Dziennik Polski - 12.04.2012

1
12.04.2012 07 C MUZYKA – Skąd się wzięli Kochankowie Gwiezdnych Przestrzeni? – To się zaczęło między inny- mi dzięki Wojtkowi Mazolewskiemu z Pink Freud. Pomagałem mu kiedyś organi- zować warsztaty z muzyką im- prowizowaną. I tak mi się spodo- bało, że później sam poprowa- dziłem podobne zajęcia na festi- walu „Zbliżenia” w Płocku. W projekcie wzięło udział czter- naście osób z kilku krajów. W ciągu tygodnia zrobiliśmy ra- zem cztery długie kompozycje. Nasz międzynarodowy kolek- tyw nazwaliśmy Space Star Lovers. Gdy pojawiliśmy się na koncercie finałowym – eks- plodowaliśmy jak bomba! Po na- szym występie trzeba było wy- mieniać deski w podłodze sali, bo ludzie wprost oszaleli. Dlate- go z Grzesiem i Dorotą, którzy zostali po festiwalu, postanowi- liśmy kontynuować pracę. Stop- niowo dobieraliśmy resztę skła- du i tak pojawili się Kochanko- wie Gwiezdnych Przestrzeni. – Dlaczego sięgnęliście po mu- zykę funk? – To, co trafiło na naszą pierwszą płytę „Fanki Pisk” nie był stricte funkiem. Był to raczej kolaż różnych gatunków, oscy- lujących wokół funku, reggae i ska. Nazwaliśmy to dźwięcz- nie „funk-trans-rege-dans”. Każ- dy miał inne fascynacje muzycz- ne, a utwory powstawały kolek- tywnie. Spotykaliśmy się na pró- bach i graliśmy, co nam do głowy przyszło. Nikt nie przynosił go- towych kawałków. – Nic dziwnego, że publiczność Przystanku Woodstock przy- znała Wam dwa lata temu pre- stiżowego „Złotego Bączka”. – Pierwszy raz zagraliśmy u Jurka Owsiaka na małej sce- nie. I to było niesamowite prze- życie – mieliśmy świetny kon- takt z widownią, ludzie po pro- stu zwariowali. I właśnie za ten występ nas wyróżniono. „Złoty Bączek” to niezwykle cenne tro- feum, bo dostają je zespoły, na które głosuje kilka tysięcy osób. W nagrodę pojawiliśmy się na dużej scenie. Kiedy na nią wszedłem, nogi zatrzęsły mi się ze strachu i podekscytowania. Ale warto było przeżyć te trzy- dzieści parę lat, żeby zobaczyć to morze ludzi przed sceną i za- śpiewać dla nich i razem z nimi. (śmiech) – Z tego, co naliczyłem, w skład zespołu wchodzi dziesięć osób. Chyba trudno kierować takim małym „zakładem pracy”? (śmiech) Czasem bywało na scenie aż trzynastu muzy- ków! I to prawda – nasz skład docierał się i nadal się dociera. Bo każdy ma przecież swoje ży- cie. W ciągu ostatnich lat poza- kładaliśmy rodziny, urodziły nam się dzieci. Jedni porzucili więc granie, bo wymaga za du- żo poświęceń, a przynosi mało dóbr namacalnych. Drudzy – po- stawili na zawodowe muzyko- wanie, więc muszą dużo koncer- tować i nie mają czasu na pracę w studiu. Umówienie się na pró- bę w takich warunkach grani- czy nierzadko z cudem. A jak się nie gra prób, trudno zrobić co- kolwiek nowego. Dlatego nową płytę wydajemy po... sześciu la- tach przerwy. (śmiech) – Jak powstawał ten materiał? – Postanowiliśmy odważnie, że nowy materiał nagramy sa- mi. Dlatego przerobiliśmy na- szą salę prób na prowizoryczne studio. Sporo nam w tym po- mógł Banan z Armii, od które- go wiele się nauczyliśmy. Nie- stety, w pewnym momencie wprowadziła się obok nas jakaś firma z maszyną, która cały czas robiła: „bum!” – „bum!”