Dan Simmons - Cykl Hyperion 02 - Zaglada Hyperiona - Up.dla.Exsite.pl

download Dan Simmons - Cykl Hyperion 02 - Zaglada Hyperiona - Up.dla.Exsite.pl

If you can't read please download the document

Transcript of Dan Simmons - Cykl Hyperion 02 - Zaglada Hyperiona - Up.dla.Exsite.pl

Dan Simmons

Zagada Hyperionaprzekad : Radosaw Januszewski & Marek Rudnik

.1.

Czy Bg moe podj rozgrywk z istot stworzon przez Siebie? Czy jakikolwiek twrca, nawet niedoskonay, moe podj rozgrywk z istot stworzon przez siebie? Norbert Wiener, God and Golem, lnc. Wyobrani mona przyrwna do snu Adama - obudzi si i stwierdzi, e to, co mu si nio,

dzieje si naprawd. Z listu Johna Keatsa do przyjaciela

W dniu, kiedy wyruszya armada, w ostatnim dniu ycia do jakiego przywyklimy, zostaem zaproszony na przyjcie. Tego wieczoru podobne spotkania odbyway si na wszystkich stu pidziesiciu planetach Sieci, ale tylko to liczyo si naprawd. Powiadczyem odbir za porednictwem datasfery, upewniem si, e mj najlepszy strj oficjalny jest czysty, umyem si, ogoliem, ubraem z wyszukan starannoci i skorzystaem z jednorazowego zapisu na chipie zaproszeniowym, eby o wyznaczonym czasie teletransportowa si z Esperance do Centrum Tau Ceti. Na tej pkuli TC2 gste, agodne wiato zalewao pagrki Parku ani, szare wiee kompleksu administracyjnego pooonego daleko na poudniu, wierzby paczce, paprocie ogniste rosnce wzdu brzegw rzeki Tetydy i bia kolumnad samego budynku rzdowego. Nadcigay tysice goci, ale personel zabezpieczajcy wita kadego z osobna, porwnywa kody na zaproszeniach z wzorem DNA i wdzicznym ruchem doni pokazywa drog do baru i bufetu. - M. Joseph Severn? - upewni si uprzejmie przewodnik. - Tak - skamaem. Takie teraz nosiem imi. - CEO Gladstone chciaaby spotka si z panem pniej, tego wieczoru. Zostanie pan powiadomiony, kiedy bdzie moga pana przyj. - Doskonale. - Jeli yczyby pan sobie jakiej rozrywki albo posiku, ktrych nie ma na miejscu, wystarczy, eby wypowiedzia pan to na gos, a monitory naziemne zatroszcz si o spenienie paskiego dania. Skinem gow, umiechnem si i wyminem przewodnika. Zanim zdoaem przej kilka krokw, zwrci si do nastpnych goci ukazujcych si na platformie terminalu. Z punktu widokowego na niskim pagrku dostrzegem tysice goci, kbicych si na kilkuset akrach wypielgnowanego trawnika. Wielu z nich przechadzao si po zagajnikach przystrzyonych drzewek. czka, na ktrej staem, bya ocieniona przez drzewa rosnce wzdu rzeki. Wyej rozcigay si reprezentacyjne ogrody, a za nimi wznosia si ogromna masa budynku rzdowego. Na odlegym patio graa orkiestra. Ukryte goniki przenosiy dwiki do najodleglejszych zaktkw Parku ani. Wysoko w grze nie koczcy si sznur EMV wypywa z bramy teletransportera. Przez chwil obserwowaem, jak ich jaskrawo odziani pasaerowie wysiadali na platformie terminalu dla pieszych. Zafascynowaa mnie rnorodno pojazdw. Wieczorne wiato odbijao si od byszczcych karoserii standardowych vikkenw, altzw i sumato. Ale promienie bdziy te po rokokowych kadubach barek lewitacyjnych i metalowych pokrywach antycznych migaczy, ktre stanowiy osobliwo jeszcze w czasach, gdy istniaa Stara Ziemia.

Szedem wzdu brzegu rzeki Tetydy obramowanego schodami. Mijaem przystanie, przy ktrych niewiarygodna zbieranina odzi wypluwaa tumy pasaerw. Tetyda bya jedyn w caej sieci rzek przepywajc przez bramy teletransporterw na ponad dwustu planetach i ksiycach. Ludzie, ktrzy mieszkali nad jej brzegami, naleeli do najbogatszych w caej Hegemonii. Na rzece pojawiay si wielkie, bogato zdobione krowniki, pokryte ptnem dubanki i piciopokadowe barki - wiele z nich miao na pewno urzdzenia lewitacyjne. Byy te wykwintne odzie mieszkalne z wasnymi teletransporterami, mae pywajce wyspy sprowadzane z oceanw Maui - Przymierza, sportowe, pochodzce z ery przed hegir cigacze i odzie podwodne oraz rnorakie rcznie rzebione wodne EMV z Renesansu. Znalazo si te kilka wspczesnych jachtw - wszdoazw. Ich kontury ukryte byy za owaln powok pola siowego. Gocie, ktrzy wychodzili na ld, wygldali nie mniej okazale ni ich odzie. Nosili najrozmaitsze ubrania, poczwszy od przedhegirowych, konserwatywnych strojw wieczorowych - wkadali je ci, ktrych cia nie tkna kuracja Poulsena - skoczywszy na najmodniejszych w tym tygodniu kreacjach z TCZ opinajcych figury uksztatowane przez najsynniejszych ARNistw Sieci. Poszedem dalej i zatrzymaem si na chwil przy dugim stole, eby naoy na talerz pieczon woowin, saat, filet z kaamarnicy curry z Parvati i gorcy jeszcze chleb. Zanim znalazem miejsce w ogrodzie, eby usi, agodne wiato wieczoru przeszo w zmierzch. Pojawiy si gwiazdy. wiata pobliskiego miasta i kompleksu administracyjnego zostay przymione, eby wszyscy lepiej widzieli armad. Niebo nad Centrum Tau Ceti byo przejrzyste jak nigdy. Kobieta siedzca obok zerkna i umiechna si do mnie. - Jestem pewna, e ju kiedy si spotkalimy. Odwzajemniem umiech, pewien, e nie widzielimy si nigdy wczeniej. Bya bardzo atrakcyjna, okoo dwa razy starsza ode mnie. Moga mie dobrze po pidziesitce, liczc w latach standardowych. Ale wygldaa modziej ni ja dwudziestoszeciolatek - a to dziki pienidzom i Poulsenowi. Skr miaa bardzo jasn, niemal przezroczyst. Wosy upia wysoko. Piersi - ledwo osonite lekk jak tchnienie tunik - wydaway si bez zarzutu. W jej oczach czaio si okruciestwo. - By moe - odpowiedziaem. - ale to mao prawdopodobne. Nazywam si Joseph Severn. - Oczywicie - stwierdzia. - Pan jest artyst! Nie... artyst nie. Byem... kiedy... poet. Ale tosamo Severna, ktr przybraem od czasu mojej prawdziwej mierci osobniczej i narodzin rok temu, stwierdzaa, e jestem artyst. Tak byo zapisane w moim pliku WszechJednoci. - Przypomniaam sobie - rozemiaa si dama. Kamaa. Uya swojego drogiego implantu komlogowego, by uzyska dostp do datasfery. Ja nie musiaem szuka dostpu... c za niezgrabne, niepotrzebne okrelenie, ktrym gardziem mimo jego staroytnej proweniencji. Zamknem w wyobrani oczy i ju byem w datasferze, przemykajc si obok barier WszechJednoci, lizgajc si po powierzchni danych posuwaem si wzdu rozarzonej ppowiny dostpu do

ciemnych gbi bezpiecznego nurtu informacji. - Nazywam si Diana Philomel - powiedziaa. - Mj m jest zarzdc transportu w sektorze Sol Draconi Septetu. Skinem gow i ucisnem podan mi rk. Nie powiedziaa, e jej m by najwaniejszym goonem zwizku czycicieli matryc na Bramie Niebios, zanim polityczni patroni awansowali go do Sol Draconi... ani tego, e kiedy nazywaa si Dinee Cycek i bya hostess dla proksw w Midsump Barrens... ani tego, e dwukrotnie aresztowano j za przekroczenia Flashback, za drugim razem powanie ranic domowego chowu medyka... ani e otrua swojego przyrodniego brata, gdy miaa dziewi lat, kiedy zagrozi, e opowie jej ojczymowi o randkach dziewczyny z botnym grnikiem o nazwisku... - Mio mi pana spotka, M. Philomel - powiedziaem. Miaa ciep rk. Przytrzymaa moj do o chwil za dugo. - Czy to nie podniecajce? - westchna. - Co takiego? Uczynia szeroki gest rk wskazujc na nocne niebo, rozpalajce si wanie arkule, ogrody, tumy. - Och, to przyjcie, wojna, wszystko - powiedziaa. Umiechnem si, przytaknem i sprbowaem pieczonej woowiny. Bya dobrze przyrzdzona i cakiem smaczna, ale zachowaa sonawy posmak kadzi klonowniczych Lususa. Kaamarnica wygldaa na prawdziw. Podeszli kelnerzy, podali szampana. Sprbowaem. By pody. Szlachetne wina, szkocka whisky i kawa to trzy dobra, ktrych niczym nie dao si zastpi po mierci Starej Ziemi. - Sdzi pani, e ta wojna jest konieczna? - zapytaem. - Jak wszyscy diabli. Diana Philomel wanie otwieraa usta, lecz odpowiedzi udzieli jej m. Nadszed od tyu i zaj miejsce na kodzie, na ktrej siedzielimy. By wysokim mczyzn, przynajmniej o ptorej stopy wyszym ode mnie. Ale c, ja jestem niski. Pami podpowiedziaa mi, e kiedy napisaem wiersz, w ktrym wymiewaem si z siebie jako z ...Pana Johna Keatsa, wysokiego na pi stp, chocia mam pi stp i jeden cal. Za czasw Napoleona i Wellingtona, kiedy wzrost mczyzny wynosi rednio pi stp i sze cali, naleaem do umiarkowanie niewysokich. Teraz, gdy mczyni z planet o przecitnym cieniu osigali sze do siedmiu stp, byem miesznie may. Nie wyrniaem si potn budow i muskuami, by twierdzi, e przybyem z planety o wysokim cieniu, wic innym wydawaem si po prostu may. (Miar podaj w jednostkach, w ktrych myl... ze wszystkich zmian wiadomoci, jakie zaszy we mnie od mego ponownego narodzenia si w Sieci, mylenie w jednostkach metrycznych sprawia mi najwiksz trudno. Czasem nawet nie prbuj tego robi.) - Dlaczego wojna jest konieczna? - zapytaem Hermunda Philomela, ma Diany. - Bo oni, do cholery, prosz si o ni - burkn wielkolud z wielk szczk i prawie bez szyi. Jego zarost najwyraniej stawia opr wszelkim depilatorom, ostrzom i maszynkom. Donie mia dwa razy takie jak moje i o wiele silniejsze.

- Rozumiem - powiedziaem. - Ci cholerni Intruzi prosz si o ni, do cholery - powtrzy przedstawiajc sw byskotliw argumentacj. - Pieprzylimy si z nimi na Bressii, a teraz oni chc nas wypieprzy na... w... jak to si... - W systemie Hyperiona - powiedziaa jego ona nie spuszczajc ze mnie wzroku. - Taaa - odpar jej pan i wadca. - System Hyperiona. Przypieprzaj si, a teraz my tam si wybierzemy i pokaemy im, e Hegemonia nie pozwoli na co takiego. Jasne? Pami podpowiedziaa mi, e jako chopca wysano mnie do akademii Johna Clarkea w Enfield i e nie brakowao tam prostakw o maych mdkach i piciach niczym bochny, jak ten tutaj. Staraem si ich unika albo zjednywaem ich sobie. Po mierci matki, kiedy wiat si zmieni, z kamieniami w maych pistkach walczyem do upadego, nawet kiedy rozkrwawili mi nos i niemal powybijali zby. - Rozumiem - odrzekem agodnie. Mj talerz by pusty. Wzniosem kielich z resztkpodego szampana, eby wygosi toast na cze Diany Philomel. - Narysuj mnie - powiedziaa. - Przepraszam najmocniej? - Niech mnie pan narysuje, M. Severn. Jest pan artyst. - Malarzem - odrzekem, pokazujc jej puste rce w gecie bezradnoci. - Obawiam si, e nie mam pirka.. Diana Philomel signa do kieszeni w bluzie ma i wrczya mi piro wietlne. - Narysuj mnie. Prosz. Portret powsta w powietrzu midzy nami. Linie wznosiy si, opaday i krzyoway ze sob jak neonowe wkna w rzebie z drutu. Zebra si tumek gapiw. Gdy skoczyem, usyszaem oklaski. Rysunek nie by zy. Oddawa dug, zmysow, wygit szyj damy, wysoko upite wosy, wystajce koci policzkowe... nawet lekko dwuznaczny bysk w oku. By na tyle dobry, na ile pozwoliy mi zmiany w RNA i lekcje przygotowujce do nowego wcielenia. Prawdziwemu Josephowi Severnowi poszoby lepiej... na pewno lepiej. Pamitam, jak mnie szkicowa, kiedy leaem na ou mierci. M. Diana Philomel umiechna si z uznaniem. M. Hermund Philomel promienia. Rozleg si krzyk. - Tam s! Tum zamrucza, westchn i zaszemra. arkule i wiata ogrodowe pociemniay i zgasy. Tysice goci unioso oczy ku niebu. Starem rysunek i wetknem piro wietlne z powrotem do bluzy Hermunda. - To armada - powiedzia nobliwie wygldajcy starszy pan w czarnym mundurze Annii. Unis szklank, by wskaza co swojej modej towarzyszce. - Wanie otworzyli bram. Pierwsi przejd zwiadowcy, potem eskortowce. Bramy wojskowego transmitera nie byo wida z naszego punktu obserwacyjnego,

