e-profit maj 2012

41
e- PROFIT Kwiecień 2012 WSZYSTKO O e-BIZNESIE IQ Partners podsumowuje rok 2011 Wywiad z Maciejem Hazubskim Jak wygląda obraz polskiego startupowca? Przekrojowy raport Mamstartup.pl 7 parametrów głównych O białym kruku i płochliwych inwestorach Biznesowy komandos Gen. Roman Polko o gromieniu konkurencji Fot. Archiwum prywatne

description

Magazyn poświęcony nowym technologiom , startupom, inwestycjom, innymi słowy e-biznes w pigułce.

Transcript of e-profit maj 2012

Page 1: e-profit maj 2012

e-PROFITKwiecień 2012

WSZYSTKO O e-BIZNESIE

IQ Partners podsumowuje rok 2011Wywiad z Maciejem Hazubskim

Jak wygląda obraz polskiego startupowca?Przekrojowy raport Mamstartup.pl

7 parametrów głównych O białym kruku i płochliwych inwestorach

Biznesowy komandos Gen. Roman Polko o gromieniu konkurencji

Fot.

Arch

iwum

pry

wat

ne

Page 2: e-profit maj 2012

Kwiecień 2012

Od Redakcji

Rozmowa miesiącaBiznesowy komandos

2  e-PROFIT

Warto wiedziećO co chodzi z Enterprise 2.0?Wizerunek polskiego startupowca

Po godzinachLudzie polskiego internetuYour English ZoneOkiem CD RolleraZ biblioteki startupowca

Rynkowe trendyWrocław – ziemia obiecana?Hosting – czyli zacznijmy od podstawW poszukiwaniu nowych źródełW kierunku nowoczesnej edukacjiMedicus, czyli operacje na odległośćPolscy Samurajowie

Z naszej perspektywy7 parametrów głównychJezioro się przesunie

FelietonPo co ci strona WWW?Ile kosztuje startup?

WydarzeniaCzas podsumowańGeneration Mobile 2012Czy spamerzy z Tajlandii znają język polski?

Startujemy OceniamyEspago – usprawnij proces rozliczeń

W NUMERZE:

Tomasz Szulgo7 parametrów głównych

Maciej OleksyWrocław – ziemia obiecana?

Marcin Stańczak O co chodzi z Enterprise 2.0?

okładka 04/2012 Gen. Roman Polko

Foto: Archiwum prywatne

Page 3: e-profit maj 2012

e-PROFIT  3

Marek DornowskiRedaktor Naczelny

Od Redakcji

e-PROFIT  3

Na jednym ze szkoleń, w których miałem przyjemność uczestniczyć, siwawy już lekko tutor, będący przedstawicielem narodu „synów Albionu”, zadał nam pytanie: What is Your business about?

(W wolnym tłumaczeniu: Czym jest twój biznes?). Jako, że w spotkaniu uczestniczyli przedstawiciele różnych firm (począwszy od Microsoftu, a skończywszy na L’Oreal) w odpowiedzi usłyszał krótkie podsumowanie działalności kilku różnych branż w Polsce. Wysłuchał tego wszystkiego z uwagą, po czym skomentował to jednym krótkim zdaniem: Bullshit. Your business is not about producing software or cosmetics. It’s all about making money!!! (W wolnym tłumaczeniu: Bzdura. Wasz biznes to nie produkcja oprogramowania czy robienia kosmetyków. Wasz biznes to zarabianie pieniędzy). W sumie uwaga prosta, oczywista i jasna jak słońce. Ale to tylko pozory. Wielokrotnie spotykam się z pomysłodawcami, którzy z pasją opowiadają o swoich projektach. Jakie to one innowacyjne, jak wiele zaoferują użytkownikom i jak świat będzie lepszy, gdy już będą dostępne. Wszystko idzie świetnie do momentu, gdy pada pytanie: A na czym wy będziecie zarabiać? Cisza…

Jak można zadawać tak banalne pytanie osobom, które mają wizję kompletnej zmiany obecnego znaczenia słowa internet? Ano można, więcej, trzeba ją zadać i to na etapie koncepcji, póki jeszcze zapału i chęci do pracy nie brakuje. Pisze o tym między innymi Tomasz Szulgo w swoim artykule 7 parametrów głównych. Jeśli ktoś z Was zamierza w najbliższym czasie przelać na papier swoje biznesowe fantazje, to jest to lektura z kategorii obowiązkowych. Zresztą w tym numerze znajdziecie więcej artykułów, które mamy nadzieję zainteresują Was i zainspirują.

Gościmy w tym numerze generała Romana Polko, który na bazie swoich wojskowych doświadczeń, dzieli się wiedzą, jak rozgromić konkurencję. Wspólnie z serwisem Wystartowali.pl od tego numeru rozpoczynamy prezentację startupów, które dobrze wróżą na przyszłość. Czy pokładana w nich nadzieja i gotówka się zwrócą? Sami jesteśmy ciekawi, pożyjemy zobaczymy. Jak w każdym numerze sporo miejsca poświęcamy rynkowym trendom. A tych nie brakuje, żeby wspomnieć chociażby system Medicus umożliwiający lekarzom konsultację medyczną online. Staramy się też przedstawić obraz polskiego startupowca i odpowiedzieć na pytanie, o co chodzi z Enterprise 2.0?

A żeby nie było tylko o biznesie, to w dziale Your English Zone temat, który… No dobra nie zapeszajmy, po prostu nam przypadł do gustu.

Miłej lektury. ■

WYDAWCA

InQbe sp. z o.o.ul. Towarowa 1 10-416 Olsztyn

NIP 524 256 87 12REGON 140440822

KRS 0000250743www.inqbe.pl

RedakcjaMarek Dornowski, Marta Przyłęcka

Małgorzata Zawadzka, Jerzy Kawa

KorektaITEL Solutions Tomasz Łukiańczyk

Projekt + składIMOGEN

Page 4: e-profit maj 2012

Paweł LipiecRedaktor prowadzący

Ecommerce.edu.plBloger WebFan.pl

4  e-PROFIT

Felieton

N Do czego służy twoja strona WWW? Czy jest tylko wizytówką, czy może ma sprzedawać usługę? Zakładam, że przynajmniej część czytelników ma swój biznes lub planuje z nim ruszyć. W tej

sytuacji strona internetowa firmy powinna sprzedawać. Nawet jeśli nie jest to sprzedaż bezpośrednia, to dobrze zaprojektowana strona nakłoni potencjalnego klienta do kontaktu z handlowcem.

Na co dzień spotykam właścicieli małych i mikroprzedsiębiorstw, którzy nie mają pojęcia, jaką role odgrywa ich strona internetowa. Nie jest to absolutnie kwestia wieku tych przedsiębiorców. Zarówno starsi, jak i młodzi, budując lub zlecając stworzenie swojej strony WWW, nie zadają sobie podstawowych pytań.

Internetowa ulotka – tak można krótko i zwięźle opisać strony naszych przedsiębiorców. Większość powstaje wedle znanego schematu: ekspozycja produktu, informacje o firmie, kontakt. Nic dziwnego, że takie strony nie wspomagają sprzedaży.

Przed rozpoczęciem projektowania strony firmy należy sobie zadać dwa ważne pytania: dla kogo budujemy tę stronę oraz w jakim celu? Określenie celu – np. sprzedaż – definiuje od razu część elementarnych funkcjonalności takich jak koszyk, płatności itp.

Stworzenie obrazu klienta, grupy docelowej, która ma kupować twój produkt, również pomaga dobrać wiele parametrów strony – chociażby paletę barw. Im lepiej możesz opisać swojego potencjalnego klienta, tym lepiej można dopasować przekaz na stronie internetowej do takiego właśnie konsumenta.

Spójrz na swoją stronę, a teraz na swojego klienta. Ponownie na swoją stronę i na swojego klienta? Gdzie jest klient? Siedzi na twojej stronie, czy…. ■

www.ecommerce.edu.pl

Po co ci strona WWW?

Langloo Magic Key: 1B 2C 3C 4B

Page 5: e-profit maj 2012

Felieton

Często znajomi mnie pytają: Ile trzeba mieć środków, aby uruchomić własny startup. Czy jest jedna odpowiedź? Na pewno nie. Pierwsze, o co pytam to, czym dla nich jest startup. Dla jednych to może być

uruchomienie serwisu takiego jak Czerwony Widelec, który mieliśmy przyjemność opisywać na łamach Wystartowali.pl, czy może coś zbliżonego do serwisu, gdzie będzie można np. sprzedawać swoje e-booki albo zdjęcia. Dla pierwszego rozwiązania potrzebujemy sporego zespołu osób. W drugim przypadku może się okazać, że jesteśmy w stanie go stworzyć samodzielnie lub korzystając z niewielkiej pomocy innych firm. I na tej drugiej grupie się skupmy.

Zwolnienie się z pracy i zakładanie własnej firmy dla niektórych może być sporą barierą psychologiczną. Jeśli myślisz raczej o mniejszym projekcie, może warto spróbować rozwijać swój projekt poza godzinami pracy? Pozwoli nam to przede wszystkim na zachowanie spokoju finansowego, czyli jeśli projekt się nie uda, to wciąż mamy zapewnione środki na przeżycie. Jeśli projekt przyjmie się na rynku, to możemy zwolnić się z dotychczasowego miejsca pracy. Mało tego, w pierwszym okresie możemy w jakimś stopniu finansować przedsięwzięcie ze środków, które pozyskujemy z wynagrodzenia dotychczasowej pracy.

Może się więc wydawać, że są same zalety takiego rozwiązania. Nic bardziej mylnego – własna firma to niesamowity zastrzyk energii oraz presja, co u wielu może powodować zwiększenie efektywności. Nasz projekt z pewnością będzie lepszy, jeśli będziemy w stanie przeznaczyć na niego 8–10 godzin dziennie, niż gdybyśmy przeznaczali dwie godziny wieczorem, często gdy jesteśmy zmęczeni. Prowadząc własną firmę, powinniśmy posiadać środki finansowe. Wydaje się, że dla niewielkich projektów, kiedy sporą część prac możesz wykonać samodzielnie (lub z niewielką pomocą innych firm) wystarczy kilkanaście tysięcy złotych. Pozwoli to na dokończenie projektu i rozwój przez kilka miesięcy. Pamiętaj jednak, że posiadając tak ograniczone środki, twój startup powinien od pierwszego dnia mieć precyzyjny model biznesowy, czyli sposób, w jaki będzie zarabiać.

I nie może to być reklama. ■

Ile kosztuje startup?

e-PROFIT  5

Sylwester KozakWydawca serwisów

E-biznes.plWystartowali.pl

Page 6: e-profit maj 2012

Zaznaczam, że jak dla mnie, ma być po prostu czytelny oraz zrozumiały, banalne

nieprawdaż? Ale, jak pokazuje doświadczenie, to zadanie okazuje się niezmiernie trudne.

Przepraszam wszystkich urażonych, ale w większości po pierwszym przeczytaniu projektu zastanawiam się: o co tu chodzi. „No przecież to takie proste, wręcz genialne…” – słyszę w słuchawce z drugiej strony. Hmm, chyba kolejny argument za tym, by podzielić się swoimi spostrzeżeniami.

Od czego zacząć? Pewnie od przemyślenia pomysłu na biznes. Różne są filozofie, ale dla mnie osobiście pomysł sam w sobie nie jest najważniejszy. Sam pomysł przecież jest niczym dopóty, dopóki nie zostanie zrealizowany… i to zrealizowany z sukcesem.Jednak nie jest naszym zadaniem tu i teraz ocena pochodzenia pomysłu, czy jest to pomysł autorski, kopia zza oceanu itd.

Koncentrujemy się na tym, by go przedstawić w takiej formie, by zainteresował inwestora.

Pierwsza kwestiaEureka!Przedstaw dosłownie w kilku, może kilkunastu zdaniach, jaki problem rynkowy ciebie zainteresował i dlaczego?

Wymień problemy – nazwij je wprost i opisz, jak w obecnej sytuacji rynkowej wygląda proces ich zaspokajania/rozwiązywania.

Warto już na tym etapie zadać sobie pytanie, czy ty, gdybyś miał skorzystać z tego produktu/usługi, zapłaciłbyś za nią?

Jeśli tak, to z pewnością już w tym momencie znasz potencjalnie pierwszy segment kliencki. Zastanów się nad kolejnymi i oczywiście scharakteryzuj.

W końcu udało mi się zasiąść do artykułu dedykowanego specjalnie dla osób, które chcąc pozyskać inwestora, wysyłają opisy swoich przyszłych biznesów. Do tej pory przebrnąłem przez rzekę projektów, ale w tym wszystkim jedno ciągle się nie zmienia – czekam na białego kruka. Nie chodzi tu o unikalny pomysł, rewelację sezonu czy rocket science, ale na kruka w rozumieniu logicznej prezentacji treści, która bez dodatkowych pytań kwalifikuje projekt na oddzielną półkę. Półkę dla projektów, których forma przygotowania świadczy o formie umysłowej jego twórcy. Zatem w jakiej formie napisać, jakie obszary poruszyć, by w końcowej ocenie dokument dla inwestora miał wysoki priorytet? Jak ma wyglądać ten idealny format?

Tomasz Szulgo – dyrektor inwestycyjny InQbe sp. z o.o.

7 parametrów głównych

6  e-PROFIT

Z naszej perspektywy

Page 7: e-profit maj 2012

e-PROFIT  7

Z naszej perspektywy

Kwestia drugaKlienci, konsumenci, odbiorcyKomu konkretnie mielibyśmy sprzedawać nasze produkty? Z naciskiem na „konkretnie”, czyli opisz swój target kilkoma wyróżnionymi cechami, np. mieszkaniec miasta, mężczyzna w przedziale wieku x–y, nauczyciel angielskiego, posiadacz smartfona itd., itp., oczywiście z uzasadnieniem.

Kwestia trzeciaNasz produkt/usługa ma wartość!Każda wytworzona rzecz, wyświadczona usługa ma swoją wewnętrzną wartość. Całą sztuką w biznesie jest właśnie dotarcie i skłonienie klienta, by za nią chciał zapłacić. TU jest miejsce, by w kilkunastu zdaniach wymienić główne cechy naszego rozwiązania, ze szczególną akcentacją tych, które nie są spotkane u konkurencji. Każda unikalność, którą klient polubi i zaakceptuje, zwiększa szansę na końcowy sukces.

Kwestia czwartaPrzepraszam, jak i czym dojechać na „EURO 2012”?Na tym etapie mamy już sprecyzowane problemy rynkowe, na które potencjalnie znamy rozwiązanie, wiemy, kto ma te problemy i że być może uda się na nich zarobić. Ale nie powiedzieliśmy, jak i gdzie poszukiwać naszych chodzących przychodów. Kilka zdań w tym miejscu poświęćmy na przedstawienie naszych przemyśleń. Z jakich narzędzi marketingowych planujemy skorzystać, by dotrzeć z informacją do naszego klienta, że mamy rozwiązanie na jego

problemy i wyzwania. Krótko rzecz ujmując – kilka słów o REKLAMIE: gdzie? komu? i dlaczego tym kanałem? Nie wiedzieć czemu zdecydowana większość projektów to „skrajne

Kwestia piątaShow me the money!W zasadzie moje oczekiwania kończą się na wypunktowaniu, na czym biznes ma zarabiać, czyli, czy będą to opłaty od klienta w formie abonamentu, prowizji, za kg materiału, a może za dzień używania itd. Jeśli podane zostaną ceny z uzasadnieniem ich wysokości, to duży plus dla pomysłodawcy.

