Biuletyn Ambasady RP w Santiago nr 15

53
Nr 15/ 2014 BIULETYN Ambasada RP w Santiago de Chile Paranormalne Santiago Monika Trętowska CHILE OCZAMI ARTYSTY Skarb kibica Jak odkryłem Luciano Kulczewskiego Krzysztof Dąbrowski

description

 

Transcript of Biuletyn Ambasady RP w Santiago nr 15

Nr 15/ 2014

BIULETYN A m b a s a d a R P

w S a n t i a g o d e C h i l e

Paranormalne Santiago Monika Trętowska

CHILE OCZAMI ARTYSTY

Skarb kibica

Jak odkryłem Luciano Kulczewskiego Krzysztof Dąbrowski

2

SEN, KTÓRY PAMIĘTAM

„ Zaczęło się, jak

wszystkie rzeczy

wielkie, od snu”

napisał kiedyś Robert Bolaño,

chilijski pisarz, którego twór-

czość dopiero dziś lśni należ-

nym jej blaskiem. To samo dzie-

je się z Chile, krajem który budzi

się ze snu, który się zmienia,

który odnosi sukcesy już nie tyl-

ko w skali regionu, ale i całego

świata. Ten kraj, choć skazany

na peryferie geograficzne glo-

bu, zaczyna odgrywać coraz większe znaczenie polityczne i ekonomiczne. Ponieważ co-

raz więcej wie o samym sobie, w tej wiedzy szuka własnej siły. Podobnie dzieje z Polską.

Sprzyja temu zmiana jakiej jesteśmy świadkami na całym świecie, zmiana która sprzyja

wszystkiemu co nowe. Świat przestał się jej bać, stał się teatrem, na deskach którego

obserwujemy dynamiczny spektakl, który opowiada nową historię, w sposób dotąd zu-

pełnie nieznany, z udziałem aktorów, których nigdy wcześniej nie widzieliśmy. W tym

tkwią nasze szanse. Uczestniczymy chcąc nie chcąc w rewolucjach, w wyniku których

zaczynamy wiele rzeczy od nowa. Jestem tego świadkiem tu w Chile i tam, na drugiej

półkuli w Polsce. Wszyscy możemy na pewno na tym tylko skorzystać. Autor „Dzikich

detektywów” podzielił się z czytelnikami również takim, z pozoru trudnym zdaniem –

„Ktoś jakby był i nie był jednocześnie, z kimś kto bardzo wolno odchodzi i czyich poże-

gnalnych gestów nie jesteśmy w stanie rozpoznać na czas”. Myślę, że stary świat już po-

żegnaliśmy, a teraz niecierpliwie czekamy na nadejście nowego.

Aleksandra Piątkowska

Ambasador RP w Chile

Wstęp

3

SPIS TREŚCI

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Wydawca Ambasada Rzeczpospolitej Polskiej w Santiago de Chile Redakcja: Jacek Piątkowski (redaktor naczelny) [email protected] Anna Kowalczyk [email protected] Agata Sękowska (pomoc w tłumacze-niach) Zdjęcie na okładce: Magdalena Owsiak Photography Www.magdaowsiak.com Mar del Plata Providencia-Santiago tel (0056-2) 2 204 12 13 [email protected] http://santiagodechile.msz.gov.pl https:twitter.com/PLenChile http://www.facebook.com/ambasadachile

4-13 Chile oczami artysty

14-15 Zapiski z notesu pana Raula

16-18 Paranormalne Santiago Monika Trętowska

19 Mana była w Łodzi

20-21 Pograłbym w piłkę

22-30 Skarb kibica

31 Chile - mundialowe szanse

32-35 Jak odkryłem Luciano Kulczewskiego Krzysztof Dąbrowski

36-37 Śladami Luciano w Santiago

38-41 Kupię, zjem, poszukam

42-44 Taneczne kolory Santiago Katsiaryna Talkachykava

45 Kraków w jesiennym desz-czu

46-48 Najpierw wiem, potem jadę

Dorota Stańczyk

50-51 Chile o Polsce i Polakach

52-53 Zwierzaki

4

Polskich artystów odnajdziemy w niemalże każdym zakątku Chile. Prze-mierzając bezkresną Patagonię, przedzierając się przez pustynię Ataka-ma, odpoczywając na wybrzeżu Pacyfiku czy pijąc poranne espresso w Santiago. Piszą, malują, instalują, wycinają, robią maski… Zapraszamy do spojrzenia na Chile z ich perspektywy.

CHILE OCZAMI ARTYSTY

ELŻBIETA MAJEWSKA W POSZUKIWANIU MAGICZNEGO MACONDO

W nadmorskim miasteczku Quisco, Elżbieta Majewska tworzy maski, niczym z comedia

dell’arte i wycinanki z papieru, na których maluje tuszem sceny przypominające bajkowe Macondo, fikcyjną, magiczną wioskę, która powstała w wyob-raźni kolumbijskiego pisarza Gabriela García Marqueza. Na wycinankach oczy, usta i sylwetki stapiają się albo pożerane są przez otaczające je konary drzew, wiatr, ziemię… - Sztuka uzdrawia i „autotransformuje”, odnawia zerwane związki z otaczającym nas światem. – uważa Elżbieta Majewska, po czym otwiera ogromną walizkę i wyciąga jedną z dziesiątek znaj-dujących się w niej masek. Zakłada ją, podaje mi inną po czym wręcza lusterko. - Niektórzy masek się boją, bo sprawiają, że tracimy kontrolę nad na-szym zewnętrznym obrazem. Jednak może się to okazać bardzo wyzwalającym doświadczeniem. W ten sposób znika nasza maska codzienna, którą często uznajemy za własną twarz i możemy wtedy zbliżyć się do nieznanego, które jest w nas, zrozu-mieć lepiej swoje wewnętrzne konflikty i odkryć tkwiące w nas światy. - dodaje. Maski służą Elżbiecie do pracy terapeutycznej. Wykorzystywała je podczas warsztatów „Maski, psychodrama i ciało” prowadzonych w szpitalu psychiatrycznym Horowitz Barak w Santiago, które ostatecznie przekształciły się w spektakl teatralny. Posłużyły jej także do przemiany nieco sztywnych pracowników pewnej międzynarodowej korporacji w ludzi roztańczonych i niepokornych. - Miałam poprowadzić zajęcia w ramach tzw. coachingu. Przeraziłam się, kiedy zobaczyłam jak wysiadali z samochodów, wszyscy w sztywnych garniturach i

krawatach, z poważnymi twarzami… Pomyślałam „Jak ja będę z nimi pracować?” Ale już chwilę po-tem, kiedy tylko założyli maski, siedzieli już pod stołem zanosząc się śmiechem. Elżbieta to niepokorny duch. Nie przywiązuje się do miejsc ani do rzeczy i często się śmieje. Od mo-mentu przyjazdu do Chile w 1985 roku dużo po-dróżowała oczarowana słońcem, pejzażami i kultu-rą tego kraju. Prowadziła zajęcia w szkole teatral-nej na Universidad Arcis w Santiago, współpraco-wała ze szkołą terapii ciała, a wycinanki pokazywa-ła na wystawach w Chile i w Polsce. Z kraju wyje-chała tuż przed wprowadzeniem stanu wojennego w 1981 roku wraz z chilijskim reżyserem Sergio Hernandezem, którego poznała w Ośrodku Praktyk Teatralnych „Gardzienice”. Wcześniej skończyła polonistykę w Krakowie i pracowała w Teatrze STU. Sergio był uchodźcą z Chile, który szukał schronienia przed dyktaturą Pinocheta we Francji. Pewnego dnia przyjechał z kolegą do Gardzienic. Zaplanował pobyt w Polsce na dziesięć dni, osta-tecznie został półtora roku. Później, przez cztery lata zjeździli razem prawie całą Europę, od Hiszpa-nii po Jugosławię, dając spektakle jako dwuosobo-wy zespół „Los Caminantes” (Wędrowcy). Kiedy Chile znów otworzyło się na świat, zdecydowali się przyjechać. „Myślałam, że odnajdę tutaj Macondo. Tak się nie stało, ale widzę jego ślady w różnych miejscach, które odwiedzam…”.

Adres: Calle Pintor 2021, El Quisco (09) 7 652 0956

5

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

6

EWA OKOŁOWICZ PATAGONIA JAK AKWARELA

Z e względu na kryzys w Europie, wielu artystów zdecydowało się szukać szczęścia na innych

kontynentach. Wśród nich znalazła się Ewa Około-wicz, która przez wiele lat studiowała i pracowała w hiszpańskiej Walencji. – Kłopoty gospodarcze wpłynęły bardzo niekorzystnie na świat sztuki. Za-częto zamykać najważniejsze galerie, spadło zain-teresowanie sztuką, ludzi ogarnął pesymizm i przy-gnębienie. Musiałam szukać gdzie indziej bodźców do pracy, nowych perspektyw i możliwości.- przy-znaje artystka, która dziś mieszka na południu Chi-le w Puerto Natales. Twierdzi, że tutejsze pejzaże, tradycje i otoczenie są bardzo inspirujące. Chile okazało się dla niej przyjazną przystanią. Już pół roku po przyjeździe dostała propozycję zor-ganizowania wystawy w emblematycznej Casona Sanchina w Rancagua, gdzie wówczas mieszkała. Do udziału w projekcie zaprosiła muzyka i DJ’a z Berlina Martina Rettschlaga. Wernisaż cieszył się dużym zainteresowaniem mieszkańców miasta, prasy, telewizji, a kilka obrazów trafiło na ściany domów mieszkańców miasta, rancaguinos. Jej dru-gi projekt, malowanie beczek w winnicy Anakena w dolinie Cachapoal, także został bardzo dobrze przyjęty. - Chile jest krajem młodym w porównaniu z krajami Europy. Z jednej strony nie ma tu tak dłu-giej tradycji, bogactwa dziedzictwa kulturowego, czy niezmierzonych zbiorów sztuki, ale z drugiej

nie ma też tak dzikiej rywalizacji, trudnej konku-rencji. Europa jest pełna wspaniałych artystów i wielkich wydarzeń kulturalnych, ale tutaj jest spo-kojniej. Bardzo sobie to cenię. – dodaje. Pracując nad projektem malarskim Ewa zawsze szuka możliwości współpracy z artystami z innych dziedzin sztuki. Pracuje z grafikami, pisarzami i po-etami przy przygotowywaniu swoich katalogów oraz z muzykami robiąc animacje czy organizując wernisaże. Od lat współpracuje z walencjańskim wydawnictwem Academia Valenciana de la Llen-gua ilustrując okładki książek. Oprócz tego realizu-je zamówienia z Polski i innych krajów, tworząc np. projekty okładek płyt. Pochodzi ze Szczecina, studiowała w Krakowie, a potem ponad dziesięć lat mieszkała w Walencji. Współpracowała tam z Centrum Kultury Polskiej, stworzyła m.in. Espacio Santisimo, przestrzeń arty-styczną dla artystów, którzy dopiero rozpoczynają swoje kariery. Organizowała wystawy indywidual-ne i grupowe w Hiszpanii, Polsce, Niemczech, USA i Chile. www.ewaokolowicz.com [email protected] www.facebook.com/ewaokolowicz http://www.saatchiart.com/ewaokolowicz

7

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

"EVENING” Z SERII AQUATIC IMPRESSIONS

"SALMÓN A LA PLANCHA” Z SERII PATAGONIA OBJET TROUVÉ

8

M iasto portowe Antofagasta, często nazywa-ne Perłą Północy, to od ponad 10 lat dom

Dagmary Wyskiel, artystki sztuk wizualnych. Sceną dla jej projektów artystycznych jest pustynia Ata-cama, gdzie wciąż realizuje nowe pomysły. Wszyst-ko jednak zaczęło się od niespełnionej obietnicy. - Kiedy w 2001 r. przyjechałam do północnego Chile zapewniano mnie, że powstanie tutaj akademia sztuki, a ja będę potrzebna jako nauczycielka. W tej części kraju brakuje osób z solidnym wykształ-ceniem artystycznym i nie ma instytucji, które by je kształciły. Zdecydowałam się zostać, jednak do dziś w okolicy nie otwarto żadnej szkoły, która miałaby kształcić adeptów sztuk pięknych…” - opo-wiada Dagmara. Jednak artystka nie traciła czasu i sama, na wła-sną rękę rozpoczęła pracę nad kilkoma projektami. W 2004 r. założyła stowarzyszenie sztuki współcze-snej Se Vende, które skupia wokół siebie niezależ-ne organizacje twórcze. Jego celem jest przede wszystkim profesjonalizacja lokalnej sceny twór-czej oraz angażowanie lokalnych społeczności. W tym celu przygotowuje warsztaty, wykłady i wysta-wy, urządza wymiany ze stowarzyszeniami z in-nych miast i krajów oraz dużo publikuje. Realizuje też program rezydencjalny The Driest Place of Earth (najsuchsze miejsce na ziemi) w oazie Quilla-gua, gdzie artyści tworzą in situ. - Niegdyś ta oaza na pustyni Atacama była zamieszkana przez około

dwa tysiące osób, jednak po skażeniu okolicznej rzeki w 1997 r., większość wyjechała do pobliskich miast. Dzisiaj żyje tam około 120 mieszkańców, głównie Indianie Aymara. – mówi artystka. Stowa-rzyszenie aktywnie współpracuje z tubylcami anga-żując ich w projekty, zostawiając im produkty i ma-teriały, które w osamotnionej osadzie są na wagę słota. Odwiedzający ją artyści mieszkają w ich do-mach. W 2009 r. Dagmara wygrała stypendium rządowe na stworzenie autorskiego programu w dziedzinie sztuk wizualnych dla szkoły średniej. Trzy lata póź-niej rozpoczęła organizację tygodni sztuki współ-czesnej SACO odbywających się w Antofagaście i w Quillagua. Temat przewodni tegorocznej edycji, która odbędzie się w sierpniu br., to problem na-pięć i stereotypów, narastających w strefie przy-granicznej Chile, Peru i Boliwii. Artystka współpra-cuje także z aktorką Teatru Dnia Ósmego, Haliną Chmielarz oraz doktoryzuje się na Akademii Sztuk Pięknych w Krakowie. Tematem jej doktoratu są „Interwencje artystyczne na pustyni atakam-skiej”…

email: [email protected] www.colectivosevende.cl tel. (9)99458812

DAGMARA WYSKIEL W NAJSUCHSZYM MIEJSCU NA ZIEMI

9

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

INTERWENCJA „GRA MIESZANA” Z DRUGIEJ EDYCJI SACO

PIETA, WYKONANA W SALINAS GRANDES W ARGENTYNIE, Z HALINĄ CHMIELARZ I Z CÓRKĄ DAGMARY

10

M a 98 lat i nadal maluje. Przypomina w swoich obra-zach scenki z życia nocnego Valparaiso, szkicuje

wspomnienia wojenne, maluje portrety. Raul Nałęcz-Małachowski przybył do Chile w 1951 roku razem z belgij-skim teatrem Opera de Amberes, którego był dyrektorem artystycznym i scenografem. Trudno jest w kilku zdaniach opisać jego wielobarwne życie w Europie i Ameryce Połu-dniowej. Matka została zamordowana przez Gestapo, sam więziony przez hitlerowców, pracował w kamieniołomach w obozie KL Mathausen-Gusen. Potem tułaczka po Euro-pie, służba w II Korpusie Wojska Polskiego we Włoszech. W końcu emigracja, najpierw Belgia, potem Chile. W Chile pracował w Teatro Municipal de Santiago, wy-konywał murale i dekoracje w prestiżowych santiagińskich hotelach i teatrach. Długo mieszkał i pracował w Valparai-so. W latach 60-tych XX wieku założył Teatro de la Costa w Valparaiso i był dyrektorem kawiarni artystycznej „Gato Negro” w Santiago. Jego obrazy były wystawianie w Chile, Francji, Szwajcarii i Polsce. Jego biografię spisała Aleksandra Pluta w wydanej nie-dawno książce „Raul Nałęcz-Małachowski. Wspomnienia z dwóch kontynentów” (Księgarnia Akademicka, 2012).

