"Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

26
K SIĘGA PIERWSZA Uzdrowienie Ilji M uromca

description

Z krwi bogów rodzi się legenda... Mroczna, napisana z rozmachem, historyczna fantasy, ukazująca dzieje wczesnośredniowiecznej Rusi. Magia, szczęk mieczy, pogańscy bogowie, zdrada i przeznaczenie , to mieszanka, która długo nie pozwoli o sobie zapomnieć. Rok 965. Młody książę Światosław obejmuje władzę w Kijowie i Nowogrodzie. W jego żyłach płynie krew dzikich wareskich przodków i nie zamierza sprawować rządów z tronu, ale z siodła bojowego rumaka. W tym czasie w krainie zamieszkanej przez plemię Muromców, młodzieniec o imieniu Ilja, wyśmiewany przez wszystkich kaleka, jako jedyny przeżywa napaść okrutnych łupieżców na wioskę. To właśnie jemu pogańscy bogowie przeznaczyli wielką przyszłość sławnego bohatyra. Pewnego dnia we wsi pojawiają się trzej tajemniczy wędrowcy i odwdzięczają się młodzieńcowi za gościnność cudownym uzdrowieniem. Wyrusza więc w świat, by szukać zemsty. Przyłącza się do przybocznej drużyny Światosława, który z wielką armią ciągnie na wschód, by mieczem rozszerzać swoje państwo. Ani ruski władca, ani Ilja nie wiedzą, że oprócz walk z wrogami czeka ich rozprawa z Zilantem, bogiem-smokiem, którego czci okrutny lud Suwarów.Żelazny kostur jest pierwszym tomem opowieści o Ilji Muromcu, herosie znanym z bylin, czyli staroruskich pieśni bohaterskich. W przygotowaniu kolejne tomy przygód Ilji Muromca i innych bohatyrów z drużyny księcia Światosława.Juraj Červenák (ur. 1974 r.) to słowacki pisarz, który mistrzowsko łączy trzymającą w napięciu fantastyczną przygodę z historycznymi detalami. Tworzy zarówno w języku ojczystym, jak i po czesku. W obu tych krajach jego książki są bestsellerami i cieszą się uznaniem krytyków. Jest autorem ponad 20 powieści i zbiorów opowiadań. Za serię "Czarnoksiężnik" otrzymał Nagrodę Akademii Science Fiction, Fantasy i Horroru w kategorii „Najlepsza czeska i słowacka książka roku”.

Transcript of "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Page 1: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

KSIĘ GA PIERW SZA

Uzdro wie nie Il ji Mu rom ca

Page 2: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment
Page 3: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

11

Trzech wę drow ców

ROZ DZIAŁ PIERW SZY

Owe go wie czo ru, kie dy Ka ra cza ro wo do tknę ła klę -ska, Il ja, syn Jah ji, był pi ja ny jak be la. Sa mo w so -bie nie by ło to ni czym wy jąt ko wym, prze cież od

chwi li, kie dy przed trze ma la ty zmar ła je go mat ka – jed -na z nie wie lu dusz w osa dzie, któ re się z nie go nie na -śmie wa ły, ani na je go wi dok nie plu ły z po gar dą – upi jałsię nie mal co dzien nie. Już pra wie si kał mio dem pit nymi nie po tra fił so bie przy po mnieć, kie dy ostat nio w je gogło wie go ści ła trzeź wa myśl.

Te go wie czo ru jed nak nie wie le bra ko wa ło, by na pi tekgo za bił. Nie, nie prze sa dził z mio dem aż tak, by nie do -ma ga ją ce cia ło do resz ty wy po wie dzia ło po słu szeń stwo.O nic się nie po tknął i nie wy wró cił, nie roz bił so bie cza-sz ki. Nie za czął też zwra cać przez sen i nie udu sił się wy -mio ci na mi. Wszak że to wła śnie miód pod szep nął mu, byprze zwy cię żył roz go ry cze nie i prze stał uża lać się nad so -bą w sa mot no ści, wy lazł z od le głej zie mian ki pod la semi wy brał się nie pew nym kro kiem do Ka ra cza ro wa.

Page 4: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

* Omó wie nia daw nych ter mi nów, po sta ci mi tycz nych i hi sto rycz -nych oraz miejsc zwią za nych z ak cją po wie ści znaj du ją się pod ko niecksiąż ki.

Wła śnie na ten dzień przy pa da ła noc prze si le nia let-nie go. A pod pi ty Il ja za pra gnął po słu chać śpie wów i po -pa trzeć na tań czą ce dziew czę ta.

Strze la ją ce wy so ko pło mie nie watr tak roz ja śni ły nocnad Ka ra cza ro wem, że gwiaz dy sta ły się nie mal nie wi -docz ne. Chło pi nie po tra fi li się wy rzec sta rych zwy cza -jów, mi mo że już ja kiś czas te mu przy ję li no wą wia rę.Kie dy miej sco wi star cy by li jesz cze ju na ka mi, a sta rusz ki– dziew czy na mi, buł gar ski chan Al mas*, naj po tęż niej szywład ca nad ca łą rze ką Itil, wy pra wił po sel stwo do Ara bów,by przy sła li na uczy cie li wia ry ma ho me tań skiej. Ka lif Bag-da du wy słał Ah me da ibn Fa dla na, słyn ne go uczo ne go i po -dróż ni ka. Ten przy niósł nad Itil świę tą księ gę Ko ran i na ukipro ro ka Ma ho me ta. Al mas przy brał mu zuł mań skie imięDża far i ty tuł emi ra, a w sto li cy Buł ga rii ka zał po sta wićwiel ki me czet z bia łe go ka mie nia. Po słał też krze wi cie li is-la mu do wszyst kich pod bi tych ple mion, ży ją cych nad Iti -lem, Ka mą i Oką. W nie któ rych miej scach no wa wia raza pu ści ła głę bo kie ko rze nie, ale gdzie in dziej lu dzie wciążskła da li ofia ry sło necz ne mu Tan grze, Kwa ro wi gro mo -wład cy lub złe mu Er li ko wi, któ ry wlókł du sze zmar łychw za świa ty.

W zie mi Mu rom ców wia ra w Al la ha przy ję ła się za-ska ku ją co do brze – głów nie dzię ki Al wa ro wi, księ ciu ma-ją ce mu sie dzi bę w Mu ro miu, któ ry po słusz nie wy ko ny wałwszyst kie roz ka zy buł gar skie go emi ra. Kie dy jed nak przy -szedł czas prze si le nia, Mu rom cy przy po mnie li so bie o sta -rych bo gach płod no ści i hu lasz czych za baw, skła da li ofia ryprzod kom, le śnym du chom, tań czy li, śpie wa li i od da wa li

12

Ż E L A Z N Y K O S T U R

Page 5: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

13

B O H A T Y R

się mi ło ści. Nie za przą ta li so bie gło wy skut ka mi od stęp -stwa – ra no prze cież znów roz ło żą ko bier ce, skło nią się po -kor nie w kie run ku Mek ki i Buł ga ru, a wte dy wszyst kozo sta nie im od pusz czo ne.

Kie dy Il ja do wlókł się do oświe tlo nej ogniem łą ki nadwzno szą cym się lek ko brze giem Nie pry, świę to trwa ło jużw naj lep sze. Mło dzień cy prze ska ki wa li wa try, aby uwol-nić się od cho rób oraz złych du chów, wy ła żą cych z zie mii le śnych ostę pów. Dziew czę ta utwo rzy ły cho ro wod i, trzy-ma jąc się za ra mio na, prze my ka ły mię dzy ogni ska mi, śpie -wa ły i rzu ca ły mło dzień com nie cier pli we spoj rze nia orazuśmie chy peł ne obiet nic. Star si i zu peł nie sta rzy sie dzie -li przy pro stych sto łach, po pi ja li, uczto wa li, wspo mi na licza sy, kie dy w po dob ne no ce im sa mym krew bu rzy ła sięw ży łach.

