Gary Thomas - Sklep internetowy Wydawnictwa W Wyłomie · 2014-10-01 · Cytaty z Pisma Świętego...

30
ŚWIęTE MAłżEńSTWO GARY THOMAS ŚWIęTE MAłżEńSTWO

Transcript of Gary Thomas - Sklep internetowy Wydawnictwa W Wyłomie · 2014-10-01 · Cytaty z Pisma Świętego...

Święte

Małżeństwo

Święte m

ałżeństw

o

Garythomas Gary Thomas Lektura Świętego małżeństwa może gruntownie

przeobrazić twój związek ze współmałżonkiem. Z całą pewnością zmieni ciebie. Twoje małżeństwo – niezależnie od tego, czy jest dziś ekscytujące, czy trudne – może być drogą wiodącą do bliższej więzi z Bogiem i do duchowej dojrzałości, która – tak jak sól – zaprawi świat wokół ciebie smakiem Chrystusa.

„Gary Thomas przypomina nam, że małżeństwo może być laboratorium ducha. Odwołując się do wielowiekowej tradycji, dzieli się mądrymi radami, które pomogą małżonkom nie tylko cieszyć się swoim małżeństwem, lecz także używać go do kształtowania w sobie podobieństwa do Chry-stusa”.John Ortberg, autor książek Jeśli chcesz chodzić po wodzie, musisz wyjść z łodzi oraz Życie, jakiego pragniesz

2 >

ŚwięTe małżeńsTwo

Zdecydowanie polecamy!mariola i Piotr wołochowiczowie

Gary Thomas jest założycielem i dyrektorem stowarzyszenia The Center for Evangelical Spiri-tuality, a także autorem wielu książek poświęco-nych duchowości chrześcijańskiej – m.in.: Sacred Parenting, Sacred Pathways, Holy Available oraz Authentic Faith.Święte małżeństwo to międzynarodowy bestseller i najważniejsze dzieło Gary'ego Thomasa, już dziś uznawane przez wielu za klasykę literatury chrze-ścijańskiej, a zarazem jedną z najważniejszych książek o małżeństwie, jakie ukazały się na prze-strzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

2 >

Napisano już setki poradników o tym, jak budować „szczęśliwe mał-żeństwo”. Ale czy Bóg rzeczywiście ustanowił małżeństwo przede wszystkim po to, by uczynić nasz szczęśliwymi, czy może raczej… świętymi? Czy w  małżeństwie chodzi wyłącznie o  naszą relację ze współmałżonkiem, czy może także ze Stwórcą?

Pytania te są motywem przewodnim rozważań Gary'ego Thomasa w książce Święte małżeństwo – międzynarodowym bestsellerze, już dziś uznawanym przez wielu za klasykę literatury chrześcijańskiej, a zara-zem jedną z najważniejszych książek o małżeństwie, jakie ukazały się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

2 >

Gdy zarówno mleko jak i pokarm stały Bożej prawdy o małżeństwie bywa tak skażony wpływem świata – ta książka to silna terapia odtruwająca: esencjonalna, jak świeżo wyciśnięty sok warzywny, nieco palący bak-teriobójczymi składnikami. Świadectwa współczesne i  mądrość Ojców Kościoła łagodzą jego smak i czynią go dobrze przyswajalnym dla chrze-ścijan z każdej denominacji, wyznania czy nurtu. Mariola i Piotr Wołochowiczowie, Fundacja Misja Służby Rodzinie, autorzy książek Seks po chrześcijańsku oraz Jak wygrać małżeństwo

cena 34,90 zł

9 7 8 8 3 6 1 0 9 7 4 19

ISBN 978-83-61097-41-9www.aetos.pl

Poradnikcena 39,90 zł

Patroni

Święte Małżeństwoo tym, jak bycie żoną lub mężem kształtuje naszą duszę

Gary thoMas

Tytuł oryginału: Sacred MarriagePrzekład: Tomasz FortunaRedakcja: Anna KapuścińskaKorekta: Tomasz PowyszyńskiRewizja: Marta KrukZdjęcie na okładce: iofotoSkład i okładka: Marek Krystoń

Originally published in the U.S.A. under the title: Sacred MarriageCopyright © 2010 by Gary L. ThomasTranslation copyright © 2014 by Gary L. ThomasTranslated by Tomasz FortunaPublished by permission of Zondervan, Grand Rapids, Michigan. www.zondervan.comAll rights reserved.

Copyright © for the Polish edition by Aetos Media, 2014

Aetos Media Sp. z o.o.ul. Krzywoustego 1/1151-165 Wrocławtel. (+48) 71 75 01 700e-mail: [email protected]

Wrocław 2014

Wszelkie prawa, włącznie z prawem do reprodukcji tekstów w całości lub części, w jakiejkolwiek formie – zastrzeżone.

Cytaty z Pisma Świętego zaczerpnięto z: Pismo Święte Starego i Nowego Testamentu, Biblia Tysiąclecia, Pallotinum, Poznań-Warszawa 1980.

ISBN 978-83-61097-41-9EAN 9788361097419

Dla Lisy

7

SpiS treści

Podziękowania 91. Największe wyzwanie 112. odnaleźć Boga w małżeństwie 333. szkoła miłości 474. Święty szacunek 635. w objęciach duszy 876. oczyszczenie przez małżeństwo 1077. Święta historia 1258. Święte zmagania 1559. Zmierzać ku sobie 18910. Uczyń mnie sługą 21911. Świętość seksu 24312. Święta obecność 27913. Święta misja 303epilog 327Przypisy 333Pytania do dyskusji i refleksji 343od autora 359

9

podziękowania

Na początek chciałbym podziękować wszystkim, którzy podzielili się ze mną historiami zaczerpniętymi z ich własnego życia. Ponie-waż niektórzy z was chcą pozostać anonimowi z wiadomych sobie powodów, a innych – z wiadomych im tylko powodów – popro-sili o to prawnicy wydawnictwa, nie mogę podziękować każdemu z was z imienia i nazwiska.

Doceniam ogromne zaangażowanie wydawnictwa Zondervan w proces tworzenia tej książki. John Sloan zadbał o to, by moje spostrzeżenia były dobrze uporządkowane i  tak konkretne, jak to tylko możliwe. Praca z redaktorem Dirkiem Buursmą była dla mnie czystą przyjemnością. Podziwiam i cenię sobie jego umiejęt-ność naprowadzania mnie na bardziej precyzyjne sformułowania, nigdy jednak nie kosztem mojego autorskiego stylu. Dyrektor ds. marketingu John Topliff również był dla mnie ogromnym wspar-ciem.

Chciałbym także podziękować mojemu agentowi, Scottowi Waxmanowi, za umożliwienie mi nawiązania współpracy z wy-dawnictwem Zondervan, Robowi i Jill Takemurom za ich przyjaźń – zarówno w aspekcie praktycznym, jak i duchowym (nie wiem, jak z Lisą dawaliśmy sobie radę, gdy jeszcze nie mieszkaliśmy kil-kaset metrów od waszego domu), mojemu pastorowi dr. Bobowi

Święte małżeństwo

Stone’owi, którego zachęty i nauczania są dla mnie ciągłym źró-dłem inspiracji, Carolyn McCulley z PDI za referencje, kontakty i przyjaźń, Gene’owi Breitenbachowi za trafne uwagi i cierpliwość do zagubionego w świecie techniki i Internetu pisarza, oraz moim dzieciom – Allison, Grahamowi i  Kelsey – za śmiech, uściski, modlitwy i uwagi, które rozjaśniają moje życie (oraz za to, że po-zwoliliście, by niektóre z waszych historii mogły rozbawić również innych).

