fakty Białystok 005

32
facebook.com/fakty.Bialystok fakty Białystok 1 WERONIKA MARCZUK DUSZA TEGO MIASTA JEST MI BLISKA bezpłatny magazyn mieszkańców NR 5 Białystok ISSN 2299-4580

description

Piąty numer (listopadowy) miesięcznika Fakty Białystok. Fakty Białystok, to pierwszy bezpłatny lifestylowo-kulturalny magazyn miejski mieszkańców naszego miasta. W numerze między innymi: Weronika Marczuk i spektakl taneczny I MOVE YOU, którego premiera odbędzie się w Teatrze Dramatycznym w Białymstoku, opisujemy także jak przygotować idealną kawę, piszemy o depresji hipstera, podajemy domowe sposoby na pokonanie grypy, pytamy się o białostockie duchy, rozmawiamy z Andrzejem Kosackim białostockim kulturystą, szef kuchni Grzegorz Chlebowicz zdradza nam pyszny przepis na policzki cielęce, relacjonujemy festiwal My Stage, rozmawiamy z zespołem Polska B, piszemy o najbliższych imprezach i wiele więcej.

Transcript of fakty Białystok 005

Page 1: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 1

weronika marczuk dusza tego miasta jest mi bliska

bezpłatny magazyn

mieszkańców

nr 5

BiałystokISSN 2299-4580

Page 2: fakty Białystok 005
Page 3: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 3

Strony internetowe za 1złWWW.TWOJASTRONKA.PL

W czterech prostych krokach załóż i wypromuj swoją stronę internetową

CMS - panel administracyjny

Zarządzalne konta mailowe

Dodatkowa przestrzeń dyskowa

5 dni testowania za darmo

Page 4: fakty Białystok 005

4 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

spis treści

r e k l a m a

568111214161819202224252627282830

wstĘpniak

i move you i weronika marczuk w dramacie

caffÉ divertimento

opel mokka

depresja hipstera

miód, czosnek, cytryna. przeciw grypie…

białostockie duchy to piĘkne kobiety

dobra dieta czyni mistrza

bądźmy zdrowi i cieszmy siĘ dobrym…

piątka ćwiartka czyli lepsze, bo tańsze

nie szmata, ale modowy skarb

mali ciałem, wielcy duchem

polska b jest naprawdĘ nieźle rozwiniĘta

shortlist

po pierwsze, zimą magazyny zimowe

bez bariery

całkiem fajne miejsce na ziemi

tu nas znajdziesz

6

12

16

nr 5 listopad 2012

ISSN 2299-4580

Adres redAkcji ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok, tel. 85 87 121 80

redaktor prowadząCy Andrzej MatysSekretarz redakCjIMagdalena szewczuwianiecprojekt grafICzNy layoutu I Skład Łukasz słupski, Magdalena szewczuwianiec

kontaktBIuro:[email protected]:[email protected] I dtp:[email protected]:[email protected]

druk: Buniak druk

redakcja nie odpowiada za treść publikowanych reklam. redakcja nie zwraca materiałów nie zamówionych i zastrzega sobie prawo do skracania oraz redakcyjnego opracowania tekstów przyjętych do druku. opinie i poglądy autorów nie zawsze są zbieżne z opiniami i poglądami redakcji. Copyright © grupa optima Sp. z o.o. wszelkie prawa zastrzeżone. przedruk materiałów w jakiejkolwiek formie i w jakimkolwiek języku bez pisemnej zgody wydawcy jest zabroniony.

fotografia na okładce: iza Grzybowska/Move reklamy nieoznaczone w numerze na str: 2, 3, 13, 18, 19, 31, 32

dołącz do nas na facebookuFanpage Fakty Białystok, to miejsce, gdzie każdy może brać czynny udział w tworzeniu naszego magazynu. Decyduj o czym chcesz czytać, daj znać czego ci brakuje, komentuj, dziel się i kreuj. Informuj innych o tym, co dzieje się w mieście, organizuj spotkania. Bądź z nami :)

facebook.pl/fakty.Bialystok

wydAwcA grupa optima Sp. z o.o.ul. Ciepła 1 lok. 16, 15-472 Białystok

Page 5: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 5

r e k l a m a

wstępniak

No i mamy mały jubileusz, czyli Fakty Białystok z numerem 5. Łatwo nie było, bo – przyznajmy to bez bicia – na pewien czas popadliśmy w stupor. Stało się to zaraz po tym, gdy przeczytaliśmy na tzw. pasku w pewnym programie informacyjnym, że gdzieś tam policja zatrzymała: dwóch Polaków, dwóch Nigeryjczyków i dwóch kurierów. Rzuciliśmy się do nowej mapy, starego globusa, Internetu i atlasu sa-mochodowego, żeby sprawdzić, gdzie też leży państwo Kurierów. Czy to federacja jakaś, republika, może cesarstwo lub choćby królestwo? Szukaliśmy, dociekaliśmy, wertowaliśmy, a nawet zasięgaliśmy języka. I nic. Doszliśmy więc do wniosku, że z państwem Kurierów jest jak z Yeti, czyli wielu o nim słyszało, ale nikt go jeszcze (na trzeźwo) nie widział.

Skonstatowawszy to, postanowiliśmy wziąć się za coś bardziej konkretnego i wróciliśmy do redagowania, tudzież wydawania numeru 5 FB. W końcu nie po to namówiliśmy baristów do wyjawienia jak zaparzyć dobrą kawę, by porady te zachować dla siebie. Kawę taką czy inną pijemy wszyscy, warto więc wiedzieć, że słynna mała czarna to nie tylko filiżanka, woda i instant kawy. To cały rytuał i trochę eksperymentów, które oznaczają zupełnie nowe smaki. Zupełnie nowy smak, tym razem artystyczny, zapewni na pewno wizyta Weroniki Marczuk w na-szym teatrze. I to nie w roli widza, a producenta. Dzięki niej nasz Dramat wystawi „I Move You” – spektakl, w którym wystąpi m.in. Anna Głogowska, Jan Kliment czy Stefano Terrazzino, znani z „Tańca z Gwiazdami”.

Zaciekawił nas też inny smak, znów na bazie kawy, tyle że na czterech kółkach. Co to takiego? Mokka, Opel nawiązujący nazwą do latte z czekoladą. Na dłuższe smakowanie nie mieliśmy czasu, bo musieliśmy zajrzeć do kilku białostockich sklepów z odzieżą używaną. Tam, jak wiadomo, można się ubrać ciekawie i ta-niej niż w wielu sklepach markowych. Niby to żadna nowość, ale okazuje się, że wiadomości o śmierci szmateksów były mocno przesadzone i warto tam zaglądać, by pobuszować trochę w koszach i między wieszakami.

Przy okazji rozglądaliśmy się bacznie, licząc, że może między ubraniami trafimy na jakiegoś hipstera, czyli mniej więcej dwudziestolatka w masywnych okularach, swetrze i dżinsach, które można kupić zarówno w markowym butiku, jak i w second handzie. Niestety, nie spotkaliśmy owego niszowca. Możliwe, że zapadł na grypę. Jeśli tak, informujemy, że najlepiej wyleczyć ją czosnkiem, cytryną, nalewkami i naparami, czyli domowymi sposobami, które stosowały nasze prababcie, babcie, mamy i teraz my. Jeśli nasz hipster ich nie zna, może popaść w depresję.

No chyba, że spróbuje policzków. Proponuje je mistrz Grzegorz. I nie do nadsta-wiania, a do zjedzenia. Są to bowiem policzki cielęce na karmelizowanej marchewce i purée z selera z pianą chrzanową. Nie wiemy, czy próbowała ich na przykład Zofia z Pałacu Lubomirskich w Dojlidach albo Izabela Branicka. Jeśli nie, nie dziwi nas, że teraz ponoć obie błąkają się po pałacowych korytarzach i straszą (z głodu). My nikogo straszyć nie zamierzamy. Przypominamy jedynie, że lepiej już zmienić opony letnie na zimowe.Miłej lektury.Pozdrawiamy,

. Fakty Białystok Team

smacznego

Page 6: fakty Białystok 005

6 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

najpierw krótka rozgrzewka, a po chwili z głośników wydobywają się pierwsze dźwięki muzyki. Za kurty-ną dostrzegłam jakieś ruchy. Zaciekawiona i bardzo zniecierpliwiona patrzę na scenę, na której pojawiają się trzy piękne kobiety. Rozpoznaję Anię Głogowską, Paulinę Biernat i Janiję. Zaczyna się! Jak zaczarowana nie mogę oderwać od nich oczu, a to dopiero począ-tek przedstawienia.

Zaczynam się zastanawiać, co będzie dalej! I wtedy na scenę wbiega Jan Kliment, Stefano i Krzysztof. Chłopcy porywają swoje partnerki i wspólnie wykonują kolejny układ. Ponownie następuje zmiana mu-zyki. Na deskach sceny zostaje tylko Paulina i trzech tancerzy. Tańczą przy niej, jakby każdy chciał ją mieć; czuć w powietrzu pożądanie. Czy dobrze zinterpretowałam ten układ? Paulina w tym tańcu jest bardzo zmysłowa i namiętna. Wodzi na pokuszenie otaczających ją mężczyzn. Jest intrygująca i niedostępna zarazem. Przychodzą mi do głowy pew-

ne skojarzenia – myślę, że znam tę scenę, chyba z jakiegoś filmu. Po chwili znowu zmienia się muzyka. Tym razem jest bardzo mrocz-

na i utrzymana w tonie znanym z filmów grozy. Ponownie w pamięci próbuję znaleźć pierwowzór, ale nie to jest najważniejsze – tylko taniec. Na scenę wchodzą wszyscy tancerze i zaczyna się magia ciał i ruchu. Po kilku minutach oglądam kolejną choreografię i kolejną, i kolejną. Wpatrując się w tancerzy, czuję jak po plechach przechodzą mi ciarki, a serce zaczyna mocniej bić. Widzę na scenie cierpienie, miłość, radość i rozpacz jednocześnie. Nie wiem jak teraz reagować, a jedyne, co czuję to przepełniającą mnie nostalgię. Na szczęście, mój stan emocjonal-ny szybko się zmienia, bowiem kolejny taniec jest wesoły i zabawny, a potem jeszcze jeden układ i… zapalają się wszystkie światła, powoli cichnie muzyka. Z żalem patrzę na scenę. Jak bez użycia słów można wyrazić tyle emocji i pokazać różne uczucia.

Wychodzę z teatru, a w sercu pozostaje niedosyt. A co dopiero będzie na premierze, wow…

i move you i weronika marczuk

w dramacietekSt Agata woźniak foto Marek Mytnick

Ania Głogowska, Jan Kliment czy Stefano Terrazzino są Wam znani z tele-wizji. Najpewniej z programu „Taniec z Gwiazdami”. Mnie też… Ostatnio poznawałam ich z zupełnie innej strony. Od strony widowni teatralnej, bo znalazłam się tam dzięki ludziom, których dane mi było poznać w ostat-nim czasie. Uczestniczyłam w próbach do nowego i bardzo oryginalnego projektu, z udziałem tych tancerzy. Zaczęło się od podróży do Białego-stoku, bo właśnie tu, na deskach Teatru Dramatycznego im. Aleksandra Węgierki odbywały się próby do spektaklu „I MOVE YOU”.

temat numeru

Page 7: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 7

dlaczego białystok?To chyba nie był przypadek, że padło akurat na Białystok. Przede wszystkim to piękne miasto. Odwiedzałam je już wiele razy, również w trakcie castingów do „You Can Dan-ce”. Mam tu również kilku dobrych, bliskich znajomych. Nie mogę też nie wspomnieć o wschodniej duszy tego miasta, która jest mi wyjątkowo bliska. Spektakl taneczny, który właśnie powstaje, był już na początku roku konsul-towany przez świetną reżyser Agnieszkę Korytkowską--Mazur, która niedawno wygrała konkurs na dyrektora Dramatycznego. Dla nas wszystkich to był znak, że powin-nyśmy wystawić spektakl właśnie na deskach tego teatru.

skąd pomysł na sztukę akurat o takiej tematyce?Od czasu „Tańca z Gwiazdami” pozwoliłam ponieść się swojej dawnej pasji i taniec towarzyszy mi dziś na co dzień. Ogromnie lubię pracować z tancerzami, jak również sama wylewać z siebie siódme poty na próbach. Przez ostatnie lata, dzięki pracy przy programie „You Can Dance”, a póź-niej udziale w „Tańcu z Gwiazdami” pozyskałam grono przyjaciół, z którymi dziś dzielę tę pasję. Tancerze biorący udział w spektaklu sami zwrócili się do mnie z pomysłem oraz propozycją opieki producenckiej. Nie musiałam się długo zastanawiać.

to pierwsza pani przygoda z teatrem?Nie. Pracowałam wcześniej przy kilku różnych projektach teatralnych, m.in. przy Tygodniu Teatru Ukraińskiego, który odbywał się w ramach obchodów jubileuszu 50-lecia Teatru Dramatycznego w Warszawie.

a czy nie myślała pani o tym, aby samej wystąpić w spektaklu?Myślę, że ciężko byłoby mi pogodzić rolę sceniczną z rolą producenta. Gdybym występowała w tym spektaklu, ktoś inny musiałby się zająć jego produkcją. To, co robię spra-wia mi ogromną satysfakcję, a spektakl ma już swoje zna-komite gwiazdy.

po „i move you” możemy liczyć w przyszłości na długofalową współpracę z naszym teatrem?

