e-profit styczeń 2012

44

description

Styczniowy numer magazynu e-profit poswięconego zagadnieniom e-biznesu.

Transcript of e-profit styczeń 2012

Foto: stadionnarodowy.org.pl

W NUMERZE styczeń 2012

7

14

38

4

Foto: www.naviexpert.pl

WYDARZENIACzerwony Widelec podpisał umowęKolejne debiuty spółek InQbee-Starup, czyli survival w sieciFELIETONCzy startup różni się od firmy?Twarda okładkaRYNKOWE TRENDYOmijaj korki zawodowoMasz talent?Zostań gwiazdą sieciPozycjonowanie a konkurencyjność polskich

firmTrzecia droga

E-SPÓŁKA MIESIĄCAIgoria Trade

OKIEM INWESTORAWyróżnij się lub zgińAutomaty na giełdzieROZMOWA MIESIĄCAMichał Samojlik

WARTO WIEDZIEĆKampanie reklamoweDzień z mentoremMentoring, czyli co?Warto to zrobićPO GODZINACHSzykuje się zadymaUkraińskie hokus-pokusYour english zoneZ biblioteki startupowcaLudzie internetu

NA OKŁADCE: WOJCIECH KULIŃSKIFOTO: MATERIAŁY PRASOWE

Wydawca: InQbe sp. z o.o. ul. Towarowa 1, 10-416 Olsztyn

NIP 524-256-87-12 REGON 140440822 KRS 0000250743

www.inqbe.pl <http://www.inqbe.pl>

Redakcja: Marek Dornowski, Marta Przyłęcka,

Małgorzata Zawadzka, Jerzy Kawa

Projekt okładki i skład: Ateneo

Korekta: ITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk

31JAKUB LEBUDAFoto: materiały prasowe

Foto: własne

Foto: stadionnarodowy.org.pl

3

Marek Dornowski REDAKTOR NACZELNY

OD REDAKCJI

Foto: www.naviexpert.pl

Wydawca: InQbe sp. z o.o. ul. Towarowa 1, 10-416 Olsztyn

NIP 524-256-87-12 REGON 140440822 KRS 0000250743

www.inqbe.pl <http://www.inqbe.pl>

Redakcja: Marek Dornowski, Marta Przyłęcka,

Małgorzata Zawadzka, Jerzy Kawa

Projekt okładki i skład: Ateneo

Korekta: ITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk

No i jesteśmy. Mniej lub bardziej hucznie wkroczyliśmy w nowy 2012 rok. Jaki on będzie? Zadaliśmy to pytanie kilku osobom znanym w branży i spotkaliśmy się z po-

dobnymi odpowiedziami – trudno coś prognozować. Może to i dobrze. Unikniemy pokusy mądrzenia się, jak to wszystko może się dalej potoczyć. Przynajmniej pod koniec roku, kiedy ktoś się-gnie po archiwalny już numer, nie będzie miał się z czego śmiać. Prawda jest taka, że warto mówić tylko to, co wiemy. A co wiemy na pewno? Na dziś niewiele. Będzie Euro 2012. w Polsce i na Ukrainie. To już się raczej nie zmieni, choć na pewno tytuły gazet ogłoszą jakiś alternatywny scenariusz 1 kwietnia. Będzie kolej-ny koniec świata – i to zapowiadany od tak dawna, że niemało będzie o nim w mediach, może nawet na tyle, by w niewielkim stopniu wpłynąć na rynek? No i mamy nadzieję, będą kolejne numery naszego magazynu. Tu z naszą dalekowzrocznością się zatrzymajmy i skoncentrujmy się na tym, co jest tu i teraz. A jest całkiem ciekawie. W grudniu na rynku NewConnect zadebiuto-wała spółka Igoria Trade. Niby nic wielkiego, ale połączenie faktu udanego debiutu z zakresem działania (wymiana walut on Line i rachunek e-scrow) daje trochę pozytywnych emocji. Dlatego w tym numerze o Igorii piszemy szerzej. A skoro już jesteśmy w te-macie e-spółek finansowych, to zachęcam do lektury artykułu Automaty na giełdzie. Czy maszyny faktycznie będą w stanie po-dejmować trafniejsze decyzje inwestycyjne? Zanim odpowiecie koniecznie przeczytajcie ten tekst. Po zorganizowanej w grudniu konferencji e-Startup, czyli survival w sieci, zadaliśmy parę pytań Michałowi Samojlikowi, przy okazji zainteresowaliśmy się szerzej promowanym, między innymi przez Niego, pomysłem mentoro-wania startupom. Brzmi ciekawie, ale czy się sprawdzi? Tak czy inaczej kilka słów o mentoringu znajdziecie. Powrócił też temat pozycjonowania. Nie ma od niego ucieczki. Zresztą, jak przyjrzy-cie się wykresom przedstawiającym wyniki przeprowadzonych badań, nie będziecie mieli żadnych złudzeń. Bez tego elementu sukces w e-biznesie jest praktycznie niemożliwy. Na koniec pole-cam artykuły, których lektura może ułatwić Wam życie, zarówno prywatne (jak unikać korków), jak i zawodowe (jak przeprowa-dzić kampanię marketingową przy niskim budżecie). Miłej lektury.

WYDARZENIA

4

odpowiedzi ze str 37: 1A 2C 3C

E2O, Seo Power i Prawoma-niacy to trzy spółki z portfela

inwestycyjnego InQbe, które otrzymały dofinansowanie

na rozwój swoich biznesówWdrożenie systemu automatycznego zarządzania treścią, budo-wa platformy do świadczenia usług transmisji on-line oraz budo-wa systemu do automatycznego aktualizowania stanu prawne-go oraz aplikacji na urządzania mobilne – to nazwy projektów, stworzonych przez spółki z portfela InQbe, które otrzymały dofi-nansowanie w ramach Osi Priorytetowej – 7 Infrastruktura spo-łeczeństwa informacyjnego, Działania 7.2 Promocja i ułatwienie dostępu do usług teleinformatycznych/Poddziałania 7.2.2 Usłu-gi i aplikacje dla MŚP Regionalnego Programu Operacyjnego Warmia i Mazury na lata 2007–2013. Łączna kwota dofinanso-wania dla tych projektów wynosi 710 067,20 zł.

Czerwony Widelec S.A. podpisał umowę z największym regionalnym serwisem Trojmiasto.pl Dzięki tej umowie już w stycz-niu 2012 roku użytkownicy portalu Trojmiasto.pl zamó-wią jedzenie przez internet. Trojmiasto.pl to największy w Polsce portal regionalny. Codziennie odwiedza go po-nad 170 tys. mieszkańców Gdańska, Gdyni i Sopotu. Współpraca z Czerwonym Wi-delcem to dodatkowa wartość dla naszych użytkowników. Zdecy-dowaliśmy się na nią po kilku ty-godniach testów. Ponieważ sami jesteśmy zadowolonymi klientami, wierzy-my, że nasi użytkownicy też będą chętnie zamawiać jedzenie przez internet – mówi Michał Kaczorowski, prezes Trojmiasto.pl. Dla Czerwonego Widelca jest to pierwsza umowa z dużym portalem. Umowa ta wpisuje się w obraną przez nas strategię. Po pierwszych miesią-cach weryfikacji usługi na rynku poszukujemy partnerów, którzy pozwolą na osiągnięcie zaplanowanych wyników finansowych – powiedział Przemysław Witka, prezes Czerwonego Widelca S.A. CzerwonyWidelec.pl zanotował w zeszłym miesiącu 97% wzrost obrotów. Liczba użytkowników w stosunku do października wzrosła o 111%. Trudno jest oszacować wzrosty, które przyniesie podpisana właśnie umowa, ale może to być zmiana nawet o rząd wielkości w stosunku do obecnych wyników. Z umowy tej cieszą się restauracje, które widzą w Czerwonym Widelcu do-skonały kanał docierania z ofertą do mieszkańców Trójmiasta. Z serwisem Czerwony Widelec współpracujemy od kilku miesięcy. Cenimy sobie tę współpracę ze względu na obroty, które generują nam zamówienia grupowe z firm. Bardzo cieszy mnie informacja o podpisanej umowie z Troj-miasto.pl. Dla nas oznacza to więcej zamówień i większe obroty – powie-dział Paweł Dobrowolski, szef restauracji Jadalnia pod Zielonym Smokiem.

e-Startup, czyli survival w sieci

1 grudnia w Warszawie odbyła się konferen-cja e-Startup, czyli survival w sieci, poświę-cona praktycznym aspektom prowadzenia e-biznesu. Gośćmi byli między innymi wice-prezes Capital Partners Konrad Korobowicz, prezes InQbe Wojciech Przyłęcki oraz inne znane postacie ze świata e-biznesu (Artur Ku-rasiński, Grzegorz Marczak czy Paweł Lipiec). Podczas spotkania poruszono kilka ważnych i praktycznych dla startupów wątków: od kwestii przekonania do pomysłu inwestora, poprzez elementy wyboru najbardziej odpo-wiedniej domeny, prowadzenia niskobudże-towych kampanii PR, a kończąc na omówieniu najczęściej popełnianych przez początkują-cych e-biznesmenów błędów. Całość mate-riału video z tego spotkania, podzielona te-matycznie, publikowana jest na stronie www.inqbe.pl.

Kolejne debiuty spółek InQbeIgoria Trade, Legal Stream oraz M10 to kolejne spółki z portfela InQbe, które zadebiutowały na rynku NewConnect. Igoria Trade oraz M10 to spółki działające w sektorze usług finansowych, podczas gdy przedmiotem działalności Legal Stream jest działalność, którą można określić jako e-commerce usług prawniczych.

Foto: materiały prasowe

Foto: własne

FELIETON

5

Czy startup różni się od firmy?

Paweł Lipiecredaktor prowadzący

ecommerce.edu.plBloger

WebFan.pl

Złośliwi śmieją się, że startup staje się firmą, kiedy zaczyna zarabiać. A ja przekornie uważam, że są takie firmy, które nie zarabiają i takie startupy, które zarabiają – różnica leży

zupełnie gdzie indziej.Najbliżej mi jest do definicji, którą w książce „The Lean Startup: How Today’s Entrepreneurs Use Continuous Innovation to Create Radically Successful Businesses” stworzył Eric Ries:(…) a human institution designer to create New products and services under conditions of extreme uncertainty.To między innymi warunki, w jakich tworzymy produkt powinny być kryterium określania młodej firmy startupem. Poza tym jest jeszcze jeden, równie ważny (jeśli nie ważniejszy) parametr – p r o d u k t .Jak twierdzi Eric Ries – szereg eksperymentów ma na celu stwo-rzenie dokładnie takiego produktu, jakim będą zainteresowani klienci. Tworzenie MVP i prowadzenie na nim eksperymentów na pierwszych grupach klientów to właśnie czas startupu. Dzięki przeprowadzeniu serii odpowiednio dobranych eksperymentów, które wskazują drogę rozwoju produktu (lub sugerują pivot) star-tup zmienia się w firmę.Firma posiada już co najmniej jeden funkcjonujący na rynku pro-dukt. I to właśnie sprawia, że różni się ona od startupu jak motyl od poczwarki. Dlatego twierdzę, że rozróżnienie nie powinno prze-biegać na linii przychodów i dochodów. Mogę sobie wyobrazić startup, który jest już dochodowy, jednak produkt (lub usługa) na-dal dynamicznie ewoluuje, tak jak równie łatwo można sobie wy-obrazić firmę, która na tej ścieżce ewolucji produktu poszła w złą stronę i stworzyła produkt, który przestał zadowalać klientów.Dlatego upieram się właśnie, że zarabiający staratup to nie ko-niecznie już firma.

FELIETON

6

Twarda okładka

Sylewster Kozakwydawca serwisów

internetowych: e-biznes.pl

wystartowali.pl

Miałem nadzieję, że to nastąpi już teraz: czołowe sklepy, w których zaopatrujemy się w prezenty, zaczną edu-kować użytkowników (i zarabiać na tym oczywiście)

w zakresie e-booków i czytników. Niestety, w sklepach właściwie cisza – nikt nic nie wie o czytnikach, jeśli ktoś koniecznie chce się dowiedzieć, czym jest e-czytnik, jak działa i czy będzie dobrym prezentem, to raczej powinien szukać w ciągle niszowych skle-pach z e-publikacjami.Wystarczyło jednak wejść na Amazon.com i od razu wiemy, co w USA będzie jednym z najbardziej popularnych prezentów – tak, Kindle. Do Polski oczywiście też wysyłają, a całkowity koszt pod-stawowego czytnika to około 160 dol. z wysyłką i VATem. Dostawa w ciągu kilku dni z USA (Tak, kilku dni w okresie przedświątecznym).

Dlaczego mnie dziwi postawa polskich sprzedawców? Amazon niedawno zapowiedział, że pojawi się w Polsce – oczywiście mo-żemy tylko zastanawiać, w jakim zakresie i którym segmencie. Czy jednak nasi wydawcy nie przespali idealnej okazji do zajęcia zde-cydowanie lepszej pozycji startowej w wyścigu o e-booki? Żeby tylko wspomnieć o nagrodzie, jaka czeka na zwycięzcę – Ama-zon sprzedaje teraz więcej książek w formacie elektronicznym niż tradycyjnych. Mało tego – zwróćmy uwagę, że często jest tak, że czytnik jest tylko początkiem zakupów użytkownika. Później będzie kupować książki, czyli jeden użytkownik to szansa na stały przychód. Brzmi zachęcająco? Nie dla naszych wydawców i sklepów.

Jeszcze na chwilę wrócę do edukacji – wielu uczniów ma problem z lekturami. Niektórzy nie lubią czytać, inni nie mogą zdobyć ksią-żek w bibliotekach. Wystarczy wejść na stronę projektu Wolne-lektury.pl, gdzie znajduje się ponad półtora tysiąca darmowych lektur. Czy połączenie nowoczesności w postaci czytnika i darmo-wych lektur nie jest więc idealną zachętą dla uczniów?

RYNKOWE TRENDY

7

Foto

: ww

w.na

viex

pert.

pl

Omijaj korki ZAWODOWO

Z dostępnych w sieci danych wynika, że Warszawiacy spędza-ją w korkach ponad 8 godzin tygodniowo, ale nawet jeśli nie mieszkasz w Warszawie i tak słowo korek najprawdopodob-niej wywołuje u Ciebie negatywne skojarzenia. Gdyby ktoś wpadł na pomysł, jak za dotknięciem czarodziejskiej różdżki zlikwidować korki, stałby się jednym z bogatszych ludzi na świecie. Na to pewnie jeszcze poczekamy, a tymczasem na rynku dostępne jest nowe rozwiązanie, które korków może nie zlikwiduje, ale za to pozwoli nam ich uniknąć.

Korkosfera.pl to projekt, dzięki któ-remu kierowcy zyskują dostęp do bieżących danych traffic, pre-

zentowanych na mapach w postaci ko-lorów, zarówno z poziomu komputera, jak i telefonu komórkowego. System wykorzystuje dynamiczne dane o natężeniu ruchu drogowego w czasie rzeczywistym. Źródłem danych jest Com-munity Traffic on-line – technologia ge-nerująca i przetwarzająca na bieżąco dane dotyczące prędkości poruszają-cych się po Polsce samochodów, po-chodzące łącznie z monitoringu kilku-set tysięcy pojazdów.

Nowy sposób precyzyj-niej – bo w postaci ko-lorów pokazuje, które odcinki dróg są zakorko-wane, a po których ruch samochodowy jest płynny.

– Web planner pozwala na obserwację natężenia ruchu na terenie całego kraju, a także wytyczanie optymalnych oraz alter-natywnych tras przejaz-du z pominięciem korków i utrudnień – mówi An-drzej Jaszkiewicz, prezes NaviExpert – Jeszcze przed

rozpoczęciem podróży, przy komputerze, mo-żemy wejść na stronę Korkosfea.pl, spraw-dzić, jak prezentuje się bieżąca sytuacja na naszej trasie do pracy i zaplanować najszybszą drogę dojazdu. Wizualny spo-sób demonstracji korków i utrudnień jest bardziej przejrzysty i pomoże kierowcom efektywniej planować każdą podróż sa-mochodem. Docelowo będzie można także importować wybrane punkty na naszej drodze do telefonu oraz nawigo-wać zgodnie z założonym w komputerze planem. Na stronie pojawiają się rów-nież aktualizowane na bieżąco dane na temat remontów, a także aktualne lokali-zacje fotoradarów.