mimo e znajdowaa si w przestrzeni. Wyobraziem sobie, e jest anomali w ksztacie prostokta na rozgwiedonym nieboskonie. Ale ogony fuzyjne statkw byo wida jak na doni - najpierw jako gromadk wietlikw albo promieniujce babie lato, potem, gdy okrty wczyy gwny napd, wyglday jak pomieniste komety, ktre przemkny przez cislunarn stref ruchu systemu Tau Ceti. Wszyscy westchnli znowu, gdy pojawiy si eskortowce. Ich pomieniste ogony byy sto razy dusze ni okrtw zwiadowczych. Nocne niebo nad TC2, od zenitu po horyzont, janiao od zoto - czerwonych smug. Gdzie zaczto klaska i w cigu sekund Park ani rozbrzmia szaleczym aplauzem i ochrypymi wiwatami. wietnie ubrany tum miliarderw, urzdnikw rzdowych i czonkw szlachetnych rodw zapomnia o boym wiecie. Zawadn nimi szowinizm i dza krwi rozbudzona po stu pidziesiciu latach upienia. Nie klaskaem. Zignorowany przez tych, ktrzy stali wok mnie, dopiem szampana - teraz ju toast nie by skierowany do lady Philomel, wzniosem go na cze trwaej gupoty mojej rasy - trunek ju zwietrza. Nad gowami, najwaniejsze statki armady wcryy napd. Z lekkiego dotknicia datasfery - jej powierzchnia wzburzona teraz przypywem informacji przypominaa targane sztormem morze - wiedziaem, e siy gwne Armii-kosmos skaday si z ponad stu okrtw liniowych: matowoczarnych transporterw uderzeniowych o wygldzie leccych wczni z opuszczonymi trapami abordaowymi; trzech statkw dowodzenia klasy C, piknych i niezwykych jak meteory z czarnego krysztau; pkatych niszczycieli przypominajcych przeronite okrty eskortowe, ktrymi w istocie Byy; odzi pikietowych skadajcych si w wikszym stopniu z energii ni materii, ich wielkie tarcze energochonne nastawiono teraz na odbijanie - jak brylantowe zwierciada - dostrzegem w nich odblask Tau Ceti i setek ognistych ladw; szybkich krownikw, poruszajcych si jak rekiny pord wolniejszej awicy okrtw; ociaych transporterw piechoty, wiozcych tysice marines w adowniach o zerowej grawitacji; i mnstwo okrtw pomocniczych - fregat; szybkich myliwcw szturmowych, torped ALR; stacji przekanikowych FAT i okrtw transmiterw dokonujcych skokw w przestrzeni, ogromnych dwunastocianw najeonych rzdami anten i sond. Wok floty przemykay - trzymane w bezpiecznej odlegoci przez kontrol ruchu jachty i prywatne statki miedzyplanetarne bliskiego zasigu. Gocie zgromadzeni na terenach okalajcych budynek rzdowy wiwatowali i klaskali. Dentelmen w czarnym mundurze Armii cicho szlocha. Ukryte w pobliu kamery i szerokoktne obiektywy przeniosy t chwil do wszystkich planet Sieci i za porednictwem linii FAT - do tych kilkunastu wiatw, ktre nie naleay do zwizku. Potrzsnem gow. Nie wstaem z krzesa. - M. Severn? - straniczka nachylia si nade mn. - Tak? Skina gow w kierunku budynku rzdowego.

- CEO Gladstone chce pana natychmiast widzie. nastpny

.2.

Kada epoka, obfitujca w konflikty i niepokoje, wyania przywdc jakby stworzonego wanie dla niej, politycznego olbrzyma, bez ktrego, gdy spisywane s dzieje wieku, historia nie moe si obej. Meina Gladstone bya wanie takim przywdc dla naszych Schykowych Wiekw. Nikt wtedy nawet nie ni, e to wanie ja spisz jej prawdziw histori i histori czasw, w ktrych ya. Mein Gladstone przyrwnywano do Abrahama Lincolna ju tyle razy, e kiedy wreszcie wprowadzono mnie do jej gabinetu, byem jakby troch zaskoczony, e nie nosi czarnego tuurka i wysokiego cylindra. Przywdczyni Senatu i premier w jednej osobie, ktra sprawowaa wadz nad stu trzydziestoma miliardami ludzi, ubrana bya w szar, mikk wenian marynark, spodnie i ma pelerynk ozdobion dyskretnym czerwonym haftem. Nie wygldaa jak Abraham Lincoln... ani jak Alvarez - Temp, drugi popularny staroytny bohater nazywany przez pras Sobowtrem. Pomylaem sobie, e to po prostu starsza pani. Meina Gladstone bya wysoka i szczupa, ale rysy twarzy miaa ostrzejsze ni Lincoln. Przypominaa ora: nos jak zakrzywiony dzib, wystajce koci policzkowe, szerokie, pene wyrazu usta o cienkich wargach. Siwe wosy uoone w niedbae fale wyglday jak pira. Ale w pamici utkwio mi najbardziej co innego - jej wielkie, piwne, nieskoczenie smutne oczy. Nie bylimy sami. Wprowadzono mnie do dugiego, agodnie owietlonego pokoju. Wzdu cian cigny si drewniane regay z drukowanymi ksikami. Poduna holorama symulujca okno przedstawiaa widok ogrodw. Zebranie wanie si koczyo. Kilkanacioro ludzi siedziao albo stao, tworzc pkole, ktrego centrum stanowio biurko Meiny Gladstone. CEO opara si niedbale o blat. Podniosa wzrok, gdy wszedem. - M. Severn? - Tak.

- Dzikuj, e pan przyszed. - Znaem ten gos z tysicy obrad WszechJednoci. Pod wpywem wieku jego timbre sta si chropawy, ale ton by agodny jak drogi likier. Jej synny akcent nadawa precyzyjnej skadni nieomal zapomniany rytm prehegirowej angielszczyzny, jak obecnie mona usysze jedynie w okolicach delty rzecznej Patawphy - rodzimej planety CEO. - Panowie, panie, pozwlcie, e przedstawi wam M. Josepha Severna powiedziaa. Kilka osb skino gowami. Byli najwyraniej zakopotani moj obecnoci. Gladstone nie przedstawia mi nikogo. Signem wic do datasfery, by zidentyfikowa obecnych: trzech czonkw gabinetu, wczajc ministra obrony, dwch szefw sztabu Armii, dwch asystentw Meiny Gladstone, czterech senatorw, w tym wpywowego senatora Kolcheva, i hologram radcy z TechnoCentrum znanego jako Albedo. - M. Severn zosta tu zaproszony, by wnie do naszych obrad wizj artysty powiedziaa CEO Gladstone. Genera Armii-ld Morpurgo parskn miechem. - Wizje artysty? Z caym szacunkiem, CEO, co to ma, do diaba, znaczy? Meina Gladstone umiechna si. Nie odpowiedziaa generaowi, odwrcia si do mnie. - Co sdzisz o przelocie armady, M. Severn? - liczny - odparem. Genera Morpurgo znowu si zamia. - 1 i c z n y? Ten czowiek oglda najwiksz w dziejach galaktyki koncentracj si kosmicznych i nazywa j - 1 i c z n ? - zwrci si do drugiego wojskowego i potrzsn gow. Gladstone nie przestaa si umiecha. - A co sdzisz o wojnie? - zapytaa. - Masz jakie zdanie na temat naszej prby uratowania Hyperiona przed barbarzyskimi Intruzami? - Jest gupia - odrzekem. W pokoju zapada cisza. Ostatnie referendum przeprowadzone we WszechJednoci wskazywao na 98 - procentowe poparcie dla decyzji Meiny Gladstone, by stawi czoo Intruzom i nie oddawa im Hyperiona. Jej przyszo polityczna zaleaa od wyniku starcia. Ludzie zgromadzeni w tym pokoju byli w rkach Meiny Gladstone narzdziami w ksztatowaniu polityki, podejmowaniu decyzji o inwazji i wykonywaniu zada logistycznych. Cisza przecigaa si. - Dlaczego jest gupia? - zapytaa agodnie Meina Gladstone. Praw rk uczyniem nieokrelony gest. - Hegemonia nie prowadzia wojny od czasu, gdy powstaa siedem stuleci temu. To gupie, by sprawdza jej stabilno w ten sposb. - Nie prowadzia wojny! - krzykn genera Morpurgo. Klasn wielkimi domi o kolana. - A czyme, do diaba, bya rebelia Glennona - Heighta?

- Rebeli - odparem. - Buntem, akcj policyjn. Senator Kolchev pokaza zby w umiechu, ktry wcale nie oznacza rozbawienia. Kolchev pochodzi z Lususa i by lepiej zbudowany ni genera. - Dziaana floty - rzek - p miliona zabitych, dwie dywizje Armii zaangaowane w akcje bojowe przez ponad rok. I ty to nazywasz akcj policyjn, synu? Nic nie powiedziaem. Leigh Hunt odchrzkn. By starszym, wygldajcym na suchotnika mczyzn. Mwiono, e jest najbliszym pomocnikiem Meiny Gladstone. - Ale to, co mwi M. Severn, wydaje si interesujce. Gdzie pan widzi rnice midzy obecnym... hm... konfliktem a wojnami Glennona - Heighta? - Glennon - Height by wczeniej oficerem Armii - odparem, wiadom, e mwi o sprawach oczywistych. Intruzi od stuleci s nam obcy. Siy rebeliantw byy nam znane, ich potencja atwo dawa si oszacowa; Roje Intruzw znajduj si poza Sieci od czasw hegiry. Glennon - Height nie wychodzi poza Protektorat, najeda planety odlege nie wicej ni o dwa miesice dugu czasowego od Sieci; Hyperion jest odlegy o trzy lata od Parvati, najbliszego mu obszaru nalecego do Sieci. - Myli pan, e nie pomylelimy o tym wszystkim? - zapyta genera Morpurgo. - A co z bitw o Bressi? Tam ju pokonalimy Intruzw. To nie bya... rebelia. - Prosz o spokj - powiedzia Leigh Hunt. - Niech pan mwi dalej, M. Severn. Znw wzruszyem ramionami. - Podstawowa rnica polega na tym, e teraz mamy do czynienia z Hyperionem. Senator Richeau - jedna z obecnych na sali kobiet - skina gow, jakby wszystko stao si jasne. - Obawiasz si Chywara - zainteresowaa si. - Czy naleysz do Kocioa Ostatniej Pokuty? - Nie - odparem. - Nie jestem czonkiem kultu Chywara. - Wic kim jeste? - zapyta z naciskiem Morpurgo. - Artyst - skamaem. Leihg Hunt umiechn si i zwrci si do Meiny Gladstone: - Te sdz, e potrzebujemy tej perspektywy. To nas otrzewi, CEO - wskaza na okno z obrazem holograficznym przedstawiajcym wiwatujce tumy. - Ale nasz przyjaciel, artysta mwi o zagadnieniach, ktre byy ju w peni przedyskutowane i rozpatrzone. Senator Kolchev chrzkn, po czym si odezwa: - Ze skrajn niechci poruszam spraw oczywist, tym bardziej e wszyscy jakbymy o niej zapomnieli, ale czy ten... pan... ma odpowiednie zezwolenie, by uczestniczy w naszej dyskusji? Meina Gladstone skina gow i umiechna si w sposb, ktry tylu

karykaturzystw prbowao ju uchwyci. - M. Severn zosta upowaniony przez Ministerstwo Sztuki do wykonania w cigu najbliszych kilku, kilkunastu dni serii szkicw, ktre bd miay historyczne znaczenie i posu do sporzdzenia mego oficjalnego portretu. W kadym razie M. Severn otrzyma zot przepustk stopnia T i moemy bez skrpowania rozmawia w jego obecnoci. Poza tym doceniam jego szczero i bezstronno. Nasza dyskusja i tak ma si ku kocowi. Spotkam si z wami w sali operacyjnej o 0800 jutro rano, tu przed transmitowaniem si floty do przestrzeni wok Hyperiona. Zgromadzeni natychmiast zaczli wstawa z miejsc. Genera Morpurgo, wychodzc, spojrza na mnie ze zoci. Senator Kolchev przyjrza mi si z pewnym zdziwieniem. Radca Albedo rozpyn si w nico. Obok Meiny Gladstone i mnie pozosta tylko Leigh Hunt. Rozsiad si wygodniej, przerzucajc nog przez oparcie bezcennego, prehegirowego fotela. - Siadaj - powiedzia. Spojrzaem na CEO. Zaja miejsce za masywnym biurkiem. Skina gow. Usiadem na prostym krzele generaa Morpurgo. - Czy naprawd uwaasz, e stawanie w obronie Hyperiona jest gupstwem? zapytaa Meina Gladstone. - Tak. Zoya palce i dotkna nimi dolnej wargi. Okno za jej plecami pokazywao rozbawiony tum. - Gdyby mia jakkolwiek nadziej na poczenie si z twoim... hm... partnerem powiedziaa - to przeprowadzenie przez nas kampanii na Hyperionie leaoby w twoim interesie. Milczaem. Widok w oknie zmieni si, teraz pokazywa niebo rozwietlone ogniami z dysz odrzutowych. - Przyniose narzdzia pracy? Wyjem owek i may szkicownik. Skamaem, mwic Dianie Philomel, e go nie mam. - Porozmawiamy sobie, a ty rysuj. Zaczem szkicowanie od zarysu zrelaksowanej, nieomal niedbaej postaci. Przeszedem do szczegw twarzy. Zaintrygoway mnie jej oczy CEO. Dotaro do mnie, e Leigh Hunt przyglda mi si ze skupieniem. - Joseph Severn powiedzia. - Interesujcy dobr imienia i nazwiska. Szybkimi, odwanymi ruchami narysowaem wysokie czoo i mocny nos Gladstone. - Wiesz, dlaczego ludzie patrz z ukosa na cybrydy? - zapyta Hunt. - Tak - odparem. - Syndrom Frankensteina. Strach przed wszystkim, co ma ksztat czowieka, a wewntrz nie do koca jest ludzkie. To jest, jak sdz, prawdziwy powd, dla ktrego wyjto spod prawa androidy.