. Dlatego przenieśliśmy studio do mojego domu. Tam przez kolejne mie- siące w wolnych chwilach dłu- baliśmy nowe nagrania. Część tracków zaginęła gdzieś po dro- dze, pojawiły się konflikty, bo trzeba było zrobić coś od nowa. Foldery zaczęły sie wypełniać goryczą zamiast muzyką. Nie udźwignęliśmy trudu nagrania płyty własnym sumptem. Dla- tego postanowiliśmy, że nie wy- damy tego materiału. Wcisnęli- śmy klawisz „delete” i wyrzuci- liśmy wszystko do kosza. A po- tem rzuciłem do kolegów hasło: „Nagrywamy wszystko jeszcze raz”. – Radykalne posunięcie! – Mało tego: wynajęliśmy wyśmienite analogowe studio The Rolling Tapes w Srebrnej Górze i tam zarejestrowaliśmy cały ten materiał na żywo. Wy- magało to jednak zmiany składu zespołu. Niejako weszliśmy dru- gi raz do tej samej rzeki, ale wo- da w niej była już inna. Zrobio- ne wcześniej utwory nabrały świeżości i zdecydowania. At- mosfera w pięknej Srebrnej Gó- rze była wprost cudowna, co sprzyjało radości, a radość jak wiadomo sprzyja twórcy i im- prowizacji, której na płycie nie brakuje. W dziesięć dni nagrali- śmy płytę! Czego chcieć więcej? (śmiech) – Funk miesza się tutaj z reggae, a garażowy rock z szaloną psychodelią... – ... ale wszystko ma spójne brzmienie. A to dzięki temu, że mamy w składzie świetnych mu- zyków. Jacek Prokopowicz jest jednym z najlepszych hammondzistów w Polsce. Rockandrollowy pazur zapew- nia Wojtek Trusewicz, który gra też w stonerowym Elvis De Luxe. Ogniskową melodyjność wprowadza gitara akustyczna Łukasza Owsianko. Bass grany przez Michała Pałkę – jest nie- powtarzalny, Amadeusz Krebs – młody zdolny bębniarz nie boi się dać nura w wir improwiza- cji, nawet przy pierwszym po- dejściu do nagrania, a sekcja dę- ta rodem z Bałkanów nadaje po- lotu większości kompozycji. Ja co prawda śpiewać dobrze nie potrafię, ale chęci i odwagi mi nigdy nie brakuje i też coś do po- wiedzenia w zespole mam. (śmiech) Mimo upływu lat, Józef Skrzek i Apostolis Anthimos trzymają formę. Ale to nic dziwnego – w końcu są wirtuozami swych in- strumentów. I tę lekkość tworze- nia muzyki czuć na ich najnow- szym albumie. Z jednej strony „SBB” zwraca się ku przeszłości, bo jego twórcy wspominają w ko- lejnych nagraniach najważniej- sze momenty ze swej działalnoś- ci, ale z drugiej – ich gra nadal pełna jest świeżej energii. No- stalgiczne utwory uzupełniają więc kompozycje pełne wigoru, składając się na wyjątkowo uro- zmaiconą całość. Trzy lata temu bydgoski kolek- tyw Dziki Jazz nagrał swoją de- biutancką płytę, która została uznana za jeden z najciekaw- szych debiutów jazzowych tam- tego sezonu. Dzisiaj młodzi mu- zycy pod wodzą nieustraszonego Rafała Gorzyckiego wracają z no- wym materiałem. Tym razem świeże dźwięki wprowadza sak- sofonista Irek Wojtczak i trębacz Maurycy Wójciński. Wbrew far- makologicznemu tytułowi, mu- zyka na „A-kinetonie” daleka jest od laboratoryjnego chłodu – to surowo brzmiący free jazz o mocno rozwichrzonym tonie. Revival mody na polski big-bit trwa. Kiedyś uznawane za ob- ciach, dzisiaj za kwintesencję beztroskiego rock’n’rolla proste melodie i rytmy powracają tym razem za sprawą pochodzącej z Mrozów grupy Maki i Chłopaki. Materiał z ich debiutanckiej pły- ty może się jednak podobać – bo muzycy opakowali swe rodzime sentymenty w światowe brzmie- nie bliskie garażowego grania w stylu wczesnego punka. Świe- ża energia, radosne