Życzymy tego zarówno sobie, jak i Teatrowi. Na razie kon-centrujemy swoje wysiłki nad sztuką „I MOVE YOU”, bo wszystkim nam bardzo zależy, żeby odniosła sukces. Jeśli tak się stanie i za jakiś czas pojawi się kolejny, równie dobry pomysł, z pewnością weźmiemy pod uwagę scenę białostocką.

dziękujemy za rozmowę i życzymy powodzenia!

Weronika Marczuk – aktorka, producentka i prawnik. Członek jury pierwszych czterech edycji You Can Dance, uczestniczka Tańca z Gwiazdami, a także prowadzą-ca programy telewizyjne, m.in. Miasto Kobiet (wraz z Pauliną Młynarską). Członek Akademii Finansowej, Prezes Towarzystwa Przyjaciół Ukrainy TPU w Polsce. Autorka książki „Chcę Być jak Agent”. Producent spektaklu taneczno-aktorskiego I MOVE YOU, wystawianego na deskachbiałostockiego Teatru Dramatycznego im. A. Węgierki.

Rozmawiamy z Weroniką Marczuk o spektaklu I MOVE YOU, którego premiera odbędzie się 25 listopada w Teatrze Dramatycznym im. A. Węgierki

temat numeru

fot.

1 od

góry

: Iza

grz

yBow

Ska/

mov

e

Page 8: fakty Białystok 005

włoska zasada 4xm1. La Miscela (mieszanka) – dobór

najlepszego surowca, czyli ziaren kawy2. Macinadosatore (młynek)

– właściwie zmielone ziarna kawy3. La Macchina (ekspres do kawy)

– wykorzystanie urządzeń najwyższej jakości4. La Mano (dłoń – technika) – wiedza o kawie

i baristyczna umiejętność jej parzenia

tajemnice espresso • do przyrządzenia kawy wykorzystujemy tylko świeżo zmielone

ziarna w systematycznie konserwowanym młynku żarnowym• dbamy, by ekspres ciśnieniowy, w którym

przygotowujemy espresso był czysty• do espresso potrzebujemy 6,5-8,5 g kawy (ok. 50-60 ziarenek)• ciśnienie wody w ekspresie profesjonalnym powinno

wynosić 8,2-9 bar, w ekspresie domowym 12-13 bar• do przyrządzenia dobrego espresso potrzeba 25 ml wody• espresso zaparzamy w temp. 86-96 st. C przez 25 sek.;

min. czas parzenia – 20 sek., maks. – 30 sek. • espresso podajemy w małych filiżankach z grubej

porcelany napełnionych do połowy

harmonia smaków

Page 9: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 9

tekSt ewa sosnowska foto Angelika Zaczeniuk

W jesienne i zimowe chłody wzrasta nam apetyt na dobre espresso oraz wszelkie koktajlowe wariacje na jego temat, bo potrzebujemy większej dawki orzeźwienia i energii. Dlatego w tym wydaniu „FB” podpowiada-my jak urozmaicić swoje kawowe menu, by przetrwać mroczne poranki i równie ponure popołudnia.

dla wielu z nas dzień bez filiżanki dobrej kawy bywa dniem straconym. Miłośników prawdziwego espresso i wszelkich jego odmian, w tym także koktajli, są dziś rzesze. Niestety, nawet smakosze skazują się często na picie tego, co mają pod ręką w biurowych lub domowych zasobach – najczęściej na kawy instant. Dlatego namawiamy do większej dyscypliny względem kawowych nawyków. Alternatywą może być częstsze bywanie w kawiarniach lub uznanych coffee barach, gdzie możemy zaufać umiejętnościom baristów. Przyda się też samodzielna nauka przyrządzania dobrej kawy i koktajli kawowych.

sposób na małą czarnąPrzygotowanie w miarę dobrej kawy wymaga podstawo-wej wiedzy o sposobach parzenia idealnego espresso i in-nych napojów na jego bazie, jak np. latte, latte macchiato czy cappuccino. Espresso parzy się ze świeżo zmielonych ziaren, najczęściej mieszanek od kilku do kilkunastu ro-dzajów arabiki, ale też z domieszką (od kilku do kilkudzie-sięciu procent) robusty, która łagodzi kwaskowość oraz goryczkowość 100-procentowej arabiki. Warto pamiętać, że jedna filiżanka espresso zaparzonego w ekspresie ci-śnieniowym, za sprawą krótkiego czasu ekstrakcji, bę-dzie zawierać mniej kofeiny niż filiżanka kawy z ekspresu przelewowego. Uzyskanie idealnego smaku i konsystencji espresso jest wynikiem trzech zmiennych – temperatury i czasu parzenia oraz ciśnienia w ekspresie. Prawidłowo zaparzone espresso cechuje między innymi powstała na powierzchni napoju orzechowo-brązowa pianka, zwana cremą. Zbyt jasna pianka lub zbyt spalona świadczą o złym zaparzeniu espresso.

Do podstawowych rodzajów kawy na bazie espresso należą ristretto, espresso lungo, corretto, espresso doppio i espresso macchiato. Ristretto to mocniejsza odmiana espresso, podawana w porcjach 15 ml. Espresso lungo ma więcej wody, a corretto jest kawą wzmocnioną dodatkiem alkoholu, najczęściej grappy, brandy lub whisky. Espresso doppio to podwójne espresso, podawane w większej fili-żance, a popularne espresso macchiato – to porcja espres-so z niewielkim dodatkiem spienionego mleka. Espresso stanowi bazę dla wielu napojów kawowych, głównie tzw. mlecznych, a także koktajli z dodatkiem alkoholi, czeko-lady, owoców czy aromatycznych przypraw.

kawka z mlekiem Najbardziej znaną kawą mleczną jest latte macchiato (z wł. – splamione mleko). czyli napój sporządzany poprzez po-

wolne dolewanie espresso do gorącego mleka z warstwą mlecznej piany na wierzchu. Idealna wersja tego napoju składa się z trzech wyraźnych warstw: mleka, espresso i piany na górze. Latte macchiato podaje się w przezro-czystych, grubych szklankach o pojemności ok. 250 ml. Można je dekorować wiórkami czekolady, kakao lub cy-namonem i pić przez słomkę. Bariści polecają też doda-wanie do latte macchiato różnych syropów smakowych, według gustów.

Kolejny popularny napój kawowy to cappuccino, które składa się z 1/3 espresso, 1/3 mleka i 1/3 mlecznej piany. Technika jego wykonania jest podobna do latte macchiato, lecz kolejność napełniania naczynia inna. Do filiżanki wle-wamy najpierw kawę, następnie świeżo spienione mleko, a na końcu posypujemy napój szczyptą kakao.

W przyrządzaniu tzw. kaw mlecznych liczy się jakość mleka i technika jego spieniania – w pianie nie może być zbyt dużych pęcherzyków powietrza, a jej warstwa ma być zwarta i puszysta. Dlatego najlepiej stosować świeże mleko niż UHT. Umiejętność spieniania mleka jest pod-stawą przyrządzania kawy latte art. Jeśli tekstura mleka przypomina jogurt, można nim (przy pewnej wprawie) na espresso rysować wzory, np. rosettę, serce, tulipan, itp.

koktajle na chłodyPrzyrządzenie koktajli kawowych wymaga nie tylko wiedzy o sposobie parzenia kawy, ale i nieco fantazji. Są bowiem koktajle, które pobudzą nas w mroźny poranek i takie, które pozwolą zrelaksować się w mroczne popołu-dnie. Są wśród nich propozycje dla wytrawnych smakoszy, tzw. purystów, którzy stronią od mieszania szlachetnego trunku z byle czym, bo kawa sama w sobie jest wartością, jak np. koniak czy whisky. Inne są z pogranicza fusion, adresowane do konsumentów liberalnie nastawionych do tematu kawy i poszukujących nowych smaków.

cafÉ divertimento

Page 10: fakty Białystok 005

10 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

katarzyna Hanusz-oleksy, współwłaścicielka fotokawiarni oki doki przy ul. Nowy Świat oraz tomasz prokop, barista i barman w oki doki

Na poranne orzeźwienie proponujemy kawę z dodatkiem chili, przy-rządzaną na wzór czekolady po meksykańsku, z dodatkiem czekolady. Na „dzień dobry” doskonała jest też kawa mrożona z miodem – ten rodzaj mrożonej kawy doskonale rozgrzewa i pobudza. Szczególną ofertą, adresowaną do smakoszy, którzy uwielbiają wyostrzone smaki jest kawa z whisky i z likierem Baileys. Jest to propozycja na popołu-dnie, w dwóch wariantach – na gorąco oraz mrożona.

Jeśli ktoś zechce samodzielnie przygotowywać koktajl kawowy, musi trzymać się podstawowych zasad postępowania, np. z mlekiem. Żeby przygotować kawę z mlekiem 30 proc., czyli ciężkim, trzeba mieć barmański shaker, w którym miesza się mleko i kawę. Mleko 0 proc. też świetnie ubija się w shakerze. Jeśli robimy koktajle warstwowe z dodatkiem likierów, pamiętajmy, że alkohol jako cięższy składnik zawsze utworzy dolną warstwę napoju. W przypadku cappuccino, najpierw do filiżanki wlewamy kawę, a potem spienione mleko, zaś w przypadku latte – najpierw ubite mleko, a potem kawę. Mając dobry ekspres i np. shaker oraz ćwicząc, każdy może nauczyć się techniki parzenia dobrej kawy i przyrządzania smacznych koktajli.

Najlepszą propozycją na chłodny poranek jest podwójne espresso z dobrze spienionym, nieodtłuszczonym mlekiem, opcjonalnie ze skondensowanym. O poranku idealne może być też cappuccino. Na-turalną fantazją na temat kawy i w sam raz na rozpoczęcie dnia jest energetyzująca mokka. My podajemy dwa rodzaje mokki – tradycyjną i naszą autorską wersję z dodatkiem grenadyny. Atrakcyjną propozycją na popołudnie może być kawa z dodatkiem odpowiednio dobrane-go alkoholu, np. szlachetnych gatunki brandy, whisky czy koniaku. Interesującym dodatkiem, który stosujemy jest wykwintny włoski li-kier Galliano (kompozycja destylatów i nalewów z ponad 30 różnych ziół oraz korzeni, w których przeważają wanilia i anyż). Natomiast nietypową alternatywą dla tradycyjnej kawy jest nasz napar Cacara z suszonych łupin kawowca z plantacji w Boliwii.

Bardzo ważnym elementem procesu przyrządzania kawy jest użycie świeżo zmielonych ziaren, w naprawdę dobrym młynku. My posiada-my młynek żarnowy, z ostrymi ostrzami, które zapewniają właściwy proces obróbki. Ostre ostrza najpierw rozbijają ziarna, a potem je mielą. Przy tępych ostrzach może nastąpić proces termiczny, na skutek czego zmielona kawa będzie nosiła posmak spalenizny.

paulina metejczuk – baristka w gram off onie

magda i marcin matejczuk, właściciele klubokawiarni gram off on przy ul. malmeda

kawa oki dokido filiżanki o pojemności 200 ml wlewamy 20 ml 40 % likieru pomarańczowego Cointreau, a następnie 150 ml

kawy i warstwę bitej śmietany, którą posypujemy startą skórką pomarańczy. kawę można słodzić lub nie. jest

doskonałą propozycją na chłodne popołudnia.

kawa z chili i gorzką czekoladą do szklanki typu longer o pojemności ok. 300 ml wlewamy

250 ml spienionego mleka. dolewamy 20 ml espresso. dodajemy pół łyżeczki sproszkowanego chili. ozdabiamy

koktajl fragmentami owocu chili i wiórkami (paseczkami) gorzkiej czekolady. taka kawa doskonale rozgrzewa i stanowi doskonałą porcję orzeźwienia o poranku.

kawa z whiskey i z likierem baileysdo szklanki o pojemności 300 ml wlewamy 200 mln kawy,

a następnie 20 ml whiskey i 20 ml irlandzkiego likieru Baileys (trunku tworzonego na bazie śmietanki i whiskey

z wanilią i kakao). ten wzmocniony kawowy koktajl rozgrzewa i odpręża. Idealny w zimowe popołudnie.

kawa mrożona z miodemmieszamy w shakerze do drinków 40 ml płynnego

miodu, 200 ml mleka, 20 ml espresso i kilka kostek lodu. tak przyrządzony trunek podajemy w szklance

typu longer (300 ml). to doskonała wersja koktajlu na każdy poranek, czy to latem, czy zimą.

hot shot do kieliszka typu shooter wlewamy 1/3 część likieru galliano. Następnie: stopniowo dodajemy 1/3 część kawy espresso, a na koniec delikatnie układamy na wierzchu różyczkę z ubitej śmietanki. Istotnym atrybutem smaku tego rozgrzewającego napoju jest wykwintny włoski likier galliano.

cascara, czyli kawowy „sabotage”Specjalny napar z suszonych łupin kawowca z plantacji w Boliwii. zaparzamy go jak herbatę. do dzbanuszka wsypujemy 3 łyżki suszu i zalewamy wrzątkiem. trzymamy pod przykryciem przez 7 min., podajemy w porcelanowych filiżankach. do przyrządzenia naparu bezpośrednio w filiżance potrzeba dosłownie szczypty suszu.

mokka – koktajl z czekoladąprzyrządzamy go w wysokiej szklance typu tumbler (szklanka do drinków z grubego szkła). Najpierw wlewamy do szklanki 40 ml czekolady, następnie delikatnie dodajemy 20 ml espresso. Na wierzchu układamy grubą warstwę bitej śmietany. koktajl możemy podawać ze słomką. kawa z czekoladą stanowi doskonałą porcję energii i orzeźwienia o każdej porze dnia. Idealna jest na zimowy poranek.

caffe gramoffondo szklanki typu caffe latte (na nóżce i z uszkiem) wlewamy 20 ml mleka skondensowanego, następnie 200 ml dokładnie spienionego mleka, a na koniec 20 ml espresso. wszystkie składniki koktajlu ułożą się w miłą dla oka kompozycję.

fot 1

,2,3

,4 p

o le

wej

kaS

Ia H

aNuS

z-ol

ekSy

; fot

5 po

lew

ej fl

ICkr

.Com

SNow

pea&

BokC

HoI

Page 11: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 11

mokka jest pierwszym, SUV--em Opla w segmencie B (czyli Corsy). Zadebiuto-

wała wiosną w Genewie. Wcze-śniej, w styczniu podczas salonu w Detroit poznaliśmy Buicka Encore, a we wrześniu w Paryżu Chevroleta Trax. Teoretycznie to trzy różne auta, a tak naprawdę – jedno, tyle że pod różnymi mar-kami (należącymi do GM). Dlate-go korzystają z tej samej platfor-my Gamma II, którą opracowano w zakładach Opla w Rüsselsheim.

