Aldiss Brian w. - Wiosna Helikonii (Scan-dal 918)

download Aldiss Brian w. - Wiosna Helikonii (Scan-dal 918)

If you can't read please download the document

Transcript of Aldiss Brian w. - Wiosna Helikonii (Scan-dal 918)

SCAN-dal.prv.pl

BRIAN W. ALDISS

Wiosna Helikonii

(Przeoy: Marek Marsza)

SCAN-dal

Gdzie liczne czyny mw wczesnych si podziay,

e nie zakwity nigdzie na wiecznych pomnikach chway?

Tymczasem wiat naprawd to jeszcze istny modzik

I myl, e niedawno dopiero si narodzi.

Wiele umiejtnoci powstaje coraz nowych,

Inne si ulepszaj. Patrz - w sprzcie okrtowym

Ile zmian! A muzyka - jake jest jeszcze moda!

Oto nauk nasz niedawno ludziom poda

Mistrz nasz, a ja dopiero wrd Rzymian jestem pierwszy.

Co j wyjawiam sowem piknych ojczystych wierszy...

Lukrecjusz O naturze wszechrzeczy, 55 p. n. e.

Prolog: JULI

O tym, jak Juli, syn Alechawa, przyby do miejsca zwanego Oldorando, gdzie jego potomkowie mieli mnoy si szczliwie z nastaniem lepszych dni.

Juli by ju prawie dorosym, siedmioletnim mczyzn, kiedy u boku ojca przycupn pod skrami na skraju pustkowi nawet wwczas znanych jako Kampannlat. Z pytkiej drzemki wyrwao go szturchnicie okciem w ebra i ochrypy gos Alechawa:

- Wicher wstaje.

Wicher d z zachodu przez trzy dni, niosc nieg i lodowe okruchy od dalekich Barier. Przeistaczajc wszystko w biaobur m, napenia wiat potnym wyciem, jakim potwornym krzykiem, nie do zniesienia dla czowieka. Gra, na ktrej koczowali, niewielk tworzya oson przed furi ywiou; ojcu z synem nie pozostao nic innego, jak zakopa si pod skrami, gdzie na zmian to przysypiali, to uli po kawaku wdzonej ryby, podczas gdy nad nimi przewalaa si nawanica.

Wicher usta i pojawiy si patki niegu; roztaczony puch zasypywa jaowy pejza. Co prawda owcy bawili w tropikach, wic Freyr sta wysoko, ale jakby przymarznity do nieboskonu. Nad gowami ludzi faloway jego promienie podobne zotym zasonom, ktrych frdzle zdaway si tyka ziemi, fady za wznosiy si coraz wyej i wyej, ginc w oowiowym zenicie nieba. Niewiele daway wiata i ani odrobiny ciepa.

Ojciec i syn powstali instynktownie, przecigajc si, przytupujc, zabijajc gwatownie rce o pkate jak beczki tuowie. Nic nie mwili. Nie byo o czym. Zamie przesza. Wiedzieli, e trzeba im czeka dalej. e wkrtce nadejd jajaki. e wtedy skoczy si czekanie.

Wszelka rzeba falistego terenu przepada pod okryw niegu i lodu. Wzgrza za plecami dwjki ludzi rwnie nikny w biaej powoce. Tylko hen na pnocy majaczya ciemna, pospna szarzyzna tam, gdzie niebo jak posiniaczone rami opadao na spotkanie morza. Jednak oczy ludzi uporczywie spoglday na wschd. Przez pewien czas przytupywali i zabijali rce, a powietrze wok nich wypenio si kbami pary z oddechw, po czym ponownie zalegli pod namiotem.

Alechaw uoy si wsparty opatulonym w futro okciem o ska, dziki czemu mg wbi gboko kciuk w zagbienie lewego policzka, zoy na nim ciar gowy i osoni oczy czterema zagitymi palcami w rkawicy. Syn wyczekiwa z mniejsz cierpliwoci. Wierci si, jakby go gryzy szwy futra. Ani ojciec, ani syn nie byli stworzeni do tego rodzaju oww. Z dziada pradziada chadzali w Bariery na niedwiedzia. Lecz lodowaty dech z podniebnych, nieprzebytych, wichrowych krtani Barier zegna ich wraz z chor Ones w d, na cieplejsze niziny. Tote Juli odczuwa niepokj i podniecenie.

Jego zoona chorob matka, siostra oraz rodzina matki znajdowali si o par mil std, wujowie jeszcze dalej, na ryzykownej wyprawie w zamarznite morze, z saniami i oszczepami o kocianych grotach. Juliego poeraa ciekawo, jak te sobie radz podczas parodniowej wichury, a moe wanie w tej chwili ucztuj, gotujc ryby albo kaway foczego misa w brzowym kocioku matki. Wspomnia aromat misa w ustach, chropowato zmieszanej ze lin papki w przeyku, smak... Od tych myli zaburczao mu w pustym brzuchu.

- Patrz tam! - Ojcowski okie wrazi mu si w biceps.

Stromy wa oowianych chmur wypyn raptownie na niebo przesaniajc Freyra, zasnuwajc cieniem ziemi. U podna skarpy, na ktrej przywarowali, rozpocieraa si wielka, skuta lodem rzeka - Juli wiedzia, e zwano j Vark. Przykryta bya tak grub warstw niegu, e dopiero przechodzc przez ni odgadli, e maj pod sob rzek. Brnc po kolana w puchowej zaspie usyszeli cichutkie dzwonienie pod butami:

Alechaw zatrzyma si i przytknwszy oszczep grotem do lodu, a tylcem do ucha, nasuchiwa mrocznego nurtu wody gdzie gboko spod lodu. Niewyrane zarysy pagrkw znaczyy przeciwlegy brzeg Varku, gdzieniegdzie upstrzony czarnymi plamami zwalonych drzew, na poy przysypanych niegiem. Za nim biaa pustynia biega hen ku brunatnej linii wyrzynajcej si z pospnych kurtyn wschodniej dali nieba. Mruc oczy Juli wpatrywa si w t lini i wpatrywa. Oczywicie ojciec mia racj. Ojciec zawsze mia racj. Serce mu roso, e to on jest Juli, syn Alechawa. Szy jajaki.

Niebawem rozrnili pierwszy szereg zwierzt idcych zbit, szerok aw, poprzedzan, jak dzib statku, fal niegu, ktry pryska spod chwackich kopyt. Szy ze spuszczonymi bami, a za nimi nastpne i nastpne, bez koca. Juliemu wydawao si, e spostrzegy jego i ojca i e wal prosto na nich. Zerkn trwoliwie na Alechawa, ktry ostrzegawczo podnis palec.

- Czekaj.

Juli dygota pod swym niedwiedzim futrem. Nadchodzio jedzenie, tyle jedzenia, e mogliby si naje do syta wszyscy co do jednego czonkowie wszystkich plemion, ktrym kiedykolwiek jania Freyr z Bataliks czy te umiech Wutry. W miar zbliania si stada suncego rwnym tempem, zblionym do szybkiego kroku czowieka, Juli prbowa uzmysowi sobie jego ogrom. Biaopowe grzbiety maszerujcych zwierzt wypeniy ju poow krajobrazu, a wci nowe wyaniay si spoza wschodniego horyzontu. Kt wiedzia, co kryje si w tamtej stronie, jakie tajemnice, jaka groza? Ale i tak nie mogo tam by nic gorszego od Barier, od ich cinajcego krew mrozu, od owej rzygajcej law po dymicym stoku, olbrzymiej czerwonej paszczy, ktra migna kiedy Juliemu wrd kbowiska gnanych wichrem chmur.

Mona ju byo oceni na oko, e ywa lawina zwierzt nie skada si z samych jajakw. W ich mrowiu tkwiy gromadki wikszych stworze, grujc niczym bloki skalne nad ruchom rwnin. Te wiksze zwierzta przypominay jajaki; taka sama wyduona czaszka, uzbrojona po obu stronach w zgrabne, zakrcone rogi, taka sama kudata grzywa, opadajca na zmierzwion sier, taki sam garb na grzbiecie, bliej zadu. Za to wzrostem przewyszay jajaki o poow. Byy to olbrzymie bijajaki, potne stworzenia, zdolne unie na grzbiecie dwch ludzi, jak powiedzia Juliemu jeden z wujw.

Jako trzecie pltay si w tej gromadzie gunandu. Wszdzie ha obrzeach stada Juli dostrzega ich sterczce szyje. Podczas gdy chmara jajakw obojtnie para naprzd, gunandu harcoway nerwowo po flankach, krcc maymi gwkami na dugich szyjach. Najbardziej widoczne byy ich wielgachne uszy, ktrymi strzygy na wszystkie strony, nasuchujc wszelkich podejrzanych odgosw. Para ng, niczym wielkie toki, napdzaa okryty dugowosym futrem tuw tego pierwszego dwunonego zwierzcia, jakie zobaczy Juli. Gunandu poruszay si dwakro szybciej ni jajaki i bijajaki, przemierzay dwakro wikszy dystans, jednak nie odczajc ani na chwil od gromady. Potny, guchy, nie milkncy oskot poprzedza nadejcie stada. Lecy u boku ojca Juli bardziej odgadywa ni wypatrzy z ukrycia te trzy gatunki. Zwierzta zleway si bowiem ze sob w pstr mozaik wiata i cieni. Czarny wa chmur nadciga szybciej ni stado i cakowicie przesoni ju Bataliks: dzielna straniczka znw pozostanie niewidoczna przez wiele dni. Po ziemi sun rozfalowany ywy dywan, w ktrym cieki pojedynczych zwierzt giny jak prdy w rwcej rzece. Jeszcze bardziej skrywajc zwierzta wisia nad nimi tuman powstay z potu, ciepa i drobnych skrzydlatych insektw, zdolnych mnoy si jedynie w cieple tego stada krzepkokopytnych.

Oddychajc szybciej Juli ponownie wyty wzrok i oto pierwsze szeregi stworze docieray ju do otulonych niegiem brzegw Varku. Byy blisko, coraz bliej, cay wiat by jednym niepowstrzymanym tabunem zwierzt. Rzuci ojcu bagalne spojrzenie. Alechaw dostrzeg ruch gowy syna, lecz wpatrywa si przed siebie nieporuszony, zaciskajc zby, zmruywszy od zimna oczy pod krzaczastymi brwiami.

- Le - rozkaza.

ywa fala rozpeza si brzegiem rzeki, wezbraa, runa na niewidoczny ld. Niektre stworzenia, dorose niezdary i rozbrykane rebaki, potykay si o ukryte pnie drzew, jak oszalae wierzgajc dugimi nogami, dopki nie stratowaa ich lawina kopyt.

Wida ju byo poszczeglne sztuki. Nisko opuszczone by. Wytrzeszczone lepia w obwdkach szronu. Grube, zielonkawe sople liny u pyskw. Para buchajca z rozdtych chrap osiadaa lodem na kudatych czoach. Wikszo zwierzt bya w opakanym stanie - brny w mozole, uwalane botem, odchodami i krwi, z sierci zwisajc w lunych strkach, podartych rogami ssiadw na strzpy. Zwaszcza bijajaki z olbrzymimi pagrami szarych kudw na kbach, jakby wiadome, e przed nimi czai si co gronego, ku czemu zmierzaj nieuchronnie, z jakim tumionym niepokojem szy w morzu pomniejszych krewniakw, wywracajc lepiami na kady kwik tych, ktre paday.

Horda przekraczaa zamarznit rzek, ubijajc kopne niegi. Odgosy wyranie dolatyway dwch czatownikw; odgosy nie tylko kopyt, ale i chrapanie; nie milkncy chr stkni, parskni i prychni, trzaskanie rogu o rg, furkot uszu strzepujcych uparte gzy.

Trzy bijajaki, bark w bark, zeszy na ld, ktry pk z ostrym, dononym trzaskiem. Kaway kry metrowej prawie gruboci stany nad toni dba pod ciarem prcych na olep zwierzakw. Jajaki ogarna panika. Te na rzece usioway rozbiec si we wszystkie strony. Wiele potykao si i ju nie podnosio spod naway towarzyszy. Szczelina rosa. Szara, nieposkromiona woda trysna w powietrze - bystra, lodowata rzeka wci ya. Rwaa, kotowaa si i pienia, jakby uradowana wolnoci, zwierzta za tony w jej nurcie, ryczc, z otwartymi pyskami. Nic nie mogo powstrzyma nadcigajcych zwierzt. Stanowiy ywio na rwni z rzek. Napyway niestrudzenie przykrywajc padych wspbraci, przykrywajc wieo otwarte w Varku rany, wypeniajc je mas cia, a wreszcie zalay drugi brzeg.

Teraz Juli podnis si na kolana i z ogniem w oczach potrzsn kocianym oszczepem. Ojciec chwyci go za rami i przygnit do ziemi:

- Patrz, durniu, fagory - rzek zmierzywszy syna wciekym, penym wzgardy spojrzeniem i wycignitym oszczepem wskaza niebezpieczestwo.

Wstrznity Juli znw przypad do ziemi, wystraszony gniewem ojca nie mniej ni myl o fagorach. Stado jajakw toczyo si wok ich skay, przepywajc z obu stron jej zwietrzaego podna. Brzczce nad nerwowo rozedrganymi grzbietami muchy i tnce insekty spowiy teraz chmur i Alechawa, i Juliego, ktry wytrzeszczy oczy, aby w tym tumanie dojrze fagory. Pocztkowo nic nie zobaczy. Jak okiem sign wida byo jedynie yw, kudat lawin, wprawion w ruch siami nieodgadnionymi przez czowieka. Otulia zamarznit rzek, otulia brzegi, otulia szary wiat po daleki horyzont, wsuwajc si tam pod bure chmury jak koc pod poduch. Wessaa setki tysicy zwierzt, nad ktrymi kliwe muchy zawisy czarn, bezkresn mgawic.

