Antologia - Zagadka Liliowej Planety

311
Opowiadania fantastyczne Zagadka liliowej planety G. Anfiłow, A. Dnieprow, W. Grigoriew, M. Jemcew , J.Parnow, M Aazgoworow, I. Warszawski Przełożyli: Z. Burakowski, Z. Dudzińska, O. Ford, T. Gosk, I. Lewahdowska, E. Madejski, K. Witwicka Michaił Jemcew, Jeremi Parnow OSTATNIE DRZWI W nocy rozszalała się burza, nieprzerwane strugi deszczu lały jak z cebra. Czarne niebo raz po raz pękało błyskawicami, a Jegorowowi zdawało się, że z tych oślepiających blaskiem szczelin lada chwila tryśnie roztopiona stal. Ciężkie, lodowate kulki gradu, niby twarde uderzenia tysięcy ptasich dziobów, biły w okno. Krople nie nadążały spływać po szybach i zamarzały na nich mętnymi strugami. W liliowym świetle błysków Jegorow co chwilę widział kłębiącą się mgłę, posiekaną grubymi strugami ulewy i smętny odblask olbrzymich kałuż. Ich ruda, bombelkowata powierzchnia przypominała zastygłą lawę. Jegorow pokiwał głową i odszedł od okna. — To ci pech! — mruknął, kładąc się na niewygodnym hotelowym łóżku. Przez chwilę przeglądał jakieś grube i wyczytane aż do dziur tomisko, pełne ilustrowanych przygód, krzywiąc się z obrzydzeniem na widok plam od tłuszczu i wina. Doszedłszy do kolejnej brakującej strony, cisnął książkę i znów podszedł do okna. Błyskawice nadal

Transcript of Antologia - Zagadka Liliowej Planety

  • Opowiadania fantastyczne

    Zagadka liliowej planety

    G. Anfiow, A. Dnieprow, W. Grigoriew, M. Jemcew , J.Parnow, M

    Aazgoworow, I. Warszawski

    Przeoyli: Z. Burakowski, Z. Dudziska, O. Ford, T. Gosk, I. Lewahdowska,

    E. Madejski, K. Witwicka

    Michai Jemcew, Jeremi Parnow

    OSTATNIE DRZWI

    W nocy rozszalaa si burza, nieprzerwane strugi deszczu lay jak z cebra.

    Czarne niebo raz po

    raz pkao byskawicami, a Jegorowowi zdawao si, e z tych olepiajcych

    blaskiem szczelin

    lada chwila trynie roztopiona stal. Cikie, lodowate kulki gradu, niby twarde

    uderzenia tysicy

    ptasich dziobw, biy w okno. Krople nie naday spywa po szybach i zamarzay

    na nich

    mtnymi strugami. W liliowym wietle byskw Jegorow co chwil widzia kbic

    si mg,

    posiekan grubymi strugami ulewy i smtny odblask olbrzymich kau. Ich ruda,

    bombelkowata

    powierzchnia przypominaa zastyg law.

    Jegorow pokiwa gow i odszed od okna.

    To ci pech! mrukn, kadc si na niewygodnym hotelowym ku.

    Przez chwil przeglda jakie grube i wyczytane a do dziur tomisko, pene

    ilustrowanych

    przygd, krzywic si z obrzydzeniem na widok plam od tuszczu i wina.

    Doszedszy do kolejnej

    brakujcej strony, cisn ksik i znw podszed do okna. Byskawice nadal

  • wyryway z

    mrokw nocy rozbryzgujce si na szybach krople i lnic czarn rzek asfaltu.

    Nie doczekawszy si koca burzy, Jegorow wreszcie zasn, a gdy si obudzi,

    byo ju pne

    rano, po cianach i suficie taczyy zociste soneczne zajczki, odbijajc si

    w nieskoczono

    od wszystkich lakierowanych, polerowanych i niklowanych przedmiotw.

    Jegorow przecign si, wyskoczy z ka i sprystym krokiem przeszed si po

    przyjemnie

    chodnym kawaku linoleum na pododze. Czu si dobrze, by wypoczty, rzeki i

    bez adnej

    specjalnej przyczyny w doskonaym humorze. Jakby nocna ulewa zmya z niego

    zmczenie,

    gorycz niepowodze, a take cz drczcych i nkajcych go trosk.

    Zapragn zaraz co robi, czu potrzeb dziaania. Pomyla, e w takim

    nastroju bez trudu

    mgby nie tylko opracowa plan bada akuaskiego paskowyu, ale nawet

    zorganizowa tam

    roboty. Niestety, nie trzeba byo przygotowywa projektu ani organizowa tych

    prac. Projekt

    odrzucono jako nierealny. Ju miesic temu w organizacyjne umiejtnoci Jegorowa

    nikt nie

    wierzy. A w ogle, to Jegorow mia teraz wanie tydzie urlopu i powinien by

    odpoczywa, a

    nie pracowa. Nadmiar energii zuy wic na skrupulatne wyczyszczenie zbw, a

    dobry humor

    wyadowa, piewajc popularn piosenk: Pisz do ciebie na ksiyc Zaraz

    jednak drzwi

    otworzyy si i wesza numerowa. Zapytaa, kto tu wzywa pomocy i dlaczego w tym

    celu nie

  • posuono si dzwonkiem? Jegorow poczerwienia i prbowa si wykrca, ale

    kobieta upieraa

    si przy swoim. Twierdzia, e syszaa wyranie aosny, rozdzierajcy krzyk,

    ktry przeszed w

    jk konajcego. Jegorow wyjani, e takie s wanie jego wokalne moliwoci.

    Numerowa

    popatrzya na niego podejrzliwie i wida byo, e nie wierzy ani jednemu jego

    sowu. Zajrzaa

    pod ko i do otwartej ciennej szafy. Mona by sdzi, e szukaa trupa lub

    przynajmniej

    skrpowanej ofiary z zakneblowanymi ustami. W kadym razie tak si wanie

    Jegorowowi

    wydao. Z niemaym trudem udao mu si wreszcie pozby z pokoju tego nie

    pierwszej modoci

    detektywa w spdnicy.

    W kasie dworcowej promienny nastrj Jegorowa zosta poddany jeszcze jednej

    prbie:

    Najbliszy migowiec odchodzi dopiero po dwunastej, a autoloty kasjer na

    chwil

    zawaha si. To wszystko.

    Co wszystko? zapyta Jegorow z rozdranieniem, patrzc na ys jak kolano

    gow tego

    stosunkowo modego jeszcze czowieka.

    Kasjer spojrza na niego spod rudych brwi. W jego zielonych oczkach zamigotaa

    drwina.

    Wszystko, towarzyszu, znaczy wszystko powiedzia, przekrzywiajc gow na

    bok.

    Wszystkie bilety s sprzedane, wszystkie miejsca zajte, dla was nic nie ma.

    Poczekajcie, po

    dwunastej bdzie migowiec, ktry zabierze spnionych.

  • Czekam tu ju od wczorajszego wieczora.

    Nie wy jeden czekacie. Inni te czekaj.

    Ja nie daleko, najwyej ze czterdzieci gupich kilometrw

    Dalekich odlegoci w ogle nie obsugujemy. U nas nikt dalej jak sto

    kilometrw nie

    jedzi.

    Jegorow poczu nieodpart ch plun na t lnicy ysin. Przekn lin i

    zacisnwszy eby

    odszed od okienka. Humor mia popsuty.

    Smtnym wzrokiem obrzuci czekajcych pasaerw. Jaskrawe, przenikajce poprzez

    szklane

    ciany soce przyjanie owietlao zatroskane, opalone i ogorzae od wiatrw

    twarze mczyzn i

    ich due, silne donie; kobiety o gstych brwiach i penych policzkach, w

    nasunitych na czoo a

    po same oczy chusteczkach, i dzieci, baraszkujce u kolan spokojnie siedzcych

    rodzicw.

    Przytumiony, melodyjny gwar dwicznej ukraiskiej mowy wypenia poczekalni.

    Jegorow

    siad i zamyli si. Nie powinien marnowa ju ani minuty wicej, a musi

    siedzie i czeka na

    ten przeklty migowiec.

    Wrd czekajcych powstao nagle jakie oywienie. Jakby w poczekalni wczono

    prd,

    ktry przebieg po krzesach, zmuszajc ludzi do zwrcenia gw w jednym

    kierunku. agodne,

    nie dowierzajce ta co tam!, ta co wy! ucichy, kobiety i mczyni

    wpatrzyli si w jak

    posta, ktra ukazaa si w oszklonych obrotowych drzwiach; tylko dzieci wci

    byy

  • pochonite jakimi swoimi niezliczonymi sprawami i na nic wicej nie zwracay

    uwagi.

    Jegorow take spojrza w stron drzwi i ujrza dziwnego czowieka. Pierwsze

    wraenie byo

    jakie nieokrelone. Ogarna go trwoga i przeczucie niebezpieczestwa.

    Czowiek by nieziemsko pikny. Jego uroda bya jak wyzwanie czy smagnicie

    biczem.

    Wszystko w nim byo skoczenie doskonae, idealnie pikne, a jednoczenie wprost

    nieprawdopodobnie niezwyke.

    Pikno to najwysza harmonia, waga o wielu szalach, z ktrych kad natura jak

    najdokadniej wywaya. Niezwyko za to umiejtne odchylenie od owej

    rwnowagi. I wanie

    w nieznajomym by w uamek szpetoty, dziki ktremu jego uroda stawaa si

    olniewajca.

    Czowiek ten przywyk widocznie do tego, e budzi powszechne zainteresowanie.

    Nie

    zwracajc na nikogo najmniejszej uwagi, przeszed przez poczekalni i podszed

    do okienka

    kasy. Zajrza do rodka, gdzie poruszaa si ysa makwka zielonookiego kasjera

    i zapyta z

    lekkim cudzoziemskim akcentem:

    Czy mia pan przed chwil telefon w mojej sprawie?

    Makwka zakiwaa si ywo jak pywak u wdki w wietrzny dzie, gdy ryba le

    bierze, a po

    sinoszarej wodzie biegnie nieprzerwana drobna fala. Jegorow widzia tust,

    piegowat rk i

    rude woski odcinajce si od biaego mankietu, cile oblegajcego przegub

    doni. Rka uniosa

    si skwapliwie i mikko pooya bilety na parapecie okienka.

    Pikny interesant kiwn gow i schowawszy bilety do kieszeni ruszy ku

  • wyjciu. Kasjer

    unis si ze swego krzesa i zawoa w lad za nim:

    Paski autolot jest w trzecim garau! Zaraz na prawo, jak pan std wyjdzie

    Nieznajomy nawet si nie obejrza, znw tylko kiwn gow. Jegorow podszed do

    kasy.

    A wic mielicie jednak wolny autolot? spyta, umylnie bardzo spokojnie.

    ysy przez chwil pisa co w swych papierach, po czym powoli podnis gow.

    Patrzy na

    Jegorowa ze zdziwieniem, nie rozumiejc o co chodzi. Oczywicie, wcale go nawet

    nie pozna.

    Jaki autolot? spyta cichym, zmczonym gosem.

    Ten, ktry przed chwil oddalicie temu cudzoziemcowi?

    Aa powiedzia kasjer przecigle i jeszcze si na dodatek umiechn.

    Jegorow poczu, e wycieka mu z wtroby, mija kamienie, znajdujce si w

    ciowym

    woreczku, podchodzi do gowy i zamiewa wzrok brzow gst mg.

    Mwi do was! wrzasn, walc pici w parapet okienka.

    Frachty i kwity nabite na lnice biurowe szpikulce, soik z klejem, kaamarz z

    lapis lazuli

    wszystko to razem podskoczyo, zabrzczao, zadzwonio i opado z powrotem na

    stolik. Soik

    si przewrci i wycieka z niego przezroczysta kiebaska tawego kleju.

    Kasjer zblad i

    zawoa.

    Odpowiecie za to! i nacisn guziczek dzwonka.

    Jegorow dugo jeszcze musia krzycze, wymachiwa rkami, tumaczy, wyjania,

    przekonywa, zaklina, grozi i schlebia, nim wreszcie o dziewitej wyjecha

    wozem naczelnika

    stacji. Zamiast do szybkiego, potnego autolotu musia wsi do

    przedpotopowego samochodu,

  • ktry nie wiadomo jakim cudem znalaz si w garau kierownika miejscowej suby

    ruchu.

    Ustaliwszy w myli genetyczny zwizek midzy stacj i naczelnikiem z jednej

    strony, a

    zwierztami, przede wszystkim psiego gatunku, z drugiej Jegorow uspokoi si i

    zacz

    przyglda si krajobrazowi.

    Jake dawno ju tu nie byem szepta wzruszony, patrzc na znajome pola, na

    czarne

    wstgi drg, wijcych si wzdu gstych pasm lasw.

    Do Muzykowki? spyta kierowca.

    Aha.

    Do Nieczyporenki?

    Jegorow spojrza na szofera. Czarnowosy, wesoy chopak. Nazywa si Renik.

    Tak. A ty skd wiesz?

    Co tu nie wiedzie! Do niego teraz wszyscy jed Nie wiecie, prdko poleci z

    powrotem?

    Poleci, poleci. Dajcie mu odsapn, przecie dopiero co wrci.

    Woga, lekko toczc si po betonowej szosie, zwolnia biegu.

    Co tam takiego? spyta Jegorow.

    Musimy zjecha z betonu. Tu si skrca do Muzykowki.

    No wic? Jed!

    Kiedy drogi u nas, e nie daj Boe! Jeszcze jak sucho, to p biedy, ale po

    takim deszczu

    Kierowca urwa i zjecha w prawo. Wz, skrciwszy z rozmachem pod mostem,

    wyskoczy na

    czarn wstg polnej drogi. Jegorow spojrza na ni niepewnie. Wiedzia dobrze,

    co to jest polna

    droga po deszczu.

