Ernest Gellner - Relatywizm Ponad Wszystko
-
Upload
matrix5334 -
Category
Documents
-
view
230 -
download
5
description
Transcript of Ernest Gellner - Relatywizm Ponad Wszystko
Ernest Gellner „Relatywizm ponad wszystko”
Ernest Gellner podaje różnicę pomiędzy podejściem Jamesa Clifforda a Clifforda
Geertza.
Geertz, a zwłaszcza jego całe hermeneutyczne i interpretacyjne zacięcie „nieustannie kieruje
wszystkie wysiłki na ponowne odkrycie nauk antropologicznych”
W rzeczywistości James Clifford poszedł znacznie dalej, już go nie interesują „obcy”,
Triobrandczycy, ale interesuje go to, co o nich ma do powiedzenia antropolog.
Ogólnie Gellner powiada, iż POSTMODERNISTA NIE DOSTRZEGA ANI SWEJ
SYTUACJI, ANI SWEGO UMIEJSCOWIENIA, ponieważ właśnie jako postmodernista jest
bardzo przywiązany do doktryny niestałości i stronniczości, według której nawet własne
położenie jest tak niepewne, tak pozbawione tożsamości, że nie może ono stanowić
przedmiotu dłuższej refleksji.
Spoglądając na tradycję antropologiczną można zauważyć dwa różne poglądy, które
nie do końca się ze sobą splatają. Pierwszy stwierdza, iż dążenie do obiektywności, jest tak
naprawdę fałszywe oraz stanowi jedną z form dominacji: obserwujący antropolog izoluje
obiekty i wydaje o nich sądy. Druga opinia bazuje na przekonaniu, iż w coraz bardziej
złożonej, zagmatwanej i nietrwałej rzeczywistości niemożliwe jest utrzymywanie podziału na
role. Zdaniem Gellnera pokazuje to tylko jak trudno w obecnym świecie o obiektywność, co
wcale nie oznacza, że jest ona nieodwołalnie fałszywa.
W procesie poznania posługujemy się pewnymi narzędziami, które zasługują na zbadanie, a
to łączy się z faktem istnienia wielkich nierówności w podziale władzy. Dlatego Gellner
zastawia się: czy istnieje związek między sposobem, w jaki narzędzia wiedzy stwarzają
światy, twierdząc, że je odkryły, a tymi nierównościami? Zarzuca reprezentantom
relatywizmu, iż zbyt pochopnie wyciągają wnioski oraz mają skłonność do bezrefleksyjnego
odpowiadania „tak” na to pytanie.
Gellner uznaje myślenie Geertza za początek charakterystycznego dla postmodernizmu
łączenia dominacji z dążeniem do jasności i obiektywności. Według Geertza bowiem badacze
nie mają już takiej pewności, że to co ktoś twierdzi na temat innych form życia, rzeczywiście
zachodzi Odpowiedzialnych za to jest szereg czynników, takich jak: mieszanina
współczesności i tradycji wśród społeczeństw, etyczna złożoność badań terenowych, duża
liczba silnie przeciwstawnych podejść do opisu i analizy, czy też przeobrażenia samych
badanych, którzy potrafią mówić i mówią we własnym imieniu.
1
Czytamy, że Geertz miał bardzo buntowniczych następców. Jakiekolwiek są jego
osiągnięcia w dziedzinie antropologii, jego pro – relatywizm godzi się na nadużycia tych,
którzy wyszli „poza niego”.
Geertz zachęcił całe pokolenie antropologów, by odnosili się z duchowym bezwładem, a w
oddawaniu się do epistemologicznych zwątpień oraz barier szukali usprawiedliwienia dla
skrajnej niejasności i subiektywizmu. Skoro wszystko jest fragmentaryczne i
wielopostaciowe, skoro nigdy nie poznaniu innych i nie jesteśmy w stanie ich zrozumieć, to
nie pozostaje nic innego, jak tylko wyrazić za pomocą niedostępnej prozy udręczenie
spowodowane tą sytuacją.
Za Gellnerem przyjrzyjmy się korzeniom ultrasubiektywizmu: w najbardziej rozwiniętych
krajach około 50 procent ludności ma wyższe wykształcenie. Szeroko rozgałęziona sfera
kształcenia funkcjonuje według wzoru, który daje się zastosować do kumulowania wiedzy i
osiągnięć, tak jak w naukach przyrodniczych. Wszystko to ma pokazywać naukowy postęp?
