Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też...

24
Codziennie nowe informacje na www.echogorzowa.pl r e k l a m a ● MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ● SIERPIEŃ 2015 NR 8/2015 r e k l a m a Fot. Archiwum Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy Piknik Lotniczy w Trzebiczu Nowym. Więcej o tym niezwykłym wydarzeniu piszemy na s. 16. A już o barszczu Sosnow- skiego piszemy całkiem po- ważnie, bo groza wieje jak się słucha i czyta o groźnych po- parzeniach, a nawet śmierci osoby, która nawet tej rośliny nie dotknęła. A rośnie ona u nas w wielu miejscach, co rusz to innych, bo znakomicie się rozsiewa, a i klimat jej sprzyja. I nie na wiele się zda- je mechaniczne oraz chemicz- ne tępienie i niszczenie. Lepiej więc na ten trujący barszcz uważać. Za to prawie letnim tematem jest historia gorzowskich wi- zualizacji i makietek. Całkiem sporo w ostatnich latach ich powstało i znakomicie ilustrują one chciejstwo nie tyle sa- mych gorzowian, co poprzed- niej władzy. Trochę jednak szkoda, że część z nich nie została zrealizowana w formie rzeczywistych inwestycji, in- nych zaś nie ma co żałować. Pomarzyć i popatrzeć zawsze jednak można. Jak chociażby w przypadku makietki projek- towanych Schodów Donikąd. Trochę wspomnień latem także nie zaszkodzi. Stąd wspominkowa rozmowa z le- gendarnym żużlowcem An- drzejem Pogorzelskim oraz wywiad z futbolista, trenerem i działaczem Leszkiem Jano- wiakiem, na okoliczność 70-le- cia klubu sportowego Warta, czyli dawniejszego Kolejarza, który był kolebką gorzowskie- go sportu. A jest co wspomi- nać, bo i sportu był u nas kie- dyś co niemiara, i gorzowianie chętnie ten sport uprawiali. Te- raz inne sporty ludziom w głowie… No i staliśmy się wy- godniejsi oraz bogatsi, choć biedniejsi zarazem. A skoro mamy lato i to w swym szczycie, to polecamy turystyczne wojaże. Bliższe i dalsze. Tu w gazecie jedynie zachęcamy i zrażamy tury- styczna pasją, ale na naszym portalu w zakładce Na szlaku polecamy setki różnych ścieżek, tras i szlaków – w bli- skim sąsiedztwie, w regionie, ale i na świecie. Okazuje się bowiem, że zapalonych turys- tów i włóczykijów w naszym mieście nie brakuje. I do tego samego zachęcają innych, bez względu na wiek, kondy- cje fizyczną i zasobność port- fela. Każdy coś znajdzie dla siebie. A do Trzebicza Nowe- go koło Drezdenka na 25. Pik- nik Lotniczy wybrać się mogą wszyscy, do czego zachęca- my już od dłuższego czasu, bo takich wydarzeń blisko nieba i ludzi więcej w regionie nie ma. A lato niech trwa jak najdłużej! JAN DELIJEWSKI Lato, trwaj jak najdłużej! Lato w pełni, to i u nas trochę letnio, choć całkiem poważnie.

Transcript of Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też...

Page 1: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

CCooddzziieennnniiee nnoowwee iinnffoorrmmaaccjjee nnaa wwwwww..eecchhooggoorrzzoowwaa..ppll

r e k l a m a

● MIESIĘCZNIK BEZPŁATNY ● ● SIERPIEŃ 2015 ● NR 8/2015

r e k l a m a

Fot.

Arch

iwum

Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni pilociJuż 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy Piknik Lotniczy w TrzebiczuNowym. Więcej o tym niezwykłym wydarzeniu piszemy na s. 16.

A już o barszczu Sosnow-skiego piszemy całkiem po-ważnie, bo groza wieje jak sięsłucha i czyta o groźnych po-parzeniach, a nawet śmierciosoby, która nawet tej roślinynie dotknęła. A rośnie ona unas w wielu miejscach, corusz to innych, bo znakomiciesię rozsiewa, a i klimat jejsprzyja. I nie na wiele się zda-je mechaniczne oraz chemicz-ne tępienie i niszczenie. Lepiejwięc na ten trujący barszczuważać.

Za to prawie letnim tematemjest historia gorzowskich wi-zualizacji i makietek. Całkiemsporo w ostatnich latach ichpowstało i znakomicie ilustrująone chciejstwo nie tyle sa-mych gorzowian, co poprzed-niej władzy. Trochę jednakszkoda, że część z nich niezostała zrealizowana w formierzeczywistych inwestycji, in-nych zaś nie ma co żałować.Pomarzyć i popatrzeć zawszejednak można. Jak chociażbyw przypadku makietki projek-towanych Schodów Donikąd.

Trochę wspomnień latemtakże nie zaszkodzi. Stądwspominkowa rozmowa z le-gendarnym żużlowcem An-drzejem Pogorzelskim orazwywiad z futbolista, trenerem idziałaczem Leszkiem Jano-wiakiem, na okoliczność 70-le-

cia klubu sportowego Warta,czyli dawniejszego Kolejarza,który był kolebką gorzowskie-go sportu. A jest co wspomi-nać, bo i sportu był u nas kie-dyś co niemiara, i gorzowianiechętnie ten sport uprawiali. Te-raz inne sporty ludziom wgłowie… No i staliśmy się wy-godniejsi oraz bogatsi, choćbiedniejsi zarazem.

A skoro mamy lato i to wswym szczycie, to polecamyturystyczne wojaże. Bliższe idalsze. Tu w gazecie jedyniezachęcamy i zrażamy tury-styczna pasją, ale na naszymportalu w zakładce Na szlakupolecamy setki różnychścieżek, tras i szlaków – w bli-skim sąsiedztwie, w regionie,ale i na świecie. Okazuje siębowiem, że zapalonych turys-tów i włóczykijów w naszymmieście nie brakuje. I do tegosamego zachęcają innych,bez względu na wiek, kondy-cje fizyczną i zasobność port-fela. Każdy coś znajdzie dlasiebie. A do Trzebicza Nowe-go koło Drezdenka na 25. Pik-nik Lotniczy wybrać się mogąwszyscy, do czego zachęca-my już od dłuższego czasu, botakich wydarzeń blisko nieba iludzi więcej w regionie nie ma.

A lato niech trwa jaknajdłużej!

JAN DELIJEWSKI

Lato, trwaj jak najdłużej!Lato w pełni, to i u nas trochę letnio, choćcałkiem poważnie.

Page 2: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

w 1.08.1977 r. - do Gorzowa przyłączonowsie Chróścik, Karnin, Małyszyn,Zieleniec oraz część sołectw Ba-czyna, Chwalęcice, Kłodawa,Santocko, Wawrów i Wieprzyce;powierzchnia miasta wzrosła z 54do 78 km kw.1886 r. ur. Włodzimierz Korsak, pi-sarz, podróżnik i przyrodnik, przezblisko 25 lat związany z Gorzo-wem, zm. w Krakowie w 1973 r.w 2.08.2007 r. - po 59 latach zakończyłodziałalność kino „Słońce”.1988 r. zm. Kazimierz Nir (73 l.),łucznik i trener łucznictwa,działacz WZSN „Start”, wielo-krotny reprezentant barwy Polskina ME inwalidów.1993 r. zm. Zygmunt Dolinkie-wicz (48 l.), nauczyciel wf w SPnr 9 i 15, szkoleniowiec piłkarzyręcznych; od 1994 r. w SP 15 od-bywają się ogólnopolskie turnie-je młodzików jego imienia. w 3.08.1997 r. - stadion żużlowy przy ul.Śląskiej otrzymał imię EdwardaJancarza.1974 r. zm. dr Władysław Przy-bylski (55 l.), pionier Gorzowa,dyrektor Obwodowej PrzychodniPKP (1948-1974), współorgani-zator, zawodnik i prezes motoklu-bu „Unia”; zginął w wypadku samochodowym. w 4.08.1987 r. zm. Edward Borowski (48l.), elektryk z EC w Gorzowie, w1980 r. członek MKS, od 1981 r. -przewodniczący Zarządu RegionuGorzowskiego NSZZ „Solidarno-ść”, następnie w strukturachpodziemnych.2011 r. zm. Marek Pudełko (66l.), aktor, nestor gorzowskiejsceny; w Gorzowie z krótkimiprzerwami od 1976 r. w 5.08.1949 r. - z inicjatywy Ligi Kobietw ramach aktywizacji zawodowejkobiet powstała RobotniczaSpółdzielnia Pracy Rymarsko-Galanteryjna, dziś „Asko-Świt”. 1917 r. ur. Jerzy Uniecki, stoma-tolog i pionier Gorzowa, b. żużlo-wiec, działacz sportów motoryza-cyjnych, współzałożyciel i prezesMotoklubu Unia, kierownik sekcjiżużlowej Gwardii i Stali, od 1956r. - w Szczecinie, zm. w 1983 r. w 7.08.1915 r. ur. Bolesław Kasierski, ko-lejarz i działacz sportowy, długo-letni zawiadowca stacji NoweDrezdenko, zawodnik MKS Lubu-szanin i następnie sędzia piłkar-ski, b. członek zarządu PZPN iGOZPN w Gorzowie (1976-1991),b. przewodniczący OkręgowegoKolegium Sędziów, zm. w 1995 r.1927 r. ur. Stefan Kwaśny, le-gendarny toromistrz Stali, wielo-krotnie honorowany tytułem naj-lepszego toromistrza w kraju,zm. w 1990 r.1932 r. ur. Roman Dragon,„Dragoner”, b. piłkarz, czołowyzawodnik Unii Gorzów, z którąawansował w 1959 r. do II ligi,zm. w Chorzowie w 1985 r..w 8.08.1977 r. - w następstwie ponad 6-godzinej wieczorno-nocnej burzy

KALENDARIUMSierpień 2015

� 2 Sierpień 2015 r.MIJA DZIEŃ

www.echogorzowa.pl Redakcja (adres do korespondencji): 66-400 Gorzów Wlkp. ul Walczaka 20, tel. 519 462 [email protected]

Redaktor naczelny: Jan Delijewski. Zespół redakcyjny: Robert Borowy, Jerzy Kułaczkowski,Stanisław Miklaszewski, Renata Ochwat, RyszardRomanowski.

Skład: Radosław Pieluszczak. Druk: Polskapresse sp. z o.o.,

Drukarnia Poznań, ul. Malwowa158. Wydawca: Agencja MEDIA-PRESS Jan Delijewski

I nie tylko Polaków.Ka¿dy przywióz³ tu z sob¹raczej niewiele dobytkumaterialnego, ale za to bo-gactwo tradycji, wierzeñ izachowañ. Za ich przy-czyn¹ i spraw¹ Gorzówsta³ siê miastem wielu kul-tur, co oficjalnie zosta³ozauwa¿one i og³oszonedopiero ca³kiem niedawno.

Dobrze siê wiêc sta³o, ¿edosz³o do porozumieniamiedzy ministerstwem ad-ministracji i cyfryzacji orazw³adzami naszego miastaprzy udziale wojewody wsprawie powo³ania do¿ycia Instytutu Papuszy wGorzowie. To oznacza, ¿eCyganie doczekaj¹ siêwreszcie instytucjonalnegousankcjonowania swojej tubytnoœci i uznania dla do-robku nie tylko kulturowe-go. Ale Papusza ma byæ tutak¿e symbolem, bo insty-tut jej imienia zajmowaæsiê ma nie tylko Cyganami,ale i innymi nacjami i

mniejszoœciami etniczny-mi. Bo przecie¿ z Gorzo-wem mniej lub bardziej

zwi¹zani byli i s¹ równie¿Ukraiñcy, £emkowie, Tata-rzy, Grecy, ¯ydzi, ale i Nie-

mcy oraz inni. To z myœl¹o nich i o nas Instytut Pa-puszy ma dokumentowaæ,

krzewiæ i promowaæ wszel-kie wartoœci zwi¹zane zmniejszoœciami. Instytutma wszelkie dane ku temu,by staæ siê znacz¹ca pla-cówk¹ kulturalna, ale ispo³eczn¹ oraz naukow¹na mapie kraju

Na ten cel zostanie prze-znaczona zostanie willaJaehnego przy KosynierówGdyñskich, która ws¹siedztwie piêknej biblio-teki od lat niszczeje i cze-ka na lepsze czasy. Tomo¿e byæ znakomite miejs-ce dla tego typu placówki,zreszt¹ s¹siaduj¹cej tak¿ez pomnikiem samej Papu-szy, która z podszeptamiwiatru w Parku Ró¿ dalejmówi swoje wiersze iwró¿y ka¿demu, kto przyniej przystanie. Tak wiêcPapusza, choæ symbolicz-nie, tchnie nowe ¿ycie wnie do koñca umar³¹ willêlandsberskiego fabrykan-ta.

JAN DELIJEWSKI

Papusza tchnie nowe życiew nie do końca umarłą willęGorzów po II wojnie œwiatowej sta³ miejscem zamieszkania Polaków z ró¿nych stron œwiata.

Willa Jaehnego zyska szansę na drugie życie.

Fot.

Arch

iwum

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Stawki czynszu bêd¹ okre-œlane przez prezydenta zazgod¹ w³aœciwych komisjirady miasta. Mowa o komis-jach gospodarki i rozwojuoraz bud¿etu i finansów.Nowe zasady gospodarowa-niem lokalami maj¹ na celustworzenie warunków dladzia³añ wspieraj¹cych za-równo dzia³alnoœæ podmio-tów gospodarczych, jak i or-ganizacji oraz stowarzyszeñdzia³aj¹cych na rzecz miesz-kañców. Przyjêta uchwa³a,oprócz sprawdzonych roz-wi¹zañ funkcjonuj¹cych do-tychczas, wprowadza zmianyzwiêkszaj¹ce efektywnoœægospodarowania lokalamiu¿ytkowymi. Wprowadzonezmiany maj¹ na celu odfor-malizowanie i skrócenie pro-cesu od chwili uzyskaniaprzez miasto dyspozycyjno-œci lokalu do jego wynajêciaoraz skrócenie procedur wsprawach zwi¹zanych z naj-mem lokalu.

Nowe zasady gospodaro-waniem lokalami maj¹ nie

tylko pobudziæ przedsiêbior-czoœæ, ale obni¿yæ kosztyutrzymywania… pustych lo-kali. Jak zauwa¿a dyrektorwydzia³u gospodarki nieru-chomoœciami Barbara Na-piórkowska, plusem zmianjest tak¿e uelastycznienieprzepisów, dziêki czemu³atwiej i szybciej bêdziemo¿na wystawiaæ lokale ponierozstrzygniêtych przetar-gach. Pozwoli to na zwielo-krotnienie mo¿liwoœci zawar-cia umowy z potencjalnymi

podmiotami w znacznie krót-szym czasie. Lokal wolny podwóch przetargach bêdziemóg³ byæ oferowany w trybiekonkursu ofert lub bezprze-targowo.

- Pierwsze lokale do prze-targów maj¹ trafiæ jeszcze wlipcu, ale na efekty zmian za-pewne trzeba bêdzie pocze-kaæ. Nie przypuszczam rów-nie¿, ¿eby obni¿ka stawekwywo³awczych spowodowa³aza³amanie rynku lokali pry-watnych. Dobry lokal zawsze

bêdzie mia³ wziêcie, o czymmo¿emy siê przekonaæka¿dorazowo, kiedy wysta-wiamy nasze najlepsze loka-le. Uzyskuj¹ one najczêœciejdobre stawki - zwraca uwagêdyrektor Napiórkowska.

Dzia³ania w³adz miastaposz³y w kierunku zniesieniatrzech dotychczasowychstref. Stawka podstawowana ka¿dy lokal bêdzie jedna-kowa w ca³ym mieœcie i wprzypadku handlu oraz us³ugwyniesie 12 z³ za metr kwad-ratowy, a w przypadku ga-stronomii 8 z³. Do tej porystawki do licytacji w przypad-ku strefy A (centrum) wyno-si³y odpowiednio 24,20 z³ i12 z³.

Miasto obni¿a równie¿stawki czynszu dla piwnic do20 procent wylicytowanejstawki, wprowadza czynsz wwysokoœci kosztów eksploa-tacji na pocz¹tku prowadze-nia dzia³alnoœci oraz na czasremontu do 60 dni, a tak¿edla rozpoczynaj¹cychdzia³alnoœæ gospodarcz¹ i

korzystaj¹cych z pomocy fi-nansowej z Urzêdu Pracy. Wtrybie bezprzetargowym lo-kale mog¹ byæ tak¿e wynaj-mowane osobom, które ju¿prowadzi³y dzia³alnoœæ gos-podarcz¹, ale z ró¿nych po-wodów zrezygnowa³y, leczchc¹ po minimum trzyletniejprzerwie ponownie spróbo-waæ si³ w biznesie. Dobrymposuniêciem wydaje siêrównie¿ mo¿liwoœæ przepi-sania umowy na rzeczosób bliskich najemcyprzez wynajmuj¹cego lo-kal, który chce zakoñczyædzia³alnoœæ. Uchwa³a radymiasta dopuszcza mo¿li-woœæ ponownego zawarciaumowy najmu, je¿eli przy-czyn¹ rozwi¹zania by³ozad³u¿enie najemcy i zos-ta³o w ca³oœci uregulowane.W ka¿dej sytuacji podsta-wowym warunkiem jest to,¿e stawka czynszu netto niemo¿e byæ ni¿sza od kosztóweksploatacyjnych dla danegolokalu.

RB

Lokale użytkowe do wynajęcia po nowemuRada miasta przyjê³a uchwa³ê o nowych zasadach wynajmu lokali u¿ytkowych.

fot.

Robe

rt Bo

rowy

Page 3: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

z ulewą w Gorzowie odnotowano77,4 mm opadu; jest to rekord whistorii miasta.2013 r. - w Gorzowie zniesionozakaz deptania po trawnikach iskwerach.w 9.08.1947 r. - powstały GorzowskieWarsztaty Mechaniczne, Sp. z o.o. Wieprzyce, która dałapoczątek zakładom „Zremb”.1984 r. - podczas towarzyskiegomeczu z Włochami w Gorzowie,który reprezentacja Polski wy-grała 81:27, Edward Jancarzadoznał groźnej kontuzji, któraprzyspieszyła koniec jego karieryna torze; Włosi wystawili bardzomłody, niedoświadczony zespół,wyposażony w doskonałe maszy-ny z silnikami GM i Weslake,właśnie niedoświadczenieWłocha, było m.in. przyczynątragicznego wypadku, do jakiegodoszło w 10. wyścigu.1992 r. - w Gorzowie odnotowano37,3o - najwyższą temperaturę wmieście od 33 lat.w 10.08.1945 r. - w browarze przy ul. Po-cztowej w Gorzowie, należącymdawniej do braci Gross, wzno-wiono produkcję piwa; późniejbyła tu już tylko rozlewnia piwaHSI „Odnowa”.1947 r. - na bieżni lekkoatletycz-nej stadionu przy ul. Myślibor-skiej zorganizowano pierwszyZłoty Puchar Ziemi Lubuskiej nażużlu; wygrali leszczynianie, naj-lepszy z gorzowian, Antoni Ka-pusta, zajął III miejsce. 1948 r.- na bazie Spółdzielni Pra-cy „Dąb” powstał Zakład Produk-cji Elementów Budowlanych Sto-larnia i Parkieciarnia, później„Stolbud”, który istniał do 2003r.1959 r. - na stadionie przy ul.Myśliborskiej zapowiedziano at-rakcyjny Mecz Piłki Nożnej po-między „Górnik” Zabrze - „Unia”Gorzów. W drużynie „Górnika”zobaczymy reprezentantów Pol-ski: Gawlika, Pohla, Jankowskie-go, Lentnera, Floreńskiego; wy-nika spotkania nie zachował się.2000 r. - oddano do użytku RondoSantockie. w 11.08.1999 r. zm. Edmund Zborowski(88 l.), blacharz, pionier gorzow-skiego tenisa, który w 1949 prze-prowadził odbudowę i renowacjękortów tenisowych w ParkuSłowiańskim.w 12.08.1921 r. ur. Sylwester Koralewski,fotograf, pionier Gorzowa,założyciel firmy „Foto-Koralew-ski”, zm. w 1989w 13.08.1950 r. - z okazji 5-lecia ZKS„Kolejarz” w Gorzowie zorgani-zowano pierwszy na Ziemi Lubu-skiej wielki mityng lekkoatle-tyczny.1971 r. - do pierwszegowieżowca przy placu Staromiej-skim wprowadzili się pierwsi lo-katorzy.2000 r. - bp Adam Dyczkowskikonsekrował kościół pw. św. Ma-ksymiliana Kolbe w Gorzowie,budowany w latach 1986-1994.

KALENDARIUMSierpień 2015

Szczególnie szkodliwa jestpodczas upa³ów. Wystêpujepraktycznie w ca³ej Polsce.Rany goj¹ siê trudno i odna-wiaj¹ po wystawieniu nas³oñce nawet przez kilka lat.Samo oddychanie w po-bli¿u tej roœliny grozi zatru-ciem organizmu. S¹ ju¿ tegoofiary, nawet œmiertelna. Takibarszcz lepiej wiêc omijaæ zdaleka.

Czym jest barszczSosnowskiego?

Pochodz¹ca z Kaukazu ro-œlina, przypominaj¹ca koper,do Polski zosta³a sprowadzo-na w latach 50. XX w., a wlatach 60. zaczê³a byæ upra-wiana na paszê dla zwierz¹t.By³ nadziej¹ by³ych PGR-ówna tani¹ i wartoœciow¹paszê. Szybko okaza³o siêjednak, ¿e w naszym klima-cie osi¹ga kilkumetrowe roz-miary i wydziela parz¹cesoki. Powodowa³ przy tymzmianê smaku miêsa i mlekaod karmionych nim krów i by³niebezpieczny dlapracuj¹cych przy nim ludzi.

Szybko zaprzestano ho-dowli barszczu, jednak roœli-na zaczê³a sama siê rozras-taæ. Od tej pory siê roz-przestrzenia. Nie doœæ, ¿ejest bardzo inwazyjna, tojeszcze powoduje degra-dacjê œrodowiska. Uprawia-nie, rozmna¿anie i sprzeda¿tzw. barszczu Sosnowskiegos¹ w Polsce zakazane. Ro-œlinê rozpoznaæ mo¿na pobardzo okaza³ych liœciach,wysokich, baldachowatychkwiatostanach osi¹gaj¹cychnawet cztery metry wysoko-œci i po nieco nieprzyjemnymzapachu. Bardzo ³atwo siêrozsiewa i szybko rozrasta

niszcz¹c po¿yteczne gatunkiroœlin.

Poparzenia i zagrożenia

Niebezpieczne jest dotyka-nie i przebywanie w pobli¿uroœliny, a spo¿ycie barszczumo¿e spowodowaæ stan za-palny przewodu pokarmowe-go i wewnêtrzne krwawienia.Dotyczy to zarówno ludzi jak izwierz¹t domowych. BarszczSosnowskiego jest niebez-pieczny dla ludzi, bo jego sokzawiera furanokumaryny. S¹to zwi¹zki, które powoduj¹oparzenia skóry I i II stopnia.Reakcje na jego dzia³anie s¹ró¿ne: jedni czuj¹ pieczeniepo kilku minutach, inni - nawetpo tygodniu. Stan zapalny za-czyna ustêpowaæ zwykle potrzech dniach, ale ciemne za-

barwienie skóry mo¿e siêutrzymywaæ miesi¹cami. War-to pamiêtaæ, ¿e oparzonemiejsca s¹ wra¿liwe na pro-mieniowanie ultrafioletowenawet przez kilka lat. Odnoto-wano przypadki osób szcze-gólnie wra¿liwych na sub-stancjê wydzielan¹ przezbarszcz Sosnowskiego, a po-parzenia zagra¿a³y nawet ich¿yciu.

Jak z nim walczyć?

Barszcz Sosnowskiego jestszczególnie niebezpiecznypodczas upalnych dni.Wokó³ roœliny powstaje silnestê¿enie parz¹cej substancji,wiêc oparzenie mo¿ewywo³aæ samo zbli¿enie siêdo barszczu. W takiej sytua-cji nale¿y pamiêtaæ o ochro-

nie nie tylko skóry, ale tak¿edróg oddechowych.

Barszcz Sosnowskiego jestbardzo trudny w zwalczaniu,bo jedna roœlina wytwarzamnóstwo nasion, które mog¹kie³kowaæ nawet po kilku la-tach. Dlatego zaleca siê obci-nanie kwiatostanów, wykopy-wanie roœlin, a tak¿e niszcze-nie ich za pomoc¹ œrodkówchemicznych takich jak Ro-undup. Je¿eli dojdzie do kon-taktu z roœlin¹, nale¿y jak naj-szybciej umyæ zaatakowanemiejsce wod¹ z myd³em iprzez dwa-trzy dni nie wysta-wiaæ go na s³oñce. W przy-padku rozleg³ych oparzeñ lubreakcji alergicznej nale¿yskontaktowaæ siê z lekarzem.

Usuwaniem barszczu Sos-nowskiego z terenów, które-

go w³aœcicielem jest miastoGorzów Wlkp., zajmuje siêWydzia³ Gospodarki Komu-nalnej i Transportu Publicz-nego UM (tel. 95 7355855lub 697522616). Za zwalcza-nie barszczu Sosnowskiegoodpowiada w³aœciciel terenu,na którym roœliny siê znaj-duj¹. Przed rozpoczêciemusuwania zalecany jest jed-nak kontakt z podanymwy¿ej wydzia³em UM lubStra¿¹ Miejsk¹ (tel. 957355728) w celu uzyskaniastosownej pomocy.Na podstawie materia³ów

Wydzia³u Gospodarki Ko-munalnej i TransportuPublicznego oraz Wy-dzia³u Zarz¹dzania Kryzy-sowego Urzêdu Miastaoraz WSSE w Gorzowie.

Barszcz, który parzy,truje, a nawet zabijaBarszcz Sosnowskiego to roœlina, która mo¿e poparzyæ nawet na odleg³oœæ.

Barszcz Sosnowskiego rozpoznać można po bardzookazałych liściach.

Fot.

Arc

hiwum

Oparzenia może wywołać samo zbliżenie się do rośliny.

Fot.

Arc

hiwum

�3Sierpień 2015 r. MIJA DZIEŃ

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

A¿ nie chce siê wierzyæ, ¿ema siê to staæ na prze³omiewrzeœnia i paŸdziernika, jakzapewniaj¹ w³aœciciele i wy-konawcy z firmy INTERBUDWEST, patrz¹c na stan za-awansowania prac budowla-nych, które dopiero wkra-czaj¹ w fazê wykoñczeniow¹.Oby jednak im siê uda³o, kuradoœci tysiêcy mieszkañcówGórczyna i ca³ego miasta.

Na ponad 9300 metrachkwadratowych ma siê tamznaleŸæ m.in. salon obuwni-czy CCC, drogerie Rossman-na, supermarket spo¿ywczyPiotr i Pawe³ oraz multipleksCINEMA 3D z piêcioma sala-mi kinowymi. Oko³o 70%po-wierzchni ma ju¿ najemców,na pozosta³¹ czêœæ wci¹¿ s¹poszukiwani. W sumie mabyæ ponad 60 sklepów i punk-

tów us³ugowych. Do tego do-chodzi parking na blisko 140miejsc wewn¹trz galerii orazponad 150 miejsc parkingo-wych na zewn¹trz. Ponadtow tym samym terminie mabyæ skoñczona droga ³¹cz¹caul. Kombatantów i SzarychSzeregów, a stanowi¹ca rów-nie¿ dojazd do samej galerii.

Historia budowy galerii naManhattanie rozpoczê³a siê

w 2011 r. Inwestorem by³apoznañska spó³ka GALERIAPIAST, a g³ównym wyko-nawc¹ gorzowski INTER-BUD WEST. Poznañskaspó³ka nie udŸwignê³a jed-nak ciê¿aru tej inwestycji ipo okresie zastoju oraz za-mieszania 100% jejudzia³ów przej¹³ gorzowskiwykonawca tej budowy, wzamian za d³ugi i

zobowi¹zania. I postanowi³j¹ kontynuowaæ na w³asnyrachunek, choæ nie od razu,bo te¿ nie od razu uda³o siêznaleŸæ Ÿród³a finansowa-nia. W ostatnim czasie pra-ce przy budowie uleg³y przy-spieszeniu i jest nadzieja, ¿ejeszcze w tym roku pójdzie-my tam na zakupy lub dokina.

DEL

Galeria Manhattan będzie otwarta jesienią!Z kilkuletnim opóŸnieniem, ale Galeria Manhattan na Górczynie doczeka siê wreszcie otwarcia.

Page 4: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

- Co pan tu robi?- Generalnie to sobie siedzê, ga-

zetkê czytam, opalam siê, obser-wujê. Czasem do zdjêcia zapozujê.Patrzê na je¿d¿¹ce poci¹gi na esta-kadzie, bo jakieœ plotki chodz¹, ¿eznów mo¿e nie bêdzie kasy na re-mont i j¹ zamkn¹. No i ju¿ poci¹gównie bêdzie. Co prawda, inni zapew-niaj¹, ¿e na pewno bêd¹, ale nie bar-dzo w to wierzê, bo przecie¿ id¹ wy-bory, mo¿e zmieni siê rz¹d i wów-czas mog¹ zmieniæ siê te¿ plany.Zreszt¹, czy ktoœ wie jak to bêdziepo wyborach? Lepiej czy gorzej? Ja-koœ sobie tego nie wyobra¿am, alewszystko jest mo¿liwe. Ale do zdjêæwracam. No po prawdzie, to lubiê siêfotografowaæ. Ludzie te fotki do inter-netu wrzucaj¹, sta³em siê s³awny. Noi dodam, ¿e mi nie przeszkadza, jakludzie robi¹ nawet g³upie miny przytych fotografiach. Na razie jest OK.,bo gor¹c straszny na dworze, ale od

rzeki mi³yc h ³ o d e kc i ¹ g n i e ,wiêc dajêr a d ê .C a ³ k i e mmi³o siêtak siedzi.Co praw-da, niewiem, jakto bêdzie jesieni¹ i zim¹, ale mo¿eszeryf miasta coœ wymyœli i nie za-marznê na tym bulwarze. No i ca³yczas s³ucham, co to ludzie opowia-daj¹, bo to ciekawsze nawet ni¿ ga-zetka, któr¹ czytam.- No i co tam w trawie piszczy,

znaczy co ludzie mówi¹?- Ano piszczy, ¿e generalnie lu-

dziom siê na razie podoba. Znaczypodoba³y siê Dni Gorzowa, bo rzekawróci³a do ludzi, znaczy ¿e wszystkodzia³o siê na bulwarach. Ale zaczy-

naj¹ te¿ przeb¹kiwaæ, ¿e jakoœ mia³obyæ wiêcej i lepiej, a jest jak by³o. Niepodoba siê ludziom, ¿e nowy szeryfzatrudni³ kolegów z Deszczna, jak-by w mieœcie fachowców nie by³o.Us³ysza³em nawet tak¹ sentencjê,¿e powtarza siê sytuacja z 1975roku, kiedy powsta³o województwogorzowskie, to kadry fachowe te¿ zoœciennych gmin przyjecha³y. Kry-tykuj¹ plany jednopasmowej Kost-rzyñskiej. Jakoœ nie bardzo siê lu-dziom podoba, ¿e jak stare budynkista³y i straszy³y, tak nadal stoj¹ istrasz¹. Ale to tak tylko pods³ucha-ne jednym uchem. Bo jak siê zemn¹ fotografuj¹, albo tylko ko³omnie przystaj¹, to zadowoleni s¹ zezmiany. No w ka¿dym razie takmówi¹. Mówi¹ te¿, ¿e chyba po razpierwszy tak wiele pomys³ówwp³ynê³o do bud¿etu obywatelskie-go, i to nie tylko na remonty dróg ichodników. W ka¿dym razie jest

ciekawie. Nie powiem, na nudê nienarzekam.- A sk¹d siê pan tu wzi¹³?- A z poznañskiej pracowni dwóch

artystek, Ewy Bone i Ewy Kozubal.Jestem ich rzecznikiem prasowym.Nad Wartê trafi³em natomiast w ra-mach projektu Genius Fluminis 2015realizowanego przez Miejski OœrodekKultury, w którym chodzi o przywraca-nie rzeki mieszkañcom miasta. Obieartystki przy tworzeniu mojej skrom-nej postaci wzorowa³y siê leciuteñkona bliskiej osobie jednej z nich. No iwysz³o, jak wysz³o, ale chyba nieŸle,skoro mam na Facebooku w³asn¹stronê i lubi mnie prawie 2 tys. osób. Ito w takim krótkim czasie. To ju¿ jestjakiœ sukces. Aha, no i rzecznikujênadal, tyle tylko, ¿e teraz przestrzenimiejskiej, bo niedawno za³atwi³em zszeryfem kurtynê wodn¹, kiedy skwarsta³ siê nie do zniesienia.