    Droga zryta bya gbokimi koleinami. Bruzdy przypominay okopy. Ziemia pod

  • koami

    Wogi rozazia si coraz bardziej, a wreszcie wz utkn na dobre, bezradnie

    rozbryzgujc spod

    k wielkie grudy bota.

    Gotowe powiedzia Renik i zgasi motor. Wygramolili si z samochodu.

    Jegorow

    od

    razu ugrzz po kostki w tustej, lepkiej mazi. Klnc na czym wiat stoi,

    wycign nog z

    rozmikej ziemi. Jego lekkie letnie pantofle, oblepione caymi pudami czarnej

    ziemi, ciyy,

    jakby obu walonki. Teraz ju nie czu pod nogami nic, prcz liskiej i

    osuwajcej si masy.

    Oblecia go nawet strach a nu ziemia zacznie si nagle rozstpowa pod nogami

    i wessie go

    w gbok, czarn rozpadlin? Nim wreszcie udao mu si wydoby z .bota, Renik,

    dziarsko

    machajc szufl, oczyci i utorowa drog.

    Ruszyli dalej. Jegorow, klnc pod nosem, oskrobywa z butw yzny czarnoziem.

    Skrcili na inn drog, wiodc prosto do Muzykowki. Tu nie byo wprawdzie

    gbokich

    wyboi, ale za to nawierzchnia zamienia si w co, co przypominao troch

    rozmike maso.

    Woga buksowaa co trzy kroki. Motor, wczony teraz na pierwszy bieg, rycza

    aonie, a z

    wydechowych rur wali czarny dym. Renik wylaz z wozu i obejrzawszy chodnic,

    machn

    rk.

    Poczekamy powiedzia niech ostygnie. Jegorow opar si o baganik i

    wypuszcza w

  • gr, ku urgliwie pogodnemu niebu, dym z papierosa.

    A bodaj to cholera rozleg si tu obok gos Renika. Ksiyc zdobyli,

    Marsa zdobyli,

    na Wenus wyldowali, a drogi u nas jak byy, tak i s diaba warte.

    Jak to? oburzy si Jegorow. S przecie wspaniae magistrale, wanie

    przed chwil

    jechalimy po jednej z nich.

    Pewnie e s. Ale do takiej Muzykowki trudniej si dosta ni na Marsa.

    Caa bieda, mj drogi pouczajcym tonem zacz Jegorow polega na tym, e

    yjemy

    w okresie przejciowym. Autoloty jeszcze si nie upowszechniy, a samochody

    wychodz ju z

    uycia. Gdy zorganizuj wreszcie masow produkcj autolotw, drogi, jako takie,

    przestan by

    w ogle potrzebne. Pozostan tylko wielkie autostrady. A caa taka drobnica, jak

    ta, bdzie

    zaorana i zasiana. Zachowaj si tylko mae ldowiska dla autolotw. I to tylko

    raczej na

    pamitk, bo przecie autolot moe ldowa, gdzie mu si podoba na ldzie, na

    wodzie, w

    lesie, na bagnach

    Kiedy to tam bdzie! z niedowierzaniem mrukn Renik i wlaz do wozu.

    Dugo

    biedzi

    si ze starterem, zmienia biegi, a wreszcie powiedzia zdecydowanie:

    Sprbujemy na

    ciernisku.

    Woga skrcia z drogi prosto na pole pokryte rzadk rudaw szczotk, pozosta

    po ostatnich

    niwach. Tutaj dopiero zaczo si! Wz szed to prawym, to lewym bokiem, nis

  • zadziwiajco

    lekko we wszystkich moliwych kierunkach. Pole byo nieco spadziste i samochd

    zelizgiwa

    si po nim, jak krek po lodzie. Renik dawno wyczy motor i z caych si

    naciska hamulec. Z

    przeraeniem patrzy, jak przecinajcy pole gboki rw z wolna jest coraz

    bliej. Jakie sto

    metrw od niego Woga wykrcia si tyem na przd i stana.

    Niech i tak bdzie powiedzia Renik, ocierajc pot z pobladej twarzy.

    Poczekamy do

    wieczora, moe podeschnie.

    Wysiedli obaj z auta.

    O, tam jest Muzykowka powiedzia Renik, machnwszy rk w stron parowu.

    Po jego drugiej stronie, na zielonym, zalanym socem wzgrzu, stay jedno i

    dwupitrowe

    domki. Gszcz winiowych drzew i topoli rzuca na biae ciany przejrzyste

    fioletowe cienie.

    Jegorow poegna Renika i poszed wzdu parowu ku drewnianemu mostkowi, przez

    ktry

    droga wioda do Muzykowki. Jego stopy wci obrastay bockiem i wkrtce szed

    jak na

    szczudach, chwiejc si i zataczajc nie gorzej ni przedtem Woga. Wreszcie

    machn rk na

    elegancj, zdj buty, zakasa nogawki i, ciskajc w jednym rku obocone

    obuwie, a w drugim

    plastikow teczk z papierami, wesoo poczapa na bosaka. Tuste kiebaski

    czarnoziemu

    przeciskay mu si pomidzy palcami.

    Czy zastaem Wasyla? pyta w p godziny pniej, stajc przed domem, na

    ktrym

  • powiewaa czerwona flaga.

    Starsza kobieta bystrym wzrokiem obrzucia gocia.

    A wy kto taki?

    Powiedzcie, e Jegorow, Sasza Jegorow przyjecha.

    Kobieta zawoaa co do okna i za chwil na ganeczek wybieg mody, wysoki

    mczyzna w

    sportowej koszulce, krtkich spodenkach i sandaach na bosych stopach. Czarny

    czub wesoo wi

    mu si nad wysokim czoem. Piwne oczy byszczay przyjanie i agodnie.

    Saszka! Jak si masz, kochany! Chode, bd askaw. Ale wygldasz! A co,

    posmakowae naszego czarnoziemu?

    Uciskali si.

    Witaj, Marsjaninie, witaj! umiechajc si, mwi Jegorow. Nie wytrzymaa

    dusza,

    ucieke do domu?

    Nie wytrzymaem, daj spokj, nie wypominaj. Prosto z kosmodromu pojechaem

    do

    akademii, zdaem papiery i bywajcie zdrowi! Co prawda, mieli zamiar wyprawi

    mnie do

    jakiego sanatorium, ale przekonaem ich, e w domu mam i sanatorium, i

    profilaktorium, i

    Dziewczyn z brwiami jak krucze skrzyda?

    Jednym sowem, stuprocentowy, wieloskadnikowy, ekologiczny system,

    zapewniajcy

    kosmonaucie najwyszy poziom moralny i fizyczny. Prosz bardzo, wejd do domu.

    Podczas gdy Jegorow pluska si pod prysznicem, Wasyl z dziesi razy zachodzi

    do azienki,

    to przynoszc mu rcznik, to specjalne mydo Neptun, ktre przydzielano tylko

    kosmonautom,

    to wreszcie ot, tak sobie, by co powiedzie i poklepa Jegorowa po chudych

  • plecach.

    Uwaam mwi Jegorow, patrzc na spywajce z jego ng czarne struki

    wody

    e

    ukraiskie boto nie zostao odpowiednio opisane i uwiecznione przez klasykw

    literatury.

    I nauki dokoczy Wasyl.

    Wanie. Opiewano przecie ukraisk noc, potny, szeroki Dniepr, ukraiskie

    dziewczta, a nawet jawory. Dlaczego nie ma dokadnych bada i piknych

    poematw o

    zakltych mocach krlestwa czarnoziemu, wystpujcych tak agresywnie po kadym

    deszczu?

    Co gorsza, nie ma o tym nawet odpowiednio wyczerpujcych naukowych

    monografii.

    Marnuje si wdziczny temat, na ktry mona by napisa z dziesi rozpraw

    kandydackich i co

    najmniej ze trzy prace doktorskie!

    Pewnie! podchwyci Jegorow. Boto mona by klasyfikowa wedug czasu

    jego

    powstania. Zastarzae boto

    Albo wedug siy cigliwoci, ktr naleaoby mierzy w praktyce, prbujc

    oderwa

    nog od gruntu.

    Lekkie boto kilogram, cikie p tony

    Cyfry dysertanta, przedstawione w czci charakterystyki cikiego bota,

    wydaj si nieco

    zawyone hucza Wasyl, schylajc si we dwoje nad domniemanymi kartkami

    opinii

    oficjalnego oponenta. Nasze wasne obserwacje daj poszczeglne liczby

    mniejsze, co,

  • oczywicie, w niczym nie umniejsza wartoci dokonanej pracy i dysertant, bez

    wtpienia

    zasuguje na przyznanie mu prawa do tytuu kandydata nauk botnych!

    zakoczy

    Jegorow. Wasyl uroczycie ucisn mu do.

    Zamieszkasz razem ze mn na mansardzie, dobrze? zapyta Nieczyporenko.

    Dabym

    ci osobny pokj, ale mam wanie gocia. Dzisiaj przylecia.

    Kto taki? spyta Jegorow.

    Nalea do ekipy braci Disneyw, pracujemy razem z nim na Marsie.

    Ach, tak! A skd on pochodzi?

    Z Poudniowej Ameryki.

    Jegorow unis brwi.

    I kiego licha on chce od ciebie?

    Potem ci opowiem odpar Wasyl. Na razie chodmy, przedstawi ci

    domownikom.

    Domownikw, jak si okazao, byo dwoje: matka, ta sama starsza kobieta o

    nieufnym

    spojrzeniu, i siostra Wasyla, moda dziewczyna o swawolnych piwnych oczach,

    bardzo do brata

    podobna. ciskajc na powitanie do Jegorowa, umiechna si i powiedziaa:

    Wasia duo o was opowiada.

    No i co? zalotnie zapyta Jegorow.

    Ano nic przekornie umiechna si dziewczyna.

    Oksano, nie zawracaj Saszy gowy, lepiej skocz no do sklepu przerwa Wasyl.

    A gdzie ten twj cudzoziemiec? spyta Jegorow, gdy poszli na gr do pokoju

    Wasyla.

    pi odpar kosmonauta, przecigajc si. Od razu, jak tylko przyjecha,

    zasn jak

    suse.

  • Jegorow z zazdroci spojrza na junack posta Wasyla. Ten wspaniale zbudowany

    chopak

    tryska po prostu si i zdrowiem.

    Pogadamy? zapyta Jegorow.

    Po niadaniu. Musz teraz matce pomc w gospodarstwie. Zawsze przecie

    musz

    sobie

    radzi same z Oksan. Ciko im bez mczyzny.

    No to id, pom. A zawoaj, gdybym i ja mg si przyda.

    Wasyl zszed na d. Jegorow zosta sam i rozejrza si dokoa. Pokj by duy,

    ale sprawia

    dziwne wraenie. Sdzc po meblach i sprztach kto bardzo odwanie poczy

    tu

    laboratorium, bibliotek, muzeum kosmiczne, salon i sypialni. Zreszt,

    sypialni reprezentowao

    tylko wskie ko, przykryte zwykym, wenianym kocem. Nad kiem wisiay

    cztery

    fotografie Wasya: jedna jako ucznia may obuziak o kdzierzawej czuprynie z

    napiciem

    wpatrywa si w obiektyw i trzy zdjcia kosmonauty, wszystkie dlaczego zrobione

    na Ksiycu.

    To dziwne, ani jednego zdjcia z Marsa, a przecie by tam z pi razy

    pomyla Jegorow.

    Pogadzi bogato oprawne ksiki o kosmonautyce, zajmujce ca cian,

    prztykn w

    przycisk z lapis azuli, przypominajcy zakrzepy grzebie fali, umiechn si

    do modelu pulpitu

    nawigacyjnego kosmicznego statku. Jegorow dobrze zna ten model. Wasyl zrobi

    go, gdy

    jeszcze razem studiowali w Instytucie Kosmicznej Geologii. Potem podszed do

  • szerokich,

    czteroskrzydowych, oszklonych drzwi. Otworzy je na ocie i znalaz si na

    duym, otwartym z

    trzech stron balkonie. Z gry, dla ochrony przed prostopadymi promieniami

    soca, nacignita

    bya pasiasta markiza.

    Wrd soczystej, ciemnej zieleni drzew Jegorow zobaczy wiosk, milutkie domki o

    nienobiaych cianach, wieyczki z platformami, na ktrych stay, byszczc w

    socu tymi i

    purpurowymi bokami, autoloty. Gdzie pia kogut, ryczaa krowa. Nad Muzykowk

    unosia si

    niebieska mga zapowiadajc upalny dzie.

    Jegorow wdycha gboko rzekie powietrze, przesycone zapachem traw i kwiatw.

    Troch

    krcio mu si w gowie od jaskrawego blasku i wiata. Pomyla sobie, e w

    Moskwie

    siedziaby teraz w dusznym pokoju penym papierosowego dymu i podtyka

    Wielkiej

    BeTe nie

    koczce si szeregi cyfr otrzymanych z danych bada Ksiyca i Marsa. I

    czekaby, i

    denerwowa si, pki mdra maszyna nie daaby odpowiedzi potwierdzajcej, lub

    obalajcej jego

    przypuszczenia, jego zdolno przewidywania. Wieczorem, na pywalni lub przy

    bufecie w

    Kraterze, staraby si wygna zmczenie z ciaa, z komrek mzgu, odpry

    nerwy napite do

    granic wytrzymaoci. A nastpnego dnia od rana wszystko zaczoby si na nowo.

    Wysuszajca

    dusz praca, zawstydzajce niepowodzenia, omyki w obliczeniach i zwycistwa,

  • ktre stay si

    obowizujc norm. Zwycistwa, ktre nie ciesz, ktrych si nie zauwaa A

    jednoczenie,

    podczas gdy jego ycie mija przy pulpicie maszyny do liczenia, gdzie wieci

    takie oto cudowne,

    radosne soce i szemrze agodny wietrzyk, pozdrawiajc nadchodzcy dzie.