RAUL NAŁĘCZ-MAŁACHOWSKI DWA KONTYNENTY

11

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

12

P asjonująca się fotografią Zofia Krzemińska mieszka w Santiago od dziesięciu lat. Jej przy-

goda z kadrem, przesłoną i światłem na dobre roz-poczęła się po przyjeździe do Wenezueli w 1975 r., gdzie rozpoczęła pracę w salonie fotograficznym należącym do Rolanda Roslera, słynnego fotografa z Caracas. W 2002 r. wystawiła swoje zdjęcia w Ambasadzie RP w Caracas, a rok później w chilij-skim Fotocine Club. Jednak fotografia to nie jedy-na forma jej ekspresji artystycznej. Często łączy ją z poezją lub z haiku, japońską formą poetycką cha-rakteryzującą się paradoksem, subtelnością i este-tycznym minimalizmem. - Przedstawiam moje haiku w różnych formach. Łączę je z grafiką lub tworzę tzw. książeczki-przedmioty, w których poezji towarzyszy jakaś in-na forma artystyczna. W 2012 r. wydałam w ame-rykańskim wydawnictwie Blurb Inc. album „Photoetry I With a Wink” łączącą poezję ze zdję-ciami. – mówi Zofia Krzemińska. W Caracas należała do grupy poetyckiej „El pez soluble”. Publikowała swoje wiersze m.in. w lubel-skim „Akcencie” oraz w nowojorskim „Przeglądzie Polskim”.

email: [email protected]

tel. (09) 92105981

http://www.saatchiart.com/buy-art/for-sale?

query=krzeminska

ZOFIA KAMILA KRZEMIŃSKA Poezja w obiektywie

13

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

BLANK

FRAGMENT ALBUMU PHOTOETRY I WITH A WINK

14

ZAPISKI Z NOTESU PANA RAULA

Hekatomba ostatniej wojny światowej zmusiła do opuszczenia Polski wielu Po-laków, w tym wielu polskich artystów. Emigranci mieli często istotny wpływ na kondycję sztuki, w krajach które ich przyjęły. W zamian dali gospodarzom to co było w nich najcenniejszego. Ich inny punkt widzenia, odmienność doświad-czenia i kultury, oryginalność języka ekspresji twórczej. To wszystko wnosiło coś zupełnie nowego, świeżego, wartościowego do środowisk, w których zna-leźli się niejako przez przypadek. Nie inaczej było z Polakami w Chile. Niektó-rych z nich dobrze pamięta i jeszcze lepiej wspomina Raul Nałęcz-Małachowski, nestor chilijskiej Polonii, malarz.

15

P onieważ sam maluję pamiętam do-brze innych malarzy. Na przykład Tadeusza Kowaleczko, więzionego w

niemieckich obozach pracy, który przez Francję, dotarł aż do Chile. To był świetny pejzażysta, malujący w stylu podobnym do Fałata. Rysował również dla największej chi-lijskiej gazety „El Mercurio”. Z powodze-niem sprzedawał swoje obrazy. Jego córka, Katty Kowaleczko, została aktorką. To dziś prawdziwa gwiazda… A propos aktorek, to przez chwilę w Chile występowała Lidia Próchnicka. Po wojnie próbowała jeszcze grać w Polsce, podobno dostała nawet jakąś nagrodę od komuni-stów za rolę bodaj w „Panu Tadeuszu”. Wkrótce jednak przestała się podobać ów-czesnej władzy i uciekła z Polski w ostatniej chwili. W Paryżu poznała Jean’a Cocteau, z którym przyjechała do Santiago, żeby wy-stawić w Teatro Municipal jedną z jego sztuk. Cieszyła się tu ogromnym powodze-niem. Potem wyjechała do Stanów Zjedno-czonych, otworzyła m.in. teatr w Nowym Jorku razem z Zsa Zsa Gabor. Szkoda, że już nie wróciła… Z kolei Bob Borowicz, fotograf, to był człowiek instytucja. Ogromny talent, czło-wiek wpływowy. Organizowano mu wysta-wy, wykładał na uniwersytecie, miał własną akademię fotografii. Pisywał dla Kultury Je-rzego Giedroycia. Poza tym świetny facet, towarzyski, powszechnie lubiany, taktowny. Ech co to były za imprezy… Muszę koniecznie wspomnieć o Maury-cym Amsterze i Marianie Rawiczu. Obaj walczyli w wojnie domowej w Hiszpanii, oczywiście po stronie republikanów. Osta-tecznie trafili do Chile. Amster jest dziś uważany za twórcę chilijskiej ilustracji pra-sowej, szkoły typografii. Rawicz pisał arty-kuły do prasy, eseje. Zaopiekował się Ry-szardem Kapuścińskim, podczas jego krót-kiego epizodu chilijskiego. Liza Dziekońska pisała wiersze, wspo-

mnienia. Zanim dotarła do Chile, przeszła przez Sybir podczas wojny, była pastuchem wielbłądów. Jako żona niemieckiego oficera odmówiła przyjęcia niemieckiego obywatel-stwa. Niezwykła, odważna kobieta… Wielu artystów chilijskich miało bliskie związki z Polską, ich korzenie rodzinne się-gały II Rzeczpospolitej, a może nawet cza-sów wcześniejszych. Izydor Handler był dy-rektorem orkiestry symfonicznej w Vina del Mar, a Naum Kramarenko, to legenda chi-lijskiego kina. Silvia Oxman miała swój teatr kameralny w Santiago. Pedro Ortiz i Maria Canepa prowadzili nawet chilijsko-polską organizację kulturalną… W Chile zawsze obecni byli polscy muzy-cy (więcej o nich piszemy w nr 11 Biuletynu – przyp. red.). Adam Kroniewski, pianista, grał nawet w teatrze który prowadziłem. Edward Sienkiewicz, wiolonczelista, razem z braćmi zyskał sławę cudownych dzieci. Grali dla angielskiej królowej i rosyjskiego cara. Los rzucił go do Chile. To był napraw-dę wielki muzyk. I wreszcie Stefan Terc, fantastyczny skrzypek, grał w Teatro Muni-cipal w Santiago. Kolega szkolny Karola Wojtyły, razem chodzili do szkoły w Wado-wicach. Kiedy Jan Paweł II przyjechał do Chile nikt nie miał wątpliwości, kto powi-nien przed nim wystąpić… Wiem, że myśląc o polskiej bohemie w Chile, powinienem wspomnieć jeszcze o wielkim literacie Efrainie Szmulewiczu, z którym napisaliśmy w Chile „Historię Pol-ski” (wspomnienie o nim opublikowaliśmy w nr 13 Biuletynu – dop. red.), o znakomi-tym znawcy muzyki jazzowej Józefie Ho-siassonie (jego artykuł o chilijskim jazzie został opublikowany w nr 12 Biuletynu – dop. red.) i pewnie o wielu innych osobach. Mam nadzieję, że niczego nie przekręciłem, a tych których pominąłem, już teraz bardzo przepraszam. Pamiętam, jak z Efrainem pili-śmy kawę raz w tygodniu…

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

16

C zy nie słyszycie czasem czegoś dziwnego w nocy? Czy nie czujecie, że ktoś was obserwuje, kiedy dookoła jest pu-sto? Może nagła chłodna bryza? W biurze po godzinach gaśnie nagle światło? Stolica Chile kryje w sobie wiele tajemniczych miejsc, o których krążą rozmaite legendy.

Natykając się co rusz na wzmianki i komentarze o paranormalnych doświadczeniach Chilijczyków (a było ich wiele!), przeprowadziłam swego czasu małe dochodzenie. Okazało się, że nie muszę szukać da-leko - tylko centrum Santiago, okolice Plaza de Armas, może sprawić, że niejednemu przejdą ciarki po plecach. Nawet jeśli w duchy nie wierzycie, w tych legendach i opowieściach znaleźć można ciekawy kawałek historii miasta.

Główny plac w sercu Santiago zwykle tętni życiem. Plaza de Ar-mas pełen jest przechodniów, sprzedawców, malarzy, ulicznych graj-ków i turystów. Na wprost katedra, po prawej piękny gmach Poczty Głównej, obok poczty Muzeum Historii, a po lewej wielka, stara ka-mienica Portal Fernandez Concha. Ot, typowy plac latynoamerykań-skiej stolicy. Zdjęcie na pamiątkę i ruszamy dalej? Warto się rozej-rzeć. Wszystkie te budynki mają swoje historie, zaczynając od symbo-li pod naszymi stopami. Od fontanny na środku placu odchodzą cztery linie wskazujące cztery strony świata. Jedna z nich poprowadzi wzrok wprost na Por-tal Fernandez Concha, a potem na jego ostatnie piętro, gdzie stoi sta-tua Maryi Dziewicy, patrząca na plac. Wiele lat temu Chilijczycy po-stawili ją tam, by strzegła serca Santiago od złych mocy. Tuż obok stała niegdyś miejska gilotyna.

PARANORMALNE

SANTIAGO

Santiago można zwiedzać na wiele sposobów. Szlakiem historii, archi-tektury, muzeów, lokalnych smaków czy win. Można też kupić bilet na krążący po stolicy czerwony autobus turystyczny i dać się obwieść po najbardziej popularnych miejscach z przewodników. Ja mam propozy-cję dla odważnych. Sposób dla tych, którzy nie boją się zasnąć w ciemnym pokoju starego hotelu i nie drżą ze strachu, kiedy nagle ga-śnie światło. Santiago można bowiem odkrywać szlakiem legend i ta-jemniczych historii. Bo stolica Chile, moi drodzy, to miasto duchów.

MONIKA TRĘTOWSKA

Monika Trętowska, polska dziennikarka i podróżniczka, korespondent Polskiego Ra-dia w Chile. Jest też autorką bloga www.tresvodka.com - Ameryka Łacińska moimi oczami, na którym opisuje swoje podróże po Chile i latynoamerykańskim konty-nencie, a także życie co-dzienne w Santiago.

PLAC BRONI I DUCHÓW

17

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Adres Portal 960 jest w cen-trum dobrze znany. Mówi się, że każde piętro tego budynku ma swojego ducha. Według legen-dy, jeśli ktoś w nim umiera, jego dusza nigdy już z tych murów nie wychodzi. To by tłumaczyło dlaczego lokale kamienicy choć są wielkie, przestrzenne i świet-nie ulokowane, są jednocześnie tak tanie! Nie polecałabym mieszkania nr 435, bo puka tam podobno co jakiś czas wysoki Pan w Kapeluszu. Nie byłoby w nim jeszcze nic dziwnego, gdyby nie fakt, że Pana widać w juda-szu, ale po otwarciu drzwi już nie... Pod numerem 517 za to, mieszkała kiedyś dziewczyna, która przyjaźniła się z pewnym bardzo eleganckim mężczyzną, zwanym z tej racji ‚Gatsby‘. Któ-regoś lata wyjechała na dłuższe wakacje, a kiedy po powrocie zobaczyła się z Gatsbym ten zi-gnorował jej gorące powitanie, odpowiadając jedynie zimne cześć. Kiedy dziewczyna wyżaliła się stróżowi budynku, dowie-działa się, że chłopak zmarł dwa miesiące przed jej powrotem... Nie musze dodawać, że z miejsca spakowała walizkę i wyprowadziła się z kamienicy. Tak mówi legenda... Według zeznań mieszkańców, w Portal Fernandez Concha pojawia się również duch małego chłopca, bawiącego się piłką. Windziarze budynku (tak, ten zawód w Por-tal 960 wciąż istnieje!) do dziś twierdzą, że zdarza się im jechać z kimś na górę, po czym kiedy na żądanym przez pasażera pię-trze odwracają się, nie ma już w windzie nikogo. Dodam tylko jeszcze, że na ostatnim piętrze kamienicy jest hotel z pieknym widokiem na miasto. Goście jed-nak pamiętają z niego raczej nocne dźwięki i dziwne uczucie niepokoju.

Po przeciwnej stronie placu jest Poczta Główna, a tuż obok niej Narodowe Muzeum Histo-rii. A tam... strażnicy opowiada-ją jak to w jednej części budyn-ku dość często, ot tak, gasną światła. Jakby ktoś się z nimi ciągle bawił. Ktoś albo coś. Mó-wią też, że może mieć to zwią-zek z faktem, iż mieściły się tam kiedyś miejskie lochy. W takim lochu znajduje się dziś również Centrum Informacji Turystycznej, tuż obok muzeum.

Na Plaza de Armas jest też wspomniana Katedra Główna Chile. Takie stare, wielkie ko-ścioły same w sobie potrafią bu-dzić pewne uczucie grozy, a co dopiero jak mieści się pod nimi mały cmentarz. Nie dalej jak kilka lat temu pod ołtarzem zna-leziono ciało, które okazało się należeć do zamordowanego w 1837 roku chilijskiego ministra Diego Portales. Natknęłam się też na wzmiankę o pewnym mężczyźnie, według opowieści opętanym przez szatana, który nagle zaatakował księdza w środku mszy, śmiertelnie go ra-niąc. A to tylko kilka opowieści z Plaza de Armas...

Nie dalej jak jedną przecznicę za katedrą znajduje się piękny, od-restaurowany budynek byłego Kongresu Chile. Zastanawiam się, czy przeniesienie instytucji do Valparaiso nie było czasem pośrednio związane z burzliwą historią miejsca. Otóż, niegdyś stał tam ko-ściół Iglesia de la Compañía (stąd nazwa ulicy). Wiele lat te-mu, 8 grudnia 1863 roku, wy-buchł w nim wielki pożar w wy-niku którego zmarło ponad 200 ludzi, głównie kobiet. Miasto pokryło się w żałobie, nie było podobno ani jednej rodziny w Santiago, która nie straciła w tej tragedii kogoś bliskiego. Przy-czyną pożaru była świeca, a licz-ba ofiar tak duża przez niezwy-kle prozaiczny powód – tylko jedne drzwi w kościele, do tego zamykane do wewnątrz. Napie-rający w panice tłum chciał je otworzyć na zewnątrz w wyniku czego ludzie zostali uwięzieni w środku. To podobno właśnie po tej tragedii Watykan nakazał budowanie drzwi obrotowych we wszystkich kościołach. 8 dzień grudnia innego roku ze-brał kolejne żniwo. Znowu był pożar i znowu zginęły głównie kobiety. Tym razem miało to miejsce w trakcie składania hoł-du jednej z niemieckich świę-tych, której ciało zostało przy-wiezione do kościoła przez jezu-itów. Data ta wciąż zapisuje się czarnymi zgłoskami w historii Chile. cztery lata temu, 8 grud-nia, wielki pożar w jednym z więzień stolicy w dzielnic San Miguel pochłonął ponad 80 ofiar. Bez wątpienia ósmy dzień marca może być uznany za chi-lijski piątek 13.

NA ROGU COMPAÑIA I BANDERA

NIE POLECAŁABYM MIESZKANIA NR 435, BO PUKA TAM PODOBNO CO JAKIŚ CZAS WYSOKI PAN W KAPELUSZU. NIE BYŁOBY W NIM JESZCZE NIC DZIWNEGO, GDYBY NIE FAKT, ŻE PANA WIDAĆ W JUDASZU, ALE PO OTWARCIU DRZWI JUŻ NIE...