RENATA OCHWAT

2011 r. - Stilon Gorzów, następcaGKP, wystartował w rozgrywkachIV ligi piłkarskiej.2011 r. - otwarto wschodniączęść zmodernizowanego bulwa-ru nad Wartą.2008 r. zm. Róża Aleksandrowicz(75 l.), kupiec, b. radna WRN iRM, b. przewodnicząca gminymuzułmańskiej w Gorzowie.w 14.08.2004 r. - gorzowska wyprawawysokogórska pod kierownic-twem Jana Palejczyka zdobyłaElbrus (5642 m), najwyższyszczyt Kaukazu; na szczycie sta-nęli także Edyta Świderska, Mi-chał Palejczyk, Artur Brykner, To-masz Walkowiak, Grzegorz Pal-ka, Krzysztof Mazurek, TomaszWojcieszyński; Artur Brykner zje-chał z góry na desce snowbordo-wej, skręcając sobie nogę.w 15.08.1945 r. - kardynał August Hlond,prymas Polski, powołał admini-strację kościelną na ZiemiachOdzyskanych; utworzona zostałaAdministracja Apostolska Lubus-ka, Kamieńska i Prałatury Pil-skiej z siedzibą w Gorzowie; Go-rzów został przekazany protoko-larnie przez sowieckie władzewojskowe administracji polskiej;poświęcono kościół pw. MBAnielskiej, obecnie Wniebowzię-cia NMP w Osiedlu Poznańskim;w mieście odbyła się pierwszaimpreza muzyczna 1952 - rozpoczęto budowę liniitramwajowej od ul. Warszaw-skiej przez Podmiejską i Po-morską do bramy GZWS przy ul.Walczaka.1972 r. - Wytwórnia ElementówPrefabrykowanych w Gorzowierozpoczęła produkcję płyt syste-mu WUFT; z płyt tych zbudowanom. in. Osiedle Staszica. 1992 r. - nadany został pierwszyprogram Telewizji Vigor; telewiz-ja ta funkcjonowała do 2000 rokuw 16.081950 r. zm. Władysław Andryka(22 l.), chorąży AK, przywódcaorganizacji „Młode PokolenieWalczy”; zginął podczas próbyaresztowania przez funkcjonariu-sza UB w kinie „Capitol”. w 17.08.1908 r. ur. wg wersji autobiogra-ficznej - Papusza, czyliBronisława Wajs, pierwsza cy-gańska poetka pisząca w językuromskim, przez blisko 30 latzwiązana z Gorzowem, zm. w1987 r. w Inowrocławiu.w 18.08.1989 r. - powstało GorzowskiePorozumienie Środowisk Nieza-leżnych (GPŚN); utworzyły je:Klub Chrześcijańsko-Demokra-tyczny, Gorzowski Klub Polityczny„Ład i Wolność” oraz RMN,miała to być płaszczyzna dyskusjii współdziałania środowiskprzełamujących dotychczasowymonopol polityczny PZPR orazdziałających na rzecz państwaobywatelskiego; GPŚN weszłonastępnie w skład Komitetu Oby-watelskiego.1926 r. ur. Bolesław Stocki, nau-czyciel, kombatant AK, twórcagorzowskiego kajakarstwa, bu-

KALENDARIUMSierpień 2015

� 4 Sierpień 2015 r.trZy pytAnIA Do...

- W Gorzowie mamy dobrze rozwiniêt¹sieæ œcie¿ek rowerowych?

- W porównaniu do miast podobnej wielkoœcijak nasze, Gorzów pozosta³ trochê w tyle z bu-dow¹ tych œcie¿ek. A te, które mamy, niestety,nie s¹ najwy¿szych lotów. Problemem czêstojest ich nawierzchnia. Œcie¿ki z polbruku ³ad-nie wygl¹daj¹, ale jazda po nich jest du¿o bar-dziej utrudniona ni¿ na asfaltowych. Trasy zkostki s¹ dobre tylko dla rowerzystów wolnoprzemieszczaj¹cych siê, tych doje¿d¿aj¹cychdo pracy lub traktuj¹cych jazdê na rowerze ty-powo turystycznie. Rowerzyœci je¿d¿¹cy zwiêksz¹ prêdkoœci¹ musz¹ unikaæ polbruku,gdy¿ jest on niebezpieczny i ³atwo nam nimuszkodziæ cienkie opony, jakie stosuje siê w ro-werach do szybszej jazdy. Innym problemems¹ ró¿ne krawê¿niki. Œcie¿ki czêsto s¹ w¹skiei zajête przez spaceruj¹cych ludzi czy matki zwózkami. Przyznajê, ¿e jak wsiadam na rowerzawsze wybieram wyasfaltowan¹ drogê. - W ubieg³ym roku sporo mówiono o roz-

woju tras rowerowych w Gorzowie, naszemiasto ma zostaæ pod³¹czone nawet podmiêdzynarodowe œcie¿ki. Wierzy pan wrozwój infrastruktury rowerowej w naszymmieœcie?

- Mamy akcjê ,,wa³y dla rowerów’’. Trudno li-czyæ, ¿eby na wa³ach ktoœ po³o¿y³ asfalt, aleniech chocia¿ zostan¹ wyrównane trasy i po-kryte odpowiedni¹ nawierzchni¹ szutrow¹.Rowerami wyœcigowymi jeŸdziæ na takimpod³o¿u nie bêdzie mo¿na, ale zyskaj¹ ci, ko-rzystaj¹cy z rowerów górskich czy trekkingo-wych. Z kolei koncepcja po³¹czeniaistniej¹cych ju¿ dróg z s¹siednimi gminami, aprzede wszystkim wybudowanie w ramachEuroVelo kolejnych kilometrów œcie¿ek iw³¹czenie ich ogólnoeuropejsk¹ sieæ, to zna-komity pomys³. Chyba wszystkim gorzowskimrowerzystom, mi równie¿, marzy siê, ¿ebyœmykiedyœ mogli pojechaæ na swoich jednoœla-dach na przyk³ad do Berlina. A czy wierzê wten rozwój? Chcia³bym, ¿eby on nast¹pi³, alewiadomo, ¿e wi¹¿ê siê to z ogromnyminak³adami finansowymi. Czy one siê znajd¹,tego nie jestem w stanie przewidzieæ. Trzebajednak dzia³aæ w kierunku rozwoju turystyki ro-werowej, gdy¿ ludzie coraz chêtniej przesia-daj¹ siê z aut na jednoœlady.

- W ubieg³ymroku polskie ko-larstwo odnios³owiele spektaku-larnych sukce-sów sportowych,z czego najwiêk-szym by³o zdoby-cie przez Micha³aKwiatkowskiegoz³otego medalu wwyœcigu elity na mistrzostwach œwiata.Niewielu pamiêta, ¿e to pan by³ pierwszympolskim mistrzem œwiata zawodowców,choæ by³o to na torze. Pañskim zdaniempolskie kolarstwo ju¿ na dobre podnios³osiê z kolan?

- Jak w ka¿dej dyscyplinie sportu, podobniete¿ w ¿yciu, s¹ wzloty i upadki. Polskie kolar-stwo rzeczywiœcie przez wiele lat mia³o k³opotyz wyp³yniêciem na szersze wody, ale w tejchwili mo¿emy mówiæ o okresie wzlotu. Niewziê³o siê to z niczego. To wieloletnia pracaca³ego œrodowiska, trenerów, a przede wszyst-kim samych zawodników. Dzisiaj tymi gwiaz-dami s¹ Micha³ Kwiatkowski i Rafa³ Majka, aleproszê mi wierzyæ, ¿e za ich plecami znajdujesiê nastêpna grupa bardzo utalentowanych iambitnych kolarzy. Uwa¿am, ¿e przez naj-bli¿sze lata nasze kolarstwo bêdzie jeszczeros³o w si³ê, poniewa¿ m³odzi adepci tej dyscy-pliny, widz¹c obecne sukcesy, z jeszczewiêksz¹ ochot¹ zaczynaj¹ trenowaæ. To miprzypomina trochê czasy Adama Ma³ysza.Kiedy zacz¹³ wygrywaæ szybko pojawi³a siêkolejna grupa ambitnych skoczków i dzisiajMa³ysz ju¿ nie skacze, ale sukcesy mamy na-dal. W sporcie bardzo wa¿ne s¹ wzorce. Pa-miêtam, ¿e trafi³em do kolarstwa podwp³ywem sukcesów Ryszarda Szurkowskie-go. Kiedy wygra³em Wyœcig Pokoju i pierwszyraz zosta³em mistrzem œwiata, natychmiastmia³em mnóstwo naœladowców. Dlatego niemartwi³bym siê o sukcesy, bardziej martwi¹mnie k³opoty klubów, które zajmuj¹ siê szkole-niem. Wszêdzie brakuje pieniêdzy, sprzêtu,ale mo¿e dziêki wspomnianym sukcesomrównie¿ dla tego ma³ego, klubowego kolarstwazaœwieci s³oñce.

RB

- W naszej kolekcji s¹ urz¹dze-nia do zapisywania dŸwiêku, ra-dioodbiorniki poczynaj¹c od tychpierwszych lampowych po od-twarzacze CD. Pierwsze minidyski Sony, jak równie¿ fonogra-fy wraz z zapisanymi wa³kami.Oczywiœcie s¹ gramofony i p³ytyz szelaku, m. in. z nagraniamiFreda Astera. Rzeczy du¿e ga-barytowo to radiole i szafygraj¹ce zwane radiomeblami. S¹równie¿ g³oœniki kinowe z cza-sów filmu niemego. Spektrumsprzêtu jest bardzo szerokie.Odbiorniki ma³e, du¿e tzw. radio-meble po urz¹dzenia z pocz¹tkulat dziewiêædziesi¹tych, które ju¿te¿ sta³y siê zabytkami. Jest bar-dzo du¿o ma³ych odbiornikówtranzystorowych, radiomagneto-fonów z lat siedemdziesi¹tych iosiemdziesi¹tych. Obok japo-ñskich wiele produktów skandy-nawskich dosyæ egzotycznychna polskim rynku. Obok pierw-szych komputerów jest sprzêt te-lekomunikacyjny i to nie tylko wstandardach NATO, ale równie¿z NRD. Mieliœmy radiostacje zsamolotu Liberator, ale odkupi³ j¹cz³owiek specjalizuj¹cy siê w re-nowacji samolotów.- Wiêkszoœæ urz¹dzeñ za-

chodnich producentów by³apo wojnie w Polscenieosi¹galna. Sk¹d pochodz¹te eksponaty?

- Ca³a kolekcja pochodzi z Da-nii. Niektóre urz¹dzenia z kolek-cji by³y osi¹galne tylko na rynkuduñskim. Nawet w ówczesnymRFN, mimo wolnego rynku by³yone nieosi¹galne. Mam np. za-pytania z Londynu od kolekcjo-nerki poszukuj¹cej urz¹dzeñ fir-my Bang and Olufsen. Mamygramofony, radia i kolumny tej fir-my, która nadal istnieje na rynku

hi- endu, czyli najwy¿szej klasysprzêtu graj¹cego. Wszystko togromadzi³ przez blisko pó³ wiekuHenrik Kristensen. Obok domumia³ wielk¹ halê, prawdopodob-nie specjalnie w tym celu zbudo-wan¹. Po jego œmierci kolekcjatrafi³a do Gorzowa. Czêœæsprzêtu by³a po renowacji, czêœædopiero przygotowywana, a naj-lepsze urz¹dzenia trzyma³ wdomu. Dlatego s¹ urz¹dzeniadzia³aj¹ce i takie, które wyma-gaj¹ du¿ego nak³adu pracy. S¹to urz¹dzenia ciekawe, nawetze wzglêdu na sam¹ obudowê.Jest to majstersztyk, rêczna ro-bota i nie sposób czêsto znaleŸæidentycznych obudów w odbior-nikach jednego typu. S³oje drew-na s¹ jak linie papilarne. Iden-tycznych nie da siê znaleŸæ. - Zaczyna siê u nas moda na

kolekcje zabytków. Jak ma siêdo tego historyczna radio-technika?

-W Polsce jest ogromna grupaosób interesuj¹cych siê histo-ryczn¹ radiotechnik¹. Kolekcjêmno¿na ogl¹daæ d³ugo i mówiæ oniej przez wiele godzin. To setkieksponatów. Du¿o wiadomoœcizamieœci³em na Facebooku, wy-starczy w wyszukiwarkê wpisaæton - tech.

RAR

Słoje drewna są jaklinie papilarneTrzy pytania do Macieja Kowkiela, kolekcjonera i znawcyhistorycznej elektroniki

Fot.

Rysz

ard

Rom

anow

ski

Pojechać ścieżką rowerową z Gorzowa do BerlinaTrzy pytania do Lecha Piaseckiego, byłego mistrza świata w kolarstwie

Tak sobie siedzę, czytam i słucham ciekawych rzeczyTrzy pytania do Janusza Gorzowskiego, który siedzi i opala się na Bulwarze Wschodnim w Gorzowie

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

Fot.

Stan

is³aw

Mikl

asze

wski

Page 5: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

downiczy Międzyszkolnego Oś-rodka Sportów Wodnych, zm. w1999 r.w 19.08.1998 r. - podczas spotkania par-lamentarzystów i wojewodów zGorzowa i Zielonej Góry, w obec-ności biskupa A. Dyczkowskiego,w Gorzowie podpisano wspólnądeklarację, w której opowiedzia-no się za równomiernymrozłożeniem kompetencji i odpo-wiedzialności pomiędzy obydwamiasta-stolice nowego regionuw 20.08.1946 r. - Szkoła Muzyczna zajęłabudynek przy ul. Chrobrego 3,gdzie mieści się do dziś.1937 r. ur. Edmund Migoś, żużlo-wiec, zawodnik Stali Gorzów,trzykrotny medalista MŚ, mistrzPolski z 1970 r., zm. w 2006 r.1946 r. ur. Edward Jancarz,żużlowiec, zawodnik Stali Go-rzów i Wimbledon, 12-krotny me-dalista MŚ, 11-krotny uczestnikIMŚ, dwukrotny mistrz Polski(1975 i 1983), trzykrotny zdo-bywca „Złotego Kasku”, zm. wwyniku zabójstwa w 1992 r.w 21.08.1998 r. - w odremontowanympałacyku przy ul. Kazimierza Wiel-kiego odbyły się pierwsze śluby. w 22.08.1997 r. - dokonano napadu naoddział banku GBS przy ul.Małorolnych; łupem bandytówpadło 100 tys. zł. w 23.08.1960 r. - oddano do użytku nowąszkołę na Wieprzycach, dziś SPnr 12 przy ul. Dobrej.1976 r. - do użytku oddano dwanowe budynki szkolne; SP nr 9przy ul. Nowej 7 i SP nr 11 przyul. Stanisławskiego.w 24.08.1989 r. - „Ziemia Gorzowska”opublikowała list otwartysierżanta sztab. Maraka Surma-cza do obywatela Prezesa RadyMinistrów gen. broni CzesławaKiszczaka w sprawie nieprze-strzegania prawa przez funkcjo-nariuszy kierownictwa gorzow-skiego WUSW.1994 r. - Henryk Maciej Woź-niak został prezydentem Gorzo-wa; swą funkcję pełnił do15.06.1998 r.w 25.08.1989 r. - ks. Witold Andrzejewskizostał proboszczem parafii NPNMP przy ul. Mieszka I, ks. Eu-geniusz Drzewiecki - parafii MBRóżańcowej na Siedlicach; a ks.Władysław Pawlik -nowej parafiiPierwszych Polskich Męczenni-ków na Górczynie.2010 r. - mecenas Stanisław Żyt-kowski został honorowym obywa-telem Gorzowa.1915 r. ur. Otton Warda, ślusarz,pionier miasta i ZM „Gorzów”,działacz PPS, b. prezes Stali(1951), zm. w 1987 r.w 26.08.1989 r. - rozpoczął się I Między-narodowy Przegląd CygańskichZespołów Pieśni i Tańca, obec-nie „Romane Dyvesa”.w 27.08.2001 r. - Gorzów jako pierwszemiasto w kraju rozpoczął akcję

KALENDARIUMSierpień 2015

�5Sierpień 2015 r. KoMEntArZE nA GorĄCo

r e k l a m a

Tak¿e w mediach, gdzieprzede wszystkim przebi³asiê informacja o œmiertelnejofierze, która nie mia³a na-wet fizycznego kontaktu zt¹ roœlin¹. W jednej ze zna-nych stacji telewizyjnychpewien znany dziennikarz,w zwi¹zku z t¹ spraw¹, ra-czy³ porozmawiaæ z jednymz gorzowskich lekarzy. Pre-zentuj¹c goœcia b³ysn¹³ jed-nak sw¹ wiedz¹ i inteligen-cja mówi¹c, ¿e Gorzów

Wielkopolski le¿y oczywi-œcie w Wielkopolsce.

Sprawa przesz³a bezecha, a szkoda, bo to kolej-ny przyczynek do dyskusji otym, czy Gorzów powinienmieæ nadal w nazwie przy-miotnik Wielkopolski. Oddawna twierdze, ¿e z Wiel-kopolsk¹ w nazwie powinni-œmy siê po¿egnaæ jak naj-szybciej, bo to nam zwy-czajnie szkodzi -wizerunkowo i biznesowo.

Aczkolwiek do Wielkopolskinic nie mam, ale Gorzównie by³ i nie jest Wielkopol-ski i poza Wart¹ niewielenas ³¹czy. Ba, znaczniewiêcej nas dzieli.

Nie dosyæ, ¿e ten przy-miotnik mylnie sytuuje na-sze miasto w Polsce, tojeszcze deprecjonuje i de-graduje w oczach mieszka-ñców kraju i œwiata. I z³oœcimnie ju¿ wyjaœnianie lu-dziom w Polsce, ¿e Gorzów

jest miastem wojewódzkimle¿¹cym poza najszerzejnawet pojmowan¹ Wielko-polsk¹. Niestety, czêsto siêzdarza, ¿e wrêcz myl¹ na-sze miasto z GorzowemŒl¹skiem. I wychodzi, ¿eŒl¹ski czy Wielkopolski, to itak bez ró¿nicy, bo to jakaœma³a mieœcina, znanag³ównie z tego, ¿e je¿d¿¹tam tylko w lewo…

Dlatego podpisujê siêobiema rêkami pod postula-

tem tych, którzy proponuj¹odci¹æ i wyrzuæ Wielko-polskê z nazwy Gorzowa. Imnie tak¿e nie przekonuj¹argumenty o kosztach, boca³a operacjê mo¿na prze-prowadziæ tak, by by³a jaknajmniej uci¹¿liwa dla go-rzowian, przedsiêbiorców imiasta. Zreszt¹, ¿eby zys-kaæ, trzeba najpierw stra-ciæ, jak ju¿ kiedyœ napi-sa³em.

JAN DELIJEWSKI

Gorzów Wielkopolski znany z tego,że jeżdżą tam w lewoBarszcz Sosnowskiego znowu wywo³a³ wielkie poruszenie.

W gorzowskim szpitalu, wobiekcie na Walczaka, odubieg³ego roku stoi i czeka napacjentów wyremontowany inowoczeœnie wyposa¿onyoddzia³ dziennej rehabilitacji.Tymczasem pacjenci na re-habilitacjê zmuszeni s¹ je-Ÿdziæ do szpitala w Miêdzy-rzeczu i oœrodka w Goœcimiu.Bo gorzowski szpital nie do-sta³ kontraktu z NarodowegoFunduszu Zdrowia. Gorzow-skiej placówce zabrak³o

punktów w konkursie naœwiadczenie us³ug dziennejrehabilitacji, gdy¿ czegoœby³o za ma³o, a placówekchêtnych na kontrakty du¿o.

Wszystko odbywa siê za-pewne zgodnie z przepisa-mi, rozporz¹dzaniami, wy-tycznymi i zalecaniami. Tylkoco to obchodzi mieszkañcówGorzowa i okolic, w liczbie150tysiêcy a mo¿e i wiêcej,z których ca³kiem sporo musisiê rehabilitowaæ. Trac¹ wiêc

czas, pieni¹dze i nerwy nadalekie i uci¹¿liwe dojazdy,podczas gdy rehabilitacjamog³aby byæ ca³kiem blisko.I to jest ten w³aœnie skandal ipowód do draki. Nie licz¹ siêracje zdrowotne, spo³eczne iekonomiczne pacjentów;licz¹ siê procedury i kasaNFZ. Na zdrowy rozum niema tu miejsca. Dlatego mias-to wojewódzkie w szpitaluwojewódzkim nie mo¿e mieædziennej rehabilitacji.

Mocno siê przy tym oba-wiam, ¿e w najbli¿szych latachz kas¹ NFZ na ró¿ne œwiad-czenia lecznicze i rehabilitacyj-ne nie tylko w Gorzowie mo¿ebyæ jeszcze gorzej. Wszystkoprzez tak oczekiwan¹ i za-chwalan¹ medycynê na Uni-wersytecie Zielonogórskim iprzekszta³cenie tamtejszegoszpitala w placówkê me-dyczn¹ o statusie kliniki. Prze-cie¿ to oczywiste, ¿e w tej lubinnej formie NFZ bêdzie mu-

sia³ siê do tego do³o¿yæ, aœrodków na to nie przybêdzie.Ma³o tego, jest przecie¿ oczy-wiste, ¿e po przekszta³ceniuzielonogórskiego szpitala wklinikê, prêdzej czy póŸniej po-wstanie tam nowy szpital miej-ski lub wojewódzki, do któregobudowy i utrzymania trzebabêdzie tak¿e do³o¿yæ. No, alewtedy Gorzów ju¿ bêdzieca³kiem powiatowy.

Zdrowia ¿yczê!JAN DELIJEWSKI

Na zdrowy rozum nie ma tu miejscaJak dla mnie, to jest zwyczajny skandal i powód do wielkiej draki.

Tymczasem w ostatnichdniach roku szkolnego sta³asiê rzecz niebywa³a i bulwer-suj¹ca, z wielu powodów. Oj-ciec jednej z gimnazjalistekwpad³ do szko³y na Piaskach ina oczach ca³ej klasy pobi³ jed-nego z uczniów. Bo ten mia³dokuczaæ jego córce. Na do-datek krewki rodzic poturbowa³interweniuj¹c¹ nauczycielkê.

Temat podchwyci³y wszystkiemedia, czêsto nie wnikaj¹c wszczegó³y i okolicznoœci. Od

razu te¿ tu i ówdzie pojawi³ysiê komentarze na temat stanupolskiej szko³y. To prawda, ¿ew szkole uczniowie nie tylkosobie dokuczaj¹ i bij¹ siê na-wzajem, u¿ywaj¹ nagminnie ipublicznie jêzyka dalekiego odliterackiego, nie stroni¹ odu¿ywek i narkotyków, a na towszystko wchodz¹ rodzice zbuciorami i swoimi piêœciami.Prawd¹ jest równie¿ to, ¿ewszyscy dooko³a zastanawiaj¹siê nad optymalnym modelem

nauczania zapominaj¹c o pod-stawach wychowania. Wycho-wania w domu, w szkole i naulicy. Stary system szkolno-wychowawczy zosta³ zburzo-ny, w to miejsce nie powsta³w³aœciwie ¿aden nowy, boszko³a nie jest ju¿ od wycho-wywania dzieci i m³odzie¿y.Szko³a sta³a siê g³ównie i prze-de wszystkim miejscem edu-kacji. Ale czy to jest winaszko³y i nauczycieli, którzy wostatnich latach w du¿ej mie-

rze zostali pozbawieni mo¿li-woœci oddzia³ywania, którymzabrano narzêdzia wycho-wawcze, odebrano autorytet iodarto z godnoœci?

Prawd¹ jest jednak tak¿e i to,¿e w szkole dzieje siê wieledobrych i wspania³ych rzeczy,za spraw¹ znakomitych nau-czycieli i wcale m¹drychuczniów. Ale o tym ma³o siêmówi, pisze, i pokazuje, bo toma³o kogo interesuje. Dobrozwyczajnie siê nie sprzedaje. I

przeciwko temu zaprotestowalisami uczniowie szko³y naPiaskach, którzy nie chc¹ byæpostrzegani przez pryzmatkrzywo pokazywanej historii zpobiciem ucznia i poturbowa-nej nauczycielki. W ten sposóbokazali siê bardziej dojrzali odwielu doros³ych i domoros³ychkomentatorów.

Dobrze, ¿e mamy wakacje.To dobry czas na odpoczynek iprzemyœlenia.

LESZEK ZADROJÆ

Uczniowie okazali się bardziej dojrzali od wielu dorosłychDobrze, że mamy wakacje, czyli czas laby dla uczniów i nauczycieli oraz rodziców.

Page 6: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

� 6 Sierpień 2015 r.KronIKA poLICyJnA

znakowania psów przy pomocyidentyfikatorów mikroproceso-rowych, wszczepianych pod skó-ręw 28.08.1913 r. ur. Witold Karpyza, pio-nier Gorzowa, nestor gorzow-skich nauczycieli i instruktorówharcerskich, podróżnik, rysow-nik, gawędziarz i pamiętnikarz,zm. w 2009 r.w 30.08.1959 r. - odbyły się pierwszeMistrzostwa Gorzowa na żużlu;imprezę wygrał przebywającyna urlopie wojskowym Bro-nisław Rogal z Legii, któryjeżdżąc na Rotrax JAP-ie byłklasą dla samego siebie i zdo-był komplet punktów, drugiemiejsce zajął Tadeusz Stercel,trzeci był Jerzy Flizikowski, nadalszych miejscach uplasowalisię kolejno: Mieczysław Cichoc-ki, Edmund Migoś, Edward Pi-larczyk, Jerzy Padewski,Zdzisław Boniecki, Jan Sta-nisławski, Franciszek Słobo-dzian, Wojciech Jurasz i BogdanSzafrański1989 r. - w 4. rundzie (1/16finału) Pucharu Polski StilonGorzów uległ na własnym bois-ku Ruchowi Chorzów i odpadł zrozgrywek; spotkanie obserwo-wało ponad 10 tys. widzów.2013 r. zm. Stanisław Wojcie-chowicz (78 l.), nauczyciel idziałacz sportowy, nauczycielwf w Technikum Ekonomicznym(1954-1955), następnie w Lice-um Pedagogicznym i w II LO(1973-1977), pionier stilonow-skiej siatkówki, pierwszy prze-wodniczący Wojewódzkiej Fede-racji Sportu, urzędujący wice-przewodniczący WFS oraz ZOSzkolnych Zespołów Sportowych(1986-1990).w 31.08.1969 r. - rozebrany został za-bytkowy Arsenał.1982 r. - w rocznicę podpisaniaporozumień gdańskich w śród-mieściu Gorzowa doszło do sta-rć zwolenników „Solidarności”z milicją; oddziały ZOMO zaata-kowały tłum, które zgromadziłsię przy katedrze; po spacyfiko-waniu Starego Rynku walkiprzeniosły się na inne ulicemiasta, na ul. Chrobrego isąsiednich zbudowano kilka ba-rykad.1989 r. - w rocznicę PorozumieńSierpniowych na cmentarzu ko-munalnym odsłonięto pomnik nagrobie Edwarda Borowskiego.1992 r. - zarejestrowana zostałaspółka Radio Gorzów, którejpierwszy udziałowcami zostalikuria biskupia, wojewoda go-rzowski, Urząd Miejski, Stowa-rzyszenie Rodzin Katolickich,Towarzystwo Przyjaciół KUL iosoby prywatne.2002 r. - otwarte zostały ulicePiłsudskiego i Górczyńska,wzbogacone o drugie jezdnie,dwa ronda i dwa przejścia pod-ziemne1930 r. ur. Edmund Wadzyński,pionier gorzowskiego hokeja,budowniczy „Lostostilu”, zm. w2013 r. n

KALENDARIUMSierpień 2015

Mê¿czyzna podje¿d¿a³ dostacji benzynowych, tanko-wa³ auta oraz kanistry iodje¿d¿a³. Odpowie za swojeczyny, ale do aresztu ju¿ tra-fi³. By³ bowiem poszukiwany.

Pocz¹tek incydentówzwi¹zanych z nieuiszcza-niem zap³aty za zatankowa-ne paliwo to wydarzenia, któ-re mia³y miejsce miêdzy 1 a3 czerwca. A by³o ich szeœæ.Mê¿czyzna podje¿d¿a³ró¿nymi samochodami, natablicach rejestracyjnych,które wczeœniej by³y kradzio-ne, tankowa³ i odje¿d¿a³. Ichoæ straty wynikaj¹ce z kra-dzie¿y paliwa za ka¿dym ra-zem stanowi³y wykroczenie,nie pozwoli³o to unikn¹æmê¿czyŸnie odpowiedzialno-œci karnej. Ta wynika z tego,

¿e policjanci z Witnicy przed-stawili 40-latkowi zarzut kra-dzie¿y paliwa jako czynci¹g³y. Podobna sytuacjamia³a miejsce 5 czerwca2015 roku, w KamieniuMa³ym. Zatankowane na 115litrów auto kierowane przeznieznanego jeszcze wów-czas mê¿czyznê odje¿d¿a zjednej ze stacji paliw. Alekres darmowych tankowañprzyszed³ 23 czerwca, kiedyto po podobnym wyczyniebardzo szybko zareagowa³ je-den z pracowników stacji.Jad¹c za mê¿czyzn¹ uj¹³ go,przekazuj¹c policjantom. Cirozpoczêli zbieranie materia³udowodowego œwiadcz¹cegoo tym, ¿e to w³aœnie 40-latekjest odpowiedzialny zawszystkie kradzie¿e. Œled-

czy ustalali te¿, czy nie by³oich wiêcej. Ich praca okaza³asiê skuteczna. Dziêkiumiejêtnym powi¹zaniu zda-rzeñ policjanci ustalili tak¿e,¿e zatrzymany odpowiedzial-ny jest tak¿e za kradzie¿emaj¹ce miejsce na terenie po-wiatu strzelecko - drezdenec-kiego oraz gorzowskiego. Tymrazem 40-latek podje¿d¿a³jednym samochodem. By³ todostawczy mercedes Vito nakradzionych numerach rejes-tracyjnych. 12 czerwca nastacjê paliw w Dobiegniewiepodjecha³ kierowca. Ten ra-czej nie próbowa³ ukrywaæswojego wygl¹du. Zanim za-tankowa³ próbowa³ utargowaæni¿sz¹ cenê za wiêksz¹ iloœæpaliwa. To by³ blef, który mia³powstrzymaæ pracowników

stacji przed podejrzeniami otankowanie tak du¿ej iloœcipaliwa bez zap³aty. Do bakuauta oraz przygotowanych ba-niaków mê¿czyzna tankuje460 litrów paliwa. Odje¿d¿anie p³ac¹c. Niemal identycznesytuacje powtarzaj¹ siê jesz-cze dwukrotnie. W StrzelcachKrajeñskich 18 czerwca zos-taje skradzione paliwo w iloœci650 litrów, a dwa dni póŸniej wGorzowie 600 litrów. Wartoœæstrat przy tych trzech tanko-waniach to blisko 8,5 tys.z³otych.