- Aha - zgodzi si Hunt. - Ale cybrydy s w peni ludmi. Nieprawda? - Genetycznie, tak - powiedziaem. Zapaem si, e myl o mojej matce. O tym, jak czytaem jej, gdy bya chora. Pomylaem o moim bracie Tomie. - Ale s rwnie czci TechnoCentrum. I to pasuje do okrelenia: nie do koca ludzkie. - Czy jeste czci Centrum? - zapytaa Meina Gladstone, zwracajc si do mnie przodem. Zaczem robi nowy szkic. - Tak naprawd to nie - odparem. - Mog swobodnie podrowa po obszarach, do ktrych mnie dopuszczaj. Ale to przypomina raczej status kogo, kto ma dostp do datasfery ni potencja prawdziwej osobowoci z TechnoCentrum. Jej twarz z trzech czwartych profilu bya bardziej interesujca, ale oczy zdaway si silniejsze, gdy patrzya na wprost. Meina Gladstone najwyraniej nigdy nie poddawaa si terapii Poulsena. - Gdyby mona byo utrzyma co w sekrecie przed Centrum stwierdzia szalestwem byoby dopuszczanie ci do posiedze rzdu. Ale jest, jak jest... Opucia rce i wyprostowaa si w fotelu. Odkryem now stron w szkicowniku. - Jest tak - mwia - e masz informacje, ktrych potrzebuj. Czy to prawda, e potrafisz czyta w mylach twojego partnera, pierwszej zrekonstruowanej osobowoci? - Nie - powiedziaem. Miaem kopoty z uchwyceniem skomplikowanej gry linii w kcikach jej ust. Usiowaem je odda w szkicowniku. Narysowaem silny podbrdek i zacieniowaem obszar pod doln warg. Hunt zmarszczy brwi i spojrza na CEO. M. Gladstone znw zoya palce. - Wyjanij to - poprosia. Podniosem wzrok znad rysunku. - ni - powiedziaem. - Tre snu zdaje si zgadza z wydarzeniami, ktre dziej si wok osobowoci noszcej implant wczeniejszej persony Keatsa. - Kobieta o imieniu Brawne Lamia - wpad mi w sowo Leigh Hunt. - Tak. Meina Gladstone pokiwaa gow. - Wic pierwotna persona Keatsa, tego zabitego na Lususie, nadal yje? - To... on... jest cigle wiadomy. Wiesz, e pierwotny substrakt osobowoci zosta wycignity z Centrum. Prawdopodobnie dokona tego sam cybryd. Implantowano go w ochronnym dysku Schrbna noszonym przez M. Lami. - Tak, tak - potwierdzi Leigh Hunt. - Ale prawd jest te, e to ty masz kontakt z person Keatsa, a poprzez ni z pielgrzymami do Chywara. Szybkimi, mocnymi pocigniciami namalowaem ciemne to, by szkic Meiny Gladstone nabra gbi. - Waciwie to nie mam adnego kontaktu, tylko sny o Hyperionie, a wasze przekazy lini FAT potwierdzaj je jako rzeczywiste wydarzenia. Nie mog przekazywa komunikatw pasywnej personie Keatsa, jego nosicielce ani pozostaym pielgrzymom.

CEO Gladstone mrugna. - Skd wiesz o przekazach lini FAT? - Konsul powiedzia innym pielgrzymom, e jego komlog moe nadawa za porednictwem transmitera FAT na jego statku. Poinformowa ich o tym, zanim weszli do doliny. W gosie Meiny Gladstone zabrzmiay nutki wskazujce na to, e zanim zaja si polityk, przez lata bya prawnikiem. - A jak inni zareagowali na rewelacj przekazan im przez konsula? Woyem owek do kieszeni. - Wiedzieli, e wrd nich jest szpieg. Powiedziaa o tym kademu z nich. Meina Gladstone popatrzya na swego pomocnika. Hunt zachowa kamienny wyraz twarzy. - Skoro masz z nimi kontakt - powiedziaa - musisz wiedzie, e odkd opucili Baszt Chronosa, by wej do Grobowcw Czasu, nie otrzymalimy od nich adnej wieci. Potrzsnem gow. - Sen z ostatniej nocy koczy si w chwili, gdy schodzili w dolin. Meina Gladstone podesza do okna, uniosa do i obraz znikn. - Wic nie wiesz, czy jeszcze yj? - Nie wiem. - W jakim byli stanie, kiedy po raz ostatni... nie? Hunt przypatrywa mi si z uwag. Meina Gladstone staa zapatrzona w wygaszone okno, tyem do nas obu. - Wszyscy pielgrzymi yli - odparem. - Z wyjtkiem, zapewne, Heta Masteena, Prawdziwego Gosu Drzewa. - By martwy? - Znikn z wiatrowozu na Morzu Traw dwie noce wczeniej. Kilka godzin po tym, jak zwiadowcy Intruzw zniszczyli drzewostatek Yggdrasill. Ale kiedy tylko pielgrzymi opucili Baszt Chronosa, widzieli zakapturzon posta idc przez piaski w kierunku Grobowcw. - Het Maasten? - zapytaa. Podniosem rk. - Tak przypuszczali. Nie byli pewni. - Opowiedz mi o pozostaych - rzeka CEO. Zaczerpnem tchu. Z ostatnich snw wiedziaem, e Meina Gladstone znaa co najmniej dwoje spord ostatnich pielgrzymw Chywara. Ojciec Brawne Lamii by jej koleg senatorem, a konsul Hegemonii reprezentowa j kiedy w tajnych negocjacjach z Intruzami.

- Ojciec Hoyt cierpi ogromny bl. Opowiedzia histori krzyoksztatu. Konsul dowiedzia si, e Hoyt ma w sobie krzyoksztat... waciwie dwa: swj i ojca Dure. - A wic nadal nosi tego zmartwychwstaczego pasoyta? - Tak. - Czy przeszkadza mu to coraz bardziej w miar zbliania si do matecznika Chywara? - Tak sdz. - Mw dalej. - Poeta Silenus przez wikszo czasu by pijany. Jest przekonany, e jego nie ukoczony poemat przepowiada i determinuje przebieg wypadkw. - Na Hyperionie? - zapytaa Meina Gladstone. Cigle staa odwrcona tyem. - Wszdzie. Hunt popatrzy na zwierzchniczk i znw utkwi wzrok we mnie. - Czy Silenus zwariowa? Spojrzaem mu w oczy, ale nie odpowiedziaem. W rzeczy samej, sam tego nie wiedziaem. - Mw dalej - ponaglia mnie. - Pukownika Kassada opanowaa obsesja: chce odnale kobiet o imieniu Moneta i zabi Chywara. Zdaje sobie spraw, e moe to by jedna i ta sama osoba. - Czy jest uzbrojony? - gos Meiny Gladstone sta si bardzo agodny. - Tak. - Mw dalej. - Sol Weintraub, naukowiec z planety Barnarda, ma nadziej, e wejdzie do grobowca zwanego Sfinksem, jak tylko... - Przepraszam - przerwaa mi. - Czy jego crka nadal jest z nim? - Tak. - Ile lat ma teraz Rachela? - Zdaje mi si, e pi dni. - Zamknem oczy, eby przypomnie sobie dokadniej sen z ubiegej nocy. Tak. Pi dni. - I cigle jej dni upywaj pod wos czasu? - Tak. - Mw dalej, M. Severn. Opowiedz mi, prosz, o Brawne Lamii i konsulu. - M. Lamia wykonuje yczenia swego ostatniego klienta... i kochanka. Persona Keatsa czua, e musi stan do konfrontacji z Chywarem. M. Lamia robi to za ni. - M. Severn - zacz Leigh Hunt. - Mwi pan o personie Keatsa, jakby jej zwizek z panem by bez znaczenia...

- Pniej, Leigh, prosz - przerwaa mu Meina Gladstone. Odwrcia si, eby na mnie popatrze. - Zastanawia mnie konsul. Czy ju wyjani, dlaczego przyczy si do pielgrzymki? - Tak - odparem. Meina Gladstone i Hunt czekali. - Konsul opowiedzia im o swojej babce. O kobiecie zwanej Siri, ktra wywoaa powstanie na Maui - Przymierzu ponad p wieku temu i zdaa mu relacj o mierci jego rodziny w bitwie o Bressi, a on ujawni tajemnic spotkania z Intruzami. - Czy to wszystko? - zapytaa. Jej brzowe oczy wpatryway si we mnie uporczywie. - Nie. Konsul opowiedzia im, e to on uruchomi urzdzenie Intruzw, ktre przypieszyo otwarcie si Grobowcw Czasu. Hunt usiad prosto, zdj nog z porczy fotela. Meina Gladstone zaczerpna tchu. - Czy to wszystko? - Tak. - Jak inni zareagowali na to przyznanie si do... zdrady? - zapytaa. Staraem si odtworzy wydarzenia dokadniej, ni przekazay je marzenia senne: - Niektrzy byli oburzeni. Ale nikt w tym momencie nie czu lojalnoci wobec Hegemonii. Postanowili i dalej. Sdz, e uznali, i kara moe zosta wymierzona przez Chywara, a nie przez czowieka. Hunt trzasn pici w porcz fotela. - Gdyby konsul by tutaj - warkn - szybko przekonaby si, e moe sta si inaczej. - Spokojnie, Leigh. - Meina Gladstone podesza do biurka, poprawia jakie papiery. Wszystkie wiateka obwodw komunikacyjnych byszczay niecierpliwie. Poczuem si zaskoczony, e w takiej chwili znalaza czas na rozmow ze mn. - Dzikuj, M. Severn - powiedziaa. - Chc, eby pozosta pan z nami przez najbliszych kilka dni. Kto zaprowadzi pana do paskiego apartamentu w mieszkalnym skrzydle budynku rzdowego. Wstaem. - Wrc na Esperance po moje rzeczy. - Nie ma potrzeby. Dostarczono je tutaj, zanim zszed pan z platformy terminalu. Leigh pana wyprowadzi. Skoniem si i poszedem za nim w stron drzwi. - Och, M. Severn... - zawoaa. - Tak? CEO umiechna si. - Doceniam ju wczeniej pask szczero. Ale od tej chwili przyjmujemy, e jest pan nadwornym artyst. Tylko. adnych opinii, adnego wystawiania si na widok

publiczny, adnych plotek. Zrozumiano? - Zrozumiano. Meina Gladstone skina gow i spojrzaa na byskajce lampki telefonw. - Doskonale. Prosz przynie swj szkicownik na zebranie w sali operacyjnej o 0800 rano. W przedpokoju spotkalimy stranika, ktry poprowadzi mnie przez labirynt korytarzy i punktw kontrolnych. Hunt kaza mu si zatrzyma i podszed do mnie. Jego kroki odzyway si echem. Dotkn mego ramienia. - Nie pomyl si - powiedzia. - Wiemy... ona wie... kim jeste i kogo reprezentujesz. Odwzajemniem mu spojrzenie i agodnie uwolniem rami. - To dobrze. Bo w tej chwili ja sam si w tym nie orientuj. nastpny

.3.

Szecioro dorosych i dziecko siedziao w zowrogim krajobrazie. Ich ognisko wygldao jak iskierka na tle zapadajcej ciemnoci. Wok nich wznosiy si jak mury stoki wzgrz. Bliej, otulone ciemnoci doliny, zawisy wielkie ksztaty Grobowcw. Zdaway si podpeza jak przedpotopowe jaszczury. Brawne Lamia bya zmczona, obolaa i bardzo rozdraniona. Pacz dziecka Sola Weintrauba doprowadza j do szalestwa. Wiedziaa, e inni te s zmczeni; przez ostatnie trzy doby adne z nich nie spao duej ni kilka godzin, a dzie, ktry wanie mia si ku kocowi, peen by napicia i tajemniczych zagroe. Wrzucia ostatni kawaek drewna do ognia. - Tam, skd przyszlimy, nic ju nie ma - warkn Martin Silenus. Pomienie owietlay od dou satyrowe rysy twarzy poety. - Wiem - odpara bez emocji Brawne Lamia. Bya zbyt zmczona, by jej gos zabrzmia gniewnie. Drewno na opa pochodzio ze schowka wykopanego przez pielgrzymw przed laty. Trzy namiociki rozbili na terenie, z ktrego tradycyjnie

korzystali pielgrzymi. Spdzali tu ostatni noc przed spotkaniem z Chywarem. Obozowisko znajdowao si blisko Grobowca Czasu nazywanego Sfinksem. Czarny zarys jego skrzyda przesania cz nieba. - Kiedy zganie, zapalimy latarnie - powiedzia konsul. Dyplomata wydawa si bardziej wyczerpany ni inni. Mrugajce wiato rzucao czerwon powiat na jego smutn twarz. Rano ubra si w strj galowy, ale teraz zarwno peleryna, jak i trjgraniasty kapelusz byy rwnie wymite i pobrudzone jak ich waciciel. Pukownik Kassad - w penym rynsztunku bojowym - wrci do ogniska i podnis przybic noktowizyjn na szczyt hemu. Uaktywniony polimer maskujcy sprawia, e widoczna bya tylko jego twarz. Pyna dwa metry nad ziemi. - Nic - powiedzia. - adnego ruchu. adnych ladw ciepa. adnego dwiku poza wiatrem. Kassad opar wielozadaniowy karabin szturmowy o ska i usiad obok pozostaych. Wkna jego samoutwardzalnej zbroi po dezaktywacji polimeru byy matowo czarne. Posta pukownika zlewaa si z tem. - Mylisz, e Chywar przyjdzie tej nocy? - zapyta ojciec Hoyt. Kapan owin si czarn sutann. Podobnie jak pukownik zdawa si rozpywa w ciemnociach. Jego cienki gos by peen napicia. Kassad pochyli si i pogrzeba buaw w ogniu. - Tego nie mona przewidzie. Na wszelki wypadek bd peni wart. Nagle caa szstka spojrzaa w gr. Rozgwiedone niebo zabysno orgi kolorw. Pomaraczowe i czerwone wybuchy rozkwitay w ciszy przesaniajc gwiazdy. - Niewiele tego byo w cigu ostatnich paru godzin - powiedzia Sol Weintraub koyszc dziecko. Rachela przestaa paka. Teraz usiowaa zapa ojca za krtk brdk. Weintraub pocaowa jej mae rczki. - Znw prbuj dokona rozpoznania rubiey obronnych Hegemonii - stwierdzi Kassad. Z rozgrzebanego ogniska buchny iskry. Popyny w gr, jakby chciay si poczy z janiejszymi rozbyskami na niebie. - Kto wygra? - zapytaa Lamia. Mylaa o bezgonej bitwie kosmicznej, ktr od dwch dni obserwowali na nieboskonie. - A kogo to, do diaba, obchodzi? - odpar Martin Silenus. Przeszuka kieszenie swojego futra, jakby chcia w nich znale pen butelk. Nie znalaz. - Kogo to, do diaba, obchodzi? - zamrucza znowu. - Mnie obchodzi - powiedzia zmczonym gosem konsul. - Jeli Intruzi przedr si, mog zniszczy Hyperiona, zanim znajdziemy Chywara. Silenus rozemia si pogardliwie. - Och, to byoby straszne, nieprawda? Umrze, zanim odkryjemy mier? By zabitym, zanim nadejdzie czas naszej mierci? Zej z tego wiata szybko i bezbolenie, zamiast wi si z blu na kolcach Chywara? C za straszliwa myl.

