Dwumiesięcznik o Aniołach i życiu duchowym - pawelloo71 · rodzaje biedy: jeden wynika z tego...

32
�������� Dwumiesięcznik o Aniołach i życiu duchowym nr 1 (91) styczeń - luty 2008 cena 4 zł (w tym 7% VAT) W numerze m.in.: • Tajemnice wypełnione łzami • Aniołowie w życiu świętych • Charyzmaty w posłudze uwalniania • Mój przyjaciel św. Michał... • Westchnienia do Aniołów Stróżów

Transcript of Dwumiesięcznik o Aniołach i życiu duchowym - pawelloo71 · rodzaje biedy: jeden wynika z tego...

�������

������

��

��������������

Dwumiesięcznik o Aniołach i życiu duchowymnr 1 (91) styczeń - luty 2008 cena 4 zł (w tym 7% VAT)

W numerze m.in.:

• Tajemnice wypełnione łzami• Aniołowie w życiu świętych• Charyzmaty w posłudze uwalniania• Mój przyjaciel św. Michał...• Westchnienia do Aniołów Stróżów

2

POD SKRZYDŁEM ANIOŁA

Drodzy Czytelnicy

Któ¿ jak Bóg - dwumiesiêcznik

Wydaje: Wydawnictwo Michalineum, Marki k/Warszawy.

Kolportuje: Dzia³ kolporta¿u Wydawnictwo Michalineum, ul. Pi³sudskiego 248/252, 05-261 Marki, tel. 0-22 781 14 20

Adres redakcji: Któ¿ jak Bóg, ul. Pi³sudskiego 248/252, 05-261 Marki, tel. 022 781 14 20, sekretariat czynny 7.00 -15.00e-mail: [email protected]

Redaguje kolegium:Redaktor naczelny - ks. Piotr Prusakiewicz CSMA Zastêpca red. naczelnego - Herbert OleschkoSekretarz redakcji - Bogus³awa Wytrykus Opracowanie graficzne i sk³ad - Jacek Kawa Mo¿na drukowaæ - cenzor - ks. Jan Seremak CSMA

Nak³ad: 6000 egz.

Za zgod¹ Kurii Biskupiej Warszawsko-Praskiej z dnia 27.11.2007 r., nr 2174(K)2007

Prenumerata w 2008 r.: cena 1 egz. – 4,00 z³,roczna – 24,00 z³, wp³acaæ na konto: PKO BP SA IV O/Centrum W-wa, II O/Wo³omin, nr konta 39 1020 1042 0000 8202 0014 7611

Czytelników prosimy o listy i wspó³pracê redakcyjn¹.

Dwumiesiêcznik mo¿na nabyæ w: Warszawa: Dom zakonny sióstr Matki Bo¿ej Mi³osierdzia, ul. ¯ytnia 3/9Toruń: Księgarnia Diecezjalna, ul. Rynek Staromiejski 18Kraków: Wy¿sze Seminarium Duch. xx Michalitów, ul. Kazimierza Wielkiego 95a, Poznañ: Ksiêgarnia œw. Wojciecha, Plac Wolnoœci 1Marki: Ksiêgarnia Wydawnictwa Michalineum, ul. Pi³sudskiego 248/252 oraz w ksiêgarniach katolickich, kioskach parafialnych i sieci salonów EMPiK.

Anioł smutkupochyla się nade mnąi płacze po cichutkustroskane ma obliczestrapiony anioł smutku

zapatrzy się dalekozaduma nad cierpieniemwestchnie:jedynie w Bogu człowieku twe zbawienie

Anioł tęsknotyanioł tęsknotyma skrzydła jak motyli chociaż pragnienie możewznieść siępolecieć jak ptakdo ciebieza góry za morze

oswaja więc przestrzeń najbliższąkwiaty całuje na łąceprzegląda się w kropli rosyzwierza się małej biedronce

w niebo się patrzyw chmur białośćna wiatr pomyślny czekamarzy i pyta nieśmiało:kiedy spotkam tego człowieka

siostra M. Alma Pachuta nazaretanka

jakaś grafika

Żyjemy w obecności Boga i aniołów. Święci przypominali, iż aniołowie nie opuszczają nas nawet wtedy, gdy my opuszcza-my Boga. Ich pragnienie przycho-dzenia nam z pomocą jest w nich znacznie większe, niż my sami w rzeczywistości sobie tego życzy-my. Można się więc zadziwiać od-pornością aniołów na nasze błędy, grzechy, odejścia. Choć – jak pisał Leon Blay – gdy człowiek popełnia zło, to anioł w milczeniu usuwa się w najdalszy zakątek jego du-szy, do którego sam grzesznik nie ośmiela się dotrzeć, i płacze, jak tylko aniołowie mogą płakać.

Przeżywając rok Św. Michała Archanioła, doświadczamy szcze-gólnego wsparcia Księcia Nie-bieskiego. Do jego sanktuarium w Miejscu Piastowym licznie przy-bywają pielgrzymi. Latem odbędą się tam anielskie rekolekcje, a je-sienią – interdyscyplinarne sympo-zjum.

W pierwszym w tym roku nu-merze naszego pisma znajdziecie m.in. tekst o naturze aniołów au-torstwa o. Z. Kijasa. Egzorcysta ks. M. Piątkowski pisze o chary-zmatach w posłudze uwalniania, a ks. E. Staniek komentując teks-ty biblijne ukazuje tajemnice wy-pełnione łzami. Interesujący cykl o masonerii rozpoczyna J. Szymań-ski. Laureaci konkursu fotogra-ficznego na str. 27 odnajdą swoje prace.

Niech Boże Błogosławieństwo i anielska opieka wypełniają wszystkie Wasze dni w nowym, 2008 roku.

Redakcja

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 3

W BLASKU PRAWDY OBJAWIONEJ

Tajemnice wypełnione łzami

Gdy czytamy ten fragment Ewan-gelii, zawsze pojawia się trudne pyta-nie: Skoro Pan Bóg wysłał anioła, by uprzedził Józefa o nadchodzącym niebezpieczeństwie, i w ten sposób ocalił Dziecię i Jego Matkę, to dla-czego ten sam anioł nie mógł uprze-dzić i pozostałych ojców o niebezpie-czeństwie grożącym ich dzieciom? A jednak tego nie uczynił. W Betlejem zginęli chłopcy – rówieśnicy Chrystu-sa. Owa prawda, że Bóg jednego ratu-je, a drugiego nie, każe nam skłonić głowę przed wielką tajemnicą. Śmierć tych małych dzieci była bolesnym do-świadczeniem dla wielu rodzin. Wy-wołała łzy matek, ból ojców, cierpienie rodzeństwa, a jednak Bóg – mimo że o tym wiedział – dopuścił do owych doświadczeń. Wiemy jednak, że by-ła to godzina nie tylko tragiczna, nie tylko bolesna, krwawa, pełna łez, ale była to także godzina, w której zrodzi-li się święci. Z perspektywy Boga wy-glądało to inaczej. Nie wiadomo, jakie byłyby losy tych chłopców, gdyby mo-gli oni wędrować po drogach dojrzałe-go życia. Wiemy natomiast – mamy co do tego pewność – że wszyscy zostali świętymi. Tak to wygląda w oczach Boga. Sami obserwujemy w rodzinach trudne sytuacje, o których Bóg wie. Trzeba, abyśmy podeszli do tych bo-lesnych tajemnic z wiarą, a także z uf-nością, że przez łzy i cierpienie dzieci i ich rodzin prowadzi swoje wielkie dzieło. Na doświadczenia dotykają-ce rodzin i ludzi – a zwłaszcza nie-winnych dzieci – należy patrzeć jako na wielką tajemnicę. Bóg widzi. Bóg

słyszy. Wszystko jest w rękach spra-wiedliwego, miłosiernego i kochają-cego Boga. Dlatego trzeba, abyśmy umieli zawierzyć Bogu w chwilach, w których jesteśmy zupełnie bezradni, i abyśmy byli przekonani, że On po-trafi wyprowadzić z tych wszystkich doświadczeń – dobro.

Drugą tajemnicą jest okrucieństwo, brak szacunku dla życia. Herod miał złą wolę. Istnieje szatan i jego anio-łowie, którzy działają przez złą wolę człowieka, który odwrócił się od Boga i nastawił na niszczenie wielkich war-tości. Ilekroć pojawi się na ziemi coś prawdziwie wartościowego, tylekroć zło chce tę wartość zniszczyć. Chce ją wyrwać z ludzkiego serca. Z brakiem szacunku dla życia spotykamy się na co dzień. Obliczono, że w ciągu jed-nego tygodnia w programach telewi-zyjnych, na kilku zaledwie kanałach, ginie przed oczami widzów kilkuset ludzi; w tym samym czasie na ekra-nie telewizyjnym sygnalizuje się trzy lub cztery radosne wieści o poczęciu lub o narodzeniu się dziecka. Ta dys-proporcja mówi sama za siebie. Okru-cieństw ukazywanych w programach telewizyjnych i radiowych oraz opi-sywanych w prasie jest bardzo wiele. Zmierza to do niszczenia wrażliwości. Aby życie poczęte było szanowane, potrzebny jest szacunek dla każdego ludzkiego życia. Należy mieć wrażli-we sumienia. W chwili, gdy w tele-wizorze pojawia się agresja, trzeba go wyłączyć. Oglądane obrazy zosta-wiają ślad w naszym sercu i w naszej pamięci. Powinniśmy wiedzieć, że są

one świadomie serwowane w tym ce-lu, by malała wrażliwość na wartość ludzkiego życia.

Nie dziwmy się, że w chwili, gdy na ziemi pojawia się maleńki czło-wiek, zło jest blisko niego. Ono wie, że wartość jednego stworzonego przez Boga człowieka jest większa aniżeli wartość bogactw całej ziemi. Podobnie jest wtedy, gdy ktoś opo-wiada się po stronie prawdy, gdy broni sprawiedliwości, jeśli wędruje przez życie broniąc miłości małżeń-skiej, miłości do dziecka, to musi wiedzieć, że zło nieustannie czyha, aby te wartości zniszczyć. To nie jest przypadek, że w krótkiej modlitwie, której nauczył nas Chrystus, jest we-zwanie: „Ojcze, zbaw nas od złego”.

Ks. Edward Staniek

Opracowanie: Redakcja – na podsta-wie publikacji ks. E. Stańka w:

Ewangelia w rękach wychowawcy, Wydawnictwo eSPe, Kraków 2003.

Gdy Mędrcy odjechali, oto anioł Pański ukazał się Józefowi we śnie i rzekł: „Wstań, weź dziecię i jego Matkę i uchodź do Egiptu: pozostań tam, aż ci powiem; bo Herod będzie szukał Dziecięcia, aby Je zgładzić”. On wstał, wziął w nocy Dziecię i Jego Matkę i udał się do Egiptu; tam pozostał aż do śmierci Heroda (...). Herod, widząc, że go mędrcy zawied-li, wpadł w straszny gniew. Posłał oprawców do Betlejem i całej okolicy i kazał pozabijać wszystkich chłopców w wieku do lat dwóch, stosownie do czasu, o którym się dowiedział od Mędrców (Mt 2, 13-16).

4

ANIOŁOWIE W BIBLII

Społeczeństwo rosyjskie jest strasznie biedne. I jest to bieda chroniczna – zauważa Ryszard Ka-puściński. W tym kraju są jakby dwa rodzaje biedy: jeden wynika z tego, że to jest generalnie biedny kraj. Potencjalnie jest bogaty, ale fak-tycznie ogarnięty jest wręcz struk-turalną biedą. Świetny amerykański historyk i sowietolog Richard Pipes w swojej książce „Rewolucja rosyj-ska” zwraca uwagę, że zjawisko gło-du występuje stale w historii Rosji. Gdy spojrzy się na XVII czy XVIII wiek, to co kilkanaście lat przycho-dziły klęski masowego głodu. Rosja ma niedobre gleby. W dodatku ma straszny klimat. I bardzo krótkie lato. Zimny klimat i marne gleby sprawiają, że wydajność rolnictwa zawsze była niska. Stąd pęd, eks-pansja Rosjan na południe. Do cie-pła. Dlatego tak ważna była i jest dla nich Ukraina. Głód jest więc zja-wiskiem chronicznym w tym kraju. Głód był ciągle, tylko mniejszy lub większy. A niekiedy śmiertelny (zob. R. Kapuściński, Nie ogarniam świa-ta, Warszawa 2007, s. 16-17).

Głodującą i mroźną Rosję opisu-ją niemal wszyscy rosyjscy pisarze. Czyni to również obecnie coraz bar-dziej poznawany i doceniany rosyjski pisarz Aleksander Grin (1880-1932), syn Polaka, Stefana Gryniewskie-go, zesłanego do Wiatki za udział w powstaniu 1863 roku, który oże-nił się tam z Rosjanką. Dzieciństwo przyszłego pisarza upływa w biedzie, pośród awantur rodzinnych i rozlicz-nych konfliktów z nauczycielami i ko-legami. Bity i prześladowany w domu i szkole, wiecznie głodny, jedyną ra-dość znajduje w samotnych włóczę-gach po okolicznych lasach i – w po-lowaniu. Czuje się w Wiatce samotny i opuszczony, stąd jako piętnastolet-ni chłopiec opuszcza dom i udaje się do Odessy. Po długiej poniewierce, doświadczywszy głodu i wielu upo-korzeń, udaje mu się w charakterze

ucznia odbyć kilka rejsów po Morzu Czarnym. Nie posiadając pieniędzy na opłacenie wyżywienia na statku, musi zrezygnować z kariery adepta marynarskiego zawodu. Z całego ży-cia w Odessie Grin dobrze wspominał jedynie swoją pracę w składach por-towych, które miały dla niego smak nie tylko miejsca, gdzie było mu ciepło i bezpiecznie, ale również za-pach i barwę dalekich egzotycznych podróży, jakby zamkniętych w wor-kach i skrzyniach z pieprzem, cy-namonem i wanilią. „Lubiłem ostry zapach składów, poczucie, że otacza mnie mnogość towarów, a zwłaszcza cytryn i pomarańczy. Wszystko pach-niało – wanilia, daktyle, herbata. Niesłychanie dobrze oddychało się tu powietrzem stanowiącym połączenie mroźnego zapachu wody morskiej, węgla i ropy, zwłaszcza jeśli dogrze-wało słońce”. Mimo wszystko czuje się tutaj obco i powraca do Wiatki, gdzie był kolejno łaziebnym, kan-celistą, pisał chłopom podania po zajazdach. Jednakże niedługo tam wytrzymał i znowu wyruszył w po-dróż – tułaczkę, tym razem do Baku. W tym portowym mieście Grin po-znaje otchłań ludzkiej nędzy i poni-żenia. Żyje z żebraniny, wynajmuje się do czyszczenia statków, gasi po-żary ropy naftowej. Nocuje na przy-stani w pustych kotłach, a czasem zwyczajnie pod płotem. Zetknąwszy się z ostateczną nędzą i upadkiem, stał się ponury i milczący, zamknięty w sobie – i to zostało mu już na całe życie. Podobnie jak bohaterowie jego przyszłych opowiadań gorączkowo usiłuje odnaleźć swoje miejsce w ży-ciu, którego szarzyzna i trywialność tak boleśnie mijają się z idealnym światem jego marzeń. Trudno opo-wiedzieć dokładnie koleje życia Gri-na – było ono bardzo ciężkie, bardzo niespokojne i bardzo powikłane. Po powrocie z Baku udał się na poszuki-wanie złota na Ural. Pracuje w kopal-ni, jest drwalem i flisakiem. W 1902

roku ostatecznie zdesperowany, bez środków do życia, wstępuje jako ochotnik do carskiej armii. Zaczął jednak buntować żołnierzy i maryna-rzy, za co zostaje aresztowany i dwa lata spędza w więzieniu. Tam za-czął pisać. W 1908 roku ukazuje się pierwszy zbiór jego opowiadań pt. Czapka-niewidka. W 1912 roku udał się do Petersburga i tu stał się już zawodowym literatem. Podobnie jak rodzina Balzaka, która uważała, że ten nieudany chłopak nigdy do nicze-go nie dojdzie, ojciec Grina nie chciał uwierzyć synowi, że jest autorem książki. Pogodził się już z myślą, że jego pierworodny stał się wykolejeń-cem, i Grin długo musiał go zapew-niać, że rzeczywiście został pisarzem i pokazywać umowy z wydawcami.

Rewolucja 1917 roku nie spełni-ła nadziei Grina na stworzenie raju na ziemi. Wszystko, co obiecywała, było dla niego zbyt odległe i Grin z rozczarowaniem wrócił do swoje-go fantastycznego świata. Rewolucja stała się dla niego jedynie dalszym etapem „drogi przez mękę”. Mieszkał w jakichś opuszczonych domach, na lampce naftowej gotował swoje ską-pe posiłki i ogrzewał zgrabiałe z zim-na dłonie.

W 1924 roku porzuca cygań-skie życie w Petersburgu, wstępu-je w związek małżeński i przenosi się na Krym, gdzie spędzi już swoje ostatnie lata życia. Mieszka tu zdala od ludzi, zimą zajęty pracą pisarską, a latem przesiadując nad morzem z wędką i bawiąc się z dziećmi. Sta-le cierpiał biedę. Gdy głód bardzo już doskwierał, Grin z chłopięcą na-iwnością – jak w dziecinnych latach – próbował zdobywać żywność polo-waniem. Sporządził sobie łuk, aby móc czasem ustrzelić jakiegoś ptaka. Był już wtedy ciężko chory. Wycień-czony organizm trawił rak żołądka i płuc. Kilka miesięcy przed śmiercią za pożyczone pieniądze udał się do Moskwy, by prosić Wydawnictwo Li-

Anio³owie trudnych losów ¿ycia

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 5

ANIOŁOWIE W BIBLII

teratury Pięknej o przyjęcie do druku Powieści autobiograficznej i o skrom-ne wynagrodzenie, choćby dwustu rubli. Zlekceważono tę prośbę. Toteż Grin nie miał nawet pieniędzy na drogę powrotną. Wydaje się wprost niewiarygodne, że utalentowane-mu umierającemu pisarzowi odmó-wiono tak mizernej zapomogi. Gdy Grin powrócił na Krym, z jakąś po-korną rozpaczą powiedział do żony: „Niewesoło wyglądają nasze spra-wy, kochanie” – i położył się chory do łóżka, aby już z niego nie wstać. Umierał zapomniany i ze świadomoś-cią, że jest zapomniany. Umarł 8 lip-ca 1932 roku, pozostawiając po sobie kilkaset opowiadań i kilka dłuższych opowieści. Dopiero trzydzieści lat po jego śmierci zostaje „odkryta” jego genialność i w 1965 roku doczekał się publikacji wszystkich swoich dzieł, które błyskawicznie pozyskały sobie miliony czytelników i stały się przedmiotem poważnego zaintereso-wania krytyki literackiej (zob. S. Pol-lak, „Geograf krajów urojonych”, w: A. Grin, Piekło odzyskane, Warszawa 1959, s. 5-19).

Czyż matka nie tuli do swego serca bardziej to dziecko, które jest chore, słabe i potrzebuje jej macie-rzyńskiej troski? Toteż możemy być pewni, że Bóg, który wyposażył serce matki w dobroć i wrażliwość, umie pochylać się ze szczególną mi-łością i troską zwłaszcza nad tym człowiekiem, którego los boleśnie doświadcza. Czyni to między inny-mi poprzez swoich Aniołów, których główną służbą jest służba pomo-cy, ratunku i ochrony. Biorąc pod uwagę naszą bezsilność, bylibyśmy często wystawieni na groźne niebez-pieczeństwa, gdyby nie pomoc Anio-łów. Pismo Święte mówi nam o tym, jak Lot był natarczywie atakowany przez zdeprawowanych Sodomczy-ków. Sam nie był w stanie ich poko-nać, gdyż mieli liczebną przewagę. Wtedy przyszli mu z pomocą Anio-łowie. „Tych zaś mężczyzn u drzwi domu, młodych i starych, porazili ślepotą. Toteż na próżno usiłowa-li oni odnaleźć wejście” (Rdz 19, 11). Aniołowie ochronili jego życie. Zawsze wkraczają do akcji, gdy lu-dzie, miasta i kraje doświadczają kryzysu. Taki czas przeżywała Je-rozolima, gdy Sennacheryb ze swą

potężną armią rozłożył się niedale-ko miasta. Król Ezechiasz i prorok Izajasz wołali do Pana o pomoc: „Wtedy Pan wysłał Anioła, który wytępił wszystkich dzielnych wo-jowników oraz książąt i dowódców wraz z naczelnikami w obozie króla asyryjskiego. Musiał więc wrócić do swego kraju ze wstydem na twarzy” (2 Krn 32, 21). Również wtedy, gdy św. Piotr Apostoł był zakuty w łańcu-chy w celi więziennej, przyszedł do niego Anioł, obudził go i łańcuchy opadły z jego rąk (por. Dz 12, 5-19). Czy balibyśmy się czegoś, gdybyśmy widzieli, że Aniołowie, wyposażeni przez Boga w nadzwyczajną moc, są przeznaczeni do usługiwania nam? Pismo Święte poucza, że Bóg „swo-im Aniołom dał rozkaz o tobie, aby cię strzegli na wszystkich twych dro-gach”. To jeszcze nie wszystko. Czy-tając dalej ten psalm, dowiadujemy się, że Aniołowie towarzyszą nam w każdym życiowym kłopocie i po-trzebie: „Na rękach będą cię nosili, abyś nie uraził swej stopy o kamień. Będziesz stąpał po wężach i żmijach, a lwa i smoka będziesz mógł podep-tać” (Ps 91, 11-13). Doświadczył te-go prorok Daniel, gdy został wrzu-cony do lwiej jamy: „Mój Bóg posłał swego Anioła i on zamknął paszczę lwom; nie wyrządziły mi one krzyw-dy” (Dn 6, 23).