Na koniec mogę powiedzieć, że pisałem tę książkę własnym życiem, które dzielę z niezrównaną kobietą. Poddawałem ją wielu próbom i ona mnie również. Grzeszyłem przeciw niej i szukałem jej przebaczenia. Śmiałem się z nią, płakałem i modliłem. Poczęli-śmy wspólnie trójkę wspaniałych dzieci. Lisa, kocham Cię bardziej z każdym dniem. Nie wyobrażam sobie życia bez Ciebie. Dzięku-ję, że jesteś przy mnie. Wniosłaś radość do naszego małżeństwa i uświęciłaś je swoją wiarą. Jesteś bezcennym skarbem.

11

1.najwiękSze wyzwanie

ŚwiętoŚĆ ważNieJsZa Niż sZCZęŚCie

Żeńcie się, żeńcie! Jeśli trafi się wam dobra żona, będziecie szczęśliwi.

Jeśli zła, zostaniecie filozofami.Sokrates

Jak wszystko, co nie jest przypadkowym wynikiem ulotnych emocji, ale świadomym dziełem czasu i woli,

każde małżeństwo, szczęśliwe czy też nie, jest bez miary ciekawsze niż jakikolwiek, nawet

najbardziej upojny romans.W. H. Auden

Historycy nie są zgodni, który z  lekarzy odważył się wykonać pierwszą sekcję zwłok. Jedno jest jednak pewne – ta decyzja zre-wolucjonizowała medycynę. Decyzja, by otworzyć ludzkie ciało, oddzielić skórę od mięśni, zerwać skórę z  czaszki, przepiłować kości, a potem wyjąć, zbadać i opisać organy wewnętrzne, była niezbędnym pierwszym krokiem, bez którego nie poznalibyśmy zasad funkcjonowania ludzkiego organizmu.

Święte małżeństwo

12

Przez setki, jeśli nie tysiące lat lekarze spekulowali, co dzieje się we wnętrzu ludzkiego ciała, ale do przeprowadzania sekcji odnosili się z niechęcią, a nawet z odrazą. Jedni zasłaniali się względami religijnymi, inni nie potrafili przezwyciężyć paraliżującego lęku przed otwarciem ludzkiej klatki piersiowej. Chociaż co pewien czas nieliczne osoby zdobywały się na odwagę, by zbadać, co kryje w sobie ciało zmarłego człowieka, regularne sekcje zwłok zaczę-to przeprowadzać w  Europie dopiero w  epoce renesansu, czyli w przybliżeniu pomiędzy XIV a XVI stuleciem.

Na efekty nie trzeba było długo czekać: niebawem wykaza-no, że dotychczasowe wyobrażenia o ludzkim ciele były z gruntu fałszywe. XVI-wieczny uczony Andreas Vesalius (Wesaliusz) uzy-skał dostęp do zwłok przestępców. Dzięki swoim badaniom mógł definitywnie rozwiać błędne przekonania o anatomii człowieka, które trwały niekwestionowane od co najmniej tysiąca lat. Tablice anatomiczne Wesaliusza odegrały niezwykle istotną rolę w  roz-woju medycyny, nie mogłyby jednak powstać, gdyby uczony nie zdecydował się kiedyś wykonać pierwszego cięcia.

W tej książce chciałbym osiągnąć coś podobnego, tyle że w per-spektywie duchowej. Będziemy wspólnie „otwierać” kolejne mał-żeństwa, przeprowadzać wnikliwe „sekcje”, szukać tego, co tak naprawdę dzieje się w sercach i umysłach małżonków, a następ-nie zastanawiać się, jak wyzwania, z którymi zmagamy się w mał-żeństwie, mogą być dla nas źródłem wartości, głębi i duchowego wzrostu. Nie interesują nas proste odpowiedzi w stylu: „trzy kroki do lepszej komunikacji” czy „sześć kroków do bardziej ekscytują-cego życia seksualnego”, ponieważ nie jest to książka, która poma-ga osiągnąć większe szczęście w małżeństwie. Jest to książka, w której zastanawiamy się, jak można wykorzystać wyzwania, trudy, radości i smutki małżeństwa, by bardziej zbliżyć się do Boga i  kształtować swoją chrześcijańską postawę.

najwiękSze wyzwanie

13

Interesuje nas to, o czym w XVII wieku pisał św. Franciszek Salezy. Ten wybitny autor chrześcijański, który dał się poznać jako znakomity przewodnik duchowy, otrzymywał wiele listów z pyta-niami dotyczącymi spraw duchowych. Napisała do niego kiedyś pewna głęboko zatroskana młoda kobieta, rozdarta pomiędzy swo-im gorącym pragnieniem zamążpójścia a namowami przyjaciółki, która zachęcała ją do trwania w panieństwie, utrzymując, że bar-dziej „chwalebnie” będzie dla niej opiekować się ojcem, a po jego śmierci poświęcić się w czystości służbie Bogu.

Święty Franciszek uspokoił strapioną kobietę. Zapewnił ją, że małżeństwo nie oznacza wcale wyboru łatwiejszej drogi, a wręcz przeciwnie – w  pewnym sensie może się okazać najtrudniejszą służbą, jaką mogłaby ona kiedykolwiek podjąć. „Nie ma stanu, który bardziej niż stan małżeński wymagałby prawości i stałości – napisał. – Małżeństwo jest nieustanną szkołą umartwienia. (…) Z tej gałązki tymianku, choć gorzkie są jej soki, możesz czerpać i otrzymać miód świętego żywota”1.

Zwróćmy uwagę, że św. Franciszek Salezy wspomniał o tym, że małżeńskie „soki” miewają „gorzki smak”. Aby wynieść du-chowe korzyści z małżeństwa, musimy być wobec siebie szczerzy. Musimy przyjrzeć się swoim rozczarowaniom, przyznać się do swoich okropnych zachowań i skonfrontować się ze swoim ego-izmem. Musimy również pozbyć się przekonania, że przezwycię-żymy wszelkie małżeńskie trudności, jeśli tylko będziemy goręcej się modlić lub gdy opanujemy kilka prostych zasad. Większość z nas zdążyła się już przekonać, że te „proste zasady” działają tyl-ko pozornie. Dlaczego? Otóż dlatego, że zamiast zastanawiać się nad tym, co możemy zrobić, by „udoskonalić” nasze małżeństwo, musimy odpowiedzieć sobie na dużo głębsze pytanie: Co jeśli Bóg wcale nie chciał, by nasze małżeństwo było „prostsze”? Co jeśli Bóg miał w zamyśle coś, co wykracza poza nasze szczęście, naszą

Święte małżeństwo

14

wygodę i nasze pragnienie trwania w zauroczeniu i szczęśliwości, jak gdyby świat był idealny?

A może Bóg tak zaplanował małżeństwo, byśmy osiągali w nim raczej świętość niż szczęście? Może, jak radzi św. Franciszek Salezy, mamy przyjąć te „gorzkie soki”, ponieważ to właśnie z nich możemy czerpać siły, których potrzeba nam do wytwarzania „miodu świętego żywota”?

