Barbara Engelking-Boni

13
ASK, 1997, nr 1-2 (5-6), strony 39-51 Copyright by ASK, ISSN 1234-9224 Barbara Engelking-Boni REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI Z HOLOCAUSTU Opierajqc na z realizowanych przeze mnie nad ofiarami Holocaustu, na specyficz- ne cechy warsztatu metodologicznego, które w tym nurcie Wynikajq one z wania nie ustrukturalizowanym wywiadem narracyjnym, przechodzqcym w wielu sytuacjach w z lo- sów wojennych - w rozpatrywanym tu badaniu). Omawiam ograniczenia tej techniki, zwiqzane z: (i) niereprezen- badanych osób, (ii) i kulturowymi, (iii) pomijania w wojennych respondentów, cych ich Badania te w roku 1988, zaraz po studiów psycholo- gicznych. w zasadniczym stopniu mój sposób pa- trzenia na problemy sposób a - metodologiczne, a i wybór metody badawczej. Zasadniczym celem moich zrozumienie - na ile jest ono w tym wypadku - ludzi, którzy DOTYCHCZASOWE BADANIA NAD OBOZOWYCH wojenne swoje na dalszym ocala- Pierwsze prace obozowych w krajach skandynawskich. W 1952 roku opublikowano raport o stanie zdrowia fi- zycznego i psychicznego obozów koncentracyjnych. Stwierdzo- no, 75% badanych wykazuje zaburzenia nerwicowe i neurasteniczne. W 1954 r. psychiatrzy - Herman i Thygesen - na podstawie wych prowadzonych od 1947 opisali syndrom obozu koncentracyjnnego (Konzentrationlagersyndrom - KZ). Rozumiano go jako szerokie spektrum * Uwagi do autora lub o nadbitki prosimy do: Barbara Engelking-Boni, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, 00-330 Warszawa, ul. Nowy 72, tel. (22) 826 52 31, w. 274. 1 przygotowany na podstawie referatu na konferencji Sekcji Metodo- logii PTS pt. ,, W socjologii Poszukiwania i refleksje metodo- logiczne", która w 7 grudnia 1996 r.

Transcript of Barbara Engelking-Boni

Page 1: Barbara Engelking-Boni

ASK, 1997, nr 1-2 (5-6), strony 39-51 Copyright by ASK, ISSN 1234-9224

Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU

Opierajqc się na doświadczeniach z realizowanych przeze mnie badań nad ofiarami Holocaustu, wskazuję na specyficz­ne cechy warsztatu metodologicznego, które występujq w tym nurcie badań jakościowych. Wynikajq one z posługi­wania się nie ustrukturalizowanym wywiadem narracyjnym, przechodzqcym w wielu sytuacjach w opowieść (relację z lo­sów wojennych - w rozpatrywanym tu badaniu). Omawiam też ograniczenia tej techniki, zwiqzane z: (i) niereprezen­tatywnościq badanych osób, (ii) trudnościami językowymi i kulturowymi, (iii) niebezpieczeństwem pomijania różnic w doświadczeniach wojennych respondentów, różnicujq­cych ich przeżycia.

Badania te rozpoczęłam w roku 1988, zaraz po ukończeniu studiów psycholo­gicznych. Wykształcenie w zasadniczym stopniu zdeterminowało mój sposób pa­trzenia na problemy ocalałych, sposób formułowania pytań, a także - myślenie

metodologiczne, a więc i wybór metody badawczej. Zasadniczym celem moich badań było zrozumienie - na ile jest ono w tym wypadku możliwe - doświad­

czeń ludzi, którzy przeżyli Zagładę.

DOTYCHCZASOWE BADANIA NAD NASTĘPSTWAMI DOŚWIADCZEŃ OBOZOWYCH

Przeżycia wojenne pozostawiają swoje piętno na całym dalszym życiu ocala­łych. Pierwsze prace dotyczące następstw doświadczeń obozowych ukazały się w krajach skandynawskich. W 1952 roku opublikowano raport o stanie zdrowia fi­zycznego i psychicznego byłych więźniów obozów koncentracyjnych. Stwierdzo­no, że około 75% badanych wykazuje zaburzenia nerwicowe i neurasteniczne.

W 1954 r. duńscy psychiatrzy - Herman i Thygesen - na podstawie szczegóło­wych badań prowadzonych od 1947 opisali syndrom obozu koncentracyjnnego (Konzentrationlagersyndrom - KZ). Rozumiano go jako szerokie spektrum zaburzeń

* Uwagi do autora lub prośby o nadbitki prosimy kierować do: Barbara Engelking-Boni, Instytut Filozofii i Socjologii PAN, 00-330 Warszawa, ul. Nowy Świat 72, tel. (22) 826 52 31, w. 274.

1 Artykuł przygotowany na podstawie referatu wygłoszonego na konferencji Sekcji Metodo­logii Badań Społecznych PTS pt. ,, W stronę socjologii jakościowej. Poszukiwania i refleksje metodo­logiczne", która odbyła się w Łodzi 7 grudnia 1996 r.

Page 2: Barbara Engelking-Boni

40 BARBARA ENGELKING-BONI

somatycznych i psychicznych, mających swoje źródło w przeżyciach z obozu kon­centracyjnego. Okazało się, że traumatyczne doświadczenia wojny mają swoje konsekwencje przez wiele następnych lat, odbijają się również na urodzonych już po wojnie dzieciach ofiar. To własnie one - ,,drugie pokolenie Holocaustu" - za­częły zgłaszać się po pomoc terapeutyczną w poczatkach lat szęśćdziesiątych. Psychologowie, psychoanalitycy i psychiatrzy zaczęli coraz uważniej i dogłębniej analizować ich i ich rodziców. Początkowo badano tych, którzy sami poszukliwaii pomocy psychologicznej, następnie starano się dotrzeć do szerszej reprezentacji ocalałych, aż w latach osiemdziesiątych stali się oni i ich dzieci jednymi z wielu grup poddawanych testom psychologicznym w celu zweryfikowania takiej czy in­nej teorii.