- Zamknij si - powiedziaa Brawne Lamia. W jej gosie nadal nie syszao si emocji, ale tym razem czaia si w nim groba. Popatrzya na konsula. - Wic gdzie jest Chywar? Dlaczego go nie znalelimy? Dyplomata gapi si w ogie. - Nie wiem. Skd mam wiedzie? - Moe Chywar odszed - zastanawia si ojciec Hoyt. - Moe otwierajc pola antyentropiczne uwolnie go na zawsze. Moe zanis swoje plagi gdzie indziej. Konsul potrzsn gow i nic nie powiedzia. - Nie - rzek Sol Weintraub. Dziecko spao oparte o jego rami. Bdzie tutaj. Ja to czuj. Brawne Lamia pokiwaa gow. - Ja te. On czeka. - Wycigna ze swojej paczki kilka elaznych racji. Rozdawaa je teraz wraz z tackami podgrzewajcymi. - Wiem, e rozczarowanie jest wtkiem i osnow wiata - stwierdzi Silenus. - Ale to cholernie mieszne. Wszystko zapite na ostatni guzik i nie ma gdzie umrze. Brawne Lamia spojrzaa gronie, ale nic nie powiedziaa. Przez chwil jedli w milczeniu. Pomienie na wysokoci zblaky, powrci widok gsto usianego gwiazdami nieba, ale iskry wznosiy si nadal, jakby szukay ucieczki.

Zapltany w gszcz myli Brawne Lamii, staraem si zebra to, co zdarzyo si, odkd po raz ostatni niem o ich przygodach. Przed witem pielgrzymi zeszli do doliny. piewali. wiata kosmicznej bitwy na niebie sprawiay, e rzucali cie. Przez cay dzie przeszukiwali Grobowce Czasu. W kadej minucie spodziewali si mierci. Po kilku godzinach, gdy wstao soce i nocne. zimno pustyni ustpio upaowi, ich strach i podniecenie opady. Dzie si duy. Czasem sycha byo przesypujcy si piasek, jaki krzyk i nieustajce wycie wiatru. Kassad i konsul nieli instrumenty do pomiaru natenia pola antyentropicznego, ale to Lamia pierwsza spostrzega, e urzdzenia nie bd im potrzebne, bo przypywy i odpywy prdu czasu moim wyczu jako lekk chorob morsk poczon z nie ustpujcym poczuciem dejd vu. Najbliej wejcia do doliny sta Sfinks; potem by Nefrytowy Grobowiec, jego ciany staway si pprzezroczyste tylko w pmroku witu i zmierzchu; dalej, w odlegoci niecaych stu metrw, wznosi si grobowiec zwany Obeliskiem. cieka pielgrzymw wioda w gr, rozszerzajc si, do najwikszego grobowca, Krysztaowego Monolitu. Jego powierzchnia bya gadka i bez otworw, paski dach

siga szczytw wzgrz otaczajcych dolin. Potem szy trzy Grobowce Jaskiniowe. Ich wejcia dao si dostrzec tylko dziki dobrze wydeptanym ciekom, ktre do nich wiody; na kocu - prawie kilometr od wejcia do doliny - rozsiad si Paac Chywara. Jego ostre flanki i wysokie wieyczki przywodziy na myl kolce stwora nawiedzajcego pono t okolic. Przez cay dzie szli od grobowca do grobowca. Nie rozdzielajc si, stawali przed budowlami, do ktrych mona byo wej. Sola Weintrauba opanowaa przemona ch, by wej do Sfinksa, tego wanie grobowca, w ktrym jego crka dostaa choroby Merlina dwadziecia sze lat temu. Instrumenty rozstawione przez ich ekip uniwersyteck nadal stay na trjnogach na zewntrz budowli, ale nikt z grupy pielgrzymw nie potrafi stwierdzi, czy nadal funkcjonuj. Korytarz w Sfinksie by wski i krty. Leay w nim, ciemne teraz, arkule i lampy elektryczne pozostawione przez rne zespoy badawcze. Posuyli si latarkami rcznymi i noktowizyjn przybic Kassada. Nie byo ladu pomieszczenia, w ktrym znalaza si Rachela, gdy zamkny si za ni ciany i zaatakowaa j choroba. Pozostay jedynie szcztkowe lady potnych niegdy prdw czasu. Nie byo te ladu Chywara. Przed kadym z grobowcw przeywali chwile grozy, pene nadziei i strachu oczekiwania tylko po to, eby na dugie godziny da si ponie rozczarowaniu. Pene kurzu, puste sale wyglday teraz tak jak wtedy, gdy zwiedzali je turyci i ptnicy w dawnych stuleciach. Dzie skoczy si rozczarowaniem i zmczeniem. Cienie ze wschodniej ciany doliny zapady nad grobowcami jak kurtyna po nieudanym przedstawieniu. Znikn. upa dnia, szybko wrci chd pustyni niesiony na skrzydach wiatru pachncego niegiem Gr Cugielnych pooonych o dwadziecia kilometrw na poudniowy zachd std. Kassad zaproponowa, eby rozbi obz. Konsul wskaza drog do wyznaczonych miejsc na obozowiska, gdzie ptnicy do Chywara przeczekiwali ostatni noc przed spotkaniem ze stworem, ktrego szukali. Paski grunt w pobliu Sfinksa pokryty by mieciami pozostawionymi przez grupy badawcze i pielgrzymw. Spodobao si to Solowi Weintraubowi, ktry wyobrazi sobie, e w tym miejscu rozbia obz jego crka. Nikt nie protestowa. Teraz, w cakowitych ciemnociach, pyry dogasajcym ognisku, wyczuwaem, jak caa szstka skupia si nie tylko przy cieple pomieni. Cignli do siebie nawzajem. czyy ich wizy wsplnych dowiadcze zebranych w czasie podry bark lewitacyjn Benares w gr rzeki i podczas przeprawy do Baszty Chronosa. Wyczuem co wicej - jedno bardziej namacaln ni ta, ktra wynikaaby ze wsplnych emocji. Zajo mi to chwil, ale wkrtce zrozumiaem, e grup zczya mikrosfera wsplnego dostpu do danych. Na planecie, ktrej prymitywne, regionalne cza informacyjne poszarpane zostay przez samo wspomnienie o walce, tych szecioro poczyo swoje komlogi i biomonitory, by dzieli informacje i dba nawzajem o siebie. Bariery wej byy widoczne i mocne. Ale nie miaem kopotw, by wlizgn si pod, nad i poprzez nie, wydosta liczne wtki puls, temperatur skry, aktywno fal kory mzgowej, wejcia informatyczne, inwentarz danych - co pozwolio mi na pewien wgld w myli, uczucia i czyny kadego z ptnikw. Kassad, Hoyt i Lamia

mieli implanty, przepyw ich myli by atwiejszy do przeledzenia. W tej wanie sekundzie Brawne Lamia zastanawiaa si, czy poszukiwanie Chywara nie okae si bdem; co j gryzo. Czua si, jakby przeoczya jaki niezwykle wany wtek nioscy rozwizanie... wanie - czego? Brawne Lamia zawsze miaa w pogardzie tajemnice; by to jeden z powodw, dla ktrych porzucia atwe ycie, eby zosta prywatnym detektywem. Ale co to za tajemnica? Prawie rozwizaa zagadk mierci jej cybrydowego klienta... i kochanka... i przybya na Hyperiona, by wypeni jego ostatni wol. Mimo to sdzia, e ta gryzca wtpliwo ma co wsplnego z Chywarem. Ale co? Lamia potrzsna gow i pogrzebaa w dogasajcym ognisku. Miaa silne ciao, uksztatowane przez 1,3 standardowej grawitacji Lususa i wytrenowane, by osigno jeszcze wiksz si. Ale nie spaa przez kilka dni i bya bardzo, bardzo zmczona. Zacza sobie niejasno zdawa spraw, e kto co mwi.

- ...eby tylko wzi prysznic i zdoby troch ywnoci - powiedzia Martin Silenus. - Moe uyby swojego komunikatora i linii FAT, eby sprawdzi, kto wygrywa wojn. Konsul potrzsn gow. - Jeszcze nie teraz. Statek jest na wypadek nagej potrzeby. Silenus podnis rk wskazujc ciemno, Sfinksa i powstajcy wiatr. - Mylisz, e to nie jest nagy wypadek? Brawne Lamia uwiadomia sobie, e rozmawiaj o moliwoci sprowadzenia statku konsula z Miasta Keatsa. - Jeste pewien, e tym nagym wypadkiem nie jest brak alkoholu? - zapytaa. Silenus popatrzy na ni gniewnie. - Komu przeszkadza jeden gbszy? - Nie - odpar konsul. Potar oczy i Lamia przypomniaa sobie, e on te jest uzaleniony od alkoholu. Ale jego odpowied brzmiaa: nie. - Poczekamy do czasu, kiedy bdziemy musieli to zrobi. - A co z transmiterem FAT? - zapyta Kassad. Konsul pokiwa gow i wyj stary komlog. Nalea do jego babki Siri i do rodzicw jej rodzicw. Dotkn klucza magnetycznego. - Tym mog nadawa, ale nie odbiera. Sol Weintraub pooy pice niemowl w wejciu do najbliszego namiotu. Wrci

do ogniska. - A ostatni wiadomo nadae, kiedy przybylimy do Baszty? - Tak. Martin Silenus uderzy w sarkastyczn nut: - I mamy uwierzy... nawrconemu zdrajcy? - Tak - gos konsula wyraa tylko znuenie. Szczupa twarz Kassada popyna w powietrzu. Jego ciao, rce, nogi byy czerni na tle czerni. - Ale to moe posuy do wezwania statku, gdybymy byli w potrzebie? - Tak. Ojciec Hoyt przycign bliej poy paszcza, eby nie szarpa mu ich wiatr. Piasek szura po wenie i materiale, z ktrego uszyte byy namioty. - Nie obawiasz si, e wadze portu albo Armia przesun statek albo zaczn nim rozporzdza? - zapyta konsula. - Nie - konsul poruszy tylko lekko gow. Wygldao to tak, jakby czu si za bardzo zmczony, eby zdoby si na skinienie. - Mamy zezwolenie od samej Meiny Gladstone. Ponadto generalny gubernator jest moim przyjacielem... by przyjacielem. Pozostali spotkali wieo mianowanego gubernatora Hegemonii wkrtce po ldowaniu; Brawne Lamii Theo Lane wyda si czowiekiem, ktry wpad w wir wydarze znacznie go przerastajcych. - Wiatr si wzmaga - powiedzia Sol Weintraub. Odwrci si, eby ochroni niemowl przed piaskiem. Mruc oczy patrzy przed siebie, w wichur. Zastanawiam si, czy gdzie tam jest Het Maasten? - Szukalimy wszdzie - wtrci ojciec Hoyt. Mwi stumionym gosem, bo schowa gow w fadach paszcza. Martin Silenus rozemia si. - Wybacz, ksie, ale nafajdae. Poeta wsta i podszed do ognia. Wiatr mierzwi jego futro i wyrywa mu sowa z ust. - Zbocza wzgrz pene s kryjwek. Krysztaowy Monolit skrywa przed nami swoje wejcie... ale przed templariuszem? A poza tym widzielicie schody do labiryntu w najgbiej pooonej sali Nefrytowego Grobowca. Hoyt podnis wzrok, marszczy si pod ukuciami niesionych wichrem drobinek piasku. - Sdzisz, e tam jest? W labiryncie? Silenus rozemia si i unis ramiona. Jego luna jedwabna bluza wyda si i zaszelecia. - Skd, do kurwy ndzy, mam wiedzie, padre? Wiem tylko, e Het Maasten moe

by gdzie tam, przyglda si nam i czeka na dobry moment, eby wrci i upomnie si o swj baga. Poeta wskaza na szecian Mbiusa, stojcy porodku stosiku ich adunkw. - A moe ju nie yje. Albo gorzej. - Gorzej? - zapyta Hoyt. Twarz ksidza postarzaa si w cigu kilku ostatnich godzin: mia zapadnite i cierpice oczy, a umiech sztywny jak u nieboszczyka. Martin Silenus znw podszed do wygasajcego ognia. - Gorzej - powtrzy. - Moe si wi na stalowym drzewie Chywara. Gdzie i my bdziemy za kilka... Brawne Lamia podniosa si nagle i schwycia poet za koszul. Podniosa go z ziemi, potrzsna nim i opucia, a moga mu zajrze w twarz. - Jeszcze raz - powiedziaa agodnie - i ja sama zrobi ci co bardzo bolesnego. Nie zabij ci. Ale bdziesz chcia, ebym to zrobia. Poeta umiechn si jak satyr. Lamia rzucia go i odwrcia si plecami. - Jestemy zmczeni - zaagodzi Kassad. - Wszyscy idziemy spa. Ja bd peni wart.

Moje sny o Lamii mieszay si z jej snami. To cakiem przyjemne, dzieli z kobiet sny i myli. Nawet jeli t kobiet dzieli ode mnie ocean czasu i rnica kultur znacznie wiksza ni rnica wynikajca z pci. W dziwny, zwierciadlany sposb nia o swym zmarym kochanku. O jego za maym nosie i nazbyt upartej szczce, o jego za dugich wosach spadajcych na konierz, o jego oczach - zbyt wyrazistych, zbyt wiele odkrywajcych, dajcych twarzy nazbyt wielk moc, jak oczy tysicy wieniakw urodzonych o dzie drogi od Londynu. nia o mojej twarzy Gos, ktry syszaa we nie, nalea do mnie. Ale mio - ta, ktr pamitaa - nie bya mioci, jak dzieliaby kiedy ze mn. Prbowaem umkn z jej marze. Wtedy wpadaem we wasne sny. Jeli mam ju by podgldaczem, to niechbym raczej podglda pltanin sztucznych wspomnie, ktre miay uchodzi za moje wasne. Zdawao mi si, e urodziem si - powstaem z martwych tylko dlatego, eby ni sny mego zmarego i odlegego brata bliniaka. Poddaem si, zrezygnowaem z prb przebudzenia. I niem.