Jakże to pocieszające, że Aniołowie są bardzo mocno złączeni z naszym ziemskim życiem. Jakie to cudowne, że każdy z nas ma własnego Anioła, który nam towarzyszy! Ileż radości i niespodzianek czeka nas w niebie, gdy ujrzymy Aniołów w ich niebiań-skiej chwale, pełnych nadprzyrodzo-nej mocy i piękna i gdy będziemy im dziękować za prowadzenie, za ostrzeganie i za walkę o nas (zob. B. Schlink, Królestwa – Aniołów i demo-nów, Wrocław 1994, s. 70-71).

Aniele Boży, Stróżu mój, dziękuję Ci za Twoją czułą troskę, jaką ota-czałeś mnie w dzieciństwie i w całym moim życiu, zapobiegając grożącym mi niebezpieczeństwom. Chroń mnie nadal przed każdym złem, abym mógł pokonać wszystkie przeszkody, które nieprzyjaciel dusz postawi na drodze do mojego zbawienia. Amen.

Ks. Henryk Skoczylas CSMA

Modlitewnikpodręczny

Westchnienia do Anioła Stróża

Św. Aniele Stróżu, pomóż mi przeży-wać ten dzień na chwałę Bożą.

* * *Mój Aniele Stróżu, uwielbiam Boga, który Cię do mnie posłał.

* * *Aniele, mój wierny Przyjacielu, pociesz mnie w moim smutku i utrapieniu.

* * *Św. Aniele dziękuję za twą pomoc i do-bre natchnienie.

* * *Aniele Stróżu, wesprzyj mnie w pozy-tywnym załatwieniu tej sprawy.

Do św. Michała Archanioła

Św. Michale Archaniele, wodzu anio-łów i archaniołów, przez Twoją cu-downą służbę dla zbawienia rodziny ludzkiej przyjmij od nas śpiew chwa-ły i dziękczynienia. Pełny mocy Bożej ukryj nas pod Twoimi skrzydłami, aby-śmy byli bronieni od wrogów widzial-nych i niewidzialnych i mogli zawsze śpiewać na cześć Boga przez Ciebie chwalonego. Amen.

Prośba o archaniołów

Wyślij, o Panie, świętych archaniołów Michała, Gabriela i Rafała, aby ochra-niali mnie przed mocami ciemności. Niech chronią mnie i oświecają, kie-dy czuwam i śpię, niech dodają mi sił, spokoju i pewności wobec każdego działania złego. Amen.

6

ANIOŁOWIE W ŻYCIU ŚWIĘTYCH

Pustelnik pewien oddany Niepo-kalanej Dziewicy Maryi w wysokim stopniu, jednego z dni otoczony trud-nościami, wezwał Ją na swoją Obroń-czynię. Ona – jak jest dla wszystkich Życzliwa – nic nie zwlekając, ukazała jemu Swą najsłodszą obecność. Cudow-ną promieniejąc więc chwałą i pięknoś-cią, z towarzyszącymi, licznymi zastę-pami świętych, jak przystoi Królowej, przemawiając najłagodniejszymi sło-wami do udręczonego człowieka, rze-kła: „Oto przyszłam, synu najdroższy, wezwana twoimi kłopotami. Właści-wą bowiem dla ciebie oceniłam Mo-ją obecność, którego wdzięcznej czci względem Mnie Ja zawsze przewodzę. Masz mianowicie częste wspomnie-nia o Mnie, Mnie pozdrawiasz, Mnie chwalisz, Mnie wysławiasz, Ja zawsze goszczę na twoich ustach, w twoim sercu”. Wówczas on najradośniejszy, spoglądając na Nią oczami, tak odpo-wiedział: „O Najwdzięczniejsza przy-szłaś do mnie teraz, o Najłaskawsza Królowo Miłosierdzia, Rodzicielko Bo-

Opowieści i legendy o aniołach w życiu świętychŚw. Anna (26 lipca)

ża, Niepokalana Dziewico Maryjo. Cze-mu tak bardzo Ty się zniżasz, o Naj-łaskawsza, że zechciałaś zstąpić do mnie nędznego grzesznika? Zaprawdę jednak, że takie jest upodobanie Twoje, podoba się i mi łaska Twoja. Ciebie za-tem Najsłodsza Dziewico moja błagam, ujarzmij smutki i usuń łaskawie duszy mojej nieszczęścia. Przywróć mi Jed-norodzonego Twego łaskę, abym przy-jąwszy grzechów moich darowanie, za-służył otrzymać Jego chwałę”. Któremu Pobożna Dziewica odpowiedziała: „Ja dla ciebie, o synu, uzyskam wszelkie dobro z powodu najpobożniejszej czci, którą dotąd Mi okazałeś. Jednakże Ja zachęcam ciebie teraz, abyś Annę Mo-ją Umiłowaną Matkę i Joachima Oj-ca, a potem wszystkich Moich przod-ków, pamiętał czcić i sławić, a wielkie ode Mnie przyjmiesz dary. Ja bowiem w tych czcicielach mam największe upodobanie, którzy z powodu Rodzi-ców Moich składają dziękczynienia. Wiedz ponadto, iż Syn Mój Jezus Chry-stus to wszystkim obiecał Anny Matki

Mojej czcicielom, aby wszyscy, którzy zostali utrudzeni przeciwnościami, najprawdziwiej byli wybawionymi, i w chwale zbawionymi na wieki. Ty zatem, o synu, temu służ, o tym mów i zachęcaj”. I to powiedziawszy, wznio-sła się szybko do nieba wraz ze Swoim orszakiem. Pozostała zaś tam tak bar-dzo przyjemna woń zapachu, że nie by-ło żadnej wątpliwości, iż pojawiła się Matka Dobroci.

Następnie pustelnik, jak przyjął w poleceniu, tak i wypełnił najodda-niej, i Rodziców Dziewicy należną czcił pobożnością, bowiem po każdym Po-zdrowieniu Anielskim, którym wspo-minał Maryję Dziewicę, również Annę dodawał posłusznymi, pochwalnymi modlitwami: I błogosławiona niech będzie Anna, Matka Twoja Najmilsza, z której wywodzi się Święte Ciało Two-je Dziewicze (te zaś słowa błogosła-wieństwa zostały następnie obdarzone papieskim odpustem 100 dni, ilekroć je po Pozdrowieniu Anielskim ktoś chciałby wypowiedzieć).

Św. Anna i Najświetsza Maryja Panna

Na ukoronowanie wszelkich zbiorów opowieści i legend o aniołach w ży-ciu świętych, najwłaściwszymi wydają się opowiadania o św. Annie, Matce Najświętszej Maryi Panny. Zaczerpnięte zatem ze starych kronik pobożne opowieści będą dotyczyły tego, jak niezwykle ważnym jest kult Tej Świętej. Tak bardzo, iż nie jedynie zostanie przypomniane o tym za sprawą inter-wencji anielskiej, ale przede wszystkim Samej Najświętszej Maryi Panny. Opowieść zaś ta będzie również pięknym przyczynkiem do wspomnienia o obowiązku miłości należnym w ogóle wszystkim Rodzicom.

Druga z kolei narracja przyniesie też ciekawe tło mądrościowe i so-cjologiczne, mówiące o tym, iż tam, gdzie jest miłość – i wszystkie inne dobra pojawić muszą się w końcu. Zaś próba miłości może dotyczyć i tego, czy w niedostatku potrafi się przyjąć i podzielić ostatnim kęsem chleba z kimś innym, kto, choć na to nie wygląda, i choć okoliczności zewnętrz-ne na to by nie wskazywały, może okazać się ostatecznie kimś znacznie ważniejszym od przyjmującego – co, po zdaniu takiego egzaminu z miłości bliźniego, zawsze obraca się ku dobremu (stanowi to zresztą odniesienie do wielu życiowych przypadków, gdy ktoś postawiony w podobnej sytu-acji, nie musi liczyć, iż proszący miałby okazać się jakimś nadziemskim gościem, ale ze względu na miłość bliźniego musi pamiętać, iż ostatecznie taki proszący jest i tak odwzorowaniem Proszącego Chrystusa). Wszystko zaś na większą chwałę św. Anny.

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 7

ANIOŁOWIE W ŻYCIU ŚWIĘTYCH

Pustelnik zaś po wielu dla Maryi i Anny gorliwych służbach zasnął bło-gosławionym snem wiecznym, i z Ty-mi stał się teraz współuczestnikiem w Niebie, Których Imiona ukochał na ziemi.

Kolejna opowieść traktuje o tym, jak to Anioł Boży w postaci pielgrzy-ma sam o zachodzie słońca zapukał do jednego żeńskiego klasztoru, i tam poprosił być przyjętym jako gość.

Któremu furtianka odrzekła: „Ja cię, mój bracie, chętnie bym przyjęła, lecz tak bardzo teraz jesteśmy biedne, tak bardzo ubogie, że tobie koniecz-nego pożywienia dać nie możemy. Proszę, idź zatem dalej do pobliskiej gospody, a tam zapewne zasłużysz być przyjętym”. Której anioł odpowie-dział: „Ja tu jestem posłany, i tę noc zupełnie tutaj należy mi mieć gospo-dę (zamieszkanie)”. Na co furtianka powiedziała: „Ty zobaczysz, któż tu ciebie ułaskawi – bowiem ja cię żadną miarą nie wpuszczę”. Wówczas świę-ty anioł zwrócił się do próśb i powie-dział: „Proszę cię najdroższa siostro, abyś przez łaskę świętej Anny, najła-godniejszej matki, tu zatrzymać mi się zgodziła tą jedną jedynie noc. Będzie

bowiem miała stąd Anna tobie i do-mowi twemu znacznie więcej do wy-nagrodzenia”. Na co furtianka, skoro Annę miłowała, natychmiast przyjęła anioła w gościnę, i posługiwała jemu wszystkim, co pod ręką mieć mogła.

Gdy ten skosztował nieco pokar-mu, powiedział do niej: „Idź szybko i wezwij wszystkie razem siostry z te-go klasztoru, abym ogłosił im Słowo Pańskie”.

Zatem, gdy w pośrodku ich anioł zasiadł, otwierając swe usta rzekł: „Zlitował się Pan, siostry najdroższe, nad nieszczęściem waszym i łaskawie wejrzał na waszą biedę: bolejąc za-pewne nad wielością zła, jakie dotąd znosiłyście – i dlatego, aby was uwol-nić od takiej biedy, aż tu mnie do was Sam przeprawił. Poruszcie się zatem, i Annę, Najświętszej Bożej Matki ro-dzicę, którą dotąd zaniedbywałyście, odtąd czcijcie, a osiągniecie nie jedy-nie ziemskich rzeczy dostatek, lecz również cnót wszystkich przymno-żenie. To jest bowiem Ta najłagod-niejsza dla udręczonych i biednych Matka Zlitowania, której pomocy nikt, kto pragnie, nie zostanie pozba-wiony. To jest Ta Anna od wszystkich

niepowodzeń słodka ucieczka, która i do zrozpaczonych, i do strapionych, i do rozbitków zawsze wyciąga rękę wspomożycielską”. To i dużo więcej, gdy opowiedział na cześć łagodnej Matki najwymowniejszymi słowy i zapalił miłość ku Niej u wszystkich obecnych zakonnic, wyjął z zanadrza swego odmalowany cudowną sztuką obraz św. Anny, i powiedział: „Przyj-mijcie z ręki mojej ten obraz św. An-ny, ten kontemplujcie, a Ją czcijcie, wysławiajcie, miłujcie, a utwierdzam was, iż naprzód postąpicie o tyle wię-cej w ziemskich dobrach, i zaprawdę także w duchowych bogactwach” – i to powiedziawszy, ten, który zda-wał się być człowiekiem, znikł jak anioł.

A siostry podziwiały wraz z ogrom-nym zdumieniem Bożą względem sie-bie, cudowną łaskę, i zanosiły naj-większe chwalby, a tak bardzo stały się oddane względem Anny matki, jak cudownym objawieniem rozpoznały, aby to czynić. I tak w krótkim czasie sam klasztor stał się znany i sławny chwałą podwójnych bogactw.

Jakub Szymański

O G Ł O S Z E N I E

Liceum Księży Michalitów proponuje:• wykształcenie o profilu humanistycznym• wychowanie w duchu katolickim• pomoc w wyborze drogi życiowej• środowisko wsparcia przez zamieszkanie

we wspólnocie seminaryjnej• pomoc w rozwijaniu własnych

zainteresowańKontakt:tel. 13 435 30 94, 13 433 80 70tel. 602 593 598e-mail: [email protected] Szkoła, która jest domem!

LICEUM OGÓLNOKSZTAŁCĄCEprzy Niższym Seminarium Duchownym Księży Michalitów w Miejscu Piastowym

8

ANIOŁ W KULTURZE

GnostycyzmNajpełniejszy rozkwit gnostycyzmu

przypada na okres od II do IV wieku po Chr. Był to jeden z najważniejszych ru-chów intelektualnych tamtych czasów. Gnostycy odrzucali Stary Testament, głosząc wiedzę o boskich tajemnicach, dostępną tylko i wyłącznie wybranym (gnostykom). Poszczególne systemy sekt gnostyckich były bardzo zbliżone do siebie. Uznawały one dualizm do-bra i zła – ciało oraz materia są złe, gdyż nie zostały stworzone przez Bo-ga, ale przez podległych mu demiur-gów. Gnostycy dążyli do oderwania się od ciała i jak najszybszego połączenia z bóstwem.

Często możemy się spotkać z przy-jęciem istnienia „siedmiu niebios, którymi z pomocą siedmiu aniołów włada siedmiu książąt”. W gnosty-ckiej angelologii rządy nad światem sprawowane są przez setki duchów, rządzących się bezwzględną logiką.

Duchy te – eony – stworzone zo-stały przez Boga, aby następnie same stwarzały. Powstały w drodze ema-nacji pierwotnego boskiego światła, oczywiście im bliżej owego światła boskiego tym wyższy kształtował się eon. Anielskie zastępy gnostyków to uosobione siły kosmiczne, odpowia-dające za wszystkie ciała Niebieskie.

Ewenementem gnostyckich auto-rów jest wyszukiwanie niespotykanych imion anielskich z tekstów zarówno Pisma Świętego jak i tekstów kabali-stycznych, czy astrologicznych. Przy-kładowo – z apokryfu Tajemnice apo-stoła Jana pochodzi anioł o imieniu Abiressine (Siłacz), Abbael – występuje jako strażnik sprawiedliwości czy też opiekun pory letniej (w rzeczywistości będący realnym człowiekiem).

Gnostyckie anioły podsumowuje Jerzy Prokopiuk: „Wspaniałe boskie istoty na wysokim poziomie ducho-wym jako emanacje Boga Najwyż-szego – i jestestwa głupie i okrutne jako płody upadłych czy zbłąkanych eonów: od najwyższego z nich, De-miurga, po najbardziej obciążonego złem – szatana”. Dodaje na koniec:

„Nie są inni, niż ci aniołowie i demo-ny, o których mówią inne religie – tyle że przedstawione są w bardziej duali-styczny i radykalny sposób”.

JudaizmZbliżoną poprzez źródła nauką o

aniołach jest nauka judaistyczna. Za-równo nauka chrześcijańska, jak i ju-daistyczna, korzystały z tych samych źródeł i przekazów biblijnych. Jednak droga judaistycznych aniołów podda-na została ogromnej metamorfozie. W tekstach kanonicznych występują dwie sprzeczne tendencje: pierwsza z nich uważa anioła za postać zby-teczną, druga zaś rozbudowuje na-ukę anielską. W pismach kapłańskich aniołowie uważani są za zbędnych Bogu, gdyż „Jahwe nie potrzebuje po-średników”. Druga jednak poświęca aniołom sporo miejsca i udokumento-wana jest w Nowym Testamencie.

Tradycja hebrajska wraz z rozwo-jem wizerunku Boga Jahwe, rozbudo-wuje i sposób postrzegania anioła. Początkowo angelologia biblijna utoż-samia duchy z Jahwe – jako Jego for-my wcielenia bądź też substytuty. W miarę jednak utrwalania się monotei-zmu, anioły przyjmują cechy osobowe, imiona własne oraz poszczególne role.

Najwcześniejszego spisu aniołów dokonał w III wieku po Chr. Szymon Ben Laskish. Niezwykle detaliczne wyliczenie aniołów prowadzi do nie-wyobrażalnej liczby z osiemnastoma zerami. Wszystko to za sprawą sied-miu niebios, w których zamieszkuje dwanaście zastępów anielskich, każdy zastęp składa się z 30 obozów, każdy obóz z 30 legionów, legion z 30 kohort, 30 korpusów to jedna kohorta, nato-miast 365000 miriad tworzy jeden kor-pus anielski, a miriada 1000 aniołów.

Przełom XI i XII wieku zaowoco-wał angelologią Mojżesza Majmoni-desa, największego rabinistycznego autorytetu tego okresu. Wystąpił on z poglądem, iż to aniołowie są odpo-wiedzialni za wizje i proroctwa, anioł pojawia się w Biblii zazwyczaj jako senne marzenie lub wizja.

Obok wizji Majmonidesa zakwitł najbardziej wpływowy kierunek kaba-listyki, skąd pochodzi święta księga kabalistów, za której autora uważa się Mojżesza z Leonu. Sefer Zohar (Księga Blasku) powstała około roku 1285. Jest to komentarz do Biblii (głównie Tory) posiadający kilka tysięcy stron, pisany w formie bynajmniej nie ścisłego wy-kładu, lecz luźnych refleksji, opowia-dań, legend, aforyzmów. Kabała stała się ścieżką przewodnią wiodącą do Boga. W asyście anielskiej prowadzeni jesteśmy poprzez sfery Niebieskie do królestwa bożego. Księga ta zawiera opisy, jak należy bezpiecznie przebywać drogę życia poprzez „drzewo anielskie”, włącznie z tajnymi hasłami, wezwania-mi, i nazwami. Znajdziemy tam opis dziesięciu kręgów bytu, czy też anio-łów, które są kanalizacją bożej energii, równocześnie stanowią dziesięć bożych atrybutów oraz kształtują kosmos.

Wizja kabalistycznej angelologii jest niezwykła i warta uwagi, jest ona jak-by niespotykaną syntezą wszelakich wierzeń i wizji anielskich. Bóg jest tu nieskończonością i jednością, pomię-dzy nim a światem istnieją Sefiroty – inteligencje. Sefiroty są emanacjami boskimi, nie zostały przez niego stwo-rzone, są jego atrybutami, przez kabali-stów nazywane obliczami boga. Jest ich dziesięć i tworzą określoną hierarchię. Prym wiodą sefiroty wyższe: korona, mądrość, rozum. Kolejne, niższe sefi-roty – miłość, prawo, piękno, tryumf, chwała, fundament, królestwo.

Hebrajskie królestwo Niebieskie roz-dzielone jest na siedem sklepień Niebie-skich. Zamieszkują tam anioły stwo-rzone przez Boga: „w jednej chwili, jak spod bijącego młota wytryskują snopy iskier”. Strukturę społeczności aniel-skiej Zohar przedstawia następująco: serafini, ofanimowie, cherubini, shinna-nimowie, tarshini, hashamallini, mala-kimowie, bene elohimowie, ishimowie, arelimowie. Wymienieni aniołowe mają za zadanie opiekować się wszystkim, począwszy od najdrobniejszego kamie-nia, poprzez przyrodę ożywioną, ciała Niebieskie, a kończąc na ludziach.

Katarzyna Marquardt

Kulturowe ujêcie anio³a (3)

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 9

NA KRĘTYCH DROGACH ŚWIATA

Przemawianie poprzez media obcych osobowości wspomniani autorzy tłuma-czą różnymi hipotezami. Rzekome obce duchy mogą być: – tworami wyobraźni medium, a ściślej

– jego astrosomu, będącego siedliskiem emocjonalnej sfery psychiki. Uwolnio-ne od kontroli rozsądku i pamięci ciało astralne może bardzo się różnić zacho-waniem od medium poza stanem tran-su, co stwarza wrażenie obcości;

– tworem ukształtowanym pod wpływem myśli, a zwłaszcza pragnień i uczuć uczestników seansu, oddziaływują-cych na astrosom medium. Informacje są tu czerpane przez medium głównie z pamięci nieświadomej ich ciał ete-rycznych, stąd zaskakująca czasem znajomość faktów dotyczących uczest-ników zebrania i ich rodzin;

– rzeczywistym manifestowaniem się obcych ciał astralnych – zmarłych bądź żywych ludzi – opanowujących czasowo ciało astralne medium.

Jeden z badaczy zjawisk spirytystycz-nych, prof. Myres, pisał: „To, co nazywa-my duchem jest prawdopodobnie jednym z najbardziej złożonych zjawisk w przy-rodzie. Stanowi funkcję dwu czynników zmiennych i nieznanych: sensytywności ducha ucieleśnionego i zdolności, jaką posiada duch bezcielesny do manifesto-wania swego istnienia.” Podkreśla przy tym, że należy być bardzo ostrożnym w przyjmowaniu dowodów nawiązywa-nia kontaktów z duchami, gdyż komuni-katy medialne są najczęściej produktem podświadomości mediów, a nie „ducha-mi”. Droga komunikowania się duchów z medium może być dwojaka: bezpośred-nia („duch – komunikator” manifestuje się za pomocą pisma automatycznego) lub pośrednia („komunikator” przekazu-je swe myśli najpierw „duchowi kontrol-nemu” w postaci „obrazów myślowych” i ten dopiero przekazuje te obrazy poprzez medium w taki sposób, jakby rzeczywi-ście spostrzegał – medium obleka w sło-wa myśli „komunikatora”).

PODCZAS SEANSÓW medium odbiera apele o pomoc i prośby o modlitwy. Nie-którzy zmarli niepokoją i straszą. Niekiedy „słychać” jęki. Inni, przeciwnie, przekazują barwne opisy rzeczywistości pośmiertnej.

Polskie medium inkernacyjne, Jadwi-ga Domańska, „praktykująca” na począt-

ku XX wieku, podjęła kontakt z duchem Ju-liusza Słowackiego, który nawet „dyktował jej” nowe wiersze. Ich wydania książkowe cieszyły się swego czasu dużą popularnoś-cią. W jednym z wierszy czytamy: „Jestem – i niech Was nie wstydzą popioły / Gdy są serca, co proch Wasz wzniosą pod Niebio-sa! / Ja waszym krwawię sercem. Jam Wa-mi wesoły / Jam z Was, z Wami, nad Wami – jam łez Waszych – rosa...”

