Europejski Stadion Kultury - program 2011

48
Honorowy Patronat Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej Bronisława Komorowskiego Europejski Stadion Kultury

description

Program projektu.

Transcript of Europejski Stadion Kultury - program 2011

Page 1: Europejski Stadion Kultury - program 2011

Honorowy Patronat Prezydenta Rzeczypospolitej Polskiej

Bronisława Komorowskiego

Europejski Stadion Kultury

Page 2: Europejski Stadion Kultury - program 2011

3

Spis treści

Powitanie Bogdana Zdrojewskiego, Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego

Rzeczypospolitej Polskiej 5

Powitanie Mychajła Kułyniaka, Ministra Kultury i Turystyki Ukrainy 7

Powitanie Tadeusza Ferenca, Prezydenta Miasta Rzeszowa 9

Idea 11

Program Europejskiego Stadionu Kultury 13

Felieton: Trening snu, Michał Okoński 19

Akcje 23

Wywiad: Jestem tak samo związana z jednym i z drugim krajem

Z Olgą Pasiecznik rozmawia Eliza Orzechowska 29

Strefa muzyki 35

Wywiad: Jest wiele tematów, które mogą jednoczyć

Z Jerzym Hoffmanem rozmawia Iryna Kołodijczyk 47

Sztuki performatywne 53

Felieton: Kronika jednego zboczenia, Jurij Andruchowycz 61

Sztuka na terenie 65

Felieton: Dusza czy duszaaa, czyli podwórko – świat, Olena Leonenko 69

Teatr 73

Felieton: Od Pawłyczki do?, Bohdan Zadura 79

Spotkania i debaty 83

Miejsca festiwalowe 88

Organizatorzy 90

Polsko-ukraińskie projekty Narodowego Centrum Kultury 94

Page 3: Europejski Stadion Kultury - program 2011

4 5

Pawilon polski na EXPO 2010 w Szanghaju

Powitanie

Szanowni Państwo,

ogromnie się cieszę, że już dziś – rok przed rozpoczęciem Euro 2012 – inaugurujemy wspólnie ze Stroną Ukraińską projekt Europejski Stadion Kultury, którego celem jest przybliżenie bogactwa i różnorodności na-szych kultur oraz uwypuklenie ich cech wspólnych.

Europejski Stadion Kultury to program budowy partnerstwa między Polską i Ukrainą poprzez popularyzację wspólnego dziedzictwa kultu-rowego. Program obejmuje działania społeczne i kulturalne, a także wydarzenia artystyczne przedstawiające różnorodność i atrakcyjność dorobku kulturowego naszych krajów złączonych tak piękną, choć momentami niełatwą historią. Wzmocnienie współpracy między Pol-ską i Ukrainą, budowanie wizerunku naszych krajów, a także stworze-nie wspólnej przestrzeni do wymiany doświadczeń i inspiracji to kolej-ne ważne cele, jakie stawiają sobie organizatorzy Europejskiego Stadio-nu Kultury. Dlatego w programie znalazły się polsko-ukraińskie projekty artystyczne, społeczne i edukacyjne – w tym projekty integrujące młodzież z Polski, Ukrainy i innych krajów Europy Wschodniej.

Liczę, że Europejski Stadion Kultury stanie się impulsem, który pobudzi jeszcze większe zainteresowanie polską i ukraińską kulturą gości, którzy przyjadą z całego świata na rozgrywki Euro 2012, przełamie stereotypy i pomoże budować szacunek i tolerancję dla innych kultur. Poprzez swój potencjał, zakres zaangażowania i zasięg działań będzie platformą wy-miany poglądów i umiejętności, wpisującą się w hasło mistrzostw: „Ra-zem tworzymy przyszłość”, a także stanie się rozpoznawalnym znakiem rozgrywek Euro 2012.

Jestem szczerze przekonany, że Europejski Stadion Kultury stanowi istot-ne dopełnienie działań realizowanych w ramach przygotowań do Euro 2012, a także, że jego efekty będą trwałe i widoczne również po zakoń-czeniu mistrzostw.

Bogdan ZdrojewskiMinister Kultury i Dziedzictwa Narodowego RP

fot.:

arc

h. W

WAA

Page 4: Europejski Stadion Kultury - program 2011

6 7

Sobór Św. Zofii, Kijów

Szanowni Państwo,

mam wielki zaszczyt i przyjemność powitać Państwa z okazji rozpoczę-cia tego wspaniałego i nieprzeciętnego projektu – Europejskiego Stadio-nu Kultury!

Ukrainę i Polskę od pradawnych czasów nierozerwalnie łączą duchowe i kulturalne związki. W ciągu wielu wieków nasze kultury wzbogacały się nawzajem, były natchnieniem dla kolejnych pokoleń artystów, two-rzyły unikalny w swej istocie dialog kulturalny, który dotyczył najlepszych osiągnięć naszych narodów. Jestem przekonany, że dzisiejsza Polska nie byłaby możliwa bez Ukrainy, a dzisiejsza Ukraina – bez Polski. Bóg wy-znaczył naszym narodom wspólne życie, wspólną historię, wspólne pra-gnienia, wspólną przestrzeń kulturalną.

Teraz, w XXI wieku, odwołując się do tych wspólnych korzeni historycz-nych i duchowych, mogę stwierdzić, że nasze narody – to dwaj bracia, którzy już nigdy nie będą mogli podążać różnymi drogami.

Czasy szybko się zmieniają i te wyzwania, które stoją przed naszymi narodami, szczególnie odnośnie do zagadnień współpracy kulturalnej, wymagają nowego podejścia i rozwiązań. Jestem przekonany, że takie projekty, jak Europejski Stadion Kultury, mogą z godnością podjąć to zadanie i dać impuls do rozwoju współpracy kulturalnej naszych brat-nich narodów.

Jestem głęboko przekonany, że kluczowym słowem we współpracy mię-dzy Ukrainą i Polską jest zjednoczenie. Zjednoczone wysiłki sprawiły, że zostaliśmy gospodarzami Mistrzostw Europy w Piłce Nożnej Euro 2012, a wspólny projekt Europejski Stadion Kultury umożliwi nam zaprezento-wanie społeczności europejskiej i międzynarodowej współczesnych osią-gnięć kultury ukraińskiej i polskiej.

Pragnę z całego serca przywitać wszystkich organizatorów projektu, uczestników i zwiedzających, życzyć twórczego natchnienia i przyjem-

Powitanie

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

nych wrażeń podczas imprez zorganizowanych po to, byśmy połączyli się w ramach tego Europejskiego Stadionu Kultury.

Mychajło Kułyniak Minister Kultury i Turystyki Ukrainy

Page 5: Europejski Stadion Kultury - program 2011

8 9

Szanowni Państwo,

to wielki zaszczyt dla Rzeszowa, że może zaprezentować się na arenie międzynarodowej podczas Europejskiego Stadionu Kultury. Rzeszów – stolica województwa podkarpackiego, największy ośrodek przemysłowy, kulturalny i akademicki południowo-wschodniej Polski, w wyniku prowa-dzonego od siedmiu lat procesu poszerzania granic, zwiększył swoją po-wierzchnię z 53 km2 do 117 km2.

Jego położenie geofi zyczne na transeuropejskich szlakach komunikacyj-nych, bliskość Międzynarodowego Portu Lotniczego oraz powiększająca się baza hotelowa, stwarzają dogodne warunki dla turystów odwiedza-jących ten region Polski. Dużą atrakcją w ostatnich latach jest jedyne w Polsce Muzeum Dobranocek oraz Podziemna Trasa Turystyczna, któ-rą w ostatnich czterech latach zwiedziło ponad 200 tysięcy osób. Oko-liczne malownicze wzgórza, ośrodki SPA, stadniny koni, ścieżki rowe-rowe, baseny, stadiony i korty tenisowe zachęcają do aktywnego spę-dzania czasu.

Rzeszów ma znakomity – światowy – potencjał, tworzony przez ludzi pochodzących z naszego miasta i regionu, jak np.: Adam Harasiewicz, Wojciech Kilar, Józef Szajna, Jerzy Grotowski, Tadeusz Kantor, Franciszek Starowieyski, Zdzisław Beksiński, Tadeusz Nalepa, Stan Borys, Zygmunt Kukla, Tomasz Stańko. Obecnie, w dobie społeczeństwa konsumpcyj-nego, kultura stanowi o dużej atrakcyjności miasta. Wpływa bowiem na poczucie więzi, wartości i tradycji, podkreśla jego charakter i toż-samość.

Rzeszów to bezpieczne, atrakcyjne, dynamicznie rozwijające się miasto młodych, przedsiębiorczych ludzi. Na dziewięciu rzeszowskich wyższych uczelniach zdobywa wiedzę ponad 60 tysięcy studentów.

Otwartość, gościnność i zamiłowanie rzeszowian do nowych przedsię-wzięć znakomicie pasuje do niezwykłego widowiska artystycznego, jakim jest Europejski Stadion Kultury. Staromiejski Rynek będzie przez trzy dni wielką multimedialną areną, a udział międzynarodowych artystów sztuk wizualnych, muzyków i performerów dostarczy każdemu niezapomnia-

nych wrażeń z pięknego Rzeszowa, do którego już dziś niezwykle ser-decznie zapraszam.

Tadeusz FerencPrezydent Miasta Rzeszowa

Powitanie

fot.:

T. P

oźni

ak

Mapping na Ratuszu w Rzeszowie

Sylwester 2010/2011

Page 6: Europejski Stadion Kultury - program 2011

10 11

Idea

Wybór Polski i Ukrainy do organizacji mistrzostw jest szansą na promocję tej części Europy. Wspólne, zintegrowane działanie przełoży się na korzy-ści nie tylko związane z przeprowadzeniem tak dużego wydarzenia, ale pozwoli zwrócić uwagę Europy na nasze kraje, naszą kulturę, historię, go-spodarkę i politykę. Wszędzie tam, gdzie jest to możliwe, oba kraje po-winny działać wspólnie.

Wykorzystując czas zainteresowania oboma krajami, możemy upo-wszechniać i zaszczepiać idee aktywności i wspólnego działania wśród młodych ludzi, umożliwiając im nie tylko sportowe doznania, ale dając również szansę na poznanie kultury i historii sąsiadujących ze sobą kra-jów, które łączy znacznie więcej niż tylko wspólna organizacja mistrzostw.

Ideą Europejskiego Stadionu Kultury jest zainicjowanie działań zmierzają-cych do promocji kultur obu państw, przy podkreśleniu wspólnego dziedzic-twa kulturowego i wspieraniu wzajemnej współpracy, która powinna kon-centrować się na pogłębianiu znajomości i upowszechnianiu kultury, a także na tworzeniu wspólnych projektów artystycznych. Działania te należy reali-zować, wzmacniając współpracę animatorów kultury z sektora prywatnego i publicznego, sieci kulturalnych oraz innych partnerów, a także instytucji kulturalnych państw i miast uczestniczących w projekcie Europejski Stadion Kultury. Głównym celem programu jest ustanowienie wspólnej przestrzeni kulturowej, umożliwienie realizacji wspólnych projektów w dziedzinie kultu-ry i promowanie poczucia wspólnoty między obywatelami.

Europejski Stadion Kultury zainicjowany przez Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego, a realizowany przez Narodowe Centrum Kultury jest odpowiedzią na porozumienie o współpracy między rząda-mi polskim i ukraińskim, w którym strony zadeklarowały wsparcie dla przedsięwzięć kulturalnych i artystycznych z udziałem przedstawicieli obu państw, w ramach przygotowań do prestiżowego przedsięwzięcia – organizacji Euro 2012.

Współorganizatorami inauguracji projektu w dniach 12–14 sierpnia 2011 roku są Miasto Rzeszów oraz Estrada Rzeszowska.

POLSKA – UKRAINA TOŻSAMOŚĆ KULTURY

Page 7: Europejski Stadion Kultury - program 2011

12 13

Program Europejskiego Stadionu KulturyRzeszów // 12–14 sierpnia 2011

12 sierpnia // piątek

OFICJALNE OTWARCIE EUROPEJSKIEGO STADIONU KULTURYczas: 12:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

Muzyka/akcjaORKIESTRA SZAŁAMAISTEK I ZESPÓŁ MAŻORETEK „INCANTO” czas: 12:30miejsce: plac przed BWA, Rynek

WarsztatyWARSZTATY OKOŁOFOTOGRAFICZNEprowadzenie: Tomasz Kaczor, Kamila Szubaczas: 13:00–15:30, 16:00–18:30miejsce: park przed BWA

WarsztatyWARSZTATY PLAKATUprowadzenie: Katarzyna Kuta, Paulina Dęboszczas: 13:30–15:30miejsce: park przed BWA

TeatrAMBASADA – TEATR REPUBLIKA USTA USTA reżyseria: Wojciech Wińskiczas: 15:00–24:00miejsce: Trasa Podziemna

PROLOG / WORK IN PROGRESS reżyseria: Wojtek Ziemilskiczas: 15:00–18:00miejsce: Teatr Maska

Sport/akcjaGRA MIEJSKA ROWER POWERkurator: Katarzyna Rojczas: 16:00miejsce: Stacja nr 02 ścieżki rowerowej (przy BWA)

WarsztatyETNODESIGNprowadzenie: Katarzyna Kuta, Paulina Dęboszczas: 16:00–18:30miejsce: park przed BWA

SpotkanieHISTORIA PEWNEGO FESTIWALU – SPOTKANIE Z ARTPOLEprowadzenie: Myrosława Haniuszkina, Ola Mychajluk czas: 17:00–18:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

WernisażSTADIO.UA–194 METRY SZTUKI kurator: Stowarzyszenie Artystów „Dzyga” (Lwów)

Wystawa zdjęć „Ostatnie Imperium. 20 lat później” Serhija Maksymiszyna oraz „Universal Spaces” Konstatyna Smoljaninowaczas: wernisaż 18:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

Akcja w mieście Serhija Petluka, stypendysty programu Gaude Polonia

„194 metry sztuki” – wystawa kolektywu Photo-club „5x5” miejsce: Letni Pałac LubomirskichAgencja ArtPole (góra)

Projekt U – kolektyw Sputnik Photos (dół)

fot.:

R. M

ilach

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 8: Europejski Stadion Kultury - program 2011

14 15

WernisażPROJEKT U – KOLEKTYW SPUTNIK PHOTOSkierownik projektu: Christine Medycky (Altemus) edycja: Maria Mann (Senior Managing Editor, European Press Photo Agency)czas: 18:00 miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

Film/teatr/akcjaZNAK ZORRO – NIEMY MOVIE / PREMIERAreżyseria: Fred Niblo, USA 1920, 85 minrealizacja: Grzegorz Drojewski, Maciej Zych, Janek Jędrzejczyk, Wojtek Błażejczykczas: 19:30–21:00miejsce: Teatr Maska

MuzykaGRAMY RAZEM! – KONCERT INAUGURACYJNY / PREMIERAdyrektor muzyczny: Krzesimir Dębskiczas: 20:20miejsce: Rynek

Kino pod gwiazdąPRZEGLĄD FILMOWY KINOUKRAINAkuratorzy: Myrosława Haniuszkina, Ola Mychajluk, Tania Kuszka (Agencja ArtPole)czas: 22:30–24:00miejsce: Podzamcze

MuzykaNOBORDER MUSICkurator: Łukasz Osowicz, Aleksander Rusinczas: 22:30–03:00miejsce: teren przy Hali Obrabiarek

MuzykaSILENT DISCOczas: 23:00–02:00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

AkcjaOPOWIADANIA W GODZINIE DUCHÓW / OPOWIEŚCI FUTBOLOWEprowadzenie: Jarek Kaczmarekczas: 24:00–01:00miejsce: park przed BWA

13 sierpnia // sobota

Akcja/sportGLOBALL ADVENTURE CAMPprowadzenie: Stowarzyszenie „Dookoła”czas: 10.00–18.00miejsce: park przed BWA

TeatrAMBASADA – TEATR REPUBLIKA USTA USTAreżyseria: Wojciech Wińskiczas: 11:00–14:00miejsce: Trasa Podziemna

WarsztatyRECY-KUKŁAprowadzenie: Ewa Mrówczyńska, Kamil Dobrowolskiczas: 11:00–13:00miejsce: park przed BWA

TeatrPROLOG / WORK IN PROGRESS reżyseria: Wojtek Ziemilski czas: 12:00–15:00 miejsce: Teatr Maska

WarsztatyWARSZTATY OKOŁOFOTOGRAFICZNEprowadzenie: Tomasz Kaczor, Kamila Szubaczas: 12:00–15:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

MuzykaŚNIADANIE KLASYKÓWkwintet Kameraliści Rzeszowscyczas: 12:00–13:00miejsce: Park Jedności Polonii z Macierzą

WarsztatyWARSZTATY WLEPKARSKIEprowadzenie: Tomasz Rolniakczas: 13:30–15:00 miejsce: park przed BWA

SpotkanieDEBATA: EURO W MIEŚCIEprowadzenie: Krytyka Politycznaczas: 14:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

Spotkanie/fi lmŚRODEK KWIETNIA, UKRAINAuczestnicy: Jurij Andruchowycz, Bohdan Zadura przed dyskusją projekcja fi lmu Ostatnia Granicareżyseria: Bartosz Blaschke, Polska/Ukraina 2011

czas: 17:00miejsce: Teatr Maska

MuzykaKONCERT ART.BOX UA/PLkuratorzy: maot, Tomasz Sikora (Karbido / Fundacja „Hermetyczny Garaż”)czas: 18:00–01:00miejsce: Rynek

Kino pod gwiazdąBOISKO BEZDOMNYCHreżyseria: Kasia Adamik, Polska 2008, 126 minczas: 22:00–24:00miejsce: Podzamcze

MuzykaSILENT DISCOczas: 23:00–02:00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

AkcjaOPOWIADANIA W GODZINIE DUCHÓW / GARRINCHA – SAMBA I ŚMIERĆprowadzenie: Jarek Kaczmarekczas: 24:00–01:00miejsce: park przed BWA

MuzykaNOBORDER MUSICkuratorzy: Łukasz Osowicz, Aleksander Rusinczas: 24:00–03:00miejsce: teren przy Hali Obrabiarek

Program Europejskiego Stadionu KulturyRzeszów // 12–14 sierpnia 2011

Page 9: Europejski Stadion Kultury - program 2011

16 17

14 sierpnia // niedziela

FilmNIEDZIELA FILMOWA DLA DZIECIczas: 10:00–18:00miejsce: Muzeum Dobranocek

Akcja/sportGLOBALL ADVENTURE CAMPprowadzenie: Stowarzyszenie „Dookoła”.czas: 10.00–18.00miejsce: park przed BWA

WarsztatyTAJNIKI TEATRU CIENIprowadzenie: Ewa Mrówczyńska, Kamil Dobrowolskiczas: 11:00–13:00miejsce: park przed BWA

MuzykaŚNIADANIE KLASYKÓWorkiestra dęta Da Cameraczas: 12:00–13:00miejsce: Park Jedności Polonii z Macierzą

WarsztatyEKOART prowadzenie: Katarzyna Kuta, Paulina Dęboszczas: 13:30–16:00miejsce: park przed BWA

SpotkanieDEBATA: CZY PIŁKA NOŻNA TO SPORT?prowadzenie: Krytyka Polityczna

czas: 14:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

WarsztatyWARSZTATY BĘBNIARSKIE DLA DZIECIprowadzenie: Dominik Muszyńskiczas: 14:00–14:45miejsce: park przed BWA

MuzykaWADADA – KONCERT Z UDZIAŁEM UCZESTNIKÓW WARSZTATÓWczas: 15:00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

MuzykaJAZZ ETHNO FUSIONkurator: Ihor Hnydyn, Stowarzyszenie Artystów „Dzyga” (Lwów)czas: 18:00–23:30miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

TeatrGLORIA – TEATR WOSKRESINNIA ZE LWOWAreżyseria: Jarosław Fedoryszynczas: 22:00–23:00 miejsce: parking przy Hali Podpromie

Kino pod gwiazdąKRÓL ROGER – OPERA KAROLA SZYMANOWSKIEGOprodukcja: Narodowy Instytut Audiowizualnyczas: 21:00–23:00miejsce: Podzamcze

AkcjaLAMPART – FINAŁ EUROPEJSKIEGO STADIONU KULTURYczas: 23:30miejsce: bulwary nad Wisłokiem przy Hali Podpromie

Wydarzenia stałe

WystawaDZISIAJ POLSKA – PRACE 11. EDYCJI KONKURSU GALERII PLAKATU AMS czas: piątek 12.00–22.00, sobota–niedziela 10.00–22.00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

WystawaPROJEKT U – KOLEKTYW SPUTNIK PHOTOS kierownik projektu: Christine Medycky (Altemus)czas: piątek 18.00 (wernisaż), sobota–niedziela 10.00–22.00 miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

Wystawa/akcja/muzykaSTADIO.UA–194 METRY SZTUKIkurator: Stowarzyszenie Artystów „Dzyga” (Lwów)czas: piątek 18.00 (wernisaż), sobota–niedziela 10.00–22.00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA), przestrzeń miejska

AkcjaPODWIDOKI – INSTALACJE ARTYSTYCZNE W PRZESTRZENI MIEJSKIEJkurator: Tomasz Rolniakczas: piątek–niedzielamiejsce: przestrzeń miejska

Warsztaty/akcjaKUBIKART – INTERAKTYWNA AKCJA ARTYSTYCZNAkurator: Tomasz Rolniakczas: piątek–niedziela 13:00–18:00miejsce: park przed BWA

Warsztaty/akcjaEUGENIUSZ – PRZESTRZEŃ DZIAŁAŃ TWÓRCZYCH SKIEROWANA DO NAJMŁODSZYCHczas: piątek–niedziela miejsce: przy BWA

Program Europejskiego Stadionu KulturyRzeszów // 12–14 sierpnia 2011

Page 10: Europejski Stadion Kultury - program 2011

18 19

Michał Okoński

Sometimes in football, you have to score goals*Thierry Henry

1. Są oczywiście tacy, którzy uważają, że piłka nożna jest nauką ścisłą. Chcą przewidzieć i skontrolować wszystko. W swoich laptopach mają nie tylko szczegółowe dossier każdego piłkarza: ile kilometrów przebiegł podczas meczu, ile razy blokował strzał rywala, a ile razy sam strzelał, w dodatku którą nogą i z jakiej odległości – podobną wiedzę gromadzą na temat przeciwników, zarówno o każdym z osobna, jak i o całej dru-żynie. Jakie są najczęstsze schematy wykonywania stałych fragmentów gry? W której minucie zwykle strzelają gole i jak często dekoncentrują się przed przerwą? Ilu piłkarzy ustawiają w murze, jeżeli rzut wolny wy-konywany jest z lewej strony boiska, w odległości 35 metrów od bramki?