Il ja przez chwi lę stał w cie niu, za sko czo ny obec no ściąaż ty lu lu dzi. Ze szła się ca ła osa da, a on nie przy wykł dogwa ru – więk szość cza su le żał sku lo ny w zie mian ce al botu łał się sa mot nie po le sie. Stro nił od in nych ka ra cza ro -wian, wie lu z nich wręcz się oba wiał. A te raz ta ka wrza -wa… Wziął głę bo ki wdech, ode tkał ty kwę, któ rą niósł zeso bą i za czerp nął kil ka spo rych ły ków dla do da nia so biepew no ści. Miód był moc ny, Il ja od ra zu po czuł, jak wle wamu w ser ce od wa gę. Ośmie lo ny, wszedł w okrąg świa teł.

Od ra zu go za uwa ży li, głów nie star si, któ rzy ba wi lisię uważ nym ob ser wo wa niem wszyst kie go, co się wo ko łodzia ło, po czym roz wa ża li szep tem, czy od po wied ni mło -dzie niec za cią gnął w mrok la su wła ści we roz chi cho ta nedziew czę. Te raz rzu ci li przy gar bio ne mu, cięż ko kro czą ce -mu męż czyź nie za sko czo ne spoj rze nia, a z za kry tych dłoń -mi ust po pły nę ły po mru ki i szmer obu rze nia. To, że Il ja byłka le ką, że już z ło na mat ki wy szedł le d wie ży wy i z krzy wy -mi ko ść mi, jesz cze by ja koś znie śli i mo że na wet w głę bi

Page 6: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

ser ca ża ło wa li chło pa ka. Je go ro dzi ciel ką by ła jed nak nie -wol ni ca z ple mie nia Wia ty czów, po gań ska cza row ni ca, kła-nia ją ca się zło wro gie mu Pe ru no wi, ro ga te mu We le so wii nie zno śne mu Di wo wi. Wła dy ka Jah ja, oj ciec Il ji, po stą -pił bar dzo słusz nie, kie dy krót ko po na ro dzi nach pa sku -dy, wy gnał nie wol ni cę z do mu. Ba, w ogó le nie po wi nienbył się nad nią li to wać, po wi nien był ka zać ją, zgod nie zezwy cza jem, spa lić. W ten spo sób uchro nił by wieś, na któ -rą po tem z ze msty rzu ca ła uro ki i zło śli we cza ry. Każ dącho ro bę i nie szczę ście, któ re za wi ta ły do Ka ra cza ro wa, odra zu przy pi sy wa no dzia ła niu jej złej wo li. Nie ma się codzi wić, że kie dy przed trze ma la ty za mknę ła oczy, wszy -scy ode tchnę li z ulgą. Mi mo la men tów Il ji i je go opo ru,w koń cu zła ma ne go bi ciem, zwło ki ko bie ty prze bi to dę -bo wym koł kiem, od cię to gło wę, a le żą ce już w gro bie cia -ło dla pew no ści przy gnie cio no gła zem.

Na świe cie po zo stał jej syn. Dziec ko cza row ni cy, od -mie niec, nie wy da rzo ny i prze klę ty. Wie lu my śla ło, żeodzie dzi czył ma gicz ną moc, że pod czas obrzy dli wych ry-tu ałów przy wo łu je na po moc te sa me bie sy i po gań skiebó stwa, co ona, że mści się na są sia dach i szko dzi im.A jak by te go jesz cze by ło ma ło, dzi siaj był tak bez czel ny,że przy czła pał na uro czy stość. Przy szedł – on, obrzy dli -wy, brud ny, śli nią cy się – znie wa żać świę to mło do ści, si -ły i płod no ści!

Il ja nie zwra cał uwa gi na nie przy chyl ne spoj rze nia. Do -cie rał do nie go tyl ko śpiew. Mo że i był ka le ką, ale oczyi uszy słu ży ły mu do brze, le piej niż ko mu kol wiek w osa dzie.

Na wet w tym wie lo gło so wym zbo rze do sły szał jej uro -czy śpiew. W splo cie nie wy raź nych po sta ci, wi docz nych natle bi ją cych iskra mi watr, nie omyl nie roz po znał jej szczu -płą syl wet kę. Przy spie szył kro ku, a krzy we no gi by ły muwy jąt ko wo po słusz ne.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

14

Page 7: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Di na ro! – Za wo łał. Śpiew urwał się za raz, a cho ro wod ro ze rwał. Bęb ny

stra ci ły rytm, ko ścia ne pisz czał ki za kwi cza ły fał szy wiei umil kły.

Obej rza ła się za sko czo na. Gę ste, kru cze wło sy podwian kiem z kwia tów mia ła roz czo chra ne, po licz ki roz pa -lo ne, przy spie szo ny z pod nie ce nia od dech uno sił jej pierś.Kie dy jed nak za uwa ży ła Il ję, uśmiech znik nął z jej twa -rzy, a wy szcze rzo ne wcze śniej ząb ki skry ły się za skrzy wio -ny mi z nie za do wo le nia war ga mi.

– Il ja? Co ty tu ro bisz? Uśmiech nął się, ale po nie waż mię śnie pra we go po -

licz ka miał spa ra li żo wa ne, wy szedł z te go brzyd ki gry mas,ra czej od strę cza ją cy, niż do da ją cy wdzię ku.

– Przy sze dłem dla cie bie, Di na ro…– Je steś pi ja ny, Il jo. – Skrzy wi ła nos, kie dy po czu ła od

nie go nie prze tra wio ny miód. – Jak zwy kle. Wra caj do do -mu. Mu sisz się po ło żyć i po rząd nie wy spać…

– Chcia łem po pa trzeć, jak tań czysz – wy mam ro tał. –I sły szeć twój śpiew…

– Jak chcia łeś słu chać śpie wu, sko ro z usza mi maszcoś nie w po rząd ku?!

W bar czy stym i wy so kim mło dzień cu, któ ry wszedłna gle mię dzy nich, Il ja na tych miast roz po znał Ta ri ka, bar -dziej uda ne go sy na wła dy ki. Już wcze śniej za uwa żył, że je -go przy rod ni brat oglą da się za Di na rą, a te raz zy skał te gowy raź ny do wód.

– Prze cież po wie dzia ła, że byś wra cał do do mu – ostrocią gnął Ta rik ibn Jah ja. – No to te raz się od wróć i zmia -taj tak szyb ko, jak tyl ko ci po zwo lą krzy we gna ty.

Po zo sta li mło dzień cy za re cho ta li, wy ra ża jąc uzna niedla Ta ri ka.

– Nie złość się, bra cisz ku…

B O H A T Y R

15

Page 8: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Nie je stem two im bra cisz kiem – szczek nął Ta rik i takpo pchnął ka le kę, że ten o ma ło nie upadł. – Je steś sy nemprze klę tej wia tyc kiej cza row ni cy. Kto wie, z kim cię tak na -praw dę spło dzi ła. Pew nie z le śnym bie sem! Z na sie niawła dy ki na pew no by nie wzro sło ta kie obrzy dli stwo!

– Zo staw go, Ta rik. – Di na ra ucze pi ła się je go rę ki. –Nie wi dzisz, że le d wie trzy ma się na no gach? Nie krzywdźbie da ka jesz cze bar dziej. Wra caj do do mu, Il jo, za nim na -ro bisz so bie jesz cze więk sze go wsty du.

Współ czu cie w gło sie Di na ry wzbu dzi ło złość Ta ri ka.Je go oczy za bły sły zło wro go.

– Pa trz cie no, Di na ra ma do cie bie sła bość, gar bu sie.– Skrzy wił się zło śli wie. – No do brze. Chciał byś ją? Naj -pierw mu siał byś za słu żyć…

– Ta rik, nie rób te go. – Czar no wło sa spoj rza ła pro szą -co, ale mło dzik nie zwra cał na nią uwa gi. Licz ni ga pie do-brze się ba wi li, więc nie mógł się już wy co fać.