Zresztą Niemcy chętnie pod-kreślają, że auto najbardziej od-powiada europejskim gustom. Prawdopodobnie dlatego, że np. zawieszenie Mokki przejęto z Za-firy, a hamulce z Astry. Sylwetka zaś wyraźnie nawiązuje do więk-szej Antary, co oznacza, że mamy do czynienia z dość dynamicz-nym i „mięsistym” nadwoziem ustawionym na 18-calowych ko-łach (w planach są też 19-calowe).

Jeśli chodzi o silniki Mokki, najciekawszym jest benzynowy 1.4 Turbo/140 KM, współpra-cujący z 6-biegową skrzynią me-chaniczną i napędem 4x4. Steru-je nim zamontowane przy tylnej osi elektromagnetycznie sprzęgło wielopłytkowe. Normalnie cały napęd przenosi na przednią oś,

ale gdy jest ślisko lub grząsko system płynnie dołącza koła tyl-ne – maks. do proporcji 50:50. Gamę jednostek nowego SUV-a Opla uzupełniają:

– 1.7 CDTI/130 KM (z napę-dem na przód lub płatną opcją 4x4)

– bazowy motor benzynowy 1.6/115 KM (5-biegowa skrzy-nia manual. i przedni napęd). Dodajmy, że wszystkie wersje ze skrzyniami mechanicznymi mają system start/stop.

Oczywiście, zgodnie z dzi-siejszymi wymogami, kierowca Mokki korzysta z pomocy licz-nych układów elektronicznych (standard lub opcja), takich jak:

– kamera cofania, ABS, ESP Plus, EBD, LDW, HDC (ułatwia zjazd), HSA (ułatwia podjazd) czy biksenonowe światła ada-ptacyjne AFL+ (z 11 wariantami modyfikacji strumienia światła i doświetlaniem zakrętów).

Mokkę (tak jak Golfa VII) można jeszcze doposażyć w przednią kamerę Opel Eye, któ-ra czy ta znaki drogowe i ostrzega przed zagrożeniem kolizją z au-tem z przodu. Tradycyjnie też dla Opla mały SUV ma chowany stelaż na rowery FlexFix.

opel mokkatekSt Paweł Mierzejewski

Do salonów Opla trafił pierwszy mały SUV tej firmy. Debiutant, a właściwie debiutantka, nazywa się Mokka i na jej zakup trzeba wydać minimum 67.900 zł.

opel mokka• dł./szer./wys. – 4278/1777/1646 mm• rozstaw osi – 2555 mm• poj. bagażnika – 365/1372 l• zbiornik paliwa – 53 l• liczba drzwi/miejsc – 5/5• cena (zł) – od 67.900 (115 KM) do 99.000 (130 KM 4x4)

rek

lam

a

fot m

at. p

raSo

we o

pel

Page 12: fakty Białystok 005

12 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

styl życia

Nie jest pierwszy. Nie pojawił się znikąd. Przed nim byli już hippisi czy punkowcy. Ale pomiędzy hipsterem a Woodstokowiczami istnieje zasadnicza różnica.

oh lord won’t you buy me…Wielbiciele Janis Joplin i The Clash walczyli z systemem, podczas gdy współczesna awan-garda konsumuje ile się da. I tak, dzisiaj Mer-cedes Benz, nie będzie się kojarzył z tytułem ironicznej piosenki, a ze znakiem kapitali-stycznych czasów i konsumpcyjnego świata. Świata, z którym hipster, jak się okazuje, żyje swobodnie i z którym mierzyć się w żaden sposób nie będzie. Chyba, że za jego walkę z systemem uznamy pogardliwe:

– Nie lubię korporacji – wypowiedziane z nad kawiarnianego stolika, zaraz po tym, gdy nasz rozmówca posmakuje odpowiednio podanej Mochacinno.

jest różnicaŻyje w symbiozie z rzeczywistością, choć

lekceważąco powie o niej – system. Aby nie być gołosłownym, dokona wszel-kich niezbędnych starań, żeby odróżnić się od tak zwanej całej reszty. Przyznajmy, wy-siłek to niemały, gdy awangarda wciąż chce pozostawać awangardą. Hipster bez względu na wszystko będzie hołdował zasadzie, że to, co niszowe nie może stać się trendem. Ale bądźmy realistami, wszędzie czyhają poten-cjalni naśladowcy. A co, jeśli osobliwy styl współczesnej bohemy będzie się upowszech-niał? Co, jeśli świat rzekomych przeciwników mainstreamu zatrzęsie się w posadach? Opo-wieść o hipsterze to opowieść o życiu w per-manentnym poczuciu zagrożenia. Ba, o życiu w obliczu zagłady. A stąd już tylko krok do ciężkiej depresji.

ten, którego nie maHipsterowi potrzeba zatem emocjonalnego wsparcia. I fachowej pomocy. Ale komu mie-libyśmy jej udzielić? Znawcy tematu dobrze wiedzą, że o ile człowieka w niebanalnych (a jakże!) okularach i w za dużym swetrze nietrudno spotkać w stylowej kawiarni, o tyle ze świecą trzeba szukać tego, o którym jest ten tekst. Lepiej już wybrać się do ogrodu na poszukiwania królewskiej pary. A to dlate-go, że hipster oficjalnie nie istnieje. I, jak się zapewne domyślacie, wcale nie chodzi o to, że się ukrywa. W grę wchodzi niezgoda na wszelkiego rodzaju definiowanie, typologie i generalizacje.

– Prawdziwy hipster zapytany o to, czy jest

hipsterem, nigdy się do tego nie przyzna. Ktoś, kto za wszelką cenę sta-wia na odróżnianie

się od tłumu współ-obywateli, jak ognia

będzie unikał sytuacji, w których można było-by posądzić go o przy-należność do jakiejkol-

wiek grupy czy subkultury – podkreśla Jakub Macewicz, so-

cjolog z Uniwersytetu w Białymstoku.

a perspektyw brakZałóżmy jednak, że mieliśmy szczęście spo-tkać naszego nonkonformistę. Co wtedy, jak pomóc osobie, której los jest przesądzony?

– Hipster to postać tragiczna. A to, że do-kłada wszelkich starań, żeby konsumować inne produkty niż większość ludzi, jest źró-dłem jego dramatu. Ciągła pogoń hipstera za odróżnianiem się od reszty, w gruncie rzeczy podszyta jest lękiem o przetrwanie. Hipster żyje w ciągłej obawie przed pojawieniem się naśladowców. Sytuacja jest od początku przegrana, bo, jak wiadomo, nie sposób ich uniknąć – Jakub Macewicz nie pozostawia złudzeń.

* * *Miota się wiec nasz bohater w tej nierównej walce, odbijając się od ścian. A jednocześnie łaknie, biedaczyna, publiczności jak kania dżdżu. Łaknie, bo bez niej nie istnieje. I tak jak diabeł tkwi w szczegółach, tak hipster tkwi w zamkniętym kole. Dlatego, niestety, nie mamy dlań dobrych wiadomości: jeśli dziś jest źle, jutro będzie gorzej.

Gdyby więc nasz nonkonformista zechciał zastanowić się nad sensem istnienia, służymy pomocą i wskazaniem odpowiedniego tera-peuty. Trzeba się jednak liczyć z tym, że na pewno należałoby wtedy przemyśleć dotych-czasowe nawyki i postawy. A to wymagałoby odłożenia na półkę i do szafy stylowych oku-larów, sweterków, trampek. iPad, ewentual-nie, mógłby pozostać. Publiczność zapewne zechce poznać nowe oblicze hipstera.

ma około dwudziestu lat. Nosi charakte-rystyczne okulary, najczęściej w czar-nych, masywnych oprawkach. Słucha niszowej muzyki. Nie obejrzy filmu

bez oznaczenia „kino offowe”. Pogardzając jazdą samochodem, korzysta z roweru, o którym z sa-tysfakcja mówi, że jest oldschoolowy.O jego dżinsach, podobnie jak swetrze, trudno powiedzieć czy pochodzą z second handu czy z europejskiego butiku. Robi wszystko, żeby uchodzić za przeciwnika mainstreamu. A tym-czasem korzysta z popularnych portali społecz-nościowych włączając co rano iPada.

tekSt Marta drozdowska-Bednarz IlluStraCja Piotr ciereszyński

depresja hipstera

Page 13: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 13

Page 14: fakty Białystok 005

14 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

absolutnym numerem jeden w walce z chorobą jest czosnek – naturalny antybiotyk, który działa bakterio-bójczo. Jest tylko jedno „ale”, czyli nieprzyjemny zapach. Czosnek czuć

nawet następnego dnia po zjedzeniu, a trud-no wymagać od choroby, by chciała atakować tylko podczas weekendów i świąt, kiedy nie musimy np. iść do pracy. Okazuje się, że i na to jest rada.

czosnek można zabić… – Wystarczy zjeść natkę pietruszki lub po-gryźć ziarno kawy – mówi Ewa Przewłocka ze sklepu zielarsko-medycznego Aronia w Bia-łymstoku.

Wspomina, że kiedyś mama leczyła ją w ten sposób, że kroiła czosnek, dodawała do niego miód i masło, a potem zalewała gorącym mle-kiem. – Tak powstawała naturalna mikstura na przeziębienie – podkreśla.

Musimy jednak wiedzieć, że część z nas nie powinna jeść zbyt dużo czosnku. Chodzi o to, że obniża on ciśnienie i może działać drażniąco na jelita.

Aby czosnek mógł działać, muszą zostać uwolnione zawarte w nim związki siarki. Nie osiągniemy tego inaczej, jak przez rozdrob-nienie ząbka – twierdzi pani Ewa.

…albo zrobić koraleCi, którzy mimo wszystko nie zamierzają jeść czosnku mogą sobie zrobić z niego korale. Nie, to nie żart. Wystarczy kilka ząbków po-kroić, po czym położyć je na bandażu, który następnie trzeba zwinąć. Takie „czosnkowe korale” zawieszamy sobie na szyi i inhalujemy się nimi przez całą noc.

metody na cebulĘKolejnym sposobem, który stosowały nasze mamy i bacie to przygotowywanie różnych

preparatów z cebuli. Najbardziej znany jest ten z użyciem cukru. Szatkujemy drobno ce-bulę, po czym bierzemy słoik i robimy tzw. przeplatańca. Pierwsza warstwa – cebula, druga – cukier i tak do końca. Zostawiamy ów zdrowotny słoik w ciepłym miejscu na 24 go-dziny. Tak stworzony syrop możemy pić 3-4 razy dziennie. Są też bardziej wyszu-kane sposoby, np. wino cebulowe.

miód działa i nie śmierdziTo kolejny z „pewniaków” w walce z chorobą. Ma działanie wykrztuśne oraz zmniejsza ból gardła i głowy. Nie odsądzając od czci i wiary miodów z naszych pasiek, stwierdzamy, że najwięcej właściwości zdrowotnych ma tzw. miód Manuka. Nazwa wzięła się od krzewu występującego na terenie Nowej Zelandii. Je-dynie na cztery tygodnie w roku pokrywa się on pięknymi, białymi kwiatami. Ich nektar to prawdziwe dobro natury.

– Jego skuteczność jest wielokrotnie wyż-sza niż tradycyjnych miodów. Działa przeciw-wirusowo i antybakteryjnie – tłumaczy Ewa Przewłocka.

wdychać, smarować, pićMedycyna naturalna oferuje nam też szereg inhalacji. Na grypę najlepsze jest wdychanie oparów z olejków sosnowych i eukaliptuso-wych. Bardzo skuteczne są też nalewki bursz-tynowe. Ci z nas, którzy lubią jeździć nad Bał-tyk wiedzą, o co chodzi. Na niemal każdym stoisku z pamiątkami można kupić niewielkie piersiówki z bursztynem w środku. Taką nad-morską butelkę należy zalać alkoholem i le-karstwo mamy gotowe. Najskuteczniejsze jest na samym początku choroby. Nalewką należy posmarować klatkę piersiową, stopy, przeguby rąk i okolice pod kolanami.

Oczywiście, podczas walki z przeziębie-niem pomocne są również zioła. A jest ich niemało.

