Ekologia i Rynek nr 2

81
Wywiad z prof. Krzysztofem Żmijewskim Blokada zaostrzenia polityki klimatycznej Rewolucja śmieciowa Gminy bojà si´ zmian Zielone fundusze w Polsce Wielkie zyski wcià˝ czekajà na inwestorów nr 2 kwiecień 2012 cena: 9,90 zł (w tym 5% VAT) ISSN 2084-8773 www.ekologiairynek.pl

description

Ekologia i Rynek to miesięcznik opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Został założony przez grupę dziennikarzy oraz specjalistów mających doświadczenie na rynku wydawniczym w wiodących tytułach prasy biznesowej w Polsce.

Transcript of Ekologia i Rynek nr 2

Page 1: Ekologia i Rynek nr 2

Wywiad z prof. Krzysztofem Żmijewskim

Blokada zaostrzenia polityki klimatycznej

Rewolucja śmieciowa

Gminy bojà si´ zmian

Zielone fundusze w Polsce

Wielkie zyski wcià˝ czekajà na inwestorów

nr 2 kwiecień 2012 cena: 9,90 zł (w tym 5% VAT)ISSN 2084-8773

www.ekologiairynek.pl

Page 2: Ekologia i Rynek nr 2

dru

kuj

ko

piuj

skan

uj

fa

ksu

j

Bez Ukrytych kosztów

kyocerA MItA europe B.V. - www.kyoceramita.eu

kyocerA MItA corporation – www.kyoceramita.com

Zakup drukarki albo urządzenia MFP, nie oznacza końca Twoich wydatków związanych z drukowaniem i kopiowaniem. Wielu użytkowników tych urządzeń nie zdaje sobie sprawy z kosztów eksploatacji przekraczających wielokrotnie cenę zakupu. Te ukrywane przez większość producentów koszty wpływają na wzrost obciążenia budżetów wielu przedsiębiorstw.

Z urządzeniami KYOCERA możesz jednak czuć się bezpiecznie. Wykorzystując unikalną technologie ECOSYS, drukarki oraz MFP KYOCERA zawierają komponenty o długiej żywotności, wpływające na wysoką niezawodność i oszczędność.

Urządzenia te produkują mniejszą ilość odpadów niż produkty konkurencyjne i oferują najniższy na rynku całkowity koszt posiadania (TCO).

Unikaj nieprzyjemnych niespodzianek. Wybierz KYOCERĘ.

kontakt:Arcus s.A. Dystrybutor KYOCERA MITA w Polscewww.kyoceramita.pltel. 22 536 08 00, 536 09 00

Page 3: Ekologia i Rynek nr 2

dru

kuj

ko

piuj

skan

uj

fa

ksu

j

Bez Ukrytych kosztów

kyocerA MItA europe B.V. - www.kyoceramita.eu

kyocerA MItA corporation – www.kyoceramita.com

Zakup drukarki albo urządzenia MFP, nie oznacza końca Twoich wydatków związanych z drukowaniem i kopiowaniem. Wielu użytkowników tych urządzeń nie zdaje sobie sprawy z kosztów eksploatacji przekraczających wielokrotnie cenę zakupu. Te ukrywane przez większość producentów koszty wpływają na wzrost obciążenia budżetów wielu przedsiębiorstw.

Z urządzeniami KYOCERA możesz jednak czuć się bezpiecznie. Wykorzystując unikalną technologie ECOSYS, drukarki oraz MFP KYOCERA zawierają komponenty o długiej żywotności, wpływające na wysoką niezawodność i oszczędność.

Urządzenia te produkują mniejszą ilość odpadów niż produkty konkurencyjne i oferują najniższy na rynku całkowity koszt posiadania (TCO).

Unikaj nieprzyjemnych niespodzianek. Wybierz KYOCERĘ.

kontakt:Arcus s.A. Dystrybutor KYOCERA MITA w Polscewww.kyoceramita.pltel. 22 536 08 00, 536 09 00

TWÓJ ULUBIONY SKLEP ROWEROWY

KATOWICE · POZNAŃ · WARSZAWA · WROCŁAW

Page 4: Ekologia i Rynek nr 2

4 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Wydarzenia

Polski rząd wbrew restrykcyjnejpolityce klimatycznej

Zielone Fundusze w Polsce. Wielkie zyski wciąż czekają na inwestorów

Łupkowe prognozy mniej optymistyczne.

Nie możemy zostać weekendowym skansenem Europy. Rozmowa z prof. Krzysztofem Żmijewskim.

Nowe prawo o zagospodarowaniu odpadów.

Trzeba poprawić skuteczność zbiórki elektronicznych śmieci.

Finanse i praWo Przemysł | energetyka

12 20 26 30 34 14

Spis treści

Page 5: Ekologia i Rynek nr 2

5 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Moda na eko żywność nie słabnie.

Polskie autostrady są najbardziej ekologiczne w Europie.

ekologia

Wydarzenia 8 Dotkliwe skutki podwyżki cen gazu9 Dekada banku polskiej spółdzielczości10 Przedsiębiorcy cenią bliskość ośrodka decyzyjnego12 Polski rząd wbrew restrykcyjnej polityce klimatycznej14 Nie możemy zostać weekendowym skansenem Europy16 Opór przed instalacją CCS

Csr 18 Interesy biznesowe i środowiskowe mogą być spójne

Finanse i praWo 20 Wielkie zyski wciąż czekają na inwestorów24 Pieniądze na ochronę ginących gatunków26 Nowe prawo o zagospodarowaniu odpadów28 VAT i od opłaty za korzystanie ze środowiska

Przemysł 30 Łupkowe prognozy mniej optymistyczne32 Łupki czyli rządu sposób na kryzys34 Trzeba poprawić skuteczność zbiórki elektronicznych śmieci

sAmOrzĄD 36 Przepadną pieniądze wydane na budowę małych składowisk odpadów40 Blokada pod Giewontem

ekologia 42 Polskie pralnie coraz bardziej eko44 Wypoczynek turysty świadomego ekologicznie45 Gminy samowystarczalne energetycznie46 Moda na ekożywność nie słabnie 48 Świadomość ekologiczna powoli wchodzi nam w krew50 Polskie autostrady są najbardziej ekologiczne w Europie53 Ochrona drzew – z kosmosu54 Protesty blokują budowę farm wiatrowych i biogazowni

agroBiznes 56 Event w lapońskim tipi58 Nowe szanse dla rolnictwa energetycznego60 Bez pszczół umrzemy z głodu62 Polska moda na gospodarstwa ekologiczne

MotoBiznes 64 Ekologiczne auta ratują przemysł motoryzacyjny w Japonii65 Tanie taksówki z doładowaniem66 Wyścig po paliwo przyszłości68 Auta hybrydowe trują mniej70 Podatkiem w drogowy złom71 Wysyp ekologicznych ciężarówek72 Za autami coraz czyściej

edUkaCJa 73 Menedżer eko pilnie poszukiwany

targi 78 Targi CSR – odpowiedzialny biznes w praktyce

46 50

Spis treści

Page 6: Ekologia i Rynek nr 2

6 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Adres redakcjiul. Kwitnącego Sadu 1102-202 Warszawa

BiuroPaulina SzczerbaTel.: 22 408 64 [email protected]

Redaktor naczelnyZbigniew Biskupskitel.: 536 897 [email protected] redakcjiMałgorzata [email protected]ół redakcyjnyŁukasz Bielak, Iwona Jackowska, Agnieszka Łakoma, Jacek KrzemińskiUrszula StokowskaWspółpracownicyPaweł Barnik, Katarzyna Bartman, Małgorzata Biernacka,

Bartosz Draniewicz, Jacek Dymowski, Julian Kamiński, Jerzy Kwiatkowski, Michał Moroz, Agnieszka Pabiańska, Antoni Wesołowski, Elżbieta ZocłońskaRedaktor działu on-lineŁukasz BielakMarketing, eventy, patronatyDominika BieńTel: 536 921 [email protected] ReklamaProjekty specjalneRobert GrądzkiTel.: 536 884 [email protected] klienciTomasz Kargul Tel.: 536 884 [email protected]ój i InnowacjeTomasz ŚpiewakTel.: 536 884 [email protected]

Projekt i składIzabela Cieś[email protected]

WydawcaNew Business LookUl. Dawidowska 2505-515 MysiadłoNIP 123-005-05-45

Dyrektor GeneralnyJacek Szczęsny

DoradcaJoanna Kałuzińska-Zasada

Dyrektor ds. sprzedażyRobert Gołaszewski

Kolportaż, prenumerataPaulina [email protected]

DrukarniaKF PARTNER Sp. Z o.o.Ul. Drogowa 403-109 Warszawa

Rozpowszechnianie : 30 000Wydanie papierowe : 10 000e-wydanie: 20 000

Redakcja nie zwraca materiałów nie-zamówionych, zastrzega sobie prawo skracania artykułów, a także zmiany ich tytułów. Przedruk artykułów lub ich fragmentów wymaga zgody wydawcy. Artykuły nie zawsze odzwierciedlają poglądy redakcji. Treść ogłoszenia jest zamieszczana na odpowiedzialność zamawiających. Redakcja zastrzega so-bie możliwość odmówienia zamieszcze-nia ogłoszenia niezgodnego z interesem wydawcy.

Od redakcji

Myślenie i działanie ekologiczne przestało już być domeną działaczy na rzecz zachowania natury. Nie dotyczy też wyłącznie tych branż przemysłu czy usług, które zobligowane są do przestrzegania ekolo-gicznych norm mocą przepisów prawa. Coraz częściej zwykli obywa-tele, nawet ci bardzo odlegli od kwestii ochrony środowiska, przestają postrzegać działania proekologiczne jako fanaberie bogatych elit albo przejaw jedynie chwilowej mody.Czy tego chcemy czy nie, ekologia staje się powszechnym elementem codzienności. Wkracza w nasze życie i je wypełnia. Poczynając od spraw wielkiej polityki, a na problemach gospodarstwa domowego kończąc.Tak dzieje się choćby w tej chwili. Wciąż przecież aktualny jest opór Pol-ski wobec dążeń Unii Europejskiej do zaostrzenia polityki klimatycznej. Władze naszego państwa muszą oponować wobec planów bardziej res-trykcyjnego ograniczania emisji dwutlenku węgla i to nie dlatego, że Pol-ska jest mniej ekologiczna od reszty świata. Pod względem postaw eko-logicznych nie odstajemy od nikogo. Jednakże działania ponad ustalony wcześniej plan zahamowałyby nasz pościg za i tak wciąż dużo bogatszym od nas Zachodem. Ponadto koszt przyjętych już zobowiązań dotyczących chociażby redukcji emisji CO2 w najbliższych latach jest równoznaczny z dużymi, kroczącymi podwyżkami cen energii elektrycznej.Ale to nie jedyne, dość kolizyjne skrzyżowanie, na którym dojdzie do mocnego ekonomicznie kontaktu Polaków z kosztem działań

ratujących naturę przed ostatecznym drenażem. Coraz bliższy jest moment wdrożenia przez gminy nowego systemu gospodarowania od- padami. Nie bez powodu projekt ten określony został mianem rewolucji śmieciowej, bo w ciągu zaledwie kilkunastu miesięcy musi powstać to-talny, uporządkowany i logiczny system zbiórki oraz utylizacji wszelkich odpadów. Jego istotnym elementem jest nowa danina publiczna, również dość spektakularnie określana mianem podatku śmieciowego. Zafun-kcjonuje on co prawda dopiero od 1 lipca 2013 r. i być może dopiero wtedy z całą mocą ujawni się ów „uraz pokolizyjny”. Tym niemniej już teraz, co zdają się zapowiadać choćby niepokoje wśród znacznej części działaczy samorządowych, i ta rewolucja jak inne w historii, może „zjeść własne dzieci”…Nie powinno więc dziwić, że obydwu tym kwestiom – w gruncie rzeczy stanowiącym ten sam problem, ale raz widzianym przez pryzmat wiel-kiej polityki, a raz z perspektywy własnego domostwa – poświęcamy w kwietniowym wydaniu naszego czasopisma tak wiele miejsca. Zgodnie z tym, co zadeklarowaliśmy już na starcie, realizujemy w ten sposób ambicję bycia forum dla wszystkich, których ekologia dotyczy. Forum - którego motorem jest dialog i dyskusja, a nie deklamacja mo- nologów, odpornych na wszelkie argumenty grup mających inne interesy i chcących dbać o nie.... Przypomnijmy jeszcze raz - to dziś nasze „być albo nie być” – które wymaga zresztą nie tylko pieniędzy na działania proekologiczne, ale przede wszystkim prawdziwie rewolucyjnych zmian w naszej świadomości. Nas – obywateli i nas – przedsiębiorców..

Zbigniew Biskupski

W nAStęPnyM nuMeRZe:

Czy na pewno mniej gazu w polskich łupkach – polemiki z raportem Państwowego Instytutu Geologicznego

Kolejna odsłona rewolucji śmieciowej: kto, kiedy i jak będzie płacił podatek śmieciowy. Raport prawny

Nowa ustawa o parkach narodowych – dlaczego gminy boją się, że stracą na nowych przepisach

Zielone polisy – jak ekologia wkracza do portfolio polskich towarzystw ubezpieczeniowych

Popyt na ekologiczne biurowce – dlaczego bez zielonego certyfikatu ciężko jest na rynku nieruchomości i jak rozpoznać, który certyfikat jest naprawdę gwarancją ekologiczności

fot.

Woj

ciec

h G

órsk

i

Od Redaktora

Page 7: Ekologia i Rynek nr 2

ekologia i Rynek to miesięcznik opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Nowoczesne kanały dotarcia zapewniają nam czytelnictwo wśród menedżerów wysokiego szczebla, samorządów, organizacji ekologicznych, zainteresowanych tematyką biznesową w kontekście ochrony środowiska.Budujemy zasięg poprzez połączenie magazynu w wersji papierowej z e-wydaniem.

Łączna liczba: 30 000 odbiorców

Rzetelny zespół fachowców zaprasza do współpracy redakcyjnej i reklamowej.

ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa, tel. 22 408 64 01, e-mail: [email protected]

www.ekologiairynek.pl

e-wydanie

Page 8: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

8 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Dotkliwe skutki podwy˝ki cen gazu

Od 31 marca wszyscy płacimy wię- cej za gaz, najbardziej skutki pod-wyżki odczują osoby indywidualne og- rzewające gazem swoje domy, dla któ-rych ceny rosną o ponad 10 proc. oraz najwięksi klienci przemysłowi - 15 proc.Po trwającej pięć miesięcy wymianie korespondencji między prezesem Urzędu Regulacji Energetyki (URE) i szefami Polskiego Górnictwa Nafto- wego i Gazownictwa (PGNiG), ostatecz- nie znamy skalę podwyżki cen gazu. Podwyżki, która od początku była przesądzona.

tAnie GOtOWAnie,nAjDROŻSZA PRODuKcjASzef URE Marek Woszczyk zdecydował się na rozwiązanie nietypowe, bo dużo wyższe rachunki zapłacą ci, którzy zużywają najwięcej „błękitnego paliwa”. Podwyżka dla gospodarstw domo- wych wyniosła od 7,2 do 10,6 proc., a eksperci przewidywali tylko kilkupro-centowy wzrost. Natomiast podnie-sienie ceny dla przemysłu aż o 15 proc. w porównaniu z poprzednią taryfą, zaskoczyło zarówno analityków, jak i głównych klientów PGNiG-u. W oficjalnym komunikacie PGNiG przekonuje, że „przyjęte w nowej tary-fie zmiany są najniższe z możliwych”. Spółka ma naturalny monopol na pols- kim rynku, a sytuacja ta może się zmienić dopiero w przyszłym roku i to w niewielkim stopniu. Natomiast około 2014 r. możliwe będzie uwolnienie cen gazu dla firm i przemysłu. Dla odbior-ców indywidualnych ceny nadal będzie ustalał szef URE. Według taryfy PGNiG-u, od 31 mar- ca osoby wykorzystujące w gos-podarstwie domowym gaz ziemny do przygotowania posiłków będą płacić miesięcznie średnio o 1,81 zł (7,2 proc.) więcej. Odbiorcom pobie- rającym gaz dla celów przygoto-wania posiłków i podgrzania wody opłaty miesięczne wzrosną o 8,81 zł (9,4 proc.). Natomiast koszty ponoszo- ne przez właścicieli mieszkań i domów ogrzewanych gazem będą wyższe o 35,42 zł (10,6 proc.) miesięcznie.

W komunikacie spółka przekonywała, że nawet po zmianie taryfy porównanie cen gazu dla odbiorców indywidual-nych w krajach europejskich takich jak Niemcy, Hiszpania, Francja, Czechy czy Słowacja, wypada na korzyść Polski, bo „opłaty końcowe dla klien-ta będą w dalszym ciągu najniższe, a różnice w opłatach sięgają co naj-mniej kilkudziesięciu procent”. Poza tym nie zmienią się stawki opłat abo-namentowych, związanych z obsługą handlową klientów.

StRAty MiMO PODWyŻeKPGNiG domagało się podwyżek, argumentując, że ponosi straty, sprze-dając w kraju gaz taniej niż kupuje za granicą. Spółka liczyła, że podnie-sie stawki już od 1 stycznia, ale szef URE wielokrotnie żądał dodatkowych wyjaśnień. Bo – jak sam mówił – chodzi o pewność, że wyższe ceny pokryją uzasadnione koszty firmy. Z kolei sze-fowie PGNiG-u przekonywali go, iż koszty importu surowca, zwłaszcza z Rosji, stale rosną, gdyż cena jest kalkulowana według notowań ropy i pro- duktów ropopochodnych, a te są wy- sokie. Ustalenie nowej taryfy dla ga-zowego potentata opiera się więc na prognozach cen ropy i kursu walutowe-go, co nie jest łatwe.Ale gaz rosyjski nie jest jedynym, jaki sprzedaje PGNiG. Spółka ma też dos-tęp do taniego surowca krajowego, któ- ry sama wydobywa. O ile – według nie-oficjalnych informacji – spółka płaciła w pierwszym kwartale Gazpromowi

ok. 500 dolarów za każdy 1000 m sześc. gazu, o tyle koszty eksploatacji złóż krajowych szacuje się na ponad 100 dolarów. Rocznie PGNiG im-portuje ponad 10 mld m sześc. gazu – głównie z Rosji, zaś krajowe wydoby-cie wynosi ok. 4,4 mld m sześc.Choć analitycy pozytywnie ocenili de-cyzję szefa URE w kontekście popra- wy sytuacji spółki i opłacalności sprze-daży gazu, to wskazywali na fakt, iż w pierwszym kwartale tego roku sprze-dawała ona gaz nadal poniżej kosztów pozyskania i ponosiła straty. Szansą na obniżkę tych kosztów jest spadek no- towań ropy i umocnienie krajowej waluty.

kosZToWnAPRODuKcjA nAWOZóWNowy cennik PGNiG-u to uderzenie w branżę chemiczną. Może ją to kosz-tować nawet kilkaset milionów złotych. O tyle wzrosną rachunki za gaz, który jest podstawowym surowcem do pro- dukcji nawozów. Jego udział w kosz-tach wytwarzania jest wysoki, czasem stanowi nawet 50 proc. Przerzucenie wyższych kosztów zakupu w cenę pro- duktów wydaje się naturalnym rozwią-zaniem. Ale nie do końca, ponieważ np. zbyt drogie nawozy sztuczne nie znajdą nabywców.Nowy cennik w PGNiG-u ma obo-wiązywać do końca tego roku, choć zarząd liczył, że ten okres będzie dłuższy. Spółka ma szanse na tańszy import surowca, bo może jeszcze przez ponad rok sprowadzać go z Europy Zachodniej w ramach tzw. kontraktów spotowych. Taką możliwość daje roz-budowany gazociąg w rejonie Lasowa (na granicy z Niemcami) oraz nowy – Morawia, łączący Polskę i Czechy. Poza tym polska firma wystąpiła do mię- dzynarodowego arbitrażu przeciwko Gazpromowi, domagając się obniż- ki ceny surowca po tym, jak wcześniej-sze, trwające kilka miesięcy w 2011 r. negocjacje nie przyniosły żadnego efektu. Trudno jednak przewidzieć, kie- dy sprawa zostanie rozstrzygnięta..

a.ła

Przerzucenie wy˝szych kosztów zakupu gazu w cen´ produktów wydaje si´ naturalnym rozwiàzaniem. Ale nie do koƒca, poniewa˝ zbyt drogie produkty nie znajdà nabywców.

Nowy cennik PGNiG-u to uderzenie w bran˝´ chemicznà. Według ekspertów mo˝e jà to kosztowaç nawet kilkaset milionów złotych

Page 9: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

9 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Dekada banku polskiej spółdzielczoÊciRealizujàcy wiele projektów z zakresu ekologii i ochrony Êrodowiska Bank Polskiej SpółdzielczoÊci S.A., instytucja finansowa z jednym z najwi´kszych zasi´gów terytorialnych w Polsce, wkroczył w drugà dekad´ swojej działalnoÊci

15 marca 2012 r. minęło dokładnie 10 lat od powstania Banku Polskiej Spółdzielczości S.A. Trzeba przy tym od razu zaznaczyć, iż Bank Polskiej Spółdzielczości S.A. działa na pol-skim rynku od 1992 r. – początkowo jako Gospodarczy Bank Południowo-Zachodni S.A. z siedzibą we Wrocła-wiu. Pod obecną nazwą funkcjonuje od 27 marca 2002 r. – momentu przy-łączenia pięciu banków regionalnych.Grupa BPS to dziś Bank BPS, 365 banków spółdzielczych i 11 spó-łek zależnych. Grupa BPS jest naj-większym zrzeszeniem banków spół-dzielczych w Polsce, obejmuje 61 proc. ogółu banków spółdzielczych działa-jących na terenie kraju. Jest to sieć ponad 2,8 tys. placówek i 3,5 tys. bankomatów, a tym samym instytucja finansowa z jednym z największych zasięgów terytorialnych w Polsce.Wchodzące w skład Grupy BPS spółki zależne świadczą specjalistyczne usługi finansowe. Są to m.in.: Dom Maklerski Banku BPS, Centrum Fi-nansowe Banku BPS, BPS TFI, BPS Leasing, BPS Faktor, IT BPS, BPS Nieruchomości, IT Card, Dom Inwesty-cyjny Libero, Positive Advisory. BPS notuje bardzo dobre wyniki finan-sowe. Według danych za 2011 r. suma bilansowa Banku wyniosła 17,6 mld zł i w porównaniu do końca grudnia 2010 r. zwiększyła się o 1,3 mld zł. Na jej wzrost wpłynęły głównie de-pozyty banków spółdzielczych, które były wyższe od wielkości odnoto-wanej na koniec 2010 r. o 6 proc. czyli 0,8 mld zł. Stan kredytów banku i in-nych należności ogółem wyniósł 7,3 mld zł i w ciągu roku zwiększył się o 1,8 mld zł, tj. o 32,8 proc. Wzrost port-fela kredytowego był m.in. rezultatem atrakcyjnej oferty produktowej oraz prowadzenia intensywnych działań sprzedażowych.W związku z dynamicznym przyrostem akcji kredytowej stopniowo zmienia się struktura aktywów banku. Udział kredytów brutto w sumie bilansowej na koniec grudnia 2011 r. wyniósł

41,7 proc., podczas gdy przed rokiem 33,9 proc. Co istotne zwłaszcza w okre-sie kryzysu w światowej bankowości, kredyty i inne należności zagrożone wyniosły 524,1 mln zł, a ich udział w kredytach ogółem według stanu na 31.12.2011 r. wyniósł 7,15 proc. i w po- równaniu do wielkości odnotowanej na koniec grudnia 2010 r. zmniejszył się o 0,05 pp. Zaś fundusze własne banku wyniosły 739,9 mln zł i w okresie 12 miesięcy, tj. od końca 2010 r. zwięk-szyły się o 162,9 mln zł, tj. o 28,2 proc.Warto też odnotować, że w lipcu ubiegłego roku rozpoczęła się budowa nowej i całkowicie własnej siedziby Banku BPS S.A przy ul. Grzybow- skiej 81 w Warszawie. Zgodnie z pla- nem przewidzianym w zawartej umo-wie, nowa siedziba powstanie w ciągu dwóch lat. Będzie to budynek biuro- wy najnowszej generacji zaprojekto-wany przez architektów z renomo- wanej pracowni projektowej Grupa 5, którego konstrukcja przewiduje sie-dem kondygnacji naziemnych oraz trzy kondygnacje podziemne o łącznej użytkowej powierzchni biurowej wyno-szącej 10 tys. mkw.

Z okazji dziesięciolecia BPS S.A., w Sali Kongresowej Pałacu Kul-tury i Nauki w Warszawie odbyła się 15 marca br. uroczysta Gala Jubi-leuszowa. Wśród gości znaleźli się przedstawiciele najwyższych władz państwowych, m.in. wicemarszałek sejmu Eugeniusz Grzeszczak, wice- premier i minister gospodarki Walde-mar Pawlak, sekretarz stanu w kancela-rii prezydenta Olgierd Dziekoński i mi- nister rolnictwa Marek Sawicki. Gos- podarzy gali reprezentowali m.in. pre-zes zarządu BPS S.A. Mirosław Potul-ski oraz przewodniczący rady nadzor-czej Wojciech Kulak.Osoby o szczególnych zasługach dla bankowości otrzymały odznacze-nia Prezydenta Rzeczypospolitej Pol-skiej, Prezesa Narodowego Banku Polskiego, Związku Banków Pols-kich, Krajowego Związku Banków Spółdzielczych oraz Kapituły Od-znaczeń Banku BPS.

zb

Więcej o działalności banku – str. 10-11

Page 10: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

10 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Przedsi´biorcy cenià bliskoÊç oÊrodka decyzyjnego- Bank Polskiej Spółdzielczości S.A. powstał 10 lat temu, jako podmiot działający na terenie całej Polski i specjalizujący się w kompleksowej obsłudze: samorządów, rolnictwa, przemysłu rolno-spożywczego, handlu, rzemiosła i turystyki. Zazwy-czaj banki spółdzielcze kojarzą się z działalnością o zasięgu lokalnym – jednej lub kilku gmin. Dlaczego więc bank ogólnopolski?- Bank Polskiej Spółdzielczości S.A., chociaż bardzo bliski spółdzielczości, ze względu na fakt, że jego właścicielem są banki spółdzielcze oraz że pełni funkcje banku zrzeszającego, nie jest bankiem spółdzielczym. Powstał z po- łączenia sześciu banków regional-nych, które wówczas zrzeszały lokalnie banki spółdzielcze: Gospodarczego Banku Południowo-Zachodniego S.A., Małopolskiego Banku Regionalnego S.A., Lubelskiego Banku Regional-nego S.A., Banku Unii Gospodarczej S.A., Warmińsko-Mazurskiego Banku

Regionalnego S.A., Rzeszowskiego Banku Regionalnego S.A. Stąd od po-czątku swojego istnienia Bank BPS S.A. obejmuje zasięgiem cały kraj.Tak więc nasz bank prowadzi dzia-łalność o specyficznym charakterze, łącząc funkcje banku komercyjnego oraz banku zrzeszającego banki spół- dzielcze. Charakteryzuje go także niety- powa struktura właścicielska – 86 proc. akcjonariatu stanowią banki spółdziel-cze, które są równocześnie strategicz-nym klientem i partnerem biznesowym banku.W ramach komercyjnego obszaru swojej działalności Bank BPS S.A. ofe- ruje poprzez blisko 70 własnych pla- cówek rozlokowanych na terenie całego kraju, szeroką gamę nowo- czesnych produktów oraz usług ban- kowych dla klientów korporacyjnych, małych i średnich przedsiębiorstw oraz klientów indywidualnych.

- Oprócz BPS w sektorze bankowym funkcjonuje Grupa BPS. Jakie są relacje między tymi dwoma podmiotami?- Grupa BPS to z jednej strony mar-ketingowa nazwa dla ogółu banków spółdzielczych funkcjonujących w Zrze- szeniu BPS oraz 11 spółek zależnych, a z drugiej określenie dla kapitałowej grupy spółek zależnych, utworzonych przez nasz bank, w celu zapewnienia klientom całego zrzeszenia komplek-sowej obsługi oraz dostęp do wszel- kich niezbędnych w prowadzeniu dzia- łalności usług. Realizując funkcje zrzeszeniowe Bank BPS S.A. w szcze- gólności działa na rzecz rozwoju ban- ków spółdzielczych, zapewnia obsługę finansową i płynność zrzeszenia, reali- zuje rozliczenia, zagospodarowuje nad- wyżki środków pieniężnych banków spółdzielczych, a także współuczest-niczy w zaspokajaniu potrzeb kredy-towych klientów banków spółdzielczych poprzez uczestnictwo bądź organizację konsorcjów kredytowych. Wraz ze zrze- szonymi z nim 365 bankami spółdziel-czymi, to sieć ponad 2,8 tys. placówek

i 3,5 tys. bankomatów, o jednym z naj- większych zasięgów terytorialnych w Polsce. Jednocząc 64 proc. ogółu banków spółdzielczych, Bank BPS S.A. jest największym bankiem zrze-szającym banki spółdzielcze w Polsce.

- Jakie przesłanki decydują o tym, że potencjalny klient – zwłaszcza przedsiębiorca czy jednostka samorządu terytorialnego – sięga po ofertę BPS albo jednego z banków spółdzielczych zrzeszonego w Grupie BPS?- Nasz bank działając w szczególności i w pierwszej kolejności na rzecz banków spółdzielczych, tak dostoso-wał swoją strategię komercyjną, aby je wspomagać. Przykładowo swoją sieć placówek systematycznie przenosi do dużych miast, aby nie stanowiła ona konkurencji dla banków spółdzielczych, a zdobywała klientów obsługiwanych przez inne banki komercyjne. Potencjał bankowości spółdzielczej tkwi w gęstej sieci placówek i punktów doradztwa unijnego, znajomości rynków, trwałych relacjach z otoczeniem, umiejętności dostosowywania oferty produktowej i cenowej do potrzeb klientów, wysokim standardzie ich obsługi oraz szybkiej i elastycznej decyzyjności w świad-czeniu usług. Jako jedne z nielicznych banków działających w Polsce, ban-ki spółdzielcze reprezentują polski kapitał i nie są uzależnione od finanso- wania zagranicznego. Powyższe atuty zdecydowały o ich odporności na cyk-le koniunkturalne, np. obserwowane w okresie ostatniego globalnego kry-zysu finansowego.

- BPS na pewno prowadzi kompleksową obsługę wielu przedsiębiorstw, a także wielu jednostek samorządu terytorialnego. Czym Państwa oferta w tym zakresie wyróżnia się na rynku bankowym? Na czym budujecie swoje przewagi konkurencyjne?- Warto zauważyć, iż zrzeszone ban-ki spółdzielcze w Polsce dysponują

Rozmowa z Piotrem Pokropkiem, wiceprezesem Banku Polskiej SpółdzielczoÊci

Ochrona środowiska to kierunek, który w najbliższym czasie będzie obejmował strategiczne obszary działalności gospodarki. Śmiało można stwierdzić, że BPS S.A. jest znakomitym partnerem w zakresie finansowania tego typu projektów.

Page 11: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

11 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

dziesięciomiliardową rezerwą płyn-nościową. Stały dopływ lokalnych, sta-bilnych źródeł finansowania oraz rezer-wy kapitałowe umożliwiające absorpcję ryzyka, stanowią potencjał do pro- wadzenia racjonalnej polityki kredy-towej, której efektem jest zrównoważony rozwój akcji kredytowej. Powyższe czynniki sprawiają, że szczególnie cenią je przedsiębiorcy kierujący małymi i średnimi firmami oraz jednost-ki samorządu terytorialnego będące naszym naturalnym partnerem biz-nesowym. Wieloletnie doświadczenie w zakresie obsługi przedsiębiorstw sprawiło, że dziś jesteśmy postrzegani jako bank rozumiejący potrzeby biz-nesu, zarówno tego mikro, małego oraz średniego. Oferujemy komplek-sowe rozwiązania pomocne w za-rządzaniu finansami oraz wspieramy naszych klientów w zakresie realizacji ich strategii rozwoju i zwiększania efektywności. Posiadamy pełną gamę atrakcyjnych cenowo i różnorodnych produktów oraz usług finansowych, które pozwalają na elastyczną obsługę i ułatwiają wykonywanie codziennych operacji finansowych. Naszą ambicją jest towarzyszenie firmie przez cały okres jej istnienia. Począwszy od jej powstania, poprzez rozwój, ekspansję i dojrzałość. Stąd oprócz atrakcyjnych produktów i usług oferujemy fachową poradę profesjonalnych doradców w placówkach zlokalizowanych na terenie całego kraju. Jesteśmy go-towi do wsparcia naszych klientów na każdym etapie współpracy.Dlatego też postrzegani jesteśmy jako „Bank przyjazny Klientowi”. Doskonale znamy swoich klientów, ich oczekiwania i potrzeby, gdyż mamy z nimi kontakt na co dzień.

- W epoce wszechwładnego interne-tu, bliskość i bezpośrednie kontakty z klientem wciąż stanowią atut?- W naszej ocenie kluczem do suk-cesu jest usytuowanie ośrodka de-cyzyjnego blisko klienta, dzięki czemu decyzja kredytowa czy cenowa podej-mowana jest tu i teraz, a nie jutro czy pojutrze gdzieś zagranicą. Prezentując całkowicie odmienną od konkurencji filozofię i model współpracy z klientami zyskujemy sprawność operacyjną, dzięki czemu działamy lepiej, szyb-ciej i efektywniej niż konkurencja. I tu,

pomijając atrakcyjną ofertę oraz zna- komicie wyszkolony personel, upatry-wałbym naszej głównej przewagi konkurencyjnej.

- Ukierunkowując się na takie segmenty rynku jak samorząd czy przemysł rolno-spożywczy, z całą pewnością finansują Państwo wiele projektów o charakterze ekologicz-nym. Jak Pan ocenia ten segment rynku?- Historia i tradycja świadczenia usług na rzecz lokalnych społeczności, w tym również jednostek samorządu terytorialnego, wyróżnia nas spośród innych komercyjnych banków w Pols-ce. Nasza filozofia bycia blisko klienta oraz aktywność w przygotowywaniu elastycznej i „szytej na miarę” oferty produktowej powoduje, że jesteśmy w stanie sprostać ich oczekiwaniom. Ponadto staramy się również być ak-tywnym uczestnikiem życia lokalnego, czego przejawem jest m.in. patrono-wanie serii konferencji dla samorządów terytorialnych i podmiotów zależnych pod wspólnym hasłem „Wiedzieć znaczy zarabiać”. Ogólnopolski cykl konferencji „EDS – Europejskiego Do-radcy Samorządowego” odbył się od września do listopada 2011 r. i był jedną z największych, jeśli nie największą, imprezą w kraju skupiającą środowiska samorządowe. Jednym z obszarów tam omawianych były właśnie możliwości inwestycji gminnych.Ponadto bank ma wiele doświad- czeń w zakresie finansowania projek-tów związanych z ekologią. W swoim portfelu kredytowym mamy inwes-tycje związane z farmami wiatrowymi i jesteśmy liderem na rynku w zakre-sie finansowania przedsięwzięć zwią-zanych z instalacją oraz montażem kolektorów słonecznych. Nie jest nam obce również finansowanie gospo-darstw rolniczo-ogrodniczych o pro-filu ekologicznym. Ponadto chciałbym zwrócić uwagę na fakt, że mamy w swojej ofercie produkty umożliwiające finansowanie bezpośrednio jak również pośrednio inwestycji o szeroko rozu- mianym charakterze ekologicznym. Mam tu na myśli wspomniane wcześniej kredyty na kolektory, jak również kredy-ty dopłatowe ze środków EFRWP. Produktami tymi można na przy-kład finansować rozwój i rozbudowę

szeroko rozumianej proekologicznej gospodarki wodno-kanalizacyjnej. Ma- jąc na uwadze wieloletnie doświad-czenie oraz bogatą ofertę produktową, a także fakt że ochrona środowiska to kierunek, który w najbliższym czasie będzie obejmował strategiczne obszary gospodarki, śmiało można stwierdzić, że nasz bank jest znakomitym partne-rem w zakresie finasowania tego typu projektów.

- Po zmianie prawa dotyczącego gospodarowania odpadami, w ramach tzw. rewolucji śmieciowej, jednostki samorządu terytorialnego będą musiały stworzyć nowy system gospodarowania odpadami. Czy BPS ma jakąś specjalną ofertę na tę okoliczność?- Reprezentujemy kulturę nastawioną na kreatywność i aktywność oraz podnoszenie swoich kwalifikacji, gdzie klient stanowi centrum i siłę napędową wszystkich naszych działań. Stale stawiamy sobie nowe wyzwania i two-rzymy nowe rozwiązania, aby jeszcze lepiej spełnić oczekiwania naszych klientów. Dlatego też zmiana prawa dotycząca gospodarowania odpadami, zgodnie z którą jednostki samorządu terytorialnego będą musiały stworzyć nowy system obejmujący między in-nymi pobieranie opłat i wydatkowanie zgromadzonych pieniędzy, stano-wi dla nas dodatkowe wyzwanie. Oczywiście dysponujemy produk-tami oraz rozwiązaniami które można wykorzystać do tego celu, chociaż nie są one do tego bezpośrednio dedyko-wane. W procesie przygotowywania oferty dla poszczególnych jednostek samorządu terytorialnego stawiamy bardziej na indywidualne podejście, z uwzględnieniem wszelkich, często specyficznych oczekiwań naszych part-nerów biznesowych. Należy pamiętać, że działamy w tym obszarze i na co dzień stykamy się z tego typu kwes-tiami, a dotychczasowe doświadczenia banku w finansowaniu ochrony śro- dowiska pokazują, że umiemy spraw-nie wdrażać mechanizmy i systemy pozyskiwania przez beneficjentów do- tacji. Dlatego jestem przekonany, że po-trafimy sprostać wszelkim stawianym przed nami zadaniom.

Rozmawiał Zbigniew Biskupski

Page 12: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

12 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Koncepcja forsowana przez unijną komisarz ds. klimatu Connie Hede- gaard zakłada, że do 2030 r. Wspól-nota zmniejszy emisję dwutlenku węgla (CO2) o 40 proc., zaś do 2040 r. – o 60 proc., w porównaniu z 1990 r. W dziesięć lat później unijna gospodar-ka ma być niemal bezemisyjna, bo re- dukcja ma sięgnąć 80 proc. Obecnie Polska emituje rocznie ok. 150 mln t CO2. Tymczasem szef resortu środowiska Marcin Korolec, po spotkaniu minis-trów na początku marca, gdy zgłosił veto, stwierdził że Rada UE potrzebuje poważnej dyskusji na temat rozwoju polityki klimatycznej.– To nie może być tak, że na pierwszym spotkaniu zaczynamy i kończymy dyskusję i bierzemy „na wiarę” to, co przygotowała Komisja Europejska – dodał, cytowany przez PAP.Polskie veto wywołało wiele emocji, ale nie było, i nie powinno być, niespodzianką. Polski rząd, gdy tylko

pojawiły się pierwsze pomysły nowe-go celu klimatycznego jakim ma być wprowadzenie tzw. gospodarki bez- emisyjnej w 2050 r. – oceniał i konsek-wentnie ocenia je negatywnie. Dla-tego w czerwcu ubiegłego roku po- przednik Korolca – Kraszewski też zgłosił veto w Brukseli.– Polityka ochrony klimatu nie może być źródłem problemów i ucieczki prze- mysłu energochłonnego do innych kra- jów. Gra idzie o to, jaki przemysł w Pols- ce zostanie – mówił wtedy przed spot- kaniem ministerialnym Kraszewski. A eksperci przyznali, że polskie veto to naturalna reakcja w sytuacji, gdy z jednej strony Komisja Europejska nie przedstawiła ostatecznych, wiary-godnych analiz dotyczących skutków wdrożenia takiego planu, a z drugiej – gdy już wstępne opracowania poka-zują, że zaostrzenie polityki klimatycz- nej może spowodować spowolnienie rozwoju gospodarczego kraju.

W lutym - przed planowanym spot-kaniem ministrów środowiska - w War-szawie gościł nawet premier Danii, próbując przekonać polskie władze do zmiany stanowiska w sprawie redukcji CO2, ale bez skutku. Być może dlatego też reakcja na pol-skie weto ze strony Duńczyków była wyjątkowo nerwowa. Cytowana przez wszystkie niemal agencje informacyjne Komisarz Connie Hedegaard (Dunka) zapowiedziała, że Komisja „będzie robić swoje, wychodzić z potrzebnymi propozycjami, tak jak w przypadku międzynarodowych negocjacji klima-tycznych”.– Nigdy nie zaakceptujemy sytuacji, żeby jeden kraj zablokował resztę świata w postępach, to samo dotyczy Europy: jeden kraj nie może blokować 26 krajów – stwierdziła.W podobnym tonie wypowiedział się duński minister środowiska. Wyszło więc na to, że Polska jest jedynym „hamulcowym” szczytnej idei ochro-ny klimatu, ale w praktyce wiadomo, że obawy o przyszłość swojego prze-mysłu mają też inne nowe kraje unijne – jak Bułgaria czy Rumunia. Potwierdził to także minister Korolec.

OMinąć POlSKęDania ciągle naciska na polskie wła-dze. W czasie wizyty w Warszawie mi- nister ds. klimatu Martin Lidegaard negatywnie ocenił stanowisko Polski w sprawie, która „leży w interesie całej unii” i to w dość zaskakujący sposób.– Chciałbym uważać Polskę za jedną z nowych, przodujących gospodarek w Europie, nie chcę widzieć Polski jako „młodszego brata”, którego powin- niśmy starać się ominąć – powiedział PAP duński minister.– Jako prezydencja chcielibyśmy zjed- noczyć Europę i dlatego nie mam sek- retnego planu, by ominąć Polskę, ale jestem mocno nieusatysfakcjonowany,

Polski rzàd wbrew restrykcyjnej polityce klimatycznej

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Polska po raz drugi zawetowała plan zaostrzenia polityki klimatycznej czyli drastycznej redukcji emisji dwutlenku w´gla w perspektywie do 2050 roku, bo byłby to cios dla polskiego przemysłu. Urz´dnicy Komisji Europejskiej i Duƒczycy – przewodzàcy w tym półroczu Unii – zareagowali wyjàtkowo ostro

Page 13: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

13 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

że wydaje się tak trudne wynegoc- jowanie czegoś, co nie jest prawnie wiążące, co jest w interesie całej UE - dodał.Pomimo polskiego sprzeciwu, komi-sarz Connie Hedegaard zamierza na- dal pracować tak, by nowe cele w za-kresie ochrony klimatu zostały przez Unię Europejską przyjęte i weszły w życie. Trudno ocenić, czy jej opinia i opinia ministra Lidegaarda to sygnał, że Duńczycy próbują zbagatelizować polskie veto. Z drugiej strony pojawiły się wątpliwości, czy w ogóle prawnie mają taką możliwość, a zatem czy bardziej rygorystyczną politykę klima- tyczną Unia Europejska może przy-jąć bez polskiej zgody.– Wiele zależy od terminu i interpretacji przepisów – wyjaśnia ekspert branży energetycznej, znający realia Komisji Europejskiej prof. Władysław Miel-czarski z Politechniki Łódzkiej. – Założenia polityki w zakresie ochrony klimatu czyli pakiet 3 x 20 , zakładają-cy m.in. 20-proc. redukcję emisji CO2 do 2020 r., wymagał zgody wszyst-kich krajów członkowskich. A ponie-waż chodziło o tzw. miks energetycz-ny, więc polskie veto ma znaczenie. Ale zgodnie z obowiązującym teraz Traktatem Lizbońskim nowe decyzje w sprawie miksu energetycznego mogą zapaść przy większościowym poparciu państw członkowskich. Po-wstaje więc swoista szara strefa w pra- wie i wydaje się, że jeśli po 2020 r. większość krajów Wspólnoty pop-rze plan gospodarki bezemisyjnej do 2050 r., to może być obowiązujący dla wszystkich, także dla Polski.

KłOPOtliWA OchROnA KliMAtuW ramach obowiązującego obecnie pakietu klimatycznego, Unia nakłada od 2013 r. na emitentów obowiązek zakupu pozwoleń na emisję dwu-tlenku węgla na wolnym rynku. Dla polskich elektrowni, które jako główne paliwo wykorzystują węgiel kamienny i brunatny (ponad 90 proc.) oznaczać to będzie dodatkowe znaczące wydat- ki, podobnie dla przemysłu ciężkie-go, emitującego CO2. Stąd obawy z jednej strony o to, że elektryczność w Polsce w kolejnych latach będzie znacząco drożeć, gdyż koszty zaku-pu uprawnień do CO2 elektrownie

„wrzucą” w ceny, a z drugiej – lęk o utratę konkurencyjności przez pol- skie zakłady przemysłowe. Szefowie firm stalowych, papierniczych, czy cementowni ostrzegają, że zarówno droższa energia, jak koszty zakupu pozwoleń, sprawią, że ich produkty, jako droższe od oferowanych przez konkurentów, stracą odbiorców. Wprawdzie polski rząd pod koniec 2008 r. wynegocjował derogację, czyli okres przejściowy i część uprawnień do emisji CO2 w latach 2013 - 19 elek- trownie i firmy mogą otrzymać za dar-mo, to nadal nie wiadomo, jak duża to będzie pula. We wrześniu ubiegłego roku Polska przesłała do Brukseli tzw. wniosek derogacyjny, lecz nie ma żadnych gwarancji, że zostanie on przyjęty. Niepewność dotyczy więc też licz-by darmowych pozwoleń i listy firm, które będą mogły z nich skorzystać. Z nieoficjalnych informacji wynika, że urzędnicy KE mieli pewne wątpliwoś-ci i trudno ocenić, czy i kiedy sprawa derogacji będzie rozstrzygnięta. For-malnie powinno to nastąpić jeszcze w tym półroczu. Gdyby przyjąć za fakt wcześniejsze zapowiedzi, to polskie firmy powinny w przyszłym roku kupić na wolnym rynku tylko 30 proc. pozwoleń na emis-ję, a resztę dostać za darmo. I stop- niowo w kolejnych latach zawieszać tę pulę tak, by w 2020 r. już kupować wszystkie. Ale już w ubiegłym roku, gdy KE ogłosiła wytyczne do przy-gotowania wniosku derogacyjnego, stało się jasne, że – ze względu na zastosowane przeliczniki – ostatecz-nie darmowych uprawnień będzie mniej, niż oczekiwałaby Polska.W tej sytuacji kolejne, nowe – ostrzej-sze normy dotyczące redukcji CO2 do 2050 r. – będą szczególnie trud- ne do spełnienia dla polskich firm. Bo pojawią się w czasie, gdy już na żaden okres przejściowy liczyć nie będą one mogły. Zatem wszystkie uprawnienia do emisji trzeba będzie kupować na wolnym rynku.– Ich ceny na pewno będą wówczas bardzo wysokie, a obser-wowana obecnie tendencja spad-kowa notowań uprawnień to efekt m.in. niepewności co do dalszej polityki klimatycznej UE – uważa prof. Mielczarski.

