ma

określoną tożsamość, że wiemy, z kim rozmawiamy, że może być naszym partnerem.

Krok 6: Przebaczaj w prawdzieJerzy Wartak: „W telewizji odczytano testament Jana

Pawła. Pomyślałem sobie tak: A czy ja piszę swój testa-ment? Kiedy mnie święty Piotr zapyta: Coś ty robił, synek, na świecie? To co ja odpowiem? Że dorobiłem się pen-sji? Że siedziałem za wolność? To mało!” Wtedy razem ze swoimi kolegami, księżmi i córkami górników, którzy zostali zabici, postanowił wystosować apel o pojednanie.

Ostatni rozdział w książce to pytanie: Co robić?Odpowiedź daje między innymi Ksiądz Tischner:

„Mamy nowe czasy, nowe zadania. Myślę, że odpowiedź jest oczywista. Definicja zasady solidarności znajduje się u świętego Pawła: jeden drugiego ciężary noście, a tak wy-pełnicie prawo Boże. Chwila, w której zapomnielibyśmy o tym, byłaby chwilą naszego samobójstwa”.

Bardziej szczegółowo tę drogę opisuje Szymon Hołow-nia w książce pt. Jak robić dobrze.

Autor daje nam w niej osobisty przepis, jak przyrządzić dobro: Ze złem najlepiej walczy się, robiąc dobro. Nie daj więc sobie wmówić, że nie masz na nic wpływu. Bo masz większy, niż myślisz! Nie rezygnuj z wakacji, nadal chodź do kina. Nie oddawaj potrzebującym wszystkiego – dziel się z nimi dobniakami, ułamkiem tego, co masz. Ale rób to regularnie! I koniecznie z uśmiechem.

Warto obie książki przeczytać! ■

Andrzej Stefański

Śląsk w Warszawie

Page 33: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

33www.zg.org.pl GÓRNOŚLĄZAKŚląskie larmo

Pełna pytań cisza po porannej burzyPozwoliłem sobie na mały eksperyment. Napisałem ten tekst na długo przed zamknięciem numeru, w środowe przedpołudnie, 20 maja. W trakcie trwającej kampanii wyborczej, na ostatniej prostej przed drugą turą wyborów prezydenckich.

Napisałem go już po tym, gdy Komorow-ski zarzucił Dudzie, że ten blokuje etat na uniwersytecie. Już po tym, gdy red.

Lis przypuścił w swoim programie atak na córkę europosła z Krakowa (posługując się świadomie lub nieświadomie wpisem z jej, jak się okazało nieprawdziwego, konta na twitterze), za co zdążył już przeprosić. Już po tym, gdy Prezydent Najjaśniejszej Rzeczypospolitej wystąpił u Kuby Wojewódzkiego w pro-gramie, w którym kilka lat temu jeden z mainstreamo-wych celebrytów nurzał w kale polską flagę. Już po tym, gdy internauci wypatrzyli, że we władzach Stowarzysze-nia 61 (autorów portalu MamPrawoWiedzieć.pl, na któ-rego dane powoływał się urzędujący Prezydent w debacie w TVP) zasiada prezydencka córka Zofia Komorowska.

Abstrahując od tego, co wolno, a czego nie wolno prezydentównie, i czy zaangażowanie dzieci polity-ków w  trzeci sektor to coś niebezpiecznego, czy raczej godnego naśladowania, siądźmy sobie wygodnie, ode-tchnijmy z ulgą, palnijmy się w czoło i zadajmy sobie py-tanie: czy warto było? Czy warto było sięgać w takie niu-anse, gdy rzecz winna tyczyć interesów RP i jej części składowych w ogóle? Czy jeszcze umiemy toczyć boje na argumenty, trafiające raczej do umysłów wyborców niż w plecy przeciwników?

Kim jesteśmy i dokąd zmierzamy? Czy w stronę per-manentnej wojny polsko-polskiej? Gdy to czytacie, być może już wiecie. Ja wciąż cieszę się chwilami nieświado-mości, gdy nie muszę stawiać ostrej diagnozy.

