Biznes czyli gra w nieznane - sagra.pl filepierwsze reklamy wielkoformatowe w Polsce. Podzespoły...

1
kwiecień – maj 2015 6 7 w totolotka, odnosi wielki sukces. Pewnie wy- - czątku ich drogi było ich sto tysięcy. Ale czy to oznacza, że nie należy próbo- wać? Nie. Próbować trzeba. Z mojego punktu i trwa. Jestem dumny z tego, że mamy stabilną pozycję na rynku, ale nie hamuje to naszych am- bicji, naszej pasji i pomysłowości. Nie tylko na- dążamy za zmianami, ale tsami poszukujemy nowych rozwiązań. Czy ma pan jakiś sposób oceny potencjału biznesowego start-upów? Słyszymy co chwi- la o nowych projektach, ale często ciężko stwierdzić, czy będą z nich pieniądze. Nie ma takiej miary. Nawet jeżeli ja uważam, że coś ma wielki potencjał, to wcale nie musi się en bloc myśli się o rynku konsumenckim, czyli o miliardowej populacji w skali świata i to ona będzie „głosować” na dany projekt. A nie ma mechanizmów oddziaływania na taką populację - zarówno w biznesie, jak i w polityce. To rynek „głosuje”. Jest to w sumie fajne - to swego ro- dzaju przygoda i gra w nieznane. Często okazuje się, że sukces jest z zupeł - nie innej strony. Przykładem jest Google, które powstawało z woli dostarczenia wyszukiwarki, a zarabia na reklamie. Przy pana biurku stoją kije golfowe. Wolny czas spędza pan na polu golfowym? Teraz rzadziej, ale moja przygoda z golfem trwa ponad 20 lat. Zaczynałem na nieistnieją- cym już polu w Łukęcinie. Bardzo lubię nato- litości” Lee Childa. Spędzam też wolny czas ba- wiąc się z 10-letnim wnukiem Filipem. Dziękujemy za rozmowę. Biznes, czyli gra w nieznane Czym zajmuje się Sagra Technology i jakie były jej początki? Od 1998 roku rozwijamy Emigo - rozwiąza- nie mobilne dla farmacji, branży kosmetycznej pracowałem w Instytucie Okrętowym Politech- niki Szczecińskiej u prof. Jerzego Sołdka, który doprowadził do założenia Instytutu, a następ- nie Wydziału Informatyki. Było to możliwe dzię- ki temu, że z techniką cyfrową zetknąłem się na studiach i nagle poczułem, że to jest coś, w czym się swobodnie czuję. Obroniłem pracę dy- plomową na temat sterowania ploterem, czyli elektronicznym kreślarzem. A pamiętajmy, że to był rok 1978! Czym zajmowała się Sagra na początku? Zaczęliśmy, gdy w życie weszła ustawa mi- nistra Wilczka, która wprowadzała wolność gospodarczą. To było coś! Parę lat wcześniej mieliśmy przecież stan wojenny. Wróciłem z wyjazdu naukowego do Japonii, gdzie zauwa- żyłem ruchome diodowe wyświetlacze, które stały się u nas powszechne znacznie później np. w kantorach, i wpadłem na pomysł, żeby takie wyświetlacze produkować i sprzedawać w Polsce. Z kolegami z uczelni założyliśmy spółkę i z paskami diodowymi poszliśmy do nieistnie- jącego już Pomorskiego Banku Kredytowego. Ale ze strony banku pojawiło się oczekiwanie, że będziemy dostarczać nie paski, a całe pro- stokątne tablice o wymiarach od metr na metr do dwa metry na trzy. Bank miał wyświetlać na nich informacje dla klientów. Dostarczyliśmy ta- blice i w ten sposób w Szczecinie wyświetliliśmy pierwsze reklamy wielkoformatowe w Polsce. Podzespoły importowaliśmy z Tajwanu. W końcu było ich tyle, że na berlińskim lotnisku Tempelhof mieliśmy skład celny. Kiedy zaczyna- liśmy, dostępne były tylko czerwone diody. Po- tem pojawiły się zielone, a później niebieskie, co umożliwiło