Każdy wzrost ceny uprawnień do emisji CO2 o 1 euro, to dodatkowe wydatki liczone w dziesiątki milionów euro dla polskich firm. Według różnych prognoz banków i instytucji finanso-wych pozwolenia mogą kosztować od 30 do ponad 60 euro za tonę.

DłuGA DROGA PRZeD uniąCzęść ekspertów wskazuje na fakt, że Unii Europejskiej – wbrew oczeki- waniom i nadziejom – trudno jest i bę- dzie przekonać resztę świata do po- parcia polityki ochrony klimatu. Bez wsparcia „wielkich emitentów” jak Chiny czy Stany Zjednoczone, reduk-cja emisji w skali globalnej nie uda się. Unia może więc być osamotniona.– Jeżeli świat nie przyjmie unijnych pro- pozycji, a przebieg ostatnich konferen- cji klimatycznych zdaje się to potwier-dzać, to nowoczesne technologie w zak- resie odnawialnych źródeł nie znajdą tak wielu nabywców poza Unią, jak na to dotąd liczono – mówi prof. Mielczarski.– W efekcie zagospodarować je będą musiały państwa Wspólnoty. Stąd obawiam się, że będziemy mieć do czynienia z coraz bardziej agresy-wnymi działaniami i swoistą ofensywą polityczną w Komisji Europejskiej, by narzucić krajom członkowskim dalszą redukcję emisji – dodaje. Na razie komisarz Hedegaard zyska- ła poparcie Parlamentu Europejskiego dla dalszych prac nad zaostrzeniem po- lityki klimatycznej. W kilka dni po zgło- szeniu na Radzie UE ds. środowiska ve-ta przez polskiego ministra, Parlament Europejski przyjął rezolucję popierają- cą tzw. kroki milowe przygotowane przez Komisję Europejską na drodze do redukcji CO2 do 2050 r., o 80 proc. Ale rezolucja nie oznacza jeszcze, że nowe cele redukcji emisji będą od ra- zu prawnie wiążące. Choć plan gos-podarki bezemisyjnej silnie wspierają ekolodzy i część deputowanych, to nie ma on poparcia ze strony Europejskiej Partii Ludowej, najliczniejszej frakcji w Europarlamencie. Cytowany przez PAP eurodeputowany chadeków Mar- kus Pieper mówił w czasie debaty nad rezolucją, że „trzeba zostawić pole manewru dla prawa krajowego, a cele najlepiej osiągać przy współpracy z przemysłem, a nie wbrew niemu".

a.ła

Page 14: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

14 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Nie mo˝emy zostaç weekendowym skansenem Europy

– Reakcja unijnej komisarz ds. klimatu na polskie veto w sprawie propozycji ograniczenia o 80 proc. emisji dwutlenku węgla do 2050 r. była wyjątkowo ostra. Komisarz zapowiedziała nawet, że bez względu na polskie stano-wisko, będzie forsować ten plan. Czy to w ogóle możliwe?– Polski minister środowiska, zgła-szając veto, postąpił zgodnie z pra-wem i interesami naszej gospodarki, bo według Traktatu Lizbońskiego każde państwo członkowskie Unii Europejskiej ma możliwość zaweto-wania propozycji zmian w podatkach i decyzji dotyczących miksu ener-getycznego. Wyszło na to, że Unia próbowała nas skłonić do czegoś, co dla naszego kraju jest niekorzystne, a teraz ma pretensje, że nie poddaliś-my się. To, co mówi komisarz Connie Hedegaard, mogłoby dowodzić tylko, że nie zamierza uszanować zasad,

na których opiera się Unia. Dlatego są-dzę, że ostatecznie polskie stanowisko musi być brane pod uwagę. Choć, znając historię Wspólnoty, wiadomo, że czasami Komisja Europejska co innego deklaruje, a co innego robi. Z drugiej strony trzeba pamiętać - i są na to dowody – iż niektóre prze- pisy można wprowadzić tzw. tylnymi drzwiami, a nie bezpośrednio. Zatem takiego scenariusza w przypadku nowych celów polityki klimatycznej bym nie wykluczył.

– Sądząc po determinacji komisarz Hedegaard, Unia Europejska dąży do gospodarki bezemisyjnej nie oglądając się nie tylko na Polskę, ale nawet na resztę świata, choć to reszta świata emituje więcej niż Wspólnota. Dlaczego?– W polityce klimatycznej głównym celem powinna być redukcja CO2 w skali globalnej. A działania Unii Europejskiej zmierzają do redukcji w samej Europie. Paradoks polega na tym, że na przykład za mało apelu-je się o oszczędność energii. A z dru-giej strony - co z tego, że choć Wielka Brytania odnotuje spadek emisji, skoro jednocześnie wygeneruje to jej wzrost w Chinach. Tak samo można oczekiwać, że gdy w Polsce zostaną zamknięte zakłady przemysłowe, to ich właściciele przeniosą produkcję na Ukrainę czy do Pakistanu, zaś cement, stal, wapno nadal będą i tak potrzebne w państwach unij-nych. Taką gospodarką bezemisyjną można wymusić likwidację przemysłu w Polsce, ale to nie przeszkodzi emisji w Chinach. Unia powinna chronić rynek przed importem emisji. Łatwo jest forsować koncepcję gospodarki bezemisyjnej takim krajom jak Da-nia, Francja, Wielka Brytania, których gospodarki są de facto postindust-rialne i opierają się na usługach i no-woczesnych technologiach. Już teraz emisja tam jest minimalna. Ale jest też inna część Unii – przemysłowa,

do której należy m.in. Polska, i tym kra-jom znacznie trudniej zaakceptować plan redukcji CO2 o 80 procent.

– Nie obawia się Pan, że Polska może być teraz postrzegana jako jedyny kraj blokujący słuszną ideę ochrony klimatu?– I redukcja emisji, i ochrona klimatu mają sens, zaś polskie władze tego nie podważają. Ale Unia Europejska powinna tak kształtować tę politykę, by była zgodna z podstawową zasa-dą zrównoważonego rozwoju. A emi- gracja przemysłu temu nie służy. Mało tego – jest z nią sprzeczna. Nie wys-tarczy argumentować, że wraz z roz- wojem gospodarki bezemisyjnej roz-winą się nowoczesne technologie, bo to będzie możliwe w krajach, gdzie taki rozwój już jest. Komisja Euro- pejska przeznacza dodatkowe fun- dusze na super nowoczesne roz-wiązania, promujące ograniczenie emisji, jak CCS, ale nie ma żadnej pewności, że gdziekolwiek te insta-lacje będą mogły działać na dużą skalę. Zaś na zgazowanie węgla do-tacji nie ma. Inny przykład – wszys-cy wiemy, że docieplenie budynków ma sens, ale mechanizmu wsparcia na dużą skalę nie ma, bo pojawiły się obawy, że spowoduje to spadek cen uprawnień do emisji CO2. Czasem mam wrażenie, że wcale nie chodzi tu o klimat.– Jeśli celem nie jest ochrona klimatu, to co?– Jest takie powiedzenie: „jak nie wiadomo o co chodzi, to chodzi o pieniądze”. A w tym przypadku chodzi o pieniądze na nowe tech-nologie, na które stawia część krajów, a które nie rozwinęłyby się, gdyby nie pomysł „bezemisyjnej gospo-darki”. Poza tym gra idzie o wpływy ze sprzedaży uprawnień do emisji. Nasze firmy będą kupować tylko dwie trzecie tych papierów w kraju, a jedną trzecią za granicą. Zarobią więc na ich sprzedaży państwa, gdzie

Gospodarką bezemisyjną można wymusić likwidację przemysłu w Polsce, ale to nie przeszkodzi emisji cO2 w chinach. unia po- winna chronić rynek przed importem emisji.

Rozmowa z prof. Krzysztofem ˚mijewskim, ekspertem w dziedzinie energetyki

Źród

ło A

rchi

wum

Pro

cesy

Inw

esty

cyjn

e

Page 15: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

15 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

emisja CO2 jest niewielka. We Francji wynosi na przykład tylko 17 kg na 1 MW, u nas prawie tonę.

– Cena pozwoleń na emisję CO2 gwałtownie spadła w ostatnich dwóch latach, a Komisja Europej-ska i Europarlament zastanawiają się nawet nad wprowadzeniem specjalnego mechanizmu, który podniósłby je. Może więc te obawy, że uprawnienia będą bardzo dro-gie – ponad 30 euro za tonę, nie sprawdzą się więc i nie będzie tak źle?– Polsce zabraknie jednej trzeciej uprawnień do emisji już w 2013 r., a potem co roku będzie jeszcze go- rzej, bo przecież w całym unijnym systemie handlu emisjami – EU-ETS w 2020 r. będzie 21 procent upraw-nień mniej. Nasza gospodarka w tym tempie się nie zmodernizuje – po prostu nie mamy na to tyle pieniędzy. Czy ktoś nam je pożyczy? A mo-że ktoś pożyczy innym pańs- twom członkowskim? Szczególnie tym, które nie dały rady wypełnić swoich zobowiązań z Kioto. A skoro podaż będzie mniejsza, to cena będzie wyższa – takie są prawa ekonomii. Chyba, że ktoś wie, iż Unia wyemituje dodatkowe ekstra upraw-nienia, żeby zebrać środki na rosnące deficyty budżetowe.

– Bruksela przekonuje, że polityka klimatyczna przyśpieszy jednak rozwój gospodarczy. Czy to realne założenie? A może tylko optymizm urzędników Komisji?– Rzeczywiście, analizy pokazują, że Produkt Krajowy Brutto Unii mo- że wzrosnąć o 1,5 procent dzięki rozwojowi nowoczesnych, zielonych technologii. I faktycznie, to ważny argument, jeśli wziąć pod uwagę fakt spowolnienia czy wręcz kryzysu gospodarczego, bo obecnie część dużych krajów Piętnastki ma tempo wzrostu bliskie zeru. Dla Polski, która powinna i musi starać się dogonić gospodarczo tzw. stare kraje unijne, gospodarka bezemisyjna oznacza utratę 1,5 procent PKB. I to są ostrożne szacunki. Według niektó-rych opracowań strata będzie więk- sza – nawet 2,2 procent. Oczywiście, może ktoś argumentować, że to nie

problem, bo nasz kraj będzie rozwijał się tylko trochę wolniej. Lecz w praktyce to oznaczać będzie skazanie Polski na bycie w drugiej lidze, poza Pięt-nastką, bo tego dystansu do niej nie uda się zmniejszyć. Naszego kraju nie stać na takie spowolnienie.

– Wstępne analizy pokazują, że głównym problemem w Polsce może być wzrost cen energii elek-trycznej w efekcie polityki klimatycznej. W końcu energetyka musi kupować pozwolenia na emisję już w przyszłym roku. Czy to nasz, i przemysłu, największy powód do obaw?– Wzrost kosztów produkcji energii spowoduje po prostu podwyższenie jej ceny. Możliwe, że gdy prąd zdrożeje, to też spadnie minimal-nie jego zużycie w gospodarst-wach domowych. Ale na pewno wysokie ceny będą miały decydują- ce znaczenie dla losów zakła- dów przemysłowych. Według raportu, przygotowanego na zlecenie Unii Europejskiej, ok. 9,6 procent wszyst-kich pracowników w polskim prze-myśle zatrudniają firmy z branż naj- bardziej zagrożonych z powodu poli-tyki klimatycznej. To jest grupa ok. 450 tysięcy ludzi. Problem zwolnień dotknie te firmy, które zużywają najwięcej energii i mają wysoką emi-sję CO2. Ale jeśli ich zakłady zostaną zamknięte, to nie tylko pracow- nicy stracą pracę, ale również osoby pracujące na zlecenie i obsługują- ce te zakłady czyli około 900 tysię-cy. Poza tym mamy takie miasta w kraju, gdzie jedna fabryka prak- tycznie utrzymuje połowę miesz-kańców. Jeśli trzeba będzie ją zamknąć, to straci rację bytu też część sklepów czy zakładów usługowych. Będziemy więc świadkami efektu domina.

– Z drugiej strony jednak wraz z rozwojem odnawialnych źródeł energii, nowych technologii też powstaną nowe miejsca pracy…– Tak, powstaną. Ale szacuje się, że zatrudnienie znajdzie 180 tysięcy ludzi, zatem znacznie mniej niż zwol-nionych. Poza tym warto zauważyć, że pracownik cementowni z 20-let-nim stażem raczej nie przekwalifikuje

się, by móc montować ogniwa fo- towoltaiczne. Przemysł można zam-knąć bardzo szybko, ale faktyczna od-budowa miejsc pracy zajmie całe lata.

– Zatem Polska nie ma innego wyjścia, jak blokować zaostrzenie polityki klimatycznej?– Tak, nie możemy poprzeć tego pro-jektu w obecnym kształcie. Chyba, że wyrazimy zgodę na przyspieszony demontaż naszego przemysłu i Pol-ska zostanie weekendowym skanse-nem Europy.

– Czy polski rząd zdoła przekonać do naszych racji Komisję Europejską i społeczeństwa Danii, Francji czy Wielkiej Brytanii, by nie postrzegały naszego kraju jako jedynego przeciwnika ochrony klimatu?– Przede wszystkim, choć tylko pol-ski minister zgłosił veto, to nie jest tajemnicą, iż dla kilku innych krajów w Europie Centralnej gospodarka bezemisyjna będzie problemem. A Polska jest największa w grupie no- wych państw członkowskich. Powin-niśmy rozmawiać ze społeczeństwa-mi starych państw unijnych, warto może nawet uruchomić swoisty „zie-lony PR Polski”. Nasze władze mogą i powinny przekonywać, że po to by zredukować emisję nie trzeba ko-niecznie promować niesprawdzonych technologii jak CCS, na którym się nie znamy. Oprócz skomplikowanych technologii dla bogatych są przecież prostsze – dla biedniejszych. A jeśli hi-tech, to dlaczego nie gazyfikacja węgla w złożu?

Rozmawiała Agnieszka łakoma

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 16: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

16 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Elektrownie węglowe w Polsce i innych krajach Unii Europejskiej będą musiały być wyposażane w instalacje CCS (skrót od angielskich słów: carbon dioxide capture and storage, czyli wy-chwytywanie i magazynowanie dwu- tlenku węgla) – taki komunikat od paru lat płynie z Brukseli. Sęk w tym, że wydaje się być najgorszym z dotych-czasowych pomysłów na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych.

WęGiel Z eMiSjąWładze UE od dawna lansują tezę, że budowa instalacji CCS jest w zasadzie jedynym sposobem na to, by elek- trownie węglowe w UE po 2020 r. mogły dalej funkcjonować. Dlaczego? Bo spalaniu węgla towarzyszy bardzo duża emisja dwutlenku węgla, z czego bierze się fakt, że elektrownie węglowe to dziś najwięksi emitenci tego gazu w Europie.Tymczasem Komisja Europejska i Eu-roparlament już od lat 90. zabiegają o to, by zmniejszyć ilość gazów cie-plarnianych wypuszczanych do atmos-fery. Ukoronowaniem tych starań było wprowadzenie – w postaci tzw. sys-temu ETS - limitów emisji CO2 dla jego największych emitentów w krajach UE (jeśli ktoś przekroczył ten limit, musiał za to zapłacić), a potem tzw. pakiet energetyczno-klimatyczny 3x20. Wed-ług niego w Unii Europejskiej już od

2013 r. zaczną być znoszone darmo-we limity uprawnień do emisji CO2, a od 2020 r. najwięksi emitenci dwu-tlenku węgla będą musieli płacić za każdą tonę tego gazu wypuszczoną do atmosfery.W Polsce, którą te zapisy uderzą szczególnie (bo w żadnym z krajów unijnych węgiel nie ma takiego udziału w produkcji prądu – u nas to ponad 90 proc.), wzbudziło i wciąż budzi to pro-testy. M.in. dlatego, że takie rozwiąza-nia zdają się dyskryminować węgiel, zwłaszcza jeśli weźmie się pod uwagę, że unijny pakiet energetyczno-klimatycz-ny prawie wcale nie objął ropy i produ-kowanych z niej paliw, a przecież one także odpowiadają za ogromną część emisji dwutlenku węgla. Polscy krytycy unijnej polityki sugerowali, że stało się tak z jednego powodu: w krajach za-chodniej Europy prawie nie wydoby- wa się już węgla, zużywają go one coraz mniej, więc uderzenie w ten su- rowiec nie zaboli bardzo tych państw, czego nie dałoby się powiedzieć o pa- liwach z ropy. To brzmi dość prze- konująco, uwzględniając fakt, że wła- dze unijne mówią o przechodzeniu na „mniej emisyjne” surowce energe-tyczne, ale na razie za wyjątkiem ropy (w latach 2013-2020 tylko lot-nictwo ma płacić za emisję CO2, powstałą w wyniku spalania paliw ropopochodnych).

inStAlAcje Z DOtAcjąLansując „niskowęglową energetykę”, władze UE twierdzą, że po 2020 r. elektrownie węglowe w krajach człon- kowskich będą musiały być wyposa-żane w instalacje CCS, bo inaczej – ich zdaniem – nie da się w tych elek-trowniach radykalnie zmniejszyć emisji dwutlenku węgla. Komisja Europejska dziś już więc zachęca do budowy ta-kich instalacji, przyznając nawet na ich budowę duże dotacje.W Polsce taką dotację przyznano należącej do koncernu PGE Elektro-wni Bełchatów, w której miała powstać pierwsza w naszym kraju instalacja CCS. Kosztem kilkuset milionów złotych dostosowano do jej montażu oddany w zeszłym roku do użytku nowy blok energetyczny w tej elektrowni, o mocy 858 MW.Przygotowania PGE do budowy in-stalacji CCS w Bełchatowie trwają od kilku lat. Już dwa lata temu gotowy był projekt wstępny tego urządzenia, firma uzyskała też wtedy pozwolenie na jego budowę, a potem wyłoniła na- wet wykonawcę inwestycji. Budowa jednak nie ruszyła. Choć oznacza to, że PGE straci olbrzymią unijną dotację (180 mln euro) przyznaną na ten cel. Firma miała ją bowiem otrzymać pod warunkiem, że ukończy budowę do 2013 roku. Dziś, jak przyznają władze PGE, jest to już nierealne.

Opór przed instalacjà CCS

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Instalacja do wychwytywania i magazynowania pod ziemià dwutlenku w´gla jest bardzo kosztowna w budowie i eksploatacji. Ryzyko zwiàzane z gromadzeniem gazu trudne do oszacowania. Trzeba wi´c szukaç innych sposobów na ograniczenie emisji gazów cieplarnianych

Page 17: Ekologia i Rynek nr 2

Wydarzenia

17 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

KOSZty nie DO PRZyjęciADlaczego tak się stało? Powód jest prosty: pieniądze. Budowa insta-lacji CCS jest na razie bardzo droga. Ta w Bełchatowie miała pochłonąć aż 624 mln euro. Równie ważne były szacowane koszty jej eksploatacji. Wychwycenie (i późniejsze wtłocze- nie pod ziemię) w niej jednej tony dwutlenku węgla ma kosztować ponad 60 euro. Tymczasem za prawo do emisji takiej ilości CO2 płaci się dziś w UE mniej niż 10 euro (cena tego uprawnienia w ostatnich miesiącach spadała). Są wprawdzie prognozy mó-wiące, że koszt uprawnień do emisji CO2 w UE może wzrosnąć do 2020 r. nawet do 100 euro, ale nie jest to pewne, a można nawet powiedzieć, że mało prawdopodobne (biorąc pod uwagę dzisiejszą cenę uprawnień, jej spadkową tendencję i to, że dotych-czasowe prognozy zakładające jej silny wzrost nie potwierdzały się).Tak czy owak przy dzisiejszych cenach uprawnień do emisji CO2 i niepewności co do ich przyszłego poziomu (PGE zakłada, że cena po 2015 r. nie prze-kroczy 40-50 euro) budowa instalacji CCS w Bełchatowie po prostu na razie się nie opłaca. Przynosiłaby ona PGE zamiast zysków olbrzymie straty, idące w dziesiątki milionów złotych rocznie. Zarząd firmy zajął więc następujące stanowisko: wybudujemy tę instalację pod warunkiem, że dostaniemy na ten cel dużo większe dotacje ze środków publicznych. Pokrywające nie tylko koszty budowy, ale także część strat ponoszonych w trakcie jej eksploatacji.PGE stara się o takie środki i jest nawet realne, że dostanie wyższe dotacje na budowę (z unijnego funduszu NER300 i tzw. funduszu norweskiego). Na razie jednak spełzają na niczym za-biegi firmy, by dostać także publiczne pieniądze na pokrycie strat, które będzie przynosić bełchatowska instalacja CCS. Owe straty pogłębiałby fakt, że połącze- nie bloku energetycznego z taką insta-lacją znacznie obniża jego wydajność. Dlatego CCS nazywa się w branży „ekologią, która zabija wydajność”. Reasumując, wciąż nie wiadomo, czy, a jeśli tak, to kiedy ruszy w Bełchatowie budowa instalacji do wychwytywania i magazynowania dwutlenku węgla. Od losu tej inwestycji zależy z kolei to, czy w Polsce powstaną kolejne tego typu

urządzenia, w innych elektrowniach. Na razie, jak widać, nie zanosi się na to, by ta technologia miała szybko w Polsce się upowszechnić.

RyZyKOWnA MetODADotyczy to jednak nie tylko naszego kraju. Dlatego zresztą, że CCS budzi wątpliwości również natury ekono-micznej. Wielu naukowców przestrzega bowiem, że ta technologia, zamiast pomóc środowisku, może mu zasz-kodzić. Chodzi głównie o to, że dwu-tlenek węgla wychwytywany w insta- lacjach ma być wtłaczany pod ziemię i tam magazynowany. To według nie- których ekspertów może być niebez- pieczne, np. wtedy, gdyby stłoczony pod ziemię CO2, gwałtownie wybu-chając, wydostał się na powierzchnię (jest to możliwe). Coś takiego zdarzy- ło się w 1986 r. w Kamerunie (po-ciągając za sobą 1700 śmiertelnych ofiar – w wyniku uduszenia przez zbyt duże stężenie CO2 w powietrzu), gdzie dwutlenek zgromadził się samoistnie pod dnem jeziora.

Profesor Tibor Petrys, fizykochemik z Akademii Górniczo-Hutniczej, po-wiedział „Gazecie Wyborczej”, że CO2 wtłoczone pod ziemię „rozłazi się” w różnych kierunkach. Jeśli przedos-tanie się do wody, spowoduje jej za-kwaszenie, bo CO2 z wodą tworzy kwas węglowy. To byłoby dla nas za-bójcze. Prof. Teresa Madeyska z In- stytutu Nauk Geologicznych PAN, publicznie oświadczyła:– Składowanie bezzbiornikowe skrop-lonego CO2 w złożach geologicznych jest wysoko ryzykowne i niebezpieczne dla środowiska.Prof. Halina Dąbkowska-Naskręt z Uni- wersytetu Technologiczno-Przyrodnicze- go w Bydgoszczy stwierdziła z kolei: – Moja opinia jako chemika i gleboznawcy

jest negatywna. Składowanie takie może wywołać skutki, które są aktualnie nie do przewidzenia w skali globalnej.W podobnym tonie wypowiadają się nie tylko polscy naukowcy. Z tego powodu np. Austria całkowicie zakazała u sie-bie zatłaczania dwutlenku węgla pod ziemię. Niechętne stosowaniu tej meto-dy w swoim kraju są też Niemcy, którzy woleliby wychwytywany w tamtejszych elektrowniach CO2 transportować do innych krajów.Polskie władze chcą z kolei, żeby – zanim postawimy na CCS – najpierw przeprowadzić badawczy pilotażowy projekt zatłaczania dwutlenku węgla pod ziemię.– Ten eksperyment musi być przepro-wadzony, chociażby dlatego, że ludzie będą pytać, czy to jest bezpieczne. Jeżeli nie będziemy mieli w Polsce miej- sca, gdzie udowodnimy, iż jest to bez-pieczne, nie będziemy w stanie wiele zrobić – mówił dwa lata temu Hen-ryk Jezierski, ówczesny wiceminister środowiska i główny geolog kraju.

lASy POchłOną GAZyCzy mamy jakieś inne wyjście? Wydaje się, że tak. Metod na obniżenie emisji dwutlenku węgla jest wiele. Na dodatek po 2012 r., (gdy zaczną być znoszone darmowe limity emisji CO2) będzie coraz bardziej opłacało się je stosować. Władze UE zaproponowały niedawno, żeby do unijnej polityki klimatycznej włączyć lasy i leśnictwo, bo jak wiado-mo drzewa doskonale pochłaniają dwutlenek węgla.To wielka szansa dla Polski, która ma kilka milionów hektarów nieużytków i tak słabych ziem, że nie opłaca się na nich produkcja rolna. Gdyby je zalesić, powstałe w ten sposób lasy pochłaniałyby miliony ton dwutlenku węgla rocznie. Można sobie wyobrazić, że elektrownie węglowe zamiast budować instalacje CCS sfinansują sadzenie lasów, których Polska ma dziś zbyt mało (wskaźnik tzw. lesistości, czy udziału w powierzchni kraju wynosi u nas 29 proc. i jest niższy od unijnej średniej; co ciekawe niższy także niż np. w dużo bardziej zurbanizowanych Niemczech), a z których korzyści jest dużo, dużo więcej niż tylko to, że pochłaniają one dwutlenek węgla.

jacek Krzemiński

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Składowanie dwutlenku w´gla pod ziemià mo˝e wywołaç skutki, które sà aktualnie nie do przewidzenia w skali globalnej.

Page 18: Ekologia i Rynek nr 2

CSR

18 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Interesy biznesowe i Êrodowiskowe mogà byç spójne

Czy nie mamy jednak prawa myś-leć: biznes i ekologia? Jim Collins i Jerry Porras upatrywali źródeł długo-terminowego sukcesu firm właśnie w zdolności zastępowania „tyrani albo”, poprzez „geniusz i”, tj. w łączeniu wykluczających się alternatyw. Co wię-cej, długoterminowo najlepsze firmy to te, których liderzy patrzyli nie tylko na wskaźniki finansowe, ale także myśleli o ich otoczeniu. To one trwały, gdy ich konkurenci po spektakularnych sukcesach, podupadali i znikali. Dlaczego inwestorzy giełdowi inte-resują się etyką, ekologią i kwestiami społecznymi? Motywacje są różne. Powstaniu części tzw. funduszy etycz-nych towarzyszyły przesłanki moralne. Możemy spotkać wiele funduszy re-ligijnych czyli inwestujących zgodnie z nauką któregoś z wyznań. Nie-mniej wielu inwestorów decyduje się na analizowanie kwestii społecznych i środowiskowych z czysto pragma- tycznych względów.Spółka, która przywiązuje dużą wagę do swojego wpływu na otoczenie i ma w tym zakresie odpowiednie proce-dury, może wykazać się konkretnymi rozwiązaniami. W rezultacie jest mniej narażona na ryzyka społeczne i śro- dowiskowe. Im staranniej prowadzo- ny jest dialog z otoczeniem, tym mniejsze ryzyko zablokowania inwes- tycji przez ekologów. Tym samym mniejsze ryzyko nieprzewidzianych opóźnień i zachwiania przepływów finansowych. W tym wymiarze CSR, to nic innego jak pragmatyczne zarządzanie ryzykiem środowisko-wym, społecznym i zarządczym (ang. ESG - Envrironmental, Social and Governance). Mądre, długofalowe zaangażowanie i inwestowanie społeczne, to swois-ty „papierek lakmusowy” wskazujący na myślenie w spółce w kategoriach

długo-, a nie krótkoterminowego wzrostu. Nie bez powodu inwesto-rami etycznymi są często fundusze emerytalne, które o swoich aktywach myślą w długim terminie. Obietnica co najmniej nie gorszego zwrotu z inwestycji osiąganego przy mniejszym ryzyku operacyjnym, jest kusząca. Stąd coraz większa po-pularność etycznego inwestowania i rozwój rynku SRI (ang. Social Re-sponsible Investing). Choć to for-malnie wciąż jeszcze nisza rynku kapitałowego (około 1,5 proc. wszyst-kich aktywów w Europie).Jednak warto spojrzeć na dynamikę rynku SRI. Według raportów firmy Vi-geo „Green, Social and Ethical Funds in Europe”, wartość zarządzanych aktywów SRI na naszym kontynen- cie wzrosła w okresie od czerwca 2010 r. do czerwca 2011 r. aż o 12 proc, co przekładało się na rynek wielkości 84 mld euro. Rok wcześniej, wzrost ten był wręcz imponujący i wyniósł 41 proc. Jeszcze do niedawna polski rynek kapitałowy jawił się inwestorom etycz-nym jako swoista biała plama. Kosz-ty analizowania niewielkiego rynku kapitałowego, jakim jest warszawska giełda, również okazywały się duże. Równocześnie polscy inwestorzy nie sięgali po takie narzędzia jak analiza ryzyka ESG. Potwierdzeniem tego może być fakt, że pierwszy polski fun-dusz etyczny, SKOK FIO Etyczny 1, zmuszony był do inwestowania na gieł-dzie w… Wiedniu. W kilka miesięcy później, na GPW zaczął być notowany RESPECT Index – pierwszy indeks spółek odpowiedzialnych w regionie, którego fundamenty metodologicz- ne miałem przyjemność współtwo- rzyć. Pomysł na tego typu narzę- dzie wyszedł z samego rynku kapi- tałowego. Został on zainicjowany przez Kulczyk Investments, który

był partnerem projektu, a następ-nie produkt przekazał warszawskiej giełdzie.Polski rynek kapitałowy ogłosił uru-chomienie indeksu i ratingu SRI w tym samym czasie kiedy zrobił to ame- rykański NASDAQ. Stworzenie narzę-dzia oceny stanowiło zaproszenie za-granicznych inwestorów etycznych, a także punkt wyjścia do zaintereso-wania tego typu inwestycjami spółek notowanych na GPW. Dostarczenie spółkom bodźców ekonomicznych do bycia odpowiedzialnymi wobec społeczeństwa i przyrody, daje szansę na to, że działania ich przestaną być tylko wizerunkowe.Obecność funduszy SRI może być ar- gumentem biznesowym za byciem od- powiedzialnym. Im rynek tego typu in- westycji będzie większy, tym większe będą korzyści dla spółek. Im więcej bo-wiem kapitałów etycznych, tym większa szansa na to, że ich zainteresowanie przełoży się na tańsze pozyskanie finan- sowania. Na polskim rynku aktywizują się kolejne agencje oceniające ryzyko ESG, pojawiają się też nowe produkty. Najlepsze nawet narzędzia oceny ESG są wciąż jeszcze niedoskonałe i nawet zaawansowane podejście do odpowiedzialnego zarządzania, je-dynie ogranicza ryzyko społeczne czy środowiskowe, ale go nie eliminuje. Choć nie jest rolą giełdy zmuszanie nikogo do etycznego inwestowania czy zachowania, to jej zadaniem jest ograniczanie asymetrii informacyjnej, czyli dawanie rynkowi takich narzędzi w podejmowaniu autonomicznych de-cyzji, które zwiększą realne możliwości oceny szans i ryzyka. Paradoksalnie, najbardziej liberalne mechanizmy wol- nego rynku, mogą pomóc połączyć interesy biznesowe i środowiskowe.

jacek Dymowski

PAtROneM SeKcji cSR jeSt PROGRAM W RADiu Pin „BiZOn-BiZneS ODPOWieDZiAlny i nOWOcZeSny”

Cz´sto mo˝na spotkaç si´ z poglàdem, ˝e bycie ekologicznym nie popłaca. Tym samym stawiani jesteÊmy wr´cz przed dylematem: moralnoÊç albo biznes, ekologia albo biznes

Page 19: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologicznie odpowiedzialni czyli Eko CSR

Biznes odpowiedzialny społecznie to dziś przede wszystkim pozostający w harmonii z naturą. Potrafiący nie tylko korzystać z zasobów naturalnych w zgodzie z prawem i etyką, ale wnoszący też wiele do ich rewitalizacji. I to bez oglądania się w tył, na winowajców nadwątlonych dziś tak mocno sił natury.W naszym miesięczniku CSR znalazł więc swoje stałe miejsce. Pod hasłem Ekologicznie Odpo-wiedzialni będziemy się oczywiście koncentrować na tym ekologicznym wymiarze CSR, ale nie za-niedbamy także pozostałych aspektów odpowiedzialności społecznej biznesu. Chcemy przy tym przede wszystkim popularyzować najlepsze i najciekawsze rozwiązania stosowane w zakresie CSR w polskich firmach.Firmy i instytucje, które są zainteresowane podzieleniem się swoimi osiągnięciami na polu odpowie-dzialnego biznesu, prosimy o kontakt:tomasz KargulKierownik projektu ekologicznie [email protected], tel. 536 884 534

www.ekologiairynek.pl

Page 20: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

20 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

ZIElONE fuNDuSZE w POlSCE

wielkie zyski wcià˝ czekajà na inwestorów

Dlaczego w Polsce mamy taką lukę w dostępnych instrumentach finan-sowych? Zarówno sam sektor tych przedsiębiorstw nie jest jeszcze na tyle silny i duży, by taki rynek zorganizować, ale też inwestorzy nie są zaintere-sowani. Jednak eksperci uważają, że sytuacja ta może się zmienić już w ciągu najbliższych kilku lat. Warunek: rynek ekologiczny w Polsce musi być wolnym rynkiem, a nie sterowanym ręcznie przez urzędników.Na Giełdzie Papierów Wartościo-wych (GPW) w Warszawie na próżno by szukać indeksów poświęconych ekologii czy tzw. czystej energii. Spółki z branży szeroko rozumianej ochrony

środowiska porozrzucane są bowiem w różnych miejscach. Kilka z nich notowanych jest na głównym parkiecie. Przykładem takiej firmy może być gru-pa Polish Energy Partners (PEP). Firma zajmuje się m.in budową farm wiatro-wych (5 proc. energii z odnawialnych źródeł energii – OZE w Polsce produ-kowanych jest przy użyciu jej insta-lacji) oraz tzw. outsourcingiem energii przemysłowej (tu należy do niej aż 70 proc. rynku). Pasmo jej inwesty-cyjnych sukcesów przerwał jednak nie tak dawno głośny spór sądowy z firmą Mondi Świecie, dla której PEP zmodernizował elektrociepłownię (EC Saturn). Mondi postanowiła zerwać

podpisaną wcześniej wieloletnią umo-wę na zarządzanie elektrociepłownią i odkupić 100 proc. udziałów w Sa-turn Management od PEP. Ten się jednak na to nie zgodził. Afera z Mondi spowodowała, że PEP został poddany na giełdzie ciężkiej próbie. Akcje spółki poszły w dół.

ReSPect inDeKSFirm takich jak PEP na warszaw-skiej giełdzie jest bardzo niewiele. Kilka małych spółek (głównie zajmują- cych się recyklingiem i biomasą) wcho- dzi w skład specjalnego indeksu RE-SPECT. Poświęcony jest on tzw. fir-mom odpowiedzialnym społecznie

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Na polskim rynku nie ma praktycznie ˝adnych specjalistycznych instrumentów finansowych dedykowanych firmom produkujàcym tzw. czystà energi´ lub dbajàcym o ekologi´ i naturalne Êrodowisko. Na ukształtowanych rynkach finansowych Zachodu dajà one inwestorom krociowe zyski

Page 21: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

21 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

(tzw.Corporate Social Responsibil-ity – CSR). Wśród kryteriów dostępu do RESPECT są m. in: gospodaro-wanie odpadami, wodą i energią oraz zarządzanie środowiskowe.Kilka firm jest też notowanych na rynku alternatywnym – NewConnect, który z kolei dedykowany jest startującym w biznesie. Indeks ten nie cieszy się jednak zaufaniem inwestorów. Co chwila targają nim bowiem niepokoje inwestorów. Jeden z nich dotyczył m.in. spółki Piotra Tymochowicza – In-finity (miała rzekomo przechowywać dane DNA swoich klientów po ich śmierci). Już pierwszego dnia notowań jej kurs spadł o 63 proc. do 1,1 zł, co było najgorszym wynikiem w hi-torii NewConnect. Potem akcje dalej taniały. Ostatecznie akcjonariusze dokonali rewolucji w spółce zmienia-jąc jej nazwę na Green Technology i przebranżawiając ją na firmę zajmują-cą się ekologiczną energetyką...Jak twierdzą eksperci, zakładając na-wet, że kondycja tych spółek giełdo-wych byłaby dobra, to razem wzięte, nie miałyby one i tak wystarczającego potencjału, by stworzyć z nich osobny indeks giełdowy, ani też wypełnić port-fel specjalistycznego funduszu finan-sowego. – Warszawska giełda nie oblicza in- deksu dedykowanego stricte spółkom wytwarzającym np. czystą energię z powodu niskiej reprezentacji rynkowej firm z tej branży, a także niezbyt widocznego zaintereso- wania inwestorów takim wskaźnikiem – mówi wprost Tomasz Wiśniewski, przewodniczący Komitetu Indeksów Giełdowych GPW. Jego zdaniem nis-ka reprezentacja firm działających w branży czystej energii, czy ekolo-gicznych, na giełdzie jest wynikiem aktualnej struktury przedsiębiorstw a nie ograniczeniem wynikającym z regulacji uniemożliwiających wejście takim spółkom na giełdę.– Żaden z wymogów stawianych przed spółkami, które chciały pozyskać kapitał na GPW, nie ma związku z branżą z której się one wywodzą. Po prostu takich spółek jest w Polsce niedużo, a więc także ich reprezen-tacja na giełdzie jest niewielka. Zmia-na tej sytuacji może być wynikiem ro-zwoju przedsiębiorstw, dostrzegania przez nie nowych trendów i potrzeb

rynku, w tym także potrzeb inwestorów – uważa Wiśniewski. Zwraca on przy tym uwagę, że w Stanach Zjednoczo-nych oraz Europie Zachodniej jeszcze kilka lat temu takich spółek także nie było na giełdach, albo było ich bardzo niewiele, a obecnie ich reprezentacja jest już zauważalna.– Prawdopodobnie polski rynek będzie zachowywał się podobnie – progno-zuje ekspert.

luKA W funDuSZAchPodobna sytuacja jak z indeksami giełdowymi jest także ze specjalis-tycznymi funduszami inwestycyjnymi dedykowanymi ekologii i czystej ener- gii. Takich funduszy, które jednocześ-nie przestrzegałyby zasad społecznej odpowiedzialności biznesu, praktycz-nie nie ma.Aby dobrze zrozumieć, czym jest „zielony i etyczny” fundusz, najlepiej posłużyć się przykładem. Chodzi o to, że w jego portfelu nie mogą znaleźć się akcje firm mających powiązania kapitałowe z producentami np. kon-wencjonalnej energii lub innymi fir-mami, których działalność nie mieści się w tzw. standardach etycznych

(np. przedsiębiorstwa te dewas- tują środowisko naturalne, pro-dukują broń, alkohol lub papierosy, zatrudniają dzieci itd.). W Polsce kwestia takich powiązań kapitałowych jest już obecnie prob-lemem. Wielu dużych producen- tów energii konwencjonalnej, by być w zgodzie z prawem energetycznym, które daje pierwszeństwo w sieci producentom tzw. czystej energii, tworzyło lub kupowało istniejące już spółki produkujące czystą energię lub inne czyste technologie. Przykład: jeden z największych producentów energii konwencjonalnej w Polsce - firma PGE – ma w swoim portfelu także firmę zajmującą się produkcją czystej energii, czyli spółkę PGE Ener-gia Odnawialna. Spółka ta jest jednym z czołowych producentów tzw. zielonej energii w kraju. Posiada 36 elektrowni wodnych oraz elektrownie wiatrowe o mocy 30 MW. Czy akcje tej spółki mogłyby w przysz-łości zasilić zielony fundusz lub być wejść w skład indeksu RESPECT? Fabien Major, komentator telewizyjny oraz niezależny doradca finansowy z Montrealu nie ma wątpliwości.

Prof. Krzysztof Żmijewski, ekspert w dziedzinie energetyki:- Na pytanie dlaczego w Polsce nie ma rynku finansowego wyspecjalizowanego w obsłudze sektora inwestycji proekologicznych, należałoby ustalić co taki fundusz mógłby inwestorom zaoferować? Aby mogły one np. zwalniać inwestorów z opłacania ubezpieczeń, ich projekty musieliby oceniać fachowcy, którzy byliby w stanie odpowiedzialnie zważyć ryzyko danej in-westycji. Ani takich funduszy, ani takich ekspertów w Polsce nie ma.

Grzegorz Zięba, Retail Sales Manager KBC Securities N.V. (Spółka Akcyjna) Oddział w Polsce:- Jeśli tworzy się nowy fundusz, szczególnie w przypadku funduszy otwartych, gdzie uczestnik w każdej chwili może z nich wycofać pieniądze, to musi on inwestować w tzw. aktywa płynne. Taki fundusz może więc praktycznie inwestować jedynie w instrumenty, które są notowane na giełdzie. A skoro tak, to przy obecnej sytuacji na GPW, do rozważenia pozostaje wyłącznie tworzenie funduszy zamkniętych. Na takie fundusze trzeba jednak uprzednio znaleźć klientów oraz firmy, w akcje których można by zainwestować. Każdy fundusz zamknięty jest czasowy. Na końcu swej działalności i tak musi jednak swoje aktywa upłynnić. A do tego potrzebny jest rynek. Jeśli takiego rynku nie ma, albo istnieje ryzyko, że coś może „pójść nie tak”, bo zmienią się np. regulacje prawne, to nikt w taki biznes nie wejdzie. Wszystko zatem sprowadza się do wielkości i płynności rynku. Tymczasem, w przypadku rynku ekologicznego w Polsce mamy do czynienia obecnie albo z modą, albo z wymuszaniem przez przepisy.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

stewart Duncan, dyrektor generalny Deloitte Kanada:- W Kanadzie nie mamy już żadnych funduszy otwartych, które byłyby dedykowane sektorowi tzw. czystych technologii. Są oczywiście tzw. zielone fundusze, ale wszystkie są typu venture capital. Nasza giełda ma też specjalny indeks tzw. czystych technologii (clean tech index). W pierwszej fali kryzysu gospodarczego indeks ten miał wyższe stopy zwrotu niż cały rynek, jednak w obecnej sytuacji już go nie wyprzedza - głównie z powodu obaw związanych z za-planowanym cięciem wydatków rządowych.

Page 22: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

22 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

– Fundusze ekologiczne, które mają w swoim portfelu akcje spółek po-wiązanych kapitałowo np. z rafine-riami naftowymi, producentami gazu czy koncernami petrochemicznymi zwyczajnie się prostytuują – uważa Major. Prawo pozwala funduszom nie ujawniać, w które konkretne firmy z da-nego sektora zainwestowały. Tomasz Kaczmarek z Domu Mak-lerskiego BZ WBK przyznaje jednak, że utworzenie „czystego” funduszu ekologicznego byłoby bardzo trudne w oparciu tylko o polskie spółki.– Taki fundusz prawdopodobnie nie miałby z czego wybierać. Rynek pol-skich firm ekologicznych jest jeszcze zbyt mały – mówi krótko.Podobnie uważa Grzegorz Drożdż, rzecznik prasowy Investors TFI. Re-prezentowana przez niego firma w mar-cu ubiegłego roku przejęła DWS Pols-ka TFI S.A. (należącego do Deutsche Bank Group), a wraz z nim ekologiczny fundusz DWS Zmian Klimatycznych. Fundusz, za pośrednictwem grupy DWS, inwestuje w akcje spółek z ca-łego świata zajmujących się ograni-czaniem wpływu zmian klimatycznych na środowisko oraz usuwaniem ich skutków. – Produkt jest niszowy, cieszy się bar-dzo niewielkim zainteresowaniem. Po-lacy wolą inwestować w polskie firmy i polskie produkty. Fundusze zagran-icz-ne w Polsce mają dużo niższe ak-tywa – mówi Drożdż.

ZielOne inWeStycjeDłuGOteRMinOWe Tomasz Kaczmarek uważa, że zielone fundusze nie cieszą się popularnością wśród inwestorów, szczególnie tych młodych, bo ci nastawieni są głównie

na agresywny, szybki zarobek, gdy tymczasem fundusze zielone to inwes-tycje raczej długoterminowe. Fakt, że są to produkty ekskluzywne adre- sowane raczej do wąskiej grupy od- biorców potwierdzają też inne, między- narodowe badania rynku. Według ra- portu World Wealth Report 2008, przy- gotowanego przez Merrill Lynch i Cap- gemini, spośród osób posiada- jących środki płynne powyżej 1 mln dol. tylko 12 proc. zainwestowałaby część swoich pieniędzy w przedsięwzięcia ekologiczne. – Również w Polsce takie fundusze byłyby raczej adresowane do niszowej części naszego społeczeństwa i to tej zamożnej, która nie musi się dorabiać, bo pieniądze już zarobiła – nie ukrywa Kaczmarek.Zwraca on przy tym uwagę, że produk-ty wytwarzane przez firmy z sektora czystej energii i ekologii są dość dro-gie w stosunku do produktów wytwa-rzanych metodami konwencjonalnymi. Wyprodukowanie 1kWh energii kon-wencjonalnej jest dwa razy tańsze od kosztów wyprodukowania 1kWh energii z OZE (150 zł/250-300 zł). Wpływ na to mają m.in koszty samej inwes-tycji w źródła odnawialne. W Polsce są one bardzo wysokie m.in. ze względu na bardzo długi okres czasu niezbędny na dokonanie wszystkich formalności administracyjnych (uzyskanie wszelkich niezbędnych pozwoleń trwa nawet dwa lata i dłużej), jak również koszt pozyski-wania i magazynowania czystej energii.Przykładowo, energia wiatrowa jest bardzo droga (nawet dwa lub trzy razy droższa niż konwencjonalna) z powodu problemu z jej magazynowaniem.– Wyobraźmy sobie sytuację, że wszystkie farmy wiatrowe w jed-

nym czasie zaczną w danym regio-nie pracować. Wówczas, trzeba by było drastycznie ograniczyć produkcję w elektrowni konwencjonalnej. Prze- pisy stanowią bowiem, że tzw. czysta energia ma pierwszeństwo w sieci przed konwencjonalną. To skutkuje og- romnymi kosztami, gdyż cały sys-tem musi być stabilny i odporny na zakłócenia - przypomina prof. Zyg-munt Maciejewski z Instytutu Syste-mów Transportowych i Elektrotechniki Politechniki Radomskiej.

nieStABilne PRAWOJest też kolejny problem z rynkiem czystej energii, mianowicie część przed- siębiorców zajmujących się odnawial-nymi źródłami energii to nowicjusze, ludzie bez żadnego kapitału i doświad-czenia w tej branży. – Banki dość pochopnie i uznaniowo przyznawały im kredyty pod inwes-tycje – uważa Marian Ślifierz, ekspert ds. energetyki, prezes firmy dorad-czej MS Consulting. Efekt tego jest taki, że zgłaszając swoje niewiel-kie przedsięwzięcia zablokowali oni całkowicie dostęp do sieci, utrudniając dziś tym samym wejście na rynek większym i bardziej doświadczonym inwestorom. Na przyłączenie do sieci czeka bowiem w kolejce już 6 tys. niewielkich produ-centów OZE.– Większość z nich liczy, że uda się im odsprzedać swoje miejsce w kolejce i wycofać z biznesu – mówi wprost prof. Maciejewski.Michał Ćwil, dyrektor generalny Polskiej Izby Gospodarczej Energii Odnawial-nej widzi ten problem inaczej. Zwraca on mianowicie uwagę, że nieciekawej sytuacji na rynku winne jest pol-skie prawo energetyczne, które jest przeregulowane.– Potencjalni inwestorzy obawiają się rozwijać swój biznes na rynku, na którym tak naprawdę rządzi urzędnik, a nie zdrowe zasady konkurencji – mówi dobitnie Ćwil.