Kwestia szóstaNo, bo koszty!Nie wiedzieć czemu zdecydowana większość projektów to „skrajne prezentacje”, pewnie dlatego że „ilu analityków, tyle wyników” – jedni podają wprost, ot tak bez wyjawiania szczegółów: koszty to 400 tys. zł, po rozbudowane przesadnie tabele .xls z wydatkami na papier A4 do drukarki per tydzień.

Oczywiście nie neguję, żadnego z tych rozwiązań, ale jak się rzekło mówić, skrajne rozwiązania nie wnoszą nic dobrego.

Z kosztami nierozerwalnie związane są zasoby, których potrzebujemy do rozpoczęcia biznesu: wynagrodzenia, administracja (głównie księgowość, telefony, ubezpieczenia, najem biura, usługi prawne i bankowe), środki trwałe i oprogramowanie (serwery, laptopy, hosting, bazy danych) oraz promocja, PR i marketing.

W tym też schemacie proponuję przedstawiać szacowane koszty – na szczegółową analizę przeznaczony jest zupełnie inny etap.

Kwestia siódmaJestem supermanem!Mam wrażenie, że w dalszym ciągu pokutuje w nas skromność, jeśli mówimy o nas samych… i dobrze, że tak jest, ale nie stosujmy tej reguły w tej konkretnej sytuacji.

Chwalmy się swoimi sukcesami, tymi mniejszymi i tymi większymi, wszystko jest względne, ale nie zapominajmy – o ile tak jest – podkreślić, że ekosystem naszego planowanego biznesu jest nam znany, że mamy doświadczenie i wiemy, o czym mówimy. Na projekty osadzone w doświadczeniach ich twórców spogląda się łaskawszym okiem.

Dalsza kolej rzeczy, to oczywiście, wspólna weryfikacja pomysłu – w końcu przedstawiona treść to w większości przypadków szacunki i założenia pomysłodawcy. Ale to zupełnie inny temat, na kolejny odcinek.

Naszym najważniejszym zadaniem jest przedstawienie inwestorowi przemyślanego i logicznie ułożonego konceptu przyszłego biznesu. A po jego przeczytaniu inwestor ma wiedzieć, co, jak, gdzie i kiedy.

W końcu każdy projekt jest ucieleśnieniem myśli pomysłodawcy lub pomysłodawców, a maksyma: pisać może każdy, ale nie każdy musi to czytać, jest jak najbardziej aktualna. ■

Page 8: e-profit maj 2012

8  e-PROFIT

Z naszej perspektywy

Jezioro się przesunie

Do klasyki peerelowskiej kinematografii przeszła scena z kultowego już filmu

Poszukiwany, poszukiwana, w której Jerzy Dobrowolski w roli dyrektora od wszystkiego wprowadza swoje poprawki do urbanistycznego modelu nowo budowanego osiedla. W którymś momencie bierze do

ręki klocek oznaczający blok i stawia go w otoczeniu zieleni. Na uwagę dyrektora, że niestety w tym miejscu się nie da, bo tam jest jezioro, odpowiada spokojnym tonem: dobrze, to jezioro damy tutaj, a ten niech sobie stoi w zieleni. – To esencja polskiej myśli technologicznej minionej epoki.

Niestety, czytając niektóre biznes plany projektów technologicznych, można czasem odnieść wrażenie, że upiory przeszłości wracają. Jeśli pewna obiektywna biznesowa rzeczywistość daje wyraźny sygnał, że w tym miejscu nie zbudujemy nowej drogi, bo jest tam jezioro (czytaj: rynek jest za mały, nie ma wystarczającego popytu na nasz produkt, produkt jest zbyt skomplikowany, są już inne tańsze rozwiązania itd.), logika podpowiada, aby poszukać innego miejsca, w którym taka droga będzie miała realną szansę powstać. Niestety, bardzo wielu potencjalnych e-biznesmenów, gdy znajdzie się w takiej sytuacji, stara się zastosować taktykę w stylu „jezioro się przesunie”. Owszem, czasem ogromnym kosztem, można to jezioro osuszyć (czytaj: przykładowo przeprowadzić szeroką kampanię promocyjną, która sprawi, że klienci poznają i docenią zalety naszego rozwiązania), ale najczęściej takie operacje „przesuwania jeziora” nie mają ekonomicznego uzasadnienia. I wreszcie rzecz najważniejsza.

Nawet jeżeli inwestor rzeczywiście uwierzy, że budowa nowoczesnej autostrady, w miejscu gdzie teraz jest jezioro, to doskonały pomysł na biznes, pozostaje jeszcze kwestia jej realnej budowy, a tu rzeczywistość może okazać się trochę mniej elastyczna niż papier. Jeśli tak się stanie, wówczas zamiast budować autostradę i zarabiać na jej eksploatacji, tracimy czas i pieniądze na osuszanie jeziora. Jaki z tego wniosek? Pisząc biznes plan, który chcemy przedstawić inwestorowi, spróbujmy przez moment postawić się na jego miejscu i przeczytać go jego oczami.

Odpowiedzmy sobie na pytanie, czy przy całej genialności naszego pomysłu, zewnętrzne okoliczności biznesowe nie sprawiają, że jego realizacja może okazać się za trudna? Czy zainwestowalibyśmy własne środki, ryzykując ich stratę, jeśli ten pomysł nie wypali? Jeśli na tego typu pytania częściej pada odpowiedź negatywna, oznacza to, że warto dany model przemyśleć jeszcze raz.

Pisząc biznes plan, piszmy go realnie, bądźmy wobec samych siebie mocno krytyczni, eliminujmy błędy na wstępnym etapie, a różowe okulary zamknijmy głęboko w szufladzie. Dzięki temu prościej nam będzie rozmawiać z inwestorem i jest większa szansa na to, że żadne wody gruntowe nie zaleją nam budowy naszej biznesowej autostrady. ■

Marek Dornowski

Napisać dobry biznes plan potrafi każdy. No, może prawie każdy. Gorzej jeśli chodzi o jego realizację. Problem w tym, że w przypadku startupu, autor biznes planu najczęściej sam musi go zrealizować.

Page 9: e-profit maj 2012

e-PROFIT  9

Wydarzenia

Czas podsumowań

Przenosiny na główny parkiet, debiuty kolejnych spółek na NewConnect, IQ Partners chyba nie może narzekać. Ubiegły rok wydaje się być bardzo udany.

Tak, podsumowując rok 2011, pokusić się należy o refleksję, że był to jak dotąd najlepszy rok dla całej naszej Grupy Kapitałowej. Zrealizowaliśmy 11 całkowitych lub częściowych wyjść z inwestycji, z których średni zwrot (IRR) przekroczył poziom 140% w skali rocznej. Wypracowaliśmy znaczny wzrost kapitałów własnych oraz wzrost zysku netto zarówno w ujęciu jednostkowym, jak i skonsolidowanym. Konsekwentnie realizując naszą strategię inwestowania w projekty technologiczne na wczesnym etapie rozwoju, umocniliśmy swoją pozycję lidera w tym segmencie. W 2011 roku zrealizowaliśmy najwięcej inwestycji oraz przeprowadziliśmy najwięcej wyjść z inwestycji ze wszystkich podmiotów o charakterze funduszu venture capital w Polsce skoncentrowanych na inwestycjach w nowe technologie. Po blisko czteroletniej obecności na NewConnect zadebiutowaliśmy na rynku głównym Giełdy Papierów Wartościowych w Warszawie. Zwiększając transparentność oraz poddając się regułom rynku regulowanego, zwiększyliśmy swoją wiarygodność w oczach inwestorów zarówno indywidualnych, jak i instytucjonalnych. To był bardzo udany rok.

A znajdzie się jakaś łyżka dziegciu? Coś co sprawia, że chce się powiedzieć: mogło być lepiej?

W planach mieliśmy, aby więcej spółek z naszego portfela zadebiutowało w 2011 roku na NewConnect. Niestety, w przypadku niektórych, terminy poprzesuwały się na rok bieżący. Nie rozpatrywałbym jednak tego w kategoriach porażki. To, czego bardzo byśmy chcieli, a co jeszcze nie zostało osiągnięte, to zadowalający

poziom kapitalizacji. Wydaje mi się, że rynek nie docenił jeszcze naszych ubiegłorocznych sukcesów w działalności. Mamy jednak nadzieję, że ten rok zweryfikuje to na naszą korzyść.

Największy ubiegłoroczny sukces to…

W naszym portfelu miało miejsce tyle istotnych wydarzeń, że trudno mi przypisać jedno do kategorii największego sukcesu. 2011 rok był pierwszym, w którym zrealizowaliśmy wyjścia z inwestycji – pozyskanie Enterprise Investors jako inwestora dla Screen Network, sprzedaż E-Muzyki do Empiku i sprzedaż E-kiosku już zawsze będą bardzo istotnymi momentami na naszej „osi czasu”. Trudno nie wspomnieć też o przejściu na duży parkiet. Ogólnie można powiedzieć, że największym ubiegłorocznym sukcesem był fakt pokazania rynkowi, iż umiemy zarabiać pieniądze.

A jak wyglądają plany na ten rok? Wiemy, że w tej branży planowanie to rzecz ekstremalna. Ale jeśli mielibyśmy myśleć życzeniowo, co czeka IQ Partners w ciągu najbliższych miesięcy?

W 2012 roku działalność koncentrować będziemy na naszych wehikułach inwestycyjnych. Jeśli chodzi o IQ Venture Capital, w tym roku zamierzamy przeprowadzić wyjścia z kilku inwestycji realizowanych przez ten wehikuł, a pozyskane środki reinwestować w nowe projekty.

Do 2013 roku InQbe przeznaczy jeszcze minimum 3,5 mln zł na nowe projekty. Pierwsze z nich pojawią się w portfelu na przestrzeni najbliższych tygodni. W 2012 roku inkubator Ventures Hub przeznaczy minimum 4,9 mln zł na nowe inwestycje i zamierza zrealizować – co najmniej – 5 nowych projektów.

Czeka nas zatem kolejny pracowity rok. ■

Marek Dornowski

Konferencja podsumowująca ubiegłoroczne wyniki grupy IQ Partners S.A. odbyła się w Warszawie 21 marca. IQ Partners jest liderem rynku, jeśli chodzi o ilość wejść kapitałowych w spółki typu seed z obszaru nowych technologii.

Spółka dzięki dwóm wehikułom inwestycyjnym (InQbe oraz Ventures Hub) posiada portfel do ponad 50 podmiotów. Jednak najważniejszym wydarzeniem były przenosiny z rynku NewConnect na główny parkiet. Rzadko zdarza się bowiem, by inwestor o jasno sprecyzowanej strategii inwestycyjnej, dokonał udanego debiutu na giełdzie, w tak ryzykownym obszarze rynku. Sukces IQ Partners to sygnał zwiększenia zainteresowania rynku branżą startupów.

O podsumowanie minionego roku zapytaliśmy Macieja Hazubskiego, prezesa zarządu IQ Partners.

Maciej Hazubski, prezes zarządu IQ Partners

Page 10: e-profit maj 2012

10  e-PROFIT

Konferencja Generation Mobile 2012 organizowana przez Antyweb i NoNoobs w Warszawie to najnowsze wydarzenie poświęcone jednemu

z najważniejszych trendów na rok 2012, czyli rynkowi mobilnemu i zjawiskom z nim związanym.

Od dawna słyszeliśmy o biznesie mobilnym, jednak to bieżący rok wydaje się być przełomowy, jeśli chodzi o popularyzacje i wykorzystanie potencjału mobilnego. Według PayPal wartość obsługiwanych płatności mobilnych podwoi się w roku 2012 i wyniesie 7 mld dol. Zdaniem Chetan Sharma Consulting globalny rynek aplikacji osiągnie astronomiczną kwotę 17,5 mld dol., a rynek europejski aż 8,5 mld! Jak znaleźć się na tak dużym i dynamicznie rosnącym rynku? Jak nie przegapić swojej szansy, która otwiera się praktycznie w każdej branży?

Starając się odpowiedzieć na te i inne pytania, Antyweb i NoNoobs zapraszają 29–30 marca 2012 roku na wyjątkowe wydarzenie poświęcone zagadnieniom mobilnym. W programie Generation Mobile 2012 znajdziemy ponad 20 prezentacji, ponad 20 prelegentów z Polski i ze świata. Bloki tematyczne będą poświęcone mobilnym płatnościom, mobilnej bankowości, bezpieczeństwu, ekosystemowi aplikacji mobilnych, wykorzystaniu narzędzi mobilnych przez duże media czy mobilnej rozrywce. Pierwszy dzień Konferencji zwieńczy pokaz wyróżnionych aplikacji w trzech ekosystemach aplikacyjnych: Ios, Android i Windows Phone. Członkami Jury oceniającego aplikacje są Zoe Adamovicz, Michał Brański, Kamil Brzeziński, Krzysztof Kowalczyk, Bartłomiej Gola, Wojciech Przyłęcki oraz z ramienia organizatorów Grzegorz Marczak i Dariusz Sokołowski.

Staraliśmy się w Programie poruszyć jak najwięcej kluczowych dla rewolucji mobilnej tematów – komentuje Dariusz Sokołowski, co-founder NoNoons.pl S.A. – To bardzo trudne zadanie, ponieważ biznes mobilny dotyka praktycznie każdej działalności. Mam nadzieję, że uczestnicy ocenią pozytywnie program, który przygotowaliśmy – dodaje.

Do podzielenia się wiedzą, na temat rewolucji mobilnej zaprosiliśmy duże, doświadczone firmy.

Swoje prezentacje przedstawią:W imieniu PayPala wystąpi Anthony Hicks, Groupona reprezentował będzie Andrzej Morawski, a Xyologic Zoe Adamovicz. Raport dotyczący użyteczności aplikacji mobilnych banków z Janmedia przedstawi Monika Mikowska. Europejską mobilną sieć reklamową Madvertise będzie

reprezentowała Antije Gallo. Playsoft będzie reprezentował Pierre Olivier Monteil, a Grupę Allegro Kamil Brzeziński.Podczas konferencji prezentacje będą też miały tak duże i znane firmy jak Przelewy 24, Kaspersky Lab, WP.pl czy O2, które wyjaśni nam, czym jest Mobile-first Society.

Zrobiliśmy konferencję, podczas której chyba pierwszy raz z zainteresowaniem wysłucham wszystkich prezentacji. Mając dwa razy więcej zgłoszeń niż miejsce dla prelegentów, staraliśmy się dobrać najbardziej merytorycznie ciekawe tematy – komentuje Grzegorz Marczak, bloger, twórca Antyweba. – Aż szkoda, że nie zaplanowaliśmy trzech dni na Konferencję! Obraz rynku byłby znacznie pełniejszy – dodaje.