– Mu sisz sko czyć przez ogień, jak wszy scy mło dzień -cy. – Ta rik od szedł nie co w bok i wska zał Il ji czę ścio wo wy -pa lo ną, ale na dal wy so ko strze la ją cą ogniem wa trę. – Tyl kotak mo żesz spra wić, że ser ce dziew czy ny za bi je ży wiej.No już, skacz!

Il ja spo glą dał na pło mie nie sze ro ko wy trzesz czo ny mioczy ma. Po la na już się prze pa li ły, od ża rzą ce go się ogni -ska bi ło go rą co jak z do brze roz dmu cha ne go ko wal skie -go pie ca.

– No co, bo isz się? Mam ci to po ka zać? – Skrzy wił sięTa rik. – No to przy patrz się do brze!

– Ta rik, pro szę… – za kwi li ła Di na ra, ale syn wła dy kistrzą snął jej rę kę ze swo je go ra mie nia, od wró cił się, wziąłroz bieg i dziar skim sko kiem prze le ciał nad wa trą. Pło mie-nie na wet nie li znę ły je go pięt. Dziew czę ta wes tchnę łyi za śmia ły się z ucie chy, a ju na cy huk nę li z uzna niem.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

16

Page 9: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– No już – Ta rik spoj rzał przez ogień na Il ję – spró buj i ty!Skacz! Po każ swo jej wy bran ce, że z cie bie ka wał chło pa!

Ka le ka cią gle spo glą dał na wa trę. Nie był głup cem,a reszt ki roz sąd ku wo ła ły, że by splu nął z po gar dą, od wró-cił się na pię cie i od szedł z pod nie sio ną gło wą. Nie ste ty,miód krzyk nął gło śniej i za gnał roz są dek do ką ta. Il ja ob -li zał wy schnię te war gi, po czym po pro sił w du chu wszyst -kich bo gów, któ rych mat ka na uczy ła go wzy wać, by da li je gono gom choć odro bi nę sił i zręcz no ści.

Di na ra po krę ci ła gło wą i wy cią gnę ła ku nie mu rę kę, aleIl ja w tej sa mej chwi li za czął biec.

Choć bie giem nie moż na by ło te go na zwać. Pod ska ku -jąc nie zręcz nie i cią gnąc za so bą ze wszyst kich sił nie po -słusz ną le wą no gę, wy glą dał jak ka le ki, ucie ka ją cy z chle wi kapro siak.

Zgro ma dze ni na mo ment za mar li i wstrzy ma li dech. Żar ogni ska ude rzył Il ję w twarz. Mło dzie niec chra -

pli wie, nie zro zu mia le krzyk nął i od bił się ze wszyst kich sił. To nie wy star czy ło. Z moc no za ci śnię ty mi po wie ka mi i od wró co ną gło wą

prze le ciał pro sto przez ję zy ki ognia. Wzbi ja jąc chmu ryiskier i dy mu, padł gło wą u nóg Ta ri ka. Je go sto py za wa -dzi ły o pło ną ce po la na i po cią gnę ły je za so bą. No gi uwię -zły w ogni sku.

Il ja wrza snął. Płó cien ne spodnie na tych miast za czę łysię pa lić, jak by by ły na siąk nię te ole jem. Ta rik za re cho tał,ale zła pał ka le kę za ru basz kę pod szy ją i moc nym szarp-nię ciem od cią gnął w bez piecz ne miej sce. Di na ra obie gława trę, ze rwa ła z ra mion ozdob ną chu s tę i za czę ła nią du -sić pło mie nie na no gach Il ji.

Ka le ka czoł gał się i skom lał jak zbi ty pies. Wszy scywo kół za no si li się od śmie chu.

– Co tu się wy pra wia?

B O H A T Y R

17

Page 10: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Sło wa za brzmia ły ni czym trzask bi cza. W jed nej chwi -li wrza wa przy ci chła, roz le ga ły się tyl ko po je dyn cze od -gło sy, przy po mi na ją ce ka szel al bo śmiech. Gro ma da ga piówroz stą pi ła się. Na zdep ta nej tra wie przed swo ją twa rzą Il jado strzegł dwie pa ry nóg – jed ną w mę skim, dru gą w ko bie -cym obu wiu.

– Co ten tu ro bi? – Zno wu roz legł się czyjś szcze ka ją -cy głos.

– Ska cze przez ogień – za śmiał się tro chę wy mu sze nieTa rik.

– Nikt cię o nic nie py tał! Il ja pod niósł gło wę, po licz ki miał za la ne łza mi, twarz

skrzy wio ną z bó lu. Spo glą dał w oko lo ne si wie ją cy mi wło -sa mi ob li cze Jah ji, wła dy ki Ka ra cza ro wa.

– Oj cze… – wy chry piał. – Jak śmiesz się tak do nie go zwra cać? – Za brzmiał ko-

bie cy krzyk. Zza ple ców Jah ji wy su nę ła się ma ją ca oko ło cz-ter dzie stu lat, ale cią gle jesz cze dum nie no szą ca się ko bie ta,Juk ka, dru ga żo na wła dy ki, mat ka Ta ri ka. To głów nie przeznią Jah ja wy gnał mat kę Il ji. – Je steś śmier dzą cym bę kar temi wy rzut kiem! Nie masz tu cze go szu kać!

Il ja sta rał się pod nieść. Di na ra zła pa ła go pod pa chyi po mo gła wstać, za co Ta rik i Jah ja po czę sto wa li ją chmur -nym spoj rze niem.

Ból w po pa rzo nych no gach roz wiał pi jac ką mgłę w gło -wie Il ji. Głos we wnętrz ny, ten przy tom ny, znów się ode -zwał. Jak zwy kle, za chę cał mło dzień ca do opo ru i har do ści.A on usłu chał.

– Je steś mo im oj cem – spoj rzał Jah ji pro sto w oczy –czy ci się to po do ba czy nie. I po wi nie neś się wsty dzić, żewy gna łeś żo nę i pier wo rod ne go sy na…

Z twa rzy Jah ji od pły nę ła wszyst ka krew.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

18

Page 11: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Ty… Że ci ję zyk koł kiem nie sta nie! Do brze się ob-cho dzi łem z two ją mat ką! Nie wol ni cę, cu dzo ziem kę naprze kór nie chę ci ro du wzią łem so bie za żo nę! A jak misię od wdzię czy ła? Za mo imi ple ca mi wciąż czci ła ohyd nepo gań skie bał wa ny, cza ro wa ła po no cach, wa rzy ła ma gicz -ne od wa ry i usi ło wa ła mnie za bić…

– To nie praw da! – Praw da! – Wrza snął Jah ja i za ci snął pię ści. – I Al lah

ją za to po ka rał. Za miast moc ne go sy na, zdat ne go dzie dz-i ca, uro dzi ła te go… – wła dy ka spoj rzał na Il ję z naj wyż sząpo gar dą –... te go po two ra!

– To nie by ła ka ra bo ska i do brze o tym wiesz! – Il jaz każ dym sło wem pod no sił głos co raz wy żej, aż wszy scyobec ni wy trzesz cza li oczy ze zdu mie nia. – Mat ka uro dzi ła -by zdro we dziec ko, gdy by ta strzy ga – wska zał pal cem Juk -kę – jej nie prze klę ła! Tyl ko dla te go, że chcia ła zo stać two jąpierw szą żo ną i uro dzić pra wo wi te go dzie dzi ca! To ona na -praw dę jest wiedź mą, co cza ru je w ukry ciu, pie kiel ną…

Cios pię ści Ta ri ka po wstrzy mał gniew ny po tok słów,pły ną cy z ust Il ji. Ka le ka z za krwa wio ny mi war ga mi padłu nóg Jah ji.

– Nie mów tak o mo jej mat ce, gni do, bo cię za bi ję! –Wark nął ro sły mło dzie niec.