– Można pić herbatki z lipy, maliny, czy czarnego bzu. Wszystkie działają napotnie i przeciwgorączkowo. Na grypę polecane też są zioła zawierające tzw. salicylany. Chodzi o korę wierzby i kwiat wiązówki. Zioła te mają właściwości przeciwzapalne. Pomagają szczególnie przy bólu gardła. Nie mogą ich stosować jedynie osoby mające dolegliwości żołądkowe. Nie są też zalecane dzieciom – opowiada Ewa Przewłocka.

Jako farmaceutka jest zwolenniczką mie-szania ziół. – Wtedy lepsza jest ich siła dzia-łania. Jest np. taka herbatka, którą nazywam bombą witaminową. W jej skład wchodzą m.in. owoce dzikiej róży, tarniny, porzeczki, berberysu i buraka ćwikłowego. Polecam też wyciąg z aceroli. To odmiana rosnącej w Bra-zylii wiśni, która uznawana jest za najbogatsze źródło witaminy C na świecie – dodaje pani Ewa.

zdrowie

, , . .przeciw grypie

wykorzystuj naturętekSt Tomasz Mikulicz foto Angelika Zaczeniuk

Pierwsze skojarzenie, gdy myślimy o jesieni, to spacery w parku pełnym żółtych liści. Są jednak i tacy, którym jesień kojarzy się wyłącznie z gorączką, bólem gardła i garściami łykanych leków. Co zrobić, żeby tak nie było? Oczywiście nie ma idealnej recepty, ale możemy skorzystać z mądrości wieków i walczyć z przeziębieniem tradycyjnymi, czyli domowymi sposobami.

wino cebuloweDo 300 g miazgi z utartej cebuli doda-jemy 100 g miodu i 700 ml wytrawnego białego wina. Całość dokładnie mieszamy i zostawiamy w chłodnym pomieszczeniu na 4-5 dni. Wino pijemy 2-3 razy dziennie po małym kieliszeczku. To idealny środek na podniesienie odporności.

r e k l a m a

fot 1

123r

f; 4 S

Ix.H

u

Page 15: fakty Białystok 005

antybiotyk nie tylko leczyKtoś może jednak powiedzieć, że herbatka herbatką, ale aby się wyleczyć, musimy mimo wszystko zażyć antybiotyk.

– Nic bardziej mylnego. Antybiotyki podaje się wtedy, gdy mamy do czynienia z poważ-nym schorzeniem, a organizm jest atakowany przez bakterie. Przeziębienie i grypa są zwią-zane jedynie z wirusami. Dlatego też w tych przypadkach wskazane jest korzystanie z me-tod naturalnych. Antybiotyk nawet jeśli nas wyleczy, to przy okazji znacznie obniży naszą odporność, przez co będziemy bardziej po-datni na nawroty choroby. Poza tym, leczenie się antybiotykami to jak gra w chybił trafił. Pacjentom nie robi się antybiogramów, stąd też lekarz nie wie, czy dany antybiotyk za-działa akurat na tę bakterię – wyjaśnia Ewa Przewłocka.

Bez względu jednak na to, czym będziemy się leczyć, musimy pamiętać o kilku podsta-wowych zasadach. Wielu z nas robi ten błąd, że niepotrzebnie zbija gorączkę. Wysoka tem-peratura to naturalna obrona organizmu. Je-śli mamy do 38 stopni, nie ma powodów do niepokoju. Sztuczne zbijanie gorączki spra-wi, że nasze zdrowienie będzie trwało dłużej. Niektórzy myślą też, że podczas choroby nasz organizm jest na tyle osłabiony, że trzeba mu dostarczać jak najwięcej jedzenia. A biorąc pod uwagę fakt, że mamy wtedy mniejsze łaknienie, jemy nieraz na siłę, byle tylko so-bie pomóc. To kolejny błąd. Obniżone łak-nienie to sygnał, który dostajemy od naszego organizmu. Jest on tak bardzo zajęty walką z chorobą, że nie może tracić sił na trawienie pokarmu. Dlatego też jedzenie na siłę tylko pogarsza sytuację. Wprost przeciwnie jest natomiast z piciem. Jeżeli chcemy pomóc na-szemu organizmowi, musimy przyjmować jak najwięcej płynów, głównie wody z cytryną.

Praca w NiemczechOpieka nad osobami starszymi

Nr ce

rtyfik

atu 6

837

tel. +48 514 780 927, e-mail: [email protected]

Znasz język niemiecki?

Masz doświadczenie?

Legalna forma współpracy

Atrakcyjne zarobki

Teraz zarobiszdo 1000 zł

więcej!

Skontaktuj się z nami:

Odwiedź nasz oddział: Białystok, Św. Mikołaja 1, lok. 13www.promedica24.pl

r e k l a m a r e k l a m a

Page 16: fakty Białystok 005

16 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

białostockie duchy to piĘkne kobiety

tekSt I foto Tomasz Mikulicz IluStraCja Piotr ciereszyński

historie niesamowite

Page 17: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 17

„Ciemno wszędzie, głucho wszędzie. Co to będzie, co to będzie?” Ten fragment „Dziadów cz. II” Adama Mickiewicza zna chyba każdy z nas. Przewodniczący obrzędowi Guślarz wywoływał duchy zmarłych, by pomóc im osiągnąć spokój. Niektórzy wierzą, że dusze osób, które popełniły w życiu jakieś ciężkie przewinienia błąkają się po świecie i nieraz widzą je żyjący. Takich opowieści są setki – najczęściej bywają związane z zamkami i pałacami, w których „straszą” dawni domownicy.

w naszym mieście nigdy nie wy-tworzyła się żadna taka legen-da. Może jest to związane z tym, że nasze pałace są stosunkowo młode. Z duchami kojarzą się

raczej średniowieczne zamczyska. To wte-dy powstawały takie opowieści. Mówiło się np. o duszach niepokalanych dziewic, które zostały ścięte przez kata i do dziś „wyją” po nocach – mówi Andrzej Lechowski, dyrektor Muzeum Podlaskiego.

zofia z dojlidProponuje więc zabawić się swoisty, mentalny seans spirytualistyczny i powspominać daw-nych mieszkańców białostockich pałaców, tak jak byśmy widzieli dziś ich duchy.

– Zaczynając od Pałacu Lubomirskich na Dojlidach próbowałbym wywołać ducha Zofii Rüdiger. Jej postać przeczy głównemu hasłu współczesnych feministek, że kobiety zawsze były w cieniu mężczyzn. Te, które miały cha-rakter i determinację na pewno nie zostawa-ły w tyle. Jedną z takich kobiet była właśnie nasza Zofia. Gdybyśmy mogli zobaczyć jej ducha, przed oczami stanęłaby nam piękna, dystyngowana dama. Chciałbym z nią jed-nak porozmawiać nie o balach i krynolinach, ale… o finansach. To właśnie z jej inicjatywy w 1897 roku powstał pierwszy w Białymstoku bank z polskim kapitałem założycielskim. Co ciekawe, chodziło o zrobienie przeciwwagi dla kapitału żydowskiego, a bank działał przy ul. Lipowej, w żydowskiej kamienicy. Inicjaty-wa cieszyła się na początku wielkim ożywie-niem, ale ostatecznie w 1911 bank wykupili Żydzi – opowiada Andrzej Lechowski.

romansowa izabela b.Kolejną duszą (i to znów kobiecą), którą chciałby wywołać jest duch Izabeli Branickiej. Żona słynnego hetmana również wyprzedzała swoją epokę i nie żyła w cieniu swego męża.

– Pod koniec życia lubiła spacerować po swych przepięknych ogrodach, a potem dłu-gie godziny spędzała przy filiżance herbaty i wspominała. Bardzo chciałbym się do niej przysiąść. Mniej bym pytał, a więcej słuchał. Interesowałoby mnie codzienne życie pałacu, np. to, co jedzono. Pewnie poprosiłbym, by Izabela oprowadziła mnie po pałacu i opo-wiedziała o jego poszczególnych częściach

– mówi Andrzej Lechowski. Z pewnością Izabela miałaby sporo do

opowiadania. Tym, co przez lata podsycało zainteresowanie białostoczan był jej gorący romans ze słynnym Andrzejem Mokronow-skim.

– Pamiętajmy, że Izabela miała za-ledwie 18 lat, kiedy wyszła za mąż za 59-letniego Jana Klemensa. Ślub był wyłącznie elementem gry politycznej. Andrzej Mokronowski pojawił się w życiu Izabeli dość wcześnie. Był przyja-cielem jej rodziców, którzy do Białegostoku wysłali go właśnie po to, by opiekował się ich córką – wyjaśnia Andrzej Lechowski.

Białostoczanie od lat powtarzają legendy o skrytej miłości kochanków. Izabela miała się potajemnie spotykać z Andrzejem w Pałacyku Gościnnym. Aby tam dotrzeć, musiała prze-chodzić, prowadzącym z Pałacu Branickich, podziemnym przejściem.

– To oczywiście tylko legenda. Pomijając już nawet fakt, że Pałacyk Gościnny został oddany do użytku już po śmierci hetmana Branickiego, romans Izabeli i Andrzeja nie był żadną tajemnicą. Wiedział o nim doskonale Jan Klemens, który sam też miewał różne inne związki. Pamiętajmy, że obyczajowość połowy XVIII wieku była inna niż dziś – podkreśla Andrzej Lechowski.

Po śmierci męża, Izabela Branicka wzięła potajemny ślub z Andrzejem Mokronowskim. Oczywiście, nie chodziło o to, by o małżeń-stwie nikt się nie dowiedział, bo wiedzieli wszyscy. Kiedy Mokronowski umarł, Izabela po raz drugi została wdową. Wtedy pozostała jej tylko matczyna wręcz miłość do swego bra-ta, króla Stanisława Augusta Poniatowskiego. To ona żegnała go, kiedy opuszczał nieistnie-jącą już Polskę i udał się do Petersburga.

– Izabela była świadkiem zmierzchu kilku epok. Najpierw pożegnała swego męża, ty-powego przedstawiciela sarmackiej Rzeczy-pospolitej. Potem rozstała się z (reprezen-towaną przez Andrzeja Mokronowskiego) epoką oświecenia i libertynizmu. Na koniec przyszedł czas na ostatniego króla. Można po-wiedzieć, że Izabela miała okazję pożegnać cały, odchodzący w niebyt, ówczesny świat

– mówi Andrzej Lechowski.

a może 900 duchów z teatruZupełnie inna atmosfera niż na dworze Bra-nickich, panowała zaś w Pałacu Hasbacha.

– Wywołując duchy w tym miejscu mo-glibyśmy co najwyżej obejrzeć sobie życie statecznej, ewangelickiej rodziny. O charak-terze tego miejsca wiele mówi znajdujący się zaraz przy wejściu kominek. Na jednym z kafli narysowano scenę przybicia słynnych 95 tez Marcina Lutra – tłumaczy Andrzej Lechowski.

Idąc dalej tropem białostockich duchów pałacowych udajemy się do Pałacyku Go-ścinnego, w którym znaleźlibyśmy pewnie

ich całe zastępy. – Na początku XX

wieku i w 20-leciu międzywojennym ba-wił się w jego pokojach i salach cały ówczesny

elegancki Białystok. Powstawały tam – zmie-niające często swe nazwy – restauracje i ka-wiarnie. Orkiestra grała do bladego świtu. Za pałacykiem zlokalizowany był zaś „Teatr Pa-lace”. To tutaj występowały największe gwiaz-dy, na czele z Hanką Ordonówną i rosyjskim bardem Aleksandrem Werdyńskim. Może-my więc sobie wyobrazić teatr pełen duchów. Na widowni mieściło się prawie 900 osób. Właśnie tę publiczność chciałbym zobaczyć. Ludzie ci pewnie bardzo dużo powiedzieliby nam o Białymstoku.

Proponuję więc zabawić się swoisty, mentalny seans

spirytualistyczny

andrzej lechowski, dyrektor muzeum podlaskiego

Page 18: fakty Białystok 005

18 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

możemy pana teraz oglądać w reklamach vision, znanej brytyjskiej marki odżywek dla sportowców. nawiązał pan też współpracę z energy-zone, białostockim potentatem w dystrybucji suplementów. to chyba nie przypadek?

Adam Kosacki Rzeczywiście, ostatnie sporto-we osiągnięcia – najpierw w kraju, a potem za granicą otworzyły przede mną nowe per-spektywy i możliwości. Marka Vision nawią-zała ze mną kontakt po tym, gdy wygrałem tegoroczne Mistrzostwa Polski w Kulturystyce i Fitness Federacji NAC w Świeciu i zakwali-fikowałem się do Mistrzostw Świata w Kaza-niu. Na mistrzostwach Polski wygrałem dwie kategorie: Body Man 1 i Open, a z Kazania przywiozłem tytuł wicemistrza świata. Wła-śnie tam poznałem Dariusza Cymmermana, prezesa Energy-Zone, który zaproponował mi współpracę. Jego firma jest wyłącznym dystrybutorem odżywek Vision. Stale z nich korzystam i szczególnie sobie cenię, bo są smaczne i zdrowsze niż amerykańskie suple-menty. Są produkowane wyłącznie na bazie naturalnych, a nie chemicznych, składników.

ostatnie, prestiżowe, osiągnięcia nie są jedynymi w pana karierze. co wydarzyło się w drodze na mistrzowskie podium?