wyświetlanie pełnej palety kolorów. Jednak wtedy wycofywaliśmy się już z tej bran- ży. W roku 1993 pojawiły się nowe technologie diodowe, rzutniki i inne drogie rozwiązania. Za- istnieć na rynku można było tylko działając na ogromną skalę. A na to nie mieliśmy pieniędzy. W latach 90. przy Bramie Portowej w Szcze- cinie zawisła wielka tablica wyświetlająca w czasie rzeczywistym informacje o zanieczysz- czeniu powietrza. To tbyło wasze dzieło. Tak, ale była to jednak marginalna część na- szej działalności. Jak powstał wasz obecny sztandarowy produkt? Było to możliwe dzięki temu, że od początku działalności produkowaliśmy zarówno hardwa- re, czyli komputery, które sterowały wyświe- tlaczami, jak i software, czyli oprogramowanie, które pozwalało wyświetlać treści i zarządzać tym urządzeniem. Te umiejętności pozwoliły nam na stworzenie Emigo rozwiązania prze- znaczonego wtedy głównie dla przedstawicie- - re działały na palmtopach, czyli małych prze- nośnych komputerach, na których pracowali właśnie przedstawiciele handlowi. Potem we- szła rewolucja telefonii komórkowej, następnie smartfony i tablety. Jak działa Emigo? - nować i analizować swoją strategię sprzedaży, a przedstawiciele handlowi nie tylko zbierają zamówienia, ale także badają rynek i gromadzą dane umożliwiające w bardzo szybki sposób do- stosować się do wszelkich zmian. Dam prosty przykład - przebieg wizyty u klienta. Szef przy komputerze określa szablon wizyty - najpierw zinwentaryzować towar , przedstawić ofertę, potem przyjąć zamówienie itd. Przedstawiciele otrzymują te informacje bezprzewodowo na swoje smartfony lub tablety i realizują je zgod- nie z planem. Na początku główna korzyść dla klientów wiązała się z tym, że handlowcy mogli potwierdzać przyjmowanie pieniędzy elektro- nicznie i nie musieli zaczynać i kończyć dnia sprzedażą, a menedżerowie mają do niego do- stęp poprzez portal, który otwierają w przeglą- darce internetowej. Stosujemy outsourcing. Nasi klienci nie muszą mieć własnej infrastruktury informa- tycznej. To ważne, bo ilość informacji o sprze- daży gromadzona przez naszych klientów, jaka przechodzi przez nasz system, wymaga bez- pieczeństwa. Dlatego bardzo wcześnie wpro- wadziliśmy rozwiązanie, które dziś nazywa się chmurą. Dzierżawiliśmy serwery w doskonale chronionym centrum danych w Piasecznie. Musimy tstale nadążać za zmianami tech- nologicznymi. Kilka lat temu na urządzeniach przenośnych królowsystem Windows Mobi- le i to na nim działało Emigo. W 2009 roku Mi- crosoft wstrzymał licencję na jego stosowanie w smartfonach. Musielmy przepisnasze roz- wiązanie na Androida i na iOS. Był to dy wysi- taki, że wzmocniło to naspozycję na rynku. Kto korzysta z tego systemu? Pierwsze sięgnęły po system ogólnopolskie hurtownie z obszaru chemii domowej i gospo- darczej oraz kosmetyków. 