PUłaPka roMaNtyZMUJeśli sprawia to wrażenie radykalnie odmiennego spojrzenia na małżeństwo, warto sobie uświadomić, że sama koncepcja miłości romantycznej, tak silnie popularyzowana w filmach, piosenkach i  bezwartościowych romansidłach, była praktycznie nieobecna w czasach starożytnych. Można by wskazać kilka wyjątków, takich jak na przykład Pieśń nad Pieśniami, jednak koncepcja mówią-ca, że nieodłącznymi elementami małżeństwa powinny być pasja, spełnienie i ekscytacja, narodziła się stosunkowo niedawno w skali całej historii ludzkości: zaczęła zyskiwać na popularności dopiero pod koniec XI stulecia2.

C. S. Lewis – którego małżeństwo z chorą kobietą wielu jemu współczesnych uznawało za rzecz nieco dziwaczną – twierdził, że tak monumentalne zmiany w myśleniu kulturowym jak narodzi-ny miłości romantycznej „zachodzą bardzo rzadko – odnotowano może trzy lub cztery takie przypadki – ale jestem przekonany, że czasami się to zdarza, i że miłość romantyczna jest jedną z nich”3.

Nie chcę tutaj sugerować, że romantyzm sam w sobie lub tęsk-nota za nim jest czymś z założenia złym – przecież dobrzy małżon-kowie ciężko pracują nad tym, by zachować ducha romantyzmu w swoim związku. Jednak przekonanie, że do udanego funkcjo-nowania małżeństwa wystarczy romantyzm lub że przy wyborze małżonka należy się kierować przede wszystkim romantycznymi

najwiękSze wyzwanie

15

uczuciami, sprowadziło na zdradliwe wody już niejeden małżeński okręt.

Romantyzm został wyniesiony na piedestał przez XVIII-wiecz-nych poetów romantycznych, takich jak Wordsworth, Coleridge i Blake, i przez ich następców: Byrona, Shelleya i Keatsa. Twierdzili oni z pasją, że zbrodnią byłoby zawierać małżeństwo z jakiegokol-wiek innego powodu niż z miłości (rozumianej przede wszystkim jako uczucia i emocje), a historia życia wielu z nich była pasmem nieodpowiedzialnych wybryków i tragedii.

Jednym z pisarzy, którzy wzięli sobie te romantyczne koncepcje do serca, był autor zmysłowych powieści, D. H. Lawrence, któ-rego motto brzmiało: „Z powinnością nie będę miał nigdy nic wspólnego!”. Lawrence zakochał się w pewnej mężatce, Friedzie Weekley, i – wiedziony swoimi osobliwymi poglądami na miłość – próbował nakłonić ją do porzucenia męża. Realizując swoje nie-moralne zamysły, wysłał raz Friedzie liścik, w którym nazwał ją „najpiękniejszą kobietą w całej Anglii”.

Frieda, mężatka i matka trojga dzieci, która doświadczyła już następstw paru romansów, przejrzała emocje Lawrence’a i odpo-wiedziała chłodno, że najwyraźniej pisarz nie spotkał w  swoim życiu zbyt wielu angielskich kobiet4.

Wcześniej w tym samym stuleciu Katherine Anne Porter z roz-goryczeniem pisała, że „miłość romantyczna stopniowo w ciągu wieków zakradła się podstępnie do małżeńskiego łoża i przyniosła ze sobą swoje absurdalne poglądy, w których miłość uznaje się za wieczną wiosnę, a małżeństwo – za osobistą przygodę, której celem jest osobiste szczęście”. Porter uważała (a ja się z nią zgadzam), że rzeczywistość naszej ludzkiej kondycji jest taka, że musimy „rato-wać cząstki szczęścia” spośród ogromu nieuniknionych cierpień, jakie niesie życie.

W  swoim błyskotliwym i  odkrywczym eseju o  małżeństwie z roku 1940 (zatytułowanym, co ciekawe, The Necessary Intruder

Święte małżeństwo

16

– w wolnym tłumaczeniu: Nieodzowny intruz) Porter wnikliwie analizuje jasne i mroczne strony małżeństwa, formułując następu-jące spostrzeżenia na temat pewnej młodej mężatki:

Ta bliska nam młoda kobieta staje w obliczu starego jak świat i przykrego małżeńskiego dylematu. Jest zrozpaczona, prze-rażona, pełna wyrzutów sumienia i złych przeczuć, ponieważ stopniowo przekonuje się, że potrafi nienawidzić swojego męża, którego przecież gorąco kocha. Dostrzega z przeraże-niem, że jest w stanie nienawidzić go z równą gwałtownością i w sposób równie niewyjaśniony jak wtedy, gdy jako dziecko nienawidziła swoich rodziców, sióstr i braci, których jedno-cześnie kochała. (…)

Była pewna, że jako dorosła kobieta ma już ten etap za sobą, a tymczasem odezwało się to w niej znowu – ten element jej własnej natury, którego nie potrafi – lub obawia się, że nie potrafi – kontrolować. Będzie teraz musiała skrywać przed swoim mężem, jeżeli tylko będzie w stanie, ten sam obszar swoich uczuć, który skrywała wcześniej przed swoimi rodzi-cami, i z tego samego, bez wątpienia niecnego, egoistycznego powodu: by nie przestał jej kochać.

Najważniejsze jest dla niej to, by jej mąż był absolutnie pewny, że ona go kocha, co jest prawdą, jakkolwiek niedo-rzeczne może się to wydawać i bez względu na to, że jej uczu-cia czasami zdradzają coś zgoła przeciwnego. Ona bez reszty polega na jego miłości.

Porter ostrzega, że młoda kobieta, która za punkt oparcia ma wyłącznie romantyczną wizję małżeństwa, może utracić „spokój ducha. Obawia się, że jej małżeństwo zakończy się porażką, po-nieważ (…) zdarza się jej odczuwać dotkliwą wrogość do swojego męża, a  nie może przyznać się sama przed sobą, że to uczucie

najwiękSze wyzwanie

17

jest prawdziwe, ponieważ w ten sposób zburzyłaby we własnych oczach wizję tego, czym – jej zdaniem – powinna być miłość”5.

Miłość romantyczna nie jest elastyczna, nie wytrzymuje nacisków – po prostu rozsypuje się w drobny mak. Miłość dojrzała natomiast, której spodziewa-my się w dobrym małżeństwie, musi wytrzymać różne naciski, ponieważ nasza grzeszna natura sprawia, że w każdym z nas kłębią się sprzeczne emocje. „Jej nienawiść jest prawdziwa, podobnie jak jej miłość” – pisze Porter o młodej żonie. Taka jest rzeczywistość naszego serca – dwoje grzesznych ludzi przysięga sobie nawzajem, że pomimo wszystkich swoich wad będą dzielić ze sobą resztę swojego życia.

W trakcie ceremonii ślubnej padają słowa, które wzywają nas do przyjęcia najwyższych i  najpięk-niejszych – a w praktyce prawie niemożliwych do osiągnięcia – ideałów. Do takich ideałów chcemy dążyć. Małżeństwo przypomina nam jednak o codziennej rzeczywisto-ści: jesteśmy grzesznymi ludźmi, którym przyszło żyć w upadłym świecie. Podążamy za miłością, lecz często – stanowczo zbyt często – bliżej nam do nienawiści.