50 MiliARDóW DO ZAinWeStOWAniABez względu na to, czy polscy urzędni- cy będą hamulcowymi, eksperci są przekonani, że rynek czystych tech-nologii i tak będzie się w Polsce dy-namicznie rozwijać. Jak prognozuje

Zielone indeksy na świecie:Najważniejsze indeksy giełdowe spółek odpowiedzialnych za środowisko:■ FTSE4Goog; (indeks londyńskiej giełdy) obejmuje kilkaset firm. Przedsiębiorstwa

muszą spełniać kryteria z trzech podstawowych grup: środowisko, prawa człowieka, społeczeństwo i stosunki z akcjonariuszami

■ DJ Sustainability World Index■ DS 400■ S&P Global Clean Energy Index (indeks prowadzony przez jedną z czołowych agencji

ratingowych na świecie – Standard&Poor's) skupia 30 firm z całego świata działających w sektorze czystej energii.Udział spółek w indeksie ważony jest kapitalizacją.

■ S&P Global Water Index (indeks także prowadzony przez Standard&Poor's). Skupia on 50 firm z całego świata działających w sektorze wodnym. Indeks ten charakteryzuje się wysoką odpornością na dekoniunkturę.

Page 23: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

23 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

ministerstwo gospodarki, w ciągu naj- bliższych dziesięciu lat samo zu- życie energii elektrycznej wzrośnie aż o 50 proc. Tylko do 2016 r. zapotrze-bowanie na energię będzie wynosić 224,8 TW h (obecnie jest to 172,8 TW h). Tymczasem, zgodnie z unijnymi prze-pisami, od 2015 r. bloki energetycz-ne, które mają więcej niż 40 lat (czyli praktycznie większość), trzeba będzie zamknąć.Aby sprostać unijnym wymogom, rząd będzie musiał zainwestować w sektor energetyczny ok.50 mld zł. Poza as-pektem ekologicznym rozwój czystych technologii daje też szansę na utrzy-manie niezależności energetycznej, roz- wój regionalny i dobrobyt w postaci two- rzenia nowych miejsc pracy. To także kie- runek w którym podąża jedna z głów- nych polityk Unii Europejskiej. Zakłada ona, że w przyszłej perspektywie fi- nansowej na lata 2014-2020 nastąpi

gwałtowny zwrot Europy w kierunku czystych technologii.Raport na ten temat przedstawili niedawno w Parlamencie Europejskim przedstawiciele koalicji pozarządowych organizacji ekologicznych. Napisali oni m.in., że przeniesienie inwestycji w obecnym kształcie w ramach Polityki Spójności i Wspólnej Polityki Rolnej do zielonych sektorów gospodarki potroi liczbę miejsc pracy z każdego 1 euro zainwestowanego w ich tworzenie. Autorzy raportu przekonują też, że 1 mld euro przekazany na zielone

inwestycje może utworzyć ok. 52 700 miejsc pracy w odnawialnych źródłach energii lub 25 900 w sektorze oszczędności energetycznej, głównie w budownictwie. „Przestawienie się budżetu UE na inwestycje w sektorach wspierających ochronę środowiska, przyrody i klimatu dużo bardziej sprzyjałoby tworzeniu miejsc pracy i stabilności europejskiej gospodarki” – podsumował Ariel Brunner, szef euro-pejskiej polityki BirdLife Europe.

katarzyna Bartman

Koszt zmian w środowisku:Z najnowszego raportu PRI i UNEP Finance Initiative „Univesal Ownership” (z 2010 r.) wynika, że niekorzystne zmiany w środowisku mają i będą mieć istotny wpływ na rynki kapitałowe oraz światowy wzrost gospodarczy. W 2050 r. koszty związane ze szkodami przyrody (przede wszystkim emisja CO2 szacowana nawet na 20 bln dol., czyli 73 proc. ogółu kosz-tów, a także skażenie wody, powietrza, generowanie odpadów i wyczerpywanie zasobów) wyniosą łącznie ponad 28,5 bln. dol., czyli 18 proc. globalnego PKB.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 24: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

24 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Celem konkursu jest przywracanie właściwego stanu siedlisk przyrodni-czych i ostoi gatunków na obszarach chronionych wraz z zachowaniem zagrożonych wyginięciem gatunków oraz różnorodności biologicznej.O dofinansowanie projektów mogą ubiegać się jednostki samorządowe i rządowe, organizacje pozarządowe oraz wszystkie inne podmioty wymienione w Szczegółowym opisie priorytetów PO IiŚ, czyli: podmioty sprawujące nadzór lub zarządzające ochroną obszarów chronionych, parki narodowe, parki krajobrazowe i ich zespoły, jednostki organizacyjne Lasów Państwowych, wojewodowie, ogrody botaniczne, ogrody zoologicz-ne, instytucje naukowe oraz jednostki badawczo-rozwojowe, w tym szkoły wyższe oraz ich jednostki organiza-cyjne, urzędy morskie.Wnioskodawca projektu nie może pod- legać wykluczeniu z ubiegania się o dofinansowanie na podstawie art. 207 ustawy z 27 sierpnia 2009 r. o fi-nansach publicznych.

DOfinAnSOWAnie DO 85 PROc.Projekty mogą być współfinansowane ze środków Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego do wysokości 85 proc. wydatków kwalifikowalnych całego projektu. Wkład własny wnioskodawcy, które-go wartość nie może być niższa niż 15 proc. wydatków kwalifikowalnych, mogą stanowić: środki z budżetu państwa w formie współfinansowania krajowego, środki prywatne lub inne środki publiczne, pod warunkiem, że środki te nie pochodzą z pro-gramów współfinansowanych przez Unię Europejską. Beneficjent będący jednostką sa-morządu terytorialnego lub jego jednostką podległą musi zapewnić wkład w wysokości przynajmniej 5 proc. wydatków kwalifikowanych

w postaci środków własnych lub pożyczek. Środki te nie mogą być zastępowane środkami pochodzącymi z części budżetowych poszczególnych dysponentów, funduszy celowych lub innych środków publicznych. Minimal-na wartość projektu wynosi 400 tys. zł, a maksymalna 25 mln euro.

WSPARcie cZynnejOchROny PRZyRODyKluczowymi celami przyjętej niedaw-no strategii „Europa 2020” jest m.in. racjonalne korzystanie z zasobów, także przyrodniczych, dążenie do roz-woju społecznego wszystkich grup społecznych i budowanie konkuren-cyjnej, zrównoważonej gospodarki. Nawiązując do tych założeń organi-zatorzy konkursu zachęcają do przy-gotowania kompleksowych projek- tów, które mają na celu ochronę ga-tunków i siedlisk przyrodniczych w ska- li Europy i kraju, ochronę in-situ różnorodności biologicznej. Powinny one także wywierać korzystny wpływ na rozwój społeczno-gospodarczy regionów. Główny nacisk zostanie położony na od- twarzanie i kształtowanie warunków dla trwałego zachowania gatunków i siedlisk, w tym m.in.: renaturyzację zdegradowanych siedlisk lądowych i wodnych; kształtowanie ostoi ga-tunków; restytucję i reintrodukcję ga-tunków zagrożonych.

KOnKRetneDZiAłAniA W teReniePriorytetowo traktowane będą projek- ty dotyczące ochrony siedlisk i ga-tunków zagrożonych wyginięciem, projekty realizowane na obszarach Natura 2000 oraz obszarach chro-nionych o statusie międzynarodowym, jak również przedsięwzięcia charak-teryzujące się kompleksowym po- dejściem do rozwiązywania istnieją-cych na danym obszarze problemów ochronnych.

Przykładowe rodzaje projektów:■ planowanie działań ochronnych,

ochrona i odbudowa zdegrado-wanych siedlisk lądowych i wodnych, w tym morskich,

■ ochrona in-situ i reintrodukcja gatunków chronionych,

■ wykup gruntów kluczowych dla ochrony przyrody i ich renaturyzacja,

■ przywracanie właściwych stosunków wodnych siedlisk wodno-błotnych,

■ kształtowanie strefy ekotonów na gra-nicy siedlisk leśnych i nieleśnych,

■ usuwanie i ograniczanie nieko-rzystnych wpływów inwazyjnych gatunków obcych,

■ zachowanie i poprawa różnorod-ności biologicznej na terenach niezurbanizowanych.

Wsparcie będą mogły uzyskać pro-jekty, w których główny zakres prac dotyczy ochrony czynnej (in-situ), przez co należy rozumieć konkretne działa-nia w terenie mające na celu poprawę stanu ochrony gatunku lub siedliska na danym obszarze. Do puli tego ty- pu działań zalicza się także inwen-taryzację, planowanie i przygotowanie do działań ochronnych, zakup sprzętu, budowę lub rozbudowę infrastruktury.

iStOtne cechyProjekty powinny charakteryzować się ponadregionalną lub krajową skalą oddziaływania. I służyć jako narzędzie skutecznej ochrony przyrody na ob-szarach chronionych, dlatego muszą być zgodne z założeniami Krajowej strategii ochrony i umiarkowanego użyt- kowania różnorodności biologicznej. W ramach V osi priorytetowej finanso- wane będą przedsięwzięcia wykorzys- tujące metody o potwierdzonej skutecz- ności. Wnioskodawca przygotowując projekt powinien wykazać, że zakła-dane w ramach projektu metody ochronne były skutecznie wdrażane w podobnych warunkach.

Pieniàdze na ochron´ ginàcych gatunkówOchronie gatunków i siedlisk in-situ ma słu˝yç konkurs ogłoszony przez Centrum Koordynacyjne Projektów Ârodowiskowych. Na zwyci´zców konkursu czekajà Êrodki z Unii Europejskiej przeznaczone na dofinansowanie wybranych projektów, w sumie 20 mln zł

Page 25: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

25 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Nie mogą być jednak finansowane pro-jekty badawcze oraz projekty demon-stracyjne, które obejmują przeniesienie na grunt praktyczny nowatorskich rozwiązań, ocenę i rozpowszechnienie efektów działań nowych lub niestoso-wanych dotychczas w proponowanym kontekście geograficznym, ekologicz-nym, społeczno-ekonomicznym. Do każdego wniosku o dofinanso- wanie musi zostać załączona pozytyw-na opinia przedstawiciela właściwych służb ochrony przyrody potwierdzająca celowość i zasadność realizacji przy-gotowywanego projektu. Dla projek-tów realizowanych na terenie parku narodowego jest to właściwy dyrektor parku (w przypadku projektów reali-zowanych przez pracowników parku na terenie parku należy przedstawić opinię Rady Naukowej Parku). Dla sieci obszarów Natura 2000, rezerwatów przyrody, parków krajobrazowych i obszarów chronionego krajobrazu jest to Regionalny Dyrektor Ochrony Środowiska lub Generalny Dyrektor Ochrony Środowiska. Realizacja pro-jektu na obszarze nie objętym formą ochrony prawnej wymaga przed-stawienia opinii właściwego konserwa-tora przyrody.

ZAKłADAne efeKtyOcena opiera się na sześciu kryteriach cząstkowych, które służą określeniu wartości merytorycznej projektu oraz zakresu, realności i trwałości za-planowanych efektów ekologicznych. Ocenie podlega celowość realizacji proponowanego projektu, trafność i adekwatność zaplanowanych zadań w stosunku do postawionych celów, dobór metod i technologii wyko-rzystywanych w trakcie realizacji, kom-pleksowość proponowanych prac z punktu widzenia potrzeb gatunków lub ekosystemów, zgodności projektu z założeniami krajowej i wspólnotowej polityki ochrony środowiska oraz realność osiągnięcia i trwałość za-planowanych efektów ekologicznych. Ocena znaczenia gatunku lub sied-liska prowadzona będzie na podstawie Raportów dotyczących stanu zacho-wania wszystkich siedlisk przyrod-niczych i gatunków będących przed-miotem zainteresowania Wspólnoty, przygotowanych przez Polskę w ro- ku 2007 zgodnie z postanowieniami

art. 17. 1 Dyrektywy Siedliskowej, Pol-skiej Czerwonej Księgi Roślin i Zwierząt lub Czerwonych List Gatunków 1. W przypadku kryterium - znaczenie zagrożeń i pilność ich likwidacji, ocenie podlegają konsekwencje niepodej-mowania działań przewidzianych w ocenianym projekcie. Projekty, któ-rych realizacja jest jedyną szansą na zachowanie i dalsze trwanie wyjąt-kowo cennych zasobów przyrodni- czych na wskazanym stanowisku stanowią priorytet. Równie wysoko będą oceniane przedsięwzięcia, które zakładają od-tworzenie siedlisk lub ponowne wpro-wadzenie gatunków występujących wcześniej na danym terenie. Ocenie podlega także ranga ob-szaru, na którym realizowany jest projekt. Projekty mogą być realizo- wane na terytorium lądowym lub mor-skim Rzeczpospolitej Polskiej. Pro- jekty koncentrujące się na obsza- rach chronionych o statusie między-narodowym (obszary wodno-błot- ne Ramsar, rezerwaty biosfery UNESCO) lub krajowym (sieć obsza- rów Natura 2000, rezerwaty przyrody, parki narodowe) będą traktowane priorytetowo.

Z kolei zasięg przestrzenny projektu oceniany jest na podstawie lokali-zacji działań prowadzonych w jego ramach względem podziału admi-nistracyjnego kraju. Dopuszczalna jest realizacja projektu na obszarach chronionych leżących na terenie jed-nego województwa, pod warunkiem spełnienia wymogów postawionych na etapie oceny formalnej, jednak szansę na najwyższą ocenę mają projekty wykraczające poza jedno wo-jewództwo, tzn. realizowane na terenie dwóch lub więcej województw.

W ramach działania powinny być fi-nansowane przede wszystkim projekty kompleksowe, nawiązujące do celów działań całej osi priorytetowej .

ZB

Konkurs o sfinansowanie projektów służących ochronie gatunków i siedlisk in-situ finansowany jest z Europejskiego Funduszu Rozwoju Regionalnego w ramach: Programu Operacyjnego „Infrastruktu-ra i Środowisko”, Priorytetu V Ochrona przyrody i kształtowanie postaw ekologicznych DZIAŁANIE 5.1, KONKURS nr 1/2012 (5.1.1). Wzór umowy o dofi-nansowanie dostępny na: www.ckps.pl oraz www.pois.gov.pl.

Wsparcie czynnej ochrony przyrody na obszarach chronionych w Polsce jest pilne poniewa˝ wskutek rozwoju cywilizacyjnego i gospodarczego zasoby ró˝norodnoÊci biologicznej i walory krajobrazowe naszego kraju sà nara˝one na post´pujàcà degradacj´.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 26: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

26 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Nowe prawo o zagospodarowaniu odpadów

Formalnoprawną podstawę zupełnie nowego systemu gospodarowania odpadami stanowi ustawa z 1 lipca 2011 r. o zmianie ustawy o utrzymaniu porządku w gminach oraz niektórych in-nych ustaw (Dz.U. nr 152, poz. 897 – da- lej ustawa), obowiązująca od 1 stycz- nia 2012 roku. Na skutek zawarcia w us- tawie okresów dostosowawczych, os-tatecznym terminem wdrożenia przez gminy nowych obowiązków jest dzień 30 czerwca 2013 roku.

ODPADy KOMunAlneZmiana dotyczy zasad gospodaro-wania odpadami komunalnymi, czyli powstającymi w gospodarstwach do-mowych, z wyłączeniem pojazdów wy- cofanych z eksploatacji, a także od-padów niezawierających odpadów nie- bezpiecznych pochodzących od in-nych wytwórców, które ze względu na swój charakter lub skład są po-dobne do odpadów powstają- cych w gospodarstwach domowych (art. 3 ust. 3 pkt 4 ustawy z 27 kwietnia 2001 r. o odpadach).Ustawodawca rozróżnia odpady ko-munalne: na te powstające w obrębie nieruchomości, które są zamieszkane, i w obrębie innych nieruchomości. W od- niesieniu do pierwszej kategorii gmina ma obowiązek zapewnienia odbiera-nia i zagospodarowania odpadów. W drugim przypadku rada gminy może

podjąć uchwałę stanowiącą akt prawa miejscowego, o ich odbieraniu przez samorząd.

uchWAłyW związku ze zmianą gminy mają podjąć siedem uchwał obligato-ryjnie, a pięć fakultatywnie. Wśród tych pierwszych należy wyróżnić te z maksymalną datą podjęcia (31.12.2012 r.), decydujące o istocie „rewolucji śmieciowej”:1) uchwała w sprawie metody ustalenia

opłaty za gospodarowanie odpada-mi komunalnymi oraz stawki opłaty;

2) uchwała dotycząca terminu, częs-totliwości i trybu uiszczenia opłat za gospodarowanie odpadami komunalnymi;

3) uchwała dotycząca wzoru dek-laracji o wysokości opłat za gospo- darowanie odpadami komunalnymi składanej przez właścicieli nieru-chomości, w tym terminów i miejsca składania deklaracji;

4) uchwała w sprawie szczegółowego sposobu i zakresu świadczenia usług w zakresie odbierania od-padów komunalnych od właści- cieli nieruchomości i zagospo-darowania tych odpadów w za-mian za uiszczoną opłatę, w szcze- gólności ilość odpadów komu-nalnych, częstotliwość i sposób świadczenia usług.

Jeżeli takie uchwały nie zostaną pod- jęte przez gminę w terminie do dnia 31.12.2012 r., to wówczas wojewoda wezwie do podjęcia uchwał, wyz-naczając termin. Po bezskutecznym upływie tego terminu wojewoda wyda w tej sprawie zarządzenie zastępcze. Przyjęte w tym trybie zarządzenie wywołuje skutki prawne, takie jak akt prawa miejscowego.Te uchwały i zarządzenia nie mogą wejść w życie później niż w 18 miesięcy od dnia wejścia w życie ustawy, czyli do 30.06.2013 r. Gdyby do tego dnia nie weszły w życie, nie zwalnia to gminy z obowiązku odbierania od- padów z zamieszkanych nierucho-mości, a obowiązek ten realizowany byłby nieodpłatnie.

ReGiOny i inStAlAcjeReGiOnAlneUstawa wprowadza instytucję re-gionów. Przez region gospodarki od-padami komunalnymi należy rozumieć określony w wojewódzkim planie gos- podarki odpadami obszar liczący co najmniej 150 tys. mieszkańców; regionem może być gmina licząca powyżej 500 tys. mieszkańców. Re-gionalna instalacja do przetwarza-nia odpadów komunalnych to zakład o mocy przerobowej wystarczającej do przyjmowania i przetwarzania od-padów z obszaru zamieszkałego przez co najmniej 120 tys. mieszkańców. Musi on spełniać wymagania najlep-szej dostępnej techniki lub technologii, o której mowa w art. 143 ustawy z 27 kwietnia 2001 r. – Prawo ochrony środowiska oraz umożliwić termiczne przekształcanie odpadów.Gminy mają zapewniać budowę, utrzymanie i eksploatację własnych lub wspólnych z innymi gminami re-gionalnych instalacji. Są one także zobowiązane do wyboru podmiotu, który będzie budował, utrzymywał lub eksploatował regionalną instalację w drodze przetargu publicznego. Możliwy jest także wybór na zasadach

Ministerstwo Êrodowiska ogłosiło rozpocz´cie wprowadzania w Polsce tzw. rewolucji Êmieciowej, polegajàcej na przej´ciu przez gminy obowiàzków zwiàzanych z zagospodarowaniem odpadów komunalnych w zamian za uiszczanie na jej rzecz opłat przez wytwarzajàcych te odpady

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 27: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

27 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

określonych w ustawie z 19 grudnia 2008 r. o partnerstwie publiczno-pry-watnym (Dz.U. z 2009 r. nr 19, poz. 100 oraz z 2010 r. nr 106, poz. 675), lub na zasadach określonych w usta-wie z 9 stycznia 2009 r. o koncesji na roboty budowlane lub usługi (Dz.U. nr 19, poz. 101, z późn. zm.). Gdy żadna z powyższych metod nie wyłoni rzeczonego podmiotu, gmina może samodzielnie realizować to za-danie, także poprzez współpracę z in-nymi gminami.Regionalne instalacje mają mieć za- pewnione dostawy „strumieni odpa-dów”, albowiem podmioty odbierające będą miały z góry narzucone insta- lacje, do których odpady mają tra- fiać. Prowadzący te instalacje jest obowiązany zawrzeć umowę na za- gospodarowanie zmieszanych odpa- dów komunalnych, odpadów zielo- nych lub pozostałości z sortowa- nia odpadów komunalnych przezna-czonych do składowania ze wszyst-kimi podmiotami odbierającymi je od właścicieli nieruchomości, któ- rzy wykonują swoją działalność w ra-mach regionu gospodarki odpadami komunalnymi.

PODMiOty ODBieRAjące ODPADyDotychczas właściciele nierucho-mości zawierali umowy z przedsię-biorcami, jednostkami organizacyj- nymi gmin na odbiór odpadów, z któ- rego to tytułu były uiszczane na-leżności. Po nowelizacji właściciele nieruchomości będą płacić rodzaj daniny publicznej w postaci opłaty za gospodarowanie odpadami na rzecz gminy. Gmina zaś będzie stro- ną umów dla podmiotów odbierają-cych odpady, które będą wybierane w drodze przetargów publicznych. Dotyczy to również spółek z udziałem tejże gminy.W celu zorganizowania odbierania od-padów oraz wyznaczenia punktów se-lektywnego ich zbierania, rada gminy liczącej ponad 10 tys. mieszkań- ców może podjąć uchwałę stanowiącą akt prawa miejscowego o podziale obszaru gminy na sektory, biorąc pod uwagę liczbę mieszkańców, gęs-tość zaludnienia oraz obszar moż- liwy do obsługi przez 1 przed-siębiorcę odbierającego odpady.

W przypadku gdy gmina jest podzielo-na na sektory, przetargi organizuje się dla każdego z nich.W celu zapewnienia odbierania od-padów komunalnych z terenu gminy w sytuacji rozwiązania umowy gmina zapewnia te usługi w trybie zamówie-nia z wolnej ręki zgodnie z ustawą z 29 stycznia 2004 r. – Prawo zamówień publicznych, do czasu rozstrzygnięcia kolejnego przetargu. Podmiot odbierający jest obowiązany do przekazywania selektywnie ze-branych odpadów do instalacji od-zysku i unieszkodliwiania odpadów, zgodnie z hierarchią postępowania z odpadami, o której mowa w art. 7 ustawy z 27 kwietnia 2001 r. o od-padach oraz do przekazywania zmieszanych odpadów komunalnych, odpadów zielonych oraz pozostałości z sortowania odpadów komunalnych przeznaczonych do składowania do regionalnej instalacji.Ustawodawca przewidział częściową deregulację wymogów dla podmio-tów prowadzących działalność w zak- resie odbierania i zagospodarowania odpadów komunalnych. Dla prowa-dzenia takiej działalności nie będzie wy-magane zezwolenie, ale wpis do rejes-tru. Działalność ta jest działalnością regulowaną w rozumieniu ustawy z 2 lipca 2004 r. o swobodzie dzia-łalności gospodarczej. Rejestr działal- ności regulowanej w zakresie odbiera-nia odpadów prowadzi wójt, burmistrz lub prezydent miasta właściwy ze względu na miejsce odbierania.Różnica w relacji do dotychczasowego stanu prawnego jest taka, że w przy- padku wpisu do rejestru organ nie dokonuje badania zgłoszonych da-nych w momencie zgłoszenia, jak przy wydawaniu zezwolenia. Może tego dokonać ex post. Warto pamiętać o art. 71 ust. 1 pkt 1 ustawy o swobodzie działalności gos-podarczej, zgodnie z którym przed-siębiorca, który złożył oświadczenie o spełnieniu wszystkich warunków do prowadzenia działalności w zakre-sie odbierania tych odpadów niezgod-nie ze stanem faktycznym, podlega obligatoryjnemu wykreśleniu z rejestru działalności regulowanej, co skutkuje zakazem prowadzenia tej działalności w okresie trzech lat od dnia wydania decyzji.

ODPADyBiODeGRADOWAlneWażne zmiany wiążą się z wpro- wadzeniem obowiązków gmin pole-gających na ograniczeniu masy odpadów komunalnych ulegają- cych biodegradacji przekazywanych do składowania. Do 16 lipca 2013 r. – do nie więcej niż 50 proc. wago- wo całkowitej masy odpadów ulega-jących biodegradacji przekazywa-nych do składowania oraz do 16 lipca 2020 r. – do nie więcej niż 35 proc. – w stosunku do masy tych odpadów wytworzonych w 1995 roku.Powyższe działania mają na celu realizację postanowień dyrektywy Rady 1999/31/WE z 26 kwietnia 1999 r. w sprawie składowania odpadów (Dz.Urz. UE L 182 z 16.07.1999, str. 1 – 19, z późn. zm.). Uchybienie powyższym obowiązkom w skali całego kraju może skutkować na-łożeniem na Polskę przez Komisje Europejską kar pieniężnych wyno-szących nawet około miliona złotych za każdy dzień.

OBOWiąZKiinfORMAcyjneUstawa zobowiązuje wójta, burmis- trza lub prezydenta miasta do prze-prowadzenia kampanii informacyj- nej, obejmującej wszystkich miesz-kańców, w celu powiadomienia o podjęciu uchwały o wprowadze- niu opłaty za gospodarowanie od-padami komunalnymi, o terminie przekazania przez właściciela nie-ruchomości deklaracji o wysokości opłaty za gospodarowanie nimi, a także o możliwości rozwiązania umowy na odbieranie z podmiotami odbierającymi te odpady. Gminy będą także zobowiązane m.in. do udo-stępniania na stronie internetowej urzędu oraz w sposób zwyczajowo przyjęty, informacji o najważniejszych okolicznościach dotyczących wdra-żania tych przepisów.

dr Bartosz DraniewiczKancelaria Prawa Gospodarczego

i ekologicznego

W następnym numerze EiR: zasady pobierania opłat za gospodarowanie odpadami.

Page 28: Ekologia i Rynek nr 2

Finanse i prawo

28 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

VAT i od opłaty za korzystanie ze Êrodowiska

Część podmiotów stoi na stanowisku, że pobierana należność nie podlega opodatkowaniu VAT, bowiem nie stano-wi elementu kalkulacyjnego ceny usługi składowania odpadów. Inni podatnicy twierdzą, że odprowadzanie opłaty za korzystanie ze środowiska z tytułu składowania odpadów mieści się w za-kresie przedmiotowym ustawy o VAT. Które stanowisko jest słuszne?

OPłAtA uStAlAnAODGóRniePrzeanalizujmy przykład firmy, która uważa, że na opłatę za korzystanie ze środowiska nie należy nakładać VAT: Spółka Alfa planuje zawierać umowy świadczenia usług składowania od-padów. W umowie jest zapis dotyczący odpłatności za usługę, w myśl którego: ustalone ceny są cenami netto i należy je powiększyć o VAT oraz opłatę za ko- rzystanie ze środowiska. Opłatę Spółka Alfa będzie odprowadzać na konto urzędu marszałkowskiego (nie stanowi ona dochodu spółki). Skoro opłata za korzystanie ze środowiska jest świadczeniem pieniężnym, a jej wysokość ustalana jest odgórnie przez ministra finansów i nie stanowi zapłaty za usługi spółki, to należy uznać, że nie jest ona również elementem kalkulacyjnym ceny usługi składowa- nia. A w rezultacie, przedmiotowa należność nie będzie podlegała przepi-som ustawy o VAT.Niestety, z taką argumentacją Spółki Alfa nie można się zgodzić. Co praw-da, charakter tej opłaty wykazuje in- ne niż cywilnoprawne cechy. Analizo- wane należności regulowane rozporzą- dzeniem Rady Ministrów z 14 paź-dziernika 2008 r. w sprawie opłat za korzystanie ze środowiska, stanowią bowiem przychody funduszy ochro-ny środowiska i są przeznaczone na jej finansowanie. Brak jest również zwrotnego świadczenia ze strony tych funduszy.

Jednak stosownie do treści art. 279 ust. 2 ustawy Prawo ochrony środowis- ka, w razie składowania lub magazyno- wania odpadów, podmiotem korzys- tającym ze środowiska obowiązanym do ponoszenia opłat za korzystanie ze środowiska oraz administracyjnych kar pieniężnych jest posiadacz odpadów.

Sugeruje to, że zasadniczo opłata za korzystanie ze środowiska ciąży na podmiocie któremu przekazuje się odpady, a nie na podmiocie który prze- kazuje te odpady. Konsekwentnie, podmiot przekazujący skutecznie uwal- nia się od odpowiedzialności za skła-dowanie odpadów, a więc zwalnia się od obowiązku ponoszenia opłat za ich zagospodarowanie. Przed- miotowa powinność przechodzi natomiast na podmiot korzystają-ce ze środowiska, tj. przedsiębiorcę zarządzającego składowiskiem.

KOSZt PRZenOSZOnynA KOntRAhentAJak zatem powyższe regulacje odno-szą się do analizowanego przykładu? I w jaki sposób uargumentować podle-ganie przedmiotowych opłat ustawie o VAT? Otóż, w pierwszej kolejności należy stwierdzić, że Spółka Alfa obciążając przedmiotową należnością podmioty składujące odpady, przeno-si jej koszty na rzecz kontrahentów. Jednocześnie klienci Spółki nie są zobowiązani do uiszczenia opłaty za korzystanie ze środowiska, gdyż

przekazując odpady na składowisko, skutecznie się od niej uwalniają. Spółka Alfa nie jest ponadto inkasentem tej opłaty (nie może dokonywać czyn-ności polegających na pobraniu opła- ty od podatników i wpłacaniu jej na kon-to urzędu marszałkowskiego).Dodatkowo trzeba zauważyć, że w myśl art. 29 ust. 1 Ustawy o VAT, podstawą opodatkowania jest obrót. Obrotem zaś jest kwota należna z tytułu sprzedaży, która obejmuje całość świadczenia należnego od nabywcy lub osoby trzeciej. Podobnie stanowi art. 78 dyrek-tywy 2006/112/WE, którego lit. „a” prze-widuje, że podstawę opodatkowania zwiększa się o podatki, cła, opłaty i inne należności, z wyjątkiem samego VAT-u. Skoro opłata za korzystanie ze środowiska jest ściśle związana ze świadczoną przez Spółkę Alfa usługą składowania, to należy uznać, że stanowi ona element kalkulacyj- ny ceny z tytułu świadczonych czyn-ności opodatkowanych. W rezulta- cie, takie działanie Spółki skutkuje wzrostem ceny świadczonej usługi. Tym samym opłata za korzystanie ze śro- dowiska stanowi uzupełniający (obok ceny za usługę składowania odpadów) element podstawy opodatkowania VAT-em. Czyli opłatę za korzystanie ze środowiska należy opodatkować według stawki właściwej dla usługi składowania odpadów. Podobnie uznał Dyrektor Izby Skarbo-wej w Katowicach, w interpretacji indy- widualnej z 27.04.2010 r. (sygn.IBPP1 /443-95/10/AZb) dodatkowo stwierdza- jąc, że wnioskodawca chcąc przenieść ciężar opłaty za korzystanie ze środowiska na kontrahentów „może to uczynić wy- łącznie poprzez wkalkulowanie jej w ogólne koszty działalności gospodar- czej, uwzględniając ją tym samym przy kalkulowaniu ceny świadczonych usług.”

Agnieszka Pabiańska, Paweł BarnikecDDP Sp. z o.o.

Opłat´ za korzystanie ze Êrodowiska nale˝y opodatkowaç według stawki właÊciwej dla usługi składowania odpadów.

Przedsi´biorcy, którzy w ramach prowadzonej działalnoÊci gospodarczej zajmujà si´ składowaniem odpadów, zobowiàzani zostali na mocy ustawy Prawo ochrony Êrodowiska z 27 kwietnia 2001 r. do pobierania opłaty za korzystanie ze Êrodowiska z tego tytułu. W zwiàzku z tym pojawiła si´ wàtpliwoÊç czy taka nale˝noÊç obj´ta jest opodatkowaniem VAT

Page 29: Ekologia i Rynek nr 2

SAS and all other SAS Institute Inc. product or service names are registered trademarks or trademarks of SAS Institute Inc. in the USA and other countries. ® indicates USA registration. Other brand and product names are trademarks of their respective companies. © 2011 SAS Institute Inc. All rights reserved. S73212US.0411

ANALITYKA... palący temat

Zeskanuj QR code®* przy pomocy urządzenia przenośnego, aby zapoznać się z ofertą SAS na stronie www.sas.com/poland

Dojrzałe organizacje ostro wchodzą w analitykę. Korzystając z oprogramowania SAS®, maksymalizują zyski, ograniczają ryzyko, prognozują przyszłe trendy rynkowe i efektywnie wykorzystują zgromadzone informacje do budowania przewagi konkurencyjnej. Ty też poddaj swoje decyzje analizie.

*Wymaga zainstalowania czytnika QR code na urządzeniu przenośnym

Page 30: Ekologia i Rynek nr 2

Przemysł | Energetyka

30 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Łupkowe prognozy mniej optymistyczne

Wcześniej Amerykanie przewidywali, że w łupkach mamy 5,3 bln m sześć., co dawało naszemu krajowi pozycję europejskiego lidera.W związku z wielkimi nadziejami, jakie towarzyszą łupkom, raport Instytutu – zwłaszcza po trwających rok pracach – był wyjątkowo wyczekiwany, ale jego wnioski okazały się gorsze od przypuszczeń. Zwłaszcza dla polity- ków, z których część już zaczęła planować ile kraj zarobi na wydobyciu.Być może dlatego na konferencji, przy okazji prezentacji dokumentu, wice-minister środowiska Piotr Woźniak sugerował, że trzeba przyspieszyć prace poszukiwawcze, bo „tylko po-przez kolejne odwierty będziemy zyskiwać szczegółowe informacje o na- szych złożach”.Jeszcze przed konferencją nieoficjal- nie eksperci mówili, że raport pokaże, iż gazu jest znacznie mniej niż wskazywały amerykańskie wyliczenia z kwietnia 2011 roku. A ci, którzy znali dane z raportu zastanawiali się, jak to możliwe, że różnica w prognozach jest aż tak duża. Ponieważ jeśli w kraju uda się wydobyć przewidywane mini-mum czyli 346 mld m sześc., będzie to stanowić zaledwie 6 proc. ilości prog-nozowanej rok temu. Formalnie nie jest źle, bo – jak czytamy w komunikacie PIG-u – „z takim wyni- kiem jesteśmy trzecim krajem w Eu- ropie, po Norwegii i Holandii, z naj-większymi zasobami tego surowca i perspektywą korzyści z jego wydo-bycia”. Poza tym, na podstawie danych raportu pięciokrotnie wzrasta-ją całkowite zasoby gazu ziemnego w Polsce. Zatem łupki, według Instytu-tu, „gwarantują Polsce bezpieczeństwo energetyczne na dziesiątki lat”.

PieRWSZy tAKi RAPORtPolscy geolodzy przygotowali po raz pierwszy raport we współpracy z ekspertami z USA i wspólnie z Amerykańską Służbą Geologiczną (USGS) analizowali historyczne dane (od 1990 roku). W dokumencie są nie

tylko informacje o zasobach technicz-nie możliwych do wydobycia, ale też ogólnych i te wynoszą 1,92 bln m sześc. Według prognozy US Energy Informa-tion Administration z kwietnia 2011 r. w Polsce występuje 5,3 bln m sześc. gazu w złożach łupkowych. Wcześniej w naszym kraju udoku-mentowano 145 mld m sześc. złóż konwencjonalnych, co wystarczałoby na pokrycie zapotrzebowania przez 10 lat. Ale zarówno eksperci, jak i przedstawiciele firm poszukujących w Polsce gazu łupkowego z którymi rozmawialiśmy, przyznają że raport Instytutu - po analizach historycznych danych – trudno uznać za ostateczny.– Te prognozy zasobów na pewno będą się zmieniać, w miarę postępu prac – wyjaśnia przedstawiciel jed-nego z koncernów prowadzących po-szukiwania w naszym kraju.– Nie brano pod uwagę efektów naj-nowszych prac, bo część firm, która wykonała odwierty nadal analizuje je, bądź nie udostępniła jeszcze danych. Bardziej wiarygodne prognozy będą możliwe dopiero za kilka lat, gdy firmy wykonają więcej odwiertów i poznamy ich wyniki - dodaje.Były główny geolog kraju Jacek Hen-ryk Jezierski uważa, że obecny raport to zaledwie przymiarka do oszaco-wania zasobów. – To są obliczenia na podstawie badań archiwalnych, a bardzo duża różnica między obecnymi a amerykańskimi wyliczeniami sprzed roku wynika z róż- nej metodologii – tłumaczy nam Je-zierski. I przypomina, że poprzednio wzięto pod uwagę powierzchnie ob-szarów koncesyjnych i uwzględniono nieco skorygowane parametry wydo-bycia geologicznego w USA i tak okazało się, że mamy 5,3 bln metrów sześc. gazu w łupkach. – Teraz mamy dane dokładniejsze, ale to są ciągle tylko szacunki – dodaje. – Dlatego wydaje się, że po wyko-naniu kolejnych prac i dodatkowych danych prognozowane zasoby mogą wzrosnąć nawet o 20 procent.

Z kolei inni eksperci przekonują, że nawet najlepsze analizy geologów nie zastąpią rzeczywistych prac, bo dopie-ro te mogą potwierdzić wiarygodność różnych prognoz.W ogóle może się okazać, że złoża polskiego gazu będą wyższe, bo oprócz złóż konwencjonalnych i łupkowych jest jeszcze tzw. tight gas, którego dotąd nie oszacowano. Prace poszukiwawcze prowadzi m.in. Polskie Górnictwo Naftowe i Gazownictwo wspólnie z firmą FX Energy. Zatem for-malnie w przyszłości szacunki powinny być jeszcze wyższe niż obecnie.Polska ma też ropę w skałach łupkowych. Według geologów będzie można wydobyć nawet do 535 mln ton, ale bardziej realna ilość to 215-268 mln ton. Z raportu wynika zatem, że kra-jowe złoża naftowe są ponad 10-krot-nie większe od udokumentowanych wcześniej. Obecnie wydobyciem ropy na Bałtyku zajmuje się spółka należąca do grupy Lotos – Petrobaltic, a w kraju – PGNiG. Jednak żadna z firm nie zaczęła prac poszukiwawczych ropy w łupkach. Zanim ukazał się najnowszy raport PIG, zasoby z naftowych złóż tzw. konwencjonalnych prognozowano na ok. 26 mln ton czyli tylko o 2 mln ton więcej od rocznego zapotrzebowania rafinerii Lotosu i Orlenu Kolejne raporty i uzupełnione dane bę-dą publikowane co dwa lata. W 2014 r. ma być gotowe podsumowanie, już po analizie odwiertów łupkowych wyko-nanych po 2010 roku.

OPtyMiZM MiniStRóWRaport Państwowego Instytutu Geo-logicznego, prognozując zasoby na 346-768 mld m sześc., określa je jako „technicznie wydobywane”. To oznacza, że tyle właśnie może wynieść produkcja gazu z łupków, ale nie ma żadnej pewności, że tak się stanie. Bo eksploatacja złóż będzie zależeć od jej opłacalności. Tymczasem żadna z firm, prowadzących poszukiwania do tej pory nie obliczyła kosztów wydo-bycia, gdyż żadna nie jest w stanie

Gazu w polskich łupkach jest znacznie mniej, ni˝ si´ wydawało jeszcze rok temu. Paƒstwowy Instytut Geologiczny w najnowszym raporcie prognozuje zasoby tego surowca nadajàce si´ do wydobycia tylko na 346-768 mld metrów szeÊciennych

Page 31: Ekologia i Rynek nr 2

Przemysł | Energetyka

31 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

zrobić tego na obecnym etapie prac. Mimo to politycy przekonują, że pro-dukcja na pewno ruszy. Minister skarbu Mikołaj Budzanowski na kil-ka dni przed ukazaniem się raportu PIG-u, a także tuż po tym, przekony- wał w mediach, że na przełomie 2014 i 2015 roku gaz z łupków już będzie produkowany. Podał nawet, iż może to być od 500 mln do miliar-da metrów sześc., a w takiej sytuacji Polska może stać się eksporterem surowca. Resort skarbu liczy przede wszystkim na współpracę polskich firm – zwłaszcza PGNiG-u i PKN Orlen, które nawiązują współpracę ze spółkami energetycznymi i KGHM Polska Miedź. Powstał nawet plan powołania przez nie wspólnego pod-miotu, który wspierałby finansowo prace poszukiwawcze. Podczas marcowej konferencji CERA w Huston szef firmy 3Legs Resour-ces Peter Clutterbuck zapowiedział, że w ciągu dwóch lat powstanie pro-gram pilotażowego wydobycia na te-renie koncesji Lebien. – Mało prawdopodobne, by wydoby-cie na duża skalę nastąpiło wcześniej niż za 5 lat, a bardziej realne, za sześć-siedem lat – stwierdził Peter Clutter-buck, cytowany przez portal Natural Gaz Europe.3Legs Resources to firma, która jako pierwsza poinformowała o tzw. przy-pływie gazu – uruchomieniu wstępnej testowej produkcji na swojej koncesji na Pomorzu we wrześniu 2011 roku. Minister Budzanowski, w cytowanym przez PAP oświadczeniu, stwierdził, że raport PIG-u „potwierdza determinację polskiego rządu w budowie alternaty-wy do obecnych źródeł dostaw gazu i realna staje się możliwość obniżenia cen dla 6,5 mln Polaków oraz prze-mysłu”. Szef resortu skarbu przeko- nuje także, że Polska jako kraj „z klienta o słabej pozycji negocja-cyjnej, staje się potencjalnym ekspor-terem gazu”.Nie wspomniał natomiast w ogóle o biznesowej stronie tego przedsięwzię- cia. Tymczasem nadzieje na opłacalne uruchomienie wydobycia gazu na dużą skalę mogą opierać się jedynie na wstępnych i nielicznych wypowied-ziach szefów spółek poszukiwawczych.Prezes Clutterbuck liczy, że wydobycie gazu łupkowego w Polsce okaże się

bardziej atrakcyjne ekonomicznie niż w USA i to pomimo wyższych kosztów operacyjnych. Uważa on, że koszty wierceń mogą być jednak o 50 proc. wyższe lub nawet będą podwójne w porównaniu z tymi, jakie trzeba ponieść na prace prowadzone w USA. Równocześnie jednak zauważył, że cena gazu w Polsce jest czterokrotnie wyższa.

OStROŻnOŚć eKSPeRtóWPrzedstawiciele firm i eksperci, z który-mi rozmawialiśmy wyjątkowo ostrożnie wypowiadają się o możliwym poziomie wydobycia. – Za wcześnie, by prognozować wielkość produkcji, skoro nie wiemy, jak duży będzie przypływ gazu z po-szczególnych odwiertów i zbyt mało wykonaliśmy odwiertów poziomych – mówi jeden z nich. – Potrzeba przynajmniej kilkudziesięciu odwier-tów, by móc mówić o faktycznej, a nie tylko testowej produkcji. Natomiast wiceminister Piotr Woźniak poinformował, że w Polsce od 2010 r. do tej pory wywiercono 22 otwory. W 2012 r. ma powstać jeszcze 14. Zaś na najbliższe pięć lat, do 2017 r. właściciele koncesji zaplanowali wyko-nanie 127 odwiertów. – Liczby pokazują, jak duży wysiłek in-westycyjny musi być jeszcze dokona- ny w Polsce – mówił na konferencji w PIG-u Woźniak.

Koszty wykonania jednego pełnego odwiertu w naszym kraju – pionowego wraz z horyzontalnymi – szacuje się nawet na kilkanaście milionów dola-rów. Dlatego istotny wpływ na de-cyzje szefów firm poszukiwawczych o uruchomieniu produkcji będą miały prognozy dotyczące zwrotu na inwes-tycji. A to z kolei wiąże się z polityką podatkową państwa. Główny geolog kraju zamierza w drugiej połowie kwiet- nia przedstawić projekt ustawy, która określi nowe mechanizmy opodat-kowania i zarządzania wydobyciem węglowodorów.Minister Budzanowski w oświadczeniu przyznał, że „kluczowym warunkiem powodzenia jest uproszczenie i skró-cenie procedur administracyjnych dla inwestorów oraz ostateczne wyjaśnienie kwestii opodatkowania zysków z wydobycia”.Prace nad projektem ustawy trwają od kilku miesięcy. Eksperci twierdzą, że rząd ma trudne zadanie, bo ustawa powinna być tak skonstruowana, by nie zniechęciła właścicieli koncesji do pro-wadzenia dalszych prac. Tym bardziej, że nie wszystkie do tej pory wykonane odwierty zakończyły się sukcesem. Co najmniej cztery były nietrafione, a zatem tych kilku czy kilkunastu mi-lionów dolarów wydanych na każdy z nich, firmy już nie odzyskają.

a.ła

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 32: Ekologia i Rynek nr 2

Przemysł | Energetyka

32 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Łupki czyli rzàdu sposób na kryzys

Pomimo ciągle dobrych notowań opinii publicznej, ale wobec jed-nak wyraźnego kryzysu stojącego u granic, rząd potrzebuje sukce- su. A uruchomienie wydobycia ga- zu łupkowego gwarantowałoby go. Bo perspektywa Polski jako dru-giej Norwegii lub drugiego Kuwejtu z ekstra funduszem łupkowym i mi- liardami „petrozłotówek” do budże-tu oraz uniezależnienia się od im- portu z Rosji jest niezwykle ku-sząca. Nic dziwnego, że optymizm nie opuszcza ani szefów Polskiego Górnictwa Naftowego i Gazownic- twa mającego najwięcej koncesji na poszukiwanie, ani ministra skarbu państwa, który m.in. za pośrednic-twem prasy, niemal nakazał polskim firmom współpracę i uruchomienie eksploatacji w 2014 roku. Od razu też kontrolowane przez Skarb Państwa firmy energetyczne oraz KGHM Polska Miedź odpowiedziały na apel Mikołaja Budzanowskiego i zaangażowały się w projekt PGNiG-u. Choć wizja współpracy potentatów może być interesująca, to jednak rodzi pytania. Czy największe firmy w naszej elektroenergetyce muszą zdobywać nowe doświadczenia organizując wiercenia, czy może raczej powinny zadbać o nowe moce w swoich elek-trowniach i myśleć, jak poradzić sobie z pakietem klimatycznym?Optymizm i sugestie ministra nie wystarczą. Tym bardziej, że zdobycie doświadczenia w pracach poszuki-wawczych jest kosztowne. By gaz popłynął do klientów potrzeba nie tylko wielu odwiertów, pewności że wydo-bycie się opłaca, ale przede wszyst-kim pozwolenia na eksploatację złóż. Jak dotąd żadna z firm, szukających gazu łupkowego o takie koncesje nie wystąpiła do ministra środowiska, bo prace jakie wykonały, nie dają jeszcze do tego podstaw. Do tej pory trzy spółki, spośród kilkunas-tu prowadzących prace, uruchomiły testowe wydobycie. Wśród zagranicz-nych firm optymizm jest raczej umiar-kowany, a wyniki ostatnich wierceń,

wykonanych przez amerykańskiego potentata Exxon Mobil, są poniżej oczekiwań.Jeśli jednak zamieszanie wokół przy-znawania koncesji na wydobycie będzie takie, jak w lutym przy ocenie sposobu wydawania koncesji na po-szukiwania, to na szybką eksploatację złóż – nawet przy wyjątkowej opłacal-ności, liczyć nie należy.