Dynamiczna warstwa traffic prezen-towana na mapie w postaci kolorów, sprawia, że kierowca bardziej świado-mie podąża optymalną drogą z pomi-nięciem korków i remontów. Automa-tyczne przeliczanie trasy odbywa się, kiedy sytuacja na podstawie zmien-nych danych o natężeniu ruchu drogo-wego może mieć znaczący wpływ na przebieg wcześniej wytyczonej drogi. Wszystko wydaje się być przemyślane i ukierunkowane na dobro kierowcy. Pewnych uprzykrzeń wyeliminować się jednak nie da. Informacja w po-niedziałkowy poranek, że jedyna dro-ga dojazdu do pracy jest kompletnie zakorkowana, nie zmienia faktu ko-nieczności odczekania swojego w kor-ku. Poza tym pozostaje zadać sobie pytanie, co będzie, gdy zalety nowego systemu wszyscy docenią jednocześnie i, żeby ominąć sygnalizowany korek na Wisłostradzie, wybiorą dla przykładu aleję Jana Pawła II?Z całą pewnością nowo wprowadzany system to krok w dobrym kierunku, ale do tego, by z naszych ulic na dobre zniknęły korki, jest jeszcze bardzo da-leka droga.

Marek Dornowski

RYNKOWE TRENDY

8

Masz talent? Zostań gwiazdą sieci

Anna Bielicka

Telewizyjne programy rozrywkowe poświęcone odkrywaniu talentów cieszą się coraz większą popularnością. Mediarun podaje, że Polacy spę-dzają kilka godzin tygodniowo na oglądaniu umiejętności profesjonali-stów i amatorów w takich programach, jak Taniec z Gwiazdami, X Factor czy Mam Talent. Jak moda na prezentację talentów wpływa na nasze inspiracje, w tym między innymi świat internetowego biznesu?

Programy rozrywkowe cieszą się dużą popularnością wśród Po-laków i, mimo dużej konkuren-

cji, stacje telewizyjne z powodzeniem tworzą nowe projekty skupione na szu-kaniu młodych utalentowanych muzy-ków, tancerzy czy gimnastyków. Każdy kolejny program w krótkim czasie zdo-bywa rzeszę wiernych fanów i podczas każdej emisji skupia przed telewizora-mi kilka milionów widzów. Dla przy-kładu pierwszy odcinek drugiej edycji programu Mam Talent przyciągnął aż 4,36 mln osób, drugi oglądało już 5,07 mln.

Podobną popularnością cieszyła się ostat-nia edycja Tańca z Gwiazdami, która każ-dej niedzieli skupiała przed telewizora-mi kilka milionów miłośników talentu swoich ulubionych artystów.

Tak duża popularność tego typu progra-mów wynika z wielu czynników. Z jed-nej strony jesteśmy spragnieni wrażeń, to zazwyczaj główny powód, dla któ-rego chwytaliśmy za pilota, z drugiej strony znudziła nas już standardowa konwencja programów rozrywkowych. Dziś widz oczekuje od telewizji więcej dynamiki, więcej emocji oraz możliwo-ści zaangażowania się w to, co widzi na

ekranie. To dają programy skupione na szukaniu talentów, w ich przypad-ku mamy szansę doświadczać różnych emocji oraz na bieżąco śledzić poczy-nania najbardziej utalentowanych. Do-datkowo programy takie jak Mam Ta-lent czy X Factor stanowią interesującą i niewymagającą rozrywkę oraz moty-wują do tego, aby samodzielnie kształ-tować w sobie ciekawe umiejętności.

Telewizyjne inspiracje a rozwój e-biznesu

Telewizyjne programy rozrywkowe in-teresują nie tylko telemaniaków, lecz także powoli przenoszą się do świata internetowego biznesu. Wraz z ich ro-snącą popularnością, powstaje coraz więcej portali i serwisów typu talent show, które cieszą się ogromnym zain-teresowaniem na całym świecie. Pierwszym w Polsce prawdziwie roz-budowanym serwisem tego typu jest Mytalent.pl, który daje użytkownikom możliwość zaprezentowania swoich umiejętności, wzięcia udziału w ca-stingach on-line, nominacji do udziału w konkursach, oceniania i komentowa-nia, a także nawiązywania znajomości z ludźmi o podobnych zainteresowa-niach. Każda osoba, która ma do za-proponowania coś interesującego lub posiada wyjątkowe umiejętności może je upublicznić w ramach swojego pro-filu w serwisie, zdobyć rzeszę fanów,

a nawet zyskać możliwość realizacji występów w realu. Dzięki takim ser-wisom poszukiwacze talentów mogą przenieść swoją uwagę do internetu i bez ograniczeń zapoznawać się z syl-wetkami uzdolnionych.

– Mytalent.pl stworzony został z myślą o osobach, które pragną promować siebie – swoją urodę, osobowość czy umiejętności. Zakres prezentacji jest dowolny i zależy od tego, czym użyt-kownik planuje podzielić się w ramach swojego profilu – tłumaczy Michał So-kołowski, pomysłodawca i właściciel Mytalent.pl – Każda osoba posiadają-ca profil w serwisie może poddawać ocenie swoje umiejętności, korzystać z konstruktywnej krytyki oraz cieszyć się sukcesami.

Serwis skierowany jest także do przed-stawicieli firm z branży rozrywkowej, które mają możliwość prezentowa-nia swoich ofert, komentowania, gło-sowania oraz udzielania wskazówek użytkownikom. Ich obecność to dla użytkowników serwisu dodatkowy motywator do prezentowania swoich umiejętności.Droga talentów od telewizji do interne-tu jest już bardzo dobrze znana. Czas na odwrotny kierunek.

Foto

: age

ncja

Per

sona

l PR

RYNKOWE TRENDY

9

 

 

Pozycjonowanie a konkurencyjność polskich firm

Sebastian Kopeć, specjalista ds. pozycjonowania firmy Procreate Sp. z o. o.

Ponad 90% menedżerów firm korzystających z pozycjonowania uważa, że ta usługa poprawia ich konkurencyjność i rozpoznawalność na rynku oraz zwiększa skuteczność dotarcia do klientów. Choć promocja w sieci przynosi wiele korzyści, nie jest ona zadaniem łatwym. Warto więc pamiętać o kilku kwestiach, które pozwolą zwiększyć efektywność podejmowanych działań przedsiębiorców.

Aby wyróżnić się na tle konku-rencji, w pierwszej kolejności należy zadbać o podstawowe

sprawy związane z obecnością firmy w wirtualnym świecie. Ważnym ele-mentem pozycjonowania jest optyma-lizacja strony www. Działania związane z dostosowaniem jej kodu i treści pod kątem wyszukiwarek internetowych, powinny poprzedzać promocję w sie-ci. Warto przygotować również odpo-wiednią mapę serwisu oraz opis pod-stron, na których prezentowany jest dany produkt czy usługa. Nieodłącz-nym elementem SEO jest także dobór słów kluczowych dopasowanych do zawartości danego portalu www. Ma on wpływ na jego widoczność w sieci, czyli konkurencyjność firmy w interne-cie, a tym samym i w realnym świecie.

Dokonanie optymalnego wyboru

Dla ponad połowy respondentów, któ-rzy wzięli udział w badaniach, pozycjo-nowanie cechuje się niskim jednost-kowym kosztem dotarcia do klientów.

Zdobycie dobrej pozycji w wynikach wyszukiwania bywa niekiedy trudne, czasochłonne i kosztowne. W optymali-zacji kosztów istotny okazuje się wybór słów kluczowych. Przede wszystkim na-leży zdecydować się na takie wyrażenia, które najlepiej charakteryzują działal-ność danego przedsiębiorstwa. Warto zastanowić się, które frazy przyniosą

maksymalne korzyści, a tym samym będą mieć najlepszy wpływ na jej kon-kurencyjność. Z drugiej jednak strony powinny one odpowiadać możliwo-ściom danej firmy.Zasada ta dotyczy zwłaszcza małych i średnich podmiotów o zasięgu lokal-nym, dla których dobrym rozwiąza-niem jest wybór fraz związanych z re-gionalizacją. Zamiast pozycjonować stronę www dla słów ogólnych, okre-ślających tylko np. daną branżę, lepiej skoncentrować się na wykorzystaniu nazwy województwa, miasta czy na-wet dzielnicy, w której znajduje się sie-dziba przedsiębiorstwa, sklep.

Foto

: Pro

crea

te

Wykres 1 Atrybuty usługi pozycjonowania stron – rozpoznawalność

Wykres 2 Atrybuty usługi pozycjonowania stron – konkurencyjność

RYNKOWE TRENDY

10

 

 

 

Wykres 5 Atrybuty usługi pozycjonowania stron – skuteczność dotarcia do klientów

Powszechnie uważa się, że aby skutecznie przeprowadzać działania marketingowe, należy postawić się na miejscu klienta i spróbować przewidzieć jego ruchy w sieci. Są jednak sytuacje, w których warto zachować szczególną ostrożność. Użytkownicy internetu robią sporo literówek w wyszukiwanym tekście.

Optymalizacja portalu www pod ką-tem dużej liczby bardziej szczegółowych fraz pozwala na osiągnięcie „długiego ogona” pozycjonowania. Takie działanie sprawia, że strona wyświetla się w wyszukiwar-ce internetowej dla wielu różnych wy-rażeń kojarzących się z działalnością firmy. Odpowiedni dobór słów kluczo-wych to jednak nie jedyny czynnik ma-jący wpływ na konkurencyjność w sieci.

Pokonanie ograniczeń

Właściciele stron www mogą wpływać na skuteczność podejmowanych dzia-łań e-marketingowych. W tym celu po-winni zadbać przede wszystkim o treść i właściwą budowę strony oraz liczbę i jakość prowadzących do niej linków. Ostatnie zagadnienie wiąże się z po-szukiwaniem partnerów w internecie. Podobnie jak w realnych kontaktach biznesowych, również i w wirtualnym świecie, warto stworzyć sieć wzajem-

Wykres 3 Atrybuty usługi pozycjonowania stron – niski jednostkowy koszt dotarcia do klientów

Wykres 4 Atrybuty usługi pozycjonowania stron –budowanie wizerunku nowoczesnej firmy

nych powiązań. Podstawowym zada-niem jest zatem nawiązanie współpra-cy z portalami, których tematyka wiąże się z działalnością danego przedsię-biorstwa. W zależności od jej rodzaju, należą do nich portale branżowe, biz-nesowe serwisy informacyjne etc.

Przedsiębiorca promujący się w sieci może jednak natrafić na ograniczenia SEO. Powszechnie uważa się, że aby skutecznie przeprowadzać działania marketingowe, należy postawić się na miejscu klienta i spróbować prze-widzieć jego ruchy w sieci. Są jednak sytuacje, w których warto zachować szczególną ostrożność. Użytkownicy internetu robią literówki w wyszuki-wanym tekście. Dotyczy to nie tylko skomplikowanych wyrażeń, lecz także prostych słów, pod kątem których po-zycjonowany jest dany portal. Planu-jąc kampanię promocyjną, nie sposób przewidzieć jednak wszystkich możli-wości. Takie działanie generowałoby zresztą zbyt wysokie koszty.

Rozwiązanie w tym wypadku stano-wią linki sponsorowane, które – przy odpowiedniej konstrukcji – mogą wy-świetlać się nawet dla nieograniczonej liczby słów kluczowych. Odpowiedni dobór strategii promocyjnej i znajo-mość kilku wspomnianych sposobów są kluczem do osiągnięcie przewagi

konkurencyjnej w sieci. Wykorzystanie nowoczesnych metod wpływa bowiem na widoczność firmy w internecie, zwiększając tym samym szansę dotar-cia do nowych klientów, jest również pomocne w budowaniu nowoczesne-go wizerunku przedsiębiorstwa.

Sebastian Kopeć

Foto

: wła

sne

RYNKOWE TRENDY

11

Jerzy Kawa, ekspert InQbe

Trzecia droga – innowacjedla niepełnosprawnych

Powoli mija trzeci rok działania inkubatora InQbe. O rocznicy jeszcze się nie mówi, bo ta minie w maju 2012 r., prawie w trakcie EURO. Warto więc już teraz, przy okazji noworocznych podsumowań, spojrzeć na rezultaty kilkuletniej działalności. Przy czym nie chciałbym skupiać się na biznesowej stronie przedsięwzięć, które zgłaszali wnioskodawcy, ani o projektowych wskaźnikach. O tym niech mówią i piszą inni. Natomiast mało kto zdaje sobie sprawę, że w InQbe, a pewnie także w wielu innych inkubatorach IT i niezależnych firmach „komputerowych”, powstają projekty, które mogą poprawiać jakość życia osób niepełnosprawnych.

Na czym polega problem osób niepełnosprawnych?

Jeśli osoby silnie zaangażowanym w życie rodzinne i zawodowe nie zetknęły się bezpośrednio z niepeł-nosprawnością, świadomość istnie-nia wielkich stref ubóstwa wydaje się niezbyt przyjemną i dość odle-głą abstrakcją. W tej abstrakcji lu-dzie ubodzy – w tym także osoby niepełnosprawne – pochodzą jakby z innego świata ludzi niezaradnych, może pechowców lub leniwych. „Nasz” świat puka przecież do gru-py najbogatszych państwa świata (tzw. Grupy G-20). Tymczasem oko-ło połowy społeczeństwa w Polsce zalicza siebie do grupy osób żyją-

cych w ubóstwie subiektywnym lub obiektywnym. W dużym stopniu są to osoby niepełnosprawne i ich ro-dziny. Ich średni dochód w gospo-darstwie domowym jest o około 615 zł niższy niż rodzin, w których osoby niepełnosprawne nie wystę-pują, a ok. 60% tych gospodarstw nie posiada komputera.Z przyczyn wynikających z prze-wlekłych chorób (genetycznych, powypadkowych, zawodowych lub wynikających z podeszłego wieku) osoby niepełnosprawne oraz osoby opiekujące się nimi, zwykle człon-kowie rodzin, często z konieczności są bierne zawodowo: nie pracują i nie szukające pracy. Oprócz przy-czyn czysto ludzkich (np. niechęć do pracy, otrzymywanie zasiłku

w „wystarczającej” wysokości), wie-le z nich nie pracuje ze względu na obiektywne trudności stanowiące konsekwencję niepełnosprawności.

Negatywnymi skutkami niepełno-sprawności i pozostawania w strefie ubóstwa są bierność zawodowa i wy-kluczenie społeczne, na co składa się nieuczestniczenie w społecznym podziale pracy, a także w codzien-nym życiu społecznym – nieutrzy-mywanie kontaktów ze znajomymi i członkami rodzin, z kolegami z pra-cy, a także nie uczestniczenie w wy-darzeniach kulturalnych (teatr, kino, biblioteki), sportowych i/lub turystycznych oraz dysponowanie ograniczonym dostępem do me-diów (prasa, tv, a nawet internet).

RYNKOWE TRENDY

12

Osoby te także w niższym stopniu dokonują zakupów towarów co-dziennego użytku – nie tylko z po-wodu braku pieniędzy, lecz także obniżonej mobilności (np. osoby na wózku inwalidzkim, niedowidzące).

Potencjał innowacji IT do poprawy jakości życia osób niepełnosprawnych

Według opinii Artura Kurasińskiego (konferencja e-Stratup, czyli survi-val w sieci z 1 grudnia 2011 r.), in-nowacją jest wszystko to, co można sprzedać i przynosi zysk. Trudno się z tym nie zgodzić. Zdrowy roz-sądek podpowiada, że rzeczywi-ście trudno rozwijać coś, do czego trzeba by cały czas dopłacać lub zy-skowny byt projektu nie jest pew-ny z powodu niskiej lub niepewnej opłacalności, niejasnego modelu biznesowego czy niewystarczają-cej populacji użytkowników. Z tych powodów wiele projektów upa-dło lub nie nadawało się do ścież-ki inwestycyjnej poprzez fundusze wysokiego ryzyka. Jednak na pod-stawie dotychczasowych zgłoszeń lub kontaktów można znaleźć wie-le rozwiązań innowacyjnych, któ-re bezpośrednio kierowane są do osób niepełnosprawnych lub mogą za takie zostać uznane, pomimo że główny cel projektu i jego funk-cjonalności autorzy kierowali do „wszystkich” lub ścisłe określonych użytkowników internetu. Dotarcie do osób niepełnosprawnych może także zwiększyć atrakcyjność bizne-sową wielu rozwiązań i zapewnić ich dalszy ekonomiczny i rynkowy rozwój (np. poprzez zwiększenie liczby „uu”). Poniżej prezentuję przykłady innowacyjnych projek-tów skierowanych bezpośrednio

lub pośrednio do osób niepełno-sprawnych.