Alechaw cign syna w d i krzaczast brwi wskaza jaki punkt w lewo. Na p ukryty pod suc im za namiot skr Juli wlepi spojrzenie we wskazan stron. Dwa ogromne bijajaki kroczyy prosto na ich stanowisko obserwacyjne. Potne, poronite biaym wosem barki niemal sigay skalnego ganku. Juli zdmuchn muszki sprzed oczu i biae kudy okazay si kudami fagorw. Cztery fagory, po dwa na grzbiecie kadego bijajaka, kurczowo czepiay si sierci swoich wierzchowcw. Jak mg nie zauway ich wczeniej. Cho stopione z ogromnymi rumakami, prezentoway wiatu but tych, co jad, gdy inni maszeruj. Jak przyronite do grzbietw bijajakw, fagory zwrciy pospne, bycze twarze ku wyynie w dali, gdzie stado zatrzyma si na popas. Pod wygitymi do gry rogami wieciy oczy. Co rusz ktry wysuwa biay mlecz i zapuszczajc go w szczeliny potnych nozdrzy wymiata dokuczliwe muszki. Niezgrabne gowy siedziay na cielskach w caoci poronitych dugim biaym wosem. Fagory byy biae od stp do gw - z wyjtkiem rowo-szkaratnych oczu. Jechay na bijajakach, jakby stanowiy z nimi jedno. Za ich plecami bujay si prymitywne skrzane juki z pakami i innym orem.

Wyczulony ju na zagroenie Juli dostrzeg inne fagory. Jedynie uprzywilejowani jechali wierzchem. Fagorze posplstwo wdrowao na piechot, dotrzymujc kroku zwierztom. W napiciu, nie omielajc si nawet spdzi much z powiek, Juli dojrza grupk czterech fagorw przechodzcych kilka metrw od miejsca, gdzie lea z ojcem. Bez trudu wraziby oszczep midzy opatki idcego na czele, gdyby Alechaw rzuci taki rozkaz. Ze szczeglnym zainteresowaniem patrzy na mijajce go rogi, para za par. Chocia w nikym wietle wyglday na gadkie, wewntrzna i zewntrzna krawd kadego rogu bya ostra od nasady po szpic. Duo by da za jeden taki rg. W dzikich ostpach Barier rogi fagorw suyy za bro. Wanie z ich powodu uczeni mowie w odlegych miastach, kryjcych si po zacisznych dolinach, nazwali fagory ras ancipitw: gatunkiem obosiecznych ostrzy.

Ancipita na czele niezmordowanie wyciga nogi. Z braku normalnego stawu kolanowego jego krok wydawa si nienaturalny. Fagor maszerowa jak automat, zapewne od wielu ju dugich mil. Odlego nie stanowia adnej przeszkody. Typowym dla fagorw zwyczajem dug, wysunit do przodu gow zwiesi midzy barkami. Do kadego ramienia mia przypity rzemieniem, skierowany na zewntrz, rg zakoczony metalowym bolcem. Tymi rogami mg odsuwa od siebie zwierzta, ktre podeszy za blisko. Poza tym nie mia broni, tyle e jeden z jajakw wiz toboek z jego dobytkiem, w skad ktrego wchodziy wcznie i myliwski harpun. Ssiednie zwierzta chcc nie chcc dwigay bagae innych fagorw z tej gromadki. Za przywdc poday jeszcze dwa samce, jak si zdawao Juliemu, oraz samica - lejszej budowy, z przytroczon do pasa torb. Pod dugim, biaym wosem majtay jej si rowawe wymiona. Na ramionach niosa mae, niepewnie uczepione sierci matczynej szyi, z gow zoon na jej gowie i z zamknitymi oczami. Pagrka stpaa machinalnie, jakby w transie. Mona byo tylko snu domysy, ile ju dni idzie tak z towarzyszami, czy z jak daleka.

Przecigay kolejne fagory, z rzadka rozsiane po obrzeach stada. Zwierzta nie zwracay na nie uwagi, pogodziwszy si z nimi jak z gzami, nie majc wyboru. oskotowi bijcych o ziemi kopyt towarzyszyo sapanie, rzenie i puszczanie wiatrw. I jeszcze jeden dwik. Fagor wiodcy may oddziaek wydawa jakie pomruki czy warknicia, jazgotliwe tony rnej wysokoci, modulowane drgajcym jzykiem, by moe dla podniesienia na duchu prowadzonej przez niego trjki. Ten odgos napenia Juliego przeraeniem. Wkrtce ucich w miar oddalania si czwrki fagorw. Dalsze zwierzta, a potem dalsze fagory pyny nieprzerwanie, niepowstrzymanie. Juli z ojcem, plujc muszkami od czasu do czasu, leeli bez ruchu i czekali odpowiedniej chwili, eby uderzy i zdoby potrzebne im jak nigdy dotd miso.

Przed zachodem soca zerwa si znowu wicher, tak jak poprzednio wiejc od lodowatych czap Barier prosto w pyski wdrownej armii. Cignce w jej szeregach fagory maszeroway z opuszczonymi gowami, z oczami jak szparki, a z kcikw ich ust rozpryskiway si dugie struki liny, zamarzajc im na piersiach, jak zamarza cinite na ld sado.

wiat spospnia. Wutra, bg niebios, zwin kurtyny wiatoci i spowi swoje krlestwo w caun chmur. Pewnie przegra kolejn bitw. Freyr wyjrza spod tej ciemnej zasony, kiedy dotyka ju horyzontu. Pasma chmur podwiny si, odsaniajc zote popioy, w ktrych arzy si stranik. Dziarsko wieci nad pustkowiem, maleki, lecz peen blasku, wieci mocniej i bardziej olepiajco ni jego gwiezdna druhna Bataliksa, mimo e mia trzy razy mniejsz tarcz. Pogry si w onie ziemi i znikn. Nasta pdzie, ktry przewaa latem i jesieni i ktry stanowi bodaje jedyn rnic midzy tymi porami roku a jeszcze sroszymi miesicami. Pdzie zala nocne niebo mtn powiat. Jedynie na Nowy Rok Bataliksa z Freyrem wschodziy razem. Obecnie pdziy samotny ywot, czsto skryte wrd chmur, stanowicych kby dymu z poogi wojennej Wutry.

Z tego, jak dzie przechodzi w pdzie, Juli wry pogod. Smagajce wiatry wyczaruj niebawem nieg swymi podmuchami. Przypomniaa mu si rymowanka piewana w praolonecie, jzyku magii, rzeczy minionych, czerwonych ruin, jzyku katastrofy, piknych kobiet, olbrzymw i obfitoci poywienia, jzyku niedostpnego wczoraj. Rymowanka oya w dusznych jaskiniach Barier:

Wutra w ndzy

Freyra zwdzi,

Nas w dymie uwdzi.

Jakby w odpowiedzi na zmian jasnoci mrowie jajakw przebiego powszechne drenie i wszystkie naraz stany. Postkujc kady si tak jak stay na udeptanej ziemi, podwijajc nogi pod siebie. U przeogromnych bijajakw byoby to niemoliwe. Pozostay na nogach tam, gdzie im wypado, uszami osaniajc oczy. Poszczeglne grupki fagorw skupiay si dla towarzystwa; wikszo najzwyczajniej lega obojtnie na ziemi i tak zapada w sen, plecami wparta w boki znieruchomiaych jajakw.

Posno wszystko. Dwie postacie, rozpaszczone na skalnym wystpie, nacigny skrzan oson na gowy i drzemay o pustych brzuchach, ukrywszy twarze w skrzyowanych ramionach. - Spao wszystko oprcz chmary tncych i sscych insektw. Istoty zdolne do marze sennych przedzieray si przez senne zwidy, ktre przynis pdzie. Kto, kto by po raz pierwszy spojrza na ten cay obraz pozbawiony cieni, za to peen nieodstpnej niedoli, wziby go nie tyle za wizerunek wiata, co scen oczekiwania na formalny akt stworzenia.

W tym stanie zupenego bezruchu co poczo ruch na niebie, chyba niepieszniej od rozkwitania zorzy, ktra uprzednio zawisa nad scen. Od strony morza nadleciao samotne marzysko, szybujc w powietrzu kilka metrw nad lec pokotem mas ywych istot. Z wygldu byo tylko wielkim skrzydem, rozjarzonym czerwieni jak ar dogasajcego ogniska, bijcym z ospa jednostajnoci. Zwierzta drgay i rzucay si, kiedy nad nimi przelatywao. Przefruno nad ska, na ktrej leay dwie istoty ludzkie, Juli z ojcem, tak jak jajaki, drgali i rzucali si we nie, pod wpywem dziwnych wizji. Po czym zjawa odleciaa samotnie w stron gr na poudniu, zostawiajc za sob ogon czerwonych iskier, ktre gasy w powietrzu jak jej echa.

Po jakim czasie zwierzta obudziy si i podniosy na nogi. Strzepny uszami, krwawicymi po gzich umizgach, i znw ruszyy naprzd. Ruszyy i bijajaki, i biegajce tam i z powrotem gunandu. Ruszyy fagory. Przebudzeni ludzie przygldali si ich odejciu. Przez cay drugi dzie cigna wielka procesja i szalaa zamie, oblepiajc zwierzta niegiem. Pod wieczr, gdy wicher gna strzpy chmur po niebie, a mrz ci jak n, Alechaw dostrzeg tyy stada. Nie byy tak zwarte jak czoo. Maruderzy wlekli si w ogonie rozcignici na par mil za stadem. Niektre zwierzta kulay, inne rzziy bolenie. Za nimi i po bokach przemykay podune puszyste stworzenia, czyhajce tylko na okazj, eby capn za pcin i powali ofiar na ziemi. Ostatnie fagory wczeniej miny skaln pk. Nie szy w ogonie, czy to z szacunku dla szorujcych brzuchami po niegu drapienikw, czy dlatego, e trudno byoby maszerowa po tak stratowanym terenie, przez gry ajna.

Teraz wsta i ojciec, kiwajc na syna. Odstawszy chwil z oszczepami w garciach, zeliznli si na rwny grunt.

- Bardzo dobrze - powiedzia Alechaw.

nieg usany by padlin, zwaszcza nad brzegami Varku. cierwa potopionych zwierzt zatkay wyrw w lodzie. Z tych, ktre legy na ziemi, by odpocz, wiele zamarzo na mier i zdyo ju obrci si w ld. Przewiecay teraz jako czerwone jdra bry lodu, nie do rozpoznania po przejciu zamieci.

Z radoci, e moe rozprostowa nogi, mody Juli popdzi susami, wydzierajc - si na cae gardo. Dopad rzeki i przeskakujc lekkomylnie z jednej bezksztatnej bryy lodu na drug, mia si i wymachiwa rkami. Ojciec ostro przywoa go do siebie i wskaza na ld. Kryy pod nim niewyrane czarne ksztaty, niepene kontury w warkoczach pcherzykw powietrza. Smuyy szkaratem mtny ywio, uwijajc si na podlodowej biesiadzie wydanej na ich cze.

Powietrzem przybywali inni drapiecy, wielkie biae ptaszyska nadlatujce ze wschodu i ponurej pnocy. Siaday z cikim opotem i wspaniaymi dziobami kuy lodow skorup, dobierajc si do misa. Napychay odki, utkwiwszy w owcy i jego. synu renice pene ptasiego wyrachowania. Lecz Alechaw nie traci na nie czasu. Przyzwa Juliego i skierowa si na miejsce, gdzie stado wpado midzy zwalone pnie; po drodze krzycza i wymachiwa oszczepem, eby odpdzi drapieniki. Tu mieli atwy dostp do martwych zwierzt. Cho stratowane, zachoway jeden nie naruszony fragment anatomii - czaszki. Im to Alechaw powici uwag. Podwaa noem martwe szczki i zrcznie wycina grube ozory. Krew skapywaa mu z nadgarstkw w nieg. Juli tymczasem wdrapa si pomidzy pnie drzew i nazbiera drewna. Spod zwalonego pnia odgarn nog nieg, zyskujc osonity doek, w ktrym mg roznieci niewielkie ognisko. W ciciw maego uku wkrci zaostrzony patyk, ktrym zacz obraca to w jedn, to w drug stron. Prchno zatlio si. Podmucha delikatnie. Wystrzeli maleki pomyczek, taki sam, jaki czsto oywa pod magicznym tchnieniem Onesy. Kiedy ogie rozpali si na dobre, Juli umieci na nim swj brzowy kocioek, napeni go niegiem i dosypa soli ze skrzanego kapciucha wszytego w futro. By gotw, kiedy ojciec przynis narcze liskich ozorw i wrzuci je do kocioka. Cztery ozory dla Alechawa, trzy dla Juliego. Jedli pomrukujc z zadowolenia, a Juli stara si uchwyci spojrzenie ojca i umiechem okaza rado, lecz Alechaw u z marsem na czole i wzrokiem utkwionym w stratowany nieg. Mieli przed sob huk roboty. Jeszcze nie skoczyli jedzenia, gdy Alechaw podnis si i kopniakiem rozrzuci ar ogniska. cierwojady poderway si w jednej chwili, by zaraz si z powrotem do swej uczty. Juli oprni kocioek i przytroczy go do pasa.

Znajdowali si niemal u zachodniego kresu wdrwki ogromnego stada zwierzt. Tu na wyynie zwierzta bd wygrzebywa spod niegu porosty i erowa na zielonych kosmykach brodatego mchu, ktry otula modrzewiowe lasy. Tutaj te, na niewielkim paskowyu, na cz zwierzt przyjdzie czas rozwizania i wydadz na wiat mode. W szarawym wietle dnia Alechaw z synem zdali do tego wanie, odlegego o nieca mil, paskowyu. W oddali widzieli cignce w t sam stron inne grupki owcw, ktrzy wiadomie ignorowali nawzajem swoj obecno.. Juli zauway, e jedynie ich wyprawa liczy zaledwie dwch ludzi; tak kar paci rd za pochodzenie z Barier, nie z rwnin. Im wszystko przychodzio z wikszym trudem.

Zgici we dwoje wspinali si na pochyo. Szlak usiany by otoczakami, pozostaoci po staroytnym morzu, ktre ongi ustpio przed nacierajcym zimnem - lecz oni nic nie wiedzieli i nic nie chcieli wiedzie o tych sprawach; dla Alechawa i jego syna liczy si dzie dzisiejszy.