18

To nie koniec dziwnych zbie-gów okoliczności na rogu ulic Compañia i Bandera. Zastana-wialiście się kiedyś co to za dwa wielkie dzwony, które stoją w ogrodzie byłego Kongresu? Było ich kiedyś sześć i wisiały na wie-ży kościoła, który spłonął. Pozo-stałe cztery zostały sprzedane i wysłane do Europy jeszcze przed pożarem. Księgi donoszą, że dzwon wysłany do Wielkiej Brytanii któregoś dnia nagle, sam z siebie, zaczął bić. Było to 8 grudnia, w dzień pożaru w Santiago... Jeszcze starsze dzieje miej-sca przynoszą zapiski o duchach. W XVI w., na długo przed poża-rem, pracująca w owym budyn-ku 14 - letnia dziewczynka Ma-puche widywać miała wysokiego na 2,5 metra, przywołującego ją mężczyznę o czarnych rękach. Któregoś dnia złapał ją, a ona od momentu kiedy krzyknęła w strachu, nigdy więcej już nie przemówiła. Niektóre książki mówią o egzorcyzmach, odpra-wianych na dziewczynce i o tym, jak to podczas jednej z sesji duch czy demon, który ją posiadł uciekł z jej ciała w po-staci czarnego psa i się rozpły-nął. Niedługo po tym ludzie pra-cujący w kościele mieli zacząć widywać ducha czarnego zwie-rzęcia, wałęsającego się po bu-dynku. Kto wie, może wałęsa się tam do dziś...

Okolice Plaza de Armas kryją w sobie kolejne legendy. Na Pa-seo Estado piękna i okrutna La Quintrala w XVII w. torturowała swoich niewolników i zabijała kochanków. Dziś w tych podzie-miach jest restauracja, której pracownicy skarżą się na sytua-cje trudne do wyjaśnienia. Kilka

kroków dalej, w kościele San Augustin wisi słynna figura Jezu-sa, zwanego Cristode Mayo albo Cristo de la Agonía (wyrzeźbionego zresztą na polecenie La Quintra-li) z koroną, która spadła mu na szyję podczas wielkiego trzęsie-nia ziemi w 1647 r. Legenda mó-wi, że jeśli ktoś spróbuje ją po-prawić, Santiago nawiedzi kolej-ne wielkie trzęsienie. Żeby niko-go więc nie korciło, zwłaszcza turystów, Chrystus wisi bardzo wysoko… Zaraz za kościołem San Augustin stoi w monumen-talny Teatro Municipal, który również ma swojego upiora w operze. Znamy nawet jego imię, to German Tenderini. To nie przypadek, że ulica przy teatrze nosi jego imię.... Idziemy dalej? Nieopodal Teatro Municipal jest słynne wzgórze Santa Lucia, a pod nim labirynt podziemnych korytarzy, łączących różne czę-ści centrum Santiago. Ludzie szepczą też o tamtejszych spo-tkania z duchami. Za rogiem stoi Bilbioteca Nacional, miejska biblioteka, która również ma swoje paranormalne historie. Można by długo jeszcze opowia-dać, a to tylko centrum Santiago w rejonie kilku przecznic… To niezwykłe jak wiele jest jeszcze historii do odkrycia. Zainteresowanych tematem zachęcam do sięgnięcia po książkę ‘Guía Mágica de Santia-

go’ Cesara Parry albo jego ‘Fantasmas y casas embrujadas en Chile’. Temat porusza rów-nież Sergio Paz w książce ‘Santiago Bizarro’. W internecie znaleźć można reportaże i prze-różne materiały związane z san-tiagińskimi duchami. Co cieka-we, programy o duchach i zda-rzeniach paranormalnych są częstym gościem wieczornych ramówek w chilijskiej telewizji. To temat, o którym dość często usłyszeć można nawet w wiado-mościach, bo tajemnicze zdarze-nia mają miejsce nie tylko w chi-lijskich domach, ale i biurach, supermarketach, szpitalach czy po prostu na ulicy. Na bazie le-gendy o pięknej blondynce, za-trzymującej taksówki na Alei Kennedy (Rubia de Kennedy) powstał nawet pełnometrażowy film. Może właśnie dlatego w stolicy Chile powstają powoli agencje turystyczne, oferujące program zwiedzania pod tytu-łem ‘Santiago paranormal’. Mo-że właśnie dlatego nigdy wcze-śniej nie miałam tylu znajo-mych, którzy mają bądź mieli doświadczenia paranormalne. Choć sama nigdy ducha nie wi-działam, będąc w Chile coś mi mówi, że to może być tylko kwestią czasu.

Dobranoc…

IM DALEJ W LAS...

Fot

htt

p:/

/co

mm

ons.

wik

imedia

.org

/wik

i/

Fil

e:P

laza_

de_

Arm

as_

San

tiag

o_

Chil

e(2).

JPG

Plaza de Armas

19

P ojechałam do Łodzi na 14 Międzynarodo-we Triennale Tkaniny w Centralnym Mu-zeum Włókiennictwa, imprezę na której

wystawiło się aż 135 artystów z pięciu kontynen-tów. Podróż i mój udział w tym wydarzeniu były możliwe za sprawą wsparcia jakie otrzymałam od chilijskiej Narodowej Rady Sztuki oraz Departa-mentu Polityki Kulturalnej. Byłam tam 11 dni.

Na pewno zapamiętam codzienne spacery po uli-cy Piotrkowskiej pełnej pięknych rzeźb oraz gwiazd, po których się stąpa idąc chodnikiem. Nie zapomnę też o ogromnej życzliwość ludzi, którzy zawsze byli gotowi odpowiedzieć na moje zapyta-nia pomimo bariery językowej jaka nas dzieliła. W

mojej pamięci zapisał się też łódzki Grand Hotel, pełen 122-letniej historii, który nie został za-mknięty nawet podczas wojny. Jest niesłychanie widowiskowy.

Byłam niesłychanie zaskoczona dynamiką życia artystycznego w Łodzi. W tym mieście jest wiele ważnych i ciekawych galerii sztuki. Wiele z nich odwiedziłam, m.in. Muzeum Sztuki Nowoczesnej oraz Muzeum Włókiennictwa. Bardzo dużo się tu działo i całe miasto wypełniła fantastyczna arty-styczna atmosfera. Było naprawdę świetnie, a te jedenaście dni minęło tak szybko , że nie chcia-łam wcale wyjeżdżać!

Mana była w

Łodzi

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Mana Espinosa, chilijska artystka zajmująca się rzeźbą oraz sztu-ką włókna, wspo-mina swój pobyt w Łodzi. Picie ka-wy w Grand Ho-telu, spacery po Piotrkowskiej, ar-tystyczną aurę miasta zapamięta na długo.

20

POGRAŁBYM W PIŁKĘ

Kapitan polskiej drużyny, Radosław Smyk, z żoną Hel-len i synkiem Leonardem, przyszłym królem strzelców.

21

P iłka nożna łączy i dzieli, wprawia w euforię albo czarną rozpacz, ale rzadko pozosta-

wia obojętnym. Reprezentacja chilijskiej Polo-nii jest najlepszym tego przykładem. Efektow-nie zwyciężała, ale też boleśnie przegrywała. Nie to jednak było najważniejsze. Zawsze liczył się przede wszystkim duch.

Drużyna gra dziś regularnie w turniejach i bardzo nieregularnie trenuje. Jej skład często się zmienia, rotacja zawodników jest czymś oczywistym. Czasem ciężko znaleźć czas mię-dzy pracą i domem, niektórzy zawodnicy wy-jeżdżają z Chile, inni właśnie przyjechali. Jedni tracą serce i wiarę w grę, inni wręcz odwrot-nie. W polskiej drużynie grają również obco-krajowcy, nikt przed nikim drzwi nie zamyka. W tym chaosie, czasem tylko pozornym, a cza-sem nie, jedna rzecz wydaje się być stała. To postać kapitana drużyny, jej spirytus movens, bez którego ta zabawa w piłkę nożną nie mia-łaby sensu. Radosław Smyk, sekretarz ds. eko-nomicznych Ambasady RP w Santiago, po przyjeździe do Chile pomyślał po prostu - „Pograłbym w piłkę”. I tak to się zaczęło.

Pierwszy nieoficjalny mecz drużyna Equipo Polaco de Futbolito „Aguilas Blancas” zagrała w czerwcu 2010 r., choć pewnie piłkarze nie wiedzieli jeszcze wtedy, że będą grali pod tak dumnym szyldem. W gierce trzech na trzech zagrało czterech Polaków, Norweg i Portugal-czyk. Grali tak zawzięcie, że aż pękła piłka. Mecz trzeba było przerwać, bo niestety nikt tego nie przewidział i nie przyniósł piłki zapa-sowej. Nie przeszkodziło to jednak w rozgry-waniu kolejnych meczy. Oficjalnie drużyna za-debiutowała we wrześniu 2011 r. Zawodnicy zagrali w białych koszulkach z orłem na piersi (Puma, wzór Euro 2008) i potem jakoś już po-szło.

Polska reprezentacja w Chile rozegrała do stycznia br. 35 meczów (bilans 17 zwycięstw – 2 remisy – 16 porażek). Trzy razy uczestniczyła w turnieju o Puchar Ambasadora RP w Chile, dwukrotnie zajmując drugie miejsce, a raz szó-ste. Polscy piłkarze chętnie grają również w reprezentacji Unii Europejskiej. - Bo liczy się przede wszystkim duch. – powtarza ks. Marek Burzawa, wikariusz biskupi Archidiecezji w Santiago, kiedyś filar Aguilas Blancas, który po skomplikowanej kontuzji chce znów wrócić do gry. JP

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

22

Prezentujemy sylwetki piłka-rzy reprezentacji chilijskiej Po-lonii „Aguillas Blancas” oraz stranieri, którzy zdecydowali się ją wesprzeć. Wszyscy za-wodnicy zgodzili się wziąć udział w zabawie odpowiada-jąc na kwestionariusz, przy okazji przemycając kilka zdań o sobie, własnych doświadcze-niach piłkarskich i marzeniach. Zapraszamy do lektury!”

SKARB KIBICA

23

BRAMKARZE AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Wiek: 36

Zawód/miejsce pracy: politolog, Ambasada RP w Chile

Od kiedy w Chile: wrzesień 2009 r.

Ulubiona pozycja na boisku: obecnie bramkarz, ale kiedyś gra-łem jako środkowy lub boczny po-mocnik z nr 7.

Ulubiony klub piłkarski : Gryf Si-cienko/Chojniczanka/Zawisza/Legia/Celtic Glasgow/Real Madryt

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagra-niczny: mam wielu ulubieńców. Krajowi to Włodzimierz Smolarek, Ryszard Tarasiewicz, Piotr Nowak i Andrzej Brończyk, a zagraniczni - Hugo Sanchez, Enzo Scifo i Enzo Francescoli.

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Polska – Brazy-lia w finale Mundialu

Ksywa piłkarska: Smyczek

Niezapomniane wydarzenie pił-karskie:

Z moim udziałem: Rok 1989. Cho-dziłem do VI klasy. Graliśmy jako SP Wojnowo o wejście na szczebel makroregionu w rozgrywkach szkół podstawowych z naszym odwiecznym rywalem SP Sicienko na ich boisku (wówczas jedyne pełnowymiarowe i trawiaste boi-sko w całej gminie). Byłem naj-młodszy w drużynie (grali głównie

chłopcy z klasy VII i VIII) i z założe-nia siedziałem na ławie. W II po-łowie wszedłem na boisku i na 15 minut przed końcem meczu strze-liłem bramkę, tzw. bombę, pod poprzeczkę z dystansu z 25 me-trów. Wygraliśmy 1:0. Pamiętam, że zaraz po meczu ktoś z trybun krzyknął „Smyczek, byłeś dziś naj-lepszy!”. Nazajutrz w szkole wszy-scy mi gratulowali wspaniałej bramki i awansu drużyny do ma-kroregionu.

Przed telewizorem: Pierwszy Mun-dial, który pamiętam to Meksyk 1986. Mecz Polska – Portugalia. Smolarek strzela bramkę przed końcem meczu na 1:0. Wygrywa-my. To chyba była największa ra-dość przed telewizorem, de facto jedyny gol i jedyne zwycięstwo na tamtych mistrzostwach.

Największy sukces piłkarski w karierze: Mój zapał i miłość do piłki nożnej od wczesnego dzieciń-stwa i trwający do dzisiaj. Nie zła-mały go nawet przeciwności losu. Był okres, że nie miałem żadnych butów do gry w piłkę, było to w 1987 r., zaraz po Pierwszej komu-nii. Zagrałem jeden mecz w moich lakierkach komunijnych, które po meczu były w opłakanym stanie. Z tego powodu przeżyłem manto w domu, ale to zmotywowało moją mamę do kupienia mi prawdzi-wych butów piłkarskich, czyli tzw. korkotrampków. W tamtych cza-sach nie było to takie proste, trze-ba było się naszukać i nachodzić, ale w końcu zostałem szczęśliwym posiadaczem solidnych, gumo-wych korków marki Stomil. Były dwa numery za duże. Dla mnie to jednak nie miało większego zna-czenia, grałem w nich przez dwie klasy szkoły podstawowej i na-strzelałem sporo bramek.

Radosław Smyk (kapitan) Mariusz Gromadzki

Wiek: 34

Zawód/miejsce pracy: astronom w Departamento de Física y Astronomía na Universidad de Valparaíso

Od kiedy w Chile: wrzesień 2012 r.

Ulubiona pozycja na boisku: oczywiście wysunięty napastnik, ale w swojej bogatej karierze gra-łem na każdej pozycji.

Ulubiony klub piłkarski: ŁKS z mojej rodzinnej Łomży

Ulubiony piłkarz, krajowy i za-graniczny: Grzegorz Lato i Ronal-dinho

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Anglia-Polska na Wembley

Ksywa piłkarska: Mario

Niezapomniane wydarzenie pił-karskie: bramka Jacka Krzynówka na 2:2 w meczu z Portugalią w Lizbonie w 2007 r.

Największy sukces piłkarski w karierze: sporo by wymieniać ;) 3 miejsce z Wydzialem Fizyki i Astronomii w mistrzostwach mię-dzy wydziałowych na Uniwersyte-cie Mikołaja Kopernika w 2004 i 1 miejsce z Departamento de Fisica y Astronomia w mistrzostwach pracowników Universidad de Val-paraÍso w 2013.

24

Wiek: 36 lat.

Zawód/miejsce pracy: Sekretarz ds. gospodarki w Ambasadzie Portugalii w Chile.

Od kiedy w Chile: lipiec 2006.

Ulubiona pozycja na boisku: bramkarz

Ulubiony klub piłkarski: Sporting Lizbona i Benfica Lizbona

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Cristiano Ronaldo i Oscar Cardo-zo (Paragwaj).

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: finał Mistrzostw Świata.

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Euro 2004 w Portugalii.

Największy sukces piłkarski w karierze: zagranie meczu na Stadionie Na-rodowym Portugalii.