W tym świecie iPod, na którym przed serią rzutów karnych bramkarz ogląda, jak jedenastki wykonują ci, którzy za chwilę staną naprzeciw-ko niego, jest obowiązkowym elementem wyposażenia trenera. W tym świecie nie do pomyślenia jest, aby boisko treningowe różniło się choćby centymetrem długości lub szerokości od tego, na którym zespół rozgry-wa mecze ligowe. W tym świecie kwestią miesięcy jest wyposażenie ko-szulek piłkarzy w chipy, zbierające na bieżąco informacje o ich tętnie i po-ziomie zmęczenia. O takich detalach jak specjalnie dobrana dieta (zakaz słodzenia herbaty albo używania keczupu, a na pociechę specjalnie przy-rządzone warzywne papki), stałe wizyty w ośrodku treningowym osteo-patów czy specjalistów od akupresury nie chce mi się nawet pisać, skoro co więksi maniacy (powinienem napisać: profesjonaliści?) potrafi ą do po-mocy piłkarzom zatrudnić specjalistę od... zdrowego snu.

2. Opowiem tę historię, bo sam – jako bramkarz redakcyjnej druży-ny – wielokrotnie budziłem się w nocy z poczuciem, że oto leci w moją stronę piłka, kopnięta z nadludzką siłą przez Redaktora Naczelne-

go. Cóż dopiero musi przeżywać reprezentant Polski po meczu inaugu-rującym Mistrzostwa Europy, po raz pierwszy w historii organizowane w jego kraju... Wyobrażacie sobie tę dawkę niepokoju i adrenaliny, jaka mu towarzyszy? Te wszystkie pytania: Jak wypadłem? Co powiedzieli o mnie w telewizji, a co napisało „Z czuba”? Jak naprawdę wyglądała ta sytuacja z 78. minuty, w której tak fatalnie spudłowałem? Czy przy rzucie rożnym mogliśmy ustawić się lepiej? Był karny, czy nie było? Ależ mi pięk-nie siadła: kiedy przymykam oczy, wciąż widzę, jak leci w okienko... Na skargi piłkarzy, że kiepsko radzą sobie z wyciszeniem po meczu, natrafi a-łem wielokrotnie: jedni potrafi li siedzieć przed telewizorem do czwartej rano, oglądając stare fi lmy, inni z kolei musieli natychmiast obejrzeć ro-zegrane właśnie spotkanie – i to również przyprawiało ich o bezsenność. Rozładowywanie adrenaliny to zresztą jedna kwestia – drugą są wszyst-kie te utrudniające zaśnięcie stłuczenia i siniaki.

Opowiem tę historię także dlatego, że przeczytałem swego czasu w „Daily Telegraph” rozmowę z Nickiem Littlehalesem, który jest... trenerem snu. Przeczytałem i od tamtej pory marzę o poduszkach wyposażonych w głośniczki i serwujących przez całą noc rozmaite uspokajające dźwięki (Wayne Rooney lubi zasypiać przy szumie odkurzacza). O materacach za-projektowanych z uwzględnieniem wzrostu, wagi i historii kontuzji zasy-piającego. O kolorze ścian i pościeli w sypialni (najlepszy biały, odsyłający do bezkresu śnieżnej równiny). O zakazie picia kawy, odpowiedniej tem-peraturze otoczenia itd., itp.

Littlehales przez kilkanaście lat pracował dla Manchesteru United (Ryanowi Giggsowi kazał zrezygnować z łóżka odziedziczonego po siostrze; jaka szko-da, że Walijczyk pakował się potem do łóżka brata...), później także dla Arse-nalu i Chelsea. Mówi, że jednym z najbardziej stresujących okresów w życiu piłkarzy jest zima, kiedy rozgrywki ligowe przeplatają się z pucharowymi i me-cze odbywają się nawet trzy razy w tygodniu – ale myślę, że wielka piłkarska impreza, jak mistrzostwa świata czy Europy, poziom stresu jeszcze podnosi.

Littlehales opowiada wprawdzie o dystansie, jaki musi zazwyczaj poko-nać w dotarciu do facetów starannie kreujących swój wizerunek macho

Trening snu

Michał Okoński

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 11: Europejski Stadion Kultury - program 2011

20 21

Trening snu

(„Jestem mocnym gościem, na boisku nikt mi nie podskoczy, a tu przy-chodzi jakiś koleś z poduchą”), ale z całego wywiadu wynika jasno, że kiedy już uda się ten dystans skrócić, wygodny materac staje się najważ-niejszym elementem wyposażenia pokoju kandydata na mistrza Europy.

3. Dajmy jednak spokój krotochwilom: najwybitniejsi na świecie wy-znawcy teorii futbolu jako nauki ścisłej będą nas przekonywać, że o zwycięstwie bądź przegranej decydują właśnie najdrobniejsze detale (choć są i tacy, którzy – jak Harry Redknapp – upierać się będą, że wybór sosu do makaronu nie spowoduje, że piłkarz nauczy się lepiej podawać, albo tacy, którzy – jak Franciszek Smuda – mówić będą, że laptopa używają jako pod-stawki do herbaty). Nie żeby to lubili: zamieniać sport niegdyś ukochany w ka-skady liczb, wykresy i diagramy, po prostu są przekonani, że bez sięgnięcia po zdobycze techniki i nauki nie mają w piłce nożnej czego szukać.

A przecież może być i wciąż jest inaczej. Wciąż oglądamy mecze, w któ-rych drużyna przegrywająca w 90. minucie 1:0 strzela dwa gole w do-liczonym czasie gry i wygrywa Ligę Mistrzów, żeby schrypnięty do nie-przytomności Alex Ferguson mógł wypowiedzieć słynne: „Football, bloody hell”... Wtedy, w 1999 roku, Bayern przegrał z Manchesterem United, ale dziewięć lat później wymazał starą traumę w Pucharze UEFA: na począt-ku dogrywki pozwolił Getafe strzelić dwa gole, ale w samej końcówce od-robił straty (gol Toniego w ostatniej minucie) i awansował do półfi nału.

A cóż powiedzieć o meczu Tottenhamu z Manchesterem United, w któ-rym drużyna z Londynu prowadziła do przerwy 3:0, żeby przegrać 3:5? A o meczu Arsenalu z Newcastle, w którym piłkarze Arsène’a Wengera do 68. minuty prowadzili 4:0, żeby zremisować 4:4? Gdzie się podziała pre-cyzyjnie obmyślona przez Francuza taktyka, strategia opracowana w naj-drobniejszych szczegółach, aż po diagramy rozgrywania kolejnych akcji, zwłaszcza kiedy drużyna broni wypracowanej przewagi?

Zabawne skądinąd, że jeden z największych ścisłowców współczesnej piłki, Hiszpan Rafa Benítez, jako trener Liverpoolu i Interu był widzem i uczestnikiem trzech co najmniej spektakli, które były zaprzeczeniem

wszystkich jego teorii. Najpierw fi nał Ligi Mistrzów z Milanem, od 3:0 w pierwszej połowie do 3:3 i rehabilitacji niepewnego wcześniej Dud-ka w dogrywce (podwójna obrona strzału Szewczenki), a zwłaszcza pod-czas rzutów karnych. Później fi nał Pucharu Anglii i kolejne 3:3, tym razem z West Hamem, prowadzącym już dwiema bramkami i będącym kilkana-ście sekund od zwycięstwa, które wydarł mu Steven Gerrard jednym z naj-piękniejszych uderzeń z woleja w historii piłki nożnej. Wreszcie, już w Me-diolanie, bezpieczne czterobramkowe prowadzenie nad grającym w dzie-siątkę Tottenhamem, a potem trzy rajdy i hat-trick Garetha Bale’a – a dwa tygodnie później klęska w Londynie. Futbol jako nauka ścisła, w której de-cydują najdrobniejsze detale? Raczą państwo żartować.

4. Oto, dlaczego o tym sporcie mówi się nie tylko w metrze czy w pubie, ale i na uniwersyteckim seminarium, festiwalu literackim lub nawet w kurii biskupiej. Oto, dlaczego na jego temat głos zabierali nie tylko prezydenci i premierzy (najczęściej zresztą niezbyt kompetentnie), ale także fi lozo-fowie i poeci. Wśród pisarzy, którzy poświęcili mu mniejszą lub większą część swojej twórczości, byli Camus, Nabokow, Amis, Merrill, Rushdie, Eco, Vargas Llosa, a u nas oczywiście Bieńczyk i Pilch, ale bodaj nikt nie zbliżył się do prawdy o piłce nożnej równie blisko, jak Nick Hornby.

Autor Futbolowej gorączki pisze, że podczas pierwszej wizyty na stadio-nie największe wrażenie zrobiło na nim to, jak bardzo większość męż-czyzn wokół nienawidziła tej rozrywki. „Już parę minut po rozpoczęciu meczu trybuny ogarnął gniew (»Hańba, Gould, to HAŃBA!«. »Sto fun-tów tygodniowo? STO FUNTÓW TYGODNIOWO! Tyle powinni mi płacić za patrzenie na ciebie«)”. Były to czasy, gdy napastnik Arsenalu zarabiał sto funtów tygodniowo – dziś dostaje kilkaset razy więcej, wróćmy jed-nak do głównej myśli Hornby’ego.

Przecież wszyscy znamy to uczucie. Gdyby ktoś nas zapytał, czy lubimy piłkę nożną, odpowiedzielibyśmy, że tysiące razy woleliśmy o niej nie my-śleć. Setki razy widzieliśmy rozczarowanych i wściekłych kibiców wycho-dzących ze stadionu przed ostatnim gwizdkiem (choć sami uważamy, że trzeba siedzieć do końca), dziesiątki razy obmyślaliśmy decyzję o znale-

zieniu sobie innego zespołu do kibicowania, raz czy drugi odchorowali-śmy odejście z drużyny naszego ulubionego piłkarza, że o tak banalnych historiach, jak niesprawiedliwie podyktowany karny albo blamaż w me-czu derbowym, nie wspomnę.

Otóż tak właśnie: wszyscy kibicujemy drużynom, które marnotrawią wy-siłek całego sezonu porażką z beniaminkiem poniesioną na własnym bo-isku. Drużynom, którym sędzia nie uznał prawidłowo strzelonej bramki albo nie podyktował karnego w ostatniej minucie. Które dziesiątkują kon-tuzje. Które tracą gola w ostatniej minucie dogrywki. Żeby sięgnąć w koń-cu po przykład z naszego podwórka: jakże inaczej mogły się potoczyć losy reprezentacji Polski na ostatnich mistrzostwach Europy, gdyby Howard Webb nie odgwizdał przewinienia Mariusza Lewandowskiego, mimo iż podobnych incydentów w każdym meczu zdarza się kilkanaście...

Naturalny stan kibica to gorzkie rozczarowanie – twierdzi Hornby. Dla-tego z ogromną przyjemnością myślę o przyszłorocznych mistrzostwach Europy dziś, w czerwcu 2011 roku. Zanim będę musiał pogodzić się z ko-lejnym niepowodzeniem, mogę śnić o tym, że ci, którzy od lat nie speł-niają nadziei, zaczną je wreszcie spełniać. Zwłaszcza że historia futbolu zna takie przypadki.

Doprawdy, piłka nożna nie jest nauką ścisłą. Następnym razem wygra-my z Hiszpanią.

*Czasem w piłce nożnej trzeba strzelić bramkę (wolne tlumaczenie)

MICHAŁ OKOŃSKI (ur. 1971) jest dziennikarzem, sekretarzem redakcji „Tygodni-

ka Powszechnego” i miłośnikiem piłki nożnej. Pierwsze kroki w kibicowaniu sta-

wiał na stadionie Okocimskiego, kolejne na Cracovii. Od 1987 roku związany jest

emocjonalnie z londyńskim Tottenhamem. W latach 2005–2008 na łamach kra-

kowskiego wydania „Gazety Wyborczej” ukazywały się jego felietony piłkarskie

„Anglia jest wyspą”. W 2011 roku został laureatem Nagrody Dziennikarzy Mało-

polski w kategorii „Dziennikarz Internetowy – publicystyka”, za prowadzony przez

siebie blog „Futbol jest okrutny” (www.okonski.blog.onet.pl).

Page 12: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 13: Europejski Stadion Kultury - program 2011

24 25

GAUDE POLONIA NA EUROPEJSKIM STADIONIE KULTURY

W projekcie Europejskiego Stadionu Kultury zaangażowani są stypendyści programu „Gaude Polonia”. Jest to program stypendialny polskiego Mini-sterstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego służący budowaniu płaszczyzny zrozumienia i dobrych kontaktów na gruncie współpracy kulturalnej mię-dzy Polską a krajami Europy Środkowo-Wschodniej, a szczególnie Białoru-si i Ukrainy. Stypendia skierowane są do młodych twórców kultury oraz tłu-maczy literatury polskiej.

STYPENDYŚCI PROGRAMU Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego „Gaude

Polonia” zaangażowani w projekt Europejski Stadion Kultury: Serhij Petluk, Ana-

stasija Litvinyuk, Ihor Hnydyn, Roman Bardun, Oleksij Radynski, Kateryna Zawoło-

ka, Bohdana Wynnycka, Natałka Rymska, Iryna Kołodijczyk.

ORKIESTRA SZAŁAMAISTEK I ZESPÓŁ MAŻORETEK „INCANTO”

Trzydniowe święto Europejskiego Stadionu Kultury w Rzeszowie inauguruje Orkiestra Szałamaistek donośnym dźwiękiem swoich instrumentów. Od 35 lat szałamaje – średniowieczne instrumenty dęte – rozbrzmiewają właśnie dzięki tej orkiestrze. Orkiestrze towarzyszy Zespół Mażoretek ,,Incanto”, dziewczę-ca grupa artystyczna, wykonująca układy marszowo-taneczne i prezentująca efektowne popisy żonglerskie z batonami (pałeczkami marszowymi).

czas: piątek 12:30miejsce: plac przed BWA, Rynek

KUBIKART – INTERAKTYWNA AKCJA ARTYSTYCZNA

KubikArt – ,,mobilny billboard” to projekt organizowany we współpracy z Wydziałem Sztuki Uniwersytetu Rzeszowskiego. Każdy z uczestników

Europejskiego Stadionu Kultury ma możliwość dodania własnego moty-wu do tego tworzącego się na żywo obrazu.

czas: piątek–niedziela 13:00–18:00miejsce: park przed BWA

GRA MIEJSKA ROWER POWER

Bicycle races are coming your way So forget all your duties, oh yeah!*

Jazda na rowerze – jak zwykło się mawiać – jest umiejętnością, którą na-bywamy na całe życie. Z jej nauką kojarzą się przyjemne wspomnienia z dzieciństwa, pierwszy rower jest też początkiem swobodnego prze-mieszczania się. Historia roweru sięga co najmniej czasów Leonarda da Vinci; z wieku na wiek ulepszany, w XX wieku wszedł z impetem do dys-cyplin sportu wyczynowego, okazując się jednocześnie najbardziej popu-larnym środkiem transportu, symbolem emancypacji i ekologii.

Projekt ROWER POWER, wykorzystujący istniejącą infrastrukturę ścieżek rowerowych w Rzeszowie, afi rmuje swobodny sposób poruszania się po mieście i ekologiczny tryb życia. „Rowerowy prąd” płynie przez miasto trasą zaprojektowaną przez Jakuba Stępnia aka Hakobo. Finał akcji to DOKUMENTA CYCLISTA – słynny projekt fotografi czny dokumentujący rowerzystów z całego świata.

*Zbliża się rowerowy prąd / Porzuć więc swoją powinność! – wolne tłumaczenie

piosenki zespołu Queen, pt. Bicycle Race

czas: piątek 16:00miejsce: Stacja nr 02 ścieżki rowerowej (przy BWA)

Akcje

logo Rower Power (góra)

KubikArt — interaktywna akcja artystyczna (dół)

ilust

r.: a

rch.

org

aniz

ator

ailu

str.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 14: Europejski Stadion Kultury - program 2011

26 27

GLOBALL ADVENTURE CAMP

Obóz GloBall Adventure Camp to gry i zabawy sportowo-geografi czne, których zwycięzcy otrzymują piłki GloBall – prezenty dla dzieci w Afry-ce – oraz specjalne dyplomy potwierdzające ich osobiste zaangażowanie w ideę GloBall. Każdy wybiera kraj, do którego trafi wygrana przez nich piłka. Dyscypliny konkursowe: podbijanie piłki, strzelanie rzutów karnych i minimecze. Podczas imprezy sprzedawane są piłki-cegiełki, wspierają-ce wyprawę GloBall 2012 do Afryki. W programie także projekcje fi lmów, pokazy, prezentacje i wysłuchanie opowieści o wyprawie GloBall 2012. Na zakończenie Europejskiego Stadionu Kultury ekspedycja GloBall wy-rusza do Afryki.

GloBall to projekt mający na celu łączenie ludzi ponad podziałami, kolorem skóry i wyznaniami. Symbolem akcji jest piłka – pretekst do przełamywania granic międzykulturowych i międzyludzkich. Pomysł polega na przewiezie-niu z Republiki Południowej Afryki do Europy piłki z podpisami znanych pił-karzy, artystów i polityków. Piłkę tę podczas zeszłorocznego Mundialu pod-pisali m.in. Emmanuel Ebué, Alexandre Song i Abou Diaby. Uczestnicy pro-jektu GloBall 2012 mają do pokonania 23 000 kilometrów – cały kontynent afrykański, z południa na północ, Azję i Europę – i mają dotrzeć z piłką do Polski i na Ukrainę na Euro 2012. Po drodze planują rozegrać kilkadziesiąt meczów z dziećmi i rozdać tysiąc piłek.

czas: sobota–niedziela 10.00–18.00miejsce: park przed BWA

GloBall Adventure Camp

Akcje

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 15: Europejski Stadion Kultury - program 2011

28 29

Z Olgą Pasiecznik rozmawia Eliza Orzechowska

Urodziła się Pani na Ukrainie, wiele lat spędziła Pani w Polsce. Jakie są Pani korzenie?

Pochodzę z rodziny polsko-ukraińskiej, co moi rodzice zawsze podkreślali. Ro-dzina mojego ojca, która ma korzenie ukraińskie, od wieków zamieszkiwała te-reny Polesia i Wołynia. Krewni mojej mamy to Polacy, częściowo mieszkający w Polsce, częściowo na terenie dzisiejszej Ukrainy. Urodziłam się w Równem, w mieście, którego nazwa zmieniała się w zależności od tego, pod jaką było władzą i okupacją. Po ukraińsku – Riwne, ale w Polsce jest znane pod nazwą Równe. Przyjechałam do Polski mając lat 22, teraz mam prawie 43, więc mogę powiedzieć, że dokładnie pół życia spędziłam na Ukrainie, a pół życia w Polsce.

Pisownia Pani nazwiska nie jest oczywista. Najczęściej wystę-puje Pani jako Olga Pasiecznik, ale czasami w programach kon-certowych pojawia się nazwisko Pasichnyk.

To długa historia. To nie jest nazwisko polskie, to nazwisko mojego ojca. Występowałam pod tym nazwiskiem już na Ukrainie i postanowiłam póź-niej je zostawić. Kiedy przyjechałam do Polski, miałam ze sobą paszport Związku Radzieckiego, w którym transliteracja wszystkich nazwisk pisa-nych cyrylicą była przerabiana z pisowni rosyjskiej. I tak oryginalne nazwi-sko ukraińskie Pasicznyk, w wariancie rosyjskim i transliteracji angielskiej brzmiało – Pasiechnik. Pani w Akademii Muzycznej w Warszawie przełożyła je z kolei na polski i wyszło bardzo polskie nazwisko: Pasiecznik. Tak już zo-stało. Za granicą występuję pod nazwiskiem, jakie mam w paszporcie, czyli przez „ch”, w Polsce – pod nazwiskiem Pasiecznik. Nie mam zamiaru tego zmieniać, ale jeśli mogę, dodaję w nawiasie oryginalną pisownię ukraińską.

Jak zaczęła się Pani przygoda ze śpiewem? Dla osób urodzo-nych na Ukrainie, które mają tak śpiewny język, śpiewanie wy-daje się rzeczą naturalną.

To prawda. Śpiewanie jest jak oddychanie, to nieodłączna część moje-go życia. Pochodzę z rodziny naukowców, gdzie lekcje muzyki były w do-brym tonie i były częścią wychowania dziecka. Zresztą cała rodzina była rozśpiewana. Krewni ze strony ojca wyrośli w tradycji śpiewania w cerkwi prawosławnej. Z kolei krewni ze strony mamy lubili po prostu muzykować na różnych instrumentach. Dziadek grał nawet w orkiestrze, na klarnecie, mimo że nie był zawodowym muzykiem. Wszyscy mieli piękne barwy gło-su, dobry słuch. Często śpiewano w domu, a także u sąsiadów i przyja-ciół – przy akompaniamencie lub a cappella. Dlatego śpiew był dla mnie rzeczą tak naturalną, że myślenie o nim w kategoriach zawodowych przez długi czas nie przychodziło mi po prostu do głowy. Początkowo zajęłam się grą na fortepianie i pedagogiką muzyczną. Kiedy zdecydowałam się na śpiew solowy, mój wybór spotkał się z pewną dezaprobatą: przecież wszyscy na Ukrainie śpiewają, więc co to za zawód? Teraz, na szczęście, przekonali się, że to była słuszna decyzja.

Jak wyglądała edukacja muzyczna w Związku Radzieckim?

Byłam uczona według systemu, który obowiązywał w Związku Radziec-kim. Pomijając minusy związane z otoczką ideologiczną, uważam, że był bardzo dobry. Opłata w szkołach muzycznych była niewielka, a przy dru-gim lub trzecim dziecku jeszcze mniejsza. Taki system dawał więc szan-sę zdobycia wykształcenia przez dzieci z bardzo biednych rodzin. Poziom edukacji był bardzo wysoki. Od pierwszej do ostatniej klasy mieliśmy re-gularne zajęcia z głównego instrumentu, instrumentu dodatkowego, sol-feżu, harmonii, historii muzyki, słuchania muzyki i orkiestry. Jeżeli więc ktoś skończył muzyczną szkołę podstawową, to zapewniam, że muzyka pozostawała bardzo ważną częścią jego życia.