W 1989 r. odbył się seans spirytystycz-ny przy grobie Marylin Monroe (zm. 1962) w Eastwood Memorial Park w Hollywood. Medium prowadzące ów seans, Debra Senate, twierdzi, że otrzymała od Mary-lin sekwencję „stop klatek” i opisuje, jak dwóch mężczyzn przytrzymywało ją siłą w łóżku, robiąc jej śmiertelny zastrzyk. Jest to jednocześnie próba podważenia oficjal-nego oświadczenia, że przyczyną śmierci było „prawdopodobnie samobójstwo”. De-bra opowiadała o duchu Marylin: „Jest zła na siebie. Za to, że ufała ludziom, którym nie powinna ufać. Jest bardzo zdenerwo-wana, że ludzie, o których myślała, że ją kochają, zdradzili ją. Czuje się fatalnie, bo źle ich oceniła”.

Interesujący jest obraz śmierci, jaki kreślą „duchy”. Wspomniany już wcześ-niej A. C. Doyle zapisał: „Co dopiero zmar-ły uświadamia sobie nagle fakt, że wśród żyjących znajdują się w przestrzeni także inne istoty, które są dlań równie dobrze widzialne. Pomiędzy nimi rozpoznaje też znajome twarze. Odbiera uściski tych, których kochał, czuje, jak ujmują jego dłoń. I pełen zdumienia i podziwu unosi się w ich towarzystwie poprzez wszyst-kie przedmioty materii w nowe swe byto-wanie, podczas gdy wyższe istoty, które oczekiwały przybysza, obejmują przewod-nictwo”. Duch litewskiego szlachcica, na-zwiskiem Jankowski, który „rozmawiał” ze znanym polskim spirytystą okresu mię-dzywojennego, gen. Mariuszem Zaruskim, twierdził, że zaświaty są podzielone na siedem sfer i w każdej z nich przebywają inne kategorie dusz. W najniższej znajdu-ją się dusze ludzi złych i głupich. Jankow-ski przebywał w trzeciej sferze. Zadaniem tej klasy była opieka nad ludźmi. Jeśli podopieczny prowadził przykładny żywot, to jego opiekun awansował go do wyższej sfery. Jankowski za opiekę nad generałem awansował do czwartej klasy, a – żegnając się – powiedział, że czeka go tam szczęśli-

wość obcowania z Bogiem, ale żadnych szczegółów bliższych nie znał. Ernest Bozzano w 1929 r. zestawił, posługu-jąc się metodą statystyczną, dane, jakie zmarli, mniej lub bardziej zidentyfiko-wani, dostarczyli o warunkach swego życia pozagrobowego. Można je ująć w następujących punktach: – zmarli znaleźli się po zgonie znowu

w formie ludzkiej; – przez pewien czas – dłuższy lub krót-

szy – nie zdawali sobie sprawy z te-go, że umarli;

– w agonii lub wkrótce potem, ujrze-li wszystkie swe zdarzenia z życia ziemskiego;

– poza grobem oczekiwali ich krewni lub przyjaciele dawniej zmarli;

– po zgonie wszyscy niemal byli po-czątkowo pogrążeni w sen pokrzepia-jący, dłuższy lub krótszy;

– znaleźli się w otoczeniu bądź to pięk-nym i jasnym (po życiu moralnym), bądź też w ciemnym i przygnębiają-cym (niemoralnie żyjący);

– przekonali się, że ich otoczenie poza-grobowe jest nowym światem, obiek-tywnym, substancjalnym i realnym;

– siłę twórczą w tym świecie ma myśl, przez którą każdy duch może sobie stwarzać przedmioty według swych zasobów pamięciowych;

– duchy mogą się porozumiewać mię-dzy sobą wprost myślami, telepatycz-nie, chociaż początkowo zdawało się im, że muszą mówić;

– wzrokiem duchowym można widzieć przedmioty z wierzchu, ze środka, a nawet patrzeć przez nie „na wylot”;

– chodzenie jest zbędne, gdyż prostym aktem woli, według swych zachcianek, mogą się błyskawicznie przenosić na-wet na miejsca najbardziej oddalone;

– duchy zmarłych mimowolnie i auto-matycznie „ciągną” do odpowiada-jącej im, poziomem etycznym, sfery świata pozagrobowego.

Tak szczegółowy opis zaspokaja niecierpliwą ciekawość ludzi. I wiele z elementów opisu „życia po śmierci” dziwnie jest „zgodnych” z intuicjami ludzi na ten temat, które znalazły swój wyraz w treści podań ludowych, legen-dach i gawędach.

ks. Andrzej Zwoliński

Blisko duchów (2)

10

Z ANIELSKICH LEKTUR

Czytelników naszego czasopis-ma na pewno ucieszy pojawienie się książki pod tytułem „Jak poma-gać cierpiącym z powodu działania złych duchów”. Autor, o. Bogdan Kocańda, znany jest nam z serii artykułów publikowanych w „Któż jak Bóg” oraz z rekolekcji dla człon-ków Rycerstwa organizowanych w dwukrotnie w Rychwałdzie koło Żywca. Te artykuły oraz rekolekcje poświęcone były sprawom związa-nym z towarzyszeniem osobom du-chowo dręczonym lub zniewolonym przez złego ducha. Na tym temacie koncentruje się też ostatnia książka o. Kocańdy. Nosi ona podtytuł „Po-radnik”, a więc przygotowana jest z myślą o osobach, które borykają się z problemem działania demo-nicznego na siebie albo na bliskich. Dotyczy też tych, którzy podejmują się modlitwy egzorcyzmem prostym w ramach wspólnot duchowych, jak Rycerstwo św. Michała Archanioła. Na książkę składają się artykuły za-mieszczone w niniejszym dwumie-sięczniku oraz w „Rycerzu Niepoka-lanej”.

O wartości publikacji stanowią przede wszystkim krótkie i usyste-matyzowane porady, co raczej trudno znaleźć w literaturze „egzorcystycz-nej”. Jakkolwiek powszechnie znane są publikacje takie, jak bestsellerowe „Wyznania egzorcysty” ks. Amortha czy książki naszego rodzimego eks-perta od zagrożeń, o. Aleksandra Posackiego, to trzeba podkreślić, że były one pisane z potrzeby infor-mowania o konieczności egzorcy-zmów we współczesnym świecie oraz

o narastających zagrożeniach ducho-wych. Ich autorzy skupiają się bar-dziej na rozeznawaniu oraz kapłań-skiej praktyce egzorcyzmów, niż na przygotowaniu osób świeckich pod kątem pomocy osobom doświadcza-jącym dręczeń demonicznych. Porad-nik o. Kocańdy łączy w sobie te dwie perspektywy. Spaja wiedzę wyrosłą na gruncie własnej praktyki egzor-cystycznej z koniecznością przygo-towania świeckich do towarzyszenia takim osobom.

O wyjątkowości książki świadczy to, że nie jest on tylko poradnikiem co do tego, jak postępować w róż-nych sytuacjach z innymi. O. Ko-cańda zaznacza, że „towarzyszenie duchowe osobie cierpiącej z powodu działania złych duchów pociąga za sobą jednoznaczne postawy, które muszą być znakiem przynależności do Boga. W przeciwnym razie na-sza obecność nie będzie wnosić no-wej jakości, a tym samym niewiele pomoże w procesie wyzwolenia”. Tym samym autor kładzie nacisk na kształtowanie, formowanie ducho-we czytelników. A więc znajdziemy wiele wskazówek co do tego, jak sa-memu przygotować się dla lepszej pomocy bliźniemu. Te rady to m.in. objaśnienie roli sakramentów i sa-kramentaliów w życiu chrześcijań-skim, to wspaniały program ćwiczeń duchowych, lekcja modlitwy i lektury Pisma Świętego, wiedza o pokusach i zasadzkach diabelskich i wiele in-nych wskazówek, nierzadko wzboga-conych duchowością franciszkańską.

Książka „Jak pomagać cierpiącym z powodu działania złych duchów”

Jak pomagać cierpiącym z powodu działania złych duchów. Poradnik.Wydawnictwo „Bratni Zew”, Kraków 2007, s. 184

Bogdan Kocańda OFMConv.

powinna znaleźć się w każdej bi-blioteczce parafialnej. To też szcze-gólnie cenna lektura dla członków Rycerstwa św. Michała Archanioła, Odnowy w Duchu Świętym i innych wspólnot duchowych, którym nie jest obca modlitwa o uwolnienie i mod-litwa egzorcyzmem prostym. Książkę można nabyć m.in. w wydawnictwie „Bratni zew” (www.bratnizew.pl), które opublikowało także wcześniej-szą książkę autorstwa o. Kocańdy: „Posługa kapłana-egzorcysty. Ducho-wość, tożsamość, praktyka”.

Marek Woś

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 11

W POSZUKIWANIU MĄDROŚCI

Modlitewnikpodręczny

Akt poświęcenia się św. Michałowi Archaniołowi

O wielki Książę Niebieski, najwier-

niejszy stróżu Kościoła, Święty Mi-

chale Archaniele, oto my, cho-

ciaż bardzo niegodni Twego ob-

licza, jednak ufni w Twą dobroć,

powodowani potężnym wpływem

Twoim modlitw i licznymi Twymi

dobrodziejstwami, stajemy przed

Tobą w towarzystwie naszych

Aniołów Stróżów, Błogosławio-

nych i Świętych, a nade wszyst-

ko w obecności błogosławionego

Bronisława Markiewicza, Twojego

wielkiego czciciela. Bierzemy ich

za świadków naszego nabożeń-

stwa ku Tobie. Ciebie dziś obie-

ramy za szczególnego obrońcę

i orędownika. Postanawiamy so-

bie mocno czcić Cię zawsze i usil-

nie szerzyć Twoją chwałę. Bądź

naszą mocą przez całe życie, aby-

śmy nigdy nie obrazili Pana Boga

myślą, słowem lub uczynkiem.

Broń nas przeciw wszelkim po-

kusom szatańskim, głównie prze-

ciw tym, które atakują wiarę i czy-

stość, a w godzinę śmierci uproś

pokój naszej duszy i zaprowadź do

Ojczyzny wiecznej. Amen

rzając aniołów, Bóg wlał w ich intelekt idee rzeczy materialnych. Oznacza to, że w odróżnieniu od nas, którzy poznaje-my rzeczy, jakie nas otaczają i z którymi w określonym momencie naszego życia wchodzimy w kontakt, anioł nie naby-wa idei rzeczy istniejących w świecie materialnym. Tekst Apokalipsy zdaje się jednakże sugerować, że mimo tych po-zornych braków, poznanie, jakim cieszą się aniołowie, jest niezwykle „obszerne”, czyli bardzo bogate. Zdają się wskazy-wać na to cztery zwierzęta z Apokalipsy, „pełne oczu z przodu i z tyłu” (por. Ap 4, 6-8), które otaczają tron Baranka.

Zaznaczyć jednak należy, że mimo iż poznanie, jakim cieszą się aniołowie, jest niezwykle doskonałe, nie jest ono jednak nieograniczone i ustępuje bardzo pozna-niu, jakie posiada Bóg, będący samym po-znaniem. Wskazuje na to Jezus Chrystus, który mówi, że „o dniu owym [czasie po-wtórnego Przyjścia Chrystusa] i godzinie nikt nie wie, nawet aniołowie Niebiescy, tylko sam Ojciec” (Mt 24, 36). Poznanie więc, jakim cieszą się aniołowie, chociaż nie jest nieograniczone, niemniej jest wy-jątkowo bogate, wielokrotnie przewyższa nasze poznanie – dlatego mogą nas prze-strzec przed grożącymi nam niebezpie-czeństwami, które oni znają, a my jeszcze nie, ponieważ nie doświadczyliśmy ich naszymi zmysłami. Anioł może wpłynąć bezpośrednio na nasz intelekt, lecz nie może działać bezpośrednio na naszą wo-lę. Oddziaływanie aniołów na naszą wolę jest więc pośrednie i dokonuje się poprzez działanie na ludzki rozum. Aniołowie mo-gą poznać prawdy nadprzyrodzone dzięki swemu nadprzyrodzonemu poznaniu, ja-kim cieszą się w wizji uszczęśliwiającej. Anioł nie myli się więc ani w swoim in-telekcie, ani w swojej woli, stąd też nie cofa się w swoich decyzjach, które raz podjął. Dobrzy aniołowie, a do takich należą Aniołowie Stróże, świadczą więc dobro i pewną pomoc. Chcą uchronić nas od grożących niebezpieczeństw, dlatego warto ich słuchać.

Na podstawie tego możemy powie-dzieć, że aniołowie są więc bliscy czyli podobni do natury ludzkiej, ale zarazem i różni od niej.

O. Zdzisław J. Kijas OFMConv

Aniołowie, podobnie jak ludzie, są stworzeniami Bożymi. Ich również stwo-rzył Bóg na swój obraz i podobieństwo, obdarzając ich darem rozumności i wol-ności. Są to więc dary, których nie udzie-lają sobie sami, ale które otrzymują od Stwórcy darmo. Oznacza to, że anioło-wie nie tylko są bliscy ludzkiej naturze, ale że są również bliscy naturze samego Boga, który cieszy się najwyższym stop-niem inteligencji i wolności, a nawet, jest samą inteligencją i samą wolnością. W przypadku Boga wolność i inteligencja są tożsame z Bożą naturą.

Jako istnienia duchowe, aniołowie cieszą się znacznie większą inteligencją i mądrością, aniżeli człowiek. Natura ludzka jest mniej doskonała od natury anielskiej, ponieważ związana jest ogra-niczeniami, jakie nakłada na nią ciało i czas-przestrzeń. Także poznanie ludz-kie jest ograniczone przez wspomniane wyżej zjawiska. Cała zatem egzystencja człowieka skierowana jest na wzrost w stronę większej wolności (dokonuje się to poprzez praktykę ascetyczną, posty, różne formy wewnętrznego i zewnętrzne-go wysiłku) i lepszego poznania (poprzez studia, ciągłe pogłębianie swojej wiedzy itd.), podczas gdy doskonałość aniołów jest pełna, czyli wykończona od chwili stworzenia. Nie wzrastają oni w doskona-łości, nie zdobywają mądrości ani pozna-nia, nie doskonalą swojej woli i nie mu-szą ćwiczyć się w dobru, są bowiem poza czasem i wolni od cielesności. Jak uczy Katechizm Kościoła Katolickiego:

Jako stworzenia czysto duchowe aniołowie posiadają rozum i wolę: są stworzeniami osobowymi i nieśmier-telnymi. Przewyższają doskonałością wszystkie stworzenia widzialne. Świad-czy o tym blask ich chwały (KKK 330).

Ponieważ pozbawieni są zmysłów, jakie posiadają ludzie, przy pomocy których kontaktują się z otaczającym światem, poznają go, oceniają i reagują na docierające do nich bodźce; poznanie aniołów jest inne, doskonalsze, ponieważ niezmysłowe (zmysły mogą wprowadzać i często wprowadzają nas w błąd). Przyj-muje się powszechnie, że anioł nie po-znaje świata zewnętrznego z siebie, czyli o własnych siłach, w oparciu o zmysły, bo ich nie ma. Utrzymuje się, że stwa-

Aniołowie, podobnie jak ludzie, są stworzeniami „rozumnymi i wolnymi”. Czy oznacza to, że są oni bardzo bliscy naturze ludzkiej?

12

ANIOŁOWIE WEDŁUG OJCÓW KOŚCIOŁA

W połowie II wieku po Chr. odeszły cza-sy tzw. Ojców Apostolskich, a rozpoczął się okres apologetyki greckiej, czyli front bronienia oraz sławienia wiary chrześci-jańskiej wobec krytyków i adwersarzy ze-wnętrznych, czyli de facto wobec całego ówczesnego świata intelektualnego, ma-jącego o chrześcijaństwie pojęcie mętne i w dodatku skrajnie wrogie, szydercze, niesprawiedliwe, np. oskarżenia o ate-izm, kanibalizm, kazirodztwo, czczenie głowy osła itd. Tradycyjnie do tego prądu odważnych mężów zwykło się zaliczać Ju-styna, jego ucznia Tacjana, Atenagorasa, Kwadratusa, Hermiasza, Militiadesa, Me-litona, Apolinarego z Hierapolis, Teofila Antiocheńskiego, Arystona z Pelli, Ary-stydesa Ateńskiego. Ponieważ najwybit-niejszym z nich (także w zakresie nauki o aniołach i demonach), pozostał Justyn, jemu poświęcimy niniejszy szkic.

Ten urodzony w Palestynie ok. 100 r. po Chr. poganin (z rodziny bogatych osadników greckich) od najmłodszych lat łaknął mądrości. Filozofowanie było wówczas wśród warstw wykształconych bardzo modne. Nic zatem dziwnego, iż Justyn już jako młodzieniec poznał do-głębnie najważniejsze systemy filozoficz-ne, studiując kolejno pitagoreizm, arysto-telizm, platonizm i stoicyzm. Zrażony do wszystkich tych systemów, odnalazł filo-zofię prawdziwą w chrześcijaństwie, na które nawrócił się ok. roku 130. Momen-tem zwrotnym okazało się wydarzenie na pół legendarne – spotkanie i rozmowa z tajemniczym starcem nad wybrzeżem morskim w Efezie. Jako wędrowny na-uczyciel zmierzył szmat świata ubrany w szary płaszcz filozofa, by na końcu osiąść w Rzymie i tam założyć – jak chce tradycja – bezpłatną szkołę. Naraziwszy się cynikowi Krescensowi (kilkakrotnie toczył z nim zwycięskie debaty słow-ne), został przez niego Justyn oskarżony o wyznawanie chrześcijaństwa. W rezul-tacie Filozof został ok. roku 165 ścięty. Ocalała nawet relacja oparta na aktach sądowych, a lakoniczny wyrok brzmiał: „Ci, którzy nie chcieli ofiary złożyć bogom i usłuchać rozkazu Samowładcy, mają być ubiczowani i odprowadzeni na karę ścię-cia, zgodnie z prawami”. Dziwne – zda-niem ks. Leszka Misiarczyka, wybitnego

znawcy apologetyki II wieku – pozostaje to, iż chrześcijańska gmina rzymska nie przechowała w pamięci dokładnej daty męczeństwa oraz miejsca pochowania ciała. Dziwne, iż nie od razu rozwinął się kult tego, bądź co bądź, najwybitniejszego pisarza chrześcijańskiego drugie stulecia.

Z ośmiu traktatów, o których wspo-mina Euzebiusz w Historii Kościelnej, ocalały dwie Apologie (napisane ok. roku 155) oraz nieco późniejszy obszerny Dia-log z Żydem Tryfonem (ok. 155-161 r.) – literacko opracowany na wzór dialogów platońskich traktat filozoficzny. Apologie są kompletne i stanowią według więk-szości patrologów kompozycyjnie jedno dzieło, a 2 Apologię można traktować

(Aniołem), gdyż Bóg Ojciec nigdy nie kontaktuje się bezpośrednio z ludźmi. Słyszymy tu echa nauki filońskiej.

W ocalałych dziełach Justyn aż 77 ra-zy naucza o aniołach, aczkolwiek gene-ralnie więcej mówi o aniołach upadłych, niż o dobrych. Jako pierwszy i w sposób jednoznaczny zaświadczył on o istnie-niu wśród pierwszych chrześcijan kultu anielskiego („...tudzież zastępom in-nych, dobrych aniołów, co Go otaczają i do Niego są podobni, wreszcie Duchowi Proroczemu oddajemy uwielbienie i po-kłon, cześć im składając pełną rozumu i prawdy”). Cześć ta wynika z opieki, którą nad wszystkimi ludźmi roztacza-ją za przyzwoleniem i z polecenia Boga, aczkolwiek – jak świadczy Biblia – anio-łowie mogą także karać. Podobnie jak Hermas w Pasterzu, Justyn nazywa Syna Bożego różnymi innymi imionami, m.in. anielskimi: Aniołem, Panem Zastępów, Chwałą Pańską, Aniołem Wielkiej Rady. Anioł jest więc tu terminem nieco „tech-nicznym”, oznacza misję posłannictwa.

W całej znanej nam twórczości Justyn konsekwentnie neguje możliwość bezpo-średniego objawienia się Boga Ojca lu-dziom: w sposób widzialny Bóg ukazuje się tylko przez Chrystusa oraz aniołów. W angelofanii krzewa ognistego, której dostąpił Mojżesz, Filozof upatruje zatem prefiguracji Syna Bożego ukrytego pod imieniem Anioła Pańskiego. W wizji Jaku-ba na szczycie anielskiej drabiny również – zdaniem Justyna – stoi nie Ojciec, lecz Syn Boży, w walce z Jakubem pod imie-niem Anioła Pańskiego skrywa się Chry-stus-Izrael. Podobnie wśród trzech aniołów goszczących u Abrahama nie uznaje on Boga Ojca, ale Logos, Syna Bożego. Ideę tę wyraża Filozof w takich oto słowach: „Owa Potęga, zesłana od Ojca wszech rzeczy, co się zjawiła Mojżeszowi, czy Abrahamowi, czy wreszcie Jakubowi, zwie się Aniołem, kiedy zbliża się do ludzi; (...) zwie się dalej Chwałą, ponieważ niekiedy pokazuje się w zjawach niepojętych, nazywa się raz po raz Mężem i Człowiekiem (...) aniołowie istnieją i zawsze trwają. (...) Owa zaś Po-tęga, którą Słowo prorocze zowie i Bogiem i Aniołem (...) nie tylko nazwę ma odręb-ną, jak światło i słońce, ale i co do liczby jest czymś innym”. Ileż do przemyślenia

J U S T Y N

jako powstały do Pierwszej suplement. Z kolei Dialog z Żydem Tryfonem dotarł do naszych czasów bez wstępu i jednego rozdziału.