Każda dojrzała, osadzona w duchowości wizja małżeństwa musi się opierać na dojrzałej miłości, nie na romantyzmie. Oczywiście takie założenie automatycznie stawia nas w opozycji do dzisiej-szych prądów kulturowych.

W  swoim klasycznym dziele Listy starego diabła do młodego C. S. Lewis za pomocą satyry wyśmiewa kulturowe zauroczenie romantyzmem. Diabeł Krętacz przechwala się, że: „ludzi niepo-siadających daru wstrzemięźliwości można odciągnąć od szukania rozwiązania tej trudności w małżeństwie, ponieważ nie czują się «zakochani» – myśl zaś o zawarciu małżeństwa z jakiejkolwiek in-nej przyczyny wydaje im się, dzięki naszym wysiłkom, poniżająca czy wręcz cyniczna. I rzeczywiście ludzie tak sądzą. Uważają, że

Święte małżeństwo

18

intencja lojalności partnerowi dla zachowania czystości, wzajem-nej pomocy i przekazania życia jest czymś niższym od burzliwych emocji”6.

Sądzę, że większość małżonków z  dłuższym stażem przeko-nuje się po pewnym czasie, że szalona przejażdżka kolej-ką górską w wesołym miasteczku, do jakiej można przyrównać pełen romantyzmu okres poznawania się i zalotów, ostatecznie zamienia się w długą i mo-notonną podróż zwykłą drogą krajową. Małżonkowie różnie reagują na tę zmianę scenerii. Jedni kończą związek i próbu-ją znów rozpalić w sobie pasję i romantyzm z nowym partnerem. Inni zaczynają małżeńską „wojnę podjazdową”, pasywno-agresyw-ną przepychankę, w której każdy z partnerów obwinia drugiego za osobiste rozczarowania i  brak uniesień. Jeszcze inni próbują po prostu „jakoś to przetrwać”. I wreszcie są tacy, którzy dążą do poznania głębszej, duchowej prawdy, jaka skrywa się w narzuconej nam niejako z góry intymności życia małżeńskiego.

Możemy uciekać przed wyzwaniami, jakie stawia przed nami małżeństwo – podobnie jak kiedyś lekarze wzbraniali się przed wykonaniem sekcji zwłok, która pozwoliłaby im poznać tajemnice ludzkiego organizmu. Zamiast tego jednak możemy po prostu pogodzić się z faktem, że każde małżeństwo rodzi wyzwania – i ak-tywnie stawić im czoła. A skoro walka z wyzwaniami jest chlebem powszednim dla każdego małżeństwa, może warto założyć, że Bóg nadał tej walce cel, który przewyższa coś tak iluzorycznego jak szczęście.

W tej książce będziemy szukać tego celu i głębszego znaczenia. Będziemy starali się odpowiedzieć na pytanie, jak w małżeńskich wyzwaniach możemy odnaleźć okazje do lepszego poznania i zro-zumienia Boga i  jak dzięki nim możemy nauczyć się lepiej Go kochać.

najwiękSze wyzwanie

19

Wiele par małżeńskich podzieliło się z nami w tej książce swo-im życiem, dlatego sądzę, że warto, bym pozwolił, by to moje małżeństwo zostało poddane „sekcji” jako pierwsze.

NiesPodZiewaNe ZaręCZyNyZ Lisą często zastanawialiśmy się, co by się stało, gdyby wtedy powiedziała: „tak”.

Pewnego popołudnia w trakcie rekolekcji za czasów college’u, gdy byliśmy z Lisą jeszcze tylko parą, zaprosiłem ją na rundkę frisbee.

– Nie, dzięki – odpowiedziała. – Chyba się przejdę.Niedawno wróciła z wakacyjnej misji do Meksyku i na tym

obozie mieliśmy wreszcie spędzić trochę czasu razem. Znaliśmy się od czasów szkoły średniej, chodziliśmy ze sobą już od roku i sprawy zaczynały wyglądać poważnie. W tajemnicy przed Lisą poprosiłem swojego przyjaciela, Roba Takemurę, by zaczął modlić się o wskazówkę dla mnie, czy mam poprosić Lisę o rękę. Lisa na-tomiast, o czym nie wiedziałem, tydzień wcześniej wraz ze swoją mamą przez całe niedzielne popołudnie rozglądała się za sukniami ślubnymi – „tak na wszelki wypadek”.

Trochę zirytował mnie ten brak zainteresowania ze strony Lisy, więc powiedziałem:

– OK, w takim razie ja też nie będę grał.– Nie przeszkadzaj sobie – powiedziała Lisa. – Chętnie pospa-

ceruję sama.– Nie, pójdę z tobą – oświadczyłem. Żadne z nas nie zdawało

sobie wtedy z tego sprawy, ale ta decyzja miała zmienić nasze życie.Szliśmy brzegiem rzeki wijącej się po dnie malowniczej doliny

na skraju Parku Narodowego Glacier i rozmawialiśmy. W końcu, po jakichś czterdziestu pięciu minutach, przestałem nagle puszczać „kaczki” na wodzie i wypaliłem:

– Liso, chcę, żebyś została moją żoną.

Święte małżeństwo

20

Lisa otworzyła usta ze zdumienia.– Czy to oświadczyny? – zapytała zaskoczona.Pokiwałem głową, równie zaskoczony. Lisa podeszła i objęła

mnie.– Czy to znaczy, że się zgadzasz? – zapytałem, a Lisa przytak-

nęła.– Uff – powiedziała po chwili. – I pomyśl tylko, że mieliśmy

dzisiaj grać we frisbee…Wybuchnęliśmy śmiechem, a zaraz potem wspólnie doświad-

czyliśmy niezwykle silnego przeżycia. Poczuliśmy, jakby nasze du-sze w niezwykły, niemal mistyczny sposób złączyły się w jedno. Coś działo się w nas, wokół nas i przez nas – coś o wiele silniej-szego niż zwykłe doznanie fizyczne. Było to coś głębszego, bardziej wymownego i wspanialszego niż cokolwiek, czego doświadczyli-śmy do tej pory.

Przez kolejnych dziewięć miesięcy robiliśmy plany – jak każda zaręczona para. Rozmawialiśmy o pracy misjonarskiej, rodzinie, seminarium, służbie Bogu – i o wielu, wielu innych sprawach. Był to dla nas intensywny okres i  często modliliśmy się razem: „Boże, gdziekolwiek chcesz nas posłać, do czegokolwiek chcesz nas wykorzystać – jesteśmy cali dla Ciebie”.

Nie spaliśmy ze sobą aż do nocy poślubnej, więc miesiąc mio-dowy był dla nas bardzo upojnym czasem… Jednak gdy tylko wróciliśmy do domu, rzeczywistość natychmiast „wdeptała nas w ziemię”.

Chciałem odłożyć pieniądze na studia w  seminarium, więc pierwszych kilka miesięcy spędziliśmy w mikroskopijnym miesz-kanku, które jakiś przyjaciel rodziny udostępnił nam za darmo. Pierwszy raz pojechałem do pracy już dwa dni po naszym powro-cie z miesiąca miodowego. Lisa została sama w małej miejscowości na zupełnym odludziu i… zaczęła płakać.

najwiękSze wyzwanie

21

Był to piękny, słoneczny dzień, więc Lisa zadzwoniła do mnie do pracy i zapytała, czy mógłbym wrócić do domu wcześniej, że-byśmy mogli pojechać razem nad jezioro. Pomyślałem, że chyba oszalała.