OBROŃCY

Johan Andersson (Szwecja)

Wiek: 28

Zawód/miejsce pracy: Business Sweden, Biuro Handlu i Inwestycji Amba-sady Szwecji w Chile

Od kiedy w Chile: czerwiec 2013

Ulubiona pozycja na boisku: środkowy obrońca

Ulubiony klub piłkarski: Malmö FF (Szwecja)

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Zlatan Ibrahimovic i Zlatan Ibra-himovic

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Szwecja – Hiszpania, Finał Mistrzostw Świata 20XX

Ksywa piłkarska: El Vikingo

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Mistrzostwa Świata 1994, w któ-rych Szwecja była trzecia

Największy sukces piłkarski w karierze: grałem przez 20 minut w Dywizji 3 w Szwecji kiedy miałem 16 lat.

Jorge Salvador (Portugalia)

Marek Borowski

Wiek: 38

Zawód/miejsce pracy: audytor w EY Chile

Od kiedy w Chile: 2003 r.

Ulubiona pozycja na boisku: obrona

Ulubiony klub piłkarski: Lech Poznań

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Robert Lewandowski

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Polska-San Marino

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: finał piłkarski na Olimpiadzie w Barcelonie w 1992 r. kiedy polska reprezentacja zdobyła srebrny medal.

25

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Karol Gajer Wiek: 37 lat

Zawód/miejsce pracy: misjonarz, ksiądz werbista ze Zgromadzenia Słowa Bożego, pracuję w parafii Ducha Świętego w Santiago w dzielnicy San Joaquin.

Od kiedy w Chile: 2006 roku

Ulubiona pozycja na boisku : obrońca i napastnik

Ulubiony klub piłkarski: Bayern Monachium

Ulubiony piłkarz krajowy i zagraniczny: Robert Lewandowski i Lionel Messi

Wymarzony mecz w którym chciałbym zagrać: mecz w składzie z Robertem Lewandowskim, Kubą Błaszczykowskim i Łukaszem Podolskim

Ksywa boiskowa: Deyna

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Letnie Igrzyska Olimpijskie w Barce-lonie w 1992 roku, gdzie polscy piłkarze zdobyli srebro.

Największy sukces piłkarski: każdy wygrany mecz.

Krzysztof Hełminiak Wiek: 31 Zawód/miejsce pracy: astronom, obecnie w Hilo na Hawajach, wcześniej na Universidad Catolica w Santiago Od kiedy w Chile: październik 2010 – wrzesień 2013 Ulubiona pozycja na boisku: prawy obrońca, ale zawsze ciągnęło mnie też do bramki Ulubiony klub piłkarski: Chyba FC Barcelona, nie jestem „sezonowcem” tzw. „polskich” klubów Bundesligi. Z naszej ligi Lech Poznań. Ulubiony piłkarz, polski i zagraniczny: Artur Boruc – za wieloletni profesjo-nalizm i odbudowę swojego wizerunku. Zagranicznego nie mam (ani Messi, ani CR7, ani Ibra), kiedyś Peter Schmeichel Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: astronomowie vs. politycy Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: W piłce światowej – finały Ligi Mi-strzów w 1999 (ManU – Bayern; dwa gole Anglików w doliczonym czasie gry) oraz 2005 (Liverpool – AC Milan; Dudek na bramce, 0:3 do przerwy i

pamiętna seria karnych). W piłce polskiej – olimpiada 1992 w Barcelonie (srebrny medal) oraz mecz Polska-Niemcy na Mundialu w 2006 (0:1, Boruc płakał). Osobiste – mecz pożegnalny w Chile... Na który się zresztą spóźniłem Największy sukces piłkarski w karierze: regularne zwycięstwa nad USA na „dużym” boisku, chyba im nawet dwie bramki wcisnąłem.

Michał Gulczyński Wiek: 21 lat

Zawód/miejsce pracy: student Wydziału Nauk Ekonomicznych i Handlu na Universidad de Chile.

Od kiedy w Chile: lipiec - grudzień 2013 r.

Ulubiona pozycja na boisku: obrońca

Ulubiony klub piłkarski: Lech Poznań

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Piotr Reiss i Leo Messi

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: finał Polish Ambassador Cup w Chile

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: inauguracja Euro 2012 w Polsce i Ukrainie, podczas której śpiewałem hymn na murawie Stadionu Narodowe-go w Warszawie.

Największy sukces piłkarski w karierze: historyczne zwycięstwo Polonii nad Niemcami mieszkającymi w Chile.

26

Wojciech Kupiec Wiek: prawie 40

Zawód/miejsce pracy: audytor/biegły rewident w EY Chile

Od kiedy w Chile: od września 2004 r.

Ulubiona pozycja na boisku: stoper

Ulubiony klub piłkarski: Warmia Grajewo

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Zbigniew Boniek i Raul

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Polska kontra "Reszta Świata" (mecz gwiazd)

Ksywa piłkarska: Stasiu

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: wygrany finał pucharu miasta Gra-jewa, to już ponad 20 lat temu…

Największy sukces piłkarski w karierze: wciąż przede mną...

Franciszek Sidor

Wiek: 27 lat

Zawód/miejsce pracy: procurador/pracownik administracyjny w pośred-nictwie nieruchomości w Santiago

Od kiedy w Chile: styczeń 2013

Ulubiona pozycja na boisku: skrzydłowy pomocnik

Ulubiony klub piłkarski: ŁKS Łódź

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Jakub Błaszczykowski i Diego Forlan

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Euro 2012 w Polsce i na Ukrainie

Największy sukces piłkarski w karierze: nie było ich wiele, ale chyba naj-więcej satysfakcji sprawiło mi strzelenie bramki w meczu Polska-USA w turnieju w Chile.

POMOCNICY

Piotr Dłużyński Wiek: 24 lata.

Zawód/miejsce pracy: przewodnik i pilot wycieczek w biurze podróży San-tiago Adventures.

Od kiedy w Chile: z przerwami, od 2010 roku.

Ulubiona pozycja na boisku: każda, byleby nie na bramce :)

Ulubiony klub piłkarski: kontrowersyjnie Real Madryt i FC Barcelona.

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Hmmm, Robert Lewandowski i Iker Casillas.

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: wygrana Hiszpanii z Niemcami w półfinale Mistrzostw Świata 2010 w RPA.

Największy sukces piłkarski w karierze: na razie jeszcze nie odniosłem

27

Jerzy Richter Wiek: 36 lat Zawód/miejsce pracy: marketing graduate; post graduate international business, obecnie w IBM Chile Od kiedy w Chile: od roku 2012 r. Ulubiona pozycja na boisku: stoper, libero, środkowy pomocnik Ulubiony klub piłkarski: Club Atlético Independiente (Argentyna) Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Zbigniew Boniek i Ricardo En-rique Bochini (Argentyna) Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: marzę żeby zagrać w me-czu Club Atlético Independiente z kimkolwiek Ksywa piłkarska: Jurek Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: grałem razem z Mario Zanabria i Diego Latorre, poza tym skauci Boca Juniors zaprosili mnie na testy. Największy sukces piłkarski w karierze: 2. miejsce w Torneo Liga Interco-

untries w Argentynie i nagroda dla „Gentlemana Sportowego”.

Michał Kowalczyk Wiek: 50 lat

Zawód/miejsce pracy: matematyk na Universidad de Chile

Od kiedy w Chile: od 2004 roku

Ulubiona pozycja na boisku: lewoskrzydlowy

Ulubiony klub piłkarski: Legia Warszawa

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: moimi idolami byli Robert Gado-cha i Kazimierz Deyna

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Polska – Anglia na Wembley

Ksywa piłkarska: Gadocha

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Mistrzostwa Świata w Niemczech w 1974 r. oraz mecz Polska- Anglia na Wembley w 1973 r. i pożegnanie Kazimierza Deyny na Legii (mecz z Manchester City), jeden zaczął dla mnie pewną epokę a drugi skończył inną.

Największy sukces piłkarski w karierze: nieopuszczenie żadnego meczu na Legii w latach 1978-1988 (w styczniu 1989 r. wzięli mnie do wojska i nie zawsze mi dawali skurczybyki przepustkę).

Piotr Sompel Wiek: 27 lat

Zawód/miejsce pracy: geograf, prowadzi własną firmę w Chile

Od kiedy w Chile: listopad 2012 r.

Ulubiona pozycja na boisku: defensywny pomocnik

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Andrzej Juskowiak i Paolo Maldini

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: finał Pucharu Ambasady RP w Chile

Ksywa piłkarska: Czekam na propozycje;)

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: było ich wiele, każde było szcze-gólne i inne. Pamiętam finał MŚ w USA (1994) i przestrzelonego karnego przez Roberto Baggio. Finał, w którym Francuzi z Zidanem na czele rozło-żyli świetnych Brazylijczyków w 1998 też zapadł mi w pamięci.

Największy sukces piłkarski w karierze: mam gdzieś dyplom za zajęcie drugiego miejsca w wakacyjnym turnieju piłkarskim.

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

28

NAPASTNICY

Marek Burzawa Wiek: lat 50 i parę

Zawód/miejsce pracy: ksiądz misjonarz w parafii Sagrada Familia w Santiago

Od kiedy w Chile: 1998

Ulubiona pozycja na boisku: napastnik

Ulubiony klub piłkarski: Concordia Knurów, FC Barcelona, Arsenal

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Włodzimierz Lubański, Sokrates

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Polska - Chile

Ksywa piłkarska: Burza

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Mistrzostwa Świata w 1974 w RFN, na których Polska zajęła trzecie miejsce

Największy sukces piłkarski w karierze: jako 16-latek wywalczyliśmy wicemi-strzostwo Śląska przegrywając w finale z Ruchem Chorzów. W Ruchu grali wówczas późniejsi reprezentanci Polski Józef Wandzik i Krzysztof Warzycha.

Tomasz Wawruch Wiek: 48

Zawód/miejsce pracy: geolog w firmie górniczej Anglo-American Chile

Od kiedy w Chile: listopad 1994 r.

Ulubiona pozycja na boisku: skrzydłowy

Ulubiony klub piłkarski: Manchester City, jednak prawdą jest że bardziej niż klub obserwuję i dopinguję trenera Manuela Pellegriniego. Robię to już od momentu kiedy był trenerem River Plate. Jako jeden z niewielu, których wyróżniam, nadaje swój styl drużynie, którą prowadzi i bez wzglę-du na to jakiej jest kategorii zawsze poprawia jej wyniki.

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Wojciech Szczęsny i Sergio Agüero

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: mecz Widzew Łódź vs. Liverpool w 1983 r.

Wojtek Bojanowski Wiek: 26 lat

Zawód/miejsce pracy: jezuita, nauczyciel w szkole San Ignacio w Santiago

Od kiedy w Chile: od sierpnia 2011

Ulubiona pozycja na boisku: lewy napastnik

Ulubiony klub piłkarski: AC Milan

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Jakub Błaszczykowski i Roberto Baggio, który co prawda ma już swoje lata i od dawna nie gra, ale od zaw-sze był dla mnie piłkarską inspiracją

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: AC Milan - FC Barcelona

Ksywa piłkarska: Bojan

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: finał Mistrzostw Świata w 1994 roku Brazylia - Włochy i niestety przestrzelony karny Roberto Baggio

Największy sukces piłkarski w karierze: nie przypominam sobie...:)

29

Kamil Kuniński Wiek: 35 lat

Zawód/miejsce pracy: Ambasada Danii w Chile

Od kiedy w Chile: od września 2012 r.

Ulubiona pozycja na boisku: napastnik

Ulubiony klub piłkarski: Barcelona

Ulubiony piłkarz, polski i zagraniczny: Robert Lewandowski i Diego Mara-dona

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: Argentyna vs. Anglia, w MŚ w Meksyku w 1986 r.

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: mecz Dania vs. Urugwaj, zakoń-czony wynikiem 6-1, rozegranym podczas MŚ w Meksyku w 1986 r.

Największy sukces piłkarski w karierze: zwycięstwo drużyny polskiej am-basady przeciw Chile, w roku 2013.

Julia Piątkowska Wiek: 16 lat Zawód/miejsce pracy: licealistka w Nido de Aguilas w Santiago Od kiedy w Chile: wrzesień 2012 Ulubiona pozycja na boisku: Napastnik, ale w sumie to każda, byleby na boisku przez chwilę pobiegać! Ulubiony klub piłkarski: FC Barcelona Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Robert Lewandowski i Ronaldinho Ksywa piłkarska: Jules Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Włączyliśmy z tatą telewizor, zu-pełnie nie wiedząc czy będzie jakikolwiek mecz, a natrafiliśmy na półfinał Ligi Mistrzów, w którym grała Borussia Dortmund z Realem Madryt i byliśmy świadkami czterech goli Lewandowskiego. A już następnego dnia w szkole o „Lewym” było głośno i zostałam poproszona przez moich kolegów o na-ukę wymowy nazwisk polskich piłkarzy ;)

Największy sukces piłkarski w karierze: Samo wejście na boisko, pokonywanie przeszkód i uczenie się grać po raz pierwszy w życiu było dużym sukcesem:) Poza tym 4. miejsce z drużyną szkolną w turnieju Copa La Dehesa (2013), na-groda za najmniejszą ilość żółtych i czerwonych kartek z JVB w Copa La Dehesa (2013) i tytuł Most Inspirational Player (2013).

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Jakub Majcher Wiek: 34 lata

Zawód/miejsce pracy: nauczyciel j. angielskiego w World Winner Institu-te w Santiago

Od kiedy w Chile: od 2011 r.

Ulubiona pozycja na boisku: napastnik, prawy pomocnik

Ulubiony klub piłkarski: Wisła Kraków

Ulubiony piłkarz, polski i zagraniczny: Tomasz Frankowski i Ronaldo

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: finał zawodów o puchar Ambasadora RP w Chile

Ksywa piłkarska: Pippo

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: mecz finałowy Polska-Hiszpania na olimpiadzie w Barcelonie w 1992 r.

Największy sukces piłkarski w karierze: mistrzostwo juniorów młodszych woj. krakowskiego w sezonie 1993/94 z KS Hutnik Kraków

30

Karl Royce (Anglia)

Wiek: 42

Zawód/miejsce pracy: Attaché handlowy w Ambasadzie Wielkiej Bryta-nii w Chile

Od kiedy w Chile: 1998

Ulubiona pozycja na boisku: środkowy napastnik

Ulubiony klub piłkarski: Sunderland (Anglia)

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Gary Lineker i Leo Messi

Ksywa piłkarska: damelapelotahueon

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: Ręka Boga (*bramka w ćwierć-finale Mistrzostw Świata 1986 strzelona przez Diego Maradonę w me-czu Argentyna-Anglia).

Największy sukces piłkarski w karierze: bez kariery i bez sukcesów!

Predrag Spasenovic (Chorwacja)

Wiek: 37

Zawód/miejsce pracy: mąż Konsul Ambasady Chorwacji w Chile

Od kiedy w Chile: styczeń 2012

Ulubiona pozycja na boisku: napastnik

Ulubiony klub piłkarski: Osijek, Inter Mediolan

Ulubiony piłkarz, krajowy i zagraniczny: Luka Modric i Kaka

Ksywa piłkarska: Spajo

Wymarzony mecz, w którym chciałbym zagrać: mecz z moimi dobrymi kolegami

Niezapomniane wydarzenie piłkarskie: drugie miejsce w mistrzostwach uniwersyteckich

Największy sukces piłkarski w karierze: zwycięstwo w meczu z drużyną z ulicy

31

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

CHILE – MUNDIALOWE SZANSE Dyplomaci i pracownicy Ambasady RP w Santiago typują szanse reprezentacji piłkarskiej Chile podczas zbliżającego się Mundialu 2014 r., który rozegrany zostanie na brazylijskich boiskach. Dominuje optymizm, czasem ostrożny, choć nie zabrakło w zespole posłańców złych wróżb.