Brawne Lamia nagle si obudzia. Ze snu wybi j jaki dwik albo ruch. Przez dusz chwil czua si zdezorientowana. Z ciemnoci dochodzi haas - ale nie by to dwik mechaniczny - goniejszy ni odgosy z jej rodzimego luzaskiego Kopca. Bya pijana ze zmczenia. Wiedziaa, e spaa bardzo krtko. Samotna w niewielkiej, ograniczonej przestrzeni, miaa wraenie, e znajduje si w czym przypominajcym ogromny piwr. Wychowaa si na planecie, gdzie zamknita przestrze oznaczaa zabezpieczenie przed trujcym powietrzem, wiatrami i zwierztami, gdzie wielu cierpiao na agorafobi, gdy znalazo si na otwartej przestrzeni, a niewielu doznawao uczucia klaustrofobii. Mimo to zareagowaa, jakby sama cierpiaa na klaustrofobi - zacza gwatownie chwyta powietrze, odrzucia nakrycie, rozwara nagym ruchem klapy namiotu, czogaa si w panice, eby tylko wydosta si z plastowkninowego kokonu. Nie spocza, pki pod domi i okciami nie poczua piasku i nie zobaczya nad sob nieba. Nagle przypomniaa sobie, gdzie jest. To nie byo niebo. Piasek miotany w jej twarz przez wichur ku jak tysice igieek. Ognisko zgaso, przykryte piaskiem. Pryzmy piasku zebray si po zawietrznej stronie targanych przez wiatr namiotw. Wok obozowiska potworzyy si wydmy. Jedna z nich zagrzebaa do poowy namiot, ktry Brawne Lamia dzielia z ojcem Hoytem. Hoyt, pomylaa. To jego nieobecno obudzia j. Nawet we nie jaka czstka jej wiadomoci wyczuwaa agodny oddech i prawie niesyszalne, bolesne pojkiwanie picego ksidza. Wyszed jakie p godziny temu. Moe nawet przed kilkoma minutami. Brawne Lamia zdaa sobie spraw, e nawet gdy nia o Johnnym, bya na wp wiadoma szeleszczcego, drapicego odgosu dobiegajcego spoza wycia wiatru i szmeru przesypywanego piasku. Wstaa, doni zakrya oczy przed piaskiem. Byo bardzo ciemno. Wysoka powoka chmur przesonia gwiazdy, ale powietrze wypeniaa saba, jakby elektryczna powiata odbijajca si od powierzchni ska i wydm. Lamia zdaa sobie spraw, e powietrze rzeczywicie wypenione jest elektrycznoci statyczn, ktra sprawia, e jej wosy tacz na wietrze jak wosy meduzy. Statyczne adunki podpezay po rkawach jej bluzy i spyway po namiocie jak ognie witego Elma. Gdy jej oczy zaadaptoway si do ciemnoci, Lamia zobaczya, e przesypujce si wydmy jarz si bladym ogniem. O czterdzieci metrw na wschd sta Sfinks. Grobowiec wyglda jak pulsujcy, trzeszczcy zarys na tle nocnej ciemnoci. Fale elektrycznoci przesuway si po rozpostartych flankach, czsto nazywanych skrzydami. Brawne Lamia rozejrzaa si dookoa. Nie byo ladu ojca Hoyta. Postanowia wezwa pomoc. Uwiadomia sobie, e wiatr stumi jej woanie. Przez moment zastanawiaa si, czy ksidz nie poszed po prostu do innego namiotu albo do polowej latryny odlegej o dwadziecia metrw, ale co jej mwio, e jest inaczej. Popatrzya na Sfinksa. Przez uamek sekundy zdawao si jej, e na tle janiejcego elektrycznymi wyadowaniami grobowca widzi zarys czowieka w czarnej pelerynie, garbicego si

pod naporem wiatru. Poczua rk na ramieniu. Odwrcia si byskawicznie i przyja postaw do walki - wycignita lewa pi, opuszczona prawa. Rozpoznaa Kassada. Pukownik by niemal ptora raza od niej wyszy i tyle samo szerszy. Miniaturowe wyadowanie pojawio si na jego podbrdku, gdy nachyli si ku niej i wykrzycza w ucho: - Poszed tamtdy! - dugie, obleczone w czer rami wskazywao Sfinksa. Lamia skina gow. Zapomniaa, e Kassad peni stra. Czy ten czowiek nigdy nie pi? - Czy powinnimy obudzi innych? - Prawie nie syszaa swojego gosu w ryku wichury. Fedmahn Kassad potrzsn gow. Przybic mia podniesion. Zoony hem przypomina kaptur zwisajcy z plecw jego pancernego uniformu. Twarz Kassada wygldaa bardzo blado w powiacie odbijajcej si od rynsztunku. Pokazywa na Sfinksa. W zgiciu lewej rki trzyma wielozadaniowy karabin. Granaty, pokrowiec z lornetk i inne tajemniczo wygldajce przedmioty zwisay z uprzy jego samoutwardzalnej zbroi. Wskaza jeszcze raz w stron Sfinksa. Lamia pochylia si do przodu i krzykna: - Czy Chywar go porwa? Kassad potrzsn gow. - Moesz go zobaczy? - pokazaa na przybic i lornetk. - Nie - odpar Kassad. - Burza zaciera lady ciepa. Brawne Lania odwrcia si plecami do wiatru. Czua, jak drobinki piasku wbijajsi w jej szyj niczym drobne ruciny z wiatrwki. Sprawdzia komlog. Ale powiedzia jej tylko tyle, e Hoyt jest zdrw i rusza si; nic poza tym nie byo transmitowane na wsplnym pamie. Przesuna si i stana obok Kassada. Ich plecy tworzyy zapor dla wichury. - Czy pjdziemy za nim?! - krzykna. Kassad potrzsn przeczco gow. - Nie moemy pozostawi obozu bez warty. Rozstawiem czujniki, ale burza... Brawne Lamia wczogaa si do namiotu. Nacigna buty. Wychodzc zabraa peleryn ochronn i pistolet automatyczny swojego ojca. Bardziej konwencjonalna bro - oguszacz Giera spoczywa w przedniej kieszeni peleryny. - Wic ja pjd - powiedziaa. Z pocztku mylaa, e pukownik jej nie usysza, ale potem zobaczya co w jego bladych oczach. Wiedziaa, co to jest. Przymocowa sobie wojskowy komlog do przegubu. Kiwna gow i upewnia si, czy jej wasny implant i komlog dobrze si trzymaj.

- Wrc - owiadczya i pobrna przez wydm. Jej nogi w obcisych spodniach otaczaa powiata wyadowa elektrycznych. Piasek wyglda jak ywy; po jego nierwnej powierzchni przepyway srebrnobiae ogniki. Po dwudziestu metrach nie bya ju w stanie dojrze obozu. Przesza jeszcze dziesi metrw i stana pod Sfinksem. Nie dostrzega ladw stp ojca Hoyta; piasek zasypywa wszystko po kilku sekundach. Szerokie wejcie do grobowca stao otworem od czasu, kiedy ludzko dowiedziaa si o istnieniu tej budowli. Wygldao teraz jak czarny czworokt w promieniujcej lekk powiat cianie. Logika podpowiadaa, e ojciec Hoyt powinien tu wej. Choby po to, eby schowa si przed burz. Ale co gbszego ni racjonalne mylenie podpowiadao Lamii, e tu nie znajdzie ksidza. Brna dalej obok Sfinksa. Na chwil odpocza pod jego oson, eby zetrze piasek z twarzy i odetchn. Potem ruszya dalej. Sza wsk, twardo ubit cieynk midzy wydmami. Przed ni jania w ciemnoci mlecznozielony Nefrytowy Grobowiec. Jego agodne krzywizny i grzbiet byszczay oleicie. Mruc oczy, spojrzaa przed siebie i ujrzaa przez uamek sekundy zarys jakiej postaci. Potem posta znikna. Albo zesza do grobowca, albo przestaa by widoczna na tle pkolistego wejcia. Lamia opucia gow i ruszya przed siebie. Wiatr popycha j, jakby chcia poprowadzi w jakie wane miejsce. nastpny

.4.

Odprawa cigna si a do godzin przedpoudniowych. Sdziem, e takie zebrania miay pewne cechy wsplne, niezmienne od stuleci: monotonne, szybkie sprawozdania, niewiey posmak wypitych hektolitrw kawy, zasona z dymu tytoniowego w powietrzu, stosy kserokopii i bl gowy od implantw. Zdaje si, e za moich chopicych lat wszystko to byo znacznie prostsze; Wellington zebra swoich ludzi, tych, ktrych beznamitnie i precyzyjnie nazywa szumowin rodzaju ludzkiego, nic im nie powiedzia i wysa na mier.

Znajdowalimy si w obszernym pokoju. Szare ciany urozmaicone byy biaymi czworoktami wiate. Na szarym dywanie sta metalicznie poyskujcy szary st zgity w podkow. Tkwiy w nim klucze magnetyczne, tu i tam rozstawiono karafki z wod. CEO Meina Gladstone siedziaa porodku wygicia podkowy. Wysi funkcj senatorowie i ministrowie obok niej, oficerowie i administratorzy niszych rang dalej. Za nimi, pod cianami rozlokowano, jak zawsze w takiej sytuacji, gromadki pomocnikw i adiutantw. Nie zauwayem nikogo niszego rang od pukownika. Jeszcze dalej, na mniej wygodnych krzesach, siedzieli pomocnicy pomocnikw. Nie miaem krzesa. Wrd gromadki zaproszonego, ale najwyraniej niepotrzebnego personelu tkwiem na stoku w oddalonym kcie sali, dwadziecia metrw od CEO i jeszcze dalej od zdajcego raport oficera, modego pukownika ze wskanikiem w rku. W jego gosie nie syszaem nutki wahania. - Za pukownikiem umocowana bya szara i zota tablica wywoawcza. Przed nim wznosia si omnisfera z rodzaju tych, ktre mona znale w kadej holoramie. Od czasu do czasu tablica zasnuwaa si mgiek; pokazyway si na niej obrazy albo pene hologramy. Miniatury tych diagramw jarzyy si nad kad pytk klucza magnetycznego i unosiy si nad niektrymi komlogami. Siedziaem na swoim stoku, obserwowaem Mein Gladstone, szkicowaem.

Obudziem si tego ranka w pokoju gocinnym budynku rzdowego. Jaskrawe soce Tau Ceti zalewao pomieszczenie wiatem przedzierajcym si przez brzoskwiniowe zasony. Okna odsoniy si automatycznie o 0630. By to mj czas budzenia. Przez sekund czuem si zagubiony, zdezorientowany. Nadal poszukiwaem Lenara Hoyta, baem si Chywara i Heta Maastena. Potem miaem wraenie, jakby jaka sia pozwolia mi zatopi si we wasnych snach. Usiadem, apic powietrze, rozgldajc si w przeraeniu, spodziewajc si, e cytrynowy dywan i brzoskwiniowe wiato znikn jak obrazy widziane w malignie. e zostanie tylko bl, flegma i koszmarny krwotok, krew na przecieradach, e wypeniony wiatem apartament zastpi cienie ponurego pokoiku przy Piazza di Spagna, a nad tym wszystkim nachyla si bdzie wraliwa twarz Josepha Severna czekajcego, a umr. Dwa razy wziem prysznic - wodny i soniczny. Ubraem si w nowy szary garnitur, ktry lea na wieo zasanym ku, gdy wyoniem si z azienki. Wyruszyem na poszukiwania wschodniego podwrca, gdzie - jak dowiedziaem si z wizytwki, ktr znalazem przy nowym garniturze - serwowano niadanie dla goci budynku rzdowego. Sok pomaraczowy by wieo wycinity. Bekon - chrupki i prawdziwy. W gazecie napisano, e CEO Gladstone bdzie przemawia do Sieci za porednictwem

WszechJednoci i media o 1030 standardowego czasu Sieci. Kolumny pene byy doniesie o wojnie. Paskie fotografie armady poyskiway wszystkimi kolorami. Z trzeciej stronicy gapi si ponurym wzrokiem genera Morputgo. Gazeta nazywaa go bohaterem drugiej rebelii Heighta. Diana Philomel spojrzaa na mnie. Siedziaa przy ssiednim stoliku, gdzie posilaa si w towarzystwie swego neandertalskiego maonka. Jej suknia tego poranka bya bardziej oficjalna, ciemnobkitna, obnaaa znacznie mniej, ale rozcicie wzdu boku przypominao o jej wieczornym wystpie. Nie spuszczaa ze mnie oczu, podnoszc lakierowanymi paznokciami kawaek bekonu i wgryzajc si w miso. Hermund Philomel chrzkn, gdy przeczyta co zadowalajcego na kolumnach finansowych.

- Grupa migracyjna Intruzw... popularnie zwana rojem... zostaa wykryta za pomoc sonaru Hawkinga w systemie Camn nieco ponad trzy standardowe lata temu mwi mody oficer prowadzcy odpraw. - Natychmiast po wykryciu, 42. dywizja szturmowa Armii przegrupowaa si, by dokona ewakuacji systemu Hyperiona. Tajne rozkazy mwiy o stworzeniu potencjau transmisyjnego obejmujcego Hyperiona. Jednoczenie dywizja szturmowa 87.2 zostaa wyekspediowana z obszaru Solkov Tikata, aby spotka si z siami ewakuacyjnymi w systemie Hyperiona, odszuka grupy migracyjne Intruzw, zwiza je walk i zniszczy ich siy militarne... - na tablicy wywoawczej i w holoramie pokazay si obrazy armady. Mody pukownik gestykulowa wskanikiem. Linia rubinowego wiata przebijaa si przez hologram i owietlaa okrt klasy 3 - C idcy w szyku. - Dywizja uderzeniowa 87.2 dowodzona jest przez admiraa Nashit znajdujcego si na pokadzie HS Hebrides... - Tak, tak - mrukn genera Morpurgo. - Wszystko to wiemy, Yani. Streszczaj si. Mody pukownik umiechn si sztucznie, skin gow w kierunku generaa oraz CEO i podj sprawozdanie nieco ju mniej pewnym siebie gosem: - Kodowana transmisja FAT z DU 42 z ostatnich siedemdziesiciu dwch standardowych godzin przekazuje meldunki o cikich walkach stoczonych przez szpice si ewakuacyjnych i o najbardziej wysunitych elementach bojowych grup migracyjnych Intruzw... - Roju - przerwa Leigh Hunt. - Tak - powiedzia Yani. Odwrci si w stron tablicy. Pi metrw matowej szyby oyo. Obraz jawi mi si jako niezrozumiaa gmatwanina tajemniczych symboli, kolorowych wektorw, kodw i akronimw uywanych przez Armi. Prawdopodobnie nie miao to sensu take dla grubych ryb i politykw zgromadzonych w sali, ale nikt nie przyznaby si do tego. Zaczem nowy rysunek Meiny Gladstone z buldogowatym profilem generaa Morpurgo w tle. - Pierwsze meldunki mwiy o wykryciu przez aparaty Hawkinsa czterech tysicy