Rynek mobilny jest tak rozległy, że faktycznie te 2 dni to mało – dodaje Agnieszka Świtkowska, co-founder NoNoobs.pl S.A. – Niestety czas nie jest z gumy i musieliśmy zmieścić się w tym, co mamy. Wierzymy jednak, że będzie to niezwykle cenny merytorycznie czas dla wszystkich chcących poszerzyć swoją wiedzę o rynku mobilnym. Ważnym elementem tej konferencji będzie również wymiana doświadczeń i opinii wśród uczestników, które będziemy starali się inspirować podczas całego eventu – komentuje.

Generation Mobile to jednak nie tylko prezentacje czy wyniki Konkursu. Pokazane zostaną też wyniki najnowszego badania dotyczącego użytkowników telefonów komórkowych, badania zorganizowanego przy współpracy z Polskimi Badaniami Internetu. Przedstawi je Andrzej Garapich, prezes PBI. Jaki procent internautów korzysta ze smartfona, a jaki z telefonu? Jakie są różnice w obu grupach? Czy kupujemy aplikacje? Na co zwracamy uwagę, kupując telefon lub smartfona? Wreszcie jak wielu z nas jest już w Generation Mobile 2012? Kilka tygodni po Konferencji wyniki badania ukażą się w specjalnym bezpłatnym Raporcie Badawczym Generation Mobile 2012. ■

Więcej o Konferencji http://www.generationmobile.plProgram GM 2012 http://www.generationmobile.pl/programRejestracja na Konferencję http://www.generationmobile.pl/rejestracja-na-konferencjeRada Programowa http://www.generationmobile.pl/rada-programowaPrelegencihttp://www.generationmobile.pl/prelegenci

Generation Mobile 2012

Wydarzenia

Page 11: e-profit maj 2012

e-PROFIT  11

Koncept kreatywny kampanii nosi nazwę „Quiz – ciekawe pytania, jeszcze ciekawsze odpowiedzi” i opiera się na zaintrygowaniu potencjalnych uczestników konferencji ciekawymi i aktualnymi w ich branży pytaniami. Pytania nie są przypadkowe, mają one zdradzać tematykę poruszaną podczas tegorocznego infoShare.Głównym celem kampanii jest budowanie świadomości marki infoShare oraz pokazanie wysokiego poziomu merytorycznego konferencji. Tylko konkretny i zwięzły komunikat, bez przesadnego czysto reklamowego i krzykliwego charakteru, będzie dla specjalistów z tych branż (ludzi w dużej mierze systematycznych, praktycznych i pragmatycznych) stanowił RTB (reason to belive) – podkreśla ideę kreatywną kampanii, Marek Gawdzik, właściciel atelier marketingu kreatywnego „stand out” realizującego kampanię.Do celów promocyjnych opracowano zestaw 60 absorbujących pytań. Wszystkie zostały posegregowane tematycznie i emitowane są na wybranych kontekstowo serwisach i blogach. Kreację przygotowano w trzech wersjach kolorystycznych, aby zwiększyć efekt zauważalności przy kilkukrotnym zetknięciu się internauty z komunikatem.Poprzez multiplikację kreacji reklamowych chcemy zakomunikować mnogość problemów poruszanych podczas konferencji. Dopasowanie pytań pod konkretną grupę docelową gwarantuje, że dotrzemy do każdej branży z właściwymi, interesującymi ich tematami – wyjaśnia założenia mediaplanu Marek Gawdzik. Na wybranych blogach (Antyweb.pl, Hatalska.com, Ittechblog.pl, Mediafun.pl, Osnews.pl) emitowane są kreacje stworzonez 2, 3 lub 4 połączonych boksów AdTaily, które niczym puzzle, łączą się w jedną większą powierzchnię reklamową.

Treści prezentowane w boksach AdTaily także dopasowywaliśmy do tematyki poruszanej przez blogera, a kreację staraliśmy się graficznie wtopić w kontent prezentowany na stronie, aby komunikat reklamowy nie krzyczał, a przekazywał rzetelną i ciekawą dla czytelnika bloga informację – mówi Marek Gawdzik.

Karty quizowe Koncepcja prezentowania programu za pomocą kart quizowych wykorzystywana będzie także na wallu w profilu infoShare. Organizatorzy będą intrygować swoich fanów, publikując karty z pytaniami, a następnie poinformują, kto i kiedy na to pytanie odpowie. Pomijając samą wartość merytoryczną realizowanej

konferencji, z pewnością nie poświęcilibyśmy jej tyle miejsca i uwagi gdyby nie to podejście organizatorów do komunikacji. Często słyszymy i piszemy o tym, że podstawowym sukcesem w marketingu jest nieszablonowość. Łatwo pisać, trudniej zrobić. A tu proszę, od razu konkretny przykład nieszablonowego podejścia. Co więcej, na tyle nas zaciekawiły zdolności językowe Tajów, że koniec końców kogoś na tę konferencję wyślemy, by znaleźć odpowiedź na nurtujące nas pytanie. ■

W ostatnich tygodniach na różnych serwisach branżowych pojawiły się kreacje z wieloma równie intrygującymi pytaniami. Korciło nas, aby zdobyć odpowiedzi przynajmniej na część z nich. Szybko okazało się jednak, że nic z tego. Nie uzyskamy żadnych bliższych informacji, jeśli nie będziemy uczestniczyć w konferencji infoShare, mało znanej jeszcze poza Trójmiastem. Zaintrygowała nas ta kampania, gdyż pokazuje, że bardzo twarde treści merytoryczne – które najprawdopodobniej utonęłyby w gąszczu innych informacji branżowych – można sprzedać tak, by zaciekawić nimi osoby, które normalnie przeszłyby obok nich.

Marek Dornowski

Czy spamerzy z Tajlandii znają język polski?

Wydarzenia

Page 12: e-profit maj 2012

12  e-PROFIT

Rynkowe trendy

Wrocław – ziemia obiecana?

Kilka lat temu o Wrocławiu mówiło się, jak o polskiej wersji Doliny Krzemowej. Inwestycje zagraniczne, kilka uczelni wyższych, istne eldorado dla branży IT. O tym, jak wygląda polskie Los Angeles, rozmawiamy z Maciejem Oleksym – pomysłodawcą WroCampu.

Maciej, czy zgadzasz się ze stwierdzeniem, że Wrocław to dla osób związanych z branżą IT kraina miodem i mlekiem płynąca?

Na pewno Wrocław jest dobrym miejscem dla osób z wykształceniem technicznym, które poszukują stałej i dobrze płatnej pracy. Dzięki staraniom władz miasta, organizacji studenckich i pozarządowych we Wrocławiu swoje siedziby otworzyło kilka dużych firm technologicznych. A aura miasta, w którym dużo się dzieje w życiu kulturalnym, przyciąga wielu kandydatów na studia. Oni de facto, zaczynając tutaj naukę, decydują się na to, gdzie będą żyć przez najbliższe lata.

Jako rodowity wrocławianin nie wyobrażam sobie życia w innym polskim mieście. Powodem nie są jakieś silne przejawy lokalnego patriotyzmu, ale po prostu warunki bytowe. Do tego Praga i Berlin 2–3 godziny samochodem.

Wspomniane osoby „techniczne” nie muszą ruszać na zachód za pracą. Spokojnie mogą mieszkać we Wrocławiu, nie licząc jednocześnie budżetu domowego od pierwszego do pierwszego. Lokalni pracodawcy często walczą o dobrych pracowników, którzy mogą być tym samym spokojni o swój rozwój zawodowy i kolejne awanse lub podwyżki. A więc chyba trochę tego miodu i mleka tutaj mamy. Wiem, że po takiej opinii za chwilę kilka osób puknie się w głowę, bo w Wielkiej Brytanii czy w Niemczech jest tak, a w USA tak czy tak. Ja jednak jestem zdania, że względy

historyczne powinny stopować zapędy do porównywania się z największymi, bo to czysta polska buta. Porównujmy się ze sobą.

Naprawdę nie jest źle, jeśli w czasach nie największej koniunktury gospodarczej znalezienie średnio rozgarniętego programisty PHP bez doświadczenia

za 5000 zł brutto graniczy z cudem. Nie wspominając o architektach NET czy innych technologiach korporacyjnych. Ludzie cieszą się, że mają na czynsz, piwo, kino i co nieco mogą odłożyć. Często też pracownicy i ich rodziny mają fundowane pakiety socjalne. Ja się cieszę ze swojej pracy i tym, gdzie żyję. Nie planuję migracji w celu wyższych płac i „lepszego” rozwoju technologicznego.

„Jako rodowity wrocławianin nie wyobrażam sobie życia w innym polskim mieście. Powodem nie są jakieś silne przejawy lokalnego patriotyzmu, ale po prostu warunki bytowe.”

Siedziba firmy Tieto | Foto: Krzysztof Szymoniak / Mediateka Urzędu Miasta Wrocław

Page 13: e-profit maj 2012

e-PROFIT  13

Rynkowe trendy

Inwestycje dużych koncernów technologicznych to bodziec do rozwoju własnego biznesu i próby zarobienia przy okazji współpracy z dużym graczem. A może jest to czynnik demotywujący, coś na zasadzie nie chce mi się starać, wolę pójść na spokojny etat?

No właśnie. W pierwszym pytaniu pokazałem blaski wrocławskich dobrodziejstw rynku pracy. Są też cienie. Ich głębokość zależy od typu pracodawców. Po pierwsze mamy kilka dużych korporacji, które transferują efekty prac naszych absolwentów wyłącznie za granicę, a więc nie stymulują w żaden sposób rozwoju i budowania wiedzy na miejscu. Niektóre firmy, jak Google, inicjują jednak spotkania typu GTUG i pomimo że

są one skupione wokół ich produktów, to jednak powodują wymianę doświadczeń i zwiększają grono potencjalnych pracowników IT. Jednak w większości są to hermetyczne środowiska, gdzie ludzie pracują na mocno dedykowanych systemach i procesach. Po wyjściu z organizacji mają niewiele ciekawego do powiedzenia, np. w temacie szeroko pojętej innowacji. Po drugie mamy ileś udanych, lokalnych serwisów internetowych, które zatrudniają kilkaset osób. W tych

firmach jest o wiele lepiej, gdyż zakładali je najczęściej byli studenci. „Wolność” do inicjowania własnych działań i otwartość na nowe pomysły powoduje, że osoby tutaj pracujące mają duże przebicie na rynku pracy lub zakładają własne biznesy. Kolejna grupa to firmy developerskie tworzące specjalistyczne rozwiązania dla klientów zewnętrznych. Takie przedsiębiorstwa to dobre miejsce na szlifowanie umiejętności np. programistycznych, ale chyba nic poza tym.

Jednak dla mnie kluczowa jest grupa nowych firm zakładanych przez młodych przedsiębiorców. Tutaj jest różnie. Jeśli skupimy się na web startupach i porównamy się z innymi polskimi miastami, to z mojej perspektywy wygląda to słabo.

Winne są studia, także te biznesowe, które w żaden sposób nie motywują studentów do przedsiębiorczości. Przekazują suchą, nikomu nieprzydatną wiedzę, więc młodzi ludzie wybierają cokolwiek pewnego, o czym mają blade pojęcie.

Dlaczego powstał WroCamp? Nie po co on funkcjonuje, ale jaka była Twoja motywacja, żeby poświęcać swój czas na promowanie e-biznesu?

Dobre pytanie... O to samo pyta mnie moja żona z dzieckiem na rękach. Bo lubię to miasto i do tego nie mogę patrzeć na studentów próbujących założyć web startup. Szamocą się sami ze sobą, kiedy nikt nie chce im pomóc. Jeżdżą na festiwale, gdzie oglądają niewiele wnoszące prezentacje guru albo czytają artykuły tak wysoko specjalistyczne, że nie potrafią nawet zrobić pierwszego kroku. Najczęściej kończy się na tym, że rzucają się na programowanie czegoś, co potem ginie. To miękki powód.

Ważniejszym jest jednak zrozumienie, że poprzez przekazywanie wiedzy można budować swój biznes. Arek Skuza w jednym z wywiadów dla Mamstartup.pl opisał podejście naszych rodzimych i tradycyjnych biznesmenów, którzy nie mają czasu na jakieś zabawy z narybkiem. Wszelkie spotkania, wspólne szukanie nowych szans na rynku nie wchodzi w grę. Zasadzają się na swojej niszy i koniec. Ani szkoła ani przedsiębiorcy im nie pomogą. To jest fakt, trochę zgeneralizowany, ale fakt. Chcę się dzielić wiedzą, chwalić się sukcesami i wierzę, że karma wróci.

„Mam wrażenie, że wielość pracodawców rozleniwia absolwentów. Nie chcę ich krytykować. Sam pracowałem 10 lat w IT zanim zacząłem myśleć o własnym biznesie.”

Page 14: e-profit maj 2012

14  e-PROFIT

Rynkowe trendy

Jak to wygląda w praktyce? Macie u siebie pomysłodawców, których projekty mają potencjał podbić świat, jeśli tylko inwestorzy spojrzą na nie przychylnym wzrokiem?

Czysty networking online. Jeśli ktoś często komentuje artykuły na WroCamp, ciągle pisze do mnie, wykonuje zaproponowane zadania odnośnie swojego pomysłu bez rozdzielania włosa na czworo, to wiem, że mam do czynienia z kimś zaangażowanym. Jeśli do tego jest konkretny, potrafi opanować chaos w swojej głowie, jest jeszcze lepiej. Jeśli do tego jest otwarty na nieustanne pivotowanie swojego pomysłu i posiada koncentrację wtedy, kiedy trzeba, to w takim momencie stwierdzam, że jest z kim współpracować. Big thinking + step by step to cecha niewielu osób, ale jak się trafi, to jest nadzieja.

Jako były PM najpierw sprawdzam zdolności komunikacyjne i motywacje aplikanta. Mam na tym punkcie małe zboczenie. Jeśli ktoś nie szanuje mojego czasu, to arbitralnie przerywam współpracę i projekt znika. Potem przychodzi odwaga i wytrwałość na wykorzystanie talentu, który ma każdy, ale nie jest on czynnikiem wystarczającym do sukcesu.

Wszelkie formy wsparcia i partnerowania są pożądane. Jako że WroCamp ruszył 1 stycznia 2012 roku, na razie jesteśmy w fazie Customer Discovery i jeszcze tam posiedzimy. Zanim zaczniemy programować sprawdźmy, czy jest sens. Lean Startupi Bootstrapping to moje ulubione podejścia.

Kiedy zatem usłyszymy o pierwszych e-biznesach, co najmniej na ogólnopolską skalę made in Wrocław?

Staram się tak prowadzić projekty, aby jak najwcześniej walidować je pod względem dopasowania do rynku. Taki mam plan. Jeśli widzimy już w trakcie badań grupy

docelowej, że to klapa, uwalamy projekt lub mocno zmieniamy model. Szkoda tracić czasu. Mam dość kończenia projektów dla sztuki. Tak się działa w większości korporacji. Ja też pracowałem w jednej, straszne przeżycie w kontekście projektów. Jeśli coś wyjdzie to myślę, że maksymalnie 6 miesięcy od pojawienia się pomysłu, chcę widzieć pierwsze weryfikacje rynkowe opublikowanego MVP.

Naprawdę szkoda czasu na oszukiwanie siebie nawzajem i zajmowanie się np. zakładaniem firmy, wynajmem biura. Najpierw upewnijmy się, że mamy, co sprzedawać. Klient–Potrzeba–Rozwiązanie. Ta oś to praca na kilka miesięcy. Na księgowość, zatrudnianie dyrektora operacyjnego i inne bajery przyjdzie czas. Należy wypleniać myślenie o tym na początku.