W 1968 r. W. G. Niedewrland zdefiniował syndrom ocalałego (survivor syndrom­me) jako „uporczywe i liczne symptomy", takie jak chroniczna depresja i reakcje lękowe, bezsenność i koszmary nocne, zmiany osobowości i zaawansowane cho­roby psychosomatyczne,,. Bruno Bettelheim zaś, sam były więzień obozu koncen­tracyjnego, mówi o „sytuacjach skrajnych". Taka sytuacja, .skrajna· lub „granicz­na", charakteryzuje się tym, że wywiera „druzgocący wpływ na jednostkę, która była na nią absolutnie nieprzygotowana; nie można wyzwolić się z takiej sytuacji; wydaje się, że ona nigdy się nie skończy, ale trwać będzie już do końca życia; samo życie było bezustannie zagrożone; wreszcie to, że było się całkowicie bez­bronnym (Bettelheim 1990: 42).

Jeśli chodzi o Polskę, to w swoim czasie ukazało się u nas, zarówno w prasie specjalistycznej, jak i w codziennej, wiele artykułów poświęconych zagadnieniom przeżyć w obozach koncentracyjnych i ich konsekwencji2. Od początku lat sześć­dziesiątych poważne naukowe badania i opracowania dotyczące tych proble­mów ukazuje się co roku w styczniowym, tzw. ,,oświęcimskim,, zeszycie .Przeglądu Lekarskiego", organu Towarzystwa Lekarskiego Krakowskiego.

Najwięcej badań nad byłymi więżniami hitlerowskich obozów koncentracyj­nych przeprowadzono i nadal prowadzi się w Krakowskiej Klinice Psychiatrycznej. W 1970 r. prof. Antoni Kępiński zapisał: ,,Przed około 15 laty dr Stanisław Kłodziński, były długoletni więzień Oświęcimia, zwrócił się do kilku kolegów z Kliniki Psychia­trycznej AM w Krakowie z propozycją, czyby się zajęli problematyką obozów kon­centracyjnych.( ... ) Dzięki pomocy krakowskiego klubu »oświęcimiaków« udało się nawiązać kontakty z byłymi więźniami i one chyba były najsilniejszym impulsem do podjęcia badań nad tak trudną problematyką. Dalsze badania i kontakty po­twierdziły na ogół to, co już uwidaczniało się w toku analizy życia pierwszych stu zbadanych więźniów" (Kępiński 1992: 79-81).

Kępiński opisuje różnorodne zmiany chorobowe u byłych więźniów: .u jednego z byłych więżniów następstwem obozu może być przedwczesna miażdżyca na­czyń wieńcowych, u drugiego - naczyń mózgowych, u trzeciego - gruźlica

płuc; następstem obozu mogą być przewlekłe choroby układu pokarmowego, gościec stawowy, przedwczesna inwolucja, uporczywe zespoły neurasteniczne, iękowo-depresyjne, alkoholizm, padaczka itd. (Kępiński 1992). Autor uważa, że

2 Na przykład „Dzieci i wychowanie" 1947, nr 11; .Zdrowie Psychicme· 1948. nr 2-4. 1965, nr l; ,,Rocznik Psychiatryczny" 1949, nr l; ,,Psychologia Wychowawcza· 1949, nr 2-3, .Kurier Co­dzienny" 1952, nr 22; ,,Za Wolność i Lud" 1964, nr 5; .Życie Warszawy· 1964, nr 71; .Trybuna Ludu" 1965, nr 155.

Page 3: Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU 41

u niektórych byłych więźniów objawy chorobowe występują dopiero w wieie lat po wojnie, u innych zaś nie występują wcale. Zastanawiając się nad tak urozmai­conym obrazem sympomów Kl-syndromu, poszukuje wspólnej im etiologii w spe­cyfice doświadczeń obozowych.

Kępiński zwraca uwagę na konieczną w obozie koncentracyjnym długotrwałą mobilizację ustroju, napięcie psychiczne i długotrwały stres. Trzy aspekty pobytu w obozie uważa za ogrywające ważną rolę w późniejszym życiu więźniów:

(i) rozpiętość przeżyć (piekło obozu, ale i obecność ludzi, którzy swoim postę­powaniem przywracali wiarę w człowieczeństwo, dawali innym nadzieję); (ii) na­ruszanie jednośći psychofizycznej człowieka (więźniowie, którzy zrezygnowali z walki o przeżycie, stracili nadzieję, wolę przetrwania, bardzo szybko stawali się muzułmanami i umierali),oraz (iii) autyzm obozowy „polegający na znalezieniu w smym sobie punktu oparcia, umożliwiającego przetrwanie obozu" (Kępiński

1992). Z badań współpracowników profesora Kępińskiego (m.in. M. Orwida, M. Domi­

nika, R. Leśniaka, A. Szymusika, Z. Ryna i Cz. Kempistego, prowadzących okresowe badania byłych więźniów i ich potomstwa we Wrocławiu) wynika, że byli więźniowie cierpią na tak zwany ze s p ó ł a st e n i i po o b o z owej (inna nazwa Kl-syndromu): zaburzenia nerwicowo-depresyjne, seksualne, przedwczesne starzenie się. Stwierdzono u badanych zaburzenia osobowości (wzmożona drażli­wość, utrudnione kontakty z otoczeniem, nieufność, lęk, apatia, poczucie braku sensu życia, zobojętnienie na krzywdę innych, myśli samobójcze, pesymizm, zani­żone poczucie własnej wartości, deklarowany brak lęku przed śmiercią połączony z przesadną troską o swoje zdrowie) i zmiany filozofii życiowej, widoczne w trzech dziedzinach: zmian stosunku do ludzi, zmian światopoglądowych i trwałych zmian cech charakterologicznych.

Polskie badania przeprowadzane były głównie metodą ankietową: do byłych więźniów przesyłano ankiety zawierające szczegółowe pytania dotyczące ich sa­mopoczucia, stanu zdrowia itp„ nastepnie zaś analizowano dokładnie te ankiety, które zostały odesłane badaczom.