melodie i rozbrajająco naiwne teksty – i znów wszyscy mamy po osiem- naście lat! Brytyjscy mistrzowie cyber- dubu z Zion Train wsparli już nie- jednego polskiego wykonawcę. Tym razem padło na katowicki zespół FireInTheHole. Anglików zachwyciło jego oryginalne brzmienie oparte na zagranych „na żywo” rytmach drum’n’bass. Debiutancki album grupy po- twierdza jej klasę. Z jednej stro- ny mamy tu chmurną elektroni- kę i dubowe efekty, a z drugiej perkusyjne galopady i jamajskie bujanie. We wszystko to wtopio- ny zostaje ciekawy głos woka- listki. Dla fanów karaibskich ryt- mów – pozycja obowiązkowa. Choć działają już pięć lat, ich ka- riera nabrała rozpędu, gdy dwa lata temu pokazali się w Londy- nie i w Liverpoolu w ramach ak- cji „UK Promo Tour”. Ponieważ zebrali dobre opinie, dzisiaj mają już w dorobku debiutancki al- bum. Dominuje na nim mocno emocjonalne granie w stylu The Klaxons – bo łączące taneczne partie bębnów i jazgotliwe pasa- że gitar z histerycznym śpiewem i onirycznymi klawiszami. Mło- dzieńcza energia sprawia, że momentami brzmi to wręcz po- rywająco. PAWEŁ GZYL Chęci i odwagi mi nie brakuje Rozmowa z SEBASTIANEM MALISZEWSKIM z zespołu Kochankowie Gwiezdnych Przestrzeni o jego nowej płycie – „Flesz Back” SBB „SBB” Metal Mind Productions Dziki Jazz „A-kineton” Owoc Music Maki i Chłopaki „Dni Mrozów” Thin Man Records FireInTheHole „Digital Rebels” Manufaktura Legenda The Washing Machine „Into The Sun” Polskie Radio Rozmawiał PAWEŁ GZYL Jadąc buldożerem Wyd. GMT Games Cóż, ostatnimi czasy mam szczęście do gier, w których zadaniem jest budowanie świata. Nieważne, czy to two- rzenie nowej cywilizacji czy stawianie nowego miasta z ekologią w tle. I tym razem tematyka jest podobna. Pew- nie nie uwierzycie, ale... znów pomysł jest inny niż wszyst- kie! „Urban Sprawl” to gra planszowa, w której uczestni- czymy w zmaganiach buldo- żerów o poszczególne tereny nowego miasta. I już wiadomo – kolejne tury znaczone będą oczekiwaniem na stawianie nowych budynków, ale i bu- rzenie. Rozgrywka toczy się przez szereg tur poszczegól- nych graczy, aż do pojawienia się karty wydarzenia Igrzyska Olimpijskie (Olympic Games) – metropolia już się tak rozro- sła, że jest już gotowa, by przygotować sportowe zma- gania o medale. Tu gra zaczyna dzielić się na: etap inwestycji, czyszczenia i wydawanie punktów akcji. Wchodzimy w planowanie i kontrakty. Tu wchodzi ko- nieczność załatwienia pozwo- lenia na budowę, wyburzanie, by w tym miejscu postawić coś nowego. Minusem jest tu czas roz- grywki. Ponieważ losowość ma tu coś do powiedzenia, sy- tuacja po każdej rundzie może zmieniać się drastycznie. A to powoduje, że przyjęte strate- gie upadają szybko. Rozpatry- wanie możliwych posu- nięć znacznie wydłuża roz- grywkę. Ale plusy przewyższają małe niedociągnięcia: znakomicie wykonane poszczególne ele- menty (nawet papierowe pie- niądze są solidniejsze niż w po- dobnych produkcjach), stosun- kowo proste zasady i znalezie- nie oryginalności w zgranym wydawałoby się temacie. Cie- kawe są też mechanizmy roz- grywki: zsuwanie kart po torze czy aktywowanie specjalnych efektów przez inne karty daje efekt zaskoczenia. ŁUKASZ GAZUR Kolorowi i roztańczeni – przybywają z kosmicznych przestrzeni GRA FOT. ARCHIWUM ZESPOLU