Aleksandra Piątkowska Ambasador RP w Chile

Zgadzam się z trenerem reprezentacji Chile, Jorge Sampaoli – Arturo Vidal może zostać na mundialu najlepszym pomocnikiem świata. Jeżeli dołożymy do tego silny atak z Alexis Sanchezem i coraz bar-dziej konsekwentną grę w obronie, to okaże się że Chilijczycy mogą mierzyć naprawdę wysoko. Wystarczy wiara we własne umiejętności i odpor-ność psychiczna. To w końcu mundial i wszystko może się zdarzyć. Nie bez przyczyny Hiszpan Alva-ro Negredo, świetny skądinąd napastnik Manche-ster City, uważa że Chile jest dziś silniejsze od Ho-landii…

Radosław Smyk sekretarz ds. ekonomicznych

Chile wejdzie do pierwszej ósemki. Konkurencja w grupie jest poważna, ale z grupy wyjdzie na pewno. Odpadnie w ćwierćfinale prawdopodob-nie przegrywając z Brazylią (jeżeli będą razem grali).

Franco Ahumada kierowca

Chile wygra z Australią 3:1 i zremisuje z Hiszpanią (2:2) i z Holandią (1:1). Holandia będzie pierwsza w grupie. Mam nadzieję, że z grupy wyjdziemy!

Luis Galdames pracownik ochrony

Do następnej rundy przejdą Hiszpania i Holandia. Chile nie przejdzie na pewno!

Jolanta Krasuska asystentka ambasadora

Hiszpania i Chile przejdą do następnej rundy. Hiszpania wygra z Chile 3:2.

Anna Kowalczyk ekspert ds. promocji

Chile będzie pierwsze w grupie! Wygra z Hiszpa-nią 2:1, z Holandią 1:0, a z Australią 4:0!

Patricia del Carmen Galdames sprzątaczka

Chile w mundialu zajmie drugie miejsce, zaraz po Brazylii! Tym razem mamy bardzo dobrych gra-czy!

Andres Manlio Urrutia ogrodnik

Chile wyjdzie z grupy razem z Hiszpanią. Pokła-dam dużo nadziei w tej reprezentacji. Mamy te-raz naprawdę dobrego trenera!

Jacek Piątkowski

referendarz

Chciałbym żeby największymi wygranymi tego

mundialu byli kibice. Żeby całe Chile oszalało,

oglądając mecze począwszy od wietrznego, prze-

raźliwie zimnego Puerto Williams, a skończywszy

na roztopionej w słońcu Arice. Wierzę, że tak bę-

dzie, bo Chile ma dziś wyjatkowo mocną ekipę.

4 329 kilometrów świetnej zabawy. To będzie

musiało być „loco”.

32

P ewnego wieczoru spa-cerując po opustosza-łych ulicach Barrio La-

starria w centrum Santiago, przywołujących obrazy i at-mosferę dalekiej Europy, przypadkowo natknąłem się na intrygujący budynek. Ozdobiony średniowiecznymi wykuszami i oknami witrażo-wymi, o fasadzie zwieńczonej wieżą obronną i basztą, z któ-rej przez rzygacz woda kapała na chodnik przed schodami wejściowymi, których koniec niknął w ciemności… Pomy-ślałem wtedy o Antonio Gau-dim - czyżby kataloński autor słynnej katedry Sagrada Fami-lia w Barcelonie, tworzył rów-nież w Santiago? Odpowiedź znalazłem na ozdobnej tablicy umieszczonej tuż obok wej-ścia. Ze zdumienie odczyta-łem wymyślnie zapisane na-zwisko archi-tekta - ten bu-dynek zapro-jektował Lucia-no Kulczewski. Jego rodzin-ne dzieje są ściśle związane z pogmatwaną, często drama-tyczną historią Polski. Rodzina Kulczewskich pochodzi spod Warszawy, ale jej powiązania z magnacką rodziną Radziwiłłów, wskazują

że ich korzenie sięgają Biało-rusi. Pradziad z bratem wal-czyli przeciwko Rosji carskiej w Powstaniu Listopadowym w 1830 r. Po jego upadku dziadek Luciano Antoni wye-migrował do Francji. Wstąpił tam do Legii Cudzoziemskiej, z którą trafił do Algierii. Uro-dzony w Afryce ojciec Luciano Kulczewskiego Bolesław, po studiach górniczych w Paryżu, przyjechał do Chile w 1872 r., gdzie podjął pracę w kopalni węgla na południe od Con-cepcion. Tam też poślubił Lu-cie Garcia, wykształconą da-mę z zamożnej rodziny. W 1896 r. w pobliskim Temuco przyszedł na świat ich syn Lu-ciano.

Tak daleko, tak blisko Na secesyjnej fasadzie bu-dynku, w którym mieści się

dziś siedziba Związku Archi-tektów Chilij-skich, znalazłem następną tabli-cę pamiątkową, tym razem z napisem w języ-ku polskim ¨Luciano Kul-czewski… archi-tekt z Polski…¨ (sic). Gnany cie-

kawością wszedłem do księ-garni związku, gdzie znala-złem tylko jedną poświęconą

JAK ODKRYŁEM LUCIANO

KULCZEWSKIEGO

KRZYSZTOF DĄBROWSKI

Zdj. h

ttp://w

ww

.santia

gokul.c

l/

Krzysztof Dąbrowski, miesz-ka w Santiago i uczy archi-tektury na Universidad UCINF. Rozpoczął studia ar-chitektoniczne na Politech-nice Warszawskiej i skończył je na University of Illinois. Przez prawie ćwierć wieku prowadził studio architekto-niczne w Chicago w USA. W Santiago założył Instituto Varsovienne w 2008 r., gdzie pracuje w wolnych chwilach nad uznaniem dla dziedzictwa Luciano Kul-czewskiego i stworzeniem Muzeum Ignacego Domey-ki.

...MISTRZOWSKO KORZYSTAŁ Z AŻ PIĘCIU ODMIEN-

NYCH STYLÓW ARCHITEKTONICZ-

NYCH, WYWOŁU-

JĄC NIESKRYWA-

NE UZNANIE...

33

mu książkę. W biografii wyda-nej przez Universidad de Chile, jego alma mater, prof. Riquel-me, pisze o życiu i twórczości Luciano, w której mistrzowsko korzystał z aż pięciu odmien-nych stylów architektonicz-nych, wywołując nieskrywane uznanie zarówno dla swojego talentu w zakresie projekto-wania, jak i sztuki solidnego budowania domów, budyn-ków publicznych i kamienic. Widziany przeze mnie w nocy budynek okazał się być jego fantazyjną rezydencją i pra-cownią architektoniczną za-projektowaną w bardzo trud-nym miejscu, na planie trójką-ta. Jego postać coraz bardziej mnie intrygowała - pojawiają-cy się na zdjęciach przystojny i gładko uczesany caballero, oparty niedba-le o sportowy samochód z lat 30., był nie tyl-ko autorem najciekaw-szych w cen-trum Santiago dzieł XX- wiecznej archi-tektury, ale również znaną osobą publicz-ną, bohaterem plotek, aneg-dot i mitów. Nie tylko okazał się być protegowanym prezy-denta Pedro Aguirre Cerda, ale też gościł w swoim domu na przyszłego prezydenta Sa-lvadora Allende. Miał podró-żować swoim eleganckim au-tem na koncerty przyjaciela i legendarnego pieśniarza tango Carlosa Gardela aż do... Bue-nos Aires, pokonując Andy na wysokości trzech tysięcy me-trów i odległość, podobną do tej jaka dzieli Warszawę od Londynu, jadąc przez niekoń-

czącą się pampę argentyńską.

Kim naprawdę był? Luciano zmarł w 1972 r. po wieloletniej chorobie. Nie żyją

już jego rówie-śnicy i przyja-ciele. Jego syl-wetkę pozna-łem dzięki dłu-gim rozmo-wom z jego dziećmi, córką Mireya i synem Jaime, również architektem, mieszkającymi do dziś w San-

tiago. Chętnie dzielą się wspo-mnieniami o ojcu, który dopie-ro od niedawna zaczął być w Chile postrzegany i odkrywany jako “architekt narodowy”. Jaime, ceni ojca za profesjona-lizm i erudycję, choć przyznaje że odmienna wizja artystyczna i potrzeba niezależności, nie pozwoliła im wspólnie praco-wać. Dzięki niemu mogłem obejrzeć księgozbiór i rysunki Luciano oraz jego dyplomy i prywatne dokumenty. Urocza pani Mireya podkreśla poczu-cie humoru, humanizm i wizjo-

JEGO NAJBARDZIEJ ZNANY PROJEKT TO PAWILON WEJŚCIO-

WY DO PARQUE ME-

TROPOLITANO W SANTIAGO I SZEREG MNIEJSZYCH PRAC LUCIANO NA TERE-

NIE TEGO NAJWIĘK-

SZEGO PARKU PU-

BLICZNEGO W AME-

RYCE POŁUDNIOWEJ

ul. Merced 268

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

CZAS NAJWIĘK-

SZEJ DOJRZAŁOŚCI ZAWODOWEJ LU-

CIANO KULCZEW-

SKIEGO PRZYPADŁ NA OKRES OD KOŃ-

CA LAT 20. AŻ DO POCZĄTKU LAT 40.

34

nerstwo pełnego życia ojca, pa-miętając go jako łagodnego, peł-nego kultury i klasy gentelmana. Jej syn Jaime, adwokat, wspomi-na dziadka z podziwem i czuło-ścią, jako swojego mentora i gu-ru życiowego.

Za co kochamy Luciano Czas największej dojrzałości zawodowej Luciano Kulczewskie-go przypadł na okres od końca lat 20. aż do początku lat 40. W różnorodnych projektach, które wówczas powstały najlepiej wi-dać jego indywidualny i niepo-wtarzalny styl. Jego najbardziej znany projekt to pawilon wej-ściowy do Parque Metropolitano

CHILIJCZYCY PASJO-

NUJĄ SIĘ DZIŚ TWÓR-

CZOŚCIĄ KULCZEW-

SKIEGO, UWAŻAJĄC GO NIEMAL ZA NARO-

DOWY SKARB. LUCIA-

NO M.IN. JAKO PIERW-

SZY WYKORZYSTAŁ W SWOICH PROJEKTACH ELEMENTY FLORY I FAUNY CHILIJSKIEJ

35

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

w Santiago i szereg mniejszych prac Luciano na terenie tego największego parku publiczne-go w Ameryce Południowej. Przez neogotycki zameczek z “wawelskim” sklepieniem, ozdobionym maszkaronami i stylizowanymi twarzami ludzki-mi, przewija się rocznie ponad 300.000 tury-stów. Większość z nich to dzieci, które wjeżdżają z rodzicami ko-lejką szynową do ogrodu zoo-logicznego lub na sam szczyt góry św. Krzysz-tofa, by spod posągu Virgen Maria i z okalają-cych go tarasów, podziwiać wi-doki na zaśnieżone Andy. Ist-niała tam swego czasu popular-na restauracja “Garden Roof” projektu Kulczewskiego. Kiedy ją zamknięto, wraz z nią zniknę-ły meble, lampiony i wspaniałe elementy dekoracyjne zapro-jektowane przez architekta spe-cjalnie z myślą o mieszkańcach stolicy Chile. Profesor Federico Sanchez z Universidad Diego Portales, nazywał ten park “naszym Parque Guel”, nawiązując do słynnego projektu Antoniego Gaudiego w Barcelonie, ponad czterdzieści razy mniejszego niż Parque Metropolitano w San-tiago. Ci dwaj niezwykle krea-tywni, “narodowi” architekci, wierzący w siły wyższe (Gaudi był kreacjonistą, natomiast Kul-czewski agnostykiem), dzięki oryginalności swych idei i nie-przeciętnej pasji, są w Chile wy-mieniani jednym tchem.

Polska, Francja, Chile Co mogło mieć największy

wpływ na kształtowanie się wrażliwości i wyobraźni archi-tekta, którego korzenie rodzin-ne sięgają XIX-wiecznej Warsza-wy? Na pewno kreatywna at-mosfera burżuazyjnej rodziny ojca Bolesława, utalentowane-go inżyniera z Francji, i arty-stycznie uzdolnionej matki Lu-

cii, w których historii życia dostrzegamy podobieństwa do innego na-szego słynne-go rodaka w Chile, Ignace-go Domeyki. Nie bez zna-czenia pozo-

stała lektura magazynów i ksią-żek francuskich, fascynacja hi-storią i talent plastyczny, który dał mu niezwykłą wręcz łatwość wyrazu ekspresji artystycznej. Praca ojca w powstającej kom-panii kolei żelaznej, a potem w Ministerstwie Prac Publicznych, wpłynęły na pewno na jego za-interesowania technologią i in-nowacjami technicznymi. Projekty Gustavo Eiffela w Santiago, analiza pomysłów na-śladujących estetykę prac Victo-ra Horta z Brukseli czy rozwią-zań Hectora Guimarda z pary-skiego metra, mistrzów secesji w architekturze europejskiej, to bodźce, które również silnie zadziałały na wyobraźnię przy-szłego “architekta narodowe-go” Chile. Po latach, fascynacja tymi nowinkami i inspiracjami, zaowocowały w m.in. pierwszej w Chile kamienicy z windą i kli-matyzacją, zbudowanej przez młodego architekta niedaleko swojej pracowni. Nie bez znaczenia pozosta-wał również jego lewicowy światopogląd. Jako student

działał w Federacji Studentów Socjalistycznych na Universidad de Chile (aż trzykrotnie otrzy-mując złote medale za najlep-sze projekty studenckie), a po studiach zasłynął jako jeden z najbardziej oddanych fundato-rów partii socjalistycznej.

Chcemy chronić jego dziedzictwo Chilijczycy pasjonują się dziś twórczością Kulczewskiego, uważając go niemal za narodo-wy skarb. Luciano m.in. jako pierwszy wykorzystał w swoich projektach elementy flory i fau-ny chilijskiej. Od początku XXI wieku gru-pa entuzjastów jego architektu-ry uczestniczy w identyfikowa-niu i waloryzacji budynków, które zaprojektował. Do dziś „odkrywane” są coraz to nowe nieznane wcześniej projekty jego autorstwa. Pracują nad tym zarówno moi koledzy archi-tekci z Colegio Arquitectos de Chile, jak i i naszych przyjaciół artystów i studentów architek-tury. W ramach programu „Kulczewski 360 stopni”, orga-nizowane są seminaria popular-no-naukowe o życiu i pracy Kul-czewskiego oraz piesze i rowe-rowe wycieczki szlakiem wybra-nych budynków, które cieszą się niesłabnącą popularnością. Często w spotkaniach bierze udział Mireya Kulczewski, a tak-że współcześni chilijscy archi-tekci oraz ludzie kultury i sztuki. Co roku, podczas obchodzone-go w Chile Dnia Dziedzictwa, w koordynacji z Colegio de Arqui-tectos de Chile i w porozumie-niu z właścicielami budynków, można do nich wejść i z bliska przekonać się o skali jego talen-tu.

DO DZIŚ „ODKRYWANE” SĄ CORAZ TO NOWE NIEZNANE WCZE-

ŚNIEJ PROJEKTY JE-

GO AUTORSTWA.