Przy niewątpliwej ogromnej zasłudze krakowskich badaczy problemu, trzeba jednak stwierdzić, że badania polskie, podobnie jak zachodnie, koncentrowały się głównie na patologii doświadczeń obozowych, na ich negatywnych, dysfuncjo­nalnych skutkach. Poprzez zwracanie uwagi głównie na nieadaptacyjne wzorce zachowania i trudności funkcjonowania w posttraumatycznym świecie, skonstruo­wano obraz „ocalałego" jako ofiary, osoby w pewnym sensie niepełnowatrościo­wej, chorej, wręcz upośledzonej przez doświadczenia przeszłości.

Taki obraz ocalałych jest niereprezentatywny i niesprawiedliwy. Musi on budzić liczne zastrzeżenia. Przedstawię teraz 3 najważniejsze z tych ograniczeń.

NiEREPREZENTATYWNOŚĆ PRÓBY

Pierwsze ograniczenie stanowi dobór próby do badań. Trzeba stwierdzić, że jest ona całkowicie niereprezentatywna. Przede wszystkim bada się głównie

„ochotników" i tych, którzy z powodu swoich dolegliwości zgłaszają się o pomoc do profesjonalistów. Umyka całkowicie badaczom doświadczenie tych, którzy nie

Page 4: Barbara Engelking-Boni

42 BARBARA ENGELKING-BON/

chcą o nim mówić lub na nic się nie skarżą. C-z:y przeżyli oni coś innego, bardziej głęboko dramatycznie, czy bardziej cierpią? Czy też przeciwnie - odcięli się cał­

kowicie od przeszłości, nie chcą o tym mówić, gdyż nie ma to już dla nich znacze­nia? Zwrócił na to uwagę między innymi Norman Solkoff, krytykując z punktu wi­dzenia metodologii prace nad ocalałymi i ich dziećmi. Stwierdził, że zawarte w nich wnioski teoretyczne opierano na nieprawidłowo zbieranych danych. Jego wątpliwości wzbudził niereprezentatywny dobór grup badanych i - w wielu wy­padkach - brak grup kontrolnych (Solkoff 1981 ).

Jaki obraz ocałego powstałby, gdyby przedstawiano go na podstawie inaczej dobranej próby? Gdyby rozmawiano z ludźmi nie potrzebującymi pomocy? Gdy­by udało się porozmawiać z tymi, którzy nie odesłali ankiet albo stanowczo od­mawiają wszelkich rozmów na ten temat ne rozmawiają o tym nawet z najbliższy­mi? Czy nie dowiedzielibyśmy się wówczas czegoś więcej; czy nasz obraz ocala­łych nie byłby diametralnie różny od obowiązującego w literaturze przedmiotu? Jestem pewna, że tak.

To właśnie ten specyficzny dobór próby wypaczył nasze rozumienie konse­kwencji doświadczeń wojennych. W ostatnich latach zaczęto wreszcie zwracać uwagę na inne niż negatywne skutki doświadczeń wojennych. David Jaffe (1985) na podstawie danych biograficznych i własnych obserwacji klinicznych stwierdził, że w szczególnych przypadkach po skrajnym stresie może nastąpić „samoodno­wa· (se/f-reneval), twórcza restrukturyzacja osobowości.

Inni badacze twierdzą, że pełniejszy, nie skoncentrowany na psychopatologii, obraz ocalałych możemy uzyskać w badaniach opartych na metodologii nauk społecznych, a nie psychiatrii (Kahana i in. 1988). Zaproponowano wyznaczniki „zadowolenia z życia" (we/1-being) u ocalałych z Holocaustu. Przeprowadzone na licznej próbie badania (kwestionariuszowe) pokazały, że zdrowie fizyczne, wysoki standard życia, status społeczny oraz mówienie o swoich przeżyciach są istotne dla zadowolenia z życia ocalałych.

Barbara Schwartz Lee (1988), psychoanalityk i jedna z ocalałych, protestuje przeciwko widzeniu ich jako niepełnowartościowych, okaleczonych jednostek ludzkich. Zwraca uwagę na to, że istnieje wielu ocalałch, którzy w czasie wojny wykazali się niezwykłym hartem ducha, imponującą siłą ego, a po wojnie wiedli i wiodą szczęśliwe, satysfakcjonujące życie. Schwartz Lee twierdzi, że pozytywne relacje emocjonalne z rodzicami w okresie wczesnego dzieciństwa uchroniły te osoby przed destruktywnym wpływem traumatycznego doświadczenia na ich późniejsze życie. Tak samo uważała Krystyna Żywulska, która w rozmowie ze mną powiedziała: ,,Często się zastanawiałam, co mi dało tę siłę, kto mi dał tę siłę do przetrwania tych wszystkich historii. Doszłam do wniosku, że to moje dzieciństwo. Pamiętam, że byłam otoczona niezwykłą miłością, że czułam jak jestem kocha­na. I to zaważyło absolutnie na wszystkim. Gdybym ja miała przeżyć to, co prze­żyłam, nie mając tych zapasów miłości w sobie ... ".

Zastanawiając się nad analizą postaw moich Rozmówców, znalazłam się w sy­tuacji, w której moja wiedza teoertyczna była sprzeczna z rzeczywistością. Nigdy nie myślałam o nich jako „ofiarach". Widziałam ich cierpienie, rozumiałam je, współczułam z nimi, ale nie mogę powiedzieć, by były to osoby funkcjonujące patologiczne. Część z nich zresztą kategorycznie stwierdza, że nie czuje się ofiara-

Page 5: Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU 43

mi, że - paradoksalne - doświadczenie wojenne, choć okupione straszliwymi cierpieniami, w jakimś sensie ich wzbogaciło.