Od co najmniej kilku miesięcy, z mniej-szym lub większym natężeniem, trwa dyskusja o tym, dlaczego oddaliśmy koncesje na poszukiwania tak tanio. – Z jednej strony prawo polskie pozwalało na to, by w trybie, kto pierwszy ten lepszy, a nie na zasa-dzie przetargu, przyznawać koncesje – mówi mecenas Paweł Grzejszczak z kancelarii Zakrzewski Domański Palinka. Dodaje, że krytykowała za to nasz kraj Komisja Europe-jska, ale nowe prawo geologiczne, wprowadzające przetargi weszło do-piero w tym roku w życie.Inna sprawa, że koncesje na poszuki-wania złóż gazu niekonwencjonal-nego, udzielane na przykład w 2008 r. wielu ekspertów mogło traktować jako rodzaj fanaberii ze strony firm. Bo wtedy w USA dopiero startowała na dobre produkcja gazu łupkowego i w praktyce był to jedyny kraj, stosujący odpowiednią do tych prac technologię. Było więc jasne, że ko-nieczne będą wielkie pieniądze – naj-pierw na badania, a potem poszuki-wania w Polsce.

Na dodatek niektóre firmy, choć do-piero zaczęły przygotowania do po- szukiwań, to już zarobiły na polskich koncesjach. Po prostu odsprzedały część lub większość udziałów. Wśród nich jest spółka Minsk Ener-gy Resources, od której w grud-niu 2010 r. koncesje kupił włoski gigant ENI, a także amerykański koncern Exxon Mobil – odstąpił on 49 proc. udziałów w swoich licencjach francuskiemu Totalowi. Natomiast w czerwcu 2011 r. firma 3Legs Re-sources na londyńskiej giełdzie zarobiła na emisji akcji ponad 77 mln funtów. Do spółki z podwyższenia kapitału trafiło ponad 62 mln funtów (część walorów sprzedali dotych-czasowi akcjonariusze), które ma przeznaczyć na poszukiwania ga- zu łupkowego w Polsce. 3Legs ma sześć koncesji na Pomorzu, trzy na południu Polski – w rejonie Krako- wa, a jej partnerem jest Conoco Phillips.Faktów już nie da się zmienić, nawet jeśli powstanie „komitet powszechnej krytyki koncesyjnej”. Teraz rząd musi zadbać o to, by koncesje na wydoby-cie przyznawano w sposób czytelny, uczciwy i tym, którzy spełnią wszyst-kie warunki. Prawnicy oceniają, że jest to możliwe dzięki nowym przepisom. – Pierwszeństwo w otrzymaniu tej kon-cesji ma inwestor, prowadzący teraz poszukiwania, jeśli spełni wszystkie warunki zapisane w ustawie. Praktycz-nie nie ma możliwości zablokowania wydania koncesji – wyjaśnia Paweł Grzejszczak. Nad wydawaniem koncesji czuwa od czasu wymiany gabinetu przez Donalda Tuska nowy Główny Geolog Kraju – Piotr Woźniak. Ten sam, który w rządzie Jarosława Kaczyńskie-go kierował resortem gospodarki, a wcześniej pracował w kancelarii premiera Jerzego Buzka i zasiadał w radzie nadzorczej PGNiG-u. On też zaczął pełnić funkcję pełnomocnika rządu ds. gazu łupkowego.

a.ła

Parafrazujàc pakiet antykryzysowy z lat 80. ubiegłego wieku, polskie łupki to nowy projekt 3 x „S” – czyli sukces, samodzielnoÊç i samofinansowanie.

Gaz łupkowy w naszym kraju mo˝e w tym roku przyçmiç nawet problemy strefy euro. Bo stwarza mo˝liwoÊci wi´ksze ni˝ niejedna reforma gospodarcza

Page 33: Ekologia i Rynek nr 2

Skontaktuj się z działem prenumeraty: tel.: 22 408 64 01 lub [email protected]

Dokonaj wpłaty w kwocie 99,00 zł na konto: 76 1160 2202 0000 0000 1156 3679odbiorca: new Business look, ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawatytuł przelewu: PRenuMeRAtA: ekologia i Rynek

PRenuMeRAtę można rozpocząć od wybranego numeru. Dostępne są również numery archiwalne.W zamówieniu dostępna również prenumerata zagraniczna. Prenumerator zagraniczny musi dopłacić koszt przesyłek zagranicznych.

Roczna prenumerata miesięcznika ekologia i Rynek w supercenie

99 złPrestiżowy magazyn opisujący biznes w kontekście ekologicznym. Ekologia nie boi się biznesu a prawa rynku promują przedsięwzięcia ekologiczne. Zamiast kłótni między biznesem a ekologami – debata. Zamiast agresji – ożywiona dyskusja. Przyłącz się do nas. Zapraszamy.

Teraz w prenumeracie otrzymasz dwa numery magazynu w prezencie.

Prowadzisz firmę? Planujesz kampanię promocyjną?

Teraz kupując prenumeratę otrzymujesz pakiet reklamowy:

■ w internecie na Ekologiairynek.pl

o wartości 1 000 zł dla pierwszych 50 zamawiających firm

■ w magazynie 30 % rabatu na pięć pierwszych zakupionych reklam

www.ekologiairynek.pl

Prenumerata

Wywiad z prof. Stanisławem Rychlickim

Czy wydobycie gazu łupkowego

obarczone jest ryzykiem?

Jak zarobić w 2012 ?

Recykling pojazdów

Dla dużych i małych firm

Pieniàdze na inwestycje

energooszcz´dne

nr 1 marzec 2012 cena: 9,90 zł (w tym 5% VAT)

www.ekologiairynek.pl

nr 1 marzec 2012

EKOLO

GIA i R

YNEK

okladka_EiR.indd 1

3/2/12 12:44 PM

Page 34: Ekologia i Rynek nr 2

Przemysł

34 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Trzeba poprawiç skutecznoÊç zbiórki elektronicznych Êmieci

Taki wniosek został sformułowany w ra- porcie Instytutu Badań nad Gos-podarką Rynkową „Funkcjonowanie i nieprawidłowości w systemie za-rządzania zużytym sprzętem elek-trycznym i elektronicznym (ZSEE) w Polsce”. Wiąże się to przede wszyst-kim z niedostatkami systemu kon-troli i weryfikacji danych. Nadzieję na poprawę sytuacji w przyszłości analitycy wiążą z obowiązującymi od tego roku przepisami nakładającymi na gminy obowiązek stworzenia spój-nego systemu gospodarowania od-padami, w tym zużytym sprzętem ele-ktrycznym i elektronicznym.W myśl przepisów użytkownicy sprzę-tu zobowiązani są do przekazywa- nia zużytego sprzętu podmiotom zbie-rającym. Zabronione jest wyrzucanie go łącznie z innymi odpadami. Pod- mioty zbierające (tj. sprzedawcy de-taliczni i hurtowi, punkty serwisowe oraz gminne punkty zbierania ZSEE) zobligowani są do przyjmowania tego zużytego sprzętu.Sprzedawcy detaliczni powinni przeka-zywać odebrany sprzęt sprzedawcom hurtowym lub zakładom przetwarza- nia, a sprzedawcy hurtowi – zakładom przetwarzania. Wszelkie przekazania ZSEE w tym łańcuchu powinny odby- wać się bezpłatnie. Sprzedawcy de- taliczni i hurtowi przy sprzedaży sprzętu dla gospodarstw domowych zobowiązani są do przyjęcia tego sa- mego rodzaju sprzętu zużytego w iloś- ci nie mniejszej niż sprzedany. Je-dynym zastrzeżeniem dla przyjęcia

zużytego sprzętu jest stwarzanie zagrożenia dla zdrowia lub życia osób przyjmujących.

OBOWiąZKi PRZeDSięBiORcóWWszystkie podmioty prowadzące dzia- łalność związaną z zagospodarowa-niem zużytego sprzętu, bądź wpro-wadzające sprzęt na rynek mają obowiązek rejestracji w rejestrze prowa-dzonym przez Głównego Inspektora Ochrony Środowiska (GIOŚ). Rejestr prowadzony jest w celu analizy funk-cjonowania systemu gospodarki ZSEE oraz właściwego nad nim nadzoru.Podmioty wpisane do rejestru zobo-wiązane są do prowadzenia ewidencji obrotu nowym i zużytym sprzętem oraz do przekazywania głównemu in-spektorowi sporządzonych z tych da- nych sprawozdań dotyczących swojej działalności. Na tej podstawie GIOŚ przygotowuje roczne raporty o funk-cjonowaniu systemu gospodarowania zużytym sprzętem. Obowiązek szcze- gółowego raportowania dotyczy wpro-wadzających sprzęt na rynek, pod-miotów zbierających zużyty sprzęt, zakładów przetwarzania oraz podmio-tów zajmujących się recyklingiem i in-nymi formami odzysku. W imieniu pod-miotów wprowadzających obowiązki sprawozdawcze przejmować mogą organizacje odzysku.Producenci i importerzy wprowadza-jący na rynek sprzęt elektryczny lub elektroniczny większość przewidzia- nych prawem obowiązków mogą

przekazywać organizacjom odzysku, zawierając z nimi umowy, przedstawia- ne GIOŚ. W przypadku nieposiada-nia ważnej umowy z organizacją odzysku, bądź braku wpisu pod-miotu wprowadzającego do rejestru, wprowadzający muszą wnosić zabez-pieczenia finansowe.Nowy sprzęt wprowadzany na rynek powinien zostać odpowiednio ozna-czony co do sposobów postępowania po jego zużyciu oraz zawartych w nim substancji, które mogą być niebez- pieczne. Producenci i importerzy sprzę-tu powinni ponadto prowadzić pu- bliczne kampanie edukacyjne doty-czące postępowania ze zużytym sprzę-tem. Obowiązek ten mogą również zlecać wybranym przez siebie organi-zacjom odzysku. Koszty gospodaro- wania odpadami i prowadzenia sys-temu powinny być uwidocznione na- bywcom jako składnik ceny kupowane-go sprzętu.Podmioty wprowadzające sprzęt na ry- nek zobowiązane są do zorganizowa-nia i sfinansowania systemu zagospo-darowania zużytego sprzętu. Usta-wodawca specyfikując wymagane do osiągnięcia poziomy zbierania, od- zysku i recyklingu w każdej kategorii zużytego sprzętu zobowiązał do ich osiągnięcia podmioty wprowadzają-ce. W praktyce zajmują się tym na zle- cenie wprowadzających wyspecjali-zowane podmioty (zakłady przetwa-rzania i recyklerzy). Wprowadzający muszą posiadać umowy podpisane z wpisanymi do rejestru GIOŚ zakłada-mi przetwarzania, którym przekazują także informacje dotyczące materiałów użytych do produkcji, substancji nie-bezpiecznych oraz części składowych, które mogą zostać przeznaczone do ponownego użycia. W przypadku nieosiągnięcia wymaganych poziomów zbierania, odzysku i recyklingu, wpro- wadzający zobowiązany jest do wpła-cenia tzw. opłaty produktowej.

Poziom zbierania i przetwarzania zu˝ytego sprz´tu w Polsce jest nawet o około 40 proc. ni˝szy od deklarowanego w oficjalnej sprawozdawczoÊci, a skala rozbie˝noÊci w zwiàzku z dynamicznym rozwojem szarej strefy z ka˝dym kolejnym rokiem si´ pogł´bia

Kary dla nierzetelnych:– od 2 tys. zł do 100 tys. zł – demontaż zużytego sprzętu poza zakładem przetwarzania– od 5 tys. zł do 2 mln zł – brak uwidaczniania kosztów gospodarowania odpadami z urządzeń

RTV i AGD w cenie produktu– od 5 tys. zł do 500 tys. zł – brak organizowania i finansowania odbierania od zbierających

zużytego sprzętu, przetwarzania, odzysku, w tym recyklingu, i unieszkodliwiania zużytego sprzętu

– od 5 tys. zł do 500 tys. zł – sprzedaż urządzeń od importera lub producenta, który nie został wpisany do rejetru GIOŚ

Page 35: Ekologia i Rynek nr 2

Przemysł

35 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

PAPieROWA POPRAWAWedług prognoz w 2011 r. nastąpiła poprawa w skuteczności zbierania elek-tronicznych śmieci; z 2,8 kg na statys-tycznego mieszkańca Polski wskaźnik ten wzrósł do ok. 4 kg. Jednak w opinii wielu ekspertów, to nie są prawdziwe dane. Taki wzrost nastąpił, bo nastąpić powinien ze względu na podniesie-nie w tym okresie obowiązku zbiór- ki z 24 proc. do 35 proc. masy sprzę-tu wprowadzonego rok wcześniej. Ale jest to głównie wzrost na papierze.Wciąż trudna do oszacowania część firm działa w szarej strefie. Nie dopełniają one bezwzględnego obowiązku rejestrowania się w sys-temie. Są to głównie importerzy sprowadzający sprzęt z terenu Unii Europejskiej i z Chin. Nie rejestrują się też firmy zbierające, a szczególnie punkty skupu złomu. Niestety, nikt tego nie sprawdza, najczęściej z braku pieniędzy oraz ludzi do kontroli.

infORMAcjA i KOntROlAOn-line– Jeżeli już od samego początku w systemie są naturalne skłonności do nadużyć i nieprawidłowości to kon-trola nic nie da – twierdzi Grzegorz Skrzypczak, prezes ElektroEko Organi-zacji Odzysku Sprzętu Elektrycznego i Elektronicznego S.A. – Jestem prze-konany, że można w sposób prosty i niekosztowny stworzyć takie mecha-nizmy, które będą temu zapobiegać. Poza obowiązkową rejestracją każ-dego uczestnika systemu i zdefinio-waniem jego obowiązków i praw po- trzebny jest system informatyczny, re- jestrujący wszystkie działania on-line.Zasady działania efektywnego syste-mu informatycznego są następujące: zbierający codziennie wprowadza do systemu informację. Dzięki temu na bieżąco wiadomo, ile sprzętu zostało zebrane przez poszczególnych zbie-rających. Następnie sprzęt ten odbiera firma transportująca i zawozi go do firmy przetwarzającej odpady, również odnotowując ten fakt w systemie. Ponieważ cały czas proces przeka-zywania sprzętu i jego wędrówka jest odnotowywana w systemie on-line, możliwości działań niezgodnych z pra- wem są niewielkie. Operator sys- temu natychmiast wyłapie podejrza-ne sytuacje. Na uruchomieniu takiego

systemu on-line powinno zależeć wszystkim firmom, które działają legal- nie. Jeżeli ktoś nie zostanie w nim za- rejestrowany, nie będzie mógł prze-kazać odpadów lub pozbyć się ich.– Przy zastosowaniu systemu on-line niepotrzebne są olbrzymie nakłady na kontrolę, bo wystawienie niele- galnych dokumentów będzie w prak-tyce niemożliwe. Stworzenie sys-temu monitorującego ruch odpadu i dokumentacji jest więc sprawą fundamentalną – dowodzi Grzegorz Skrzypczak.Nie jest przy tym gołosłowny, bo Elek-troEko wdrożyło autorski, elektroniczny system kontroli – EkoMaster. System działa tak, że na każdym etapie pro-cesu przepływu dokumentacji oraz strumienia ZSEE wszyscy kontrahenci ElektroEko dokonują obligatoryjnej rejestracji danych za pomocą syste-mu. Wszelkie nieprawidłowości w ra- portowanej masie sprzętu są wychwy-tywane i szczegółowo analizowane. Dzięki temu klienci firmy mają prawo spodziewać się, ze pracujące na ich rzecz podmioty działają zgodnie z pra-wem i realizują wymogi ustawy.Dodatkowym systemem wykorzysty-wanym przez ElektroEko jest Black-Box, który służy do gromadzenia informacji o ilości i masie urządzeń wprowadzanych na rynek w danym okresie rozliczeniowym. Informacje te są podstawą do wykonywania obowiązków sprawozdawczych przed GIOŚ. Black Box jako system powier-nictwa danych gwarantuje klientom firmy absolutną poufność przekazy-wanych informacji.

nADZiejA W GMinAchChoć ElektroEko jest głównym gra- czem w segmencie rynku, to jed- nak dla zdecydowanej poprawy faktycznej zbiórki elektrośmieci, le- gislator powinien rozważyć obowią-zek kontroli on-line. Pewne nadzie- je można wiązać z nową ustawą o utrzymaniu czystości i porządku w gminie. Zgodnie z tymi przepisa- mi będzie ona odpowiedzialna za se- lektywną zbiórkę odpadów, w tym zużytego sprzętu elektrycznego i elektronicznego. – Nowy mechanizm będzie tym łatwiejszy do wprowadzenie przez gminy im szybciej zauważą one, że organizacje odzysku są bardzo do-brymi partnerami we wdrażaniu sys temu, które będą mogły refinanso- wać koszty zorganizowania punk- tów zbierania – twierdzi Grzegorz Skrzypczak.– Organizacje odzysku mają bowiem obowiązek inwestowania w system. Są firmami działającymi na zasadach not-for-profit, a ewentualne zyski powinny przekazywać właśnie na tworzenie systemu i edukację. Mówię powinny, bo są na rynku takie organizacje, które generują ogromne zyski i nie dbają ani o system zbierania, ani o edukację. Od samego początku byliśmy zwo-lennikami sytuacji, w której gmina jest dysponentem odpadów, gdyż do tej pory sprzęt był niczyj. Teraz za zbiórkę możemy zapłacić gminie, a za przet-worzenie recyklerowi i proces się za-myka – dodaje Skrzypczak.

BG

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 36: Ekologia i Rynek nr 2

Samorząd

36 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

To oznacza dodatkowe koszty tak dla samorządów, jak i mieszkańców. Resort środowiska nie zamierza jed-nak łagodzić restrykcyjnych regulacji, ani wypłacać żadnych odszkodowań pokrzywdzonym przez ustawę gmi-nom, które będą musiały teraz zwracać unijne granty na inwestycje.

nAGRODy nie uchROniąSkładowisko odpadów w Świętoszowie (subregion legnicko-jeleniogórski) ist- nieje od 1997 r. Jego budowa pochło- nęła ponad 3,6 mln zł. W ubiegłym

roku gmina Osiecznica, na terenie której położone jest to wysypisko, zamontowała na składowisku insta-lację od rozgazowywania za kolejne 100 tys. zł. Obiekt otrzymał nagrodę ministra ochrony środowiska za naj- lepiej zorganizowany sposób za-gospodarowania odpadów stałych. Składowisko obsługuje Osiecznicę, Małomice, Żagań oraz tamtejsze jed-nostki wojskowe. Razem kilkanaście tysięcy mieszkańców. W świetle no-wych przepisów ustawy o utrzyma-niu czystości i porządku w gminach

to jednak o wiele za mało, by mogło nadal funkcjonować. W myśl tych prze-pisów instalacje, które nie obsługują co najmniej 120 tys. mieszkańców, już wkrótce będą zamykane lub kwalifikowane jako tzw. instalacje zastępcze, których nie będzie można de facto także użytkować.

eKOlOGicZnA, Ale ZA MAłAIdentyczna sytuacja jak w Świę-toszowie, ma miejsce w wielu innych gminach w całym kraju.

SkuTkI NOwEgO PRAwA

Przepadnà pieniàdze wydane na budow´ małych składowisk odpadów

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Włodarze gmin, którzy zainwestowali w budow´ własnych, niewielkich składowisk, spalarni, sortowni czy kompostowni, które obsługujà mniej ni˝ 120 tys. mieszkaƒców w regionie, wyrywajà sobie teraz włosy z głowy. Pod re˝imem nowych przepisów ustawy o utrzymaniu czystoÊci i porzàdku b´dà musieli bowiem te instalacje zamykaç

Page 37: Ekologia i Rynek nr 2

Samorząd

37 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

W sąsiadującej ze Świętoszowem War-cie Bolesławieckiej niewielkie instalacje do odbioru, segregacji i utylizacji od-padów również nie spełniają kryteriów formalnych zawartych w ustawie. W przypadku Warty Bolesławieckiej instalacja obsługuje bowiem zaledwie 8 266 osób. Z tym jednak, że instalacje te pozwalają gminie już dziś osiągać efekt eko-logiczny, który nałożył na samorząd ustawodawca, a nawet go wyprzedzić o dobrych kilka lat... – Posiadamy Zakład Zagospodaro-wania Odpadów (ZZO), prowadzący odzysk, recykling oraz zagospoda-rowanie odpadów w inny sposób niż składowanie. Odpady nieselektywne są przetwarzane w instalacji mecha- niczno-biologicznej (MBP). Odpady zbierane selektywnie po przesortowa- niu, doczyszczeniu, zbelowaniu prze- kazywane są zakładom przetwórczym. Odpady biodegradowalne zbierane selektywnie u źródła, po mechani-czno-biologicznej obróbce, przet-warzane są na linii kompostowniczej. W sposób selektywny odbieramy również gruz budowlany pochodzący z remontów, odpady wielkogabary-towe, odpady niebezpieczne, w tym zużyty sprzęt elektryczny i elektro-niczny, baterie, akumulatory itp. – wy-licza Jan Palmar, dyrektor Gminne- go Zakładu Gospodarki Komunalnej w Warcie Bolesławieckiej. Jak podaje Palmar, w 2011 r. w Warcie zebrano i przekazano do przetworze-nia specjalistycznej firmie posiadającej stosowne zezwolenia aż 23,44 Mg elektrozłomu (co stanowi 2,84 kg/M). Zebrano również 32 kg/M opakowań (papier, tworzywa, szkło, metalowe) oraz 18,15 kg/M odpadów biodegra-dowalnych zbieranych w sposób selek-tywny u źródła. Wprowadzenie selektywnej zbiórki u źródła spowodowało z kolei wzrost wskaźnika wytwarzanych odpadów komunalnych w przeliczeniu na miesz-kańca do wyniku 233,18 kg (KPGO 160 kg).– W efekcie na składowisku depono-wane są obecnie tylko te odpady, już po mechanicznej obróbce, których nie można zagospodarować w inny sposób niż składowanie – mówi z sa-tysfakcją Palmar i dodaje, że redukcja deponowanych odpadów w stosunku

do całkowitej masy zebranych od-padów komunalnych na terenie gminy wynosi aż 63,4 proc.– W ubiegłym roku uzyskaliśmy po-ziomy ograniczenia masy odpadów ulegających biodegradacji kierowa-nych do składowania i poziomy reduk-cji deponowanych odpadów, jakie ustawowo przypadają dopiero na rok 2020! – zapewnia dyrektor. Podkreśla przy tym, że efekt ten został osiągnięty przy stosunkowo niskich nakładach inwestycyjnych. Koszt budowy całego ZZO to kwota 2,5 mln zł.

PRefeROWAne DuŻe ZAKłADyZamiast się cieszyć z sukcesu, gminy takie jak Warta czy Osiecznica, mają jednak bardzo twardy orzech do zgry- zienia. Najpóźniej do 30 czerwca 2013 r., zgodnie z obecnie aktuali-zowanym wojewódzkim planem gos- podarki odpadami, zarówno składo-wisko w Warcie oraz instalacja do MBP, a także składowisko odpadów stałych w Świętoszowie, zostaną zamknięte. Powód? W przepisach dotyczących zagospodarowywania odpadami zna-lazły się rozstrzygnięcia niekorzystne dla małych gminnych instalacji.– Zarówno w Krajowym planie gospo-darki odpadami 2010, obowiązującym w latach 2006–2010, jak i w Krajo- wym planie gospodarki odpadami 2014 znalazł się zapis, że podstawą gospodarki odpadami komunalnymi powinny stać się duże zakłady zagos-podarowania odpadów komunalnych, o przepustowości pozwalającej na ob- sługę terenu zamieszkanego przez minimum 150 tysięcy mieszkańców – tłumaczy Grzegorz Zygan, dyrek-tor biura prasowego ministerstwa środowiska.Resort przyznaje że instalacje, które nie spełniają wymagań określonych dla regionalnej instalacji do przetwa-rzania odpadów komunalnych – wska-zanych w art. 3 ust. 3 pkt 15c Ustawy z 27 kwietnia 2001 r. o odpadach

(Dz U. z 2010 r. nr 185, poz. 1243 z późn. zm.) – czyli takie, jak te np. w War-cie Bolesławieckiej, mogą być wyz- naczone jako instalacje do zas-tępczej obsługi regionu i przyjmo- wać określone w ustawie rodzaje od-padów komunalnych do czasu wybu- dowania w województwie odpowied- niej liczby instalacji regionalnych. Mogą również zostać rozbudowane, aby spełniały warunki określone w de-finicji dla regionalnej instalacji. Decyzja w dużej mierze zależy do marszałków województw. – Marszałkowie są uczulani, aby tak zaplanować gospodarkę odpada- mi komunalnymi na terenie swo-jego województwa, by możliwe było osiągnięcie zakładanego efektu eko- logicznego dla takich instalacji – za- pewnia Zygan.Faktycznie, marszałkowie uwijają się jak w ukropie, aby do końca czerwca przyszłego roku zaktualizować woje- wódzkie plany gospodarki odpadami zgodnie z wytycznymi resortu. A te prze- widują (obliczenia wg wskaźnika moż- liwości przyjmowania i przetwarza-nia odpadów z obszaru zamieszka-nego przez co najmniej 120 tysięcy mieszkańców), że wydajność instalacji kwalifikująca do instalacji regionalnej (ripok) musi wynosić odpowiednio:■ ok. 33 000 Mg/rok dla części

mechanicznej instalacji me- chaniczno-biologicznego przetwarzania zmieszanych odpadów komunalnych,

■ ok. 16 000 Mg/rok dla części biolo- gicznej instalacji mechaniczno-bio-logicznego przetwarzania zmiesza-nych odpadów komunalnych,

■ ok. 1000 Mg/rok dla instalacji do przetwarzania odpadów zielonych, ok. 200 000–225 000 m3 wolnej pojemności dla składowiska odpadów.

Tylko instalacje spełniające te kryte-ria będą mogły być zakwalifikowane i ujęte w planie wojewódzkim jako in-stalacje regionalne.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

W przepisach dotyczàcych zagospodarowywania odpadów znalazły si´ rozstrzygni´cia niekorzystne dla małych gminnych instalacji.

Page 38: Ekologia i Rynek nr 2

Samorząd

38 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Tymczasem linia sortownicza w Warcie Bolesławieckiej ma moc przerobową ok. 6 000 Mg/rok, kompostownia jest o mocy przerobowej ok. 900 Mg/rok, a składowisko odpadów w Raciboro-wicach Dolnych ma pojemność zaled-wie 12 440 m sześc..

inStAlAcje ZAStęPcZeCo to oznacza? Ano tyle, że instalacje w Warcie i Raciborowicach mogą zos-tać zakwalifikowane co najwyżej jako instalacje przewidziane do zastępczej obsługi regionów gospodarki odpa-dami komunalnymi.– Oczywiście do czasu uruchomienia regionalnych instalacji odpadów komu-nalnych. Byłyby zastępstwem na wy- padek, gdyby znajdująca się w nich instalacja uległa awarii lub nie mogła przyjmować odpadów z innych przy-czyn – wyjaśnia Piotr Błaszków, dyrektor Wydziału Środowiska w Dolnośląskim Urzędzie Marszałkowskim.

Takie rozwiązanie nie zadowala jed-nak samorządów. Gmina Osiecznica otrzymała zintegrowane zezwolenie na składowanie odpadów stałych do 2017 roku, chociaż jego pojemność jest znacznie większa, i chce z tego pozwolenia nadal korzystać.„Razem z wójtami, burmistrzami i pre-zydentami konwentu w subregionie legnicko-jeleniogórskim chcemy, aby wprowadzono nowelizację ustawy, która czynne składowiska przejściowo pozwalałaby eksploatować aż do wy- pełnienia. Chcemy również, aby Usta- wa ta obowiązywała nie od 2013 ro-ku, ale od 2020 roku. Aby zakłady komunalne mogły odbierać śmieci i brać udział w przetargach na równi z firmami prywatnymi i spółkami prawa handlowego. Wystąpiliśmy w tych sprawach do Marszałka województwa dolnośląskiego i Minis- tra Środowiska oraz do posłów róż-nych opcji politycznych z naszego

regionu. Ustawa komplikuje nam naszą działalność, którą mamy tanio i dobrze zorganizowaną.” – mówił nie dawno w jednym z wywiadów prasowych dla lokalnych mediów Waldemar Nalazek, od 1993 r. nieprzerwanie wójt gminy Osiecznica.

DAlej i DROŻejSamorządowcy zapowiadają, że nie poddadzą się łatwo.– Powstaje pytanie, czy można zlik- widować system, który odpowiada za- łożeniom dyrektyw unijnych? Przecież żadna dyrektywa nie nakłada obo-wiązku dotyczącego mocy przerobo- wych poszczególnych instalacji, jak również nie określa obszaru zamiesz-kanego przez określoną liczbę lud-ności przypisanej do systemu. Cel jest jeden: zagospodarowanie odpadów poprzez tworzenie instalacji do ich zagospodarowania i przetwarzania, a nie składowanie – tłumaczy dyrektor

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 39: Ekologia i Rynek nr 2

Samorząd

39 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Palmar. – Myśmy to spełnili. I co? – dodaje z goryczą.Według Palmara zakwalifikowanie składowiska jako instalacji zastępczej wcale nie rozwiązuje problemu. W re- gionie dolnośląskim są już cztery in-stalacje regionalne. Oznacza to, że od momentu uchwalenia planu wo-jewódzkiego ich gmina będzie miała obowiązek zawozić swoje odpady do wyznaczonej regionalnej instalacji.W przypadku Osiecznicy mogą to być składowiska oddalone nawet o kilka- dziesiąt kilometrów.– Mamy do wyboru albo Lubań, albo Trzebień. Koszty wywozu odpadów będą znacznie większe, nawet kilkak-rotnie większe. Same koszty trans-portu mogą wzrosnąć, ze względu na odległość, dwukrotnie. To uderzy po kieszeni naszych mieszkańców, a tego bardzo nie chcemy – mówi rozżalona Izabela Płomińska z urzędu gminy w Osiecznicy.Z kolei z przeprowadzonych przez samorząd Warty analiz wynika, że koszt zagospodarowania odpadów w no- wym systemie wyniesie około 24 zł, gdy obecnie to tylko 6,30 zł na mieszkańca.Powodem podwyżki będzie m.in. zna- czący wzrost kosztów transportu odpadów.– Chcemy jedynie, aby umoż-liwiono nam funkcjonowanie na do- tychczasowych zasadach i świad- czenie usług dla lokalnej społeczności. Chcemy, by posiadane przez nas in-stalacje mogły dalej funkcjonować bez konieczności likwidacji, pozwalając na wykorzystanie na dotychczaso- wych zasadach majątku zbudowane- go w ramach gospodarki odpada- mi, zgodnie z ich pierwotnym przezna- czeniem i czasokresem zakładanej eks- ploatacji. Lub alternatywnie – aby mają-tek ten stał się elementem budowanych nowych systemów gospodarki odpada-mi. Tylko takie rozwiązanie wyeliminuje wzrost kosztów odbioru odpadów, które według nowych założeń mają być kiero-wane do instalacji regionalnej – mówi dyrektor Palmar.Wójt Warty Bolesławieckiej zgłosił co prawda do urzędu marszałkowskie-go plany rozbudowy kompostowni do mocy przerobowej 1000 Mg/rok oraz rozbudowy sortowni o część biologiczną, ale odpowiedzi się dotąd nie doczekał.

– Samorząd Warty stoi na stanowis-ku, że posiadanie własnej sieci zbiór- ki i zagospodarowania odpadów (tj. pojemniki do selektywnej zbiórki, odpowiednie środki transportu, linie sortownicze, a do tego składowis- ko) pozwoli mu na uniezależnienie się od obcych instalacji, utrzymanie niskiej ceny dla mieszkańców, wresz- cie osiągnięcie wymaganych pozio-mów redukcji i recyklingu – mówi z naciskiem dyrektor Palamar i doda- je, że na gminę nałożono kolejny obowiązek – mianowicie daninę na bu- dowę, utrzymanie i eksploatację włas-nych lub wspólnych z innymi instalacji regionalnych.

DOtAcje DO ZWROtu Na tym jednak nie kończą się kłopoty gmin.Jak zauważa Łukasz Rutkowski z kan- celarii Deloitte Legal, Pasternak i Wspól- nicy Kancelaria Prawnicza sp.k., jeś- li określone zakłady nie będą uczest-niczyły w gospodarce odpadami ko-munalnymi, może to spowodować dotkliwe skutki dla podmiotów je pro-wadzących (w tym gmin), zwłaszcza wtedy, gdy na ich stworzenie lub modernizację pozyskano fundusze ze środków unijnych. Uzyskanie dofi-nansowania, co do zasady, wiąże się z koniecznością prowadzenia okreś-lonej działalności przez kilkuletni okres po jej otrzymaniu (wymóg zachowa-nia trwałości projektu). Nieumiesz- czenie określonego zakładu w uch- wale sejmiku województwa może oznaczać de facto konieczność

redukcji zatrudnienia, zmiany profilu działalności a nawet jego zamknięcia lub konieczność uzyskania zewnętrznego dofinansowania. Skutkować to może naruszeniem zasady trwałości projektu dofinansowanego ze środków unijnych i w rezultacie kreować obowiązek zwro-tu uzyskanych przez gminę środków finansowych.Podobnie trudna sytuacja może po-tencjalnie wystąpić w przypadku, gdy gmina jest dopiero w trakcie budowy zakładu przeznaczonego do gos- podarki odpadami komunalnymi, jeśli na budowę takiego zakładu pozyska-no środki z funduszy unijnych.Burmistrzowie i wójtowie z Dolnego Śląska apelują do ministra środowiska, by ten złagodził aktualne wytyczne dotyczące instalacji zastępczych do obsługi lokalnej i przedłużył czas ich funkcjonowania na okres nie krót- szy niż 10 lat (powinny stanowić uzu-pełnienie budowanego systemu).Z interpelacją poselską w tej sprawie zwrócił się do resortu ochrony środowiska poseł Robert Kropiw-nicki (PO). W odpowiedzi na jego interpelację z 13 stycznia 2012 r. ministerstwo środowiska nie odniosło się jednak wprost do podniesionych tam pytań. Potwierdziło jedynie, że zakłady gospodarowania odpadami komunalnymi nie utracą możliwości gospodarowania odpadami wyłącz-nie pod warunkiem, że zostaną wska-zane jako instalacje regionalne lub zas- tępcze w wojewódzkim planie gos- podarki odpadami. Zagadnienie ewen-tualnych odszkodowań z tytułu zwro- tu lub utraty wsparcia ze środków unijnych, w przypadku niewyznacze- nia danego zakładu jako insta- lacji regionalnej lub zastępczej oraz potencjalnych rządowych ustaleń w tym zakresie zostało w odpowiedzi pominięte.– Nie należy też spodziewać się, aby Skarb Państwa zamierzał wypła- cać jakiekolwiek odszkodowania w związku z potencjalnymi negatywny-mi skutkami nowych regulacji dla gmin. W konsekwencji pozycja gminy, któ-ra chciałaby dochodzić ewentualne- go odszkodowania z tytułu utraty pomocy, może być trudna – kwituje Łukasz Rutkowski.

katarzyna Bartman

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Nie nale˝y te˝ spodziewaç si´, aby Skarb Paƒstwa zamierzał wypłacaç jakiekolwiek odszkodowania w zwiàzku z potencjalnymi negatywnymi skutkami nowych regulacji dla gmin.

Page 40: Ekologia i Rynek nr 2

Samorząd

40 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Blokada pod giewontem

Już wiadomo, że w zimowej stolicy Tatr nowy system zarządzania odpa-dami – tzw. ogólnopolska rewolucja śmieciowa, nie będzie przebiegać łagodnie. Wbrew pozorom problem nie polega wyłącznie na ludzkim uporze, buncie dla buntu czy niezrozumieniu szerszych potrzeb ogółu.

ZAStęPcZe, cZyli jAKieRewolucja śmieciowa wymaga od władz wojewódzkich określenia regionalnych instalacji do zagospo-darowania odpadów, czyli wskazania, gdzie będą przetwarzane odpady.

– Musi być wysypisko regionalne i zastępcze. Jeśli Zoniówka miałaby pełnić rolę podstawowego, będą tam trafiać odpady przerobione, niegroźne dla środowiska, zutylizowane w No-wym Targu, a pochodzące z powiatu limanowskiego, nowotarskiego, może z suskiego. Myślenice mają mieć włas-ną instalację – wyjaśnia Wojciech Solik, I zastępca burmistrza Zakopanego. Jak będzie w przyszłości, dokładnie nie wiadomo. Na jednym ze spotkań dotyczących nowych wymagań przed-stawiciele miasta usłyszeli od przed-stawicieli Urzędu Marszałkowskiego w Krakowie: możecie mieć wysypisko zastępcze, możecie mieć regional-ne, decyzja należy do samorządu. Wojciech Solik dziwi się, że tak lekko rzucane są te słowa. Że według nie-których to w zasadzie wszystko jedno. – Między instalacją regionalną i zas-tępczą są spore różnice. Zastępcza, jak sama nazwa wskazuje, powinna odcią- żyć regionalną w nagłych wypadkach, gdy dzieje się coś, co nie pozwala jej funkcjonować normalnie, albo gdy nie jest w stanie sprostać zwiększonym obciążeniom. Wybór oznacza określo-ne konsekwencje, nie tylko związane z ilością przerabianych i składowanych odpadów – podkreśla wiceburmistrz. Zoniówka może przyjąć nie więcej niż 15 tys. ton odpadów rocznie. Tyle przewiduje zezwolenie i możliwości techniczne. Obecnie przerabia w ciągu roku 12,4 tys. ton.Problem w tym, że do ustawy, która wprowadza nowy system gospodar- ki odpadami, nie ma jeszcze roz-porządzeń wykonawczych, które szczegółowo powinny określać wszel-kiego rodzaju normy, od których zależy m.in. decyzja o lokalizacji wysypiska re-gionalnego. Wojciech Solik obawia się, że wszystkie niezbędne akty powstaną jednocześnie i będzie trudno szybko zastosować nowe przepisy. Na razie jest chaos informacyjny i wiele znaków zapytania.

AutOStRADADlA ŚMieciAReKJest oczywiste, że dla mieszkańców Zoniówki i sąsiednich osiedli plan prze-kształcenia obecnego wysypiska w re- gionalne jest postrzegany jako szla- ban dla turystów. Obawiają się, że nikt do nich nie przyjedzie, kiedy urośnie tam – jak mówią – Giewont ze śmieci. Czy ta wizja się sprawdzi, trudno wyrokować. Władze Zakopanego nie wątpią natomiast, że do zapowiadanej blokady dojdzie.Turystyka zapewnia utrzymanie lokal-nej ludności. Gmina liczy 27 tys. mieszkańców, a w szczycie sezonu przyjmuje 150-200 tys. gości. Noclegi znajdują także w dzielnicy Olczy, gdzie jest obecne zakopiańskie wysypisko. Rzecz jednak w tym, że jeśli plany wo-jewódzkie zostaną wcielone w życie, trzeba spodziewać się wzmożonego ruchu w transporcie odpadami.– Zakopianka zakorkuje się na do-bre – prognozuje Solik. Na Zoniówkę prowadzą dwie drogi, przez osiedla Walkosze i Piszczory. Nie są dobre dla transportu. Są wąskie i niebezpiecz-ne. Samochody osobowe z trudem się tam mijają, nie ma chodnika ani po- boczy, a właśnie tamtędy dzieci chodzą do szkoły. – Będziemy mieć pod oknami autostra-dę śmieciarek – mówią mieszkańcy.– Nie można im się dziwić – przyznaje wiceburmistrz. I dodaje, że również Rada Miasta niechętnie patrzy na plan przyszłego wykorzystania Zoniówki.

SąSieDZKAPOMOcNadzieją może być spalarnia w No-wym Targu. Tamtejsze władze mają już ją w planach zagospodarowania przestrzennego.– Odpady mogłyby tam dotrzeć drogą szynową, trafiałyby do utylizacji ter- micznej i …„po śmieciach”, bez wożenia odpadów po regionie – snuje wizję Wojciech Solik.

Wojciech Solik, wiceburmistrz Zakopanego obawia się, że wszystkie niezbędne przepisy wykonawcze do ustawy powstaną jednocześnie i będzie trudno szybko je zastosować. na razie jest chaos informacyjny i wiele znaków zapytania.

Górale sà zdeterminowani. Zablokujà drogi do Zoniówki, je˝eli władze Małopolski uprà si´, aby tamtejsze wysypisko Êmieci, dziÊ obsługujàce Zakopane, KoÊcielisko i Poronin, uzyskało status regionalnego i w konsekwencji przyjmowało odpady z 49 gmin. Na razie sprzeciw wyrazili w petycji, którà podpisało 500 osób

Page 41: Ekologia i Rynek nr 2

Samorząd

41 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Spalarnia to kosztowna inwestycja. Żeby koszty się zwróciły, powinna przyjmować odpowiednio duże ilości śmieci. Mogłyby je dostarczać po-wiaty limanowski, tatrzański, nowotar-ski, suski, może także myślenicki. Wice-burmistrz Zakopanego przewiduje, że nowotarska spalarnia może pow-stać w ciągu ośmiu lat.

ODPADy DO SPRAWDZeniANa razie jednak trzeba wdrażać reformę. Jedno z jej założeń Zako-pane realizuje już od jakiegoś czasu. Wpaja zwyczaj segregacji odpadów, za co „rewolucja śmieciowa” będzie nagradzać niższymi opłatami za ich odbiór. Na razie doświadczenia są ta-kie, że kiedy trzeba za cokolwiek płacić, to ludzie są bardziej zdyscyplinowani. Kiedyś worki do segregowania otrzy-mywali za darmo, więc je porzucali w piwnicach, garażach, wykorzysty-wali do różnych celów. Postanowiono to zmienić, worek kosztuje 2 zł. Efekt? – Wrzawy nie było i teraz więcej pełnych worków „schodzi” – śmieje się Solik. Segregacji będzie można nauczyć. Nie wiadomo natomiast, jak mieszkańcy wypełnią obowiązek deklarowania ilości wytwarzanych śmieci.

– Będziemy musieli te oświadczenia zweryfikować. To konieczne, bo koszt odbioru odpadów obciąży nas – wy-jaśnia wiceburmistrz. Do ustaleń posłuży stosowany m.in. w innych kra-jach europejskich przelicznik zużycia wody. W Zakopanem obliczono, że w budynkach prywatnych 1 m sześc. zużytej wody generuje 0,04 m sześc. odpadów.

PRAcOWnicy „nA BRuK”Odbiorem śmieci ma się zajmować firma wyłoniona w przetargu. Obec-nie miasto jest obsługiwane przede wszystkim przez TESKO - Tatrzańską Komunalną Grupę Kapitałową, która

segreguje śmieci, unieszkodliwia je, oczyszcza ulice i chodniki, utrzymuje je zimą. Około 60 proc. przychodów uzyskuje z gospodarowania odpada-mi. Czy ona zwycięży? Jeśli przegra, będzie miała poważny problem. Nie wiadomo, czy ludzie nie stracą pracy.– Sprzątanie ulic nie zapewni pozos-tania na rynku. Tymczasem nikt w kraju nie podpowiada, co można zrobić, aby takie firmy mogły nadal egzystować. Chyba już zapomniano, że kiedyś były to zakłady budżetowe – podkreśla Woj-ciech Solik. I dodaje: mamy faktycznie rewolucję, nie tylko śmieciową...

iwona jackowska

18 ważnych miesięcy, czyli kalendarium „rewolucji śmieciowej” 1 stycznia 2012 r. – od tej daty gminy mają półtora roku na wprowadzenie na swoim terenie nowego sposobu zarządzania odpadami, wyłonienie w przetargach firm przewożących od-pady i poinformowanie mieszkańców o nowym systemie: osoby, które zaczną segregować śmieci będą płacić mniej.1 lipca 2012 r. - sejmik województwa musi zaktualizować wojewódzki plan gospodarki od-padami, określić regiony oraz regionalne instalacje do zagospodarowania odpadów, czyli wskazać lokalizacje ich przetwarzania.1 stycznia 2013 r. – to termin uchwalenia lokalnych regulaminów utrzymania czystości i porządku na terenie gmin, ustalenia opłat za odbiór odpadów i rozpoczęcia kampanii eduka-cyjno-informacyjnych dla mieszkańców na temat nowych zasad.1 lipca 2013 r. – od tego czasu zatrudnione przez gminy firmy (wyłonione w przetargach) będą odbierać śmieci według nowych zasad.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 42: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia | Usługi

42 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Polskie pralnie coraz bardziej eko

Powoli jednak zwiększa się świa-domość Polaków również i w tym zakresie. Przekonuje ich do tego brak nieprzyjemnego zapachu na odzieży odebranej z takiej pralni, charakte-rystycznego natomiast dla czyszcze-nia chemicznego, po którym często wymaga ona długiego wietrzenia. Do tego ekopralnie są mniej inwazyjne i dzięki temu ubrania dłużej zachowują swoją doskonałą jakość i kolor.Dowodem na rosnącą świadomość wśród konsumentów jest wysyp ogło-szeń w internecie i prasie z nowo ot-wartymi ekopralniami. Szacuje się, że w kraju może ich działać już kilkaset. Wszystkich zakładów czyszczących jest kilka tysięcy. Jednak znak eko nie należy się wszystkim. Pozostałe używają takiej nazwy dla reklamy i przebicia się na rynku.Czy pralnia chemiczna może być eko- logiczna? W zasadzie określenie to przysługuje jedynie pralniom wodnym, które są w pełni przyjazne środowisku. Niestety, nie wszystkie ubrania nadają się do prania na mokro. Przykładem są

te z wełny na podszewce, np. płaszcze lub kurtki. Jak zauważają właściciele pralni, taka odzież wyprana w wodzie jest potem trudna do odprasowania. Podszewka tak bardzo się gniecie, że już nigdy nie odzyskuje swojego pierwotnego wyglądu. Dlatego wciąż opracowywane są no-we technologie: maszyny oraz środ-ki piorące, które pomogą tradycyjnej pralni chemicznej stać się bardziej eko.