Ważne, wręcz podstawowe znaczenie ma u Justyna nauka o Logosie. Dzięki odkupieniu ludzkości przez Chrystusa, każdy człowiek posiada w sobie nasion-ko Logosu. W miejscach pojawiania się w księgach Starego Testamentu Anioła Pańskiego, naprawdę mowa – zdaniem Filozofa – o Logosie, Synu Bożym, który objawiał się autorom biblijnym na dłu-go przed wcieleniem. Apologeta mówiąc o Chrystusie, nieustannie określa go Logosem. Niezależnie od tego Logos na-zywany jest przez Justyna Pośrednikiem

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 13

ANIOŁOWIE WEDŁUG OJCÓW KOŚCIOŁA

w tych kilku skondensowanych słowach, ileż inspiracji i jak świeżo brzmi to dzisiaj – u progu XXI wieku.

O liczebności hufców anielskich, po-dobnie jak i o chórach, nie znajdziemy u Justyna najmniejszej wzmianki. Stwa-rzając aniołów oraz ludzi, Bóg obdarzył ich wolną wolą, a zatem każde stworzenie ma wybór złej lub dobrej drogi. Mimo posia-dania wolnej woli, dobre duchy posłusz-nie wykonują powierzone im przez Boga misje, gdyż po upadku (próbie) aniołów sytuacja jednych i drugich zmieniła się w sposób zasadniczy. Aniołowie zostali powołani do istnienia jako byty osobowe jednym aktem stwórczym. Są bytami bez-cielesnymi, ale w stosunku do Boga moż-na mówić o pewnej „cielesności”: jedynie Bóg pozostaje Istotą najczystszą. Ponie-waż w naturze ludzkiej „zakodowana” jest zdolność rozeznawania dobra i zła, człowiek ponosi pełną odpowiedzialność za swoje czyny. Wyjątkiem są tylko nie-szczęśliwcy opętani przez złe duchy, któ-rzy zdolność tę utracili, a raczej przytłu-mili w sobie. Zły duch, diabeł, zawsze stoi w pogotowiu jako przeciwnik człowieka i pragnie pociągnąć w swoją stronę, ale nie pozwala na to anioł: walczy i zachęca człowieka do dobra.

Kilkakrotnie w Piśmie Świętym mo-wa o tym, iż aniołowie goszcząc u ludzi, spożywali pokarmy. Justyn wskazuje na symboliczny i metaforyczny cha-rakter tego anielskiego „posilania się”: „...tego ich jedzenia tak nie rozumie-my, jakoby przy tym w ruch wprawiali swe zęby i szczęki”. Tak samo symbo-licznie należy podchodzić do „manny” – deszczu niebiańskiego chleba zesła-nego narodowi wybranemu na pustyni.

Aniołom upadłym poświęca Justyn o wiele więcej miejsca. Dobitnie podkre-śla, iż sam upadek aniołów był możliwy dzięki darowi wolności. Fanatyzm i zacie-trzewienie prześladowców chrześcijan by-ły inspirowane oraz podżegane przez mo-ce szatańskie („biczem złych demonów podcięci...”). Wykorzystały one w tym ce-lu drzemiącą w ludziach słabość, pożąd-liwość, zawiść itd. Z osób takich czynią sobie demony posłusznych niewolników, zwodzą i tumanią ich pozorami prawdy, półprawdami, imitacjami obrzędów oraz praw. Obrzędy oraz idole pogańskie są „sennymi widziadłami” i „sztuczkami czarnoksięskimi” demonów, prowadzą-cymi do takich tragedii jak wojny, zabija-nie proroków, mordy rytualne, składanie dzieci w ofierze i inne nieszczęścia. W du-

żej mierze są one nieudanym diabelskim naśladownictwem obrzędów chrześci-jańskich. Cuda dokonywane przez ów-czesnych magów i gnostyków (Justyn wymienia Szymona Maga, Menandra i Marcjona), były inspirowane i wspoma-gane przez demony. Tymczasem cuda do-konywane przez chrześcijan – podkreśla Filozof – nie mają nic wspólnego z magią.

Działanie złego ducha zaczęło się na-tychmiast po stworzeniu człowieka i bę-dzie trwało aż końca dziejów, a zatem jest to moc dana „do czasu”. Demonom zale-ży zasadniczo na jednej rzeczy: oderwać ludzi od Boga. Wiedza upadłych aniołów, daleko doskonalsza od ludzkiej, nie jest wszakże pełna. I tak przed demonami sta-rannie została ukryta tajemnica wcielenia i ukrzyżowania. Przed znakiem Krzyża wszystkie demony drżą, a fałszywi proro-cy tracą moc. Podobnie pierzchają demony i „wszystkie bez wyjątku Księstwa i Potę-gi ziemskie” przed Królem Chwały, któ-ry odparł zwycięsko pokusy szatańskie. Uciekają już na sam dźwięk imienia Chry-stusa: dlatego obrzęd chrztu od czasów Justyna zawierała formułę „przez zaklę-cie w imię Jezusa Chrystusa”. Zbawiciel uwolnił także chrześcijan – zdaniem Fi-lozofa – spod władzy „gwiazd”, wyzwolił nas spod determinizmu astrologicznego, w którym trzymały świat przedchrześci-jański siły demoniczne. Duchy złe pozo-stałyby zupełnie bezsilne, gdyby człowiek nie zgrzeszył i nie podległ śmierci. Imię Szatan wywodzi Justyn od popełnionego odstępstwa od Boga: „albowiem «sata» (...) oznacza odstępcę, a «nas» (...) węża; z obu tych słów przytoczonych jedno tedy powstaje imię «Satanas»”.

Od Justyna rozpoczyna się w myśli wczesnochrześcijańskiej także wątek błędny (pokutujący w nauce chrześci-jańskiej aż do V wieku), mianowicie o obcowaniu płciowym aniołów upad-łych z kobietami i dziećmi. Wcześniej, ani u autorów Nowego Testamentu, ani w Didache, ani u Ojców Apostolskich lub Hermasa, nie znajdziemy na ten temat najmniejszej wzmianki. Tę nawiązującą do Księgi Rodzaju 6.1 legendę zaczerp-nął Filozof z apokaliptyki judaistycznej (szczególnie z Księgi Henocha), a także z Filona i Józefa Flawiusza. Skuszeni przez Szatana aniołowie zeszli na ziemię i przybrali ciała widzialne. Kojarząc się z niewiastami, spłodzili potomstwo, tzn. demonów. Demony owe zniewoliły ludzi za pomocą kar i magii, podporządkowa-ły ich sobie do tego stopnia, że ludzie

zaczęli im składać ofiary. Prawdę o tym – zdaniem Justyna – usiłował przekazać już Sokrates, ale przepłacił to męczeńską niesprawiedliwą śmiercią, podobną do śmierci męczenników-chrześcijan.

Dla odstępnych aniołów nie ma już drogi powrotu, a opuszczone miejsca w niebie Bóg przewidział dla ludzi do-brych i świętych. Tylko przez wzgląd na nich świat nie został jeszcze wydany zagładzie. Z apologetów greckich wątek o powstaniu demonów ze współżycia kobiet z aniołami upadłymi podjął za Ju-stynem m.in. Hermiasz, a z czasem stał się on „żelaznym punktem” angelologii ezoterycznej.

Jedyny prawdziwy Bóg jest ukaza-ny w Biblii. Wszystkie bóstwa, czczone przez inne narody wcześniej lub później, posiadają imiona i kształty demonów, które kiedyś pojawiły się na ziemi, a za-tem są bogami fałszywymi, kłamliwymi i demonicznymi. Myśl ta pojawia się u Filozofa wielokrotnie i w sposób moż-na powiedzieć obsesyjny. Współcześni Justynowi prorocy, np. Szymon Mag, Me-nander, uważani są przez niego za nosi-cieli demonicznych mocy. Zarówno oni, jak i wszyscy podobni, zostaną wtrąceni w ogień piekielny, a starannie ukrywa-na przez złe duchy prawda zatriumfuje. Stanie się to wtedy, kiedy nastąpi drugie przyjście Chrystusa w otoczeniu aniel-skiego wojska: sprawiedliwych przyob-lecze w nieśmiertelność, a niesprawied-liwych pośle w ogień wieczny razem z demonami. Za św. Pawłem używa Filo-zof czasem terminów „Księstwa”, „Mo-ce”, „Potęgi”, „Księstwa i Królestwa” na określenie świata anielskiego: częściej nazwy te odsyłają jednak do aniołów upadłych niż dobrych.

Justyn był umysłem otwartym, cel-nie został nazwany przez ks. Starowiey-skiego „człowiekiem dialogu”, a przez ks. Stańka „kwiatem inteligencji Kościo-ła pierwszej połowy II wieku”. Jeżeli cho-dzi o naukę o aniołach i demonach dzie-ła Justyna należy uznać za ważny punkt węzłowy, zgodny – poza kilkoma wyjąt-kami – z nauczaniem biblijnym. Sporo miejsca poświęcił apologeta w swych dziełach Matce Bożej, w tym zwiastowa-niu dobrej nowiny przez anioła Gabriela. Generalnie Justyn uważany jest za pre-kursora mariologii, którą podejmie i roz-winie tak pięknie Ireneusz oraz później teologia bizantyjska.

Herbert Oleschko

14

ANIOŁ W SZTUCE

El Greco

Nie mylił się autor tych wersów Hortensio Paravicino, prowincjał za-konu trynitarzy, intelektualista i poeta portretowany przez El Greca („Sonet na śmierć Greco”, ok. 1614). Po upły-wie niemalże czterech wieków Dome-nikos Theotokopulos (1541-1614) po-zostaje nadal jednym z największych malarzy religijnych w dziejach i twórcą nowego kodu formalnego inspirującym artystów XX w. i przełamującym tra-dycyjne schematy. Konfrontuje widza z wiecznością, fascynując sugestyw-nością wizji i wzbudzając intensywne emocje poprzez kolor, światło, rodzaj deformacji kształtów, dynamikę niere-alnej przestrzeni. Interpretując tematy zaczerpnięte z Biblii, wydobywa za-wsze ich uniwersalny aspekt. Należy do nich także chrzest Chrystusa.

„W owym czasie przyszedł Jezus z Nazaretu w Galilei i przyjął od Jana chrzest w Jordanie. W chwili, gdy wy-chodził z wody, ujrzał rozwierające się niebo i Ducha jak gołębicę – zstępują-cego na Niego. A z nieba odezwał się głos: «Tyś jest mój Syn umiłowany, w Tobie mam upodobanie»” (Mk 1,9-11). Moment chrztu Chrystusa objawia całą Trójcę Świętą: głos Ojca i obecność Ducha Świętego zstępującego na Bo-żego Syna, która sprawia, że staje się On „duchem ożywiającym” tych, którzy w Niego wierzą (1Kor 15,45). Jezus, Bóg wcielony, bezgrzeszny, ale posłusz-ny woli Ojca, rozpoczyna publiczną działalność, ujawniając się jako Bara-nek Boży, który gładzi grzechy świata i chrzcić będzie nie wodą, ale Duchem Świętym (J 1,29; 1,33), odradzając wszelkie stworzenie i umożliwiając człowiekowi radykalną przemianę, no-we narodziny i dostęp do utraconego raju. Autorzy ewangeliczni, wspomina-jąc wydarzenie chrztu Chrystusa w Jor-danie, nie mówią nic o obecności anio-łów… Nie ma ich także we wczesnych plastycznych przedstawieniach chrztu Jezusa, sięgających przełomu 2 i 3 w.

Anielska asysta zaczyna urozmaicać tę scenę dopiero w 5 i 6 w., zarówno w sztuce zachodniej jak i bizantyńskiej, przypuszczalnie pod wpływem opowie-ści apokryficznych (Ewangelia arabska Jana 33,14). Aniołowie składają hołd Chrystusowi, rozpoznając w Nim swego władcę. W licznych przedstawieniach podają Mu szatę – znak okrycia Bożą miłością. Tradycyjny ten motyw wyko-rzystuje także El Greco. W latach 1596-1600 r. maluje „Chrzest Chrystusa” (olej na płótnie, 350x144cm, Muzeum Prado w Madrycie), przeznaczony prawdopo-dobnie – jak „Ukrzyżowanie” – do nie-istniejącego retabulum dla kolegium augustianów w Madrycie fundacji Ma-rii Aragońskiej.

Spadkobierca bizantyńskiej trady-cji, w odróżnieniu od renesansowych poprzedników traktujących obraz ja-ko okno na znany człowiekowi świat zewnętrzny, otwiera przed nami okno na rzeczywistość transcendentną jak żaden z jego współczesnych. Nie liczy się z prawidłami perspektywy i światło-cienia i nie stara się zilustrować ewan-gelicznych tekstów. Żadnych detali, narracyjności i tendencji do naślado-wania natury. Barwy, światło i defor-macje przybliżają nie tyle konkretne wydarzenie historyczne, co wspoma-gają odczytanie jego sensu, pośredni-czą w próbie dotarcia do jego istoty. El Greco transponuje Tajemnicę i znane motywy na środki czysto malarskie – kolor i światło-kolor, idąc tropem re-nesansowych mistrzów weneckich, ale robi to inaczej, w pełni indywidualnie. Zafascynowany kolorem, nie waha się deprecjonować malarskich osiągnięć nawet tak uznanego geniusza jak Mi-chał Anioł, który preferował konkretną rysunkową formę. Kształty wzięte z rze-czywistości deformuje i wykorzystuje tylko to, co konieczne, co służy ekspre-syjnej wewnętrznej wizji. Wydłużone figury stłoczone w ciasnym, wąskim polu malarskiego płótna. Postaci, tka-

niny, skały, woda i obłoki uformowane z tego samego tworzywa. Konkretne przedmioty znaczą poprzez kształty i barwy. Przestrzeń nie podlega eukli-desowej geometrii, nie da się wpisać w sztuczny schemat perspektywy line-arnej. To nie krajobraz nad Jordanem, ale kosmiczny pejzaż bez konkretnych odniesień. Przestrzeń, w której porzą-dek boski przenika świat ludzki, prze-kraczając wszelkie ograniczenia, choć pozornie obraz dzieli się tradycyjnie na dwie strefy. Spaja je jednak świat-ło odmieniające każdy kształt. Akla-syczna przestrzeń El Greca rządzi się własnymi prawami – paradoksalnymi prawidłami ekspresji. Światło boskie sakralizuje przedstawioną w obrazie scenę. Nocną, nie dzienną, scenę nad Jordanem. Nie dziw, że w zbiorach bi-bliotecznych malarz-wizjoner z Toledo posiada traktat O hierarchii niebieskiej mistyka-neoplatonika Pseudo-Dionize-go Areopagity i Nova de universis philo-sophia Francesca Patrizziego, rozprawę prezentującą mistyczną teorię światła. Chrzest Chrystusa przestaje być okre-ślonym przez czas i miejsce zdarze-niem, rozgrywa się wiecznie, w bez-czasie, przypominając równocześnie chrześcijaninowi o sakramencie chrztu, który odradza i umożliwia człowiekowi ponowne narodziny. Widz konfrontuje się z własną historią, tajemnicą włas-nego istnienia, doświadczając Bożej bliskości i miłości w kontekście per-spektywy zmartwychwstania i rady-kalnego odrodzenia dzięki działaniu Ducha Świętego, który ożywia i oświe-ca. Otwarte niebo, rozświetlające mroki nocy światło – wszystko to może stać się udziałem każdego człowieka dzięki Chrystusowi, który pokornie przybywa nad Jordan do Jana Chrzciciela i staje wśród grzeszników. W obrazie El Greca Jezus w perizonium i ze złożonymi rę-kami w modlitewnej pozie (nawiązanie do Łk 3,21) klęczy na kamieniu niżej Jana Chrzciciela jako Sługa Pański. Jan,

Chrzest Chrystusa„Pracował dla przyszłego czasu, większy od Apellesa,Nie dla chwały doczesnej, a jego osobliwościPodziwiać będą, bez naśladowania, przyszłe wieki”.

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 15

ANIOŁ W SZTUCE

przepasany zwierzęcą skórą wokół bioder, polewa Jego głowę wodą z muszli. Muszla to związany z wodą uni-wersalny symbol znany w wielu kulturach, wskazujący na źródło życia, odrodzenie i zmartwychwstanie. Obok rozdarty pień drzewa z siekierą – aluzja do kazania Ja-na, nawołującego do nawrócenia (Łk 3,9, Mt 3,10). Do XIV w. przedstawiano Chrystusa zanurzonego w wodzie, Jan trzymał nad nim rękę, błogosławiąc. W związku ze zmianą rytu chrzcielnego zaczęto przedstawiać scenę polewania wodą z naczynia lub muszli. U El Greca Jor-dan jest ledwie zaznaczonym małym strumieniem. Dwie strefy obrazu łączy sfruwająca z otwartych niebios w ka-skadzie światła gołębica Ducha Świętego. W dole grupa figuralna – Jan, Jezus i 5 aniołów otaczających Chry-stusa. Nad Nim, jak baldachim rozpostarta, czerwona tkanina. Purpurowy płaszcz królewski i zapowiedź mę-ki… Androgyniczne postaci anielskie o blond włosach, uskrzydlone i ubrane w długie szaty szczelnie otaczają postać Chrystusa, tworząc wokół jakby wielobarwną mandorlę. Przybyły, by służyć i wielbić. Głowy ich roz-mieszczone prawie izokefalicznie jak na bizantyńskich ikonach, ale ożywia je ruch – aniołowie wyciągają szy-je, patrząc w różne strony. Wyróżniają się szczególnie dwie postaci: stojący tuż za Chrystusem kobiecy anioł w niebieskiej sukni, patrzący w stronę widza i klęczący młodzieniec w żółtozielonej szacie, ze wzrokiem utkwio-nym w twarz Chrystusa, unoszący w górę ramiona. Jak później św. Jan w fascynującej i genialnej scenie Otwar-cia piątej pieczęci (ok. 1610 r.)… Uważne spojrzenie po-zwala teraz zarejestrować, że purpurowy płaszcz pod-trzymują wyraźnie tylko ręce anioła w błękicie, a końce tkaniny spływają swobodnie z obu stron… Jej czerwień to mocny, ekspresyjny akcent w całości obrazu. Postać anioła z szatą i Jan Chrzciciel zamykają elipsę kompozy-cji, której centrum wypełnia Chrystus i anioł w zieleni. W górnej strefie obrazu, w glorii światła i obłoków, sie-dząca postać starca w bieli, z długą, siwą brodą. To Bóg Ojciec trzymający przezroczystą kulę świata, łagodnym spojrzeniem i gestem błogosławieństwa ogarniający umiłowanego Syna. Wokół – również zarysowując elipsę – unoszą się adorujący aniołowie o pierzastych skrzyd-łach. Smukłe, młodzieńcze duchy w długich szatach, o bosych stopach i odkrytych ramionach. Odziedziczone po renesansie i antyku rozbawione anielskie dzieci – na-gie putta – i – najwyżej – uskrzydlone pucołowate głów-ki cherubinów. Swobodny ruch i śmiałe perspektywiczne skróty – zwłaszcza dwóch półnagich anielskich postaci z prawej strony obrazu, wciąganych w głąb przez wir świetlny. Światło wylewa się lśniącymi strumieniami z niebiańskiej sfery, spływa z szaty Ojca. Bóg jest świat-łością i światłość ta przeobraża ziemię. Gołębica Ducha Świętego zstępuje w feerii świateł i napełnia Syna Bo-żego, zapowiadając zesłanie Ducha na całą wspólnotę Kościoła. Dynamika, pulsowanie świateł i barw, żywe emocje. Przykładając do twórczości El Greca klasyczną miarę, posądzano go o szaleństwo. Ale rację miał cy-towany wcześniej Paravicino – sztuka mistrza z Toledo „przewyższa rzeczywistość” i … wszelkie konwencje.

Żaneta Groborz-Mazanek

16

MEDYTACJE NIE TYLKO DLA MŁODYCH

Historia biblijnej miłości Boga do człowieka (5)

Wołanie niewidomego (Łk 18,35-43)

Jego oczy nie spełniały zadania, nie rozświetlały mu otaczającego świata. Inni szli drogą, ale on nie mógł iść sam. Pewnie ktoś podprowadził go na to miejsce, więc usiadł przed wej-ściem do bogatego miasta Jerycha i wyciągał ręce po jałmużnę, jak chro-my po zmartwychwstaniu Jezusa (por. Dz 3).Nie widział, ale dobrze słyszał i miał mocny głos. Co słyszał? Jazgot przeciągającego tłumu oraz informa-cję, że przechodzi Jezus z Nazaretu. Więc zaczął wołać: «Jezusie, Synu Da-wida, ulituj się nade mną!», a gdy inni go uciszali, on jeszcze głośniej wołał: «Jezusie, Synu Dawida, ulituj się nade mną!». Jezus zobaczył jego niewidzą-ce oczy i wniknął w jego serce. Chry-stus – Światłość świata (por. J 8,12) zatrzymał się przy ciemności człowie-ka i mocą Słowa rozświetlił ją. «Co chcesz, abym ci uczynił?» Odpowie-dział: «Panie, żebym przejrzał». Jezus mu odrzekł: «Przejrzyj, twoja wiara cię uzdrowiła». Natychmiast przejrzał i szedł za Nim, wielbiąc Boga.

Oto kolejna historia biblijnej miło-ści Boga do człowieka. Ta historia jest dla mnie i dla Ciebie, który masz dobre oczy i możesz czytać zarówno biblijny tekst, jak i te refleksje. Prawdopodnie nie potrzebujesz, by inni Cię prowadzili tak, jak tamtego niewidomego... A jed-nak nierzadko zdarza się, że widząc, nie widzimy, słysząc – nie słyszymy, bo na uwięzi są nasze oczy, jak uczniów z Emaus, i nie rozpoznajemy czasu na-wiedzenia (por. Łk 24, 16.31)• Pozwól pouczyć się Jezusowi, któ-

ry pragnie zatrzymać się w swojej drodze do Jerozolimy przy naszym Jerychu. Wołanie niewidomego sta-ło się modlitwą Kościoła wszystkich wieków. Ta modlitwa: „Jezusie, Sy-nu Dawida, ulituj się nade mną” – jest egzorcyzmem, który wypędza z nas księcia ciemności – szata-na. Powtarzana przez dłuższy czas

w rytm serca, naprawdę wydobywa na wierzch wszystkie ciemności tj. osądy, bunty, chęć reformowania innych, a nie siebie, pretensjonal-ność w stosunku do Boga i do ludzi, zazdrość, chciwość na dobra mate-rialne i duchowe według własnych pomysłów i wiele, wiele innych...