90 proc. z nich korzy- stało z naszego rozwiązania. Kolejną grupą byli producenci: m.in. Johnson & Johnson, Reckitt- - skich, np. Polpharma dr Irena Eris, Prymat. Ich przedstawiciele zajmują się merchandisingiem, prezentacją produktów na półkach itd., więc liczba funkcji systemu wzrosła. Potem zrobili- śmy ruch w stronę farmacji. Naszym pierwszym dużym klientem była Polpharma, a teraz obsłu- - tycznych działających w Polsce i pracujących dla nich przedstawicieli aptecznych. Kolejna grupa, która korzysta z Emigo, to przedstawiciele me- dyczni, którzy propagują wiedzę o produktach wśród lekarzy. Czyli podbiliście rynek? W 2014 roku na naszym rozwiązaniu praco- wało 4 tys. przedstawicieli handlowych w całej Polsce. Przez nasz system przeszły zamówienia na 6 mld zł. Mam dużą satysfakcję, że nasz sys- tem stał się na tyle popularny, że handlowcy jego nazwą określają też inne pokrewne pro- dukty. Nazwa Emigo stała się więc pewnego ro- dzaju pojęciem. Jesteśmy w naszej branży dru- Dlaczego przenosicie się do Technoparku? ożyło się na to kilka czynników. Sagra jest kwestiami ekonomicznymi, a córka Agata jest dyrektorem operacyjnym. Jesteśmy wszyscy była właśnie tu. Po drugie cały czas poszuku- jemy nowych rąk do pracy, a zaangażowanie w projekt Technoparku może sprawić, że war - tościowi pracownicy znajdą nas. Po trzecie: zatrudniamy ponad 70 osób i nasza obecna siedziba zaczyna nas już ograniczać. Uznaliśmy, że nadszedł najwyższy czas, by otworzyć się na - Szczecin, między innymi dlatego też dołączyli- śmy się do Klastra IT oraz wsparliśmy Fundację Netcamp. Co wniesiecie do Technoparku, jako part- ner strategiczny? Kooperację. Jesteśmy otwarci na współ - z outsourcingu - programiści czy grupy progra- mistów będą wykonywać dla nas zlecenia. Przy- stosowaliśmy już system pracy i architekturę systemu, żeby bezpiecznie zlecać takie prace. Kluczowe jest to, że pracujemy w absolutnie najnowszych technologiach i technikach pro- gramowania. Oznacza to, że ludzie, z którymi będziemy współpracowali, będą pracować na równie wysokim poziomie. Nie wykluczamy też, działać w synergii z naszymi rozwiązaniami. Prowadzicie rekrutację? Szukacie progra- mistów? Cały czas, ale nie szukamy koniecznie ludzi o wykształceniu informatycznym. Programistą może zostać każdy, kto jest zorganizowany stanowią ludzie, którzy nie mają wykształcenia informatycznego, ale posiadają ogromne za- soby wiedzy powstałej zarówno z teorii, jak i z praktyki. Nieskromnie to zabrzmi, ale potwierdza się moje zdanie, że programowanie jest w pewnym sensie wtórną rzeczą. Nie wystarczy umieć mó- wić po angielsku, ale trzeba mieć co powiedzieć. mówić po angielsku. Osoby, które zajmują się programowaniem w Sagry Technology, wię- cej niż programistami. To autorzy i zaklinacze samodzielnie i analizować. Każdy z nich może wnieść wartość dodaną do naszych projektów. Szukamy ludzi, którzy nas zainteresują na spo- - miesięcznego okresu próbnego. Ludzie pracują u nas po kilkanaście lat. U nas nie ma miejsca na nudę i jeśli dla kogoś to ma znaczenie, to będzie zadowolony pracując z nami. - rzone ze Szczecinem, to podobnie jak Sagra weterani Home.pl, Unizeto Technologies czy Tieto. Dlaczego nie mamy młodych gwiazd na skalę ogólnopolską czy światową? I to mimo funduszy unijnych, Klastra ITC czy właśnie Technoparku. To może niepolitycznie zabrzmi, ale to nie jest tak, że zrobię start-up i zmienię się w mi- w stanie przetrwać pierwszy rok czy kilka lat, a zupełnie znikoma liczba, na poziomie wygranej W dwa ognie zagrali Włodzimierz i Michał Abkowiczowie fot . M. SZCZEPKOWSKA Janusz Pribulka: Potwierdza się moje zdanie, że programowanie jest w pewnym sensie wtórną rzeczą. Nie wystarczy umieć mówić po angielsku, ale trzeba mieć co powiedzieć. A programista to po angielsku.