– Mo że to by by ło naj lep sze wyj ście – w gro bo wej ci -szy za brzmiał prze po jo ny ja dem głos Juk ki. – Naj wy raź -niej nie wy star czy ło wy gnać go z mat ką z osa dy…

– Ni ko go nie bę dzie my za bi jać – burk nął Jah ja w obro -nie Il ji, cho ciaż na je go twa rzy cią gle jesz cze ma lo wał sięgniew.

– No to trze ba go wy gnać raz na za wsze i ten je gośmier dzą cy bar łóg oczy ścić ogniem ze złych mo cy. Niechso bie bie gnie do la su al bo na za chód, do tych wia tyc kichpo gan, któ rych wil cza krew pły nie w je go ży łach.

B O H A T Y R

19

Page 12: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Za chmu rzo ny Jah ja po ki wał gło wą. – Chy ba tak bę dzie le piej. Dla nas i dla nie go. Sły sza -

łeś, ło trze nie wdzięcz ny? Do do mu, już. Ju tro za bierzstam tąd wszyst ko, cze go po trze bu jesz, i wy noś się precz.Wie czo rem przyj dzie my spa lić two ją cha tę. Je śli bę dzieszjesz cze w środ ku, zgo rze jesz ra zem z nią.

– Nie mo że cie mu te go zro bić – na gle ode zwa ła sięDi na ra. – Jest po pa rzo ny i po tłu czo ny, mu si naj pierw na -brać sił. Je śli ju tro wy pę dzi cie go do la su, pój dzie na pew -ną śmierć. Wil ki ro ze rwą go za pierw szym drze wem…

– Miar kuj się, dziew czy no. – Oczy Jah ji zwę zi ły się. –Spodo ba łaś się mo je mu sy no wi, ale je śli nie bę dziesz trzy-mać ję zy ka za zę ba mi, jak przy sta ło po rząd nej ko bie cie,roz ka żę Ta ri ko wi, że by się obej rzał za in ną. Na te go skur-wy sy na – wska zał Il ję – już ni gdy na wet nie spoj rzysz, ro -zu miesz? Je go mat ka umia ła le czyć cza ra mi ból i ra ny,a on odzie dzi czył po niej dia bel skie zdol no ści, niech więcsam się o sie bie za trosz czy.

Po tych sło wach wła dy ka od wró cił się i prze szedł przezroz stę pu ją cy się tłum w stro nę pro ste go sto łu, za sta wio -ne go mi sa mi i dzban ka mi. Juk ka prze szy ła ję czą ce go Il jęjesz cze jed nym nie na wist nym spoj rze niem, par sk nę ła po -gar dli wie i po dą ży ła za mę żem.

Di na ra po chy li ła się nad le żą cym nie bo ra kiem, ale Ta -rik zła pał ją moc no za rę kę i po cią gnął ku so bie. W od po -wie dzi na jej py ta ją ce, peł ne wy rzu tu spoj rze nie, pręd kopo krę cił gło wą.

– Zo staw go – syk nął – ina czej po słu cham oj ca i prze -my ślę, czy po win naś zo stać mo ją pierw szą żo ną.

Il ja sta rał się pod nieść. Zgro ma dze nie, do tej po ry mil-czą ce, znów za szu mia ło z ulgą, za mar ły tłum za czął fa lo -wać. Ta rik roz ka zał mu zy kan tom dmu chać w pisz cza łyi ude rzać w bęb ny. Noc by ła jesz cze mło da i trze ba by łoznów przy spie szyć bieg za sty głej w ży łach krwi.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

20

Page 13: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Wła śnie w tej chwi li Il ja, któ ry pod niósł się na czwo -ra ki i splu wał lep ką, czer wo na wą śli ną, pod niósł pręd kogło wę.

– Słu chaj cie! – Za wo łał. Skie ro wa li ku nie mu roz gnie wa ne spoj rze nia. – Za mknij dziób, gar bu sie! – Ofuk nął go Ta rik. – Dość

się już dziś na ga da łeś. Nikt nie jest cie kaw, ko go chceszjesz cze ob ra zić!

– Mó wię, że ma cie być ci cho! – Upie rał się przy swo -im Il ja, pod no sząc się do klę ku, a po tem sta jąc na no gach.Miód już nie mal cał ko wi cie z nie go wy wie trzał.

– Ma ło ci, że raz do sta łeś w zę by? – Ta rik zła pał go zako szu lę. – Chcesz jesz cze?

– Ci cho! – Krzyk nął Il ja. Wzbie ra ją ca wrza wa uci chła wresz cie. Spo glą da li na nie -

go za sko cze ni. Nie ro zu mie li, skąd u nie go na gle ten gro mo -wy głos.

– Co? – Wy krztu si ła Di na ra, któ ra ja ko je dy na do strze -gła strach na wy krzy wio nej przez cho ro bę twa rzy Il ji. –Co usły sza łeś?

Ta rik za marł z pod nie sio ną pię ścią, za mru gał nie pew -nie, obej rzał się i wy tę żył słuch jak ryś.

Te raz wresz cie i do nie go do tar ło. Dud nie nie. Da le kie, ale pręd ko przy bie ra ją ce na si le.

Jak gdy by wiatr z da le kich po łu dnio wo- wscho dnich ste -pów gnał ku nim sza le ją cą bu rzę. Tyl ko że na nie bie cią-gle jesz cze mru ga ły gwiaz dy.

Ka ra cza ro wia nie, mło dzi i sta rzy, z lę kiem od wra ca ligło wy. Dźwięk do cho dził zza Nie pry, od stro ny rzad koza le sio nych pa gór ków, le żą cych mię dzy wsią a wiel ką rze -ką Oką. Ale na wet kie dy mru ży li oczy, wo kół by ło zbyt ja -sno od ognisk, dla te go przez dłuż szą chwi lę wi dzie li nadru gim brze gu rze ki tyl ko nie prze nik nio ny mrok…

B O H A T Y R

21

Page 14: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Na gle w ciem no ści bły snął roz chy bo ta ny pło mień.A po tem dru gi, trze ci, czwar ty – mi go ta ły jak rój świe tli -ków w go rą cą, let nią noc. Po chwi li na ka mie ni stej pla żyna dru gim brze gu za ro iło się od szyb ko mi ga ją cych cie ni.Nad Ka ra cza ro wem i usia ną ogni ska mi łą ką wznio sło siędzi kie wy cie.

Miesz kań cy wio ski za czę li krzy czeć ze stra chu. Świa tła, któ rych tań czą ce od bla ski po kry ły po chwi li

zmarsz czo ną po wierzch nię Nie pry, oka za ły się po chod -nia mi w rę kach ata ku ją cych jeźdź ców.

W

– Broń! Po trze bu je my bro ni! – Krzyk nął Ta rik i wy -rwał z szy ko wa ne go na ogni sko pnia ka so lid ny to pór. –Łap cie wszyst ko, co wam wpad nie w rę ce!

– Na Al la ha, nie! – Jah ja wsko czył mię dzy chłop cówi ma chał rę ka mi, by ich po wstrzy mać. – Po za bi ja ją nas!Ucie kaj my do la su, skryj my się w gę stwi nie!

Mło dzień cy mie li jed nak gło wy za mro czo ne mio dem,dla te go od su nę li go na bok i od waż nie rzu ci li się do sto -łów po no że, do ognisk po że la zne roż ny, a do kup przy-go to wa ne go drew na po dłuż sze ga łę zie, któ re mo głypo słu żyć ja ko włócz nie lub pał ki.

– Jest ich tyl ko nie co po nad tu zin, oj cze! – Krzyk nął Ta -rik do wła dy ki. – Za trzy ma my ich przy naj mniej tak dłu -go, by ko bie ty i dzie ci zdą ży ły się scho wać! Sły sze li ście?– Po pchnął Juk kę w kie run ku czar nej pla my la su nad łą -ką. – Od pro wadź ich tam, mat ko! Ukryj cie się w mro ku!Pręd ko, pręd ko, prze bie rać no ga mi!