Na skraju paskowyu, osoniwszy oczy przed kliwym zimnem, zatrzymali si przepatrujc teren. Wikszo stada odesza. Jedynym ladem po wawych jeszcze szeregach byy sporadyczne roje insektw w powietrzu i duszcy smrd. Na paskowyu pozostay tylko te osobniki, ktrym przyszo urodzi mode. Oprcz jajakw byy wrd nich i mizerniejsze gunandu, i masywne cielska olbrzymich bijajakw. Leay pokotem na rozlegej przestrzeni, martwe lub prawie martwe, z rzadka jeszcze robice bokami. Jaka obca grupa owcw podchodzia do konajcych zwierzt. Chrzknwszy, Alechaw skrci w stron kpy poamanych sosen, pod ktr leao kilka jajakw. Juli stan nad jednym i przyglda si, jak ojciec zabija bezradne zwierz, i tak ju jedn nog na szarych kach wiecznoci. Podobnie jak jego olbrzymi krewniak bijajak oraz gunandu, jajak by nekrorodny - rodzi tylko poprzez wasn mier. Kady osobnik by hermafrodyt - raz samcem, raz samic. Zwierzta te miay zbyt prymitywn budow, by posiada takie organy ssakw, jak jajniki i macice. Po sparzeniu, ze wstrzyknitej spermy wewntrz ciepych cia rozwijay si malekie niby-larwy, ktre rosnc poeray odek ywiciela. A wreszcie przychodzi moment, w ktrym larwy jajaka docieray do gwnej ttnicy. Wwczas, niczym nasiona na wietrze, rozprzestrzeniay si po caym organizmie rodzicielki, w krtkim okresie powodujc jej zgon. Nastpowao to nieuchronnie z chwil dotarcia wielkich stad do paskowyu, u kresu ich wdrwek na zachd. I tak od stuleci.

Wanie gdy Alechaw z Julim stanli nad zwierzakiem, jego brzuch oklap jak stary worek. Jajak podrzuci bem i skona. Rytualnym zwyczajem Alechaw przebi go oszczepem. Obaj z synem uklkli w niegu i noami rozpruli mu brzuch. W rodku byy larwy - tak mae, e prawie niewidoczne, za to w masie cudownie smakowite i bardzo poywne. Lekarstwo dla chorej Onesy.

Larwy giny na mrozie, pozostawione w spokoju yyby bezpiecznie pod skr ywiciela. W swoim maym, mrocznym wiecie poeray si nawzajem bez skrupuw, staczajc krwawe boje po aortach i ttnicach. Zwycizcy roli w kolejnych metamorfozach, powikszajc swoje rozmiary i zmniejszajc szeregi. W kocu dwa czy moe trzy malekie, chye jajaczki wyoniyby si z gardzieli lub odbytnicy, stajc oko w oko z wygodzonym wiatem. Narodziny te nastpiyby w sam por, by mode uszy mierci przez stratowanie, kiedy stada pomau cigay na paskowy, stanowicy punkt zborny przed ich powrotn wdrwk na pnocny wschd, ku dalekiemu Chalce.

Rozrzucone po paskowyu, wrd jednoczenie rodzcych i konajcych zwierzt, sterczay potne supy z kamienia. Wbili je tutaj przedstawiciele dawniejszej rasy ludzi. Wyciosano na nich proste godo: koo czy te koo z mniejszym kkiem w rodku. Od rodkowego kka do koa zewntrznego rozchodziy si w przeciwne strony dwa wygite w uk promienie. Nikt z obecnych na tym wyrzebionym przez morskie fale paskowyu, ani zwierzta, ani owcy, nie zwraca najmniejszej uwagi na zdobne supy.

Juli by cakowicie pochonity zdobycz. Z podartej w pasy skry splt naprdce prymitywn torb i zgarn w ni zdychajce larwy jajaka. Ojciec rozbiera tusz. Kady skrawek martwego ciaa nadawa si do wykorzystania. Z najduszych koci zbuduj sanie powizane pasami skry, rogi za miay posuy za pozy, eby atwiej im. byo zacign sanie do domu. Powioz one pikne kaway mostka,, opatki i udcw, okryte resztk skry. Pracowali obaj, postkujc z wysiku, z domi ubabranymi krwi, w obokach pary wasnych oddechw, w ktrych niepostrzeenie zbieray si roje gzw. Nagle Alechaw z przeraliwym krzykiem run na plecy, na prno usiujc wsta i ucieka. Juli spojrza w popochu. Trzy wielkie biae fagory podpezy do nich ze swej kryjwki wrd sosen. Dwa skoczyy na wstajcego Alechawa i pakami obaliy go w nieg. Trzeci natar na Juliego. Juli wrzasn i poturla si w bok. Na mier zapomnieli o fagorach i o zachowaniu czujnoci. To si turlajc, to zrywajc na nogi i unikajc ciosw paki Juli dostrzega w ssiedztwie innych owcw, ktrzy ze spokojem obrabiali zdychajcego jajaka dokadnie tak samo, jak oni z ojcem przed chwil. Ludzie ci tak si palili, eby skoczy robot, zbudowa sanie i zmyka, tak bliscy byli mierci godowej, e nie przerywali pracy, od czasu do czasu tylko zerkajc na bjk. Inny miaaby przebieg, gdyby pochodzili z rodu Alechawa i Juliego. Byli to jednak mieszkacy rwnin, krpi, nieprzyjani ludzie. Juli daremnie przyzywa ich na pomoc. Ktry z najbliszych cisn okrwawion koci w fagory. I to wszystko.

Uchyliwszy si przed spadajc pak Juli zacz ucieka, polizn si - i upad. Fagor run na niego jak burza. Juli instynktownie przyj pozycj obronn, klkajc na jednym kolanie. Kiedy fagor na niego skoczy, z zamachem dgn od dou noem w obszerny kadun napastnika. Osupiay, zobaczy, e rka znika mu w sztywnej jak drut sierci i e sier w jednej chwili chlusta gst, zot posok, tryskajc na wszystkie strony. Potoczy si, walnity ciaem fagora - a potem toczy si ju z wasnej woli, byle dalej od niebezpieczestwa, toczy si do byle jakiego ukrycia, toczy si dyszc a pod sterczc opatk martwego jajaka, spod ktrej wyjrza na wiat, tak nagle wrogi. Napastnik Juliego upad. Teraz dwigajc si na nogi niaczy ow zot plam na brzuchu w swoich rogowych apskach i zawodzi:

- Aoch, aoch, aochchch, aochchch...

Run na twarz i tym razem ju si nie poruszy. Za jego trupem Alechaw leg pod pakami. Leg jak achman, lecz dwa fagory natychmiast go dwigny i jeden z nich zarzuci sobie czowieka na plecy. Rozejrzay si oba, nastpnie popatrzyy przez rami na polegego kompana, spojrzay po sobie, mrukny, obrciy si do Juliego plecami i pomaszeroway w przeciwn stron.

Juli wsta. Czu, e dygoc mu nogi w futrzanych nogawkach spodni. Nie mia pojcia, co robi. Bezmylnie obszed trupa zabitego przez siebie fagora - jake bdzie si chepi przed matk i wujami - i pobieg z powrotem na miejsce starcia. Podnis swj oszczep i po chwili wahania wzi rwnie oszczep ojca. Po czym ruszy w lad za fagorami. Brny przed nim z mozoem pod gr, taszczc swoje brzemi. Wkrtce wyczuy, e chopak lezie za nimi, i ogldajc si co jaki czas prboway od niechcenia odpdzi Juliego pogrkami i gestem. Najwyraniej byo im szkoda wczni na mokosa. Kiedy Alechaw oprzytomnia, fagory postawiy go na nogi i powiody midzy sob poganiajc biciem. Juli parokrotnym gwizdaniem da zna ojcu, e jest niedaleko, ale ilekro Alechaw usiowa spojrze w ty, zaraz obrywa od ktrego z fagorw takiego kuksaca, e a si zatacza. Pomau fagory dogoniy inn grupk swoich, samic i dwa samce. Jeden z nich, stary, szed z kijem jak on sam wysokim, wspierajc si na nim ciko w trakcie wspinaczki i co chwila potykajc o sterty odchodw jajakw. Stopniowo coraz rzadsze kupy ajna znikny w kocu razem ze smrodem. Wyszli na strom ciek, ktr stado omino. Na stoku rosy wierki i podmuchy wiatru tu nie docieray. Pod gr wchodzio kilka grup fagorw, uginajc si pod ciarem cierwa jajakw. A na samym kocu, z trwog w sercu, poda siedmioletni czowiek, usiujc nie straci z oczu swego ojca.

Powietrze zgstniao i tak dusio, jakby rzucono zy czar. Tempo spado; wierki napieray z obu stron i fagory musiay cieni kolumn. Zabrzmia ich prymitywny piew, spywajc z szorstkich jzykw mruczandem, ktre niekiedy wznosio si ostrym crescendo, po czym znw cicho. Przeraony Juli zosta bardziej w tyle, przebiegajc od drzewa do drzewa. Nie mg zrozumie, dlaczego Alechaw nie wyrwie si swoim oprawcom, nie zbiegnie na d, gdzie znw chwyciby swj oszczep i gdzie stanliby rami w rami i wytukli wszystkie kudate fagory do nogi. Tymczasem ojciec pozostawa w niewoli, a w pmroku pod drzewami jego smuklejsza posta znikna ju w cibie obcych. Chrapliwy zapiew buchn goniej i ucich. W przedzie rozjarzyo si mgliste, zielonkawe wiato, zwiastujce nowe nieszczcie. Juli mign za kolejne drzewo. Przed nim staa jaka budowla z dwuskrzydow bram od frontu, z lekka uchylon. W szparze wieci niky ognik. Na wrzaski fagorw brama uchylia si szerzej. W progu fagor trzyma agiew nad gow.

- Ojcze! Ojcze! - zawoa Juli. - Uciekaj, ojcze! Jestem tutaj!

Nie otrzyma odpowiedzi. W pomroce jeszcze mtniejszej z powodu agwi w aden sposb nie mg dojrze, czy Alechawa ju wepchnito przez bram do rodka, czy nie. Kilka fagorw obejrzao si obojtnie na jego krzyki, odpdzajc chopaka bez zoci.

- Id i krzycz na wiatrr! - wrzasn mu ktry w olonecie. Na niewolnikw potrzebowali tylko dorosych.

Kiedy ostatnia zwalista posta wkroczya do budynku, przy akompaniamencie dalszych wrzaskw zamknito wierzeje. Juli popdzi pod bram z krzykiem; walc w surowe drewno sysza, jak z drugiej strony zgrzytaj zasuwy. Dugo sta z czoem przycinitym do deski, nie mogc pogodzi si z tym, co zaszo. Wrota siedziay w kamiennym murze z luno spasowanych ciosw, na ktrych wykwity liszaje dugobrodych mchw. Caa budowla stanowia jedynie wejcie do podziemi, w ktrych - jak Juli wiedzia - bytoway fagory. Te leniwe stworzenia wolay, eby pracowali na nich ludzie. Jaki czas kry pod wrotami, a wspiwszy si na strom skarp znalaz co, co spodziewa si tam znale. By to komin trzykrotnie od Juliego wyszy, o imponujcym obwodzie. atwy do wspinaczki, bo nachylony ku szczytowi, jak i dlatego, e kamienne bloki, z ktrych go postawiono, z grubsza tylko spasowane, zapewniay dogodne oparcie stopom. Kamienie byy nie tak zimne, jak mona by oczekiwa, i nie oblodzone. Na samym szczycie Juli nieopatrznie wysun twarz za krawd i natychmiast go odrzucio; puci si i zlecia, ldujc na prawym barku i koziokujc w niegu. Odrzuci go strumie gorcego smrodliwego powietrza zmieszany z dymem palonego drzewa i stchymi wyziewami. Komin suy jako wywietrznik nor fagorzych. Zrozumia, e nie dostanie si do nich t drog. Zosta odcity od ojca, utraci go na zawsze.

Zrozpaczony siad na niegu. Stopy mia obute w skry zasznurowane wysoko na ydkach. Uszyte przez matk spodnie i kaftan z niedwiedziego futra nosi wosem do ciaa. Ciepo dodatkowo zapewniaa mu futrzana kurtka z kapturem. W dniach, kiedy zdrowie jej dopisywao, Onesa przybraa kurtk na ramionach biaymi omykami nienego krlika, po trzy omyki z kadej strony, a konierz przyozdobia wyszywank z czerwonych i niebieskich paciorkw. Mimo to Juli przedstawia sob obraz ndzy i rozpaczy: kurtka wytytana w resztkach jedzenia i upaprana tuszczem, futrzana odzie caa zabocona i silnie zalatujca potem. Twarz jasnot czy niad, gdy czysta, pokryway teraz brunatnoczarne brudne zacieki, tuste wosy oblepiay strkami szyj i skronie. Paczc i walc pici w nieg Juli pociera paski nos, a szerokie, zmysowe wargi, wygite w podkwk, odsaniay na przedzie zamany zb pord biaej braci. Po jakim czasie chopak wsta i powlk si midzy ponure wierki, cignc za sob ojcowski oszczep. Nie mia wyboru, jak tylko zawrci po wasnych ladach do chorej matki, o ile potrafi odnale drog do domu przez niene pustkowia. Uwiadomi te sobie, e jest godny. Opuszczony przez cay wiat jeszcze raz wszcz raban pod zamknitymi wrotami. Na prno. Zacz sypa nieg, z wolna, lecz nieustpliwie. Juli stan z piciami podniesionymi do nieba. Splun prosto na wrota. To dla ojca. Nienawidzi go za to, e okaza si cherlakiem. Wspomnia wszystkie lania, jakie otrzyma z ojcowskiej rki - dlaczego ojciec nie pobi fagorw? Wreszcie zawrci rozgoryczony od bramy i w sypicym niegu ruszy w d. Cisn ojcowski oszczep w krzaki.

Gd idc o lepsze ze zmczeniem zagna go ponownie a nad brzegi Varku. Nadzieje Juliego prysy w jednej chwili. Martwe jajaki zostay zearte do ostatniego. Przybyli ze wszystkich stron drapiecy obrali je z misa. Nad rzek oczekiway go jedynie szkielety i sterty nagich gnatw. Zawy z wciekoci i rozpaczy. Rzeka znowu zamarza i na twardej pokrywie lodu lea nieg. Juli odgarn nieg nog, spojrza w d. cierwa potopionych zwierzt wci tkwiy w lodzie; zauway jednego jajaka z gow zwieszon w ciemny nurt pod lodem. Wielkie ryby wyjaday mu oczy. Oszczepem i ostrym rogiem Juli wywierci z mozoem dziur w lodzie, poszerzy otwr i zaczai si nad nim z uniesionym drzewcem. Petwy przeciy to. Uderzy. Niebiesko nakrapiana ryba z rozdziawionym ze zdumienia pyskiem rozbysa na grocie, gdy wycign ociekajcy wod oszczep. Bya duga na dwie rozpostarte donie, zetknite kciukami. Upieczona na malekim ognisku smakowaa wspaniale. Bekn, wcisn si midzy kody i spa przez godzin. Pniej pomaszerowa ledwo widocznym po przejciu stada tropem na poudnie. Freyr z Bataliks zmieniali si na stray nieba, a on wci szed - jedyna sylwetka poruszajca si w pustkowiach.