Projekt Laudio

Opracowany przez spółkę Laudio.pl, kierowaną przez Jarosława Czyr-ko z Olsztyna. Projekt od początku opracowywany był z myślą osobach niewidomych, niedowidzących oraz 50+. Serwis Ladio.pl dystrybuuje przetworzone syntezatorem mowy ulotki, zarówno w wysokiej rozdziel-czości, jak i w formie audio. Tekst jest zsynchronizowany z dźwiękiem, można go też powiększać i wyświe-tlać z kontrastem. Takie rozwiąza-nie może być znacznie wygodniej-sze dla osób słabowidzących lub starszych. Oczywiście z punktu wi-dzenia użytkownika usługa jest cał-kowicie darmowa. Podstawowym zadaniem Laudio jest zmniejszenie przepaści infor-macyjnej w kwestiach podstawo-wych (tj. ulotki, instrukcje obsługi) pomiędzy ludźmi czytającymi bez żadnych przeszkód a tymi, którzy są pozbawieni tej możliwości. Laudio ocenia, że w grupie docelo-wej może znaleźć się aż ok. 8 mln osób.

EUREK NEWS.pl

Projekt o misji popularnonauko-wej. O pewnym znaczeniu portalu

dla osób niepełnosprawnych może przemawiać jego formuła oparta na krótkich, opatrzonych często ciekawymi ikonografikami artyku-łach. Trzeba bowiem pamiętać, że większość osób niepełnosprawnych może mieć trudności w zapoznawa-niu się z długimi artykułami w popu-larnych portalach informacyjnych. Niezależnie, szczególnie ciekawa może okazać rubryka zdrowie, gdzie zamieszczane są najświeższe rezul-taty badań na medykamentami, które wejdą w życie za jakiś czas, ale pokazują, gdzie szukać pomocy dla danego rodzaju schorzenia. Nie-stety portal nie zainstalował jeszcze modułu dla osób niedowidzących (wprowadzający kontrastowe odczy-tywanie treści, jak np. w projekcie Laudio czy na stronie Ministerstwa Pracy i Polityki Społecznej) oraz mo-dułu czytającego tekst (Laudio, Onet, Arslege.pl), co w przypadku osób nie-dowidzących czy leżących oraz 50+ znacząco ogranicza możliwość zapo-znawania się treścią portalu (a z biz-nesowego punktu widzenia ograni-cza liczebność wspomnianych wyżej tzw. uniq users).

Arslege.pl

Portal prawniczy, którego misją jest przygotowanie studentów do egzaminów na aplikacje prawnicze różnego typu. Osoby z uszkodzo-nym narządem wzroku oczywiście największy problem mają z czyta-niem. Chociaż na rynku dostęp-ne są programy udźwiękawiające

RYNKOWE TRENDY

13

i ubrajlawiające system Windows, to jednak są one dość drogie. Portal Arslage dostarcza plik MP3 audioustawa, który jest odtwa-rzany z wykorzystaniem standar-dowych narzędzi. Rozwiązuje więc problem w najtańszy możliwy spo-sób – z treścią ustawy zapoznamy się ze słuchu, korzystając z kompu-tera lub odtwarzacza MP3.

Projekt Exnui

Biuro w chmurze pozwala na obsłu-gę firmy z każdego miejsca, ponad-to wprowadza ruchome „okienka” pozwalające przesuwać zadania od „biurka” do „biurka” i śledzić jego realizację. Dlatego jest też możliwe, aby korzystały z programu także osoby niedowidzące i poruszające się na wózku inwalidzkim – w swo-im domu. Program został stworzo-ny z myślą o osobach sprawnych, ale jego prostota daje szanse na za-trudnienie w trybie telepracy prak-tycznie dla każdego.

Jaka przyszłość dostępu do internetu dla osób niepełno-sprawnych?

Kluczowym zagadnieniem, gdy przyjdzie zastanowić się, w jakim stopniu te wymienione i inne roz-wiązania będą mogły faktycznie wpływać na życie osób niepełno-sprawnych, jest na pewno kwestia dostępności. Jak wspomniano, oso-by te należą do osób najuboższych i często najsłabiej wykształconych, a także równie słabo wyposażo-

nych w sprzęt komputerowy. Jed-nak wiadomo, że zdecydowana większość organizacji NGO, w tym stowarzyszeń i fundacji pracujących na rzecz osób niepełnosprawnych jest obecna w sieci internetu. Or-ganizacje te stanowią dobry przy-czółek do rozpowszechniania naj-nowszych rozwiązań w tej niemałej przecież społeczności (przydatny, chociaż nieco rozdrobniony kanał dystrybucji nowych projektów). Na przeszkodzie stoją koszty i kryzys sektora finansowego, w tym rządo-wego. W jednym z punktów expose premiera Tuska możemy poznać za-miar rezygnacji z ulgi internetowej. Można z dużą pewnością założyć, że fani internetu jakoś przełkną tę „żabę”, jednak dla osób niepełno-sprawnych (i jednocześnie ubogich) oznacza to dalsze odroczenie mo-mentu wejścia do innego, znacznie bardziej przyjaznego dla nich świata.Internet to także możliwość wyko-nywania pracy bez wychodzenia z domu (tzw. telepraca). Wiele ko-rzyści stanowi ograniczenie kosz-tów transportu, który w przypadku osób niepełnosprawnych wymaga często dostępu do specjalistyczne-go pojazdu czy osoby opiekuna. Jest więc dostęp do wiedzy, wydarzeń, znajomych i ludzi o podobnych za-interesowaniach (np. z tą samą nie-pełnosprawnością). Wykorzystanie możliwości płynących z technologii IT/internetu jest zatem uwarunko-wane „tylko”:• dostępem do internetu – ozna-

cza to co najmniej możliwość wykupienia dostępu do inter-netu, przebywanie w zasięgu sieci telewizji kablowej (sie-ci internetowej) lub internetu bezprzewodowego, radiowego – a więc może i utrzymania ulg podatkowych,

Internet to także możliwość

wykonywania pracy bez wychodzenia

z domu (tzw. telepraca).

Wiele korzyści stanowi ograni-czenie kosztów transportu, który

w przypadku osób niepełnosprawnych wymaga często do-stępu do specjali-stycznego pojazdu

czy osoby opiekuna.

• posiadaniem odpowiedniego komputera,

• szkoleniem i promocją nowych rozwiązań – pamiętajmy, że ponad połowa osób niepeł-nosprawnych to osoby o rela-tywnie niskim wykształceniu i wieku 50+, jednak rozwiąza-nia internetowe stają się coraz prostsze, intuicyjne, a więc ła-twe w obsłudze.

Marek Dornowski

Foto: Igoria Trade

Trejdoonowe możliwości

Igoria Trade S.A.

E-SPÓŁKA MIESIĄCA

Kilkadziesiąt razy tańszy, bezpieczniejszy i dostępny non stop sposób rozliczania transakcji dla biznesu będzie oferować nowa platforma internetowa Trejdoo.com. Powstaje produkt dostarczany w formacie nowoczesnej i bezpiecznej usługi internetowej – przejaw nowego trendu w sektorze usług finansowych

Już w styczniu tego roku dzia-łalność rozpocznie Trejdoo.com, platforma internetowa

do elektronicznej wymiany wa-lut i obsługi rachunków Escrow. Atuty Trejdoo.com to dostępność 24/7 i natychmiastowa realizacja, przy jednoczesnym radykalnym obniżeniu kosztów obsługi i ryzy-ka transakcji. Platforma planuje po

premierze dwóch pierwszych usług stopniowe wprowadzanie całej pa-lety produktów finansowych. Swo-ją ofertę kieruje na rynek krajowy i zagraniczny. Jej użytkownikami będą kupujący, w tym importerzy oraz sprzedający, także eksporte-rzy, klienci indywidualni i bizneso-wi w kraju i zagranicą. Trejdoo.com jest przykładem nowego zjawiska w sektorze usług finansowych.

Marek Dornowski

Foto: Igoria Trade

Trejdoonowe możliwości

Igoria Trade S.A.

16

Pojawiają się na rynku nowi, zwin-ni, elastyczni gracze, którzy operują w znakomity sposób możliwościa-mi stwarzanymi przez nowoczesne technologie przy komponowaniu produktów. Wykorzystują poten-cjał, jaki reprezentuje rosnąca gru-pa wyedukowanych technologicz-nie i ekonomicznie konsumentów i odnajdują rynkowe nisze, które mogą obsłużyć. W ciągu roku Trej-doo.com chce pozyskać 45 tys. użyt-kowników i obsługiwać miesięczne obroty rzędu 50 mln zł dzięki inno-wacyjnemu rozwiązaniu problemu kosztu, bezpieczeństwa, wygody i szybkości w transakcjach b2b i b2c. Escrow – reaktywacjaRachunek powierniczy typu escrow po-wstał w latach 30. ub. wieku na rynku amerykańskim. To znakomite i proste rozwiązanie zabezpieczenia transakcji dzięki zamrożeniu przez kupującego środków do zapłaty u powiernika do czasu, kiedy towar lub usługa zgod-nie z kontraktem zostaną dostarczone lub zrealizowane. Od dłuższego czasu escrow przestał jednak błyszczeć.

W ofercie bankowej jest niczym produkt uboczny, przestarzały, spoza obszaru gorących, rozwijanych produktów w które się inwestuje. Typowy escrow to produkt niereformowany od lat, drogi (3-5% wartości transakcji plus koszty wszystkich dodatkowych operacji typu przyjęcie lub wydanie dokumentów, zmiany w kontrakcie, udzielenie pro-mesy, przyznanie limitu, cesja), trudny do uzyskania (od kilku dni do kilku ty-godni na podpisanie kontraktu) i trud-no dostępny (tym produktem zajmują się zwykle pracownicy, dla których jest to uboczna i dodatkowa działalność, często nawet trudno ustalić, kto mógł-by pomóc w jego uzyskaniu) – mówi Wojciech Kuliński, Prezes Zarządu Igo-ria Trade, spółki będącej operatorem platformy Trejdoo.com. Trejdoo.com planuje przywrócić Escrow blask, oferując jego interne-tową wersję, z prostymi zasadami, stałym dostępem i niskim kosztem, przy zachowaniu podstawowych za-

let: neutralności powiernika, gwarancji środków finansowych i eliminacji ry-zyka transakcji. Odnowiony escrow na platformie Trejdoo.com sprzężony jest ponadto z internetowym serwisem wymiany walut.

Kantor bez spreadu i... bez przerwyO innowacyjności całej platformy de-cyduje połączenie kilku produktów w nową, adekwatną do aktualnych oczekiwań rynkowych ofertę. Same w sobie także stanowią jednak nową wartość. Tak jest w przypadku drugiego składnika platformy – usługi pośrednic-twa wymiany walut. Model biznesowy zakłada ominięcie takich pośredników, jak bank, czy kantor, którzy zarabiają na spreadzie. Platforma Trejdoo.com pozwoli na bezpośrednie kojarzenie zleceń klientów kupna i sprzedaż wa-luty. Kurs określają sami zainteresowa-ni. Rozliczenie transakcji na rachunku klienta będzie odbywać się w pełni automatycznie, a operator gwarantu-je realizację transakcji niezależnie od wielkości kwoty. Transakcji można do-konywać 7 dni w tygodniu bez względu na porę, a koszty są kilkadziesiąt razy niższe niż w przypadku skorzystania z usługi banku lub kantoru. Biorąc pod uwagę rosnące zapotrzebowanie na elektroniczną wymianę walut i bezgo-tówkową obsługę transakcji, zapotrze-bowanie na wymianę polskich złotych na walutę obcą (na przykład 700 tys. Polaków posiada kredyt mieszkaniowy we frankach szwajcarskich), widzimy znaczący rynek na nasze usługi – mówi Wojciech Kuliński.

Trejdoo.com powszechnyDotychczas usługę powierniczą przy transakcji oferowała akredytywa lub inkaso obsługiwane przez bank, bądź umowa powiernicza zawarta u nota-riusza. Skorzystanie z nich wiąże się jednak z koniecznością wizyty kon-trahentów w banku lub u notariusza, przedstawienia szeregu dokumentów i przeprowadzenia kosztownej i długo-trwałej procedury. Kiedy kontrahenci są z różnych miast lub krajów, kiedy posiadają rachunki w różnych ban-kach – trudno nazwać to rozwiązaniem

komfortowym. Perspektywa otwierania rachunku w nowym banku, aby zawrzeć transakcję escrow nie będzie zapewne interesowała partnera handlowego. Alternatywą jest uczestnictwo „banku korespondenta” w kontrakcie escrow, ale w tym wypadku koszty i wspomnia-ny formalizm pomnożyć należy przez dwa – zauważa Wojciech Kuliński.Takie warunki nie przysparzają popu-larności usłudze powierniczej. Funkcjonalność rachunku Escrow na platformie Trejdoo.com pozwoli na zawieranie poprzez internet kontrak-tów, w których występować będą trzy strony transakcji: kupujący, sprzeda-jący oraz pośrednik. Strony kontraktu będą negocjować i definiować kon-trakt, ustalać terminy i warunki płatno-ści, a pośrednik będzie zarządzał prze-biegiem kontraktu zgodnie z umową między stronami. Ogrywa on też rolę neutralnego powiernika, dostawcy na-rzędzi i gwaranta finansowego rozlicze-nia kontraktu Escrow.Użytkownikami Trejdoo – usług wy-miany walut i escrow – będą klienci indywidualni i biznesowi. Ci pierwsi, posiadający kredyty walutowe, doko-nujący zakupu towarów i usług w wa-lucie obcej, osoby pracujące za granicą, przesyłający środki do kraju, dokonują-cy inwestycji, planujący wyjazdy służ-bowe i wakacyjne. Z Escrow skorzy-stają osoby zdecydowane na dowolne transakcje zakupu towarów i usług, na przykład zakup auta, oprogramowania, mieszkania, sprzętu gospodarstwa do-mowego.

Klienci biznesowi będą mogli skorzy-stać z obsługi wymiany walut obcych w celu rozliczenia dowolnych transakcji między kontrahentami, wymiany wa-luty przed lub po rozliczeniu kontrak-tu Escrow, a także do bezgotówkowej obsługi rozliczania transakcji między importerem i eksporterem, produ-centem i dystrybutorem, kupującym i sprzedającym, przy zakupie towarów i usług w kraju i za granicą. Zależy nam na wypromowaniu odnowionej usługi Escrow jako standardu rozliczeń trans-akcji między klientami biznesowymi

E-SPÓŁKA MIESIĄCA

Probierz instytucji finansowych

Katalog korzyści

i indywidualnymi – mówi Wojciech Ku-liński. Pomóc ma w tym udostępniony szeroki wybór gotowych definicji i ty-pów kontraktów, wzorów umów, me-tod i instrukcji płatności.

Przyszłość – to obsługa kontraktów międzynarodowych importu–eksportu towarów. Trudno w to może uwierzyć, ale jeszcze dziś w handlu z takimi kra-jami, jak Rosja, Ukraina, Chiny, Hong Kong czy Indie eksporter podróżuje do producenta z walizką żywej gotówki. Jakie to rodzi ryzyko, łatwo sobie wy-obrazić – mówi Wojciech Kuliński. Je-śli przedsiębiorca chce takiej podroży uniknąć – minimum 30% wartości kon-traktu musi wpłacić, zanim kontrahent rozpocznie produkcję, a 100%, zanim wyśle gotowy produkt do odbiorcy. Na polskim rynku zdecydowanie brakuje podmiotu, który umożliwiłby obsługę tego typu transakcji w bezpieczny i tani sposób. Aby wypełnić tę rynkową lukę, Trejdoo.com będzie przygotowana do obsługi kilku najpopularniejszych języ-ków handlowych.

Siła innowacjiUnikalny, innowacyjny jest wspomnia-ny fakt połączenia na platformie Trej-doo.com elektronicznej wymiany wa-lut i rachunku Escrow. Integracja tych składników w oparciu o przejrzysty, do-myślny interfejs dla klienta zadecyduje o rozszerzeniu zastosowania platformy na zakupy na aukcjach i w sklepach in-ternetowych oraz całą globalną sferę e-commerce – mówi Wojciech Kuliński.

Dostępność, przejrzystość opłat, bez-pieczeństwo transakcji i komfort przy ich realizacji mają swoje znaczenie przy jednocześnie zdecydowanie kon-kurencyjnym modelu cenowym. Do-stępność non stop na wszystkie platfor-my sprzętowe wydaje się w przypadku usług finansowych standardem, póki co jednak na naszym rynku można tak-że traktować to jako dowód rynkowej przewagi poprzez zastosowanie inno-wacji – mówi Wojciech Kuliński.