AK Moje pierwsze sukcesy sięgają 2003 i 2004 roku, gdy w Łodzi zdobyłem Grand Prix. Ważnym wydarzeniem był też start w Mi-strzostwach Polski 2009 w Ostrołęce, gdzie zostałem mistrzem Polski w kategorii 90 kg. Potem miałem kilkuletnią przerwę, ponieważ emigrowałem do USA. Wróciłem w tym roku i stanąłem do mistrzowskiej rywalizacji. Czas spędzony w Ameryce, kolebce kulturystyki, dostarczył mi wielu cennych doświadczeń. Trenowałem w prestiżowych siłowniach, m.in. na Florydzie w Clearwater, u sławnego wrestlera i aktora Hulka Hogana oraz u in-nych znanych postaci amerykańskiego wre-stlingu i ekranu.

kiedy i dlaczego rozpoczęła się pańska przygoda z kulturystyką?

AK Minęło 16 lat od chwili, gdy podjąłem de-cyzję o kształtowaniu swojej sylwetki i siły. Zabrałem się za kulturystykę, bo uważałem, że jestem zbyt wątły i chudy. Zawsze byłem niejadkiem. Ta niechęć do jedzenia tkwi we mnie do dziś i cały ten ceremoniał „jadania” jest nie dla mnie. Nie ciągnie mnie ani do słodyczy, ani do tłustej tradycyjnej kuchni. Stosuję wyłącznie sportową dietę, właściwą suplementację i systematycznie trenuję. Wy-maga to dyscypliny i hartu. Kulturystyka to sport bardzo wymagający, ale też moja pasja i styl życia.

jaką stosuje pan dietę? AK Trening, dieta i właściwa suplementacja – to wszystko razem czyni mistrza. Moja dieta nie jest spisana na kartce, mam ją cały czas w głowie. Wiem, czego potrzebuje mój organizm po wzmożonym wysiłku w trakcie przygotowań do mistrzostw, a czego w czasie wolnym od intensywnych ćwiczeń. Dlatego, zależnie od kalendarza zmagań sportowych stosuję dwa rodzaje diety: przedstartową i pozastartową. Organizm kulturysty, po co-dziennym wysiłku na siłowni, wymaga wła-ściwej, uzupełniającej dawki cennych warto-ści odżywczych, czyli minerałów, witamin, węglowodanów, białka i zdrowych tłuszczów roślinnych. Wiele z tego dostarczają dobre od-żywki oraz, co oczywiste, zdrowe codzienne menu. Przed zawodami, gdy intensywnie ćwi-czę, jem sześć posiłków dziennie. Nie ma tu miejsca na szkodliwie tłuszcze zwierzęce, więc unikam wieprzowiny. W rachubę wchodzą tylko chude mięsa, np. wołowina, cielęcina, indyk i chude ryby. Przygotowania i specjalna dieta przedstartowa muszą trwać nie krócej niż dwa tygodnie.

jaki jest pana zwykły rozkład dnia? przy ogromnym wysiłku potrzebny jest chyba regularny tryb życia.

AK Sen, trening, zdrowa dieta, praca i relaks – wszystko musi mieć właściwe proporcje. Zwy-kle nie wstaję zbyt wcześnie. Śniadanie jadam więc o godz.10 i składają się nań np. płatki owsiane, białka jajek, stek wołowy, chuda ryba lub pierś z kurczaka. Potem mam trening na siłowni, który trwa około 2 godzin. Potem jest czas na suplementację. Intensywny wysiłek zwiększa zapotrzebowanie organizmu na energię. Każdy sportowiec potrzebuje średnio o 30 proc. więcej kalorii w diecie niż zwykły człowiek. W czasie długich treningów musi-my pamiętać, by składniki diety dostarczające energię organizm łatwo trawił, spalał i odpo-wiednio magazynował. Dlatego sięgam po odżywki białkowe i węglowodany. Najlepsze są węglowodany szybkowchłanialne Carbo firmy Vision. Po suplementacji jem obiad, złożony zwykle z ryżu, chudych mięs czy ryb. Potem mam czas na relaks i inne obowiązki, do których ostatnio należą konsultacje z po-czątkującymi kulturystami. Trenuję bowiem innych i przygotowuję debiutantów do zawo-dów. Cieszy mnie, gdy ich pierwsze starty na ogólnopolskiej arenie przynoszą efekty. Mój pierwszy podopieczny zdobył 4. miejsce w ka-tegorii Debiuty w mistrzostwach w Ostrowi Mazowieckiej. Inni, młodsi, przygotowywali się pod moim okiem do ostatnich eliminacji ogólnopolskich i do prezentacji na zawodach w Niemczech. Z trenowaniem i szkoleniem kulturystów poważnie wiążę swoją przyszłość.

czy sportowa dyscyplina i codzienny wysiłek dają się pogodzić z życiem osobistym?

AK Ja mam wyjątkowe szczęście. Mam dziew-czynę, która mnie rozumie i wspiera. Sama trenuje fitness. Wie, co oznacza ciężka praca na siłowni, właściwy tryb życia i ścisła dieta. Wzajemnie się wspieramy.

dobra dieta czyni mistrza

Rozmawiamy z Adamem Kosackim, białostockim kulturystą, twarzą brytyjskiej marki Vision Nutrition, obecnym mistrzem Polski

i wicemistrzem świata w kategorii Body Man 1

rozmowa

fot a

rCH.

ada

ma

koSa

CkIe

go

Page 19: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 19

– Oferta Medicover dostosowana jest do po-trzeb naszych klientów, zarówno firm, jak i pacjentów indywidualnych. Mamy szereg rozwiązań w zakresie opieki medycznej dla firm dbających o zdrowie swoich pracow-ników, a zdrowy pracownik – to inwestycja, która przynosi pracodawcy wymierne korzy-ści – mówi Agnieszka Krzewska zarządzająca białostockim Centrum Medicover.

W swojej ofercie Medicover posiada rów-nież opiekę dla klientów indywidualnych, ceniących wysoką jakość i łatwość dostępu do usług medycznych.

– Spełniamy oczekiwania najbardziej wy-magających pacjentów, oczekujących komplek-sowej opieki medycznej, w tym również opieki szpitalnej za granicą – dodaje Krzewska.

Przychodnie Medicover są zlokalizowane na terenie całego kraju, każdy pacjent może umówić się na wizytę u lekarza w dogodnym dla niego miejscu i czasie.

Znając potrzeby pacjentów, Medicover wprowadził program „Pacjent w Centrum Opieki”, jedyny taki na polskim rynku. Pro-gram umożliwia wybór lekarza prowadzące-go, który zna historię i choroby pacjenta. Le-karz prowadzący kontaktuje się z pacjentem w przypadku nieprawidłowych wyników ba-dań, zleca konsultacje u specjalistów, udziela porad i odpowiada na pytania telefoniczne lub przez system Medicover OnLine. Jest do dyspozycji pacjentów w godzinach pracy Centrum.

– Bliska więź między lekarzem a pacjen-tem jest istotą skutecznego leczenia. Wiemy to i dbamy o komfort naszych pacjentów na każdym etapie usługi – wyjaśnia Krzewska.

– Uwzględniając potrzeby i oczekiwania pa-cjentów uruchomiliśmy Centrum Zabiegowe Q Medica, działające przy białostockim od-dziale firmy Medicover. Dzięki funduszom Unii Europejskiej urządziliśmy nowoczesną salę operacyjną wyposażoną w wysokiej jakości aparaturę medyczną.

Q Medica proponuje swoim pacjentom zabiegi z zakresu: chirurgii ogólnej, chirurgii naczyniowej, laryngologii, urologii, derma-tologii i medycyny estetycznej, ginekologii i ginekologii estetycznej.

– Idąc z duchem naszych czasów wprowa-dzamy coraz nowsze metody leczenia i diagno-styki – dodaje Agnieszka Krzewska.

Nowością są zabiegi radiochirurgiczne w laryngologii. I tu dużą popularnością cie-szy się zabieg eliminujący chrapanie, problem dotykający tak wielu pacjentów.

Jako jeden z niewielu ośrodków medycz-nych w Polsce – a jedyny na Podlasiu – Q Medica diagnozuje niedrożność jajowodów metodą HyCoSy, która jest jednym z podsta-wowych testów w ocenie płodności kobiety. Polega to na sprawdzaniu jamy macicy i jajo-wodów. Badanie takie jest wykonywane m.in. przed rozpoczęciem leczenia z inseminacją. Jest bezpieczne, trwa około dziesięciu minut i nie wymaga znieczulenia, pobytu w szpitalu ani użycia promieni rentgenowskich.

Ponadto placówka specjalizuje się w lase-rowym leczeniu żylaków kończyn dolnych, leczeniu żylaków odbytu (hemoroidów).

Swoim pacjentom Q Medica oferuje rów-nież szereg profesjonalnych zabiegów z zakre-su medycyny estetycznej. – Staramy się, żeby wykonywane zabiegi nie były tylko środkiem do osiągnięcia wymarzonego wizerunku, ale by przede wszystkim, pozwalały naszym pacjen-tom zachować młodość i dobre samopoczucie.

Centrum czynne jest od poniedziałku do piątku, w godz. od 8. do 20., a w soboty od godz. 9. do 14.

bądźmy zdrowi i cieszmy siĘ dobrym

samopoczuciemMedicover skupia się na jednym obszarze biznesu – opiece medycznej. Zapewnia kompleksową opiekę zdrowotną – od profilaktyki, opieki podstawowej i medycyny pracy, poprzez specjalistyczne konsultacje, zaawansowaną diagnostykę, stomatologię i rehabilitację, aż po leczenie szpitalne. Oferuje pacjentom opiekę zmieniającą ich życie na lepsze. Me-dicover, lider na rynku opieki medycznej w Europie Środkowo-Wschod-niej, swoją białostocką placówkę otworzył w 2010 roku.

fot m

ater

Iały

med

ICov

er

promocja

Page 20: fakty Białystok 005

20 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

Policzki cielęce na karmelizowanęj

marchewce i purée z selera z pianą chrzanową

foto

arC

H au

tora

Piąta ćwiartka to termin, którego niegdyś powszechnie używali… rzeźnicy i smakosze. Określał on fragmenty tuszy, które zostawały po rozbiorze mięsa na tzw. ćwiartki. Innymi słowy chodzi o podroby, krew, głowy, nogi i ogony. Te często niedoceniane części tuszy. Po odpowiednim przyrządzeniu mogą być prawdziwymi przysmakami.

Kuchnia polska znana jest z kaszanek, salcesonów i flaków, a nasze babcie wywar na kapuśniak gotowały na świńskich łbach. Francuzi zaś słyną z kreatywnego wykorzysty-wania podrobów, w szczególności upodobali sobie wątroby, na czele z foie gras. Jednak ten kontrowersyjny przysmak to już temat na od-rębny tekst.

Tańsze kawałki świnek i krówek zyskują coraz większe uznanie w Warszawce – prze-praszam, chciałem powiedzieć w Warszawie. Menu wielu stołecznych przybytków kulinar-nych obfituje w ogony wołowe, szpik kostny, policzki czy grasice. My w naszym ukocha-nym Białymstoku możemy co najwyżej kupić krokiet z podrobami w barze mlecznym. Nie ma co jednak załamywać rąk, przecież „piąte ćwiartki” są tanie, a w przyrządzeniu ich po-może mistrz kuchni, czyli Grzegorz Chlebo-wicz. Dziś na stół wykładamy policzki cielęce, ale, aby je zdobyć musimy poprosić rzeźnika, bo inaczej trafią do karmy dla naszych czwo-ronogów.

tekSt szef kuchni Grzegorz chlebowicz

piątka ćwiartka, czyli lepsze,

bo tańsze

na talerzu

Page 21: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 21

przygotowanie

• 4 duże lub 8 małych policzków cielęcych (mogą być też wie-przowe lub wołowe)

• 4 marchewki• 3 cebule• seler korzenny

• butelka czerwonego wytrawnego wina

• 500 ml wywaru woło-wego (lub wody)

• ziemniaki lub inny dodatek skrobiowy

• olej rzepakowy, masło

Na purée z selera• 800 g selera korzennego• 100 ml śmietanki 30 %• 100 ml mleka 3,2 %• 30 g masła• sól• pieprz

Na karmelizowaną marchewkę• 8 marchewek• 5 łyżeczek cukru• 200 ml białego wytraw-

nego wina• szczypta soli

Na pianę chrzanową• 250 ml mleka 3,2 %• 200 g chrzanu ze

słoiczka• 1000 mg lecytyny sojo-

wej (opcjonalnie)• sól do smaku

składniki

policzkiMięso trzeba zalać połową wina, dodać połowę pokrojonych warzyw i odstawić policzki w marynacie na dobę lub dwie. Zamarynowane policzki odsączyć na papierowych ręcznikach, doprawić solą i pie-przem, delikatnie oprószyć mąką. Mięso obsmażyć na oleju z dwóch stron i zdjąć z patelni, następnie zlać tłuszcz i na świeżym maśle podsma-żyć pozostałe, pokrojone w kostkę warzywa. Do półtwardych warzyw przełożyć policzki, zalać wszystko resztą wina i dusić pod przykryciem przez 3 godz. dolewając w miarę po-trzeby wywar lub wodę.

marchewMarchewki obrać, przekroić wzdłuż. Cukier wysypać na suchą patelnię i podgrzać aż zamieni się w karmel, następnie dodać wino i marchew-ki. Gotować aż marchewki zmiękną, dolewając wodę. Na końcu dodać łyżkę świeżego masła.