description

Chęci i odwagi mi nie brakujeRozmowa z SEBASTIANEM MALISZEWSKIM z zespołu Kochankowie Gwiezdnych Przestrzeni o jego nowej płycie – „Flesz Back”

Transcript of Dziennik Polski - 12.04.2012

Page 1: Dziennik Polski - 12.04.2012

12.04.2012 07 CMUZYKA

–SkądsięwzięliKochankowieGwiezdnychPrzestrzeni?–Tosięzaczęłomiędzyinny-

mi dzięki WojtkowiMazolewskiemu z Pink Freud.Pomagałemmu kiedyś organi-zowaćwarsztaty zmuzyką im-prowizowaną.I takmisięspodo-bało, że później sam poprowa-dziłempodobnezajęcianafesti-walu „Zbliżenia” w Płocku.Wprojekciewzięłoudziałczter-naście osób z kilku krajów.Wciągutygodniazrobiliśmyra-zemcztery długie kompozycje.Nasz międzynarodowy kolek-tyw nazwaliśmy Space StarLovers. Gdy pojawiliśmy sięna koncercie finałowym – eks-plodowaliśmyjakbomba!Pona-szymwystępie trzeba byłowy-mieniać deski w podłodze sali,boludziewprostoszaleli.Dlate-go z Grzesiem i Dorotą, którzyzostali po festiwalu, postanowi-liśmykontynuowaćpracę.Stop-niowodobieraliśmyresztęskła-du i tak pojawili się Kochanko-wieGwiezdnychPrzestrzeni.–Dlaczegosięgnęliściepomu-zykęfunk?– To, co trafiło na naszą

pierwsząpłytę„FankiPisk”niebyłstrictefunkiem.Byłtoraczejkolaż różnych gatunków, oscy-lujących wokół funku, reggaei ska. Nazwaliśmy to dźwięcz-nie„funk-trans-rege-dans”.Każ-dymiałinnefascynacjemuzycz-ne,autworypowstawałykolek-tywnie.Spotykaliśmysięnapró-bachigraliśmy,conamdogłowyprzyszło.Niktnieprzynosił go-towychkawałków.–Nicdziwnego,żepublicznośćPrzystankuWoodstockprzy-znałaWamdwalatatemupre-stiżowego„ZłotegoBączka”.– Pierwszy raz zagraliśmy

u Jurka Owsiaka na małej sce-nie. I to byłoniesamowiteprze-

życie – mieliśmy świetny kon-takt zwidownią, ludzie po pro-stu zwariowali. Iwłaśnie za tenwystępnaswyróżniono. „ZłotyBączek”toniezwyklecennetro-feum, bo dostają je zespoły,na które głosuje kilka tysięcyosób. W nagrodę pojawiliśmysięnadużejscenie.Kiedynaniąwszedłem,nogizatrzęsłymisięze strachu i podekscytowania.Alewarto było przeżyć te trzy-dzieściparęlat,żebyzobaczyćtomorze ludzi przed sceną i za-śpiewaćdlanichirazemznimi.(śmiech)–Ztego,conaliczyłem,wskładzespołuwchodzidziesięćosób.Chybatrudnokierowaćtakimmałym„zakładempracy”?– (śmiech) Czasem bywało

na scenie aż trzynastu muzy-ków! I to prawda – nasz skład

docierał się i nadal się dociera.Bokażdymaprzecieżswojeży-cie.Wciągu ostatnich lat poza-kładaliśmy rodziny, urodziłynam się dzieci. Jedni porzuciliwięc granie, bowymaga za du-żo poświęceń, a przynosi małodóbrnamacalnych.Drudzy–po-stawili na zawodowe muzyko-wanie,więcmusządużokoncer-tować iniemajączasunapracęwstudiu.Umówieniesięnapró-bę w takich warunkach grani-czynierzadkozcudem.Ajaksięnie gra prób, trudno zrobić co-kolwieknowego.Dlategonowąpłytęwydajemypo... sześciu la-tachprzerwy. (śmiech)–Jakpowstawałtenmateriał?–Postanowiliśmyodważnie,