- Matka - zawoa na on stary Hasele, jeszcze zanim wszed do chaty. - Matka, zobacz, co znalazem pod Trzema Pajacami.

I jego lubna stara Lorel, kulawa od dziecka, przykutykaa na prg i wysunwszy nos na ksajcy zib rzeka:

- Niewane, co znalaz. Panowie z Pannowalu czekaj, eby ubi z tob interes.

- Z Pannowalu, powiadasz? Poczekaj, a zobacz, co znalazem pod Trzema Pajacami. Potrzebuj tu pomocy, matka. Chod, nie jest zimno. ycie przesiedzisz w tym domostwie.

Domostwo prymitywne byo pod kadym wzgldem. Skaday si na nie spitrzone gazy, niektre wysze od czowieka, poprzekadane dylami i deskami, przykryte dachem ze skr, ktry pors darni. Szpary midzy gazami utkane zostay mchem i glin dla ochrony przed wiatrem, a dyle i pnie drzew podpierajce budowl ze wszystkich stron upodobniay j do zdechego jeozwierza. Do gwnej konstrukcji przylegay dodatkowe pomieszczenia, zrodzone z tego samego ducha improwizacji. Brzowe kominy strzelay w zaspione niebo, dymic leciutko; w czci pomieszcze suszyy si skry i futra; w innych je sprzedawano. Hasele by handlarzem i traperem i dorobi si na tyle, e teraz, pod koniec ycia, mg sobie pozwoli na on i sanie z trjk psw w zaprzgu. Domostwo Hasele rozsiado si na niskiej skarpie biegncej zakolem dalej na poudnie na przestrzeni kilku mil. Skarp zawalay popkane gazy, miejscami spitrzone jeden na drugim. Gazy daway schronienie drobnej zwierzynie i stanowiy doskonae tereny owieckie dla starego trapera, mniej ju skonnego do tak dalekich wypraw w teren, jak za czasw modoci. Okazalszym piramidom skalnym ponadawa nazwy, jak na przykad Trzy Pajace. Pod Trzema Pajacami dobywa mineray potrzebne do wyprawiania skr. Do zalegajcych stok mniejszych i wikszych kamieni przytuliy si zaspy niene niczym treny rnego ksztatu i wielkoci, ale wszystkie wycignite na wschd, w kierunku przeciwnym do dalekich Barier, od ktrych ze wistem d wicher. Kiedy bya tu plaa na dawno nie istniejcym brzegu morza, pnocne wybrzee kontynentu Kampannlat za lepszych dni. Od wschodniej strony Trzech Pajacw rosa niewielka kpa gogw, dziki granitowej osonie wypuszczajc tu i wdzie zielone listowie. Stary Hasele ceni te zielone listki w swoim garnku, tote obstawia krzaki sidami, aby nie dopuci do nich zwierzt. Zapltany w cierniste gazie, nieprzytomny, tam wanie lea chopak, ktrego Hasele wcign teraz z pomoc Lorel w zadymione sanktuarium swej chaty.

- To nie jest dzikus - powiedziaa Lorel z zachwytem. - Popatrz tylko na te niebieskie i czerwone paciorki przy kurtce. liczne, prawda?

- Mniejsza o nie. Daj mu, matka, yk rosou.

Tak te zrobia, masujc mu szyj, a pacjent przekn, poruszy si, odkaszln, usiad i szeptem poprosi o jeszcze. Karmic go Lorel ze zmarszczonym czoem spozieraa na policzki, powieki i uszy chopaka opuche od niezliczonych krwawych uku gzw, po ktrych za konierzem zostay mu skrzepy. Juli zjad jeszcze troch rosou, po czym osun si z jkiem i straci przytomno. Lorel przytulia go do siebie, obja i wsunwszy mu rami pod pach, zacza go koysa, wspominajc dawne szczcie, ktrego nawet nie potrafia ju nazwa.

Z poczuciem winy rozejrzaa si za Hasele, ktry poszed do panw z Pannowalu ubija interes. Zdja z kolan ciemn gow modzieca i westchnwszy podya za mem. yka gorzak z dwoma zwalistymi handlarzami. Ich kurtki paroway w cieple izby. Lorel pocigna Hasele za rkaw.

- Moe ci dwaj panowie zabior chopaka ze sob do Pannowalu. Nie moemy go karmi. Sami tu przymieramy godem. Pannowal ma wszystkiego w brd.

- Odejd, matka. My handlujemy - wyniole odpar Hasele. Pokutykawszy na tyy domostwa przypatrywaa si, jak szurajc sptanymi nogami ich niewolnik fagor zapdza psy do niegowej budy. Podniosa spojrzenie z jego przygitych plecw na szarobury krajobraz, na mile pustkowi zlewajcych si z pustk nieba. Skd z gbi tych pustkowi przyby w chopak. Ze dwa razy w roku, w pojedynk bd parami, z lodowych pusty wyaniali si ludzie u kresu si. Lorel nie potrafia sobie nawet wyobrazi, skd przychodzili - wiedziaa tylko, e za pustyni s jeszcze zimniejsze gry. Jeden z uciekinierw bekota co o zamarznitym morzu, ktre mona przej. Uczynia znak witego koa na zwidych piersiach. Za modu drczya si ow pustk wyobrani. Opatulona wychodzia wwczas i wystawaa na skarpie, spogldajc ku pnocy. A nad ni przelatyway marzyska wymachujc pojedynczymi skrzydami i rzucajc j na kolana oszoamiajc wizj ludzi, witych i w wielkiej masie, ktrzy przetaczaj ogromne paskie koo wiata w jakie miejsce, gdzie nie zawsze sypie nieg i nie zawsze hula wiatr. Wracaa pod dach z paczem, nienawidzc nadziei przyniesionych jej przez marzyska.

Mimo e stary Hasele tak wyniole odprawi on, jak zwykle zapamita sobie, co powiedziaa. Po dobiciu targu z dwoma panami z Pannowalu, kiedy niewielka kupka drogocennych zi, przypraw, wenianej wczki i mki leaa ju naprzeciw skr, ktre gocie mieli zaadowa na swoje sanie, Hasele poruszy spraw zabrania przez nich z powrotem do cywilizacji chorego chopaka. Zaznaczy, e modzieniec nosi pikn zdobion kurtk, a przeto - cakiem niewykluczone, panowie - jest kim wanym lub chociaby synem kogo wanego.

Do nieoczekiwanie dla niego obaj panowie z wielk radoci zgodzili si zabra modzieca ze sob. Bd musieli troch sobie doliczy, jedn skr jajaka na okutanie wyrostka i pokrycie dodatkowych kosztw. Hasele pozrzdzi troch, po czym ustpi ochoczo; nie sta go byo na ywienie chopaka, gdyby wyy, a gdyby umar - karmienie psw szcztkami ludzkimi nigdy nie sprawiao mu przyjemnoci, za miejscowy rytua mumifikowania i napowietrznego pochwku mu nie odpowiada.

- Zgoda - rzek i poszed po skr, najmarniejsz, jak mia pod rk.

Chopak tymczasem si ockn. Lorel daa mu jeszcze rosou i odgrzane udko nienego krlika. Syszc kroki mczyzn zamkn powieki i leg na plecach, wsunwszy do pod kurtk. Ledwo rzucia na niego obojtnym okiem i odeszli. Zamierzali zaadowa na sanie nabyt parti skr, par godzin zabawi w gocinie u Hasele i jego maonki, upi si, odespa przepicie, a potem wyruszy w mia podr na poudnie do Pannowalu. Zamiary wprowadzili w czyn, narobiwszy niezego haasu przy trunkach. Haasowali nawet, gdy ju posnli na kupie skr, chrapic oguszajco. Lorel za dogldaa Juliego, karmic go, obmywajc mu twarz, gaszczc po gstej czuprynie, obciskujc ukradkiem.

Wczesnym pdniem, o zachodzie Bataliksy, zabrano go i pooono, wci w udawanym omdleniu, na sanie; panowie strzelili z batw, nachmurzyli czoa, by postawi jaki obronny mur midzy kacem a szczypicym mrozem, i odjechali. Owi dwaj panowie, ktrych ycie nie gaskao po gowach, obrabowali Hasele i rabowali ile wlezie kadego trapera na swej drodze, w peni wiadomi, e sami zostan obrabowani i okpieni, kiedy im z kolei przyjdzie przehandlowa skry. Oszustwo byo dla nich jednym ze sposobw na przeycie, jak ciepe ubranie. Ich prosty plan zakada, e gdy tylko strac z oczu walce si domostwo Hasele. podern gardo wieo nabytemu inwalidzie, cisn zwoki w najblisz zasp i zadbaj o to, by jedynie pikna zdobiona kurtka - by moe w komplecie z kaftanem i spodniami - bezpiecznie dotara na pannowalski rynek. Zatrzymali psy i wyhamowali sanie. Jeden z mczyzn wycign lnicy metalowy sztylet i przystpi do lecej postaci. W tej samej chwili posta podniosa si z wrzaskiem, zarzucia panu z Pannowalu skr na gow i kopnwszy go okrutnie w brzuch popdzia zygzakiem w sin dal, aby unikn leccych wczni.

Uznawszy, e jest dostatecznie daleko, chopak skrci za szary gaz, przykucn i wyjrza, czy go nie cigaj. W bladym wietle sanie zdyy mu ju znikn z oczu. Nie byo ladu po dwch panach. Wszystko zamaro, oprcz wistu zachodniego wiatru. Zosta sam na lodowej pustyni, na kilka godzin przed wschodem Freyra.

Wielki strach pad na Juliego. Po tym, jak fagory porway mu ojca do swych podziemnych siedzib, przez wicej dni, ni umia zliczy, bdzi po pustkowiach, otumaniony z zimna i braku snu, doprowadzany do szau przez insekty. Zagubiony i bliski mierci zwali si w krzak gogu. Odrobina snu i poywienia szybko jednak przywrcia mu siy. Da si zaadowa na sanie nie dlatego, eby ufa dwm pannowalczykom, ktrzy mierdzieli mu podoci na mil, po prostu nie mg znie starej baby, ktra go tak uparcie obmacywaa. I tak po krtkiej przerwie znw tu wyldowa - znw na pustkowiu, na lodowatym szczypicym w uszy wichrze. Wrci myl do matki, do Onesy i jej choroby. Kiedy j widzia po raz ostatni, kaszlaa, a z ust sczya jej si spieniona krew. Jake przeraonym odprowadzaa go spojrzeniem, gdy wychodzi z Alechawem. Dopiero teraz Juli zrozumia, co znaczy ten przeraony wzrok: baa si, e go ju nigdy nie zobaczy. Nie warto szuka drogi powrotnej do matki, skoro jest ju trupem.

Zatem co dalej?

Jeli mia przey, pozostaa tylko jedna moliwo. Podnis si i rwnym, wolnym truchtem pody ladem sa.

Sanie cigno siedem wielkich rogatych psw rasy asokin. Przodownikiem zaprzgu bya suka wabica si Strzyga. Ca t sfor znano jako zaprzg Strzygi. Co godzina asokiny odpoczyway przez dziesi minut, a na co drugim postoju rzucano im cuchnce suszone ryby z worka. Dwaj pannowalczycy na zmian to szli za saniami, to na nich jechali. Wkrtce Juli zrozumia, e takie s reguy. Trzyma si daleko w tyle. Nawet gdy sanie znikay mu z oczu, jego wraliwy nos, dopki nie wiao, chwyta smrd podajcych przed nim psw i ludzi. Niekiedy zblia si, aby podpatrywa pannowalczykw. Chcia sam pozna tajniki powoenia psim zaprzgiem.

Po trzech dniach nieprzerwanej wdrwki, gdy asokiny wymagay duszych odpoczynkw, dotarli do nastpnej siedziby. Tutejszy traper wznis sobie may drewniany fort, przystrojony poroami dzikich zwierzt. Porozwieszane skry sztywno opotay na wietrze. Freyr zszed z nieba, zgasa te blada Bataliksa i janiejszy stranik wsta ponownie, a dwaj panowie nadal bawili w gocinie, to przekrzykujc si z gospodarzem po pijanemu, to pochrapujc. Juli ukrad z sa troch sucharw i spa niespokojnie, owinwszy si w skr po zawietrznej sa.

I dalej w drog.

Jeszcze dwa postoje przedzielone kilkudniow podr. Zaprzg Strzygi uparcie poda na poudnie. Z kadym dniem sab lodowaty dech wiatru. W kocu nie ulegao ju wtpliwoci, e dojedaj do Pannowalu. Mglisto dali, ku ktrej zmierza zaprzg, okazaa si lit ska. Z rwniny na wprost podniosy si stoki gr pod grub pokryw niegw. Podniosa si i sama rwnina i brnli teraz podgrzem, gdzie obaj panowie musieli maszerowa przy saniach, a nawet je popycha. Wznosiy si tu rwnie kamienne wiee, niekiedy obsadzone czatami, ktrym musieli si opowiada. Juli te musia.

- Id za ojcem i wujem - odkrzykn.

- Zostajesz w tyle. Dopadn ci marzyska.

- Wiem, wiem. Ojcu pilno do domu, do matki. Mnie te. Przepucili go machniciem rki, umiechajc si pobaliwie do modego zucha.