Na studia podyplomowe przyjechała Pani do Polski. Dlaczego akurat tutaj?

Moją przygodę z Polską odbieram jak jakiś znak [tzn. w kategoriach prze-znaczenia – przyp. red.]. Wcale tego nie planowałam. Ale było to jedyne miejsce poza Ukrainą, gdzie, jako osoba o polskich korzeniach, mogłam

Olga Pasiecznik (Pasichnyk)

fot.:

B. W

ielg

osz

Jestem tak samo związana z jednym i z drugim krajem

Page 16: Europejski Stadion Kultury - program 2011

30 31

Jestem tak samo związana z jednym i z drugim krajem

się ubiegać o stypendium polonijne, a potem – Ministerstwa Kultury. Zda-łam egzaminy i czekając na decyzję w sprawie stypendium, podeszłam również do egzaminów na Ukrainie: do Kijowa dostałam się na II rok, do Lwowa na III i przez pierwsze pół roku studiowałam na trzech uczelniach. Później zrezygnowałam ze studiów we Lwowie, w Kijowie zaśpiewałam dyplom, a w Warszawie skończyłam studia podyplomowe. Tutaj zetknę-łam się z cudowną, śp. prof. Aliną Bolechowską, miałam zajęcia z kamera-listyki z prof. Władysławem Kłosiewiczem, który potem zaprowadził mnie, niemalże za rękę, do Warszawskiej Opery Kameralnej. I nagle okazało się, że Polska, o której myślałam, że będzie krajem moich studiów, stała się miejscem moich debiutów i moich pierwszych scenicznych sukcesów.

Jak wspomina Pani przekraczanie granicy z ZSRR i pierwszy kontakt z Polską?

W tamtych czasach przekraczanie granicy było prawdziwym koszmarem. Najpierw trzeba było jechać do Chełma. Tam stać w kolejce ponad dwa-dzieścia godzin po bilet do Kowla. Potem czekało się parę godzin na po-ciąg, który mógł przyjechać lub nie. Podejrzenia wzbudzał mój bagaż, który zazwyczaj stanowiły nuty, suknia koncertowa, dwa lub trzy słoiki dżemu od mamy. Pewien polski celnik zapytał mnie: „No, ale co pani robi? Po co pani jedzie? Gdzie są papierosy, gdzie są dolary, gdzie jest wódka?”. Odpowie-działam, że jestem śpiewaczką. On spojrzał na mnie i rzekł: „znamy tu takie śpiewaczki”. Ale nie to było najważniejsze. Dla mnie szczególnie cenny był dostęp do uczelnianej biblioteki i fonoteki. W owych czasach nie mieliśmy takich zbiorów na Ukrainie, to było dla mnie niewyobrażalne. Kupowałam więc kasety i przegrywałam materiały dla siebie i znajomych, robiłam odbit-ki ksero z partytur i nut. Na pewno nie były to łatwe czasy, ale wspominam je ciepło, bo wiele się nauczyłam i właśnie to mnie zahartowało.

Jak w tamtych czasach Polskie środowisko przyjmowało ludzi z ze-wnątrz? Jak była Pani odbierana przez profesorów i kolegów?

Wiedziałam, że nie jestem stąd i że nie będę miała taryfy ulgowej, którą mają ludzie urodzeni w Polsce. Musiałam być lepsza, aby w ogóle brano

mnie pod uwagę. Każde nowe wyzwanie, każda nowa propozycja były dla mnie ogromnym stresem, bo wiedziałam, z czym się to wiąże.

W codziennym życiu spotykałam się z bardzo różnymi reakcjami: od bar-dzo ciepłych i serdecznych po wręcz niemiłe. Czasami słyszałam zgryźli-we komentarze, że jestem „ruska” lub że mam „ruski” paszport. To było bardzo przykre, tym bardziej, że wiedziałam, jakie znaczenie przywiązują do tego Polacy. Nigdy nie zapomnę też słów kolegi, który, gdy dowiedział się, że mam śpiewać główną partię, rzucił: „A co? To w Polsce nie ma już kto śpiewać?”. Trochę czasu zajęło mi tłumaczenie, że jestem z Ukrainy, z rodziny ukraińsko-polskiej, że Ukraina to nie Rosja, że to nie to samo… Co ciekawe, u młodszych ludzi moje pochodzenie nie wzbudzało żadnych kontrowersji, takie komentarze słyszałam raczej od osób starszych. Ale nie ukrywam: były one bolesne. Za to moi profesorowie nigdy nie pozwa-lali sobie na żadne złośliwości. To były osoby o niezwykłej kulturze we-wnętrznej, osobistej i zawodowej.

Jak ukraińskie korzenie wpłynęły na Pani karierę wokalistki? Na pewno nie miała Pani problemów z Rachmaninowem i pie-śniami w języku rosyjskim.

Oczywiście, ale nie z powodu podobieństwa tych języków, lecz dlatego, że uczyłam się rosyjskiego przez wiele lat. Fonetyka języka ukraińskiego jest naj-bardziej zbliżona do fonetyki włoskiej, więc to bardzo mi pomogło. Szkoła an-gielska, którą skończyłam na Ukrainie, pozwoliła mi na dobry start w Europie. Ale wiele przeszłam, pracując nad repertuarem niemieckim i francuskim. Pa-miętam czasy, kiedy pieśni Schumana i Schuberta wykonywano w tłumacze-niach, rzadko kto odważył się śpiewać po niemiecku. Brzmiało to dziwnie. Je-dynym kompozytorem, którego „nie tykano”, był Bach. Na szczęście.

Podczas pobytu w Polsce na pewno tęskniła Pani za Ukrainą. Ja-kich smaków, zapachów szczególnie Pani brakowało?

To, oczywiście, wiąże się z rodzinnym domem. Czasami na studiach go-towałam i zapraszałam kolegów, aby spróbowali naszych potraw: śledzia

w futerku, barszczu ukraińskiego czy zawijańców. Ale na początku brako-wało mi nie tyle smaków, ile kontaktów z ludźmi, tej ukraińskiej wylewno-ści, sentymentalności. Jak Ukraińcy kogoś kochają, to kochają na zawsze, jak kogoś nie lubią, to nie lubią na całego. Na przełomie lat 80. i 90. było bardzo ciężko – wyłączano prąd, wodę, były kartki. Pamiętam, jak ludzie sobie wtedy pomagali. Nigdy nie zamykały się drzwi do sąsiadów, wszy-scy żyli w atmosferze życzliwości i wsparcia. W takim cieple. I za tym na początku tęskniłam – do czasu, kiedy spotkałam w Polsce prawdziwych przyjaciół, na których mogę liczyć.

Występuje Pani we wszystkich niemal krajach Europy, Stanach Zjednoczonych, Kanadzie, Japonii. Jak jest Pani postrzegana?

Gdy mam wpływ na to, co pisze się na mój temat, to wtedy pilnuję, żeby pojawiło się sformułowanie: śpiewaczka polsko-ukraińska lub ukraińsko--polska. I właśnie tak jestem tam postrzegana.

W kręgu Pani zainteresowań jest głównie opera. Do tego re-pertuar oratoryjny, kameralny, ale też tradycyjne i stylizowa-ne pieśni ukraińskie. Czy chce Pani być propagatorką tej muzy-ki na świecie?

Myślę, że nią jestem. Gdy mam wpływ na kształt mojego recitalu, to wiem, że na pewno znajdzie się tam Szymanowski, Lutosławski i muzy-ka ukraińska. Muszę powiedzieć, że ta muzyka wciąż jest mało znana na świecie. Jeśli chodzi o repertuar ukraiński, to wybieram nie tylko pieśni lu-dowe (najczęściej w opracowaniu Mykoły Łysenki), ale również muzykę współczesną. Uważam, że kultura Polski i Ukrainy XX wieku jest najcie-kawsza i najbogatsza, i że szczególnie zasługuje na promocję w świecie.

Czy często wraca Pani na Ukrainę?

Nie tak często, jak bym chciała. Ale staram się tak planować, aby choć dwa razy w roku pojechać do rodziców. Od bardzo wielu lat konsekwent-nie odmawiam śpiewania w sylwestra. To dlatego, że sylwestra zawsze

spędzam z rodzicami. W czasie letnich wakacji też staram się znaleźć taki czas, żeby ich odwiedzić. Nie bywam zbyt często na Ukrainie, dużo wyjeż-dżam, dużo pracuję. Może za dużo.

Pół życia minęło Pani w Warszawie. Czy odnalazła tu Pani dom? Kim się Pani czuje?

Dziś mój dom jest w Polsce, zdecydowanie. Mieszkam w Warszawie, tu jest moje miejsce. Natomiast pytanie, kim się bardziej czuję – Polką czy Ukrainką, przypomina mi pytanie w stylu: kogo kochasz bardziej – mamu-się czy tatusia? Ostatnio podczas spisu powszechnego ankieterka mia-ła problem – okazało się, że takiego przypadku, że rodzina rozmawia w języku ukraińskim, a drugim jest język polski w ankiecie nie przewi-dziano. Dopuszczano tylko sytuację, że pierwszy jest język polski, a drugi ukraiński. Tymczasem u mnie jest odwrotnie. Mam męża z Ukrainy, więc w domu rozmawiamy po ukraińsku. Z kolei gdy wychodzimy, rozmawia-my po polsku. I tak nasze dziecko jest dwujęzyczne.

Myślę, że jestem tak samo związana z jednym i z drugim krajem. Tak samo serce mnie boli, gdy coś złego dzieje się i w jednym, i w drugim kraju; w przypadku obu krajów tak samo się raduje. Mam obywatelstwo ukraińskie i kartę stałego pobytu w Polsce, już od ponad 15 lat. Mam ta-kie same prawa, jak inni mieszkający tu ludzie – z wyjątkiem jednego: nie mogę wybierać prezydenta.

OLGA PASIECZNIK (PASICHNYK) jest śpiewaczką. Studiowała fortepian i peda-

gogikę muzyczną w Równem na Ukrainie oraz śpiew w Konserwatorium Kijowskim.

W czasie studiów podyplomowych w Warszawskiej Akademii Muzycznej w 1992

roku zadebiutowała na scenie Warszawskiej Opery Kameralnej, z którą od tego

czasu jest związana. Śpiewała na prestiżowych scenach operowych, m.in. Opéra

Bastille, Théâtre Châtelet (Paryż), Théâtre Royal de la Monnaie (Bruksela), Teatro

Real (Madryt), Bayerische Staatsoper (Monachium), Theater an der Wien (Wiedeń),

Grand Théâtre de Geneve (Genewa), Flamandzkiej Operze, Operach Narodowych

Page 17: Europejski Stadion Kultury - program 2011

32

w Helsinkach i Warszawie. W repertuarze kameralnym, koncertach oratoryjnych

i symfonicznych występowała w: Salle Pleyel (Paryż), Concertgebouw (Amsterdam),

Palais des Beaux-Arts (Bruksela), Auditorio Nacional de Música (Madryt), Berliner

Konzerthaus, Wiener Konzerthaus, Filharmonii Monachijskiej, Lincoln Center (Nowy

Jork), Santory Hall (Tokio). Jest laureatką konkursów wokalnych: s’Hertogenbosch

w Holandii, Królowej Elżbiety w Brukseli i Mirjam Helin w Helsinkach. Otrzymała

m.in.: Münchner Opernfestspiele Prize (2006), „Paszport Polityki” (1997), dwukrot-

nie Nagrodę Muzyczną Fryderyk, Nagrodę Orfeusz („Warszawska Jesień”, 1999)

i Złoty Krzyż Zasługi (2001).

ELIZA ORZECHOWSKA – warszawianka – jest z wykształcenia muzykologiem,

z zawodu dziennikarką, od kilku lat związaną z TVP Kultura. Jest autorką reportaży

o tematyce muzycznej i relacji z XVI Międzynarodowego Konkursu Pianistycznego

im. F. Chopina. Współpracuje z Narodowym Instytutem Audiowizualnym i Polskim

Radiem. Dla Fundacji 4.99 organizowała koncerty i warsztaty w ramach „Półwyspu

Nowej Muzyki” w Domu Pracy Twórczej na Wigrach. W wolnych chwilach promuje

magazyn o muzyce współczesnej „Glissando” i chodzi po górach.

Page 18: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 19: Europejski Stadion Kultury - program 2011

36 37

Strefa muzyki

ART.BOX UA/PL

Projekt artystyczny, który pierwotnie miał łączyć działania kilkunastu osób z różnych krajów, z czasem stał się dobrym pretekstem do zderzenia postaw, słów, obrazów i dźwięków. ART.BOX okazał się mentalną skrzynką pocztową dla korespondencji w obszarze aktualnej sztuki – i w efekcie dla wymiany kul-tur bazującej na nowych konstrukcjach wzajemnych relacji, wrażliwości i poety-ki. ART.BOX nieregularnie (od 2000 r.) ujawnia się pod postacią spotkań, wy-staw, publikacji i wydarzeń scenicznych. Obejmuje rozmaite media, jest niejed-noznaczny geografi cznie i wolny – w sensie niepodległości myśli, oczu i uszu.

ART.BOX UA/PL to swoista mieszanka alternatywnej i niezależnej muzyki ukraińskiej, czerpiącej w równym stopniu ze źródeł tradycji, jak i z doświad-czeń kultury cyfrowej. To unikalny, estetyczny collage muzyki skrajnie róż-nych twórców, po zmroku wzbogacony o wyjątkowe wizualizacje i sceno-grafi e wideo. Wśród artystów m.in.: Dakha Brakha & Port Mone, Zavoloka & VJ Laetitia Morais, Jurij Andruchowycz & Karbido, R.U.T.A. NA USCHOD, Perkalaba, Anniebri, Zapaska, VJ Groupe Cube. Wydarzeniem specjalnym na zakończenie koncertu jest projekt dźwiękowy „Music 4 Buildings vol. 07 Podziemne Miasto Rzeszów” formacji Karbido, podczas które-go nad nocnym miastem zabrzmi muzyczna improwizacja generowana w korytarzach Podziemnej Trasy Turystycznej.

DAKHA BRAKHA (UA) & PORT MONE (BL)

Dakha Brakha i Port Mone przygotowali specjalny wspólny program okraszony wizualizacjami – prosto z największego ukraińskiego festiwa-lu etno ArtPole 2011.

DAKHA BRAKHA – powstała w 2004 roku w Kijowskim Centrum Sztuki Współ-

czesnej „Dach”. Nazwa zespołu pochodzi od staroukraińskich słów „dawać”

i „brać”. To pierwsze jest jasne – dawać muzykę, radość, święto, całą gamę emo-

cji i uczuć, które wnosi żywa muzyka i śpiew. A co z „brać”? Dakha Brakha czerpie

pełnymi garściami z ukraińskiego folkloru, poznając go podczas wypraw. „Udaje-

my się do wiosek, stawiamy namioty i odwiedzamy miejscowe babuszki, prosząc

je, aby zaśpiewały swoje pieśni. Nagrywamy je i używamy w naszych kompozy-

cjach” – mówi zespół. Ukraińskie motywy ludowe łączą się w nich z muzyką Afry-

ki, motywami arabskimi, bułgarskimi i węgierskimi.

PORT MONE – białoruskie trio (akordeon, bas i perkusja) powstało z inspiracji

minimalizmem awangardowego muzyka francuskiego Yanna Tiersena (m.in. autora

muzyki do fi lmu Amelia). Trio z Mińska wyrusza w muzyczną podróż do świata reali-

zmu magicznego, czerpiąc zarówno z rodzimego folkloru, jak i muzyki bliskowschod-

niej. Lubią improwizować, ale równie chętnie dają się ponieść melodii.

ZAVOLOKA (UA) & VJ LAETITIA MORAIS (P)

ZAVOLOKA (a.k.a. Kateryna Zavoloka) – to pochodząca z Kijowa kompozytorka

i wykonawczyni muzyki elektronicznej, stypendystka programu „Gaude Polonia”.

Tworzy brzmienia laptopowe – minimal techno, ambient, muzykę o odczuwalnym

kobiecym charakterze. Zavoloka bada przede wszystkim możliwości cyfrowej syntezy,

wykorzystuje nagrane pieśni, zdania, słowa, sample instrumentów; poszukuje w ob-

szarach powiązań elektronicznego kontekstu i surowości ludzkiego głosu. Jej główną

inspiracją jest tradycyjna kultura ukraińska, którą bada i nagrywa podróżując po kra-

ju. Muzyka Zavoloki składa się z różnych dźwiękowych zwrotów i niespodziewanych

kombinacji wdrożonych w subtelnie kontrolowane sekwencje. W ramach ART.BOX-u

zaprezentuje materiał z najnowszej płyty Vedana razem z interaktywnymi, dedyko-

wanymi wizualizacjami portugalskiej artystki wideo Laetitii Morais.

JURIJ ANDRUCHOWYCZ (UA) & KARBIDO (PL) / PREMIERA POLSKA

Premiera polska multimedialnego projektu „Aperitif” ze specjalną opra-wą scenografi czną autorstwa ukraińskich twórców wideo-artu VJ Group Cube oraz ArtPole z Kijowa.

JURIJ ANDRUCHOWYCZ & KARBIDO – współpraca artystów została zainicjo-

wana podczas Portu Literackiego 2005 we Wrocławiu, gdzie wykonali improwizo-

wany koncert. Od tego czasu wydali (w Polsce i na Ukrainie) dwa tytuły: Samogon

(2006) oraz Cynamon (z dodatkiem Indii) (2009/2010); w przygotowaniu jest trze-

cia część tryptyku – Absynt.

Dakha Brakha i Port Mone (góra)

Zavoloka (dół)

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 20: Europejski Stadion Kultury - program 2011

38 39

Strefa muzyki

R.U.T.A. (góra)

Music 4 Buildings (dół)

Ich twórczość nie ma charakteru okazjonalnego, trwa nieprzerwanie od 2005 roku

– co na dzisiejszej mapie artystycznej współpracy polsko-ukraińskiej jest ewene-

mentem samym w sobie – Karbido pojawia się na kartach książek Andruchowycza,

zaś teksty Jurija Andruchowycza są inspiracją dla muzycznych poszukiwań zespołu.

Wokół aktywności autorów z biegiem lat zbudowała się swoista sieć współpra-

cujących z nimi artystów polskich i ukraińskich – VJ DaPix, VJ Glow, twórców

związanych z agencją ArtPole, ludzi teatrów DAX z Kijowa, Arabesky z Char-

kowa, muzyków z grup Perkalaba, Martvyi Piven, pisarzy, poetów, wydawców

i producentów sztuki. Dodatkowym, paneuropejskim smakiem jest obecność

w zespole Karbido perkusisty Petera Conradina Zumthora, szwajcarskiego wirtu-

oza muzyki improwizowanej, z którym grupa pracuje od 2009 roku.

R.U.T.A. NA USCHOD – PIEŚNI BUNTÓW POLSKI, BIAŁORUSI, UKRAINY, ROSJI / PREMIERA

R.U.T.A. to projekt muzyczny stanowiący pionierskie połączenie archaicz-nych, antyfeudalnych tekstów ludowych i muzyki wykonywanej na aku-stycznych, tradycyjnych instrumentach, utrzymanej w estetyce hardcore i punk. Obok czołowych postaci polskiego undergroundu: Gumy (Moskwa), Robala (Dezerter), Niki (Post Regiment), Spiętego (Lao Che), w projekcie bierze udział czołówka sceny etno/folk, z zespołów: Kapela ze Wsi War-szawa, Orkiestra Rivendell, Maćko Korba, Mosaic, RD&K. Rezultatem ich współpracy jest płyta GORE – Pieśni Buntu i Niedoli XVI–XX wieku oparta na pieśniach pochodzących m.in. ze zbiorów Oskara Kolberga. Podczas rze-szowskiego koncertu oprócz muzyków związanych z R.U.T.A. wystąpią też artyści z Białorusi: Nasta Niakrasava (głos), Igor Znyk (technika) i z Ukra-iny – Zespół Hulajhorod.

PERKALABA (UA) – zespół powstał kilka lat temu w Iwano-Frankowsku; to 7-oso-

bowa grupa, której muzykę określa się jako „huculski punk-folk”. Perkalaba to

przede wszystkim mistrzowska mieszanka gatunków folk, punk, rock, ska, reggae...

Huculscy żonglerzy malują nimi swój niepowtarzalny, tryskający energią barwny ko-

laż, zmieniając koncerty w „muzyczne show-spektakle”. To szalony, na znakomitym

poziomie artystycznym „muzyczny cyrk”, który nikogo nie pozostawi obojętnym.

ANNIEBRI (UA) – właściwie Anna Bryżataja – śpiewająca i akompaniująca na

fortepianie artystka z Odessy. Anniebri jest jedną z tych wokalistek, których głos

urzeka i hipnotyzuje od pierwszych chwil. Pełne czułości, odważnie proste i głębo-

kie zarazem piosenki, mając w sobie coś bajkowego, zaskakują niespodziewanie

mocnym i energetycznym wyrazem.

ZAPASKA (UA) – jedna z najciekawszych ukraińskich formacji muzycznych. Duet

tworzą wokalista grupy Propala Gramota Pawło Neczytajło i jego żona Jana Szpa-

czyńska, wokalistka zespołu Cze Cze. Muzyka Zapaski powstaje przy pomocy tra-

dycyjnych instrumentów, urządzeń zapętlających dźwięk (loopstation) oraz żywe-

go samplingu. W ich utworach zamieszkują francuskie skrzaty, afrykańscy Pigmeje,

starzy mistrzowie dżudo i królowa liści.

Na zakończenie koncertu ART.BOX UA/PL – wydarzenie specjalne: unikal-ny projekt dźwiękowy MUSIC 4 BUILDINGS formacji Karbido.