Policjanci z Witnicy przed-stawili podejrzanemu czteryzarzuty. Dwa zwi¹zane zopisanymi kradzie¿ami pali-wa, dwa kolejne to podrobie-nie podpisu oraz fa³szyweoskar¿enia. 40-latek recyto-

wa³ bowiem wczeœniej wy-uczone dane swojego bratana protoko³ach. Podaj¹c siêza niego fa³szowa³ fakty orazpodpisy. Podczas dwóchkontroli drogowych przyj¹³mandat w³aœnie na daneswojego brata, podaj¹c siêza niego i za niego podpi-suj¹c. Dlatego odpowiedzial-noœæ 40-latka mo¿e siê roz-szerzyæ o zarzuty zwi¹zanez podrobieniem podpisu.Trzy kolejne zarzuty to ju¿ teze Strzelec, Dobiegniewa iGorzowa. Choæ postêpowa-nia w tych sprawach wci¹¿trwaj¹, 40-latek ju¿ trafi³ doZak³adu Karnego. By³ bo-wiem poszukiwany do odby-cia kary za inne prze-stêpstwo. Grozi mu do 5 latpozbawienia wolnoœci. n

Tankował i odjeżdzał nie płacąc za paliwo 7 zarzutów us³ysza³ 40-letni gorzowianin, którego podejrzewa siê o liczne kradzie¿e paliwa.

Kronika policyjna powstaje na podstawie materiałów Zespołu Prasowego Komendy Wojewódzkiej Policji w Gorzowie Wlkp. Więcej na ww.echogorzowa.pl

Klub „B³êkitnych Rycerzy”zrzesza w swoich szeregachobecnych i emerytowanych po-licjantów, ale nale¿¹ do niegorównie¿ przedstawicieli innychs³u¿b mundurowych, czylistra¿nicy graniczni, funkcjona-riusze s³u¿by wiêziennej,sêdziowie i prokuratorzy. Moto-cykliœci oprócz promocji bezpie-czeñstwa, swoj¹ nienagann¹

postaw¹ na drodze walcz¹ zestereotypem motocyklisty.B³êkitni rycerze powtarzaj¹, ¿ejazda na motocyklu mo¿e byæprzyjemna bez brawury i beznadmiernie odkrêconej manetkigazu. Osoby chêtne dowst¹pienia do klubu proszones¹ o kontakt z PrezydentemBlue Knights Poland IX Krzysz-tofem Jankowskim tel. 668-

102-896 /pó³nocna czêœæ woje-wództwa: Gorzów Wlkp.,Strzelce Kraj., Sulêcin, Miêdzy-rzecz, ale równie¿ Choszczno iBarlinek/ oraz z PrezydentemBlue Knights Poland III Marci-nem Szako³a tel. 661-199-417/po³udniowa czêœæ wojewódz-twa: Zielona Góra, Œwiebodzin,¯ary, ¯agañ, Nowa Sól,Wschowa/. n

To bilans kilkumiesiêcznejwspólnej pracy strzeleckichpolicjantów i prokuratorów.Œledczy, pracuj¹c nadspraw¹, zabezpieczyli rów-nie¿ ponad 600 gram narko-tyków, o czarnorynkowejwartoœci kilkudziesiêciu tysi-êcy z³otych. Dziêki temu narynek nie trafi³o oko³o tysi¹caporcji narkotyków.

Policjanci rozpoczêli pracenad spraw¹ jeszcze w 2014roku. W paŸdziernikuubieg³ego roku zatrzymanow tej sprawie dwóch mê¿czy-znach, przy których policjan-ci znaleŸli prawie pó³ kilogra-ma narkotyków. Wówczass¹d wobec nich zastosowa³tymczasowy areszt. Czynno-œci policjantów nadzorujeProkuratura Rejonowa wStrzelcach Krajeñskich.Wspólne dzia³ania pozwoli³yna wytypowanie 36 osób po-dejrzanych, spoœród którychtrzech zosta³o tymczasowoaresztowanych. Wszystkieosoby podejrzane to miesz-kañcy powiatu strzelecko-drezdeneckiego. Œledczyprzedstawili im ponad 100zarzutów: wprowadzania i

posiadania znacznej iloœcinarkotyków, osi¹gniêcia ztego procederu korzyœcimaj¹tkowej. Wœród ponad600 gram zabezpieczonychnarkotyków by³a min. mari-huana, haszysz i extasy.Oprócz narkotyków zabez-pieczono równie¿ gotówkê itelefony komórkowe osóbpodejrzanych. W trakcie pro-wadzonego œledztwa zabez-pieczono równie¿, na poczetprzysz³ych kar, mienie o war-toœci 240 tys. z³otych. Do-tychczas skierowano dos¹du akty oskar¿enia do-tycz¹ce 13 osób podejrza-nych, które dobrowolnie pod-da³y siê karze. Wszystkimgrozi nawet do 12 lat wiêzie-nia. n

„Błękitni rycerze” jadą zawsze bezpiecznieMotocykliœci z miêdzynarodowego klubu motorowego „Blue KnightsPoland” promuj¹ bezpieczne zachowanie na drodze.

Grupa handlującąnarkotykamirozpracowana 36 osób zatrzymanych, w tym trzy tymczasowoaresztowane i ponad 100 przedstawionychzarzutów.

Fot.

Polic

yjne

arch

iwum

W sprawie zatrzymano 36osób, którym przedstawionoponad 100 zarzutów.

Policjanci z Komisariatu I Po-licji w Gorzowie na pocz¹tkumaja otrzymali sygna³ ow³amaniu do auta zaparkowa-nego przy ul. Wybickiego wGorzowie. Sprawca wybijaj¹cszybê w vw golfie zabra³ po-zostawion¹ w œrodku torebkê.Wraz z ni¹ dokumenty, pie-ni¹dze oraz perfumy. Wartoœæskradzionych przedmiotów wy-ceniono na blisko tys. z³otych.Kiedy policjanci pracowali nadt¹ spraw¹, na ul. Zygalskiegozg³aszano kolejne w³amania.12 czerwca z kancelarii adwo-kackiej przy ul. £okietka znikalaptop, a piêæ dni póŸniej na 30

Stycznia ze sklepu ginie kilkapaczek papierosów, alkoholoraz artyku³y spo¿ywcze.

W³amywacz próbuj¹c utrud-niæ organom œcigania swoj¹pracê, dzia³a pod os³on¹ nocy.Choæ pocz¹tkowo nic niewskazywa³o, ¿e zaistnia³e zda-rzenia mo¿na ze sob¹ ³¹czyæ,to doœwiadczenie kryminal-nych z I Komisariatu Policjiszybko pozwoli³o stwierdziæ, ¿eza w³amaniami stoi ten samsprawca. Wykonane przez po-licjantów w procesie wykryw-czym czynnoœci operacyjnepozwoli³y na wytypowanie, anastêpnie zatrzymanie

mê¿czyzny odpowiedzialnegoza te przestêpstwa. Ju¿ 22czerwca policjanci na³o¿ylim³odemu mê¿czyŸnie kajdan-ki. Ten zatrzymaniem by³ bar-dzo zaskoczony. Nastêpnegodnia 22 - letni gorzowianinus³ysza³ zarzuty zwi¹zane zkradzie¿¹ z w³amaniem.Przedstawiony przez policjan-tów materia³ dowodowy nie po-zostawia³ w¹tpliwoœci nawet nasamym w³amywaczu. Przyzna³siê zatem do wszystkichw³amañ. Kodeks karny w ta-kich przypadkach przewidujekarê do 10 lat pozbawieniawolnoœci. n

Nocny włamywacz w areszcie 22-letni gorzowianin zatrzymany przez policjantów z I KomisariatuPolicji w Gorzowie.

Page 7: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�7Sierpień 2015 r. ZGM

Zamalowywanie tych baz-gro³ów bowiem poch³aniapieni¹dze, które mo¿na byprzeznaczyæ na powa¿nie-jsze remonty. W ADM nr 5wymyœlono sposób jakunikn¹æ napisów, a jedno-czeœnie o¿ywiæ peerelow-skie blokowisko.

Realizacje wizji architek-tów i urbanistów nie za-wsze okazuj¹ siê ponad-czasowe. Czêsto po latachsprawiaj¹ nieefektowne, anawet przygnêbiaj¹cewra¿enie, potêgowanezniszczeniami wywo³anymiup³ywem czasu. Mimonak³adów na efektowne ikolorowe elewacje trudnopoprawiæ z³e wra¿enie, po-niewa¿ nowe farby b³yska-wicznie zostaj¹ pokryte na-pisami wykonanymi farb¹ waerozolu. Rzadko udaje imsiê dotrwaæ w czystoœci dodwóch miesiêcy od poma-lowania. Domoroœli twórcyniby murali dziel¹ siê znami swoimi opiniami o klu-bach sportowych, inteligen-cji kolegów lub w³asnychuczuciach do przedstawi-cielek odmiennej p³ci.Czyszczenie i zamalowy-wanie napisów jest nie tyl-ko kosztowne, ale równie¿nieskuteczne. B³yskawicz-nie pojawiaj¹ siê znowu, aich twórców nie odstraszaj¹groŸby dotkliwych kar. Spo-sób na to znaleziono wADM 5. Odkryto, ¿e tzw.graficiarze maj¹ swoj¹

etykê polegaj¹c¹ m.in. natym, ¿e nie maluje siê nadzie³ach innych graficiarzy.Pierwsze murale powsta³yna wyremontowanych ele-wacjach domu przy ul. 11listopada oraz u zbiegu ulicJancarza i Sikorskiego.

- Zrealizowaliœmy projektz panem Przemkiem

Szyd³owskim pokrywaj¹cmury kolorowymi, weso³ymipostaciami. Efektem jest to,¿e wje¿d¿aj¹c autobusemdo Gorzowa nie rzucaj¹ siêju¿ w oczy wspania³e,pseudo sportowe has³a akolorowe, ³adne obrazy namurach wokó³ dworca PKS.Min¹³ ju¿ rok od ich po-

wstania i nikt nie próbowa³obrazów tych zamalowaæ -mówi kierownik ADM Da-mian Madaliñski, dodaj¹c¿e s¹ w Gorzowie muraleistniej¹ce bez œladów obcejingerencji s¹ od trzech lat.

Powsta³ podobny projektdotycz¹cy osiedla S³onecz-nego. Tym razem zakres

bêdzie wiêkszy. Obecnieniemal wszystkie œcianyszczytowe budynków s¹zabazgrane farbami. Œcia-ny oœmiu budynków zo-stan¹ pomalowane. Tymrazem obrazy tworzyæ bêd¹wzajemnie powi¹zane his-toryjki. Fabu³ê bêdziemo¿na œledziæ prze-chodz¹c od jednej œcianydo nastêpnej. Historyjki zka¿dego budynku bêd¹ zesob¹ powi¹zane. Œcianyzosta³y ju¿ pomierzone iniebawem Przemys³awSzyd³owski przedstaw pro-jekt obrazów.

- Budynek, w którym mie-œci siê klub Zodiak i biblio-teka wygl¹da tragiczne zka¿dej strony. Chcemy po-malowaæ go tak, aby obra-zy by³y zwi¹zane z tym codzieje siê wewn¹trz. Kosz-ty muralu w porównaniu zezwyk³ym malowaniem s¹wy¿sze o oko³o 20 proc.Efekt jest zupe³nie inny, aje¿eli graficiarze uszanuj¹nasz¹ pracê, to trwa³oœæmuralu oka¿e siê kilkakrot-nie wiêksza - mówi kierow-nik.

Prace nad muralami roz-poczn¹ siê ju¿ naprze³omie lipca i sierpnia iobejm¹ budynki czterechwspólnot mieszkaniowych,które z radoœci¹ je zaak-ceptowa³y i z ciekawoœci¹oczekuj¹ na realizacjê pro-jektu.

RAR

Murale najlepszymsposobem na graficiarzyZabazgrane mury denerwuj¹ mieszkañców, bo zwyczajnie szpec¹ i nie tylko.

Graficiarze mają zasady: nie malują na dziełach innych graficiarzy.

Fot.

Rysz

ard

Rom

anow

ski

AdresyZak³ad Gospodarki Mieszkaniowejul. We³niany Rynek 366-400 Gorzów Wlkp.tel. (095) 73-87-101, [email protected] zgm.gorzow.pl

Program Realizacji Œwiadczeñ Wzajemnych pomaga tym, którzy nies¹ w stanie sp³aciæ zaleg³ych nale¿noœci. Wiêcej na zgm.gorzow.pl/odpracujdlug/ tel. (095) 73-87-125 [email protected]

Biuro Zamiany Mieszkañul. Wawrzyniaka 4tel.(095) 73-87-129, (095) [email protected] zgm.gorzow.pl/zamianamieszkania/

Administracja Domów Mieszkalnych nr 1ul. Wyszyñskiego 38tel. (095) 73-87-139, 73-87-142, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm1/

Administracja DomówMieszkalnych nr 2ul. Towarowa 6A (budynek przychodni I p.)tel. (095) 73-87-151, 73-87-155, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm2/

Administracja DomówMieszkalnych nr 3

ul. Armii Polskiej 29tel. (095) 73-87-162, 73-87-165, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm3/

Administracja DomówMieszkalnych nr 4ul. Drzyma³y 10tel. (095) 73-87-180, 73-87-182 do 184, [email protected] zgm.gorzow.pl/adm4/

Administracja DomówMieszkalnych nr 5ul. Gwiaździsta 466-400 Gorzów Wlkp.tel. (95) 73-87-203 do 205, 73-87-209 do 211fax (95) [email protected] /adm5/

A by³ to bardzo pracowityrok, gdy¿ obok typowychdzia³añ rozpoczêto reali-zacjê programu pilota¿owe-go KAWKA, maj¹cego nacelu usuniecie niskiej emisjia wartego 65 mln z³.

ZGM zarz¹dza 232 budyn-kami stanowi¹cymi w³as-noœæ gminy, 919 wspólnotmieszkaniowych z udzia³emgminy, 58 budynkami wspól-not w formie zleconej, czylibez udzia³u gminy oraz re-prezentuje gminê w 63 bu-dynkach. W minionym rokuodbywa³y siê remonty i mo-dernizacje na kwotê 4 883937 z³. Dokonano rozbiórek

wartych 636 905 z³. Prze-prowadzono 383 proceduryzamówieñ publicznych, aBiuro Zamiany Mieszkañdokona³o 20 wymian. W ra-mach realizacji bud¿etu oby-watelskiego wykonano placzabaw w kwartale ulic Krzy-woustego, Chrobrego, ArmiiPolskiej i Borowskiego zakwotê 49 454, 61 z³. To tylkowybrane elementy z d³ugiegosprawozdania za ubieg³y rok.- Rok 2014 nie by³ ³atwy,

ale okaza³ siê dla nas bar-dzo pozytywny. Myœlê, ¿eten rok bêdzie jeszcze lep-szy - mówi dyrektor ZGMPawe³ Jakubowski.

W tym roku rozpoczê³y siê,poprzedzone przetargami,prace przy realizacji progra-mu KAWKA na terenie No-wego Miasta. Dobitnieœwiadcz¹ o tym kontenerype³ne gruzu i starych kafli zrozbieranych pieców. Czasunie ma zbyt wiele, bo zako-ñczenie inwestycji przewi-dziano na rok 2017.

- Chyba najwiêkszym na-szym problemem jestzad³u¿enie. Trzeba jednakzdawaæ sobie sprawê, ¿eczêœæ naszych zasobówzasiedlana jest przez na-jemców bardzo s³abych fi-nansowo, którzy nie mogli-

by nigdzie indziej zdobyæmieszkania - mówi dyrektorP. Jakubowski. I dodaje, ¿eszeroki wachlarz œrodkówmaj¹cych na celu odzyska-nie d³ugów w ponad 90proc. przynosi efekty. Œrod-ki te, to przede wszystkimrozmowy i rozk³adanied³ugu na raty. Ciekaw¹ofert¹ jest te¿ tzw. realiza-cja œwiadczeñ wzajemnych.Polega ona na mo¿liwoœciodpracowania d³ugówprzez u¿ytkowników miesz-kañ wchodz¹cych w sk³adzasobu miasta, a bêd¹cychw trudnej sytuacji material-nej i ¿yciowej. Je¿eli

wszystkie œrodki zawiod¹sprawy kierowane s¹ dos¹du, który podejmujeostateczne decyzje, wysy³akomorników lub wydajewyroki eksmisji.- Najgorzej jest z osobami,

które nie maj¹ ¿adnych do-chodów ani mienia rucho-mego, mog¹cego zaintere-sowaæ komornika. Zastana-wiamy siê jak rozwi¹zywaætakie sytuacje - mówi dyrek-tor.

Eksmisje to ostatecznoœæ.W ubieg³ym roku ze-wnêtrzna firma zrealizowa³aich piêtnaœcie.

RAR

Radni przyjęli sprawozdanieZGM za rok 2014Podczas ostatniej sesji rady miasta przyjêto sprawozdanie z dzia³alnoœci Zak³adu Gospodarki Mieszkaniowej za rok 2014.

Page 8: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

� 8 Sierpień 2015 r.BLoGI

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Jest tablica na kościeleParafianie oraz wychowankowie ufundowa-li tablicę pamiątkową poświęconą wybitne-mu proboszczowi, ś.p. WitoldowiAndrzejewskiemu. Bez krzyków, bez wrza-sków, bez histerii, a jednak można. Udało

się tym razem coś bardzo dobrego. Na kościele przy ul. MieszkaI, w parafii, którą do swej śmierci administrował ksiądz WitoldAndrzejewski, zawisła prosta elegancka tablica ze stosownym na-pisem. Można? Jak się chce, to można. No i znakomicie się stało,bo komu, jak komu, ale księdzu Witoldowi takie upamiętnienie się

należało. Może bywał apodyktyczny, szorstki, mówił, co myślał,ale przede wszystkim był wybitnie odważnym, prawym człowie-kiem. Ja go kochałam. I dlatego bardzo się cieszę, że komuś sięchciało. Może teraz przyszedł czas na monografię, choć jak wiadomoświatli urzędnicy tego miasta nie widzą potrzeby wydawania ta-kich książek, książek poświęconych Honorowym Obywatelom, bonie jest to zadanie miasta, że zacytuję, to jednak myślę, że zwyklimieszkańcy chcieliby poczytać właśnie o takich ludziach. Dodamtylko, że na tablicy nie zabrakło także przypomnienia słynnegoprzydomku – Szef, jakim do końca życia nazywali księdza jegowychowankowie z Duszpasterstwa Akademickiego.

RENATA OCHWAT

...MOJE IRYTACJE I FASCYNACJE �

Tłuste misieW PRL miś był biały, nieszczęśliwy i miał woczach szare łzy. Przyszła transformacja i naneoliberalnym kapitalizmie miś się utuczył. Natłustego misia, nie wiedzieć czemu, zasadziłsię wnuk Henryka Sienkiewicza, Bartłomiej.Miś znalazł jednak rzesze obrońców, a ci wy-

mogli na Sienkiewiczu dymisję z polityki. Niewiele czasu minęło i nie-spodziewanie zanosi się na polowanie na „tłuste misie”. Bo nie spinająsię obietnice wyborcze Polskiej Zjednoczonej Prawicy (PZP…). Jakbiednym się doda to odjąć trzeba bogatym.Służyć ma temu wyższa ściągalność podatków. Gromkie zapowiedzilikwidacji szarej strefy towarzyszą naszym wyborom od 1991 r., przyrównoczesnym odsądzaniu od czci i wiary skarbowców. Nie nowina to,gdyż przed 1939 r. sekwestratorzy, czyli urzędnicy skarbowi, byli „po-strachem ludności”.Podatków nie lubimy płacić. To nasza tradycja. W praktyce wolnośćszlachecka, rozumiana była m.in. jako wolność od opodatkowania.Dlatego też nie używano terminu podatek , lecz „ofiara wieczysta”,chcąc podkreślić dobrowolność daniny. Kazimierz Wielki „zastał Polskędrewniana a zostawił murowaną” tylko dzięki fiskalizmowi. Musiał więcbyć „opresyjny” i „nieprzyjazny” względem ówczesnych podatników.Współcześnie władza ma być jednak i przyjazna i bezwzględna wściąganiu podatków. No cudów nie ma, zmienić trzeba będzie systemkontroli skarbowych i ich częstotliwość, co przytomnie zauważyłaPremier Ewa Kopacz. W Stanach Zjednoczonych IRS (organ skarbowy)

przed przystąpieniem do kontroli dokonuje wstępnej selekcji. Wybieratakich podatników, u których istnieje prawdopodobieństwo uzyskaniadużego przypisu. Celuje w „tłustych misiów”, a małym odpuszcza.Przekonał się o tym m.in. Al Capone.Nasz poniżany aparat podatkowy wkrótce może się stać zakładnikiemobietnic opozycji. I będzie miał przeciw sobie coraz gorsze prawo, boprawo niejasne to woda na młyn podatnika. Jest wątpliwość – jego ra-cja. Zamiast ściągalności, uszczuplenie. Z niepłaceniem i wyłudzaniem podatku VAT, od lat nie radzi sobieEuropa. PIS ma patent jak to zrobić - dostępnymi środkami – odpowiadarezolutnie nowy rzecznik prasowy sztabu wyborczego PIS, posełMastalerek. A nadrapać trzeba z 50 mld. Pójdzie łatwo, bo ponoć polskie społeczeń-stwo chce, by system ściągania podatków był szczelniejszy. Czyżby? Mówi się, że u nas VAT nie przyjął się w budownictwie. Znaczna częśćtego sektora podatku po prostu nie płaci. Są zapewne jakieś luki w pra-wie, kombinacje z różnicami stawek oraz brak rejestracji części produk-cji materiałów budowlanych. Jest propozycja wpisania przepisu, żekażdy budujący dom czy remontujący mieszkanie będzie musiał przezkilka lat przechowywać faktury VAT- dowód legalnego nabycia mate-riałów budowlanych. Nielegalne nabycie ma być karane. Inny pomysł to„lotne” kontrole przed hurtowniami w celu sprawdzenia, czy kupującymają faktury VAT. Jesteśmy za? Generalnie nic nie mamy przeciwko kontrolom skarbowym, pod warun-kiem, że są prowadzone u sąsiada, a nie u mnie. Tłuste misie mogąspać spokojnie.

WOJCIECH SZCZEPANOWSKI

...MOJE CZASY �

Mam cholernie mało czasu

Ktoś ważny napisał mi, że największązasługa Wójcickiego jest to, że „tchnął no-wego ducha w miasto i mieszkańców”. I jasię z tym zgadzam. Tylko że gdzieś tam wgłębi coś mi kołacze, że coś jest nie tak.

No bo czy trzeba było popełniać tyle błędów? Nie można byłotych zmian przeprowadzić bardziej elegancko, bez używania sie-kiery i bez drażnienia społeczeństwa? Czy Janusz Dreczka todopiero co się objawił zrządzeniem stwórcy? Czy powszechnieuznane za dyskusyjne ruchy kadrowe nie przysłaniają trochę do-konań mądrych i oczekiwanych? Czy generalne i widocznesprzątanie miasta nie staje się „zadymą” mającą przysłonić po-dejrzane decyzje personalne związane z sekretarzem miasta?Czy spełnienie oczekiwań akceptowanych społecznie musi byćpodszyte z lekka szemranymi interesikami? Nie wiem. Za towiem, że przekazanie willi Jaehnego na instytut naukowy po-święcony Romom, to mądra decyzja. Dzięki temu wieloletniaobecność Cyganów w naszym mieście, ale i w Polsce doczekasię znaczącego dowartościowania. Przy wsparciu takich autory-tetów jak dr Rymar może instytut błyszczeć na cały kraj. O nomi-nacji Janusza Dreczki trudno mi pisać, bo to z kolei mój znajomyi kolega. Znam jego możliwości, znam jego predyspozycje iwiem co potrafi. Nie wiedziałem tylko, że taki odważny jest. Dlamnie najważniejsza jest jego wrażliwość. I pracowitość. I chybawiem, od czego zacznie i co w końcu „doprowadzi do końca”.Jezu!

Nie mogę być zbyt miły, bo to odrzuci stałych moich czytelników.Muszę się też przyznać, że mam problem. Nie mogę do końca roz-

szyfrować tego, co zarządza moim miastem. No bo poważnie po-dejrzewany o to prezydent Wójcicki z ujmującym uśmiechem, zlekka zdziwionego dziecka (w zastępstwie można wybrać „rozkap-ryszonego”) przyznaje wszystkim racje i robi swoje. Robi to „swo-je”, które natychmiast jest „obsobaczone” przez kogo się da, zemną na czele. Ale jakoś mu idzie i jak tak pomyśleć logicznie, toswoje racje to on ma. Woli pracować z tymi których docenia i sza-nuje. Ja też bym wolał i paru znajomych upierdliwców także. Obsa-dza nimi stanowiska i ja bym też tak robił. Większość wspomnia-nych „zgredów” takoż. Prawdopodobnie jednak robili by tomądrzej. Może mają dłuższą praktykę? Dręczy mnie tylko jednakwestia. Straszna. A może oni, ci nowi, ustawieni na stanowiska,są dobrzy? Ta młodzież, której wielu nie lubi z powodu ich młodoś-ci, nie jest głupia. Obok parszywców wyłonionych w zawodach„szczurów” są to ludzie, którzy tak jak my kiedyś, siadają przyognisku z gitarą, czytają wiersze i łażą po górach. Pokończyliszkoły i mają pewność swoich racji. Może z nimi jest tak jak z dzie-ćmi, których kolorowe obrazki zachwycają znawców i estetów. Sąkolorowe i piękne, bo dzieci nie mają zahamowań z położeniemkolorów. Ich jeszcze nikt nie przestraszył, że ten kolor obok tego,to „brzydko”.

Rozmawiając z tymi młodymi, co do władzy się rwą pomyślałem zzazdrością - jacy oni odważni! Na pewno są mało doświadczeni,często bezczelni, ale odważni są też. Trudno, trzeba poczekać. Wzasadzie zdrów ci ja i rześki. Na spływ kajakowy, to już trochę mitrudno wypłynąć i trzy razy ze śpiwora na mokrą od rosy trawę wnocy wychodzić. Przed komputerem jednak z jaśkiem za krzyżemjeszcze trochę mogę poczekać. Jakby się dało, to może by tak pre-zydent Wójcicki ze swoją ekipą trochę przyspieszył. Mam cholerniemało czasu.

PIOTR STEBLIN KAMIŃSKI

...OSTATNI PRZY STOLIKU NR 1 �

Konieczne są inwestycje

Na „początku” 25 lat temu…wszystko było regulowane. Rodzaj skle-

pu, zakładu usługowego, godziny otwarcia.Wnioskowało się do urzędu, a tam urzędni-

cy w miarę możliwości realizowali oczekiwania mieszkańców. Jas-ne, że wszystko było własnością państwową lub spółdzielczą, zmałymi wyjątkami. To były czasy niedoborów, więc nie było proble-mów pustych lokali, stojących i drażniących mieszkańców. Nawetnie wiem, jak czynsze ustalano. Chyba były rzeczą wtórną do po-trzeb.

Po starcie nowego.Wybuch przedsiębiorczości. Lokale w centrum sprzedawały się jak

świeże bułeczki. Handel straganowy panował w centrum miasta itam, gdzie się dało coś zarobić. Działalność usługowa i handlowakwitła. Stawki za wynajem 1m powierzchni sięgały ponad 100 zł. Lo-kale mieszkalne na parterach budynków przekształcano w usługo-wo-handlowe.

Było tak, że podwyższaliśmy.Miasto nie nadążało z podwyższaniem stawek za wynajem lokali

komunalnych. Ciągle trzeba było negocjować ich wysokości, więcwprowadzono stały mechanizm podwyższania. Była inflacja, ale byłpopyt, więc można było zarobić.

Nowe inwestycje.Hipermarkety, sieci handlowe i wolny rynek zmieniły wiele. Każda

inwestycja traktowana była jak zwiastun zachodniej cywilizacji. Ja-kiekolwiek uwagi dotyczące lokalizacji nowego hipermarketu trakto-wane były jako przejaw zacofania. Domaganie się oceny wpływutych inwestycji na funkcjonalnie miasta odbierano jako działanieprzeciw. Radni potrafili przegłosować zmianę planu zagospodaro-wania dopuszczającego lokalizacje hipermarketu na prywatnejdziałce, pomimo iż miasto dysponowało ogromnym obszarem natego rodzaju funkcje.

Teraz jest tak, że obniżamy.Obniżenie stawek wywoławczych stosowanych na przetargach na

lokale komunalne jest raczej oznaką zaakceptowania upadku cen-trum miasta. Skutkiem zaniedbań, braku inwestycji, pomysłu nacentrum Gorzowa. Nie jest sposobem na jego ożywienie. Chyba, żeja czegoś nie rozumiem? Stawki trzeba obniżyć, gdy na coś nie mapopytu. Nie chodzi o krytykę, to racjonalne zachowanie, ale nie-zmierzające do poprawy obecnego przygnębiającego stanu rzeczy.

Jak będzie?Czy Gorzów zainwestuje w centrum? Modernizację i rozbudowę

urzędu w centrum miasta oraz opracowanie koncepcji ożywieniaprzylegających kwartałów zabudowy, zainwestuje w obszar dawne-go szpitala na Warszawskiej, zmodernizuje Chrobrego, Mieszka I,Kazimierza Wielkiego i przylegające ulice, zrewitalizuje parki, wyko-rzysta tereny wzdłuż Kłodawki na funkcje rekreacyjno-sportowe, za-gospodaruje skwery przy zabytkowych murach obronnych, zrobi cośze Schodami donikąd i urokliwym wzgórzem, przeprowadzi rewitali-zację zasobów mieszkaniowych, odtworzy zdegradowaną infra-strukturę. Bez inwestycji miejskich, ale też bez tworzenia warunkówdla inwestycji prywatnych, przyciągnięcia deweloperów do centrumniewiele się zmieni. Jeżeli, jak to kiedyś napisałem, w centrum mias-ta nie staną dźwigi i nie pojawią się inwestorzy Gorzów pozostaniemiastem upadłym. Możemy się cieszyć Bulwarem nad Wartą, alekonieczne są dalsze inwestycje. Widać dobre chęci i mamy do dys-pozycji środki unijne drugiej perspektywy. Nie zmarnujmy tej szan-sy.