A co wtedy, kiedy ten rozwój nie następuje? W amerykańskiej erze powojennej socjologia
cierpiała niedosyt wewnętrznej dyscypliny, jednak brzmiał on niezrozumiale i olśniewająco.
Potem antropologię ogarnął nastrój „interpretacyjny”, a po nim przyszedł czas na
samozaspakajającą się „postmodernistyczną” kontynuację.
Chodzi mianowicie o dwa fakty:
1) Po pierwsze naukowy impuls nie przyniósł żadnych rezultatów
2) Po drugie praca terenowa w antropologii społecznej stawała się coraz bardziej trudna i
niewygodna. W systemie kolonialnym istniał pośredni system sprawowania władzy,
dzięki czemu prosta i wyraźna struktura społeczna mogła trwać bez przeszkód. Świat
postkolonialny zmienił ten porządek. Badacze terenowi zaczęli stanowić zagrożenie
dla nowego porządku. Ich rozczarowanie naukowymi aspiracji oraz niedogodności
związane z próbą dotarcia do istoty badanych rzeczy, doprowadziły do zwrotu w
kierunku hermeneutyczno-relatywistycznego subiektywizmu. Zwrot ten był o tyle
atrakcyjny, iż można było się skoncentrować na opisywaniu swoich rozterek
duchowych z powodu niemożliwości dotarcie do czegokolwiek i zrozumienia
czegokolwiek.
„Język Dogłębnej Subiektywności, szczególnie gdy korzysta z terminologii lewobrzeżnego
Paryża, potrafi być co najmniej tak odważnie i poruszająco niezrozumiały jak każda z
obecnych naukowych socjologii”.
2
Gellner postrzega hermeneutyczny strach przed obcym powiązany z intelektualnym
egalitaryzmem, jako bezpośredni zaczątek relatywizmu-subiektywizmu: jeśli nie mówisz tak
jak my, to jesteś kolonialistą albo kimś gorszym.
Relatywizm prowadzi do niestarannych badań, stanowi wielce ulotny fenomen,
skazany na zapomnienie z chwilą pojawienia się nowej mody, co nie znaczy, że wszystko o
nim już powiedziano. Ważniejsze aby sprecyzować, dlaczego jakikolwiek relatywizm po
prostu nie wystarcza.
Wiemy już, że Geertz broni relatywizmu przed jego krytykami, choć sam nie chce uchodzić
za jego sprzymierzeńca. Sam siebie nazywa ant-anty relatywistą, a Gellner uważa to za dość
dziwne określenie i woli pisać o „pro – relatywistycznych” skłonnościach.
Kolejną kwestią jest obalenie sensu w krytykowaniu kultury jako całości. Geertz zaznacza, że
nie jest nihilistą, oraz mówi nam, iż coś takiego jak „prowincjonalizm” stanowi większe
zagrożenie dla relatywizmu.
Relatywizm rzeczywiście pociąga za sobą nihilizm: jeśli kryteria są niemożliwym do
uniknięcia przejawem czegoś, co nazywamy kulturą, to nie może istnieć transkulturowe
kryterium, które mogłoby posłużyć do jej oceny.
Nasz autor odnosi się także życzliwie do relatywizmu, jednakże ocenia go według własnych
kryteriów.
Ważną intelektualnie przeciwwagą dla relatywizmu bronionego przez Geertza jest
doktryna Wielkiego Rowu, według której w historii ludzkości miał miejsce poważny brak
ciągłości, w wyniku czego wyłoniła się forma wiedzy przewyższająca wszystkie inne,
zarówno jeśli chodzi o moc poznawczą, jak i społeczny dystans. Teoria ta stanowi przedmiot
naśmiewania się ze strony Geertza (który swoje wnioskowanie opiera na poglądach Karla
Poppera i koncepcji podziału społeczeństw na otwarte i zamknięte, wadą myśli Poppera jest
jednak to, iż opozycji tej nie można w żaden sposób odnieść do innych różnic w społecznym
kształcie), z kolei Gellner broni jej zaciekle.