Moim celem jest, aby do wakacji 2012 jedno MVP ruszyło i uzyskało powracalność grupy docelowej na poziomie min. 50%. To będzie oznaczać, że potrafimy odpowiedzieć na potrzebę. Potem będziemy taką grupę monetyzować.

Dziękuję za rozmowę ■

„Jeśli widzimy już w trakcie badań grupy docelowej, że to klapa, uwalamy projekt lub mocno zmieniamy model. Szkoda tracić czasu.”

Politechnika Wrocławska | Foto: Grzegorz Gołębiowski / Mediateka UM Wrocław

Politechnika Wrocławska | Foto: Grzegorz Gołębiowski / Mediateka UM Wrocław

Page 15: e-profit maj 2012

e-PROFIT  15

Rynkowe trendy

Hosting – czyli zacznijmy od podstaw

Pomysł na e-biznes, pozyskanie pieniędzy na jego realizację oraz praca nad rozwojem projektu – wszystko to może okazać się nieskuteczne, jeśli nie zadbamy o część technologiczną. Wolno działający serwis czy aplikacja – zniechęcają użytkownika, a wyciek poufnych danych może wywołać poważny kryzys. Powodzenie e-biznesu zależy więc od zastosowanych rozwiązań technologicznych, które mają wpływ na zainteresowanie potencjalnych klientów, możliwości rozwoju projektu w przyszłości, jego koszty, ale i PR!

Adam Misa, specjalista ds. marketingu i PR, Hostersi sp. z o.o

Najważniejszy jest pomysł, a zaraz potem technologia. Ta zwykle ustępuje miejsca finansom i nic w tym dziwnego – przecież realizacja pomysłu ściśle wiąże się z pieniędzmi! Ale chodzi też o to, by pieniądze inwestować z głową! I dlatego realizację naszego pomysłu na e-biznes warto rozpocząć od rozpoznania możliwości technologicznych. Może okazać się, że nasze wymarzone rozwiązania techniczne istotnie mogą wpływać na koszty (samej realizacji, ale i bieżącego utrzymania) lub mogą być przeszkodą w rozwoju biznesu w przyszłości. Stąd od samego początku powinniśmy weryfikować kreatywne pomysły z technologią.

Początek na serwerze

W tej weryfikacji, prócz programisty i grafika, pomocny będzie dostawca hostingu. Wszystko, co jest dostępne online poprzez sieć internet, ma przecież swój początek na serwerze. Dostawca hostingu doradzi, jaki serwer będzie odpowiedni na potrzeby naszego e-projektu, ale również pomoże przy tworzeniu samej aplikacji (tak ogólnie nazwijmy tworzony w ramach e-projektu serwis WWW, system informatyczny itd.). Struktura baz danych, podział funkcji aplikacji i zastosowane narzędzia administracyjne mają ogromny wpływ na szybkość działania aplikacji i wydajność serwera, na którym przechowywane są jej zasoby (czyli m.in. grafiki, bazy danych itd.).

Stąd warto rozejrzeć się za ofertami dedykowanymi, czyli skrojonymi na miarę naszego projektu internetowego. Jeśli zależy nam na niezawodnej obecności naszego

e-biznesu w sieci, musimy mieć świadomość, że istotne są nie tylko parametry serwera, ale przede wszystkim wiedza, kompetencje i doświadczenie dostawcy hostingu. A te możemy w łatwy sposób zweryfikować.

Po pierwsze sprawdźmy, w jakich warunkach pracują serwery, na których mają być przechowywane zasoby aplikacji. Niektóre firmy hostingowe świadczą swoje usługi zdalnie. Oznacza to, że wynajmują serwery w dużych serwerowniach, co może być utrudnieniem w przypadku nagłych awarii wymagających fizycznej reakcji technicznej. Zapytajmy więc, czy firma posiada własną serwerownię i jak jest ta serwerownia zabezpieczona. Bezpieczna serwerownia to taka, która posiada zabezpieczenia fizyczne i logiczne. To między innymi systemy monitoringu, przeciwpożarowe, klimatyzacji, łącza internetowe do kilku operatorów (na wypadek awarii któregoś z nich), alternatywne źródło zasilania w energię elektryczną, a także UPS, firewall, IDS.

Page 16: e-profit maj 2012

16  e-PROFIT

Rynkowe trendy

Zadbajmy o poufność

Poprośmy o portfolio, listy referencyjne czy case studies, których analiza powinna dać nam obraz firmy hostingowej. Zwróćmy szczególną uwagę na współpracę tej firmy z instytucjami finansowymi i publicznymi, gdzie bezpieczeństwo danych jest szczególnie wymagane.

Ponieważ ochrona naszych danych zależy w dużej części od czynnika ludzkiego, zapytajmy też o doświadczenie administratorów. Gdy już mamy pewność, że nasz partner hostingowy posiada odpowiednie warunki i kompetencje, zapytajmy o możliwość podpisania umowy o zachowaniu poufności. Dokument ten będzie dla nas gwarancją i zabezpieczeniem, że nasz pomysł, z którym zgłaszamy się do firmy hostingowej, nie przedostanie się w niewłaściwe ręce. Teraz możemy już przystąpić do właściwej współpracy. Aby zaprojektować platformę serwerową dla naszego e-biznesu (aplikacji), eksperci od hostingu będą chcieli zapoznać się z naszym pomysłem. Potrzebne będą informacje o funkcjonalnościach projektowanej aplikacji (szczególnie tych mających wpływ na szybkość działania aplikacji, czyli wymagających pobrania danych z baz), języku programowania, zasięgu całego projektu (czyli spodziewanej liczby użytkowników). Na tym etapie możliwe jest też wskazanie rozwiązań poprawiających działanie naszej aplikacji.

Nie tylko serwer

Poza serwerem firma hostingowa zaproponuje również dodatkowe usługi, które zapewnią niezawodne i bezpieczne działanie aplikacji. Z pewnością warto zastanowić się nad powierzeniem dostawcy hostingu pełnego zarządzania serwerem. Nie będziemy musieli martwić się aktualizacjami systemów serwerowych, a ewentualne awarie będą w porę wykrywane przez system monitoringu i usuwane przez fachowców. Jeśli nasz e-projekt przewiduje natomiast gromadzenie danych osobowych (na przykład logowanie do platformy zakupowej, forum internetowe, subskrypcja newslettera itd.), warto zastanowić się nad hostingiem danych osobowych. Dzięki tej usłudze, dane przetwarzane online będą gromadzone na specjalnie wydzielonej części serwera,

zabezpieczonej m.in. dodatkowymi narzędziami uniemożliwiającymi wyciek danych na zewnątrz. Kiedy już dokładnie określimy warunki techniczne, możemy przystąpić do szacowania kosztów naszego projektu – jego uruchomienia, ale i późniejszego utrzymania. Kosztorys będzie niezbędny do opracowania biznesplanu i ewentualnie wniosku o dofinansowanie ze źródeł zewnętrznych. I tu również powinniśmy móc liczyć na wsparcie partnera hostingowego, który opracuje część techniczną wniosku wraz z uzasadnieniem zaproponowanych rozwiązań.Wiarygodny i rzetelny dostawca hostingu to jeden z kluczy do sukcesu e-biznesu. Warto poświęcić chwilę, zastanawiając się nad jego wyborem. ■

Page 17: e-profit maj 2012

e-PROFIT  17

Kolejna edycja konferencji Paywall Strategies (Londyn, 23.02.2012) koncentrowała się na wstępnej analizie wyników i doświadczeń z wdrażania paywalls. Rok temu dyskutowano czy w ogóle warto wprowadzać paywalls. Swoje doświadczenia prezentowali przedstawiciele wydawców używających paywalls, m.in. „The Economist”, „The Times”, „Berlingske Media”, jak również niszowych magazynów, np.: „Lloyd’s List”, „Built” czy „Autosport”, które wprowadziły opłaty za dostęp do wybranych treści. Obecni byli również analitycy i specjaliści od mierzenia efektywności płatnego dostępu, wpływu opłat na ruch generowany na stronach WWW, lojalności użytkowników oraz relacji z reklamodawcami.

Grzegorz Bunda

W poszukiwaniu nowych źródełwnioski po londyńskiej konferencji Paywall Strategies 2012

Rynkowe trendy

Paywalls lekiem na całe zło?

Dane zaprezentowane na konferencji pokazują, że paywalls, jakkolwiek coraz bardziej popularne, nie są „cudownym” rozwiązaniem. Mogą być kosztowne i trudne do zarządzania, szczególnie przez podmioty, które nie mają rozbudowanych działów technologicznych i obsługi subskrypcji.– Z uwagi na fakt, że jedynie ok. 1% miesięcznych odwiedzin prowadzi do płatnej subskrypcji, wydawca, który zdecyduje się wprowadzić paywall musi mieć już bardzo dużą oglądalność w sieci. Dodatkowo, trzeba się liczyć z tym, że po wprowadzeniu paywall, ruch na stronie WWW znacznie się zmniejsza, nawet o 20% – w sumie koszt pozyskania jednego płatnego subskrybenta może być początkowo wyższy niż zakładane dochody. W przypadku „The New York Times”, koszt ten szacowany jest na ok. 110 dol. w pierwszym roku po wprowadzeniu paywall – stwierdza Grzegorz Gołębiewski, autor platformy płatnościowej Znak it!

Małżeństwo na pierwszej randce

David Shepherd z B2B platform XpertHR porównał subskrypcje do propozycji małżeństwa zanim faktycznie zobaczymy drugą osobę. Można uniknąć takiej sytuacji poprzez wykorzystanie interakcji w mediach społecznościowych i darmowych podcastów, dzięki którym użytkownicy mogą sprawdzić jakość treści przed ich subskrypcją. Phil Clark z UBM Built stwierdził: – Jeśli płacenie za treści online jest ciągle postrzegane negatywnie, należy skoncentrować się na swoich dotychczasowych klientach i być otwartym na to, czego oni chcą. Sukces online w takim samym stopniu zależy od treści, jak i relacji z użytkownikami. Dystrybuując treści online, wydawcy muszą wyjść poza tradycyjny marketing i wykorzystać

różne narzędzia komunikacji, by budować pozycje swoich marek. Najlepiej sprzedają się treści umieszczane na różnych, połączonych platformach.

Również wg Audra Martin z „The Economist”, wydawcy treści dostępnych w internecie, budując swoją pozycję rynkową powinni skupić się na tym, z czego są znani swoim czytelnikom – na treściach wysokiej jakości, renomie i uznaniu dla ich autorów, na wymianie wartości między użytkownikiem a wydawcą. W ten sposób osoby, które pobierają treści stają się ambasadorami marki. Dodatkowo, dywersyfikacja kanałów sprzedaży, w tym sfera społecznościowa, networking, powinna wzmacniać wartość tego, co sprzedajemy.

Treści jak ropa naftowa, dziennikarze jak analitycy informacji

John Baker z Digirati porównał sytuację panującą na rynku mediów do wydobycia ropy na Morzu Północnym – Cała łatwo dostępna ropa została już wydobyta, ale ciężką pracą, pogłębionymi analizami i lepszymi narzędziami możemy jeszcze jej wiele wydobyć.

W przypadku branży wydawniczej, cięższa praca oznacza lepsze dziennikarstwo w połączeniu z treściami i analizami bogatszymi w dane. Pogłębiona analiza danych nie powinna być traktowana jedynie w ramach publikowanych treści, ale również jako narzędzie do lepszego zrozumienia zachowań i potrzeb użytkowników, ustalania polityki cenowej i reklamowej ukierunkowanej na grupy docelowe.

Jak stwierdził Adam Smallman z Lloyd’s List Group – Produkcja treści jest związana z koniecznością bliższej współpracy analityków informacji z dziennikarzami. Kończą się czasy dziennikarzy, którzy tylko siedzieli

Page 18: e-profit maj 2012

18  e-PROFIT

Rynkowe trendy

za biurkami, przepisywali informacje prasowe i sporadycznie korzystali z telefonu. W ich miejsce pojawiają się ci, którzy wykraczając poza takie standardy, przetwarzają dane w sposób najbardziej istotny dla sprawy i czytelników.

Druk to tyrania

Według Adama Smallmana: Nie ma wątpliwości, że druk jest tyranią, która zużywa 90% energii dziennikarza. Pomimo tego, że wersje papierowe czasopism zajmują dopiero 3 miejsce pod względem możliwości dystrybucyjnych różnych platform, po mobile i online.

Tom Whitwell z „Times Digital” podkreślił, iż kluczem do sukcesu jest zdolność do tworzenia wysokiej jakości produktów przeznaczonych na różne platformy. Najważniejsze są jednak szybkość i prostota. Czytelnicy chcą mieć dostęp do określonego rodzaju dziennikarstwa tam, gdzie akurat są – w domu, biurze, lub w drodze do pracy – i należy im to koniecznie dostarczyć.Wydawca „Autosport”, Rob Aherne, potwierdził, że wysokiej jakości treści cyfrowe pozwalają subskrybentom najbardziej entuzjastycznym w stosunku do danego tytułu, uzyskać więcej niż to, co jest dostępne w wersji drukowanej. Niemniej, skuteczna monetyzacja treści nie musi być skomplikowana – słowa i obrazy to jest to, co ciągle się sprzedaje.

Alternatywne rozwiązania

Na konferencji były prezentowane też rozwiązania inne niż paywalls, w tym kontrowersyjna „narodowa subskrypcja” wprowadzona przez Piano Media w Słowenii i na Słowacji (czasami porównywana do „podatku sieciowego”) oraz polski Znak it!

Został opracowany z myślą o nowych potrzebach wydawców jeszcze na przełomie 2006 i 2007 roku.

Był jednym z pierwszych rozwiązań na monetyzację usług w internecie w oparciu o tzw. portfel elektroniczny. Amazon rozpatrywał ten projekt jako platformę płatnościową drugiej wersji Kindle. Serwis Znak it! oferuje kilka form opłat, od subskrypcji

z użyciem mikropłatności do donacji. Tym samym umożliwia wydawcom eksperymentowanie i dywersyfikację opłat w zależności od popularności i rodzaju danej treści. A ponieważ działa na zasadzie portfela elektronicznego – jest narzędziem zarówno dla użytkownika, jak dla wydawcy.

Myśląc o zaangażowaniu i konieczności „współdziałania” z czytelnikami, paywalls są jednak potężną barierą – odrzucają lub przynajmniej ograniczają dostęp 99 na 100 czytelników danej publikacji.

„Z doświadczeń z pilotażowych projektów wdrożeń Znak it! na całym świecie wynika, że otwarte i elastyczne modele, przynoszą ponad 8-krotnie lepsze wyniki niż paywalls. ”

– W przypadku zastosowania naszego systemu „Zarób wolny dostęp” i współpracy z reklamodawcami, 19,6% miesięcznych odwiedzin użytkowników kończy się zapłatą. Innymi słowy zwielokrotnienie średniej efektywności paywall jest tu niemal 20-krotne – uważa Grzegorz Gołębiewski ze Znak it!

