„RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje....

280
Dachzeile RApoRt o kultuRze ISSN 1897-7936 1/2007 Rocznik Прогрес Европа Fortschritt Europa Progreso Europa Progress Europe Besivystan - ti Europa Progresso Europa Napredek Evropa Framsteg Europa Fejlõdõ Európa Edis - tys Postęp Europa Euroop - pa Pokrok Evropa Pokrok Europa Vooruitstrevend Eu - ropa Πρόοδος Ευρώπη L’Europe en marche Europas Fremskridt Progrese Europa Euroopa edusammud

Transcript of „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje....

Page 1: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

RApoRt o kultuRze

ISSN 1897-7936 1/2007Rocznik

Kulturze przypada strategiczna rola w euro-pejskim procesie zjednoczenia. Ale jak ona jest wykorzystywana? Jak wyglądają kon-takty kulturalne w Europie? Co europejska polityka kulturalna może wnieść do powsta-nia europejskiej tożsamości? Raport o kulturze „Postęp Europa” chce dać odpowiedź na te pytania. Wśród autorów są twórcy filmowi, architekci, dramaturdzy, naukowcy, dziennikarze, politycy zajmujący się kulturą i oświatą.

RApoRt o kultuRze

Прогрес Европа Fortschritt Europa Progreso Europa Progress Europe Besivystan-ti Europa Progresso Europa Napredek Evropa Framsteg Europa Fejlõdõ Európa Edis-tys Postęp Europa Euroop-pa Pokrok Evropa Pokrok Europa Vooruitstrevend Eu-ropa Πρόοδος Ευρώπη L’Europe en marche Europas Fremskridt Progrese Europa Euroopa edusammud

RA

poR

t o

ku

ltu

Rze

Po

stęp

Eur

opa

Page 2: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

„RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“

Page 3: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

sPIs trEŚCI

Wstęp Europa potrzebuje emocji Ingrid Hamm 4 Kultura przyciąga Kurt-Jürgen Maaß 5

I. euRopa – kontynent bez kontuRów ?

1. Wizerunekeuropy

1.1. Widziane z wewnątrz Niewidzialna opinia publiczna Bo Stråth 10 Marka Europa Simon Anholt 18

1.2.Widziane z zewnątrz Kto to jest schopenhauer? Atsuko Onuki (Tokjo) 30 Muzeum Europa Andrew Ian Port (Harvard) 35 Blady kontynent Rajendra K. Jain (New Delhi) 38 Pożegnanie z Europą Adjaï Paulin Oloukpona-Yinnon (Lomé) 42 Pułapki tożsamości Leopoldo Waizbort (São Paulo) 50 raj Europa Siergiej Sumlenny (Moskwa) 53

2.kulturaWpolityceuniieuropejskiej Kwintesencja czy ornament? Enrique Banús 60 Nowy ląd na horyzoncie Olaf Schwencke 71 struktura żywi kulturę Christine Beckmann 82

3.europaizagranicznapolitykakulturalna

Partnerstwo zamiast reprezentacji Michael Bird 90 ucieczka ze scenariusza Huntingtona Traugott Schöfthaler 97 Euforia w Chorwacji Marija Pejčinović Burić 103 Chleba i igrzysk Gyula Kurucz 107

II. kultuRa w euRopIe – euRopa w kultuRze

1. Media

Niemy kontynent Peter Preston 116 Europa na ekranie Deirdre Kevin 123

2. FilM

Jednać zamiast dzielić Michael Schmid-Ospach 132 Kurtyna w górę dla kina niszowego Dina Iordanova 137 siła obrazów Wim Wenders 143

„RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“

Page 4: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

3. edukacja

Koniec narodowego bastionu kształcenia Guy Haug 150 uczyć się z biegiem czasu Andreas Schleicher 156 studiować bez granic? Franziska Muche 166

4. Język Czy mówią Państwo po europejsku? Ulrich Ammon 178 szczęśliwa wieża Babel Etienne Barilier 185

5. Muzyka

Jak brzmi Europa? Jean-Francois Michel 194 Czy czujemy bluesa? Jonas Bjälesjö 199 6. literatura

Europa czyta Albrecht Lempp 206 Dom Literatury – dom dla Europy Florian Höllerer 215

7. teatr

scena dla europejskiego teatru Bernard Faivre d’Arcier 224 Wizja opery Xavier Zuber 231

8. sztuka,architekturaiModa

Europa – dzieło sztuki Ursula Zeller 238 Moda tworzy Europę Ingrid Loschek i Sibylle Klose 249 Świat mody – moda świata Daniel Devoucoux 263 Europa – stan surowy? Hans Ibelings 276

Wydawca: Instytut Stosunków Międzynarodowych (Institut für Auslandsbeziehungen), Fundacja im. Roberta Boscha, Szwajcarska Fundacja dla Kultury Pro Helvetia, British CouncilPolskie wydanie: Fundacja Współpracy Polsko-Niemieckiej, 00-108 Warszawa, ul. Zielna 37Redakcja: Sebastian Körber, Jenni RothRedakcja polska: Ewa BaranWspółpraca: Dr. Stephan Hollensteiner, Kornelia SerwotkaProjekt: Eberhard WolfFotografie: Bettina Flitner Adres wydawcy: Charlottenplatz 17, 70173 StuttgartDruk: Offizin Andersen Nexö LeipzigTłumaczenie: Barbara Andrunik, Agna Baranowa, Małgorzata Gula, Dr. Stephan Hollensteiner, Krystyna Kopczyńska, Marielle Larré, Jenni Roth, Henning Schimpf, Angelika Welt, Birgit Wittlinger.

spis treści

Page 5: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Wstęp

w dzieciństwie marzyłem o Europie bez granic. teraz jeżdżę po niej wzdłuż i wszerz, wirtualnie i realnie, nie pokazu-

jąc paszportu, płacę nawet w tej samej walucie, ale gdzie ta moja dawna emocja?”, pyta Wim Wenders w tym raporcie. Podobnie jak ten niemiecki reżyser filmowy myśli dziś wielu – głównie młodych – oby-wateli Europy, którzy nie czują się reprezentowani przez instytucje unii Europejskiej ani nie czują ich zainteresowania sobą. Nic dziwnego, mówi Wen-ders. Nikt nie kocha swego kraju za jego politykę czy rynek. tymczasem na zewnątrz i do wewnątrz, wobec swoich obywateli, Europa występuje stale z argumentami gospodarczymi lub politycznymi, a nie z emocjami.

Dla przedstawicieli brukselskich instytucji jest przy tym od dawna jasne, że trzeba na nowo ożywić ideę europejskiej jedności. „organizm bez duszy jest martwy. Zjednoczona Europa potrzebuje duszy”, mawiał były przewodniczący Komisji Europejskiej Jacques Delors. Jego następca José Manuel Barroso idzie nawet o krok dalej: „Kultura to główny filar po-czucia przynależności do wspólnoty, którego Europa potrzebuje”, powiedział na berlińskiej konferencji w listopadzie 2006 roku. także w świecie zewnętrz-nym Europa, „która «wynalazła» tolerancję wobec jednostek, ich poglądów, przekonań i różnic”, po-winna jego zdaniem zapewnić sobie słuchaczy dla swego szczególnego głosu.

Kulturze i polityce kulturalnej przypada więc w procesie jednoczenia się Europy strategiczna rola. Jak jednak się ją wykorzystuje? Jak wyglądają sto-sunki kulturalne wewnątrz Europy? Jak polityka kulturalna i jej środki mogą przyczynić się do wy-tworzenia europejskiej tożsamości? aby znaleźć odpowiedzi na te pytania, Fundacja roberta Bos-

cha i Instytut stosunków Między-narodowych wydały ten raport o kulturze. Dziękuję autorkom i au-torom, którzy z najróżniejszych perspektyw podjęli te kwestie. I cieszę się, że znaleźliśmy partne-rów także w British Council, Fun-dacji dla Kultury Pro Helvetia i Fundacji Współpracy Polsko-Nie-mieckiej; dzięki ich wsparciu ra-port ten mógł ukazać się nie tylko w języku niemieckim, lecz także w języku angielskim, francuskim i polskim.

Ingrid Hammdyrektorka Fundacji Roberta Boscha

Europa potrzebuje emocji

Page 6: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Czym jest to, co jedni mają, ale już tego nie chcą, a inni tak bardzo do tego tęsknią? Podczas gdy większość amerykanów sza-

nuje Europę jako muzeum kultury wysokiej – na-wet jeśli w międzyczasie demonstracyjnie wylewa butelki Bordeaux do zlewu, jak ironicznie zauwa-ża andrew Ian Port w swoim przyczynku do tego raportu – Europa nadal poszukuje swej tożsamo-ści. Pięćdziesiąt lat po założeniu Wspólnoty Euro-pejskiej paneuropejskie projekty medialne ciągle jeszcze dryfują i nawet pilne problemy o zasięgu ponadnarodowym nadal najczęściej rozważane są przeważnie na forum poszczególnych państw. Czy Europa to rzeczywiście tylko zespół przyjaźnie do siebie nastawionych państw niezainteresowanych zupełnie głębszym porozumieniem, jak przypuszcza brytyjski felietonista i były wydawca „Guardiana” Peter Preston? Nawet jeśli nie podzielać jego pesy-mistycznej opinii, pewne jest, że myli się ten, kto myśli, że unia Europejska potrzebuje tylko odrobinę więcej pracy informacyjnej, by lepiej wyjaśnić swoje działania traktatowe. Kto chce poważnie traktować projekt europejskiego zjednoczenia, ten dostrzeże, że europejska polityka kulturalna bardziej niż kiedy-kolwiek wymaga wyraźniejszego wyeksponowania właściwej substancji europejskiego zjednoczenia. Europa ma bowiem światu wiele do zaoferowania. Popiera oświecenie, wiarę w postęp i tolerancję. Ma bogate doświadczenia w transformacji krajów i społeczeństw w kierunku demokracji, państwa prawa i gospodarki rynkowej. Proponuje atrakcyjne programy stypendialne, międzynarodowe biblioteki i wysoki udział w światowym dziedzictwie sztuki, muzyki, literatury i filmu.

ten raport bierze gruntownie pod lupę części składowe kulturalnej Europy. Jego autorami są

Wstęp

politycy zajmujący się kulturą, dziennikarze, eksperci w dzie-dzinie edukacji, twórcy teatralni i filmowi, organizatorzy festiwali i naukowcy z całego świata. Dzię-kuję zarówno im, jak i Fundacji roberta Boscha, która we współ-pracy z ifa umożliwiła powstanie tej publikacji. szczególnie gorąco pragnę podziękować licznym tłu-maczom, którzy zadbali o to, by książka ta ukazała się w czterech językach. Ich praca, zwykle prze-biegająca w ciszy, to podstawa dla książki takiej jak ta i zarazem dla Europy, która nie tylko monolo-guje, lecz przede wszystkim roz-mawia ze sobą.

Kurt-Jürgen Maaßsekretarz generalny Instytutu Stosunków Międzynarodowych (ifa)

Kultura przyciąga

Page 7: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Europa – Kontynent bez konturów

Page 8: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Europa – Kontynent bez konturów

Kobiety i ich wizje Portrety 48 Europejek

Przez dwa lata Bettina Flitner podróżowała po całej Europie, aby fotografować „wielkie Europejki”. Sie-działa w amsterdamskim salonie Miep Gies, która ukrywała kiedyś Annę Frank i uratowała jej dziennik, była w laboratorium Niemki Christiane Nüsslein-Volhard – laureatki Nagrody Nobla, towarzyszyła Fran-ce Potente do szkoły baletowej na berlińskim Kreuzbergu, odwiedziła Marion Dönhoff w Blankenese, na krótko przed jej śmiercią, poszła do objętych akcją protestacyjną gajów oliwnych w Kalabrii razem z baronową Cordopatri, której groziła mafia. Powstało 48 portretów wielkich Europejek działających w obszarze kultury, gospodarki, polityki i społeczeństwa. „Raport o kulturze: Postęp Europa” prezentuje 12 tych osobistości.

Portrety 8/9 hrabina Marion Dönhoff, dziennikarka • 28/29 Franziska Becker, karykaturzystka • 48/49 Christa de Carouge, projektantka mody • 58/59 Maria Lassnig, malarka • 80/81 Irene Khan, dyrektorka amnesty international • 114/115 Kati Outinen, aktorka • 148/149 Inge Feltrinelli, wydawczyni • 176/177 Lea Linster, mistrzyni kuchni • 192/193 Judit Polgar, szachistka • 222/223 Pina Bausch, choreografka • 236/237 Magdalena Abakanowicz, artystka • 254/255 Dörte Gatermann, architektka

Page 9: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Page 10: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Page 11: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10

Europejska opinia publiczna – co to takiego? Czy w ogóle istnieje? a jeśli tak, to od kiedy? Kim są

jej podmioty, nadawcy i odbiorcy, autorzy i czytelnicy uczestniczący w tym kontynen-talnym porozumiewaniu się, włączeni w transnarodowy krąg interpretacji, z których mogłaby powstać europejska przestrzeń publiczna? Na czym polegają problemy wspomniane w tytule tego tekstu?

Problem zdefiniowania takiej prze-strzeni zaczyna się tam, gdzie rozchodzą się punkty wyjścia lub wyobrażenia o jej kształcie. ulubionym punktem wyjścia jest demokratyczny charakter europejskich państw narodowych w drugiej połowie XX wieku. stąd wywodzi się często sposób ar-gumentacji przeciwko istnieniu europej-skiej opinii publicznej, który powołuje się

na zwykłe nagromadzenie opinii narodo-wych. ulubionym argumentem zwolenni-ków tej perspektywy jest bariera językowa, uniemożliwiająca jakoby powstanie trans-narodowej przestrzeni publicznej. uważam jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom. Więcej, uważam, że przestrzeń ta bezustannie się powiększa. Europejska przestrzeń publiczna istniała już wtedy, gdy narodowa opinia publiczna była jeszcze ob-cym słowem, a nawet zanim jeszcze idea państwa narodowego zadomowiła się na naszym kontynencie. Bardziej konkretną postać nadała opinii publicznej historia in-tegracji europejskiej, manifestująca się od lat 50. w instytucjonalnych ramach.

Europejska opinia publiczna pojawiła się po raz pierwszy w XVIII wieku, w cza-sach oświecenia, zanim jeszcze powsta-ły europejskie państwa narodowe. W tym miejscu przychodzi na myśl république des lettres. Podróże i korespondencja li-stowna między intelektualnymi i politycz-nymi ośrodkami oraz rozpowszechnienie na kontynencie gazet i książek stały się zarodkami rynku idei i opinii – mimo cen-zury ograniczającej dostęp do tego rynku i narzucającej ciasne granice przestrzeni publicznej1. Bariery językowe nie miały żadnego znaczenia, ponieważ podmioty tej przestrzeni porozumiewały się po francu-

nieWidzialnaopiniapublicznaIstnienie europej-skiej opinii publicznej nie podlega wątpliwości. Problem stanowi przepaść dzieląca opinię publiczną od jej instytucjonalnej praktyki. Europejskie debaty dotyczą kwestii narodowych i nie są adresowane do instytucji europejskich. W Nicei Europie nie udało się zaprezentować jako wspólnota, nie udało się jej także wzbogacić gospodarczego procesu integracyj-nego o elementy kulturalne Bo Stråth

Page 12: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

11

sku bądź po łacinie. Poza tym temat „Eu-ropa” znajdował się na porządku dziennym. Na całym kontynencie dyskutowano na przykład nad znaczeniem pojęcia cywili-zacji europejskiej 2. ta przepuszczalna sfe-ra stała się hermetyczna prawdopodobnie wraz z narodzinami państw narodowych w XIX wieku. Nie istnieją jednak źródła, któ-re wiarygodnie tłumaczyłyby ten proces. Jedno tylko wydaje się jasne: państwa na-rodowe nie pogrzebały europejskiej prze-strzeni publicznej. osoby wątpiące w ist-nienie silnej europejskiej sfery publicznej argumentują, że większość Europejczyków w ogóle w niej nie uczestniczyła. a już z całą pewnością uczeni poruszali się w zamkniętej elitarnej przestrzeni. Mimo to pojawia się pytanie, czy żądanie nieogra-niczonego dostępu i prawa głosu dla mas jest sine qua non przy definiowaniu euro-pejskiej opinii publicznej3. Żądanie to staje się jeszcze bardziej kontrowersyjne wobec procesów zachodzących obecnie w obsza-rze mediów, czyli technologicznej i ekono-micznej koncentracji. Zamiast ekspansji elitarnego przedsięwzięcia w celu zinte-growania mas – jak sugeruje samo pojęcie mass mediów – daje się zauważyć raczej proces przeciwny, zwężający się ku dołowi. Następuje koncentracja na kilku kanałach medialnych, docierających do mas tylko jednostronnie. stara idea debaty opartej na rozsądku i zasadzie reprezentacji interesów została obrócona w swoje przeciwieństwo, a niegdysiejsza definicja reprezentacji – zastąpiona pojęciem kreacji wiadomości i fikcji. Efekt jest taki, że opinia publiczna niekoniecznie jest automatycznie uczestni-kiem tych procesów. Należałoby się także zastanowić nad pytaniem, w jakim stopniu rozbieżności opinii w przestrzeni publicz-nej opierają się na racjonalnej kalkulacji i komunikacji interesów, a w jakim są rezul-

tatem zmanipulowanych struktur myślo-wych. Każda teoria przestrzeni publicznej ma prawo do zakwestionowania założenia Jürgena Habermasa, że istnieje podskórna, ostateczna prawda i że polityka i debata publiczna tej prawdy poszukują.

Z historycznego punktu widzenia euro-pejska opinia publiczna ma głębokie ko-rzenie w XIX stuleciu i w początkach XX wieku. W świecie naukowym sfera publicz-na przeżywała złoty wiek, aktywne uczest-nictwo w niej stawało się coraz powszech-niejsze. rozwojowi sprzyjały: umacniający się rynek literatury, koniec cenzury oraz masowe nakłady gazet i czasopism; wy-mianę na kontynencie ożywiał między-narodowy charakter życia kulturalnego w teatrach i w salach koncertowych. W okresie powojennym powstawały organi-zacje międzynarodowe, jak Liga Narodów, międzynarodowe stowarzyszenia pocztowe czy telekomunikacyjne; w całej Europie zaczęły obowiązywać te same standardy, tworząc pożywkę dla ponadnarodowych przestrzeni komunikacji.

Przestrzeń publiczną można trakto-wać jako platformę komunikacyjną, na której podmioty czynne w polityce i kul-turze od dawna wymieniały swoje idee i prowadziły negocjacje. Proces ten został wzmocniony przez rozwój mass mediów, wciągających do debat coraz większe gru-py społeczeństwa. silny argument, uży-wany m.in. przez socjologa Klausa Edera, mówi, że europejska przestrzeń publicz-na w europejskim procesie integracyjnym ujawniła się w drugiej połowie minionego stulecia przede wszystkim w przekracza-jących granice dyskusjach na najbardziej palące tematy. W całej Europie omawia się te same kwestie – Haider, Berlusconi czy idea europejskiej konstytucji – i tym samym upadają wszelkie bariery językowe.

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 13: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

Europejska opinia publiczna jest wieloję-zyczna. W pewnym sensie sfera publiczna zawsze koncentrowała się na określonych problemach. Intelektualiści ze świata na-uki zajmowali się w istocie tymi samymi kwestiami, zwiększyła się jedynie liczba tematów w toku narastającego od lat 50. XX wieku europejskiego ruchu integra-cyjnego. Problem zaczyna się wtedy, gdy łączymy przestrzeń publiczną z demokra-cją. opinię publiczną, w której odzwier-ciedlają się debaty i społeczne negocjacje, uważa się często za kręgosłup zachodnich demokracji. opinia publiczna stanowi po-żywkę dla społeczeństwa obywatelskiego, które z kolei jest warunkiem właściwego funkcjonowania demokracji.

Perspektywa Habermasa zakłada mniej lub bardziej automatyczne połączenie sfe-ry publicznej i demokracji. Jeśli tak jest rzeczywiście, jeśli naprawdę istnieje eu-ropejska opinia publiczna, to dlaczego nie ma europejskiej demokracji? Podstawowe pytanie dotyczy stopnia współuczestnictwa w debacie. siła mobilizacyjna europejskiej opinii publicznej wydaje się niewielka. Na przykład frekwencja w wyborach do Par-lamentu Europejskiego obnażyła deficyt demokratycznej legitymacji całego proce-su europejskiej integracji. stąd pojawia się pytanie, dlaczego należy zakładać powią-zanie na płaszczyźnie europejskiej sfery publicznej i integracji europejskiej. raison d’être integracji europejskiej początkowo opierał się na ochronie wolnych rynków i na utrzymaniu pokoju w okresie zimnej wojny. Wolne rynki miały zapobiegać aku-mulacji kapitału, a ostoją zbrojnego pokoju była siła militarna.

Według alana Milwarda, eksperta w dziedzinie badań procesu integracji eu-ropejskiej, cel polegał na zachowaniu za-chodnioeuropejskich państw narodowych,

w czym miał pomóc wolny handel jako konieczna podstawa państwa dobrobytu4. Integracja europejska miała umocnić de-mokrację w krajach członkowskich, nigdy jednak nie postawiono pytania o demo-krację europejską na poziomie ponadna-rodowym.

Idea tego poziomu demokracji poja-wiła się chyba na kopenhaskim szczycie EWG w 1973 roku, gdzie po raz pierwszy sformułowano także pojęcie tożsamości europejskiej. Panowało przekonanie, że w okresie ówczesnego zastoju gospodarcze-go takie poczucie wspólnoty będzie w sta-nie przyśpieszyć proces integracyjny. Idea ta pojawiła się następnie w 1979 roku, w decyzji o bezpośrednich wyborach parla-mentarnych, i w roku 1980, w koncepcji europejskiego społeczeństwa obywatel-skiego. Idea ponadnarodowości, rozumia-na jako transgresyjny, narodowy wzorzec tożsamościowy i polityczny, nie zdołała jednak zakorzenić się ani w ludzkich umy-słach, ani na płaszczyźnie instytucjonalnej. Mimo bezpośrednich wyborów do Parla-mentu Europejskiego projekt europejskiej konstytucji spalił na panewce, a idea naro-du europejskiego ciągle jeszcze pozostaje muzyką przyszłości.

Debata publiczna w tworzących się europejskich państwach narodowych do-prowadziła w końcu do parlamentary-zmu. Demokratyczny charakter tej debaty

Integracja europejska miała umocnić demokrację w krajach członkowskich, nigdy jednak nie postawiono pytania o demokra-cję europejską na poziomie po-nadnarodowym.

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 14: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

wzmocniło znaczne nałożenie się na siebie dyskusji publicznej i parlamentarnej. Coś takiego byłoby nie do pomyślenia na pozio-mie instytucjonalnym unii Europejskiej. Debata europejska koncentruje się na pa-lących kwestiach narodowych, dotyczących procesów decyzyjnych, i podkopuje tym samym uprawnienia i autorytet Brukseli jako centrum politycznego. Mogłoby się wydawać, że Bruksela degraduje debatę nad problemami społecznymi jako „obcą”, nie dorastając tym samym do roli kompe-tentnego i dyplomatycznego centrum poli-tycznego, potrafiącego radzić sobie z pro-testami. to podstawowy problem, który jednak nie podlega w unii żadnej dyskusji. Parlamenty narodowe i zasady parlamenta-ryzmu, które – z historycznego punktu wi-dzenia – powstały jako reakcja na protesty i nacisk opinii publicznej państw narodo-wych, wyznaczyły krytyce społecznej na poziomie europejskim inne cele polityczne. ta przepaść między europejską opinią pub-liczną a europejskimi instytucjami stanowi dla unii problem legitymacji. Problemem jest sama przepaść, a nie pytanie, czy opi-nia publiczna istnieje czy też nie. Ponadto w kwestii deficytu uprawnień istotna jest wspomniana przepaść, nie wolno jednak zapomnieć o pozostałych dwóch czynni-kach.

Po pierwsze, dokonująca się od lat 50. harmonizacja rynków, która postawiła sobie za cel zniesienie barier konkurencji, prze-niknęła w wiele obszarów społecznych. Wolny handel między państwami członkow-skimi, wspólne ograniczenia celne wobec państw trzecich, standardy dotyczące śro-dowiska naturalnego, opieki socjalnej, żyw-ności, transportu, komunikacji, edukacji i opieki zdrowotnej – wszystkie te dziedziny uznano za możliwe techniczne bariery han-dlowe, które należy usunąć przez ujednoli-

cenie zasad i standardów. Proporcjonalnie do wzrostu wrażliwości Europejczyków, zwiększała się niechęć wobec daleko się-gającej europeizacji. Z jakiego niby powodu Bruksela miała decydować o tym, jak duże mają być truskawki albo jak długi banan? odpowiedź kryje się w logice rozwoju ryn-kowego, którego kolejnym etapem jest kon-kurencja, ta zaś prowadzi do ujednolicenia norm i standardów.

Drugi czynnik to dramatycznie narosła nierównowaga społeczna po poszerzeniu unii z 15 do 25 państw członkowskich. rozziew ten wywołał obawy przed spo-łecznym dumpingiem, co z kolei pociągnę-ło za sobą politykę społecznego protekcjo-nizmu. Konfrontacja między społecznym dumpingiem a społecznym protekcjoni-zmem niesie dla Europy duże ryzyko, ale niezależnie od stopnia tego ryzyka nie można go lekceważyć. Nacisk polityczny jako odpowiedź na dyrektywy w sektorze usług to przykład potencjalnego ryzyka. analogia z rolą sfery publicznej w rozwoju państw narodowych sugeruje, że skutkiem ściślejszego połączenia europejskiej opinii publicznej i instytucji politycznych uE jako przedmiotów krytyki będzie ich polityczna legitymizacja. Narastający deficyt legity-macji jest nie tylko punktem wyjścia dla krytyki władzy i form jej sprawowania, lecz stawia także równie istotne pytania o etykę i tożsamość. Czy unia Europejska przetrwa, a jeśli tak, to czy zdoła wyrobić u swoich obywateli poczucie przynależ-ności? Czy istnieje w ogóle takie poczucie wspólnoty, równoległe do lojalności naro-dowej, czy może jedno wyklucza drugie? Jaką rolę odegrają w tym procesie współ-cześni i przyszli polityczni przywódcy oraz mass media?

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 15: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

Media i przemiana wartości w eu-ropejskiej przestrzeni publicznej

Media to rozległe pole, na którym wy-rastają narodowe i europejskie wartości, etyki i tożsamości. Ważną lekcją ostatnich lat było odkrycie, że Europa to twór chi-meryczny, krótkotrwały i chwiejny, bardzo oddalony od idei mocno zakorzenionego i zinstytucjonalizowanego kontynentu, tak w sferze publicznej, jak i w gospodarce. Za rzekomą stabilnością kryje się niesta-bilność. rozwiązania jednego problemu pociągają za sobą nowe problemy i wy-zwania. Z jednej strony Europa to daleko-siężny projekt, zwiększający swój poten-cjał integracyjny wraz z „funkcjonalnym wzrostem”. Z drugiej strony od półwiecza manewruje ona od kryzysu do kryzysu. Europejską sferę publiczną można dość ła-two zdefiniować według stopnia jej insty-tucjonalizacji, trudniej jest uchwycić istotę wartości leżących u jej podstawy.

Dwa kluczowe wydarzenia, do których doszło na przestrzeni jednego roku, uwi-doczniły istotną zmianę, jaka zaszła w spo-sobie relacjonowania wydarzeń w Europie oraz w sposobie mówienia o jej wartościach: szczyt w Nicei w grudniu 2000 i wprowa-dzenie euro rok później, 1 stycznia 2002. sprawozdania z tych wydarzeń uzmysło-wiły, jak szybko zmieniają się nastroje i jak decydującą rolę odgrywają w tym procesie media. to jak przyśpieszenie czasu. Podczas spotkania w Nicei europejscy przywódcy państw dumnie i z euforią wypowiadali się o zainicjowanym projekcie. Plan najwięk-szego w historii poszerzenia unii Europej-skiej oznaczał koniec zimnej wojny i całego okresu powojennego, był to początek nowej epoki. Europejskie zjednoczenie nabrało nowego wymiaru, Europa jako wspólnota znalazła się w centrum zainteresowania.

Euforia ta pierzchła w powszechnym chaosie, gdy w obliczu grande geste, czyli otwarcia się na Wschód, pojawiły się py-tania instytucjonalne: ile głosów w radzie Ministrów należy się każdemu z państw członkowskich? Jaka większość głosów będzie decydować o podejmowanych de-cyzjach? Przedstawiciele państw człon-kowskich zarzucali sobie krótkowzroczną troskę tylko o własne korzyści. Media roz-koszowały się opisami europejskich przy-wódców, którzy niczym w wielkiej euro-pejskiej rozgrywce pokerowej usiłowali podpatrzeć karty przeciwnika i wywieść go w pole. Dystans do ludności zwiększył się wskutek interwencji policji wobec agre-sywnych demonstrantów, które przybiera-ły postać paramilitarnych walk ulicznych, co obecnie stanowi już niemal nieodłącz-ny element wydarzeń wokół politycznych spotkań na szczycie. rok później przywód-cy wycofali się ze swojej inicjatywy.

1 stycznia 2002 roku stał się pamiętną manifestacją europejskiego zjednoczenia. Euro świętowano jako symbol nowej Eu-ropy, jako największą unię od czasów ce-sarstwa rzymskiego. Przywódcy polityczni pobrali z bankomatów pierwsze banknoty, solidaryzując się tym gestem z ludźmi z ulicy. Europa zjednoczyła się – horyzon-talnie i wertykalnie. Euforia była eurofo-rią, a uroczystości świętujące nową walu-tę symbolizowały jedność. Media i elity oszczędnie wypowiadały się na temat go-spodarczej strony tego wydarzenia i skon-centrowały się raczej na jego znaczeniu symbolicznym. Nie szczędzono dumnych porównań z cesarstwem rzymskim czy z Karolem Wielkim. Dociekliwe pytania o konieczność ujednolicenia systemów po-datkowych jako konsekwencji unii walu-towej przeszły bez echa.

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 16: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

ten schizofreniczny wzorzec nadal jest powielany. Dwa charakterystyczne przykłady to dyskusje o konstytucji i woj-nie w Iraku. Kwestia Iraku stanowiła da capo w Nicei, choć była intensywniejsza i silniej zmobilizowała ludność niektó-rych państw członkowskich przeciw in-nym państwom członkowskim. Kolejnym przykładem powielania tego wzorca jest kontrast między dwoma wydarzeniami: zbawiennie przyjętym projektem nowej konstytucji na szczycie w salonikach w 2003 roku i pesymizmem podczas kolej-nego szczytu w Brukseli pół roku później. Dystans do arystokratycznego wystąpienia Valéry’ego Giscarda d’Estainga i tryumfu w salonikach, jak wiadomo, zwiększył się w maju i czerwcu 2005 roku. Kluczowe py-tanie dotyczy znaczenia tej oscylacji mię-dzy dwoma biegunami, między euforią a kryzysem: jak wpłynie ona na stabilność całej instytucjonalnej sceny? Czy te dra-matyczne zmiany mają charakter efeme-ryczny, czy są rozdmuchiwane przez media i czy szybko wygasną w obliczu nowych spektakularnych wydarzeń? Czy nagła zmiana nastrojów mediów zakończy się długotrwałą delegitymizacją? a może w rzeczywistości jest tak, że rosnące – tak negatywne, jak i pozytywne – zaintereso-wanie unią Europejską doprowadzi do jej „naturalizacji” jako wspólnoty, czyli do umocnienia się dzięki sprawowanej przez nią funkcji platformy dla debat i konflik-

tów? Czym tak naprawdę jest europejska opinia publiczna, podejmująca określone problemy? Media można uznać za dyskur-sywne uniwersum, kształtujące narodowe i europejskie wartości i tożsamości, przy czym rzeczą oczywistą jest, że wartości te nie są łatwe do zdefiniowania. Wartości eu-ropejskie można zawsze zakwestionować lub zmienić zależnie od okoliczności. Nie istnieje żaden „europejski kanon wartości”, jakkolwiek go definiować: w kategoriach chrześcijańskich, racjonalnych, oświece-niowych czy naukowych.

Może jest to wielki zasób wartości, z którego można czerpać zależnie od potrzeb. W przypadku europejskiego konsorcjum naukowego Emediate, koordynowanego przez European university we Florencji i finansowanego przez unijny Framework Programme, akronim Emediate powstał z Ethics and Media of a European Public sphere. Począwszy od traktatów rzym-skich, a skończywszy na walce z terrory-zmem, w ramach tego projektu przebadano stopień sporów i zmian zachodzących w fa-zach poważnego kryzysu, od lat 50. do woj-ny w Iraku. W świetle tych sporów i zmian nie sposób rozumieć idei wartości europej-skich jako linearnej pochodnej chrześci-jaństwa i starożytności. Jakość i substan-cja debaty medialnej o Europie, jej roli i odpowiedzialności ulegają nieustającym zmianom. okres 2003–2005 był dla warto-ści europejskich szczególnie dramatyczny. Europa, bastion pokoju w zamęcie wojny z terrorem, nie potrafiła zademonstrować w sferze publicznej wspólnego, etycznego mianownika. Europejskie poparcie (lub jego brak) dla usa, opowiedzenie się po stronie osi Dobra przeciwko osi Zła stały się spekulacyjną grą między wartościami europejskimi a zachodnimi. Podstawowe europejskie prawa, prawa człowieka, stały

Europejską sferę publiczną moż-na dość łatwo zdefiniować we-dług stopnia jej instytucjonaliza-cji, trudniej jest uchwycić istotę wartości leżących u jej podstawy.

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 17: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

się argumentem w konfrontacji ze zgod-ną z myślą Hobbesa tradycją racji stanu w Kosowie i w Iraku. Kwestia społecznej solidarności, która w XIX wieku odegra-ła zasadniczą rolę w procesie formowania się państw narodowych, po rozszerzeniu unii z 15 do 25 członków stała się pod-stawową europejską kontrowersją, prowa-dzącą do oskarżeń o społeczny dumping i protekcjonizm. Jeden z (niebezpiecznych) sposobów obniżania napięcia w kwestii wartości społecznych mógłby polegać na przeformułowaniu problemu wewnątrz-europejskich granic społecznych na prob-lem zewnętrznych granic kulturowych, w których kultura zostałaby zdefiniowa-na według pojęć etnicznych i religijnych. Prototypowym przykładem jest turcja. W świetle europejskiej historii powinniśmy być świadomi ryzyka powoływania się na jednoczącą siłę kultury.

Teoria europejskiej opinii publicznej

teoria europejskiej opinii publicznej opiera się pod wieloma względami na fi-lozofii Habermasa, która utożsamia opi-nię publiczną z racjonalną komunikacją, co z kolei prowadzi do racjonalnych roz-wiązań poszczególnych problemów. Prze-strzeń publiczna jest miejscem racjonalnej argumentacji. sprzyja ona kształtowaniu się racjonalnie sterowanego konstytucjo-nalnego patriotyzmu i „narodu europej-skiego”. Konstytucja europejska byłaby więc produktem ubocznym europejskiej sfery publicznej, a tożsamość europejska byłaby produktem ubocznym europejskiej konstytucji. Znawca prawa Dieter Grimm oraz inni naukowcy postawili w latach 90. tezę, że – wbrew argumentacji Habermasa – jedynie europejski naród byłby w sta-

nie ukształtować europejską opinię pub-liczną5. ten spór o jajko Kolumba między Habermasem a Grimmem do niczego nie prowadzi. Istotniejsze zastrzeżenie do Ha-bermasowskiego modelu wniósł historyk reinhart Koselleck, który posłużył się ar-gumentem modernizmu rozumianego jako stały i dynamiczny ruch między krytyką a kryzysem. Przyśpieszenie zmniejsza prze-strzeń między naszym doświadczeniem a oczekiwanymi przyszłymi zachowaniami. Horyzont naszych doświadczeń tak się po-szerzył, że coraz trudniej objąć go wzro-kiem i tworzyć na jego podstawie nowe oczekiwania. Fundament przestrzeni pub-licznej jako nośnika informacji zachwiał się z powodu przyśpieszenia i narastają-cej ilości informacji. Dystans między do-świadczeniem a oczekiwaniem zmniejszył się jeszcze bardziej po zakończeniu zim-nej wojny. Po pierwsze, wydarzenia 1989 roku zostały odebrane jako dramatycznie powiększająca się przepaść, w której nie istniały żadne granice czasu i przestrzeni jednoczącego się świata. W oczach wielu ludzi zamknął się pewien rozdział historii. Wydarzenia w Jugosławii pokazały, jak zu-chwałe były nowe oczekiwania, i jak szyb-ko doprowadziły do zamknięcia się luki między doświadczeniem a oczekiwaniem. Najnowszym przyczynkiem do tego proce-su są bez wątpienia narastające oznaki kon-fliktu społecznego wskutek rozszerzenia unii. W istocie jest to proces pełen ironii, gdy pomyśleć o wszystkich tych obwiesz-

Nie istnieje żaden „europejski kanon wartości”, jakkolwiek go definiować: w kategoriach chrześcijańskich, racjonalnych, oświeceniowych czy naukowych.

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 18: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

czeniach ostatecznego zjednoczenia Euro-py z 1 maja 2004 roku.

Habermas uchodzi za optymistycznego teoretyka europejskiej przestrzeni publicz-nej. Wydarzenia ostatnich 10–15 lat ukazu-ją konieczność konfrontacji z pesymistycz-nym stanowiskiem reinharta Kosellecka. teoria Habermasa wymaga też konfrontacji z opiniami alternatywnymi. Mam na myśli przede wszystkim krytyczną myśl adorna i Horkheimera, uznającą mass media nie tyle za nośnik racjonalnych argumentów, co za instrument masowej konsumpcji i manipu-lacji rynkowej oraz nie tyle za neutralnego pośrednika informacji, co za sterowanego rynkowo manipulatora opinii publicznej. Nie twierdzę, że teoria Habermasa jest pod każdym względem przestarzała, sądzę jed-nak, że jego tezy należy skonfrontować z bardziej pesymistycznymi – czy też bar-dziej realistycznymi – perspektywami. Być może zdani jesteśmy na Habermasa jako źródło inspiracji i powinniśmy uznać jego punkt widzenia za punkt odniesienia, który zawsze trzeba mieć na uwadze. Jeśli w europejskiej opinii publicznej chcemy uniknąć naiwnych wyobrażeń o przyszło-ści Europy i jej wartościach, nie można zlekceważyć myśli Habermasa.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Bo Stråth od 1997 roku jest profesorem historii nowożytnej na European University Institute we Florencji. W latach 1990–1996 był profesorem historii na Uniwersytecie w Göteborgu. Jego badania koncentrują się na historycznych i globalnych perspekty-wach europejskiego modernizmu, na Eu-ropie społecznej, na europejskiej kulturze i sferze publicznej.

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

1 E. François, H.-E. Bödeker (red.), Aufklärung/Lumières und Politik. Zur politischen Kultur der deutschen und französischen Aufklärung, Leipzig 1996.2 J. Osterhammel, Die Entzauberung Asiens. Europa und die asiatischen Reiche im 18. Jahrhundert, München 1998.3 Badania rzeczywiście wykazały, że w dwudziestoleciu mię-dzywojennym w sferze publicznej i debacie nad nią uczest-niczyły nie tylko elity intelektualne, polityczne i gospodar-cze, lecz także szeroka rzesza ludności. Por. K. Orluc, A Last Stronghold against Fascism and National Socialism? The Pan-European Debate over the Creation of a European Party in 1932, „Journal of European Integration History” 2002, t. 8, nr 2, s. 23–43.4 A. S. Milward, The European Rescue of the Nation States, London 1994.5 D. Grimm, Does Europe Need a Constitution?, „European Law Journal” 1995, nr 1-3, s. 282–302; J. Habermas, Verfassungspa-triotismus – im allgemeinen und im besonderen, w: tenże, Die nachholende Revolution, Frankfurt a. Main 1990; tenże, Ein Ruck muss durch Europa gehen, „Die Weltwoche” 2004, 21; P. Graf Kielmansegg, Läßt sich die Europäische Gemeinschaft demokratisch verfassen?, „Europäische Rundschau” 1994, 22:2, s. 23–33; F. W. Scharpf, Governing in Europe: Effective and De-mocratic?, Oxford 1999.

Page 19: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

Dziś każde miejsce na świecie przykłada wielką wagę do pole-rowania swojego międzynarodo-

wego wizerunku. Mimo to wciąż jeszcze daleko nam do zrozumienia, co to kon-kretnie oznacza i w jakiej mierze zasady komercyjne można efektywnie i odpo-wiedzialnie przenieść na funkcjonowanie rządów i społeczeństw oraz na przebieg procesów gospodarczych. Wiele rządów, większość doradców, a nawet pewna licz-ba naukowców obstaje przy naiwnej i po-wierzchownej definicji „lokalnej polityki markowej”, nieuwzględniającej niczego więcej poza zwykłą promocją produktu, oddziaływaniem na opinię publiczną i corporate identity. Pozostaje raczej kwe-stią przypadku, że promowanym produk-tem nie jest bank czy but sportowy, lecz

kraj, miasto lub region.Jednak konieczna jest tutaj głębsza

refleksja. Świat, który zrósł się w jeden wielki rynek, i szybko postępująca glo-balizacja powodują, że każdy kraj, każde miasto i każdy region musi konkurować z innymi o konsumentów, turystów, in-westorów, studentów, przedsiębiorców, o międzynarodowe imprezy sportowe i kul-turalne, o uwagę i szacunek międzynaro-dowych mediów, innych rządów i innych narodów. Większość ludzi i organizacji funkcjonujących na tak gęsto zaludnio-nym i ruchliwym rynku nie pojmuje, co jest prawdziwą istotą innych miejsc. Wszyscy obracamy się w złożonym no-woczesnym świecie, swoje opinie tworzy-my na podstawie prostych stereotypów, nie zawsze uświadamiając to sobie lub nie chcąc się do tego przyznać: w Paryżu wszystko obraca się wokół stylu, Japonia to technologia, szwajcaria to bogactwo i precyzja, rio de Janeiro to karnawał, to-skania to savoir vivre, a większość państw afrykańskich to nędza, korupcja, wojna, głód i klęski żywiołowe. Większość z nas jest zbyt zajęta sobą i własnym krajem, by podjąć dodatkowy wysiłek wyrobienia sobie całościowej, wyważonej i przekonu-jącej opinii o sześciu miliardach innych ludzi i niemal dwustu innych państwach. Dopomagamy sobie ogólnymi opiniami o większości ludzi i miejsc – również tych,

MarkaeuropaNa liście szeregującej narody pod względem popularności, czołowe miejsca zajmu-ją kraje europejskie. Mimo to kontynent europejski jako suma poszczególnych krajów bynajmniej nie święci tryumfów. obok wartości marki wymienia-na jest także „competitive identity”, gdyż jest moc-niej związana z tożsamością narodową i regional-ną oraz polityką i konkurencją gospodarczą niż ze zwykłą polityką markową Simon Anholt

Page 20: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�

których prawdopodobnie nigdy nie po-znamy ani nie odwiedzimy; wrażenia te rewidujemy tylko wtedy, gdy z jakiegoś powodu ludzie ci czy kraje obudzą w nas głębsze zainteresowanie. Gdy brakuje czasu na przeczytanie książki, pierwsze wrażenie na jej temat tworzymy sobie na podstawie okładki.

te klisze i stereotypy – pozytywne lub negatywne, prawdziwe lub fałszywe – wy-wierają wpływ na nasze odczucia i stosu-nek wobec obcych miejsc, ich mieszkań-ców i powstających tam produktów. Choć jest to godne ubolewania, nie istnieje jed-nak żaden środek zaradczy. trudno jest jakiemuś krajowi czy regionowi nakłonić ludzi żyjącyc po drugiej stronie kuli ziem-skiej do zajrzenia za jego nieskomplikowa-ne kulisy i zrozumienia ukrytych za nimi złożonych światów.

Niektórym nowoczesnym miejscom przez długi czas brakuje tak bardzo po-trzebnej im powszechnej uwagi, turystów, przedsięwzięć i inwestycji. Winę za to po-nosi najczęściej ich bezbarwny lub nega-tywny wizerunek; tymczasem inne miej-sca do dziś świetnie prosperują dzięki renomie, jaką przed dziesięcioleciami czy stuleciami obdarowała je historia, i dziś niewiele robią, by renomie tej sprostać. Miejsca cieszące się dobrą i pozytywną sławą dość łatwo radzą sobie z międzyna-rodową konkurencją, tymczasem miejsca z gorszym wizerunkiem zajmują na świa-towej scenie niekorzystną pozycję.

Dlatego wszystkie odpowiedzialne rzą-dy i aparaty administracyjne, działając na rzecz swoich narodów, instytucji i firm, muszą zrozumieć, jaki wizerunek ich kra-ju funkcjonuje poza jego granicami i jak należy nim sterować. Ich podstawowym zadaniem jest stworzenie wizerunku od-powiadającego prawdzie, emanującego

siłą, atrakcyjnego, służącego celom go-spodarczym, politycznym i społecznym, szczerze odzwierciedlającego ducha, zdol-ności i wolę narodu. to wzniosłe zadanie stało się w XXI wieku podstawowym za-daniem narodowych i regionalnych syste-mów administracyjnych.

Jak stworzyć lokalny wizerunek?

Większość krajów i regionów komu-nikuje się z innymi częściami świata i tworzy określone obrazy w świadomości danej opinii publicznej; odbywa się to po-przez sześć różnych kanałów:1. turystyka: bezpośrednie doświadcze-

nia z pierwszej ręki zdobywane przez podróże do innych krajów, w roli tu-rysty lub oficjalnego przedstawiciela. obszar ten ma największą siłę przy-czyniającą się do powstawania marki, gdyż urzędy ds. ruchu turystycznego dysponują zwykle wysokimi budże-tami i najbardziej kompetentnym marketingiem.

2. Produkty eksportowe i usługi. Czyn-niki te – z zastrzeżeniem, że ich po-chodzenie da się dokładnie określić – to najbardziej wpływowi ambasa-dorzy każdego kraju i regionu.

3. Polityczne decyzje regionalnych rządów, dotyczące tak polityki we-wnętrznej, jak i zewnętrznej, przeka-zywane opinii publicznej przez mię-dzynarodowe media. Komunikacja pomiędzy państwami odbywa się za-zwyczaj kanałami dyplomatycznymi. Zauważalna staje się jednak tenden-cja do zbliżenia pomiędzy politycz-nymi decydentami a międzynarodo-wymi mediami.

4. uwaga, jaką poświęca się handlowi, sposób, w jaki region bądź państwo

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 21: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

wspiera wewnętrzne inwestycje, re-krutuje zagraniczne „talenty” i spro-wadza do kraju/regionu firmy zagra-niczne.

5. Wymiana kulturalna, inicjatywy i eksport: światowe tournée opery na-rodowej, dzieło znanego autora, na-rodowa reprezentacja sportowa.

6. Mieszkańcy regionu: osobistości ży-cia publicznego, gwiazdy medialne i sportowe oraz ludność w ogóle. Jak zachowują się za granicą, jak zacho-wują się wobec przybyszów we włas-nym kraju?

aby lepiej przedstawić ten system, po-służę się graficznym sześciobokiem, ilu-strującym te „naturalne” kanały komu-nikacyjne.

The Hexagon of Competitive Identity © 2002 Simon Anholt

Zarządzanie tożsamością i wizerun-kiem danego państwa lub regionu opiera się na podstawowym założeniu: ten, kto ma jasne i wiarygodne wyobrażenie tego, co jest istotą danego regionu i tego, co re-gion ten sobą reprezentuje, ten, kto umie tak skoordynować komunikację, inwesty-cje, przedsięwzięcia i sposoby zachowania we wszystkich punktach sześcioboku, by doprowadzić do intensyfikacji przekazy-wanych informacji, ten znajduje się na do-

brej pozycji startowej służącej rozwojowi i podtrzymaniu silnej i pozytywnej renomy na zewnątrz i wewnątrz kraju. W syste-mie tym wszyscy odnoszą trwałe korzyści: eksporterzy, importerzy, rząd, sektor kul-turalny, turystyka, imigranci oraz sektor stosunków międzynarodowych.

Competitive Identity, jak każdy inny narodowy lub regionalny projekt, potrze-buje jasno wytyczonego celu. Na płasz-czyźnie regionalnej precyzyjnie określo-ne, krótkoterminowe cele (np. określony wzrost w sektorze zagranicznych inwesty-cji bezpośrednich lub organizacja presti-żowej międzynarodowej imprezy) łączy się zazwyczaj z długoterminową, ogól-nonarodową i trwającą często całe dzie-sięciolecia pracą nad zmianą wizerunku. Kraje i regiony o znaczącej i pozytywnej tożsamości muszą:- jednoznacznie uzgodnić, czym jest

tożsamość regionalna i wyznaczyć sobie cele na płaszczyźnie społecz-nej;

- stworzyć klimat sprzyjający innowa-cjom;

- efektywniej wspierać inwestycje;- efektywniej wspierać sektor tury-

styczny;- z myślą o eksporterach produktów i

usług optymalnie wykorzystywać re-gionalne pochodzenie produktów;

- stworzyć wyraźny profil w między-narodowych mediach;

- umożliwić łatwiejszy dostęp do in-nych regionalnych i globalnych orga-nizacji i instytucji;

- ułatwić kontakty kulturalne z innymi państwami i regionami.Jest więc wiele do zrobienia. Jednak bez

silnej i pozytywnej tożsamości regionalnej nie sposób urzeczywistnić choćby części tych celów.

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 22: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

Portret współczesnej „marki Europa”

Na początku roku 2005 we współpra-cy z Global Market Insite z seattle za-inicjowałem regularne badania opinii konsumentów dotyczące postrzegania poszczególnych krajów i miast; badania te są znane pod nazwą „anholt Nation Brands Index” (NBI) i „City Brands In-dex” (CBI).

W roku 2006 zacząłem poddawać kwartalnej analizie poszczególne kraje. Badania te, oprócz informacji o 35 krajach regularnie wciąganych na listę ankietowa-nych państw, przekazują aktualny obraz każdego z państw znajdujących się właś-nie w centrum zainteresowania.

W drugim kwartale 2006 roku posta-nowiłem zastosować ten „guest slot” nie tylko do jednego kraju, lecz do całej unii Europejskiej. Na liście NBI znalazło się 14 z 25 członków unii, mamy więc ich wyraźny obraz jako indywidualnych „ma-rek”; badania te nie dają jednak poglą-du na to, jak poza granicami kontynen-tu funkcjonuje „marka Europa”. Dlatego narodził się pomysł, by za pomocą NBI uchwycić wizerunek Europy. Na podsta-wie 26 tysięcy odpowiedzi z 35 krajów wyłania się wyraźna różnica między wiel-kim, wielowarstwowym regionem a pań-stwem narodowym. oczywiście utrudnia to wyciągnięcie wniosków. Mimo to od-powiedzi te stworzyły fascynujący obraz globalnego postrzegania Europy.

Jest to obraz pozytywny. Dla niektórych będzie to wniosek zaskakujący, szczegól-nie w samej Europie, gdzie unia Euro-pejska nie zawsze postrzegana jest jako uznana czy wzorcowa w skali globu „mar-ka”. Na liście NBI unia zajmuje pierwsze miejsce, wyprzedzając dotychczasowe-

go lidera, Wielką Brytanię. region ten zdobył mniej punktów w poszczególnych punktach sześcioboku, ale odznacza się tak silnym i jednolitym wizerunkiem, że osiągnął wyższą ogólną liczbę punktów niż pozostałe 35 krajów z listy.

Z jednej strony nie jest to niespodzian-ka. Gdyby Europę postrzegano jako sumę państw ją tworzących, należałoby się spodziewać, że zajmie wysoką pozycję: w pierwszym kwartalnym sprawozdaniu ponad połowa pierwszej dwudziestki to kraje europejskie. Niewiele krajów na kuli ziemskiej wytrzymałoby konkuren-cję takich marek, jak Włochy, Francja, Wielka Brytania, Niemcy, szwecja itd. I tutaj właśnie tkwi problem. Pytania o europejski wizerunek szybko napotykają na bariery techniczne: słowo „Europa”, w zależności od kontekstu, może dla wielu ludzi oznaczać coś zupełnie odmiennego. W konsekwencji często trudno dokładnie ustalić, o jaką „markę” właściwie cho-dzi.

Dla wielu ludzi w azji i w rejonie Pa-cyfiku, w ameryce, na Bliskim Wscho-dzie i w afryce, „Europa” oznacza prze-de wszystkim kontynent, czyli relatywnie niezdefiniowaną geograficzną, historycz-ną i kulturalną całość pozbawioną dokład-nego politycznego odniesienia. Ludzie ci kojarzą Europę z szerokim wachlarzem atrakcyjnych koncepcji, ze wspaniałym zasobem pożądanych marek handlowych (wspomnijmy choćby o niemieckich sa-mochodach i artykułach gospodarstwa do-mowego, o włoskiej i francuskiej kuchni, modzie i stylu życia oraz o szwajcarskiej technologii i skandynawskim design); dla osób zainteresowanych kulturą Europa to również jeden z ulubionych celów podró-ży, to blok najstabilniejszych na świecie demokracji, a także kilka największych i

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 23: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

najbardziej dynamicznych systemów go-spodarczych itd. Fakt, że badanie kon-centruje się na unii Europejskiej, a nie na Europie, nie wpłynął zasadniczo na opinię ankietowanych. Badania niefor-malne każą przypuszczać, że wiele osób pochodzących z innych części świata utoż-samia unię Europejską z Europą jako kon-tynentem. Jednocześnie badani wykazują wielką niedokładność, kiedy należy doko-nać rozróżnienia na Europę jako region polityczny i region geograficzny. Wize-runek kontynentu europejskiego zmienia się dopiero wtedy, gdy padają konkretne pytania o formę rządów: w tym kontekście unia Europejska postrzegana jest raczej jako region niż jako grupa poszczególnych państw. W tym punkcie sześcioboku Eu-ropa zajmuje średnio dziewiąte miejsce i jest to jak dotąd jej najniższa lokata. Z da-nych tych wyłania się obraz, wedle które-go Europa cieszy się sporym szacunkiem jako kontynent, a jako instytucja oceniana jest niżej.

Europejczycy bynajmniej nie utoż-samiają unii Europejskiej z kontynen-tem europejskim; Europa kojarzy im się najczęściej z instytucją. Pojęcie „unia Europejska” to dla nich bezsprzecznie europejska maszyneria polityczna i ad-ministracyjna, uciążliwa, a może nawet bezproduktywna czy skorumpowana; biu-rokratyczny potwór sprawujący rządy na podstawie niepotrzebnych i szkodliwych ustaw, z przestarzałymi ideologiami itd.

Bez wątpienia także z tych powodów większość Holendrów i Francuzów od-rzuciła w 2005 roku projekt konstytucji europejskiej.

Mniej zaskakujący jest fakt, że per-spektywy unii Europejskiej w odmienny sposób postrzegane są w krajach będących jej długoletnimi członkami, inaczej nato-

miast w państwach dopiero wciągniętych w struktury europejskie i w krajach do nich kandydujących. Dla tych ostatnich „marka Europa” to dobrobyt, pomoc fi-nansowa ze strony wspólnoty wolnych na-rodów i zerwanie z przeszłością dawnych republik sowieckich.

tabela ta obrazuje, jak każdy z 35 kra-jów z listy NBI ocenia unię Europejską, posługując się wyznacznikami zawarty-mi w sześcioboku. Dane te pokazują, że większość ankietowanych widzi w unii Europejskiej obiecujący, a nawet świet-nie prosperujący region: są oni zdania, że w większości krajów uE można dobrze żyć, pracować i studiować. Badani wyso-ko oceniają przemysł, naukę i postęp, a obywatele Europy są szanowani jako przy-jaciele i doświadczeni pracownicy. rów-nież tutaj rząd unii Europejskiej oceniany jest dość nisko, szczególnie przez włas-nych obywateli, nie stanowi to jednak po-ważnego problemu. ranking współczes-nej kultury europejskiej przedstawia się przyzwoicie. Zaskakuje, że dziedzictwo kulturalne i turystyka – łącznie z przypi-sywaną Europejczykom gościnnością – są najsłabszymi punktami tej listy.

Wśród krajów, które wizerunek mar-kowy Europy cenią najwyżej, znajdują się czterej unijni członkowie-założycie-le (Belgia, Francja, Niemcy i Włochy),

Pojęcie „unia Europejska” to dla nich bezsprzecznie politycz-na i administracyjna europejska maszyneria, uciążliwa, a może nawet bezproduktywna czy sko-rumpowana.

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 24: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

kilku późniejszych członków (Irlandia, Portugalia, republika Czeska, Polska, Hi-szpania i Węgry), niewielka grupa krajów trzecich (argentyna, Brazylia, Chiny, In-donezja i Meksyk), Egipt, rosja i szwaj-caria. turcja, kandydat do przystąpienia do struktur uE, już nie jest tak bardzo pozytywnie nastawiona i umieszcza Euro-pę na czwartej pozycji. Holandia, jedyny z członków założycieli pierwotnej Euro-pejskiej Wspólnoty Węgla i stali z 1952 roku (obok Luksemburga, nie uwzględ-nionego w NBI), również umieszcza unię na czwartym miejscu i przyznaje jej w sześcioboku mniej punktów niż inni za-łożyciele.

Państwa, w których Europa jest naj-niżej oceniana (na pozycji siódmej lub niżej), to szwecja, Dania i niezmiennie eurosceptyczna Norwegia (chociaż warto zauważyć, że Norwegia, niewchodząca w skład unii Europejskiej, jest do niej na-stawiona przychylniej niż jej członkowie, szwecja i Dania). Estonia, która wiąże swoje sympatie z Północą, ceni unię Eu-ropejską bardzo nisko, podobnie jak Wiel-ka Brytania (co podkreślają wyniki NBI, według których Brytyjczycy wyżej niż swoich europejskich partnerów oceniają anglojęzyczne kraje Commonwealthu). Do puli tej dołączają dawni członkowie Commonwealthu (australia, Nowa Zelan-dia i Kanada), stany Zjednoczone (gdzie ankietowani cenią unię jedynie jako pro-ducenta towarów markowych), Malezja i Japonia.

Inny obraz wyłania się, jeśli pod uwagę weźmie się struktury rządowe. W grupie oceniającej je najwyżej znalazło się nie-wiele unijnych państw: jedynie Irlandia i Hiszpania (obydwa kraje z przystąpienia do uE odniosły duże korzyści gospodar-cze) oraz Niemcy umieszczają unię Euro-

pejską wyżej niż na dziewiątym miejscu, tego samego zdania są kraje niewchodzą-ce w skład unii oraz turcja. Najgorsze zdanie o unijnej administracji mają Wę-gry i Holandia. Z ogólnym obrazem bar-dziej korespondują punkty „inwestycje” i „imigracja”. Wyjątek stanowi Estonia,

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Europa w oczach świataRanking marek UE w 35 wybranych państwach wg ANHOLT NATION BRANDS INDEX (II kwartał 2006)

a WSZYSTKIE PYTANIA; b Eksport; c Administracja rządowa; d Kultura/spuścizna; e Ludzie; f Turystyka; g Inwestycje/ imigracja a b c d e f g Wszystkie kraje 1 4 9 7 4 7 4Argentyna 1 4 10 6 6 4 3Czechy 1 3 9 4 2 4 1Egipt 1 4 4 4 6 4 1Polska 1 3 9 4 1 6 1Portugalia 1 4 10 10 2 3 1Rosja 1 3 9 4 2 6 3Brazylia 2 3 6 5 7 7 2Węgry 2 4 13 3 1 2 2Belgia 2 1 9 3 5 4 3Francja 2 4 9 2 6 7 3Niemcy 2 3 7 2 7 5 2Irlandia 2 3 4 10 6 6 2Włochy 2 3 9 2 3 2 2Hiszpania 2 4 7 3 2 3 2Szwajcaria 2 3 10 5 6 10 3Chiny 3 3 5 6 4 5 3Indonezja 3 4 3 6 3 10 3Meksyk 3 4 15 7 5 6 3Indie 4 6 8 4 8 3 6Holandia 4 4 12 11 9 17 3Turcja 4 3 6 4 11 8 2Singapur 5 7 9 10 10 5 7RPA 5 5 12 9 10 8 6Korea Południowa 5 5 3 7 8 8 8Estonia 7 4 11 12 6 7 2Norwegia 7 8 11 13 12 8 7Wielka Brytania 7 5 12 11 10 16 6Japonia 9 6 7 7 12 14 9Nowa Zelandia 9 7 9 11 12 4 8Szwecja 9 5 12 15 15 20 7Kanada 10 6 10 11 14 13 10Malezja 10 5 11 14 11 13 8Australia 11 9 12 10 13 16 8USA 12 8 13 12 17 18 11Dania 16 7 11 20 15 21 7Źródło: www.nationbrandsindex.com

Page 25: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

która wraz z nowymi członkami zalicza się do grupy państw oceniających unijną administrację najwyżej. Inne wyniki sta-ją się interesujące dopiero po przyjrze-niu się ich detalom: na przykład ogromny dystans Holandii i Danii do polityki uE w kwestiach kultury, ludności i turysty-ki. Portugalia, Irlandia i Wielka Brytania – trzy państwa atlantyckie – nie czują się szczególnie zainteresowane kulturą in-nych państw unii, w przeciwieństwie do głównych sygnatariuszy traktatów rzym-skich czy Hiszpanii.

Definicja „marki Europa”

W ciągu ubiegłych lat wiele i żarliwie dyskutowano o wewnętrznym i zewnętrz-nym wizerunku Europy. W 50. rocznicę podpisania traktatów rzymskich – ty-dzień przed ukazaniem się drugiego wy-dania NBI z 2005 roku – Komisja Euro-pejska rozpisała skierowany do studentów konkurs na logo i slogan promujący Eu-ropę. Decyzja ogłoszenia konkursu na „markową tożsamość” nie była dziełem przypadku: wielu młodych ludzi uważa, że Europę dotknął kryzys tożsamości i że wspólny slogan i wspólne logo mogłyby przyczynić się do jej zjednoczenia (szanse na takie zjednoczenie są o wiele większe, gdy propozycje wychodzą od młodych, bezinteresownych ludzi, a nie od samej Komisji czy jednego z państw członkow-skich).

Konkurs jest formą zabawy, odzwier-ciedla jednak ważny mechanizm two-rzący lokalny wizerunek: podobnie jak w przypadku marek komercyjnych i fir-mowych źródłem silnej, markowej toż-samości są: silne poczucie wspólnoty i wspólne cele. Jakąkolwiek firmę zapytać o jej markę, każda z nich odpowie, że to

przede wszystkim jej kultura korporacyj-na – sposób, w jaki pracownicy „żyją mar-ką”, dopiero na drugim miejscu znajdą się zewnętrzna promocja i opinia publiczna. ten, kto wciąż jeszcze wierzy, że logo i slogany są w stanie zdziałać więcej niż przychylność opinii publicznej, nie powi-nien zapominać o jednym: bez wspólnego celu nie może istnieć wspólnota, a bez wspólnoty nie ma tożsamości.

Fakt, że Europa jako instytucja ma o wiele gorszą renomę niż Europa jako kon-tynent, wynika z braku silnej i szanowanej w samej Europie marki, braku poczucia dążenia do wspólnych celów oraz wspól-nej tożsamości.

stawianie pytań o europejskie logo czy slogany nie ma na tym etapie sensu: to tak, jak gdyby pójść do restauracji i od razu poprosić o rachunek. Wszystko ma swoją kolejność.

Europa nie znała takich problemów, póki żywa była pamięć o II wojnie świa-towej. W centrum uwagi aktu założyciel-skiego unii Europejskiej stało zapewnie-nie trwałego pokoju i dobrobytu. Dzisiaj unia płaci za swój sukces; pokój i dobro-byt zostały zapewnione tak dalece, że uwolniła się ona od swego zadania albo co najmniej zwolniła z dążenia do wspól-nego celu.

Wspólny cel wciąż jeszcze istnieje, wy-maga jednak zdefiniowania, aktualizacji i konkretyzacji. Europa ponownie zna-lazła się w centrum konfliktu zagraża-jącego światowej stabilizacji – podobnie jak to miało miejsce w pierwszej połowie XX wieku. Narastające napięcie między światem „Zachodu” a światem islamu oraz pilna konieczność powstrzymania samo-sprawdzającej się przepowiedni o „wojnie kultur”, nigdzie nie ujawniło się tak wy-raźnie jak podczas negocjacji aneksyjnych

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 26: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

z turcją oraz w sposobie, w jaki większość członków unii stara się tak zdefiniować swoją tożsamość narodową, by integro-wać coraz więcej imigrantów z różnych regionów, kultur i wyznań.

Wyzwanie dla całej Europy i reszty świata polega na znalezieniu sposobu na zaprezen-towanie swojego dziedzictwa kulturowego i najnowszych osiągnięć jako świeżych, znaczących i atrakcyjnych marek, zdolnych do pociągnięcia za sobą młodszych pokoleń. Narastający plura-lizm nowoczesnych społeczeństw sprawia, że zadanie to staje się niezmiernie skom-plikowane. Europa lśni blaskiem swojej chwalebnej i monokulturowej przeszłości, nie powinna jednak tracić z oczu włas-nej, wieloetnicznej rzeczywistości. Jedyne rozwiązanie polega na poważnym potrak-towaniu problemów kulturowych. Jest to w zasadzie produktywny dylemat, zmniej-sza bowiem w poszczególnych krajach po-kusę spoczęcia na laurach przeszłości.

W kwestii narodowej i regionalnej tożsamości krytyczną rolę odgrywa rasa, jeden z głównych powodów, dla których wiele państw – przede wszystkim zamoż-ne kraje europejskie, również te cieszące się dotąd dobrą opinią – powinno zasta-nowić się, czy ich tradycyjny, międzyna-rodowy wizerunek faktycznie odpowiada rzeczywistości. Być może tutaj właśnie

należy szukać przyczyn obecnych kon-fliktów rasowych we Francji. Historia marki „Francja”, postrzeganie tego kraju i w pewnej mierze sposób, w jaki on sam prezentuje siebie na zewnątrz, to wciąż jeszcze ta sama stara historia dominacji białej i chrześcijańskiej Europy. Wielu Francuzów, ani nie białych, ani nie wy-znających wiary chrześcijańskiej, żyje z poczuciem wyalienowania z historii. Efektem są gorzkie resentymenty, wpły-wające na postrzeganie tego kraju poza jego granicami. Śledząc nagłówki mię-dzynarodowej prasy donoszącej o francu-skich zamieszkach, trudno się dziwić, że ranking NBI wykazuje spadek popular-ności rządu francuskiego – a ranking ten jest znany ze stabilnych wskazań.

Przed wieloma państwami stoi zada-nie ukształtowania na nowo swojej toż-samości i jej prezentacji w świetle zmie-niających się struktur ludnościowych. to jedno z najpilniejszych zadań rządów, a poważnym wyzwaniem dla krajów i re-gionów jest prawidłowe zdefiniowanie i zarządzanie ich zewnętrzną renomą i we-wnętrznymi celami.

Kolejnym powodem słabego wizerun-ku markowego Europy jest nabyte przy-zwyczajenie rządów państw członkow-skich do przypisywania sukcesów sobie samym, a niepowodzeń – unii Europej-skiej. Lojalność może jednak dotyczyć wielu podmiotów, można identyfikować się z gminą, regionem, krajem, kontynen-tem – choć obszary, w których lojalność jest najsłabsza, są doskonałym celem ata-ku ze strony polityków, dla których staną się kozłami ofiarnymi wszystkiego, co nie-chciane, nieakceptowane czy negatywne. schemat ten z biegiem czasu coraz głębiej podkopuje markę. Każde miejsce może przypisać swoją renomę, we wszystkich

Dzisiaj unia płaci za swój suk-ces; pokój i dobrobyt zostały za-pewnione tak dalece, że uwolniła się ona od swego zadania albo co najmniej zwolniła z dążenia do wspólnego celu.

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 27: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

punktach sześcioboku, własnej kompe-tencji, nowatorstwu i atrakcyjności; unia Europejska jako instytucja ma tymcza-sem związane ręce: jej kultura, turysty-ka, ludność, biznes czy renoma rzadko inspirują jej obywateli. Najczęściej od-biera się ją jako nudny i uciążliwy aparat administracyjny.

stworzenie europejskiej tożsamości jest więc głównie zadaniem wewnętrz-nym: należy zdefiniować zadanie na najbliższe 50 lat, dojść do porozumienia i wyzwolić zapał. Jeśli wszyscy nie uzna-ją tego celu za własny, jeśli nie będzie on wiarygodny i inspirujący dla regionów, które leżą ludziom na sercu, wtedy marka Europy jako instytucji nie będzie niczym więcej jak słabym cieniem Europy jako kontynentu.

Naszego postrzegania, czy nam się to podoba, czy nie, nie sposób oddzielić czy odróżnić od rzeczywistości. Jeśli instytu-cje europejskie nie nauczą się, że „mięk-kie” kwestie tożsamości i szacunku należy traktować z równą powagą i respektem,

jak „twarde” kwestie sporne, szybko za-uważą, że prawdziwy postęp Europy po-zostaje czystą utopią.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Simon Anholt jest twórcą „Nation Brand Index”, „City Brands Index” i „State Brands Index”, członkiem Public Diplomacy Board rządu brytyjskiego, doradcą rządów Ho-landii, Jamajki, Tanzanii, Islandii, Szwe-cji, Botswany, Niemiec, Korei Południowej, Rumunii, Szkocji, Chorwacji, Mongolii, kra-jów bałtyckich, Butanu, Ekwadoru, Nowej Zelandii, Szwajcarii, Słowenii, a także Or-ganizacji Narodów Zjednoczonych, Świa-towego Szczytu Gospodarczego i Banku Światowego. Jest też członkiem europej-skiego parlamentu ds. kultury, założycie-lem kwartalnika „Place Branding and Public Diplomacy”, autorem i redaktorem licznych publikacji.

Widziane z wewnątrz – wizerunek Europy

Page 28: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

��

Europa to rynek nie tylko dóbr gospodarczych, lecz także wartości i kultur. W hierarchii wartości kultu-ra przewyższa gospodarkę. Jeśli gospodarka jest nie-zbędna do życia, to kultura czyni nasze życie wartym życia. José Manuel Barroso, przewodniczący Komisji Europejskiej

Page 29: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 30: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 31: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

ktotojestschopenhauer?Europa jest dla Japonii zarazem bliska i daleka. Japończycy chętnie wy-dają duże pieniądze na butelkę francuskiego wina, włoską torebkę czy bilet na niemiecką operę. Coraz częściej jednak zwracają się nie tylko gospodarczo i politycznie, ale i kulturowo ku stanom Zjednoczo-nym. Nauka języków europejskich cieszy się coraz mniejszym zainteresowaniem, a nazwiska Kanta czy schopenhauera stały się słowami nieznanymi Atsuko Onuki (Tokio)

Młode urzędniczki, zadowalające się ma-leńkimi mieszkankami i fast foodem, ma-rzą o francuskiej lub włoskiej torebce zna-nego projektanta mody, której cena stanowi równowartość ich dwumiesięcznej pensji. Niektóre europejskie firmy, ledwo utrzy-mujące się na powierzchni ze swoimi trady-cyjnymi markami, przestałyby już dawno istnieć, gdyby nie rynek japoński.

Europa jest jednak także bardzo popu-larnym celem podróży. Wielu Japończyków pragnie ją odwiedzić przynajmniej raz w życiu. Często decydują się na szybki ob-jazd całego kontynentu, aby obejrzeć za-bytki rzymu, Paryża, Wiednia i Londynu i cieszyć się, że wszystko, co zobaczyli, wyglądało tak samo jak to, co wcześniej ujrzeli u siebie w telewizji czy w kinie. Na lotnisku, czekając na powrotny lot z tor-bami wypchanymi pamiątkami, pokazują sobie swoje trofea: torebki od Ferragarno czy Gucciego, perfumy Chanel lub praliny marcepanowe Mozartkugeln.

także w sferze kultury „stara” Euro-pa sprzedaje się bardzo dobrze. Wystawy obrazów francuskich impresjonistów za-wsze cieszą się dużą popularnością, a bilety na występy europejskich zespołów opero-wych znikają – mimo zaporowych cen (300 euro) – w błyskawicznym tempie.

w sierpniu 2006 roku kurs euro względem japońskiego jena osiągnął rekordowy poziom.

Japońscy eksperci finansowi zareagowali jednak ze spokojem: zmiana ta nie doty-czyła zupełnie sfery życia codziennego, lecz jedynie luksusowych towarów im-portowanych z Europy, jak wyroby firm Vuitton czy Chanel, samochody BMW i Mercedes Benz czy fanatycznie uwielbiane przez Japończyków francuskie wina. sytu-acja ta odpowiada doskonale wyobrażeniu o Europie, jakie panuje powszechnie w Ja-ponii. Pomimo trwającej już ponad dzie-sięć lat stagnacji gospodarczej, produkty markowe z Europy cieszą się ogromnym popytem. Na przykład firma Louis Vuit-ton tylko w Japonii uzyskuje jedną trzecią wszystkich swoich obrotów finansowych.

Page 32: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

taką Europę wyobrażają sobie Japoń-czycy najczęściej. Dla nich Europa – odle-gła od ich codzienności – wiąże się z zacho-wywaną tradycją, uroczym romantyzmem i wyrafinowaną dystynkcją. Epokowe ekspe-rymenty gospodarcze i polityczne państw europejskich, jak utworzenie unii Europej-skiej, są niemal niedostrzegane, a japońskie media rzadko o nich wspominają.

o wiele ważniejszy jest kurs dolara amerykańskiego, cena ropy oraz stosunki z Koreą i Chinami. Wprowadzone przez byłego szefa obrony usa Donalda rums-felda, przy okazji debaty o zasadności ataków na Irak, rozróżnienie na „starą” i „nową” Europę nie wpłynęło niemal wca-le na obraz Europy w Japonii. argumenty, które „stara” Europa – Francja i Niemcy – wysunęła przeciwko akcjom militarnym w Iraku, znalazły – poza nielicznymi wy-jątkami – niewiele posłuchu w Japonii.

Kto to jest Schopenhauer?

Przed 130 laty, kiedy pod rządami Me-idzi powstało nowoczesne państwo naro-dowe, Europa służyła nie tylko za wzór państwowości, ale także stylu życia, łącz-nie z modą i kulturą kulinarną. „Pożeg-najmy zacofaną azję i dołączmy do mo-carstw europejskich!” – brzmiało hasło nadchodzącej nowoczesności i tworzenia się narodowości. Europa była wzorem dla konstytucji, parlamentu, wojska i szkolni-ctwa; rząd posyłał elity władzy na studia do Europy. Wskutek zorientowanej na Europę polityki ówczesnych władz Japonii nauka języka francuskiego i niemieckiego była obowiązkowa w gimnazjach i na uniwersy-tetach, dzieła europejskich filozofów, Kar-tezjusza, Kanta czy schopenhauera, były lekturą obowiązkową. Lecz któż dziś w Japonii zna jeszcze ich nazwiska?

Nawet wśród studentów romanistyki czy germanistyki wielu nigdy o nich nie słyszało. W ostatnich latach bardzo zma-lała także liczba uczących się języka fran-cuskiego i niemieckiego.

skąd bierze się ten brak zaintereso-wania europejską kulturą i językami? Z pewnością wiąże się to z powszechną po II wojnie światowej orientacją na amerykę, widoczną nie tylko w sferze politycznej, ale i w życiu codziennym. Idea demokra-cji i zagwarantowania podstawowych praw człowieka, recypowana przez europejskie oświecenie, obowiązywała tylko w ograni-czonym stopniu w utworzonej przed wojną na wzór niemiecki monarchii konstytucyj-nej. obywatele państwa byli poddanymi tenno [cesarza], ich i tak ograniczone prawa podstawowe mogły w każdej chwili zostać zniesione ze względu na bezpieczeństwa państwa, co zresztą się stało w 1937 roku, gdy wybuchła wojna z Chinami (czyli na-stąpiła japońska inwazja w azji). Dopiero pod amerykańską okupacją po II wojnie światowej Japończycy doświadczyli, co znaczy demokracja i wolność: jazz, guma do żucia, czekolada ucieleśniały amerykę i nową wolność.

odtąd Japonia coraz bardziej uzależ-niała się gospodarczo i politycznie od stanów Zjednoczonych. W międzynaro-dowych kręgach gospodarczych mawia się cynicznie: gdy ameryka kicha, Japonia ła-pie grypę. W polityce zagranicznej wsku-tek militarnej zależności Japonia podąża śladem stanów Zjednoczonych. Podczas ataku na Irak japoński premier Koizumi dla wielu uosabiał „sługusa ameryki”. Z drugiej strony ameryka stanowi silny

Wizerunek Europy – widziane z zewnątrz

Page 33: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

kulturowy magnes dla młodych artystów i wielbicieli sztuki. Przyczyna tego tkwi prawdopodobnie w potencjalnej otwartości amerykańskiego społeczeństwa na inność. Nie zważając na ostatnie przeciwstawne trendy polityczne, znaczna część japoń-skiej młodzieży zafascynowana jest ame-rykańską subkulturą. to, co w ameryce jest akurat na topie, tutaj od razu znajduje naśladowców.

Zanikające znaczenie Europy kon-tynentalnej

także w kręgach akademickich orien-tacja na stany Zjednoczone jest coraz bar-dziej dostrzegalna. szereg najnowszych koncepcji naukowych ze stanów Zjedno-czonych – jak „linguistic turn”, „cultural studies”, „gender studies” itd. – zaczęło na tyle dominować, że język angielski stał się lingua franca nawet na tych wydziałach, które zajmują się Europą kontynentalną. Na rynku pracy język angielski panuje niepodzielnie, znajomości języka niemi-eckiego czy francuskiego nie wymaga się nawet w firmach europejskich, także nie-mieckie firmy z filiami w Japonii preferują absolwentów z dobrą znajomością języka angielskiego. Kto wobec takich wymagań zawodowych zadałby sobie trud uczenia się jeszcze innego języka europejskiego? Wo-bec malejącej liczby studentów wydziały filologiczne wielu uniwersytetów musiały w ostatnim dziesięcioleciu zamknąć swoje instytuty albo połączyć się z innymi wy-działami, co spowodowało ilościowy spa-dek młodej kadry naukowej i obniżanie się jej poziomu.

także w Korei Południowej można za-obserwować ogólnoświatowe zjawisko to-warzyszące globalizacji, jakim jest zanik znaczenia języków i kultury kontynentu

europejskiego. Według najnowszego rapor-tu tygodnika „Der spiegel” w ciągu tylko pięciu lat (2000–2005) na całym świecie liczba uczących się języka niemieckiego zmalała o 3,4 mln osób. Jest to całkiem zrozumiałe wobec faktu, że w skali ogólno-światowej 90% publikacji naukowych uka-zuje się w języku angielskim, a tylko 1% w języku niemieckim. Kulturowa i językowa różnorodność, ciągle jeszcze zauważalna właśnie w Europie, w sferze akademickiej wydaje się całkowicie wyparta przez „nor-my globalne”.

obawy budzą jednak także najnow-sze trendy w niemieckich szkołach wyż-szych, które nadgorliwie dostosowują się do „norm globalnych”. obserwując tę sytu-ację w Japonii, odczuwamy pewien rodzaj déjà-vu. Zniesienie zasady egalitarności, zmniejszenie budżetu dla szkolnictwa oraz wprowadzenie zasady konkurencyjności rynkowej – wszystko to forsowały neoli-beralne rządy thatcher i reagana. Japonia podążyła w tym kierunku w latach 90. XX wieku i odtąd jedyną miarą nauki stała się jej efektywność. ucierpiały na tym najbar-dziej nauki humanistyczne, których „efek-tywność” trudno wykazać. Pod względem spełniania wymogów „norm globalnych” Japonia wyprzedziła zatem „starą” Euro-pą w zdobywaniu negatywnych doświad-czeń.

to samo dotyczy także idei państwa so-cjalnego, która w Japonii – przynajmniej w środowisku naukowym zorientowanym na Europę kontynentalną – stanowiła pozytyw-ną przeciwwagę dla amerykańskiego kapi-talizmu. Gdy jednak idea ta coraz bardziej zanika w samej Europie – cóż pozostaje tym,

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 34: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

którzy mieli nadzieję, że znajdą w „starzeją-cej się” Europie krytyczny potencjał wobec rozwijającej się pod amerykańskie dyktando globalizacji? Gdyby nie było już czego się spodziewać po starej Europie, można by obu-dzić zainteresowanie nią wśród japońskich studentów, mówiąc im tylko tyle: „Wybierz-cie się do Europy, tam znajdziecie wszystko, co znacie: McDonald’sa, muzykę rap i hip-hop oraz stare zamki znane wam z Disney-landu w tokio!”

Globalizacja równa się amerykani-zacja równa się europeizacja

to, co dziś postrzegane jest w Japonii jako globalizacja, wydaje się identyczne z kulturową amerykanizacją, na skutek któ-rej Europa zdaje się zatracać swoje kon-tury.

Nie zauważa się przy tym, że na glo-balnym rynku stany Zjednoczone nie są największym zwycięzcą. Globalizacja dała wielką szansę także europejskiemu kapita-łowi. Europejskie koncerny przejęły wiele firm lub utworzyły fuzje z firmami, które niegdyś symbolizowały amerykę. Daimler-Benz przejął Chryslera, a niektóre pierwot-nie amerykańskie produkty, jak Vaseline, Dove czy Pond’s produkowane są obecnie przez koncern brytyjsko-holenderski. W amerykańskim przemyśle spożywczym dominuje szwajcarska firma Nestlé, zaś w przemyśle muzycznym pierwsze skrzyp-ce gra Bertelsmann. W obliczu rosnącego udziału inwestycji europejskiego kapita-łu na rynku amerykańskim (65% tylko do 2000 roku) amerykański dziennikarz tom r. reid stwierdza w swojej książce the united states of Europe (2004): „Prawdzi-

wym zwycięzcą globalizacji jest Europa”. Zadziwiające jest jednak to, jak zaraz do-daje, że z faktu tego nie zdają sobie sprawy sami amerykanie. Ciągle jeszcze wierzą, że znane im markowe produkty są wytwa-rzane przez amerykański kapitał. to, czego amerykanie ledwie się domyślają, dla Ja-pończyków jest zupełną niewiadomą, jako że oglądają oni świat przez amerykańskie okulary. Zatem rosnące znaczenie europej-skiego kapitału na światowym rynku raczej nie zmieni obrazu Europy w Japonii.

Jednak skutki globalizacji nie ograni-czają się jedynie do gospodarki. ulrich Beck przeciwstawia jej polityczny wymiar globalizacji, który doprowadził do utwo-rzenia organizacji transnarodowych, takich jak Komisja Europejska czy Europejski trybunał sprawiedliwości, mających po-zytywny potencjał samonaprawczy. Jednak powstanie transnarodowych organizacji w azji – gdzie długi historyczny proces two-rzenia się uE mógłby być wzorem – nie wydaje się w dzisiejszej Japonii niestety realne. Japonia bowiem nie jest gotowa do wykonania pierwszego kroku niezbędnego do powstania takiej organizacji – mianowi-cie do przezwyciężenia własnej przeszłości i pojednania się z azjatyckimi państwami, a szczególnie z Koreą i Chinami. tenden-cję tę jeszcze umocniły ostatnimi laty sil-ne głosy neokonserwatywne i neonacjo-nalistyczne, które pojawiły się zarówno w rządzie, jak i w życiu politycznym kraju. Przezwyciężenie przeszłości, podobne do tego w republice Federalnej Niemiec, któ-re umożliwiło w ogóle integrację w Euro-pie, było uważane w Japonii za konieczne przed około 20 laty, przynajmniej przez

to, co dziś postrzegane jest w Japonii jako globalizacja, wy-daje się identyczne z kulturową amerykanizacją, na skutek której Europa zdaje się zatracać swoje kontury.

Wizerunek Europy

Page 35: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

lewicę. Dziś niemiecki neokonserwatyzm i neoliberalizm postrzegane są raczej jako przykład negatywny. uważa się, że Niemcy przehandlowały narodową dumę za wzrost gospodarczy. Głosy tych, którzy chcą czer-pać naukę z bolesnej historii Europy i wy-rosłej stąd jej skłonności do transnarodowej samoorganizacji oraz widzą w tym alterna-tywę dla globalizacji, są ledwo słyszalne.

Wymiana i sieć powiązań zamiast podziału

Europa jest dla Japonii zarazem bliska i daleka. Między tymi dwoma wyobrażenia-mi Europy istnieje głęboka przepaść. Jak można by ją pokonać? Jedną z możliwości upatruję w multilateralnej wymianie mło-dzieży, jak to na przykład proponuje pro-gram wymiany uczniowskiej aFs (dawniej „american Field service”, w Niemczech „aFs Interkulturelle Begegnungen” e.V.). Jednym z najważniejszych celów aFs jest wspieranie wzajemnego porozumienia właśnie między państwami nieanglojęzycz-nymi. Za pośrednictwem tego programu co roku stu japońskich uczniów wyjeżdża na rok do jakiegoś europejskiego kraju (także do któregoś z tych „mniejszych” – do Nor-wegii, Czech, Danii, Węgier). Jako miej-sca pobytu wybierane są specjalnie małe miejscowości, gdzie trzeba sobie radzić bez znajomości języka angielskiego. Po rocz-nym pobycie uczniowie wracają bogatsi o doświadczenie i świadomość, jak waż-na jest różnorodność językowa i kulturo-wa, zwłaszcza w epoce globalizmu – i jak groźny może być w dzisiejszym świecie arogancki nacjonalizm, popierany obec-nie przez rząd japoński. W porównaniu z liczbą japońskich turystów odwiedzających Europę liczba uczniów biorących udział w programie wymiany jest niewielka, ale

doświadczenie, jakie zdobędą w Europie, pomoże w przyszłości pokonać istnieją-cą dziś przepaść. to nie oficjalne stosunki międzynarodowe, lecz przede wszystkim osobiste doświadczenia młodzieży oraz obywateli dobrowolnie uczestniczących w programie wymiany sprawiły, że aFs jest dziś siecią powiązań obejmującą swo-im zasięgiem cały świat. Jest to możliwość zupełnie innej globalizacji. W zasadzie nie powinniśmy pytać o stosunki między Eu-ropą a Japonią, gdyż te zawsze będą miały charakter bilateralny. o wiele ważniejsze jest, co Europa i Japonia mogłyby wnieść do budowy relacji multilateralnych i mię-dzykulturowych.

Z niemieckiego przełożyła Małgorzata Gula

Atsuko Onuki studiowała filozofię i germa-nistykę w Tokio (Uniwersytet Waseda), w Bonn i w Berlinie (FU) i jest profesorem na wydziale germanistyki i kulturoznawstwa Uniwersytetu Gakushuin (Tokio). W latach 1994/1995 była stypendystką Fundacji Humboldta, w 2004 roku otrzymała Na-grodę Philippa Franza von Sieboldta.

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 36: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

MuzeuMeuropaEuropa to w oczach większości amerykanów atrakcyjne i malownicze muzeum, pociągające i odpychające zarazem. uwagi o wza-jemnej miłości i nienawiści Andrew Ian Port (Harvard)

wyznaczała standardy dobrego smaku i kultury we wszystkich ich przejawach.

Minione stulecie przyniosło jednak głę-bokie zmiany dużo wcześniej, nim amery-kańscy oficerowie, walczący w II wojnie światowej, zaczęli mówić o „starej Euro-pie”. Pożoga wojenna pokazała, że sama kultura – mimo jej rozległości i wspaniało-ści – to było za mało, by ocalić Europejczy-ków przed popadnięciem ich kontynentu w barbarzyństwo. Zresztą ich postępowanie w posiadłościach kolonialnych dobitnie pokazało, do czego byli zdolni na obczyź-nie. uważni obserwatorzy przypuszczali wręcz, że to właśnie kultura przyczyniła się w jakiejś mierze do wybuchu obu kon-fliktów wojennych. Wśród podobnie my-ślących znaleźli się niektórzy koryfeusze intelektu i sztuki, którzy schronili się za at-lantykiem – przywożąc ze sobą do amery-ki te lepsze aspekty europejskiego dorobku kulturalnego. Wykształcili oni nowe poko-lenie i dopomogli elitarnym uniwersytetom amerykańskim w osiągnięciu dzisiejszego poziomu. W ten sposób artystyczno-inte-lektualne latarnie morskie przewędrowały z Londynu, Paryża czy Berlina do Nowego Jorku, Chicago i Cambridge, co oznaczało

amerykańskie widzenie Europy i jej kultury, wcale nie tak bardzo różniące się od europejskiego po-

strzegania stanów Zjednoczonych, cechuje szczególna ambiwalencja, efekt podziwu i poszanowania, zaprawionych lekceważe-niem i resentymentami. Większość ame-rykanów uważa, że niemieckie kino arty-styczne jest pozbawione polotu i wyrazu, i z ochotą zgodzi się z tym, że Francuzi to „przeżuwające ser zajęcze serca”. ale też większość od stuleci żywi głęboki re-spekt dla imponujących osiągnięć wysokiej kultury europejskiej . Już od pierwszych osadników z czasów kolonialnych amery-kanie szukali w starym Świecie inspiracji i nowych dróg, podążając za jego modą i sposobami postępowania w sztuce oraz w życiu intelektualnym. słowem, to Europa

Page 37: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

swoistą „reeuropeizację” ameryki. Jedno-cześnie w wyniku tej migracji po II wojnie pokonana Europa stawała się coraz mniej interesująca pod względem intelektualnym i kulturalnym.

Minione ćwierć wieku to nowa fala eu-ropeizacji, następstwo rozwoju masowej turystyki i skutek liberalizacji ruchu lotni-czego pod koniec lat 70. XX wieku. ame-rykanie zaczęli masowo latać do Europy – i najwyraźniej spodobało im się to, co zoba-czyli. W rezultacie znacząco zmienił się na przykład ich smak, w dosłownym i prze-nośnym znaczeniu, bo przypuszczam, że to właśnie jest przyczyną zauważalnej po-prawy oferty kulinarnej w usa. W więk-szości amerykańskich miast i suburbiów można dziś nabyć europejskie potrawy i napoje w zadziwiająco dużym wyborze, a także wytwarzane na miejscu towary „w stylu europejskim”. Niewinni amerykanie, wróciwszy z zagranicy, mogą teraz u siebie, w ameryce, zasiąść wygodnie w urządzo-nej po europejsku kawiarni czy bistro, i przezwyciężyć traumę, jakiej doznali przy pierwszym spotkaniu z pełnym zagadek francuskim menu.

Niektórzy amerykanie mogą sobie zmieniać nazwę pommes frites czy wyle-wać do zlewu butelki Bordeaux, by (jakże symbolicznie i sugestywnie!) podkreślić swoje polityczne stanowisko, ale nadal – i tylko to się liczy – Europa i europejskie upodobania cieszą się w usa wielkim prestiżem.

amerykańskie uniwersytety wciąż po-zyskują w Europie wielu z najlepszych pro-fesorów, a uczeni amerykańscy, którzy od-

ważą się nie oddać hołdu Foucaul-towi, Habermasowi czy Bourdieu, czynią to na własne ryzyko. Jest też jeszcze inny argu-ment: dzisiaj wiele z tego, co uczyniło Eu-ropę tak atrakcyjną kulturowo, jest szeroko dostępne w usa. Doskonałe wina i wy-szukana kuchnia, światowej klasy muzea czy wspaniała architektura – to wszystko, i jeszcze wiele więcej, dostępne jest nie tyl-ko dla elit żyjących w Nowym Jorku czy gdzieś na Wschodnim Wybrzeżu.

Muzealna Patyna

a jednak mimo rosnącej dostępności dóbr, mimo wzrostu kosztów podróży, sła-bości dolara i zagrożeń terroryzmu amery-kanie nadal tłumnie przybywają do Europy. Czym można tłumaczyć utrzymywanie się tej siły przyciągania? osiągnięcia techniki sprawiły, że w arizonie można odtworzyć London Bridge, a na Północnym Manhat-tanie średniowieczne klasztory. ameryka-nie nauczyli się także (na nowo) wypiekać „prawdziwy chleb”, parzyć mocną kawę i hodować wyszukane szczepy winorośli, z których wytworzone wino zadowala nawet najbardziej wymagające europejskie pod-

Dzisiaj wiele z tego, co uczyniło Europę tak atrakcyjną kulturowo, jest szeroko dostępne w usa. Doskonałe wina i wyszukana kuchnia, światowej klasy muzea czy wspaniała architektura – to wszystko dostępne jest nie tylko dla elit żyjących na Wschodnim Wybrzeżu.

Page 38: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Wizerunek Europy – widziane z zewnątrz

niebienia. Jednak nadal nie udało im się skopiować i odtworzyć tego, co w Europie pociąga ich chyba najbardziej: jej histo-rycznej patyny. Jakże zaczynają bić ame-rykańskie serca na widok starego kościoła, średniowiecznej bramy miejskiej czy ruin zamczyska! W usa nadużywa się terminu „historyczny”, zachwalając wszelkie atrak-cje turystyczne, co wskazuje na głęboko zakorzenione pragnienie ciągłości trwania i (nawet ryzykując popadnięciem w stereo-typ) historii – pragnienie, które, jak się zda-je, Europa nadal potrafi zaspokajać.

amerykanów pociągają także mniej uchwytne, niematerialne aspekty euro-pejskiej kultury życia (kultury przez małe k), nieznane amerykanom wzorce i za-chowania w życiu codziennym. Jakże ich cieszy przesiadywanie godzinami przy wystawionych na ulicę stolikach europej-skich kawiarń, leniwe sączenie wina pod-czas „przyglądania się ludziom” na placach pełnych spacerowiczów. ten spowolniony rytm codziennego życia w malowniczej starej Europie fascynuje ich, ale oczywiście tylko do pewnych granic!

Nieuprzejma obsługa, nieefektywna biurokracja, dym papierosowy nieznośny dla biernych palaczy i aroganckie zadzie-ranie nosa wobec amerykańskich turystów rzucają lekki cień na tę muzealną atmosfe-rę, która jest tak pociągająca, bo być może budzi podświadomie wspomnienia z dzie-ciństwa, świata bajek i opowieści na dobra-noc. Jeśli nawet moim krajanom, których widuję niekiedy w otwartym ostatnio loka-lu starbucks w centrum Berlina, tak bardzo smakuje kawa pita z fajansowej filiżanki

przy wystawionym na świeże powietrze stoliku – po powrocie do usa bez wąt-pienia powrócą do swoich nawyków i będą siorbali kawę z papierowego kubka, siedząc lub stojąc w wolnym od tytoniowego dymu, sztucznie oświetlonym i klimatyzowanym wnętrzu sieci starbucks w jakimś niewiel-kim lokalnym centrum handlowym.

Bo też koniec końców nad szczerym za-chwytem nad malowniczymi osobliwościa-mi Europy zwycięży amerykańskie zami-łowanie do wygody.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Andrew I. Port studiował w Yale, dokto-rat uzyskał na Harvard University. Jest profesorem historii Wayne State Univers-ity w Detroit, autorem licznych artykułów o współczesnych Niemczech oraz książki Conflict and Stability in the German De-mocratic Republic (2007).

Page 39: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

bladykontynentIndie zaczęły tasować karty w globalnej gospodarce. Europejska kultura nie odgry-wa w tej grze jednak żadnej znaczącej roli. Wspólne historyczne korzenie bledną w oczach. obwinić za to można w znacznej mierze media, u których trud-no stwierdzić jakieś głębsze zainteresowanie Europą. Bariery językowe i skomplikowana procedura przy-znawania wiz utrudniają dodatkowo międzykulturo-wy dialog Rajendra K. Jain (New Delhi)

konfrontacja Indii z Europą jest w historii ludzkości o tyle specy-ficzna, że niezwykle bogata cy-

wilizacja była pod długiem panowaniem Europejczyków. Europejskie idee i war-tości wywarły bardzo głęboki wpływ na indyjską elitę wychowywaną w duchu an-gielskim, a od XIX wieku leżały u podstaw różnych działań indyjskich przywódców. W drugiej połowie stulecia uwydatniły się dwa szerokie nurty: jeden postawił sobie za cel pogoń za Zachodem, próbując wpa-sować i przystosować zachodnie wartości i instytucje do indyjskich realiów, drugi na-tomiast starał się umocnić znaczenie pod-stawowych wartości indyjskich, krytyko-wał arogancję zachodnich władców oraz z wielką pasją kwestionował zachodnie ana-lizy i hipotezy dotyczące historii Indii oraz

ich kulturowej i religijnej tożsamości.

Postrzeganie kultury europejskiej w niepodległych Indiach

od uzyskania przez Indie niepodległo-ści światopogląd angloamerykański zaczął dominować w indyjskich mass mediach. Na postrzeganie europejskiej kultury przez indyjską elitę wpływały głównie angloa-merykańskie media. W rezultacie obraz Europy i jej kultury jest raczej fragmenta-ryczny, a tradycyjne uprzedzenia i stereo-typy zostały tendencyjnie wzmocnione. I tak Francja nadal słynie jako kraj dobrego jedzenia, wina i mody, a francuska poli-tyka kulturowa usiłuje jeszcze wesprzeć ten obraz. szwajcarię filmy z Bollywood uwieczniły jako absolutny raj dla roman-tyków i do dziś jest ona ulubionym miej-scem spędzania miesiąca miodowego przez nowożeńców. Pomimo to dla większości Indusów Europa pozostała kontynentem obcym i dziwnym, egzotycznym celem wy-cieczek turystycznych, dostępnym jedynie dla warstwy uprzywilejowanej.

Narody europejskie aktywnie wypro-mowały w Indiach naukę swoich języków (przy czym obok języka angielskiego naj-

Page 40: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

większą popularnością cieszą się języki: francuski i niemiecki). Instytuty kultury, takie jak alliance Française, Goethe-In-stitut (zwany w Indiach także Max Muel-ler Bhavan), British Council itd. w dużym stopniu przyczyniły się do upowszechnie-nia wielu obliczy europejskiej kultury.

W latach 90. wielu purystów kulturo-wych obawiało się, że globalizacja, nie-pohamowany terror konsumpcyjny i roz-powszechnianie się kanałów satelitarnych (z amerykańskimi operami mydlanymi niepostrzeżenie przenoszącymi na grunt indyjski zachodnie wartości, zwyczaje i styl ubierania) zagrożą tradycyjnym war-tościom indyjskim, a indyjska tożsamość może zupełnie zaniknąć. Inni natomiast argumentowali, że cywilizacja tak stara jak indyjska jest na tyle silna, iż skutecz-nie obroni się przed tego typu wpływami. ostatnimi czasy większość wykształco-nych Indusów zaczęła także w Europie do-strzegać problemy społeczne i polityczne związane z wielością jej kultur. Zauważy-li, że wielokulturowość w Europie działa źle oraz że społeczeństwa europejskie nie potrafią dobrze zintegrować mniejszości etnicznych, a szczególnie muzułmanów.

Wielu Indusów traktuje przyjęcie tur-cji do unii Europejskiej jako papierek lakmusowy świeckich i pluralistycznych poglądów Europy. W tutejszej angloję-zycznej prasie rażąco brakuje doniesień o politycznych, społeczno-ekonomicznych i kulturalnych wyzwaniach współczesnej Europy. Większość artykułów o Europie ma charakter raczej informacyjny i opiso-wy aniżeli krytyczny; skłonne są one ra-czej wspominać wydarzenia, zamiast je analizować.

Ponieważ ponad sześć milionów Indu-sów regularnie podróżuje do Europy lub do krajów zamorskich, istnieją w Indiach tak-

że gazety i czasopisma regularnie zamiesz-czające artykuły w języku angielskim i w językach miejscowych o różnych aspektach europejskiej kultury i kuchni oraz o miej-scach atrakcyjnych turystycznie.

Polityka kulturalna UE i europejska tożsamość

Przez całe dziesięciolecia polityka kul-turalna Europy miała skłonność do igno-rowania Indii, zwłaszcza, że niektóre pań-stwa członkowskie tradycyjnie faworyzują swoje byłe kolonie. Gdy skończył się po-dział Europy na Wschód i Zachód, znacznie wzrosło finansowe wsparcie większości europejskich państw, jak i unii Europej-skiej, dla Europy Środkowej i Wschodniej w celu intensyfikacji nauki języków euro-pejskich, pracy na rzecz kultury, swobody podróżowania, dialogu społecznego oraz kształcenia elit politycznych. Doprowa-dziło to do ograniczania środków w in-nych miejscach, zwłaszcza wobec państw azjatyckich.