purÉeSeler obrany i pokrojony w kostkę podsmażyć na maśle. Dodać śmie-tanę i mleko, gotować aż zmięknie, następnie zmiksować dodając zim-ne masło, doprawić solą i pieprzem.

piana chrzanowaUżywając tetrowej pieluchy lub wy-gotowanej ścierki odcisnąć cały sok z chrzanu, dodać do mleka, posolić do smaku, dodać lecytynę. Mleko podgrzać (ma być ciepłe, ale nie gorące), następnie spienić mleko tak jak do cappuccino – można użyć ręcznego blendera. Pianę zebrać i przenieść na mięso oraz talerz.

na danie dla czterech osób potrzebujemy

Page 22: fakty Białystok 005

22 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

noszenie używanych ubrań i nada-wanie im przez to drugiej młodości nie jest zjawiskiem nowym. Kwitło wraz z rozwojem prêt-à-porter, rozszerzaniem się rynku modo-

wego i kręciło się na ogół wokół światowych centrów mody. Niekoniecznie dobrze opłaca-ne modelki często wynagradzane ubraniami z kolekcji projektantów, dla których pracowa-ły, z chęcią dorabiały do pensji sprzedając co bardziej wartościowe ciuchy, na które – do-stępne po niższej niż sklepowa cena – rzuca-ły się zachodnie modowe aspirantki. U nas szansa, że załapiemy się na sukienkę po Heidi Klum czy bluzkę po Kate Moss, jest niewiel-ka, co swoją drogą w tym drugim przypadku może i nawet cieszy, szczególnie dbających o higienę. Nie znaczy to jednak, że po naszych szmateksach zalegają rzeczy bezwartościowe. Owszem, to, co w nich znajdziemy, to często owoc opróżniania zachodniej – na przykład brytyjskiej – szafy z tego, co zbierało się tam przez ostatnie dwie dekady. Czasem (nie oszukujmy się) trafimy też na ubrania, z któ-rych właściciel ma nikły pożytek, bo nie ma go już wśród nas lub w lepszym przypadku, przykładowo, przeprowadzając się pokusił się o inwentaryzację szafy. Jednak w czasach, gdy mody przeżywają swoje revivale i co sezon projektanci puszczają oko do przeszłości, taką wadę można z łatwością przekuć w zaletę. Bo gdzież indziej znaleźć oryginalną, pięknie szytą i zupełnie niezniszczoną koszulę Hugo Bossa za siedem złotych czy Marks & Spencer za osiem? A zapytajcie się sami, czy w świe-cie męskich koszul w ciągu ostatnich dwóch dekad zmieniło się tak wiele?

– Białystok nie ma zbyt wielu sklepów fir-mowych, więc ludzie nie znają bardziej desi-gnerskich marek. A z racji, że przy zakupach kierują się właśnie markami, to wiedząc o mo-dzie ciut więcej za naprawdę małe pieniądze można kupić rzeczy, które są firmowe, ale dla przeciętnego zjadacza chleba mogą wydawać się odrobinę dziwne – mówi nam Monika Wa-silewska „Mad Alice”, fotograficzka i modowa blogerka.

I rzeczywiście. Ze szmateksowych półek najprędzej znikają te rzeczy, które noszą na sobie metki większych sieci, szczególnie tych, które białostoczanie znają z wnętrz handlo-wych galerii, jak Zara czy H&M.

– Mam na przykład marynarkę Terry’ego Muglera. To dom mody, który teraz wspiera Lady Gagę. Kupiłam ją przy okazji dostawy i kosztowała… trzy złote. W lumpeksach po-jawiają się ciuchy designerskie, ale nikt ich nie kupuje, bo są dla białostoczan chyba zbyt szalone. Spódnicę Kenzo kupiłam dwa dni po dostawie za 16 złotych – Mad Alice wymienia

nie szmata, ale modowy skarb

tekSt Paweł waliński foto Monika wasilewska/Mad Alice

Przywykliśmy myśleć, że tzw. szmateksy, lumpeksy czy – zwyczajnie – sklepy z używaną odzieżą to mekka pań w śred-nim i starszym wieku, które z brutalnością rugbisty, mordem w oczach i moralnymi oporami godnymi seryjnego morder-cy, wydzierają sobie ubrania. Właściwie, nawet nie ubrania, a nieświeżo (w najlepszym wypadku naftalino-podobnie) pachnące szmaty, na które przeciętny członek miejskiej klasy średniej nie chciałby nawet splunąć. To mit. Szmateksy w dużych miastach stały się już elemen-tem lifestyle’u. Szczególnie wśród młodych i lubiących wy-glądać nietypowo czy nawet ekscentrycznie. Postanowiliśmy więc sprawdzić jak sprawy mają się u nas.

pasek — vintage 3 zł

buty — Bally 16 zł

spódnica — kenzo 16 zł

bluzka — philosophy di alberta ferretti 12 zł

r e k l a m a

moda

Page 23: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 23

swoje zdobycze. – Wcale nie żaden vintage, tylko całkiem niedawna kolekcja. Nikt jej nie chciał. Wszystko rozbija się o to, że ludzie tego nie znają i łatwo to znaleźć, jeśli sie wie, cze-go się szuka. Podobnie zdobyłam marynarkę Yoshiego Yamamoto, inną – Paco Rabanne.

Pozostałe osiągnięcia naszej rozmówczyni to trencz Burberry za 20 złotych, Albo skó-rzane kozaki Bally za 16 złotych, a normalnie kosztują tysiąc! Vintage’owe, ale w doskona-łym stanie. Dużo spódnic D&G, czyli mło-dzieżowej linii Dolce & Gabbana. W second handach jest też, na przykład, dużo Armat-niego – dodaje blogerka.

W czasach, kiedy modowe topy okupują hipsterzy, o których mawia się, że wydają mnóstwo pieniędzy, by wyglądać, jakby wy-dawali bardzo mało, second handy mogą więc być rozwiązaniem nie tylko dla tych z nas, którzy dysponują mniejszymi funduszami. Oczywiście, każda moneta ma dwie strony. Mody jednak trochę się zmieniają i coś, co było na porządku dziennym w latach osiem-dziesiątych dziś może wyglądać groteskowo. Spróbujcie na przykład będąc szczupłym męż-czyzną kupić w lumpeksie spodnie od garni-turu. Idę w zakład, że we wszystkich będziecie

wyglądać jak spieszący się na kinderbal clown.Według Mad Alice, szperanie po second

handach może być też sposobem na dorobie-nie do pensji czy kieszonkowego.

– Jest taka grupa, Białystok Garage Sale, liczy sobie około pięciu tysięcy osób. Robisz ciuchowi zdjęcie i wystawiasz. Tam albo na

Allegro – opowiada dziewczyna. – Ludzie się na to rzucają, bo albo nie mają czasu, albo ochoty samemu szperać po szmateksach, a widzą, że to coś innego niż to, co znajdziesz w sklepach, a w czym chodzi pół miasta.

* * * I faktycznie. Trudno oprzeć się wrażeniu, że Białystok modowo się zmienia. Może nie tak szybko i skutecznie jak byśmy chcieli. Na warszawskim dworcu centralnym trudno dziś dostrzec białostockie modnisie wracają-ce z torbami wypchanymi zakupami z H&M. Nie muszą jeździć. Mają to u siebie. Podobnie inne popularne marki: Zarę, Bershkę, Pull & Bear. Nie zmienia to jednak faktu, że nasze miasto nadal wygląda pod tym względem nudno i przewidywalnie, a ludzie ubierają się jak swoje własne kopie. Dlatego warto zaszaleć i pokusić się o jakieś niecodzienne zestawienie. Jakiś element wyjęty z innej epo-ki. Coś rzucającego się w oczy i ekscentrycz-nego. W końcu, nawet jeśli nie osiągniemy zamierzonego celu, nie będziemy sobie pluć w brodę. Przecież za naszą stylizację zapłaci-liśmy ledwie kilka złotych.

r e k l a m a

moda

Page 24: fakty Białystok 005

24 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

Za nami pierwsza edycja rockowego festiwalu Mystage. jako patron medialny i chwalimy, i łajamy, a raczej

zwracamy uwagę na niedociągnięcia.

idea bardzo, bardzo słuszna. Mystage Rock Festival miał połączyć w jedno dwie koncepcje: przeglądu młodych zdolnych, mającego na celu wyłonienie z rzeszy podlaskich szarpidrutów tych, którym

wieszczy się karierę na szczeblu wyższym niż lokalny oraz występu znanych i uznanych, wspólnego koncertu, który miałby się dla mło-dzieży stać trampoliną na szczyt, to jest do pełnych blichtru salonów światowej muzycznej ekstraklasy. Cel to wyjątkowo zbożny, bo mało wszak na polskiej festiwalowej mapie imprez, które mają ambicje większe niż zarobienie na siebie jednocześnie nie umoczywszy fa-cjaty w pseudoartystycznym błocku. Organizatorom chwali się to, szczególnie, że niżej podpisany został zaproszony do festiwalowego jury, co przekładało się na niereglamentowaną ilość kanapek, wiśniowe delicje, a ostatniego dnia nawet i mniej grzeczne, a darmowe frukta.

Ze zgłoszonych 36 kapel przez eliminacje (tu w roli jury Paweł Ma-łaszyński i zespół Cochise) przedarło się 18, z czego finalnie zagrało 17. Cóż rzec o poziomie? Wykonawczo było nieźle. Nikt prawie nie ustrzegł się drobnych wpadek, a to sekcja walnęła się na synkopie, a to wokalista fałszem zaniepokoił rzesze pomieszkujących nieopo-dal kotów, a to padł prąd czy inny mikrofon. Jednak po amatorach nikt nie wymagał perfekcji, co więcej – stosunkowo wysoki poziom wykonawczy okazał się miłym zaskoczeniem. Ale miodu dosyć, czas czego innego dołożyć do beczki. Zespoły, które prezentowały się na Mystage skutecznie przekonywały, że Podlasie ze wszech miar nadal jest muzycznym skansenem, a młodzi ludzie i grają, i słuchają dokład-nie tego, czego w – nie przymierzając – 1995 roku. Z coraz słabszą nadzieją oczekiwałem więc na polskich The Smiths, na gitary jak w The Cure albo porządny odjazd folk-rockowy. Nic z tego. Metal, grunge albo punk. Często dodatkowo z przedrostkiem „-alko”, jak choćby przy okazji występu zespołu D’Dorsh, który czarował wersami w stylu: „Idziemy na browara, szczęście nam przez palce spie***la” albo Grave in Your Garden, którzy z minami dwunastolatków, co to właśnie coś zbroili wycharczeli „Szatan w odbyt gwałci cię, nie Szatanie, proszę, nie (…) Szatan wkłada ci do buzi. Nie szatanie! On za duży!”. Przy-znam, że toporne to jak rzeczony diabeł, ale w natłoku nudnawych muzycznych antyków stanowiło zabawny przerywnik.

Triumfował przypominający odrobinę Huntera zespół Polska B, który jako jeden z nielicznych miał w repertuarze piosenki różniące się jedna od drugiej, a i instrumentów umiał użyć zgodnie z przezna-

czeniem, nie do prac gospodarskich na przykład. Nagrodą były trzy wspólne koncerty z gwiazdą festiwalu, zespołem Luxtorpeda. Drugie miejsce (realizacja teledysku) przypadło warszawskiej formacji Stra-ight Minds, która w ramach wszelakich podgatunków punka wykazała się imponującą erudycją. Mieli też dobre piosenki, fajnego frontmana i jako jedyni otarli się o nerwową post punkową pulsację. Ostatni na pudle byli Idee Fixe (realizacja płyty), którzy z powodzeniem połączyli progresywne granie z grindcore’ową brutalnością. Nadmienić należy, że był to ich – uwaga – drugi koncert w tym składzie i pod tą nazwą.

Kompletnym zaskoczeniem okazał się za to koncert finałowy. Wę-glówka, na której się odbywał to nie Narodowy, a Luxtorpeda to nie U2, a jednak frekwencja była powalająca. Mimo solidnej ceny biletów fani rzetelnego łojenia stawili się karnie i w większej, niż oczekiwa-na liczbie. Przybyli reprezentanci wszystkich pokoleń, od tych, co to ledwie od ziemi odrośli, a na chleb mówią „pep”, po tych ze skrońmi osypanymi siwizną, którzy chleb nazywają podobnie, ale już z innego powodu. Choć znaczna większość publiczności przyszła zobaczyć gwiazdę wieczoru, support przyjęto bardzo sympatycznie, a tempera-tura na sali – mimo listopadowego chłodu – rosła z minuty na minutę aż po moment, kiedy co bardziej hardzi fani postanowili poświecić nagimi (i w ich przypadku anemicznymi) klatami. Były skoki, okrzyki, crowd surfing i wszelakie rockowe swawole. Było też to, co bardzo często okazuje się mroczną stroną rockowych koncertów, a mianowicie gęsty, kłujący w nozdrza zapach rozgrzanego potu. Kilkudniowego. Stąd nasz apel: fanie rocka, higiena osobista podstawą harmonijnego życia społecznego

Podsumowując: trudno było oczekiwać po debiutującej imprezie, w dodatku borykającej się z problemami finansowymi gwiazd formatu stadionowego albo ilościowego ich zatrzęsienia. Jednak w ramach możliwości organizatorzy przygotowali imprezę sprawną, ze zbożnym celem w postaci promocji młodych zdolnych i frekwencyjnie udaną. Tegoroczna edycja to więc całkiem sensowny rozbieg. Rozbieg, bo pla-ny na kolejne edycje są i są imponujące. MyStage ma bowiem otwierać się na ludzi i brzmienia zza naszej wschodniej granicy, a później także i na Zachód. Impreza o formacie europejskim w niewielkim wszakże Białymstoku? Ja jestem za. Ale to już zależy od szczodrości i chęci sponsorów. A tych festiwalowi życzę w wielkiej obfitości. Trzymam kciuki. Także te u stóp.

mali ciałem, wielcy duchemtekSt Paweł waliński foto Piotr Narewski

muzyka

Page 25: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 25

jak udało się wam dostać na support do kazika na żywo?Marcin Aniśko Może to się wydać zabawne, ale z ogłoszenia. Agen-cja artystyczna, która organizuje tej jesieni serię koncertów w Hali Mięsnej szukała supportów. Wysłaliśmy nasze nagrania w niedzielę. Następnego dnia dostaliśmy odpowiedź, że gramy przed Kazikiem. Byliśmy mile zaskoczeni.

należą się wam gratulacje. przed białostockimi występami kazika czy też innych gwiazd tego formatu raczej nie było przedskoczków.