Nadzór nad operatorem platformy Trejdoo.com, spółką Igoria Trade, sprawuje NBP, KNF i GPW. Od 7 grudnia 2011 r. Igoria Trade S.A. jest spółką notowaną na rynku NewConnect, osiagając w dniu debiutu je-den z największych wzrostów, blisko 65% od ceny nominalnej. Igoria Trade S.A. planuje aktywnie uczestniczyć i wspierać program Minister-stwa Finansów dotyczącego rozwoju obrotu bezgotówkowego w Polsce w latach 2010–2013.

Powiernicza platforma finansowa Trejdoo obejmująca usługi wymiany walut i rachunek Escrow, to korzyści dla użytkowników rachunku Escrow:

• wyeliminowanie ryzyka niewypłacalności kontrahenta,• ograniczenie ryzyka otrzymania wadliwych towarów lub opóźnień

w płatnościach,• możliwość negocjacji warunków kontraktu,• dostęp do szablonów umów, typów transakcji, definicji i instrukcji

płatności,• łatwy i mobilny dostęp do zainicjowania, negocjacji i przeprowa-

dzenia transakcji,• dostęp do dokumentacji i raportów o stanie transakcji oraz prze-

pływach płatności użytkowników usługi wymiany walut:• bezpieczna wymiana walut w trybie 24/7,• uniknięcie kosztu spreadu, tj. różnicy między kursem kupna

i sprzedaży,• dostęp przez urządzenia mobilne.

Użytkownicy platformy, którzy połączą obie usługi, np. do realiza-cji transakcji zagranicznych, uzyskają:

• zwiększenie płynności finansowej i gwarancję zapłaty za towar lub usługę,

• najtańsze rozliczenie wymiany walutowej,• realny wpływ na poprawę jakości i terminu dostawy towarów lub

usług,• mobilny i tani dostęp do platformy usług non stop,• doradztwo prowadzone przez dział obsługi klienta.

E-SPÓŁKA MIESIĄCA

OKIEM INWESTORA

Andrzej Endler

18

Automatyna Giełdzie

W mediach, ale także w rozmowach prywatnych, coraz częściej pojawia się widmo groźnych automatów czy robotów handlujących na giełdach, które się zbuntują (jak już nieraz przecież bywało w literaturze science fiction), wyeliminują ludzi z rynków i przejmą władzę albo przynajmniej zabiorą im wszystkie pieniądze. Wiele z tych obaw i mitów wynika z braku wiedzy i nieporozumienia.

Foto

: M10

S.A

.

OKIEM INWESTORA

19

We wszystkich dziedzinach naszego życia, rola kompu-terów, internetu i innych

nowoczesnych technologii jest coraz większa i naturalna (przynajmniej dla młodszego pokolenia, nieco starsi mają z tym trochę problemów). Od ich obec-ności nie ma już odwrotu. Nie jest to możliwe w żadnej innej dziedzinie ży-cia, na rynkach finansowych także. Kiedyś na giełdach królowali maklerzy

Maklerzy biegający po parkiecie z te-lefonami komórkowymi, wykrzykujący zlecenia – wszystko sprawiało wraże-nie wielkiego chaosu. Inwestorzy składali zlecenia przez tele-fon lub osobiście w biurze maklerskim. Brokerzy przekazywali je do maklerów na parkiecie, a ci znajdowali drugą stronę dla transakcji.Tak płynęły lata i stosunkowo niewiele zmieniało się na rynkach. Dane transmitowano za pomocą kabli i przedstawiano na tzw. taśmie, na której drukowały się notowania. Do dzisiaj zwyczajowo nazywa się parę walutową GBP/USD „Cable” – ponieważ kiedyś notowania funta transmitowano podoceanicznym kablem do USA.

Dzisiaj królują komputery

Z czasem inwestorzy zamiast kartek papieru, na których wykreślali wykre-sy, zaczęli używać komputerów.Stopniowo pojawiła się możliwość podłączenia komputerów bezpośred-nio do brokerów, obserwowania ryn-ku oraz składania zleceń na ekranie. Z giełd zniknęły parkiety, które zastą-piły systemy automatycznego paro-wania zleceń. Nasza giełda (ponieważ powstała później) od samego początku była elektroniczna, nigdy nie było na niej parkietu.Dzięki internetowi powstała możliwość podłączenia już nie tylko do lokalne-go brokera, lecz także do dowolnego

rynku lub brokera na całym świecie. To całkowicie zmieniło rynek. Wielu dzisiejszych traderów w ogóle nie ma kontaktu z żywym maklerem. Komputery zaczęto oczywiście sto-sować także do analizy danych i wy-szukiwania okazji inwestycyjnych. In-westorzy śledzili przebieg wykresów, stosowali różne oscylatory, średnie kroczące, szukali formacji cenowych, próbując reagować i przewidzieć za-chowania rynku. Stąd był już tylko krok do tego, aby tworzyć systemy, które, będąc podłą-czone bezpośrednio do systemów bro-kerskich, same zaczną składać zlecenia. Okazało się, że takie systemy mogą mieć bardzo wiele zalet i pozwalają rozwiązać kilka problemów. Problemy traderów

Największym problemem ludzi handlu-jących na rynkach jest brak dyscypliny i emocje – głównie strach i chciwość. Aby być dobrym traderem trzeba mieć ściśle opracowane zasady wchodzenia na rynek, wychodzenia z niego oraz za-rządzania wielkością pozycji i zarządza-nia ryzykiem – czyli np. określania, ile akcji kupujemy w danym momencie, jakie podejmujemy ryzyko. A co naj-ważniejsze nie tylko te zasady mieć, ale ściśle się do nich stosować. Wszystko to brzmi stosunkowo prosto, gdy się o tym pisze lub słucha, ale każ-dy, kto kiedykolwiek handlował praw-dziwymi pieniędzmi na giełdzie wie, jak bardzo emocje z tym związane po-trafią zakłócić racjonalny osąd. Kiedy rynek odwraca się i idzie przeciw nam, zaczynamy tracić pieniądze i po-jawia się strach. Strach nie tylko o pie-niądze, ale także jak ocenią nas inni, jeżeli teraz stracimy pieniądze, strach przed przyznaniem się, że nie mieliśmy racji.Kiedy idzie nam dobrze, może poja-wić się (i często się pojawia) chciwość. Trader zarabia całkiem pokaźne pie-

niądze. Chce więcej, zaczyna być nie-ostrożny, podejmuje coraz większe ry-zyko i w końcu w jednej transakcji traci to, co zarobił przez miesiące.Trader to tylko człowiek, może mieć zły dzień, może właśnie dzisiaj rano pokłó-cił się z żoną, może ma chore dziecko, a może zwyczajnie bierze go grypa. Wszystko to rozprasza i zakłóca właści-wą analizę rynku. Trader przegrywa.Komputery nie mają emocji. Zapro-gramowane podejmują decyzję bez emocji. Utrzymują pozycje tak długo, jak dyktuje im algorytm. Nie kłócą się z żoną, nie chorują im dzieci. Wreszcie, z punktu widzenia firmy „zatrudnia-jącej” je, nie biorą zwolnień, nie chcą podwyżek czy udziału w zyskach, nie odejdą z najlepszymi klientami.Żeby jednak nie spisać nas, ludzi, cał-kiem na straty trzeba oczywiście pa-miętać, że komputer nie ma intuicji i wyobraźni (choć prace nad sztuczną inteligencją cały czas trwają), nie po-trafi też analizować wielu zmiennych, które nie zostały mu zaprogramowane, a które żywy trader widzi na wykresie czy w danych.Ale jeżeli jest dobrze zaprogramowany, brak emocji i żelazna dyscyplina daje mu przewagę.Choć teza, że zastosowanie automa-tycznych systemów eliminuje całko-wicie emocje z handlu jest oczywiście nieprawdziwa – to wie każdy, kto miał okazję takich systemów używać i zarzą-dzać nimi. Kiedy na rynku są prawdzi-we pieniądze zawsze są emocje, ale na innym poziomie. Człowieka korci, aby poprawiać komputer, aby jakieś sygna-ły odrzucić, samemu zamknąć pozycję. Ale nie tylko o emocje tutaj chodzi. O kolejnej przewadze poniżej. Rynki 24 h, tysiące instrumentów

Przeciętny człowiek nie jest w stanie analizować i aktywnie handlować na więcej niż 3–4 rynkach finansowych, używając najwyżej kilku systemów in-

foto

: M10

S.A

.

OKIEM INWESTORA

20

westycyjnych.Komputery jednocześnie są w stanie analizować setki rynków, aktywów oraz systemów.Wiele dzisiejszych rynków działa 24 h na dobę, instrumentów notowanych na nich są tysiące. Aby efektywnie po-ruszać się po tych rynkach i wychwy-tywać jak najwięcej okazji inwestycyj-nych, potrzeba komputerów.Na nowojorskiej giełdzie notowanych jest ponad 8 tys. instrumentów, a prze-cież giełd są dziesiątki. Oprócz giełd współcześnie powstały platformy ob-rotu niezwiązane z giełdami. Są obli-gacje, kontrakty terminowe, są opcje, waluty i ich pary, kontrakty terminowe na indeksy giełdowe i stopy procento-we, na towary, takie jak tusze wołowe czy sok pomarańczowy, kontrakty na pogodę i wiele innych. Wszystkie te instrumenty dodatkowo można łączyć

w pary, w koszyki, handlować ich war-tości względną, a nie tylko cenami bez-pośrednimi itd.To za dużo dla pojedynczego człowie-ka, ale nie dla komputerów…Na bieżąco mogą monitorować tysią-ce instrumentów, sprawdzać korelację pomiędzy nimi, kontrolować ryzyko portfela złożonego z dziesiątek róż-nych instrumentów itp. Są też tańsze niż duża grupa wysoko wykwalifikowa-nych traderów. Czas

Kolejny ciekawy aspekt to zachowanie się cen w różnych skalach czasowych. Badania wykazują, że im krótsza skala czasowa, tym bardziej przewidywalne mogą być krótkookresowe ruchy cen, a potencjalny zarobek jest coraz większy.Czasami oblicza się i stosuje się jako pewien wskaźnik, maksymalny poten-

cjalny zarobek dzienny (czy też w in-nym okresie).Oblicza się go jako sumę zakresów wahań cen w danym przedziale czaso-wym. Mierzy się w ten sposób maksy-malny możliwy zarobek przy idealnym inwestowaniu tzn. jeżeli w ciągu 5 mi-nut ceny wahały się od wartości mniej-szej x do większej y, to przyjmuje się że kupiliśmy przy cenie x, a sprzedaliśmy przy y.Oczywiście nikt nie jest w stanie tak handlować, a rozważania nie uwzględ-niają kosztów transakcji, opóźnień itp. Jednak jest to wygodny poziom odniesienia i miara, do której można porównywa inne systemy „nieideal-ne”. Pokazuje ona także tendencje, jak zmienia się ten potencjalny zysk wraz z ze zmniejszaniem skali czasu.Aby określić zmianę procentową, dzie-limy zakres wahań cen przez cenę na

foto

: M10

S.A

.

OKIEM INWESTORA

Wykres Zmiany potencjalnego maksymalnego zysku ze względu na długość transakcji

21

początku okresu. Na przykładzie poniżej widzimy zmia-ny maksymalnego potencjalnego zysku dla ETF-ów (Exchange traded fund) dla S&P 500. Jak widać wyraźnie, wraz z skracaniem czasu czasu (wzrostem częstotliwości) znacząco rośnie maksymalny poten-cjalny zysk. Im krótszy ten czas, tym trudniej jest

reagować człowiekowi. Kiedy mówimy już o milisekundach, jest to zwyczajnie niemożliwe. Komputery, oczywiście, mogą reagować znacznie szybciej.Wszystko, co napisałem powyżej, po-kazuje dlaczego tyle firm wchodzi ten biznes, dlaczego wykorzystuje kompu-tery, aby uzyskać przewagę na rynkach i zwyczajnie zarabiać pieniądze. HFT – czyli jak to robić jeszcze szybciej

Automaty działają na bardzo różnych skalach czasowych od milisekund aż nawet po lata. Dziś bardzo modne (i zy-skowne) stało się zjawisko HFT – high frequency trading – czyli handlu wy-sokich częstotliwości. Choć automaty HFT stanowią tylko część świata auto-matów inwestycyjnych, to o nich mówi się najwięcej.Co jest, a co nie jest handlem wysokiej częstotliwości istnieją spory, ale dla naszych potrzeb przyjmijmy, że jest to bardzo szybkie (w ciągu nawet ułam-ków sekundy) dokonywanie transakcji na rynkach.Wiele dużych firm i banków inwesty-cyjnych lokuje ogromne pieniądze, aby

uzyskać możliwość jak najszybszego dokonywania transakcji. To przekła-da się bezpośrednio na zyski. Firmy przy pomocy szybkich komputerów są w stanie składać nawet kilka tysięcy zleceń w ciągu sekundy. Kiedy Państwo czytają to zdanie mogło zostać otwar-tych i zamkniętych co najmniej kilka, a może nawet kilkadziesiąt, tysięcy transakcji. Każda z nich mogła być nie-

wielka, zysk czy strata to ułamek pro-centa, ale jeżeli takich transakcji do-konujemy miliony, to robią się całkiem duże pieniądze. Mówi się, że firmy typu Goldman Sachs zarabiają w ten sposób nawet 100 tys. dolarów dziennie.

Jak to się odbywa? Jest kilka rodzajów algorytmów używanych podczas takie-go handlu (choć oczywiście szczegóły stanowią pilnie strzeżoną tajemnicę). Większość z nich nie używa tzw. kie-runkowych strategii, czyli nie przewi-duje wzrostu lub spadku ceny, jak ro-bią tradycyjni inwestorzy, ale stosuje strategie arbitrażowe, wykorzystując chwilowe nieefektywności wycen ak-tywów czy też składa zlecenia po obu stronach rynku, działając jako market maker i zadowalając się zyskami rzędu 1 centa. Wykorzystywane bywa także tzw. opóźnienie czasowe, czyli zawie-ranie transakcji zanim reszta rynku zobaczy zlecenia lub wolniejsza część rynku zareaguje na ruch szybszej, wy-korzystuje się wiedzę o kolejce zleceń czy gra o rabaty od giełd za płynność.

Czy takie strategie są zagrożeniem dla tradycyjnych traderów? Najczęściej

nie, ponieważ działają na zupełnie innych skalach czasowych i większo-ści tradycyjnych traderów nie prze-szkadzają, a wręcz pomagają poprzez zwiększenie płynności i zmniejszenie spreadów. Mogą trochę przeszkadzać traderom stosującym bardzo krótkie horyzonty czasowe, poprzez likwido-wanie wcześniej przez nich wykorzysty-wanych nieefektywności czy formacji.Choć oczywiście istnieją niebezpie-czeństwa związane z systemami auto-matycznymi w tym szybkich częstotli-wości, o czym poniżej. Zagrożenia

Jak wszystko na świecie, automatyczne systemy mają także swoje ciemniejsze strony. Czasami problemy generują błędy ludzi lub systemów, a czasami są to intencjonalne zachowania. Sys-temy automatyczne, jak inne progra-my, mogą posiadać błędy, błąd może popełnić obsługujący je człowiek. Gdy wiele systemów działa jednocześnie na rynku, mogą pojawić się nieprzewi-dziane zdarzenia.Zagrożenia zmieniają się i ewoluują wraz z rozwojem systemów i zabezpie-czeń na rynkach. Kiedyś, przykładowo, były obawy o efekt domina uruchamia-nych automatycznie zleceń zabezpie-czających, tzw. stop loss. Uruchomienie jednego zlecenia mogło powodować spadek ceny uruchamiające kolejne, to znowu następne itd. Ale każdy się uczy. Systemy są dzisiaj „mądrzejsze”, a giełdy posiadają zabezpieczenia – np. przerywają lub spowalniają handel na krótki czas w ekstremalnych sytu-acjach, przerywając efekt domina.Dziś pojawiły się obawy związane z wykorzystaniem systemów wysokich częstotliwości. Zawsze istnieje pokusa niewłaściwego wykorzystania techno-logii. Zdarza się wykorzystywanie au-tomatów może nie w sposób sprzecz-ny z prawem, ale nie całkiem etyczny. Przykładem jest np. tzw. quote stuffing – czyli „zapychanie” kwotowań. Polega to błyskawicznym wprowadzaniu kilku

Foto

: M10

S.A

.