    Posysza kroki. Kto wszed do pokoju. Jegorow zobaczy go w szybie.

    Wasylu! rozlego si niezbyt gono.

    Co powstrzymao Jegorowa, wcale si nie odezwa. Pozna stojcego w progu

    czowieka. By

    to ten sam pikny mczyzna, ktry na stacji sprztn mu sprzed nosa autolot.

    Jegorow wyranie widzia twarz nieznajomego. Miaa wyraz napity i peen

    czujnoci. Nie

    otrzymawszy odpowiedzi, nieznajomy ostronie wszed do pokoju. Raczej wsczy

    si, tak

    mikkie i bezgone byy jego ruchy. Zamkn za sob drzwi, przystan porodku

    pokoju i

    rozejrza si, penetrujc wzrokiem ciany.

    Wasylu!

    Jegorow zamierza ju wyj ze swego ukrycia, ale wanie nadszed

    Nieczyporenko.

    A, Anhelo! powiedzia. Odpocze?

    Bardzo dobrze. Bardzo.

    No, to wietnie. Chodmy na d. Wyszli.

    Ten gogu jest bardzo niesympatyczny pomyla Jegorow. Postanowi, e przy

    pierwszej

    sposobnoci wypyta Wsy la, kto to taki, ale przed niadaniem nie udao si tego

    zrobi.

    Nieczyporenko zaglda z zafrasowan min do pokoju i natychmiast znika. W domu

    rozlegao si to skrzekliwe zrzdzenie matki, to dziewczcy gosik Oksany.

  • Wasylu, chod no tu! Wasylu! Gdzie ty jeste?

    Wasyl posusznie przybiega na woanie, tupic po lnicej, wywoskowanej jak

    bursztyn

    posadzce.

    Przy niadaniu zjawi si nowy go, ssiad Pawicz. Wsaty staruszek promienia

    zadowoleniem z siebie, by uroczysty i puszy si bez przerwy.

    Za naszego kochanego ziomka, zasuonego, sawnego kosmonaut,

    Nieczyporenk!

    powiedzia Pawicz, podnoszc kieliszek. Wypi, odkrzkn i otar wsy.

    Potem stary swoimi sowami objania obecnym zasugi Wasyla wobec ojczyzny i

    ludzkoci.

    Wasy krzywi si, ale staruszkowi nie przerywa.

    Ta przestae ju, dziadu wtrcia wreszcie matka Wasyla, Olga Pantelejewna.

    My

    te czytamy gazety.

    Nie szkodzi, Olgo, nie szkodzi. W caym naszym okrgu mamy tylko jednego

    kosmonaut.

    I to skd! Wanie z naszego kochozu. Trzeba to uczci.

    No, to czcij sobie, na zdrowie! Ale nie opowiadaj nam tego, co ju wszyscy

    dawno wiemy.

    Jegorow spod oka obserwowa Amerykanina. Anhelo Tend z nieobecnym wyrazem

    twarzy

    yka przyrumienione kartofelki. Uroda jego wydawaa si jeszcze bardziej

    olepiajca ni z rana

    na stacji. Na matowobiaej twarzy znaczyy si rumiece o najdelikatniejszym

    brzoskwiniowym

    odcieniu. Wielkie czarne oczy patrzyy surowo, niemal smutnie. Oksana bya nim

    wyranie

    oczarowana. Siedziaa z oczami wbitymi w talerz. Gdy kto co do niej mwi,

  • wzdrygaa si

    caa. Jej przekorny umieszek znik gdzie bez ladu Jegorow z pewnym alem

    zauway to

    napicie dziewczyny i nawet pomyla sobie co w rodzaju: Wszystkiecie

    jednakowe

    Co tam komu po sawie gniewnie powiedziaa Olga Pantelejewna, twarz jej

    wyraaa

    teraz nie ukrywany smutek i trosk najwaniejsze to zdrowie. Ot, Grisza

    Rogoyn, kolega

    Wasi

    Mamo!

    Przecie nic nie mwi. Jedno ci tylko powiem, Wasia, jak ty lecisz w ten twj

    kosmop, to

    we mnie serce zamiera.

    Wiadomo przecie, matka to matka powiedzia Pawicz, gadzc zrudziae koce

    wsw i

    paaszujc smaonego leszcza.

    Gdyby ojciec y, to i jemu przybyoby siwizny przez te loty Wasi.

    Nie ma rady, matko, tak trzeba twardo powiedzia Wasyl.

    A czy ja co mwi? Jak trzeba, to trzeba. Ale dlaczego nie mgby sobie

    odpocz

    krzyn? Pojechaby za granic, wiata zobaczy.

    Co tam mu zagranica! chytrze mrugn Pawicz. On sobie w Muzykowce

    sta

    kotwic zarzuci.

    Dobra mi kotwica powiedziaa Olga Pantelejewna i zebrawszy naczynie, niby

    grona

    kwoka wypyna z jadalni.

    Co, Wasylu Iwanowiczu, mama nie pochwala waszego wyboru? Pawicz

    rozemia

  • si

    na cay gos i zanurzy rumiany kartofel w mietanie.

    Jegorow widzia, e Wasylowi nie w smak bya ta rozmowa. Zagadn wic Oksan:

    No, a pani, Oksano, nie wybiera si na Marsa?

    Akurat mi pilno! wybuchna dziewczyna. Do tych waszych mrwek!

    Te mrwki wicej wiedz od nas wszystkich razem powiedzia Wasyl.

    A choby nawet. Ale przecie i tak wszystkie ju wyginy.

    Syszysz, Wasia? wesoo wtrci Pawicz. Zamiast lata po nie na Marsa,

    pogrzebaby w naszym mrowisku

    I to racja dobrodusznie zauwaya Olga Pantelejewna, wchodzc znw do

    pokoju.

    Zdechych mrwek na Ziemi nie brak.

    Anhelo Tend odoy widelec.

    Marsjanin tak jest podobny do mrwki, jak czowiek do kota. Na Marsie powstaa

    wysoka

    cywilizacja, ludzie na Ziemi nie osign jej i za dziesi tysicy lat. I

    Marsjanie wcale nie

    wymarli.

    Srogo spojrza na Oksan. W oczach gorza mu szaleczy pomie jakiej pospnej

    wiary.

    A c si z nimi stao? spytaa Oksana.

    Odeszli do Aiu.

    Przez chwil wszyscy milczeli.

    A to co takiego? z kpink w gosie spyta Pawicz.

    Nie wiemy odpar zamiast Anhela Wasyl. Wielu rzeczy nie rozumiemy

    jeszcze

    w

    cywilizacji Marsjan. Nie uywali mowy, a zasady logiki ich myli cakowicie

    rni si od

    naszych, gdy ewolucja przebiegaa u nich zupenie inaczej. Ani rodki

  • produkcji, ani drogi

    rozboju ich spoeczestwa nie s dla nas na razie zrozumiae.

    Jeli kiedykolwiek zdoamy rozezna si w tym wszystkim., co odkrylicie na

    Marsie,

    bdzie to dla naszego spoeczestwa olbrzymi krok naprzd zauway Jegorow.

    Anhelo po raz pierwszy spojrza prosto w twarz Jegorowa.

    Jakie okropne uczucie, zupenie, jakby co ze mnie wysysa pomyla geolog,

    mimo woli

    opuszczajc oczy.

    Tak, ma pan zupen suszno powiedzia Tend. Jego gos brzmia jako

    metalicznie.

    Brak mu ptonw pomyla znw Jegorow.

    Ale to wszystko dla Akademii Nauk powiedzia Pawicz. A tak dla zwykych

    ludzi

    nic tam nie ma takiego, co by mona wzi w rk, takiego, eby stary

    poruszy grubymi,

    pokrconymi palcami, chcc jako wyrazi sw myl.

    eby schowa za pazuch i do domu, co? umiechn si Wasyl.

    O, wanie ale co znowu co ty tam, chopcze! No, co takiego jak ruda czy

    jaki metal

    na ten przykad.

    Jak to, jak to rozemiaa si Olga Pantelejewna przecie Wasyl ma cay

    pokj peen

    kamieni.

    Wasyl zamia si.

    Zapomniaa, mamo, o lustrze filuternie wtrcia Oksana.

    Jakie lustro? spyta Jegorow.

    Wasia przywiz mi w prezencie lustro z Marsa.

    Z marsjaskiej toaletki z kpia powiedziaa matka. Nawet powiesi nie ma

    za co.

  • Za to nie kurzy si zauway Wasyl.

    Anhelo popatrzy na Oksan. Zdawao si, jakby dopiero teraz j spostrzeg.

    A jak ono t ani suy? zapyta.

    Bardzo dobrze odpara z umiechem.

    A teraz wypijemy zdrowie mamyZiemi uroczycie przemwi Pawicz ona

    nas

    zrodzia, wykarmia i wyprawia w kosmos.

    Po niadaniu Wasyl powiedzia do Jegorowa:

    Chod, zaniesiemy twoje oe na gr.

    A gdzie ono jest?

    W pokoju Oksany.

    Zwrci si do siostry, ktra z oywieniem rozmawiaa z Anhelem:

    Oksano, chcemy wzi tapczan z twego pokoju, mona?

    Prosz bardzo, we odpowiedziaa, nawet nie odwracajc gowy.

    Pokj Oksany by schludny i przestronny. Delikatna wo polnych kwiatw unosia

    si w

    powietrzu.

    To ten pod oknem powiedziaa Oksana, wchodzc za nimi. Ale nie

    zazdroszcz

    panu. Twardy jak zascha glina.

    Nie szkodzi. Geolog nie powinien si rozpieszcza.

    Nagle Jegorow spostrzeg lustro z Marsa. Stao na krzele. Z gry Oksana

    narzucia na nie

    rcznik.

    To? spyta Jegorow, podchodzc.

    Paszczyzna pmetrowej elipsy, oprawionej w grub, zocistoszar ramk, odbia

    w swej

    ciemnej gbi bystre, szare oczy modego mczyzny. Zwierciado nie

    znieksztacao ani jednego

    rysu jego twarzy, nadajc odbiciu lekko niebieskawy odcie. Jegorowowi wydao

  • si, e patrzy

    poprzez grub warstw bkitnej wody.

    Wasyl, ktry take spoglda w lustro, powiedzia nagle:

    Oksano, wiesz co? Poycz nam je na par dni, dobrze? Rano musimy si goli, a

    zosta mi

    tylko maleki skrawek lusterka.

    A wecie sobie. Ono jest nawet dwustronne. Zawiecie sobie porodku pokoju i

    moecie

    si goli jednoczenie obaj.

    Wanie tak zrobimy.

    Zataszczyli tapczan na gr, zabierajc od razu i lustro.

    Bd spa na balkonie powiedzia Jegorow.

    Dobra zgodzi si Wasyl.

    Ustawili tapczan pod markiz. Lec na nim, Jegorow mg widzie jak na doni

    ca

    Muzykowk i sin dal stepu, ktry rozciga si za wsi. Lustro powiesili obok,

    owinwszy

    brzegi zocistej ramki tam izolacyjn. Koce tamy przywizali do listwy, na

    ktrej rozpita

    bya markiza. Lustro koysao si z lekka i byskao w socu jak reflektor.

    Ale cikie zauway Jegorow, przygldajc si dokonanemu dzieu.

    Bardzo. I nie wiadomo dlaczego. Co prawda, nie wiadomo te, z czego waciwie

    jest

    A nie przedstawia przypadkiem jakiej niezwykej wartoci dla nauki?

    Co ty! machn rk Wasyl. Przekazalimy ju okoo dwch tysicy takich

    luster do

    Akademii Nauk. Chemicy caego wiata gowi si, eby pozna ich skad.

    Na balkonie zaczynao przygrzewa, poszli wic do gabinetu Wasyla.

    Marsjanie w ogle mieli dziwne upodobanie do elipsoidalnego ksztatu

    powiedzia

  • Nieczyporenko, gdy zasiedli w gbokich, chodnych fotelach. Takich luster

    jest tam dziesitki

    tysicy, w miastach su do odbijania wiata Wiele budowli na Marsie ma

    ksztat elipsy

    Wasyl umilk. Przed oczami jak ywy stan mu obraz Wielkiej Stolicy Marsjan.

    Potrzsn

    gow.

    No, dobrze powiedzia. Potem pogadamy o mnie. Zreszt pewnie i tak

    wszystko ju

    wiesz ze sprawozda, jakie s przesyana do waszego instytutu. Jak ci si tam

    pracuje?

    Jegorow zamyli si.

    Jakby ci tu powiedzie? Prawd mwic, nie bardzo. Gdy po skoczeniu studiw

    nie

    mogem lecie w kosmos przez t moj wtrob Zreszt, pamitasz przecie.

    Oczywicie, to

    jeszcze szczcie, e jestem geologiem, a nie nawigatorem, jak ty. Inaczej w

    ogle marny byby

    mj los. Ale i tak nie mogem wyrzec si cakiem kosmosu. Wstpiem wic do tego

    Instytutu.

    Pracowaem. Badaem dane zbierane na Marsie i, wyobra sobie, odkryem

    paskowy

    Akuan.

    Teraz udz si nadziej, e uda si przeprowadzi tam pewne badania.

    Oficjalnie? To si nie ud powiedzia Wasyl. Warunki tam s straszne. W

    szeciu

    odkopywalimy Wielk Stolic. Wyobraasz to sobie? Mieszkao tam kiedy okoo

    miliona

    Marsjan, budowana jest w gb na jakie trzystaczterysta metrw, a jaki zajmuje

    obszar,

  • dotychczas nie wiadomo. Przez dwa miesice, nie zdejmujc skafandrw, azilimy

    po tych

    przekltych mrwczych korytarzach. Po przepracowanej zmianie ledwo czek ma

    si, by

    doczoga si do Moskwy. Tak, tak, bracie. Opowiedz mi lepiej o swoim

    paskowyu.