jednostek napdowych, ale ta liczba okazaa si faszywa - kontynuowa pukownik Yani. Zastanawiaem si, czy to jego imi, czy nazwisko. - Jak wiadomo, Intruzi... ach... Roje mog si skada nawet z dziesiciu tysicy odrbnych jednostek napdowych, ale w przewaajcej wikszoci sto jednostki mae, nie uzbrojone albo o niewielkiej wartoci bojowej. Mikrofale, FAT i inne rodzaje emisji wskazuj, e... - Przepraszam - powiedziaa Meina Gladstone chrapliwym tonem kontrastujcym ze sodkim gosem oficera - ale czy mgby nas pan poinformowa, ile okrtw Intruzw ma jednak warto bojow? - Ach... - achn si pukownik i spojrza na zwierzchnika. Genera Morpurgo odchrzkn. - Uwaamy, e jakie szeset... siedemset. Nie ma si czym niepokoi. CEO Gladstone uniosa brwi. - A jak si my dysponujemy? Morpurgo kiwn w stron modego pukownika i pozwoli mu przyj pozycj spocznij. - Dywizja uderzeniowa 42. ma okoo szedziesiciu statkw. Dywizja... - Dywizja 42. to grupa ewakuacyjna? - zapytaa Meina Gladstone. Genera Morpurgo skin gow. Wydawao mi si, e zauwayem na jego twarzy protekcjonalny umieszek. - Tak, prosz pani. Dywizja uderzeniowa 87.2, to grupa bojowa, ktra przetransmitowaa si w okolice systemu Hyperiona nieca godzin temu... - Czy szedziesit okrtw sprosta szeciuset, a nawet siedmiuset jednostkom? Morpurgo spojrza na jednego ze swych oficerw, jakby proszc o cierpliwo. - Tak - odpar. - Nie mam adnych wtpliwoci. Musi pani zrozumie, CEO, e cho moe si wydawa, i szeset jednostek napdowych Hawkinga to duo, to jednak nie ma si czym martwi, jeli napdzaj one mae jednostki albo okrty zwiadowcze, albo te ich mae, picioosobowe jednostki, ktre nazywaj lansjerami. Dywizja uderzeniowa 42. skada si z prawie dwch tuzinw wielkich okrtw liniowych, w tym - lotniskowcw Olympus Shadow i Neptune Station. Kady z nich moe wystrzeli ponad sto myliwcw albo ALR - sw. Morpurgo pogmera w kieszeni, wyj sztyft tytoniowy wielkoci cygara, przypomnia sobie, e Meina Gladstone nie aprobuje palenia, i woy go z powrotem do kieszeni paszcza. cign brwi. - Kiedy dywizja uderzeniowa 87.2 zakoczy rozwija swoje siy, bdziemy mieli wiksz si ognia ni potrzeba, eby rozprawi si z tuzinem rojw. - Skin na Yaniego, nadal marszczc brwi. Pukownik chrzkn i wycign wskanik w kierunku tablicy. - Jak wida, dywizja uderzeniowa 42. nie bdzie miaa problemw z oczyszczeniem obszaru przestrzeni wystarczajcego dla zainstalowania portalu transmisyjnego

materii. Instalacja rozpocza si sze tygodni temu standardowego czasu Sieci i zostaa zakoczona wczoraj o godzinie 1624. Pierwsze ataki rozpoznawcze Intruzw zostay odparte przez DU 42. bez strat wasnych. Przez ostatnie czterdzieci osiem godzin tocz si cikie boje midzy wysunitymi jednostkami dywizji uderzeniowej a siami gwnymi Intruzw. Jdro bitwy znajduje si tutaj - Yani znw posuy si wskanikiem i fragment hologramu zacz pulsowa bkitnym wiatem - czterdzieci osiem stopni nad paszczyzn ekliptyki, trzydzieci jednostek odlegoci od soca Hyperiona, w przyblieniu o 0.35 jednostki od hipotetycznego skraju oboku Ooerta otaczajcego system. - Straty? - zapyta Leigh Hunt. - W granicach normy, biorc pod uwag czas bitwy - odpar mody pukownik, ktry wyglda, jakby nigdy nie zbliy si do pola bitwy kosmicznej bardziej ni na rok wietlny. Jego jasne wosy byy starannie zaczesane na bok. Byszczay pod mocnym wiatem reflektorw. - Dwadziecia sze szybkich myliwcw szturmowych Hegemonii zostao zniszczonych lub uznano je za zaginione. Podobnie dwanacie torpedowcw ALR, trzy okrty pomocnicze, cysternowiec Asquith Pride i krownik Draconi III. - Ilu ludzi zgino? - zapytaa CEO Gladstone. Mwia bardzo spokojnym gosem. Yani rzuci spojrzenie Morpurgo, ale sam odpowiedzia na pytanie. - Okoo dwch tysicy trzystu. Ale trwa akcja ratunkowa i jest pewna nadzieja na odnalezienie rozbitkw z Draconi III. - Wygadzi mundur i szybko przeszed do nastpnego tematu. - Trzeba to skonfrontowa ze zniszczeniem co najmniej stu pidziesiciu okrtw Intruzw. Nasze rajdy w gb grup migracyjnych - rojw day dodatkowy rezultat: zniszczylimy trzydzieci do szedziesiciu statkw, wczajc w to fermy komet, statki przetwarzajce rud i co najmniej jeden rj dowodzenia. Meina Gladstone zczya skate palce. - Czy szacunek strat uwzgldnia pasaerw i zaog zniszczonego statku Yggdrasill, ktry wyczarterowalimy dla celw ewakuacyjnych? - Nie, prosz pani - odpar szybko Yani. - Co prawda, w tym czasie Intruzi dokonali wypadu, ale nasza analiza wskazuje, e Yggdrasill nie zosta zniszczony w wyniku dziaa wroga. - Co zatem si stao? - Sabota, o ile nam wiadomo - odpar pukownik. Wywoa nastpny diagram Hyperiona w holoramie. Genera Morpurgo popatrzy na swj komlog i powiedzia: - Ogranicz si do obrony naziemnej, Yani. CEO za p godziny ma wygosi przemwienie. Zakoczyem szkic Meiny Gladstone i Morpurgo, przecignem si i rozejrzaem za nastpnym obiektem. Leigh Hunt ze swoimi trudnymi do uchwycenia, cignitymi rysami twarzy wydawa si wyzwaniem dla artysty. Gdy znw spojrzaem na rodek sali, holograficzny glob Hyperiona przesta wirowa i rozwin si w seri paskich

projekcji. W ukone rwnoboki, rzuty Bonnego, izografy, rozety, rzuty Van der Grintena, Goresa, przerywane homologi, rzuty gnomoniczne, sinusoidalne, azymutalne rwnooddalone, polikoniczne, hiperkorygowane Kuwatsiego, komputerowe, Briesemeistera, Buckminstera, cylindryczne Millera, multikoligraficzne, by wreszcie ukaza si w formie standardowej mapy Hyperiona autorstwa Robinsona - Bairda. Umiechnem si. To bya najprzyjemniejsza rzecz, jak zobaczyem od pocztku odprawy. Niektrzy ludzie Meiny Gladstone wiercili si niecierpliwie. Chcieli porozmawia przynajmniej dziesi minut z CEO, zanim zacznie si emisja. - Jak wiecie - zacz pukownik - na skali Thurona - Laumiera Hyperion ma dziewi, koma, osiem dziewi standardu Starej Ziemi... - Na lito bosk - mrukn ponuro Morpurgo - skocz z tym i przejd do dyslokacji oddziaw. - Tak jest. - Yani przekn lin i podnis wskanik. Nie mwi ju pewnym siebie gosem. - Jak wiadomo... miaem na myli... wskaza kontynent pooony najdalej na pnocy. Masa ldu wygldaa jak le wykonany szkic koskiej gowy i szyi. Zakoczona bya poszarpan lini w miejscu, gdzie powinna znajdowa si pier zwierzcia. - To jest Equus. Nosi inn nazw oficjaln, ale wszyscy go tak nazywaj bo... to jest Equus. acuch wysp rozcigajcy si na poudniowy wschd... tutaj i tutaj... nosi miano Kota o Siedmiu Ogonach. Waciwie to jest archipelag skadajcy si z ponad stu... mniejsza o to, drugi wielki kontynent nazywa si Aquila. By moe, w jego zarysie dostrzeecie ksztat ora ze Starej Ziemi. Tu jest dzib... na pnocno zachodnim wybrzeu... a pazury s tutaj, na pnocnym wschodzie. Ten sektor to tak zwany Paskowy Pinion. Jest prawie niedostpny ze wzgldu na lasy ogniowe, ale tutaj... i tutaj... na poudniowym zachodzie znajduj si gwne plantacje plastowknikw... - Dyslokacja oddziaw - warkn Morpurgo. Naszkicowaem Yaniego. Odkryem, e za pomoc grafitu nie sposb odda spoconej skry. - Tak jest. Trzeci kontynent to Ursus... przypomina troch niedwiedzia... nie wyldowa tam ani jeden oddzia Armii, bo jest to kontynent polarny, znajduje si na nim biegun poudniowy. Nie nadaje si do zamieszkania. Ale Siy Samoobrony Hyperiona utrzymuj tam stacj nasuchow... - Yani zdawa sobie chyba spraw, e bekocze. Wzi si w gar, wytar grn warg wierzchem doni i kontynuowa bardziej opanowanym tonem. - Gwne umocnienia naziemne Armii ldowej znajduj si tutaj... tutaj... i tutaj. Jego wskanik owietla obszary w pobliu stoecznego Keats pooonego wysoko na szyi Equusa. - Siy kosmiczne Armii zajy gwny port kosmiczny stolicy i drugorzdne pola startowe tutaj... i tutaj. - Dotkn miast Endymion i Port Romance. Oba znajdoway si na Aquili. - Siy naziemne Armii przygotoway umocnienia defensywne tutaj... - Zamigotao kilkadziesit czerwonych punkcikw; wikszo z nich na szyi i grzywie Equusa, ale kilka Na Dziobie Aquili i w rejonie Port Romance. - Stacjonuj tam jednostki marines i artyleria ziemia powietrze oraz ziemia - kosmos: Kwatera Gwna uwaa, e stanie si inaczej ni na Bressii - nie bdzie bitew na samej planecie, ale gdyby wayli si na inwazj, jestemy przygotowani.

Meina Gladstone sprawdzia swj komlog. Do transmisji na ywo pozostao siedemnacie minut. - Co z planami ewakuacji? Prysa odzyskana pewno siebie Yaniego. Z niejak desperacj popatrzy w kierunku swoich zwierzchnikw. - Nie bdzie ewakuacji - powiedzia admira Singh. - To tylko przynta dla zmylenia przeciwnika. Meina Gladstone zacisna palce. - Na Hyperionie jest kilka milionw ludzi, admirale. - Tak - zgodzi si Singh. - I obronimy ich. Ewakuowanie nawet szedziesiciu tysicy obywateli Hegemonii nie wchodzi w rachub. Powstaby chaos, gdybymy pucili trzy miliony ludzi w Sie. To nie jest moliwe ze wzgldw bezpieczestwa. - A Chywar? - zapyta Leigh Hunt. - Wzgldy bezpieczestwa - powtrzy genera Morpurgo. Wsta, odebra wskanik Yaniemu. Mody czowiek sta przez sekund, niezdecydowany, nie mogc znale miejsca, ktre mgby zaj. Wreszcie przeszed na ty sali i stan w pozycji spocznij obok mnie. Wpatrywa si w punkt na suficie. Pewnie by to punkt koczcy jego karier wojskow. - Dywizja uderzeniowa 87.2 wesza w system - powiedzia Morpurgo. - Intruzi wycofali si w kierunku rodka swojego roju, okoo szedziesiciu jednostek odlegoci od Hyperiona. System jest bezpieczny pod kadym wzgldem. Hyperion te jest bezpieczny. Oczekujemy kontrataku, ale wiemy, e bdziemy w stanie go odeprze. I znw - pod kadym wzgldem, Hyperion stanowi cz Sieci. S pytania? Zapanowaa cisza. Meina Gladstone opucia zebranie wraz z Leighiem Huntem, stadkiem senatorw i pomocnikw. Szychy wojskowe stoczyy si grawitujc ku najwyszym szarom. Adiutanci rozeszli si po sali. Tych kilku reporterw, ktrych dopuszczono do obrad, wybiego do swoich zespow czekajcych na zewntrz z kamerami. Mody pukownik Yani pozosta w pozycji spocznij. Mia blad twarz i rozbiegane oczy. Siedziaem przez chwil, przygldajc si holograficznej mapie Hyperiona. Z tej odlegoci Equus jeszcze bardziej przypomina konia. Ze swego miejsca mogem odrni Gry Cugielne i topomaraczowo zabarwion pustyni pod koskim okiem. Na pnocny wschd od gr nie byo zaznaczonych pozycji obronnych Armii. Nie dostrzegem adnych znakw, poza malek czerwon plamk, ktra moga okaza si opustoszaym Miastem Poetw. Grobowcw Czasu nie zaznaczono wcale. Wygldao to tak; jakby nie liczyy si z wojskowego punktu widzenia, jakby nie odgryway adnej roli w zmaganiach. Ale co mi mwio, e jest inaczej. Co mi mwio, e caa ta wojna, losy mil fonw - moe miliardw - zale od czynw szeciorga ludzi pielgrzymujcych po tej topomaraczowej plamce. Zoyem szkicownik, poupychaem owki po kieszeniach i opuciem pomieszczenie.

Leigh Hunt spotka mnie w jednym z dugich korytarzy prowadzcych do gwnego wyjcia. - Pan wychodzi? - A nie wolno mi? Hunt umiechn si, jeli wygicie jego cienkich ust w gr mona byo nazwa umiechem: - Oczywicie, M. Severn. Ale CEO Gladstone prosia, ebym powiedzia panu, e chciaaby z panem znowu porozmawia. Dzi po poudniu. - Kiedy? Hunt wzruszy ramionami. - O dowolnej porze po jej przemwieniu. Jak panu bdzie wygodniej. Skinem gow. Dosownie miliony lobbistw, ludzi szukajcych zajcia, niedoszych biografw, biznesmenw, fanw CEO i potencjalnych zamachowcw oddaoby wiele za minut spdzon z najbardziej popularn prrywdczyni Hegemonii, za kilka sekund z CEO Gladstone, a ja mogem si z niwidzie, kiedy mi bdzie wygodniej. I niech mi kto sprbuje wmwi, e Wszechwiat nie zwariowa. Przemknem koo Hunta i skierowaem si do frontowych drzwi.