że nowymateriał nagramy sa-mi. Dlatego przerobiliśmy na-sząsalępróbnaprowizoryczne

studio. Sporo nam w tym po-mógł Banan z Armii, od które-go wiele się nauczyliśmy. Nie-stety, w pewnym momenciewprowadziłasięoboknasjakaśfirmazmaszyną,któracałyczasrobiła:„bum!”–„bum!”.Dlategoprzenieśliśmystudiodomojegodomu. Tam przez kolejne mie-siące w wolnych chwilach dłu-baliśmy nowe nagrania. Częśćtrackówzaginęłagdzieśpodro-dze, pojawiły się konflikty, botrzebabyło zrobić cośodnowa.Foldery zaczęły sie wypełniaćgoryczą zamiast muzyką. Nieudźwignęliśmytrudunagraniapłyty własnym sumptem. Dla-tegopostanowiliśmy,żeniewy-damytegomateriału.Wcisnęli-śmyklawisz„delete” iwyrzuci-liśmywszystko dokosza.Apo-temrzuciłemdokolegówhasło:

„Nagrywamywszystko jeszczeraz”.–Radykalneposunięcie!– Mało tego: wynajęliśmy

wyśmienite analogowe studioThe Rolling Tapes w SrebrnejGórze i tam zarejestrowaliśmycały tenmateriał na żywo.Wy-magałotojednakzmianyskładuzespołu.Niejakoweszliśmydru-girazdotejsamejrzeki,alewo-dawniej była już inna. Zrobio-ne wcześniej utwory nabrałyświeżości i zdecydowania. At-mosferawpięknejSrebrnejGó-rze była wprost cudowna, cosprzyjało radości, a radość jakwiadomo sprzyja twórcy i im-prowizacji, której na płycie niebrakuje.Wdziesięćdninagrali-śmypłytę!Czegochciećwięcej?(śmiech)–Funkmieszasiętutajzreggae,agarażowyrockzszalonąpsychodelią...– ... ale wszystko ma spójne

brzmienie.A todzięki temu, żemamywskładzieświetnychmu-zyków. Jacek Prokopowicz jestjednym z najlepszychhammondzistów w Polsce.Rockandrollowy pazur zapew-niaWojtekTrusewicz,którygrateż w stonerowym Elvis DeLuxe. Ogniskową melodyjnośćwprowadza gitara akustycznaŁukaszaOwsianko.Bassgranyprzez Michała Pałkę – jest nie-powtarzalny,AmadeuszKrebs–młodyzdolnybębniarznieboisię dać nura wwir improwiza-cji, nawet przy pierwszym po-dejściudonagrania,asekcjadę-tarodemzBałkanównadajepo-lotuwiększości kompozycji. Jaco prawda śpiewać dobrze niepotrafię, ale chęci i odwagi minigdyniebrakujeiteżcośdopo-wiedzenia w zespole mam.(śmiech)

Mimoupływu lat, JózefSkrzek iApostolisAnthimos trzymająformę.Ale tonic dziwnego–wkońcusąwirtuozami swych in-strumentów. I tę lekkość tworze-niamuzyki czućna ichnajnow-szymalbumie. Z jednej strony„SBB” zwraca się kuprzeszłości,bo jego twórcywspominająwko-lejnychnagraniachnajważniej-szemomenty ze swej działalnoś-ci, ale zdrugiej – ichgranadalpełna jest świeżej energii. No-stalgiczneutworyuzupełniająwięckompozycjepełnewigoru,składając się nawyjątkowouro-zmaiconącałość.

Trzy lata temubydgoski kolek-tywDziki Jazznagrał swojąde-biutanckąpłytę, która zostałauznanaza jedenznajciekaw-szychdebiutów jazzowych tam-tegosezonu.Dzisiajmłodzimu-zycypodwodząnieustraszonegoRafałaGorzyckiegowracają zno-wymmateriałem.Tymrazemświeżedźwiękiwprowadzasak-sofonista IrekWojtczak i trębaczMaurycyWójciński.Wbrew far-makologicznemutytułowi,mu-zykana „A-kinetonie” daleka jestod laboratoryjnegochłodu– tosurowobrzmiący free jazzomocno rozwichrzonymtonie.

Revivalmodynapolski big-bittrwa.Kiedyśuznawanezaob-ciach, dzisiaj za kwintesencjębeztroskiego rock’n’rolla prostemelodie i rytmypowracają tymrazemzasprawąpochodzącejzMrozówgrupyMaki i Chłopaki.Materiał z ichdebiutanckiej pły-tymożesię jednakpodobać–bomuzycyopakowali swe rodzimesentymentywświatowebrzmie-nie bliskie garażowegograniawstyluwczesnegopunka. Świe-żaenergia, radosnemelodiei rozbrajająconaiwne teksty –i znówwszyscymamypoosiem-naście lat!