• Zamknij oczy, jakbyś był niewi-domy, usiądź wygodnie w swoim domu, czy przed Panem w Najświęt-szym Sakramencie, i powtarzaj przynajmniej przez 15 min. modli-twę: «Jezusie Synu Dawida, ulituj się nade mną» Wytrwaj, bo Jezus słucha Twego wołania i da Ci dar skruszonego serca.

• Słuchaj! Jezus mówi do Ciebie: «Ja jestem światłością świata. Kto idzie za Mną, nie będzie chodził w ciem-ności, lecz będzie miał światło ży-cia». «Co chcesz, abym ci uczynił?». Wypowiedz przed Nim rodzaj ciem-ności, który utrudnia Ci chodzenie w świetle i zabiera chrześcijańską radość. «Kto miłuje swego brata, ten trwa w światłości i nie może się potknąć. Kto zaś swojego brata nie-nawidzi, żyje w ciemności i działa w ciemności, i nie wie, dokąd dąży, ponieważ ciemności dotknęły ślepo-tą jego oczy» (1J 2,10-11).

• Podejmij decyzję! «Panie, żebym przejrzał». Nie ma takiej ciemnoś-ci, nad którą On nie miałby władzy. Problem leży tylko w tym, czy nie jest nam już dobrze w ślepocie, czy siedzenie w pozycji żebraka nie jest już naszą drugą naturą i nie chce się nam wyruszyć w drogę za Światłoś-cią, bo ta droga wymaga nawróce-nia. Połóż więc przed Nim konkret-ną ciemność np. obmowy innych, niezadowolenie ze wszystkich i ze wszystkiego z powodu zazdrości... i proś o łaskę wiary i przemiany.

• Uwierz! Jezus mu odrzekł: «Przej-rzyj, twoja wiara cię uzdrowiła».

Wszystko rozbija się o wiarę lub niewiarę w Jedynego Zbawiciela – Jezusa, który rozproszył ciemności nocy Światłem Zmartwychwstania. Dla Niego nie ma rzeczy niemoż-liwych. On wysłał Aniołów w bia-łych szatach, aby ogłosili, że grób ciemności i śmierci jest pusty. On też posyła nam św. Michała Archa-nioła, który ochrania nas w walce z Księciem Ciemności. Na początku dziejów Lucyfer – niosący światło – zamienił się w Anioła ciemności, którego wypełniła nienawiść do Bo-ga i do człowieka. Św. Michał wy-brał Światłość.

• Wezwij św. Michała! W Roku św. Michała idźmy do Jezusa w to-warzystwie Archanioła Michała ze słowami pieśni: «Światłości pełen, święty Michale, w swej łaskawości ku nam się skłoń. Uspokój świata wzburzone fale, niech ciemne moce gromi Twa dłoń.(...) i ucz nas z ży-cia składać ofiarę pod Twoim ha-słem: „Któż jako Bóg!»”

• Stań i mów do Światłości! Je-zu, spraw, abym przejrzał(a), uli-tuj się nade mną – grzesznikiem. Proszę Cię o pokorę i skruszone serce. Udziel mi tej łaski przez wstawiennictwo Anioła Światło-ści – św. Michała, który walczy we mnie z demonem ciemności. Niech Twoje Słowo uwalnia mnie od ślepoty wewnętrznej. Wierzę, że «Twoje Słowo jest lampą dla moich stóp i światłem na mojej ścieżce»(por. Ps 119). Wielbię Cię, bo uczyni-łeś mi wielkie rzeczy.

s. Leonia Przyby³o - michalitka

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 17

DUCHOWOŚĆ MICHALICKA

Przed człowiekiem każdego czasu stoi niepowtarzalne zadanie – nauczyć się żyć w miłości i dla miłości. Cokol-wiek byśmy powiedzieli o naszych ludz-kich dążeniach, to zawsze dochodzimy do tego jednego: chcemy być kochani i kochać, chociaż tak często nie znaj-dujemy właściwych dróg, gubimy się w tysiącu propozycji na życie, nie znaj-dujemy środków wyrazu tej miłości. Nieodosobnioną opinią jest, że najwięk-sze wewnętrzne zmagania człowieka koncentrują się wokół pytania: jak żyć według wielkiej miary miłości pośród szarzyzny codziennego dnia? Czy wiel-ka miłość liczy tylko na heroizm oglą-dany przez nas w życiu świętych, wobec którego czujemy się tacy mali…?

W rozwoju duchowym, który opie-ra się na cnocie miłości, ks. Bronisław Markiewicz docenia i podkreśla rolę „zwyczajnych” gestów i darów. Spo-śród wszystkich łask, które Bóg nam ofiarowuje w mocy swojego Ducha, najwyżej ceni Błogosławiony nie – nad-zwyczajne charyzmaty, dzięki którym można w spektakularny sposób zama-nifestować swoją zażyłość z Bogiem, ale codzienny trud podtrzymania w so-bie Bożego życia, tj. łaski uświęcającej. Dopiero moc, kierująca naszym życiem od wewnątrz, przemienia codzienne chwile, bo, jak pisze ks. Markiewicz: „Przychodzi tedy Duch Święty z łaską poświęcającą do nas nie w ten sposób, jako przychodzi wtedy, gdy nas pobudza do dobrego; wtedy bowiem zbliża się do duszy naszej tylko jakby mimochodem, z zewnątrz, jakby na sposób głosu na-pominającego albo przestrzegającego, który wchodzi do naszego ucha i prze-brzmiewa za raz, ale wchodzi do nasze-go serca, obiera sobie w niem mieszka-nie, pozostaje w niem jakby w świątyni sobie poświęconej, łączy się z duszą w sposób najściślejszy, jak się łączy ogień z żelazem lub ze stalą, którą na wskroś rozpala a nie trawi jednak. On wchodzi do duszy jako sprawca i daw-ca darów nadprzyrodzonych, napełnia ją bez przerwy światłością niebiańską i mocą Bożą i tym sposobem stawa się

w niej «źródłem wody wytryskającem na żywot wieczny» (J 4, 14)” (B. Mar-kiewicz, Duch Święty działa dobroczyn-nie na ludzi po wszystkie czasy, PiP 4 (1901) nr 6, s. 46).

Dlatego też Błogosławiony nazywa Ducha Świętego Pierwszym Darem dla człowieka, Pierwszą Łaską, bez której życie ludzkie nie znajdzie odpowied-niego smaku i wyrazu. Człowiek po-winien jednak otworzyć się na Bożego Ducha, który zamieszkać może jedynie w sercu czystym i pokornym. Nie ma co do tego wątpliwości ks. Markiewicz, dlatego często powtarza swoim wy-chowankom: „Bóg pysznym się sprze-ciwia, a pokornym łaskę daje, to jest Ducha Świętego” (B. Markiewicz, Duch Święty z łaską poświęcającą wnosi do serca ludzkiego niewymowne skarby duchowe, PiP 4 (1901) nr 7, s. 54).

Jak podkreśla ks. Markiewicz w swoich pismach, otwarcie się na obecność i działanie Bożego Ducha sprawia, że obfitujemy nie w „nad-zwyczajne” dary, lecz w „nadzwy-czajną” ilość „prostych” cnót, które budują całe ludzkie życie. Błogosła-wiony zwraca przede wszystkim uwa-gę na szczególne związanie człowieka z życiem Bożym poprzez cnoty wiary, nadziei i miłości. „Dowodami” obec-ności Ducha Świętego w nas są rów-nież cnoty kardynalne, „siedem” Jego darów czy chociażby „owoce” Ducha z Listu do Galatów (por. Ga 5, 22-23).

Związanie chrześcijańskiego życia z działaniem Ducha Świętego do nie-dawna nie było wcale oczywistością, a Trzecia Osoba Trójcy Przenajświęt-szej była „zapomniana”… Stąd jest wyraźnym proroctwem dla naszego czasu głęboka intuicja ks. Bronisła-wa, który nie tylko przypomina tę prawdę wiary, ale nadto daje wyraź-ne wskazania co do istoty szczególnej obecności Ducha Świętego. Nie można zaprzeczyć, iż człowiek każdego cza-su, a współczesny przede wszystkim, spragniony jest nie tyle nadzwyczaj-ności mowy różnymi językami (cho-ciaż nie kwestionuje się wspaniałości

Pierwszy i największy Dar dla człowieka

Błogosławiony Ks. Bronisław Markiewicz

tego daru), co ludzkiej i prostej łagod-ności, pokoju, cierpliwości, uprzejmo-ści, budujących nasze dialogi z Bo-giem i drugim człowiekiem.

Bez autentycznego zjednoczenia z Ojcem i Synem w Duchu Świętym, który w cudowny sposób zespala całe Ciało mistyczne Chrystusa, nie może być też mowy o zjednoczeniu mię-dzy ludźmi. Dlatego ks. Markiewicz w szczerej gorliwości pasterza poucza, że Duch Święty „daje wszystkim człon-kom życie łaski i moc; On to przenika wszystko ciało Chrystusowe miłością nadprzyrodzoną, świętą. Wszelkie cnoty i wszelka świętość, jaka się znaj-dowała i znajduje w Kościele Bo żym, jest jedynie Jego sprawą. Chrystus Pan je wysłużył, ale Duch Święty je sprawił i sprawuje” (B. Markiewicz, Duch Święty działa dobroczynnie…, s. 44-45). Dlatego też Ten, Który jest nazy-wany Więzią Miłości między Ojcem i Synem, jest naszą Głębią Miłości w prostocie dnia codziennego.

Joanna Krzywonos

18

MASONERIA PRZECIW KOŚCIOŁOWI

Otóż, 20 kwietnia 1884 r. została przez św. papieża Leona XIII wydana najważniejsza jak dotąd encyklika przeciw masonerii p.t.: Humanum Ge-nus. Niewiele jednak osób wie – jeżeli chodzi o Chrześcijan – iż ta odważna encyklika spotkała się z masońskim odzewem, w postaci jadowitej od-powiedzi napisanej do „współbraci” masonów przez Alberta Pike’a. Czło-wieka, który był jednym z najżarliw-szych promotorów najbardziej wro-giego Katolicyzmowi rytu szkockiego masonerii, i który uważał się wręcz za „apostoła” tej organizacji (a jego niechlubna pamięć jest też wysoko „ceniona” w masonerii do dzisiaj). Omówienie zatem jego masońskie-go „dokumentu” jest więc właśnie dobrym przyczynkiem do ukazania prawdziwego oblicza tej sekty końca czasów.

Otóż owa masońska „anty-encykli-ka” została wygłoszona do masonów w październiku 1884 r., a następnie była powielana i przedrukowywana w masońskich pismach.

Na samym początku zatem Albert Pike zastosował ciekawe zagranie taktyczne. Wiedząc bowiem, iż gdyby odpowiadał tylko w imieniu maso-nerii, nie koniecznie miałoby to od-dźwięk poza jej szeregami; ponadto, jako iż Papieska encyklika wskazywa-ła na bezbożność masońskiego związ-ku, więc odpowiadający na nią mason Pike, odpowiadając z tych masoń-skich pozycji, odpowiadałby niejako

w imieniu bezbożników. Zatem, aby zmienić ten od razu niekorzystny dla masonerii kąt postrzegania, postano-wił przybrać się w piórka protestan-ckiego „obrońcy całej ludzkości prze-ciw Papiestwu”, starając się pod tym ukryć niecność bronionej przez niego w istocie masońskiej organizacji (co jest tym bardziej pełne hipokryzji, bo-wiem jeżeli zna się działalność Alberta Pike’a, to wiadomo, iż bardziej zajmo-wał się on rozważaniem – oczywiście oprócz masonerii – „nauk” wschod-nich religii, niż jakiejkolwiek formy Chrześcijaństwa, a ponadto Jezusem Chrystusem zajmował się o tyle, o ile dotyczyło to rytuałów masońskich, i mimo, iż wyrażał swoje „docenienie” dla Jezusa jako nauczyciela zasad, to bynajmniej nie uważał Go za Mesja-sza, a do Chrystusa Eucharystycznego jego stosunek był wręcz wrogi; jedno-cześnie zaś w pismach Alberta Pike’a znajdują się liczne parafrazy, oparte na stwierdzeniach innego masona i maga – Eliphasa Leviego – które wy-rażały skrywaną fascynację Lucyfe-rem; występowanie takiego człowieka w imieniu protestanckiego Chrześci-jaństwa jest zatem właśnie szczytem hipokryzji, a raczej właśnie zagrywką taktyczną, i żaden Chrześcijanin, żad-nej denominacji, nie powinien usta-wiać się po tej anty-chrześcijańskiej, choć ukrytej, stronie).

Pike stwierdza zatem już na po-czątku, że: „gdyby encyklika nie by-ła niczym więcej, niż zadenuncjowa-

niem masonerii, nie myślałby, aby była warta odpowiedzi, niemniej pod przebraniem potępienia masonerii, i przedstawienia potworności i nie-moralności zakonu (chodzi o masone-rię, która przez swoich członków jest postrzegana i określana właśnie jako „zakon”) encyklika okazała się być po przeczytaniu (wg masona Pike’a) de-klaracją wojny i sygnałem do krucjaty przeciw osobistym prawom jednostek, jak i prawom społeczności, itd.” – przy czym padają tu określenia, odnoszące się do tego, iż encyklika chce wręcz wstrząsnąć podstawami republik, czy rządów konstytucyjnych. Są to bardzo sprytne – i oczywiście nieprawdziwe – oskarżenia, które jednak w ten fałszy-wy sposób pozwoliły masońskiemu autorowi ukryć się za „funkcją rzecz-nika ludzkości”, i poprzez zagranie na starych, protestanckich, anty-Ka-tolickich resentymentach, następnie w istocie pod tą przykrywką wypro-wadzić niezwykle złośliwy masoński atak przeciw Papieżowi i Kościołowi Katolickiemu.

I tak masoneria, która sama jest organizacją niezwykle spiskową, o czym świadczy historia rodzaju jej zaangażowania w dzieje świata, jak i rytuały tej organizacji, odwraca ustami i piórem masońskiego auto-ra to niegodne własne zajęcie, przy-pisując je Papieskiej encyklice, która wg Pike’a miałaby być: „sygnałem do wybuchu, już zorganizowanej konspi-racji przeciw pokojowi na świecie”.

Masońska „anty-encyklika” (1)

Masoński „apostoł” Albert Pike

Rozpoczynamy nowy dział, który będzie traktował o masonerii. Z pewnością wiele osób wie, iż taka organizacja istnieje i działa prze-ciw Kościołowi Katolickiemu, ale nie zawsze to zagrożenie jest w peł-ni rozumiane przez Chrześcijan. Aby zatem odsłonić mroki masonerii, w kolejnych odcinkach cyklu zostaną przedstawione – w oparciu o pis-ma, rytuały i ceremonie samych masonów – „zasady” i plany tej orga-nizacji, szczególnie te, odnoszące się i sprzeciwiające Kościołowi Kato-lickiemu oraz ukazujące jak złośliwą i anty-chrześcijańską jest sekta masońska w swej istocie.

Niektórzy mogą być może poczuć się nawet zszokowani natężeniem przytaczanych wrogich Kościołowi cytatów – niemniej nie znajdzie się tu nic innego, jak to, co jest rozważane pomiędzy samymi masonami, a czym Chrześcijański Świat nie zawsze się interesuje. Poznanie bowiem prawdziwych poglądów, zamierzeń i celów masońskiego wroga – to już połowa sukcesu. Dobrym zaś przykładem takiego ujawnienia jest omó-wiony poniżej masoński „dokument”.

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 19

MASONERIA PRZECIW KOŚCIOŁOWI

A także „deklaracją wojny, ustawiają-cą w szyki wszystkich wiernych Kato-lików przeciw ich współobywatelom... a także zasadom... rządów tego ludu, którego byli oni przypuszczalną częś-cią”. Dalej zaś autor szydzi, iż chyba Katolicy nie są jakimiś mieszkańcami włoskich koloni, uległymi i posłusz-nymi poddanymi zagranicznego Po-tentata (chodzi o Ojca Świętego), czy Kardynałów, Jego Książąt Kościoła (masoński autor stara się w tej nowo mowie porównać Kościół do jakiejś ziemskiej, tyranicznej władzy pań-stwowej, poprzez co chciałby odmówić Kościołowi duchowych prerogatyw; a jednocześnie kpi z amerykańskich Katolików, starając się też wzbudzić „anty-kolonialny” resentyment, czyli próbuje „zagrać” amerykańską trady-cją wolnościową).

Autor następnie stwierdza, iż nie widząc nigdzie masońskiej odpowie-dzi na encyklikę, zdecydował się to przedsięwziąć, aby: „wnieść wojnę do dzielnic błędu” (co samo najdobitniej świadczy o tym, w jaki sposób tak on, jak i cała masoneria postrzega Koś-ciół). Ponadto można by dodać, iż za-pewne motywacją Pike’a było to, iż był on niezwykle zaangażowany w szerze-niu masońskiej sekty, a wręcz uważał się, jak zostało nadmienione, za jej „apostoła” – zatem jego postawa mi-mo, iż ukryta za wspomnianym szta-fażem „obrony praw ludzkości” (w tym między innymi np. „prawa” do rozwo-dów), była jednak po prostu typową re-akcją wojującego herezjarchy, którego sektę zaatakowano. Takie zresztą ma-sońskie lęki ujawnia autor w jednym z kolejnych pasaży, gdy stwierdza na temat masonerii, iż: „zdaje mu się, że zorganizowana krucjata przeciw niej przez wszystkich Rzymskich Ka-tolików w Stanach Zjednoczonych (tj. miejscu zamieszkania autora), czy jakiś anty-masoński ruch zorganizo-wany i kierowany przez Papiestwo, i przeprowadzony przez Księży, Bi-skupów i Kardynałów, nie jest rzeczą do zlekceważenia przez amerykańską masonerię, przez traktowanie (tego) z obojętnością” (należy tu bowiem dodać, iż wynikało to zapewne rów-nież z lęku amerykańskich masonów względem takiego ruchu, jak np. kil-kadziesiąt lat wcześniej protestancka amerykańska partia anty-masońska, która niemalże doprowadziła do za-

niku masonerii na terenie Stanów Zjednoczonych, a przynajmniej na ok. 20 lat znacznie ograniczyła wpływ tej organizacji; zatem można też dodać, iż stawianie się autora po stronie pro-testanckiej, jest czynione przez niego w sposób fałszywy, jak ukazuje geneza jego lęków). Niemniej względem Koś-cioła Katolickiego ta masońska nie-nawiść autora jest znacznie większa, bowiem stwierdza on dalej, iż: „(jeże-li) masoneria straciła z pola widzenia (swoje) dawne punkty orientacyjne, tolerując nawet komunizm i ateizm – to lepiej jest przetrwać 10 lat tego zła, niż żyć tydzień pod diabelską ty-ranią Inkwizycji i czarnych żołnierzy Ignacego Loyoli” (mimo zatem, iż Koś-ciół nie zastosował w Stanach Zjed-noczonych takich środków propagan-dowych, jak kiedyś, wspominana już, protestancka partia anty-masońska, w wyniku czego z masonerii wystąpiło kilkadziesiąt tysięcy osób powracając do Chrześcijaństwa, to niemniej ma-soński autor właśnie bardziej obawia się Kościoła Katolickiego – wskazując tym, Kogo masoneria uważa za swego Głównego Wroga, i oskarżając Go jesz-cze niesprawiedliwie o bycie większym złem niż np. komunizm, czy ateizm; co zatem samo w sobie świadczy też o przeciwstawności Zasad Kościoła Katolickiego i masonerii, przyznającej też pośrednio ustami swego piewcy, iż jest organizacją wolącą bardziej nawet komunizm, i która walcząc w ten spo-sób sama wskazuje, iż stawia się na pozycji, i jest organizacją wręcz lucyfe-riańską; no bo skąd może brać się taka niewytłumaczalna nienawiść?).

Oczywiście z tego też względu na-stępują oskarżenia o to, iż Papieże byli dusicielami, lub trucicielami, że Kościół Katolicki beatyfikował inkwizytorów lub morderców, że był wrogiem ludu, czy wręcz rasy ludzkiej, oraz przekleń-stwem i strachem dla Chrześcijaństwa, a także prześladowcą prawdy nauko-wej (od czasów Nerona jak zatem wi-dać, zakres, czy rodzaj oszczerczych zarzutów wrogów Kościoła niewiele się zmienił – zawsze przeciw prawdzie). Ponadto masoński autor dorzuca jesz-cze, że Kościół Rzymski naucza prawd, ale i błędów, że jest wymuszaczem spowiedzi poprzez koło tortur, palą-cym na stosie kobiety i odkopane cia-ła zmarłych (na takie to i wiele innych określeń pozwala sobie zatem pałający

nienawiścią masoński autor, tylko po-twierdzający, iż to, co mówi na temat kogoś innego, najdobitniej świadczy o nim samym i jego wnętrzu).

Jeżeli zaś na chwilę masoński au-tor powstrzymuje się, nadmieniając, iż nie chce odbierać Kościołowi Ka-tolickiemu jego zasług, i ewentualnie wyliczając kilka, to czyni to tylko po to, aby następnie uderzyć jeszcze moc-niej, stwierdzając np., iż: „żadne ze stron historii świata nie są tak pełne przerażających zbrodnii i potwornych aktów okrutnych zamachów, jak te (dotyczące) Papiestwa Rzymskiego”.