Wreszcie panowie zarzdzili postj. Strzydze i jej zaprzgowi rzucono suszone ryby i uwizano psy do palikw. Panowie wybrali sobie przytuln kotlink na stoku, okutali si w futra, namacili od rodka gorzak i zapadli w sen. Juli podkrad si bliej, gdy tylko usysza ich chrapanie. Obu mczyzn naleao zaatwi niemal jednoczenie. adnemu nie sprostaby w otwartej walce, zatem musi ich wzi przez zaskoczenie. Rozwaa dgnicie noem lub rozupanie czaszek kamieniem; oba sposoby byy ryzykowne. Rozejrza si, czy nikt go nie widzi. Odczepi z sa rzemie, podpez do pannowalczykw i zrcznie powiza praw kostk jednego z lew drugiego, aby ten, ktry zerwie si pierwszy, zosta przytrzymany przez towarzysza. Panowie chrapali dalej. Odczepiajc rzemie Juli zauway na saniach pk wczni. Moe wozili je na wymian i nie znaleli nabywcy. Nie zastanawia si nad tym. Wycign jedn z wizade, zway w doni i stwierdzi, e nie nadaje si do rzucania. Ale grot miaa chwalebnie ostry. Powrci do kotlinki i trci nog jednego z panw, ktry z jkiem przekrci si na plecy. Juli podnis wczni, jakby si zamierza na ryb, i przeszy mczyzn na wylot przez kurtk, ebra i serce. Pannowalczyk wykona konwulsyjny ruch. Ze straszn min, z wybauszonymi oczami siad, schwyci za drzewce wczni, oklap na niej, a potem pomalutku z przecigym westchnieniem, zakoczonym kaszlniciem, opad z powrotem na plecy. Z ust pocieka mu krew i wymioty. Jego kompan poruszy si tylko i co wymamrota. Juli z tak si przedziurawi pannowalczyka, e wcznia ugrzza mu w ziemi na dobre. Wrci do sa po drug i potraktowa drugiego z panw tak jak pierwszego - z rwnym sukcesem. Sanie byy jego. Wraz z zaprzgiem.

omotao mu w skroni. aowa, e panowie z Pannowalu nie byli fagorami. Zaprzg warczce i skowyczce asokiny i odjecha. Wysoki grzbiet grski przesoni fal mtnego wiata na niebie. Biega tu teraz wyrana droga, trakt z kad mil szerszy. Pi si zakosami, znikajc za wynios skaln turni. Z drugiej strony tej skay otwieraa si zaciszna, gboka dolina, do ktrej broni dostpu potny zamek. Czciowo zbudowano go z kamienia, czciowo wykuto w skale. Mia szerokie okapy, aby nieg zsuwa si z dachu na drog u jego stp. Pod zamkiem zbrojna warta w sile czterech ludzi staa w szeregu przy drewnianym szlabanie zamykajcym drog. Juli zatrzyma si i czeka, a podejdzie do niego wartownik w futrze byszczcym od mosinych sprzczek.

- Co za jeden, chopcze?

- Jestem z dwoma przyjacimi. Jedzilimy na handel, jak widzisz. Zostali w tyle z drugimi saniami.

- Nie widz ich.

Jego olonet obco brzmia w uszach Juliego, inaczej ni mowa Barier.

- Zjawi si. Nie poznajesz zaprzgu Strzygi? - strzeli z bata w stron zwierzt.

- A poznaj. Oczywicie. T suk nie na darmo nazwano Strzyg. - Ustpiwszy z drogi wartownik podnis krzepkie prawe rami. - Przepuci Strzyg! - zawoa.

Otwarto szlaban, wisn bat, Juli krzykn i przejechali. Widok Pannowalu zapar mu dech w piersiach. Przed nim wznosia si ogromna ciana urwiska, tak stroma, e nie trzymay si jej niegi. W cianie bya wykuta kolosalna posta Wielkiego Akhy. Przykucnita w tradycyjnej pozie: kolana przy barkach, ramiona owinite wok kolan, rce splecione domi do gry, trzymajcymi wity pomie ycia. Olbrzymi gow wieczya kpka wosw. Pczowiecza twarz budzia groz. Same jej policzki napeniay lkiem. Jednak wielkie migdaowe oczy patrzyy dobrotliwie, a w uniesionych kcikach warg i majestatycznych brwiach kryy si zarwno askawo, jak i okruciestwo.

Otwr w skale przy jego lewej stopie wydawa si bardzo may. Podjedajc bliej saniami Juli zobaczy jednak, e sam wylot jest przeogromny; chyba na trzykrotny wzrost czowieka. W gbi Juli dostrzega wiata i strae o obcym wygldzie, obcej wymowie i z obcymi mylami w gowach. Wyprostowa swoje mode ramiona i miao ruszy naprzd. Oto jak Juli przyby do Pannowalu.

Mia nigdy nie zapomnie powitania Pannowalu i poegnania nieba. Oszoomiony przeprowadzi sanie pod szlabanem, przez zagajnik rachitycznych drzew i zatrzyma je przed bram, aby ogarn wzrokiem rozlege sklepienie, pod ktrym tak wielu ludzi przeyo swoje dni.

Za bram mga czya si z ciemnoci, rodzc widmowy wiat ksztatw bez konturw. Bya noc; samotni przechodnie, okutani w grube szaty, paradowali w obokach mgy, kbicej si nad ich gowami i snujcej si ospale za ludmi jak wystrzpione poy paszczy. Wok tylko kamie i kamie, pocity na ciany i mury, na kramy, komory i magazyny, i kondygnacje schodw, gdy ta ogromna tajemnicza jaskinia, biegnca coraz wiksz stromizn w gb gry, zostaa w cigu stuleci posiekana na niewielkie tarasy, oddzielone jeden od drugiego schodami i bocznymi cianami. Z przymusowej oszczdnoci pojedyncze kagace u szczytu kadej kondygnacji schodw migotay przekrzywionymi w lekkim przecigu pomieniami, owietlajc nie tyle drog, co mglist pomrok i wasny kope. Niestrudzony ywio wody przez tworzce wieczno stulecia wypuka w skale szereg poczonych grot rnej wielkoci i na rnych poziomach. Niektre z nich byy zamieszkane i obrobione rk czowieka. Otrzymay nazwy i wyposaono je w podstawowe urzdzenia i sprzty domowe.

Dzikus przystan, nie mogc pody dalej bez przewodnika w gb tej oazy ciemnoci.

Nieliczni gocie przybywajcy do Pannowalu trafiali tak jak Juli do jednej z wikszych jaski, zwanej przez mieszkacw Rynkiem. Tu wykonywano wikszo prac niezbdnych w yciu spoecznoci, poniewa sztuczne owietlenie wcale czy prawie wcale nie byo potrzebne, gdy tylko oczy przywyky do pmroku. Za dnia miejsce rozbrzmiewao gwarem i bezadnym kuciem motw.

Na Rynku Juli wymieni asokiny i sanie z towarem na rzeczy potrzebne mu do nowego ycia. Musi tu zosta. Nie ma dokd i. Stopniowo oswoi si z mrokiem, dymem, pieczeniem oczu i pokasywaniem pannowalczykw, kojarzc sobie to wszystko z poczuciem bezpieczestwa. Przychylny los zetkn go z wyjtkowej zacnoci i dobroci kupcem imieniem Kyale, ktry wsplnie z on prowadzi kram na jednym z placykw w Rynku. Kyale by smtnym czowieczkiem, z wiecznie nieszczliw min i obwisym czarniawym wsem. Nie wiedzie czemu obdarzy Juliego przyjani chronic go przed wydrwigroszami. Nie szczdzi te trudu, by wprowadzi przybysza w nowy dla niego wiat. Z chrem dwikw rozbrzmiewajcych w Rynku czy swj gos strumie Vakk, pyncy w gbi wasnej czeluci na tyach jaskini. Juli pierwszy raz w yciu oglda pyncy swobodnie strumie, ktry sta si dla niego jednym z cudw osady. Lubi sucha plusku wody, w swojej animistycznej duszy uwaajc Vakk za istot na poy yw.

Brzegi Vakku spina most, a za mostem Rynek koczy si stromizn z mnstwem schodw i szerokim balkonem na ich szczycie, gdzie zasiad olbrzymi, ciosany w skale Akha. T figur, jej wynurzajce si z mroku ramiona, wida byo nawet z drugiego koca Rynku. Akha w wycignitych doniach trzyma najprawdziwszy ogie, regularnie podsycany przez kapana, ktry wychodzi przez drzwiczki w brzuchu posgu.

Lud Akhy gorliwie bi czoem u stp swego boga, skadajc mu w ofierze wszelkiego rodzaju dary, odbierane przez kapanw, prawie niewidocznych pod szatami w czarne i biae pasy. Wierni leeli twarzami do ziemi, a nowicjusz zamiata posadzk miotek z pir i dopiero gdy skoczy, podnosili pene nadziei spojrzenie na oczy z czarnego kamienia hen ponad nimi, w pajczynie cieni, i wracali na mniej wity grunt.

Te obrzdy byy dla Juliego tajemnic. Zapyta o nie Kyala i otrzyma wykad, po ktrym czu si jeszcze gupszy. Nikt nie objani swojej religii obcemu. Mimo to Juli nabra przewiadczenia, e owa przedstawiona w kamieniu pradawna istota odpiera moce szalejce w wiecie zewntrznym, zwaszcza wadc nieba Wutr i wszelkie ze siy sprzymierzone z niebiosami. Akha niezbyt interesowa si ludmi, drobiazg ludzki uchodzi jego uwagi. Pragn od nich jedynie regularnych ofiar, eby mie si do walki z Wutr, za potny kler akhaski czuwa nad zaspokajaniem boskich pragnie, eby na ludzi nie spado nieszczcie.

Pannowalem rzdzili kapani w sojuszu z milicj; nie byo tu absolutnego wadcy, chyba eby za takiego uzna Akh we wasnej osobie, ktry wedle powszechnego mniemania grasowa z niebiask maczug po grach, szukajc Wutry i jego straszliwych wsplnikw, takich jak wij.

Juli by zaskoczony. Zna Wutr. Do wielkiego ducha Wutry Alechaw i Onesa, rodzice Juliego, wznosili mody w godzinie trwogi. Wutra jawi im si jako dobroczyca, dawca wiata. I przenigdy, jak siga pamici, nie wspomnieli o Akhce.

Rynek i ssiednie komory czyy si systemem korytarzy pokrtnych jak stanowione przez kapanw prawa. Do jednych komr wstp by wolny, do innych wzbroniony zwykym miertelnikom. O zakazanych rejonach mieszkacy woleli nie rozmawia. Juli sam wkrtce zauway, jak wlok grzesznikw z rkami skrpowanymi na plecach, jak wiod ich mrocznymi schodami wrd monumentalnych cieni, jednych do Ziemi witej, innych do karnego gospodarstwa za Rynkiem, zwanego Obor. Z biegiem czasu Juli zacz chadza wskim, najeonym schodami korytarzem prowadzcym do wielkiej, rwnej jak st jaskini noszcej nazw

Stodoy. Stodoa rwnie miaa swj ogromny posg Akhy w acuchu z podobizn jakiego zwierzaka zawieszonym na szyi bstwa patronujcego tutaj sportom; w Stodole odbyway si pozorowane walki, pokazy, zawody atletw i pojedynki gladiatorw. ciany pomalowano w spiralne desenie o barwach od karmazynu do amarantu. Na og Stodoa bya niemal wyludniona i w jej pustych przestrzeniach dudniy gucho gosy; zachodzili tam wwczas co poboniejsi pannowalczycy, wznoszc bagalne mogy pod kopu ciemnoci. Za to z okazji zawodw Stodoa jarzya si wiatem i rozbrzmiewaa muzyk, a tum wypenia j po brzegi.

Z Rynku prowadziy wejcia do dalszych wanych grot. Od wschodniej strony, przez szereg malekich tarasw czy te duych podestw poczonych schodami z solidn balustrad, wchodzio si do rozlegej mieszkalnej groty zwanej Vakk, od strumienia, ktry std wypywa, szemrzc na dnie gbokiego wwozu. Ponad ogromnym portalem Vakku znajdowaa si niezwykle kunsztowna paskorzeba, przedstawiajca dziwne, obe ksztaty pord fal i gwiazd, prawie zniszczona w jakim dawnym zawale. Vakk bya najstarsz po Rynku jaskini, w caoci zajt przez kwatery, jak je nazywano, jeszcze sprzed wielu stuleci. Przybyszowi z zewntrznego wiata, gdy stan w progu i oglda czy raczej odgadywa spitrzone tarasy ulatujce w mrok, ledwo rozjaniony Vakk zdawa si nocn mar, gdzie ciaa nie sposb oddzieli od cienia, tote serce dziecicia Barier zatrzepotao pochliwie. Zaiste trzeba byo mocy Akhy, eby zbawi tego, czyja noga stana w tej zatoczonej nekropolii.

Ale Juli przystosowa si z waciw modym atwoci. Zacz patrze na Vakk jak na marnotrawne miasto. W gronie rwienikw, uczniw gildii, wasa si po labiryncie skupionych na wielu poziomach kwater, czsto ze sob poczonych. Bez koca pitrzyy si jedna na drugiej izby z wyrosymi z nich meblami, ktre wyciosano w tej samej skale co podogi i ciany, w jednym nieprzerwanym cigu linii i powierzchni. Rwnie zoona bya struktura praw wasnoci publicznej i prywatnej w tym penym adu mrowisku, zawsze jednak wizao si to z gildyjsk organizacj Vakku i zawsze przypadki sporne rozsdza kapan.

W jednej z takich kwater Tuska, agodna maonka Kyala, znalaza Juliemu mieszkanie, zaledwie o trzy kwatery od wasnej. W okrgej izbie bez sufitu czu si jak wewntrz kamiennego kwiatu. Vakk wznosi si stromo, rozjaniony mtnym wiatem naturalnym, mtniejszym ni w Rynku. Powietrze byo gste od kopcia ojowych lamp, chocia wcale nimi nie szafowano - na glinianej podstawie kadej lampy zosta odcinity numer i kler pobiera od niej podatek. Tajemnicze mgy trapice Rynek nie miay takiej wadzy nad Vakkiem. Std wioda galeria bezporednio do Stodoy. Pod nie wygadzonym sklepieniem na niszym poziomie przechodzio si do wysokiej jaskini zwanej Grobl, z czystym, wieym powietrzem. Mieszkacy Vakku uwaali jednak tych z Grobli za barbarzycw, gwnie dlatego, e naleeli oni do niszych gildii, jak rzenikw, garbarzy, kopaczy nertu, gliny i skamieniaego drewna. W skalnym plastrze miodu przylegym do Grobli i Stodoy znajdowaa si jeszcze jedna wielka jaskinia, pena siedzib ludzi i byda. Bya to Turma, przez obcych omijana z daleka. Juli zawdrowa tam akurat wtedy, gdy pen par szy roboty gildii skalnikw nad poszerzaniem jaskini. Turma zbieraa z pozostaych rejonw wszelkie nieczystoci karmic nimi winie i ciemnolubne, rosnce w cieple pody rolne. Niektrzy chopi z Turmy hodowali dodatkowo raj, ptaka o wieccych oczach i luminescencyjnych plamach na skrzydach. Raje trzymane w klatkach rozjaniay nieco kwatery Vakku i Grobli, chocia i od nich kapani Akhy cigali podatek.