    Jegorow podrapa si w brod. Wpatrujc si w sufit, zacz opowiada:

    Pamitasz, jak sensacj wywoao odkrycie na Marsie pierwiastkw nie znanych

    dotd na

    Ziemi? Mimo wszelkich wysikw, nie udao si otrzyma ich drog laboratoryjn.

    Na Marsie s

    one skupione w jednym miejscu, w dodatku w ogromnych ilociach. Nazwaem to

    miejsce

    wyyn akuask. Potem udao si dowie, e nie s to pierwiastki naturalne.

    Jak mylisz, co

    to moe znaczy?

    No, c. Jakie odpadki termojdrowych reakcji z niedowierzaniem

    powiedzia

    Wasyl.

    Susznie. Odpadki. To bardzo wane. Marsjanie ca sw cywilizacj zbudowali w

    gbi

    planety, pod powierzchni. Powierzchnia bya dla nich tylko mietniskiem na

    odpadki, jak dla

    nas w swoim czasie grne warstwy atmosfery lub dna oceanw. Wanie dziki tym

    odpadkom

    udao ci nam odkry Wielk Podziemn Stolic i ca rozgazion sie ich

    miast.

    Czyli, e pod paskowyem akuaskim znajduje si termojdrowe centrum

    energetyczne,

    ktrego dotd nikt nie moe odnale?

  • Nie inaczej. I jeli to centrum zostanie odkryte, to, sdz, i dla naszej

    ziemskiej energetyki

    bdzie tam mona co nieco sobie poyczy. Zwaszcza biorc pod uwag poziom

    techniki

    Marsjan. Rozumiesz?

    Zagadnienie wane i ciekawe. Co prawda, znale, to jeszcze nie wszystko.

    Trzeba

    zrozumie, jak oni to robili. Ot, odkrylimy przecie pierwsz pozaziemsk

    cywilizacj. I co z

    tego No, mniejsza A co mwi na to twoja wadza?

    Po pierwsze, e wyyna jest ogromna, po drugie, e centrum moe okaza si

    wcale nie

    pod ni, a zupenie gdzie indziej, na uboczu. Pocignoby to zbyt wielkie

    koszta. A po trzecie,

    atwiej bada i wywozi obiekty ju odkryte, ni poszukiwa nowych. W ogle to

    sprawa raczej

    przyszoci, do licha!

    Tak, sytuacja nieatwa w zamyleniu powiedzia Wasyl. Warto by tam

    poszpera.

    Ale sam rozumiesz, e bez oficjalnego pozwolenia Za due ryzyko. Teraz mamy,

    zgodnie z

    zarzdzeniem, czterokrotne ubezpieczenie A i to

    Umilk, a po chwili, z wysikiem, cign dalej:

    Rozumiesz, Sasza, Mars to bardzo dziwna planeta. Nasz Ksiyc znam dobrze,

    braem

    udzia w ldowaniu na Wenus, naykaem si tam gazu. Ale to zupenie co innego.

    Na Ksiycu,

    na Wenus przyroda jest grona, ywioy s dzikie i tak dalej. Ale tam nie jest

    strasznie. A na

    Marsie bywa bardzo strasznie. Rozumiesz?

  • Jegorow patrzy na niego zdumiony.

    Tak, tak. O tym si nie pisze i nawet mwi o tym si nie lubi, niemniej

    jednak tak to

    wanie jest powiedzia Wasyl wzburzony, po czym znw zamilk.

    Mars jest planet nienaturalnie spokojn. Mao urozmaicona rzeba terenu. W

    gbi planety

    kryj si gigantyczne miasta. Miasta martwe. Nie pozosta ani jeden Marsjanin.

    Znaleziono

    jedynie miliardy dziwnych, zeschych skorupek. Ni to chitynowa otoczka owadw,

    ni to jakie

    ubranie. Przed wyruszeniem do Aiu albo zrzucili te upinki, albo i tu wanie

    zaczynaj

    niezliczone domysy. Jak dotd, niczego waciwie nie udao si ustali na

    pewno. Malecy

    Marsjanie wznosili cyklopiczne budowle, wobec ktrych czowiek czuje si jak

    liliput. Tam jest

    bardzo trudno pracowa, Sasza. Czowieka wci drczy przewiadczenie, e na tej

    wymarej

    planecie kto jednak jest

    Eh, daj temu spokj powiedzia Jegorow.

    Tak, tak, wanie, nie umiechaj si. Bez przerwy zdaje si, e za plecami

    stoi kto ywy,

    e przyglda ci si, ocenia ci. I czeka. Nie wyobraam sobie nic

    straszniejszego od tego

    marsjaskiego wyczekiwania. Tam wci kto na ciebie czeka. To bardzo

    nieprzyjemne uczucie.

    No chyba!

    A teraz we choby nasze nieszczsne wysiki rozwikania niezrozumiaej,

    wzrokowo

    dotykowej informacji, zapisanej na krysztaach Czerwonej Kopuy. Jedyny

  • interesujcy wniosek,

    do ktrego doszlimy, to ten, e Marsjanie maj zamiar odej do Aiu. A co to

    jest ten Ai? Jak si

    tam dostanie dwa biliony Marsjan? Nikt nic nie wie. A kto wyjani, dlaczego

    wszystko, co

    wiemy, dotyczy tylko ostatniego dziesiciolecia ich cywilizacji? Gdzie s ich

    archiwa? Czy mieli

    jakie biblioteki? Jednym sowem, same zagadki.

    Nie rozumiem, czyni si trapisz. Po prostu trzeba nieco czasu na zbadanie tego

    zoonego i

    bardzo do nas niepodobnego spoeczestwa.

    Tu nie chodzi o czas, Sasza. Ja podejrzewam, e wielu rzeczy w ogle nigdy nie

    zrozumiemy.

    Pewnych szczegw moe i nie zrozumiemy. Ale oglny zarys zrozumie

    moemy na

    pewno.

    I oglnie te nie zrozumiemy. Syszaem, e bracia Disneyowie, ktrzy

    zajmowali si

    badaniem krysztaw Wschodniego Sektora Czerwonej Kopuy, doszli do ciekawego

    wniosku.

    Twierdz, e sposb mylenia Marsjan jest jakby odwrotnoci naszego. U nas ruch

    jest stanem

    materii, u nich za materia jest przejawem i funkcj ruchu.

    Sam sobie przeczysz powiedzia Jegorow. Przecie po to, by doj do

    podobnego

    wniosku o sposobie mylenia Marsjan, Disneyowie musieli mie o ich yciu bardzo

    duo

    szczegowych wiadomoci. W przeciwnym razie takie twierdzenie byoby

    ogromnym

    uproszczeniem.

  • Nie. Disneyowie rozporzdzali tymi samymi rodkami co i my. I z tego wanie

    powodu

    trudno nam odkry co nowego. Tylko, e oni mieli wiksze szczcie. Wiesz,

    Sasza, mam

    takie wraenie

    Wasyl zamyli si. A w mylach widzia wski, gboki szyb, ktrym

    kosmogeolodzy

    zjedaj do Wielkiej Stolicy, tego labiryntu niezliczonych korytarzy, w ktrych

    porusza si

    mona tylko pezajc na brzuchu. Widzia Czerwon Kopu olbrzymi sztuczn

    grot, ca

    zalan purpurowym wiatem. I znw ogarno go znajome uczucie penego trwogi,

    napitego

    oczekiwania.

    Mam takie wraenie, Sasza cign dalej Wasyl e na Marsie kto kieruje

    naszymi

    odkryciami i poszukiwaniami.

    Oczywicie. Akademia Nauk. Rada

    Nie przerwa Wasyi nie Akademia Ja nie mwi o ludziach

    Jegorow zrobi min, jakby nie rozumia, o co przyjacielowi chodzi, odwrci si

    i zacz

    patrze na balkon.

    Tak powiedzia Wasyl. Kto nami kieruje. Jedne rzeczy podsuwa, inne

    chowa

    do

    pewnego czasu, jednym sowem, reguluje. Ale osd sam, Marsjanie wyemigrowali

    do

    Aiu okoo

    pi milionw lat temu. Na Ziemi wtedy nawet ludzi jeszcze nie byo. A miasta na

    Marsie

  • zachoway si nie naruszone, wszystko w nich lni i byszczy adem. To nie jest

    naturalne,

    rozumiesz? Istnieje drugie prawo termodynamiki, jest entropia, ktra wzrasta

    Przecie po

    piciu milionach lat powinien tam panowa chaos! A chaosu tam nie ma. Jest

    nieskazitelny

    porzdek.

    Do czeg ty prowadzisz?

    Wasyl w milczeniu pochyli si ku Jegorowi. A Jegorow z lkiem patrzy w jego

    powane

    piwne oczy. Moe mu si tam na Marsie rozum pomiesza? przemkno mu

    przez

    myl

    byskawic.

    Oni wrc.

    Jegorow rozemia si z przymusem.

    Co takiego! Niby gospodarz wyszed na chwil i prosi, by gocie poczekali?

    Wcale nie. Po prostu gospodarz nie moe albo nie chce wraca.

    A moe oni opucili system soneczny i udali si do tego Aiu?

    A diabli wiedz, co to takiego ten Ai w zamyleniu powiedzia Wasyl.

    Chwilami

    nawet gotw jestem zgodzi si z Pierowem z Akademii Nauk. On bada te skorupki

    i uwaa, e

    wiadcz o czysto fizjologicznym procesie. e przejcie do Aiu to mier. A

    moe co w

    rodzaju tamtego wiata. Przechodzc do Aiu zdobywa si moliwo

    niemiertelnoci

    Ale to ju twj osobisty pogld?

    Nie. Tak wanie uwaali bracia Disney. Zreszt, ten Anhelo Tend, trzeba

    przyzna

  • chopak cakiem do rzeczy, pracowa razem z nimi a do czasu, gdy mymy

    przylecieli.

    Disneyowie ju szykowali si do odlotu, gdy nagle spostrzegli, e Tend gdzie

    znik. Szukaj,

    szukaj, a Tenda nie ma. Wic odlecieli. A w miesic pniej znalelimy Tenda w

    jednym z

    podziemnych korytarzy Czerwonej Kopuy. By ywy i zdrowy, ale nie mg

    odpowiedzie ani

    na jedno pytanie. Co si z nim stao, gdzie by, co jad i pi nie pamita.

    Trzeba byo uczy go

    wszystkiego od nowa, opowiada mu, kim jest, gdzie mieszka i co to takiego

    Ziemia i ludzie.

    Trwao to dugo. Ale wreszcie przypomnia sobie prawie wszystko.

    Sowa Nieczyporenki przerwa ostry, przenikliwy dwik. Przeszywajce wycie

    wzbijao si

    prosto ku niebu. Obaj przyjaciele wybiegli na balkon. Wysoko w grze, na tle

    niepokalanego

    bkitu nieba samolot odrzutowy kreli nienobia, przerywan smug.

    Jaki nowy model powiedzia Jegorow, osaniajc oczy doni.

    Oguszajcy dwik urwa si rwnie nagle, jak si przedtem zacz. Samolot

    uton w gbi

    niebieskiego sklepienia.

    Ale ryk! pokiwa gow Wasyl. A do nas dociera przecie ju osabiony.

    Wyobraasz sobie, jak si tam czuje pilot?

    Pilot ma izolacj.

    O czym to ja mwiem? spyta Wasyl.

    O Anhelo.

    Ach, tak! No wic, to waciwie wszystko. Powrcilimy z Marsa, Anhelo

    pojecha do

    domu, ale co mu si tam nie podobao. To przecie kreol z Wenezueli Teraz

  • postanowi, e

    zostanie u nas A to cign Wasyl to jest wanie zwierciado, ktre

    przytaszczyem dla

    Oksany. To pamitka, pomiertny prezent od Griszki Rogoyna.

    Co? wykrzykn Jegorow. Grigorij nie yje?

    Nie yje. Dziwna bya ta jego mier. Pracowa w jednym z pokoikw, jakich

    tam, w

    Czerwonej Kopule, jest bez liku. A pitro wyej pracowali nasi minerzy. Wybuch

    przeprowadzili

    sabiutki, ale zawsze wstrzs jaki by. Syszymy krzyk. Pobieglimy do Griszy.

    Ley z rozbit

    gow. Skafander ma zdjty, twarz zmiadona. Ale pokj, w ktrym Grisza

    pracowa,

    pozosta nie naruszony. Owszem, z sufitu osypao si nieco pyu, ale okruchy nie

    byy wiksze

    ni p mego paznokcia. Co mogo spowodowa tak straszliwy cios, nie

    dowiedzielimy si,

    oczywicie. Mwiono co o zwielokrotnionej sile uderzenia podmuchu, o dziaaniu

    uderzenia

    kierunkowego, ale to wszystko zawracanie gowy. I co za pech! Akurat tego dnia

    Grisza dokona

    wanie wspaniaego odkrycia. Znalaz trupa Marsjanina. Byo to odkrycie wrcz

    wstrzsajce.

    Przecie przez pi lat pobytu na Marsie znajdowalimy tylko puste skorupki!

    Miliardy pustych

    raczych skorupek, na widok ktrych ju si niedobrze robio! Jak naprawd

    wyglda Marsjanin

    moglimy si tylko domyla. Grisz na rkach nosilimy, gdy przynis pod pach

    ten wspaniale

    zasuszony okaz. Umiecilimy go w olbrzymiej puszce i wysalimy na gr, a w

  • cztery godziny

    pniej wyprawilimy na gr zwoki Griszy. Zwierciado za zabraem sobie.

    Jakie zwierciado? spyta Jegorow.