Wydaje się, że badacze problemów Holocaustu, czy byłych więźniów obozów koncentracyjnych popełniają błąd psychologizmu. Widzą oni człowieka jako dwuczęściowy organizm psychosomatyczny, który może być tylko chory; nie do­ceniają roli doświadczeń traumatycznych, z którymi mierzy się człowiek w ducho­wym wymiarze swojego istnienia. Psychiatrzy i psychoterapeuci potrafią leczyć chore ciało lub psychikę człowieka; wobec chorób duszy są bezradni. Ten wymiar życia ludzkiego pozostawiają teologom i filozofom, przez to utrudniają zrozumienie ca/ej złożoności doświadczeń wojennych. Ten sposób postępowania - ignorowa­nie duchowości człowieka - Max Scheler nazwa/ lekkomyślnością metafizyczną (zob. Franki 1984). A przecież, jak sądzę, przeżycie .ogromnej traumy psychicznej" ma swoje konsekwencje także i dla życia duchownego tych, którzy przez nią prze­szli. Zapewnie nie wszyscy ocaleli przeżywają swoje doświadczenie jako - oprócz psychosomatycznego - także cierpienie duchowe. Jednakże nie można pomijać doznań tych, którzy (być może nieliczni) czują je wiośnie tak: jako także, a może przede wszystkim, doświadczenie duchowe. Oto cytat z jednej z rozmów, które przeprowadzi/am. ,,Myślę, że w dużym stopniu wojna mnie uksztaltowala, wpłynę­ła na mój stosunek do otoczenia. Nie wiem nawet czy to mi nie pomaga/o w mo­jej pracy, w moim zawodzie. Mam pewien dystans, pewne poczucie względności. Wielu ludzi denerwuje mniej lub bardziej ważnymi drobiazgami, z których składa się codzienne życie. Ja często przechodzę ponad tymi drobiazgami. Łatwiej mi rozumieć ludzi, potrafię z nimi rozmawiać. Staram się przejść do porządku dzienne­go nad ich ułomnościami.

Wiem, że jestem ofiarą wojny, ale ja nie czuję się ofiarą, bo uważam, że to mnie wzbogaciło. Chociaż straciłem colą rodzinę, przeżyłem koszmar, straciłem kilka najważniejszych lat mego życia ... Ale ja na siebie nie patrzę w kategoriach bycia ofiarą, chociaż wiem, że obiektywnie ją jestem" (M.Sz. wywiad 37).

LEKCEWAŻENIE RÓŻNIC KULTUROWYCH I JĘZYKOWYCH

Drugie ograniczenie wynika z innego aspektu doboru próby, na podstawie któ­rej uogólnia się wiedzę o doświadczeniach traumatycznych i ich konsekwencjach na colą kategorię .ocalałych". Wiedza na ich temat która uksztaltowa/a się

głównie na podstawie badań amerykańskich, lekceważy różnice kulturowe mię­dzy przed- i powojennym środowiskiem ocalałych i wpływ tych różnic na ich psy­chologiczne samopoczucie. Spoglądając na te badania z punktu widzenia etno­metodologii, możemy zastanowić się, co takie wnioski i sposób widzenia problemu mówią o samych badaczach, a szerzej - o społeczeństwie.

Wydaje się, że badacze zajmują postawę podobną do tej, jaką zajmowali świadkowe Holocaustu w czasie wojny: spostrzegając jedynie medyczne, patolo­giczne konsekwencje tych przeżyć, umieszczają samo doświadczenie poza grani­cami poznawalnego, zrozumiałego świata. Doświadczenie Holocaustu - esencja cierpienia: fizycznego, moralnego, duchowego - wykracza bowiem w zasadni­czy sposób poza ludzkie możliwości uczestnictwa w cierpieniu drugiego czło­wieka.

Page 6: Barbara Engelking-Boni

44 BARBARA ENGELKING-BONI

Niezwykle ważny jest problem języka przekazu. W jakim języku powinny być opowiadane doświadczenia wojenne? Literatura przedmiotu powstała na pod­stawie przekazów w różnych językach. Oceleli często musieli opowiadać o swo­ich przeżyciach w językach, których nauczyli się dopiero po wojnie (np. po an­gielsku). Czy mogli znaleźć w tych językach słowa opisujqce rzeczywistość, o któ­rej myśleli w innym języku? Czy byli w stanie oddać emocje i niuanse znaczeniowe, jak również elementy wojennej rzeczywistości w językach, w któ­rych nie istniejq precyzyjne słowa na ich określenie? (Np. w angielskim nie ma słowa na określenie „szmalcownika" - trzeba tłumaczyć ten termin jako black­mail, ,,szantaż"). Każdy język determinuje sobie właściwq przestrzeń znaczeń.

emocji; determinuje sposób nawiqzywania i przeżywania świata. Warto zauwa­żyć, że w większości wspomnień obozowych i wojennych zachowane sq niemiec­kie terminy i nazwy własne.

Jestem przekonana. że łatwiej jest opowiadać o doświadczeniach wojennych w języku, którego się wówczas używało, którym nazywało się tamten świat. Dlate­go sądzę. że relacje opowiadane przez polskich ocalałych po polsku są bardziej wiarygodne, bliższe ich wewnętrznej prawdy, niż te opowiadane w innych języ­kach.

Problem języka przekazu doświadczeń wojennych pojawił się w rozmowie z jednym z moich Rozmówców, którego ojczystym językiem był jidysz. To był język jego dzieciństwa, jego wspomnień. dlatego spisanie historii własnego życia jest dla niego bardzo trudne: ,,Parę razy zaczynałem pisać wspomnienia. Ale nie wiem, w jakim języku miałbym pisać. Po żydowsku - już mi brakuje słów. a po polsku - wydaje mi się, że robię same błędy" (E.K„ wywiad 26).

Fakt, że wiedza na temat doświadczeń ocalałych z Holocaustu powstała na podstawie nieprecyzyjnych relacji, może być jeszcze jednym aspektem artefak­tualności tej wiedzy. Dane. na których opierają się badacze, z natury rzeczy mu­siały być zniekształcone przez konieczność używania języka obcego, nie tego, który był ojczystm językiem ocalałych, i nie tego. w którego przestrzeni przeżyli oni wojnę.

NIERÓŻNICOWANIE DOŚWIADCZEŃ WOJENNYCH

Trzecie ograniczenie dotyczy braku zróżnicowania między doświadczeniami wojennymi. Wspólną etykietkę K Z - syndrom u czy astenii po ob o z o -we j przykleja się tak szalenie zróżnicowanym doświadczeniom. jak getto, ukry­wanie się po stronie aryjskiej i różniącym się przecież między sobą obozom kon­centracyjnym. W badaniach polskich w ogóle nie zajmowano się doświadczenia­mi getta, interesowano się wyłącznie więźniami obozów koncentracyjnych. Czy byli między nimi jacyś Żydzi? Czy ich przedobozowe doświadczenia miały jakiś wpływ na przeżywanie obozu i jego konsekwencje? Nie wiadomo.