MUSIC 4 BUILDINGS VOL. 07 PODZIEMNE MIASTO RZESZÓW

Muzyka to zamrożona architektura Johann Wolfgang von Goethe

„Music 4 Buildings” to nomadyczny projekt muzyków interdyscyplinar-nej awangardowej grupy artystycznej Karbido, którego główną inspira-cją i zarazem dźwiękotwórczym tworzywem jest architektura. Każda ko-lejna odsłona M4B ma inny charakter, sposób uprawiania muzyki zależy od warunków, jakie stwarza wybrany obiekt. Podstawowym narzędziem artystów jest Spider – wielokanałowy system rejestrowania i przetwarza-nia dźwięków architektury. Rzeszowska odsłona cyklu (M4B vol. 07) ma charakter zupełnie wyjątkowy – po raz pierwszy w historii projektu, gru-pa Karbido, wraz z zaproszonymi gośćmi, gra improwizowany koncert po-zostając w podziemiach – dla widowni „naziemnej”. Muzycy rozmieszcze-ni na przestrzeni niemal 200 metrów, pozostają ze sobą jedynie w kon-takcie akustycznym. W „Music 4 Buildings” oprócz grupy Karbido biorą udział Dakha Brakha (w składzie: Irina Kowalenko, Olena Cybulska, Nina Harenecka, Marko Halanewycz), Jurij Andruchowycz i Zavoloka, a wizuali-

fot.:

arc

h. z

espo

łufo

t.: a

rch.

org

aniz

ator

a

Page 21: Europejski Stadion Kultury - program 2011

40 41

Strefa muzyki

Igor Boxx (góra)

Pati Yang (dół)

zacje live przygotowuje grupa CUBE (w składzie VJ Glow, VJ DaPix, VJ Ra) i VJ Laetitia Morais.

Karbido w składzie: Tomasz Sikora, Peter Conradin Zumthor, Igor Gawli-kowski oraz maot (Marek Otwinowski).

czas: sobota 18.00–01.00miejsce: Rynek

JAZZ ETHNO FUSION

Projekt tworzy JazzClub.Lviv, który zrzesza ponad dwustu muzyków, fa-nów i krytyków muzycznych, organizuje koncerty jazzowe, lekcje mi-strzowskie, spotkania, wspólne improwizacje i prowadzi Ethno Club Na-butkiv – pełniący rolę ideowego centrum twórczego, łączącego muzy-ków, naukowców i miłośników kultury etnicznej. W koncercie biorą udział: ShockoLaD (Lwów), Tatosh Banda (Lwów – Kijów), Fusion Jam Session (Jurij Jaremczuk, Roman Bardun, Daga Dana, ShockoLaD, Tatosh Banda), Live Elektronic Project, Dj Binghi & Banda Arkan (Lwów – Kijów). Organi-zatorem jest Stowarzyszenie Artystów „Dzyga” ze Lwowa.

KURATOR: Ihor Hnydyn

czas: niedziela 18:00–23:30miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

NOBORDER MUSIC

NoBorder Music Festival to elektroniczne dźwięki i muzyka alternatywnaw wykonaniu czołowych przedstawicieli europejskich scen klubowych. Pro-jekt realizowany jest na postindustrialnym terenie w centrum Rzeszowa,

w bliskiej odległości od Rynku, przy dworcu PKP. Główną areną wydarze-nia są stare, nieużywane hale. NoBorder zapraszają artystów wykonują-cych energetyczne live acty. W projekcie biorą udział zarówno młode ze-społy, m.in. Rebeka & B Szczęsny, Rubber Dots, AXMusique, jak i „wete-rani” światowej i polskiej sceny elektronicznej: Igor Boxx, związany z wy-twórnią Ninja Tunes, czy Pati Yang, jak i najlepsze polskie i ukraińskie ko-lektywy DJ-skie.

PATI YANG to polska artystka, która większość swojej pracy artystycznej realizu-

je w Londynie. Każdy album Pati Yang jest mieszanką osobistych refl eksji połączo-

nych z obserwacją świata.

Jej debiutancki album Jaszczurki powstał w Polsce w 1998 roku. Po przeprowa-

dzeniu się do Anglii Pati Yang zajął się słynny management, który uwierzył w jej

ogromny potencjał. Big Life Management Jazza Summersa wydaje płyty m.in. ta-

kich zespołów, jak: The Verve, La Roux, Badly Drawn Boy, Klaxons czy The Future-

heads. Pati Yang: „To właśnie ‚egzotyka’ mojego pochodzenia, historia mojego

dzieciństwa i mojego życia zafascynowała ludzi z Big Life Management, którzy

zajęli się mną jako artystą”. Pati Yang przy okazji tworzenia najnowszego albu-

mu przyjechała do Polski odnaleźć ten kawałek siebie, który zgubiła wyjeżdżając

w 2001 roku. Faith Hope & Fury, ostatni album wydany w 2009 roku, powstawał

w legendarnym londyńskim Air Studios. Tytuł albumu – w tłumaczeniu samej ar-

tystki – to trzy elementy napędzające: wiara, nadzieja oraz nieustający niepokój

wewnętrzny – to w jaki sposób mieszają się ze sobą i tworzą dziwną rzeczywistość

emocjonalną, w której, jak mówi sama artystka, codziennie budzi się zmuszona, by

się na nowo odnaleźć i z której nieustannie czerpie inspiracje.

IGOR BOXX to pseudonim sceniczny Igora Pudło z wrocławskiego duetu Skalpel,

który w londyńskiej wytwórni Ninja Tune wydał dwie płyty (Skalpel 2004, Konfu-sion 2005), bardzo dobrze przyjęte na świecie, a w Polsce zaliczane do najważniej-

szych wydawnictw ubiegłego dziesięciolecia (m.in. „Paszport Polityki” w 2005 r.).

Nową dekadę Igor Boxx otworzył solowym albumem pt. Breslau. Bohaterem tej

płyty jest rodzinne miasto Igora – Wrocław i jego nieodległa historia. Na świecie

krążek wychodzi nakładem prestiżowej londyńskiej wytwórnii Ninja Tune, a Igor

Boxx tworzył go także z myślą o zachodnich słuchaczach. Najistotniejszy jest zatem

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 22: Europejski Stadion Kultury - program 2011

42 43

Strefa muzyki

Morcheeba (góra)

Krzesimir Dębski (dół)

sam przekaz muzyczny, atrakcyjny i zrozumiały także dla europejskiego odbiorcy,

niewtajemniczonego w dzieje rodzinnego miasta twórcy. To niezwykle sugestyw-

ny, różnorodny, muzycznie bogaty instrumentalny krążek, który prowokuje słucha-

cza to tworzenia własnych fantazji. Doskonała synteza kilku z najciekawszych wąt-

ków współczesnej muzyki.

AXMUSIQUE – choć ich brzmienie sugerowałoby raczej wpływ electro z dużą do-

mieszką break beatu, to inspiracje muzyków wypływają z zupełnie nieoczywistych

fascynacji. Z jednej strony jest to rock’n’roll wraz z charakterystycznym dla niego

zamiłowaniem do energetycznych riffów i porywających partii wokalnych. Z dru-

giej jest to bezkompromisowa miłość do mocnych i łamanych beatów oraz głębo-

kiego bassu. To energetyczny i taneczny miks nowej elektroniki z pasją muzyki gi-

tarowej i breakbeatowej.

REBEKA & B. SZCZĘSNY – muzyka Rebeki to mieszanka eksperymentalnego

popu i elektroniki. Za tymi określeniami kryją się różnorodne kompozycje: dyna-

miczne, czasem liryczne, koniecznie zadziorne. Artyści starają się połączyć zabaw-

kowe brzmienia klawisza Casio z poważnymi syntezatorami. Rebeka to przede

wszystkim niesamowity głos i naturalna sceniczna charyzma.

Rebeka początkowo istniała jako solowy projekt Iwony Skwarek. W 2010 roku

Iwona postanowiła zaproponować współpracę Bartoszowi Szczęsnemu, który miał

spełniać funkcję producenta, osoby katalizującej pomysły, ale także kompana na

scenie. Od tego momentu projekt Rebeka staje się duetem.

RUBBER DOTS to nowy, dwuosobowy zespół stworzony przez Anię Iwanek i Ste-

fana Głowackiego. Ania Iwanek jako wokalistka zespołów takich jak: 6t’s Club,

Funktor, Purple Chocolate, Stefan Głowacki jako klawiszowiec formacji: Afro Kolek-

tyw, Kolorofon, Bauagan Mistrzów, Phantom Taxi Ride czy Newest Zealand.

Rubber Dots to pomysł na nowoczesny i inteligentny electropop – muzykę , która

nie uznaje podziału na alternatywę i mainstream, nie boi się chwytliwych melodii

i tanecznych rytmów; muzykę , która na przekór obecnym trendom czerpie inspira-

cje raczej ze współczesnego electro i house’u.

czas: piątek 22:30–03:00, sobota 24:00–03:00miejsce: teren przy Hali Obrabiarek

GRAMY RAZEM! – KONCERT INAUGURACYJNY / PREMIERA

Prawykonanie kantaty Krzesimira Dębskiego i Romana Drozda, specjalnie skomponowanej na Europejski Stadion Kultury. Gościem specjalnym koncertu Gramy Razem! jest brytyjski zespół Morcheeba. Ponadto w programie występ perkusistów z wielu krajów, mapping 3D ukazujący magiczne miejsca Polski i Ukrainy, fl ash mob angażujący całą widownię, połączone polsko-ukraińskie orkiestry i chóry, a także wykonawcy muzyki folk, pop i rockowej wykonujący najpopularniejsze przeboje stadionowe. W tle, wokół Rynku, multimedialne projekcje stadionu piłkarskiego. Występujący to m.in.: Orkiestra Filharmonii Podkarpackiej im. Artura Malawskiego w Rzeszowie, Lwowska Orkiestra Ka-meralna i Chór „Leopolis” ze Lwowa, Chór Warszawskiej Opery Kameralnej, Chóry Ogólnopolskiego Programu Rozwoju Chórów Szkolnych „Śpiewająca Polska”, Grupo Puja! Transmisja na żywo w TVP 1, Narodowej Telewizji Ukra-iny NTU. Kierownictwo muzyczne nad imprezą sprawuje Krzesimir Dębski.

KRZESIMIR DĘBSKI jest kompozytorem, dyrygentem, skrzypkiem jazzowym,

aranżerem i producentem muzycznym. Ukończył kompozycję i dyrygenturę w Po-

znańskiej Akademii Muzycznej. Jako lider jazzowego zespołu String Connection,

a także solista koncertował w Europie, Stanach Zjednoczonych i Kanadzie. Skom-

ponował ponad 60 utworów symfonicznych i kameralnych, m.in.: dwie symfonie,

operę, oratoria, koncerty instrumentalne. Stworzył muzykę do 50 fi lmów fabular-

nych, m.in.: Kingsajz, Ogniem i mieczem, W pustyni i w puszczy, Stara Baśń, Ran-czo Wilkowyje, a także seriali telewizyjnych (Klan, Złotopolscy, Na dobre i na złe,

Sfora, Na Wspólnej, Ranczo). Na zamówienie LimeLight Films skomponował muzy-

kę do niemych fi lmów Charliego Chaplina. Jako dyrygent prowadził koncerty z José

Carrerasem, José Curą, Ewą Małas-Godlewską, Adamem Makowiczem, Wadimem

Riepinem, Jeanem-Lukiem Pontym, Markiem O’Connorem, Reginą Carter, Johnem

Blakiem i Nigelem Kennedym. Prowadził polskie orkiestry: Sinfonii Varsovii, Filhar-

monii Narodowej i NOSPR, a także Irish BBC Orchestra, Moskiewską Orkiestrę

Symfoniczną, orkiestrę Filharmonii w Guadalajarze, Orchestra Teatro Municipal Rio

de Janeiro, Wind Orchestra Los Angeles, Südwestfunk-Orchester. Jest laureatem

I nagrody Konkursu Jazzowego w Hoeillart w Belgii (1983), Nagrody im. Stani-

sława Wyspiańskiego (1985), Fryderyka w kategorii „Kompozytor Roku” (2000),

nagrody Philip Award za muzykę do Ogniem i mieczem (2000), nagrody na Mię-

fot.:

br-w

inno

wph

otoa

genc

yfo

t.: a

rch.

org

aniz

ator

a

Page 23: Europejski Stadion Kultury - program 2011

44 45

Strefa muzyki

Wadada (góra)

Silent Disco (dół)

dzynarodowym Festiwalu Filmowym w Pyrgos (2001) za muzykę do W pustyni i w puszczy, Złotej Kaczki 2003 za muzykę do Starej Baśni.

ROMAN I. DROZD to urodzony w Polsce syn ukraińskich przesiedleńców z ak-

cji „Wisła”. Kulturowo i konfesyjnie związany z Ukrainą. Jest dyrygentem, kompo-

zytorem, aranżerem i producentem muzycznym. Był stypendystą w Pontifi cio Istitu-

to di Musica Sacra w Rzymie, Istituto Musicale „Cherubini” i Collegio „Russicum”.

W 2000 roku uzyskał tytuł doktora sztuki w Akademii Muzycznej w Łodzi. Obecnie

jest adiunktem w Instytucie Muzyki Akademii Pomorskiej w Słupsku. Współpracuje

m.in. z Filharmonią Polską Sinfonia Baltica w Słupsku i Filharmonią Szczecińską przy

realizacji form wokalno-instrumentalnych jako chórmistrz lub dyrygent oraz z Teatrem

Muzycznym Vladimira Nazarova w Moskwie. Jako dyrygent poprowadził ponad 150

koncertów w Austrii, Niemczech i Szwajcarii. Pod jego batutą śpiewało wiele chórów:

Chór Akademicki Politechniki Szczecińskiej im. prof. Jana Szyrockiego, Męski Chór

Muzyki Sakralnej Synthagma, Chór Kameralny im. Zofi i Kurowskiej, Chór Akademicki

AP Iuventus Cantans. Jest autorem muzyki sakralnej (m.in. znany CD album Liturgii

Pontyfi kalnej Św. Jana Chryzostoma), fi lmowej, multimedialnej, reklamowej. Z wielką

pasją prowadzi własne studio muzyczne RoMan Studio – New Music Creative Tech-

nology, w którym wyprodukował albumy muzyczne m.in. dla kanadyjskiego kwartetu

Pid Oblachkom, Nadii z Toronto czy wraz z Aleksiejem Sakharovem album dla Poliny

Kozhikovej z Moskwy. Za swoją działalność artystyczną, jako dyrygent, kompozytor

i pedagog, otrzymał wiele krajowych i zagranicznych nagród i wyróżnień.

czas: piątek 20:20miejsce: Rynek

ŚNIADANIE KLASYKÓW

Występ kwintetu smyczkowego Kameraliści Rzeszowscy w składzie: Robert Naściszewski, Orest Telwach (skrzypce), Elena Perepeluk (altówka), Anna Na-ściszewska (wiolonczela) i Sławomir Ujek (kontrabas). Prezentacja utwo-rów mistrzów muzyki klasycznej: Wolfganga Amadeusza Mozarta, Johannesa Brahmsa, Johanna Straussa. W programie również koncert orkiestry dętej Da

Camera w składzie: Bogusław Kołcz, Janusz Szczęch (trąbki), Robert Mosior, Henryk Bobulski (klarnety), Andrzej Kundys, Krzysztof Ogorzelec (rogi), Mariusz Kozak (saksofon tenorowy, puzon), Jan Miłek (tuba), Marian Rzym (perkusja), Jacek Rzym (instrumenty perkusyjne), grającej słynne marsze, walce i polki.

czas: sobota, niedziela 12:00–13:00miejsce: Park Jedności Polonii z Macierzą

WADADA – KONCERT Z UDZIAŁEM UCZESTNIKÓW WARSZTATÓW

Projekt Wadada powstał w 1996 roku z inicjatywy Dominika Muszyń-skiego i był kontynuacją działań zespołu G’RASSTA. W języku amharskim „wadada” oznacza „pokój i miłość”. Obecnie zespół, liczący 9 osób, gra muzykę inspirowaną tradycyjnymi rytmami Afryki, Kuby i Brazylii ze spo-rą domieszką słowiańskiego ducha. Instrumentarium stanowią przede wszystkim bębny: afrykańskie djembe i dunduny, kubańskie conga, ago-go, cowbell, shekere i cała masa rozmaitych perkusjonaliów, oraz puzon i trąbka.

czas: niedziela 15:00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

SILENT DISCO

Cicha impreza – nowy i jedyny w swoim rodzaju pomysł na projekt muzyczny.

czas: piątek, sobota, 23:00–02:00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

fot.:

DAG

IO.C

BA.P

L

Page 24: Europejski Stadion Kultury - program 2011

46 47

Z Jerzym Hoffmanem rozmawia Iryna Kołodijczyk

Wychowywał się Pan na pograniczu polsko-ukraińskim w latach 30. XX wieku, w Gorlicach. Jakie są Pana wspomnienia związa-ne z tym regionem?

Moi dziadowie ze strony matki mieszkali w Gorlicach. Mój ojciec urodził się na wschodzie Polski, na terenie dzisiejszej Ukrainy. Po skończonych studiach w Pradze, gdzie poznał moją matkę, osiedlił się w Gorlicach. Ja urodziłem się w Krakowie. Byłem dość późnym dzieckiem i obawia-no się, że będzie to trudny poród, matka pojechała więc rodzić do Kra-kowa, a po porodzie wróciła do Gorlic. Poszedłem do szkoły mając lat sześć i pamiętam Gorlice z tamtego okresu widziane oczami dziecka. Moi rodzice byli lekarzami. Ojciec znał język ukraiński i bardzo często jeździł na wezwanie do okolicznych wsi, w których mieszkali Łemko-wie. Przysyłano po niego konie. Jesienią i wiosną ubierał bundę – nie-przemakalną pelerynę z wielbłądziej wełny, zimą – baranicę. Łemkowie w swych barwnych strojach co tydzień pojawiali się na gorlickim rynku, gdzie odbywały się jarmarki. Dziś niestety pozostały po nich tylko cer-kiewki i resztki cmentarzy.

Pamięta Pan jarmarki łemkowskie? Co na nich sprzedawano?

Oczywiście, że pamiętam, są to jednak takie wyspy wspomnień. Dziś, gdyby mnie Pani spytała, co jest moim wspomnieniem, a co pocho-dzi z opowieści rodziców, miałbym trudności z oddzieleniem jedne-go od drugiego. Na jarmarki przywożono wszystkie możliwe produk-ty rolne. Pamiętam też handel końmi, ale chyba odbywał się oddziel-nie. Jarmarki te były niesłychanie barwne i wielokulturowe: uczestni-czyli w nich Polacy, Żydzi, Łemkowie, zdaje się, że było też trochę ko-lonistów niemieckich.

Jakie były relacje między tymi społecznościami?

Jako dzieci nie bawiliśmy się z dziećmi łemkowskimi, ponieważ nie bawi-liśmy się z dziećmi wiejskimi. Moimi kolegami były dzieci z sąsiednich do-mów, z tego samego albo sąsiedniego podwórka. Łemkowie w Gorlicach pojawiali się właściwie tylko w dni targowe – gdy przyjeżdżali coś kupić albo wtedy, gdy musieli wezwać lekarza czy załatwić jakąś sprawę, której nie mogli załatwić na wsi.

W latach 30. w województwie krakowskim pojawiły się pierw-sze kina. Czy w Gorlicach było kino?

Gorlice, były niewielkim miasteczkiem. Okres prosperity związany z naf-tą miały już za sobą. Były tam dwa kina: jedno w samych Gorlicach, a drugie – w Gliniku Mariampolskim, oddalonym o około dwa kilometry. Do kina chodziliśmy całą rodziną: ojciec, matka, ja, czasem też przyjacie-le rodziców. Urodziłem się w 1932 roku, a do kina pierwszy raz trafi łem w wieku 5–6 lat. Pamiętam Shirley Temple i scenę z fi lmu z jej udziałem, z kryształową kulą, którą dostała od dziadka. W środku kuli był domek, na który padał śnieg.

Z Gorlic pamiętam przepiękny park, w którym jako dzieci bawiliśmy się w wojsko. Stojący w parku pawilon, z papierowymi lampionami – tu ro-dzice chodzili na dancingi. Z okolic pamiętam Magurę z pięknymi cmen-tarzykami z czasów I wojny światowej i czystą rzekę Ropę, w której ką-paliśmy się jako dzieci. Po latach nad zalewem, który powstał na Ropie, po tym, jak zbudowano na niej zaporę, kręciłem sceny znad Dniepru do Ogniem i mieczem.

Jakie były Pana pierwsze wrażenia związane z Ukrainą?

Pierwszy raz na tereny dzisiejszej Ukrainy trafi łem w 1939 roku, w czasie ucieczki przed Niemcami na wschód Polski. Z Gorlic furmanką do Zagó-rzan, potem pociągiem pod bombami do Tarnopola. Tu 17 września wkro-czyła Armia Czerwona. Zamieszkaliśmy w Daszawie koło Stryja, ale ukra-ińskiego nie zdążyłem się nauczyć bo wywieziono mnie z dziadkami i ro-dzicami na Syberię. Szczerze mówiąc, na dobre z Ukrainą związała mnie

Jest wiele tematów, które mogą jednoczyć

Jerzy Hoffman

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 25: Europejski Stadion Kultury - program 2011

48 49

moja żona Walentyna, która była kijowianką. Z Walą byliśmy razem przez 33 lata, niestety przegrała walkę z rakiem.

To dzięki Walentynie trafi ł Pan do Kijowa?

Od czasu, jak pobraliśmy się z Walą, zacząłem wyjeżdżać do Kijowa. Pierwszy raz byłem tam w 1962 albo 1963 roku. Potem pod Kijowem kręciłem Potop, a następnie, jako kierownik artystyczny, z ukraińską eki-pą robiłem Trudno być bogiem. Mam tam przyjaciół, mam tam też rodzinę ze strony Wali. Matka Wali była śpiewaczką operową, zmarła, gdy Wala miała 6 lat, ojciec jej zginął w Babim Jarze. Żyją natomiast cioteczny brat Wali – profesor Trachtenberg wraz z żoną. Ich córka Oksana jest bardzo zdolną malarką i scenografką, jak również ich zięć – Serhij Khotimskij. Po dzień dzisiejszy utrzymuję kontakt z profesorem Ponomarenko – pierw-szym Ambasadorem Ukrainy w Wielkiej Brytanii i jego żoną.