MIROSŁAW RAWA

...PATRZĘ NA MOJE MIASTO �

< Blogi na echogorzowa.plNa portalu echogorzowa.pl swoje blogi prowadzi wielu

znanych gorzowian. Oprócz tych zaprezentowanych tutajpisze także wielu innych. Oczywiście pisać może każdy,kto tylko ma coś do powiedzenia, przekazania innym.Zainteresowanych prowadzeniem bloga na naszymportalu prosimy o kontakt z redakcją, po wcześniejszymzapoznaniu się z regulaminem portalu.

REDAKCJA

Page 9: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�9Sierpień 2015 r. BLoGI

Zaczyna żyć też Zawarcie Rozmach i różnorakość Dni Gorzowa nie-mal zwaliły mnie z nóg - z podziwu oczy-wiście. I w sobotę i w niedzielę brałemudział w części imprez, a pozostałychbrała udział moja nastoletnia córką , a

więc mam spostrzeżenia dwóch różnych pokoleń. Czy impreza byłapotrzebna ? Ależ oczywiście. I to nie tylko dla czystej przyjemnościkorzystania z koncertów, imprez plenerowych i tak dalej. Ona byłąniezbędna dla cementowania tożsamości mieszkańców miasta,których przez nadwarciańskie bulwary i błonia przewinęło się kilka-dziesiąt tysięcy. Tego nie było jeszcze nigdy. Gorzów nie ma sta-rówki, rynku a nawet centrum z prawdziwego zdarzenia, ale ma zato Wartę, która przez ostatnich pięćdziesiąt lat była zapomniana,zaniedbana i niezbyt chciana. Okazało się, że rzeka ma takie możli-wości, jakich nie daje nawet najpiękniejsza starówka czy rynek i jestczymś, czego nie ma i nigdy nie będzie miała miła naszemu sercuZielona Góra. Najpiękniejsze dla mnie było nie to, że każdy mógł posłuchać muzy-ki, jakiej lubi – jedni discopolowego „Weekendu”, inni członka ze-społu „Genesis”, inni barda „Piwnicy pod Baranami JackaWójcickiego czy operetkowej diwy Grażyny Brodzińskiej, a jeszczeinni, młodsi „Zakopowera” czy „Grubszej strony rabarbaru”.Okazało się, że żyć mogą nie tylko oba bulwary na prawym brzeguWarty, ale też bulwary na jej brzegu lewym. Wystarczyło jeuporządkować, wyciąć krzaki i zbędne samosiejki, wyrównać trawęi mamy zupełnie przyzwoity brzeg, zdatny do stałego użytku.

Wreszcie zaczyna żyć też Zawarcie. Mają tam stadion żużlowy, naj-większą w mieście galerię handlową, a teraz mieszkańcy tej dzielni-cy przekonali się, że można mieć swój własny brzeg rzeki, zdatnydo piknikowego i nie tylko używania. To też wskazuje, że wartokontynuować inwestycje po obu brzegach rzeki – z jednej stronyprzedłużyć bulwar do Mostu Lubuskiego, a z drugiej nadać lewemubrzegowi bardziej nowoczesny charakter i poczynić choćby małeinwestycje w infrastrukturę. Dla mnie największymi sukcesem Dni Gorzowa jest właśnie to, żeprzywróciliśmy rzekę miastu i jego mieszkańcom. Zabrakło mi tylkojednego – jakiejś ciekawej imprezy wodnej. Mam w tej kwestii takioto pomysł. Raz w roku nad Tamizę w Londynie przychodzą setkitysięcy widzów, aby obejrzeć tradycyjne regaty Oxford –Cambridge. Tak jest od 1829 r. i nikomu się nie znudziło. Na naszejWarcie można by rozgrywać w trakcie dni miasta regaty Gorzów –Zielona Góra - też wioślarskich ósemek. Wydawać by się mogło,że mielibyśmy pewną przewagę – wszak u nas są wyczynowi wio-ślarze, a w Zielonej Górze klubu wioślarskiego nie ma, ale tam sątysiące studentów, z których wielu trenowało wcześniej wioślarstwo– również w Gorzowie. Aby wyrównać szanse można by wprowa-dzić formułę handicapową – każde miasto mogłoby skorzystać z in-stytucji gościa i tak na przykład czterech spośród ośmiu zawodni-ków mogłoby zostać przez każde miasto wynajętych tylko na te za-wody z całego świata, a tylko reszta musiałaby mieć zamieszkaniew naszych obu miastach, albo być z nimi związana w inny sposób –to tylko kwestia odpowiedniego regulaminu. Może z czasem takieregaty na trasie Most w Santoku – Most Staromiejski stałyby sięgorzowskim wyróżnikiem goniącym regaty londyńskie ?

JERZY SYNOWIEC

...Z MIŁOŚCI DO MIASTA �

A – z ogonkiemTrzeba błąd ten piętnować, wręcz wytępić jak stonkę:niepoprawną wymowę samogłoski „z ogonkiem”,lat czterdzieści z okładem, gdy u władzy był Gierek,polonista w liceum tępił taką manierę.

Mnie do dziś krew zalewa, to katorga, to kaźnia,kiedy słyszę na mieście: tramwaj znowu się spaźnia,wielu ludzi się spieszy i do pracy nie zdanża,A ja wtedy się tylko w niemej złości pogranżam.

Także gdy przez komórkę, jakiś facio lub pańcia,prosi kogoś półgłosem: proszę się nie wyłanczać!Babcia w skromnym mieszkaniu gdy się program zakańcza,bierze w rękę pilota, telewizor wyłancza.

Dzisiaj na nic uwagi wiekowego lingwisty,to nie błąd, lecz reguła, bo już mówią tak wszyscy.Jestem całkiem bezsilny, wolę się już nie wtrancać, macham ręką po prostu i tak wiersz swój zakańczam.

FERDYNAND GŁODZIK

...FREDNOŚĆ I PRZECHERA �

Tęsknota za Biedroniem

Ostatnie wybory samorządowe przyniosływiele niespodzianek. Dotychczasowi„wieczni” prezydenci decyzją wyborcówzostali odesłani w polityczny niebyt. Wśródniespodziewanych prezydentów znalazł się

i nasz Jacek Wójcicki, który zmiażdżył pełniącego od 16 lat funk-cję prezydenta Tadeusza Jędrzejczaka. Jednak największą sen-sację w jesiennych wyborach sprawił Robert Biedroń, który zostałprezydentem Słupska.

Jego wyczyn był o tyle niespodziewany, że to człowiek absolut-nie z zewnątrz, a wyborcy zwykle nie lubią takich pretendentówokreślając ich mianem kandydatów przywiezionych w teczce. Za-stanawiam się także nad tym, na ile wpływ na decyzje wyborczemiała orientacja seksualna Roberta Biedronia i czy wbrew po-wszechnym opiniom nie odegrała ona pozytywnej roli przy podej-mowaniu decyzji przy urnie wyborczej. Być może ludzie wybraligo głosując pry okazji przeciwko nietolerancji, ciemnocie i obsku-rantyzmowi.

Robert Biedroń po objęciu urzędu stał się ulubieńcem mediów, ajego działania i przyjęty styl zarządzania miastem daleko odbie-gający od obowiązujących standardów, przysporzył mu sporej po-pularności nie tylko w samym Słupsku, ale i w całej Polsce.

Wynika to także i z tego, że trafił on na urząd prezydenta miastaborykającego się z ogromnymi problemami, dlatego też każdajego decyzja przyczyniająca się do poprawy sytuacji miasta i jegomieszkańców wywoływała wielki odzew i najczęściej spotykała sięz powszechnym uznaniem. Co prawda niektóre z jego działań topopulizm w najczystszej postaci, jak choćby prezydenckie za-rządzenie o rezygnacji z zakupu wody do picia na potrzeby ma-gistratu. Oszczędności osiągnięte z tego tytułu były niewątpliwieniewielkie, ale społeczne uznanie dla gospodarskiej postawy pre-zydenta ogromne. Biedroń co chwile demonstrował znakomitąumiejętność odczytywania nastrojów i oczekiwań społeczeństwaSłupska; a to zlikwidował kilka wysokopłatnych stanowisk w miej-skich strukturach i spółkach, a to nie wypłacił nagród rocznychprezesom spółek tłumacząc to trudną sytuacją miejskiej kasy, a todo urzędu przyjeżdżał rowerem, a nie służbową limuzyną, a to ka-zał zdjąć ze ściany portret Jana Pawła II. Wszystkie te krokiniewątpliwie miały charakter działań pod publiczkę, ale zamierzo-ny efekt osiągnęły. Jeśli do tego dołączyć naturalną dla RobertaBiedronia otwartość i łatwość w nawiązywaniu kontaktów z ludź-mi, a także sporą skuteczność w rozwiązywaniu miejskich proble-mów możliwą m.in. dzięki temu, że swobodnie porusza się powarszawskich salonach władzy dzięki kontaktom nawiązanym w

czasie posłowania do sejmu, to odbiór jego prezydentury jest bar-dzo pozytywny.

Nic więc dziwnego, że na Słupsk skierowane są zazdrosne spoj-rzenia mieszkańców wielu polskich miast, a niektórzy prezydenciczy burmistrzowie starają się bardziej lub mniej udolnie naślado-wać Roberta Biedronia, czasem wręcz kopiując jego decyzje. Takstało się choćby ze słynnym na całą Polskę zakazem wstępu doSłupska cyrku z uzasadnieniem, iż w cyrkach męczy się zwierzę-ta. Zaraz objawili się kolejni prezydenci, którzy nie życzyli sobiecyrkowych popisów w swoich miastach. Tyle, że to czysty epigo-nizm, żeby nie powiedzieć dosadniej.

Porównanie działań Roberta Biedronia z własnymi włodarzamimiast jest czymś normalnym i naturalnym, tym bardziej, że wpro-wadził on do samorządowej polityki powiew świeżości i nowości.Siłą rzeczy dochodzi więc i do nieuniknionych porównań JackaWójcickiego z prezydentem Słupska, tym bardziej, że wydawać bysię mogło, że więcej ich łączy niż dzieli. Są przedstawicielamitego samego pokolenia, ludźmi spoza lokalnych układów, całkiemnowi w środowisku, w jakim się znaleźli, rozumiejący siłę mediówi politycznego marketingu.

Dlaczego więc gołym okiem widać różnicę w ich dokonaniach isposobie społecznego odbioru. Niewątpliwie wpływ na to miałaróżna pozycja w momencie startu, Biedroń wcześniej był zna-nym na całą Polskę parlamentarzystą ze sporym dorobkiem,.Wójcicki był tylko popularnym w swym lokalnym środowisku wój-tem niewielkiej podgorzowskiej gminy, który zdziałał wiele dlajej rozwoju. Biedroń nie miał żadnych doświadczeń samorządo-wych, co okazało się jego siłą, Wójcicki w samorządzie lokalnympracuje już kilka ładnych lat, co oznacza, że wypracował sobiejuż sprawdzone metody działania, ma swoje przyzwyczajenia inawyki. Biedroniowi nie brakuje odwagi w podejmowaniu decyz-ji, bo też i Słupsk wydaje się traktować jak kolejny etap w swojejkarierze, już teraz mówi się o nim, jako kandydacie lewicy w wy-borach na prezydenta RP. Jacek Wójcicki natomiast wydaje siętraktować prezydenturę Gorzowa, jako swoistą misję, kto wie,czy nie najważniejszą w jego życiu. Stąd większa ostrożność irozwaga wynikająca z politycznych kalkulacji obliczonych nadłuższy dystans czasowy. Wbrew oczekiwaniom okazał siętakże człowiekiem jednak wmontowanym w określone układypolityczne i osobowe, ograniczającym się w swych decyzjachpersonalnych do znanych sobie osób i środowisk, za bardzo ce-niącym sobie osobiste emocje i stosunki (ów słynny brak che-mii). Wydaje się także, iż wybór na swego osobistego doradcęczłowieka spoza Gorzowa, niezbyt dobrze wyznającego się wmiejscowych realiach to jednak spory błąd. Z niego wynikają niedo końca trafne odczytywanie nastrojów gorzowian i ich oczeki-wań.

Na koniec kilka uwag o zakończonych właśnie Dniach Gorzowa.Były one niewątpliwym sukcesem prezydenta Jacka Wójcickiego iekipy przygotowującą tę imprezę. Przez trzy dni miasto tętniłomłodzieńczą energią, w miejscach imprez pojawiło się tysiące go-rzowian. Sam natykałem się co krok na dawno niewidzianych zna-jomych. Raz jeszcze potwierdziła się stara prawda, że naródpragnie igrzysk.

Nie byłbym sobą gdybym do tej beczki miodu nie dołożył jednakkilku łyżek dziegciu. Jako człowiek trochę doświadczony różnymiopresjami zastanawiam się nad tym, czy organizatorzy byli przy-gotowani na wariant złej pogody. Przypuszczam bowiem, że gdy-by spadł deszcz to ocena tej imprezy już by nie była taka eufo-ryczna. Imprezy plenerowe zawsze są obciążone sporym ryzy-kiem, tym razem się udało, ale nie zawsze będziemy mieć takieszczęście, dzięki któremu te kasandryczne przepowiednie o nie-uniknionej klęsce koncertu na nadwarciańskich łęgach okazałysię chybione.

Po wtóre, gorzowskiej imprezie nie udało się uniknąć piknikowo-festynowej sztampy, gdzie dymiące grille, piwo w sporych iloś-ciach oraz nie zawsze najwyższego lotu koncerty pod chmurkąstanowiły najważniejsze wydarzenia. zabrakło mi choćby jednegoelementu, który wyróżniałby nasze gorzowskie święto od innychtego rodzaju eventów, tak jak winobraniowy korowód, krakowskilajkonik, czy sądeckie palmy wielkanocne, a nawet deszcznień-skie kurczaki. Lokalny Nobel dla tego, kto wymyśli coś, o czymbędzie mówiła cała Polska.

Rozmach imprezy zadziwiał, ale wynika on przede wszystkim zo wiele większych niż dotychczas środków finansowych przezna-czonych na ten cel. Na Dni Gorzowa można by ściągnąć przecieżnawet Roll ing Stonsów gdyby tylko odpowiednio im za tozapłacić. Trudno więc uznać za sukces fakt, że przez trzy dni naobu scenach wystąpiło sporo gwiazd ku uciesze licznej publiki,skoro kosztowało nas to prawie pół miliona wysupłanych z miej-skiej kasy. Sukcesem będzie to, co zapowiadał prezydent Wójcic-ki, że przyszłe Dni Gorzowa będą finansowane głównie z pienię-dzy sponsorów, tylko w niewielkiej części wspieranych środkamibudżetowymi.

Jeżeli tak się stanie to wówczas miejskie świętowanie będziejakby lepiej smakować.

Godnym podkreślenia jest osobisty udział prezydenta Wójcickie-go w pracach organizacyjnych Dni Gorzowa, wszędzie go byłopełno, wszystko osobiście nadzorował i dopilnowywał.

A nadwarciański bulwar wybudowany przez prezydenta Jędrzej-czaka jeszcze raz świetnie się sprawdził, jako wymarzone miejscedo takich imprez. Nie byłoby tego sukcesu, gdyby nie było bulwa-ru.

JERZY KUŁACZKOWSKI

...RACJE, AKCJE I REAKCJE �

● więcej blogów na www.echogorzowa.pl ●

r e k l a m aw w w. e c h o g o r z o w a . p l

519 462 660

Page 10: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

- Co pana sk³oni³o doprzyjêcia propozycji prezy-denta Jacka Wójcickiego,aby zostaæ jego zastêpc¹?

- Propozycja by³a zaska-kuj¹ca, ale jednoczeœnie iciekawa. A skoro mieszkamw tym mieœcie, to dlaczegonie.- Zamieni³ pan wygodny

gabinet w Urzêdzie Woje-wódzkim na gabinet w ma-gistracie…

- Niczego nie zamienia³em.Po prostu skoñczy³empewn¹ pracê w wydzialezdrowia urzêdu wojewódz-kiego, której efektem jest ra-port o zabezpieczeniu zdro-wotnym województwa lubu-skiego, który zosta³zaprezentowany na konwen-cie województwa. No i wtedypojawi³a siê ta propozycja.Po drugie, ja pracowa³emprzy przygotowaniu reformysamorz¹dowej prof. Micha³aKuleszy, kiedy rodzi³a siêidea samorz¹dowoœci, a pro-pozycja dawa³a mi wgl¹d wto, jak to funkcjonuje na po-ziomie miasta, gminy.- I jakie wnioski?- Minê³o kilkanaœcie lat i ju¿

wiem, ¿e ta reforma by³as³uszna. Dziœ samorz¹d jestpodstaw¹ funkcjonowaniapañstwa. Miêdzy innymidziêki kontroli spo³ecznejnad administracj¹, bo w isto-cie tak jest. Proszê pa-miêtaæ, ¿e administracja jestpo to, aby pracowaæ zespo³eczeñstwem, aspo³eczeñstwo po to, abykontrolowaæ. Pamiêtam, jakna pocz¹tku lat 90. spie-ra³em siê z ówczesnym dy-rektorem Muzeum Lubuskie-go Zdzis³awem Linkowskimo kszta³t zmian samorz¹do-wych, bo on mia³ inne zda-nie, to dziœ jestem zupe³niepewien, ¿e to by³ krok wdobr¹ stronê. Mo¿e nieka¿dy szczebel administracjisiê sprawdzi³ tak, jakbyœmysobie ¿yczyli, ale jednak ge-neralnie siê uda³o. Proszêpamiêtaæ, ¿e samorz¹dywojewódzkie dosta³y ogrom-ne pieni¹dze i nie wszêdziedysponowanie nimi udajesiê tak, jakby wszyscy ocze-kiwali, ale generalnie refor-ma siê nam uda³a. Innasprawa, ¿e samorz¹dnyni¿szego szczebla musz¹byæ bardziej aktywne przyzabieganiu o pieni¹dze naró¿n¹ dzia³alnoœæ. Bo celempodstawowym dla nich po-winno byæ kreowanie najlep-szych warunków do ¿yciaich mieszkañcom. I jamiêdzy innymi tak pojmujêmoj¹ misjê w urzêdzie.

- Rozpozna³ ju¿ pan pod-stawowe bol¹czki?

- Nie ma bol¹czek.- No to mo¿e potrzeby.- Potrzeby rozpoznajê

przez rozmowy. Okazuje siê,¿e niektóre sprawy, niektóreproblemy jakby siê oderwa³yod rzeczywistoœci. A jachcia³bym, aby pewne rze-czy siê zbieg³y, sta³y siêoczywiste. Od pierwszychdni w urzêdzie moja pracapolega na nieustannych kon-ferencjach, poza biurem.Rozmawiam z dyrektoramipodleg³ych mi wydzia³ów, zludŸmi. Zreszt¹ moje pierw-sze zetkniêcie siê z ludŸmi toby³o spotkanie w ZespoleSzkó³ Technicznych i Ogól-nokszta³c¹cych przy ul. Cze-reœniowej. Tam siê koñczy³taki projekt dotycz¹cy mniej-szoœci narodowych. I tam ju¿pojawi³ siê pierwszy problemdo rozwi¹zania. Okaza³o siê,¿e brakuje miejsc w interna-tach szkolnych dla uczniów,którzy musz¹ szukaæ kwatergdzieœ na mieœcie. A brakmiejsc w internatach nie wy-nika z faktu, ¿e ich jest rze-czywiœcie za ma³o, tylko ztego, ¿e mieszcz¹ siê tamró¿ne instytucje oko³o edu-kacyjne. A tak byæ nie powin-no, bo pierwszeñstwo powi-nien mieæ uczeñ. Podobnepotrzeby mo¿na bêdzie za-uwa¿yæ tak¿e i w innych in-stytucjach, do których za-mierzam dotrzeæ. Zreszt¹by³em ju¿ w Teatrze Oster-wy, w Filharmonii Gorzow-skiej i innych. No i przyró¿nych spotkaniach wy-

szed³ kolejny problem. Mamyw mieœcie stypendia twórczedla uzdolnionych artystów.Ale jak siê okazuje, s¹ oneprzeznaczone dla ludzi wwieku okreœlonym przez re-gulamin. A przecie¿ dzie³omo¿e wyjœæ z r¹k nawet kil-kuletniego dziecka. TakiChopin dla przyk³adu kom-ponowa³ bardzo wczeœnie.- Ale takich Chopinów

czy Mozartów to jednak napalcach jednej rêki mo¿napoliczyæ…

- Fakt, ale chodzi o to, abyumieæ te dzieci wy³uskaæ iumieæ ich wesprzeæ. Zreszt¹o zasadnoœci zmiany regula-minu stypendiów twórczychmówi³a pani dr Ewa Pawlak,dyrektor wydzia³u kultury.Bêdziemy siê nad t¹ kwesti¹zastanawiaæ.- Skoro przy kulturze jes-

teœmy, to jak pan oceniapejza¿ gorzowskiej kulturypo doœæ drastycznychciêciach, jakie jej ostatniozastosowano?

- Trzeba zacz¹æ od tego, ¿epo reformie wojewódzkiej w1975 roku próbowaliœmynadrabiaæ zapóŸnienia cywi-lizacyjne miasta w stosunkudo innych stolic wojewódz-kich. To wówczas powsta³aSzko³a Muzyczna I stopniaprzy ul. Teatralnej, LiceumPlastyczne, lokalna telewiz-ja, Radio Gorzów, któremia³o 60 procent s³uchal-noœci. Wówczas ukazywa³siê nieistniej¹cy tygodnik„Ziemia Gorzowska”. By³ na-wet pomys³, aby ukazywa³asiê lokalna popo³udniówka,

jak w innych miastach. Nieuda³o siê, ale te¿ i system in-formacji, jej udostêpnianiasiê zmieni³, dziœ informacjaukazuje siê natychmiast,funkcjonuj¹ takie media, jakchoæby EchoGorzowa.pl.Zmieni³a siê rzeczywistoœæ.

No i tak samo z kultur¹ siêsta³o. No i chyba tak powin-no byæ. Bo zmieni³y siê formydzia³alnoœci w kulturze. I natym polega rola samorz¹du,aby s³ucha³ potrzeb i reago-wa³ na nie. Zarówno na po-trzeby samych instytucji, jak imieszkañców, bo on po tojest.- I st¹d pomys³ na Insty-

tut Papuszy, now¹ jakoœæw gorzowskiej kulturze?

- Ten pomys³ zacz¹³ siêtworzyæ wczeœniej, ale do-piero prezydent Jacek Wój-cicki podj¹³ decyzjê, ¿emo¿na go umieœciæ w williJaehnego przy ul. Kosynie-rów Gdyñskich. Mo¿na mieæw¹tpliwoœci, czy uda siê po-mys³ wcieliæ w ¿ycie jeszczeza tej kadencji rz¹du, za ka-dencji ministra Andrzeja Ha-lickiego. Jednak sama idea,do której w³¹czy³o siê œrodo-wisko naukowców zPañstwowej Wy¿szej Szko³yZawodowej to ju¿ jest coœ.Trzeba pamiêtaæ, ¿e ideaurodzi³a siê w Stowarzysze-niu Twórców i Przyjació³ Kul-tury Cygañskiej im. Papuszy,które od siedmiu lat robi Wi-giliê Narodów oraz prowadzidzia³alnoœæ edukacyjn¹ i kul-turaln¹. Warto tu przypo-mnieæ, ¿e jeszcze za czasówministra kultury Bogdana

Zdrojewskiego toczy³y siêrozmowy, aby Ternu nadaæstatus Narodowego Teatru,czyli instytucji pañstwowej.Nie uda³o siê, co nie znaczy,¿e w przysz³oœci mo¿e siêudaæ. Problemy trzeba roz-wi¹zywaæ.- Panie prezydencie, w

mieœcie w pewnych œrodo-wiskach s³yszy siê, ¿enale¿y Filharmoni¹ Go-rzowsk¹ zlikwidowaæ.

- Nic takiego nie s³ysza³em.- Ale naprawdê tak co

niektórzy uwa¿aj¹…- Trzeba pamiêtaæ, ¿e to

miasto przez d³ugi czas niemia³o dostêpu do realizacjiswoich marzeñ. Oczywiœciemogê ¿a³owaæ, ¿e decyzja oFG zosta³a podjêta w takisposób i w takim stylu. Aleinstytucja jest. By³obyowszem rewelacyjnie, gdybyby³a to instytucjamarsza³kowska i to jest bar-dzo dobry przyk³ad na nie-funkcjonalnoœæ w³aœciw¹urzêdu marsza³kowskiego,samorz¹du województwa, bosamorz¹d ten zwyczajnie za-pomina, i¿ w lubuskim s¹dwa subregiony, pó³nocny ipo³udniowy i powinna byæzachowana zasada parytetu.A tego nie ma. No có¿, mó-wienie o likwidacji FG to nie-porozumienie. Trzeba zaleŸætylko sposoby finansowania.

Proszê zwróciæ uwagê, ileza ostatnich 20 lat w mieœcieuda³o siê jednak zrobiæ. Po-wsta³a Scena Letnia, z któr¹nale¿¹ siê g³êbokie uk³onydyrektorowi Janowi Toma-szewiczowi, bo nikt przednim nie podj¹³ tego wysi³ku.Przez ponad 50 lat Zwi¹zekUkraiñców urz¹dza konkursypisankowe, odbywaj¹ siêSpotkania z Kultur¹ £em-kowsk¹, jesieni¹ gorzowscyTatarzy obchodziæ bêd¹ 70-lecie swojej obecnoœci wmieœcie. Nikt raczej nie myœlio likwidacji akurat tych inicja-tyw. No i s¹ jeszcze innesukcesy…- Dla przyk³adu?- Choæby wspó³praca

miêdzy Frankfurtem a Go-rzowem, która zaowocowa³aksi¹¿k¹ „Gorzów LandsbergFrankfurt. Historia, która nas³¹czy”. Doœæ przypomnieæ to,co uczyni³ Zdzis³aw Moraw-ski, nawi¹zuj¹c wspó³pracê zNiemcami. A Karin Wolf,t³umaczka, która ma na kon-cie nie tylko t³umaczeniawielkich polskich pisarzy, aletak¿e poezjê KazimierzaFurmana, prozê Romy Kasz-czyc, prowadzenie salonówliterackich. Tego te¿ nikt niezamierza zapomnieæ, a co

wiêcej, trzeba koniecznie oto zadbaæ.- Ale pan ma siê zajmo-

waæ nie tylko kultur¹,tak¿e sportem. Tak te¿ wi-dzi pan potrzeby?

- Owszem, dla przyk³aduchcê siê przyjrzeæ, jak dzia³aS³owianka i jak siê ona mado rozwoju sportów zwi¹za-nych z wod¹, a w których go-rzowianie maj¹ naprawdêniez³y dorobek. Inna rzecz,by³ taki moment, ¿e w Go-rzowie a¿ 12 ró¿nych dru¿ynw ró¿nych dziedzinach spor-tu gra³o w I lidze. Byæ mo¿ejest to obecnie zbyt du¿e za-danie, jak na mo¿liwoœci Go-rzowa, ale trzeba siê temuprzyjrzeæ.- Wielu ludzi jest przeko-

nanych, ¿e sport po-wszechny w mieœcie nieistnieje, bo nie ma pie-niêdzy, a jak nie ma pie-niêdzy, to nie ma na szko-lenie, jak nie ma szkolenia,nie ma wyników, a jak niema wyników, nie ma pie-niêdzy. No i b³êdne ko³osiê zamyka.

- Prawda. Ale jest kilkaró¿nych sposobów finanso-wania sportu. Fakt, bud¿etmiasta jest jednym z nich.Ale mo¿na siêgn¹æ po œrodkiministerialne czy z bud¿etuwojewództwa. Trzeba siêprzyjrzeæ, jak funkcjonuje tensystem, na ile racjonalnie tepieni¹dze s¹ pozyskiwane.Skoro uczestniczymy w tymsystemie, to nale¿y spraw-dziæ, jak on funkcjonuje i sta-raæ siê o pieni¹dze ze-wnêtrzne.- Kolejn¹ olbrzymi¹

dzia³k¹, jak¹ pan bêdziezawiadywa³, jest sfera po-mocy spo³ecznej… A to ju¿s¹ du¿e wymagania.

- Proszê pamiêtaæ, ¿e tylu,ilu nas jest, tyle mamy sprawspo³ecznych. Bo ka¿dy z nasma prawo do mieszkania, dodostêpu do sportu, kultury,s³u¿by zdrowia, godnego¿ycia i do samodzielnoœci,która nie powinna siêprzek³adaæ na samotnoœæ.Tu znów wrócê do reformyprof. Kuleszy, która zagwa-rantowa³a nam wszystkimudzia³ w wyborach bez-poœrednich, ka¿dy z nas wy-biera sobie swoj¹ w³adzê,która powinna mu zapewniækomfort ¿ycia. Nie mo¿emysiê odwracaæ od tych, którzyopieki potrzebuj¹, ale beznaruszania ich wolnoœci.(…)

�10 Sierpień 2015 r.roZMowA

Trzeba zaleźć tylko sposobyfinansowaniaZ Januszem Dreczk¹, wiceprezydentem Gorzowa do spraw spo³ecznych, kulturalnych i sportowych, rozmawia Renata Ochwat

Janusz Dreczka, urodził się 7 stycznia 1958 roku w Gorzowie. Absolwent I LO oraz AWF wGorzowie. Skończył podyplomowe studia z zakresu prawa i administracji UAM w Poznaniu.Pracował min. jako nauczyciel wf w Zespole Szkół Budowlanych, był zastępcą dyrektora wSP 21, dyrektorem wydziału infrastruktury społecznej Gorzowskiego Urzędu Wojewódzkiego,dyrektorem szpitala w Torzymiu i dyrektorem wydziału zdrowia w LUW. Aktywniezaangażowany w życie sportowe i kulturalne miasta. Poeta. Żona Małgorzata, mają dwóchdorosłych synów Jakuba i Jacka.

Fot.

Stan

is³aw

Mikl

asze

wski

www.echogorzowa.pl

c z y t a j

cała rozmowa nav

Page 11: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�11Sierpień 2015 r. wywIAD

- Czy w Gorzowie da siê¿yæ z grania w teatrze?