Żo na wła dy ki i za cho wu ją ca zim ną krew Di na ra od -wró ci ły się i jak pa ste rze pę dzą owce, by je oca lić przedzbli ża ją cą się wa ta hą wil ków, tak i one po gna ły stad kowie śnia czek, dzie ci i star ców w gó rę ła god ne go sto ku,

Ż E L A Z N Y K O S T U R

22

Page 15: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

w stro nę la su. Chło pi na roz kaz Ta ri ka prze wró ci li sto łyi przy cza ili się za pro wi zo rycz ną za po rą.

Wśród za mę tu, okrzy ków stra chu i wzma ga ją ce go siępła czu, Il ja nie zgrab nie sta rał się wstać.

– Pręd ko, Il jo! – Krzyk nę ła do nie go Di na ra i po mo głamu sta nąć na no gach. – Mu sisz się scho wać!

– Ucie kaj, nie martw się o mnie – od trą cił ją nie malbru tal nie i przez gar ba te ra mię spoj rzał raź no ku rze ce.Na za krę cie ko ło Ka ra cza ro wa Nie pra by ła płyt ka i niemia ła na wet dzie się ciu sąż ni sze ro ko ści. Na past ni cy, roz -pry sku jąc wo dę, po przez za sło nę któ rej prze świe cał ogieńpo chod ni, do sta li się w mgnie niu oka na dru gi brzeg, prze -cwa ło wa li wzdłuż do mów na skra ju wio ski i pręd ko skrę-ci li na łą kę. Na ma łych, szyb kich, ste po wych ko ni kachmie li tam do trzeć już za chwi lę.

– Il jo, rusz się! Ży cie ci nie mi łe? Znów spoj rzał na Di na rę. Po tem zer k nął w stro nę la -

su. I na gle złe prze czu cie prze szy ło go jak ostra strza ła. Chwi lę póź niej po nu re, pręd ko przy bie ra ją ce na si le

dud nie nie, któ re nie do bie ga ło od stro ny rze ki, a któ rew tym za mie sza niu i krzy ku sły szał pew nie tyl ko on, zmie -ni ło prze czu cie w pew ność. Zro zu miał, że Ta rik i resz tamęż czyzn nie do ce ni li ata ku ją cych.

– Di na ro! – Krzyk nął. – Nie stój tam jak ko łek! – Obej rza ła się. – Ucie kaj

z in ny mi! Scho wa my się w le sie! – Nie, Di na ro! – Za ma chał krzy wy mi rę ka mi. – Nie

bie gnij cie tam! To pu łap ka! – Co?! Z le śnej prze cin ki nad łą ką do biegł gło śny grzmot i zmie -

nił się w tę tent mnó stwa ko pyt. Zbaw czą z po zo ru ciem-ność tuż przed gro ma dą ko biet i dzie ci ro ze rwa ły mi go czą cepło mie nie po chod ni. Dru ga gru pa jeźdź ców, licz niej sza niż

B O H A T Y R

23

Page 16: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

przy by wa ją ca od stro ny rze ki, w jed nej chwi li roz cią gnę łasię wzdłuż la su i od cię ła miesz kań com wio ski dro gę uciecz -ki. Okrzy ki stra chu zmie ni ły się w roz pacz li wy wrzask.

Ka ra cza row scy chło pi obej rze li się i zro zu mie li, że da -li się po dejść. Tyl ko że już nie by ło cza su na wy my śla nieno wych pla nów – jeźdź cy nad cią ga ją cy od stro ny rze kiwła śnie do tar li na łą kę.

Rże nie ko ni zmie sza ło się z ło sko tem, ogłu sza ją cymwy ciem i szy der czym, szcze kli wym re cho tem. Ostro gi be-z li to śnie dźga ły bo ki ko ni, któ re na roz kaz ska ka ły przezprze wró co ne sto ły. W pło mie niach ognisk lśni ły za krzy -wio ne sza ble ko czow ni ków, trza ska ły bi cze, ci ska ne po -chod nie wi ro wa ły, cią gnąc za so bą ogo ny z pło mie ni.Chło pi pa da li, sko pa ni ko py ta mi. Po ra nie ni do brze na ostr-zo ny mi klin ga mi, sko wy cze li z bó lu. Jed ne mu z nich kor -bacz omo tał się wo kół szyi i oba lił go na zie mię. Jeź dziecda lej gnał po zbo czu, cią gnąc char czą ce go i pod ska ku ją ce -go na nie rów no ściach wie śnia ka.

Na gle bo jo wy okrzyk jed ne go je dy ne go czło wie ka za-głu szył ca ły ten wrzask. Il ja spoj rzał, a szczę ka, już i taknie do mknię ta wsku tek cho ro by, opa dła mu jesz cze ni żej.

Ten na past nik nie przy cwa ło wał na krę pym ko ni kuko czow ni ków. Je go gnia dosz był ro sły, umię śnio ny, z naj -lep sze go cho wu, mo że na wet z sa me go pań stwa Cha za -rów. A sil na bu do wa cia ła by ła mu rze czy wi ście po trzeb na– do sia da ją cy go jeź dziec był bo wiem ol brzy mem. Wy nu -rzył się z ciem no ści jak de mon al bo bóg woj ny i spiął ru-ma ka do sko ku przez prze wró co ne sto ły. Je go ryk zmu sił bydo uciecz ki sa me go Er li ka, któ ry uka zy wał się zwy klew po sta ci wiel kie go, czar ne go niedź wie dzia.

O dzi wo, Ta rik wca le się nie zląkł. Mło dzian wy sko -czył zza pro stej za po ry, krzyk nął od waż nie i po pę dził,wzno sząc cięż ki to pór.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

24

Page 17: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Bra cie, nie! – Krzyk nął Il ja. Jeź dziec po tęż nie mach nął ma czu gą. Ogrom na broń

do się gła Ta ri ka w cie mię. Gło wa mło dzień ca pę kła jak jaj ko na dep nię te cięż ką no -

gą. Pra wy bok gnia do sza, no gę ol brzy ma i wszyst ko wo -ko ło obry zga ła mie sza ni na krwi i mó zgu. Bez gło we cia ło,bro cząc krwią, pa dło bez wład nie na zie mię.

– Sy nu! – Jęk nął Jah ja i po biegł w stro nę Ta ri ka. W tenspo sób jed nak prze ciął dro gę ol brzy mie mu jeźdź co wi. Sze-ro ka koń ska pierś, chro nio na brą zo wym pu kle rzem, prze -wró ci ła wła dy kę ni czym sło mia ne go stra cha na wró ble.Jeź dziec szarp nął za wo dze i pręd ko za wró cił ko nia. Chło -pi z Ka ra cza ro wa ze zgro zą od ska ki wa li mu z dro gi, rzu-ca li broń i pa da li na zie mię. Bi twa się skoń czy ła.

Il ja już na wet nie krzy czał, ję czał tyl ko, a po je go po -licz kach pły nę ły łzy wiel kie jak groch. Za nim za dud ni łyko py ta. Znów się od wró cił, wy stra szo ny. Ata ku ją cy odstro ny la su jeźdź cy za cie śni li pół okrąg, ła two zbi ja jąc ko-bie ty i dzie ci w jed ną gro ma dę. Trza ska niem bi czów za-pę dzi li roz pro szo nych ucie ki nie rów z po wro tem mię dzyresz tę współ ple mień ców, a te raz pę dzi li ich jak sta doowiec w dół sto ku. Il ję wchło nę ła gro mad ka la men tu ją cychko biet i szlo cha ją cych dzie ci. W pa ni ce wpa da ły na sie -bie, po ty ka ły się, a mat ki roz dzie lo ne przez tłum od po-tom stwa, szu ka ły bli skich, roz pacz li wie krzy cząc.

– Di na ro! – Ka le ka przedarł się ku dziew czy nie. Pod -trzy my wa ła star szą ko bie tę, tę gą, z nie do ma ga ją cy mi no -ga mi, aby tłum nie prze wró cił jej na zie mię i nie za dep tał.– Di na ro, trzy maj się mnie! Ja cię obro nię!