Z Kijowa lat 60. pamiętam knajpy: Restoran przy Spartaku, Poplawok na statku na Dnieprze i Ochotniczui restoran serwujący dania z dziczyzną. Pamiętam daczę naszych przyjaciół Jeremowych za Dnieprem, bo były to czasy, gdy nie było tam jeszcze osiedli-sypialni. Oczywiście, pamiętam sta-rą część, która teraz została tak pięknie odrestaurowana, a wtedy, w la-tach 60., była w takim stanie, w jakim była – Kijewo-Pieczerską Ławrę, sobór Sofi jski...

Czy słyszało się wtedy ukraiński na ulicach?

Teraz się trochę słyszy, ale wtedy prawie wcale się go nie słyszało.

Kogo z ukraińskich fi lmowców poznał Pan wtedy?

Bohdana Stupkę poznałem dość późno, przy okazji uroczystości odsłonię-cia pomnika ofi ar w Babim Jarze, na początku lat 90. Znałem Siergieja Paradżanowa, ale nie przypadliśmy sobie do gustu, jako ludzie. Zachwy-cił mnie jego fi lm Cienie zapomnianych przodków. Nie odpowiadała mi atmosfera dworu, którym się otaczał. Poznałem też wtedy Leonida Osy-

kę autora pięknego fi lmu Kamienny Krzyż oraz Jurija Illenko, z którym po-tem nasze drogi się rozeszły.

Z tamtych czasów datuje się moją przyjaźń z Romanem Bałajanem, Bory-sem Sawczenko, Wołodymirem Kniazjewem i Aleksandrem Kuczeriawym.

Jak wyglądały spotkania intelektualistów w Kijowie lat 60.?

Spotykaliśmy się po domach, były przyjęcia, bardzo wesołe i gwarne. Był to okres po XX zjeździe KPZR i strach przed „ojcem narodów” nieco ze-lżał. W Polsce w owym czasie wciąż rozmawiano o polityce, jednak w Ki-jowie tematów politycznych nie poruszano, bo ludzie mieli zakodowane w głowach, że lepiej o nich nie wspominać.

Skoro w środowisku fi lmowców nie rozmawialiście o polityce, to co w takim razie omawialiście? Filmy? Scenariusze? Dysku-towaliście o kinie europejskim?

Nie omawialiśmy scenariuszy. Może fi lmowcy dyskutowali między sobą, tak jak u nas w zespołach. Nie pamiętam też, żebyśmy dużo rozmawiali o fi lmach, to były raczej spotkania towarzyskie. W owym czasie Polska była oknem na świat – oknem ze Związku Radzieckiego na Europę. Teraz cały świat jest otwarty, ale wtedy był niedostępny. My byliśmy, jak mówiliśmy sami o sobie, „najweselszym barakiem w obozie”. Polskie fi lmy cieszyły się na wschodzie ogromnym powodzeniem. Nazwisko Wajdy było znane nie tylko fi lmowcom. Pamiętam jak z Edwardem Skórzewskim, z naszym fi lmem Gangsterzy i fi lan-tropi przejechaliśmy prawie cały Związek Radziecki. Po fi lmach Pan Wołody-jowski i Znachor dostałem masę listów od widzów.

Jakie zmiany nastąpiły w branży fi lmowej po upadku komuni-zmu w Polsce, po 1989 roku? Co stało się impulsem dla rozwo-ju polskiego fi lmu?

Polskie kino już wcześniej się rozwijało, bo znajdowało się pod mecena-tem państwa. To paradoks, ale najlepsze fi lmy Andrzeja Wajdy, i nie tyl-

Jest wiele tematów, które mogą jednoczyć

ko jego, powstały przed rokiem 1989. Państwo dawało pieniądze. Cenzu-ra – owszem była. Kiedy wiceminister kultury i szef kinematografi i Mie-czysław Wojtczak, wprowadził na ekrany kin fi lm Wajdy Człowiek z żelaza stracił stanowisko, ale fi lm trafi ł do widza. Natomiast pierwszy okres po upadku reżimu doprowadził do całkowitego krachu polskiej kinematografi i. Widz przestał chodzić do kina. W pewnym momencie wydawało się, że te-lewizja wygrała z fi lmem. Zaczęto masowo zamykać kina, dopiero potem, w drugiej fazie, nastąpiło odbicie.

Co spowodowało to odbicie? Sami artyści?

W dużym stopniu artyści, ale nie tylko. W naszym środowisku byli też ekonomiści, producenci fi lmów itd. Stowarzyszenie Filmowców Polskich po długiej walce przeforsowało ustawę sejmową, która opodatkowa-ła nadawców telewizyjnych z reklamy na rzecz kina. Filmem Ogniem i mieczem przywróciliśmy masowego widza polskiemu kinu. Mój współ-producent Jerzy Michaluk i ja jako pierwsi wzięliśmy kredyt bankowy na fi lm. Ostatni raz bank udzielał kredytu na produkcję polskiego fi lmu przed wojną, w 1939 roku. Od tego czasu nigdy. Zastawiliśmy bankowi nasze mieszkania w Warszawie i domy na Mazurach. W środowisku patrzono na nas jak na idiotów.

Czy istniało duże ryzyko, że pożyczone pieniądze się nie zwrócą?

Tak, ale zaryzykowaliśmy. Postawiliśmy wszystko na jedna kartę i wygra-liśmy.

Jakie, Pana zdaniem, tematy mogą jednoczyć ludzi mieszkających na Ukrainie? Jaka epoka historyczna może być atrakcyjnym te-matem fi lmowym, który przyciągnie ukraińskich widzów do kin?

Nie sądzę aby należało rozdrapywać dawne zabliźnione rany między wschodem a zachodem. Epoka nie ma znaczenia. Każdy fi lm, jeśli jest do-brze zrobiony, ma żywych ciekawych bohaterów i mówi o wiecznych na-miętnościach, takich jak miłość i zdrada, przyjaźń i nienawiść, będzie miał

widza. Najbardziej ambitny fi lm problemowy też musi mieć atrakcyjną for-mę, inaczej nie będzie miał wielkiej widowni i zostanie zdjęty z ekranu. Ta-kie są niestety prawa rynku.

Trzeba spojrzeć prawdzie w oczy i stwierdzić, że dzisiejsza kinematogra-fi a ukraińska musi zaczynać wszystko od zera. Nie ma tak zwanego „no-wego ukraińskiego fi lmu”, bo fi lmów się po prostu nie robi z braku pienię-dzy. Trzeba dopiero przekonać publiczność, aby zaczęła na ukraińskie fi lmy chodzić. Widziałem taką szansę. Chciałem zrobić Tarasa Bulbę, ale doszło do nieporozumień i takich kłótni, że zrezygnowałem i w efekcie fi lm zrobi-li Rosjanie.

Jeśli chodzi o tematy związane z Ukrainą, czy miał Pan jeszcze jakiś pomysł?

Zrealizowałem fi lm dokumentalny Ukraina – narodziny narodu, który w czterech godzinnych odcinkach ukazuje historię Ukrainy od chrztu Rusi Kijowskiej niemal po dzień dzisiejszy. Film rzetelnie udokumentowany historycznie. Unikalne sensacyjne wręcz materiały ściągnęliśmy z fi lmo-tek i archiwów całego świata. Pokazałem fi lm we Lwowie, Żytomierzu, Odessie i Kijowie. Przyjęcie przez widzów fantastyczne. Miał wejść do pro-gramów szkół, na ekrany telewizji, być wypuszczony na DVD. Nic z tego nie wyszło. Film leży i czeka.

Pracowaliśmy nad Rozbójnikiem Dowbuszem, ale stan zdrowia nie po-zwolił mi doprowadzić tego projektu do końca.

Ostatnio przesłano mi książkę Wasyla Szklara Czornyj Woron – niestety zieje z niej nienawiść i ksenofobia. Jak mogę czuć sympatię do bohate-rów, którzy odrąbują głowy „kitajcam po oczeriedzi”? Poza tym ciągoty do mistycyzmu są mi obce.

Mistycyzm wywodzi się z folkloru ukraińskiego i tradycyjnej kultury ukraińskiej, ale współcześnie nie jest to temat aktualny i należałoby go przełamać.

Page 26: Europejski Stadion Kultury - program 2011

50

W Polsce równym zainteresowaniem cieszy się kino amerykańskie, jak i polskie. Na Ukrainie, która notabene jest dwujęzyczna, króluje kino ame-rykańskie i rosyjskie.

To, że fi lm rosyjski cieszy się na Ukrainie popularnością, wią-że się z kondycją kinematografi i ukraińskiej – ostatnie fi lmy, na przykład Modlitwa za hetmana Mazepę Jurija Illienko, były bar-dzo złej jakości. Pojęcie „kino ukraińskie” stało się synonimem złej jakości, zacofania i archaicznej stylistyki. Co, Pana zdaniem, może pomóc kinematografi i ukraińskiej wyjść z kryzysu i prze-kształcić się w dobrze prosperującą branżę?

Nie jestem krytykiem i nie mam prawa oceniać poszczególnych fi lmów. Na Ukrainie fi lmów fabularnych się nie kręci, bo nie ma na nie pienię-dzy. Jeśli Ukraina chce mieć swoją narodową kinematografi ę Wierchowna Rada musi stworzyć ustawę, która zapewni fi nansowanie kinematografi i poza budżetem państwa. My mamy taką ustawę wzorowaną na krajach Unii Europejskiej, zwłaszcza na Francji. Opodatkowuje ona nadawców telewizyjnych z nadawanych reklam na rzecz rodzimego kina. Niełatwo będzie przeforsować taką ustawę, bo nadawcy telewizyjni będą się bro-nić, a politycy będą bali się z telewizją zadzierać. Ale bez takiej usta-wy kina narodowego nie będzie. Pieniądze, które się pojawią nie mogą utonąć w budżecie Ministerstwa Kultury. Muszą być przeznaczone wyłącznie na powstawanie scenariuszy i realizację fi lmu. Nie będę tu opi-sywał całej struktury instytucji fi lmowej. Nie należy odkrywać Ameryki. Są dobre wzorce, rekomenduję Francję albo Polskę.

Trzeba stworzyć kursy i stypendia dla scenarzystów, stypendia na praktyki zagraniczne dla młodych twórców. Nie należy oczekiwać natychmiastowe-go pojawienia się fi lmów wybitnych. Ale im więcej będzie powstawać fi l-mów, tym większa szansa na hit. Widz zacznie chodzić na ukraińskie fi lmy. Gdy kapitał prywatny zobaczy, że na fi lmie można zarobić zacznie wchodzić w produkcję. Im więcej będzie widzów na rodzimych fi lmach, im więcej bę-dzie pieniędzy, tym łatwiej będzie można dotować pozycje ważne dla kultu-ry, dające szanse na kino znaczące.

JERZY HOFFMAN (ur. 1932) jest reżyserem fi lmowym, scenarzystą i producen-

tem fi lmowym. Zadebiutował wraz z Edwardem Skórzewskim krótkometrażowym

fi lmem dokumentalnym Czy jesteś wśród nich? Obaj twórcy pracowali razem do

1966 roku, realizując wiele fi lmów dokumentalnych i trzy pełnometrażowe fabu-

ły. Od 1967 roku pracuje sam. Zrealizował m.in. takie fi lmy fabularne i telewizyjne

jak Pan Wołodyjowski, Potop, Ogniem i mieczem, Stara Baśń – kiedy słońce było bogiem oraz fi lm dokumentalny Ukraina – narodziny narodu. Jego fi lmy zdobywały

nagrody na festiwalach fi lmowych w: Oberhausen, Mannheim, Wenecji, Florencji,

Moskwie. Obecnie pracuje nad fabularnym fi lmem historycznym 1920 Bitwa War-szawska, którego premiera planowana jest we wrześniu 2011 roku.

IRYNA KOŁODIJCZYK jest dziennikarką i dokumentalistką. Ukończyła Kijow-

sko-Mohylańską Szkołę Dziennikarską. Jest stypendystką programu stypendialne-

go Ministra Kultury RP „Gaude Polonia” w Szkole Reżyserii Filmowej Andrzeja Waj-

dy. Entuzjastka i uczestniczka międzynarodowych projektów kulturalnych na styku

literatury, fi lmu i teatru. Inspiruje się kulturą polsko-ukraińskiego pogranicza,

współczesną literaturą ukraińską i fi lmem europejskim. Jest w trakcie realizacji do-

kumentu o migrantach ukraińskich.

Page 27: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 28: Europejski Stadion Kultury - program 2011

55

Sztuki performatywne

KINO POD GWIAZDĄ

Przegląd nowej fali w kinie ukraińskim, prezentacja fi lmów polskich i ukraińskich, a także spektakli operowych. Przed projekcjami prezentacja fi lmu Land Art – sztuka na granicy Jarosława Koziary.

czas: piątek 22.30, sobota 22:00, niedziela 21:00 miejsce: Podzamcze

PRZEGLĄD FILMOWY KINOUKRAINA

Dzięki tegorocznej ukraińskiej edycji ART.BOX, podczas Europejskiego Sta-dionu Kultury, powstał dobry grunt dla premierowego przeglądu ukraińskiej twórczości fi lmowej. Rzeszowski pokaz obejmuje fi lmy krótkie i średniome-trażowe, składające się na skondensowaną kolażową projekcję: fi lm animo-wany Twerdyj (reż. Stepan Kowal, 2009, 17 min), dokument Radunycia (reż. Roman Bondarczuk, 2010, 15 min), dokument Na bagnach (reż. Maksym Surkow, 2003, 25 min), seria animacji Moja kraina – Ukraina (różni reż. ze studia NovatorFilm, 2010–2011). Przewidziana jest też prapremiera doku-mentu Ostatnia granica (reż. Bartosz Blaschke, 2011, 15 min) podejmują-cego temat wolności w sztuce, snuty wokół ukraińskiej trasy koncertowej polsko-szwajcarskiego zespołu Karbido i Jurija Andruchowycza. Pokaz odby-wa się we współpracy z Myrosławą Haniuszkiną i Olą Mychajluk z ArtPola.

czas: piątek 22:30–24:00miejsce: Podzamcze

BOISKO BEZDOMNYCH, reż. K. Adamik, PL, 2008, 126 min

Film w reżyserii Katarzyny Adamik to opowieść o grupie nieoszczędza-nych przez los ludzi, których łączy zamiłowanie do piłki nożnej. Głównym

bohaterem jest czterdziestoletni Jacek Mróz, były zawodnik reprezentacji piłkarskiej Polski, obecnie życiowy rozbitek i mieszkaniec warszawskiego Dworca Centralnego. Postanawia skompletować drużynę piłkarską złożo-ną z towarzyszy niedoli. Gdy udaje mu się tego dokonać, zespół zaczyna treningi. Tymczasem Jacek się zakochuje. Niebawem jego drużyna ma reprezentować Polskę w mistrzostwach świata bezdomnych...

czas: sobota 22:00–24:00miejsce: Podzamcze

KRÓL ROGER, reż. M. Treliński, PL, 112 min

Jest to pokaz fi lmowy opery Król Roger Karola Szymanowskiego, do li-bretta Jarosława Iwaszkiewicza, w reżyserii Mariusza Trelińskiego, zare-jestrowany podczas premiery spektaklu w Operze Wrocławskiej. Opera ta jest przejawem fascynacji polskiego kompozytora kulturą śródziemno-morską. Tytuł dzieła nawiązuje do historycznego władcy Sycylii w XII wie-ku, Rogera II. Centralne miejsce w opowieści zajmują bogowie: Dionizos i Apollo, którzy są archetypami pasterza i sycylijskiego władcy. Ich perype-tie zmuszają do fi lozofi cznej refl eksji nad istotą wiary i relacjami między Bogiem a człowiekiem. Prezentacja odbywa się we współpracy z Narodo-wym Instytutem Audiowizualnym.

czas: niedziela 21:00–23:00miejsce: Podzamcze

ZNAK ZORRO – NIEMY MOVIE / PREMIERA

Niemy Movie to zespół młodych artystów, którzy wykonują muzykę i dub-bingi na żywo do starych niemych fi lmów. Bawią się konwencjami i sty-lami, konstruują całą ścieżkę dźwiękową fi lmu – od muzyki, przez efek-

Przegląd filmowy Kinoukraina (góra)

Niemy Movie (dół)

fot.:

Z. K

aczm

arek

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 29: Europejski Stadion Kultury - program 2011

56 57

Sztuki performatywne

ty specjalne, do zabawnych i zaskakujących dialogów. Projekt powstał w 2008 roku z inicjatywy Michała Koncy. W programie Europejskie-go Stadionu Kultury znajduje się wykonanie przez zespół Niemy Movie muzyki i dubbingu do fi lmu Znak Zorro (reż. Fred Niblo, 1920). To opowieść o pierwszym amerykańskim superbohaterze, który poma-gał biednym. Znakiem rozpoznawczym Zorro było zamaszyste „Z” wycinane szpadą na twarzach przeciwników. Wersja z 1920 roku to pierwsza z wielu ekranizacji jego losów. W skład zespołu wchodzą: Wojtek Błażejczyk (gitara meksykańska, gitara klasyczna, bas, per-kusjonalia), Grzegorz Drojewski (dialogi, dubbing, śpiew), Janek Jędrzejczyk (gitara klasyczna, bas, perkusjonalia), Maciej Zych (gitara akustyczna, saksofon tenorowy).

czas: piątek 19:30–21:00miejsce: Teatr Maska

OSTATNIA GRANICA / PREMIERA, reż. B. Blaschke, PL, 2011, 15 min

Jest to dokument nakręcony podczas trasy koncertowej „Aperitif” grupy Karbido i Jurija Andruchowycza po Ukrainie w kwietniu 2011 roku. Film nie jest tylko zapisem przebiegu trasy koncertowej, ale opowiada o wol-ności w sztuce i fenomenie wspólnego działania artystów z różnych krę-gów kulturowych. Jest opowieścią o granicach, które trzeba przekraczać, aby móc działać wspólnie. W fi lmie dochodzi do zderzenia trzech percep-cji: świata zachodniego, środkowoeuropejskiego i wschodnioeuropejskie-go. Ostatnia granica mówi m.in. o tym, że nie tylko narodowość, polity-ka i geografi a wyznaczają bariery naszej wolności, ale przede wszystkim wyznaczamy je my sami – naszą świadomością, determinacją i wolą. Ca-łość, uzupełniona fragmentami koncertów i scenami „życia w trasie”, na-daje dokumentowi charakter muzycznego fi lmu drogi z socjologiczno-fi -lozofi cznym podtekstem. Producentem fi lmu jest Narodowe Centrum Kul-tury i Hermetyczny Garaż.

Prezentacja dwukrotna: piątek 17:00, miejsce: Teatr Maska (podczas spotkania Jurija Andruchowycza i Bohdana Zadury) oraz niedziela 22:00, miejsce: Podzamcze.

LAND ART – SZTUKA NA GRANICY / PREMIERA, reż. J. Koziara, PL, 2011, 30 min

Land Art – sztuka na granicy to wielowątkowa opowieść fi lmowa o prze-kraczaniu granic: państwowych, narodowościowych, społecznych i men-talnych. Reportaż pokazuje powstawanie monumentalnego land artu na granicy polsko-ukraińskiej. Projekt, którego celem jest zbliżenie i wy-pracowanie nowego oblicza kulturowo-duchowego obszarów pograni-cza, powstał z inicjatywy o. Stefana Batrucha, zaś ideą przewodnią re-alizacji Jarosława Koziary jest sztuka, która wychodzi w pozamuzealną przestrzeń i angażuje się w szerzenie wartości społecznych i duchowych. Pierwsza część fi lmu pokazuje niepełną realizację land artu w 2008 roku w przygranicznych miejscowościach Dołhobyczów (PL) i Uhryniw (UA). Druga część fi lmu to dokumentacja wyprawy w 2011 roku i realizacji w miejscowościach Horodyszcze (PL) i Waręż (UA). Koncepcja fi lmu zakła-da, że land art jest nie tylko znakiem artystycznym, symbolicznie znoszą-cym granice, ale także przekazem społecznym, jaki niesie za sobą realiza-cja projektu w tak szczególnym miejscu.

czas: piątek 22:30 i sobota 22:00miejsce: Podzamcze

STADIO.UA–194 METRY SZTUKI

Stadio.UA–194 metry sztuki to prezentacje artystów ukraińskich sku-pionych w legendarnym Stowarzyszeniu Artystów „Dzyga”. „Dzyga” od dwóch dekad jest generatorem awangardowej sztuki, w unikalny sposób

Ostatnia granica (góra)

Land Art – sztuka na granicy (dół)

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 30: Europejski Stadion Kultury - program 2011

58 59

Sztuki performatywne

łącząc różne jej gatunki w największym niezależnym centrum kultury we Lwowie. W ramach projektu odbędą się:

Akcja w mieście Serhija Petluka, stypendysty programu „Gaude Polonia”

„Ostatnie Imperium. 20 lat później” – wystawa zdjęć Serhija Mak-symiszynamiejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

„Universal Spaces” – wystawa zdjęć Konstatyna Smoljaninowamiejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

„194 metry sztuki” – wystawa kolektywu Photo-club „5x5” naj-większego nieformalnego stowarzyszenia fotografów ze Lwowa, or-ganizującego wystawy, konkursy fotografi czne, warsztaty i wykłady dotyczące zagadnień współczesnej fotografi i światowej.miejsce: Letni Pałac Lubomirskich

Jazz Ethno Fusion to projekt muzyczny JazzClub.Lviv (zrzesza ponad dwustu muzyków, fanów i krytyków muzycznych oraz prowadzi Eth-no Club Nabutkiv – centrum warsztatu twórczego, które łączy mu-zyków, naukowców i miłośników kultury etnicznej). Więcej o koncer-cie w strefi e muzyki.czas: niedziela, 14 sierpnia, godz. 18:00–23:30miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

NIEDZIELA FILMOWA DLA DZIECI

Prezentacja bajek z ulubionymi bohaterami polskich fi lmów dla dzieci: Jackiem i Agatką, Gąską Balbinką, Kotem Filemonem, Pingwinem Pik--Pokiem, Misiem Uszatkiem, Bolkiem i Lolkiem oraz Koziołkiem Matoł-kiem. Po projekcji możliwość zwiedzania Muzeum Dobranocek, powsta-

łego dzięki pomysłowi kolekcjonera Wojciecha Jamy. Wystawa towarzy-sząca „Dobranocka na sportowo”, przygotowana z okazji Europejskie-go Stadionu Kultury.

czas: niedziela 10:00–18:00miejsce: Muzeum Dobranocek

WARSZTATY DLA CAŁEJ RODZINY

Cykl warsztatów plastycznych, teatralnych, muzycznych i fotografi cznych dla dzieci i dorosłych: warsztaty okołofotografi czne, recy-kukła, wlepkar-skie, tajniki teatru cieni, plakatu, etnodesign, ekoart, warsztaty bębniarskie.

czas: piątek–niedziela (patrz program)miejsce: park przed BWA, Biuro festiwalowe (BWA)

Jazz Ethno Fusion

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 31: Europejski Stadion Kultury - program 2011

60 61

Jurij Andruchowycz (tekst przełożyła Natałka Rymska)

Moja współpraca z Karbido zaczęła się jakby przez przypadek. Nikt z nas nie miał wrażenia, że będzie ona trwać i rozwijać się. Tymczasem w kwiet-niu ubiegłego roku minęło już sześć lat. Jest to duży kawał życia, zgodzi-cie się chyba.