Podstawą polityki kulturalnej unii Eu-ropejskiej jest wspieranie idei zjednoczo-nej Europy oraz europejskiej tożsamości, a także zabiegów na rzecz ich ugruntowania w granicach całej uE. odrzucenie projek-tu europejskiej konstytucji przez Francję i Holandię w 2005 roku jest odbierane jako powstanie dwóch konkurujących ze sobą wizji Europy – jej granic i wartości. Dla większości Indusów w ogóle nie istnie-je pojęcie kultury europejskiej; dla nich Europa jest raczej zlepkiem wielu kultur i tożsamości.

Wizerunek Europy – widziane z zewnątrz

Page 41: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

Z jednej strony jest to rezultatem am-biwalencji dyskursu o europejskiej tożsa-mości kulturowej wewnątrz samej uE, któ-rego celem było wspieranie europejskiej tożsamości i wspólnych wartości, z drugiej – wyrazem heterogeniczności europejskie-go społeczeństwa.

unia Europejska cierpi w Indiach prze-de wszystkim na brak wyraźnego profilu. Kiepską sytuację Europy w indyjskich me-diach podkreśla jeszcze dobitniej ogrom uwagi, jaki indyjskie media poświęca-ją Waszyngtonowi. Ponieważ język an-gielski stanowi lingua franca globalnego i międzykulturowego dialogu, Internet daje „przyłączonej klasie średniej” w In-diach niemal nieskończone możliwości. stawia to europejskie kanały (słabo znane i obecne niemal tylko w ofercie telewizji kablowych), takie jak Deutsche Welle-tV, w bardzo trudnej sytuacji: ich standary-zowane i niezróżnicowane produkty nie stanowią konkurencji dla popularnych an-glojęzycznych kanałów, jak CNN czy BBC. Pomimo inherentnych hamulców utrud-niających rozwój żywszej europejskiej po-lityki kulturowej (oraz pomimo wahania niektórych państw członkowskich przed dołączeniem do tej inicjatywy) przybywa starań, aby przezwyciężyć trwające dzie-siątki lat strategiczne lekceważenie Indii – głównie przez nowe, innowacyjne pro-gramy naprawcze. Wspólny plan działania, który stanowi część ustanowionego w 2005 roku strategicznego partnerstwa pomiędzy uE a Indiami, opiera się na wspólnej „De-

klaracji o partnerstwie kulturalnym” Indii i uE z 2004 roku. utworzenie indyjskiego okna w programie wymiany studenckiej Erasmus Mundus wywołało u indyjskich studentów żywe zainteresowanie. tym nie-mniej istnieje pilna potrzeba dodatkowych dwu- i wielostronnych inicjatyw.

Wyobcowanie kulturalne?

Indie i Europa, jako największe demo-kracje świata, mają w sferze kultury wie-le wspólnego: oba społeczeństwa są wielo-językowe, wielokulturowe, pluralistyczne, świeckie i bardzo złożone. są naturalnymi partnerami, dzielącymi te same wartości i przekonania, w tym zobowiązanie do de-mokracji, pluralizmu, podstawowych praw człowieka oraz państwa prawa. W związku z tym, że rok 2008 został ogłoszony przez Ko-misję Europejską „rokiem Europejskiego Dialogu Międzykulturowego”, unia Euro-pejska jest wręcz zmuszona do prowadzenia aktywnego dialogu z przyszłymi światowy-mi potęgami, takimi jak Indie. Wiele histo-rycznych powiązań, które tradycyjnie łączy-ły Indie z Wielką Brytanią, a tym samym z Europą, bardzo osłabło. Współczesna klasa średnia nie interesuje się dziś już prawie w ogóle europejską historią, kulturą, europej-skim społeczeństwem. Wobec tego istnieje duża potrzeba rozwoju stabilnych ram wy-miany studenckiej, które zachęciłyby indyj-ską elitę do studiów w Europie. Głównym celem powinno być zwiększenie liczby in-dyjskich studentów w Europie, co do tej

Dla większości Indusów w ogóle nie istnieje pojęcie kultury eu-ropejskiej; dla nich Europa jest raczej zlepkiem wielu kultur i tożsamości.

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 42: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

pory utrudniały bariery językowe, a także to, że Europa nie oferowała takich pody-plomowych stypendiów studenckich czy zawodowych perspektyw, jakimi dyspo-nują stany Zjednoczone. Należałoby tak-że zmienić procedurę przyznawania wiz i umożliwić podjęcie pracy, przynajmniej częściowo i na czas studiów, zwłaszcza, że młode pokolenie Indusów najczęściej spogląda tęsknie w stronę stanów Zjed-noczonych, a nie Europy.

Myślą przewodnią utworzenia Indii było hasło „jedność w różnorodności”, które jest także proklamowanym celem unii Europej-skiej. Bardziej intensywny dialog między-kulturowy umożliwiłby Europie i Indiom wzajemne czerpanie ze swoich doświad-czeń. Dialog na temat islamu z Indiami – które mają drugą na świecie pod względem liczebności społeczność muzułmańską i od stuleci pokojowo z nią współegzystują – mógłby otworzyć nowe perspektywy in-tegracji muzułmanów w Europie.

Jednocześnie Indie mogłyby się wiele nauczyć od Europy w kontekście takich przymiotów, jak współzależność i integra-cja regionalna.

Z niemieckiego przełożyła Małgorzata Gula

Rajendra K. Jain jest profesorem i byłym dyrektorem Centrum Studiów nad Europą na Wydziale Studiów Międzynarodowych Uniwersytetu Jawaharlal Nehru w New Del-hi.

Wizerunek Europy – widziane z wewnątrz

Page 43: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

PożegnaniezeuroPąZdaniem autora nie ma mię-dzykulturowego dialogu między Europą a afryką, współpraca kulturalna ogranicza się zwykle do pro-gramów edukacyjnych. Narzucony niegdyś przez mocarstwa kolonialne wzorzec kulturowy jest w coraz większym stopniu odrzucany Adjaï Paulin Oloukpona-Yinnon (Lomé)

najżywsze ślady, jakie Europej-czycy pozostawili w afryce aż po niedawną przeszłość, dotyczą

sfery kultury. Europejska kultura – w for-mie edukacji, sztuki, muzyki, literatury, architektury itd. – była najwyraźniejszym znakiem europejskiej obecności w afryce. „Nowoczesny” afrykańczyk wyróżniał się zawsze tym, że przejmował wyróżniki europejskiej kultury: język, ubiór, sposób myślenia. Przyswoiwszy sobie okruchy jakiegoś europejskiego języka, uważał, że osiągnął już szczyt europejskiej kul-tury i spoglądał z góry na swoich czar-nych ziomków analfabetów. ta postawa wyższości pochodzi z czasów, gdy afry-kańczykom odmawiano prawa do własnej kultury; musieli oni przyjmować kulturę białych ludzi będących dla nich wzorem,

aby w ogóle zostać uznanym za człowie-ka. Pisarz i znawca problematyki koloni-zacji Frantz Fanon trafnie nazywał takich „Europejczyków z awansu” peaux noi-res, masques blancs – czarna skóra, bia-łe maski. Jednak obecne pokolenie afry-kańczyków już od dawna ma te czasy za sobą. Bezkrytyczne przyjmowanie euro-pejskiej kultury jest dziś w afryce zjawi-skiem marginalnym. Jeśli ktoś oddaje się jeszcze takiej zabawie, czyni to najwyżej z praktycznej konieczności, w polityce lub gospodarce. Poza tym europejska kultura stała się w afryce rzadkością. obecność Europy w życiu afrykańczyków zazna-cza się dziś bardziej politycznie niż kul-turalnie. Bez wpływu Europy nie było-by wielu decyzji afrykańskich władz. W ekonomii zaś coraz wyraźniej przewagę zyskuje amerykański model gospodarki i efektywności.

Inaczej niż w czasach kolonialnych Europejczycy żyjący dziś w afryce po-chodzą z różnych krajów Europy. Dlatego europejska kultura nie występuje już tam w tak jednolitej postaci jak w czasach ko-lonializmu. Instytucje kulturalne narodów europejskich (Goethe-Institut, alliance Française) starają się wprawdzie organi-zować często wspólne przedsięwzięcia,

Page 44: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

za pomocą których chcą zademonstrować europejską jedność i rozmaitość, ale osią-gane efekty dalekie są od zakładanych celów: na europejskie koncerty jazzowe czy występy europejskich zespołów te-atralnych przychodzą tylko „wtajemni-czeni”. Masy afrykańczyków w ogóle nie dostrzegają takich wydarzeń. Czarny kontynent, na którego przeszłość Euro-pa tak bardzo wpłynęła, stopniowo żeg-na się ze swoim wymuszonym wzorcem kulturalnym.

W rzeczywistości już dawno nastąpi-ło odejście od owego „modelu cywiliza-cyjnego”, który został narzucony całemu kontynentowi i który zawierał w sobie wszystko: chrześcijańską religię i moral-ność, europejską kulturę i sztukę, modę i sposób życia itd. afrykańczycy tworzą własne tożsamości, które uwzględniają tradycyjne wartości i współczesne glo-balne wyzwania: eksplozja demograficz-na i bieda zmuszają ich do poszukiwania nowych form życia, aby w ogóle mogli przetrwać. Coraz więcej proroków za-kłada tu i ówdzie własne Kościoły, gdyż Kościoły tradycyjne nie odpowiadają na potrzeby ludzi. Nieformalny handel i go-spodarka surowcami wtórnymi pomaga-ją poradzić sobie z coraz mniej dającym się kontrolować bezrobociem w afrykań-skich metropoliach. sklepy z tanią odzie-żą kształtują modę w wielu krajach. Nie ulega wątpliwości, że zachodnie modele kultury nadal jeszcze są bardzo atrakcyj-ne, jednak codzienna walka o przetrwanie

czyni wszelkie marzenia o europejskiej kulturze czystą utopią. Kultura ta jest dziś w afryce luksusem, na który może sobie pozwolić jedynie bardzo niewielu afry-kańczyków.

Nie można zaprzeczyć, że coraz więcej afrykańczyków pije holenderskie piwo lub francuskie wino, je włoski makaron i jeździ niemieckimi autami, ale dotyczy to niewielkiej części afrykańskiej ludności i oznacza tylko konformizm lub stanowi wyraz zamożności. rola kultury w obra-zie Europy, jaki mają afrykańczycy, jest dziś w rzeczywistości bardzo nikła, więk-szości afrykańczyków w ogóle nie doty-czy. Ci z nich, którzy tęsknią lub dążą do europejskiej kultury, przejmują przy tym jedynie jej rozwodnioną formę lub męt-ne wyobrażenie. odwrót od europejskiej kultury ma jednak także – a nawet prze-de wszystkim – ideologiczny powód: ża-den dzisiejszy afrykańczyk nie będzie się szczerze i z przekonaniem identyfikował z kulturą, która przez stulecia odmawiała mu prawa do własnej tożsamości.

o prawo to musieli uparcie walczyć na przykład twórcy negritude – dawny pre-zydent senegalu Leopold sedar senghor oraz pisarz i polityk aimé Césaire. Wy-siłki te doprowadziły w końcu do tego, że afryka odkryła własną przeszłość i za-częła ją stopniowo ratować. Dzięki temu większość afrykańczyków osiągnęła nową samoświadomość, która pozwala im budować swoją tożsamość na trwa-łych wartościach.

Historyk kultury ulli Beier, uchodzący za najlepszego w świecie znawcę afryki Zachodniej, sformułował kiedyś tezę, że wartości kulturalne powstają w ludzkiej

Czarny kontynent, na którego przeszłość Europa tak bardzo wpłynęła, stopniowo żegna się ze swoim wymuszonym wzorcem kulturowym.

Wizerunek Europy – widziane z zewnątrz

Page 45: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

głowie. tam zapuszczają mocne korze-nie i ustalają się jako „trwałe wartości”, które są przekazywane między ludźmi. Beier dowodzi tego na przykładzie kul-tur zachodniej afryki, które nieustannie dostosowywały się do okoliczności czasu i przestrzeni i ciągle się odnawiały: „Kul-tury afryki Zachodniej nie korzystają z żadnego pisma w celu zachowania swojej historii dla potomnych. (…) Zamiast pis-ma Yoruba wynaleźli «mówiący bęben». Ich historie i poezja, ich mądrość i humor można było w języku bębnów przełożyć na muzykę. (…) aby ją udostępnić szer-szej publiczności, bębny musiały ją cią-gle na nowo powoływać do życia. Idee zmieniały się wówczas, dostosowywały do nowych warunków – i na tym polega-ła siła kultury, która nigdy nie stała się dogmatyczna, lecz pozostawała zawsze elastyczna”. Za ilustrację służy dokumen-tacja zdjęciowa z fotografiami członków zachodnioafrykańskiego plemienia Yoru-ba, w tym także nigeryjskiego laureata Nagrody Nobla, Wole soyinki. Zdaniem Beiera, w twarzach tych współczesnych Nigeryjczyków odbijają się „trwałe war-tości” kultury Yoruba.

Nowoczesne słomiane chaty

to, co stara się wykazać Beier, dotyczy w uogólnieniu jednocześnie obrazu kultu-ry Europy w oczach afrykańczyka i obra-zu kultury afryki w oczach Europejczyka. Podczas gdy kultura w Europie znajduje się w stanie nieustannego rozwoju, Euro-pejczycy często postrzegają afrykańskie kultury jeszcze w świetle dawnej „trady-cji” afryki i nie zauważają, że również

afrykańczycy przechodzą proces adap-tacji. Nawet europejscy „kulturoznawcy”, których zadanie polega na badaniu kultur i poszukiwaniu ich aktualnych wartości, wydają się zadowalać głównie ratowaniem „zagrożonych kultur mniejszości” i poszu-kiwaniem w afrykańskich kulturach pier-wiastków „tradycji”, „pierwocin” i „auten-tyczności”. Na pewno niejeden europejski kulturoznawca chciałby, aby afrykańczy-cy mieszkali jeszcze w słomianych cha-tach, dzięki czemu miałby co badać.

Jak się wydaje, dialog kultur może się udać tylko wtedy, gdy afrykańczyk wnie-sie swoją prastarą tradycję tam, gdzie Eu-ropejczyk oferuje „hightech”. Podobnie jest w przypadku wielu Europejczyków, którzy z najróżniejszych powodów przy-jeżdżają do afryki. Jeśli są tam na urlo-pie, to chcą widzieć tylko słońce i piasek na plaży pod palmami, z dala od nędzy slumsów. Jeśli jednak przyjadą w ramach partnerstwa miast, chcą zaznać afryki w najsurowszej postaci. tęsknota za „czystą afryką” zaślepia większość Europejczy-ków tak bardzo, że zapominają o najistot-niejszym: o ludziach, w których głowach kultury powstają i żyją. to właśnie czyni „dialog kultur” niemożliwym.

Dialog kultur?

„Dialog kultur” jest modnym okre-śleniem, które proklamuje konieczność

Na pewno niejeden europej-ski kulturoznawca chciałby, aby afrykańczycy mieszkali jeszcze w słomianych chatach, dzięki czemu miałby co badać.

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 46: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

współpracy kulturalnej między ludami i narodami, ale jej nie realizuje. ową ko-nieczność „dialogu kultur” uzasadnia się i usprawiedliwia, ale panuje wielkie nie-zrozumienie tego, czym ten dialog jest lub powinien być. W codziennym współżyciu ludzi z różnych kultur – w afryce lub w Europie – „dialog” zostaje po prostu zre-dukowany do wzajemnej tolerancji. Pomi-jając niektórych europejskich „awangar-dzistów”, rzadko próbuje się zrozumieć kultury afrykańskich ludów i czegoś się od nich nauczyć. W ten sposób „dialog kultur” pozostaje zwykle hasłem, którym politycy zdobią swoje przemówienia, by zyskać głosy wyborców. Korzysta się z niego także w sprawozdaniach organizacji pozarządowych w celu uzasadnienia pro-jektów i uzyskania dotacji. Jednak tylko niewiele osób chce wiedzieć, co stanowi wartość jakiejś kultury, co jedna kultura może dać innej kulturze.

Fakt, że w 1986 roku wspomniany już nigeryjski pisarz Wole soyinka otrzymał literacką Nagrodę Nobla, wydaje się z dzi-siejszej perspektywy tylko wydarzeniem politycznym. afrykańska literatura nie zyskała przez to w Europie na popular-ności. Niespecjalnie zainteresowano się Czarnym Lądem w obszarze sztuk pla-stycznych, gdy inny Nigeryjczyk – okwui Enwenzor – został w 2002 roku dyrekto-rem wystawy „Documenta 11” w Kassel. Z wyborem Nigeryjczyka wiele osób wią-zało nadzieje na definitywne przerwanie przez niego artystycznej dominacji białego Zachodu na światowej scenie sztuki. En-wenzor faktycznie starał się tego dokonać – nie tylko wielokulturowymi pozycjami ze wszystkich kontynentów, lecz także ra-

dykalnym odrzuceniem tezy o autonomii sztuki. Powiada on: zbyt często awangar-da gubiła się w formalizmach. sztuka ma znaczenie tylko wtedy, gdy jest relewantna społecznie, kulturalnie i politycznie oraz gdy swoimi środkami zajmuje stanowisko przeciw rasizmowi, przemocy i represjom. W odniesieniu do współczesności ozna-cza to dla niego sztukę, która angażuje się przeciw globalizacji jako „matematycznej logice” kapitału i na rzecz antykolonialnej światowej wspólnoty.

Po zakończeniu „Documenta 11” zapo-mniano o pozytywnych rezultatach takie-go nowatorskiego ujęcia sztuki. Właśnie dlatego, że takie inicjatywy i związane z tym zmiany kulturalne w afryce nie są doceniane przez Europejczyków, „dialog kultur” między afryką a Europą pozostaje pobożnym życzeniem. afrykańscy arty-ści, ponieważ czują się ignorowani przez europejską scenę kultury, odwracają się od Europy i rozwijają swoje talenty na zamkniętej scenie afryki.

ten odwrót, rozpoczęty na początku XX wieku przez afrykańskich intelektu-alistów, w ciągu ostatnich trzech, czte-rech dekad przyspieszył, Europejczycy zaś nie potrafili go powstrzymać. Dziś afry-kańczycy coraz bardziej oddalają się od europejskiej kultury. tak zwani afrykań-scy intelektualiści są dziś najostrzejszymi krytykami europejskich kultur, nawet jeśli chętnie przejmują niektóre ich aspekty, jak gastronomia, moda, wolność myśli, postęp i komfort życia w każdym sensie.

oczywiście kultura jest nadal ważnym aspektem współpracy instytucjonalnej między Europą a afryką. Zarówno w bi-lateralnej, jak i w multilateralnej polity-ce rozwoju wydaje się znaczne sumy na współpracę kulturalną, ale na wyniki o trwałym efekcie trzeba będzie poczekać.

Wizerunek Europy – widziane z zewnątrz

Page 47: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Na przykład festiwal filmowy FEsPa-Co w Burkina Faso, który zyskał sobie już renomę w afryce, mógłby być dobrą podstawą dla dystrybucji afrykańskich fil-mów w Europie. Ilu jednak kinomanów w Europie zainteresuje się afrykańskim filmem? również biennale „Dak’art” powinno ułatwiać afrykańskim artystom drogę na europejski rynek sztuki, ale zdarza się to rzadko. Zwykle współpraca kulturalna ogranicza się do finansowego wspierania instytucji szkolnych i akade-mickich. rzadko spotyka się rzeczywi-ście długofalowe projekty, które miałyby za cel przerzucanie mostów i inicjowanie prawdziwego „dialogu kultur”.

Byłoby dobrze, gdyby poświęcić wię-cej uwagi człowiekowi, który zawsze nie tylko głosił dialog kultur, lecz także nim żył – zachodnioafrykańskiemu pisarzo-wi amadou Hampâté Bâ, który stworzył dla kultur afryki stosowne przysłowie: „tęcza zawdzięcza swoje piękno wielości swoich barw”. Czy istnieje jakieś odpo-wiednie sformułowanie, które scharakte-ryzowałoby także kulturę Europy?

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Adjai Paulin Oloukpona-Yinnon studiował germanistykę i uzyskał w roku 1978 dok-torat w Tours, w 1996 roku zrobił habi-litację w Bayreuth i Lomé. Od 1978 roku jest docentem na Wydziale Germanistyki Université de Lomé (Togo). Jest dyrekto-rem ArtELI (Atelier de recherches thémati-ques Ecritures, Littératures et Identités) na Université de Lomé i członkiem zarządu A.v.H.N.i.A. (Alexander von Humboldt-Ne-twork in Africa).

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 48: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

��

Nie można grać w orkiestrze i koncentrować się tylko na grze lub tylko na słuchaniu. Gdy skupia-my się tylko na tym, co akurat robimy, być może gramy dobrze, ale tak głośno, że zagłusza-my innych, lub tak cicho, że nas nie słychać. I oczywiście nie można ograniczyć się tylko do słuchania – sztuka muzykowania to sztuka jednoczesnej gry i słuchania, jedno podkreśla drugie.Daniel Barenboim, dyrygent

Page 49: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 50: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 51: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

PułaPkitożsamościEuropę i amerykę łączy historia – są one zarazem obce i bliskie sobie. Europa jednak jeszcze się nie określiła ani nie wy-odrębniła. tak przynajmniej postrzegany jest w Brazylii i w ameryce Łacińskiej brak poczucia wspólnoty między państwami starego Kontynentu Leopoldo Waizbort (São Paulo)

oraz wskutek wszelkich innych następstw. rozmaitość kontaktu wzbogaciła nie tyl-ko królewskie skarbce, ale także sposób myślenia, który w Nowym Świecie zawsze wstawiał się w położenie tego Innego.

Nie ma bardziej istotnego i bardziej aktualnego znamienia kulturowego w życiu narodów ameryki niż przeprowa-dzony przez Europejczyków proces ko-lonizacji, którego skutki trwają do dziś. Dlatego można naprędce powiedzieć, że rozróżnianie między ameryką a Euro-pą to przede wszystkim pewnego rodzaju strategia tworzenia własnego wizerunku i własnej tożsamości, wypracowana przez Europejczyków w toku ich historii, a zre-produkowana w geograficznej i wyimagi-nowanej przestrzeni zamorskiej Europy, czyli w ameryce.

ten złożony stosunek między tożsa-mościami zapuścił korzenie tak głęboko, że o ameryce najczęściej myśli się jako o nie-Europie, nawet jeśli – po stuleciach, w których krystalizowały się momenty zależności i niezależności w polityce i go-spodarce – teraz wszystko stało się o wiele jaśniejsze. o ile jednak rozróżnianie mię-dzy ameryką a Europą jest konstrukcją, o tyle są nią także same jednostki refe-

Mówiąc o kulturowych więzach Europy i ameryki, mówi się także o kapitalistycznym pro-

cesie ekspansji, który doprowadził do „od-krycia” i kolonizacji ameryki. ten ogrom-ny kontynent, zwany Nowym Światem, nie powstał z niczego. to dziecko Europy, płynie w nim jej krew. Europa jest więc nie tylko czymś obcym, stojącym w opo-zycji do tego, co własne współczesnych i dawnych Europejczyków, ale jednocześ-nie jest czymś własnym. ameryka jest Eu-ropą, lecz w wielorakim sensie i w różnych wymiarach, z odmienną intensywnością i w innych formach czasowych.

stara Europa dzięki kontaktowi z No-wym Światem odnowiła się, i to nie tyl-ko wskutek wyzysku i nagromadzenia zrabowanego w ameryce złota i srebra

Page 52: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

rencyjne: ameryka i Europa. ostatecznie wszystko sprowadza się do historii, tylko ona bowiem może dostarczyć kryteriów do zrozumienia tego złożonego procesu powstawania tożsamości.

Europa – pragnienie tożsamości

Jaki obraz Europy, przede wszystkim zaś jej kultury, funkcjonuje w brazylijskiej opinii publicznej? Nie wydaje się, by w Brazylii istniało jakieś szczególne prag-nienie poczucia tożsamości zawierające w sobie ideę „Europy”. Mimo tego, co mówi się tutaj o Europie i Wspólnocie Europej-skiej, dominuje wciąż jeszcze idea państw narodowych. Nie mówimy o Europie, ale o Francji, Włoszech, Hiszpanii, Portugalii, Niemczech, anglii itd. struktury ponad-narodowe nie mają szans wobec starych i głęboko zakorzenionych uwarunkowań narodowych. W Brazylii, mimo wszelkich różnic, była zawsze bardzo silna obec-ność portugalska, angielska, hiszpańska, niemiecka, francuska i włoska. I sytuacja ta, chroniona parasolem tożsamości naro-dowej, nie zmienia się. Dobitnie świad-czy o tym – przynajmniej jeśli zaliczać

do kultury jedzenie – opinia międzyna-rodowych znawców gastronomii, którzy są zgodni, że w são Paulo można delekto-wać się kuchnią hiszpańską, portugalską, włoską, francuską i niemiecką tak dobrą jak w krajach ojczystych (nie dotyczy to kuchni angielskiej, za wyjątkiem ciast i herbaty).

W são Paulo działają instytuty kul-tury różnych europejskich nacji: Circolo Italiano, British Council, Goethe Institut, alliance Française itd. Wszystkie prowa-dzą różnorodne projekty i usiłują umocnić obecność kultury swoich krajów w życiu kulturalnym miasta. Jednak, poza kilko-ma wyjątkami, instytuty te nie współpra-cują ze sobą.

Ich działania koncentrują się na promo-cji własnej kultury, przy czym punktem wyjścia jest wizja kultury narodowej, któ-ra zawsze lub prawie zawsze spycha ideę Europy na drugie miejsce (o ile idea ta w ogóle się pojawia). Idea Europy z pewnoś-cią nie jest zbyt mocno zakorzeniona w na-szym obrazie Europy będącej dla nas prze-de wszystkim przestrzenią geograficzną. Wyjątkowe bogactwo zjawisk kulturalnych tej przestrzeni geograficznej identyfiku-je się i klasyfikuje za pomocą tożsamości narodowych, mówimy bowiem o teatrze, literaturze i bogactwie duchowym Francji, Włoch, Niemiec itd. Jeszcze mniej da się powiedzieć o Europie obejmującej obsza-ry leżące na jej obrzeżach, jak Grecja czy albania. Wydaje mi się, że w Europie nie ma żywej wizji scalającej narody a jedynie wyobrażenie identyfikujące je z osobna i sytuujące w większej przestrzeni geogra-ficznej zwanej Europą.

rozróżnianie między amery-ką a Europą to przede wszyst-kim pewnego rodzaju strategia tworzenia własnego wizerunku i własnej tożsamości, wypracowa-na przez Europejczyków w toku ich historii, a zreprodukowana w geograficznej i wyobrażeniowej przestrzeni zamorskiej Europy, czyli w ameryce.

Wizerunek Europy – widziane z zewnątrz

Page 53: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Należałoby przełamać zwykłe rozróż-nienie między tym, co własne, a tym, co obce, w czym być może pomocne byłoby zajrzenie do książek historycznych. Wtedy jednak trzeba by zakwestionować ame-rykę i Europę, a zarazem dążenie do toż-samości. Idea Europy wydaje się jednak nadal ograniczać głównie do Wspólnoty Europejskiej. to spojrzenie zaś nie odpo-wiada politycznym, ekonomicznym ani kulturalnym siłom, które dziś kształtują życie Europejczyków.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Leopoldo Waizbort jest profesorem socjo-logii na uniwersytecie w São Paulo. Był sty-pendystą DAAD (1993–1995) i Fundacji Ale-xandra von Humboldta (2005/2006). Jest autorem m.in. biografii Georga Simmela i redaktorem naukowym brazylijskiej edycji Musiksoziologie Maksa Webera oraz pism Norberta Eliasa.

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 54: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

rajeuropaW rosji Europa postrzegana jest jako atrakcyjny partner kulturalny i gospodarczy. szcze-gólnie rosyjskie media przedstawiają stary kon-tynent w sposób schematycznie pozytywny, co wynika tak z braku zasobów jak i z reguł dzienni-karskiego rynku. Siergiej Sumlenny (Moskwa)

Żaden inny region na świecie, żad-na inna unia gospodarcza czy pań-stwowa nie cieszą się wśród rosjan

taką sympatią, jak Europa i unia Europej-ska. Powodem są nie tylko ścisłe związki historyczne czy bliskość geograficzna. W szkołach byłego Związku radzieckiego hi-storia Europy była najważniejszym elemen-tem „historii światowej”, obowiązkowego przedmiotu nauczania. Dzieci uczyły się co najmniej jednego europejskiego języka, a „kanon literatury europejskiej” – od Ho-mera do Ibsena i Dickensa – wchodził w zakres przedmiotu „literatura światowa”. również klasyczna literatura rosyjska nosi ślady silnych wpływów literatury europej-skiej. Kto dobrze zna poetów rosyjskiego ro-mantyzmu, może być pewien, że przeczytał także niemal wszystkie ballady schillera,

ponieważ ich tłumaczenia i adaptacje mia-ły wyjątkowy wpływ na rozwój rosyjskiej literatury.

to, co w Związku radzieckim było czystą abstrakcją i – jak chociażby znajo-mość języków obcych – czymś zupełnie nieużytecznym, stanowi w rosji już od 15 lat zwykłą codzienność. Po upadku Zsrr Europa – od Finlandii po Portugalię – stała się ulubionym celem rosyjskich urlopowi-czów. tanie bilety lotnicze, które sprawiają, że podróż z Moskwy bądź Jekaterynbur-ga do Paryża czy Berlina staje się bardziej atrakcyjna niż podróż do Władywostoku leżącego w granicach tego samego kraju, tylko dopełniają obrazu: Europa jest bliska i atrakcyjna, Europa ma dobry image, Eu-ropa jest popularna.

Książki Erlenda Loe czy Michela Ho-uellebecqa – często w oryginale – nosi w kieszeni co drugi moskiewski student. Na najnowsze filmy Pedro almodóvara czy Jean-Pierre Jeuneta przychodzą do kin tłu-my widzów. Być może ostatnim bastionem oporu przed europejską kulturą jest sztuka współczesna. Bardzo niewielu rosjan (ja się do tej małej grupki nie zaliczam) gustuje we współczesnych obrazach, rzeźbach i instala-cjach z Europy. opierając się na mojej jednej wizycie w monachijskiej Nowej Pinakote-ce w towarzystwie rosjan i amerykanów, mogę stwierdzić, że 80–90% młodych ro-sjan, którzy doceniają europejską kulturę i

Page 55: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

historię kultury, postrzega europejską sztu-kę współczesną jako ślepą uliczkę lub wręcz regres w stosunku do wcześniejszych epok. Ich motto brzmi: „Dürer i rembrandt są po tysiąckroć lepsi od każdego współczesnego malarza “.

sztuka współczesna jest jednak jedynym elementem europejskiej kultury, który na ogół nie cieszy się uznaniem wśród rosjan. Pozytywnie natomiast i życzliwie ocenia-ją oni europejską tradycję państwa prawa, metody walki z korupcją czy przykłady efektywnej ochrony zabytków i przyrody. Pozytywne postrzeganie kultury europej-skiej cechuje pewna istotna prawidłowość: im lepiej rysuje się sytuacja gospodarcza rosji, tym większą sympatią rosjanie darzą europejską kulturę.

Można by powiedzieć, że Europa nigdy jeszcze nie była w rosji tak popularna jak obecnie – także dzięki sukcesowi naszej go-spodarki, który nie tylko daje nam poczucie równych praw w wymianie idei z Europą, lecz stymuluje nas do rozwijania współ-pracy gospodarczej z Europą. Według naj-nowszych badań FoM – najważniejszego w rosji ośrodka badania opinii publicznej – zdecydowana większość, bo aż 80% ro-sjan, uważa, że rosja powinna poszerzać sto-sunki międzynarodowe z unią Europejską. 68% uważa, że konieczne jest zacieśnienie współpracy z Europą, a tylko co dziesiąty rosjanin deklaruje, że stosunki z uE są zbyt bliskie. Jeszcze nigdy stosunków rosyjsko-europejskich nie oceniano tak wysoko: 39% ankietowanych twierdzi, że w ostatnich la-tach uległy one polepszeniu, a tylko 9% jest przeciwnego zdania.

Media: siła stereotypów

a jednak należy przyznać, że ten piękny obrazek integracji, kooperacji i obustronne-

go zbliżenia ma także swoje ciemne strony. Znaleźć je można w najmniej spodziewanym miejscu – mianowicie w pracy mediów.

obraz rosji przedstawiany przez euro-pejskich dziennikarzy, jak i obraz Europy przedstawiany przez dziennikarzy rosyj-skich, jest stereotypowy i mocno zdefor-mowany. temu stanowi rzeczy niestety nie są winni złośliwi dziennikarze (czemu moż-na by łatwo zapobiec). Przyczyny są obiek-tywne (z czym walczyć jest już znacznie trudniej). Biorąc pod uwagę coraz krótszy czas antenowy reportaży emitowanych w telewizji, dziennikarze – zamiast aktuali-zować informacje – są niemal zmuszeni do tendencyjnego powtarzania w swych donie-sieniach stereotypów, które zdążyły się już zagnieździć w głowach telewidzów. Cier-pią na tę chorobę zwłaszcza te dzienniki telewizyjne, które z zasady mają za zadanie apelować bardziej do emocji widza aniżeli do jego rozsądku. Gazety i czasopisma są w podobnej sytuacji – albo muszą posługi-wać się stereotypami i uprzedzeniami, albo tracą czytelników.

trudno w to uwierzyć, ale pomimo pły-nących z rosyjskiej gospodarki miliardów za ropę naftową, dzięki którym po raz pierwszy od lat masowo powstają nowe rosyjskie me-dia, zagraniczne studia nawet najbogatszych stacji telewizyjnych (jak choćby państwowej „rossiji”) pozostają jedynie „niechciany-mi dziećmi” rozkwitu. Nawet najbogatsze media mają zazwyczaj tylko jednego kore-spondenta w Niemczech (który obsługuje jednocześnie także austrię, szwajcarię i Holandię) oraz jednego kamerzystę (który służy jednocześnie za asystenta dźwięku, kierowcę, technika itd.). Mniej zamożne sta-cje telewizyjne, jak na przykład utworzona przed dwoma laty prywatna stacja ekono-miczna rBC-tV, nie mają w ogóle kore-spondentów w Europie i współpracują tylko

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 56: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

z wolnymi strzelcami, to znaczy z dzien-nikarzami miejscowymi. Dlatego z braku czasu i funduszy doniesienia pozostają tak często stereotypowe.

Prawdopodobnie jedynym źródłem wy-czerpujących, niejednostronnych i aktual-nych informacji o dniu powszednim Euro-py jest stacja Euronews, współfinansowana przez europejskich i rosyjskich nadawców i zatrudniająca w redakcji rosyjskiej dzienni-karzy państwowej stacji telewizyjnej „rossi-ja”. Jedynym problemem tej stacji jest jej kiepska renoma na rosyjskim rynku me-diów – większość rosjan nie ma pojęcia, skąd Euronews czerpie fundusze, a nazwa stacji wprowadza ich w błąd. tym sposobem stacja uchodzi za „propagandową telewizję unii Europejskiej”, co oczywiście komplet-nie mija się z prawdą.

Zniekształcone (nawet bez złych inten-cji!) przedstawianie Europy w rosji prowa-dzi oczywiście do zniekształconego obrazu Europy w głowach telewidzów i czytelni-ków. Na pierwszy rzut oka sytuacja ta wy-daje się dla Europy bardzo dobra – ima-ge Europy w rosji jest na pewno znacznie lepszy niż samo życie w Europie, jednak jak każda deformacja, tak i ta prowadzi do utraty poczucia rzeczywistości oraz utrud-nia obiektywną ocenę europejskiej polity-ki. Dla większości rosjan Europa stanowi przykład skutecznego systemu politycznego i gospodarczego – przeświadczenie, które ma oczywiście solidne podstawy.

Przeświadczenie to utrudnia jednak pra-widłową ocenę i zrozumienie istniejących przecież (niekiedy poważnych) gospodar-czych i społecznych problemów Europy. Całkowicie poprawna opinia „Europa od-niosła w ciągu ostatnich dziesięcioleci wiel-ki sukces” przekształca się nader często w fałszywą opinię: „W Europie nie ma żad-nych problemów”. tego natomiast, kto na te problemy wskazuje, nazywa się nierzadko „sowieckim propagandzistą” lub „antyde-mokratycznym populistą” – co jest oczy-wistą bzdurą.

Ja sam zostałem w ten sposób skryty-kowany, kiedy w czerwcu 2006 roku napi-sałem dla „Eksperta”, najważniejszego ro-syjskiego czasopisma z dziedziny polityki gospodarczej, artykuł o trwającym grubo ponad sześć miesięcy konflikcie między lekarzami niemieckich klinik uniwersy-teckich a ich pracodawcami. „Coś takiego nie może mieć miejsca w Niemczech”, na-pisał do mnie pewien czytelnik. „Dlaczego próbuje pan nas przekonać, że niemiecka medycyna przeżywa kryzys? Czy pana ce-lem jest zatuszowanie kryzysu medycyny rosyjskiej?”, pisali inni. Najmocniejszym zarzutem było oskarżenie, że otrzymałem „propagandowe zlecenie” od Kremla. Praw-dopodobnie jedyną dziedziną europejskiej polityki wewnętrznej, którą rosjanie po-strzegają jako złą i nie do zaakceptowania, jest polityka imigracyjna. Emitowane w telewizji zdjęcia płonących samochodów w Paryżu (w trakcie relacji na żywo eki-py operatorskie największych rosyjskich stacji telewizyjnych zostały zaatakowane przez uczestników zamieszek) i akcje pro-testacyjne muzułmanów w Danii i Wielkiej Brytanii, które wybuchły po opublikowaniu karykatur Mahometa, przekonały rosjan, że europejski model społeczeństwa otwartego na imigrantów wiąże się ze sporym ryzy-

Image Europy w rosji jest na pewno znacznie lepszy niż samo życie w Europie, jednak jak każ-da deformacja, tak i ta prowadzi do utraty poczucia rzeczywi-stości oraz utrudnia obiektyw-ną ocenę europejskiej polityki. Dla większości rosjan Europa stanowi przykład skutecznego systemu politycznego i gospodar-czego.

Wizerunek Europy

Page 57: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

kiem. ale nawet ten wyjątek potwierdza tyl-ko regułę, że w powszechnym przekonaniu Europa to „region bezkonfliktowy”.

W ideowym getcie

sporym problemem dla niemieckich dziennikarzy przebywających w rosji jest nieznajomość języka. Zaskoczy to pew-nie niejednego, ale większość niemieckich dziennikarzy przybywających do rosji w ogóle nie zna rosyjskiego. Na wywiady przy-chodzą z rosyjskimi producentami, którzy służą im za tłumaczy; zresztą ci sami pro-ducenci przygotowują codzienny skrót in-formacji z rosyjskich mediów – a jest to przecież bardzo ważny element pracy dzien-nikarskiej. Jeszcze dziś rosyjscy dzienni-karze wspominają pewnego korespondenta niemieckiej stacji telewizyjnej, który przez 15 lat pracy w Moskwie opanował jedynie cztery zdania po rosyjsku, które zadawał swoim rozmówcom na każdym wywiadzie: „Jak leci?”, „Czy wcześniej było lepiej?”, „Czy wasz prezydent to przyzwoity czło-wiek?” oraz „Jak to będzie w przyszłości?” Choć jest to naturalnie skrajny przypadek, nie odbiega zanadto od przeciętnej.

Braki w znajomości języka nie są jed-nak najistotniejszym problemem zachod-nich dziennikarzy przebywających w rosji. Największy problem stanowi fakt, że dzien-nikarze ci często z własnej woli i z pełną świadomością zamykają się w „ideowym getcie”. Krąg ich rozmówców, z którymi przeprowadzają wywiady, jest bardzo ogra-niczony i najczęściej od lat ten sam.

Większość osób udzielających niemie-ckim mediom wywiadów na aktualne tema-ty z zakresu rosyjskiej polityki wewnętrznej czy zagranicznej nie należy już od dawna do politycznej sceny kraju. Dla rosjan są oni postaciami marginalnymi, których wypo-

wiedzi mają tak samo znikomą wagę, jak w Niemczech słowa rzecznika prasowego NPD czy Neue Linke – mianem „polity-ków” honorują ich tylko niemieckie me-dia. Najgorsze jednak jest to, że osoby te ze względu na swe skromne dochody często otrzymują od Niemców pieniądze za roz-mowę. tym sposobem stają się zależni od wywiadów i mówią to, czego się od nich oczekuje. Powstaje błędne koło, z którego trudno wyjść.

Mimo wszystko mam nadzieję, że przyjdzie taki moment, gdy problemy te ulegną jeśli nie rozwiązaniu, to przynaj-mniej złagodzeniu. Im więcej rosyjskich i europejskich dziennikarzy ze stacji telewi-zyjnych w rodzaju Euronews będzie szerzyć realistyczny obraz Europy w rosji, oraz im więcej dziennikarzy będzie przekazywać Europie maksymalnie rozległy obraz ro-syjskich realiów (także dzięki współpracy telewizji i prasy rosyjskiej z europejską), tym łatwiej będzie stale zwiększać w obu kierunkach strumień prawdziwych infor-macji – i tym mniej stereotypów oraz nie-porozumień będzie się osadzać w umysłach rosjan i Europejczyków.

Z niemieckiego przełożyła Małgorzata Gula

Siergiej Sumlenny, z wykształcenia dzien-nikarz, doktor nauk politycznych i kore-spondent rosyjskiego magazynu gospo-darczego „Expert” w Niemczech. Wcześniej współpracował z moskiewskim studio radiowym ARD i z prywatną stacją gospo-darczą RBC-TV. Jako stypendysta Fundacji Alexandra von Humboldta badał w latach 2005/2006 relacje między mediami a po-lityką.

Widziane z zewnątrz – wizerunek Europy

Page 58: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

��

Z duszą Europy nie licuje język buchalterów i notariuszy, tak bardzo rozpowszechniony w instytucjach unii Europej-skiej. Musimy sobie posta-wić bardzo proste pytania: Dlaczego chcemy żyć wspólnie w Europie? Jak chcemy ze sobą współ-żyć? Wtedy poznamy, co stanowi ducha Europy.Bronisław Geremek, były minister spraw zagranicznych Polski, poseł PE

Page 59: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 60: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 61: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

istniejąca konstytucja nie przewidywała zasadniczych zmian artykułów dotyczą-cych kultury.

tymi stwierdzeniami można by właści-wie już zakończyć temat. Jednak problem ten – jak to się często zdarza w przypadku zawirowań wokół europejskiego zjedno-czenia – nie jest aż tak prosty. Kompeten-cje w kwestiach kultury przekazano unii z dużym ociąganiem. Związane to jest z faktem, że w przypadku wielu państw członkowskich decydentami w tym obsza-rze od początku były same te kraje lub – w wyniku rozpoczętej w latach 80. i szyb-ko postępującej decentralizacji – regiony, czujnie stojące na straży powierzonych im zadań. szeroko rozpowszechniona opinia mówi, że kultura powinna się rozwijać w przestrzeni możliwie bliskiej obywatelowi. Poza tym „brukselizacja” kultury – proszę o wybaczenie tego neologizmu – nie wzbu-dziłaby szczególnych sympatii.

Przeszkodą są chociażby podstawowe dokumenty: wprawdzie traktat z Maa-stricht powierza Komisji dbałość o „wspól-ne dziedzictwo europejskie”, jednak jest to zadanie drugorzędne wobec troski o róż-norodność kulturową, którą odpowiedni artykuł (obecnie nr 151) przytacza aż dwa razy. różnorodność należy zachować, a wspólne dziedzictwo podkreślać. Jedno-cześnie osłabia się wagę tego ostatniego, ponieważ nigdzie nie zostaje podana jas-

„Gdybym miał zaczynać jeszcze raz, zacząłbym od kultury”. Jean Monnet wprawdzie tego nie powiedział, ale jego domniemane życzenie, aby kultura zajęła odpowiednią pozycję, pojawia się nawet w pismach urzędowych. Jednakże nam jesz-cze do tego daleko. Wbrew optymistycz-nym wizjom Parlamentu Europejskiego z 1983 roku, który pragnął przeznaczyć na kulturę prawie 1% budżetu unii, udział ten stanowi obecnie zaledwie 0,03% budżetu (łącznie z projektami dotyczącymi języ-ków, jednak bez programów audiowizual-nych). Zupełnie słusznie można wątpić w to, czy można mówić o wspólnej polityce kulturalnej. Z czysto prawnego punktu wi-dzenia nie może być o tym mowy, traktat przewiduje bowiem tylko działania koor-dynacyjne i komplementarne. również nie-

kWintesencjaczyornaMent?Kultura jest w modzie, również w unii Europejskiej. W Brukseli podlega jednak nie tylko odpowiedzialnej za tę dziedzinę Dyrekcji Generalnej, lecz także wielu innym politycznym obszarom. Jakie znaczenie ma dla unii Europejskiej polityka kulturalna? Enrique Banús

Page 62: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

na definicja odnośnego pojęcia. Mimo to znaczenie kultury i jej rolę w polityce Wspólnoty można zbadać przynajmniej na trzech płaszczyznach: po pierwsze można naświetlić działania Dyrekcji Generalnej ds. Kultury, której bezpośrednio podlega zadanie osiągnięcia celów wspomnianych w artykule nr 151; po drugie, nietrudno stwierdzić, że na kulturę oddziałują rów-nież inne obszary polityki (począwszy od tradycyjnej polityki wewnątrzrynkowej, a skończywszy na stabilnej finansowo poli-tyce regionalnej). a po trzecie, w ostatnich latach kultura coraz częściej pojawiała się w kontekście polityki zagranicznej. Można by się także pokusić o rozpatrzenie kultu-ry w szerokim znaczeniu – w kontekście „tożsamości europejskiej”.

Kultura i sektor audiowizualny

W strukturach Komisji polityka kultu-ralna i edukacyjna od początku podlegała kompetencjom jednej z Dyrekcji General-nych – podobnie jak sport. ostatnio dołą-czyła także polityka językowa (albo lepiej: pielęgnowanie wielojęzyczności) oraz spra-wy dotyczące młodzieży i społeczeństwa obywatelskiego. Zniknął natomiast sek-tor audiowizualny, przesunięty do nowej Dyrekcji Generalnej ds. „społeczeństwa Informacyjnego i Mediów”. to wszystko nie jest zbyt interesujące. Godne uwagi jest jednak oddzielenie sektora audiowizual-nego od kultury: obszar ten był bowiem przez długi czas beniaminkiem polityki kulturalnej, któremu przyznawano większe środki finansowe niż wszystkim pozosta-łym dziedzinom kultury razem wziętym (stan ten utrzymuje się do dzisiaj). Panuje powszechne przekonanie, jakoby film i te-lewizja w stopniu większym niż literatura czy muzyka przyczyniały się do kształ-

towania (europejskiej) świadomości. Nie ulega natomiast wątpliwości, że sektor ten obiecuje większe dochody, co spowodo-wało powstanie osobnego pola bliskiego polityce handlowej.

W rzeczy samej, sektor audiowizualny najwcześniej był sterowany „politycznie”. Chodziło o to, by – przede wszystkim w latach, gdy we Francji władzę sprawował François Mitterand – wesprzeć film eu-ropejski i dopomóc mu w zdobyciu moc-niejszej pozycji na rynku. uzasadniano to faktem, że film przekazuje wartości eu-ropejskie i że amerykanizacji świata fil-mowego należy przeciwdziałać za pomocą środków politycznych. Doprowadziło to nie tylko do wspierania produkcji filmowej, lecz także do stworzenia regulacji odnoszą-cych się głównie do telewizji; najbardziej znana jest tzw. „stopa europejska”. Innym skutkiem była tzw. „exception culturelle”: zgoda na liberalizację handlu międzyna-rodowego, lecz z wyjątkiem produktów kultury; państwa mogły odtąd nie tylko wspierać, lecz także domagać się utrzyma-nia odpowiedniego poziomu wspomnianej stopy europejskiej. Nie wpłynęło to istotnie na zachowania europejskich widzów: hity na europejskim rynku filmowym to nadal filmy ze stanów Zjednoczonych, 70% do-chodu kin europejskich pochodzi ze sprze-daży biletów na produkcje amerykańskie. Jednak niejeden ważny europejski film i niejeden festiwal filmowy zawdzięcza swo-je istnienie unii Europejskiej.

Francja bynajmniej nie była w tamtych latach odosobniona (było to oficjalne sta-nowisko negocjacyjne unii), w pozostałych państwach członkowskich trudno jednak było dopatrzyć się wielkiego entuzjazmu. obecnie napięcie na tym froncie nieco zelżało, poza tym w 1991 roku wprowa-dzono programy MEDIa, realizowane

Kultura w polityce

Page 63: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

do końca 2006 roku pod nazwą MEDIa Plus i MEDIa training. Parlament Euro-pejski i rada Europy 16 listopada 2006 roku dały tym programom zielone świat-ło. W uzasadnieniu napisano: „Europejski sektor audiowizualny odgrywa w procesie kształtowania społeczeństwa europejskie-go rolę decydującą, jest bowiem jednym z najważniejszych instrumentów przeka-zywania Europejczykom, a w szczególno-ści młodemu pokoleniu, wspólnych war-tości podstawowych, a także wspólnych społecznych i kulturowych wartości unii Europejskiej”.

Następnie przytacza się kolejne, op-arte na innych dokumentach argumenty uzasadniające przewidziane kroki. Czy to dzieło przypadku, że również w tym ob-szarze zaczyna odgrywać istotną rolę eko-nomia? Dokument odwołuje się do strategii lizbońskiej, a w tym kontekście mówi się, że rada Europy stwierdza, iż „dzięki wy-korzystywaniu i łączeniu poszczególnych elementów składających się na europejską różnorodność kulturową kanały informa-cyjne przyczyniają się do powstania no-wych europejskich wartości”. W świecie kultury słowa o „wykorzystywaniu” róż-norodności kulturowej nie brzmią szcze-gólnie zachwycająco (jeszcze mniej, kiedy w wersji angielskiej pada słowo „exploit”). Fakt ten jednak nie dziwi: kultura i komer-cja mieszają się tu w sposób, który jednym wydać się może straszny („instrumentali-zacja kultury”), innym zaś zupełnie natu-ralny. W każdym razie punkt wyjścia nie miał nic wspólnego z liberalizmem, był adekwatny do zwykłej polityki kulturalnej wielu państw usiłujących wspierać kulturę. Dotacje są przyznawane na dystrybucję, festiwale, ale także na produkcję, w tym przypadku zazwyczaj w kwocie nie prze-kraczającej 50 tys. Eur na film.

Przed nami MEDIa 2007; program ten ma działać do końca 2013 roku (oczywista jest tendencja do dopasowywania okresu trwania programów do ustalonych już ram finansowych) i dysponować będzie kwotą 1,055 mld Eur. Do tego dojdzie jeszcze nowa akcja „i2i audiovisual”, mająca uła-twić producentom filmowym uzyskanie finansowania ze strony instytucji kredy-towych. temat ten nie jest jednak podej-mowany, ponieważ polityka kulturalna zaj-muje się nim – jeśli w ogóle – jedynie w wyjątkowych przypadkach.

Rzut oka na Dyrekcję Generalną

Polityka kulturalna w kształcie nada-nym jej w ciągu minionych 20 lat przez odpowiedzialną za nią Dyrekcję Generalną (w roku 1986 kultura przeszła pod auspicje Dyrekcji Generalnej ds. Polityki Informa-cyjnej) jest niczym wyrąbywanie przecin-ki w lesie. Już coś zdziałano, zanim kom-petencje w dziedzinie kultury przekazano formalnie Wspólnocie. Na początku były działania Komisji, zwłaszcza w dziedzinie ochrony zabytków, naturalnie podejmowa-ne za zgodą państw członkowskich. Z po-wodu braku podstaw prawnych odnośne decyzje nazywano decyzjami „ministrów kultury wchodzących w skład rady”. Na-stępnie nadszedł okres dzikich działań, kiedy dotacje przyznawano to na spotka-nia tłumaczy, to na edukację menadżerów kultury, to na wystawy młodych artystów – barwna paleta o niewyraźnych konturach. Po okresie szukania odpowiedzi na pyta-nie, czym właściwie jest polityka kultural-na (która mogła być jedynie „działaniami w obszarze kultury”), ukształtowały się trzy płaszczyzny, uwieńczone w 1993 roku programami o pięknych nazwach: „rapha-el”, „ariane” i „Kalejdoskop”. Pierwszy z

Kultura w polityce

Page 64: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

nich poświęcony został dziedzictwu kultu-rowemu, drugi – czytelnictwu i literaturze, trzeci natomiast jest otwarty na różnorodne inicjatywy podejmowane przez współpra-cujących ze sobą partnerów.

Programy te przetrwały do początku XXI wieku; potem zastąpiła je „Kultu-ra 2000”, której celem jest, jak zapisano na stronie internetowej, „stworzenie na-rodom Europy wspólnego obszaru kultu-rowego, z poszanowaniem ich narodowej i regionalnej różnorodności”. Nastąpić to ma „poprzez wspieranie dialogu kulturo-wego i poznawania historii, tworzenie i promocję kultury, wymianę artystów i ich dzieł, dziedzictwa kulturowego i nowych form ekspresji kulturalnej oraz zwiększa-nie gospodarczego i społecznego znacze-nia kultury. «Kultura 2000» wspiera pro-jekty powstające dzięki międzynarodowej współpracy twórców i podmiotów kultury oraz instytucji kulturalnych krajów uczest-niczących w programie”. Ponownie mamy tu do czynienia z rozległym, lecz tradycyj-nym programem: unia podejmuje jedynie bardzo skromne własne działania, wiel-kość budżetu (jedynie 10% rezerwuje się na „pozostałe wydatki”) rozbudza nadzieje twórców kultury (organizatorów i pośred-

ników), o ile znajdą w sobie cierpliwość, by wypełnić wszystkie formularze – i jeśli komisja będzie dla nich przychylna.

Środki z budżetu, 236,5 mln Eur, przy-dzielone na lata 2000–2006, przeznaczono na „wyjątkowe, nowatorskie i/lub ekspe-rymentalne przedsięwzięcia”, których ce-lem jest: „tworzenie i rozwój nowych form kulturalnej ekspresji, polepszenie dostępu do kultury, głównie dla młodzieży i mniej uprzywilejowanych grup społecznych, bez-pośrednia transmisja z wydarzeń kultural-nych za pomocą nowych technologii społe-czeństwa informacyjnego”, „kompleksowe przedsięwzięcia w ramach strukturalnych i wieloletnich umów o współpracy kultu-ralnej”, „umowy dotyczące z jednej stro-ny pogłębiania określonego obszaru kul-tury, z drugiej strony łączenia różnych jej obszarów”; w końcu pieniądze mają być przeznaczone na „szczególne wydarze-nia kulturalne o randze europejskiej i/lub międzynarodowej”, o ile mają one na celu „podwyższenie świadomości przynależ-ności do tej samej wspólnoty”. Nie są to konkretne wymagania, a diabeł tkwi w szczegółach. Przestrzeń decyzyjna urzęd-ników zawsze była dość rozległa, obecnie zaś w ocenianiu wniosków pomagać mają zewnętrzni specjaliści.

Jeśli przyjrzeć się projektom dofinan-sowanym w 2005 roku, okaże się, jakie są skutki „polityki kulturalnej” Komisji (czyli polityki subwencyjnej w obszarze kultury). uderza fakt, w jak różnej mierze poszcze-gólne państwa w niej uczestniczyły. Prym wiodą Włochy, które otrzymały wsparcie dla 35 projektów, Niemcy dla 25, a Hiszpa-nia dla 6, tyle samo co Bułgaria, Holandia i słowenia (policzono kraje, które nadesłały wnioski; w każdym projekcie uczestniczyli partnerzy z innych krajów). Danych tych nie sposób poddać tutaj analizie, informują

szeroko rozpowszechniona opi-nia mówi, że kultura powinna się rozwijać w przestrzeni możliwie bliskiej obywatelowi. Poza tym „brukselizacja” kultury – proszę o wybaczenie tego neologizmu – nie wzbudziłaby szczególnych sympatii.

Kultura w polityce

Page 65: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

one jednak o tym, jak poszczególne kraje traktują środki unijne.

Bardziej interesujące są obszary, któ-rych dotyczą poszczególne projekty uzna-wane dzięki temu za „kulturę”. oto kil-ka – niezbyt oryginalnych – przykładów: „Culture Heritage”, „translation – Litera-ture”, „Performing arts”, „translation – science”, „Visual arts”, „Literature Books & reading”. odpowiadają mniej więcej de-partamentom ministerstw kultury i wyzna-czają obszar, w którym specyficzny wyda się najwyżej wysoki procent projektów translatorskich (50 projektów literackich, 20 naukowych). Z 218 projektów 63 po-święcone są dziedzictwu kulturowemu, a 56 – „Performing arts”, co też odpowiada konwencjonalnej polityce kulturalnej; lite-ratura i „Visual arts” już nie są tak mocno reprezentowane.

Projekty mają więc często na celu prze-kazanie treści kulturalnych cechujących dany kraj innemu krajowi i ogólnie wymia-nę kulturalną (w przypadku literatury są to często tłumaczenia); chodzi o dziedzictwo kulturowe, często transgraniczne, czasami jednak odnoszące się do określonej oko-licy, której dziedzictwo uznawane jest za „europejskie”; chodzi o festiwale i wspólne projekty, realizowane przez partnerów z różnych krajów – transgraniczny wymiar projektów wynika z międzykulturowego dialogu różnych podmiotów, stanowiących niezbędny warunek dofinansowania (w projekty, którym przyznano dotacje, za-angażowanych było 1198 partnerów). Nie wiedzieć kiedy wpadliśmy w pułapkę kwantyfikowania kultury. Ile projektów, ile dziedzin, ilu partnerów? Ważniejsza byłaby zapewne merytoryczna analiza projektów, jednak paleta projektów, od „Canto della Pace” po „Industrial Mining Heritage”, jest bez wątpienia pstrą mieszaniną, niewątpli-

wie odzwierciedlającą różnorodność i – co jednak trudniej stwierdzić – wspomnianą w traktacie wspólnotę dziedzictwa kultu-rowego.

Na pierwszy rzut oka wydaje się, że jest niewiele projektów adresowanych do twór-ców kultury; strona techniczna przeważa nad stroną twórczą. trudno zorientować się, na co położyła nacisk własna polityka kulturalna o wyraźnym profilu; przydziela-nie środków finansowych utrudnia „mece-nasowi” nakreślenie jasnych wytycznych. W ten sposób powstaje mozaika wniosków, będących efektem indywidualnych inicja-tyw, nie dbających o wspólne priorytety.

Nie są związane z wnioskami te milio-ny euro, które unia przeznacza na działa-nia własne. Środki te w większości przy-dzielane są programowi „stolica kultury”, obecnie bardzo popularnemu projektowi, w ramach którego współzawodniczy ze sobą wiele miast. Wybór miasta dokonuje się najpierw na poziomie państwa, a następnie na poziomie unijnym (kolej na Hiszpanię nadejdzie dopiero w 2016 roku, a już teraz ma 7 mocnych kandydatów). Inne niezależ-ne od projektów działanie skierowane jest do organizacji angażujących się w kulturę na płaszczyźnie europejskiej – na przykład Biuro Europejskie działające na rzecz ję-zyków o mniejszej popularności, sieć in-formacyjno-dokumentacyjna Mercator czy pomniki historyczne, upamiętniające dawne nazistowskie obozy koncentracyjne.

Nie wiedzieć kiedy wpadliśmy w pułapkę kwantyfikowania kultu-ry. Ile projektów, ile dziedzin, ilu partnerów? Ważniejsza byłaby zapewne merytoryczna analiza projektów.

Kultura w polityce

Page 66: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Następnie mamy listę „organizacji odpo-wiadających załącznikowi I, akapit 3, dzie-dziny akcji 2, numer 2” (idealne pytanie quizowe!), która zwykle (oprócz lat 2004 i 2005) powstaje w wyniku przetargu otwar-tego: pośród 39 uprzywilejowanych partne-rów znajdują się orkiestry (Młodzieżowa, Kameralna i Barokowa orkiestra unii Eu-ropejskiej, Filharmonia Narodów), Federa-cja Chórów i inne organizacje zajmujące się muzyką chóralną, Europejskie Centrum operowe, formacja jazzowa „swinging Eu-rope”, Europejskie stowarzyszenie Konser-watoriów, Europejska Konwencja teatral-na i unia Europejskich teatrów (oraz inne inicjatywy związane z teatrem), Europejski Kongres Pisarzy, wioski artystyczne, Euro-pejska sieć organizacji artystycznych dla Dzieci i Młodzieży, instytucje edukacyj-ne administracji kulturalnej, organizacje muzealne, Euroballet i wreszcie Europej-skie stowarzyszenie Historycznych Bractw strzeleckich. Lista jest długa, lecz potrzeb-na, bo dzięki niej widać, że reprezentowane są wszystkie dyscypliny, że za każdym za-akceptowanym wnioskiem kryje się sporo pracy lobbystycznej, a decyzje wciąż jesz-cze podejmowane są w pewnej mierze na zasadzie konewki: niewiele wody, za to dla wielu kwiatów.

Domyślać się jednak należy, że istnienie niejednej z tych organizacji uzależnione jest od unijnych dotacji.

W roku 2006 rozpisano otwarty kon-kurs, w wyniku którego wybrano 34 orga-nizacje. Na liście znalazło się wielu starych znajomych; wśród nowych jest m.in. Mło-dzieżowa orkiestra Śródziemnomorska li-cząca 91 muzyków z 16 krajów; pomyślano także o muzyce dawnej, nastąpiły przesu-nięcia w innych dziedzinach, ogólny obraz pozostał jednak ten sam: za rewolucyjnie brzmiącą nazwą „Fundacja tumult” z Pol-

ski kryje się festiwal filmowy, berliński „Bootlab zur Förderung unabhängiger Pro-jekte” [Bootlab na rzecz Wspierania Nie-zależnych Projektów] zajmuje się mediami, a włoska „Fondazione Fabbrika Europa per le arti Contemporane” [Fundacja Fabryka Europa sztuki Współczesnej] wyznaczyła sobie wiele różnych celów. Zasada konew-ki pozostała niezmieniona: dla 34 dota-cjobiorców przewidziano 5,5 mln Eur, co średnio daje 162 tys. Eur na projekt. I niech każdy sam sobie odpowie na pytanie, czy to jest polityka kulturalna, czy też unia Europejska stała się mecenasem kultury (z kilkoma akcentami podkreślającymi trans-graniczny charakter projektów).

Kultura jak okiem sięgnąć

Dyrekcja Generalna nie jest bynajmniej osamotniona. W kontekście narodowych polityk kulturalnych warto byłoby rzucić okiem na przykład na kilka innych fran-cuskich ministerstw, by stwierdzić, co to państwo robi dla kultury – nawet minister-stwo obrony narodowej dysponuje budże-tem na kulturę.

również w Brukseli obowiązuje zasada rozglądania się wszędzie za kulturą, jako że sam traktat mówi: „Na podstawie pozo-stałych uzgodnień tego traktatu działalność wspólnoty ma na uwadze aspekty kultural-ne”. Wydaje się, że zapis ten odnosi się do wszystkich ustaleń traktatu, co nadaje mu sympatyczny, utopijny rys. trudno jednak zagwarantować kulturze tę wszechobec-ność: po 13 latach obowiązywania tego artykułu dopiero w 1996 roku ukazało się „Pierwsze sprawozdanie o uwzględnianiu aspektów kulturalnych w działalności unii Europejskiej”, na następne sprawozdanie czekamy już od 10 lat.

Gdzie należy oczekiwać następnych ak-

Kultura w polityce

Page 67: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

cji Wspólnoty skierowanych na kulturę? Niewątpliwie we wspomnianym już sek-torze audiowizualnym, przypisanym teraz Dyrekcji Generalnej ds. społeczeństwa In-formacyjnego. również Internet, którego znaczenia dla kultury nie sposób przecenić, przekazano kompetencjom tej Dyrekcji. W rubryce „culture in the digital era” jest więc mowa o sektorze audiowizualnym, radiu i Internecie – przede wszystkim o ich aspek-tach technicznych, jak bezpieczeństwo ko-munikacji elektronicznej, nowe techniczne możliwości w zakresie radiowym itp. użyt-kowanie Internetu koncentruje się głównie na takich obszarach, jak zdrowie, przed-sięwzięcia finansowe, edukacja, admini-stracja oraz społeczeństwo. to wszystko ma niewiele wspólnego z wąsko rozumianą kulturą, jeśli wziąć jednak pod uwagę jej szeroko rozumianą definicję, okaże się, że czynniki te mają ogromny wpływ na kul-turę. I chociaż powiedziano mało rzeczy konkretnych, troska o to oddziaływanie wydaje się niezaprzeczalna. Bezpośrednio do kultury odnoszą się programy digita-lizacji i stworzenia sieci muzeów, biblio-tek i archiwów (w tym muzycznych) oraz zbiorów historycznych filmów i map. Jest to znowu polityka przyznawania dotacji, której jakość zależy od wniosków i od osób podejmujących decyzje.

aspekty kulturowe pojawiają się także w innych Dyrekcjach Generalnych: w Dy-rekcji ds. rolnictwa i rozwoju obszarów Wiejskich, w Dyrekcji ds. Zdrowia i ochro-ny Konsumentów, ds. Zatrudnienia, spraw społecznych i równych szans, a nawet w Dyrekcji ds. Środowiska (ponad 10% pro-jektów wspieranych przez program LIFE łączy się bezpośrednio z kulturą) czy w Dyrekcji ds. rozwoju (również ze wzglę-du na temat „turystyka i Kultura”) oraz Handlu, zajmującej się m.in. problemem

praw autorskich i rolą produktów audiowi-zualnych w liberalizacji handlu światowe-go. od czasu rundy urugwajskiej temat ten zniknął z pierwszych stron gazet, jednak na stronie Dyrekcji Generalnej ds. Handlu w części dotyczącej kolejnych pertraktacji czytamy, że Dyrekcja jest „committed to defending the right of Wto members to promote cultural diversity”.

W 5. i 6. programie ramowym polity-ki naukowej1 znajdujemy ważne projekty kulturalne (około 115), obejmujące szeroką paletę tematów, często związane z dziedzi-ctwem kulturowym, posługujące się nieraz zaskakującymi akronimami – aMICItIa („asset Management Integration of Cultu-ral Heritage in the Interexchange between archives”) czy MataHarI, co oznacza „Mobile access to artefacts and Heritage at remote Installations”.

W dziedzinie polityki regionalnej już dawno temu udowodniono, że wiele dofi-nansowanych projektów zawierało treści kulturalne lub odnosiło się do dziedzictwa kulturowego (np. projekt przeobrażenia nieczynnego młyna w muzeum ekologii, otwarcie danego regionu na turystykę kul-turalną itd.). Pod tym względem Komisja podziela rozpowszechnione od lat 80-tych przekonanie, że kultura może z powodze-niem służyć rozwojowi gospodarczemu i rewitalizacji regionów przechodzących zmiany strukturalne.

Nie wiedzieć kiedy wpadliśmy w pułapkę kwantyfikowania kultu-ry. Ile projektów, ile dziedzin, ilu partnerów? Ważniejsza byłaby zapewne merytoryczna analiza projektów.

Kultura w polityce

Page 68: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Kultura jest wprawdzie widoczna, ale nie wszechobecna w działaniach uE, nie jest ani dominantą, ani priorytetem, poja-wia się jednak w wielu miejscach. Już od lat 50. XX wieku Wspólnota dążyła do stwo-rzenia wspólnego rynku i do zniesienia gra-nic handlowych. W traktacie rzymskim nie pojawia się słowo „kultura”, co łatwo mogłoby zrodzić wrażenie, jakoby temat kultury podjęto dopiero przez wprowadze-nie do traktatu z Maastricht wspomnia-nego już artykułu 128 (dziś 151). Byłby to dość krótkowzroczny pogląd: rynek nie rozwija się w próżni, jest częścią społe-czeństwa; rynek i społeczeństwo oddziału-ją na siebie nawzajem – podobnie rzecz ma się z kulturą. I rzeczywiście, już niebawem stwierdzono, że swoboda przepływu towa-rów dotyczy także „dóbr kulturowych” i że swoboda przepływu pracowników obejmu-je również twórców kultury. Podobnie w prawie subwencyjnym pojawiają się przy-padki dotyczące kultury, a wiele wytycz-nych wyraźnie wskazuje na to, że mogą się one odnosić również do działalności kulturalnej.

sprzeczność między swobodą – jednym z fundamentów funkcjonowania Wspólno-ty – a ochroną kultury reguluje jednoznacz-nie jeden z zapisów traktatu rzymskiego, mówiący o tym, że wyjątki w stosowaniu zasady swobody są „dozwolone w przypad-ku konieczności ochrony (...) narodowego dobra kulturowego wykazującego wartości artystyczne, historyczne lub archeologicz-ne”. Kultura pojawia się także w jurysdyk-cji trybunału Europejskiego. Przy czym chodzi nie tylko o prawa autorskie, lecz także często o kwestie związane ze sto-sowaniem zasady swobody w kontekście kultury (czy mediów). Jednocześnie wie-le państw bezskutecznie usiłuje uzasadnić ograniczenie swobód ochroną kultury.

Ważność kultury w życiu Wspólnoty potwierdza się niekiedy w zupełnie nie-oczekiwanych sytuacjach. W 1997 roku Komisja wystosowała do rady i Parla-mentu Europejskiego oświadczenie (oraz odpowiednią decyzję) w kwestii „oliwek i oliwy (z uwzględnieniem aspektów gospo-darczych, kulturalnych, regionalnych, spo-łecznych i aspektów dotyczących ochrony środowiska)”. Niestety, w słynnym niemie-ckim rozporządzeniu z 1987 roku, doty-czącym wymogów czystości niemieckiego piwa, nie wspomniano o aspektach kultu-ralnych, lecz jedynie o zdrowotnych.

Od kultury do międzykulturowego dialogu

tym samym przeszliśmy do kolejnego punktu, w którym polityka kulturalna od-grywa coraz ważniejszą rolę. W polityce śródziemnomorskiej – oczku w głowie ro-mano Prodiego – jest to ważny filar nowej polityki wobec państw sąsiedzkich: chodzi o dialog międzykulturowy, któremu ma być szczególnie poświęcony rok 2008. obszar śródziemnomorski – od niepamiętnych czasów skrzyżowanie cywilizacji, agora różnorakich (nie tylko pozytywnych) spot-kań – ponownie stał się decydującym re-gionem Europy. W obliczu masowej imi-gracji z afryki Północnej, kilku niezbyt pokojowo nastawionych sąsiadów unii Eu-ropejskiej oraz zagrożeń i nieporozumień całe bogactwo szans tego geograficznego i kulturowego regionu wydaje się być do-wodem na głupią tezę o „zderzeniu” cy-wilizacji. Inną kwestią jest pytanie, czy mądrze jest na tę tezę odpowiadać ideą dia-logu międzykulturowego. W ciągu ubie-głych lat podjęto jednak w tym zakresie istotne starania: Komisja zorganizowała w Brukseli przynajmniej trzy duże kon-

Kultura w polityce

Page 69: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

gresy, a sam romano Prodi powołał do życia grupę wyśmienitych doradców; do-kument przez nich stworzony, mimo pew-nych obsesyjnie podejmowanych wątków, dostarczył też cennych wskazań – na przy-kład dał nadzieję, że dialog przyniesie nie tylko tolerancję, lecz także szacunek. W tym pochodzącym z 2003 roku dokumen-cie czytamy: „Z jednej strony w dialogu z Innym szukać należy nowych punktów odniesienia, a z drugiej życzeniem każdego z nas powinno być dążenie do stworzenia wspólnej cywilizacji, opartej na różnorod-ności odziedziczonych kultur”.

Wychowanie w duchu dialogu między-kulturowego, prowadzonego na szerokiej płaszczyźnie, a nie tylko na zorganizowa-nych forach, a także elastyczne połącze-nie niezbędnej otwartości z przekonaniem o wadze podstawowych wartości społe-czeństwa demokratycznego to niewątpliwie wielkie wyzwanie dla tego obszaru, który już teraz chlubi się wieloma cennymi, kon-kretnymi projektami, wspieranymi m.in. przez program Euromed. Kwestia obszaru śródziemnomorskiego i państw z nim są-siadujących przyczyniła się do powstania nowej polityki, która w swoich konstytu-cyjnych dokumentach wprawdzie z rzad-ka wspomina o międzykulturowym dialo-gu, wielokrotnie jednak mówi o granicy jako miejscu spotkania, zwłaszcza kultur (zamiast miejscu podziału). uderzające, jak pozytywnie ujmują te teksty efekt „ty-gla regionów granicznych”. Według tych dokumentów należy wspierać „wymianę kapitału ludzkiego, idei, wiedzy i kultur” oraz „wolną wymianę idei pomiędzy kul-turami, religiami i tradycjami”: to ujęta w inny sposób zasada swobody przesiedlania się, nawet jeśli niekiedy – przynajmniej w przypadku obywateli niektórych państw sąsiedzkich – nie jest to proste.

Na obchody roku 2008, roku dialogu międzykulturowego, przeznaczono 10 mln Eur, głównie na projekty dotyczące kul-tury, edukacji, młodzieży, sportu oraz spo-łeczeństwa unijnego. Komisja uzasadnia to następująco: „Dialog międzykulturowy służy obywatelom i obywatelkom za instru-ment do radzenia sobie ze złożoną rzeczy-wistością naszych społeczeństw oraz do ich dynamizacji”. Być może zbyt wiele oczeku-je się od tego dialogu, o ile ma on przyczy-nić się do „uwrażliwienia obywateli Europy i wszystkich ludzi żyjących w krajach unii na koncepcję aktywnego i otwartego na świat społeczeństwa europejskiego, sza-nującego różnice kulturowe i opierającego się na wspólnych wartościach unii Euro-pejskiej – ochronie godności ludzkiej, wol-ności, równości, tolerancji, solidarności, demokracji i praworządności oraz posza-nowaniu praw ludzkich łącznie z prawami osób należących do mniejszości”. Niewąt-pliwie jednak warto spróbować. Integra-cja europejska jest w zasadzie od samego początku przedsięwzięciem zbudowanym na dialogu i mimo że kultury państw człon-kowskich mają wspólny mianownik, różni-ce między nimi są niezaprzeczalne. Dialog ten zawsze więc miał charakter międzykul-

Integracja europejska jest w zasadzie od samego początku przedsięwzięciem zbudowanym na dialogu i mimo że kultu-ry państw członkowskich mają wspólny mianownik, różnice między nimi są niezaprzeczal-ne. Dialog ten zawsze więc miał charakter międzykulturowy.

Kultura w polityce

Page 70: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

turowy. Kultura jest złączona z oddziały-waniem unii na zewnątrz, z jej rolą, jaką odegra w przyszłości świata. Wydobywa to kulturę ze szkatułki z pięknymi ozdobami i ustawia ją pośrodku, aby mogła nie tylko marzyć o świecie obfitującym w pokój, lecz także przyczynić się do jego osiągnięcia. Kultura nie ma być pojmowana głównie jako element podziałów i konfliktów, lecz spotkania.

również program „Kultura 2007”, na-stępca dotychczasowej „Kultury 2000” Dyrekcji Generalnej ds. Kultury, a więc sama kwintesencja „polityki kulturalnej”, przyznaje dialogowi międzykulturowe-mu rolę gwiazdy. Program ten wychodzi z następującego założenia: „Działalność Wspólnoty jest obecnie zbyt rozdrobnio-na”. Dlatego odtąd mają obowiązywać następujące trzy priorytety: „Wspieranie transgranicznej mobilności ludzi pracują-cych w sektorze kultury; wspieranie mię-dzynarodowej promocji produktów i dzieł artystycznych i kulturalnych; wspieranie międzykulturowego dialogu”. szczegółowa analiza może nastąpić dopiero wtedy, gdy możliwe będzie porównanie wzniosłych celów z konkretną praktyką. Godny uwagi jest fakt, że dialog międzykulturowy stał się naraz jednym z priorytetów polityki kulturalnej.

Tożsamość europejska? Nie, dziękuję!

Jeszcze nie tak dawno wydawało się jas-ne, czym jest tożsamość europejska i że należy ją wspierać. Wspomina o niej tzw. raport tindemansa z 1975 roku, w kon-tekście nowego definiowania Wspólnoty; wcześniej tożsamość stała się dla szefów rządów okazją do wydania oświadczenia, w którym jednak niewiele powiedziano o

tym, co zwykle rozumie się pod pojęciem „kultura”. Mówi się tam o wartościach de-mokratycznych, zrównanych z tożsamością Europy, co jest nie tylko rzeczywistością, lecz także projektem. od początku lat 80. często mówi się o „tożsamości kulturowej” i mało kto waży się powątpiewać w fakt, że kultura jest elementem łączącym. Czy jed-nak nie skutkuje to tym, że w kulturze wi-dzimy raczej to, co dzieli, niż to, co łączy; to, co do wewnątrz jednoczy, na zewnątrz zaś odróżnia? Idea europejskiej tożsamo-ści może równie dobrze integrować, jak i separować, w zależności od zmieniających się kryteriów.

Czy nie byłoby mądrzej pozwolić kul-turze, by po prostu była kulturą, podkreś-lając, jak bardzo – szczególnie w Europie – karmi się ona mieszaniną wpływów, prą-dów, a nawet mód krążących po „rynku Europy”? „Europa” staje się w ten sposób biegunem przeciwstawnym do nacjonali-zmu ewokującego monolityczne „my”, a także do bezbarwnej globalizacji, której „ketchup” niweluje wysmakowaną różno-rodność.

Kultura europejska jest zbyt rozległa i zbyt interesująca, by stać się instrumentem służącym integracji i separacji. Z debat te-oretycznych wiemy, że tożsamość nie jest koncepcją monolityczną: termin „multi-ple identities” oznacza, że tożsamość ma zawsze wiele twarzy; byłoby więc naiwne tworzenie sztucznych konfliktów tożsamo-ści choćby między tym, co europejskie, a tym, co narodowe. Elementy europejskie mogą wraz z elementami narodowymi (regionalnymi i lokalnymi) funkcjonować jako jeszcze jeden aspekt w świadomości ludzi.

Moim zdaniem ważne jest, by się nie zapętlić w tożsamości, ale dążyć do reali-zacji tego europejskiego projektu innymi

Kultura w polityce

Page 71: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

środkami: zbliżeniem obywateli dzięki do-brej polityce komunikacyjnej, zwiększoną obecnością treści europejskich w szkole i unikaniem „efektu brukselskiego”, stoso-wanego przez rządy narodowe i polega-jącego na zrzucaniu na Brukselę winy za wszelkie niepowodzenia.

I co teraz?

Kultura jest w modzie. Z niechciane-go dziecka polityki i gospodarki stała się kwintesencją międzynarodowej polityki – ma być teraz zdolna do rozwiązywania konfliktów. Wątpliwy to honor. Bo właśnie w samej unii należałoby wykazać, jak bar-dzo pozytywną rolę gra kultura na płasz-czyźnie stosunków międzynarodowych i w życiu społecznym. Wspólnota zdaje sobie sprawę z tego, że nie prowadzi prawdziwej polityki kulturalnej. Podczas prezentacji programu „Kultura 2007” samokrytycznie przyznano, że obywatele „nie są świadomi ogromu wysiłków podejmowanych w celu zachowania i rozwoju ich kultur oraz starań o włączenie kultury w budowę Europy”.

unia udziela się najwyżej jako dotacjodaw-ca, ale może nie jest to aż tak tragiczne. W każdym razie „kultura” jest naprawdę obecna w różnych dziedzinach. I przynaj-mniej nie zalewa nas przed wyborami po-top uroczystych inauguracji nowych insty-tucji kulturalnych.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Enrique Banús jest politologiem, dyrekto-rem Instytutu Europejskiego Uniwersytetu Nawarry w Pampelunie. Kieruje tam katedrą kultury europejskiej im. Jeana Monneta.

1 5. program ramowy (5. FRP) określił priorytety UE w dzie-dzinie badań i rozwoju technologicznego w latach 1998–2002. 6. program ramowy był w latach 2003–2006 podstawowym instrumentem UE finansowania europejskich projektów ba-dawczych.

Kultura w polityce

Page 72: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

laty sześć państw wchodzących w skład EWG nie widziało potrzeby rozwoju wy-miaru kulturalnego, bowiem rada Euro-py skutecznie działała w obszarze polityki kulturalnej.

Poza tym przez długi czas państwa EWG nie chciały odstąpić od wyłączno-ści decydowania o narodowej, regionalnej i komunalnej polityce kulturalnej; w kwe-stii tej łatwo można było osiągnąć poro-zumienie z radą Europy, zaabsorbowaną raczej sprawami zasadniczymi i ogólny-mi, nieobowiązującymi krajów EWG. Za zgodą wszystkich państw rada uchwaliła Europejską Konwencję Kulturalną (1954), która ustaliła zasady pielęgnowania kultu-ry, tj. „ochrony i promocji wspólnego dzie-dzictwa” oraz wzajemnego zapewnienia powszechnego dostępu do jego obiektów. słowa te umieszczono już w dokumencie założycielskim rady Europy, podpisa-nym w 1949 roku przez dziesięć państw zachodnioeuropejskich. oprócz niezmier-nie ważnej Konwencji Praw Człowieka (1950), przyjętej przez radę Europy, to właśnie polityka kulturalna stanowiła jej drugą podporę, konstruowaną aż do póź-nych lat 70. rada Europy stała się najważ-niejszą w Europie instancją polityki kultu-ralnej, a wkrótce analogiczną rolę przejęło uNEsCo (bynajmniej nie EWG), podlega-jące strukturom oNZ. W opinii publicznej organizacja ta zaistniała i zdobyła sobie

Sukces Europejskiej Wspólnoty Go-spodarczej (EWG) oraz późniejszej Wspólnoty Walutowej rozpoczął się

50 lat temu, z chwilą podpisania traktatów rzymskich (1957). W momencie powoła-nia do życia EWG nie było jeszcze mowy o wspólnocie kultur i wartości. Wszystkie artykuły traktatów miały charakter poli-tyczno-gospodarczy. Kultura nie pojawiła się w nich wcale, a edukacja jedynie jako kształcenie zawodowe.

Europejska polityka kulturalna bez profilu?

Włączenie artykułu dotyczącego kul-tury do traktatu z Maastricht uE (1992) poprzedziły długie i początkowo nieśmiałe działania na rzecz jej wspierania. Przed 50

nowylądnahoryzoncieunia Europejska jest już od dawna świadoma niemożności wykazania się własną tożsamością. W 1992 roku Jacques Delors nawiązując do traktatu z Maastricht, wyraził ży-czenie napełnienia unii „duchem i życiem”. José Barroso, obecny przewodniczący, dąży do „zmiany paradygmatów”. Jest przekonany, że w razie niepo-wodzenia kulturowego procesu zjednoczenia wspól-nota polityczna okaże się czystą utopią Olaf Schwencke

Page 73: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

uznanie dzięki takim dokumentom, jak „Polityka kulturalna w Europie” (Helsin-ki 1972) oraz „oświadczenie Konferencji Światowej o Polityce Kulturalnej” (Meksyk 1982). W ten sposób, w roku 1979, w prze-dedniu pierwszych bezpośrednich wybo-rów do Parlamentu Europejskiego, istniały już godne uwagi i uwzględniające nadcho-dzące zmiany społeczne koncepcje prowa-dzenia polityki kulturalnej w przyszłej eu-ropejskiej „demokracji kulturalnej”.

Europejska polityka kulturalna i jej marsz ku instytucjom

Wraz z bezpośrednimi wyborami do Parlamentu Europejskiego rozpoczął się nowy rozdział w historii Wspólnoty Euro-pejskiej. tuż po ukonstytuowaniu się Parla-mentu (1979) powołano do życia Komisję ds. Kultury, odpowiedzialną także za kwe-stie dotyczące edukacji, młodzieży, spor-tu i informacji. W strukturach Wspólnoty Komisja stała się najważniejszym gremium zajmującym się polityką kulturalną, któ-re – we współpracy z poszczególnymi (i pozytywnie nastawionymi) prezydentu-rami rady – wykorzystywało wszystkie swoje (jeszcze ograniczone) możliwości do wzmocnienia sektora kultury. Pierw-sze sprawozdanie Komisji (raport Fantie-go, 1983) dotyczyło z jednej strony zadań gospodarczo-politycznych i ich terminów, z drugiej zaś strony suwerennie przedsta-wiło przyszłe zadania polityki kulturalnej rady Europy (np. 1% budżetu na wydatki na kulturę). oprócz tego szefowie rządów i państw w jednym z oświadczeń (stutt-gart 1983) przewidzieli „uzupełnienie za-biegów podejmowanych przez Wspólnotę w sektorze kulturalnym”. Był to początek polityki kulturalnej; właściwego zwrotu miał jednak dokonać dopiero traktat z

Maastricht (1992). Wraz z jego wejściem w życie w 1993 roku polityka kulturalna unii otrzymała wreszcie prawną podstawę funkcjonowania, był to nowy wymiar po-lityki europejskiej. Jaką rolę wyznaczono kulturze poprzez jej prawne zakotwiczenie w artykule 128? Jakie kompetencje przy-znano Wspólnocie Europejskiej w dzie-dzinie polityki kulturalnej? W jaki sposób wykorzystała je do prowadzenia wspólnej polityki kulturalnej?

Dodać należy, że w czasie poprzedza-jącym Maastricht – oprócz kilku inicja-tyw Parlamentu Europejskiego w latach 80. – Wspólnota Europejska nie przywią-zywała do kultury niemal żadnego zna-czenia: nawet „Jednolity akt Europejski” (1986) nie zawierał żadnego odnoszącego się do kultury passusu dotyczącego rozwo-ju Wspólnoty. tymczasem jedna wzmianka o coraz wyraźniej ujawniającej się wadzie Wspólnoty – o niezdolności do wykazania się własną „tożsamością” – już wtedy zai-nicjowałaby poszukiwania odpowiedzi na pytanie, jak w proces jednoczenia Europy włączyć jej obywateli. Pytanie o rozwiąza-nie tego problemu powracało na licznych spotkaniach na szczycie – tym samym po-ruszano pośrednio temat kultury. tak było już na konferencjach w Hadze (1969) i Pa-ryżu (1972), a najgorętsze dyskusje temat kultury wzbudził na spotkaniu w Kopen-hadze (1973). Wspomnieć w końcu należy o raporcie tindemansa, który proponując stworzenie Europejskiej Fundacji Kultu-ry, podniósł kulturę do rangi jednego z elementów przyszłej polityki Wspólnoty (1976). Ponadto istniejąca od 1984 roku

Kultura w polityce

Page 74: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

rada Ministrów ds. Kultury tuż po swo-im powstaniu zainicjowała, dzięki zaanga-żowaniu greckiej minister kultury Meliny Mercouri, projekt, wtedy wprawdzie jesz-cze pozbawiony podstaw prawnych, który już wkrótce miał się stać jednym z najlep-szych przedsięwzięć Wspólnoty, a później także unii Europejskiej. Mowa o progra-mie „Europejskia stolica kultury”. Na ca-łym świecie projekt ten cieszy się świetną opinią i budzi szacunek; skopiowały go stany Zjednoczone i rosja. Już w 1990 roku zaczęła zmieniać się merytoryczna koncepcja tego projektu. W trakcie opra-cowywania i realizacji pomysłów Glasgow jako pierwszej stolicy kultury udało się w stworzyć zupełnie nowy wizerunek miasta; skutkiem był nie tylko lepszy zewnętrzny wizerunek – poprawie uległa także jakość życia mieszkańców miasta, usprawiedli-wiająca kreację nowego image’u. rozwój

miasta dokonany dzięki kulturze stał się doświadczeniem, które być może okaże się wstępnym impulsem, przyśpieszającym proces integracji europejskiej świadomie sterowany przez kulturę.

W kontekście starań niemieckich i wę-gierskich miast o tytuł stolicy kulturalnej w roku 2010 doszło do międzynarodowych dyskusji wokół opracowywania, przepro-wadzania i oceny koncepcji programu, któ-re to dyskusje coraz bardziej potwierdza-ją, że kultura staje się motorem i źródłem procesów społecznych, a ich pozytywne skutki dla pogłębiania integracji europej-skiej na razie trudno ocenić (Deklaracja Budapeszteńska, 2005).

Podczas rokowań dotyczących trak-tatu z Maastricht państwa członkowskie zdecydowały, że kompetencje Wspólnoty nie będą ograniczać się jedynie do współ-pracy gospodarczej; postanowiono rozsze-rzyć je na politykę społeczną, kulturalną, edukacyjną i badawczą. rokowaniom tym przyświecała idea stworzenia tożsamości europejskiej odzwierciedlającej różnorod-ność państw członkowskich oraz włącze-nie aspektów kulturalnych do wszystkich obszarów działalności Wspólnoty. Wspól-nota stała się tym samym związkiem poli-tycznym wykraczającym poza gospodarcze granice. od tego momentu kultura przesta-ła być jedynie pewnym niezobowiązującym nagromadzeniem narodowych i regional-nych wyróżników; odtąd miała pełnić rolę dojrzałego, duchowego filaru. Miała zbli-żyć do siebie obywateli Europy i przyśpie-szyć jej integrację. Innymi słowy, zadaniem kultury stało się wyniesienie zainicjowa-

W trakcie opracowywania i rea-lizacji pomysłów Glasgow jako pierwszej stolicy kultury udało się w stworzyć zupełnie nowy wizerunek miasta; skutkiem był nie tylko lepszy zewnętrzny wi-zerunek – poprawie uległa także jakość życia mieszkańców mia-sta, usprawiedliwiająca kreację nowego image’u. rozwój miasta dokonany dzięki kulturze stał się doświadczeniem, które być może okaże się wstępnym impulsem, przyśpieszającym proces integra-cji europejskiej świadomie stero-wany przez kulturę.

Kultura w polityce

Page 75: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

nego powstaniem Wspólnoty Europejskiej procesu integracyjnego na nowy poziom oraz wzmocnienie poczucia solidarności między narodami państw członkowskich z poszanowaniem odrębności ich historii, kultur i tradycji.

Zmiana koncepcji politycznej Wspól-noty wytyczyła także kulturze nowe ramy działania. Kultura stała się jednym z ce-lów unii Europejskiej. Jedna z zasad za-pisanych w układzie założycielskim uE (art. 3p, amsterdam 3q) brzmi następują-co: „Działalność Wspólnoty (…) obejmuje (…) zadania zapewniające wysoki mery-toryczny poziom edukacji ogólnej i zawo-dowej oraz rozwój życia kulturalnego w państwach członkowskich”. Prawne usank-cjonowanie kultury ugruntowało przypisy-waną jej przez każde z państw członkow-skich wysoką wartość.

Kultura – próba definicji

Czym jest kultura w kontekście ustaleń traktatu z Maastricht? „Kultura nie jest pojęciem abstrakcyjnym: kultura to ogół licznych i różnorodnych tradycji i oby-czajów, wyrażających się we wszystkich obszarach codziennego życia. W kulturze odzwierciedla się styl życia każdego z nas, nasze tradycje i ideały. W niej zakorzenio-ne są nasze dialekty i nasze pieśni. to ona decyduje o sposobie wyznawania miłości i grzebania zmarłych. Kultura jest więc istotnym i najmocniejszym wyróżnikiem ludzkiej wspólnoty. Kultura jest ściśle po-łączona z pośrednimi i bezpośrednimi pro-cesami uczenia się i ludzkiego rozwoju.

Jako element dynamiczny, podległy nie-ustannej zmianie, łączy ona przeszłość z teraźniejszością.”

tak brzmi definicja kultury w doku-mencie „Kultura dla obywatela roku 2000”, wydanym przez gremium doradcze Komi-sji Europejskiej. W interpretacji tej chodzi o kulturę życia codziennego, a nie o kulturę elitarną. Podobnie jak w poprzednich do-kumentach konstytucyjnych rady Europy (przede wszystkim w dokumencie z arc et senans, 1972) o kulturze mówi się tutaj w jej szerokim znaczeniu. traktat z Maa-stricht nie przejmuje wprawdzie tej defini-cji, chcąc zapobiec przedwczesnemu ogra-niczaniu ewentualnych przestrzeni działań kulturalnych, mimo to jest to definicja obo-wiązująca. Dynamika terminu „kultura” jest istotna dla wszystkich przyszłych ob-szarów działalności i w znacznym stopniu ułatwia wyznaczanie nowych kulturowych i kulturalno-politycznych priorytetów.

Kultura i artykuł 128 Traktatu z Maastricht

artykuł 128 traktatu z Maastricht (am-sterdam, art. 151) wyznacza granice dzia-łalności i możliwości unii Europejskiej oraz podstawy prawne w sprawach doty-czących kultury; dzięki tym ustaleniom unia napełnia się, jak to ujął Jacques De-lors, „duchem i życiem”. Ponieważ ustale-

W dziedzinie polityki kulturalnej zadaniem Europy jest działanie poza własnymi granicami; zgod-nie z zapisem w Konstytucji dla Europy zewnętrzna polityka kul-turalna jest zadaniem Wspólnoty.

Kultura w polityce

Page 76: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

nia te pojawiają się także (bez zasadniczych zmian) w tekście Konstytucji dla Europy, spróbujmy poddać je analizie, która stanie się podstawą do wykazania deficytów w tych ustaleniach.

(1) Wspólnota przyczynia się do rozkwitu kultur państw członkowskich, respek-tując ich narodowe i regionalne róż-norodności, równocześnie uwypukla-jąc znaczenie wspólnego dziedzictwa kulturowego.

akapit ten podkreśla dialektykę poję-cia „kultura”. Podstawowym kryte-rium polityki kulturalnej unii jest narodowa i regionalna różnorodność oraz wspólne dziedzictwo kulturowe. Przeciwstawna konstelacja ma z jed-nej strony zapewnić zachowanie róż-norodności, z drugiej wspierać kulturę składającą się na wspólne dziedzi-ctwo kulturowe. Gdyby akapit mówił jedynie o różnorodności, byłoby to zaprzeczeniem politycznej idei unii Europejskiej („zjednoczeni w różno-rodności”). Z drugiej strony wspiera-nie wyłącznie elementów wspólnych mogłoby stanowić zagrożenie dla róż-norodności kultur europejskich, które z biegiem czasu mogłyby stać się europejską „monokulturą”. Elementy wspólne oraz różnorodność są ze sobą ściśle powiązane.

Poprzez dialektyczne powiązanie różnorodności i tego, co wspólne, w akapicie tym podkreśla się więc zrównoważoną politykę kulturalną Wspólnoty Europejskiej, stawiającą na

pierwszym miejscu, przed wspólnymi przedsięwzięciami, narodowe pro-jekty kulturalne. Wyraża się to także w zastosowaniu formy liczby mno-giej („kultur”) oraz w sformułowaniu „przyczynia się”, bo przede wszyst-kim to same państwa członkowskie – a nie Wspólnota – odpowiedzialne są za swoją politykę kulturalną.

(2) Działalność Wspólnoty ma na celu zachęcanie do współpracy między państwami członkowskimi oraz, jeśli to niezbędne, wspieranie i uzupeł-nianie ich działań w następujących dziedzinach: tutaj wymienia się po-głębianie wiedzy oraz upowszech-nianie kultury i historii narodów europejskich, zachowanie i ochronę dziedzictwa kulturowego o znaczeniu europejskim, niehandlową wymia-nę kulturalną oraz twórczość arty-styczną i literacką łącznie z sektorem audiowizualnym. akapit ten wyzna-cza granice działań polityki kultural-nej, podkreślając wagę „pogłębiania wiedzy oraz upowszechniania kultury i historii narodów europejskich”. Za-danie to przyczynić się ma do rozwoju świadomości europejskiej. słowa te zobowiązują Wspólnotę do wspiera-nia promocji kultury danego państwa członkowskiego poprzez programy informacyjne oraz projekty przewidu-jące wymianę i współpracę. Zadania te dotyczą głównie materialnego dzie-dzictwa kulturowego o znaczeniu eu-ropejskim, nie pomijają jednak całko-wicie dziedzictwa niematerialnego jak dialekty, języki i tradycja. Wspólnota Europejska może wspierać również poszczególne kraje członkowskie, o ile w grę wchodzi zachowanie „dzie-

Kultura w polityce

Page 77: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

dzictwa kulturowego o znaczeniu eu-ropejskim”, jak to określa Konwencja Kulturalna rady Europy. Kulturalna wymiana niehandlowa obejmuje mię-dzynarodowe przedsięwzięcia kultu-ralne, których celem nie jest osiągnię-cie korzyści materialnych. Projekt o celach komercyjnych nie może liczyć na wsparcie Wspólnoty. ustalenie to jest o tyle ważne, że wyklucza pomoc dla działalności kulturalnej zoriento-wanej na wolny rynek.

ostatnim punktem wspomnianym przez ten akapit jest twórczość litera-cka i artystyczna. Wspólnota zobowią-zuje się tutaj do wspierania narodowej oraz europejskiej twórczości w dzie-dzinie sztuki. tym samym auspicja-mi Wspólnoty objęty zostaje obszar sztuk wysokich. Dziedziny klasyczne, książka i sztuki piękne, nabierają w tym kontekście szczególnego zna-czenia, jednak nie pomija się sektora audiowizualnego. tym samym jeszcze raz podkreślono szerokie rozumienie pojęcia „kultura” uwzględniające po-tencjał rozwojowy nowych mediów.

(3) Wspólnota i państwa członkowskie sprzyjają współpracy z krajami trze-cimi oraz z właściwymi organizacja-mi międzynarodowymi w sferze kultu-ry, zwłaszcza z Radą Europy.

Wspólnota zostaje tutaj upoważniona do samodzielnej, zagranicznej poli-tyki kulturalnej. W zakresie polityki kulturalnej może współpracować z krajami trzecimi i z międzynarodo-

wymi organizacjami jak uNEsCo i z samą radą Europy. akapit ten wyraźnie stwierdza, że działalność Wspólnoty nie ogranicza się jedynie do wewnętrznej polityki kultural-nej. W kwestiach polityki kulturalnej Wspólnota może działać jako podmiot międzynarodowy. słowa o „współ-pracy z międzynarodowymi organi-zacjami i krajami trzecimi” wyraźnie podkreślają, że w dziedzinie polity-ki kulturalnej zadaniem Europy jest działanie poza własnymi granicami; zgodnie z zapisem w Konstytucji dla Europy zewnętrzna polityka kultural-na jest zadaniem Wspólnoty.

(4) W działaniach podejmowanych na podstawie pozostałych postanowień niniejszego Traktatu, Wspólnota bie-rze pod uwagę aspekty kulturalne, zwłaszcza w celu poszanowania i po-pierania różnorodności jej kultur.

ta poprzeczna formuła, tzw. klauzula respektowania kultury, jest niezmier-nie istotna, ponieważ relatywizuje ogólną przewagę ekonomii uE: we

Kulturę uznano za wartość szczególną, nie dającą się zre-produkować, nieprzekładalną na wartość pieniężną, nie podlega-jącą więc prawom wolnorynko-wym. Dla kultury tworzy się wy-jątkowe regulacje, wzorowane na francuskiej „exception culturel-le”, jak w późniejszej „Konwen-cji różnorodności Kulturowej” uNEsCo (2005).