Dalej zaś nienawiść autora staje się tak rozdęta, iż prawie śmieszna – stwierdza on bowiem, iż: „zdające się (względem masonerii) umiarkowanie, łagodność i wolność opinii tego Koś-cioła, były tylko maską, która zerwana z Jego twarzy, ukazała Jego nietoleran-cyjnego, prześladowczego, okrutnego, nieludzkiego ducha, buchającego tak dziko, jak zawsze z jego krwawych oczu” (proszę sobie wyobrazić: „bu-chające dziko krwawe oczy Kościo-ła” – dlatego zostało też powiedziane wcześniej, iż nienawiść masońskiego autora stała się prawie śmieszna, bo czyż może być śmiesznym to, gdy ktoś sam tarza się we własnej, brud-nej nienawiści, pobudzając się jeszcze tym brudem, i kalając przy tym swego ludzkiego ducha?; a to właśnie czyni masoński autor; pozostaje jednak po-nownie zapytać: jeżeli w taki sposób „demonizuje” Kościół Chrystusowy, to po której stronie Pike sam się stawia?; „oświeconego” Lucyfera?; ponadto mamy tu też typowy przykład tego, jak oceniając kogoś innego, mówi się w zasadzie o sobie samym, bowiem to właśnie masoneria skrywa się zawsze pod maską tajności, starając się w ten sposób okryć mrokiem ciemności nie-godziwość swoich własnych celów i poczynań, dalekich od Światła).

Dalej też masoński autor dodaje, że Kościół: „zdaje, iż nie nauczył się niczego, i jest niezdolny nauczyć się niczego, mimo, że wyższa wola i męż-niejsze prawo (autor ma tu zapewne na myśli masońskie, liberalne pra-wa, które zostały wprowadzone, aby zniszczyć Kościół) niż Jego własne, uczyniły Go bezsilnym, aby palić na stosach heretyków, wolnomyślicieli i masonów”. I tutaj zaczyna się ulu-biona śpiewka wszystkich oskarżycie-

20

MASONERIA PRZECIW KOŚCIOŁOWI

li Kościoła, przypominająca „wszyst-kie winy” Katolickie, z dyżurnym oczywiście wspomnieniem o hiszpań-skiej inkwizycji. Masoński autor czyni to jednak w określonym celu. Przyta-cza bowiem ileś przykładów o tym, jak to prześladowano kiedyś luteran – oczywiście, aby wzbudzić aktual-ny gniew wśród protestantów wobec Kościoła Katolickiego i następnie na tym gniewie „budować” swój masoń-ski cel. A czyni to poprzez podanie następnie przykładów, jak to Ten Sam Katolicki Kościół prześladował i ma-sonów (zatem chce jakby skojarzyć protestantyzm i masonerię przeciw Kościołowi). Przy czym tutaj czar pry-ska, a to za sprawą właśnie podanego przez niego przykładu masońskiego „męczennika”, który został powieszo-ny w 1826 r. Pike nadmienia bowiem, jak to ów człowiek w drodze z wię-zienia na szafot bluźnił i przeklinał, tak, iż musiano go zakneblować, ale nawet wtedy wznosił okrzyki: „Niech żyje moja sekta! Niech żyje instytucja masońska!”. Ponadto nie chciał oka-zać żadnej skruchy i wyspowiadać się u żadnego z obecnych tam księży, a nawet wymówić Imienia Jezusa, czy

Maryi. Zaś gdy go powieszono i od-dawał ducha, zerwała się straszna trąba, czy wir powietrzny, co uczy-niło całe widowisko przerażającym (można stwierdzić: jakby złe duchy przyszły wtedy po duszę owego nie-szczęśnika). I taki to zatem opis po-daje mason Albert Pike, jako przykład działań okrutnego Kościoła względem masońskiego „męczennika” – gdy tymczasem w rzeczywistości jest to po prostu żałosne wspomnienie sprawy jakiegoś potępieńca, który nie chciał być uratowanym przez przedstawi-cieli Kościoła. Należy zatem współ-czuć też i Albertowi Pike’owi, który zapędził się w swoim zaślepieniu, aż do chwytania się tak wątpliwej jako-ści „wzorców”, jak i wszystkim ma-sonom, którzy słuchając słów swego mentora Pike’a, chcieliby się być mo-że zidentyfikować duchowo z takimi masońskimi „ofiarami męczeństwa”. Czyż bowiem masoneria jest klubem potępieńców?

Dalej zaś Pike zaczepia także mod-litwę różańcową – którą Papież poleca wiernym w intencjach Kościoła i Swo-ich – stwierdzając, iż te intencje są przeciwne masonerii (co wskazuje, iż

jego nienawiść staje się wręcz demo-niczna, no bo kto inny niż złe duchy bałby się modlitwy?). A ten jego demo-nizm staje się też ujawniony i w kolej-nych jego słowach, gdy stwierdza, że Papież przez tę encyklikę zadeklaro-wał wojnę, i że jeżeli dalej będzie po-uczał, to wszystkie świeckie rządy na świecie: „znajdą się zmuszone (kie-dyś) zadeklarować Papiestwo najzło-śliwszym zakłucicielem pokoju świa-towego, i zjednoczą się w krokach dla powstrzymania Jego arogancji i po-zbawienia Go mocy czynienia szkody i Jego wypielęgnowanego przywileju bycia przekleństwem i terrorem (po-strachem) świata” (w których to sło-wach autor sam ujawnia już masoń-ski plan potraktowania Papiestwa, ale jest to plan właściwie apokaliptyczny i wręcz zrównujący działania masone-rii po prostu z przyszłym działaniem Antychrysta).

Taki to jest zatem ów masoński „dokument”, z którego została tu przedstawiona dopiero przedmowa. Co zaś znajduje się dalej, przyniosą kolejne odcinki.

Jakub Szymański

1. Charyzmaty wiedzy

Doœwiadczeni egzorcyœci podkre- œlaj¹, jak wa¿na i u¿yteczna dla skutecznoœci modlitwy o uwolnienie i dla egzorcyzmu jest wiedza dotycz¹ca okolicznoœci zniewolenia. Potwierdza to poœrednio poprzedni Rytua³ Rzym-ski, kiedy zaleca egzorcyœcie zada-wanie demonowi pytañ, a niektóre z nich uwa¿a za konieczne np. pyta-nie o liczbê i imiona duchów obec-nych w opêtanym, o czas i przyczynê ich wejœcia, o dzieñ i godzinê wyjœcia itp. Demony opieraj¹ siê i niechêtnie

odpowiadaj¹, s¹ bowiem œwiadome, ¿e przekazanie tej wiedzy przyspieszy moment ich wyrzucenia. Czêsto oso-by zniewolone i udrêczone nie zdaj¹ sobie sprawy z tego, jakie jest Ÿród³o ich cierpieñ, zw³aszcza gdy sta³y siê ofiarami z³orzeczenia lub czarów. Wówczas przychodzi z pomoc¹ wie-dza charyzmatyczna, która mo¿e mieæ ró¿ne odmiany.

Charyzmat rozeznania

Bardzo wa¿ny i cenny jest chary-zmat rozeznania, potrzebny przede

wszystkim kap³anom i prze³o¿onym. Mo¿na go nazwaæ weryfikato-rem wszystkich darów. Pozwala on stwierdziæ dziêki wewnêtrznemu œwiat³u Ducha Œwiêtego, niejako in-tuicyjnie, czy dana dolegliwoœæ ma Ÿród³o demoniczne, czy naturalne. Pozwala wyczuæ obecnoœæ diabelsk¹ i jej przyczynê, co jest u¿yteczne dla diagnozy oraz dalszego postêpowania i doboru œrodków zaradczych, na co zwraca uwag¹ ks. Amorth. Œw. Pawe³ nazywa to rozpoznawaniem duchów. Taki dar pozwala³ o. Candido Aman-tini, mistrzowi ks. Amortha, w jed-

SPOD PIÓRA EGZORCYSTY

Charyzmaty użytecznew posłudze uwalniania (1)

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 21

SPOD PIÓRA EGZORCYSTY

nej chwili stwierdziæ, czy przypadek nale¿y do kompetencji egzorcysty czy lekarza. Dziêki temu móg³ s³u¿yæ w krótkim czasie wielu osobom.

Jeœli we wspólnocie modl¹cej siê o uwolnienie znajduj¹ siê osoby obda-rowane charyzmatami, musz¹ najpierw one same byæ poddane rozeznaniu, czy ich charyzmat jest autentyczny. Jest to zadaniem przede wszystkim kap³ana czy prze³o¿onego grupy. Te-ologia duchowoœci wypracowa³a tu odpowiednie kryteria. Stopniowo oka-zuje siê, czy dana osoba s³u¿y cha-ryzmatem prawdziwym, pozornym (np. u osób histerycznych) czy wprost oszukañczym.

Wiadomo, ¿e tak¿e szatan mo¿e oddanym sobie osobom przekazywaæ uzdolnienia, uwra¿liwienia i w³adze przewy¿szaj¹ce naturalne mo¿liwoœci cz³owieka, takie jak jasnowidzenie, pismo automatyczne, doœwiadczanie podró¿y duchowych, przewidywanie przysz³ych wydarzeñ (prekognicja), wyczuwanie zjawisk niekorzystnych dla danej osoby, wywieranie nega-tywnego wp³ywu przez z³orzeczenia nacechowane wielk¹ z³oœliwoœci¹, przenikliwoœæ w dostrzeganiu u ludzi si³ diabelskich, s³yszenie dziwnych g³osów, które niekiedy tylko prze-szkadzaj¹, a nieraz zalecaj¹ co czyniæ, czym siê kierowaæ, czego unikaæ. Aby ukryæ swoj¹ to¿samoœæ, suge-ruj¹ nawet wspóln¹ modlitwê (por. Ks. G. Amorth, Wyznania egzorcysty, Czêstochowa 1997, s. 38-40; cytujê dalej Am I; Am II, s.123). Znam przy-padek, gdzie duch, który wyrz¹dza³ wielkie szkody w gospodarstwie rol-nym i mieszkaniu, niekiedy bluŸni³, a niekiedy w³¹cza³ siê w modlitwy przebywaj¹cej tam starszej kobiety i œpiewa³ razem z ni¹ pieœni maryjne, ¿eby zwieœæ j¹ i wspó³mieszkañców.

Pismo œw. podaje przyk³ady nad-zwyczajnych dzia³añ pochodz¹cych nie od Boga, jak np. znaki czarowników faraona w czasach Moj¿esza, czy duch wró¿enia u opêtanej niewolnicy z Dzie-jów Apostolskich, którego utraci³a, gdy œw. Pawe³ wypêdzi³ z niej z³ego ducha. Ks. Amorth wspomina o przypadkach w³aœciwoœci pozazmys³owych takich jak jasnowidzenie, rozpoznawanie chorób, czytanie w myœlach, sercu i ¿yciorysach osób ¿yj¹cych i zmar³ych oraz leczenie bólu fizycznego przez na³o¿enie r¹k, który znika³ po wyrze-

czeniu siê dobrej spowiedzi i modlitwie grupy Odnowy w Duchu Œwiêtym (por. Am I, s. 38-40).

Niektóre z takich objawów mog¹ mieæ pochodzenie naturalne i mog¹ nale¿eæ do zjawisk paranormalnych, jeœli jednak ustêpuj¹ pod wp³ywem modlitwy o uwolnienie, trudno mieæ w¹tpliwoœci co do ich Ÿród³a. Ks. Amorth stanowczo zaleca pozbycie siê takich w³aœciwoœci (jeœli nie s¹ darami Du-cha Œwiêtego), a jeœli s¹ to jakieœ g³osy, ca³kowite lekcewa¿enie ich, nawet gdy wydaj¹ siê sugerowaæ coœ u¿ytecznego. Jego doœwiadczenie wskazuje, ¿e korzy-stanie z takich uzdolnieñ i wra¿liwoœci bywa szkodliwe i mo¿e uniemo¿liwiæ uwolnienie (por. Am II, s.123n). Je¿eli natomiast przekona³ siê, ¿e s¹ darem Bo¿ym, i gdy potwierdza³a to ¿arliwoœæ w modlitwie, bezinteresownoœæ, dobroæ, a zw³aszcza pokora charyzmatyków, korzysta³ chêtnie z takich darów pod-czas egzorcyzmów. Bêd¹c blisko osób dotkniêtych przez z³e duchy lub bior¹c do rêki ich fotografiê, list czy inny przedmiot, pomagali mu rozpoznaæ, czy ich cierpienie spowodowane jest przez z³e duchy, czy stali siê ofiar¹ cza-rów, czy mo¿e one same s¹ niebezpiecz-ne, bo rzucaj¹ uroki. Pomagali tak¿e znaleŸæ przedmioty ska¿one, zaczaro-wane, wywieraj¹ce z³y wp³yw, aby móc je usun¹æ (Am I, s. 168-171).

U¿ytecznoœæ charyzmatów w ro-zeznawaniu dzia³ania demonicznego potwierdza na podstawie doœwiadczeñ w³asnych i innych egzorcystów o. René Chenesseau. S³u¿¹ mu pomoc¹: g³êboko wierz¹ca kobieta, która ma rzadki i sprawdzony dar widzenia demonów, mê¿czyzna, który w obecnoœci osoby drêczonej przez z³ego ducha doœwiadcza szczególnego bicia serca, co jest dla nie-go charyzmatycznym znakiem, a tak¿e dar – otrzymany za poœrednictwem o. Pio – rozpoznawania przedmiotów „poœwiêconych” demonowi, cenny dla uwalniania miejsc ska¿onych demo-nicznym dzia³aniem (Diario di un prete esorcista, powiel. s. 258).

W osi¹ganiu wiedzy potrzebnej dla uwalniania trzeba zatem sta-rannie zbadaæ, czy mamy do czynie-nia z autentycznym charyzmatem rozeznania, wiedz¹ okultystyczn¹, œwiadomym oszustwem, czy z oso-bami maj¹cymi z natury wiêksz¹ wra¿liwoœæ, nazywan¹ niekiedy szó-stym zmys³em, okreœlanymi czêsto

jako „wra¿liwi”, wyczuwaj¹cy rze-czy, których inni nie s¹ w stanie do-strzec. Zdaniem Amortha ci ostatni wyczuwaj¹ tylko zjawiska naturalne, tak¿e na odleg³oœæ np. choroby, ale nie dolegliwoœci pochodzenia diabel-skiego. Takie osoby nie mog¹ nam pomóc, a ich uzdolnieniami, które sk¹din¹d bywaj¹ otwart¹ drog¹ dla z³ego ducha, zajmuje siê parapsycho-logia (por. Am II, s. 175; S. Radoan Radoani – G. Gagliardi, Vattene o Sa-tana, Bologna 1999, s. 187 i 191).

Mniej radykalnie negatywne sta-nowisko zajmuje R. Salvucci, który œwiadomy trudnoœci w rozeznaniu, czy szczególna wra¿liwoœæ, np. jasnowidz-

two jest czysto naturalna, czy mo¿e ja-ko ubogacona ³ask¹ zbli¿a siê do cha-ryzmatu, dopuszcza jej u¿ytecznoœæ dla egzorcysty, jednak po bardzo staran-nym rozeznaniu, by wykluczyæ jej po-chodzenie demoniczne czy oszukañcze (R. Salvucci, Jasne s³owa na temat ciemnej rzeczywistoœci, Kraków 1997, s. 185 i 188). O. A. Posacki zaleca tu wiêksz¹ ostro¿noœæ (tam¿e , s. 184n, przyp. 5). cdn

Ks. Marian Pi¹tkowski

22

CZYTELNICY PISZĄ

Po zdaniu matury czekały mnie najdłuższe wakacje w życiu. Stwier-dziłam, że takiej szansy nie mogę zmarnować więc całe 4 miesiące spę-dzę na... zarabianiu pieniędzy. Nie-stety, im człowiek starszy, tym więcej obowiązków na niego spada, a ponie-waż ja jako odpowiedzialna dziew-czyna nie mogłam pozostawić na ro-dzicach obowiązku płacenia za moje prywatne studia. Dlatego też z dnia na dzień znalazłam sobie pracę. Za-łożenia były bardzo przykładne... ale nic z nich nie wyszło. W jednej chwili moje plany wywróciły się do góry no-gami. Teraz nie żałuję...

Pewnego wieczoru, zasypiając, otrzymałam zaproszenie... Jednak za-proszenie to było dosyć osobliwe. Nie było wypisane na żadnej ozdobnej kar-cie, nie był to nawet sms... nie było to nic, co teraz mogłabym wam pokazać... bo zaproszenie to... było obrazem, któ-ry pojawił się przed moimi oczyma. Wydawać by się mogło, że gdy się za-sypia pojawia się wiele obrazów w my-ślach, ale ten widok był tak niezwykły, że po policzkach zaczęły spływać mi łzy. Widziałam wysoką, trójkątną ska-łę, po środku której była wąska, czar-na szczelina. W sumie nic specjalnego. Ale nie wiedzieć czemu właśnie w tym momencie przypomniała mi się rzecz, którą miałam od kilku lat. Był to me-dalik, który moja mama dostała jakiś czas temu od koleżanki jako prezent z pielgrzymki. Gdy mi go pokazała, powiedziałam z uśmiechem, że to pre-zent dla mnie i od tamtej pory zawsze go miałam przy sobie. Medalik pocho-dził z jakiejś miejscowości we Włoszech i przedstawiał Michała Archanioła. Le-żąc na łóżku pomyślałam, że cudownie byłoby tam kiedyś pojechać...

Następnego dnia powiedziałam mamie o moich przyszłościowych pla-nach, a ona natychmiast krzyknęła: „To jedź!” Spojrzałam na nią nieco dziwnie i starałam się spokojnie wytłu-maczyć, że nie będzie mnie stać na ten wyjazd, poza tym – muszę w tym miej-scu przyznać, że w przeciwieństwie do mojej mamy, która bardzo angażuje się religijnie – ja nie byłam zwolenniczką jakichkolwiek pielgrzymek. Ale cóż,

mając w myślach perspektywę 4 mie-sięcy samej pracy i wyjazdu do mojego ulubionego kraju, jakim są Włochy wy-brałam oczywiście to drugie. Nie mu-siałam długo czekać, mama już dzwo-niła do Domu Pielgrzyma, załatwiając mi nocleg we Włoszech. Znając termin, kiedy mogę przyjechać, po 10 minu-tach już miałam zarezerwowane bilety lotnicze do Rzymu, z którego miałam przejechać autobusem do miejscowo-ści zwanej Monte Sant Angelo...

Wyjazd zaplanowany był na wrze-sień, a rezerwację pokoju i biletów zrobiłam już na początku lipca. Dzień w dzień pukałam się w głowę, nie wi-dząc możliwości wyjazdu... w domu akurat rozpoczęliśmy remont, więc na fundusze od rodziców nie miałam co liczyć... w pracy dorywczej zara-białam mało, a poza tym przecież miałam zapłacić za studia (wówczas jeszcze nie będąc przyjęta na żadną uczelnię), a nie za jakieś wakacje we Włoszech! Ale bilety z pomocą finan-sową chrzestnej były już zakupione... więc chyba jedynym rozwiązaniem było sprzedać je, przecież na wylot do Rzymu we wrześniu na pewno znaj-dą się chętni? Jednak – zajęta pracą – wcale ich nie szukałam... więc re-zerwacja wciąż była na mnie...

Sytuacja wydawała mi się bez-nadziejna, ale skoro powiedziało się „A” trzeba było powiedzieć „B” i nie mam tu na myśli siebie, ale Kogoś, kto w ogóle cały ten mętlik zaczął, zapraszając mnie do Włoch. Muszę przyznać, że w najśmielszych ocze-kiwaniach nie przypuszczałabym, że to „B” będzie wypowiedziane aż tak doniośle. Najpierw spadł mi z ser-ca ciężar studiów, który nosiłam po niedostaniu się na Uniwersytet War-szawski – zostałam przyjęta do bar-dzo dobrej uczelni na wymarzony kierunek studiów... Potem zmieniłam dosłownie z dnia na dzień wakacyjną pracę, na o wiele mniej męczącą niż poprzednia, a zarabiałam o wiele wię-cej... A końcowym akcentem był fakt, że dostałam pracę na stałe w bardzo dobrej firmie... tak więc miałam pew-ność, że nawet jeśli zarobione przez wakacje pieniądze wydam na podróż,

potem będę miała z czego zapłacić za studia..Tyle szczęścia na raz?! Chodziłam jak w transie z wielkim uśmiechem na ustach... Zbliżał się wrzesień, więc nie pozostawało mi nic innego jak stwierdzić: jadę!!! Mój optymizm nie trwał jednak długo, bo grając w koszykówkę, upadłam na głowę i czułam się tak, jakbym miała wstrząśnienie mózgu. Wyjazd stanął pod znakiem zapytania, bo nie byłam w stanie nic robić przy towarzyszą-cym bólu głowy i mdłościach. Moja mama zaczęła mówić, że może nie po-winnam jechać, ale ja się nie dałam przekonać. Postanowiłam, że pojadę niezależnie od wszystkiego. Widząc mój upór, mama rozesłała tylko smsy, do znajomych z prośbą o modlitwę za mnie... i pomogło. Rezonans magne-tyczny wykazał, że jestem zdrowa... teraz spokojnie mogłam wyjechać na upragnione wakacje.

Zaczęłam czytać nieco o miejsco-wości do której miałam wyjechać. W Internecie nie było, niestety, zbyt wiele... ale moją uwagę przyciągnęło zdjęcie satelitarne Półwyspu Gargano, a dokładniej – okolic Monte...

Mój przyjaciel Św. Michał...

... bo czy to nie przypomina skały ze szczeliną... w sercu której znajduje się małe miasteczko, dokad właśnie wyruszałam? Możecie twierdzić, że to trochę naciągane, więc nie sugeruj-cie się moimi odczuciami, myślcie co chcecie...

Muszę przyznać, że jeszcze w auto-karze urzekły mnie widoki Góry Świę-tego Anioła... Śliczne, małe, białe domki..jak się później dowiedziałam pochodzące z XV w., ogromne ruiny zamku, a ja uwielbiam zamki więc to naprawdę duży atut, dookoła góry, pode mną Adriatyk... po prostu wyma-rzone wakacje... Po zakwaterowaniu

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 23

CZYTELNICY PISZĄ

w przytulnym, zadbanym Domu Piel-grzyma i zjedzeniu pysznego, sycące-go obiadu w eleganckiej restauracji należącej do miejsca mojego noclegu, wybrałam się do Sanktuarium Micha-ła Archanioła.