- Generalnie siê nie da ¿yæz grania w teatrze w mieœcietypu Gorzów czy nawet w ta-kim Poznaniu lub Wroc³awiu. - We Wroc³awiu?- No pewnie, ¿e nie. Nawet

w takim Wroc³awiu. Jak siêpracuje w teatrze, to trzebadorabiaæ. I to wa¿ne za-strze¿enie. Mówiê o pracytylko w teatrze. I powtórzê,¿e nie da rady, czy to bêdzieP³ock, czy to bêdzie Legnica,Elbl¹g, Koszalin, Tarnów…Mo¿na wymieniæ mnóstwomiejscowoœci, ale wszêdziejest tak samo. Nie ma takiejmo¿liwoœci, aby z teatralnejga¿y spokojnie ¿yæ. A wyni-ka to z prostego faktu. - Jakiego?- Nikogo obecnie sztuka

nie interesuje. Mam na myœliludzi, którzy s¹ odpowie-dzialni za podzia³ pieniêdzy,czyli w³adze. Bo w³adza za-czyna siê interesowaæ teat-rem czy innymi sztukami tyl-ko wtedy, kiedy s¹ wybory.Wtedy ludzie w³adzy poka-zuj¹ siê w teatrach, wtedy s¹zainteresowani sztuk¹. Zwy-czajnie decydenci i politycygrzej¹ siê przy artystach. Akiedy wyborów nie ma, toobcinaj¹ dotacjê i to najlepiejaktorom, bo aktorzy przecie¿nie wyjd¹ strajkowaæ na uli-ce. Na te ulice wyjd¹ górnicy,rolnicy, ale nie aktorzy, bo i zczym? Z mask¹, z mario-netk¹? No i mamy prosteprze³o¿enie, ¿e zupe³nie niema znaczenia, jak bardzodyrekcja teatru walczy oswój teatr, bo nie znam ¿ad-nego szefa, który chcia³byzamkniêcia swego teatru, boi tak wszystko, znaczy po-ziom dotacji zale¿y od tych,którzy te pieni¹dze dziel¹,czyli od w³adzy. A jak nie mapieniêdzy, to zwyczajnie nieda siê zrobiæ sztuki. Bo nieda siê zrobiæ spektaklu zaz³otówkê lub za darmo. Jaknie ma pieniêdzy, to dyrekcjamo¿e zrobiæ jedno. Obci¹æga¿ê za spektakl, obci¹ækoszty scenografii, muzykido spektaklu, innych kosz-tów. I nagle siê oka¿e, ¿e ro-bimy teatr z niczego, zeszmatki i sznurka. Ale to ju¿nie bêdzie teatr. Takieb³êdne ko³o. - To z czego ¿yj¹ aktorzy

w takim mieœcie jak Go-rzów, skoro ga¿a jest zama³a?

- Mogê mówiæ tylko o so-bie. Ja robiê trochê ró¿nychdodatkowych rzeczy pozatylko graniem w teatrze. Kie-dyœ tam zainwestowa³em w

siebie i teraz w ca³ej Polscere¿yserujê. Choæ papierówna scenografiê nie ma, tojednak i to te¿ robiê. Piszêjakieœ teksty, prowadzê ja-kieœ imprezy, dodatkowespektakle. Zwyczajnie trzebadorobiæ w ró¿nych miejs-cach, w których mo¿na. Do-rabia siê na normalne ¿ycie. - To w Gorzowie aktorzy

mog¹ sobie dorobiæ doga¿y?

- Da siê, oczywiœcie. Choæja nie mówiê tylko o Gorzo-wie.- Ale re¿yseruje pan poza

Gorzowem…- Naturalnie, ale tak akurat

wysz³o, ¿e poza miastem. Inie chodzi o to, ¿e ja niechcê tego robiæ tu, ale tak siêsk³ada, ¿e propozycje pracyprzychodz¹ spoza miasta. Ica³y czas s¹ to spektakle dladzieci, bo ju¿ nie chcê siêbawiæ w teatr dla doros³ych.Mo¿e jeszcze kiedyœ gdzieœzrobiê spektakl muzyczny,nie musicalowy, tylko mu-zyczny. Chodz¹ za mn¹ ta-kie pomys³y ³¹cz¹ce siê zmoim ulubionym wyko-nawc¹, czyli Leonardem Co-henem. Ale nie ma te¿ takie-go wielkiego parcia, aby torobiæ na ju¿. - No to wróæmy do teatru

gorzowskiego, ostatniopan wyre¿yserowa³ tu…

- „Czerwonego Kapturka”,a jeœli chodzi o inne spektak-le dla dzieci, to dyrektor JanTomaszewicz zrobi³ „Królow¹Œniegu”, zreszt¹ sukces wy-stawienniczy, a Beata

Chor¹¿ykiewicz „Tajemniczyturban”, wiêc mamy ca³kiemspor¹ ofertê dla najm³od-szych. Prawdopodobnie wczerwcu, z okazji Miêdzyna-rodowego Dnia Dzieckabêdzie kolejna bajka. Praw-dopodobnie bêdzie konty-nuowana scena lalkowa. Niejest a¿ tak kiepsko, jeœli cho-dzi o najm³odszych. - A dla doros³ych?- Nie zajmujê siê teatrem

dla doros³ych. Tylko gram wspektaklach, bo to mój za-wód. Programy uk³ada ktoinny. Ja tylko myœlê, ¿e lepiejjest przygotowaæ spektaklmuzyczny, bo takie lekkie,³atwe i przyjemne zwyczajnieproœciej siê sprzedaje. Wi-dzów wiêcej na taki spektaklprzyjdzie. Bo trzeba ratowaæbud¿et, bo teatr ma ma³¹ do-tacjê i nikt nie wie, dlaczegoa¿ taka ma³¹…- Mniejsz¹ ni¿ teatr w Zie-

lonej Górze?- Dok³adnie tak. Co jest w

naszym przypadku zdumie-waj¹ce, bo chyba jesteœmyjedynym teatrem w Polsce,który nie ma d³ugów. I chybaw³aœnie za to jesteœmy kara-ni, a inne teatry s¹ nagra-dzane. Mniejsza dotacjaprzek³ada siê przede wszyst-kim na jakoœæ sztuk. No bojeœli mamy dobrego re¿yse-ra, dobrego scenografa,dobrego muzyka i tak dalej,to wszystko razem kosztuje.I to sporo. I jak siê ma takie anie inne pieni¹dze, to siê za-czyna redukowaæ koszty. Awidza, który chce obejrzeæ

dobry spektakl, takie dyle-maty nie interesuj¹. Widzi tewszystkie oszczêdnoœci…Niestety, teatr nie znosi kom-promisów, i wszystkie tekompromisy s¹ widocznejak na d³oni. Choæ s¹ takiesztuki, gdzie za ca³¹ sceno-grafiê wystarcz¹ trzykrzes³a, jak to zrobi³ war-szawski Teatr Polonia. Aleto musi byæ œwiadomy za-bieg re¿yserski, a nie ³ata-nie, bo na nic nie ma pie-niêdzy. Nasz teatr chce te-raz wystawiæ „Makbeta”Szekspira, ale tego¿ „Mak-beta” zwyczajnie nie da siêzrobiæ na trzech krzes³ach.No i trzeba te¿ pamiêtaæ, ¿edobre nazwiska, w sensiere¿yserzy, maj¹ okreœlonestawki, poni¿ej których nieschodz¹. A od tych nazwiskte¿ zale¿y, czy widzowieprzyjd¹… No i dlatego te¿mamy takie a nie inne spek-takle, bo mamy tyle pie-niêdzy, ile mamy. - Czy w³aœnie to, finanse,

nie powoduj¹ czasem pro-wincjonalnego charakte-ru…

- Nie. Prowincjonalny cha-rakter czegokolwiek to mysobie w g³owie stwarzamy. Awracaj¹c jeszcze do pie-niêdzy, to mnie pewna sytua-cja zwyczajnie dziwi. Bomamy w województwie dwarównorzêdne teatr, no i jedenjest traktowany lepiej od dru-giego, w sensie finansowymznaczy. Podobna historia mazreszt¹ miejsce w wojewódz-twie warmiñsko-mazurskim

czy kujawsko-pomorskim.Nie rozumiem tego.- A nie myœla³ pan, ¿eby

zwyczajnie wyjechaæ z Go-rzowa?

- Nie. Mnie tu jest dobrze.Zreszt¹ ja wyje¿d¿am co ja-kiœ czas. Je¿d¿ê do innychmiast, gdzie sobie realizujêswoje rzeczy. Bo opróczteatru s¹ moje „Gwiezdnewojny” i dziêki nim je¿d¿ê wró¿ne miejsca, nawet gdzieœtam za granicê. Tu, znaczy wGorzowie, mam fajnychch³opaków, z którymi gram wsiatkê i mam to szczêœcie,¿e jestem aktorem, wiêc to-leruj¹ moje b³êdy na boisku.Wyje¿d¿am na narty. Takwiêc raczej nie mam zamiarusiê st¹d ruszaæ.- Jest pan rozpoznawany

na ulicach?- Jestem. W³aœnie sobie

za³atwi³em szybsz¹ wizytê ulekarza. Kolejka siêga trzechmiesiêcy, a mnie siê uda³o iza dwa tygodnie trafiê dospecjalisty. - Czyli z jednej strony jest

walka o ¿ycie, a z drugiejto ¿ycie ten zawód u³at-wia?

- Dok³adnie tak. Ale myœlê,¿e to nie tylko u nas tak jest.Ka¿dy gdzieœ tam walczy icoœ sobie u³atwia. To chybanorma.- Gdyby panu przysz³o

raz jeszcze wybieraæ, tozosta³by pan znów akto-rem i wybra³ Gorzów?

- Aktorstwo tak. Co do Go-rzowa, szczerze powiem, niewiem. Jak ja zaczyna³em, toby³y trochê inne warunki,inne czasy. Gdybym terazzaczyna³, to pewniestara³bym siê zaczepiæ wwiêkszym mieœcie. Bo w ta-kich miejscach s¹ jakieœfilm, mo¿na zagraæ w seria-lu. Bo twarz serialowa majednak wiêksz¹ si³ê przebi-cia. Ale jest jak jest. Miesz-kam w Gorzowie tu pracujê.Piszê te¿ sztuki i tu siê po-chwalê, ¿e nasza wspólna,znaczy moja i pani IwonyKusiak bajka „Innekacz¹tko” bêdzie t³umaczo-na na bu³garski i znajdziesiê w antologii sztukwspó³czesnych dla dzieciwydanej w Bu³garii. I to s¹fajne momenty w ¿yciu akto-ra, który nie tylko gra, alejeszcze robi inne rzeczy. - Czyli jak ktoœ jest akto-

rem i ma pomys³ na siebie,to spokojnie mo¿e ¿yæ wGorzowie.

- Ale¿ oczywiœcie. Wa¿nyjest ten warunek - pomys³ nasiebie. Natomiast nie ka¿dyaktor umie robiæ te ró¿ne do-

datkowe rzeczy i nie nale¿yzreszt¹ tego od ka¿dego ak-tora wymagaæ. Bo bywa, ¿eaktor potrafi znakomiciegraæ, ale nie umie komplet-nie za³atwiæ sobie dodatko-wej pracy, wtedy ju¿ zaczynabyæ kiepsko. No i powtórzêkolejny raz, to, ¿e aktorzykiepsko, nawet bardzo kiep-sko zarabiaj¹, to jest winadecydentów, tych, którzy sta-nowi¹ prawo. Bo gdy brakujepieniêdzy na cokolwiek wbud¿ecie, to zawsze siê ob-cina dotacje na kulturê. Pro-szê zwróciæ uwagê na to, ¿e„Ida” dosta³a Oscara. Ju¿widzê kolejki polityków za-praszaj¹cych twórców naœniadania i inne. A wczeœniejnikt kompletnie nie chcia³wesprzeæ tego projektu. Te-raz fetowaæ re¿ysera i akto-rów bêd¹ wszyscy. Taka pol-ska hipokryzja. Teraz wszys-cy bêd¹ siê zachwycaæwielk¹ sztuk¹, bo ktoœ po-wiedzia³, ¿e to wielka sztukajest. A w Warszawie nikt niewidzi takich œrodowisk, jakGorzów, P³ock, Olsztyn czyKalisz, choæ te teatry nie-rzadko maj¹ lepszy reper-tuar ni¿ sceny warszawskie.Ale tego nikt nie chce zoba-czyæ, nawet lokalni politycy,którzy nigdy palca nie za-giêli, aby promowaæ czy po-móc wypromowaæ lokaln¹scenê gdzieœ tam. Oni nawetnie pomyœleli o tym. A doteatru przychodz¹ jedynieprzed wyborami. - Sumuj¹c, trzeba wypra-

cowaæ takie mechanizmy,aby aktor godnie zarabia³za swoj¹ pracê. A takiemechanizmy mo¿na stwo-rzyæ tylko na szczeblupañstwa.

- Dok³adnie tak. A dziejesiê odwrotnie. Nagle zosta³yzmniejszone stawki wyna-grodzenia, bo ci wielcy,uznani zarabiali za du¿o. Alenikt nie pomyœla³, ¿e tym sa-mym tym mniej znanym te¿siê pieni¹dze odbiera. A ak-torstwo to nie jest ³atwy za-wód. Iluœ czynnoœcisk³adaj¹cych siê na ten za-wód nie widaæ. Bo naj³atwiejpatrzeæ na ciê¿ki zawód gór-ników, choæ ju¿ coraz mniejludzi tak patrzy na ten za-wód. A powtórzê, aktorstwonie jest ³atwe i dlatego po-winno byæ godziwie wyna-gradzane. n

Trzeba mieć pomysł na siebie w takim mieście, jak GorzówZ Cezarym ¯o³yñskim, aktorem gorzowskiego Teatru Osterwy, re¿yserem i pisarzem sztuk dla dzieci, rozmawia Renata Ochwat

Cezary Żołyński urodził się 26 maja 1964 roku w Wałbrzychu. Absolwent PaństwowejWyższej Szkoły Teatralnej we Wrocławiu. Od 1994 roku związany z Teatrem Osterwy.Gorzowie zagrał w kilkudziesięciu przedstawieniach. Uznanie zdobył także jako reżyserprzedstawień dla dzieci, w których też grał, a do wielu przygotował również scenografię.Reżyseruje głównie poza Gorzowem. Zagrał epizody w serialach telewizyjnych: Pierwszamiłość (2004), Fala zbrodni (2004) i Warto kochać (2005), a w 2009 roku jedną z ról w filmiefabularnym pt. Gwiazdy w czerni. W 2006 roku został uhonorowany nagrodą PierścieniaMelpomeny dla najlepszego aktora gorzowskiego. Miłośnik filmowej sagi fantastycznej„Gwiezdne Wojny”. Jest żonaty, dorosły syn Michał jest także aktorem.

Fot.

Arch

iwum

reklama www.echogorzowa.pl

519 462 660

Page 12: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�12 rEportAŻ - proSto Z MIAStA

S³owianka, nadwarciañskibulwar, nowy uk³ad komunika-cyjny, stadion ¿u¿lowy, czywreszcie budynek filharmoniiw sposób zasadniczy zmieni³ywygl¹d Gorzowa nadaj¹c musznyt nowoczesnoœci ipostêpu. Jest jednak i drugastrona tego medalu. Przyokazji realizacji wielkich go-rzowskich inwestycji zrodzi³siê zwyczaj tworzenia wizuali-zacji i makiet planowanychobiektów maj¹cych pokazaæobywatelom naszego miasta,jak bêd¹ one wygl¹daæ po ichzrealizowaniu. Zanim po-wsta³a S³owianka, to makietatego kompleksu sportowo-rek-reacyjnego odwiedzi³a prawiewszystkie wówczas istniej¹cesupermarkety, by gorzowianiemogli siê dowiedzieæ, co miej-ska w³adza planuje zbudowaædla zadowolenia wszystkichmieszkañców. By³o to tymbardziej uzasadnione, ¿e po-mys³ budowy wielofunkcyjnejp³ywalni i aquaparku spotka³siê z totaln¹ krytyk¹ ze stronyprzeciwników prezydentaJêdrzejczaka, którzy twierdzi-li, ¿e nie staæ nas na budowêtakiego kosztownego obiektuu¿ytecznoœci publicznej, ¿egigantomania, ¿e megaloma-nia, ¿e to chêæ stawiania so-bie drogiego w utrzymaniupomnika. Sta³a siê wiêc tamakieta wa¿nym orê¿em wwalce politycznej tocz¹cej siêwokó³ tego projektu.

Sukces tej inwestycji i po-wszechna akceptacjaS³owianki przez gorzowianwp³ynê³y w okreœlony sposóbna zachowania w³adz miastprzy realizowaniu kolejnychzamiarów inwestycyjnych.Myœlê, ¿e to wtedy zrodzi³ siêtaki sposób myœlenia: „skoromieliœmy racjê w odniesieniudo S³owianki, to znaczy, ¿emy najlepiej wiemy, co miastoi jego mieszkañcy najbardziejpotrzebuj¹”. Tych wszystkich,którym nie podobaj¹ siê po-mys³y w³odarzy Gorzowa,przekona siê fajnymi, przema-wiaj¹cymi do wyobraŸni wi-zualizacjami lub makietkami,gdzie b³yskaj¹ rozmaite œwia-te³ka, je¿d¿¹ miniaturki samo-chodzików. Œwiat Liliputów wi-dziany z perspektywy Guliwe-ra jest taki urokliwy, boprzecie¿ nie widaæ w ten spo-sób dziur w jezdniach i chod-nikach, obrzydliwych maza-jów na œcianach gorzowskichkamienic, czy wszechobec-nych pojemników na œmieci.

Dlatego za czasów prezy-dentury T. Jêdrzejczaka w go-rzowskim ratuszu zawszesta³a jakaœ okolicznoœciowamakieta ilustruj¹ca zamiaryw³adzy w zakresie inwestowa-nia i rozwijania miasta. Samow sobie nie by³o to jednak nicz³ego, bo przecie¿ te wszyst-kie makiety winny staæ siê za-czynem obywatelskiej dyskus-ji o tych pomys³ach, o tym czyrzeczywiœcie ich artystycznawizja odpowiada gustom ioczekiwaniom gorzowian. Itak te¿ poniek¹d siê sta³o. Na-wet szkoda, ¿e wczeœniej przyinnych pomys³ach inwestycyj-nych tego nie praktykowano.Gdyby tak by³o, to mo¿euda³oby siê unikn¹æ postawie-nia w centralnym punkciemiasta architektonicznego po-tworka w rodzaju os³awionejDominanty.

Z drugiej strony te wizualiza-cje i makietki sta³y siê wyra-zem gorzowskiego chciejstwai symbolem pomys³ów, narealizacjê których nie by³o aniœrodków, ani skutecznego po-mys³u na ich pozyskanie. Wten sposób powsta³o kilka wi-zualizacji czy makietbêd¹cych swoist¹ projekcj¹marzeñ. Pewnie, pomarzyæpiêkna rzecz, ale czasamitrzeba byæ bezwzglêdnymrealist¹ i twardo st¹paæ poziemi, o czym œwiadcz¹ ostat-nie lata.

Wyj¹tkowa, w gorzowskichrealiach, zgoda wszystkich si³politycznych dotycz¹ca budo-wy w naszym mieœcie hali wi-dowiskowo-sportowej nieprzynios³a jednak ¿adnychkonkretnych wyników. By³apubliczna deklaracja prezy-denta Jêdrzejczaka w prze-rwie telewizyjnej transmisjifina³owego meczu gorzow-skich koszykarek o tytu³ Mist-rza Polski. Gdyby to zapew-nienie zosta³o dotrzymane, tood kilku lat nie musielibyœmyzazdroœnie spogl¹daæ nas¹siadów z po³udnia, którzy wswej piêknej hali goszcz¹ re-prezentacje Polski w tenisie,pi³ce rêcznej i siatkowej, ¿e odru¿ynie mistrza kraju w ko-szykówce nie wspomnê. A takmamy sytuacjê, ¿e radniuchwalaj¹ w miejskimbud¿ecie œrodki finansowe naopracowanie projektu hali,projektu, który wed³ug zapew-nieñ prezydenta ju¿ dawnopowsta³ i dawno zosta³op³acony. Dyskutujemy przy

tym, czy hala ma powstaæ naulicy Mironickiej (kto wie,gdzie to jest?), czy mo¿e wokolicach S³owianki. Czyli pokilku latach sporów i ja³owychdyskusji nadal jesteœmy dale-ko w polu.

Z roku na rok przybywa za-dañ miastu i rosn¹ urzêdniczeszeregi, co sprawi³o, ¿e prezy-

dent miasta sta³ siê jednym znajwiêkszych pracodawców wGorzowie. Dziœ w UrzêdzieMiasta pracuje ju¿ chyba z pó³tysi¹ca ludzi, a magistrackiewydzia³y zajmuj¹ cztery czypiêæ budynków w ró¿nychczêœciach miasta. To z tegopowodu T. Jêdrzejczak i jegowspó³pracownicy z uporem i

konsekwentnie lansowali siêideê budowy nowego ratuszaw mieœcie. Budowa ratuszana odleg³ym Zawarciu, jakprzekonywali, by³a pomys³ems³usznym i najlepszy z mo¿li-wych. Trudno jednak by³oznaleŸæ zwolenników tegoprojektu, bowiem od zawszeratusz znajdowa³ siê w cen-

trum miasta. Gorzowski po-mys³ na budowê ratusza naZawarciu, które to dla wielumieszkañców stanowi prawieperyferia miasta, nie budzi³wiêc entuzjazmu i nie wywo³a³powszechnej zgody. Prezy-dent Jacek Wójcicki odrzuci³ten pomys³, stawiaj¹c na re-nowacjê i przy³¹czenie stare-

Gorzowskie szklane domy, czyli historia pięknych makietekLata prezydentury Tadeusza Jêdrzejczaka wyznacza wiele mniej lub bardziej udanych inwestycji.

Fot.

Arch

iwum

Hala sportowa

Fot.

Arch

iwum

MCK

Fot.

Arch

iwum

Ratusz

Fot.

Arch

iwum

Schody Donikąd

Fot.

Arch

iwum

Willa Jaechnego

Page 13: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

Przesiadaj¹c siê z najpo-pularniejszego œrodka trans-portu, jakim jest samochód,czêsto wybieraj¹ quady - po-jazdy, których u¿ytkowanie wdalszym ci¹gu nie dla wielunie jest ani jasne, ani proste.Choæ do wypadków na qua-dach dochodzi statystyczniebardzo rzadko, a jeœli ju¿ tozdarzaj¹ siê one poza dro-gami publicznymi, to nadal wprzekonaniu wiêkszoœciu¿ytkowników dróg s¹ to po-jazdy w miarê bezpieczne,na których u¿ytkowanie niepotrzeba specjalnych umiej-êtnoœci. Nic bardziej mylne-go. W czerwcu tego rokuprzekona³ siê o tym 33-letnimieszkaniec Zb¹szynka, któ-ry wbrew zdrowemurozs¹dkowi pozwoli³ poje-Ÿdziæ quadem 9-latkowi.Dziecko pojazdu nie opano-wa³o, uderzy³o w ogrodzeniei z powa¿nymi obra¿eniamiznalaz³o siê w szpitalu.

Do podobnej sytuacjidosz³o równie¿ w czerwcu wGorzowie. 7-letnie dzieckoza zgod¹ rodziców jeŸdzi³opo parki czteroko³owcem.Mimo, i¿ pojazd nie by³ du¿y,dziecko go nie opanowa³o i zimpetem uderzy³o w drzewo.I w tym przypadku trafi³o doszpitala

z powa¿nymi obra¿eniami.Tym razem mo¿na mówiæ odu¿ym szczêœciu. Nic jednaknie zast¹pi zdrowegorozs¹dku po³¹czonego zwiedz¹ i umiejêtnoœciami.Dlatego poni¿ej przedstawia-my podstawowe informacje,jakie powinien poznaæka¿dy, kto chce cieszyæ siê zuroków jazdy, tym jak¿ewdziêcznym i wszechstron-nym pojazdem.

Quad (czteroko³owiec) trak-towany jest jako inny pojazdsamochodowy. Mo¿e poru-szaæ siê po drogach publicz-nych, w strefach ruchu, wstrefach zamieszkania. Takjak inne pojazdy powinien

posiadaæ aktualne badaniatechniczne, kieruj¹cy nato-miast winien posiadaæ przysobie uprawnienia do kiero-wania oraz wa¿n¹ polisêOC.

Uprawnienia do kierowania:

- Jeœli pojazd jest zareje-strowany jako czteroko³owieclekki, tzn., ¿e jego masaw³asna nie przekracza 350kg, a prêdkoœæ maksymalnanie przekracza 45 km/h, po-jemnoœæ silnika jest mniejszani¿ 50 cm3, a moc jednostkinapêdowej to mniej ni¿ 5.4KM, to kieruj¹cy powinienposiadaæ prawo jazdy kat.AM lub kategorii wy¿szej.Prawo jazdy kat. AM mo¿nauzyskaæ na podobnych zasa-dach, jak inne kategoriepraw jazdy. Trzeba mieæskoñczone 14 lat, przejœæbadania lekarskie, ukoñczyækurs oraz zaliczyæ egzaminpañstwowy. Posiadacze ka-tegorii prawa jazdy B1 lub Bmog¹ prowadziæ quady o do-wolnej mocy i pojemnoœci sil-nika.

Zdarza siê, ¿e pojazdy terejestrowane s¹ jako motoro-wery, motocykle lub ci¹gnikirolnicze. W tych przypad-kach obowi¹zuj¹ uprawnie-nia do kierowani na poszcze-gólne wymienione pojazdy.

Kask:

- Tak kieruj¹cy, jak i osobaprzewo¿ona czteroko³owcemobowi¹zani s¹ u¿ywaæ ka-sków ochronnych, zgodnychz w³aœciwymi warunkamitechnicznymi. Wyj¹tek sta-nowi¹ quady wyposa¿one wzamkniête nadwozie orazpasy bezpieczeñstwa. Wnich u¿ywaæ kasków nietrzeba.

Dziecko na quadzie:

- Dziecko w wieku do 10 latna drodze publicznej niemo¿e kierowaæ jakimkolwiek

pojazdem, z wyj¹tkiem rowe-ru pod opiek¹ osobydoros³ej.

Nie ma bezpoœredniegozakazu kierowania pojazdempoza drog¹ publiczn¹.Nale¿y jednak pamiêtaæ ozapisie art. 1 ust. 2 Ustawyprawo o ruchu drogowym,który odnosi siê do ruchu od-bywaj¹cego siê poza droga-mi publicznymi. Ustawodaw-ca okreœla tam, ¿e przepisystosuje siê, je¿eli jest to ko-nieczne dla unikniêcia za-gro¿enia bezpieczeñstwauczestników tego ruchu. Pro-wadzenie quada przezdziecko mo¿e byæ w takiw³aœnie sposób zinterpreto-wane. Pamiêtajmy. To rodzi-ce maj¹ obowi¹zek dbaæ oto, aby dziecko w sposóbprawid³owy korzysta³o zczteroko³owca.

W przypadku, gdy dzieckodoprowadzi do realnego za-gro¿enia dla ¿ycia i zdrowialudzkiego poprzez kierowa-nie takim pojazdem zazgod¹ rodziców lub innychosób doros³ych, osoby takienara¿aj¹ siê na odpowie-dzialnoœæ karn¹, o czymmówi art. 96 Kodeksu wykro-czeñ oraz art. 160 Kodeksukarnego. Mo¿e za to groziækara do 3 lat pozbawieniawolnoœci.

Quadem po lesie:

- Zgodnie z przepisamiustawy o lasach, ruch pojaz-dem silnikowym, zaprzêgo-wym i motorowerem w lesiedozwolony jest jedynie dro-gami publicznymi, natomiastdrogami leœnymi jest dozwo-lony tylko wtedy, gdy s¹ oneoznakowane drogowskazamidopuszczaj¹cymi ruch potych drogach. Niestosowaniesiê do powy¿szych zasadskutkowaæ mo¿e kar¹ grzyw-ny. Na podstawie materia³ów

Zespo³u Prasowego KWPolicji w Gorzowie

go obiektu po komendzie poli-cji w centrum miasta przyObotryckiej, gdzie przedwojn¹ mieœci³a siê siedzibamiejskiej w³adzy.

No, ale mamy fajn¹ makietkênowego ratusza na Zawarciu, zzegarem na wie¿y, budynkucudnej piêknoœci ze szk³a i me-talu, efekt snu architekta.

Skierowanie olbrzymich jakna gorzowskie warunki pieni-êdzy na budowê sali koncerto-wej i póŸniej na funkcjonowa-nie filharmonii w sposób oczy-wisty ograniczy³o mo¿liwoœciinwestowania w inne placówki iinstytucje kultury. Trudno wiêcmówiæ tutaj o zrównowa¿onymrozwoju, mamy bowiem z jed-nej strony supernowoczesny, aco za tym idzie kosztowny wutrzymaniu, budynek FG, zdrugiej natomiast rozsypuj¹cysiê, gro¿¹cy katastrof¹ budow-lan¹ obiekt nosz¹cy dumn¹nazwê Miejskiego CentrumKultury. Na skutek tego ograni-cza sw¹ dzia³alnoœæ, zawieszafunkcjonowanie klubu Magnat,coraz mniej znacz¹c w ¿yciukulturalnym miasta. Trzeba so-bie powiedzieæ, ¿e bez moder-nizacji MCK upadnie, bo jegofunkcjonowanie sprowadzi siêdo administrowania amfiteat-rem i sal¹ koncertow¹urz¹dzon¹ w dawnej hali targo-wej, a któr¹ wywianowanoMCK, jak siê domyœlam, nieko-niecznie pytaj¹c obdarowywa-nego o zgodê.

W jeszcze gorszym stanietechnicznym jest willa Jaehne-go, czyli dawne policyjne„do³ki”, któr¹ przejê³o miasto,planuj¹c w zabytkowychwnêtrzach urz¹dziæ now¹ sie-dzibê Miejskiego OœrodkaSztuki, jako ¿e w obecnej wtrakcie wernisa¿y wiêksz¹uwagê ni¿ wystawiane obrazyzwracaj¹ wiaderka ustawionepod przeciekaj¹cym w czasiedeszczu dachem. Stylowa willajest w kiepskim stanie, choæprzy uruchomieniu odrobinywyobraŸni nie trudno domyœliæsiê jej walorów architektonicz-nych i po przeprowadzeniu re-montu niew¹tpliwie œwietniekomponowa³aby siê z wypiesz-czonym s¹siadem - budynkiembiblioteki. Dziœ jest ¿a³osnymkontrastem dla biblioteki i nie-mym wyrzutem sumienia dlaw³odarzy niepotrafi¹cych za-dbaæ o rzadkie przecie¿ w na-szym mieœcie zabytki architek-tury. Ktoœ jednak wpad³ nadoœæ oryginalny pomys³ „opa-kowania” willi w szklany pojem-nik, co dla wielu gorzowiandaje efekt w¹tpliwy artystycz-nie i byæ mo¿e niepraktycznyoraz kosztowny w utrzymaniu.Mo¿e to i dobrze, ¿e brakowa³okasy na realizacjê tego projek-tu. Mamy wiêc kolejn¹ ma-kietkê, skutecznie powiêk-szaj¹c kolekcjê projektów przy-najmniej na razie

niezrealizowanych. Willa Jaeh-nego nie bêdzie jednak w szk³oopakowana i w ten sposób ra-towana. Inne s¹ wobec niej ju¿plany

Na koniec pozostawi³em so-bie obiekt, który pokazuje, ¿epewien sposób myœlenia jestponadczasowy i ponadustrojo-wy. Chodzi o os³awione „Scho-dy Donik¹d”. Wybudowane wlatach 70., a wiêc w czasachs³usznie uznanych za epokêwoluntaryzmu i ¿ycia ponadstan, sta³y siê swoistym sym-bolem tworzenia nierealnychplanów i mrzonek niemo¿li-wych do realizacji. Bo przecie¿to nie s¹ zwyczajne schody. Tos¹ schody prawie ¿e do nieba.Nie wystarczy³o powierzyæ imzwyczajn¹ rolê prostego szla-ku komunikacyjnego pro-wadz¹cego do wspania³egopunktu widokowego, z które-go Gorzów wygl¹da prawietak piêknie jak z lotu ptaka. Uich szczytu mia³y powstaæró¿ne oran¿erie, mena¿erie,restauracje i nie wiadomo cotam jeszcze. Plany, jak tozwykle u nas bywa, zw³asz-cza te niepodparte rzeteln¹analiz¹ mo¿liwoœci realizacyj-nych, pozosta³y w sferze ma-rzeñ. Okazuje siê jednak, ¿e idziœ nie mo¿emy poprzestaæna tym, by przywróciæ tymschodom ich podstawow¹funkcjê, czyli zwyczajnego,dawno urz¹dzonego urz¹dze-nia, po którym mo¿na by siêwspi¹æ na górê, by usi¹œæ na³aweczce i spokojnie podzi-wiaæ swoje miasto. Dziœ niemo¿na chodziæ po tych scho-dach bez nara¿ania zdrowia i¿ycia. Zamiast po prostu jenaprawiæ, byliœmy czarowaniprojektami zbudowania monu-mentalnych schodów pro-wadz¹cych do gorzowskiegoCentralparku, otoczonego ka-fejkami i takie tam cuda, wian-ki. Makietka wyj¹tkowo urokli-wa.