ZMieRZchcZteROchlOROetylenuI powoli tak się dzieje.- Czterochloroetylen, który uznawany jest za środek niebezpieczny powoli będzie wypierany przez hydrocarbon – zauważa Bożena Tabor ze spółki Per-fect Clean. Dzieje się już tak od dłuższego cza- su na Zachodzie, a ostatnio też w Pol-sce. Przybywa pralni, które przecho-dzą na ten środek, powstały co prawda na bazie ropy, jednak charakteryzują-cy się łagodniejszym oddziaływaniem na środowisko.

Skuteczność tego środka jest jednak trzykrotnie mniejsza niż czterochloro-etylenu, potocznie zwanego perem. Ostatnio jednak na rynku pojawił się nowy preparat – K4. Został on opa-tentowany przez firmę Kreussler. Je- go innowacyjność polega na wyso-kiej sile czyszczącej. Jest skuteczny w 75 proc., mimo że też jest wyprodu-kowany na bazie węglowodorów. Dla porównania skuteczność cztero-chloroetylenu to 90 proc.– Otworzyliśmy już jedna pralnię wy-korzystującą preparat K4 w czyszcze-niu odzieży. Powstała ona w Słupsku. Niebawem otworzymy trzy kolejne, w tym dwie w warszawskim hotelu Marriott. W przygotowaniu są następ- ne dwie – wymienia Zbigniew Gęgotek z działu handlowego firmy Sovrana Polska, specjalizującej się w sprzedaży nowoczesnych maszyn pralniczych.

inStAlAcje OchROnneAle stosowanie mniej inwazyjnych dla środowiska środków czyszczących to za mało, by pralnia chemiczna mogła zostać ekologiczną. Potrzebne są jeszcze urządzenia, które zapo-biegną przedostawaniu się chemi-kaliów do środowiska. Bo to opary z pralni najbardziej zagrażają naturze. Środek przedostający się tą drogą do atmosfery jest wolno degradowany. Poza tym, za pośrednictwem deszczu, wnika też do gleby i wód gruntowych.Ubrania w maszynach pralniczych nowej generacji są natomiast czysz-czone w zamkniętych agregatach pio-rąco-suszących, dzięki czemu opary powstające podczas tego procesu wracają do zbiornika.– Urządzenie wyposażone jest w czuj-niki, które zapobiegają otwarciu drzwi załadunkowych, gdy stężenie środka chemicznego wciąż jest wysokie. Tankowanie rozpuszczalnika odbywa się w sposób automatyczny – poprzez specjalny zawór. Dzięki temu kon-takt pracownika z preparatem został ograniczony do minimum – tłumaczy Bożena Tabor. Źr

ódło

Fot

olia

.pl

Moda na ekologiczne pralnie dopiero rozwija si´ w naszym kraju. Bo o ile Polacy zwracajà ju˝ uwag´ na to, co jedzà, to metoda produkcji tego, w co si´ ubierajà, nie mówiàc ju˝ o sposobie prania odzie˝y, wcià˝ ma dla nich drugorz´dne znaczenie

Page 43: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia | Usługi

43 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

– Pranie wkłada się suche i wyjmuje suche – dodaje Zbigniew Gęgotek, który uważa że za około pięć lat zde-cydowana większość stosowanych w pralniach chemicznych urządzeń będzie nowej generacji.– Żywotność maszyny pralniczej jest oceniana na 20 lat. Wiele z nich właśnie osiąga ten wiek i wymaga wymiany – zaznacza.Na polskim rynku powoli pojawiają się też pralnie wodne, które czyszczą w taki sposób, że woda nie przedostaje się do włókien pranej odzieży. Dzięki tej metodzie możliwe jest więc pranie mokre odzieży, która do niedawna mogła być tylko czyszczona chemicz-nie. Takie urządzenia, składają się z pralnico-wirówki oraz suszarki, a na-zwane systemem Lagoon, wykorzys-tuje u siebie pralnia Laguna. Zostały one opracowane przez firmy Electrolux Professional oraz Woolmark. Dochodzi w nich do połączenia wody ze specjal-nie biodegradującymi środkami, dzięki czemu pranie jest bardzo delikatne.

OSZcZęDne technOlOGieAle pralnie ekologiczne to też takie, które wykorzystują maszyny zuży-wające nie tylko mniej wody, ale i prą-du. Producentem takich urządzeń jest spółka Maszyny Pralnicze. Pral-nica Ipura wykorzystuje zupełnie nową, opatentowaną technologię czyszczenia odzieży, którą opracowała firma ILSA. Podstawowe jej cechy to zastosowanie rozpuszczalnika węglowodorowego, który jest mało szkodliwy dla ludzi, odzieży i środowiska. Nie ma więc po-trzeby uzyskania zezwolenia na pro- dukcję odpadów niebezpiecznych oraz nie trzeba prowadzić ewidencji wytworzonych odpadów niebezpiecz- nych, gdy ich ilość przekracza 100 kg na rok, ani też wykonywać obowiązkowych pomiarów stężenia substancji szkodliwej na konkretnym stanowisku pracy.W urządzeniu tym, kąpiel piorąca została zastąpiona natryskiem roz-puszczalnika na odzież. Poza tym zostało wyeliminowane wirowanie w procesie prania, Zastosowano specjalny system obiegu powietrza w agregacie, dzięki czemu z odzieży usuwany jest brud, który potem osa-dza się na filtrze powietrza. Nie ma w nim destylatora, urządzeń parowych

i wysokociśnieniowych. Dlatego awa- ryjność maszyny jest mniejsza. Urzą-dzenie wyróżnia się też niskimi kosz-tami eksploatacji.Jak wylicza producent, maszyna ma o 45 proc. mniejsze zużycie energii elek- trycznej, o 60 proc. mniejsze zużycie wody i aż o 80 proc. rozpuszczalnika. Oprócz tego wymaga niewielkiego zużycia środków zapierających i od-plamiacza. Roczne oszczędności z te-go tytułu dla właściciela pralni to kwota nawet 14 tys. zł.

KOSZtOWne inWeStycjeEkologia na rynku usług pralniczych kosztuje. Podobnie zresztą jak ma to miejsce w segmencie żywności czy przemyśle tekstylnym.– Koszt urządzenia, które wykorzys- tuje do czyszczenia czterochloroety-len to ok. 30 tys. euro. Cena maszyny, w której będzie stosowany hydro-carbon jest natomiast o ok. 10 tys. euro większa. Stanowi to 30 proc. różnicy w porównaniu z tradycyjnymi urządzeniami, jakie w większości jesz-cze można spotkać na polskim rynku – mówi Bożena Tabor. O kilkadziesiąt procent droższy jest też specjalny preparat, którym czyszczona jest odzież w pralniach ekologicznych.Z tego właśnie powodu, wciąż tak niewiele jest pralni ekologicznych na polskim rynku. Szczególnie, że klient zwraca coraz większą uwagę na cenę usługi. Zaproponowanie wysokiej ce-ny jest też niemożliwe z powodu stale rosnącej konkurencji na tym rynku. Zatem inwestor. decydujący się uru- chomić ekologiczną pralnię chemiczną, musi liczyć się z dłuższym okresem zwrotu nakładów poniesionych na uru- chomienie biznesu. Na zyski z trady-cyjnej pralni chemicznej czeka się trzy-cztery lata. To i tak średnio o rok dłużej w porównaniu z okresem na przykład lat 2008-2009.

PRAlnie W SieciPralnie ekologiczne na polskim rynku, to w większości indywidualnie działające punkty. Powoli jednak pojawiają się sieci. Łatwiej jest przecież zaistnieć w centrum handlowym, które gwaran-tuje napływ największej liczby klientów. Jedną z nich jest Perfect Clean Eko-logiczne Pralnie, istniejąca na rynku polskim od 1992 roku. Obecnie sieć

liczy około 40 placówek, zlokalizowa-nych w dużych miastach Polski. Jest obecna między innymi w C.H. Prome-nada, Targówek, Stary Browar, Pasaż Grunwaldzki, czy Askana. Sieć stosuje nie tylko nowoczesne urządzenia pral-nicze, ale i bezpieczny dla środowiska preparat czyszczący – hydrocarbon.Do tego jest to jedna z tych sieci, które proponują rozwój poprzez franczyzę. To oznacza, że indywidualny in-westor, który nie ma doświadczenia w tej branży, a chce rozpocząć w niej działalność, może nawiązać współ-pracę pod znanym już na rynku logo. Oprócz know-how, które otrzyma od franczyzodawcy, może też liczyć na wsparcie z jego strony przy wyborze lokalizacji, czy negocjowaniu warun-ków umów najmu.Wydatki na pralnię ekologiczną pod marką Perfect Clean zaczynają się od 400 tys. zł.Podobnie będzie w sieci 5aSec, która również dba o środowisko. Liczy ona już ponad 100 pralni w całej Polsce. Na same maszyny potrzeba w niej przeznaczyć około 150 tys. zł. Drugie tyle pochłoną prace adaptacyjne w lo- kalu, jeśli będzie on usytuowany w cen-trum handlowym. Poza tym wejście do tej sieci wiąże się też z zapłaceniem 60 tys. zł tytułem opłaty wstępnej, a potem 4 proc. od obrotu, w ramach opłaty licencyjnej i 1 proc. od obrotu – opłaty marketingowej.Mówiąc o franczyzie warto jeszcze wspomnieć o sieci Panda, której eko-logiczność polega na stosowaniu no-woczesnych maszyn. Sieć ma w kraju już 58 placówek. Koszty inwestycji za-czynają się w niej od około 250 tys. zł i mogą dochodzić do 450 tys. zł. Osta-teczne wydatki zależą od lokalizacji i wielkości parku maszynowego.– W sytuacji, gdy franczyzobiorca naby- wa działający już zakład, wydatki na ten cel mogą wynieść zaledwie 50 tys. zł – dodaje Monika Prymelska, kierow- nik działu franczyzy w sieci Panda.Inwestorzy, którzy wolą rozpocząć działalność na własną rękę, pomocy w uruchomieniu biznesu mogą szukać w firmach oferujących urządzenia pral-nicze. Nie tylko dostarczą one takie maszyny, które są ekologiczne, ale też doradzą, jak i gdzie urządzić pralnię.

Małgorzata Biernacka

Page 44: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia | Ekoturystyka

44 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

wypoczynek turysty Êwiadomego ekologicznie

Podróżowanie może być czymś wię-cej niż odwiedzaniem nowych miejsc, robieniem zdjęć i kupowaniem pamią- tek. Komfort i luksus ustępują pola możliwości obcowania ze środowis-kiem, które nie zostało zdegradowane przez ludzką działalność. W rezultacie narastających konsekwencji niekon-trolowanego rozwoju turystyki masowej, szybką karierę zrobiła turystyka oparta na koncepcji łagodnego rozwoju.Ten modny i dynamiczny trend okreś- lany jest mianem ekoturystyki. To pod-różowanie w przyjaznym środowisku, do unikalnych miejsc z zachowanymi ekosystemami i odrębnością kulturową lokalnych społeczności. Ekoturystyka zakłada świadomość ekologiczną turys- ty, który nie zakłócając rytmu otaczają-cej przyrody, swoim zachowaniem nie przyczynia się do jej dewastacji.

W POSZuKiWAniu MiejScWyjątKOWychWielu osobom ekoturystyka kojarzy się z nużącymi wakacjami spędzonymi na wsi, a może ona mieć bardzo aktyw-ne formy, np. wspinaczkę, nurkowanie lub eksplorację jaskiń. Polska jest wyjątkowym krajem do up- rawiania ekoturystyki. Różnorodność kulturowa, przyrodnicza, czy kulinarna, sprawia że łatwo o dotarcie do miejsc wyjątkowych. Dwa lata z rzędu (2010 i 2011) Polska znajdowała się na liście 10 krajów spełniających całko- wicie warunki i zasady ekoturystyki. Ranking prowadzi Ethical Traveler, amerykańska organizacja non-profit, promująca świadomą i ekologicz- ną turystykę (więcej: www.ethicaltra-veler.org).Najpiękniejsze przyrodnicze miejsca to oczywiście parki narodowe i parki krajobrazowe. W Polsce znajdują się 23 parki narodowe i ponad 120 par- ków krajobrazowych. Regionem idealnym dla ekoturys- tów jest Suwalszczyzna. Jej dziewicze piękno wyróżnia się nie tylko w Polsce, ale na tle całej Europy.

Coraz większą popularnością w regio-nie cieszą się wycieczki nastawione na prezentację przyrody i kultury, orga- nizowane w małych, kilkuosobowych grupach. Grupy takie mają swój scena-riusz wycieczek, a na noclegi wybierają gospodarstwa agroturystyczne. Można także skorzystać z usług firm i biur turystycznych. Wśród propozycji są takie atrakcje litewskiego pogranicza jak: poznawanie kultury dwujęzycznego Puńska, kulinarne podróże połączone z degustacją nalewek z Wiżajn, czy moż- liwość skorzystania z opalanych drew-nem bani. Dwutygodniowy, zorganizowany pobyt zawierający koszty zakwaterowania, wy-żywienia oraz dodatkowych usług (np. wynajem rowerów, kajaków) to 8 499 zł za osobę. Cena maleje z każdą dodat-kowo zgłoszoną osobą np. cztery oso-by to koszt 4 999 zł.

Bardzo atrakcyjny może być też pobyt w gospodarstwie ekoturystycznym. Przykładem jest majątek Giże (więcej: www.ekoturystyka.com.pl), w woje-wództwie warmińsko-mazurskim. Na 22 hektarach można odpocząć korzys- tając z uroków polodowcowych Ma-zur Garbatych, gdzie poza walorami krajobrazowymi i przyrodniczymi, goś- cie mogą skosztować regionalnych specjałów z ekologicznej uprawy. Głów-nymi klientami tego typu ekobiznesu są całe rodziny. Wstępna rezerwacja to wydatek między 200-500 zł od rodziny.

PieRWSZA SiećeKOtuRyStycZnAPod koniec 2010 r. uruchomiono pro-jekt „Wzorcowa sieć ekoturystyczna między Bugiem a Narwią”, realizowany przez Społeczny Instytut Ekologiczny, a sfinansowany z Norweskiego Mecha-nizmu Finansowego. Na terenie 13 gmin położonych w zlew-ni Bugu i Narwi utworzono pierwszą w Polsce sieć ekoturystyczną „Między Bugiem a Narwią” (więcej: www.bugnarew.pl). Sieć tworzy 27 lokal-nych przedsiębiorców, gospodarzy i ar- tystów, którzy współpracują ze sobą, przygotowując ofertę, zgodne z zasa-dami ekoturystyki.Dziewięć obiektów sieci uzyskało, jako pierwsze w naszym kraju, Polski Certyfikat Ekoturystyczny. Obiekty te spełniają ponad 100 rygorystycznych kryteriów ekologii i ekoturystyki. Poza tymi kryteriami, uczestnictwo w projek-cie obliguje do wpłaty corocznej składki członkowskiej w wysokości 120 złotych.Warto jednak dostrzec fakt, iż podsta-wowe założenia ekoturystyki najczęś-ciej stoją w sprzeczności ze stra- tegicznymi celami krajów, gdzie wa-runki do uprawiania tej formy turysty- ki są najlepsze. Biednym regionom trudno o długofalową politykę zrów-noważonego rozwoju sektora turystycz-nego. Zapóźnienia gospodarcze oraz infrastrukturalne są powodem bez- robocia i innych dysfunkcji społecz-nych. Priorytetem dla lokalnych władz jest sprowadzenie na swój teren inwestorów, którzy stworzą miejsca pracy. Tym procesom towa-rzyszy często degradacja środowis- ka oraz zaburzenie lokalnych re- lacji społecznych poprzez procesy migracyjne. Pamiętając o konieczności rozwoju, władze lokalne powinny mieć na uwadze to, co jest największym kapitałem tych terenów, a co raz utracone nie sposób odbudować. Niezniszczone środowisko naturalne, naturalny skarb.

luk

Ekoturystyka zakłada ÊwiadomoÊç ekologicznà turysty, który nie zakłócajàc rytmu otaczajàcej przyrody, swoim zachowaniem nie przyczynia si´ do jej dewastacji.

W bogactwie ofert turystycznych coraz Êmielej pojawiajà si´ propozycje sp´dzenia urlopu na łonie dzikiej przyrody lub poÊród lokalnej społecznoÊci, w kr´gu kultury niezniszczonej przez globalizacj´

Page 45: Ekologia i Rynek nr 2
Page 46: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia | Ekożywność

46 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Moda na eko˝ywnoÊç nie słabnie

Przede wszystkim jednak ekożywność postrzegana jest jako ta zdrowa, wy-tworzona bez użycia konserwantów, sztucznych barwników, glutaminianu sodu, czy organizmów genetycznie modyfikowanych, budzących ostatnio duże kontrowersje. A trend zdrowego odżywiania przybiera w naszym kraju na sile, szczególnie, że siedzący tryb życia, który prowadzi coraz więcej Po-laków, sprzyja wyraźnie otyłości.Przyjmuje się, że z ekologiczną żyw-nością mamy do czynienia wtedy, gdy w 95 proc. została ona wytworzona ze składników, które zostały wyprodu-kowane metodą ekologiczną. Musi być też oznakowana np. logo „Rolnictwo ekologiczne" oraz numerem i nazwą jednostki certyfikującej.Normy dla żywności ekologicznej zos- tały zresztą ściśle określone w Rozpo-rządzeniu Rady nr 834/2007 z 28 czer- wca 2007 r. w sprawie produkcji eko-logicznej i znakowania produktów ekologicznych oraz Rozporządzeniu Komisji (WE) nr 889/2008 z 5 września 2008 r. ustanawiającym szczegółowe zasady wdrażania rozporządzenia Ra- dy (WE) nr 834/2007 w sprawie pro-dukcji ekologicznej i znakowania pro-duktów ekologicznych w odniesieniu

do produkcji ekologicznej, znakowania i kontroli. W Polsce ekouprawy zostały uregulowane ustawą z 25 czerwca 2009 r. o rolnictwie ekologicznym.

DWucyfROWy WZROSt RynKuNie należy się dziwić, że bio jedzenie szybko zyskuje kolejnych zwolen-ników. Według raportu agencji ba-dawczej Inquiry „Żywność ekologicz-na w Polsce 2011”, w ubiegłym roku Polacy wydali na nią 375 mln zł, czyli o 25 proc. więcej niż w 2010 r. - Oczekujemy, że w tym roku dwucyf-rowy wzrost rynku zostanie utrzymany. Wyniesie on jednak, według wstęp- nych szacunków 22 proc. W kolej-nych latach przewidujemy dalsze wyhamowywanie dynamiki wzrostu, w związku z powolnym nasycaniem się rynku – mówi Agnieszka Górnicka, prezes firmy badawczej Inquiry.Oznacza to, że w tym roku wartość polskiego rynku żywności ekologicz-nej może już przekroczyć 450 mln zł, w 2015 r. sięgnąć 700 mln zł.Utrzymując tak wysokie tempo rozwo-ju, nasz kraj może szybciej, niż pierwot-nie się wydawało, dogonić kraje zachod- niej Europy pod względem spożycia

bio jedzenia. Zwłaszcza, że na zagra- nicznych rynkach, z powodu powolne-go ich nasycania się, dynamika wzros-tu popytu na ekologiczną żywność za-czyna wyhamowywać. W Niemczech, czy Francji kształtuje się ona obecnie na poziomie kilku procent w skali roku. To jednak wystarcza, by na zachodzie Europy wydatki mieszkańców na eko-żywność wynosiły średnio 100 euro na osobę rocznie.

cORAZ BliŻej KlientAA utrzymanie dużego tempa rozwoju w Polsce jest możliwe, gdyż stale zwiększa się dostęp do bio jedze-nia. Jest to zasługą specjalistycznych sieci handlowych, czyli tych ukierunko-wanych wyłącznie na sprzedaż tego rodzaju żywności. Co roku ogłaszają one, że przyspieszają swój rozwój. Sieć Żółty Cesarz, która ma nad Wisłą siedem placówek, planuje w tym roku otworzyć kolejne pięć. Nowe skle-py zamierza też uruchomić Organic Farma Zdrowia, mająca ich już 22, w dziewięciu miastach Polski. W tym roku wzbogaci się o co najmniej trzy.Oczywiście do takich działań sieci przekonują coraz lepsze wyniki fi-nansowe. Organic Farma Zdrowia

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Rynek ˝ywnoÊci ekologicznej jest jednym z najdynamiczniej rozwijajàcych si´ nie tylko w Polsce, ale i na Êwiecie. To przede wszystkim zasługa konsumentów, którzy w coraz wi´kszym stopniu poszukujà jedzenia wytwarzanego w zgodzie z „matkà naturà”, by w ten sposób przypomnieç sobie dawno zapomniane smaki z dzieciƒstwa

Page 47: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia | Ekożywność

47 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

przyznaje, że w 2011 r. osiągnęła sprzedaż na poziomie 31,724 mln złotych. Oznacza to wzrost o 40,1 proc. w stosunku 2010 roku.Ale większy dostęp do ekożywności jest też zasługą tradycyjnych mar-ketów, które na swoich półkach przez-naczają coraz więcej miejsca na pro- dukty z napisem zapewniającym nas o ich ekologicznym pochodze-niu. Tak robi Tesco, Bomi, Alma, Piotr i Paweł. Popularyzują ją też indywidual-ni inwestorzy, którzy próbują swoich sił w tej branży i uruchamiają ekosklepy na własna rękę. Szczególnie, że przybywa sieci, które oferują możliwość rozwoju biznesu pod ich logo, a to w tej chwili najbez-pieczniejszy sposób, by zaistnieć w tej branży. Przystępując do jednej z nich otrzymujemy bowiem nie tylko pomoc w uruchomieniu placówki, korzyst-niejsze warunki dostaw towaru, bo te negocjuje sieć dla wszystkich swoich sklepów, ale też know-how na prowa-dzenie działalności. W zeszłym roku na rynku pojawiły się Free Delikatesy. Obecnie prowadzą już cztery sklepy na licencji. Do końca 2014 r. w sieci ma być ich ponad 50. – Z kwartału na kwartał widzimy coraz większe zainteresowanie inwestorów tą branżą, do czego przyczynia się rosnąca świadomość wśród klientów na temat walorów ekojedzenia. W tej chwili finalizujemy umowy na dwa nowe sklepy – mówi Daniel Skibiński ze spółki Free, do której należy sieć Free Delikatesy.

WySOKie KOSZtyinWeStycjiDaniel Skibiński uważa, że rozwój sklepów z bio żywnością byłby szyb-szy, gdyby nie wysokie koszty inwes-tycji. Są one nawet dwa razy więk- sze niż tradycyjnego marketu. W przy- padku sieci Jadło spod Strzechy wynoszą od 50 do 100 tys. zł, a Żół- ty Cesarz – minimum 70 tys. zł. Jesz- cze więcej trzeba zapłacić chcąc zaist-nieć na rynku pod logo Free Delikatesy. Uruchomienie lokalu w tej sieci wiąże się z wydatkiem minimum 90 tys. zł.Obecnie na rynku franczyzowym dzia-łają przynajmniej cztery sieci, które pro- ponują sprzedaż ekologicznej i zdro-wej żywności pod swoją marką. Wszystkich specjalistycznych sklepów

pod znakiem „bio” lub „eko”, jest ponad 400. Dla porównania w Niem-czech na milion mieszkańców przypa-da ich około 200, a w Czechach prawie 50. Jest więc jeszcze sporo miejsca na nowe placówki w naszym kraju, co tylko wskazuje na to, że polskiemu rynkowi ekożywności wciąż daleko do dojrzałości.– Świadczyć o tym może także jego znikomy udział w całości rynku spo-żywczego, wynoszący obecnie około 0,3 proc. – mówi Agnieszka Górnicka. Wreszcie do rozwoju ekotrendu w na- szym kraju przyczyniają się sklepy w internecie, a tych jest już kilkadziesiąt, w tym www.pluseko.pl, czy www.smak-natury.pl oraz specjalne bazary. Od dwóch lat mamy do czynienia z powstawaniem takich placówek, na-kierowanych na sprzedaż ekożywności. Szlak pod tym względem przetarł war-szawski BioBazar. To tu po raz pierwszy na masową skalę pojawiły się wyłącznie produkty organiczne z certyfikatem Rolnictwa Ekologicznego, w tym m.in. sery, pieczywo, wędliny, wina, zioła i słodycze. Od jego powstania minęło kilkanaście miesięcy, w czasie których podobne targi pojawiły się w Krakowie, Poznaniu, Wrocławiu.

niŻSZe cenyWiększy dostęp do ekologicznej żyw-ności przekłada się na zwiększone obroty na tym rynku, a to z kolei wpływa na spadki cen. Jeszcze kilka lat temu była ona dwa razy wyższa od trady-cyjnej. Dziś różnica uległa spłaszczeniu i w przypadku wielu produktów wynosi już tylko 15-20 proc.Należy oczekiwać, że w przyszłości, kiedy moda na ekożywność przes-tanie być już tylko modą, ceny spadną jeszcze bardziej. Największe obniżki jak dotąd były widoczne w kategorii mąki, kasz, owoców oraz warzyw. Naj-mniej potaniały natomiast soki, dżemy, przetwory, sery oraz piwa. Produkcja tych wyrobów jest najdroższa, gdyż w ich wytworzeniu udział surowców z ekologicznych upraw jest największy.Dlatego za te produkty w wersji bio wciąż trzeba zapłacić przynamniej dwa razy tyle, ile w zwykłym markecie. Kilogram sera żółtego kosztuje bowiem około 40-45 zł, a białego 20 zł. Na litr ekomleka trzeba natomiast wydać około 8 zł, na dżem z ekoskładników

około 20 zł, a za sok nawet 8-10 zł za litr. A jakiej ekożywności spożywa się w kraju najwięcej? Zdaniem właścicieli sklepów nadal hitem są jajka. Oprócz tego jak wylicza Sławomir Chłoń, prezes zarządu sieci Organic Farma Zdrowia do koszyka zakupowego trafiają warzywa, owoce oraz miód i mąka. Klienci sięgają też po kawę i herbatę w wersji bio, bo ta dobrze prezentuje się na domowym stole i nie jest jeszcze tak bardzo droga.– Asortyment eko bardzo się rozrasta. Ostatnio do naszej oferty, liczącej już około 1 tys. produktów, dołączyły de-sery z surową czekoladą. To powo-duje, że klienci coraz częściej sięgają też po inne towary z tego segmentu. Sery, masła, jogurty mają coraz większy udział w koszyku zakupo-wym – zauważa Agnieszka Olędzka właścicielka firmy Żółty Cesarz Oficyna Wydawnicza Vega.

Więcej ROlniKóWi PRZetWóRniSpadki cen na rynku wymusza stale rosnąca konkurencja wśród produ-centów i rolników, gotowych dostarczać już nie tylko ekologiczne ogórki i po-midory, ale i wędliny, sery, czy napoje. W 2011 roku liczba przetwórni ekolo-gicznych wzrosła o 9 proc., do 267. Z kolei liczba gospodarstw ekolo- gicznych zwiększyła się w minionym roku o 14 proc., do około 23,4 tys. Dla porównania w 2004 roku działało ich w kraju około 4 tys.Najwięcej ekologicznych rolników dzia- ła w zachodniopomorskim – 2,3 tys., warmińsko-mazurskim – 2,2 tys. oraz podlaskim – 2,4 tys. Łącznie dysponują oni 573 tys. ha upraw, przy czym ta powierzchnia co roku rośnie o 100 tys. hektarów. Najwięcej gruntów pod uprawami ekologicznymi było w województwach: zachodniopo-morskim, gdzie jest ich 119 tys. ha, warmińsko-mazurskim - 109 tys. ha oraz podlaskim - 48, 8 tys. hektarów. Na dynamiczny rozwój rolnictwa eko-logicznego, jak tłumaczy dr Krzysztof Jończyk z IUNiG Państwowego In- stytutu Badawczego w Puławach, wpływ mają dopłaty. Wynoszą one od 600 do nawet 1,8 tys. zł za jeden hektar, w zależności od rodzaju uprawy.

Małgorzata Biernacka

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 48: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

48 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

– Co sprawiło, iż Greenpeace zaczął działalność na terenie Polski?– W Polsce rośnie świadomość eko-logiczna, jednak mimo to systemowe działania na rzecz ochrony środowiska pozostawiają wiele do życzenia.Ogrom nierozwiązanych kwestii eko- logicznych, takich jak produkcja ener- gii z paliw kopalnych i związane z tym emisje gazów cieplarnianych, zniszczenie ekosystemu Bałtyku, brak zakazu upraw GMO w naszym kraju, doprowadził do tego, że Green-peace postanowił zainicjować swoją działalność w Polsce. Działamy w naszym kraju już od ośmiu lat.

– Greenpeace broni się przed przyj-mowaniem pieniędzy od rządu. Dlaczego? Czyż więcej pieniędzy nie oznacza skuteczniejszego działania organizacji?– Od 40 lat działania Greenpeace trzy-mamy się zasady niezależności finan-sowej. Dzięki temu, że fundusze pozys- kujemy od prywatnych osób, nikt nie może posądzić nas o działanie na rzecz konkretnej partykularnej grupy intere-su. Zawsze działąmy tylko na rzecz sze-rokiego interesu społecznego.A mniejszy budżet na prowadzenie kampanii w zespołach, w których pra- cujemy często uruchamia kreatywność. Zaangażowani ludzie, którzy wierzą w to co robią, potrafią zdziałać cuda.

– Greenpeace często spotyka się z zarzutem ekoterroryzmu. Dlaczego?– Takie określenia się zdarzają. Nie-rzadko bazują na stereotypowym wyobrażeniu aktywistki czy aktywisty Greenpeace. Tymczasem my współ- pracujemy z naukowcami, publikujemy poważne raporty, jak choćby przy-gotowaną niedawno porównawczą analizę ekonomiczną realizacji planu budowy elektrowni jądrowych w Polsce z alternatywnym pomysłem budowy morskich farm wiatrowych. Analiza wyszła na korzyść nowoczesnych farm wiatrowych i te konkluzje przedstawia-my politykom. Bardzo specyficzne dla Greenpeace akcje bezpośrednie są zawsze osadzone w kontekście kam-panijnym. Użycie słowa ekoterroryzm jest spektakularne i służy oczywiście obniżeniu naszej wiarygodności. Gdyby jednak ktoś przyjrzał się naszej pracy na co dzień, to zobaczyłby bardzo pro-fesjonalny i zaangażowany zespół ludzi, którzy dostosowują strategie działań do konkretnej sytuacji tak, aby osiąg-nąć ściśle określony cel.

– W Polsce jest więcej zwolenników działalności ekologicznej czy jej przeciwników?

– Jestem pewna że większości Polaków leży na sercu ekologia. Świadczy o tym choćby ilość osób, które popierają działania Greenpeace. Rośnie liczba osób wspierających naszą organizację finansowo, ale też tych, którzy angażują się w kon-kretne działania. Na przykład kiedy zaapelowaliśmy do użytkowników Facebooka o zaangażowanie się w kampanię na rzecz przekonania Nestle do rezygnacji z zakupu oleju palmowego od firm wycinających lasy deszczowe, odzew był tak ogromny, że Nestle pod naciskiem opinii publicznej zdecydowało się na wprowadzenie zmian do swo-jej polityki zaopatrywania się w olej palmowy. Daleko jeszcze do rzeczy-wistej zmiany, ale pierwszy krok został osiągnięty, między innymi dzięki zaangażowaniu Polek i Polaków w tę kampanię.

– Co jest głównym celem, do które-go dąży Grennpeace w Polsce?– Naszą misją jest działanie na rzecz środowiska naturalnego. Chcemy że- by Polska była krajem nowoczesnym, opierającym swoją gospodarkę o od- nawialne źródła energii, w którym roz- wija się rolnictwo ekologiczne bez udziału GMO. Chcemy żeby eko-system morza Bałtyckiego wrócił do biologicznej równowagi, a Puszcza Białowieska została objęta taką ochroną, na jaką zasługuje.

– A co jest największym zagroże-niem ekologicznym w naszym kraju? – Obecnie największym wyzwaniem, z jakim boryka się cały świat, są postępujące zmiany klimatu. Często o tym zapominamy, ale skutki zmian klimatu dotkną nas wszystkich, również tu w Polsce. Już teraz eks-tremalne zjawiska pogodowe za-czynają występować z coraz więk- szą częstotliwością, a w przyszłości może być tylko gorzej. Chyba, że międzynarodowa społeczność

ÂwiadomoÊç ekologiczna powoli wchodzi nam w krew

„jako obywatele deklarujemy też chęć działań pro ekologicznych. niestety, z wykonaniem jest już gorzej.”

Rozmowa z Katarzynà Guzek, rzeczniczkà Greenpeace w Polsce

Page 49: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

49 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

pójdzie po rozum do głowy i podej-mie wspólny wysiłek na rzecz ra-dykalnej redukcji emisji gazów cieplarnianych.

– W Polsce udało się już wiele zrobić?– Zmiany zachodzą bardzo wolno. Często kampanie prowadzimy ca-łymi latami, a rezultaty ciągle są dalekie od oczekiwanych. Niestety większość polskich polityków mar-ginalizuje kwestie środowiskowe. Jesteśmy pod tym względem daleko w tyle za Zachodem. Od początku działania Greenpeace w Polsce, udało się jednak sporo osiągnąć. Uratowaliśmy Dolinę Rospudy. Doprowadziliśmy do przystąpienia Polski do Międzynarodowej Komisji Wielorybniczej, dzięki czemu nasz kraj może aktywnie działać na rzecz zakończenia polowań na te ssaki morskie. Zebraliśmy ponad 250 tys. podpisów pod obywatelskim projek-tem zmiany ustawy o ochronie przy-rody. Działamy na rzecz wprowadze-nia zakazu upraw GMO w Polsce. Konsultujemy prawo o odnawialnych źródłach energii.

– Za największy sukces do tej pory uważa Pani...– ...uratowanie Doliny Rospudy.

– Jakie są plany Greenpeace w Polsce na 2012 rok?– Obecnie skupiamy się na rządowym projekcie ustawy o odnawialnych źródłach energii. Ku naszemu zasko-czeniu, projekt został przygotowany tak, że działa na niekorzyść sektora energetyki odnawialnej. Złożyliśmy swoje uwagi, w ramach konsultacji społecznych, i prowadzimy teraz kampanię na rzecz uwzględnienia zaproponowanych przez nas zmian w projekcie ustawy. Kontynuujemy też działania na rzecz wprowadzenia w Polsce zakazu upraw GMO; po-dobne zakazy wprowadziło już wiele europejskich krajów więc nic nie stoi na przeszkodzie, by w trosce o oby-wateli ale i interesy polskiego rol-nictwa, zrobił to również nasz rząd. Dokładnie śledzimy też losy obywa-telskiego projektu zmian w ustawie o ochronie przyrody i działamy na rzecz przyjęcia go przez Sejm.

– Czy Greenpeace ma już gotowe założenia i plany dotyczące Polski na kolejne lata? A może pomysły, strategie działania powstają spon-tanicznie?– Poruszamy się w pewnych ramach ściśle określonych kampanii. Do reali- zacji celów podchodzimy bardzo po- ważnie, stąd nasze kampanie są wcześniej przemyślane, przeanalizowa- ne i przedyskutowane. Specyfika orga- nizacji kampanijnej polega na tym, że działania nie są podejmowane ad hoc. Nie oznacza to jednak, że w sytuacjach kryzysowych stoimy z boku, z założo-nymi rękami. W miarę potrzeb, działamy elastycznie, jednak ciągle w ramach prowadzonych przez nas kampanii.

– Jak oceni Pani walkę z GMO. Czy przynosi ona skutki?– Na pewno rośnie społeczny sprzeciw wobec GMO. Lawinowo zwiększa się liczba osób biorących udział w różnych akcjach na rzecz Pol-ski wolnej od GMO. Coraz liczniejsze stają się demonstracje, coraz więcej osób apeluje do rządu o zakaz takich upraw w Polsce, petycję można pod- pisać nawet on-line, pod adresem http://alert-box.org/. Niestety, rząd za- chowuje się tak, jakby nie zdawał so-bie sprawy z tego, jak ogromny jest sprzeciw. Wierzę jednak w to, że już niebawem, śladem innych europejs-kich państw, uda się wprowadzić zakaz upraw GMO na terenie naszego kraju.

– Czy pod względem ekologicznym Polska jest lepsza czy gorsza niż inne kraje?– Jeśli chodzi o świadomość Polek i Polaków, to śmiało można powiedzieć, że jest ona wysoka. Jako obywatele deklarujemy też chęć działań pro eko-logicznych. Niestety, z wykonaniem jest już gorzej. Marnujemy ogromne ilości wody, energii a nawet jedzenia. Konsumpcyjny sposób życia, który podpatrzyliśmy na Zachodzie, tak nam się spodobał, że nie zauważyliśmy, iż w XXI w. nie przystoi już takie za-chowanie. Jednak powoli zaczynamy uczyć się takich nawyków jak se-gregacja odpadów, przekonujemy się do świetlówek energooszczędnych, za- czynamy oszczędzać wodę. Ciągle jed-nak zapominamy, że nasze codzienne wybory kształtują świat. Każdy produkt

zawiera tzw. ślad ekologiczny, który przelicza się wg ilości dwutlenku węgla wyemitowanego przy jego produkcji i do transportu. Gdyby każdy miesz-kaniec Ziemi żył tak jak przeciętny Polak lub Polka, potrzebowalibyśmy dwóch takich planet, a mamy tylko tę jedną. Warto wziąć to sobie do serca.

– Stosunek Polaków do ekologii przez te osiem lat uległ poprawie?– Jestem związana z Greenpeace od samego początku jego działania w Polsce. Zmiany, jakie w tym cza-sie zaszły w świadomości społecznej są ogromne. Jeszcze osiem lat temu za największy problem ekologiczny w Polsce uważane były substancje chemiczne emitowane do środowiska oraz nagminne wyrzucanie śmieci do lasów. Te zjawiska nie zniknęły, jednak udało się zmniejszyć ich skalę, między innymi dzięki unijnym regu-lacjom. Jednocześnie zwiększa się świadomość problemów globalnych, jak choćby wpływ zmian klimatycznych na przyszłość naszej cywilizacji. Choć, jak już wspomniałam, nie zawsze idą za tym konkretne działania, to jestem jednak optymistką. Wierzę, że ekolo-giczne podejście do życia wejdzie nam wszystkim w krew.

– ,,Kiedy wycięte zostanie ostatnie drzewo, ostatnia rzeka zostanie za-truta i zginie ostatnia ryba, odkryje-my, że nie można jeść pieniędzy” – to główne motto Greenpeace. Czy myśli Pani, że zmieni ono świat?– Jeśli przepowiednia Indian się spraw-dzi, to niestety dla wielu gatunków będzie już za późno. Ciągle wierzę w dobrą naturę człowieka i liczę na to, że opanujemy się, zanim świat jaki zna-my, znajdzie się nad przepaścią. Ruchy ekologiczne zyskują na sile, rośnie też świadomość ludzi, którzy widzą, że to korporacje rządzą światem i wielu taki stan rzeczy wcale się nie podoba.

Rozmawiała urszula Stokowska

Greenpeace to jedna z największych organi- zacji pozarządowych działających w imię ochro- ny środowiska naturalnego na świecie. Działalność obejmuje ochronę lasów, wód i mórz, oraz walkę z ge- netycznym modyfikowaniem organizmów (GMO). Działa w 42 krajach, w tym również, od 2004 roku, w Polsce.

Page 50: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

50 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Kilka lat temu w Polsce nareszcie zdecy-dowanie przyspieszyła, głównie za spra- wą funduszy unijnych, budowa dróg ekspresowych i autostrad. Szkopuł w tym, że nałożyło się to na wejście naszego kraju do UE, która od lat jest bardzo wyczulona na punkcie ochro-ny środowiska i ma w tej dziedzinie restrykcyjne przepisy – zaostrzające się z roku na rok. Dotyczy to także inwestycji drogowych uznawanych

za szczególnie uciążliwe dla środo-wiska. Można powiedzieć, że kraje zachodnioeuropejskie miały więcej szczęścia. Bo gdy budowały swe najważniejsze autostrady, to takich rygorów jeszcze nie było. Podob-nie sytuacja wyglądała w przypadku Czech czy Słowacji, które jeszcze przed przystąpieniem do UE, wybudowały większą część swoich dróg szybkiego ruchu.

DOBRy SKuteK OPóźnieniAByli tacy, którzy twierdzili, że przepisy ekologiczne, związane np. z ochroną unijnej sieci chronionych obszarów przyrodniczych Natura 2000, wydłużą o lata lub wręcz zablokują budowę kluczowych dla Polski odcinków dróg. Tak się nie stało, bo w tych przepisach nie chodzi przecież o to, by te inwestycje zablokować, ale by przy nich uwzględ-nić potrzebę ochrony środowiska. Tym

Polskie autostrady sà najbardziej ekologiczne w Europie

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Specjalne przejÊcia dla ˝ab i innych zwierzàt - je˝y, borsuków, zaj´cy, saren czy wilków? Czy to nie przesada? Nie ma wa˝niejszych potrzeb? Tak myÊli wielu Polaków, gdy dowiaduje si´, ile to przepustów dla zwierzàt i za jakie pieniàdze powstało na kolejnym oddawanym do u˝ytku odcinku autostrady czy drogi ekspresowej. Z towarzyszàcych budowie dróg prac, które słu˝à minimalizowaniu ich wpływu na Êrodowisko, to chyba właÊnie te przejÊcia dla zwierzaków najcz´Êciej bulwersujà naszych kierowców

Page 51: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

51 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

bardziej, że unijni biurokraci zdają so-bie sprawę, iż autostrady i ekspresówki z jednej strony szkodzą środowisku, ale z drugiej jednocześnie mu poma-gają, bo np. dzięki nim zmniejszają się korki i emisja spalin. Z drugiej strony budowę dróg w naszym kraju i tak głównie finansuje UE, pokrywając także ekstra wydatki związane z ekologicz-nymi wymogami. Dlatego budujemy w Polsce autostrady i drogi ekspre- sowe, które są dziś najbardziej eko-logicznymi trasami szybkiego ruchu w Europie. Te pro ekologiczne rozwią-zania przy budowie dróg służą nie tylko zwierzętom, ale i ludziom. W konsek-wencji te inwestycje trudniej zablokować ekologom czy mieszkańcom, wywołują one mniej protestów. To tak a propos za- rzutu, że przepisy ekologiczne wydłuża-ją formalności budowlane, które trzeba załatwić przed rozpoczęciem budowy. Protesty zwykle bardziej przedłużają te formalności.

RAPORt ODDZiAłyWAniA nA ŚRODOWiSKOBy wybudować autostradę drogowcy muszą, wyznaczając jej przebieg i za- łatwiając pozwolenie na budowę, uwzględnić i oszacować jej przyszły wpływ na środowisko. Jak będzie ona oddziaływać na ludzi (chodzi m.in. o hałas i spaliny), na krajobraz, na są- siednie rzeki, jeziora, stawy, wody gruntowe i podziemne oraz gleby (możliwość skażenia spływającymi z dróg zanieczyszczeniami, np. reszt-kami oleju silnikowego), a w końcu na otaczającą faunę i florę. To wszyst- ko składa się na tzw. raport oddziaływa-nia na środowisko.Jego autorzy muszą wskazać w ja- ki sposób negatywny wpływ na śro-dowisko danej autostrady zostanie zneutralizowany czy zminimalizowany. Na przykład tam, gdzie przebiegają one wzdłuż pól uprawnych i pastwisk, nakazują sadzić szerokie pasy drzew, zatrzymujących spaliny samochodo-we. Albo wskazują by na odcinkach przebiegających tuż obok danej miejscowości, wybudować ekrany dźwiękoszczelne lub kładkę dla pieszych, jeśli domy są po obu stro-nach drogi.Ekrany dźwiękoszczelne, których tak często domagają się ludzie mieszkający przy zatłoczonych drogach, budowane

są dziś w Polsce właśnie dzięki ekolo-gicznym przepisom UE, tak przez nie-których odsądzanych od czci i wiary.

ZnAcZenie KORytARZy eKOlOGicZnychTe przepisy wymusiły także uwzględ-nienie faktu, iż nowe drogi w wielu przypadkach przecinają naturalne trasy wędrówek zwierząt, czyli tzw. koryta- rze ekologiczne. Tam, gdzie nie uwzględ- niano ich w inwestycjach drogowych, wciąż dość często dochodzi do wy-padków, spowodowanych tym, że auto uderza przebiegającą przez szosę sarnę czy dzika. Takie wypadki bywają tragiczne w skutkach także dla ludzi.Obecne przepisy wymuszają uwzględ-nianie korytarzy ekologicznych dlate-go, że są one ważniejsze nawet od parków narodowych i rezerwatów dla ochrony przyrody, dla ocalenia wie-lu gatunków zwierząt. Dobrze to widać na przykładzie wilków. Z badań nad tymi ssakami wynika, że nie wystarczy sama ochrona gatunkowa czy istnie-nie parków narodowych i rezerwatów, by wilki nie wyginęły. Występują one u nas bowiem w małych skupiskach. Na tyle małych, że nie powinny one być odizolowane od siebie, by wilki miały możliwość zakładania nowych stad, mieszania zróżnicowanych genów. W przeciwnym razie mogłyby nie przetr- wać. Dlatego tak ważne jest, żeby wilki mogły swobodnie wędrować. A ko-rytarze ekologiczne, często biegnące wzdłuż rzek, to nic innego jak główne trasy, którymi wędrują dzikie zwierzęta

między dużymi kompleksami leśnymi. Polscy naukowcy zlokalizowali te trasy kilka lat temu. Dzięki temu w miejscach, gdzie korytarze są przecinane np. przez powstające autostrady, buduje się przejścia dla zwierząt. Nad tym, by przy wydawaniu pozwoleń na budowę auto-strad uwzględniać korytarze, czuwają urzędnicy, ekolodzy i przyrodnicy. Jeśli więc drogowcy tę sprawę zlekceważą, może to doprowadzić w skrajnym przy-padku do zablokowania na lata budowy danej drogi.