MA To prawda. Też nie przypominam sobie, bym słyszał białostockie grupy występujące przed gwiazdami. Dobrze, że w tym roku to się zmieniło. Myślę, że w naszym mieście jest tak dużo ciekawych kapel, że przy supportowaniu jest z czego wybierać.

ostatnio wygraliście mystage festival. jak wrażenia?MA To chyba pierwszy taki konkurs rockowy na Podlasiu, na pewno pierwszy w Białymstoku i niespotykana nagroda główna, czyli dwa występy na trasie przed kapelą Luxtorpeda. To nas bardzo zachęciło do udziału w przeglądzie kapel. A rywalizacja była ogromna, naprawdę wysoki poziom zespołów. I udało się, Polska B zwyciężyła – ogromna radość i niesamowite uczucie zwycięstwa.

wcześniej knż. teraz luxtorpeda. pozostaje tylko spytać, jak się grało?MA To był nasz najlepszy koncert. Przyszło bardzo dużo ludzi, fakt że na koncert Luxtorpedy, ale byli też tacy, którzy już znali nasze teksty i śpiewali razem z nami. My się bawiliśmy świetnie i widać było jak to nasze granie porusza ludzi. Natomiast chłopaki z Luxtorpedy to bardzo pozytywni ludzie, przyjemnie się z nimi gadało za kulisami. A po naszym koncercie usłyszeliśmy od nich kilka pozytywnych opinii.

wyróżnia was chwytliwa nazwa. skąd pomysł na polskę b?MA To taki nasz protest przeciwko myśleniu niektórych, że Polska B to totalny syf. Prawda jest taka, że jeżdżąc po kraju nie widać jakiejś diametralnej różnicy między terenami na wschód i zachód od Wisły. Białystok jest naprawdę nieźle rozwiniętym miastem.

wszystkie wasze teksty są w języku polskim. kto zajmuje się ich pisaniem?MA Czuwa nad tym Rafał, ale staramy się to robić wszyscy. Każdy z nas daje jakieś zaczątki tekstów. Działa to trochę na zasadzie burzy mózgów. Rafał ma możliwości, by sam pisać, ale woli, jak podrzuci się mu kilka pomysłów. Dlatego też teksty są najczęściej o tym, z czym się spotykamy na co dzień. Trzeba przyznać, że w większości traktują one o stosunkach damsko-męskich. Chociaż jest np. jeden tekst o śmierci i końcu świata.

a jakie kapele są dla was inspiracją?MA Gramy surowego rocka z elementami grunge’u. Myślę, że sporo czerpiemy z twórczości wielkiej czwórki z Seattle, czyli Pearl Jam, Nirvany, Soundgarden i Alice in Chains. Na pewno takie sławy jak Led Zeppelin, Hendrix czy Bugdie miały ogromny wpływ na naszą twórczość. Z polskich zespołów bardzo lubimy Illusion i Acid Drin-kers. Ja osobiście inspiruję się stylem śpiewu nieżyjącego już Layne’a, który był wokalistą Alice in Chains.

w czerwcu tego roku zdobyliście pierwsze miejsce na festiwalu bluesowym w siemiatyczach. to trochę dziwne, bo z bluesem to raczej wiele wspólnego nie macie.

MA To prawda. Sami się zdziwiliśmy. Z drugiej strony patrząc, każdy rodzaj muzyki ma coś z bluesa. Oceniali nas sławni bluesmani – Sła-wek Wierzcholski i Jan Błędowski. I wydaje mi się, że chodziło im bardziej o przekaz energetyczny niż o surowego bluesa. Bo z tego, co widziałem – jak Panowie z Nocną Zmianą Bluesa skaczą po scenie – przekaz energii był ogromny. Poza Siemiatyczami zdobyliśmy też trzecie miejsce na festiwalu Rock Master Reaktywacja w Pabianicach.

supraślu graliście z zespołem cochise pawła małaszyńskiego. jak to jest spotkać na żywo kogoś, kogo ogląda się na kinowym ekranie?

MA Bardzo przyjemnie. Cochise to fajne chłopaki. Grają świetną mu-zykę. A Paweł Małaszyński to równy gość. Szczególnie podobała mi się jego rola w filmie „Skrzydlate świnie”. Tym bardziej było mi miło zamienić z nim kilka zdań.

polska b jest naprawdĘ nieźle rozwiniĘta

Z Marcinem Aniśko, wokalistą Polski B rozmawia Tomasz Mikulicz

zespół polska b tworzą Marcin Aniśko wokal, BaS Marek Ksepko gItara Rafał Zalewski perkuSja

muzykafo

t pIo

tr N

arew

SkI

Page 26: fakty Białystok 005

26 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

r e k l a m a

dzieje się w mieście

shortlist

mat

erIa

ły p

raSo

we o

rgaN

Izat

orów

i move youTeatr Dramatyczny im. A. Węgierki 25 listopada, godz. 19. – PREMIERA

Spektakl taneczno–aktorski, którego moty-wem przewodnim będzie zaprezentowanie w niekonwencjonalny sposób trzech niezwy-kłych miłości, ich dramatyzmu, poświęcenia i pasji, jakie towarzyszą kobiecie i mężczyź-nie. Zobaczymy walkę o miłość przepełnioną emocjami, namiętną, pasjonującą, wyrażoną za pomocą ruchu ciał i słowa. Za reżyserię oraz choreografię odpowiada Maciej Zakli-czyński, a konsultację artystyczną – Agniesz-ka Korytkowska-Mazur. Kostiumy zaprojek-tuje osobiście Stefano Terrazzino.

wyjedź zostań – wystawa w ramach cyklu wyjechani (na marginesie fot. rafał siderski)Centrum im. Ludwika Zamenhofa9 listopada – 5 grudnia

Wystawa Rafała Siderskiego, fotografa po-chodzącego z Białegostoku, dzięki której pró-buje poznać swojego tatę, którego zna tylko ze zdjęć. „Kim był? Jak wyglądał? Co lubił, a czego nie? I wiele więcej pytań.”

ani mru mru – nuda rutyna i odcinanie kuponówWyższa Szkoła Finansów i Zarządzania2 grudnia, godz. 16. i 19.

Kabaret Ani Mru Mru z nowym programem „Nuda, rutyna i odcinanie kuponów”, czyli Marcin Wójcik, Michał Wójcik i Waldemar Wilkołek po raz kolejny przyprawiają publicz-ność o bóle brzucha ze śmiechu.

sarakina – dance of fireBOK, klub Fama16 listopada, godz. 20.

Koncert promujący najnowszą płytę pol-sko-bułgarsko-czeskiej grupy Sarakina, która tworzy bałkańską muzykę etniczną. Kompozycje z najnowszej płyty wciągają słuchacza w intrygującą muzyczną podróż po Bałkanach. Pełne ekspresji ogniste tańce z wyeksponowanym iskrzącym brzmieniem dud, ludowych skrzypiec gadułki czy klarne-tu kontrastują z lirycznymi i nostalgicznymi balladami o melodyce okraszonej nutą akor-deonu i bałkańskiego fletu kaval.

jesień z bluesemBOK, kino Forum i klub Fama22, 23, 24, listopada

W trakcie trzech dni tegorocznej edycji zo-baczymy i usłyszymy wiele znakomitych oso-bowości. W kinie Forum m.in. The Jackson Singers (USA), Magda Piskorczyk – w hołdzie Mahalii Jackson, Big Daddy Wilson (USA), Sławek Wierzcholski i Nocna Zmiana Bluesa, Jan Błędowski, Boogie Boys, Romek Puchow-ski Plus Keith Dunn (USA), Grzegorz Grzyb, Wojtek Garwoliński oraz Moreland & Arbuc-kle (USA). Zaś w Famie – Around the blues, Tomek Kamiński i przyjaciele.

Festiwalowi będzie towarzyszyć wystawa Krzysztofa Szafrańca JAZZ Landscape.

żubroffka – vii miĘdzynarodowy festiwal filmów krótkometrażowychKino Forum5 – 9 grudnia

Jest imprezą otwartą i bez granic, szanującą odmienność oraz różnorodność, tak charak-terystyczną dla podlaskiej ziemi, miejscem spotkań twórców otwartych na ŚWIAT, LU-DZI, posiadających poczucie HUMORU oraz ceniących NATURĘ i jej wytwory. Festiwal stara się być platformą wymiany nowocze-snych idei i myśli, która umożliwia kreatywne spotkania twórców ze Wschodu i Zachodu.

patr

onat

Page 27: fakty Białystok 005

Aby ponownie nie zaskoczył nas pierwszy atak śniegu i mrozu, warto przygotować samochód, który – tak jak i my – potrzebuje odpowiedniego „obuwia” na zimę. Czyli właściwych opon.

przygotowania do zimy powinniśmy za-cząć od najważniejszego elementu, de-cydującego o przyczepności na jezdni.

Wbrew powszechnym sugestiom, opon nie trzeba wymieniać, gdy spadł pierwszy śnieg, a na trawnikach pojawił się szron.

Dopiero dłuższy spadek temperatury do 6-7 stopni Celsjusza to znak, że czas na zmia-nę ogumienia. Od tej temperatury struktura letnich opon zaczyna twardnieć, skutkując za-grożeniem na drodze. Tymczasem zimówkom mróz nie czyni żadnych szkód, są bowiem wystarczająco miękkie, nawet przy kilkuna-stostopniowym mrozie.

Tak naprawdę opona zimowa to nazwa marketingowa. W rzeczywistości trzeba raczej mówić o oponach śniegowych. Wzór bieżnika i lameli(specjalne nacięcia na klockach bież-

nika) zaprojektowano w nich tak, by opona miała jak najlepszy kontakt z podłożem po-krytym śniegiem lub błotem pośniegowym.

Wybierając opony na zimę musimy wie-dzieć w jakich warunkach będziemy jeździć najczęściej. Są opony przystosowane do lodu lub głębokich zasp, ale do jazdy głównie w mieście wystarczy ogumienie, które radzi sobie ze średnim oblodzeniem. To z kolei oznacza, że nawet zimą na suchej i bezśnież-nej drodze lepsze są opony letnie. Tak samo jest w przypadku deszczu i tzw. aquaplaning. Na mokrym opony letnie zapewniają więk-szą stabilność niż zimówki. Dlatego decydując się na wyminę powinniśmy więc kierować się zmianą pogody (obserwujmy prognozy), a nie konkretną datą.

Wybierając opony zimowe pamiętajmy, że

powinny one być o jeden rozmiar węższe niż letnie. Przy mniejszej przyczepności i podczas jazdy po sypkim śniegu ważny jest bowiem nacisk samochodu na jednostkę powierzchni. Im węższa opona, tym mniejsza powierzchnia styku z nawierzchnią, ale więk-szy nacisk jednostkowy. To pozwala lamel-kom z zimówek lepiej „wgryzać się” w śnieg, czyli zwiększać przyczepność.

Jeśli więc opony letnie mają rozmiar np. 205/55, to zimówki powinny być 195/60 (wyższy profil, który oznacza stosunek wy-sokości opony do szerokości, czyli 60 proc. ze 195 mm).

Najtańsze opony kupimy już od 150 zł/szt., a te z segmentu premium przekraczają i 1200 zł/szt. Jeśli opony zimowe już mamy ich mon-taż z wyważeniem kosztuje od 70 do 100 zł. Przechowanie kompletu opon w serwisie to wydatek rzędu 60 – 80 zł.

tekSt Paweł Mierzejewski

ważny tip Jeśli mamy tylko dwie opony zimowe – bez względu na to czy napędzany jest tył, czy przód auta – zakładajmy je wyłącznie na tylną oś!

r e k l a m a

motofo

t mat

pra

Sow

e CoN

tINe

Ntal

po pierwsze, zimą opony zimowe

Page 28: fakty Białystok 005

28 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok

co roku o tej porze szkoły językowe przypominają nam, że po raz pięt-nasty trzeba wreszcie, raz a dobrze, wziąć się za angielski, odświeżyć niemiecki albo zupełnie od począt-

ku przyswoić sobie francuszczyznę. I chyba jest taka potrzeba – pomyślałem sobie widząc na jednym z warszawskich pubów szyld „Feel yourself at home!”. Miało to chyba znaczyć: „Czuj się, jak u siebie w domu”, wyszło „Ob-macuj się u siebie w domu!” Co może nie jest głupim apelem, ale trudno sądzić, że za-mierzonym. Jeszcze bardziej niezamierzony napis widział mój kumpel w moskiewskim hotelu. „You are invited to take advantage of the chambermaid”, czyli: „Zachęcamy do wykorzystania pokojówki.” Nie wiem, czy ta-kiego napisu nie było w hotelu, gdzie nocował niegdyś Dominik Strauss Kahn. To by mogło być okolicznością łagodzącą.