Podejmując zagadnienie zagrożenia prowincjonalizmem, Gellner podaje przykład
społeczeństwa amerykańskiego, w którym nieumiejętność dostrzeżenie różnic kulturowych na
świecie jest większa niż gdziekolwiek indziej. Amerykanie mają bowiem zwyczaj
absolutyzowania własnej kultury i traktowania jej jako miary kondycji ludzkości. Tym
samym traktują nieświadomie inne kultury jako przejaw wypaczenia jedynie słusznej drogi.
Nic zatem dziwnego, że Amerykanie mają skłonność do traktowania tych zasad jako
nieodłącznych dla ludzkiej kondycji i przede wszystkim uniwersalnych. Jednak w
3
rzeczywistości im daleko do uniwersalności. Są takie zakątki świata, powiada Gellner, w
których relatywistyczne posłanie może wywołać co najwyżej ziewnięcie.
Autor mówi: pozbądźmy się złudzeń, co do tego czy Geertz jest relatywistą czy
antyrelatywistą. Patrząc na kwestie poruszane w jego artykułach, niektóre stwierdzenia
układają się w definicje jak również aprobatę relatywizmu. Geertz dyskredytuje tych, którzy
„umieszczają moralność poza kulturą, a wiedzę poza nimi obiema. To nie jest dłużej
możliwe.”
Zanegowanie, że możliwa jest wiedza poza kulturą, prowadzi do umocnienia stanowiska
relatywistycznego.
Dla Gellnera istnienie moralności wykraczającej poza kulturę, jak i wiedzy
przekraczającej granice zarówno moralności, jak i kultury jest konieczne. Jego zdaniem do tej
pory zdołaliśmy osiągnąć jedynie to drugie. Fakt posiadania takiej wiedzy stanowi główną i
najważniejszą cechę naszej wspólnej sytuacji społecznej. To część naszej rzeczywistości i
konieczny punkt wyjścia każdej antropologii czy myśli społecznej.
Gellner zakłada, iż logiczną konsekwencją relatywizmu jest nihilizm. Przy czym zakłada, iż z
faktu fałszywości relatywizmu nie wynika fałszywość nihilizmu, a budzące odrazę poglądy
mogą okazać się jak najbardziej prawdziwe. „Odpychająca natura nihilizmu w żadnym
stopniu nie przekreśla samego relatywizmu. Odwrotnie: czyni go ty, bardziej
niebezpiecznym”.
Zatem istnieją ważne dowody zupełnie innego porządku, świadczące przeciw
relatywizmowi poznawczemu. Jeden z nich, być może najważniejszy, traktuje relatywizm nie
jako mylne rozwiązanie, ile jako nieadekwatne rozwiązanie naszego problemu.
Dzieje się tak dlatego, że problem przed którym stoi myśl współczesna w ogóle, a
antropologia szczególności, jest głęboko niesymetryczny i wcale nie relatywistyczny.
Ponieważ relatywizm postuluje świat symetryczny – kultura A ma własną wizję siebie i
kultury B, podobnie kultura B wykształciła swój własny obraz i kultury A.
Kulturze A nie wolno oceniać B i vice versa. Zadanie antropologa ogranicza się do roli
neutralnego tłumacza. Taka jest perspektywa relatywizmu.
Prawda zasadza się na równości wszystkich kultur i na tym, że żadna z nich nie ma prawa
oceniać innej według własnych kryteriów. Świat, w którym żyjemy jest naprawdę inny. Być
może jakieś dwa i pół tysiąca lat temu istniał taki, jaki opisuje relatywista. Składały się nań
różnorodne wspólnoty, każda z własnym zespołem rytuałów, legend.
Potem nastała era osi, jak ją nazwał Karl Jaspers, a ponownie wprowadził do niedawnej
debaty S.N. Eisenstadt. Oznaczało to, ze wyłoniła się pewna grupa kultur, w których relacja
4
między transcendentnym a społecznym wykazywała pewne napięcie. Doktryny i teoria
osiągnęły pewna autonomię.
Społecznie wyzwolona religia poprzedziła pojawienie się społecznie niezależnej prawdy
naukowej. Ponad dwa tysiące lat później, a kilkaset lat temu wydarzyło się coś strasznego.