We Wrocławiu co roku odbywa się festiwal poezji Port Literacki Wrocław – wydaje się, że to największe tego typu wydarzenie w Polsce. Jego nie-zmienny szef i inicjator, Artur Burszta, w kwietniu 2005 roku wydał an-tologię współczesnej poezji ukraińskiej Wiersze zawsze są wolne i mój ostatni w tym czasie (i teraz, w końcu, też) tomik Piosenki dla martwe-go koguta – obie książki w tłumaczeniu Bohdana Zadury. Do programu został też szczęśliwie dodany opublikowany w innym miejscu tomik An-drija Bondara Jogging. Tak więc, na wrocławskiej scenie niespodziewa-nie pojawiło się dużo poezji ukraińskiej – tak w wersji oryginalnej, jak w polskim przekładzie. Przy tym oryginalne teksty czytane były przez sa-mych autorów – ukraińskich poetów Mykołę Riabczuka, Nazara Honcza-ra, Ostapa Sływynskiego, Andrija Bondara, Serhija Żadana. Ktoś jeszcze?

Artur Burszta prosił, żebym przyjechał dzień wcześniej na próbę czytania wierszy do muzyki grających razem wrocławskich zespołów Karbido i Kor-morany. W końcu, formacja ta miała towarzyszyć występom wszystkich poetów. Ale w moim przypadku miał to być nie tylko „podkład dźwięko-wy”, a mniej lub bardziej pełne, choć improwizowane, kompozycje. Mu-zykom i mnie od razu spodobało się to, co robimy. Publiczności, wydaje się, też. Na pożegnanie powiedzieliśmy sobie: „Dobrze byłoby kiedyś ra-zem nagrać płytę”.

Artur Burszta nigdy nie zaproponowałby mi „pośpiewać” z Karbido, gdy-by nie „Andruchoid” – polsko-ukraiński projekt muzyczno-poetycki, któ-rego efektem była płyta. Nagrano na niej muzykę Mikołaja Trzaski (sakso-fony, klarnet basowy), Wojtka Mazolewskiego (bas, gitara) i Macia Moret-

tiego (perkusja, zabawki) oraz moje wiersze w moim wykonaniu. Samego zaś „Andruchoida” nie byłoby, gdyby nie moje występy z Trzaską, grupą Łoskot i Andrzejem Stasiukiem w ramach literacko-muzycznego projektu „Moja Europa 2” (Kijów i Lwów, 2001) oraz – znów – z Trzaską i braćmi Olesiami (bas i perkusja) w ramach projektu „Maskult” (Kijów i Charków, 2003; ze strony ukraińskiej, oprócz mnie, udział wzięli poeci Serhij Żadan i Andrij Bondar). Płyta Andruchoid została nagrana w ciągu dwóch dni we wrześniu 2003 roku we Lwowie. W lutym 2005 roku, od razu po poma-rańczowej rewolucji i innych cudownych zmianach, wreszcie ujrzała świa-tło dzienne, czemu towarzyszyło tournée przy wypełnionych salach w Ki-jowie, Charkowie, Dniepropietrowsku i Lwowie.

Kiedy więc w kwietniu tego samego roku zgodziłem się na propozycję Artu-ra Burszty „wyśpiewania” swoich wierszy z „Karbidokormoranami”, miałem już pewne doświadczenie w wykonywaniu własnych wierszy do muzyki gra-nej na żywo. A muzyka ta powstawała przy mnie, tzn. stawała się też moją.

W styczniu 2006 roku Artur Burszta zorganizował dla nas we Wrocła-wiu sesję nagraniową. W tym czasie ustalił się skład muzyków – Karbido w czystej postaci: Paweł Czepułkowski (perkusja), Igor Gawlikowski (gitara), Marek „maot” Otwinowski (bas, wokal), na końcu dołączył do nas Michał „Michael” Litwiniec (saksofony i inne, w tym egzotyczne, instrumenty). Teksty sześciu wierszy z tomiku Piosenki dla martwego ko-guta wybrałem wcześniej, chyba jeszcze jesienią. Kiedy przyjechałem na sesję, „Karbidy” już nagrały muzyczne wersje każdego z nich. Pozostało tylko nagrać mój głos i partię Michaela, a następnie wszystko wyszlifo-wać. Pierwsze dwa dni właśnie tym się zajmowaliśmy. W ciągu ostatnich dwóch dni nagrane zostały jeszcze trzy utwory, w tym Kozak Jamajka, od którego, tak naprawdę, na naszym pierwszym wspólnym wystąpie-niu wszystko się zaczęło. Nagraliśmy wtedy też dawną piosenkę kozacką Zielona leszczynońka – „Karbidy” jakby ją w locie podchwyciły, ułożywszy z mojego zaśpiewu dość skomplikowaną melodię. Bez tych dwóch kawał-ków wciąż nie możemy sobie wyobrazić żadnego z naszych koncertów. Tak więc do albumu weszło dziewięć utworów, o łącznej długości nie-co ponad 40 minut.

Kronika jednego zboczenia

Jurij Andruchowycz

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 32: Europejski Stadion Kultury - program 2011

62 63

Nad nazwą albumu długo się nie zastanawiałem. Pierwsze skojarzenie, które przychodzi mi do głowy w związku z „Karbidami” – to skojarzenie alkoholowe. Dawno, dawno temu, czyli jeszcze w 1984 roku, byłem żoł-nierzem radzieckiej armii w rejonie Winnicy. Ludność tamtejsza na maso-wą skalę pędziła samogon, który to my, wojskowi, potajemnie i bardzo chętnie kupowaliśmy. Był on obrzydliwy w smaku i dosłownie walił z nóg. Potem dowiedziałem się, że aby osiągnąć właśnie te dwie unikalne cechy bimbru, dodawano do niego karbid.

Płytę nazwaliśmy więc Samogon. Taka sobie mocna substancja ducho-wa, wyprodukowana w domu i własnymi rękoma. W kwietniu tegoż 2006 roku Artur Burszta wydał polską wersję albumu, nad którą bardzo staran-nie pracował Tomek Sikora i ją remasterował. Od tego czasu stał się on jednym z członków Karbido. Premierowy koncert zagraliśmy na następ-nym Porcie Wrocław – dokładnie rok po tym, jak się poznaliśmy.

Nasza współpraca nie byłaby możliwa, gdyby moje wiersze nie znalazły dla siebie świetnych polskich tłumaczy. „Karbidzi” jako muzycy są bardzo wni-kliwi i perfekcyjni. Teksty, za które się biorą, chcą rozumieć aż po najdrob-niejsze niuanse. I nie tylko rozumieć, ale również odczuwać do najgłębszych cząstek elementarnych. Dlatego chcę tutaj wyrazić szczególne uznanie i po-dziękowanie dla Bohdana Zadury, który przetłumaczył Piosenki dla mar-twego koguta, i Jacka Podsiadły, który przetłumaczył Egzotyczne ptaki i ro-śliny. Mając tak genialnych tłumaczy, jestem bardzo szczęśliwym autorem.

Drugi z wymienionych przekładów umożliwił nam pracę nad nowym al-bumem – Cynamon. Miejsce urodzenia Cynamonu to Drohobycz, mała ojczyzna Brunona Schulza. Właśnie jemu poświęcony jest festiwal, który odbywa się tam co dwa lata. Organizatorką i duszą festiwalu jest dyrek-torka lokalnego centrum polonistycznego, Wiera Meniok. To ona zaprosi-ła nas z Karbido na występ festiwalowy z Schulzowskim spektaklem po-etycko-muzycznym.

Koncert odbył się w maju 2008 roku na wewnętrznym dziedzińcu ratusza drohobyckiego, w bardzo skupionej, przedwieczornej atmosferze. Pier-

wotnie Cynamon brzmiał nieco łagodniej i o wiele bardziej lapidarnie niż to, co teraz można usłyszeć w albumie o tej samej nazwie. Swym elek-tronicznym brzmieniem „Pra-Cynamon” mógł budzić skojarzenia z mało-miasteczkową kafejką internetową, gdzie zamiast instrumentów słychać dźwięki komputerowe.

W tym samym roku, ale już we wrześniu, świat wreszcie ujrzała ukraińska wersja Samogonu, a my ruszyliśmy w trasę promocyjną po Ukrainie i za-graliśmy pięć koncertów (Użgorod, Lwów, Kijów, Dniepropietrowsk, Tar-nopol). Od tego czasu rozpoczęła się nasza współpraca z kijowską agen-cją artystycznną Art-Pole i grupą VJ „KUB” z Iwano-Frankowska. Dzię-ki tym partnerom nasze koncerty wzbogaciły się o elementy wizualne. Projekcje wideo na dużym ekranie, które towarzyszyły naszym występom w „Samogon-tournée”, nie były jeszcze pracami autorskimi w pełnym sensie – był to raczej VJ-ing połączony z fragmentami wideo i nagrywany-mi na żywo. Jednak w ten sposób udało się znaleźć trójjedyną formułę dla naszych następnych koncertów: muzyka – słowo – wizja.

Wspominając „Samogon-tournée”, warto zauważyć, że w jego trakcie zaczęliśmy systematycznie pracować nad nowym cyklem moich wierszy – India. Pierwsze trzy części Indii powstały w trasie podczas koncertów. Na-stępnie przetestowaliśmy na publiczności kilka nowych rzeczy z przygoto-wywanego albumu. Nagraliśmy go w Warszawie w marcu 2009 roku i za-tytułowaliśmy go Cynamon (z dodatkiem Indii). W rzeczywistości było to przetworzenie materiału, który został wykonany w Drohobyczu. Dźwięk został wzbogacony o partię perkusji wykonywaną przez Szwajcara Pete-ra Conradina Zumthora. W ten sposób w naszym projekcie polsko-ukraiń-skim pojawił się ważki dodatek szwajcarski.

Koncertowa premiera programu Cynamon (z dodatkiem Indii) odbyła się w sierpniu 2009 roku w Kazimierzu Dolnym na festiwalu fi lmowym Dwa brzegi. Jesienią pojawiła się polska wersja płyty, a w kwietniu następne-go roku ukraińska. Obie były promowane przez tournée – na Ukrainie w kwietniu (Iwano-Frankowsk, Lwów, Winnica, Odessa, Dniepropie-trowsk, Kijów) i w Polsce w maju (Jelenia Góra, Ostrów Wielkopolski,

Kronika jednego zboczenia

Zielona Góra, Poznań, Warszawa, Łódź, Katowice, Krasnystaw, Lublin). Punktem kulminacyjnym trasy był koncert na kolejnym festiwalu Brunona Schulza w Drohobyczu – jako swoisty powrót do cynamonowych źródeł.

Właśnie w trakcie tournée 2010 roku zaczęła powstawać następna, trzecia część trylogii – Absynt. Projekt odwołuje się do mojej powie-ści Perwersja, dobrze znanej zarówno czytelnikom ukraińskim, jak i pol-skim. Powieść skupia się na tajemniczej historii poety i podróżnika Sta-nisława Perfeckiego, który w marcu 1993 roku pojawia się w mieście widziadeł, Wenecji, a następnie, przeżywszy tam wiele fantastycznych przygód i bez pamięci zakochawszy się, na zawsze znika z „widocznej powierzchni świata”.

Na razie wyobrażamy sobie Absynt jak oryginalną, trwającą od 60 do 80 minut, ścieżkę dźwiękową do fi lmu, kręconego przez nieznanego reżyse-ra (przez samego Perfeckiego?) na podstawie Perwersji, nigdy jednak nie-zrealizowanego. Wszystko czym dysponujemy, to fragmenty, pozostałości, epizody, urywki, aluzje do dawnej całości, pojedyncze utwory, suity, me-lodeklamacyjne monologi i dialogi, wersje instrumentalne zapomnianych oper i kantat. Wielojęzyczność i wieloznaczeniowość – zarówno w odnie-sieniu realnym, jak i w przenośni.

Nazwa Absynt jest aluzją do ulubionego napoju dekadentów, która to nazwa, załamując się w pryzmacie „tekstów Perfeckiego”, niesie w so-bie wieść z Kraju Piołunowego (Ukraina po katastrofi e w Czarnobylu – bo „czarnobyl” to inna nazwa piołunu) i wyraża bolesny jego brak w nowo-czesnej Europie (angielskie „absinth” współgra tutaj z „absent”). Nasza współpraca artystyczna przy tym projekcie sama w sobie staje się zaprze-czeniem tej nieobecności. Ostatecznym celem jest stworzenie wielopozio-mowej, skomplikowanej i pasjonującej akcji złożonej ze słów, intonacji, muzyki, światła, klipów wideo.

Tymczasem, póki Absynt się destyluje, chcemy zaoferować szerokiej pu-bliczności nasz „Aperitif” – rodzaj mieszanki „the best of” wszystkich na-szych wcześniejszych prac i kilku premier absyntowych.

Duża, epicka premiera Absyntu odbędzie się w końcu bieżącego roku, 18 grudnia, w hali kijowskiego konserwatorium.

Na koniec zdradzę jeden sekret: bardzo bym nie chciał, by na tym wszyst-ko się skończyło.

Page 33: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 34: Europejski Stadion Kultury - program 2011

66 67

Sztuka na terenie

DZISIAJ POLSKA – PRACE 11. EDYCJI KONKURSU GALERII PLAKATU AMS

Konkurs na plakat organizowany jest od 2004 roku przez fi rmę rekla-my zewnętrznej AMS. W tym roku zadaniem uczestników było zapro-jektowanie plakatu, który będzie promował Polskę podczas prezydencji w Unii Europejskiej. Hasło konkursowe brzmiało: „Dzisiaj Polska”.

czas: piątek 12.00–22.00, sobota–niedziela 10.00–22.00miejsce: Klub festiwalowy (przed BWA)

PROJEKT U – KOLEKTYW SPUTNIK PHOTOS

Projekt U to inicjatywa członków Sputnik Photos, międzynarodowego kolekty-wu fotografi cznego zrzeszającego artystów z Europy Środkowo-Wschodniej. Na wystawę złożyło się 45 zdjęć, którym towarzyszą krótkie eseje, składające się na niezwykłą opowieść o Ukrainie, kraju wciąż poszukującym własnej toż-samości. Prezentując ludzi i miejsca, od kopalni Donbasu do górskich wiosek w Karpatach i osad tatarskich na Krymie, Projekt U opowiada o skomplikowa-nym procesie poszukiwania swojego miejsca w świecie. Twórczość artystów ze Sputnik Photos koncentruje się wokół ważnych problemów współczesno-ści. Kolektyw zrealizował m.in. projekt „At the Border”, dotyczący nielegalne-go rynku pracy w krajach Unii Europejskiej, oraz album IS(not), prezentujący sytuację Islandii, państwa o pięknych krajobrazach, które – w obliczu między-narodowej recesji – stanęło na krawędzi bankructwa.

FOTOGRAFOWIE: Jan Brykczyński (Polska), Andrej Balco (Słowacja), Andrei Lianke-

vich (Białoruś), Agnieszka Rayss (Polska), Rafał Milach (Polska), Filip Singer (Czechy),

Ivan Kurinnoy (Rosja), Janis Pipars (Łotwa), Justyna Mielnikiewicz (Gruzja)

KIEROWNIK PROJEKTU: Christine Medycky (Altemus)

EDYCJA: Maria Mann (Senior Managing Editor, European Press Photo Agency)

czas: piątek 18.00 (wernisaż), sobota–niedziela 10.00–22.00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

PODWIDOKI – INSTALACJE ARTYSTYCZNE W PRZESTRZENI MIEJSKIEJ

Podwidoki to spotkanie młodych twórców działań ulicznych w przestrze-ni miejskiej i fuzja na symbolicznym moście Lwowskim w Rzeszowie mło-dych artystów z Polski i Ukrainy. Twórcy projektu anektują ulice Rzeszo-wa i rzekę Wisłok przez cały festiwalowy weekend. W ramach sztuki ulicy (street artu) sięgają po odpowiednie środki artystycznego wyrazu: mura-le na fi larach kładek i mostów, schodach, studzienkach, a także przemia-na rzeki poprzez realizacje artystyczne.

czas: piątek–niedzielamiejsce: przestrzeń miejska

EUGENIUSZ – PRZESTRZEŃ DZIAŁAŃ TWÓRCZYCH SKIEROWANA DO NAJMŁODSZYCH

Instalacje zaprojektowane przez polskich artystów, w całości przedstawiają-ce twarz EUgeniusza. Można wspinać się po jego NOSIE, pociągnąć za WŁO-SY, pomalować USTA i sprawdzić, czy dobrze patrzy mu z OCZU, a po krót-kim odpoczynku w wielkich DŁONIACH, wpaść do UCHA i posłuchać muzyki. EUgeniusz to interdyscyplinarny projekt dla dzieci spajający działania stymu-lujące wyobraźnię, łączące muzykę, teatr, sztuki wizualne i naukę. Instalacje angażujące nie tylko wzrok, ale także węch, słuch, dotyk i smak. Program EUgeniusza wypełniają interaktywne działania warsztatowe. EUgeniusz jest częścią Krajowego Programu Kulturalnego Polskiej Prezydencji 2011 – uwa-ga na kulturę!, na który składa się półroczny cykl wyjątkowych wydarzeń i projektów artystycznych (w tym Europejski Stadion Kultury), prezentowa-nych w ramach przewodnictwa Polski w Radzie Unii Europejskiej.

PRODUCENT WYKONAWCZY SCENY: Fundacja Form i Kształtów

czas: piątek–niedziela miejsce: przy BWA

Dzisiaj Polska

ilust

r.: M

. Wos

ik, 2

011

Page 35: Europejski Stadion Kultury - program 2011

68 69

Olena Leonenko

Urodziłam się na Ukrainie, w Kijowie, ale tak naprawdę pochodzę z po-dwórka-studni przy ulicy Michajłowskaja 24. W dniu urodzin za pleca-mi miałam plac Rewolucji Październikowej, teraz Majdan Nezależno-ści, czyli Niepodległości; przed sobą – pomnik Bohdana Chmielnickiego, oczywiście na koniu; po lewej – sobór św. Zofi i („zofi a” znaczy mądrość; świątynię zbudowano za czasów Jarosława Mądrego, około 1037 roku; jest to zabytek klasy zero, wpisany na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO); a po prawej – duży szary budynek Centralnego Komitetu Kom-somołu Ukrainy (dziś Ministerstwo Spraw Zagranicznych).

Jako Rosjanka jestem patetyczna (mam to po ojcu Rosjaninie).

Jako Ukrainka bardzo się tego wstydzę (wstyd mam po matce Ukraince).

Jako od pewnego czasu Polka – próbuję złapać do tego dystans.

Dystans!

To słowo istniało dla mnie tylko w sensie terytorialnym, geografi cznym itd. Dopiero w Polsce zaczęło nabierać nowych, nieoczekiwanych i waż-nych znaczeń.

Wracając do dystansu po ukraińsku – w mojej kamienicy ludzie żyli bar-dzo blisko siebie. Głośno, tłocznie i czujnie. Wszyscy uważnie przygląda-li się sobie nawzajem, ściany miały uszy, a termin „prywatność” nie ist-niał w naszym podwórkowym słowniku. Za to trwała bezwzględna wal-ka o sznur do suszenia bielizny. Oczywiście bieliznę sąsiadów znało się na pamięć. Każdą plamę, cerę i łatę.

Dystans po polsku zaczęłam ćwiczyć już na przejściu granicznym w Brze-ściu, wiosną 1990 roku. To był mój pierwszy wyskok z „obozu”. Pociąg

zatrzymał się i umarł. Zgasło światło. Odebrano nam dokumenty, a bez dokumentów w Związku Radzieckim, nawet w czasach „pierestrojki”... tego nikomu nie życzę. Długi cień gułagu.

W moim przedziale zapanował strach... Ktoś się modlił, ktoś zawijał wód-kę w dziecięce ubranka, ktoś chował pierścionki we włosach, zegarki w majtkach, a papierosy w biustonoszach. Pociąg przestawiano na inne tory – „europejskie”. Więc wagony ruszyły ku górze i zaczęliśmy lewito-wać. Była druga w nocy. Dla dodania sobie odwagi pociągnęłam łyk sa-mogonu z butelki – made by my father – przeznaczonego na prezent i zaczęłam odmawiać piosenkę, którą moja mama zawsze śpiewała, kie-dy była przerażona. Lelum Polelum. Znam tę pieśń od czwartego roku ży-cia, czyli od czasu, kiedy nauczyłam się, co to strach.

Myślałam, że jadę na miesiąc, a wyszło wiele lat. Strach, rzecz jasna, zabra-łam ze sobą, zawinęłam go w długą kolorową spódnicę, którą specjalnie uszyłam na drogę, wcisnęłam między dwa czarne T-shirty z krótkim ręka-wem, kurtkę i kilka książek: Idiotę Dostojewskiego, Medytacje dynamiczne Osho, Zbiór wybranych opowiadań Czechowa, Martwe dusze Gogola. No i bajki, wierzenia, rytuały wschodnich Słowian, które udało mi się wydo-stać z niedostępnych archiwów w Kijowie. Wiozłam też skrzypce ręcznej roboty, teksty i nuty kilkuset unikalnych pieśni ukraińskich.