PROeKOlOGicZnA AutOStRADA WielKOPOlSKANajciekawsze jest to, że dziś polscy dro-gowcy i firmy budujący u nas autostrady za własne pieniądze, w trybie tzw. part-nerstwa publiczno-prywatnego (tak powstał odcinek A2 od Konina do granicy polsko-niemieckiej oraz A1 od Gdańska do Torunia) nie kwestio-nują już potrzeby uwzględniania przy tych inwestycjach ochrony środowis-ka. Spółka Autostrada Wielkopolska, która ostatnio wybudowała, a zarzą-dza stukilometrowym odcinkiem A2 z Nowego Tomyśla do Świecka, opisuje go m.in. tak: „Wyzwaniem technologicznym było także prowa-dzenie inwestycji z zachowaniem naj- wyższej troski o środowisko natu-ralne, ponieważ odcinek A2 do grani-cy z Niemcami w 85 proc. przebiega przez tereny leśne, w tym obszary chronione programem Natura 2000. Dlatego tak ważnym jest by wpływ autostrady na środowisko naturalne był możliwie najmniejszy. Autostrada Wielkopolska nawiązała współpracę z organizacjami ekologicznymi już na etapie planowania. W dialogu brały udział m.in. Stowarzyszenie dla Natury „Wilk”, stowarzyszenie Pracownia na rzecz Wszystkich Istot Polskiego Klubu Ekologicznego oraz leśnicy z Lasów Państwowych. Auto-strada Wielkopolska już w fazie pro-jektowej zakładała spełnienie wszyst- kich europejskich norm środowis-kowych, dzięki czemu nowy odcinek jest jednym z najbardziej proekolo-gicznych projektów infrastrukturalnych w Europie”. Wydatki związane z ochroną śro-dowiska na budowie odcinka A2 z No-wego Tomyśla do Świecka stanowiły

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Obecne przepisy wymuszajà uwzgl´dnianie przy budowie dróg korytarzy ekologicznych dlatego, ˝e sà one wa˝niejsze nawet od parków narodowych i rezerwatów dla ochrony przyrody, dla ocalenia od wygini´cia wielu gatunków zwierzàt.

Page 52: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

52 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

aż 25 proc. kosztów całej inwestycji, czyli ok. 1,3 mld zł. Największy udział w tych wydatkach miało utworzenie aż 200 przejść i przepustów dla dużych oraz małych zwierząt (największe z tych przejść kosztowały po 20 mln zł za każde), budowa ekranów dźwięko-szczelnych oraz konieczność ograni- czenia prac w okresie lęgowym ptaków. W wielu miejscach wzdłuż dro- gi wybudowano tzw. ogrodzenia (z płotków i siatek) naprowadzające, aby zwierzęta nie przechodziły w tych miejscach przez jezdnię, tylko kie-rowały się do wzniesionych dla nich przejść. Na znacznej długości od-cinków przy tej autostradzie posa-dzono drzewa i krzewy, aby jesz- cze bardziej zmniejszyć jej wpływ na środowisko.Opisując budowę odcinka A2 z No-wego Tomyśla do Świecka, spółka Autostrada Wielkopolska cytuje Piersa Vickersa, przedstawiciela Europejs- kiego Banku Inwestycyjnego, który współfinansował inwestycję. – Według naszej oceny to przed-sięwzięcie zostało wykonane wzor-cowo i z poszanowaniem najwyż- szych standardów ochrony środo-wiska – powiedział Vickers.Ten cytat to dowód, że dziś w UE na- wet dla banków kredytujących budo-wę autostrad i ekspresówek ekologia ma znaczenie.

Firma Intertoll – jeden z największych operatorów autostradowych na świe-cie – zarządzająca niedawno odda-nym odcinkiem A1 z Gdańska do To- runia (uczestniczyła też w jego bu-dowie), pisze o nim tak: „Korytarz autostrady przebiega przez tereny unikatowe pod względem przyrod-niczym i krajobrazowym. Pomimo, że autostrady są jednym z bardziej przyjaznych środowisku systemów komunikacji, realizacja projektu dro-gowego na taką skalę nie pozos-taje bez wpływu na otoczenie. Z tego powodu zwracanie bacznej uwagi na sprawy poszanowania i utrwale-nia cennych elementów środowiska, ochrony kulturowych, historycznych i środowiskowych walorów obsza- rów, przez które biegnie korytarz autostrady jest sprawą niezwykle ważną. Na etapie przygotowań do realizacji inwestycji wiele uwagi poświęcono ocenie oddziaływania projektu na otoczenie. W celu zmniej- szenia ingerencji A1 w środowisko zaproponowano szereg rozwiązań minimalizujących bądź kompensu-jących to oddziaływanie”. Jakie to były rozwiązania? Projektujący ten odcinek A1 starali się go wkomponować w istniejące ukształ- towanie terenu. W wielu miejscach posadzono pasy zieleni o szerokości 15 metrów – w sumie było to ponad

100 tysięcy drzew, krzewów i drob-nych roślin. Zbudowano wiele ekranów dźwiękoszczelnych, przejść dla zwie-rząt oraz urządzenia podczyszczające wodę spływającą z drogi podczas deszczu.

ZielOny MOSt nAD eKSPReSóWKąTakie i im podobne rozwiązania ma-ją szerokie zastosowanie na tych od-cinkach autostrad i dróg ekspreso-wych, które buduje i finansuje państwo, a ściślej rzecz ujmując główna rządowa agenda drogowa, czyli Generalna Dy-rekcja Dróg Krajowych i Autostrad. Na obwodnicy Grodźca Śląskiego, bę- dącej częścią trasy ekspresowej S1, wybudowano nie tylko przejścia dla żab i naprowadzające do nich ogrodzenia, ale urządzono niedaleko niej nowe zbiorniki wodne. Mające zastąpić te, które kolidowały z budową drogi i dlatego musiały być zasypa- ne – żyjące tam płazy przeniesiono do nowych zbiorników.Na budowanej właśnie obwodnicy Kielc, będącej częścią drogi ekspre-sowej S7, powstają tzw. zielone mosty. Czyli przejścia dla zwierząt, w postaci szerokich, pokrytych roślinnością wia-duktów nad drogą. W sąsiedztwie A2 między Łodzią a Warszawą (wciąż bu-dowanej) postawiono nowe platformy na gniazda bocianów, mające zastąpić te, które kolidowały z budową tej trasy i musiały być usunięte.Czy to niepotrzebny wydatek? Nie-którzy uznają pewnie, że tak. Z drugiej strony trzeba wspomnieć, że te koszty często i tak są minimalizowane, bo np. przejścia dla większych zwierząt wyz-nacza się w wielu przypadkach pod mostami autostradowymi (które i tak muszą być zbudowane) nad rzekami i strumieniami, a przepusty dla pła- zów w rowach melioracyjnych, prze-chodzących pod drogami.Najważniejsze jest jednak to, że po prostu nie mamy wyjścia: Polska należy do Unii Europejskiej, od lat zde- cydowanie proekologicznej i musi dos-tosować swe przepisy do jej dyrek-tyw. Dyrektyw, w których – jeśli wejść w szczegóły – na ogół da się zna- leźć sens i także racjonalne, zdrowo-rozsądkowe uzasadnienie.

jacek Krzemiński

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 53: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia | Lasy

53 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Ochrona drzew – z kosmosu

W sektorze środowiska naturalne-go coraz częściej stosuje się roz-wiązania, w których główną funk- cję pełnią technologie kosmicz-ne, a zwłaszcza sztuczne satelity. Zależnie od zastosowanych orbit mogą one obserwować dowolne fragmenty powierzchni naszej plane-ty, w różnych porach dnia i nocy, a także w różnych pasmach spektral-nych. Taki proces zbierania danych może przebiegać bez przerwy lub w regularnych odstępach. Daje to szereg korzyści, które pomagają przy zarządzaniu monitorowanymi terenami.

SKutecZny MOnitORinGIstnieje bardzo wiele rozwiązań, które mogą znacznie ułatwić pracę przy zarządzaniu terenami leśnymi. Przykładowo dużym problemem są nielegalne wysypiska śmieci. Stanowią one duże zagrożenie dla istniejącego ekosystemu. Współczesne śmieci rozkładają się przez wiele dekad, zatruwając miejscową ściółkę oraz powodując choroby roślin i zwierząt. Służby leśne muszą poświęcić dużo czasu oraz funduszy, aby odnaleźć i usunąć nagromadzone zanieczysz-czenia. Jednocześnie stawiany jest także wymóg monitorowania leśnych obszarów, aby zapobiec tworze-niu się nowych wysypisk. Zastoso- wanie obserwacji satelitarnej pozwoli nadzorować duże obszary „zza biur-ka”. Zapewni też śledzenie tworzenia się wysypisk prawie „na żywo”, przez co łatwiej można będzie zareagować oraz ukarać grzywnami sprawców. Dostosowanie najnowszych tech- nologii do nadzoru terenów leśnych wpisuje się w bieżącą politykę Unii Europejskiej oraz Ministerstwa Śro-dowiska. Stosując nowoczesne roz-wiązania do walki z różnymi forma-mi zanieczyszczeń, można nie tylko zmniejszyć wydatki oraz poświęca- ny tej walce czas. Można także uzyskać szereg dofinansowań z UE w ramach specjalnych programów,

takich jak np. przyszłościowy Hori- zon 2020 czy grantów oferowa- nych przez polskie instytucje oraz organizacje.

inWentARyZAcjAZASOBóWTechnologie satelitarne mogą słu-żyć także do inwentaryzacji stanu jakościowego i ilościowego terenów leśnych, do określania zasobów drewna, do analizy kondycji zdrowot-nej lasów oraz do szacowania bilansu węgla i ilości CO2 pochłanianego przez ekosystemy leśne. Właściciele lasów dbają, aby drze-wa były w jak najlepszej kondycji, bo od tego zależy, ile dobrej jakości drewna można pozyskać. Od stanu drzew zależy również, jaką ilość CO2 są one w stanie zgromadzić, czyli z jakiej ilości dwutlenku węgla oczyś-cić atmosferę. Ma to także aspekt ekonomiczny – nadwyżkami dwut-lenku węgla pochłoniętymi przez lasy można handlować na europejskim rynku emisji CO2.

Istotna jest również potrzeba szybkie- go wykrywania chorób drzew. W prze- ciwnym przypadku konieczna może być wycinka chorego lasu, która wprawdzie trwa krótko, ale ponow- ne zalesianie i przywrócenie lasu do stanu sprzed choroby to już okres ponad czterdziestoletni. Szczegól-nie w rejonach silnie uprzemysłowio- nych lasy są osłabione przez szkod-liwe emisje.Przykładem są tereny leśne w woje- wództwie śląskim. Ich bardzo zły

stan pogłębia fakt, iż są to sztuczne nasadzenia, dokonane po rewolucji przemysłowej w XIX wieku, składające się z nierodzimych świerków, a więc nieprzystosowanych do śląskiego kli- matu. Przewagą obserwacji sateli-tarnych nad obserwacjami naziemny-mi jest możliwość dokładnego zloka-lizowania ogniska infekcji, zdobycia odpowiedniej ilości statystycznie wia-rygodnych informacji w krótszym cza-sie i dla dużych powierzchni. Obec- ne satelity posiadają możliwość ob-serwacji w szerokim zakresie spek-tralnym, także w podczerwieni, co jest przydatne dla detekcji chorób lasów. Chorobę można łatwo zaobserwować poprzez zmianę koloru lub ubytku liści na zainfekowanych drzewach.

Techniki satelitarne stosuje się także dla szacowania bilansu węgla. „Zas-tosowanie teledetekcji satelitarnej do oceny wpływu biomasy i wilgot-ności gleby na wielkość bilansu węgla w różnych ekosystemach” jest projektem realizowanym przez Instytut Geodezji i Kartografii w ra- mach PECS, czyli programu współ- pracy z Europejską Agencją Kos-miczną (ESA). Oszacowanie od- bywa się poprzez analizę drzewo-stanów i ich rozmieszczenia geo- graficznego. Łączna ilość węgla na badanym obszarze szacowana jest na podstawie objętości każ- dego z rodzajów drzewostanów. I tu właśnie stosuje się wspomaga-jące technologie satelitarne

Michał Moroz, elżbieta Zocłońska

Polskie lasy są jednym z największych zasobów naturalnych. Pokrywają 29,2 proc. (ponad 9 mln ha, stan na rok 2011) powierzchni kraju, co daje duży wskaźnik lesistości. Dodatkowo lesistość jest z roku na rok zwiększana poprzez zalesianie nieużytków oraz terenów zdegra-dowanych.Drzewa, poprzez proces fotosyntezy zamieniają CO2 na O2, jednocześnie pochłaniając węgiel. Polskie lasy akumulują więc około 900 mln ton węgla. Węgiel jest akumulowany w dużej mierze w częściach naziemnych roślin (690 mln ton), w częściach podziemnych (206 mln ton) oraz w martwym drewnie (7 mln ton). W skali Europy akumulacja wynosi ok. 0,5 Gt na rok. Stanowiąca około 70 proc. polskiego drzewostanu sosna pochłania około 30 ton CO2 na hektar.

Aplikacje technologii kosmicznych mogà byç stosowane w leÊnictwie. Dost´p do nowoczesnych baz danych oraz specjalistycznego oprogramowania mo˝e znacznie przeobraziç prac´ polskich słu˝b leÊnych

Page 54: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

54 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Protesty blokujà budow´ farm wiatrowych i biogazowni

Mimo, że elektrownie bazujące na źród- łach odnawialnych są proekologicz- ne, pozwalają zmniejszyć produkcję w uciążliwych dla środowiska elek-trowniach węglowych, emitujących dużo szkodliwych dla otoczenia sub-stancji, m.in. tlenków azotu, to mają one wielu przeciwników. Według inter-netowego serwisu Stopwiatrakom.eu w naszym kraju trwa obecnie ponad 300 protestów przeciwko budowie elektrowni wiatrowych.Nawet jeśli te dane są przesadzone, to skala problemu i tak jest ogromna. Wystarczy prześledzić doniesienia lokalnych mediów, by przekonać się, że w skali kraju takich protestów są dziesiątki.Równie źle jest w przypadku bioga-zowni, których budowa w Polsce – jak mówią przedstawiciele Polskie-go Stowarzyszenia Biogazu – niemal w każdym przypadku budzi sprze-ciw mieszkańców. To zjawisko jest

o tyle groźne, że w wielu przypad-kach prowadzi do opóźnienia, a na- wet całkowitego zablokowania inwes-tycji. We wspomnianym już serwi-sie Stopwiatrakom.eu (publikującym m.in. „Poradnik protestującego”) jest zakładka pod tytułem: „Przykłady sukcesów”. Można w niej znaleźć informacje o dziesiątkach przypad-ków zablokowania budowy elek-trowni wiatrowej przez protestujących mieszkańców.

PARAliŻ Z SZAntAŻeMOstatnio stało się tak w gminie Plate-rówka na Dolnym Śląsku, gdzie mieszkańcy, mimo sprzeciwu gmin-nych władz, doprowadzili do refe-rendum w tej sprawie. Większość głosujących opowiedziała się przeciw-ko budowie na terenie tej gminy „Parku Wiatrowego Platerówka”.W wielkopolskiej gminie Duszniki pro-testujący zawiadomili prokuraturę

i pełnomocnika rządu ds. korupcji, doprowadzając do unieważnienia de- cyzji środowiskowych i pozwoleń bu-dowlanych na budowę planowanej tam elektrowni wiatrowej.Na ogół scenariusz jest jednak nieco inny. Mieszkańcy protestują, a do ich protestu przyłączają się radni sa-morządowi, którzy mają w swym ręku potężny oręż. Jeśli bowiem w pla-nie bądź studium zagospodarowania przestrzennego danej gminy nie ma terenów przewidzianych pod budowę elektrowni wiatrowych, a tak jest bar-dzo często, to trzeba ten plan zmienić, by móc zrealizować taką inwestycję. Szkopuł w tym, że dość często radni, przyłączając się do protestujących, nie zgadzają się na zmianę planu czy studium, umożliwiającą budowę wiatraków.Do takiej sytuacji doszło już w wie- lu polskich gminach. Ostatnio m.in. w gminie Rokiciny, Dubeninki i Leśnica.

Bardzo wielu inwestorów, którzy chcà budowaç w Polsce elektrownie wiatrowe i biogazowe, zmaga si´ z protestami mieszkaƒców. Sytuacja jest paradoksalna, bo protestujàcy zazwyczaj twierdzà, ˝e chodzi im o ochron´ Êrodowiska

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 55: Ekologia i Rynek nr 2

Ekologia

55 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

W tej ostatniej inwestor starał się przez cztery lata o zgodę na budowę farmy wiatrowej i w końcu dostał od gmin-nych władz „kosza”. Bywa też tak, że władze samorządowe mówią: „zgo-dzimy się, ale w zamian dajcie nam parę milionów złotych na gminne in-westycje”. Tak było np. w wielkopolskiej gminie Margonin.Podobnie jest w przypadku bioga-zowni. Mimo, iż instalacje biogazowe są jeszcze bardziej ekologiczne niż wiatraki. Bo mniej ingerują w krajobraz, mniej hałasują, utylizuje i neutralizuje się w nich odpady (przerabiając je na biogaz i nawóz). I, co nie jest bez znaczenia dla środowiska, mogą one produkować energię bez przerwy. Jest to ważne dlatego, że dla wiatraków pracujących tylko wtedy gdy wieje, trzeba tworzyć tzw. moce rezerwowe, zastępujące je wtedy, gdy nie ma wiat-ru, a nie zawsze bazują one na przy-jaznych środowisku źródłach energii.

nOWe BuDZi lęKiDlaczego mieszkańcy protestują? Bio- gazownie czy elektrownie wiatrowe są budowane zwykle na terenach wiej- skich, a tamtejsze społeczności są kon-serwatywne, zachowawcze, niechętnie nastawione do wszelkich zmian. Za- zwyczaj obawiają się „nowego”.Do tego dochodzą rozpowszech-niane, głównie za pośrednictwem in-ternetu, mity o rzekomej szkodliwości wiatraków czy biogazowni. W przy-padku wiatraków mieszkańcy boją się np. hałasu, a w odniesieniu do bioga-zowni – ulatniającego się z nich brzyd-kiego zapachu. Tymczasem wiatra- ków z odległości kilkuset metrów pra-wie nie słychać, a dobrze wykonana i prowadzona biogazownia nie utrud- nia życia sąsiadom przykrymi zapa- chami. Jeśli cuchnie, to znaczy, że nie zachodzi w niej fermentacja, tak jak być powinno, ale proces gnilny. Gdy-by było inaczej, to w takim kraju jak Niemcy, bardzo wyczulonym na kwes-tie ekologiczne, nie działałoby tysiące wiatraków i biogazowni.Często pada też nieudowodniony argument, że takie elektrownie ob-niżają wartość sąsiadujących z nimi nieruchomości lub że odstraszają tu-rystów. Za takimi argumentami kryją się w wielu przypadkach dużo bardziej prozaiczne sprawy. Np. ktoś ma pole,

sąsiadujące z planowaną biogazownią, które chciałby przekształcić na działki rekreacyjne i sprzedać. Obawia się jednak, że po wybudowaniu bioga-zowni nie uda mu się zrealizować tego planu.W pewnej świętokrzyskiej gminie parę osób zorganizowało protest przeciwko budowie elektrowni wiatrowej, bo nie mogły pogodzić się z tym, że to nie one, ale ich sąsiedzi będą zarabiać krocie na dzierżawie działek przezna-czonych pod wiatraki.Z kolei inwestorom biogazowni utrud-nia życie fakt, że na Kujawach działała instalacja biogazowa (niedawno zos-tała zamknięta), przy budowie której użyto wadliwej technologii. Z tego powodu sąsiedzi owej instalacji byli narażeni na przykre zapachy. Ta infor-macja poszła w świat i stąd wiele osób w naszym kraju uważa, że biogazow-nie śmierdzą.Dlatego tak ważne jest, by przy bu-dowie biogazowni wybrać odpowied- nią technologię. Najlepiej taką, żeby tzw. odpad pofermentacyjny miał jak najmniej ciekłą konsystencję i można było go łatwo przerabiać na suchy, poz-bawiony przykrego zapachu nawóz. I żeby potem ją właściwie eksploa-tować, stosować nieuciążliwą dla otoczenia metodę zagospodarowania odpadu pofermentacyjnego.

MąDRZyPRZeD inWeStycjąTo jednak ma znaczenie już po uru- chomieniu elektrowni. A jak ustrzec się przed protestami na etapie przy-gotowań do budowy? Jak radzić sobie z nimi, gdy już wybuchną? Łukasz Pawłowski z Polskiego Sto- warzyszenia Energetyki Wiatrowej przekonuje, że protesty wybuchają wtedy, gdy inwestor nie prowadzi właściwej polityki informacyjnej. Czyli nie poinformuje wystarczająco wcześ-nie mieszkańców o swych planach, nie spotyka się z nimi, nie rozwiewa ich wątpliwości.Bywa tak, że zaczyna rozmawiać z mieszkańcami dopiero po zakoń-czeniu przygotowań do inwestycji, po postawieniu wiatraka próbnego, mierzącego siłę wiatru. Taki wiatrak stawia często sąsiadów „na nogi”, bo wcześniej nikt ich nie poinformował, że obok nich ma powstać farma

wiatrowa. Czują się zaskoczeni, za- czynają działać pod wpływem emocji. Wtedy bywa już za późno, że- by zdusić protest w zarodku, miesz-kańcy są już „nakręceni” przeciwko inwestycji.Gdy zaś pojawi się wśród nich spraw-ny lider protestu, może doprowadzić nawet do zablokowania inwestycji. Bo np. władze samorządowe, którym zwykle zależy na takich inwestycjach (większe wpływy z podatków, nowe miejsca pracy itd.), widząc tłum pro-testujących, zaczynają wycofywać się z poparcia budowy biogazowni lub elektrowni wiatrowej. Wójtowie czy burmistrzowie dochodzą bowiem do wniosku, że w przeciwnym razie stra-ciliby wielu wyborców, a w ślad za tym także władzę.Z drugiej strony bywa niejednokrotnie tak, że inwestorzy ciężar informowania o swym przedsięwzięciu przerzucają właśnie na samorządy. Te z kolei nie radzą sobie z tym. Nie wiedzą, jak to robić. Mają zbyt małą wiedzę na temat elektrowni wiatrowych i biogazowych, żeby do nich skutecznie przekonać mieszkańców.

nA KłOPOty SPecjAliŚciDlatego inwestorom zaleca się ko-rzystanie z usług specjalistów od pub- lic relations, mediacji czy konsul-tacji społecznych. Ale takich, którzy jednocześnie mają dużą wiedzę na temat technologii, do których mają przekonywać i potrafią rozmawiać np. z rolnikami ich językiem.Metodą stosowaną przez niektó-rych inwestorów jest organizowa-nie wyjazdów dla mieszkańców do miejscowości, w których działają już elektrownie wiatrowe i biogazowe. Podczas takich wycieczek nie tylko je pokazują, ale i np. aranżują rozmowy z sąsiadami tych elektrowni.Metoda taka jest kosztowna, ale na- prawdę skuteczna. Jak wynika z ba-dań przeprowadzonych przez firmę Ernst & Young, w Polsce elektrowni wiatrowych i biogazowych najmniej boją się mieszkańcy tych miejscowości, w których takie instalacje już stoją. Bo oni już przekonali się na własnej skórze, że te elektrownie nie muszą być uciążliwe dla otoczenia.

kaj

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 56: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes | Rolnictwo

56 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Myśląc o ekologicznym biznesie mało komu przejdzie przez myśl gospodarst-wo hodowlane. BioGospodarstwo Bartosza i Andrzeja Woźniaków bazuje na niszowej hodowli takich zwierząt jak daniele, muflony, renifery i dzikie króliki. W gospodarstwie spotkamy także konie fiordzkie oraz hobbystycz-ną wolierę z … wiewiórkami. BioGos-podarstwo położone jest w Czelinie (woj. zachodniopomorskie), w urokli- wym zakolu Odry, w otulinie Cedyń-skiego Parku Krajobrazowego, tuż przy granicy z Niemcami. W obecnej postaci gospodarstwo istnieje od czte-rech lat. Jednak doświadczenie w ho-dowli zwierząt jego posiadacze mają ponad 30-letnie.

eKOhODOWlAWłaściciele specjalizują się w gatunkach rzadko spotykanych w polskim krajo-brazie, szczególnie wiejskim. Daniele są co prawda uznane obecnie ustawowo za zwierzęta gospodarskie, jednak ich popularność jest ciągle niewielka. Mu-flony i dzikie króliki należą do zwierzyny

łownej. Właściciele uzyskali specjalne zezwolenia ministerialne na ich chów. Renifery zaś to gatunek nie tylko nie-spotykany w polskiej przyrodzie, ale też niezwykle rzadki w hodowlach, poza oczywiście Skandynawią. – W naszym przypadku ogromną rolę przy podejmowaniu decyzji o inwes-tycji w BioGospodarstwo miała pasja i zamiłowanie do pracy ze zwierzętami. Dodatkowo możemy realizować biznes w modelu przedsięwzięcia rodzinnego – opowiadają Andrzej i Bartosz Woźniak (ojciec i syn).BioGospodarstwo posiada bogate za-plecze paszowe, z ekologicznej produk-cji własnej (siano, owies).– Tradycyjna hodowla zwykle podlega dużym wahaniom koniunktury. Dodat- kowo nakład pracy przy hodowli np. trzo- dy chlewnej jest nieporównywalnie więk-szy niż przy chowie zwierząt takich, jak nasze – wyjaśnia Bartosz Woźniak, współwłaściciel BioGospodarstwa.Daniele i muflony nie są zwierzętami wymagającymi pod względem żywie-niowym. Codzienne menu tych zwierząt

to siano lub zielonka, dodatkowo wzbogacone odrobiną paszy treściwej.W przypadku reniferów potrzebna jest już jednak specjalna pasza, którą właściciele sprowadzają ze Skan-dynawii. Niektóre składniki występują wyłącznie w tamtym regionie i klimacie, a określona dieta reguluje prawidłowe procesy życiowe tych zwierząt.Jak podkreślają Woźniakowie, w tego ty- pu przedsięwzięciu liczy się przede wszystkim specjalistyczna wiedza. Na- kłady w postaci pracy fizycznej są mniej-sze niż w przypadku hodowli tradycyj- nych. Daniele, muflony, renifery i dzikie króliki BioGospodarstwo posiada także w stałej sprzedaży. Ze względu na cha-rakter niektórych hodowli, sprzedaż od- bywa się sezonowo, ale zamówienia i rezerwacje można składać cały rok. Nabywcami są zarówno inni hodow-cy, planujący założyć swoje zagrody, jak i np. koła łowieckie. Zdarzają się też prywatni właściciele parków, hoteli i restauracji, którzy marzą o własnym zwierzyńcu, uatrakcyjniającym pobyt ich gości.

Event w lapoƒskim tipiPołàczenie ekologicznego gospodarstwa rolnego z ekoturystykà, poprzez dywersyfikacj´ działalnoÊci pozwala na prowadzenie bezpiecznego biznesu

Źród

ło B

iogo

spod

arst

wo

Page 57: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes | Rolnictwo

57 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

WSPARcie Z DOPłAtIstotnym finansowym wsparciem działalności gospodarstwa są dopłaty bezpośrednie. – Unijne dopłaty to dla nas duży coro-czny zastrzyk środków na rozwój gos-podarstwa. Przy dzisiejszych cenach zbytu płodów rolnych czy zwierząt, trudno osiągnąć zysk bez tych dofinansowań – opowiada o ekono-micznej stronie przedsięwzięcia Bar-tosz Woźniak.Gospodarze myślą o skorzystaniu w przyszłości z funduszy na róż-nicowanie działalności nierolniczej. – Chcemy wybudować infrastrukturę turystyczną, a więc rozwinąć się również w kierunku agro, ekoturystyki, bo to jest duży potencjał naszego gospodarstwa – dodaje Bartosz Woźniak.

WiOSKA lAPOńSKABioGospodarstwo to nie tylko eko-logiczna hodowla zwierząt, ale także właśnie ekoturystyka. W gospodarstwie powstała Wioska Lapońska, do której odwiedzenia zachęca się wszyst-kich miłośników kultury Laponii oraz zwierząt dalekiej Północy. Została ona pomyślana jako miejsce wycieczek edukacyjno-integracyjnych dla dzie-ci i młodzieży. W modelu bizneso-wym BioGospodarstwa, wioska jest uzupełnieniem oferty. Przy niedużym nakładzie na dodatkową infrastrukturę i wykorzystaniu zasobów hodowlanych, powstała unikalna w skali kraju oferta turystyki ekologicznej. Wioskę zwiedzają zorganizowane grupy, jak i rodziny podczas weeken-dowych wypadów za miasto. Coraz częściej zdarzają się klienci chcący zorganizować na terenie wioski nie-konwencjonalne urodziny lub firmy organizujące spotkania integracyjne dla pracowników. Do wyjątkowych atrak-cji Wioski Lapońskiej można zaliczyć: największe w Polsce stado reniferów, profesjonalnych przewodników, dzięki którym zwiedzający mogą posłuchać ciekawych opowieści na temat kultury i zwyczajów ludu Samów (lapońskich hodowców reniferów) oraz dowiedzieć się więcej na temat zasad rolnictwa eko-logicznego oraz jego wpływu na jakość produkowanej żywności.Wszyscy odwiedzający wioskę mogą spędzić miło czas przy ognisku w la- pońskim tipi, skorzystać z altany

grillowej, a w chłodne dni wygrzać się przy kominku w szwedzkim dom- ku. Dla smakoszy gospodarze prze-widzieli menu prosto z kuchni Bio-Gospodarstwa: wyroby gospodar- skie z wędzarni oraz zupę gulaszową z kociołka.

eventy Z RenifeRAMiKolejnym pomysłem na rozwinięcie potencjału BioGospodarstwa jest orga-nizacja eventów mikołajkowych z re- niferami. Oferta kierowana jest przede wszystkim do centrów handlowych, samorządów organizujących impre-zy miejskie oraz do firm chcących uatrakcyjnić firmowe mikołajki dla pra-cowników lub ich dzieci.Uczestnicy mogą wchodzić do specjal-nej zagrody, aby odwiedzić Świętego Mikołaja i jego renifery. Można usiąść w mikołajowych saniach. Mikołaj nawiązuje aktywny kontakt z dziećmi, rozmawia z nimi, rozdaje cukierki. – Każdą imprezę „szyjemy na miarę”, konsultując szczegóły ze zleceniodawcą. Dostosowujemy się do konkretnych potrzeb miejsca i chwili. Bierzemy udział w eventach jednod-niowych, kilkudniowych, jak i w cyklicz-nych. Mamy także specjalną ofertę uwzględniającą organizację spec-jalnych imprez w przedszkolach lub szkołach - opowiada Bartosz Woźniak.BioGospodarstwo, wykorzystując ni-szowość hodowli reniferów, zajmuje się także wynajmowaniem zwierząt na plany filmowe, reklamowe oraz ses-je zdjęciowe.– Do tych usług wykorzystujemy spe-cjalnie oswojone renifery, przyzwy-czajone do pracy na planie, którym nie przeszkadza obecność dużej ekipy ope- ratorskiej - zdradza Andrzej Woźniak.

eKSPAnSjA euROPejSKAPowodzenie takiego przedsięwzięcia to nie tylko pomysł i ciężka praca w ramach rodzinnego biznesu, ale także umiejętne wykorzystanie potencjału internetu oraz lokalizacji – Nie wyobrażam sobie prowadzenia gospodarstwa bez internetu. Nie pod-chodzę do tego jak do typowego rol- nictwa, tylko jak do prowadzenia przed-siębiorstwa rolnego. A przy prowadze-niu nowoczesnej firmy potrzebne jest takie wsparcie, zarówno w zakresie komunikacji z potencjalnymi klientami,

jak i prowadzenia własnej strony in-ternetowej. Prowadzimy blog, gdzie zamieszczamy istotne dla nas wydarze-nia czy udzielamy porad innym ho-dowcom. W taki sposób nawiązaliśmy 90 proc. naszych kontaktów w zakresie sprzedaży oraz pozostałej działalności – mówi Bartosz Woźniak.– Ponadto staramy się wykorzystać położenie naszego gospodarstwa. Blis-kość granicy, w zestawieniu ze swo-bodnym przepływem ludzi i towarów sprawia, że mamy wielu kontrahentów po stronie niemieckiej. Fakt, że jesteśmy członkami Unii pozwala naszym za-chodnim sąsiadom na bezproblemo- we wizyty w naszym gospodarstwie. Nam także jest dużo łatwiej załatwiać wszelkie formalności związane z odpra- wami celnymi i dokumentacją wetery-naryjną – dodaje Andrzej Woźniak.

RADy DlA nAŚlADOWcóWCo warto wiedzieć zanim zdecydu-jemy się na biznes typu BioGospodar-stwo? Najważniejsze jest rozpoznanie rynku. Obecnie w Polsce najostrzej-sza konkurencja w tym segmencie występuje wśród hodowców danieli.Warto zastanowić się nad hodowlą wielu gatunków zwierząt dzięki, którym możliwe będzie otwieranie się na nowe kierunki rozwoju. Nastawiając się na monokulturę ryzykujemy, że w czasach braku koniunktury na nasze zwierzęta będzie ciężko przetrwać na rynku.Niezmiernie ważna jest też fachowa wiedza. Niektóre ze zwierząt, jak da-niele, nie nastręczają hodowcom więk-szych problemów, pod warunkiem odpowiedniego przygotowania fermy (ogrodzeń, kwater i urządzeń) i zabez-pieczenia bazy paszowej. Inne gatunki, jak muflony, dzikie króliki, o reniferach nie wspominając, są bardziej wyma-gające i niewprawny hodowca może po-nieść straty z tytułu np. chorób zwierząt lub nieefektywnego ich rozmnażania.Warto też zwrócić uwagę, czy na dany gatunek nie są wymagane specjalne zezwolenia, których uzyskanie wiąże się z uciążliwymi procedurami i spełnie-niem skomplikowanych warunków.

łukasz Bielak

Czytaj też: Polska moda na ekogospodarstwa, str. 62-63

Źród

ło B

iogo

spod

arst

wo

Page 58: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes | Biomasa

58 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Nowe szanse dla rolnictwa energetycznego

GreenWood Resources to firma, która zakłada plantacje drzew energetycz-nych w Ameryce Północnej (USA i Kanada). Tylko w Stanach Zjednoczo-nych ma plantacje o powierzchni 14 tys. ha. Ponadto w Ameryce Południowej (Chile) i Azji (Chiny). Inwestuje w nie dziesiątki milionów dolarów.Teraz za sprawą umowy z koncernem papierniczym International Paper weszła do Polski i będzie to jej pierwszy projekt w Europie. Dzięki powyższej umowie, w ciągu trzech najbliższych lat na Pomorzu mają powstać plan-tacje szybkorosnących gatunków to-poli o łącznej powierzchni 10 tys. hek-tarów (GreenWood Resources chce dzierżawić ziemię od miejscowych rolników). Pochodzące z nich drewno posłuży koncernowi International Paper, który ma dużą fabrykę w Kwidzyniu, jako podstawowe paliwo do kogenera-cyjnych kotłów energetycznych. Jeśli przedsięwzięcie się powie- dzie, będzie to prawdziwy przełom w agroenergetyce w naszym kraju. W Polsce można by bowiem przezna-czyć na uprawę roślin energetycznych

ukierunkowanych na biomasę nawet milion hektarów gruntu. Tymczasem dziś plantacje tych roślin w naszym kraju zajmują 100 razy mniejszy areał – tylko około 10 tys. ha, z czego ponad 7 tys. ha przypada na uprawy wierzby ener-getycznej, czyli dokładnie tyle, ile chce zasadzić u nas GreenWood Resuorces.

ZielOne ceRtyfiKAtyZA BiOMASęPierwsze plantacje roślin energetycz-nych w Polsce zaczęły powstawać kilkanaście lat temu. Ale wtedy ich właścicielom szło jak po grudzie. Na początku nasi rolnicy nastawili się głównie na uprawę wierzby, ale robili to na ogół na dość małą skalę, a elek-trownie nie chciały wówczas kupować wierzbowego drewna w małych iloś-ciach i nieprzetworzonego.Wszystko miało zmienić się z chwilą wejścia Polski do UE, co pociągnęło za sobą wprowadzenie w naszym kra- ju prawno-finansowych mechanizmów, mających przede wszystkim ograniczyć emisję dwutlenku węgla i wesprzeć roz-wój energetyki odnawialnej.

Obowiązkowe w UE ograniczanie emisji CO2 sprawia, że elektrownie i ciepłow- nie węglowe, nie chcąc narażać się na bardzo wysokie koszty zakupu praw do emitowania CO2, muszą rozglądać się za bardziej ekologicznym surow- cem. Biomasa, jako odnawialne źródło energii, w dodatku zaliczana do tzw. surowców zeroemisyjnych (rośliny ener-getyczne rosnąc wchłaniają taką samą ilość CO2, jaka później wydziela się przy ich spalaniu) idealnie się do tego nadaje. Tym bardziej, że wykorzystując ją można dużo zarobić na sprzedaży tzw. zielonych certyfikatów, przyzna-wanych firmom produkującym prąd ze źródeł odnawialnych.Z tych powodów elektrownie węglowe na masową skalę zaczęły dorzucać do swoich kotłów właśnie biomasę (nazywa się to współspalaniem). Pro-dukowanie z niej energii stało się u nas tak opłacalne, że wiele firm energetycz-nych w Polsce zaczęło nawet budować nowe kotły, których jedynym paliwem miała być biomasa. U nas postawił na to m.in. francuski koncern GDF Suez (należy do niego elektrownia

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Do Polski weszła właÊnie amerykaƒska spółka GreenWood Resources (GWR), Êwiatowy potentat w agroenergetyce, która podpisała umow´ z koncernem International Paper. Na jej mocy na Pomorzu ma powstaç najwi´ksze w Europie skupisko plantacji drzew energetycznych

Page 59: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes | Biomasa

59 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

w Połańcu), PGE, Energa czy Dalkia, która ma w naszym kraju kilka wielkich elektrociepłowni.Firmy energetyczne, działające w Pol-sce, skupują dziś gigantyczne ilości biomasy i nie ma żadnego problemu z jej zbytem. Tylko duże polskie elek-trownie i elektrociepłownie (czyli tzw. energetyka zawodowa) zużyły jej w zeszłym roku aż 5,2 mln ton. W do- datku dobrze za nią płacą – w zeszłym roku średnio prawie 200 zł za tonę świeżo ściętej wierzby, a jeszcze więcej za wierzbę podsuszoną czy np. za miskantusa. Cena zależy w dużej mierze od tego, jak sucha jest dostar-czana biomasa, bo to przekłada się na jej wartość energetyczną.To oznacza, że z jednego hektara plan-tacji roślin energetycznych, z którego roczny plon dochodzi do 20 ton, można mieć przychód w skali roku w wysokości 4 tys. zł i więcej. W przy-padku plantacji 100-hektarowej daje to 400 tys. zł. I to przy niewielkich kosz-tach uprawiania tych roślin.

RyZyKO nieStABilneGO PrAWAMimo tych korzyści plantacji ener-getycznych przybywało u nas dotąd bardzo powoli. Przyczyniał się do tego fakt, że niektórzy plantatorzy rezyg-nowali z tej działalności, bo popełnili przy zakładaniu upraw poważne błędy, które czyniły je nieopłacalnymi. Dla- czego? Istotną barierą były i wciąż są wysokie koszty założenia plantacji. W przypadku wierzby to 7,5-8 tys. zł na hektar, a miskantusa – aż 18-20 tys. zł. Na dodatek bardzo drogie są maszyny do ich zbioru.To dlatego, jak twierdzi Ryszard Ga-jewski, prezes Polskiej Izby Biomasy i właściciel plantacji wierzby energe-tycznej, by ten biznes się opłacał, trzeba obsadzić roślinami ener-getycznymi co najmniej 50 hektarów. Ale wówczas w grę wchodzą już poważne inwestycje.W Polsce zniechęcają do nich niesta-bilne przepisy związane ze wspiera-niem energetyki odnawialnej. Kiedyś można było u nas dostać państwowe dotacje na założenie plantacji roślin energetycznych. Wycofano je jednak tak szybko, że zdążyli z nich skorzystać bardzo nieliczni. Potem przyznawano coroczne dopłaty do samych upraw

(45 euro za hektar). W 2009 r. dopłaty te zostały zniesione. W grudniu zeszłego roku pojawił się z kolei projekt ustawy o odnawialnych źródłach energii, któ-rego autorem jest ministerstwo gos- podarki. Zakłada on ograniczenie dopłat dla tych elektrowni i elektro-ciepłowni, które produkują energię odnawialną za pomocą współspalania (czyli dorzucania do węglowych kotłów biomasy). Gdyby ten projekt został uchwalony w proponowanym kształcie, popyt na biomasę mógłby na jakiś czas znacząco spaść; konkret-nie do momentu uruchomienia budo-wanych czy planowanych do budowy kotłów biomasowych. Ryszard Gajewski wskazuje, że właś-nie ten brak stabilności, wynikający z wciąż zmieniających się przepisów, najbardziej utrudnia rozwój branży.– Gdybyśmy wiedzieli, jak w przyszłości będzie wyglądało państwowe wspar-cie dla tego sektora, gdyby była w tej materii ciągłość i stabilność, plantacji przybywałoby dużo szybciej – mówi prezes Gajewski. W obecnych warun-kach ludzie zainteresowani wejściem w tę branżę boją się podejmowania decyzji i wstrzymują się z inwestyc-jami. Ostatnio to się nasiliło, w związ-ku z ogłoszonym projektem ustawy o odnawialnych źródłach energii.

MAłe KOtłyZAMiASt WSPółSPAlAniANie oznacza to jednak, że rol-nicy energetyczni są zwolennikami współspalania. Im też nie podoba się ta kontrowersyjna (m.in. przez swą bardzo niską wydajność) metoda produkcji zielonej energii. W praktyce prowadzi ona bowiem do tego, że biomasę wozi się po całej Polsce, na duże odległości lub ściąga z zagranicy. Nawet z tak dalekich i egzotycznych

krajów jak Indonezja. Tymczasem ten surowiec, jak wskazują eksperci, pow-inien być zużywany na miejscu, loka-lnie, w pobliżu upraw. Transportowanie go na duże odległości sprawia, że tra-ci swą „ekologiczność”. Dlatego rolni- cy woleliby, żeby zamiast współspa- lania powstawały, rozrzucone po ca-łej Polsce, dziesiątki małych kogene-racyjnych kotłów energetycznych na biomasę. Spalających ją dużo efek-tywniej niż kotły węglowe podczas współspalania. Sęk w tym, że na razie państwo oferuje zbyt mało skutecz-nych zachęt, żeby tego typu kotły zaczęto budować na masową skalę.Do rozwoju takiej rozproszonej ener-getyki zachęcać miały rozwiązania za-warte w projekcie ustawy o odnawial-nych źródłach energii. Niestety, ten projekt, zdaniem wielu ekspertów, jest nienadającym się do wykorzystania bublem prawnym. Według nich trzeba go pisać od nowa. Zanosi się więc na powtórkę z ustawy o efektywności energetycznej, która przez nieudolność i ślamazarność ministerstwa gospo-darki nie mogła ujrzeć światła dzien-nego przez kilka lat. Szkoda byłoby, gdyby ten scenariusz się ziścił, bo według Europejskiej Agencji Środowiska (EAŚ), Polska ma największy w całej UE potencjał w dziedzinie rolnictwa energetycznego. Głównie dzięki dużym zasobom ziemi rolnej. Polska ma ich – obok Niemiec i Francji – najwięcej w Unii Europejskiej.Na dodatek mamy kilka milionów hektarów nieużytków, odłogów i tak słabych gruntów rolnych, że uprawia-nie na nich roślin służących jako żywność nie opłaca się. Kalkulowałoby się za to posadzić na nich rośliny ener- getyczne, które można by nie tylko spalać w kotłach kogeneracyjnych, ale także – przynajmniej niektóre z nich – przerabiać na biogaz. A nim z kolei, po uzdatnieniu, ogrzewać domy, za- silać kuchenki gazowe lub stosować go jako paliwo samochodowe. Wed- ług prof. Jana Popczyka z Politech- niki Śląskiej, jednego z najlepszych ekspertów w dziedzinie energety-ki, Polska jest w stanie – głównie za sprawą agroenergetyki – produ-kować tyle biogazu, że mogłaby przestać importować gaz z Rosji.

jak

Głównie dzi´ki du˝ym zasobom ziemi rolnej, w tym nieu˝ytków, Polska ma najwi´kszy w całej UE potencjał w dziedzinie rolnictwa energetycznego.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 60: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes

60 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Bez pszczół umrzemy z głodu

W Stanach Zjednoczonych i niektó-rych krajach zachodniej Europy od pa-ru lat pszczoły giną na niespotykaną wcześniej skalę. W Polsce pod tym względem także jest niewesoło, cze-go przejawem był pierwszy w na-szym kraju uliczny protest pszczela- rzy, do którego doszło 15 marca, w Warszawie.Albert Einstein, jeden z najwybitniej-szych uczonych w historii ludzkości, powiedział: „Jeśli pszczoły wyginą, ludzie podzielą ich los w ciągu czterech lat". Słynny fizyk zbytnio nie przesadził. Aż 80 proc. roślin to tzw. rośliny owadopylne (pozostałe są zapylane przy pomocy wiatru), a bez zapylenia nie będą one owocować, a więc i wydawać nasion. Bez na-sion wymrą. Tymczasem pszczoły są jednymi z najważniejszych owadów zapylających rośliny. Niestety, od lat mają się one coraz gorzej.

cORAZ WyŻSZAŚMieRtelnOŚćWedług prof. Jerzego Wilde, szefa katedry pszczelnictwa na olsztyńskim Uniwersytecie Warmińsko-Mazurskim, w Polsce ginie co roku 15-20 proc. wszystkich pszczół. Według więk-szości polskich naukowców, głównie przez tzw. warrozę (chorobę pszczół, wywoływaną przez groźnego pa-sożyta o łacińskiej nazwie Varroa destructor).Na szczęście, takie straty nie zagrażają jeszcze naszym pszczołom wymar-ciem. Są one w stanie przy takim po-ziomie śmiertelności odbudowywać swą populację. Dużo gorsza sytuacja jest w Stanach Zjednoczonych i w nie- których krajach zachodniej Europy, gdzie od paru lat ginie nawet 35 proc. pszczół rocznie. Przyczynia się do tego walnie tajemnicze zjawisko zwane CCD (skrót od angielskich słów colony collapse disorder). Polega ono na tym, że pszczoły opuszczają ule i już do nich nie wracają. Giną z dala od uli, bo w ich okolicy pszczelarze nie

znajdują martwych uciekinierów. Przy-czyny tego zjawiska nie są na razie do końca wyjaśnione.Na temat przyczyn masowego wymie-rania pszczół od paru lat toczą się zażarte spory. Wielu pszczelarzy, ekolodzy i część naukowców uważa, że pszczoły są barometrem czystości środowiska i dlatego masowo chorują i giną. Z podobnych powodów, co iglaste lasy, które osłabione przez kwaśne deszcze, zanieczyszczenie powietrza są dużo mniej odporne i bardziej narażone na choroby oraz ataki szkodników. Innymi słowy, cho-roby trapiące pszczoły mają swą przyczynę w zatruciu i degradacji środowiska, coraz większej chemizacji rolnictwa i w masowym stosowaniu toksycznych środków ochrony roślin, które szkodzą pszczołom.To stanowisko w dużej mierze podzie-la szef Polskiego Związku Pszczelarst-wa, Stanisław Sabat, który przyczy-ny masowego wymierania pszczół upatruje właśnie w stosowaniu w rol- nictwie na coraz większą skalę che-micznych środków ochrony roślin. Chodzi m.in. o to, że gdy spryska się nimi pole, preparaty te przestają bezpośrednio zagrażać ludziom, zwie- rzętom czy owadom dopiero po ja-kimś czasie, np. po pięciu dniach. Pszczoły o tym nie wiedzą i zapylając dopiero co opryskane rośliny, trują się. Sytuację pogarsza fakt, że wie-lu rolników nie przestrzega ściśle wszystkich procedur bezpieczeństwa związanych ze stosowaniem środków ochrony roślin.