Kultura w polityce

Page 78: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

wszystkich obszarach działalności społecznej należy w sposób szczegól-ny uwzględniać kulturę. Pod wzglę-dem prawnym klauzula respektowa-nia kultury legitymizuje i sankcjonuje praktykowane już włączanie elemen-tów kulturalnych w działania po-dejmowane przez Wspólnotę. Zapis ten jest jednoznacznym zobowiąza-niem do liczenia się we wszystkich obszarach działalności z aspektami kulturowymi i nadaje im istotne zna-czenie. Przed podpisaniem trakta-tu z Maastricht nie istniały ustalenia chroniące kulturę. Fakt, że trybunał Europejski niemal zawsze rozstrzygał spory na korzyść kultury, nie stano-wił wystarczającego zabezpieczenia. ta sytuacja niepewności zmieniła się dopiero wraz z ratyfikowaniem trak-tatu z Maastricht i jednoznacznym ustaleniem pozycji kultury w prawie wspólnotowym. Klauzula respektowa-nia kultury jako proprium podkreśla jednocześnie rangę tego traktatu w procesie tworzenia unii Europejskiej, która przeszła drogę od wspólnoty gospodarczej do wspólnoty politycz-nej i kulturalnej. Poza tym Wspólnota zdobyła także sporą swobodę decy-dowania, co właściwie jest kulturą. Kulturę uznano za wartość szcze-gólną, nie dającą się zreprodukować, nieprzekładalną na wartość pieniężną, nie podlegającą więc prawom wol-norynkowym. Dla kultury tworzy się wyjątkowe regulacje, wzorowane na francuskiej „exception culturelle”, jak

w późniejszej „Konwencji różnorod-ności Kulturowej” uNEsCo (2005). Wolny przepływ towarów można ograniczyć, o ile towary te okażą się dobrami kulturowymi. Żadne dobro kulturowe nie może stać się obiek-tem przepływu towarów, a ograni-czenia tego nie powinno się interpre-tować jako dyskryminacji. W art. 92 (amsterdam 87) wspieranie kultury uznano za możliwe do pogodzenia z zasadami rynkowymi. Jednocześ-nie umożliwiono wspieranie kultu-ry o znaczeniu europejskim; jeszcze dobitniej reguluje to w skali globalnej „Konwencja różnorodności Kulturo-wej”, do której podpisania w znacznej mierze przyczyniła się unia Europej-ska jako wspólnota.

(5) Aby przyczynić się do osiągnięcia celów wymienionych w niniejszym artykule, Rada podejmuje działania pobudzające, z wyłączeniem jakiej-kolwiek harmonizacji praw i przepi-sów państw członkowskich, działa-jąc zgodnie z procedurą określoną w artykule 251 (Maastricht 189b) i po konsultacji z Komitetem Regionów (…)

ten końcowy akapit podkreśla „wyż-szość kultury” państw członkowskich. Decyzje w dziedzinie kultury muszą być podejmowane jednogłośnie; zmie-nić się ma to dopiero po ratyfikowa-niu konstytucji europejskiej.

Rewizja europejskiej polityki kulturalnej

ogólnie mówiąc, rewizji należałoby poddać cztery zasadnicze wytyczne euro-pejskiej polityki kulturalnej:

Kultura w polityce

Page 79: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

- intensyfikację dialogu ze wszystkimi podmiotami kultury,

- wyznaczenie jasnych priorytetów wspierania kultury,

- analizę działalności kulturalnej uE z uwzględnieniem wyznaczonych ce-lów,

- współpracę z krajami trzecimi oraz rozwój wspólnej zagranicznej polityki kulturalnej.

tak rozumiana europejska polityka kul-turalna ani nie rości sobie aspiracji ani też nie jest w stanie zastąpić narodowych po-lityk kulturalnych poszczególnych krajów. Może natomiast nadać jej dodatkowy, eu-ropejski wymiar, również w odniesieniu do obszarów pozaunijnych. Poszczególne uprawnienia zawarte w art. 128 (amster-dam 151) są jednak tak ogólnej natury, że w dziedzinie kultury Wspólnota dysponuje praktycznie nieograniczonym polem dzia-łań. Czy potrafi wykorzystać tę sytuację?

W perspektywie, dla samodzielnej eu-ropejskiej polityki kulturalnej największe znaczenie ma wspomniana klauzula re-spektowania kultury, będąca kwintesen-cją artykułu regulującego kwestie kul-tury, sprecyzowanego i poszerzonego w traktacie amsterdamskim. Nie można zapomnieć, że przypisanie Wspólnocie obowiązku uwzględniania specyficznego charakteru kultury we wszystkich obsza-rach jej polityki, ograniczyło powszechną dominację ekonomii. Przykładowym do-wodem na to jest zagwarantowanie „na-rodowego prawa” do ustanawiania stałych cen detalicznych książek. artykuł ten jest

jednocześnie kamieniem węgielnym poło-żonym pod wyjątkową i długotrwałą euro-pejską politykę kulturalną. Jak na razie, o długotrwałości nie może być mowy – pro-gramy „Kultura 2000” i „Kultura 2007” to jedynie przygrywka. Zaobserwować można proces wręcz przeciwny: odkąd Dy-rekcja ds. Kultury poprzez swoją politykę wyznaczania priorytetów całkowicie wpi-sała się w strategię lizbońską, na pierwszy plan wysuwa się gospodarka kulturalna i jej osiągnięcia. Niedawno przeprowadzona analiza „Gospodarka kulturalna w Euro-pie” (2006) wykazała, że dziedzina ta kryje w sobie ogromny potencjał.

obecnie chodzi przede wszystkim o podjęcie czterech niezbędnych kroków: po pierwsze, w zakresie polityki kulturalnej należy wyznaczyć nowe priorytety, które w projekcie „Europa” przyczyniłyby się do pogłębienia kluczowej roli przyznanej kulturze i sztuce. Po drugie, należy zwięk-szyć możliwości prowadzenia dialogu, tak w samej Europie (i przy współudziale rady Europy), jak i w krajach trzecich. Po trze-cie, należy doprowadzić do intensyfika-cji niehandlowej wymiany kulturalnej. Po czwarte, trzeba stworzyć model wspólnej zagranicznej polityki kulturalnej.

W końcu należy wspomnieć, że unia Europejska, przyznając na rozpoczynający się właśnie program „Kultura 2007” rocz-

odkąd Dyrekcja ds. Kultury poprzez swoją politykę wyzna-czania priorytetów całkowicie wpisała się w strategię lizbońską, na pierwszy plan wysuwa się go-spodarka kulturalna i jej osiąg-nięcia.

Kultura w polityce

Page 80: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

nie i dla wszystkich 27 krajów członkow-skich jedynie mniej więcej tyle środków, ile wynosi przeciętna państwowa dotacja dla opery narodowej, udowodniła karygodne zaniedbywanie swojego zobowiązania do adekwatnego wspierania kultury.

Przyszłość europejskiej kultury

Pojawiają się jednak pewne oznaki, że Komisja zdaje sobie sprawę z istniejących braków –zarówno merytorycznych, jak i materialnych – w dziedzinie kultury. W Brukseli mówi się o tym, że widoczna jest zmiana paradygmatów polityki kultural-nej; stwierdzenia takie padły na konferen-cji „Culture: a sound investment for the Eu” (grudzień 2006), na której zebrali się twórcy kultury z całej Europy oraz człon-kowie Komisji. Przewodniczący Komisji José Manuel Barroso jasno powiedział, że kultura nie jest dla unii luksusem, lecz ży-ciową koniecznością, oraz że właśnie od kultury zależy przyszłość Europy; jeśli nie powiedzie się kulturalny proces zjednocze-nia Europy, nie uda się i polityczny.

Na podstawie wyników ankiet przepro-wadzonych w europejskich organizacjach kulturalnych (Jaką rolę odgrywa kultura i sztuka w procesie zjednoczenia Europy? Co może i powinna zrobić unia?) również Komisja przyznała, że nastała konieczność wyznaczenia nowych zadań i redefinicji celów, znalezienia nowych instrumentów i wytyczenia lepszych kryteriów wspo-magania, pozwalających na pełne wyko-rzystanie kulturalnego potencjału Europy. Jeszcze w okresie niemieckiej prezydencji

w radzie Europy i przed IV Kongresem towarzystwa Kulturalno-Politycznego w czerwcu 2007 w Berlinie, którego motto brzmieć będzie „kultura.tworzy.europę. – Europa tworzy kulturę”, wiosną 2007 Ko-misja pragnie przedstawić „oświadczenie o kulturalnym potencjale uE”, na które złożą się jej przemyślenia o „nowej” po-lityce kulturalnej. Zmiana paradygmatów jest konieczna i możliwa .

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Olaf Schwencke – profesor kulturoznaw-stwa na Uniwersytecie w Wiedniu. Wykłada nauki polityczne na Freie Universität w Ber-linie i europeistykę w Centrum Europejskim tego Uniwersytetu. W latach 1972–1984 był deputowanym Bundestagu i posłem Parla-mentu Europejskiego, a w latach 1992–1996 – prezydent Hochschule der Künste w Berlinie. Publikuje przede wszystkim teksty o polityce kulturalnej.

Kultura w polityce

Page 81: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 82: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 83: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

strukturażywikulturęLiczne badania i raporty wskazują, jak ważna dla regionalnego roz-woju jest kultura. stwarza miejsca pracy, przydaje regionom atrakcyjności i wzmaga dynamikę gospodarki. Jaka rola przypadnie w przyszłości kulturze w funduszach strukturalnych uE? Christine Beckmann

europejska polityka strukturalna ma do dyspozycji dużo pieniędzy: około jedna trzecia budżetu uE

przeznaczana jest na politykę spójności1, prawie połowa wspiera politykę rolną. roz-wój strukturalny państw członkowskich i regionów został uzgodniony w tych ob-szarach polityki. Potrzebne na to środki płyną z funduszy strukturalnych, do któ-rych należą na przykład fundusz gospodar-ki rolnej i fundusz spójności. Ministrowie państw członkowskich uE chcą najpierw zasilić środkami na rozwój strukturalny najuboższe regiony w Europie. oznacza to, że Niemcy od tego roku stracą na wypła-tach z funduszu strukturalnego: w latach 2000–2006 otrzymywały przeciętnie 34 mld Eur rocznie, a w roku 2007 będzie to tylko 23,36 mld Eur (w cenach z roku

2004). Poszerzenie uE w 2004 roku jest przyczyną nowej orientacji polityki spój-ności. Przystąpienie uboższych krajów spo-wodowało, że nagle podwoiły się różnice w stopniu rozwoju, co stanowi dla uE szcze-gólne wyzwanie ze względu na zdolność do podjęcia globalnej rywalizacji i wewnętrz-ną spójność. Polityka spójności powinna dużo wnieść do sformułowanych w Göte-borgu celów ochrony środowiska, a także do tak zwanej strategii lizbońskiej, wedle której uE do roku 2010 powinna stać się najbardziej dynamiczną i konkurencyjną przestrzenią gospodarczą świata opartą na wiedzy. Jednak nadal ważny będzie zrów-noważony rozwój i ochrona środowiska. Polityka strukturalna ma wspierać rozwój regionalny w Europie, a także wzmacniać społeczną i gospodarczą spójność, zmniej-szając rozziew między europejskimi regio-nami i między grupami społecznymi.

Prawną legitymizację i jednocześnie zo-bowiązanie do wspierania kultury przez uE wprowadzono dopiero w artykule 151 traktatu z Maastricht; od 1997 roku ist-nieją oparte na tej podstawie prawnej pro-gramy wspierające stworzone specjalnie dla kultury. Centralny program wspierania kultury uE na lata 2007–2013 dysponu-je relatywnie małym budżetem: 400 mln Eur plus wkład państw członkowskich na projekty współpracy kulturalnej między 31 krajami. Ze względu na te finansowe

Page 84: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

ograniczenia programu wspierania kultury uE, a także dlatego, że ograniczają się one do projektów współpracy, fundusze struk-turalne, przez które można wydatkować środki na inwestycje to dla sektora kultury sprawa życia i śmierci.

Struktura finansuje kulturę

Środki z funduszy strukturalnych mogą wspierać projekty kulturalne, jeśli te ostat-nie przyczyniają się do realizacji celów polityki strukturalnej i regionalnej. Przez ostatnie 20 lat w Niemczech 5–10% pro-jektów finansowanych z funduszy struktu-ralnych miało jakiś związek z kulturą. Co finansowały dotąd w Niemczech programy funduszy strukturalnych?2

Europejski Fundusz rozwoju regio-nalnego (EFrr) wspiera przede wszyst-kim rozwój i strukturalne dostosowanie się regionów zacofanych3, a także zmiany gospodarcze i społeczne na obszarach z problemami strukturalnymi4. W ramach tak zwanych programów Cel 1 i Cel 2 fi-nansowane są głównie inwestycje związane z udostępnianiem dziedzictwa kulturowego oraz zachowaniem, restaurowaniem i zmia-ną przeznaczenia obiektów zabytkowych. Mają one pozytywny wpływ na rozwój rze-miosła, a także wspierają turystykę kultu-ralną. Wspierane są projekty o znaczeniu ponadregionalnym, a także przedsięwzię-cia będące częścią regionalnych progra-mów działania czy inicjatyw krajowych, na przykład tak zwane szlaki kultury, a także zakładanie przedsiębiorstw w bran-ży przemysłu kulturalnego i medialnego. Ponieważ EFrr jest największym fundu-szem strukturalnym, ma także największe znaczenie w dziedzinie kultury.

Wspólnotowa inicjatywa INtErrEG III służyła zrównoważonemu rozwojo-

wi gospodarczemu i społecznemu w uE, wspierając współpracę regionów. Głów-nym celem INtErrEG III Zadanie a („współpraca transgraniczna”) było fi-nansowanie zintegrowanego rozwoju re-gionalnego terenów sąsiadujących ze sobą przez granicę. W całej Europie działało ponad 50 programów INtErrEG III a. Jednym z zadań była silniejsza identyfika-cja obywateli z regionem przygranicznym. Może temu służyć transgraniczna współ-praca publicznych i prywatnych organiza-cji kulturalnych: budowa sieci wymiany kulturalnej, budowa i rozbudowa muze-ów, ośrodków turystycznych i kulturalnych, wspólne koncepcje marketingowe i trans-graniczne media.

W ramach Zadania B („współpraca międzynarodowa”) wspierano współpra-cę między władzami państwowymi, regio-nalnymi i lokalnymi na obszarze uE oraz między regionami przygranicznymi. róż-ne jednostki administracyjne połączono w 13 regionów i rozwinięto transnarodowe programy współpracy. Projekty związa-ne z kulturą ograniczały się głównie do spraw spuścizny kulturalnej: dotyczyły one restauracji obiektów, budowy sieci służą-cych rozwijaniu standardów związanych z zagadnieniami konserwatorskimi czy upo-wszechniania best practices, a ponadto ba-dania, seminaria, konferencje, katalogowa-nie obiektów i miejsc związanych z kulturą, jak też włączanie spuścizny kulturalnej do geograficznych systemów informacyjnych i nowe koncepcje zarządzania dziedzictwem kulturowym.

Zadanie C („współpraca międzyregio-nalna”) dążyło do stworzenia powiązań, a więc do wymiany informacji i doświadczeń z zakresu polityki regionalnej i jej instru-mentów między regionami uE i sąsiednimi krajami, które nie miały wspólnej granicy.

Kultura w polityce

Page 85: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Kultura grała tu uboczną rolę. Wsparcie obejmowało wymianę doświadczeń mię-dzy regionami, a także sieci związane na przykład z rozwojem strategii i metodami wdrażania programów dotyczących roz-woju miast i regionów czy zarządzania kulturą.

12 niemieckich miast uczestniczyło w najmniejszej wspólnotowej inicjatywie ur-BaN II. ten program był wprawdzie bar-dziej specjalistyczny i dlatego mniej roz-legły niż na przykład INtErrEG III, ale godny uwagi gdyż punkt ciężkości poło-żony był w nim na kulturę: blisko połowa projektów dotyczyła kultury, jak choćby budowa infrastruktury kulturalnej przez zmianę przeznaczenia budowli historycz-nych albo budowa ośrodków kulturalnych i umożliwiających spędzanie wolnego czasu, zwłaszcza ludziom młodym i imigrantom.

Wspieranie z Funduszu Społecznego

Zadaniem Europejskiego Funduszu społecznego (EFs) było i jest wspieranie zatrudnienia. Środki EFs płynęły m.in. na projekty, które traktują obszar kultu-ry jako rynek pracy i czynnik lokalny: na przykład zwiększenie kwalifikacji arty-stów i twórców kultury, przyczyniające się do rozwoju działalności gospodarczej samodzielnych twórców kultury, a także nowe kierunki kształcenia w dziedzinie zachowania sztuki i kultury, doskonalenie zawodowe w zarządzaniu kulturą, rozwój oferty kursów i studiów w zakresie zawo-dów związanych ze sferą kultury. Ponadto wspierano finansowo uruchamianie przez bezrobotnych działalności kulturalnej i szkolenie ich w tej dziedzinie.

Wspólnotowa inicjatywa EQuaL wspierała nowe metody zwalczania dys-

kryminacji i nierówności na rynku pra-cy za pomocą partnerstw osób i instytucji działających na tym rynku, tak zwanych partnerstw rozwoju. Decyzja o wsparciu danego projektu zależała od jego użytecz-ności w polityce zatrudnienia. Wprawdzie ta możliwość została słabo wykorzystana, ale dofinansowywaniem objęto dokształca-nie zawodowe w zakresie wiedzy między-kulturowej i zarządzania kulturą, działania na rzecz integracji imigrantów, a także two-rzenie nowych pól działania dla artystów w sektorze usług.

Wspieranie z Funduszu Rolnego

Programy na rzecz rozwoju obszarów wiejskich chciały nie tylko modernizować i restrukturyzować rolnictwo. W centrum uwagi znajdowały się również alternatyw-ne możliwości zatrudnienia, długofalowa polityka ochrony środowiska oraz poprawa warunków życia i pracy. Nakłady z Euro-pejskiego Funduszu orientacji i Gwarancji rolnej (EFo i Gr) służyły zrównoważo-nemu rozwojowi wspólnotowych obsza-rów wiejskich między innymi dzięki takim działaniom, jak modernizacja i rozwój wsi, projekty ochrony dziedzictwa kulturowe-go, a także rozwój turystyki w regionach wiejskich.

Wspólnotowa inicjatywa LEaDEr+ (ze środków finansowych z EFoiGr) wspiera-ła współdziałanie na obszarach wiejskich służące nowym, zintegrowanym strate-giom trwałego rozwoju. Zwracano się przy tym do osób miejscowych, stawiano szczególnie na partnerstwo i sieci wymiany doświadczeń. W obszarze kultury finanso-wano zwłaszcza mniejsze, ale istotne dla turystyki projekty infrastrukturalne, jak zachowanie budowli typowych dla danego regionu, tworzenie szlaków kultury i arty-

Kultura w polityce

Page 86: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

styczne kształtowanie przestrzeni publicz-nej, sympozja i prace badawcze (dotyczące na przykład kultury i turystyki, kultury i rozwoju wsi) oraz działalność społeczno-kulturalną i imprezy kulturalne propagują-ce tożsamość regionu objętego inicjatywą leaDeR.

W reformie funduszy strukturalnych 2007 zmiana najbardziej rzucająca się w oczy to redukcja do trzech kierunków wspierania: nowy Cel 1 staje się celem Konwergencja. Jak uprzednio, dąży on do podniesienia poziomu gospodarczego na-juboższych regionów do średniej europej-skiej. Nowy Cel 2 to Konkurencyjność re-gionalna i zatrudnienie, a więc wspieranie przemian gospodarczych i społecznych w celu dotrzymania kroku globalnej konku-rencji gospodarczej. Nowy Cel 3 to Wspie-ranie europejskiej współpracy terytorial-nej. Związany jest on z doświadczeniami wspólnotowej inicjatywy INtErrEG. W dalszym ciągu istnieją trzy kierunki finan-sowania transgranicznej (a) i transnarodo-

wej (B) współpracy między regionami, a także budowy interregionalnej sieci mię-dzy obszarami bez wspólnej granicy (C). Doświadczenia innych wspólnotowych ini-cjatyw włączane są do nowych programów, ale nie kontynuuje się ich już jako osobnych programów wspierających.

Podpora rozwoju strukturalnego

Z punktu widzenia polityki gospodar-czej, strukturalnej, społecznej i polityki zatrudnienia kultura jest drugorzędna, za-równo na poziomie Europy, jak i na pozio-mie federacji, landów i regionów. W mini-sterstwach, które w Niemczech zarządzają funduszami, działania i projekty kultural-ne w ramach wspierania struktur ceni się dość nisko, choć de facto znacznie więcej środków na projekty kulturalne płynie z funduszy strukturalnych niż z właściwych programów wspierających kulturę.

tymczasem Komisja Europejska wyraź-nie opowiada się za wspieraniem kultury z

Kultura w polityce

Porównanie: wydatki funduszy strukturalnych w latach 2000–2006 i 2007–2013 2000-2006 (łącznie 213 mld EUR) 2007-2013 (łącznie 308 mld EUR + 69,75 mld EUR)

Zródło: Europäische Kommission, inforegio: Die Kohäsionspolitik am Wendepunkt 2007, 2004, 4 i 8 (zmodyfikowane przez autorke)

2000-2006 (łącznie 213 mld EUR) 2007-2013 (łącznie 308 mld EUR + 69,75 mld EUR)Cele

Priorytety Instrumenty finansowe

Cele

Priorytety Instrumenty finansowe

MmldEUR

Fundusz spójności (państwa członkowskie z PKB < 90% średniej UE)

Środowisko, transport fundusz spójności konwergencja (regiony z PKB < 75% średniej UE i poszkodowane sta-tystycznie wskutek rozszerzenia)

innowacyjność, ochrona środowiska/zapobieganie zagrożeniom, dostępność, infrastruktura, kapitał ludzki, wydajność administracji

EFRREFS

251,1

Cel 1 (regiony z PKB na głowę < 75% średniej UE)

regiony zapóźnione w rozwoju

EFRR, EFSEFOiGR, Gwarancja i Zadanie, FIFG

transport, środowisko, energie odnawialne

fundusz spójności

Cel 2 (regiony z problemami strukturalnymi)

zmiany gospodarcze i społeczne

EFRR; EFS konkurencyjność regionalna i zatrudnienie- poziom regionalny- poziom narodowy lub regionalny

innowacyjność, ochrona środowiska/zapobieganie zagrożeniom, dostępność, europejska strategia zatrudnienia

EFRREFS

49,1

Cel 3 systemy kształcenia, wspieranie zatrudnienia

EFS

INTERREG III współpraca regionów EFRR europejska współpraca terytorialna

innowacyjność, ochrona środowiska/zapobieganie zagrożeniom, dostępność, kultura, edukacja

EFRE 7,7 URBAN rozwój miast EFRREQUAL walka z dyskryminacją

na rynku pracyEFS

Leader+ zrównoważony rozwój terenów wiejskich

EFOiGR, Zadanie rozwój terenów wiejskich (w tym LEADER)(część Wspólnej Polityki Rolnej, WPR)

restrukturyzacja sektora rolnictwa, ochrona środowiska i krajobrazu, jakość życia i dywersyfikacja gospodarcza

EFRROW 69,75

Rozwój terenów wiejskich

restrukturyzacja rolnictwa

EFOiGR, Gwarancja

Page 87: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

funduszy strukturalnych. W rozporządze-niu dotyczącym wykorzystania funduszy strukturalnych w latach 2000–2006 kul-turę uznano za czynnik rozwoju: „rozwój kulturalny, jakość środowiska naturalne-go i krajobrazu kulturalnego, jakościowy i kulturalny wymiar warunków życia, a także rozwój turystyki pomagają regio-nom uzyskać większą siłę przyciągania pod względem gospodarczym i społecz-nym, gdyż jednocześnie tworzą stałe miej-sca pracy”5. Powstaje w ten sposób rozległe pojęcie kultury, które jeszcze się niestety nie przyjęło w europejskim rozwoju re-gionalnym.

Kultura jako przemysł?

W Wielkiej Brytanii oficjalne uzna-nie i wspieranie kultury komercyjnej ma dłuższą tradycję niż w innych krajach eu-ropejskich, stamtąd pochodzi też pojęcie cultural industries. W Niemczech pojęcie przemysłu kulturalnego miało w sobie coś podejrzanego, odkąd Max Horkheimer i theodor W. adorno pod koniec lat 60. XX wieku6 zrównali je ze strywializowaną i pozbawioną sensu masową produkcją dóbr kulturalnych i poddali krytyce. W Wielkiej Brytanii natomiast jawiło się ono w dys-kursie nauki i polityki kulturalnej w zupeł-nie innym świetle. W wyniku aktualnego międzynarodowego dyskursu andreas J. Wiesand i Michael söndermann w stu-dium o sile napędowej sektora twórczego dla różnorodności, wzrostu i zatrudnienia w Europie zaproponowali definicję sektora kultury (jako sektora twórczego).

ta definicja obejmuje wszelkie profesjo-nalne działania w organizacjach i instytu-cjach publicznych oraz prywatnych, łącznie z pokrewnymi dziedzinami jak design i turystyka kulturalna7. Przemysł kulturalny

włączono do tego schematu, bo nurt komer-cyjny silnie oddziaływał na ogólny rozwój kultury i mediów. I na odwrót, wolna sztu-ka jest ważna dla przemysłu kulturalnego i dla działań publicznych. Dlatego udział sektora publicznego w tym splocie powią-zań nie tylko często się zdarzał, lecz także jest usprawiedliwiony.

Motor społeczny i gospodarczy

Dzięki nowym danym łatwo jest uznać przemysł kulturalny za samodzielną gałąź gospodarki: jego dziewięć głównych branż8 w roku 2003 w Niemczech osiągnęło obrót 73,7 mld Eur – najlepszy wynik w Eu-ropie. Komercyjny przemysł kulturalny wniósł 35 mld Eur do PKB Niemiec (1,6% PKB). Lokuje go to między energetyką (30 mld Eur) a przemysłem chemicznym (44 mld Eur). Jeśli doliczyć publiczny sektor kultury, uzyskujemy dochód brutto 41 mld Eur. Dla porównania: przemysł samocho-dowy daje 64 mld Eur.

oprócz pewnych znaczących różnic między komercyjnym przemysłem kultu-ralnym i medialnym a publicznym sekto-rem kultury i sztuki mamy dwie wspólne cechy istotne dla rynku pracy: oba segmen-ty kultury są labor-intensive [mają wysokie koszty pracy i zatrudnienie]. Właśnie w Niemczech kultura wspierana ze środków publicznych tworzy wiele miejsc pracy. W latach 1996–2001 liczba zatrudnionych w sektorze kultury wzrosła o 20%. Podczas gdy inne branże likwidują miejsca pracy, w minionych latach liczba zatrudnionych w sektorze kultury (łącznie z przedsiębiorca-mi i pracującymi samodzielnie) nie zmie-niła się9. Wspieranie kultury ze środków publicznych na poziomie kraju i Europy owocuje jednak nie tylko bezpośrednimi efektami przemysłu kulturalnego. także

Kultura w polityce

Page 88: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

pośrednie społeczne i gospodarcze skutki bogatego życia kulturalnego w miastach i regionach wskazują na znaczenie kultury. Działania kulturalne generują pośrednio obroty i miejsca pracy w takich obszarach, jak noclegi, wyżywienie i transport. Kul-turalna oferta miasta czy regionu sprzyja inwestycjom, osiedlaniu się firm i wykwa-lifikowanej siły roboczej. Bogate, żywot-ne kulturalne milieu jakiegoś miasta czy regionu pomaga mieszkańcom w samoi-dentyfikacji. Już istniejąca infrastruktura może w następstwie zmian strukturalnych w rolnictwie i przemyśle znaleźć nowe za-stosowania kulturalne. Już przed 20 laty wzrosło zainteresowanie polityki i gospo-darki kulturą. Doprowadziło ono w latach 80. do intensyfikacji wspierania jej na wszystkich płaszczyznach, a jednocześnie wzrosły obawy przed jej instrumentaliza-cją – zwłaszcza sztuk i instytucji artystycz-nych – do celów ekonomicznych i polityki regionalnej. Jak twierdzi socjolog Dieter Kramer: „[Nie może] chodzić tylko o zinstrumentalizowaną dla innych celów sztukę i kulturę, (…) dopie-ro autonomiczne, postępujące za własnymi prawami swobodne działanie artystyczne i kulturalne wnosi rzeczywisty wkład w jakość życia i perspektywy na przyszość jed-nostek i społeczeństw”.10 taki jest właś-nie cel polityki spójności uE, dlatego w kontekście wspierania kultury na poziomie regionalnym i europejskim sektor kultury powinno się traktować jako całość.

Pożywka dla kreatywności i inno-wacyjności

szczególna zaleta sektora kultury pole-ga na tym, że mobilizuje on osobiste zdol-ności i gotowość jednostki do działania i

dlatego może sprawować funkcję motoru innowacji. Jak uczy historia „estetyczne irytacje” artystów i intelektualistów oka-zywały się zawsze innowacyjne. Innowacja potrzebuje kreatywności, a „infrastruktura niezbędna do kreatywności obejmuje nie tylko dziedzictwo kulturowe, lecz także rozległe, inspirujące milieu kulturalne” .

Publiczne wspieranie kultury na pozio-mie lokalnym i regionalnym musi stwarzać dogodne warunki do rozwoju życia kul-turalnego: z jednej strony oferować prze-strzeń do tworzenia i recepcji kultury, a

„Sektor Twórczy” – Sztuka, Media i Dziedzictwo w Perspektywie Europej-skiej11

Głównie działalność komercyjna Głównie działalność non-profit i nieoficjalna Głównie finansowanie publiczne

Zródło: Developed from models proposed at the Unesco-Conference “The Inter-national Creative Sector” (Austin, 2003), in NRW-Culture Industries Reports (1992-2005) and in the 1st Austrian Creative Industries Report (2004).

Public or Subsidized Arts, Media & Heritage

Bodies(e.g. Museums, Theatres,

Public Broad-casting)

Support & Services

(e.g. Foundations, Associations)

Applied Arts(e.g. Architecture, Design

including Computer Games

Informal Arts Activities

(e.g. Amateurs, Communities)

Public Administra-tion & Funding

(incl. Arts Agencies)

Culture & Media Industries

(e.g. Books, Art Market, Film, Entertainment, Private

Radio/TV)

Cultural Education &

Training(e.g. Art Academies,

Music Schools)

Related In-dustries/ Crafts

(e.g. Printing, Music Instruments, „Cultural

Tourism“)

“Core“ Arts Work-force

(Independent andEmployed

Artists, Media Freelances)

Kultura w polityce

Page 89: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

z drugiej wspierać spotkania, wymianę i współpracę, aby uczestnicy kultury mo-gli włączyć się do społecznego dyskursu o formach życia kształtujących przyszłość. uE w ramach swego programu wspierania kultury chce wspomagać politykę kultural-ną państw członkowskich w imię utworze-nia europejskiej przestrzeni kulturalnej. Programy wspierające kulturę przewidu-ją zwłaszcza finansowanie międzynaro-dowych spotkań, wymiany i współpracy twórców kultury, a także finansowanie obiegu dzieł i produkcji.

Jednak w ramach polityki strukturalnej kulturę, zwłaszcza dzieła artystyczne i ar-chitektoniczne, redukuje się do produktu. Z założenia jako punkt ciężkości narzuca się kultura przekazywana przez tradycję. „Wszelka działalność sponsorska, wszel-ka opłacalność, wszelkie postrzeganie za-let lokalizacji zapewnianych przez kulturę może istnieć (na przykład podczas wielkich wystaw) tylko dlatego, że przemysł kultu-ralny może czerpać z ogromnego zasobu gromadzonego przez setki, a nawet tysią-ce lat. (…) obecna polityka kulturalna nie może ograniczać się tylko do korzystania ze zgromadzonych skarbów, ale musi się troszczyć także o to, by powstawały nowe zasoby”.12

aktorzy sektora kultury i ich osiągnię-cia są od siebie zależni i potrzebują się na-wzajem: sztuka, która nie daje się jeszcze skomercjalizować, potrzebuje publicznego wsparcia, komercyjny przemysł kultural-ny czerpie z tego potencjału, finansowana ze środków publicznych działalność kul-turalna wraz ze swoimi instytucjami po-trzebuje wielkiej publiczności i korzysta z otoczenia ukształtowanego przez przemysł kulturalny.

odbiorcy i twórcy potrzebują „inspiru-jącego milieu kulturalnego”, które może

być finansowane ze środków publicznych albo komercyjnych.

W zintegrowanych strategiach rozwoju miast i regionów oraz w założeniach poli-tyki kulturalnej i gospodarczej podnoszone są na różnych płaszczyznach argumenty za wspieraniem kultury: obok mierzalnych efektów zatrudnienia i tworzenia warto-ści ekonomicznych w pełni uzasadnione i sensowne jest także uwzględnianie „ko-rzyści ubocznych” aktywności kulturalnej. Nie można jednak tracić przy tym z pola widzenia faktu, że udział w życiu kultural-nym – twórczy lub bierny, administracyjny czy mający inny wpływ – ma ze swej istoty efekty nieekonomiczne ważne dla społecz-nego rozwoju: osobisty rozwój jednostki to podstawa kreatywności, zmian i różnorod-ności w społeczeństwie.

Na poziomie europejskim artykuł 151,4 traktatu z Maastricht stwierdza, że unia ma uwzględniać w swej działalności aspek-ty kulturalne „na podstawie innych posta-nowień tego traktatu”. Z jednej strony na-leży więc przy każdej politycznej decyzji sprawdzać, czy nie stoi ona w sprzeczności z celami artykułu 151. Z drugiej strony ta „klauzula kompatybilności kultury” każe w ramach programów z innych obszarów polityki wspierać także projekty kultural-ne. Wymaga to jednak uzgodnień i oceny różnych gremiów i instytucji w wielu ob-szarach polityki – co nie wróży sukcesu.

Kwestie kultury to sprawy państw człon-kowskich. W Niemczech kultura znajduje się w gestii landów. Koncepcje europejskiej polityki kulturalnej są bardzo zróżnicowa-ne. Już sam fakt, że nie ma jednej wspólnej opinii na temat, jak szeroko lub wąsko ująć pojęcie kultury, utrudnia dyskusję.

Godne uwagi jest, że w minionych la-tach fundusze strukturalne służyły sumą swoich poszczególnych środków sektorowi

Kultura w polityce

Page 90: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

kultury jako całości, choć nie przewiduje tego żaden program. Nie może być stra-tegii rozwoju gospodarczego, która doty-czyłaby wszystkich krajów i regionów, w szczególności, jeśli chodzi o sektor kultury. Dlatego uE działa przy wspieraniu kultu-ry według zasady subsydialności i coraz bardziej decentralizuje europejską polity-kę rozwoju strukturalnego. Mimo to pro-gramy funduszy strukturalnych ze swoimi szczególnymi możliwościami mogą wspo-magać wspólnotowe cele finansowania kul-tury przez uE; potrzeba tylko definicji i uzgodnień.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Christine Beckmann studiowała kulturo-znawstwo, historię sztuki i romanistykę; w latach 1995–2000 pracowała w wydziale kultury gminy Worpswede. Jako wolny za-wód prowadziła poradnictwo w dziedzinie kultury, doradzała m.in. European Forum for the Arts and Heritage (EFAH). Od 2004 roku jest pracownikiem naukowym Kultur-politischen Gesellschaft e.V., referentką w Cultural Contact Point Germany. Publiku-je prace o europejskim wspieraniu kultury, możliwościach, ograniczeniach i organiza-cji sieci regionalnych oraz o pracy gmin na rzecz kultury.

1 Z funduszu spójności jest finansowana infrastruktura dro-gowa i ochrona środowiska w państwach członkowskich, któ-rych PKB na głowę mieszkańca wynosi mniej niż 90% średniej unijnej.2 Por. Kulturpolitische Gesellschaft e.V. / Deutscher Kulturrat e.V. (Hg.), 2002, s. 159 n.3 Regiony z PKB na głowę poniżej 75% średniej unijnej.4 Regiony z PKB na głowę powyżej średniej unijnej.5 Komisja Europejska, Rozporządzenie (EG) nr 1260/1999 Rady z 21.06.1999 w/s ogólnego przeznaczenia funduszy struktu-ralnych, Dz.U. UE L 161 z 26.06.1999, s. 1.

6 Max Horkheimer, Theodor W. Adorno, Dialektyka oświecenia, przeł. M. Łukasiewicz, IFiS, Warszawa 1996.7 Andreas Wiesand, Michael Söndermann, The „Creative Sector” – An Engine for Diversity, Growth and Jobs in Europe, Septem-ber 2005, s. 15.8 Por. Michael Söndermann, Arbeitskreis Kulturstatistik: Kultur-wirtschaft. Statistische Eckdaten, opublikowane w listopadzie 2005.9 Wiesand, Söndermann 2005, dz.. cyt., s. 7 n.10 Dieter Kramer, Handlungsfeld Kultur. Zwanzig Jahre Nach-denken über Kulturpolitik, Kulturpolitische Gesellschaft e.V.,

Kultura w polityce

Page 91: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0

partnerstWozaMiastreprezentacji Jakie są obec-nie oczekiwania wobec narodowych instytucji zaj-mujących się współpracą kulturalną w Europie i jak odzwierciedlają się w nich przemiany w Euro-pie? Jak przemiany te oddziałują na British Council w Niemczech? od tradycyjnego instytutu kultury do partnera w stosunkach kulturalnych – oto nowy układ międzynarodowych stosunków kulturalnych w XXI wieku Michael Bird

europa zmienia się, a wraz z nią zmieniają się międzynarodowe instytucje kulturalne jej państw

członkowskich. rozszerzająca się unia Eu-ropejska z 27 państwami członkowskimi, ruchy migracyjne na skalę niespotykaną od upadku cesarstwa rzymskiego, napięcia i strach przed terroryzmem po 11 września, a także rosnąca konkurencja ze strony Chin i Indii każą uznać za pobożne życzenie mit o spokojnej i stabilnej Europie, jaką obie-cywano nam po upadku muru berlińskiego i po zakończeniu zimnej wojny. Historia zdaje się przyspieszać, daleka od zatrzy-mania się.

stosunki Wielkiej Brytanii z innymi państwami uE nigdy nie były bliższe. Należymy do ściśle powiązanej ze sobą wspólnoty gospodarczej i politycznej. W

Wielkiej Brytanii dzięki tanim lotom, tu-rystyce masowej, wspólnemu rynkowi i podejmowanym w świadomy sposób co-raz skuteczniejszym ogólnoeuropejskim wysiłkom w dziedzinie edukacji, nauki i kultury narasta znajomość innych kultur europejskich.

tylko niektóre problemy można roz-wiązać wewnątrz jednego kraju, bo kwe-stie wewnętrzne i międzynarodowe są ze sobą coraz silniej połączone. W państwie brytyjskim o wielokulturowym społeczeń-stwie British Council zajmuje się wieloma tematami, gdyż stara się reprezentować za-równo narody i grupy obywateli, jak i samą Wielką Brytanię.

oczekiwania wobec instytucji kultural-nych, takich jak British Council wynika-ją ze zmian na poziomie makro. obejmu-ją one nacisk na demonstrowanie rzeczy „wartych swojej ceny”, „wyników” i „go-towych rozwiązań”.

stąd zrodziła się debata na temat, czy praca narodowych instytucji kulturalnych w Europie jest już może niepotrzebna, czy też – jak osobiście uważam – jest potrzebna bardziej niż kiedykolwiek.

Międzynarodowe priorytety

W Białej Księdze zatytułowanej active Diplomacy for a Changing World1, opubli-

Page 92: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1

kowanej w marcu 2006 roku i uaktualnio-nej w czerwcu 2006 roku, brytyjskie Mi-nisterstwo spraw Zagranicznych wylicza kierunki (trendy), które w czasie najbliż-szych dziesięciu lat będą wpływać na bieg świata i na rolę w nim Wielkiej Brytanii. Zdefiniowane w Białej Księdze priorytety dotyczą całego brytyjskiego rządu, a Bri-tish Council traktuje je jako wytyczne swo-jej pracy. są to:

• w skali całego świata: ochrona przed terroryzmem i bronią masowego raże-nia;

• zmniejszenie zagrożenia Wielkiej Brytanii przez międzynarodową prze-stępczość, m.in. handel narkotykami, nielegalną imigrację i pranie brud-nych pieniędzy;

• zapobieganie konfliktom i ich rozwią-zywanie dzięki silnemu systemowi międzynarodowemu;

• budowa efektywnie funkcjonującej i konkurencyjnej w skali globu unii Europejskiej w bezpiecznym otocze-niu;

• wspieranie działalności gospodar-czej Wielkiej Brytanii przez otwartą i rosnącą gospodarkę globalną, naukę i wynalazczość, a także zapewnienie stałych źródeł energii;

• dążenie do stabilnego klimatu dzięki promowaniu szybszego przejścia do zrównoważonej globalnej gospodarki o niskiej emisji dwutlenku węgla;

• promowanie zrównoważonego rozwo-ju i zmniejszenie ubóstwa – wspierane przez prawa człowieka, demokrację, dobre rządy i ochronę środowiska;

• kontrolowanie ruchów migracyjnych i zwalczanie nielegalnej imigracji.

Międzynarodowe priorytety Wielkiej Brytanii koncentrują się na umowach o partnerstwie i współpracy w Europie: „Dla Wielkiej Brytanii zmieniający się między-narodowy kontekst podkreśla wagę pod-trzymania i rozwoju naszego partnerstwa (…) nasi najważniejsi partnerzy to państwa członkowskie unii Europejskiej i stany Zjednoczone. uE pozostanie w przyszło-ści absolutnie najważniejszym multilateral-nym celem Wielkiej Brytanii (…) Pragnie-my być nadal zaangażowanym i pełniącym przewodnią rolę członkiem uE, ponieważ tylko dzięki silnej uE ze sprawnie dzia-łającymi instytucjami możemy osiągnąć wiele naszych międzynarodowych i we-wnętrznych celów” .

Wielka Brytania jest częścią Europy. Nasi europejscy sąsiedzi to partnerzy nie-zbędnie nam potrzebni w celu radzenia so-bie ze wspólnymi społecznymi, polityczny-mi i ekonomicznymi wyzwaniami w samej Europie i na całym świecie. W nowej stra-tegii nie chodzi o dyplomację rywalizacji, ale o nowy styl dyplomacji współpracy.

Jest wprawdzie jeszcze miejsce na działania dwustronne, ale coraz częściej partnerzy Wielkiej Brytanii w krajach eu-ropejskich pracują na płaszczyźnie wielo-stronnej.

Dyplomacja publiczna

W Wielkiej Brytanii zaszły znaczące zmiany w interpretowaniu i definiowaniu pojęcia dyplomacji publicznej, zwłaszcza wskutek jej analizy podjętej przez komi-sję pod przewodnictwem lorda Cartera of Coles („Carter review”) na zlecenie Public Diplomacy Board, zrzeszającej najważniej-

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 93: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

sze brytyjskie instytucje w tej dziedzinie, łącznie z British Council. Wyniki ogłoszo-no w grudniu 2005 roku2.

W Carter review stwierdzono, że skoro dyplomację publiczną opłacają brytyjscy podatnicy (a ministrowie Wielkiej Brytanii rozliczają się z niej przed parlamentem), to ma ona wspierać cele brytyjskiego rządu. Lord Carter zdefiniował public diplomacy jako działanie dążące do „informowania i pozyskiwania jednostek i organizacji za granicą w celu popularyzacji Wielkiej Bry-tanii i zapewnienia jej wpływów w sposób zgodny z rządowymi celami średnio- i dłu-goterminowymi”. Jednocześnie w Carter review podkreślona została niezależność operacyjna British Council i niezależność redakcyjna BBC World service. Public Diplomacy Board uzgodniła ponadto, że celem brytyjskiej dyplomacji publicznej powinna być realizacja międzynarodowych priorytetów Wielkiej Brytanii.

British Council do 2010 roku

Na podstawie tych założeń British Co-uncil opracowała ambitną strategię do 2010 roku. Ma ona na celu jasne ustalenie, co robimy i po co. Naszym zadaniem jest zbudowanie wzajemnie korzystnych relacji między ludnością Wielkiej Brytanii i in-nych państw oraz zwiększenie uznania dla twórczych idei i dokonań Wielkiej Brytanii. Przyczyniamy się do realizacji brytyjskich priorytetów międzynarodowych, poprawia-jąc wizerunek Wielkiej Brytanii w innych krajach, co jest podstawowym warunkiem lepszego wzajemnego zrozumienia i co słu-ży stworzeniu silniejszych więzi.

Podstawowym aspektem strategii 2010 oraz kultury i wartości British Council jest pojęcie wzajemności3.

W XXI wieku budowanie wzajemnie korzystnych relacji między obywatelami Wielkiej Brytanii a obywatelami innych państw musi opierać się na równości i za-ufaniu. Zaufanie rośnie, gdy zwiększając uznanie dla idei i osiągnięć Wielkiej Bryta-nii, jesteśmy jednocześnie otwarci na idee i osiągnięcia innych krajów.

Wzajemność umożliwia angażowanie się w dialog z innymi państwami i zro-zumienie, że poprawa komunikacji to coś więcej niż dostarczanie informacji.

to stwarzanie ludziom na całym świe-cie i ludziom w Wielkiej Brytanii sposob-ności do zaangażowania się w dialog i do budowy przez to zaufania. Zasada wza-jemności włącza Brytyjczyków w sprawy międzynarodowe i stwarza im dzięki temu sposobność do uczenia się od ludzi z innych krajów i do docenienia ich. Pozwala poszu-kiwać nowych i otwartych form nawiązy-wania kontaktów ze światową wspólnotą.

Zasada wzajemności pomaga nam do-trzeć do milionów ludzi, ponieważ cechuje sposób, w jaki odnosimy się do problemów innych ludzi i do własnych zadań. Dotyczy to także naszych klientów i naszych part-nerów. Nasze zaangażowanie w regional-ne partnerstwa i dzielona odpowiedzial-ność za naszą pracę umacniają znaczenie British Council w ponad 100 krajach na całym świecie, a także wśród narodów i

Wzajemność umożliwia angażo-wanie się w dialog z innymi pań-stwami i zrozumienie, że popra-wa komunikacji to coś więcej niż dostarczanie informacji.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 94: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

grup narodowościowych Zjednoczonego Królestwa.

Wzajemność pozwala na uwolnienie po-tencjału i kreatywności naszych pracow-ników, bo nasze zaangażowanie na rzecz etnicznej i kulturalnej różnorodności, do-cenianie różnic i dzielenie się odpowie-dzialnością stosują się zarówno do naszych relacji z partnerami zewnętrznymi, jak i do relacji we własnym kręgu.

Między marcem a czerwcem 2006 roku British Council dokonała strategicznego przeglądu4 swojej strategii pod względem określenia europejskich celów i prioryte-tów oraz ich realizacji w Europie. Ponad 250 respondentów zostało zapytanych, ja-kie widzą wyzwania i szanse i czego ocze-kują od British Council w Europie. odpo-wiedzi posłużyły do sformułowania nowej europejskiej strategii.

Główna teza głosi, że Wielka Bryta-nia i jej europejscy partnerzy stoją wobec wspólnych problemów, z których główne są cztery:

• Migracja, mobilność i zatrudnienie W roku 2005 w Europie5 mieszkało

34% z ogólnej liczby 191 mln mi-grantów na całym świecie; ten udział procentowy stale rośnie. „Migracja będzie stwarzać nowe możliwości ekonomiczne i przyczyniać się do wzrostu dynamizmu społecznego i kulturowego. Może jednak być także źródłem napięć między państwami a różnymi grupami ludności”.

• Kultura, tożsamość i ekstremizm Wyzwania związane z migracją,

tożsamością, islamem i wzrostem

wpływów skrajnej prawicy: „Na-pięcia ideologiczne, które prawdo-podobnie oddziałają na zachodnie kultury na początku XXI wieku, mają swoje źródła w religii i kulturze (…) Przeciwstawienie się ekstremistom i inicjowanie dialogu będą kluczo-wym zadaniem w kraju i za granicą. Będziemy musieli ściślej współpra-cować z różnymi grupami ludności w Wielkiej Brytanii i Europie (…)”.

• Globalna rywalizacja Zapotrzebowanie na nowe umiejętno-

ści, edukację, wykształcenie zawodo-we i innowacyjność w imię sukcesu Europy i Wielkiej Brytanii w świecie naznaczonym globalizacją: „Ponieważ rośnie globalne współzawodnictwo, musimy rozwijać nasze kompetencje naukowe i edukacyjne (…)”6.

• Stabilność klimatu „Zmiany klimatu to poważne za-

grożenie dla międzynarodowego bezpieczeństwa. Dlatego dążenie do stabilnego klimatu musi znaleźć się w centrum polityki zagranicznej”7.

Europejscy respondenci British Council zdecydowanie chcieliby, żeby głos brytyj-ski był lepiej słyszalny w Europie i żeby Wielka Brytania dzieliła się swoimi prze-myśleniami i doświadczeniami z partne-rami europejskimi. Nasza nowa strategia ujmuje te wspólne problemy i międzynaro-dowe priorytety Wielkiej Brytanii w cztery strategiczne zagadnienia tematyczne. Cała działalność Britih Council w Europie bę-dzie im podporządkowana. • Otwarta Europa Będziemy prowadzić otwarty dialog

o obywatelskim zaangażowaniu, mię-dzykulturowym dialogu, o różnorod-

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 95: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

ności etnicznej i kulturalnej oraz o społecznej spójności w Europie.

• Konkurencyjna Europa Będziemy popierać rozwój bazy euro

pejskiej edukacji i umiejętności w od-powiedzi na wyzwania globalnej kon-kurencji.

• Twórcza Europa Będziemy wspierać kreatywność

naukową i artystyczną, która jest klu-czem do przyszłego sukcesu Europy.

• Europa w świecie Będziemy odpowiadać na globalne

wyzwania, takie jak stabilny klimat, wspólnie z europejskimi partnerami.

Na mocy naszej nowej strategii misją British Council w Europie będzie two-rzenie partnerstw i sieci jako części wizji wspólnego kształtowania Europy nowego pokolenia.

W odpowiedzi na życzenie rządu brytyj-skiego, by wzmocnić kooperację z europej-skimi partnerami, British Council znaczą-co rozszerza działalność dotyczącą budowy europejskich sieci, w których Wielka Bry-tania będzie kluczowym krajem partner-skim. Do swojej pracy w Europie Wielka Brytania włączy większe sieci partnerów i uczestników z zamiarem intensyfikacji obustronnej wymiany poglądów i opinii.

Prowadzi to do radykalnie odmiennej strategii w pracy British Council w Euro-pie, zwłaszcza w państwach członkowskich uE. British Council nie będzie już działać jako tradycyjny instytut kultury, który za-pewnia standardową ofertę sztuki, nauki i edukacji oraz oferuje środki na wspiera-nie bilateralnych wydarzeń i działań, lecz stanie się partnerem w dziedzinie stosun-ków kulturalnych oferującym dostęp do globalnej kompetencji partnerem stosun-ków kulturalnych i zakrojonych na wielką

skalę, obejmujących całe regiony inicja-tyw, których rezonans przekroczy granice narodowe.

skoncentrujemy się na jednoczeniu na-stępnego pokolenia Europy i na zapewnia-niu Wielkiej Brytanii centralnej pozycji w międzynarodowym dialogu. Będziemy rozwijać projekty na wielką skalę, ogól-noeuropejskie i światowe, zaplanowane i realizowane dzięki strategicznemu part-nerstwu i współfinansowaniu. rozszerzy-my nauczanie języka angielskiego i system egzaminów w Europie, by wspierać znajo-mość tego języka jako podstawową umie-jętność każdego młodego Europejczyka.

Berlin jako magnes?

Berlin to największe niemieckie miasto, magnes dla Europejczyków przyszłych po-koleń i kluczowy ośrodek w europejskiej sieci British Council, umożliwiający nam rozpoznanie pojawiających się nowych za-gadnień istotnych dla Wielkiej Brytanii i Europy.

W kontekście kształtowania Europy przyszłości Niemcy i Wielka Brytania są naturalnymi partnerami. Jako głów-ne zadanie postrzegamy tworzenie sieci przedstawicieli następnego pokolenia w Niemczech, którzy będą szukać w Wiel-kiej Brytanii partnerstw, a także zdolno-ści do wykorzystania kluczowej pozycji Niemiec w Europie, jako kraju patrzącego jednocześnie na wschód i na zachód oraz do wykorzystania pozycji Berlina jako miasta, które przyciąga twórczych młodych ludzi z całego świata.

Istotą oferty dla Niemiec jest nasza

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 96: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

zdolność do łączenia ludzi z kręgów rzą-dowych i pozarządowych, decydentów i przedstawicieli następnych pokoleń z ich przyjaciółmi i kolegami w praktycznie każ-dym kraju Europy.

• Dzięki środkom państwowym będziemy budować wpływowe i zaanga-żowane partnerstwa i sieci wpływów z Eu-ropejczykami następnego pokolenia w celu podejmowania wspólnych problemów w Europie i poza nią.

• Za pośrednictwem naszych usług będziemy docierać do młodych lu-dzi, stwarzając im okazję do nauki języka angielskiego, do studiów na uniwersyte-tach Wielkiej Brytanii i do zdobywania tam kwalifikacji. spektrum działań będzie uzupełnione o naszą ofertę medialną, usłu-gi on-line i programy edukacyjne finanso-wane przez uE oraz programy mobilności, którymi zarządzamy.

taki jest nowy kierunek działań Bri-tish Council w Niemczech i innych krajach europejskich. Nie będziemy już dążyć do bezpośredniego wpływania na postrzega-nie Wielkiej Brytanii w Niemczech. ta-nie linie lotnicze robią to za nas dzień w dzień, a Mundial dla wizerunku Niemiec w anglii w jeden miesiąc uczynił więcej niż międzynarodowe instytucje kulturalne osiągnęły przez wiele lat. Wyprowadzamy się z naszego budynku w Berlinie, ucho-

dzącego w latach 90. XX wieku za „wizy-tówkę” współczesnej anglii, gdyż uznali-śmy, że w dobie Internetu model ten stał się przestarzały.

Nie musimy już być widoczni w ten spo-sób, aby bezpośrednio prezentować nasze usługi wszystkim osobom przechodzącym. Zamiast tego potrzebujemy wysokiej kla-sy domu spotkań do interakcji z następ-nym pokoleniem młodych Europejczyków. Mniej środków, udostępnionych przez rząd brytyjski, przeznaczymy na projekty skie-rowane do ogólnej publiczności, takiej jak młodzież. Za to więcej zainwestujemy w stworzenie sieci dla młodych liderów.

Partnerzy w Europie i dla Europy

odejście od współpracy dwustronnej do wielostronnej wymaga również nawiązania bliższego partnerstwa z innymi instytu-cjami kultury i ich centralami w krajach Europy.

Partnerstwo między British Council a Goethe-Institut to dobry przykład pierw-szej formy kooperacji.

Przykład drugiej to inicjatywa uE Na-tional Institutes for Culture (EuNIC), partnerstwo 19 europejskich instytutów kulturalnych. Jego celem jest wspieranie współpracy w Europie i poza nią. British Council współuczestniczyła w tworzeniu tego partnerstwa. EuNIC ściśle współpra-cuje z Komisją Europejską (Dyrekcja Ge-neralna Edukacji i Kultury) i aktualnie two-rzy trzy duże ogólnoeuropejskie projekty – Dialog Międzykulturowy, Migracja oraz Nowa Polityka Kulturalna uE 2007–2013. Inicjatywa ta funkcjonuje na poziomie kra-

Wyprowadzamy się z naszego budynku w Berlinie, uchodzą-cego w latach 90. XX wieku za „wizytówkę” współczesnej an-glii, gdyż uznaliśmy, że w dobie Internetu model ten stał się prze-starzały.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 97: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

jów przez narodowe zespoły swoich insty-tutów członkowskich EuNIC.

Ponadto British Council współpracuje w formie partnerstwa także z innymi eu-ropejskimi organizacjami przy finansowa-nych przez uE programach edukacyjnych i programach mobilności jak Comenius, Erasmus i Youth action.

Choć „partnerstwo” to koncepcja w pewnym sensie przewidywalna i przez to nieskomplikowana, jesteśmy przekonani, że nasze zaangażowanie w nie odzwier-ciedla rzeczywisty splot celów i aspiracji oraz że praca w ramach partnerstwa to kamień probierczy zasady wzajemności, zmusza nas bowiem do uwzględniania przedsięwzięć innych instytucji.

Konkluzja

British Council w Niemczech i Europie przedefiniowuje obecnie ideę „instytutu kultury”. Zachowując nasze doświadczenia i autorytet w międzynarodowym wymiarze edukacji i sztuki, stajemy się moderatorem debaty, organizacją sieciową i kreatorem ogólnoeuropejskiego partnerstwa. Naszym celem jest ulokowanie Wielkiej Brytanii w centrum stosunków europejskich i poma-ganie jej w mobilizowaniu europejskich partnerów do podejmowania wspólnych tematów europejskich i globalnych. Jeste-śmy przeświadczeni, że pośrednio nasze nowe podejście uczyni znacznie więcej niż tradycyjne dla poprawy wizerunku Wiel-kiej Brytanii jako poważnego partnera w Europie.Nasze dawne zadanie w Europie być może stało się przestarzałe, ale poja-wiło się nowe. W kontekście jego realizacji widzimy w British Council nowy rodzaj organizacji do spraw stosunków kultural-nych XXI wieku. Jednocześnie można je postrzegać jako powrót do korzeni British

Council, organizacji założonej w 1934 roku w celu wspierania otwartego dialogu w ob-liczu zagrożeń tolerancji i stabilności w Europie.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Michael Bird jest dyrektorem British Coun-cil w Niemczech. Studiował w Cambridge, Harwardzie i Woroneżu. Pracuje w British Council od 1985 roku, okres głasnosti i pierestrojki spędził w Moskwie. W roku 1991 osiadł w Brukseli, gdzie był doradcą brytyjskich uczelni i instytutów badaw-czych w kwestii programów badawczych i programów mobilności Unii Europejskiej. W 1993 roku zorganizował placówkę Bri-tish Council w Petersburgu. W 1997 roku jako dyrektor British Council na Ukrainie znacznie przyczynił sie do zorganizowania w Kijowie wspólnej siedziby British Council i Goethe Institut. W latach 2000–2005 był dyrektorem British Council w swojej ojczy-stej Szkocji.

Zagraniczna polityka kulturalna

1 Active Diplomacy for a Changing World, FCO Crown Copy-right, 2006.2 „Review of Public Diplomacy”, FCO, 2005.3 Mutuality, Trust and Cultural Relations, Counterpoint, 2004.4 Options for Change, British Council, 2006. 5 International Migration and Development: Report of the Secretary-General, UN, 2006.6 Active Diplomacy for a Changing World, FCO Crown Copy-right, 2006.7 Mowa minister spraw zagranicznych Margaret Beckett, Berlin, 24.10.2006.

Page 98: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

Deklaracja Barcelońska jest kopią Deklaracji Helsińskiej z roku 1975. uchwalona w listopadzie 1995

przez 15 ówczesnych państw członkowskich i ich ówczesnych 12 partnerów śródziem-nomorskich (w międzyczasie Malta i Cypr zmieniły stronę) jest dokumentem ukierun-kowanym na przyszłość, świadomie zorien-towanym na swojego poprzednika: rozdział pierwszy definiuje zasady partnerstwa poli-tycznego i bezpieczeństwa, rozdział drugi przedstawia cele dla wolnego rynku i roz-woju gospodarczego, rozdział trzeci dotyczy „tematów miękkich”, na które składa się szeroko pojęta kultura. Edukacja, dziedzi-ctwo kulturowe i kreatywność, nauka, me-dia, młodzież, kobiety, prawa człowieka – w centrum uwagi znajduje się problematyka wymiany i porozumienia.

Nieco starsze pokolenie Europejczyków pamięta jeszcze, jaką dynamikę działania rozwinął tak zwany trzeci koszyk aktu Końcowego Deklaracji Helsińskiej – 14 lat później runął Mur Berliński, a wraz z nim granice systemu. Doskonale pamiętam de-monstracje na ulicach NrD pod hasłem „Dzięki, Erich”. Żaden obywatel NrD nie musiał obawiać się aresztu, gdy prezentował publicznie plakat z cytatami wyjętymi z De-klaracji Helsińskiej. Deklaracja Helsińska nie była bezpośrednią przyczyną zburze-nia Muru, ale nadała legalność dążeniom do praw człowieka i wymiany kulturowej, z którą trudno było walczyć. Największą przeszkodą w dążeniu do sukcesu była krót-kowzroczność zachodnich Europejczyków, którzy wyśmiewali Helsińskie Komitety obywatelskie jako naiwne i po prostu nie chcieli uwierzyć w możliwość zakończenia zimnej wojny. W roku 1985 nasi sąsiedzi z Polski, Czechosłowacji i Węgier uratowali proces helsiński: gdyby nie ich upór, praw-dopodobnie po upływie dziesięciu lat od podpisania Deklaracji Zachód zaniechałby wszelkich działań w tym kierunku.

utworzone w następstwie Deklaracji Barcelońskiej Partnerstwo Euromed łą-czy dziś 27 państw członkowskich uE oraz jej dziesięciu południowych sąsiadów – od Maroka przez Egipt, Izrael, Jordanię i syrię aż po turcję. Jest to jedyna na świecie poli-tyczna konstelacja, w której Palestyna (pod

ucieczkazescenariuszahuntingtonaPartnerstwo Europejsko-Śródziemnomorskie (Euromed) przez 12 lat, począwszy od Deklaracji Barcelońskiej, opie-rało się na twardej polityce i gospodarce. Dopiero szok spowodowany sporem o karykatury skierował uwagę na tematy „miękkie”. Czy stosunki kultural-ne między uE i jej południowymi sąsiadami z base-nu Morza Śródziemnego są czymś więcej niż tylko retorycznym zaklinaniem dialogu? Traugott Schöfthaler

Page 99: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

nazwą „autonomii Palestyńskiej”) ma peł-ne prawa członkowskie, zamiast zasiadać jedynie na ławie obserwatora. Mauretański wniosek o przystąpienie został przyjęty w listopadzie 2006 roku, Libia jeszcze się trochę waha, brakuje Europy Południowo-Wschodniej. Wprawdzie prezydium Bośni i Hercegowiny już zasadniczo podjęło de-cyzję o złożeniu wniosku o przystąpienie, uE ma jednak spory problem ze swoją na nowo formułowaną od 2007 roku „Europej-ską Polityką sąsiedzką”: każde z państw z grupy kandydujących (które leżą w Euro-pie Południowo-Wschodniej) będzie roz-patrywane osobno. Przedmiotem polityki sąsiedzkiej są państwa, które przypuszczal-nie nie będą miały szans na przystąpienie. Bilateralne stosunki z uE będą regulowane w umowach asocjacyjnych. Nasi partnerzy z turcji czują się dość nieswojo, gdy w ra-mach Partnerstwa Euromed zalicza się ich do „drugiej strony”. Kiedy w lutym 2006 roku Fundacja Dialogu Kultur im. anny Lindh (utworzona w 2005 roku jako naj-młodsza instytucja procesu barcelońskie-go) rozpoczęła internetowy dialog kultur dla młodych ludzi między 18. a 25. rokiem życia, zmieniono pod naciskiem turcji w tekście ogłoszenia „podział na uE i Partne-rów” na „wspieranie Północno-Południo-wego Partnerstwa”. Problem rozwiązano stosując porządek alfabetyczny oraz do-dając wskazówkę, by tematy dialogu for-mułować w nawiązaniu do państw basenu Morza Śródziemnego.

Inne problemy znacznie trudniej jest rozwiązać. Na pierwsze miejsce wysuwa się konflikt na Bliskim Wschodzie, choć w 1995 roku jego pokojowe zakończenie wydawało się tak bliskie. Dziś Fundacja Dialogu Kultur im. anny Lindh jest jedyną instytucją, która organizuje coś na kształt wymiany kulturalnej między Izraelem a

wszystkimi państwami arabskimi, pomi-mo bojkotu kontaktów kulturalnych przez Ligę Państw arabskich. Gdy do stołu za-prasza się wszystkich, mało kto odmawia, obojętne, czy spotkanie dotyczy wspól-nego dokształcania nauczycieli, festiwali kulturalnych, współpracy między szkoła-mi wyższymi, czy współpracy regional-nej. Pod tym względem do dziś aktualne jest porównanie z Deklaracją Helsińską. Bojkoty i odpowiedzi odmowne stały się jednak już prawie regułą, jeśli chodzi o projekty mniejszego kalibru. W roku 2006 wystartowała pierwsza seria 28 projektów opierających się na formule 2+2 (minimum dwóch partnerów europejskich i dwóch po-łudniowych); w pięciu z nich uczestniczą partnerzy izraelscy. Z państw arabskich jedynie Palestyna i Jordania wyraziły go-towość do współpracy przy tych pięciu pro-jektach. ogólnie biorąc, Partnerstwo Eu-romed pozostaje jeszcze w dużym stopniu w sferze retoryki.

Przyczyn takiego stanu rzeczy należy upatrywać nie tylko w konfliktach poli-tycznych i zaostrzającym się kryzysie w stosunkach kulturalnych ze światem arab-skim, czego jedynie symptomem były gniewne protesty przeciwko karykaturom Mahometa na początku 2006 roku. Pyta-nie brzmi, czy uE jest na pewno gotowa do równoprawnego partnerstwa ze swoimi

Deklaracja Helsińska nie była bezpośrednią przyczyną zburze-nia Muru, ale nadała dążeniom do praw człowieka i wymiany kulturowej legalność, z którą trudno było walczyć. Największą przeszkodą w dążeniu do suk-cesu była krótkowzroczność za-chodnich Europejczyków, którzy wyśmiewali Helsińskie Komitety obywatelskie jako naiwne i po prostu nie chcieli uwierzyć w za-kończenie zimnej wojny.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 100: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��

południowymi sąsiadami, jak to obwieściła w 1995 roku w Barcelonie.

Partnerstwo Euromed robi postępy

W rzeczywistości Partnerstwo Euromed (EMP) stało się instrumentem polityki ze-wnętrznej uE, kształtowanym przez Ko-misję Europejską pod wpływem rotującej prezydencji uE. Niemalże wszystkie decy-zje budżetowe podejmowane są wewnątrz struktur uE w następstwie administracyj-nych i finansowych regulacji Komisji Eu-ropejskiej. Wszystko traktowane jest jako „projekt”, zaś zakaz „podwójnego finan-sowania” uniemożliwia skuteczne współ-działanie między projektami i programami wspieranymi przez uE. Nie pozostaje wie-le przestrzeni na spójne strategie, niemal brak miejsca na wspólne wypracowywa-nie decyzji przez Północ i Południe. Język procedury dzieli partnerów na dawców i biorców. Dlatego na niewiele się zda ocena dotychczasowych wyników EMP na podsta-wie celów Deklaracji Barcelońskiej. Zdecy-dowanie bardziej adekwatne jest mówienie o polityce europejsko-śródziemnomorskiej oraz mierzenie jej politycznymi celami uE. Do najważniejszych sukcesów zaliczyć na-leży stworzenie politycznego instrumenta-rium z regularnymi spotkaniami – średnio co sześć tygodni – ministerstw spraw zagra-nicznych na poziomie wysokich urzędników i ambasadorów (tzw. Komitet Euromedu), z rutynowym uczestnictwem wszystkich part-nerów, łącznie z Izraelem, Palestyną i sy-rią. raz w roku spotykają się ministrowie spraw zewnętrznych, periodycznie odbywa-ją się spotkania innych ministrów – w 2006 roku odbyło się pięć spotkań poświęconych ochronie przyrody, przepływowi informa-cji, równouprawnieniu mężczyzn i kobiet, przemysłowi i komunikacji drogowej. W 2007 roku spotkają się po raz pierwszy mi-nistrowie kultury (w Grecji) oraz ministro-wie ds. szkolnictwa wyższego (w Egipcie). W pierwszym dziesięcioleciu współpraca w ramach EMP była zdominowana przez politykę, bezpieczeństwo, handel i rozwój gospodarczy, a teraz na poziomie ministe-

rialnym będą poruszane „miękkie tematy” z trzeciego koszyka. szok po protestach spowodowanych karykaturami jest jeszcze głęboki, złączony z chęcią wykorzystania środków współpracy kulturalnej do walki z terroryzmem. Ministrowie ds. szkolnictwa wyższego dyskutować będą o rozszerze-niu europejskiego szkolnictwa wyższego i sfery badawczej na partnerów śródziem-nomorskich, Komisja Europejska utworzy nowy program stypendialny dla studentów i młodej kadry naukowej, Europejski Pro-gram ramowy do Wspierania Badań otwo-rzy się na Południe. Ministrowie kultury dyskutować będą o wspólnych krokach ku ratyfikacji i przetransponowaniu Konwen-cji uNEsCo na kulturową różnorodność i o urzeczywistnieniu inicjatywy oNZ „so-jusz Cywilizacji”, kontynuując tym samym z szerszej perspektywy działalność Fundacji Dialogu Kultur im. anny Lindh.

Do bilansu sukcesów należy także za-liczyć to, że uE podpisała ze wszystkimi śródziemnomorskimi partnerami dwustron-ne umowy asocjacyjne. Ma to konsekwencje przede wszystkim dla handlu i gospodarki. W ciągu ostatnich dziesięciu lat wolumen wymiany handlowej państw śródziemno-morskich z uE wzrósł o ponad 50%. uE stała się, szczególnie poprzez finansowe instrumenty śródziemnomorskie Europej-skiego Banku Inwestycyjnego, największym zagranicznym inwestorem we wszystkich państwach śródziemnomorskich. Całkiem realna jest dziś nadzieja na osiągnięcie do roku 2010 celu utworzenia wolnej strefy handlu między Europą a państwami śród-ziemnomorskimi.

Zapobieganie kryzysom w świecie arabskim?

W debacie o wartości EMP regularnie

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 101: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

100

pada krytyczna uwaga, że proces barceloń-ski nic nie wniósł do rozwiązania konflik-tu na Bliskim Wschodzie. Istotnie tak jest, lecz instrumentarium EMP nie temu ma słu-żyć. Nie tylko w konflikcie izraelsko-arab-skim uE jest wyłącznie jednym z czterech uczestników „kwartetu”. EMP nie dysponu-je nawet dostatecznym politycznym autory-tetem, by zażegnać zdecydowanie mniejszy konflikt cypryjski.

Prawdziwy duch Deklaracji Barceloń-skiej żyje w jej trzecim rozdziale o eduka-cji, nauce, kulturze i mediach, traktowanym dotychczas jako ubogi krewny współpra-cy politycznej i gospodarczej. W rozdziale trzecim najczęściej pojawiające się słowa to „kultura” i „społeczeństwo obywatelskie”. By, jak obecnie, kultura pojawiła się na pierwszym planie polityki Euromedu, naj-pierw każdy musiał zrozumieć, że stosunki kulturalne między Europą a jej arabskimi sąsiadami pogorszyły się dramatycznie i że głęboka nieufność zagraża nie tyle wspólne-mu handlowi, ile relacjom politycznym. Do 2005 roku program dziedzictwa kulturowe-go EMP był niemal jedynym regionalnym projektem kulturalnym, nie licząc jedne-go programu dokształcania wychowawców młodzieży, bardzo ograniczonych środków tEMPus/MEDa, organizacji współpracy szkół wyższych oraz zakończonych po kilku latach działalności programów z dziedziny mediów. W 2005 roku dołączył program dla dziennikarzy oraz Fundacja im. anny Lindh, jak i deklaracje o konieczności za-angażowania w sferze edukacji, którym to-warzyszyła seria dotacji na projekty budo-wy szkół. Niemal wszyscy z 35 ministrów spraw zagranicznych, przedstawicieli EMP, na dorocznej konferencji 28 listopada 2006 roku w tampere poparli rozwój stosunków kulturalnych oraz nowe starania o podjęcie dialogu kultur.

Europa zaczyna rozumieć, że w kontak-tach ze światem arabskim nie zdały egza-minu tradycyjne fora wymiany kulturalnej i dialogu. W trakcie pierwszego spotkania pomiędzy uE a organizacją Konferencji Islamskich (oIC) na temat dialogu kultur, zorganizowanego na wiosnę 2002 roku w Istambule, nie osiągnięto żadnych konkret-nych wyników. odmowa uczestnictwa w planowanym następnym spotkaniu za dwa lata doprowadziła nawet do brzemiennego w skutki skandalu. Państwa islamskie nie znalazły w Europie poparcia dla swoich postulatów wspólnej deklaracji przeciwko islamofobii i dyskryminacji islamu, przed-łożyły więc stosowny wniosek w Komisji Praw Człowieka, a po roku ten sam wniosek w Zgromadzeniu ogólnym oNZ. Wniosek został przegłosowany większością dwóch trzecich głosów. Wszystkie państwa człon-kowskie uE znalazły się w pokonanej gru-pie jednej trzeciej głosów. W roku 2005 Zachód nie był jeszcze gotów do tego, by należycie uszanować poczucie dyskrymi-nacji muzułmanów. trwał w przekonaniu, że islamofobię należy rozpatrywać w po-wiązaniu z fobią wobec chrześcijaństwa i antysemityzmem. Z biegiem czasu podej-ście to uległo zmianie. Europejskie Centrum obserwacji rasizmu i Ksenofobii z siedzibą w Wiedniu opublikowało wysoko ocenione badania naukowe o islamofobii w Europie. tym niemniej powszechne rozgoryczenie pozostało, zwłaszcza wśród arabskich są-siadów Europy.

Europejska Komisarz ds. stosunków Zewnętrznych i Europejskiej Polityki są-siedztwa Benita Ferrero-Waldner domaga się utworzenia systemu wczesnego ostrzega-nia oraz opracowania mechanizmów walki z kryzysem, które zapobiegłyby wymykaniu się spod kontroli problemów związanych z brakiem kulturowego zrozumienia, jak protesty przeciwko karykaturom. Mecha-

ogólnie biorąc, Partnerstwo Eu-romed pozostaje jeszcze w du-żym stopniu w sferze retoryki.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 102: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

101

nizmy takie mają powstać do roku 2008, ogłoszonego Europejskim rokiem Dialo-gu Kultur.

W ostatnim dwudziestoleciu tysiące imprez poświęconych dialogowi groma-dziło „przedstawicieli” religii czy kultur. Z reguły kończyły się one nieokreślonymi deklaracjami wspólnych wartości, ale nie mogły pomóc w znalezieniu wspólnego ję-zyka do rozmowy o kulturowych czy re-ligijnych różnicach, stanowiących główną przyczynę nieporozumień na linii Północ-Południe, a także konfliktów między róż-nymi kulturowymi lub religijnymi wspól-notami w niemal każdym państwie EMP. Dopiero teraz rozpowszechnia się opinia, że dialog kultur musi wyłamać się ze sce-nariusza Huntingtona, jeśli chce cokolwiek zmienić. Kultury nie wolno ograniczać je-dynie do dziedzictwa kulturowego. Kultura powinna być rozumiana – zgodnie z defi-nicją jakości życia zamieszczoną w rapor-cie uNDP – jako przestrzeń kształtowania ludzkiego rozwoju, dostępna dla każdego obywatela, z uwzględnieniem jego różnych kulturowych przynależności i preferencji. Jest zatem istotne, aby konwencja o różno-rodności kulturowej znalazła się w centrum uwagi na pierwszej konferencji ministrów kultury Euromedu w roku 2007.

Fundacja im. Anny Lindh medium kulturalnym

Europejsko-Śródziemnomorska Funda-cja Dialogu Kultur im. anny Lindh z siedzi-bą w egipskiej aleksandrii jest jak na razie jedyną instytucją EMP współfinansowaną przez wszystkich partnerów oraz ulokowa-ną na południu regionu. Jej zadaniem jest rozwój idei konstruktywnego dialogu kultur, stwarzanie okazji do prowadzenia takiego dialogu oraz przede wszystkim przekazy-wanie młodym ludziom wiedzy niezbędnej do jego prowadzenia. Fundacja rozpoczęła pracę w roku 2005 jako sieć obejmująca 35 państw, a z końcem 2006 roku miała w zasięgu działania i łączyła 1200 instytucji i organizacji z obszaru edukacji, kultury, nauki, mediów, kobiet i młodzieży.

Pierwszym wspólnym działaniem były badania nad rolą wykształcenia, kultury i mediów w zmianie postaw i zachowań w relacjach między mężczyznami a kobie-tami, zilustrowane praktycznymi przykła-dami z całego regionu. Większość zapre-zentowanych propozycji zawarto w planie naprawczym na kolejne lata, uchwalonym na pierwszej konferencji ministerstw ds. ko-biet Euromedu w październiku 2006 roku. Wspólnie z radą Europy oraz arabską Ligą na rzecz Edukacji, Kultury i Nauki (aLEC-so) rozpoczęła Fundacja w maju 2006 roku europejsko-śródziemnomorski program dokształcania nauczycieli, wprowadzają-cy nauczycielki i nauczycieli z Północy i Południa w tematykę wielości kulturowej i międzyreligijnej tolerancji. Podręczniki szkolne wnoszą niewiele w tej materii. Na tysiąc młodych artystek i artystów z regionu będzie oczekiwać pod koniec października 2007 roku zorganizowane po raz pierwszy poza Europą biennale sztuki stowarzysze-nia BJCEM w aleksandrii. spotkaniu przy-świecać będzie motto: „Nasza kreatywna różnorodność” – jest to zatem hołd złożony opublikowanemu przed 10 laty raportowi Komisji Światowej „Kultura i rozwój”, który położył podwaliny pod aktualne międzyna-rodowe umowy o ochronie, zachowaniu i poszanowaniu kulturowej różnorodności.

Deklaracja Barcelońska zachowuje waż-ność, zwłaszcza, gdy chodzi o dotąd nie przekształcone w żaden program polityczne oświadczenie wszystkich partnerów EMP o zapewnieniu poszanowania kulturowej róż-norodności i religijnego pluralizmu w całym regionie. rozumiane właściwie, poświęcone kulturowej różnorodności najnowsze dekla-racje i umowy rady Europy, Ligi Państw arabskich, aLECso i oIC wraz z ich or-ganizacją kulturalną (IsEsCo) oraz, nade wszystko, oczywiście uNEsCo stanowią

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 103: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

potencjał, który może być źródłem środków pozwalających na uzdrowienie zatrutych stosunków kulturalnych między Europą a jej południowymi sąsiadami.

Europejsko-Śródziemnomorska Fun-dacja Dialogu Kultur im. anny Lindh jest typowym produktem „top-down” utwo-rzonym przez rządy. udało jej się jednak rozwinąć mechanizmy oddziałujące na lud-ność cywilną – wspólnie z trzema innymi sieciami Euromedu: siecią instytutów po-lityczno-naukowych (EuroMesCo), insty-tutów gospodarczo-naukowych (FEMIsE) oraz europejsko-śródziemnomorską platfor-mą Nro z jej równolegle zorganizowaną siecią organizacji młodzieżowych. Funda-cja uczestniczy w tworzeniu permanentnej międzyuniwersyteckiej platformy dla regio-nu Euromed, która ma wspierać rozszerze-nie europejskiego szkolnictwa wyższego i sfery badań na Południu oraz zainicjować bezpośrednią współpracę szkół wyższych należących do państw basenu Morza Śród-ziemnego. Zebranie założycielskie odbędzie się przypuszczalnie w czerwcu 2007 roku w aleksandrii. Fundacja wraz z DaaD i Bri-tish Council angażuje się w arabskich szko-łach wyższych szczególnie w demokratyza-cję dostępu do informacji o akademickiej mobilności. W 2007 roku w aleksandrii rozpocznie się program edukacyjny dla per-sonelu przyszłych akademickich urzędów ds. obcokrajowców.

Fundacja wniosła także wkład w ra-port Komisji oNZ o „sojuszu Cywiliza-cji”. Najważniejszym elementem było prze-ciwstawienie się nadużywaniu argumentów kulturalnych czy religijnych do celów po-litycznych. Prowadząc poważny dialog ze swoimi południowymi sąsiadami, Europa ma szansę dotrzeć do realistycznego obra-zu własnej kulturowej różnorodności. Dla dobra stosunków kulturalnych w basenie

Morza Śródziemnego rzeczą niezbędną jest upowszechnianie w Europie wiedzy o kul-turowej złożoności jej partnerów. Jeśli Eu-ropa w sytuacjach kryzysowych będzie się bronić argumentami o „europejskich war-tościach”, jak to zrobiła w aferze o karyka-tury, powstaną niepotrzebnie nowe barie-ry. Wartości Europejskiej Konwencji Praw Człowieka z 1953 roku są ogólnie obowią-zujące od 1966 roku – dzięki Konwencji Praw Człowieka oNZ, tak zwanemu Pakto-wi Gospodarczemu i socjalnemu o Prawach obywatelskich.

Ciągłe powtarzanie pary pojęć „Europa” i „islam” tworzy dychotomię, która z euro-pejskiej różnorodności kulturowej wyklu-cza zarówno historyczne jak i współczesne składniki islamskie. Niewiele nam brakuje do ich nadużycia w celu osiągnięcia poli-tycznego celu, by nie przyłączyć turcji do uE. Partnerstwo Euromed jest odpowiednią platformą do rozwijania sprawiedliwych, równoprawnych stosunków kulturalnych.

Z niemieckiego przełożyła Małgorzata Gula

Dr Traugott Schöfthaler jest od listopada 2004 roku dyrektorem założycielem Fun-dacji im. Anny Lindh w Aleksandrii.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 104: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

otwierając pierwszą konferencję „Dać Europie duszę” w 2004 roku, José Manuel Barroso, prze-

wodniczący Komisji Europejskiej, stwier-dził: „uE osiągnęła w swej historii etap, gdy nie można już dłużej kwestionować jej wymiaru kulturalnego”. I rzeczywiście, wraz z rozszerzeniem uE na Europę Środ-kową i Wschodnią jesteśmy świadkami roz-woju Europy pod względem kompetencji, środków wyrazu i tradycji kulturowych.

Wziąwszy pod uwagę, że pojęcie kultu-ry jest nieodłącznie związane z pojęciem tożsamości, nie możemy przy kwestii toż-samości europejskiej pomijać tła kultural-nego. Zarówno kulturę, jak i tożsamość dogłębnie analizowali naukowcy i filozo-fowie. Jednak nie ma powszechnie obo-wiązującej definicji i pozostaje wątpliwe,

czy w ogóle może być. a przecież kultura i tożsamość to nie tylko przedmioty abstrak-cyjnej konstrukcji myślowej; są one głębo-ko zakorzenione w codzienności człowie-ka. Jak więc można by w tym kontekście zdefiniować „drogę europejską”?

W poszukiwaniu duszy Europy

Kultura gra decydującą rolę w rozwoju wiedzy, w pojmowaniu i przekazywaniu wartości i w poczuciu przynależności, jest istotna w zakresie demokracji i szacunku dla praw człowieka. Nieprzypadkowo po-jawia się w preambule do Konstytucji Eu-ropejskiej, w której państwa członkowskie wzywają do pogłębienia solidarności mię-dzy narodami, a jednocześnie do respek-towania i strzeżenia ich historii, kultury i tradycji. Po tym apelu następuje wpro-wadzenie, które jasno stwierdza, że oby-watelstwo europejskie nie ma zastępować, lecz uzupełniać przynależność państwową. Deklaruje się również zamiar wzmacnia-nia tożsamości i niezależności Europy w imię zapewnienia pokoju, bezpieczeństwa i postępu w Europie i na świecie. Pream-buła i wspólne klauzule traktatu podkre-ślają przy tym wagę związku i niezależ-

euForiaWchorWacjiKultura i tożsamość wią-żą się ze sobą nierozdzielnie. Jak więc można czuć się europejsko w Europie różnorodności? Pierw-szy krok to zrozumienie, że w programie działań Europy powinny znajdować się nie tylko kwestie polityczne i gospodarcze, lecz także wartości kul-turalne i etyczne. Jaką drogę obierze Chorwacja, by przekonać opinię publiczną do przystąpienia do unii Europejskiej? Marija Pejčinović Burić

Page 105: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

ności kultury, tożsamości i jedności jako gwaranta pokoju.

Idea europejskiego obywatelstwa świad-czy o istnieniu wspólnych fundamental-nych wartości, które są zarazem kamie-niem węgielnym całego procesu integracji, tak jak i funkcja uE jako gwaranta pokoju. Choć większość Europejczyków zna trage-dię II wojny światowej tylko z opowieści, jest ona częścią pamięci zbiorowej. Dla Chorwacji po doświadczeniach wojny na Bałkanach pokój jest bezcennym dobrem. także dla wielu innych krajów świata, któ-rych codzienność naznaczają wojny i tra-gedie, Europa jest oazą pokoju.

W kwestii tożsamości jasne jest, że unia zarówno w swoich działaniach praktycz-nych, jak i w regulacjach prawnych przy-kłada taką samą wagę do tożsamości po-szczególnych państw członkowskich jak do tożsamości europejskiej. W tym sensie art. I traktatu Konstytucyjnego powiada: „unia szanuje równość Państw Członkow-skich wobec Konstytucji, jak również ich tożsamość narodową, nierozerwalnie zwią-zaną z ich podstawowymi strukturami po-litycznymi i konstytucyjnymi”. stąd wyni-ka znaczenie symboli. symbole w formie obrazów i znaków to spoiwo, które łączy Europę i tworzy wspólny skarbiec pamię-ci. Wzorcowe jest tu motto uE „Jedność w różnorodności”. Po raz pierwszy zwrot ten pojawił się oficjalnie w traktacie Kon-stytucyjnym, który nie tylko sięga w prze-szłość, ale także zwraca się ku przyszłości. Co ciekawe, formalne motto unii odzwier-ciedla starą tradycję wielu europejskich sy-stemów prawnych: ujęcie w dokumencie prawniczym instytucji, która utrwaliła się

już w praktyce. również idea „Jedność w różnorodności” była już w obiegu, zanim ujęto ją w Konstytucji. Jednakże spojrze-nie w przyszłość wymaga przemyślenia naszych perspektyw wobec niepowodzenia referendum konstytucyjnego we Francji i w Holandii, a także wobec poszerzenia uE.

Choć istnieją jasne oznaki, a nawet fak-ty świadczące o tym, że poszerzenie unii w 2004 roku było sukcesem politycznym i gospodarczym, stoimy wobec pewnego zmęczenia dalszą integracją, jeśli nie wręcz wobec problemu jej odrzucania. Przyczyna leży być może w tym, że uE od początku silnie koncentrowała się na integracji eko-nomicznej, instytucjonalnej i administra-cyjnej, zaniedbując wartości kulturalne i etyczne. Być może, aby wzmocnić zaufa-nie obywateli do przyszłości zjednoczonej Europy, unia powinna przypomnieć sobie swoje wspólne wartości i swoje kulturalne dziedzictwo.

Ponadto na kulturze zyskuje również gospodarka. Według badań Komisji sektor kultury wniósł 2,6-procentowy udział do produktu krajowego brutto państw Europy, a w roku 2004 pracowało w tym sektorze blisko 6 mln ludzi. Nie ujęto tu jeszcze po-średnich i niemierzalnych korzyści z dzia-łalności kulturalnej. Liczby te, zwłaszcza w obszarze wzrostu i rynku pracy, odpowia-dają celom agendy lizbońskiej. W sumie wydaje się, że na zaangażowaniu kultury

Zagraniczna polityka kulturalna

Na zaangażowaniu kultury w przełamanie emocjonalnej re-zerwy Europejczyków wobec procesu integracji Europy mogą zyskać wszyscy – taki jest też cel inicjatywy „Dać Europie duszę”.

Page 106: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

w przełamanie emocjonalnej rezerwy Eu-ropejczyków wobec procesu integracji Eu-ropy mogą zyskać wszyscy – taki jest też cel inicjatywy „Dać Europie duszę”.

Co czyni w tym zakresie Chorwacja jako kandydatka na zaawansowanym eta-pie negocjacji o przystąpieniu do unii? Partnerstwo między unią Europejską a Chorwacją zintensyfikowało się po roz-poczęciu negocjacji w październiku 2005 roku. status kandydata do unii sam w so-bie i proces negocjacji przyczyniają się do lepszej komunikacji, która ułatwia lepsze porozumienie z członkami uE.

Poparcie opinii publicznej to sedno ro-kowań na temat przystąpienia i punkt wyj-ścia do opracowania strategicznych planów oraz do wszelkiego dalszego postępowania. Dlatego rząd Chorwacji sformułował pod koniec 2005 roku (a parlament Chorwacji na początku 2006 roku) strategię kampanii informującej społeczeństwo Chorwacji o uE i przygotowaniach do członkostwa w niej. obejmuje ona przygotowywanie łatwo zrozumiałych i dostępnych dla obywateli informacji oraz kontakt z opinią publiczną przez informacje w mediach, regularne de-baty publiczne, infolinie i określone projek-ty, jak obchody Dnia Europy. szczególnie troskliwie zajęto się młodzieżą i specjal-nymi grupami docelowymi chorwackiego społeczeństwa oraz chorwackimi instytu-cjami obywatelskimi. Ponadto wspiera-ne jest zdecentralizowane informowanie o działaniach na płaszczyźnie lokalnej i regionalnej.

„Roland” dla Europy

Znany projekt to Narodowe Forum Przy-stąpienia do uE, którego regularne spotka-nia poruszają spektrum tematów procesu integracji w Chorwacji i zapewniają stałą

debatę publiczną. Forum oferuje politykom i mediom w różnych regionach możliwość wymiany poglądów na takie tematy, jak ochrona konsumentów, mobilność młodej generacji, małe i średnie przedsiębiorstwa czy ochrona praw twórców. a jednak jeste-śmy świadomi, że Chorwacja musi informo-wać nie tylko o kwestiach gospodarczych i politycznych, związanych z przystąpieniem do unii, bo główną rolę grają tu wartości kulturalne i etyczne poszerzonej unii. Kul-tura może służyć zwalczaniu stereotypów i podejmowaniu tematów tak drażliwych, jak utrata części narodowej suwerenności. Dlatego istotna jest współpraca kultural-na we wszelkich formach. Dobrym przy-kładem tradycyjnego udziału Chorwacji we wspólnym europejskim dziedzictwie i włączenia go do współczesnej wymiany kulturalnej jest projekt roland’s European Paths [Europejskie ścieżki rolanda], rea-lizowany przez działający na rzecz społe-czeństwa obywatelskiego Dom Europy w Dubrowniku. Efektem projektu są mono-grafia i prezentacja multimedialna sięga-jące do tradycji wielu miast europejskich i Dubrownika. Ponadto w związku z tym projektem, w ważnych miejscach Europy ustawiono posągi tego średniowiecznego karolińskiego rycerza, stróża prawa i spra-wiedliwości. autorzy z różnych krajów eu-ropejskich wnieśli swój wkład do książki wydanej w pięciu językach (po chorwa-cku, niemiecku, włosku, francusku i an-gielsku), co domknęło symboliczny krąg. Posągi rolanda ustawione w różnych, naj-bardziej odległych miastach, jak Brema, Dubrownik i ryga, stanowią świadectwo wspólnej przeszłości i współczesnych war-

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 107: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

tości europejskich. Chorwacki roland stoi w Dubrowniku jako jedyny poza unią, ale jest na najlepszej drodze do swoich imien-ników w uE.

Obrazy dla przyszłości

Wart wspomnienia jest także projekt kulturalny „Europa 2020”, ogólnoeuro-pejski konkurs na projekt plakatu przed-stawiającego artystyczną wizję Europy, organizowany przez Ministerstwo spraw Zagranicznych i Integracji Europejskiej oraz chorwacki Związek Plastyków. Pierw-szy konkurs odbył się w 2002 roku, a jego sukces ośmielił nas do ogłoszenia w roku 2005 nowego konkursu pod hasłem „Eu-ropa 2020 – Dziś dla Jutra”. W obu kon-kursach zaprezentowano ponad dwieście prac artystów z ponad dwudziestu krajów Europy, co stworzyło szerokie spektrum wizji przyszłości Europy. ta różnorodność idei i środków wyrazu przedstawia różne kulturalne odniesienia i narodowe tradycje, odzwierciedlone we właściwych sobie for-mach „różnorodności w jedności”. Prace z „Europy 2020” wystawiono aż w 17 mia-stach europejskich, od Kopenhagi po sofię. Wystawa daje materiał do przemyśleń do-tyczących nas wszystkich i naszej wspólnej europejskiej przyszłości. Wzmacnia także naszą wiarę, że za pośrednictwem sztu-ki możemy z powodzeniem dyskutować o Europie i jej tożsamości, przekraczając granice językowe i narodowe.

oba te projekty to chorwacki wkład w ukazanie duszy Europy Chorwatom i in-nym Europejczykom. Wyrażają one nasze przeświadczenie, że przyszłość Europy to nie tylko dobrobyt, lecz także zachowanie i dalszy rozwój wspólnych wartości wśród różnorodności. Kultura jest bez wątpienia jedną z tych wartości, tak jak pokój jest

warunkiem rozkwitu kultury. Chciałabym tutaj przytoczyć słowa Jo-

hana Huizingi, holenderskiego historyka, który napisał o późnym średniowieczu, „oj-czyźnie” naszego podwójnie symbolicz-nego rolanda – bo dzieła sztuki i obroń-cy – „Wiemy nader dobrze, jeśli chcemy ochronić naszą kulturę, musimy stale nad nią pracować”.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Marija Pejčinovič Burič jest sekretarzem stanu chorwackiego Ministerstwa Spraw Zagranicnych i Integracji Europejskiej w Zagrzebiu. Studiowała w Zagrzebiu ekono-mię. W latach 1991–1994 była sekretarzem, a w latach 1995–1997 dyrektorem Domu Europy w Zagrzebiu. W latach 2000–2004 – jako wiceminister do spraw integracji eu-ropejskiej była odpowiedzialna za informa-cję, edukację i szkolenia. Jest autorką licz-nych artykułów o integracji europejskiej.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 108: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

węgry brały udział w I wojnie światowej jako jedno z mo-carstw centralnych. Pokój w

trianon w 1921 roku, który między inny-mi pozbawił Habsburgów korony, oznaczał dla Węgier utratę dwóch trzecich teryto-rium i więcej niż jednej trzeciej ludności. W gruzach legło wszystko, co organicznie powstawało w trakcie tysiącletniej historii, zniszczeniu uległa sieć kolejowa i drogowa, system administracji regionalnej, tzw. ko-mitatów. Wojna pozostawiła po sobie mi-liony rozdzielonych rodzin oraz polityków bezradnych wobec powszechnego rozcza-rowania i zwątpienia.

Węgierscy artyści próbowali na nowo tworzyć mimo zniechęcającej sytuacji w kraju. Wielu powróciło do okrojonych Węgier, uważając, że ich twórczość może

powstawać tylko w kulturowej otocz-ce „macierzy”, pod jej ochroną i pieczą. Mimo wymuszonej sytuacji geopolitycznej ukształtowała się więc silna motywacja in-telektualna. Węgrzy, naród nomadów, który świadomie wybrał w X i XI wieku (nie bez ofiary krwi) chrześcijaństwo i kulturę euro-pejską, przeżywał też bardzo intensywnie kolejne epoki kultury – okres romański, go-tyk i barok, odrodzenie czy prądy powstałe po okresie oświecenia.

Już w latach dwudziestych XX wieku węgierska elita intelektualna rozpoczęła po-szukiwania skutecznego środka przeciwko bólom fantomowym niedawnej przeszłości – znajdując go w rozkwicie węgierskiej kul-tury. okres ten przyniósł wyjątkowe, szczy-towe osiągnięcia w muzyce i literaturze, w sztukach pięknych i nauce, a także wy-soki poziom węgierskiej edukacji i szkol-nictwa wyższego. Dzięki światowej klasy osiągnięciom kulturalnym Węgrzy pragnęli podnieść się z politycznego i militarnego upadku. Pragnęli odnowy europejskiej tra-dycji, nadając jej przy tym niepowtarzalny węgierski akcent. Było to rozpaczliwe wo-łanie o akceptację i wybaczenie – w głę-bokim przekonaniu, że węgierski patriota zawsze pozostaje jednocześnie zdeklarowa-nym Europejczykiem i obywatelem świa-ta, że największe osiągnięcia węgierskiej kultury biorą początek w równej mierze z europejskiego dorobku kulturalnego, jak

chlebaiigrzyskDla węgierskich i wschodnioeu-ropejskich elit, uważających się od zawsze za część chrześcijańskiej Europy i jej tradycji kulturalnej, okres komunizmu i zimnej wojny był długą i ciężką próbą. Dziś znów czują się zagrożone przez towa-rzyszące globalizacji przemiany wartości i zanik tradycyjnej kultury. tylko powrót, tylko nawiązanie do dziedzictwa kulturowego może zapoczątkować odnowę europejskiej tożsamości Gyula Kurucz

Page 109: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

i z węgierskiej tradycji, i że tylko w jed-ności można rozwijać to, co odrębne i to, co wspólne.

aż po czasy oświecenia chrześcijań-stwo stanowiło ramy twórcze intelektual-nych osiągnięć naszego kontynentu. Jako miara i wzorzec pozostawiało jednocześ-nie miejsce dla indywidualności. Ci, którzy pojęcie chrześcijaństwa tworzącego naszą tradycję wykreślili z konstytucji europej-skiej i ze wspólnego europejskiego skarbca kulturalnego, przyczynili się do kastracji naszej kultury.

Kultura mimo komunizmu i zimnej wojny

W czasie II wojny światowej nazizm ostatecznie ogarnął także Węgry, chociaż kraj ten długo mu się opierał (tomasz Mann publikował tu jeszcze w 1942 roku). Najwy-bitniejsze osobistości opuściły kraj, udając się na Zachód lub do ameryki, gdzie zna-cząco przyczyniły się zarówno do powsta-nia bomby atomowej, jak i Hollywood czy kultury amerykańskich orkiestr. Na konty-nencie europejskim największe fale znisz-czenia w XX wieku przyniósł narodowy socjalizm z holocaustem oraz komunizm z jego poczuciem władzy i misji. Śmier-telnie groźna dla kultury okazała się także zimna wojna z jej porządkiem podzielo-nego świata.

Przed II wojną światową granice były ot-warte, a ważne europejskie prądy i ośrodki kulturalne przyciągały najlepszych euro-pejskich artystów do Paryża, rzymu, Ber-lina czy Monachium. Ich osiągnięcia wzbo-gaciły kulturę Europy i świata. Natomiast w czasach zimnej wojny granice zostały zamknięte, a kultura podlegała cenzurze myślenia w kategoriach wrogich pozycji, podporządkowując wszelkie oceny war-

tości chorobliwie i nadmiernie cenionej polityce. Wszystkie osiągnięcia ludzkiego ducha stawały się obiektem kwalifikacji w kategoriach ideologicznej przynależności i przydatności. tuby władzy politycznej były głośniejsze od zdobyczy kultury i osiąg-nięć sztuki.

a jednak z bezwzględnej dyktatury komunistycznej, panującej nad połową wschodniej Europy, wyłoniła się wspania-ła prawda. udowodniono, że terrorem nie wytrzebi się tradycji opartej na wartościach kultury, szczególnie wśród warstw inte-lektualnych i wśród twórców. Przeciwnik – dyktatura komunistyczna – wydawał się tak bardzo obcy, nieeuropejski i mierny, że ludzi z aspiracjami wręcz „przymuszał” do oporu. Poeci, muzycy, plastycy nie chcie-li i nie mogli tworzyć według wymogów „socrealizmu”,za co oczywiście, byli dys-kryminowani, spychani do podziemia. Jed-nak „produkty” koniunkturalistów okazały się na tyle słabe i fałszywe, że nie przycią-gały nawet laików. Nie tylko prześladowa-nia doprowadziły do powstań w wielu kra-jach, lecz uczyniła to także przekonująca jakość „dobrej sztuki”. Krwawa rewolucja na Węgrzech w 1956 roku wymusiła na wła-dzy pewne ustępstwa. Powstanie w Pradze w 1968 roku spotkało się z brutalną reak-cją, stało się jednak kolejnym przykładem do naśladowania. Polski ruch oporu został zainicjowany przede wszystkim przez Koś-ciół katolicki, a nie przez intelektualistów. Wzmocnił on także działalność czeskiego podziemia, podobnie jak i, z czasem coraz bardziej legalizowaną, węgierską opozycję kulturalną.

Zwyciężyła radosna prawda, że nikt

Ci, którzy pojęcie chrześcijań-stwa tworzącego naszą tradycję wykreślili z konstytucji europej-skiej i ze wspólnego europejskie-go skarbca kulturalnego, przy-czynili się do kastracji naszej kultury.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 110: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

10�

nie potrafi zdusić w ludziach tradycyjne-go poczucia wartości. Dyktatura i śmiesz-na „oferta kulturalna” czerwonej ideologii próbowały przeciwstawić się doskonałym dziełom opozycyjnych twórców i cenzuro-wanym osiągnięciom kultury zachodniej. Co prawda w „zniewoleniu” możliwe było jedynie „konsumowanie” wybitnych dzieł pisarzy, muzyków i artystów, ale „spoży-cie” sztuki było niebywale wysokie. twór-cy sprzeciwiający się systemowi wyrastali na bohaterów narodowych i przyczynili się znacząco – szczególnie na Węgrzech i w Polsce – do upadku komunizmu.