Kilka lat temu bibliotekawyda³a kalendarz ilustrowanywidoczkami naszego miasta, wktóre zosta³y wpisane rozmai-te, s³ynne na ca³y œwiat zabytkiarchitektury. Mieliœmy, wiêcwie¿ê Eiffla wrysowan¹ gdzieœna osiedlu Staszica, kopen-hask¹ Syrenkê siedz¹c¹ nadWart¹, brukselskie Atomium,egipskie piramidy i wiele in-nych cudów. By³ to œwietny po-mys³ i niebanalny dowcip. Alemakietki to by³y i s¹ tak napowa¿nie.

JERZY KUŁACZKOWSKI

rEportAŻ - proSto Z MIAStA �13Sierpień 2015 r.

Quadami trzeba umiećjeździć, także po bezdrożachMi³oœnicy motoryzacji mog¹ przebieraæ w sposobach spêdzaniawolnego czasu.

Gorzowskie szklane domy, czyli historia pięknych makietekLata prezydentury Tadeusza Jêdrzejczaka wyznacza wiele mniej lub bardziej udanych inwestycji.

Czterokołowcem trzeba umieć jeździć na każdej drodze.

Fot.

Arch

wiwu

m

Hala sportowa

Ratusz

Willa Jaechnego

Page 14: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�14 Sierpień 2015 r.GoSpoDArKA

Greckie wyspy, pla¿e, hotele,dobra kuchnia i obs³uga, aszczególnie miejsca bezcen-nych zabytków siêgaj¹cych kil-ku tysiêcy lat greckiej cywiliza-cji uchodz¹ za idealne miejscaspêdzania urlopów. Chêtniedo tego piêknego kraju jeŸdzi-my. Dowiadujemy siê, ¿e toGrecy ju¿ przed wiekami bylinajlepsi w technice budowyokrêtów wojennych, w produk-cji wyrobów z miedzi, a póŸniejz ¿elaza. Tam rozwija³y siê de-mokratyczne miasta - pa-ñstwa, wprowadzono ideê de-mokracji - „w³adzê ludu”, i ztych przyk³adów czerpiemydzisiaj wiedzê o funkcjonowa-niu spo³eczeñstwa. Prawie pi-êæset lat p.n.e. Perykles pole-ci³ zbudowaæ Partenon, Sofo-kles napisa³ „Króla Edypa”,Sokrates uczy³ ateñczykówzasad logiki, która jest kró-low¹ nauk. Od Greków uczo-no siê s³owa pisanego, alfabe-tu. Z tego dumnego naroduwywodzi siê Tales z Miletu,Arystoteles, Platon, Demokrytczy Hipokrates z przysiêg¹medyków aktualn¹ do dziœ. ToGrecja przewodzi³a CesarstwuBizantyjskiemu. Tam odby³ysiê pierwsze igrzyska sporto-we nazywane Olimpiadami.Ten kraj ma najpiêkniejszeunikatowe na skalê œwiatow¹zabytki, stanowi¹ce dowodyhistorycznej œwietnoœci Grecji.O pracowitoœci i potencjale in-telektualnym niech œwiadczyAkropol, Partenon, Erechte-jon, Delfy i tysi¹ce innych his-torycznych dzie³ architektury. Co w Grecji siê dzisiaj

dzieje? Dochodz¹ do nas in-formacje, ¿e europejscy tech-nokraci, bo nie posz³o po ichmyœli, nazywaj¹ ten zas³u¿onydla cywilizacji europejskiej na-ród leniami, marnotrawcamijakiejœ szansy walutowego eu-rolandu. W parlamencie UEponiewieraj¹ ich premiera,Niemcy ¿¹daj¹ zastawumaj¹tku narodowego, sprze-da¿y wysp czy , jak w Polsce,prywatyzacji narodowych sekto-rów gospodarki - Grecja nasprzeda¿. Ich gospodarkê, po-dobnie jak polsk¹, sprowadzonoju¿ do poziomu peryferyjnego.W referendum 61,3% Grekówzag³osowa³o przeciwko warun-kom pieniê¿nej pomocy od UniiEuropejskiej, Miêdzynarodowe-go Funduszu Walutowego iEuropejskiego Banku Central-nego. Grecy nie ulegli dyktato-

wi, który powodowa³by dalszeobni¿anie ich poziomu ¿ycia,zmusza³ do ogromnych wyrze-czeñ zad³u¿onych kredytemna w³asne mieszkanie. Polacyju¿ to przeszli i znaj¹ ten ból.

Angielski Eurodeputowa-ny(UKIK) Nigiel Farage mówi,¿e Grecy odrzucili zastrasza-nie greckiego narodu przezurzêdników Brukseli zadaj¹ctym eurokratom mia¿d¿¹cycios. Wed³ug niego, wyjœcieAten ze strefy euro jest nie tyl-ko „nieuniknione”, ale„po¿¹dane, tak by mog³a roz-pocz¹æ siê trwa³a odbudowaekonomiczna kraju. Po wej-œciu do UE i przyjêciu eurorozpoczê³a siê degradacjagreckiej narodowej gospo-darki.Polska doœwiadczy³a ta-kiej destrukcji od 1989 roku. Wpu³apkê zad³u¿eniow¹ wpad³yte¿ W³ochy, Hiszpania, Portu-galia, i kraje postsocjalistycz-ne, w tym Polska. U jednychk³opoty widaæ ju¿ teraz, u in-nych, jak Polski, problemyprzesuniête s¹ w czasie zewzglêdu na p³yn¹cy jeszczestrumieñ funduszy UE wraz zkredytami. Zad³u¿enie tychkrajów powiêksza siê w za-straszaj¹cym tempie. Zachod-ni bankierzy chcieliby dalejpo¿yczyæ Grecji pieni¹dze,¿eby mog³a im sp³acaæ odsetkiz poprzednich po¿yczek. Przyobecnym stanie gospodarki, li-chym eksporcie, wzroœcie

kosztów administracji i niskiejefektywnoœci inwestycji zeœrodków UE, zad³u¿enie niema koñca i dlatego Grecy niechc¹ ju¿ dalej po¿yczaæ igodz¹ siê bankrutowaæ, chc¹b³êdy naprawiæ. Czy jednak nabankructwo zgodz¹ siê Nie-mcy? Ma³o prawdopodobne.Grecy maj¹ jeszcze naj-wiêksz¹ na œwiecie flotê stat-ków dalekomorskich z sieci¹portów i stoczni. No w³aœnie, amo¿e o to chodzi? Kiedyœ Pol-ska kroczy³a w tej bran¿y tu¿za Grecj¹, i co siê sta³o?

Bankructwo Grecji przedsta-wiane jest nam, zw³aszczaprzez oœrodki opiniotwórczezwi¹zane z œwiatem bankie-rów, jako coœ bardzo tragicz-nego dla kraju, swoistego ro-dzaju „koniec œwiata”. Jak po-daje Magdalena Krukowska zForbes, w ci¹gu ostatnich 200lat p³ynnoœæ finansow¹ straci³o80 pañstw. Bankrutowa³a ju¿Rosja w 1998r., Hiszpania zakróla Filipa II, Argentyna w2002r., Anglia w 1932r., USAw 1930 r., Niemcy w1932,1939, i w 1948 roku, aWenezuela bankrutuje co 18,5roku - i nic strasznego siê niesta³o. K³opoty maj¹ banki, któ-re tê spiralê zad³u¿enia na-krêci³y. Bankrutuj¹ce pa-ñstwa nie mog¹ byæ „zlikwi-dowane” i przejête przezwierzycieli. Kiedyœ bankruc-two kraju by³o dla banku bar-

dziej bolesne, bo obraca³y oneprawdziwym pieni¹dzemmaj¹cym pokrycie w z³ocie.Dzisiaj banki oferuj¹ kredyto-biorcom tzw. pieni¹dz fiducjar-ny, który sobie mog¹ wyemito-waæ w iloœci, ile tylko rynek po-trzebuje, pod warunkiemobowi¹zkowej rezerwy w ban-ku centralnym. W przypadkuniewyp³acalnoœci kraju bankitrac¹ wiêc pieni¹dze fiducjar-ne, jak te po¿yczone we fran-kach, których w wiêkszoœcinigdy nie mia³y. To tak mniejwiêcej jakby nam ktoœ zabra³milion z³otych, których fizycz-nie i tak nie mieliœmy. Bankikomercyjne korzystaj¹ z przy-wileju po¿yczania wirtualnychpieniêdzy zad³u¿aj¹c ca³e na-rody. Rz¹d Grecji zrozumia³,¿e w t¹ pu³apkêniekoñcz¹cego siê zad³u¿eniawchodziæ dalej nie mo¿na. Zha³asem odzywaj¹ siê œrodo-wiska œwiatowej finansjery itzw. ekonomiœci „agitatorzy”.Bankierzy siê boj¹, ¿e w œladza Grecj¹ czy Islandi¹, pójd¹inne kraje. Wykupuj¹ narodo-we banki s³abszych krajów, aw razie nadmiernegozad³u¿enia manipuluj¹ emisj¹krajowego pieni¹dza. Bezw³aœciwej iloœci kr¹¿¹cego pie-ni¹dza, jako ekwiwalentu wy-miany, gospodarka wraz zwymian¹ towarow¹ jest „para-li¿owana”. Jak podaje St. Mi-chalkiewicz, przed kilkoma laty

Islandia przeprowadzi³a refe-rendum i odmówi³a sp³acanialichwiarskich d³ugów, a „agita-torzy” bankowi w zamian za-grozili jej „izolacj¹”. Straszono,¿e nie dostanie pomocy odbanków, ¿e bêdzie gigantycz-ny chaos i pañstwo siê zawali.Nic takiego siê nie sta³o.Rz¹d Islandii sam sobie pora-dzi³, mia³ kilka banków, mo¿li-woœæ kreowania w³asnegopieni¹dza i tej rzekomej kata-strofie zapobieg³. Musimywiedzieæ, ¿e emisja pieni¹dzaodbywa siê tylko po przez kre-dyty, czyli zad³u¿anie. Jest toskuteczna metoda panowaniajednych, którzy maj¹ silny sys-tem bankowy, nad tymi, którzyw³asnej bankowoœci siê po-zbyli w imiê „magii” wolnegorynku, jak Polska.

Zad³u¿enie Polski z ok 400mld dol, porównuj¹c gospo-darki, jest porównywalne zgreckim 320 mld euro. Grecjajak i Polska tego d³ugu niebêdzie w stanie sp³aciæ, tymbardziej ¿e w przeciwieñstwiedo Greków my ju¿ wyprzedali-œmy wartoœciowy maj¹tek na-rodowy - pisze dr J. Szew-czak. Polska nie wesz³a dostrefy euro i w tym ma prze-wagê nad Grecj¹. Mamy resz-tówkê polskich banków i Naro-dowy Bank Polski, który majeszcze mo¿liwoœæ emitowaniapieni¹dza gotówkowego. Prof.Ko³odko:” gdybym by³ Gre-kiem, w referendumg³osowa³bym na „nie”. Niemóg³bym g³osowaæ za progra-mem, który nie rozwi¹zujeproblemu.” Stwierdza ponad-to, ¿e na pocz¹tku lat 90. rów-nie¿ Polsce narzucono poli-tykê szokow¹ bez terapii. Nie-stety znaleŸli siê u nas tacy,którzy powiedzieli ”tak”, za-miast „nie” i to nas bardzodu¿o kosztowa³o - mówi profe-sor.

Krzysztof Rak z OœrodkaAnaliz Strategicznych pisze,¿e „ euro by³o pierwszym kro-kiem ku wielkiej europejskiejfederacji. Dziêki niemu EuropaOjczyzn mia³a przekszta³ciæsiê w Stany Zjednoczone Eu-ropy.(…). To siê udaæ niemog³o. Kanadyjski ekonomistaRobert Mundell na pocz¹tkulat 60. XX wieku stworzy³ teo-riê optymalnego obszaru wa-lutowego, za któr¹ dosta³ Na-grodê Nobla. Ta teoria mówi,w uproszczeniu, ¿e wspólnypieni¹dz mog¹ mieæ tylko

kraje o podobnym stopniurozwoju gospodarczego. Azatem Grecja i Polska nie po-winny mieæ takiej samej walutyjak Niemcy i Francja, a kracheuro to wynik pogwa³cenia za-sad ekonomii. Kr¹¿¹cy pie-ni¹dz, jak ciecz w osmozie,przep³ywa z gospodarki s³ab-szej do gospodarki silniejszej.Niemcy to zjawisko wykorzys-tali tym skuteczniej, ¿e wspól-na waluta euro ten przep³ywu³atwia, a oni nie wiedz¹ co znadmiarem pieni¹dza robiæ.Zatem s³absi, tacy jak Grecja,Polska, Rumunia, Bu³garia, iinne tego typu kraje, s¹ wiêcbogatszym potrzebni. Niemcyzrobi¹ wszystko, by Grecjê za-trzymaæ w strefie euro nawetkosztem dodatkowych miliar-dów. Przecie¿ 60-80% dotacjiUE oraz zysków zachodnich fi-lii wraca m.in. z Grecji i Polski,do krajów bogatszych, aszczególnie Niemiec. To nie-miecki majstersztyk wartNobla. Po wyjœciu Grecji tensprytny mechanizm ekono-miczny mo¿e dla Niemcówprzestaæ dzia³aæ. Namawiaj¹wiêc Polskê by ta zajê³a wstrefie euro miejsce obok Gre-cji. Wielu naszych politykówmówi g³upoty bo tego mecha-nizmu przep³ywu pieni¹dzanie rozumie. Grecja prêdzejczy póŸniej powinna opuœciæstrefê euro - mówi noblistaprof. P. Krugman. Ekonomiœcis¹ zgodni, ¿e g³ówn¹ przy-czyn¹ jej problemów by³oprzyjêcie euro i tylko przezwyjœcie ze strefy euro mo¿ezrzuciæ „kajdany” zad³u¿enia,og³osiæ niewyp³acalnoœæ,wprowadziæ swój pieni¹dz, od-budowaæ gospodarkê i systembankowy. Mo¿e Grecja oka¿esiê s³aba, przyjmie znaczn¹ re-dukcjê d³ugu i podda siê terapiiszokowej? Mo¿liwe. To jednaknie rozwi¹¿e przyczyn jej pro-blemów, a d³ugi i tak bêd¹ros³y - jak w Polsce. Wielerz¹dów idzie po rozum dog³owy i swoj¹ ekonomiê na-prawia, by pieni¹dze z krajunie wyp³ywa³y. Mo¿e nasi te¿pójd¹ po rozum do g³owy?„Greck¹ tragediê” musimyobserwowaæ, bo tak¿e unas doprowadzono doogromnego zad³u¿eniakraju w prywatnych ban-kach i MFW. Bogatsi nasz¹naiwnoœæ bezwzglêdniewykorzystaj¹.

AUGUSTYN WIERNICKI

Mówimy o Grecji,myślimy zaś o… PolsceBiura podró¿y w Gorzowie oferuj¹ nam wyjazd do Grecji. Nie tylko podczas wakacji na letni wypoczynek.

Augustyn Wiernicki, absolwent Akademii Rolniczej i Akademii Ekonomicznej w Poznaniu, od1982 przedsiębiorca i właściciel znanej firmy w Gorzowie Wlkp., były radny, doradca woje-wody w latach 2000-2001, społecznik, od 1992r. prezes i założyciel Stowarzyszenia PomocyBliźniemu im. Brata Krystyna.

Fot. A

rchi

wum

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Page 15: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�15Sierpień 2015 r.

r e k l a m a

Page 16: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�16 Sierpień 2015 r.nA SZLAKU

W tym roku obok fascy-nuj¹cych statków powietrz-nych i znamienitych pilotów nascenie pojawi siê zespó³ Cliveri obiecuj¹cy wokalista Mate-usz Mijal. Nie zabraknie lokal-nych muzyków oraz innych at-rakcji. Jak na jubileusz przy-sta³o, bêdzie sporo, a nawetjeszcze wiêcej siê dzia³o.

Tradycyjnie ju¿ gdy zapadniezmierzch i zakoñcz¹ siê lotyzabrzmi muzyka i rozpoczniezabawa. Trzebicz Nowy znanyjest bowiem nie tylko z l¹do-wiska, na którym odbywaj¹ siêimprezy lotnicze. Ogromnynamiot klubowy Air Camp od-rodzi³ siê po po¿arze i znowuoferuje wiele miejsca zarównodla tych, którzy chc¹ w wygod-nych warunkach po rozma-wiaæ, jak i tych, którzy lubi¹poszaleæ na parkiecie. Orga-nizatorzy zawsze zapewniaj¹atrakcje dla wszystkich. W oto-czeniu fascynuj¹cej przyrody,w sercu Puszczy Noteckiejdoskonale mo¿na spêdziæczas ogl¹daj¹c to co dzieje siêna scenie, odwiedzaj¹c licznestoiska lub po prostu space-ruj¹c. Mi³oœnicy lotnictwa maj¹niepowtarzaln¹ okazjê po-ogl¹dania z bliska maszyn,które na innych imprezach lot-niczych zwykle s¹ niedo-stêpne i niemal niewidocznedla odwiedzaj¹cych. W Trzebi-czu wszystko jest blisko. Odlat niepowtarzalna atmosferaprzyci¹ga w to miejsce pilotówi osoby, dla których lotnictwojest pasj¹. Godni podziwu s¹organizatorzy - El¿bieta i Ry-szard Chwaliszowie. Przeztrzy dni uwijaj¹ siê w pocieczo³a, a nie jest to zwyk³a ma-sowa impreza, podczas której

wystarczy zapewniæ noclegi imuzyczno-kulinarne atrakcje.Lotnicze standardy bezpiecze-ñstwa s¹ bardzo wyœrubowa-ne. Regulacja ruchu powietrz-nego, zapewnienie bezpiecze-ñstwa widzów i pilotów topotê¿ne wyzwanie. Tym bar-dziej, ¿e zwykle w powietrzewzbijaj¹ siê ró¿ne rodzaje la-taj¹cych maszyn. Obok moto-lotni, motoparalotni i samolo-tów czêsto pojawiaj¹ siê balo-ny i modele lataj¹ce. Poza tymtrzeba zadbaæ o widzów za-pewniaj¹c im wygodne parkin-gi z w miarê bezkolizyjnymiwyjazdami. Pracy jest co nie-miara. Kilka lat temu przedsta-wiciel jednego z wielkich pol-skich browarów, który zaopat-ruje Przystanek Woodstock,nie kry³ swego zdziwienia. Wkoñcu stwierdzi³, i¿ nie spo-dziewa³ siê, ¿e w ma³ym Trze-

biczu Nowym organizuje siêimprezê ustêpuj¹c¹ iloœci¹ lu-dzi jedynie tej w Kostrzynie.

Typhoon zamiast myśliwca

Wszystko zaczê³o siê odpasji i uporu Ryszarda Chwali-sza.

- Ojciec chcia³ ¿ebym zosta³marynarzem. Brat wybra³ rów-nie¿ mundur i skoñczy³ Woj-skow¹ Akademiê Techniczn¹.Ja jednak marzy³em o lataniu.Zdawa³em do s³ynnej Szko³yOrl¹t w Dêblinie. Niestety, niezosta³em przyjêty - opowiada.Mo¿na tylko dociekaæ, czy³atwiej dostaæ siê do ,,filmó-wki’’, czy do Dêblina. Stosu-nek miejsc do iloœci kandyda-tów jest zbli¿ony. Trudno jed-nak b³o go zniechêciæ dolatania. Podczas pobytu natargach w Czechos³owacji nie-dosz³y pilot myœliwski zobaczy³

samolot ultralekki. Interesysz³y nieŸle i szybko podj¹³ de-cyzjê o jego zakupie. Nieba-wem wzniós³ siê w powietrze.Doskonali³ umiejêtnoœci podokiem doskona³ego szefa wy-szkolenia Witolda Soroki.Ci¹gle wspomina te nauki idocenia to, ile im zawdziêcza.

- Pomys³ na pikniki lotniczenarodzi³ siê podczas rozmóww Aeroklubie Poznañskim. Napierwszy piknik w 1995 rokuprzyby³y trzy motolotnie z silni-kami Trabanta. Czwartym stat-kiem powietrznym by³ mój Typ-hoon. Impreza siê spodoba³a idosz³o do tego, ¿e zaczêliœmyrobiæ po dwa pikniki rocznie -wspomina Ryszard Chwalisz.

Od Antka po grupę Żelazny

Ka¿dy z pikników ma swoj¹historiê. Trzebicz szybko sta³siê s³ynny nie tylko w Polsce.Pikniki odwiedzali piloci z wie-lu krajów Europy, prezentuj¹cswoje umiejêtnoœci, jak rów-nie¿ bardzo rzadkie maszyny.Gdy w 2006 zawi¹zywa³ siêAeroklub Gorzowski, który dodzisiaj nie dysponuje l¹dowi-skiem, nawi¹zano kontakty zniemieckim klubem Rothe Ad-ler. Od tego czasu Cessny iMoran z za Odry s¹ co rokugoœæmi pikniku. Nikt nie jest wstanie policzyæ ilu pasa¿erówsamoloty te zabra³y na swojepok³ady. Goœcie pikników coroku cierpliwie czekaj¹ w kolej-kach do samolotów. Dla wielujest to pierwszy w ¿yciu lot.Trudno zapomnieæ ponad 80-letni¹ pani¹, która po swoimpierwszym w ¿yciu locie usta-wi³a siê po raz drugi w kolejcetwierdz¹c, ¿e nie prze¿y³a cze-

goœ tak piêknego. O tym jakwielka jest lotnicza pasjaœwiadczy tak¿e coroczna ko-lejka chêtnych do zajêciamiejsca w kabinie Uwe Zim-mermanna. Lot w przeznaczo-nej do ekstremalnych akroba-cji Extra 200 to nie ¿arty. Naogó³ osoby, dla których pierw-szy lot by³ lotem ekstremal-nym, wychodzi³y z kabiny lek-ko oszo³omione, ale niebywaleszczêœliwe. Piknikowe opo-wieœci mo¿na snuæ bez koñca.Warto równie¿ wspomnieæ, ¿el¹dowisko odwiedzi³o wiele za-bytkowych maszyn bêd¹cychikonami historii awiacji. Bardzoczêsto nie mieœci³y siê one wkategorii ULM, czyli samolo-tów ultralekkich. By³ s³ynnyamerykañski WACO, a kla-sycznym Antonowem AN 2wielokrotnie mo¿na by³o pola-taæ. Bywa³y tu s³ynne samolo-ty i bywali te¿ s³ynni piloci.Czêstym goœciem jest te¿ drZbigniew Czerwik, nestor pol-skiego motolotniarstwa, którymimo ponad 80 lat nadal lata iszkoli pilotów. Regularnieprzylatuj¹ piloci Lasów Pa-ñstwowych na Dromaderach.Zrzucanie tzw. bomb wodnychjest od lat jedn¹ z oczekiwa-nych atrakcji. Kilka lat temuswoje umiejêtnoœci prezento-wali piloci s³ynnej grupy akro-bacyjnej ,,¯elazny’’. Zademon-strowane przez nich akroba-cje zapiera³y dech i sprawia³y,¿e co chwilê wœród widzów za-pada³a martwa cisza.

Pikniki s¹ rzadk¹ okazj¹, abydowiedzieæ siê o dzisiejszychrealiach lotnictwa i motolotniar-stwa. Mo¿na zdobyæ wiedzê izasiêgn¹æ opinii od konstruk-

torów motolotni. Bywa, ¿e oso-ba, która wypytywa³a ich³onê³a wiedzê po roku lubdwóch pojawia³a siê na l¹do-wisku za sterami w³asnej mo-tolotni.

Piknik to równie¿ konkuren-cje lotnicze, które mo¿na ob-serwowaæ podziwiaj¹c pre-cyzjê pilotów. Przy okazjimo¿na dowiedzieæ siê wiele onajwa¿niejszych zawodachrozgrywanych na œwiecie. WTrzebiczu bowiem trenuje na-sza narodowa kadra.

Modele i drony

Podczas kiedy na dziecioczekuj¹ przeró¿ne atrakcje aDJ Ucho organizuje konkursy,zapowiada kolejnych wyko-nawców, a przy tym prezentu-je pilotów i samoloty, m³odzie¿zwykle oblega stoiska modela-rzy. W tym roku zapewnebêdzie tak samo. Trzebicz od-wiedzali regularnie modelarzez Gorzowa i Poznania prezen-tuj¹c swoje dzie³a. Trudno mó-wiæ o miniaturach w przypad-ku modeli o rozpiêtoœci skrzy-de³ dochodz¹cej do dwóchmetrów. Taki sterowany ra-diem statek powietrzny mo¿naz pewnej odleg³oœci ³atwo po-myliæ z samolotem. Przed ro-kiem ktoœ z gorzowskiego klu-bu Feniks trafnie zauwa¿y³, ¿ewojskowe drony to zemstamodelarzy na tych, którzyœmiali siê z ich ,, bezsensow-nego’’ d³ubania. Obecnie wia-domo, ¿e niewielki samolotbezza³ogowy ma wiele zalet,których nie ma du¿y samolot.Nie nazywa siê ju¿ go mode-lem a bezza³ogowym statkiempowietrznym lub dronem, a lu-dzie projektuj¹cy takie maszy-ny robi¹ zawrotne kariery.

Przed nami kolejny PiknikLotniczy. Bogaty w wydarze-nia weekend przyniesie wielewra¿eñ, które zapewne wspo-minaæ bêdzie mo¿na przezkolejne lata, podobnie jak mi-nione pikniki. Organizatorzyprzewidzieli te¿ chwilê ciszy,podczas której bêdzie mo¿napomyœleæ o tych, którzy zró¿nych przyczyn nie docze-kali jubileuszu. Przedewszystkim jednak bêd¹ wspa-nia³e statki powietrzne, muzy-ka i fascynuj¹cy ludzie.El¿bieta i Ryszard Chwaliszo-wie oraz firma Agroturlot za-praszaj¹ w dniach 21-23sierpnia br. na jubileuszowy,bo ju¿ 25. Piknik Lotniczy wTrzebiczu Nowym.

RYSZARD ROMANOWSKI

Bywały tu słynne samolotyi bywali też słynni pilociJu¿ 21 sierpnia br. rozpocznie siê dwudziesty pi¹ty, jubileuszowy Piknik Lotniczy w Trzebiczu Nowym.

Starty i lądowania różnych maszyn często bywają bardzo efektowne.

Fot. A

rchi

wum

Piknik Lotniczy to również okazja do podniebnej przejażdżki z doświadczonym pilotem.

Fot. A

rchi

wum

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Page 17: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�17Sierpień 2015 r. nA SZLAKU

W takim rytmie ¿yj¹ cz³on-kowie Klubu Turystyki PieszejNasza Chata. W³aœnie klubzosta³ wyró¿niony Honorow¹Odznak¹ Miasta.

- Dla nas to wyró¿nienie,które pokazuje, ¿e takie sys-tematyczne dzia³anie, jak na-sze, ma sens - mówi Ma³go-rzata Szymczak, prezes Klu-bu Turystyki Pieszej NaszaChata, która 2 lipca w imieniupiechurów odebra³a Hono-row¹ Odznakê. Klub by³ je-dyn¹ organizacj¹ odznaczon¹podczas tej gali.

Uczestnicy niedzielnych wy-cieczek klubowych ¿artuj¹, ¿eich ¿ycie toczy siê od niedzielido niedzieli, bo w³aœnie w nie-dziele punktualnie o 9.00rano ruszaj¹ na trasê. - Ro-dzina siê musia³a przestawiæna sobotnie obiadki. Wcze-œniej przychodzili do mnie wniedziele, ale jak ruszy³am naszlak, a by³o to 20 lat temu,przychodz¹ w sobotê - mówiDanuta Szeligowska, która naliczniku ma ju¿ 9 tys. km.

- Nie ma z³ej pogody, s¹ tyl-ko Ÿle ubrani turyœci -t³umacz¹ ci, co stale chodz¹na klubowe wycieczki. It³umacz¹, ¿e rasowy turystapowinien byæ przygotowanyna ka¿dy rodzaj pogody. Jak

do tej pory, w historii klubuwycieczka zosta³a odwo³anatylko raz, i to dok³adnie 5 lipcatego roku, kiedy upa³y znadSahary sparali¿owa³y ¿yciekraju. - No niestety, trzebaby³o rezygnowaæ, bo zwyczaj-nie nie da³oby siê iœæ, a prze-cie¿ wycieczki maj¹ byæ prze-de wszystkim przyjemnoœci¹ -mówi Ma³gorzata Szymczak.

A w klubie wspomina siêwycieczki po drodze za-mro¿onej lodem jak szklanka,w marcowej œnie¿ycy, co towówczas spad³o 20 cmbia³ego puchu lub te¿ wdeszczu, który sprawi³, ¿eklub poszuka³ suchego dachuu pewnego rolnika. Dach by³,ale i ciasto na os³odê niepo-gody.

Niedzielne wycieczki to tra-sy licz¹ce po oko³o 15 km, alezdarzaj¹ siê te¿ i d³u¿sze

Niedzielne wycieczki tog³ówna statutowa dzia³alnoœæklubu. Najczêœciej turyœcichodz¹ wokó³ Gorzowa, bojak mawiaj¹, ka¿da drogawygl¹da zawsze inaczej. I po-daj¹ przyk³ad trasy z Nierzy-mia do Santoczna, gdzie najednym z drzew by³ przytwier-dzony wizerunek œw.Miko³aja. Po jakimœ czasieMiko³aj zacz¹³ traciæ elementy

wizerunku. Ostatnio zamiastmocno ju¿ zniszczonego port-retu œwiêtego z materia³u, nasoœnie pojawi³ siê jego wize-runek, tyle ¿e namalowanyfarb¹. Bo jak siê œmiej¹ klubo-wicze, turyœci nie lubi¹, jakcoœ w przyrodzie ginie.