Wedle tradycji, w budynku rzdowym nie byo portali transmisyjnych. Naleao wyj przez bramki bezpieczestwa gwnej bramy i przedosta si przez ogrd do niskiego biaego budynku, sucego jako centrum prasowe i terminal. Dziennikarze zgromadzili si wok gwnego studia, w ktrym znajoma twarz Lewellyna Drakea, gosu WszechJednoci, stanowia to dla przemwienia CEO Gladstone. Przemwienia niezwykej wagi dla Hegemonii. Kiwnem gow w ich kierunku, znalazem nie uywany portal, okazaem kart uniwersaln i udaem si na poszukiwanie baru. Wielki Trakt, gdy si ju do niego dotaro, by jedynym miejscem w Sieci, z ktrego mona si teleportowa za darmo. Kada z planet Sieci przeznaczaa co najmniej jeden ze swoich najpikniejszych komponentw mieszkalnych TC2 na ten cel, dwadziecia

trzy za na zakupy, rozrywk, luksusowe restauracje i bary. Szczeglnie bary. Podobnie jak rzeka Tetydy, Wielki Trakt rozciga si pomidzy wzniesionymi wedug wzorw wojskowych, wysokimi na dwiecie metrw portalami transmisyjnymi. Dawao to efekt nie koczcej si gwnej alei, stukilometrowego torusa uciech doczesnych. Mona byo stan, tak jak ja tego ranka, pod jaskrawym socem Tau Ceti i spojrze na rozwietlon neonami i hologramami gwn alej Deneb Drei, rzuci okiem na stukondygnacyjny Centralny Pasa Lususa, wiedzc zarazem, e pod nim le cieniste butiki Boej Kniei z ich wykadanymi ceg uliczkami i windami na szczyty drzew. Byy to najdrosze jadodajnie w Sieci. Nic mnie to nie obchodzio. Chciaem po prostu znale zaciszny bar. W barach na TCZ byo peno biurokratw, dziennikarzy i biznesmenw, wic zapaem jeden z promw Wielkiego Traktu i wysiadem z niego dopiero na gwnym deptaku Septetu Sol Draconi. Wielu odstraszaa grawitacja - odstraszaa i mnie - ale to oznaczao, e bary byy tu mniej przepenione. Wybraem lokal na parterze, niemal cakowicie ukryty pod wspornikami i przsami gwnego pasau handlowego. W rodku panoway ciemnoci: ciemne ciany, ciemne drewno, ciemni bywalcy ich skra bya rwnie czarna jak moja biaa. Nieze miejsce, eby sobie wypi. Tote zaczem od podwjnego skocza.

Nawet tutaj nie mogem si uwolni od Meiny Gladstone. Po drugiej stronie salki paskoekranowy telewizor ukazywa twarz CEO na niebiesko - zotym tle, ktre pojawiao si przy jej wystpieniach wagi pastwowej. Kilku pijcych zebrao si, eby oglda transmisj. Syszaem urywki przemwienia: ...by zapewni bezpieczestwo obywatelom Hegemonii i... nie wolno dopuci do zachwiania bezpieczestwa Sieci i jej sojusznikw... z tego powodu zaaprobowaam uycie siy militarnej... - ciszcie to drastwo! - zbaraniaem, gdy zdaem sobie spraw, e to ja krzycz. Gocie spojrzeli na mnie przez rami, ale ciszyli odbiornik. Przez chwil patrzyem; jak Meina Gladstone porusza wargami, i machnem na barmana, eby nala mi jeszcze jednego. Jaki czas pniej - mogo min kilka godzin - podniosem wzrok znad szklanki i uwiadomiem sobie, e naprzeciwko mnie, w ciemnej wnce kto siedzi. W pmroku dusz chwil przypatrywaem si postaci. Pomylaem, e to Fanny, i serce przez chwil bio mi mocniej. Ale spojrzaem jeszcze raz i rozpoznaem lady Philomel. Nadal miaa na sobie ciemnobkitn sukienk, w ktrej widziaem j przy niadaniu. Zdawao mi si, e teraz dekolt jest jeszcze gbszy. Twarz i ramiona zdaway si promieniowa wiatem w gstym pmroku.

- M. Severn - powiedziaa nieomal szeptem. - Przybyam, by uwolni pana od obietnicy. - Obietnicy? - Kiwnem na barmana, ale nie zareagowa. cignem brwi i spojrzaem na Dian Philomel. - Jakiej obietnicy? - e mnie pan narysuje, rzecz jasna. Czy zapomnia pan, co mi obieca na przyjciu? Strzeliem palcami, ale bezczelny barman nadal nie raczy spojrze w moim kierunku. - Przecie narysowaem pani. - Tak - odpara. - Ale nie ca. Westchnem i wysczyem resztk skocza. - Pij - owiadczyem. - Widz - umiechna si lady Philomel. Zbieraem si, eby wsta i podej do barmana. Przemylaem to i spokojnie opadem na wytarte, drewniane siedzenie awki. - Armagedon - powiedziaem. - Bawi si w Armagedon. - Popatrzyem na kobiet uwaniej, mruc oczy, eby lepiej widzie. Zna pani to sowo? - Nie sdz, eby poda panu jeszcze cho kropl alkoholu - stwierdzia. - U siebie mam drinki. Napijesz si, kiedy bdziesz rysowa. Znw zmruyem oczy, tym razem chytrze. Mogem wypi kilka szklaneczek za duo, ale nie odebrao mi to umiejtnoci mylenia. - M - zwrciem jej uwag. Diana Philomel znw umiechna si promiennie. - Przez kilka dni bdzie w budynku rzdowym - tym razem naprawd szeptaa. - Nie moe pozostawa za daleko od rda wadzy w tak wanej chwili. Chod. Mj pojazd jest tu pod drzwiami. Nie pamitam, czy paciem. Ale chyba tak. Albo zrobia to lady Philomel. Nie pamitam, czy wyprowadzaa mnie na zewntrz. Ale chyba kto to zrobi. Zapewne szofer. Pamitam mczyzn w szarym uniformie. Pamitam, jak si o niego opieraem. EMV mia szklane, bakowate nadwozie. Z zewntrz polaryzuj cy, ale cakiem przezroczysty od rodka. Usiedlimy na gbokich sofach. Naliczyem jeden, dwa portale i bylimy hen, daleko od Traktu. Nabieralimy wysokoci nad niebieskimi boniami. Nad nami rozpocierao si te niebo. Pikne domy zbudowane z hebanu rozrzucone byy na pagrkach okronych przez pola maku i brzowe jeziora. Jestemy na Renesansie? To dla mnie zbyt trudna amigwka, wic oparem gow o szklan ciank i postanowiem troch odpocz. Musiaem by wypoczty, eby rysowa lady Philomel... he, he. Pod nami przemykay krajobrazy.

nastpny

.5.

Pukownik Fedmahn Kassad poszed za Brawne Lami i ojcem Hoytem. Przedziera si przez burz piaskow w stron Nefrytowego Grobowca. Okama Lami: jego przybica noktowizyjna i czujniki dziaay dobrze, mimo bdzcych wok nich wyadowa. Pjcie w lady tych dwojga stanowio najlepszy sposb na znalezienie Chywara. Kassad przypomnia sobie polowanie na lwy skalne na Hebronie przywizywao si koz i czekao. Dane z czujnikw, ktre rozstawi wok obozowiska, migotay na przenonym ekraniku Kassada i pbszeptyway przez implant. Pozostawienie bez ochrony - nie liczc automatycznych alarmw Weintrauba z creczk, Martina Silenusa i konsula byo skalkulowanym ryzykiem. Ale Kassad mia powane wtpliwoci, czy jego obecno mogaby powstrzyma Chywara. picy s wanie ow uwizan koz. Czekali na monstrum. Kasad chcia koniecznie przed mierci odszuka kobiet fantoma o imieniu Moneta. Wiatr cigle si wzmaga. Gwizda Kassadowi koo uszu, ogranicza widoczno do zera i bombardowa samoutwardzaln zbroj. Wydmy arzyy si wyadowaniami, miniaturowe byskawice przelatyway mu wok ng, gdy kroczy popiesznie, by nie straci cieplnego ladu Lamii. Napyway informacje z jej komlogu. Hoyt zamkn kanay nadawania. Wiadomo byo tylko tyle, e yje i e si porusza. Kassad przeszed pod rozpostartymi skrzydami Sfinksa, czu niewidzialny ciar zwisajcy nad nim jak wielki bucior. Potem skrci w dolin, ujrza Nefrytowy Grobowiec jako zimny zarys, brakowao ciepa na obrazie w podczerwieni. Hoyt wanie znika w pkolistym wejciu; Lamia sza dwadziecia metrw za nim. Poza tym nic nie poruszao si w dolinie. Czujniki wok obozowiska, skryte przez noc i burz, informoway Kassada, e Sol i niemowl pi, konsul czuwa, ale ley bez ruchu. Nic wicej si nie dziao. Kassad odbezpieczy bro i przypieszy kroku, stawia wielkie kroki. Oddaby teraz wszystko za dostp do danych satelity obserwacyjnego. Fragmentaryczne dane go nie zadowalay. Wzruszy ramionami pod zbroj i szed dalej.

Brawne Lamia ledwie bya w stanie pokona ostatnie pitnacie metrw dzielce j od Nefrytowego Grobowca. Wiatr osign si huraganu. Popycha j z tak moc, e dwukrotnie stracia grunt pod nogami i wywrcia si jak duga w piasek. Byskawice rozdzieray niebo jak wielkie wybuchy, owietlajc emanujcy powiat grobowiec. Dwa razy prbowaa wezwa Hoyta, Kassada albo innych. Bya pewna, e w obozie nikt nie pi, ale jej komlog oraz implant odbieray tylko statyczny szum. Po drugim upadku Lamia stana na czworakach i rozejrzaa si; nie byo ladu po Hoycie. Tylko u wejcia do grobowca migna jaka posta. Lamia chwycia rkoje automatycznego pistoletu ojca, wstaa i pozwolia, eby wiatr pcha j przez ostatnie metry. Zatrzymaa si tu u wejcia. Czy to ze wzgldu na burz i wyadowania, czy z jakiego innego powodu Nefrytowego Grobowiec promieniowa jasnym, gryzcym zielonym wiatem, ktre zabarwiao wydmy i sprawiao, e jej przeguby i donie wyglday, jakby przed chwil wstaa z grobu. Po raz ostatni sprbowaa wywoa kogo na komlogu i wesza do grobowca. Ojciec Lenar Hoyt, z liczcego tysic dwiecie lat Towarzystwa Jezusowego, rezydent Nowego Watykanu na Pacem i lojalny suga Jego witobliwoci, Papiea Urbana XVI, bluzga spronymi przeklestwami. Pochon go straszliwy bl. Szerokie sale u wejcia do grobowca zwziy si, a korytarz zaptli tyle razy, e ojciec Hoyt zgubi drog. Bdzi pomidzy zielonkawymi cianami w labiryncie, ktrego nie przypomina sobie ani z czasw eksploracji grobowca, ani z map pozostawionych w obozie. Bl, ktry mu towarzyszy, odkd plemi Bikurw wszczepio mu dwa krzye, jego wasny i Paula Dure - teraz wzmg si, przywodzi go nieomal do szalestwa. Korytarz znw si zwzi. Lenar Hoyt wrzeszcza. Nie by ju tego wiadom. Nie by ju wiadom sw, ktre wykrzykuje - sw, ktrych nie uywa od dziecistwa. Pragn ulgi. Ulgi od blu. Ulgi od dwigania DNA ojca Dure, jego osobowoci... duszy... w krzyoksztatnym pasoycie, ktrego dwiga na grzbiecie. I od tego wasnego przeklestwa, od wasnego plugawego zmartwychwstania krzyoksztatu w piersi. Ale nawet teraz Hoyt wiedzia, e to nie wymarli Bikurowie rzucili na niego kltw blu. To zagubione plemi kolonistw, zidiociaych od nieskoczonych zmartwychwsta, te kreatury bdce zaledwie nosicielami DNA wasnego i pasoytniczego, s take kapanami... kapanami Chywara. Ojciec Hoyt z Towarzystwa Jezusowego nis ampuk wody wiconej pobogosawionej przez Jego witobliwo, Eucharysti konsekrowan w czasie wielkiej mszy i kopi staroytnego egzorcyzmu. Wszystko to, zaspawane w bace

perspexu, tkwio teraz zapomniane w kieszeni peleryny ojca. Hoyt odbi si od ciany i znw zawy. Bl by teraz nie do opisania. Nie pomagaa ampuka ultramorfu, ktry Wstrzykn sobie przed pitnastoma minutami. Ojciec Hoyt krzycza i szarpa na sobie ubranie. Zerwa cik peleryn, czarny garnitur i koloratk, spodnie, koszul i bielizn. By nagi. Dra z blu i zimna w jarzcych si korytarzach Nefrytowego Grobowca i wykrzykiwa sprone przeklestwa. Znw powlk si naprzd, znalaz przejcie i wtoczy si do sali wikszej ni jakakolwiek zapamitana z dni spdzonych tu przed laty. Wok pustej przestrzeni wznosiy si nagie, przewiecajce ciany. Hoyt opad na donie i kolana. Spojrza w d i stwierdzi, e podoga staa si nieomal przezroczysta. Patrzy w pionow sztolni pod cienk membran podogi. Sztolnia miaa kilometr albo wicej gbokoci. Na jej dnie szalay pomienie. Sal wypeniao czerwono - pomaraczowe pulsujce wiato odbicie ognia z otchani. Hoyt przetoczy si na bok i rozemia si gono. Jeli to jest jaki obraz pieka wywoany na jego uytek, to szkoda si byo trudzi. Pieko - to wedug Hoyta bl, ktry wada jego ciaem, przesuwajc si w yach i wntrznociach jak drut kolczasty. Pieko to take wspomnienie godujcych dzieci w slumsach Armaghastu i umiech politykw wysyajcych modych chopcw, eby ginli na wojnach kolonialnych. Pieko to myl, e za jego ycia umiera Koci, e dzieje si to za ycia ostatnich wiernych - garstki starych ludzi, ktrzy byliby w stanie wypeni tylko kilka awek w ogromnych katedrach na Pacem. Pieko to hipokryzja odprawiania porannej mszy ze zem w ksztacie krzya, ktre pulsuje ciepem w okolicach serca. Gorce powietrze zadrgao i Hoyt zobaczy, jak cz podogi odsuwa si tworzc otwr wiodcy do szybu. Sala wypenia si odorem siarki. Hoyt rozemia si z tego stereotypu, ale w cigu kilku sekund miech przeszed w kanie. Klcza, rozdrapujc zakrwawionymi paznokciami krzyoksztaty na piersi i plecach. Przecinajce si prgi na jego ciele zdaway si arzy w czerwonym wietle. Hoyt sysza huk pomieni w otchani. - Hoyt! Cigle szlochajc odwrci si i zobaczy kobiet. Bya to Lamia. Staa w wejciu. Patrzya przed siebie, nad jego gow. Trzymaa w rkach stary pistolet. Oczy miaa szeroko otwarte. Ojciec Hoyt poczu za sob gorco, sysza ryk dobywajcy si jakby z odlegego pieca hutniczego. Nagle usysza zgrzytanie metalu o kamie. Kroki. Odwrci si, cigle wpijajc si paznokciami w prg na ciele. Kamienna podoga otara mu kolana do ywego misa. Najpierw zobaczy cie: dziesi metrw ostrych ktw, kolcw, brzytew... nogi jak stalowe rury z szablastymi rozetami wok kolan i kostek. Potem, przez pulsacj gorcego wiata i czarnego cienia, Hoyt dostrzeg oczy. Sto powierzchni... tysic... arzcych si czerwono jak bliniacze lasery. Osadzone nad konierzem ze stalowych cierni i rtciow klatk piersiow odbijajc pomie i cie... Brawne Lamia strzelaa z pistoletu ojca. Odgos strzaw odbija si echem. Sycha go byo ponad rykiem piekielnych pomieni. Ojciec Hoyt odwrci si szybko w jej