W Grobli gbury, w Turmie chopy jak tury - gosio miejscowe porzekado. Tymczasem Juli zauway, e ludzie s tu wszdzie otpiali i oywiaj si tylko na igrzyskach, z wyjtkiem garstki handlarzy i traperw zamieszkujcych tarasy swojej gildii w Rynku, i z bogosawiestwem Akhy regularnie wyprawianych w interesach na wiat zewntrzny, jak owi dwaj znajomi mu panowie. Ze wszystkich jaski wikszych i mniejszych biegy w gb litej skay chodniki i tunele, jedne do gry, inne w d. Pannowal by peen legend o czarodziejskich potworach przybywajcych z ciemnoci pierwotnej skay lub o ludziach moc czarw porwanych w samo serce gry. Lepiej wic siedzie na tyku w Pannowalu, pod opiekuczym lepym okiem Akhy, ni szuka gdzie guza. Lepszy te Pannowal i podatki ni uciski mrozu na zewntrz. Owe legendy oywiaa gildia bajarzy, ktrej czonkowie obstawiali schody lub czyhali na tarasach, snujc swoje fantastyczne opowieci. W tym wiecie mglistej pomroki sowa byy jak latarnie.

Do jednej z dzielnic Pannowalu wymienianej przez ludzi najczciej szeptem Juli mia wstp wzbroniony. Bya to Ziemia wita. Szo si tam galeri lub z Rynku schodami, lecz wej strzega milicja, a ludzie omijali je z powodu zej sawy. Nikt z wasnej nieprzymuszonej woli nie przemierzy krtych drg do Ziemi witej. Mieszkaa w niej milicja, zawsze na stray prawa Pannowalu, oraz kapani, zawsze na stray pannowalskiego ducha.

Splendor tutejszych porzdkw przesoni Juliemu ich nikczemno. Niewiele potrzebowa czasu, aby pozna elazny rygor, w jakim yli ludzie. Nikogo tu nie dziwi ad, w jakim si urodzi, ale nawykego do otwartych przestrzeni i prostych zasad przetrwania dzikusa zdumiewa cisy nadzr nad kadym krokiem czowieka. Pannowalczycy na dodatek uwaali si za szczeglnie uprzywilejowanych.

Uczciwie zdobyte skry przeznaczy Juli na zakup kramu w ssiedztwie Kyala, zamierzajc otworzy interes. Okazao si, e istnieje mnstwo przepisw zakazujcych nawet tak prostej rzeczy. Nie mg rwnie handlowa bez kramu, nie posiadajc specjalnego zezwolenia, aby je za uzyska, trzeba si byo urodzi czonkiem gildii domokrcw.

Potrzebna mu bya gildia, terminowanie i pewne przywileje - rodzaj egzaminu - ktre nadawali jedynie kapani. Potrzebne mu byo rwnie dwuczciowe zawiadczenie od milicji, razem z ubezpieczeniem i referencjami. Nie mg te handlowa, dopki nie mia kwatery na wasno. By jednak zosta wacicielem wynajtej mu przez Tusk izby, musiaby by zameldowany na stae przez milicj. A nie mg speni nawet najbardziej podstawowego warunku: wiary w Akh i wykazania si regularnymi ofiarami.

- To proste. Wy jako dzikus musicie najpierw suy u kapana.

Oto co usysza od kapitana milicji o surowym obliczu, przed ktrym przyszo mu stan. Kapitan przyjmowa Juliego w maej kamiennej salce z balkonem umieszczonym moe metr nad jednym z tarasw Rynku, skd wida byo ca ruchliw sceneri. Zwyczajowe skry kapitan przykry biao-czarnym, dugim niemal do podogi paszczem. Na gowie mia brzowy hem, udekorowany witym symbolem Akhy, koem o dwch szprychach. Skrzane buty sigay mu do poowy ydki. Za nim sta fagor z czarno-bia opask na biaym kudatym czole.

- Patrzcie na mnie - warkn kapitan.

Lecz Juli apa si na tym, e wci ucieka spojrzeniem ku milczcemu fagorowi, dziwic si jego obecnoci. Ancipita sta jak niemy posg, niezgrabn gow wysunwszy do przodu. Rogi mia stpione, krtko przyrnite, a ich tnce krawdzie spiowane pilnikiem. Juli zauway skrzan obro ze smycz, na poy ukryt w biaej sierci na szyi, znak posuszestwa czowiekowi. Nawet taki fagor by grony dla pannowalczykw. Wielu oficerw paradowao z posusznym fagorem u boku; ceniono je, poniewa widziay w ciemnoci. Cywile lkali si tych niezgrabnych stworw mwicych uproszczonym olonetem.

Jak to moliwe - zastanawia si Juli - eby ludzie wspyli z tymi bestiami, ktre mu porway w niewol ojca, z bestiami znienawidzonymi w pustkowiach od dziecka? Ju rozmowa z kapitanem bya przygnbiajca, a najgorsze go jeszcze czekao. Nie moe tu y nie przestrzegajc regu, a tym nie byo koca; nie ma innego sposobu - wbija mu Kyale do gowy - jak tylko podporzdkowa si. Aby zosta obywatelem Pannowalu, musisz myle i czu jak pannowalczyk.

Zosta wic przydzielony do suby u kapana w alei kwater, przy ktrej mia swoj izb. Musia uczszcza na liczne sesje, podczas ktrych nauczano go zrytualizowanej historii Pannowalu (zrodzonego z Cienia Wielkiego Akhy na wiecznych niegach...) i zmuszano do wkuwania wielu wersetw na pami. Musia rwnie robi wszystko, co tylko kapan Sataal mu zleci, cznie z nudnym lataniem w te i we w te na posyki, leniwego z natury Sataala. Niewielk pociech znajdowa Juli w tym, e pannowalskie dzieci przechodziy podobne szkolenie w modym wieku.

Sataal by masywnej budowy, twarz mia blad, uszy mae, rk cik. Gow goli, brod zaplata w warkocze zwyczajem wielu kapanw swojego zakonu. W warkoczach bielay mu siwe sploty. Mia czarno-biay chaat do kolan. I gbokie dzioby na twarzy. Juli dopiero po jakim czasie zorientowa si, e Sataal pomimo siwych wosw nie przekroczy wieku redniego, e dobija zaledwie dwudziestki. Chodzi jednak przygarbiony, przez co wydawa si i starszy, i poboniejszy.

Sataal zawsze zwraca si do Juliego uprzejmie, cho bez poufaoci, na dystans. Juli odzyska rwnowag ducha przy tym czowieku, ktry jak gdyby mwi: to jest nasze wsplne zadanie, a ja nie zamierzam go komplikowa zgbianiem twoich prawdziwych pobudek. Juli w milczeniu uczy si wic wszystkich tych niezbdnych, grnolotnych wersetw.

- Ale co to znaczy? - spyta w pewnym momencie, zupenie skoowany.

Sataal powsta i z wolna obrci si w malekiej kwaterze; cie skrywa posta kapana, tylko Jego ramiona majaczyy na tle uny dalekiej lampy. Niky refleks zamigota mu na ysinie, gdy nachylajc gow ku Julie-mu, rzek ostrzegawczo:

- Najpierw nauka, modziecze, potem interpretacja. Nauczysz si, mniej bdzie wtedy kopotw z interpretacj. Ucz si na pami; nie musisz bra tego na rozum. Akha nigdy nie wymaga od swego ludu zrozumienia, tylko posuszestwa.

- Powiedziae, e Akha nie dba o nikogo w Pannowalu.

- Sedno jest w tym, Juli, e Pannowal dba o Akh. No wic, jeszcze raz:

Kto si Freyra raczy jadem

Jako ryba Jadem chorym,

Temu Freyr pniejszej pory

Ogniem pore ciao sabe

- Ale co to znaczy? - obstawa przy swoim Juli. - Jak mam si tego nauczy, skoro nic nie rozumiem.

- Powtarzaj, synu - surowo rzek Sataal. - Kto si...

Juli wsik w nocne miasto. Schwytao jego dusz w sie cieni, tak jak w wiecie zewntrznym mczyni chwytali w sieci ryby pod lodem. W snach odwiedzaa go matka, z jej ust leciaa krew. Budzi si wwczas i lec na wskiej pryczy kierowa spojrzenie w gr, wysoko ponad ciany izby w ksztacie kwiatu, do sklepienia Vakku. Czasem, gdy powietrze byo czyste, dostrzega odlege szczegy, wiszce tam nietoperze i stalaktyty, i na skale bysk kropli rosy nie bdcej ros, i pragn uciec jak najdalej od side, w jakich si znalaz. Tylko e nie mia dokd pj. Pewnego razu, w czarnonocnej rozpaczy, przekrad si do mieszka ni maonkw Kyale, szukajc pocieszenia. Kyale by zy, e go wyrwano ze snu, i kaza mu si wynosi, lecz Tuska powitaa chopaka czuym sowem jak wasnego syna. Pogaskaa po ramieniu i uja jego do w swoje donie. Po chwili wybuchna cichym paczem i powiedziaa, e sama ma syna mniej wicej w tym samym wieku, te takiego dobrego i miego chopca imieniem Usilk. Ale Usilka zabraa jej milicja za zbrodni, ktrej wcale nie popeni, jest tego pewna. Kadej nocy lec bezsennie mylaa o-nim, zamknitym w jednym z owych strasznych zakamarkw Ziemi witej pod stra fagotw, niepewna, czy go jeszcze zobaczy.

- Milicja i kapani s tu bardzo niesprawiedliwi - szepn jej Juli. - Moi pobratymcy na pustkowiach przymieraj godem, ale wszyscy s rwni w obliczu zimna.

- S w Pannowalu ludzie - po chwili milczenia odezwaa si Tuska - i kobiety, i mczyni, ktrzy nie ucz si wersetw i zamierzaj obali tych, co panuj. Jednak bez naszych panw zniszczy nas Akha.

- I mylisz, e Usilka zabrano... poniewa chcia obali panw?

ciszonym gosem, ciskajc kurczowo jego do, odpara:

- Nie zadawaj takich pyta, bo bdziesz mia kopoty. Usilk zawsze si buntowa... to moliwe, pewnie wpad w ze towarzystwo...

- Skoczcie te swoje pogawdki - zawoa Kyale. - Wracaj, babo, do ka... i ty te, Juli.

Juli tai te sprawy w sobie przez cay czas, odbywajc sesje z Sataalem.

- Nie jeste gupcem, cho jeste dzikusem, a to da si zmieni - rzek Sataal. - Wkrtce przejdziesz na wyszy poziom. Bowiem Akha jest bogiem ziemi i podziemia, a ty pojmiesz cos z tego, jak ziemia yje, a my w jej yach. yy te zw si oktawami rdziemnymi i aden czowiek nie moe by ani. szczliwy, ani zdrowy, jeli nie yje w swojej wasnej oktawie rdziemnej. Po trochu moesz doj do objawienia. A jeli si postarasz, to kto wie, sam moe zostaniesz kapanem i bdziesz suy Akhce w godniejszy sposb.

Juli trzyma jzyk na wodzy. Nie mg powiedzie kapanowi, e nie potrzeba mu adnych wyjtkowych ask Akhy, e jego nowe ycie w Pannowalu jest jednym wielkim objawieniem. Spokojnie pyny dni, jeden za drugim. Niezomna cierpliwo Sataala zacza wywiera wraenie na Julim, ktry z coraz mniejsz niechci odnosi si do swoich lekcji. Nawet bdc z dala od kapana myla o jego naukach. Wszystko byo nowe j dziwnie podniecajce. Sataal mwi mu o pewnych kapanach, ktrzy odprawiajc godwk porozumiewali si z umarymi, nawet z postaciami historycznymi. Juli nigdy nie sysza o czym takim, ale wzdryga si nazwa to bzdur. Zasmakowa w samotnych wdrwkach po peryferiach miasta, a gste cienie nabray wreszcie swojskiego kolorytu. Przysuchiwa si rozmowom ludzi, czsto na temat religii, oraz bajarzom, ktrzy bajali na rogach ulic, rwnie czsto wplatajc motywy religijne do swych opowieci.

Religia stanowia pie ciemnoci, tak jak strach pie Barier, gdzie plemienne bbny odpdzay ze duchy. Pomau Juli zacz dostrzega w religijnych dysputach nie prni, a jdro prawdy: ycie i mier czowieka musi mie jakie wyjanienie. Tylko dzikusy nie potrzebuj wyjanie. Postrzeganie jest jak odkrycie tropu zwierzyny na niegu.

Kiedy znalaz si w cuchncej czci Turmy, gdzie ludzkie nieczystoci wylewano do dugich roww, w ktrych rosy wegetujce w ciemnoci zboa. Tutaj ludzie byli jak tury, jeli wierzy porzekadu. Jaki czowiek z krtk, potargan czupryn, a zatem ani kapan, ani bajarz, wskoczy na taczk do rozwoenia nieczystoci.

- Przyjaciele - zwrci si do obecnych. - Posuchajcie mnie chwil, dobrze? Odcie robot i wysuchajcie, co mam do powiedzenia. Mwi nie w swoim imieniu, lecz w imieniu wielkiego Akhy, ktrego duch yje we mnie. Musz przemwi w jego imieniu, chocia ryzykuj yciem, albowiem kapani faszuj sowa Akhy do swoich wasnych celw.

Mczyni przystanli i suchali. Dwch prbowao stroi sobie arty z modego czowieka, lecz reszta, cznie z Julim, ulega ciekawoci.