– Daj spo kój, Il jo! – Spoj rza ła na nie go ocza mi peł ny -mi łez. – Już po wszyst kim. Po ła pa li nas jak by dło. Przedewszyst kim się nie sprze ci wiaj, nie draż nij ich! Że by nieskrzyw dzi li nas jesz cze bar dziej!

B O H A T Y R

25

Page 18: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Za pę dzo no ich na do brze oświe tlo ną prze strzeń mię -dzy świą tecz ny mi ogni ska mi. Ko bie ty sta ra ły się prze do -stać do swo ich po ra nio nych, po bi tych męż czyzn, alejeźdź cy oto czy li je i bez li to śnie od pę dzi li od po le głychi ran nych. Chło pi już nie pró bo wa li się opie rać – zro zu -mie li, że mo gą tyl ko za ro bić cię cie sza blą czy cios ma czu gą,a w naj lep szym wy pad ku – sma gnię cie kor ba czem. Na-past ni cy przy par li ich do po zo sta łych jeń ców kop nia ka mii na po rem koń skich pier si. Ko bie ty wi ta ły mę żów i mło -dzień ców la men tem i bia do le niem.

– Na zie mię! – Krzyk nął je den z jeźdź ców w mo wieCze re mi sów, któ ra by ła bar dzo po dob na do ję zy ka Mu -rom ców. – Sia dać i za mknąć gę by! I ucisz cie te wa szeskam lą ce szcze nia ki! Z dzie cia ka mi są sa me kło po ty, więctym, co bę dą naj gło śniej wrzesz czeć, po de rżnie my gar dłajak kur cza kom i wrzu ci my je do rze ki!

Kwi lą cy ka ra cza ro wia nie osu nę li się po słusz nie na po -de pta ną tra wę. Mat ki ze wszyst kich sił uspo ka ja ły śmier -tel nie wy stra szo ne dzie ci, mło dzień cy po cie sza li dziew czy ny,sy no wie mat ki. Jeźdź cy nie cier pli wie ze ska ki wa li z ko ni -ków i rzu ca li się ła ko mie na reszt ki po czę stun ku, roz sy pa -ne wo kół prze wró co nych sto łów. Śmia li się z peł ny miusta mi i we so ło wy krzy ki wa li do sie bie gru biań skie żar ty,cie szy li się z uda nych ło wów.

Il ja roz glą dał się go rącz ko wo. Do strzegł la men tu ją cąJuk kę, któ ra schy la ła się nad le żą cym Jah ją i pró bo wa łago po sa dzić. Wła dy ka otwo rzył oczy, ale twarz miał wy -krzy wio ną z bó lu i trzy mał się za pierś – kur czo wo, char-cząc gło śno, usi ło wał zła pać od dech.

– Gdzie jest Ta rik? – Di na ra przy su nę ła się do Il ji. – Sły -szysz? Wy pa trzy łeś go?

– Ty… – ka le ka usi ło wał się wy sło wić –... nie wi dzia -łaś te go?

Ż E L A Z N Y K O S T U R

26

Page 19: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Cze go? Mów, co z nim? Il ja gwał tow nie od wró cił gło wę, uni ka jąc na le ga ją ce -

go spoj rze nia Di na ry. – Już stoi przed Al la hem… Za bi li go, roz bi li mu cza-

sz kę jak go muł kę se ra…W jed nej chwi li zro bi ła się tru pio bla da i od wró ci ła

wzrok w stro nę pla cu bo ju. – Gdzie… Gdzie jest je go cia ło? Chcę zo ba czyć je go

cia ło! – Nie, nie patrz tam. – Zła pał ją i przy cią gnął do sie bie,

za nim wy pa trzy ła zwło ki w ru basz ce po kry tej czer wo ny mipla ma mi. – Nie po win naś go wi dzieć w ta kim sta nie…

Coś się w niej zła ma ło i z gło śnym szlo chem pa dła muw ob ję cia. Il ja, sam roz trzę sio ny, ob jął dziew czy nę krzy-wy mi rę ka mi i spoj rzał na na past ni ków.

Chy ba już wie dział, kim są. Więk szość sta no wi li Kip -cza ko wie – okrut ni, ciem no wło si roz bój ni cy ze sko śny mi,jak by nie ustan nie zło wro go zmru żo ny mi oczy ma. Po cho -dzi li z zie mi Ki mek, któ ra le ża ła pod wiel kim ma sy wemUra lu da le ko na po łu dnio wym wscho dzie. W ostat nimcza sie wda li się jed nak w spór z po zo sta ły mi ple mio na micha na tu i dla te go od cho dzi li gro mad nie na za chód, nadItil i Don, na po gra ni cze ki jow skie, cha zar skie i buł gar -skie, gdzie ra bo wa li, łu pi li i mor do wa li wszyst kich, któ rzywe szli im w dro gę. Wła ści wie by ło tyl ko kwe stią cza su,nim ja kaś ich za błą ka na ban da wy bie rze się też da lej napół noc, ku Oce i Nie prze.

Jed nak nie ca ła dru ży na po cho dzi ła z da le kich ste pów.Pół tu zi na na past ni ków po ro zu mie wa ło się mię dzy so bąw ję zy ku Cze re mi sów. Ple mię to miesz ka ło w la sach na pół -no cy, a ich głów ny mi sie dzi ba mi by ły po ło żo na głę bo kow bo rach Kok sza ga i Su cho dol u uj ścia rze ki Wie tłu gi doIti lu. By li da le ki mi krew nia ka mi Mu rom ców, ale pę dzi li

B O H A T Y R

27

Page 20: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

bar dziej dzi ki ży wot. Ży wi li się upo lo wa ną zwie rzy ną i zło -wio ny mi ry ba mi, po słu gi wa li się prze waż nie bro nią wy ko -na ną z drew na, ka mie nia i ko ści, a ubie ra li się w ko żu chyi gru be, ko nop ne płót no. Ostro sprze ci wia li się wpro wa -dze niu wia ry mu zuł mań skiej i prze gna li buł gar skich po -słów, co uczy ni ło z nich nie przy ja ciół Buł ga rii. Nie zmar twi lisię tym jed nak, prze ciw nie – by li z te go dum ni.

Ten, któ ry za bił Ta ri ka, był ich przy wód cą. On też miałna so bie pro ste, zszy te gru bą dra twą odzie nie, a śmier działbru dem i koń skim po tem na od le głość kil ku go nów. Mi moto wy róż niał się spo śród po zo sta łych Cze re mi sów, a toprzede wszyst kim po dzi wu god nym wzro stem – mie rzył są -żeń i do bre dwa pal ce, więc swo ich krę pych kom pa nówprze wyż szał co naj mniej o gło wę. Czasz kę miał ogo lo nąi po kry tą strasz ny mi ta tu aża mi, je go czar ne wą sy by ły takdłu gie, że ich tłu ste koń ce no sił prze wie szo ne nad usza mi.W rę ku trzy mał wiel ką ma czu gę – sę ka ty, sczer nia ły sa mo -rost, za opa trzo ny na roz sze rzo nym koń cu w ma syw ne, że-la zne kol ce. Ście ka ła z nich jesz cze bre ja z krwi i mó zgu,zmie sza na z okru cha mi czasz ki i reszt ką czar nych wło sów.„Bied ny, nie szczę sny Ta rik” – po my ślał Il ja, któ re mu podwpły wem oko licz no ści pręd ko prze szła złość na przy rod -nie go bra ta. Pod niósł wzrok wy żej, na tors Cze re mi sa.

Jęk nął mi mo wo li, gdyż za uwa żył coś, co prze ra zi łogo bar dziej niż groź na broń.

Sze ro ką pierś ol brzy ma chro nił ogrom ny, umo co wa nyrze mie nia mi pu klerz. Na nim szcze rzył zę by wi ze ru nek czar -ne go wę ża o sze ro ko roz ło żo nych, bło nia stych skrzy dłach.