Demokracja i globalizacja

a potem nadszedł wielki, często idea-lizowany przełom. I wtedy z Zachodu, za-miast oczekiwanej przez dekady duchowej odnowy, zalała nas fala walki o dobra ma-terialne, przy czym w okresie początko-wym nie wywodziła się ona z Europy, ale z ameryki trzeciego gatunku. Dyskusja o wartościach szybko opuściła łamy cieka-wej świata wolnej prasy i została uwikła-na w najróżniejsze interesy. Nastąpiła kon-centracja ośrodków tworzenia wartości i niebawem Europa Środkowa i Wschodnia stała się w ocenie wartości równie bezrad-na, równie pozbawiona drogowskazów jak Zachód.

Drugim źródłem zagrożeń stała się glo-balizacja. Zarządy wielkich koncernów, początkowo amerykańskich, obecnie już „międzynarodowych”, niedających się zi-dentyfikować, są z zasady zainteresowane zanikiem kultury wśród obywateli świata.

Ludzie kierujący się własnym gustem i własną oceną wartości trudniej ulegają ma-nipulacji, mają zakorzenione wyobrażenia o tym, co ładne i co chcieliby kupować. Po-trafią rozpoznać wabiki kultury masowej, nie zadowalają się falami powierzchow-nej mody i obietnicami szczęścia. Global-ny przymus rynkowy i konsumpcyjny za-przecza jednak tradycyjnej świadomości wartości kultury, osłabia – z konieczno-ści i we własnym interesie – indywidualne przekonania i zgodnie ze swą naturą nie

przekazuje żadnej głębszej kultury. Zglo-balizowany świat potrzebuje mas goniących za pieniądzem, o mało wybrednch gustach kulturalnych, poddających się bezradnie każdej konsumpcyjnej promocji i nie tole-ruje oporu wykształconych jednostek, czy będą to twórcy, czy też ambitniejsi miłoś-nicy sztuki.

Jednak – mimo wszystko – kapitał glo-balizacyjny wspiera także kulturę, i to na dwa sposoby. Z jednej strony przez sponso-ring „najnowocześniejszych” komercyjnych trendów w sztuce w rozumieniu „cywilizacji jednorazówek” i w służbie przyspieszonej konsumpcji, z drugiej zaś strony przez wspo-maganie kultury klasycznej i wartościowej w przekonaniu, że pozostanie ona cenioną wartością dla międzynarodowej elity.

W ten sposób globalizacja wytwarza nowy model społeczeństwa dwuklasowego, nowy wariant cesarstwa rzymskiego, gdzie zawołanie panem et circenses pozwala uci-szyć masy, ale jednocześnie jest źródłem szalonych zysków. Wspiera je także ideolo-gia (masowego) indywidualizmu, „samore-alizacji” poprzez rodzaj używanych perfum itd. Wszystko staje się ulotne i względne. ta karuzela nonsensu wiruje z oszałamiającą prędkością, każdy nowy trend jest szybko konsumowany i szybko zapominany. a przy okazji niszczy się bezsensownym drenażem nasze środowisko. Ponieważ w dzisiejszym świecie to samochód stał się „tym” obiek-tem konsumpcji, a co piąty pracownik prze-mysłu to pracownik przemysłu samocho-dowego (i obsługujących go branż), więc nawet najinteligentniejszy w świecie rząd nie przeciwstawi się temu, jeśli nie chce pogodzić się z ogromnym bezrobociem. to, co przeżywamy w ostatnich dekadach, jest przerażającym odwrotem kultury od mas do elit, przez co kultura traci „swoich obywateli”, traci szerokie masy.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 111: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

110

Potrzeba uświadomienia wartości

uczestniczyłem kiedyś w kongresie kul-tury unii Europejskiej. Z oburzeniem słu-chałem, jak przedstawiciele Zachodu wy-głaszali pogląd, że o właściwym wspólnym dorobku europejskim stanowią solidarność i gospodarka rynkowa. Jakże można zapo-minać o tak dogłębnie europejskim dorob-ku kulturalnym antycznej Grecji i rzymu, czasów romańskich, gotyku, renesansu i baroku, o dorobku oświecenia i o wartoś-ciach sztuki wieku XIX i XX, które ukształ-towały nasz świat?

tak szybko zrezygnować z samej siebie – tego nie zrobiłaby żadna inna z wielkich kultur świata. strach myśleć o Europie bez wspólnej tradycji kulturalnej i bez świado-mości wartości. spoczywając na laurach i ciesząc się bogactwem dziedzictwa kultu-rowego, w niewytłumaczalnie łatwy sposób rezygnujemy jednocześnie z naszych skar-bów. obywatel Europy widzi tylko zaciętą walkę o władzę ekonomiczną, o finanse i dobra materialne. słowa (bodaj) Moneta są dziś bardziej aktualne niż kiedykolwiek przedtem: tworzenie Europy trzeba zacząć od kultury. Proces boloński stanowi jednak w edukacji kapitulację wobec dyktatu glo-balizmu. Wraz z całkowitym przejściem na kształcenie licencjackie zrezygnujemy z głębokiej wiedzy w poszczególnych dzie-dzinach, z przekazywania przynależnego do tej wiedzy „obrazu świata”, wyprodu-kujemy tysiące (kulturalnie) połowicznie wykształconych „specjalistów”.

Europie potrzeba wspólnego zrozumie-nia tego, co jest niezbędne, by utrzymać i pielęgnować naszą wspólną tożsamość kul-turalną: na początek stworzenia, określo-nej przez wartości, syntezy specyficznie europejskiego dorobku kulturalnego. Nie można jej zbytnio obciążyć szczegółami,

jednak musi ona zrozumiale i atrakcyjnie prezentować całość naszego dziedzictwa kulturalnego. Celem winno być wskazy-wanie i umacnianie tworzonej tożsamości i poczucia wspólnoty. Ponadto pilnie potrze-ba nam europejskiego podręcznika historii i przewodnika kulturalnego, które byłyby obowiązkową lekturą we wszystkich euro-pejskich szkołach. Lekko napisanych, inte-resujących i budzących ciekawość.

Przyszłość nie jest możliwa bez umoc-nienia w świadomości państw europejskich ich tradycyjnych wartości kultury i sztuki. o odnowie kultury można myśleć tylko po-przez uświadamianie sobie własnej kultu-ralnej przeszłości. W zamęcie pozbawio-nego orientacji pragmatyzmu i wiodących na manowce trendów należałoby określić minimum wartości i wiedzy pozwalających odróżnić wartości trwałe od chwilowych prądów mody. Nie jest naszym zamiarem kogokolwiek czy cokolwiek lekceważyć lub dyskryminować. Poprzez możliwość stałe-go odwoływania się do europejskich korze-ni pragniemy otworzyć bramy suwerennej odnowy. Bramy do głęboko odczuwanej, pełnej radości życia i przeżywanej w kul-turze wolności.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Gyula Kurucz studiował germanistykę i literaturę w Debreczynie. Od 1968 roku pracował w Budapeszcie jako redaktor, dramaturg, nauczyciel i osoba wykonująca wolny zawód. W latach 1980-1989 był re-daktorem naczelnym Hungarian Book Re-view. Należał do współzałożycieli pierwszej partii opozycyjnej UDF (1987) a w 1990 był jednym z pierwszych niekomunistycznych dyplomatów w Berlinie. Do 1995 roku był dyrektorem Węgierskiego Centrum Kultury (Haus Ungarn) w Berlinie, w latach 1996-2000 prezydentem największej organiza-cji obywatelskiej na Węgrzech. Od 2001 do 2006 roku kierował Węgierskim Instytutem Kultury w Stuttgarcie. Jest wydawcą i auto-rem róźnych publikacji z dziedziny polityki, historii kultury i historii współczesnej.

Zagraniczna polityka kulturalna

Page 112: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

111

Musimy dbać jednocześnie o ciało i duszę. Nie ma sensu rozmawiać w niedzielę o kulturze, a od poniedziałku do piąt-ku o gospodarce, polityce i wojskowości. Idee są ważne. Potrzebują nośnika. Jako nośnika potrzebują Europy obywa-telskiej.Georg Boomgarden, sekretarz stanu Ministerstwa Spraw Zagranicznych Niemiec

Page 113: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

11�

Kultura w Europie –

Europa w kulturze

Page 114: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

11�

Kultura w Europie –

Europa w kulturze

Page 115: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 116: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 117: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

11�

nieMykontynentJak dotychczas gazety nie potrafią znaleźć recepty na pokonanie barier językowych w Europie. Zamiast tego politycy i dziennikarze zwalczają się nawzajem Peter Preston

zacznę od anegdoty, która dotyczy mojej osoby i która zdeterminowa-ła mój sposób myślenia o Europie.

Przed 30 laty jako młody początkujący redaktor brytyjskiej gazety zostałem po raz pierwszy zaproszony do publicznego wystąpienia na międzynarodowym semi-narium prasowym.

Piękne i ambitne motto konferen-cji krążyło wokół wolności, demokracji oraz słowa drukowanego i przyciągnęło do rzymu wielu doświadczonych dzienni-karzy z całej Europy. W rzymie zaś nasi włoscy gospodarze najpierw wygłaszali przemówienia dotyczące abstrakcyjnych kwestii zasadniczych, by następnie za-prosić na mównicę włoskich polityków, którzy dali popis krasomówstwa w swoim pięknym języku.

Już pierwszego dnia, po popołudnio-wej herbacie, zauważyłem, że w natural-ny sposób ustalił się określony porządek zajmowania miejsc. Włosi, Hiszpanie oraz niektórzy Francuzi i Grecy zasiedli w pierwszych rzędach. Ja ulokowałem się nieco bardziej w tyle, wśród szwedów, Duńczyków i Holendrów. Irytowała nas i złościła pusta, pozbawiona treści retoryka. Europa w naturalny sposób podzieliła się na kaznodziei i pragmatyków. Nasze euro-pejskie dziennikarstwo nie miało jednego określonego stylu, żadnej wspólnej histo-rii. My sami, jako dziennikarze, zaledwie mogliśmy porozumieć się między sobą, nie mówiąc już o możliwościach dotarcia do czytelników poza granicami naszych krajów.

Czy od tamtej pory coś się zmieniło? Może trochę. Wyzwoleni spod frankistow-skiej dyktatury Hiszpanie stworzyli kil-ka godnych uwagi gazet o dużej renomie. Bardzo rozwinęła się komunikacja lotni-cza; dziś można w Londynie z samego rana kupić gazetę świeżo wydrukowaną w Lubljanie. Niektóre stacje telewizyj-ne, na przykład Euronews, zajęły ważną pozycję w świecie międzynarodowej in-formacji. Niemieckie, włoskie, hiszpań-skie i francuskie agencje prasowe zyskały na znaczeniu (zmalało znaczenie agencji amerykańskich), a reuters nadal pozostaje wiodącą światową agencją informacyjną.

Page 118: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

11�

Lecz nie wszystko złoto, co się świeci. W sercu Europy zieje ponura i groźna luka informacyjna. Powstała wielka, fascynu-jąca sieć gospodarcza i polityczna, łącząca kraje i języki w ramach unii, która wciąż zdumiewa świat. ale też poza bezbarwny-mi zgromadzeniami w Brukseli unii brak najwyraźniej środków, by do procesu zjed-noczenia włączyć jego głównych aktorów, by dokładnie informować miliony oby-wateli. Mimo, że ich przyszłość zależy od nich samych. unia nie stanowi prącej do przodu, spójnej struktury, to nie stany Zjednoczone Europy, które konkurowały-by z usa o przymiotnik „united”. Jest to zgromadzenie państw życzliwych sobie i zupełnie nie zainteresowanych głębszym porozumieniem.

tylko czasami daje się dostrzec zacząt-ki czegoś, co można by określić mianem „europejskiej opinii publicznej”. Jednak bez tego elementu sfery publicznej marnu-ją się najważniejsze instrumenty unii. Bez niej Europa nie zwiera szeregów, bez niej zastyga w utrwalonym status quo. Bez niej nie ma zbliżenia, bez niej braknie oddechu projektowi wspólnej unii. Kto na nowo ożywi debatę wokół konstytucji europej-skiej? Nie ma nikogo, kogo by wysłuchano

na całym kontynencie, bo żaden głos nie jest w stanie pokonać takiego oddalenia.

By zlokalizować błędy, trzeba najpierw poznać różnice. Z trudem uświadamia-ją sobie tę konieczność same gazety, nie tylko urzędnicy w Brukseli. Gazeta to ga-zeta i nic poza tym. otóż nie, to niepraw-da. Nie można gazety postrzegać w ode-rwaniu od jej kontekstu. W wielu dużych państwach europejskich krajobraz rynku prasy charakteryzowany jest nie tyle przez udział gazet ogólnokrajowych, ile raczej regionalnych. Niemcy szczycą się wiel-kimi tytułami z Frankfurtu, Hamburga, Berlina czy Monachium. a jednak są to właściwie gazety służące przede wszyst-kim interesom danego regionu, tworzące sobie w ten sposób własne, zapewniające trwanie nisze. taki sam obraz widzimy i we Włoszech; wielkie gazety ukazują się w rzymie, turynie czy Mediolanie. także tam, gdzie tGV zwalnia pęd, kil-kaset kilometrów za Paryżem, przewaga należy do wielkich gazet regionalnych: „Midi Libre”, „sud-ouest” i innych. „Le Monde” nie sięga poza Lyon. skutkiem utrwalenia tych struktur z czasem zabra-kło im konkurencji, a tym samym bezpo-średniej konfrontacji. Jeśli nawet poszcze-gólne wpływowe gazety niemieckie czy włoskie reprezentują różne orientacje, to i tak przede wszystkim zajmują się ro-dzimym regionem. W tym sensie podob-ne są do wielkich gazet miejskich w Los angeles, atlancie czy Chicago. Pozostają wierne lokalnej sprawie i odzwierciedlają takiż kanon interesów.

Nie bez konsekwencji. Przykładem jest przekonanie, że wystarczy tylko do-trzeć do najpotężniejszych lokalnych de-cydentów, by potem zepchnąć na margi-nes tysiące czytelników innych mediów, mających mniejszą władzę i wpływy. W

unia nie stanowi prącej do przo-du, spójnej struktury, to nie sta-ny Zjednoczone Europy, które konkurowałyby z usa o przy-miotnik „united”. Jest to zgro-madzenie państw życzliwych sobie i zupełnie nie zaintereso-wanych głębszym porozumie-niem.

Media

Page 119: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

11�

efekcie zakres odbioru jest dość ograni-czony; ogromna masa ludzi rzadko się-ga po gazety. Nie wykształciło się tak-że międzynarodowe czytelnictwo gazet, podobnie jak i międzynarodowa świado-mość polityczna. Czynniki demograficz-ne, geograficzne i społeczne wyznaczy-ły prasie jej rolę i wizerunek. Patrząc na kraje, gdzie są inne struktury funkcjo-nowania gazet, dostrzegamy, że sytuacja tam wygląda inaczej. Niektóre z nich są tak małe, że „lokalna” prasa ma także oddźwięk międzynarodowy; w Kopen-hadze czy amsterdamie samookreślenie gazety jest wynikiem polityki redakcyj-nej i swobodnej dyskusji oraz – odmien-nie, niż można aktualnie zaobserwować w wielu innych miejscach – nie opiera się na konsensie.

Niemal 30 milionów Europejczyków czytuje gazety, dokonując codziennie tak-że samookreślenia – od konfesji po status, pracę, płeć i ambicje – poprzez „swoją” gazetę. Gospodarka działa zupełnie ina-czej, podobnie też inaczej działają uka-zujące się gazety: zawsze kierują się tymi wzorcami i interesami, które zapewniają im byt. a jednocześnie dzielą nas różnice językowe, mamy prasę, która pozostaje niedostępna dla większości innych Euro-pejczyków. Dla tej większości jest ona w dosłownym znaczeniu nieczytelna. Filmy i seriale są dubbingowane. W kolorowych magazynach wystarczy zamienić „Hola!” na „Halo!”, a szlagiery eksportowe zdoby-wają popularność dzięki międzynarodo-wym gwiazdom filmu, matadorom, człon-kom rodzin królewskich czy playboyom. tymczasem gazety codzienne nie znalazły jeszcze odpowiedniej recepty. są uzależ-nione od języka, od aktualnego odbiorcy i od spraw publicznych. Gdy niemieckie gazety podjęły próbę wejścia z własnym

formatem i pracownikami na salony in-nych państw członkowskich uE, często kończyło się to bolesną porażką.

Wystarczy przypomnieć, jak powoli hiszpańska gazeta „El sol” zdobywała pozycję w Madrycie. rupert Murdoch, choć jest właścicielem czterech najbar-dziej wpływowych tytułów w Wielkiej Brytanii, ich tworzenie i obsadę perso-nalną pozostawia swoim lokalnym me-nedżerom, w londyńskich dokach. Może sprzedawać filmy i audycje telewizyjne na całym globie, stać go na zakup tak gi-gantycznej firmy internetowej jak Myspa-ce, ale gdy chodzi o gazety, nie narusza ich odrębności. Mam przypomnieć jesz-cze więcej różnic? Historię, geografię, publiczność, język, pracowników i styl prasy – już wymieniliśmy, niewiele przy tym znajdując punktów wspólnych. Czę-sto uzupełnia je ponadto zimny prysznic, czyli sytuacja budżetowa. W niektórych dużych krajach bogate wydawnictwa pra-sowe mają odpowiednio szeroki zasięg dystrybucji. stać je na korespondentów w Paryżu, Berlinie, Madrycie czy Londynie, a także w Waszyngtonie i Moskwie. ot-wierają okna na świat. ale co z wydaw-cami w mniejszych państwach, w krajach bałtyckich czy państwach powstałych z byłej Jugosławii?

Ich ludność, na której wszystko się opie-ra, jest mniej liczna i gorzej zaopatrzona: znalezienie środków na korespondenta w Brukseli staje się wtedy kwadraturą koła. a więc wiadomości z pozostałych 24 kra-jów uE – czy z grupy państw kandyda-ckich – nadchodzą rzadko i ograniczają się do niezbyt drogich agencji prasowych w nielicznych językach. W rezultacie często nawet dyskusje nad kwestiami o zasadni-czym znaczeniu nie toczą się w wymia-rze transgranicznym. stany Zjednoczone

Media

Page 120: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

11�

ameryki niemal bezustannie spaja sieć krajowych stacji telewizyjnych, sieć krajo-wej tV kablowej i sieć krajowych komen-tarzy internautów. W Europie daremnie by szukać takich zasobów.

Co wie Bratysława o Helsinkach, a ate-ny o rydze? to nie tylko politycy nie dbają o powszechną komunikację; zupełnie bra-kuje podstawowej, codziennej informacji. Nie ma żadnych miejscowych reporterów. Nie ma dogodnego rozwiązania. otacza nas informacyjna ciemność, jesteśmy ska-zani na to, by przez brukselskie okulary tylko pobieżnie rzucać okiem na rzeczy-wistość. Nie istnieją bezpośrednie kana-ły komunikacji. Nie dysponujemy bazą porównywalnych informacji, a więc nie możemy zabierać głosu, gdy chodzi o de-finiowanie demokracji. Minęły już prawie dwa dziesięciolecia od czasu, gdy Helmut schmidt wpadł na pomysł, by zaprosić redaktorów europejskich gazet nad jed-no z hamburskich jezior i tam problem ten rozważyć. Pragnął stworzyć maga-zyn, który tłumaczony na wiele języków, zajmowałby się tematyką europejską we wszystkich krajach Europy. Chciał w ten sposób stworzyć wspólną platformę, na której Europa mówiłaby sama o sobie. ale kto miałby pokierować takim pro-jektem? I kto miałby go sfinansować? Zebrani przytaknęli wizji byłego kan-

clerza Niemiec z życzliwym zrozumie-niem, a potem pozwolili, żeby ugrzęzła na mieliźnie studiów badawczych, któ-rych wyników nigdy nie ogłoszono. sło-wem, zabrakło woli czynu. ale ja nadal byłem zdania, że coś trzeba przedsięwziąć i dlatego z największym trudem powoła-liśmy do życia „Guardian Europe”, ob-szerny tygodniowy dodatek z artykułami dyskusyjnymi siostrzanych wydawnictw z całego kontynentu, dając im jednocześnie możliwość wykorzystania tych materia-łów do własnych potrzeb. Wkładka była praktyczna, interesująca, dobrze odbiera-na przez czytelników i... niebywale droga. agencje reklamowe koncentrowały się na poszczególnych rynkach krajowych, a nie na opracowaniu koncepcji nastawionych na wielonarodowy odbiór (tak w znacznej mierze pozostało do dziś). Koszty tłuma-czeń przekroczyły budżet. Wielka Bry-tania wpadała w recesję i pokładała na-dzieję w projektach z góry skazanych na niepowodzenie. to był koniec „Guardian Europe”. Pod inną nazwą pismo odżyło jeszcze pod koniec lat dziewięćdziesiątych jako część codziennego przeglądu prasy światowej, ale i ta wersja nie przetrwała kolejnej rundy cięcia kosztów.

a tymczasem podstawowy dylemat za-znaczył się już bardzo wyraźnie. W jaki sposób jedna część Europy może uczest-niczyć w dyskusjach toczących się w innej jej części albo choćby tylko zrozumieć jej potrzeby? Jak ma funkcjonować zbliże-nie, gdy nie mamy pojęcia o wydarzeniach dziejących się poza granicami naszego kraju? Naturalnie przesadzam. W końcu Euronews Cable jeszcze nadaje. „Herald tribune” i „Financial times” należą do porannej lektury doborowej grupy czytel-ników we wszystkich ważnych stolicach. Liczne publikacje naukowe podejmują i

stany Zjednoczone ameryki nie-mal bezustannie spaja sieć kra-jowych stacji telewizyjnych, sieć krajowej tV kablowej i sieć kra-jowych komentarzy internautów. W Europie daremnie by szukać takich zasobów.

Media

Page 121: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

rozbudowują fundamentalne pomysły. In-ternet już dziś dysponuje niewyczerpanym potencjałem wzajemnych inspiracji. ale jak dotychczas przykłady te są w znacznej mierze pozbawione znaczenia. Żadnemu z mediów nie udało się stworzyć wspólnej przestrzeni dla ogólnoeuropejskiej opinii publicznej, a bez niej nie może powstać ogólnoeuropejska demokracja.

Mylimy się sądząc, że opinia publiczna może powstać z dnia na dzień. Część prob-lemu stanowią centra prasowe w Brukseli. Większość tamtejszych sprawozdawców pracuje dla prasy regionalnej, dla sejsmo-grafów oportunistycznych poglądów, już tu przeze mnie opisanych. Na czym pole-ga ich misja? Interesują się poziomem cen produktów rolnych w regionie, budową nowych mostów i dróg, kosztami utrzy-mania i lokalnymi porozumieniami pła-cowymi. to oczywiście zrozumiałe. tego właśnie czytelnicy szukają w swojej ga-zecie. W ten sposób informowanie przez Komisję sprowadza się do sprawy dwu-stronnej, ścisłego i ograniczonego rodza-ju relacji między brukselskim aparatem urzędniczym a gorliwymi publicystami, zapewniającymi bezkonfliktowe funk-cjonowanie uE bez niewygodnych pytań. Jednak to nie jest system upowszechnia-nia informacji. Zakłada on, że Europa to sklepik z towarami mieszanymi, na który składają się poszczególne transakcje, po-szczególne potrzeby i poszczególne in-teresy. Żadna z tych procedur nie funk-cjonuje w innych krajach, przy medialnej informacji innego rodzaju. Wielka Bryta-nia może tu być przykładem jednocześnie dobrym i złym. Niemal niepostrzeżenie powstało u nas dwojakie państwo fede-ralne: szkocja, Walia i Irlandia Północna mają własne parlamenty i własnych bez-pośrednich przedstawicieli w Brukseli. I

nie mają problemu z zastrzykami finan-sowymi, które zapewnia Bruksela. Gdy Europa wspiera budowę mostu w szkocji, tabliczka na skraju drogi informuje o fun-datorze. W anglii nie zdarza się to zbyt często. tutaj Europa jest czymś w rodzaju brudnej tajemnicy. tutaj to słabości unii i jej zastój są tematami, na których wy-żywają się felietoniści. tutejszej wojow-niczej prasy nie interesują małe kroczki czynione w Brukseli, ona koncentruje się na scenariuszach, które mogłyby stanowić zagrożenie dla narodowej suwerenności. trudno dostrzec życzliwe nastawienie, ak-tywność prasy kieruje się gdzie indziej i odzwierciedla, a jednocześnie kształtu-je narodową dyskusję. Gdy spytać bry-tyjskiego wydawcę o przyczyny takiego stanu rzeczy, to zapewne będzie mówił o konkurencji i o konieczności zachowa-nia własnego profilu gazety, czegoś, co odróżni go od konkurentów. Po raz ko-lejny winne są istniejące struktury i nie-chęć do konsensu. ale czy wolno jeszcze mieć nadzieję, że nadejdą lepsze czasy? W każdym razie pierwszy krok w kierun-ku poprawy stanowi zrozumienie. a jest kilka przykładów aktualnej działalności informacyjnej, które, jeśli nawet mówią o sprawach ponurych, budzą poczucie, że coś się zmienia.

Zastanawiając się nad referen-dami w Holandii i Francji oraz wyobrażając sobie, co by było, gdyby głosowania miały kiedy-kolwiek znaczenie, dostrzega-my zjawisko wykraczające poza przejściowy regres: utrzymujący się zastój i dezorientację.

Media

Page 122: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

Wystarczy tylko poruszyć problem na-pływu imigrantów do Europy Zachodniej ze wschodnich krajów uE i spoza nich. szczególnie warto zająć się sprawą człon-kostwa turcji w uE. od razu usłyszymy wtedy ponad granicami – w całej Europie – o kulturze, religii, obawach, nadziejach i porozumieniu. Głos opinii publicznej się liczy. spójrzmy na Irak, Iran, Liban czy afganistan, gdzie liczne wojska europej-skie działają na różnych obszarach. także i tu ma znaczenie głos europejskiej opi-nii publicznej. Nieco złośliwie można by uznać George’a W. Busha za budownicze-go drogi do nowej europejskiej wspólnoty. No i oczywiście jest jeszcze absolutnie centralne pytanie o konstytucję.

Zastanawiając się nad referendami w Holandii i Francji oraz wyobrażając so-bie, co by było, gdyby głosowania mia-ły kiedykolwiek znaczenie, dostrzegamy zjawisko wykraczające poza przejściowy regres: utrzymujący się zastój i dezorien-tację.

oczywiście, Europa zachowała trochę sił na ten swój maraton, jeszcze powita so-fię i Bukareszt, wpisze na listę oczekują-cych Zagrzeb i ankarę. ale w ten sposób traci znaczenie. staje się ociężała, jako kozioł ofiarny obwiniana jest o wszystkie nieprawidłowości i z rzadka tylko trafia na pierwsze strony gazet w pozytywnym kontekście. Jednocześnie straciła siłę roz-pędu i determinację. tego obawiali się już jej ojcowie założyciele. Nie ma alterna-tywy dla stopniowego zbliżenia. Zrozu-mienie przychodzi (za) późno: dziś od-czuwamy, jak wielką bolączką jest brak europejskiej opinii publicznej. oczywisty zarzut pod adresem uE po klęsce referen-dum brzmiał, że straciła kontakt ze swo-imi obywatelami – i faktycznie wszyst-ko na to wskazuje. Można jednak zadać

sobie pytanie, jak ociężały aparat bruk-selskiej biurokracji miałby docierać do obywateli.

Co robić? ryzyko jak zawsze tkwi w tym, że próbuje się znaleźć proste od-powiedzi na złożone pytania. ale są też obiecujące działania. Przede wszystkim Komisja (i Parlament w strasburgu) po-winny otworzyć się na dziennikarstwo, w szczególności dziennikarstwo telewizyj-ne. W chwili obecnej odpycha ona widzów i nie daje oparcia informacji gazetowej. Ponadto potrzebne byłyby zespoły tłu-maczy, które nie trawiłyby dni i godzin na tłumaczeniu z fińskiego na słowacki, lecz dbałyby o informowanie obywate-li na bieżąco, codziennie tłumacząc naj-ważniejsze i najbardziej kontrowersyjne artykuły problemowe prasy europejskiej. Gdyby co rano publikowano je w Inter-necie, pozostawiając przy tym miejsce na komentarze internautów, pierwsza prze-szkoda zostałaby pokonana.

Do tego jednak niezbędne jest zade-monstrowanie takiej samoświadomości, która pokonałaby najgorszego wroga – apatię. W usa rezyduje tylu korespon-dentów najbardziej wpływowych gazet brytyjskich, ilu w całej uE. uzasadnio-ne wydaje się tu pytanie o sens. Jak wy-padłyby badania opinii czytelników w tej sprawie? to poważna kwestia. Dlaczego informowanie o obcym społeczeństwie jest tak szczegółowe, podczas gdy o na-szym pozostaje w znacznej mierze w cie-niu? Dlaczego magazyny prasowe o poli-tycznym znaczeniu w takich krajach jak Wielka Brytania niemal świadomie za-niedbują wymiar europejski? Dlaczego unia spychana jest na boczny tor? Po co czekać, aż to, co już dawno głoszą wyniki badań, potwierdzi praktyka: przejmowa-nie przez Europę amerykańskiego filmu,

Media

Page 123: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

amerykańskiej telewizji, amerykańskich koncepcji, niespotykane nigdzie indziej poza australią i południowo-wschodnią azją. Największe zagrożenie tkwi jednak we wzajemnym obwinianiu się. Bruksela przypisuje dziennikarzom winy za wpad-ki, nieudane wystąpienia czy niedomó-wienia. Dziennikarze obwiniają Brukselę. a politycy gromią każdego i wszystko, co się nawinie. Zmiana sposobu myślenia byłaby możliwa, gdyby tylko zechciano dostrzec, co naprawdę blokuje nam drogę. Byłaby możliwa, gdyby politycy europej-scy wykazali szczere zainteresowanie po-wstaniem europejskiej opinii publicznej. I byłaby możliwa, gdyby dziennikarze pra-sy codziennej i sprawozdawcy telewizyjni docenili konieczność lepszej współpracy, bo oczekuje tego ich publiczność. tkwimy więc w diabelskim młynie odpowiedzial-ności, który miele powoli, a może i zupeł-nie ustanie. ale gdy uda nam się dostrzec skryty za tym dylemat, poznamy może także metody, by się od niego uwolnić. ruszymy naprzód tylko wtedy, gdy ak-tywnie zadbamy o nasze sprawy.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Peter Preston był w latach 1975–1995 wy-dawcą londyńskiego „Guardiana”, a na-stępnie redaktorem naczelnym „Guardia-na” i „Observera”. W chwili obecnej pisuje felietony do tych dwóch gazet i kieruje fundacją „Guardiana”, kształcącą dzienni-karzy z Europy Wschodniej, Afryki i Bliskie-go Wschodu.

Media

Page 124: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

europanaekranieNie istnieje coś takiego jak eu-ropejska tożsamość, a stworzenia europejskiego sy-stemu medialnego czy wręcz trwałej europejskiej opinii publicznej nie należy spodziewać się w per-spektywie nadchodzących lat. Wciąż jeszcze grani-ce narodowe są najczęściej także granicami władzy mediów. W rzeczywistości europejska społeczność i opinia publiczna istnieją jedynie w politycznej at-mosferze Brukseli Deirdre Kevin

w czasie dyskusji toczących się wokół przyszłości Europy po-jawiły się wobec mediów ocze-

kiwania, by wywarły pozytywny wpływ na proces integracyjny. Przekonujące jest twierdzenie, że media powinny informować opinię publiczną o zagadnieniach europej-skich, powinny stwarzać forum dyskusyj-ne dla tematyki europejskiej i wykonywać swoje zadania z zachowaniem dziennikar-skich standardów etycznych. Inni z kolei oczekują, że media będą aktywnie towa-rzyszyły i wspierały proces integracji eu-ropejskiej. Po prawdzie jedno nie wyklucza drugiego: przez informowanie obywateli o Europie media wspierają automatycznie kształtowanie europejskiego obywatelstwa bez względu na skutki polityczne czy też ich brak. rzeczywiste wsparcie dla pro-

jektu integracji można osiągnąć jedynie wtedy, gdy instytucje europejskie lub rządy krajowe wykorzystają w tym celu media. ale o co dokładnie chodzi, jakie przesła-nia medialne kierują do obywateli unia Europejska i rządy narodowe? Ekspert po-lityczny i gospodarczy tom Garvey (2005) różnicuje poparcie dla unii Europejskiej według „serca“ (wartości) i „rozumu“ (go-spodarka). Pojawia się tu pytanie, gdzie powinny zostać usytuowane zasadnicze elementy komunikacji z obywatelami.

Europejski gąszcz medialny

W czasie rozszerzenia unii w celu stwo-rzenia „poszerzonej i pogłębionej “ wspól-noty dyskusje i inicjatywy koncentrowały się z czasem na trzech obszarach proble-mowych: deficycie demokracji i komuni-kacji w unii Europejskiej oraz roli mediów w przybliżaniu Europy. Co do demokra-cji, roli rządów – na poziomie unijnym od-grywa rolę komunikacja między unią i jej obywatelami oraz mediami europejskimi, europejskie dziennikarstwo i sposób prze-kazywania relacji o sprawach europejskich oraz komunikacja w poszczególnych dzie-dzinach europejskiej polityki.

Media, a w szczególności obraz filmo-wy, najlepiej służą przekazywaniu infor-macji politycznych i kulturalnych o innych krajach i kulturach europejskich. Decydu-

Page 125: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

jące znaczenie ma także kształt europej-skich systemów komunikowania się: sy-tuacja ekonomiczna i polityczna mediów, sposób, w jaki różni odbiorcy wykorzystują media oraz ramy kultury politycznej i de-mokracji. Mam nadzieję, że wyjaśnienie wymienionych punktów pozwoli przeko-nująco wykazać, jak bardzo różna może być rola mediów w procesie integracji eu-ropejskiej.

Komunikacja - hierarchiczna czy równouprawniona?

Dług wobec tak zwanego deficytu de-mokratycznego aktualnej polityki europej-skiej spłacono przede wszystkim inicju-jąc procedurę konstytucyjną. aż do czasu Jednolitego aktu Europejskiego z roku 1986 (z deklaracją współpracy) i traktatu z Maastricht w roku 1992 (wprowadzające-go zasadę współdecydowania zrównującą Parlament Europejski z radą), Parlament Europejski pełnił funkcję wyłącznie dorad-czą, a do roku 1979 nie był nawet wybiera-ny w wyborach bezpośrednich.

równolegle, wraz z podjęciem działal-ności przez Eurobarometr, w latach siedem-dziesiątych zaczęto poważniej interesować się publiczną europejską świadomością i percepcją Europy oraz stosunkiem obywa-teli do kontynentu i do projektu integracji. Eurobarometr podkreśla wagę mass me-diów, w szczególności telewizji, jako źród-ła informacji o unii Europejskiej.1 Mimo skokowego wzrostu liczby korzystających z Internetu, telewizja, a na drugim miejscu prasa, nadal pozostały mediami, po któ-re sięga się najczęściej. Przez bezpośred-nie wybory do Parlamentu Europejskiego od 1979 roku obywatele zyskali większy wpływ i możliwości współdecydowania. Podstawową informację zwrotną daje sto-

pień zainteresowania i uczestnictwo: wy-niki wyborów traktuje się jako wskaźniki oceny całego projektu; kampanie wyborcze i wyniki wyborów niekoniecznie mówią wiele o poparciu opinii publicznej dla po-lityki unii Europejskiej. Niskie frekwencje wyborcze także w innych referendach i czę-sto spotykane odrzucenie integracji budzą niekiedy obawy przed brakiem konsensu-su w Europie, wykluczeniem obywateli, i dlatego trzeba rozpowszechniać więcej informacji korzystając również z innych dróg komunikacji.

Instytucje unijne podejmowały już róż-ne próby radzenia sobie z deficytem komu-nikacyjnym. obowiązuje polityka otwar-tości i przejrzystości w dziedzinie dostępu do informacji i dokumentów – przepro-wadzano kampanie informacyjne (prawa obywatelskie, euro, rozszerzenie); serwis audiowizualny Komisji Europejskiej zasila korespondencje z unii materiałami wideo, obrazem i dźwiękiem, w roku 1995 Ko-misja uruchomiła serwer Europa. W roku 1999, po ustąpieniu całej Komisji, podej-mowano próby doskonalenia i umacniania prasy i komunikacji oraz służb za nie odpo-wiedzialnych. Należy także docenić wkład dziennikarstwa śledczego oraz współpracy korespondentów europejskich w Brukseli podczas kryzysu. te doświadczenia dopro-wadziły do profesjonalizacji pracy rzeczni-ków Komisji Europejskiej i wprowadzenia przez nią, wzorem rządów narodowych, systemu zarządzania informacją. W latach 2004 i 2006 rozwinięto strategie informa-cyjne i komunikacyjne, a ich rezultaty za-wiera „Biała Księga w sprawie europejskiej polityki komunikacyjnej “. Zawiera ona po-nadto kolejne pomysły i inicjatywy, takie jak na przykład „going local“ – wezwanie do silniejszego powiązania regionalnych i lokalnych mediów, do optymalnego korzy-stania z technologii komunikacyjnych. Inne projekty udostępniają środki na programy europejskie: w chwili obecnej Parlament Europejski współfinansuje „programy te-lewizyjne o charakterze informacyjnym, rozwijającym świadomość”. Wpływ kam-panii informacyjnych i strategii komunika-

Media

Page 126: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

cyjnych na wiedzę i nastawienie obywateli wobec Europy trudno jednak ocenić, także i dlatego, że brak niemal zupełnie badań naukowych w tej dziedzinie.

Gra informacyjna europejskich mediów

Powstały liczne prace poświęcone roli mediów informacyjnych i ich doniesień o tematyce unijnej, w szczególności pod ką-tem rosnącego wpływu polityki unii na politykę narodową.2 Przeważająca więk-szość koncentruje się na roli mediów w demokratycznym społeczeństwie: na za-pewnieniu obywatelom informacji poli-tycznych i gospodarczych i na forum dys-kusyjnym zajmującym się tą tematyką. Media kontrolując aktorów sceny politycz-nej i gospodarczej gwarantują utrzymanie demokracji. Kilka prac poświęcono tak-że dziennikarstwu w unii Europejskiej i produkcji treści informacyjnych. Kolejne kluczowe zagadnienie w badaniach stano-wi kształtowanie europejskiej tożsamości – na ile europejskie media mogą promocję tożsamości narodowej uprawiać w wymia-rze europejskim? Jest grupa zwolenników europejskiego systemu medialnego, który byłby dostępny dla wszystkich obywate-li. Dotychczas takie plany intelektualne nie znalazły jednak odzwierciedlenia w praktyce, czego główną przyczyną jest ba-riera językowa. Nadawcy programów in-formacyjnych, muzycznych i sportowych dla międzynarodowej czy też europejskiej publiczności w rodzaju Euronews, BBC World, CNN a także publikacje, takie jak „Economist”, „Financial times” lub „In-

ternational Herald tribune” w pierwszym rzędzie kierują swój przekaz do elit poli-tyki i bussinesu, służąc jednocześnie jako ważne źródło informacji dla europejskich korespondentów.

obok polityków działa ponad 1000 korespondentów unijnych a także więcej niż 2000 lobbystów. Zgodnie z danymi sprawozdania Parlamentu Europejskiego z 2003 roku, 70 procent lobbystów pracu-je w Brukseli na rzecz przedsiębiorstw, a tylko 20 procent reprezentuje organizacje pozarządowe (w tym związki zawodowe, publiczną służbę zdrowia, grupy ekologów itd.). Wyniki studiów porównawczych do-tyczące przekazu informacyjnego i treści programów narodowych pozwalają okre-ślić, które media przekazują większy za-kres informacji o Europie (poważna prasa, publiczni nadawcy rtv), w których kra-jach (często wymieniane Niemcy, Fran-cja i skandynawia); jakie szczególne prze-szkody napotyka tematyka europejska w mediach (złożone uwarunkowania, brak zainteresowania wydawców i publiczno-ści, ociężałość legislacyjna), ostatecznie utwierdzając nas w przekonaniu, że unia Europejska jest obecna głównie w polityce i gospodarce.

Mimo szerokiego wachlarza różnic i trendów narodowych – różnej kultury dziennikarskiej, odmienności wrażliwych tematów i pejzażu medialnego – zawsze decydują te same czynniki: rynki medialne zaopatrują obywatela i konsumenta. Przy tym służba publiczna i etyka redakcyjna wpływają na to pierwsze, a to drugie opie-ra się na spekulacjach dotyczących profili zainteresowań i na wynikach badań ankie-towych. Mówiąc ogólnie, badania potwier-dzają tak zwaną teorię wartości informacji, zgodnie z którą między innymi informacje są dla danej jednostki istotne jedynie wów-

Wpływ kampanii informacyj-nych i strategii komunikacyjnych na wiedzę i nastawienie obywa-teli wobec Europy trudno jednak ocenić, także i dlatego, że brak niemal całkowicie badań nauko-wych w tej dziedzinie.

Media

Page 127: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

czas, gdy dotyczą jej własnego życia: im bliżej, tym bardziej znaczące; na przykład rządy narodowe i następstwa ich działań warunkują najbardziej bezpośrednio sy-tuację finansową jednostki, zatrudnienie, zdrowie i edukację. tu media natrafiają na granice swojej władzy, ich rola jako nie-zależnych strażników procesów politycz-nych zostaje ograniczona, bez względu na wierność i jakość przekazu, jego analizy, komentarze i tło.

W dodatku sposób odbioru i wykorzy-stanie informacji przez publiczność jest bardzo trudno przewidywać. Badania Eu-robarometru stanowią tu narzędzie pomoc-ne, ale niewystarczające.3

Medialne wizerunki Europy

Jeżeli media kierują się przede wszyst-kim potrzebami publiczności, można by z drugiej strony przyjąć, że mogą dzięki temu wywierać wpływ na narodowe czy też indywidualne nastawienie wobec Eu-ropy. Idea integracji europejskiej ma dla różnych narodów także różne znaczenie. Dla sześciu państw założycieli Wspólnoty Europejskie były rozwiązaniem okresu po-wojennego, miały zapobiegać wybuchowi wojny między państwami członkowskimi łącząc je na poziomie gospodarczym, w szczególności przemysłu stalowego i wę-glowego jako elementów napędowych woj-ny. Później przystępujące państwa człon-kowskie wstępowały do unii głównie z przyczyn ekonomicznych, aspekty etycz-ne miały znaczenie drugoplanowe. takie historycznie uzasadnione poparcie dla unii Europejskiej wciąż jeszcze wywiera wpływ na sposób myślenia i na zachowania wyborców. W 1998 roku naukowcy bada-jący debatę wśród elit Europy w sprawie jednolitej waluty stwierdzili, że Europa jest

dla elit brytyjskich reprezentacją „inności“, a tym samym zagrożeniem brytyjskiej su-werenności. Dla elit niemieckich Europa była pozytywną alternatywą „tamtego“ niemieckiego nacjonalizmu. tradycyjny brytyjski sceptycyzm i strategiczny dystans do Europy utrzymują się pomimo zaanga-żowania obecnego rządu, a tendencje te umacnia prasa bulwarowa. Dwóch brytyj-skich badaczy chciało przekonać się, czy ta część prasy wpływa negatywnie na opinię publiczną. W serii wywiadów z osobami kierującymi przedstawicielstwami unijny-mi w stolicach państw członkowskich tyl-ko przedstawiciele brytyjscy twierdzili, że zajmowanie się „euromitami “w mediach stanowi znaczną część ich pracy.

Nawet jeśli rozszerzenie z 2004 roku po-przedziły pozytywne wyniki referendów, kolejne badania ankietowe wykazują, że zadowolenie i poparcie w nowych krajach spada. Czy należy więc zakładać, że tymi krajami kierowała wyłącznie nadzieja na odniesienie korzyści gospodarczych? Pod-czas kampanii na rzecz traktatu nicejskie-go, gdy wyborcy w Irlandii po raz pierwszy zagłosowali przeciwko dalszej integracji, obie strony lansowały wiele mówiące slo-gany. Frakcja popierająca skandowała: „Z Europą będzie nam lepiej “. Przeciwnicy prorokowali: „stracicie pracę, pieniądze i władzę “ albo Goodbye uN, hello Nato. W tym miejscu znalazło wyraz rozróżnie-nie między odwołaniem się do „serc “ i do „rozumu “ obywateli. Często wszystkie na-dzieje wiążą się z rozkwitem gospodarki, co aż nazbyt często prowadzi do rozczaro-wań. Jeżeli Europa i integracja w unii Eu-ropejskiej są w opinii publicznej postrzega-ne odrębnie, trudno jest określić wspólny mianownik poglądów i stanowisk. Media

Przekaz informacyjny interesuje jednostkę jedynie wówczas, gdy dotyczy jej własnego życia. tu media natrafiają na granice swo-jej władzy.

Media

Page 128: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

z pewnością mogą kierunkować określone sposoby percepcji, jednak równie pewne jest ich zabarwienie przez elity polityczne i ich programy. Nie tylko media filtrują przepływ informacji, także aktorzy sceny politycznej.

Media europejskie wskażą kierunek?

Europejska opinia publiczna realizuje się jedynie w granicach (mediów) narodo-wych, brak ogólnoeuropejskiego systemu medialnego i odpowiedniej masowej pub-liczności. Europejskie systemy medialne w ubiegłych latach przeszły zasadniczą prze-mianę, w szczególności dotyczy to zakresu ich oferty programowej. W latach siedem-dziesiątych większości ludzi wystarczały dwa kanały telewizyjne, najczęściej zresz-tą publiczne. Dzięki nowinkom technolo-gicznym, deregulacji i globalizacji rynków obraz ten uległ zmianie. W Irlandii w 1975 roku działał tylko jeden państwowy na-dawca, dopiero w późnych latach siedem-dziesiątych powstał drugi nadawca pub-liczny, a w 1998 roku oferta poszerzyła sie o nadawcę komercyjnego. W 2006 roku – zapewne dzięki ułatwionemu dostępowi do Digital terrestrial television (Dtt), a więc do telewizji cyfrowej – abonament sky Digital television, oferującą do 206 programów, posiadała jedna czwarta ir-landzkich gospodarstw domowych. Wo-bec takiej eksplozji oferty skierowanej do narodowej publiczności w państwach członkowskich unii pojawia się pytanie, na ile należy ograniczać czy też rozszerzać tradycyjną rolę mediów (narodowych czy europejskich) w kształtowaniu tożsamości zgodnie z demokratycznymi ramami życia jej obywateli. Najczęściej spogląda się przy tym w kierunku formatów medialnych zaj-mujących się głównie tematyką polityczną i gospodarczą, czyli nadawców publicznych (ze względu na szczególne zadania i zo-bowiązania) i prasę (tak zwane „poważne tytuły “). Świadczą o tym również badania nad treścią europejskich przekazów infor-macyjnych.

Nadawcy publiczni w krajach europej-skich nadal zajmują pozycję uprzywilejo-waną, w szczególności w skandynawii i Europie Północnej. W niektórych krajach wspomniane systemy medialne mają jed-nak ograniczony zasięg, jak np. w Estonii, na Węgrzech, Łotwie i Litwie. Dla wielu z tych krajów zmiana telewizji państwo-wej na nadawcę publicznego była obcią-żona problemami i w trakcie prywatyzacji – często z udziałem zagranicznego kapitału – nadawcy publiczni nie stworzyli konku-rencyjnego serwisu informacyjnego. Inni z kolei finansowali swoją działalność głów-nie z reklam lub z dotacji państwowych zamiast pobierać opłaty rtv, tworząc w ten sposób zagrożenie dla swojej politycznej i finansowej niezależności, czego przykła-dem są Hiszpania i Portugalia.

W krajach skandynawskich i północ-noeuropejskich liczba czytelników gazet i ludności odbierającej programy publicz-ne rtv jest bardzo wysoka. Dlatego też nie dziwi to, że w tamtejszych programach in-formacyjnych tematy europejskie odgry-wają większa rolę, nawet jeśli nie oznacza to automatycznie akceptacji integracji eu-ropejskiej czy też bardziej wyrazistej eu-ropejskiej tożsamości.

Ponadto systemy medialne w unii różnią się wielkością (80 milionów po-tencjalnych konsumentów medialnych w Niemczech wobec 380.000 na Malcie) a także językiem i zwyczajami. Decydują-ce znaczenie mają także stosunki właści-cielskie i struktury nadzorcze: polityczne (Włochy, Francja, Grecja), religijne (Malta, słowenia, Grecja), przemysłowe (Włochy, Francja, Grecja), w rękach zagranicznych (Węgry, słowacja, Polska, Łotwa, Estonia, Litwa, słowacja, Dania, republika Cze-ska) czy też konglomeraty multimedial-ne (Włochy, Wielka Brytania, Portugalia,

Media

Page 129: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Grecja, Hiszpania). Czynniki te wpływają na przestrzeń, w której obywatele informu-ją się o uE i na wkład mediów w krajową demokrację.

unijna polityka medialna koncentru-je się na tworzeniu silnego europejskiego przemysłu medialnego jako przeciwwagi dla usa. Wspiera więc twórców filmo-wych i niezależne europejskie produkcje telewizyjne. Mimo to unia dopiero nie-dawno odkryła dla swoich potrzeb poli-tyczne i kulturalne zróżnicowanie narodo-wych systemów medialnych. W związku z wymianą kulturalną istnieją oczywiste powiązania kulturalne i językowe między mniejszymi państwami członkowskimi unii a ich większymi sąsiadami, umożli-wiające pewną przepuszczalność narodo-wych rynków telewizyjnych. Dotyczy to odbioru stacji francuskich, holenderskich i niemieckich w Belgii, niemieckich progra-

mów w austrii, brytyjskiej telewizji i prasy w Irlandii, rosyjskich mediów wykorzysty-wanych w krajach bałtyckich; Cypryjczy-cy oglądają programy greckie a na Malcie popularnością cieszą się media włoskie. Często uważa się to za problem, gdyż ta-kie podziały rynku wpływają na dochody z reklam albo budzą lęk przed kulturalną dominacją.

Jednakże wymiana w Europie jest bar-dzo ograniczona i szczególnie nadawcy prywatni godzą się na dominację forma-tów importowanych z usa. Podczas gdy konkurencja zwykle oznacza dla widzów większy wybór, nasilają się obawy o obni-żenie jakości w wyniku walki konkuren-cyjnej z nadawcami prywatnymi (mniejszy udział programów informacyjnych, filmów dokumentalnych). także w kinie dominują produkcje amerykańskie, a zainteresowa-nie filmami z krajów tradycyjnie posiada-jących przemysł filmowy, czyli np. Fran-cja, czy Włochy ogranicza się w znacznej mierze do krajowej publiczności.

* w Irlandii i we Włoszech tylko po jednym programie.** Austria, Niemcy osiągają oglądalność 37%; Irlandia i Wielka Bryta-nia ponad 40%; Malta, Włochy 19%; Belgia Walońska, Francja 30%; Rosja 40% *** w tym także brytyjska prywatna sieć ITV wykonująca także zadania publiczne Dane za rok 2004 (AT, BE, CY, DA, FIN; GR; IT); za 2003 (CZ, EE, FR, DE, IE, LT, SI, SE); za 2002 (LV, NL).

Oglądalność Nadawcy państwowi w państwach UE Dwóch najpoważniejszych nadawców prywat-nych w państwach UE*

Bardzo wysoka 60-75% Dania 72% Republika Czeska 65%, Węgry 61%

Wysoka 50-60% Polska 54%, Austria 52% Portugalia 57%, Litwa 55%, Finlandia 52%

Srednio wysoka 40-50%

Włochy 49%, Finlandia 44 %, Francja 43%, Bel-gia Flamandzka 41 %, Niemcy 41%, Irlandia 40%, Szwecja 40%

Niderlandy 47%, Estonia 44%, Francja 44%, Niem-cy 43%, Słowenia 42%, Włochy 41%, Łotwa 40%

Srednio 35-40%

Niderlandy 38%, Wielka

Brytania 38%, Słowenia 35% Grecja 37%, Malta 37.5%**, Belgia Flamandzka 36%, Polska 36%, Szwecja 35%, Wielka Bryta-nia 34%***

Średnio niska 25-35%

Malta 33%,Republika Czeska 31%, Hiszpania 30%, Portugalia 28%

Belgia Walońska 30%

Niska 10-20%

Belgia Walońska 19%, Łotwa 19%, Estonia 18%, Węgry 18%, Cypr 17%, Grecja 15%, Litwa 12%

Austria 10%, Dania 15%, Irlandia 13%**

Tab. 1: Pozycja nadawców publicznych na rynkach UE

Źródło: Kevin i in. (2004)

Media

Page 130: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Spojrzenie w przyszłość

Perspektywy dla europejskiej opi-nii publicznej czy też platformy dyskusji na płaszczyźnie ogólnoeuropejskiej są w najbliższej przyszłości raczej nikłe, nawet mimo natarcia Internetu jako medium opla-tającego cały świat. W rzeczywistości eu-ropejska opinia publiczna istnieje jedynie w otoczeniu politycznym Brukseli: są to politycy, urzędnicy unijni, lobbyści i ko-respondenci mediów. to, w jaki sposób odbywa się komunikacja tych struktur z narodowymi systemami medialnymi, de-cyduje o sile oddziaływania mediów na sprawy europejskiej współprzynależno-ści. Postawy wobec unii Europejskiej, in-tegracji europejskiej i identyfikacja z Eu-

ropą są w złożony sposób zależne od tego, jak (narodowe) elity przekazują tematykę europejską. równolegle ważną rolę odgry-wają osobiste doświadczenia, obejmujące również doświadczenia kulturalne z sąsia-dami europejskimi. Kontekst medialny w krajach europejskich decyduje o tym, jaki rodzaj informacji otrzymują obywatele, za-równo w dziedzinie kultury jak też polityki i gospodarki. Ważnym pierwszym krokiem dla stworzenia w Europie fundamentu de-mokratyzacji i integracji jest umocnienie pozycji krajowych mediów publicznych. Powstałaby w ten sposób najlepsza pod-stawa tworzenia europejskiej opinii pub-licznej, co docelowo prowadziłoby do sil-niejszej identyfikacji z Europą.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Deirdre Kevin jest ekspertem medialnym, w ramach pracy naukowej zajmuje się dzie-dzinami komunikacji politycznej, rozwo-jem europejskiej opinii publicznej i polityki medialnej. Była doradcą m.in. Europej-skiej Fundacji Kultury i różnych medial-nych instytucji europejskich. Jest autorką kilku publikacji, w tym także Europe in the Media. Po uzyskaniu dyplomu w dziedzinie European Economic and Public Affairs pra-cowała w szkockim Stirling Media Research Institute I w Europäisches Medieninstitut w Düsseldorfie.

Tab. 2: Analiza produkcji filmowych dopuszczonych do rozpowszechniania w Unii Europejskiej (UE 25), z podziałem na kraje pochodzenia Kraj pochodzenia USA USA/Eur.Frankja WB Niemcy Włochy Hiszpania Pozost Eur. 59,7% 11,7% 9,5% 6,1% 4,5% 2,2 2,1 2,1Źródło: European Audiovisual Observatory (2004). Wstępne dane za rok 2004.

Media

Page 131: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

Materiały źródłoweAIM Research Consortium (Ed) (2007, fort-hcoming): Understanding the Logic of EU Reporting from Brussels. Working Papers 2007/3. Bochum/Freiburg: Projekt.Anderson, P.J. & Weymouth, A. (1999): In-sulting the public? The British Press and the European Union. UK: Longman.Bainsnée, O. (2002): Can Political Journa-lism Exist at the EU level? w: R. Kuhn and E. Neveu (eds.), Political Journalism. New Challenges, New Practices, pp. 108-127. London: Routledge.Blumler, J. (Ed) (1983): Communicating to voters: Television in the first European par-liamentary elections. London. De Vreese, C. (2003): Framing Europe: Te-levision News and European Integration. Amsterdam: Aksant.European Parliament (2003): Lobbying in the European Union: Current Rules and Practices. Constitutional Affairs Series AFCO 104 EN. Available here: http://www.europarl.europa.eu/internet/workingpa-pers/afco/pdf/104_en.pdfGarvey, T. (2005): Hearts and Minds. In In-stitute for European Affairs (Ed): Where to Now: Ideas on the Future of Europe. Dub-lin: Institute for European Affairs. Availab-le here: http://www.iiea.com/newsxtest.php?news_id=56Kevin, D., Ader, T., Fueg, O.C., Pertzinidou, E. & M. Schoenthal (2004): Final report of the study on “Media ownership regulation and media landscapes in the EU 25. Prepa-red, on behalf of the European Parliament, by the European Institute for the Media. August 2004. Available online at the EPRA website under press information/downloa-ds: http://www.epra.org.Kevin, D. (2003): Europe in the Media: Re-porting, representation and rhetoric. La-wrence Erlbaum Associates: New Jersey/London.Meyer, C. (1999): Political legitima-cy and the invisibility of politics: Explo-ring the European Union’s communication deficit.„Journal of Common Market Stu-dies”, 37(4), 617-639. Primetrica Limited (2004): The Media Map Yearbook 2004. UK: Primetrica Ltd.Risse, T., Engelmann, D., Knopf, H., & K. Roscher (1998): To Euro or not to Euro? The EMU and Identity Politics in the European Union. „European Journal of International Relations”.1999; 5: 147-187.

Morgan, D. (1995): British media and Euro-pean Union news: The Brussels news beat and its problems. „European Journal of Communication” 10(3), 321-343.Schlesinger, P. and Kevin, D. (2000): Can the European Union become a sphere of publics? w: Democracy in Europe: Integra-tion through Deliberation. Eds. Erik Oddvar Eriksen and John Erik Fossum. London: UCL Press.Siune, K. (1993): The Danes said no to the Maastricht Treaty: the Danish referendum of June 1992. w: „Scandinavian Political Studies”, 16(1), 93-103.Slaatta, T. (1999). Europeanisation and the Norwegian news media: Political discourse and news production in the transnational field. Oslo: University of Oslo.Trenz, Hans Jörg (2004): Media covera-ge of European Governance: Exploring the European Public Sphere in National Quality Newspapers. „European Journal of Commu-nication”, 19 (3), 291-319.

Media

1 W roku 2004 telewizja była dla 73 procent (UE 15) i 79 procent (nowe państwa członkowskie - NPC) ankietowanych pierwszym źródłem informacji. Prasa codzienna była pod-stawowym źródłem dla 54 (EU 15) i 51 (NPC) procent. Radio osiągnęło 35 procent w UE 15, ale aż 51 procent w NPC. Z Internetu korzystało w tym celu 16 procent (UE 15) i 8 procent (NPC). Źródło: Eurobarometr 61.2 A useful place to search for references is the following data-base: http://www.aim-project.net/doku/; zob. też Blumler i in. , 1983; Siune, 1993; De Vreese, 2003; Kevin, 2003; Trenz, 2003.3 According to Eurobarometer methodology, each survey con-sists in approximately 1000 face-to-face interviews per Mem-ber State (except Germany: 2000, Luxembourg: 600, United Kingdom 1300 including 300 in Northern Ireland).

Page 132: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

Dachzei le

1�1

Najnowsza historia Europy ze względu na dwie wojny światowe stanowi historycz-ną cezurę, która wywie-ra wszechobecny wpływ. Mimo wzorcowej odbudo-wy w Europie ciągle jesz-cze tlą się konflikty. Jak eu-ropejska wspólnota może w tej sytuacji dać dobry przy-kład i przyczynić się do kultury pokoju na świecie? Danilo Santos de Mirando, dyrektor Serviço Social do Comercio São Paulo (SESC-SP)

Page 133: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

JednaćzamiastdzielićEuropejczycy mówią nie tylko jeden przez drugiego, lecz także ze sobą nawzajem – przynajmniej jeśli chodzi o osoby z branży filmowej. Film europejski to nie tylko przeciwieństwo do Hollywood. Ma on także coraz większe znaczenie gospodarcze Michael Schmid-Ospach

Johannes rau – prawdziwy adwokat Europy – powiedział kiedyś: „Moim zdaniem, Europa powiedzie się tylko

wtedy, gdy jej podstawą nie będzie dzielą-ce «wasza nasza kultura», lecz jednoczące «wasza i nasza kultura» i gdy w jej różno-rodności nie będziemy widzieć zagrożenia, lecz podłoże jedności”1.

Zdecydowanie zmieniają się układy na światowej mapie filmu; u nas w Euro-pie zwłaszcza o ostatnich czasach coraz bardziej względna jest dominacja Holly-woodu. ameryka, wciąż jeszcze jeden z największych rynków zbytu, nadal jest grymaśna: masy nie cenią postsynchro-nów. Kto więc w Europie nie kręci fil-mów w języku angielskim, nie zdobywa na tym rynku uznania. to co się podoba z projektów europejskich, często w razie po-

trzeby filmowane jest po raz drugi, jak na przykład film Tylko Marta, który w usa pojawił się pod tytułem No Reservations, a rolę tytułową zamiast Martiny Gedeck zagrała Catherine Zeta-Jones. Kręci się powtórnie także Ukryte Michaela Haneke, przenosząc akcję z Paryża do usa.

Film w podróży dookoła świata

Jednak podczas festiwalu berlińskie-go można było zaobserwować początki zmian: usa wyciąga swoje macki do Europy nie tylko przy okazji prezenta-cji filmów. ostatnio na międzynarodowej scenie pojawiło się wielu europejskich ak-torów i innych twórców. Na przykład Mar-tinę Gedeck można oglądać w Dobrym agencie, Moritza Bleibtreua w The Wal-ker i La Masseria dello allodole, Daniela Brühla w 2 Days in Paris, Julię Jentsch w Obsługiwałem angielskiego króla, andré Hennickego w In Memoria di me, Jasmi-nę tabatabai i sibel Kekilli w Fay Grim, Christiana olivera w Dobrym Niemcu, a Benna Fürmanna w Kruistocht in spij-kerbroek.

także międzynarodowe ekipy filmo-we stają się czymś coraz bardziej oczy-

Page 134: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

wistym, a od wielu lat miejsca kręcenia filmów tworzą gęstą sieć obejmującą nie tylko Europę, lecz także wszystkie kraje produkujące filmy.

sieć filmowa ustawicznie się rozra-sta. Dla twórców europejskich oznacza to oczywiście przede wszystkim możli-wość prezentacji swego potencjału regio-nalnego i narodowego – a po stronie po-pytu możliwość działania na europejskim rynku. W ścisłej współpracy z „German Films”, przedstawicielstwem niemieckie-go kina za granicą, obecni jesteśmy na wszystkich międzynarodowych festiwa-lach i współdziałamy z najróżniejszymi twórcami filmowymi spoza Europy.

Europa jako czynnik sukcesu

Wiele produkcji kinowych dofinanso-wanych przez Fundację Filmową święci sukcesy na europejskich festiwalach i w kinach, między innymi Pachnidło toma tykwera, Rozkosze Emmy svena taddi-ckena, Lato na balkonie andreasa Dre-sena, Wielka cisza Philipa Gröninga czy międzynarodowe koprodukcje, jak zwy-cięski film z Cannes Kena Loacha, Wiatr buszujący w jęczmieniu, wielokrotnie na-gradzana koprodukcja izraelsko-niemie-cka Sweet Mud Drora shaula, dramat Marii speth Madonnen czy tragikome-dia Armin chorwackiego reżysera ogn-jena svilicica.

Na ekranach niemieckich kin podczas „złotej jesieni” w zeszłym roku królowa-ło pięć niemieckich tytułów z listy top ten. Na zagranicznych rynkach niemie-ckie tV-event-movies sprzedawały się jak „świeże bułeczki”. „Frankfurter runds-chau” pisał o tym: „Ponieważ Hollywood produkuje dla telewizji prawie wyłącznie seriale i odnosi nimi światowe sukcesy, di-

saster movies z Niemiec prawie nie mają konkurencji”2. Gdy przyjrzeć się praw-dziwym sukcesom handlowym rodzimej europejskiej produkcji, okazuje się, że fil-my fabularne stały się jednym z najmoc-niejszych produktów. Film kinowy Upa-dek zakupiło 145 krajów, dwuczęściowy dokumentalny film telewizyjny Dresden sprzedano do 68 krajów, a Stauffenberg, także telewizyjny film dokumentalny, po-dobnie jak Dresden dofinansowany przez NrW, sprzedał się do 82 państw.

Chciałbym na dwóch przykładach za-czerpniętych z naszej codziennej praktyki ukazać, jak praca wokół produkcji filmu w Europie buduje mosty porozumienia i stanowi o sukcesie europejskiej współpra-cy. te dzieła filmowe są bowiem „wyro-bem” stuprocentowo europejskim i zrobi-ły prawdziwą furorę w Europie i daleko poza jej granicami.

Jedno z nich, prawdziwy blockbuster, to najdroższa jak dotąd niemiecka pro-dukcja kinowa, mianowicie ekranizacja powieści Patricka süßkinda Pachnidło o tym samym tytule, powieści już lata temu przełożonej na ponad 50 języków. W niemieckich kinach produkcja Bernda Eichingera i wytwórni Constantin w reży-serii toma tykwera miała już w tygodniu premiery znacznie ponad milion widzów. oznacza to 1500 widzów na kopię. Film otrzymał nagrodę Platin-Bogey za 5 mln widzów w ciągu 50 dni. DreamWorks sKG stevena spielberga wprowadził go do kin usa, a w 2007 roku film pojawił się na ekranach Japonii. Jest to wspaniały sukces producenta i najnowszy przykład na to, że film może być jednocześnie hi-

Film

Page 135: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

tem – rozrywką dla mas – i wydarzeniem kulturalnym.

Jest to także przykład na to, że film staje się coraz bardziej międzynarodowy i że w świecie filmu międzynarodowy po-dział pracy jest coraz bardziej regułą, a przede wszystkim kluczem do sukcesu. Kręcono bowiem ten film, nie tylko ze względu na koszta – i przede wszystkim pomimo dofinansowania, bez którego za-pewne by nie powstał – w najróżniejszych krajach. W Barcelonie burmistrz usuwał nawet największe przeszkody. We Fran-cji jednak, kraju, w którym toczy się ak-cja filmu, nakręcono tylko pola lawendy, gdyż, jak stwierdził producent, produkcja była tam „za droga”. W rumunii uszyto 1400 kostiumów, w Czechach zbudowano dekoracje i wykonano efekty cyfrowe. W kraju było 15 dni zdjęciowych w mona-chijskich studiach Bavaria, a sporą post-produkcję wykonywano również w Mona-chium, zatrudniając „80 osób przez ponad 12 miesięcy”. trzeba przy tym pamiętać, że producent Bernd Eichinger pochodzi z Bawarii, a reżyser tom tykwer – z Nadre-nii-Westfalii. także obsada aktorska jest międzynarodowa, gra brytyjskiego od-twórcy głównej roli i międzynarodowego zespołu aktorskiego jest jak odlana z jed-nej formy, nie czuje się tutaj granic.

tom tykwer skomponował też (we współpracy z dwoma twórcami) muzykę, którą wykonali filharmonicy brytyjscy pod batutą brytyjskiego dyrygenta simo-na rattle’a. CD z muzyką do filmu było w sprzedaży już podczas premiery. Film stał się także najbardziej oczekiwanym kan-dydatem do roli otwierającego festiwal w Wenecji, ale producent nie skorzystał z tej możliwości. Film miał mieć premierę w Niemczech – co też jest pewnym novum. I wreszcie, Pachnidło zostało sprzedane

do wielu krajów na długo przed premie-rą. Po sukcesach w kinach niemieckich, w austrii i w szwajcarii, film zajął także pierwsze miejsce w tygodniu premiery na rosyjskiej liście przebojów kinowych.

Drugi przykład sukcesu kinowego wydaje się dokładnym przeciwieństwem pierwszego, a jednak w ciągu pół roku zachwycił nie tylko europejską, lecz tak-że międzynarodową publiczność. Mowa o dotowanym i obsypanym licznymi na-grodami na europejskich i międzynarodo-wych festiwalach filmie dokumentalnym Wielka cisza Philipa Gröninga, uhono-rowanym między innymi nagrodą jury World Cinema Documentary na festiwalu sundance, a w postaci Prix artE 2006 – Europejską Nagrodą Filmową dla najlep-szego filmu dokumentalnego. opowiada on o życiu we francuskim klasztorze kar-tuzów. temat jest tak porywający i intere-sujący dla każdego, ponieważ opowiada z wielką miłością – i z niezwykłym osobi-stym zaangażowaniem – o życiu, które jest tak bardzo odmienne od życia widza. Film ukazuje swą treścią, a także formą, że nie jest tylko tak, jak to nam wmawia zwy-cięski Hollywood. umiejętność zindywi-dualizowanego i dobrego opowiedzenia pewnej historii, przez długi czas czynią-ca z Hollywood jedyną ziemię obiecaną gwiazd, teraz znalazła w Europie swoją nową ojczyznę z wyboru.

Grupa wsparcia Europa

Nie jest to oczywiste na pierwszy rzut oka. Jednak od kilku lat mnożą się zgo-ła praktyczne działania intensyfikujące

Film

Page 136: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

jeszcze świeże związki między filmową Francją a filmowymi Niemcami. Nieza-leżnie od tego, że Amelia powstała w po-łowie w Niemczech, a dofinansowywany Good bye, Lenin! miał w 2003 roku mi-lionową publiczność we Francji, w tymże roku odbyły się w Lyonie pierwsze „Les rendez-vous franco-allemands du cine-ma”. obecnie „rendez-vous” odbywają się corocznie, na przemian w jednym lub dru-gim kraju, i zyskują sobie coraz większe uznanie. Pod przewodnictwem producent-ki Margaret Menegoz co rok do danego kraju przybywa kilkuset twórców filmo-wych. Francusko-austriacko-niemiecko-włoska koprodukcja Ukryte tej producent-ki (reżyser: Michael Haneke) otrzymała m.in. w 2005 roku Europejską Nagrodę Filmową oraz nagrodę za reżyserię w Can-nes i była ważnym tematem podczas nie-miecko-francuskiej sesji filmowej3.

Film jako forma artystyczna

Powstała też swego rodzaju pierwsza liga Niemiecko-Francuskiej akademii Filmowej z siedzibą w Ludwigsburgu i w wyższej szkole filmowej La fémis w Paryżu, których wykładowcy również planują niemiecko-francuskie spotkania filmowe.

Ponadto jesienią 2006 roku minister kultury Bernd Neumann nader oficjalnie uruchomił grupę roboczą na temat „Wie-

lokulturowość w Europie”; w grupie tej także niemieccy i francuscy deputowa-ni wypowiadają się o tym, jak duży jest „wpływ nowych mediów na wielokultu-rowość” i jak można zwiększyć „możli-wości wspierania europejskich produkcji filmowych”.

te inicjatywy z dziedziny filmu zo-stały poprzedzone dwiema umowami za-wartymi przez Niemcy i Francję w 2001 roku. Pierwsza, umowa filmowa, reguluje bardzo ogólnie w 15 artykułach i dodatku współpracę niemiecko-francuską i prze-widuje obok koprodukcji także współpra-cę w zakresie kształcenia i dokształcania oraz w zakresie dziedzictwa kulturalnego. Druga jest uzupełnieniem, tak zwanym mini-traité, dotyczącym środków na do-finansowanie i trybu przyznawania go. o udziale dofinansowania w niemiecko-francuskich koprodukcjach decyduje nie-miecko-francuska komisja o parytetowym składzie .

Inna oznaka, że Europejczycy częściej rozmawiają ze sobą, niż mówią „jeden przez drugiego”, pojawiła się na zorgani-zowanym po raz pierwszy w 2006 roku międzynarodowym festiwalu filmowym w rzymie. Włoskie, francuskie, hiszpań-skie i niemieckie partnerskie metropolie sieci CrC (Capital regions for Cinema) podpisały umowę o przygotowaniu wspól-nych środków na rzecz wspierania euro-pejskich koprodukcji.

również Francja i Włochy planu-ją obecnie podpisanie porozumienia na wzór niemiecko-francuskiego, aby wresz-cie można było zoptymalizować produk-cję w tych krajach.

Jest to wspaniały sukces produ-centa i najnowszy przykład na to, że film może być jednocześ-nie hitem – rozrywką dla mas – i wydarzeniem kulturalnym.

Film

Page 137: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Faktem jest, że dla międzynarodowych producentów filmowych Europa nie jest już „eurobudyniem” , coraz bardziej bo-wiem docenia się gospodarcze i artystycz-ne efekty współdziałania. Ma na to wpływ ciągła i strukturująca praca europejskich instytucji wspierających film, których za-angażowanie jest w latach ostatnich coraz wyraźniejsze. Należy także wspomnieć ważną działalność rozległego programu MEDIa. Często chodzi tutaj o problem umiejętnego „sprzedania” czy zaprezen-towania. Kulturalna i narodowa różnorod-ność potrzebuje czasu, by zrosnąć się w solidną i prawdziwą europejską jedność – i by ten fakt dotarł do powszechnej świa-domości.

Globalna wioska (filmowa)

Internet i technika cyfrowa umożli-wiają błyskawiczne przesyłanie filmów z miejsca w miejsce. sprzyja to powstaniu wspomnianej powyżej globalnej lub, w naszym przypadku, na razie europejskiej „wioski”, w której film – dokumentalny, fabularny lub przekraczający granice mię-dzy gatunkami i światami kina – może być wszystkim: w najlepszym przypadku dziełem krytycznym, objaśniającym.

oznacza to jedno: film europejski jest w ofensywie. Film zyskuje szybko na zna-czeniu jako forma artystyczna, jako wy-darzenie kulturalne i w coraz większym stopniu jako produkt handlowy.

Będzie to wymagać poszerzenia kom-petencji wszystkich państw zaangażowa-nych w ten proces – czy to na poziomie produkcji filmu, czy jego recepcji. Musi-

my też uważniej przyglądać się potędze mediów i kontrolować władzę, aby nie po-wtórzyły się wydarzenia z Włoch, gdzie media kontrolował Berlusconi, najpotęż-niejszy polityk kraju. Z powodu suweren-ności państw „globalna wioska” nie może zapobiec takiej sytuacji, ale na pewno umożliwia zróżnicowanie opinii i wspiera krytyczną refleksję, jeśli będziemy pamię-tać o jednym: że – zarówno w Hollywood, jak i w Bollywood czy w Wooden Europe – niezbywalnym warunkiem musi być ja-kość filmów. Film jako czysty towar traci funkcję artystyczną, funkcję wydarzenia kulturalnego, niszcząc tym samym swą integralność.

troska o film jako warte ochrony do-bro kultury, czy to europejskie, narodo-we, międzynarodowe, czy globalne, musi być przede wszystkim zadaniem globalnej „społeczności wioskowej” – i sprawą jej odpowiedzialności.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Michael Schmid-Ospach jest od 1992 roku pracownikiem ARTE w WDR i prze-wodniczącym Rady Nadzorczej Fundacji Filmowej NRW w Düsseldorfie, a od 2001 roku jej dyrektorem. Studiował w Kolonii teatrologię, germanistykę i psychologię. W latach 1977–1990 był kierownikiem działu prasowego w WDR, potem został zastępcą dyrektora telewizji, a przez następne dwa lata kierował też głównym działem zadań centralnych. Jest poza tym kierownikiem programowym działu TV Kultura i Nauka w WDR i członkiem wielu instytucji medial-nych i kulturalnych.

Film

1 11.06.2001 w Aachen podczas otwarcia wystawy „Krönungen. Könige in Aachen”.2 FR 08.11.06.3 Zob WZ 6.9.2006.

Page 138: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

nie tak dawno Manuel Castells, wizjoner Internetu, określił pro-cesy zachodzące w świecie me-

diów jako „niezwykłą glokalną zmianę” – globalizację, która jednocześnie koncen-truje się na wąskim segmencie odbiorcy; Castells zauważył też, że dzięki stosowa-niu produkcji masowej ten nowy świat me-dialny znacznie ogranicza koszty oraz że odnosi korzyści z łączenia różnych form wyrazu.

Wystarczyło tylko pięć lat, by wypo-wiedź ta stała się ogólnie uznaną praw-dą. Przemysł rozrywkowy zdaje sobie dziś sprawę z tego, że filmowe przeboje nie są jedynym sposobem na zarabianie pienię-dzy, bo również filmy niszowe mogą od-nieść komercyjny sukces. oczywiście pod warunkiem, że media mają odpowiednio

duży zasięg, by w ramach globalizacji mo-gły skoncentrować się na wąskim gronie odbiorców i na niszach. a także pod wa-runkiem, że „świat nie będzie się stawał coraz bardziej jednorodny, lecz będą go kształtować indywidualni konsumenci o indywidualnych pragnieniach”, jak twier-dzi Michael Gubbins, wydawca „screen International”.

W epoce nowych technologii i triumfu segmentów niszowych wolnych od „geo-graficznej tyranii” otwierają się nowe, fa-scynujące możliwości. sztywne kanały dystrybucji faworyzowały programy po-pularne kosztem wąskich grup odbiorców, dławiąc w zarodku projekty alternatywne i przez wiele lat spychając kino europejskie w strefę cienia. obecnie sytuacja wygląda inaczej. Czy jednak w Europie dostrzega się te szanse? Nie do końca. Niewiele wska-zuje na to, by europejska polityka kultu-ralna umiała wykorzystać ten przychylny czas i wzmocniła publiczną przestrzeń w Europie oraz poza nią i dotarła do grup zainteresowanych różnorodnością kultur w Europie.

Europa dysponuje obecnie technologią niezbędną do obsłużenia rynków niszo-wych i szerokiego wachlarza interesów;

kurtynawgórędlakinaniszowegoPostęp i tech-nologia zmieniły nasze nawyki związane z kon-sumpcją kultury. Nawet najodleglejsze miejsca na świecie są połączone w sieci, a dzięki Internetowi można mieć dostęp do najrozmaitszych dóbr kul-tury, od książki po film. tylko europejskie filmy z obszarów niszowych nie znalazły dla siebie miejsca w globalnej sieci. a przecież drzemie w nich po-tencjał rynkowy pozwalający konkurować z holly-woodzkimi hitami Dina Iordanova

Page 139: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

pozwala to przezwyciężyć panowanie hollywoodzkich hitów oraz prezentować różnorodność filmowych możliwości. Brakuje jednak odpowiednich politycz-nych struktur i strategii, które zrobiłyby z nas użytkowników tej – według Castellsa – „niezwykłej przemiany”. Zasięg filmu europejskiego zawężają skomplikowane strategie dystrybucji i nieprzejrzysty po-rządek publiczny.

Dziesięć lat temu mój obecny dzień po-wszedni uznano by za niemożliwy, mimo że pierwszy opisał go Marshall McLuhan w swojej teorii mediów już na początku lat 60. Mieszkam w małej wiosce na wschod-nim wybrzeżu szkocji, 45 mil od Edynbur-ga, okna mojego biura wychodzą na morze. W domu mam szerokopasmowe łącze in-ternetowe i mogę prowadzić badania oraz wykonywać większość pracy w miejscu, z którego roztacza się wspaniały widok na morze. rano spaceruję wzdłuż plaży w świeżej bryzie. Po powrocie do domu loguję się na screen Daily (codziennie ak-tualizowany serwis screen International, informujący o najnowszych wydarzeniach w świecie filmu) i sprawdzam echa wczo-rajszego prasowego doniesienia w gaze-tach Bombaju na temat mojego najnowsze-go projektu dotyczącego kina indyjskiego. Potem przez godzinę piszę lub pracuję, od-powiadam na przychodzące e-maile albo rozmawiam przez skype’a z przyjaciółmi z Hong Kongu lub Paryża. W przerwie idę do centrum wioski kupić jajka, świeżego łososia i ciasteczka owsiane. Na poczcie spotykam miejscowego księgarza, który przez Ebay lub amazon realizuje zamó-wienia klientów z całego świata: księgarz zdaje sobie sprawę, że jego firma nie mia-łaby szans przetrwania, gdyby zdał się je-dynie na klientelę z wioski. Wracając do domu, zachwycam się morskimi ptakami,

obserwuję przypływy i odpływy, a czasami uda mi się nawet dostrzec foki.

tymczasem otrzymałam wiadomość pocztą elektroniczną, a zwykłą pocztą nadeszły dwie kwadratowe koperty z Lo-vefilm: płyty DVD, o których przesłaniu uprzedzono mnie poprzedniego dnia drogą e-mailową. Wieczorem obejrzę je na ekra-nie plazmowym, następnego dnia zrobię notatki, po czym włożę filmy do koperty i wrzucę do skrzynki pocztowej na rogu. Następna przesyłka z DVD, po mojej re-jestracji na stronie Lovefilm, nadejdzie za dwa dni.

Po południu załatwiam przez e-mail sprawy administracyjne, przygotowuję wy-kłady, sprawdzam prace studentów, komen-tuję je elektronicznie, wysłuchuję porad ekspertów o cyfrowych opcjach nauczania, robię notatki do jutrzejszego wykładu o WebCt, wirtualnym programie edukacyj-nym mojego uniwersytetu. Pod koniec dnia analizuję ostatnie zmiany kursów akcji, tak w Internecie, jak i na odpowiednich kanałach telewizji satelitarnej i robię wir-tualne zakupy (supermarket, oddalony od mojego miejsca zamieszkania o 30 minut jazdy, dostarczy towar następnego dnia). te wszystkie rzeczy mogę załatwić nie ru-szając się z domu, rozkoszując się piękną okolicą, czystym powietrzem, bliskością przyrody i podtrzymując kontakty w kraju i za granicą. Mogę przebywać w tej wiej-skiej szkockiej idylli i jednocześnie być w aktywnym kontakcie ze światem, jak gdybym znajdowała się w centrum Lon-dynu – tyle że bez stresu. utopia stała się rzeczywistością.

W mojej wiosce nie ma wypożyczalni, a

Film

Page 140: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

prowadzone przy wypożyczalniach sklepi-ki zbankrutowały. Dwa sklepy spożywcze, które kiedyś wypożyczały DVD (wyłącz-nie produkcje hollywoodzkie) zawiesiły działalność: ludzie zamawiają teraz filmy przez satelitę albo są abonentami interne-towego klubu filmowego, z większą ofertą i cenami nie do przebicia. Wypożyczalnia filmów hollywoodzkich w pobliżu uniwer-syteckiego miasta st. andrews musiała biernie przyglądać się własnej katastrofie. Jedyna wypożyczalnia, która przetrwała, specjalizuje się w filmach art house: feno-men, który wyraźnie idzie pod prąd rzeko-mego trendu wykupywania przez wielkie sieci hollywoodzkie małych firm oferują-cych program alternatywny.

Jako profesor filmoznawstwa oglądam codziennie przynajmniej jeden film, za to nie chodzę już prawie do kina. Najbliższe kino jest w st. andrews i ma w repertuarze jedynie filmy hollywoodzkie, które rzad-ko mnie interesują. Najbliższe kino pre-zentujące filmy art house jest w Dundee, 45 minut jazdy samochodem. Wolę więc poczekać dwa miesiące, aż film ukaże się na DVD. Niedaleko stąd, w Edynburgu, odbywa się ważny dla Wielkiej Brytanii festiwal filmowy. Niestety – ma to miejsce w sierpniu, czyli właśnie wtedy, gdy dłu-gie słoneczne dni na wybrzeżu zniechęca-

ją do spędzania czasu w dusznych salach kinowych. Dlatego biorę udział jedynie w otwarciu i oglądam kilka zaledwie filmów. Wciąż jeszcze uczestniczę w festiwalach międzynarodowych (rotterdam, Berlin itd.), najczęściej jednak z zamiarem obej-rzenia filmów, których nigdzie indziej nie mogłabym zobaczyć.

Moja wioska zapewne nie jest repre-zentatywna. około jedna trzecia jej 1500 mieszkańców pracuje na najstarszym szkockim uniwersytecie w st. andrews, następna jedna trzecia to emerytowani in-telektualiści – pisarze, artyści, muzycy; po-zostali mieszkańcy pracują w rolnictwie, rybołówstwie czy w miejscowym sekto-rze usług. Lecz właśnie dlatego wioska ta jest wyrazistym przykładem: większość jej mieszkańców to potencjalni konsumenci europejskiego kina niszowego, którzy wolą poważne filmy europejskie od hollywoodz-kich przebojów i dysponują niezbędnymi urządzeniami technicznymi do ich odbio-ru. Mimo to do kina europejskiego nie mają dostępu. Zrealizowaliśmy marzenie o życiu na wsi i rozkoszujemy się przywilejami życia na łonie natury, będąc jednocześnie beneficjentami globalizacji: mamy dostęp do dzieł sztuki i kultury, który wcześniej można było posiadać jedynie w kurzu i ha-łasie wielkich miast. odległości nie są już istotne, zapadła wioska w tej samej mierze, co najruchliwsze europejskie metropolie może cieszyć się produktami kultury. ob-serwujemy, jak hollywoodzkie hity i epoka masowej dystrybucji ustępują miejsca no-wej erze, w której nasze niszowe interesy będą zaspokajane niezależnie od czasu i przestrzeni. Według Castellsa Internet jest

Jedyna wypożyczalnia, która przetrwała, specjalizuje się w fil-mach art house: fenomen, który wyraźnie idzie pod prąd rzeko-mego trendu wykupywania przez wielkie sieci hollywoodzkie ma-łych firm oferujących program alternatywny.

Film

Page 141: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

„horyzontalnym, niekontrolowanym i rela-tywnie tanim kanałem komunikacyjnym”, służącym komunikacji „face-to-face” czy też komunikacji między nadawcą a wielo-ma odbiorcami.

Witamy w epoce Long tail. Witamy w świecie nadmiaru! termin „Long tail”, którym przed kilkoma laty zaczął posłu-giwać się Chris anderson, dziennikarz „Wire”, opisuje przyzwyczajenia związane z konsumpcją kultury w epoce elektronicz-nej. Nasz filmowy horyzont nie ogranicza się już do programu miejscowego kina czy trzech kanałów telewizyjnych – mamy do-stęp do około stu programów i do Internetu: na Youtube można znaleźć i ściągnąć lub zamówić (legalnie lub nielegalnie – legal-nie, jeśli film został oddany do dystrybucji i nielegalnie, jeśli jego rozpowszechnianie nie wchodzi w rachubę) niemal każdą pro-dukcję, która z tego czy innego powodu nie dostała się do programu telewizyjne-go. Witamy w epoce produkcji niszowej, kwitnącej dzięki masowej konsumpcji i stopniowo podbijającej rynek. Kosztują-ce miliony reklamy hitów hollywoodzkich emitowane w telewizji muszą stawić czoło poważnej konkurencji w postaci słownej propagandy czatów na Yahoo czy na in-nych portalach.

W epoce Long tail słowna propaganda jest równie ważna jak reklama. Przedsię-biorstwa takie jak Lovefilm czy amazon nie muszą już utrzymywać olbrzymich ma-gazynów i gromadzić w swoich sklepach ogromnej ilości produktów, które mogły-by zainteresować potencjalnych klientów. Wystarczy, że stworzą listę produktów i zapewnią ich dostarczenie „on demand”. Ponadto ich strony internetowe pełnią rolę forum wymiany informacji, na któ-rym – jak w przypadku Ebay – zaczynając od małych kroków, można rozwinąć swoje

przedsięwzięcie do skali światowej. Nowe technologie zmieniają kulturowe wzorce konsumpcyjne i dopuszczają obok kon-cepcji całościowych istnienie obszernych programów specjalnych. W uniwersum Long tail andersona broadcasting staje się „światem niedoboru” (z dawnym ogra-niczonym wyborem) i przeciwieństwem „świata nadmiaru” (jako dzisiejszego świa-ta marketingu niszowego). W Long tail większości produktów NIE znajdziemy w sklepie za rogiem, lecz w takich przed-sięwzięciach, jak Lovefilm, amazon czy Ebay. Podstawą ich funkcjonowania jest oferta „on demand”; nie tylko „poszerzyły one już istniejące rynki”, lecz stworzyły też nowe, ciągle rozwijające się nisze. Po raz pierwszy w historii filmy wielkonakładowe i niszowe są pod względem ekonomicznym równie lukratywne. Mnogość produktów niszowych rekompensuje ich relatywnie małą sprzedaż – stały się one ekonomicznie opłacalne. „Popularność przestała nagle być gwarancją zysku”, zauważa anderson. Wraz z dostępnością produktów niszowych ujawniło się uśpione zapotrzebowanie na treści niekomercyjne.

Gdy popyt skieruje się w stronę obsza-rów niszowych, poprawi się też sektor usług i rozpocznie pozytywny proces sprzężenia zwrotnego, który w następnych dziesięcio-leciach odmieni całe gałęzie przemysłu i samą kulturę.

Mimo to film europejski nie ma łatwej pozycji w tym świecie nadmiaru. tylko nieliczne filmy europejskie są dostępne w Long tail, ich dystrybucję bowiem unie-możliwiają umowy pozbawione wizji wy-kraczania poza europejskie granice. Dla

Film

Page 142: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

ekspertów takich jak ja, mieszkających w Wielkiej Brytanii i zajmujących się filmem wschodnioeuropejskim, próby podążania za najnowszymi procesami zachodzącymi w przemyśle filmowym tego regionu są niezmiernie frustrujące i czasochłonne. Je-śli chodzi o nowości, wciąż jeszcze jestem zdana na osobiste kontakty z twórcami, bowiem nie istnieją żadne mechanizmy, które udostępniałyby informacje o tym fil-mowym repertuarze.

Jako specjalista w swojej dziedzinie, w ciągu minionych dwóch lat zaangażowałam się w ambitny projekt stworzenia obszernej kolekcji filmów na DVD i osobiście do-świadczyłam frustracji i ograniczeń nieroz-łącznie związanych z poszukiwaniami eu-ropejskich filmów. Z biegiem lat nabrałam doświadczenia i znane mi są już istniejące kanały. Mimo to dotarcie do wielu filmów czołowych europejskich twórców filmo-wych kosztuje mnie wiele trudu i zachodu, a czasami okazuje się wręcz niemożliwe. reżyser tony Gatlif jest tego przykładem. W Wielkiej Brytanii dostępny jest tylko jeden jego film, Exils. Francuska strona amazon oferuje na DVD jedynie ułamek jego filmografii (najczęściej bez napisów, podczas gdy nowości z Hollywood poja-wiają się zazwyczaj w 12 wersjach języ-kowych od fińskiej po bułgarską).

W brytyjskim obiegu znajdują się jedy-

nie dwa filmy Volkera schlöndorffa; kto chce nabyć kopię Homo Faber (koproduk-cja czterech krajów europejskich, w tym Wielkiej Brytanii), może liczyć jedynie na ofertę „z drugiej ręki”. Ponad 30% bry-tyjskich filmów nigdy nie znalazło się w dystrybucji, nie istnieją też porządne zbiory brytyjskiej produkcji filmowej. Kopie in-nych kluczowych produkcji dostępne są je-dynie w Internecie w postaci nielegalnych plików. Kiedy je ściągam i wykorzystuję do wykładów, moi koledzy z działu ds. Inter-netu i mediów odmawiają mi pomocy – w końcu uprawiam piractwo.

Dobrze pamiętam, jak kilka lat temu pewna lektorka z DaaD zorganizowała na naszym uniwersytecie seminarium na temat kina niemieckiego. Nie była w sta-nie zdobyć zwykłymi drogami żadnego z wczesnych filmów Wima Wendersa; w końcu udało się jej znaleźć na Ebay Alice in the Cities. W przerwach między zajęciami biegła do swojego komputera, by przelicy-tować nowe oferty. W końcu koszt filmu przekroczył jej budżet i musiała zrezyg-nować. W zbiorach uniwersyteckich nie ma do dzisiaj żadnego z wczesnych filmów Wendersa, a ten stan rzeczy dotyczy także innych brytyjskich szkół wyższych. tym-czasem Wenders już od 10 lat jest przewod-niczącym European Film academy. Nie trzeba szczególnej fantazji, by wyobrazić sobie, jak wygląda sprawa z filmami mniej sławnych reżyserów.

Europejskie instytucje filmowe angażu-ją się z jednej strony na rzecz stworzenia obszernej sieci informującej o filmie tra-dycyjnym, z drugiej w organizację festi-wali – obydwie formy mają jednak dość

Mecenasi preferują projekty przeznaczone dla publiczności miejskiej i zaniedbują postęp technologiczny umożliwiający dystrybucję produkcji niszowych również w najodleglejszych miej-scach.

Film

Page 143: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

ograniczony zasięg. Decydenci zdają się nie dostrzegać faktu, że w epoce Long tail czynnikiem decydującym jest dystrybucja. Mecenasi preferują projekty przeznaczo-ne dla publiczności miejskiej i zaniedbują postęp technologiczny umożliwiający dys-trybucję produkcji niszowych również w najodleglejszych miejscach.

Kanały dystrybucji ciągle jeszcze orien-tują się podług granic narodowych (chociaż zdawać by się mogło, że predestynowane są do działania „sans frontiers”). Należy koniecznie zrozumieć, że ani sala kinowa, ani festiwale nie zapewnią powszechne-go dostępu do filmu europejskiego. Coraz więcej ludzi żyje w Long tail, a dla filmu europejskiego nadszedł wreszcie czas, by zarezerwować sobie miejsce obok Bolly-wood i japońskich filmów animowanych.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Film

1 Autorem terminu „Long Tail” jest Chris Anderson. Pisze on o produktach niszowych, które nabyć można zazwyczaj dzięki jednemu kliknięciu myszki, niekoniecznie dostępnych w handlu detalicznym, niejednokrotnie bardziej lukratywnych niż towar masowy.

Dina Iordanove jest dyrektorką Instytutu Filmowego na Uniwersytecie St. Andrews w Szkocji, gdzie kieruje także Centrum Stu-diów Filmowych. Intensywnie zajmowała się sceną filmową Europy Wschodniej i Bał-kanów; prowadzi projekty poświęcone kinu między- i transnarodowemu. Głównym te-matem jej badań jest kino na płaszczyźnie meta-narodowej oraz segmenty niszowe.

Bibliografia:Anderson Chris, The Long Tail: How En-dless Choice is Creating Unlimited Demand, London 2006.Castells Manuel, Galaktyka Internetu: re-fleksje nad Internetem, biznesem i społe-czeństwem, przeł. T. Hornowski, Poznań 2003. Gubbins Michael, Bringing it Home, „Screen International”, 8 September 2006, s. 2. McLuhan Marshall, The Gutenberg Galaxy, London 1962.

Page 144: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

„Czym jest, jaka jest Europa?“ od razu nasuwa się myśl: czyżby Europa wylądo-wała na śmietniku, czyżby była fucked, foutue. Wobec katastrofy z konstytucją, pamiętając, jaka jest rzeczywista władza polityczna Europy, przy braku entuzja-zmu jej mieszkańców dla „europejskiej sprawy“ w ostatnim czasie, „Europejczy-cy “ mają Europy potąd... Z drugiej strony, gdy spojrzycie na nią od zewnątrz, Europa wydaje się rajem na ziemi, naszą Ziemią obiecaną. Przez ostatnie dwa miesiące mogłem ją obserwować z perspektywy Chicago i Nowego Jorku, z tokio, z rio, z australii, ze środka afryki, z Konga, a w zeszłym tygodniu także i z Moskwy. Każda z tych perspektyw ukazywała Eu-ropę w innym świetle, ale jednak zawsze jako raj, jako marzenie ludzkości, jako

oazę pokoju, dobrobytu, cywilizacji. Ci, którzy zamieszkują tu od dawna, wydają się nią zmęczeni. Ci, których tu nie ma, którzy mieszkają gdzie indziej, chcieliby za wszelką cenę dotrzeć do środka, tu, do Europy.

Czym jest to, co inni mają, ale czego już nie chcą, a za czym inni tak bardzo tęsknią? albo może wyzwając samego sie-bie do tablicy: dlaczego Europa jest dla mnie takim „sacrum“, gdy tylko patrzę na nią z oddalenia i dlaczego takim pro-fanum, taką codziennością, wręcz nudą, gdy tylko znów się w niej znajdę?

Bedąc chłopcem marzyłem o Europie bez granic. Dziś podróżuję dokąd zaprag-nę, wirtualnie i w rzeczywistości, nawet nie wyciągając paszportu, płacę wszę-dzie w tej samej walucie, ale gdzie się podziały moje emocje? tutaj, w Berlinie czuję się już dziś w pełni Niemcem. ale gdy tylko trafię do ameryki – tam już nie mówi się o pochodzeniu z Niemiec, Francji, czy skądkolwiek indziej. Pocho-dzi się z „Europy“ albo do niej wraca. Dla amerykanów jest ona synonimem kultury, historii, stylu, savoir vivre’u. Jedynie ona wzbudza w nich kompleks niższości. I to permanentny. ale także Europa widziana

siłaobrazówFilmy hollywoodzkie w rodzaju Pretty Woman czy W pogoni za szczęściem kolejny raz na nowo opowiadają amerykański sen o karie-rze od pomywacza do milionera. amerykański sen, projekcję wiary amerykańskiego społeczeństwa w poprawę własnego losu dzięki ciężkiej pracy i sile woli, dzis śni już cały świat. ale kto śni europej-ski sen, gdzie się podziało europejskie kino? Czyż-by Europa opuściła pole walki na obrazy oddając je innym? Wim Wenders

Page 145: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

z perspektywy azji lub z innych części świata wydaje się być bastionem ludzkiej historii, godności, i – no tak – znów to słowo: kultury.

Europa ma duszę, to pewne, w nasz kontynent nie trzeba jej dopiero tchnąć. Europa ma swoją duszę. Nie jest nią ani jej polityka ani gospodarka. Dusza to w pierwszym rzędzie jej kultura. to, co teraz mówię, to wyważanie dawno otwartych drzwi. sam przewodniczący Komisji Eu-ropejskiej powiedział to wyraźnie z tego miejsca już przed dwoma laty. Zacytuję tu tylko zakończenie jego przemówienia:

“Europe is not only about markets, it is also about values and culture.

and allow me a personal remark: in the hierarchy of values, the cultural ones range above the economic ones. If the eco-nomy is a necessity for our lives, culture is really what makes our life worth living.”

Mógłbym cytować dalej z jego pamięt-nego wystąpienia, a najchętniej przyto-czyłbym je w całości, gdyż mówił o tym, co czuję. tylko, że oglądana z zewnątrz, w oczach jej mieszkańców, Europa nadal występuje głównie jako mocarstwo ekono-miczne, używa argumentów politycznych i finansowych, nigdy kulturalnych. Europa nie argumentuje przy pomocy uczuć! Kto z nas kocha swój kraj za jego politykę czy za jego rynek? Nikt! tutaj obok nas, zaraz za rogiem znajduje się „punkt informacyj-ny“ Wspólnoty Europejskiej, podobny do wielu innych, w każdej ze stolic. Co tam znajdziemy? Mapy, broszury, informacje gospodarcze, materiały o historii unii Eu-ropejskiej. same nudy, nic ciekawego! Kto czuje się reprezentowany w ten sposób albo do kogo to przemawia?!

Żyjemy w wieku obrazkowym. Żadna inna kultura nie dysponuje obecnie tak wielką władzą jak kultura obrazkowa. Książki, gazety, teatr... nawet choćby w przybliżeniu nic nie dorówna władzy ru-chomych obrazów, kina i telewizji. ale dlaczego nie tylko w Europie, ale wszę-dzie, na całym świecie, „pójść do kina “ to synonim dla „obejrzeć amerykański film“?! Dzieje się tak, bo amerykanie już dawno temu zrozumieli i radykalnie zre-alizowali to, co ludzi wzrusza, co skłania ich do marzeń. Cały „amerykański sen“ to wynalazek kina, sen, który śni obecnie już cały świat.