Transcript of Biznes czyli gra w nieznane - sagra.pl filepierwsze reklamy wielkoformatowe w Polsce. Podzespoły...

kwiecień – maj 20156 7

w totolotka, odnosi wielki sukces. Pewnie wy--

czątku ich drogi było ich sto tysięcy.Ale czy to oznacza, że nie należy próbo-

wać? Nie. Próbować trzeba. Z mojego punktu

i trwa. Jestem dumny z tego, że mamy stabilną pozycję na rynku, ale nie hamuje to naszych am-bicji, naszej pasji i pomysłowości. Nie tylko na-dążamy za zmianami, ale też sami poszukujemy nowych rozwiązań.

Czy ma pan jakiś sposób oceny potencjału biznesowego start-upów? Słyszymy co chwi-la o nowych projektach, ale często ciężko stwierdzić, czy będą z nich pieniądze.

Nie ma takiej miary. Nawet jeżeli ja uważam, że coś ma wielki potencjał, to wcale nie musi się

en bloc myśli się o rynku konsumenckim, czyli o miliardowej populacji w skali świata i to ona będzie „głosować” na dany projekt. A nie ma mechanizmów oddziaływania na taką populację - zarówno w biznesie, jak i w polityce. To rynek „głosuje”. Jest to w sumie fajne - to swego ro-dzaju przygoda i gra w nieznane.

Często okazuje się, że sukces jest z zupeł-nie innej strony. Przykładem jest Google, które powstawało z woli dostarczenia wyszukiwarki, a zarabia na reklamie.

Przy pana biurku stoją kije golfowe. Wolny czas spędza pan na polu golfowym?

Teraz rzadziej, ale moja przygoda z golfem trwa ponad 20 lat. Zaczynałem na nieistnieją-cym już polu w Łukęcinie. Bardzo lubię nato-

litości” Lee Childa. Spędzam też wolny czas ba-wiąc się z 10-letnim wnukiem Filipem.

Dziękujemy za rozmowę.

Biznes, czyli gra w nieznane

Czym zajmuje się Sagra Technology i jakie były jej początki?

Od 1998 roku rozwijamy Emigo - rozwiąza-nie mobilne dla farmacji, branży kosmetycznej

pracowałem w Instytucie Okrętowym Politech-niki Szczecińskiej u prof. Jerzego Sołdka, który doprowadził do założenia Instytutu, a następ-nie Wydziału Informatyki. Było to możliwe dzię-ki temu, że z techniką cyfrową zetknąłem się na studiach i nagle poczułem, że to jest coś, w czym się swobodnie czuję. Obroniłem pracę dy-plomową na temat sterowania ploterem, czyli elektronicznym kreślarzem. A pamiętajmy, że to był rok 1978!

Czym zajmowała się Sagra na początku?Zaczęliśmy, gdy w życie weszła ustawa mi-

nistra Wilczka, która wprowadzała wolność gospodarczą. To było coś! Parę lat wcześniej mieliśmy przecież stan wojenny. Wróciłem z wyjazdu naukowego do Japonii, gdzie zauwa-żyłem ruchome diodowe wyświetlacze, które stały się u nas powszechne znacznie później np. w kantorach, i wpadłem na pomysł, żeby takie wyświetlacze produkować i sprzedawać w Polsce. Z kolegami z uczelni założyliśmy spółkę i z paskami diodowymi poszliśmy do nieistnie-jącego już Pomorskiego Banku Kredytowego. Ale ze strony banku pojawiło się oczekiwanie, że będziemy dostarczać nie paski, a całe pro-stokątne tablice o wymiarach od metr na metr do dwa metry na trzy. Bank miał wyświetlać na nich informacje dla klientów. Dostarczyliśmy ta-blice i w ten sposób w Szczecinie wyświetliliśmy pierwsze reklamy wielkoformatowe w Polsce.