ŚMieRciOnOŚnePeStycyDyPolscy pszczelarze wskazują, że naj-więcej pszczół ginie tam, gdzie sto-suje się najwięcej pestycydów, czyli w Stanach Zjednoczonych i Europie Zachodniej. Dodają, że w Polsce nie jest jeszcze tak źle, bo wciąż używamy dużo mniej chemicznych środków ochrony roślin niż na Zachodzie. Ale

od wejścia naszego kraju do UE sto-sujemy ich coraz więcej, bo polscy rol-nicy muszą konkurować o rynek (także krajowy) z zachodnioeuropejskimi, którzy mają większe i nowocześ-niejsze gospodarstwa, a dzięki uży-waniu ogromnych ilości środków ochrony roślin osiągają wyższe plony. Pszczelarze, ekolodzy i część nau-kowców twierdzi, że pszczołom naj-bardziej szkodzą insektycydy z grupy tzw. neonikotynoidów, wchodzących w skład popularnych chemicznych środków owadobójczych. Są one stosowane do zaprawiania nasion (zabieg polega na pokrywaniu nasion środkami chemicznymi chroniącymi je w okresie kiełkowania przed szkod-nikami) oraz do oprysków. Perfidia ich działania polega na tym, że nie zabijają one pszczół bezpośrednio. Ale porażają ich centralny układ ner-wowy, osłabiają odporność na cho- roby, wywołują zaburzenia w zacho-wywaniu się, motoryce, pamięci, w zdolnościach nawigacyjnych, a więc i w orientacji przestrzennej. To zaś może powodować, że np. pszczoły wylatując z ula, już do niego nie wracają. Bo nie umieją do niego trafić.Jeden z neonikotynoidów, imidachlo-pryd, negatywnie wpływa na tę część mózgu pszczół, która odpowiada za pamięć, co utrudnia tym owa-dom zapamiętywanie i uczenie się. Z tych powodów imidachlopryd został zakazany we Włoszech. Stosowania niektórych pestycydów ze względu na ich zagrożenie dla pszczół zaka-zuje się już także w innych krajach, m.in. we Francji.

PSZcZelA SłABOŚćDO eKOuPRAWWarto w tym miejscu przytoczyć niedawno ogłoszone wyniki badań szwedzkich naukowców z renomo- wanego uniwersytetu w Lund. Wynika z nich bowiem, że owady, w tym pszczoły, wolą zapylać eko-logiczne truskawki niż te uprawiane

Pszczelarze ˝àdajà zakazu stosowania niektórych pestycydów, GMO oraz zwi´kszenia pomocy finansowej dla pszczelarstwa ze strony paƒstwa. W Êwiecie bez pszczół nie da si´ wyprodukowaç tyle ˝ywnoÊci, by wystarczyło jej dla wszystkich

Page 61: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes

61 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

na nawozach i opryskiwane pestycy-dami. Wolą, bo według tych badań na ekologicznych uprawach truskawek owady zapylały dużo większy odsetek kwiatów (45 proc.) niż na konwen-cjonalnych plantacjach (tylko 17 proc.), gdzie były używane chemiczne środ-ki ochrony roślin. Tak, jakby czuły, że na spryskanych nimi kwiatach lepiej nie siadać. Trzeba też wspomnieć, że zdaniem wie-lu pszczelarzy, ekologów, ale i części naukowców do przyczyn masowego wymierania pszczół mogą przyczyniać się też inne zjawiska towarzyszące współczesnemu rolnictwu w krajach rozwiniętych. Na przykład zmniejsza-nie bioróżnorodności terenów rolnych (wiąże się to m.in. ze zwiększaniem powierzchni plantacji obsianych jedną rośliną), przez co pszczoły nie mają w wielu miejscach wystarczającej ilości pokarmu, czyli pyłku kwiatowego.Coraz częściej pada też argument, że pszczołom szkodzą rośliny mody-fikowane genetycznie (GMO). Wielu uczonych podważa jednak ten argu-ment, twierdząc, że nie ma na to do- wodów. Pszczelarze replikują, że wed-ług badań tzw. niezależnych naukow-ców takie dowody już istnieją.Tak czy owak, właściciele pasiek przy-łączają się do sojuszu przeciwników GMO, co było widać na ich transpa-rentach podczas marcowego uliczne-go protestu pszczelarzy w Warszawie.

Jego uczestnicy przedstawili petycję, wystosowaną m.in. do prezydenta Komorowskiego i premiera Tuska, w której domagają się zdecydowanych działań na rzecz ratowania pszczół, np. wprowadzenia zakazu stosowa-nia szkodzących im chemicznych środków ochrony roślin.

PROGRAM KOntROlichORóBAutorzy petycji twierdzą, że w latach 70. w Polsce było 2 mln rodzin pszcze- lich (czyli zamieszkałych przez pszczoły uli), a dziś jest ich tylko około 800 tysięcy.Te dane podważa minister rolnictwa Marek Sawicki, powołując się na statys- tyki wynikające z informacji Polskiego Związku Pszczelarskiego i rejestrów powiatowych lekarzy weterynarii. We-dług nich liczba rodzin pszczelich w Polsce od 2003 r. powoli, ale sys-tematycznie rośnie: w 2003 r. wynosiła ona 949 tys., w 2006 r. już 1 091 tys., w 2009 r. – 1 123 tys., w 2010 r. – 1 126 tys., a w 2011 r. – 1 247 tys.– To oznacza, że u nas z pszczołami nie jest jeszcze tak źle, jak alarmują nie- którzy pszczelarze, a nasze środowisko naturalne wciąż jest w dość dobrym stanie – przekonuje minister Sawicki i przytacza jeszcze jeden argument. Otóż Polska wciąż należy do naj-większych wytwórców miodu w Unii Europejskiej, ze średnią roczną

produkcją w wysokości 16 tys. ton (w 2011 r. sięgnęła ona rekordowego poziomu 23,5 tys. ton). Do 20 proc. tej produkcji wysyłamy na eksport. W naszym kraju jest aż około 45 ty-sięcy pszczelarzy. Jednak wielu z nich nie podziela optymizmu ministra Sa-wickiego i nie ustaje w alarmowaniu, że polskiemu pszczelarstwu grozi zagłada. Żądają nie tylko zakazania niektórych pestycydów, GMO, ale także zwiększenia pomocy finansowej dla pszczelarstwa ze strony państwa. Rząd tych postulatów nie odrzuca. Część z nich uwzględnił w tworzonej właśnie ustawie o środkach ochrony roślin czy w decyzjach związanych z GMO. Główny Inspektorat Wetery-narii i ministerstwo rolnictwa przygo-towali pilotażowy program kontroli chorób pszczół, który został przekaza-ny do akceptacji Komisji Europejskiej. Ma być on wdrażany od przyszłego roku na Lubelszczyźnie. Czy to wszystko wystarczy, żeby uspokoić polskich pszczelarzy? Wydaje się, że nie. W Polsce przy-bywa zdeklarowanych przeciwników chemizacji rolnictwa i GMO, także wśród pszczelarzy, chlubiących się „ekologicznością” swych produk-tów. Nic więc dziwnego, że publiczna dyskusja na ten temat robi się coraz gorętsza.

julian Kamiński

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 62: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes | Rolnictwo

62 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Polska moda na gospodarstwa ekologiczne

Raport „The World of Organic Agri-culture 2012”, ogłoszony na tegorocz-nych Targach BioFach w Norymberdze sporządzono na bazie danych z dwóch europejskich organizacji zajmują- cych się rolnictwem ekologicznym - IFOAM i FIBL, na podstawie statystyki za 2010 rok. Według niego w tym- że roku w Polsce przybyło 155 tys. hektarów ziemi uprawnej, objętej certyfikacją rolnictwa ekologicznego. Pod tym względem na całym świecie wyprzedziła nas tylko Francja (tam areał ekogospodarstw wzrósł w 2010 r. o 168 tys. ha), a tuż za nami uplasowała się Hiszpania (wzrost o 126 tys. ha). Aktualnie Polska jest na drugim miejs-cu na świecie pod względem wzrostu powierzchni gospodarstw ekologicz- nych. W latach 2008-2011 liczba ekogospodarstw w Polsce podwoi- ła się. Dziś mamy ich już 23 tysiące, a ich łączna powierzchnia to 574 tys. hektarów.

DyStAnS DO ŚWiAtOWychliDeRóWZ drugiej jednak strony trzeba po-wiedzieć, że jeszcze daleko nam do li- derów rolnictwa ekologicznego w Eu- ropie, gdzie ten segment produkcji rolnej rozwija się obecnie najszybciej na świecie. Wciąż światowymi liderami w ekorolnictwie są państwa spoza

Starego Kontynentu: Australia, Argen-tyna, Stany Zjednoczone i… Chiny. Według powyżej przywoływanego raportu, pod względem wielkości areału ekogospodarstw w Europie wyprzedzają nas wciąż Francja, Włochy, Wielka Brytania, Hiszpania i Niemcy.Europejskim liderem w tej kategorii są Hiszpanie (1,5 mln ha), Włosi (1,1 mln ha) i Niemcy (1 mln ha). Przypomnijmy, że w Polsce to 574 tys. ha (według danych za 2011 r.)Daleko nam jeszcze do europejskiej czołówki także pod względem udziału powierzchni gospodarstw ekologicz- nych w całości użytków rolnych. W 2010 r. wynosił on w Polsce 3,4 proc., podczas gdy w Austrii aż 19,7 proc., w Szwecji – 14,1 proc., Estonii – 12,5 proc., w Szwajcarii – 11,4 proc., w Czechach – 10,5 proc., na Łotwie – 9,4 proc., na Słowacji – 9 proc., a we Włoszech – 8,7 proc.Wiele jednak wskazuje, że Polsce uda się w najbliższych latach dogonić europejską czołówkę w tej dziedzinie. Może tak się stać z kilku względów. Najważniejsze jest to, że mamy sprzy-jające warunki: jedne z najmniej ska-żonych gleb rolnych w Europie, dużą powierzchnię użytków rolnych (pod tym względem jesteśmy w UE w pierw- szej trójce, obok Francji i Niemiec)

oraz niższe niż w Europie Zachodniej ceny gruntów i koszty produkcji. Dzięki temu nasze rolnictwo ekologiczne jest bardzo konkurencyjne w konfrontacji z zachodnioeuropejskim.Już dziś bardzo duża część produko- wanej w naszym kraju żywności eko-logicznej jest eksportowana na rynki za-chodnie. Dla przykładu: w firmie Sym-bio, która jest jednym z największych wytwórców ekożywności w Polsce z roczną produkcją 2 tys. ton, eksport stanowi ponad połowę sprzedaży (w czwartym kwartale zeszłego roku sięgnął 68 proc.).

SąSieDZtWOAtRAKcyjnych RynKóWRozwojowi ekorolnictwa w Polsce sprzyjać też będzie właśnie bliskość rynków zachodnioeuropejskich, szcze-gólnie niemieckiego, bo mieszkańcy tych krajów już dziś kupują naprawdę dużo żywności ekologicznej. Według raportu „The Wolrd of Organic Ag-riculture 2012” wartość sprzedaży ekologicznych produktów żywnościo- wych w Niemczech wyniosła w 2010 r. 6 mld euro (w tej branży to drugi pod względem wielkości rynek na świecie), we Francji – 3,4 mld euro, w Wielkiej Brytanii – 2 mld euro, we Włoszech – 1,55 mld, w Hiszpanii – 900 mln, a w Szwecji 804 mln.Polska wydaje się w tym gronie Kop-ciuszkiem, bo u nas sprzedaż eko-żywności sięgnęła w tym okresie je-dynie 59 mln euro. Czyli wielokrotnie mniej niż w wielu dużo mniejszych i mniej ludnych od nas krajach – w Szwajcarii było to aż 1,18 mld euro, w Austrii - 986 mln euro, w Danii – 791 milionów, w Holandii – 657 mln, a w Belgii – 421 mln. Wynika to z dwóch przyczyn. Po pierwsze za- chodnioeuropejscy konsumenci zara- biają dużo więcej od polskich, dzięki czemu dużo większy niż u nas odsetek klientów może pozwolić sobie na ku- powanie żywności ekologicznej, któ- ra jest droższa od konwencjonalnej. Po drugie tamtejsi konsumenci są bardziej uświadomieni ekologicznie

W ciàgu ostatnich trzech lat podwoiła si´ liczba ekogospodarstw w Polsce. DziÊ ekologiczne uprawy zajmujà u nas ponad pół miliona hektarów

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 63: Ekologia i Rynek nr 2

Agrobiznes | Rolnictwo

63 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

od naszych, wciąż częściej niż my stawiają na zdrowy styl życia, w który wpisuje się spożywanie zdrowej żywności (za którą ta ekologiczna, oczywiście, uchodzi).

POlSKi RyneK DOjRZeWATo jednak szybko się zmienia, bo Pol-ska zamożnieje, a Polacy są coraz le- piej wykształceni i coraz bardziej świa- domi ekologicznie. Znajduje to odzwier- ciedlenie także w krajowym rynku żyw- ności ekologicznej, który rośnie u nas po kilkadziesiąt procent rocznie. Wed- ług firmy badawczej Inquiry sprze- daż ekologicznych produktów żywno- ściowych w Polsce wzrosła w zeszłym roku o 25 proc. Mogłaby rosnąć szyb- ciej, gdyby nie fakt, że polskie sklepy z ekożywnością stosują często bardzo wysokie, dochodzące do 100 proc. marże. Duża część ich oferty to dro-gie, importowane towary (wydaje się, że właściciele tych sklepów zakłada- ją, iż ich klient to konsument zamoż- niejszy, mniej wrażliwy na ceny), co z kolei znacząco zmniejsza popyt na sprzedawane tam produkty.Jednak zdaniem Agnieszki Saternus, dyrektora zarządzającego spółki My-Ecolife, specjalizującej się w organi-zacji sprzedaży żywności ekologicznej, ceny tych produktów oraz nakłada- ne marże będą u nas spadać. M.in. za sprawą rosnącej konkurencji w ich sprzedaży. Z jednej strony jest coraz więcej sklepów internetowych, oferujących ekożywność, tańszych oczywiście od tradycyjnych. A z dru-giej, rolnicy i przetwórnie ekologiczne (których też jest już u nas dużo, bo – według danych Inspekcji Jakości Han-dlowej Artykułów Rolno-Spożywczych – aż 267) coraz częściej decydują się na bezpośrednią sprzedaż, wyku-pując np. stoiska na bazarkach z eko- żywnością, których jest w polskich miastach coraz więcej. Cieszą się one zwykle dużą popularnością, bo ceny na tych bazarkach są na ogół dużo niższe niż w sklepach ekologicz-nych. Poza tym dla klientów ma duże znaczenie, że kupują bezpośrednio od producentów, że mogą z nimi porozmawiać, zapytać o różne rzeczy, nawiązać z nimi znajomość. Rynkowi żywności ekologicznej sprzy-jać będą w Polsce jeszcze dwa czyn-niki. To, że można już u nas na tym

biznesie przyzwoicie zarabiać, że jest w tej branży coraz więcej ludzi, którzy odnieśli spektakularny suk-ces zawodowy i finansowy. Dobrym tego przykładem jest rodzinna firma BioBabalscy z kujawsko-pomorskie-go, wytwarzająca m.in. ekologiczny makaron. W pierwszym roku swej działalności sprzedała tonę pro-duktów, a dziś dochodzi do 500 ton rocznie. Mogłaby dalej zwiększać ten poziom, bo dobrze radzi sobie na rynku, ale jej właściciele postano-wili, że poprzestaną na takiej wielkoś- ci produkcji. – Postawienie na większą, masową skalę groziłoby tym, że stracilibyśmy kontrolę nad niektórymi procesami – mówi Mieczysław Babalski, szef firmy BioBabalscy, która oprócz przetwór- ni ma także własne gospodarstwo ekologiczne.

Drugim sprzyjającym rozwojowi tej branży czynnikiem jest to, że rolnik ekologiczny nie musi stosować na-wozów sztucznych i chemicznych środków ochrony roślin. Te drugie są dziś bardzo drogie i dalej drożeją, drastycznie obniżając zyski konwen-cjonalnych gospodarstw.

nieBeZPiecZny efeKtSuBSyDióWIstnieje też jednak jedno bardzo poważne zagrożenie. Wynikające z te- go, że dziś rolnicy ekologiczni w UE, oprócz zwykłych dopłat unijnych dla właścicieli gospodarstw, dostają jeszcze tzw. subsydia rolno-środowis-kowe za przyjazne przyrodzie metody uprawy i hodowli. Subsydia – w po- łączeniu z unijnymi dopłatami dla rol-ników - są na tyle duże, że wiele osób

(w tym gronie często są mieszkańcy miast) tylko dla tych dotacji zakłada gospodarstwa ekologiczne lub przez- nacza część ziemi na produkcję ekologiczną.Niestety, w wielu przypadkach można mówić o fikcji tej działalności, o rolni-kach ekologicznych tylko na papierze.– Duża część gospodarstw ekolo-gicznych w Polsce produkuje jedynie trawę – mówi Mieczysław Babalski. Co ma na myśli? Że te gospodarst-wa mają jedynie łąki i pastwiska, a jednocześnie właściciele nie hodują zwierząt, które mogliby tam wypasać. Potwierdzeniem tych słów są dane Inspekcji Jakości Hand-lowej Artykułów Rolno-Spożywczych, monitorującej w Polsce gospodar-stwa ekologiczne. Według tych statystyk w 2010 r. łąki i pastwiska stanowiły aż 42,3 proc. areału pol-skich ekogospodarstw (w 2009 r. jeszcze więcej, bo 46,1 proc.). Po- nadto najwięcej rolników ekologicz-nych w naszym kraju jest w zacho-dniopomorskiem i warmińsko-ma-zurskiem, czyli na terenach, gdzie do 1989 r. było bardzo dużo PGR-ów. Po ich likwidacji te ziemie kupują bądź dzierżawią często osoby, które nie zajmowały się wcześniej rolnict-wem. W wielu przypadkach traktują to jako swego rodzaju lokatę kapita-łu, innych kusi możliwość przejścia z ZUS-u do dużo tańszego KRUS-u (tak jest np. w przypadku taksówkarzy, prowadzących działalność na własny rachunek). A po wejściu Polski do UE niektórych zachęciły też unijne dopłaty dla rolników - za zalesianie gruntów rol-nych czy za produkcję ekologiczną. Reforma unijnej Wspólnej Polityki Rol- nej, która ma być wdrażana od począt-ku 2014 r., może te zjawiska utrwalić. Jednym z założeń projektu tej reformy jest bowiem to, że tylko ci rolnicy, którzy będą „zazieleniać” swe gospo-darstwa, zmieniać je na bardziej przy- jazne środowisku, dostaną pełne unij- ne dopłaty, pozostali jedynie 70 proc. Na dodatek mają być utrzymane obecne subsydia rolno-środowiskowe dla rolników ekologicznych. To grozi nam tym, że rolników ekologicznych na papierze możemy mieć jeszcze więcej niż dziś.

jerzy Kwiatkowski

Dzi´ki ni˝szym ni˝ w Europie Zachodniej cenom gruntów i kosztów produkcji, nasze rolnictwo ekologiczne jest bardzo konkurencyjne i rozwija si´ wyjàtkowo dynamicznie.

Page 64: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

64 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Przeżywający trudny okres japoński przemysł motoryzacyjny (rok 2011 –trzęsienie ziemi, tsunami) zanoto- wał w lutym znakomite wyniki sprze-daży samochodów ekologicznych. Ich sprzedaż rok do roku wzrosła o 33 proc., a tzw. mini samochodów o 25 procent.

RZąDOWe DOtAcjeTak dobre wyniki sprzedaży producen-ci aut zawdzięczają rządowym dotac- jom. Do zakupu nowego ekologiczne-go samochodu rząd Japonii dopłaca 100 tys. jenów czyli ok. 3,9 tys. zł.Cały program wsparcia przemysłu motoryzacyjnego i sprzedaży samo-chodów ekologicznych wygaśnie po wykorzystaniu wszystkich środków z puli 300 mld jenów. Analitycy tłumaczą tak duży wzrost sprzedaży w lutym obawą japońskich konsumen- tów przed wyczerpaniem tych środków.– Limit dotacji powinien wystarczyć do września. Mimo to ludzie uważają, że lepiej skorzystać wcześniej niż później – powiedział BBC Kurt Sanger, analityk Deutsche Banku.

- Spodziewamy się bardzo silnych wzrostów sprzedaży, aż do września, a następnie dużej korekty wyników producentów aut – dodał Sanger.Wyniki przemysłu motoryzacyjne- go w Japonii byłyby znacznie lep- sze, gdyby nie mocna pozycja japońskiej waluty. Tylko od kwietnia do października 2011 r. jen umoc-nił się względem dolara o 11 proc., a w ciągu ostatnich trzech lat, aż o 15 procent.

jAPOńSKie PlAGiSłabe tempo rozwoju japońskiej motoryzacji, a co za tym idzie słaba kondycja gospodarki Japonii do-datkowo obciąża splot nieszczęśli-wych wydarzeń, takich jak tsunami i jego konsekwencje dla energetyki jądrowej.Problemem stały się bardzo wysokie ceny energii po zniszczeniu elek-trowni jądrowej w Fukushimie. Kosz-ty produkcji w zakładach motoryza-cyjnych zlokalizowanych na wyspach znacząco wzrosły. Toyota ma z te- go powodu szczególne trudności, bo w Japonii powstaje aż 38 proc. wszystkich samochodów tej mar- ki. W przypadku Hondy i Nissana to zaledwie 25 proc.Także zakłady poza granicami mia-ły problemy. Największa fabryka Hondy w Tajlandii została zalana przez powódź. Aż 1055 samocho-dów zostało całkowicie zatopionych i przeznaczonych do złomowania. Zysk Hondy za czwarty kwartał 2011 r. spadł o 41 proc., do 47,6 mld jenów (625 mln dolarów), w porówna-niu do 81,12 mld jenów w tym samym okresie 2010 roku.Producenci japońskich samocho-dów mogą z zazdrością spoglądać na wyniki osiągane przez ame-rykańską, a przede wszystkim ko- reańską konkurencję. Hyundai za-notował w czwartym kwartale 2011 r. wzrost zysku o 38 procent.

eKOlOGicZne hityOd kilku lat trwa wyścig firm motoryza-cyjnych o miano lidera w segmencie sa-mochodów z napędem ekologicznym. Mimo różnych koncepcji ekonapędu (od napędu elektrycznego po hybrydy), liderami są koncerny Toyoty i Hondy.Japończycy postawili na technologię hybrydową, obecnie najbardziej wy-dajną. Liderami rynku została Toyota ze swoim Priusem, a także Honda z modelem Insight. Jednak do ostrej rywalizacji przystąpiły francuskie kon-cerny Peugeot i Citroen oraz konkurent zza miedzy, Hyundai.

eKODOtAcjARządowy program wsparcia produ-centów aut, a zwłaszcza jego skala mają pomóc Japonii w utrzymaniu pozycji lidera producenta samochodów ekologicznych. Z zysków wypracowa-nych w 2012 r. koncerny zamierzają sfinansować rozwój tych technologii motoryzacyjnych.Jeżeli nie dojdzie w tym regionie do kolejnych dewastujących gospo-darkę klęsk żywiołowych, to potencjał technologii, wsparty kapitałem powi-nien dać nowy impuls. Taki scenariusz prowadzi do przewrot-nego wniosku, iż Japonia, ratując swój przemysł motoryzacyjny, zrobi wielki krok w dziedzinie ochrony środowiska.

łukasz Bielak

Ekologiczne auta ratujà przemysł motoryzacyjny w Japonii

Nieoczekiwanym efektem kryzysu w przemyÊle motoryzacyjnym sà inwestycje w rozwój pojazdów z nap´dem przyjaznym dla Êrodowiska.

Nabywca ekologicznego samochodu w Japonii mo˝e liczyç na dotacj´ w wysokoÊci 100 tys. jenów, a wi´c ok. 5-10 proc. wartoÊci pojazdu

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 65: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

65 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Tanie taksówki z doładowaniem

Od 21 marca po warszawskich ulicach jeżdżą pierwsze w Polsce, w pełni elek-tryczne taksówki tzw. EKO TAXI. Czy nowa oferta trafi w gusta i potrzeby klientów w stolicy?Na starcie firma Ecocar System wy-stawiła na rynek 113 nowych tak-sówek (białych fordów mondeo) wyposażonych w ekrany dotykowe umożliwiające dostęp do internetu, telefonu, telewizji DVB-T, wideokonfe-rencji, wi-fi. Dodatkowo pasażer może wybrać sobie zapach w kabinie i ułożyć własną playlistę na czas podróży.W samochodach zamontowano także system, który informuje pasażera ile zapłaci za kurs, i o której godzinie do-jedzie na miejsce.– Naszą flotę zamierzamy szybko rozwijać. Planujemy na koniec roku osiągnąć poziom tysiąca taksówek, z czego 700 będzie miało napęd ele-ktryczny – opowiada o planach firmy na bieżący rok Magdalena Bajska, dyrektor marketingu z Green Capital City, właściciela korporacji.Samochody elektryczne, które wyje-chały na ulice Warszawy to pojazdy

w pełni ekologiczne. Ich zalety są powszechnie znane: są ciche i nie emitują gazów spalinowych. Barierą w rozwoju tego typu napędów w Pol-sce była słabo rozwinięta infrastruk-tura umożliwiająca ładowanie aku-mulatorów. W przypadku miejskich taksówek rozlokowanie infrastruktu-ry jest łatwiejsze niż budowa sieci „ładowarek” w skali makro. Zwiększa to szansę powodzenia inwestycji. Czas pokaże, czy firma znajdzie w War-szawie sposób na zapewnienie swoim pojazdom wystarczających źródeł ładowania.Dla podkreślenia ekologicznego cha- rakteru przedsięwzięcia, energia do akumulatorów jest energią zieloną, ściąganą do Warszawy z elektrowni wodnych. Przy takim modelu pozyski-wania i dystrybucji energii, firma chce osiągnąć pełną ekologiczność czyli zerową emisję CO2. Ambitne założenia ekologiczne będą zapewne dla firmy dźwignią marke-tingową, która jest istotnym elementem modelu biznesowego. Jednak spół-ka liczy, że klientów przyciągnie nie

tylko swoją nowoczesnością i eko-logicznością, ale przede wszystkim ceną. Opłata za kilometr ustalona została na 2,20 zł i jest konkurencyj- na dla stawek dużych warszawskich korporacji.Nowością na rynku jest także formu-ła ceny gwarantowanej tzn. pasa- żer od początku podróży będzie wie-dział, ile zapłaci za kurs, niezależ- nie czy samochód stanie później w korkach.Ekotaksówki to nie jedyne przyjazne środowisku inwestycje właściciela kor- poracji firmy Green Capital City. Spółka zajmuje się przekształcaniem trady-cyjnych systemów grzewczych na no-woczesne, bazujące na paliwach ta-kich jak ekologiczne produkty olejowe z grupy olei średnich i ciężkich lub gaz ziemny. W przypadku tych paliw, emis-ja szkodliwych związków chemicznych jest na znikomym poziomie, co auto-matycznie zmniejsza lub znosi opłaty związane z gospodarczym wykorzys-taniem środowiska naturalnego.

Bl

Nowe taksówki oprócz tego, ˝e zadbajà o Êrodowisko majà byç tak˝e łaskawe dla portfeli podró˝nych, zapewniajàc im przy tym wysoki komfort w czasie jazdy

Źród

ło G

reen

Cap

ital C

ity S

p. Z

o.o

.

Page 66: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

66 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

wyÊcig po paliwo przyszłoÊci

Co wygra w wyścigu o sukcesję po ropie naftowej: wodór, gaz z węgla, prąd z elektrowni termojądrowych (wy- korzystujących syntezę jąder atom-owych), biopaliwa drugiej generacji, biogaz? A może paliwa produkowane z dwutlenku węgla, w procesie sztucz-nej fotosyntezy?Kilka lat temu polskie media obiegła sensacyjna wiadomość. Polski nau-kowiec, prof. Dobiesław Nazimek z lubelskiego Uniwersytetu im. Marii Skłodowskiej-Curie, wynalazł przeło-mową w skali świata metodę produkcji paliw – wytwarzanie ich z dwutlenku węgla w procesie tzw. sztucznej foto-syntezy. Pomysł wydawał się genialny, bo CO2 mamy aż nadto, Unia Europej-ska walczy o zmniejszenie jego emisji do atmosfery, a z drugiej strony łatwo dostępne złoża ropy wyczerpują się.

eKOBenZZ unijną DOtAcjąOdkryciem prof. Nazimka zaintereso-wali się dwaj przedsiębiorcy, którzy założyli firmę Ekobenz. Miała ona do-prowadzić do stworzenia nowej tech-

nologii produkcji paliw na podstawie wynalazku lubelskiego naukowca. Uzyskała nawet na ten cel 22 mln zł do-tacji z unijnego programu Innowacyjna Gospodarka. Media zachłystywały się z zachwytu, epatowały tytułami typu: „W Lublinie powstanie polski Kuwejt”. Te oczekiwania okazały się mocno na wyrost.– Już nie współpracujemy z prof. Na-zimkiem, bo współpraca z nim okaza-ła się zbyt trudna – mówi Dariusz Taras, prezes Ekobenzu.A co z produkcją paliwa do aut z dwu- tlenku węgla?– Ta technologia jest wciąż na eta-pie prac badawczych – mówi prezes Taras. – Pracujemy nad nią jeszcze w laboratoriach, bo jej wydajność nie jest na razie satysfakcjonująca. Trudno będzie ją jednak wykorzystać w przemysłowej skali. Wizje, rozta-czane przez prof. Nazimka, okazały się zbyt optymistyczne.Przedstawiciele Ekobenzu nie chcą dziś deklarować, czy, a jeśli tak, to kie- dy, zaczną produkować paliwo z CO2. Mówią tylko, że na pewno nie

w najbliższych dwóch-trzech latach. Na razie będą wytwarzać alternatywne paliwo z nieoczyszczonego spirytusu gorzelnianego, co nie jest jednak żad-nym przełomem.

ROPA MuSi MiećAlteRnAtyWęNie znaczy to jednak, że produkcja paliwa z dwutlenku węgla to mrzon-ka. Nad tym rozwiązaniem pracuje obecnie wiele poważnych i dużych firm na świecie. Sęk w tym, że jesz-cze nie opracowały one technologii, która czyniłaby tę metodę produkcji opłacalną.To samo zresztą można powiedzieć o większości paliw alternatywnych, nad którymi ślęczą dziś setki naukowców. Pełnych optymizmu i zapału, bo ich pomysły wydają się dobrze rokować. Szczególnie, jeśli weźmie się pod uwagę fakt, że – jak mówią eksperci – czas taniej ropy skończył się. Z pros-tego powodu: popyt na ten surowiec wciąż rośnie (głównie za sprawą kra-jów rozwijających się, takich, jak Chiny czy Indie), ale nie udaje zwiększyć się

Czy paliwa alternatywne, nad którymi pracuje dziÊ wielu naukowców i firm, b´dà taƒsze ni˝ bijàce dziÊ rekordy cenowe benzyna i olej nap´dowy, produkowane z ropy? Które z nich oka˝à si´ najlepsze?

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 67: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

67 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

jego wydobycia. Ponieważ kończą się i wyczerpują łatwo dostępne złoża. Nowe są na ogół głębsze i trudniejsze, dużo droższe w eksploatacji.Międzynarodowa Agencja Energii sza-cuje, że tylko do utrzymania dzisiej-szego poziomu wydobycia ropy będą potrzebne w najbliższych latach in-westycje rzędu dziesiątków miliardów dolarów. To wszystko oznacza, że ropa na pewno nie będzie tanieć, a nawet więcej: bardzo prawdopodobny jest dalszy wzrost jej cen. Tymczasem ceny produkowanych z niej paliw już dziś biją na świecie rekordy.Co może zastąpić ropę jako podsta-wowy surowiec do produkcji paliw? Niektórzy wieszczą karierę gazowi (w tym łupkowemu), którego świat ma dziś więcej niż ropy, a do tego jest on łatwiejszy i tańszy w eksploatacji. Złoża gazu też jednak kiedyś zaczną się wyczerpywać, a cena tego surowca już dziś nie jest niska. To wszystko zachę-ca i naukowców, i wiele firm, a tak- że rządów poszczególnych państw do prac nad paliwami alternatywnymi.

WODóR WciąŻ nA cZeleNajwiększe nadzieje wiąże się od lat z wodorem, bo byłby on paliwem niewyczerpalnym. Problem w tym, że – choć są już pierwsze modele aut na wodór i powstają pierwsze stacje do ich tankowania – to wciąż są to bar-dzo drogie technologie, dużo droższe od tradycyjnych. Wodór – jako paliwo – jest bowiem dużo trudniejszy w zastoso- waniu niż paliwa ciekłe z ropy (m.in. dla-tego, że trzeba go magazynować pod bardzo dużym ciśnieniem ze wzglę- du na jego tzw. niską gęstość energii). To dlatego plan gubernatora Kalifornii, Arnolda Schwarzeneggera, by w tym stanie w ciągu 10 lat stworzyć sieć 200 stacji wodorowych, skończył się fiaskiem. Fiaskiem, bo zamiast dwustu stacji powstało ich tylko kilkanaście.Bolesna prawda brzmi tak, że ropa jest na razie zbyt tania, by prace nad upow-szechnieniem wodoru – jako paliwa – mogły zdecydowanie przyspieszyć. Z drugiej strony rośnie produkcja gazu, który będzie jeszcze przez lata tańszym zamiennikiem paliw produkowanych z ropy niż wodór.A co z innymi technologiami? Pol-ska duże nadzieje pokłada w zgazo-wywaniu węgla (można to robić pod

ziemią, dzięki czemu nie trzeba byłoby budować tradycyjnych kopalni), bo złoża tego surowca w naszym kraju należą do największych na świecie. Ale i w tym przypadku nie ma na ra- zie technologii, które by czyniły produk- cję gazu z węgla opłacalną. Jeden z podstawowych problemów to ogrom- na ilość dwutlenku węgla, która uwal-niałyby się podczas tego procesu i z którą coś trzeba by zrobić (UE nie po-zwoli, byśmy po prostu wypuszczali go do atmosfery).

BiOGAZ tO ZA MAłOŁatwiej będzie w przypadku biogazu (po uzdatnieniu może on służyć także jako paliwo samochodowe), bo choć budowa samych biogazowni jest na ra- zie bardzo kosztowna, to już sama ich eksploatacja może być dość tania. Głównie dzięki temu, że do produk-cji biogazu można użyć wszelkiego rodzaju odpadów pochodzenia orga-nicznego (odpadów z produkcji rolnej i spożywczej, osadów z oczyszczalni ścieków, gnojowicy, resztek jedzenia itd.), które i tak trzeba utylizować, co dużo kosztuje. Trudno byłoby nam jednak produkować tyle tego surowca, żeby wystarczyło go dla wszystkich kierowców w Polsce.To samo można powiedzieć o tzw. bio-paliwach drugiej generacji. Dużo wydaj-niejszych i tańszych w produkcji, od dzi- siaj stosowanych biopaliw, wytwarza- nych z olejów roślinnych, zbóż czy z ziemniaków. Dzięki temu, że będzie się je produkować z całych roślin, a nie tylko ich niewielkiej części, jak dziś, gdy wytwarza się je z ziaren zbóż czy ziaren lub owoców roślin oleistych.Jednak będą one mogły co najwyżej uzupełniać globalną produkcję paliw. Dlatego, że na uprawę roślin, służących do produkcji biopaliw drugiej gene-racji, nie będzie można zabierać ziemi przeznaczonej pod uprawę roślin służących do produkcji żywności. Bowiem popyt na żywność w skali globalnej ma wzrosnąć w najbliższych latach o 70 proc. – przez wzrost licz-by ludności świata i rozwój gospodar-czy krajów rozwijających się. Innymi słowy gruntów, które będzie można przeznaczyć na ten cel, będzie sto-sunkowo mało. Planuje się wprawdzie uprawę na wielką skalę specjalnych gatunków glonów (które zawierają

bardzo dużo oleju roślinnego) w zbiornikach usytuowanych na te- renach pustynnych, ale na razie wy- daje się to dość karkołomnym przed-sięwzięciem. Bo napełnianie tych zbiorników wodą może uczynić całe przedsięwzięcie nieopłacalnym.Głównym kandydatem do zastąpienia paliw wytwarzanych z ropy może okazać się prąd produkowany w elek-trowniach termojądrowych, które też będą bazować na wodorze. Taka me-toda zasilania aut byłaby tańsza niż w przypadku bezpośredniego zas- tosowania wodoru jako paliwa; samo-chody napędzane prądem są i będą tańsze od tych na wodór, a stacje do ładowania aut elektrycznych też są i będą mniej kosztowne w budowie i eksploatacji od wodorowych.Elektrownie termojądrowe będą nie-wyczerpalnym, a do tego czystym źród-łem energii (nie powstawałyby podczas ich eksploatacji odpady promienio-twórcze, które są dziś główną zmorą elektrowni atomowych). Wykorzystują one bowiem ogromną energię, jaka to-warzyszy procesowi łączenia się jąder atomowych.Prace nad zastosowaniem tego roz-wiązania do produkcji prądu na skalę przemysłową trwają od dziesiątek lat. Wszystko jednak wskazuje na to, że w najbliższych dwóch dekadach wreszcie zostaną one zwieńczone powodzeniem.Pierwsza komercyjna elektrownia termojądrowa ma powstać w trzeciej dekadzie naszego wieku. To odległa perspektywa, ale z drugiej strony to właśnie upowszechnienie elektrow- ni termojądrowych pozwoliłoby nam w największym stopniu raz na zawsze uwolnić się od zależności od kopalnych surowców energetycznych – powoli wyczerpujących się i coraz droższych.Innymi słowy, przyszłość ludzkości to wykorzystanie wodoru jako pali-wa i surowca do produkcji energii. Pozostałe metody będą albo tylko jego uzupełnieniem, albo jedynie etapami przejściowymi na drodze do cywilizacji wodorowej. Dzięki wo-dorowi skończylibyśmy z prymitywną, zdaniem wielu naukowców, taką samą od 200 lat metodą produkcji energii polegającą na spalaniu.

km

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 68: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

68 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Auta hybrydowe trujà mniej

Według Instytutu Samar, od stycznia do grudnia 2011 r. zarejestrowano w Polsce 897 samochodów z napę-dem hybrydowym. I choć to wciąż tylko margines rynku – zaledwie 0,3 proc. udziału w całej sprzedaży, to stale ich przybywa. – Jeśli chcemy na serio mówić o ekologii i zmianach w sposobie zasilania aut, to dziś w grę wchodzą tylko hybrydy – twierdzi prezes Samaru Wojciech Drzewiecki.W zestawieniu z autami w pełni elek- trycznymi hybrydy są bardziej funk-cjonalne: mają zasięg jak samochody z napędem tradycyjnym i nie wymagają specjalnej infrastruktury tankowania. W porównaniu do napędów konwen- cjonalnych są oszczędne i emitują mniej CO2, a więc są bardziej ekologiczne. Napęd hybrydowy w samochodach osobowych to połączenie silnika spali-nowego i elektrycznego. Dzięki takiemu układowi można uzyskać korzystniej-sze warunki pracy obu jednostek na-pędowych, a także odzyskiwać część energii, która w autach z tradycyjnymi silnikami jest tracona m.in. podczas hamowania.

tOyOtA liDeReM RynKuNa globalnym rynku samochodów hy-brydowych niekwestionowanym lide-rem jest Toyota. – Spodziewamy się wzrostu sprzedaży ponad poziom 10 tys. sztuk do roku 2013 – zapewnia Kavan Mukhtyar z azjatyckiego oddziału firmy analitycz-nej Frost & Sullivan.Wzrostu sprzedaży hybryd oczekują także inne marki. W tym roku większość z liczących się na rynku producentów będzie chciała pokazać w swej ofercie auto hybrydowe dowodząc, że dba o ekologię. – To rynek, który będzie się coraz szyb-ciej rozwijał – podkreśla Andrzej Halare-wicz z Jato Dynamics. W Polsce najczęściej oglądanym modelem hybrydowym jest toyota prius. Nabywcami są głównie klienci flotowi, jak np. korporacje taksówkowe

w Warszawie, Krakowie i Wrocławiu. W sprzedaży jest jeszcze model auris. Inne spotykane na drogach hybrydy to modele lexusa, znacznie rzadziej hondy czy mercedesa klasy S.Hybrydy są dość drogie: za priusa trzeba zapłacić co najmniej 100 tys. zł. Ale sytuacja już wkrótce może się zmienić, bo Toyota wprowadza na ry- nek model w segmencie B, czyli w grupie aut małych. Będzie to hybry-dowy yaris, którego cena nie będzie odbiegać od modelu z silnikiem diesla, czyli 60-65 tys. zł.– Stoimy przed rewolucją – zapowiada Robert Mularczyk, rzecznik Toyota Mo-tor Poland, polskiego importera marki. Nic dziwnego: to pierwszy samochód hybrydowy z tak niską ceną. Auto będzie tak samo funkcjonalne, jak mo-del tradycyjny: zastosowanie napędu hybrydowego nie zmniejszy miejsca ani w kabinie pasażerskiej ani w prze-dziale bagażowym. – Na początku większe zainteresowa-nie tym autem będzie pewnie widocz-ne po stronie klientów instytucjonal-nych. Jednak z biegiem czasu będzie rosła sprzedaż dla klientów indywidual-nych – przewiduje Wojciech Drzewiecki, prezes Samaru.W połowie roku spodziewana jest pol-ska premiera hybrydowego peugeota 3008 – pierwszej na świecie hybrydy z silnikiem diesla. W aucie z 2-litrowym 200-konnym dieslem i 37-konnym silni-kiem elektrycznym udało się obniżyć zużycie paliwa o 35 proc. w porów- naniu do podobnych aut z silnikami benzynowymi.– Plan sprzedaży na najbliższe 6 mie-sięcy to ponad 300 samochodów – zapowiada Tomasz Chodkiewicz, dyrektor handlowy Peugeot Pol-ska. Jego zdaniem atutem będzie wysoka cena odsprzedaży po okre-sie eksploatacji – To dla większości przedsiębiorców podstawowy parametr auta firmowego – dodaje Chodkiewicz.Hybrydowego diesla będzie także sprzedawał Mercedes – hybrydę w biz- nesowej klasie E, najważniejszej

dla wielkości sprzedaży koncernu ze Stuttgartu. E 300 BlueTec Hybrid ma silnik diesla o mocy 204 KM po- łączony z motorem elektrycznym o mocy 27 KM. Taka konfiguracja poz-woliła na uzyskanie średniego spa- lania na poziomie 4,2 l na 100 km.

hyBRyDyZAMiASt eleKtRycZnychCzy auta hybrydowe pomogą zmieniać obraz polskiej motoryzacji, w której ekologia – przynajmniej jak dotąd – odgrywa niewielką rolę? Byłoby to możliwe, gdyby zostały wprowadzone przepisy preferujące takie pojazdy po-przez np. system dopłat przy zakupie. Na to jednak przyjdzie poczekać. Za to w innych krajach system państwowego wsparcia już funkcjonuje. W Czechach pojazdy hybrydowe, podobnie jak elek- tryczne i inne napędzane paliwami alternatywnymi, są zwolnione z po-datku drogowego. System ulg przy zakupie samochodów z ekologicznymi napędami funkcjonuje także w Niem-czech, Danii, Szwecji czy Irlandii.Finansowe wsparcie dla kupujących auta hybrydowe jest dla rozwoju ryn- ku ekologicznych pojazdów tym waż-niejsze, że sprzedaż samochodów elektrycznych nie będzie rosnąć w tem- pie, jakiego się wcześniej spodzie-wano. Międzynarodowa firma dorad-cza The Boston Consulting Group (BCG) w swoim raporcie „Powering Autos of 2020” zaznacza, że choć Europa będzie największym ryn-kiem zbytu samochodów elektrycz- nych, to auta na prąd nie podbiją rynku motoryzacyjnego. Przeszkodą w większej sprzedaży tych pojazdów będzie cena. Jej głównym składnikiem jest koszt akumulatora: produk-cja ogniwa o mocy 22 kWh, umoż- liwiającego przejechanie 130 kilo-metrów kosztuje ok. 20 tys. dolarów. Do przełomu na rynku samochodów elektrycznych dojdzie dopiero w następ- nej dekadzie. Taki wniosek wyciąga fir-ma doradcza Ernst&Young, która o per- spektywy zwiększenia popytu na takie

Podczas gdy wzrost popularnoÊci samochodów w pełni elektrycznych to wcià˝ kwestia przyszłoÊci, roÊnie liczba ch´tnych na auta hybrydowe. W ubiegłym roku ich sprzeda˝ na rynku polskim wzrosła prawie o połow´

Page 69: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

69 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

samochody zapytała w ubiegłym roku 300 szefów europejskiego sektora motoryzacyjnego. Połowa odparła, że pierwszym masowym rynkiem pojaz- dów napędzanych z gniazdka będzie Europa, potem Chiny i Japonia. Ale śred- nio wskazywaną perspektywą na maso- wy popyt na takie auta jest okres 11 lat.Głęboką wstrzemięźliwość wobec aut elektrycznych potwierdza także ra-port Jato Dynamics, z którego wynika, że nawet dopłaty nie zachęcają klientów. W Danii, gdzie ulgi przy zakupie elektrycznego auta mogą sięgnąć 20,6 tys. euro, sprzedano w pierwszej połowie 2011 r. zaledwie 283 sztuki. Jeszcze mniej chętnych było we Włoszech, należących do pięciu największych rynków motoryzacyjnych Europy: od stycznia do lipca sprzeda-no 111 aut, przy możliwych bonusach dochodzących do 1,2 tys. euro. Niewiele lepiej jest w Hiszpanii - choć ulgi sięgają 6,5 tys. euro, sprzedaż wyniosła tylko 122 sztuki. Najlepiej wypadły Niemcy – 1 020 zarejestrowanych samochodów przy stosunkowo niskich bonifikatach - 380 euro, a także Norwegia, która jest jedynym państwem, gdzie udział aut elektrycznych w krajowym rynku przekroczył 1 procent.

cORAZ Więcej eKOlOGicZnychAutOBuSóWRozwój hybryd widać także w transpor-cie publicznym. W produkcji takich po-jazdów biorą udział także firmy z Polski, np. w zamówieniu dotyczącym dostaw autobusów dla norweskiego miasta Tromso, jakie Volvo Buses otrzymało w ubiegłym roku, uczestniczą zakłady Volvo Polska we Wrocławiu. Przed-miotem kontraktu jest m.in. 30 sztuk autobusów z napędem hybrydowym. Podstawowym kryterium wyboru był jak najniższy koszt eksploatacji. - Odzyskując energię hamowania będziemy mogli zmniejszać zużycie paliwa nawet o 35 proc., co przy-czyni się do zmniejszenia wpływu na środowisko i obniży koszty używania pojazdu - tłumaczył po pod-pisaniu kontraktu dyrektor Volvo Buses Norway Svenn, Age Lokken.Już jesienią ubiegłego roku 10 takich hybryd jeździło po ulicach Trondheim. Jednym z liczących się dostawców hy- brydowych autobusów na europejski

rynek jest Solaris Bus & Coach z Bo- lechowa pod Poznaniem. Model Ur- bino 18 Hybrid był pierwszym w Eu-ropie autobusem hybrydowym produ-kowanym seryjnie. Pojazd, który sprzedawany jest od 2006 r., zużywa do 24 proc. mniej paliwa w porównaniu z napędem tradycyjnym. Emisja spalin zredukowana jest natomiast o prawie 80 procent.Solaris Bus & Coach produkuje obec-nie kilka typów hybrydowego auto-busu. W ubiegłym roku wyproduko-wano łącznie prawie sto sztuk. Trafiają one przede wszystkim do Niemiec, Francji i Szwajcarii. W Polsce pierwsze dwa zaczęły jeździć w Poznaniu i w Sosnowcu. Kolejne cztery zamówiły Miejskie Zakłady Autobusowe w War-szawie w ramach wartego ponad 195 mln zł kontraktu na dostawę łącznie 148 pojazdów.Swoje hybrydy – Lion’s City Hy-brid - produkuje od jesieni 2010 r. w zakładach w Starachowicach i w Sadach pod Poznaniem niemiecki

koncern MAN. 12-metrowy pojazd zdobył w ubiegłym roku prestiżo- wą nagrodę w dziedzinie wzorni- ctwa przemysłowego „red dot award: product design 2011”, o którą ubie-gało się 1,7 tys. przedsiębiorstw z 60 krajów.Jak działa autobusowa hybryda? Weźmy przykład MAN-a: autobus hamując ładuje potężne kondensatory (mają wytrzymać 12 lat eksploatacji), które zasilają wszystkie urządzenia pojazdu podczas postoju i w trakcie ruszania z przystanku. Następnie au-tobus przejeżdża do dwustu metrów na napędzie elektrycznym, po czym włącza się silnik wysokoprężny o po- jemności 6,9 litra. Diesel zostaje także uruchomiony po przekroczeniu prędkości 30 km/godz. Dalej autobus jedzie już tylko na dieslu, po czym hamując znowu ładuje kondensatory i przełącza się na silnik elektryczny. I tak w kółko.