36

Piscina Escolar av. Santa Maria 983 esq. av. Independencia rok budowy 1929 Tuż obok popularnego targu Vega, na pół-noc od Rio Mapocho, znajduje się budynek basenu publicznego, zaprojektowany przez Kulczewskiego. Basen, należący do Univer-sidad de Chile, jest otwarty nieprzerwanie od momentu jego powstania. Fantastyczny przykład stylu art deco, niestety dziś dość zaniedbany. Casa en la calle Estados Unidos 201 rok budowy 1930 Architekci stają przed tym budynkiem jak wryci. To niezwykle oryginalny projekt do-mu, rodzaj średniowiecznej fantazji, który powstał na bardzo trudnym planie długie-go i wąskiego trójkąta. Warto zwrócić uwa-gę na detale, zewsząd czają się diabły i róż-nego rodzaju szkaradzieństwa. Tu mieszkał i miał swoją pracownię sam Luciano Kul-czewski. Dziś to własność prywatna, nale-żąca oczywiście do… architektów. Colegio de Arquitectos de Chile av. Al-ameda B. O’Higgins 115 rok budowy 1920 To unikalny, niemal perfekcyjny, a na pew-no najciekawszy budynek w stylu secesyj-nym w Santiago. Jego wyjątkowość świet-nie rozumieją chilijscy architekci, którzy właśnie ten dom wybrali na siedzibę swo-jego stowarzyszenia. Edificio en la calle Merced 286 rok budowy 1930 Wybitna, eklektyczna kamienica z wido-

kiem na Parque Forestal. To fantastyczny kolaż stylów, którym długo można sycić wzrok. Znawcy powiedzą kolonialny neo-barok. Fani pop kultury nie będą specjalnie zdziwieni, jeżeli w fantazyjnie zaprojekto-wanych drzwiach wejściowych zobaczą Harry Pottera. Edificio La Gargola calle Merced 84 rok budowy 1927 Piękny przykład modernizmu, który zwraca uwagę oktagonalnym balkonem na siód-mym piętrze i gargulcem-smokiem, który groźnie zwisa z dachu. Mamy spacerujące po Parque Forestal straszą nim czasem swoje niegrzeczne pociechy. Niedawno cała kamienica trafiła w ręce prywatnego inwestora, który chce w niej urządzić hotel w stylu boutique. Funicular Cerro San Cristobal calle Pio Nono 450/468 rok budowy 1924 Dolna stacja kolejki szynowej wiodącej na szczyt góry św. Krzysztofa, przypomina śre-dniowieczny zamek. To tu zaczyna się weekendowa przygoda dla setek santiagiń-skich dzieci, które razem z rodzicami szu-kają wypoczynku w największym parku publicznym Ameryki Południowej. Więcej o architekturze Santiago i trasach spacerowych po mieście można dowie-dzieć się z przewodnika „Guia de arquitec-tura de Santiago. 13 recorridos”, wydanej przez Universidad de Chile.

ŚLADAMI LUCIANO W SANTIAGO Zapraszamy na spacer, a może do uczestnictwa w grze wyobraźni, wła-snej i wybitnego chilijskiego architekta, polskiego pochodzenia Lucia-no Kulczewskiego. Tą architekturę trzeba zobaczyć.

37

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

PISCINA ESCOLAR

COLEGIO DE ARQUITECTOS ESTADOS UNIDOS 201

MERCED 286 EDIFICIO LA GARGOLA

FURNICULAR

38

KUPIĘ, ZJEM POSZUKAM Przyjeżdżając na krócej lub dłużej do innego kraju, od razu, niemal bez-wiednie zaczynamy szukać punktów odniesienia w nowej codzienności. Najbliższego sklepu, piekarni, targu, gdzie można kupić dojrzałe pomi-dory. Wiemy, że przyjaźń z rzeźnikiem jest nieoceniona, a adres restau-racji, gdzie karmią „dobrze i tanio” jest na wagę złota. Publikujemy pierwszą część naszego przewodnika zakupowego po Santiago, dobre adresy i rekomendacje. Zapraszamy jednocześnie do jego współreda-gowania, czekając na Państwa sugestie, rady i pytania.

KSIĄŻKI Gdzie kupować książki w Santiago? Tuż po przyjeź-dzie odwiedziłem księgarnię Que leo (trafiłem tam przez zupełny przypadek), gdzie kupiłem plan mia-sta Santiago. Do dzisiaj ta księgarnia jest jedną z moich ulubionych. Niedawno zmieniła lokalizację i obecnie mieści się przy ulicy Pedro de Valdivia 40. W okolicy jest kilka księgarni, które też warto pole-cić. Zaczynijmy od TXT! (dużo promocji i ofert ta-nich książek, a także filmy i muzyka) położonej przy Av. Providencia 2159. Po drugiej stronie przy ulicy Andres Fuenzalida w głębi mamy niewielkie klima-tyczne księgarnie Takk i Ulises (www.ulises.cl), a w środku patio Galerii Drugstore księgarnie Nueva Altamira (www.nuevaltamira.cl) i od strony ulicy Las Urbinas Catalonia (www.libreriacatalonia.cl). Lubię też zajrzeć do księgarni Universidad de Chile, gdzie mają często wyprzedaże. Na ulicy San Diego, tuż za rogiem budynku uniwersyteckiego, można zacząć buszować na niezliczonych straganach księ-garskich, które ciągną się w kierunku południowym po prawej stronie aż do Placu San Diego. Gdy nie mam czasu na zakupy „w realu” zaglądam do księ-garni online - Buscalibre (www.buscalibre.cl) oraz BookstoreChile (www.bookstorechile.cl), które oferują książki z dostawą do domu. Obowiązkowym punktem programu dla każ-dego fana dobrej książki są Międzynarodowe Targi Książki w Santiago (FILSA) organizowane w Esta-ción Mapocho, które odbywają się co roku w paź-dzierniku lub listopadzie oraz targi książki używa-nej (Feria del Libro Usado) na Facultad de Artes de la Universidad Mayor przy ulicy Santo Domingo

711, na które warto wpaść w okresie wakacyjnym, na przełomie stycznia i lutego. Książki niestety w Chile są drogie. Za "Przygody Dobrego Wojaka Szwejka" w wersji hisz-pańskiej zapłaciłem 32 tysiące pesos (to równo-wartość prawie 70 dol.). Szczerze powiedziawszy nigdy wcześniej nie zapłaciłem tyle za jedną książ-kę. To jedna z moich ulubionych książek, dodatko-wo ze wspaniałym ilustracjami Josefa Lady, i po prostu nie mogłem oprzeć się pokusie, aby ją kupić i przeczytać po hiszpańsku (notabene tłumaczenia bezpośredniego z czeskiego na hiszpański książki Jaroslava Haska dokonano dopiero w 2009 r. w Hiszpanii). Na tej książce zawsze można polegać. Kiedy sięgam po nią i na chybił trafił otwieram, czytając przypadkowy fragment, świat od razu sta-je się weselszy. Czytanie to przede wszystkim przy-jemność.

RADOSŁAW SMYK SEKRETARZ DS. GOSPODARCZYCH AMBASADY RP W SANTIAGO

39

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

“Zaraz po Bogu – La Vega” - przytaczając powyższe motto, sprzedawcy na targu “La Vega Central”, gdzie handluje się głównie owocami i warzywami, witają swoich klientów. Powiedzenie to w pełni odzwierciedla czym dla nich jest La Vega. Kilka lat temu targowisko zostało uznane przez portal gastronomiczny The Daily Meal, za jedno z najlepszych na świecie i było 4. na 45 ocenianych tego typu miejsc. Głównym powodem tego wyróżnienia był fakt, iż wier-nie odzwierciedla kulturę miasta i całego kraju oraz oferuje produkty typowe dla Chile. Vega znajduje się w miejscu znanym w czasach ko-lonialnych jako Chimba, do którego przybywali chłopi z zamiarem sprzedaży swoich produktów. Sama nazwa Chimba pochodzi z języka indian Keczua i oznacza „z drugiej strony” lub „na drugim brzegu rzeki”. Następ-nie nazwa została przemianowana na „Vega del Mapo-cho”, a obecnie jest znane jako „La Vega Central”. Z czasem, w tej części Santiago pojawiało się coraz więcej mieszkańców, aktywnie kreujących krajobraz miasta. Miedzy innymi dzięki nim znacznie zwiększyła się sprzedaż produktów oraz ilość stanowisk istnieją-cych na terenie targowiska. Obecnie w okolicach La Vega Central można odnaleźć kilka innych ciekawych miejsc tj. Mercado de Abastos znany też jako Mercado Tirso de Molina, targowisko kwiatów La Pérgola de las Flores oraz La Vega Chica. Wśród nich szczególnie wyróżnia się Mercado Tirso de Molina specjalizujący się w sprzedaży suszonych owoców oraz gotowych posiłków, które można znaleźć głównie na drugim piętrze budynku. Jednym z najbar-dziej znanych lokali jest „Juanito Ollas” oferujący tra-dycyjne potrawy różnych państw, którego właścicie-lem jest Juan Mancilla będący w latach 90. kucharzem w Ambasadzie Chile w Rzymie. Najłatwiejszym sposobem, aby dotrzeć do la Chim-ba, bądź Vega Central jest metro. W okolicy targowiska znajduje się kilka stacji Puente Cal y Canto oraz Patro-nato, obie na linii numer 2, a także Bellas Artes znajdu-jąca się na trasie linii nr 5, po wyjściu z której należy przejść mostem przez rzekę i skierować się na zachód. Stąd rozciąga się widok na cały kompleks zajmowany przez Mercado Tirso de Molina, a także – na wprost – na La Vega Central.

NANO FERNÁNDEZ GALLARDO REDAKTOR I DYREKTOR URBAN SANTIAGO MAGAZINE ORAZ REDAKTOR BARRIO ITALIA TV. TWITTER: @URBANSANTIAGO

ZARAZ PO BOGU – LA VEGA

Mercado Tirso de Molina

40

W Santiago wino można kupić niemal na każdym rogu. I choć Chilijczycy piją go coraz mniej, to cały czas jest w czym wybierać. Polecam przede wszystkim trzy sieci sklepów specjali-stycznych El Mundo del Vino, La Cav i La Vinoteca. Oferują ogromny wybór z każdego niemal zakątka winiarskiego Chile i każdej półki cenowej. General-nie nie są to sklepy tanie, ale trzeba pamiętać, że praktycznie co miesiąc są organizowane promocje wybranych win, a raz w roku wielkie wyprzedaże, gdzie promocje sięgają nawet 40 proc. Warto na pewno wpaść do Santiago Wine Club, który mieści się w Barrio Lastarria. Tu dominują wina od ma-łych, mniej znanych producentów, ale ich selekcja jest bardzo przemyślana. Trzeba też pamiętać o malutkim skle-piku Baco w dzielnicy Providencia (działającym przy restauracji o tej sa-

mej nazwie), gdzie często można do-stać prawdziwe perełki. Taniej wina można kupić w kilku outletach win-nych m.in. Andes Wines w Quilicura, Cavas de Chicureo w Chicureo czy Bo-degon w dzielnicy Cerrillos. Naprawdę tanio bywa też w sklepach Supermer-cado Diez, które może nie należą do najbardziej eleganckich, ale na pewno do najtańszych. Polecam również za-kupy na piknikach organizowanych przez Chanchos Deslenguados, grupę niezależnych winiarzy, którzy odtwa-rzają tradycyjne techniki produkcji wi-na. Poza tym wino warto kupować w sklepach internetowych albo bezpo-średnio od samych producentów, ale to pewnie temat na zupełnie inny przewodnik.

JACEK PIĄTKOWSKI, REFERENDARZ W AMBASADZIE RP W SANTIAGO

WINO

Sklepy z butami w Santiago najczęściej sprowadza-ją tanie produkty z Chin, z Brazylii lub z Hiszpanii. Najczęściej są to buty w całości lub częściowo syn-tetyczne, często mają gumowe podeszwy, co spra-wia że przyjemność chodzenia w nich w 30. stop-niowych upałach jest właściwie żadna. Obuwie te-

go rodzaju można znaleźć praktycznie w każdym domu han-dlowym (Falabella, Hites, Paris, Ripley itp.), w popularnych „mallach” oraz w wielu sklepach na skrzyżowaniu ulic Es-tado z Huérfanos w

centrum miasta. Ten sam rodzaj butów pojawia się także na półkach luksusowych sklepów tyle, że tu trzeba za nie zapłacić odpowiednio więcej. Łatwo jest się nabrać na ładne, skórzane wykończenie zewnętrzne, które kryje syntetyczne wnętrze. W Santiago można jednak znaleźć dobre marki, eleganckiego i dobrze wykonanego skórzanego obuwia. Myślę tutaj np. o eleganckiej argentyń-

skiej Prune (dostępnej w centrach handlowych Costanera Center, Alto Las Condes, Parque Arau-co), peruwiańskiej La Josefa (Galeria Drugstore, Providencia 2124) lub o wielokolorowych i błysz-czących butach od brazylijskiej projektantki Car-men Steffens (Costanera Center). Na rynku pojawia się też coraz więcej obuwia produkowanego w Chile przez niezależnych produ-centów, charakteryzującego się świetnym wykona-niem i dobrą jakością. Są tu np. Bestias, reklamują-ca się sloganem „Made in Chile, not in Chi-na”(Galeria Drugstore, Providencia 2124), Bárbara Briones (Alonso de Córdova 4034), Cueros Matas (Moneda 758), Mr & Mrs (Pdte Riesco 3006), Pa-radiso Perduto (Alonso de Córdova 2820), Z&D Makers (Los Conquistadores 2125) lub sklep sprze-dający ubrania i buty w stylu vintage - Pez (Drugstore przy Av.Providencia 2124). Jeżeli nic nie uda się jednak znaleźć, to może warto zrobić buty na miarę? Na chętnych czekają szewcy w historycznym już sklepie Calzados Pe-pay, który mieści się przy ulicy Tenderini 71.

ANNA KOWALCZYK , EKSPERT DS. PROMOCJI W AM-

BASADZIE RP W SANTIAGO

BUTY

41

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

ul. Alameda Bernardo O’Higgins 1570 http://confiteriatorres.cl czynne pn-sob 10:30-00:00

Jedną z najbardziej typowych dla Chile kanapek jest Barros Luco, która zawdzięcza swą nazwę pre-zydentowi Ramonowi Barros Luco. Ten zwykł za-mawiać ją za każdym razem, gdy wstępował do kawiarni Torres. Prezydent zawsze życzył sobie, by serwować mu – zgodnie z jego upodobaniem – chleb z wołowiną oraz uwielbianym przez niego roztopionym serem. Z czasem serwowana w ten sposób kanapka stała się nie tylko popularna wśród odwiedzających lokal, ale też wśród licznego grona wielbicieli sandwichy w Santiago i w całym kraju. Dlatego też wizyta w kawiarni Torres jest obo-wiązkowa dla wszystkich, którzy chcą poznać histo-rię Chile z innej strony – kosztując słynną kanapkę, która upamiętnia nazwisko byłego prezydenta. Po-czątki samej kawiarni sięgają roku 1879, kiedy to pewna dobrze sytuowana rodzina chilijska pozwo-liła własnemu lokajowi na otwarcie własnego biz-nesu. Wynikało to z jej rosnącego znużenia sławą, jaką cieszył się ów lokaj wśród ich gości i przyjaciół, którzy stale prosili go o przygotowanie różnych smakowitych potraw, w jakich się specjalizował: nalewek, ciast, pieczonych bażantów oraz innych delikatesów. W ten sposób José Domingo Torres, bo tak nazywał się ów lokaj, otworzył kawiarnię uznaną dzisiaj za jedną z najlepszych i najbardziej tradycyj-

nych w Santiago, która spopularyzowała m.in. naj-słynniejszy dziś chilijski sandwich –Barros Luco. Do dziś można go tu skosztować, a także zjeść w nie-zliczonej ilości kawiarni, restauracji lub punktach gastronomicznym w Santiago i w całym Chile. Kawiarnia Torres od początków swego istnie-nia znajdowała się w tym samym miejscu. Sam za-łożyciel, Diego Torres, pracował w niej aż do śmier-ci. Raz zdarzyło się, że lokal został zamknięty, jed-nak presja jaką wywarli jej klienci wymusiła na no-wych właścicielach ponowne otwarcie tej kultowej kawiarni, zatrudnienie dawnych pracowników oraz zachowanie wszystkich tradycji utożsamianych z tym miejscem, znanym wcześniej pod nazwą Pala-cio Íñiguez. Dlatego też jej goście nie powinni być zasko-czeni spotykając dziś w kawiarni znanego polityka, artystę, pisarza, czy byłego prezydenta proszącego o podanie mu sandwicha z wybranymi przez siebie dodatkami. Każdy chce zostać zapamiętanym tak, jak to miało miejsce z kanapką Barros Luco, która po dziś dzień przywołuje wspomnienia byłego pre-zydenta kraju, Ramona Barros Luco.