Przyszłość

Czy przyszłość to czas paywalls? Wydaje się, że lepszą pozycję rynkową zdobędą te rozwiązania, które dają zarówno wydawcom, jak i użytkownikom większą swobodę działania na polu komercyjnej dystrybucji treści, rozwiązania, w których wszyscy są partnerami, a dostęp do wysokiej jakości treści i usług w sieci jest nie tyle darmowy, co korzystny dla wszystkich. ■

Grzegorz Gołębiewski Znak it!

Page 19: e-profit maj 2012

e-PROFIT  19

Pojęcie e-learningu obejmuje znacznie więcej niż tylko zdalne nauczanie przez internet. Na świecie do edukacji szkolnej i akademickiej, szkoleń biznesowych oraz rozwoju osobistego wykorzystywane jest całe spektrum nowoczesnych technologii, które pojawiły się w ciągu ostatnich lat – urządzeń, systemów i usług. Nowoczesna edukacja i szkolenia zmierzają m.in. w kierunku w e-learningu, technologii mobilnych oraz wykorzystywania gier w procesie nauczania. Przyszłością wydaje się być model mieszany, czyli blended learning, w którym metody tradycyjne w różnych proporcjach łączą się z nowoczesnymi technologiami. W gąszczu tych rozwiązań nietrudno stracić z oczu to, co najważniejsze – edukację i rozwój.

Rafał Jakubowski

W kierunku nowoczesnej edukacji

Rynkowe trendy

Dla polskich użytkowników trzymanie ręki na pulsie jest tym trudniejsze, że brakuje jednego, kompletnego źródła informacji na ten temat. Chcemy wypełnić tę lukę – mówi Marcin Tyborowski, menedżer projektu portalu E-learningtrends.pl.

Na jakim etapie rozwoju znajduje się obecnie e-learning?

Pozornie mogłoby się wydawać, że e-learning przeżywa niewielki kryzys. A przynajmniej ma zadyszkę. Kilka lat temu e-learning zaczął cieszyć się ogromnym zainteresowaniem. Zarówno oświata, jak i biznes wiązały z nim wielkie – czasem nierealne – nadzieje. Wkrótce przyszła weryfikacja tych oczekiwań i znaleźliśmy się w miejscu, w którym jesteśmy obecnie. E-learning nadal wzbudza zainteresowanie. Bywa bardziej skuteczny – jak pokazują niektóre porównania wyników studentów uczących się tradycyjnie i z wykorzystaniem e-learningu. A może być tańszy niż metody tradycyjne – zarówno dla studentów, jak i uczelni. Podobnie jest w biznesie. Niemniej samo hasło nie wzbudza już szybszego bicia serca i nie rozpala wyobraźni.

W ostatecznym rozrachunku nie ma jednak odwrotu. Technologie zbyt daleko wkraczają w nasze życie. Ich mądre zastosowanie w procesach nauczania jest koniecznością. Przy tym warto dodać, że e-learning nie jest już taki sam jak przed kilku laty. Pojawiły się nowe technologie, urządzenia, usługi.

W jakim kierunku to wszystko zmierza?

Istnieje kilka wyraźnych trendów. Pierwszy z nich to technologie mobilne. Możliwości niewielkich, przenośnych urządzeń praktycznie przestały odbiegać od tego, co można zrobić na dużym komputerze. Szybkość transmisji danych także przestała być ograniczeniem. Przynajmniej w dużych miastach. Dzięki smartphone’om i tabletom można się uczyć w dowolnym miejscu i czasie. Ogromne możliwości technologie mobilne stwarzają np. w połączeniu z augmented reality, czyli rozszerzoną rzeczywistością. Nauka w terenie może w pewnych obszarach dawać o wiele większe efekty niż nauka w ławce szkolnej czy za biurkiem. Kolejny trend to social learning i wykorzystanie w nauczaniu mediów społecznych np. Facebooka czy Twittera. Popularność tych serwisów sprawia, że ich zastosowanie

Page 20: e-profit maj 2012

20  e-PROFIT

Rynkowe trendy

w nauczaniu – zwłaszcza w przypadku młodych ludzi – jest koniecznością. Dużego znaczenia nabierają także gry, które pozwalają uatrakcyjniać oraz przyspieszać naukę. Niemniej wydaje się, że żaden z tych trendów ani też żadna z technologii nie będzie dominująca. Zmierzamy w kierunku rozwiązań mieszanych, w których wykorzystywane są zarówno metody tradycyjne, jak i nowoczesne. W zależności od celów i potrzeb stosowane będą różne proporcje i składniki.

E-learningtrends – skąd wziął się na niego pomysł?

To po części efekt dwóch konferencji oraz raportów zrealizowanych pod nazwą E-learningtrends. Dobre doświadczenia z konferencji i pozytywne reakcje uczestników, a także opinie rynku przekonały nas, że istnieje duże zapotrzebowanie na informacje związane z nowoczesną edukacją. Istnieją grupy potencjalnych użytkowników, które mogłyby skorzystać z e-learningu, ale brakuje im wiedzy. Co gorsze, trudno ją pozyskać, bo trzeba samodzielnie przeszukiwać źródła. Nie istnieje w polskiej sieci jedno miejsce, w którym można znaleźć komplet informacji związanych z szeroko rozumianym e-learningiem. Nikt w sposób pełny, niezależny i obiektywny nie bada rynku. Czas wypełnić tę lukę.

O dalszych planach mówi Marcin Tyborowski, jeden z twórców portalu:

Wkrótce chcemy uruchomić serwis. Przygotowujemy się także do przeprowadzania badania dotyczącego wykorzystania e-learningu na polskich uczelniach wyższych. Wyniki badań przedstawimy na konferencji, która będzie poświęcona zagadnieniom nowoczesnych technologii w edukacji na wszystkich poziomach nauczania – od szkoły podstawowej aż po uniwersytety trzeciego wieku.

Nie znaczy to jednak, że koncentrujemy się wyłączniena edukacji. Będziemy także zajmować się e-learningiem w biznesie oraz wykorzystaniem nowych technologii w rozwoju osobistym i rozwiązaniom skierowanym do konsumentów. Jesteśmy otwarci na wszystkie środowiska.

E-learningtrends.pl ma być miejscem, gdzie każdy zainteresowany wykorzystaniem nowoczesnych technologii w nauczaniu będzie mógł znaleźć niezbędne informacje. Zapraszamy zainteresowanych rozwojem e-learningu w Polsce do współpracy przy tworzeniu materiałów tekstowych oraz wideo, organizacji wydarzeń – konferencji, seminariów, webinarów – oraz realizacji badań dotyczących e-learningu w oświacie i biznesie. ■

Page 21: e-profit maj 2012

e-PROFIT  21

Rynkowe trendy

Medicus, czyli operacje na odległość

O tym, że lekarze dość intensywnie korzystają z sieci świadczyć może chociażby spory sukces, jaki osiągnął serwis Konsylium24.pl. Dotychczas zarejestrowało się na nim ponad 30 tys. specjalistów z ponad 72 specjalizacji. Konsultacja z wykorzystaniem sieci to świetny pomysł, ale mamy już możliwości pójścia jeszcze krok dalej. Wszyscy zgodzimy się przecież, że czym innym jest konsultacja medyczna lekarzy prowadzona najczęściej w czasie wolnym, nie zawsze online, a czym innym możliwość bezpośredniego uczestnictwa specjalisty w prowadzonej i transmitowanej online operacji.

Mateusz KozaczewskiJak to możliwe? Całość nie jest aż tak skomplikowana, jak mogłoby się wydawać. W dużym uproszczeniu wystarczy system do rejestracji i archiwizacji zabiegów medycznych, automatycznie zapisujący każdą zarejestrowaną operację lub zabieg i nanosi znaki wodne zawierające dane pacjenta i szpitala. Osoby uprawnione mają dostęp do danych poprzez przeglądarki internetowe lub wewnętrzny system szpitala w dwóch wariantach:

• z pełnymi danymi osobowymi pacjenta,• bez danych osobowych pacjenta – w celach

naukowych/szkoleniowych.Dzięki bezpośredniemu streamingowi obrazu możemy wyobrazić sobie sytuację, że lekarz w trakcie zabiegu korzysta z konsultacji specjalisty, który jest zlokalizowany tysiące kilometrów od niego. Rozwiązanie jest kompatybilne z urządzeniami elektronicznymi dostępnymi w salach zabiegowych i operacyjnych. Mówienie o prowadzeniu zdalnych operacji byłoby wyolbrzymieniem, ale to i tak udogodnienie, które, poza swoimi funkcjami edukacyjnymi, może przyczynić się do zakończenia niejednej operacji z sukcesem. System powstały dzięki współpracy firm Sprint S.A. i GWPI został już wdrożony w Centrum Medycyny Sportowej w Warszawie.

Pomysł streamingu obrazu do sieci nie jest niczym nowatorskim, takie rozwiązania już są na rynku – mówi Wojciech Sypko, dyrektor Sprint Data Center, które odpowiada za utrzymanie techniczne systemu. Jednak według mojej wiedzy, to pierwsze rozwiązanie umożliwiające jednocześnie archiwizację, przeglądanie materiałów, tworzenie komentarzy i przede wszystkim dedykowanego dostępu online w trakcie zabiegu.Planujemy wprowadzić dodatkowo rozwiązanie wykonywania i zapamiętywania zdjęć (np. z tomografu). Takie podejście pozwoli nam na pełną dokumentację wizyt, konsultacji oraz badań. Zdjęcia z urządzeń medycznych będą archiwizowane na serwerach FTP Sprint Data Center, co pozwoli na wspólną pracę wielu specjalistów zdalnie zalogowanych do systemu – dodaje Sypko.

Zazwyczaj informacje o pacjentach zapisywane są ręcznie na kartach i wywieszane przy łóżkach. A więc nie są powiązane ze zdjęciami, filmami oraz innymi zarejestrowanymi danymi dotyczącymi pacjenta. Medicus ma to zmienić. Lekarz dyżurny na obchodzie będzie mógł specjalną aplikacją zdjąć QR code pacjenta i otrzymać z systemu dane medyczne, które wyświetlą się na urządzeniu. Dostępne będą zdjęcia, filmy, opisy oraz wszelkie inne informacje zgromadzone w systemie szpitala. Polecenia lekarza odnośnie dalszego sposobu dbania o pacjenta będą zarejestrowane i dostępne dla osób uprawnionych.

Dzięki temu lekarze nie będą musieli w praktyce uczestniczyć w obchodach. Informacje z obchodu w czasie rzeczywistym będą rejestrowane w systemie i przekazane do lekarza niezależnie od miejsca jego przebywania. W systemie będzie udostępniona pełna komunikacja z lekarzem prowadzącym.Oczywiście Medicus nie zastąpi stosowanych dziś w szpitalach rozwiązań. Będzie to jednak uzupełnienie w postaci dodatkowej bazy danych zsynchronizowanej z danymi medycznymi. Uzyskane w ten sposób funkcjonalności, usprawnią proces leczenia i zmniejszą koszty funkcjonowania szpitali.Czy zatem już wkrótce operacje będą miały zupełnie inny wymiar? Wiele na to wskazuje. ■

Page 22: e-profit maj 2012

22  e-PROFIT22  e-PROFIT

Rynkowe trendy

Nie ma co ukrywać, iż założenie biznesu w sektorze IT w latach 90. było dużo prostsze niż dzisiaj. Nowoczesne technologie cyfrowej kompresji obrazu oraz dźwięku w tamtych latach dopiero raczkowały. Wystarczyło zauważyć, że rynek ten będzie się dynamicznie rozwijał i wyjść z produktem, na który będzie popyt. Tak zaczynali obecni giganci rynku – Cyberlink czy Arcsoft.

Dzisiaj jest zupełnie inaczej. Skomplikowana technologia, konkurencja (często dysponująca setkami milionów dolarów) może odstraszać. Najtrudniejsze są zawsze początki. Trzeba zbudować technologiczną bazę, na której oparte będą przyszłe produkty. Gdy zdecydujesz się na rynek zagraniczny, jako główne miejsca zbytu produktów, nie jest najważniejsze to, skąd pochodzisz, ale jaką masz wiedzę, jak działasz, co robisz i jak duże chęci masz na to, aby osiągnąć sukces. Mirillis została założona w Zielonej Górze liczącej niecałe 120 tys. mieszkańców, a firma ma dziś klientów w 80 krajach, w tym instytucje państwowe np. z Hong Kongu i Izraela.

Przy starcie z własną firmą od zera potrzeba ogromnej motywacji i determinacji w dążeniu do postawionych sobie celów. Zwłaszcza, kiedy zrezygnowało się z intratnej i stabilnej posady na rzecz nieregularnych dochodów, czasem ich braku, a nawet strat związanych z wydatkami na potrzeby firmy. Aczkolwiek później, nie ma nic lepszego niż spojrzeć w przeszłość i utwierdzić się w przekonaniu, że podjęło się właściwą decyzję. Wtedy zawsze pojawia chęć do dalszej pracy i rozwijania swoich projektów.

Wysiłek i ciężką pracę trzeba jeszcze gdzieś sprzedać, dlatego ważne jest, by wybrać odpowiedni sektor i miejsca zbytu naszych produktów. Skoncentrowanie się na rynkach zagranicznych umożliwia dotarcie do szerokiej grupy odbiorców. W większości dobrze rozwiniętych krajów ludzie mają inną mentalność, jeżeli chodzi

o kupowanie oryginalnych kopii oprogramowania i nie tylko. Główny wpływ na to ma zamożność obywateli poszczególnych państw. Ponadto w takich krajach proces cyfryzacji rozpoczął się dużo wcześniej, a dostęp do nowych technologii jest o wiele łatwiejszy, co skutkuje znacznie powszechniejszym zainteresowaniem nowościami technologicznymi. Działanie na rynkach zagranicznych ma sens tylko wtedy, kiedy posiada się produkty, na które rzeczywiście istnieje realne zapotrzebowanie. Nasz produkt musi też posiadać unikalne cechy, którymi chcemy się wyróżniać na tle konkurencji. Bez tego nie ma większego sensu startować w blokach razem z takimi gigantami, jak wcześniej wymienieni Cyberlink czy ArcSoft. Zjedzą nas na samym starcie doświadczeniem i zasobnością portfela, z którego mogą wyciągać grube miliony na marketing i pozbywanie się konkurencji.

W przypadku Mirillis najbardziej atrakcyjnymi rynkami zagranicznymi okazały się Japonia, USA i Europa Zachodnia, udział Polski w sprzedaży naszych produktów Action! czy Splash oscyluje jedynie w okolicach 3%. Jednak brak Polskiej strony WWW Mirillis, to nie odcinanie się od korzeni. Rynek globalny mówi po angielsku, stąd też jedna wersja strony właśnie w tym języku. Same produkty dostępne są natomiast w wielu językach, w tym po polsku. Trzeba pamiętać, że rynki, które sprawdziły się w przypadku Mirillis wcale nie muszą się sprawdzić w przypadku innej firmy z sektora IT. Każdy, kto ma zamiar wejść na rynek globalny, powinien racjonalnie ocenić do kogo chce trafić i kto może być potencjalnym odbiorcą jego produktów.

W przypadku firm dopiero startujących na rynku IT największą przeszkodą jest konkurencja. Są to głównie przedsiębiorstwa działające w branży od wielu lat. Początkujący przedsiębiorca musi pamiętać, że oprócz tego, że stworzył świetny produkt istnieje jeszcze wiele innych czynników, które wpływają na późniejszy sukces.