Schodząc w dół po kamiennych schodkach, nie wiedziałam, czego się spodziewać... Początkowo czułam się jak turysta, ale niedługo trwało bierne zwiedzanie... do moich uszu dobiegł podniosły śpiew pielgrzymów znajdujących się gdzieś niedaleko... szłam za ich głosem i czułam, że coś mnie „przytłacza”, coraz ciężej mi się oddychało, nie byłam w stanie po prostu iść... szłam powoli, nie rozglą-dając się już nawet dookoła... była to dla mnie wzniosła chwila, tego nie da się opisać, to trzeba przeżyć... wtedy się nie myśli, wtedy się tylko czuje... niesamowitą siłę, która jest w tym miejscu... Weszłam po schodkach... śpiew umilkł, a moim oczom ukazała się grota... wypełniona ludźmi zagłę-bionymi w modlitwie przed figurką Michała Archanioła... Zanurzyłam rę-kę w wodzie święconej i dołączyłam do pozostałych... czując się tak jakby nikogo poza mną nie było...

Każdy dzień rozpoczynałam w Sanktuarium i było to także ostatnie miejsce, w którym byłam każdego wie-czoru... nie odmawiałam tam modlitw... lecz prowadziłam rozmowy... właściwie monologi, bo nikt mi nie odpowiadał słowem, ale wiedziałam, że mnie Ktoś słucha, bo odpowiedzi otrzymywałam czynami... Śmiałam się, że spełniło się moje marzenie z dzieciństwa, którym

była chęć posiadania magicznej mocy. Wystarczyło wypowiedzieć „życzenie”, a ono zaraz stawało się jawą... Ale nie działo się to dzięki moim nadprzyro-dzonym mocom... było to, jak mi się zdaje poświadczenie słów Michała Ar-chanioła, które wypowiedział podczas pierwszego objawienia: „Ja jestem Ar-chanioł Michał, stojący przed obliczem Boga. Grota jest mnie poświęcona; ja sam jestem jej strażnikiem... Tam, gdzie się otwiera skała, będą prze-baczone grzechy ludzkie... Modlitwy, które będziecie tu zanosić do Boga, zostaną wysłuchane...” Co do odpusz-czenia grzechów to pewnie na razie nie dowiem się, jak to z nimi jest, ale mając na uwadze wysłuchane wszyst-kie, podkreślam, wszystkie, prośby i modlitwy, które zanosiłam w grocie, mogę być dobrej myśli. Tak... wszyst-kie prośby... to było niesamowite prze-życie. Nie będę opowiadać o tych do-brych sytuacjach, jakie mnie spotkały, bo spokojnie mogłabym napisać małą książeczkę. Chcę tylko powiedzieć, że mój Przyjaciel opiekował się mną wy-jątkowo dobrze... na mojej drodze sta-wiał życzliwych ludzi, którzy mi poma-gali i czuwali nade mną dzięki czemu, mimo, że byłam całkiem sama daleko od rodziny, czułam się jak w domu. Pozwolił mi cieszyć się wypoczynkiem nie martwiąc się o nic, bo zanim pomy-ślałam, że coś jest „nie tak” – problem już „sam się rozwiązywał”. Goszcząc na górze Świętego Anioła, odnalazłam spokój i szczęście...

Po powrocie do domu czuję, że zo-stawiłam w Monte część swojej duszy,

ale w życiu codziennym „prezenty”, które otrzymałam od mojego Przy-jaciela, wciąż dają mi ukojenie. Nie martwię się o jutro, przeżywam każ-dy dzień z radością i nadzieją. Każda chwila jest wyjątkowa, bo nie gubię się już w pędzie codziennego życia, ale napawam serce wspaniałością świata... Podczas tegorocznych waka-cji odnalazłam swoje miejsce na Ziemi i zyskałam Przyjaciela na całe życie.

Chwytam się za głowę, gdy patrzę na to, co napisałam! Jeszcze parę mie-sięcy temu dzień w dzień płakałam, martwiąc się o to, że nie zdam matury, że nie czeka mnie żadna przyszłość, że ludzie są źli, a ja nie chce żyć w XXI wieku, bo nie pasuję do tych czasów. Nie znosiłam wszystkich i wszystkiego, co mnie otaczało. Po prostu nie chciało mi się już żyć. A teraz? Z uśmiechem na ustach patrzę w przyszłość. Jestem spokojna i zrównoważona... czyżbym dojrzała? Dziękuję Ci św. Michale... je-steś najlepszym przyjacielem, jakiego kiedykolwiek miałam...

Korzystając z możliwości, chciałam również podziękować wszystkim tym, którzy posłuchali podszeptów mojego Przyjaciela i pomogli mi podczas mojej pielgrzymki. Dziękuję tym z Polski: za modlitwę, pomoc finansową, numery telefonów i dobre rady..tym z Rzymu, za gościnę i samochód... bez którego pewnie bym nie wróciła do domu... i tym z Monte, którzy każdego dnia rozdawali mi „kawałeczki nieba”... Dziękuję...

Justyna – studentka

24

ANIOŁ W TEATRZE

W listopadzie minęło osiem lat od premiery „Kaliguli” Alberta Camusa, któ-ra odbyła się na deskach Teatru Witkace-go, w Zakopanem. Mimo upływu czasu, a może właśnie dzięki niemu, przedsta-wienie wciąż tchnie świeżością, żyje, rozwija się, dojrzewa i rozgrzewa pub-liczność, która gotuje aktorom, niemal za każdym razem, owacje na stojąco.

Niemała w tym zasługa tekstu Alber-ta Camusa, który powstał pod wpływem lektury „Żywotów Cezarów” Swetoniu-sza. Ale należy podkreślić: interpretacja i inscenizacja na scenie, jest znakomita sama w sobie.

Tytułowy bohater (rewelacyjna krea-cja Krzysztofa Łakomika) próbuje zmie-rzyć się z egzystencjalnym bólem istnie-nia, powstałym po śmierci ukochanej żony i siostry: Drusili. Wraz z jej śmiercią w Kaliguli obumiera człowieczeństwo. Pragnie on zająć w życiu swoim i swoich poddanych miejsce należne Bogu. Pust-kę duchową próbuje zagłuszyć gwałtem i mordem, aż po granice absurdu, prze-mocą i okrucieństwem oraz pogwałce-niem boskich i ludzkich praw. Próbuje, ale jego władza jest ograniczona: nie może dostać nawet księżyca w swoje ręce. Pytanie: „Gdybym dostał księżyc, gdyby wystarczała miłość – wszystko by się zmieniło. Lecz jak zatamować to pragnienie? Jakie serce, jaki bóg miałby dla mnie głębokość jeziora?” – pozostaje dla Kaliguli bez odpowiedzi.

Bohater jednak nie potrafi zabić w sobie potrzeby miłości i akceptacji przez innych. Mając władzę, nie mo-że zniewolić poddanych do miłości i szczerości wobec siebie. Chociaż nie znajduje granic w trepanacji zła, cho-ciaż może zabić swoje człowieczeństwo i drugiego człowieka, nic sam z siebie – oprócz otchłani beznadziei piekła sa-motnego istnienia – stworzyć nie mo-że. Jego wysiłkowi w poszukiwaniu od-powiedzi na pytanie: gdzie jest granica szaleństwa? – niczym upadły anioł to-warzyszy od czasu do czasu alter ego Kaliguli – jego odbita w lustrze twarz, z piekła rodem.

Sukcesem aktora jest to, że Kali-gula paradoksalnie nie budzi antypatii wśród widzów. Postać broni się przed sądami, udowadnia niejako, że każdy

z nas jest taki jak on, choć tylko Kali-gula ma odwagę przyznać się do tego, że jest zły. Scena w wannie, imitacja na-padów padaczki, a także sceny tańca na krześle, podkreślają wysoką sprawność i kondycję aktora. W dialogu ze złem, znakomicie partneruje Kaliguli-Caeso-nia (wspaniała kreacja Joanny Bana-sik). Jej postać ukazuje cały ogrom mi-łości, jakim tylko kobieta może darzyć ukochanego, pomimo świadomości jego ułomności, pomimo, a może właśnie dzięki nim.

bierni? Reżyser spektaklu dodatkowo wplótł etiudę, włączył kilka osób z pub-liczności, do konkursu recytatorskiego na temat śmierci.

Niezatarte w pamięci pozostają sceny rodem z musicalów: „Kabaret” z Lizą Minneli, oraz z „Moulin Rouge”, w którym Nicole Kidman – a w Teatrze Witkacego – Kaligula, daje popis na huśtawce. Sceny te podkreślają absurd zła, podszyty groteską musicalowych chwytów.

Znakomitą puentą, a może nawet równorzędnym „aktorem” spektaklu, jest scenografia przedstawienia. Jerzy Skarżyński postawił na pastelowy kolor pistacji. Kolor „zgniłej nadziei”. W tym kolorze jest kulista scena, tym kolorem pomazane są tw arze aktorów, przypo-minające maski. Paradoksalnie, jedynie Kaligula ma kolor twarzy naturalny. Tylko on nie „gra”. Jest sobą. Ma odwa-gę być sobą. I rewelacyjna scena z głów-kami czerwonej kapusty, jak z ludzkimi głowami, które ociekają krwią.

Muzyka Tomasza Stańki dopełnia spektakl w fascynującą całość. Kaligu-la mówi o duchowej pustce, muzyka napełnia widownię i każdego z osobna widza „po brzegi”. Porywa masę z wi-downi, zbija w jeden tłum. „Tylko dla samej muzyki warto tutaj przyjechać” – słyszałam takie opinie.

Na zakończenie przedstawienia ty-tułowy bohater ubiera się w garnitur. Dołącza do współczesności. Pakuje swoje „zabawki” do walizki. Ginie od sztyletu. Wielu anonimowych sztyle-tów. Tak wyglądać może dziś akwizytor, przedstawiciel handlowy, biznesmen, słowem: każdy z nas. I sztylet zła mo-że nas zranić – od nas zależy tylko, czy to będzie śmiertelny cios, czy ocalimy swoją nieśmiertelną duszę.

Teatr Witkacego w ZakopanemScena WitkacegoCALIGULA Albert CamusInscenizacja i reżyseria: Andrzej DziukPrzekład: Wojciech NatansonScenografia: Jerzy SkarżyńskiMuzyka: Tomasz StańkoPremiera: 13.11.1999r.

Monika Hyla

Upadły anioł

Już będąc w foyer, wyobraźnia wi-dzów jest budzona obrazkami z dzie-ciństwa Kaliguli (pomysłowa zabawa małego Kaliguli w piaskownicy i w cho-wanego). Ta zabawa jest początkiem igraszek z wyobraźnią. I konsekwentnie prowadzona jest przez cały spektakl. Po zabawie w piaskownicy zobaczymy zbryzganą krwią tunikę Kaliguli, z wbi-tym w nią sztyletem.

Wchodząc na widownię, każdy z wi-dzów okrywany jest szarym płaszczem. W ten sposób ginie indywidualność, widz staje się szarą masą w orszaku dworzan, asystujących Kaliguli. I tak jak inni bohaterowie sztuki, widownia nie reaguje na bezeceństwa, daje swoją bierną obecnością zezwolenie na zło na scenie. Rodzi się pytanie jak jest w rze-czywistości? Czy pozostajemy tak samo

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 25

Z ANIELSKICH LEKTUR

Sekty i FaktyKwartalnik Informacyjno-Profilaktyczny, nr 31 (2/2007), s. 52

Zainteresowanie spo³eczne bytami anielskimi podlega pewnym modom kulturowym i preferencjom szkó³ filozo-ficznych oraz kierunków artystycznych. Dok³adnie przed wiekiem modernizm rozbudzi³ fascynacjê spirytyzmem, sa-tanizmem oraz szeroko pojêt¹ ezoteryk¹ wschodni¹. Fala ta co jakiœ czas wygasa, to znów od¿ywa ze zdwojon¹ moc¹. Raz bardziej modne s¹ duchy dobre, innym razem – upad³e. Nale¿y zaznaczyæ, i¿ zja-wisko dotyczy p³aszczyzny ogólnokultu-rowej i nie mo¿na bezpoœrednio odnosiæ go do sfery ¿ycia religijnego – aczkol-wiek zwi¹zki i zale¿noœci poœrednie z pewnoœci¹ istniej¹. Mimo og³oszonego swego czasu „po¿egnania z diab³em”, ludzie intensywnie ³akn¹ wartoœci du-chowych, a nie znajduj¹c odpowiedzi na drêcz¹ce pytania w religiach uznanych, szukaj¹ dalej na obszarach ezoteryki. Wielokrotnie nie tylko nie odnajduj¹ uko-jenia, ani nawet satysfakcjonuj¹cych od-powiedzi, ale w dodatku zostaj¹ dotkliwie poranieni duchowo, w najlepszym wy-padku oszukani przez samozwañczych guru, przywódców sekt.

O masowoœci tego zjawiska œwiadczy renesans pos³ugi egzorcystycznej we wspó³czesnej Polsce. Kiedy w roku 1973 na ekranach pojawi³ siê s³awny film Fried-kina Egzorcysta, wydawa³o siê, i¿ sprawa ma charakter marginalny, a sam temat ukazywano jako „tabu”: rzeczywistoœæ niesamowita, niepojêta, straszna, sensa-cyjna. O ile wówczas wszystkich rodzi-mych egzorcystów mogliœmy policzyæ na palcach jednej rêki, to obecnie pracuje ich nawet po kilku w ka¿dej polskiej diecezji. Tabu pêk³o, i nic dziwnego: iloœæ ludzi wykorzystanych przez ró¿nego rodzaju magów i uzdrowicieli wzros³a lawinowo. Nie mog¹c poradziæ sobie o w³asnych si³ach, ofiary szukaj¹ pomocy duchowej u psychologów i kap³anów-egzorcystów.

O szeroko rozumianej profilak-tyce duchowej, o walce duchowej, o wspó³czesnych zagro¿eniach ze stro-ny instytucji, organizacji i stowarzyszeñ o charakterze religijnym, parareligijnym, informuje w sposób rzeczowy i kompe-

tentny kwartalnik „Sekty i Fakty”. Wy-dawany jest on od roku 1999 w Rudzie Œl¹skiej i niemal od samego pocz¹tku redaktorem naczelnym do dziœ pozo-staje Grzegorz Fels. To jego zas³ug¹ jest obrana taktyka pisma, polegaj¹ca na demaskowaniu destrukcyjnych ruchów oraz ugrupowañ poprzez rzetelne opisy-wanie faktów i zdarzeñ. Zdecydowanie przewa¿a rzeczowa i obiektywna analiza zjawisk, prawie w ogóle nie ma w piœmie inwektyw, ironii, emocji lub fanatyzmu.

W recenzowanym numerze najwiêcej miejsca poœwiêcono pos³udze kap³ana-egzorcysty: artyku³y, recenzja i wspo-mnienie o ksiêdzu Leszku Drogoszu, przedwczeœnie i tragicznie zmar³ym pierwszym egzorcyœcie diecezji kato-wickiej, dalej œwietny artyku³ o g³oœnej sprawie egzorcyzmów Annelise Michel (obecnie w kinach wyœwietlany jest o tym film), rzeczowy artyku³ Romana Kulika Zapomniana koniecznoœæ, czyli rzecz o egzorcyzmach, wywiad z egzor-cyst¹ ks. Micha³em Woliñskim.

W poprzednich numerach redak-cja poruszy³a szereg innych wa¿nych i „gor¹cych” tematów. Wymieñmy kilka najwa¿niejszych: uzdrawianie niekon-wencjonalne, scjentologia, neopoganizm, œwiadkowie Jehowy, satanizm, opêtanie, spirytyzm, magia, terroryzm, rekrutacja i zniewolenie cz³onków sekt, psychoma-nipulacje, medytacja transcendentalna, zabobony, szamanizm. W ka¿dym nu-merze znajdziemy rubryki sta³e: recenzje ksi¹¿ek, relacje z sesji naukowych i sym-pozjów, przegl¹dy prasy, tzw. œwiadectwa, sylwetki sekt (np. œredniowieczny ruch be-ginek, realianie, wyznawcy UFO, bractwo Himawanti, Hare Kriszna) i ich przywód-ców, wizjonerów oraz charyzmatycznych guru, np.: Sai Baba, James Randi, Vassula Ryden, Shoko Asahara, Aum Shinri-Kyo, Sri Chinmoy, a z „klasyków”: Emanuel Swedenborg, Allan Kardec, siostry Fox, Szandor La Vey i inni.

Tak szerokie, mo¿na powiedzieæ pe³ne spektrum ukazywanych problemów jest mo¿liwe dziêki kompetentnym autorom. Œcis³a redakcja wydaje siê – w dobrym

znaczeniu tego s³owa – wielce familijna: Grzegorz i Bo¿ena Fels, Dariusz i Justyna Pietrek, Jaros³aw i Ma³gorzata Pieniek, Piotr T. Nowakowski i Anna M. Nowa-kowska. Oni nadaj¹ ton kwartalnikowi. Ponadto z pismem stale wspó³pracuj¹ znakomici znawcy tematu: Aleksan-der Posacki SJ, ks. Andrzej Zwoliñski, Mariusz Gajewski SJ, ks. Grzegorz Do-roszewski, W³odzimierz Bednarski i inni. Siln¹ stron¹ pisma – decyduj¹c¹ o jego wyj¹tkowej atrakcyjnoœci – jest tak¿e œcis³a wspó³praca z pokrewny-mi pismami oraz organizacjami za-granicznymi, co pozwala na przedruk najwartoœciowszych tekstów. Czytelnik zyskuje dziêki temu ³atwy wgl¹d w to, co dzieje siê w zakresie poruszanej proble-matyki na ca³ym œwiecie. Redakcja rea-guje b³yskawicznie i posiada doskona³¹ umiejêtnoœæ wy³awiania tematów naj-bardziej aktualnych.

Przy bardzo wysokim poziomie me-rytorycznym, kwartalnik nie popada w „scjentyzm”, redakcja selekcjonuje i œwietnie „obrabia” materia³ w taki spo-sób, aby by³ on przyswajalny i atrakcyj-ny dla mo¿liwie szerokiego odbiorcy. Mo¿na tak¿e mówiæ o poszanowania czytelnika, tzn. pismo nie narzuca swo-ich pogl¹dów, jest maksymalnie obiek-tywne i „transparentne”, o co w tematyce tak trudnej z pewnoœci¹ nie jest ³atwo. Podsumowuj¹c, kwartalnik „Sekty i Fak-ty” wykonuje niezwykle po¿yteczn¹ i po-trzebn¹ pracê. Z ca³¹ pewnoœci¹ zas³uguje na rozg³os i szerokie rozpropagowanie.

Herbert Oleschko

26

NIE TYLKO DLA ANIOŁKÓW

Michałowa skrzynka pocztowaDuchowy podwieczorek

Tajemnica mojego imieniaTym razem kilku świętych, których

imieniny obchodzimy w styczniu.

KACPER – to imię perskie. Pocho-dzi od słowa gizbar, co oznacza skarb-nik, lub gathaspar, czyli wspaniały. To jeden z trzech Mędrców, którzy oddali pokłon Jezusowi.

WERONIKA – imię pochodzenia greckiego, tłumaczy się jako święte oblicze, w nawiązaniu do Weroniki, która podczas drogi krzyżowej otarła Jezusowi skrwawioną twarz. Jest pa-tronką fotografów.

AGNIESZKA – to popularne, sta-rożytne imię, które pochodzi od łaciń-skiego słowa agnus, co znaczy bara-nek. Jest patronką młodych dziewcząt. Dla ciekawych – w dniu św. Agnieszki poświęca się obok bazyliki watykań-skiej baranki hodowane przez siostry

Kochane dzieciaki!

„Nowy Roku, Nowy Roku, co przy-niesiesz nam po trochu?...” – tak śpie-wamy w jednej z ludowych przyśpiewek. Na pewno nowe, kolorowe kalendarze pojawiły się w waszych domach. Ko-lejny rok przed nami, już 2008. Jaki on będzie? Włoskie przysłowie mówi: „Nowy Rok, nowe życie”. Kiedy pojawia się data 1 stycznia pojawia się też na-dzieja, że rozpoczynający się nowy rok będzie szczęśliwszy, pełniejszy, że zrea-lizujemy w nim wiele własnych marzeń i planów. Robimy nowe postanowienia, że zmienimy coś w sobie i wokół siebie na lepsze. Ale samo pobożne życzenie nie wystarczy, by coś zmienić. Tego, co dobre i piękne, nie znajdziemy zapako-wane w kolorowe pudełko przewiązane błyszczącą kokardą, które jakiś dobry duszek, czy gwiazdka z nieba zosta-wi pod naszymi drzwiami. Każdy sam musi „zapakować” swoją część, włożyć

Krąg radościKtóregoś ranka pewien rolnik stanął

przed klasztorną bramą i energicznie zastukał. Kiedy brat furtian otworzył ciężkie drzwi, chłop z uśmiechem poka-zał mu kiść dorodnych winogron.

– Bracie furtianie, czy wiesz, komu chcę podarować tę kiść winogron, najpiekniej-szą z całej mojej winnicy? – zapytał.

– Na pewno opatowi lub któremuś z ojców zakonnych – odparł braciszek.

– Nie. Tobie.– Mnie? – Braciszek aż zarumienił się

z radości – naprawdę chcesz mi ją dać?– Tak, ponieważ zawsze byłeś dla mnie

dobry, uprzejmy i pomagałeś mi, kiedy cię o to poprosiłem. Chciałbym, żeby te winogrona sprawiły ci trochę radości.

Braciszek podziękował serdecznie, ostrożnie wziął winogrona i podziwiał je przez cały ranek. Rzeczywiście, była to wspaniała, pachnąca kiść. W pewnej chwili przyszedł mu do głowy pewien pomysł:

– A może by tak zanieść te winogrona opatowi, aby i jemu dać trochę radości? Ma teraz tyle trudnych spraw na głowie.

I braciszek wziął kiść i zaniósł opato-wi. Opat był uszczęśliwiony. Ale nagle przypomniał sobie, że w klasztorze jest stary, schorowany zakonnik i pomyślał:

– Zaniosę mu te winogrona, może po-czuje się trochę lepiej.