OKIEM INWESTORA

22

tysięcy zleceń na sekundę i ich błyska-wicznym anulowaniu, po czym znowu składa się takie zlecenia itd. Kiedy robi tak kilka firm na kilkuset akcjach jed-nocześnie, powoduje to olbrzymie za-pychanie łączy i opóźnienia – właśnie to starają się wykorzystać traderzy wy-sokich częstotliwości i na nich zarobić niektórzy.Czasami zdarza się także, że obecność automatów nie jest źródłem proble-mów, ale kiedy się one pojawią, to przyczyniają się do ich pogłębienia. Tak się stało 6 maja 2010 r. podczas, tzw. flash crash, kiedy index Dow Jones Industrial Average (czyli jeden z głów-nych indeksów amerykańskich) w cią-gu kilku minut spadł do minus 9%, aby w ciągu kilku następnych wrócić do prawie poprzednich poziomów. Po drodze kilka miliardów dolarów zmie-niło właściciela, a niektóre aktywa były wyceniane na 1 cent, a inne np. na 100 tys.

Krach zainicjował zwykły fundusz (a nie automat), który złożył bardzo duże zle-cenie sprzedaży (wartości ok. 4 mld dol.). Jednak później duży udział w roz-przestrzenianiu się tego zdarzenia mia-ły automaty. Co ciekawe, część z nich się zwyczajnie wyłączyła, co spowo-

dowało kryzys płynności, nie miał kto kupować aktywów. Kryzys zaczął się na kontraktach indeksowych, ale błyska-wicznie przeniósł się na rynek ETF-ów i akcji.Choć przyczyną problemów nie były automaty, zdarzenia te pokazały jak ważna dla dzisiejszego rynku jest ich obecność – to właśnie ich wycofanie spowodowało brak płynności i gwał-towne ruchy cen. W zależności od giełdy mówi się, że od 30 do nawet 90% obrotów jest generowane przez automaty. Pokazało także, jak bardzo rynki są ze sobą powiązane i jak szybko rozprzestrzeniają się ekstremalne zda-rzenia na rynkach. To, co się stało, udo-wodniło braki w zarządzaniu systemem giełd i niejednakowego ich reagowania na zdarzenia ekstremalne. Spowodo-wało kolejne zmiany i wprowadzenia nowych zabezpieczeń na giełdach.Problemem jest też nadzór nad auto-matami w instytucjach. Jeżeli ciągle słyszy się o braku nadzoru nad „ludzki-mi” traderami i skandalach, które pro-wadzą do dużych strat, np. banków dla których pracują, to taki sam mecha-nizm może zadziałać przy braku właści-wego nadzoru nad algorytmami.

PodsumowanieChoć rozwój technologii i używanie komputerów do aktywnego handlu na giełdach powoduje pewne zagroże-nia i zmienia zachowania na rynkach, to – jak się wydaje – nie ma od niego odwrotu. Nie da się zatrzymać postępu technologicznego w żadnej dziedzinie, a tym bardziej w dziedzinie inwestycji finansowych.Korzyści z automatów inwestujących na rynkach zdają się znacznie przewyż-szać ewentualne problemy z nimi zwią-zane. Stanowi to ogromną szansę na zyskowną działalność firm, a dla pozo-stałych inwestorów oznacza płynność rynku (więc możliwość wejścia i wyj-ścia z rynku bez problemów), mniejsze spready i koszty transakcji.

Rynek automatów rośnie gwałtownie i warto się do niego przyłączyć, aby być częścią tej zyskownej rewolucji. To wła-śnie robi spółka M10 S.A., wchodząca na rynek NewConnect. M10 prowadzi działalność badawczą, rozwojową i li-cencyjną w obszarze tzw. automatów i algorytmów inwestycyjnych.

Marek Dornowski

OKIEM INWESTORA

Foto

: M10

S.A

.

23

Przepis na sukces startupu jest relatywnie prosty. Wymyśl genialny pomysł, zbierz świetny zespół, znajdź inwestora i… zarabiaj. Jak to mówią: sky is the limit. Najczęściej jest jednak tak, że albo pomysł, albo zespół okazują się nie być idealne i… przeminęło z wiatrem. Jeśli czytając to, uśmie-chasz się i kiwasz głową, przytakując, ponieważ tak to właśnie wyglądało w Twoim przypadku, to nie czytaj dalej tego tekstu, jeśli jednak wierzysz zarówno w swój pomysł, jak i zespół, a jedyną barierą do sukcesu upatrujesz w braku inwestora, to usiądź wygodnie. Powiemy Ci jak go znaleźć.

Wyróżnij się lub zgiń,czyli jak rozmawiać z inwestorem?

Inwestor oznacza realną szansę na zysk. Znaleźć inwestora to tak, jak dostać bilet na występ w fina-

le Mam talent czy Szansy na sukces. Wchodzisz na rynek – jesteś na scenie. Masz swoją chwilę prawdy, swoje pięć minut. Nie myśl jednak, że za samo by-cie należą Ci się oklaski. Twój występ kosztuje, a inwestor to nie to samo, co sponsor i liczy, że na Twoim występie uda mu się konkretnie zarobić. Ale po kolei.

Potrzeba, model, rynek, ludzieSamo znalezienie adresów skrzynek e-mailowych należących do inwesto-rów nie jest rzeczą trudną. Trudność pojawia się, gdy trzeba przedstawić się tak, by nie trafić to folderu trash. Jak to zrobić? Za każdym projektem powinny stać cztery elementy: potrzeba, model, rynek, ludzie. Pokaż je inwestorowi. Nie każ mu tego szukać. Puste opako-wanie nie jest nic warte, ale ten sam produkt lepiej opakowany ma większą szansę na znalezienie nabywcy. Opakuj więc swój projekt, niech będzie atrak-cyjny. Możesz zyskać więcej niż myślisz.

Jaki powinien być zespół?

W praktyce dotarcie do inwestora nie-odłącznie związane jest zarówno z po-mysłem, jak i z zespołem.Jaki powinien być zespół? Przede wszystkim zbudowany na bazie kom-petencji. Doskonałe kwalifikacje w za-kresie wymyślania pomysłów na wspól-ne spędzanie wolnego czasu nie są, to

znaczy nie powinny być, brane pod uwagę. Po drugie, musi mieć motywa-cję. Grupa osób, które od czasu do cza-su lubią w wolnej chwili spotkać się i porozmawiać o tym, co byłoby gdyby… nie zbuduje zespołu zmotywowanego do osiągnięcia sukcesu. Wreszcie musi mieć lidera. Demokracja na polu bitwy sprawdza się raczej słabo. A rynek jest takim biznesowym poligonem. Chcesz zaprezentować dobrze zespół? Pokaż, że ma on wszystkie te elementy. Tylko wówczas inwestor będzie miał podsta-wy, by w niego uwierzyć.

Jakich pomysłów szukają inwestorzy?No i dochodzimy do sedna sprawy. Po-mysł na biznes – czyli jak chcesz osią-gnąć sukces? Jakich pomysłów szukają inwestorzy? No cóż, dobrze, jeżeli po-mysł jest skalowalny. W e-biznesie my-ślenie na zasadzie stworzenia serwisu społecznościowego dla mieszkańców osiedla X czy Y to niekoniecznie droga do sukcesu. Skalowalność biznesu daje podstawę do jego rozwoju, a z punktu widzenia inwestora to duży plus. W in-ternecie nie działasz na rynku Pcimia Dolnego (choć może być to najpięk-niejsze miejsce na ziemi), ale na rynku globalnym.Kolejna kwestia, to odpowiedź na py-tanie: czy to jest właściwy moment na ten pomysł? Może on być świetny, ale czy aby na pewno to jest już jego czas? Może zamiast się spalać, trzeba odro-biny cierpliwości i wyczucia? Wyczucie

czasu to w biznesie rzecz bezcenna.Równie ważna jest prostota (nie my-lić z prostactwem). Biznes innowacyj-ny nie musi oznaczać skomplikowany. Innowacja to przede wszystkim inne spojrzenie na problem. Próba jego uproszczenia i przedstawienia prostej recepty na jego rozwiązanie. Im bar-dziej dany produkt czy usługa będzie skomplikowana w użyciu, tym mniej osób będzie w stanie z niej korzystać. Tu mamy do czynienia z jasną zasadą: im prościej tym lepiej.

Twój projekt to źródło przychodówNo i punkt kulminacyjny. Wracamy do tego, o czym już wspominaliśmy. Dar-czyńca, sponsor a inwestor to zupeł-nie inne role. Krótko mówiąc: pokaż, gdzie są pieniądze, udowodnij, że Twój projekt to źródło przychodów, a nie rozwiązanie problemów, które na tym świecie trapią jedynie Ciebie i Twój zespół. Tak naprawdę, jeżeli spełnisz wszelkie inne warunki, ale tutaj pole-gniesz, na nic Twój trud.A zatem, drogi Czytelniku, jeśli poświę-ciłeś chwilę swojego czasu i zadałeś so-bie trud, by to przeczytać, wiesz już to, na co czeka każdy inwestor. Wiesz to, na co czekamy również my w InQbe. Jeśli więc teraz, czytając ten tekst, ki-wasz przytakująco głową, to znak, że jak najszybciej powinieneś wejść na stronę www.inqbe.pl. Szukasz inwesto-ra? Właśnie go znalazłeś.

ROZMOWA MIESIĄCA

Śpieszmy się opisywać

startupy, tak szybko

odchodzą...

Dzisiaj naszym gościem

jest człowiek, o którym

można powiedzieć wiele,

ale na pewno nie to,

że lubi się nudzić.

Pasjonat startupów i przed-

siębiorca, który smaku

nowo budowanego

biznesu doświadczał

osobiście – Michał Samojlik

Rozmawiał Marek Dornowski

Foto: Michał Rząca/Magazyn Proseed

Śpieszmy się opisywać

startupy, tak szybko

odchodzą...

Dzisiaj naszym gościem

jest człowiek, o którym

można powiedzieć wiele,

ale na pewno nie to,

że lubi się nudzić.

Pasjonat startupów i przed-

siębiorca, który smaku

nowo budowanego

biznesu doświadczał

osobiście – Michał Samojlik

Rozmawiał Marek Dornowski

Foto: Michał Rząca/Magazyn Proseed

ROZMOWA MIESIĄCA

26

Michał, zrobiliśmy krótki wywiad środowiskowy na Twój temat i wyszło z nie-

go, że jesteś strasznie zapracowaną osobą. Wybacz wścibskość, ale chyba Twoje zaangażowanie w kilka różnych projektów nie wynika z tego, że mu-sisz zarobić na czynsz i przetrwać do pierwszego. Prowadzisz własną firmę, nadzorujesz coraz bardziej popularny portal Mamstartup.pl, teraz coś sły-szymy o mentorach, bawisz się w kon-feransjera. Powiedz, skąd czerpiesz motywację i siły? Robię to, co lubię, więc sił i motywacji nie braknie. Problemem jest czas. Gdy-by nie ludzie, z którymi współpracuję, to nie byłoby możliwe. W firmie nie-ocenionym wsparciem jest moja żona, jak również i pozostała część zespołu. W Mam Startup mamy bardzo zaan-gażowaną ekipę, biorą na siebie ope-racyjne obowiązki. Po pierwsze ludzie – to nie jest banał. Okej, zacznijmy od serwisu, który nasi czytelnicy, zakładam, w większości zna-ją. Mówiłeś kiedyś, że Mamstartup.pl narodził się z pasji do startupów. To prawda. Tematyka internetowego biznesu była mi od zawsze bliska, jest moim hobby i po części zawodowym zajęciem. W pewnym momencie uzna-łem, że nie ma miejsca w polskim in-ternecie w 100% poświeconego star-tupom. Nie minęło wiele czasu, gdy zdecydowaliśmy się na własny tytuł. Wiem, że wydawnictwo jest trudnym przedsięwzięciem, ale na pewno nie żałuję tej decyzji. No to chyba ostatnio musiałeś się zmartwić? Dlaczego?

Na konferencji e-Startup, czyli survi-val w sieci, którą zresztą prowadziłeś, bodajże Artur Kurasiński powiedział bardzo istotną rzecz: przestańcie na-zywać swoje biznesy startupami, tak jakby to miał być jakiś parasol ochronny i argument, że nie musicie zarabiać. Zabierzcie się do zarabiania. Osobiście odniosłem wrażenie, że fak-tycznie wiele osób zatrzymuje się na etapie projektu, jego funkcjonalności i generalnie wspaniałości, a zapomina o modelu biznesowym, o tym, że na tym projekcie trzeba zarabiać. Może więc zamiast mówić mam startup, powinniśmy po prostu mówić mam biznes. Może trzeba zmienić nazwę serwisu? A… domena mam biznes.pl jest już zajęta. Artur świadomie wybrał i napiętno-wał konkretne słowo. Wroga wszak trzeba nazwać, by skutecznie prowa-dzić wojnę. Nikt przecież nie uwierzył, że ten właśnie wyraz jest problemem naszej branży. Zwrócił jednak uwagę na niepokojący trend. Mam wrażenie, że część z projektów, zespołów bierze udział w ciągłym plebiscycie. Mamy już celebrytów, gale, rankingi, plotki. Star-tupy błyszczą, a niekoniecznie mają sens i bronią się w konfrontacji z naj-prostszymi argumentami. Michał, przez Wasz serwis, w różnych miejscach, przewija się masa rożnych firm. Można odnieść wrażenie, że je-steśmy drugą doliną krzemową. Ale to chyba tylko wrażenie, bo wiele firm pojawia się i… znika. Nie przebija się na rynek. Mimo że na pierwszy rzut oka wszystko wygląda okej. Gdzie, Twoim zdaniem, jest źródło ich słabo-ści? Przewijają się masy, ale nie firm, tylko pomysłów, koncepcji, nazw. Śpieszmy się je opisywać, tak szybko odchodzą. Słabości należy upatrywać w 2 najważ-

niejszych filarach, zawsze tak się koń-czy. Pomysł i zespół – jedno z dwóch nawala i prowadzi do przedwczesnego finiszu.

Brałeś udział w wielu konferencjach, startup weekendach i tego typu wyda-rzeniach. Jakie ogólne wnioski z nich wyciągasz? Nie pytam, czy są one potrzebne czy nie, bardziej chodzi mi o wnioski dotyczące prezentowanych tam pomysłów. Czy wpasowują się one w stare sprawdzone prawa eko-nomii – jest rynek, potrzeba, klienci, biznes, czy raczej są świetne pomysły, ale nikt nie wie, kto chciałby za nie za-płacić? Szokowało mnie to na samym począt-ku, dopóki nie poukładałem sobie tego w głowie. Słabe prezentacje, niekom-petentni ludzie, beznadziejne pomy-sły – tak, to wszystko spotkasz na tych imprezach. Dobre rzeczy są niestety w mniejszości. Jednak jak już zrozu-miesz, że w tym wszystkim nie chodzi o twardy biznes, ale edukację, zdo-bywanie doświadczenia, networking, otrzaskiwanie się w pracy w zespole i na końcu przyjemność z przebywa-nia wśród ludzi o dobrej energii to te wydarzenia są potrzebne i cenne. Idąc na kolejny „weekend” warto o tym pa-miętać. A jak w kontekście tego wszystkiego skomentowałbyś projekt Myguide.pl? Cholerna nazwa, każdy robi w niej błąd. Nasza wina, czasu nie było dużo, a domenę Guid.ie przyblokowało nam irlandzkie prawo. Co do samego pro-jektu było to świetne doświadczenie. Musiałem sprawdzić, czy faktycznie da się coś zrobić przez weekend. I dało się, choć oczywiście kończyliśmy ser-wis już po imprezie. Sam model nadal pozostaje niezweryfikowany i potrzeba czasu, by przekonać się, że mieliśmy rację, stawiając pewne hipotezy. Mam

ROZMOWA MIESIĄCA

27

jednak zaufanie do Oli, ona zrobi to, co trzeba, by dać największą szansę temu projektowi. Zdradzisz nam coś więcej o tym pro-jekcie? Gdzie widzisz dla niego rynek? W ostatnich dniach MyGuidie wystar-tował w nowej wersji. Już nie chodzi o samą turystykę, ale po prostu o za-oferowanie pomysłu na ciekawe spę-dzenie czasu. Paradoksalnie, mam teraz skojarzenia z Gruponami, gdzie zupełnie nieświadomy trafiam na nie-znane mi dotąd uciechy. Trafiam, po-znaję i kupuję. Ten mechanizm może też sprawdzić się w MyGuidie. Myślałeś kiedyś, żeby zostać misjona-rzem? Po przeanalizowaniu bilansu finan-sowego Mam Startup za pierwsze 9 miesięcy, to jedna (o ile nie jedyna) z milszych rang, jakie przychodzą mi do głowy w kwestii nazewnictwa mojej osoby. Pozostałe są bardziej dosadne, więc pozostawię je dla siebie. Pytam, bo przyglądając się bliżej pro-jektowi „Mentorzy”, a bierzesz w nim udział, odnoszę trochę takie wrażenie, że chcecie nieść oświaty kaganek. Ro-bicie to w poczuciu jakiejś misji spo-łecznej, czy to biznes jak każdy inny? Nie będę dorabiał tu jakiejś wyduma-nej gęby, choć cieszę się, że zaoferowa-liśmy usługę, która w opinii wielu osób jest potrzebnym przedsięwzięciem. W planie jednak od początku są %, zł i cel biznesowy. Mam Startup musi zarabiać, jeśli mamy dostarczać coraz lepszych jakościowo treści. Tego się od nas oczekuje i nie możemy zawieźć na-szych czytelników. Sam pomysł muszę przyznać bardzo mi się podoba, ale czy rynek już do

tego dojrzał, czy startupy są gotowe płacić za mentoring? Są opory, ale coraz więcej osób pyta o usługę. Kto rozumie, jak łatwo po-pełnić błąd z braku wiedzy i jak wiele w efekcie to kosztuje, nie ma proble-mu z zapłaceniem kilkuset złotych mentorowi. Rynek dojrzewa, a zapo-trzebowanie na usługę wzrośnie. Mamy początek roku, jak myślisz, co ten rok przyniesie w branży startu-pów, przepraszam w branży młodych spółek technologicznych? Nie mam pojęcia i chyba to jest, kur-cze, w tym wszystkim najfajniejsze.