Za sobą zostawiłam szkołę baletową, szkołę muzyczną, pantomimę, uciecz-kę z domu do cyrku (marzyłam o tym, żeby zostać klownem, a przydzielono mi numer „kobieta guma”). Z cyrku do teatru, no i pierwszą, nieudaną pró-bę miłości z długonogim malarzem Kostią, który palił dwie paczki Biełomo-rów dziennie i nosił welwetowe spodnie w kolorze nieba... Kostia twierdził, że jest z pochodzenia Polakiem i był z tego bardzo dumny.

Ponieważ odwagi mi nie przybywało, pociągnęłam jeszcze kilka łyków „prezentu” i, nie bardzo wiedząc kiedy, zamieniłam się w emigrantkę, czyli displaced person. A im bardziej byłam displaced, tym bardziej ha-łaśliwe stawało się podwórko przy ulicy Michajłowskaja 24. Podwórko--studnia, na którym się wszystko zaczęło...

Dusza czy duszaaa, czyli podwórko – świat

Olena Leonenko

fot.:

H. P

rus

Page 36: Europejski Stadion Kultury - program 2011

70 71

Pięciopiętrowa kamienica, w stylu neoklasycystycznym, odrobinę znisz-czona przez wojnę i czas. Mieszkali w niej Rosjanie, Ukraińcy, Gruzini, Or-mianie, rodziny mieszane, Żydzi, antysemici, kilka psów i dużo kotów. Jed-ni truli psy, inni koty. Z okien mieszkań płynęła muzyka. Pieśni. Różne. Na przykład: Nese Gala wodu, Oj moroz – moroz, Oj czyjeż to żyto, Tiomna-ja noc, Serce, Lekko jest na sercu od pieśni wesołej albo List do przyjaciół Bułata Okudżawy: „Mówmy sobie nawzajem komplementy, rozpieszczaj-my się, przecież życie jest takie krótkie”.

Mój ojciec najbardziej kochał piosenki, tzw. „blatnyje”, a bezwzględnym mistrzem dla niego był Włodzimierz Wysocki. Codziennie wynosił na bal-kon wielki magnetofon szpulowy, nastawiał go na pełny regulator i ogłu-szał całe podwórko słowami Wysockiego „tak to się jakoś porobiło, chło-paki, że teraz ani w cerkwi ani w knajpie nie znajdziesz już Boga”.

Sąsiedzi protestowali, ale ojca się bali, milicji na tatę się nie skarżyli, bo jej bali się jeszcze bardziej. Ojciec jedną ręką podnosił sto kilogramów, też bardzo dobrze wiedział, co to strach. Lekcje życia brał w poprawczaku, gdzie dostał ksywkę „Figa”. Figa stała się jego życiowym drogowskazem. Pokazywał ją całemu światu – „tyle od was dostałem, tyle wam daję”. Na obu udach własnoręcznie wydziergał sobie tatuaże. Na lewym, od strony serca: „Nie zapomnę matki rodzonej”, na prawym, ozdobiony grobowym wieńcem: „Nie mam szczęścia od dzieciństwa”.

Oba z błędami ortografi cznymi.

Miesiąc temu, opiekując się moim teraz już ciężko chorym ojcem, od-kryłam jeszcze jeden zamaskowany tatuaż. Ukrywał go przed wszystki-mi prócz żony: „Nigdy nie zapomnę zamordowanego przez Stalina ojca”.

Piętro nad nami mieszkał Iosif Rówimowicz Joffe. Dentysta. Jego pięk-na żona Nina, była o głowę wyższa od męża, poza tym urodziła mu czte-ry córki i uczyła śpiewu. Pochodzili z Odessy. Od dziesięciu lat nieustan-nie powtarzali, że w Kijowie są tylko przejazdem, że za chwilę, no naj-później – za rok, wrócą do Odessy! Wieczorami brali się za ręce i tańczyli

„Szkołę Salomona, szkołę tańców balowych”. O miłości córki pana Joffe śpiewały wyłącznie w jidysz. Pamiętam jedną z piosenek, której nauczy-ła mnie Tatiana, najstarsza córka Joffów – Papir is dokh vais. To opowieść o młodzieńcu, który pisze list do swojej ukochanej: „Moja jedyna, ten pa-pier jest nie dość biały, żeby opisać biel Twojej skóry. Ten atrament, nie jest dość czarny, żeby opisać czerń Twoich pięknych włosów. A moja mi-łość do Ciebie jest wieczna. A nasze życie i nasza śmierć, spoczywają tyl-ko w rękach Boga”.

Piętro pod nami mieszkali Gruzini. Oczywiście prócz znanej na całym świecie ulubionej piosenki Stalina Suliko śpiewali też Tbiliso i Czita drita, czita margarita z fi lmu Kin-dza-dza, a także inne piosenki z fi lmów reży-sera Georgia Danelii.

Z okna naprzeciwko, Lusine, Ormianka, średnia córka państwa Petrosy-an, próbowała zagłuszyć Wysockiego, śpiewając głośno Jerevan dartsac im Erebuni.

Emigracja...

Dopiero kiedy znalazłam się w Polsce na dobre i zostałam ofi cjalną emi-grantką, zaczęłam się zastanawiać, czy nasi sąsiedzi przypadkiem też nie byli emigrantami? Czy czuli się na naszym podwórku obcy? Przeniesieni w inny język, inną kulturę, wymieszani i rozpuszczeni w kombinacji pra-wosławia, stalinizmu i ukraińskości, która w Związku Radzieckim wcale nie była dobrze widziana.

Kiedy miałam pięć lat, ciocia Wiera – siostra mamy, ze wsi Nowosełytsja (Winnicka obłaść, Żmeryńskij rajon), przywiozła mi w prezencie małą sza-rą książeczkę: Zbiór ludowych pieśni ukraińskich. Ojciec wyrwał mi ją z rąk, krzycząc: „Dawaj etu gadość!”, czyli „Dawaj to paskudztwo!”. I wyrzucił... Potem długo szukałam jej w śmietniku. Mam tę książeczkę do dziś. Wte-dy właśnie dowiedziałam się, że w Związku Radzieckim, w Kijowie, język ukraiński jest nie całkiem legalny i zrozumiałam, dlaczego mama gotując, zawsze tak cichutko śpiewała „Bożesz że mój Boże! cóż ja narobiłam...”.

Dusza czy duszaaa, czyli podwórko – świat

Jakiś czas temu w kinie Kultura na Krakowskim Przedmieściu w Warsza-wie, zobaczyłam na ekranie sąsiada – pana Joffe. To był fi lm o żydowskiej emigracji i rozpaczliwej tęsknocie za Odessą. Film dokumentalny. Nazy-wał się Odessa, Odessa. Pan Joffe siedział na ławeczce i patrzył na oce-an. Był sam. Bardzo się postarzał. To było w Nowym Jorku, na Brooklynie, w dzielnicy, którą wszyscy nazywają „Małą Odessą”.

Dopiero w Warszawie zaczęłam czytać eseje i wiersze Josifa Brodskiego, poety, noblisty, wyrzuconego ze Związku Radzieckiego. Dowiedziałam się też, że jego ulubionym poetą był Wystan Hugh Auden, który napisał, że: „kiedy się raz zacznie uciekać, to potem już nie ma ucieczki od ucieczki”.

Uciekałam wiele razy. Nie ma już przy mnie rodziców, pana Joffe, Or-mian, Gruzinów i Ukraińców. Są Polacy, z którymi próbujemy zasypać i zapomnieć przeklęte dziedzictwo, otrzymane w prezencie od historii. Nie wiem, czy na zawsze zostanę w Polsce. Historia ciągle sobie z nas wszystkich żartuje.

W Polsce mówi się „dusza”, na Ukrainie „duszaaa”. To robi ogromną różnicę.

Kiedy raz na miesiąc płacę rachunki za mieszkanie, telefon, gaz i elek-tryczność, z reguły robię też rachunek życiowych zysków i strat, zwy-cięstw i upokorzeń. Po stronie upokorzeń wyskakują mi fi lmowe pro-pozycje zagrania niemal wyłącznie ról prostytutek i sprzątaczek (ach, czemu nie Soni ze Zbrodni i kary ). Po stronie zysków uzupełnienie „duszeszczipatelnej” ukraińskości polskim dystansem, ironią i autoiro-nią. Miałam znakomitych nauczycieli – Gustawa Holoubka, Kazimierza Kutza, Janusza Głowackiego.

Kilkanaście lat temu zobaczyłam w Petersburgu w Teatrze Leninowskiego Komsomołu sztukę Kopciuch Głowackiego. Tragiczną i ironiczną, okrutną i boleśnie śmieszną. Kiedy Agnieszka Glińska zaproponowała mi skom-ponowanie muzyki do Czwartej siostry Głowackiego we Wrocławiu, by-łam szczęśliwa.

A spotkanie z Gustawem Holoubkiem zmieniło całkowicie moje życie. Chciał, żebym grała w Teatrze Ateneum, patronował kilku spektaklom: Noc z Wertyńskim, Podwórko – świat, Jesienin. Tymi spektaklami pró-bowałam budować mosty, zamiast je burzyć. Łączyć to, co najlepsze we wrażliwości ukraińskiej i rosyjskiej – z polską. Po premierze spektaklu Po-dwórko – świat, którego akcja rozgrywa się na ulicy Michajłowskaja w Ki-jowie, Gustaw Holoubek powiedział: „Mam nadzieję, Olenko, że dobrze się czujesz w swoim nowym domu. Bo przecież teatr jest Twoim domem”.

OLENA LEONENKO, urodzona w Kijowie, jest pieśniarką, kompozytorką, aktor-

ką teatralną i fi lmową. Od 1990 roku na stałe mieszka i pracuje w Polsce. Skom-

ponowała muzykę do ponad 20 przedstawień teatralnych i telewizyjnych. Od 2004

roku, jako aktorka, związana jest z warszawską sceną teatru Ateneum. W 2005

roku została odznaczona przez Ministra Kultury medalem „Zasłużony Kulturze Glo-

ria Artis”.

Page 37: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 38: Europejski Stadion Kultury - program 2011

74 75

Teatr

AMBASADA – TEATR REPUBLIKA USTA USTA

Sztuka Ambasada w wykonaniu poznańskiego Teatru Republika Usta Usta to eksperyment z otaczającą nas przestrzenią, projekt ukazujący złożoność ucieczki ze świata zewnętrznego. Tytułowa ambasada to miejsce, gdzie życie – w oderwaniu od rzeczywistości – toczy się własnym rytmem. Tra-fi ają do niej osoby, które szukają schronienia. Aby uzyskać prawo do pobytu w ambasadzie, należy wypełnić stosowny wniosek. Ucieczka od świata zewnętrznego okazuje się jednak złudna. Postępująca izolacja, kon-takt ze zdegenerowanymi mieszkańcami i pracownikami placówki mogą przynieść nieoczekiwane skutki. Podczas spektaklu widz zostaje wciągnięty w nie do końca jasne sytuacje. Jego celem jest dotarcie do wspomnianej placówki, gdzie następnie zostaje poddany biurokratycznym procedurom. Odpowiedzi, jakich udziela na zadawane pytania, mają wpływ na dalszy przebieg wydarzeń.

Dyrektorem, założonego w 2000 roku, Teatru Usta Usta jest Wojciech Wiński, któ-

ry jest też współtwórcą tego spektaklu (reżyseria, scenariusz). W przygotowaniu

przedstawienia wzięli również udział: Ewa Kaczmarek (scenariusz), Kamil Macej-

ko (scenariusz), Ilona Binarsch (scenariusz i kostiumy), Sebastian Zieliński (scena-

riusz), Arek Kos (scenariusz), SNOWMAN (muzyka).

czas: piątek 15:00–24:00, sobota 11:00–14:00miejsce: Trasa Podziemna

PROLOG / WORK IN PROGRESS

Postaw na środku placu słup cały w kwiatach, zbierz wokół lu-dzi, a będzie zabawa. Zrób jeszcze lepiej: zrób z widzów spek-takl; spraw, żeby się stali aktorami; zrób tak, by każdy się widział i sobie podobał w innych, tak, by wszyscy byli lepiej zjednoczeni.

Jean-Jacques Rousseau

Prolog jest kontynuacją poszukiwań reżysera Wojtka Ziemilskiego w zakre-sie choreografi i społecznej. Po Mapie (2010), gdzie podstawą była jednostka,a społeczność pozostawała odległym wyobrażeniem lub utopią, ten pro-jekt podejmuje pracę w chwili spotkania. Jak tworzyć wspólnotę? Jak ją ne-gocjować? Jakie są możliwości choreografi i społecznej, jeśli wróci ona na scenę? I czy „choreografi a” nie może być rozumiana jako ruch wyobraźni? A więc: jeśli zmiana rodzi się wewnątrz, co powoduje, że tak uparcie szu-kamy jej gdzie indziej? Punktem wyjścia dla tych pytań są osobiste historie twórcy przedstawienia, niektóre prawdziwe, niektóre zmyślone – wszyst-kie związane z wpisywaniem się w jakąś tożsamość i z wyobrażaniem sobie siebie jako części czegoś większego. To wydarzenie z pogranicza instalacji performatywnej i spektaklu nie jest jednak możliwe bez udzia-łu publiczności. To po części kontemplacja, po części gra. Od początku do końca spektakl.

REŻYSERIA: Wojtek Ziemilski

PRODUKCJA: Krakowskie Reminiscencje Teatralne i Teatr Ochoty w Warszawie

PARTNER: Narodowe Centrum Kultury

czas: piątek 15:00–18:00, sobota 12:00–15:00 miejsce: Teatr Maska

OPOWIADANIA W GODZINIE DUCHÓW OPOWIEŚCI FUTBOLOWE I GARRINCHA – SAMBA I ŚMIERĆ

Opowiadania w godzinie duchów to spotkanie z dziejami piłki nożnej utrzy-mane w konwencji transmisji i komentarzy z czasów, gdy relacji z meczów słuchało się przy radiowych odbiornikach. Opowieści o piłkarskich meczach snuje Jarek Kaczmarek, opowiadacz ze Stowarzyszenia „Grupa Studnia O.”.

czas: piątek, sobota 24:00–01:00miejsce: park przed BWA

Ambasada – Teatr Republika Usta Usta (góra)

Opowieści futbolowe (dół)

fot.:

z a

rchi

wum

Sto

war

zysz

enia

„G

rupa

Stu

dnia

O”

fot.:

M. B

rusz

ewsk

a

Page 39: Europejski Stadion Kultury - program 2011

76 77

Teatr

GLORIA – TEATR WOSKRESINNIA ZE LWOWA

Gloria to opowieść o rytuałach i obyczajach towarzyszących człowieko-wi od zarania dziejów. Lwowski Teatr Woskresinnia, używając właściwych sobie środków teatralnej ekspresji, pokazuje, jak ważną rolę w życiu czło-wieka pełnił ogień. Przy dźwiękach muzyki symfonicznej aktorzy i szczu-dlarze wyczarowują niebywałe sceny, rodem z apokaliptycznych wizji. W warstwie estetycznej spektakl odwołuje się do ukraińskiego folkloru. W partiach tanecznych, wykonywanych na szczudłach, wykorzystano mu-zykę laureatki Festiwalu Eurowizji – ukraińskiej artystki Rusłany.

TEATR WOSKRESINNIA, lider teatru ulicznego Ukrainy, powstał w 1990 roku pod

dyrekcją Jarosława Fedoryszyna, absolwenta reżyserii Instytutu Teatralnego w Char-

kowie i moskiewskiego GITIS.

czas: niedziela 22:00–23:00 miejsce: parking przy Hali Podpromie

Gloria – Teatr Woskresinnia ze Lwowa

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 40: Europejski Stadion Kultury - program 2011

78 79

Bohdan Zadura

Pierwszy raz przez Ukrainę jechałem w późnych latach 70. Tranzytem. W drodze powrotnej z Sozopola zatrzymaliśmy się w Czerniowcach. Na-gabywani o gumę do żucia, dżinsy i kobiecą bieliznę, nie mieliśmy nic do sprzedania, sami chcieliśmy kupić złoty pierścionek lub łańcuszek. Kiedy już dotarliśmy do przeciwległego krańca tego miasta, zdesperowany za-pytałem milicjanta o sklep jubilerski. Przedstawiciel radzieckiej władzy ro-zejrzał się wokół, włożył do ust gwizdek, w który dmuchnął, co sił miał w płucach. Spośród ludzi, którzy się zatrzymali, przywołał ruchem ręki ja-kiegoś młodego mężczyznę i nakazał, by ten zaprowadził nas do jubilera. Częstując nas suszoną rybą z gazetowej tutki, młody człowiek opowiadał, że właśnie pierwszy raz zobaczył swoją dwuletnią córeczkę, bo urodziła się, kiedy on budował BAM. Pokazując kościół, wspomniał o problemach z młodzieżą, na które pomysłem są organizowane tu dyskoteki, i wciąż pytał, gdzie stoi nasz autokar, bo za nic nie przyjmował do wiadomości, że podróżujemy prywatnym samochodem. Gdy wróciliśmy do auta, przy którym zostali teściowie z naszym dwuipółletnim synem, podniosło się okienko w suterenie i kobieca ręka wyrzuciła z niego na chodnik blaszane kolorowe wiadereczko i łopatkę i dobiegły nas słowa „eto dla rebionka”. Po upokarzających granicznych procedurach w Szeginiach obiecałem so-bie, że moja noga nigdy więcej w Związku Radzieckim nie postanie. Ni-gdy nie mów nigdy, choć niewiele brakowało, by te słowa się sprawdziły.

Na Ukrainę pojechałem dopiero w 1989 roku po tym, jak w Lublinie uka-zał się wybór wierszy Dmytra Pawłyczki Tajemnica twojej twarzy w moim przekładzie. Tym razem nie było to latem, a pod koniec listopada, tak na-prawdę zimą, bo mróz dochodził do 20 stopni. Pilotkę tej grupy pisarzy, do której na prośbę Pawłyczki mnie dokooptowano, bardzo dziwiło, że nie mówię po ukraińsku. Nie chodziło jej o to, że tłumaczyłem z języka, które-go w ogóle nie znam, chodziło jej o coś więcej. Jak panu nie wstyd, mó-wiła, przecież to nie te czasy co dawniej i kultywowanie tradycji w Pol-sce niczym już nie grozi. Troszeczkę mnie to bawiło, choć tak w ogóle to

nie jest specjalnie miłe, gdy biorą cię za kogoś, kim nie jesteś. Nie mam ukraińskich korzeni, a od czasu do czasu na ukraińskich portalach czytam o sobie jako o polskim poecie ukraińskiego pochodzenia. To z powodu „h” w moim imieniu zamiast „g”? A może to podświadome przeświad-czenie, że literatura ukraińska nie jest dość ciekawa, żeby ktoś rodzinnie niezwiązany z Ukrainą ją tłumaczył? Sam miałem do niej dość lekceważą-cy stosunek, znałem nazwiska Łesi Ukrainki i Tarasa Szewczenki, ukraiń-ska poezja współczesna kojarzyła mi się z duchem socrealizmu, patosem, ludowością i tradycyjną formą, peryferiami imperium, co może w tam-tych latach nie odbiegało znowu aż tak bardzo od prawdy. Tamtą mroź-ną jesienią na Ukrainie panował już ferment. Pawłyczko zaangażował się w działania Ruchu, nie spotkałem go ani we Lwowie, gdzie w jego imie-niu witał nas Roman Łubkiwskij, ani w Kijowie. Może dlatego poznałem Mykołę Riabczuka, a on wprowadził mnie w Ukrainę, jakiej nie znałem. Kiedy byłem u niego w mieszkaniu, wpadł tam Jurij Andruchowycz. Myko-ła opowiadał mi o ukraińskim undergroundzie, prowadzał na jakieś pół-legalne mityngi, mówił o Czubaju i Stusie, grupie Bu-Ba-Bu, Andruchowy-czu, Irwanciu i Neboraku. Dał mi mnóstwo tomików, w tym swoją Zimę we Lwowie. Pamiętam, jak wracałem od niego do hotelu Łabędź karetką pogotowia za rubla, bo nie było taksówki.

Tak to się zaczęło i coś, o czym myślałem jako o jednorazowym epizodzie, przemieniło się w trwającą już ponad dwie dekady przygodę. Jeździłem do Krzemieńca na ukraińsko-polskie spotkania pisarzy i badaczy literatu-ry, tam zaczęła się moja znajomość, a potem przyjaźń, z Wasylem Mach-no, choć bywało, że pisarzy ukraińskich reprezentowała tylko Tamara Si-nina, kierowniczka miejscowego muzeum. Tam doświadczyłem troskliwo-ści Mariana Grześczaka, który wytropił mnie w egipskich ciemnościach, gdy zgubiłem „grupę”, zapomniałem adresu i nazwiska ludzi, u których miałem nocować, i odwieziono mnie na drugi koniec Krzemieńca. Tam na górze Królowej Bony jacyś nowożeńcy częstowali nas wódką, innym ra-zem schodząc nocą z tej góry, wstąpiliśmy do zamkniętej już restauracji i najadłem się wstydu, gdy poeci – nieważne, że prawicowi, ważne, że Po-lacy – zaczęli pokazywać pańską wyższość, poniżając miłe kelnerki, które dla nas tę knajpę otworzyły. W Krzemieńcu z okazji otwarcia dworku Sło-

Od Pawłyczki do?