– Nie mogę rzucić wszystkiego i wrócić do domu tylko dlate-go, że świeci słońce! – uniosłem się. – Poza tym przecież dopiero zacząłem!

– Ale jaki jest sens brać ślub, skoro potem widzisz swojego męża rzadziej niż wtedy, gdy byliście jeszcze zaręczeni? – zapytała rozżalonym głosem Lisa.

To prawda. Jaki to ma sens?Przenieśmy się w czasie o dziesięć lat do przodu. Mamy troje

małych dzieci, w tym dwoje w pieluchach. Mieszkamy w szere-gowcu w jakimś miasteczku w północnej Wirginii, ja pracuję dla misji chrześcijańskiej i wciąż ledwie wiążemy koniec z końcem. Tego piątkowego wieczoru właśnie zaczynaliśmy nasz cotygodnio-wy rytuał: pranie, a potem film z wypożyczalni.

– Co byś chciała obejrzeć? – zapytałem, stojąc na progu z klu-czykami do samochodu w ręku.

– Hmm, może jakąś komedię romantyczną? – zaproponowała Lisa.

Wzdrygnąłem się. Ostatnio już trzy razy z rzędu oglądaliśmy komedie romantyczne. Pomyślałem, że chyba umrę, jeśli znowu będę musiał patrzeć, jak jakaś nieziemska piękność i  zabójczo przystojny facet poznają się w kompletnie nieprawdopodobnych okolicznościach, zakochują się w  sobie, a  potem rozchodzą się skłóceni i przez następne sześćdziesiąt minut filmu na nowo się w sobie zakochują.

Westchnąłem, odwróciłem się i spojrzałem na Lisę.– Przepraszam cię – powiedziałem – ale ja już nie wytrzymam.

Muszę zobaczyć jakąś kraksę i chociaż jeden budynek wylatujący

Święte małżeństwo

22

w powietrze. Może uda mi się znaleźć coś, co ma przy tym odro-binę romantyzmu, ale nie obiecuję.

Gdy wyszedłem z domu, zacząłem się zastana-wiać, jak to się stało, że słowa „Boże, zmieniaj przez nas świat!” zamieniliśmy na „Czy chcesz dzisiaj obejrzeć coś ze Schwarzeneggerem, czy z Julią Ro-berts?”. Nie mogłem sobie przypomnieć, żebyśmy na drodze naszego małżeńskiego życia napotkali skrzyżowanie z migoczącym neonem wskazującym w  tamtym kierunku, ale jakoś tak to się potoczyło.

Pamiętałem nadal niezwykłą intensywność wieczoru naszych zaręczyn, beztroskie igraszki miesiąca miodowego, wypełnianie zgłoszenia do organizacji misyjnej, dzień, w którym wróciliśmy ze szpitala z naszym pierwszym dzieckiem – i pomyśleć tylko, że po tych dziesięciu latach staliśmy się parą, która piątkowe wieczory spędza przed telewizorem, patrząc, jak obcy ludzie zakochują się w sobie dokładnie tak, jak to wymyślił jakiś scenarzysta z Holly-wood.

Tamtego wieczoru nie miałem odpowiedzi na te wszystkie py-tania, ale szczere spojrzenie na moją sytuację podziałało na mnie jak zimny prysznic. Czym tak naprawdę ma być mał-żeństwo? Jak to się stało, że znalazłem się w tym punkcie? Czy nie ma w tym żadnego większego, bardziej warto-ściowego zamysłu?

„doBrZe Jest CZłowiekowi Nie łąCZyĆ się Z koBietą”Zostałem chrześcijaninem w bardzo młodym wieku. Prawdę mó-wiąc, odkąd pamiętam, Bóg był zawsze ważną i świadomą częścią mojego życia. Jezus pociągał mnie od dawna.

Ale nie tylko On. Pamiętam, że zawsze ciągnęło mnie też do dziewczyn. Moją pierwszą miłością była pewna ciemnowłosa pięk-

najwiękSze wyzwanie

23

ność – koleżanka z… przedszkola. Po raz pierwszy trzymałem dziewczynę za rękę w piątej klasie szkoły podstawowej. Miała na imię Tina. Wirowaliśmy razem po lodowisku, zarumienieni nie tylko z zimna, a w tle rozbrzmiewał idealnie dobrany do tych oko-liczności przebój The Carpenters, I’m On Top of the World (Jestem na szczycie świata). Tak właśnie się wtedy czuliśmy!

W miarę jak dorastałem, oba te zamiłowania – do Jezusa i do płci przeciwnej – prowadziły czasami do nieprzyjemnych zgrzy-tów. Człowiek, którego najbardziej podziwiałem, na wzór którego chciałem kształtować swoje życie i do którego byłem przywiązany, jak do nikogo innego, był kawalerem.

Zdawałem sobie oczywiście sprawę z istnienia wielowiekowej tradycji życia w celibacie. Znałem historie mnichów i zakonnic, którzy poświęcili swoje życie Bogu, dobrowolnie zrezygnowawszy z małżeństwa i seksu. Jakaś część mnie pragnęła ich naśladować; chciałem „oddać się Chrystusowi w niewolę” i w college’u zmaga-łem się ze słowami św. Pawła Apostoła: „Dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą” (1 Kor 7,1).

Tak naprawdę w  historii chrześcijaństwa wiernych żyjących w małżeństwie często (nieoficjalnie, a czasami zupełnie otwarcie) uznawano za „chrześcijan drugiej ka-tegorii”, którzy narażają na szwank swoją moralną nieskazitelność lub po prostu są zbyt słabi, by pohamować swoje żądze cielesne. Święty Augustyn sądził zapewne, że zdobywa się na akt wielkiej wyrozumiałości, kiedy – odnosząc się do woli prokreacji – stwierdził, że „stosunek małżeński wydobywa jakieś dobro ze zła nieczystego pożądania”7. W przeciwieństwie do Pi-sma Świętego historia chrześcijaństwa nie jest w pełni wiarygodna i nieomylna, i w dalszym ciągu pokutują w niej nieuzasadnione uprzedzenia.

Jest rzeczą bezsprzeczną, że „pierwszy papież”, czyli św. Piotr, był żonaty (Jezus nie mógłby przecież uzdrowić jego teściowej,

Święte małżeństwo

24

gdyby Piotr nie miał żony!). W Piśmie Świętym można jednak znaleźć również dowody na to, że już w I w. młode wdowy składały śluby celibatu (por. 1 Tm 5,9–12). Od 110 r. n.e. celibatariusze mogli składać śluby podobne do przysięgi małżeńskiej. Z czasem nadano temu bardziej oficjalne ramy, przez co już w III w. coraz częściej zdarzały się śluby celibatu składane na resztę życia (tzw. śluby wieczyste). Od IV w. tego rodzaju ślubom towarzyszyła peł-na oprawa liturgiczna8.