Pomyślałem sobie, że nie ma co przyganiać niczym kocioł garnkowi lub – jak mówią An-glicy – garnek kotłowi i trzeba samemu zabrać się za naukę. Ruszyłem zatem do księgarni ję-zykowej. Z półek krzyczały do mnie kolorowe okładki i optymistyczne tytuły. Najbardziej optymistyczny brzmiał: „Chiński w miesiąc” Nie wiem, jak to możliwe. Mój znajomy po pół roku nauki chińskiego potrafił napisać je-dynie „Pan Tama ma krosno”. Może metody są teraz skuteczniejsze. Wybrałem sobie kurs arabskiego i po tygodniu ugrzęzłem na etapie artykułowania czterech różnych gardłowych głosek „h”. Jak powiada instrukcja, jedno „h” jest podobne do charczenia Lorda Vadera, drugie – do odgłosu konającego astmatyka, trzecie to buczenia kanalizacji, a czwarte (to, którego używa się do wyznania miłości „ana habik”) ma naśladować charczenie zmęczone-go psa. Z tego co wiem, w Polsce naśladowanie charczącego psa przy wyznawaniu miłości nie należy do dobrego tonu. Ale co kraj, to oby-czaj. Gdy moja przyjaciółka z Opola żegnając

bez barierytekSt krzysztof szubzda

fot.

z arC

H. a

utor

ów

panta rhei. Wszystko płynie. Płynie i nasze życie, często więc opuszcza-jąc rodzinne miasto, żeby studiować albo za pracą nie zakładamy, że oto czas koło zatoczy. I znajdziemy się

znowu w znanych z młodości stronach. Wi-nien temu jest coraz częściej świadomy wybór. Bo Białystok nie jest już miastem „B”, jak wy-dawało się jeszcze dekadę temu.

Wtedy obraz Białegostoku w umysłach mieszkańców reszty Polski był jednoznacz-ny: ot lud prosty, co ze Wschodu – jak nie przymierzając bolszewiki – do miasta zjechał. Po polsku mówią, ale nie do końca. Zaciąga-ją jak kacap i śledziem od nich na kilometr jedzie, a jak coś jedzą, to ze skwarkami albo z ziemniaków. Część moich znajomych trafiw-szy do stolicy uginała kark pod zmasowanym atakiem stereotypów. Niektórzy zaś głośno, z ironią i żartem, walczyliśmy o dobre imię Podlasia. Bo dlaczegóż nie? Wszak węglem utytłani nie chodzimy (Śląsk), nie krążą le-gendy o naszym skąpstwie (Kraków, Poznań) albo o zwiększonym udziale chłopów w spo-łeczeństwie (Warszawa).

Ofensywa białostoczan na uczelnie in-nych miast przyniosła pozytywne skutki. Jako ambitni i zaradni, nie ustępowaliśmy tym z Polski „A”. Mit o ludziach z miasta, gdzie kozy wypasa się na ulicach, a nocą pali ogniska, by owych kóz nie rozszarpały po-larne niedźwiedzie padł. I dobrze, bo i samo miasto poczęło się zmieniać, a ci wyjechani stanęli przed nowym wyborem. Zostać czy jednak wrócić. Część z was pewnie stuka się

całkiem fajne

miejsce na ziemitekSt: Paweł waliński

się w strugach deszczu szepnęła mi po nie-miecku: „Immer wann es regnet, denke ich nur an dich” 1, to też najpierw przypomniała mi się okupacja, a dopiero później pomyśla-łem, jakie to było słodkie. Groźnie brzmiąca kołysanka„Schlaf, Kindchen, schlaf! / Und blök nicht wie ein Schaf ” 2 też musi być na swój sposób miła, bo niemieckie niemowlęta jednak od tego usypiają.

Ech, obcy język, to prawdziwa puszka Pan-dory lub jak mówią Czesi: Pandořina skříňka. Pewien znajomy w zeszłym roku zdając ustny egzamin z rosyjskiego poległ na pierwszym pytaniu: „Kak wasza familia?” 3. Odpowiedział grzecznie: „Haraszo, spasiba” 4.

Mam też kolegę, który poległ na niwie ro-mansowej, gdyż używał wobec partnerki słów obcych, których nie rozumiał. A partnerka nawet nie rozumiała, że on ich nie rozumie. Otóż w trakcie czułego tańca dziewczynie przypomniało się nagle, że ma chłopaka. Mój znajomy poczuł więc, że musi powiedzieć coś, co sprawi, że znów o nim zapomni. Nie znalazł nic stosownego w języku polskim, więc syknął jej kusząco: „Daj spokój. Me-mento mori!” 5. I zanim się spostrzegł, jak się wygłupił, dziewczyna przytuliła się bliżej i z zachwytem odparła: „Wow, jeszcze nikt nie podrywał mnie po niemiecku”. Jakoś mu się udało. Czego nie można powiedzieć o in-nym znajomym, który ściskając się w tańcu z powabną Rosjanką usłyszał jej krótkie: „Nie stisniajsa” 6 i… poluzował uścisk.

1 Zawsze kiedy pada deszcz, myślę tylko o Tobie. (niem.)

2 Śpij dziecię, śpij. Już nie becz jak owieczka. (niem.)

3 Jak ma Pan na nazwisko? (ros.)

4 W porządku. Dziękuję. (ros.)

5 Pamiętaj o śmierci! (łac.)

6 Nie krępuj się. (ros.)

felieton

r e k l a m a

Page 29: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 29

w czoło: Po cóż wracać zaznawszy upragnio-nego awansu? Odpowiadam tedy: Nie dosyć, że ów awans jest dziś kwestią mocno dysku-syjną, to w dodatku Białystok stał się fajnym miejscem. Z powodów, których rezydenci mogą ze swej perspektywy nie dostrzegać. Raz – wielkość. Pomieszkawszy w stolicy dekadę, przyzwyczaiłem się do takich odle-głości, że przejechanie Białego wydaje się wy-cieczką do toalety na wieczorne siusiu. Czyli oszczędzamy czas, a przeciętna rodzina nie musi szukać ciszy i spokoju wiele kilometrów za miastem, co bije po kieszeni, bo trzeba sa-mochodu, a paliwo drogie. Może więc znaleźć swój kąt na ziemi w obrębie miasta i I strefy publicznej komunikacji.

Dwa – ceny. Jako wolny strzelec mogę sobie pozwolić na komfort pracy zdalnej. To ozna-cza, że zlecenia mogę przyjmować także z re-dakcji warszawskich. Zarabiam tam, wydaję tu, a różnica w stawkach i cenach jest zauwa-żalna. Nie mówię tylko o cenach mieszkań, chodzi mi o najprostsze rudymenty: jedzenie, ubranie (o Białymstoku jako Edenie lumpek-

sów piszemy na str. – red.) czy agd. Trzy – zieleń. Podlasie zwie się Zielonymi

Płucami Polski, bo nagromadzenie parków, skwerów czy małych rabatopodobnych połaci roślinności jest tu niespotykane. Nieważne, w jakiej części miasta się mieszka, zawsze jest jakiś skrawek trawy w pobliżu. A jeśli brak zieleni, to do centrum blisko, a tam Planty z wielkim placem zabaw za unijne dotacje.

Cztery – czystość. Im częściej ostatnio krą-żyłem na trasie Białystok-Warszawa tym bar-dziej uderzał mnie warszawski brud. W sto-sunku do stolicy i większości innych miast w kraju jesteśmy oazą czystości i porządku. Odświeżone elewacje, eleganckie choć nadal nieco małomiasteczkowe centrum, schlud-na kostka. Wszystko jak pod linijkę i często sprzątane.

Pięć – coraz lepsza edukacja. Z całkowitych nizin UwB podnosi się i ma pewne sukcesy – np. wydział prawa, który w tegorocznych ran-kingach pobił i UW, i Jagiellonkę. Mało? Jasne, że stolicą rozrywki i zagłębiem koncertowym Białystok raczej nie będzie. Ale jak często cho-

czyli program RODZINA NA SWOIM

od3.800zł/m2

OSIEDLE W DOLINIEul. Produkcyjna

Mama, Tata, ja i Mieszkanko!

yp.com.pl

dzicie na koncerty? Wieczór spędzić macie gdzie, muzyki na żywo też w naszym mie-ście nie brakuje, a raz na jakiś czas można pojechać do Warszawy czy innych Katowic. Zrozumieć trzeba tylko jedno. Powyższa wyli-czanka może nie mieć szczególnego znaczenia dla dwudziestolatka, który chętnie rzuci się w wielkomiejski wir imprezowy. Może na-tomiast być zachętą dla tych, którzy się już wybawili, a chcą przyjaznego środowiska dla swoich dzieci. Tych, którzy cenią spokój, ale nie odmówią sobie kilku procentowych sza-leństw w miesiącu i wrócą do domu taksów-ką. To idealne miasto dla trzydziestolatków. W nich upatrujmy nowej miejskiej klasy śred-niej, im kibicujmy. I ze wszech miar strzeżmy się pomysłów, by Białystok zrobić metropolią, molochem. Ceńmy to, co mamy, bo niektórzy nam tego zazdroszczą. I gdy staniecie w korku gotowi kląć jak szewc, pomyślcie, że oto żyje-my w mieście, które (choć ma swoje wady) jest całkiem fajnym miejscem na Ziemi.

felieton

r e k l a m a

Page 30: fakty Białystok 005

7 POKUSSłonimska 2

ABC AUTOPogodna 63/1

AGNES Pogodna 11g lok. 1

AKCENTRynek Kościuszki 17

ALCHEMIA PUB Lipowa 4

BIERHALLERynek Kościuszki 11

BOKLegionowa 5

CARE LINEZagumienna 9/1 lok.1

CENTRUM COSMETICAWesoła 16

CENTRUM NAUKI I BIZNESU ŻAKśw. Rocha 6 lok. 15

COLOSSEUMKopernika 5

CZARCI PUB&JADŁOSkłodowskiej-Curie 3

D3STUDIOJaroszówka 63

ENERGY ZONEKawaleryjska 22a

ESKULAPNowy Świat 11c Malmeda 6 Białówny 9/1

ESPRESSO BARAlfa Centrum, poziom 2 lok. 27

E-SZLUGIWyszyńskiego 6a lok. 26

FENIKS CAFE św. Mikołaja 1 lok. 4

FIRE STEP STUDIO TAŃCAWasilkowska 85/1

FITNESS PLACE PEJO Leszczynowa 25

FREE – WAYMalmeda 19 lok. 25 św. Rocha 14a lok. 11

FUKS PIZZERIAGrochowa 3

FUTU SUSHILipowa 12

GOSPODA PODLASKA Żelazna 9

GRAM OFF ONMalmeda 17

GRODNOSienkiewicza 28

GUNGA CAFEAlfa Centrum, poziom 0 lok. 13

HIALURONStarobojarska 12 lok. 8u

HOTEL 3 TRIO Hutowa 3

HOTEL BRANICKIZamenhofa 25

HOTEL PODLASIE27 Lipca 24/1

INSTYTUT URODYWarszawska 57 lok. 4

INWERSJA DECORATORIUMSkładowa 11

JUBILECHSłonecznikowa 21

KAMELEONBiałówny 4 lok. 19Białówny 5 lok. 11Malmeda 13 lok. 25

KAWELINLegionowa 10

KLUB ROTUNDAŻelazna 9

KPKMSkładowa 11

KSIĄŻNICA PODLASKAKilińskiego 16

KULA HULAJurowiecka 31

LABALBALWarszawska 21 lok. 3

LATIN STUDIOChoroszczańska 23

LIPCOWY OGRÓD27 Lipca 24/1

LONDON ACADEMYHetmańska 8

MANIAC GYMWarszawska 79a

OLIVIERO AUTO HANDELSkładowa 11

OPERA I FILHARMONIA PODLASKAOdeska 1

OPRAWA OBRAZÓW RAMKOCiepła 1

PIZZA SAVONARynek Kościuszki 8 Pogodna 11F Legionowa 9/1

PLANETA URWISAGaleria Biała lok. 203

POKLINIKA ARCISZEWSCYZamenhofa 19

PRUSZYNKA Grochowa 3

QMEDICA Waszyngtona 30/1U

SALON FRYZJERSKI MASS Wiadukt 5 lok H3

SATINELLE STUDIO KOSMETYCZNE Wrocławska 49a lok. 1a

STUDIO KOMNATA FRYZUR 27 Lipca 24/1

STUDIO LINE Słonimska 12

STUDIO WIZAŻU I KOSMETYKI BUDUAR 27 Lipca 24/1

SUPERNOVA DENTAL CLINIC Warszawska 39 lok. 8

TAKE2GO Atrium Biała

TOTEM STUDIO 27 lipca 30

VILLA TRADYCJA Włókiennicza 5

WARSZAWSKA 39 Warszawska 39

WILLA PASTEL Waszyngtona 24a

TOTEM STUDIO

tu nas znajdziesz

Page 31: fakty Białystok 005

facebook.com/fakty.Bialystok faktyBiałystok 31

Page 32: fakty Białystok 005

32 faktyBiałystok facebook.com/fakty.Bialystok