Jedna z kultur po-osiowych została owładnięta ideą wyjątkowości i powszechności prawdy
zawartej w wyznawanej przez siebie wierze. Ostatecznie w jej łonie wykształciła się świecka
odmiana modelu poznawczego.
Ów świecki wariant, znany również jako nauki przyrodnicze, odznacza się pewnymi
cechami, a jedną z nich jest to, że : NOWA NAUKA nie absolutyzuje ani kultury, ani
moralności zarówno społeczeństwa, z którego pochodzi, jak i społeczeństw, do których
przenika. Stare systemy wiary były fałszywe technicznie, ale kojące moralnie. Nowa nauka
stanowi ich przeciwieństwo.
Oto obraz świata, w który żyjemy obecnie na dobre i na złe (jak w serialu ).
Człowiek nie ma na niego żadnego wpływu, a problemy przed którymi staje swoją naturą
sięgają samego charakteru świata. Udawanie, iż żyjemy w takim a innym świecie (przed-
naukowym, czy przed-osiowym), gdzie wszystkie kultury są sobie równe jest rzeczą
zwyczajnie absurdalną.
Gellner stwierdza, iż broniony przez Geertza pro-relatywizm (lub antyanty) jest w
rzeczywistości przejawem tego samego prowincjonalizmu, przeciwko któremu sam on
występuje. „Świat, w jakim żyjemy, określany jest przede wszystkim poprzez istnienie
wyjątkowego, zmieniającego się, ale potężnego systemu wiedzy o naturze oraz poprzez jego
destrukcyjny i mało harmonijny wpływ na inne zbiory pojęć („kultur”), warunkujących życie
człowieka”. Udawana, fałszywa i zmyślona moda na symetrię oznacza skrajny
prowincjonalizm oraz występuje przeciwko autentycznej myśli. O braku owej symetrii nie
stanowi jakiś określony ład osobowy, ale ów konkretny rodzaj wiedzy i jej zastosowanie,
który wyłonił się w związku określonym kontekstem społecznym i jest dostępny dla całej
ludzkości, żadnego z jej segmentów nie wywyższa ponad inne.
Wielka moc przyciągania tego rodzaju wiedzy nie musi być związana z miejscem
pochodzenia (pierwsze przemysłowe i naukowe państwo nie stoi szczycie I ligi
przemysłowej). Warunki sprzyjające wykształceniu się tego określonego rodzaju wiedzy, nie
są koniecznie tymi, które teraz decydują o jej rozwoju.
Wielka asymetria ma dwa wymiary:
a) z jednej strony, to konkretny, po-osiowy model poznania, który w taki czy inny
sposób okazał się lepszy od pozostałych,
5
b) z drugiej strony, patrząc na różnorodność dokonań ludzkich, asymetrię możemy
dostrzec tylko w określonych dziedzinach – naukach przyrodniczych, technologii.
Celowa niechęć do zmierzania się z podstawowym faktem naszych czasów – zasłanianie
się stwierdzeniem, że ludźmi powodują kulturowe znaczenia, jest jednym z głównych
grzechów hermeneutycznej symetryczności. Hermeneutyce nie są specjalnie zainteresowani
strukturami politycznymi czy ekonomicznymi, dla nich interesująca jest tylko dominacja za
pośrednictwem symboli i dialogu.
Geertz zwrócił uwagę na to, że struktury społeczne stały się zagmatwane i skomplikowane, co
nie oznacza, że przestały istnieć lub by można je było sprowadzić do systemu znaczeń.
Postkolonialne państwo często bywa państwem ideologicznym, owładniętym absurdalnymi
dążeniami. Ostatnią rzeczą jaką potrzebuje urzędnik jest węszący badacz na jego terytorium,
kwestujący jego władzę. Badacz zagraża pozycji urzędnika, gdyż z jego opisu wynika, że
plemiona rosną w siłę, a mniejszości etniczne są głęboko niezadowolone ze swojego
położenia.
Co w takim wypadku pozostaje badaczowi? Nic innego jak tylko zwrot w kierunku
systemom znaczeń, które sam dla siebie potrafi wymyślić.