Chociaż chrześcijaństwo wyrosło z  judaizmu, czyli religii, w której małżeństwo uznaje się za obowiązek religijny (jeden z ra-binów twierdził nawet, że nieżonaty mężczyzna nie jest w pełni mężczyzną9), nie minęło dużo czasu, a wierzący małżonkowie zo-stali zepchnięci na daleki plan i zginęli gdzieś w wielowiekowych rozważaniach nad „teologią duchowości” (czyli nad tym, jak chrze-ścijanie wzrastają w swojej wierze, uczą się modlić i zbliżają się do Boga). Autorami większości klasycznych dzieł literatury chrześci-jańskiej są osoby konsekrowane i to do nich były one kierowane. Małżonkowie mogli co najwyżej podejmować nieśmiałe próby dążenia do Boga w pojedynkę. Myśli o tym, że można zbliżać się do Boga poprzez małżeństwo, nikt nigdy nie potraktował poważ-nie – wręcz przeciwnie, podkreślano konieczność podążania do Boga pomimo życia w małżeństwie.

Wniosłem część tego bagażu do mojego małżeństwa, ale na szczęście już na wczesnym etapie odkryłem inną rzeczywistość. Pamiętam, jak pewnego dnia mój brat zadał mi parę pytań o to, jak to jest żyć w małżeństwie. Po chwili zastanowienia odpowie-działem:

– Jeśli chcesz bez ograniczeń służyć Jezusowi, nie żeń się. Mał-żeństwo zabiera dużo czasu. Jednak jeśli chcesz coraz bardziej upo-dabniać się do Jezusa, to nie mogę sobie wyobrazić lepszej drogi życiowej niż małżeństwo. W małżeństwie masz wyjątkową okazję

najwiękSze wyzwanie

25

pracować nad swoim charakterem, ponieważ napotykasz proble-my, z którymi poza małżeństwem nigdy nie musiałbyś się zmagać.

Oczywiście Jezus żył w  celibacie, więc stwierdzenie, że mał-żeństwo jest najlepszą drogą dla tych, którzy chcą się do Niego upodobnić, może się wydawać niedorzeczne. Jednak Jezus przecież również miał rodzinę i – jak zauważyła Betsy Ricucci – była ona centrum Jego życia w momencie, gdy z nieba odezwał się głos Boga Ojca: „Ten jest mój Syn umiłowany, w którym mam upodo-banie” (Mt 3,17). „Czym Jezus zasłużył sobie na taką pochwałę? Dotąd mieszkał przecież po prostu w domu rodzinnym, okazywał szacunek swoim ziemskim rodzicom i pomagał ojcu w codziennej pracy cieśli. Najwyraźniej to wystarczyło, by zasłużyć na pochwałę Boga”10.

Życie rodzinne to z pewnością nie coś, z czego można się ot tak „wypisać”. Poza tym wystarczy już parę lat małżeństwa, by zauważyć, że cały ten nacisk na czystość w znaczeniu abstynencji seksualnej to lekka przesada. W gruncie rzeczy współżycie seksu-alne to zaledwie jeden z  licznych aspektów życia małżeńskiego. Stanąłem przed ołtarzem jako pierwszy spośród moich najbliż-szych przyjaciół i pamiętam, że jeden z nich spytał mnie kiedyś, czy nadal może wpadać do nas bez uprzedzenia.

– Lepiej najpierw zadzwoń – odpowiedziałem grobowym głosem, czym przyciągnąłem jego uwagę, a potem wypaliłem: – Wiesz, małżonkowie całymi dniami chodzą nago po domu!

Niewiele brakowało, żeby mi uwierzył!Tym, co naprawdę zmienia ludzi w małżeństwie, jest ciągła go-

towość do poświęcenia się dla drugiej osoby – przez 24 godziny na dobę, siedem dni w tygodniu. To tygiel, w którym wytapia i kształ-tuje się charakter człowieka na wzór charakteru Jezusa Chrystusa. Żyjąc w małżeństwie, zamiast wstawać na jutrznię o trzeciej nad ranem, jak czynią to mnisi w klasztorze, musisz podjąć decyzję,

Święte małżeństwo

26

kto wstanie do dziecka, gdy trzeba mu będzie zmienić pieluszkę w środku nocy.

Małżeństwo to powołanie do zupełnie nowego, nieegoistycz-nego życia. Ta myśl uderzyła mnie przed paroma laty, gdy Lisa z dzieciakami wyjechała na weekend, a ja zostałem w domu, by pracować. Czułem się tak, jakbym pierwszy raz w życiu miał wolną sobotę. Odkąd sięgałem pamięcią, każdego weekendu budziłem się rano i omawiałem z Lisą nasze wspólne rodzinne plany; przez to teraz nie wiedziałem już właściwie, co JA SAM chciałbym zro-bić. A przecież za kawalerskich czasów zadawałem sobie to pytanie praktycznie w każdą sobotę.

Odkryłem, że każda sytuacja, która skłania mnie do przezwyciężenia swojego egoizmu, ma niezwy-kłą wartość duchową. Stopniowo zacząłem dostrzegać, że być może prawdziwym celem małżeństwa nie jest wcale szczęście, lecz świętość małżonków. Nie znaczy to, że Bóg ma coś przeciw-ko szczęściu ani że szczęście i świętość nawzajem się wykluczają. Wiem jedno: gdy spojrzałem na małżeństwo przez pryzmat świę-tości, odnalazłem zupełnie nową perspektywę.

„Ze wZGlędU JedNak Na NieBeZPieCZeństwo roZPUsty…”Uważam to za rzecz fascynującą, że zaraz po tym, jak św. Paweł stwierdził, że „Dobrze jest człowiekowi nie łączyć się z kobietą”, dopowiada następujące słowa: „Ze względu jednak na niebezpie-czeństwo rozpusty niech każdy ma swoją żonę, a każda swojego męża” (1 Kor 7,2).

Byłoby nadużyciem wobec greckiego tekstu, gdybym miał su-gerować, że chodzi tu o co innego niż współżycie seksualne. Na-wet pobieżna analiza wskazuje jednoznacznie, że autor ma tu na myśli seks. Mimo to chciałbym zaproponować, byśmy rozszerzyli tę zasadę na obszary wykraczające poza życie seksualne. Skoro jest

najwiękSze wyzwanie

27

w nas tyle niemoralności – nie tylko żądzy seksualnych, ale też egoizmu, złości, chęci kontrolowania innych, a nawet nienawiści – powinniśmy nawiązać bliską relację z drugą osobą, by wspólnie pracować nad tymi problemami, kierując się tym, co nasza relacja małżeńska powie nam o naszym zachowaniu i postępowaniu.

Jeśli chodzi o mnie, małżeństwo zmusiło mnie do skonfron-towania się ze swoją niedojrzałością. Aby sobie z tym poradzić, musiałem zmienić swoje spojrzenie na małżeństwo. Gdybym uznał, że celem małżeństwa jest trwanie w zauro-czeniu i szukanie osobistego szczęścia, musiałbym szukać nowej żony co trzy, cztery lata. Odkryłem jed-nak, że aby rzeczywiście pozwolić Bogu dogłębnie mnie przemie-nić, muszę skoncentrować się na pracy nad samym sobą, zamiast próbować za wszelką cenę zmienić swoją żonę. Co więcej, zary-zykuję nawet stwierdzenie, że im twoja żona ma trudniejszy cha-rakter, tym więcej masz okazji do duchowego wzrostu. Podobnie jak ćwiczenia fizyczne muszą być wymagające, jeśli mają być sku-teczne, może się okazać, że „ćwiczenia w budowaniu relacji” też muszą co jakiś czas „podnieść nam ciśnienie”, aby ujawnić prawdę o naszym sercu.