Zakładanie własnego biznesu to dla wielu ludzi wielka niewiadoma. Ta decyzja może zmienić nasze życie na zawsze i podjęcie jej sprawia przyszłym przedsiębiorcom największy kłopot. Czasami przychodzi taki moment, kiedy dostrzegamy, że wspinanie się po szczeblach korporacyjnej kariery przestaje nam odpowiadać. Czujemy, że mamy pomysł na produkt, który powinien znaleźć klientów na całym świecie. Chcemy być panami swojego losu, a mając wiedzę, ambicję i wiarę w sukces postanawiamy odciąć korporacyjną pępowinę i zaryzykować swoich sił, rozwijając własną firmę IT. Tak było z Mirillis. Cel był jeden: tworzyć zaawansowane technologicznie oprogramowania multimedialne, a za jakiś czas stać się dużym graczem na globalnym rynku.

Paweł Hładkiewicz

Polscy Samurajowie

Page 23: e-profit maj 2012

e-PROFIT  23e-PROFIT  23

Rynkowe trendy

Firmy, które na dobre zakorzeniły się już na rynku mają wyrobioną markę pośród swoich klientów i trudno będzie ich odciągnąć od produktów, z którymi są związani. Co nie oznacza, że powinniśmy rezygnować tylko dlatego, że w grze jest kilku dużych graczy. Najważniejsze to starać się być wszędzie, pokazać siebie i swój produkt. Nawiązywać kontakt z branżowymi portalami internetowymi, magazynami. Utrzymywać kontakt wszędzie tam, gdzie mogą się nami zainteresować. Podstawowe narzędzia public relations potrafią przy niewielkich nakładach finansowych nagłośnić projekt na tyle, żeby zainteresować nim szersze grono odbiorców. Warto wykorzystać potencjał, który drzemie w mediach społecznościowych. Możemy zatrudnić stażystę lub poszukać studenta dziennikarstwa, który zna temat i w ramach zdobywania doświadczenia zawodowego chętnie nam pomoże przy nawiązywaniu kontaktów z mediami.

Pomimo największych starań zawsze trzeba liczyć się z tym, że w pewnym momencie spotyka się różnego rodzaju trudności. Droga przyszłego przedsiębiorcy z sektora IT nie jest łatwa i czeka na niej wiele niespodzianek, niedostrzeganych na pierwszy rzut oka przez osoby rozpoczynające biznes. Zwłaszcza w Polsce. Firma, która chce zdobywać rynki zagraniczne, musi się liczyć z wieloma trudnościami przy pozyskiwaniu patentów oraz licencji – szczególne jeżeli chodzi o poufne informacje technologiczne takie jak mechanizmy szyfrowania danych. Dużym problemem, z którym borykają się wszyscy wytwórcy oprogramowania w sektorze retailowym to piractwo. Pomimo coraz większych i bardziej wymyślnych zabezpieczeń produkty wszystkich firm z sektora IT, są łamane i trafiają na serwery hostingowi, gdzie można je ściągnąć za darmo. Zmniejsza to przychody przedsiębiorstwa i uniemożliwia dynamiczniejszy rozwój, który wymaga nierzadko ogromnych nakładów finansowych.

Należy pamiętać, że tak naprawdę inwestujemy w siebie, swoje pomysły i swoją przyszłość. To my tworzymy naszą firmę, dlatego liczy się determinacja i chęć osiągnięcia postawionych sobie celów. Warto podjąć takie ryzyko i powiedzieć TAK swoim pomysłom. ■

Paweł HładkiewiczW branży IT od 10 lat. Ukończył inżynierię komputerową na Wydziale Elektroniki i Telekomunikacji Uniwersytetu Zielonogórskiego. Od 2003 do 2008 roku był związany z firmą Advanced Digital Broadcast, w której od 2005 roku pełnił funkcję eksperta ds. inżynierskich w dziedzinie przetwarzania dźwięku i obrazu. W 2009 roku jako pomysłodawca przyczynił się do założenia spółki Mirillis. Jest jej udziałowcem oraz prezesem zarządu.

Page 24: e-profit maj 2012

24  e-PROFIT

Praktycznie od początku swojej służby w armii dowodził Pan ludźmi. Czy Pana zdaniem jest coś takiego jak urodzony dowódca? Mamy to w genach, rodzimy się z tym, czy możemy się tego nauczyć?

Są dwie szkoły, całkowicie sprzeczne, w tej kwestii i przyznam szczerze, że trudno mi poprzeć jednoznacznie którąś z nich. Prawdą jest, że są ludzie, którzy od dziecka naturalnie „komenderują” innymi: tacy podwórkowi liderzy, wokół których gromadzą się inne dzieci. Jest w nich to coś, co sprawia, że inni ich słuchają i wykonują ich polecenia. Szczerze mówiąc, sam taki byłem: lubiłem kierować innymi, organizować im czas, wymyślać zabawy…

Ale historia zna takich przywódców jak Charles de Gaulle czy Margaret Thatcher, którzy przez lata niczym się nie wyróżniali, byli outsiderami, nie tylko nie przewodzili rówieśnikom, ale wręcz funkcjonowali poza grupą, byli przez kolegów odrzucani. Przypadek, historyczny moment czy podbudowana ambicjami chęć pokazania, na co ich stać, sprawiły, że zapisali się w historii jako wybitni liderzy, wprowadzili w swoich krajach wielkie zmiany, stanęli na czele armii walczących o niepodległość.

Jedno wiem natomiast na pewno: każdy, zarówno „urodzony”, jak i „objawiony później” lider musi pracować nad sobą, uczyć się zasad przewodzenia, reagowania na sytuację i zachowanie zespołu. Przekonanie, że wrodzone umiejętności wystarczą, szybko może okazać się zgubne.

Biznesowy komandosRozmowa z gen. Romanem Polko

Czy użycie określenia e-biznesowa wojna do opisu naszej wirtualnej rzeczywistości byłoby dużym nadużyciem? Gdyby użyć militarnych porównań, to przecież mamy mniejsze lub większe oddziały naszych pracowników walczących na linii frontu o pozyskanie danej grupy klientów z innymi oddziałami. Poszczególne oddziały mają do dyspozycji różny sprzęt wojenny w postaci różnych budżetów na marketing czy innowacje. Różną odporność psychiczną, różne źródła zaopatrzenia, chociażby w formie płynności finansowej.

Czym są fuzje, jeśli nie strategicznym układaniem się z przeciwnikiem? W tej wojnie nie przelewa się krew, ale przelewa się pieniądz, przychodzą i odchodzą klienci. Ta wojna nie dąży do destrukcji i zagłady, ale do budowy nowej gospodarczej e-rzeczywistości.

Dziś naszym gościem jest człowiek, który swoją wiedzę na temat zarządzania zespołem zdobywał nie tyle w zaciszu zakurzonych uniwersyteckich bibliotek, co w praktyce dowodzenia setką komandosów jednostek specjalnych i tysiącem żołnierzy podczas prawdziwych akcji militarnych. W sytuacjach, gdzie decyzje trzeba podejmować błyskawicznie, a każdy błąd może kosztować wiele. Były dowódca jednostki specjalnej GROM, gen. Roman Polko w wywiadzie dla e-PROFIT zdradza, jak dowodzić i motywować, by rozGROMić konkurencję.

„Dawid może zwyciężyć Goliata. I trzeba o tym nieustającosobie przypominać.”

Rozmowa miesiąca

Page 25: e-profit maj 2012

e-PROFIT  25

„Dawid może zwyciężyć Goliata. I trzeba o tym nieustającosobie przypominać.”

Rozmowa miesiąca

Foto

: Kar

olin

a Gw

iszcz

BM

foto

Page 26: e-profit maj 2012

26  e-PROFIT

Rozmowa miesiąca

26  e-PROFIT

Można znać teorię zarządzania, ale nie być liderem, można wreszcie nie mieć żadnego wykształcenia, a pociągać za sobą tłumy. Historia zna takie przypadki. W startupach lider to jeden z elementów sukcesu. Jaki Pana zdaniem powinien być prawdziwy biznesowy lider?

Wykształcony, ale wszechstronnie, a nie jedynie w dziedzinie stricte związanej z działalnością instytucji. Doświadczony, czyli taki, który pracował w wielu instytucjach, ma różnorodny backup. Otwarty, a więc gotowy uznawać racje innych, przyjmować argumentację podwładnych. Umiejący sprawiedliwie oceniać podwładnych. Zdecydowany, czyli podejmujący decyzje bez zbędnej zwłoki. Odpowiedzialny, pewny siebie. Ale również posiadający poczucie humoru, dystans do własnej osoby. Posiadający pasję, chęć zmiany, ciekawość świata, które prowadzą do podejmowania nowych wyzwań.

Czy zarządzanie grupą komandosów realizujących akcję specjalną, bardzo różni się od zarządzania grupą pasjonatów starających się w zaciszu domowego garażu zbudować drugiego Facebooka?

Szczerze mówiąc, widzę tu wiele podobieństw. Tak się składa, że dobrzy komandosi to często indywidualności, zbuntowane duchy, których trudno jest skłonić do działania w zespole i uznania czyjegoś zwierzchnictwa. Są kreatywni, ich pomysły mogą się z czasem okazać na wagę złota (tak jak w przypadku Marka Zuckerberga), ale trzeba nie lada wysiłku, by nad nimi zapanować, skłonić do realizacji wspólnego, a nie własnego planu, spowodować, że uznają czyjeś przywództwo. To ciągła walka o uznanie, udowadnianie, że zasługuje się na miano dowódcy. Wielkie wyzwanie, ale też niezwykle trudne w wykonaniu.

Jakie są trzy najważniejsze cechy, bez których zespół nigdy nie osiągnie rynkowego sukcesu, nie wygra żadnej rynkowej bitwy?

Wyszkolenie, zgranie i zaufanie.

Wyszkolenie – a więc wiedza, jak działać i praktyczna umiejętność realizacji działań.

Zgranie – czyli takie działanie zespołu, że jego członkowie porozumiewają się bez słów, każdy zna doskonale swoje zadanie i wie, co należy do kolegi.

I zaufanie – czyli powierzenie swojego życia w ręce towarzyszy. Wspólna realizacja misji, której niepowodzenie może kosztować życie oznacza,

że członkowie zespołu wierzą w umiejętności, determinację kolegów. To tak jak przy górskiej wspinaczce – idący po skale musi ufać temu, który go ubezpiecza, inaczej nie będzie w stanie zrobić najmniejszego kroku.

W swojej książce „RozGROMić konkurencję” pisze Pan, że najtrudniej nie jest wygrać pierwszą wojnę, ale nie przegrać kolejnej. Czy można to rozumieć w ten sposób, że osiągnąć top jest prosto, ale utrzymać się na nim już trudniej?

Nie jest problemem zmobilizowanie ludzi głodnych sukcesu do dania z siebie 110% normy, by wreszcie osiągnąć upragnione, a do tej pory niezrealizowane, zwycięstwo. Wystarczy nakreślić im wizję, pobudzić wyobraźnię, przedstawić plan działania i można iść w ogień walki. O wiele trudniej jest przekonać ludzi, którzy po zwycięstwie myślą na ogół jedynie o świętowaniu i odcinaniu kuponów od osiągniętego sukcesu, że następnego dnia nie można „być na kacu”, bo trzeba zacząć kolejny trening, przygotować plany dalszych działań, strategię obrony przed kontratakiem przeciwnika. Historia wojskowości zna wiele przykładów klęsk poniesionych przez zwycięzców tylko dlatego, że zamiast planować kolejne działania i zabezpieczać się przed odwetem pokonanego przeciwnika pozwolili podwładnym na rozprężenie, zabawę, lekceważenie sytuacji.

Co jest trudniejsze, utrzymanie dyscypliny w swoim oddziale, zespole, czy utrzymanie samodyscypliny w drodze do osiągania własnych celów?

Najtrudniej jest wymagać od siebie, bo nie ma nikogo, kto mógłby egzekwować realizację planów i zapowiedzi. Wtedy szczególnie łatwo można ulec pokusie odsunięcia w czasie ambitnych działań, przesunięcia „na jutro”

Page 27: e-profit maj 2012

e-PROFIT  27

Rozmowa miesiąca

e-PROFIT  27

trudnego treningu. Codzienna walka z sobą samym, bo tak w praktyce wygląda autodyscyplina, hartuje dowódcę na tyle, że bez problemu potrafi on skłaniać podwładnych do wysiłku, o ile widzą oni, że nie oszczędza on również siebie samego.

To, że człowiek uczy się przez całe życie i w każdej sytuacji, właściwie wszyscy wiemy, ale Pan pisze coś więcej niż to, że warto się uczyć. Pan pisze, że warto się uczyć od terrorystów. Brzmi dość kontrowersyjnie… Czego szef firmy może nauczyć się od terrorysty?

Chociażby zaskakiwania konkurencji. Czy ktoś przed 11 września 2001 roku mógłby sobie wyobrazić atak terrorystyczny przy użyciu pasażerskich samolotów uderzających w biurowce w centrum Nowego Jorku? Albo później, gdy już wprowadzono na lotniskach szczegółową kontrolę pasażerów, że materiały wybuchowe zostaną nadane zwykłą, pakowaną do samolotu paczką? Inwencja terrorystów nie ma granic, a my – z nimi walczący – wciąż podążamy pół kroku za nimi, próbując przewidzieć ich kolejne ruchy.

Terroryści, którzy nie działają w ramach zhierarchizowanej struktury, ale w ramach sieci, w której trudno zidentyfikować centrum i jeden ośrodek decyzyjny, mogą sobie „pozwolić” na innowacyjność i większą swobodę działania. Ideowe, emocjonalne zaangażowanie członków ugrupowań terrorystycznych, gotowość poświęcenia dla sprawy powodują, że są ono gotowi zapłacić każdą cenę za sukces, zwycięstwo. Dlatego też tak często wygrywają z o wiele silniejszym przeciwnikiem, takim jak światowe mocarstwa czy korporacje, międzynarodowe

organizacje. Sukcesy terrorystów powinny być przestrogą dla wielkich korporacji, zadufanych w sobie dużych firm, przekonanych o tym, że ich rozmiar i środki, jakimi dysponują, pokonają każdego. Tak nie jest.

Dawid może zwyciężyć Goliata. I trzeba o tym nieustająco sobie przypominać.

Podobno rutyna zabija… Zgadza się Pan?

Rutyna usypia naszą czujność, zabija innowacyjność. Osiadanie na laurach i odcinanie kuponów od dawnych zwycięstw prowadzi do stagnacji, powielania utartych scenariuszy, które, choć kiedyś prowadziły do zwycięstwa, zastosowane po raz kolejny mogą przynieść klęskę.

Oto najdobitniejszy przykład: jeśli przychodzą do nas złe wieści z Afganistanu, że kolejny żołnierz zginął czy został ranny, to najczęściej dowiadujemy się, że stało się to podczas „rutynowego patrolu”: a zatem żołnierze jechali tą samą od miesięcy drogą (innej co prawda nie ma, ale to przecież nie argument), na której wybuchła podłożona przez talibów mina. Mimo że właśnie wyjeżdża tam kolejna zmiana, działanie na miejscu nie różni się od tego, sprzed kilku lat: patrole są prowadzone jedyną, główną drogą, której wojska koalicji nie mają pod kontrolą, a zatem terroryści nie mają większych problemów z przygotowaniem zasadzki. I co? I nic. Starzy wracają do kraju, nowi przyjeżdżają, a w taktyce działania nic się nie zmienia. Rutyna zabija. Dosłownie.