Podzespoły importowaliśmy z Tajwanu. W końcu było ich tyle, że na berlińskim lotnisku Tempelhof mieliśmy skład celny. Kiedy zaczyna-liśmy, dostępne były tylko czerwone diody. Po-tem pojawiły się zielone, a później niebieskie, co umożliwiło wyświetlanie pełnej palety kolorów. Jednak wtedy wycofywaliśmy się już z tej bran-ży. W roku 1993 pojawiły się nowe technologie diodowe, rzutniki i inne drogie rozwiązania. Za-istnieć na rynku można było tylko działając na ogromną skalę. A na to nie mieliśmy pieniędzy.

W latach 90. przy Bramie Portowej w Szcze-cinie zawisła wielka tablica wyświetlająca w czasie rzeczywistym informacje o zanieczysz-czeniu powietrza. To też było wasze dzieło.

Tak, ale była to jednak marginalna część na-szej działalności.

Jak powstał wasz obecny sztandarowy produkt?

Było to możliwe dzięki temu, że od początku działalności produkowaliśmy zarówno hardwa-re, czyli komputery, które sterowały wyświe-tlaczami, jak i software, czyli oprogramowanie, które pozwalało wyświetlać treści i zarządzać tym urządzeniem. Te umiejętności pozwoliły

nam na stworzenie Emigo – rozwiązania prze-znaczonego wtedy głównie dla przedstawicie-

-

re działały na palmtopach, czyli małych prze-nośnych komputerach, na których pracowali właśnie przedstawiciele handlowi. Potem we-szła rewolucja telefonii komórkowej, następnie smartfony i tablety.

Jak działa Emigo?-

nować i analizować swoją strategię sprzedaży, a przedstawiciele handlowi nie tylko zbierają zamówienia, ale także badają rynek i gromadzą dane umożliwiające w bardzo szybki sposób do-stosować się do wszelkich zmian. Dam prosty przykład - przebieg wizyty u klienta. Szef przy komputerze określa szablon wizyty - najpierw zinwentaryzować towar, przedstawić ofertę, potem przyjąć zamówienie itd. Przedstawiciele otrzymują te informacje bezprzewodowo na swoje smartfony lub tablety i realizują je zgod-nie z planem. Na początku główna korzyść dla klientów wiązała się z tym, że handlowcy mogli potwierdzać przyjmowanie pieniędzy elektro-nicznie i nie musieli zaczynać i kończyć dnia

sprzedażą, a menedżerowie mają do niego do-stęp poprzez portal, który otwierają w przeglą-darce internetowej.

Stosujemy outsourcing. Nasi klienci nie muszą mieć własnej infrastruktury informa-tycznej. To ważne, bo ilość informacji o sprze-daży gromadzona przez naszych klientów, jaka przechodzi przez nasz system, wymaga bez-pieczeństwa. Dlatego bardzo wcześnie wpro-wadziliśmy rozwiązanie, które dziś nazywa się chmurą. Dzierżawiliśmy serwery w doskonale chronionym centrum danych w Piasecznie.

Musimy też stale nadążać za zmianami tech-nologicznymi. Kilka lat temu na urządzeniach przenośnych królował system Windows Mobi-le i to na nim działało Emigo. W 2009 roku Mi-crosoft wstrzymał licencję na jego stosowanie w smartfonach. Musieliśmy przepisać nasze roz-wiązanie na Androida i na iOS. Był to duży wysi-

taki, że wzmocniło to naszą pozycję na rynku.Kto korzysta z tego systemu?Pierwsze sięgnęły po system ogólnopolskie

hurtownie z obszaru chemii domowej i gospo-darczej oraz kosmetyków. 90 proc. z nich korzy-stało z naszego rozwiązania. Kolejną grupą byli producenci: m.in. Johnson & Johnson, Reckitt-

-skich, np. Polpharma dr Irena Eris, Prymat. Ich przedstawiciele zajmują się merchandisingiem, prezentacją produktów na półkach itd., więc liczba funkcji systemu wzrosła. Potem zrobili-

śmy ruch w stronę farmacji. Naszym pierwszym dużym klientem była Polpharma, a teraz obsłu-

-tycznych działających w Polsce i pracujących dla nich przedstawicieli aptecznych. Kolejna grupa, która korzysta z Emigo, to przedstawiciele me-dyczni, którzy propagują wiedzę o produktach wśród lekarzy.