Postanowiłem pracować nad sobą, ale nie po to, by mieć bez-stresowe, szczęśliwe czy nawet wygodne małżeństwo. Zamiast tego przyjąłem zasadę, że małżeństwo jest jedną z wielu sytuacji życiowych, które pozwalają mi czerpać poczucie sensu, celu i speł-nienia z  Boga. Lisa nie może dać mi szczęścia – rozumianego jako szczęście wieczne. Oczywiście przeżywamy ze sobą wspaniałe chwile, a Lisa jest cudowną żoną, o jakiej nawet nie marzyłem. Te wspaniałe chwile są jednak naznaczone (a czasami wydają się przy-tłoczone) wymaganiami, wyzwaniami i oczekiwaniami związany-mi z opłacaniem rachunków na czas, dyscyplinowaniem dzieci, zarabianiem na życie i dbaniem o porządek w domu.

Święte małżeństwo

28

Ja natomiast tęsknię za spokojniejszym spełnieniem, za głęb-szym poczuciem sensu i za pełniejszym zrozumieniem znaczenia tej emocjonalnej, intymnej, trwającej do końca życia relacji, jaką jest małżeństwo. Jako człowiek, który uważa, że głównym źródłem poczucia sensu w życiu jest relacja z Bogiem, chcę skupić się na tym, jak małżeństwo może mnie zbliżyć do Boga.

Jest jeszcze jeden argument, który przemawia za takim po-dejściem: małżeństwo jest czymś tymczasowym w perspektywie wieczności. Moja i Lisy relacja z Bogiem nie zakończy się wraz z końcem naszego małżeństwa. Najpewniej jedno z nas uprzedzi to drugie w drodze do wieczności. Tym samym nasze małżeństwo dobiegnie końca – a to z nas, które pozostanie, może nawet zde-cyduje się na kolejne małżeństwo z kim innym.

Dla chrześcijanina małżeństwo nie jest rzeczywistością osta-teczną, ale tylko wstępem do wieczności. Z  tego powodu tym większy sens ma dla obojga małżonków wspólne dążenie do Boga w przekonaniu, że tylko On jest w stanie zapełnić duchową pust-kę w ich sercach. Oczywiście możemy starać się tak ułożyć sobie domowe życie, by było nam przyjemnie i komfortowo, możemy dbać o to, by do naszego życia seksualnego nie wkradła się rutyna, możemy też wprowadzać powierzchowne zmiany, by zachować chociaż pozory szacunku i życzliwości. Jednak to, za czym oboje tęsknimy najbardziej, to prawdziwa bliskość z Bogiem, który nas stworzył. Jeśli nasza relacja z Bogiem będzie się układać właściwie, nie będziemy oczekiwać, a tym bardziej domagać się od małżonka wypełnienia tej duchowej pustki, jaką odczuwamy w sercu.

Niestety jestem tylko grzesznym człowiekiem i  nie potrafię cenić Lisy na równi z  tym, jak ceni ją Bóg. Nie mam żadnych szans, aby zrozumieć ją na tyle, na ile chciałaby być zrozumiana. Na pewno piekielnie bym się nudził sam ze sobą w małżeństwie, dlatego rozumiem, że Lisa może być czasem znudzona – a przy-najmniej zmęczona – życiem ze mną. Jednak Bóg raduje się nami.

najwiękSze wyzwanie

29

Akceptuje nasze dziwactwa i docenia dobre porywy naszych serc, nawet jeśli przejawiają się one w postaci niesamowicie głupiego zachowania.

Jedno jest pewne – Lisa nie może oczekiwać, że będę dla niej jak Bóg. I nawet gdy próbuję kochać ją tak, jak tylko Bóg to po-trafi, ponoszę porażkę na każdym kroku. Staram się ze wszystkich sił, ale po prostu nie daję rady.

sZUkaMy MiłoŚCi taM, GdZie Nie MożeMy JeJ ZNaleźĆMusimy uświadomić sobie, jak niedorzeczne jest szukanie w dru-gim człowieku tego, co dać nam może tylko Bóg. Nasi przyjaciele mają syna Nolana. Pewnego dnia Nolan, widząc, jak noszę jakieś duże pudła, zapytał mnie z powagą, na jaką może się zdobyć tylko czterolatek:

– Gary, kto jest silniejszy: ty czy Bóg?Jego tata, gdy to usłyszał, wybuchnął głośnym – nieco zbyt

głośnym, jak na mój gust – śmiechem. Oczywiście my, dorośli, uważamy, że nie ma sensu porównywać naszej siły fizycznej z po-tęgą Boga. Jednak kto z nas, dorosłych, może powiedzieć z ręką na sercu, że nigdy nie pomyślał, choćby nieświadomie: „Kto może mi dać poczucie spełnienia: moja żona/mój mąż czy Bóg?”. Z jakiegoś powodu to pytanie nie wydaje się nam już tak absurdalne jak to dotyczące siły fizycznej, a przecież powinno!

Wydaje mi się, że nasze rozczarowanie małżeń-stwem w dużej mierze wynika z tego, że zbyt wiele od niego oczekujemy. Mam stary komputer (z procesorem 486) i wiem, że niektórych rzeczy po prostu na nim nie zrobię; nie ma dość pamięci i mocy obliczeniowej, by obsłużyć niektóre programy lub wykonać jednocześnie wiele różnych zadań. Nie jest to zły komputer – po prostu nie mogę od niego oczekiwać czegoś, co przerasta jego możliwości.

Święte małżeństwo

30

Wielu z nas oczekuje zbyt wiele od małżeństwa. Spodziewamy się, że spełnienie w życiu osiągniemy głównie dzięki relacji z na-szym małżonkiem. To przesadne oczekiwania. Oczywiście w mał-żeństwie powinno być miejsce na chwile szczęścia, poczucia sensu i  ogólnego spełnienia. Jednak moja żona nie może zastąpić mi Boga. W momencie stworzenia zaszczepiono mi w sercu tęsknotę za Bogiem i nikt oprócz Boga nie może tej tęsknoty zaspokoić.

W tej książce chciałbym przyjrzeć się temu, co wykracza poza małżeństwo – i  na tym skupić uwagę. Głównym tematem tej książki jest wzrost duchowy – małżeństwo jest tutaj po prostu kontekstem dla tego wzrostu. Małżonkowie mogą wykorzystać swoje małżeństwo do tego samego celu, w  jakim celibatariusze decydują się na abstynencję seksualną, a pustelnicy – na odosob-nienie: by umacniać swój charakter oraz doskonalić się w służbie i posłuszeństwu Bogu, dążeniu do łączności z Nim i miłości do Niego.

Pewnie zdążyliście już zauważyć, że wasze małżeństwo jest drogą do osiągnięcia czegoś, co wykracza poza pojęcie zwykłego szczęścia. Może nigdy nie nazwaliście tego „czegoś” świętością, ale na pewno dostrzegliście, że istnieje jakaś transcendentna prawda, coś znacznie ważniejszego niż płytki romans, jaki serwuje nam kultura popularna. Właśnie tę prawdę będziemy odkrywać w tej książce. Przeprowadzimy „sekcję” na różnych małżeństwach, bę-dziemy szukać źródeł poświęcenia, ale też kryjówek szkodliwych zachowań, będziemy analizować sytuacje, kiedy jesteśmy zmuszeni konfrontować się z naszymi słabościami i grzechami, a jednocze-śnie uczyć się, w jaki sposób osiągnąć duchowy wzrost.