W badaniach światowych także nie różnicuje się doświadczeń wojennych. Tam z kolei wszyscy badani to Holocaust survivors. Wydaje się nie mieć znaczenia róż­norodność ich przeżyć. Co robili przed znalezieniem się w obozie? Przecież inaczej przeżywał obóz ktoś złapany „z wolności", a zupełnie inaczej ktoś, kto przedtem

Page 7: Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU 45

był w getcie i/lub ukrywał się po „stronie aryjskiej". Różnice między doświadcze­niem getta wydają się dosyć istotne. Wyodrębniłabym 5 ich aspektów.

l. Różnice czasu i przestrzeni: w getcie ludzie mieli na własność swój czas; w obozie już tego nie było. Jakie by one nie były, mieli w getcie swoje „domy", nie tylko w sensie fizycznym, ale przede wszystkim psychicznym; mieli miejsca, w których mogli się schronić, mieli swoją prywatność. Mieli jeszcze znajomych i przyjaciół, możliwość decydowania o tym, jak i z kim chcą spędzić czas. Można było choćby wstawać rano, o której się chciało, myć się nie w obecności dzie­siątków innych osób. Ograniczenie przestrzeni, choć istniejące, nie było tak dra­styczne, jak w obozie.

2. Różnice stopnia terroru: w getcie - mimo wszystko - nie było tyle bezpo­średniej przemocy fizycznej, co w obozach. Stopień regulacji i kontroli życia co­dziennego był bez porównywania mniejszy. W getcie było więcej wolności osobi­stej i prywatnej, co nie znaczy, że było więcej wolności wewnętrznej. Byli ludzie, którzy ten rodzaj wolności zachowali zarówno w getcie, jak i w obozie.

3. Różnice struktury społecznej: w getcie zachowane były elementy struktury społecznej: rodziny, sąsiedztwa, reprezentacji samorządowej. Nie było wymuszo­nego podziału płci, rozdzielenia z najbliższymi. Obóz był strukturą zmilitaryzowaną, całkowicie podległą rozkazom i komendom władzy. Ta struktura tworzyła sztuczne podziały, jakich nie ma w społeczeństwie: według płci, wieku, przydatności do pracy itd.

4. Różnice możliwości wyboru: stopień odpowiedzialności za siebie i swoich najbliższych w getcie był nieporównanie większy niż w obozie. Trzeba było zdoby­wać jedzenie, starać się o pracę - tego nie było w obozie, gdzie pożywienie by­ło jednakowe dla wszystkich. Ludzie byli o wiele bardziej „równi" niż w getcie, chociaż, jak wiadomo, ich status w obozie też był szalenie zróżnicowany - ale według innych niż w getcie zasad.

5. Różnice możliwości ucieczki: ucieczka z getta - przy wszystkich trudno­ściach i ograniczeniach - była fatwiejsza niż z obozu.

Wszystkie te różnice zdają się wskazywać na doświadczenie obozu jako trud­niejsze niż doświadczenie getta. A jednak, moim zdaniem, wyższy poziom odpo­wiedzialności za siebie i za innych, więcej możliwości wyborów i konieczność do­konywania często nieludzkich wyborów, bliskość strony aryjskiej - stanowią o dra­matyzmie przeżyć gettowych, o zasadniczej różnicy między gettem a obozem. W obozie możliwości wyboru były o wiele bardziej ograniczone, można było żyć, jak określił jeden z moich Rozmówców, ,, w fazie przetrwalnikowej", można było całkowicie zrezygnować z odpowiedzilności za siebie, można było być kukłą. Je­dyny możliwy opór należał do sfery ducha: można było walczyć z samym sobą o zachowanie odruchów moralnych.

W getcie było inaczej: to jeszcze nie obóz, a już nie świat „normalny". Więcej możliwości działania, więcej konieczności podejmowania decyzji, więcej okazji do popełnienia błędu, większa odpowiedzialność - a więc i większa udręka podej­mowania niemożliwych do podjęcia decyzji, większe cierpienie.

Page 8: Barbara Engelking-Boni

46 BARBARA ENGELKING-BONI

ZAŁOŻENIA TEORETYCZNE, WYBÓR METODY, BADANA ZBIOROWOŚĆ

Przechodzę do przedstawienia własnych doświadczeń badawczych. Jak stwierdziłam na wstępie, przystępowałam do badań z zamiarem zrozumienia do­świadczeń ludzi, którzy przeżyli Zagładę. Samo pojęcie zrozumienia nasuwało wie­le wątpliwości. Cóż bowiem znaczy „zrozumieć"? Czy emocjami - poprzez em­patię, postawienie się w sytuacji drugiego? Obawiam się, że na to nie starczyło­by wyobraźni. Czy wobec tego intelektem - przez wyabstrahowanie z pojedynczych losów ludzkich jakiejś esencji doświadczenia wojennego, skon­struowania czegoś w rodzaju weberowskiego „typu idealnego"? Obawiam się, że byłoby to zbytnio upraszczające, powierzchowne. Czy przez rozebranie doświad­czenia wojennego na czynniki piewrwsze, aż do ustalenia jakichś reguł rządzą­cych tamtym światem?

Obawiam się, że taki opis musiałby być dokonany przy użyciu dzisiejszego, nie zawsze adekwatnego do tamtej sytuacji języka, co stanowi pewne nadużycie. A jednak, chcąć zrozumieć wojenne przeżycia i ich znaczenie, trzeba wybrać ja­kąś drogę.

Chęć głębokiego zrozumienia przeżyć ocalałych i przekonanie o możliwości dotarcia do ich przeżyć przez doświadczenie. Spotkania narzuciły mi jedyną moż­liwą metodę pracy: metodę biograficzną, interpretowaną w kontekście uwagi Floriana Znanieckiego: ,,Rzeczywistość społeczna nie jest niczym innym, jak właś­nie częściowo uporządkowaną syntezę wielu żyć osobistych i każda indywidualna postawa i dążenie jest realną siłą społeczną" (Chałasiński 1938: XI).