Pytajmy jednak dalej… Czy po zwycięstwie pana Ko-morowskiego zwolennicy drugiej opcji oskarżyli wszyst-kich o wyborcze fałszerstwa? Czy może jednak przyja-ciele i wyborcy urzędującego prezydenta zapowiedzieli już, że wylatują do ciepłych krajów, bo oto do drzwi, wraz ze zwycięstwem Jarosława (przepraszam, Andrzeja) Dudy, stuka i puka Czwarta RP? Czy okładki tygodników opinii zapowiadają już rozdarcie Narodu i Państwa przez środek – rozdarcie takie, że nikt i nic już go nie zszyje? Dałbym wiele za to, byśmy na żadne z tych pytań nie mu-sieli po 24 maja odpowiedzieć twierdząco.

Pytajmy dalej…

„Dokąd idziesz, Polsko? Dokąd idziesz kraju? Czy do wrót piekielnych, czy do bramy raju? Czego pragniesz dzisiaj, czego ci potrzeba, aby dotrzeć prędko do samego nieba?”.

Pamiętacie jeszcze ten mocno naładowany patosem i emocjami hymn Andrzeja Leppera, stworzony na potrzeby kampanii wyborczej w 2005 roku? Tekst kultowy; podśmiewywaliśmy się z niego wszyscy. Jakim więc dramatem jest fakt, gdy przaśna piosneczka staje się skarbnicą aktualnych pytań.

Sytuacja jest groźna. W powietrzu wisi napięcie. Obce armie niemal u naszych granic stoją. Jak odnaleźć zgodę w państwie, w którym jedni straszą kondominium, a dru-dzy wciąż wierzą, iż jesteśmy zieloną wyspą – tego nie wie nikt. O, dobra wróżko, panie dzieju, czarodzieju, wszelacy aniołowie i dobrzy duchowie, zstąpcie z nieba przestwo-rzy i uderzcie w nas aż po same fundamenty. Zburzcie zło (co tam zło, Zło!), zaorajcie aż do najgłębszych pokładów gleby i zasiejcie nowy naród. Naród sformatowany tak, by pasował do obiegowych opinii z tygodników opinii. By diagnozy w gazetach i internetach były trafne.

Bo wiecie co? Pozwoliłem sobie na mały eksperyment. Napisałem ten tekst, gdy jeszcze nie wiedziałem (i nie wiedział nikt) jak zakończy się bój o prezydenckie salony, zwany przez złośliwych bojem o żyrandol. (O poranku padał deszcz. Zresztą, gdzie tam deszcz! To było ogromne oberwanie chmury, a ja nie wziąłem ze sobą parasola; ża-den z kandydatów mi go nie dał). Chodząc po ulicach, dostrzegłem uśmiechy w oczach sąsiadów. Nie takie zło-śliwe, jak to się o nas zwykło mawiać, ale serdeczne, pełne ciepła. Na tym skończyłem pisanie.

I dziś tak samo poszedłem na spacer, w kolejną środę, dzień po Dniu Matki. Jedyna różnica – mniej padało. Przez Polskę przetoczyła się już fala facebookowych de-klaracji, kto i gdzie wyjeżdża z tego państwa wyznanio-wego, co to nam je Duda wprowadzi. Jedni i drudzy swo-ich ludzi do mobilizacji wezwali, pospolite ruszenie, ruchy obrony referendum zwołują, do walki o władzę prą… A ja znów nurzam się w ciszy po burzy. Zabieram Babcię pod rękę i chodzimy na spacery. Przyjechała tu na tydzień i widzę, że mimo wszystko w tym kraju jej się podoba. Wiecie, mamy nową drogę pod oknami i nowe miejsca parkingowe. I wygląda porządnie!