- Przyjaciele, kapani powiadaj, e musimy tylko skada ofiary Akhce i nic wicej, e to wystarczy, aby on uchowa nas w wielkim sercu swojej gry. A ja powiadam, e to kamstwo. Kapani s zadowoleni, ich nie obchodzi nasze cierpienie, cierpienie szarych ludzi. Moimi usty Akha ogasza wam, e powinnimy czyni wicej. Powinnimy by lepsi w naszych sercach. yjemy sobie zbyt wygodnie - zoymy ofiary, zapacimy podatki i nic nas nie obchodzi. W gowie nam tylko przyjemnoci i igrzyska. Jake czsto syszycie, e Akha si o nas nie troszczy, e dba jeno o swoj wojn z Wutr. Musimy go zmusi, by si o nas troszczy, musimy sta si godni jego troski. Musimy si poprawi Tak, poprawi! I wygodniccy kapani te musz si poprawi...

Kto nadbieg z wieci, e idzie milicja. Mody czowiek zawaha si.

- Na imi mi Naab. Zapamitajcie moje sowa. I dla nas jest miejsce w wielkiej wojnie Nieba z Ziemi. Wrc gosi to przesanie, jeli zdoam... przesanie do caego Pannowalu. Poprawmy si! Poprawmy si, pki nie jest za pno...

Ju zeskakiwa na ziemi, gdy zafalowaa gromada gapiw. Roztrci ich wielki fagor na uwizi, z onierzem trzymajcym koniec smyczy. Zrogowaciae, potne apska ucapiy Naaba za rami. Naab krzykn z blu, ale wochata biaa apa zacisna mu si na gardle i odprowadzono go w stron Rynku i Ziemi witej.

- Nie powinien wygadywa takich rzeczy - mrukn siwowosy-mczyzna w pierzchajcym tumie.

Juli odruchowo poszed za nim i pocign mczyzn za rkaw.

- Ten czowiek Naab nie powiedzia ani sowa przeciwko Akhce... dlaczego zabraa go milicja?

Mczyzna rozejrza si ukradkiem.

- Poznaj ci. Jeste dzikusem, inaczej nie zadawaby takich gupich pyta.

Juli w odpowiedzi podnis pi.

- Nie jestem gupi; gdybym by, nie zadabym mojego pytania.

- Gdyby nie by gupi, siedziaby cicho. Jak mylisz, kto tutaj ma wadz? Kapani, rzecz jasna. Skoro gardujesz przeciwko nim...

- Ale ta wadza naley do Akhy...

Siwowosy umkn w ciemno. A tam, w owej ciemnoci, w tej wszechwidzcej ciemnoci, wyczuwao si jak upiorn obecno. Akhy?

Pewnego dnia w Stodole miay si odby wielkie zawody sportowe. Wtedy to Juli, zadomowiony ju w Pannowalu, uleg szczeglnej przemianie duchowej. Na zawody pieszy z Kyalem i Tusk. W niszach pony lampy ojowe, wskazujc drog z Vakku do Stodoy; ludzie tumnie walili wskimi skalnymi korytarzami, pili si na wytarte schody, i wrd nawoywa stawali rzdami wok areny. Niesiony fal ludzk Juli dostrzeg nagle w dali komor Stodoy, jej migotliwy od wiate kamienny krg. Pocztkowo widzia zaledwie skrawek jaskini zamknity ykowanymi cianami tunelu i cib idcych. W miar jak si zblia, rosa mu w oczach ta jakby ujta w ramy panorama, a w niej wyrasta sam Akha wysoko nad gowami tumw. Juli przesta sucha, co mwi do niego Kyale. Spoglda na Akha, upir z ciemnoci ukazywa swoje oblicze.

W Stodole graa muzyka, piskliwa i podniecajca. Graa dla Akhy. Akha szeroko - i strasznobrewy sta i patrzy ogromnymi oczyma z kamienia, niewidzcymi, a przecie widzcymi wszystko, owietlony od dou pochodniami. Wargi wykrzywiaa mu pogarda.

Pustkowia nie znay niczego podobnego. Pod Julim ugiy si kolana. W jego duszy jaki potny gos, w ktrym z ledwoci rozpoznawa swj wasny, zawoa: O Akho, nareszcie wierz w ciebie. Ty jest panem. Wybacz mi, pozwl zosta twoim sug. Jednak wraz z gosem tego, kto pragn odda si w niewol, drugi gos przemawia w sposb bardziej wyrachowany. Mwi: Pannowalczycy musz pozna wielk prawd, dla ktrej warto i drog wskazan przez Akh. Zdumiewa si tym wewntrznym zamtem, walk, ktra nie osaba z wkroczeniem do jaskini, gdy kamienny bg ukaza si w caej okazaoci. Naab powiedzia: Dla ludzi jest miejsce w wojnie Nieba z Ziemi. Czu, e ta wojna wre w nim samym.

Zawody byy pasjonujce. Po wycigach biegaczy i rzutach wczni przysza kolej na zapasy ludzi z fagorami, ktrym uprzednio amputowano rogi. Nastpnie odbyo si strzelanie do nietoperzy, i Juli otrzsn si ze swych pobonych rozterek, podekscytowany widowiskiem. Ba si nietoperzy. Wysoko nad tumem a czarno byo od puchatych stworkw, ktre zwisay ze stropu gowami w d, otulone w boniaste skrzyda. ucznicy wystpowali kolejno, szyjc do nich z ukw uwizanymi na jedwabnej nici strzaami. Trafione nietoperze spaday z trzepotem skrzyde na ziemi, by pniej wyldowa w garnkach. Zwyciya dziewczyna. W jaskrawoczerwonej sukni zapitej pod szyj i dugiej do ziemi, nacigaa uk i strzelaa celniej od wszystkich mczyzn. Miaa dugie, czarne wosy. Nazywaa si Iskadora i tum wiwatowa jak szalony na jej cze - a Juli najgoniej.

Wreszcie przysza kolej na walki gladiatorw, ludzi z ludmi i ludzi z fagorami, kolej na krew i mier. Jednak przez cay czas, nawet gdy Iskadora napinaa swj uk i sw wdziczn kibi, nawet wtedy myli Juliego z radoci wracay do zdumiewajcego odkrycia w sobie wiary. Przypuszcza, e lepsze jej poznanie umierzy w nim duchowy zamt. Wspomnia opowieci zasyszane przy ojcowskim ognisku. Starsi prawili o parze Stranikw Nieba i o tym, jak ludzie na ziemi obrazili niegdy Boga Niebios imieniem Wutra. Przeto Wutra odegna ziemi od ciepa swego ognia. Teraz Stranicy wypatruj godziny powrotu Wutry, ktry znowu askawym okiem spojrzy na ziemi, by zobaczy, czy ludzie sprawuj si lepiej. Jeli si poprawili, zdejmie okowy mrozu. Tak - musia przyzna Juli - Sataal ma racj, moi pobratymcy to dzikusy; jake inaczej ojciec daby si powlec fagorom? W tamtych opowieciach musi jednak tkwi ziarno prawdy. Tutaj, w Pannowalu, trafniej przedstawiaj t histori. Wutra jest ju tylko poledniejszym bstwem, za to mciwym i hasajcym po niebie. Wanie z nieba grozi niebezpieczestwo. Akha za to wielki bg ziemi, panujcy w jej wntrzu, tu gdzie bezpiecznie. Stranicy nie s yczliwi; bdc w niebiosach nale do Wutry i mog obrci si przeciwko rodzajowi ludzkiemu. Zapamitane wersety poczy teraz nabiera .sensu. Bia z nich wiato wiedzy, a Juli z przyjemnoci wyszepta to, co uprzednio byo mu tortur, utkwiwszy wzrok w obliczu Akhy:

Nieba zwidy jeno roni,

Z nieba pyn przeciwnoci:

Od niebios wszelkiej podoci

Akhy ziemia nam obron.

Nazajutrz pokornie uda si do Sataala i oznajmi mu, e zosta nawrcony. Widzia zwrcon ku sobie blad, powan twarz kapana; Sataal bbni palcami w kolano.

- Jak zostae nawrcony? Kamstwo chodzi po ludziach w dzisiejszych czasach.

- Spojrzaem w oblicze Akhy. Pierwszy raz zobaczyem je wyranie. Moje serce stoi teraz otworem.

- Onegdaj aresztowano kolejnego faszywego proroka.

Juli waln si w pier.

- To, co czuj w sercu, nie jest faszywe, ojcze.

- To nie jest takie atwe - rzek kapan.

- Och, jest atwe, jest atwe, teraz wszystko bdzie atwe! - Pad kapanowi do ng, wykrzykujc w uniesieniu.

- Nic nie jest atwe.

- Mistrzu, tobie zawdziczam wszystko. Pom mi. Chc zosta kapanem, by takim, jak ty.

Par nastpnych dni szwenda si po zaukach i kwaterach, dostrzegajc nowe rzeczy. Ju nie czu si spowity w caun mroku, pogrzebany pod ziemi. Przebywa w askawej krainie, chroniony od wszelkich ywiow, ktre dawniej Czyniy z niego dzikusa. W nikym wietle poczu si Jak ryba w wodzie. Zobaczy, jak pikny jest Pannowal, wszystkie jego jaskinie. Zamieszkae z dawien dawna, upikszone przez rzesze artystw. Cae powierzchnie cian byy ozdobione freskami i paskorzebami, z ktrych wiele przedstawiao ywot Akhy i stoczone przez niego wielkie bitwy, a take bitwy, jakie stoczy, gdy wicej ludzi znw uwierzy w jego moc. Na stare i wyblake malowida nakadano nowe. Artyci pracowali bez wytchnienia, czsto usadowieni ryzykownie na szczycie rusztowa podobnych do szkieletu jakiego mitycznego zwierzcia o dugiej, sigajcej stropu szyi.

- Co ci jest, Juli? Niczym si nie zajmujesz - zauway Kyale.

- Zostaj kapanem. Podjem decyzj.

- Nigdy ci nie przyjm, jeste obcy.

- Mj kapan rozmawia z wadzami.

Kyale przypatrywa mu si smtnie, poskubujc nos; powoli jego do opada, a wreszcie zamiast czubka nosa zacz skuba koniec wsw. Wzrok Juliego by ju tak przyzwyczajony do mroku, e odbiera wszelkie niuanse wyrazu twarzy przyjaciela. Kiedy Kyale bez sowa odszed na zaplecze kramu, Juli pody za nim. Ponownie ujmujc ws dli dodania sobie pewnoci Kyale pooy mu drug do na ramieniu.

- Dobry z ciebie chopak. Przypominasz mi Usilka, lecz mniejsza o to... Posuchaj mnie: Pannowal nie jest taki, jak za mojego dziecistwa kiedy lataem na bosaka po bazarach. Nie wiem, co si dzieje, ale nie ma tu ju spokoju. Cae to gadanie o zmianach... bzdury, na mj rozum Nawet kapani si tym zarazili, a jacy szalecy bredz o poprawie Powiadam ci, lepsze jest wrogiem dobrego - jeli rozumiesz, co mam m myli.

- Tak, rozumiem, co masz na myli.

- To dobrze. Pewnie wydaje ci si, e kapan ma atwe ycie. Moe i mia. Ale odradzabym kapastwo w dzisiejszych czasach. Ju nie jest takie... takie bezpieczne jak dawniej, e tak powiem. Tam zacz si ferment. Chodz suchy, e w Ziemi witej czsto umiercaj kapanw heretykw. Lepiej miaby si tutaj, u mnie, terminujc i pomagajc mi. Mwi to wszystko dla twojego dobra, rozumiesz?

Juli utkwi spojrzenie w wydeptanym chodniku.

- Nie umiem tego wyrazi, jak si czuj, Kyale. Jestem jakby peen nadziei... Myl, e wszystko powinno si zmieni. Ja sam pragn si zmieni, ale nie wiem jak.

Westchnwszy Kyale zdj do z ramienia Juliego.

- No c, chopcze, skoro taka twoja wola... Tylko nie mw, e ci nie ostrzegaem...

Juli wzruszy si nietajon trosk w szorstkich sowach Kyala Kyale za przekaza onie wie o zamiarach Juliego. I gdy wieczorem Juli wrci do swej malekiej okrgej izdebki, zasta w niej Tusk.

- Kapani maj wszdzie dostp. Jeli ci przyjm, wszystkie drzwi stan przed tob otworem. Bdziesz chadza po Ziemi witej jak po Rynku.

- Chyba tak.

- Mgby wtedy odkry, co si stao z Usilkiem. Zrb to dla mnie I przyjd, i powiedz mi, jak si czego dowiesz.

Pooya mu do na ramieniu. Juli umiechn si do niej.

- Masz dobre serce, Tusko. Czy ci wasi buntownicy, ktrzy pragn obali monych Pannowalu, nie maj adnych wieci o twoim synu? Przestraszya si.

- Juli, ty si zmienisz nie do poznania, jak zostaniesz kapanem. Dlatego nie powiem ci nic wicej, boj si, e cign nieszczcie na ca moj rodzin.

Juli spuci wzrok.

- Niech mnie Akha pooy trupem, jeli kiedykolwiek ci skrzywdz. Kiedy nastpnym razem zjawi si przed Sataalem, w cieniu za kapanem sta onierz z fagorem na smyczy. Kapan zapyta Juliego, czy porzuci wszystko, aby pj drog Akhy.

- Porzuc - odpar Juli.

- Niechaj tak si stanie.

Kapan klasn w donie i onierz odmaszerowa. Juli zrozumia, e wanie utraci swj skromny dobytek; oprcz przyodziewku na grzbiecie i rzebionego przez matk noa wszystko odbierao mu wojsko. Kiwnwszy Juliemu palcem Sataal bez jednego sowa ruszy w gb Rynku. Juli z bijcym sercem pody za nim. Przed wejciem na drewniany most przerzucony nad czeluci, w ktrej Vakk ciska si i miota, Juli obejrza si i ponad rojnym targowiskiem, za sklepieniem dalekiej bramy, jego spojrzenie wyowio biel niegu. Nie wiadomo dlaczego pomyla o Iskadorze, dziewczynie z kaskad czarnych wosw. I zaraz popieszy za kapanem.

Minli wite tarasy, gdzie wierni toczyli si, aby zoy ofiar u stp posgu Akhy. ciany za posgiem pokryte byy zawiymi freskami. Sataal przemkn koo nich i po niskich schodkach wprowadzi Juliego w wski, korytarz. Za zakrtem ogarny ich ciemnoci. Brzkn dzwon. Juli potkn si, z dusz na ramieniu. Dotar do Ziemi witej prdzej, ni si spodziewa.