Jesteś kolejną osobą, która nie chce podjąć się próby odpowiedzi na py-tanie, co nas czeka w nowym roku. To rozsądne podejście. Nieprzewidy-walność e-biznesu jest faktycznie bar-dzo duża. A czy pokusisz się chociaż o podsumowanie tego, co wydarzyło się w ubiegłym? Co było dla Ciebie największym zaskoczeniem, tym po-zytywnym? A co największym rozcza-rowaniem? Dziwne, ale to właśnie wzrost popular-ności branży startupów internetowych w Polsce przyniósł w moim odczuciu zarówno pozytywne, jak i negatywne emocje w 2011 roku. Z jednej strony kumuluje się wielka energia, której pole rażenia obejmuje już nawet ma-instreamowe media. Mamy w kraju kilka tysięcy osób zaangażowanych w tworzenie społeczności. Co ciekawe, bardzo wiele dzieje się poza interne-tem, co mnie szczególnie cieszy.Niestety negatywnym efektem tej swoistej mody na startupy jest ogrom-ne spłycenie tematu. Czekam na książ-kę Startup w weekend, chyba już czas. Masę przypadkowych ludzi, śmiecio-wych projektów. Odsiewanie ziarna od

plew nabrało szczególnego znaczenia. Tak się składa, że wśród znajomych na jednym z portali społecznościo-wych, mam wiele osób prowadzących własne e-biznesy. Czytając ich wpisy, czasami w poźnych godzinach wie-czornych, odnoszę wrażenie, że część z nich żyje swoim e-życiem gdzieś w wirtualnym świecie. Chce wierzyć, że to tylko takie złudzenie. Czy Ty też masz podobne przemyślenia?

Uzależnienie od bycia on-line jest nie-stety efektem ubocznym naszej branży. Pokutuje mit, że aby pracować i roz-wijać firmę, trzeba być podłączonym do sieci, siedzieć przed komputerem, smartfonem. Polecam wszystkim prze-testowanie dnia bez internetu, a najle-piej sprzętu. Dzień na myślenie, rozmo-wy, ostatecznie telefony. Efekt będzie zadziwiający. Żeby nie było – mądrzę się, mając samemu z tym problem. Czym żyjesz, gdy już wyłączasz kom-puter, gdy wychodzisz z fimy, gdy – o zgrozo – znajdziesz się w miejscu bez zasięgu sieci? Co, poza startupami i calym tym wirtualnym swiatem, pa-sjonuje Cię najbardziej? Przede wszystkim muzyka. Jestem typem dłubacza, który cieszy się z odkrycia ciekawego nagrania na Youtube. Uwielbiam też gry kom-puterowe, szczególnie Football Ma-nager i strategie. Po trzecie sport: piłka nożna i narciarstwo biegowe. Dumny jestem, że od 2 lat udaje mi się utrzymać systematyczność treningów. Przywracasz mi wiarę, że jesteśmy jednak normalni. Wielkie dzięki.

WARTO WIEDZIEĆ

Kampaniereklamowedla startupów – czy to możliwe przy niskimbudżecie?

Robert Stępniewski, Interactive Media Director w Value Media

Nawet największe marki były kiedyś tymi rozpoczynającymi budowanie swojego dorobku finansowego, roz-poznawalności oraz pozytywnego wizerunku. Przykładowo, największy światowy brand – Coca-Cola – została wynaleziona przez farmaceutę z Atlanty w 1886 roku. Na początku sprzedaż Coca-Coli była nierentowna, jed-nak dzięki działalności marketingowej i reklamowej napój stał się hitem, a dziś wciąż jest najpopularniejszym napojem na świecie.

Foto

: Pre

miu

m P

R

Jak przygotować dobry brief?

WARTO WIEDZIEĆ

29

Każdy, kto zakłada firmę, jest nastawiony na sukces swoje-go projektu, zdobycie rozpo-

znawalności na określonym przez siebie rynku. Każdy z tych przedsię-biorców ma swoją wizję i strategię, jak tego dokonać. Czy zatem startu-py powinny inwestować w działania reklamowe i marketingowe? Rekla-mowe wsparcie dobrego produktu lub usługi jest niewątpliwie bardzo ważne w procesie zdobywania ryn-ku oraz budowania świadomości istnienia promowanej marki. Jest bardzo dobrym sposobem na to, aby poinformować potencjalnych konsumentów o unikalnych ce-chach proponowanych dóbr/usług. W jaki zatem sposób rozpocząć działania reklamowe startupu? Są dwa sposoby prowadzenia dzia-łań marketingowych. Można to robić samodzielnie lub rozpocząć współpracę z odpowiednim partne-rem biznesowym, dla którego ten obszar działań to chleb powszedni. Takim partnerem może być dom mediowy o szerokich kompeten-cjach zarówno związanych z two-rzeniem strategii komunikacji, jak i strategii mediowych. Oczywiście tutaj od razu pojawia się pytanie o budżet i koszty. Profesjonalny dom mediowy podchodzi do każdego klienta w taki sposób, aby dyspo-nowany przez niego budżet został wykorzystany skutecznie oraz z po-mysłem. Dziś, aby rozpocząć dzia-łania reklamowe, nie trzeba mieć już milionów złotych na kampanie telewizyjne. Internet i digitalizacja mediów tradycyjnych pozwalają na budowanie zasięgu przy wy-korzystaniu znacznie mniejszych nakładów finansowych. Wpływa natomiast w dużym stopniu na po-zyskiwanie konsumentów on-line, którzy coraz chętniej wydają pienią-dze w świecie cyfrowym. Analitycy

twierdzą, że w roku 2012 wydamy w internecie 17 mld zł. Jest zatem o co powalczyć! Czy warto wiązać się z domem me-diowym?

Jak najbardziej tak. Nawet duże brandy wśród domów mediowych nie powinny być barierą dla star-tupów. Właściciele małych firm niczego nie tracą na prowadzeniu rozmów z domami mediowymi, na-wet tymi największymi. Mogą na-tomiast zyskać poprzez nawiązanie współpracy na warunkach, które pozwolą firmie dalej się rozwijać i odnosić sukcesy. Jak się przygotowaćprzed rozpoczęciem współpracy? Z punktu widzenia właścicieli startupów dobrze jest zrobić wstępne rozezna-nie. Najprościej zaprosić kilka do-mów mediowych na spotkanie pre-zentacyjne, na którym opowiedzą o sobie i swoich osiągnięciach. Na tej podstawie można wyselekcjono-wać tych partnerów, którzy propo-nują najlepsze warunki oraz z który-mi współpraca mogłaby korzystnie przebiegać. Najlepiej wybrać np. dwóch dużych sieciowych i dwóch lokalnych, mniejszych graczy i prze-konać się, kto tak naprawdę może dostarczyć potrzebne usługi.Przed spotkaniem z przedstawi-cielami domów mediowym warto przygotować brief, który przedstawi cele, jakie firma chce osiągnąć. Brief jest niezwykle ważnym elementem procesu przygotowania strategii, ponieważ w dużym stopniu decy-duje o tym, czy kampania odniesie sukces. Jeżeli reklamodawca nie wie, jak przygotować odpowiedni brief, może liczyć na pomoc domu mediowego.

Każdy brief niezależnie od branży oraz wysokości budżetu powinien zawierać: • USP (unikalną cechę produktu/

marki)• Cele kampanii (wizerunkowe,

marketingowe, sprzedażowe, komunikacyjne, mediowe długo- i krótkoterminowe)

• Informacje dotyczące konkurencji• Grupę docelową• Czas trwania aktywności• Budżet• Informacja o aktywnościach w in-

nych mediach (jeżeli nie jest to brief na całość działań)

Dobrze poszerzyć brief o dodat-kowe informacje: • Rynek – na którym reklamo-

dawca realizuje swój biznes• Pozycję rynkową reklamodaw-

cy oraz konkurencję• Strategia marki/produktu w ska-

li makro• Badania dotyczące świadomo-

ści marki oraz jej postrzegania przez konsumentów

• Wyniki sprzedażowe, jeżeli klient chce realizować kampanie stricte sprzedażowe

Foto

: Pre

miu

m P

R

WARTO WIEDZIEĆ

30

Czy zamawianie doradztwa dla startupu ma sens?

Marcin Małecki, Mamstartup.pl

Foto

: mam

star

tup.

pl

Wiedza i doświadczenie to dwie rzeczy, których pro-wadząc biznes nie da się

przecenić. To dość oczywiste stwier-dzenie i chyba o jego prawdziwości ni-kogo nie trzeba mocno przekonywać. Zwłaszcza, jeśli biznesem, o którym myślimy, jest startup internetowy.

W środowisku startupów bardzo moc-no funkcjonują zjawiska mentoringu, doradztwa i coachingu. Przedsiębiorcy startujący często ze swoim pierwszym biznesem w internecie dobrze wiedzą, jak cenne są rady bardziej doświadczo-nych kolegów oraz ekspertów w da-nej dziedzinie. Stąd też właśnie bierze się duża popularność startupowych eventów, podczas których pojawiają się osoby gotowe do tego, by dzielić się z innymi swoim doświadczeniem i wiedzą. Na tej samej potrzebie bazują również akceleratory startupów, które w zamian za pomoc swoich mentorów, coachów i advisorów, obejmują udziały w projektach zgłaszających się do pro-gramu.Dostęp do ludzi z branży, którzy są w stanie wspomóc startup swoją radą, nie jest jednak łatwy, bo przecież nie każdy może/chce z różnych powodów brać udziału w eventach, a tym bar-dziej, w którymś, z nielicznych jeszcze

w naszym kraju, programów akcele-racji startupów. Jak więc w takiej sy-tuacji dotrzeć do mentorów? Gdzie szukać niezbędnej wiedzy? Te pytania przyświecały nam, kiedy postanowili-śmy stworzyć serwis MamStartup.pl. Chcieliśmy, by było to miejsce w sieci, w którym poprzez wywiady z doświad-czonymi startupowcami, inwestorami, ekspertami oraz ich artykuły i felieto-ny uda nam się zagregować w jednym miejscu sporą dawkę wartościowych informacji i inspiracji dla ludzi chcących tworzyć swoje własne startupy.Lektura tekstów na serwisie interneto-wym to oczywiście jednak nie to samo, co spotkanie z mentorem twarzą w twarz i rozmowa o swoim projekcie i konkretnych problem, trudnościach czy zagrożeniach, jakie przed nim sto-ją. Tu właśnie pojawił się ten prosty po-mysł – zebrać grono doświadczonych ekspertów, którzy gotowi będą spotkać się ze startupami w uzgodnionym miej-scu i terminie i udzielać im prywatnej konsultacji. Tak na MamStartup.pl po-jawił się „Dzień z mentorem”.

Jak to działa w praktyce?Osoba, która planuje np. zorganizować sesję strategiczną w swoim startupie, chce zweryfikować swój pomysł albo szukająca po prostu odpowiedzi na trudne pytania, może znaleźć wśród

grona mentorów ogłaszających się na naszej stronie ekspertów specjalizują-cych się w danych branżach i zagadnie-niach. Dalej wygląda to w ten sposób, że ustalane są: tematy rozmowy, do-godny termin oraz miejsce spotkania, a następnie na 48h przed planowanym spotkaniem należy wnieść opłatę, po-twierdzając jednocześnie konsultacje. Ceny konsultacji są ustalane indywi-dualnie przez mentorów.

Pomysł na tego typu płatne usługi w naszym kraju, a zwłaszcza w tej bran-ży, jest dosyć nowy, więc nie ma w tym nic dziwnego, że „Dzień z mentorem” w ciągu właściwie niewielu dni, które minęły od jego startu, zdążył już wywo-łać sporo dyskusji i komentarzy.Tymczasem do grona ekspertów chcą-cych dzielić się ze startupami swoją wiedzą za pomocą naszej strony dołą-czają kolejne osoby. Otrzymujemy już także zapytania od pierwszych inter-netowych przedsiębiorców zaintereso-wanych ich usługami.Czy jednak jesteśmy już gotowi na płatny, branżowy mentoring? – jak pytał Grzegorz Marczak, autor blogu Antyweb.pl, komentując naszą akcję. Niebawem powinniśmy poznać odpo-wiedź.

WARTO WIEDZIEĆ

31

Mentoring, czyli co?Mentoring, czyli jak?

Jakub Lebuda – przedsiębiorca, Partner Zarządzający w akcelera-torze 1410ventures oraz Disruptive Concepts. Doradca w obsza-rze dotacji na działalność badawczą i rozwojową. Organizator BIC Summer Start.

Jakub Lebuda

Foto

: mam

star

tup.

pl

Foto

: mat

. pra

sow

e

Ostatnio dużo się dzieje na rynku startupów – konkursy, hackatony wszelkiej maści czy akcelerato-ry (BIC Summer Start, Gamma Rebels, Start-up School, itd.). Istotnym, jeśli nie najważniejszym ele-mentem tych wydarzeń – co podkreślają zarówno organizatorzy, jak i uczestnicy – jest mentoring. Ta formuła wsparcia młodego biznesu została uznana za pewien standard, must have. Jej zalety są nie do przecenienia. Dlaczego? Otóż startup to bardzo często biznes, w którym jest duża chęć do walki, jednak nie zawsze pełny zestaw kompetencji – mentoring z założenia ma uzupełniać braki w doświadczeniu i kierować biznes na ścieżkę pewnego wzrostu.

Czym jest mentoring?Mentoring jest zwykle działa-niem ad hoc ze strony mentora

– poznaje on biznes w ciągu kilkudzie-sięciosekundowego pitchu i na bieżą-co dzieli się z teamem swoimi radami. Rady te możemy podzielić na dwa ro-dzaje: po pierwsze kontakty, umożli-wienie dostępu do osób, które mogą przyczynić się do rozwoju biznesu, po drugie wsparcie typu doradczego. O ile pierwszy element jest zupełnie bez-dyskusyjny (i szybko mierzalny), to już drugi rodzaj wsparcia wymaga głębszej refleksji. Nie twierdzę, że mentoring tego typu jest niekorzystny dla startu-pów, jednak jeśli zastanowić się nad nim dokładniej, to wsparcie tego typu jest rodzajem konsultingu w obszarze zarządzania – czy firmy doradcze mo-głyby pozwolić sobie na doradzanie swoim klientom bez drobiazgowej analizy ich biznesu? Pojawia się więc pytanie, na ile mocnym fundamen-tem może być mentoring tego typu dla młodego biznesu? W branży przyjmuje się powszechnie i niemal bezdyskusyj-nie, że takim fundamentem jest. Zależy

WARTO WIEDZIEĆ

32

Pieniądze czy/i sława?Udział w roli mentora w intensyw-nie promowanych w mediach wyda-rzeniach jest pewnym wyróżnieniem samym w sobie. Przyjęło się, że men-toring jest rodzajem gestu tych do-świadczonych, o stabilnej pozycji na rynku, dla młodych, słabszych, ale świetnie się zapowiadających. Ponie-waż jednak trudno o darmowe obiady, organizatorzy eventów, akceleratorów oraz zarządzający funduszami poszu-kują przejrzystych i motywujących modeli wynagradzania (dobrego) men-toringu. Coraz popularniejsze są prak-tyki przydzielania kilku procent equity (zwykle 1–5%) dla wspierających star-tup w dłuższym okresie lub dla tych, którzy przysporzą mu strategiczny kon-takt. Mechanizm taki obowiązuje m.in. w funduszu HackFwd (jest to jednak wynagradzanie symboliczne i często następuje niejako po fakcie, nie jest więc to zadanie płatne sensu stricte). Rynek zagraniczny zna także przykła-dy finansowego wynagradzania men-toringu: startupy często alokują część swojego budżetu na stałe wsparcie mentora, rolę opłacającego mento-ring przyjmują także czasem fundusze oferujące mentoring niejako w pakie-cie z finansowaniem, zwykle w trybie szkoleń organizowanych dla całego portfela swoich firm. Model ten prze-nika powoli na rynek polski – zarówno w formie szkoleń kupowanych indywi-dualnie przez startupy, jak i fundusze VC. Jaki mentor to dobry mentor?Na koniec – bez zbędnego komentarza – chciałbym pokazać (jako subiektywny wybór z wielu klasyfikacji) cechy, które najczęściej określane są jako kluczowe dla dobrego mentora:

1. Autentyczna chęć wsparcia teamu: wiedzą, doświadczeniem, umiejętno-ściami – to dla mentora często wyjście z roli szefa i wejście w buty nauczycie-la – wymagającego, ale wyrozumiałego na niedoskonałości ucznia.