Nie zamierzam go dyskredytować, ale chciałbym zadać pytanie: a kto śni sen europejski? Przychodzi mi tu na myśl konkretny, aktualny przykład: w ciągu następnych mniej więcej dwóch miesię-cy dwadzieścia, trzydzieści a może nawet i pięćdziesiąt milionów Europejczyków obejrzy ten sam film. W każdym progra-mie, we wszystkich wiadomościach – a zjeździłem całą Europę – znalazły się rela-cje z londyńskiej premiery filmowej. Pew-nie już Państwo wiedzą – chodziło o Jame-sa Bonda, tego wspaniałego brytyjskiego gentlemana, bojownika prawem i lewem, który już od czterdziestu lat ratuje świat od upadku. Pamiętacie wspaniałego szko-ta, który niegdyś uosabiał tego europej-skiego bohatera, sir seana Connery‘ego? albo tego niezwykle eleganckiego, kul-turalnego Irlandczyka, Pierce Brosnana? a teraz miliony Europejczyków, wszyscy

Cały ten „amerykański sen“, śniony dziś wszędzie na świecie, to wynalazek kina.

Film

Page 146: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

w tym samym czasie, gdzieś około Boże-go Narodzenia i Nowego roku, zobaczą drobnego gangstera, wyglądającego, pro-szę o wybaczenie, niczym rosyjski pre-zydent, Władymir Putin. ten nowy Bond postępuje raczej brutalnie i bezwzględ-nie. Co z tego wynika? Co jest dla nas przesłaniem tej amerykańskiej produkcji? No dobrze, może nieco przerysowałem, ale oddaje to w miarę prawdziwie istotę sprawy: nawet nasze własne mity już do nas nie należą. Nic nie kształtuje dzisiaj fantazji bardziej nachalnie, jednoznacz-nie i długotrwale niż kino. ale my już nad tym nie panujemy, to już nie należy do nas. Nasz własny wynalazek wymknął nam się z rąk.

W europejskim kinie – bo mimo wszystko ono istnieje i powstaje w około 50 europejskich krajach – nasze własne, europejskie historie nie zajmują już waż-nego miejsca!

W obrazach kina europejskiego mo-głoby odnależć się całe nowe pokolenie Europejczyków, mogłaby się emocjonal-nie, mocno, trwale, zdefiniować Europa, mógłby popłynąć w świat europejski do-robek myśli, moglibyśmy skutecznie ko-munikować innym nasze najwyższe do-bro, naszą kulturę, nasze „open society“, kulturę dialogu, pokoju i humanizmu, ale daliśmy sobie odebrać tę broń. Świadomie mówię o broni, bo obraz jest najsilniejszą bronią XXI wieku.

Nie powstanie europejska świado-mość, zabraknie uczucia do tego konty-nentu, przyszłej europejskiej tożsamości, poczucia przynależności, jeżeli nie una-ocznimy sobie naszych własnych mitów,

własnej historii, naszych własnych idei i emocji!

Nie ma na przykład na świecie am-basadora Hiszpanii posiadającego więk-szą władzę od Pedro almodóvara, am-basadora Wielkiej Brytanii silniejszego niż, powiedzmy, Ken Loach, Polski niż andrzej Wajda czy Polański. Mimo, że umarł już 13 lat temu, Federico Fellini nadal niezmiennie podaje nam definicję włoskiej duszy. Dokładnie to właśnie czy-ni kino europejskie: kształtuje i buduje naszą samoświadomość i naszą wiedzę o sobie nawzajem! tworzy ideę europej-ską, europejską wolę, tę właśnie europej-ską duszę, o której tutaj mowa. ale proszę spojrzeć, jakie miejsce przeznaczyliśmy skarbowi, który mamy, jaką rolę odgrywa on jeszcze w europejskim życiu kultural-nym, jak po macoszemu nadal zajmuje się nim polityczna Europa – nie tylko ki-nem, kulturą w ogólności. a przecież to właśnie spoiwo, zaprawa, łącznik euro-pejskich uczuć!

Wszystkie kraje wzdychające do Eu-ropy, także wszystkie nowe lub przyszłe kraje członkowskie unii na Wschodzie, mogłyby z jednej strony opowiedzieć nam o sobie, pozyskać nas dla siebie, a spotkać się z drugiej strony z przyjęciem przez eu-ropejską sprawę i europejską duszę, gdy-byśmy tylko zechcieli wzmocnić naszych ambasadorów po obu stronach, gdybyśmy w Europie także zechcieli uwierzyć w siłę obrazu. ale tutaj popełnia się poważny błąd. tutaj argumentacja dotyczy polityki i gospodarki, a nie emocji. obok nas, w punkcie informacyjnym, porozwieszano najnudniejsze mapy świata, podczas gdy w najważniejszych ambasadach naszego świata, w kinach i w telewizji, światowe mocarstwo obrazu – stany Zjednoczone – uwodzi ludzi, także Europejczyków. to

Film

Page 147: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

pokolenie, które właśnie odciągane jest od Europy, podniesie pewnego dnia ciężkie zarzuty wobec polityki europejskiej: dla-czego dopuściliście, by Europa nas nu-dziła?! Dlaczego zanudzaliście polityką, zamiast uwrażliwiać nas na nasz piękny rodzinny kontynent, zamiast nam go po-kazywać! MaMY w Europie historię kul-tury, MaMY naszą kulturę współczesno-ści, MaMY własną kulturę polityczną.

George soros nazywa to „the open so-ciety“ – społeczeństwem otwartym. Właś-nie dlatego, że ameryka w ostatnim czasie tak bardzo zawiodła, prezentując swoje wartości moralne i polityczne, Europa tym bardziej zyskuje na znaczeniu w świecie, tym bardziej staje się wzorem do naśla-dowania.

ale ten wzór traci siłę oddziaływania, gdy przestaje ufać w siłę swoich własnych wizerunków! społeczeństwo otwarte nie stanie się dla nikogo porywające, nie za-chwyci i nie pociągnie za sobą nikogo, jak długo pozostanie abstrakcyjną ideą. Musi znaleźć związek z emocjami. a europej-

skie emocje mamy przed sobą, niemal na wyciągnięcie ręki, Europejczycy tęsknią za nimi, ale nie zwraca się na to uwagi, a władzę obrazu pozostawia innym. Mam nadzieję, że nie będzie zbyt późno, gdy w Europie dostrzeże się, jakie to pole bi-twy oddano nie stawiając niemal żadne-go oporu...

Autor przedstawił powyższy tekst na kon-ferencji „Europa eine Seele geben“ (Dać Eu-ropie duszę) w listopadzie 2006 roku.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Wim Wenders jest reżyserem, fotografikiem i wykładowcą sztuki filmowej w Wyższej Szkole Sztuk Pięknych w Hamburgu.

Film

Page 148: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Jeśli Europa nie chce być upiorem przeszłości, wszy-scy musimy przypomnieć sobie stare znaczenie sło-wa «dusza»: odwaga. Dusza dla Europy oznacza więc stawanie w obliczu nowych wyzwań, zwłaszcza wo-bec różnych obliczy islamu, które są w większości zeu-ropeizowane i naznaczają dzisiejszą Europę. a Euro-pa może wykorzystać swo-ją siłę, by ponieść w świat posłanie o społeczeństwie otwartym i owocnie współ-pracującym. Nilüfer Göle, profesor socjologii, Paryz

Page 149: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 150: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 151: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

koniecnarodowegobastionukształceniaW mi-nionych latach dla urzędników i instytucji oświa-towych stało się jasne, że wyzwania i przemiany w systemie kształcenia nie mogą tkwić w gorsecie granic narodowych. Europa znajduje się w centrum zainteresowania jako uznany międzynarodowy ośrodek kształcenia. Z terenu Europy znika stop-niowo narodowa i regionalna polityka, istniejąca dotychczas w szkolnictwie powszechnym, wyższym i w badaniach naukowych Guy Haug

aż do połowy lat 80. XX wieku oświata była nieomal nieobecna w porządku obrad unii Europej-

skiej. Polityka oświatowa była sprawą naro-du, zainteresowanie kwestiami spornymi i polityką rzadko sięgało dalej niż do krajów sąsiednich. Pierwsza generacja programów stypendialnych uE (Erasmus, Comett, Lin-gua i trochę później tempus) wprowadziła nieco ruchu w skostniałe tradycje: dzię-ki relatywnie dużej wewnątrzeuropejskiej mobilności wyzwoliła systemy oświatowe z ich narodowej izolacji – najpierw w szkol-nictwie wyższym, potem dzięki socrateso-wi także w szkołach – ale nie odważyła się zwrócić uwagi na fakt, że pełna mobilność będzie możliwa dopiero wtedy, gdy po-szczególne systemy szkolnictwa i oświaty będą lepiej skoordynowane. tabu to zostało

złamane po raz pierwszy w rozstrzygają-cych deklaracjach z sorbony (1998) i Bo-lonii (1999), w których zalecano wysoki poziom konwergencji (bez uniformizacji) w szkolnictwie wyższym. Nową furtkę ot-worzył proces boloński, w którym obec-nie uczestniczy 45 państw z całej Europy. Później te nowe perspektywy mogłyby zo-stać rozszerzone na inne poziomy i rodzaje szkolnictwa dzięki programowi roboczemu „Education & training 2010” (E&t 2010). Który jako wspólny europejski cel zakłada konwergencję systemów oświaty wszyst-kich krajów uE.

Program uchwalili szefowie rządów eu-ropejskich na spotkaniu w Lizbonie, któ-re w marcu 2000 roku stało się nowym kamieniem milowym na drodze do przy-szłości Europy. uE sformułowała ambitny cel: stać się najbardziej postępowym spo-łeczeństwem wiedzy na świecie, tworzyć lepsze warunki pracy, wspierać integrację społeczną, a zarazem gospodarować w Eu-ropie planując długofalowo i szanując śro-dowisko naturalne.

Jednocześnie rada Europy stwierdziła, że strategia lizbońska będzie zależeć od gruntownych zmian w systemie społecz-nym (zwłaszcza w zatrudnieniu i oświacie), jak i od szczególnego wspierania nauki i innowacyjności. Wskutek tego uformował się proces, dzięki któremu w niespełna dwa lata powstały zabarwione politycznie pla-

Page 152: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

ny działania, zatwierdzone wiosną 2002 roku w Barcelonie przez radę Europejską: z jednej strony pierwszy program roboczy uE wspierania wspólnych celów systemów oświatowych, znany jako E&t 2010, z dru-giej porozumienie na temat konieczności zwiększenia inwestycji w dziedzinie badań naukowych i wynalazczości z 1,9% do 3% w roku 2010.

Ramy dla europejskich celów

Program roboczy E&t 2010 jako długo-falowy projekt polityczny uE i jej państw członkowskich jest zdumiewająco mało znany w europejskich instytucjach oświa-towych. a przecież zawiera on trzy inno-wacje o znaczeniu strategicznym:

Po pierwsze program ten definiuje wiele wspólnych europejskich celów, ku którym powinna się zwrócić polityka oświatowa i jej wdrażanie na poziomie narodowym. Jest to nowość, która nie niweczy zasady subsydialności (mówiącej, że wyłącznie państwa członkowskie są kompetentne w sprawach polityki oświatowej i struktur systemu edukacji), ale otwiera nowy wy-miar współpracy w interesie każdego kraju i unii Europejskiej jako całości. Program działania dotyczy wszystkich poziomów

oświatowych: nauczania, dokształcania i dalszego kształcenia, także poza formal-nymi systemami oświaty z perspektywą kształcenia ustawicznego przez całe życie. trzynaście konkretnych celów, które na-leży osiągnąć do 2010 roku, nawiązuje do trzech celów strategicznych: jakość – do-stępność – otwartość. Do każdego punktu sformułowano konkretne przesłanki dzia-łania i wskaźniki, które mają mierzyć po-stęp:

Edukacja&Trening 2010: trzy cele strategiczne

Wyższa jakość i efektywność systemu oświaty - lepsze wykształcenie kadry nauczają-

cej- ukierunkowanie na wymagania społe-

czeństwa wiedzy- zapewnienie dostępu do technologii

informacyjno-komunikacyjnych (ICt)- wspieranie technicznych kierunków

studiów- efektywne wykorzystanie posiadanych

zasobów

Łatwiejszy dostęp do wszystkich syste-mów oświaty- stworzenie otwartych kierunków

kształcenia- zwiększenie atrakcyjności uczenia się - wspieranie aktywności obywatelskiej

i społecznej spójności

otwarcie systemów oświaty na zewnątrz- silniejsze powiązanie nauczania z

pracą, badaniami naukowymi i społe-czeństwem

- promowanie ducha przedsiębiorczości i nauki języków obcych

uE sformułowała ambitny cel: stać się najbardziej postępowym społeczeństwem wiedzy na świe-cie, tworzyć lepsze warunki pra-cy, wspierać integrację społecz-ną, a zarazem gospodarować w Europie planując długofalowo i szanując środowisko naturalne.

- Edukacja

Page 153: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

- poprawa mobilności i wymiany- silniejsza współpraca europejska (we-

wnątrz Europy i z całym światem)

Po drugie ministrowie nie chcieli je-dynie podążać za „zaproszeniem” rady Europy do ściślejszej współpracy: popar-li oni swoje intencje inicjatywą własną i jeszcze ostrzej sprecyzowali założenia, aby wzrosła jakość i międzynarodowe znacze-nie Europy jako „ostoi jakości”. Podkre-ślili przy tym, że Europa – która dawno temu musiała oddać usa status ulubione-go miejsca studiów obcokrajowców – do 2010 roku znowu powinna awansować na pierwsze miejsce jako cel wyjazdu obiera-ny przez studentów, profesorów i badaczy z innych regionów świata. te stwierdze-nia, sygnalizujące istotną zmianę w poli-tyce oświatowej, ośmieliły polityków do pilniejszego zwracania uwagi na europej-ski i międzynarodowy wymiar wyzwań kulturalnych, społecznych oraz wymogów polityki oświatowej w ramach programu roboczego. Program roboczy E&t 2010 powinien utorować drogę do realizacji na-stępujących celów: • wysoki poziom jakości systemów

kształcenia i instytucji oświatowych, który uczyni Europę światowym miernikiem jakości i autorytetu;

• odpowiednia zgodność europejskich systemów oświatowych, pozwalają-ca uczynić większą mobilność i tym samym różnorodność Europy zaletą a nie wadą;

• realistyczne możliwości dla wszyst-kich, którzy osiągnęli w Europie określony poziom wykształcenia, aby mogli go efektywnie wykorzystać na europejskim rynku pracy i w procesie dalszego kształceniu;

• dostęp wszystkich Europejczyków w

każdym wieku do dalszego kształce-nia w całej Europie;

• Europa, otwarta na współpracę z inny-mi regionami świata, powinna do 2010 roku stać się ulubionym celem dla stu-dentów, stypendystów i badaczy.

Po trzecie, państwa członkowskie pierwszy raz w historii uE ustaliły euro-pejskie cele w obszarze oświaty i zobowią-zały się dokumentować swoje osiągnięcia w tej dziedzinie.

Dla Europy jako całości zdefiniowano pięć celów ilościowych. Kładą one akcent na postęp, jaki dzięki określonym kro-kom powinien zostać osiągnięty do roku 2010, i dążą do zmniejszenia liczby ucz-niów przerywających naukę, do likwida-cji podstawowych luk w wykształceniu, do przeciwdziałania spadkowi zaintereso-wania studiami z zakresu nauk ścisłych i technicznych, do zwiększenia liczby absol-wentów szkół wyższych i udziału w kształ-ceniu ustawicznym. Jednak nie udało się osiągnąć porozumienia w sprawie okre-ślenia minimalnego poziomu wydatków na edukację, jako procenta dochodu kra-jowego brutto.

Kryteria europejskich celów („benchmarks”)

• ukończenie szkoły: do 2010 roku liczba młodzieży porzucającej szkołę powinna spaść poniżej 10%.

• Matematyka, nauki przyrodnicze i technologiczne: liczba dyplomantów w tych dziedzinach powinna w całej Europie wzrosnąć do 2015 roku co najmniej o 15%, udział procentowy

Państwa członkowskie pierwszy raz w historii uE ustaliły euro-pejskie cele w obszarze oświaty i zobowiązały się dokumentować swoje osiągnięcia w tej dziedzi-nie.

Edukacja

Page 154: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

kobiet w tych dziedzinach powinien zostać zwiększony.

• szkolnictwo ponadgimnazjalne: do 2010 roku wykształcenie średnie po-winno mieć co najmniej 85% 22-let-nich obywateli uE.

• Wykształcenie podstawowe: do 2010 roku udział 15-latków z niewystarcza-jącą umiejętnością czytania w porów-naniu z rokiem 2000 należy zreduko-wać co najmniej o jedną piątą.

• Kształcenie ustawiczne: do 2010 roku przeciętnie co najmniej 12,5% pracu-jących obywateli uE w wieku 25–64 lat powinno podjąć kształcenie usta-wiczne.

Kryteria te (benchmarks) pozwala-ją każdemu krajowi uE i uE jako cało-ści porównać się ze średnią europejską i z międzynarodową czołówką (podobnie jak w przypadku projektu PIsa oECD, który porównuje umiejętności czytania i obsługi komputera w poszczególnych krajach). Dystans dzielący od tych celów i plan osiągnięcia sukcesu są odmienne w różnych krajach. Benchmarks to wszakże nie tylko techniczne narzędzie do wsparcia reform: mają one także jasny wydźwięk polityczny, gdyż sukces działania uE jako całości zależy od starań wszystkich we wszystkich krajach, czyli zakłada jakiś rodzaj solidarności między krajami – rzecz zupełnie nową w uE w dziedzinie edukacji i kształcenia.

Edukacja szkolna

Lista uzgodnionych europejskich bench-marks wskazuje, że główna część progra-mu E&t 2010 dotyczy edukacji szkolnej. obejmuje on jednak także wspieranie ja-kości i atrakcyjności szkolnictwa zawo-

dowego jako część procesu kopenhaskie-go. W licznych grupach roboczych zebrali się eksperci i decydenci, aby zdefiniować największe braki w wykształceniu szkol-nym i w kluczowych obszarach (braki w wykształceniu nauczycieli, definicja pod-stawowych kompetencji w społeczeń-stwie wiedzy, optymalne wykorzystanie nowych technologii informacji i komuni-kacji, wspieranie nauk przyrodniczych, po-prawa poradnictwa i doradztwa, wypraco-wanie kryteriów kwalifikacji, optymalny poziom autonomii szkół itd.). Działania te mają wzajemny efekt edukacyjny: proble-my kluczowe i efektywność działań po-litycznych mogą zostać ocenione w pro-cesie porównania danego kraju z innymi krajami. Proces ten można najlepiej zlu-strować tym, co stanowi kamień milowy wszelkich systemów edukacji: definicją roli nauczyciela, jego początkowym i póź-niejszym kształceniem. Było to głównym tematem pracy jednej z grup roboczych wprowadzających w życie E&t 2010. W świetle nowych wyzwań, jakie stają przed nauczycielami (w szkolnictwie przedszkol-nym, podstawowym i dalszym, a także w kształceniu ogólnym, technicznym, za-wodowym i specjalistycznym) z dialogu między krajami uE i uczestnikami sektora oświaty wykrystalizowała się nowa wizja nadchodzących dekad, oparta na nowym europejskim profilu zorientowanym na klu-czowe kwalifikacje przyszłości. Wykonu-jący zawody nauczycielskie powinni mieć wykształcenie wyższe, zdefiniować swoją rolę w perspektywie szkolenia permanen-tnego, odbyć część procesu kształcenia za granicą i aktywnie budować partnerstwo. Wśród kluczowych kompetencji, jakie po-winien mieć każdy nauczyciel, szczegól-nie ważne są: umiejętność posługiwania się wiedzą, informacjami i technologia-

Edukacja

Page 155: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

mi; kompetencje społeczne (umiejętność nawiązywania relacji międzyludzkich z uczniami, kolegami i innymi partnerami oraz pracy w społeczeństwie na poziomie lokalnym, regionalnym, narodowym, eu-ropejskim i globalnym). te zasady uważa się za wytyczne w prowadzeniu dialogu zwróconego w przyszłość i do przeprowa-dzenia reform zalecanych w każdym kraju i każdej instytucji, ponieważ oferują one osobom zainteresowanym i decydentom przemyślane, otwarte i dynamiczne zasady działania w skali europejskiej.

Uniwersytety: kształcenie wyższe i badania naukowe

Na poziomie uniwersyteckim, w dzie-dzinie kształcenia, badań i innowacji, waż-ne jest stwierdzenie, że agenda uE ds. modernizacji uniwersytetów jako część strategii lizbońskiej zgadza się zasadniczo ze zmianami strukturalnymi wynikający-mi z procesu bolońskiego; wzmacnia je i uzupełnia. Cele leżące u podstaw procesu bolońskiego (zdolność do pracy, efektyw-ne uczenie się, mobilność, atrakcyjność) są zarazem celami unii Europejskiej. Bolonia posługuje się różnymi narzędziami, które rozwinęły się jako część programów uE, takimi jak kredyty ECts czy sieć agencji ENQa zapewniających wysoką jakość. I na odwrót, liczne działania uE dostarczają bezpośredniego lub pośredniego wsparcia procesowi bolońskiemu za pośrednictwem nowych lub odnowionych programów jak Erasmus Mundus czy Marie Curie albo za pomocą programu roboczego E&t 2010. Proces jest wzmacniany poprzez ponad-graniczne porównywanie planów naucza-nia i kluczy kompetencji w różnych dy-scyplinach (program „tuningowy”) czy poprzez ostatnie zalecenia odnoszące się

do wzmocnienia współpracy pomiędzy agencjami sprawdzającymi kwalifikacje.

Dowodzi to, że oprócz reform struktu-ralnych dotyczących priorytetów procesu bolońskiego, uE propaguje sięgającą dalej i głębiej modernizację szkolnictwa wyż-szego i badań naukowych. ta okoliczność nadaje tradycyjnej działalności uE poli-tyczny wymiar w kwestiach szkolnictwa wyższego (dotyczy to współpracy i progra-mów wymiany) oraz w zakresie badań i in-nowacji (w serii „programów ramowych”). Działalność agendy uE ds. modernizacji szkolnictwa wyższego była możliwa dzięki programowi roboczemu E&t 2010. oznaj-miły o tym dwa ważne komunikaty Komi-sji Europejskiej:

W 2005 roku komunikat „Mobilising the brainpower of Europe” stwierdził, że euro-pejskie uniwersytety przeżywają regres (w zakresie dostępu, znaczenia i image’u), roz-poznał jego główne powody (zbytnie roz-członkowanie, niedofinansowanie i prze-regulowanie) oraz nakreślił plan działań wdrożenia strategii lizbońskiej na uniwer-sytetach. Zakłada on następujące działa-nia reformatorskie: odnowienie progra-mów nauczania i programów badawczych na uniwersytetach; większe zróżnicowanie instytucji; lepsze modele zarządzania sy-stemami i instytucjami; większe inwestycje w szkolnictwo wyższe i instytuty badaw-cze, które byłyby dopasowane do konku-rencji i szybko zmieniającego się społe-

Najważniejsze, że w minionych latach nauczanie, prace badaw-cze i innowacyjne stopniowo awansowały z pozycji marginal-nej na czoło listy europejskich priorytetów.

Edukacja

Page 156: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

czeństwa wiedzy. oświadczenie to wsparła rada Europy, która podczas spotkania w Hampton Court w październiku 2005 roku wezwała do dalszych inicjatyw w zakresie wzmocnienia i modernizacji szkolnictwa wyższego i badań naukowych.

W 2006 roku Komisja w odpowiedzi na pytanie rady Europy opublikowała następny komunikat, „Delivering on the modernisation agenda of European uni-versities”. Powtórzywszy kolejny raz, że ogromny potencjał europejskich uniwersy-tetów dławiony jest nadmiarem regulacji i utrudnień, komunikat potwierdza, że wy-korzystanie tego ogromnego zasobu wie-dzy, talentu i energii wymaga bezpośred-nich, głębokich i skoordynowanych zmian, począwszy od poluzowania zasad regulacji, po dopasowanie systemu zarządzania i ad-ministrowania szkolnictwem wyższym do aktualnych wymogów. Każda instytucja powinna zrównoważyć nauczanie, badania i wynalazczość odpowiednio do swojej roli w regionie i kraju. Będzie to z konieczności oznaczać podejście zróżnicowane. Celem jest wzmocnienie roli europejskich uni-wersytetów w globalnym społeczeństwie wiedzy. tylko w ten sposób Europa może coś znaczyć gospodarczo oraz wysoko pod-nieść poziom nauczania i badań. Komuni-kat zestawia także krótką listę najważniej-szych działań, które należy wprowadzić. są na niej: większa autonomia i zakres odpo-wiedzialności uniwersytetów; efektywne zarządzanie wydatkami i przyznanie uni-wersytetom większej odpowiedzialności za ich własną długofalową sytuację finanso-wą; rewizja opłat i struktur pomocy studen-tom krajowym w celu ułatwienia dostępu do studiów i pomyślnego ich ukończenia wszystkim studentom o odpowiednich kwalifikacjach niezależnie od pochodze-nia; restrukturyzacja kierunków studiów w stronę większej mobilności; interdyscy-plinarny kształt studiów zaspokajający po-trzeby pracodawców i starzejącego się spo-łeczeństwa; zwiększenie liczby studentów, którzy przynajmniej jeden semestr studiów spędzili w obcym kraju lub w przemyśle; umożliwienie studentom wykorzystania

narodowych dotacji i stypendiów na każ-dej europejskiej uczelni; łatwiejsze, szyb-sze i bardziej przewidywalne uznawanie akademickich kwalifikacji; przeszkolenie w zakresie zarządzania własnością intelek-tualną, komunikacji, korzystania z Interne-tu, przedsiębiorczości i pracy zespołowej jako część kariery naukowej itd.

te przemiany w szkolnictwie, kształce-niu pozaszkolnym i w badaniach oznaczają początek nowej ery. Najważniejsze, że w minionych latach, od momentu uchwalenia programu roboczego E&t 2010, nauczanie, prace badawcze i innowacyjne stopniowo awansowały z pozycji marginalnej na czoło listy europejskich priorytetów. Choć środ-ki polityczne (zgodnie z zasadą subsydial-ności) pozostają na tym polu w znacznej mierze domeną rządów narodowych, to ostatnio dyskutuje się nad nimi w kontek-ście nowego rodzaju współpracy i umacnia w imię wspólnych europejskich celów.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Guy Haug jest niezależnym ekspertem w zakresie europejskiej i międzynarodowej polityki edukacyjnej, zwłaszcza studiów uniwersyteckich. Miał istotny udział w two-rzeniu procesu bolońskiego, ponadto dla Komisji Europejskiej opracowywał cele dla szkół wyższych w strategii lizbońskiej.

Edukacja

Page 157: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

odkąd sięga pamięć ludzka wy-kształcenie odgrywa ważną rolę. Dlaczego jednak właśnie dziś sta-

ło się kluczem do sukcesu państw europej-skich, i to nie tylko do sukcesu jednostek, lecz także do dobrobytu i konkurencyj-ności całych państw? Jest oczywiste, że ogólne warunki ludzkiego życia i pracy zmieniły się zasadniczo. W społeczeństwie przemysłowym aż do drugiej połowy XX wieku rynki były stabilne, konkurencja ukierunkowana narodowo, formy organi-zacyjne hierarchiczne. W społeczeństwie wiedzy rynki są dynamiczne, konkurencja globalna, a formy organizacyjne są połą-czone w sieć. W społeczeństwie przemy-słowym impulsy rozwojowe opierały się na mechanizacji, a walory konkurencji na „economies of scale”. Dziś impulsy roz-

wojowe pochodzą z digitalizacji i minia-turyzacji, a walory konkurencji opierają się na innowacyjności i szybkości realizacji. W społeczeństwie przemysłowym wzo-rem firmy był pojedynczy zakład, a dziś są to zmienne alianse współzawodników. W społeczeństwie przemysłowym celem politycznym było pełne zatrudnienie, dziś jest to „employability”: sprawianie, by lu-dzie byli zdolni do ciągłego poszerzania swoich horyzontów w stale zmieniających się warunkach. W społeczeństwie prze-mysłowym profile zawodowe były jasno określone przez specyficzny dla danego za-wodu kontekst, a kluczem do sukcesu były kwalifikacje formalne. Dziś tym kluczem jest konwergencja, transformacja i nauka przez całe życie.

Na ten rozwój wpłynęły decydująco nowe technologie, co obszernie opisał tho-mas Friedmann w książce The World is Flat. Prezentowany artykuł w wielu miej-scach odzwierciedla jego rozważania: od lat 80. i 90. XX wieku dzięki pecetom (komputerom osobistym) ludzie mogą na-dawać swej pracy formę cyfrową, świato-wa sieć internetowa zaczęła organizować, systematyzować i przede wszystkim udo-stępniać globalnie informacje rozproszone

uczyćsięzbiegiemczasuCzy system oświaty nie potrzebuje reform, czy nadąża za modelem społe-czeństwa przyszłości? Podczas, gdy wg badań po-równawczych oECD, azja zmniejsza dystans edu-kacyjny, Europejczycy dopiero teraz powoli uznają, że szkoła musi przekazywać już nie tylko wiedzę poznawczą, lecz także kompetencje społeczne i że musi lepiej wykorzystywać potencjał jednostek Andreas Schleicher

Page 158: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

wcześniej i zgromadzone na poszczegól-nych komputerach. I w końcu takie pro-dukty, jak Word, Excel czy Paypal stały się standardem dla pracy w sieci. Jedno-cześnie deregulacja w branży telekomuni-kacyjnej doprowadziła do „dot-com bub-ble”: inwestorzy zapłacili miliardy firmom z branży telekomunikacyjnej, które spo-dziewały się wysokich zysków i zainwe-stowały w technologie komunikacyjne i światłowody, by połączyć siecią państwa i kontynenty. Wskutek tego rozwoju koszty połączeń telefonicznych i internetowych spadły tak drastycznie, że zbankrutowało wiele firm z branży technologicznej, które miały zadbać o powstanie światowej sieci. ale świat ujęty w jedną internetową sieć, niskie koszta komunikacji i upowszechnie-nie nowych technologii umożliwiły nowe formy globalnej współpracy.

Nastąpił krach giełdowy w branży tech-nologicznej, co jednak wcale nie osłabiło obejmującego kraj za krajem procesu glo-balizacji, przeciwnie, dopiero prawdziwie go zapoczątkowało. Firmy zaczęły oszczę-dzać i starały się taniej wytwarzać swo-je produkty. W świecie połączonym tech-nologiczną siecią otwarły się różnorakie możliwości lokowania prostych procesów produkcyjnych czy usług serwisowych w takich krajach, jak Chiny czy Indie. Pań-stwa europejskie stanęły nagle do współ-zawodnictwa z państwami, które oferowa-ły proste umiejętności za znacznie niższą płacę. W Europie zaczęło się zwiększać bezrobocie wśród ludzi gorzej wykształ-conych. Niektóre dziedziny gospodarki kompletnie zniknęły, ponieważ technolo-gie informacyjne uczyniły je zbędnymi. Naturalnie, także państwa europejskie uzy-skują korzyści z globalizacji, zwłaszcza dzięki powstaniu nowych wielkich rynków zbytu. Jednak dla Europy oznaczało to tyl-

ko rosnący popyt na ludzi o wysokich czy średnich kwalifikacjach, ponieważ miejsca pracy dla osób nisko wykwalifikowanych pozostały w krajach-nabywcach.

same technologiczne nowości jeszcze nie zapewniają, rzecz jasna, rozwoju pro-duktywności. Ich zastosowanie umożliwia wszakże nowe struktury i sposoby pracy oraz nowe rodzaje zachowań. Dzięki temu na przełomie tysiącleci powstała globalna platforma, która umożliwia swoim użyt-kownikom na całym świecie wymianę wie-dzy, komunikację z innymi ludźmi, współ-pracę i konkurowanie z nimi. osoby, firmy czy też państwa na całym globie mogły teraz kooperować w ramach złożonych łań-cuchów i uczestniczyć w światowej rywa-lizacji. W następstwie tego rozwoju każdą pracę i każdą usługę, która jest jakoś po-dzielna i dygitalizowalna, mogą dziś wyko-nać najlepsi i najbardziej wydajni pracow-nicy na całym świecie. Wielkie wyzwanie dla społeczeństw Europy stanowi jednak to, że trzy miliardy ludzi w Chinach, In-dii, rosji i Europie Wschodniej czy Brazy-lii, którzy do niedawna byli wykluczeni z globalnej wspólnoty, ponieważ żyli w hie-rarchicznych i wertykalnych strukturach politycznych i gospodarczych, może teraz aktywnie uczestniczyć w internetowym świecie, dzięki możliwościom technolo-gii. Zapaść Związku radzieckiego, odwrót Indii od nakierowanej do wewnątrz autar-kicznej gospodarki i gospodarcze otwarcie się Chin gwałtownie zwiększyły globalną społeczność i gospodarkę do sześciu mi-liardów ludzi.

Dziś w Chinach dominuje z pewnością produkcja, ale jej konkurencyjność dzię-

Edukacja

Page 159: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

ki niskim kosztom to dla Chin zaledwie etap przejściowy. Ich długofalowa stra-tegia zakłada zwycięstwo w konkurencji z zachodnimi państwami przemysłowy-mi nie na dolnym, ale na górnym pozio-mie spektrum osiągnięć, i dlatego Chiny konsekwentnie stawiają na inwestycje w kształcenie.

Wyniki Hong Kongu w badaniu PIsa, których nie zdołał przewyższyć żaden kraj zachodni, już dziś dają nam przedsmak tego, na co w pewnej chwili stać będzie Chiny, jeśli nadal będą się otwierać pod względem politycznym. także pierwsze pilotażowe badania PIsa przeprowadzone tylko w uboższych zachodnich regionach Chin wykazały taki poziom osiągnięć, że dorównują one Europie, przynajmniej w zakresie matematyki. te przemiany, pro-wadzące do globalnego społeczeństwa wie-dzy, wpływają decydująco na krajobraz oświaty. Poniżej naszkicuję je naprędce, aby w ten sposób określić pola działania i wskazać wynikające z nich wyzwania.

Czy Europa przeoczyła rozwój poli-tyki edukacyjnej?

są różne możliwości oceny stanu wie-dzy i umiejętności danego społeczeństwa. Najczęściej mierzy się najwyższy osiągnię-ty przez osoby dorosłe poziom wykształce-nia, ale skala ta uwzględnia jedynie kwali-fikacje formalne, które mają ograniczoną siłę odwzorowania jakości wykształcenia, i dlatego tylko warunkowo mogą posłużyć do porównań w skali międzynarodowej. Jeśli przyjąć za podstawę taką ilościową skalę porównawczą, to np. zmiana liczby osób kończących studia uniwersyteckie w określonym czasie ukaże, jak w ostatnich dziesięcioleciach rozbudowywał się system edukacji w uprzemysłowionym świecie. I

tak w latach 60. Niemcy zajmowały w ran-kingach państw oECD w zakresie liczby absolwentów studiów uniwersyteckich do-brą pozycję środkową. W latach 70. jednak wiele państw nadrobiło opóźnienia, w la-tach 80. nastąpiła dalsza dynamiczna roz-budowa i przebudowa trójstopniowego sy-stemu kształcenia, a w latach 90. niektóre państwa przyspieszyły jeszcze wyraźniej. Korea, państwo, które w latach 60. XX wie-ku wypracowywało dochód narodowy na poziomie afganistanu, awansowało z ostat-nich miejsc z listy oECD do ścisłej mię-dzynarodowej czołówki. Niemcy zaś spad-ły na 23 miejsce wśród 30 państw oECD – nie dlatego, by ubyło osób z wyższym wykształceniem, ale dlatego, że w wie-lu państwach o wiele szybciej rósł udział zarówno studiów uniwersyteckich, jak i nieuniwersyteckiego trójstopniowego wy-kształcenia wyższego.

W tym kontekście ważne jest, że pań-stwa europejskie nie konkurują już z pań-stwami rozwijającymi się, które oferują mniejsze kwalifikacje za mniejszą płacę, ale z takimi krajami, jak Chiny czy Indie, które coraz wyraźniej dążą do najwyższych kwalifikacji. W przeszłości systemy oświa-ty w Europie stanowiły dla siebie punkt odniesienia, ale w świecie połączonym siecią narodowy punkt widzenia wyma-ga uzupełnienia o perspektywę globalną, i dlatego należy sobie jasno uświadomić, że niewystarczające inwestycje w szkol-nictwo oznaczają spadek jakości życia za-równo jednostek, jak i państw niezdolnych do przeobrażenia się w społeczeństwa wie-dzy. Dane oECD wskazują, że absolwenci trzeciego stopnia wykształcenia mają wy-

Edukacja

Page 160: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

raźnie wyższy udział w rynku pracy i wy-raźnie mniej zagraża im bezrobocie niż w przypadku osób bez trzeciego stopnia wy-kształcenia, w szczególności w starszym wieku. Ponadto we wszystkich państwach oECD w latach 90. przynajmniej połowa przyrostu produktu krajowego brutto na głowę mieszkańca pochodziła ze wzrostu wydajności pracy, czyli głównie z lepszego poziomu wykształcenia.

Nie ma także żadnych oznak, by ta dy-namiczna globalna rozbudowa trójstopnio-wego systemu kształcenia prowadziła do „inflacji” kwalifikacji. Przeciwnie, spo-śród państw, w których udział obywateli w wieku 25–64 lat z wykształceniem trze-ciego stopnia od 1995 roku wzrósł o ponad 5 punktów procentowych – w australii, Danii, Francji, Irlandii, Japonii, Kanadzie, Korei, Hiszpanii czy anglii – większość cechuje się spadkiem liczby bezrobotnych i rosnącymi dochodami wśród absolwentów trzeciego stopnia wykształcenia. W Niem-czech korzyści z takiego wykształcenia, jeśli chodzi o osiągane dochody, wzrosły w latach 1998–2003 z 30% do 53%, sta-nowiąc tym samym ważne świadectwo, że zapotrzebowanie na osoby o najwyż-szych kwalifikacjach rośnie szybciej niż ich podaż.

Całkowicie błędne byłoby wnioskowa-nie z rosnącej liczby osób najwyżej wykwa-lifikowanych w takich państwach, jak Chi-ny czy Indie, o spadku popytu na wysokie kwalifikacje w Europie: siła robocza two-

rząca produkt oparty na wiedzy, np. książ-kę czy usługę doradczą, może go sprzedać tym większej liczbie ludzi, im większy jest rynek. Kto natomiast sprzedaje siłę swoich rąk czy produkt materialny, tego wartość na rynku pracy niekoniecznie rośnie wraz z rynkiem – bo każdy wyrób i ręczną siłę roboczą można sprzedać tylko raz. Dlate-go szanse dla osób dobrze wykształconych będą nadal rosły a czynniki ryzyka dla lu-dzi o niewystarczających kwalifikacjach będą się zwiększać.

Uczyć się dla życia

Bezsporne jest także, że ustalanie stra-tegicznych celów dla reform oświaty nie powinno ograniczać się do ilościowej roz-budowy systemu szkolnictwa – zgodnie z mottem: „więcej tego samego”. Krótko-wzroczne byłoby także dostosowywanie systemów kształcenia do dzisiejszego za-potrzebowania na siłę roboczą, a tym sa-mym opieranie ich na przeszłości. Wiele skutecznych systemów oświatowych ukie-runkowanych jest dziś na tradycyjne kształ-cenie. Zmierza ono do pokrycia obecnego zapotrzebowania rynku pracy na wykwa-lifikowaną siłę roboczą tak, by inwestować strategicznie w dalsze kształcenie młodzie-ży. tylko w ten sposób nauczy się ona sta-łego poszerzania swoich horyzontów i ak-tywnego kształtowania gospodarczych i społecznych przemian społeczeństwa.

Najważniejszym wyzwaniem dla edu-kacji jest przygotowanie ludzi do aktywne-go i samodzielnego uczestnictwa w społe-czeństwie i współkształtowania go oraz do dostrzegania przy tym i wykorzystywania

Korea, państwo, które w latach 60. XX wieku wypracowywa-ło dochód narodowy na pozio-mie afganistanu, awansowało z ostatnich miejsc z listy oECD do ścisłej światowej czołówki. Niemcy zaś spadły na 23 miejsce wśród 30 państw oECD.

Edukacja

Page 161: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

różnych wymiarów działania – poznaw-czego, moralnego i społecznego. oECD wychodzi od trzech ukierunkowanych na przyszłość kategorii kluczowych kompe-tencji, które zakładają rozległe spektrum treści nauczania i przyznają na przykład kompetencjom społecznym czy muzycz-nym takie samo znaczenie jak poznaw-czym: ludzie nawiązują łączność ze świa-tem przede wszystkim poprzez poznawcze, społeczno-kulturalne i fizyczne media i środki. ten rodzaj interakcji ujawnia, jak rozumieją oni świat i jak zdobywają w nim nowe umiejętności. to jednak nie zapewni jeszcze młodzieży sukcesu. Globalizacja nie jest już dziś przede wszystkim kwe-stią interakcji państw, jak to było w mi-nionych stuleciach ani kwestią interakcji międzynarodowych przedsiębiorstw, jak w ostatnich dziesięcioleciach, ale coraz częś-ciej jest to problem, jak jednostka może konstruktywnie wejść do społeczeństwa wiedzy. Przesłanką po temu są kompeten-cje, dzięki którym ludzie wciąż na nowo znajdują dla siebie miejsce w ustawicznie zmieniającym się świecie, działają samo-dzielnie, świadomi swojej odpowiedzialno-ści. Dzięki nim biorą oni aktywnie udział w różnych dziedzinach życia, rozpoznając i odpowiedzialnie traktując prawa, interesy, granice i potrzeby. I według tych przesła-nek tworzą szerszą podstawę odniesienia dla swoich indywidualnych planów i pro-jektów. Po trzecie, ludzie muszą być zdolni do budowania trwałych relacji, do współ-pracy i pracy w zespołach, do radzenia so-bie z konfliktami i do konstruktywnego uczestnictwa w wielokulturowych i plu-ralistycznych społeczeństwach. rosnąca

heterogeniczność nie jest problemem, lecz potencjałem społeczeństwa wiedzy.

Naturalnie, takie normatywne ustale-nia muszą się liczyć z ich implikacjami w świecie rzeczywistym. Jeśli, jak o tym była mowa na początku, wyjść od faktu, że w globalnej sieci każda praca, która daje się ująć w formie cyfrowej, może być dostępna na całym świecie – co przy współczesnym poziomie płac często oznacza „poza Euro-pą”, to trzeba też zapytać odwrotnie, jakie pola działalności pozostają dla przyszłej Europy: jakich jeszcze prac nie można cał-kowicie zdygitalizować, zautomatyzować czy zlecić wyspecjalizowanym podmio-tom zewnętrznym? Jakie kompetencje są dla takich działań potrzebne i jak można je zmierzyć?

W zakresie pierwszych trzech wyżej wymienionych klas kompetencji szkoły przykładają tradycyjnie wielką wagę do umiejętności analitycznych, które pozwa-lają rozłożyć na czynniki problemy zawo-dowe a w konsekwencji je rozwiązać. Z drugiej strony coraz jaśniej widać, że dziś wielkie przełomy i zmiany paradygmatu następują najczęściej wtedy, gdy uda się do-konać syntezy różnych aspektów czy zakre-sów wiedzy, między którymi powiązania nie są widoczne na pierwszy rzut oka. Przy-kładem jest tu pracownik socjalny w szkole czy specjalista komputerowy, który bada ludzki genom i wraz z przedsiębiorstwem farmaceutycznym stosuje zdobytą wiedzę

Zdolność do syntezy różnych obszarów będzie zyskiwać na znaczeniu, gdyż nie można jej od razu zdygitalizować ani zauto-matyzować.

Edukacja

Page 162: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

do tworzenia nowych leków. Zdolność do syntezy różnych obszarów będzie zyskiwać na znaczeniu, gdyż nie można jej od razu zdygitalizować ani zautomatyzować.

Im bardziej będzie rosnąć złożoność świata pracy i zakres skodyfikowanej wie-dzy, tym bardziej będą także zyskiwać na znaczeniu ludzie, którzy tę złożoność nie tylko rozumieją, ale jednocześnie potrafią przetłumaczyć ją na język innej dziedziny specjalistycznej, ułatwiając jej zrozumienie ludziom innych zawodów, często w lokal-nym kontekście. W istotny sposób przyczy-nia się do tego umiejętność sensownego fil-trowania informacji, odróżniania ważnych informacji od mniej ważnych itd.

Jeśli chodzi o drugą klasę kompetencji można zauważyć, że w naszym społeczeń-stwie nie będą już odgrywać decydującej roli ani ludzie o wiedzy ogólnej, ani spe-cjaliści, lecz ci, którzy pośredniczą między tymi dwoma poziomami.

Naturalnie, zachowają znaczenie osoby umiejące uogólniać, dysponujące rozległą wiedzą przebiegającą przez różne przestrze-nie działania. także specjaliści w swojej profesji będą nadal cieszyć się uznaniem. Jednak w złożonym i zmieniającym się świecie coraz ważniejsza jest zdolność do zdobywania pogłębionej wiedzy fachowej w nowych kontekstach, do ciągłego posze-rzania swego horyzontu dzięki trwającemu przez całe życie procesowi uczenia się, do przyjmowania nowych ról i ustawicznego zajmowania nowego stanowiska. W tym kontekście należy także ponownie poddać ocenie sukces niemieckiego szkolnictwa zawodowego: podwójne wykształcenie za-wodowe jako alternatywa dla wykształce-

nia akademickiego cieszy się międzynaro-dowym wysokim uznaniem, bo skutecznie integruje młodzież z rynkiem pracy. Jed-nak na drugim biegunie sukcesu dualnego systemu u początku życia zawodowego stoi stale rosnące ryzyko bezrobocia w póź-niejszych latach życia. oczywiście wspo-mnianym absolwentom trudno się później dopasować do szybko zmieniających się wymogów świata pracy. Powody są jasne: każda płaca odzwierciedla zarówno umie-jętności transwersalne, jak i te specyficzne dla danego stanowiska pracy. Jeśli stanowi-sko pracy znika, ponieważ specyficzny dla tego zawodu profil zadaniowy nie jest już potrzebny – choćby z powodu pojawienia się nowych technologii – wtedy w trudnej sytuacji są ludzie o określonym przez ten specyficzny zawód profilu zadaniowym. Nawet gdy znajdą inną pracę o nowym pro-filu zadaniowym, to nowy pracodawca bę-dzie wynagradzał tylko za umiejętności transwersalne, podczas gdy umiejętności specjalne, nieprzydatne w nowym miejscu pracy, nie będą uwzględniane – a przy-najmniej nie znajdą odzwierciedlenia w wynagrodzeniu.

Jeśli chodzi o trzecią klasę kompetencji to bardziej złożone stosunki gospodarcze i powiązania handlowe wymagają, by ludzie potrafili skutecznie porządkować złożo-ne procesy w ramach ich zakresów pra-cy i pomiędzy tymi zakresami, we współ-działaniu z innymi ludźmi i grupami. Na znaczeniu zyskują również kompetencje interpersonalne, które personalizują w lo-kalnym kontekście globalne procesy, pro-dukty czy usługi.

W tym sensie, niezależnie od osiągnięć Chin czy Indii, także w Europie ludzie do-brze wykształceni będą mieli w przyszłości coraz większe szanse na sukces.

Edukacja

Page 163: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Droga do sukcesu

Efektywne systemy oświatowe nasuwa-ją wniosek, że ugruntowana systemowo, głęboka poprawa jakości nauczania nie po-lega na coraz większych ułatwieniach, ale na skutecznych zachętach, dzięki którym nauczyciele i szkoły uczą razem i uczą się od siebie nawzajem, a które oferują im per-spektywy rozwoju.

odpowiedzią na różnorodność nie jest tutaj instytucjonalne rozdrobnienie i me-chanizmy selekcji, lecz konstruktywny sto-sunek do różnych zdolności, zainteresowań i kontekstów społecznych. Wobec rosnącej złożoności nowoczesnych systemów edu-kacji żaden pojedynczy minister oświaty nie zdoła rozwiązać problemów wielu ty-sięcy uczniów i nauczycieli. Jednak wiele tysięcy uczniów i nauczycieli zdoła z po-wodzeniem rozwiązać problemy swego sy-stemu oświatowego, gdy zaczną pracować nad rozwiązaniem problemów połączeni w sieć, a system oświaty zaoferuje konieczne do tego struktury i wsparcie.

Dlatego miejsce pracy „szkoła” wymaga zmiany w zawód oparty na wiedzy, któ-ry nie tylko będzie przekazywał wiedzę z góry na dół, lecz którego uczestnicy włączą się też aktywnie w kształtowanie instytu-cji oświatowych i będą znać efekty swego działania. Co tak naprawdę wiedzą rodzi-ce o tym, jak i czego uczą się ich dzieci? Jak nauczyciel w klasie szkolnej korzysta z doświadczeń nauczyciela w klasie obok? Co dana szkoła wie o sposobie, w jaki są-siednia szkoła rozwiązuje podobne prob-lemy? Gdzie mogłyby być dziś Niemcy, gdyby kompetencje w systemie oświaty zostały skutecznie objęte siecią? Często szkoła jest dla rodziców „czarną skrzyn-ką”, często nauczyciele stoją jako samotni wojownicy wobec problemów w szkolnej

klasie, zaś plany nauczania, systemy ocen i systemy stypendialne są zwykle niedo-statecznie skoordynowane.

Nowoczesne systemy kształcenia muszą zastanowić się nad tym, jak powinny nie tylko przekazywać wiedzę, lecz także być motorem rozwoju i wynalazczości. Żadna instytucja nie zatrudnia tylu wysoce wy-kwalifikowanych ludzi co system oświaty. Jednak dziś ten potencjał wykorzystywany jest często tylko do przekazywania goto-wych treści z planów nauczania, nie jest siłą kształtującą system oświaty. Wyobraź-my sobie jeszcze raz chirurga i nauczyciela z lat 60. XX wieku, którzy odbyli podróż w czasie do roku 2006. Chirurg, który w latach 60. z wiedzą zdobytą w czasie stu-diów i pudłem narzędzi chirurgicznych mógł pracować samodzielnie, jest dziś ele-mentem profesji dynamicznej. Jego miejsce pracy jest wysoce stechnicyzowane, zaś on może funkcjonować tylko przy udziale in-nych członków złożonego zespołu współ-pracowników. Chirurg szybko stwierdzi, że nie przeskoczy połowy stulecia. Za to nauczyciel z lat 60. XX wieku prawdopo-dobnie odnajdzie się na swoim miejscu, ponieważ zakres pracy w szkole i stojące za nim systemy zachęt i wsparcia niewiele się zmieniły. szkolne środowisko pracy może na krótko zmienić się przez ustalenie norm kształcenia i mechanizmów odpo-wiedzialności, ale długofalowo będzie to możliwe tylko dzięki silniejszej profesjona-lizacji instytucji oświatowych. Wprawdzie nauczyciele w Niemczech często przycho-dzą do zawodu dobrze wykształceni, ale potem zostawia się ich w klasie szkolnej osamotnionych, nie wspierając stałym do-

Edukacja

Page 164: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

skonaleniem zawodowym. takie kraje jak Francja postawiły raczej na centralizację procesów kształcenia, co jednak ostatecz-nie ogranicza się do wypełniania przepi-sów. Być może jest to sensowne, gdy chodzi o osiągnięcie minimalnych standardów i większą koherencję w ofercie kształcenia, jednak za mało łączy uczestników proce-su kształcenia, by stanowić dobry punkt wyjścia. W anglii za pomocą centralnych narzędzi faktycznie udało się stworzyć pole zawodowe oparte na wiedzy, na którym z pracą nauczycieli wiążą się ściśle normy kształcenia, systemy stypendiów i ocen. Długofalowym celem i wyróżnikiem naj-lepszych dziś systemów oświaty jest jednak takie połączenie profesjonalizacji i zakresu pracy opartego na wiedzy, aby dzięki temu stworzyć zarówno dobre warunki do nauki, jak i atrakcyjne środowisko pracy dla przy-szłych nauczycieli. Cechuje to takie kraje jak Finlandia, Japonia i Kanada, które w badaniach porównawczych PIsa wykazały się dobrymi wynikami kształcenia i wywa-żonym rozkładem szans w zakresie zdoby-wania wiedzy. Kraje te mogłyby stworzyć ramy orientacyjne dla przyszłych działań. Wyzwania przy tym są wielkie.

tradycyjnie niemieccy nauczyciele uczą w ramach planów lekcji, które szczegółowo określają treści nauczania. Miarą sukcesu jest więc akumulacja wiedzy fachowej, a

nie ugruntowanie wiedzy zdolnej do po-szerzania się i przekazywanie efektywnych strategii uczenia się. I to właśnie odzwier-ciedlają wyniki PIsa. Jednak im więcej ludzi musi dziś sprostać indywidualnej od-powiedzialności za planowanie swojej ka-riery, jak również za bezpieczeństwo eko-nomiczne i społeczne, tym bardziej szkoły powinny przekazywać nie tylko konieczną wiedzę fachową, ale wzmacniać zdolność do przemian, wyposażać młodych ludzi w umiejętności tak, aby w przyszłości mogli aktywnie korzystać ze swej wiedzy i po-szerzać ją.

Do tego celu potrzebujemy szkół nasta-wionych mniej na plany nauczania oparte na wiedzy fachowej, a bardziej na strate-giczne cele kształcenia, i nauczycieli, któ-rzy te cele będą umieli trwale, kreatywnie i indywidualnie przełożyć na metody na-uczania dostosowane do każdego ucznia, indywidualizując ścieżki nauczania, wspie-rając uczniów w nauce samodzielnego my-ślenia i działania oraz współdziałania z in-nymi. tylko ten, kto ma jasne oczekiwania, kto formułuje je w formie strategicznych celów nauczania i może pośredniczyć mię-dzy podmiotami podejmującymi decyzje a je wykonującymi – szkołami, nauczy-cielami, uczniami i rodzicami – będzie motywować do osiągnięć. szkoły niemie-ckie wykorzystują prace klasowe i świa-dectwa przede wszystkim do kontroli, aby na przykład dokumentować osiągnięcia i racjonować dostęp do dalszego kształce-nia. Przyszłość potrzebuje jednak nowo-czesnej oceny i motywujących systemów oceny, które stworzą zaufanie do wyników nauczania i dzięki którym będzie można

Efektywne systemy oświatowe nasuwają wniosek, że ugrunto-wana systemowo, głęboka popra-wa jakości nauczania nie polega na coraz większych ułatwie-niach, ale na skutecznych zachę-tach, dzięki którym nauczyciele i szkoły uczą razem i uczą się od siebie nawzajem, a które oferują im perspektywy rozwoju.

Edukacja

Page 165: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

ścieżki nauczania rozwijać, indywiduali-zować i nimi kroczyć.

Niemiecki system oświatowy stawia na wolny wybór w ramach trójstopniowego systemu nauczania i na związany z tym jed-nolity kształt zajęć lekcyjnych w grupach jednorodnych pod względem uzyskiwanych wyników. uczniów o szczególnych potrze-bach, na przykład pochodzących ze środo-wisk imigranckich, często przenosi się z tego powodu do szkół o niższych wyma-ganiach, w których państwo przygotowuje do bezrobocia młodzież bez perspektyw. Zaś udane systemy kształcenia opierają się na konstruktywnym i zindywidualizowa-nym stosunku do różnic w osiągnięciach i zdolnościach w celu stworzenia uczniom – dzięki indywidualnemu wspieraniu ich – perspektyw kształtowania własnej przy-szłości. różne zainteresowania i zdolności należy traktować w istocie jako potencjał społeczeństwa wiedzy. Wreszcie, w Niem-czech nauczyciele i szkoły często są tylko ostatnią instancją wykonawczą złożonego aparatu zarządzania. W przyszłości zna-czenie i efektywność tego zarządzania, czy to gmin, landów, czy całej federacji, trzeba będzie mierzyć tym, jak dalece wspierają one szkoły w osiąganiu uzgodnionych ce-lów nauczania i jakie dodatkowe wartości ono samo tworzy, a więc daje coś więcej ponad to, co może osiągnąć szkoła jako sa-modzielna i pedagogicznie odpowiedzial-na jednostka. Często dyskutowana kwe-stia podziału odpowiedzialności między federację i landy jest tutaj mało istotna. Potrzebujemy dla nauczycieli środowiska pracy, którego atrakcyjność i szacunek dla zawodu nie opierają się tylko na statusie

urzędnika, lecz na kreatywności, innowa-cyjności, nowatorstwie i odpowiedzialno-ści, miejsca pracy, które cechowałoby się większym zróżnicowaniem zakresu zadań, lepszymi perspektywami kariery, wzmoc-nieniem więzi z innymi środowiskami za-wodowymi, większą odpowiedzialnością za wyniki nauczania i lepszymi systema-mi wsparcia.

W Niemczech często słyszy się argu-ment, że nie da się tego zrobić z dzisiej-szymi nauczycielami i że aby zmieniły się szkoły, najpierw należałoby zmienić sy-stem kształcenia nauczycieli. Porównanie z gospodarką ukazuje absurdalność tej ar-gumentacji: w latach 70. XX wieku Nokia, firma telefonii komórkowej z Finlandii, li-dera wg badań PIsa, produkowała jeszcze opony samochodowe. Gdzie byłaby dziś Nokia, gdyby wtedy mówiła, że chętnie zajęłaby się zaawansowaną technologią, ale jej inżynierowie nie znają na tym. Gdy-by uważała, że należy poczekać, aż odej-dą oni na emerytury, potem trzeba będzie

Im więcej ludzi musi dziś spro-stać indywidualnej odpowie-dzialności za planowanie swojej kariery, jak również za bezpie-czeństwo ekonomiczne i społecz-ne, tym bardziej szkoły powinny przekazywać nie tylko konieczną wiedzę fachową, ale wzmacniać zdolność do przemian, wyposa-żać młodych ludzi w umiejętno-ści tak, aby w przyszłości mogli aktywnie korzystać ze swej wie-dzy i poszerzać ją.

Edukacja

Page 166: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

wykształcić nowych inżynierów, i dopiero wtedy można będzie stworzyć coś nowego. takim myśleniem cechuje się dziś system oświaty. tymczasem inne państwa stwo-rzyły środowisko pracy „szkoła” ze szkołą jako organizacją uczącą, z profesjonalnym zarządzaniem, co wyraża się wewnętrz-ną kooperacją i komunikacją na przykład w dziedzinie planowania strategicznego, fachowego zarządzania, samooceny i do-kształcania się, a także przez dialog ze-wnętrzny z różnymi grupami interesów, przede wszystkim z rodzicami.

Naturalnie, nowoczesne szkoły sto-ją dziś przed wielkimi wymaganiami i sprzecznościami. oczekuje się innowa-cyjności i elastyczności, zapewniając im w tym celu coraz więcej wolnej przestrzeni do kształtowania środowiska nauczania. Z drugiej strony oczekuje się niezawodności w wynikach i minimalizacji ryzyka. Zale-ca się indywidualizowanie nauczania przez nowe formy wykładu i różnorodne meto-dy dydaktyczne. Z drugiej strony jednak nowoczesne instytucje edukacyjne muszą się rozwijać jako połączone w sieć orga-nizacje nauczania i zapewniać równość szans. Coraz bardziej podkreśla się rolę kompetencji interpersonalnych, ale doku-mentuje się najczęściej jedynie osiągnięcia poszczególnych uczniów. Wyniki proce-sów kształcenia coraz częściej ocenia się pod kątem dokonań poznawczych, podczas gdy rodzice przejawiają dziś wobec szkoły rosnące oczekiwania, które sięgają daleko poza nauczanie poznawcze. tymczasem doświadczenia wielu państw – a także wie-lu dobrych szkół niemieckich – pokazują, że wysoką jakość nauczania i wyważoną

dystrybucję szans edukacyjnych można osiągnąć dopiero po pewnym czasie.

Chiny i Indie będą konsekwentnie zwiększać wysiłki na rzecz rozwoju edu-kacji, a są w tym korzystnym położeniu, że mogą się kierować doświadczeniami świata zachodniego. Dla tych krajów przyszłość jest relatywnie jasna: w ciągu niewielu lat zrobią wiele na rzecz tego, co dziś wpły-wa na życie w Niemczech i Europie, i na-będą wielu europejskich kompetencji. Dla państw Europy, które przez całe stulecia przodowały w polityce edukacyjnej, przy-szłość pozostaje niepewna. sprostają jej tylko wtedy, gdy trafnie ją zdefiniują i roz-poznają wszystkie jej zasadzki. Dlatego trzeba stworzyć strategiczne perspektywy reform edukacji wykraczających poza samą tylko optymalizację aktualnego systemu kształcenia i przemyśleć transformację czynników szkolnych i systemowych le-żących u podstaw własnego systemu na-uczania. Do tego zaś dyskursowi na temat polityki edukacyjnej w Niemczech, a także w wielu innych krajach europejskich, jest jeszcze bardzo daleko mimo przeprowa-dzenia wielu reform.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Andreas Schleicher jest statystykiem i ba-daczem spraw oświaty, kieruje w OECD działem wskaźników i analiz w dyrekto-riacie oświaty. Jest międzynarodowym koordynatorem badań PISA (Programm for International Student Assessment). W la-tach 1993–1994 pracował w International Association for Educational Achievement w Holandii. W 1994 roku przeniósł się do Centre for Educational Research and Inno-vation (CERI) przy OECD w Paryżu. Od 1995 roku prowadzi tam prace nad PISA.

Edukacja

Page 167: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

studiowaćbezgranic?studiowanie przekraczają-ce granice było dotąd tylko marzeniem. Deklaracja Bolońska i Proces Lizboński stanowiły kamienie milowe bardziej przejrzystego i porównywalnego krajobrazu szkolnictwa wyższego. Jednak nie moż-na jeszcze mówić o doskonale funkcjonującej mo-bilności studentów Franziska Muche

pejskie mają tylko bardzo ograniczone kompetencje, i potrzeba wiele dyploma-cji, by sprawę rozpocząć. taka mantra jest nader „praktyczna” jako wprowadzenie i uzasadnienie konkursów, propozycji pro-jektów, programów itd. I o tyle ma ona sens – nawet jeśli każdy wie, że autorzy tych konkretnych celów trochę przesadzili (świadomie?). W innej europejskiej agen-dzie, w Procesie Lizbońskim, edukacja to tylko jeden z zakresów działania. Po-wodują to przyczyny gospodarcze i zwią-zane z polityką rynku pracy oraz ogólna pozycja Europy w świecie. aby tę pozycję poprawić, swój wkład musi wnieść oświa-ta: powinna stać się lepsza jakościowo i efektywniejsza, powszechnie dostępna i atrakcyjna dla całego świata.

Co właściwie dzieje się w Eurolandzie? Jak daleko integracja szkolnictwa wyż-szego jest już zaawansowana i jak wpły-wa na struktury mobilności? W zasadzie można zaobserwować dwa kierunki roz-woju. Po pierwsze, krajobraz szkolnictwa wyższego w Europie znacznie się zmienił po uchwaleniu w roku 1999 Deklaracji Bolońskiej. równie godna uwagi co prze-miany obiektywne jest przy tym zmiana mentalności – od prostej „mentalności

Rok 2010 to w kręgach brukselskich liczba magiczna, niemal mantra: do roku 2010 wszędzie powin-

no się wprowadzić reformy bolońskie; do roku 2010 Europa ma stać się „naj-bardziej konkurencyjnym i najbardziej dynamicznym obszarem gospodarczym świata opartym na wiedzy”, a europejskie wykształcenie powinno stać się „światową normą jakości”. tę superlatywę stopniowo chowano skrycie pod stół – teraz mówi się o tym, że mamy się stać dynamicznym i konkurencyjnym społeczeństwem wiedzy. I że właściwie już jest za późno na osiąg-nięcie tych celów.

Nawet jeśli ich literalne urzeczywist-nienie jest nieprawdopodobne, to mantry są często konieczne i ważne, zwłaszcza w obszarze, w którym instytucje euro-

Page 168: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

wymiany” do „bolońskiej mentalności” wspólnych struktur. Po drugie, punkt cięż-kości procesów bolońskiego i lizbońskie-go w znacznej mierze rozciągnął się aż na reformę struktur, podczas gdy w począt-kach europeizacji szkolnictwa wyższego spoczywał on na wspieraniu mobilności.

Droga do Bolonii

Proces Boloński jest często przedsta-wiany jako proces integracji europejskiej w szkolnictwie wyższym i w tej mierze kojarzy się go z europejskimi instytu-cjami nazywanymi zbiorczo „Brukselą”. Dochodzi tutaj jednak często do wielu nieporozumień: Bolonia od dawna roz-sadza granice uE. Z niegdyś 29 państw-sygnatariuszy zrobiło się 45 – do Procesu Bolońskiego należą m.in. rosja, Gruzja i Watykan, a wraz z nim, ściśle biorąc, wszystkie katolickie szkoły wyższe na całym świecie.

Właściwie instytucje europejskie nie mają z Procesem Bolońskim nic wspólne-go: w zakresie kształcenia prawie wszyst-kie kompetencje leżą po stronie państw członkowskich. Bolonia to proces mię-dzyrządowy – a więc z punktu widze-nia Brukseli proces „bottom–up”, choć szkoły wyższe często odbierają go jako „top–down”, gdyż inicjowany jest z po-ziomu rządu.

Bolonia to tylko schemat. Na przykład nie ma żadnych przepisów o wprowadze-niu programu trzyletniego licencjatu i dwuletnich studiów magisterskich. taką regulację mogą, ale nie muszą wprowa-dzać jako obowiązkową rządy poszcze-gólnych państw członkowskich.

Wszystko zaczęło się od podpisania dwóch deklaracji: w roku 1998 na sor-bonie, w roku 1999 w Bolonii. Dzięki jas-

no ustalonemu harmonogramowi (do 2010 roku) i regularnym konferencjom (w Pra-dze, Berlinie, Bergen i w 2007 w Londy-nie) „Bolonia” stała się procesem z jasno wyznaczonymi celami i elementami. Ma zadania wewnętrzne i zewnętrzne: z jed-nej strony jest to europejska integracja w zakresie szkolnictwa wyższego i lepsze przygotowanie absolwentów szkół wyż-szych do wymogów europejskiego rynku pracy, z drugiej – aktywność europejskie-go szkolnictwa wyższego ma wzrosnąć na całym świecie.

Do osiągnięcia tego celu służy szereg elementów: najbardziej znane jest ujed-nolicenie stopni naukowych: licencjat, magister, doktor. towarzyszy mu wpro-wadzenie Europejskiego systemu trans-feru Punktów (ECst) i suplementu do dyplomu (Diploma supplement), a także postęp w zakresie wzajemnego uznawania wyników studiów i wspieranie systemów oceny jakości i akredytacji na różnych po-ziomach. Ze wspólnej gry tych elementów ma zrodzić się zwiększona przejrzystość systemów szkolnictwa wyższego, jakość i wzajemne zaufanie. Wielki cel, zwłasz-cza od ostatniej konferencji ministrów w Bergen, stanowi stworzenie europejskich ram kwalifikacyjnych, w których na pod-stawie tych wszystkich elementów określi się punkty odniesienia dla każdego po-ziomu kształcenia, oparte na wynikach nauczania.

Na jakim etapie realizacji Procesu Bo-lońskiego znajdują się poszczególne kraje i szkoły wyższe w Europie? rozwój ten jest śledzony przez ukazujący się co dwa lata trends-report. Najnowsze dane po-

Edukacja

Page 169: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

chodzą z wiosny 2005 roku. trends-re-port i inne badania poświęcone Proce-sowi Bolońskiemu ukazują następujące tendencje: • Prawie wszystkie kraje zaczęły wpro-

wadzać przynajmniej system licen-cjat–magisterium. Jednak stopień re-alizacji jest bardzo różny: w Holandii i Norwegii proces został zakończony, w Hiszpanii czy Francji dopiero się zaczyna.

• Większość szkół wyższych posługu-je się ECts i wystawia suplement do dyplomu.

• opracowywane są europejskie normy jakości, rejestr elementów jakości i europejskie „świadectwo jakości”.

• 36 spośród 45 państw sygnatariuszy ratyfikowało Deklarację Lizbońską o uznaniu kwalifikacji w zakresie szkolnictwa wyższego na terenie Eu-ropy.

• szkoły wyższe przyswoiły sobie re-formę: w porównaniu z wcześniej-szymi badaniami Bolonia nie jest już przyjmowana jako „narzucona z góry”.

• Choć w wielu przypadkach reformy posłużyły do rozwiązania istnie-jących problemów, ciągle jeszcze istnieje wiele niewykorzystanego po-tencjału (np. samo tylko przemiano-wanie etapów studiów).

• W wielu przypadkach wprowadze-nie reformy utrudnia brak autonomii szkół wyższych i brak środków fi-nansowych do jej wprowadzenia.

Jednak mimo wszystko można zaobserwować zwiększającą się koncentrację na sprawach reformy: w kręgach bruksel-skich coraz mniej mówi się o Bolonii, a co-raz więcej o Education and training 2010,

edukacyjnej części Procesu Lizbońskiego, czy o reformie szkół wyższych.

Gdzie w tym wszystkim jest miej-sce mobilności? Zasadniczo wspieranie mobilności jest jednym z celów i „linią działania” Procesu Bolońskiego. Niektóre reformy strukturalne mają ułatwić mo-bilność między krajami europejskimi i szkołami wyższymi oraz ruch w kierun-ku Europy, na przykład: porównywalność dyplomów, kompatybilność wyników w nauce dzięki ECts, sprawniejsze uzna-wanie wyników studiów i suplement do dyplomu.

Cel propagowania mobilności stoi jed-nak w sprzeczności z często wyrażaną obawą, że przy ściślej określonym trybie studiów może ucierpieć przynajmniej mo-bilność krótkoterminowa. W następnych częściach zajmiemy się dokładniej mobil-nością studentów w uE i wpływem Pro-cesu Bolońskiego na tę mobilność.

Gdzie studiuje Europa?

studencka mobilność ma w uE długą już historię: pierwsze inicjatywy zwią-zane są różnymi umowami dotyczącymi uznawania wyników studiów i dyplomów i sięgają lat 50. XX wieku. Powstanie w 1987 roku programu Erasmus było kamie-niem milowym, który ożywił wspieranie studenckiej mobilności. Pierwotnym ce-lem programu było umożliwienie dzie-sięciu procentom wszystkich studentów Europy czasowego podjęcia studiów za-granicznych w innym europejskim kraju. Często określa się Erasmusa jako „pro-wokację systemu”: dopiero konieczność zmierzenia się z kwestią przyjmowania

Edukacja

Page 170: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

studiujących z różnych krajów Europy, a także z kwestią uznawania i porównywa-nia ich wyników w nauce – przetarła szlak do późniejszych reform strukturalnych w Procesie Bolońskim. równolegle do euro-pejskich inicjatyw w studencką mobilność zaangażowali się na scenie narodowej i po części regionalnej różni działacze – z programami stypendiów i wymiany, mar-ketingiem szkół wyższych itd.

Ilu „międzynarodowych” studentów jest dziś w Europie? Jak wygląda mobil-ność wewnątrz Europy, ilu studentów spo-za tego kontynentu obiera go jako miejsce studiów? są to bardzo ważne pytania, na które niestety jeszcze nie mamy zadowa-lającej odpowiedzi.

Najpierw należałoby wyróżnić różne rodzaje mobilności:• mobilność wewnątrz Europy i mię-

dzy państwami trzecimi a Europą: pierwsza jest interesująca w związku z integracją europejską w obszarze szkolnictwa, druga dotyczy ogólnej atrakcyjności europejskiego obszaru szkolnictwa wyższego;

• „free mover” i mobilność zorgani-zowana: pierwsza dotyczy studen-tów indywidualnych zmieniających miejsce pobytu, druga – mobilności w ramach programów wymiany i stypendialnych, umów dwu- i wie-lostronnych, programu podwójnych dyplomów itd.;

• mobilność wertykalna i horyzontal-na: pierwsza dotyczy mobilności dla całego toku studiów w celu zdobycia dyplomu, druga to mobilność czaso-wo ograniczona, bez formalnego dy-plomu za granicą.

Jakie są więc dane o mobilności stu-dentów w Europie? Co można powiedzieć o poszczególnych „kategoriach mobilno-ści”? academic Cooperation association (aCa) w latach 2004/2005 we współpracy z International Centre for Higher Educa-tion research (INCHEr) w Kassel prze-prowadziła badania mobilności studentów w 32 krajach europejskich1. to badanie, Eurodata, było pierwszą próbą powiąza-nia danych o europejskiej mobilności i uzyskania ogólnego obrazu sytuacji. Jest to jednak możliwe tylko w ograniczonym zakresie, bo istniejące dane są tylko częś-ciowo porównywalne.

Poszczególne państwa członkowskie uE na różne sposoby definiują i mierzą udział międzynarodowych, zagranicznych czy mobilnych studentów. Niekiedy rozróż-nia się, czy studenci rzeczywiście są mobil-ni (tzn. ważne jest, w jakim kraju kształ-cili się poprzednio), niekiedy uwzględnia się narodowość; czasem wlicza się mobil-ność w ramach zorganizowanych progra-mów, czasem nie. różnice bywają istotne: udział zagranicznych studentów żyjących już przed podjęciem studiów w kraju, w którym studiują, a więc wykształconych w danym kraju, sięga 40%. Dochodzą do tego niekiedy znaczące liczby studentów z rodzimym paszportem, którzy przed roz-poczęciem studiów mieszkali za granicą – a więc są mobilni. również ogólne dane o studentach studiów licencjackich i ma-gisterskich są w większości wypadków niedostępne: należą do ogólnej kategorii „poziom studiów”. Najprawdopodobniej statystyki nie ujmują również wielu stu-dentów, którzy byli mobilni przez krótki czas.

Edukacja

Page 171: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

Badania aCa2 dają przegląd ist-niejących danych z Eurostat, oECD i uNEsCo; biorą pod lupę wiele krajów z relatywnie kompletnymi danymi i ukazują wymienione problemy za pośrednictwem liczb ujmujących mobilność w Europie. ogólnoeuropejskie hipotezy można teraz wysuwać tylko w odniesieniu do liczby zagranicznych studentów, czyli posiada-jących zagraniczny paszport (spośród 32 badanych państw tylko 10 zbiera dane o mobilności studenckiej w węższym sen-sie).

Zaznaczają się przy tym następujące tendencje:• na całym świecie ponad dwa miliony

studentów studiuje za granicą;• z tego około 1,1 mln studiuje w 32

badanych krajach europejskich, 54% to studenci spoza Europy;

• Francja, Niemcy i anglia to miejsce studiów 60% wszystkich międzyna-rodowych studentów;

• łącznie 575 000 studentów (3%) z 32 badanych krajów europejskich stu-diuje za granicą. 80% spośród nich studiuje w innym kraju europejskim, 13% – w usa; najczęściej europejscy studenci (łącznie około 40%) obierają za miejsce studiów Niemcy i anglię. Pochodzą najczęściej z Niemiec, Francji, turcji i Grecji;

• największe grupy Europejczyków, którzy studiują w innym kraju eu-ropejskim, pochodzą z Grecji i Nie-miec (po ponad 4%), i z Francji (4%);

• największa grupa studentów spoza Europy pochodzi z azji (z samych Chin około 6%), kolejna co do wiel-kości – z afryki; najliczniejsze grupy zagranicznych studentów w poszcze-gólnych krajach europejskich to stu-

denci chińscy i greccy w Wielkiej Brytanii oraz studenci tureccy i chiń-scy w Niemczech;

• 13 krajów europejskich gości u siebie więcej studentów, niż „wysyła”: duże państwa (Niemcy, Francja, Hiszpania i Wielka Brytania) oraz austria, Bel-gia, szwajcaria, Czechy, Dania, Wę-gry, Holandia, Portugalia i szwecja. Wielka Brytania ma najniższy udział mobilnych brytyjskich studentów za granicą w stosunku do zagranicz-nych: na 10 studentów zagranicznych w Wielkiej Brytanii przypada tylko jeden brytyjski student za granicą.

Dla europejskiej integracji te liczby to dobra nowina – Europa wydaje się dla Europejczyków atrakcyjnym miejscem studiów. także gdy rozważać siłę przy-ciągania Europy w skali świata, dobrze brzmiałoby zdanie: Europa ogólnie jako obszar szkolnictwa wyższego jest bardziej atrakcyjna jako miejsce studiów niż na-wet usa. Jednak przy bliższym wejrzeniu obraz nie jest już tak różowy: prawdziwie atrakcyjna Europa składa się z trzech kra-jów, nie ma mowy o wyrównanym pozio-mie mobilności – ani wewnątrz Europy, ani w kierunku do niej.

ogólnie należy przyjąć, że mobilność w ramach programów to tylko mały uła-mek ogólnej liczby: najczęściej mobil-ni studenci to „free movers”. W minio-nych latach wiele spekulowano na temat wpływu wprowadzenia nowych systemów ukończenia szkoły wyższej na studencką mobilność – jakiemu rodzajowi mobil-ności sprzyja, a jaki być może utrudnia? Poświęcimy temu następny rozdział.

Edukacja

Page 172: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

Studiować wędrując

Jesienią 2001 roku na korytarzach Ko-misji Europejskiej hucznie świętowano jubileusz: milionowy student (lub student-ka) Erasmusa rozpoczął(rozpoczęła) swo-je zagraniczne studia (konkretnie kto to był, ku żalowi świętujących nie udało się ustalić ze względu na zdecentralizowane opracowywanie danych). Z okazji jubile-uszu wyznaczono sobie następny ambitny cel – do roku 2010 liczba studentów Era-smusa powinna sięgnąć trzech milionów. Wobec jednak różnych cięć budżetowych cel ten odsunął się w odległą przyszłość – i nie tylko z tego powodu. W szkołach wyższych Europy, na konferencjach i se-minariach żywo się spekuluje: czy skró-cony i ścieśniony czas studiów nie utrud-ni pobytu za granicą. rozważa się różne modele, by przeciwdziałać ewentualne-mu wycofywaniu się studentów zagranicz-nych – zintegrowane pobyty zagraniczne, podwójne dyplomy itp.

Jednocześnie nadal obowiązuje mniej lub bardziej jawny cel uczestników sce-ny europejskiej, a mianowicie wspieranie mobilności wertykalnej: coraz więcej stu-dentów winno zdobywać licencjat na swo-jej uczelni, a magisterium na innej, naj-lepiej zagranicznej. Powinno to sprzyjać wewnątrzeuropejskiej mobilności, a także ułatwiać studentom spoza Europy dostęp do wyższego poziomu studiów.

taka koncepcja jednak niekoniecznie odpowiada celom szkół wyższych i per-

sonelowi akademickiemu: jak w swoim opracowaniu stwierdzają alesi, Bürger, Kehm i teichler, uczelnie oczekują, że od dwóch trzecich do 90% studentów z licen-cjatem podejmie studia magisterskie na tej samej uczelni. ukazuje to, po pierwsze, że wciąż jeszcze nie docenia się licencjatu jako zwieńczenia studiów kwalifikujące-go do wykonywania zawodu; po drugie, oczywiście dobrzy studenci studiów ma-gisterskich (i ewentualni przyszli dokto-ranci) są bardzo pożądani i – z punktu widzenia uczelni i personelu akademi-ckiego – niekoniecznie powinni szukać innych ścieżek.

Kolejna trudność to waga przywiązy-wana do trwania czasu studiów: uznanie trzyletniego licencjatu nie zawsze jest oczywiste, zarówno poza Europą (na przy-kład w usa), jak i na europejskich uczel-niach. W wielu krajach wprowadzenie re-form bolońskich teoretycznie rozluźniło rygory uniwersytetów i uczelni zawodo-wych. W praktyce jednak przeciwdziałają temu często zaostrzone wewnętrzne wy-mogi merytoryczne, które bardzo ściśle kształtują profil licencjatu w określonej szkole wyższej. Być może uspokaja to stróżów jakości kształcenia – ale nie pro-muje mobilności. W wielu przypadkach, jak np. w dyskusji na uczelniach usa o uznawaniu trzyletniego bakalaureatu (p. licencjatu), wcześniej czy później zazna-cza się wyższa ocena treści i wyników niż czasu trwania studiów. Europie wszakże do tego jeszcze daleko.

W zasadzie można zaobserwować po-

Mobilność, uprzednio wysoki cel umiędzynarodowienia, staje się teraz częścią i narzędziem proce-sów internacjonalizacji.

Edukacja

Page 173: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

wolną zmianę mentalności: przed dzie-sięcioma laty umiędzynarodowienie utoż-samiano jeszcze z Erasmusem (tak jest nadal w niektórych krajach i na niektórych uczelniach), a teraz w coraz większym stopniu chodzi o inne tematy. Bolonia3 to jeden z nich, a drugi to poprawa jakości i atrakcyjności na poziomie międzyna-rodowym. Coraz więcej uczelni uznaje internacjonalizację za proces struktu-ralny i włącza ją w ogólny profil szkół wyższych. Mobilność, uprzednio ambitny cel umiędzynarodowienia, staje się teraz częścią i narzędziem procesów interna-cjonalizacji.

Wszystko to są spekulacje i dyskusje. Czy mamy jednak jakieś konkretne ob-serwacje na temat wpływu Bolonii na mobilność studentów? odpowiedź brzmi „tak i nie”: wprawdzie DaaD w roku 2005 podjęło badania, które miały usta-lić „ponadnarodową mobilność” studiów licencjackich i magisterskich w 11 kra-jach europejskich, jednak ze względu na ograniczony czas i wyjaśnioną powyżej niewystarczającą bazę danych mogły ująć tylko tendencje i przypuszczenia, a nie konkretne wyniki.

Wyniki badań dowodzą, że nieuza-sadnione są obawy przed negatywnym wpływem nowych struktur studiów na skalę mobilności. tylko w Niemczech i na Węgrzech połowa badanych wyraża tę obawę. Za najważniejsze środki w celu za-pewnienia i wspierania mobilności uzna-no zwiększenie wagi pobytu za granicą i postęp we wzajemnym uznawaniu wyni-ków studiów. Wbrew spekulacjom i po-bożnym życzeniom Brukseli około dwie trzecie badanych nie oczekuje wzrostu wertykalnej mobilności (licencjat w kra-ju, magisterium za granicą).

Czy oznacza to, że dzieje się inaczej,

niż przypuszczano, spekulowano czy oba-wiano się? Za wcześnie na definitywną odpowiedź. Przyjdzie z biegiem czasu – pod warunkiem, że ulepszy się w całej Europie mechanizmy opracowywania da-nych zgodnie z następującymi wytyczny-mi, które proponuje Eurodata:• ujęcie danych o mobilności w sensie

węższym, a nie tylko narodowości studentów (innymi słowy, rozróżnia-nie wykształconych w kraju i wy-kształconych za granicą);

• pełne ujęcie ograniczonego czasu studiów za granicą (co najmniej je-den semestr);

• rozróżnienie studiujących wedle li-cencjatu i magisterium;

• poprawa ujęcia danych o doktoran-tach i studentach podyplomowych.te środki umożliwią odejście od

czczych spekulacji o europejskich prze-pływach mobilności i wpływie reform bo-lońskich na studencką mobilność. Droga do tego jest jednak jeszcze daleka.

Szerokie pole, daleka droga?

Proces Boloński coraz bardziej po-strzegany jest, głównie w instytucjach europejskich, jako narzędzie osiągania innych, mniej abstrakcyjnych, a bardziej nastawionych na wynik celów. Należy do nich agenda lizbońska, związana z obsza-rem oświaty i mająca wspierać europejski rynek pracy. rok 2006 obwołano „rokiem mobilności pracobiorców”, która ogólnie uchodzi za niewystarczającą. tylko oko-ło 1,5% obywateli uE żyje i pracuje w innym kraju członkowskim; jak podaje

Edukacja

Page 174: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Eurostat, liczba ta niewiele się zmieniła przez ostatnie 30 lat.4

Brak motywacji i sposobności, niewy-starczająca informacja i liczne admini-stracyjne utrudnienia ciągle jeszcze ogra-niczają rzeczywistą mobilność na rynku pracy.

Jeszcze gorzej jest z mobilnością we-wnątrz europejskiego rynku pracy osób nie będących obywatelami uE. Przy tym możliwość zdobycia doświadczenia zawo-dowego jest rzeczą najwyższej wagi dla pozaeuropejskich studentów: tylko wtedy europejski dyplom będzie miał rzeczywi-stą wartość w ich rodzinnym kraju5.

Krótko mówiąc, jest jeszcze wiele pra-cy przy budowie europejskiej przestrzeni oświatowej. Mimo to wiele już się dzieje, wiele się już zmieniło, upadają zmurszałe struktury. W ostatnich latach i miesiącach zrobiono następny krok naprzód.

Teoria i praktyka

od czasu Deklaracji Bolońskiej z roku 1999 ważnym tematem była atrakcyjność europejskiego szkolnictwa wyższego i jego pozycja w świecie – ale długo nie działo się w tej dziedzinie nic konkretne-go, bo kraje europejskie były zbyt zajęte wdrażaniem reform wewnętrznych. także programy uE – aż po niektóre, głównie dwustronne, programy obejmujące inne

kraje i regiony – skupiały się głównie na wewnętrznych problemach Europy. ostat-nio jednak w świetle rampy pojawiła się pozycja Europy w świecie. Manifestacją tej nowej orientacji jest powołanie nowej grupy roboczej do opracowania konkret-nej strategii wspierania pozaeuropejskie-go wymiaru Procesu Bolońskiego. Na-stępnie jest program Erasmus Mundus, dobrze dotowany program stypendialny, dzięki któremu studenci spoza Europy mogą zdobywać stopień magistra na co najmniej dwóch uczelniach europejskich. Jawnym celem programu jest poprawa w oczach świata wizerunku i pozycji szkol-nictwa wyższego uE. Dochodzą tutaj or-ganizowane wspólnie przez różne kraje europejskie i wspierane przez Komisję Europejską europejskie targi edukacyj-ne, konkursy uE na koncepcję europej-skiego marketingu szkół wyższych, jak i różne działania na poziomie narodowym i instytucjonalnym.

sama Bolonia wykroczyła daleko poza uE i zyskała zainteresowanie na całym świecie. Wymieńmy niektóre przykłady:• projekty tuning Latin america i 6x4

wprowadzają oparte na Bolonii refor-my strukturalne na wyższych uczel-niach ameryki Łacińskiej;

• rząd australii wystosował okólnik podkreślający, jak ważne dla austra-lijskich uczelni jest towarzyszenie rozwojowi europejskiej przestrzeni edukacyjnej;

• 12 państw obszaru śródziemnomor-skiego podpisało tzw. Deklarację Ka-tańską, w której wyrażono dążenie do utworzenia eurośródziemnomor-

Brak motywacji i sposobności, niewystarczająca informacja i liczne administracyjne utrudnie-nia ciągle jeszcze ograniczają rzeczywistą mobilność na rynku pracy.

Edukacja

Page 175: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

skiej przestrzeni szkolnictwa wyższe-go;

• wprowadzenie w wielu krajach euro-pejskich trzyletniego licencjatu wy-wołało szeroką debatę w usa.

Co będzie dalej z Bolonią? Zasadni-cze pytanie brzmi, czy będzie to historia wymiaru zewnętrznego, external dimen-sion Bolonii – czy raczej eternal expan-sion, postępujące poszerzanie się proce-su jako narzędzia „przekładu” i ram dla mobilności, wzajemnego uznania wyni-ków studiów i porównywalności syste-mów szkolnictwa wyższego. Jak dotąd udział w Procesie Bolońskim ogranicza się do państw członkowskich rady Euro-py. Możliwe, że ten proces napotka kiedyś swoje granice – geograficzne i meryto-ryczne. Bolonia wszakże przekroczyła już wiele granic i wprowadziła w czyn wiele spraw, które nie tak dawno wydawały się niewykonalne. rzeczywiście, jeszcze nie-dawno mówienie w związku z Procesem

Bolońskim o „harmonizacji europejskie-go szkolnictwa wyższego” graniczyło z próbą samobójczą. Dziś już nie ryzykuje się za to głową.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Franziska Muche jest starszym urzędni-kiem w Academic Cooperation Associa-tion (ACA) w Brukseli. ACA to europejska centrala 24 narodowych akademickich organizacji pośredniczących jak np. DAAD w Niemczech. Punkt ciężkości działań ACA stanowi współpraca euro-pejskich i światowych szkół wyższych oraz wspieranie innowacyjności.

Edukacja

1 32 badane kraje to 25 państw członkowskich UE, cztery państwa EFTA, trzy państwa kandydackie (Rumunia, Bułgaria, Turcja) i Szwajcaria. Zob. Kelo, Teichler, Wächter, EURODATA – Student Mobility in European Higher Education, Bonn 2006.2 ACA to europejska centrala 24 narodowych akademickich organizacji pośredniczących.3 W sensie wspierania mobilności, międzynarodowej konku-rencyjności i umiejętności zawodowych.4 Zob. http://ec.europa.eu/employment_social/workersmobi-lity_2006/index.cfm.5 Perceptions of European higher education in third countries, EU-Commission, 2006, http://europa.eu.int/comm/education/programmes/mundus/index_en.html.

Page 176: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Fizyka istnieje i wszyscy zaj-mujący się fizyką są fizyka-mi, i jako tacy nie są już okre-śleni przez swoje kultury i nie one ich legitymizują. Wszyscy wszakże jednakowo jesteśmy naznaczeni przez kulturę, tak samo jak wszyscy mamy prze-mianę materii i funkcjonujący system nerwowy. Problemów prawdy, piękna i dobra nie ukształtowała kultura. Jest więc cechą europejską nie forsować legitymizacji kulturalnej, lecz przeciwnie, dostrzegać, czym naprawdę jest jedność ponad różnicami kulturowymi. Bazon Brock, profesor estetyki, Wuppertal

Page 177: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 178: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 179: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

czymówiąPaństwoPoeuroPeJsku?Polityka języ-kowa uE musi tak zrównoważyć złożoną miesza-ninę narodowych i regionalnych języków urzędo-wych i potocznych, a także języków migracyjnych i mniejszościowych, by nie zagrażać stabilności wspólnoty, lecz ją wspierać Ulrich Ammon

Czy imperium osmańskie albo ce-sarstwo habsburskie upadły za sprawą swej wielojęzykowości?

Czy dlatego różnice kulturowe i religijne stały się zarazem różnicami etnicznymi, a tym samym w dobie nacjonalizmu odczu-wano je jako niemożliwe do pogodzenia? trudno tu udzielić jednoznacznych odpo-wiedzi. Bez wątpienia różnice językowe mogą pogłębiać podziały w danym spo-łeczeństwie. Jednak niekoniecznie pro-wadzą aż do upadku. Możliwa jest prze-cież bardziej zgodna forma kulturowej i językowej autonomii, co obserwujemy we współczesnej Belgii, w Hiszpanii czy w szwajcarii, wychwalanej jako przykład harmonijnej wspólnoty.

udane pojednania wymagają z reguły ostrożnej i roztropnej polityki językowej.

Jest ona szczególnie ważna w przypadku unii Europejskiej, wspólnoty tak wielu państw posługujących się tak ogromną liczbąjęzyków. Wydaje się, że politycy uE są tego świadomi – wbrew powszechnej krytyce głoszącej co innego. Zanim przyj-rzymy się bliżej tej polityce językowej, należałoby najpierw przedstawić główne cechy sytuacji językowej w uE.

unia Europejska miała w 2006 roku około 457 mln mieszkańców i składała się z 25 państw członkowskich, do któ-rych 1 stycznia 2007 dołączyły dwa ko-lejne. Jedynie 23 państwa z 27 wymienio-nych posługują się jednym państwowym językiem urzędowym. trzy państwa (Bel-gia, Finlandia, Irlandia) mają dwa języki urzędowe, a jedno (Luksemburg) ma ich trzy. Niektóre państwowe języki urzędowe obejmują swoim zasięgiem większą licz-bę państw członkowskich, jak język nie-miecki, angielski, francuski, holenderski i szwedzki. Każdy z państwowych języków urzędowych uE jest ściśle związany ze społeczeństwem, które się nim posługuje. Jest pierwszym kryterium rozpoznawczym i podstawowym narzędziem komunikacji w państwowych instytucjach, polityce i szkolnictwie oraz stanowi język ojczysty

Page 180: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

(niekiedy jako dialekt) większej części ludności i symbol jej tożsamości narodo-wej – jak wykazują to egzaminy językowe w ramach procedury nadawania obywa-telstwa, mające nie tylko praktyczne zna-czenie. Czasami – w przypadku państw, w których obowiązuje więcej państwo-wych języków urzędowych – narodowa tożsamość danego państwa związana jest silnie tylko z jednym językiem, tak zwa-nym „narodowym”. W Luksemburgu jest to język luksemburski (letzeburgijski), w Irlandii – gaelicki. Widać zatem wyraźnie, że uE powinna zwracać wielką uwagę na narodowe języki urzędowe.

Państwowe i regionalne języki urzędowe

status podobny do państwowych języ-ków urzędowych mają regionalne języki urzędowe, które są językiem urzędów i szkolnictwa nie na obszarze całego pań-stwa, lecz jedynie w jego regionach au-tonomicznych kulturowo i językowo. W wielu przypadkach także regionalne ję-zyki urzędowe wykraczają poza granice państwowe, co wiąże się często ze zmianą ich statusu. I tak, język niemiecki w po-łudniowym tyrolu jest regionalnym języ-kiem urzędowym, w austrii – państwo-wym językiem urzędowym, a we Francji – językiem mniejszościowym bez statusu urzędowego. Na złożoność sytuacji języ-kowej w uE wpływa zatem powiązanie różnych państw za pośrednictwem tego samego języka.

Istnieje także wiele języków, które ograniczają się do jednego kraju (abstra-hując od imigrantów), na przykład języki fiński, łotewski czy czeski. są nawet języ-ki ograniczające się tylko do części kraju. Przykładem służą regionalne języki urzę-

dowe jak np. galicyjski w Hiszpanii. Zwy-kle jednak języki mniejszościowe nie mają statusu języka urzędowego. W Niemczech za przykład może posłużyć język łużycki i dolnoniemiecki, które występują tylko w Niemczech. obok nich występują inne języki mniejszościowe: duński, fryzyjski i romski (wcześniejsza nazwa – „język cygański” jest dziś niepoprawna politycz-nie), jednak każdy z nich występuje w co najmniej jednym innym państwie człon-kowskim uE. Język fryzyjski dzieli się jeszcze dodatkowo na trzy języki: zachod-niofryzyjski, saterfryzyjski i północnofry-zyjski, z których dwa ostatnie występują wyłącznie na terenie Niemiec. a przy-kład języka dolnoniemieckiego dowodzi, że czasem bardzo trudne jest rozgranicze-nie między (samodzielnym) językiem a „jedynie” jego dialektem. Wielu Niemców uważa język dolnoniemiecki za dialekt, ale dziś zarówno uE, jak i państwo nie-mieckie uznają go za język samodzielny, a więc właściwie nienależący do języka niemieckiego.

Języki migrantów i imigrantów

obok zakorzenionych (autochtonicz-nych) języków istnieje spora liczba języ-ków nowych przybyszów. Wszędzie w uE, choć w różnym zagęszczeniu, żyją mi-granci i imigranci, często mówiący włas-nym, przywiezionym ze sobą językiem – w domu i wśród „swoich”. Naukowcy w zasadzie zgadzają się co do liczby ję-zyków autochtonicznych na obszarze uE. szacunkowe obliczenia wskazują na około 70 języków. Natomiast w kwestii języków

Język

Page 181: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

allochtonicznych (używanych przez mi-grantów i imigrantów) wszelkie szacunki są zwykłą loterią i różnią się w zależno-ści od szacowanej minimalnej liczby osób posługujących się danym językiem czy od regularności i zakresu posługiwania się nim. Przy pewnych kryteriach można się doliczyć setek. Z pewnością niektóre z tych języków wyróżniają się jednak li-czebnością użytkowników oraz skalą wy-stępowania – szczególnie język turecki. Jest oczywiste, że uE w swojej polityce ję-zykowej nie powinna lekceważyć tych al-lochtonicznych języków, zwłaszcza że ich użytkownicy i tak czują się poszkodowani. uE przyznaje im jednak mniej praw niż językom autochtonicznym, ponieważ – jak z reguły brzmi uzasadnienie – migranci i imigranci przybyli do obecnego miejsca zamieszkania dobrowolnie, musieli się za-tem liczyć z koniecznością przynajmniej częściowej adaptacji językowej.

Polityka językowa uE musi tak zrów-noważyć złożoną mieszaninę rozmaitych interesów, by nie narazić na szwank stabil-ności wspólnoty, by praca w instytucjach uE i ich współpraca z państwami człon-kowskimi była efektywna oraz by bariery językowe jak najmniej utrudniały prawnie zagwarantowaną, przekraczającą granice państw mobilność obywateli oraz rozwój politycznej przestrzeni publicznej uE.

Na pierwszy rzut oka cele te wydają się tak trudne do pogodzenia, że mimo-wolnie nasuwa się wytarte porównanie z kwadraturą koła. Niesłusznie jednak, ponieważ zadanie jest wprawdzie gigan-tyczne, ale wykonalne. Poniżej naszkicu-ję kilka punktów zapalnych tej polityki,

które miejscami urastają do rangi praw-dziwych dylematów.

Zachowanie wielojęzykowości

uE podkreśla w niemal wszystkich ko-munikatach dotyczących polityki języko-wej wysoką wartość zachowania wieloję-zykowości. uświadamianiu tej wartości służył także w 2001 roku Europejski rok Języków, do obchodzenia którego wezwa-ła uE wraz z radą Europy. także w tym przypadku języki autochtoniczne znalazły się na pierwszym planie, chociaż wiele allochtonicznych języków jest bardziej zagrożonych. Najbardziej zagrożone są języki mniejszości narodowych. Jednak dla utrzymania wspólnoty uE ważniej-sze byłoby, żeby uznanie idei wieloję-zykowości zmierzało także w kierunku języków urzędowych większości i pań-stwowych. Paradoksalnie bowiem obawy przed wyparciem języka są największe wśród użytkowników niektórych „du-żych” języków.

Przykładem służą tu przede wszystkim Francja i Niemcy. oba te kraje martwi wy-pieranie własnego języka przez rozwój po-lityczny i gospodarczy, a także na skutek polityki językowej uE. Nie jest to obawa przed rychłym „wymarciem” własnego

Nie jest to obawa przed rychłym „wymarciem” własnego języka, francuskiego albo niemieckiego – przynajmniej nie wśród ludzi z poczuciem rzeczywistości. tro-ska dotyczy raczej utraty przez język statusu, co wywołałoby ne-gatywne skutki dla kraju.

Język

Page 182: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

języka, francuskiego albo niemieckiego – przynajmniej nie wśród ludzi z poczu-ciem rzeczywistości. troska dotyczy ra-czej utraty przez język statusu, co wywo-łałoby negatywne skutki dla kraju.

Obawa przed utratą statusu

Francja już od stulecia uważa, że świa-towej pozycji jej języka zagraża język an-gielski. obecnie obawia się o jego pozy-cję w Europie, zwłaszcza od momentu, gdy Wielka Brytania i Irlandia stały się członkami uE (w roku 1973). Wcześniej pierwszeństwo języka francuskiego w in-stytucjach uE było niepodważalne. Może dwukrotne zawetowanie przez Francję wejścia Wielkiej Brytanii do uE spowo-dowane było tymi lękami językowymi? W każdym razie wśród urzędników uE pozostaje tajemnicą poliszynela, że przy przystąpieniu Wielkiej Brytanii do unii ówczesny prezydent Francji Pompidou zmusił brytyjskiego premiera Heatha do złożenia obietnicy, iż brytyjscy urzędni-cy unijni będą musieli znać język francu-ski. Jednak język angielski bardzo szybko ogłoszono w instytucjach uE językiem roboczym, a przystąpienie do uE krajów skandynawskich oraz wschodnio- i środ-kowoeuropejskich tak umocniło pozycję języka angielskiego w unii, że obecnie Francja martwi się o własny język.

symptomatyczna jest tutaj „Wspólna niemiecko-francuska dyrektywa języ-kowa”, rodzaj zawartego przez Francję i Niemcy w czerwcu 2000 roku sojuszu językowego, w którym oba kraje zobowią-zały się do wzajemnego wspierania swoich

języków w instytucjach uE. Konkretnie chodzi tu o „trudności związane z tłuma-czeniem symultanicznym” na „nieformal-nych spotkaniach”, podczas których mi-nistrowie obu państw mieli postarać się o „rozwiązanie zadowalające obie strony”. Ministrowie spraw zagranicznych Francji i Niemiec, Védrine i Fischer, wspólnym sprzeciwem w roku 2001 doprowadzili do oddalenia propozycji Kinnocka, zastępcy przewodniczącego Komisji Europejskiej, by dokumenty robocze na obrady sporzą-dzać jedynie w języku angielskim.