W przeludnionym Pannowalu pierwszy raz otaczaa go pustka. Echo powtarzao kroki. Juli mc nie. widzia; kapan w przedzie by przywidzeniem, nicoci, czerni w czerni. Juli nie mia przystan ani wycign rki, ani zawoa - teraz wymagano, aby poda na lepo, a wszystko, co go spotka, musi przyj jako prb swoich intencji. Skoro Akha kocha grobowe ciemnoci, to Juli te ma je kocha. Mimo to ciya mu owa nieobecno wszystkiego, prnia wpisujca si w jego zmysy samym szelestem.

Ca wieczno wdrowali do wntrza ziemi, a przynajmniej tak si zdawao. wiato wtargno agodnie, cho znienacka, snopem jak pal wraony w to jeziora stojcej ciemnoci, tworzc na dnie, wietlisty krg, do ktrego zdali niczym para utopcw. To wiato zarysowao masywn sylwetk kapana w czarno-biaej, zwiewnej szacie. Pozwolio Juliemu zorientowa si nieco w otoczeniu.

Znikny ciany.

Byo to straszniejsze ni cakowite ciemnoci. Tak ju si zdy przyzwyczai do zatoczonej osady, do tego, e ma zawsze w zasigu rki ska, mur, mskie plecy czy kobiece ramiona, e poczu lk przestrzeni. Rymn jak dugi na posadzk, a mu dech zaparo. Kapan nie obejrza si. Dotarszy do jasnej plamy maszerowa dalej klap-klap rwnym krokiem, niemal w okamgnieniu znikajc za kolumn mtnego blasku. Zrozpaczony, e go porzucaj - chopak zerwa si i pobieg przed siebie. Podnis spojrzenie, przyszpilony snopem wiata. Wysoko nad gow zobaczy otwr, przez ktry wpadaa jasno dnia. Tam w grze znajdowaa si wszystko, co pozna w yciu, czego wyrzeka si dla boga ciemnoci. Dostrzeg chropowat ska. Nareszcie poj, e znajduje si w komorze wikszej ni reszta Pannowalu i wyszej. Na jaki sygna - zapewne uderzenie dzwonu, ktre sysza wczeniej - kto otworzy grne wyjcie na wiat zewntrzny. Ku przestrodze? Dla pokusy? Czy eby tylko zrobi na nim wiksze wraenie? By moe i jedno, i drugie, i trzecie, s przecie o wiele sprytniejsi ode mnie - pomyla i rzuci si w pogo za znikajc postaci kapana. Po chwili wyczu bardziej, ni spostrzeg, e zgaso za nim wiato; zamknito grne wyjcie. Wrcia czarna noc. W kocu dotarli na drug stron gigantycznej jaskini. Juli usysza, jak kapan zwalnia kroku. Sataal nieomylnie trafi do furty i zastuka. Niebawem otworzono im. Zamigotaa ojowa lampka, ktr trzymaa nad gow podstarzaa kobieta, bez przerwy pocigajca nosem. Wpucia ich do kamiennego korytarza, zapierajc za nimi furt. Juli zauway maty na posadzce. Szereg drzwi. Z obu stron bieg po cianie na wysokoci biodra wski ornament, ktremu Juli chcia przyjrze si bliej, ale nie mia; ornament stanowi jedyn ozdob cian. Pocigajca nosem baba zastukaa do jednych z drzwi. Usyszawszy odpowied Sataal pchn je i gestem zaprosi Juliego do rodka. Chylc gow Juli min wycignit rk nauczyciela i wszed do pokoju. Drzwi zamkny mu si za plecami. Nigdy ju nie zobaczy Sataala.

Na elaznym stojaku palia si podwjna lampa. Meble z kamienia byy przenone, zarzucone barwnymi kilimami. Za kamiennym stoem siedzieli dwaj mczyni, ktrzy bez umiechu podnieli wzrok znad jakich dokumentw. Jeden by kapitanem milicji; hem z godem w postaci koa spoczywa na stole przy jego okciu. Siedzcy obok wysuszony siwy kapan o przyjaznym obliczu zamruga jakby olepiony samym widokiem twarzy Juliego.

- Juli z Zewntrz? Przychodzc tutaj uczynie krok na dugiej drodze do tego, aby zosta kapanem Wielkiego Akhy - powiedzia piskliwym gosem. - Jestem ojciec Sifans i musz ci najpierw napyta, czy popenie grzechy, ktre nie daj spokoju twemu sumieniu i z ktrych chciaby si wyspowiada.

Nage odejcie Sataala bez jednego sowa poegnania speszyo Juliego, wszelako wiedzia, e musi teraz wyrzec si takich przyziemnych spraw, jak mio i przyja.

- Nie mam si z czego spowiada - rzek ponuro, nie patrzc wysuszonemu kapanowi w oczy.

Kapan odchrzkn. Gos zabra kapitan.

- Modziecze, spjrz na mnie. Jestem kapitan Ebron ze Stray Pnocnej. Wjechae do Pannowalu saniami cignionymi przez zaprzg asokinw zwany sfor Strzygi. Zostay one skradzione dwm znamienitym obywatelom naszego miasta o imionach Atrimb i Prast, kupcom z Vakk. Ich zwoki znaleziono niewiele mil std, nadziane na wcznie, jak gdyby obu zakuto podczas snu. Co nam powiesz o tej zbrodni?

Juli utkwi spojrzenie w pododze.

- Nic o niej nie wiem.

- A nam si zdaje, e wiesz o niej wszystko... Gdyby to przestpstwo popeniono na terenie Pannowalu, groziaby za nie kara mierci. Co masz do powiedzenia?

Juli poczu, e dry. Nie tego si spodziewa.

- Nie mam nic do powiedzenia.

- W porzdku. Nie moesz zosta kapanem, dopki ciy na tobie ta wina. Musisz wyspowiada si ze zbrodni. Pozostaniesz w zamkniciu tak dugo, a si przyznasz.

Kapitan Ebron klasn w donie. Weszli dwaj onierze i chwycili Juliego. Chwil szarpa si z nimi, prbujc, jak silni s napastnicy, po czym da si wyprowadzi z wykrconymi do tyu rkami. Tak - myla - Ziemia wita... pena kapanw i onierzy. Zaatwili mnie na cacy. Ale ze mnie gupek, ale ofiara. Och ojcze, czemu mnie porzuci...

eby chocia naprawd potrafi zapomnie owych dwch panw. Podwjne zabjstwo wci mu ciyo na duszy, mimo e usiowa je usprawiedliwia przypominaniem sobie, e przecie oni chcieli go zabi. Ile to nocy, lec na pryczy w Vakku i wpatrujc si w odlege sklepienie, widzia oczy pannowalczyka, tego, ktry usiad i prbowa wyrwa wczni ze swych wntrznoci.

Cela bya maa, wilgotna i ciemna. Ochonwszy z szoku samotnoci zbada j po omacku. Jego wizienie skadao si z goych cian, jeli nie liczy mierdzcego rynsztoka i niskiej pki do spania. Juli siad na niej i ukry twarz w doniach.

Dano mu mnstwo czasu do namysu. W czarnej jak smoa ciemnoci jego myli yy wasnym yciem niczym majaki chorej wyobrani. Ludzie znani mu i zupenie obcy krcili si wok, zajci tajemniczymi sprawami.

- Matko! - zawoa. Oto Onesa, taka jak przed chorob, smuka i pena ycia, z powag na pocigej twarzy, w kadej chwili gotowa zajanie umiechem do syna - co prawda umiechem powcigliwym, ledwo rozchyliwszy wargi. Sza z ogromn wizk chrustu na plecach. W przedzie biegy czarne rogate prostaczki. Niebo paao bkitem w promieniach Bataliksy i Freyra. Jasno olepia Ones i Juliego, ktrzy wyszli cieyn z mrocznych modrzewi. Nigdy jeszcze nie byo takiego bkitu; zdawao si, e barwi niene zaspy i zalewa cay wiat. Przed nimi sterczay ruiny jakiej budowli. Mimo e zostaa solidnie postawiona w zamierzchej przeszoci, ze pogody skruszyy j niczym star hub. Od frontu wiody do niej niskie schodki, obecnie w ruinie. Cisnwszy chrust Onesa wbiega na nie prawie w podskokach, taka rozpieraa j rado. Uniosa donie w rkawicach i nawet zanucia fragment piosenki w rzekim powietrzu. Rzadko oglda Juli matk w podobnym natroju. Dlaczego bya w takim humorze? Dlaczego tak rzadko? Nie majc odwagi zada tych pyta wprost, a spragniony jej sw, zapyta:

- Kto to zbudowa, matko?

- Och, to zawsze tu stao. Jest tak stare, jak wzgrza...

- Ale kto to zbudowa, matko?

- Nie wiem... pewnie rodzina mojego ojca, dawno temu. Wielcy byli z nich ludzie, mieli spichlerze pene zboa.

Doskonale zna legend o wielkoci rodu matki i spichlerzach ze zboem. Wszed na rozwalone schody i pchn oporne drzwi. Przestpi prg, wzniecajc tuman niegu. W rodku byo ziarno, sterty zocistego ziarna, tyle, e wystarczyoby dla wszystkich do koca wiata. Ruszyo na niego rzek, wielkie gry zboa toczyy si kaskad w d, po schodach. A spod nich wygrzebay si na wierzch dwa trupy i brny na olep ku wiatu.

Siad z gonym krzykiem,, skoczy na nogi, na posadzk, przemierzy j do drzwi celi. Nie mia pojcia, skd wziy si te zatrwaajce majaki; nie wyglday na czstk jego jani.

Marzenia s nie dla ciebie, cwaniaku - pomyla. - Jeste zbyt twardy. Teraz wspominasz matk, ale nigdy nie okazae jej mioci. Za bardzo bae si pici ojca. Wiesz co, ja chyba naprawd nienawidziem ojca. I chyba si ucieszyem, gdy porway go fagory... a ty nie?

Nie, nie... To tylko dlatego, e ycie uczynio mnie twardym. Twardziel jeste, cwaniaku, twardziel i okrutnik. Zabie tamtych dwch facetw. Co z ciebie wyronie? Najlepiej przyznaj si do zabjstw i niech si dzieje, co chce. Sprbuj mnie pokocha, sprbuj pokocha...

Tak mao wiem. Ot to. Wszystko... chciaby wiedzie. Akha wie na pewno. Tamte oczy widz wszystko. Aleja... ty jeste tyci, cwaniaczku.., ycie jest niczym wicej, jak tylko jednym z owych dziwnych wrae, kiedy marzysko szybuje nad gow.

Dziwowa si wasnym mylom. Wreszcie krzykn na strae, aby otworzyy cel, i okazao si, e przesiedzia w zamkniciu trzy dni.

Rok i dzie suy Juli w Ziemi witej jako nowicjusz. Nie wolno mu byo opuszcza klauzury, przebywa tylko w klasztornej nocy, nie wiedzc, czy Freyr i Bataliksa egluj po niebie razem, czy osobno. Pragnienie, eby przemierza biae bezdroa, opuszczao go stopniowo, zaguszone mrocznym majestatem Ziemi witej.

Przyzna si do zabjstwa obu pannowalczykw. Nie cigno to na niego adnej kary. Mistrzem Juliego i pozostaych nowicjuszy by ojciec Sifans, wysuszony siwy kapan o mrugajcych oczkach.

- Tamta nieszczsna sprawa zabjstw - rzek spltszy palce - jest ju zamknita za murami przeszoci. Nigdy jednak nie wolno ci pogrzeba jej w niepamici, eby nie zacz wierzy, e to si nie zdarzyo. Tak jak rne dzielnice tworz jeden Pannowal, tak i w yciu wszystko si ze sob splata. Twj grzech i twoje pragnienie suenia Akhce id ze sob w parze. Mylae, e to bogobojno skania ludzi do suenia Akhce? Nic podobnego. Grzech jest potniejsz si sprawcz. Uwierz w ciemno - poprzez grzech pogodzie si z wasn uomnoci.

Sowo ,,grzech czsto gocio wwczas na wargach ojca Sifansa. Juli nie odrywa od nich oczu, z ciekawoci ucznia chonc sowa mistrza. Ruchy tych warg naladowa pniej w samotnoci, powtarzajc to wszystko, czego musia nauczy si na pami.

Ojciec Sifans mia wasne mieszkanie, do ktrego wraca po naukach, Juli za z reszt podobnych sobie sypia w dormitorium, - najciemniejszym zakamarku ciemnoci. W przeciwiestwie te do ojcw, nowicjuszy obowizywa zakaz wszelkich uciech; piewy, trunki, dziewki i gry byy zabronione, jado bardziej ni skromne - ndzne resztki z codziennych ofiar, ktre wierni skadali Akhce.

- Nie mog si skupi. Jestem godny - uali si raz Juli przed swoim mistrzem.

- Gd jest powszechn norm. Nie oczekujmy od Akhy, e bdzie nas tuczy. On nas broni przed wrogimi mocami z zewntrz, pokolenie za pokoleniem.

- Co jest waniejsze: przetrwanie gatunku czy jednostki?

- Jednostka jest wana we wasnych oczach, ale pokolenia maj pierwszestwo.

Krok po kroku uczy si dyskutowa na sposb kapana.

- Ale pokolenia skadaj si z jednostek.

- Pokolenia nie s prost sum jednostek. Obejmuj rwnie aspiracje, plany, histori, prawa, a nade wszystko cigo. Obejmuj zarwno przeszo, jak i przyszo. Akha odegnuje si od wspdziaania z poszczeglnymi jednostkami, tote jednostki naley podporzdkowa, ujarzmi, jeli zachodzi konieczno.

Ojciec sprytnie nauczy Juliego sztuki dowodzenia wasnych racji. Z jednej strony ucze musia lepo wierzy, z drugiej potrzebny mu by rozum. ywcem pogrzebana spoeczno musiaa na dug wdrwk przez lata zabezpieczy si na wszystkie strony, potrzebne jej byy i modlitwa, i bystro umysu. wite wersety gosiy, e kiedy w przyszoci Akha moe ponie klsk w swej samotnej walce i wiat zostanie wydany na pastw ognia, ktry spynie z nieba. Jedno