Doświadczenie Holocaustu: tak trudne i bolesne do opowiadania wymaga uważnego, empatycznego słuchacza, którego życzliwość, chęć zrozumienia i po­mocy powinny ułatwić narratorowi uporanie się z własnymi emocjami. Dlatego moje rozmowy miały charakter wywiadu narracyjnego, czasem - w miarę potrze­by - przybierały charakter wywiadu klinicznego, terapeutycznego.

Przyjęłam definicję „wywiadu narracyjnego" proponowaną przez Normana Denzina: ,,Biografia przedstawia doświadczenia i definicje danej osoby, danej grupy lub danej organizacji tak, jak ta osoba, grupa lub organizacja interpretuje te doświadczenia.( ... ) Zachowanie ludzkie musi być badane i rozumiane z per­spektywy osób, które ono dotyczy" (Denzin 1990: 53). Celem analizy biograficznej, według Denzina, ,,jest odnajdywanie sensu w przeżyciach zwykłych ludzi. Życio­rysy, które badamy, noszą na sobie znamię momentu historycznego. ( ... ) Dlatego w analizie biograficznej znaczenie musi mieć pierwszeństwo przed metodą" (Denzin 1990: 53).

Z przyjęcia założenia pierwszeństwa znaczenia przed metodą wynikała ko­nieczność interwencji terapeutycznej w niektórych rozmowach. Jest to oczywiste ze względu na temat wywiadu: wiele osób wspominając własne cierpienia, prze­żywało je na nowo: nieetyczne byłoby tworzenie w takich sytuacjach dystansu, pozbawienie opowiadającego samego z odnowionymi wspomnieniami przeszło­ści. Badacz w obliczu cudzego cierpienia musi chożby próbować w nim współ­uczestniczyć, musi stanowić dla swego Rozmówcy oparcie, tworzyć klimat zaufa­nia i zrozumienia. Dlatego, jak sądzę, jedynym możliwym sposobem rozmowy jest uczestnictwo i zaangażowanie ze strony badacza: stosowanie sztywnych reguł

Page 9: Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU 47

badania autonarracji byłyby absurdalne, nieetyczne i uniemożliwiałyby zdobycie wiarygodnego materiału.

Taki rodzaj wywiadu, za warunek zrozumienia cudzych doświadczeń uznający dobry kontakt z osobą badaną, ma także pewne negatywne konsekwencje. Otóż nie z każdą osobą można nawiązać tak samo dobry kontakt. Składa się na to wie­le czynników, choćby takich, jak samopoczucie psychiczne i fizyczne badanych danego dnia, a także - istotny dla każdej międzyludzkiej interakcji - efekt ,,pierwszego wrażenia", czyli instyktownej sympatii lub antypatii do drugiej osoby. Dlatego nie wszystkie wywiady uważam za równie udane, przy czym subiektywną miarą jakości wywiadu jest głebokość szczerości kontaktu między mną a moim Rozmówcą. W dwóch wywiadach właściwie wcale nie udało mi się nawiązać z Rozmówcami dobrego kontaktu. W pozostałych 20 poziom i jakość kontaktu by­ły różne, czasami także zmienne przy kolejnych spotkaniach.

W większości spotkań udało mi się nawiązać dobry, a nawet bardzo dobry kontakt z Rozmówcami, a w czasie wywiadu nawiązywała się pewna więź i po­czucie wzajemnego zrozumienia.

Wybór metody biograficznej, poza względami etycznymi, daje się uzasadnić także w bardziej prozaiczny sposób. W wypadku wyboru takiego tematu, bada­nie ilościowe w tej chwili w Polsce byłoby niemożliwe do przeprowadzenia z po­wodu braku reprezentatywnej próby ocalałych z Zagłady. Zagładę przeżyli bo­wiem nieliczni: ci, którzy mieli szczęście przetrwać obozy koncentracyjne, lub ci, którym udało się ukryć po aryjskiej stronie. Ilu ich było? Emanuel Ringelblum (1988; 9), historyk, twórca podziemnego archiwum w warszawskim getcie, szaco­wał w 1943 r„ że z getta uratowało się około 30 tys. Żydów, z czego polowa ukry­wała się w Warszawie. Powojenne szacunki Żydowskiego Instytutu Historycznego mówią, że na terenie Polski uratowało się od 50 do 75 tysięcy Żydów. Około 100 tys. Żydów uratowało się w Rosji; cześć z nich repatriowała się po wpojnie do Pol­ski. Większość z ocalałych wyjechała z Polski, jeśli nie zaraz po wyzwoleniu, to po 1968 roku. Obecnie w Polsce żyje 4-5 tysięcy Żydów. Ile z nich przeżyło wojnę w Polsce?

Stowarzyszenie Żydów Kombatantów i Poszkodowanych po li Wojnie Światowej liczy około 1250 osób, lecz nie wszyscy oni należą do interesującej mnie kategorii: część przeżyła wojnę w Związku Radzieckim. Pewną wskazówką co do liczebności grupy „ocalałych z Holocaustu" może być liczba osób ubiegających się o od­szkodowanie od Fundacji Polsko-Niemieckiej „Pojednanie". O takie odszkodowa­nie ubiega się, tytułem prześladowań „z powodu przynależności rasowej" w get­tach lub obozach, około 800 osób3. Trzeba pamiętać, że z różnych powodów nie wszyscy występują o takie odszkodowania, można jednak liczbę 800 osób przyjąć jako szacunkową ocalałych z Holocaustu mieszkających obecnie w Polsce.

Rozmawiałam z 22 osobami, które spełniały założone przeze mnie kryteria ,,ocalałych", tzn. uważali się za Żydów lub Polaków żydowskiego pochodzenia, z tej racji byli prześladowani przez nazistów w czasie li wojny światowej, którą prze­żyli jako dorastający ludzie i do dzisiaj mieszkają w Polsce. Moja grupa badanych była dość specyficzna: była ograniczona terytorialnie i środowiskowo.