    No, to wanie Wasyl wskaza na lustro z Marsa. Ciepe podmuchy wiatru

    koysay nim

    lekko. Wisiao o dwa kroki od trupa Marsjanina i Grigorij zdj je, a potem ja

    wziem sobie

    na pamitk.

    Jegorow uwanie i z alem popatrzy na koyszcy si owal.

    Przecie to take zagadka cign Wasyl. Po co Marsjanom tyle zupenie

    jednakowych luster W kadym miecie jest ich tam setki.

    Nagle twarz Wasyla zmienia si. Wspierajc si o porcze, unis si nieco z

    fotela.

    Wzrokiem wpi si w zwierciado.

    Nie odbija! wyszepta.

    Jegorow spojrza na lustro. Na pierwszy rzut oka rzeczywicie wydawao si, e

    niczego nie

    odbija. Jego powierzchnia bya gadka i matowa. Miaa taki sam zocistoszary

    kolor jak jego

    oprawa. Obaj jednoczenie doskoczyi do zwierciada i ujrzeli w nim swe wasne

    wzburzone

    twarze.

    Tfu, co za bzdura powiedzia Jegorow. Po prostu anizotropowe odbicie*.

    Takiego mi

    napdzie stracha tymi swoimi opowiadaniami o Marsie, e teraz bd bra nogi

    za pan na widok

    byle jakiego kamyka z Marsa.

    I bdziesz mia racj w zamyleniu powiedzia Wasyl bowiem ani jedno z

    marsjaskich zwierciade, z ktrymi miaem do czynienia, nie ma takich

    waciwoci. I to take

  • ich nie miao pki trzymaem je w walizce.

    Widocznie mj przyjazd podziaa na nie tak korzystnie.

    Moliwe No, dobra rzek Wasyl reasumujc, mona by stwierdzi, e

    cho

    Mars

    jest planet niebezpieczn, to jednak paskowy akuaski zbada trzeba.

    Ech, gdybym lak mg polecie w kosmos! machn rk Jegorow.

    Nie trap si, bracie powiedzia Wasyl jak zbuduj antygrawitator, to

    polecisz i ty

    razem ze swoj chor wtrob A nie polecisz, to te niewielkie zmartwienie,

    pojedziesz sobie

    do Truskawca pi Naftusi.

    Wasyl wyszed, a Jegorow zbliy si do zwierciada. Pomyla o tych tysicach

    Marsjan,

    ktrzy si w nim przegldali i zrobio mu si nieswojo. Zwierciado obojtnie

    odbijao niezbyt

    urodziwe oblicze Jegorowa, czerwone dachy domw i elektryczny traktor, ktry

    warcza w

    oddali na skraju duego, zielonego pola. Jegorowi wydao si, e jaki ledwo

    dostrzegalny biay

    nalot pojawi si na lnicej powierzchni. Dotkn jej doni i a drgn ze

    zdumienia.

    Powierzchnia lustra bya mikka! Wzi zapak i prbowa zeskroba biay nalot.

    Zapaka

    wyrya na zwierciadle niegbok zielon bruzdk. Jegorow nie mg si nadziwi.

    Obejrza

    koniec zapaki. Z wolna rysa na lustrze zacza si zaciga i po kilku minutach

    znika bez ladu.

    Ciekawe mrukn Jegorow przez zby i przysun sobie krzeso bliej lustra.

    Sasza! Sasza! usysza gone woanie Nieczyporenki.

  • Spojrza na d i zobaczy, e Wasyl stoi w bramie i wymachuje gazet. Twarz

    wykrzywia

    mu si blem.

    Skacz no tu, prdko! zawoa Wasyl. Jegorow skoczy na wilgotn, mikk

    ziemi.

    Twarz Wasyla, na ktr paday zociste promienie letniego soca, bya skupiona

    i zaspiona.

    Czytaj powiedzia, wskazujc mu drug stron pisma.

    Donosz nam zmruywszy oczy czyta pgosem Jegorow wczoraj w

    Bostonie

    znaleziono ciaa czterech braci kosmologw : Alfreda, Wiliama, Caldera i Jamesa

    Disneyw

    na lad mordercy na razie nie natrafiono zagadkowa mier, bez adnych oznak

    toksycznego

    lub fizycznego dziaania naukowi eksperci nie mog doj przyczyny C to

    znaczy?

    spyta Jegorow.

    Czytaj do koca powanie powiedzia Nieczyporenko.

    mier tych znakomitych badaczy Marsa pozostaje w zwizku z podanym przez

    nich

    przed

    paru dniami owiadczeniem, e w Wielkiej Stolicy Marsa zostao jakoby odkryte

    archiwum i

    klucz do jego odczytania, dziki czemu zaistniaa moliwo odtworzenia

    sawetnych drzwi do

    Aiu. Korespondent Timesa, Calder Disney, twierdzi, e odkrycie to

    niesychanie wzbogaci

    ludzkie moliwoci

    W milczeniu spojrzeli na siebie.

    Masz, to jest Mars! ze wzburzeniem powiedzia kosmonauta. Na Ziemi

  • wycigaj

    apy. Nie chc ujawni swych tajemnic.

    Jegorow nic nie mwi, a wyczytana wiadomo i jego napenia lkiem. Dziwna

    myl, e

    Anhelo dopiero co powrci z Ameryki, przemkna mu przez gow. Zapewne wie o

    mierci

    braci Disney.

    Nie wykluczone, e pewnego piknego dnia zostanie znaleziony trup Wasyla

    Nieczyporenki bez adnych oznak chemicznego, fizycznego czy psychicznego

    dziaania

    niespodziewanie powiedzia kosmonauta, przygldajc si narcyzom, ktrymi

    obsadzony by

    naokoo klomb przed domem.

    A Jegorow, patrzc na lad swojej stopy na brzegu tego klombu, zapyta:

    A co o tym wszystkim mwi twj Anhelo?

    Jeszcze nie wie o niczym. Zaraz go zawoam. Wasyl poszed do domu i po chwili

    ukaza

    si z powrotem wraz z Tendem.

    Pikna twarz Anhela nie wyraaa nic ani wzburzenia, ani wspczucia, ani

    zmartwienia.

    Obmyla sobie, jak si ma zachowa pomyla nagle Jegorow.

    C za okropna wiadomo. Miaem dla nich wielkie uznanie powiedzia Tend.

    Ale twarz jego pozostaa niewzruszona. Moe po prostu taki ju ma wyraz twarzy

    lub raczej

    twarz jego pozbawiona jest wszelkiego wyrazu pomyla Jegorow.

    Siedli na aweczce przy bramie. Oksana cinaa narcyzy.

    Najciekawsze, e gin wycznie ci, co pracuj w Czerwonej Kopule. Rogoyn,

    bracia

    Disney Kto nastpny?

    Ja niespodziewanie powiedzia Anheo i umiechn si.

  • Po raz pierwszy ujrza Jegorow, jak Tend si umiecha: kamienna obojtno jego

    spojrzenia

    pozostaa niezwzruszona, tylko usta wykrzywia skurcz miechu.

    Dlaczego tak mylisz? spyta Wasyl.

    Bo jeli opiera si na twojej teorii, e Marsjanie kryj przed nami swe

    tajemnice, to teraz

    moja kolej. Bracia Disney rozszyfrowali ich archiwum i zginli. Grisza znalaz

    mumi i

    zgin. A ja Przedtem gdy ja gdy nastpi u mnie ten zanik pamici Widzialem

    przecie

    pokj, w ktrym znaleziono Grisz. By tam i zasuszony Marsjanin, i zwierciado,

    a take caa

    masa malekich krzyykw na cianach, na suficie

    Jakich krzyykw?

    A bo ja wiem? Wszedem tam z latarni, ale latarnia mi zgasa. Wziem wic

    dwa koce

    baterii i za pomoc uchwytu do grafitu spowodowaem maleki uk wolty. Ujrzaem

    na pododze

    tego Marsjanina, zwierciado, a na cianie i suficie jakie iskierki, podobne do

    krzyykw. I w tej

    wanie chwili mj uk zawieci niezwykle jasno, zapewne zbyt zbliyem do

    siebie elektrody.

    Anhelo mwi jako niechtnie, zupenie jakby go co powstrzymywao.

    No i co? z zaciekawieniem spyta Jegorow.

    Rozleg si haas. Oguszajcy haas, taki, jaki wydaje startujcy samolot.

    uk wolty zgas i

    zrobio si cicho. Wydostaem si z tego pomieszczenia i troch bdziem po

    korytarzach.

    Wedug mnie, nie trwao to duej ni dwie godziny. A gdy spotkaem twoich

    ludzi, Wasia,

  • powiedzieli mi, e miesic ju min, jak zaginem, e grupa Caldera ukoczya

    ju swe prace i

    odleciaa na Ziemi.

    Milczeli dug chwil. Oksana, przechodzc koo nich, rzucia kademu po kwiatku

    na kolana.

    A pana dane? Czy by pan potem jeszcze raz w tym pokoju? spyta Jegorow.

    Oczywicie. Ale nie widziaem tam ju adnych krzyykw.

    No, dobra, chopcy powiedzia wstajc Wasyl. Musz ju i. Sprawami

    Marsa

    nie

    warto zbytnio si zajmowa i przejmowa na Ziemi. Umwiem si z kim.

    Jegorow wrci na balkon. Oksana i Anhelo pozostali w ogrodzie i rozmawiali o

    czym

    pgosem. Jegorow pooy si na tapczanie, a nachyliwszy odpowiednio

    zwierciado, zacz

    przyglda si Oksanie. Wydao mu si, e Anhelo jako ju zbyt blisko przysuwa

    si do

    ramienia dziewczyny. Jegorow rzuci w lustro narcyzem. Sam zreszt nie wiedzia,

    dlaczego to

    zrobi.

    Z tyu rozleg si krzyk. Osupiay Jegorow wypuci zwierciado z rk i

    obejrza si. Anhelo i

    Oksana spadli z aweczki i leeli na wznak na kwiatach klombu. Usiowali si

    podnie, ale jako

    im to nie szo i tylko krcili si do nieporadnie. Jegorow zeskoczy z

    balkonu.

    Drugi skok jednego ranka, to zaczyna by czym naturalnym pomyla,

    pomagajc wsta

    dziewczynie i Tendowi.

    Co si stao? spyta Jegorow.

  • Oksana bya zmieszana i roztargniona. Na policzku czerwieni si lad

    dranicia. Jegorow

    poczu w powietrzu ostry, nieprzyjemny zapach.

    Co nas popchno odpar po chwili namysu Anhelo. Jakby obok spad na

    nas.

    Obok zapachu. I natychmiast gdzie znik.

    Nie, nie obok, a sufit. Jakby gliniany sufit spad na nas i ten dziwny

    zapach podobny

    do zapachu mieci, jakiej zgnilizny powiedziaa Oksana.

    Nie potuka si? zatroszczy si Jegorow.

    Pokrcia gow przeczco. Jegorow rozglda si wokoo. Ale prcz pogniecionych

    kwiatw

    na klombie nic specjalnego nie zobaczy.

    Zapach z wolna rozwiewa si. Z pocztku ostry, ohydny a do mdoci, stawa si

    coraz

    sabszy, coraz agodniejszy. Zmniejsza si nasilenie pomyla Jegorow.

    Wiedzia przecie,

    e zapach nawet najpikniejszych perfum, gdy jest zbyt silny, staje si przykry.

    Wdychajc

    delikatn, ledwie ju teraz wyczuwaln wo, usiowa uwiadomi sobie, co tak

    pachnie. I nagle

    zrozumia: Narcyzy!

    Spojrza na balkon. Niejasne przypuszczenie przemkno mu przez myl. Spojrza

    na Anhela i

    zobaczy, e on take patrzy na balkon, na niezwyke zwierciado. Jegorowa

    uderzy wyraz

    twarzy modego uczonego: tak patrzy si na przedmiot dugiego, starannie

    skrywanego

    podania.

    Wic pani nie ma ju tego zwierciada? zapyta Oksan wzburzony Tend.

  • Zwierciada? Jakiego zwierciada? Ach, tego! Poyczyam je na dzi chopcom

    spokojnie odpowiedziaa zdziwiona dziewczyna. Ona rwnie zauwaya niepokj

    Tenda.

    Co to wszystko znaczy? pomyla Jegorow. Ale uwag jego odwrci haas,

    ktry rozleg

    si za bram.

    Na podwrko wesza Olga Pantelejewna z Pawiczem. Bya w gumowych butach i

    skrzanej

    kurtce. Gniewnie mwia do Pawicza.

    A ja ci powiadam, e on by pijany, rozumiesz, pijany!

    W jednym rku Pawicz trzyma star wytart teczk z metalowym zamkiem

    porodku,

    w

    drugiej drewnian, metrowej dugoci pak.

    Ta przecie to dowd rzeczowy, Olu powiedzia Pawicz, potrzsajc pak.

    Co si stao, mamo? spytaa Oksana, podchodzc ku nim.

    Z caej masy wykrzyknikw i szczegw niezupenie na temat Oksana i Jegorow z

    trudem

    wyuskali wreszcie, o co chodzi. Ot, obchodzc pola, Olga Pantelejewna i

    Pawicz natknli si

    na gbok bruzd, biegnc na przeaj przez ozim pszenic. Idc ladem

    poamanych kosw i

    zrytej ziemi dotarli a do traktorzysty Kociubenki, ktry siedzc obok swego

    traktora, z

    osupieniem wpatrywa si w t, przerzynajc niby szeroka miedza zielone pole,

    bruzd. Na

    pytanie Olgi Pantelejewny i Pawicza Kociubenko zacz ple duby smalone.

    Twierdzi, e z

    nieba spada wielka dbowa paa i sama przesza przez pole, pozostawiajc po

    sobie t szram.

  • Kij, ktry Pawicz wanie trzyma, to kawaeczek owej pay.