Jeszcze przed „Wspólną dyrektywą ję-zykową” (za prezydencji szwecji, wiosną 2000 roku) padła propozycja, żeby nie-formalnych rozmów ekspertów nie tłuma-czyć symultanicznie na niemiecki. Niem-cy wyraziły zgodę, ale pod warunkiem, że tego typu posiedzenia będą ograniczo-ne tylko do jednego języka roboczego, co zaakceptowano większością głosów. Jak można się domyślać, jako język roboczy wybrano angielski.

Posunięcie Niemiec było w gruncie rzeczy ruchem szachowym w trwającej już od dłuższego czasu walce o pozycję języka niemieckiego w instytucjach uE. rozpoczęła się ona od starań chrześci-jańsko-liberalnego rządu Kohla (od 1982 roku) o wzmocnienie tej pozycji po tym, jak poprzednie rządy niemieckie kolejno ochoczo akceptowały pierwszeństwo ję-zyka francuskiego, a później angielskiego. Zjednoczenie Niemiec (1990) oraz póź-niejsze przystąpienie austrii do uE (1995) wydawały się doskonałą podstawą do wzmocnienia pozycji języka niemieckie-go. W roku 1993 język niemiecki ogło-szono trzecim wewnętrznym językiem roboczym Komisji Europejskiej – obok francuskiego i angielskiego. Za formal-nym statusem nie nastąpiło jednak jego

Język

Page 183: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

aktywne zastosowanie – w praktyce ję-zyk niemiecki pozostał peryferyjnym ję-zykiem roboczym Komisji Europejskiej. także późniejsze starania niemieckiego, a częściowo także austriackiego rządu o wzmocnienie pozycji języka niemieckie-go w instytucjach uE nie powiodły się. Niewiele pomogły jednorazowe pokazy siły, jak na przykład niemiecko-austriacki bojkot nieformalnych spotkań ministrów, dla których Finlandia (na początku swojej prezydencji, jesienią 1999 roku) nie prze-widywała tłumaczeń symultanicznych na niemiecki. udało się wprawdzie w koń-cu przeforsować język niemiecki na tych spotkaniach, ale była to jedyna udana ak-cja w tym zakresie.

Z perspektywy instytucji uE kwestię językową reguluje rozporządzenie rady nr 1 z 1958 roku, które mówi, że przy przystąpieniu nowych państw dodaje się ich języki. Każde państwo może samo za-decydować, który z jego urzędowych ję-zyków powinien stać się także „językiem urzędowym i roboczym” uE.

to w tych językach ukazują się „rozpo-rządzenia i inne powszechnie obowiązu-jące dokumenty” oraz Dziennik urzędo-wy unii Europejskiej. Na te języki także tłumaczone są symultanicznie oficjalne debaty i posiedzenia Parlamentu i rady. Poza tym artykuł 6 rozporządzenia nr 1 pozwala, aby poszczególne organy „okre-śliły w swoich regulaminach, jak te regu-lacje językowe stosować w poszczegól-nych przypadkach”. tym samym artykuł ów stwarza podstawę do rozróżniania (właściwych) języków roboczych i nie-używanych w obradach (zwykłych) języ-ków urzędowych. to rozróżnienie oraz przynależność do grupy języków robo-czych stanowi od dawna punkt zapalny konfliktu językowego w unii.

Włochy, Hiszpania, niekiedy także Ho-landia domagały się statusu języka robo-czego dla swoich języków. Dwa pierwsze państwa odniosły sukces w oHIM (urzę-dzie Harmonizacji rynku Wewnętrznego w alicante), który poszerzył grupę swoich języków roboczych o dwa kolejne (obec-nie 5). Włochy i Hiszpania sprawiły, że starania państw niemieckojęzycznych po-wtórnie zakończyły się fiaskiem, wraz z nimi bowiem domagały się wyższego sta-tusu dla swoich języków. spełnienie tych żądań uniemożliwiłoby efektywną pracę instytucji uE. Jakkolwiek było – unia Eu-ropejska ma największy i najdroższy na świecie zespół tłumaczy (w 2006 roku: 1650 tłumaczy tekstów pisanych na etacie oraz wielu zatrudnionych na umowę zle-cenie, 500 tłumaczy symultanicznych na etacie oraz 2700 zatrudnionych na umo-wę zlecenie).

skąd bierze się tak duża chęć uzyska-nia statusu języka roboczego dla własne-go języka? Prawdopodobnie z założenia, które nigdy nie jest wysuwane na pierwszy plan, że w przyszłości języki robocze uE staną się językami rządowymi zrastającej się Europy, a wtedy ich waga wykroczy daleko poza sferę rządową. Wiążą się z tym praktyczne przywileje porozumie-wania się dla rodzimych użytkowników danego języka roboczego. ale jest to także kwestia prestiżu – być może z dalekosięż-nymi skutkami. W przyszłości zależałyby od tego decyzje innych państw dotyczą-ce nauczania języków obcych czy wybór języków obcych przez osoby uczące się. rządowe języki unii Europejskiej, czy też w jakikolwiek sposób zjednoczonej Euro-

Język

Page 184: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

py, mają wielkie szanse na to, żeby uczył się ich cały świat. Dla każdego państwa fakt nauczania jego języka w najodleglej-szych zakątkach świata jest niewątpliwym wyróżnieniem. I tak na przykład państwa niemieckojęzyczne utrzymują kontakty z zagranicą, także gospodarcze, w znacznej mierze dzięki osobom, które nauczyły się niemieckiego jako języka obcego. Licz-ba takich osób mogłaby znacznie zma-leć, gdyby w przyszłości język niemiecki przestał odgrywać w Europie znaczącą rolę, zwłaszcza że – podobnie jak włoski – poza Europą nie jest językiem urzędo-wym, w przeciwieństwie do angielskiego, francuskiego czy hiszpańskiego. a zatem pozycją niemieckiego jako języka robo-czego unii kraje niemieckojęzyczne mają coś do wygrania.

Język angielski – lingua franca?

Na razie nie zanosi się na rychłe roz-wiązanie tego konfliktu. Jest on tym trud-niejszy, że mniejsze państwa członkow-skie, pozbawione nadziei na uzyskanie dla własnych języków statusu języka ro-boczego, dążą raczej do tego, aby istniał tylko jeden język roboczy (angielski), co byłoby dla nich najprostsze. Jasna decyzja w tej sprawie jest w tej chwili niemożliwa nie tylko ze względów formalnych, gdyż rozporządzenie nr 1 o kwestii językowej może zmienić jednogłośnie tylko rada,

ale wystawiłaby ona zapewne na próbę jedność unii. stałe łagodzenie konfliktów i podkreślanie wagi zachowania wielo-językowości przy jednoczesnej rezygna-cji z dostatecznie jasnego uregulowania problemu języków roboczych pozostaje prawdopodobnie jedyną opcją polityki ję-zykowej uE, od której nie odwiedzie jej żadna krytyka. uE nie ma praktycznie żadnego bezpośredniego wpływu na po-wstanie lingua franca obowiązującej na obszarze całej wspólnoty. Pozostaje nie-wiadomą, czy oprócz angielskiego inne języki zachowają istotną rolę języka ro-boczego uE lub ponadnarodową funkcję jako lingua franca.

Wszystkie państwa członkowskie przy-czyniły się swoją polityką szkolną do wy-sunięcia języka angielskiego na pierwszy plan w uE, ponieważ wszędzie w szkołach angielski jest pierwszym językiem obcym albo przynajmniej można go wybrać jako pierwszy język, z czego uczniowie nader chętnie korzystają. W przyszłości jeszcze szersza znajomość angielskiego nie tylko umocni jego rolę jako lingua franca, ale prawdopodobnie przebije także pozostałe języki robocze uE.

Wokół (zwykłych) języków urzędo-wych uE nie ma podobnych konfliktów, najwyżej ktoś pokiwa niekiedy za kuli-sami głową, gdy zobaczy, jak Malta żąda tego statusu dla języka maltańskiego, a później także Irlandia dla irlandzkiego, chociaż oba państwa bez trudu mogłyby porozumiewać się po angielsku. Żądany status został im zresztą przyznany pomi-mo kosztów wynagrodzenia nowych tłu-maczy – w nadziei, że następny nie będzie Luksemburg z letzeburgijskim.

Pozostaje niewiadomą, czy oprócz angielskiego inne języki zachowają istotną rolę języka ro-boczego uE lub ponadnarodową funkcję jako lingua franca.

Język

Page 185: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Europejska karta języków regio-nalnych i mniejszościowych

spory o status państwowego języka urzędowego są wewnętrzną sprawą każ-dego z państw członkowskich. Niekiedy jednak dotykają one także unii, jak w przypadku języka katalońskiego, które-mu przyznano pewne specjalne prawa tak-że na poziomie uE ze względu na liczbę użytkowników większą od liczby użyt-kowników niejednego języka urzędowego unii. unia Europejska nie interweniuje także w konfliktach między narodowymi językami urzędowymi w krajach wieloję-zykowych (jak przede wszystkim w Belgii między Flamandami a Walonami).

uE interweniuje w pewnej mierze do-piero na najniższym szczeblu hierarchii, na poziomie języków mniejszościowych, nawołując państwa członkowskie do ich ochrony. Dopiero na poziomie tych nie-jednokrotnie małych języków najwyraź-niej prezentuje się idea zachowania wie-lojęzykowości. Najważniejszą inicjatywą była „Europejska karta języków mniej-szościowych i regionalnych” (uchwalona wspólnie przez uE i radę Europy w roku 1992, weszła w życie w roku 1998). Za-wiera ona obszerną listę trzydziestu dzie-więciu praw językowych, jak na przykład konieczność uwzględniania języków w szkolnictwie, mediach i w sądownictwie, spośród których państwa członkowskie mają zagwarantować minimalną wyma-ganą pulę. tymczasem w roku 2006 kartę ratyfikowało jedynie osiem państw, m.in. Niemcy. reakcją Francuzów była zmiana Konstytucji, w której ogłoszono, że język francuski jest językiem republiki i wy-kluczono pogodzenie Karty z Konstytucją (oświadczenie Conseil Constitutionnel z 15.06.1999). Pomimo to Francja – pod na-

ciskiem Karty – przyznała swym mniej-szościom językowym więcej praw niż uprzednio; wprowadzono przede wszyst-kim dwujęzyczne szkoły. Wreszcie uE i rada Europy wstawiły się także za alloch-tonicznymi językami mniejszościowymi i wezwały państwa członkowskie do tego, by miały dla nich większe względy i po-święcały im więcej uwagi. Dzięki tym po-sunięciom wzrosła świadomość istnienia języków mniejszościowych oraz zwięk-szyły się prawa ich użytkowników. szanse na zachowanie czy nawet poszerzenie ich zasięgu są jednak niewiadomą.

Z niemieckiego przełożyła Małgorzata Gula

Ulrich Ammon jest profesorem socjolin-gwistyki na wydziale lingwistyki niemie-ckiej na Uniwersytecie Duisburg-Essen. Gościnnie był profesorem m.in. w Stanach Zjednoczonych, Australii, Japonii i Austrii. Do jego najważniejszych publikacji należą: Dialekt, soziale Ungleichheit und Schu-le (1972); Die internationale Stellung der deutschen Sprache (1991); Die deutsche Sprache in Deutschland, Österreich und der Schweiz (1995); Ist Deutsch noch interna-tionale Wissenschaftssprache? (1998) oraz – wspólnie z Hansem Bickelem, Jakobem Ebnerem i innymi autorami – Varianten-wörterbuch des Deutschen. Die deutsche Sprache in Österreich, der Schweiz und Deutschland sowie in Liechtenstein, Lu-xemburg, Ostbelgien und Südtirol (2004).

Język

Page 186: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

szczęśliwawieżababelróżnorodność językowa Europy nie jest przekleństwem, przeciwnie, jest niezbędną przesłanką po temu, by nasza przyszłość nie była dokładną kopią naszej teraźniejszości Etienne Barilier

europa chętnie wierzy, że szwajca-ria jest państwem praktykowanej i kwitnącej wielojęzyczności i że jej

mieszkańcy opanowali wszystkie krajowe języki. Być może Europa mówi sobie tak-że, że szwajcaria stanowi pod tym wzglę-dem wzór, który warto podpatrzeć. Czyż tajemnica trwałości konfederacji nie tkwi właśnie w tym, że jej obywatele potrafią pokonywać wewnętrzne bariery językowe? I czyż nie tej właśnie umiejętności ocze-kuje się od obywateli Europy pragnących wzbudzić w sobie niekłamane poczucie wspólnoty?

W odniesieniu do helweckiej wielo-języczności należy jednak coś wyjaśnić. owszem, w szwajcarii mówi się czterema językami, ale przeciętny szwajcar posłu-guje się często ledwie jednym z nich, a i

to nie zawsze całkiem poprawnie. Faktu tego nie można wytłumaczyć niedostatecz-ną znajomością języków obcych. Blokada ma charakter emocjonalny, ignorancja jest świadomym wyborem: zachodni szwajcar wzbrania się mówić językiem szwajcarii niemieckojęzycznej, który jest potencjalnie niebezpieczny jako narzecze większości; niemiecki szwajcar jest zasadniczo go-tów używać języka francuskiego rozma-wiając z mieszkańcem romandii, który z kolei sądzi, że ucieszy swojego rozmówcę trzema na krzyż słowami w języku Goe-thego, ale z najwyższą niechęcią używa Hochdeutsch. odezwać się do niemiecko-języcznego szwajcara w Hochdeutsch to tak jakby rozmawiać z nim, nie patrząc na niego.

Ignorancja z wyboru i spowodowane przez to problemy komunikacyjne stano-wią pod pewnym względem ważny element bytu szwajcarii. Nie można zapominać, że konfederacja powstała w wyniku połącze-nia niezależnych stanów, które zawarły ten związek po to, by mieć możliwość pozo-stania tym, czym były. Inaczej mówiąc, konfederacja jest paktem gwarantującym każdemu z jego partnerów prawo i przy-wilej odróżniania się od innych, prawo i

Page 187: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

przywilej niedopasowania do drugiego, nierozumienia go i bycia przezeń niezro-zumianym. szwajcarów łączy wspólne prawo do odwracania się do siebie pleca-mi. Państwo szwajcarskie istnieje mimo wzajemnej głuchoty poszczególnych grup ludności, a nawet dzięki tej głuchocie – i dotyczy to nie tylko państwa, lecz także narodu. Nie można jednak powiedzieć, że szwajcarom obce jest poczucie wspólnoty narodowej i patriotyzm, co niedawno udo-wodniły jednoznacznie mistrzostwa świa-ta w piłce nożnej. Patriotyzm przekracza granice słów i języka, czasami manife-stuje się też w pieśniach lub w radosnym okrzyku. Patriotyzm jest prelingwistyczny lub translingwistyczny, w zależności od punktu widzenia. oczywiście, szwajcarski patriotyzm jest umiarkowany i zdystanso-wany, jak wszystkie szwajcarskie emocje. ale istnieje.

Spowite mgłą

a propos zdystansowania: niewykluczo-ne, że zachodzi jakiś subtelny związek mię-dzy tą szwajcarską cnotą a rezerwą szwaj-carów wobec innych krajowych języków. Świadoma nieznajomość Innego – piszę teraz poważnie – oddziałuje pozytywnie na politykę pragmatycznego kompromisu, sztukę, którą szwajcarzy posługują się w sposób mistrzowski. Debaty parlamenta-rzystów w Bernie zawsze spowija lekka mgła. Należy być ostrożnym i uprzejmym, gdy słyszy się obcą mowę, a wypowiedź rozumie się niedokładnie. Protestować na-leży mniej żywiołowo, aprobować z mniej-szym przekonaniem. W końcu przychodzi

zająć jakieś stanowisko pośrodku, między lękiem przed utratą korzyści a obawą przed przeoczeniem straty; w końcu zawiera się milczące – w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu – porozumienie ze swoim obco-języcznym adwersarzem.

szwajcarscy parlamentarzyści działają trochę jak bohaterowie słynnego „dylematu więźnia”, cytowanego chętnie w teorii eko-nomii: ponieważ żaden z więźniów nie wie, co zrobi ten drugi, dla obu z nich współ-praca staje się mniejszym złem.

Gdy porównamy debaty parlamentarne w szwajcarii na przykład z dyskusjami we francuskim Zgromadzeniu Narodowym, staje się natychmiast jasne, na czym pole-ga przywilej bycia szwajcarem. Francuscy posłowie porozumiewają się ze sobą bez trudu, co ma straszliwe następstwa: grają ze sobą w otwarte karty i są zawsze świadomi, że każda ich wypowiedź zostanie zrozu-miana we wszystkich jej merytorycznych i stylistycznych subtelnościach i wywoła zarówno głośne poparcie popleczników, jak i ostrą krytykę przeciwników. Ich po-stawy są jednoznaczne i absolutnie zrozu-miałe, a tym samym niemożliwe do pogo-dzenia. Francuski parlament jest skazany na wieczny spór, szwajcarski natomiast na

W końcu przychodzi zająć jakieś stanowisko pośrodku, między lękiem przed utratą korzyści a obawą przed przeoczeniem stra-ty; w końcu zawiera się milczą-ce – w najprawdziwszym tego słowa znaczeniu – porozumienie ze swoim obcojęzycznym adwer-sarzem.

Język

Page 188: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

wieczne zmaganie się o wzajemne zrozu-mienie. szwajcarski mówca, nawet wów-czas, gdy przemawia w języku ojczystym, jest zazwyczaj mniej zręczny i precyzyjny od swojego francuskiego, niemieckiego czy włoskiego kolegi – jak gdyby wiedział, że precyzja jest bezsensowna, ponieważ i tak nie dotrze do obcojęzycznych słuchaczy, że niuanse językowe nie przyczynią się do polubownych pojednań i pragmatycznych rozwiązań i że aby dobrze razem żyć, wca-le nie trzeba się zbyt dobrze rozumieć na płaszczyźnie językowej. „Dobrze się ro-zumiemy, ponieważ się nie rozumiemy” – powiadają w żartach szwajcarzy. W tym powiedzeniu tkwi jednak coś więcej niż tylko ziarnko prawdy.

od decyzji czytelnika tego tekstu za-leży, czy zechce go odczytać jako humo-rystyczny komentarz. Jestem jednak głę-boko przekonany, że przykład szwajcarii jasno dowodzi, iż państwo i naród mogą być wielojęzyczne, choć nie wszyscy oby-watele muszą być wielojęzyczni. skoro zaś jakość porozumienia językowego między obywatelami nie jest niezbędnym warun-kiem egzystencji państw czy nawet naro-dów, można przypuścić, że dla tworu ta-kiego jak Europa ma to jeszcze mniejsze znaczenie. W końcu Europa, jakkolwiek rozumiana, nigdy nie była definiowana jako „naród” i ogranicza się, jeśli chodzi o patriotyzm, do „patriotyzmu konstytu-cyjnego”. Czy aktywna wielojęzyczność jest zatem potrzebna dla podtrzymywania europejskiego poczucia wspólnoty i poli-tycznego powodzenia Europy? Być może dla Parlamentu Europejskiego, którego członkowie, podobnie jak ich koledzy w

Bernie, nieustannie poruszają się w lekkiej językowej mgle, z okoliczności tej wynikną korzyści będące udziałem jego szwajcar-skiego odpowiednika, i być może także w Europie rozpowszechni się ułatwiająca wszystko skłonność do kompromisów...

Europa jako idea

Zatrzymajmy się jednak: to prawda, że wielojęzyczne państwo czy wielojęzyczny naród mogą istnieć nawet wtedy, gdy jego obywatele z trudem odważają się wysu-nąć głowę ze swojej językowej muszli, ale równie prawdziwe jest, przynajmniej dla mnie, twierdzenie, że Europa nie będzie naprawdę istnieć, jeśli poszczególne kraje europejskie nie będą znać języków swoich sąsiadów (i jeśli zaniedbają własny język, co zresztą często dzieje się równolegle). Krótko mówiąc: jeśli obywatele Europy, chcąc się nawzajem zrozumieć, poprzesta-ną na „basic English”, Europa straci swój raison d’être – mam tu na myśli nie tylko Europę kulturalną, lecz Europę jako całość i Europę jako taką.

Dlaczego? Dlatego, że Europa nie jest ani jednym narodem, ani jednym pań-stwem. Pewien brak szacunku dla innych języków, niestanowiący zagrożenia dla danego narodu lub państwa, może mieć niewyobrażalne skutki na poziomie euro-pejskim. Europa nie może oprzeć swojego bytu na wspólnej tożsamości, która służy narodowi jako lepiszcze. Podkreślam raz jeszcze, Europa nie jest narodem i nigdy nim nie będzie. Europa jest czymś więcej niż amalgamatem partykularnych intere-sów, Europa jest ideą – to właśnie jest jej siłą i zarazem słabością. to nie paragrafy konstytucji czy patriotyczne pieśni dają i dawać będą idei europejskiej jej siłę; tę siłę da jej wspólna wizja (właściwie powinie-

Język

Page 189: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

nem i chciałbym rzec, że wspólne umiło-wanie) osoby ludzkiej, wolności, godności i zdolności do doskonalenia się.

W jakiej jednak mierze ta wspólna wi-zja czy umiłowanie przyczynią się do tego, by Europejczycy byli bardziej świadomi różnorodności swoich języków i mieli od-powiednią wiedzę? No cóż, dobro czło-wieka, jego wolność, godność i zdolność doskonalenia się wymagają zdobywania i pielęgnowania umiejętności nierozłącznie związanych z kulturą językową i miłością do języka: kreatywności i zmysłu wyczu-wania niuansów, różnorodności i jakości. Pod pojęciem „języka” nie rozumiem by-najmniej stosowanej w relacjach gospo-darczych mniej lub bardziej technicznej, trzeźwej i standardowej formy komuni-kacji. Nie, mnie chodzi o język będący intymnym skarbem, migotliwym zwier-ciadłem ludzkich doświadczeń, aktywnym strażnikiem naszej kultury i naszej historii, tajemniczym miejscem, gdzie stare stapia się z nowym, odziedziczone ze stworzo-nym, zachowane z zastanym, wiedza z miłością.

Pieniądz i język

Wiele języków, jedna waluta. to zasta-nawiające i wysoce znamienne, że proces ujednolicania Europy rozpoczął się od pie-niądza – i na nim się skończył. Pieniądze, instrument wymiany materialnej, ujedno-licono bez problemu. Można nawet stwier-dzić, że jest to jedyny rzeczywisty aspekt w życiu ludów i narodów Europy, który na tym procesie skorzystał. Pieniądz, po-dobnie jak język, jest narzędziem wymia-

ny, jednocześnie jednak jest także przeci-wieństwem języka, a przynajmniej języka opisującego emocje i znaczenia. Pieniądz to symbol wymiany czysto ilościowej; tym-czasem ludzkie wartości, przenoszone, kreowane i formowane przez język, mają charakter czysto jakościowy: im bogatszy język, tym trudniej ująć go w kategoriach ilościowych.

Język – każdy język – jest ostoją sensu, a tym samym także dwuznaczności, ironii, aluzji, dystansu, zawoalowania, perskiego oka. Zdanie to zawsze coś więcej niż tylko kilka następujących po sobie słów; w każ-dym zdaniu każdego języka odbija się cały

Pieniądze, instrument wymia-ny materialnej, ujednolicono bez problemu. Można nawet stwier-dzić, że jest to jedyny rzeczy-wisty aspekt w życiu ludów i narodów Europy, który na tym procesie skorzystał. Pieniądz, podobnie jak język, jest narzę-dziem wymiany, jednocześnie jednak jest także przeciwień-stwem języka, a przynajmniej języka opisującego emocje i znaczenia. Pieniądz to symbol czysto ilościowej wymiany; tym-czasem ludzkie wartości, prze-noszone, kreowane i formowa-ne przez język, mają charakter czysto jakościowy: im bogatszy język, tym trudniej ująć go w ka-tegoriach ilościowych.

Język

Page 190: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

świat, jego jasne i ciemne strony, inspiracje, wyznania i tajemnice. Język jest tyglem sensu: każde zdanie jest wyzwaniem dla doświadczeń świata, kwestionuje je i two-rzy nowe konteksty, pośredniczy i tworzy; jest wypowiedzią i apelem; stwierdza i po-zwala mieć nadzieję. I robi to wszystko jed-nocześnie. Każde zdanie wypowiedziane przez człowieka jest zarazem życzeniem, możliwością i rozkazem. W opisie tego, co jest, zawiera także marzenie lub nadzieję na to, czego nie ma.

tym samym staje się oczywiste, co na-leży sądzić o problemie nieznajomości in-nych języków naszego kontynentu, a także o zaniedbywaniu własnego języka i o tej okropnej europejskiej (a co gorsza, także szwajcarskiej) skłonności do akceptowa-nia „basic English”, tego podjęzyka, który nie jest niczym innym jak zunifikowaną lingwistyczną walutą umożliwiającą – jak przy okienku bankowym – zawieranie transakcji. sztuczne „języki komunikacyj-ne” (co jest określeniem błędnym, gdyż w rzeczywistości nie służą one komuniko-waniu się, lecz zaledwie wymianie dóbr werbalnych) są antyjęzykami, gdyż ich za-mierzona i akceptowana jako zło konieczne mierność oraz ich rozpaczliwe dążenie do jednoznaczności pozbawiają je wszelkich szans na stworzenie czegoś nowego, jesz-cze nieistniejącego, czyli właśnie tego, co jest istotą naturalnych i pielęgnowanych języków.

Wieża Babel

Czy ktoś zwrócił uwagę, że biblijna przypowieść o wieży Babel zawiera w so-

bie wielki paradoks? Gdyby wszyscy lu-dzie rzeczywiście mówili kiedyś jednym językiem, nigdy nie rozpoczęliby budowy takiej wieży! Jednojęzyczna ludzkość była-by ludzkością zablokowaną, zesztywniałą, pozbawioną pragnień i planów, zadowoloną ze świata takiego, jaki jest, nie pragnącą dotarcia do niebios, by stanąć na jednej wysokości z Bogiem; nie chciałaby zmie-niać świata, ulepszać go, badać i na nowo wymyślać. taka jednojęzyczna ludzkość nie postrzegałaby się jako ludzkość możli-wości; nie zastanawiałaby się, jak zmienić swoje położenie; krótko mówiąc, nigdy nie marzyłaby o tym, by zbudować wieżę Ba-bel. Impuls do powzięcia takiego zamiaru mógł być owocem jedynie później rzuco-nej klątwy...

Czy zatem różnorodność językowa jest klątwą? Nie, oczywiście, że nie, przeciwnie. różnorodność językowa jest niezbędnym warunkiem do tego, aby nasza przyszłość nie stała się dokładną kopią teraźniejszości. różnorodność językowa daje człowieko-wi możliwość mówienia o rzeczach, któ-re nie są jeszcze rzeczywistością, daje mu możliwość stania się twórcą. Dbanie o tę możliwość jest esencją istoty ludzkiej – szczególnie w Europie, gdzie człowiek od zawsze postrzegał siebie jako istotę zdolną do rozwoju i doskonalenia się.

Jak jednak wygląda praktyka „pielęg-nowania różnorodności językowej”? uto-pią byłoby żądać od Europejczyków, by już od najmłodszych lat zaczynali uczyć się wszystkich europejskich języków. Nie chodzi o to, by hodować geniuszy języko-wych. Naszym celem powinna być raczej odmowa posługiwania się „basic English” a w zamian czuła opieka nad własnym ję-zykiem bez jednoczesnego zapominania o możliwie częstym, porównującym zerka-niu na inne europejskie języki. Nie ma w

Język

Page 191: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�0

tym żadnej sprzeczności, gdyż – chciałbym to jeszcze raz podkreślić – im bardziej ko-cha się własną mowę i im lepiej ją zna, tym bardziej jest się wrażliwym na tajemnice i bogactwa innego języka.

Spojrzenie porównawcze

Pisząc o „wszystkich europejskich kra-jach”, mam na myśli naturalnie również szwajcarię. I choć zmuszony jestem przy-znać, że może także istnieć kraj, który nie dba o własny język, to sprawia mi jednak przykrość, że szwajcaria okazuje swoim językom za mało troski i miłości oraz że jest nieszczególnie europejska w znacze-niu, o którym pisałem powyżej. Nasz kraj byłby złym przykładem dla przyszłej Euro-py, gdyby szczęśliwym trafem nie podaro-wał on temu kontynentowi kilku wielkich prekursorów i tłumaczy, wielkich Euro-pejczyków, jak Jakob Burckhardt, Johann Jakob Bachofen, Guy de Pourtalès, Denis de rougemont...

Jeśli czytelnik uzna, że wspomniane przeze mnie „spojrzenie porównawcze” na inne języki brzmi bardzo abstrakcyj-nie, na uspokojenie powiem: chodzi mi na przykład o to, żeby w szkołach nauczyciele możliwie jak najwcześniej rozpoczynali czytanie swoim uczniom, oczywiście od czasu do czasu, najpiękniejszych, napi-sanych w różnych europejskich językach tekstów poprzedzonych tłumaczeniem i w razie potrzeby opatrzonych objaśnieniami. W ten sposób dzieci francuskie, niemieckie czy szwajcarskie bardzo wcześnie mogłyby usłyszeć takie zdania, jak: „o noche que guiaste, o noche amable más que la al-borada, o noche que juntaste amado con amada, amada en el amado transformada”. albo: „I am a Jew. Hath not a Jew eyes? hath not a Jew hands, organs, dimensions,

senses, affections, passions? fed with the same food, hurt with the same weapons, subject to the same diseases, healed by the same means, warmed and cooled by the same winter and summer, as a Christian is? If you prick us, do we not bleed? if you tickle us, do we not laugh? if you poison us, do we not die?”

oto prawdziwy język angielski, godny prawdziwej Europy! ten, kto usłyszał te słowa, nie stanie się od razu zdeklarowa-nym Europejczykiem. Jestem jednak pe-wien, że zdeklarowani Europejczycy usły-szeli kiedyś te lub inne słowa napisane w innych językach i że są one dla nich wię-cej warte niż wspólna waluta, państwo czy nawet naród; te słowa są Europą, są tym, czym Europa może się stać i tym, co może dać – sobie samej i całemu światu.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Pisarz i eseista Etienne Barilier (ur. 1947) jest autorem 40 powieści (Le chien Tristan, La créature, Le dixième ciel, L’énigme) i esejów – dwa z nich poświęcone są tema-tom muzycznym (Alban Berg i B-A-C-H), pozostałe dotyczą literatury, filozofii lub polityki, szczególnie zaś Europy – jak Con-tre le nouvel obscurantisme (Europejska Nagroda za Esej, 1995).

Język

Page 192: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1�1

Globalizacja jest faktem! uE musi przejść do ofensy-wy, by ją współkształtować. uE nie jest koniem trojań-skim globalizacji, ale na-szą na nią odpowiedzią (...) Europa to głęboki huma-nizm Erazma z rotterdamu, a także ostra ironia Wolte-ra. to umiłowanie wolności schillerowskiego Don Car-losa i Fidelia Beethovena, a zarazem tolerancja Lessin-gowskiego Natana Mędrca.Benita Ferrero-Waldner, komisarz spraw zagranicznych uE

Page 193: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 194: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 195: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

jakbrzMieuropa?MP3, Internet, telefon komórko-wy i kino domowe opanowały przemysł muzyczny. sprostaniu wyzwaniom przyszłego świata muzyki służą programy w rodzaju programu kulturalnego uE 2007–2013, które są krokiem w kierunku lep-szego upowszechniania dzieł i artystów, w kierun-ku szerszej wymiany i współpracy. W celu zwięk-szenia skuteczności europejskiej polityki muzycznej przemysły niemedialne powinny się bardziej zaan-gażować Jean-François Michel

kultura dotyczy każdego w wielu aspektach, ale muzyka porusza nas najgłębiej. Łączy ludzi i oka-

zała się językiem uniwersalnym – szcze-gólnie dla młodszych pokoleń. Muzyka była pierwszą formą sztuki znaną ludzko-ści. Muzyka jest wszechobecna, odzwier-ciedla ludzką kulturę i rację jej bytu na całym globie. Zawsze była ośrodkiem europejskiego życia kulturalnego i tak-że dziś jest formą artystyczną, w której młodzi ludzie najchętniej wyrażają swoją kreatywność i narodową specyfikę.

Muzyka jest formą kultury nadającą się lepiej niż kiedykolwiek wcześniej do uruchomienia dialogu międzykulturowe-go. Fakt, że miliony osób pielgrzymują na międzynarodowe festiwale lub kupują zagraniczne płyty dowodzi, że muzyka

przekracza narodowe granice i tworzy wspólną Europę. Muzyka ma znaczący udział w społecznej integracji mniejszo-ści w Europie.

Muzyka w imię kulturalnej różno-rodności Europy

600 000 osób żyje w uE z przemysłu muzycznego, którego obroty w świecie przekraczają 40 mld euro. sztukę trzeba udostępniać publiczności, aby przyszłym wykonawcom zapewnić dostęp do arty-stów i odpowiednią publiczność. Przemysł kulturalny jest sztuce niezbędny do za-pewnienia jej miejsca w społeczeństwie, do jej upowszechniania i promowania.

Wydawcy i koncerny płytowe muszą poważnie potraktować zadanie wspierania kreatywności – podobnie jak różni inwe-storzy giełdowi obracający akcjami firm muzycznych, którzy wnoszą swój wkład w celu pozyskania publiczności. Działania posiadaczy akcji rozgrywają się w ramach specyficznej gospodarki - gospodarki kul-turalnej i zmieniają się zależnie od dzie-dziny. Przemysłowa reprodukcja jakiegoś wytworu kultury przyczynia się w Europie do podtrzymania witalności i rozmaitości

Page 196: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

kultur. sektor muzyczny ma równie waż-ne znaczenie dla gospodarczego rozwoju uE co dla jej kulturalnej różnorodności. Funkcjonuje on za pośrednictwem ogra-niczonej liczby wielonarodowych koncer-nów – przemysł muzyczny zdominowały cztery firmy – i wielu mniejszych firm, które wytwarzają płyty i je rozpowszech-niają, podczas gdy inne organizują kon-certy i tournée, zawsze dążąc do tego, by dać publiczności możliwość odkrywania nowych artystów i gałęzi kultury.

European Music Office jako głos przemysłu muzycznego

European Music office jest między-narodową organizacją non-profit, któ-ra skupia międzynarodowe i narodowe organizacje muzyczne i stowarzyszenia w europejskim przemyśle muzycznym. Wspólnie ze swoimi członkami i innymi organizacjami handlowymi oraz narodo-wymi instytutami pośredniczy w promo-waniu różnorodnej europejskiej muzyki i reprezentuje ich interesy w Europie i poza jej granicami. Europejska aktywność EMo nawiązuje do celów uE w sektorze kultury: EMo ułatwia upowszechnianie dzieł, popularyzuje artystów i ich doko-nania, wspiera wymianę i wszelkiego ro-dzaju współpracę, a także mobilność osób komponujących muzykę, jako że ułatwia dostęp do nowych odkryć artystów i kul-tur w całej Europie oraz animuje budowę profesjonalnych sieci i instytucji w euro-pejskim sektorze muzycznym.

Ponadto EMo wraz z European Music Platform koordynuje współfinansowane przez uE europejskie projekty w dzie-dzinie wymiany informacji, wspierania muzyki live i zawodowych twórców mu-zycznych w Europie. Projekty EMo są

zgodne z celami uE i ze wspólnymi ryn-kami. W kontekście transnarodowej mo-bilności osób zatrudnionych w dziedzinie kultury projekty w rodzaju „European ta-lent Exchange Programme” i „European tour support” mają na celu zwiększenie mobilności tych osób oraz artystów.

Europejski program wymiany talentów EtEP i program wspierający Ets1, dofi-nansowując tournée zagraniczne, działają na rzecz poprawy transnarodowej dystry-bucji dzieł artystycznych i wytworów kul-tury. Projekt „Exchange of Information” przekazuje ekspertom i artystom istotne informacje dla zwiększenia mobilności na obszarze Europy. Przedsięwzięcia w ro-dzaju stworzenia biur w Nowym Jorku i w Chinach też są dobrym przykładem mię-dzynarodowej mobilności i międzykultu-rowego dialogu.

EMo jest również bardzo aktywne w dziedzinie lobbingu na rzecz europejskich instytucji i narodowych rządów. W nawią-zaniu do nowego programu kulturalnego uE na lata 2007–2013 EMo chce wspierać w ramach projektów zwłaszcza te inicja-tywy, które służą rozwojowi przemysłów kulturalnych i ich programów.

Europejski program dla muzyki

Głównym celem EMo jest zainicjowa-nie i upowszechnienie uzgodnionej polityki muzycznej w uE i jej państwach członkow-skich – specyficznej i niezbędnej pomocy dla europejskiego sektora muzycznego. tylko w ten sposób można zrealizować cele uE w tym obszarze. Komisja Europejska, Parlament Europejski i rada unii Euro-

Muzyka

Page 197: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

pejskiej pracują właśnie nad nową edycją programów kulturalnych i medialnych. Wprowadzenie ich w latach 2007–2013 jest niezbędne dla rozwoju europejskiej sceny kulturalnej i dla poprawy cyrkulacji pro-duktów i usług, a także dla zwiększenia mobilności artystów i twórców kultury. ta nowa edycja programów kulturalnych i audiowizualnych będzie korzystna także dla tych gałęzi europejskiego przemysłu kulturalnego, które nie są aktywne w sfe-rze mediów i tkwią na razie uwięzione na szczeblu regionalnym zarówno europej-skiego, jak i światowego rynku.

skuteczna i wymagająca poważnego potraktowania europejska strategia prze-mysłu muzycznego w ogóle, a wspierania muzyki w szczególności musi się oprzeć ponadto na inicjatywach, które z jednej strony wzmocnią prawa autorskie, a z drugiej rozwiążą problem piractwa. W każdym razie jest widoczne, że program 2007–2013 w obecnej postaci nie przynie-sie istotnego postępu, gdyż projekty pilo-tażowe dowiodły, że nie medialne gałęzie przemysłu wymagają większego wsparcia i elastycznych opcji finansowania. Dlatego EMo opowiada się za stworzeniem osob-nego programu dla przemysłu kulturalne-go na wzór programu MediaPlus.

Muzyczna Europa: kto czego słucha i ile?

FrancjaFrancja była w 2003 roku, według

danych Międzynarodowych Związków Fonograficznych (IFPI), czwartym ryn-kiem muzycznym świata (za usa, Japo-nią i Wielką Brytanią) z obrotami około 2 mld usD, co stanowi 6,4% światowego obrotu. spadkiem sprzedaży o 21,4% w ciągu czterech pierwszych miesięcy 2004

roku odnotowała Francja swój największy regres na głównych rynkach płytowych. Kryzys ten zniweczył wcześniejszy sześ-cioletni wzrost o średnio 3% rocznie.

W podziale na gatunki dominuje kra-jowa muzyka popularna z udziałem 37,6% obrotów całkowitych. Mówiąc ogólnie, Francja jest tym krajem europejskim, w którym największe powodzenie od 1999 roku ma lokalny repertuar razem wzięty (nawet większe niż w przypadku Wiel-kiej Brytanii).

W 2003 roku National union of Pho-nographic Publications odnotował stały wzrost w tym segmencie rynku, który w wartościach absolutnych stanowił 60% ca-łości – przy 35,5% w przypadku muzyki międzynarodowej i 4,5% w przypadku muzyki klasycznej.

NiemcyW ciągu ostatnich sześciu lat udział

nabywców utworów muzycznych wśród ludności niemieckiej nieustannie malał. W 1997 roku było to 52,6%, a w 2003 już tylko 40,1%. Jeśli jeszcze niewiele lat temu Niemcy były pod tym względem na czele Europy, to ów dramatyczny spadek obrotów zepchnął je na trzecie (a w skali światowej na piąte) miejsce.

od 1996 roku IFPI przyznała Platinum Europe award wielu niemieckim albu-mom o sprzedaży w Europie (ale głównie w krajach niemieckojęzycznych) powyżej miliona egzemplarzy. W Niemczech inne formy upowszechniania muzyki popular-nej tkwią jeszcze w powijakach – w prze-ciwieństwie do muzyki klasycznej, która odgrywa tam szczególną rolę ze względów

Muzyka

Page 198: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

ekonomicznych, a także edukacyjnych i kulturalno-politycznych.

HiszpaniaZ udziałem 1,7% w światowym rynku

muzycznym Hiszpania zajmuje dziewiąte miejsce, za usa, Japonią, Wielką Bryta-nią, Niemcami, Francją, australią, Kana-dą i Włochami. Z PKB na głowę miesz-kańca 22 403 usD Hiszpania sytuuje się wyraźnie za innymi europejskimi krajami (dla porównania Francja – 26 345 usD, Włochy – 26 751 usD). roczne wydatki na muzykę mieszkańca Hiszpanii należą do najniższych w Europie Zachodniej i w 2004 roku kwotą 10,50 euro osiągnęły najniższy jak dotąd poziom.2

W Hiszpanii coraz popularniejsze są telefony komórkowe (GsM i 3G), MP3, Internet, DVD i kino domowe, chociaż wyniki rynkowe są słabsze niż w innych krajach europejskich (w dziedzinie połą-czeń internetowych Hiszpania jest na 20 miejscu w Europie, za niektórymi nowymi członkami uE jak słowenia, republika Czeska i Estonia).3

Wielka BrytaniaZjednoczone Królestwo osiąga 9,3%

obrotów światowej sprzedaży utworów

muzycznych i 15% światowego rynku muzycznego.4 W 2000 roku tamtejszy przemysł muzyczny został oszacowany na 3,624 mld funtów. W branży tej pracuje 130 tys. osób, rocznie ukazuje się około 5 tys. nowych singli i 20 tys. albumów, a jako źródło repertuaru Wielka Brytania ustępuje tylko stanom Zjednoczonym. Przemysł muzyczny jest opanowany przez wielonarodowe koncerny – Warner’s, EMI, universal, BMG i sony – ale 90% firm muzycznych to małe i średnie przed-siębiorstwa. sukces zawdzięczają jakości i rozmaitości krajowych talentów.

Według danych IFPI Wielka Brytania należy do nielicznych rynków muzycz-nych w świecie, na których obrót w 2003 roku nieco wzrósł (o 0,1%, do 3,216 mld usD, czyli 1,632 mld funtów). Nakłady na konsumpcję muzyki wyniosły w sumie 2,1 mld funtów, dzięki czemu Brytyjczycy pod względem wydatków na muzykę na głowę mieszkańca są na drugim miejscu po Norwegach. ogólnie brytyjski prze-mysł płytowy dowiódł w 2003 roku swojej siły, chociaż jego całkowite zyski nieco spadły do 1,177 mld funtów.

Mimo rosnącej konkurencji w przemy-śle rozrywkowym ogólne przychody na rynku muzycznym wzrosły w 2003 roku o 4%, również zyski ze sprzedaży płyt po raz pierwszy od pięciu lat ponownie wzrosły (o 3,7%). sama sprzedaż singli CD wzrosła o 15,4% pod względem liczby egzemplarzy i o 8,1% pod względem war-tości.5 Malejącej sprzedaży singli prze-mysł płytowy przeciwdziałał na przykład obniżką cen zwłaszcza na CD. Jednocześ-nie udział muzycznych płyt DVD w bry-

ta nowa edycja programów kul-turalnych i audiowizualnych będzie korzystna także dla tych gałęzi europejskiego przemysłu kulturalnego, które nie są aktyw-ne w sferze mediów i tkwią na razie uwięzione na szczeblu re-gionalnym zarówno europejskie-go, jak i światowego rynku.

Muzyka

Page 199: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

tyjskim rynku podwoił się i w 2003 roku stanowił już 4% krajowego rynku muzycz-nego, na którym sprzedaż utworów ścią-ganych z Internetu osiągnęła rok później liczbę 2 mln jednostek.

Chociaż udział międzynarodowego repertuaru w rynku ciągle rośnie, bry-tyjska muzyka jest bardzo poszukiwa-na zarówno w kraju, jak i na świecie. W 2003 roku brytyjscy wykonawcy uzyskali 47% wpływów ze sprzedaży detalicznej swoich utworów (bez muzyki klasycznej i zbiorowych albumów), a zatem więcej niż sprzedano utworów artystów usa – odpowiednio 34,6% i 45,4%6. W tym roku wykonawcy z usa po raz pierwszy prześcignęli w sprzedaży płytowej swoich brytyjskich kolegów. Zarazem nastąpiła „nowa inwazja brytyjska” na rynki za oce-anem, głównie w usa, gdzie w 2003 roku wielkie sukcesy odnosili przede wszyst-kim tacy artyści, jak Franz Ferdinand, Joss stone i „the Darkness”.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Jean-François Michel jest sekretarzem ge-neralnym European Music Office w Bruk-seli. Poza tym kieruje Francuskim Biurem Eksportu Muzyki i jest członkiem zespołu ekspertów Haut Conseil Culturel Franco-Allemand oraz menedżerem JFM Con-sultant (wcześniej Mediactiv). W latach 1984–1992 był dyrektorem Fonds pour la Création Musicale (FCM) w Paryżu. W okre-sie 1975–1984 inicjował działania kultural-ne w Paryżu, na przykład centrum kultu-ralne Forum des Halles czy klub jazzowy i studio choreograficzne w La Défense.

Muzyka

1European Music Platform uruchomiła pod przewodnictwem EMO i dzięki pomocy Komisji Europejskiej European Tour Su-pport Programm, który ma zapewnić europejskim artystom realizację tournée po Europie. 2 Anuario SGAE de las Artes Escénicas, Musicales y Audiovisu-ales 2005 3 Internet World Statistics, 2004 i 2005.4 Dane z Department for Culture, Media and Sport (DCMS), Cre-ative Industries, 2004. 5 „BPI Quarterly Market Review”, 23 sierpnia 2004.6 IFPI 2004.

Page 200: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

1��

Czy czujemy bluesa? Jakie przesłanki i procesy wpływają na muzyczne wydarzenia w Europie? Wraz z muzyczną globalizacją w polu widzenia ba-daczy znalazły się również społeczne przemiany dokonane dzięki muzyce, a także jej funkcja zwią-zana z budowaniem tożsamości. Jak postęp techno-logii wpływa na tradycyjne wytwórnie płytowe i na odbiorców muzyki? Czy dominacja anglojęzycznej muzyki popularnej pozostanie aksjomatem global-nego pejzażu muzycznego? Jonas Bjälesjö

kto zwycięży w następnym Kon-kursie Piosenki Eurowizji? Czy znowu podniosą się zarzuty, że

kraje bałtyckie potajemnie zmówiły się w głosowaniu? W istocie od lat 50. XX wieku trudno wyłuskać jakieś europejskie jądro w muzyce rokowej i popie, ale Kon-kurs Piosenki Eurowizji jest wzorcowym przykładem na reprezentowanie europej-skiej różnorodności w jej narodowych od-mianach.

Konkurs Piosenki Eurowizji odbywa się corocznie od 1956 roku we współpracy na-dawców telewizyjnych w ramach Europe-an Broadcasting union. Godny uwagi jest skład krajów zwycięskich od roku 2000 – Dania, Estonia, Łotwa, turcja, ukrai-na, Grecja i Finlandia – które raczej nie nadają tonu europejskiej muzyce popular-

nej. Konkurs piosenki w różnych krajach cieszy się zróżnicowaną popularnością – a jednak biorą w nim udział niemal wszyst-kie kraje europejskie, co w pewnym stopniu ogranicza anglosaską dominację. Wpraw-dzie najczęściej śpiewa się po angielsku, ale wiele krajów korzysta ze sposobności do zaprezentowania narodowych atrybu-tów i swoistości kulturowych. Grand Prix Eurovision de la Chanson utorował nawet nowym państwom członkowskim uE z Europy Wschodniej drogę na europejskie estrady.

Choć te europejskie produkcje są rzad-ko rozsiane, to różne programy pomoco-we wspierają wykorzystywanie i łączenie różnorodnego muzycznego potencjału. Na przykład „Muzone” to program edukacji muzycznej realizowany we współpracy z programem uE Leonardo, europejskim programem edukacji zawodowej i wyższej, który ma wspierać współdziałanie w za-kresie polityki oświatowej w szkolnictwie zawodowym i wyższym na płaszczyźnie europejskiej. Biuro festiwalowe „Youro-pe” nastawia się na wymianę muzyczną i wreszcie, co też ważne, europejski prze-mysł muzyczny spotyka się regularnie na różnych targach branżowych, jak Midem w Cannes i Popkomm w Berlinie.

Page 201: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�00

Ludowa muzyka dla Europy?

Wszystkie kraje europejskie kultywują tradycję swojej ojczystej muzyki. Muzyka ludowa była – w niektórych krajach jest jesz-cze dziś – ważnym środkiem wyrazu budu-jącym tożsamość lokalną, regionalną czy narodową. Niekiedy taka muzyka, jak na przykład irlandzka, zyskuje pewną popular-ność w Europie, ale zwykle muzyka ludowa była i jest sprawą narodową. rozszerzenie unii Europejskiej nie wpłynęło na zakres popularności i znaczenie narodowej muzyki ludowej, zyskała ona tylko na znaczeniu w niektórych regionach, państwach czy mia-stach. Na przykład profesor etnologii Jonas Frykman twierdzi, że muzyka ludowa może przyczynić się do kształtowania europej-skiej tożsamości: „Postawiono na «Europę regionów». stapia się tam tradycja lokalna z europejską. od początku nowego tysiącle-cia miejsce, ojczyzna i zakorzenienie grają coraz większą rolę”.

Istnieje też europejska muzyka pop, któ-ra ze względu na brzmienie, genre, styl i image przoduje na rynku muzycznym da-nego kraju. Mimo swego potencjału kwa-lifikującego ją do globalnej popularności i mimo braku wyraźnego uwarunkowa-nia geograficznego rzadko słychać ją poza granicami jej kraju. Nie bez powodu: ry-nek i publiczność w przeważającej mie-rze ograniczają się do granic narodowych, teksty bowiem często pisane są w języku ojczystym i zwykle traktują o miejscowych sprawach. Europejscy muzycy popu two-rzą zazwyczaj na poziomie światowym, ale często ze względu na specyficzne treści utworów są związani ze swoim narodem.

również muzyka o korzeniach poza-europejskich może odnieść sukces na ca-łym świecie, na przykład hip-hop. Cho-ciaż ma on korzenie afroamerykańskie, jest

bardzo popularny wśród europejskiej mło-dzieży, często wśród imigrantów. Hip-hop posługuje się wieloma językami, zarówno w odniesieniu do danego kraju europej-skiego, jak i w różnych miejscach krajów europejskich. W rozwoju Europy ważną rolę grają związki między muzyką, ety-ką, narodowością, tłem społecznym, wie-kiem, płcią i miejscem zamieszkania. te czynniki stanowią punkty orientacyjne dla jednostek, grup społecznych i regio-nów. ukształtowane dzięki muzyce poczu-cie przynależności stanowi wyzwanie dla społecznych norm i wartości oraz tworzy alternatywne, kulturalne sposoby wyrazu i style. społeczne wspólnoty często sta-nowią ważne fora wyrażania ekspresji dla grup marginesowych i mogą stawić opór tendencjom do homogenizacji w przemyśle kulturalnym jako przesłanka do tworzenia niuansów lokalnych. Zwłaszcza w dora-stającym obecnie pokoleniu znajdziemy w Europie mnóstwo przykładów wspól-not zorganizowanych wokół muzyki i stylu życia, zorganizowanych w sieć i biorących udział w wymianie. tę ponadlokalną sieć podtrzymują osobiste kontakty i wizyty, a także koncerty, festiwale, grupy fanów, listy mailowe, strony internetowe, kluby itd. Jakie przesłanki i procesy wpływają w Europie na współczesne wydarzenia mu-zyczne i będą wpływać na przyszłe?

rynek i publiczność w przewa-żającej mierze ograniczają się do granic narodowych, teksty bowiem często pisane są w języ-ku ojczystym i zwykle traktują o miejscowych sprawach.

Muzyka

Page 202: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�01

Kultura popularna i młodzieżowa w Europie

Młodzieżowe kultury na całym świecie odznaczają się otwartością przestrzenną, bowiem stanowią mieszankę wzorców lo-kalnych, globalnych i kulturowych, a tak-że społecznych uwarunkowań. Mitologia, relacjonowanie i historia muzyki popu-larnej opierają się na związku z impreza-mi, wydarzeniami, momentami, osobami i miejscami, dzięki którym powstaje styl muzyki i życia. Jednocześnie kultura mło-dzieżowa w ogóle, a muzyka popularna w szczególności to przykłady stanu postmo-dernistycznego, w którym czas, przestrzeń i miejsce nieustannie splatają się w złożone wzorce, a potem na powrót rozplatają. Gdy (młodzieżowa) kultura ciągle formuje się na nowo i przeformowuje między różny-mi miejscami, zanika granica między sfe-rą lokalną a globalną. socjologowie Mike Featherstone i scott Lash ujmują to nastę-pująco: „Dziś kultury wyodrębniają się we-wnętrznie. Zewnętrznie zaś są włączone w sieci innych kultur, co utrudnia określanie granic”. Badacz mediów James Lull nazy-wa lokalne przeformowywanie globalnych poglądów i produktów „kulturalną retery-torializacją”.

Wraz ze zwycięskim wejściem globali-zacji także do muzyki popularnej, również badacze zainteresowali się bardziej związ-kiem między przemianami społecznymi a zmianami w tej muzyce oraz znaczeniem autoprezentacji człowieka i kształtowa-niem się poczucia tożsamości. Dyskusje o muzyce popularnej obracają się często wokół tego, jak uwidocznić globalne pro-cesy na scenie lokalnej. Jak ludzie traktują muzykę, gdy skojarzą z nią miejscowe wa-runki i własne doświadczenia? Jaki wpływ mają te procesy na tworzenie tożsamości?

Miejsce można traktować jako część glo-balnych tendencji i poglądów, a nie jako ich przeciwieństwo. Wynika stąd proces lokalny i globalny – a więc glokalny. roz-wój muzyki popularnej jest „translokalny”, ponieważ sterują nim zarówno wpływy kulturowe z szerokiego świata i tendencje do homogenizacji, jak i lokalne odmiany i różnorodność.

Kulturowe wzorce zachowań młodzieży w Europie tworzą się w otwartej przestrze-ni przeciwstawnych wpływów i społecz-nych uwarunkowań. Młodzi ludzie starają się odgraniczyć tę przestrzeń od swojego otoczenia. Dla wielu z nich organizacja ram ich egzystencji wiąże się ściśle z bu-dową tożsamości. Konstrukcja przestrzeni to ważny czynnik w rozwoju społecznej tożsamości, towarzyszący identyfikowaniu się z danym miejscem. tak więc jest się nie tylko „bywalcem festiwali”, „punkiem” czy „hiphopowcem”, lecz także gra się te role w każdym miejscu i o każdej porze. Zwłaszcza w muzyce popularnej młodzież i jej sposób ekspresji znajdują duży potencjał służący zarówno globalnemu zacieraniu granic, jak i dostosowywaniu się do spe-cyfiki lokalnej.

Dominacja „anglofonii”

Dominacja w muzyce pop krajów an-glojęzycznych, angloamerykańskich jest niewątpliwa zarówno pod względem obec-ności w mediach, jak i liczby sprzedanych płyt oraz liczby słuchaczy na koncertach. oferta różnych telewizyjnych kanałów muzycznych koncentruje się na muzyce amerykańskiej i brytyjskiej, z regional-nymi odmiennościami zależnie od kraju emitenta, bo muzyka pop i rock ma histo-ryczne korzenie w usa i w Wielkiej Bry-tanii. Gdy przyjrzeć się programom euro-

Muzyka

Page 203: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

pejskich festiwali muzycznych z bogatą, nieograniczoną do pewnych odmian ofertą muzyki pop, jasno widać, że przeważająca część najpopularniejszych utworów i zna-nych artystów pochodzi z usa i Wielkiej Brytanii1.

Zmiana nawyków słuchania

„Nowe cyfrowe kanały wyniosły odbiór muzyki na bardzo wysoki poziom. odbior-cy bardziej niż uprzednio życzą sobie róż-norodnego dostępu do niej”2. Postęp tech-niczny i cyfrowy także w Europie zmienia produkcję i dystrybucję muzyki oraz zmu-sza przemysł do rozwijania nowych modeli handlu i do restrukturyzowania metod pra-cy. równolegle do przemysłu muzycznego zmieniają się nawyki słuchaczy i konsu-mentów. Dziś w rozwoju nie przodują już firmy płytowe. Pałeczkę przejęły różne firmy internetowe, telekomunikacyjne i medialne. Zdemokratyzowało to stosun-ki władzy między firmami muzycznymi, producentami i odbiorcami, produkcja i sprzedaż utworów muzycznych jest o wiele prostsza i tańsza. Dla nowych, nieznanych artystów wynikają stąd nowe perspekty-wy dystrybucji. stale kurczy się różnica między produkcją utworów muzycznych a ich konsumpcją, ponieważ obecna techni-ka oferuje szerokie możliwości produkcji we własnej reżyserii. Na znaczeniu zyska-ły również nowe formy konsumpcji mu-zycznej zapewniane przez nowe cyfrowe formaty w formie danych dźwiękowych i przez cyfrowy sprzęt techniczny – telefo-ny komórkowe, mp3, ipody itd. o rynku cyfrowym mówił John Kennedy podczas wystąpienia przed Międzynarodowym Związkiem Fonograficznym IFPI: „Dziś przemysł muzyczny coraz bardziej zmienia się dosłownie w zawód cyfrowy. (…) Cy-

frowy biznes muzyczny ciągle się rozwija. Jego dochody ze sprzedaży w roku 2006 podwoiły się do około dwóch miliardów dolarów – co stanowi około 10% naszej sprzedaży. oczekujemy, że do roku 2010 sprzedaż muzyki cyfrowej będzie stano-wić co najmniej jedną czwartą światowej sprzedaży utworów muzycznych”.

Dzięki nowym technikom sprzedaży i wzorcom konsumenckim zmienia się także społeczna funkcja muzyki. Łączące spo-łeczność sieci stron internetowych przeży-wają boom, można się tu samemu przedsta-wić i zaprezentować utwory muzyczne czy zainteresowania. „Eksplozja” takich stron internetowych, jak Youtube, LastFM, a przede wszystkim Myspace z ponad 60 mi-lionami zarejestrowanych użytkowników we wrześniu 2006 roku3 stworzyła rozległą sieć kontaktów zarówno dla artystów, jak i dla słuchaczy i firm płytowych. te stro-ny internetowe funkcjonują jak wspólnoty fanów i osób zainteresowanych muzyką. tacy artyści, jak arctic Monkeys i Lilly allen zdobyli popularność dzięki Myspa-ce. „Niektóre zespoły zaczęły nawet dawać wyłącznie wirtualne koncerty; w paździer-niku 2006 roku Ben Folds zorganizował wirtualne party promocyjne w wirtualnym świecie 3D Second Life i wydał w ten spo-sób swój album supersunnyspeedgraphic, the LP! Nowy projekt Damona albarnsa The Good, The Bad and The Queen miał premierę wyłącznie na Myspace w grud-niu 2006”.4

Digitalizacja oferuje fanom szybszą ak-tualizację i lepszą wymianę informacji, na przykład jeśli chodzi o nowe kariery czy o plotki z życia idolów. Myspace oferuje możliwość publikowania nowości i wiado-mości o życiu ulubionych artystów. Firmy płytowe w Europie wykorzystują społeczne strony internetowe do nawiązywania kon-

Muzyka

Page 204: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

taktów między fanami i ich artystami, bu-dząc w ten sposób zainteresowanie także innymi stylami muzycznymi. strona inter-netowa LastFM wylansowała taste-o-me-ter, funkcjonujący jak portal towarzyski, a oparty na zainteresowaniach muzycznych użytkowników.

trwa boom na pobieranie z sieci poje-dynczych piosenek. Według IFPI w okresie 2005–2006 wzrosło ono o 89%. oprócz po-bierania poszczególnych piosenek i utwo-rów muzycznych bardzo popularne stało się pobieranie dzwonków komórkowych, cyfrowych filmików i muzycznych wideo. Liczba sprzedanych odtwarzaczy mp3 – zwłaszcza ipodów firmy apple – wzrosła w roku 2006 o 43%. także telefony komór-kowe coraz częściej służą jako nośniki i od-twarzacze muzyki. W październiku 2006 roku Nokia rzuciła na rynek swój produkt Xpress Music, umożliwiający załadowa-nie do komórki 1500 piosenek. Ponadto Nokia zaczęła lansować Music store jako uzupełnienie oferty telefonicznej. Według Eda averdiecka, dyrektora Nokia Music service, w przyszłości będzie dominować wielofunkcyjność. Mobilność to słowo klu-czowe dla producentów i odbiorców. Jean-François Cecillon, przewodniczący CEo EMI Music Continental Europe, twierdzi:

„Coraz więcej odbiorców wykorzystuje te-lefony komórkowe do słuchania muzyki albo korzysta z niej, by nadać komórce oso-bisty akcent. Muzyka stała się centralnym tematem telefonii komórkowej (…)”5. Naj-większe dyskusje jednak toczą się ciągle jeszcze wokół szerokiego dostępu i niele-galnego pobierania muzyki w formie P2P data-sharing. Piractwo uchodzi za główne zagrożenie dla przemysłu muzycznego i ar-tystów, ponieważ narusza prawa autorskie. Przypuszczalnie jednak duże firmy pły-towe dopuszczą wkrótce nieograniczony pobór danych cyfrowych. Większość nieza-leżnych firm muzycznych już teraz sprze-daje swoją produkcję w formacie mp3, któ-ry można ładować i kopiować bez ochrony praw autorskich.

Byłaby to mała rewolucja, a jej następ-stwa odczułby cały rynek muzyczny w Eu-ropie i na świecie. Monopolistyczna pozy-cja najważniejszych firm, które opanowały około 80% światowego rynku muzycznego, odeszłaby w przeszłość.

Muzyka przyszłości

W Europie muzyka popularna jest częś-cią globalnego przemysłu, a rynek świa-towy zdominowały cztery największe fir-my EMI, sony BMG, universal i Warner . Mimo to na przemysł muzyczny wpływa wiele małych firm – nie zawsze nastawio-nych na komercję6.

Większość firm muzycznych to część konglomeratu przemysłu kulturalnego, ce-chującego się złożonym wzorcem aliansów, współpracy, partnerstwa, współwłasności i częściowej własności, joint ventures itd. Muzyka jednak to coś więcej – stanowi ona fundament tożsamości, zwyczaju i właś-ciwych zachowań społecznych. Muzyka popularna to kultura, a zarazem produkt

Przypuszczalnie duże firmy pły-towe dopuszczą wkrótce nieogra-niczony pobór danych cyfro-wych. Większość niezależnych firm muzycznych już teraz sprze-daje swoją produkcję w formacie mp3, który można ładować i ko-piować bez ochrony praw autor-skich.

Muzyka

Page 205: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

masowy, ważny estetycznie i ekonomicz-nie, znaczący kulturowo i dostosowany do potrzeb mas produkt medialny. „Muzyka to złożony system społecznych zastosowań i znaczeń z rytuałami i regułami, hierarchia-mi i systemami wiarygodności. Muzyka może być aktywną formą artystyczną i do-świadczeniem dla biernego odbiorcy. (…) Ponadto w części «popularnej» chodzi nie tylko o rynkowy sukces produktów kultu-ralnych, jak sprzedaż CD, muzycznych wi-deo, koncertów. Chodzi o trendy, o związki społeczne, w których poruszają się fani i o ich powiązania z określoną muzyką, o związki międzyludzkie. Nie ma formalnej definicji muzyki popularnej”.7

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Jonas Bjälesjö studiował historię, politykę i socjologię na Lingköping Universität. Jest przewodniczącym Szwedzkiego Archi-wum Rocka, szwedzkim partnerem przy realizacji europejskiego projektu Leonar-do Muzone oraz członkiem IASPM-Norden (Internationael Association for the Study of Popular Music). Jest autorem różnych projektów badawczych i publikacji na te-mat młodzieży i muzyki w UE. W swojej empirycznej promocji dotyczącej Festiwa-lu Rockowego „Hultsfred” dokonał analizy znaczenia muzyki dla procesów kultural-nych na płaszczyźnie lokalnej, narodowej i międzynarodowej.

Materiały źródłowe:Bennett, Andy & Peterson, Richard A. (2004): Music scenes: local, translocal and virtual. Nashville: Vanderbilt University Press.Bennett, Andy (2000): Popular music and youth culture: music, identity and place. London: MacMillan Press Ltd.Connell, John & Gibson, Chris (2003): Sound tracks: popular music, identity and place. London: Routledge.Escott, Colin & Hawkins, Martin (1991): Good rockin‘ tonight: Sun Records and the birth of rock‘n‘roll. New York: St. Martin‘s Press.Featherstone, Mike & Lash, Scott (1999): In-troduction. In: Featherstone, Mike & Lash, Scott (red): Spaces of culture: city, nation, world. London: Sage Publishers. Forman, Murray (2002): The hood comes first: Race, space, and place in rap and hip-hop. Hanover, N.H.: Wesleyan University Press.Frith, Simon (1996): Music and Identity. In: Hall, Stuart & Du Gay Paul (red): Questions of cul-tural identity. London: Sage Publishers.Frykman, Jonas (2000): Mötet med något annat: om regionalitet och lokal identitet. In: Andersson Karl-Olof: Mötet med något annat – Om regionalitet och lokal identitet. Stiftelsen Framtidens kultur. Lokal kultur – en seminarieserie. Rapport nr. 4.Frykman, Jonas (2001): Motovun och tin-gens poesi. In: Hansen, Kjell & Salomons-son, Karin (ed): Fönster mot Europa – plat-ser och identiteter. Lund: Studentlitteratur.Harvey, David (1996): Justice, nature and the geography of difference. London: Blackwell.Hesmondhalgh, David (�00�). The cultural indu-

Muzyka

Warner Music Group 15%

EMI Group 9,55%

Independent Labels 18,13%

31,71% Universal Music Group

Sony BMG

25,61%

(Udziały w światowym rynku muzycznym według Nielsen Sound Scan (2005)

Page 206: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

stries. London: Sage Publishers.Johansson, Thomas & Sernhede Ove (2001): Identitetens omvandlingar: Black metal, mag-dans och hemlöshet. Göteborg: Daidalos.Kruse, Holly (1993): Subcultural identity in alternative music culture. In: Popular music. 12.1993, S. 31-43. Massey, Doreen (1998): The spatial con-struction of youth cultures. In: Skelton, Tracey & Valentine Gill (ed): Cool places: geographies of youth cultures. London: Routledge.Mitchell, Tony (1996): Popular music and local identity: rock, pop and rap in Europe and Oceania. London: Leicester Universi-ty Press.Nielsén, Tobias (2006): Tiden efter: en översikt av den svenska musikbranschen. QNB Analys & Kommunikation AB. Strage, Fredrik (2001): Mikrofonkåt. Stoc-kholm: Atlas.Szatmary, David P. (1996): Rockin‘ in time: a social history of rock-and-roll. Upper Sad-dle River, NJ: Prentice Hall.Vestel, Viggo (1999): Breakdance, red eyed penguins, vikings, grunge and straight rock‘n‘roll: the construction of place in musical discourse in Rudenga, east side Oslo. In: Young: Nordic Journal of Youth Research. 7.1999, 2.

Internetwww.muzone-europe.comwww.yourope.orgwww.midem.comwww1.messe-berlin.de www.myspace.comwww.youtube.comwww.lastfm.comwww.uands.comwww.emigroup.com/Press/2006/press73.htm

InneFiveeight Music, September 2006, nr 58.IFPI 2007. IFPI:07 Digital music report 2007. International Federation of the Phono-graphic Industry, IFPI.Shannon, Victoria, New York Times 20070123.

Muzyka

1 Porównanie odnosi się do festiwali, które nie pojawiają się w Internecie na stronie organizacji ds. europejskich festiwali Yourope (www.yourope.org).2 FPI, 07 Digital music report, s. 4.3 „Fiveeight Music”, September 2006, nr 58.4 IFPI, 07 Digital music report, s. 12.5 EMI informacja prasowa z 23.11.2006, www.emigroup.com/Press/2006/press73.htm.6 Na przykład w Szwecji 99,4% wszystkich firm przemysłu mu-zycznego zatrudnia do 19 pracowników (Nielsén 2006, s. 17).7 Connell, Gibson 2003, s. 3 n.

Page 207: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

europaczytaLiteratura europejska jest w świecie znana i lubiana. Nie można jednak mówić o wza-jemnym przenikaniu się literatur w Europie. Brak środków na dofinansowania i wysokie koszty prze-kładów przeszkadzają w szerokiej wymianie lite-rackiej z naszymi sąsiadami. Wątpliwe jest, czy pomogą tu serie książkowe różnych wydawnictw prasowych i czy potrafią stworzyć kanon literatury europejskiej Albrecht Lempp

w gorącej kulturze interneto-wej naszych czasów, kiedy to możemy być bezpośrednio

lub z niewielkim opóźnieniem świadka-mi wszelkich wydarzeń, utraciliśmy nie tylko ogląd całości, lecz także poczucie liniowości zdarzeń. tradycyjne czytanie powieści jest tu anachronizmem – nie mó-wiąc o jej pisaniu. a jednak książka po-zostaje ogromnie ważną częścią naszego życia, naszej kultury, naszej gospodarki, a niekiedy nawet polityki.

tym bardziej zaskakuje więc, że książ-ka zostawia w statystyce ledwie widoczny ślad, i musimy pogodzić się ze stwierdze-niem: „Nie ma choćby w miarę wiarygod-nych – niezależnych i uznanych – statystyk nawet w odniesieniu do podstawowych zagadnień dotyczących książki, jak ry-

nek książki nowej i używanej, przekłady, kultura a rynek czy innowacje”.

I dalej: „Paradoksalnie książka – jako tradycyjnie ważne medium historyczne – nie ma w Europie (instytucjonalnej) pa-mięci”1.

Z tym jeszcze można by ewentualnie polemizować. odkąd jednak uNEsCo zaprzestało prowadzenia statystyki no-wych oraz wznawianych tytułów i od kie-dy w 2001 roku liczenia tytułów podjął się Światowy Związek Wydawców (IPa, In-ternational Publishers association), otrzy-mujemy wprawdzie, jak donosi Niemiecki Związek Wydawców i Księgarzy (Börsen-verein des deutschen Buchhandels), dane aktualne, ale nadzwyczaj niepełne2. po spojrzeniu na statystyki IPa można tylko usiąść i zapłakać.

Jednak to nie brak materiału pewne-go pod względem statystycznym każe mi się ograniczyć do określonych tematów, lecz właśnie mnogość zagadnień, które zasługiwałyby na obszerną dyskusję, ale które tu mogą znaleźć miejsce najwy-żej w formie listy zjawisk negatywnych. Popularność na przykład Dana Browna czy Harry Pottera mogłaby być w tym raporcie materiałem na prezentację ho-

Page 208: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

ryzontalną. tak niesłychane powodzenie na rynkach wydawniczych, których sta-tystyczny klient przypuszczalnie nabywa rocznie tylko 0,8 książki, może być dla rozpowszechniania narodowej literatury równie katastrofalne jak pojawienie się stonki dla zbiorów kartofli.

Do nowych zjawisk, które powoli zmie-niają także mniejsze rynki, a na dużych są już nie do ogarnięcia, należą regały peł-ne mangi, którą – zwykle młodzi – czy-telnicy, jakby nigdy nic, czytają od tyłu do przodu. Już nie tak młody czytelnik przeciera oczy i nie bardzo wie jak pa-trzęć na powódź japońskich komiksów z jednej strony i na to, że Chiny i Korea Południowa, nabywają najwięcej licencji w niemieckich wydawnictwach.

Literatura wspierana przez państwo

Zostawmy jednak azję i Dana Browna i skupmy się na dwóch zjawiskach z nasze-go kręgu. oba mają wpływ na to, w jakim zakresie europejska literatura znajduje się w domach czytających Europejczyków. W odniesieniu do obu trzeba też zapytać, czy zamysł i skutki powiązane są ze sobą w jakiś czytelny sposób.

Pierwsze pytanie mogłoby brzmieć: „Co państwa robią dla upowszechnienia własnej literatury w przekładach?” lub inaczej: „Jak na rynek i na upowszech-nianie literatury narodowej wpływa fakt, że rządy promują książki za granicą jako „ambasadorów” swoich krajów?”

Drugie pytanie mogłoby brzmieć: „Ile i jakie narodowe skarby literackie mają do dyspozycji zagraniczni czytelnicy w unii Europejskiej, którzy nie znają języków obcych lub się nimi nie posługują?” lub inaczej: „Czy istnieje jakaś tendencja do

budowy (europejskiego) jednolitego ka-nonu, w którym byliby w jednakowym stopniu reprezentowani autorzy z zachod-niej i ze wschodniej Europy, czy też rynek książki pozostaje dziedziną patchworko-wej rozmaitości?”

Jedno jest od początku pewne: myli się, kto sądzi, że możemy przeczytać w przekładzie wszystko to co ważne, a co opublikowali nasi europejscy współoby-watele, których języków nie znamy. W przekładach mamy do dyspozycji okruchy okruchów. szybki rzut oka na – niezbyt rzetelne – zestawienia tytułów publikowa-nych w niektórych krajach uE i na udział przekładów w tej produkcji, pokazuje od razu, że mówimy nie o masie, lecz o ni-szach (w które, trzeba przyznać, masowe zjawiska w rodzaju wspomnianych wyżej wkraczają z mocą lawiny): brytyjskie wy-dawnictwa publikują rocznie około 160 tys. tytułów (2004). W Niemczech, dru-gim co do wielkości wydawcy nowych książek, liczba ta jest dwukrotnie niż-sza – 80 tys. nowych tytułów i prawie 90 tys. licząc również wznowienia (2005). u dołu środkowej części skali znajduje się m.in. Polska (20 tys. tytułów, w tym 12 tys. nowych), Dania (15 tys.) i Portugalia (12 tys.). Wszystko circa, about, statystyka bowiem nie zawsze odróżnia nowe tytuły od wznowień, dodruków itd. udział be-letrystyki i książek dla młodzieży jest w każdym wypadku wysoki i wynosi śred-nio od 10% do 20%.

Porównanie liczby przekładów z tymi czasem być może nawet imponującymi danymi jest nie tylko pouczające, lecz tak-że otrzeźwiające: 50% wszystkich prze-

Literatura

Page 209: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

kładów na języki europejskie pochodzi z języka angielskiego (brytyjskiego lub amerykańskiego). Na podstawie dość przekonującego materiału fachowcy mó-wią nawet o 70%. Wydaje się, że polskie dane to potwierdzają: według statystyki prowadzonej przez Bibliotekę Narodową liczba przekładów z języka angielskiego wyniosła 3180 tytułów w 2004 roku, co stanowiło około 60% wszystkich przekła-dów. Prawie połowę stanowiły pozycje beletrystyczne (1602). Przekłady z nie-mieckiego w liczbie 577 tytułów stano-wiły drugą z kolei grupę (11%), w której do beletrystyki trzeba zaliczyć jedną piątą (116) tytułów.

reszta rozkłada się na inne języki. Nie jest ich 15 czy 20 (ani nie 21 oficjalnych, które wraz z gaelickim [irlandzkim] two-rzą od 2007 roku grupę języków urzędo-wych uE), lecz teoretycznie prawie 100. oczywiście możemy pomijać tu języki manx, gagauski czy asturyjski i nawet liczby przekładów na języki retoromań-skie, na kataloński czy na łużycki nie mu-simy podnosić do rangi miary europejskiej praktyki przekładowej, ale i tak zostanie ponad 30 języków, na które przypada po-zostałe 30–40% przekładów. Jeśli przyjąć, że wśród tych pozostałych 30% znajdują się liderzy z drugiej ligi, a więc niemie-cki, najliczniej reprezentowany w uE jako język ojczysty, następnie hiszpański, fran-cuski i włoski, to szybko stracimy ocho-tę do liczenia w procentach. I niewielką pociechą będzie tu fakt, że na przykład albania, dzięki dość często tłumaczonym książkom Ismaila Kadare, jest po pierw-sze dobrze reprezentowana, a po drugie, nie należy do unii i dlatego nie musimy uwzględniać jej języka ani literatury…

udział przekładów w danej produkcji książkowej jest poza tym bardzo zróżnico-

wany i, co niezbyt zaskakuje, na względ-nie małych rynkach jak holenderski czy węgierski dość wysoki (20% do 60%), a na dużych – raczej niski (w Wielkiej Brytanii poniżej 2%). Głównie Niemcy, a także Hiszpania, przy swojej dużej pro-dukcji książkowej i zaskakująco wysokim w tym kontekście udziale przekładów (w Niemczech w roku 2003 ponad 12%, obec-nie około 7%) są w pewnej mierze szcze-gólnym przypadkiem, a stan ten czyni je atrakcyjnymi dla autorów i tłumaczy z mniej popularnych języków.

Widać wyraźnie, że daleko nam do sytuacji rzeczywistego przenikania się światów literackich, do tego, by wszyscy unijni czytelnicy mieli jednakowy do-stęp do świata myśli europejskich twór-ców kultury.

Może to w sumie nic złego i może słusz-ne jest twierdzenie, że „Książka przestała funkcjonować jako medium wymiany my-śli ponad językami i granicami”3. Warto w każdym razie o tym wspomnieć.

Wspieranie literatury w Europie

a jednak książka pozostaje ważnym produktem w koszyku zagranicznej poli-tyki kulturalnej, rządy zaś mniej lub bar-dziej wykorzystują ją za granicą jako ele-ment promocyjny. Nawet unia Europejska przyczynia się do tego za pośrednictwem odpowiednich programów wspierających – choć jeszcze nieśmiało, a raczej sym-bolicznie.

W ramach programu „Kultura 2000” komisja przyznała w ciągu sześciu lat 8.576.671 euro na 338 projektów trans-

Literatura

Page 210: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�0�

latorskich. Jak pokazuje analiza Buda-pest observatory, skorzystało z tego 187 wydawców z 19 krajów unii. tylko Luk-semburg, Malta, Cypr, Belgia i Portugalia odeszły z kwitkiem4. Nie potrzeba długich wywodów, by stwierdzić, że te nakłady są tak znikome w skali ogólnego bilansu translatorskiego, iż praktycznie nie wpły-wają na wynik: do dyspozycji było nieco ponad 4 tys. euro rocznie na jeden projekt. Według analizy nieocenionego Budapest observatory w latach 2000–2005 na każ-dego obywatela przypadało, statystycznie biorąc, tyle pieniędzy, ile kosztuje prze-łożenie jednego sześcioliterowego słowa. Dobrze że nie czteroliterowego...

Budapesztańczycy wyliczyli też, i to bez ukrytych złych intencji, jakie koszta powstają, jeśli chce się sprostać potrze-bom językowej różnorodności Europy poza literaturą piękną: jeśli w roku 2003 „Kultura 2000” rozdysponowała między wydawnictwa 2 mln euro na przekłady, to udostępnienie niewykorzystywanych zasobów translatorskich w instytucjach uE (radzie, Komisji i Parlamencie) kosz-towało łącznie 10 mln euro5.

Koszty eurokracji to żelazny temat i nie po to przytaczam te przykłady, by go wałkować, lecz dlatego, że przekład jako element kosztów ciągle rodzi niepokój na rynku książki i może zakłócać rozpo-wszechnianie literatur Europy. Całkiem

niedawno monachijski autor i wydawca Michal Krüger stracił nerwy w obliczu żądań wyższego wynagrodzenia przez tłu-maczy literatury i z irytacją przedstawił publicznie swoją kalkulację. W odpowie-dzi na to Niemiecki Związek Wydawców i Księgarzy wyraził przypuszczenie, że spadek obrotów w handlu licencjami w roku 2005 wiąże się bezpośrednio z ta-kimi lub podobnymi dyskusjami.6

Książki warte wsparcia?

Jeśli wobec zarzutu, że koszta tłuma-czenia wpychają wydawcę w bankruc-two, wkład Brukseli niewiele pomaga, to w przypadku narodowych programów wspierających rzecz może mieć się cał-kiem odwrotnie. Nakłady w poszczegól-nych krajach są bardzo zróżnicowane. Nie ma jednolitej statystyki, która pozwalałaby na sensowne porównania. Jeśli ograniczyć się do nowych państw członkowskich, a wśród nich do Europy Środkowo-Wschod-niej, to pomocne są dane zebrane przez alexandrę Büchler w ramach programu Literature across Frontiers w Mercator Centre uniwersytetu Walijskiego.

Według nich Polska zapewnia zdecydo-wanie najwięcej środków – w 2005 roku było to 273.890 euro – gdy państwa bałty-ckie wydają na ten cel sumy rzędu 20.000 do 30.000 euro. Na Węgrzech fundacja wspierająca wydawanie książek, działa-jąca przy Ministerstwie Kultury dyspo-nowała w roku 2003 kwotą 120.000 euro. W 2005 roku było to już tylko niewiele ponad 80.000 euro7.

Daleko nam do sytuacji rzeczy-wistego przenikania się światów literackich, do tego, by wszyscy unijni czytelnicy mieli jednako-wy dostęp do świata myśli euro-pejskich twórców kultury.

Literatura

Page 211: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�10

a więc w odniesieniu do produkcji książkowej (bez przekładów z języka obcego) udział wsparcia wynosi staty-stycznie od 5 do 18 euro na tytuł. Przy zakładanym zapotrzebowaniu na dofinan-sowanie honorariów za przekłady i/lub koszta licencji rzędu 1 000 do 10 000 euro na tytuł sytuacja nie wydaje się zachwyca-jąca. ale jeśli uświadomić sobie, że przy przekładach między małymi rynkami dwa nowe tytuły mogą oznaczać wzrost rocz-nej liczby przekładów z jakiegoś języka o 50%, to całkiem realnie wydaje się, że dofinansowywanie tego rzędu wielkości ma sens.

Ponadto w przypadku książki jako pro-duktu kultury w zagranicznej polityce kul-turalnej współdziałanie i występowanie w roli sponsorów może być też atrakcyjne dla zagranicznych instytutów kultury da-nego kraju. Koszty takiego uczestnictwa są niewielkie: często wystarczy 500 do 1000 euro. Zapewnia to dodatkowe środki, dzięki którym wydawca na koniec będzie miał pokryte koszta przekładu i licencji – a niekiedy też druku. Podziękowania dla dwunastu instytucji z dziesięciu krajów w stopce 300-stronicowej antologii nie są wprawdzie regułą, ale zdarzają się.

ogólnie można dostrzec, że od koń-ca lat 90. XX wieku nastąpiła wyraźna profesjonalizacja instytucji i programów służących wspieraniu książki i jej prze-kładu – właśnie w nowych państwach członkowskich uE ze wschodniej części Europy. ogromne znaczenie dla rozwoju takich przedsięwzięć ma program gościa honorowego targów Książki we Frank-furcie Niemieckiego Związku Wydawców i Księgarzy: na Litwie, w Polsce i na Wę-grzech właśnie w związku z wystąpieniem kraju w roli gościa targów utworzono fun-dusze wspierające przekłady. Programy te

rozwijały się, zestrajając się ze sobą, kon-kurując oraz wspólnie się prezentując na międzynarodowych targach książki. Jak bezpośredni jest ten związek, pokazał w czerwcu 2006 roku przykład turcji, gdy w kontekście zaproszenia jej jako gościa targów w 2008 roku podano, że tureckie Ministerstwo Kultury planuje intensyfi-kację działania programu wspierającego tłumaczenia z tureckiego.

obok bezpośredniego dofinansowywa-nia przekładów narodowe ośrodki książki lub literatury z reguły troszczą się także o inne aspekty wspierania lub dokumen-towania książki, literatury i czytelnictwa. stają się dzięki temu ważnym, jeśli wręcz nie pierwszym miejscem, do którego udają się po informację zagraniczni dziennika-rze, wydawcy i organizatorzy programów literackich.

Nierzadko jednak zamiary nie nadąża-ją za rzeczywistością, przecenia się swoje możliwości wobec ogromu danych i potrzeb ich ciągłej aktualizacji. Jak podaje alexan-dra Büchler, bywa, że strony internetowe i bazy danych nie są w całości dostępne w jakimś obcym języku (zwykle angielskim); tylko polska i estońska baza danych pozwa-ją na pełne przeszukiwanie listy dostępnych przekładów rodzimych dzieł.8

oczywiście te usługi nie są specjalnoś-cią państw Europy Środkowej i Wschod-niej, lecz właśnie tam można było w ciągu ostatniej dekady szczególnie wyraźnie ob-serwować, jak autora i jego dzieło obej-mowały działanie i opieka zagranicznej polityki kulturalnej, jak państwo konse-kwentnie pracowało nad tym, by zaradzić niekorzystnej sytuacji własnej literatury na obcojęzycznych rynkach.

Literatura

Page 212: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�11

Pracę przygotowawczą wykonali star-si członkowie uE. analizując narodowe programy i instytucje wspierające moż-na stwierdzić, że powstała pewna nor-ma, na którą, historycznie biorąc, silny wpływ wywarły programy skandynaw-skie, zwłaszcza norweska NorLa9.

Jednak przy całej satysfakcji z tego, że ośrodki książki i literatury ukształtowa-ły się na wzór modelu skandynawskiego, pozostaje świadomość własnych ograni-czeń. ujmując rzecz sportowo: finansuje się wyjazd ekipy na zawody olimpijskie. Czy jednak zdobędzie ona medale i zapi-sze się w pamięci, to już inna sprawa. Ina-czej mówiąc: zapewnienie przekładu nie gwarantuje jeszcze udziału w tak zwanym europejskim dyskursie elit intelektualnych lub literackich.

Książki z gazety

Dokonane w 1975 roku podczas hel-sińskiej Konferencji Bezpieczeństwa i Współpracy w Europie zapisy w trzecim koszyku o europejskiej różnorodności kulturowej często wykorzystywano jako argument na rzecz potrzeby przetłuma-

czenia ważnych książek na wszystkie, duże i małe, języki Europy. Ciągle też w debatach o tej różnorodności pojawia się koncepcja kanonu narodowego, który – godnie przełożony i w godnej oprawie – przybliży każdemu obywatelowi Europy zasoby duchowe licznych sąsiadów.

Podczas gdy niektóre z tych przed-sięwzięć skończyły się niepowodzeniem a książki zalegają w piwnicach zlece-niodawców i gdy w ten sposób utopio-no trochę grosza w prestiżowych projek-tach przygotowywanych w imię słusznej sprawy, które jednak nie mogły obronić się na rynku, wystarczy rozejrzeć się po księgarniach czy internetowych katalo-gach wydawnictw, by zobaczyć, jak sam rynek zinterpretował i uczynił dochodo-wym postulat trzeciego koszyka.

Wydawało się, że klucz do masowego rozpowszechniania książki został znale-ziony, gdy w 2002 roku włoska gazeta „La repubblica” zaczęła sprzedawać książkę w pakiecie z gazetą. Nie państwowy pro-gram wspierający, lecz masowość czyni ksiażkę tanią i wkłada ją w ręce czytel-nikowi gazety. W ten sposób pod hasłem „Biblioteki XX wieku” sprzedano 20 mln egzemplarzy książek, a przychody wynio-sły 112 mln euro.

oczywiście, nie chodzi w tym kon-tekście o europejski dyskurs o ideach. Przeważają książki ilustrowane: encyklo-pedie, przewodniki po wirtualnych lub rzeczywistych galeriach obrazów, świecie zwierząt, nocnym niebie. Chodzi o rzeczy edukacyjne, barwne i artystyczne, o kry-minały i powieści przygodowe. Lecz także

Zwykle jest też seria nosząca miano „Klasycy XIX wieku” lub „Klasycy XX wieku”, która przedstawia najważniejsze dzieła prozatorskie z całego świata: coś na kształt nieoficjalnego kano-nu literackiego, który jednak nie ma takich ambicji, a za doborem nie stoi żaden literaturoznawczy autorytet.

Literatura

Page 213: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

o dobrą literaturę i książki dla młodych czytelników.

Pomysł się rozpowszechnił. Wygląda to tak, jakby mentorzy tego świata ustalili dla nas minimalne pensum, które powin-niśmy przeczytać i serwowali je nam za pośrednictwem gazety porannej. W całej Europie. Jednak z różnym (jeszcze) po-wodzeniem: jeśli we Francji liczba serii, które powstały w ten sposób, nadal jest niewielka, to rynek dołączanych książek kwitnie w Polsce, a ma też sukcesy w Por-tugalii i Belgii. Brytyjczycy mogą kolek-cjonować przeważnie DVD i inne dodatki do gazet, w Hiszpanii i Niemczech konku-ruje ze sobą wiele serii książkowych.

obok wielu pozycji encyklopedycz-nych i historycznych jest też zwykle seria nosząca miano „Klasycy XIX wieku” lub „Klasycy XX wieku”, która przedstawia najważniejsze dzieła prozatorskie z całe-go świata: coś na kształt nieoficjalnego kanonu literackiego, który jednak nie ma takich ambicji, a za doborem nie stoi ża-den literaturoznawczy autorytet.

Pomimo tego (a może właśnie dlate-go), że powstają anonimowo, ale tworzy się je nader starannie i z uwzględnieniem sytuacji miejscowego rynku, interesujące byłoby zobaczyć, w czym i na ile się one w poszczególnych krajach różnią lub po-krywają. Czy Graham Greene ma swoje miejsce zarówno w serii estońskiej jak i w portugalskiej lub irlandzkiej? Czy Pa-ragraf 22 to tytuł czytany przez (prawie) wszystkich? Czy w seriach są głównie nobliści? Czy ważkie, ale „ciężkie” dzie-ła w rodzaju Ulissesa mają szanse u czy-telników gazet?

Moja ciekawość początkowo miała charakter prywatny i dotyczyła pierw-szych takich serii monachijskiej „süd-deutsche Zeitung” i warszawskiej „Ga-

zety Wyborczej”, gdyż uderzyło mnie, że wśród czterdziestu tytułów polskiej serii i pięćdziesięciu niemieckiej tylko trzy ty-tuły się powtórzyły: Imię róży umberta Eco, Tortilla Flat Johna steinbecka i W stronę Swanna Marcela Prousta. Może się to wydać naiwne, ale spodziewałem się znacznie większej liczby identycznych tytułów.

Po bliższym porównaniu okazało się, że w obu seriach występowało jeszcze ośmiu tych samych autorów, ale w każ-dej z innym tytułem: Günter Grass pojawił się w serii sZ z powieścią Kot i mysz, gdy polscy czytelnicy mogli się cieszyć Bla-szanym bębenkiem. Z Hermanna Hessego niemiecki czytelnik miał Wyższy świat, a polski – Wilka stepowego, z Franza Kafki jest Ameryka po niemiecku, a Proces po polsku, z Grahama Greene – The Third Man po niemiecku, a Sedno sprawy po polsku, Milan Kundera pojawia się z Nie-znośną lekkością bytu w niemieckiej se-rii i z Żartem – w polskiej, Józef Conrad – z Jądrem ciemności po niemiecku, a z Tajnym agentem po polsku; wreszcie Ju-lia Cortázara reprezentuje w niemieckiej serii El perseguidor, a w polskiej – Gra w klasy.

Jest jasne, że polska seria zawiera wię-cej polskich pisarzy niż niemiecka (Gomb-rowicz, Iwaszkiewicz, Kapuściński, Kon-wicki, Lem, Miłosz). Jedyny Polak w serii niemieckiej, andrzej szczypiorski, nie występuje w polskiej serii.

oczywiście, taką listę można porówny-wać na wiele sposobów ze świadomością, że zadziałały tu też czynniki, które nie mają nic wspólnego ze świadomym wy-

Literatura

Page 214: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

borem (na przykład dostępność praw do przedruku, bo, rzecz jasna, wydawnictwa książkowe rozwściecza taka tania „pro-mocja”, za cztery czy pięć euro). a jednak, intrygujące jest, że Vladimir Nabokov (z Lolitą, rzecz jasna) i George orwell z Ro-kiem 1984 znaleźli się na polskiej liście, a na niemieckiej nie.

Jeśli się trochę rozejrzeć, znajdziemy orwella także na słowacji, we Włoszech i w Hiszpanii – ale z Hołdem dla Katalonii w serii gazety „El Pais” i z Folwarkiem zwierzęcym we włoskiej „La repubblica”. społeczna antyutopia w postaci powie-ści Nowy wspaniały świat aldousa Hux-leya również pojawia się w serii „El Pais”. We wszystkich porównywanych tu seriach występuje Józef Conrad, ale z bardzo róż-nymi tytułami, często też Heinrich Böll (także z różnymi utworami). uwielbiane są powieści Mistrz i Małgorzata Michaiła Bułhakowa (Polska, Hiszpania, Włochy, słowacja), a także spopularyzowany przez kino Wielki Gatsby scotta Fitzgeralda i Angielski pacjent Kanadyjczyka Micha-ela ondaatje.

tam gdzie serie te odniosły sukces, szybko dołącza się nowe tytuły w nowych kombinacjach, jednak nie doprowadziło to do odkryć zagranicznych autorów – raczej korzysta się z „pewnych” klasyków: wę-gierska gazeta „Népszabadság” próbowała

publikować serię „Klasycy XIX wieku”.Pomijając takie nazwiska, jak Dosto-

jewski, turgieniew, sienkiewicz, tołstoj i Czechow, przeważają w niej autorzy zachodni. również tołstoj i Dostojew-ski w wyborze pięćdziesięciu powieści po katalońsku dowodzą tylko tego, co wie każdy: że jest dwóch rosyjskich autorów należących do światowego dziedzictwa literatury XIX wieku. Na tym wszakże koniec: we włoskiej serii-kanonie nie ma żadnego XX-wiecznego autora ze „Wscho-du”, w Hiszpanii jest Mistrz i Małgorzata Bułhakowa – standard klasyki, również Nabokov, niekiedy sołżenicyn.

Nic jednak nie wskazuje jeszcze na to, by „zachodni kanon literatury” miał się powiększyć o XX-wiecznych autorów z nowych państw członkowskich do „ka-nonu zachodnio-wschodniego”. Niemal uspokajająco brzmi więc list czytelnika, pana Mahra ze szwajcarii, który pisze w „spieglu”: „Kiedy uczęszczałem do berlińskiej szkoły księgarskiej w latach 1953–1956, porównywaliśmy historię li-teratury światowej z roku 1928 z tytułami w 1955 roku. Historia literatury Eduarda Engela miała trafny tytuł Co pozostaje? Literatura światowa. Po 27 latach nie po-zostało nawet pięć procent”10. ostrożnie można jednak powątpiewać, czy ma sens wzywanie do tworzenia serii książko-wych, które będą bardziej zróżnicowane i przyczynią się do utworzenia nowych „kanonów”, a literackiej świadomości eu-ropejskiego czytelnika otworzą szerszy horyzont. stratedzy rynkowi mówią ot-warcie, że nie chodzi tu przede wszystkim o lekturę: „Bodziec do kolekcjonowania

tam gdzie serie te odniosły suk-ces, szybko dołącza się nowe tytuły w nowych kombinacjach, jednak nie doprowadziło to do odkryć zagranicznych autorów – raczej korzysta się z „pewnych” klasyków.

Literatura

Page 215: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

10 czy 35 książek na określony temat nie zależy od tego, czy nabywca chce je czy-tać, czy nie”. o powodzeniu serii stanowi raczej skuteczna reklama, sprawna dys-trybucja, pomysł i przekonująca relacja między ceną a jakością11.

Próbować mimo to nie zaszkodzi. ale być może jednak nakładamy na książkę, na literaturę zbyt wiele, czyniąc z niej tragarza wielokulturowości i międzykul-turowego dyskursu na naszej drodze do Europy. obojętne, czy wspierane przez państwo czy w komercyjnych seriach: za-miast analizować rynek produkcji ksią-żek może lepiej przyjrzeć się zwyczajom czytelniczym.

ale o tym w następnym raporcie eu-ropejskim.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Albrecht Lempp od 2003 roku jest człon-kiem zarządu i dyrektorem Fundacji Współpracy Polsko-Niemieckiej. Jest dok-torem nauk humanistycznych, slawistą, menedżerem kultury i tłumaczem pol-skiej literatury na język niemiecki, człon-kiem Rady Kulturstiftung „Haus Europa” i Stowarzyszenia Willa Decjusza. Działał w Deutsches Polen-Institut w Darmstadt i w Instytucie im. Adama Mickiewicza, ostatnio jako zastępca dyrektora. Był założycie-lem Zespołu Literackiego „polska2000”, w latach 1998-2003 odpowiedzialny za pro-mowanie literatury polskiej za granicą.

Literatura

1 Rüdiger Wischenbart, Das Spielfeld ist zerrissen. Der globa-lisierte Buchmarkt, artykuł z 9.05.2006 w www.perlentaucher.de.2 Buch und Buchhandel in Zahlen 2005, Börsenverein des deu-tschen Buchhandels (hrsg.), Frankfurt am Main 2005, s. 72.3 Wischenbart, dz. cyt.4 MemoSep 2006, Culture 2000 under Eastern Eyes, s. 24ff. www.budobs.org.5 Tamże, s. 25 i pismo do MemoSep „Eurotranslation”.6 „Frankfurter Allgemeine Zeitung” z 11.01.2006, s. 31 lub Buch und Buchhandel in Zahlen, dz. cyt., s. 69.7 Dane przedstawione na sesji Next Page Foundation i Kul-turkontakt Austria na temat „Promoting translations – ideas, practices, innovations”, 23–24 czerwca 2006 w Wiedniu.8 „Promoting translations...”, dz. cyt.9 Norwegian Literature Abroad.10 List czytelnika, „Der Spiegel”, 43 (2006) w związku z artyku-łem o rynku książki w „Der Spiegel” 41 (2006).11 Autoprezentacja Paperview Group z Belgii na jej stronie www.paperviewgroup.com.

Page 216: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

doMliteratury–doMdlaeuropyDomy Lite-ratury proponują skierowany w przyszłość model upowszechniania literatury. W Niemczech zrozu-miano już, że z istnienia takich ośrodków odnoszą pożytek nie tylko sami miłośnicy literatury, lecz także zainteresowane samorządy, że jest to poten-cjał, który trzeba wykorzystywać tworząc ponadna-rodową sieć Domów Literatury Florian Höllerer

w okresie ostatnich dwudziestu lat w Niemczech, austrii i w nie-mieckojęzycznej części szwaj-

carii zapanował prawdziwy boom na zakła-danie Domów Literatury. twórcza gorączka wybuchła w Berlinie ogarniając wkrótce nie tylko największe metropolie, ale z roku na rok także coraz więcej miast średniej wielkości, wśród nich także Kilonię, Darm-stadt, Magdeburg, Wiesbaden, rostock czy Norymbergę. Można wręcz stwierdzić, że Domy Literatury stały się oczywistym ele-mentem krajobrazu kultury miejskiej – tak jak teatry, muzea, filharmonie czy kina.

Domy Literatury i ich otoczenie

Domy Literatury istnieją w całej Eu-ropie. Weźmy na przykład Polskę: znaj-

dziemy tam zarówno wielkie instytucje samorządowe w rodzaju „Nadbałtyckie-go Centrum Kultury” w Gdańsku, jak i inicjatywy pozarządowe, na przykład sej-neńskie „Pogranicze”, które prawnie funk-cjonują jako fundacje. Ponadto tradycyjnie, podobnie jak i w innych krajach Europy Wschodniej, znaczącymi ośrodkami życia literackiego pozostają domy prowadzone przez stowarzyszenia pisarzy. Przemierza-jąc Europę wzdłuż i wszerz można dłu-go wymieniać różne ośrodki o podobnym znaczeniu: „Villa Gillet“ w Lionie, „Ma-ison de la Poésie“ w Paryżu, „Casa delle letterature” w rzymie, brukselski Mię-dzynarodowy Dom Literatury, utworzo-ny w 2004 roku pod nazwą „Passa Porta”, sLaa w amsterdamie, który połączył siły z centrum kultury „De Balie”, pierwszym duńskim Domem Literatury, powstałym w Kopenahdze w roku 2005 za przykła-dem ośrodków niemieckojęzycznych, aż po Dom Literatury, który w niebawem zo-stanie otwarty w oslo.