2. Entuzjazm: poszukiwanie zalet roz-wijanego przez startup produktu/usłu-gi – budowanie dobrego morale teamu i motywowanie go do wytężonej pracy.3. Umiejętność dostrzegania i komu-nikowania postępów, jakie robi team pod okiem mentora.4. Wyłącznie konstruktywna krytyka, a więc taka, która sugeruje alternatyw-ne rozwiązania i drogi.5. Szacunek w branży i uznanie otocze-nia: zespół musi wierzyć, że poświęca swój czas na dialog z właściwą osobą.6. Umiejętność sprawnej organizacji procesu mentoringowego i jasnego zakomunikowania take-away’u: cele, kamienie milowe, terminy.7. Wierzący/praktykujący: a więc taki mentor, który działa i odnosi sukcesy w branży w której prowadzi mentoring, a jednocześnie stale poszerza swoją wiedzę i nie boi wstrzymać się od głosu w sprawach na których się nie zna.

Memento dla mentorów:primum non nocere!Na koniec chciałbym przytoczyć cieka-we spostrzeżenie, którym podzielił się ze mną jakiś czas temu Artur Kurasiński. Podzielam jego obserwację i staram się działać rozumnie. Artur zaobserwował, że ludzie zapytani o zdanie na wybra-ny temat (projekt strony www, kon-cept biznesu itp.) zawsze starają się go storpedować, a przynajmniej mocno skrytykować ten przedmiot (Artur użył bardziej barwnego języka). Tak samo mogą postępować mentorzy. Czy po-winni? A może czasem warto ugryźć się w język? Nie zawsze należy mieć zdanie na każdy temat – mentor to, ponad wszystko, rola odpowiedzialna.

to na pewno od samego mentora i jego doświadczenia oraz poziomu, z jakie-go startuje zespół. Ja byłbym jednak ostrożny. Warto korzystać z tego typu wsparcia – traktować trzeba je jednak w sposób krytyczny i prowadzić do syntezy rekomendacji wielu różnych mentorów. Dlaczego? Otóż doświad-czenia wielu zespołów mówią, że rady mentorów są zwykle różne, a czasem nawet sprzeczne. Cóż, czasem można wejść na tę samą górę z dwóch stron, czasem jednak mentor może się mylić. Dlatego warto, aby mentor był part-nerem sparingowym teamu. Jego rolą jest zadawanie wielu, czasem pozornie banalnych pytań i dzielenie się wnio-skami, a zadaniem startupu będzie ich weryfikacja, a nie bezkrytyczna inter-nalizacja.

Mentoring jak coachingOpinie zebrane wśród uczestników ak-celeratora www.summerstart.pl wska-zują, że prawdziwie cenny wkład wno-szą: mentorzy przygotowani do sesji (znający założenia biznesu, tacy którzy poświęcili kilka godzin, aby zastano-wić się nad możliwymi strategiami dla startupu) oraz ci z mentorów, którzy są skłonni angażować się na dłużej (a więc Ci którzy asystują w nierzadko trudnym procesie implementacji ich rad). Ilu-stracją nietrywialności tego zagadnienia jest dowcip, jaki opowiadają konsultan-ci jednej ze znanych firm doradczych: Myszy nękane przez kota, udają się do firmy doradczej z prośbą o rozwią-zanie ich problemu. Doradcy sugerują zmianę w sowy. Kiedy myszy zwracają się z pytaniem, jak to uczynić? – kon-sultanci rozkładają ręce i ripostują: nie zajmujemy się implementacją. Tak więc ważne jest zarówno przygotowa-nie, jak i zaangażowanie na czas dłuż-szy w prace teamów. Część młodych przedsiębiorców twierdzi wręcz, że ide-alnym trybem mentoringu, jest aktywny udział mentora w roli członka teamu, przez przynajmniej kilka dni podczas planowania rozwoju biznesu.

WARTO WIEDZIEĆ

33

Do napisania niniejszego artykułu skłoniła mnie refleksja, która nasunęła mi się podczas Konferencji e-startup, czyli survival w sieci. Otóż w jednym z paneli poświęconych „Najczęstszym błędom popełnianym przez startupy” padło zagadnienie dotyczące wymyślania odpowiednich nazw domen, dobierania właściwych logotypów itp. Niestety prelekcja zamknęła się konkluzją, że „…warto podejmować” działania prawne, by zabezpieczyć owe „domeny”, nie mówiąc nic więcej.Zabrakło najważniejszego… jak to zrobić? Tomasz Szulgo

Warto to zrobić! Czyli jak chronić nasze pieniądze zainwestowane w domenach, znakach firmowych, identyfikującej nas marce

Nie można zapominać, że mar-ka, nazwa, firma przy udanym sukcesie projektu (a przecież

tylko taki efekt zakładamy, startując z nowym biznesem) będzie dodatkową wymierną wartością, powiem więcej, z czasem może stać się naszym, do-słownie, bardzo cennym aktywem. Z mojego doświadczenia wynika, iż temat zarządzania własnością intelek-tualną czy też własnością przemysłową w firmach małych i średnich jest prak-tycznie znikomy – a co dopiero mówiąc o startupach. Zatem w czym rzecz, o co chodzi? Co to jest własność intelek-tualna i przemysłowa? Jak zabezpieczyć naszą wiedzę i wartości niematerialne na wypadek sukcesu naszego biznesu? Próba mojej odpowiedzi poniżej. Własność intelektualna i dobra niema-terialne to dobra występujące w obro-cie cywilnoprawnym, nieposiadające postaci materialnej. Stanowią one wy-nik twórczości artystycznej, naukowej i wynalazczej. Dla bardzo wnikliwych Czytelników przedstawiam miejsce

unormowania prawnego. Uregulowa-nia prawne własności intelektualnej mają swoje zakorzenienie w różnych gałęziach prawa. Podstawowymi akta-mi prawnymi skupiającymi się na ich ochronie to:• w zakresie ochrony własności in-

telektualnej – własności artystycz-nej, naukowej i literackiej/ prawa autorskiego/ – Ustawa o prawie autorskim i prawach pokrewnych (Dz. U. z 2000 nr 80, poz. 904);

• Ustawa z dnia 30 czerwca 2000 r. Pra-wo własności przemysłowej (p.w.p) (Dz. U. z 2003 r. nr 119, poz. 1117 ze zm.

Ustawy te obejmują w zasadzie wszyst-kie najważniejsze kwestie związane z prawem własności intelektualnej.Dla uproszczenia i efektywnego za-pamiętania najważniejszych kwestii ochrona na gruncie przepisów prawa autorskiego powstaje z chwilą powsta-nia utworu, natomiast ochrona paten-towa wywodzi się z decyzji właściwego organu publicznego (urzędu patento-wego), czyli rejestracji.Na drodze rejestracji możemy objąć

ochroną prawną znaki towarowe, pa-tenty/wynalazki/ wzory przemysłowe, wzory użytkowe, oznaczenia geogra-ficzne oraz tzw. topografie układów scalonych. ZNAKI TOWAROWEMoże nim być znak firmowy, nazwa, logo, logotyp, marka, slogan, symbol, rysunek, hasło, melodia, dźwięk bądź inny znak umożliwiający odróżnienie towaru bądź usługi na rynku. Znakiem towarowym może być także kształt to-waru lub opakowania bądź jego nie-które elementy. Z orzecznictwa Urzędu Patentowego /UP/ wynika, co do zasa-dy znakiem towarowym nie może być kompozycja zapachowa czy smakowa. Otrzymanie prawa ochronnego z reje-stracji następuje po dokonaniu zgłosze-nia, następnie badaniu tego zgłoszenia przez Urząd Patentowy RP i wniesieniu oczywiście opłaty za ochronę. Prawo ochronne na znak towarowy jest udzie-lane na mocy decyzji administracyjnej UP na 10 lat. Może zostać przedłużone

WARTO WIEDZIEĆ

34

na kolejne okresy dziesięcioletnie po złożeniu odpowiedniego wniosku. Zapewne większość z czytelników jest świadoma praw wynikających z re-jestracji, ale ku podsumowaniu naj-ważniejszych kwestii to po rejestracji mamy wyłączne prawo do jego uży-wania, do zakazywania konkurentom kopiowania, naśladowania czy też pod-pinania się pod naszą renomę i reputa-cję. Co ważne i o czym często zapomi-na się, znak towarowy można zastawić, wnieść do spółki w postaci aportu, udzielać licencji na jego wykorzystanie czy też po prostu sprzedać. Jest oczywi-stym skutecznym narzędziem dla mar-ketingu w firmie, obowiązkową częścią strategii marketingowej – budowania wizerunku, promocji towarów, renomy itp. Jakie dokumenty są niezbędne?Przygotować należy logo znaku w for-mie elektronicznej (np. jpg, cdr).Należy wypełnić formularz podania o udzielenie prawa ochronnego na znak towarowy, oczywiście załączając NIP, REGON, KRS – jeśli jesteś osobą prawną oraz zaświadczenia o wpisie do ewidencji działalności gospodarczej, w przypadku osoby fizycznej. PATENTYZgodnie z przepisami ustawy Prawo własności przemysłowej, patenty są udzielane na wynalazki, będące roz-wiązaniami o charakterze technicz-nym, które są nowe, posiadają poziom wynalazczy, nadają się do przemysło-wego stosowania. Co jest najważniej-sze – czas trwania patentu wynosi 20 lat liczonych od daty dokonania zgło-szenia wynalazku w UP, a nie od daty wydania decyzji.Zgodnie z zapisami ustawy Prawo wła-sności przemysłowej do wynalazków nie można zaliczyć teorii naukowych i metod matematycznych, wytworów o charakterze jedynie estetycznym, planów, zasad i metod dotyczących działalności umysłowej lub gospodar-

czej. Ponadto wynalazkiem nie mogą być gry i wytwory niemożliwe do wy-korzystania, co wynika z zasad nauki. WZORY PRZEMYSŁOWEBardzo często wygląd zewnętrzny pro-duktów, podczas wyborów dokonywa-nych przez potencjalnego klienta, jest elementem posiadającym większe zna-czenie (a w wielu przypadkach nawet decydujące), niż względy techniczne. W związku z tym ochrona wzoru prze-mysłowego powinna stanowić pierw-szoplanowy element strategii mar-ketingowej każdego projektanta lub producenta.Wzorem przemysłowym jest nowa i posiadająca indywidualny charakter postać wytworu lub jego części, nada-na mu w szczególności przez cechy li-nii, konturów, kształtów, kolorystykę, strukturę.Przykładem wzoru przemysłowego może być karoseria samochodu, ze-wnętrzna postać AGD – linia, kształt odkurzacza, robota kuchennego, eks-presu do kawy itp. wzory biżuterii, mebli itd. Prawa z rejestracji wzoru udziela się na okres 25 lat od daty do-konania zgłoszenia w UP. WZÓR UŻYTKOWYWzorem użytkowym jest nowe i uży-teczne rozwiązanie o charakterze tech-nicznym – dotyczące kształtu, budowy lub zestawienia przedmiotu o trwałej postaci.Należy wskazać, że wzór użytkowy uważa się za rozwiązanie użyteczne, jeżeli pozwala on na osiągnięcie celu mającego praktyczne znaczenie przy wytwarzaniu lub korzystaniu z wyro-bów. Wzór użytkowy może być utrwa-lony np. w formie modelu, schematu, rysunku, fotografii lub opisu.Na wzór użytkowy może być udzielone prawo ochronne – decyzją administra-cyjną Urzędu Patentowego. Czas trwa-nia prawa ochronnego wynosi 10 lat od daty dokonania zgłoszenia wzoru użytkowego w Urzędzie Patentowym.

OZNACZENIA GEOGRAFICZNE Oznaczenia geograficzne odgrywa-ją szczególną rolę przede wszystkim w marketingu handlowym. Producenci, którzy wykorzystują je do oznaczania swoich produktów podkreślają w ten sposób związek produktu z danym kra-jem, regionem lub miejscowością, co często jest głównym czynnikiem dla kupującego podczas wyboru towaru.Przykładowe oznaczenia geograficzne to znane nam wszystkim sery „bryn-dza”, „oscypek”, czy też woda „Żywiec”. Na oznaczenie geograficzne może być udzielone prawo z rejestracji w drodze decyzji administracyjnej Urzędu Pa-tentowego. Ochrona oznaczenia geo-graficznego jest bezterminowa i trwa od dnia dokonania wpisu do rejestru oznaczeń geograficznych prowadzone-go przez Urząd Patentowy. TOPOGRAFIE UKŁADÓW SCALONYCHPod nazwą „topografia układu scalo-nego” rozumie się rozwiązanie polega-jące na przestrzennym rozplanowaniu elementów oraz połączeń układu sca-lonego. Od momentu, kiedy Polska weszła do wspólnoty europejskiej, polskie przed-siębiorstwa mogą skuteczniej chro-nić swoją własność intelektualną we wszystkich 27 krajach członkowskich. Nie muszą już równolegle rejestro-wać swoich praw wyłącznych – osob-no w trybie wspólnotowym i osobno w trybie krajowym. Wystarczy zdecy-dować się na tryb wspólnotowy, który automatycznie obejmuje terytorium Polski. Dla wnikliwych Czytelników zainte-resowanych bardziej szczegółowymi kwestiami załączam link do same-go źródła Urzędu Patentowego RP (www.uprp.pl).

36

Marek Dornowski

PO GODZINACH

Foto

: sta

dion

naro

dow

y.or

g.pl

najmniej mają niedaleko – premier próbował pocieszać Ministra Gospodarki, który przez moment nawet się uśmiechnął, jednak po chwili zasępił się, widząc, że nasi przyjaciele znad Sekwany wylądowali w grupie z Ukrainą i Warszawę zobaczą, co najwyżej, z lotu ptaka, tudzież z perspektywy Okęcia. Po chwili stan jego przygnębienia jeszcze się pogłębił. Gre-cja – krzyknęła znowu radośnie pani Minister Sportu!!! Grecja – powtórzył beznamiętnie Minister Gospodarki, powoli chowając twarz w dłoniach. No, Ci to raczej pieniędzy u nas nie zostawią, chyba że na kredyt. No, ale przy-najmniej zamieszek nie powinno być – wtrą-cił Minister spraw Wewnętrznych, ci Grecy to nieźli wojownicy. Choć w sumie nie jestem taki pewien. Widziałem kiedyś taki film o Sparta-nach, wystarczyło ich 300, a potrafili nieźle namieszać – dodał. Dobrze, że chociaż Irland-czycy przylecą do Polski, z nimi się zintegru-jemy, wzrośnie sprzedaż piwa, będzie wesoło – Premier próbował robić dobra minę. W gabi-

Było piątkowe popołudnie. Niby weekend, ale w gabinecie premiera kilku ministrów wraz ze swoim szefem nerwowo wpatry-

wało się w ekran telewizora, gdzie za chwilę rozpocząć się miała transmisja z losowania grup piłkarskich mistrzostw Europy (dla niewtajem-niczonych EURO 2012). Podczas gdy większość fanów robiła zakłady, czy trafimy na Niemców czy może znowu na Anglię i po raz tysiąc pięć-set dziewięćdziesiąty obejrzymy przed meczem powtórkę gola Domarskiego z Wembley z roku tysiąc dziewięćset… eee, nawet nie kończmy, a Jan Tomaszewski będzie musiał po raz tysiąc osiemset któryś, odpowiedzieć na pytanie, jak zatrzymać Anglików, oni doskonale wiedzieli, że stawka tego, co akurat dzieje się na bratniej Ukrainie jest o wiele ważniejsza. Jeszcze chwila wyczekiwania i …zaczęło się. Czechy!!! – krzyk-nęła pani Minister Sportu z nieukrywaną rado-ścią. Premier z Ministrem Gospodarki spojrzeli na siebie w milczeniu. Hmmm… No, nie jest źle, może nie są tak bogaci jak Francuzi, ale przy-

UKRAIŃSKIEhokus-pokus

Czy oglądając losowanie grup Euro 2012, zastanawialiście się, jak odbieralibyście je, piastując ważne funkcje ministerialne w Polsce? Co byście myśleli, gdybyście odpowiadali za sport, a co, gdyby była to gospodarka? Jak wyglądało to w naszym rządzie? Co myśleli nasi politycy? Nie wiemy. Puśćmy na moment wodze fantazji i spróbujmy sobie to wyobrazić. A co najważniejsze odpowiedzmy na pytanie, dla-czego mogli myśleć tak, a nie inaczej.