Il ję zmro zi ło. Bar dzo do brze wie dział, co to za stwo -rze nie. Sły szał, jak star cy z osa dy szep czą o nim prze ra -ża ją ce opo wie ści. Zi lan ta, uskrzy dlo ne go wę ża, pra sta resmo cze bó stwo, czczo no nad rze ką Itil przed wpro wa -dze niem na uk Ma ho me ta. Wie lu kła nia ło mu się do dziś

Ż E L A Z N Y K O S T U R

28

Page 21: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

dnia – oprócz dzi kich ple mion, tak że zbun to wa ni wła dy cyi ksią żę ta w sa mej Buł ga rii, któ rzy nie po go dzi li się z tym,że no wa wia ra ode bra ła im daw ną po tę gę. W dru gim co dowiel ko ści buł gar skim mie ście Su war cią gle jesz cze wzno -si ła się smo cza wie ża Zi lan taw, w któ rej czar no księż ni cyi sza ma ni kar mi li skrzy dla te go ga da ofia ra mi z lu dzi. Wi -docz nie na past ni cy by li ich słu ga mi. Kie dy Il ja zdał so biez te go spra wę, opa no wa ło go uczu cie, jak by wnętrz no ścimiał peł ne zim nych, wi ją cych się ro ba ków.

Cze re mis ze sko czył z ro słe go gnia do sza i skie ro wał sięku po zo sta łym zbój com, któ rzy do słow nie bi li się o reszt -ki świą tecz ne go po czę stun ku. Scho dzi li mu z dro gi, jakwa ta ha wil ków scho dzi z dro gi ba sio ro wi. Sza cu nek oka -zy wa li mu nie tyl ko współ ple mień cy, ale też so jusz ni cyz po łu dnia. Je den z Kip cza ków – są dząc po bo ga tych oku-ciach na rze mie niach i po ozdob nym jel cu mie cza, ich wódz– za pro po no wał mu na wet łyk mio du ze zdo by te go z tru -dem dzba na.

– To się na zy wa do bry łów, Styr wi cie. – Kip czak wy -szcze rzył zę by w stro nę ol brzy ma. To, że ko czow nik na -uczył się ję zy ka Cze re mi sów, tak że o czymś świad czy ło.

– Nie jest naj go rzej – burk nął wiel ko lud i jed nym hau -stem opróż nił na czy nie. Po tem, trzy ma jąc w rę ku ja gnię -ce udo, zwró cił wzrok w stro nę poj ma nych. Biał ka oczumiał żół ta we jak ja kiś le śny de mon. – Ale wi dzę tu taj spo -ro mię sa, z któ re go nie bę dzie żad ne go po żyt ku. Trze ba bę -dzie zro bić od siew, Ka ma rze. Zda je mi się, że zo sta nienam ja kieś dwa dzie ścia, trzy dzie ści po rząd nych sztuk.A tych na praw dę do brych, dla mo je go pa na, le d wie tu zin.

– Zo sta wi my star ców i naj młod sze dzie ci, resz tę weź -mie my. Wa re go wie nie są znów ta cy wy bred ni. W Buł -ga rii za ra bia ją na wszyst kim, zna ją się też na han dlunie wol ni ka mi.

B O H A T Y R

29

Page 22: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Mhm – mruk nął Cze re mis z usta mi peł ny mi pie c-zo nej ba ra ni ny. Zro bił krok do przo du. – Ale naj pierw wy -bio rę swo ją część zdo by czy. Z resz tą zrób cie, co uzna cieza sto sow ne.

Wszedł mię dzy sie dzą cych miesz kań ców wio ski. Ma czu -gę trzy mał w jed nej rę ce, ja gnię ce udo w dru giej. Ko bie tyza czę ły pła kać, dzie ci znów za kwi li ły. Na wet męż czyź ni podspoj rze niem ol brzy ma ku li li się, prze ra że ni i od wra ca li twa -rze. W po wie trzu uno sił się smród wy mio cin i mo czu.

– Po trzeb ne mi są ta kie, któ re już krwa wią, ale jesz czesą dzie wi ca mi – wark nął zbój ca. – Na przy kład ta po win -na być do bra. – Wska zał ma czu gą za le d wie pięt na sto let -nią dziew czyn kę, któ ra przy cup nę ła mię dzy ro dzi ca mia brać mi. Dwaj Cze re mi si, to wa rzy szą cy przy wód cy jakwier ne psy, na tych miast ku niej sko czy li. Nie zwra ca liuwa gi na la ment, wy rwa li dziew czy nę z rąk ro dzi ny i wy -wle kli po za gro ma dę schwy ta nych.

– Tę też – wska zał Styr wit – i tę…Je go pod wład ni bez mi ło sier dzia za bie ra li mło de nie -

szczę śni ce i bez li to śnie od cią ga li od po zo sta łych. Płaczroz dzie rał uszy i ser ca.

Il ja ode pchnął Di na rę, prze su nął się, by zna leźć sięprzed nią i uniósł się lek ko. Je go cia ło by ło mo że po krzy -wio ne i sła bo wi te, ale za to wy star cza ją co wy ro śnię te, bypo rząd nie ukryć dziew czy nę.

To był błąd. Styr wit do strzegł ruch ką tem oka i pręd -ko zwró cił ku Il ji po dejrz li we spoj rze nie.

Ka le ka za ci snął zę by i ska mie niał. Po chwi li ol brzym ru szył w je go stro nę. Mam ro tał coś

pod no sem i bru tal nie ko pał za wa dza ją cych mu wie śnia -ków. Na czwo ra kach usu wa li się z dro gi.

W gło wie Il ji wszyst ko się na gle skłę bi ło – żal, strachi roz pacz li we pra gnie nie, by oca lić Di na rę. Przez chwi lę

Ż E L A Z N Y K O S T U R

30

Page 23: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

uczu cia się w nim ko tło wa ły, a kie dy za męt ustał, Il ja na gleprze stał się wa hać. Wstał. Sam nie wie dział, czy to na głyprzy pływ od wa gi, czy po mie sza nie zmy słów. Di na ra i wszy -scy wo ko ło po sy ki wa li, by te go nie ro bił, ale le d wie ich sły -szał. Ca łą uwa gę sku pił na zbli ża ją cym się Cze re mi sie.

Ci ska ją cy bły ska wi ca mi z oczu ol brzym za trzy mał siękrok przed nim. Il ja przez chwil kę, przez jed no ude rze niespło szo ne go ser ca miał ocho tę paść na zie mię i od peł znąćprecz jak zbi ty pies. Za miast te go, wziął głę bo ki od dechi wy pro sto wał na ty le, na ile po zwa la ły mu cho re ko ści.I spoj rzał Cze re mi so wi w twarz. Tak że dla te go, by nie pa-trzeć na za krwa wio ną ma czu gę, tkwią cą w moc nej pię ści.

Styr wit przy glą dał mu się, marsz czył przy tym gę ste brwi,je żył wą sy, a przy spie szo ny roz draż nie niem od dech roz dy małmu noz drza. Zmie rzył wzro kiem śmiał ka, je go krzy we no -gi, po wy krę ca ne rę ce, zgię ty grzbiet i bla dą twarz, ukry tąw gę stwie pło wych wło sów. Po ma łu, z sy kiem wcią gnął po -wie trze, a rze mie nie pod trzy mu ją ce pu klerz ze zna kiem wę -ża na prę ży ły się. Il ja prze łknął śli nę. W du szy już wi dział,jak ma czu ga pod no si się i spa da na je go gło wę. No, sko ro jużtak mu si być, przy naj mniej cze ka go ry chła śmierć…

Styr wit wrza snął. Tak szyb ko i gło śno, że nie tyl ko wie -śnia cy, ale sa mi roz bój ni cy za drże li ze stra chu. Il ja omal nieupadł na zie mię. Klat ka pier sio wa Cze re mi sa za czę ła siętrząść, a za sko czo ny mło dzie niec zro zu miał, że ten prze -ry wa ny dźwięk, do by wa ją cy się z be czuł ko wa tej pier si, niejest ozna ką gnie wu. To był śmiech.