Czyli podbiliście rynek?W 2014 roku na naszym rozwiązaniu praco-

wało 4 tys. przedstawicieli handlowych w całej Polsce. Przez nasz system przeszły zamówienia na 6 mld zł. Mam dużą satysfakcję, że nasz sys-tem stał się na tyle popularny, że handlowcy jego nazwą określają też inne pokrewne pro-dukty. Nazwa Emigo stała się więc pewnego ro-dzaju pojęciem. Jesteśmy w naszej branży dru-

Dlaczego przenosicie się do Technoparku?Złożyło się na to kilka czynników. Sagra jest

kwestiami ekonomicznymi, a córka Agata jest dyrektorem operacyjnym. Jesteśmy wszyscy

była właśnie tu. Po drugie cały czas poszuku-jemy nowych rąk do pracy, a zaangażowanie w projekt Technoparku może sprawić, że war-tościowi pracownicy znajdą nas. Po trzecie: zatrudniamy ponad 70 osób i nasza obecna siedziba zaczyna nas już ograniczać. Uznaliśmy, że nadszedł najwyższy czas, by otworzyć się na - Szczecin, między innymi dlatego też dołączyli-śmy się do Klastra IT oraz wsparliśmy Fundację Netcamp.

Co wniesiecie do Technoparku, jako part-ner strategiczny?

Kooperację. Jesteśmy otwarci na współ-

z outsourcingu - programiści czy grupy progra-mistów będą wykonywać dla nas zlecenia. Przy-stosowaliśmy już system pracy i architekturę systemu, żeby bezpiecznie zlecać takie prace. Kluczowe jest to, że pracujemy w absolutnie najnowszych technologiach i technikach pro-

gramowania. Oznacza to, że ludzie, z którymi będziemy współpracowali, będą pracować na równie wysokim poziomie. Nie wykluczamy też,

działać w synergii z naszymi rozwiązaniami. Prowadzicie rekrutację? Szukacie progra-

mistów?Cały czas, ale nie szukamy koniecznie ludzi

o wykształceniu informatycznym. Programistą może zostać każdy, kto jest zorganizowany

stanowią ludzie, którzy nie mają wykształcenia informatycznego, ale posiadają ogromne za-soby wiedzy powstałej zarówno z teorii, jak i z praktyki.

Nieskromnie to zabrzmi, ale potwierdza się moje zdanie, że programowanie jest w pewnym sensie wtórną rzeczą. Nie wystarczy umieć mó-wić po angielsku, ale trzeba mieć co powiedzieć.

mówić po angielsku. Osoby, które zajmują się programowaniem w Sagry Technology, są wię-cej niż programistami. To autorzy i zaklinacze

samodzielnie i analizować. Każdy z nich może wnieść wartość dodaną do naszych projektów. Szukamy ludzi, którzy nas zainteresują na spo-

-miesięcznego okresu próbnego. Ludzie pracują u nas po kilkanaście lat. U nas nie ma miejsca na nudę i jeśli dla kogoś to ma znaczenie, to będzie zadowolony pracując z nami.

-rzone ze Szczecinem, to podobnie jak Sagra weterani Home.pl, Unizeto Technologies czy Tieto. Dlaczego nie mamy młodych gwiazd na skalę ogólnopolską czy światową? I to mimo funduszy unijnych, Klastra ITC czy właśnie Technoparku.

To może niepolitycznie zabrzmi, ale to nie jest tak, że zrobię start-up i zmienię się w mi-

w stanie przetrwać pierwszy rok czy kilka lat, a zupełnie znikoma liczba, na poziomie wygranej

W dwa ognie zagrali Włodzimierz i Michał Abkowiczowie

fot . M. SZCZEPKOWSKA

Janusz Pribulka: Potwierdza się moje zdanie, że programowanie jest w pewnym sensie wtórną rzeczą. Nie wystarczy umieć mówić po angielsku, ale trzeba mieć co powiedzieć. A programista to

po angielsku.