    Z pocztku opowiada Kociubenko wyryty rw by gboki, chyba na trzy

    metry.

    Potem

    jednak stawa si coraz pytszy, jakby zarasta, kosy pszenicy prostoway si i

    w chwili gdy

    nadesza Olga Pantelejewna i Pawicz, pole przecinaa ju tylko niewielka bruzda,

    ktr oni wzili

    za lad po traktorze. Ten czyn pijanego traktorzysty a Kociubenko naprawd by

    pijany

    wywoa pene goryczy oburzenie Olgi Pantelejewny.

    Jegorow zamyli si. Po chwili spostrzeg, e Anhela nie ma razem z nimi.

    Najwidoczniej

    musia odej niepostrzeenie.

    Otwierajc drzwi do gabinetu Wasyla, Jegorow by przekonany, e zastanie tam

    Tenda. Ale w

    pokoju nie byo nikogo. Jegorow wyszed na balkon. Kreol sta plecami, zwrcony

    do Jegorowa i

    dotyka zocistoszarej oprawy lustra cienk, czarn paeczk. Drugi koniec

    przyoy sobie do

    ucha. Miao si wraenie, e osuchuje chorego. W majowym powietrzu unosio si

    guche

    buczenie.

    Anhelo! zawoa Jegorow.

    Tend odskoczy od zwierciada jak oparzony. Spojrza prosto w oczy Jegorowa. By

    to wzrok

    straszny, bezlitosny

    Gdy Oksana wesza do gabinetu brata, posyszaa saby, aosny jk. Dochodzi

    spoza

    oszklonych drzwi balkonu. Dziewczyna przybiega i zobaczya Jegorowa, lecego

  • na pododze

    za stert skrzynek do kwiatw i sadzonek. Pomoga mu dobrn do tapczanu. Po

    paru chwilach

    Jegorow otworzy oczy.

    Poszed?

    Kto?

    Jegorow nie odpowiedzia. Zmczonym i nieobecnym wzrokiem patrza na

    dziewczyn.

    Co panu jest? spytaa zaniepokojona Oksana. Moe wezwa lekarza?

    Lekarza? powtrzy Jegorow. Nie, nie potrzeba lekarza. Jestem zupenie

    zdrw. To

    od soca. Ju dawno nie przebywaem tyle czasu na socu. Z uwag przyglda

    si swej doni.

    Oksano, wicej ni inni, moe oprcz Wasyla, rozmawiaa z Anhelo. Co o nim

    sdzisz?

    Dziewczyna zarumienia si leciutko.

    Nie wiem, jest bardzo pikny

    Tylko tyle?

    Wedug mnie, to bardzo chodny i dziwny czowiek.

    Jegorow nieoczekiwanie umiechn si i usiad na tapczanie.

    Masz racj, Oksano No, musz natychmiast zobaczy si z Wasylem. Gdzie on

    jest?

    Wozi Wal swoim autolotem. Gdyby wam dzi rano przyszo do gowy

    zatelefonowa

    do

    nas ze stacji, nie musielibycie brn Wog po bocie.

    Skde mogem wiedzie, e Wasyl ma wasny autolot! A nie ma tam

    przypadkiem

    telefonu?

    Jest. Ale czy warto im przeszkadza? I tak im ciko. Mama nie lubi Wali.

  • Uwaa, e

    Wasia powinien mie inn on.

    Jak? Marsjank?

    No nie, ale co w tym rodzaju zamiaa si Oksana.

    Jegorow zamyli si na chwil.

    Oksano, moja droga, musz zobaczy si z Wasylem natychmiast, w tej chwili.

    Jak si do

    niego telefonuje?

    O, przecie to oni! Oksana wskazaa rk horyzont.

    Gdzie? Gdzie? Jegorow stara si dostrzec byszczcy punkcik nad polami.

    Pewnie soce razi was w oczy powiedziaa Oksana i ujwszy Jegorowa za

    ramiona

    obrcia go i powiedziaa: Patrzcie wic w lustro. Tu te ich wida. Ot, ten

    byszczcy

    punkcik.

    Gdzie?

    wity Panie, no przecie tu! i Oksana tkna palcem w zwierciado.

    Ostronie! krzykn Jegorow, chwytajc rk dziewczyny.

    Ale byo ju za pno. Opalony palec lekko musn zwierciado w tym miejscu,

    gdzie wida

    byo kropk autolotu. Oksana poblada i szybko cofna palec.

    Aj! zawoaa, trzepic rk. Na palcu pojawia si kropla krwi, skra na

    poduszeczce

    palca bya lekko zdarta.

    Prdzej, prdzej samochd! krzykn Jegorow. Tam katastrofa!

    Podbieg do porczy balkonu i przesadzi j jednym susem. Narcyzy dostay dzi

    szko!

    pomyla przelotnie. Trzeci raz

    Oksano! zawoa z dou. Zakryj czym zwierciado i niech si nikt niczym

    do niego

  • nie dotyka!

    Dziewczyna, ssc oparzony palec, ze zdumieniem patrzya na Jegorowa, ktry z

    niezwykym

    popiechem wskoczy na motocykl. Jej rwnie udzieli si niepokj geologa.

    Spojrzaa na

    widnokrg. Autolotu Wasyla nie byo.

    Gdy Jegorow, podskakujc na nierwnociach, przyby na miejsce katastrofy, sta

    ju tam

    jaki samochd. Upadek autolotu zauway miejscowy agronom. Wanie przed

    chwil

    wysiad

    ze swego wozu i zamaszystymi krokami szed przez pole. Jegorow dopdzi go i

    popiesznie

    poszli razem.

    Po kilku krokach zatrzymali si. Autolot lea na wieo zoranej ziemi.

    Chodnic i

    przezroczyst pokryw nadwozia oblepiay pasma jakiej brudnotej materii, na

    ktrej

    zasychay ciemnoczerwone plamy krwi. Boki i szyby autolotu zbryzgane byy

    drobnymi

    czerwonymi kroplami. Przezwyciajc przeraenie, Jegorow przyskoczy do

    maszyny

    i otworzy

    jej drzwiczki.

    Wasyl, ktry siedzia przy sterach, wypad mu wprost pod nogi. Razem z agronomem

    dwignli kosmonaut, ktry by jaki niezwykle ciki, i pooyli na ziemi.

    Wynieli te z

    autolotu wysok, poblad dziewczyn, o wp przymknitych niebieskich oczach.

    Agronom rozpi konierzyk i przyoy ucho do piersi Nieczyporenki. Miae

    racj, Wasia

  • myla Jegorow, patrzc w sinoblad twarz przyjaciela Mars ma dugie rce

    Bije! zawoa ucieszony agronom.

    Uklk przy gowie Wasyla i wykona kilka rytmicznych ruchw sztucznego

    oddychania.

    Jegorow zaj si dziewczyn.

    Ale skd tyle krwi? myla z nateniem. Wcale przecie nie s ranni.

    Nagle

    przypomnia sobie amarantow kropl na palcu Oksany i gniewnie potrzsn gow,

    odganiajc

    zwariowan, niedorzeczn myl. Wala westchna ledwo dosyszalnie.

    Wala! Wala! zawoa Jegorow.

    Patrzcie! wykrzykn agronom.

    Jegorow popatrzy przede wszystkim na niego. Zobaczy czerwon jak burak twarz,

    niebieskie

    wytrzeszczone ze zdumienia oczy w siatce zmarszczek i ogorza rk, wycignit

    w stron

    autolotu.

    Nie byo ju ani krwawych bryzgw na szkle, ani dymicej kauy krwi pod

    maszyn.

    Wszystko zniko. Na masce niewyranie wida byo skraweczek owej materii, ktra

    przed chwil

    pokrywaa cay autolot.

    Ki diabe! wykrzykn Jegorow i podbiegszy schowa w kawaeczek do

    kieszeni.

    W tej chwili Wasyl otworzy oczy i jkn.

    Wau! wyszepta.

    Kopoty z kosmonaut i jego narzeczon, wezwanie doktora, dugie wyjanienia i

    debaty z

    bliskimi zajy cala reszt dnia. Wreszcie, nie zwaajc na jego gone

    protesty, uoono

  • Wasyla do ka i dano mu herbaty z konfiturami. Oboony poduszkami, wciekle

    byska

    oczami i na wiadkw, e jest zdrw, cay i w ogle lee ani myli, wzywa

    wszystkie

    konstelacje gwiezdne caego wszechwiata. Ale Oksana i matka, ktre siedziay po

    obu stronach

    przy jego zku, byy nieubagane.

    Ale zrozumcie, przecie nic strasznego si nie stao! Autolot lecia nad

    polem na

    wysokoci paru metrw. Potem co nas stukno i stracilimy przytomno. Ot i

    wszystko. I nie

    ma najmniejszego sensu aplikowa mi teraz porcj ka wedug ostatnich

    przepisw

    kosmonautycznej profilaktyki!

    Powiedziaam, e po moim trupie powtarzaa Olga Pantelejewna,

    przytrzymujc

    wyschnit doni rami syna.

    Oksana i Jegorow popatrzyli na siebie i rozemieli si. Jegorow poszed na gr,

    na balkon.

    Czu si potwornie zmczony. Soce ju zaszo, ale niebo byo jasne i ponce.

    Wie okryway

    gbokie, wieczorne cienie.

    Jegorow wyj skrawek nieznanej materii, ktry zdj by z autolotu. By to

    teraz cakiem

    malusieki kawaltek. Jegorow wyrwna go i spojrza pod wiato. Skrawek by z

    lekka

    przejrzysty.

    Skra! Ludzka skra! Skra z palca Oksany! powiedzia pgosem do siebie.

    Wasyl ju sodko drzema na swych poduszkach, gdy kto pocign go za rk. W

    srebrzystej

  • powiacie ksiyca zobaczy posta przyjaciela. Jegorow sta z palcem na ustach.

    C powiedzia. Moesz chodzi?

    Mog. A co si stao? spyta zrywajc si Wasyl. Czy co z Wal?

    Z Wal wszystko w porzdku. Chod ze mn.

    Jegorow poszed naprzd, stpajc ostronie. W domu panowaa cisza. Szpara pod

    drzwiami

    pokoju Olgi Pantelejewny wiecia pomaraczow smug wiata.

    Jegorow zaprowadzi przyjaciela do jego gabinetu na drugim pitrze. W niezbyt

    jasnym

    wietle stojcej lampy siedzia tam jaki nieznajomy.

    Kapitan Samojlenko przedstawi si, wstajc.

    Wasyl ucisn wycignit do.

    Towarzysz kapitan przyjecha, by aresztowa Tenda powiedzia Jegorow.

    Anhelo

    zamordowa braci Disney, przywaszczy sobie ich materiay i zbieg.

    Co? Wasyl wyprostowa si cay. Czy ty rozumiesz, co mwisz?

    Rozumiem. Nie ma ani chwili do stracenia. Towarzysz kapitan mia szczcie, e

    przybywszy tutaj od razu natkn si na mnie. Tend to niebezpieczny przestpca.

    Amerykanie zwrcili si do nas z prob o zatrzymanie mordercy czterech

    znakomitych

    badaczy Marsa powiedzia Samojlenko.

    Ale dlaczego on to zrobi? zawoa Wasyl.

    Wadza nad ludmi, zoto a zreszt, diabli go wiedz, po co powiedzia

    Jegorow.

    Musz przeprowadzi rewizj. Czy chcecie by przy niej obecni?

    Wasyl, wci jeszcze nie rozumiejc, o co chodzi, skin twierdzco gow. A

    gdzie jest

    Tend?

    Poszed z Oksan do kina powiedzia Jegorow.

    Wasyl w milczeniu spuci gow i zagryz wargi. Idcie wy obaj. Ja tu zostan

  • powiedzia. W jakie dziesi minut pniej Jegorow i Samojlenko wtaszczyli do

    gabinetu du

    t waliz.

    Tu s wszystkie notatki Caldera powiedzia Jegorow.

    Twarz poczerwieniaa mu z wysiku.

    To wszystko trzeba bdzie skonfiskowa powanie powiedzia Samojenko.

    Wyj ze swej teczki arkusz papieru i ze skupionym wyrazem twarzy, zagryzajc

    nieco usta,

    przystpi do sporzdzania protokou. Potem wzi do rki fotograficzny

    mikroaparat.

    Na wszystko, co si dziao, Wasyl patrzy jak we nie. Zdawao si, ze znaczenie

    sw nie

    docierao do niego.

    Po co mu to byo potrzebne? szepta. Po co?

    Jak to, po co? niecierpliwie powiedzia Jegorow, podtykajc przyjacielowi

    pod nos cay

    plik fotografii. Oto s owe krzyyki, dziki ktrym Calder odczyta zapis

    ostatniego

    Marsjanina. Patrz, widzisz te niezliczone wzory? Wanie wedug nich Calder

    ustali, gdzie

    znajduj si ostatnie otwarte drzwi do Aiu. Rozumiesz?

    No dobrze, przypumy, e takie drzwi rzeczywicie s na Marsie i dziaaj

    powiedzia

    Wasyl, przygldajc si uwanie, jak Samojenko wyjmuje i fotografuje cikie

    czerwone

    krysztay. Wasyl zna je doskonale: caymi tysicami wyuskiwali je ze

    sklepienia i cian

    Czerwonej Kopuy.

    Nie! Wcale nie! krzykn Jegorow. Przecie te drzwi mog by granic

  • antyprzestrzeni. Mog posiada zupenie niezwyke waciwoci

    No, dobrze przerwa mu Nieczyporenko powiedzmy, e to jest wanie tak.

    Ale

    przecie Disney nie mia tych drzwi ze sob, wiedzia tylko o nich. Drzwi

    zostay na Marsie,

    trzeba je dopiero znale. Po c wic Anhelo miaby zabija

    C za gupiec ze mnie! powiedzia gwatownie Jegorow. Nie wiesz

    przecie

    najwaniejszego.