Gellner dowodzi, w jaki sposób istnieje związek pomiędzy dekolonizacją a
hermeneutycznym zwrotem. Dekolonizacja bowiem przechyliła szalę atrakcyjności na rzecz
antropologii kulturowej, zaciemniając z kolei obraz antropologii społecznej, uznając jej
poszukiwania za niebezpieczne.
Inny ważny czynnik ma podłoże metodologiczne. Hermeneutycy sami sobie stworzyli
narządzi i muszą ich teraz używać. W ich interesie jest, by żadne konkurencyjne narzędzia nie
były konieczne oraz umniejszanie wagi innych, niekonceptualnych metod lub uznanie ich za
skutek, refleksję, czy artefakt (sztuczny twór) niestanowiący samoistnego bytu. Badacz taki
przyjmuje stanowisko idealisty, stąd hermeneutyka to współczesna nazwa idealizmu.
Postmodernistyczna hermeneutyka skłania więc swoich adeptów do wyjaśniania porządku
społecznego w kategoriach idealistycznej interpretacji.
Zbliżając się do końca, należałoby jeszcze wysunąć kolejne nieco ironiczne oskarżenie
pod adresem postmodernistycznych trendów. Propagowana metoda badawcza, wcale nie
czyni pełniejszym naszego rozumienia natury i woli, jaką w naszym życiu odgrywają
znaczenia. Każdy przedmiot, dosłownie wszystko musi być zidentyfikowane, zanim da się o
nim nawet pomyśleć, jednakże przypisać czemuś cechy charakterystyczne, to narzucić
„własne” znaczenie.
6
Oczywiście nie wszystkie znaczenia dominujące w danej kulturze dają się natychmiast
przenieść do innej. Określenie tych znaczeń wymaga kontekstu. Wszystko to jest prawdą,
choć niezbyt oryginalną, ponieważ już od dawna antropolodzy posługiwali się technikami
„interpretatywnymi”.
Gellner uważa, iż pro-relatywistyczna praca Geertza bagatelizuje niebezpieczeństwa
relatywizmu. Pyta więc sam siebie, iż jeśli wiedza i moralność naprawdę pochodzą i są
zależne od danej kultury, to co należy czynić w sytuacji wielokulturowości, gdy granice
kultur są płynne, a każda jest tak spleciona z innymi, iż nie sposób określić ich początku i
końca? Pozostaje jedynie „smutny relatywizm” - odpowiada.
Gellner dodaje, iż stwierdzenie zaprzeczające istnieniu obiektywnych faktów musi być z
gruntu fałszywe. Nie można bowiem badać znaczeń bez umieszczania ich w kontekście
natury widzianej z perspektywy naszej naukowej kultury. Tymczasem w praktyce badacze
mają skłonność do komplikowania wzajemnej roli znaczeń i faktów zewnętrznych.
Podsumowując, na ludzkie społeczności składają się skomplikowane wzajemne
oddziaływania czynników zewnętrznych (środków przymusu, produkcji) oraz wewnętrznych
(znaczeń). Najważniejszym faktem dotyczącym współczesnego świata jest to, że znajduje się
on na etapie przełomowej i zasadniczej przemiany w następstwie głębokiej asymetrii między
pewnym konkretnym modelem kultury a wszystkimi innymi.
Relatywizm, do którego postmodernizm aspiruje, nie może mieć i nie ma żadnego programu,
ani w polityce, ani nawet w badaniach.
Z jednej strony grzeszy przeciw tym samym kulturom, których równości broni za pomocą
„hermeneutyki”. Z drugiej strony postmodernizm popada w konflikt z podstawowym faktem
charakteryzującym świat, chodzi o zagmatwaną, płynną i złożoną naturę „ kultur”.
Sam w sobie postmodernizm znaczy niewiele. „To kaprys, który zawdzięcza swoja
popularność pozornej oryginalności i prawdziwej niejasności” – stwierdza Gellner. Stanowi
on pewną formę relatywizmu. Relatywizm z kolei jest niewłaściwy nie dlatego, że pociąga za
sobą nihilizm moralny, a dlatego, że prowadzi do nihilizmu myślowego, który jest z gruntu
fałszywy i fałszywie przedstawia sposób dochodzenia do rozumienia społeczeństw –
zaprzecza lub utrudnia zrozumienia olbrzymich różnic tkwiących w sile poznawczej i
technicznej.
7