Chciałbym być tu jednak dobrze zrozumiany: o ile potępiam działanie rutynowe będące wynikiem zniechęcenia, braku innowacyjności czy zwykłego partactwa, o tyle popieram działanie według procedur, a więc pewnych standardów. Tak jak cywile mają ISO, tak w wojsku są SOP-y (Standard Operating Procedure – Standardowe Procedury Postępowania), które pozwalają nam podejmować decyzje w sytuacjach krytycznych – gdy nie wiadomo czy ruszać z atakiem czy też czekać na ruch wroga. Są one zwłaszcza przydatne dla młodych żołnierzy, którzy znalazłszy się po raz pierwszy na polu walki, mogą spanikować, zwyczajnie zagubić się, nie wiedzieć, jak działać.

Gdyby miał Pan jednym zdaniem, tak po wojskowemu, odpowiedzieć na pytanie, jak rozgromić konkurencję? Jak by ono brzmiało?

Zamiast zastanawiać się, czy mamy szansę na wygraną, wejść w ogień walki, rozpocząć ją i przestać się bać. Z własnego doświadczenia wiem, że śmiałym szczęście sprzyja i ci, którzy podejmują ryzyko – nawet jeśli są słabsi, mniej liczni, gorzej wyposażeni – wygrywają dzięki determinacji i chęci zwycięstwa.

A zatem do boju. Dziękuję bardzo za rozmowę. ■

Page 28: e-profit maj 2012

28  e-PROFIT

Bez wątpienia współczesne formy komunikacji przechodzą rewolucyjne zmiany, a hasło Web 2.0 nie jest marketingową wydmuszką, a globalnym trendem wpływającym na nasze życie. Pojęcie Enterprise 2.0 odpowiada na pytanie, w jaki sposób zjawisko to wykorzystać do wprowadzenia korzystnych zmian w organizacji.

Idea wykorzystania mediów społecznościowych wewnątrz organizacji polega przede wszystkim na zmianie podejścia do budowania wszelkiego rodzaju narzędzi wspierających procesy biznesowe. Jednym z najtrudniejszych elementów wdrożenia intranetu, systemu CRM czy systemu zarządzania wiedzą jest przyzwyczajenie użytkowników, aby rzeczywiście

Marcin Stańczak dyrektor zarządzający w agencji interaktywnej Mediovski, www.mediovski.pl

O co chodzi z Enterprise 2.0?

Warto wiedzieć

28  e-PROFIT

Pewien czas temu trafiłem na ciekawy komentarz w jednym z portali społecznościowych. Z okazji świąt pojawiło się na tablicach mnóstwo wpisów z życzeniami, kierowanymi do wszystkich znajomych. Pod jednym z nich zaś komentarz brzmiący mniej więcej tak: Do czego doszło – SMS staje się bardziej bezpośrednią formą złożenia życzeń, tak, jak jeszcze niedawno rozmowa telefoniczna.

Źródło: Badania Morgan Stanley, 2009 rok

Page 29: e-profit maj 2012

e-PROFIT  29

korzystali z nowego oprogramowania. Z badań przeprowadzonych przez AMR Research wynika, że 46% pracowników nigdy nie używa programów wspomagających zarządzanie, mimo że ma już licencję.

Rozwiązania znane z mediów społecznościowych dostarczają użytkownikom narzędzi, które znają. Nie muszę przechodzić czasochłonnych i często kosztownych szkoleń, aby opanować ich obsługę. Termin Enterprise 2.0 został po raz pierwszy użyty przez profesora Andrew McAfee. Wykorzystując takie narzędzia, jak platformy blogowe, YouTube, Facebook, Nasza Klasa czy Wykop, użytkownicy pokazali, w jaki sposób mogą wpłynąć na kształt współczesnego internetu i treści, które można w nim znaleźć. Jak bardzo istotny jest ten trend, widać wyraźnie na zamieszczonym obok wykresie. Już pod koniec 2009 roku więcej osób korzystało z komunikacji mediów społecznościowych niż z e-maila.Jeżeli rozwiązania sprawdziły się w skali globalnej, nie pozostało już nic innego, jak przenieść je do organizacji.

Cele Enterprise 2.0

Jak każde przedsięwzięcie biznesowe, również wprowadzenie nowych narzędzi do organizacji musi mieć jasno sprecyzowane i mierzalne cele, które pozwolą zweryfikować sukces projektu. Jaki może być wobec tego cel wprowadzenia w organizację nowych narzędzi biznesowych? To zależy od typu organizacji i problemów, które chcemy rozwiązać. A jednym z najistotniejszych jest kwestia zarządzania wiedzą. Pod tym pojęciem kryją się wszystkie sytuacje znane nam z życia codziennego: omawianie po raz wtóry tych samych problemów, brak informacji o tym, kto w firmie posiada najlepsze kompetencje i doświadczenie do rozwiązania danej sprawy, drenowanie wiedzy z organizacji wraz z odejściem pracownika lub czasochłonny okres wdrożeniowy związany z przyjęciem nowej osoby.

Komunikacja e-mailowa, telefoniczna, czy ustna pociąga za sobą bardzo odczuwalną konsekwencję – nie sprawia, że organizacja stale się uczy. Wysłany e-mail, bez względu na to, jak cenne informacje zawiera, trafia jedynie od nadawcy do odbiorcy, a w najlepszym przypadku – do osób zaangażowanych w projekt. Jeśli natomiast

za pewien czas inny zespół musi zmierzyć się z podobnym problemem, przechodzi długą ścieżkę dochodzenia do tych samych wniosków, którą przecież nasza firma ma już za sobą.

Innym niezwykle ważnym obszarem, który może być wspierany poprzez wykorzystanie mediów społecznościowych w zarządzaniu organizacją jest uruchomienie oddolnego potencjału firmy, w którym pomysły na usprawnienia i nowe rozwiązania wychodzą od różnych osób, a niekoniecznie od kadry zarządzającej. Jakże często okazuje się, że najcenniejsza wiedza o tym, jak klienci postrzegają nasz produkt, jakie są problemy komunikacyjne w firmie, czy co zawodzi w łańcuchu dostaw, ukryta jest w głowach osób, które mają z nimi na co dzień styczność, a niejednokrotnie mają też kilka pomysłów usprawnień. Pomysły te, wyciągnięte na światło dzienne i poddane dyskusji mogą okazywać się kluczowe dla budowania przewagi konkurencyjnej organizacji.

Zmiana, którą wprowadza filozofia Enterprise 2.0 to przede wszystkim wdrożenie nowych nawyków i nowej formy komunikacji. Jej nadrzędnym celem jest budowanie bazy wiedzy w firmie, w sposób przyjazny i ułatwiający codzienną pracę.

Dzielenie się wiedzą to proces, który zajmuje czas i zwykle jest elementem dodatkowym, zwiększającym i tak długą listę codziennych obowiązków. Szansą na to, że będzie rzeczywiście realizowany zdecydowanie rośnie, jeśli wesprze się go właściwymi narzędziami, dzięki którym stanie się naturalnym elementem działania.

Dostępne narzędzia

Chcąc wdrożyć w organizacji narzędzia związane z nowym podejściem do zarządzania i wykorzystaniem trendów Web 2.0 w biznesie, musimy dobrze określić cele, które zmiana ta ma zrealizować. Spróbujmy wobec tego omówić kilka dostępnych na rynku rozwiązań wspierających te procesy w różnych obszarach.

ciąg dalszy na str. 32

Warto wiedzieć

Page 30: e-profit maj 2012

30  e-PROFIT

Warto wiedzieć

Wizerunek polskiego startupowca

Marcin Małecki

Dwudziestokilkuletni mężczyzna z dużego miasta, wykształcony, zdeterminowany, traktujący pracę przy startupie jako inwestycję w swój rozwój i swoją przyszłość, a jednocześnie niezadowolony ze swych obecnych zarobków – taki jest polski startupowiec według ankiety, którą przygotowaliśmy wspólnie z czytelnikami serwisu MamStartup.pl.

Urodzeni w latach 80.

Polscy startupowcy to przede wszystkim osoby urodzone w latach 80. (aż 66% wszystkich ankietowanych). Najmłodszy ankietowany urodził się w roku 1999, z kolei najstarszy w 1973.

Jeśli chodzi o miejsce pracy i zamieszkania, odpowiedzią, która padała najczęściej było miasto powyżej 500 tys. mieszkańców (ponownie aż 66% ankietowanych). Okazało się również, że startupy to rzeczywiście przede wszystkim domena mężczyzn. Udział kobiet w ankiecie wyniósł jedynie 15%.

Zdecydowana większość ankietowanych posiada wykształcenie wyższe, bądź jeszcze studiuje – łącznie 75% wszystkich odpowiedzi. Najczęstsze kierunki to informatyka (18%) i zarządzanie (10%), inne odpowiedzi pojawiały się zdecydowanie rzadziej i zaskoczyły nas swoją różnorodnością– wśród ankietowanych startupowców znaleźli się absolwenci i studenci takich kierunków jak: prawo, administracja, turystyka, psychologia, ekonomia, politologia, medycyna, europeistyka, afrykanistyka, mechatronika, logistyka, inżynieria środowiska, geologia, inżynieria lądowa, telekomunikacja, dziennikarstwo, różnego rodzaju filologie i wiele innych.

Zapracowani i niezadowoleni z zarobków

Według naszej ankiety aż 42% ankietowanych nie jest zadowolonych ze swoich zarobków. Nie ma w tym nic w tym dziwnego, jeśli wziąć pod uwagę to, że aż 51% wszystkich pytanych deklaruje, że ich miesięczny dochód netto z pracy przy startupie nie przekracza 500 zł. Zapewne dlatego aż 61% ankietowanych pracuje zarobkowo poza startupem. Warto zauważyć przy tym, że aż 65% odpowiadających zadeklarowało, że na pracę przy startupie poświęca mniej więcej tyle samo czasu (lub zdecydowanie więcej), ile na pracę na etacie (z czego aż 25% ankietowanych stwierdziło, że jest to ponad 50 h tygodniowo!).

Zdeterminowani i kreatywni

Determinacja i kreatywność – to dwie odpowiedzi, które najczęściej wskazywali ankietowani w pytaniu o najważniejsze cechy startupowca (przy czym ta pierwsza pojawiała się blisko trzykrotnie częściej). Na pytanie: Dlaczego pracujesz w startupie? – najczęściej padały odpowiedzi, że to własny biznes i możliwość samodzielnego kierowania swoją pracą, świetna szkoła i możliwość zdobycia doświadczenia, styl życia, ciekawa praca, możliwość poznania ciekawych ludzi i zdobycia cennych kontaktów oraz możliwość zmiany świata na lepsze. Ponad połowa ankietowanych zaznaczyła również odpowiedź, mówiącą, że praca w startupie to zupełnie coś innego niż praca w korporacji.

42% ankietowanych nie jest zadowolonych ze swoich zarobków

Page 31: e-profit maj 2012

e-PROFIT  31

Warto wiedzieć

Jeden na dziesięć

W styczniu opublikowaliśmy na MamStartup.pl wyniki ankiety „Ile są warte polskie startupy?”. W odpowiedzi na tytułowe pytanie 66% ankietowanych zaznaczyło odpowiedzi wskazujące kwoty wyższe niż 199 tys. zł. Przy tym aż 51% pytanych przyznało, że przychody z projektów za cały okres ich działalności mieściły się w przedziale 0–9 tys. zł. Ankieta pokazuje, że aż dla 51% ankietowanych miesięczne zarobki z pracy przy startupie nie przekraczają 500 zł netto.

Z drugiej strony w pierwszej ankiecie dokładnie 10% ankietowanych zadeklarowało przychód w wysokości ponad 100 tys. zł, a w kolejnej 14% pytanych startupowców przyznało się do zarobków powyżej 5 tys. zł netto miesięcznie.

Czy to potwierdzenie reguły, że jeden na 10 startupów ma szanse na sukces? Jeśli tak, to z pewnością nie braknie nam determinacji w dążeniu do niego. ■

61% ankietowanych pracuje poza startupem

51% zarabia na startupie do 500 zł miesięcznie

Page 32: e-profit maj 2012

32  e-PROFIT

O co chodzi z Enterprise 2.0?c.d.

Warto wiedzieć

SBS firmy Jive http://www.jivesoftware.comJest to jedna z najbardziej dojrzałych platform, skierowana głównie do dużych, międzynarodowych organizacji. Rozwijana od kilku lat platforma, której początki wyglądały jak ciągle jeszcze popularne fora internetowe, dziś jest jednym z głównych rozwiązań przenoszących całą komunikację w organizacji online. Wykorzystywana jest przez takie marki jak Nike, Avon, Toshiba czy Vodafone.

Social Texthttp://www.socialtext.comGenezą tego projektu była platforma Wiki, służąca do łatwego budowania i modyfikowania dokumentów przez większe zespoły dbające o ich aktualność. Z czasem produkt ewaluował i dziś już pozwala na zdecydowanie bardziej rozbudowaną pracę grupową, integrację z zewnętrznym oprogramowaniem i łatwe odnajdywanie w organizacji osób o podobnych zainteresowaniach i umiejętnościach. Platforma wykorzystywana jest m. in. przez DHL, Warner Bros oraz niektóre amerykańskie instytucje rządowe.

LiveSpace Engage http://www.livespace.plDziś jedyny rodzimy produkt z tej kategorii na polskim rynku. Choć w relatywnie wczesnym stadium rozwoju, posiada ciekawe rozwiązania wykorzystujące koncepcję znanej z Facebooka tablicy dla usprawnienia pracy grupowej oraz zarządzania wiedzą. Dostępny również w wersji CRM, skupionej wokół zarządzania sprzedażą. Wykorzystywany m.in. przez firmę X-Trade Brokers.

Wdrożenie w organizację

Naturalnie droga od instalacji oprogramowania do realnego wykorzystania i gromadzenia wiedzy w organizacji nie jest tak prosta, jakby się mogło wydawać. Dostarczenie właściwych narzędzi, jak na przykład Wiki nie gwarantuje w najmniejszym stopniu, że nagle wszyscy zaczną dzielić się wiedzą. Podstawą zmian jest odpowiednia kultura organizacyjna, która wspiera otwartość, zaufanie i zachęca do dzielenia się pomysłami.

Aby wdrożenie nowych rozwiązań okazało się sukcesem, zadbajmy o dostarczenie innym przykładu

do naśladowania. Procesu dzielenia się wiedzą nie można wymusić, można go natomiast bardzo skutecznie stymulować. Podstawowe założenia, o którym trzeba pamiętać – wdrożenie nowych narzędzi nie leży wyłącznie w zakresie obowiązków działu IT. Aby było udane, musi zostać poparte realną aktywnością i zachętą do przenoszenia komunikacji, która dotąd odbywała się telefonicznie, mailowo, ustnie czy Skypem do nowej platformy. Niektóre organizacje, by zwiększyć prawdopodobieństwo sukcesu wdrożenia nowego oprogramowania, wprowadzają wręcz nakaz takiej zmiany. Pamiętajmy jednak, że każda zmiana budzi opór, a jeśli zostaje przedstawiona w kategoriach kolejnego obowiązku, z którego zwolnione są osoby go nakładające, niechęć będzie jeszcze większa.