I widzę moich sąsiadów, którzy uśmiechają się tak samo, pytają o imię córeczki i o to czy zdrowa, czy śpi po nocach, czy nam daje pospać.

A tygodników opinii w kioskach nie dostrzegam. ■

Krzysztof E. Kraus

Page 34: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe
Page 35: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe
Page 36: Gazeta Związku Górnośląskiego...Gazeta Związku Górnośląskiego MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY CZERWIEC – LIPIEC NR 6-7 (8) /2015 ISSN 2391‒5331 Fot. Ewelina Kosma 1. Poczty sztandarowe

CIEPŁO DOKŁADNIE TAKIE, JAKIEGO POTRZEBUJESZZabrzańskie Przedsiębiorstwo Energetyki Cieplnej Spółka z o.o. zakończyło właśnie kolejny sezon grzewczy. Obec-nie rozpoczyna się czas remontów i  inwestycji podejmo-wanych w okresie letnim w celu zapewnienia bezpiecznej i pewnej dostawy ciepła. Jak co roku zakres prac jest szero-ki i wymaga sprawnego przeprowadzenia i koordynowania z innymi robotami w mieście, by prace ziemne były jak najmniej uciążliwe dla mieszkańców Zabrza.

Dbałość o klientów to nadrzędny interes naszej Spółki. Wprowadzane rozwiązania techniczne i technologiczne wykorzystywane do oszczędnego i racjonalnego gospoda-rowania ciepłem służą nie tylko odbiorcom, ale również ochronie środowiska. Zawsze w pierwszej kolejności myślimy o odbiorcach, a za-raz potem o kosztach, gdyż mamy na celu głównie zado-wolenie Zabrzan z dostarczanego przez nas ciepła. Ciepło systemowe jest produktem ekologicznym, bezpiecznym, zapewniającym komfort odbiorcom. ZPEC Sp. z o.o. dba o najwyższe standardy świadczonych przez nas usług. Głównym celem naszej Spółki jest za-pewnienie bezawaryjnej i ciągłej dostawy ciepła, a w sy-tuacjach awaryjnych i  niestandardowych jak najszybsza reakcja i pomoc odbiorcom, co zostało potwierdzone przy-znaniem Godła Najwyższa Jakość Quality International 2015. Spółka propaguje nowoczesne rozwiązania ekologiczne wśród najmłodszych mieszkańców Zabrza prowadząc Akcje Ekologiczne pn. „Zamień piec na kaloryfer”. W wybranych szkołach i przedszkolach na terenie miasta przedstawiciele ZPEC Sp. z o.o. prowadzą zajęcia, podczas których prezen-towane są nowoczesne i ekologiczne rozwiązania techno-logiczne stanowiące alternatywę dla tradycyjnych pieców

domowych używanych jeszcze dziś w wielu mieszkaniach. W okresie od września do maja pracownicy ZPEC Sp. z o.o. odwiedzili 18 przedszkoli.W dniu 18.05.2015 r. zakończyła się druga edycja tego ekologicznego programu. Zwieńczeniem tej edycji Akcji był konkurs rysunkowy i wystawa prac w Młodzieżowym Domu Kultury nr 2 w Zabrzu. Akcja przez zabawę, prelekcję oraz konkurs rysunkowy ma uświadamiać, że każdy z nas jest odpowiedzialny za stan powietrza w mieście. Jurorzy konkursu mieli nie lada problem by z kilkudziesięciu prac wybrać najlepsze. Uhonorowanych zostało aż sześć rysun-ków i uroczyście wręczono nagrody zwycięzcom. Poprzez to działanie firma angażuje się w budowanie świadomości ekologicznej kolejnych pokoleń, propagując racjonalne go-spodarowanie ciepłem. Ważnym dla Spółki celem jest stałe pozyskiwanie nowych odbiorców oraz rozwijanie współpracy z obecnymi klien-tami. W celu usprawnienia wymiany informacji stworzono specjalną zakładkę komunikacyjną na stronie internetowej Spółki www.zpec.pl.