3 Informacji tej udzielił mi pan Arnold Mostowicz, jeden z założycieli i działacz zarówno Sto­warzyszenia Żydów Kombatantów, jak i Fundacji.

Page 10: Barbara Engelking-Boni

48 BARBARA ENGELKING-BONI

Ograniczenie terytorialne wynikało z tego, że z wielu powodów (m.in. czaso­wych, finansowych i rodzinnych) większość rozmów przeprowadziłam z ocalałymi mieszkającymi w Warszawie. Do nich było mi najłatwiej dotrzeć i spotykać się po kilka razy na wielogodzinne rozmowy. Dwa wywiady przeprowadziłam poza War­szawą: jeden w Łodzi i jeden w Gdańsku. Z faktu, iż większość rozmów odbywała się w Warszawie, nie wynika, że wszyscy moi Rozmówcy przeżyli getto warszaw­skie. Wojnę przeżyli w różnych miejscach:

(i) jedna osoba przeżyła getto białostockie; (ii) jedna osoba - getto lubelskie, potem ukrywała się w Warszawie; (iii) trzy osoby przeżyły getto łódzkie i po nim obozy koncentracyjne; (iv) trzy osoby były początkowo w Rosji. po wybuchu wojny niemiecko-ra­

dzieckiej w getcie warszawskim. potem ukrywały się po stronie aryjskiej; (v) dziesięć osób było w getcie warszawskim od początku jego istnienia, z te­

go dwie zostały wywiezione w czasie powstania w getcie i przeżyły obozy kon­centracyjne, pozostałe osiem w różnych okresach wyszło z getta i przetrwało po stronie aryjskiej;

(vi) trzy osoby nie były w getcie, całą wojnę przetrwały ukrywając się mniej lub bardziej intensywnie w Warszawie lub innych miastach.

Teraz. co efo środowiskowego ograniczenia próby. Polega ono na tym, że więk­szość ocalałych (18 osób), z którymi rozmawiałam. to inteligenci z wyższym wy­kształceniem. Stanowi to skazę diagnostyczną mojej interpretacji. W pewnym sen­sie proponowany przeze mnie opis doświadczenia Holocaustu i jego interpretacje dokonywane przez ocalałych dotyczą grupy inteligencji. Z wielu powodów spo­lonizowanej inteligencji żydowskiej najłatwiej było przeżyć. Żydzi nie znający języ­ka polskiego, biedota nie mająca żadnych zasobów finansowych i ortodoksyjni Żydzi. nie mający znajomych czy przyjaciół wśród Polaków - byli w o wiele gor­szej sytuacji. Jedyny spośród moich Rozmówców, którego ojczystm językiem był jidysz. a nie polski. powiedział o sobie: .. Prostych ludzi mojej kategorii to przeżyło bardzo mało. Najłatwiej było przeżyć zasymilowanym Żydom. I oni w większości pisali po wojnie pamiętniki. Ja byłem w innym środowisku - Żydów żydowskich, nie w sensie religijnym, ale pro Ie tar i at u Żydowskiego"(Edward, wywiad 26).

Słuszna jest uwaga mojego Rozmówcy dotycząca pamiętników ocalałych. Większość z nich pisana była przez ludzi wykształconych, nawykłych do refleksji. do prowadzenia życia intelektualnego. Ich doświadczenie wojenne jest najlepiej znane i udokumentowane w licznych powojennych publikacjach. Dlaczego więc nie zajęłam się reinterpretacją doświadczenia Holocaustu na podstawie pamiętni­ków? Głównie dlatego, że nie odpowiadają one na pytania, które ja sama sobie zadaję i na które chciałam uzyskać odpowiedź od moich Rozmówców. Wydany pamiętnik jest pewną zamkniętą całością, podporządkowaną regule opowiada­nia historii - a więc regułom następstwa wydarzeń w czasie, prowadzenia upo­rządkowanych wątków opaowiadania itp. Większość pamiętników dotyczy jedy­nie okresu getta, wojny i kończy się wraz z wyzwoleniem. Mnie natomiast intereso­wało zarówno to, co było przedtem: z jakich środowisk pochodziło moi Rozmówcy, jakie mieli poglądy, plany i projekty życiowe: oraz - przede wszystkim - to, co było potem: jak interpretują własne doświadczenia, jak z nimi żyją, jaki wpływ miały one na dalsze ich życie.

Page 11: Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU 49

Z mojego punktu widzenia świadectwo mówione ma pod wieloma względami większą wartość niż pisane. Zmusza słuchacza do roli aktywnego uczestnika spot­kania, a nie biernego czytelnika. Ten, kto odpowiada, i ten, kto słucha, podejmu­ją wspólny wysiłek wzajemnego zrozumienia, stają się uczestnikami procesu usta­lania znaczeń. Mają możliwość obserwowania swoich reakcji i, w miarę potrzeby, wyjaśniania którejś ze stron. Narrator nie musi zachowywać chronologii czasowej wydarzeń, często opowiada je według innego, bardziej mu odpowiadającego porządku: na przykład według porządku emocji. Jego opowieść jest zakończona i zamknięta, można zadawać pytania, na które poszukujemy odpowiedzi, a które często są zbyt osobiste lub trudne dla mówiącego.

Przede wszystkim jednak bezpośredni, osobisty kontakt z Rozmówcą, czesto o charakterze terapeutycznym, może stać się, jak stał się dla mnie, niezwykle bo­gatym doświadczeniem osobistym. Emocje opowiadających, często bolesne, cierpienie wynikające z ponownego, towarzyszącego opowiadaniu, przeżywania dramatycznych wydarzeń, niejednokrotnie udzielały się także mnie.

Jak znajdowałam moich Rozmówców? Posługiwałam się metodą „śnieżnej ku­li" (snowba/1 sampling) stosowaną w niektórych badaniach socjologicznych (Bier­nacki i Waldorf 1981 ).