Klub jednak stara siê co ja-kiœ czas wybraæ gdzieœ dalej,co w tym przypadku oznaczaodleg³oœæ dojazdu do punktustartu w drogê nieco wiêcejni¿ 50 km, bo s¹ one jak najeden dzieñ nieco zbyt d³ugie.

Od kilku lat wiêkszoœæ klu-bowiczów wyprawia siê tak¿epoza region, na Pomorze Za-chodnie lub na Dolny Œl¹sk.Nie s¹ to wyjazdy stricte klu-bowe, ale organizuj¹ je klubo-wicze dla klubowiczów, a jak

wystarczy miejsc, to i zaprzy-jaŸnionych ludzi spoza. Zasa-da jest jedna: po minimalnychkosztach zobaczyæ jak najwi-êcej i dobrze spêdziæ czas.

Do tradycji klubowej nale¿¹tak¿e jesienne weekendowewypady do Bledzewa. I te¿nie ma tam czasu na nudê,bo dzieñ wype³niony jest pobrzegi - wycieczki piesze, ka-jaki, wyprawy do Bledzewaw³aœnie. I oczywiœcie przy-jemne spêdzanie czasu wie-czorem.

Do innych tradycji, nie tylkowycieczkowych nale¿¹ sta³eimprezy okolicznoœciowe. Jaktradycja nakazuje, klubowiczespotykaj¹ siê na op³atkach.Jest barszcz, œledzie i jakaœinna rybka. Tradycyjnie stroik

przygotowuje Miros³awaJêdruszczak-Pezda, w kuchniprzy barszczyku króluje Joan-na Wojciechowicz, a poprzed-ni prezes Leszek Mandelajest mistrzem grzañca.

Tradycj¹ s¹ tak¿e bale prze-bierañców. - Ka¿dy siê prze-biera, jak chce, s¹ konkursyna najlepsze przebranie, naparê przebran¹ w jednym sty-lu. Skoro ludzie lubi¹ siê ba-wiæ, to dlaczego nie t³umacz¹organizatorzy. A DJ klubo-wym jest zawsze Danuta Sze-ligowska, która znakomiciepozna³a gusta klubowiczów.

Tradycj¹ jest tak¿e spêdza-nie wspólnego sylwestra itak¿e po jak najmniejszychkosztach i przy muzyce ser-wowanej przez Danutê Szeli-gowsk¹.

Kolejn¹ tradycj¹ - przestrze-gan¹ i bardzo lubian¹, jest takzwane zakoñczenie sezonuobchodzone z regu³y w mar-cu. Podczas wycieczki sumu-je siê aktywnoœæ uczestników,punktuje 10 najbardziej regu-larnie chodz¹cych na wy-cieczki. Jest wspólna zupa,moment zabawy. A w na-stêpn¹ niedzielê klub rusza wkolejn¹ trasê.

Klub Turystyki Pieszej Na-sza Chata powsta³ 17 stycz-

nia 1981 r. i od pocz¹tku dodziœ dzia³a przy Klubie „USzefa” Gorzowskiej Spó³dziel-ni Mieszkaniowej Staszica.Ojcami za³o¿ycielami klububyli: Ma³gorzata Nowakows-ka, Czes³aw ¯o³êdziejewski,Krystyna Sowiak, AndrzejSkowroñski i Pawe³ Duliniec.Z ramienia PTTK ZbigniewKamiñski i z ramieniaspó³dzielni Janusz Jarema.Pierwszym prezesem klubuzostaje Ma³gorzata Nowa-kowska. Na pocz¹tku lat 90.jednak impet klubowy przy-gasa i nastêpuje regres, któ-ry trwa do wiosny 1994 roku,kiedy siê reaktywuje i bar-dzo szybko rozwija. Akty-wem klubu s¹ Leszek Men-dela, Anna Kowalska i Ma-rek Bogusz. Potemdo³¹czaj¹ inne osoby i klubrozrasta siê do kilkudziesi-êciu osób. W szczytowymmomencie klub liczy 188osób. Obecnie jest to niecoponad 50 osób.

Do chwili obecnej klubodby³ 1050 wycieczek. Gdy-by siê znalaz³ ktoœ, kto prze-szed³by te wszystkie wypra-wy, mia³by na koncie 15 750km. Rekordziœci maj¹ naliczniku oko³o 9 tys. km.

RENATA OCHWAT

Słota, śnieg czy coś innego - turyści idą dalejNiedzielne wycieczki, wyjazdy w Polskê, wigilie, sylwestry i trochê innych dzia³añ.

Klubu Turystyki Pieszej Nasza Chata na tysięcznej wycieczce.

Fot.

Arch

iwum

klu

bu N

asza

Cha

ta

r e k l a m a

Page 18: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�18 Sierpień 2015 r.nA SZLAKU

- Jak to siê sta³o, ¿e zos-ta³ pan podró¿nikiem?

- Wszystko zaczê³o siê w1978 roku. Pierwszy mój wy-jazd to by³a podró¿ naWêgry, nad Balaton. Naczy-ta³em siê ró¿nych ksi¹¿ek ito by³ taki wymarzony œwiat.W tym œwiecie oprócz Bala-tonu to by³y jeszcze Samar-kanda i Buchara w Azji Œrod-kowej na Jedwabnym Szlakui jeszcze Kaukaz. No i tenKaukaz zrealizowa³em,by³em tam. Ale do tej porynie dojecha³em ani do Sa-markandy, ani do Buchary.Ale jeszcze bêdê.- Pan ju¿ by³ prawie

wszêdzie, na wszystkichkontynentach…

- Tak, na wszystkich konty-nentach za wyj¹tkiem Antar-ktydy. Ale siedzia³em w Pun-ta Arenas przy cieœninie Ma-gellana i samolot czeka³ trzydni na w³aœciwe warunki, aleby³y okropne, a my mieliœmydalej ustalone plany i niemogliœmy ju¿ d³u¿ej tam cze-kaæ, wiêc nie by³em na An-tarktydzie. - A gdyby pan mia³ wy-

braæ swój ulubiony konty-nent?

- Moim ulubionym miejs-cem, bo nie kontynentem,jest obszar. Œwiat wokó³ bie-guna pó³nocnego. - Surowe warunki.- Surowe. Nawet nie idzie

siê umyæ. Ale siê doskonaleoddycha, kapitalnie siêcz³owiek czuje w tej dziczy,w tej samotnoœci, w tychbezwzglêdnych warunkach.- Czyli wyprawy za który

równole¿nik?- Najdalej by³em za 72 rów-

nole¿nikiem szerokoœcipó³nocnej (Gorzów le¿y na52 N - red.). - Pan podró¿uje na te

wszystkie kontynenty i ob-szary jako myœliwy?

- Trzeba powiedzieæ tak,ca³a pó³noc i Afryka to s¹wyjazdy myœliwskie. Nato-miast Ameryka od Toronto,Vancouver na po³udnie, tojest turystyka. Czyli jadê zaparatem fotograficznym ito s¹ typowo turystyczne,poznawcze wyjazdy, jakiewybiera wiêkszoœæ turys-tów. Choæ te wyjazdy maj¹czasami i taki wymiar, ¿enagle stwierdzam - A jachcê jeszcze na Falklandy.Typowy turysta ju¿ na Fal-klandy siê nie wybiera. A jajednak jadê na te Falklan-dy.

- Jak pan podró¿uje? Zbiurem turystycznym,sam?

- Zdecydowanie sam sobieorganizujê wyprawê. Jadê zkolegami, czasami sobie do-bieram kogoœ do towarzy-stwa. Ludzie na wyprawachsiê czasami powtarzaj¹. Dlaprzyk³adu - chcê jechaæ napó³noc, na Grenlandiê, i niema chêtnych. Ale w koñcusiê znajduj¹. Podobnie jest zSyberi¹. Na pocz¹tku nie maza bardzo chêtnych, ale wkoñcu ktoœ tam zawsze siêznajdzie. Bierzemy namioty ijedziemy. Na tym to polega.- Ale na czym polega

przygotowywanie wyprawyna Syberiê czy za Ko³oPodbiegunowe?

- Na pocz¹tek muszê poz-naæ warunki, w jakich bêdê.Potem dobieram odpowiednisprzêt, leki. Trzeba pa-miêtaæ, ¿e na Syberii, gene-ralnie na pó³nocy nie ma za-siêgu telefonii komórkowej,inne sposoby ³¹czenia siê zeœwiatem s¹ trudne. Ponie-wa¿ mam doœwiadczenie wtym przedmiocie, to ³atwiejmnie siê podró¿uje. Oczy-wiœcie wa¿ne jest te¿, ¿ebybyæ zdrowym. Jak jadê doAfryki, to mam wszystkieszczepienia. Mam tak zwany¿ó³ty paszport, tam s¹ po-twierdzone wszystkie szcze-pienia i pokazuje siê go nagranicy. Oczywiœcie tak¿esiê ubezpieczam.- Wyje¿d¿acie z Gorzowa,

i jedziecie jak…- Najpierw samochodem,

potem samolotem tak dale-ko, jak siê da. A potem jakjest mo¿liwoœæ samocho-dem, to samochodem, jaktrzeba koniem, to siê jedziekoniem. Wykorzystuje siêp³ywy wodne, a na SyberiijeŸdzi siê te¿ takimi pojazda-mi na g¹sienicach, któredobrze sobie radz¹ nawiecznej zmarzlinie. Ale te¿wykorzystuje siê takie malut-ki samoloty, mieœci siê w nimtylko pilot i jeden pasa¿er - tow Kanadzie i na Alasce. Iznów siê przemieszcza donajbardziej odleg³ego pun-ktu, dostêpnego dla takiegosamolotu. A potem dalej, toczym ju¿ mo¿na. Na Jukoniezwykle nastêpnym œrodkiemtransportu jest koñ zwanywhite horse, bia³y koñ, albobia³a grzywa, bo tak siê tot³umaczy. Za to na Alascejest death horse, czyli mart-wy koñ. I dlatego tam ju¿

koni nie ma. St¹d jest wybórsamolotu, który l¹duje zim¹ ilatem. I to jest element ryzy-ka, ale ci pó³nocni piloci po-trafi¹ idealnie to robiæ, zna-czy l¹dowaæ w nieprawdopo-dobnych warunkach. Potemtaki pilot nas zostawia i myrozbijamy namiot, idziemy zbroni¹, bo wœród wilków iniedŸwiedzi siê ¿yje. - Zdarzy³o siê panu

¿a³owaæ, ¿e zabra³ pan ko-goœ ze sob¹ na wyprawê?

- Nie. To s¹ dobrani ludzie.Obowi¹zuje kardynalna za-sada, ¿e ka¿dy dba o siebie,ka¿dy przede wszystkim wal-czy o siebie na Pó³nocy.- Jak to rozumieæ?- Ka¿dy przede wszystkim

musi walczyæ o siebie tak jakw himalaizmie. Jeœli ja niejestem zagro¿ony, mogê po-móc drugiemu, jeœli za-gro¿enie dotyka mnie, tomyœlê przede wszystkim ow³asnym bezpieczeñstwo.Surowe zasady, ale takie s¹.- JeŸdzi pan ekstremalnie

daleko, w ekstremalne wa-runki. Czy wydarzy³o siêpanu jechaæ nieekstremal-nie, jak dla przyk³adu naCosta Brava i posiedzieætam na pla¿y ze dwa tygod-nie?

- Zdarzy³o mnie siê poje-chaæ na Majorkê. Po dwóchdniach le¿enia pod takimdaszkiem z trzciny przyciep³ej wodzie, co wydarzy³omnie siê 20 lat temu, wtedyposzed³em do wypo¿yczalnipo samochód. To by³ fordKa. I objecha³em ca³¹ Ma-jorkê w ci¹gu tych dwóch ty-godni, no bo co by³o innegorobiæ? No bo tak le¿eæ?Mo¿na le¿eæ. Ja zreszt¹ po-dziwiam tych ludzi, co to po-trafi¹ tak le¿eæ. Ale ja zwy-czajnie nie umiem.- Kosztowne s¹ te pana

podró¿e?

- Ró¿nie bywa. Jak jadê napó³noc, to tam nie ma hoteluz kilkoma gwiazdkami. Jestnamiot. Nie ma kelnera, niema kucharza. Jestem sam isam sobie to wszystko robiê.Nawet skarpety piorê. - Na ilu wyprawach pan

ju¿ by³?- Nie wiem, naprawdê, mu-

sia³bym policzyæ. Wiem na-tomiast, bo ostatnio poli-czy³em, ¿e by³em w 72 kra-jach. Jedne wyjazdy to s¹wyprawy, inne to takie tury-styczne wyjazdy. Turystykato coœ takiego, co robi¹wszyscy. A wyprawa, to ju¿zupe³nie co innego, zw³asz-cza jak siê jedzie z broni¹.- Potrzebne jest chyba

specjalne pozwolenia natakie przewo¿enie broniprzez granicê?

- Tak, mam Europejsk¹Kartê Broni. Mam licencjêzawodowego myœliwego Ala-ski, podobnie w Ontario, Bri-tish Columbia i na Jukonie wKanadzie.- Jak siê uzyskuje li-

cencjê zawodowego myœli-wego?

- W odpowiednim dla myœli-wych biurze uzgadnia siê za-sady. Potem jak ju¿ siê za-cznie polowaæ, i ci urzêdnicystwierdz¹, ¿e myœliwy robi todobrze, znaczy poluje, wów-czas wydaj¹ takie licencje.Po prostu trzeba tak¹ li-cencjê wypracowaæ. Jak ju¿ktoœ przyje¿d¿a z broni¹, towiadomo, ¿e jest myœliwym,a nie jakiœ tam amator. Jesz-cze siê nie zdarzy³o, abymyœliwy gdzieœ tam kogoœpostrzeli³, no chyba ¿e tadruga osoba zachowa siênieprofesjonalnie.- Czy jest takie zdarzenie,

którego pan nie zapomni?- A, jest. Jestem na Syberii

w dorzeczu rzeki Leny, oko³otysi¹ca kilometrów na pó³noc

od Bajka³u. Ostatni dzieñ wy-prawy, wracam konno do ta-kiego punktu zbornego. Zemn¹ jest dwóch przewodni-ków, jeden jedzie z przodu,drugi z ty³u. Jest wczeœnierano, wszystko jest za³ado-wane na konie, ja te¿. Mamyprzed sob¹ oko³o 11 godzinjazdy. No i jak mówiê, jestszarówka. Nagle koñ siêp³oszy, mimo tego, ¿e wmiarê je¿d¿ê konno, to jed-nak trochê trudno go opano-waæ, wpada na tego wierz-chowca z przodu, staje natylnych nogach, ja go natu-ralnie œci¹gam, no i siê ob-suwam z siod³a, bo na siod³omia³em kufajkê za³o¿on¹,chwytaj¹c rêk¹, nie chwy-ci³em metalowego ³êku, a toby³o kozackie siod³o, tylkochwyci³em za tê kufajkê ispad³em na ziemiê. Koñ da-lej pobieg³ do przodu. Jaupad³em i taki przeszed³mnie pr¹d od ucha przezkrêgos³up do nogi. Le¿ê, nieczujê krêgos³upa, nie mogêruszyæ ani nog¹, ani rêk¹.Jestem sparali¿owany. Alena szczêœcie mózg pracuje ija wszystko s³yszê. I tak so-bie myœlê, po ró¿nych kra-jach na œwiecie by³em, a tumi przysz³o na tej Syberiizostaæ. A ja tak chcia³em zo-baczyæ, jak Polacy tutaj ¿yli,a tu mnie przyjdzie zostaæ.W tej chwili podje¿d¿a konnoRosjanin. Dotyka mojej szyi,potem podnosi rêkê, i ta rêkami opada i mówi do drugiego„On nie¿yw”. Mijaj¹ kolejneminuty, oni chodz¹ ko³omnie, nie bardzo wiedz¹, coz tym wszystkim zrobiæ. Mi-jaj¹ znów nastêpne minuty,ja zaczynam coraz bardziejaktywnie myœleæ - Jakby onmi jeszcze raz tê rêkê pod-niós³, a ja bym œcisn¹³miêœnie, to mo¿e by ta rêkaju¿ nie opad³a. No i w tymmomencie zacz¹³ siê wydo-bywaæ z gard³a mój g³os. Itak wolno mówiê „Iwan pod-nimaj ty mienia ruku” (Pod-nieœ moj¹ rêkê - red.). Onpodniós³, rêka siê zatrzy-ma³a, widaæ czas zregenero-wa³ nerwy. Potem popro-si³em, ¿eby mnie postawi³ nanogi. Wtedy obydwaj mniepodnieœli, przytrzymali i jazacz¹³em czuæ nogi. Jesz-cze minê³o z jakieœ pó³ go-dziny, no i decyzja, jedziemydalej. Ja siê zgodzi³em, alepoprosi³em o innego konia, anie Tajfuna, bo tak siê nazy-wa³ ten, z którego spad³em.

Dosta³em innego konia, ja-koœ mnie na niego zapako-wali i ruszyliœmy w drogê. Ja-koœ dojechaliœmy do punktucentralnego, stamt¹d do Ir-kucka. Tu spotka³em Poloniêi nawet rozmawia³em z le-kark¹, ale zdecydowa³em, ¿epojadê do Moskwy i tam pó-jdê do szpitala, jak ju¿ by-liœmy w Moskwie, to po-myœla³em sobie, ¿e dojadêdo Warszawy, w Warszawie,¿e do Gorzowa, a tuwyl¹dowa³em w szpitalu.- Diagnoza?- Okaza³o siê, ¿e mam

pêkniête, a w³aœciwiepo³amane ¿ebra. Ale podwóch latach jecha³em naJukon. Jecha³em jeszcze zjednym kompanem. Jeden znas mia³ pokonywaæ od-leg³oœæ ³odzi¹, drugi konno,mieliœmy siê spotkaæ podwóch tygodniach w okreœlo-nym punkcie. Ja oczywiœciewybra³em konia, bo przecie¿drugi raz nie spadnê. No irzeczywiœcie nie spad³em. - A po Polsce te¿ pan

jeŸdzi?- Je¿d¿ê i prawie wszêdzie

ju¿ by³em. Mam taki cykl 16albumów „O Polsko ty moja”.Przynajmniej takie by³oza³o¿enie. Bo wyda³em je-den, od I³awy do Ba³tyku,czyli trasê kana³u ostródzko-elbl¹skiego. A nastêpne siênie uka¿¹.- Z jakiej przyczyny?- Na ca³ej œcianie wschod-

niej porobi³em zdjêcia. Tezdjêcia mia³em w formie pli-ków na kartach pamiêci. Inawet nie wgra³em ich dobazy danych na dysk. No ipech chcia³, ktoœ siê w³ama³do mojego samochodu iukrad³ komputer wraz z tymikartami pamiêci. No i najbar-dziej mi szkoda w³aœniewschodnich terenów Polski.Polska zreszt¹ jest ca³y czasw moim zasiêgu, bo obie-ca³em sobie, ¿e Polskê zos-tawiam sobie na starsze lata(œmiech). - To gdzie siê pan teraz

wybiera?- Na Madagaskar. Ale

wczeœniej do polskiego Miel-na. - Na Madagaskar fotogra-

ficzni czy myœliwsko?- Turystycznie i fotograficz-

nie, mo¿e jeszcze wêdkar-sko. Myœliwsko nie ma po co,tam tylko lemury s¹, takiefajne zwierzaczki.- Dziêkujê za rozmowê i

udanych wypraw.

Wyprawa to jednak zupełnie co innego niż turystycznywyjazd z biurem podróży.

Fot.

Arch

iwum

Ste

fana

Pio

sika

Najlepiej się czuję tuż kołobieguna północnegoZe Stefanem Piosikiem, przedsiêbiorcą, podróżnikiem, myœliwym i fotografem, rozmawia Renata Ochwat

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

Page 19: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

- W drugiej po³owie sierp-nia w Mediolanie odbêd¹siê mistrzostwa œwiata.Walka bêdzie toczy³a siênie tylko o medale, aletak¿e o kwalifikacje olimpij-skie. Czy ca³e tegorocznep r z y g o t o w a n i apodporz¹dkowa³a paniw³aœnie tej imprezie?

- Oczywiœcie. Zawody zapo-wiadaj¹ siê na wyj¹tkowotrudne, gdy¿ wszystkie ekipyprzyjad¹ zmobilizowane, bonie wywalczenie na tej impre-zie kwalifikacji bêdzie w prak-tyce odznacza³o wypadniêciez walki o przysz³oroczne me-dale w Rio de Janeiro.- Za pani¹ s¹ ju¿ dwa

wa¿ne tegoroczne startymiêdzynarodowe. Z mist-rzostw Europy przywioz³apani trzy medale, nato-miast w Pucharze Œwiata wDuisburgu wywalczy³a panidwa srebrne kr¹¿ki. Jakocenia pani te wystêpy?

- Jestem bardzo zadowolo-na szczególnie ze startu wPucharze Œwiata, poniewa¿obsada naszych konkurencjiw K-2 i K-4 na olimpijskimdystansie 500 metrów by³abardzo silna. Pojecha³yœmytam prosto po ciê¿kich trenin-gach. Dlatego brakowa³onam œwie¿oœci, ale to by³owkalkulowane. Skoro jednakp³ywa³yœmy na poziomie dru-gich miejsc, znaczy ¿epod¹¿amy w³aœciw¹ drog¹.Powiem wiêcej, zarównonasz trener jak i ca³a ekipadziewcz¹t jesteœmy zadowo-lone z obecnie wypracowa-nego poziomu sportowego.

- W sporcie wszystko jestmo¿liwe, ale nie wyob-ra¿am sobie, ¿eby mia³apani nie pojechaæ na ig-rzyskach za rok. Czy gdybydzisiaj mia³a pani okreœliæswoje mo¿liwoœci sporto-we, to czy czuje siê panilepsz¹ zawodniczk¹ ni¿ w2012 roku w Londynie,gdzie by³ br¹zowy medal?

- Ca³y kajakarski œwiat idziemocno do przodu. Ja z Beat¹Miko³ajczyk, z któr¹ p³ywamw dwójce, mia³am naprawdêdobre dwa poprzednie sezo-ny. Ca³y czas p³ywa³yœmy nanajwa¿niejszych imprezachna poziomie miejsc na po-dium. Obecny te¿ na razieprzebiega zgodnie z planem.Myœlê, ¿e rozwinê³yœmy siêjako osada sportowo, na-bra³yœmy sporego doœwiad-czenia. Najwa¿niejsze, ¿e

wyci¹gamy wnioski z b³êdów,jakie przytrafia³y nam siê napocz¹tku wspó³pracy. Idobrze, ¿e te b³êdy ci¹gle siêuwidaczniaj¹, bo gdyby by³oidealnie, mog³ybyœmy siêzacz¹æ baæ same siebie. Atak nadal czujemy, ¿e mamyrezerwy i du¿¹ motywacjê dociê¿kiej pracy treningowej.Obecny rok jest naprawdêzabójczy. Ponad 250 dnibêdziemy na zgrupowaniachi zawodach. Mamy jednaknad czym jeszcze pracowaæ,bo widzimy jak szybkie s¹ ry-walki i ¿eby liczyæ siê naj-pierw w mistrzostwach œwia-ta, potem w igrzyskach, niemo¿emy pozwoliæ sobie na-wet na chwilê oddechu.- Rozwój kajakarstwa na

œwiecie jest szczególnie wi-doczny po rosn¹cej liczbiekrajów, które zaczynaj¹ li-

czyæ siê w walce o medale.Czyli trudno w tej chwiliprzewidywaæ, kto bêdziedominowa³ w mistrzo-stwach œwiata, a potem zarok w igrzyskach olimpij-skich?

- Rzeczywiœcie, to ju¿ nie teczasy, ¿e po wiêkszoœæ me-dali siêga³y kajakarki z 3-4krajów. Przyk³adem niechbêdzie Nowa Zelandia, którajeszcze parê lat temu nie by³awidoczna wœród kobiet.Obecnie ich gwiazd¹ jestLisa Carrington, mistrzyniolimpijska z Londynu, aktual-na mistrzyni œwiata w jedyn-ce. I za jej przyk³adem za-czêto budowaæ z bardzom³odych zawodniczek siln¹czwórkê. Talenty daje siê za-uwa¿yæ u Brazylijek, mamymedalistkê igrzysk olimpij-skich z RPA, etatowymi me-

dalistkami s¹ nasze konku-rentki z Bia³orusi. Mo¿na tutajwymieniæ ca³¹ listê pañstw, zktórych zawodniczki mog¹sprawiæ faworytkom psikusa.Wynika to z wiêkszego zaan-ga¿owania ró¿nych krajów wnasz¹ dyscyplinê. £o¿¹ onecoraz wiêksze pieni¹dze,tworz¹ plany rozwoju, zatrud-niaj¹ dobrych trenerów i przy-nosi to efekty. Dalej jednakpotêg¹ s¹ Wêgierki. Swoj¹drog¹ w tym sezonie na raziema³o pokazuj¹ siê one na mi-êdzynarodowych akwenach,przygotowuj¹c siê zapewnedo… wewnêtrznych kwalifika-cji, które rozstrzygn¹, jakieosady pop³yn¹ w mistrzo-stwach œwiata.- Si³¹ naszej kobiecej re-

prezentacji wydaje siê byæzespó³, bo przecie¿ zka¿dych zawodów wspól-nie przywozicie wiele me-dali. Gdzie nale¿y szukaæŸróde³ tego sukcesu?

- Nie chcia³abym oceniaætutaj systemu szkolenia, bona pewno lepiej uczyniliby totrenerzy. Natomiast w przy-padku naszej grupy myœlê, ¿enajwiêkszym atutem jest pas-ja. Do wszystkiego podcho-dzimy z pe³nym zaanga¿owa-niem. Nie tylko zreszt¹ my,ale ca³y sztab w reprezentacjijest oddany temu co robi. - A jak pani w ogóle czuje

siê w reprezentacji Polski,jako jedna z wa¿niejszychcz³onkiñ tej dru¿yny?

- Bardzo dobrze. Przedewszystkim po tylu latachp³ywania czujê siê te¿ pew-niej i jednoczeœnie zda³am

sobie w³aœnie sprawê, ¿emuszê jeszcze intensywniejtrenowaæ, bo w ka¿dej chwilimo¿e pojawiæ siê ktoœ m³od-szy, lepszy i nikt mnie niebêdzie trzyma³ w dru¿ynie zazas³ugi. Coraz liczniejsze jestgrono naprawdê utalentowa-nych dziewcz¹t. Jedna z nichnied³ugo byæ mo¿e przyjedziedo Gorzowa i zasili nasz klub.To Anna Pu³awska, dwukrot-na mistrzyni œwiata juniorek. - Pochodzi pani z Tychów,

ale z gorzowskim klubemjest ju¿ pani zwi¹zana odwielu lat. Uto¿samia siêpani z naszym miastem?

- Tak, przecie¿ nadal tu stu-diujê. Niestety, ze wzglêdu nawspomniane miesi¹ce poby-tu na zgrupowaniach i zawo-dach jestem w Gorzowierzadko, ale jesieni¹ zapewneprzyjadê na d³u¿ej. ¯a³ujêrównie¿, ¿e nie mam czasupojechaæ do rodzinnegomiasta, gdzie mieszkaj¹ moirodzice. Ostatni raz by³amtam na œwiêtach Bo¿ego Na-rodzenia. A lubiê rodzinnestrony, bo kocham góry. I posezonie zawsze staram siêchoæ na chwilê tam pojechaæ,pochodziæ. W zesz³ym rokuby³am dumna z siebie, gdy¿w jeden dzieñ zaliczy³am Or-lej Perci, najtrudniejszy tat-rzañski szlak.- Jak jest ju¿ pani w Go-

rzowie, to trenuje pani naWarcie?

- Wolê w Lubniewicach,gdy¿ jest tam stoj¹ca woda.Do tego jest fajne otoczenie ispokój. - Dziêkujê za rozmowê.

�19Sierpień 2015 r. Sport

Karolina Naja, kajakarka AZS AWF Gorzów

Fot.

Robe

rt Bo

rowy

Nadal mamy rezerwy i motywacjęZ Karolin¹ Naj¹, kajakark¹ AZS AWF Gorzów, rozmawia Robert Borowy

r e k l a m a

Page 20: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�20 Sierpień 2015 r.Sport

- ,,Legenda w sercu mias-ta’’ - pod takim has³emdzia³a dzisiaj pi³karskaWarta, najstarszy gorzow-ski klub, który w pewnymmomencie zosta³ przenie-siony do lamusa, jednakpowróci³ do œwiata¿ywych. Czy¿by legendazwyciê¿y³a?

- Legenda na pewno, alena pierwszym miejscu wy-mieni³bym tu ludzi. Niewieluich by³o, ale uda³o siê dopro-wadziæ do tego, ¿e dzisiajWarta mo¿e z podniesion¹g³ow¹ obchodziæ jubileusz70-lecia dzia³alnoœci. Jesz-cze kilka lat temu nie by³o ta-kiej nadziei. Na szczêœcieznaleŸli siê byli zawodnicynosz¹cy Wartê w sercu iprzy pomocy jednej z firmzbudowali dru¿ynê, z któr¹zg³osili siê do klasy B. Takimiinicjatorami byli przedewszystkim Sebastian Jar-muszka, S³awomir Wrzosek ikilku innych ch³opaków wy-wodz¹cych siê z by³ychdru¿yn juniorów. Mogli onigraæ pod innym szyldem, alegdzieœ ta mi³oœæ do Wartyzwyciê¿y³a. I tak, krok pokroczku od tych siedmiu lattrwa odbudowa sekcji pi³kar-skiej. Nie kryjê, ¿e jestemdumny, gdy¿ od 2002 rokudzia³alnoœæ w Warcie by³azawieszona, a ja w pewnymmomencie pozosta³em sam.Wzi¹³em nawet do domusztandar klubowy i sporopami¹tek. W pojedynkê niemog³em zrobiæ dos³ownienic. I kiedy przyszli do mniech³opacy z propozycj¹, ¿ebynie zwijaæ klubu, poczu³emsiê jakbym po raz drugi naro-dzi³ siê sportowo.- Powróæmy do historii.

Jeszcze w trakcie dzia³añwojennych, 1 maja 1945roku przybyli do Gorzowakolejarze zagrali pi³karskimecz z ¿o³nierzami ArmiiCzerwonej. Po zaledwiedwóch tygodniach powsta³Kolejarz, który da³pocz¹tek póŸniejszej War-cie. Dzia³anie by³o iœciesprinterskie. Z czego onowynika³o?