Jak to rozwiązać? Warto przydzielić dedykowaną osobę, która będzie odpowiedzialna za właściwy rozwój platformy oraz merytoryczny poziom dyskusji, a w razie potrzeby będzie służyć pomocą i uporządkuje zagubione w wirtualnej przestrzeni informacje. Należy ponadto unikać próby przeniesienia do naszych wirtualnych przestrzeni pracy struktury obowiązującej w firmie. Nieformalne, budujące się samoistnie, podziały często są dużo lepszym stymulatorem wymiany doświadczeń, niż narzucone sztywne ramy korporacyjnych działów. Okazuje się, że w naszej firmie funkcjonują nie tylko działy sprzedaży, marketingu czy księgowości, ale i liczne, zupełnie niezależne od przyjętej nomenklatury grupy, mogące sobie wzajemnie pomagać. Są nimi np. nowi pracownicy, miłośnicy nurkowania czy użytkownicy iPhona, którzy w swojej codziennej pracy nie mają okazji wymienić cennych opinii. A ich pasja połączona z chęcią wdrażania nowych pomysłów w organizację może przerodzić się w nieocenioną wartość.Ostatnią, aczkolwiek chyba najważniejszą, kwestią jest nastawienie do nowych rozwiązań kadry zarządzającej. Wdrożenie w organizację rozwiązań znanych z mediów społecznościowych oznacza wzbicie się poza formalne struktury, szerzenie polityki dialogu niezależnego od stanowiska, partnerstwa, wymiany doświadczeń i otwartości. Jeżeli, decydując się na wprowadzenie w naszej firmie rozwiązań typu social software, będziemy umieli umiejętnie promować te idee, istnieje duża szansa na drastyczne zmiany w organizacji, które pomogą jej wypłynąć na dużo szersze wody. ■

Page 33: e-profit maj 2012

e-PROFIT  33

Espago – usprawnij proces rozliczeń

Startujemy Oceniamy

Jeden ze znanych trenerów sportowych zarzucił dziennikarzowi, że potrafi tylko krytykować, a po meczu to każdy jest mądry. W odpowiedzi od błyskotliwego żurnalisty usłyszał: Panie trenerze, panu płacą, żeby być mądrym przed meczem, nam, żeby być mądrym po. Ta rozmowa dobrze opisuje naszą nową rubrykę, w której wspólnie z ekspertami z serwisu Wystartowali.pl przyglądamy się projektom, wyruszającym właśnie na podbój internetu. Patrzymy, komentujemy, oceniamy, dzielimy się spostrzeżeniami. Pomimo tego, że czasami mogą być one krytyczne,w niczym nie zmienia to faktu, że mamy ogromny szacunek do wszystkich tych, którzy wystartowali i nie bali się zaryzykować. Zapraszamy do lektury.

Oferowanie produktów i usług w planach abonamentowych ma być o wiele prostsze z Espago Bill. Pytanie tylko, czy twórcom

uda się skutecznie wypromować swój projekt? Zapraszamy do recenzji. Płatności cykliczne i abonamentowe z Espago Bill usprawnią proces rozliczeń w Twojej firmie – zachęca komunikat na stronie głównej Espago. Serwis tworzony jest przez grupę programistów oraz dział odpowiedzialny za marketing. O projekcie rozmawiamy z Agnieszką Gonczar, kierownikiem ds. marketingu i promocji.

Espago wystartował miesiąc temu, obecnie testowana i dopracowywana jest wersja beta. Skąd pomysł na taki serwis?Przede wszystkim z braku podobnych rozwiązań na polskim rynku. Płatności cykliczne to bardzo popularna metoda na zachodzie. A u nas brakowało obsługujących ich platform. W Polsce stosunkowo niedawno pojawiły się serwisy oferujące możliwość płatności cyklicznych. Z istniejących aplikacji jest Billin. Billin różni się od Espago tym, że korzysta z zewnętrznych dostawców płatności – przypadku recurringu jest to PayLane. Billin współpracuje z PayLane w zakresie płatności cyklicznych, natomiast sam oferuje aplikacje obsługującą płatności cykliczne i abonamentowe. My pracujemy nad tym, aby Espago łączyło w sobie te dwa rozwiązania.

Płatności cykliczne (ang. recurring payment) to opłaty za świadczone usługi, dokonywane regularnie w określonych odstępach czasu. Najpopularniejszą formą płatności cyklicznych są płatności abonamentowe.

Do tego typu płatności można zaliczyć opłaty za przedszkola, czesne w szkołach, abonament za telefon i internet czy subskrypcje płatnych aplikacji.

Jak działa Espago?

W panelu klienta użytkownik dodaje plany rozliczeniowe, które oferuje w ramach swojej działalności. Następnie dodaje nowego klienta do bazy oraz tworzy subskrypcję wybranego przez klienta planu. Należności naliczają się automatycznie, a klienci użytkownika zostaną poinformowani o konieczności zapłaty.

Jakie funkcje oferuje projekt?

Obok automatycznego naliczania opłat i informowaniu klientów o konieczności zapłaty, Espago posiada moduł płatności online (klient ma do wyboru płatność kartą, przelewem lub gotówką), elementy CRM (tworzenie grup użytkowników) czy możliwość edycji cen oferowanych usług (np. ustalanie zniżek realizowanych za pomocą kodów, które klienci podają przy zamawianiu usługi). Serwis oferuje również narzędzia analityczne (raporty o stanie konta, powiadomienia o dokonanych płatnościach) i generator faktur.

Dawid Zaraziński

Page 34: e-profit maj 2012

34  e-PROFIT

Espago – usprawnij proces rozliczeń c.d.

Startujemy Oceniamy

Twórcy chwalą również dostępność API. Dzięki naszemu API możesz używać swojej strony lub sklepu a w Espago Bill pojawią się dokonane subskrypcje. Klient nie musi wykonywać żadnych dodatkowych czynności – czytamy na stronach serwisu.

Projekt zarabiać ma dzięki planom abonamentowym. Obecnie funkcjonują trzy poziomy opłat:

BASIC za 10 zł netto miesięcznie – oferujący obsługę 10 klientów, 5 planów rozliczeniowych, 5 grup użytkowników

PREMIUM za 30 zł netto miesięcznie – 50 klientów, 15 planów rozliczeniowych, 15 grup użytkowników

MAX za 60 zł netto miesięcznie – 300 klientów, 50 planów rozliczeniowych, 50 grup użytkowników

Jest również możliwość wypróbowania systemu za darmo oraz ustalenia indywidualnych warunków współpracy.Espago to również bramka płatności online – w ten sposób twórcy zarabiać chcą również dzięki prowizjom za zrealizowane transakcje.

Firma ma podpisaną umowę z agentem rozliczeniowym i może samodzielnie obsługiwać jednorazowe płatności internetowe, w tym płatności kartą.

Okiem redakcjiDawid Zaraziński: konkretna usługa

Espago proponuje konkretną usługę – to z pewnością zaliczyć trzeba na plus. Jak przyznają jednak sami twórcy, potencjalni użytkownicy serwisu są mocno rozproszeni i może to utrudniać dotarcie do nich. Dlatego w pierwszej kolejności twórcy kierują się w stronę przedszkoli i szkół.Bezpośrednimi działaniami chcą zachęcać tego typu instytucje do współpracy. To dobra strategia, ale przekonanie potencjalnych klientów nie będzie proste. Opisywany projekt ma jeszcze jedną zaletę – może stanowić element szerszego pakietu usług. Wydaje się zresztą, że twórcy rozważają taką opcję, bo prowadzą rozmowy z twórcami innych aplikacji, które mogą być naturalnym rozszerzeniem oferty Espago.Do wykonania serwisu trudno mieć zastrzeżenia. Zdarzają się drobne problemy, ale wynikają raczej z wczesnej, testowej wersji systemu.

Sylwester Kozak: dobre wykonanie, ale będzie trudno

Usługa przeznaczona jest dla firm, które rozliczają się ze swoimi klientami w systemie abonamentowym. Strona jest zrobiona bardzo czytelnie i może być wskazywana jako wzór – wszystkie informacje dostępne są bez logowania. Doskonale widzimy, co program oferuje. W naszej opinii jednym z najważniejszych modułów w programie jest część do wystawiania faktur – tak więc poza wysyłaniem kwot i przypomnień nie musimy tworzyć ponownie dokumentów w systemie księgowym.Problem, który mam to „dla kogo to jest?”. Autorzy starają się skupić, jak wynika z treści, na placówkach edukacyjnych, takich jak szkoły i przedszkola. Osobiście uważam, że mimo atrakcyjnej ceny, dotarcie do tej grupy i przekonanie jej do wydatków może być co najmniej trudne. Dlatego też myślę, że lepszym pomysłem byłoby kierowanie do firm, które swoje usługi oferują w systemie abonamentowym. Ale chwila – zdecydowana większość z nich to projekty informatyczne i moduł taki jak Espago jest częścią całego, większego, systemu. Stąd właśnie moje wątpliwości, co do szans zaistnienia na rynku. Oczywiście kibicuję projektowi, cieszy dobre wykorzystanie środków europejskich. ■

Page 35: e-profit maj 2012

e-PROFIT  35

Po godzinach

web

CTO at ciufcia.comStara się obalić stereotyp Polaka i jest szczęśliwym człowiekiem. Zajmuje się rozwojem produktu i mocno działa na rzecz zwiększenia produktywności w zespole. Podczas kilkuletniej działalności w branży reklamowej realizował projekty m.in. dla: KFC, Pepsi, Hasco Lek, Unimil, Storck, Hortex. Swoją przygodę z biznesem inter-netowym rozpoczął od wykonania strony internetowej dla biura tłumaczeń (200 zł). Wierzy i realizuje pomysły, które wnoszą coś istotnego, tak jak i w ludzi którzy z pasją je tworzą. Uważa, że dzielenie się swoją wiedzą i doświadczeniem pomaga innym. Ciągle poszukuje nowych dróg i rozwiązań. Brzydzi się szablonowym myśleniem i utartymi ścieżkami. Naiwnie wierzy, że projekty którym poświęca większą część swojego życia zmieniają świat na lepsze. Lubi jasne sytuacje i kon-kretnych ludzi. Absolutnie nie zjadł wszystkich rozumów, jest świadomy ile jeszcze musi się nauczyć. Ciągnie go do projektów w domenie .com o nieco szerszym zasięgu :)

LUDZIE POLSKIEGO INTERNETU

MAREK PRZYSTAŚ

Idea projektu jest prosta. Pokazać ludzi tworzących Internet w Polsce.Chcemy pokazać ludzi zróżnicowanych, ciekawych, barwnych, uchwyco-nych w czarno-białych fotografiach Aleksandry Anzel.

www.webdokwadratu.pl, www.olaanzel.pl

PARTNERZY PROJEKTU

2

Page 36: e-profit maj 2012

36  e-PROFIT

Po godzinach

Page 37: e-profit maj 2012

e-PROFIT  37

Po godzinach

Page 38: e-profit maj 2012

38  e-PROFIT

Po godzinach

Page 39: e-profit maj 2012

e-PROFIT  39

Robert T. Woźniakowski

Ubiegły rok można uznać za najbardziej obfity w wydawnictwa wielopłytowe czy kolekcjonerskie. Myślę, że nie jeden fan miał ogromne wewnętrzne rozterki, co wybrać i kupić. I nie chodzi tylko o kwestie finansów, ale również możliwości ludzkiej muzycznej percepcji. Ale jak mawia stare przysłowie: od przybytku głowa nie boli. Nas to tylko cieszy, bo zawsze można wrócić do jakiegoś wydawnictwa po czasie.

Jesienią zeszłego roku ukazała się unikalna kolekcja zawierająca najważniejsze 22 płyty CD Milesa Davisa, z lat 1957–1984. Wszystkie płyty, które pojawiły się

w boksie należą do historii swojego gatunku i są kamieniami milowymi jazzu.

Rozpiętość lat daje niesamowitą okazję do prześledzenia rozwoju muzyki jazzowej i talentu Davisa. Jego muzyka jest niesamowicie charyzmatyczna. Chyba nikt tak, jak Davis nie umie uwodzić grą na trąbce. Bez niej świat nie byłby takim, jakim jest.

Miles: The Perfect Miles Davis Collection stanowić będzie prawdziwą muzyczną ucztę nie tylko dla fanów jazzu. Patrząc na to wydawnictwo z punktu ekonomicznego, można powiedzieć, że jest to bardzo opłacalna inwestycja.

Boks kosztuje 199 zł i zawiera 22 płyty CD, to daje średnio 9 zł za płytę. Chyba taniej się nie da!!!

W skład tego uniwersalnego wydawnictwa weszły albumy: Round About Midnight 1957, 2 Miles Ahead 1957, Miles 1958, Porgy And Bess 1959, Kind Of Blue 1959, Sketches Of Spain 1960, Someday My Prince Will Come 1961, Seven Steps To Heaven 1963, Miles In Berlin 1965, ESP 1965, Miles Smiles 1967, Nefertiti 1968, Filles de Kilimanjaro 1969, In a Silent Way 1969, Bitches Brew (2 CD) 1970, A Tribute To Jack Johnson 1971, On The Corner 1972, We Want Miles (2 CD) 1982, Star People 1983, Decoy 1984.Zdecydowanie CDRoller poleca tę pozycję i nadaje jej status obowiązkowej w kolekcji każdego fana muzyki...Time after time... ■

Okiem CD RolleraThe Perfect Miles Davis Collection

Po godzinach

Page 40: e-profit maj 2012

40  e-PROFIT

Rafał Janik

Business Model Generation to jedna z tych książek, którą musisz mieć na swojej półce, jeśli poważnie zaczynasz myśleć o swoim biznesie i chcesz budować przemyślane strategie. Jeśli masz startup lub dopiero zaczynasz go tworzyć, kup tę pozycję i weź sobie do serca wszystko, czego dzięki niej się nauczysz.

Z biblioteki startupowcaBusiness Model Generation: A Handbook for Visionaries, Game Changers and Challengers

Po godzinach

Autor: Alexander Osterwalder oraz Yves PigneurLiczba stron: 288Rok wydania: 2010Wydanie polskie: brak

Książka – stworzona w oparciu o wiedzę praktyków z 45 krajów – w przejrzysty sposób opisuje, jak zbudować strategię biznesową. Lektura prowadzi za rękę krok po kroku i nie pozwala zapomnieć o żadnym elemencie strategii:

• Segmentacji klientów• Ofercie• Kanałach sprzedaży• Budowaniu relacji z klientami• Źródłach przychodów• Działaniach do wykonania• Zasobach niezbędnych do

wykonania planu• Partnerach• Kosztach

Naprawdę dzięki tej pozycji o niczym nie zapomnisz, a być może ustrzeże Cię ona przed chybioną inwestycją czasu i pieniędzy. ■

Więcej o książce:http://issuu.com/business.model.innovationhttp://www.businessmodelalchemist.com/Więcej o autorze:http://alexosterwalder.com

Przykład znakomitej grafiki, których w książce jest wiele.

Page 41: e-profit maj 2012