    Zerwa si z krzesa.

    Chod, niech on sobie tu dalej fotografuje, ma jeszcze sporo roboty!

    powiedzia

    Jegorow, wskazujc na Samojlenk ktry fotografowa wszystko, co znajdowao si

    w walizce.

    Wasyl niechtnie wyszed na balkon. Jegorow podprowadzi go do tapczanu, nad

    ktrym

    wisiao zwierciado z Marsa. Jego zocista ramka wiecia chodnym, iskrzcym

    si blaskiem.

    Dotknij szepn Jegorow.

    Wasyl dotkn oprawy i szybko cofn rk.

    A co, gorce? zamia si Jegorow. Wyglda na bardzo zadowolonego ze

    wszystkiego,

    co si wydarzyo.

    Nie, nie gorce, tylko

    Parzy? Tak, tak Jegorow bardzo by przejty.

    Chcia jak najprdzej podzieli si posiadan tajemnic. Ale to jeszcze nie

    wszystko

    powiedzia. Popatrz w lustro, co tam widzisz?

    C mam widzie? Noc, sierp ksiyca, chaty niepewnie wylicza Wasyl.

    Tak. A ot, tu? Takie ciemne, podune. Co to jest?

  • Nieczyporenko uwanie spojrza w lustro.

    Sterta somy.

    Sterta? Doskonale, znakomicie!

    Jegorow wyszed i po chwili wrci, niosc szklank wody. Postawi j na

    tapczanie i wyj z

    kieszeni zapalniczk. Trzask! i kopccy jzyczek ognia sabo zawieci w

    ciemnociach nocy.

    Zapachniaa benzyna. Jegorow przytkn pomyczek do zwierciada w tym miejscu,

    gdzie

    ciemniaa podobna do gsienicy sterta somy, po czym odj zapalniczk.

    Wasyl krzykn. Nie mg oderwa oczu od zwierciada. Odbicie sterty somy

    palio si.

    Jegorow uj Wasyla delikatnie za ramiona i obrci twarz ku wsi.

    Na widnokrgu buchay w niebo pomienie. Jaskrawopomaraczowe jzyki ognia

    byy

    widoczne wyranie nawet z tej odlegoci. Nad nimi, rozpywajc si z wolna w

    mrokach nocy,

    unosiy si sine kby dymu. Czerwone pasma kady si na ziemi.

    Co ty narobi?!

    Spokojnie! powiedzia Jegorow. Nabra w usta wody ze szklanki i cienk

    struk

    prysn na lustro.

    Wasyl usysza daleki syk, pomienie na widnokrgu buchny raz, drugi i zgasy.

    Owiecone

    ksiycowym blaskiem kby pary uniosy si w gr.

    Wystarczy, bo mona by spowodowa powd dobrodusznie powiedzia

    Jegorow.

    To ono? cicho spyta Wasyl, wskazujc na zwierciado.

    Tak, bracie, to ono skwapliwie potwierdzi Jegorow. Jedyne nie zamknite

    jeszcze

  • drzwi do Aiu. Na Marsie byy nieczynne, a w Muzykowce, jak widzisz, zaczy

    dziaa.

    Znaleziony przez Rogoyna Marsjanin nie zdy ich zatrzasn. I w ten sposb,

    przez pi

    milionw lat pozostay na wp uchylone. A moe nie milionw? Anhelo postanowi

    wykorzysta je dla swych wasnych ciemnych celw. Teraz rozumiesz, dlaczego po

    zabiciu braci

    Disney, zawita do ciebie? Widziae ten poar? A wiesz, e to palec Oksany z

    si tysicy

    mechanicznych koni uderzy w twj autolot i strci was na ziemi? Niechccy,

    oczywicie.

    Zdajesz sobie spraw, co to za sia, co za potga?

    Wasyl zrozumia wszystko. acuch poszczeglnych wydarze zamyka si w

    logiczne

    koo.

    Ale to odkrycie! szepn, klepnwszy Jegorowa po ramieniu. Udao si

    uchwyci

    wreszcie marsjaskiego diaba za ogon!

    No, to teraz prdzej go chrzcijmy, chrzcijmy, tego wraego syna! zawoa

    Jegorow.

    Obaj przyjaciele powrcili do gabinetu.

    Duo jeszcze macie do roboty? zapyta Jegorow kapitana.

    Zaraz kocz.

    Wasyl siedzia pospny.

    Co ci jest? zawoa Jegorow. Powiniene si cieszy! Takie odkrycie!

    Nie wiem. W aden sposb nie mog zrozumie, jak kosmonauta mg zrobi co

    podobnego. Przecie Tend nie pierwszy rok lata na planety.

    Nareszcie! z ulg westchn Samojlenko i usiad na krzele, nastawiajc

    aparat

    fotograficzny na Jegorowa i Nieczyporenk. Jeszcze ostatni dowd rzeczowy. Dla

  • mnie

    osobicie na pamitk.

    Nie, nie! zamachali rkoma. Po co, na co!

    Drzwi otworzyy si gwatownie i do pokoju wszed Tend. Spojrza na siedzcych,

    na otwart

    waliz, na skrzane pasy z byszczcymi klamrami, ktre przypominay wyschnite

    skrki mij,

    na krysztay, na aparat fotograficzny, na notatki i wszystko zrozumia.

    Wasyl patrzy na Anhela przecigle, wzrokiem penym gbokiego smutku. Jegorow

    spojrza

    porozumiewawczo na Samojlenk. Kapitan z tsknym wyrazem twarzy wyj

    czerwon

    ksieczk i pooy j sobie na kolanie. Ale nie wsta z krzesa.

    Tend na nikogo wicej nie raczy ju spojrze. Wyszed na balkon. Pozostali w

    gabinecie

    wymienili spojrzenia. Zdawao si, ze to, co miao teraz nastpi, bawio ich.

    Anhelo wrci,

    niosc zwierciado z Marsa. Ustawi je, z lekka skonie, na pododze. Nastpnie

    wyj czarn

    paeczk i powid ni po zocistej ramie lustra. Rozogi si oddalony,

    brzczcy odgos, jakby

    gdzie wysoko w niebie lecia odrzutowy samolot. Tend wzi ze stou paczk

    fotografii i z

    rozmachem cisn ni w zwierciado. Fotografie zniky. W lad za nimi poleciay

    krysztay z

    Czerwonej Kopuy, notatki, szpule z magnetofonow tam, dziennik braci Disney i

    caa ta

    waliza ze swymi podobnymi do mij rzemieniami. Wszystko zniko bezgonie.

    Dlaczego siedzimy bezczynnie? z przeraeniem pomyla Jegorow.

    Tend podszed do lustra i obejrza si poza siebie.

  • Jegorow poczu, ze wiadomo wymyka mu si jak liska pestka arbuza. Straszliwy

    ciar

    zwali mu si na gow, pochylajc j na piersi. Zaraz mi pknie pomyla ze

    strachem.

    Najduej opiera si Samojlenko. W ostatniej chwili, gdy Tend zacz ju

    rozwiewa si w

    powietrzu, tracc normalne ksztaty, kapitan usiowa zerwa si z krzesa. Ale

    Tend obejrza si i

    Samojlenko opad ciko z powrotem. Cichutko szczkn jego fotograficzny

    aparat.

    Nie zabijaem braci Disney Oni gos Anhela osign najwysze tony i

    urwa

    si.

    Kapitan Samojlenko susznie by bardzo dumny: byo to jedyne zdjcie ywego

    Marsjanina.

    Troje oczu umieszczonych na wierzchokach rwnobocznego trjkta patrzyo z

    nieziemsk,

    namitn si. Byy bardzo gbokie i nieskoczenie mdre.

    Jegorow wzi w rk poyskujcy szary owal. Lustro obojtnie odbijao

    otaczajce

    przedmioty. Ostatnie drzwi do Aiu zostay zatrzanite. Ale czy na dugo?

    Przeoya Katarzyna Witwicka

    Wodimir Grigoriew

    A MOGA BY

    Zespoowi fabryki Czas przyznano nagrod

    pastwow za opracowanie urzdzenia,

    nazwanego maszyn czasu.

    (Wiadomo podana przez pras w 2134 roku)

    Ach, co to byo za dziecko! Pytali go: dwa razy dwa? Odpowiada: cztery.

    Dwanacie razy dwanacie? upierali si niedowiarkowie.

  • Sto czterdzieci cztery syszeli odpowied.

    Powiedz definicj caki upierali si najpodejrzliwsi.

    Caka jest to I tu nastpowaa definicja caki. I to wszystko w wieku

    czterech lat i

    Malec, prawie osesek, zadziwia swymi zdolnociami znanych profesorw i

    magistrw. Nawet

    pewien czonek Akademii oderwa si na kilka godzin od swych pastwowej wagi

    zaj, by

    popatrze na fenomenalne dziecko. Czonek Akademii take zadawa pytania,

    zdumiewa si,

    rozkada rce. Nagle wpad w zadum, a potem powiedzia dobitnie:

    Przyroda jest nieskoczona i pena paradoksw po czym w skupieniu popatrzy

    na

    cian i zagbi si w sobie.

    Profesorze zmczonym gosem zaprotestowa Wania (tak mia na imi nasz

    bohater)

    niech pan nie mwi gupstw! Przyroda jest harmonijna, paradoksy wprowadzamy my

    sami.

    Tego byo ju za wiele. Czonek Akademii poderwa si i ogldajc si na

    chopca, pocz

    wycofywa si ku drzwiom.

    Dwa razy dwa jest cztery! wykrzykn wesoo chopiec zamiast poegnania.

    Niech

    pan to powie wszystkim.

    Taki by Wania. Wyjtkowe dziecko. I co jeszcze dziwniejsze, trafili mu si

    zupenie nieudani

    rodzice. By moe, ze kade z nich oddzielnie kochao dzieciaka, ale razem

    zupenie im to nie

    wychodzio. Ojciec uwaa, ze geniusz chopca jest wynikiem dziedzicznych

    wartoci

  • przekazanych po mieczu. Matka dowodzia czego zgoa przeciwnego. Syn pokpiwa

    z

    nich, ale

    ulgi mu to nie przynioso. Rodzice kcili si coraz czciej. W czasie ktni

    odsyali Wani do

    komrki.

    Wizyty profesorw i docentw zostay wstrzymane. I jak si to czsto zdarza,

    szybko

    zapomniano o cudownym dziecku.

    Ale chopaczek przechytrzy wszystkich. Zelektryfikowa komrk, w ktrej go

    zamykano, i z

    zapaem bawi si Maym konstruktorem. Tak, tak, zwyczajnym Maym

    konstruktorem.

    Oczywicie tylko do chwili, gdy wpada mu do rki pierwsza lampa radiowa.

    Zadra po prostu, gdy po raz pierwszy zobaczy ten przedmiocik. Zrozumia od

    razu, jakie

    moliwoci kryje w sobie ta zabawka. Oczywicie zabawka. Przecie Wania zaczyna

    dopiero

    pity rok ycia i nie wiedzia jeszcze, e te wszystkie odbiorniki radiowe,

    telewizory, motocykle i

    koparki to jest na serio. Przypuszcza, e doroli po prostu bawi si.

    Ojciec Wani, radiotechnik pracujcy w zakadzie naprawiajcym radiole i

    magnetofony,

    przynosi synkowi zepsute lampy, kondensatory i transformatory, a may rozbiera

    je, szukajc

    ukrytych wad. Elementy pprzewodnikowe odkada do osobnego pudeka.

    Pewnego razu, gdy ojciec zajrza do komrki, Wania poda mu niewielkie

    pudeeczko.

    Popatrz powiedzia, pocierajc z zadowoleniem rce to dopiero pocztek.

    W rkach ojca pobyskiwa bkitnym ekranem maleki telewizorek.

  • Tak zdoa tylko powiedzie ojciec, krcc z zachwytem gow. Potem

    pomyla,

    przygryz wargi i dorzuci:

    Chopak wda si we mnie. To wida. Nastpnego dnia rano pokaza zabawk

    kolegom w

    pracy, zmruy chytrze oczy i owiadczy:

    Moja robota.

    Prawdziwe znaczenie tych sw nie zostao wyjanione i radiotechnik dosta

    awans. Teraz

    kierownik czsto odprowadza go na bok i mwi w zaufaniu:

    Kumo Serafimowiczu, co nam tu nie wychodzi. Niech pan to jako

    udoskonali

    Dawaj pan przerywa wadczo Kuma i zabiera rysunki. By czowiekiem

    prostym i nie

    lubi zbdnej gadaniny.

    W domu rysunki w milczeniu przekazywano Waniuszce.

    Praca spoeczna z umiechem wyjania ojciec.

    Wania oglda schemat, a potem bra czerwony owek.

    Tu, tu i tu owek a fruwa po arkuszach przerobi!

    Chopiec pracowa chtnie, a w zamian da tylko nowych czci radiowych i

    ksiek o

    nowociach techniki.

    Ale pewnego razu, po przyjciu do pracy, Kuma sam poprosi kierownika na

    stron.

    Koniec powiedzia z powag.

    Jaki koniec? nie zrozumia kierownik.

    Koniec. Nie bd wicej robi wynalazkw uci Kuma Serafimowicz i

    zagadkowo

    dorzuci: ze wzgldw rodzinnych.

    Jake tak? usiowa protestowa kierownik.

  • Nie wczeniej niz za cztery lata! Temat zosta wyczerpany.

    Kierownik nie wiedzia oczywicie, e nie dalej jak wczoraj wieczorem Wania

    odmwi

    dalszego przyjmowania zamwie.

    Tato powiedzia mikko nie mog teraz rozprasza si na drobiazgi.

    Przyszed mi do

    gowy niezy pomys. W cigu czterech lat zrobi tak zabawk, e wszyscy sid

    z wraenia.