Antoni Wesołowski

fot.

Are

k G

ola

Page 70: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

70 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Podatkiem w drogowy złom

Większość samochodów jeżdżących po polskich drogach to auta stare i wy-eksploatowane. Średnia wieku sięga 12 lat, a na rynek ciągle napływa rzeka pojazdów, które w krajach zachodniej Europy wycofywane są z eksploatacji. Część nie ma nawet katalizatora. Wed-ług Instytutu Badań Rynku Motoryzacyj- nego Samar, w pierwszych dwóch mie-siącach 2012 r. przeszło 47 proc. spro-wadzanych do kraju aut w ramach pry-watnego importu miało więcej niż 10 lat.Ograniczenie wwozu starych samo-chodów miałoby przynieść kilka efek-tów: mniej byłoby aut najbardziej za-truwających środowisko, wzrósłby poziom bezpieczeństwa wskutek wyha-mowania importu pojazdów w złym stanie technicznym, zwiększyłby się po- pyt na używane samochody z rynku krajowego. A to przyspieszyłoby rotację i mogłoby zwiększyć sprzedaż samo-chodów nowych.

PODAteK WyhAMujeiMPORt WRAKóWRozwiązaniem ma być wprowadzenie podatku związanego z emisją CO2 lub zużyciem paliwa. Obowiązuje on już np. w Austrii, Belgii, na Cyprze, w Danii, Finlandii, Francji, Niemczech, Grecji, Irla- ndii, na Łotwie, w Luksemburgu, na Mal- cie, w Holandii, Portugalii, Rumunii,

Hiszpanii, Szwecji, Słowenii oraz w Wiel-kiej Brytanii. – Zasada byłaby prosta: więcej trujesz, więcej płacisz – tłumaczy Jakub Faryś, prezes Polskiego Związku Przemysłu Motoryzacyjnego (PZPM), skupiającego producentów oraz im-porterów aut. Przyjęto różne rozwiązania: w nie-których krajach podatek jest roczny, w innych płaci się go jednorazowo przy zakupie samochodu albo stoso- wane są oba rozwiązania jednocześnie. Według PZPM podatek musi zachęcać osoby kupujące do wyboru nowszego (niekoniecznie nowego) auta, przy-jaźniejszego dla środowiska. – Mechanizm powinien działać w taki sposób, by ci którzy kupują np. 15-let-ni samochód, woleli kupić 12-letni, kupujący 12-letni mieliby zdecydować się na 8-letni i tak dalej – tłumaczy Faryś.

RZąD nie chce POMócChoć kondycja polskiej motoryzacji wymaga podjęcia pilnych działań, w tej sprawie nic się nie dzieje. Polska, jako jeden z nielicznych krajów europejskich nie wprowadziła systemu tzw. dopłat złomowych, które by pozwoliły ożywić popyt w czasie kryzysu. Jednocześnie wzrost VAT do 23 proc. osłabił i tak już kulejącą sprzedaż nowych aut.

– Szukając pieniędzy dla budżetu należałoby korzystać z narzędzi, któ- re wspierają rynek nowych aut, a nie używanych – uważa Adam Ko-łodziejczyk, prezes i dyrektor generalny Ford Polska.Sytuacja jest tym poważniejsza, że udział aut najstarszych w prywatnym imporcie rośnie, a maleje odsetek samochodów w wieku do czterech lat. Tylko w pierwszych trzech kwar-tałach ubiegłego roku do Polski wjechało prawie 1,2 tys. samochodów z lat 1980-1989, a więc przeszło 20-let- nich. W rezultacie prawie jedna czwarta prywatnego importu legitymu-je się przestarzałą już normą czys- tości spalin Euro 2, która obowiązywała do roku 1999. Przeszło 43 proc. speł-nia normę Euro 3, którą zastąpiono surowszą już sześć lat temu. Tym-czasem obecną normę Euro 5 spełnia zaledwie 0,26 proc. wwożonych do Pol-ski samochodów.Niepewność co do rozwoju sy- tuacji gospodarczej i wzrost kosztów utrzymania sprawiają, że osoby nie dysponujące zasobnym portfelem obniżają kwoty, które chcą wydać na zakup auta. Średnia cena transakcji w autokomisach spadła z ok. 20 tys. zł rok-dwa lata temu do ok. 12-15 tys. zł. Podobną tendencję widać na portalach internetowych. Według Marcina Świcia, dyrektora serwisów motoryzacyjnych w Grupie Allegro, ceny modeli i rocz-ników aut najbardziej popularnych spadają. Np. jeśli w popularnym ser-wisie OtoMoto poszukiwany audi A4 z 1996 roku wyceniany był w pierwszej połowie ubiegłego roku na 11,5 tys. zł, to na początku roku obecnego średnia cena auta wynosiła już 9,5 tys. zł. To pokazuje, że wprowadzenie po-datku ekologicznego może dla wielu kupujących okazać się operacją dość bolesną. I mimo, że jego zwolennicy podkreślają konieczność dostosowania wysokości opłat do poziomu społecznie akceptowanego, opór przed zmianami będzie duży.

Antoni Wesołowski

Samochody nowe, majàce do czterech lat, a wi´c pochodzàce z roczników 2008-2011 stanowiły w okresie styczeƒ-luty zaledwie 8,6 proc. przywo˝onych do kraju pojazdów

Źród

ło G

olar

Page 71: Ekologia i Rynek nr 2

Budujemy zasięg poprzez współpracę z dziennikiem „Rzeczpospolita”

pakiet specjalny zapewnia dotarcie do 100 000 odbiorców.oferta dla klientów:■ Współpraca redakcyjna na łamach suplementu „Odpowiedzialnie z naturą”,

do prenumeraty „Rzeczpospolitej”. Nakład 70 000 egz.■ Całostronnicowa reklama w miesięczniku Ekologia i Rynek. Nakład 30 000 egz (e-wydanie 20 000)■ Kampania miesięczna na www.ekologiairynek.pl (boczny rectangle)

Zapraszamy do współpracy.Biuro Reklamy Ekologia i Rynek, ul. Kwitnącego Sadu 11, 02-202 Warszawa, tel.: 22 408 64 01, [email protected]

www.ekologiairynek.pl

Pakiet Specjalny 100 tys odbiorców

Page 72: Ekologia i Rynek nr 2

Motobiznes

72 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Za autami coraz czyÊciej

Zaostrzanie norm emisji spalin przynosi w branży motoryzacyjnej coraz lepsze efekty. W ciągu ostatnich kilkunastu miesięcy spadła średnia wartość emisji CO2 w Europie – ze 140,9 g/km w roku 2010 − do 136,1 g/km w roku ubiegłym. Według raportu międzynarodowej firmy analitycznej Jato Dynamics, już blisko 30 proc. sprzedawanych w krajach euro- pejskich samochodów kwalifikuje się do tzw. niskiej emisji w granicach 101-120 g/km. Już 8 producentów aut na 21. najważniejszych europejskich ryn- kach osiągnęło normy wyznaczone do-piero na 2015 rok – poziom 130 g/km.Liderami są przede wszystkim marki wielkoseryjne, specjalizujące się w ma-łych autach. Nic dziwnego: im mniejszy samochód, tym zwykle oszczędniejsze zużycie paliwa, a w konsekwencji zmniejszona emisja CO2. Najlepszy jest Fiat, który zredukował średnią emisję CO2 poniżej psychologicznego po- ziomu 120 g/km – do wartości 118,2 g/km. Na drugim miejscu znalazł się Seat – 125,2 g/km, na trzecim Cit-roen, a za nim Toyota.

WięKSZe BARDZiej tRująZ markami premium jest nieco gorzej. Mercedes, BMW oraz Audi wciąż emi-tują średnio więcej CO2 niż auta z niż-szej półki cenowej. Jest to m.in. związa- ne z wyposażeniem: znaczna część sa-mochodów w markach prestiżowych ma silniki o większej mocy i pojemności. Emisja musi być więc wyższa. Według Jato najsłabiej wypada Mercedes – 162,4 g/km, następnie BMW – 149,3 g/km. Audi, podkreślający innowacyjność swych rozwiązań

technologicznych, zdołał obniżyć po-ziom emisji do 146,2 g/km.– Producenci muszą obniżać emisję, ale jednocześnie chcą utrzymać wysoką sprzedaż samochodów większych, bar- dziej rentownych. Wyważenie tych czyn-ników będzie więc dla nich poważnym wyzwaniem: na spełnienie nowych limitów pozostają zaledwie trzy lata – przypomina Gareth Hession, wice-prezes ds. badań w Jato.Jak liczy się poziom emisji? Podawana przez producenta dla każdej wersji auta wartość emitowanego CO2 mnożona jest przez wielkość sprzedaży tej wersji w określonym czasie. Następnie wy- nik dzielony jest przez łączną liczbę sprzedanych pojazdów danej marki we wszystkich grupach modelowych.W segmentach B oraz C, a więc samo-chodów klasy małej oraz kompaktowej tj. niższej średniej, które przynoszą blis- ko połowę łącznej sprzedaży aut oso-bowych w Europie, średni poziom emi- sji jest już całkiem przyzwoity. W przy-padku tych pierwszych został obniżony do 120,9 g/km, natomiast w autach kompaktowych – do 130,2 g/km. Jato zwraca uwagę, że coraz bardziej eko- logiczne stają się także niektóre sa-mochody luksusowe i sportowe. Przy-kładem może być Aston Martin, który zdołał obniżyć emisję CO2 o blisko jedną dziesiątą w ciągu ostatniego roku. Cztery lata wcześniej spektakularny krok zrobiło Ferrari redukując emisję o przeszło 25 proc.

nAjGORZej W SZWAjcARiiJak wygląda sytuacja w Europie? Naj-lepiej w Portugalii, gdzie skażenie dwu- tlenkiem węgla jest najmniejsze. Od-wrotnie jest w Szwajcarii: jest ona jedy-nym krajem, w którym średnia emisja CO2 przekracza 150 g/km. Duże spadki emisji osiągnięto natomiast w ostatnim czasie w Skandynawii, a także w Grecji i Holandii. Polska zajmuje w rankingu czternaste miejsce, najlepsze spośród krajów naszego regionu.Należy się spodziewać, że redukcja CO2 będzie postępować coraz szyb- ciej. Producenci są z jednej strony do- pingowani coraz ostrzejszymi normami,

z drugiej sami kładą coraz większy na-cisk na rozwiązania proekologiczne, ma- jące być elementem budowania prze- wagi konkurencyjnej. Tak jest m.in. w przy- padku Volkswagena: część kwoty 62,4 mld euro, jaką w ciągu najbliż-szych pięciu lat zainwestuje, zostanie skierowana na działania proekologiczne. Priorytetowe będą prace nad silnikami hybrydowymi i elektrycznymi. Marka planuje również inwestycje w prace zwią- zane z alternatywnymi źródłami energii: wiatrem, słońcem i wodą, pozwalającymi na wykorzystanie energii odnawialnych. – Chcemy zdobyć pozycję najlepsze-go pod względem ekologii i ekonomii producenta na świecie – zapowia- da Martin Winterkorn, prezes zarządu Volkswagena.

SilniKi Się KuRcZąJednym z proekologicznych działań jest downsizing – czyli ograniczanie pojem-ności silników przy poprawie ich osią-gów, dla zmniejszenia zużycia paliwa. W rezultacie, w dużych ważących blisko dwie tony autach, spalanie może być ograniczone do poziomu osiągniętego w samochodach kompaktowych.W tego typu działaniach nie obejdzie się bez wzrostu kosztów. Wprowadze- nie w 2011 r. normy Euro 5 spowodo-wało konieczność wycofania z produk-cji części silników nie spełniających wymogów. Od 2014 r. zacznie obowią-zywać norma Euro 6. I choć część aut jest już przystosowana do jej wymagań, koszty produkcji będą musiały wzros-nąć. Warto dodać, że w 2020 r. auta osobowe mają charakteryzować się średnią emisją 95g/km.Dużo większym problemem będzie kwestia ograniczenia emisji CO2 w sa-mochodach ciężarowych. Przykładem może być kwestia zabudowy pojazdu dostawczego lub ciężarowego, która będzie wpływać na poziom zużycia paliwa, a w konsekwencji na wielkość emisji. Trzeba zatem znaleźć najpierw skuteczną metodę liczenia, by uzależnić ją od efektywności transportu - przewo-zu towarów bądź osób.

an

W ubiegłym roku udało si´ znacznie ograniczyç emisj´ CO2 w nowych samochodach

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 73: Ekologia i Rynek nr 2

Edukacja

73 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Mened˝er eko pilnie poszukiwany

Zapobiegaj zniszczeniu, zamiast je później naprawiać – brzmi jedno z haseł towarzyszących informacjom o znaczeniu i korzyściach ze stu-diowania na kierunkach ochrona środowiska czy inżynieria środowiska, należących do grupy 14 dziedzin objętych pilotażowym projektem rządowym pn. „Zamawianie kształ-cenia na kierunkach technicznych, matematycznych i przyrodniczych”. Program jest realizowany od 2008 ro- ku na wybranych uczelniach, wyłonionych podczas specjalnych konkursów. Na jego dofinanso- wanie Ministerstwo Nauki i Szkolnic-twa Wyższego wyda do 2013 roku miliard złotych. Studia matematyczne, techniczne i przyrodnicze są obecnie uważane za przepustkę do zawodów, które ukształtują przyszłość – czytamy na specjalnym portalu, studianaprzy-szlosc.pl, związanym z realizacją programu, a do którego odsyła stro-na internetowa resortu nauki. Jest on adresowany do uczniów szkół gimnazjalnych i ponadgimnazjal-nych, a więc młodzieży, która stoi przed wyborem swojej ścieżki zawo-dowej. Z kierowanego do niej prze-kazu można wyczytać, że absolwenci wspomnianych kierunków należą do najbardziej pożądanych specja-listów na rynku pracy, działają w naj-szybciej rozwijających się i najbardziej

innowacyjnych sektorach gospodarki, zaś ich wiedza i umiejętności są klu-czowe nie tylko dla rozwoju Polski, ale i świata. I jeszcze, że nie są to najprost- sze studia na świecie, ale włożony w nie wysiłek zwróci się stukrotnie.Tak ogólnie obrazowana jest przyszłość specjalistów, których mają wykształcić uczelnie biorące udział

w projekcie. Ochrona środowiska i in- żynieria środowiska znalazły się w nim obok takich kierunków jak automatyka i robotyka, biotechnologia, budownic-two, chemia, energetyka, fizyka i fizyka techniczna, informatyka, inżynieria materiałowa, matematyka, mechani-ka i budowa maszyn, mechatronika, wzornictwo.

DlAcZeGO OchROnA…Bo do niedawna przemysł mógł funkcjonować bez szczególnego myślenia o ochronie środowiska natu-ralnego, ale dziś postęp technologicz-ny i rozwój gospodarki nierozerwalnie łączy się z traktowaniem przyrody z coraz większą uwagą. To priorytet w skali lokalnej i globalnej, więc kto nie ma świadomości proekologicznej, jest po prostu passé – ocenia portal.Studia z zakresu ochrony środowiska obejmują ogół nauk matematycz-nych oraz przyrodniczych i uczą, jak skutecznie niwelować zagrożenia

czym zajmują się specjaliści ochrony środowiska■ kompletowanie, aktualizowanie i upowszechnianie aktów prawnych dotyczących zagadnień

ochrony środowiska,■ kontrola przestrzegania przepisów prawnych,■ prowadzenie dokumentacji wynikającej z przepisów ochrony środowiska przez

przedsiębiorstwa lub jednostki administracyjne,■ organizacja i nadzór działalności przedsiębiorstwa związanej z ochroną środowiska,

np. gospodarki odpadami, gospodarki wodno-ściekowej, ■ określanie i analizowanie parametrów charakteryzujących stan zanieczyszczenia

środowiska,■ monitoring i badania stanu środowiska przyrodniczego,■ prognozowanie zmian w środowisku wynikających z działalności gospodarczej człowieka,■ uczestnictwo w realizowaniu polityki proekologicznej na terenie przedsiębiorstwa

lub jednostki administracyjnej, ■ inicjowanie działań na rzecz poprawy stanu środowiska,■ przygotowywanie dokumentacji niezbędnych do wydawania decyzji (pozwoleń)

związanych z ochroną środowiska,■ sporządzanie raportów i opracowań dotyczących wpływu różnych przedsięwzięć

na środowisko, ■ przekazywanie informacji o stanie środowiska organom państwowym i samorządowym, ■ planowanie, organizacja, kierowanie pracą zespołu pracowników zgodnie z zasadami

i przepisami bezpieczeństwa i higieny pracy, ochrony przeciwpożarowej oraz ochrony środowiska,

■ współpraca z poszczególnymi działami w przedsiębiorstwie w zakresie realizowania zadań i celów ochrony środowiska,

■ podnoszenie własnych kwalifikacji zawodowych oraz zespołu pracowników w zakresie znajomości najnowszych przepisów prawnych obowiązujących w kraju i Unii Europejskiej.

Źródło: moja-pensja.pl

Paƒstwo stawia na specjalistów ochrony Êrodowiska. Potrzebuje ich administracja, potrzebujà przedsi´biorcy, wi´c od kilku lat wybrane uczelnie otrzymujà zastrzyk finansowy na kształcenie w tej dziedzinie

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 74: Ekologia i Rynek nr 2

Edukacja

74 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

dla środowiska naturalnego. W tej dziedzinie można kształcić się zarów-no na uniwersytecie, jak i politechnice. Zależnie od wyboru profilu uczelni, stu-denci poznają sposoby pozyskiwania środków na działalność proekologiczną albo poznają wiedzę z zakresu gos-podarowania zielenią i zbiornikami wodnymi w miejskich aglomerac-jach. Autorzy programu podkreślają, że coraz więcej firm i urzędów inwestu-je w ekologiczne materiały produkcyjne i szuka możliwości wykorzystania unij- nych środków na budowę filtrów, oczyszczalni czy wodociągów.

…i DlAcZeGO inŻynieRiABo daje nadzieję, że nie spełni się czarny scenariusz totalnego znisz-czenia, czyli ścieki w rzece, toksyny w powietrzu, zatruta ziemia, wyschnię-te morza i bezpowrotnie zniszczo- ne lasy. Inżynieria środowiska służy

minimalizowaniu wpływu człowieka na środowisko naturalne. Za pomocą środków technicznych i biologicznych działa na rzecz zachowania stanu równowagi w przyrodzie oraz utrzy-mania jej możliwości do samorege-neracji i samooczyszczania – informują kandydatów na studia autorzy pro-gramu. Inżynierowie środowiskowi idą

na ratunek, gdy dochodzi do katas-trof ekologicznych i działają wszędzie – na wsi, w miastach, monitorują duże tereny i pojedyncze budynki. Wresz-cie opracowują metody optymal- nego wykorzystywania zasobów i minimalizacji ilości odpadów. Ab- solwenci są zatrudniani w budow- nictwie, rolnictwie, przemyśle, ener-getyce, gazownictwie i wielu innych branżach.

ZWięKSZAnie licZByStuDentóWW ramach rządowego programu kie-runków zamawianych resort nauki dofinansowuje kształcenie dodat-kowych studentów w dziedzinach kluczowych dla rozwoju gospodarki kraju, na czym korzystają i uczelnie, i studenci. Szkoły wyższe realizują ten program, przystępując do specjalnych konkursów.W tym roku, 8 marca, Narodowe Cen-trum Badań i Rozwoju które zostało włączone do realizacji programu we wrześniu 2011 r., ogłosiło IV. edycję konkursu. Jej celem jest zwiększenie liczby studentów na kierunkach tech-nicznych, matematycznych i przyrod-niczych, uznanych przez ekspertów jako strategiczne dla rozwoju polskiej gospodarki i objętych programem. Konkurs jest bowiem prowadzony w ra-mach Poddziałania 4.1.2 „Zwiększenie liczby absolwentów kierunków o zna-czeniu kluczowym dla gospodarki opartej na wiedzy” Programu Opera-cyjnego Kapitał Ludzki i przeznaczony dla szkół wyższych posiadających uprawnienia do prowadzenia studiów I stopnia na zamawianych kierun-kach. Ostateczny termin przyjmowa- nia wniosków o dofinansowanie wy- znaczono na 13 kwietnia. Na przedsięwzięcia wyłonione w tego-rocznym konkursie przeznaczono 200 mln zł. Dotychczas Ministerstwo Nauki i Szkol- nictwa Wyższego przeprowadziło trzy konkursy. Resort ten i od niedawna także wspomniane Centrum, na bie- żąco monitorują potrzeby praco-dawców i środowiska akademic- kiego. Stąd m.in. decyzja o posze-rzeniu dotychczasowej listy kierunków zamawianych o dwie specjalności: inżynierię chemiczną oraz technologię chemiczną i procesową.

Na dofinansowanie edukacji specjalistów z zakresu ekologii Ministerstwo Nauki i Szkolnictwa Wy˝szego przeznacza w latach 2008-2013 miliard złotych.

Źród

ło F

otol

ia.p

l

Page 75: Ekologia i Rynek nr 2

Edukacja

75 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Wyłaniane w konkursie uczelnie, które kształcą studentów kierunków zamawianych otrzymują dodatkowe środki na:■ zwiększenie naboru na kierunkach

kluczowych dla gospodarki,■ unowocześnienie programów

studiów,■ zajęcia dydaktyczne prowadzone

przez wybitnych specjalistów,■ kursy i staże odbywane

u potencjalnych pracodawców,■ wyjazdy studyjne

do przedsiębiorstw oferujących zatrudnienie absolwentom,

■ udział studentów w konferencjach naukowo-technicznych.

WSPARcieDlA StuDentóWProgram kierunków zamawianych nie tylko zasila finansowo szkoły wyższe, ale także wspiera studentów. Uzys-kane środki są przeznaczane m.in. na programy wyrównawcze dla stu-dentów pierwszych lat oraz na moty-wacyjne stypendia dla najlepszych, w wysokości nawet tysiąca złotych miesięcznie. W dotychczasowych trzech edycjach konkursów, do koń- ca listopada 2011 r., ufundowano 17 tys. stypendiów na łączną kwotę 83,58 mln zł.Dzięki temu dofinansowaniu najlepsze uczelnie wypłacają miesięczne stypen-dia do 1 000 złotych nawet dla połowy studentów danego kierunku. Kursy wyrównawcze są darmowe, podobnie jest z kursami językowymi. Studenci mają też szanse uczestniczyć w obo-zach naukowych, konferencjach oraz spotkaniach z polskimi i zagranicznymi specjalistami z różnych dziedzin.Ważne jest też, że oprócz studiów na kierunkach zamawianych absolwenci szkół średnich mogą wybierać także makrokierunki, kierunki unikatowe i studia międzykierunkowe z dziedziny nauk ścisłych. Jednocześnie studia I stopnia na kierunkach objętych pro-gramem nie zamykają nikomu drogi do dalszej nauki, jeśli tego chce. Nato-miast na pewno kończąc I stopień absolwenci mają w kieszeni upraw-nienia pozwalające podjąć pracę – zdobywają zawód. Przykładowo absolwent 3,5-letnich studiów w Pań- stwowej Wyższej Szkole Zawodowej w Elblągu na kierunku ochrona

środowiska o specjalności inżynierii ekologicznej może pracować jako konstruktor lub eksploatator obiektów i urządzeń wykorzystywanych w ochro- nie środowiska, pracownik laborato-rium badawczego lub kontrolnego czy pracownik komórki zajmującej się problematyką ochrony środowiska w przedsiębiorstwie lub urzędzie. W trakcie kształcenia tamtejszy stu-dent zdobywa wiedzę w zakresie:■ wzajemnych zależności

i mechanizmów rządzących poszczególnymi systemami przyrodniczymi,

■ monitorowania środowiska, zarządzania zgodnego z zasadą zrównoważonego rozwoju, a także aspektów prawnych,

■ technologii stosowanych w ochronie środowiska,

■ projektowania rozwiązań technicznych uwzględniających wymogi środowiska,

■ kontroli jakości poszczególnych elementów środowiska,

■ pracy laboratoryjnej,■ organizacji służb zajmujących się

środowiskiem naturalnym, ■ technik informatycznych. W ostatnim semestrze studenci mają 12-tygodniową praktykę w insty- tucjach, firmach oraz ośrodkach gospodarczych.Odbywają je np. w elbląskiej elektrocie- płowni, Wojewódzkim Inspektoracie Ochrony Środowiska, powiatowych stac-jach sanitarno-epidemiologicznych.

PODnOSZenieKWAlifiKAcjiDokształcanie z ochrony środowiska to żaden problem. Wystarczy w in-ternecie wrzucić odpowiednie hasło do wyszukiwarki, a od razu rozwinie się długa lista ogłoszeń o szkole-niach i kursach – zarówno ogólnych,

jak i specjalistycznych, wyznaczonych określonymi normami różnych branż gospodarki.Bardziej pogłębioną wiedzę przynoszą z kolei studia podyplomowe, których również nie brakuje. Warszawska Szkoła Zarządzania - Szkoła Wyższa prowadzi takie studia, odpłatnie, z zakresu zarządzania ochroną środowiska. Po ich ukończeniu można być doradcą ds. ochrony środowiska. Studia te są organizowane wspólnie z Instytutem Edukacji Europejskiej Korporacji SEDPOL, a przeznaczone dla pracowników, którzy chcą podnieść swoje kwalifikacje w dziedzinie och- rony środowiska, dla kadry urzędów administracji państwowej i samorzą-dowej, przedsiębiorstw i podmiotów gospodarczych, instytucji ochrony środowiska.Doradca ds. ochrony środowiska mo-że być niezależnym specjalistą, eks-pertem z dziedziny ochrony środowis-ka i prowadzić własną działalność, wreszcie doradzać władzom lokalnym (wójtowi, burmistrzowi, staroście), dy-rektorom czy prezesom firm. Zawód doradcy funkcjonuje w krajach Unii Eu- ropejskiej od lat. Studia te dają też moż-liwość uzyskania dodatkowych cer- tyfikatów - pełnomocnika ds. gospo- darowania odpadami oraz audytora wewnętrznego systemu zarządzania jakością i zarządzania środowiskiem według normy PN EN ISO 14001 – zarządzanie ochroną środowiska. Instytut proponuje także szkolenia w Niemczech z zakresu zarządzania ochroną środowiska, dofinansowane przez Fundację Współpracy Polsko-Niemieckiej w Warszawie.Na tematykę programową tych studiów składają się m.in. dyrektywy wspól-notowe w zakresie ochrony środowis-ka i ustawodawstwo polskie, polityka ekologiczna czyli opracowywanie

Przykładowe obliczenie wynagrodzenia specjalistyWynagrodzenie brutto: 3 000 złSkładka na ubezpieczenie emerytalne 292,80 złSkładka rentowa 45 złSkładka ubezpieczenia chorobowego 3,50 złSkładka zdrowotna 232,98 złZaliczka na podatek dochodowy 199 złWynagrodzenie netto: 2 156,72 zł

Przykładowe obliczenie wynagrodzenia kierownika ds. ochrony środowiskaWynagrodzenie brutto: 4 900 złSkładka na ubezpieczenie emerytalne 478,24 złSkładka rentowa 73,50 złSkładka ubezpieczenia chorobowego 120,05 złSkładka zdrowotna 380,54 złZaliczka na podatek dochodowy 367 złWynagrodzenie netto: 3 480,67 zł

Źródło: moja-pensja.pl

Page 76: Ekologia i Rynek nr 2

Edukacja

76 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

businessplanów, feasibility study, audy-tów, aprobat technicznych, opinii, dy- rektyw, doradztwo, edukacja, gos-podarka odpadami czy np. rola i zada-nia audytora wewnętrznego systemu zarządzania środowiskowego (certyfi-kat audytora).Wykładane są też takie przedmioty jak gospodarka wodno-ściekowa, nowo-czesne rozwiązania w oszczędności energii jako źródło ograniczenia za-grożeń środowiskowych, finansowanie przedsięwzięć w ochronie środowiska, odnawialne źródła energii. Czesne wynosi 2,8 tys. zł. Z kolei na szczecińskim Wydziale Eko-nomicznym Wyższej Szkoły Bankowej w Poznaniu od niedawna prowa-dzony jest nowy kierunek – menedżer ochrony środowiska. To studium po- dyplomowe dla osób, które chcą się wyspecjalizować lub doskonalić swo-je umiejętności w szeroko rozumianym zarządzaniu ekologicznym.W ciągu dziewięciu miesięcy nauki słuchacze poznają metody i koncepcje zarządzania ekologicznego w przedsię-biorstwie i gminie. Absolwenci pozys-kują wiedzę i umiejętności z zakresu ochrony środowiska w ekonomii, prawie i zarządzaniu.Program tegorocznych studiów (2011/2012) obejmuje tematykę doty-czącą wymagań prawnych w Pols- ce i Unii Europejskiej, systemu zarzą-dzania środowiskowego w organi- zacji (przedsiębiorstwie), norm, mar- ketingu ekologicznego, finansowania przedsięwzięć w ochronie środowiska, opłat za gospodarcze korzystanie ze środowiska, analizy środowiskowej wyrobów i obiektów, kosztów zew-nętrznych działalności gospodarczej, roli kierownika i pracowników w sys-temie zarządzania środowiskowego, sankcji i kar z tytułu odpowiedzialności w ochronie środowiska, dobrych praktyk. Rok studiów kosztuje prawie 4 tys. zł.

WyMAGAniAPRAcODAWcóWOczekiwania wobec specjalistów nie są małe. Szczególnie dotyczy to osób rekrutowanych na stanowiska funkcyjne – menedżerów i kierowników ds. ochrony środowiska. Ogłoszenia o pracę płyną od małych i dużych firm, korporacji, w tym zagranicznych.

W jednym z anonsów wyjaśniono, że menedżer ds. ochrony środowiska ma być odpowiedzialny za zapewnienie zgodności z wymaganiami polskiego prawa w zakresie ochrony środowiska, a także nadzór nad dokumentacją związaną z działalnością firmy. Ponadto do jego zadań należy wdrażanie euro-pejskich norm środowiskowych oraz zasad i procedur korporacji oraz – co ciekawe – także budowa świadomości ekologicznej pracowników i realizacja projektów w tej dziedzinie.

Ogłoszeniodawca wymagał, aby kan-dydat na menadżera miał wykształcenie wyższe inżynierskie w obszarze ochrony środowiska lub pokrewne oraz 4-letnie doświadczenie w pracy na podobnym stanowisku w dużej firmie produkcyjnej. Musi ponadto biegle posługiwać się językiem angielskim. Jednocześnie zapowiedziano, że osoba zatrudniona ma w perspektywie udział w szkole-niach finansowanych przez firmę.Wymóg dobrej znajomości języka an-gielskiego to w zasadzie standard przy rekrutacji na stanowiska kierownicze związane z ochroną środowiska. Po-dobnie jest z warunkiem ukończenia studiów wyższych z tej dziedziny, a także kilkuletniego doświadczenia za- wodowego na stanowisku kierow-niczym w branży, w której działa ogła-szający się pracodawca.Ponadto silny nacisk jest kładziony na posiadanie przez kandydatów bar-dzo dobrej znajomości przepisów pra-wa dotyczących ochrony środowiska, co ściśle wiąże się z zakresem obo-wiązków takich specjalistów. W nie-jednym ogłoszeniu o pracę zapowia-dano, że będzie do nich należało stałe monitorowanie zgodności działalności

firmy z wymaganiami prawnymi, a tak- że zmian w prawie, prowadzenie spra-wozdawczości, przygotowywanie in-formacji niezbędnych do uzyskania zezwoleń i pozwoleń z zakresu ochrony środowiska.

jAKA PłAcAPracodawcy nie ujawniają w ogło-szeniach wynagrodzenia przewidziane-go dla poszukiwanych pracowników. Na portalu moja-pensja.pl podano natomiast, że w Polsce specjalista ochrony środowiska zarabia średnio 3 tys. zł brutto. Po odliczeniu składek ubezpieczeniowych i podatku na rękę otrzymuje on 2 156,72 zł. Rynkowe zarobki specjalisty ochrony środowiska kształtują się w prze-dziale 2,7 – 3,3 tys. zł. Około 10 proc. osób o tym zawodzie otrzymuje wyna-grodzenie poniżej 2,2 tys. zł. Nato- miast najwyższe płace sięgają 3,7 tys. zł, a powyżej tej kwoty zarabia 10 proc. pracowników zatrudnionych na takim stanowisku.Specjaliści ci z reguły organizują, nad-zorują, realizują i kontrolują działalność przedsiębiorstwa lub jednostki admi- nistracyjnej związaną z ochroną środo-wiska, prowadzą monitoring i badania stanu środowiska, określają i analizują parametry charakteryzujące stan za-nieczyszczenia, prognozują zmiany w środowisku wynikające z działalności gospodarczej człowieka, podejmują decyzje i wydają pozwolenia związane z ochroną środowiska, sporządzają ra-porty i opracowania dotyczące wpływu różnych przedsięwzięć na środowisko, prowadzą dokumentację wynikającą z przepisów ochrony środowiska.Z kolei rynkowe zarobki kierowników ds. ochrony środowiska i bhp kształtują się w granicach 3,5-7,3 tys. zł, 10 proc. z nich zarabia mniej niż 2,7 tys. zł. Najwyższe wynagrodzenie może wy-nieść nawet 10,9 tys. zł, powyżej tej kwoty zarabia 10 proc. pracowników pełniących takie funkcje. Jak podaje portal, wynagrodzenie na stanowisku kierownik ds. ochrony środowiska i bhp stanowi 177 proc. przeciętnego wyna-grodzenia w kraju.Średni zarobek takich pracowników wynosi 4,9 tys. zł, czyli na rękę zostaje 3 480,67 zł.

iwona jackowska

Specjalista ochrony Êrodowiska zarabia w Polsce Êrednio 3 tys. zł brutto. Po odliczeniu składek ubezpieczeniowych i podatku na r´k´ otrzymuje on 2 156,72 zł.

Page 77: Ekologia i Rynek nr 2

Edukacja

77 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

lp. nazwa beneficjenta tytuł projektu Kierunki z zakresu ochrony środowiska

liczba studentów przyjętych na i rok studiów

ROK 2009

1 Akademia Górniczo Hutnicza im. Stanisława Staszica Inżynieria i Ochrona Środowiska na AGH – kierunki zamawiane ochrona środowiska,

inżynieria środowiska 1897

2 Akademia Techniczno-Humanis-tyczna w Bielsku-Białej Inżynier na zamówienie inżynieria środowiska 341

3Państwowa Wyższa Szkoła Zawo-dowa im. Prezydenta Stanisława Wojciechowskiego w Kaliszu

Inżynieria środowiska szansą na zawód z przyszłością inżynieria środowiska 156

4 Politechnika BiałostockaPodniesienie atrakcyjności oferty edukacyjnej kierunków: budownictwo, inżynieria środowiska i ochrona środowiska na Wydziale Budownictwa i Inżynierii Środowiska Politechniki Białostockiej

ochrona środowiska, inżynieria środowiska 355

5 Politechnika Gdańska Kształcenie zamawiane na wybranych kierunkach studiów, realizowanych na Wydziale Chemicznym Politechniki Gdańskiej ochrona środowiska 413

6 Politechnika Koszalińska Inżynier Pilnie Poszukiwany ochrona środowiska, 180

7 Politechnika Lubelska Polub PolLub inżynieria środowiska 155

8 Politechnika Rzeszowska im. Ignacego Łukasiewicza

Zwiększenie liczby absolwentów na kierunkach budownictwo, inżynieria środowiska oraz ochrona środowiska

ochrona środowiska, inżynieria środowiska 600

9 Politechnika Świętokrzyska Program podnoszenia atrakcyjności kierunków technicznych na Politechnice Świętokrzyskiej w Kielcach istotnych dla GOW inżynieria środowiska 350

10 Uniwersytet Gdański Uniwersytet Gdański promotorem zasobów nowoczesnej gospodarki - zwiększenie liczby absolwentów kierunków pryrodniczych i ścisłych (PRO-GOS)

ochrona środowiska 160

11 Uniwersytet Jagielloński Zwiększenie liczby wysoko wykwalifikowanych absolwentów kierunków ścisych Uniwersytetu Jagiellońskiego

ochrona środowiska 126

12 Uniwersytet Kochanowskiego w Kielcach

grantPROGRES - Program Zwiększenia Liczby Absolwentów na Kierunkach Kluczowych dla Gospodarki

ochrona środowiska 88

13 Uniwersytet Marii Curie-Skłodowskiej

Od studenta do eksperta - ochrona środowiska w praktyce

ochrona środowiska 449

14 Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

Program Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu dotyczący zwiększenia liczby absolwentów kierunków przyrodniczo-technicznych o kluczowym znaczeniu dla gospodarki opartej na wiedzy

ochrona środowiska, inżynieria środowiska

356

15 Wyższa Szkoła Środowiska Inżynier – specjalista ochrony środowiska potrzebny od zaraz ochrona środowiska 14

RAZEM 5640

ROK 2010

1 Państwowa Wyższa Szkoła Zawodowa w Elblągu

Inżynier dla regionu-program zwiększenia liczby absolwentów kierunków: mechanika i budowa maszyn, ochrona środowiska, budownictwo

ochrona środowiska 111

2 Politechnika Krakowska Wzrost liczby absolwentów Wydziału Inżynierii Środowiska Politechniki Krakowskiej zdolnych do wykorzystania wiedzy w kreowaniu rozwoju spełniającego wymagania środowiskowe

ochrona środowiska, inżynieria środowiska

773

3 Politechnika Opolska Czas inżynierów - studia zamawiane na Wydziale Mechanicznym Politechniki Opolskiej

inżynieria środowiska 119

4 Politechnika Śląska Ekofachowcy ze Śląska inżynieria środowiska 231

5 Uniwersytet Mikołaja Kopernika w Toruniu

Zwiększenie liczby absolwentów kierunku ochrona środowiska (studia I i II stopnia) z równoczesnym podniesieniem atrakcyjności studiów i wzmocnieniem praktycznych elementów kształcenia

ochrona środowiska 189

6 Uniwersytet Warmińsko-Mazurski Kierunek zamawiany receptą na najlepszych ekspertów ochrony środowiska ochrona środowiska 475

RAZEM 1898

ROK 2011

1 Akademia Pomorska w Słupsku Kierunki matematyczno-przyrodnicze drogą do zawodów z przyszłością ochrona środowiska 65

2 Politechnika Gdańska Absolwent Wydziału Chemicznego Politechniki Gdańskiej – Inżynier z przyszłością

ochrona środowiska 70

3 Politechnika Świętokrzyska Absolwenci kierunków technicznych Politechniki Świętokrzyskiej w Kielcach motorem rozwoju gospodarki opartej na wiedzy i innowacyjności

inżynieria środowiska 176

4 Uniwersytet Przyrodniczy we Wrocławiu

Kierunki zamawiane Uniwersytetu Przyrodniczego we Wrocławiu – biotechnologia i ochrona środowiska

ochrona środowiska 406

5 Uniwersytet Technologiczno - Przy-rodniczy im. J. J. Śniadeckich w Bydgoszczy

Studia inżynierskie gwarancją rozwoju UTP i społeczeństwa opartego na wiedzy

ochrona środowiska, inżynieria środowiska

599

RAZEM 1316

Zestawienie obrazujàce zainteresowanie studentów kierunkami zamawianymi: ochrona Êrodowiska i in˝ynieria Êrodowiska w latach 2009 - 2011

Page 78: Ekologia i Rynek nr 2

Targi

78 ❙ ekologia i rynek ❙ 04/2012

Targi CSR – odpowiedzialny biznes w praktyce

Odwiedzający targi mieli możliwość poznać nową korporację taksówkową, która w marcu wprowadziła na ulice War-szawy pierwsze ekotaksówki. Miłośnicy motoryzacji mogli obejrzeć stworzone przez studentów pojazdy startujące w zawodach The Shell Eco-Marathon, których celem jest przejechanie jak najdłuższego dystansu na 1 litrze pa-liwa, ale również zasiąść za kierownicą bolidów Hussar, Kropelka i Elvic. Zwolennicy sportowych emocji mogli zobaczyć i wziąć udział we wspólnej zabawie, w ramach przygotowane-go przez AMS dla Integracji pokazu szermierki na wózkach. Robert Ko-rzeniowski, który na co dzień wspie-ra UNICEF, organizację działającą na rzecz dzieci, opowiadał o wyrówny- waniu szans dzieci z krajów rozwijają- cych się oraz o znaczeniu wartości poza-biznesowych w kulturze korporacyjnej

i w sporcie. Podczas Targów CSR moż-na było również oddać niepotrzebne sprzęty elektryczne i elektroniczne, które zostaną później przetworzone i pow- tórnie wykorzystane. Punktem kulminacyjnym było ogło-szenie jubileuszowego 10. raportu „Od-powiedzialny Biznes w Polsce 2011. Dobre Praktyki". W raporcie znalazło się ponad 200 dobrych praktyk w siedmiu obszarach tematycznych. - Nowa formuła, którą przyjęliśmy w tym roku, pokazuje nie tylko pojedyncze praktyki firm, ale także trendy i kierunki rozwoju CSR w Polsce – powiedziała Mirella Panek-Owsiańska, Prezeska Forum Odpowiedzialnego Biznesu. – Zwiększająca się z roku na rok liczba praktyk wskazuje, że idea CSR-u ma się dobrze i będzie się rozwijać – dodała. Wręczono również nagrody w kon-kursie dla dziennikarzy zajmujących się

tematyką społecznej odpowiedzialnoś- ci biznesu „Pióro odpowiedzialności". Targi zostały przygotowane w sposób odpowiedzialny społecznie i ekologicz-nie. Na każdym etapie przygotowań ograniczono produkcję zbędnych rze- czy i odpadów. Materiały, które po-zostały po wydarzeniu zostaną przeka-zane na cele charytatywne lub oddane do recyclingu.– Dzięki zastosowanym rozwiązaniom Targi CSR są pierwszym w Polsce zrównoważonym wydarzeniem targo-wym, a całe wydarzenie ma minimal-ny wpływ na środowisko – powie- dział Przemysław Oczyp, Koordynator Targów CSR.

www.odpowiedzialnybiznes.pl

na podstawie nadesłanych materiałów prasowych

Blisko 70 firm zaprezentowało swoje działania na rzecz pracowników, konsumentów, społeczeƒstwa oraz Êrodowiska naturalnego podczas IV. Targów CSR zorganizowanych pod koniec marca przez Forum Odpowiedzialnego Biznesu w Centrum Nauki Kopernik w Warszawie. Miesi´cznik „Ekologia i Rynek” był patronem medialnym wydarzenia

Page 79: Ekologia i Rynek nr 2
Page 80: Ekologia i Rynek nr 2
Page 81: Ekologia i Rynek nr 2