kierunku, unis do. - Nie, nie rb tego! - krzykn. - To wypenia jedno yczenie! Musz... Chywar, ktry by t a m - odlegy o pi metrw - nagle znalaz si t u t a j, na wycignicie rki od Hoyta. Lamia przestaa strzela. Hoyt spojrza w gr. Zobaczy wasne odbicie w chromowym korpusie stwora... w tej samej chwili dostrzeg co innego w oczach Chywara... a potem istota znikna. Hoyt powoli podnis rk, dotkn krtani, przez chwil gapi si na kaskad czerwieni pokrywajc rk, pier, krzyoksztat, brzuch... Odwrci si w stron wejcia. Zobaczy Lami. Cigle patrzya, przeraona i zszokowana. Tym razem patrzya na niego, nie na Chywara, lecz na ojca Hoyta z Towarzystwa Jezusowego. W tym momencie zda sobie spraw, e bl znikn. Otworzy usta, eby co powiedzie, ale wydoby si z nich tylko gejzer czerwieni. Hoyt spojrza jeszcze raz w d. Dopiero teraz zauway, e jest nagi, spostrzeg krew kapic z podbrdka i piersi. Spywaa na czarn teraz podog. Wygldao to tak, jakby kto przewrci kube z czerwon farb. A potem nie widzia ju nic. Upad na twarz. Zapada si w d... nastpny

.6.

Ciao Diany Philomel byo perfekcyjne - ostatni krzyk nauki medycznej i sztuki ARNistw. Po przebudzeniu leaem przez kilka minut w ku i podziwiaem jej ksztaty: klasyczne zaamania plecw i bioder - geometri pikniejsz i mocniejsz ni cokolwiek z tego, co odkry Euklides. Dwa doeczki u dou plecw, tu nad zatrzymujcymi dech w piersiach poladkami, uda bardziej zmysowe, ni jakikolwiek szczeg mskiej anatomii mgby marzy. Lady Diana spaa, a przynajmniej tak wygldaa. Nasze ubrania leay rozrzucone na wielkim zielonym dywanie. Gste, karmazynowoniebieskie wiato wpadao przez szerokie okno, przez ktre wida byo szare i zote wierzchoki drzew. Wok, zmieszane z naszymi ubraniami, walay si wielkie kartony rysunkowe. Nachyliem si, podniosem jedn z kart. Zobaczyem naszkicowane w popiechu piersi, uda, naprdce poprawione rami i twarz bez rysw. Portret rysowany po pijanemu, w

trakcie uwodzenia, nigdy nie osignie wyyn mistrzostwa. Jknem, przetoczyem si na plecy i zaczem studiowa woluty na suficie. Gdyby kobiet lec obok mnie bya Fanny, mgbym ju zosta w takiej pozycji. Ale stao si inaczej. Wylizgnem si spod przecierade, odszukaem swj komlog, stwierdziem, e w Centrum Tau Ceti jest wczesny ranek - czternacie godzin po niedoszym spotkaniu z CEO - i poczapaem do azienki w poszukiwaniu piguek na kaca. W szkatuce z medykamentami znalazem duy wybr lekarstw. Obok zwyczajnej aspiryny i endorfinw zobaczyem stymulatory, trankwilizatory, tubki ze sztucznymi wspomnieniami, kremy na orgazm, inhalatory kanabisu, bezdymne papierosy i sto innych, nie znanych mi rodkw. Znalazem szklank i wmusiem w siebie dwie piguki odtruwajce. Czuem, e odruch wymiotny i bl gowy ustpuj w cigu sekund. Kiedy wyoniem si z azienki, lady Diana ju nie spaa. Siedziaa na ku naga. Ju chciaem si umiechn, kiedy zobaczyem dwch mczyzn przy drzwiach. aden z nich nie by jej mem, chocia obaj rwnie jak on wysocy i obaj, podobnie jak on, nie mieli szyi, za to apska wielkie jak bochny, a podbrdki czarne od zarostu. Reprezentowali typ, ktry Hermund Philomel doprowadzi do perfekcji. W odwiecznym teatrze historii ludzkoci byli, jak sdz, mczyni, ktrzy, nadzy i zaskoczeni, w obliczu dwch ubranych i zapewne wrogo nastawionych, obcych rywali wytrzymaliby bez garbienia si, zakrywania genitaliw, bez poczucia saboci. Ja nie naleaem do tego gatunku. Zgarbiem si, zakryem krocze, wycofaem si do azienki. - Co... kto...? - wyjkaem. Popatrzyem w stron Diany Philomel szukajc u niej pomocy. Zobaczyem umiech na jej twarzy. Umiech rwnie bezlitosny jak wyraz oczu. - Bra go. Szybko! - powiedziaa moja przelotna kochanka. Uciekem do azienki. Sigaem do klamki, gdy jeden z mczyzn dopad mnie, schwyta, popchn powrotem do sypialni i rzuci partnerowi. Obaj musieli pochodzi z Lususa albo innej planety o rwnie silnej grawitacji. Albo ich dieta skadaa si wycznie ze steroidw i komrek Samsona. Obracali mn bez wysiku. Mniejsza o ich rozmiary. W moim yciu... wspomnieniach o moim yciu... zaliczyem tylko krtki okres walk na podwrku szkolnym. I bardzo rzadko wychodziem z nich jako zwycizca. Jedno spojrzenie na tych ludzi - wyranie robicych sobie ze mnie zabawk - wystarczyo, eby zda sobie spraw, e nale do gatunku, o ktrym si czyta, ale nie bardzo wierzy w jego istnienie. Byy to typy potrafice gruchota koci, robi z nosa pdzel, wyamywa stawy kolanowe z rwn swobod, z jak ja wyrzucaem popsute pirka. - Szybko! - powtrnie sykna Diana. Przejrzaem datasfer, pami domu, rdo danych komlogu Diany, cienkie cza informatyczne obu drabw. Teraz wiedziaem, gdzie jestem: w posiadoci wiejskiej Philomelw, szeset kilometrw od stolicy Pirre, w rolniczym pasie ziemiopodobnej planety Renesans. Wiedziaem te, kim byli ci ludzie - Debro Farrus i Hemmit Gorma

z ochrony fabryki Zwizku Czycicieli BramyNiebios. Nie miaem jednak pojcia, dlaczego jeden z nich siedzi na mnie wbijajc mi kolano w ldwie, a drugi bierze mj komlog pod obcasy i zakada kajdanki osmotyczne na nadgarstki. Usyszaem syk i odpryem si.

- Jak si nazywasz? - Joseph Severn. - Czy to twoje prawdziwe nazwisko? - Nie. - Czuem dziaanie serum prawdy. Mogem mu si oprze jedynie poprzez ucieczk do datasfery albo cakowite wycofanie si do Centrum. Ale to oznaczaoby pozostawienie ciaa na ask tych, ktrzy zadawali pytania. Zostaem. Miaem zamknite oczy, ale rozpoznaem gos. - Kim jeste? - zapytaa Diana. Westchnem. To byo trudne pytanie, jeli chciao si uczciwie na nie odpowiedzie. - Jestem John Keats - odparem po namyle. Ich milczenie powiedziao mi, e nazwisko nic im nie mwi. A dlaczeg by miao co im powiedzie? - zapytaem si w duchu. Przepowiedziaem sobie niegdy, e imi to bdzie napisane na wodzie. Nie mogem otworzy oczu, ale nie miaem kopotw z dotarciem do datasfery i przeledzeniem ich wektorw dostpu. Imi poety znajdowao si pord omiuset innych Johnw Keatsw z listy podanej im przez oglnie dostpny plik. Ale ich, najwyraniej, nie interesowa kto, kto zmar dziewiset lat temu. - Dla kogo pracujesz? - usyszaem gos Hermunda Philomela. Byem lekko zaskoczony. - Dla nikogo. Gosy zmieniy barw, kiedy zaczli rozmawia midzy sob. - Czy moe si oprze dziaaniu narkotyku? - Nikt nie moe si temu oprze - powiedziaa Diana. - Umieraj czasem, ale oprze si nie mog. - Wic co si dzieje? - zapyta Hermund. - Dlaczego Meina Gladstone zapraszaaby jakie zero na zebranie Rady w przededniu wojny? - Uwaaj, moe ci sysze - powiedzia inny mski gos. By to jeden z drabw. - To nie ma znaczenia - stwierdzia Diana. - I tak nie przeyje przesuchania. - Potem odezwaa si bezporednio do mnie: - Dlaczego CEO zaprosia ci na posiedzenie

Rady... John? - Nie jestem pewien. Moe dlatego, eby usysze co o pielgrzymach. - Jakich pielgrzymach, John? - Pielgrzymach do Chywara. Kto co powiedzia. - - ucisrya go Diana Philomel, a mnie zapytaa: - Czy ci pielgrzymi s na Hyperionie, John? - Tak. - Czy pielgrzymka odbywa si teraz? - Tak. - A dlaczego Meina Gladstone pytaa ci o nich? - Bo o nich ni. - On jest szalony - skonstatowa z niesmakiem Hermund. - Nawet pod wpywem serum nie wie, kim jest. Teraz karmi nas tymi mrzonkami. Skoczmy z tym i... - Zamknij si - przerwaa mu lady Diana. - Meina Gladstone nie jest szalona. Zaprosia go, pamitasz? John, co miae na myli mwic, e nisz o nich? - ni impresje pierwszej zrekonstruowanej persony Keatsa - wyjaniem. Mwiem gbokim gosem, jakby we nie. - Keats zakodowa si w jednym z pielgrzymw, kiedy zamordowano jego ciao. Teraz bdzi w ich mikrosferze. Jako tak si dzieje, e jego wraenia s moimi snami. By moe, on z kolei ni to, co ja robi. Nie wiem. - Szalestwo - powiedzia Hermund. - Nie, nie - odpara lady Diana. Jej gos by peen napicia, prawie przeraony. John, czy jeste cybrydem? - Tak. - Och, Chryste i Allahu - westchna Diana. - Co to jest cybryd? - zapyta jeden z osikw. Mia wysoki, prawie kobiecy gos. Na chwil zapada cisza. Potem Diana wysyczaa: - Idioto. Cybrydy byy zdalnie sterowanymi ludmi stworzonymi przez Centrum. Byo ich kilka w Radzie jeszcze w ubiegym stuleciu. Wtedy zostay wyjte spod prawa. - Jak androidy i tym podobne? - zapyta drugi oprych. - Zamknij si - powiedzia Hermund. - Nie - odpara Diana. - Cybrydy genetycznie byy perfekcyjnie wykonane, wyczesane z DNA pochodzcego ze Starej Ziemi. Wystarczya ko... kawaek wosa... John, syszysz mnie? - Tak.

- John, jeste cybrydem... czy wiesz, kto by twoim archetypem? - John Keats. Usyszaem gbokie westchnienie. - Kim jest... by... John Keats? - Poet. - Kiedy y? - Od 1795 do 1821 - odparem. - Wedug jakiego kalendarza? - Starej Ziemi, A.D. Przed hegir. Era nowoytna... - John, czy ty... czy masz teraz kontakt z TechnoCentrum? - zapyta podniecony Hermund. - Tak. - Czy moesz... czy moesz swobodnie si z nim czy mimo serum prawdy? - Tak. - O, do diaba - zakl drab o wysokim gosie. - Musimy si std wynosi - warkn Hermund. - Jeszcze minutk - powiedziaa Diana. - Musimy si dowiedzie... - Czy moemy zabra go z sob? - zapyta osiek o gbokim gosie. - Idiota - stwierdzi Hermund. - Jeli yje i ma kontakt z datasfer i Centrum... do diaba, on mieszka w Centrum. Tam jest jego umys... moe da zna Meinie Gladstone, Oddziaowi Wykonawczemu. Armii kademu! - Zamknij si - zezocia si lady Diana. - Zabijemy go, kiedy tylko skocz. Jeszcze kilka pyta. John? - Tak. - Dlaczego Gladstone chce wiedzie, co si dzieje z pielgrzymami do Chywara? Czy to ma co wsplnego z wojn, z Intruzami? - Nie jestem pewien. - Cholera - szepn Hermund. - Chodmy ju. - Spokj. John, skd jeste? - Przez ostatnie dziesi miesicy mieszkaem na Esperance. - A przedtem? - Przedtem na Ziemi. - Na ktrej Ziemi? - zapyta Hermund. - Nowej Ziemi? Drugiej Ziemi? W Miecie Ziemia? Gdzie? - Na Ziemi - powtrzyem. Potem przypomniaem sobie. - Na Starej Ziemi.

- Stara Ziemia? - zdziwi si jeden z drabw. - To jest porbane. Zmywam si std. Dobieg mnie syk broni laserowej. Jakby kto smay bekon. Poczuem zapach sodszy od