A ludzie żyją wspomnieniami z lat 70. i wierzą, że trafiliśmy do grupy marzeń. Ciężko będzie wytłumaczyć, dlaczego zagraliśmy tylko mecz otwarcia, mecz o wszystko i mecz o honor – pomyślała. Gdybyśmy trafili na Niemcy czy Francję nikt nie robiłby sobie nadziei a teraz?...

Czy tak rzeczywiście było? Pewnie nie, ale taki sposób myślenia nie jest do końca dziennikarską fikcją. Ze sporto-wego punktu widzenia trafiliśmy na ekipy, które owszem – trzeba to sobie jasno powiedzieć – są od nas lepsze,

ale przy dobrej dyspozycji dnia i wspar-ciu ze strony kibiców mogą być w na-szym zasięgu. To dobra wiadomość, dla naszej gospodarki, bo optymizm społeczny i wiara w sukces będą na-pędzane do samego końca. Euro nadal będzie magnetyzować, wywoływać emocje, i – co najważniejsze – otwie-rać portfele. Wszystko ma jednak swo-je cienie i faktycznie, gdyby spojrzeć na temat z punktu widzenia gospodarki, to ani Czesi, ani tym bardziej Grecy nie są tymi kibicami, którzy mogliby ze wszystkich ekip zostawić nad Wisłą najwięcej waluty. Czego by nie mówić o Niemcach czy Anglikach (tu Minister Spraw Wewnętrznych może pewnie odetchnąć z ulgą, bo te dwie ekipy znane są z historii, przy których ostat-nie zamieszki w Warszawie to zwykła zabawa dla dzieci), to ekonomicznie

stanowią oni bardziej łakome kąski. Tu cieszy się też zapewne Minister Kultury – Krakowskim zabytkom, które przeży-ły już niejeden stag party nic nie grozi. Takich porównań można by mnożyć, kto zyska, kto straci, kto się cieszy, kto narzeka? Faktem jest, że chyba mimo wszystko, było to udane losowanie. Takie, które pozwoli jeszcze przez te 6 miesięcy nakręcać biznesową machi-nę promocji, konkursów z biletami na mecze, w których Polska nie jest z góry skazana na pożarcie, sprzedaży różnego

rodzaju gadżetów oraz wszystkiego, co na swoim opakowaniu będzie miało znaczek Euro 2012. W cza-sach, gdy Grecja ko-jarzona jest ostatnio raczej z perturbacja-mi finansowymi, bę-dziemy mogli poczy-tać o niej z zupełnie innej, przyjemnejszej perspektywy. W cza-sach, gdy szykowane są trudne, często bu-dzące kontrowersje

reformy, będziemy mogli powie-dzeć: najważniejsze żeby wygrać z Ro-sją. A jeśli tak się stanie rzeczywiście, to może na nowo odnajdziemy się w naszej małej ojczyźnie, zapomnimy o naszych sporach i waśniach, może na moment znów wszyscy będziemy Pola-kami. Może… Trudno w tej sytuacji nie zgodzić się z tym, co kiedyś powiedziała jedna z legend futbolu: piłka nożna to nie jest sprawa życia lub śmierci, to coś o wiele bardziej poważnego. Już niedługo bę-dziemy mieli w Polsce sytuację, w któ-rej bardzo wiele w każdym aspekcie naszego społecznego życia zależeć bę-dzie od tak banalnego wydarzenia jak fakt, czy skórzana piłka kopana przez 22 facetów na kawałku pola zwanego boiskiem trafi w słupek czy do bramki, i co najważniejsze tej właściwej. Życie potrafi naprawdę być zabawne. Fo

to: s

tadi

onna

rodo

wy.

org.

pl

Foto

: sta

dion

naro

dow

y.or

g.pl

PO GODZINACH

39

„Koloseum XXI wieku. Tu w czerwcu będzie tworzyć się historia”

necie zapanowała cisza. Pozostał drugi koszyk. Czyżby Niemcy? A może jednak Anglia, tak na pewno Anglia. Rosja!!! – Minister Sportu wykrzyknęła rado-śnie, jednak po chwili, widząc miny wszystkich dookoła, usiadła spokojnie i dodała – szkoda, że nie Niemcy, z nimi ostatnio o mało nie wygraliśmy. Ale jeszcze nie skończyła zdania, gdy już zaczęła żałować, że przypomniała sze-fowi o tym wrześniowym wieczorze, gdy w jego ukochanym mieście byliśmy tak, tak blisko. Właściwie to wygrali-śmy, oni strzelili już w doliczonym czasie, wszystko to wina sę-dziego – próbowała naprawić swój błąd, ale Premier wydawał się być już nieobec-ny. Rosja – szeptał pod nosem. No to będzie się działo… W prasie przetoczy się patriotyczna fala opiewająca wspól-ne losy historycz-ne ze szczególnym

uwzględnieniem 1920 roku, a jeśli nie daj Boże przegramy, to pewnie znajdą się i tacy, którzy powiedzą, że to spisek, na czele którego stoi Rząd i Premier. Oj to nie było szczęśliwe losowanie… – pomy-ślał Premier i zasępił się. Nawet fakt, że w jego ukochanym mieście zagrają ze sobą Hiszpanie i Włosi niespecjalnie go pocieszył. Spojrzał kątem oka na Ministra Gospodarki, który siedział w fotelu i poluzowywał krawat. Anglicy, Niemcy i Holendrzy tez jadą na Ukra-inę – mówił zrezygnowany, a my w War-szawie będziemy organizować mecz Grecja – Rosja. I jak na tym zarobić, przecież większe poruszenie na mieście wywo-łują miejscowe derby – pytał sam sie-bie. Minister Sportu, której początko-wo uśmiech nie schodził z twarzy, teraz trochę się zasępiła. Zapomniałam, że Grecy 7 lat temu zdobyli mistrzostwo Europy, a w sumie i Czechy i Rosja we wszelkich rankingach są przed nami…

PO GODZINACH

Foto

: dym

ki.c

om

Dawid Wesołowski Project Menager AMBlog Sp. z o.o.

Jednak nie każdy jest wytrawnym fotografem i bardzo często zrobio-ne zdjęcie wymaga nieznacznej

korekty. Na rynku jest wiele propozycji oprogramowań służących do tego typu zadań, ale większość z nich wiąże się ze znacznymi kosztami. Poza tym, gdy już uda się wygospodarować z domo-wego budżetu te kilkaset złotych, kupić wymarzony program, zainstalować go i uruchomić, radość szybko znika. Dla-czego? Problemem okazuje się obsługa programu: wykonanie nawet najprost-szej czynności powoduje, że zamiast frajdy z edycji zdjęć odczuwamy fru-strację. W natłoku dostępnych funkcji nie możemy znaleźć tej, która nas in-teresuje, a praktycznie każda czynność wymaga przeczytania najpierw instruk-cji. Znacie ten problem? Jeśli również często go doświadczacie, to dalsza część powinna Was zainteresować.

Szybko, prosto i przyjemnieNa rynku dostępny jest serwis Dymki.com, przygotowany z myślą o osobach, które nie mają doświadczenia w fotografii i grafice komputerowej, ale chcą prostymi spo-sobami uzyskać na swoich zdjęciach

Szykuje się zadyma!!! Zdjęciowa zadyma…

ciekawy efekt wizualny i mieć przy tym dużo dobrej zabawy. Główną funkcjonal-nością serwisu jest „Edytor zdjęć” – na-rzędzie on-line służą-

ce do obróbki plików graficznych. Po-siada on całkiem szeroką gamę funkcji, poczynając od przycinania zdjęcia, zmiany rozmiaru, wyostrzenia, czy zmiękczenia, a kończąc na pikselizacji. Osoby szukające bardziej wyszukanych efektów, mają możliwość usunięcia efektu czerwonych oczu, wybielania zębów, kolorowania ust czy… poprawy opalenizny. Można zatem zażartować, że to pierwsze profesjonalne solarium w sieci. Wszystkie funkcje dostępne są za pomocą kilku kliknięć z proste-go w obsłudze i przyjaznego użytkow-nikowi menu. Każde zdjęcie można umieścić bezpośrednio na serwisach społecznościowych (NK.pl, Facebook, Moja generacja czy Fotka.pl). Co ciekawe, edytor docenią również osoby, które mają problem z przygoto-waniem zdjęć pod aukcje internetowe na portalach typu Allegro, Gratka czy Gumtree. Każde zdjęcie można zapisać bezpośrednio do formatu akceptowa-nego w danym serwisie.

Zadyma dla zabawyEdycja zdjęć dla amatorów to w sumie znane już w sieci zagadnienie. Serwis Dymki.com rozszerza jednak swoje możliwości o kierunki… rozrywkowe. Innymi słowy osoby, które do tej pory nie interesowały się obróbką zdjęć, te-raz mają taką możliwość. O ile korekta nosa teściowej na zdjęciu zrobionym u cioci na imieninach nie bawi każdego, o tyle możliwość budowania w prosty i szybki sposób komiksów zdjęciowych z sobą w roli głównego bohatera brzmi już ciekawie, zwłaszcza jeżeli wszystki-mi tymi komiksami, kalendarzami i zdję-ciami można podzielić się ze znajomymi w sieci. Oczywiście nikt nie powiedział, że multimedialne zabawy muszą pozostać wyłącznie na dysku. Spersonalizowane kalendarze i komiksy z serii „Wakacyj-ne przygody Jasia we Władysławowie część 3” mogą doczekać się wersji dru-kowanej i to bezpośrednio z serwisu – bez potrzeby pobierania i instalowania jakichkolwiek dodatkowych aplikacji.Serwisu z pewnością nie można na-zwać rewolucją w dziedzinie rozwoju fotografii w Polsce, ale Ci którzy, o pro-fesjonalnej fotografii mają dość mgliste pojęcie, raczej powinni docenić jego pro-stotę i funkcjonalność. Zabawa w dymki na długie zimowe wieczory zapewnio-na. Ale uwaga – to wciągające.

Robienie zdjęć jeszcze nigdy dotąd nie było tak pro-ste. Przez cały dzień mamy przy sobie banalnie łatwe w obsłudze urządzenie, które pozwala na wykonywanie zdjęć – telefon komórkowy. Im nowszy model, tym więcej funkcji oraz lepsza jakość fotografii.

Foto

: dym

ki.c

om

PO GODZINACH

TechStars to accelerator startupów, który pomaga im rozwinąć skrzy-dła. Co roku w kilku miastach Stanów Zjednoczonych wybiera i finansu-je startupy, którym pomaga rozwinąć biznes i znaleźć inwestorów. Twórcy tego akceleratora, napisali książkę, która jest szybkim porad-nikiem, jak stworzyć biznes, na co zwrócić uwagę. Jest to zbiór porad od mentorów TechStars, którzy mają swój wkład w sukces wielu firm internetowych.W Do More Faster, założyciele TechStars identyfikują główne problemy napotykane przez młodych, początkujących przedsiębiorców i propo-nują sprawdzone porady ludzi, którzy odnieśli sukces i pracowali z pro-gramem TechStars.Autorzy podzielili najważniejsze kwestie na siedem pól tematycznych: Pomysł i Wizja, Ludzie, Wykonanie, Produkt, Pozyskiwanie Środków, Aspekty prawne i kształt firmy, Równowaga Praca/Życie osobiste. Duża część przykładów pochodzi z osobistych doświadczeń przedsiębiorców, z których utworzona została płynna opowieść – równocześnie opowie-ści te funkcjonować mogą bez osobistego tła. Książka odsłania wiele mitów o młodych firmach, a także kilka zaskakujących prawd. Autorzy wyjaśniają na przykład, że zalążek młodego przedsiębiorstwa to nie zawsze pomysł, który zrewolucjonizuje świat – w rzeczywistości, naj-częściej młode przedsiębiorstwa, które odniosły sukces rozpoczynały działalność robiąc coś zupełnie innego. Autorzy zaznaczają także, jak ważna jest skuteczność wykonywania: wielcy przedsiębiorcy wiedzą, jak syntetyzować dane, podejmować decyzję o tym, jaką drogę obrać, i podążać nią. Autorzy podają kilka różnych sposobów na pozyskiwanie pieniędzy, przy czym dodają też, że nie powinno się wychodzić z założe-nia, że pozyskiwanie pieniędzy będzie konieczne.Według autorów książki, aby odnieść sukces, należy się skupić na sied-miu polach i w każdym z nich znaleźć równowagę, która pozwoli osią-gnąć zamierzone efekty biznesowe. Pomysł i Wizja: Wszystko zaczyna się od pomysłu, który po wie-lu przemianach i prototypach może wyglądać zupełnie inaczej od tego, od czego zaczynałeś. Według autorów najważniejszą cechą jest umie-jętność szybkiego przystosowania się i skupiania się na jednej rzeczy, a nie na „wszystko-chceniu”, ktore prowadzi do rozmycia.

Tytuł: Do More FasterAutor: David Cohen i Brad FeldWydawca: WileyLiczba stron: 352Rok wydania: 2010Polskie wydanie: w przygotowaniu

42

Rafał Janik | Z BIBLIOTEKI STARTUPOWCA

Nie sposób przeczytać wszystkie pozycje dotyczące prowadzenia biznesu w sieci. Nie czytać niczego, też nie jest dobrym rozwiązaniem. W tym numerze rozpoczynamy cykl rekomenda-

cji wartościowych lektur, które powinny stać na półce każdej biblioteki startupu.

Przeglądu lektur i rekomendacji dokonuje Rafał Janik

43

web 2

Profesjonalnie z branżą interaktywną związana od 6 lat. Obecnie pracuje na stanowisku dyrektora ds. rozwoju produktu i marketingu, jest członkiem Zarządu Trader.com (Polska). Wcześniej jako dyrektor promocji Segmentu Inter-net Agory odpowiadała za promocję kluczowych marek i PR.Z Agorą związana od 2005 roku. W segmencie Internet Agory pracuje od 2006 roku, początkowo na stanowisku brand managera w zespole marketingu portalu Gazeta.pl, następnie zastępcy dyrektora marketingu.Studiowała na Wydziale Dziennikarstwa i Nauk Politycznych Uniwersytetu Warszawskiego, jest absolwentką podyplo-mowych studiów z dziedziny marketingu internetowego w Szkole Głównej Handlowej.Fascynują ją sieci społeczne i nowe modele komunikacji. Zgłębia temat użyteczności reklamy i jej konsumpcji przez użytkowników internetu.Jest jednym z pomysłodawców i organizatorów StartupFest –konkursu dla najciekawszych startupów, orgaznizowanego przez Agorę (www.startupfest.pl)Prywatnie: jeździ konno i uprawia sporty wodne. Jest pasjonatką pustyń.

LUDZIE POLSKIEGO INTERNETU

ANNA AŁASZKIEWICZ

Idea projektu jest prosta. Pokazać ludzi tworzących Internet w Polsce. Chcemy pokazać ludzi zróżnicowanych, ciekawych, barwnych, uchwy-conych w czarno-białych fotografiach Aleksandry Anzel.

www.webdowadratu.pl, www.olaanzel.pl

PARTNERZY PROJEKTU:

Rafał Janik | Z BIBLIOTEKI STARTUPOWCA

41