NANO FERNÁNDEZ GALLARDO

KAWIARNIA TORRES

42

P rzyjeżdżając do Santiago mieszkańcy Europy chcą zobaczyć obrazek, który

zapamiętali z latynoskich teleno-weli i reklam. Ludzie na ulicach mają być weseli i zadowoleni z ży-cia, ktoś wystawia magnetofon na parapet, wszędzie słychać karaib-skie rytmy, całe miasto zaczyna tańczyć prosto na ulicach, zaskaku-jąc swą bezgraniczną radością i energią, której można tylko pozaz-drościć. Jednym słowem, jak śpie-wa Celia Cruz “la vida es un carna-val”. W Santiago, tu mogę wiele osób rozczarować, spotykamy się raczej z dość typowym krajobra-zem codzienności każdej ze stolic Europy. Mieszka tu mnóstwo ludzi, którzy zaczynają dzień wcześnie rano, piją poranną kawę, stoją w korkach w godzinach szczytu, stre-sują się w pracy, po czym wracają do domu, żeby włączyć telewizor i wyłączyć myśli. Może tylko chao-tyczny ruch na ulicach , brak roz-kładu jazdy autobusów i gigantycz-na skala tego miasta przypomina nam, że jesteśmy jednak w Amery-ce Łacińskiej. Tak to wygląda na pierwszy

rzut oka, ale warto przyjrzeć się dokładniej Santiago, żeby zrozu-mieć rytm jakim żyje „po godzi-nach”, zobaczyć ludzi, którzy tań-czą. Chilijczycy nie są najbardziej taneczną nacją Ameryki Łacińskiej. Ich sąsiedzi uważają nawet, że są zbyt chłodni, zamknięci w sobie, za dużo w nich dystansu do świata. Mój znajomy Chilijczyk tak to mi tłumaczył: „Widzisz, tutaj w Chile nie trzeba dobrze tańczyć. W Mek-syku, na przykład, chłopak, który nie umie tańczyć, nie może liczyć na randkę z dziewczyną. Tutaj to żaden problem”. W zależności od wieku Chilij-czycy tańczą dziś przede wszyst-kim reaggeaton, cumbię, meren-guę, bachatę i salsę. W niektórych klubach leci muzyka typowa dla każdego klubu tanecznego na świecie, choćby w Polsce. Jedyną różnicą jest chyba tylko to, że w klubie chilijskim na parkiecie wi-dać więcej tańczących mężczyzn niż kobiet. Wolałabym jednak opowie-dzieć o dwóch typach tańca, które okazały się bardzo ważne dla mo-jego pobytu w Santiago, chociaż

Każde miasto ma duszę. Również taneczną, kolorową, pełną emocji. Chciałabym napisać dokąd pójść w Santiago, żeby potańczyć, być świadkiem przenikania się kultur, zobaczyć jakie rezultaty przyniosła globalizacja, której sama jestem przecież ofiarą.

TANECZNE KOLORY SANTIAGO

KATSIARYNA TALKACHYKAVA

Katsiaryna Talkachykava, Białorusinka, mieszka i pracuje w Santiago od 2011 r. Wcześniej przez sześć lat studiowała w Polsce na Uniwersytecie Ekonomicznym w Pozna-niu.

43

...WARTO PRZYJ-

RZEĆ SIĘ DO-

KŁADNIEJ SAN-

TIAGO, ŻEBY ZROZUMIEĆ RYTM JAKIM ŻY-

JE „PO GODZI-

NACH”...

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

wcale nie należą do najpopularniej-szych w Chile.

Magiczna mieszanka tanecz-na Mówiąc o salsie, musimy pamię-tać że jest to taneczna mieszanka rytmów afrokaraibskich i europej-skich, która podbiła całą Amerykę Środkową, dużą cześć Ameryki Po-łudniowej, a mniej więcej pięć lat temu zdobyła ogromną popular-ność w Europie. Dobrze pamiętam lata moich studiów w Polsce, gdy z kolegami szliśmy do jednej z po-znańskich salsotek Cuba Libre czy Muchos Potatos. DJ podawał rytm i zaczynał uczyć miłośników salsy podstawowych kroków, krzycząc „A la izquierda, a la derecha... Aaaaa-zucar”. Kierując się stereotypami na temat Ameryki Łacińskiej, przyjeż-dżając do Santiago, myślałam że

zobaczę salsotekę na rogu każdej ulicy. Tu czekała na mnie niespo-dzianka, bo salsy prawie się nie tań-czy w Chile. Trzeba dokładnie wie-dzieć, dokąd warto pójść. Pierwsza salsoteka, którą pozna-łam w Santiago to Ilé Habana. To kubański lokal, który mieści się przy ul. Bucarest w Barrio Suecia. Jest to niewielki klub, który jest nie tylko salsoteką, ale i restauracją, gdzie można spróbować potraw kuchni kubańskiej, zanim zaczną się tańce. Jeżeli chcecie tylko potańczyć, to radzę tu przyjechać około północy. O tej porze zaczynają się koncerty na żywo, a impreza naprawdę się rozkręca. Więcej informacji o klubie można znaleźć na stronie interneto-wej www.ilehabana.cl Drugą fajną opcją jest mały i przytulny klub Maestra Vida w Bar-rio Bellavista, dobrze znany wśród turystów i Chilijczyków. Tańczy się

44

...W ZALEŻ-

NOŚCI OD WIEKU CHI-

LIJCZYCY TAŃCZĄ DZIŚ PRZEDE WSZYSTKIM REAGGEA-

TON, CUM-

BIĘ, MEREN-

GUĘ, BACHA-

TĘ I SALSĘ...

tutaj salsę puertorykańską i kubańską. Najlepiej wpaść tu przed 23, ponie-waż później trzeba niestety stać w kolejce. Po północy w klubie zaczyna się robić ciasno. Na parkiecie jest już tyle ludzi, że trzeba nauczyć się tań-czyć na powierzchni znaczka poczto-wego, co zresztą w ogóle nie prze-szkadza w świetnej zabawie. W ciągu tygodnia w klubie organizowane są zajęcia dla amatorów. O tym co, gdzie, kiedy, najlepiej poczytać na stronie internetowej www.maestravida.cl

Jednak kiedy po kilku godzinach tańczenia kogoś zaczynają już nudzić

te rytmy, to świetnym rozwiązaniem jest wizyta w klubie kolumbijskim

Massato przy ulicy Vitacura 4065. Można spróbować tam potańczyć ba-

chatę albo pobujać się trochę przy muzyce pop albo electro.

Irlandczycy w sercu miasta Taniec irlandzki to wesoły taniec narodowy, który łączy wiele rytmów tanecznych. Można go tańczyć solo, w parze, w kwadracie, w zespole albo organizować całe widowiska tanecz-ne. Tancerze tańczą w specjalnych butach na obcasie, hard shoes albo soft shoes, w zależności od wymagań rytmicznych. Szkoła tańca Sandry Claren jest niewielką irlandzką wysepką w Santia-go. Zaczęłam uczyć się tańca irlandz-kiego jeszcze podczas moich studiów w Poznaniu. Wyjeżdżając do Santiago wzięłam ze sobą buty taneczne, bo był to wtedy mój największy skarb. Myślałam jednak, że niedługo po przyjeździe odłożę je gdzieś na półkę i szybko o nich zapomnę. Byłam pew-na, że w tak odległym kraju jak Chile nikt nigdy nie słyszał o tańcu irlandz-kim. Na szczęście, myliłam się. W San-tiago szybko znalazłam dwie szkoły wyspecjalizowane w nauce tego tań-ca. Do szkoły Sandry trafiłam po pro-stu dlatego, że była najbliżej.

Moja pierwsza wizyta w szkole by-ła dość komiczna. Przyszłam tam po pierwszych tygodniach pobytu w Chi-le. Mówiąc słabo po hiszpańsku, zapy-tałam o kursy tańca. Sebastian, admi-nistrator szkoły, zareagował jak naj-lepszy jej promotor, wręczył mi roz-kład zajęć, potwierdził ceny i odpro-wadził do pokoiku skąd mogłam ob-serwować zajęcia. Dużo mi opowiadał o historii szkoły, własnym zespole muzycznym i tanecznym. Kiedy usły-szał, ze właśnie przyjechałam z Polski, wesoło powiedział: „Ten świat jest taki mały. Do nas na zajęcia chodzi córka Polki, która pracuje w Ambasa-dzie Wielkiej Brytanii w Chile. To mo-że kiedyś się spotkacie i pogadacie?”. Chyba nie budzi niczyich wątpliwości fakt, że po takim przyjęciu chciałam wrócić do tej szkoły jeszcze i jeszcze raz. Poziom przygotowania tanecznego w szkole jest bardzo wysoki. Sandra jest wymagającą nauczycielką. Jeżeli ktoś przychodzi na jej zajęcia, musi być przygotowany na to, że będzie uczył się poszczególnych sekwencji non-stop aż do skutku. Nie ma w tym żadnej przesady, bo sam taniec ir-landzki wymaga bardzo dobrej kondy-cji fizycznej. Ten taniec jest jak wy-zwanie, czasem mam wrażenie, że nie mam już siły, ale po chwili okazuje się, że robię to lepiej niż wcześniej. To fantastyczne uczucie. Poza tym nie tylko sam taniec jest ważny. Zawsze towarzyszy mu śmiech, szalony opty-mizm i niesamowita praca w zespole. Szkoła mieści się przy Av. Ranca-gua na rogu z ul. Seminario. Sebastian na pewno zaparzy Wam kawę i opro-wadzi po świecie tańca irlandzkiego. Polecam również wizytę na stronie internetowej szkoły http://sandraclaren.cl Mam nadzieję, że udało mi się przeka-zać chociażby odrobinę mojej pasji, która połączyła mnie z tym niezwy-kłym miastem. Wierzcie mi, Santiago naprawdę tańczy!

...BYŁAM PEWNA, ŻE W TAK ODLE-

GŁYM KRAJU JAK CHILE NIKT NIGDY NIE SŁYSZAŁ O TAŃCU IR-

LANDZKIM….

45

KRAKÓW W JESIENNYM DESZCZU

Mieszkający w Punta Arenas Jorge Sharp Galetovic razem z żo-ną wyruszył w podróż po północnych Wło-szech, Chorwacji, Czechach i Polsce. Odwiedził Kraków i Warszawę. Zapamię-tał przede wszystkim urok krakowskich ka-wiarenek w ich je-siennych kolorach.

J akie było państwa pierwsze wraże-nie po przyjeździe do Polski?

Przyjechaliśmy do Krakowa nocnym pocią-giem z Pragi o 7 rano pewnego wrześniowe-

go dnia. Bardzo wtedy padało, miasto było szare i opustoszałe. Na dworzec wyszedł po nas nasz go-spodarz, pianista Gajusz Kęska, którego poznałem w Punta Arenas gdzie kiedyś koncertował. Towa-rzyszył nam podczas wyprawy do Wieliczki oraz wycieczki po centrum Krakowa. Z czasem pogoda zaczęła się poprawiać i na ulicach pojawili się Kra-kowianie ożywiając atmosferę panującą na rynku.

Co najbardziej Państwa zaskoczyło podczas pobytu w Polsce?

Ponieważ nie mieliśmy żadnego klarownego wy-

obrażenia o Polsce, nic nas w szczególności nie zaskoczyło i wszystko było nowością. Spodobała nam się architektura miast, poziom gastronomii oraz rękodzieła. Zostaliśmy też dobrze przyjęci w hotelach (Wita Stwosza w Krakowie oraz Duval Services w Warszawie) i bez problemu mogliśmy się porozumieć po angielsku. Czerpaliśmy wiele przyjemności z przesiadywania w przytulnych ka-wiarniach czy pubach, czy po prostu z obserwo-wania przechodniów.

Co najlepiej zapamiętają Państwo po wizycie w Polsce?

Z pewnością zapamiętamy świetną architekturę, duże skwery, obszary zielone i czyste ulice. A w szczególności gościnność, szczodrość i sympatię naszego polskiego przyjaciela Gajusza i jego żony.

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

46

NAJPIERW WIEM POTEM JADĘ Planujesz podróż do Chile? Zastanawiasz się gdzie szukać aktualnych informacji o wymogach wizowych, przepisach sanitarnych oraz miej-scach, które warto zwiedzić, aby chociaż odrobinę poczuć unikalną at-mosferę tego kraju?

C hile to długi na 4445 km kraj, dlatego planowanie podróży po jego zakąt-

kach może okazać się dużym wy-zwaniem. Większość turystów zacznie organizację swojego wy-jazdu od przeszukania stron in-ternetowych, ale niestety nie wszystkie dostarczają wiarygod-nych i aktualnych informacji na jego temat. Oprócz tego na pol-skim rynku bardzo trudno znaleźć publikacje i interesujące mapy, które ułatwią nam cały ten pro-ces. Zatem gdzie szukać cieka-wych pomysłów na podróż?

Ministerstwo Spraw Za-granicznych i Ambasada RP w Santiago

Informacje wizowe oraz prze-pisy celne znajdziemy na stro-nach Ministerstwa Spraw Zagra-nicznych (www.msz.gov.pl) oraz Ambasady Polskiej w Chile (www.santiagodechile.msz.gov.pl). MSZ stworzyło specjalną stronę „Polak za granicą” (poradnik.poland.gov.pl), z której dowiemy się jakie warunki obecnie musi spełniać polski tu-rysta, aby przyjechać do Chile. Można również dowiedzieć się

DOROTA STAŃCZYK

Dorota Stańczyk, z wy-kształcenia politolog, mieszka w Puerto Montt od stycznia 2012 r., pro-jektuje strony interneto-we. Autorka bloga pew-negorazuwchile.co

47

m.in. czy należy się zaszczepić i ubezpieczyć oraz jakie doku-menty potrzebuje osoba podró-żująca własnym środkiem trans-portu. Należy unikać portali, na których podawane są tylko ogól-ne informacje o danym kraju – przepisy często się zmieniają, a takie strony nie zawsze aktuali-zowane są na bieżąco. Jeśli nie znajdziemy odpowiedzi na nasze pytania warto skontaktować się z Ambasadą RP w Chile ([email protected] lub www.facebook.com/ambasadachile).