Brytyjscymistrzowie cyber-dubuzZionTrainwsparli jużnie-jednegopolskiegowykonawcę.Tymrazempadłonakatowickizespół FireInTheHole.Anglikówzachwyciło jegooryginalnebrzmienie opartenazagranych„na żywo” rytmachdrum’n’bass.Debiutancki albumgrupypo-twierdza jej klasę. Z jednej stro-nymamytuchmurnąelektroni-kę i duboweefekty, a zdrugiejperkusyjnegalopady i jamajskiebujanie.Wewszystko towtopio-ny zostaje ciekawygłoswoka-listki. Dla fanówkaraibskich ryt-mów–pozycja obowiązkowa.

Choć działają już pięć lat, ich ka-riera nabrała rozpędu, gdy dwalata temupokazali sięwLondy-nie iwLiverpooluw ramachak-cji „UKPromoTour”. Ponieważzebrali dobre opinie, dzisiajmająjużwdorobkudebiutancki al-bum.Dominuje na nimmocnoemocjonalne graniew stylu TheKlaxons – bo łączące tanecznepartie bębnów i jazgotliwe pasa-że gitar z histerycznymśpiewemi onirycznymi klawiszami.Mło-dzieńcza energia sprawia, żemomentami brzmi towręcz po-rywająco.

PAWEŁGZYL

Chęci i odwagimi nie brakujeRozmowazSEBASTIANEMMALISZEWSKIMzzespołuKochankowieGwiezdnychPrzestrzeniojegonowejpłycie–„FleszBack”

SBB„SBB”MetalMindProductions

DzikiJazz„A-kineton”OwocMusic

Maki iChłopaki„DniMrozów”ThinManRecords

FireInTheHole„DigitalRebels”Manufaktura Legenda

TheWashingMachine„IntoTheSun”Polskie Radio

RozmawiałPAWEŁGZYL

JadącbuldożeremWyd. GMTGames

Cóż, ostatnimi czasymamszczęście dogier,wktórychzadaniem jest budowanieświata.Nieważne, czy to two-rzenienowej cywilizacji czystawianienowegomiastazekologiąw tle. I tymrazemtematyka jest podobna.Pew-nienieuwierzycie, ale... znówpomysł jest innyniżwszyst-kie! „UrbanSprawl” tograplanszowa,wktórej uczestni-czymywzmaganiachbuldo-żerówoposzczególne terenynowegomiasta. I jużwiadomo–kolejne tury znaczonebędąoczekiwaniemnastawianienowychbudynków, ale i bu-rzenie. Rozgrywka toczy sięprzez szereg tur poszczegól-nychgraczy, ażdopojawieniasię kartywydarzenia IgrzyskaOlimpijskie (OlympicGames)–metropolia już się tak rozro-sła, że jest jużgotowa, byprzygotowaćsportowezma-gania omedale.Tugra zaczynadzielić się na:etap inwestycji, czyszczeniaiwydawaniepunktówakcji.Wchodzimywplanowaniei kontrakty. Tuwchodzi ko-nieczność załatwieniapozwo-lenianabudowę,wyburzanie,bywtymmiejscupostawićcośnowego.Minusem jest tu czas roz-grywki. Ponieważ losowośćma tucośdopowiedzenia, sy-tuacjapokażdej rundziemożezmieniać się drastycznie. A topowoduje, żeprzyjęte strate-gie upadają szybko.Rozpatry-waniemożliwychposu-nięć znaczniewydłuża roz-grywkę.Aleplusyprzewyższająmałeniedociągnięcia: znakomiciewykonaneposzczególneele-menty (nawetpapierowepie-niądzesąsolidniejszeniżwpo-dobnychprodukcjach), stosun-kowoprostezasady iznalezie-nieoryginalnościwzgranymwydawałobysię temacie.Cie-kawesąteżmechanizmyroz-grywki: zsuwaniekartpotorzeczyaktywowaniespecjalnychefektówprzez innekartydajeefektzaskoczenia.

ŁUKASZ GAZUR

Kolorowi i roztańczeni –przybywają zkosmicznychprzestrzeni

GRA

FOT.ARCHIWUMZESPOŁU