I tak kiść winogron znowu odbyła ma-łą wędrówkę. Jednak nie pozostała długo w celi chorego brata, który posłał ją bratu kucharzowi, pocącemu się cały dzień przy garnkach. Ten zaś podarował winogrona bratu zakrystianowi, aby i jemu sprawić trochę radości. Zakrystian z kolei zaniósł ją najmłodszemu bratu w klasztorze, a ten ofiarował je komuś innemu, a ten inny jeszcze komuś innemu. Wreszcie, wędru-jąc od zakonnika do zakonnika kiść wino-gron powróciła do brata furtiana, aby dać mu trochę radości. Tak zamknął się ten krąg, krąg radosci.

A może od dziś ty spróbujesz rozpo-cząć taki krąg miłości? Nie trzeba wiele, wystarczy iskierka dobroci, a świat za-cznie się zmieniać!

w to własny wysiłek, entuzjazm i za-pał, bo prawdziwe wartości zdobywa się ciężką pracą i wytrwałością. A każ-dy dzień nowego roku da nam tysiące okazji, by marzenia zmieniać w rze-czywistość, by rozsiewać wokół dobroć i radość. Na duchowy podwieczorek proponuję wam opowiadanie o tym, że sprawianie radości innym naprawdę niewiele nas kosztuje.

W pierwszym dniu nowego roku ob-chodzimy Światowy Dzień Pokoju. War-to przypomnieć sobie, że prawdziwy pokój rodzi się w sercach ludzi i dopóki będzie w nich zawiść, zazdrość, pycha i nienawiść, wciąż słyszeć będziemy o przerażających wojnach niosących śmierć, ból i zniszczenie. Prośmy Mary-ję, Bożą Rodzicielkę, która wprowadza nas w Nowy Rok, abyśmy zawsze „po-kój nosili w sercach swoich”. Pozdra-wiam Was serdecznie.

Siostra Lucylla

w klasztorze. Następnie ofiarowywane są one papieżowi i z ich wełny tkane są paliusze, czyli białe pasy z sześ-cioma czarnymi krzyżykami, będące częścią stroju liturgicznego papieża, patriarchów i metropolitów. Papież te paliusze przydziela arcybiskupom i metropolitom.

ADRIAN – starożytne imię, nada-wane chłopcom zwłaszcza w cesar-stwie rzymskim. Początkowo jego for-ma brzmiała Hadrian.

NINA – to bardzo dawne imię. Prawdopodobnie wywodzi się od mi-tycznego założyciela Niniwy i impe-rium asyryjskiego Ninosa.

MARIUSZ – imię to wywodzi się od rzymskiego rodu Mariuszów, a Paula – to imię żeńskie utworzone od imienia Paweł.

Wciąż zapraszamy was do współpracy w tworzeniu tej strony dla dzieci. Przysyłajcie nam swoje rysunki, wiersze, zagadki... jednym sło-wem – własne pomysły do podzielenia się z innymi.

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 27

KONKURS ANIELSKI

KONKURS ROZSTRZYGNIĘTY !

Konkurs fotograficzny dobiegł końca. Wszystkim dziękujemy za udział i nadesłane prace. Jury pod przewodnictwem głównego grafika „KjB” – pana Jacka Kawy –przyznało pierwszą nagrodę Panu Piotrowi Sygnarskiemu.

Wyróżnienia otrzymują: Sylwia Jaworska, Stanisław Borowiec, Ma-ria Roszkowska, Jan Uryga, Maria Stypuła oraz anonimowa autorka przesłanej drogą elektroniczną fotografii. Prosimy o telefoniczny kontakt z redakcją. Nagrody wyślemy pocztą. Oto nagrodzone zdjęcia.

Sylw

ia J

awor

ska

Jan

Ury

ga

Stan

isła

w B

orow

iec

Pio

tr S

ygn

arsk

i

Mar

ia R

oszk

owsk

a

Mar

ia S

typu

ła

(au

tork

ę pr

osim

y o

kon

takt

)

28

JAK ANIELSKA WIEŚĆ NIESIE

ŚWIAT ANIOŁÓW

W czwartek 15 listopada 2007 ro-ku odbył się w Domu Katolickim w Myślenicach wernisaż połączony z ogłoszeniem wyników IV Ogólno-polskiego Konkursu „Świat Anio-łów”. Tematem czwartej edycji był archanioł Rafał. Przedstawiono kil-kadziesiąt prac plastycznych oraz literackich (przeważnie wierszy). Jury pod przewodnictwem Jana Ko-czwary przyznało wyróżniającym się dziełom nagrody ufundowane m.in. przez redakcję „Któż jak Bóg” oraz redakcję miesięcznika „Anioł Stróż”. Cała uroczystość trwała niecałą godzinę i towarzyszyła jej krótka prelekcja Herberta Oleschko o archaniele Rafale.

ANIELSKIE REKOLEKCJE I SKUPIENIA W dniu 1 XII 2007 r. w parafii pw. Św. Antoniego w Gdańsku – Brzeźnie pod przewodnictwem Animatora Generalnego odbył się dzień skupienia dla członków Ry-cerstwa Św. Michała Archanioła z całej diecezji. Uczestniczyli w nim także czciciele św. Michała Archa-nioła. Kilka osób złożyło rycerskie przyrzeczenie.

Rekolekcje poświecone działaniu dobrych i złych duchów przepro-wadził w okresie adwentu ks. Piotr Prusakiewicz CSMA. Odbyły się one w parafii pw. Chrystusa Odkupiciela w Gdańsku- Żabiance (1-6 XII 2007) oraz w Pruszczu Gdańskim (8-12 XII 2007)

ANIELSKIE NIEDZIELE

W listopadzie Anielskie Niedziele odbyły się m.in. w Widełce i w Tyl-manowej. Prowadzili je ks. Krzysz-tof Poświata CSMA i ks. Krzysztof Pelc CSMA przy współudziale kle-ryków michalickiego Seminarium z Krakowa oraz sióstr Michalitek.

KULT ANIOŁA STRÓŻA POLSKITrwa zbieranie środków na budowę Pomnika Anioła Stróża Polski. Ko-mitet Budowy Pomnika i Szerzenia Kultu składa serdeczne podziękowa-nie za złożone ofiary i prosi o dalsze wsparcie. Numer konta: BANK PKO BP 91 1020 1042 0000 8502 0014 7595 z dopiskiem: Na budowę Pomnika Anioła Stróża Polski. Poświęcenie pomnika odbędzie się 3 V 2008 roku w Miejscu Piastowym.

POGOTOWIE MODLITEWNE

Potrzebujesz modlitwy? Umieść swą intencję na stronie internetowej na-szego dwumiesięcznika www.ktozjak-bog.religia.net w dziale Intencje mod-litewne lub wyślij sms, albo zadzwoń do animatorów Zastępów Rycerstwa św. Michała Archanioła. Powierzone in-tencje przedstawiane są Panu Bogu za przyczyną św. Michała Archanioła pod-czas spotkań Zastępów Rycerskich oraz indywidualnie. Oto lista animatorów, przyjmujących prośby modlitewne i ich numery telefonów:

Maria Świątkowska tel. 058 556 5996Janina Chyłek tel. 016 670 8267Barbara Kocka tel. 081 751 2373Jadwiga Wierucka tel. 042 645 8859Anna Bacławska tel. 058 558 0968Teresa Makuch tel. 058 343 5262Danuta Bąk tel. 0510 942 270Lidia Derbich tel. 095 720 1983Maria Lisak tel. 0691 074 085Aleksandra Zając tel. 0502 534 791Helena Cięciel tel. 018 445 9138Kazimiera Obrzud tel. 018 445 9138Marianna Skalska tel. 033 816 0775Lucyna tel. 0886 277 482

ZOSTAÑ DOBRYM ANIO£EM

proœba o pomoc w kolporta¿u

WOLONTARIUSZE PILNIE POSZUKIWANI!

Jesteœmy jedynym w Polsce czaso-pismem religijnym pisz¹cym wy³¹cznie o dobrych i z³ych duchach. Nie wszy-scy o nas wiedz¹ i nas czytaj¹. Poszu-kujemy wolontariuszy – którzy pragn¹ pomóc w uczynieniu tego anielskiego dwumiesiêcznika bardziej znanym i dostêpnym.

Znasz miejsca, gdzie czasopismo nie dociera, nie mo¿na go nabyæ czy wypo¿yczyæ, a uwa¿asz, ¿e znalaz³oby czytelników – skontaktuj siê z nami.

Pomó¿ w rozpowszechnianiu wie-dzy o anio³ach i o¿ywianiu wiary w ich dzia³anie oraz skuteczne wstawienni-ctwo u Pana Boga!

RELIKWIE BŁ. BRONISŁAWA W PRZEMYŚLU

W dniu 28.10.2007 roku odbyło się w parafii Świętej Trójcy w Prze-myślu uroczyste wprowadzenie relikwii bł. Ks. Bronisława Mar-kiewicza. Uroczystości przewod-niczył radca generalny ks. dr Jan Seremak CSMA. Ceremonia zain-augurowała całoroczne nabożeń-

stwa do bł. Bronisława, które będą odbywać się 29 dnia każdego mie-siąca o godz. 18. W programie co-miesięcznych czuwań znajdzie się Msza św, oraz modlitwy do Maryi Królowej Polski, św. Michała Archa-nioła, Anioła Stróża Polski i bł. Bro-nisława Markiewicza.

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 29

WARTO PRZECZYTAĆ

Herbert OleschkoPrzez życie z aniołamiKsiążka zawiera trzydzieści pięknie napisanych opowiadań o ludziach sławnych i bezimiennych, których łączy wspólny mianownik – aniołowie. Uwagę zwraca świetna treść i przyjazna tonacja ko-lorystyczna książki oraz bogate przesłanie religij-no-moralne, płynące z każdej historii. Dla miłośni-ków aniołów to lektura obowiązkowa.

Format:14,6 x 20.5 cmOkładka miękkaStron 176

Cena 10 zł + koszt wysyłki

Zamówienia:Centrala Rycerstwa św. Michała Archaniołaul. Piłsudskiego 248/252 05-261 MARKI

Konto PKO BP 91 1020 1042 0000 8502 0014 7595

Kazania o św. Michale Archaniele i AniołachIleż to razy, po wysłuchaniu jakiegoś kazania, pomy-ślałeś: szkoda, że go sobie nie nagrałem! Ten zbiór kazań powstał, byś słowa wygłoszone przez kapła-nów michalitów zabrał ze sobą i mógł do nich wra-cać, kiedy tylko zechcesz. Książka zawiera bogaty pokarm dla umysłu, serca i ducha – dla każdego!

Format:11,8 x 16,8 cmOkładka miękkaStron 175

Cena 7 zł + koszt wysyłki

Zamówienia:Centrala Rycerstwa św. Michała ArchaniołaUl. Piłsudskiego 248/25205-261 Marki

Konto PKO BP 91 1020 1042 0000 8502 0014 7595

Ul. Piłsudskiego 248/252

ul. Piłsudskiego 248/252

30

W roku 2008 cena jednego egzemplarza dwu mie-siêcznika „Któ¿ jak Bóg” wyniesie 4 z³. Roczna pre-numerata bêdzie kosztowaæ 24 z³. Prenumeratorzy, zamawiaj¹cy wiêcej egzemplarzy, otrzymaj¹ zni¿kê.

Iloœæ Cena Prenumerata egz. 1 egz. pó³roczna roczna

1 4,00 z³ 12,00 z³ 24,00 z³

2 3,90 z³ 23,40 z³ 46,80 z³

3 3,80 z³ 34,20 z³ 68,40 z³

4 3,70 z³ 44,40 z³ 88,80 z³

5 3,60 z³ 54,00 z³ 108,00 z³

Prenumerata

Przy zamówieniu powy¿ej 5 egzemplarzy cenê prenu-meraty obliczamy, mno¿¹c 3,60 przez iloœæ egz. oraz przez iloœæ numerów dwumiesiêcznika.

Atrakcyjne warunki i ceny dla ksiêgarni oraz skle-pików parafialnych. Informacje w redakcji.

ROCZNA PRENUMERATA ZAGRANICZNA:(koszt czasopisma + wysy³ka)

EUROPA – równowartoœæ 12 EUROAMERYKA, AFRYKA – równowartoœæ 18 USDAUSTRALIA i OCEANIA – równowartoœæ 25 USD

Redakcja prowadzi sprzeda¿ egzemplarzy archiwalnych „Któ¿ jak Bóg”: z lat 2005-2007 – 2 z³, wcześniejsze – 1 z³. Zamówienia mo¿na sk³adaæ poczt¹ lub przez stronê internetow¹ www.któ¿jakbóg.religia.net

Numery archiwalne

SKLEP INTERNETOWY

Na stronie www.ktozjakbog.religia.net urucho-miono księgarnię internetową. Można zamawiać tam książki o aniołach oraz bieżące i archiwalne egzem-plarze „Któż jak Bóg”. Wysyłamy je także przy zamó-wieniach telefonicznych. Zapraszamy.

Na stronie www.ktozjakbog.religia.net działa już anielskie forum. Zapraszamy do internetowych roz-mów, wymiany myśli i doświadczeń.

Zabierz głos na ANIELSKIM FORUM

nr 1 (91) styczeń - luty 2008 31

ZAPROSZENIA

„ANIELSKA” PIELGRZYMKAKsięża Michalici i Redakcja „Któż jak Bóg” zapraszają do udziału w 9-dniowej autokarowej pielgrzymce do WŁOCH w terminie

26.09 - 4.10. 2008 r.Marki – Warszawa – Kraków – Bratysława – Rimini – Manoppello – Lanciano – Monte San Angelo

– San Giovanni Rotondo – Monte Cassino – Rzym – Asyż – Padwa – Tarvisio

PIELGRZYMKA DO ZIEMI ŚWIĘTEJ I EGIPTURedakcja „Któż jak Bóg”, Księża Michalici

i Katolicka Agencja Pielgrzymkowa NOMADA zapraszają na pielgrzymkę do Ziemi Świętej i Egiptu

w dniach 3-12.03.2008 r.

W programie m.in.: • udział w uroczystościach odpustowych w sanktuarium

św. Michała Archanioła w Monte San Angelo w górach Gar-gano (28-29.09)

• nawiedzenie miejsc związanych z życiem i posługą św. Oj-ca Pio w San Giovanni Rotondo

• zwiedzanie sanktuariów w Manopello, Lanciano, Asyżu, Padwie i Rzymie

• modlitwa przy grobie Sługi Bożego Jana Pawła II, audien-cja generalna z Benedyktem XVI

Cena: 950 zł + 215 EURO

Organizatorzy zapewniają: przejazd luksusowym autokarem- wy-łącznie w dzień, obsługę pilota-przewodnika na całej trasie, ubez-pieczenie NNW i KL, śniadania i obiado-kolacje, noclegi w hote-lach (pokoje 2,3 i 4osobowe z łazienkami).Obsługę pielgrzymki prowadzi BIURO PIELGRZYMKOWO-TURYSTYCZ-NE „ARKA” z Krosna. Pilot – przewodnik Krystyna Kłosowska.

Zapisy: Warunkiem zapisania na listę pielgrzymów jest telefonicz-ne, emailowe lub osobiste zgłoszenie swego udziału przy rów-noczesnym przesłaniu przekazem pocztowym lub na konto bez-zwrotnej zaliczki w wysokości 100 zł wraz z następującymi dany-mi: imię i nazwisko, miejsce i data urodzenia, adres stałego za-mieszkania i numer paszportu. II ratę w wysokości 850 zł należy uiścić najpóźniej do 10 VI br. III rata w wysokości 215 EURO bę-dzie zbierana już w autobusie w dniu wyjazdu

Kontakt i zapisy: Centrala Rycerstwa Św. Michała Archanioła, ul. Piłsudskiego 248/252, 05-261 MARKI 4, tel.022 7811490, 0603511225, email: [email protected] [email protected]

Numer konta: Centrala Rycerstwa Św. Michała Archanioła, ul Pił-sudskiego 250, 05-261 Marki, PKO BP S.A. IV O/Centrum W-wa, II/O Wołomin 91 1020 1042 0000 8502 0014 7595

UWAGA: Liczba miejsc ograniczona, decyduje kolejność zgłoszeń, prosimy nie przesyłać pieniędzy bez wcześniejszego zgłoszenia telefonicznego, emailowego lub listowego.

W programie:

Tabgha – Kościół Prymatu, Bazylika Rozmnożenia Chleba i Ryb, Kafarnaum – Dom św. Piotra oraz ruiny Synagogi. Rejs statkiem po Jeziorze Genezaret, pobyt nad rzeką Jordan (Yardenit). Kana Galilejska, Nazaret, Hajfa, Góra Karmel, Góra Tabor, Ce-zarea Nadmorska, Jerozolima: Góra Oliwna, Kaplica Dominus Flevit, Getsemani, Ogród Oliwny. Kościół św. Anny, Droga Krzyżowa Bazyliki Gro-bu Pańskiego i Kaplica Zaśnięcia NMP, Grób Króla Dawida oraz miejsce Ostatniej Wieczerzy. Kościół „In Gallicantu”, spacer po żydowskiej części Jerozolimy (Ściana Płaczu). Betlejem: Bazylika Narodzenia Pańskiego i Grota Mleczna. Ain Karem: Kościół Narodzenia Jana Chrzciciela i Kościół Nawie-dzenia św. Elżbiety. Parlament Izraelski, gdzie zobaczymy słynną Menorah. Przejazd przez Pustynię Judzką. Muzeum w Qumran. Wypoczynek i kąpiel błotna nad Morzem Martwym.Egipt: Taba, Eliat, Góra Synaj.

Cena: 1 370 USDCena zawiera: • Przeloty bezpośrednie na trasie Warszawa - Tel Aviv - War-

szawa liniami LOT wraz z opłatami lotniskowymi • Transport autokarem klasy LUX na całej trasie • Zakwaterowanie w hotelach 3* i 4*. pokoje 2 osobowe z ła-

zienkami • Wyżywienie: 2 posiłki dziennie / śniadania, obiadokolacje/

w formie bufetu • Bilety wstępu do zwiedzanych obiektów zgodnie z pro-

gramem • Przewodnik miejscowy na całej trasie • Ubezpieczenie i Podatek Vat Cena nie zawiera: napiwków: 45 USD od osoby (płatne w biu-rze przed wyjazdem)Kontakt, informacje i zapisy: KAP NOMADA, ul. Mokotowska 43, 00-551 Warszawa, tel. 22 625 44 18, tel./fax : 22 625 55 11

POCZET PARAFII ŚW. MICHAŁA ARCHANIOŁA

Zaledwie sześć kilometrów na po-łudnie od Miejsca Piastowego znajdu-je się parafia św. Michała Archanioła w Klimkówce. Rozciąga się ona w do-linie górskiego potoku Flora i w po-łowie drogi między znanymi uzdro-wiskami: Rymanowem i Iwoniczem. Najstarsze dokumenty dotyczące wio-ski pochodzą z roku 1453 (data kon-sekracji pierwszego kościółka przez biskupa przemyskiego Mikołaja Bła-żejowskiego) oraz z roku 1638 (not-ka w Status Eclesiorum wspomina istnienie kościołka w Klimkówce już w roku 1349). Tradycja sięga zatem czasów Kazimierza Wielkiego, kiedy to osada została prawdopodobnie za-łożona na prawie niemieckim. Nazwę miejscowości piękna legenda wywo-dzi od „klękania”: w trakcie prac po-lowych woły wyorały krzyż zakopany przez ludzi uciekających przed Tata-rami i zwierzęta uklękły przed nim.

Burzliwe i zmienny były losy Klim-kówki. Wieki XVI i XVII to nieustanne nękanie przez hordy tatarskie i bandy zbójeckie nazywane tu beskidnika-mi. Miejscowość zmieniała właścicie-li: Potoccy, Ossolińscy, Stadniccy, by w końcu przypaść rodowi Ostaszew-

KLIMKÓWKAskich. Posiadali oni tu dwór i świet-nie prosperujący majątek, niestety strawiony tuż po II wojnie światowej przez pożar. To Ostaszewscy byli głów-nymi fundatorami obecnie stojącego kościoła. Drewniana budowla została zbudowana w roku 1854 przez rodzi-nę ciesielską Waisów: Jana, Antonie-go i Floriana.

Do świątyni przylega murowa-na zakrystia, a od północy masywna wieża o konstrukcji słupowej. Najcen-niejszym zabytkiem jest malowany temperą na desce obraz Matki Bożej stojącej w słonecznej aureoli i korono-wanej przez dwa anioły (1529). Ma-lunek ten jest pozostałością późnogo-tyckiego tryptyku odkrytego w roku 1995 podczas konserwacji. Jest to je-den z najcenniejszych zabytków póź-nogotyckiego malarstwa tablicowego na Podkarpaciu (oryginał przechowy-wany w Muzeum Archidiecezjalnym w Przemyślu). Innym cennym za-bytkiem jest umieszczony w ołtarzy głównym cudowny krucyfiks pocho-dzący z drugiej połowy XVII wieku. Anielskie postaci znajdują się także przy pilastrach i na suficie prezbite-rium. Secesyjna polichromia wnętrza

została wykonana w roku 1906 przez malarza-projektanta Tadeusza Popie-la. Z całą pewnością przypatrywał się tym obrazom błogosławiony Bro-nisław Markiewicz, bowiem pracując w tym samym dekanacie rymanow-skim wielokrotnie odprawiał tu nabo-żeństwa i udzielał sakramentów.

Obok kościoła został wybudowany – dzięki dotacji rektora Uniwersytetu Lwowskiego prof. Kazimierza Waisa, syna wspomnianego cieśli Floriana Waisa – dom zakonny prowadzony od samego początku do dziś przez siostry michalitki. Swego czasu bawili tu zna-komici goście: św. Józef Bilczewski, bł. Jan Balicki i kardynał August Hlond.

Okolice Miejsca Piastowego – jak się okazuje – obfitują w „anielskie oazy”. Dopiero co pisałem ciepło o „legendarnym” Bliznem, a oto już polecam przycupniętą w pobliżu mi-chalickiego sanktuarium Klimkówkę. Będąc w anielskim centrum, warto nadłożyć drogi – wszak sześć kilome-trów to w zasadzie spacer, natural-nie dla tych dysponujących kondycją i młodzieńczą energią.

Herbert Oleschko