Ta książka nie powstała po to, by doradzić wam, jak lepiej kochać swojego małżonka (chociaż mam na-dzieję, że i w tym wam pomoże). Ma ona przede wszystkim pomóc wam bardziej pokochać Boga i lepiej naśladować Jego Syna, Jezusa Chrystusa. A już na pewno dzięki niej na nowo

najwiękSze wyzwanie

odkryjecie i docenicie osobę, z którą postanowiliście wyruszyć w tę życiową podróż.

polecamy również: Święte m

ałżeństw

o

Garythomas Gary Thomas Lektura Świętego małżeństwa może gruntownie

przeobrazić twój związek ze współmałżonkiem. Z całą pewnością zmieni ciebie. Twoje małżeństwo – niezależnie od tego, czy jest dziś ekscytujące, czy trudne – może być drogą wiodącą do bliższej więzi z Bogiem i do duchowej dojrzałości, która – tak jak sól – zaprawi świat wokół ciebie smakiem Chrystusa.

„Gary Thomas przypomina nam, że małżeństwo może być laboratorium ducha. Odwołując się do wielowiekowej tradycji, dzieli się mądrymi radami, które pomogą małżonkom nie tylko cieszyć się swoim małżeństwem, lecz także używać go do kształtowania w sobie podobieństwa do Chry-stusa”.John Ortberg, autor książek Jeśli chcesz chodzić po wodzie, musisz wyjść z łodzi oraz Życie, jakiego pragniesz

2 >

ŚwięTe małżeńsTwo

Zdecydowanie polecamy!mariola i Piotr wołochowiczowie

Gary Thomas jest założycielem i dyrektorem stowarzyszenia The Center for Evangelical Spiri-tuality, a także autorem wielu książek poświęco-nych duchowości chrześcijańskiej – m.in.: Sacred Parenting, Sacred Pathways, Holy Available oraz Authentic Faith.Święte małżeństwo to międzynarodowy bestseller i najważniejsze dzieło Gary'ego Thomasa, już dziś uznawane przez wielu za klasykę literatury chrze-ścijańskiej, a zarazem jedną z najważniejszych książek o małżeństwie, jakie ukazały się na prze-strzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

2 >

Napisano już setki poradników o tym, jak budować „szczęśliwe mał-żeństwo”. Ale czy Bóg rzeczywiście ustanowił małżeństwo przede wszystkim po to, by uczynić nasz szczęśliwymi, czy może raczej… świętymi? Czy w  małżeństwie chodzi wyłącznie o  naszą relację ze współmałżonkiem, czy może także ze Stwórcą?

Pytania te są motywem przewodnim rozważań Gary'ego Thomasa w książce Święte małżeństwo – międzynarodowym bestsellerze, już dziś uznawanym przez wielu za klasykę literatury chrześcijańskiej, a zara-zem jedną z najważniejszych książek o małżeństwie, jakie ukazały się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

2 >

Gdy zarówno mleko jak i pokarm stały Bożej prawdy o małżeństwie bywa tak skażony wpływem świata – ta książka to silna terapia odtruwająca: esencjonalna, jak świeżo wyciśnięty sok warzywny, nieco palący bak-teriobójczymi składnikami. Świadectwa współczesne i  mądrość Ojców Kościoła łagodzą jego smak i czynią go dobrze przyswajalnym dla chrze-ścijan z każdej denominacji, wyznania czy nurtu. Mariola i Piotr Wołochowiczowie, Fundacja Misja Służby Rodzinie, autorzy książek Seks po chrześcijańsku oraz Jak wygrać małżeństwo

cena 34,90 zł

9 7 8 8 3 6 1 0 9 7 4 19

ISBN 978-83-61097-41-9www.aetos.pl

Poradnikcena 39,90 zł

Patroni

Święte m

ałżeństw

o

Garythomas Gary Thomas Lektura Świętego małżeństwa może gruntownie

przeobrazić twój związek ze współmałżonkiem. Z całą pewnością zmieni ciebie. Twoje małżeństwo – niezależnie od tego, czy jest dziś ekscytujące, czy trudne – może być drogą wiodącą do bliższej więzi z Bogiem i do duchowej dojrzałości, która – tak jak sól – zaprawi świat wokół ciebie smakiem Chrystusa.

„Gary Thomas przypomina nam, że małżeństwo może być laboratorium ducha. Odwołując się do wielowiekowej tradycji, dzieli się mądrymi radami, które pomogą małżonkom nie tylko cieszyć się swoim małżeństwem, lecz także używać go do kształtowania w sobie podobieństwa do Chry-stusa”.John Ortberg, autor książek Jeśli chcesz chodzić po wodzie, musisz wyjść z łodzi oraz Życie, jakiego pragniesz

2 >

ŚwięTe małżeńsTwo

Zdecydowanie polecamy!mariola i Piotr wołochowiczowie

Gary Thomas jest założycielem i dyrektorem stowarzyszenia The Center for Evangelical Spiri-tuality, a także autorem wielu książek poświęco-nych duchowości chrześcijańskiej – m.in.: Sacred Parenting, Sacred Pathways, Holy Available oraz Authentic Faith.Święte małżeństwo to międzynarodowy bestseller i najważniejsze dzieło Gary'ego Thomasa, już dziś uznawane przez wielu za klasykę literatury chrze-ścijańskiej, a zarazem jedną z najważniejszych książek o małżeństwie, jakie ukazały się na prze-strzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

2 >

Napisano już setki poradników o tym, jak budować „szczęśliwe mał-żeństwo”. Ale czy Bóg rzeczywiście ustanowił małżeństwo przede wszystkim po to, by uczynić nasz szczęśliwymi, czy może raczej… świętymi? Czy w  małżeństwie chodzi wyłącznie o  naszą relację ze współmałżonkiem, czy może także ze Stwórcą?

Pytania te są motywem przewodnim rozważań Gary'ego Thomasa w książce Święte małżeństwo – międzynarodowym bestsellerze, już dziś uznawanym przez wielu za klasykę literatury chrześcijańskiej, a zara-zem jedną z najważniejszych książek o małżeństwie, jakie ukazały się na przestrzeni ostatnich kilkudziesięciu lat.

2 >

Gdy zarówno mleko jak i pokarm stały Bożej prawdy o małżeństwie bywa tak skażony wpływem świata – ta książka to silna terapia odtruwająca: esencjonalna, jak świeżo wyciśnięty sok warzywny, nieco palący bak-teriobójczymi składnikami. Świadectwa współczesne i  mądrość Ojców Kościoła łagodzą jego smak i czynią go dobrze przyswajalnym dla chrze-ścijan z każdej denominacji, wyznania czy nurtu. Mariola i Piotr Wołochowiczowie, Fundacja Misja Służby Rodzinie, autorzy książek Seks po chrześcijańsku oraz Jak wygrać małżeństwo

cena 34,90 zł

9 7 8 8 3 6 1 0 9 7 4 19

ISBN 978-83-61097-41-9www.aetos.pl

Poradnikcena 39,90 zł

Patroni