- To byli m³odzi ludzie, któ-rzy po prawie szeœciu latachpoczuli wreszcie wolnoœæ izaczê³a u nich buzowaæenergia. Z rana biegli do pra-cy czy odgruzowywaniamiasta, a popo³udniamichcieli trochê siê rozerwaæ.W pi³kê by³o naj³atwiej graæ.Wystarczy³o po³o¿yæ kamie-nie imituj¹ce bramkê, wzi¹æpopularn¹ szmacian¹ ga³kê iju¿ mo¿na by³o pokopaæ. Wtej grupie znalaz³ siê Pawe³Macierzewski, który szybko

zainicjowa³ zebranie. Z mar-szu powo³ano klub z cztere-ma sekcjami. Trzeba przy-znaæ, ¿e by³o to rzeczywiœciemistrzostwo œwiata, ¿eby poszeœciu dniach od zakoñcze-nia wojny w Gorzowie dzia³a³ju¿ klub sportowy. Taki ro-dzinny klub. W jednej zestarszych monografii klubo-wej mo¿na wyczytaæ ca³¹listê braci i sióstr, którzy re-prezentowali Wartê wró¿nych dyscyplinach, bo wca³ej historii by³o u nas 16sekcji. Niektóre narzucanonam odgórnie po linii partyj-nej, jak bryd¿, ale wiêkszoœæpowsta³a z inicjatywy cz³on-ków.- W tym czasie brakowa³o

wszystkiego, poczynaj¹cod butów, strojów, pi³ek,ale i trenerów. A jednak wci¹gu kilku miesiêcydru¿yna pi³karska rozeg-ra³a ponad 20 meczów. Takdu¿a by³a chêæ w ludziach,¿eby jak najszybciej uciecod z³ych wojennychwspomnieñ?

- Sport w tym czasie jedno-czy³ nap³ywowe spo³ecze-ñstwo. Pi³ka w szczególno-œci. Na ulicy ludzie pocz¹tko-wo siê mijali, dopiero nastadionie nawi¹zywali kon-takty. Z opowiadañ starszychkolegów, którzy budowali wogóle sport w Gorzowie, wy-suwa³ siê jeden wniosek:sport sta³ siê g³ównym czyn-nikiem integruj¹cym lokal-noœæ. I nikt nie narzeka³ naniedogodnoœci. Nie by³opi³ek, to siê dzia³a³o, ¿eby jezdobyæ. Brakowa³o strojów,to siê je szy³o. Pamiêtam ju¿za moich czasów, jak na-

szym trenerem by³ EdwardKassian, który jednoczeœnieby³ kierownikiem w Casab-lance. I za³atwi³ do restaura-cji wiêkszy przydzia³ obru-sów, z których potem uszy³nam koszulki i spodenki. Po-nadto w tamtych latach lu-dzie mieli we krwi dzia³al-noœæ spo³eczn¹. W ka¿dychokolicznoœciach umieli siêzorganizowaæ. Mo¿e dlate-go, ¿e nie siedzia³o siê wdomu przed telewizorem lubkomputerem, bo tego jesz-cze nie by³o. Co najwy¿ejs³ucha³o radia. Ja nadalczujê w sobie tê energiê dodzia³ania, zrobienia czegoœdla innych. I nie dziwiê siê,¿e zaraz po wojnie m³odzi lu-dzie byli na³adowani chêci¹rywalizacji sportowej. To ichnapêdza³o do robienia cze-goœ po¿ytecznego. Nasipi³karscy pionierzy, zanim w1946 roku przyst¹pili do cy-klicznych rozgrywek, cochwilê grali mecze towarzy-skie. To by³o bardzo dobre wperspektywie budowydru¿yny. Po zaledwie 10miesi¹cach dzia³alnoœci Ko-lejarz jako nowicjusz przy-st¹pi³ do klasy C. W pierw-szym ligowym meczu wygra³u siebie z Pi³¹. To by³o dlaGorzowa œwiêto. - Ju¿ po kilku latach Kole-

jarz, który nazwê na Wartazmieni³ w 1957 roku, zna-laz³ siê w poznañskiej lidzeokrêgowej. Potem by³a lu-buska liga okrêgowa, ligamiêdzywojewódzka. By³ylata, ¿e Warta walczy³a oawans do drugiej ligi, alenigdy nie dopiê³a tegocelu. Dlaczego?

- Bo ,,wielka’’ pi³ka sko-ñczy³a siê u nas, kiedy wPolsce futbol zacz¹³ stawaæsiê zawodowy. Zaczê³y siêpojawiaæ du¿e pieni¹dze,transfery, fikcyjne etaty. Toby³o w pierwszej po³owie lat70. Od tamtego momentu unas dalej królowa³o amator-stwo, gdzie indziej, choæby wStilonie, niez³e ju¿ zawodow-stwo. Byliœmy klubem typo-wo œrodowiskowym. By³ylata, ¿e byliœmy lepsi od Sti-lonu, ale kiedy zak³ad moc-niej zacz¹³ inwestowaæ wklub nie mielimy ju¿ z nimiszans.- Futbol zawsze by³

wiod¹c¹ sekcj¹ klubu, leczby³y czasy, ¿e Warta liczy³asiê w innych dyscyplinach- badmintonie, bryd¿u, lek-koatletyce, szachach, ko-larstwie, p³ywaniu, podno-szeniu ciê¿arów, tenisiesto³owym, a nawet w pi³cerêcznej. W historii klububy³o sporo medali mist-rzostw Polski. Spo³ecze-ñstwo lgnê³o wtedy dosportu, dzisiaj jest chybainaczej?

- Nie odwa¿y³bym siê na-wet porównywaæ. M³odzi lu-dzie w latach powojennychczy nawet trochê póŸnie-jszych w uprawianiu sportuwidzieli swoj¹ szansê. Mieliku temu te¿ predyspozycjeoraz samodyscyplinê. Tre-ning by³ œwiêtoœci¹, a co do-piero mecz. Deszcz, œnieg,wiatr - nikt takimi niedogod-noœciami siê nie przejmowa³.Kto nie by³ sumienny wypa-da³ ze sportowego towarzy-stwa. Uprawianie sportu, na-wet na amatorskim pozio-

mie, wcale nie jest przyjem-ne. Ile¿ to razy wraca³em potreningach ca³y obola³y,zmêczony. Bywa³o, ¿e poschodach wchodzi³em ty³em.By³y chwile, ¿e nic siê niechcia³o, ale gdzieœ tam podrugiej stronie by³a ta ra-doœæ, która przebija³a siê wchwilach zwyciêstw. Jak za-czyna³em graæ w Warcie namecze tego zespo³u przy-chodzi³o po kilka a nawet kil-kanaœcie tysiêcy ludzi, jak nas³ynny mecz bara¿owy owejœcie do drugiej ligi z Po-goni¹ Szczecin w 1957 roku.Trenerem dru¿yny by³ wtedyW³adys³aw Piec. Dzisiejszam³odzie¿ ma s³aby charakter.S¹ to najczêœciej ch³opcywysocy, szczupli, ale niemaj¹ si³y. Wychowanie fi-zyczne w szko³ach praktycz-nie siad³o, co drugi m³odycz³owiek walczy z jakimiœurazami, p³askostopiem, po-wykrzywianymi krêgos³upa-mi. Moim zdaniem to ju¿ jestchoroba cywilizacyjna, choæostatnio zauwa¿am drobneacz pozytywne zmiany. Odkilku lat poprawiaj¹ siê wa-runki do szkolenia dzieci im³odzie¿y. Powstaj¹ orliki,samorz¹dy zaczynaj¹ ³o¿yæwiêcej pieniêdzy, dobra grareprezentacji napêdzadzieciaków do tego sportu.Rodzice zaczynaj¹ corazbardziej siê anga¿owaæ.Mo¿e w³aœnie nadchodziczas odchodzenia od kom-puterów i przychodzenia naobiekty portowe. Wa¿netylko, ¿eby rodzice nie trak-towali swoich dzieci jakomaszynek do zarabianiapieniêdzy. Znam ju¿ takiesytuacje, ¿e ojcowie biegalipo klubach, domagali siêkontraktów a dzieciakimia³y tego wszystkiegodoœæ i odechciewa³o im siêdalszych treningów. - Panie prezesie, jak

uk³ada³a siê wspó³pracagorzowskich klubów wdawnych latach, a szcze-gólnie Warty i Stilonu?

- Byliœmy kolegami, czêstopo meczach spotykaliœmysiê, bawiliœmy, z czasemnawi¹za³y siê przyjaŸnie.Bywa³o, ¿e nawzajem chrzci-liœmy dzieci, zapraszaliœmysiê na urodziny, imieniny.Nasze rodziny te¿ siê dobrzezna³y. Poza boiskiem byli-œmy kolegami, ale na mura-wie przez 90 minut nikt niko-mu nie odpuszcza³. Kibicebyli co prawda podzieleni,ale na pewno nie by³o pomi-êdzy nim nienawiœci. Pami-êtam czasy, ¿e Warta mia³awiêksze grono sympatyków,mo¿e dlatego, ¿e gra³a w

œródmieœciu i by³a bardziejgorzowska. Wspó³praca mi-êdzyklubowa równie¿ naj-czêœciej uk³ada³a siê dobrze.Jak Stilon odniós³ sukces, tozawsze sz³a od nas delega-cja z gratulacjami. Zreszt¹do dzisiaj siê szanujemy ipomagamy sobie w ró¿nychsytuacjach. Przypomnê, ¿emia³em okazjê na pocz¹tkuobecnego wieku byæ trene-rem Stilonu.- W 2002 roku Warta zos-

ta³a praktycznie zlikwido-wana, ale nie zapomniana,czego dowodem jest to, ¿eod wielu lat stowarzysze-nie znowu dzia³a, madru¿ynê w lidze okrêgo-wej, szkoli juniorów. Jakiewiêc aspiracje sportowema klub na najbli¿szelata?

- W szybkim tempie rozwi-jamy siê, mamy szeœæ grupm³odzie¿owych, a przecie¿jeszcze niedawno nie mieli-œmy, gdzie trenowaæ. Razemz seniorami w klubie jest 167zawodników. Na szczêœciepo latach tu³aczki powrócili-œmy do wynajêtego domu,czyli na stadion przy ul.D¹browskiego. Du¿a w tymzas³uga obecnych dzia³aczyz prezesem ZbigniewemPaku³¹ na czele. Jegoma³¿onka, pani Karolinarównie¿ oddaje serce klubo-wi. Tyle, ile ona robi dla dzie-ciaków i samego klubu, tonaprawdê trzeba byæ opty-mist¹, co do przysz³oœciWarty. Jestem dumny z tegoco widzê. Szkoda tylko, ¿emiasto nie do koñca doceniapracê wk³adan¹ przezdzia³aczy.- Dlaczego Gorzów nie

mo¿e zbudowaæ silnejdru¿yny na poziomie przy-najmniej drugiej ligi?

- Brakuje kogoœ bogatego,który jednoczeœnie odda³byserce budowie dru¿yny nagrê w wy¿szej lidze. Futbolzawodowy rz¹dzi siê swoimiprawami, ale bez pieniêdzynic siê nie zrobi. Najwiêkszemo¿liwoœci zbudowaniadru¿yny na grê przynajmniejw drugiej lidze maj¹dzia³acze Stilonu. Robi¹ onibardzo du¿o pozytywnychrzeczy, ale nie s¹ w staniepokonaæ poprzeczki nadu¿ej wysokoœci. Problemnie dotyczy zreszt¹ tylko Go-rzowa, ale ca³ego naszegowojewództwa.- Dziêkujê za rozmowê.

Od redakcji: Polecamyrównie¿ ca³¹ rozmowê naportalu echogorzowa.pl,gdzie do³¹czone jest galeriahistorycznych zdjêæ.

To był pożegnalny mecz Leszka Janowiaka w barwach Warty…

Fot.

Arch

iwum

Graliśmy w strojach uszytych z restauracyjnych obrusówZ Leszkiem Janowiakiem, honorowym prezesem gorzowskiej Warty, rozmawia Robert Borowy

Page 21: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�21Sierpień 2015 r. Sport

● czytaj na www.echogorzowa.pl – codziennie nowe informacje, opinie, komentarze ●

- Podoba siê panu dzi-siejszy ¿u¿el?

- To zale¿y, jak na niegospojrzymy. Jako sport nadalmnie ekscytuje, lubiê googl¹daæ. Jako by³y reprezen-tant Polski, a przede wszyst-kim szkoleniowiec ubolewamna tym, ¿e kluby wol¹ kon-traktowaæ zagranicznych za-wodników, a nie skupiaj¹ siêna solidnej pracy z nasz¹m³odzie¿¹. Je¿eli nie nast¹piopamiêtanie, za rok, dwa za-cznie brakowaæ polskich¿u¿lowców. I kim wtedydzia³acze obsadz¹ zespo³yligowe. Zawodnikami zagra-nicznymi?- W sportowym dorobku

ma pan mnóstwo warto-œciowych sukcesów, z któ-rych na czo³o wysuwaj¹siê trzy z³ote medaledru¿ynowych mistrzostwœwiata. Czy z perspektywykilkudziesiêciu lat od zako-ñczenia kariery ma panniedosyt, ¿e czegoœ nieuda³o siê zdobyæ, na czympanu zale¿a³o?

- Oczywiœcie, zawsze wra-cam pamiêci¹ do indywidual-nych mistrzostw Polski. Nig-dy nie stan¹³em nanajwy¿szym stopniu podium.W latach 1964-66 trzykrotniezdobywa³em br¹zowy medalw Rybniku. Trudno tam siêwalczy³o z koalicj¹ miejscow-ych zawodników, ale przynaj-mniej raz mog³em wygraæ.Nie uda³o siê. Podobnie jaknigdy nie otar³em siê o po-dium w indywidualnych mist-rzostwach œwiata, choæwyst¹pi³em w czterechfina³ach.

- W tym drugim przypad-ku problem tkwi³ chyba wlegendarnych stadionieWembley, na którym nigdyPolakom nie sz³o najle-piej…

- Trzy razy pojecha³em tamw finale i ka¿dorazowoby³em dziewi¹ty. Nie by³o toz³e osi¹gniêcie, ale aspiracjemia³em wiêksze. Na Wem-bley nie sz³o nam, gdy¿ tamby³a specyficzna nawierzch-nia toru, przypominaj¹ca dzi-siejsze granity. Tyle, ¿e by³yto czasy, gdzie w Polsce œci-gano siê tylko na grysie¿u¿lowym. I kompletnie niemogliœmy siê dopasowaæ dotej angielskiej nawierzchni.Je¿eli czêœciej byœmy siê natym torze œcigali, zapewneuda³oby siê rozgryŸæ jej kon-systencjê. K³opot w tym, ¿estartowaliœmy tam spora-dycznie. Raz, czasami dwarazy w roku. I nie by³o kiedyspokojnie popracowaæ nadustawieniem motocykli. - By³ pan zawodnikiem,

trenerem. W której roli czu³siê pan lepiej?

- Jako zawodnik jeŸdzi³emna w³asne konto lub zespo³u.Jako trener odpowiada³em zadu¿¹ grupê ludzi i powiempanu, ¿e spor¹ radoœæ spra-wia³o mi, jak mój wychowanekstawa³ siê czo³owym zawodni-kiem najpierw Polski, potemœwiata. Kiedy Edek Jancarzczy Zenek Plech stawali napodium indywidualnych mist-rzostw œwiata, rozpiera³a mnieduma, choæ wtedy jeszcze je-Ÿdzi³em. Po zakoñczeniu ka-riery wyszkoli³em kolejn¹grupê znakomitych zawodni-

ków, ot choæby Romka Jan-kowskiego. Dlatego praca tre-nerska da³a mi mnóstwo rado-œci i w tej roli czu³em siê zde-cydowanie lepiej.- Czêsto gwiazdy sportu

s¹ indywidualistami. Panjednak najlepiej czu³ siê wpracy zespo³owej, czegodowodem s¹ wspomnianez³ote medale z dru¿yn¹Polski w mistrzostwachœwiata, liczne sukcesy zeStal¹ Gorzów na krajowympodwórku oraz efekty pra-cy trenerskiej.

- Tak, lubi³em pracê w szer-szym gronie ludzi. Nigdy nieuwa¿a³em siê za gwiazdê,zawodnika nosz¹cego g³owêw chmurach. Owszem,by³em zawiedziony, jak cze-goœ nie wygra³em, ale ponadwszystko stawia³em napracê zespo³ow¹.- Pochodzi pan z Leszna,

prawdziwego ¿u¿la uczy³siê w GnieŸnie, najwiêkszesukcesy odnosi³ w Gorzo-wie, ale potem powróci³pan w rodzinne strony.Czêsto jednak odwiedzapan nasze miasto. Czyli te10 lat startów tutaj nieposz³o w niepamiêæ?

- Gorzów to mój drugi ro-dzinny dom, gdzie mammnóstwo przyjació³ i naka¿de zaproszenie wsiadamw poci¹g i przyje¿d¿am tu zwielk¹ radoœci¹. Pamiêtam,jak w 1961 roku Stal awan-sowa³a do ekstraklasy i za-proponowa³a mi zmianêbarw klubowych. StartGniezno jeŸdzi³ wtedy w dru-giej lidze, ja chcia³em rozwi-jaæ siê sportowo i nawet se-

kundy nie w¹tpi³em w to, ¿eoferta gorzowian to mojaszansa. I nigdy potem nie¿a³owa³em tego kroku, gdy¿w krótkim czasie sta³em siêczo³owym polskim ¿u¿low-cem, Stal zaczê³a zdobywaæmedale w lidze i to by³a prze-pustka do jazdy wnajwa¿niejszych imprezachœwiatowych. Do tego bardzodobrze czu³em siê w nadwar-ciañskim œrodowisku. Mieli-œmy wspania³ych kibiców idobr¹ opiekê ze stronyzak³adu patronackiego. - A jak wspomina pan

mecze derbowe ze Zgrzeb-larkami Zielona Góra?

- W czasach moich wy-stêpów w Stali tych spotkañza du¿o nie by³o, gdy¿ zielo-nogórzanie czêœciej jeŸdziliw drugiej ni¿ w pierwszej li-dze. Ale jak ju¿ siê spotykali-œmy, to by³y to du¿e wyda-rzenia. Pamiêtam, ¿e nasi ki-bice wszystko mogli namwybaczyæ oprócz przegranejz Zielonk¹. Bardzoprze¿ywali te pojedynki, toju¿ by³y czasy ,,œwiêtejwojny’’. Kiedy jechaliœmyna mecze do ZielonejGóry, to dla bezpiecze-ñstwa milicja pilotowa³anasz autobus ju¿ od Sule-chowa wprost na stadion iz powrotem odtransporto-wywa³a tak¿e do rogatekSulechowa. Muszê jednakzaznaczyæ, ¿e z zawodni-kami ze Zgrzeblarek mieli-œmy dobre kontakty, sza-nowaliœmy siê na torze,choæ w wiêkszoœci spotkañnasza dominacja nie pod-lega³a dyskusji. n

Andrzej Pogorzelski - urodził się 12.10.1938 roku w Lesznie.Karierę żużlową rozpoczął w wieku 18 lat, ale już po rocznejjeździe w Unii przeniósł się do Startu Gniezno. W 1962 rokuprzeszedł do beniaminka ekstraklasy - Stali Gorzów. Znaszym klubem związał się na 11 sezonów, po czym powró-cił do macierzystej Unii Leszno. Przygodę ze sportem jakozawodnik zakończył w 1976 roku, ale potem przez wiele latszkolił zawodników w różnych klubach.Pięciokrotny finalista drużynowych mistrzostw świata,zdobył 3 złote (1965, 1966, 1969) oraz jeden srebrny medal(1967). Czterokrotnie pojechał w finałach IMŚ. W latach1965, 1967 i 1969 startował na Wembley i każdorazowo zaj-mował 9 miejsce. W 1966 roku wystąpił w Goeteborgu iuplasował się na 12 pozycji. Trzykrotny brązowy medalistaIMP (1964-66), ośmiokrotny medalista DMP (1 złoty, 5 srebr-nych i 2 brązowe). Ma w dorobku też Złoty Kask zdobyty w1966 roku. W latach 1965, 1966 i 1969 zajmował w tych roz-grywkach drugie miejsce. Wychowawca wielu znakomitychgorzowskich żużlowców.

Fot.

Arch

iwum

Nie mogliśmy się dopasować do angielskiej nawierzchniZ Andrzejem Pogorzelskim, by³ym ¿u¿lowcem i trenerem Stali Gorzów, rozmawia Robert Borowy.

DMP 1969 roku: A. Pogorzelski, J. Padewski, E. Pilarczyk, E. Migoś, R. Dziatkowiak. Namotocyklu: Z. Szarabajko i E. Jancarz. Niżej: M. Pilarczyk i W. Jurasz.

Fot.

Robe

t Bor

owy

Tak cieszyli się po zdobyciu złota DMŚ w 1969 roku w Rybniku Andrzej Pogorzelski,Henryk Gluecklich, Andrzej Wyglenda, Stanisław Tkocz i Edward Jancarz.

Fot.

Robe

t Bor

owy

Page 22: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�22 Sierpień 2015 r.Moto

- Siedziba Auto - Biswygl¹da teraz imponuj¹co.Od niedawna w saloniejest konfigurator 3D, spe-cjalne miejsce do wydawa-nia samochodów, k¹cik dladzieci i wiele innych efek-towych rozwi¹zañ. Jak towygl¹da³o 15 lat temu?

- W porównaniu z tym cojest teraz, w 2000 roku wa-runki by³y spartañskie. Salonmieœci³ siê w starym pawilo-nie Spó³dzielni Motoryzacyj-nej przy ul. Koniawskiej. Pa-miêtam jak wielkie by³o wte-dy napiêcie nerwowe.Musieliœmy w ci¹gu trzechtygodni rozpocz¹æ pracê, po-niewa¿ dealer ze Szczecina,który dzia³a³ równie¿ w Go-rzowie zamkn¹³ dzia³alnoœæ.Naszym zadaniem sta³o siêutrzymanie salonu markiSkoda w mieœcie. - Jak wygl¹da³ wtedy ry-

nek samochodowy?- By³ wielki entuzjazm i

by³y inne czasy. Zaczêliœmyw maju roku 2000. Wtedypada³y polskie rekordysprzeda¿y wynosz¹ce oko³o600 tys. samochodów rocz-nie. W Skodzie modelem to-powym by³a Fabia. Po roku2010 wszystko siê zmieni³o.Zaczê³o nap³ywaæ corazwiêcej u¿ywanego z³omu,bez ¿adnych badañ tech-nicznych i katalizatorów.Przed laty by³y równie¿ innepriorytety. Ludzie spe³nialimarzenia, bo wreszcie moglikupiæ nowy samochód, zgwarancj¹, w normalny spo-sób w salonie. Nie trzebaby³o czekaæ w kolejkach, bystaæ siê w³aœcicielem auta.PóŸniej sprzeda¿ spad³a iobecnie oscyluje wokó³ 300tys. sztuk w skali kraju. Moimzdaniem jedn¹ z przyczyntakiego trendu sta³ siê ³atwydostêp do kredytów hipo-

tecznych, zw³aszcza wefrankach szwajcarskich.Dysponuj¹c du¿ymi sumamiludzie zmienili priorytety. Za-miast kupowaæ samochody,chêtniej inwestowali w nieru-chomoœci. Rynek samocho-dowy siê popsu³.- Jak to wygl¹da w

s¹siednich krajach ?- Porównuj¹c siê do krajów

oœciennych sytuacja w Pol-sce jest bardzo dziwna. Wprzeliczeniu na 1000 miesz-kañców kupujemy dwa razymniej nowych samochodówni¿ Czesi i S³owacy, czylimieszkañcy krajów porówny-walnych z Polsk¹. Nasze do-tychczasowe rz¹dy wieleobiecywa³y. Mówiono o po-datku ekologicznym, którymia³ byæ zapor¹ przed impor-tem zdezelowanego z³omu i

innych wspieraj¹cych rynekregulacjach. Skoñczy³o siêna obietnicach. Tymczasemwspieranie rynku nowych sa-mochodów, to nie tylko eko-logia, ale równie¿ bezpiecze-ñstwo na drogach i rozwójrynku motoryzacyjnego.- Jakie s¹ techniczne

ró¿nice miedzy tamtymi anajnowszymi modelamisamochodów?

- Nowe konstrukcje w tymnajnowsza Skoda Superb,która otrzyma³a maksymaln¹iloœæ gwiazdek w testachzderzeniowych to samocho-dy wyj¹tkowo bezpieczne.Oprócz zapewnienia bezpie-czeñstwa osobom znaj-duj¹cym siê wewn¹trz kabi-ny ma specjalne strefy nad-wozia zabezpieczaj¹cepieszego w przypadku

potr¹cenia. Nowe autaspe³niaj¹ wszystkie, najost-rzejsze normy œrodowiska.Warto wspomnieæ o najnow-szych technologiach budowyelementów nadwozi i zawie-szeñ wykorzystuj¹cych stopytytanowe i w³ókna wêglowe.Dziêki temu najnowszy Su-perb jest o oko³o 100 kg l¿ej-szy od poprzednika. Praw-dziwa rewolucja dokona³asiê równie¿ w produkcji silni-ków, zarówno z zap³onem is-krowym, jak i samoczynnymczyli diesli. Moc osi¹gana zjednego litra pojemnoœciskokowej jeszcze niedawnorzadko przekracza³a 50 KM.Obecnie czêsto przekracza100 KM, czyli tyle ile uschy³ku minionego stuleciaosi¹ga³y auta F - 1. Noweprodukty Skody, takie jak

Rapid, Octavia i Superb wy-posa¿ono w ca³¹ gamê silni-ków benzynowych TSI z tzw.podwójnym do³adowaniem imocach od 80 do 280 KM.Silniki TDI z bezpoœrednimwtryskiem i magistral¹ Com-mon Rail osi¹gaj¹ moce od105 do 190 KM spe³niaj¹cnajnowsz¹ normê emisjispalin Euro 6. Je¿eli chodzio bezpieczeñstwo bierne, toprawie zawsze spotkamy 7poduszek powietrznych wstandardzie. Standardemjest równie¿ system kontrolitrakcji ESP a w Superbiesystem Front Assistans zfunkcj¹ awaryjnego hamo-wania. Uporano siê równie¿z tzw. martwym polem w lu-sterkach i wprowadzono sys-tem jego monitorowania zsygnalizacj¹ diodami LED wlusterku zewnêtrznym. Tech-nologia LED to znak epokiwprowadzania elektroniki ikomputeryzacji samocho-dów. Auta wyposa¿one s¹ wsystemy multimedialne po-zwalaj¹ce na ³¹czenie siê zesmartfonami, technologiê Wi- Fi i ca³e pakiety multime-dialne. Te zmiany i pomys³ytechniczne potwierdzaj¹ tyl-ko fakt, ¿e technika motory-zacyjna pod wzglêdem inno-wacji jest tu¿ za technik¹kosmiczn¹. Trochê toœmieszne, bo sprzedajemyauta spe³niaj¹ce wyœrubowa-ne normy Euro 5 i Euro 6,tymczasem ci¹gle przy-wo¿one s¹ tysi¹ce samocho-dów u¿ywanych niespe³niaj¹cych ¿adnych norm.Je¿eli chodzi o ekologiê, tojesteœmy w ogonie Europy.Koncerny samochodowe niebardzo chc¹ u nas inwesto-waæ, bo rynek lokalny jestma³y. Istniej¹ce fabryki pro-dukuj¹ g³ównie na eksport. - Ile Skód wyjecha³o z sa-

lonu Auto - Bis przez tewszystkie lata?

- Wci¹gu minionych 15 latsprzedaliœmy oko³o 5 tys. sa-mochodów. Mamy lojalnychklientów, którzy zmieniali unas ju¿ po 3 lub 4 samocho-dy. Nasi klienci stworzylibyma³e miasto. Dochodz¹ jesz-cze floty, które obs³ugujemy.W³aœnie po flotach firm wi-daæ jakoœæ naszych samo-chodów. Czêsto s¹niemi³osiernie katowane, aleto wytrzymuj¹ i wiernies³u¿¹.- Podczas imprez organi-

zowanych przez firmê wy-daje siê, ¿e goœcie to nies¹ zwykli klienci a grupaprzyjació³. Jak powsta³y terelacje?

- Przez te lata zawi¹za³osiê wiele przyjaŸni z klienta-

mi. W istniej¹cej w salonie,jedynej w Polsce, galerii od-bywaj¹ siê wystawy i werni-sa¿e malarstwa oraz fotogra-fii. Zrobiliœmy równie¿ 13 raj-dów dla u¿ytkowników Skód.Zaprzestaliœmy tej formu³ybo objechaliœmy ju¿ wszyst-kie atrakcyjne miejsca wdawnym województwie go-rzowskim, poza tym ludziecoraz czêœciej chc¹ mieæweekendy tylko dla siebie.Podczas rajdów oprócz jaz-dy i sprawdzania wiedzy oprzepisach ruchu drogowegopokazywaliœmy ró¿ne cieka-we miejsca. W rajdach bra³yudzia³ równie¿ samochodyzabytkowe, w tym nale¿¹cado nas Octavia rocznik 1963.Mimo ¿e auto ma ponad pó³wieku jest na chodzie. Cza-sami wypo¿yczamy j¹ naró¿ne okazje, takie jak np.œluby. Trzeba jednak tym sa-mochodem na nowo uczyæsiê jeŸdziæ. Przez te latazrobiliœmy sporo. Wspierali-œmy wiele ró¿nych imprez.Na œcianach korytarza gdziewieszamy dyplomy i podzi-êkowania brakuje ju¿ miejs-ca. Zawsze staramy siêwspomagaæ ró¿ne inicjaty-wy. Zarówno kulturalne jak ispo³eczne. Pomagamyoczywiœcie w miarê mo¿liwo-œci, bo obok lat t³ustych by³y ichude. Zdarza³o siê, ¿esprzeda¿ gwa³townie spa-da³a. - Teraz na rynek trafia

nowy Superb i podobniejak jego poprzednicy zbie-ra doskona³e opinie. Naczym polega przewagatego modelu nad konku-rentami?

- Superb ca³y czas jest naj-chêtniej kupowanym autemprzez ma³e i œrednie firmyoraz urzêdy. W stosunku ja-koœci do ceny jest bezkonku-rencyjny w swojej klasie.Nowy model ma jeszczewiêcej miejsca w œrodku.Jest szerszy i trochê d³u¿szy.W testach Auto - Œwiata po-kona³ Mercedesa klasy E.Superb jest równie¿ bardzoekonomiczny. Niektórzy niewierz¹, ale jad¹c np. na tra-sie S 3 zgodnie z przepisamizu¿yjemy niewiele ponad 4 loleju napêdowego na 100km. W tym roku Skoda ob-chodzi 120 rocznicê powsta-nia i nie poddaje siê innymmarkom. W Polsce od sze-œciu lat jest numerem jedenna rynku. Bierze udzia³ wwielu wa¿nych wydarze-niach sportowych. A flotêSuperbów mo¿na zobaczyæw roli samochodów pro-wadz¹cych na trasie Tour deFrance. n

Tadeusz Sienkiewicz prezes spółki Auto-Bis.

Fot.

Rysz

ard

Rom

anow

ski

Często są niemiłosiernie katowane,ale to wytrzymują i wiernie służąZ Tadeuszem Sienkiewiczem, prezesem spó³ki Auto-Bis, rozmawia Ryszard Romanowski

r e k l a m a

Page 23: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�23Sierpień 2015 r.

r e k l a m a

Page 24: Bywały tu słynne samoloty Lato, trwaj jak najdłużej!...Bywały tu słynne samoloty i bywali też słynni piloci Już 21 sierpnia br. rozpocznie się dwudziesty piąty, jubileuszowy

�24 Sierpień 2015 r.

r e k l a m a