    Cztery lata!

    Ojciec zna elazn wol syna i nie oponowa. Zapyta tylko tonem wsplnika:

    Cztery? A moe wystarczy nam trzy?

    Nie, na razie nie mog kierowa czasem w zadumie odpowiedzia Wania.

    Spojrza

    szybko na ojca i spyta nagle:

    Jak mylisz, co to jest czas?

    Czas? czoo ojca pokryo si zmarszczkami czas jest wtedy, kiedy

    Znowu te nieprecyzyjne sformuowania! z niezadowoleniem przerwa mu syn.

    Kuma Serafimowicz odwrci si i ostronie wyszed z komrki. To co usysza,

    zamykajc

    drzwi, byo zupenie niezrozumiae.

    Minuta yje szedziesit sekund, tak, tak, yje, yje

    Po zapoznaniu si z t rozmow, specjalista od razu zrozumie, ze niezwyky

    chopiec

    postanowi zbada tajemnic czasu. Czowiek nie obcujcy na co dzie z

    subtelnociami

    pogranicza radiotechniki i fizyki teoretycznej nie pojmie tak atwo, ze Wania

    chcia wynale

    maszyn czasu. Ale to fakt.

    Tak, Wania mia ten wanie zamiar. I zrealizowa go. Trudno w to uwierzy.

    adnych

  • dowodw, jako ywo, nie ma. Jestem jedynym wiadkiem, ktrego sowa mog

    suy

    za dowd

    prawdy. Nikogo, powtarzam, nikogo nie dopuszcza Wania do niebezpiecznych

    dowiadcze z

    maszyn. Tylko mnie, towarzysza zabaw dziecicych i ssiada.

    Ludzie si jeszcze o tym dowiedz. Zobaczysz! twierdzi Wania, gdy

    koczylimy

    kolejne dowiadczenie i szlimy na ulic, by bawi si z dzieciarni w ich

    starowieckie, naiwne

    zabawy.

    Klipa, klasy oywiao nas to, czynio jakimi bardziej ziemskimi. Oczywicie

    w

    porwnaniu z zabaw wymylon przez Wani wydaway si one prymitywne i

    bezmylne.

    Maszyna pozwalaa na przenoszenie si w zachwycajce dale przyszych epok i

    pogranie si

    w gbok przeszo. Najbardziej podobay nam si turnieje rycerskie. Grudy

    bota leciay spod

    koskich kopyt, a rycerze tukli si mieczami i amali kopie. Z reguy wszyscy

    pozostawali ywi.

    Siadalimy gdzie w pobliu, kartkowalimy zabranego ze sob Waltera Scotta i

    porwnywalimy powie z rzeczywistoci.

    Zrozumiae, e po takich przeyciach pikuty na podwrku wglday jak neolityczny

    rysunek

    na skale obok ekranu kinowego. A propos, zdarzao si, ze i takie rysunki

    wykonywano w naszej

    obecnoci. Gdy cofalimy si w epok kamienia upanego, jakie kosmate chopy

    tak waliy w

    ciany pieczar, e a iskry leciay.

  • Mimo tych wszystkich atrakcji przestawalimy z dzieciarni naszego rodzimego

    podwrka.

    Tak trzeba mawia czasami Waniusza. Ostrono i jeszcze raz ostrono.

    Nie

    powinnimy si wyrnia. Nie chcia, by niedoskonaa maszyna dostaa si w

    niepowoane rce.

    Zepsuj aparat zapewnia.

    Gdy nasta okres pogrania si w przeszo i unoszenia si w przysze epoki,

    przenielimy

    seanse na noc. Ssiedzi z domu, znajdujcy si w promieniu dziaania maszyny,

    przenosili si

    razem z nami, a rano dwignia aparatu powracaa do pooenia zerowego. Ssiedzi

    wstawali i,

    jak gdyby nigdy nic, szli do pracy. Kademu z nich wydawao si, e tej nocy

    ni mu si

    wspaniay sen. Troch, co prawda, dziwny, ale kademu moe si co takiego

    zdarzy Ssiedzi

    byli ludmi dowiadczonymi i ostronymi. I nikomu, na wszelki wypadek, o

    dziwnych snach nie

    opowiadali. Tajemnica zostaa zachowana.

    Tylko raz diabe mnie podkusi. Zaczekaem na przystanku tramwajowym na jednego

    z

    ssiadw, dugiego i flegmatycznego magazyniera Kotikowa. Zaszedem go od tyu,

    zrobiem

    perskie oko i powiedziaem konfidencjonalnie:

    Niezy by ten facet w szyszaku ze strusim pirem i z krokodylem na tarczy,

    co?

    Magazynier drgn, tpo na mnie popatrzy, a potem bez namysu skoczy do

    przejedajcego

    tramwaju i tylem go widzia.

  • Waniusza wysucha opowiadania o tej przygodzie z dosy ponur min.

    Albo koczymy dowiadczenia, albo to si wicej nie powtrzy uci.

    Rozumiaem przyjaciela. Nie byo mu lekko. Maszyna kaprysia. Ostatnim razem o

    mao nie

    rozsypaa si od przecienia. Z trudem wydostalimy si ze redniowiecza.

    Rwnie sytuacja w domu stawaa si coraz bardziej napita. Rodzice kcili si

    prawie bez

    przerwy. Znacznie czciej ni w okresie wizyt naukowcw. I chocia mino

    dostatecznie duo

    czasu, nie mogli osign jednomylnoci. Tacy ju byli ci rodzice Wani. Ach,

    gdyby nie ta ich

    nieprzyjemna wada

    Wszystko wydarzyo si zupenie niespodziewanie. Przyszlimy do Wani z zamiarem

    rozpoczcia pracy. Ale nie byo o tym nawet mowy. Rodzice kcili si. Nie mona

    ich byo

    uspokoi. Zauwayem, e lustro na toaletce jest rozbite, a serweta ze stou

    ley na pododze.

    Zauwayem take, e memu przyjacielowi dr rce. Nienawidzi takich chwil.

    Spytamy o to jego samego powiedzia nagle Kuma Serafimowicz,

    zobaczywszy

    syna.

    Chwyciem czapk i pomknem po schodach na d. Tego, co byo dalej, mog si

    tylko

    domyla.

    Rozklekotana maszyna bya nastawiona na may promie dziaania. Wania podbieg

    do niej i

    szarpn dwigni, by cofn czas choby o dwie godziny. Zdarzao mu si ju w

    ten sposb

    uspokaja rodzicw. Ale rce dray mu silniej ni zazwyczaj. Szarpn zbyt

    mocno i czas wszed

  • w polizg. Maszyna znikna, znikn i Wania. A rodzice odmodnieli o jakie

    dwanacie lub

    trzynacie lat. I jeszcze ich przy tym odrzucio od siebie.

    Nastpnego dnia rano poszedem zobaczy, jak to si skoczyo. Pobiene

    ogldziny pokoju

    powiedziay mi wszystko. Wania nie mg powrci z przeszoci. Restaurator

    czasu by

    zdemontowany i lea w kcie komrki. Ale nie upadem na duchu. Przecie wedug

    elaznych

    praw matematycznego prawdopodobiestwa, wszystko powinno si powtrzy.

    Odmodzeni

    rodzice powinni znw si spotka i zapaa do siebie sympati. A ponownie

    urodzony Wania

    znw powinien stworzy wspaniay i bardzo ludzkoci potrzebny aparat maszyn

    czasu.

    Tak si tez stao. Spotkali si. Wyledziem ich pod tym samym zegarem, pod

    ktrym

    wyznaczali sobie spotkania przed trzynastoma laty. Triumfowaem. Miaem powody.

    Przepikne

    jestecie, o matematyczne prawidowoci! I ty, stalowa logiko wydarze! Wania

    bdzie!

    Maszyna bdzie!

    Ale c to? Chopak, zadziwiajco podobny do ojca Wani, i dziewczyna, po prostu

    kopia jego

    matki, stoj i milcz. Patrz na siebie podejrzliwie i ze strachem. Nagle

    odwracaj si i id w

    rne strony! Spociem si z wraenia. Najwidoczniej pami obojga zachowaa

    wspomnienia

    oczekujcej ich przyszoci. Tak nie urodzi si chopiec, tak zgina maszyna

    czasu.

  • Przeoy Tadeusz Gosk

    Ilja Warszawski

    PODR W NICO

    Mino ju pi lat od mego ostatniego spotkania z profesorem Bieriestowskim.

    Myl, e

    byem jedynym czowiekiem, do ktrego profesor czu co w rodzaju zaufania.

    Zreszt sowo

    zaufanie w tym wypadku nie jest najlepsze. Po prostu byem mu bardzo potrzebny

    do realizacji

    jego fantastycznych planw. Koniecznie musia mie przy sobie obiektywnego

    wiadka, aby

    olni swoich sceptycznych kolegw fajerwerkiem niezwykych faktw, ktre

    dowiod, jak

    bardzo gruje on nad innymi uczonymi. Wydaje mi si, e profesor o niczym innym

    w ogle nie

    myla. Nie zawahaby si nawet przed najwulgarniejsz mistyfikacj. Podobno

    zreszt w tej

    dziedzinie by po prostu mistrzem.

    Prawd mwic do tej pory nie jestem pewny, czy nie staem si mimo woli

    wsplnikiem

    naukowej hochsztaplerki. A jeeli cokolwiek wiadczy o tym, e Bieriestowski by

    autentycznym

    naukowcem, to chyba tylko okolicznoci jego mierci.

    Bardzo jest mi trudno zorientowa si w tym wszystkim, poniewa nie jestem

    fizykiem i wiele

    z tego, co mwi Bieriestowski, byo dla mnie po prostu niezrozumiae. Co za

    dotyczy tego, co

    widziaem na wasne oczy, moga to by najzwyklejsza halucynacja, zwaszcza

    jeli si wemie

    pod uwag stan, w jakim si podwczas znajdowaem.

  • O tym wszystkim musz uprzedzi czytelnikw, nim przystpi do relacjonowania

    historii

    mojego udziau w dowiadczeniu Bieriestowskiego.

    Profesora Bieriestowskiego poznaem latem, w czasie urlopu. Jego willa, w ktrej

    mieszka

    przez okrgy rok, staa na samym skraju niewielkiego letniska. By to pitrowy,

    zaniedbany,

    ponury budynek otoczony wysokim parkanem.

    Wszyscy moi ssiedzi wiele mwili o Bieriestowskim. Opowiadano, e jest

    odludkiem,

    mwiono o jego czstych wybuchach straszliwego gniewu, w czasie ktrych profesor

    cakowicie

    traci panowanie nad sob i kadego, kto mu si wtedy napatoczy, obrzuca

    gradem wyzwisk.

    Opowiadano, e jego odejcie na emerytur poprzedzi jaki straszliwy skandal na

    uniwersytecie,

    na ktrym Bieriestowski by wykadowc fizyki.

    Bieriestowski mieszka samotnie, wystarczao mu towarzystwo psa, owczarka.

    Niekiedy

    pojawia si w miejscowym sklepie, wtyka ekspedientce spis potrzebnych mu

    zakupw, torb i

    pienidze i zachmurzony czeka, dopki nie zapakuj mu zamwionych towarw.

    Ssiadw

    nawet nie prbowa pozna, nigdy take nie kania si nikomu.

    Ja zreszt rwnie niezbyt interesowaem si ludmi, poniewa cay mj czas

    powicaem na

    owienie ryb. Udao mi si znale o dwa kilometry od wsi, liczc w d rzeczki,

    niewielk

    odnog, nad ktr co dzie rano przychodziem z wdkami. Jeeli ryba braa

    dobrze,

  • przesiadywaem tam a do samego wieczora.

    Pewnego dnia rano zauwayem, e moje ulubione miejsce pod wierzb, gdzie tak

    dobrze

    bray piskorze, zostao ju przez kogo zajte. aden wdkarz nie lubi, kiedy

    kto nagle zajmuje

    jego ulubione miejsce. Ale c byo robi. Usiadem w pobliu i niechtnie

    obserwowaem

    nieproszonego gocia. By to czowiek stary, ubrany w wytarty welwetowy

    garnitur. Spod

    nasunitego na czoo somkowego kapelusza stercza dugi nos i niezbyt schludnie

    utrzymane

    rude wsy. Waciciel wsw najwidoczniej zupenie nie interesowa si

    spawikiem, wydawao

    si, e zgoa zasn, wsparty plecami o pie drzewa.

    Moje nowe miejsce byo ze wszech miar niewygodne. Nie mwic ju o tym, e

    przez

    cay

    czas musiaem siedzie na palcym socu, dno rzeki w tym miejscu poronite

    byo

    wodorostami i dwa razy musiaem wazi do wody, eby odczepi zapltane haczyki.

    Ryba braa

    sabo i cay ranek mogem uwaa za stracony. Rzucajc nieyczliwe spojrzenia na

    przybysza

    zoyem wdki i poszedem sobie do domu. Nastpnego dnia przyszedem o godzin

    wczeniej

    ni zwykle, majc nadziej, e tym razem bd pierwszy. Ale cho bya dopiero

    szsta, rude

    wsy ju sterczay spod mojej wierzby. Najbardziej oburzajce byo to, e stary

    znowu spa

    pozostawiwszy wdki wasnemu losowi. Tkwiem nad wod do samego wieczora

  • liczc

    na to, e

    tamten zbudzi si wreszcie i pjdzie sobie. Prne nadzieje! Przez cay dzie

    raz tylko otworzy

    oczy, eby wycign wdk, zdj z haczyka nie wiadomo jakim cudem zowion

    ryb, wrzuci

    j z powrotem do wody i znw zarzuci wdk bez przynty.

    Cigno si tak przez dni kilka.

    W kocu pewnego ranka zamaem wdkarskie obyczaje i usiadem obok niego.

    S