Każdy z nich wpisuje się w szczegól-ną, odrębną tradycję kulturalną, gospodar-czą, społeczną. I tak na przykład francuski pejzaż księgarski i czytelniczy pozostaje pod silnym oddziaływaniem niezależnych księgarzy, mających od niepamiętnych cza-sów wielkie wpływy. Inaczej wygląda sy-tuacja we Włoszech, gdzie znaczący udział w obrotach rynku książki przypada między

Page 217: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

innymi na kioski handlujące prasą. tutaj standardy wyznacza przede wszystkim cie-szący się popularnością festiwal literatury w Mantui. Wiele różnych form prezentu-ją także tradycyjne formaty imprez litera-ckich. słuchanie przez bitą godzinę autora, który czyta fragmenty własnej książki, jest w obszarze niemieckojęzycznym całkowi-cie normalną, przyjętą formą – czy to w bibliotekach miejskich, w księgarniach czy w kawiarniach skupiających dane środowi-sko. Dla publicznosci hiszpańskiej, fran-cuskiej lub portugalskiej byłoby to raczej wyjątkiem niż regułą.

Gdy uświadomimy sobie wielość od-miennych, specyficznych form, na pod-stawie tego, co nam znane, przestajemy wnioskować o nieznanym i zaczynamy rozumieć, dlaczego na przykład niemie-ckiego Domu Literatury nie da się od-tworzyć w ten sam sposób w środowisku angielskim czy węgierskim. Z kolei właś-nie to, co inne, co nie daje się przenieść gdzie indziej, bywa też iskrą, dzięki której własny rozwój przybierze nieoczekiwany i nowy zwrot. Przyjmując za punkt wyjścia rewolucję Domów Literatury w obszarze niemieckojęzycznym, przyjrzyjmy się ich niektórym cechom charakterystycznym i perspektywom przedstawionym tutaj w trzech punktach:

Mobilizacja obywateli

usytuowane najczęściej w reprezentacyj-nych budynkach w centrach miast Domy Literatury tworzą zwykle cały zespół, na który składają się pomieszczenia wi-dowiskowe i wystawowe, restauracja lub kawiarnia oraz księgarnia. Dzięki tej połączonej ofercie wyrosły z czasem na ważne miejsca spotkań na mapie miasta, ośrodki, w których rozmawia się ze sobą,

w których spotykają się różne grupy spo-łeczne i skąd biorą początek inicjatywy i obywatelskie pomysły na współpracę.

Warunkiem takiego oddziaływania jest stworzenie spójnego klimatu między częścią programową i gastronomiczną, wywołanie wrażenia, że Dom Literatury rozpoczyna się tuż za progiem lokalu (czy księgarni); a nie dopiero na sali, w której odbywają się imprezy. Jednocześnie wy-maganie to stanowi także piętę achilleso-wą całej koncepcji – wiele spośród tych ośrodków musiało w przeszłości mocno walczyć o to, by znaleźć takich partnerów dla części gastronomicznej, którzy potra-filiby siłę charakteru i uwrażliwienie na ideę Domu Literatury połączyć z opłacal-nością ekonomiczną. Jeśli jednak uda się już stworzyć taką niełatwą kombinację, to Domy Literatury mogą odgrywać ważną rolę także w miejskich koncepcjach urba-nistycznych i przyczyniać się do kształ-towania charakteru i ożywienia starych, zaniedbanych lub nowych, często z kolei nazbyt sterylnych części miasta.

Możliwości ugruntowania miejsca Domu Literatury w życiu miasta w znacz-nej mierze związane są z historią powsta-nia i przyjętymi formami organizacyjnymi. Domy Literatury działają jako stowarzy-szenia lub (rzadziej) fundacje, a więc są niezależne. Najczęściej liczą kilkuset, a na-wet kilka tysięcy członków i wspomaga-ne są przez zorganizowane podmioty, tzw. koła przyjaciół. Powstanie tych ośrodków

Jeśli uda się jednak ideę Domów Literatury oprzeć na opłacalnych ekonomicznie podstawach, to mogą one odgrywać ważną rolę także w miejskich koncepcjach urbanistycznych i przyczyniać się do kształtowania charakteru i ożywienia starych, zaniedbanych lub nowych, często nazbyt steryl-nych części miasta.

Literatura

Page 218: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

– w szczególności udostępnienie siedzi-by – niemal zawsze następuje z udziałem publicznym, tj. z udziałem miast, a niekie-dy także i krajów związkowych. Jednakże inicjatywę dotychczas wykazywała raczej strona prywatna: twórcy kultury, wydaw-cy, obywatele interesujący się literaturą, wspierani przez znane, posiadające wpły-wy polityczne osobistości danego miasta, osoby służące im pomocą prawną i eko-nomiczną, inicjowali proces powstawania Domu Literatury. Benefisy z udziałem zna-nych pisarzy i sympatyzujących z daną ini-cjatywą innych instytucji kulturalnych z biegiem czasu w wielu przypadkach sta-wały się pomysłowymi kampaniami pozy-skiwania funduszy. rosnące zainteresowa-nie mediów i pierwsze zastrzyki finansowe uzyskiwane od fundacji i przedsiębiorstw uskrzydlały i nadawały społeczne znacze-nie inicjatywom obywateli, a ich zaangażo-wanie zarówno pod względem finansowym jak i ideowym umacniało się tak dalece, że pozostawali wierni Domom Literatury także po ich powstaniu.

Posiadanie obiektu lub prawo do jego nieodpłatnego lub tylko częściowo odpłat-nego wykorzystania stanowi podstawowy filar finansowania bieżącej działalności. Przychody z tytułu wydzierżawienia re-stauracji oraz księgarni najczęściej wpły-wają bezpośrednio do budżetu ośrodka. Ponadto pomieszczenia ośrodka zwykle wynajmowane są innym organizatorom, organizacjom kulturalnym (stowarzysze-niom, fundacjom, organizacjom czytelni-czym) i nie tylko (konferencje branżowe, wesela ). Drugim ważnym filarem są dota-cje od fundacji, datki różnych podmiotów oraz sponsoring. Po trzecie pewne wpływy przynoszą składki członków stowarzysze-nia i kół przyjaciół, po czwarte – dochody z pobierania opłat za wstęp. Na przykła-dzie Domu Literatury w stuttgarcie może-my przekonać się, że wszystkie te wpływy stanowią w sumie około dwóch trzecich całego budżetu. Pozostała kwota jest po-krywana ze źródeł publicznych, przede wszystkim w ramach stałej rocznej dota-cji miasta i ze środków przeznaczanych na

projekty przez kraj związkowy. Nawet jeśli proporcjonalny udział finansowania pub-licznego i prywatnego może być dla każ-dego miasta inny, to jednak taka mieszana kalkulacja należy do podstawowych za-sad działania koncepcji Domu Literatury. odpowiedzialność materialna spoczywa w tym przypadku na barkach wielu członków społeczeństwa.

Długofalowy program działalności

trendy w polityce kulturalnej z ostat-nich dziesięciu lat spowodowały ogranicza-nie finansowania działalności podstawo-wej instytucji kultury na rzecz wspierania projektów i finansowania jednorazowych imprez o większym znaczeniu. Zaletą ta-kiego założenia jest zwiększona elastycz-ność, większa swoboda działania. Moż-na w ten sposób przełamać zwyczajowe prawa nabyte, zdynamizować zastygłe w warunkach stałego finansowania koncep-cje budżetowe. ta tendencja ma jednak, szczególnie w dziedzinie literatury, rów-nież poważne wady. Zagraża ona stałości, ciągłości pracy. Nie wystarczy tylko ini-cjować, trzeba to, co nowe, także rozwijać, trzeba analizować tematy i móc także przez dłuższy czas prowadzić dyskusje z różnych punktów widzenia, kontynuować dialog z autorami i obserwować jak rozwijają się z biegiem lat. są to wartości, na których opiera się trwale zaufanie i wierność pub-liczności. Literatura na statku, na lotnisku, w ogrodzie zoologicznym czy botanicznym lub w pasażu handlowym może stanowić pierwiastek ożywczy, lecz w nadmiernej dawce staje się męcząca i przestaje spełniać zamierzony cel.

Jeśli chodzi o stałe, długofalowe działa-nia, Domy Literatury mają po temu jak naj-lepsze warunki. Podobnie jak teatr, opera,

Literatura

Page 219: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

filharmonia czy muzeum wierzą w koncep-cję intendenta, a więc starają się tworzyć profil osobisty, otwarty na eksperymenty, wolny od ociężałego balastu i braku rze-czywistego zaangażowania decyzji kole-gialnych. Co do zasady ambicją jest coś więcej, niż tylko pasywne reagowanie na proponowane przez wydawnictwa spot-kania z czytelnikami, lecz samodzielne, zgodne z własnymi wyobrażeniami i nie pozbawione ryzyka kształtowanie progra-mu, np. w formie miesięcy poświęconych określonym tematom, zamawiania autor-skich wystąpień, niekonwencjonalnego do-boru składów uczestników paneli czy im-prez cyklicznych, które na dłużej, na całe miesiące poświęcane są danemu autorowi, gatunkowi czy tematowi. Podstawowym punktem odniesenia całego repertuaru programowego pozostaje we wszystkich Domach Literatury klasyczne spotkanie z czytelnikami, tj. czytanie i późniejsza dys-kusja, którą prowadzi znany w mieście kry-tyk lub kolega po piórze. Program obejmuje szeroki zakres, od prezentacji młodego au-tora powieści kryminalnych mieszkającego w okolicy, przez noc poezji ukraińskiej, aż po występy osób o znanych nazwiskach, stanowiących magnes przyciągający pub-liczność, takich jak Imre Kertész, Jonathan Franzen, Michel Houellebecq czy orhan Pamuk, przy okazji których spotkania – z braku miejsc w ośrodku (zwykle oko-ło dwustu) – trzeba organizować w nawet pięciokrotnie większych salach teatralnych czy koncertowych.

Minęły czasy, gdy na imprezach po-święconych literaturze bywano raczej z wielkoduszności i poczucia obowiąz-ku, oczywiście nie płacąc przy tym za wstęp. Publiczność przekonała się – prze-de wszystkim dzięki szeptanej propagan-dzie – że w Domu Literatury można prze-

żyć wyjątkowe i wspaniałe wieczory, w niczym nie ustepujące wizytom w kinie czy teatrze. ale zwrot w kierunku pub-liczności nie oznacza wcale schlebiania jej gustom, wygładzania literaturze jej anar-chizujących zadziorów. „ambitny” nie jest przeciwieństwem słowa „popularny”. Nie ma przychylnej publiczności bez ciągłych starań o publiczność.

także w bieżącej, codziennej działal-ności Domy Literatury akcentują swoją obecność przede wszystkim na dwa spo-soby: organizując wystawy i warsztaty pi-sarskie. Wśród tych pierwszych zakres te-matyczny sięga od prezentacji komiksów w sali widowiskowej aż po wielkie, przy-gotowane przez kuratorów spoza ośrodka ruchome wystawy tematyczne, np. „Han-nah arendt” czy też „Dzieci Mannów”, wystawiane w osobnych pomieszczeniach galeryjnych, wsparte programem imprez towarzyszących, odbijające się echem nie tylko w regionie. są one atrakcyjne tak-że dla klas szkolnych, dzięki czemu przy-szli sympatycy trafiają do ośrodka po raz pierwszy już jako uczniowie. Dotyczy to także warsztatów literackich, skierowa-nych w większości Domów Literatury do młodej publiczności, a w niektórych także do dorosłych. W ostatnich latach powsta-ły w tej dziedzinie duże projekty, często ze wsparciem finansowym różnych fun-dacji, rozwijające współpracę ze szkoła-mi, umożliwiające wydanie publikacji, poszukiwanie kontaktów zagranicznych a jednocześnie umożliwiające włączenie na dłuższy okres autorów żyjących w danym mieście jako wykładowców w ramach re-alizowanych działań.

Poszukiwanie związków

Najważniejszym słowem w pracy Domu Literatury jest „kooperacja”. tylko nielicz-ne wieczory literackie odbywają się bez udziału innego partnera. Może nim być za-graniczny instytut kultury, wydawnictwo, instytut uniwersytecki czy fundacja, albo też stacja radiowo-telewizyjna, transmitu-jąca serie rozmów z danego ośrodka. Mogą

Literatura

Page 220: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

�1�

to być gazety, zlecające wspólnie z Domem Literatury napisanie eseju; duże muzeum, w którym pisarz omawia ulubiony obraz; teatr, będący współorganizatorem wykładu Michaela Frayna w czasie, gdy ma w re-pertuarze jego sztukę Kopenhagen; ope-ra, z okazji prapremiery Hyperion-Projekt Bruna Maderny uczestnicząca w wieczorze poświęconym Hölderlinowi; kancelarie ad-wokackie wspierające dyskusję panelową w sprawie zakazu rozpowszechniania powie-ści Maxima Billersa Esra, agencja filmowa jako partner imprezy Poetry Film-Festival i wiele, wiele innych.

Nie znaczy to, że Domy Literatury stają się rodzajem sklepów z towarami miesza-nymi, które permanentnie przekraczając własne kompetencje organizują wszystko i jednocześnie niczego nie wnoszą.

szczególnie współpraca ze znakomitym partnerem umożliwia Domom Literatury koncentrowanie się na własnym, podsta-wowym profilu, nawet, jeśli dany wieczór czy spotkanie przekracza granice litera-tury, zmierzając w kierunku muzyki, ar-chitektury, religii, edukacji czy polityki. Fakt, że dzięki reklamie obu partnerów na rzecz wspólnego wieczoru dochodzi do spotkania publiczności dwóch instytucji kultury i dwóch obszarów zainteresowań kulturalnych, które łączą swoje siły, szcze-gólnie odpowiada pojmowaniu roli Domu Literatury jako intelektualnego ośrodka miasta.

Poszukiwania efektu synergii prowadzi się jednak intensywnie także i poza mi-krokosmosem danego miasta. używając języka chemiii - Domy Literatury to cząstki posiadające wolne, nienasycone wiązania. Dzięki stałemu odbiorowi sygnałów i bodź-ców z innych miast i krajów odgrywają one w miejskim dialogu ożywczą rolę ini-cjatorów i pomysłodawców. ośrodki takie

jak berlińskie „Literarisches Colloquium”, prowadzące również program stypendialny czy też „Literaturwerkstatt”, latami rozwi-jają stosunki z zagranicznymi instytucjami, w szczególności z instytucjami europej-skimi, co owocuje bogatym zbiorem do-świadczeń. Bogate doświadczenia koope-racyjne ma za sobą także osiem dużych niemieckojęzycznych Domów Literatury – Berlin, Hamburg, Frankfurt, salzburg, Monachium, Kolonia, stuttgart i Lipsk – występujących wspólnie jako związek pod nazwą literaturhaeuser.net. W Monachium powstało biuro, w którego finansowaniu uczestniczą na równi wszyscy zaintere-sowani, koordynujące wspólne działania wymienionych domów i obsługujące stro-nę internetową www.literaturhaeuser.net. Pierwsza wspólna akcja wszystkich uczest-ników, „Poesie in die stadt!” (Z poezją w miasto!), powtarzana jest obecnie każdego lata prezentując za każdym razem nową tematykę i korzystając z innego finanso-wania. Polega ona na tym, że w całych Niemczech rozklejane są wielkowymiaro-we plakaty z poezją współczesną. W czasie ubiegłych lat współpraca przyjmowała róż-ne formy: spotkania z czytelnikami w ra-mach imprez objazdowych, na których wy-stepują ważni, a nieodkryci jeszcze przez szeroką publiczność autorzy (przed laty byli to richard Powers i Kiran Nagarkar) czy też projekt „transnationale”, w ramach którego w tym samym czasie i na ten sam temat (czyli na temat literatury transnaro-dowej) we wszystkich ośrodkach ograni-zowano zgodnie z nazwą różne wieczorne spotkania. Corocznie na targach Książki w Lipsku sieć literaturhaeuser.net przyznaje ponadto Nagrodę Domów Literatury, wy-różniającą autorów za szczególnie udane imprezy literackie.

Zaletą okazuje się także to, że połącze-

ambitny nie jest przeciwień-stwem słowa popularny. Nie ma przychylnej publiczności bez cia-głych starań o publiczność.

Literatura

Page 221: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��0

nie sił otwiera Domom Literatury kolejne możliwości pozyskiwania środków. Do-tyczy to przede wszystkim współpracy z wielkimi fundacjami, zarówno państwo-wymi jak i prywatnymi, dla których po-wodem do zadowolenia jest możliwość współpracy z jednym, głównym partne-rem, dzięki czemu na podstawie jednej decyzji zatwierdzającej mogą finansować projekty lokalne w różnych częściach kra-ju. Dlatego też coraz więcej środków tra-fia poprzez sieć do miast, środków, które pozostałyby niedostępne, gdyby nie Dom Literatury. także ten argument ma swoją wagę w polityce komunalnej. także reali-zacja Pr przez Domy Literatury staje sie łatwiejsza, gdy współpracują z prasą i na-dawcami o zasięgu ponadregionalnym w ramach wspólnych projektów. od kilku lat obowiązuje ponadto umowa „literaturhae-user.net” zawarta z partnerem medialnym – kanałem tV arte.

Jeśli chodzi o tworzenie sieci europej-skiej lub szerzej, międzynarodowej, poten-cjał w tej dziedzinie długo pozostanie nie-wyczerpany. Wspólnota Domów Literatury staje tu wobec wielkich wyzwań. Krokiem we właściwym kierunku stał się wymaga-jący znacznych nakładów projekt opisania miast, który grupa „literaturhaeuser.net” zorganizowała już po raz drugi wraz z In-stytutem Goethego, telewizją arte, tar-gami Książki we Frankfurcie i instytucja-mi kraju partnerskiego. Każde z siedmiu uczestniczących w nim miast niemieckich, będących siedzibami Domów Literatury, wysłało w zeszłym roku jednego autora na miesięczny pobyt do miasta w Indiach, zlecając mu prowadzenie dziennika. Zapi-ski były dostępne codziennie w Internecie w obu językach. Z kolei siedmiu autorów z Indii odwiedziło Niemcy w celu opisa-nia miasta niemieckiego. Powstałe teksty

z jednej strony cechuje bezpośredniość, wynikająca z codziennego dokonywania zapisu, a z drugiej zmiana perspektywy uwarunkowana dłuższym pobytem. Dwa lata wcześniej analogiczny projekt odbył się we współpracy z siedmioma miasta-mi arabskimi, kandydatem na rok 2008 została turcja.

W sumie istnieją więc trzy istotne po-wody, przemawiające na rzecz modelu Domu Literatury jako modelu przyszłości. Wszystkie wymienione punkty świadczą też wyraźnie, że literatura nie jest słabą roślinką, wymagającą dla zachowania ga-tunku tworzenia jej specjalnych miejskich domów-rezerwatów. Wręcz przeciwnie: głębokie korzenie literatury w społeczeń-stwie zapewniają jej mocną pozycję, trwałe i silne związki. Największymi beneficjen-tami powstałych Domów Literatury stały się dziś same masta. to, co zainwestowa-ły, zwraca się obecnie w zwielokrotniony i zróżnicowany sposób.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Florian Höllerer kieruje od 2000 roku Do-mem Literatury w Stuttgarcie. Po ukończe-niu studiów germanistycznych i romani-stycznych pracował dwa lata jako assistant instructor na uniwersytecie Princeton; laureat nagrody honorowej Liońskiej Aka-demii Nauk, Literatury i Sztuki, ostatnio w ramach programu stolic kultury „Bruxelles 2000” prowadził projekt w brukselskim In-stytucie Goethego.

Literatura

Page 222: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��1

W nadziei na członkostwo w uE wiele krajów obrało kierunek społeczeństwa ot-wartego. (…) Gdzie Europa reprezentuje wspólną linię polityczną – na przykład w Iranie – inni, nawet usa, porzucają swoje sztywne stanowisko. Europa wszak-że o wiele za rzadko korzy-sta ze swojego potencjału. George soros

Page 223: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 224: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 225: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

PrzyszłośćeuroPeJskichfestiwaliteatralnychEuropa jest ojczyzną teatru. Festiwale jako impre-zy otwarte - spotkania oferują idealną platformę do wymiany kulturalnej: artyści prezentują tutaj róż-ne dyscypliny i wzbudzają w ten sposób zaintere-sowanie swoją pracą, publiczność ma do dyspozy-cji wspaniałą ofertę kulturalną, a festiwale – co też ważne – stanowią motor regionalnej gospodarki Bernard Faivre d’Arcier

Choć niekiedy przypisuje się sło-wu „festiwal” stare pochodze-nie (przypominając Bayreuth

czy orange), to samo pojęcie jest rela-tywnie nowe. Idzie ono w parze z cywi-lizacją wolnego czasu, z letnimi wypra-wami i ekspansją mediów. W przypadku awinionu, najstarszego i najsłynniejsze-go festiwalu francuskiego, jego twórca, Jean Vilar, aktor i reżyser, nawet sobie nie wyobrażał w 1947 roku późniejszego sukcesu, a zwłaszcza rozprzestrzenienia się zjawiska festiwalu. W jego zamierze-niu festiwal ten miał być tylko jednym ze sposobów zgromadzenia młodej publicz-ności i przybliżenia jej wartości estetycz-nych i moralnych, które festiwal chciał propagować. Jak się jednak okazało, tuż po II wojnie światowej w wielu krajach w

tym samym czasie zrodziły się festiwale. aix-en-Provence, festiwal poezji, powstał już w rok po awinionie, a Edynburg i re-cklinghausen mają również po tyle samo lat. to dlatego można mówić o społecz-nym i zarazem historycznym fenomenie, który odpowiadał duchowi czasu i pozo-stawał – a także pozostaje nadal – w ści-słym związku z obecnym społeczeństwem wolnego czasu i mediów.

od tego czasu festiwale tak bardzo się rozmnożyły, że już nie sposób je zliczyć. Według najnowszych statystyk liczbę fe-stiwali w Europie Zachodniej szacuje się na ponad trzy tysiące i klasyfikuje we-dług najróżniejszych kategorii: wielkość, termin, dziedzina itd. Zawsze przy tym traktowane są tak, jakby były łakomym kąskiem dla miejscowej gospodarki i tury-styki. Węgry na przykład wytyczyły sobie za cel liczne działania kulturalne, które władze lokalne radośnie ogłaszają „festi-walami”. Czy więc festiwale rozpłyną się w turystyce? Czy nie jest ich o wiele za dużo? Czy publiczności ten pomysł już się nie przejadł? W każdym razie wydaje się, że nastąpił przesyt tym, co z upływem czasu stało się raczej formą niż stanem ducha. Europa bowiem organizuje niezli-czoną liczbę imprez wszelkiego rodzaju o charakterze pokazów!

W istocie należałoby zarezerwować termin „festiwal” tylko dla wydarzeń

Page 226: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

kulturalnych nastawionych na twórczość i międzynarodową innowacyjność. Praw-dziwą rolą festiwalu jest bowiem umoż-liwienie artystom rozpoczęcia projektów i działań, których nie mogliby podjąć w tradycyjnych instytucjach. oczywiście nie można przyklejać tej magicznej etykietki coraz rzadszym dzisiaj festiwalom praw-dziwie twórczym. Należy również uznać, że festiwale nadal odgrywają wielką po-zytywną rolę w popularyzacji dzieł arty-stycznych.

Jak wiadomo, wszędzie w Europie co-raz więcej imprez ma problemy z należytą reklamą, przede wszystkim w teatrze pub-licznym, a zwłaszcza w krajach, w których aktywność teatralna opiera się na istnieniu wielu małych zespołów pracujących od projektu do projektu. Inaczej niż w Niem-czech czy w państwach Europy Środko-wej, gdzie istnieją teatry repertuarowe, a zatrudnieni w nich na stałe aktorzy mają pewność gry przez cały sezon. We Francji z kolei istnieje ekonomiczna nierównowa-ga między produkcją a rozpowszechnia-niem. Bardzo bogata oferta, a więc rodzaj nadprodukcji, zablokowała kanały komu-nikacji oraz rozpowszechniania i wywoła-ła poniekąd znużenie publiczności.

Festiwale zapewniają dopływ tlenu ta-kim przedsięwzięciom, a niektóre zostały utworzone właśnie w tym celu. Zwiększa-

ją one liczbę widzów albo, by zacytować Brechta, poszerzają „krąg znawców”.

Jednak w innych krajach Europy nie można uskarżać się na nasycenie rynku. Cała Europa Wschodnia od dawna sto-suje formułę festiwalu, ale ciągle jesz-cze nie ma wielu okazji do puszczenia w obieg dzieł artystycznych z kraju do kraju, zwłaszcza w kierunku wschodnim.

Jednak i w tej części Europy, od kra-jów bałtyckich po Bułgarię, od rumunii po Polskę występuje zjawisko rozmno-żenia się festiwali. Czy forma festiwalu ma więc jeszcze sens? tym co wyróżnia każdy festiwal, jest jego charakter wyda-rzenia wyjątkowego. „Festival rime avec carnaval et estival” [Festiwal rymuje się z karnawałem i z estival (porą letnią)]. Do sukcesu festiwalu w awinionie i jego dłu-gowieczności (60 lat!) przyczyniła się oka-zja do spędzenia w okresie letnim trzech-czterech tygodni w historycznym mieście, w którym wszyscy miłośnicy teatru ciągle wpadają na siebie.

taki jest obraz festiwalu w oczach opi-nii publicznej i dlatego wielkim metropo-liom europejskim, ze względu na rozle-głość i obfitość oferowanych przez cały rok imprez, przychodzi z trudem zdefinio-wanie tożsamości swojego festiwalu. Nie ma wielkiego europejskiego miasta, które nie miałoby własnego festiwalu. Niektóre, od Brukseli po Zagrzeb, celowo planują go w ten sposób, aby zapełnić cały kalendarz i w każdym miesiącu roku realizować ja-kiś element festiwalu.

Festiwalom – jako miejscom beztro-skiej fiesty – często przeciwstawiano „instytucje stałe”, głównych dostawców edukacji kulturalnej dzięki wierności dziełu i rygorowi aktywności kultural-nej. to rozróżnienie szczęśliwie nie jest już jednoznaczne, bo, po pierwsze, festi-

Cała Europa Wschodnia od daw-na stosuje formułę festiwalu, ale ciągle jeszcze nie ma wielu oka-zji do puszczenia w obieg dzieł artystycznych z kraju do kraju, zwłaszcza w kierunku wschod-nim.

teatr

Page 227: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

wale przejęły inicjację i wychowywanie publiczności, i w końcu zapewniły kon-kretnym miejscom dużą oglądalność, a po drugie, centra artystycznej produkcji i dystrybucji w coraz większym stopniu wprowadzają do swoich rocznych progra-mów elementy festiwalu, aby ponownie pobudzić zainteresowanie publiczności. Jednak w oczach części opinii publicznej festiwale uchodzą za wydarzenia lżejsze i frywolniejsze, które za bardzo troszczą się o swój obraz medialny, a ponadto są zbyt liczne, by podjąć jakąś trwałą i poważną pracę artystyczną.

Komu i do czego służą dziś festiwale? Według lokalnych polityków istnieje wiele słusznych powodów, by zorganizować w mieście festiwal.

1. Po pierwsze, chodzi o to, by dać nową szansę demokratyzacji kultury. Festiwal wydaje się umożliwiać oby-watelom i widzom łatwiejszy dostęp do kultury niż instytucje kulturalne, obok których przechodzi się każde-go dnia, ale nie wchodzi do środka (z różnych względów, takich jak brak informacji, wysokie ceny biletów, zahamowania kulturalne i obawa, że „nie należy się do tego świata”). Pod-czas festiwalu ryzykuje się więcej i z większą ochotą. Przede wszystkim, podczas festiwalu na wolnym powie-trzu można miło spędzić weekend czy ferie, zawiązać przyjaźnie i spot-kać się razem w grupie. Imprezy wy-dają się dostępniejsze i łatwiej można nawiązać kontakt z realizatorami czy aktorami. Każdy lokalny poseł i radny dba o to, by nasycić możliwie działalności kulturalną jak najwię-cej obywateli i wyborców, cieszy się więc z każdego udanego festiwalu i

porównuje koszty wydarzenia trwa-jącego kilka dni z rocznym budżetem instytucji kulturalnej, dzieląc wy-datki przez liczbę „użytkowników”, którzy zostali muśnięci przez muzę kultury. Jest to istota sukcesu tea-trów ulicznych i cyrku, bez których nie obejdzie się dziś żaden festiwal. Łatwy dostęp do imprezy wydaje się lokalnym politykom warunkiem, jeśli nie wręcz gwarancją demokratyzacji kultury.

2. Po drugie, festiwal przekazuje wra-żenie i iluzję wzmacniania tożsa-mości lokalnej. Festiwal jest balsa-mem, który może złagodzić niektóre społeczne napięcia, daje okazję do nowych kontaktów sąsiedzkich i po-zwala na nowe społeczne mieszanki, choćby tylko chwilowe. Może także nadać wyraz dążeniom do samoiden-tyfikacji określonej dzielnicy miasta czy jakiegoś środowiska zawodo-wego. Wiadomo też, że niektórzy posłowie i radni lubią, gdy artyści silniej angażują się społecznie, co z konieczności wiąże się z redukcją nierówności w kulturze i edukacji.

3. ostatni, ale z pewnością najskutecz-niejszy argument głosi, że festiwal stwarza wiele okazji życiu gospodar-czemu. od 15 lat mniej czy bardziej śmiałe badania przekonują posłów i radnych, a także kupców i lokalnych przedsiębiorców o tym, że festiwal to przede wszystkim dobry interes. Dotyczy to nie tyle gałęzi gospodar-ki zagrożonych upadkiem, co branży usługowej: od hoteli do parkingów, od kawiarń do pralni, od sklepów z pamiątkami po biura podróży. Że-lazna reguła głosi, że jedno euro za-inwestowane z okazji festiwalu daje

teatr

Page 228: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

trzy albo nawet dziesięć euro zysku – gdy zliczyć wszystko: wydatki na noclegi, koszta imprez, koszta podró-ży, pensje, czynsze z wynajmu i ma-teriały. Gminy są przy tym świadome faktu, że festiwal często służy jako giełda pracy, choćby tylko sezonowo.

Choć możliwości pracy są skromne i nie wymagają kwalifikacji (robot-nicy, technicy, kelnerzy, kierowcy, portierzy), to jednak dają możliwość zatrudnienia, po którą mogą sięgnąć przynajmniej młodzi – czy to studen-ci, czy poszukujący pierwszej pracy.

4. Wraz z dobrodziejstwami ekonomicz-nymi festiwal umożliwia wspólnocie, w której się zadomowił, stworzenie obrazu samej siebie, jakiego wcześ-niej nie była zdolna stworzyć. W ten sposób festiwal często jest centralnym elementem polityki turystycznej, któ-ry wykracza poza sam czas trwania festiwalu. Miasto może dzięki temu budować swój prestiż, który uprzed-nio – jeśli w ogóle – mogło osiąg-nąć tylko dzięki wysokim nakładom na reklamę i public relations. Dzię-ki mediom dobry festiwal wywołuje większe i szersze zainteresowanie niż jakakolwiek kampania reklamowa.

Właśnie z tego powodu toczy się tak zażarta walka między miejscowoś-ciami festiwalowymi nie tylko o pub-liczność, lecz także o wybór najko-rzystniejszego dla mediów terminu festiwalu.

5. Naturalnie ostatnia racja bytu fe-stiwalu jest najważniejsza (ale nie zawsze poruszana we właściwym miejscu): festiwal to wydarzenie artystyczne i kulturalne pierwszej rangi. artystyczne w tym sensie, że festiwal, gdy ma zlecenia i środki na działalność artystyczną, zapewnia artystom pracę i przestrzeń gry, któ-re zmieniają ich nawyki, zapewnia miejsca realizacji pozwalające na od-nowę i ucieczkę od rutyny. Podczas festiwalu jedno przedstawienie może trwać pół godziny lub całą noc, może być po koreańsku lub turecku i może ożywić jakieś nadzwyczajne miejsce, do którego nigdy by nie dotarto pod-czas zwykłego przedstawienia. Festi-wal musi być miejscem ryzyka. Leży to w interesie kulturalnym obu stron, ponieważ festiwale także z punktu widzenia publiczności stanowią oka-zję do odkryć, do nauki i dyskusji z podobnymi sobie. Podczas festiwalu odbywają się formalne lub nieformal-ne dyskusje, kursują powiedzonka, plotki i opinie. Ponieważ większość festiwali to międzynarodowe spot-kania otwarte, które pokazują różne estetyki, mieszają różne dyscypliny, zawierają uprzywilejowane elementy – pozwalają one artystom odnaleźć swoją publiczność, a krytykom pod-dać się krytyce. Widzom przypa-da w udziale szukanie szczęścia na szlakach nie zawsze uczęszczanych, a przedstawieniom – każdego wieczoru zabieganie od nowa o publiczność.

Gminy są przy tym świadome faktu, że festiwal często służy jako giełda pracy, choćby tylko sezonowo.

teatr

Page 229: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

Jest więc wiele powodów do ciągłego tworzenia nowych festiwali. Istniejące fe-stiwale można sklasyfikować według ich głównych cech:

• festiwale mniejszości dla kobiet, ho-moseksualistów, seniorów itd.;

• festiwale tożsamości, specyficzne dla lokalnej grupy lub regionalnej (et-nicznej) kultury;

• festiwale turystyki;• festiwale oryginalne: chcą one za

wszelką cenę odróżnić się od innych, zapełnić niszę czy prezentować jakiś wyjątkowy kierunek artystyczny, jak debiuty filmowe, bajki czy dzienni-karstwo prasowe... festiwal, który chce, by się o nim mówiło, może się odbyć na łodzi, w gondoli balonu albo w lesie.

a jednak festiwale muszą za punkt honoru przyjąć oferowanie spójnego pro-gramu, i powinno to z nich czynić raczej generalistów niż specjalistów. Należy pa-miętać, że w teatrze nie ma już jednej pa-nującej szkoły myślenia (jak na przykład u wcześniejszych mistrzów, takich jak Gro-towski, Barba, Vilar, Mnouchkine, Brook, czy Heiner Müller), podobnie jak w mu-zyce, w tańcu, w sztukach plastycznych nie ma żadnych ideologicznych wytycz-nych, które mogłyby narzucać festiwalowi jednolitą doktrynę. Festiwale-spotkania przejawiają wiele linii artystycznych i – w najlepszym przypadku – mieszają je ze sobą lub – w najgorszym – pozwalają im się rozbiegać. Dlatego z zasady festiwal zawsze musi stawiać sobie wymóg towa-rzyszenia widzowi, o ile nie chce skazać się na nieustanne „przełączanie kanałów”. Nie chodzi jednak o to, by zebrać współ-braci w wierze, lecz o pomoc każdemu,

kto świadomie wiedzie spór z rozmaitymi tendencjami w sztuce współczesnej.

Od elit do mas?

Festiwal to z pewnością przygoda dzie-lona wspólnie z artystami, ale nie jest on przeznaczony tylko dla profesjonalistów. W istocie znajduje usprawiedliwienie je-dynie w relacji więzi z publicznością. aby być bardziej precyzyjnym, z publicznością w liczbie mnogiej, jako że od dawna wia-domo, iż publiczność jest w istocie zbiorem jednostek, z których każda ma swoją histo-rię, różne odniesienia i ścieżki rozwoju.

Główna trudność „twórczego festi-walu” polega właśnie na konieczności zwrócenia się do publiczności heteroge-nicznych. to dlatego wymaga się od fe-stiwali pełnienia sprzecznej misji: mają być wrażliwe na lokalne składniki kultu-ry, lecz jednocześnie otwarte na między-narodowe; mają zaskakiwać najbardziej wymagających krytyków, a jednocześnie nie zamykać bram przed debiutantami; mają wiązać ze sobą publiczność, a jed-nocześnie ją odnawiać; mają konstruować program spójny, rygorystyczny czy nawet surowy, jednocześnie promując festyny i spotkania, a więc rozrywkę.

Niektórzy tak bardzo opłakują tą eks-pansję kultury masowej, że wydaje się, iż przywiązanie do wartości artystycz-nych ma znaczenie jedynie dla mniejszo-ści. Mniejszość czy elita? to pytanie jest ważne na poziomie politycznym, łatwo bowiem pomylić pojęcia - mniejszościowy z elitystyczny. Publiczność festiwalowa

Największą przeszkodą w do-stępie do kultury są jednak nie finanse, ale sama kultura.

teatr

Page 230: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

nie składa się wszakże z elit w tym sensie, w jakim rozumiano to słowo w epoce wal-ki klas. Niekoniecznie grupy najbogatsze i najwyżej postawione stanowią jądro pub-liczności festiwalu. oczywiście pieniądze stale są problemem. obiektywnie mogą one pogorszyć tworzenie i konsumpcję kultury. Największą przeszkodą w dostę-pie do kultury są jednak nie finanse, ale sama kultura.

Bardziej niż stan majątkowy przeszko-dę stanowi stosunek do sztuki i jej war-tości (jak wrażliwość, emocje, fantazja i wiedza czy po prostu zrozumienie), któ-ry decyduje o zainteresowaniu sprawami kultury. De facto upodobania takie wy-magają wykształcenia, podtrzymywania stałego zainteresowania i akceptacji ich rytuałów niezależnie od dziedziny i typo-logii samej sztuki. aktualna muzyka pop czy tak zwany teatr alternatywny są dla określonych grup i specyficznej publicz-ności równie konstytutywne, jak opera czy taniec klasyczny. tym lepiej zresztą, po-nieważ sztuce nie przystoi jednomyślność i konsens. W sumie ta eksplozja form i różnych rodzajów publiczności nie wydaje się już czynnikiem społecznej spójności, ale znakiem kulturowej różnorodności, którą chętnie się dziś eksponuje.

Festiwale a tożsamość regionalna

Miasta i regiony (francuskie departa-menty, włoskie prowincje czy niemieckie landy) zostały urzeczone formułą festi-walu. Miejscowi radni i posłowie stoją w pierwszej linii: są pierwszymi promotora-mi i bez wątpienia pierwszymi beneficjen-tami tych festiwali. Formuła wydaje im się tak kusząca, że częściowo zapominają dla niej o zwykłej pracy kulturalnej w ciągu roku. Niekiedy mylą festiwal z uroczy-

stością i mają skłonność do wyróżniania tych wydarzeń, które stawiają ich samych w centrum uwagi mediów i zapewnią im uznanie widzów i wyborców (począwszy od miejscowego handlu). albowiem fe-stiwal w większym stopniu oddziałuje na lokalne życie kulturalne, niż można by się spodziewać:

• Pełni silną funkcję mobilizacyjną, ponieważ jest formą imprezy, która dobrze wypada w mediach. Dla me-diów zaś jest łakomym kąskiem: wy-maga udziału prasy i telewizji, pię-trzy slogany i loga oraz przedstawia sobą pewną masę krytyczną, którą ła-twiej zidentyfikować niż pojedynczą imprezę czy troskliwie opracowany roczny harmonogram imprez.

• Festiwal wspiera lokalne życie kul-turalne i lokalnych artystów. Często mówi się o rywalizacji, która rodzi się na niektórych festiwalach mię-dzy artystami „importowanymi“ z zewnątrz a lokalnymi. oczywiście, z jednej strony niektóre festiwale in-tegrują pewnych lokalnych artystów. Gdzie tak nie jest, często widzi się spontanicznie powstające imprezy równoległe, które „obudowują” czy uzupełniają tak zwany festiwal „ofi-cjalny”. także inni artyści przyby-wają na festiwal, aby zyskać popu-larność i wykorzystać zgromadzenie widzów, dziennikarzy i profesjo-nalistów. awinion służy tu dobrym przykładem: w mieście istniały trupy artystyczne, które były prekursorami akcji „offowych” i prezentowały je przede wszystkim podczas festiwalu. W Edynburgu „Fringe” dzięki niesły-chanej obfitości swych imprez nawet przewyższa pierwotny festiwal.

teatr

Page 231: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��0

• Festiwal jest także bodźcem dla lokalnej sceny, która musi się po-równać i zmierzyć z najlepszymi artystami, a także wspólnie z nimi pracować. artystów lokalnych pobu-dza to do dalszego rozwoju, a festi-wale mniej lub bardziej intensywnie współpracują z lokalnymi struktura-mi (od wynajmu lokali aż po kopro-dukcję).

• Festiwal na koniec pozwala publicz-ności – miejscowej lub obcej – na nowo odkryć miasto i okolice oraz zagospodarować wspólną przestrzeń inaczej niż codzień. Festiwal filmo-wy może dopomóc w promocji lokal-nych obiektów kinowych. Festiwal teatralny może przyspieszyć rewalo-ryzację obiektów historycznych. a publiczność może w ten sposób na nowo odkrywać niezwykłe miej-sca, nieznane budowle i zapomniane ścieżki.

Dlatego nie ma potrzeby przekonywa-nia polityków o użyteczności festiwalu. Należałoby jednak dopomóc politykom w sprecyzowaniu ich projektów, w wy-tyczeniu kursu stosownie do wymagań kulturalnych i wykształcenia publiczno-ści. Jakieś miasto nie może tak po pro-stu lansować wszystkiego, co zechce, a festiwalu nie można urządzać gdziekol-wiek. Dlatego jest ważne, aby region od-powiadał twórcom kultury i organizato-rom. albowiem doświadczenie uczy, że dyrektor artystyczny jest często zbędny, jeśli sam festiwal potrafi harmonijnie po-łączyć wymogi artystyczne z akcją kultu-ralną. Dyrektor artystyczny ma z jednej strony pielęgnować stosunki z artystami, a z drugiej informować i przyciągać pub-liczność. odpowiednio do swoich kom-

petencji musi być niezależny. Powinien być pewien trwałości swojego kontraktu; nie może zachowywać się jak miejscowy urzędnik, ale też nie powinno się go tak traktować.

W Europie, ojczyźnie teatru i w społe-czeństwie konsumentów kultury, w któ-rym tak wielkiego znaczenia nabrały me-dia, festiwale mają przyszłość.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Bernard Faivre d’Arcier po studiach z za-kresu ekonomiki przedsiębiorstw podjął pracę we francuskim Ministerstwie Kultury, w którym zajmował się teatrem, kinem i sztukami audiowizualnymi. Przez 16 lat (z dwiema przerwami) był dyrektorem fe-stiwalu w Awinionie, doradcą premiera do spraw kultury i dyrektorem departamentu w Ministerstwie Kultury. Stworzył francuską gałąź kulturalnego francusko-niemieckie-go kanału telewizyjnego ARTE. Doradza wielu miastom i regionom.

teatr

Page 232: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��1

Wizjaoperyopera nie jest tylko celem samym w sobie dla społecznej reprezentacji, bowiem odkry-ła potencjał oddziaływania wykraczający poza jej granice. Międzynarodowe koprodukcje i festiwale czynią z niej bardzo obiecującą platformę dyskusji o europejskich i globalnych problemach społecz-nych, gospodarczych, politycznych i ekologicznych Xavier Zuber

postęp Europa” to tytuł raportu po-święconego kulturze, w którym bada się rolę kultury w Europie.

Chciałbym połączyć tę ważką i zarazem abstrakcyjną tematykę ze światem opery. opera to przede wszystkim miejsce we-wnętrznej i zewnętrznej komunikacji. re-prezentuje ona zachodnią kulturę wysoką w kontekście ludzkim. opera, której korze-nie sięgają 400 lat wstecz a która została ukształtowana w duchu europejskim jest jednak także gatunkiem artystycznym na-leżącym do sztuk wizualnych. reprezentu-je cenną pamięć kulturalną naszej „starej”, a przecież tak różnorodnej Europy. Dlate-go jeszcze dziś odnajdujemy w instytucji opery zarówno formy artystyczno-dwor-skie, jak i demokratyczno-mieszczańskie, począwszy od organizacji całej machiny

administracyjnej, która ma wpływ na ar-tystyczną codzienność – od znajdującego się na hierarchicznym wierzchołku dyrek-tora teatru poprzez naczelnego dyrygenta, śpiewaków i muzyków aż po pracowników technicznych. Jest to hierarchia umożliwia-jąca muzyce, poezji i sztukom plastycz-nym nie tylko współistnienie pod jednym dachem, ale i zjednoczenie się wokół idei dzieła. Idea ta, w trakcie procesu artystycz-nego staje się artystycznie sformułowaną wizją, która nadaje naszemu dzisiejszemu, ukształtowanemu przez mieszczaństwo obrazowi człowieka jego inny wizerunek.

„Ententa” poszczególnych sztuk równa się w praktyce kwadraturze koła. artyści zbierający się pod dachem opery nierzad-ko reprezentują odmienne poglądy i posta-wy artystyczne. Jednakże opera nie byłaby operą, gdyby ta „kohabitacja” sztuk nie prowadziła w końcu do twórczego spo-ru, w którego centrum stale znajduje się śpiewający człowiek. Praca interpreta-cyjna nad takimi dziełami, jak Traviata czy Carmen to proces, który toczy się we współczesności. Współczesny teatr mu-zyczny (tak przynajmniej pojmujemy go w stuttgarcie) stara się wydobywać dzieła z dawnego repertuaru lub nowy materiał z

Page 233: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

mroku jego historii (powstawania) i opra-cowywać te utwory dla współczesności.

W XX wieku opera popadła w kryzys legitymizacji. skoro w przeszłości jej za-daniem było reprezentowanie wówczas panującej formy życia społecznego, to rzecz jasna, mogła ona tę formę tylko w ograniczonym stopniu kwestionować. te-atr mówiony natomiast zdobył sobie kry-tyczną, niezależną pozycję dzięki spo-łecznym osiągnięciom demokratyzacji i mniejszemu, a przez to bardziej elastycz-nemu aparatowi organizacyjnemu, co za-manifestowało się artystycznie ruchami reformatorskimi w XX wieku. Niemiecki narodowy socjalizm stanowił znaczącą cezurę dla estetycznej reformy opery (i teatru w ogóle). Nadużycie niemieckiego repertuaru polegało na radykalnym in-dagowaniu dzieła, jak czynił to w stutt-garcie z utworami swojego dziadka Wie-land Wagner, reżyser i dyrektor Festiwalu Wagnerowskiego. Nie można zapominać o błyskawicznym w ostatnich 40 latach rozwoju nowoczesnych technologii, który wpłynął na dzisiejszą pracę estetyczno-interpretacyjną.

tak więc teatr muzyczny daje nam dziś możliwość przedyskutowania rozwoju na-szej (duchowej) historii i integralnie z nią związanej roli, jaką odegrała w życiu czło-wieka. Instytucja opery oferuje po temu przestrzeń i swobodę. Jest świątynią du-chowej dysputy między kompozytorem, autorem i reżyserem. Praca artystyczna stuttgarckiego teatru muzycznego to do-bry przykład takiej postawy.

Co to są za tematy, które się opracowu-je i wystawia na scenie? I co dziś łączy i dzieli ludzi w Europie? Kwestie te mają wpływ na dramaturgiczno-merytoryczną pracę współczesnego teatru muzycznego w epoce europejskiego partnerstwa oraz

współpracy oper i międzynarodowych fe-stiwali. Muzyka i produkcje teatralne nie są już dziś tylko celem samym w sobie dla czysto narodowego przedstawienia. sta-nowią raczej filary współczesnego forum, na którym prezentuje się aktualne wyda-rzenia, a potem o nich dyskutuje.

siłą więc rzeczy na ową pracę mają wpływ również problemy globalne. Chciałbym przedstawić tutaj przykład takiego oddziaływania, jak to może wy-glądać w przypadku pewnego znanego dzieła repertuarowego.

W czerwcu 2006 roku w Hanowerze, a potem w Barcelonie, odbyła się premiera opery Wozzeck albana Berga. Zespół re-żyserski (ze mną jako scenarzystą) skupio-ny wokół katalońskiego reżysera Calixta Bieita wykorzystał tę operę do zwrócenia uwagi na katastrofalny stan środowiska i przyrody. Wyzysk jednostki, w naszym przypadku Wozzecka, zostaje symbolicz-nie zdefiniowany jako zwiastun naszych czasów. Problem, wobec którego stawia nas ta opera (dość dowolnie interpretując Büchnera i Berga), brzmi: jak człowiek odnosi się do swojego środowiska? opera została wystawiona jako apokaliptyczna wizja naszej ginącej przyrody. Jest to po-szerzenie tematu o wymiar ekologiczny, dokonane dla oper w Barcelonie, Hanowe-rze i Madrycie. W dziełach oferowanych przez literaturę operową tematy sięgają głęboko w naszą współczesność.

opera państwowa w stuttgarcie od pewnego czasu troszczy się o tendencje rozwoju nowych form teatru muzyczne-go. Na „Forum Nowości” – tak od po-czątku nowego sezonu brzmi oficjalna na-

teatr

Page 234: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

zwa miejsca prezentacji w stuttgarckim römerkastell, które przed trzema laty ówczesny dyrektor opery Klaus Zehelein powołał do życia jako „Forum Nowego te-atru Muzycznego” – tworzone są zespoły o międzynarodowym składzie, aby przy-gotowywać i wystawiać nowe utwory w teatrach muzycznych. W centrum Forum, zwanego też „Laboratorium opery”, znaj-duje się kompozytor, który tworzy dzieło wspólnie z autorem libretta, reżyserem i scenografem. Chodzi przy tym o tema-ty „leżące na ulicy”, to znaczy aktualne. Przykładem takiej współpracy była „ope-ra współczesna” Carcrash kompozytorów Willego Dauma i ralfa r. ollertza. W jej merytorycznym centrum uwagi znajdu-je się samochód. Kompozycja ta przed-stawia na scenie wyimaginowaną nocną jazdę. opera traktuje o podświadomości kierowcy, przy czym sekundowe drzemki wyzwalają akcję wewnętrzną. Groźba wy-padku nabiera nagle takiego realizmu, że muzycznie jego przebieg staje się nieskoń-czenie powtarzającą się historią. Ekstre-malna sytuacja tej „opery współczesnej”, sytuacja, w której znajduje się kierowca – a wraz z nim widz – czyni ową nocną jazdę wyrazistym teatrem muzycznym o człowieku i ruchu.

Naturalnie raport ten może i musi od-powiedzieć na pytanie, jaką rolę opera i teatr muzyczny pełnią dla politycznych instytucji uE, lub formułując to dobitniej: na ile administracja uE troszczy się o ope-rę jako gatunek artystyczny, jako gatunek przekazujący nowe idee i wizje. Czy nie byłoby to szansą dla Europy, gdyby wy-różniała się tym, że na tożsamość naszych państw składałyby się nie tylko czynniki gospodarcze i narodowe, lecz także za-interesowania kulturalne? Czy gmachów operowych nie można by uznać i wspie-rać jako europejskich miejsc stanowią-cych forum dyskusji i spotkań? Czyż nie są predestynowane do tego muzea, teatry i opery już istniejące w Europie?

Niektóre europejskie instytucje opero-we już działają w tym kierunku, na przy-kład w Hanowerze i Barcelonie; tak do-stosowały one wzajemnie swoje programy, że ich koncepcję przenika pewien główny wątek tematyczny, gdyż uwzględnione zo-stały społeczne tematy i dyskusje poszcze-gólnych miast i krajów. opera stuttgarcka współpracuje obecnie z Institut Français i innymi partnerami instytucjonalnymi nad tematem „Kultura francuska w Niem-czech”. Czyż nie byłoby pasjonujące prze-dyskutowanie w wielkim repertuarze ope-ry francuskiej obrazu historii we Francji i jego recepcji w Niemczech, na przykład w takich dziełach jak Trojanie Héctora Berlioza czy Peleas i Melizanda Claude’a Debussy’ego?

Jaki obraz człowieka leży u podstawy tych oper? Z jakiego kręgu kulturowego się wywodzą? Do jakich form muzycznych sięgają? Francuskich? Czy może niemie-ckich? ten spór i dyskusję na temat euro-

Co dziś łączy i dzieli ludzi w Europie? Kwestie te mają wpływ na dramaturgiczno-merytorycz-ną pracę współczesnego teatru muzycznego w epoce europej-skiego partnerstwa oraz współ-pracy oper i międzynarodowych festiwali.

teatr

Page 235: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

pejskiej specyfiki można wieść w sposób najciekawszy w operze. Człowiek, który śpiewa, porusza się w świecie idei i uto-pii poddających w wątpliwość nasz stosu-nek do współczesności. Dzięki prymatowi muzyki opera jako gatunek artystyczny i wywodzący się z niej nowoczesny teatr muzyczny zapewniają wymiar emocjo-nalny, który jest radosnym głosicielem od-miennego świata, a jako wizja pomaga kształtować naszą przyszłość.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Xavier Zuber od września 2006 roku jest naczelnym scenarzystą Staatsoper w Stutt-garcie. W latach 2001–2006 pracował jako scenarzysta w Staatsoper w Hanowerze, koncentrując się głównie na operze współ-czesnej. W latach 1998–2001 był scenarzy-stą opery i teatru tańca w Theater Basel, w latach 1996–2005 nauczał scenografii w Staatliche Hochschule für Gestaltung w Karlsruhe.

teatr

Page 236: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

sądzę, że absolutnie nie-zbędny jest otwarty, poko-jowy i konstruktywny dia-log między podmiotami politycznymi, społecznymi i kulturalnymi. stały dia-log dowodzi wspólnej du-szy Europy. Dialog nie jest oznaką słabości, lecz doj-rzałości. W dialogu 1 + 1 daje więcej niż 2, współ-działanie przydaje wiedzy, wzajemnego zrozumienia i głębszych związków. Doty-czy to zarówno rodziny, jak i gminy, państwa oraz sto-sunków między narodami. Ján Figel, Komisarz Oświaty i Kultury

Page 237: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 238: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 239: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

euroPa–dziełosztukiNie istnieje „europejska sztuka“, gdyż kultura jako taka jest cechą odróżnia-jącą narody, na co dowodem są narodowe pawilony w czasie międzynarodowych wydarzeń kultural-nych. Jaką rolę odgrywają państwowi i niepaństwo-wi uczestnicy dobrze funkcjonującej wymiany w dziedzinie sztuki w starych krajach uEj? Czy ko-rzysta się z potencjału sztuki jako czynnika two-rzącego wizerunek? Co czynią „nowi“, aby wsunąć stopę w drzwi unijnego rynku? Ursula Zeller

europę tworzą nie tylko rynki. two-rzą ją także jej wartości i kultura“ powiedział Jose Manuel Barroso,

przewodniczący Komisji Europejskiej w li-stopadzie 2004 roku w Berlinie, na konfe-rencji „Dać Europie duszę“. ostatnio znów częściej zadawane jest pytanie o rolę, jaką kultura powinna odgrywać w i dla unii Europejskiej. Na różnych płaszczyznach, w samej administracji unijnej i poza nią dys-kutuje się intensywnie o wartościach kultu-ralnych Europy, także dlatego, że uznaje się je za podstawę polityki zagranicznej unii. aktualność tych zagadnień wymuszają też stosunki ze światem islamu i wewnątrzeu-ropejska konfrontacja z islamem. ale Euro-pa ma trudności z określeniem specyficz-nie europejskich wartości. Najmniejszym wspólnym mianownikiem byłoby uznanie

sprzeczności i wielogłosu, poszanowanie kultur regionalnych i kompozycja takiego kanonu wartości, na którym mocno opie-rałyby się demokracja i wolność.

Nawet jeśli trudno ustalić wspólne wartości kulturalne Europy, to jedno-cześnie w praktyce przekonujemy się, że Europa ściśle się zrosła kulturalnie. Przecież miliony europejskich turystów wydają majątek na wystawy, na przed-stawienia operowe, na koncerty, sztuki teatralne i filmy w Europie i z Europy. Podróżują tam i z powrotem, z imprezy na imprezę, z festiwalu na festiwal, w po-szukiwaniu ważnych dla siebie wydarzeń kulturalnych. Prywatni zbieracze w wiel-kim stylu skupują dzieła sztuki do swoich kolekcji. ale dzieje się tak nie tylko w kul-turze wysokiej, także w kulturze popular-nej, nieustannie odbywające się wielkie imprezy tworzą jedyne w świecie, euro-pejskie święto kultury. Nadzwyczajna wartość przypisywana sztuce i kulturze owocuje renesansem miast europejskich i przyciąga turystów niemal niezależnie od wpływu Brukseli. tym bardziej, że unia Europejska utrzymuje jedynie skromny budżet kulturalny i jest w stanie wspierać kulturę tylko w niewielkim zakresie. ale wspomniane odrodzenie kultury i sztuki świadczy o tym, że w praktyce istnieje jednak w Europie jakieś wspólne rozu-mienie sztuki i kultury. Mimo to jeszcze

Page 240: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

daleka droga do wspólnego wyobrażenia europejskiej sztuki.

Europejska sztuka a sztuka w Eu-ropie

Kultura jest z definicji pojęciem różni-cującym, czyli kultura danego narodu róż-ni się od kultur innych narodów. to samo założenie należałoby przyjąć dla sztuki, jako funkcji kultury. a więc, czy istnieje europejska sztuka? W stosunku do okre-su od czasów średniowiecza po XIX wiek używamy pojęcia sztuka europejska: naj-dobitniej zaświadcza o wspólnej europej-skiej przestrzeni kulturalnej architektura, łącznik wielu krajów. Historiografia kul-tury – czyli porządkowanie i klasyfikacja ex post rozwoju sztuki – wyróżnia style w sztuce, które panowały w Europie w wielu krajach jednocześnie, ale także re-gionalne szkoły i lokalną specyfikę sztuki aż po XX wiek. Założenie takiego ujęcia retrospektywnego przestaje funkcjono-wać w odniesieniu do okresu późniejsze-go, gdyż w ramach globalnej przestrzeni pojawia się jednocześnie zbyt wiele no-wości w sztuce. oznacza to, że im bliżej teraźniejszości, tym bardziej wyobrażenie o sztuce europejskiej rozmywa się w mię-dzynarodowym dyskursie sztuki.

Lepiej ilustruje tę myśl przykład histo-ryczny: amerykańscy artyści, którzy ze-rwali z Europą, odcinali się od uznawanej za zdecydowanie europejską zasady cen-tralnej perspektywy i rozwinęli w latach czterdziestych i pięćdziesiątych abstrakcyj-ny ekspresjonizm. równolegle we Francji i Niemczech powstał informel. Na pierwszy rzut oka oba te kierunki artystyczne wydają się porównywalne. Jednak, gdy przyjrzymy się im uważniej, stwierdzimy, że ich zało-żenia, treści i cele zdecydowanie się różnią. Dotyczy to także porównania między fran-cuskim i niemieckim odłamem tego nurtu. a więc ekspozycję różnic w narodowych formach wyrazu można wyjaśnić różnym miejscem powstawania, odmienną trady-cją, mentalnością, językiem i sposobem myślenia o sztuce. Nie zawsze muszą być one bardzo znaczące. Dlatego też dyskutu-jemy o wiele intensywniej przeciwstawia-jąc sztukę Zachodu pozostałej światowej sztuce niż konfrontując sztukę europejską powiedzmy ze sztuką amerykańską. Mimo to jednak różnice są obecne w globalnym języku sztuki w postaci tak zwanych idio-mów narodowych. Przy tym ze względu na wspólną europejską przestrzeń kultu-ralną narodowe idiomy europejskie bliższe są sobie nawzajem niż amerykańskim czy nawet azjatyckim.

Nie poświęcamy szczególnej uwagi zróżnicowaniu narodowych środowisk artystycznych i sztuki narodowej Euro-py. Może także i z tej przyczyny, że próby definicji łatwo popadają w narodowe ste-reotypy. Najprędzej jeszcze cechy wspól-ne i różnice we współczesnej sztuce eu-ropejskiej byłby pewnie w stanie opisać ktoś z zewnątrz.

Najlepszym przykładem zróżnicowa-nia narodowych środowisk sztuki jest Biennale w Wenecji. Igrzyska narodów

Wspomniane odrodzenie kultu-ry i sztuki świadczy o tym, że w praktyce istnieje jednak w Eu-ropie jakieś wspólne rozumienie sztuki i kultury. Mimo to jeszcze daleka od tego droga do wspól-nego wyobrażenia europejskiej sztuki.

sztuka – architektura - Moda

Page 241: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��0

w dziedzinie sztuk plastycznych i archi-tektury odbywają się w Wenecji co dwa lata. Biennale powstało w 1895 roku, po-czątkowo z udziałem krajów tworzących „rdzeń “ Europy – anglii, Francji, Nie-miec i Włoch. W początkach XX wieku wybudowały one na terenie Giardini włas-ne narodowe pawilony, by móc wystawiać tam swoje prezentacje. Niebawem dołą-czyły kolejne kraje europejskie, a także usa, kraje ameryki Łacińskiej itd. Dziś niemal każdy naród chciałby być repre-zentowany w Wenecji we własnym pa-wilonie narodowym. Z braku miejsca w Giardini pawilony powstają w pałacach i kościołach rozrzuconych po całym mie-ście. W ostatnich latach przede wszystkim kraje z byłego Związku radzieckiego i kraje azjatyckie pragnęły zaznaczyć swo-ją rozwijającą się świadomość w sztuce, także dlatego, że Europa nadal odgry-wa ważną rolę we współczesnych sztu-kach plastycznych. Dla młodych państw z Europy Środkowej i Wschodniej udział w Biennale to ważny krok w kierunku europejskiego rynku sztuki. Nawet jeśli w porównaniu z okresem powstawania Biennale w Wenecji te igrzyska nie są już traktowane tak serio, to jednak każdy z uczestniczących krajów stara się wysta-wić najlepszych artystów do wyścigu o Złotego Lwa, przyznawanego za najlepszą narodową prezentację. a same prezenta-cje w sposób oczywisty zaświadczają o różnicach w języku sztuki.

Polityka kulturalna Unii Europej-skiej wobec sztuki

Jeśli w sztuce istnieją różnice narodo-we, należy je chronić i wspierać. Jest to zadaniem poszczególnych państw. Funk-cja unii polega na tym, by promować wy-

mianę między środowiskami krajowymi. Przecież jej mottem jest właśnie zachowa-nie wielości w jedności. Cóż zatem czyni unia Europejska, by wspierać wymianę w sztuce?

Działalność unii w dziedzinie kultury rozpoczęła się z końcem lat osiemdziesią-tych i wyrażała się przydzielaniem przez Komisję dotacji na indywidualne, wybra-ne działania. unia rozpoczęła więc aktyw-ność na polu kultury stosunkowo późno. Przyczyną takiego stanu rzeczy jest za-sada subsydialności, obowiązująca unię Europejską we wszystkim, co czyni: nie może działać w tych dziedzinach, które w całości lub w części leżą w kompetencji poszczególnych narodów. Ponieważ kultu-ra leży w gestii poszczególnych narodów, programy kulturalne unii Europejskiej dotyczą wyłącznie obszarów, które wykra-czają poza sferę wpływów narodowych: na przykład międzynarodowa wymiana wielostronna lub ochrona zabytków. Po-stanowienia artykułu dotyczącego kultu-ry w traktacie z Maastricht poszerzają przestrzeń aktywności unii w dziedzinie kultury poczynając od 1995 roku o pro-gramy wspierania współpracy sektorowej: ariane wspierała sektor książki, raphael dziedzictwo kultury a Kaléidoscope sztu-ki sceniczne. Początkowo dotacje unijne obejmowały przede wszystkim wiele ma-łych, krótkofalowych działań, z bardzo wielu dziedzin, o bardzo różnych celach. Program ramowy KuLtura 2000 (na lata 2000 - 2006) miał zakończyć okres ta-kiego rozproszenia środków i wprowadzić

różnice wyrażane są w global-nym języku sztuki w postaci tak zwanych idiomów narodowych.

sztuka – architektura - Moda

Page 242: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��1

jednolity instrument. udało mu się to jedy-nie w ograniczonym zakresie. Przyczyną jest z jednej strony konieczność podjęcia decyzji jednogłośnie, co oznacza niezbęd-ny kompromis i uniemożliwia określenie priorytetów, a z drugiej brak europejskiej wspólnoty kulturalnej, która tworzyłaby ramy dla obieranych kierunków działań. Program zapewnia jednak merytoryczne kształtowanie działań kulturalnych. W grudniu 2006 roku rada Ministrów Kul-tury przyjęła program kontynuacji KuL-turY (na lata 2007 – 2013).

Dzięki programowi KuLtura 2000 i KuLtura (2007 – 2013) można wspie-rać także projekty w dziedzinie sztuki. W okresie od 1996 do 2000 roku liczba projektów kulturalnych korzystających z dotacji unijnych w ramach programów wspólnotowych wyniosła około 2000. W tym samym okresie współpracowało ze sobą przy realizacji projektów ponad 8000 partnerów, przy czym średnio oznacza to udział pięciu partnerów z różnych krajów. suma dotacji wynosiła w tym okresie oko-ło 130 milionów euro. Budżet kulturalny uE w 2005 roku stanowił 0,12 procenta całego budżetu unii. Jest to raczej niewie-le, gdy pomyślimy, że Francja w tymże roku przeznaczyła na wydatki kultural-ne jeden procent swojego PKB. Wspie-ranie kultury w unii wyraża się więc w poszczególnych dziedzinach tylko nie-wielką pozycją liczbową. Nawet jeśli w ostatnich latach kwoty te nieco wzrosły, nie zmienia to znacząco dotychczasowej sytuacji. Wiele wniosków składanych jest właśnie dlatego wcale nie w ramach pro-gramu KuLtura 2000, lecz w ramach programów edukacyjnych uE. tak samo niewiele mogą spodziewać się po unii ar-tyści lub instytucje kulturalne. Ponadto progi dla projektów przez nią wspieranych

są dosyć wysokie: dla projektów jedno-rocznych wymagany jest udział instytucji z co najmniej trzech krajów, w wypadku kilkuletnich projektów kooperacyjnych współpraca instytucji z pięciu krajów unii. Nowy program KuLtura (2007 – 2013) zwiększył nawet liczbę wymaga-nych uczestników projektów współpracy wieloletniej do co najmniej sześciu. Za-rządzanie tak złożonymi projektami po prostu przerasta siły wielu organizacji. udzielona pomoc musi też wynosić co naj-mniej 50.000 euro rocznie i może stano-wić maksymalnie 50 lub 60 procent cał-kowitego budżetu projektu, co oznacza, że poszczególne instytucje muszą wnieść co najmniej 16.000 euro rocznie w wypadku projektów jednorocznych. Jest to przede wszystkim dla instytucji z nowych krajów członkowskich uE znacząca przeszkoda. Pozyskiwanie środków unijnych na pro-jekty artystyczne z tego programu utrud-nia dodatkowo przygotowanie większości z nich w stosunkowo krótkim okresie i w bardziej elastyczny sposób, co dotyczy także faz koncepcyjnych i wykonawczych. Dlatego też wymienione programy służą raczej realizacji projektów przez duże in-stytucje kulturalne w Europie.

Nadal więc pozostaje aktualne stwier-dzenie z raportu ruffolo z 2001 roku o współpracy kulturalnej: rozwój działań kulturalnych może być realizowany jedy-nie poprzez udział państw członkowskich. Jednocześnie zauważa on jednak, że na płaszczyźnie europejskiej słabo zaznacza się poziom kooperacji w oderwaniu od międzynarodowych akcji w państwach członkowskich. oznacza to, że programy kulturalne uE nie przynoszą pożądane-go skutku. także zwiększenia budżetu w kolejnych latach mają stosunkowo ogra-niczony zakres. Dlatego też polityka kul-

sztuka – architektura - Moda

Page 243: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

turalna unii Europejskiej także w przy-szłości będzie miała niewielki wpływ na rozwój sztuki i na funkcjonowanie wy-miany artystycznej w Europie.

Obieg sztuki współczesnej

Mimo, że Europejczycy nie mają jakie-goś ścisłego, gotowego wyobrażenia o eu-ropejskiej sztuce współczesnej, to jednak właśnie w sztukach plastycznych zarówno międzynarodowa jak i wielonarodowa wy-miana i współpraca na poziomie europej-skim funkcjonują znakomicie.

Dotyczy to nie tylko „państwowych“ zorganizowanych i wspieranych form wy-miany artystów lecz także niezależnych środowisk prowadzących działalność wy-stawienniczą i rynku sztuki.

W wymianie artystycznej ma swój udział cały szereg państwowych i niepań-stwowych jej uczestników na poziomie muzeów miejskich, instytucji wystawien-niczych, finansowanych przez sektor pub-liczny, przez prywatnych mecenasów lub private public partnership (np. z bankami). W niemal wszystkich krajach unii Euro-pejskiej uzupełniają ją tak zwane inicjaty-wy off-space - za niewielkie pieniądze, z wielkim zaangażowaniem i poświęceniem realizujące projekty wystawiennicze nie-zależne i niezinstytucjonalizowane pod-mioty. I to pomimo skromnego udziału środków państwowych i pieniędzy spon-sorów na realizację ich programów. Za to są one znakomicie powiązane ze sobą, aktywne i produktywne.

Na poziomie krajów związkowych i od-powiadających im prowincji, kantonów czy hrabstw istnieją utrzymywane przez państwo instytucje o zadaniach ponadre-gionalnych. Z reguły odpowiednio sze-roko zakrojone są realizowane przez nie

projekty wystawiennicze. Ich programy są jednak mniej nastawione na sztukę współ-czesną, raczej są to klasycy współczes-ności lub wręcz sztuka starych mistrzów. Działają na podstawie umów dwustron-nych, umożliwiających czasowe wypoży-czenia dzieł sztuki i wykorzystanie zaso-bów ludzkich. W coraz szerszym zakresie uczestniczą we współpracy międzynaro-dowej, zbierając pieniądze niezbędne dla finansowania wystaw. to samo dotyczy narodowych galerii i muzeów, utrzymy-wanych bezpośrednio przez poszczegól-ne rządy.

W wielu krajach znaczącą rolę odgry-wają także ministerstwa kultury i spraw zagranicznych, fundacje prywatne i pub-liczne oraz różnego rodzaju sieci. Wspo-mniane ministerstwa z reguły same nie zajmują się organizacją wystaw i imprez kulturalnych, lecz korzystają w tym celu ze specjalistycznych organizacji. Wymia-na artystyczna organizowana przez pań-stwo za pośrednictwem tych organizacji i narodowych instytutów kultury w po-szczególnych państwach ma jednak w kra-jach starej unii raczej marginalny charak-ter. tacy uczestnicy obrotu kulturalnego zajmują się głównie lukami w wymianie kulturalnej, selektywnym wspieraniem wymiany, działając tam, gdzie jest ona niedostateczna. Poza tym ich polem dzia-łania jest polityka kulturalna: pracują nad tworzeniem właściwych warunków ramo-wych, wpływają na polityków i na ich de-cyzje w narodowej polityce kulturalnej. Jej celem jest znoszenie przeszkód – jak np. różnic w opodatkowaniu honorariów artystów, opłat za wystawy, itd. – utrud-niających wymianę kulturalną. Z drugiej strony organizacje pośredniczące także w starych krajach unii są najczęściej zainte-resowane są głównie upowszechnianiem

sztuka – architektura - Moda

Page 244: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

sztuki swojego kraju. Współpraca mię-dzypaństwowa funkcjonuje raczej poza obszarem unii Europejskiej. Wyjątek sta-nowi tu CICEB (Consolatio Institutorium Culturalium Europaeanorum inter Bel-gas), stowarzyszenie wyższej użyteczno-ści, powołane przez europejskie instytuty kultury, z siedzibą w Brukseli. Powstało w 1999 roku jako uzupełnienie współ-pracy dwustronnej i rozwija od tej pory dynamiczną kooperację nie ograniczając się do Brukseli.

W nowych krajach członkowskich ani-matorzy kultury – narodowe instytuty kul-tury, a także wyspecjalizowane instytucje wspierające sztukę współczesną – orga-nizują znaczną część międzynarodowej wymiany w dziedzinie sztuki. organizują na przykład wystąpienia swoich krajów na Biennale w Wenecji jako element swoje-go najważniejszego zadania: zapewnienia swoim artystom dostępu do europejskiego rynku i europejskiego świata sztuki. or-ganizują również przekrojowe wystawy swojej sztuki w innych krajach uE. Jed-nak sama dwustronna wymiana narodo-wa jest niewystarczająca dla skutecznego wprowadzenia własnych artystów na eu-ropejską scenę sztuki. Muszą więc ponad-to zapraszać do swego kraju kuratorów, realizować w Europie znaczące projekty wystawiennicze, organizować wizyty w atelier i promować artystów. Inne instru-menty wspierania sztuki stanowią war-sztaty, dotacje do wystaw i stypendia dla artists-in-residence. Wielkie, finansowane przez państwo muzea i galerie narodo-we w nowych krajach członkowskich uE jak na razie nie wnoszą wiele do wymia-ny sztuki. Większość z nich modernizuje

właśnie swoje struktury zatrudnienia, fi-nansowania i układ przestrzenny. Mniej-sze, bardziej alternatywne instytucje nie otrzymują natomiast niemal wcale pomo-cy państwowej, a wiec z reguły nie są w stanie działać w wymiarze ponadnaro-dowym.

Sieci

tworzenie sieci stanowi obecnie jedną z najbardziej efektywnych form współpra-cy. Dlatego też w ciągu ostatnich dziesię-ciu czy piętnastu lat powstało wiele sieci różnego rodzaju, wielkości i dysponują-cych różnym wyposażeniem finansowym, na wiele sposobów uprawiających i pro-mujących wymianę w dziedzinie sztuki. Nie tylko muzea czy instytucje kultural-ne łączą się w sieci, czynią to również sami artyści, krytycy, niezależni kurato-rzy a nawet organizacje upowszechnia-nia sztuki.

Narodowe instytuty kultury i instytucje promujące sztuki plastyczne koncentro-wały się w przeszłości bardzo mocno na promowaniu swoich artystów w Europie i poza nią. Dlatego też temat współpra-cy nie był aktualny. Dopiero w ostatnich latach powstały sieci także i w tej dzie-dzinie. Największa to EuNIC (European National Institutes of Culture), powstała w listopadzie 2006 roku z założonego w roku 1999 CICEB, który pod koniec swo-jej działalności skupiał 12 europejskich instytutów kultury w Brukseli. EuNIC nie tylko realizuje wspólne wielokultu-rowe projekty w Brukseli, ale stara się też wspierać lokalne sojusze instytutów kultury w unii Europejskiej a także i poza nią.

Wiodące organizacje w dziedzinie wymiany sztuki z całej Europy połączy-

Mimo, że Europejczycy nie mają jakiegoś ścisłego, gotowego wy-obrażenia o europejskiej sztuce współczesnej, to wymiana na po-ziomie europejskim funkcjonuje znakomicie.

sztuka – architektura - Moda

Page 245: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

ły siły w 2006 roku w nowej sieci VoL-taGE (Voice of leading transnational art-exchange groups in Europe). Celami są lepsza komunikacja i transgraniczna ko-operacja w wymiarze artystycznym oraz wzmocnienie głosu sztuki wobec bruksel-skiej biurokracji. Ponadto, dzięki publi-kacji programów promocyjnych poszcze-gólnych organizacji, bardziej przejrzysty stanie się układ narodowych struktur pro-mocyjnych w ramach unii Europejskiej.

sieci powstały szczególnie licznie w sektorze pozarządowym. uderzające jest, że działają one w układzie ponadnarodo-wym, ale nie tylko w Europie, także glo-balnie. Najczęściej brak im także jakiejś szczególnej, europejskiej świadomości. Jest wśród nich aICa (International as-sociation of art Critics), Międzynarodowe stowarzyszenie Krytyków sztuki. Jako or-ganizacja pozarządowa aICa powstała w latach 1948/49 pod patronatem uNEsCo i zajmuje się wspieraniem krytyki sztuki na całym świecie; jej siedzibą jest Paryż. Do aICa należy 4200 członków w ramach 64 sekcji narodowych.

Najbardziej znaczącym związkiem wśród państwowych i pozarządowych or-ganizacji muzealnych i muzealniczych, skupiających przedstawicieli wszystkich dziedzin, jest ICoM, Międzynarodowa rada Muzeów (International Council of Museums) licząca ponad 21.000 człon-ków w 140 krajach. W ICoM skupio-nych jest 113 komitetów narodowych i 30 międzynarodowych komitetów spe-cjalistycznych oraz liczne organizacje regionalne i struktury wydzielone, jej siedzibą jest Paryż. tradycyjnie sekcje europejskie bardzo angażują się w pra-ce tej organizacji, lecz (jak na razie) nie przedstawiły jakiejś szczególnej, euro-pejskiej agendy.

IKt (International association of Cu-rators of Contemporary art) założone w latach sześćdziesiątych XX wieku, to z ko-lei głównie zachodnio- i wschodnioeuro-pejska sieć kuratorów, licząca ponad 500 członków, w tym także z Japonii, australii i ameryki. służy ona wymianie progra-mów i doświadczeń dyrektorów muzeów, managerów kultury i niezależnych kura-torów, a jej celem jest wspieranie debaty na temat koncepcji i realizacji wystaw po-święconych sztuce. Co trzy lata siedzibą sieci staje się kolejny kraj europejski.

Międzynarodowe organizacje powołali nie tylko kuratorzy, muzea czy instytucje kultury – także sami artyści zorganizo-wali się ponad granicami. Iaa (Interna-tional association of art) jest największą pozarządową organizacją artystów sztuk plastycznych, działającą na całym świe-cie w ponad 70 komitetach narodowych. Ma ona status doradczy przy uNEsCo w Paryżu. Zajmuje się poprawą warunków zawodowych, prawnych i socjalnych arty-stów uprawiających sztuki plastyczne. aby uwzględnić bardzo zróżnicowane warunki lokalne już w początkach lat osiemdziesią-tych XX wieku zregionalizowano działa-nia Iaa. takie regionalne podejście Iaa rozwija szczególnie po utworzeniu Iaa Europe. W chwili obecnej organizacja zaj-muje się zagadnieniami prawa celnego i

Na rynku sztuki najostrzej wy-stępują różnice między starymi i nowymi członkami unii Euro-pejskiej. W nowych krajach ry-nek sztuki jest dopiero w trakcie powstawania, dotychczas zaku-pów dokonuje niemal wyłącznie sektor państwowy.

sztuka – architektura - Moda

Page 246: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

wizowego oraz modelami promocji sztuki w przestrzeni publicznej.

obok Iaa w 1995 roku powstała ECa (European Council of artists), powoła-na przede wszystkim w celu wywierania wpływu na instytucje polityczne w Euro-pie, np. na unię Europejską, radę Europy, uNEsCo i inne właściwe organizacje. reprezentuje interesy uprawiających dzia-łalność w różnych dziedzinach, zawodo-wych artystów, w sprawach socjalnych, prawnych i ekonomicznych. Jej przedsta-wicielami z jak na razie 24 krajów Eu-ropy Środkowej i Wschodniej są artyści, aktywnie reprezentujący swoje nadrzęd-ne organizacje krajowe. Biuro organizacji mieści się w Kopenhadze.

Z kolei powstała w 1994 roku w Belgii organizacja EFaH (European Forum for the arts and Heritage) to największy, sku-piający różne dziedziny sztuki związek sieci kulturalnych, organizacji i ekspertów z dziedziny sztuki i dziedzictwa kulturo-wego w Europie, obecnie jego członkami jest 75 organizacji z państw na Wschodzie i na Zachodzie Europy. siedzibą biura jest Bruksela. Forum działa jako pośrednik w dziedzinie polityki i administracji eu-ropejskiej wszędzie tam, gdzie chodzi o interesy artystów i twórców kultury. Po-nadto EFaH uważa się za rzecznika inte-resów europejskiego sektora kulturalnego wobec decydentów na wszystkich pozio-mach politycznych.

W 2001 roku w Helsinkach artyści pla-stycy połączyli siły we wspólnej organiza-cji naczelnej – w ramach EVaN (Europe-an Visual artists‘ Network). Jej członkami są obecnie organizacje artystów z jede-nastu krajów (Dania, Finlandia, Wielka Brytania, Irlandia, szwecja, austria, Ho-landia, Hiszpania, Norwegia, Islandia i Niemcy). EVaN zamierza wpływać na

procesy podejmowania decyzji politycz-nych na poziomie narodowym i europej-skim, uwzględniając specyficzne interesy artystów plastyków, poszerzać wiedzę o warunkach życia i pracy tej grupy zawo-dowej w Europie, wspierać wymianę in-formacji w sprawach socjalnych i praw-nych oraz współpracę między artystami i ich organizacjami. Celem jest też pozy-skanie w ramach sieci organizacji arty-stów z możliwie wszystkich krajów uE.

Kolejna sieć o silnej pozycji w Europie to res artis, największy na świecie zwią-zek instytucji typu artists-in-residence. reprezentuje ponad 200 ośrodków i orga-nizacji z 40 krajów, umożliwiających arty-stom dłuższe pobyty i pracę w danym kra-ju. res artis powstała w 1993 roku jako dobrowolne stowarzyszenie, reprezentuje i wspiera ośrodki członkowskie prowadząc wymianę informacji i doświadczeń. Dzia-ła na rzecz lepszego zrozumienia ważnej roli odgrywanej przez ośrodki będące jej członkami dla rozwoju wszystkich dzie-dzin współczesnej światowej sztuki.

Szkolnictwo artystyczne

uwzględniając szkolnictwo artystycz-ne należy uznać, że wymiana w dziedzi-nie sztuki nie rozwija się tak znakomicie: większość krajów angażuje zwykle jako nauczycieli akademickich tylko swoich rodaków. taka tendencja występuje silnie na akademiach we Włoszech i we Francji, znacznie mniej widoczna jest natomiast w Holandii, Niemczech czy w Wielkiej Bryta-nii. Poza tym istnieją też i inne przeszkody. Na przykład rząd francuski w memoran-dum ze stycznia 2004 roku poświęconym europejskiej współpracy kulturalnej mię-dzy innymi zmierza do „wspierania mo-bilności zarówno przedstawicieli kultury

sztuka – architektura - Moda

Page 247: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

jak i dzieł sztuki w Europie “, przez na przykład zbliżanie statusu socjalnego i po-datkowego artystów oraz wzajemne uzna-wanie dyplomów wydanych w państwach członkowskich. Jest to co prawda raczej dziedzina szkolnictwa wyższego i eduka-cji, jednak ma wielki wpływ na środowi-ska artystyczne i na mobilność artystów z poszczególnych krajów.

Rynek sztuki

rynek sztuki podobnie jak i wymiana artystyczna funkcjonuje ogólnie bardzo dobrze. o rynku można mówić jedynie wówczas, gdy w danym kraju są artyści, gdy istnieją galerie opiekujące się nimi i promujące ich sztukę, gdy obecna jest grupa kolekcjonerów prywatnych i pub-licznych, którzy mogą także kupować produkcje współczesne. Na rynku sztuki najostrzej występują różnice między sta-rymi i nowymi członkami unii Europej-skiej. W nowych krajach rynek sztuki jest dopiero w trakcie powstawania, powoli tworzy się dopiero warstwa nabywców sztuki współczesnej. Zakupów dokonuje niemal wyłącznie sektor państwowy: jest niewiele galerii sztuki współczesnej czy kolekcjonerów prywatnych, którzy trosz-czyli by się o młodych artystów.

W krajach starej unii obraz jest inny. Dlatego też nowe kraje członkowskie czy-nią wszystko, by otworzyć swoim artystom drogę na rynki starych członków unii –zresztą już z pewnym powodzeniem. ale także coraz liczebniejsza obecność galerii z nowych krajów unii Europejskiej na tar-gach sztuki w Europie świadczy o trendzie wzrostowym, któremu przewodzi Polska.

W starych krajach uE powstały rynki sztuki o ugruntowanej pozycji: najważ-niejszy z pewnością jest rynek w Bazylei,

ale są też Londyn, Paryż, Madryt, Berlin, Kolonia i Bolonia. od czasu załamania na rynku sztuki w latach osiemdziesiątych następuje stały wzrost liczby odwiedzają-cych i wzrost sprzedaży. Prawo występo-wania na rynkach sztuki, regulują między-narodowe przepisy: mogą to być jedynie galerie posiadające regularny program wystawienniczy, stałą grupę artystów, których reprezentują, dostępne w okre-ślonym wymiarze czasowym dla publicz-ności. Pewne zniekształcenie konkuren-cji jest spowodowane wspieraniem przez niektóre kraje europejskie uczestnictwa w targach pochodzących z tych krajów komercyjnych galerii. Nie ma tu jednoli-tych europejskich przepisów, a promocja odbywa się pod płaszczykiem dotacji kul-turalnych a nie ekonomicznych.

Z pewnością na rynku sztuki występują też wymagające ich usunięcia ogranicze-nia. I tak rząd francuski w memorandum ze stycznia 2004 roku poświęconym spra-wie europejskiej współpracy kulturalnej postuluje wzrost atrakcyjności europej-skiego rynku sztuki. Na stronach 15 i 16 stwierdza się: „system podatkowy ogra-nicza witalność i konkurencyjność euro-pejskiego rynku sztuki, który jest mniej korzystny w szczególności w porówna-niu ze szwajcarią czy też stanami Zjed-noczonymi. Działania podjęte w latach dziewięćdziesiątych jeszcze zwiększyły tę nierównowagę. W szczególności cho-dzi tu o przepisy o Vat dotyczące przy-wozu i harmonizację systemową prawa do wynagrodzenia z tytułu odsprzeda-ży oryginalnego dzieła. Kilka raportów państw członkowskich wykazało już, że zniesienie podatku Vat w przywozie mia-łoby zdecydowanie korzystny wpływ na dynamikę europejskiego rynku sztuki”, a „transpozycja dyrektywy Parlamentu i

sztuka – architektura - Moda

Page 248: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

rady 2001/84/WE... dotycząca prawa do wynagrodzenia z tytułu odsprzedaży win-na stać się przedmiotem oceny i wspól-nych rozważań państw członkowskich. Przedstawiciele rynku sztuki są miano-wicie zdania, że brzmienie tego przepisu jest tego rodzaju, że ogranicza konkuren-cyjność europejskiego rynku”.

obok podatku Vat i prawa do wyna-grodzenia z tytułu odsprzedaży jeszcze inne ważne zjawisko zagraża rynkowi sztuki: rosnąca liczba handlarzy prywat-nych, nie mogących ani nie zamierzają-cych występować na rynkach sztuki z własnymi stoiskami. Ich koszty działal-ności są niższe niż marszandów, gdyż nie oferują rocznego programu wystaw i nie muszą wspierać artystów. Zapełniają prze-strzeń między galeriami a kolekcjonera-mi, oferując dzieła sztuki bezpośrednio od artystów i monopolizując rynek wtórny.

Prawo autorskie

W unii Europejskiej z braku jednoli-tego prawa autorskiego stosuje się przepi-sy krajowe. są one jednak coraz bardziej ograniczane przez przepisy europejskie. W prawie autorskim zachodzą szczegól-nie intensywne procesy harmonizacji, w których znajduje odbicie funkcjonowanie lobby organizacji zarządzania prawami w państwach członkowskich. uregulowano już obowiązek należytego wynagradza-

nia twórców i zakaz wiązania ich tzw. umowami kneblującymi, zmuszającymi do udostępnienia dzieła poniżej jego war-tości. W całej Europie wydłużono także okres ochrony dzieł do siedemdziesięciu lat po śmierci twórcy. Dotychczas powsta-wały różne dyrektywy, pożądane byłoby jednak stworzenie w Europie jednolitego prawa autorskiego. Największą przeszko-dą są jednak zasadniczo różne podstawy ustrojów prawnych Europy kontynentalnej i krajów anglosaskich. te ostatnie nadal uznają copyright w pierwszym rzędzie za prawo majątkowe, podczas gdy inne systemy prawne nie tylko chronią prawa ekonomiczne twórcy, ale także jego prawa osobiste („droit moral“). Z drugiej strony od pewnego czasu toczy się już dyskusja, czy ochrona z tytułu praw autorskich nie jest zbyt szczelna i czy monopolizując nie blokuje się rozwoju społecznego, częścio-wo mijając się także z uwarunkowaniami współczesnej techniki. Najlepszym przy-kładem jest debata wokół ochrony przed kopiowaniem – wiadomo, że wraz z za-stosowaniem Digital rights Management systems muszą powstać zupełnie nowe mechanizmy ochrony. W tym kontekście pojawia się pytanie, czy muzyka nie po-trzebuje całkowicie odmiennych uregu-lowań aniżeli sztuki plastyczne czy lite-ratura. Gdyż wiele przepisów unijnych obowiązuje powszechnie, a nie z uwzględ-nieniem poszczególnych dziedzin.

Biennale i wielkie wydarzenia ar-tystyczne

„What our village needs now is a bien-nial“ – taki tytuł zamieścił olav West-phalen w 2000 roku nad komiksowym rysunkiem przedstawiającym wywiad te-

Prywatni handlarze dziełami sztuki zapełniają przestrzeń mię-dzy galeriami a kolekcjonerami, oferując dzieła sztuki bezpośred-nio od artystów i monopolizując rynek wtórny.

sztuka – architektura - Moda

Page 249: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

lewizyjny sponiewieranego radnego miej-skiego na tle płonącego miasta. Biennale jako ratunek w biedzie – trudno nie uwie-rzyć, gdy wspomnimy boom tego forma-tu wystawienniczego. Będące pierwotnie projektem zachodnioeuropejskim, bien-nale stało się szlagierem eksportowym. Biennale rozpowszechniły się wszędzie na świecie – głównie w latach dziewięćdzie-siątych ubiegłego wieku. organizowane są biennale objazdowe, bez stałej siedziby jak „manifesta” czy ars Baltica, których każda edycja odbywa się w innym miejscu w unii Europejskiej. obok nich prawie każdy kraj członkowski ma własne bien-nale międzynarodowe, a niektóre kraje nawet kilka. Najwyraźniej etykieta „bien-nale“ jest szczególnie skuteczna, gdy cho-dzi o przyciągnięcie uwagi władz lokal-nych oraz lokalnych i ponadregionalnych sponsorów. a wiec idealna podstawa dla finansowania wielkich, międzynarodo-wych projektów wystawienniczych. Ety-kieta „biennale“ uruchamia pieniądze na prezentacje sztuki współczesnej i tworzy ośrodek spotkań o charakterze warsztatu dla artystów ze wszystkich stron świata.

Z drugiej strony w niemal wszystkich krajach organizowane są także wielkie wystawy - wydarzenia kulturalne, skupia-jące na sobie uwagę publiczności. Przy-gotowują je festiwale i duże biura wystaw artystycznych. takie superprodukcje są atrakcyjne także dla sponsorów, co zapew-nia wysoki poziom ich finansowania.

Wobec od lat kurczących się budżetów instytucji publicznych mniejsze galerie, które dawniej często mogły realizować także ważne wystawy jako projekty mię-dzynarodowe, stają wobec ogromnych problemów. Ze względu na mniejsze moż-liwości dotarcia do publiczności nie tak łatwo pozyskać pieniądze od sponsorów.

Jakimś wyjściem wydaje się tu rzeczy-wiście finansowanie w formie kooperacji europejskich jak i pozaeuropejskich – ale tylko wtedy, gdy włączają się w te działa-nia mocne finansowo agencje promocyj-ne lub gdy rzeczywiście można pozyskać środki unijne. Współpraca z krajami spoza Europy „przestaje się opłacać“ jeżeli nie wesprą jej sponsorzy finansowi tego ro-dzaju. W przypadku ich braku pozostaje jedynie możliwie korzystne wspólne zady-sponowanie ograniczonych środków przez zainteresowane jednostki i wykorzystanie efektu synergii. a to funkcjonuje równie sprawnie między partnerami w unii Eu-ropejskiej jak i poza nią.

Z niemieckiego tłumaczyła Krystyna Kopczyńska

Ursula Zeller jest historykiem sztuki, kieru-je Wydziałem Sztuki w Instytucie Stosun-ków z Zagranicą . W latach 1990 - 1995 była zastępcą kierownika galerii miej-skiej w Stuttgarcie. Jest autorką licznych publikacji o sztuce współczesnej, organi-zowała sympozja poświęcone sztuce i jej upowszechnianiu w Europie Środkowej i Wschodniej oraz projekty wymiany arty-stów i biennale.

sztuka – architektura - Moda

Page 250: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

modatworzyeuroPęModa rozwija się dzięki wielokulturowej pożywce. uzmysławia w naoczny sposób, że europejska dynamika kulturowa w dąże-niu do stworzenia wspólnoty nie kwestionuje bynaj-mniej tożsamości narodowych ani nie domaga się ich modyfikacji i adaptacji. tematem rozmowy jest z jednej strony rola mody w Europie, z drugiej rola mody jako czynnika kształtującego obraz kultury Ingrid Loschek i Sibylle Klose

Klose: Czy istnieje coś takiego jak europejski sposób projektowania ubioru i czy czynniki narodowe mają dla tego procesu jakieś znaczenie?

Loschek: Projektowanie mody jest obecnie – o wiele bardziej niż kiedy-kolwiek – dziedziną kształtowaną przez twórców międzynarodowych. Zespoły projektanckie słynnych paryskich do-mów mody były i są bardzo zróżnico-wane pod względem narodowościowym. Najbardziej znanymi przykładami są twórcy paryskiego haute couture, an-glik Charles Frederick Worth, Włoszka Elsa schiaparelli czy Hiszpan Cristo-bal Balenciaga; to między innymi im moda paryska zawdzięcza swoją sławę. Dziś nie jest inaczej: anglik John Gal-liano pełni funkcję creative director

u Diora, Włoch riccardo tisci u Huberta de Givenchy, Belg olivier theyskens u Niny ricci, amerykanin Marc Jacobs projektuje wyroby luksusowe dla Louis Vuitto-na, a Włoch stefano Pilati jest kreatorem prêt-à-porter u Yves saint Laurenta itd. Ponadto w paryskich pokazach uczestniczy m.in. anglik alexander McQueen, finanso-wany przez włoską Gucci Group. Już od lat 80. XX wieku japońscy projektanci awangardowi, jak Issey Miyake, rei Kawakubo i Yohji Yamamoto prezentują swoje kreacje właśnie w Paryżu. Valentino, ikona dawnej rzymskiej alta Moda, od kilku lat przedstawia podczas paryskich pokazów zarówno swoje kreacje haute couture, jak i prêt-à-porter, podobnie robi Prada ze swoją linią Miu Miu, a także anglicy Hussein Chalayan i Vivienne Westwood. Giorgio armani prezentuje w Paryżu swoją alta moda jako gość haute couture. również intelektualni kreatorzy z antwerpii, mimo że tworzą w Belgii, biorą oficjalnie udział w paryskich defilées. Dotyczy to także młodych niemieckich projektantów, takich jak Bernhard Willhelm i John ribbe czy projektantów najświeższej daty jak C. Neeon. Jil sander prezentowała kolekcję pod swoim nie-mieckim nazwiskiem, zaś strenesse Gabriele strehle była obecna na pokazach w Mediolanie.

Wyboru dokonują z jednej strony paryskie domy mody i koncerny produkujące wyroby luksusowe, z drugiej Fédération Française de la Couture, du Prêt-à-porter des Couturiers et des Créateurs de Mode. Żaden inny po-kaz, londyński czy mediolański, ani nowojorski Fashion Week, nie ma tak silnej międzynarodowej reprezentacji. ta liczna obecność projektantów właśnie w Paryżu nie jest rezultatem wielokulturowych ambicji; chodzi tu ra-czej o kreatywność i innowacyjność tych osób niezależ-nie od ich pochodzenia.

Page 251: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��0

Klose: Czy fakt, że środowisko pro-jektantów mody jest tak wielonarodowe, nie sprawia, że we wszystkich europej-skich krajach projektowanie mody wy-gląda podobnie?

Loschek: Współpraca międzynaro-dowa na poziomie procesu projekto-wania nie oznacza bynajmniej, że we wszystkich europejskich metropoliach i krajach panuje ten sam styl, przeciwnie. Projektanci i ich firmy prezentują swoje produkty tam, gdzie jak sądzą ich filo-zofia i styl znajdą największe uznanie i będą najlepiej pasować. Mediolan, Flo-rencję, rzym nadal uważa się za miasta mody codziennej, miasta postępowej elegancji („jedynie” Włosi są w stanie pogodzić tę sprzeczność). Paryż jest ceniony jako miasto nieustannej awan-gardy, antwerpia uchodzi za miasto, w którym projektuje się niezwykle inte-lektualnie, Londyn zaś jest jak zawsze pełen zwariowanych i niekonwencjonal-nych pomysłodawców. W Niemczech, gdzie znajduje się sporo miast średniej wielkości, mamy do czynienia z bardzo zróżnicowanymi stylami. Na południu przeważa konserwatywna elegancja, scena berlińska znana jest z myśle-nia na wspak i projektów debiutantów, a Düsseldorf jest silnie zorientowany ekonomicznie, odbywają się tu bowiem największe na świecie targi mody CPD. Moda europejska ucieleśnia często cyto-wane hasło „wielość w jedności”; w tym przypadku powiedzenie to nie jest jedy-nie pustą frazą, lecz faktem.

Klose: Czy w procesie kreacji mody międzynarodowej dają się zauważyć tendencje do projektowania kulturowe-go, socjologiczno-etnologicznego, czyli naznaczonego lokalnie?

Loschek: Myślę, że tak. Vivienne Westwood zawsze odnosi się do anglii i szkocji, inspirując się obrazami brytyjskich malarzy, szkocką kratą czy po prostu współ-pracując z Harrisem tweedem, szkockim producentem tekstyliów. Japończycy to mistrzowie układania mate-riałów. Niemiecki projektant Bernhard Willhelm, który kształcił się w antwerpii, a teraz pokazuje swoje kreacje w Paryżu, lubi przetwarzać na haft motywy krajobrazowe i sagi z południa Niemiec, skąd pochodzi. Eva Gronbach, również z Niemiec, wyrobiła sobie nazwisko, wykorzy-stując niemieckie barwy narodowe i niemieckiego orła jako ornament i jako swoje logo.

Klose: Jaki wpływ wywierają projektanci i firmy pro-jektanckie na tę tak bardzo skomercjalizowaną branżę?

Loschek: odzież, łącznie z dodatkami, to produkty powstające w wyniku procesu projektowania. Jednak to społeczeństwo lub jakaś grupa społeczna, socjeta, ustala, które wyroby zostaną zaakceptowane i staną się mod-ne. W tym sensie semiotyczne ustalenie, co jest „modą”, podlega komunikacyjnie wynegocjowanemu społecznemu procesowi, różnemu w poszczególnych regionach. Moda, przekraczając granice przedmiotowości produktu, czyli ubioru, staje się różnorodna, przede wszystkim poprzez indywidualne podejście do łączenia elementów. Inaczej mówiąc: ubiór jest produktem, a moda konstruktem. Moda nadaje ubiorowi „cel społeczny” wychodzący pozą funkcję i estetykę. ubiorowi przydaje się pozoru i iluzji, definiowanych jako „wartość dodana” lub „dodatkowa korzyść”, czyli krótko – jako moda.

Klose: Krytycy mówią o masowości. W jakim stopniu obraz miast europejskich jest kształtowany obecnie przez modę masową?

Loschek: obraz ten jest dość jednolity, jeśli wziąć pod uwagę odzież funkcjonalną (np. dżinsy lub t-shirty), obej-

sztuka – architektura - Moda

Moda europejska ucieleśnia często cytowane hasło „wielość w jedności”; w tym przypad-ku powiedzenie to nie jest jedynie pustą frazą, lecz faktem.

Page 252: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��1

mującą wszystkie grupy społeczne. Z drugiej strony przestrzeń globalna pro-dukuje i kształtuje tożsamości hybry-dowe, elastyczne hierarchie i całą gamę relacji wymiennych. oczywiście, moda masowa istnieje, jednak dzięki plurali-styczno-liberalnym demokracjom także ona jest wielowarstwowa.

Klose: To przytoczone elastyczne spłaszczenie hierachii jest ważnym mo-mentem w zarysowującym się rozwoju mody. Obszary, które zostały ukształto-wane raczej historycznie przez modę niż elitarnie lub segmenatrycznie, otwiera-ją się teraz na szerokie rynki.