Przewodniki, książki i mapy

Rok temu chilijską ziemię odwiedziła rekordowa liczba Polaków. Niestety, mimo rosną-cego zainteresowania, na pol-skim rynku nadal brakuje do-brych publikacji na temat Chile. W 2005 roku pojawiła się książ-

ka „Podróże Marzeń – Chile”, którą można było zakupić wraz z Gazetą Wyborczą ( Biblioteka Gazety Wyborczej Tom 8) - w dalszym ciągu można ją znaleźć na popularnych stronach aukcyj-nych. Przewodnik ten należy jednak traktować jako uzupeł-nienie, niż jako podstawowe źródło danych – wiele informacji w niej zawartych jest już nieak-tualnych. Warto natomiast zao-patrzyć się w nowszą, angielską wersję tego poradnika – Insight Guides Chile. Miłośnikom wspi-naczki górskiej wydawnictwo Sklep Podróżnika proponuje przewodnik po Andach - „Aconcagua i Okoliczne Pasma w Argentynie i Chile”. I niestety to na tyle, jeśli chodzi o publika-cje w języku polskim. Najpopu-larniejszym obcojęzycznym przewodnikiem, dostępnym w Polsce, jest „Chile i Wyspa Wiel-kanocna” (Chile & Easter Island) od Lonely Planet (w wersji an-gielskiej), który można dostać

np. w sklepach Empik oraz na stronie bezdroza.pl. Inne propo-zycje to m.in: „Chile&Easter Is-land” wydawnictwa Dorling Kin-dersley oraz „Chile Highlights” od Bradt Travel Guides. Dla za-interesowanych dostępne są również mapy Chile wydaw-nictw: Reise Know-How, Nelles, Freytag & Berndt, Kunth Verlag oraz Polyglott Verlag.

Ciekawe strony interne-towe

Poszukiwanie w Internecie informacji na temat Chile może być bardzo stresujące i męczą-ce. Popularne wyszukiwarki wy-świetlają mnóstwo linków, z których i tak połowa okaże się mało pomocna. Od czego zatem warto zacząć? Oficjalną stroną Chile jest www.thisischile.cl, która ma na celu zapewnienie ogólnej promocji kraju. Innymi portala-mi, które działają na tej samej zasadzie są www.chile.com,

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

48

www.contactchile.cl, www.ilovechile.cl. Oficjalnym chilij-skim portalem turystycznym jest chile.travel , który proponuje co warto zrobić i zwiedzić we wszyst-kich chilijskich regionach. Krajowa Rada Turystki Chile www.sernatur.cl we współpracy z portalem www.chileestuyo.cl stworzyły wirtualny przewodnik „Rutas Chile” rutas.chileestuyo.cl, gdzie można znaleźć pla-ny wycieczek. Trasy są tak przygotowane, aby tury-sta mógł obejrzeć najważniejsze dziedzictwo przy-rodnicze i kulturowe kraju. Na stronie Corporación

Nacional Forestal www.conaf.cl znajdziemy mapy, trasy dojazdu i inne informacje na temat chilijskich par-ków narodowych, rezerwatów oraz pomników przyrody. Podczas planowania pomocne mogą okazać się też portale, które organizują wycieczki po Chile. Najpopularniejsze z nich to m.in: www.visitchile.com, www.rutaschile.com oraz www.gochile.cl. Oprowadzaniem po największych chilij-skich atrakcjach zajmuje się także www.polchiletur.cl, czyli polskie biuro turystyczne, z siedzibą w Chile. War-to również korzystać z lokalnych biur podróży oraz prywatnych przewodników, których można znaleźć na stronach tourguides.viator.com oraz www.toursbylocals.com. Więcej przydatnych linków dotyczących Chile na stronie sitios.cl.

Aplikacje mobilne

Ciekawym źródłem wiedzy mogą okazać się aplikacje mobilne. Najpopularniejszą z nich jest „Chile Travel” (www.chile.travel/app), czyli projekt chilijskiej Krajowej Rady Turystki (Sernatur). Apli-kacja umożliwia w szybki i łatwy sposób znaleźć

interesujące informacje o największych atrakcjach, restauracjach, hotelach oraz środkach transportu w Chile. Dodatkowe funkcje to np. tworzenie wła-snych albumów oraz zapisywanie ulubionych miejsc i ciekawych wydarzeń. Inne darmowe i warte uwagi aplikacje to „Chile Travel Guide” od Tripwolf (www.tripwolf.com), „Chile Travel Guide” od Triposo (www.triposo.com) oraz mapa Santiago de Chile „Santiago Map and Walks” (www.gpsmycity.com).

Fora dyskusyjne, relacje z podróży i blo-gi

W sieci coraz więcej osób dopytuje się o kwe-stie związane z wyjazdem do Chile. Zakładane są fora dyskusyjne, na których turyści z chęcią dzielą się swoimi podróżniczymi doświadczeniami (np. www.tierralatina.pl/forum). Istnieje również wiele zagranicznych portali, które zrzeszają emigrantów przebywających w Chile. Można na nich znaleźć odpowiedzi na nurtujące nas pytania, a przy okazji jest to dobry sposób na powiększenie międzynaro-dowych kontaktów (np. www.expatsinchile.com). Polskimi odpowiednikami takich stron są grupy na Facebooku: Club Polaco Polacy w Chile oraz Polo-nia Chile. Warto także zaglądać na blogi polskich emigrantów. I tak o życiu i podróżach po Chile pi-szą: www.pewnegorazuwchile.co (Puerto Montt), slodkaprzygoda.blogspot.com (Santiago), tre-svodka.com (Santiago) oraz chilerd.wordpress.com (Valparaiso). Czasem właśnie takie relacje z podró-ży stają się lepszym przewodnikiem niż niejedna publikacja dostępna na rynku!

49

Od lutego b.r. można nas znaleźć na fejsie pod adresem www.facebook.com/ambasadachile

50

CHILE O POLSCE I POLAKACH W naszym przeglądzie mediów chilijskich chcemy pokazać jak różnorodne są informacje, które kreują wizerunek naszego kraju. Czasem nawet niewielka wzmianka o tym co polskie, może mieć znacznie większy wpływ na świadomość czytelników i być dla nich czymś bardziej atrakcyjnym, niż wielostronicowe analizy i poważne komentarze z pierwszych stron gazet. Na nasz wybór informacji do biuletynu spójrzmy też z przymrużeniem oka. Tym bardziej, że w Chile słońce świeci naprawdę ostro.

I nti Castro, chilijski twórca murali, który poma-lował m.in. blok przy ul. Wyszyńskiego 80 w Łodzi, wrócił do ojczyzny. Jego najnowsze pra-

ce można oglądać na ścianach kamienic usytuowa-nych przy stacji metra Bel-las Artes. To znakomity miks wpływów andyjskich i meksykańskiej tradycji mu-rali, o czym informuje w dodatku „Tendencias” ga-zeta „La Tercera”.

W dziale „Cultura & Entre-tencion” dziennik „La Ter-cera” publikuje obszerny wywiad z polskim reżyse-rem Romanem Polańskim. Polski filmowiec opowiada o dramatycznych zwrotach w jego życiu i planach na 2014 rok.

Na stronach poświęconych gospodarce pojawiły się informacje o możliwych przejęciach polskich linii lotniczych LOT. Jednym z potencjalnych zaintere-sowanych jest German Efromovich (ma polskie obywatelstwo), przedsiębiorca kolumbijsko-

brazylijski , właściciel kolumbijskich linii Avianca.

„Las Ultimas Noticias” odnotowuje pierwsze w Chile wydanie opowiadania polskiego pisarza Bru-

no Schulza. Wydawnictwo Hueders opublikowalo „La Calle de los Cocodrillos” ze zbioru „Sklepy cynamo-nowe”. Leonardo Sanhue-za, dziennikarz gazety, na-zywa Schulza, wraz z Igna-cym Witkiewiczem i Witol-dem Gombrowiczem, „muszkieterami polskiej awangardy okresu mię-dzywojnia”.

Ignacio Olivares, dzienni-karz muzyczny w „La Ter-cera” zachęca do kupna płyty „Lutosławski: The Symphonies”. Dwupłyto-wy album polskiego kom-pozytora, wydany przez Sony Classical, kosztuje w chilijskiej sieci sklepów

muzycznych Feriamix 16 700 pesos, a na iTunes 9,99 USD.

Max Valdes, chilijski dyrygent, napisał felieton

51

poświęcony sylwetce polskiego kompozytora Krzysztofa Pendereckiego. W tekście opubliko-wanym z okazji 80. urodzin polskiego twórcy, pod tytułem „Penderecki, polaco universal”, au-tor zalicza go do awangardy muzyki współczesnej w Europie. Pisze o Pendereckim wprost jako o „polaco mas importante de nuestro tiempo”.

Chilijskie media z uwagą odnotowały fakt przy-znania literackiej nagrody Cervantesa Elenie Po-niatowskiej , którą uznano za wybitnego kronika-rza dziejów Meksyku w wieku XX. Poniatowska jest potomkinią ostatniego króla Polski, Stanisła-wa Poniatowskiego. Urodziła się w Paryżu w 1932 r. już z tytułem księżniczki. W chwili wybu-chu II wojny światowej wraz z rodziną opuściła Europę i wyjechała do Meksyku. Jose Emilio Pa-checo, meksykański pisarz, uważa że „wiele ksią-żek Poniatowskiej jest fikcją, która pozwala lepiej zrozumieć meksykańską rzeczywistość”.

Silnym echem w chilijskich mediach odbiła się śmierć polskiego kompozytora, Wojciecha Kila-ra. Dwa największe dzienniki w Chile „El Mercu-rio” i „La Tercera” poświęciły jego twórczości ob-szerne artykuły. Wspominają przede wszystkim największe sukcesy międzynarodowe, muzykę napisaną do „Drakuli” Francisa Forda Coppoli i „Pianisty” Romana Polańskiego. Polski kompozy-tor został wyróżniony nagrodami francuskiego Cezara i American Society of Composers, ale ni-gdy nie został nominowany do Oscara. Odrzucił wiele propozycji Hollywood, m.in. napisania mu-zyki do „Władcy pierścieni”.

„El Mercurio” recenzuje wydaną właśnie „Historia de la Estetica Antigua” autorstwa wy-bitnego polskiego filozofa Władysława Tatarkie-wicza. Głęboka analiza myśli ludzkiej, koncepcji piękna, opis przestrzeni które stały się przed-miotem tworzenia znalazły się w książce, którą można kupić tylko w jednej księgarni w Santiago Libreria Takk przy Andres de Fuenzalida 18.

Chilijski Conaf (odpowiednik polskich Lasów Pań-stwowych) ogłosił w mediach swoja gotowość do ratowania lasów podczas letnich upałów. Chwali się swoim arsenałem sprzętu przeciwpożarowe-go m.in. polskim śmigłowcem PZL Sokół oraz flo-tą polskich samolotów PZL Dromader.

Chilijski magazyn „Travel Time” wymienia najlep-szych w dziejach kronikarzy podróży. Wśród nich nie mogło zabraknąć polskiego dziennikarza i pi-sarza Ryszarda Kapuścińskiego, którego redakcja pisma nazywa wprost – „maestro de maestros”. W tym szacownym gronie znaleźli się także Bar-tolome de Las Casas, Martin Caparros, Jon Lee Andreson, Henry Morton Stanley i Francisco Mo-uat.

Chilijskie gazety piszą o odtworzeniu w Polsce instrumentu zaprojektowanego przez Leonardo da Vinci ponad 500 lat temu. Sławomir Zubrzyc-ki, polski pianista, zrekonstruował „viola organi-sta”, przypominający budową dzisiejszy forte-pian, a dźwiękiem – wiolonczelę. Pierwszy kon-cert na tym niezwykłym instrumencie odbył się na Akademii Muzycznej w Krakowie.

„El Mercurio” publikuje tekst o najlepszych zdję-ciach nagrodzonych w konkursie International Garden Photographer of the Year. Wśród nich wyróżnia piękną fotografię Magdaleny Wasiczek pod tytułem „Petalos bailarines”.

Gazeta ekonomiczna „Diario Financiero” drukuje komentarz Marka Belki, prezesa Narodowego Banku Polskiego, byłego premiera i ministra fi-nansów. Polski ekonomista zabiera głos w spra-wie szans i zagrożeń dla strefy euro.

Magazyn „Horizontes” zaprasza do Polski i War-szawy. Wspomina o dramatycznej historii miasta i jego dynamicznym współczesnym obliczu. O nowoczesnej kuchni w restauracji Atellier Amaro i oryginalnych drinkach w barze Pies czy Suka. Paola Raffo, redaktor pisma, pisze we wstępnia-ku „o kraju, który ma uśmiechniętą twarz”.

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE

Zdj. h

ttp

://e

n.w

ikip

edia

.org

/wik

i/

Krz

yszto

f_P

end

ere

cki

52

Loca bardzo „loca” Loca została zaadoptowana przez Dorotę Stańczyk, która mieszka w Puerto Montt. Są razem od dwóch lat. Kotka uwielbia spać, jeść i gdy tylko ma okazję, podsuwa właścicielom zabawki pod nos. - Jej zdjęcie w Internecie, opatrzone pytaniem "Me adoptas?" podbiło nie tylko moje serce, ale też mojego męża. Nie zastana-wialiśmy się długo jak na nie odpowiedzieć. W ogłoszeniu napisa-no, że jest kocurem, ale już po przywiezieniu jej do domu, okazało się, że jednak mamy do czynienia z kotką. Po godzinie spędzonej razem z nią, wiedzieliśmy, że musi nazywać się Loca. Nie do końca świadomie zostaliśmy właścicielami szalonej kocicy. – mówi Doro-ta Stańczyk, z wykształcenia politolog, która mieszka w Puerto Montt od 2012 roku. Jest autorką bloga Pewnego razu w Chile.

W każdym numerze pokazujemy ulubieńców chilijskiej Polonii. W po-przednich wydaniach biuletynu zaprezentowaliśmy sylwetki psa Char-liego, należącego do Raula Nałęcza-Małachowskiego, królicę Querubi-nę należącą do Halszki Odachowskiej, wnuczki Ewy Odachowskiej, oraz psa Bolszewika, którego właścicielem jest ks. Zygmunt Miarecki. Zapra-szamy do nadsyłania zdjęć!

ZWIERZAKI

53

Kłusem na Lambielu Konie to pasja Ewy Jasińskiej oraz jej córek Heleny i Klary. Jeszcze kiedy mieszkały poza Santiago, miały własne zwierzaki, z którymi musiały się rozstać po przepro-wadzce do stolicy Chile. - Konie to w moim przypadku pa-sja rodzinna. W Polsce kuzynka jest właścicielką stadniny i dziew-czynki mają tam już swoich pupili. W Santiago często bywamy w Santiago Club de Equitación La Reina, gdzie często jeżdżą na La-bielu.– opowiada Ewa Jasińska. Ewa Jasińska, pianistka i autorka książek dla dzieci do nauki gry na fortepianie (wydawnictwo Idunn), pracuje w konserwatorium Universidad Mayor. Mieszka w Chile od ponad 20 lat, a w 2008 otrzymała Krzyż Kawalerski Orde-ru Zasługi RP.

Słodki terrorysta Kali ma jedenaście miesięcy i ogonek świnki. Imię otrzymał po hinduskiej bogini czasu i śmierci: kiedy był mały miał podobne do niej, sterczące uszy. Daje się też przebierać w najróżniejsze kostiumy i dum-nie paraduje w nich po domu. - W jego żyłach płynie kolum-

bijska krew i chyba dlatego tak

bardzo lubi tańczyć i kręcić się

wkoło. Uwielbia też wszystkich

zaczepiać. To taki słodki terro-

rysta – mówi jego właścicielka

Marta Pęgiel, studentka geo-

graficznej inżynierii przemy-

słowej, od sześciu lat w Chile.

AMBASADA RP W SANTIAGO DE CHILE