Metoda ta polegała na tym, że osoby badane tworzą łańcuch kontaktów, to znaczy, jedna osoba umożliwia kontakt z następną, często z jakimś swoim znajo­mym: ten kontaktuje badacza z następną osobą itd. Tak właśnie było w moich badaniach. Pierwsi Rozmówcy dawali mi telefony lub adresy następnych, a ci -jeszcze następnych. Niektórzy moi Rozmówcy byli „osobami publicznymi" w tym sensie, że wydali własne wspomnienia z okresu wojny, łatwo więc było do nich dotrzeć. W sumie rozmawiałam z 22 ocalałymi z Holocaustu, 6 osób odmówiło rozmowy.

Kontakt z moimi Rozmówcami miał przeważnie trzyetapowy przebieg. W pierw­szym etapie telefonowałam (lub pisałam) przedstawiając się, informując, że pra­cuję nad problemami Holocaustu i prosząc o spotkanie. Jeśli mój rozmówca go­dził się, umawiałam się na pierwsze spotkanie. Drugi etap to był kontakt osobisty i przeprowadzenie wywiadu. Tylko dwa wywiady przeprowadziłam podczas jed­nego spotkania, pozostałe - w czasie dwóch, trzech, czterech, a nawet pięciu spotkań. Rozmowy były nagrywane na magnetofon. W dwóch przypadkach, gdy moi rozmówcy nie godzili się na nagrywanie - robiłam na bieżąco odręczne no­tatki. Trzeci etap to było spisanie wywiadu z kasety i ewentualne konieczne uzu­pełnienia czy wyjaśnienia moich Rozmówców (np. w wypadku złej jakości nagra­nia, nazw własnych czy nazwisk osób trzecich).

Sama rozmowa miała charakter nie ustrukturalizowanego wywiadu narracyjne­go. Pierwszym pytaniem, które zadawałam moim Rozmówcom było najcześciej pytanie o przyjemne wspomnienia z ich dzieciństwa. Rozmówcy opowiadali o swoich rodzicach, dziadkach, rodzeństwie, przyjaźniach, o całym swoim daw­nym życiu do momentu wybuchu wojny. Ten, jakże bogaty i ciekawy materiał, nie stał się niestety - z powodu konieczności zawężania tematu - przedmiotem mo­jej analizy w pracy. Zamierzam wykorzystać go w innym miejscu.

Drugą cześcią rozmowy były relacje z wydarzeń wojennych. Starałam się tutaj nie zadawać moim Rozmówcom zbyt wielu pytań, nie naciskać i nie zmuszać ich

Page 12: Barbara Engelking-Boni

50 BARBARA ENGELKING-BONI

do szczegółowych opisów tragedii. O swoich przeżyciach wojennych mówili w za­sadzie tyle, ile chcieli sami powiedzieć, nie wypytywałam ich o szczegóły.

Trzecią część rozmów stanowiło opowiadanie o ich powojennym życiu, pracy, małżeństwie, relacjach z dziećmi, a także próba interpretacji i podsumowania ży­ciowych doświadczeń. W tej części rozmowy zadowalam więcej pytań. Nie miały one charakteru ankiety, nie miałam ich zapisanych, wynikały przeważnie z toku rozmowy i problemów stawianych przez samych badanych.

Wiele kontaktów nawiązywanych w czasie badań, przerodziło się w interesują­ce znajomości, a nawet - ośmielę się powiedzieć - w przyjaźnie, które trwają nadal i są dla mnie źródłem wielkiej radości.

Czy udało się osiągnąć zamierzony cel i dzięki rozmowom - zrozumieć do­świadczenia i przeżycia ocalałych z Zagłady? Myślę, że te rozmowy pozwoliły mi na zrobienie pierwszego kroku na drodze ku zrozumieniu wydarzeń, które - jak twierdzili niektórzy z moich Rozmówców - są niemożliwe do zrozumienia także dla nich.

LITERATURA

Bettelheim, B. 1979. Postface do książki: C. VEGHT, Je ne lui ai pas dit au revoir, Paris.

Bettelheim, B. 1990. Schizofrenia jako reakcja na sytuacje skrajne, .Odra" nr 9.

Biernacki, P. i D. Waldorf. 1981. Snowba/1 Sampling. ,,Sociological Methods and Research" 10.

Chałasiński, J. Młode pokolenie chłopów, t.1 Warszawa 1938. Przedmowa F. Znaniec­kiego.

Denzin, N.K. 1990. Reinterpretacja metody biograficznej w socjologii: znaczenie a meto­da w analizie biograficznej. W: Metoda biograficzna w socjologii. Warszawa.

Franki, V.E. 1984. Homo Patiens. Warszawa.

Jaffe, D.T. 1985. Self-reneval: Personal transformation following extreme trauma. ,,Journal of Humanistic Psychology" 4.

Kahana, B„ Z. Harel i E. Kahana. 1988. Predictors of Psychological We/1-Being among Sur­vivors of the Holocaust. W: J.P. Wilson, Z. Harel i B. Kahana (red.), Human Adaptation to Extreme Stress: from the Holocaust to Vietnam. New York.

Kępiński. A. 1992. K-Z syndrom. W: Rytm życia. Warszawa.

Ringelblum, E. 1988. Stosunki polsko-żydowskie. Warszawa.

Solkoff, N. 1981. Chi/dren of Survivors of the Nazi Holocaust: a Critical Review of the Literature, ,,American Journal Ortopsychiatry" l.

Schwartz Lee, B. 1988. Holocaust Survivors and Interna/ Strengths . • Journal of Humanistic Psychology" nr l .

Page 13: Barbara Engelking-Boni

REFLEKSJE METODOLOGICZNE NAD BADANIAMI OCALAŁYCH Z HOLOCAUSTU 51

METHODOLOGICAL REFLECTION ON RESEARCH ON THE HOLOCAUST VICTIMS

Based on experience derived from my research on the Holocaust's victims, I point out specific features of the methodological framework in this oreo of quali­tative research. The peculiarity resides in non-structured narrative interview which I applied - in main that the interview tend to transfer, in certain situations, into a story about the life events of respondents during the war. I also indicate some limitations of this technique connected to: (i) non-representativeness of the sam­pled persons, (ii) language and cultural difficulties, (iii) overlooking of differentia­tion of the war experiences of respondents which imprinted on their attitudes and reports.