Loschek: Potrzeba indywidualno-ści, własności, wyjątkowości pozwala klientowi, nie tylko temu luksusowemu, stać się kreatorem swoich osobistych preferencji i swojego gustu. Za pomocą takich nowych technologii, jak np. body scannig umocniła się w ostatnich latach pozycja zindywidualizowanej, opartej na technice komputerowej, konfekcji przemysłowej na miarę (customizing). Niezależnie od sezonu, pory roku czy nawet godzin otwarcia sklepu (online-shop) klient może wybrać z propono-wanego menu (krój, detale, materiały, podszewkę, wykończenie itd.) to, co mu się podoba. Prosumer (producer-con-sumer), tak nazywa się nowo utworzo-ne słowo, które definiuje przyszłego klienta nie tylko jako konsumenta, lecz także jako „osobę kształtującą produkt”. również w branży dodatków koncep-cja ta zyskała popularność jak pokazuje przykład „shoe-Individualizer” selve z Monachium. Nie oznacza to jednak, że dojdzie do spłaszczenia marek luksu-sowych – przeciwnie, charakteryzujący się elitarnym indywidualizmem rynek

produktów luksusowych wykazuje stały wzrost. Giorgio armani Fatto a Mano su Misura – męski odpowiednik włoskiego Haute Couture Line armani Privé – właśnie świętuje swój debiut na rynku. Dormeuil, tradycyjny do-stawca wysokiej jakości materiałów do produkcji męskiej konfekcji, zaspokaja popyt na luksusowy indywidualizm, proponując aż trzy zindywidualizowane kolekcje: Plati-nium, Identity i 3D. to innowacyjny, ponadregionalny i tym samym międzynarodowy projekt, podbijający obec-nie rynek męskiej konfekcji, również jeśli chodzi o dodat-ki, np. buty.

Klose: Moda zmienia się i dynamizuje poprzez własne amplitudy adaptacji i negacji. Stąd pytanie: czy istnieje jedna, wspólna historia mody europejskiej, lub odwrot-nie, jak głębokie były różnice narodowe w historii mody?

Loschek: Moda była zawsze „globalna”. Możliwość ubierania się na wzór nadającej ton klasy społecznej sta-nowiła najwyższe społeczne wyróżnienie. Modę ogra-niczały nie tyle czynniki narodowe, co społeczne. W dziedzinie mody prym wiodły najczęściej kraje, które do-minowały w Europie także pod względem politycznym. I tak, arystokracja z drugiej połowy XVI wieku ubierała się według mody hiszpańskiej, a na przełomie XVIII i XIX wieku, za czasów napoleońskich, w stylu francuskie-go cesarstwa; w XIX wieku umacniające się europejskie mieszczaństwo przejęło niemiecki styl biedermeierowski, francuski cul de Paris z końca XIX wieku dotarł nawet do Japonii, a w latach 50. ubiegłego stulecia światowe metropolie podbił New Look Christiana Diora. W prze-szłości o wiele mniej ludzi miało możliwość ubierania się według aktualnej mody. Mimo to obraz wielkich miast nie był bynajmniej jednobarwny, przeciwnie, kształto-wały go zarówno modne ubiory, jak i różnorodne stroje i kolorowe mundury. W drugiej połowie XIX wieku pro-dukcja modnej odzieży gotowej, możliwa dzięki nowym technikom kroju i szycia, sprawiła, że moda stawała się dostępna dla coraz większej liczby osób, przynajmniej w wielkich miastach. W efekcie wygląd zewnętrzny ludzi zaczął się ujednolicać.

Klose: W każdej światowej metropolii można napotkać luksusowe sklepy od Diora po Armaniego. Czy moda luk-

sztuka – architektura - Moda

Page 253: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

susowa ukształtowała się w Europie a następnie rozpo-wszechniła w świecie? Skąd wzięła się jej wartość?

Loschek: Powody są jak zwykle różne, niezależnie od przyczyn czysto ekonomicznych. Po pierwsze, w Paryżu powstały pierwsze organizacje zajmujące się pokazami i targami mody, jak też działające na rzecz ochrony twór-czości projektantów mody: w 1868 roku Chambre syndi-cale de la Couture Parisienne, a w 1914 – syndicat de De-fense de la Grande Couture Française. Podobne instytucje założono później w innych europejskich krajach, a ich działalność stale poszerzano, w zależności od pojawiają-cych się problemów. Poza tym uwaga koncernów produ-kujących wyroby luksusowe, takich jak LVMH, Pinault Group, aEFFE koncentruje się na Francji i Włoszech, w krajach tych bowiem luksus jest swego rodzaju oczy-wistością. Dlatego też w tych państwach było możliwe założenie i utrzymanie przedsiębiorstw rodzinnych, jak Hermès, Gucci, Prada, Fendi, Missoni, Ferragamo, Etro bądź należących do pojedynczych kreatorów, jak Gabriel-le Chanel i Giorgio armani.

Kolejny powód jest taki, że właśnie Europa – a przy-najmniej Francja – zrozumiała, jak ważne jest logo. Cho-ciaż produkty markowe najintensywniej celebrowano w latach 80. XX wieku w stanach Zjednoczonych, podziw ten dotyczył przede wszystkim luksusowych wyrobów europejskich.

Klose: Tak, historyczną strukturę europejskiej mody luksusowej w dużej mierze ukształtowały Włochy i Fran-cja. Mimo to w ciągu ostatnich lat dały się zauważyć głębokie zmiany nie tylko w obszarze mody luksusowej, lecz także w pozostałych segmentach przemysłu związa-nego z modą. Moda, początkowo bardzo silnie zhierar-chizowana wertykalnie (od awangardowej mody luksu-sowej do modnych towarów konfekcji masowej), zaczęła wykazywać coraz mocniejsze ruchy i tendencje horyzon-talne: fuzja względnie dyfuzja stylu, produktu, jakości, a nawet terminu „luksus” doprowadziły do zatarcia usta-lonych granic.

Loschek: W jaki sposób się to objawia?Klose: Znani projektanci mody projektują limitowa-

ne mini-kolekcje dla koncernów produkujących konfek-cję masową (Karl Lagerfeld, Stella McCartney i Viktor

& Rolf dla szwedzkiego producenta odzieży Hennes & Mauritz, Roland Mo-urent dla Gapa, Christophe Kane dla TopShop) oraz dla domów wysyłkowych (Courrèges i Christian Lacroix dla La Redoute); jednocześnie konfekcja ma-sowa przebija się w szeregi projektan-tów: podczas Fashion Week w Lon-dynie TopShop defilował na wybiegu obok znanych brytyjskich projektantów, prezentuje też swoje kreacje na włas-nym stoisku w awangardowym lifesty-le-shop Colette w Paryżu. Nawet marki sportowe, przed laty nie do pomyślenia w obszarze mody luksusowej, podbijają teraz wybiegi i absorbują uwagę krea-torów mody. A w międzynarodowych, nadających ton magazynach mody obok limitowanych, ekskluzywnych kolekcji prezentuje się młoda moda masowa w przystępnej cenie.

Klose: Mimo tych horyzontalnych tendencji markowa moda europejska ciągle jeszcze cieszy się dużym presti-żem, szczególnie poza granicami Euro-py. Jak to wytłumaczyć?

Loschek: Z jednej strony markowa moda europejska cieszy się prestiżem, jak np. wspomniana moda francuska i włoska, a także angielskie marki luk-susowe, jak Burberry czy szwajcarska design couture akris, a z drugiej jest gwarancją wysokiej jakości, jak np. Boss, Escada, Bogner albo Pringle of

W dziedzinie mody prym wiod-ły najczęściej kraje, które do-minowały w Europie także pod względem politycznym.

sztuka – architektura - Moda

Page 254: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

scotland. szczególnie Hugo Boss jest obecnie typowy dla marek europejskich, siedziba koncernu i jego kierownictwo znajdują się bowiem w Niemczech, właścicielem zaś jest włoska Marzotti Group.

Klose: Ikony europejskiej mody – Yves Saint Laurent, Hubert de Gi-venchy, Thierry Mugler, Kenzo Takada – wycofały się ze swoich domów mody, chcąc stworzyć szanse dla młodszych pokoleń projektantów. To przejęcie pa-łeczki nie zawsze przebiega bez proble-mów i doprowa-dziło już do znaczących fluktuacji w studiach projektanckich. Wydaje się, że z tego powodu kilka eu-ropejskich domów mody skupiło więk-szą uwagę na profilu swojej marki niż na profilu projektów. Czy moda marek zastąpiła modę projektantów, czy też może toczy się proces odwrotny? Czym właściwie jest markowa moda?

Loschek: Nazwisko, logo lub marka jest przede wszystkim atrybutem se-miotycznym, a nie związanym z modą. Ma stwarzać wysoką wartość rozpo-znawczą, dzięki której produkt będzie reklamował sam siebie i pobudzał tak do kupowania, jak i do naśladowania. Loga i emblematy minimalnym kosztem rozsyłają w świat maksimum informa-cji, o czym przekonuje choćby mundur wojskowy. Do lat 70. XX wieku nazwa, etykietka były na ogół ukryte wewnątrz, stały za produktem. W latach 80. za-częto uwidaczniać je na zewnątrz. tak zaczęła się dominacja etykietki nad produktem. Etykietka jako znak au-tentyczności stała się znakiem marki, czyli znakiem marketingowym, a nie oznaczeniem projektu. Nie brakowało przesady i karykaturalnej logomanii.

Większość firm kreujących modę uświadomiła sobie, że projekt musi co najmniej dorównywać swojemu logo. Z drugiej strony ta ogromna koncentracja na znaku firmo-wym stworzyła indywidualnym projektantom szansę zdo-bycia tych klientów, którzy nie chcieli być „postaciami z reklamy”. Z tego powodu moda indywidualnych projek-tantów i małe firmy projektujące ubiory dobrze prospe-rują w swoich niszach, produkując przede wszystkim we własnym kraju albo w Europie.

Klose: Należy dodać, że właśnie logo jako wyznacznik autentyczności ma duży wpływ na globalne przeżywanie mody, wyswobadzającej się z lokalnego kontekstu rynko-wego. Logo staje się metaforą europejskiej, a także mię-dzynarodowej świadomości marki czy designu o uniwer-salnej stylistyce i jednoznacznym przesłaniu: na całym świecie trzy białe paski (Adidas) czy kombinacja liter LV (Louis Vuitton) są nie tylko identyfikowane, lecz niosą także właściwe sobie treści, swoje „wizje stylu życia”.

Loschek: W ostatnich dziesięcioleciach coraz więcej marek luksusowych i projektanckich zmienia status z local labels na global players, pojawiając się na całym świecie w postaci własnych, imponujących flagship stores. ta wszechobecność na międzynarodowym rynku mody doprowadziła jednak również do tego, że modę markową czy też modę projektantów rzadko kojarzono z krajem jej pochodzenia. Z kolei potrzeba korzeni i oryginału dopro-wadziła do korekty bądź rozszerzenia nazwy marki w celu podkreślenia jej lokalnego pochodzenia: Hermès Paris, Prada Milano, Burberry London, Donna Karan New York.

Klose: Abstrahując od marki i projektu, czy w mo-dzie europejskiej dają się dziś zaobserwować jakieś inne wspólne cechy?

Loschek: Zmiany w grupach celowych – jak na przy-kład hedonizm pokolenia 50+ czy też neokonserwatyzm młodej klasy średniej – nastąpiły we wszystkich europej-skich krajach. Cała europejska branża zajmująca się modą musi więc na to zareagować. Jej problemem (z nieliczny-mi narodowymi lub lokalnymi wyjątkami) jest także fakt, że produkcja przenoszona jest do krajów azjatyckich. Problemy i rozwiązania nie dotyczą więc jednego kraju, lecz całej Europy.

sztuka – architektura - Moda

Page 255: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 256: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.
Page 257: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

Klose: W 2005 roku wykładała pani gościnnie na Hel-wan University w Kairze. Jaką pozycję ma moda euro-pejska w kraju, w którym islam odgrywa coraz bardziej dominującą rolę?

Loschek: Mogę się wypowiadać jedynie o Kairze. tam żeńska młodzież klasy średniej, tak samo jak rówieś-niczki w Europie, ubiera się w dżinsy i sweterki, tyle że z chustą na głowie, drapowaną jednak na bardzo wiele modnych sposobów. studentki wydziału mody interesują się niemal wyłącznie modą europejską, kupują zachod-nioeuropejskie żurnale i książki o modzie. Chcą projekto-wać dla rynku europejskiego i egipskiego, który w obsza-rze prywatnym jest całkowicie zorientowany na Europę. również tutaj jednak sprawdza się zasada, że design jest na ogół wytworem metropolii, na peryferiach zaś istnieje jedynie w formie produktu importowanego.

Klose: Jaką rolę dla porozumienia kulturowego w Eu-ropie i poza jej granicami odgrywają – mogą odgrywać – media?

Loschek: teoretycznie na dziennikarstwie zajmującym się modą i wydającym opinię o nowościach spoczywa duża odpowiedzialność. Ponieważ jednak moda uchodzi za kulturę „popularną”, poziom fachowej wiedzy jest tu niski. Brytyjski psycholog Edward de Bono zauważył, że ludzie skłaniają się do rozkładania nieznanych im sytu-acji na elementy znane. Próby interpretacji nowej mody kończą się najczęściej sięganiem po już znane wzorce, co prowadzi do powstawania opinii typu retro-looks. tym-czasem dziennikarz komentujący nową modę powinien tworzyć jej nową interpretację. Pożądane są nie tylko umiejętność nazwania kroju i materiału danej sukienki, lecz także obszerny opis stylu kolekcji, interpretacja este-tyczna, porównania z innymi projektami z zakresu mody, z architekturą i sztuką, definicje mody jako projektu-pro-duktu, wreszcie krytyka po-dobna np. do krytyki teatral-nej czy operowej.

Klose: Jakie znaczenie mają europejskie czasopisma o modzie?

Loschek: Wśród uznanych magazynów dotyczących mody dominują pisma angielskie i francuskie; ich wpły-wom silnie ulegają pisma o modzie z innych państw eu-

ropejskich, szczególnie jeśli chodzi o tematy dotyczące mody sensu stricto. również poza granicami Europy od-działywanie angielskich i francuskich czasopism jest tak silne, że można po-ważyć się na twierdzenie, iż dziennikar-stwo z dziedziny mody kształtują wzor-ce europejskie. angielskie „Wallpaper” i „I-D” nadal uznaje się za intelektu-alne czasopisma awangardowe. Nowe niemieckie żurnale mody mają charak-ter międzynarodowy i są niemal bez wyjątku dwujęzyczne – niemiecko-an-gielskie. Ich nakłady są jednak skrom-ne i ukazują się często zaledwie raz na kwartał. oprócz uznanych już debiutan-tów „achtung” i „Deutsch” wymienić należy także „Wear”, „Hekmag”, „Zoo Magazine”, „ModeDepeche” i „ber-liner” (wyłącznie po angielsku) oraz „Liebling” (gazeta); prawie wszystkie wydawane są w Berlinie.

Loschek: Jakie możliwości stwarza modzie Internet?

Klose: Pytanie to porusza bardzo roz-legły temat. Opowiem krótko o Interne-cie jako o wirtualnej platformie mody. Internet stwarza możliwość błyska-wicznego, międzykulturowego wglądu w twórczość z zakresu mody w poszcze-gólnych metropoliach i podpowiada, jak rozumieć to, co w obecnej chwili jest „in”, „hip” albo „top”. Cokolwiek gdzieś w świecie pojawi się na wybie-gu, w ciągu krótkiego czasu dostępne jest także w globalnej sieci. W Interne-cie pokazuje się jednak nie samą modę, lecz jej medialną scenę. Jest to tylko po-wierzchowna rzeczywistość obrazu po-zornie prawdziwego, najczęściej niesko-mentowana. Ekran nie jest nośnikiem

sztuka – architektura - Moda

Page 258: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

wrażeń zmysłowych; subtelna jakość projektu, haptycz-ność materiału, ruch ubioru na ciele, wygoda noszenia – to wszystko pozostaje jedynie wyobrażeniem. Internet jest globalnym wizualnym nośnikiem informacji o mo-dzie, formą reprodukcji, która nie jest jednakże w stanie zastąpić oryginału i jego doświadczania.

Projekt powstaje lokalnie, dostępny jest globalnie, a „odczytywany” i interpretowany znów lokalnie – miej-sce samo w sobie przestaje mieć znaczenie, zastąpione własnym kulturowym punktem widzenia. Internet jako ekonomiczny multiplikator otworzył jednak dziedzinie projektowania mody nowe przestrzenie, szczególnie mło-dym, ambitnym projektantom, którzy wykorzystują go jako platformę do prezentacji i sprzedaży. Tym samym e-handel dawno temu wyszedł poza swoje pierwotne obszary, prze-rósł swój obraz cheap common commerce, wyprofilował się i umocnił jako wirtualne okno na produkty luksusowe i projekty odzieżowe. Przedsięwzięciu Yoox, powstałe-mu w 2000 roku, wróżono niepowodzenie – obecnie jest jedną z najważniejszych wirtualnych platform handlo-wych, oferujących w Internecie kreacje projektantów i luksusowych marek. Domy mody prezentują się też na wirtualnych półkach własnych witryn sieciowych, jak na przykład włoska marka Marni czy paryski awangardowy lifestyle shop Colette. Oznacza to międzykulturowe zakupy bez problemu miejsca na parkingu. Interaktywna witryna Polo Ralph Lauren na Madison Avenue w Nowym Jorku gwarantuje inny sposób na przeżywanie emocji całodobo-wych zakupów: dotykając interaktywnej szklanej witryny nawet w godzinach zamknięcia sklepu możemy kupić to, co spodobało nam się podczas spaceru, a towar otrzyma-my następnego dnia z dostawą gratis do domu.

Loschek: a co sądzi pani o wpływie telewizji, przede wszystkim stacji mu-zycznych, jak MtV?

Klose: Wpływ telewizji jest jeszcze silniejszy; to ona informuje nas o róż-nych stylach życia i o innych kręgach kulturowych, stając się takim samym katalizatorem mody, jak niegdyś Hol-lywood w swoich złotych latach czy serial Dallas w latach 80. albo niedaw-no „Seks w wielkim mieście”. To bar-dzo specyficzna forma przeżywania i doświadczania kultury: w europejskich mieszkaniach gości to amerykański styl życia (American Hardcore – 2006, American Beauty – 1999), to znów chiński (In the Mood for Love – 2000, Fleurs de Shanghai – 1998, Goodbye my Concubine – 1993 itd.). MTV i VH1 zachęcają do wizualnego subkulturowe-go surfowania: nieważne, czy emito-wane wideoklipy to akurat rap, hip-hop czy muzyka elektroniczna, wszystkie działają podobnie – jak spoty reklamu-jące modę z muzycznym podkładem w tle. Nie dziwi więc, że MTV od trzech lat prowadzi własną platformę mody „Designerama on stage” i organizuje coroczne pokazy. Młodzi projektanci z całego świata mają możliwość pokaza-nia i sprzedania online swoich ekstra-waganckich projektów. Jednocześnie ten awangardowy show room służy jako magazyn odzieżowy, wykorzystywany do ubierania własnych moderatorów. W międzyczasie unikalne projekty z kolek-cji MTV stały się pożądanym obiektem poszukiwań przez kolekcjonerów. Już w latach 60. Beatlesi udowodnili, że po-łączenie muzyki, wyglądu i mody może mieć ogromną siłę kulturową.

Loschek: Zarówno połączenie muzyki

sztuka – architektura - Moda

Z jednej strony markowa moda europejska cie-szy się prestiżem, jak np. wspomniana moda francuska i włoska, a także angielskie marki luksusowe, jak Burberry czy szwajcarska de-sign couture akris, a z drugiej jest gwarancją wysokiej jakości, jak np. Boss, Escada, Bogner albo Pringle of scotland.

Page 259: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

pop z modą, jak i sportu z modą przeka-zuje bardzo zglobalizowany wizerunek. Muzyka pop i sport odgrywają istotną rolę w amerykańskiej kulturze mody, a przez to również w amerykańskim pro-jektowaniu. a jak to jest w Europie, czy adidas nie jest tego dobrym przykła-dem?

Klose: Adidas, niemiecki producent odzieży sportowej, jest przykładem na to, że pomysłu na modę odnoszącą mię-dzynarodowe sukcesy należy szukać w międzykulturowych synergiach projek-tu. Ta międzynarodowa firma sportowa ze środkowej Frankonii (Herzogenau-rach) współpracuje z projektantami z całego świata. W październiku 2000 roku Adidas wspólnie z japońskim projektantem Yohji Yamamoto rozpo-czął pracę nad kolekcją Y-3, która jest prezentowana podczas pokazów prêt-à-porter w Paryżu. Razem z brytyjską projektantką Stellą McCartney firma opracowuje projekty odzieży sportowej do joggingu, fitness i pływania. Współ-pracę z amerykańską piosenkarką Mis-sy Elliot, pierwszą żeńską supergwiaz-dą amerykańskiej sceny hip-hopowej, rozszerzono w tym czasie na różne linie kolekcji od sportowej odzieży miejskiej poprzez streetwear aż do nowej mody hip-hopowej.

Loschek: Witryną mody europejskiej jest handel detaliczny. Kreacje prezen-towane w świetle międzynarodowych ramp niekoniecznie jednak wędrują na półki. Jak to wytłumaczyć?

Klose: Handel detaliczny prezentuje klientowi własny wybór mody, nie-uchronnie stając się jej „gospodar-czym” kuratorem; roli tej nie moż-na ignorować, podobnie zresztą jak i

dziennikarzy piszących o modzie. Również moda projek-towana na rynek międzynarodowy podlega silnej lokal-nej i kulturowej selekcji kupujących. Handel „filtruje”, a klient ocenia: to, co wisi w sklepach, jest niechybnie modne, a to, co nie wisi, nie może być modne albo tego w ogóle nie ma. Typowe strategie stosowane przez mar-keting odzieżowy pogłębiają taką lokalną polaryzację i zawężają tym samym możliwości szerszej dyfuzji kulturo-wej. Tam bowiem, gdzie znajduje się światowa, kosmo-polityczna klientela, muszą znaleźć się także flagship stores i agencje międzynarodowych markowych firm i projektantów. Dlatego pełno ich na handlowych ulicach międzynarodowych metropolii. Jednak swoim awangar-dowym butikiem „Pollyanna” w Barnsley, raczej niezna-nym i niepozornym przemysłowym miasteczku w Sou-th Yorkshire w środkowej Anglii, Angielka Rita Britton udowodniła, że może być też inaczej. Dokonywany przez nią dobór zamawianych produktów zapewnił jej między-narodowe uznanie; na ponad 500 metrach kwadrato-wych prezentuje nie tylko wybrane kolekcje znanych na całym świecie projektantów, lecz także projekty młodej awangardy, na przykład Paula Harndena czy włoskiej marki Carpe Diem. Od ponad czterech dziesięcioleci jej firma zaliczana jest nie tylko do czołowych, ale też do najstarszych niezależnych sklepów odzieżowych, szczyci się międzynarodową klientelą, która na zakupy nie udaje się do Londynu, Paryża czy Mediolanu, lecz właśnie do Barnsley.

Innym nowym pomysłem na sprzedaż jest funkcjo-nalna, mobilna platforma, ustawiana w miejscach, w których odbywają się właśnie międzynarodowe wydarze-nia kulturalne, jak np. happeningi artystyczne czy festi-wale muzyki awangardowej. Może się także pojawiać w modnych dzielnicach miast. Zapoczątkowany w Berlinie przez japońską markę Comme des Garçons projekt „Gu-erilla-Stores” stawia na nieobliczalność – na modę jako miejski rewolucyjny ruch podziemny, taktycznie elastycz-ny i zaskakujący. Ekskluzywność otrzymuje tym samym nową definicję. Awangardową modę, zależną od ustnej propagandy, trzeba szybko „odkrywać”, zanim znowu „zniknie”. Włoski dom mody Prada (Improbable Clas-sics) podczas trwających 10 dni renomowanych i naj-większych targów sztuki współczesnej Art Basel przed-

sztuka – architektura - Moda

Page 260: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

stawia instalację z butikiem i prezentuje stworzoną na tę okazję limitowaną kolekcję z etykietką „Basel 2006”. Po-mysł mobilnego butiku jako instalacji artystycznej każe w zupełnie inny spo-sób spojrzeć na problem optymalnego miejsca dla marketingu wyrobów odzie-żowych.

Loschek: Jeszcze w 1981 roku japoń-scy projektanci, chcąc wyrobić sobie nazwisko, musieli jechać do Paryża. Dzisiaj jest odwrotnie. Mimo to Paryż nadal stanowi – i to bardziej niż kiedy-kolwiek – centrum kreatywnej mody awangardowej. Na ile trudno jest mło-dym projektantom wyrobić sobie pozy-cję na rynku europejskim?

Klose: Paryż, jako ostatni etap w niemal miesięcznym międzynarodowym maratonie pokazów mody, ma rzeczy-wiście wyjątkowe znaczenie! To tutaj klienci z całego świata dokonują osta-tecznych zamówień, to tutaj zapadają decyzje o tym, które kolekcje będą fa-woryzowane, a które dziennikarze uzna-ją za porażkę sezonu. Tłok wokół miejsc na liście pokazów jest ogromny i już chyba nie do opanowania. „Paryż jest ofiarą własnego sukcesu!”, skonstato-wał Didier Grumbach, przewodniczący francuskiej Fédération Française de la Couture, du Prêt-à-Porter: 84 pokazy w ciągu zaledwie ośmiu dni – to wy-ścigi mody niemożliwe do ogarnięcia. Młodym, debiutującym projektantom niewpisanym do oficjalnego kalenda-rza wydarzeń niezwykle trudno zdobyć w ciągu tego czasu międzynarodowe uznanie. Istnieją już pierwsze pomy-sły na zorganizowanie platformy, która umożliwiłaby młodemu pokoleniu pro-jektantów z Europy i ze świata prezen-

tację swoich prac podczas organizowanych dwa razy w roku, w styczniu i w czerwcu, pokazów haute couture. W styczniu 2007 roku po raz pierwszy zaproszono młodych europejskich „kreatorów”, których nazwiska stały się znane dzięki ich kreatywnym kolekcjom unikatowym lub seriom limitowanym, takich jak np. Boudicca (Anglia), Cathy Pill (Belgia) czy Felipe Oliveira Baptista (Portu-galia).

Jeśli chodzi o drugą część pytania: rynek japoński stanowi bardzo poważny czynnik ekonomiczny w aspek-cie obrotów uzyskiwanych przez młodych europejskich projektantów poza Starym Kontynentem. Odwaga Japoń-czyków, skorych do noszenia „fun fashion”, odzwiercied-la wielką otwartość na europejską modę awangardową. Mimo to ekonomiczne zauroczenie Japończyków euro-pejską modą nie odbija się na sytuacji mody w kraju, z którego ona pochodzi: medialna rozpoznawalność w Japonii nie pozwala bynajmniej na wysnucie wniosku, że młode, znane w Japonii gwiazdy automatycznie podbiją sceny europejskie – jeszcze nie.

Loschek: Międzynarodowa scena mody nie może jed-nak skarżyć się na brak możliwości prezentacji. Na całym świecie organizuje się już około czterdziestu ważnych „Fashion Weeks” i każdego roku liczba ta rośnie. Czy wobec tego młodzi projektanci nie powinni przerzucić się na inne miasta czy „tygodnie mody”? Czy „Fashion Weeks” nie mogłyby odciążyć lub ograniczyć paryskich defilées?

Klose: Moda nie zna granic narodowych, a wielu projektantów pokazuje swoje kolekcje nie tam, gdzie powstają. Przerzucenie się jest oczywiście możliwe, pod warunkiem jednak, że młodzi projektanci będą potrafili zmieścić się w ramach czasowych: prezentacja – za-mówienie – produkcja – dostawa. Im późniejszy termin „Fashion Weeks” tym trudniejsze jest to planowanie organizacyjne. Boom na „Fashion Weeks”, który obec-nie nabrał niemal inflacyjnego charakteru, pokazuje, że moda intensywnie poszukuje publiczno-kulturalnej względnie medialnej platformy. Zadaniem „Fashion Weeks” w Indiach, Buenos Aires czy w Australii jest wspieranie młodych projektantów, a tym samym narodo-wej produkcji mody i tekstyliów oraz wprowadzanie ich

sztuka – architektura - Moda

Page 261: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��0

na scenę międzynarodową. Abstrahując od kilku wyjątków, większość „tygodni mody” finansowanych jest ze środków państwowych, co czyni je reprezen-tantem ekonomicznych i kulturowych interesów kraju. Międzynarodowe targi mody specjalistycznej, jak na przykład Targi Mody Awangardowej Bread & Butter w Barcelonie, które w tym roku przeniosły zasadniczo swoje prezenta-cje z Berlina do Barcelony, próbują sko-rzystać z ponadregionalnych koncepcji prezentacji mody i dlatego są obecne w obu tych miastach, co umożliwia im dużą, międzynarodową elastyczność, podobnie zresztą jak ispo München (Międzynarodowe Specjalistyczne Tar-gi Sportowe), ispo China (Nankin) czy Paryskie Targi Tekstyliów „Première Vision” jako „Première Vision Inter-national Shanghai”. Targi „Dessous China” i „Fashion China” (Szanghaj) są organizowane i wyposażane przez IGEDO Düsseldorf.

Loschek: to prowadzi nas z powrotem na rynek azjatycki. uczyła pani projek-towania mody zarówno w Londynie i Paryżu, jak też w szanghaju. Jaką pozy-cję zajmuje europejska moda w świecie azjatyckim?

Klose: Moda europejska ma bardzo wysoką pozycję, szczególnie jeśli chodzi o segment luksusowy. Prognozy gospo-darcze przewidują, że pod względem konsumpcji produktów luksusowych Chiny zajmą w ciągu następnych 10 lat drugą pozycję, za Japonią, spychając Stany Zjednoczone na trzecie miejsce. Eurocentryczna definicja luksusu każe nam mówić o procesie wzrostu go-spodarczego, wyrównywania standar-dów życiowych. Chodzi jednak także o

wyrównywanie konotacji kulturowych, a tym samym o zbliżenie międzykulturowe. Luksus, pierwotnie definio-wany z historyczno-imperialistycznego punktu widzenia, podczas rewolucji kulturalnej został poddany zdecydo-wanej cezurze: tradycyjnie postrzegany jako asocjacja negatywna, kojarzył się z irytacją i niepokojem, stając się elementem przeciwstawnym do wstrzemięźliwości i prostoty. Należał się jedynie osobom starszym jako ozna-ka szacunku. Obecnie mamy do czynienia z sytuacją cał-kowicie odwrotną: luksus jest zorientowany na produkt i utożsamiany z konsumpcją. Należy się już nie starszym, lecz młodemu, rozpieszczonemu pokoleniu jedynaków.Obserwujemy szybki wzrost gospodarczy, a azjatycki przemysł odzieżowy rozwija się w oszołamiającym tem-pie. Mniej uwagi poświęca się natomiast zrozumieniu kulturowych aspektów przemian gospodarczych w Chi-nach.

Loschek: Jakie szanse mają na własnym rynku młodzi chińscy projektanci mody awangardowej?

Klose: Uwaga rynku chińskiego jest skierowana na Zachód – zdaje się, że większe zaufanie pokłada się w produkcji europejskiej niż we własnej. Skutek jest nie-stety taki, że własna scena twórcza jest niemal niedo-strzegana, chyba że uda się jej poszczególnym przedsta-wi-cielom zaistnieć w mediach, czego przykładem jest projektant Kun Lu. Yiyang Wang z dwiema kolekcjami Zuczug i Changang nie został zauważony, dla wtajemni-czonych jednak jego nazwisko nie jest białą plamą.

Loschek: a odwrotnie, jakie są szanse zachodnich pro-jektantów na rynku azjatyckim?

Klose: Produkty zachodnich projektantów mody, szcze-gólnie francuskich i włoskich marek luksusowych, są bardzo popularne na azjatyckim rynku konsumenckim, jednakże w nieco zmodyfikowanej wersji, krój musiał bo-wiem zostać dopasowany do odmiennych proporcji cia-ła. Givenchy miał w Paryżu drugie, „azjatyckie” studio (Givenchy Boutique), inne domy mody współpracowały z azjatyckimi licencjobiorcami (Givenchy Japan, Dior Japan).

W ostatnich latach rynek chiński znalazł się w cen-trum interesów ekonomicznych; zapytania o standardo-

sztuka – architektura - Moda

Page 262: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��1

we wymiary ciał i normy miar pozosta-ją jednakże bez odpowiedzi, ponieważ dane takie w ogóle nie istnieją. Kilka miesięcy temu China National Institute of Standardization (CNIS) we współ-pracy z firmą Lectra przeprowadził w ponad dziesięciu prowincjach cyfrowe pomiary ciał chińskich konsumentów. Za pomocą trójwymiarowych skane-rów wytyczono średnie proporcje chiń-skiego ciała (w zależności od grupy wiekowej); dane te mają doprowadzić do powszechnego ujednolicenia miar stosowanych w przemyśle odzieżowym. O statystyki te pytał już nawet przemysł samochodowy i meblarski.

Loschek: Prawo chroniące markę, pi-ractwo, prawa autorskie dotyczące mody to obecnie drażliwe tematy. Co pani o tym sądzi?

Klose: Jedną z największych prze-szkód na drodze do kulturowej i go-spodarczej wymiany między Europą a Chinami są luki prawne dotyczące marki, projektu i patentów oraz jawne nieprzestrzeganie praw autorskich. Na początku roku prasa tryumfalnie do-nosiła, że po raz pierwszy europejskie domy mody Burberry, Chanel, Gucci, Prada i Louis Vuitton wygrały w pekiń-skim sądzie cywilnym wspólny proces przeciwko fałszerstwom produktów. Był to pierwszy sukces odniesiony w walce z piractwem produktów. Problem ten jest obecnie jedną z najpilniejszych kwestii nie tylko w Europie (Euratex – Brukse-la), lecz także na scenie międzynarodo-wej. Związki zrzeszające scenę mody we Włoszech, Francji i w Stanach Zjed-noczonych pracują nad nową propozy-cją ustawy o ochronie praw autorskich projektantów mody. Projekt ten zostanie

przedłożony amerykańskiemu Kongresowi. Oczekuje się też, że rząd chiński podejmie odpowiednie decyzje, chiń-ski system prawny ma bowiem w dalszym ciągu mnó-stwo luk. Didier Grumbach, przewodniczący francuskiej Fédération Française de la Couture, du Prêt-à-Porter, reprezentuje w tej kwestii bardzo jednoznaczne stanowi-sko: „Dopóki nie zacznie funkcjonować jasne prawo, nie doradzę żadnemu europejskiemu projektantowi współ-pracy z chińskim rynkiem!”

Loschek: Czy chińscy projektanci mają jakieś szanse na rynku europejskim?

Klose: Kolekcje japońskich i południowokoreańskich projektantów już dobrze reprezentują w Paryżu modę azjatycką. Na początku października 2006 roku po raz pierwszy w historii paryskich pokazów mody w ramach oficjalnych prezentacji prêt-à-porter swoją kolekcję po-kazał projektant z Chin (Frankie Xie z Pekinu). Projek-tant ten, wykształcony w Hangzhou i w Bunka College w Tokio, rozpoczął tworzenie swojej kolekcji sześć lat temu w Pekinie i od tej pory prezentuje się na tamtejszym „Fashion Week”. Kolekcja odnosi sukcesy i sprzedaje ją około dwudziestu butików na terenie Chin. Na paryskie pokazy odbywające się w marcu 2007 roku zgłosili się następni chińscy projektanci; Ekseption z prowincji Kan-ton prezentuje się już na „Fashion Week” w Szanghaju.

Loschek: Jak podsumuje pani naszą rozmowę? Klose: Poruszyłyśmy w niej i opisały wiele aspektów i

czynników odzwierciedlających różnorodność i wielo-warstwowość mody jako europejskiego dobra kulturowe-go oraz jako międzynarodowego sektora przemysłowego i handlowego. Jak pani sądzi, co należy zrobić, by w cen-trum powszechnej uwagi znalazła się wymiana kultural-na i dialog?

Loschek: Wydaje mi się, że świadomość, iż moda jest tyleż produktem procesu projektowania, narodzi się wte-dy, gdy najcenniejsze produkty procesu projektowania mody zaczniemy pokazywać w muzeach historii kultury oraz w muzeach projektu. Moda kreatywna miałaby dzię-ki temu możliwość uwolnienia się od czystej komercji i od produkowanej na Bliskim i Dalekim Wschodzie mody

sztuka – architektura - Moda

Page 263: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

masowej, mogłaby prezentować swój estetycznie i koncepcyjnie silnie euro-pejski design. Ponadto należy dążyć do tego, by podobnie jak europejskie wy-stawy sztuki, powstawały też wystawy mody – według koncepcji kuratorskich i z możliwością prezentacji na całym świecie. tylko nieliczne muzea, jak na przykład Musée des arts Décoratifs w Paryżu, Victoria and albert Museum w Londynie, ModeMuseum w antwer-pii czy Groningen Muzeum (Holandia), gromadzą i regularnie wystawiają zbio-ry dotyczące mody. Niezależnie od tego wystawy mody w stopniu większym niż elitarne pokazy przybliżają szerokiej publiczności koncepcyjną, artystyczną i rzemieślniczą wartość tych kreacji.

Klose: Zgadzam się z panią. Potrze-ba takiej promocji przekłada się na pionierskie próby podejmowane przez szkoły wyższe: od ponad roku w pro-gramie nauczania University of Arts w Londynie uwzględniono kurs dla kuratorów mody (M.A. Fashion Cura-ting). Inne europejskie uniwersytety i szkoły wyższe poszerzają ofertę studiów kuratorskich o „współczesny design” względnie „sztukę współczesną” i pra-cują nad nowymi systemami przeka-zu, np. wirtualnymi forami. Szczegól-nie na poziomie akademickim wydają się pożądane innowacyjne pomysły na poszerzoną między- i transkulturową wymianę – pierwsze przesłanki obja-

wiły się już w postaci ponadkrajowych programów typu e-learning. Państwowe systemy edukacji w dziedzinie mody są często uzależnione od lokalnych statu-tów i pod względem elastyczności we wprowadzaniu zmian do programów nauczania ustępują znacznie prywat-nym systemom edukacyjnym (np. w Saksonii). To bariera, którą należałoby znieść.

Z niemieckiego przełożyła Barbara Andrunik

Dr Ingrid Loschek jest profesorem historii i teorii mody na Hochschule für Gestaltung w Pforzheim, ponadto autorką licznych specjalistycznych książek dotyczących mody w Mediolanie.

Sibylle Klose M.A.Fashion (CSM) jest dyplo-mowaną projektantką i profesorem w dzie-dzinie mody na Hochschule für Gestaltung w Pforzheim, mieszka i wykonuje wolny zawód jako projektantka mody w Paryżu.

sztuka – architektura - Moda

Page 264: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

światmody–modaświataWielka moda nosi eu-ropejskie nazwiska, ale na ile jest jeszcze europej-ska? W epoce ponadnarodowych koncernów znacz-ną część łańcucha tworzenia rzeczy wartościowych przenosi się do krajów o taniej sile roboczej i ni-skich normach socjalnych. sprzedając swoją modę, Europa zbywa nie tylko odzież, lecz także pewien styl życia o wysokim udziale image’u. tylko za jaką cenę? Daniel Devoucoux

kto mówi, że moda jest wyobco-wana ze świata? Kolorem i linią odzwierciedla na wybiegu świa-

towe wydarzenia i „budzi tęsknotę za bez-pieczeństwem i porządkiem”. „Kto czyta gazety – powiada Karl Lagerfeld – temu nie przyjdzie na myśl nic w kolorze różo-wym”1. o dobre samopoczucie w Niem-czech zadbał fenomen anastazji. Gwiazda popu z Los angeles miała prezentować nową linię mody „anastazja by s. oli-ver”. Pomysł, by nieznaną markę w rodza-ju s. oliver z rottendorf koło Würzburga skojarzyć ze słynną gwiazdą, jest rodem z usa. Każdego sezonu nasz codzienny świat opływają całe fale obrazów pocho-dzących ze scen mody lub z ulicy. a je-sienią 2006 roku Niemcy wciągają flagę na maszt. Wolfgang Joop otwiera pary-

skie defilées swoją kolekcją biedermeier-punk „Wunderkind” – niemiecka moda staje się trendy.

Tożsamość i konsumpcja

Modny element ubioru jest dziś przed-miotem codziennego użytku i najpóźniej przed lustrem musimy się do tego odnieść. Chodzi mianowicie o to, jak traktujemy samych siebie i jak chcemy się prezento-wać przed światem. Moda jest obrazem nas samych, dynamicznym obrazem na-szego ciała. Moda istnieje, aby ją oglądano – to jest jej, by tak rzec, główna rola – i dlatego potrzebuje publiczności.

Modny element ubioru jest dziś przede wszystkim dobrem konsumpcyjnym jak każdy inny przedmiot, jednak ściśle bio-rąc – o wiele bardziej, gdyż bezpośrednio i trwale wiąże się z ciałem. Jedno i drugie jest postrzegane jako symbiotyczne. Nie strój jest modny, lecz osoba. Moda może jednak zaznaczać pewien dystans: wobec otoczenia, wobec innych lub wobec siebie. Kształtowanie się stosunku do mody jest procesem długotrwałym i ma swój począ-tek już w dzieciństwie. Zainteresowanie jakimś elementem ubioru nie zaczyna się dopiero wraz z jego włożeniem. Już przy

Page 265: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

zakupie kształtuje się pewien stosunek do mody. uczucia przyjemności budzą się zarówno w luksusowych sklepach i marketach, jak i na pchlim targu czy w sklepie z odzieżą używaną. Nabywanie starej odzieży staje się często przeżyciem zapadającym w pamięć.

Nasz stosunek do mody przypomina nam, jak bardzo konsumpcja determinuje dziś kulturę. Moda należy do najważniej-szych parametrów konsumpcji. Pozostaje sprawą otwartą, czy konsumpcja mody jest najpierw modą, a potem dopiero kon-sumpcją, czy odwrotnie, czy też może za-chodzi jedno i drugie. W każdym razie upowszechnione po wojnie słowo „kon-sumpcja” pochodzi od łacińskiego „con-sumere”, które oznacza „zużywanie” w sensie „używania”, a z drugiej strony kry-je w sobie sens „consumare”, co oznacza „doskonalić” lub „osiągać”. a więc dwoi-sta rzecz. Pojęcie mody pochodzi od „mo-dus” i jest starsze. Jeszcze około 1690 roku „moda” nie oznaczała mody odzieżowej, lecz zwyczaj, sposób życia lub określony sposób wykonywania rzeczy2. Później po-jęcie to ograniczyło się do mody odzie-żowej, choć nie monopolizowało jej. Nie oznacza to, że wcześniej „mody” nie było. Zdaniem większości historyków pojawia się ona w szczytowym okresie europej-skiego średniowiecza wraz ze sztuką kra-wiecką i krojem jako podstawą technolo-giczną. Moda ma wymiar historyczny i geograficzne tło. Jako zjawisko dotyczące odzieży jest wynalazkiem europejskim, który rozwinął się na podłożu postępują-cej zmiany perspektywy.

ta zmiana obejmuje zarówno coraz bardziej złożone struktury wielkomiej-skie, rozwój gospodarczy oraz techno-logiczny, jak i porządek społeczny oraz kulturalny całego społeczeństwa. Najwy-

raźniejsze ślady zostawiła moda w sferze medialnej, dlatego historia mody pisze zarazem historię mediów.

Moda oznacza dziś dla antropologów kulturowych pewną technologię dotyczą-cą ciała, dla projektantów – sferę działania twórczo-artystycznego, światopogląd i in-teres, dla socjologów – proces społeczny, dla przemysłu – pewien proces produk-cyjny, dla handlu – sieć lukratywnej wy-miany, dla reżyserów filmowych – środek artystyczny, dla mediów – event, a dla or-ganizacji przestępczych bezcenną gałąź gospodarki nielegalnej i skuteczny sposób na pranie pieniędzy. Moda ma więc liczne żywoty, postrzeganie jej zmienia się za-leżnie od perspektywy. Modę tworzą nie tylko styliści, wybiegi, modelki, fryzury, kosmetyczki, fotografowie, agencje czy „petites mains”, lecz także ośrodki bada-nia opinii, świat mediów i wielkie sieci handlowe. Wraz z modą także my sami zmieniamy się, a nawet przeobrażamy. Każdy zna scenę z Pretty Woman, gdy Vivian Ward (Julia roberts) po nieuda-nej wyprawie do sklepu odzieżowego po-przedniego dnia teraz ze swoim księciem Edwardem Lewisem (richard Gere) i so-lidną kartą kredytową stroi się w wykwin-tnym butiku przy Hollywood Boulevard. Jest to pierwszy etap jej przemiany z taniej prostytutki we wzorowy przykład konser-watywnej mody. Dlatego jedni uważają modę za maskaradę3, dla innych stanowi ona pewne medium i jak wszystkie me-dia jest konstytutywnym i dynamicznym elementem kultury, który wnosi wkład w jej konstruowanie.

Człowiek społeczny to człowiek ubra-ny. Pragnienie kształtowania ciała i ambi-

sztuka – architektura - Moda

Page 266: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

cje w tej mierze to klucz do wynajdywania i tworzenia wszystkiego, co społeczne. Moda służy jako subtelna przestrzeń ne-gocjacji natury ekonomiczno-politycznej, moralno-religijnej, seksualnej, etycznej, socjokulturowej, specyficznej dla wieku i płci. Wszyscy uważają modę za środek komunikacji, a komunikacja składa się w osiemdziesięciu procentach z elementów niewerbalnych. Niezależnie od tego moda, stosownie do kontekstu i sytuacji, ma moc wypowiedzi narracyjnej, silnie związanej z jej użytkownikami i z ich kulturowym otoczeniem. Przez modę należy rozumieć wszystko, co jest związane z wyglądem i prezencją danej osoby: strój, obuwie i na-krycie głowy, kosmetyki, zarost, włosy i fryzurę, dodatki, biżuterię, a ponadto po-stawę i mowę ciała. Mówi się w tym kon-tekście o stylu życia, ba o poczuciu życia i świecie życia. Mniej ważna jest więc war-tość użytkowa mody – chociaż wygoda, wykonanie i cena grają pewną rolę – niż sam image. Pozycja obserwatora także nie jest neutralna. W tym schemacie komuni-kacyjnym pewną rolę grają też bliskość i dystans, ruchy oraz budowa i mowa ciała. W przeciwieństwie jednak do wcześniej-szych epok mieszkaniec Zachodu sam od-powiada za zarządzanie swoim wyglądem, wizerunkiem i sposobem życia4.

Znamię nowoczesności

Dzisiejsza moda – przynajmniej w Eu-ropie i ameryce Północnej – w nowy spo-sób związała się z technologią, która stała się najważniejszym atutem jej europej-skiej lokalizacji. Z tego powiązania rodzi się jednocześnie pewna kultura wizualna, która tworzy w sferze mody nowe sposoby postrzegania.

Przez długi czas wiązano modę wy-łącznie z jej projektantami. Wprawdzie moda projektantów znajduje się jeszcze w centrum dyskursu mody, choćby z ra-cji jej wysokiej wartości reprezentacyj-nej, ale utraciła już swój monopol. różne tendencje i trendy w modzie zrosły się w hybrydowe formy i pochodzą z różnych przestrzeni socjokulturowych. Wielka różnica polega na tym, że moda projek-tantów i stylistów jeszcze dziś tworzy uni-katy-rękodzieła, gdy tymczasem inne style mody są zdane na produkcję seryjną, co jednak wcale nie przesądza kwestii ory-ginalności. Moda projektantów stała się znamieniem nowoczesności. Niezależnie od tego do zachodniej mody przez całą jej historię przenikały obce elementy, jak importowane materiały wysokiej jakości (adamaszek i jedwab) lub składniki farb (henna, indygo czy szafran). Europejski wymiar zjawiska mody był więc od po-czątku względny.

Dzisiejsze sieci w wymiarze lokalnym i globalnym nie są nowym zjawiskiem, lecz kontynuacją procesów historycznych. Handel tekstylny sięga korzeniami staro-żytności; wytworzył on ważne kulturowo drogi komunikacji jak na przykład słynny Jedwabny szlak.

Moda ma wymiar historyczny i geograficzne tło. Jako zjawisko dotyczące odzieży jest wynalaz-kiem europejskim, który rozwi-nął się na podłożu postępującej zmiany perspektywy.

sztuka – architektura - Moda

Page 267: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

Nowa jest natomiast forma relacji mię-dzy aspektem lokalnym a globalnym pod wyłącznym panowaniem rynku. Przy tym całkowicie błędna jest opinia, że kultury azjatyckie lub afrykańskie i ich włókien-nicze tradycje przyswajają sobie wraz z zachodnim wzorcem ubierania się także zachodnie wartości. to raczej style ubiera-nia się włączane są w miejscową macierz socjokulturową, przekształcane i reinter-pretowane. Nie tylko w Indiach „sposób ubierania się przyjmuje postać areny, na której prezentuje się i negocjuje zarówno indywidualne, jak i kulturowe konflikty modernizacyjne. Zachodnia moda nabiera przy tym nowych znaczeń. tradycyjne for-my ubierania się i zachodnią modę traktu-je się jak opcje – nie jak alternatywy”5.

Południowoafrykańscy badacze kultu-ry są przekonani, że „tradycje kulturowe poszczególnych krajów [afrykańskich] są tak głęboko zakorzenione i tak utrwalo-ne, że ich specyfika przetrwa, a wielo-kulturowość w sferze mody nadal będzie inspirować do tworzenia fantastycznych kreacji”6.

Modę projektantów spotykamy dziś nie tylko w Paryżu, Mediolanie, Londynie, Nowym Jorku czy tokio, lecz także w ta-kich miejscach, jak Moskwa, Hong-Kong, Bombaj, La Paz, saloniki, Warszawa czy Dakar. Historycznie biorąc, moda w Euro-pie i ameryce stanowi dynamiczne jądro wyobrażeń o nowoczesności. tak więc globalizację mody w sensie techniki prze-strzenno-terytorialnej można rozumieć jako narzędzie stratyfikacji. Moda ozna-cza również zabawę zarówno tkaninami, jak też ich znaczeniami kulturowymi; po-kazał to Wolfgang Joop podczas prezen-tacji swojej kolekcji wiosennej 2007, w której połączył kurtki z deseniem w kwia-ty biedermeierowskich obić kanapowych.

Właśnie kulturowa reinterpretacja stroju jest aktem twórczym.

Tekstylia techniczne jako nowy atut państw przemysłowych

Zmianę image’u powodują dziś głów-nie nowe materiały, od mikrofazy po teks-tylia wymagające produkcji zaawansowa-nej technologicznie. W tej niszy niemiecki i zachodnio-europejski przemysł włókien-niczy jest od kilku dziesięcioleci szcze-gólnie efektywny. obiecuje on sobie po tym nowy rozwój i długotrwałe zabezpie-czenie europejskich ośrodków produkcji tekstyliów. Na ich szczególną atrakcyj-ność wpływają liczne właściwości: wie-lość odmian, funkcjonalność, elastycz-ność, interaktywność, produktywność i trwałość. Fascynacja nanoświatem doty-czy też tekstyliów technicznych. strate-gie marketingowe stawiają przy tym na aurę obrazów techniki i przyrody, które jako nowy płaszcz przyodziewają właś-ciwie „starą modę”. Czy konsument rze-czywiście potrzebuje tak finezyjnej mody, jak antybakteryjna odzież dziecięca czy odzież sportowa z dezodorantem przeciw-potnym, to inne pytanie. Dotychczaso-we wysokie zużycie energii w przemy-śle włókienniczym i wielkie obciążenia dla środowiska istnieją w każdym razie w dalszym ciągu. Jak się wydaje, liczy się tylko zabezpieczenie europejskich ośrod-ków produkcji bez troski o globalne kon-sekwencje.

sztuka – architektura - Moda

Page 268: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

Moda i wyroby luksusowe

tymczasem projektanci mody wraz ze swoimi kreacjami często stawali się synonimem wielkiego interesu. Jak do-nosiła prasa z 18 marca 2006 roku, wło-ski koncern wyrobów luksusowych Prada sprzedał swoją spółkę-córkę Helmut Lang japońskiej grupie Link theory Holdings. W lutym brytyjski inwestor Change prze-jął firmę odzieżową Jil sander jako swoją spółkę-córkę. tego rodzaju transakcje są dziś typowe i pokazują, że moda od dawna stanowi przedmiot handlu ponadnarodo-wych koncernów, głównie zachodnioeu-ropejskich i amerykańskich producen-tów wyrobów luksusowych. W branży tej główne firmy nieustannie walczą o nowe rynki. Jako „zdobycz” oferują się przede wszystkim małe i średnie przedsiębior-stwa lub domy mody. Przejęciom nadaje się miano fuzji, ale czasem powstaje pyta-nie, czy rzeczywiście chodzi tu o efektyw-ne ekonomiczne lub polityczne strategie i czy nie kryje się za tym raczej klasycz-ne męskie pragnienie władzy. tak więc LVMH (Louis Vuitton Moet Hennessy) Bernarda arnaud, największy w świecie producent wyrobów luksusowych, posiada m.in. marki: Louis Vuitton, Kenzo, Donna Karan, Emilio Pucci, Céline, Loewe, Gi-venchy, Berlutti i Fendi (wspólnie z firmą Prada), a ponadto jeszcze perfumy Dior, Guerlain, Givenchy, Kenzo i inne. Gru-pa utworzyła w 2001 roku joint venture z południowoafrykańskim potentatem na rynku brylantów DeBeers. PPr (Pinaut-Printemps-redoute) Bernarda Pinaut, drugi w kolejności gigant na rynku wy-

robów luksusowych, posiada marki Gucci, Yves saint-Laurent, alexander McQueen, Bottega Veneta (wyroby skórzane), ser-gio rossi (obuwie), stella McCartney i Balanciaga. Prada i jej jedyny właściciel Patrizio Bertelli posiada wprawdzie marki Church i Fendi, stara się jednak skupiać coraz więcej pod szyldem własnych marek w rodzaju Miu Miu. Do It-Holding nale-ży Gian Franco Ferré, Finpart spa ma w posiadaniu markę Cerutti i inne. Diesel-Group Movena, właściciel także Vivienne Westwood i ungaro, należy do koncernu odzieżowego Noventa itd. Powody tego stanu rzeczy są rozmaite: większości firm odzieżowych brakuje wystarczającego ka-pitału, a z perspektywy logiki gospodarki globalnej pozostają one nazbyt związane z osobą założyciela, często bez wyjaśnienia kwestii spadkobiercy.

Jednak nobliwe firmy cechuje eksklu-zywny image i konsekwentna kultura ja-kości. Gdy w trakcie łączenia marek sty-lizuje się je na prawdziwe mity i zjawiska, to współczesny marketing na rynku mody działa interaktywnie z użytkownikiem. Podstawa sukcesu tkwi w prezentacji do-skonałych kolekcji w połączeniu z efek-tywnym zarządzaniem marką i finansami. „uważam – pisze Jil sander – że słusz-nie opieram się na koncepcji estetycznej. (…) Chcę tworzyć modę, która nie będzie komiczna, lecz elegancka i nowoczesna, kobieca, pełna wdzięku, a zarazem godno-ści”7. Za marką kryją się więc koncepcje, które wymagają globalnego marketingu. Mimo wszystkich tych fuzji dba się o za-chowanie ekskluzywności i jednorodności luksusowej etykietki. Dlatego „szlachetne koncerny” dążą do pełnej kontroli za po-

Europejski wymiar zjawiska mody był od początku względny.

sztuka – architektura - Moda

Page 269: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

mocą wielobranżowości, dywersyfikacji i koncentracji. Potentaci rynkowi przejmu-ją w coraz większym stopniu marketing i dystrybucję, wykupują licencje. Kontrolo-wany wzrost jest więc w branży wyrobów luksusowych najwyższą zasadą. Luksuso-wa marka żyje z ekskluzywności, nawet jeśli wyobrażenie luksusu demokratyzuje się i obejmuje nowe grupy celowe. Dlatego wzmacniana jest gałąź dodatków, które często dają większą marżę niż klasycz-ny dział mody. strategia wielkorynkowa wymaga dużych inwestycji, dlatego co-raz więcej firm pojawia się na giełdzie. Branża luksusowa okazuje się bardzo od-porna na zmiany koniunktury, chociaż 11 września 2001 wyznaczył tu pewną cezu-rę. Można by przypuszczać, że przemysł luksusowy nie musi przenosić produkcji do krajów o taniej sile roboczej ani prowa-dzić działalności szkodliwej dla środowi-ska. Jednak żądza zysku i brak skrupułów są tu takie same jak gdzie indziej. Zanim jeszcze odratowano wszystkich ludzi po klęsce powodzi w Nowym orleanie hau-te couture trapiło się możliwymi stratami w populacji krokodyli. Bowiem 300 tys. krokodylich skór z Luizjany rocznie prze-znacza się na produkcję torebek, obuwia, pasków i pasków do zegarków.

są jednak też niezależni projektanci jak Giorgio armani, który w roku 1999 uruchomił wspólne przedsięwzięcie z pro-jektantem mody męskiej Ermenegildo Ze-gną. Włoska moda nadaje zresztą ton. W kraju działają 53 firmy kreujące modę i wytwarzające artykuły luksusowe, a 25 z nich jest niezależnych. Firmy z Mediola-nu i Florencji należą do najbardziej eks-pansywnych w Europie. także w Paryżu sukcesy odnoszą liczni niezależni coutu-riers i kreatorzy mody8. ostatnimi laty nowe zjawisko można było też dostrzec

w Berlinie. stolica, a zwłaszcza rejon wo-kół Kastanienallee – często nazywanej „Castingallee” – stała się nowym centrum młodych, kreatywnych projektantów i sty-listów. Berlin uchodzi za ośrodek płatnej elegancji. Podobnie dzieje się w innych metropoliach, jak Marsylia czy saloni-ki, a zwłaszcza w antwerpii, prawdziwej stolicy młodej mody.

Moda zatem niemal sejsmograficznie opracowuje i unaocznia konsekwencje i przemiany kulturowe nowoczesności. Ilu-struje prędkość i zasięg przemian oraz zmiany wewnątrz instytucji, ale także opór przeciw nim i ich odrzucanie. Przy całej swojej adaptacji do logiki rynku wy-kazuje też pewne skutki uboczne.

11 kwietnia 2005 roku w shahriyar (Bangladesz) zawaliła się hala zakładów włókienniczych spectrum sweaters; były 64 ofiary śmiertelne i 74 osoby ciężko ranne. Zakład był znany ze skrajnego wy-zysku pracowników. Ciężkie obrażenia i poparzenia nie należały tu do rzadkości, a wykorzystywanie seksualne było nor-mą9. takie firmy, jak Karstadt, Quelle, steilmann, New Yorker czy Carrefour, które zamawiały w spectrum swoje wy-roby, obiecały odszkodowanie. Po roku od katastrofy tylko trzy dotrzymały przy-rzeczenia. Częste są również przypadki pracy dzieci w najgorszych warunkach, część popada w swego rodzaju niewolę za długi10. W wielu zakładach włókienni-czych na dwunastogodzinnych zmianach pracują dziewczęta od czternastego roku życia. Jak twierdzi organizacja pozarzą-dowa Clean Clothes Campaign, dziewięć na dziesięć chińskich zakładów nie prze-strzega międzynarodowych norm pracy i

sztuka – architektura - Moda

Page 270: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

własnych krajowych przepisów11.Zdarzają się też przypadki oporu. W

Chinach od lat wybuchają masowe prote-sty pracownic firm włókienniczych. Gdy w Bangladeszu podczas akcji protestacyj-nej w zakładach Fs Gazipur koło Dhaki – produkujących m.in. dla francuskiej sie-ci supermarketów auchan i dla szwedz-kiego koncernu odzieżowego H&M – z rąk policji zginął pracownik zakładów, w maju i czerwcu 2006 roku doszło do gwałtownych protestów. Były one szcze-gólnie dramatyczne w strefie wolnego handlu savar, gdzie policja aresztowała kilkaset osób. W mieście przemysłowym ashulia tysiące demonstrantów podpaliło fabrykę. szeroka opinia publiczna jest o tym słabo informowana. Za to wielkie eu-ropejskie i amerykańskie firmy odzieżo-we wykazały troskę o sytuację w tamtym rejonie. Domagają się od władz Bangla-deszu, by możliwie najszybciej „pokojo-wo i konstruktywnie” rozwiązały spór. Pod apelem podpisały się takie firmy, jak adidas, C&a Europa, Hennes & Mauritz, Karstadt/Quelle, Levi strauss&Co, Nike, Carrefour, Li&Fung oraz Lindex12.

Moda i strój

Co odróżnia modę europejską od amerykańskiej? Jedni mówią o orygi-nalności, wyjątkowości i ekskluzywno-ści (Gaultier), inni o integracji i potrze-bie ponadklasowego stylu życia (ralph Lauren, tommy Hilfiger, Donna Karan). W łańcuchu produkcyjnym różnice te są jednak drugorzędne. Moda projektancka, odzież i rynek włókienniczy są nieroz-dzielne. rynek mody i odzieży rośnie od połowy XIX wieku. W 2004 roku wy-produkowano około 67 mln ton materia-łów włókienniczych. udział włókien che-

micznych – głównie poliestru, poliamidu i PEt – stale wzrasta i obejmuje już ponad połowę światowej produkcji włókienni-czej w konsekwencji malejącego udzia-łu bawełny i wełny. Juta, jedwab i łyko stanowią około 9% światowej produkcji. ogólnie produkcja włókiennicza wzrosła w ostatnich 40 latach sześciokrotnie. W uE udział nowych tekstyliów technicz-nych wyniósł w roku 2006 ponad 20%. Jeśli jednak europejski przemysł odzie-żowy i włókienniczy zatrudniał w 1980 roku 4,2 mln osób, to w roku 2004 już tylko 1,8 mln.

Zarówno z lokalnej, jak i z globalnej perspektywy przemysł ten, z co najmniej czterech powodów, stanowi interesujący czynnik gospodarczy i tworzenia wize-runku.

Po pierwsze, branża ta odgrywa rolę prekursora procesu globalizacji. Już w latach 70., gdy nikt jeszcze nie mówił o globalizacji, branża ta zaczęła przemiesz-czać swoją produkcję.

Po drugie, do dziś przemysł odzieżo-wy i kreujący modę zajmuje szczególne miejsce w międzynarodowych kontrak-tach handlowych.

Po trzecie, branżę tę szczególnie do-tyka powszechne uwrażliwienie na prob-lemy ochrony środowiska – uchodzi za jedno z największych źródeł jego skaże-nia, poczynając od ogromnego zużycia wody.

Po czwarte wreszcie, uwydatnia ona wiele (ubocznych) skutków globalizacji. Zależnie od czynnika ludzkiego, społecz-nego, kulturalnego i ekologicznego ucho-dzi za szczególnie udaną lub za zupełnie nieudaną. Przemysł odzieżowy i mody

sztuka – architektura - Moda

Page 271: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��0

obejmuje dziś szerokie spektrum przed-sięwzięć, od małych szwalni w podwór-ku po ponadnarodowe sieci handlowe. W skali międzynarodowej niemiecką i za-chodnioeuropejską branżę mody i odzieży charakteryzuje dość zróżnicowany popyt. recesja w Europie, rozszerzenie uE na wschód, zaostrzona konkurencja, nowe rozwiązania technologiczne i zmiany poli-tyczne wywarły w latach 90. silny wpływ na tę branżę. Wraz z wygaśnięciem pod koniec 2004 roku porozumienia Wto o światowym włókiennictwie, które wpły-wało na sytuację w sektorze przez ponad 40 lat, nastąpiły fundamentalne zmiany. teoretycznie straciły moc wszelkie bila-teralne ograniczenia masowej produkcji włókienniczej, na czym praktycznie ucier-piały wszystkie tradycyjne ośrodki prze-mysłu odzieżowego i mody w Europie.

Odzież w podróży

odzież sportowa, dżinsy, koszulki, garnitury, koszule i sukienki – większość tego, co się nosi, dotyka prawdziwa go-rączka podróży. Hasło „globalizacja” od lat 90. stanowi pojęcie-wytrych i wywo-dzi się od metafory Marshalla McLuhana „globalnej wioski” komunikacji. Pojęcie to nadaje miano naszej epoce, eksponując światowy zasięg stosunków, ich przyspie-szenie i zacieśnienie. Globalizacja – co do tego panuje zgoda – kwestionuje na korzyść rynku znaczenie i suwerenność państwa narodowego, a także jego mono-pol na stosowanie przemocy i na zdolności kierownicze. aby podkreślić, że zjawisko to nie prowadzi jednostronnie do opano-wania całej kuli ziemskiej przez przemysł kultury zachodniej, lecz że wykształca wiele przeciwstawnych tendencji, angiel-ski socjolog roland robertson wprowa-

dził pojęcie glokalizacji. Definicja zjawi-ska z perspektywy mody jest skromniejsza i nawiązuje do towarzyszących mu wyob-rażeń ekonomicznych. Przede wszystkim odróżnia globalizację rynków od globa-lizacji struktur przedsiębiorstw.Świato-we porozumienie handlowe Gatt (układ ogólny w sprawie taryf Celnych i Handlu), które od 1947 zapewnia swobodę handlu, dopuszczało też pewne wyjątki, które do-tyczyły głównie przemysłu odzieżowego (regulacje dotyczące wyjątków obowiązują do końca 2008 roku)13. Do roku 1995 im-port materiałów włókienniczych i odzieży z krajów rozwijających się do uE i usa był silnie ograniczony przez międzynarodo-we porozumienie. „Limity” z układu atC (1995) stopniowo podwyższano, aż w koń-cu zupełnie zniesiono. W praktyce wygląda to nieco inaczej. Kraje uprzemysłowione nie są wierne swojej polityce liberalizacji, gdy nie widzą w tym korzyści. aby nie za-szkodzić własnej branży odzieżowej, libe-ralizują obszary produkcji dość nieistotne pod względem wartości obrotu. Choć przy tej podwójnej moralności liberalizacja roś-nie zygzakiem, jednak nie przeszkodziło to nagłemu powrotowi 70% do 89% limi-tów pod koniec 2004 roku14.

Wyprowadzki i przeprowadzki

Przemysł odzieżowy pozostał wielką mozaiką powiązanych wzajemnie czynno-ści rękodzielniczych, wśród których prace szwalnicze i składanie elementów odzieży stanowi prawie jedną piątą kosztów. ten stan rzeczy powoduje, że przenosi się pro-dukcję do krajów zapewniających niższe koszta wytwarzania. Produkcja włókienni-

sztuka – architektura - Moda

Page 272: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

��1

cza natomiast to dziedzina zaawansowanej technologii, wymagająca szczególnie do-brze wyszkolonego personelu i złożonej infrastruktury technicznej.

Przenoszenie produkcji w przemyśle odzieżowym następowało wieloetapowo. Pierwszy etap zaczął się w latach 50. i miał kierunek z Europy Zachodniej do Japonii, potem w latach 70. – z Japonii do Hong-Kongu, na tajwan i do Korei Południowej, wreszcie pod koniec lat 80. i w latach 90. – dalej do Chin, azji Południowo-Wschod-niej i sri Lanki, a równolegle w latach 90. do Meksyku i na Karaiby lub do ameryki Środkowej. to, gdzie i jak daną rzecz się wytwarza, zależy od wielu czynników: od klimatu inwestycyjnego, systemu podatko-wego, możliwości udziału kapitałowego, kosztów pracy i życia, kosztów zaopatrze-nia (materiały produkcyjne, pomocnicze, wyposażeniowe), kosztów transportu, od stabilności politycznej, możliwości pracy chałupniczej, a także od sytuacji w dziedzi-nie praw człowieka w przypadku produk-cji za granicą (regulacje warunków pracy, pracy kobiet i dzieci) itd.

Na początku XXI wieku w łonie glo-balizacji ukształtowała się swego rodzaju regionalizacja z trzema ośrodkach: usa oraz Kanada z Karaibami i Meksykiem, Japonia oraz australia z azją Wschod-nią i Południowo-Wschodnią, zachodnia i wschodnia Europa z turcją i północną afryką, głównie tunezją i Marokiem. Ważne przedsięwzięcia oraz część pro-dukcji wymagająca dobrego wykształce-nia i zaawansowanej technologii pozosta-ły w krajach uprzemysłowionych. Podczas gdy wielkie firmy handlowe domagają się zniesienia limitów, a zarazem wykorzystu-ją możliwości dawane przez system – coraz bardziej umiędzynarodawiając swoje sieci dostawcze – to firmy produkujące w kra-

jach uprzemysłowionych żądają państwo-wej ochrony swojej produkcji. Nie mające własnej produkcji, jako firmy bez „fabryk”, wielkie domy handlowe skupiają moc na-bywczą ludności, co zapewnia im ogromny wpływ na zakłady odzieżowe. są wielkimi wygranymi liberalizacji i jej najbardziej radykalnymi bojownikami.

Koniec światowego porozumienia tekstylnego

W 2004 roku producenci z około 160 krajów rywalizowali w dziedzinie odzieży, tekstyliów i obuwia o względy tych trzech głównych rynków – około 30 krajów. Przy-stąpienie Chin do Światowej organizacji Handlu (2002) pogorszyło sytuację państw mniej przygotowanych do walki konkuren-cyjnej. Na wygaśnięciu porozumienia atC korzystają głównie Chiny, podczas gdy w innych krajach produkcja gwałtownie ma-leje15. Konflikt doprowadził do podpisania w dniu 10 czerwca 2005 kompromisowego porozumienia, które przesuwa rozwiązanie tego problemu na rok 200816.

Jedną z wielkich zalet chińskiego – a także indyjskiego – przemysłu odzieżo-wego jest to, że obejmuje on wszystkie etapy cyklu produkcyjnego, od uprawy bawełny po końcową obróbkę odzieży wraz ze wszyciem metek z marką i ceną. również jakość wykonania uległa ogrom-nej poprawie. odpowiednio do tego Chi-ny należą do największych importerów maszyn szwalniczych i przędzalniczych z Włoch, Belgii i Niemiec17. Jednak ten skok modernizacyjny ma znikomy wpływ na przemysł odzieżowy. składa się on z niezliczonych małych i średnich firm roz-

sztuka – architektura - Moda

Page 273: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

proszonych po kraju i koncentrujących się w specjalnych strefach ekonomicznych na południowo-wschodnim wybrzeżu18. Chińska siła robocza należy do najtań-szych w świecie, a większość pracy wy-konują wędrowni robotnicy. Chińskie przedsiębiorstwa od kilku lat interesują się wszystkim, co wiąże się z modą i włó-kiennictwem, firmami z anglii, szwajca-rii, Francji, a szczególnie niemieckimi fir-mami włókienniczymi i wielkimi firmami handlowymi, głównie o znanych nazwach, a także przedsiębiorstwami z sektora bu-dowy maszyn włókienniczych. również Indie i w skromniejszej mierze rumunia należą do beneficjentów restrukturyzacji, która inne kraje dość drogo kosztuje19.

Zarobki w branży odzieżowej alarmu-jąco spadają. szczególną troskę budzą wa-runki pracy w tym sektorze, i to w ska-li całego świata20. Protestujący przeciw temu stanowi rzeczy są zwykle karani, zastraszani, prześladowani, zwalniani, a niekiedy nawet mordowani21. Pracownicy są coraz bardziej wyzyskiwani. Kodek-sy postępowania, przyjęte przez niektó-re z tych koncernów, wdraża się bardzo powoli. Na dodatek często się je omija. Gdy organizacja pozarządowa w rodzaju Clean Clothes Campaign oskarża wielkie firmy o dumping społeczny, otrzymuje odpowiedź według niemal standardowego wzorca: jeśli nadużycia socjalne zosta-ną jednoznacznie dowiedzione i „znajdą oddźwięk w opinii publicznej, to przed-siębiorstwa odsyłają najpierw do kodeksu firmy, który wymaga od podwykonaw-cy przestrzegania pewnych minimalnych standardów społecznych. Jeśli krytyka nie ustaje, wskazują na wewnętrzne proce-dury kontrolne lub dla ratowania własnej skóry zrywają umowę z podwykonawcą, który naraził się na krytykę”22. W tym

samym czasie przedsiębiorstwo notuje re-kordowe zyski23.

Strategie produkcji

Nawet dla Karla Lagerfelda, zdekla-rowanego rzecznika konkurencji i ry-walizacji, „w dzisiejszym, bardzo kapi-talistycznym świecie mody «gra» jest manipulowana”24. Jak ta „gra” wyglą-da? Mówiąc najogólniej, strategie przede wszystkim wielkich sieci handlowych pre-ferują lokowanie produkcji tam, gdzie jest najtaniej, domagają się skracania cyklu produkcji, obciążenia ryzykiem podwyko-nawcy i minimalizacji kosztów produkcji. Prowadzi to do agresywnych praktyk za-kupu, które każą systematycznie poszuki-wać najtańszych podwykonawców oraz fa-bryk o coraz krótszych cyklach produkcji i terminowym wykonaniu. Nowoczesne technologie w rodzaju Internetu pomagają koncernom. określa się jeszcze dokładnie, co jest wymagane, kiedy, gdzie, jakiej ja-kości, barwy i rozmiarów. Podaje się jasne propozycje cenowe, „które nie podlegają negocjacji”25.

Wszystko to skutkuje zarządzaniem o charakterze wyzysku i stylem kierowania, który utrudnia działalność związkową lub ją wyklucza przez wprowadzanie „czar-nych list” albo który ustala takie warunki pracy, że pracownicy mogą być szybko przyjmowani i zwalniani – na przykład z powodu ciąży lub ze względów zdro-wotnych. W nieprzejrzystym systemie przedsiębiorstw dostawczych i podwy-konawczych socjalna i ekologiczna od-powiedzialność ma znaczenie tylko dla nielicznych firm.

sztuka – architektura - Moda

Page 274: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

Na końcu tego łańcucha szczególnie wysoką cenę płacą zatrudnieni, zwłaszcza w strefach wolnego handlu. oprócz zwy-kle rozpaczliwych warunków pracy wy-stępują tam problemy zdrowotne, głównie w zakładach bez norm instalacji oświetle-niowych i klimatyzacyjnych czy urządzeń higienicznych, zagrożenia psychiczne i fi-zyczne, wykorzystywanie seksualne, dys-kryminacja, ciężkie wypadki przy pracy, a nawet morderstwa i uprowadzenia. Jest to przemilczana strona globalizacji. udział kobiet pracujących jako szwaczki, koron-czarki, prasowaczki czy pakowaczki jest tak wysoki – między 75 a 90% – że można mówić o feminizacji zatrudnienia26. Praca odbywa się w systemie akordowym, płaci się od wykonanej sztuki. Głównym mo-tywem zgadzania się na to wszystko jest z pewnością w przypadku wielu młodych kobiet pragnienie ucieczki od tradycyjnej roli ich płci. te agresywne strategie pro-wadzą do „walmartyzacji” zawodu. tak więc w Bangladeszu zalegalizowano 72-godzinny tydzień pracy, a na Filipinach zniesiono płacę minimalną w przemyśle odzieżowym27. Zarabiają na tym także gi-ganty chemiczne – na polach bawełny i podczas procesu jej obróbki.

Przestrzeń szarej strefy rośnie i de fac-to się instytucjonalizuje, gdy tak jak to się dzieje obecnie, ponadnarodowe przedsię-biorstwa dążą do przenoszenia obróbki swoich wyrobów ze stref wolnego handlu do sektorów jeszcze bardziej nieformal-nych (a więc do nieprzejrzystych łańcu-chów podwykonawców i pracy chałup-niczej). Często od sektora nieformalnego nie jest daleko do przestępczego. Zawiłe plany finansowe i międzynarodowe sieci handlowe – uważa Manuel Castells – wią-żą bezpośrednio ekonomię przestępczą z formalną. Przykładem nielegalnych źró-

deł finansowania służy tajlandia, gdzie już w połowie lat 90. miliardy dolarów z handlu narkotykami w Złotym trójkącie zostały wprowadzone do przemysłu włó-kienniczego i w ten sposób skanalizowa-ne. Natomiast na przełomie wieków maso-wy import tanich tekstyliów, jako środek prania pieniędzy z kolumbijskiego handlu narkotykami w poważnym stopniu znisz-czył tamtejszy przemysł włókienniczy.

Fałszywe, bezczelne, tanie: rynki piractwa i podróbek

Inny niepożądany skutek uboczny glo-balizacji stał się tymczasem zagrożeniem dla przemysłu: podróbki, plagiaty, pira-ctwo i „kradzież koncepcji”. tu jednak uwaga koncentruje się nie tylko na Chi-nach. Niemiecki Związek Włókienniczy podpisał w kwietniu 2006 roku porozu-mienie z Chinami mające zapobiec kra-dzieży idei. Nawet szef państwa chińskie-go Hu Jintao nawoływał w roku 2006 podczas wizyty w usa do wzmożenia walki z piractwem.

organizacja Współpracy Gospodar-czej i rozwoju (oECD) oraz inni eksper-ci szacują straty spowodowane plagiatami w 2004 roku na 450–700 mld usD, co sięga dziewięciu procent obrotów świato-wego handlu . Z tego 23,6% obciąża konto Chin, 7,7% – Hong-Kongu. Podróbki po-chodzą z tajlandii (23,5%), turcji (10,2%) i Czech, a także z Korei, Polski, rosji, Ma-lezji, Wietnamu i usa (8,4%). W tureckim przemyśle tekstylnym działają najwięksi na świecie fałszerze marek. W roku 2002 niemieccy celnicy zarekwirowali podko-szulki, koszulki, dżinsy i obuwie na ogól-

sztuka – architektura - Moda

Page 275: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

ną sumę ponad 12,4 mln euro, w 2005 roku suma ta wyniosła 13,5 mln euro, a w całej uE – ponad 100 mln euro.

Wprawdzie Chiny wprowadziły w życie bardzo surowe przepisy przeciw fałszer-stwom, ale jak stwierdza Wolf-rüdiger Baumann, dyrektor generalny Gesamt-verband textil + Mode, problemem jest „brak świadomości prawnej i ogromna skala zjawiska”. Problematyka fałszerstw to jednak także kwestia kulturowa. Cho-dzi o zachodnią koncepcję, której korzenie sięgają późnego średniowiecza. Potępienie kopiowania, jako działania mniej wartoś-ciowego, jest obce większości kultur azja-tyckich. Jednak wytwórcy-piraci w takich krajach jak Chiny prędko zrozumieli eko-nomiczną logikę zjawiska, a więc związek między zachodnim markowym wyrobem a wielkim zyskiem. Pomimo spektaku-larnej likwidacji pirackich firm w Peki-nie, na prowincji żyją z tego procederu całe gałęzie przemysłu. Eksperci uważają jednak, że powoli narasta świadomość, iż na dłuższą metę sama różnica w cenie nie zapewni wystarczających korzyści z konkurencji.

Użytkownicy a globalny transfer kulturowy?

użytkownicy też biorą w tym udział. Wprawdzie wydają proporcjonalnie mniej na odzież i modę – 4,9% w 2003 roku w Niemczech wobec 5,5% w 2000 roku – ale za to kupują więcej odzieży. Bez spadku cen trudno byłoby zrozumieć takie zachowanie konsumentów. Jednocześnie trend zmierza w kierunku tańszych wyro-bów, nawet jeśli po drugim praniu są one do wyrzucenia. Do tego dochodzi jesz-cze nowy zwyczaj kupowania. W 2004 roku Bundesverband des Deutschen Ver-

sandhandels (Niemiecki Związek Handlu Wysyłkowego) poinformował o wzroście obrotów internetowych o 34% w stosun-ku do roku poprzedniego, co stanowiło ich potrojenie w porównaniu z rokiem 2000. Ebay stał się jednym z największych pośredników w handlu odzieżą on line. Dlatego w 2006 roku przemysł wyrobów luksusowych zaczął robić firmie trudno-ści z powodu podróbek. Ponadto dzieci w krajach zachodnich mają coraz więcej pieniędzy. W 2005 roku każde dziecko między 6. a 13. rokiem życia miało do dyspozycji ponad 1000 euro kieszonko-wego rocznie. Kupując obuwie sportowe i odzież, dzieci orientują się w markach. Moda utrudnia krytykę: satysfakcja z kon-sumpcji i rozczarowanie są bliźniaczkami, którymi moda umie zręcznie grać. teksty-lia i odzież to także dobra kultury, a więc ważne składniki przemysłu kulturalnego, związanego z krajobrazami kulturalnymi i tworzeniem tożsamości. Neoliberalna glo-balizacja złożyła w ofierze tę kulturalną stronę produkcji odzieżowej i kształto-wania mody o silniejszym lokalno-regio-nalnym zakorzenieniu. Łatwo sobie wy-obrazić powiązanie z globalnością, które mogłoby prowadzić do nowej rozmaitości, jednak z uwagi na gospodarkę nie będzie ono realizowane.

uE pozostaje jak uprzednio nieoce-nioną znakomitością światowego handlu odzieżowego i włókienniczego, nie tylko w sferze konsumpcji. Jej atuty w zakresie produkcji to głównie jakość i przestrzen-na bliskość. Im krótsze cykle mody, tym bardziej ryzykowne może się okazać spro-wadzanie towarów z Chin lub Indii, gdyż sam transport statkiem do Europy zajmuje

sztuka – architektura - Moda

Page 276: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

dwa do trzech tygodni. Wprawdzie można by się zdać na transport powietrzny, ale zwiększałoby to koszty pomimo szybko rosnącej floty samolotów transportowych. Jednak przy tak niskich zarobkach w prze-myśle odzieżowym raczej nie rozważa się transportu lotniczego na dłuższych tra-sach. Z drugiej strony może się to szyb-ko zmienić, gdyż handel pozostaje drogi (średnio jedna trzecia wartości dostarczo-nego wyrobu), a koszty energii i bezpie-czeństwa gwałtownie rosną.

Według szacunków Komisji Europej-skiej uE pozostaje jednak największym w świecie eksporterem tekstyliów. Jeśli wliczyć przemysł odzieżowy, na czele będą Chiny. Nie chodzi jednak o to, by wygrywać Indie lub Chiny przeciw Eu-ropie, lecz o takie ustalenie reguł gry, by nie było jedynie niewielu beneficjentów wobec nadzwyczaj wielu przegranych i by uwzględniać także środowisko, jakość ludzkiego życia i sprawiedliwość społecz-ną. Wprowadzenie tej zrównoważonej go-spodarki stanowi palący problem, gdyż kwestia ubioru pozostanie aktualna, do-póki istnieją ludzie.

Z niemieckiego przełożyła Agna Baranowa

Dr Daniel Devoucoux (ur. w Paryżu 1950) studiował historię/germanistykę, socjolo-gię i matematykę w Paryżu, doktoryzował się w dziedzinie historia/germanistyka na Sorbonie w Paryżu. Od 1996 roku prowadzi w charakterze wolnego zawodu działalność publicystyczną i dydaktyczną w dziedzinie kulturoznawstwa na różnych uniwersyte-tach. Główne dziedziny jego działalności pisarskiej i badawczej to antropologia kul-turowa, w szczególności dzieje powszech-ne ubiorów, odzież w filmie/mediach, hi-storia filmu i mediów, teoria modeli.

sztuka – architektura - Moda

1 „Süddeutsche Zeitung”, 23–24.09.2006.2 Antoine Furetière, Dictionnaire, Paris 1690, t. 2, artykuł „Mode”. 3 Nie jest to pojęcie wartościujące, lecz koncepcja nawiązująca do Joan Riviere i uwzględniająca dystans między podmiotem a strojem.4 George Vigarello, Histoire de la beauté, Paris 2004, s. 238.5 Gabriele Mentges, Die Welt als Laufsteg, „Kulturaustausch“, 4 (2002), s. 54.6 Elaine Salo, Die Bedeutung junger Modedesigner für die afri-kanische Kultur und Wirtschaft, w: Generation Mode. Ausstel-lung-Katalog, Stadtmuseum Düsseldorf 2006, s. 38.7 Contemporary Lady. Ein Interview mit Jill Sander von Step-hanie Tosch, „Texte zur Kunst”, Heft 56, Dezember 2004, s. 67 i 69.8 Około stu należy do Fédération Française de la couture, du prêt-à-porter des couturiers et des créateurs de mode.9 Dwie pracownice firmy opowiadają, że jeden z dyrektorów zakładu ma dobrze wyposażone pomieszczenie, które służy mu do tego właśnie celu. Gdy młoda kobieta odmówiła, została zwolniona, Quick Fix, „Inkota”, 3 (2006), s. 74–75.10 Indien. Schule statt Kinderarbeit, Siegburg 2006, s. 46.11 Więcej informacji o warunkach pracy kobiet w chińskich za-kładach odzieżowych zawiera film dokumentalny China Blues (2006) Michy X. Peleda. Zob. Quick Fix. Die Suche nach der schnellen Lösung, Berlin 2005, s. 27 nn. 12 Clean Cloth Campaign, czerwiec 2006; Terre des Femmes, czerwiec 2006.13 Te firmy, zgodnie z informacją gazety „New Age” (Dhaka), są odbiorcami połowy eksportu tekstyliów Bangladeszu. Zob. Twnetwork.de, 23.06.2006. 14 Podczas negocjacji rundy urugwajskiej (1986–1994) cho-dziło o aktualizację reguł GATT, aby prawie całkowicie podpo-rządkować światowy handel systemowi GATT.15 Zob. Südwind 2006. Celem porozumienia było powiększenie swobody ruchu na rynku włókienniczym i odzieżowym krajów rozwijających się. Przewidywało ono w konsekwencji redukcję branży także w tradycyjnych krajach uprzemysłowionych.16 Tak jest w Pakistanie (–37%), w Sri Lance (–25%), w Bangla-deszu (–9%), a także w krajach europejskich; informacja UE dla prasy z 17.05.2005.17 Jednak do czerwca 2006 roku nie było ze strony UE żadnej wypowiedzi w kwestii praktycznych skutków tej sytuacji, co groziło ruiną niektórym małym i średnim firmom handlowym.18 Dla porównania UE wyeksportowała za 19 mld euro, a USA za 5,5 mld; źródło: WTO. 19 Centrum chińskiego przemysłu odzieżowego jest delta Bei Jiang (Rzeka Perłowa). Większość zakładów przeniosła się z Hong-Kongu jeszcze na długo przed włączeniem go do Chin. 20 Jak 23 krajów z Caribbean Basin Initiative i Meksyk lub 37 sygnatariuszy African Growth and Opportunity Act (AGOA). 21 Gdy pracownice wielkiego dostawcy z Haiti, który pracuje dla Levi Straussa, podjęły legalną akcję związkową w celu poprawy swojego wynagrodzenia (poniżej dwóch dolarów za dniówkę), zostały ostrzelane (Keaney, dz. cyt.).22 Sabine Ferenschild, Die OCDE-Leitsätze für multinationale Konzerne – ein unzureichender Schritt zur Durchsetzung so-zialer Standards, Berlin b.d. 23 W 2004 roku Nike 1,45 mld USD, Adidas 520 mln USD, Puma 465,4 mln USD, Reebok 265,7 mln USD.24 Alles in allem. Interview Lagerfeld, dz. cyt., s. 37.25 GMAC-Generalsekretär Loo aus Kambodscha, „Die Zeit”, 4.05.2005.26 Światowy Kongres Kobiet, Pekin 1995.27 Oświadczenie dla prasy, Südwind-Institut, 14.06.2005.

Page 277: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

europa–stansuroWy?Gdziekolwiek na świecie powstaje architektura, jej korzenie tkwią w Europie. Europejska sztuka budowlana jest nie mniej różno-rodna niż europejskie kultury, odgrywa także waż-ną rolę jako czynnik ekonomiczny. Proces europej-skiego zjednoczenia stwarza szanse dla architektów, gdyż umożliwia uzyskiwanie zagranicznych zamó-wień, pociąga jednak za sobą także ryzyko zanika-nia różnorodności stylów architektonicznych Hans Ibelings

wiele jest przyczyn, dla których Europa mimo postępującego rozszerzenia unii Europejskiej

i mimo zaangażowania wielu innych or-ganizacji o charakterze paneuropejskim (nadal) nie stanowi jedności pod wzgledem geograficznym, kulturalnym, społecznym, politycznym i gospodarczym.

Europa wchodzi do architektury

Wśród wielu różnic i kontrastów są jed-nak dziedziny kultury, które szczególnie szybko nabierają międzynarodowego cha-rakteru. W architekturze przekonującym wskaźnikiem jest liczba budynków zapro-jektowanych w danym kraju przez archi-tektów z zagranicy. aż po lata osiemdzie-siąte wieku XX takie budynki można było

w Holandii policzyć na palcach, co prawda obu rąk (niezagrożony na pierwszym miej-scu pozostawał austriacko-węgierski ar-chitekt Marcel Breuer z trzema obiektami z lat pięćdziesiątych). W ciągu ostatnich dwóch dziesięcioleci liczba ta zwiększyła się gwałtownie, początkowo dzięki pro-jektom międzynarodowych gwiazd archi-tektury jak renzo Piano, Norman Foster i steven Holl, a obecnie także dzięki ar-chitektom nieposiadającym jeszcze świa-towej renomy.

Jako kolejny wskaźnik można wyko-rzystać liczbę zagranicznych architektów działających w danym kraju. Korzystając znów z przykładu Niderlandów: do niedaw-na przeważającą większość pracowników w biurach architektonicznych stanowili pracownicy pochodzący z Holandii, nie-mal każdym biurem kierował Holender. obecnie biura stale zwiększają zatrudnie-nie i angażują międzynarodowy personel. Powstają też nowe biura, kierowane przez architektów zagranicznych – od hiszpań-skiego Duo Helena Casanova & Jesus Her-nandez aż po Niemców, andré Kempego & olivera thilla. Niderlandy ze swoją da-tującą się od lat dziewięćdziesiątych sławą architektonicznego raju nie są może przy-kładem typowym. Nie należy już także do wyjątków sytuacja, gdy zlecenia na ważne projekty uzyskują architekci wcale nie le-gitymujący się odpowiednim doświadcze-

Page 278: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

niem. W różny sposób można tłumaczyć sobie coraz bardziej międzynarodowy cha-rakter branży w większości krajów euro-pejskich. uzasadnieniem równie ogólnym jak i oczywistym jest uznanie tego zjawi-ska za następstwo globalizacji, nie omija-jącej ani architektury, ani wszelkich innych dziedzin życia. Dla większości Europej-czyków globalizacja rozgrywa się przede wszystkim na ich własnym kontynencie. Dotyczy to także europejskich architek-tów, mimo pokus szanghaju, Dubaju czy innych rozwijających się metropolii, silnie przyciągających architektów.

Europejskie przetargi na projekty bu-dowlane, wymiana studentów w ramach europejskiego programu Erasmus, mię-dzynarodowa współpraca uniwersytetów i placówek badawczych oraz swoboda prze-pływu osób, niesłychanie ułatwiająca uzy-skanie w innych państwach uE zezwolenia na pracę i samej pracy, wszystko to dopro-wadziło do niezaprzeczalnej europeizacji w architekturze.

uzupełniają ją ramy instytucjonalne w rodzaju nagrody Miesa van der rohe dla najlepszej budowli europejskiej, przyzna-wanej przez unię Europejską i Europan, ogólnoeuropejski konkurs pomysłów dla młodych architektów, którego zwycięzca otrzymuje wsparcie przy realizacji swojego projektu. Istnieje też wiele międzynarodo-wych, europejskich inicjatyw poczynając od Wonderland i Young European archi-tects (YEa) aż po Centrum architektury Środkowoeuropejskiej (CCEa) z siedzi-bą w Pradze oraz wielka liczba biennale, triennale i festiwali architektonicznych w stambule, rotterdamie, na Wyspach Ka-naryjskich czy w oslo – by wymienić tu tylko cztery z nich. Wszystkie wspomnia-ne projekty przyczyniają się do ożywionej wymiany kulturalnej. swój wkład do niej

wnosi również czasopismo „a10 new Eu-ropean architecture“, jako jedyne europej-skie czasopismo poświęcone architekturze posiadające od 2004 roku korespondentów od Norwegii aż po ukrainę i czytelników we wszystkich krajach Europy.

Architektoniczna monokultura?

Jedność europejska, znajdująca odbicie w architekturze, niesie ze sobą także pew-ne ryzyko, przy czym chciałbym tutaj roz-różnić jego aspekt społeczny i kulturalny. Historyk tony Judt w swojej bardzo chwa-lonej książce Postwar, poświęconej historii Europy po 1945 roku, celnie opisuje aspekt społeczny. obrazuje nowy podział Euro-py, czyli podział występujący między małą grupą kosmopolitycznych Europejczyków i większą grupą mieszkańców Europy, nie czujących się bynajmniej Europejczykami. Wielu architektów, a z pewnością znaczna grupa obejmująca obecnych dwudziesto-latków aż po czterdziestolatków, stała się poprzez swoje wykształcenie, pracę, styl życia i interesy „prawdziwymi“ Europej-czykami. Ich kosmopolityczna orientacja niesie ze sobą ryzyko polegające na braku rzeczywistego zrozumienia dla celów i idei ludzi, dla których mają oni projektować i wznosić domy. aspekt kulturalny tej od-wrotnej strony medalu wyraża się w tym, że przez umiędzynarodowienie architek-tury, przez zwiększenie zasięgu działania i pracy architektów oraz upowszechnianie jednorodnych, czy podzielanych przez Eu-ropejczyków o kosmopolitycznej orientacji poglądów na architekturę, może dojść do ujednolicenia i zubożenia mody i trendów architektonicznych, do zatarcia różnic lo-kalnych i narodowych.

tego rodzaju jednorodność prowadzi do uwypuklenia zależności, która zawsze ist-

sztuka – architektura - Moda

Page 279: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

niała w architekturze, a wywodzącej się z faktu, że przez tysiąclecia architektura po-zostawała zagadnieniem całkowicie euro-pejskim. Nie ma to nic wspólnego z jakimś euroszowinizmem, czy poczuciem kulturo-wej wyższości. Europę od niepamiętnych czasów określa jej architektura.

Każda praca z dziedziny historii archi-tektury powszechnej staje się, bezpośred-nio lub pośrednio, historią architektury europejskiej. Jeżeli nawet pewne kierunki czy style nie wytworzyły się w samej Eu-ropie, to pozostaje ona zawsze podstawo-wym punktem odniesienia i najważniejszą miarą. Historia architektury, omawiana w większości podstawowych dzieł na ten te-mat, koncentruje się, po krótkim okresie rozkwitu na Środkowym Wschodzie, od dwóch tysiącleci na Europie. Dopiero w wieku XIX wkracza do historii ameryka Północna, a od połowy XX wieku obraz uzupełniają także Japonia i ameryka Ła-cińska. Pozostała część azji, afryka i au-stralia muszą nadal zadowolić się rolą sta-tystów.

Europocentryczność architektury

W historii architektury wielokrotnie występują odniesienia o charakterze euro-pocentrycznym, choć z pewnością bardziej na miejscu byłoby przedstawienie bardziej zrównoważonego i wyważonego jej obra-zu na przestrzeni dziejów. Na szczęście w ostatnich latach podejmowano już z powo-dzeniem kilka prób takiego opisu.

Warto też wspomnieć, że obraz archi-tektury ukształtowała przede wszystkim Zachodnia Europa – z Włochami, Francją i Niemcami na czele – to one przez stule-cia wyznaczały kierunki architektonicz-nego rozwoju.

sztuczne niejako umocnienie tradycyj-

nej dominacji architektury zachodnioeu-ropejskiej wynika także i z faktu, że naj-bardziej poczytni autorzy jej historii żyli lub żyją do dziś w Europie Zachodniej i w stanach Zjednoczonych. Następstwem tego jest obraz, w którym brak historii ar-chitektury na wschód od Wiednia. to, co nieznane, pozostaje nieznanym – tak wy-gląda odwrotna strona sukcesu.

to, co dotyczy Europy Środkowej i Wschodniej, dotyczy również tak zwanych peryferii kontynentu europejskiego. Dlate-go też brak jest stałego miejsca w podręcz-nikach historii architektury dla polskiej lub czeskiej awangardy okresu międzywojnia, dla greckiego modernizmu lat sześćdzie-siątych, słowackiej czy chorwackiej ar-chitektury z lat sześćdziesiątych i siedem-dziesiątych. a przecież z pewnością na to miejsce zasługują.

Architektura jako czynnik ekonomiczny

W krajobrazie wspieranej państwowymi dotacjami kultury europejskiej architektu-ra obok teatrów i muzeów zajmuje pozycję drugoplanową. Natomiast pod względem ekonomicznym i społecznym kultura bu-downictwa kontynentu, na którym wystę-puje największe zagęszczenie architektów, staje się interesującym elementem przy-szłości.

samo przez się zrozumiałe wydaje się, że włączamy architektów w procesy pla-nowania przestrzeni i pomieszczeń pub-licznych, budownictwa społecznego i ur-banistycznego. W bogatych krajach poza

to, że przez tysiąclecia architek-tura pozostawała zagadnieniem całkowicie europejskim nie ma nic wspólnego z jakimś euro-szowinizmem czy poczuciem kulturowej wyższości. Europę od niepamiętnych czasów określa jej architektura.

sztuka – architektura - Moda

Page 280: „RapoRt o kultuRze: PostęP EuroPa“ · jednak, że europejska przestrzeń publiczna istnieje. Nawet z barierą językową, któ-rą można przecież usunąć dzięki tłuma-czeniom.

���

publicznymi i mieszanymi, częściowo publicznymi zleceniodawcami dotyczy to również przedsiębiorstw prywatnych, które coraz częściej zdają sobie sprawę ze swojej społecznej odpowiedzialności, wynikają-cej z realizacji projektów budowlanych.

obecny status architektury odzwier-ciedlają dziś nie tylko kraje tradycyjnie będące jej ośrodkami, jak Hiszpania czy Francja, lecz także i wiele innych. W ostat-nich latach furorę zrobiła na przykład ar-chitektura irlandzka, głośno było o archi-tektach z Estonii, w Portugalii wybiło się młode pokolenie architektów, rozkwita na nowo austria, a nowe kraje takie jak słowe-nia i Chorwacja już torują sobie drogę.

to, że dziś nowa architektura nie jest obiektem zainteresowania mediów i nie powstaje w jednym ośrodku, w jakimś określonym kraju, regionie czy mieście, ilustruje skalę globalizacji naszego współ-czesnego świata – zanikają dziś klasycz-ne różnice przestrzenne między centrum i jego otoczeniem.

Dzięki nowym metodom komunikacji różnica ta przestaje istnieć, centrum i jego otoczenie stają się pojęciami zamienny-mi: wszystko może być centrum i wszyst-ko może znaleźć się na peryferiach. Cha-rakterystyczne w tym kontekście staje się też i to, że wielu wyznaczających kierunki architektów pracuje dziś nie zawsze w tra-dycyjnych ośrodkach kulturalnych zachod-nioeuropejskich stolic, a oba najsłynniejsze biura architektoniczne mają swoje siedziby w rotterdamie (rem Koolhaas´oMa) i Bazylei (Herzog&De Meuron). Podobnie wiele ważnych ośrodków kształcenia ar-chitektów, inkubatory przyszłych pokoleń, znajduje się w miastach prowincjonalnych, takich jak Göteborg, Graz czy Gliwice. Świadczy to o tym, że architekci chcący zyskać wiodącą rolę w architekturze nie

muszą już koncentrować się na stolicach. Nawet jeśli mieszkają i pracują poza tra-dycyjnymi ośrodkami, mogą współtworzyć dziś coraz bardziej znaczącą subkulturę architektoniczną, funkcjonującą w ramach kosmopolitycznej europejskiej elity kultu-ralnej. to właśnie spaja naszą grupę zawo-dową ponad granicami.

Dzięki współczesnym technologiom, dzięki współczesnej mobilności nikt, kto chce prowadzić kosmopolityczny, wielko-miejski styl życia, nie musi dziś mieszkać w metropolii. Dotyczy to zresztą nie tyl-ko europejskiej kultury zurbanizowanej, lecz całego architektonicznego otoczenia człowieka. Jeśli wieś może dziś przybierać cechy wielkiego miasta i odwrotnie, miasto może nabierać wiejskiego charakteru, gdy, krótko mówiąc, różnice między miastem i terenami wiejskimi, między metropolią i wsią przestają mieć znaczenie, może po-wstać nowa europejska geografia.

Z niemieckiego przełożyła Krystyna Kopczyńska

Hans Ibelings urodził się w 1963 roku w Rotterdamie, jest historykiem architektu-ry i autorem kilku książek o architekturze współczesnej. W latach 1989-1999 był ku-ratorem Niderlandzkiego Instytutu Archi-tektury, w latach 2000-2004 pracował jako niezależny autor, od 2004 roku jest re-daktorem i wydawcą pisma poświęconego architekturze „A10 new European architec-ture“ a od roku 2006 gościnnie profesorem na EPFL w Lozannie.

sztuka – architektura - Moda