Ol brzym re cho tał, a z ust pa da ły mu kro ple śli ny. – Pa trz cie tyl ko na nie go! – Krzyk nął przez ra mię do po-

zo sta łych łu pież ców. – Na te go chro me go, na to po krzy -wio ne pa skudz two! Pa trz cie, jak gar bus śmia ło za stę pu jemi dro gę, spo zie ra w oczy, pod no si gło wę! Pierw szy razwi dzę coś ta kie go!

B O H A T Y R

31

Page 24: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Cze re mi si za czę li się śmiać. Do łą czy li do nich Kip cza-ko wie.

– Po do basz mi się, ka le ko – Styr wit nie prze sta wał trząśćsię ze śmie chu. – Je steś tu ostat nim chło pem z ja ja mi. Resz -ta już nic, zwy czaj nie sra w ga cie. Tyl ko że – śmiech za cząłsię ła mać i po wo li za mie rać – tak czy siak, nie po zwo lę, że -by kto kol wiek sta wał mi na dro dze. Dla te go obe rwiesz.Mu szę tyl ko po my śleć, czy oba lę cię na zie mię ma czu gą –uniósł strasz li wą broń – czy ko ścią – pod niósł ogry zio neudo ja gnię cia.

Il ja prze łknął śli nę. To się sta nie te raz. „Ma tu lu, przy-go tuj się, wkrót ce się spo tka my”.

Styr wit pa trzył to na ma czu gę, to na kość. Naj wy raź -niej na praw dę nie mógł się zde cy do wać.

– Jak my śli cie, chłop cy? – Obej rzał się na roz we se lo -nych na past ni ków. – Mam go za bić od ra zu, czy tyl ko daćmu na ucz kę, po zwo lić, że by go ból na uczył po ko ry?

Ło trzy na tych miast za czę li się prze krzy ki wać. Ci bar -dziej tę pi do ma ga li się krwi, ci by strzej si, a przez to i bar -dziej okrut ni, wy bie ra li dru gą moż li wość. Roz ba wio nyCze re mis wy szcze rzył zę by.

I od wró cił się ku Il ji. Bły ska wicz nie. Jed no cze śnie wziąłza mach.

Le wą rę ką. Kość z reszt ka mi pie czo ne go mię sa ude rzy ła Il ję w twarz.

Zro bi ło mu się ciem no przed oczy ma, ugię ły się pod nimko la na. Krwa wiąc z no sa, padł mię dzy schwy ta nych. Prze -stał za sła niać Di na rę.

Dziew czy na sku li ła się pod spoj rze niem żół ta wychoczu i mu sia ła przy gryźć dol ną war gę, że by nie za cząćkrzy czeć. Styr wit uśmiech nął się od ucha do ucha.

– Pa trz cie tyl ko – ode zwał się. – Ta jest naj lep sza zewszyst kich.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

32

Page 25: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

– Na praw dę pięk na – stwier dził sto ją cy w po bli żu dru -gi Cze re mis. – Tyl ko że by jesz cze by ła dzie wi cą.

– Na wet je śli nią nie jest – za śmiał się ol brzym, wy rzu-cił kość i tłu stą rę ką zła pał Di na rę za wło sy – za trzy mamją dla sie bie! Bę dzie za ba wa na pa rę dni.

Bru tal nym szarp nię ciem zmu sił dziew czy nę do wsta-nia i po pchnął ją w rę ce pod wład nych. Na próż no się bro -ni ła, wy ry wa ła i ko pa ła. Cze re mi si ła two ją od cią gnę li.

– To już wszyst kie, Ka ma rze – Styr wit zwró cił się dokip czac kie go wo dza. – Resz ta jest two ja.

– Dzię ku ję bar dzo – par sk nął ko czow nik, spo glą da jącna sie dem mło dziut kich dzie wic, któ re wy bra li so bie Cze-re mi si. – Za trzy ma łeś dla sie bie naj lep szą część zdo by -czy. Wa re go wie z Hel gar du da li by nam za tę ostat niąślicz not kę wię cej, niż za po zo sta łe ra zem wzię te…

– Ta ka by ła umo wa, Ka ma rze – wark nął Cze re misi mach nął ma czu gą, aż po le cia ły z niej lep kie, ru de grud -ki. – Nie chciał byś chy ba, abym za czął po dej rze wać, żenie do trzy mu jesz sło wa?!

– O nie! – Burk nął pod no sem Ka mar i ski nął na swo -ich chłop ców. – Prze stań cie się opy chać i za cznij cie wy bie -rać nie wol ni ków. Nie bę dzie my tu ster czeć do ra na.

– Tych, któ rych nie weź mie my – za rzą dził Styr wit,wra ca jąc do swo jej dru ży ny i mi ja jąc po dro dze ka ra cza -ro wian – za bij cie.

– Cze mu? – Spoj rzał na nie go Kip czak. – Po co do dat -ko wo się tru dzić?

– Zrób cie to. Prę dzej czy póź niej o na szym ata ku do -wie się Al war –bej z Mu ro mia. Je śli to, co o nim mó wią, jestpraw dą, za we zwie dru ży nę i bez wa ha nia ru szy na szymśla dem. Kie dy znaj dzie wieś spa lo ną do cna i żad nej ży wejdu szy w po bli żu, bę dzie to dla nie go wia do mość, że nieopła ca się z na mi za dzie rać. Mo że tak się wy stra szy, żeroz ka że za wró cić ko nie i po cwa ło wać z po wro tem ku Oce!

B O H A T Y R

33

Page 26: "Bohatyr #1 - Żelazny kostur" Juraj Červenák - fragment

Ka mar za my ślił się, mru żąc już i bez te go wą skie oczytak, że zmie ni ły się w wą ziut kie szpar ki.

– Coś w tym jest – przy znał. – Za ufaj mi i po każ, że rę ka na wet ci nie za drży. Zo -

staw przy ży ciu jed ne go, że by opo wie dział mu rom skimpsom, ja ke śmy tu po sprzą ta li. To też nie do da im od wa -gi. I wiem, ko go po win no spo tkać to szczę ście.

– Ko go? Styr wit wy szcze rzył zę by. – Zgad nij. – Ka le ka? – Zro zu miał Kip czak i uśmiech nął się wil czo. – Oczy wi ście. Zo ba czy my, czy da lej bę dzie ta ki dziel -

ny, kie dy bę dzie mu siał bez ni czy jej po mo cy za trosz czyćsię o wszyst kich zmar łych.

Ka mar ro ze śmiał się i ski nął na ocze ku ją cych pod wład-nych.

– Słu chaj cie! Z wy jąt kiem te go chro me go bę kar ta za -bić wszyst kich, któ rych nie bie rze my ze so bą. Sta rym po -de rżnąć gar dła i wrzu cić do rze ki. Ma łe dzie ci po pro stuci snąć do wo dy. Sa me się uto pią. Szko da tę pić no że.

Kip cza cy wy mie ni li spoj rze nia. Po tem chwy ci li bi cze,sza ble, szty le ty i ru szy li w stro nę gro ma dy schwy ta nych.

Z gar deł miesz kań ców wio ski do był się wrzask takstrasz li wy, że Il ja sły szał go jesz cze dłu go po tym, jak zim -ne że la zo i jesz cze zim niej sza wo da ode bra ły głos ostat -niej z ofiar.

W

Ra nek był za ska ku ją co chłod ny i wil got ny. Ze spo ko-j nie pły ną cych wód Nie pry wsta wa ła rzad ka mgła i peł -zła brze ga mi do oko licz nych la sów. Z te go ni skie go opa ru,ze splo tu sza ro ści i za po mnia nych noc nych cie ni, krót kopo wscho dzie słoń ca wy nu rzy li się trzej jeźdź cy.

Ż E L A Z N Y K O S T U R

34