Bohdan Zadura

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 41: Europejski Stadion Kultury - program 2011

80 81

wackiego i odsłonięcia pomnika Salomei Słowackiej wyrwany zostałem do przecinania wstęgi („naszą, naszą – szeptał mi polski konsul general-ny ze Lwowa, gdy zacząłem ciąć niebiesko-żółtą taśmę, która była niżej, a potem machnął ręką: „a zresztą wszystko jedno”) i co gorsze – do sło-wa (ja i przemawianie, i to po Pawłyczce, który mówił tak, że słychać go było w Poczajowie). Miałem dla niego jakieś książki i butelkę żubrówki (wozić wódkę na Ukrainę może chyba tylko poeta). Myślałem, że poroz-mawiamy przy kolacji, ale okazało się, że kolacje były dwie, jedna z wła-dzami, druga organizowana przez muzeum. Pawłyczko był na tej pierw-szej; niewielka pociecha, że podobno się wściekał, że przyjechał spotkać się z Zadurą, a nie z urzędnikami. Po tych emocjach wypiłem może tro-chę za dużo i spałem kamiennym snem. Mariusz Olbromski, z którym dzieliłem pokój, pojechał z tymi, którzy byli pierwszy raz w Krzemieńcu, oglądać wschód słońca z góry Bony i nie zamknął pokoju na klucz. Kie-dy wrócił, wszystko miałem, prócz portfela z pieniędzmi, paszportu i in-nych dokumentów, które, jak głupi, zabrałem w tę podróż. Przedstawiam się podpułkownikowi milicji, który przyjechał z grupą dochodzeniową, a on mówi, że mnie zna, był wczoraj pod pomnikiem, gdzie przemawia-łem. Telefon do konsulatu we Lwowie, konsul wyjedzie i w połowie drogi wystawi mi jednorazowy paszport; jeśli mogę, to powinienem zrobić so-bie w Krzemieńcu zdjęcie. Do Krzemieńca wkroczył postęp, fotograf ma cyfrówkę. Staram się ustawić tak, żeby widać mi było lewe ucho, a on przekręca mi głowę mówiąc, że dobrze wie, jak się robi zdjęcia do pasz-portu. Pod Oleskiem scena jak z sensacyjnego fi lmu: z przeciwka jedzie samochód na dyplomatycznych numerach, mruga światłami, nasz auto-kar także, samochód zawraca, oba pojazdy zjeżdżają na parking. „Ma pan zdjęcia?” – pyta konsul. Podaję mu je. „Na nic” – mówi, wraca do samochodu i wyciąga polaroid z czterema obiektywami. Stawia mnie pod płotem i pstryk. A potem w jakimś przydrożnym barze wypisuje mi doku-ment, który pozwoli mi wrócić do kraju.

Jeździłem do Krzemieńca, a potem wyjazdy te jakoś się urwały. Pojecha-łem na Festiwal Schulzowski do Drohobycza i poznałem Wierę Meniok, która potem postanowiła, wykorzystując mój pobyt na lwowskim Forum Wydawców, zaprosić mnie do Drohobycza na ukraińsko-polskie spotka-

nie pisarzy. Z Polski był Jerzy Jarzębski i ja, z Ukrainy – Jurij Andrucho-wycz i Andrij Bondar. Mieszkaliśmy w hotelu o wdzięcznej nazwie Fata-morgana. Z Bondarem od chwili poznania (w Kazimierzu zresztą) mia-łem świetny kontakt, przy Andruchowyczu czułem się zawsze nieco skrę-powany, może onieśmielony; wydawało mi się, że niespecjalnie mnie lubi. A w Fatamorganie przegadaliśmy niemal całą noc przy koniaku zakar-packim i zrozumiałem, że miałem jakieś urojenia co do jego stosunku do mnie. Gdy się pakowałem w przeddzień wyjazdu, zauważyłem, że nie mam spodni od garnituru. Spodnie nie paszport (paszportu po krzemie-nieckiej przygodzie pilnowałem jak źrenicy oka), ale wracać do domu bez spodni? Po chwili osłupienia wydedukowałem, że zostały one w szafi e hotelu we Lwowie i odzyskałem je w drodze na lotnisko.

Przygoda translatorska przygodą translatorską, ale w każdej podróży działo się coś nieprzewidywalnego. W zeszłym roku jechałem pociągiem na festiwal „Kijowskie Laury” z Andrijem Lubką. Nagle w okolicach Cheł-ma do przedziału zaczął wdzierać się dym. Andrij otworzył drzwi, żeby zobaczyć, co się dzieje na korytarzu. Na korytarzu nic nie było widać. Dym nie pachniał spalenizną, miał w sobie coś gryzącego i chemiczne-go. Żartowaliśmy, że to islandzki wulkan, tylko czemu pyły koncentrują się właśnie w naszym pociągu? Zacząłem kaszleć i dusić się, otworzyłem okno (to był polski wagon, więc się ono otwierało), wystawiłem głowę na zewnątrz. Dowiedzieliśmy się potem, że jakiś idiota odpalił gaśnicę prosz-kową. Wszystko było w pyle. A mniej więcej po pół roku dostałem wezwa-nie z policji w Puławach. Prowadzili śledztwo, jak mi powiedziano, na zle-cenie innej jednostki. Przy torach znaleziono zwłoki obywatela Ukrainy, Wiaczesława Orłowa, to pewnie on zajrzał do naszego przedziału, z obłę-dem w oczach pytając o kierownika pociągu. Ukraińska milicja przesłu-chała Lubkę parę miesięcy później. Lubka zapytał mnie w mailu, czy nie napisałem wiersza o tym pociągowym incydencie, bo tak o nim mówili-śmy, zanim poznaliśmy jego fi nał. Pisze o tym esej i chciałby wykorzystać mój wiersz. Na festiwalu „Marcowe koty” w Użhorodzie, kiedy występo-wałem w trakcie jakiejś zbiorówki, wdziera się na estradę miejscowy po-eta i rusza z pięściami do obsługującego oświetlenie i nagłośnienie. Prze-rywam, napastnika obezwładniają i wyprowadzają z sali. Kończę wiersz,

Od Pawłyczki do?

zaczynam drugi, mniej więcej po jednej trzeciej rozlega się straszliwy huk, gaśnie światło i siada mikrofon. Kiedy szef festiwalu wręcza mi metalowe koty na dużej ciężkiej desce, dodaje do nich kopertę, mówiąc, że to hono-rarium. Honorarium się nie spodziewałem. Parę godzin później, późnym wieczorem zaglądam do koperty, a tam certyfi kat uprawniający do wybo-ru dowolnych przedmiotów w sklepie Win i wona. Pytam, czy to żart? Nie, nie żart. Ale bladym świtem wyjeżdżam, a sklep już jest zamknięty. Szef festiwalu dzwoni do właściciela, nikt nie odbiera telefonu. Niech pan da Lubce, szkoda, żeby się zmarnowało. Ale Lubka wyjeżdża razem ze mną. I certyfi kat wraca do tych rąk, z których go otrzymałem, a ja tracę szansę przestąpienia pierwszy raz progu sex-shopu.

To były niektóre z moich przygód. Ukraińcom przyjeżdżającym do Polski też się one przydarzały. W 2005 roku Stowarzyszenie Pisarzy Polskich za-prosiło kilka osób z Ukrainy. Przyjeżdżali rankiem, więc zaprosiłem ich do siebie. Był wśród nich Wołodymyr Jaworski, autor Półsennych listów z Dia-mentowego Cesarstwa i Królestwa Ziemi Północnej. To był jego pierwszy wyjazd za granicę. Zrobiłem im kawę, podałem śniadanie i nagle Wołody-myr zaczyna nerwowo obmacywać kieszenie, przetrząsać bagaż. Nie ma piterka, zostawił go najprawdopodobniej w pociągu. Telefony do PKP: po-ciąg stoi już w Szczęśliwicach. Zamówiliśmy taksówkę, ujechaliśmy może dwieście metrów, taksówka się popsuła. Ale wszystko dobrze się skończy-ło, dojechaliśmy, znaleźliśmy na bocznicy ten „ruski” pociąg, a Jaworski odzyskał paszport i niebagatelną kwotę pieniędzy.

Kiedy zaczynałem tłumaczyć Ukraińców, nie myślałem, że sprawi mi to taką przyjemność i że poznam tylu świetnych ludzi. Zaczynałem z poczu-ciem niekompetencji. Czytając ukraińską poezję i prozę, nieoczekiwanie dla samego siebie nauczyłem się, chyba całkiem nieźle, języka, choć nadal w nim nie mówię. Część tych przyjaźni zawdzięczam programowi „Gaude Polonia”, to w Warszawie poznałem Hałynę Kruk, Ostapa Sływynskiego, Ołeksandra Bojczenkę (z Czerniowców, w których przed laty pytałem mi-licjanta o drogę), wtedy też stypendystą był Andrij Bondar. Byłem tutorem Serhija Żadana, Lubow Jakymczuk, Pawła Szczyryci, Andrija Lubki. Powi-nienem jeszcze wymienić ze dwadzieścia innych nazwisk i mógłbym opo-

wiedzieć kilkadziesiąt innych zabawnych, dziwnych lub wzruszających hi-storii, ale i tak już przekroczyłem rozmiary tego tekstu.

Zaczęło się od Dmytra Pawłyczki, nie wiem, na kim się skończy.

BOHDAN ZADURA (ur. 1945) jest poetą, prozaikiem, tłumaczem i krytykiem lite-

rackim. Jest autorem blisko 20 tomów wierszy, trzech powieści, dwóch zbiorów opo-

wiadań, kilku książek krytyczno-literackich. Otrzymał Wrocławską Nagrodę Poetycką

„Silesius” (2011) za tom Nocne życie (2010). Z języka ukraińskiego przełożył wiersze,

które weszły do antologii Wiersze zawsze są wolne, a także tomy poezji Jurija An-

druchowycza, Natałki Biłocerkiweć, Wasyla Machny, Dmytra Pawłyczki, Ostapa Sły-

wynskiego, Serhija Żadana oraz wiersze i zbiór opowiadań Andrija Bondara. Od 2004

roku jest redaktorem naczelnym „Twórczości”.

Page 42: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 43: Europejski Stadion Kultury - program 2011

84 85

Spotkania i debaty

DEBATA: EURO W MIEŚCIE

Wpływ Euro na przestrzeń miasta jest ogromny. Miasto zmienia się przed rozpoczęciem mistrzostw – powstają stadiony, budowane są drogi, two-rzy się infrastrukturę dla gości tego wydarzenia sportowego. Miasto zmie-nia się w trakcie trwania mistrzostw – tętni życiem, sportem, odwiedzane jest przez turystów i kibiców z całego świata. Miasto zmienia się po za-kończeniu mistrzostw – stadiony zostają, szuka się nowego przeznacze-nia dla powstałej przed Euro infrastruktury. Euro zmienia miasto. Jak? Czy są to zmiany na lepsze? Czy są to zmiany trwałe?

czas: sobota 14:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

DEBATA: CZY PIŁKA NOŻNA TO SPORT?

Piłka nożna to sport, ale piłka nożna to także biznes, ideologia, przemoc, ksenofobia. Działacze sportowi starają się przekonywać o rozdzielności tych zagadnień – publicyści i kibice widzą ich wzajemne przenikanie się i swoistą symbiozę. W dyskusji na temat zależności między sportem a miastem, polityką, biznesem i innymi dziedzinami życia społecznego biorą udział goście z Polski, Ukrainy i Niemiec.

Organizatorem debat jest Krytyka Polityczna – środowisko społeczno-polityczne

ożywiające tradycje inteligencji zaangażowanej.

czas: niedziela 14:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

ŚRODEK KWIETNIA, UKRAINA

Dyskusja Jurija Andruchowycza i Bohdana Zadury na temat literatu-ry polskiej i ukraińskiej, jej roli i miejsca w kulturze Europy Środkowo--Wschodniej, znaczenia osobistych kontaktów i instytucjonalnej współ-pracy oraz wymiany kulturalnej. Na zakończenie spotkania odbędzie się autorskie czytanie wierszy.

Felietony uczestników dyskusji, patrz: s. 51 i s. 65

czas: sobota 17:00miejsce: Teatr Maska

HISTORIA PEWNEGO FESTIWALU – SPOTKANIE Z ARTPOLE

ArtPole to grupa artystyczna i producencka z Kijowa, którą ponad dzie-sięć lat temu założyły i prowadzą Myrosława Haniuszkina i Ola Mychajluk. Grupa skupia wokół siebie artystów różnych dziedzin, nie tylko z Ukrainy, i jest organizatorem największego na Ukrainie, międzynarodowego fe-stiwalu sztuki i muzyki etno, ArtPole, festiwalu szczególnego, bo bez sta-łej lokalizacji. W ramach festiwalu organizowane są m.in.: wystawy sztu-ki współczesnej i przedsięwzięcia artystyczne z pogranicza sztuki ziemi, landscape design, environment art, a także prezentowane działania si-te-specifi c, fi lmy, sztuka wideo, wystawy fotografi i. Artyści z nim powią-zani realizują swoje prace często poza wielkimi miastami, w zakarpackich wsiach czy nieturystycznych osadach na Krymie.

czas: piątek 17:00–18:00miejsce: Biuro festiwalowe (BWA)

Debata, Krytyka Polityczna (góra)

Środek kwietnia, Ukraina (dół)

fot.:

K. P

ijars

kifo

t.: J.

Sza

frańs

ki

Page 44: Europejski Stadion Kultury - program 2011

86 87

LAMPART

1000 lampionów w kolorach polskiej i ukraińskiej fl agi – na zamknię-cie Europejskiego Stadionu Kultury. Każdy z uczestników ma możliwość współtworzyć niezwykłe widowisko „światło i dźwięk”. Latające lampio-ny są wykorzystywane od wieków w kulturach azjatyckich podczas świąt. Papierowe, podświetlone ogniem lampiony/lamparty, unoszą się wtedy w niebo. Ogień wewnątrz papierowej konstrukcji ogrzewa powietrze i sprawia, że lampiony unoszą się w górę.

czas: niedziela 23:30miejsce: bulwary nad Wisłokiem przy Hali Podpromie

Spotkania i debaty

Lampart

fot.:

arc

h. o

rgan

izat

ora

Page 45: Europejski Stadion Kultury - program 2011

88 89

Miejsca festiwalowe

BIURO FESTIWALOWE (1)czas: piątek 12:00–22:00, sobota–niedziela 10:00–22:00miejsce: Biuro Wystaw Artystycznych (BWA), ul. Jana III Sobieskiego 18 35-064 Rzeszów

KLUB FESTIWALOWY (2)czas: piątek 12:00–2:00, sobota–niedziela 10:00–2:00miejsce: przed Biurem Wystaw Artystycznych, ul. Jana III Sobieskiego 18 35-064 Rzeszów

PARK PRZY BWA (3)

RYNEK (RYNEK STAREGO MIASTA W RZESZOWIE) (4)

TRASA PODZIEMNA (4)ul. Rynek 2635-064 Rzeszów

TEATR MASKA (5)ul. Mickiewicza 1335-064 Rzeszów

MUZEUM DOBRANOCEK ZE ZBIORÓW WOJCIECHA JAMY (5)ul. Mickiewicza 1335-064 Rzeszów

STACJA NR 02 ŚCIEŻKI ROWEROWEJ(BIURO WYSTAW ARTYSTYCZNYCH) (6)ul. Gałęzowskiego przy BWA35-064 Rzeszów

PODZAMCZE (7)Fosa Zamku w Rzeszowie (pomiędzy al. Lubomirskich a al. Pod Kasztanami)pl. Śreniawitów 335-959 Rzeszów

BULWARY NAD WISŁOKIEM PRZY HALI PODPROMIE (8)

LETNI PAŁAC LUBOMIRSKICH W RZESZOWIE (9)ul. Dekerta 235-040 Rzeszów

PARKING PRZY HALI PODPROMIE (REGIONALNE CENTRUM WIDOWISKOWO-SPORTOWE IM. JANA STRZELCZYKA) (10) ul. Podpromie 1035-045 Rzeszów

PARK JEDNOŚCI POLONII Z MACIERZĄ (11)al. Ł. Cieplińskiego35-010 Rzeszów

TEREN PRZY HALI OBRABIAREK/OBOK DWORCA PKP (12)pl. Dworcowy 1 (wejście od ul. Kochanowskiego)35-201 Rzeszów

1 BIURO FESTIWALOWE

2 KLUB FESTIWALOWY

3 PARK PRZY BWA

4 RYNEK (RYNEK STAREGO MIASTA W RZESZOWIE)

4 TRASA PODZIEMNA

5 TEATR MASKA

5 MUZEUM DOBRANOCEK ZE ZBIORÓW WOJCIECHA JAMY

6 STACJA NR 02 ŚCIEŻKI ROWEROWEJ (BWA)

7 PODZAMCZE

8 BULWARY NAD WISŁOKIEM PRZY HALI PODPROMIE

9 LETNI PAŁAC LUBOMIRSKICH W RZESZOWIE

10 PARKING PRZY HALI PODPROMIE

11 PARK JEDNOŚCI POLONII Z MACIERZĄ

12 TEREN PRZY HALI OBRABIAREK/OBOK DWORCA PKP

11

7

9

4

2 1 6

10

12

3

5

8

Page 46: Europejski Stadion Kultury - program 2011

90 91

Organizatorzy:

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa NarodowegoDepartament Mecenatu Państwadr Zina Jarmoszuk – dyrektorDepartament Współpracy z Zagranicądr Ewa Ger – dyrektor

Narodowe Centrum KulturyKrzysztof Dudek – dyrektor

Urząd Miasta RzeszowaWydział Kultury, Sportu i TurystykiKatarzyna Olesiak – dyrektor

Estrada RzeszowskaKarolina Kędra – dyrektor

Europejski Stadion KulturyKatarzyna Mazurkiewicz – kurator Europejskiego Stadionu KulturyIzabela Żerek – koordynator Europejskiego Stadionu KulturyAgnieszka Kielar – koordynator Europejskiego Stadionu Kultury (Rzeszów)

Zespół programowy:

Kamila Rogowska – koordynacja PR Taida Szopa – koordynacja produkcjiSylwia Melanowicz-Kiełbiewska – koordynacja oprawy

Współpraca:

Aleksandra ChrzanowskaDominika Cieślak Anna DespondsMarta HekselmanRadosław Kabulski Michał Laszczkowski Anna RogozińskaAleksandra Stańczuk

Katalog:

Katarzyna Mazurkiewicz – koncepcjaKamila Pawluś – kurator merytorycznySylwia Melanowicz – koordynacjaMatylda Gadomska – koordynacjaTomasz Kalitko – projekt grafi cznyMiłosz Wiesiołek – skład kataloguEdyta Tomczyk – redakcja Natałka Rymska – tłumaczenia

Specjalne podziękowania:

Bogdan Zdrojewski – Minister Kultury I Dziedzictwa NarodowegoTadeusz Ferenc – Prezydent Miasta RzeszowaJacek Weksler – inicjator projektuStanisław Sienko – Zastępca Prezydenta RzeszowaJarosław Godun – Dyrektor Instytutu Polskiego w KijowiePracownicy Instytutu Polskiego w Kijowie

Podziękowania za wsparcie nadobowiązkowe:

Beata Ambrożkiewicz Bogumiła BerdychowskaBogumiła WiesiołekDorota Wysockaoraz Marcin Rossa, MyWorks Studio – wsparcie grafi czneMediapunto Sp. z o.o. – social media Artur Chmielewski – Multikino Sp. z o.o.

Stażyści:

Susan DolackiOlga GłowackaWaldemar Kowalski

Wolontariusze:

Sławomir Andres i uczniowie IV Liceum Ogólnokształcącego w Rzeszowie: Anna Pado, Brygida Pieczonka, Monika Piechocińska, Magdalena Kogut, Paweł Piotrowski, Ilona Pietrzyk, Aleksandra Niedziela, Nina Walkiewicz, Melanie Gajecka, Jakub Lasota, Marcela Burek, Katarzyna Kamycka, Adrianna Sołtys, Patrycja Muciek, Izabela Machowska, Marta Matłosz, Ewa Chanas, Katarzyna Wiśniak, Dominika Szczypek

Organizatorzy:

Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowegoul. Krakowskie Przedmieście 15/1700-071 Warszawa

Urząd Miasta RzeszowaRynek 135-064 Rzeszów

Narodowe Centrum Kulturyul. Płocka 1301-231 Warszawa

Estrada Rzeszowskaul. Jagiellońska 2435-025 Rzeszów

ISBN: 978-83-61587-55-2

Organizatorzy

Page 47: Europejski Stadion Kultury - program 2011
Page 48: Europejski Stadion Kultury - program 2011

94

Polsko-ukraińskie projekty Narodowego Centrum Kultury

GAUDE POLONIA

Program Stypendialny Ministra Kultury „Gaude Polonia” przeznaczo-ny jest dla młodych twórców kultury oraz tłumaczy literatury polskiej z krajów Europy Środkowo-Wschodniej, w pierwszej kolejności z Białorusi i Ukrainy.

O półroczne stypendium w Polsce mogą ubiegać się twórcy reprezentują-cy następujące dziedziny:

• fi lm, • fotografi a, • konserwacja zabytków, • literatura/przekład, • muzyka, • sztuki wizualne, • teatr, • krytyka sztuki, teatru i fi lmu.

Program służy budowaniu płaszczyzny zrozumienia i dobrych kontaktów na gruncie współpracy kulturalnej pomiędzy Polską a jej bliskimi sąsiadami.

Pobyt w Polsce ma umożliwić stypendystom poznanie współczesnej kul-tury polskiej oraz doskonalenie warsztatu twórczego pod opieką uzna-nych twórców oraz instytucji w największych i najważniejszych ośrodkach kultury polskiej. Od roku 2003 ponad 286 osób otrzymało stypendium.

POLSKO-UKRAIŃSKA WYMIANA MŁODZIEŻYProgram skierowany jest do dzieci i młodzieży w wieku 12–18 lat. Pod-miotami mogącymi ubiegać się o współfi nansowanie projektów są: szko-ły, samorządowe instytucje kultury prowadzące zajęcia z dziećmi i mło-dzieżą, organizacje pozarządowe.

Cele operacyjne programu:

Wzajemne poznanie się młodych Polaków i Ukraińców oraz nabycie wiedzy na temat współczesnej Polski i Ukrainy.

Pokazanie podobieństw i odmienności kulturowych.

Zapoznanie młodzieży z historią lokalną.

Nawiązanie indywidualnych przyjaźni między młodymi Polakami i Ukra-ińcami, które będą trwać po zakończeniu projektu.

W ramach programu możliwe jest współfi nansowanie projektów obejmu-jących pobyt w Polsce grup młodzieży ukraińskiej lub pobyt na Ukrainie grup młodzieży polskiej, wraz z opiekunami.

Szczegółowy program projektów samodzielnie kształtują polscy organi-zatorzy w porozumieniu z partnerami ukraińskimi, niemniej warunkiem otrzymania wsparcia będzie włączenie do programu projektu następują-cych komponentów:

„Historia lokalna”. Młodzież polska przygotowuje zajęcia z historii własnej miejscowości.

„Kultura regionu”. Prezentacja kultury danego regionu na kultural-nej mapie Polski.

„Poznajemy język sąsiada”. Młodzi ludzie, w lekkiej formie poznają podstawy języka sąsiada.

Partnerzy:

Patroni medialni:

Organizatorzy: