Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder...

46
Aga Zaryan, fot. Krzysztof Wierzbowski STYCZEŃ 2012 Internetowa gazeta poświęcona muzyce improwizowanej ISSN 2084-3143 Aga Zaryan Każdy mój projekt jest zaczynaniem wszystkiego od początku Festiwale Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych – fotorelacja 35. Jazz Juniors Koncerty Jan Ptaszyn Wróblewski Mikołajki z Agą Zaryan Maciej Fortuna Wspólne granie to jest dialog Grażyna Auguścik blindfold test Uchem Rafała (subiektywny) BLUES TOP 2011 Phono

Transcript of Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder...

Page 1: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Aga Zaryan, fot. Krzysztof Wierzbowski

STYCZEŃ 2012I n t e r n e t o w a g a z e t a p o ś w i ę c o n a m u z y c e i m p r o w i z o w a n e j

I S S N 2 0 8 4 -314 3

Aga ZaryanKażdy mój projekt jest zaczynaniem wszystkiego od początku

FestiwaleMiędzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych – fotorelacja35. Jazz Juniors

KoncertyJan Ptaszyn WróblewskiMikołajki z Agą Zaryan

Maciej FortunaWspólne granie to jest dialog

Grażyna Auguścikblindfold test

Uchem Rafała(subiektywny) BLUES TOP 2011Phono

Page 2: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wydarzenia

2

JazzPRESS, styczeń 2012

3

Od RedakcjiDrodzy Słuchacze,„Gramy dla Was i dzięki Wam” i to już od trzech lat!

Trzy lata, to ani okrągła, ani imponująca cezura. Jest jednak odpowiednią, aby podziękować za Wasze doborowe towarzystwo. Jesteście naszą motywacją i choć zazwyczaj niemym uczestnikiem antenowe­go dialogu, to wyczuwalnym, także poprzez zawsze nas cieszące maile z dobrym czy krytycznym słowem, nierzadko z ciekawymi nagraniami Waszych ulubio­nych artystów, czy zdjęciami z koncertów, na jakich gromadnie się stawiacie. Wasza obecność to wielka i niemal jedyna gratyfikacja za naszą pracę.

Trzy lata to także dobra chwila, aby rozejrzeć się do­okoła. Choćby po własnym podwórku. Co może się wy­darzyć w ciągu trzech lat w radiu? Podobnie jak w muzycznym zespole, czy drużynie sportowej ­ bo two­rzenie radia to bez wątpienia gra zespołowa ­ wiele. Łatwo zauważyć, że i tutaj skład się zmienia, dociera. Przez te trzy lata dziennikarze się dogrywali, wspól­nie odnosiliśmy sukcesy i porażki. Przez nasze skrom­ne progi przeszło wiele osób. Niektórzy pospiesznie je opuszczając, krótko po usłyszeniu słów powtarzanych na każdej „pierwszej rozmowie” ­ nie zarabiamy ani grosza, ale umawiamy się jakbyśmy pracowali za duże

pieniądze. Różnie bywało. Inni już wchodząc do dru­żyny wiedzieli, że zostaną na długo, bo mają pasję, bo kochają jazz. Każdy coś wniósł, bądź coś po sobie zo­stawił. W najgorszym razie było to kiepskie wrażenie, zaś w najlepszym oddech świeżości i siłę, by dalej pra­cować. Wielu wspominamy niezwykle ciepło rozma­wiając o nich do dziś przy wyłączonych mikrofonach. Dziękujemy autorom, prezenterom, dziennikarzom, fotografom, a szczególnie wszystkim tym członkom ekipy, których wkładu nie zobaczycie, nie przeczytacie, ani nie usłyszycie, a jest naprawdę cenny. Dzięki! Jak zawsze dla wszystkich mamy drzwi otwarte.

Przez te trzy lata, poza anteną, doszły inne narzę­dzia ­ jak choćby ten miesięcznik ­ multae guttae im­plent flumen. Nie będziemy jednak tutaj zapowiadać rewolucji, snuć planów, chwalić się statystykami, czy sukcesami. Co wydarzy się w najbliższym czasie? Zobaczymy/usłyszymy. Mamy nadzieję, że Radio­JAZZ.FM będzie prosperować tak za kolejne trzy lata, jak i za trzydzieści. Staramy się zmniejszać ilość awarii i błędów, zwiększać wysiłki i ilość kreatyw­nych pomysłów. O sobie będziemy mówić nieco więcej w dziesiątą rocznicę istnienia. Możemy się tak umó­wić? Póki co, wracamy do pracy, keep swinging!

Roch Siciński Redaktor Naczelny RadioJAZZ.FM

W nowy rok kalendarzowy wkraczamy z nowym działem – PHONO. Dział powstaje dzięki współ­pracy magazynu JazzPRESS z kwartalnikiem PHONO redagowanym przez znanego i z anteny RadioJAZZ.FM, i z łam naszego pisma Jędrzeja Siwka.Zapraszam do lektury Ryszard Skrzypiec, Redaktor Naczelny

Możesz nas wesprzećUruchomiliśmy konto PayPal aby ułatwić Ci wspieranie naszej działalności.

SPIS TREŚCI

3 Od Redakcji

4 Wydarzenia

6 Płyty6 RadioJAZZ.FM poleca8 Nowości płytowe9 Recenzje11 IV kwartał w polskim jazzie

16 Festiwale i koncerty16 Przewodnik koncertowy20 Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych Kalisz 201124 35. Jazz Juniors28 Jan Ptaszyn Wróblewski i Przyjaciele30 Mikołajki z Agą Zaryan

32 Publicystyka jazzowa32 Uchem Rafała Słuchanie Jazz Hour dawało nam poczucie, że znamy się na rzeczy

35 Sylwetki35 Mieczysław Kosz – czekanie na piękno

37 Wywiady37 Aga Zaryan Każdy mój projekt jest zaczynaniem wszystkiego od początku42 Maciej Fortuna Wspólne granie to jest dialog46 Grażyna Auguścik Muzykę zabija fascynacja współczesnym brzmieniem

58 BLUES CORNER58 (subiektywny) BLUES TOP 201161 Kajetan Drozd Acoustic Trio Koncertowa premiera debiutanckiej płyty Bourbon and the Blues

62 Phono Nicholas Payton – Bitches

64 Kanon Jazzu Moanin' – Art Blakey and the Jazz Messengers Urbanator – Michał Urbaniak Our Man in Paris – Dexter Gordon

70 Kalendarium jazzowe

89 Co w RadioJAZZ.FM89 Ptasie Radio – zapowiedź styczniowa90 Fono

91 Redakcja

Page 3: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wydarzenia

4

JazzPRESS, styczeń 2012

5

Wydarzenia

fot.

Alic

ja R

zep

a

26 grudnia w wieku 88 lat do niebieskiego BIG Bandu dołączył legendarny saksofonista, fleci-sta, pianista i kompozytor Sam Rivers.

17 grudnia w wieku 70 lat zmarła pochodząca z Wysp Zielonego Przylądka pieśniarka Cesa-ria Evora – królowa mormy, nazywana również bosonogą divą.

16 grudnia zmarł puzonista, kompozytor, aran-żer i nauczyciel akademicki Bob Brookmeyer.

23 listopada zmarł pianista, organista i kom-pozytor Art Hillery. W trakcie długiej karie-ry nagrywał m.in. z Ellą Fitzgerald (The Best Is Yet to Come, 1982), Miltem Jacksonem, Sonnym Stittem, Redem Holloway’em, Sweetsem Edi-sonem, Papa John Creachem, Eddiem „Clean-head“ Vinsonem, Eddieem Lockjaw Davisem, Tomem Waitsem (Orphans: Brawlers, Bawlers & Bastards, 2006) i Teddym Edwardsem.

Saksofonista Radek Nowicki laureatem III nagrody Międzynarodowego Konkursu Soli-stów Jazzowych. Konkurs został zorganizowany w ramach Monte Carlo Jazz Festival pod ho-norowym patronatem Jego Wysokości Księcia Monako Alberta II 21-22 listopada br.

Laureatami 35. edycji Międzynarodowego Kon-kursu Młodych Zespołów Jazzowych JAZZ JU-NIORS 2011 zostali:I miejsce – grający otwarte formy PeGaPoFo,II miejsce – mieszczący się w mainstreamie Piasecki/Rak/Wendt Trio,III miejsce – łączący elementy mainstreamu, awangardy, free i klasyki High Definition.Ponadto Jury wyróżniło następujących instru-mentalistów:Andrzej Konieczny, Michał Sobierajski,Sebastian Zawadzki, Damian Kostka.

Ogłoszono nominacje do dorocznych nagród Grammy. W kategoriach jazzowych tego za-szczytu dostąpili:

w kategorii najlepsza solowa improwizacja 1| – Randy Brecker, Ron Carter, Chick Corea, Fred Hersch, Sonny Rollins;w kategorii najlepszy album wokalny – '2| Ro­

und Midnight – Karrin Allyson, The Mosaic Project – Terri Lyne Carrington & Vario-us Artists, The Gate – Kurt Elling, American Road – Tierney Sutton (Band), The Music Of Randy Newman – Roseanna Vitro;w kategorii najlepszy album instrumentalny 3| – Bond: The Paris Sessions – Gerald Clayton, Forever – Corea, Clarke & White, Alone At The Vanguard – Fred Hersch, Bird Songs – Joe Lovano/Us Five, Road Shows Vol. 2 – Sonny Rollins, Timeline – Yellowjackets;w kategorii najlepszy album big bandu – 4| The

Jazz Ballad Song Book – Randy Brecker With DR Big Band, The Good Feeling – Christian

McBride Big Band, 40 Acres And A Burro – Arturo O'Farrill & The Afro Latin Jazz Or-chestra, Legacy – Gerald Wilson Orchestra, Alma Adentro: The Puerto Rican Songbook – Miguel Zenón.

Album Agi Zaryan interpetującej wiersze Mi-łosza zatytułowany A Book of Luminous Things został uhonorowany platynową płytą!

(rs)

Mateusz GawędaDawid Fortuna, Sławomir Pezda, Piotr Południak

Page 4: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Płyty – RadioJAZZ.FM poleca

6 7

JazzPRESS, styczeń 2012

Płyty

RadioJAZZ.FM poleca

Keith Jarrett, Rio

Rio należy niewątpliwie do tych lżejszych, cie-plejszych i nieco prostszych w formie albumów. Odejście od monumentalnych, wielominuto-wych improwizacji na rzecz krótszych form czyni muzykę Keitha Jarretta bardziej przystęp-ną i nieco łatwiejszą, co nie oznacza muzycz-nego banału. W jakiś magiczny sposób potrafi on przykuć uwagę słuchacza, nawet tego nie-chętnego bardziej skomplikowanym formom muzycznym, do głośników już od pierwszych dźwięków. Można oczywiście szukać tu bluesa, inspiracji barokowych, romantycznych, rozmie-niać na drobne frazy, rozważać aspekty techniki gry. Próbować nazwać ten gatunek. To nie ma sensu. Ten gatunek już od czasu Facing You ma swoją nazwę, to Muzyka Keitha Jarretta…

Miles Davis Quintet, Live In Europe 1967: The Bootleg Series Vol. 1

Muzyka na Live In Europe 1967: The Bootleg Series Vol. 1 nie jest tak wybitna, jak ta nagra-na dwa lata wcześniej na The Complete Live At The Plugged Nickel. Tu słychać już zbliżającą się elektryczną rewolucję. Przecież już za moment Wayne Shorter, Herbie Hancock, Tony Wil-liams i sam Miles Davis staną się razem i osob-no twórcami jazz-rocka. Najbardziej słychać to w grze Tony’ego Williamsa – od 1965 do 1967 roku stawała się on w płynny sposób coraz bar-dziej ekspresyjna i metaliczna. Wolę Tony’ego Williamsa z 1965 roku… Poza tym to i tak muzyka wybitna i niedościgniony wzorzec dla wszystkich jazzowych kwintetów wtedy, teraz i już zawsze.

Krzysztof Herdzin feat. Gregoire Maret, Looking For Balance

Looking For Balance to takie muzyczne ilustra-cje. To gotowy projekt światowego poziomu muzyki filmowej. Wyobraźcie sobie, że to nie Krzysztof Herdzin, a John Williams, czy Le-onard Bernstein, albo Ennio Morricone. Czy ta płyta byłaby wtedy więcej warta? Pewnie dla wielu tak, bowiem nie jest łatwo nie patrzeć na okładkę słuchając muzyki. Nie jest łatwo nie sugerować się magią nazwisk. Pewnie każ-dy ze słuchaczy wyobrazi sobie do tej muzy-ki zupełnie inny film, ale z pewnością kolejne utwory posiadają bardzo czytelny nastrój zwią-zany z melodią, skokami dynamiki, wprawnym użyciem palety brzmieniowej sporej orkiestry. W sumie to trochę się boję, muzyka filmowa na światowym poziomie to wciągające i intratne zajęcie…

Bela Fleck & The Flecktones, Jingle All The Way

Jingle All The Way to nie jest tegoroczna nowość. Płyta ukazała się w 2008 roku, pamiętam, że wtedy uznałem ją za kolejny produkt świątecz-ny trochę zastanawiając się, czemu Bela Fleck dał się na to namówić. W zeszłym roku wpad-ła mi w ręce płyta analogowa, która jest dużo krótsza od wersji cyfrowej. W tym roku mam już płytę CD i uważam, że to najlepsza płyta świąteczna ostatnich lat. Nie jest to więc tego-roczna nowość, ale dla wydawnictw tego rodza-ju czas płynie nieco wolniej. Nie co roku uka-zuje się tak dobra płyta w tym dość unikalnym gatunku.

Recenzje Rafał Garszczyński

recenzja JazzBOOK » recenzja JazzBOOK » recenzja JazzBOOK » recenzja JazzBOOK »

Page 5: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Nowości płytowe

8 9

JazzPRESS, styczeń 2012Nowości płytowe7 lutego ukaże się płyta Paula McCartney’a z coverami standardów. W nagraniu krążka, który jeszcze nie ma tytułu wzięła udział Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton.

W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta formacji Wierba and Schmidt Quintet nagrana z towarzysze-niem gwiazdy polskiego saksofonu teno-rowego: Piotrem Baronem. Krążek będzie nosił tytuł Th e Mole People.

Także w styczniu wyjdzie nowa płyta forma-cji Orange Trane Acoustic Trio. Założoną w 1994 r. formację reaktywowali w ubiegłym roku Piotr Lemańczyk i Tomasz Łosowski, którzy do współpracy zaprosili wibrafonistę Dominika Bukowskiego. Płycie towarzyszy trasa koncertowa.

Od 7 grudnia na polskim rynku dostępna już jest płyta kwartetu Grzecha Piotrow-skiego zatytułowana Archipelago. Recenzję autorstwa Roberta Ratajczaka publikujemy w tym numerze magazynu JazzPRESS.

Na początku grudnia ukazała się płyta AKKU5 norweskiej formacji AKKU z to-warzyszeniem saksofonisty Grzecha Pio-trowskiego.

W listopadzie ukazała się płyta zatytułowa-na Hadrons, na której zarejestrowano utwór autorstwa Piotra Damasiewicza skompo-nowany na zamówienie Festiwalu Jazzto-pad. Prawykonanie kompozyji miało miej-sce 22 listopada 2008 r., natomiast materiał

na płytę zarejestrowanow sierpniu br. w stu-diu fi lmowym w Alwerni. Nagranie zostało zrealizowane przez Orkiestrę AUKSO z to-warzyszeniem plejady wybitnych muzyków młodej polskiej sceny jazzowej.

Jesienią ukazały się dwa krążki Foreststor-na “Chico” Hamiltona – Euphoric oraz Re­velation. Ten pierwszy to hołd Chico dla formacji Euphoria, która od wielu lat towa-rzyszy liderowi. Na płycie znalazły się kom-pozycje członków zespołu, z których poło-wa to numery przygotowane specjalnie na ten album. Zaś ten drugi to tytuł pierwszej autorskiej płyty Chico Hamiltona z 1955 roku, którą nagrał jako Chico Hamilton Trio z Howardem Robertsem i Georgem Duvivierem w składzie dla wytwórni Pacifi c Jazz. Na zawierającym 22 kompozycje wy-dawnictwie znalazły się 2 oryginalne nagra-nia z debiutanckiej płyty.

Pod koniec października ukazała się druga płyta formacji Jurek Jagoda Trio zatytuło-wana Liberated.

W najbliższym czasie Sebastian Szymański zarejestruje materiał zatytułowany Ad Astra. Jest to dziesięcioczęściowa „podróż w głąb ludzkiej wrażliwości” rozpisana na wiele in-strumentów i głosów. W realizacji materiału wezmą udział Sławek Jaskułke (fortepian) i Grzech Piotrowski (saksofon, duduk), któ-rzy w tej kompozycji znajdują wiele miejsca do improwizacji.

(rs)

Pod koniec października ukazała się druga zatytuło-

Sebastian Szymańskizarejestruje materiał zatytułowany Ad AstraJest to dziesięcioczęściowa „podróż w głąb

trasa koncertowa.

Od 7 grudnia na polskim rynku dostępna już jest płyta kwartetu skiegoautorstwa Roberta Ratajczaka publikujemy w tym numerze magazynu JazzPRESS.

Na początku grudnia ukazała się płyta norweskiej formacji

warzyszeniem saksofonisty

W listopadzie ukazała się płyta zatytułowa-

ludzkiej wrażliwości” rozpisana na wiele in-strumentów i głosów. W realizacji materiału wezmą udział Sławek Jaskułke (fortepian) i Grzech Piotrowski (saksofon, duduk), któ-rzy w tej kompozycji znajdują wiele miejsca

W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta formacji Schmidt Quintet nagrana z towarzysze-Schmidt Quintet nagrana z towarzysze-Schmidt Quintetniem gwiazdy polskiego saksofonu teno-

Piotrem Baronem. nosił tytuł

Także w styczniu wyjdzie nowa płyta forma-Orange Trane Acoustic Trio

w 1994 r. formację reaktywowali w ubiegłym roku Piotr Lemańczyk i Tomasz Łosowski, którzy do współpracy zaprosili wibrafonistę Dominika Bukowskiego. Płycie towarzyszy

Jesienią ukazały się dwa krążki na “Chico” Hamiltona

. Ten pierwszy to hołd Chico dla formacji Euphoria, która od wielu lat towa-rzyszy liderowi. Na płycie znalazły się kom-pozycje członków zespołu, z których poło-wa to numery przygotowane specjalnie na ten album. Zaś ten drugi to tytuł pierwszej autorskiej płyty Chico Hamiltona z 1955 roku, którą nagrał jako Chico Hamilton Trio z Howardem Robertsem i Georgem Duvivierem w składzie dla wytwórni Pacifi c Jazz. Na zawierającym 22 kompozycje wy-dawnictwie znalazły się 2 oryginalne nagra-

W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta formacji Wierba and Schmidt Quintet nagrana z towarzysze-Schmidt Quintet nagrana z towarzysze-Schmidt Quintetniem gwiazdy polskiego saksofonu teno-

Piotrem Baronem. Krążek będzie nosił tytuł Th e Mole People.

Także w styczniu wyjdzie nowa płyta forma-Orange Trane Acoustic Trio. Założoną

w 1994 r. formację reaktywowali w ubiegłym roku Piotr Lemańczyk i Tomasz Łosowski, którzy do współpracy zaprosili wibrafonistę Dominika Bukowskiego. Płycie towarzyszy trasa koncertowa.

Od 7 grudnia na polskim rynku dostępna już jest płyta kwartetu Grzecha Piotrow-skiego zatytułowana Archipelago. Recenzję autorstwa Roberta Ratajczaka publikujemy w tym numerze magazynu JazzPRESS.

Na początku grudnia ukazała się płyta norweskiej formacji AKKU z to-

warzyszeniem saksofonisty Grzecha Pio-

W listopadzie ukazała się płyta zatytułowa-

Jesienią ukazały się dwa krążki na “Chico” Hamiltonavelation. Ten pierwszy to hołd Chico dla formacji Euphoria, która od wielu lat towa-rzyszy liderowi. Na płycie znalazły się kom-pozycje członków zespołu, z których poło-wa to numery przygotowane specjalnie na ten album. Zaś ten drugi to tytuł pierwszej autorskiej płyty Chico Hamiltona z 1955 roku, którą nagrał jako Chico Hamilton Trio z Howardem Robertsem i Georgem Duvivierem w składzie dla wytwórni Pacifi c Jazz. Na zawierającym 22 kompozycje wy-dawnictwie znalazły się 2 oryginalne nagra-nia z debiutanckiej płyty.

Pod koniec października ukazała się druga płyta formacji Jurek Jagoda Trio zatytuło-wana Liberated.Liberated.Liberated

W najbliższym czasie Sebastian Szymańskizarejestruje materiał zatytułowany Ad Astrazarejestruje materiał zatytułowany Ad Astrazarejestruje materiał zatytułowanyJest to dziesięcioczęściowa „podróż w głąb ludzkiej wrażliwości” rozpisana na wiele in-strumentów i głosów. W realizacji materiału wezmą udział Sławek Jaskułke (fortepian) i Grzech Piotrowski (saksofon, duduk), któ-rzy w tej kompozycji znajdują wiele miejsca

Archipelago – Grzech Piotrowski Quartet

Czasem denerwują mnie stosowane przez re-cenzentów porównania do znanej mi płyty, znanego mi artysty. Trzeba jednak przyznać, że często są one cenną wskazówką mogącą nakło-nić bądź zniechęcić czytelnika do jej poznania. W tym kontekście określenia jakie padają w sto-sunku do nowej płyty Grzecha Piotrowskiego typu: „polski Jan Garbarek”, czy „klimaty spod znaku Keitha Jarretta” należy uznać za trafi one. Jeśli bowiem cenicie sobie ciepłe, przestrzenne klimaty nasycone piękną melodyką udekorowa-ne stonowanymi i nie wybiegającymi w kierun-ku awangardy improwizacjami poszczególnych instrumentalistów to ta płyta jest dla Was.

Gwoli przypomnienia: Grzech Piotrowski to saksofonista, kompozytor, producent i aranżer, który w 1997 roku utworzył jazzową formację Alchemik, a od kilku lat doskonale radzi sobie tworząc różne projekty solowe. Najnowszym z nich jest właśnie Archipelago – płyta nagrana w międzynarodowym składzie, a wydana przez holenderską wytwórnię Challenge Records, mającą w swym katalogu płyty takich artystów, jak choćby: John Abercrombie, Jim Hall, Marc Copland czy Toots Th ielemans.

Decyzja o nagraniu płyty z holenderskimi muzy-kami: Bramem Stadhoudersem (gitara) i Onno Govaertem (perkusja) zapadła podczas ich spot-kania jesienią 2010 roku i wspólnym zagraniu kilku koncertów. Do składu Grzech Piotrowski dookoptował kontrabasistę Michała Barańskie-go, a cały materiał nagrano (w co trudno uwie-

rzyć!) w ciągu trzech godzin w Olsztynie. Gdy nagrania trafi ły do jednej z najlepszych europej-skich wytwórnii jazzowych Challenge Records, w dwa dni podjęto decyzję o zmiksowaniu na-grań i wydaniu płyty w 30 krajach.

Cały materiał wypełniający Archipelago napisał Piotrowski, w dwóch kompozycjach wsparty pomocą reszty składu.

Już od pierwszych dźwięków tytułowej kom-pozycji otwierającej płytę, zostajemy wciągnięci

Grzech Piotrowski Quartet, Archipelago (2011, Challenge

Records, nr 0608917331226, CR 73312)

1 Archipelago

2 Clouds Part I

3 Clouds Part II

4 Bird

5 Emoq

6 Icicle

7 Daw

Skład: Grzech Piotrowski – tenor sax, duduk, wind sax, Bram

Stadhouders – guitar, Michał Barański – double bas, Onno

Govaert – drums

Recenzje

Page 6: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Recenzje

10 11

JazzPRESS, styczeń 2012

w senny wymiar i tworzoną magią dźwięków inną rzeczywistość. Saksofon Piotrowskiego w „garbarkowym” stylu tworzy leniwe pasaże, perkusja natomiast nadaje niezwykłej dynamiki całości. Doskonale w brzmienie wpasowane są dźwięki gitary Stadhoudersa, który nie wygry-wa zawiłych strukturalnie solówek, lecz „przy-prawia” utwory przestrzennymi, bajecznymi dźwiękami. Bardzo dużo tu przestrzeni i zasto-sowania efektu echa i pogłosu.

Kompozycja „Cloud” to impresje powsta-łe na kanwie pięknej, choć prostej melodii... W „Cloud” jest miejsce na wspaniałe solo kon-trabasu Barańskiego, przechodzące w transowy rytm, na tle którego tenor Piotrowskiego wy-grywa rozimprowizowane partie, by kilkakrot-nie powrócić do podstawowej linii melodycznej. Dzięki takim właśnie zabiegom „Cloud” jest ro-dzajem pięknej rozwiniętej suity.

Kontrabas rozpoczyna nagranie, zatytułowane „Bird”. To piękna i wciągająca swym klimatem oraz melodyką kompozycja, której atutem jest wyjątkowa interpretacja i rozbudowana forma przekazu. Słyszymy pięknie brzmiący kontra-bas przy wtórze perkusji i ledwie słyszalnej gi-tary. Chwilę później gitara Stadhoudersa w nie-zwykle pasażowym stylu czaruje nas i porywa dźwiękami mogącymi przywoływać skojarzenia ze stylistyką klimatycznych utworów ze świata ...rocka progresywnego.

Troszkę inny klimat towarzyszy nam podczas dalszych utworów. W „Emoq” mamy już do czynienia ze strukturą bardziej zbliżoną do sty-listyki spod znaku Rollinsa czy Coltrane’a. To

miła niespodzianka dla tych, którym pierwsza część płyty mogła wydać się zbyt przesłodzo-na. Stadhouders tym razem pozwala sobie na zdecydowanie bardziej posuniętą improwiza-cję, mogącą stylistycznie kojarzyć się chwilami ze sposobem gry Johna Scofielda, a i sam lider kwartetu wygrywa tym razem bardziej zawiłe melodycznie partie.

W „Icicle” jest podobnie, tu jednak króluje brzmienie wind saxu, dozowane jednak z ogrom-nym wyczuciem i pozostawiające dużo miejsca dla kontrabasu i brzmiącym bardzo free partiom szalejącej w tle perkusji Govaerta. Zarówno „Emoq”, jak i „Icicle” to najbardziej rozimprowi-zowane w sensie melodycznym utwory na pły-cie, których prawdziwą magię mniej osłuchani z jazzem słuchacze odkryć mogą, być może do-piero po kilkakrotnym wysłuchaniu całości.

Na koniec słyszymy kolejny piękny motyw me-lodyczny, będący punktem wyjścia do tego, co fani jazzu kochają w tej muzyce najbardziej, a więc rozwiniętych, rozimprowizowanych par-tii instrumentalistów („Daw”).

Niezwykle klimatyczna i wciągająca płyta. Po pierwszym przesłuchaniu ujmuje nastrojem i melodyką, podczas kolejnych pozwala od-kryć mnóstwo najprzeróżniejszych smaczków i niuansów. Doskonała zarówno jako pięknie skonstruowana całość, jak i krążek z którego „wykroić” dla siebie można, niezależnie od ca-łości, choćby „Emoq”, który broni się także jako utwór singlowy.

Robert Ratajczak

I znów skromny skryba Wincentius Kadłubko-nis polskiego jazzu chwyta za pióro, by opisać dla Was jakie to dziwy w muzyce, którą kocha-my, przyniósł nam IV kwartał. Zacznijmy, jak zwykle od mainstreamu, który płynął obfitym strumieniem, ale który przyniósł niewiele płyt godnych zapamiętania. Kwartał zaczął się od

pięknego akcentu, bo trudno inaczej określić płytę Air trębacza Jurka Małka, nagraną z to-warzyszeniem Marcina Wasilewskiego, Micha-ła Miśkiewicza i Michała Barańskiego. Małek jest jednym z najbardziej zapracowanych mu-zyków sesyjnych, ale ma już za sobą też sporo albumów nagranych pod własnym nazwiskiem. Żaden z nich nie spełnił jego oczekiwań, a te są duże, bo talent predestynuje go do czołowej pozycji w polskim jazzie. Czy te nadzieje spełni Air? Może być ciężko, chociaż podkreślam, że mi ta płyta bardzo się podoba. Niestety wielu zarzuci Małkowi nadmierną skłonność do na-śladowania wielkich mistrzów (Milesa, Stań-ki, etc.) i brak własnego wyrazistego przekazu. Czy słusznie? Moim zdaniem warto zapoznać się z płytą i wyrobić sobie własne zdanie...

O najnowszym albumie doświadczonego pu-zonisty Grzegorza Nagórskiego, nagranym znów w wyśmienitej kompanii Pawła Toma-szewskiego, Andrzeja Święsa i Łukasza Żyty, napisałem dość chłodną recenzję. Ale od tamtej pory, z każdym przesłuchaniem, krążek coraz bardziej mi się podoba. Czy zatem odszczekam

teraz to, co o niej napisałem? Nie do końca, bo chociaż krążek ten przynosi najwyższej jakości muzykowanie, jest pięknie nagrany i dźwięk puzonu lidera jest niezrównany, to z drugiej strony nie przyniósł on absolutnie nic nowego w stosunku do poprzednich albumów tego mu-zyka. Kolejny album nagrany w takim składzie będzie równie perfekcyjny i równie... aż boję się kończyć...

Grzegorz Nagórski to mistrz naszego jazzu, wy-kładowca na Akademii Muzycznej we Wrocła-wiu, a Daniel Popiałkiewicz to zeszłoroczny debiutant, bo wydana właśnie płyta Solstice jest dopiero drugą w jego karierze. Popiałkiewicz Pana Boga za nogi złapał, że udało mu się na-mówić do współpracy sekcję rytmiczną z RGG,

W tym kwartale rządziła polska awangarda jazzowa

IV kwartał w polskim jazzie

Page 7: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

IV kwartał w polskim jazzie

12 13

JazzPRESS, styczeń 2012

pop, mogą nieraz trafić na elizejskie łąki mu-zyki, którą kocham, czyli jazzu. Jednak robienie z tego przyjemnego albumu płyty roku byłoby dużą, za dużą jak dla mnie, przesadą...

Jak widać był to kolejny dobry kwartał dla polskiego mainstreamu, a mimo to wypadł on blado jeśli porównało się go z tym, co działo się po awangardowej stronie polskiego jazzu.

Nie opuszczamy na razie jazzowej wokalistyki, bo na początku jesieni swój najnowszy album zaprezentował wokalista Grzegorz Karnas. Szczerze mówiąc mnie jakoś ta muzyka nie pa-suje, ale mam duże uznanie dla Karnasa, który od lat idzie własną, oryginalną drogą, nie spo-sób go pomylić z żadnym innym wokalistą, a to już w jazzie jest coś! Świetnie dobrał współpra-cowników na tę płytę, bo towarzyszy mu znany ze współpracy z wokalistką Agą Zaryan piani-sta Michał Tokaj, a nadto Adam Oleś, Michał Jaros i Sebastian Stankiewicz. Rezultat musi go satysfakcjonować, bo o tej płycie dużo mówiło się jesienią tego roku...

...podobnie jak o płycie sygnowanej nazwiskiem niedawno zmarłego Andrzeja Przybielskiego

Tren Żałobny, nagranej razem z debiutującymi Jackiem Mazurkiewiczem grającym na kontra-basie i Pawłem Osickim na perkusji. Z trzech wydanych w tym roku, pośmiertnie, albumów Andrzeja Przybielskiego, po De Profundis na-granym z braćmi Olesiami i Sesji Open z muzy-kami jego zespołu Asocjacja, ten jest najbardziej free, odważny i... kontrowersyjny. Są na tej pły-cie momenty świetnie, ale całość sprawia wra-

żenie czegoś niedokończonego. Słowa krytyki należą się jednak mniej muzykom, a bardziej wydawcom polskiego jazzu, którzy odrzucali długo ten materiał, podobnie jak świetną Sesję Open i musiał on czekać na śmierć muzyka, aby zostać wydany. Gorzkie to zwycięstwo wielkie-go talentu jaki posiadał Andrzej Przybielski, talentu, który mógł o wiele lepiej być wykorzy-stany...

Warto także zwrócić uwagę na solową pły-tę perkusisty Huberta Zemlera zatytułowaną Moped. Odważny ruch, bo solowy album to naprawdę jest wyzwanie, tak jak jazda na jed-nokołowym rowerze! Tylko, że Zemler, mimo młodego wieku (ledwie przekroczył trzydziest-kę) doświadczenie, ma duże tak w jazzie (np.

sa grającego na gitarze i Onno Govaerta na perkusji i okazało się to strzałem w dziesiątkę! Perkusja Govaerta nadaje bardzo nowoczesny, swobodny i nieco połamany puls tej muzyce. A kontrapunkt Stadhoudersa do saksofonu li-dera jest naprawdę niebanalny i jednocześnie pozostający w klimacie cool, chillout i ambien-tu jaki uwielbia Piotrowski. Gdyby chwilami, zwłaszcza w drugiej połowie albumu, Piotrow-

ski nie wracał znowu nazbyt wyraźnie do swej sentymentalnej i czułostkowej maniery, musiał-bym posypać głowę popiołem i oznajmić, że to jedna z najlepszych płyt tego roku. Może na-stępnym razem...

Kwartał po mainstreamowej stronie mocy za-kończyła Grażyna Auguścik kolejną płytą nagraną z Brazylijczykiem, podobnie jak ona sama mieszkającym w USA, czyli Paulinho Garcią. The Beatles Nova, jak sama nazwa wska-zuje, zawiera interpretacje kompozycji Beatle-sów i wprawi zapewne w ekstazę tych, którzy mylą jazz z nieco ambitniejszym, jazzującym popem. Ja jednak jestem dość wyrozumiały wo-bec tego typu muzyki, bo wierzę, że dzięki niej duszyczki błądzące po ciemnym lesie muzyki

czyli Krzysztofa Gradziuka i Macieja Garbow-skiego, których wsparł na tej konkretnie płycie Paweł Tomaszewski. Dialogi Gradziuka z Po-piałkiewiczem usprawiedliwiają zakup tej płyty i w odsłuchu dostarczają mnóstwo przyjemno-ści. Popiałkiewicz tą płytą udowadnia, że ma aspiracje przewodzić naszej młodej gitarze wraz z Przemkiem Strączkiem, Markiem Kądzie-lą czy Rafałem Sarneckim. Ale właśnie tego-

roczna płyta tego ostatniego Madman Rambles Again ma to, czego Solstice brakuje: odrobiny szaleństwa! Popiałkiewicz powinien uważać przy nagraniu swojej trzeciej płyty, bo jest zbyt młody, by pozwolić sobie na luksus powtarzania się po samym sobie...

Na ten luksus mógłby sobie natomiast pozwolić Grzech Piotrowski, bo co prawda wielu uważa go jedynie za lokalną kopię wielkiego Jana Gar-barka, ale i tak publiczność kocha tego muzyka, a to koniec końców najbardziej się liczy. Tym-czasem Piotrowski postanowił coś niecoś po-zmieniać w swojej karierze i muszę przyznać, że swym najnowszym albumem Archipelago wzbu-dził mój szacunek! Do Michała Barańskiego dokooptował Holendrów Brama Stadhouder-

Page 8: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

IV kwartał w polskim jazzie

14 15

JazzPRESS, styczeń 2012

2011 roku! Partner Zemlera z Detrytusa i Ka-pacitronu, trębacz Kamil Szuszkiewicz nagrał swój debiutancki krążek Prolegomena i jest to album, którego odsłuch przyprawił mnie o ciar-ki na plecach. Głęboka, dojrzała, wyrafinowana muza, która sprawiła mi olbrzymią satysfakcję, tym bardziej, że od lat uważałem Szuszkiewi-cza za jeden z największych talentów wśród na-szych młodych trębaczy. Płyta została zauważo-na nie tylko w Polsce i chciałbym, aby oznaczała punkt zwrotny w życiorysie tego artysty, który ma umiejętności i indywidualność by podążać śladami takiego chociażby Artura Majewskie-go. A kto wie, może to dopiero początek...

Maciej Obara jest o kilka kroków dalej, bo od-kąd parę lat temu Tomasz Stańko zaprosił go do nieuwieńczonego nagraną płytą New Bal-ladyna Project, odbył staż w Nowym Jorku, na-wiązał ciekawe kontakty i nagrał dwa bardzo udane krążki Four i Three z absolutną śmietan-ką nowojorskiego avantjazzu. Teraz wrócił do polskiego składu ze wspomnianą już w tym podsumowaniu sekcją rytmiczną Gradziuk/Garbowski i dodał jeszcze do niego bardzo uta-lentowanego, młodego pianistę Dominika Wa-nię. Występ tego combo był sensacją drugiego dnia polskiego w czasie tegorocznych Warsaw Summer Jazz Days i nie ja jeden niecierpliwie czekałem co z tego wyniknie. Otóż powstał al-bum wyborny, na którym zmagają się bopowo-ornettowski żywioł Obary z cool jazzowym Gradziuka/Garbowskiego spotęgowanym przez element jazzowej kameralistyki a la Ken-ny Werner w wykonaniu Wanii. Nie dziwota, że tytuł płyty brzmi Equilibrium, bo znaleźć równowagę między tak sprzecznymi siłami jest

doprawdy niełatwo. Czy się udało powinniście koniecznie sprawdzić sami...

Wreszcie na koniec płyta Levity Afternoon De­lights, którą wielu okrzyknęło nadzwyczajną i kandydatką do płyty roku 2011! I ja się z tym zgadzam w tej mierze, że klawiszowiec Jacek Kita, basista Piotr Domagalski i przede wszyst-kim perkusista Jurek Rogiewicz stworzyli ka-wałek muzyki, której wyśmienicie się słucha. Natomiast tym, którzy przypisują tej płycie ja-kąś historyczną wartość, że dzięki niej jakoby pchnęli oni rozwój jazzowego trio poza ramy wyznaczone tradycją Evansa, Jarretta i Mah-ldaua, odpowiem, że nie wiedzą co mówią. Dźwięki Levity mają zupełnie inne inspiracje, a nawet aspiracje i podobnie jak te doskonałej formacji Marcina Maseckiego Profesjonalizm, są po prostu świetną muzą rozrywkową naszych czasów. Tylko i aż tyle! Z drugiej strony byłem ostatnio na dwóch koncertach Levity i nie usły-szałem tak wysokiej jakości grania jak na płycie. To pozostawia mnie ostrożnym w ocenie tego materiału. Ale do trzech razy sztuka: muzyka na pewno jest tego warta!

Co to było? To był krótko mówiąc nokaut! Przypominało to walkę Adamka z Kliczką: szacunek należy się mainstreamowi – starali się, walczyli, nie można im odmówić ambicji, ale w tym kwartale polska awangarda jazzowa była po prostu większa, silniejsza i... lepsza pod każdym względem. A może jednak już w 2012 dojdzie do rewanżu?...

Maciej Nowotny

Detrytus, Kapacitron, czy współpraca z Wojt-kiem Staroniewiczem), jak poza nim (np. Zdzi-sław Piernik, Neurasja). W rezultacie to, że na Moped znajdujemy wyśmienitą muzykę nie po-winno dziwić i potwierdza moje żywione od ja-kiegoś czasu przekonanie, że przed Hubertem Zemlerem jasna przyszłość jeśli... wytrwa po jazzowej stronie mocy...

Kolejny ciekawy debiut to album Hadrons trę-bacza Piotra Damasiewicza. Jak usłyszałem skład, jaki udało mu się zebrać, to szczęka opad-ła mi z hukiem na chodnik! Poczytajcie tylko: Maciej Obara, Gerard Lebik, Maciej Garbow-ski i Wojtek Romanowski. Tytułowy Hadrons to rzadki w naszej rzeczywistości przykład kompozycji napisanej na zamówienie festiwalu Jazztopad, rzecz bardzo oryginalna, bo połącze-nie free jazzu z orkiestrą smyczkową, zresztą wyśmienitą, Aukso pod batutą Marka Mosia, którą znamy z występów z Leszkiem Możdże-rem. Podobnego projektu nie przypominam so-bie w polskim jazzie od wielu, wielu lat... Nie-samowicie ambitnie jak na debiutancka płytę i chociaż rezultat nie jest może tak wspaniały jak sam zamiar, to jestem na 100% przekonany,

że o Piotrze Damasiewiczu usłyszymy jeszcze więcej dobrego w przyszłości!

W podobnej co Hadrons estetyce łączącej ele-menty awangardy i współczesnej kameralistyki mieści się płyta They Were P formacji Rafała Go-rzyckiego Ecstasy Project. Jest to zespół znany już od wielu już lat i ceniony nie tylko przez

polskich słuchaczy. Ich najnowsza płyta nie za-wodzi i dostarcza bardzo interesujący, a co naj-ważniejsze, spójny materiał, po nieco pechowej i monotonnej płycie Electrogride innej forma-cji Gorzyckiego o nazwie Sing Sing Penelope. Płyta ta potwierdza zwrot Gorzyckiego w kie-runku minimalizmu, przy czym chcę wyraźnie podkreślić, że ta druga płyta w tej stylistyce jest już ciekawsza, co mnie cieszy, bo Gorzyckie-go bardzo cenię. Słucham tej płyty raz po raz z braciszkami w naszym opactwie w porze nie-szporów i umila nam ona bardzo odmawianie wieczornych zdrowasiek.

Na koniec zachowałem dla Was najsłodsze kąski czyli albumy, które zdaniem wielu będą ubiegały się o miano najlepszych płyt w całym

Page 9: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

16

Przewodnik koncertowy

17

JazzPRESS, styczeń 2012

1 stycznia Filharmonia Krakowska zaprasza na koncert Wojciech Karolak Trio w składzie: Wojciech Karolak – fortepian, organy Hammonda, Marcin Lamch – kontrabas, Adam Czerwiński – perkusja, Jarosław Śmietana – gitara. Prowadzenie Maria Czubaszek. www.filharmonia.krakow.pl

1 stycznia gośćmi noworocznego koncertu w Jazz Club Piwnica Pod Baranami w Krakowie, będzie Trio Pa-wła Kaczmarczyka w składzie: Paweł Kaczmarczyk – piano , Michał Barański – kontrabas i Dano Soltis – perkusja. 3 stycznia koncert noworoczny Krzysztofa Ścierańskiego i kolędników. W role kolędników wcielą się Krzysztof Ścierański (bass) oraz Ryszard Feliks Styła (gitara), Paweł Dróżdż (wokal), Piotr Kosieradzki (skrzypce), Sławek Berny (bębny).

Blue Note Jazz Club Poznań – 7 stycznia koncert Krystyny Stańko „Cuda ogłaszają”. Jedna z najciekawszych polskich wokalistek jazzowych w repertuarze świątecznym – tradycje jazzowe przenikające się z polskimi, ludo-wymi, z miejscem na odrobinę bluesa i soulu... W składzie Dominik Bukowski – wibrafon, Paul Rutschka – bass. 11 stycznia High Definition – laureaci GrandPrix na Krokus Jazz Festival oraz prestiżowego Jazz Hoeilaart w Bel-gii. Pianista Piotr Orzechowski zdobył także Grand Prix na Montreux Jazz Festival! Formację tworzą ponadto Mate-usz Śliwa – sax, Alan Wykpisz – bass, Patryk Dobosz – drums. 14 stycznia Orange Trane Acoustic Trio, reaktywo-wany po latach zespół fantastycznych, polskich instrumentalistów promuje swą nową płytę. Dominik Bukowski – wibrafon, Piotr Lemańczyk – bass, Tomasz Łosowski – perkusja. 16 stycznia Piotr Kuźniak Band – koncert w hołdzie Czesławowi Niemenowi, w ósmą rocznicę jego śmierci. 17 stycznia koncert w 10-tą rocznicę śmierci Wojciecha Skowrońskiego z udziałem Infekcja Blues Rock Band, Lech Niedźwiedziński & Funky Fun. 18 stycznia KLEZMAFOUR – Dzień Judaizmu. Muzyka inspirowana kulturą żydowską w nowatorskim ujęciu – z punk rockową energią i bałkańskim szaleństwem! Andrzej Czapliński – skrzypce, Gabriel Tomczuk – kontrabas, Wojciech Cza-pliński – klarnet, Rafał Grząka – akordeon, Tomasz Waldowski – perkusja. 20 stycznia Trio Wojciecha Karolaka. Obok lidera Tomasz Grzegorski – saksofon tenorowy; Arek Skolik – perkusja. www.bluenote.poznan.pl

W styczniu i lutym trasa promocyjna płyty Solar Ring formacji Maciej Fortuna Trio. Trio to spotkanie trzech osobowości, trzech instrumentów, wykonawców i kompozytorów równocześnie. Koncertowa formuła i mini-malne instrumentarium – perkusja, kontrabas i trąbka. Maciej Fortuna – trąbka, Piotr Lemańczyk – kontrabas, Frank Parker – perkusja. W styczniu formacja wystąpi w: MDK w Słupcy, Klubie Wytwórnia w Łodzi, Służew-skim Domu Kultury i Studiu im. Agnieszki Osieckiej Polskiego radia w Warszawie, Kopalnii GUIDO w Zabrzu i Brzeskim Centrum Kultury w Brzegu, zaś w lutym w: Miejskim Impresariacie Kulturalnym w Lublinie, Klu-bie Panorama w Katowiach, Klubie Stara Kotłownia w Chrzanowie, Pałacu w Ostromecku oraz w Tucholi. Trasa pod patronatem magazynu JazzPRESS. Szczegółowe informacje o trasie koncertowej w zakładce Koncerty na stronie www.radiojazz.fm. O programie trasy w późniejszych miesiącach będziemy informowac w kolej-

nych umerach magazynu. W bieżącym numerze publikujemy rozmowę z liderem, trębaczem Maciejem Fortuną. www.maciejfortuna.pl

6 stycznia Klub muzyczny Old Timers Garage w Katowicach. Pedro y Mari – Kolędy na jazzowo... Maria – wokal/flet poprzeczny, Piotr – gitara. Specjalność duetu to brazylijska bossanova, a także standardy jazzo-we we własnych aranżacjach. W wykonaniu duetu usłyszymy znane i lubiane kolędy polskie oraz amerykań-skie christmas songs w aranżacjach jazzowych. 11 stycznia nową wersję ujazzowionego Chopina przedstawią wspaniały kompozytor i pianista jazzowy Andrzej Jagodziński, wirtuoz kontrabasu Adam Cegielski oraz legenda polskiej sceny jazzowej Czesław „Mały” Bartkowski. Na koncertach Trio gra przekrój z najbardziej znanych dzieł wielkiego kompozytora. Oprócz Chopina można usłyszeć także utwory Krzysztofa Komedy, a w okresie zimowym wysmakowane kolędy na jazzowo. www.old-timers.pl/repertuar.html

Kolejna porcja koncertów w ramach wrocławskiego Ethno Jazz Festivalu 2012 w Synagodze Pod Bialym Bocianem, która stała się jednym z najbardziej klimatycznych miejsc koncertowych we Wrocławiu. 15 stycznia Atom String Quartet – pierwszy w Polsce kwartet smyczkowy grający jazz. Laureaci prestiżowej nagrody Grand Prix Jazz Melomani w kategorii Nowa Nadzieja Roku 2010. 22 stycznia legenda polskiej sceny muzycznej ze-spół VOO VOO z akustycznym koncertem z towarzyszeniem kwartetu smyczkowego. 26 stycznia wystąpi po raz pierwszy w Polsce Amjad Farid Sabri – legenda sufickiej muzyki qawwali z Pakistanu. www.ethnojazz.pl

W katowickim klubie Hipnoza 15 stycznia koncert Irek Wojtczak Quartet – dobrze zaaranżowane i zawsze oryginalne kompozycje, witalna energia, niebanalne improwizacje, klimat i doskonały kontakt z publicznością. Muzyka wykraczająca poza utarte schematy inspirująca się wszystkim co w trawie piszczy i brzmi nowocześnie wokół nas. Na rynku muzycznym właśnie ukazała się płyta nagrana w Jazz Club Hipnoza wraz z amerykańskim zespołem Fonda/Stevens Group z udziałem: Harvey Sorgen, Ireneusz Wojtczak i Maciej Obara. 30 stycznia kon-cert Tubis Trio, w programie utwory z koncertowej płyty Live in Luxembourg (2008) jak też nowe kompozycje oraz kilka utworów Krzysztofa Komedy. Zagrają w składzie: Maciej Tubis – fortepian, Marcin Lamch – kontrabas, Przemysław Pacan – perkusja. www.jazzclub.pl

19 stycznia Mazowieckie Centrum Kultury i Sztuki w Warszawie od stycznia powraca do realizacji kon-certów jazzowych. Pierwszy koncert zagra Nahorny Trio w składzie: Włodzimierz Nahorny – fortepian, Mariusz Bogdanowicz – kontrabas, Piotr Biskupski – perkusja. http://mckis.waw.pl/

VIII Jazzowe Spotkania Filmowe w kinie Kadr w Warszawie. Specjalne koncerty jazzowe z tematami filmo-wymi w wykonaniu gwiazd polskiej sceny jazzowej, pokazy filmów oraz specjalni goście. 21 stycznia koncert Mariusz Bogdanowicz Trio oraz pokaz filmu „Sam pośród miasta“ reż. Halina Bielińska. www »

Page 10: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

18

Przewodnik koncertowy

19

JazzPRESS, styczeń 2012

25 stycznia Centrum Sztuki IMPART Wrocław. W ramach debiutów jazzowych koncert Ola Trombola Quintet. Liderka – Aleksandra Guguła rozpoczęła edukację pod okiem Andrzeja Cudzicha w Szkole Muzycznej w Krako-wie. Zdobywczyni tytułu Pierwszego Cywilnego Hejnalisty w Krakowie, absolwentka Wydziału Jazzu i Muzyki Rozrywkowej w Katowicach, obecnie kończy studia na Akademii Muzycznej w Krakowie w klasie trąbki jazzowej. Grała już m.in. z Joe Lovano, Erikiem Harlandem, Billym Hartem, ale również Januszem Muniakiem, Marcinem Ślusarczykiem i Michałem Bryndalem. 28 stycznia Bogdan Hołownia i Kuba Stankiewicz – akustycznie. Bogdan Hołownia, na początku lat 90. student Berklee College of Music w Bostonie. Pierwsze doświadczenia jazzowe w kwartecie Jana „Ptaszyna” Wróblewskiego, później obok Janusza Muniaka, Adama Kawończyka i Kazimierza Jonkisza. Od 1994 roku wraz z Andrzejem Gulczyńskim oraz Józefem Eliaszem w toruńskiej grupie „Los Ange-les Trio”. W USA współpracował m.in. z Davem Clarkiem, Skippem Haddenem, Bronkiem Suchankiem, Grażyną Auguścik, Michałem Urbaniakiem i Urszulą Dudziak. Po powrocie do kraju współpracował z Lorą Szafran, Ewą Bem, Jorgosem Skoliasem, Tomaszem Szukalskim. Kuba Stankiewicz od wielu lat zajmuje niepodważalną pozy-cję wśród polskich pianistów jazzowych. Na profesjonalnej scenie debiutował w zespołach Jana „Ptaszyna” Wrób-lewskiego i Zbigniewa Namysłowskiego. W latach 1987-1990 studiował w Berklee College of Music i podróżował po USA z Orkiestrą Artie Shawa. Współpracował m.in. z Artem Farmerem, Scottem Hamiltonem, Harvie Swar-tzem i Sheilą Jordan. Jest członkiem międzynarodowego zespołu jazzowego Central European Jazz Connection www.impart.art.pl

26 stycznia Łódź, Wytwórnia koncert promujący najnowszą płytę zespołu Poluzjanci 3 metry ponad ziemią. Płyta nagrana w składzie: Kuba Badach – vocal, Przemysław Maciołek – gitary, Grzegorz Jabłoński – klawisze, Piotr Żaczek bass, Robert Luty – bębny, Marcin Górny – klawisze. www.toyastudios.pl

W styczniu i lutym w trase koncertową rusza Piotr Schmidt Electric Group – nowy projekt trębacza Piotra Schmidta. Formacja powstała w kwietniu 2011 roku, a w jej skład wchodzą: Piotr Schmidt – trąbka, efekty, To-masz Bura – klawisze, syntezatory, Michał Kapczuk – gitara basowa, efekty, Sebastian Kuchczyński – perkusja. W trakcie trasy zaplanowano rejestrację płyty, która ukaże się kwietniu, w rocznicę powstania zespołu.

28 stycznia formacja wystąpi w Knurowie w Klubie Sztukateria. www.koncerty.schmidtjazz.com

29 stycznia Regionalne Centrum Kultury w Kołobrzegu RCK Pro Jazz: Adam Wendt Power Set & Keith Dunn. Zespół z gościnnie występującym Keithem Dunnem prezentuje nurt muzyki mocno osadzonej w trady-cji bluesa, łączącej zarówno elementy jazzu jak i rhythm&bluesa. W repertuarze standardy muzyki bluesowej, utwory o charakterze swingowym czy wręcz o zabarwieniu rock&rollowym. Adam Wendt – saksofony, Przemy-sław Raminiak – instrumenty klawiszowe , Marcin Jahr – perkusja, Keith Dunn – wokal, harmonijka ustnawww.rck.kolobrzeg.eu

W dniach od 23 do 26 lutego w Bielsku-Białej odbędzie się kolejna edycja LOTOS Jazz Festival 14. Biel-skiej Zadymki Jazzowej. W programie m.in. gruzińska grupa ZumbaLand, sekstet Jana Ptaszyna Wróblew-skiego w wielkim i niepowtarzalnym programie pod tytułem: Moi pierwsi Mistrzowie – Komeda, Trzaskowski, Kurylewicz, potrójny jubileusz Andrzeja Zubka, amerykański trębacz Ambrose Akinmusire, czarnoskóra gwiazda flamenco Concha Buika oraz gwiazda festiwalu Maria Schneider, która na tę okoliczność przygotuje premierowy program ze specjalnie powołaną na tę okazję Silesian Jazz Orkiestrą. Do 14 stycznia można przesyłać zgłoszenia udziału w jubileuszowej, dziesiątej edycji Konkursu Bielskiej Zadymki Jazzowej. Zgłoszenia przyjmowane są do 14 stycznia 2012 r. Komisja Kwalifikacyjna wyłoni z nadesłanych nagrań trzech Finalistów do 31 stycznia. 24 lutego w Bielsku-Białej odbędą się przesłuchania Finalistów. Laureaci Nagrody Głownej wystąpią dzień później podczas uroczystej Gali w Teatrze Polskim. Więcej informacji o Konkursie i samym Festiwalu na www.zadymka.pl

1 marca 2012 r. Joe Bonamassa zagra w Sali Kongresowej w Warszawie.

W marcu we Wrocławiu i Warszawie wystąpi wschodząca gwiazda muzyki soulowej, nazywana europejskim odpowiednikiem Erykah Badu i Lauryn Hill – Selah Sue.

Al Di Meola zagra w Warszawie (12 marca), Poznaniu (13 marca) oraz w Łodzi (14 marca) w ramach wiosennej edycji cyklu Era Jazzu.

18 marca w warszawskim klubie Hybrydy w ramach kolejnej edycji Warsaw Blues Night wystąpi Otis Taylor.

W kwietniu w Polsce wystąpi trio Medeski, Martin & Wood – 19 w warszawskim klubie Palladium (w ramach Ery Jazzu), a 22 w katowickim Jazzclubie Hipnoza.

Na początku lipca w Warszawie i we Wrocławiu wystąpi Bobby McFerrin.

Bieżące informacje o koncertach znajdziecie w zakładce Koncerty na stronie www.radiojazz.fm.

(jw, rs)

Page 11: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Festiwale i koncerty

20 21

JazzPRESS, styczeń 2012

W ostatni weekend listopada w Kaliszu odbyła się 38. edycja festiwalu pianistów jazzowych. Przez scenę Cen-trum Kultury i Sztuki w mieście nad Prosną przewinęła się plejada wyśmienitych artystów nie tylko pianistów. W gronie głównych aktorów można było usłyszeć Adama Makowicza, Lenę Ledoff, Kenny’ego Wernera, Dariusa Brubecka, Filipa Wojciechowskiego, Danilo Reę, Roberta Glaspera, Joannę Dudę i Geri Allen – solo i w większych składach.

(rs), zdjęcia Przemek Woźny

Adam Makowicz Kenny Werner

Robert Glasper Darius Brubeck

Międzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych Kalisz 2011

Page 12: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Festiwale i koncerty

22 23

JazzPRESS, styczeń 2012

Danilo Rea Geri Allen

Joanna Duda Lena Ledoff

Miedzynarodowy Festiwal Pianistów Jazzowych Kalisz 2011, fot. Przemek Woźny

Page 13: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Festiwale i koncerty

24 25

JazzPRESS, styczeń 2012

35. Jazz JuniorsW dniach 1-3 grudnia minionego roku w kra-kowskim Centrum Kultury Rotunda odbyła się kolejna, 35 już edycja Międzynarodowe-go Konkursu Młodych Zespołów Jazzowych JAZZ JUNIORS. Jazz Juniors należy do grona najstarszych festiwali jazzowych, dzięki które-mu młodzi i zdolni muzycy jazzowi mogą za-prezentować się przed szerszą publicznością. Festiwal stwarza im do tego doskonałe warunki pozwalając równocześnie na konfrontację z ar-tystami już uznanymi. Tegoroczną edycję festi-walu RadioJazz.FM objęło swoim patronatem medialnym.

35 edycję uatrakcyjniły występy dobrze znanych już na jazzowym rynku artystów: Oleś Brothers & Kenny Werner Trio, Wojciech Mazolewski Quintet, Janusz Muniak & Friends oraz Ro-sario Giuliani Quartet – określanego mianem objawienia europejskiej muzyki jazzowej.

Celem organizatorów Jazz Juniors jest każdo-razowo przygotowanie takiego programu, by przyciągnął on jak największą liczbę fanów mu-zyki jazzowej. W tegorocznej edycji w pierw-szym dniu festiwalu rolę tę znakomicie wypełnił Wojciech Mazolewski Quintet, którego mu-zyka trafia do szerokiego grona odbiorców mu-zyki jazzowej. WMQ zyskuje ostatnimi czasy coraz większą popularność i można go uznać za jedną z najciekawszych grup na polskiej scenie jazzowej. Dzięki kunsztowi kompozytorskie-mu Wojtka Mazolewskiego, wspaniałym umie-jętnościom poszczególnych instrumentalistów i przebojowemu charakterowi wielu utworów

– zespół zaspokaja gusty zarówno krytyków, znawców jazzu, jak i zwykłych słuchaczy.

Odzwierciedleniem tego jest obecność WMQ na Liście Przebojów Programu 3 Polskiego Radia. Tytułowy utwór „Wojtek w Czechosło-wacji” – z ostatniej płyty zespołu, zadebiutował na liście w sierpniu na miejscu 40 dochodząc do miejsca 14. Kolejna kompozycja z tej pły-ty zatytułowana „NioNio”, notowana na liście od listopada, doszła do miejsca 33. Nic zatem dziwnego, że koncert grupy zgromadził liczną publiczność.

W Rotundzie grupa wystąpiła w składzie: Oscar Torok – trąbka, Marek Pospieszalski – saksofon, Joanna Duda – fortepian, Michał Bryndal – perkusja, Wojtek Mazolewski – kon-

trabas. Koncert rozpoczęły utwory z wydanej w lutym 2011 r. płyty Smells Like Tape Spirit. Były nimi m.in. utwór „Kaczeńce” ze świet-ną, dynamiczną solówką perkusisty – Michała Bryndala, a także intrygująca „Planeta Gu-zików”, przy której oryginalnie brzmiących dźwiękach można było wkroczyć w tajemniczy świat kosmosu. Harmonijne melodie przeła-mywane były momentami agresywnym jazzem. Tematy utworów na ogół proste i chwytliwe, stanowiły świetny punkt wyjścia do wyprowa-dzanych z nich intensywnych i dynamicznych improwizacji. W drugiej części koncertu Ma-zolewski zaprosił publiczność zgromadzoną w Rotundzie do tytułowej „Czechosłowacji”, prezentując w wersji live słoneczną, dubowo-reggową wiązankę z jego najnowszego wydaw-nictwa (świetne utwory „Chase the devil” oraz

„Nionio”). Wiązanka ta tak rozgrzała publicz-ność, że po zakończeniu koncertu niestraszne było wyjście w zimną noc.

Oprócz świetnej, urozmaiconej muzyki na uwa-gę zasługuje wyjątkowa atmosfera, jaką zespół stworzył na scenie. Elegancki ubiór (w tym sza-lona fryzura Joanny Dudy) i niewymuszony hu-mor świetnie kontrastowały z lawiną dźwięków, jakie nie raz i nie dwa wylewały się ze sceny. Ogromnym atutem zespołu Wojciecha Mazo-lewskiego jest jego wielowymiarowość. Nie da się przy tej muzyce nudzić. I nawet osoby dość oporne na samo hasło „jazz”, na pewno znajdą coś dla siebie.

Jacek Wróbel

fot.

Alic

ja R

zep

a

Joanna Duda Wojciech Mazolewski

Page 14: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Festiwale i koncerty

26 27

JazzPRESS, styczeń 2012

W trzecim, finałowym dniu Festiwalu mieli-śmy przyjemność uczestniczyć w dwóch wyda-rzeniach: koncertach laureatów oraz gwiazdy – kwartetu Rosario Giulianiego z Włoch.

Na pierwszy ogień koncert laureatów i od razu kilka niespodzianek. Pierwsza – fakt, iż nagro-dami indywidualnymi nie został uhonorowany żaden z członków formacji-laureatów. Drugą – liczba laureatów. Z uwagi na wysoki poziom konkursu wyjątkowo w tym roku uhonorowa-no trzech wykonawców, a nie, jak to tradycyjnie miało miejsce, tylko jednego. I wreszcie trzecią – kolejność miejsc wywołała zdziwienie, przy-najmniej części uczestników, komentatorów i widzów. Zaś co do koncertu. Liczba utworów, które laureaci zagrali w koncercie finałowym była odwrotnością zajętego miejsca. Rozpo-częła utytułowana już, pomimo krótkiego sta-żu, formacja High Definition. W jej dorobku

kilka pierwszych nagród zespołowych i indywi-dualnych zdobyty w krajowych i zagranicznych konkursach. Po długim intro pianisty Piotra Orzechowskiego kwartet w kilkunastominu-towej, zagranej z dobrym drivem kompozycji zaprezentował mieszankę mainstreamowego jazzu, free, awangardy, a nawet muzyki klasycz-nej. Jak powiedział w rozmowie Piotr Orze-chowski formacja jest „reprezentantem młod-szej fali jazzowej i ma ambicję przemycenia do jazzu nowych elementów. Najważniejsze teraz dla nas jest szukanie własnej publiczności, szu-kanie własnego brzmienia. Gramy od niedawna i dopiero kształtuje się nasz język muzyczny.” Jako druga na scenie zameldowała się formacja Piasecki/Rak/Wendt Trio, która zaserwowa-ła program utrzymany w konwencji mainstre-amowej. I wreszcie na finał laureat pierwszej nagrody kwartet PeGaPoFo, który zagrał 3 au-torskie kompozycje „Jazz Drama”, „My Sweet

Ballantines” oraz „Zejście smoka”. W rozmo-wie autor kompozycji przyznał, że w kompo-zycji „My Sweet Ballantines” spodobał mu się tytuł, a z samego standardu wykorzystał jedy-nie pierwszy akord. Jak twierdzą sami muzycy, że choć grają proste rzeczy, to jednak trzeba do nich „mieć ucho”.

W drugiej części wieczoru wystąpił Rosario Giuliani Quartet. Dowodzona przez sakso-fonistę formacja cieszy się sporą popularnoś-cią w wielu krajach europejskich. Sobotniego wieczoru na scenie krakowskiej Rotundy za-brzmiały w przeważającej mierze kompozycje lidera, w tym otwierająca „London by Night” i 3 częściowa „Suite et Pursuite”, w której uwa-gę przykuło ciekawe solo gitary basowej.

Ryszard Skrzypiec

nowa przestrzeń jazzu

JazzNEWSPublicystyka jazzowaKanon JazzuMuzycyKalendarium

fot.

Alic

ja R

zep

a

Rosario GiulianiMateusz Gawęda Sławomir PezdaDawid Fortuna Piotr Południak

Page 15: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Festiwale i koncerty

28 29

JazzPRESS, styczeń 2012

16 grudnia 2011 w poznańskim Blue Note od-był się drugi koncert w ramach cyklu Polish Jazz Story, który to cykl zainaugurował wrześniowy koncert Zbigniewa Namysłowskiego. Ideą pro-gramową cyklu o tak bardzo zobowiązującym tytule jest przedstawienie historii fenomenu ja-kim jest polski jazz, zaprezentowanie jego twór-ców i ich muzyki – zarówno tej, jaką tworzyli przed laty, jak i obecnych projektów. Kolejną postacią jaka musiała pojawić się w ramach Po­lish Jazz Story był Jan Ptaszyn Wróblewski.

W ten piątkowy wieczór byliśmy świadkami niezwykłego koncertu, bowiem Jan Ptaszyn Wróblewski pojawił się na scenie w składzie wręcz wymarzonym. Obok lidera pojawili się bowiem: Andrzej Jagodziński (fortepian), Henryk Miśkiewicz (saksofon), Robert Ma-jewski (trąbka), Sławomir Kurkiewicz (kontra-bas) i Michał Miśkiewicz (perkusja). Sekstet w tak doskonałym składzie nie mógł zabrzmieć inaczej; publiczność została wręcz oczarowana dźwiękami płynącymi ze sceny. Repertuar kon-certu stanowiły zarówno klasyczne kompozycje jazzowe jak choćby „Killer Joe” Benny’ego Gol-sona, ale także „Sex Appeal” – jedna z najpięk-niejszych i najbardziej popularnych polskich piosenek, którą zna chyba każdy. Eugeniusz Bodo zaprezentował tę kompozycję w filmie Piętro wyżej już w 1937 roku i od tego cza-su sięga po nią wielu artystów, a Jan Ptaszyn Wróblewski potrafił uczynić z niej wdzięczny temat jazzowy. Nie mogło obyć się rzecz jas-na bez Komedy, po którego twórczość sekstet Ptaszyna sięgał kilkakrotnie. Słynna ballada

Jan Ptaszyn Wróblewski i Przyjacielez filmu Dwaj ludzie z szafą wykonana została jednak w wersji dość zaskakującej w stosunku do oryginału, co główny bohater potrafił przed jej wykonaniem doskonale wyjaśnić.

Jan Ptaszyn Wróblewski potrafi kapitalnie opo-wiadać o muzyce i w trakcie koncertu niejed-nokrotnie mogliśmy wysłuchać jego opowieści dotyczących niemal każdego z wykonywanych utworów. Swą osobowością Muzyk potrafił stworzyć podczas recitalu doprawdy jedyną w swoim rodzaju atmosferę, a słuchając snu-tych przez Niego opowiadań przypominałem sobie wspaniały cykl audycji radiowych przy-gotowywanych przez Ptaszyna „Trzy kwadran-se jazzu”.

Wiadomo było, iż nazwisko Jan Ptaszyn Wrób-lewski przyciągnie tego dnia do Blue Note tłu-my i właśnie panujący w klubie tłok i ścisk był chyba jedyną wadą tego koncertu.

Robert Ratajczak

fot. Bogdan Augustyniak fot. Bogdan Augustyniak

Page 16: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Festiwale i koncerty

30 31

JazzPRESS, styczeń 2012

Mikołajki z Agą ZaryanNajlepszym prezentem w mikołajkowy wie-czór dla fanów jazzu był koncert Agi Zaryan we wrocławskiej Synagodze pod Białym Bocia-nem. Na scenie obok Agi wystąpili: David Do-růžka (gitara), Łukasz Żyta (perkusja), Michał Barański (kontrabas) oraz pianista, a zarazem kompozytor większości utworów pojawiających się na płycie – Michał Tokaj. Dodatkowo wo-kalistce towarzyszył jazzowy kwartet smyczko-wy – Atom String Quartet, w składzie Dawid Lubowicz i Mateusz Smoczyński na skrzyp-cach, Michał Zaborski na altówce oraz Krzysz-tof Lenczowski na wiolonczeli. Ten nietypowy kwartet, pierwszy w Polsce grający w takim składzie muzykę jazzową, był niespodzianką dla koneserów gatunku. Mimo stosunkowo krótkiego okresu współpracy muzyków, ich wspólne brzmienie stanowi powiew nowoczes-ności i oryginalności na muzycznej scenie.

Podczas występu, artystka zaprezentowała pub-liczności Ethno Jazz Festivalu kompozycje po-chodzące z jej drugiego polskojęzycznego albu-mu – Księgi Olśnień. Premiera albumu, który jest polską wersją wydanego pod egidą wytwórni Blue Note Records krążka A Book of Luminous Things, odbyła się dwa miesiące wcześniej w Warszawie. Aga Zaryan ma nadzieję, iż w Księdze Olśnień słuchacze natrafią na tematy im bliskie, tak jak ona sama znalazła „olśnienie”.

Mimo, iż materiał znany jest z płyty, to w wy-konaniu innego niż na krążku składu muzyków nabrał nowego brzmienia. Artystka między wy-konywanymi utworami dzieliła się z publiczno-

ści inspiracjami, dzięki którym zbudowała płytę w taki, a nie inny sposób. Widzowie dowiedzieli się nieco więcej na temat samej historii wierszy pojawiających się na płycie oraz motywacji wo-kalistki w doborze kompozycji.

Koncert był ucztą zarówna dla ucha, jak i oka. Wytworne, biało – złote wnętrze synagogi do-skonale współgrało z niezwykłą barwą głosu Agi. Muzyczna interpretacja wierszy Czesława Miłosza oraz trzech poetek: Anny Świrczyń-skiej, Denise Levertov i Jane Hirchfield zabrała widzów do magicznej krainy, gdzie ściany zbu-dowane z poezji doskonale przybrane zosta-ły barwnymi dźwiękami. Artystka rozpoczęła koncert utworem spod pióra polskiego nobli-sty: „Przypowieść o maku” z wczesnego okresu jego twórczości. Następnie zaprezentowała tzw. muzyczny tryptyk o śnie („Jak niedźwiedź przy niedźwiedzicy”, „Zasypianie” oraz „Śpiące rzę-sy”) na podstawie poezji Anny Świrczyńskiej. Melodyjny głos Agi budził uczucie błogości, a oniryczny i tajemniczy świat słów roztaczał niezwykłą aurę w koncertowej sali. Po twór-czości Miłosza i Świrczyńskiej, przyszła pora na frazy pochodzące spod pióra Levertov. Od-mienne w rytmie, wręcz perfekcyjnie współ-grając z muzyką tchnęły świeżością. Kompozy-cja „Mówię do swego ciała” zbudowana została przez wokalistkę z fraz zarówno polskich, jak i anglojęzycznych. Dzięki temu, urozmaiciła koncert odchodząc o kolejny krok od tego, co zaprezentowane na płycie. Słowa nowoczesnej poetki w ubogim akompaniamencie kontrabasu nabierały siły. Po kobiecej poezji przyszedł czas powrotu do słów Miłosza. Słuchacze zosta-li porwani ponownie w stronę świata pełnego

wrażliwości, gdzie stawiane przez poetę pytania wydają się być aktualne w życiu każdego z nas. Poezja poruszająca tematy o naturze egzysten-cjalnej, na które w zagonionej codzienności brak czasu wprowadziła nastrój zadumy. Mimo zadumy nie zabrakło jednakże klimatu prze-pełnionego miłością do świata zewnętrznego i otaczającej przyrody. Tak wręcz melancholij-ny nastrój został przerwany utworem „To jed-no”. W oryginale śpiewany przez Agę w duecie z Grzegorzem Turnauem, tym razem został wykonany z udziałem publiczności. Początko-wo nieśmiałe głosy damskie i męskie zgrały się koniec końców, ku zadowoleniu wokalistki, w całkiem donośne brzmienie. Także, i tym ra-zem nie zabrakło aplauzu i bisów.

Tak ciepło rozpoczęty zimowy wieczór nie-wątpliwie na długo zagrzał serca publiczności, dzięki czemu niestraszna była chłodna aura pa-nująca poza sala koncertową wrocławskiej Sy-nagogi pod Białym Bocianem.

Barbara Adamek

fot. Barbara Adamek

Page 17: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

32

Uchem Rafała

33

JazzPRESS, styczeń 2012

raczej państwowe rozgłośnie. Szukało się na fa-lach krótkich i tak przypadkiem któregoś dnia trafiłem na „Jazz Hour” w „Voice Of America”. Miałem wtedy radio marki „Stolica”, działało to całkiem dobrze, miało drewnianą skrzynkę, co chyba polepszało dźwięk. Miało też tzw. ma-giczne oko, które pomagało dostroić odbiornik do określonej częstotliwości. W Bydgoszczy lepszy był odbiór radiostacji w Tangerze, mimo tego, że do Monachium było bliżej. Niektórzy łapali też Saloniki, albo Hawaje. Dziś wiem, że tak działają fale krótkie, odbijając się od warstwy Heaviside’a w stratosferze. Być może rozgłoś-nia w Monachium była zagłuszana niejako przy okazji zagłuszania Radia Wolna Europa. Taka stacja zagłuszająca była na Wzgórzu Wolno-ści w Bydgoszczy. Ta radiostacja została spalo-na przy okazji rozruchów w październiku 1956 roku, co widziałem na własne oczy. Do dziś nie wiem, czy to ja rzuciłem pierwszą zapałkę…

RG: Jak wyglądał program standardowej audycji?

FG: Cała audycja trwała 2 godziny. Pierwsza była poświęcona muzyce rozrywkowej i nazy-wała się „Music USA”. Potem pojawiał się znany sygnał – fragment nagrania „Take The A-Train” w wykonaniu orkiestry Duke Ellingtona, który był zresztą sygnałem audycji chyba do samego końca – czyli do 2003 roku. Na początku nie-wiele rozumiałem, w związku ze słabą znajo-mością angielskiego. Ważne były nazwiska wy-konawców i nazwy utworów. Czasem szukałem czegoś w słowniku. Pamiętam jak trudno było przetłumaczyć „Muscat Ramble”. Kiedy z gru-pą kolegów opanowaliśmy nieco język angiel-ski, okazało się, że Willis Conover opowiadał ciekawe historie i że nie tylko zapowiadał, ale też miał swoich ulubionych wykonawców, któ-

rych lansował. Sporo opowiadał o ich karierze. Nie przypominam sobie wywiadów z muzyka-mi, chyba ich nie było.

RG: Czy puszczano aktualne nagrania, czy też nieco

starsze płyty?

FG: Spora część audycji była poświęcona no-wościom, ale trafiały się też nagrania nieco star-sze. Pamiętam choćby opowieść o życiu Buka Johnsona, o jego nagraniach dla Amerykańskiej Biblioteki Kongresu i tym, że w celu dokona-nia tych nagrań producenci musieli kupić mu sztuczną szczękę. Bez zębów na trąbce raczej zagrać nie mógł. Miałem wrażenie, że Willis Conover bardzo starannie selekcjonował mate-riał, który trafiał do audycji.

RG: To była połowa lat pięćdziesiątych – więc szczyt

popularności be-bopu i schyłek ery wielkich orkiestr

jazzowych. Co z tego wybierał w pierwszych latach

Willis Conover?

FG: Było dużo Charlie Parkera i Dizzy Gil-lespiego, ale też Lestera Younga, który należał przecież w sumie do poprzedniego pokolenia muzyków. Willis Conover często miał intuicję, prezentował młodych wykonawców na dorob-ku, którzy później stawali się sławni. Od sa-mego początku grał dużo Charlesa Mingusa i Arta Blakey. Pojawiał się też uznawany wtedy za jazzową awangardę George Shearing i kla-sycyzujący Modern Jazz Quartet. Pod wpływem audycji Willisa Conovera zacząłem słuchać tria Lambert, Hendricks, Ross, które bardzo polu-biłem. Informacji wtedy nie było żadnych, więc słysząc jeden głos żeński i dwa męskie, wszyscy myśleliśmy, że kobietą jest Lambert, bo tak wy-padałoby nazwać zespół.

Słuchanie Jazz Hour dawało nam poczucie, że znamy się na rzeczy

no powiedzieć, że oni byli prześladowani. Czasy były takie, że bez wsparcia władz nie dało się grać. Nie było przecież prywatnych klubów, czy innych niepaństwowych scen, studiów nagra-niowych i wydawnictw muzycznych. Oczywiście nawet jeszcze w 1956 roku w czasie pierwszego festiwalu w Sopocie o muzyce jazzowej pisano, że to wymysł amerykańskich murzynów, która nie jest zgodna z kulturą europejską.

RG: To były czasy, kiedy mieliśmy na zachód od Odry

samych wrogów. To wpisywało się w ogólny trend, nie

dotyczyło jedynie muzyki. Wspólnotę ustrojową łatwo

buduje się posiadając wspólnego i wyraźnie zdefinio-

wanego wroga.

FG: Tak, ale to nie dotyczyło całej amerykań-skiej muzyki. Byli wykonawcy, którzy byli w pewien sposób tolerowani – np. Bing Crosby, czy Ertha Kidd. To była spokojniejsza muzy-ka. Do niej tańczyło się w sposób akceptowalny przez starsze pokolenie. Znana i grywana była też muzyka George’a Gershwina.

RG: Czyli to było trochę tak, że na konflikt ustrojowy

nałożył się konflikt pokoleniowy, coś co istnieje do

dziś i jest związane z tym, że rodzice raczej muzyki

dzieci nie rozumieją.

Pamiętasz pierwszą audycję Willisa Conovera?

FG: Nie pamiętam pierwszej audycji, Conovera zacząłem słuchać od początku 1956 roku. Nikt mi o tej audycji nie powiedział. Przeszukiwałem skalę radioodbiornika, szukając dobrze brzmią-cej muzyki. Na falach krótkich i długich były

Rozmowa ojca z synem o legendarnej audycji Willisa ConoveraRafał Garszczyński: Jak wyglądało pozyskiwanie in-

formacji o jazzowych nowościach zanim pojawiła się

audycja Willisa Conovera?

Franciszek Garszczyński: Cyklicznych audycji na temat jazzu nie było. Przewijały się w róż-nych innych polskich audycjach utwory swin-gowe, zarówno te zagraniczne, jak i polskie. Była audycja Lucjana Kydryńskiego „Rewia Piosenek”. Było już Radio Luxembourg, w któ-rym też czasem pojawiał się jazz.

RG: Jak myślisz z perspektywy lat, czy to było celowe

działanie, czy brak zainteresowania, lub wiedzy wśród

polskich autorów audycji?

FG: Jazz nie był w Polsce znany powszechnie, szczególnie wśród młodzieży. Znali ją muzycy z czasów, kiedy w Polsce istniały kluby YMCA. Kiedy kluby zamknięto, muzycy, przecież zo-stali. To było trochę tak, że młodzi muzyki nie znali, więc jej nie szukali, a nikt im jej nie podsu-wał. Pewnie programowo jej nie prezentowano, ale nie należy z dzisiejszego punktu widzenia tego demonizować. W rozgłośniach radiowych pewnie nie było stosów płyt jazzowych, prezen-terzy tej muzyki też nie znali, więc jej nie pusz-czali. Trochę władza pewnie naciskała na rodzi-me przeboje i produkty naszego politycznego obozu, ale to głównie przez dostępność nagrań, a nie czynne zwalczanie zagranicznej sztuki.

Była grupa muzyków, która uprawiała jazz, Trud-

Page 18: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

34

Uchem Rafała Sylwetki

35

JazzPRESS, styczeń 2012

RG: Mówisz, że zacząłeś słuchać… Jaki był dostęp do

nagrań poza audycjami Willisa Conovera?

FG: Zacząłem szukać tych wykonawców w in-nych audycjach, czasem można było coś trafić nawet w polskim radiu. Po 1957 roku jazz zaczął pojawiać się w audycjach w rodzaju „Podwieczo-rek przy mikrofonie”, czy „Rewia Piosenek” Lu-cjana Kydryńskiego i później w Radiostacji Har-cerskiej. Poza tym, kiedy zaczęły się regularne koncerty, można było zabłysnąć w towarzystwie znając standardy i ich zagraniczne wykonania. Słuchanie „Jazz Hour” pozwalało w innych au-dycjach, często słabiej komentowanych rozpo-znawać ulubionych wykonawców, co dawało nam poczucie, że znamy się na rzeczy i jesteśmy na czasie. Wszyscy byli przekonani, choć w su-mie nikt nie wiedział dlaczego, że Willis Co-nover prezentuje w sposób obiektywny wszystko to, co w jazzie amerykańskim najważniejsze.

RG: Czy to oznacza, że w „Jazz Hour” pojawiały się tyl-

ko amerykańskie nagrania?

FG: Nie, nie tylko. Pamiętam na przykład, że sporo było Django Reinhardta i Hot Club De France. Pamiętam też, że u Willisa Conovera dużo było Gerry Mulligana. Wtedy polubiłem saksofon barytonowy.

RG: Tak było w 1956, jak długo słuchałeś „Jazz Hour”?

FG: Z biegiem czasu w Polsce było coraz wię-cej koncertów na żywo, muzyków polskich i nielicznych zagranicznych. Muzyka na żywo brzmiała lepiej. Na początku rytm dnia wyzna-czał „Jazz Hour”, potem już raczej w ten wie-czór wybierało się koncert.

Trzeba pamiętać, że nie było wtedy dostępnych dyskografii, a płyty docierały z dużym opóźnie-niem, i problemami. Jeśli ktoś miał możliwość otrzymania na przykład od rodziny z zagranicy płyt, celnicy potrafili z takiej paczki odciąć wą-ski pasek, tak, żeby uszkodzić cenny ładunek. Wiedzieli, że paczki określonego rozmiaru za-wierają płyty.

RG: Czy słuchanie Willisa Conovera było w jakiś spo-

sób piętnowane? Czy można było o tym publicznie

opowiadać?

FG: To nie było tak, jak z Wolną Europą. Na-wet w dobrym tonie było tego słuchać i o tym opowiadać. Wolnej Europy też było w dobrym tonie słuchać, z opowiadaniem o tym było jed-nak nieco inaczej…

RG: Każdy słuchał u siebie, czy organizowaliście im-

prezy z „Jazz Hour”?

FG: Często spotykaliśmy się w kilka osób, ale to nie były imprezy, dla nas to była muzyka do słuchania, a nie do tańczenia.

RG: Jak Twoim zdaniem wygląda to z perspektywy po-

nad 50 lat? Dziś w polskich stacjach radiowych audycji

jazzowych jak na lekarstwo. Wiedza jest niby dostęp-

na, jest mnóstwo płyt, książek, niekoniecznie zawsze

obiektywny i sumienny internet.

FG: Brakuje mi takiej audycji. Dziś nic tego nie zastępuje. Chciałbym przywiązać się do ja-kiegoś prezentera i jego audycji tak, jak to było z Willisem Conoverem, na którego audycje się czekało.

Dużo po nim nie zostało: jeden pełnowymiaro-wy longplay i dwie, opublikowane pośmiertnie kompilacje różnych drobiazgów nagrywanych dla radia i telewizji. Dużo, dużo mniej tego niż po innym wielkim zmarłym polskiego jazzu, Komedzie.

Komedę zna każdy, Kosza prawie nikt; pierw-szy miał w krótkim życiu niewyobrażalnie dużo szczęścia, drugi ciągle dostawał od losu w tyłek; Komeda był przystojny i miał nosa do intere-sów, a Kosz jak dziecko we mgle, nie potrafił nawet sam wyjść z domu. Gdyby żył, z pew-nością byłby jednym z największych jazzowych pianistów świata. Ale umarł młodo i zostawił po sobie legendę skrzywdzonego przez ludzi i los geniusza.

Urodził się w 1944 r. w Antoniówce koło To-maszowa Lubelskiego. Od małego chorował na jaskrę i w wieku 12 lat całkowicie stracił wzrok. Ojciec nie cierpiał ułomnego chłopca, podobno nawet, chcąc pozbyć się kłopotu, zostawił nie-samodzielnego malca na noc w stajni ze zło-śliwym koniem, na stratowanie. Nic złego się nie stało, tyle że ktoś mądry zorientował się, że w takim domu z chłopaka nic dobrego nie wy-rośnie i wysłał go do przedszkola dla niewido-mych dzieci w podwarszawskich Laskach.

Tam odkryto jego talent i zadbano, by się nie zmarnował. Zaledwie ośmioletni chłopiec tra-fił do Krakowa, do nowo powstałej szkoły mu-zycznej dla niewidomych. W szkole uczył się głównie klasyki (fascynował się Bachem), zain-

teresował się też muzyką rozrywkową i jazzem. Na egzaminie końcowym szkoły podstawowej 15-latek zagrał tradycyjny program obowiąz-kowy złożony z kompozycji Bacha i Mozarta oraz słynną kołysankę „Summertime” George’a Gershwina.

W szkole średniej dla zarobku grywał na pia-ninie w krakowskich kawiarniach, a z czasem i w klubach. W 1967 r. przeprowadził się do Warszawy. Dorabiał w kawiarniach.

Zaproponowano mu pierwsze nagrania radio-we, a jesienią – udział w Jazz Jamboree. Kosz wystąpił w ramach koncertu „Nowe twarze w polskim jazzie”. Recenzje były znakomite. Od tego czasu występował nieustannie – w sa-lach koncertowych, na festiwalach w Polsce i za granicą (w tym w Montreux – obok tria Bil-la Evansa, pianisty, z którym bywał najczęściej porównywany), w klubach. Po koncercie Evans zaprosił naszego pianistę na wspólną kolację. To była katastrofa: Kosz nie znał ani słowa po angielsku, w pobliżu nie było tłumacza, więc Amerykanin, nie mogąc nawiązać kontaktu z polskim kolegą po fachu, zjadł posiłek w mil-czeniu i poszedł sobie. Ten upokarzający epi-zod, mocno wpłynął na i tak niezbyt wysoką samoocenę Kosza.

Za życia jego muzyka ukazała się zaledwie trzech płytach: składance New Faces in Polish Jazz, albumie Marianny Wróblewskiej, której Kosz akompaniuje w kilku piosenkach, i wzno-wionym kilka lat temu autorskim albumie Re­

Mieczysław Kosz – czekanie na piękno

Page 19: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Sylwetki

36 37

JazzPRESS, styczeń 2012

zaś sam Kosz, zawsze pogrążony w depresji. Słowa, w sumie banalne, stały się tytułem mo-nografii napisanej przez Krzysztofa Karpiń-skiego. Trudno ją dziś dostać, szkoda, ale się nie dziwię. Kto chciałby czytać o kimś, w kogo ży-ciu było tak mało nadziei?

Adam Domagała

miniscence (numer 25 w serii Polish Jazz), na-granym w 1971 r. w Filharmonii Narodowej z basistą Bronisławem Suchankiem i Januszem Stefańskim na perkusji.

Posłuchajmy tego arcydzieła: „Wspomnie-nie” zawiera siedem kompozycji, w tym tyl-ko dwie samego Kosza. Reszta to parafrazy („Tańców połowieckich” Borodina, Preludium c-moll Chopina, „Marzenia miłosnego” Liszta i „Yesterday” Beatlesów) i jedna kompozycja basisty Bronisława Suchanka. To muzyka wir-tuozerska, ulotna, liryczna w nastroju, często wylewająca się poza ramy rytmu. Wyraziste melodie zdarza się Koszowi skrywać pod nie-malże harfowymi pasażami, jakby zależało mu na tym, by ich uroda nie była zbyt oczywista, by nie była zbyt łatwo uchwytna. We własnych utworach pianista wyjściowe melodię i harmo-nię traktuje ze swobodą większą niż w przy-padku opracowań cudzych tematów. Choć jest to free trzymane na smyczy, podporządkowane przejrzystej narracji.

W życiu codziennym Kosz nie radził sobie zupełnie. Ostro pił, za ostro, od pewnego mo-mentu już bez żadnej kontroli, nieustannie był nieszczęśliwie zakochany, często zmieniał mieszkania. Miał zaledwie 29 lat, gdy 31 maja 1973 r. wyskoczył z okna na trzecim piętrze warszawskiej kamienicy.

- Muzyka Kosza to czekanie na piękno – po-wiedział kiedyś Tomasz Stańko. Roman Kowal, autor książki Polski jazz, rozdział o Koszu zaty-tułował jeszcze bardziej poetycko: „Przerwany lot Ikara”. – Tylko smutek jest piękny – mawiał

Wywiady

Z Agą Zaryan rozmawia Maciej Nowotny

Maciej Nowotny: Aga, wiele jest już wywiadów

o Twojej najnowszej, wydanej w tym roku płycie

Księga Olśnień, na której śpiewasz piosenki do teks-

tów napisanych przez Czesława Miłosza i jego ulu-

bione poetki. Jednak w trakcie tego naszego spot-

kania chciałbym Cię zapytać o inne sprawy, tak aby

nasi czytelnicy lepiej Cię poznali. Co o tym myślisz?

Aga Zaryan: Dobry pomysł. O tej płycie jest już mnóstwo informacji. Pytaj o co chcesz.

MN: Żyjesz muzyką. Emanujesz pasją i entuzja-

zmem. Tak było podczas naszego spotkania w audy-

cji Kocham Jazz w RadioJAZZ.FM. Wszyscy byliśmy

pod wrażeniem Twojej miłości do muzyki. Czy to

miłość na całe życie i skąd ona się bierze?

AZ: Jeśli tylko pozwoli na to mój głos nigdy nie przestanę śpiewać! A czym jest dla mnie muzy-ka? Ucieczką od rzeczywistości. Azylem. To coś mojego czego nikt nie może mi odebrać. Różne rzeczy się mogą dziać w moim życiu, ale to jest ta rzecz stała. To jest moja pasja, nie traktuję tego wyłącznie jako pracy i nie wyobrażam so-bie, bym sobie poradziła, gdyby mi to odebrano. Takie momenty jak przebywanie na scenie, pra-ca nad płytą to jest ucieczka od szarej rzeczy-wistości w abstrakcyjną niezwykle przyjemną krainę. To jest, Maciej, jak sen na jawie, czasami jak nirwana. Oczywiście momenty tej nirwany nie zdarzają się często, wręcz bardzo rzadko, bo żeby ten moment magii powstał w trakcie koncertu czy w studiu to się musi bardzo wie-

Każdy mój projekt jest zaczynaniem wszystkiego od początku

Fundacja Popularyzacji Muzyki Jazzowej “EuroJAZZ”ul. Wiktorska 88 m 2202-582 Warszawanr konta:05 1020 1169 0000 8002 0138 6994

wspieram

fot. Krzysztof Wierzbowski

Page 20: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

38 39

JazzPRESS, styczeń 2012

le elementów połączyć. To musi być „ten dzień” dla wszystkich muzyków, którzy są ze mną na scenie lub w studiu, dla publiczności również, bo ona jest niezwykle ważna, istotna jest też aura miejsca etc. To nie jest tak proste, że to cudowne doświadczenie jest nam dane raz na zawsze. W tym sensie muzyka działa jak narko-tyk: cały czas się starasz, próbujesz przełamy-wać własne bariery i ograniczenia, żeby znowu to przeżyć…

MN: Co to są za bariery i ograniczenia, które Ciebie

krępują?

AZ: Zawsze chce się zagrać lepiej, ale… tu nie chodzi o czystą ambicję. Nadmierna ambicja przeszkadza moim zdaniem w tworzeniu do-brej muzyki. To jest w ogóle ciekawa sprawa, bo granie muzyki jest niezwykle powiązane z psy-chologią: jedna sprawa to technika, na przykład jak szybko ktoś potrafi zagrać pasaż na forte-pianie, lub jak wysoko ktoś da radę zaśpiewać, a druga sprawa ile w tym jest uduchowienia, prawdziwej sztuki działającej na emocje słu-chacza. Mnie nie wzruszają występy muzyków czy wokalistów, którzy chcą mi coś udowodnić, zrobić na mnie tanie wrażenie. Mnie pociąga w muzyce jakaś tajemnica, niedopowiedzenie, zapas, coś co trudno określić słowami. Lu-bię artystów niejednowymiarowych, zaskaku-jących, takich, u których czuję ciągły proces twórczy podczas wykonywania danego utworu. Dużo zależy od tego w jakiej muzyk jest formie psychofizycznej. Jazz to jest muzyka interak-cji i jeżeli udaje Ci się osiągnąć skupienie na improwizacji to jesteś w stanie pójść za tym, co grają inni muzycy, zareagować na subtelne

zmiany, dodać od siebie coś, czego jeszcze nie było, jednocześnie zachowując spójny obraz tej muzyki. Dla mnie jest bardzo ważne, aby mu-zyka na danej płycie miała czytelną tożsamość. Dlatego każdy mój projekt to jest zaczynanie wszystkiego od początku. Dzięki temu każda płyta jest inna, a muzyka mam wrażenie zacho-wuje świeżość. Weź przykład albumu Picking Up The Pieces: minęło już ponad 5 lat od jego wydania, a właśnie otrzymałam wiadomość, że zyskał status podwójnej platynowej płyty. Ta płyta cały czas się sprzedaje, cały czas sięgają po nią nowi słuchacze, to jest niesamowite! A wra-cając do Twojego pytania o ograniczenia. Mam wrażenie, że znalazłam swój język muzyczny i staram się w nim doskonalić. Nie mam skali głosu Chaki Khan, czy mocy głosu Sarah Vau-ghn, ale to nie przeszkadza w znalezieniu swojej muzycznej przystani. Najważniejsze to widzieć swoje atuty i braki w sposób realistyczny.

MN: Kiedy się zastanawiam co wyróżnia Twoje pły-

ty i Ciebie spośród innych wokalistek jazzowych to

chyba właśnie to, że nieraz przekraczasz granice

jazzowej wokalistki. Na przykład Księga Olśnień to

dla niektórych poezja śpiewana, a nie jazz: jak za-

reagujesz na takie opinie?

AZ: Nie lubię eklektyzmu w muzyce stąd dba-łość o artystyczną tożsamość moich kolejnych płyt. Ale to nie oznacza, że jestem konserwa-tywną wokalistką jazzową! Cały czas rozglą-dam się dookoła, mam uszy szeroko otwarte, szukam nowych muzycznych wrażeń. Na przy-kład kiedy jeździłam jako dwudziestolatka do Nowego Jorku miałam okres fascynacji neo so-ulem: Erykah Badu, India Arie, Angie Stone

czy Jill Scott. A jeśli chodzi o Księgę Olśnień to trochę rzeczywiście w tym jest tej tradycji pol-skiej poezji śpiewanej, jaką uosabia wspaniała Wanda Warska, czy niezwykła Ewa Demar-czyk. Mój śpiew nie jest zabarwiony aktorskim przekazem, ja nie daję sobie zadania aktorskie-go. Jeśli wykonuję jakieś gesty to przychodzą one naturalnie, nie ćwiczę ich wcześniej, nie przygotowuję. To samo z głosem, chcę żeby on brzmiał naturalnie, bez tej „nadinterpretacji” tak charakterystycznej dla piosenki aktorskiej. Dlatego płyt Umiera Piękno i Księga Olśnień nie nazwałabym poezją śpiewaną, czy piosenką aktorską, tylko ewentualnie piosenką poetycką, muzyką pisaną do poezji, ale śpiewaną jak zwy-czajne piosenki.

MN: Aga, a powiedz teraz co Ci się w jazzie nie podo-

ba? Co budzi Twoją niechęć?

AZ: Jestem otwarta na nowe trendy w jazzie, przykładem jest to, co dzieje się teraz w Nowym Jorku, wśród młodych muzyków. Weź chociażby takie nazwiska z mojej wytwórni, z Blue Note, jak Aaron Parks i Robert Glasper. Oni są mło-dymi pianistami, którzy lubią eksperymento-wać, ale słychać, że znają też Errola Garnera czy Arta Tatuma, cały ten jazzowy kanon. Przeraża mnie to, że są młodzi muzycy, a nawet pianiści, którzy tego nie znają, nie interesuje ich to, mają historię jazzu w nosie, bo to jest stare i mało trendy. To co oni mogą grać? Jaką muzykę? Są młodzi, którzy myślą, że tworzą coś nowego, że grają awangadrę i tworzą coś nowego, a prawda jest taka, że kilkadziesiąt lat temu powstawa-ła taka awangarda, że buty spadają, czyli to już też było. W każdym razie mieszanie gatunków

i innowacje jak najbardziej, ale chodzi o to, żeby ten dobór środków był smaczny, gustowny, z zachowanymi proporcjami. Chociaż zdaję so-bie sprawę, że smak jest czyś subiektywnym… Lubię piękno w muzyce, wysublimowaną har-monię, zgrabną wzruszającą melodię, stąd moja miłość do standardów jazzowych, mimo że już ich nie nagrywam, a śpiewam tylko okazjonal-nie. Mimo to nadal uważam, że jazzman powi-niem umieć zagrać z pamięci „Body and Soul” czy „A Night in Tunisia”. To jest nasze abecadło. Lubię też jak dzieło ma jakąś myśl przewodnią, wspominałam o tym przy okazji pewnej spój-ności artystycznej moich własnych projektów. Ja lubię być prowadzona jakąś myślą muzycz-ną. Lubię jak artysta ma wyraźną osobowość. Dam Ci przykład: wracam do Billa Evansa, ale też do Theloniusa Monka. Wiadomo, że styl tych dwóch pianistów to całkowite przeciwień-stwo, ale łączy ich to, że wystarczy kilka taktów i wiesz kto gra.

MN: Zmieńmy temat na nieco lżejszy. Zbliżają się

Święta Bożego Narodzenia: z kim chciałabyś zaśpie-

wać kolędowy duet?

AZ: Z podwórka światowego z Joni Mitchell: ona jest dla mnie artystką z wizją, sama pisze swoje utwory i genialne teksty, gra na gitarze i jest malarką, jej obrazy często znajdują się na okładkach jej płyt. Jest skłócona ze światem show businessu, bo nie podoba się jej dokąd ten świat zmierza. Niestety rzadko występuje, przez to szanse na nasze spotkanie są bliskie zeru, ale byłoby niesamowite móc z nią zaśpie-wać. Z polskiego podwórka zaśpiewałabym ze Staszkiem Soyką, podziwiam jego oryginalność

Page 21: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

40 41

JazzPRESS, styczeń 2012

i kreatywność. Jest charakterystyczny. Oczywi-ście mnóstwo jest pań, z którymi zaśpiewała-bym z przyjemnością: Grażyna Łobaszewska, Lora Szafran, Ula Dudziak, Grażyna Auguś-cik, wymieniać by długo… Każda ma ten swój muzyczny świat, który jest mi w jakiś sposób bliski.

MN: A z tych wokalistek i wokalistów, którzy debiu-

tują: kto Ci się podoba?

AZ: Dużo jest utalentowanych ludzi, którzy zaczynają od śpiewania jazzu, ale niewielu jest w stanie na tej drodze wytrwać. Zbaczają z niej, bo śpiewanie jazzu to bardzo żmudna droga. Zresztą nawet jak ciężko pracujesz to i tak bez łutu szczęścia nie da się zrobić kariery. Stąd w Polsce sytuacja jest taka, że młodych ludzi śpiewających dobrze jazz mamy niewielu. Po-doba mi się młodziutka Monika Borzym. Al-bum nagrała z uznanymi amerykańskimi mu-zykami jazzowymi, jej płytę zaaranżował sam Gil Goldstein. Zaśpiewała naprawdę dobrze, ale ciekawi mnie czy wytrwa w tej jazzowej rze-ce, bo już na debiucie wyczuwa się, że ciągnie ją w różne strony. Trzymam za nią kciuki, bo ma talent! Trzeba mieć naprawdę silny charak-ter, aby osiągnąć coś w świecie jazzu, bo tu po-przeczka jest zawieszona bardzo wysoko. Zresz-tą jak spojrzysz na wielkie divy jazzowe to były baby z krwi i kości, bywały ostre, które umiały krzyknąć, tupnąć, walczyć o swoje. Ja pamiętam grania, gdzie jechałam z muzykami w jednym załadowanym po sufit samochodzie, obok mnie kontrabas, perkusja z tyłu. Jechaliśmy gdzieś na koniec Polski i jak wracaliśmy z koncertu to już właściwie bez pieniędzy, bo wszystko prze-

pijaliśmy w barze. Czy granie latami w piano barach, gdy obok ludzie zajadają schabowego. Trzeba mieć naprawdę mnóstwo samozaparcia, by w tym wszystkim wytrwać i wierzyć, że się uda. Ja nie miałam wyjścia, śpiewałam, czasami w trudnych warunkach, ale miłość do muzyki była ważniejsza niż brak koncertów w presti-żowych klubach. Teraz tym bardziej doceniam swój sukces, bo nie przyszedł on z dnia na dzień. Dlatego trzymam kciuki za młodych i mam na-dzieję, że wokalistyka jazzowa w Polsce jeszcze rozkwitnie i będzie lepiej promowana !

MN: Nasza rozmowa zbliża się do końca zatem wró-

cę na chwilę do Twojego ostatniego albumu Księga

Olśnień. Jego bardzo silną stroną są teksty. Słucha-

jąc go na nowo odkrywałem wiersze Miłosza. Jest

tam taki wers, który mnie poraził. Może ty też masz

takie słowa, których nie możesz zapomnieć?

AZ: A jaki to wers Macieju tak Cię poruszył? MN: O ile dobrze pamiętam: „A jeżeli drozd na gałęzi nie jest wcale znakiem, ale drozdem na gałęzi…” AZ: „… jeżeli dzień i noc nastę-pują po sobie nie dbając o sens i nie ma nic na ziemi, prócz tej ziemi?” To wiersz „Sens”, który należy do moich ulubionych. Czy to ludzie na-dają czemuś magiczność czy coś jest magicz-ne samo w sobie? Niepokojące pytanie, które można zadać także w odniesieniu do muzyki, do piękna w ogóle…

MN: Miłosz jest jakimś problemem dla polskiej du-

szy. Niby kochał Polskę, a jednocześnie z niej drwił,

niby był geniuszem, ale z wielkim dystansem do sie-

bie. Autoironiczny, zupełnie nie nadaje się na wiesz-

cza narodowego, roli, w której wielu chciałoby go

obsadzić. Za te cechy nie jest przesadnie kochany

w naszym kraju…

AZ: On był facetem z krwi i kości. Polecam Ci jego Przydrożnego pieska. Tam widać jakie Miłosz miał podejście do rzeczywistości i do Polaków, do tego naszego poczucia, ze jeste-śmy genialnym narodem podszytego potężnym kompleksem niższości.

MN: Czy był prekursorem nowego polskiego patrio-

tyzmu, który chce się określić nie poprzez to co nas

różni od innych narodów, ale tym co możemy wnieść

oryginalnego do tego czym żyje globalna wioska?

AZ: Tak! I dlatego nie należy się bać spotkania z Miłoszem, bo on nie jest trudny, on tylko ot-wiera oczy na rzeczywistość. Kiedy ludzie przy-chodzą na koncerty, słuchają tej muzyki i do-ciera do nich tekst, nieraz płaczą ze wzruszenia, mówią, że nie tak wyobrażali sobie Miłosza. Tak samo zrobiłam na płycie Umiera piękno poświę-conej Powstaniu Warszawskiemu. Chciałam odczarować ten temat, pokazać, że tam walczyli i umierali młodzi ludzie, którzy tak samo jak dzisiaj młodzi ludzie chcieli żyć, pić, tańczyć, kochać się, wcale nie myśleli, ze przyjdzie im umierać za ojczyznę. Szukali namiastki nor-malności w diabelskich drastycznych czasach.

MN: Mam wrażenie, że idziesz tutaj trochę pod prąd,

zresztą Księga Olśnień nie wywołuje samych ochów

i achów…

AZ: Zdaję sobie z tego sprawę! Ale właśnie tego się nie boję i tego chcę: przeraża mnie muzyka trywialna, zbyt oczywista, pod publiczkę. Chcę

tworzyć muzykę, która nie stroni od tej dwu-znaczności, jest złożona w interpretacji, wywo-łuje asocjacje. Miłosz mi w tym bardzo poma-ga, bo on nie pasuje do żadnej szufladki, a to co pisał można interpretować na bardzo wiele sposobów. Wracając do wiersza, który przyto-czyłeś: jego siła tkwi właśnie w nazwaniu tego co wszyscy czują, ale nie mają odwagi wypowie-dzieć lub nie mają talentu, żeby ubrać te myśli w tak piękne frazy. Żeby tak pisać trzeba mieć miękkie serce, ale twardy tyłek.

MN: Właściwie to są to też cechy, bez których, jak

mówiłaś wcześniej, trudno osiągnąć sukces w roli

wokalistki jazzowej…

AZ: Może dlatego musiałam go zaśpiewać…

Page 22: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

42 43

JazzPRESS, styczeń 2012

Wywiad z trębaczem Maciejem Fortuną

Ryszard Skrzypiec: W drugiej połowie listopada wi-

zytowałeś Stany Zjednoczone. Opowiedz, proszę,

o tym pobycie.

Maciej Fortuna: Wyjazd trwał kilkanaście dni, zagraliśmy 11 koncertów w Teksasie i Nowym Meksyku. Największe wrażenie wywarł na mnie koncert z big bandem prowadzonym przez basi-stę Erika Unswortha na University of Texas at El Paso (UTEP), w trakcie którego wykonywaliśmy standardy jazzowe i moje kompozycje w aran-żacji na big band. Kolejnym ważnym wydarze-niem, oprócz wielu koncertów w klubach, była okazja do zarejestrowania płyty live z zespołem Mack Goldsbury Quartet feat. Maciej Fortuna w składzie: Eric Unsworth bass, na saksofonie tenorowym i sopranowym Mack Goldsbury, Shaun Mahoney na gitarze oraz Ricky Malichi na perkusji i ja na trąbce. W tym składzie grali-śmy wyłącznie autorskie kompozycje członków zespołu i one składają się na program mającej się ukazać w przyszłym roku płyty.

RS: płyta ukaże się na rynku amerykańskim, polskim?

Płyta ma się ukazać zarówno w Ameryce, jak również w Europie i Japonii.

RS: Poza występami i nagraniami prowadziłeś tam

także warsztaty.

MF: Tak, kolejne wyjątkowe przeżycie. To było na uniwersytecie w Nowym Meksyku w kon-

Wspólne granie to jest dialog serwatoium muzycznym w Las Cruces. Wielka sala na 800 osób, na scenie czterdziestu tręba-czy oraz ponadto kilkanaście saksofonistów, puzonistów i tubistów. I w takich warunkach prowadziłem warsztaty improwizacji. I okazuje się, że oni wiele z tego skorzystali, ponieważ to, co miałem im do przekazania, to, czego nauczył mnie mój nauczyciel Piotr Wojtasik, nie jest tam znane. Cieszę się z tej możliwości ogromnie.

RS: Cieszy mnie, że Twój pobyt za Ocean miał tyle

różnych wymiarów. Natomiast chciałbym teraz

przejśc do tego, co mnie zainspirowało do rozmowy

z Tobą, a mianowicie do zapowiadanej debiutan-

ckiej płyty Maciej Fortuna Trio. Jak czytam na Twojej

stronie pomysł na trio pojawił się w ubiegłym roku.

Interesuje mnie skąd wziął się Frank Parker?

MF: Z Frankiem Parkerem poznaliśmy się w grudniu 2008 roku na Festiwalu Made in Chicago. On występował z wokalistkę Dee Alexander. Bardzo spodobała mi się jego gra na perkusji. Spotkaliśmy się za kulisami i po tym pierwszym kontakcie od słowa do słowa, padł pomysł na wspólne występy. Pierwszą wspólną trasę koncertową zagraliśmy po czterech mie-siącach, w marcu 2009 r. Muzyka, którą wów-czas prezentowaliśmy była to mieszanina kil-ku stylów muzycznych, graliśmy wtedy jeszcze z wokalistkami. Nasze koncerty były miksem jazzu z myzyką, którą Frank Parker produkuje. Bo oprócz tego, że jest perkusistą jazzowym to jest jeszcze muzykiem r’n’b i soul. Po tej pierw-szej trasie wiedziałem już czego oczekuję po tym składzie, jakie mają być utwory, jaki styl. I wówczas powstał kwartet wykonujący utwory instrumentalne, autorskie kompozycje w kon-

wencji jazzu akustycznego. W tej formie zespół działa do dziś.

W tym roku po spotkaniu z Piotrem Lemań-czykiem zapragnąłem stworzyć formację bez instrumentu harmonicznego. W maju tego roku trio zadebiutowało i przed nagraniem płyty mieliśmy okazję zagrać sporo koncertów. Płyta została nagrana w przeddzień mojego wylotu do Stanów i muszę powiedzieć, że jestem z tej płyty bardzo zadowolony. Myślę, że jest to jak do tej pory, mój najlepszy krążek. Debiutancka płyta trio – zatytułowana Solar Ring – zareje-strowana została 10 listopada, natomiast oficjal-nie wydajemy ją w styczniu przyszłego roku.

Trochę mi jest niezręcznie mówić w samych superlatywach o ostatnim okresie, bo wychodzi na to, że na potrzeby wywiadu opowiadam, że wszystko jest OK, ale przez te wszystkie lata było wiele ciemnych momentów, takich wręcz ciężkich. Mieliśmy wypadki samochodowe na trasach, do jakichś nagrań nie dochodziło. Dzia-ły się złe rzeczy. Dlatego cieszy mnie ta trasa w Stanach, gdzie wszystko się po prostu udało – począwszy od tego, że samoloty latały tak jak trzeba, aż po to, że nic się złego nie wydarzyło – żaden koncert nie został odwołany, nikt się nie rozchorował (odpukać). I podobnie jest z trio. Jest dla nas wyjątkowo szczęśliwe. Jak było źle to mówiłem w wywiadach, że jest źle, ale w tym roku wszystko się udało. I zagrane jest tak, że jest jakaś magia w tej muzyce. Cytuję tu ludzi, którzy tego słuchali, ale muszę przyznać, że to moja pierwsza płyta, której sam lubię słuchać. Wcześniej, nawet do Lost Keys nominowanej do Fryderyków, miałem bardzo dużo zastrzeżeń.

fot. Radosław Kazimierczak

Page 23: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

44 45

JazzPRESS, styczeń 2012

RS: Z twojej wypowiedzi wioskuję, że płyta była na-

grywana na setkę.

MF: Oczywiście. Szczerze mówiąc, nie był-bym w stanie nagrać inaczej, bo wszystkie płyty jazzowe, które do tej pory nagrałem były nagry-wane na setkę. Ja sobie nie wyobrażam robienia płyty jazzowej w inny sposób.

RS: Tym co przemawa za takim podejściem jest che-

mia, dzięki której improwizacja nie jest wymyślona,

ale jest efektem interakcji zachodzącej pomiędzy

muzykami?

MF: Wspólne granie to jest dialog z innym mu-zykiem. Granie jest dialogiem. W momencie kiedy nagrywamy razem reagujemy razem. To są takie rzeczy, które paradoksalnie w studiu na tych wykresach bardzo wyraźnie widać. W mo-mencie, kiedy trąbka zagrała jakiś przebieg – np. taram tam ta da tam – od razu jest reakcja na zasadzie zanucenia, albo powtórzenia, albo na-wet przemilczenia ze strony bębnów czy basu. W momencie grania długiej nuty kontrabas do-pełnia tę linię. Zapełnia ciszę lub pustkę innymi dźwiękami albo pozwala jej oddychać w zależ-ności od tego co się gra. Ja sobie nie wyobrażam nagrywania swoich płyt inaczej niż na setkę, bo tylko tak to czuję i tak potrafię to robić. Na-tomiast nie ograniczam się w swojej działalno-ści muzycznej do grania stricte muzyki jazzo-wej, ale gram również muzykę improwizowaną, wzbogaconą o bardzo rozbudowane elementy muzyki elektronicznej, o przetwarzanie dźwię-ku trąbki za pomocą urządzeń elektronicznych. Na stałe współpracuję ze wspaniałą producentka Anną Sudą znaną pod pseudonimem artystycz-

nym An On Bast, z którą od marca do końca października, kiedy udało nam się sfinalizować ten projekt, nagraliśmy debiutancką płytę. Nie jest to stylistyka jazzowa. Co najwyżej stylistyka muzyki improwizowanej, gdzie mieliśmy pracę stricte studyjną, polegająca na długiej, mono-tonnej dłubaninie niemalże nad każdym dźwię-kiem. Ta płyta ukaże się w lutym.

To są dwa różne światy. Jeśli mówię o jazzie to myślę o jazzie akustycznym i tak to czuję.

RS: Tworzenie i nagrywanienie muzyki różnej styli-

stycznie nie jest grzechem. Nie jestem fanatykiem

etykietowania. Nagranie musi dać się słuchać.

MF: Interesuje mnie muzyka, która jest dobra. Ale pojęcie dobra muzyka jest subiektywne – sam sobie oceniam czy jest dobra i słucham bez względu na styl, chociaż mimo wszystko mamy taki kanon piękna. Większość meloma-nów zapytana o opinie na temat Kind of Blue byłaby zgodna, że to jest piękne, choć różnimy się w szczegółach. Dzięki tym różnicom świat idzie do przodu. Gdybyśmy czuli tak samo to prawdopodobnie nie byłoby potrzeby, żeby kie-dyś, w przeszłości wynaleźć koło.

RS: Zostawmy jednak te rozważania, natomiast

chciałbym zapytać o przyszłość tego projektu, czy-

li Maciej Fortuna Trio w składzie – Parker – Lemań-

czyk – Fortuna. Premiera płyty 8 stycznia przyszłego

roku. Widzę też jakieś koncerty.

MF: Zgadza się. Zaraz po powrocie ze Stanów zagraliśmy 4 koncerty. Premiera płyty faktycz-nie odbędzie się 8 stycznia – wtedy dajemy

koncert promocyjny w Studiu Agnieszki Osie-ckiej w Radiowej Trójce, ale od 4 do 7 stycz-nia gramy jeszcze w kilku miejscach, w: Słupcy, Ełku, Łodzi w klubie Wytwórnia i Warszawie. Płyta powinna trafić do sklepów 14 stycznia. Będzie również dostępna na naszej stronie in-ternetowej. Płyta zostanie także dołączona do styczniowego numeru Jazz Forum dla prenu-meratorów tego magazynu. Zamierzamy wyje-chać z zespołem zagranicę. Mamy już wstępne plany, ale nie chcę na razie podawać konkret-nych dat, ponieważ prowadzimy jeszcze roz-mowy z kilkoma klubami w Europie i kilkoma festiwalami, które już po przesłuchaniu mate-riału wyraziły zainteresowanie naszym wystę-pem. Ale to plany na drugą połowę 2012 roku, czy rok 2013. Natomiast w kraju druga część trasy zaplanowana jest na luty, a konkretnie od 2 do 11 lutego.

RS: A plany nagraniowe?

MF: Trio będzie działało na tej zasadzie, że bę-dzie wydawało jedna płytę w roku, choć w tej chwili skomponowałem już tyle utworów, że mógłbym zapełnić nimi dwie kolejne płyty. Jest to formacja, która się realizuje „w praniu”. Ma wszystkie te elementy, które zawsze chciałem łączyć w muzyce – instrumentarium, brzmie-nie, użyte środki wyrazu artystycznego – kom-pozycji, różnych metrum. To jednak przede wszystkim jest skład, w którym są wspaniali ludzie, którzy zostali dobrani nieprzypadkowo. Jesteśmy wszyscy przyjaciółmi. I to takimi na dobre i na złe. I to – moim zdaniem – ma nie-bagatelny wpływ na kształt całości. To wszystko sprawia, że ta muzyka brzmi tak, a nie inaczej.

To jest właśnie Trio. Dlatego też w tej chwili to jest takie moje oczko w głowie, które koncertu-je najwięcej uwagi i dlatego chciałbym wydać kolejna płytę już za niespełna rok.

RS: Życzę Ci powodzenia w tych wszystkich projek-

tach – grania, nagrywania i docierania z dobra mu-

zyką do otwartych na tę muzykę słuchaczy.

MF: Dodam jeszcze, że jest to płyta, w któ-rej troszeczkę sobie igramy z konwencją aku-stycznego jazzu – w obrębie stylistyki jazzowej łączymy wpływy wielu różnych rodzajów mu-zyki: etnicznej, muzyki z pogranicza wczes-nego Ornette’a Colemana, czy późnego Johna Coltrane’a. Tak tę muzykę scharakteryzował jeden z prezenterów radiowych w Teksasie. Słychać także nutę słowiańską i inspirację Jaco Pastoriusem naszego basisty, Artem Blakeyem perkusisty. Słychać własny język każdego z nas. Cieszę się więc, że ten dosyć ryzykowny miks złożył się na spójną, konsekwentną i bardzo zróżnicowaną całość.

RS: Akurat dziś przypada rocznica 60-tych urodzin

Jaco.

MF: Właśnie rozmawiałem przez telefon z Pio-trem Lemańczykiem i wspominał mi, że już od rana słucha i ogląda nagrania tego genialnego basisty.

RS: Serdecznie dziękuję za rozmowę.

Page 24: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

46 47

JazzPRESS, styczeń 2012

Muzykę zabija fascynacja współczesnym brzmieniemZ Grażyną Auguścik rozmawia Rafał Garszczyński

Rafał Garszczyński: Słuchamy „Danny Boy” w wy-

konaniu Jacinthy z albumu „Here's To Ben – A Vo-

cal Tribute To Ben Webster”. To nagranie czarujące,

zaśpiewane z niesamowitym wyczuciem, intymne,

świetnie zarejestrowane. Bywa używane jako test

systemów audio, odtworzone na dobrym gramo-

fonie brzmi niezrównanie. Dodatkowo polskim ak-

centem jest wyśmienita gra na kontrabasie Dariusza

Oleszkiewicza. Utwór zaczyna się długim fragmen-

tem zaśpiewanym a-capella. Głos Jacinthy nagrany

jest w jakiś przedziwny sposób z bardzo bliskiego

planu, zawiera w sobie dużo mikrodetali, które two-

rzą unikalną atmosferę tego nagrania.

Grażyna Auguścik: To wokal w stylu The Car-penters, których bardzo cenię, trochę w stylu lat siedemdziesiątych.

RG: To jest współczesne nagranie.

GA: Zawsze marzyłam o zaśpiewaniu piosenki a-capella i nie wiem dlaczego nigdy dotąd się nie odważyłam. Cały czas do tego dojrzewam. Być może zrobię to z moimi maszynami. Głos jest potęgą, w takich warunkach akustycznych brzmi wyśmienicie. Z drugiej strony przed ta-kim mikrofonem nic się nie ukryje. To wielkie wyzwanie dla wokalistki.

RG: Śpiewa wokalistka z Singapuru, Jacintha, która

na co dzień śpiewa w Azji popowe utwory, a może

nawet coś, co można nazwać chińską wersją disco-

polo. Od czasu do czasu jedzie do Los Angeles i na-

grywa takie wokalne perełki. Na kontrabasie gra

Darek Oleszkiewicz.

GA: Śpiewa bardzo dobrze po angielsku. Nigdy bym nie powiedziała, że to Azjatka. Ma bardzo amerykański, nieco folkowy styl. Dlatego sko-jarzyło mi się to nagranie z The Carpenters. To ludowa amerykańska piosenka.

RG: Wykonanie niezwykle międzynarodowe. Wokal

z Singapuru, japoński pianista Kei Akagi, Ameryka-

nie – Larance Marable na bębnach i Teddy Edwards na

tenorze, no i nasz Darek Oleszkiewicz na kontrabasie.

GA: Bardzo mi się podobało. To znakomity po-mysł, początek a-capella, tak jakby czekało się na instrumenty, ale nie musiało tak być, mogło pozostać wykonaniem wokalnym. Jednak wte-dy utwór musiałby być krótszy. A tak powstało dłuższe opowiadanie o Danny Boy, zespół je pięknie rozszerzył.

RG: Śpiewasz czasem na koncertach dłuższe intro-

dukcje solo.

GA: Tak, owszem, ale zawsze ktoś mi wejdzie z instrumentalistów, kontrabas, albo gitara. Ale to jest świetny pomysł, na pewno kiedyś go wy-korzystam.

RG: Formuła klasycznego trio – fortepian, kontrabas

i perkusja plus saksofon – dawno tak nie nagrywałaś.

GA: No tak, mam jednak takie plany. Moje produkcje, to oprócz duetu z Bogdanem Ho-łownią, dawno temu, w 1998 roku – płyta Pa-stels. Później było trochę world music, River

z dwoma gitarzystami, kontrabasem i perkusją. Tak grałam dłuższy czas. Wyszło nieco przy-padkowo, ale było też trochę zamierzone, bo ciągle denerwował mnie nieco stan fortepianów dostępnych w miejscach, gdzie mieliśmy grać koncerty. Były rozstrojone, albo źle brzmią-ce. Nigdy nie było to to, co chciałam usłyszeć i dlatego zastąpiłam fortepian drugą gitarą. To był znakomity zespół. Dwóch znakomitych gi-tarzystów, grających w różnych stylach, którzy nigdy ze sobą nie rywalizowali, uwielbiali się i respektowali wzajemnie. Teraz wróciłam do śpiewania z fortepianem. Nagrałam kilka sesji tylko z fortepianem i gdzieniegdzie pojawia się kontrabas. Nie mam jednak płyty z klasycznym jazzowym triem plus ewentualny saksofon.

RG: To jest bardzo wyeksploatowana formuła.

Wszystko już było.

GA: To muszą być wyśmienite aranże, tak jak robi to Patricia Barber. Ona ma właściwie od lat trio, ale też czasem dochodzi do tego gitara, lub sak-sofon. Sama jest pianistką.. Wykorzystuje poten-cjał instrumentów tak, jakby ich było więcej niż jest w rzeczywistości. Jej głos doskonale współ-brzmi z instrumentami. Jej programy są bardzo ciekawe, mimo, że oszczędne. Nie ma elementu nudy, momentów, kiedy chce się przewinąć na-granie do przodu, do następnego utworu.

RG: To chyba cecha wokalistek i wokalistów, którzy

potrafią w zaawansowany technicznie sposób grać

na fortepianie…

GA: Tak, myślą wtedy inaczej o instrumentacji. Grałam nieraz z Patricią Barber. Ona nie jest

fot. Rafał Garszczyński

Page 25: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

48 49

JazzPRESS, styczeń 2012

do końca uznawana w środowisku muzyków jazzowych za jazzową pianistkę, jest raczej sin-ger-songwriter, kompozytorką. Ale tak jak ona akompaniuje, nie potrafi nikt inny. Kiedy gra-łam z nią pierwszy raz, była chora i nie mogła śpiewać, akompaniowała mi ze swoim zespołem. Powiedziałam jej, że nie rozumiem na czym to polega, ale śpiewało mi się komfortowo, mimo, że bez prób, to było to kompletnie inne granie. Odpowiedziała, że wie, jak grać za wokalem. To samo ma Norah Jones. Gra bardzo oszczędnie, ale to jest granie, które uzupełnia jej śpiewanie.

RG: Co do Norah Jones, to moim zdaniem ona cią-

gle sprawdza się lepiej jako gość specjalny u innych.

Nie jest jeszcze w stanie udźwignąć ciężaru solowej

płyty. Świetnie gra i śpiewa piosenki Boba Dylana,

jest świetna u Ray’a Charlesa, Herbiego Hancocka,

czy Charliego Huntera. Śpiewa utwory Rolling Sto-

nesów u Tima Riesa.

GA: Jeśli chodzi o cały koncert, zgadzam się, bywa nudny, ale świetnie sobie akompaniuje. Tak jak Diana Krall, świetnie gra na fortepianie.

RG: Diana Krall, owszem, świetnie gra, tylko żeby

pożegnała się z Clausem Ogermanem. To dla mnie

aranżer wyśmienity, ale wszystkie jego aranżacje

brzmią tak samo, jak nikt inny potrafi pozbawić

kompozycje ich charakteru. Włączam płytę i od razu

wiem, że to jego, jaki utwór by nie był, wszystkie

będą identyczne.

GA: To jest w sumie wada wielu aranżerów. Bardzo trudno tak zaaranżować program, żeby był urozmaicony. Wracam do Patricii Barber. Ona to potrafi. Ma ciekawe rozwiązania. Cza-

sem nie do końca eksponuje swój fortepian, czasem śpiewa tylko z kontrabasem, dodaje gi-tarę, gitarę i kontrabas, czasem samą perkusję. A co do Dianny Krall, to rzeczywiście jest to bardziej przewidywalne i rozpoznawalne smo-oth jazzowe granie.

RG: Słuchamy fragmentu debiutanckiej płyty „Girl

Talk” Moniki Borzym – utworu „The Dry Cleaner

From Des Moines”, to wyzwanie dla dykcji każdej

wokalistki, w szczególności tych, dla których język

angielski nie jest ich naturalnym językiem.

GA: To utwór Joni Mitchell. Zawsze podziwia-łam wokalistki, które potrafią wyśpiewać tekst dokładnie, w szybkim tempie, z big-bandem i czysto. To świetny warsztat, świetne technicz-nie, wszystkie nuty na swoich miejscach. Brzmi znakomicie…

RG: To na pewno się ucieszy, jutro do niej spróbu-

ję zadzwonić… Za muzykę odpowiedzialny jest Gil

Goldstein.

GA: Czy to Monika Borzym? To jej nowa płyta?

RG: Tak. Jak na swój wiek, śpiewa wyśmienicie, z do-

brym feelingiem.

GA: Powinna zmienić nazwisko, ze swoim bę-dzie miała kłopot… Świetnie zaaranżowane.

RG: Na płycie oprócz Gila Goldsteina pojawia się też

Aaron Parks, którego ostatnio wszędzie pełno.

GA: Tak, on gra też Kurtem Rosenwinklem. Ta płyta jest świetnie zrobiona.

RG: To nasza młoda polska nadzieja.

GA: Musi znaleźć swój styl. To jest pierwsza płyta. Pierwszą płytę nagrywa się całe życie, na kolejną masz tylko rok. Bardzo ważne jest mieć dobry debiut.

RG: To jest wyśmienity debiut. Płyta była u nas za-

służenie płytą tygodnia. Tak się sprzedaje, że ciągle

nie można jej kupić.

GA: Monika Borzym ma świetny angielski, śpie-wa jeszcze nieco w stylu szkolno-akademickim.

RG: Brakuje jeszcze w tym nieco emocji.

GA: Tak, to prawda, jest bardzo wycyzelowane, dokładne, ale brakuje nieco chropowatości.

RG: Do tego trzeba jeszcze jednak trochę w życiu

przeżyć…

GA: To po pierwsze. Poza tym dziś przy do-stępnej technice nagrywania wszyscy koncen-trują się na tym, żeby wszystko było technicznie perfekcyjna, bez błędów, dokładne, zapomina-jąc o żywej muzyce i emocjach, które są w jazzie niezbędne.

RG: Wybrałem „The Dry Cleaner From Des Moines”, bo

to jeden z najbardziej jazzowych utworów, z tego co

wiem, też jedna z ulubionych kompozycji Moniki na

tej płycie. To też zdecydowanie najtrudniejszy wokal-

nie utwór tego albumu. Tekst jest wręcz karkołomny.

GA: To jest bardzo trudny utwór i Monika po-radziła sobie z tym zawodowo. Wspomniałeś

o dojrzałości… Jest udowodnione naukowo, że wokal brzmi rasowo dopiero w okolicach czter-dziestki. Monika ma więc jeszcze dużo czasu. Do tego czasu dużo przerobi emocjonalnie i repertuarowo. Od początku ma szczęście grać z czołowymi muzykami. Od razu doświadcza czegoś z najwyższej półki. Nie gra ze swoimi kolegami z klasy, z którymi poszukuje swoje-go brzmienia, tylko od razu czerpie z doświad-czeń wielkich muzyków. To jest z jednej strony dobre, ale pytanie co dalej? Z pewnością nie zabierze tego zespołu w trasę, może na jakieś szczególne, pojedyncze koncerty, bo ci muzycy są zajęci i drodzy. Będzie musiała znaleźć sobie zespół koncertowy. Ja nie miałam możliwości w swojej długiej karierze nagrywać z tak wy-bitnymi muzykami. Zawsze zastanawiałam się jak to jest. Wielcy muzycy to na pewno świetne doświadczenie i przygoda muzyczna, ale wyob-rażam sobie, że wielki stres, a dla mnie ważna jest chemia. Tutaj zapewne były przygotowane aranże, wchodzisz do studia i nagrywasz. Oni mają genialny warsztat…

RG: Monika opowiadała mi, że to trwało dwa dni

i było wyśmienicie przygotowane. Powstał produkt

perfekcyjny, ale tacy muzycy produkują tego rodza-

ju płyty nieco taśmowo…

GA: Tak, tak to w USA działa. Wszyscy przy-chodzą na czas, pracują szybko i efektywnie. Wszystko zrobią perfekcyjnie, mają dwie go-dziny, bo za chwilę grają koncert, albo wyjeż-dżają. Doskonale czytają nuty, przygotowali się przed nagraniem, albo nawet niekoniecznie, bo nuty czytają doskonale w każdą stronę… Przy-chodzą do studia i grają… Dwa, trzy podejścia,

Page 26: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

50 51

JazzPRESS, styczeń 2012

nawet nie słuchają, wiedzą, że producent i Pro Tools załatwi resztę. Grają na sto procent. To udany debiut. Monika ma przed sobą długą drogę i na pewno zaskoczy nas nie raz cieka-wymi rozwiązaniami muzycznymi. Życzę jej powodzenia i dużo szczęścia, bo ono jest nie-zbędne w tym trudnym zawodzie.

RG: Teraz pomyślałem sobie, że skoro Twoim tema-

tem ostatnio jest The Beatles, to teraz będzie inny

wielki zespół w wykonaniu mocno jazzowym…

Dźwięki gitary należą do wokalistki…

RG: Słuchamy fragmentu płyty Terez Montcalm –

Connection, utworu z repertuaru U2 – "When The

Streets Have No Name".

GA: Wszystkie dźwięki gitary?

RG: Tak

GA: Fajnie… Bardzo lubię takie piosenki.

RG: U2 to tak samo jak The Beatles. Są lepsi jako

kompozytorzy, niż jako zespół. Napisałem kiedyś

o The Beatles, że to przede wszystkim George Mar-

tin w roli producenta, nieco dalej świetne kompo-

zycje Johna Lennona i Paula McCartney’a, a także

nieco niedocenianego George’a Harrisona, który

miał w życiu nieszczęście znaleźć się w zespole

z Lennonem i McCartneyem… a potem długo, dłu-

go nic i kilka popowych przebojów… The Beatles

bez George’a Martina nie byliby tym samym zespo-

łem… Ich początki to covery amerykańskich prze-

bojów. Później dopiero pojawiły się lepsze kompo-

zycje i genialna realizacja, nowe techniki studyjne

i cała reszta. To widać też w wyborze utworów na

Twoją nową płytę To raczej kompozycje z późnego

okresu The Beatles…

GA: To jest w sumie prosta popowa piosenka. Mam w swoim repertuarze inne proste piosen-ki jak „Pale Blue Eyes” Lou Reeda z The Velvet Underground. Uwielbiam to śpiewać i ludzie lubią tego słuchać…

RG: To dziewczyna z Kanady…

GA: W Kanadzie ciekawie dzieje się od lat. Wspominaliśmy już dziś Joni Mitchell…

RG: No tak, Kanadzie zawdzięczamy nie tylko Terez

Montcalm i Joni Mitchell. Kanada dała światu Glena

Goulda i Oscara Petersona. Mój syn ma imię po tym

drugim…

GA: Kanadyjscy artyści są bardzo różnorodni…

RG: Mam taką teorię, którą sam wymyśliłem, ale

w której wszystko pasuje. Kanada w zasadzie nie

ma własnej muzyki ludowej… Nie są uwiązani do

własnej tradycji muzycznej. To widać w wielu kra-

jach, we Francji, we Włoszech – choćby we włoskiej

szkole jazzowej trąbki i fortepianu słychać wykształ-

cenie klasyczne. W Polsce też często jazz bywa jed-

nak słowiański…

GA: Ale jednak niedużo, nasza polska muzy-ka jest jakby pozbawiona korzeni, to słychać w każdym jej gatunku. Nie mamy się do czego odnieść. Niby jest słowiańska melancholia. Nie ma jednak dużo muzyków, o których można powiedzieć, że to jest polskie. Chopin…

RG: Chopin wpisuje się w klimat francuskiej kultury

muzycznej.

GA: Jednak wiele jego kompozycji nawiązuje do polskiego folkloru i nawet niezbyt wprawni słuchacze rozpoznają Chopina.

RG: Tak, ale to był taki okres, weźmy choćby Claude’a

Debussy’ego, brzmi dla laika podobnie. Z tego okresu

większość słuchaczy zna tylko Fryderyka Chopina.

GA: Chopin jest bardzo melancholijny. Ma-zurki są bardzo polskie…

RG: To posłuchajmy jeszcze jednej artystki z Kanady.

GA: W Kanadzie jest mnóstwo fenomenal-nych muzyków, szczególnie wokalistek. Są też świetne warunki do grania muzyki, mają bar-dzo dobre studia nagraniowe. To potężny ruch muzyczny, a mały kraj.

RG: Słuchamy fragmentu płyty „The Contradictor”

Ndidi Onukwulu.

GA: Brzmi trochę jak Amy Winehouse. Trochę czarno, chociaż nie do końca... Trochę bluesa, niezła mieszanka wszystkiego…

RG: Podziwiam młodych, którzy wydają autorskie

płyty z własnymi kompozycjami. To spora odwaga.

GA: Brzmi nieźle, ciekawa jestem całej płyty. Jest trochę big-bandu, rocka, nieco alternatyw-nej gitary, trochę jak Randy Crawford.

RG: Przyznam, że nie słucham często Randy Crawford,

ani The Carpenters, o których wspomniałaś wcześ-

niej. Mam wrażenie, że część muzyki nie najlepiej się

starzeje… To samo dzieje się z muzyką fusion, której

brzmienia elektroniczne brzmią dziś nieco tandet-

nie. Kompozycje są świetne, ale one są nieodłącznie

związane z brzmieniami… To jest różnica między

Jean-Michelem Jarrem i Czesławem Niemenem…

GA: Dobrze napisana muzyka obroni się zawsze.

RG: Tak to właśnie jest. Obaj posługiwali się podob-

nie wielką szafą sprzętu. Jednak to kompozycje

Czesława Niemena można zagrać na fortepianie

i sprawdzą się w każdej konwencji…

GA: Czyli to sprawa kompozycji. To muzyka. To świadczy o klasie kompozycji. To co muzykę

fot. Rafał Garszczyński

Page 27: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

52 53

JazzPRESS, styczeń 2012

zabija to fascynacja współczesnym brzmieniem. To tak jak z modą w każdej dziedzinie życia. Są rzeczy modne i ponadczasowe. Są płyty, które nigdy się nie zestarzeją. Tak jest z instrumen-tami akustycznymi. W lat siedemdziesiątych moogi i Fendery są już klasyką. Ale są ciągle ciekawe, bo analogowe.

RG: To tak jak z późniejszej dekady Yamaha DX-7…

Na przykład to co grał Janusz Skowron w String

Connection.

GA: Fender i Wurlitzer… Świetny, ciepły sound.

RG: To teraz będzie coś bez wokalu… Słuchając Two-

ich ostatnich koncertów (w duecie z Paulinho Garcią

– w repertuarze z płyty „The Beatles Nova”) w niektó-

rych utworach brakuje mi na dole nieco kontraba-

su… Dlatego pomyślałem o kolejnym nagraniu…

RG: Słuchamy fragmentu płyty „Moonlight Serena-

de” Raya Browna i Laurinho Almeidy – czyli duetu

gitary klasycznej w stylu brazylijskim i kontrabasu.

GA: Bardzo naturalny dźwięk gitary, bez po-głosu, bez kompresji, gitara w małym pomiesz-czeniu.

RG: To nagranie o zdecydowanie audiofilskiej jakości.

GA: Czy to Charlie Haden?

RG: Ray Brown… Historia tej płyty jest prawdopo-

dobnie taka, że muzycy mieli gdzieś 3 dni wolnego

i zrelaksowani nagrali taką perełkę…

GA: Brzmi pięknie, świetna muzyka. Poza tym

analogowa płyta to skończone dzieło, okładka, dźwięk. Muszę wydać coś na analogu. Trochę tęsknię za kontrabasem. Kontrabas to serce muzyki. Paulinho Garcia nauczył się grać sam i potrzebuje naprawdę dobrego kontrabasisty, który nie będzie przeszkadzał jego muzyce. To jest muzyka brazylijska… Brazylijczycy grają prosto, dwie nuty, emocje, tak jak blues…

RG: To znowu korzenie ludowe, w muzyce ze spo-

łecznych nizin. Tak jest w Brazylii, taki jest też blues.

W Europie mamy muzykę salonową z wyższych sfer.

W związku z tym nie ma emocji. Blues to opowieść

o prawdziwym życiu…

GA: To zupełnie różne światy. Historycznie, w Europie muzycy mieli mecenasów i wcho-dzili na salony, sale koncertowe nie były dla biednych. W Ameryce śpiewali z potrzeby ser-ca. To czego Słuchamy (Ray Brown i Laurinho Almeida) to jest muzyka klasyczna z jazzowym feelingiem Raya Browna.

RG: To ja teraz proponuję piosenkę…

RG: Słuchamy fragmentu płyty „For the Stars: Anne

Sofie Von Otter Meets Elvis Costello” Annie Sofie Von

Otter i Elvisa Costello.

GA: To jest Elvis Costello.

RG: Ten mariaż szkolonego głosu klasycznego z ro-

ckowym, ale jednak nieco stonowanym tutaj brudem

całkiem nieźle się udał. Powstała przebojowa płyta.

GA: Nie przepadam za takim graniem, choć dobrze ze sobą brzmią. Pochodzą z różnych

światów i to z pewnością nie było łatwe nagra-nie. Jednak klasyczne śpiewaczki dopasowują się do każdej konwencji… Von Otter nie śpie-wa tu tak jak Sarah Brightrman.

RG: To nie jest takie koloraturowe śpiewanie…

GA: Całkiem nieźle się udało, ale to nie moja muza. (Oglądając okładkę) lubię takie zdjęcia z sesji nagraniowej, tu są emocje, zmęczenie, to nie jest tak, że ludzie przychodzą do studia na chwilę…

RG: Słuchamy „Take Five” w wykonaniu Azizy Musta-

fy Zadeh z płyty „Jazziza”.

GA: Niezbyt mi się podoba. Gra świetnie na fortepianie, i to tyle.

RG: Kiedyś bardzo mi się to podobało, teraz jakby

mniej… Może powinna pozostać przy pianistyce

klasycznej i ewentualnie klimatach z Azerbejdżanu.

GA: Ona nie jest prawdziwa w tym co słyszę. Pewnie lubi jazz, ale to nie jest prawdziwe. To jest udawane. To nie jest spójne.

RG: Masz rację, dawno tego nie słuchałem. Teraz bę-

dzie kolejna egzotyczna śpiewająca pianistka.

RG: Kolejny fragment muzyczny to płyta Keiko Lee

„Day Dreaming” i utwór „Human Nature” znany

z repertuaru zespołów Milesa Davisa, a pierwotnie

skomponowany przez Steve’a Porcaro z zespołu

Toto z przeznaczeniem dla albumu Michaela Jack-

sona „Thriller”. To jednak jest zdecydowanie jazzowa

interpretacja.

GA: W trąbce słychać echa Milesa Davisa…

RG: Całość pochodzi z Japonii.

GA: Zdjęcie z okładki zupełnie nie pasuje do głosu… To mocno inspirowane Milesem Da-visem. Jest tu Gil Goldstein i jego aranżacje. To musiała być droga produkcja. Ale jakoś do mnie nie trafia. Monika Borzym mnie przekonuje, Keiko Lee niekoniecznie.

RG: Mam też przygotowaną płytę, którą pewnie

znasz, nie będzie dziś na nią czasu, a szkoda… To

Tony Bennett i Bill Evans – „Together Again”. Dla

mnie to jeden z wzorców współpracy wokalisty

z pianistą.

GA: Tak, to piękna płyta.

RG: Słuchamy duetu Jeffa Becka i Imeldy May z kon-

certu „Rock 'N' Roll Party Honoring Les Paul” na-

śladujących stare nagranie Les Paula i Mary Ford –

„How High The Moon”.

GA: To Les Paul?

RG: Nie, to Jeff Beck i Imelda May. Brzmi bardziej jak

Les Paul niż sam Les Paul…

GA: Fajne…

RG: Imelda May znalazła się w zasadzie nie wiado-

mo skąd… To kolejne odkrycie Jeffa Becka.

GA: Wokal jest oczywiście wcześniej zwielo-krotniony. Bardzo mi się podoba. Jeff Beck jest super.

Page 28: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

54 55

JazzPRESS, styczeń 2012

RG: Płyta została nagrana w Irydium w Nowym Jorku.

GA: Jak to fajnie znaleźć taki talent…

RG: Czy to zdarza się, że idziesz do małego klubu

i słyszysz jakiś wielki talent?

GA: Wielu muzyków znalazło w ten sposób pracę. Wielcy szukają inspiracji. W innych kra-jach, ale nawet w USA.

RG: To się ciągle zdarza? Nawet w USA? To nie są le-

gendy z lat pięćdziesiątych?

GA: Tak, oczywiście.

RG: Słuchamy fragmentów płyty Gilberto Gila „Kaya

N'Gan Daya” z muzyką Boba Marley’a.

GA: Opowiadał Harry Connick Jr., który jest w Ameryce megagwiazdą, jak wszedł do jakiegoś klubu w Teksasie i po prostu wyjął z niego per-kusistę i kontrabasistę. Widziałam jego koncert kilka lat temu w Green Mill w Chicago. Przy-jechał zagrać w trio i miał kontraktowy zakaz śpiewania. Zagrał instrumentalny koncert. Nikt nie wiedział, że on przyjeżdża… Chcieli sobie pograć w klubach, bo ciągle śpiewa w wielkich salach…To był rewelacyjny koncert. Grał na fortepianie i miał wyśmienitą sekcję.

RG: Bruce Springsteen jest znany z takich gościn-

nych i niespodziewanych występów… Ciągle potrafi

przyjść z gitarą do Stone Pony w New Jersey…

GA: To rodzynek. A to co grało fajne…

RG: To był Gilberto Gil.

GA: Naprawdę? To on?

RG: Tak, Gilberto Gil pojechał na Jamajkę i z muzyka-

mi Boba Marley’a nagrał płytę z jego kompozycjami.

GA: Gilberto Gil to potęga. Jego koncerty są wyśmienite. Często grają go w Stanach w radio. Ma świetne pomysły, energię, wspaniały gość.

RG: To jeden z nowych muzyków brazylijskich młod-

szego pokolenia.

GA: Jest bardzo brazylijski, ale otwarty na no-wości. Tak jak mój ulubiony Caetano Veloso. To muzyczna potęga, widziałam go raz na żywo i rzucił mnie na kolana, jest genialny. On jest już po sześćdziesiątce, ale wygląda i gra genial-nie. Jego syn też ma swój zespół. Caetano Velo-so wyrósł na jazzowych standardach, mieszkał wiele lat w Anglii. Nagrał płytę rockową, ma też album z jazzowymi standardami.

RG: Słuchamy płyty analogowej albumu Harry’ego

Bellafonte „Belafonte At Carnegie Hall – The Com-

plete Concert” z 1959 roku. Niezależnie od wyśmie-

nitej muzyki to nagraniu poraża realizmem rejestra-

cji i realizacji dźwięku.

GA: Wyśmienity dźwięk, mam w domu gra-mofon i taki ulubiony sklep w małej miejsco-wości pod Chicago w La Porte pełen starych płyt analogowych, który często odwiedzam. Mają tam pewnie z 15 tysięcy płyt. Spędzam tam wiele godzin. Znalazłam tam między in-nymi mój ulubiony koncert Ala Jarreau z Lon-

dynu. Znalazłam też tam koncertowe nagrania duetu Paul Simon i Art Garfunkel.

RG: Oni są jakimś fenomenem. Prawie dwa lata temu,

pod koniec listopada 2009 roku, w Madison Squa-

re Garden w Nowym Jorku odbył się koncert „The

25th Anniversary: Rock & Roll Hall Of Fame” Tam

grali wszyscy. Fenomenalnie jak zwykle Jeff Beck,

absolutnie niedościgniony Stevie Wonder. No i po

raz pierwszy, za wyjątkiem jakiś specjalnych okazji

w Emiratach Arabskich, o ile wierzyć komentarzom

do filmu HBO z tego wydarzenia, po wielu latach sa-

modzielnego istnienia na scenie spotkali się właśnie

Paul Simon i Art Garfunkel. Zagrali te same proste

piosenki i brzmiało to tak, jakby czas się zatrzymał.

W ich akurat przypadku ten upływ czasu zupełnie

im nie zaszkodził. To już przecież jakieś 40 lat minę-

ło, a oni brzmią dokładnie tak samo.

GA: Na Youtube znajdziesz klip w którym śpiewają Peggy Lee, Sarah Vaughan, Aretha Franklin i Roberta Flack. Trzy czarne wokalist-ki i bieluteńka Peggy Lee. Uwielbiam ją, śpie-wała w ich towarzystwie wyśmienicie. To był koncert pamięci Duke Ellingtona.

RG: Jeśli lubisz Peggy Lee, polecam Dorothy Dan-

dridge, to też śpiewająca aktorka… Jest w niej blu-

es, ale też niewinność i elegancja.

GA: Peggy Lee to potęga. Ona też napisała sporo przebojów. Przecież „Fever” to w części jej kompozycja. Pisała też dużo dla programów telewizyjnych. Skoro już rozmawiamy o analo-gach, to chciałabym wydać mój nowy projekt z kompozycjami Nicka Drake’a w wersji analo-gowej. To świetnie zagra. Nagranie, którego słu-

chamy jest wyśmienite, słychać w nim pomiesz-czenie, słychać jelitowe struny kontrabasu.

RG: W swoich czasach nagrania RCA z serii Living

Stereo były najlepsze, do dzisiaj brzmią wyśmieni-

cie, szczególnie z płyt analogowych. W tych starych

i w nowych dobrych tłoczeniach.

GA: Takie realistyczne nagrania pozwalają po-magają muzykom podzielić się ze słuchaczami emocją. Warto dbać o dobra jakość nagrań.

RG: To nagranie zostało prawdopodobnie zareje-

strowane pojedynczą parą mikrofonów zawieszo-

nych gdzieś ponad sceną. Do dziś można znaleźć

nagrania zarejestrowane prostymi środkami, tak

jak Twoja nowa płyta "The Beatles Nova". To najlep-

szy sposób. Niektórzy nagrywają nawet bez użycia

jakiejkolwiek elektroniki a nawet bez prądu w ogó-

le – akustycznie przez tubę prosto na woskową ma-

trycę…

GA: Tak Bela Bartok nagrywał muzykę ludową na Węgrzech. Harry Belafonte brzmi pięknie. Dziś zachowanie balansu, odpowiedniej pro-porcji instrumentów często wymaga wielu go-dzin pracy w studio, a tutaj nagranie z koncertu i od razu brzmi bezbłędnie…

RG: Słuchamy „A Song For You” Leona Russella

w wykonaniu Christiny Aguilery i Herbie Hancocka

z płyty “Possibilities” Herbie Hancocka.

GA: To mój ulubiony utwór, szczególnie w wy-konaniu Donny Hathawaya. Czy to Christina Aguilera?

Page 29: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Wywiady

56 57

JazzPRESS, styczeń 2012

RG: Tak.

GA: Ona śpiewa rewelacyjnie. To jest jedna z nielicznych gwiazd pop, którą lubią muzycy. Jak ona śpiewa…Bosko.

RG: Jest też taki koncert The Rolling Stones sfil-

mowany przez Martina Scorsese – „Shine A Light”.

Christina Aguilera wychodzi tam żeby zaśpiewać

„Live With Me” i zwyczajnie kradnie show takim

rutyniarzom…

GA: To jest wokalistka, która wychodzi na sce-nę i już po dwu taktach zdobywa publiczność. To jedna z moich ulubionych wokalistek, jest niesamowita. Widziałam ją w „Saturday Night Live” w telewizji, śpiewała z Tonym Bennettem jazzowe standardy, to było wybitne śpiewanie. Brak mi słów. Jak ona to robi?

RG: Dlaczego ona marnuje czas na tandetny pop.

GA: Ona może śpiewać wszystko. Gdyby śpiewała tylko jazz, prawie nikt by o niej nie usłyszał.

RG: To trochę smutna prawda…

GA: Nikt tak nie śpiewa jak ona, nawet żad-na czarna wokalistka, ona nie gubi się w tych ozdobnikach, w których często przesadzają czarne wokalistki… Potrafi zaśpiewać każdy standard tak, że spadają buty. Ma siłę w głosie, może śpiewać rockową piosenkę i zrobi z tego arcydzieło. Dodaje do tego emocje i panuje nad nimi, co jest wielka sztuka. Ma wyśmienite warunki wokalne… Tej piosenki nie słyszałam

w jej wykonaniu, pamiętam wykonania Donny Hathaway’a i Ray’a Charlesa. Żadna dziewczy-na nigdy tego tak dobrze nie zaśpiewała…

RG: Cała płyta jest niezła, ale ten utwór jest jej abso-

lutnym przebojem.

GA: Mogłaby śpiewać nawet „Hush, Hush”. Ona ostatnio bardzo dojrzała. Jeden z niewielu talentów tej klasy. Świetnie, że Herbie ją zaprosił. Ma nosa.

RG: Na kolejnej płycie Herbie Hancocka śpiewa !Pink.

GA: To nie ta klasa, ale też jest dobra.

RG: Mam jeszcze przygotowaną płytę Abbey Lin-

coln – A Turtle’s Dream, ale nie zdążymy jej dziś po-

słuchać…

GA: To świetna płyta. Lubię Abbey Lincoln.

RG: Przygotowałem też płytę Patti Scialfa – 23rd

Street Lullaby… To żona Bruce’a Springsteena… Ale

też świetna wokalistka…

GA: Tak, znam jej nagrania.

RG: Przygotowałem też taki biały kruk, niełatwo

znaleźć tę płytę, chyba nigdy nie ukazała się żad-

na reedycja, to Vocal Summit – Live At The New Jazz

Meeting Baden-Baden – Lauren Newton, Urszula Du-

dziak, Jeanne Lee, Jay Clayton i Bobby McFerrin.

GA: Oczywiście, że znam „Vocal Summit”, to były świetne koncerty. Bardzo dobra płyta.

RG: Na koniec posłuchamy „Little Wing” Jimi Hendri-

xa w wykonaniu Czesława Niemena z płyty Tomasza

Kciuka Jaworskiego pod tym samym tytułem.

RG: Nie wiem, jak udało się Tomkowi Jaworskiemu

namówić Czesława Niemena do takiego nagrania…

Na gitarze gra Marek Zefir Wójcicki.

GA: Kiedy to zostało nagrane?

RG: Na płycie daty nie ma, ale myślę, że to koniec lat

osiemdziesiątych… Niemen nie udaje tutaj niczego.

To blues, ale Niemen pozostaje Niemenem…

GA: Kto gra na perkusji?

RG: Adam Lewandowski…, na klawiszach Jarosław

Zawadzki. No i moglibyśmy tak pewnie godzina-

mi… Może kiedyś powtórzymy sobie taką sesję?

GA: Wielkie dzięki i na pewno kiedyś do takiej formuły wrócimy.

RG: Opowiedz nam na koniec o swoich najbliższych

planach. Kiedy doczekamy się płyty z muzyką Nicka

Drake’a?

GA: W przyszłym roku może koniec maja lub czerwiec. Jeszcze nie zdecydowałam. Mate-riał jest już gotowy. Chciałabym zagrać jesie-nią kilka koncertów z jego muzyką, z udziałem muzyków amerykańskich, z którymi nagrałam ten materiał. Wcześniej w marcu zagram kolej-ne koncerty z Paulinho Garcia i jest w planie nagranie koncertowe DVD właśnie z muzyką z The Beatles Nova.

RG: Dziękuję firmie Audioforte z Warszawy

(www.audioforte.pl) za pomoc w realizacji materia-

łu. W tym sklepie znajdziecie wyśmienite urządzenia

audio i większość naszych płyt tygodnia, a w szcze-

gólności te, które nie są dostępne w powszechnej

dystrybucji. To także mój osobisty dostawca wielu

wyśmienitych płyt analogowych.

Tekst jest kolejnym zapisem wywiadu prze-prowadzonego w ramach konwencji ślepego te-stu (blindfold tests). Rozszerzoną wersję teks-tu przeczytacie na stronach naszego radiowego JazzBOOKa.

Page 30: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

58

BLUES

CORNER

59

JazzPRESS, styczeń 2012

Koniec roku to tradycyjnie czas podsumowań. Jak przystało na bardziej niż przyzwoity ma-gazyn muzyczny, w JazzPress także powinna pojawić się drobna retrospekcja płytowych do-konań bluesowych w roku 2011.

Siłą rzeczy poniższy wybór wydawnictw jest problematyczny, ponieważ jest subiektywny, a co za tym idzie każdy z czytelników może z nim polemizować. Nigdy nie odważyłbym się stwierdzić, że są to absolutnie najlepsze płyty, ale właśnie te albumy poruszyły mnie najbar-dziej. Nie ukrywam, że miałem z spory prob-lem z wyborem, gdyż mijający rok obfitował w dobre i bardzo dobre wydawnictwa, zaś wy-bór tych kilku okazał się twardym orzechem do zgryzienia.

Wynton Marsalis & Eric Clapton „Play the Blues”

Zacznę od płyty, która była dla mnie najwięk-szym zaskoczeniem. Dodam, że było to miłe zaskoczenie. Claptona szanuję od zawsze, ale daleki byłem od twierdzenia, że „Clapton is God”. Jakoś nie potrafię bezkrytycznie podejść do jego muzyki. Pomimo wielu prób Erik za-wsze był dla mnie zbyt brytyjski, a to nie moja bajka. Świadomie napisałem to w czasie prze-

szłym, bowiem album nagrany z Marsalisem jest dowodem, że przekonania nie są wieczne. To pierwsza płyta Claptona, którą chłonę bez zastanowienia.

Winton Marsalis zaprosił Claptona do Lincoln Center, gdzie wspólnie przed publicznością nagrali materiał absolutnie unikalny. To połą-czenie bluesa i nowoorleańskiego jazzu przy udziale najznamienitszych muzyków gwaran-tuje dzieło, którego się nie zapomina. Dodam jeszcze, że na deser na scenie pojawia się Taj Mahal. Pozycja obowiązkowa nie tylko dla blu-esfanów.

Rory Block – Shake ‘Em On Down

Rory Block to artystka wyjątkowa. Ze swoim głębokim, ciepłym wokalem i wyjątkowym wy-czuciem istoty tradycyjnego bluesa zaliczana jest do najbardziej utalentowanych współczes-nych artystów bluesowych.

Jej kolejny album dla Stony Plain Records jest logiczną konsekwencją dwóch poprzednich wydawnictw. Po płytowych hołdach dla Rober-ta Johnsona na płycie The Lady and Mr. Johnson i Son Housa – Blues Walkin' Like A Man przy-szedł czas na Mississippi Freda McDowella.

(subiektywny) BLUES TOP 2011

Shake 'Em On Down zawiera interpretacje stan-dardów McDowella, w tym: „Kokomo Blues”, „Woke Up This Morning” i oczywiście utwór tytułowy, a także cztery utwory napisane przez Block w hołdzie swojemu mentorowi. Całość emanuje pasją i emocjami, do czego artystka zdążyła już nas przyzwyczaić na wcześniejszych płytach.

Duke Robillard – Low Down and Tore Up

Nie byłbym sobą, gdybym w tym subiektyw-nym „blues topie” pominął Duke’a Robillarda. O płycie szerzej pisałem w listopadowym wy-daniu magazynu JazzPress – link, więc tu jed-nie przypomnę moje ulubione wydawnictwo minionego roku. We wspomnianej recenzji retorycznie zapytałem „Któż tak jeszcze gra w dzisiejszych czasach?” Pytanie to, a zarazem odpowiedź stawiam niemal co rok, gdy wycho-dzi nowa płyta Księcia Bluesa.

W najnowszym wydawnictwie artysta zabiera nas w sentymentalną podróż w lata 50-te XX wieku. To właśnie wtedy Robillard nasiąkał twórczością Guitar Slima, Eddiego Taylora, Elmore’a Jamesa, Sugar Boy Crawforda i Pee Wee Craytona.

Polecam tę płytę wszystkim, którzy chcieliby zro-zumieć korzenie i inspiracje Duke’a Robillarda.

Tab Benoit – Medicine

Po blisko czteroletniej przerwie czarodziej gitary rodem z Louisiany powraca z rewela-cyjnym albumem studyjnym. Do współpracy przy tym albumie Benoit zaprosił śmietankę muzyków z „bagiennego stanu” z Andreasem Osbornem na czele, który jednocześnie jest współautorem większości utworów i pełni rolę drugiego gitarzysty.

Warto było czekać na tę porywającą mieszankę swamp bluesa, cajun, soul, rocka i zydeco. Trud-no szukać na tej płycie słabych momentów, ale bez wątpienia flagowym utworem jest tytułowy Medicine, który stanowi kwintesencję gitarowej wirtuozerii Taba Benoit, a sam artysta udowad-nia, że jest w najwyższej formie zarówno wokal-nej jak i instrumentalnej. Myślę, że w przekroju całej dyskografii Taba Benoit właśnie tę płytę postawiłbym na najwyższej półce.

Gregg Allman – Low Country Blues

Gdyby mnie ktoś zapytał rok temu o ulubio-nych artystów bluesowych, to z pewnością wśród

Page 31: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

60

BLUES

CORNER

61

JazzPRESS, styczeń 2012

wymienionych nie byłoby Gregga Allmana, bo pomimo bluesowych wpływów był artystą ro-ckowym. Jak się okazuje, życie i artyści płatają figle.

Najnowszego albumu Gregga nie da się porów-nać do jego wcześniejszych dokonań solowych czy zespołowych. Na Low Country Blues Greg przekroczył granice nieakceptowalne dla zago-rzałych fanów ABB i wszedł w świat archaicz-nego, tradycyjnego bluesa, czym z kolei zaskar-bił sobie łaski bluesfanów. Biorąc pod uwagę fakt, iż producentem jest legendarny T-Bone Burnett to sukces jest murowany. Ten album to perełka, pomimo że składają się na niego jedynie standardy, jednak aranżacje i wykonanie wyno-szą to dzieło na wyżyny. Allman sięgnął po ar-chaiczne klasyki m.in. Skip Jamesa, Bobby’ego Blue Blanda i Juniora Wellsa i stworzył z nich porywającą całość podaną we współczesnej for-mie.

Oprócz wyżej wymienionych gorąco polecam również: Marcia Ball – Radside Attractions, Eric Bibb – Trubadour Live, Cedric Burnside Project – The Way I Am, Big Head Blues Club – 100 years of Robert Johnson, Matt Schofield – Anything But Time, Grady Champion – Drea­min oraz John Alex Mason – Juke Joint Thun­derclap.

Piotr Lukasiewicz

Kajetan Drozd Acoustic TrioKoncertowa premiera debiutanckiej płyty Bourbon and the Blues

Występ trio właściwie zwieńczył koncertowy rok w gliwickim Śląskim Jazz Clubie. Powsta-ła przed dwoma laty formacja, która może już poszczycić się występem na International Blu-es Challenge w Memphis w lutym tego roku, wydała właśnie swoją debiutancką płytę zaty-tułowaną Burbon and the Blues. Album, którego „handlowa” premiera dopiero 14 stycznia, za-wiera 11 kompozycji lidera Kajetana Drozda utrzymanych w stylistyce bluesa, country i ro-ckabilly.

Zatem koncert w zamierzeniach miał być premierą tego wydawnictwa, a okazał… się wyśmienitą zabawą. W trakcie ponad dwugo-dzinnego recitalu trio zaprezentowało zarówno materiał zarejestrowany na krążku, jak i wiązan-kę najróżnorodniejszych standardów. Słuchacze odbyli muzyczną podróż przez Południe i Za-chód Stanów Zjednoczonych w akompania-mencie bluesa, dixielandu, country and western, bluegrassu, rockabilly, rock’n’rolla (wersji „Great Balls of Fire” nie powstydziłby się pewnie Jerry Lee Lewis) po jazz. Wszystko okraszone sma-kowitą konferansjerką Kajetana. Licznie zgro-madzona publiczność – stan bliski rekordowe-mu – żywiołowo reagowała na zaproszenia do wspólnej zabawy płynące ze sceny.

Kajetan Drozd Acoustic Trio to pierwszorzęd-na formacja koncertowa. Nóżka żwawo poda-wała do granych tego wieczora dźwięków.

Ryszard Skrzypiec

fot. Stanislaw Zaremba

fot.

Sta

nis

law

Zar

emb

a

Kajetan Drozd

Page 32: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

62 63

JazzPRESS, styczeń 2012

W pierwszym, jesien-nym, numerze PHONO Czytelnicy kwartalnika

poznali nasze zamiary. Pisaliśmy wtedy o mi-sji: składamy hołd twórcom brzmienia soul oraz jazz lat 60-70. ubiegłego wieku, a jed-nocześnie doceniamy współczesne działania artystyczne muzyków szukających porozu-mienia z tradycją. Dla Państwa – Czytelni-ków miesięcznika JazzPRESS – to nowość. Nie chcemy jednak się powtarzać i trwonić cennego miejsca udostępnionego przez Redakcję. Jesteśmy wdzięczni za propozy-cję współpracy już po pierwszym numerze, gwarantujemy, że wykorzystamy dwustro-nicową przestrzeń najlepiej jak potrafimy. PHONO na łamach JazzPRESSu będzie poja-wiać się zawsze na miesiąc przed wydaniem kolejnego numeru kwartalnika. Korzystając z okazji, przypominamy o poniedziałkowej audycji „Fono”, szczegóły znajdą Państwo w dziale „Co w RadioJAZZ.FM”.

Pod koniec tego miesiąca zachęcamy Pań-stwa do odwiedzenia strony www.phono.pl, gdzie do pobrania czekać będzie drugi nu-mer „Zima 2011/12”, w którym oprócz dużego tekstu poświęconego muzyce zaangażowanej społecznie znajdą Państwo również m.in. pły-ty sezonu zimowego, szkice współczesnych artystów, muzyczny podcast duetu B.R.O. oraz kilka akapitów soul-jazzowej publicystyki. Do zobaczenia na łamach kwartalnika.

Jędrzej Siwek Redaktor Naczelny PHONO

Nicholas Payton – Bitches (In+OUT Records, 2011)

Koncepcja Bitches nie jest nowa. Zawartość ostatniego krążka trębacza Nicholasa Paytona nawiązuje do dwóch wybitnych płyt z lat 70. ubiegłego wieku. Pierwsze odwołanie wywołu-je dość oczywiste skojarzenia z eklektycznym Bitches Brew Milesa. Na szczęście pan Payton nie reanimuje kamienia milowego jazzu w for-mie „Bitches Brew Revisited”, czy jakiejkol-wiek innej, bezpośrednio związanej z odgrywa-niem sesyjnego materiału z sierpnia 1969 roku. Nicholas Payton w czytelnym nawiązaniu do davisowskiego longplaya podejmuje próbę po-łączenia współczesnych, niezależnych stylów w jeden przewodni motyw – czarna muzyka współczesna. W tej sytuacji jazz – podobnie jak w przypadku pierwowzoru – stanowi wejście do muzycznych, zakrojonych na szeroką skalę poszukiwań.

Pan Payton odrzuca archaiczny dorobek Milesa z początku lat 70. skupiając się na współczes-nych brzmieniach afroamerykańskiej muzyki. Jazz przenika R&B dogłębnie, a w strukturach hiphopowych produkcji autor Bitches odnajduje wciąż nowe środki ekspresji dla muzyka jazzo-wego, które w tym zestawieniu prowadzą w re-jony dość popularne na przełomie wieku, mia-nowicie w rejony neo-soulu. Bitches pomimo kontrowersyjnego tytułu oraz osoby samego autora (świadczą o tym wpisy na blogu nicho-laspayton.wordpress.com) tym albumem nie wywołuje skrajnych reakcji. Spóźnił się o deka-dę. To właśnie na początku XXI wieku Prince, Guru, Q-Tip, Roy Hargrove, Bilal rozszerzali granice czarnej muzyki. Cztery dzieła z tego okresu The Rainbow Children, Jazzmatazz

(Streetsoul), Kamaal/The Abstract, Hargrove oraz oficjalnie niewydany Love For Sale stanowią centralny punkt rozważań o kierunku rozwo-ju afroamerykańskiej muzyki w ogóle. W tym centrum dla płyty Nicholasa Paytona zabrakło miejsca.

Drugi album, który mógł okazać się pomocny przy obmyślaniu koncepcji Bitches pochodzi z 1978 roku. Autorem Here My Dear jest so-ulowy wokalista Marvin Gaye. Wbrew tytuło-wi, pan Payton twierdzi, że jego album to płyta miłosna, z słodko-gorzkim przesłaniem. Nato-miast dzieło pana Gaye’a uchodzi za wybitne osiągnięcie podejmujące temat rozpadu mał-żeństwa. Pisząc wprost, Marvin Gaye nagrał rozwodowy koncept album. I to można wyczuć w piosenkach Nicholasa Paytona. Piosenki są jak najbardziej właściwym określeniem zawar-tości albumu. Payton, który nie tylko zagrał na wszystkich instrumentach, śpiewa swoje teksty w sposób daleki od jazzowej wokalistyki. Brzmi niczym perfekcyjne scalony z tłem muzycznym neo-soulowy wokalista.

Gdyby autor Bitches nagrał przedstawiany materiał w tym samym czasie,co wspomniani uprzednio artyści, bez wątpienia mielibyśmy do czynienia z płytą nie tylko wybitną, lecz rów-nież nowoczesną. Panu Paytonowi nie można odmówić kreatywności; jego album brzmi zna-komicie, choć nie ulega wątpliwości, że balla-dowy charakter większości nagrań nie pozwala podejść do płyty w sposób zgodny z oczekiwa-niami autora. Nawet jeśli uznamy, że Bitches oscylują w okolicach modern R&B, to mając na uwadze dokonania takich artystów, jak Sa-Ra, J-Dilla, Robert Glasper, Carlos Nino czy wspo-mniany już Bilal, pan Payton nie dokonał skoku

w przyszłość. Jego rola ogranicza się do uchwy-cenia oraz podsumowania zmian zachodzących we współczesnej muzyce. I zupełnie brak jest powodów, dla których ten rodzaj pracy należy zdyskredytować lub traktować gorzej. Ktoś tę pracę musiał wykonań. Nicholas Payton zrobił świetną robotę. Zmieścił dwadzieścia lat w bli-sko półtorej godziny.

1. By My Side

2. Freesia

3. Shades Of Hue

4. Truth Or Dare

5. Togetherness Foreverness

6. Indigo

7. You Are The Spark

8. The Second Show (Adam's Plea)

9. Flip The Script

10. Love And Faith

11. Don't I Love You Good

12. iStole Your iPhone

13. You Take Me Places I've Never Been Before

14. Give Light, Live Life, Love

15. Bitches

Page 33: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kanon Jazzu – płyty, które na trwałe wpisały się w historię jazzu

64 65

JazzPRESS, styczeń 2012

Moanin' - Art Blakey and the Jazz Messengers

Jeden z najsłynniejszych albumów jazzowych wszechczasów, a zarazem jedna z najwspanial-szych płyt legendarnej wytwórni Blue Note, ukazująca tak charakterystycznego ducha koja-rzonego od zawsze z logo firmy. Płytę począt-kowo wydano bez tytułu firmując ją po prostu jako Art Blakey and the Jazz Messengers, jednak ogromna popularność otwierającego ją blue-sa „Moanin’” sprawiła, iż kolejne powszech-nie znane jej edycje wydawane zostały właśnie pod tym tytułem. Pierwsze edycje winylowe z okładką bez tytułu i innym liternictwem osią-gają dziś na światowych giełdach płytowych za-wrotne ceny.

Zremasterowaną edycję CD z roku 1999 po-nownie wydaną przez Blue Note w 2011 roku rozpoczyna fragment rozmowy Lee Morgana i realizatora dźwięku Rudy Van Geldera zareje-strowany w studio.

Właściwym początkiem albumu jest jednak jeden z najbardziej rozpoznawalnych tematów jazzowych świata, do których zaliczyłbym rów-nież „Take Five” (Brubeck) czy „Autumn Lea-ves” (Davis). Kompozycja „Moanin’” Bobby’ego Timmonsa i Jona Hendricksa stała się niejako wizytówką Jazz Messengers, kojarzoną już za-wsze z postacią Arta Blakey’a. Na tej legendar-nej płycie jest jeszcze jeden wielki przebój Jazz Messenger – liryczna ballada „Along Came Betty” – kompozycja saksofonisty Benny’ego Golsona. Golson jest autorem czterech spośród sześciu utworów na płycie, co stawia go, obok

Blakey’a, na pierwszoplanowym miejscu na tym krążku. Tak naprawdę dopiero podczas rozpo-czynającej drugą stronę longplaya kompozycji

Art Blakey and the Jazz Messengers, Moanin’ (1958, Blue

Note, numer katalogowy BLP 4003)

1. Moanin’ (Bobby Timmons) – 9:35

2. Are You Real? – 4:50

3. Along Came Betty – 6:12

4. The Drum Thunder Suite – 7:33

5. Blues March – 6:17

6. Come Rain or Come Shine (Harold Arlen, Johnny Mercer)

– 5:49

Edycja CD z 1999 r.

Moanin’ (Alternate Take)

Wszystkie kompozycje Benny Golson, oprócz zaznaczo-

nych.

Lee Morgan – trąbka

Benny Golson – saksofon tenorowy

Bobby Timmons – fortepiano

Jymie Merritt – kontrabas

Art Blakey – perkusja

„The Drum Thunder Suite” Art Blakey daje nam do zrozumienia, iż liderem projektu jest perkusista. Na tle doskonałych partii perkusji podziwiamy partie saksofonu Golsona i trąbki Morgana, z których dopiero po czterech minu-tach wyłania się linia melodyczna. Blakey gra bardzo charakterystycznie dla siebie, niemal bez użycia talerzy. Taka właśnie estetyka miała wkrótce stać się jednym z najbardziej charakte-rystycznych i rozpoznawalnych elementów jego techniki, której upust miał dać kilka lat później na albumie The African Beat (1962). „Blues March” to popis wirtuozerii zarówno Morgana, jak i Golsona, ale też w większym stopniu niż w pozostałych nagraniach – pianisty Bobby’ego Timmonsa, popartego doskonałym brzmie-niem basu Jymie Merritta.

Timmons właściwie „rozgrywa” się pod koniec albumu. Grający dotychczas oszczędnie i dys-kretnie, wysuwa się na plan pierwszy w „Come Rain Or Come Sine” wkonując solo na przemian z Golsonem i Morganem. Tu również jest okazja do solówki Merritta, tak doskonale na całym al-bumie współpracującego z liderem. Płyta dosko-nała? Zdecydowanie! Legendarna i pomnikowa! Albumem tym Art Blakey wytyczył niewątpli-wie wiele nowych ścieżek dla kształtującego się na przełomie lat 50. i 60. hard bopu.

Edycję kompaktową kończy alternatywna wer-sja „Moanin’” znaleziona w studiach Van Gel-dera, odznaczająca się nieco inną artykulacją brzmieniową i inaczej brzmiącym solem kon-trabasu. Ciekawostka.

Robert Ratajczakfot. Bogdan Augustyniak

Page 34: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kanon Jazzu – płyty, które na trwałe wpisały się w historię jazzu

66 67

JazzPRESS, styczeń 2012

Urbanator - Michał Urbaniak

„Miles zapalił zielone światło i gdyby żył, na pewno by taką muzykę dziś grał” (Michał Ur-baniak, „Jazz Forum” 1994)

Kilka lat przed ukazaniem się Urbanato­ra została wydana płyta Milesa Davisa Doo Bop (1992). Stała się ona dla Michała Urba-niaka potwierdzeniem wyboru nowego kie-runku jego drogi muzycznej – łączenia jazzu i hip hopu. Album Urbanator wyznacza punkt zwrotny w karierze Urbaniaka – odejścia od fusion, przełamania pewnych granic rynku i wypłynięcia na nowe wody.

Płyta powstawała kilka lat. Wpłynęły na to głównie poszukiwania muzyczne Urbaniaka i, można powiedzieć, współlidera – Lenny’ego White’a, ale także problemy ze znalezieniem wytwórni, która chciałby wydać ten materiał. Ich czteroletnie starania nie przyniosły rezulta-tów i dopiero zainteresowanie i zaangażowanie w realizację tego projektu Yusufa Ganhdiego, jednego ze współzałożycieli Silva Screen Re-cords, doprowadziło do utworzenia specjalnej firmy Hip Bop Records przy tej wytwórni. Fir-ma ta miała wydać serię płyt, z których pierw-szą był Urbanator.

Do pracy nad płytą Urbaniak zgromadził dobo-rowy skład. W nagraniu wzięły udział największe postaci amerykańskiej sceny jazzowej. Wystar-czy wymienić Herbiego Hancocka, Kenny’ego Garretta, Michaela Breckera i Randy'ego Bre-ckera. To tylko niektórzy, gdyż muzyków jest

tylu, że każdy utwór na płycie jest wykonywany w innym składzie.

Na płycie jazz dominuje nad hip hopem, kompozycje mają strukturę jazzową i są wy-konywane jazzowo. Hiphopowy groove gra tu drugie skrzypce i jest podkładem improwi-zacji m.in. braci Breckerów, Toma Browne’a i Urbaniaka. Uwagę skupiają także aranżacje, piękne harmonie i przejrzyste faktury Ur-baniaka, wyrafinowane pomysły Lenny’ego White’a, Bernarda Wrighta, Ala MacDowella i Jona Brydena.

Urbaniak przearanżował perełki jazzowe. Płytę rozpoczyna funkowy „Chameleon” Hancocka oraz zawiera drugi jego utwór – „Watermelon Man” z pozmienianymi harmoniami i rytmem przygotowanym przez White’a. Na płycie jest też polski utwór – „Cats” Krzysztofa Komedy zagra-ny w rytmie tanecznym, z Michaelem i Randym Brecker, Lennym White’em i Bernardem Wrig-htem w składzie. Płyta zawiera także kompozycję „Sack I’ Woe” Julliana Adderley’a z niesamowitą partią solową Kenny’ego Garreta.

Do „świeżych” utworów należą „Hot Jazz Biscuits” Lenny’ego White’a z luźnym jazzo-wym feelingiem zasamplowany pod rappera. Razem z „First Flight” trafia on w samą istotę hip bopu, zaś „Here I Go Again” oraz aranżacja „Chameleon” i „Hot Jazz Biscuits” mogą śmiało mierzyć się z twórczością grup Us3.

Na uwagę zasługuje również zaaranżowany przebieg płyty, w której następują momen-ty uspokojenie, jak w „First Flight” Bernarda Wrighta, a nawet totalnego wyciszenia, w balla-dzie Uraniaka „For My Mother”. Płytę kończy „Square Park Sunday”, kojarzący się z końcem tygodniowego rytmu Manhattanu. Płyta Ur­banator jest właśnie muzyką pulsującą rytmem wielkiego współczesnego miasta. Jakże jest ten rytm różny od klimatu kolebki jazzu – Nowe-go Orleanu z przełomu XIX i XX wieku, który oddaje chociażby utwór „Przechadzka z Panem Joplinem” ze Suity Nowoorleańskiej Tadeusza Ehrhardta.

Nowe wody, na które wpłynął Urbaniak z tą płytą przyniosły m.in. następne części Urbana­tora (II, III). Połączenie jazzu i hip hopu w jego muzyce trwa do dziś, czego przykładem jest Miles of Blue (2009).

Piotr Królikowski

Michał Urbaniak, Urbanator (1994, Hip Bop Records / Silva

Screen Records Ltd., Symbol: HIBD8001, Nośnik: CD)

1. Chameleon (P. Jackson, H. Mason, B. Maupin, H. Hancock)

– 05:23

2. Hopscotch (J. Getter, L. White) – 05:05

3. Cats (K. Komeda) – 04:58

4. Hot Jazz Biscuits (L. White) – 04:40

5. Watermelon Man (H. Hancock) – 06:22

6. First Flight (B. Wright, M. Flythe) – 04:16

7. Here I Go Again (M. Urbaniak, L. White, C.W. Groce III) –

04:32

8. Sack I’ Woe (J. Adderley) – 06:54

9. For My Mother (M.Urbaniak) – 04:52

10. Square Park Sunday (A. MacDowell, M. Urbaniak, C.W.

Groce III) – 04:25

Muzycy:

Michał Urbaniak – violin, talking violin, tenor saxophone,

soprano saxophone

Lenny White – drums, percussion

Al MacDowell – bass, piccolo bass

Jon Dryden – piano, keyboards

Bernard Wright – keyboards, programming (6)

Herbie Hancock – piano (1)

Marcus Miller – bass (6)

Tom Browne – trumpet, flugelhorn (4,5,6,7,8)

Kenny Garrett – alto saxophone (8)

Fred Welsh – rhythm guitar (5)

Michael Brecker – tenor saxophone (3,9)

Randy Brecker – trumpet, flugelhorn (3,9)

Jane Getter – guitar (2)

Paweł Mąciwoda – extra bass (2)

Rich Keller – rhythm guitar (3)

Spaceman – guitar (1)

Muckhead – rap (3,7,10)

Solid – rap (4)

Dziko – vocal (7)

Page 35: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kanon Jazzu – płyty, które na trwałe wpisały się w historię jazzu

68 69

JazzPRESS, styczeń 2012

Our Man in Paris - Dexter Gordon

„Nasz człowiek w Paryżu” to pierwsza pły-ta Dextera Gordona nagrana podczas niemal przymusowej emigracji wraz z genialnym pia-nistą Budem Powellem, perkusistą Kennym Clarkem i francuskim kontrabasistą Pierrem Michelotem. To rzekomo właśnie dzięki ini-cjatywie ostatniego z wymienionych doszło do realizacji niniejszego projektu.

Na płycie nie umieszczono ani jednej autorskiej kompozycji Gordona, za to muzycy sięgnęli po utwory m.in. Charliego Parkera („Scrapple From The Apple”), Dizzy’ego Gillespiego („A Night In Tunisia”) czy George’a i Iry Gershwi-nów („Our Love Is Here To Stay”).

Wielką zaletą albumu jest udział w sesji Buda Powella, który, pomimo iż nagrania przypadły w okresie jego wielu problemów natury osobi-stej i zdrowotnej (3 lata później zmarł w wie-ku 42 lat), zabrzmiał doprawdy doskonale. Tak charakterystyczne dla niego (i jeszcze kilku innych klasycznych pianistów z tego okresu) przyśpiewywanie podczas gry słyszalne jest niemal w każdym utworze nadając nagraniom klimatu swoistego feelingu. Połączenie wyluzo-wanego podejścia pianisty z pełną radosnej za-bawy fantazją Gordona podporządkowane jest jednak precyzyjnie brzmiącej sekcji.

Płytę rozpoczyna niemalże roztańczona „Scrap-ple From The Apple” Charliego Parkera, jednak już temat „Willow Weep For Me” wprowadza nas w nastrój kontemplacji i zadumy.

To kolejny powód, dla którego można pokochać ten album – wspaniałe ballady „Willow Weep For Me” i „Stairway To The Stars”. Uważam, iż na żadnej z wcześniejszych płyt dla Blue Note, Dexter Gordon nie miał okazji tak poruszająco zagrać, jak właśnie na Our Man In Paris, na której ukazał swe drugie oblicze. Jako doskonale żonglu-jący melodyką i potrafiący w niemal „roztańczo-ny” sposób bawić, jego saksofon niejednokrotnie potrafi też uwieść swym chropowatym brzmie-niem w stylistyce jazzowej ballady. Doprawdy pięknie brzmi chropowaty tenor Gordona, któ-remu akompaniuje potrafiący w stylowo wyci-szony sposób poruszać struny fortepianu Powell. Kenny Clarke doskonale i bez zbędnego silenia się w tym utworze na pokazy wirtuozerii klasycz-nie nabija rytm, a w sukurs przychodzą mu do-stojnie „kroczące” struny kontrabasu. Jest chwila dla sola fortepianu, jest miejsce dla Pierre’a Mi-chelota – jest po prostu idealnie. Czasem warto przeanalizować podczas kolejnego przesłuchania płyty każdy z poszczególnych utworów, zwra-cając uwagę na rozliczne niuanse tworzące na-granie jako całość, aby odkryć (być może po raz kolejny) tajemnicę potęgi muzyki zwanej jazzem. Pomimo rozlicznych improwizacji i innowacji interpretacyjnych w każdym nagraniu z tej pły-ty można wyczuć jakieś niepisane i nieokreślone podporządkowanie się pewnej dyscyplinie, która sprawia, iż każdy poszczególny numer na płycie potrafi zaistnieć jako samoistne arcydzieło.

Doskonałą solówką perkusji ozdobiony jest ko-lejny naładowany rytmiką i swego rodzaju roz-tańczeniem utwór zatytułowany „Broadway”, po którym czas na następną, przecudną balladę – wspomnianą już tu „Stairway To The Stars”.

W okresie, gdy nagrywano tę płytę, trudno już doprawdy dochodzić kto kogo bardziej inspi-rował – zdobywający coraz większe uznanie młodszy od Gordona John Coltrane naszego bohatera – czy odwrotnie. Faktem jest, iż nie-wątpliwie w tych latach stylistyka i technika obu genialnych tenorzystów podążała bardzo podobną ścieżką. Przykładem tego niech będzie interpretacja tematu Dizzy’ego Gillespiego „A Night In Tunisia” – słuchające tej kompozycji trudno uciec od porównywania techniki obu mistrzów.

Gershwinowska „Our Love Is Here To Stay”, utrzymana w umiarkowanym tempie przynosi mnóstwo feelingu, natomiast kończący płytę utwór „Like Someone In Love” należy do Buda Powella, który wykonuje ten utwór wyłącznie z sekcją, bez udziału Gordona, co sprawia, iż na dobrą sprawę ostatnie nagranie winno być firmowane jego nazwiskiem. Ten gest Gordona odstępującego niejako siódmy numer na płycie pianiście, potęguje wrażenie towarzyszące nam od początku płyty – Our Man In Paris to płyta niezwykle zespołowa, a słuchając rozlicznych konstelacji tworzonych wcześniej i później przez Gordona, trudno nie stwierdzić iż każdo-razowy stworzony przez niego skład wydawał się idealnym.

W przypadku Gordona nie można po prostu poddać ocenie jego płyty i uporządkować je w jakimkolwiek rankingu. Każdy z albumów, nagranych w najróżniejszych składach, niesie w sobie indywidualną i niepowtarzalną estety-kę, właściwą danej chwili i danemu etapowi, na którym akurat się znajdował. Our Man In Paris

to właśnie taki album – jedna z płyt Dextera Gordona, a zarazem płyta jedyna i niepowta-rzalna. Chyba między innymi za tę unikato-wość i niepowtarzalność każdego nagrania czy koncertu... kochamy jazz.

Robert Ratajczak

Dexter Gordon, Our Man in Paris (1963, Blue Note, numer

katalogowy BLP 4146)

1. Scrapple from the Apple (Charlie Parker) – 7:22

2. Willow Weep for Me (Ann Ronell) – 8:47

3. Broadway (Billy Byrd, Teddy McRae, Henri Woode) – 6:44

4. Stairway to the Stars (Matty Malneck, Mitchell Parish,

Frank Signorelli) – 6:57

5. A Night in Tunisia (Dizzy Gillespie, Frank Paparelli) – 8:15

Nagrania bonusowe na wersji CD z 1987 roku i następnych

6. Our Love is Here to Stay (George Gershwin, Ira Gershwin)

– 5:39

7. Like Someone in Love (Johnny Burke, Jimmy Van Heusen)

– 6:19

Muzycy:

Dexter Gordon – saksofon tenorowy (oprócz utworu 7)

Bud Powell – fortepian

Pierre Michelot – kontrabas

Kenny Clarke – perkusja

Inne edycje

1987 CD Blue Note B2-46394

2003 CD Blue Note 80914

2004 CD Blue Note 4146 2007 CD Blue Note

2004 CD Phantom Import Distribution TOCJ-6440

2003 CD Phantom Import Distribution TOCJ9045

1988 DI Blue Note 463942

2003 CD EMI Europe Generic 591722

Page 36: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

70 71

JazzPRESS, styczeń 2012

1 stycznia

1923 – urodził się wibrafonista Milt Jackson, był współzałożycielem Modern Jazz Quartet i jego głównym solistą, współpracował także z Charlie Parkerem i Dizzy Gillespiem. W big bandzie tego ostatniego tworzył sekcję rytmicz-ną w Rayem Brownem (kontrabas), Johnem Lewisem (fortepian) i Kenym Clarkiem (per-kusja), która w stanowiła zalążek Modern Jazz Quartet. Grał także w big bandzie Woody’ego Hermana, nagrywał z Theloniousem Monkiem, Milesem Davisem, Johnem Coltranem, We-sem Montgomery i Colemanem Hawkinsem. Zmarł 9 października 1999 r.

1958 – urodził się perkusista Shawn Kelley. Studiował w City College of New York pod okiem takich nauczycieli, jak: Ron Carter, John Lewis, Gil Evans. Prowadzi własne trio, kon-certował i nagrywał z Ernie Wattsem i Jere-mym Monteiro (m.in. płyta Swingin’ in Chica­go, 2003). W 2008 r. zagrał z Jamesem Moody na specjalnym koncercie dla Króla Tajlandii.

1959 – urodził się perkusista Omar Hakim. Ka-rierę muzyczną rozpoczął od nagrań z różnymi zespołami muzyki pop i soul. W 1982 r. wszedł do zespołu Weather Report Wayne’a Shortera i Joe Zawinula. Wziął udział w sesji nagranio-wej z Johnem Scofieldem ,a potem z gwiazdą rocka Stingiem na płycie Dream Of The Blue Turtles. Nagrywał z Urszulą Dudziak, Kazumi Watanabe, Johnem Scofieldem, Herbiem Han-cockiem i Stanleyem Clarkiem. Z Milesem Davisem nagrał album Amandla.

1966 – urodził się pianista i kompozytor Jo-achim Mencel. Ukończył studia na Wydziale Jazzu i Muzyki Rozrywkowej Akademii Mu-zycznej w Katowicach. Współpracował z takimi artystami, jak m.in. Piotr Wojtasik, Marcin Po-spieszalski, Andrzej Cudzich, Janusz Muniak, Brad Terry, Nina Stiller, Anna Maria Jopek, Nigel Kennedy, David Friedman, Charlie Ma-riano, Terry Clarke, Zbigniew Namysłowski, Jarek Śmietana, Maciej Sikała. Prowadzi klasę fortepianu w Krakowskiej Szkole Jazzu i Mu-zyki Rozrywkowej oraz w Krakowskiej Akade-mii Muzycznej. Udziela się jako wykładowca na warsztatach muzycznych w Polsce, Wielkiej Brytanii i USA.

1984 – zmarł gitarzysta Alexis Korner, urodził się 19 kwietnia 1928 r.

2 stycznia

1977 – zmarł pianista Erroll Garner, urodził się 15 czerwca 1921 r.

2002 – zmarł kornecista i trębacz Nat Adder-ley, urodził się 25 listopada 1931 r.

3 stycznia

1919 – urodził się pianista Herbie Nichols. Na przełomie lat 30 i 40 grał zróżnicowaną styli-stycznie muzykę – od swingu poprzez dixieland aż po rhythm and blues – z tak popularnymi li-derami, jak Herman Autrey, Illinois Jaquet, Lu-cky Thompson, Edgar Sampson i Arnett Cobb. W końcu wypracował swój własny styl zbliżo-ny do bebopu. W latach 50 zrealizował kilka

sesji z udziałem promotorów modern jazzu Roswellem Rudem, Archie Sheppem, Artem Blakey’em i Maxem Roachem. Z tymi ostat-nimi zarejestrował własne oryginalne kompo-zycje, jak np. „2300 Skiddoo”, „Shuffle Mont-gomery”, „House Party Starting”, „ Hangover Triangle”. W latach 50. nagrywał wyśmienite płyty solowe dla wytwórni Blue Note. Zmarł 12 kwietnia 1963 r.

1969 – urodził się saksofonista James Car-ter. Pochodzi z bardzo muzykalnej rodziny. Jedną ze swoich płyt Chasin’ the Gypsy (2000) nagrał z kuzynką, skrzypaczką Reginą Carter. Jako młody człowiek uczestniczył w warszta-tach muzycznych Blue Lake Fine Arts Camp. Pierwsza płytę nagrał w 1986 jako członek grupy Bird-Trane-Sco-Now, jednak dopiero po przeprowadzce do Nowego Jorku w połowie lat 90. aktywnie włączył się w amerykańską scenę jazzową. Koncertuje, nagrywa ze znanymi mu-zykami i wydaje kolejne płyty grając głównie na saksofonach altowym, tenorowym i bary-tonowym, flecie i klarnecie basowym. W 1993 r. w nagrał swój pierwszy album w roli lidera własnej formacji – płyta JC On The Set zosta-ła zarejestrowana w Japonii. Nagrywał z taki-mi muzykami i zespołami, jak Cyrus Chestnut, Wynton Marsalis, Mingus Big Band, Lester Bowie’s New York Organ Ensemble, formacje Juliusa Hemphilla (np. The Fat Man And The Hard Blues), Frank Lowe.

4 stycznia

1942 – urodził się gitarzysta John McLaughlin. W Anglii grał z różnymi muzykami bluesowy-

mi, rockowymi i jazzowymi po czym w 1969 r. przeniósł się do Stanów Zjednoczonych, gdzie dołączył do grupy Lifetime Tony’ego William-sa. Grał z Milesem Davisem na jego płytach In a Silent Way, Bitches Brew, Big Fun i A Tribute to Jack Johnson. W 1971 r. stworzył grupę The Mahavishnu Orchestra, która zasłynęła prze-de wszystkim z wirtuozerii i monumentalnych form, jak np. utwór „Meeting of the Spirits” czy nagrany z udziałem orkiestry symfonicznej „Bir-ds of Fire”. Formację rozwiązał w 1973 r., jed-nak po krótkiej przerwie reaktywował. W 1972 r. wspólnie z Carlosem Santaną nagrał płytę Love Devotion Surrender, która jest hołdem dla wielkiego saksofonisty – Johna Coltrane’a i jego mistycznej płyty A Love Supreme, a także po-pisem wirtuozerii obu muzyków. W kolejnym roku McLaughlin współpracował z Santaną przy jego płycie Welcome. W 1975 r. zawiązał razem z kilkoma hinduskimi muzykami aku-styczną grupę Shakti. Prowadził także forma-cje One Truth Band, Guitar Trio z wirtuozem flamenco Paco De Lucią oraz jazzrockowym gitarzystą Larrym Coryellem, którego w latach 80-tych zastąpił Al Di Meola – trio zasłynęło płytą Friday Night in San Francisco (1981), któ-ra jest rejestracją koncertu jaki dało 5 grudnia 1980 r. w The Warfield Theatre w San Franci-sco. W latach 90-tych i późniejszych wraca do formacji z wcześniejszego okresu swojej karie-ry – reaktywacja Guitar Trio w 1996 r., projekt Remember Shakti od 1997 do 2004 r. udział w koncercie Carlosa Santany Hymns for Peace.

1969 – zmarł basista Paul Chambers, urodził się 22 kwietnia 1935 r.

Page 37: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

72 73

JazzPRESS, styczeń 2012

1973 – urodzili się bracia bliźniacy Oleś – per-kusista Bartłomiej Brat Oleś i kontrabasista Marcin Oleś. Tworzą wspólnie muzykę trudną do zaszufladkowania. W ich autorskich projek-tach jest jazzowa energia, improwizacja i nastro-jowa kameralistyka. Bracia Oleś współpracowali i współpracują z uznanymi artystami polskiej i zagranicznej sceny jazzowej jak Kenny Wer-ner, Theo Jörgensmann, Erik Friedlander, David Murray, Ken Vandermark, Chris Speed, Herb Robertson, Simon Nabatov, Michael Rabinowitz, Jean-Luc Cappozzo, Frank Gratkowski, William Parker, Rob Brown, Mark Taylor, Albrecht Mau-rer, Andrzej Przybielski, Rudi Mahall, Adam Pieronczyk i inni. Marcin Oleś komponuje dla Teatru Narodowego w Warszawie, Teatru Tele-wizji, Teatru Słowackiego w Krakowie, Teatru Witkacego w Zakopanem, Teatru Współczesne-go we Wrocławiu i innych. Występował na fe-stiwalach: Montreux Jazz Festival w Szwajcarii, Jazz En Nord i Jazz D'OR we Francji, Era Jazzu (pod honorowym patronatem prof. Krzysztofa Pendereckiego), Warsaw Summer Jazz Days, Al-baimpro i Pepsi Music Siget na Węgrzech i wielu innych. Marcin Oleś należy do najbardziej krea-tywnych artystów na polskiej scenie jazzowej, co zostało dostrzeżone i wysoko ocenione zarówno przez publiczność, jak i niezależną krytykę. Zdo-bywca licznych nagród i wyróżnień, mogący po-chwalić się bardzo bogatą dyskografią.

5 stycznia

1953 – urodził się perkusista Paul Wertico. Znany przede wszystkim z występów w Pat Metheny Group w latach 1983 – 2001. Współ-pracował m.in. z takimi muzykami, jak Larry

Coryell, Lee Konitz, Dave Liebman, Sam Ri-vers, Bob Mintzer, Evan Parker, Herbie Mann, Randy Brecker, Jerry Goodman, Ramsey Le-wis, Kurt Elling. W latach 2000 – 2007 Werti-co występował w polskiej grupie SBB.

1955 – debiut audycji Jazz Hour prowadzonej przez Willisa Conovera na falach The Voice of America. Audycja wywarła ogromny wpływ na rozwój jazzu w Polsce i nie tylko, co potwierdza-ją słowa Adama Makowicza: „W tamtych latach jego audycje były jedyną dostępną szkołą jazzu w Polsce.” Marek Strasz, Grać pierwszy forte­pian. Rozmowy z Adamem Makowiczem, PWM, Kraków 2011. Uchem Rafała ».

1961 – urodził się saksofonista Piotr Baron. Debiutował w 1977 r. zaś w 1978 r. został wyróżniony jako solista na festiwalu Jazz nad Odrą. Współpracował z polskimi jazzmanami, takimi jak m.in.: Zbigniew Namysłowski, To-masz Stańko, Henryk Majewski, Henryk Miś-kiewicz, Jarosław Śmietana, Wojciech Karolak, Zbigniew Lewandowski, Krzesimir Dębski, Ja-nusz Muniak, Tomasz Szukalski, Darek Olesz-kiewicz, Piotr Wojtasik, Jan Ptaszyn Wróblew-ski. Współpracował też z wieloma muzykami z Europy i USA. Nagrał dotąd ponad 60 płyt długogrających m.in. z Artem Farmerem, Ed-diem Hendersonem, Victorem Lewisem i Joh-nem Hicksem. Jest twórca ośmiu autorskich albumów: Take One (1995), Tango (1996), Blue Rain (1997), Bogurodzica (2000), Refe­rence (2004), Salve Regina (2007) oraz Kaddish (2011) – link http://radiojazz.fm/jazzpress/jazzpress0911.zip. Od 1988 występuje okazjo-nalnie z orkiestrami symfonicznymi i kame-

ralnymi prowadzonymi przez Jacka Niedzielę, Jana Walczyńskiego i Bohdana Jarmołowicza w repertuarze jazzowym, rozrywkowym, a tak-że poważnym – współczesnym. Był solistą poe-matu symfonicznego Sceny z Macondo autor-stwa Jacka Niedzieli zaś z Piotrem Wojtasikiem był solistą w cyklu Monady autorstwa Cezare-go Duchnowskiego. Współzałożyciel zespo-łu Traveling Birds Quintet w składzie Baron/Wojtasik/Oleszkiewicz/Stankiewicz/Konrad. Obecnie jest liderem tria, kwartetu i kwintetu. Ponadto współpracuje z czołowymi europej-skimi grupami jazzowymi m.in. Piotr Wojtasik Group, Jaromir Honzak Quartet East. W 1984 r. wygrał solistyczne Grand Prix na festiwalu San Sebastian „Jazz Aldia” w Hiszpanii.

1972 – urodził się wokalista Grzegorz Karnas. Jeden z najlepszych i najoryginalniejszych wo-kalistów jazzowych w Europie. Urodzony na Górnym Śląsku, pochodzi z rodziny bez tra-dycji muzycznych. Absolwent Instytutu Jazzu Akademii Muzycznej w Katowicach. Współ-pracował z czołówką polskiej sceny jazzowej. W 1998 r. został uhonorowany pierwszą nagro-dą na Międzynarodowych Spotkaniach Woka-listów Jazzowych w Zamościu. W rok później ukazała się jego debiutancka płyta Reinkar­nasja, kolejne płyty to Sny (2004), Ballady na Koniec Świata (2006), Karnas (2011) ukazuje artystę odważnie eksperymentującego głosem i techniką śpiewu, nieustannie zaskakującego słuchaczy. Grzegorz Karnas jest inicjatorem i organizatorem Międzynarodowego Konkursu Jazzowego Dla Muzyków Śpiewających VOI-CINGERS w Żorach. Lideruje formacji Grze-gorz Karnas Vocal Cello Quintet czerpiącej

z tradycji kolektywnej improwizacji jazzowej na bazie własnych, prostych tematów muzycz-nych jak i kompozycji. Jego koncerty cieszą się powodzeniem za granicą, gdzie występuje częś-ciej niż w Polsce. Jest także laureatem pierwszej nagrody na międzynarodowym konkursie wo-kalistów jazzowych Young Jazz Singers Com-petition Brussels w Belgii.

1979 – zmarł basista i kompozytor Charles Mingus, urodził się 22 kwietnia 1922 r.

6 stycznia

1954 – urodził się basista Krzysztof Majchrzak. Współtwórca formacji Labirynt, Tie Break i Sunset. Współpracował z New Jazz Band, Stre-et Blues, Symphonic Sound Orchestra Jarosława Śmietany. W szkole muzycznej poznał Janusza Iwańskiego, Czesława Łęka i Antoniego Gralaka, z którymi stworzyli zespół Tie Break. W 1980 r. grupa „zajęła pierwsze miejsce na festiwalu Jazz Juniors. Problemy z ręką basisty zmusiły go do porzucenia kontrabasu. Postanowił grać na basie elektrycznym. Majchrzak z zespołem wystąpił na festiwalach Jazz nad Odrą (1980, 1986) i Jazz Jamboree (1982-1983). Później razem z A. Przy-bielskim, W. Kiniorskim, A. Koreckim, M. Zdu-niakiem, J. Piaskowskim, J. Iwańskim, A. Gra-lakiem, S. Juvandiusem i H. Gembalskim grał w zespole New Jazz Band. Był także członkiem grupy Jarosława Śmietany Symphonic Sound Orchestra, w którym grali m.in. Zbigniew Na-mysłowski i Jan Ptaszyn Wróblewski. W 1988 roku Majchrzak wyjechał do Francji gdzie roz-począł współpracę z muzykami z zespołu Dune, później zagrał z Caravane Brocoli w spektaklu

Page 38: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

74 75

JazzPRESS, styczeń 2012

poświęconym Billie Holiday. Wystąpił też na festiwalu muzyki francuskiej Francofolie w La Rochelle. Do ciekawych projektów zaliczyć na-leży duet z mołdawskim skrzypkiem – Oktavia-nem Tzaranou. Następnie muzyk przyłączył się do zespołu Tourmaline, z którym wyjechał na trasę koncertową do Kanady. W 1993 r. rozpo-czął współpracę z polskim bluesowym zespołem Tomasza Dziano Street Blues, z którym trzy lata później nagrał płytę Driving Licence, a w 2000 r. Prodigal Son. W międzyczasie razem ze Street Blues brał udział w licznych festiwalach, a z To-maszem Dziano, Philippem Garcią i Januszem Yaniną Iwańskim działał w zespole D.Y.M. Ko-lejne lata kariery to kolejne nowe projekty mu-zyczne, najpierw z Gembalskim i Garcią, póź-niej słynne trio z Gembalskim i Zduniakiem – Labirynt. W 1998 r. zespół, przy współpracy saksofonisty Toma Bergerona, nagrał płytę La­birynt. Później powstał jeszcze album Ethnic (Polonia Records). W 2001 r. utworzył formację Majchrzak Projekt. Jest także członkiem m. in. Polskiego Stowarzyszenia Jazzowego. Od roku 2008 dyrektor artystyczny „Inadianapolis Stu-dio” oraz „Jazz Urbain Festival”.

1959 – urodził się perkusista, kompozytor i pro-ducent Krzysztof Zawadzki. Leader najpopu-larniejszego w Polsce zespołu z kręgu muzyki fussion Walk Away, który utworzył w 1985 r. po opuszczeniu zespołu Janusza Muniaka. W pierwszym składzie zespołu grali koledzy Zawadzkiego ze studiów: wibrafonista Bernard Maseli, saksofonista Adam Wendt, kontraba-sista Jacek Niedziela oraz pianista Zbigniew Jakubek. Gra z najwybitniejszymi muzykami amerykańskimi jak: Mike Stern, Mino Cine-

lu, Frank Gambale, Bob Berg, Joey Calderazo, David „Fuze” Fiuczynski, David Kikoski, Jeff Andrews , Randy Brecker, Bill Evans, Dean Brown, Victor Bailey, David Gilmore, Jim Be-ard, Bob Malach, Hiram Bullock, Mark Whi-tfield, Dave Samuels , Bennie Maupin , Steve Logan , Matthew Garrison , Adam Holtzman , Mitch Stein, Jane Getter. Ma na swoim koncie około 80 płyt.

1986 – zmarł saksofonista i flecista Joe Farrell, urodził się 16 grudnia 1936 r.

1993 – zmarł trębacz, kompozytor, aranżer i bandleader Dizzy Gillespie, urodził się 21 października 1917 r.

1999 – zmarł pianista i kompozytor Michel Petrucciani, urodził się 28 grudnia 1962 r.

7 stycznia

1906 – urodził się trębacz Red Allen. Debiuto-wał w big-bandach Nowego Orleanu. W 1929 r. przyłączył się do orkiestry swingowej Luisa Russella i przez kilka lat był dominującą posta-cią sceny bigbandowej. W latach 40. i 50. XX w. ewoluował stylistycznie w kierunku main-streamu będąc pod wpływem m.in. Colemana Hawkinsa. Nagrywał w rozmaitych konfigura-cjach i stylach czego przykładem mogą być pły-ty z Colemanem Hawkinsem czy jego album Feeling Good (1965). Wykonywał jazz nowoor-leański i bigbandowy oraz nowoczesne wręcz mentalne brzmienia jednając sobie miłośników po stronie bebopu, jak i free jazzu. Zmarł 17 kwietnia 1967 r.

1925 – urodził się perkusista Sam Woodyard. Był samoukiem. Grał z Paulem Gaytenem w grupie R & B, a następnie z Roy’em El-dridgem i Miltem Bucknerem. W 1955 roku został członkiem orkiestry Duke’a Ellingtona, z którą grał do 1966 r. Koncertował z Clau-dem Bollingiem, Teddym Wilsonem, Bud-dym Tate i Slamem Stewartem. Jego ostatni album to The Door (1988). Zmarł 20 września 1988 r.

1933 – urodził się kontrabasista Don Payne. W latach 50. grał z Ornettem Colemanem.

8 stycznia

1904 – urodził się gitarzysta Tampa Red. Wy-warł wpływ na wielu chicagowskich gitarzystów, m.in. Big Bill Broonzy’ego, Muddy Watersa, Elmore’a Jamesa i innych. Jest autorem wielu standardów, jak „Anna Lou Blues”, „Black An-gel Blues”, „Crying Won't Help You”, „It Hurts Me Too”, czy „Love Her with a Feeling”. Zmarł 19 marca 1981 r.

1948 – urodził się saksofonista Tomasz Szu-kalski. Jest to metrykalna data urodzin, fak-tycznie Szukalski urodził się w grudniu 1946 r. Sylwetkę Muzyka prezentujemy w numerze magazynu JazzPRESS z grudnia 2011 r. link

1990 – zmarł saksofonista tenorowy, klarnecista i bandleader Georgie Auld, urodził się 19 maja 1919 r.

9 stycznia

1885 – urodził się Ed Garland. Występował z gwiazdami wczesnego jazzu jak Buddy Bol-den, Freddie Keppard, Kid Ory. W 1921 r. do-łączył do grupy Joe „Kinga” Olivera. W 1927 r. założył własny zespół z którym przez kilka lat koncertował. Należał do orkiestry Mercury Theatre All Stars. Występował na wielu festi-walach i odbywał trasy koncertowe po Ame-ryce i Europie w orkiestrze Legends Of Jazz Barry’ego Martyna. Zmarł 22 stycznia 1980 r.

1914 – urodził się perkusista Kenny Clarke, znany również jako Liaqat Ali Salaam. Współ-pracował z takimi muzykami jak Bud Powell, Pierre Michelot czy Francy Boland, a przede wszystkim z wieloletniej gry w zespole Mo-dern Jazz Quartet. Laureat NEA Jazz Masters Award 1983. Zmarł 26 stycznia 1985 r.

1916 – urodził się kontrabasista Charlie Harris. Przez kilka lat grał w zespole Lionela Hampto-na jako jeden z trzech basistów. Pracował w ze-społach Three Strikes i Miss. Został zaproszony przez Nat Kinga Cole’a do jego trio, z którym wykonywał takie standardy, jak „Unforgettab-le”, „Mona Lisa”, „Ramblin’ Rose”, a także zare-jestrował m.in. albumy: Penthouse Serenade czy After Midnight. Zmarł 9 września 2003 r.

10 stycznia

1915 – urodził się kompozytor, dyrygent i ban-dleader Buddy Johnson. Aktywność muzycz-na pianisty przypada na okres 1930-1960. Jego utwory były często wykonywane przez jego sio-

Page 39: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

76 77

JazzPRESS, styczeń 2012

strę Ellę Johnson, szczególnie standard „Since I Fell for You”. Buddy Johnson Orchestra była jednym z najbardziej popularnych zespołów R & B. Zmarł 9 lutego 1977 r.

1924 – urodził się perkusista, perkusjonista, kom-pozytor Max Roach. Jeden z niezwykle utalen-towanych muzyków jazzowych i centralna po-stać nowoczesnego jazzu, był jednym z liderów przemian stylistycznych nowoczesnego jazzu. Najsilniej związany był z jazzowymi nurtami bebopu i hard bopu, za którego twórcę był uzna-wany wraz z Monkiem, Gillespiem, Parkerem. Nagrywał i koncertował z najsłynniejszymi ame-rykańskimi jazzmanami, jak m.in.: Dizzy Gille-spie, Charlie Parker, Duke Ellington, Charles Mingus, Sonny Rollins i Clifford Brown, a tak-że z występów w zespołach i big-bandach, pro-wadzonych przez weteranów swingu: Benny’ego Cartera, Louisa Jordana, Red Allena i Colemana Hawkinsa. Z tym ostatnim zrealizował w 1943 r. pierwsze swoje nagranie. Od 1948 r. grał z Mile-sem Davisem, biorąc udział w rozwoju modern jazzu – sesji Birth of The Cool. Mimo początko-wych sprzeciwów wobec free jazzu, zaakceptował go i rozpoczął wieloletnią współpracę z Cecilem Taylorem, tworząc z nim duet Cecil Taylor-Max Roach Duo. W 1954 r. założył wspólnie z Clif-fordem Brownem kwintet, jeden z nowatorskich zespołów tego okresu, a powstałe nagrania stały się kamieniem milowym modern jazzu, jak np. Study In Brown (1955), At Basin’ Street (1956). Śmierć Browna w wypadku samochodowym (1956 r.) nieoczekiwanie przerwała kreację sty-lu Roacha. Jest uważany, obok Arta Blakeya i Kenny’ego Clarke’a, za jednego z najlepszych perkusistów gatunku oraz wywarł olbrzymi

wpływ na kształtowanie metody i techniki gry na jazzowej perkusji. Laureat NEA Jazz Masters Award 1984 r. Zmarł 16 sierpnia 2007 r.

1944 – urodził się pianista i kompozytor Mie-czysław Kosz. Zadebiutował w 1967 r. na Jazz Jamboree i natychmiast został uznany za odkrycie. Jego styl łączył pianistykę jazzową z tradycjami muzyki romantycznej i charakte-rystycznymi nawiązaniami melodycznymi do polskiego folkloru. Pod względem stylistycz-nym porównywano go do Billa Evansa, z któ-rym łączył Mieczysława Kosza podobny sto-sunek do formy i melodyki. W 1967 r. dokonał pierwszych nagrań dla Polskiego Radia, które dały początek szerszemu zainteresowaniu sztu-ką ociemniałego pianisty. Współpracował ze znanymi muzykami, m.in. Czesławem Bart-kowskim, Jackiem Ostaszewskim, Bronisła-wem Suchankiem, Januszem Stefańskim i Ja-nem „Ptaszynem” Wróblewskim. Występował na festiwalach Jazz Jamboree i Jazz nad Odrą. Był zdobywcą nagród w konkursach zagranicz-nych, które zapewniły mu uznanie środowiska jazzowego i słuchaczy. Zespół RGG płytę Un­finished Story – Remembering Kosz (Ecnalubma Records, 2007) dedykował Koszowi ku czci jego pamięci. Muzyk zaliczany jest do czołówki polskich jazzmanów późnych lat 60-tych i po-czątku 70-tych. Zmarł 31 maja 1973 r. Sylwetkę muzyka autorstwa Adama Domagały publiku-jemy w tym numerze magazynu JazzPRESS.

1952 – urodził się kontrabasista William Par-ker. Wychowanek Richarda Davisa, Jimmy’ego Garrisona i Paula Westa, u których na początku lat 70. studiował grę na kontrabasie. Od końca

lat 60. był czynnym basistą. Współpracował ze znakomitościami sceny jazzowej, zazwyczaj ko-jarzonymi z awangardowymi jego nurtami któ-rymi byli: David S. Ware, Charles Gayle, Mil-ford Graves, Bill Dixon, Jimmy Garrison, Frank Lowe, Don Cherry, Cecil Taylor, Peter Brö-tzmann i Derek Bailey. W początku lat 70. zwią-zany był z loftowym Studio Rivbea Sama River-sa. Prowadzi własne grupy w tym od 1994 r. The Little Huey Creative Orchestra. Realizował się przez istniejący od 1978 r. Other Dimensions In Music, w którym współpracownikami byli Roy Campbell, Daniel Carter i Rashid Bakr, a także występujące od połowy lat 90. w In Order To Survive z Robem Brownem, Cooperem Moorem i Susie Ibarrą. Parker próbował swych sił także w filmach krótkometrażowych oraz poezji. Este-tyka gry i koncepcji muzycznej Parkera zawsze oscylowała wokół free jazzu; obecnie uważany jest za jednego z najważniejszych przedstawicie-li współczesnego oblicza tej muzyki.

1953 – urodził się gitarzysta Mike Stern. W mło-dości idolami Sterna byli Jimi Hendrix oraz Eric Clapton i to im zawdzięcza rockowy pierwiastek, który zawarty jest w jego grze i muzyce. Ab-solwent akademii bostońskiej Berklee College of Music. Jednym z jego wykładowców był Pat Metheny, który w 1976 r. zarekomendował go do grupy Blood, Sweat and Tears, czym otworzył mu drogę do świata jazzu. Mike Stern współpra-cował z Milesem Davisem, z Jaco Pastoriusem stworzył formację World of Mouth. Od począt-ku lat 80. prowadzi karierę solową prezentując styl fusion, jazz-rock, inspirowany takimi gita-rzystami, jak George Benson, Wes Montgome-ry, Jim Hall. Stern grał z takimi muzykami jak:

Richard Bona, Bob Franceschini, Dennis Cham-bers, Dave Weckl, Victor Wooten, Marcus Mil-ler, Bob Berg, Herbie Hancock, Mino Cinelu, Billy Cobham, Mike Mainieri. Współpracował z zespołem Steps Ahead i grupą braci Brecker.

1976 – zmarł wokalista, gitarzysta i kompozy-tor, legenda bluesa Howlin’ Wolf. Urodził się 10 czerwca 1910 r.

11 stycznia

2003 – zmarł pianista, kompozytor i aranżer Bill Russo, urodził się 25 czerwca 1928 r.

12 stycznia

1946 – urodził się pianista George Duke. W la-tach 1965-1967 był etatowym pianistą w klubie Half Note akompaniując takim muzykom, jak m.in. Dizzy Gillespie, Kenny Dorham i Al Jar-reau. Był aranżerem grupy Third Wave. Współ-pracował z francuskim skrzypkiem Jean-Lu-ciem Pontym, z którym nagrał między innymi słynną płytę King Kong: Jean­Luc Ponty Plays The Music Of Frank Zappa z udziałem Franka Zappy. W 1970 r. dołączył do zespołu Franka Zappy, zaś w 1972 r. do grupy Cannonballa Ad-derleya zastępując Joe Zawinula. Zawsze wyka-zywał skłonności do grania soul-jazzu, czemu dał wyraz na autorskich płytach, jak: I Love The Blues i She Heard Me Cry. Występował w due-tach z perkusistą Billym Cobhamem i wirtuo-zem gitary basowej Stanleyem Clarkiem. Jest także uznanym producentem nagrań. Sukcesem okazały się jego autorskie projekty Muir Woods Suite – nagrany z orkiestrą i kwartetem jazzo-

Page 40: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

78 79

JazzPRESS, styczeń 2012

wym, Snapshot, Illusions oraz Is Love Enough – ten ostatni zrealizowany z plejadą gwiazd jazzu od Normana Browna po Dennisa Chambersa i George’a Howarda.

2007 – zmarła pianistka, harfistka i kompozy-torka Alice Coltrane, urodziła się 27 sierpnia 1937 r.

13 stycznia

1929 – urodził się gitarzysta Joe Pass. Postrze-gany powszechnie jako jeden z najlepszych tech-nicznie gitarzystów w historii muzyki jazzowej. W 14 roku życia zaczął koncertować z takimi muzykami, jak Tony Pastor czy Charlie Barnet. sława nie pozostała bez wpływu na młodego człowieka i w latach 50. zaczął mieć problemy z nadużywaniem narkotyków i w końcu wylądo-wał w klinice Synanon. Powrócił na scenę w 1962 r. albumem The Sounds of Synanon. W latach 60. Pass nagrał serię albumów dla Pacific Jazz Label. W 1963 r. został uhonorowany nagrodą „New Star” przez magazyn Down Beat. Nagrywał goś-cinnie m.in. z Geraldem Wilsonem, Budem Shankiem i Lesem McCannem. Współpraco-wał m.in. z Frankiem Sinatrą i Sarah Vaughan. Z wartościowszych albumów wydanych w tam-tym czasie należy wymienić serię płyt Virtuoso i Trio (1974) – ten ostatni, na którym, poza Pas-sem, wystąpili Oscar Peterson i Niels-Henning Orsted Pedersen, został uhonorowany nagrodą Grammy w kategorii najlepsza płyta jazzowa. Pass współpracował wtedy również z takimi artystami jak Duke Ellington, Dizzy Gillespie, Count Basie czy Ella Fitzgerald, z którą nagrał cztery płyty. Zmarł 23 maja 1994 r.

1963 – zmarł pianista Sonny Clark, urodził się 21 lipca 1931 r.

2007 – zmarł saksofonista Michael Brecker, urodził się 29 marca 1949 r.

14 stycznia

1910 – urodził się perkusista Jimmy Crawford. Był członkiem orkiestry Jimmy’ego Luncefor-da w latach 1928-1942. Jego styl gry stanowił o rozpoznawalności stylu orkiestry Lunceforda. Nagrywał również z Ellą Fitzgerald, Dizzym Gillespiem, Countem Basie, Sy Oliverem, Bin-giem Crosby, Bennym Goodmanem i Frankiem Sinatrą. Zmarł 28 stycznia 1980 r.

1917 – urodził się trębacz, kornecista, flugelhor-nista, bandleader Billy Butterfield. Od 1935 r. grał w zespołach Austina Wyliego oraz Andy Andersona. W 1927 r. został zaangażowany przez Boba Crosby. Grał w orkiestrze Artiego Shawa, współpracował z Bennym Goodma-nem i Lesem Brownem. Po wojnie wraz z Bil-lem Stegmeyerem założył big-band. Nagrywał z Luisem Armstrongiem. W końcówce lat 60. wraz z Bobem Haggartem i Yankiem Law-sonem należał do World Greatest Jazz Band. Zmarł 18 Marca 1988 r.

15 stycznia

1909 – urodził się perkusista Gene Krupa. Wczesny reprezentant stylu swing. Jako nasto-latek grywał w kilku lokalnych zespołach ta-necznych, które prowadzili m.in. Al Gale, Joe Kayser, Thelma Terry i Mezz Mezzrow. Później

występował w Benson Orchestra. Debiutował w 1927 r. w zespole Eddiego Condona. W la-tach 1935–1938 grał w orkiestrze Benny’ego Goodmana. Wraz z sukcesem tej orkiestry (1935) Krupa stał się jednym z idoli ery swingu. W latach 1938-1943 był liderem własnego big bandu, który zaistniał, jako jedna z najpopular-niejszych orkiestr Nowego Jorku. W 1941 r. za-trudnił w big-bandzie Roy’a Eldridge’a i Ani-tą O’Day, dzięki czemu jego orkiestra stała się jedną z najlepszych orkiestr ery swingu. Jednak zespół rozpadł się w 1943 r. po aresztowaniu lidera za posiadanie narkotyków. Po opuszcze-niu zakładu karnego pracował u Tommy’ego Dorsey’a. W latach 1945-1949 prowadził ko-lejny big-band, w którego składzie znaleźli się m.in. Charlie Ventura, Red Rodney, Gerry Mulligan czy Neal Hefti. W latach 60. pojawiał się z Teddym Wilsonem i Lionelem Hamp-tonem na koncertach „Reunion” w kwartecie Benny’ego Goodmana. Zmarł 16 października 1973 r.

1921 – urodził się pianista Erroll Garner. Ka-rierę rozpoczął w 1937 r. grając w lokalnych zespołach. W 1944 r. po przeprowadzce do Nowego Jorku występował w zespole Slama Stewarta. Założył własne trio. Szczyt jego po-pularności przypada na lata 50., kiedy to na-grał głośną płytę Concert by the Sea (1955) i kil-kakrotnie wystąpił w Europie. Skomponował m.in. koncert na fortepian i orkiestrę i muzykę do filmu A New Kind of Love (1963) oraz słynny standard jazzowy vMisty” (1959). Ze względu na chorobę płuc od 1975 zaprzestał występów. Zmarł 2 stycznia 1977 r.

1964 – zmarł puzonista i wokalista Jack Tea-garden, urodził się 20 sierpnia 1905 r.

1998 – zmarł muzyk bluesowy, wokalista i har-monijkarz Junior Wells, urodził się 9 grudnia 1934 r.

2007 – zmarł basista Steve Logan. Karierę muzyczną zrobił występując w Nowym Jor-ku u boku takich gwiazd jak Aretha Franklin, David Sanborn i John Scofield. W latach 90. koncertował w Europie, przez blisko dwa lata mieszkał we Włoszech, a ostatnie trzy lata życia spędził w Polsce, dalej wiele koncertując mię-dzy innymi u boku Hirama Bullocka. Miesz-kał na stałe w Krakowie, koncertował przede wszystkim z polskimi muzykami i zespołami w tym z zespołami Jarosława Śmietany i Saskii Laroo, Joachimem Menclem oraz kapelą Funk dE Nite. Współpracował przy tworzeniu płyty A Story Of Polish Jazz Jarosława Śmietany oraz Zariba Krzysztofa Zawadzkiego. Nazwiskiem Steve’a Logana były sygnowane gitary basowe firmy Mayones z serii SLOGAN. Urodził się w 1958 r.

16 stycznia

2008 – zmarł pianista, kompozytor i pedagog Marcin Małecki, urodził się 3 grudnia 1964 r.

17 stycznia

1943 – urodził się saksofonista Billy Harper. Zaliczany do generacji tenorzystów zainspiro-wanych Johnem Coltranem. Grał w Jazz Mes-

Page 41: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

80 81

JazzPRESS, styczeń 2012

sengers Arta Blakey'a (1968–1970), z Elvinem Jonesem (1970), The Thad Jones / Mel Lewis Orchestra (lata 70.), w zespołach Maxa Ro-acha w późnych latach 70. i Randy’ego We-stona. Grał na albumie Svengali Gila Evansa z 1973 r. Jest autorem dwu najczęściej granych kompozycji tej formacji – „Priestess” i „Tho-roughbred”. Jego album Capra Black (1973, Strata East) łączący w sobie elementy wyra-chowanej awangardy i emocjonalnego gospel uznawany jest za sztandarowe dzieło ruchu emancypacji Czarnej społeczności w Stanach Zjednoczonych.

1952 – urodził się pianista, kompozytor i pro-ducent Sławomir Kulpowicz. Absolwent klasy fortepianu Średniej Szkoły Muzycznej w Warszawie oraz Wydziału Jazzu i Muzy-ki Rozrywkowej AM w Katowicach z 1974 r. W czasie studiów związany był z zespołem Silesian Set. Po powrocie do Warszawy został członkiem Kwartetu Zbigniewa Namysłow-skiego, z którym w latach 1976–1977 koncer-tował w kraju i zagranicą. Od 1977 r. do 1981 r. współpracował ze znaną formacją The Quar-tet. Twórca zespołu InFormation, członek Private Music i New Formation. Trzykrotnie solowo występował na John Coltrane Festival w Los Angeles. Autor muzyki do baletu pt. Kobro w reżyserii Gray’a Veredona. Współ-pracował między innymi z takimi gwiazdami jak: Marek Bałata, Barbara Dziekan, Czesław Niemen, Janusz Smyk, Tomasz Stańko i Mie-czysław Szcześniak oraz zagranicznymi twór-cami Shujaatem Khanem i Burhanem Oca-lem. Zmarł 7 lutego 2008 r.

1992 – zmarł saksofonista tenorowy i lider ze-społu Charlie Ventura, urodził się 2 grudnia 1916 r.

2004 – zmarł kompozytor, multiinstrumenta-lista Czesław Niemen, urodził się 16 lutego 1939 r.

18 stycznia

1944 – urodził się perkusista Al Foster. W la-tach 1972-1985 członek zespołu Milesa Davisa. W 1960 r. podjął współpracę z Hughem Mase-kelą, Tedem Cursonem i Illinoisem Jacquet’em. Grał także z Lou Donaldsonem i Blue Mit-chellem (z tym ostatnim nagrał swoją pierwszą płytę), McCoy Tynerem, Dexterem Gordonem, Joe Hendersonem, grupą Quest.

1955 – urodziła się perkusistka, wokalistka, kompozytorka, tancerka, pianistka i liderka wielu zespołów muzycznych Marilyn Mazur. Karierę muzyczną rozpoczęła jako tancerka w Creative Dance Theatre w 1971 r. Jako kom-pozytorka i pianistka założyła swój pierwszy zespół Zirenes w 1973 r. Grała w licznych ze-społach, z których najbardziej znanym był Six Winds z Alexem Rielem. W 1983 r. zaczęła grać w jazzowym kwartecie z saksofonistą Uf-fem Markussenem. Współpracowała z taki-mi muzykami jak John Tchicai, Pierre Dorge z New Jungle Orchestra, Niels-Henning Or-sted Pedersen, Palle Mikkelborg, Arild Ander-sen, Eberhard Weber, Peter Kowald, Jeanne Lee, Lindsay Cooper. Jako liderka prowadziła także całkowicie żeńską grupę muzyczno-tea-tralną Primi Band. W 1985 r. współpracowała

z Milesem Davisem. Ponownie była perkusist-ką w jego grupie w latach 1988-1989. W 1986 r. została perkusistką słynnej orkiestry Gila Evansa. W 1987 r. grała w Wayne Shorter Quintet. W 1998 r. jej suita A Story of Multi­plicity została nominowana do nagrody Nordic Council’s Music Prize. W tym okresie rozpo-częła prowadzić serię koncertów dla dzieci pod nazwą Magic Concert.

19 stycznia

1931 – urodził się pianista Horace Parlan. W połowie lat 50. pracował zawodowo w ze-społach rhythmandbluesowych i jazzowych. Był w zespole Charlesa Mingusa (1957-1959). Grał z Lou Donaldsonem (1959-1960), Booke-rem Ervinem, w kwintecie Eddiego Davisa i Johnny’ego Griffina (1961-1962), z Rolandem Kirkiem (1963-1966), Alem Harewoodem i in-nymi. Na początku lat 70. osiadł w Danii, kon-certował w Europie m.in. z Dexterem Gordo-nem (1975), Michałem Urbaniakiem (1984).

1972 – urodził się perkusista Jacek Olter (właś-ciwie Jacek Tomaszewicz). Grał w zespołach Miłość, Kury, Łoskot, Trupy, NRD, The Users i Groovekojad. W 1993 r. razem z Olo Walickim i Leszkiem Możdżerem nagrali muzykę Zbi-gniewa Preisnera do filmu Louisa Malle’a Skaza. W 2006 r. została wydana płyta Jacek Olter, zawierająca nowe utwory powstałe w oparciu o archiwalne ścieżki perkusyjne Oltera, wyko-nywane przez kilkudziesięciu różnych artystów. Płyta DVD zawiera również film dokumental-ny Olter. Zmarł 6 stycznia 2001 r.

20 stycznia

1885 – urodził się gitarzysta, wokalista i pio-senkarz Leadbelly. Znany z czystego i mocne-go śpiewu, wirtuozerii gitary dwunastostruno-wej i bogatego dorobku standardów folkowych. Pisał i śpiewał m.in. utwory gospel, bluesowe, folkowe. Jego utwory nagrali później m.in.: ABBA, The Weavers, Creedence Clearwater Revival, The Rolling Stones, Van Morrison, Led Zeppelin, Rory Gallagher, The White Stripes, Ry Cooder, Lonnie Donegan, Grateful Dead, Johnny Cash, The Beach Boys, Mungo Jerry, Tom Waits, British Sea Power, Rod Ste-wart, Nick Cave and the Bad Seeds, The Fall, The Doors. Zmarł 6 grudnia 1949 r.

1929 – urodził się perkusista Jimmy Cobb. Najbardziej znany z udziału w sesji Kind of Blue Milesa Davisa, z którym zresztą nagrał także inne krążki, m.in.: Sketches of Spain, So­meday My Prince Will Come, Live at Carne­gie Hall, Live at the Blackhawk, Porgy and Bess i Sorcerer. Grał z plejadą wybitnych jazzmanów. W 2011 roku liderował formacji Jimmy Cobb „So What„ Band, która powstała dla uhonoro-wania jubileuszu sesji Kind of Blue oraz muzy-ki Milesa Davisa.

1996 – zmarł saksofonista barytonowy i aranżer Gerry Mulligan, urodził się 6 kwietnia 1927 r.

2009 – zmarł saksofonista David „Fathead" Newman, urodził się 24 lutego 1933 r.

Page 42: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

82 83

JazzPRESS, styczeń 2012

21 stycznia

1975 – urodził się pianista Jason Moran. W 1999 r. zadebiutował albumem Soundtrack to Human Motion. Od tej pory cieszy się uzna-niem krytyków. Zdobył wiele nagród za swoją grę i umiejętności kompozycyjne łączące w so-bie jazz awangardowy, muzykę klasyczną, hip hop.

1992 – zmarł pianista i wokalista bluesowy Champion Jack Dupree, urodził się w lipcu w pierwszej dekadzie XX wieku (podaje się 4, 10 lub 23 lipca w latach 1908, 1909 lub 1910 roku).

2002 – zmarła wokalistka Peggy Lee, urodziła się 26 maja 1920 r.

22 stycznia

1924 – urodził się puzonista J.J. Johnson. Jak pisze Jacek Niedziela jest „to muzyk, którego znaczenia dla rozwoju jazzu nie sposób prze-cenić. Zniósł on techniczne ograniczenia pu-zonu i dodał do stylistyki tego instrumentu także nowoczesny, bopowy język. Umiejscowił puzon wśród pozostałych instrumentów dętych jako solowy, melodyczny, wręcz wirtuozowski” Karierę rozpoczął w 1942 r. w big bandzie Snookum Russella, od 1945 r. grał w zespole Benny'ego Cartera, brał udział w koncertach Jazz at the Philharmonic. W latach 1945-1946 grał w orkiestrze Counta Basiego. W 1946 r. dokonał autorskich nagrań dla firmy Savoy. Nagrywał również z Colemanem Hawkinsem, Fatsem Navarro, Charliem Parkerem, Sonnym

Rollinsem, Milesem Davisem (Birth of The Cool – 1951), Cliffordem Brownem, Hankiem Jonesem, Lionelem Hamptonem, Quincym Jonesem i Oliverem Nelsonem. Wraz z dwo-ma innymi puzonistami – Kay Windingiem i Bennym Greenem – nagrał płytę Trombone by Three (1956, Prestige). Nagrywał także live m.in. z chicagowskiej Opera House z towarzy-szeniem Stana Getza i trio Oskara Petersona (1957). Do najważniejszych płyt autorskich na-leżą: J.J. Johnson Vol. I i J.J. Johnson Vol. II (1954), J Is For Jazz, First Place. Skomponował m.in.: balladę „Lament”, „Sketch For Trombone and Orchestra”, „El Camino Real”. Zmarł śmiercią samobójczą 4 lutego 2001 r.

1943 – urodził się skrzypek i saksofonista Mi-chał Urbaniak. Współtwórca tzw. polskiej szkoły jazzu. Dorastał i kształcił się w liceum muzycznym w Łodzi. Tam też odbyły się jego pierwsze koncerty w klubie Pod Siódemkami. Od 1970 r. Urbaniak gra na specjalnych, pię-ciostrunowych skrzypcach, na syntezatorze skrzypcowym zwanym „gadającymi” skrzyp-cami, na saksofonach sopranowym, altowym i tenorowym i na lyrikonie. Wplatane przez niego elementy folklorystyczne zyskały uzna-nie czołowych amerykańskich jazzmanów, ale również otwierały nowe możliwości dla wielu nowych muzyków, jak Harold Williams, Steve Jordan, Marcus Miller, Kenny Kirkland, Omar Hakim, Victor Bailey. Grał w popularnych klu-bach Village Vanguard, Village Gate w salach koncertowych Carnegie Hall, Beacon Theatre, Avery Fisher Hall oraz z gwiazdami takimi jak Weather Report, Freddie Hubbard, Elvin Jo-nes, Herbie Hancock, Chick Corea, Miles Da-

vis, George Benson, Billy Cobham. Zapraszał i był zapraszany do współpracy przez wielu znanych jazzmanów, jak Lenny White, Way-ne Shorter, Marcus Miller, Joe Zawinul, Ron Carter, Kenny Barron, Buster Williams, Quin-cy Jones. W 1985 r. uczestniczył w sesji nagra-niowej płyty Tutu Milesa Davisa. W Kanonie Jazzu prezentujemy opis płyty Urbanator.

1961 – zmarł kornecista Nick LaRocca, uro-dził się 11 kwietnia 1889 r.

23 stycznia

1910 – urodził się gitarzysta Django Rein-hardt. Początkowo grał na skrzypcach potem zamienił je na banjo-gitarę oraz gitarę. W 1928 doszło do pożaru wozu cygańskiego w skutek czego Django odniósł rozległe oparzenia. Uwa-żano, że Django już nigdy nie będzie mógł grać na gitarze. Aby przezwyciężyć swoje kalectwo i dalej grać na gitarze wypracował unikatową technikę gry na instrumencie. Odtąd grał swo-je solówki tylko przy pomocy dwóch zdrowych palców, pomagając sobie częściowo sparaliżo-wanymi palcami przy graniu akordów. Między-narodową popularność przyniosły mu nagrania z założonym przez niego wraz ze Stephane Grapellim Quintette Du Hot Club De France.

1943 – urodził się wibrafonista Gary Burton. Znany z techniki gry na wibrafonie za pomocą czterech pałek. W wieku 17 lat zadebiutował swoim nagraniem w Nashville z gitarzystami Hankiem Gerlandem oraz Chetem Atkinsem. Porzucił studia i dołączył do George’a Shearin-ga, a następnie do Stana Getza, z którym praco-

wał w latach 1964-1966. Po opuszczeniu zespo-łu Getza w 1967 roku założył własny kwartet. Podczas współpracy z ECM (1973-1988) wziął pod swoje skrzydła młodego Pata Metheny’ego. Jego albumy Alone at Last (1971) oraz Mon­treux Jazz Festival 1971, na którym wystąpił solo, zostały uhonorowane nagrodą Grammy. Współpracował także z Chickiem Corea, co przyniosło mu kolejne nagrody Grammy.

1973 – zmarł puzonista Edward „Kid” Ory, urodził się 25 grudnia 1890 r.

1993 – zmarł pianista Tommy Dorsey, urodził się 1 lipca 1899 r.

24 stycznia

1938 – urodził się saksofonista Julius Hemphill. Uznawany za jednego z najbardziej twórczych i oryginalnych kompozytorów oraz aranżerów współczesnego jazzu. Uczył się harmonii, gry na klarnecie i saksofonie u Johna Cartera, grał z orkiestrami wojskowymi (1964) oraz akom-paniował Tinie Turner. Był jednym z założy-cieli Black Artists Group (1968). Wraz z pia-nistą Johnem Hicksem założył swój pierwszy zespół (1971). W 1972 r. założył własną wy-twórnię płytową Mbari Records, nagrywając album Dogon A.D. (1972) – wydany ponow-nie przez Arista Records. Zagrał w filmie The Orientation Of Sweet Willie Rollbar, a gościnnie pojawił się na płycie Hustler’s Convention ze-społu Kool And The Gang. Grał z Anthonym Braxtonem w Chicago, Lesterem Bowiem na płycie Fast Last. W połowie lat 70. nagrał al-bum solowy Roi Boye & The Gotham Minstrels

Page 43: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

84 85

JazzPRESS, styczeń 2012

(1977/2002). Został członkiem założycielem i głównym kompozytorem grupy World Sa-xophone Quartet (1977). W 1990 r. Hemphill opuścił kwartet i rozpoczął realizację własnych projektów. Regularnie pojawiał się na estradzie w duecie z alcistą Oliverem Lakiem. Nagrywał i koncertował z Baikidaa Carollem i Kalaparus-hem Maurice'em McIntyrem. W 1989 r. miała miejsce premiera saksofonowej opery jego au-torstwa Long Tongue, nad którą pracował od początku lat 80. Opera jest kombinacją aran-żacji na big-band, free jazzem i kolokwialnych, rytmizowanych „czarnych” tekstów. Zmarł 2 kwietnia 1995 r.

1975 – Keith Jarrett zarejestrował The Köln Concert (ECM). JazzBOOK »

25 stycznia

1927 – urodził się pianista Antonio Carlos Jo-bim. Jeden z twórców stylu bossa nova. Karierę zaczynał od gry na fortepianie w małych loka-lach i nocnych klubach. Pod koniec lat 50. wy-promował Joao Gilberto, wraz z nim tworząc nowy styl w brazylijskiej muzyce, bossa novę. W roku 1959 r. wraz z Luizem Bonfá skom-ponował muzykę do filmu Orfeu Negro, w tym jeden z bardziej znanych standardów gatunku „A Felicidade”. Wydana w roku 1959 r. płyta Joao Gilberto Chega de Saudade na stałe weszła do kanonu nowego stylu. Bossa nova zdobyła duża popularność nie tylko w Brazylii, ale tak-że w Stanach Zjednoczonych, głównie dzię-ki kompozycjom Jobima w wykonaniu Sta-na Getza i Charliego Byrda. Jobim nagrywał i koncertował z wybitnymi jazzmanami, m.in.

Dizzym Gillespiem. Muzyka stworzona przez Jobima stała się inspiracją dla wielu artystów, nie tylko z kręgu jazzu. Z jego kompozycji ko-rzystali m.in. Astrud Gilberto, Frank Sinatra, Ella Fitzgerald, Oscar Peterson, Herbie Han-cock, Chick Corea, Toots Thielemans, Tony Bennett, Rosemary Clooney, Diana Krall, Jane Monheit, Sting i George Michael. Zmarł 8 grudnia 1994 r.

1929 – urodził się saksofonista tenorowy i kom-pozytor Benny Golson. Studiował na Uniwer-sytecie Harvarda (1947-1950). W 1951 r. grał rhytm and bluesowym zespole Moose Jacksona, gdzie spotkał Tadda Damerona, z którym wy-stępował w 1953 r. a póżniej u Lionela Hamp-tona i Earla Bostica (1954 r.). W tym okresie skomponował utwór „Stablemates”, który nagrał Miles Davis (The New Miles Davis Quintet). Od 1956 do 1958 r. był członkiem big bandu Dizzy Gillespiego. W 1957 r. nagrał swoją pierwszą płytę jako lider (New York Scene). Jesienią 1958 r. został dyrektorem muzycznym Jazz Mes-sengers, a w okresie 1959-1963 współliderem formacji Jazztet. Po czym wyjechał do Europy (1964-1965). Zaś po powrocie już w Holly-wood napisał muzykę do serialu M.A.S.H. i fil-mu Mission Impossible.

26 stycznia

1908 – urodził się skrzypek Stephane Grap-pelli. Naukę gry na fortepianie a później na skrzypcach zaczynał od repertuaru klasyczne-go, po czym zainteresował się jazzem. W 1933 r. poznał gitarzystę jazzowego Django Rein-hardta, z którym utworzył zespół Quintette

du Hot Club de France, który w latach 1933-1939 dokonał znakomitych nagrań i występów. W 1946 r. Grappelli i Reinhardt zetknęli się powtórnie, chociaż nie reaktywowano już na stałe wspólnego zespołu. W latach 50. i 60. wy-stępował w klubach jazzowych w Europie. Na-grywał z wieloma muzykami, m.in. z Dukem Ellingtonem, Earlem Hinesem, Larrym Cory-ellem, Oscarem Petersonem, Jean-Luc Pontym, McCoy Tynerem, Paul Simonem. Dwukrotnie odwiedził Polskę (w 1991 i 1994 r.). Zmarł 1 grudnia 1997 r.

27 stycznia

1908 – urodził się trębacz Oran „Hot Lips” Page. W 1926 r. dołączył do prowadzonej przez Waltera Page’a w Oklahoma City grupy Blue Devils. W latach 20. akompaniował takim artystom, jak Ma Rainey, Bassie Smith i Ida Cox. Grał w big-bandzie Benniego Motena do śmierci lidera (1935). Rok później dołączył do zespołu Counta Basiego, gdzie został za-uważony, a następnie podpisał z nim kontrakt menedżer Armstronga, Joe Glaser. Pod koniec lat 30. prowadził własne zespoły, brał udział w licznych sesjach popularnych artystów jazzo-wych i bluesowych. Krótko występował w big-bandzie Artiego Shawa, z którym dokonał na-grania „St. James Infirmary”. Pod koniec lat 40. zrealizował płytę z przebojowymi nagraniami „Baby It’s Cold Outside” i „The Hucklebuck”. Reprezentował styl instrumentalny i wokalny pełen własnych pomysłów, pomimo tego, że wyczuwalny jest wpływ jaki wywarł na niego Louis Armstrong. Zmarł 5 listopada 1954 r.

1941 – urodził się wibrafonista Bobby Hutcher-son. Jeden z najwybitniejszych wibrafonistów, wyznaczający ramy rozwoju instrumentu w swo-jej epoce, tak jak Lionel Hampton w erze swingu, czy Milt Jackson w dobie bopu. W 1960 r. wziął udział w projekcie współtworzonym przez Ala Grey’a i Billego Mitchella. Grał z najlepszymi wschodzącymi muzykami ery hard bop, jak: Grant Green, Hank Mobley, Herbie Hancock, Jakie McLean, Grachan Moncur III, Archie Shepp, Andrew Hill czy Eric Dolphy. Dzięki tym kon-taktom Hutcherson staje się poszukiwanym muzy-kiem sesyjnym, głównie dla wytwórni Blue Note. Wibrafonista brał udział w nowatorskich projek-tach, takich jak klasyczne nagranie McLeana One Step Beyond (1963). Swoją debiutancka płytę jako lider zespołu wydał Hutcherson w 1965 r., a był nią album Dialogue – klasyczny, współczesny post-bop zagrany w sekstecie wraz z największymi młodymi talentami jazzowej sceny: Samem Ri-versem, Freddiem Hubbardem i Andrew Hillem. Spośród całej serii świetnych sesji na szczególne uznanie zasługuje klasyczny album Components, łączący zarówno muzykę free, jak i bardziej kla-syczne podejście do gry. W 1967 r. powraca do Los Angeles i zaczyna nagrywać w kwintecie współtworzonym z saksofonistą Haroldem Lan-dem. W późniejszych latach w nagraniach takich jak Spiral (1968), Medina (1969), czy Now (1969) muzyka kwintetu plasuje się pomiędzy free bo-pem, a głównym nurtem hard-bop. Jest to mu-zyka zaawansowana, choć niekoniecznie mod-na w tamtym czasie. Z tego też powodu zespół rozpada się na początku lat 70. W 1977 r. Hut-cherson podpisał kontrakt z Columbią, dla której nagrał trzy albumy. Największe uznanie z nich zyskał Un poco loco. W latach 90. więcej koncer-

Page 44: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

86 87

JazzPRESS, styczeń 2012

tuje, niż nagrywa. W 1993 r. nagrywa w duecie z McCoy Tynerem płytę Manhattan Moods. Pod koniec dekady związuje się z wytwórnią Verve, dla której zarejestrował dobrze przyjętą przez słuchaczy płyte Skyline (1999).

1957 – urodził się flecista Krzysztof Popek. Założyciel formacji Young Power. Zaczynał jako muzyk jazzowy na festiwalach Jazz Ju-niors’82 i Jazz nad Odrą’85, na których zdo-był nagrody indywidualne. Album Letters and Leaves nagrany przez Krzysztof Popek Quintet był nominowany do Polskiej Nagrody Grammy – Fryderyk’96 i zajął drugie miejsce w Jazz Fo-rum w kategorii Album Roku’96. W 2005 roku Popek nagrał płytę House of Jade z amerykańską sekcją rytmiczną w składzie: Victor Lewis, Da-vid Friesen i Randy Porter. Obecnie gra z taki-mi muzykami, jak Kirk Lightsey, Stephen Scott, Cameron Brown, Victor Lewis, Joe La Barbe-ra, David Friesen, Randy Porter, Ed Schuller, Jasper van’t Hof, John Betsch, Piotr Wojtasik i Piotr Baron. Koncertował w najważniejszych klubach w Europie, a także na takich festiwa-lach, jak Warsaw Summer Jazz, Jazz Jamboree, Molde Jazz Festival International, Göttinger Jazzfestival, Leverkusener Jazz Tage, Berlin Jazz Tage, Stockholm Jazz and Blues All Stars Festival i wielu innych.

1972 – zmarła wokalistka Mahalia Jackson, urodziła się 26 października 1911 r.

28 stycznia

1927 – urodził się saksofonista Ronnie Scott. Grał w zespole Johnny’ego Claesa (1944-1945).

Występował okazjonalnie w klubach oraz współpracował z brytyjskimi zespołami tanecz-nymi. Był założycielem Club Eleven w którym występował od 1948 r. Wraz z Jackiem Parnel-lem utworzył autorską formację bopową (1952), która później przeobraziła się w zespół z taki-mi osobowościami jazzu, jak Jimmy Deuchar, Derek Humble, Victor Feldman, Phil Seamen. Wraz z Tubbym Hayesem przewodził zespół The Jazz Couriers (1957-1959). W latach 60. prowadzi własne kwartety oraz gra w The Clar-ke-Boland Big Band (1962-1973). Był liderem zespołu z Kennym Wheelerem oraz trio, któ-re twożył z Mikiem Carrem (1971-1975). Jako muzyk umiejętnie łączył główny nurt z elemen-tami współczesnego jazzu. Był promotorem jazzu, brytyjskich artystów. Za swoją działal-ność otrzymał Order Imperium Brytyjskiego (1981). Był założycielem i wieloletnim manage-rem słynnego Ronnie Scotts’ Club w Londynie. Zmarł 23 grudnia 1996 r.

1946 – w ramach projektu Jazz at the Philhar-monic ( JATP) nagrano kompozycję „Lady be Good” z klasycznymi solówkami saksofonistów Lestera Younga i Charliego Parkera.

1948 – urodził się perkusista Bob Moses. W po-łowie lat 60. rozpoczął grę w zespole Rahsaana Rolanda Kirka. Jest założycielem wraz z Lar-rym Coryellem zespołu Free Spirits będącego jednym z pierwszych zespołów jazzrockowych. Grał w zespołach Dave’a Liebmana – Open Sky, dołączył do Gary’ego Burtona. Na począt-ku lat 70. założył wraz z tenorzystą Haroldem Vickiem i perkusistąJackiem DeJohnettem grupę Compost. Odbył tournee po Wielkiej

Brytanii z Mike Gibbs Orchestra. W latach 80. grał w zespołach Steeve’a Kuhna i Sheili Jor-dana (1979-1982) oraz z big-bandem Georga Gruntza i z własnym kwintetem.

29 stycznia

1929 – urodził się perkusista Ed Shaugnessy. Najbardziej znany ze swojej długiej współpra-cy z Doc Severinsen i zespołem The Tonight Show, ponadto grał z takimi wykonawcami jak Jimi Hendrix, Louis Armstrong, Charlie Parker, Tony Bennett, Anita Baker, Buddy Rich, Count Basie, Benny Goodman, Stan Getz, Quincy Jo-nes czy Ravi Shankar. Zmarł 1 lipca 2010 r.

1932 – urodził się gitarzysta Derek Bailey. W 1963 r. współpracował z Tonym Oxleyem i Gavinem Brayarsem. Oprócz występów solo, Bailey grywał też z innymi muzykami, często w ramach nieformalnej grupy pod nazwą Com-pany. Koncertował także ze Spontaneous Mu-sic Ensemble i Globe Unity Orchestra, a tak-że w wielu duetach, z takimi muzykami, jak Anthony Braxton, Evan Parker czy Han Ben-nink. Bailey cieszył się ogromnym szacunkiem w gronie muzyków freejazzowych i muzyki improwizowanej. W 1970 r. założył wytwór-nię Incus i prowadził własny festiwal jazzowy. Zmarł 2 grudnia 2005 r.

1944 – urodził się perkusista Steve Reid. Współpracował m.in. z takimi wykonawca-mi jak Miles Davis, Ornette Coleman, James Brown, Fela Kuti czy Sun Ra. Zmarł 13 kwiet-nia 2010 r.

1992 – zmarł kontrabasista, gitarzysta, woka-lista i kompozytor Willie Dixon, urodził się 1 lipca 1915 r.

30 stycznia

1911 – urodził się trębacz Roy Eldridge, znany również pod pseudonimem Little Jazz. Współ-pracował z Bennym Goodmanem, Countem Basie, Colemanem Hawkinsem, Genem Kru-pą. W 1935 r. dołączył do orkiestry Fletchera Hendersona, potem był założycielem własnych grup i formacji. W latach 60. koncertował z Ellą Fitzgerald, zaś z Richiem Kamucą prowadził własną formację. Eldridge to doskonały technik i pełen żarliwości improwizator. Jego stylistykę przedstawia się często jako pomost pomiędzy twórczością Louisa Armstronga i Dizzy Gil-lespiego. Był niekwestionowanym gigantem jazzu. Porywającej siły i ognia nie stracił nawet w czasach, gdy cieszył się pozycją nestora jazzu. Nagrywał i koncertował do końca życia. Zmarł 26 lutego 1989 r.

1917 – The Original Dixieland Jazz Band do-konał pierwszych nagrań jazzowych. Zespół istniał w latach 1916-1925. W skład zespołu wchodziło pięciu muzyków, grających uprzed-nio w zespołach Papa Jack Laine. Ich nagranie „Livery Stable Blues” było pierwszym wyda-nym singlem jazzowym. Zespół tworzył kom-pozycje, które później na stałe weszły do kano-nu standardów jazzowych. Najbardziej znanym standardem jest ragtime „Tiger Rag”. Zespół określano często przydomkiem „twórców jazzu” (Creators of jazz).

Page 45: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Kalendarium jazzowe

88

JazzPRESS, styczeń 2012Co w

89

1927 – urodził się basista, grający również na instrumencie oud Ahmed Abdul-Malik. Jako kontrabasista współpracował z takimi artysta-mi, jak z Art Blakey, Don Byas (1948), Ran-dy Weston (1954-1957), Thelonious Monk (1957-1958), Herbie Mann (1961), Earl Hines (1964), Ken McIntyre (1971). Występował na wielu festiwalach w tym w Montreux i Nowym Jorku. Druga forma jego działalności muzycz-nej polega na popularyzowaniu w latach 50. i 70. jazzu w Afryce. Perfekcyjnie opanował grę na instrumencie z rodziny lutni – ud. Nagry-wał z Johnem Coltrane’em (1961) i odbył trasę koncertową po Afryce Południowej. Wystąpił na historycznym African Jazz Festival w Tan-gerze (1972). W 1985 r. otrzymał nagrodę Pio-neer Jazz Award. Zmarł 2 października 1993 r.

31 stycznia

1915 – urodził się trębacz Bobby Hackett. Przez kilka lat grał na skrzypcach i gitarze, ale od 1936 r. skoncentrował się wyłącznie na grze na kornecie. Prowadził własny zespół (1936). Po przeprowadzce do Nowego Jorku przygry-wał do tańca w zespołach rozrywkowych Mey-era Davisa. Dołączył do big bandów Joe Mar-sali i Reda McKenziego. Przewodził własnemu zespołowi w klubie nowojorskim At Nick’s (1938). W 1944 r. dołączył do Glenna Millera, grając głównie na gitarze, ale też jako solista-kornecista w przebojowym nagraniu „String Of Pearls”. Pojawiał się w zespołach Marsali i z Casa Loma Orchestra. Był muzykiem stu-dyjnym NBC i brał udział w nagraniu wielu płyt i wielu koncertach. Wiele nagrań muzyka przeszło do kanonu klasyki jazzowej, głownie

nagrania z występów z Jackiem Teagardenem (1955) oraz serie albumów z kompozycjami napisanymi dla Jacka Gleasona. W latach 60. powrócił do zespołu Goodmana, pracował z Ray’em McKinley’em oraz akompaniował Tony Bennetowi. W latach 60. i 70. odbył sze-reg tras koncertowych w USA i Europie. Zmarł 7 czerwca 1976 r.

1965 – urodził się muzyk, perkusista, kompozy-tor, producent nagrań, dziennikarz Piotr Iwicki. Jest organizatorem festiwali zarówno w Polsce jak i za granicą – Il Nuovo Jazz Polacco w Rzy-mie, Międzynarodowy Festiwal Muzyki Sakral-nej w Warszawie. Występował w USA, Libanie, Japonii i całej Europie. Wielokrotnie nomino-wany do nagrody Fryderyka, z różnymi zespo-łami i orkiestrami zdobył ten laur m.in. w 1995 (musical Metro), 1999 (muzyka klasyczna).

1979 – zmarł gitarzysta Grant Green, urodził się 6 czerwca 1935 r.

Przy opracowaniu notek biograficznych korzystano z nastę-

pujących publikacji: Krystian Brodacki, Historia Jazzu w Pol-

sce, PWM, Warszawa 2010, Jacek Niedziela, Historia Jazzu.

100 wykładów, www.dobrewydawnictwo.com, Katowice

2009, Dionizy Piątkowski, Encyklopedia Muzyki Popularnej

– JAZZ, Oficyna Wydawnicza Atena 1999 oraz ze źródeł in-

ternetowych www.allaboutjazz.com/, www.allmusic.com/,

Wikipedii.

Notki opracowali Piotr Królikowski, Krzysztof Sadłowski

i Ryszard Skrzypiec, kalendarium zestawił Ryszard Skrzypiec.

W pierwszej noworocznej audycji chciałbym zaproponować chwilową przerwę w afrykań-skiej podróży na rzecz trochę chłodniejszych – ale tylko trochę, europejsko- skandynawskich klimatów. Choć w przypadku Ulfa Wakeniusa stwierdzenie takie nie jest w pełni miarodajne. Oprócz nagrań z muzykami z północnej Euro-py ma on bowiem na swoim koncie współpracę z największymi artystami świata jazzu, gdzie te skandynawskie klimaty nie są tak wyraziste. Wakenius to jeden z najlepszych gitarzystów na świecie. Nie tak znany jak Metheny, czy Scofield, gdyż nie stworzył odrębnego, indywidualnego stylu, ale dzięki niesłychanej sprawności i wraż-liwości cieszy się wśród muzyków ogromnym uznaniem. Urodził się w 1958 w Halmstad, niewielkim mieście na południu Szwecji. Swo-ją przygodę z gitarą rozpoczął w wieku lat 11. Jego pierwszym autorytetem gitarowym stał się John McLaughlin, z którym współpracował przy nagraniu swojego pierwszego albumu so-lowego. John pisał później, że podejście Ulfa do gitary wymaga podziwu, a jego gra sugeruje, że musiał się urodzić z gitarą w rękach. W wieku 17 lat, Ulf był już uznanym muzykiem jazzo-wym, grając w różnych szwedzkich grupach. W następnych latach koncertował w całej Europie. Na początku lat 80-tych założył duet Guitars Unlimited, w którym jego partnerem był Pe-ter Almqvist. Koncertowali w wielu częściach świata i często pojawiali się w szwedzkiej tele-wizji. Punktem kulminacyjnym w karierze był

występ dla 600 milionów telewidzów w prze-rwie szwedzkiego finału Eurovision Song Con-test 1985, czyli Międzynarodowego Konkursu Piosenki Eurowizji odbywającego się w Göte-borgu. Było to historyczne wydarzenie, gdyż po raz pierwszy Konkurs był przekazywany do innych krajów wyłącznie drogą satelitarną, bez wykorzystania naziemnej sieci Eurovision.

Ulf Wakenius przez sześć lat grał w kwarte-cie Oscara Petersona. Będąc członkiem jego kwartetu znakomicie wypełniał rolę drugiego, „wspomagającego” improwizatora, mając za po-przedników takie legendy jak Barney Kessel, Herb Ellis, i Joe Pass. Grał pięknie, znakomicie wpasowując się w styl wielkiego pianisty. Jed-nocześnie miał możliwość prezentowania swo-ich własnych utworów, które powstały właśnie z myślą o tym zespole. Występował w takich znaczących dla jazzu miejscach, jak Carnegie Hall, Hollywood Bowl, Blue Note. Pojawił się z Oscarem Petersonem również w amerykań-skiej telewizji CBS i TV Globo (Brazylia). W kolejnych latach występował z takimi wybitny-mi muzykami, jak Milt Jackson, Ray Brown, Joe Henderson, Herbie Hancock, Michael Brecker, Phil Woods, Clark Terry, Johnny Griffin, Toots Thielemans, Jack DeJohnette, Max Roach, Jim Hall, Art Farmer, Benny Golson, James Moo-dy, Roy Hargrove, Randy Brecker. Nagrał dwie płyty CD z Ray’em Brownem - Seven Steps To Heaven, która stała się numerem jeden na ame-

Ptasie Radio – zapowiedź styczniowa

Page 46: Aga Zaryan - jazzpress.pl · Diana Krall ze swoim big bandem, a także Eric Clapton, Stevie Wonder i basista John Clayton. W styczniu 2012 roku ukaże się nowa, czwarta już płyta

Co w

90

JazzPRESS, styczeń 2012

© EuroJAZZ

Fundacja Popularyzacji Muzyki Jazzowej

Wydawca

rykańskich listach przebojów jazzu i Summerti­me, która została wybrany jako jeden z dziesięciu najlepszych albumów roku 1998 w Ameryce.

Ulf Wakenius pojawiał się też w Polsce – m.in. w lutym minionego roku wystąpił wraz ze sło-wackim trio AMC w Gorzowskim Jazz Clubie Pod Filarami.

W Ptasim Radio Ulf Wakenius gościł już przy okazji prezentacji nagrań z płyty Notes from the Heart: Music of Keith Jarrett. Tym razem chciał-bym zaprezentować znakomite interpretacje utworów Esbjörn Svensson Trio. Nagrania te znalazły się na płycie Love is Real: Ulf Wakenius Plays the Music of Esbjörn Svensson (2008). Ja natrafiłem na nie na wydanej przez wytwórnię ACT w 2010 roku dwupłytowej składance Ulf Wakenius Signature Edition 2. Zebrano na niej nagrania dokonane m.in. z Randy Breckerem, Billem Evansem, Jackiem DeJonette, Nilsem Landgrenem, Larsem Danielssonem i Viktorią Tolstoy.

Ponieważ muzyka grupy EST jest szczególnie bliska mojemu sercu - miałem okazję dwukrot-nie być na jej koncercie - w najbliższej audycji 11 stycznia 2012 roku zaprezentuję trzy kom-pozycje Esbjörna Svenssona w wykonaniu Ulf Wakenius Group.

Zapraszam serdecznie Jacek Wróbel

FonoAudycja muzyczna z ograniczonym udziałem prowadzącego. Godzinny program przygoto-wany z wyczuciem pory dnia oraz roku. Wios-ną i latem gramy utwory radosne, jesienią oraz zimą przeciwnie – wówczas dominuje kontem-placyjny repertuar. W „Fono” nie zadomowią się Chick Corea, Pat Metheny, Bobby McFerrin czy Leszek Możdżer. Raczej należy spodzie-wać się Erica Dolphyiego, Gila Scott-Herona, Rahsaana Rolanda Kirka, Erykah Badu. „Fono” proponuje osobliwą i osobistą formę przeżywa-nia muzyki soul oraz jazz w różnych ujęciach.

Włącz się w każdy poniedziałek o godzinie 18.00 i posłuchaj muzyki – nie prowadzącego. Audycja powstaje we współpracy z kwartalni-kiem PHONO (www.phono.pl).

fot. Bogdan Augustyniak

© EuroJAZZ

Fundacja Popularyzacji

Muzyki Jazzowej

Warszawa

Wydawca

RedakcjaRedaktor naczelny: Ryszard Skrzypiec –[email protected]

Rafał Garszczyński – [email protected] Królikowski – [email protected] Nowotny – [email protected] Ratajczak – [email protected] Szczerbakow – [email protected] Siciński – [email protected]ędrzej Siwek – [email protected] Wróbel – [email protected]

Autorzy tekstówBarbara AdamekAdam DomagałaPiotr Łukasiewicz

AdjustacjaEmilia Skrzypiec – [email protected]

Skład i opracowanie graficzneBeata Wydrzyńska [email protected]

ZdjęciaBarbara AdamekBogdan AugustyniakRafał GarszczyńskiRadosław KazimierczakAlicja Rzepa www. alla-photo.plKrzysztof WierzbowskiStanisław Zaremba

Zdjęcia nie opisane nazwiskiem autora pochodzą z materiałów prasowych muzyków i organizatorów koncertów.

Wszystkie materiały w numerze objęte są licencją Creative Commons Uznanie autorstwa-Użycie nie-komercyjne-Bez utworów zależnych 3.0 Polska, to znaczy, że wolno je kopiować i rozpowszechniać, jed-nak należy oznaczyć w sposób określony przez Twór-cę lub Licencjodawcę, nie wolno używać do celów komercyjnych i nie wolno zmieniać, przekształcać ani tworzyć nowych dzieł na podstawie tego utworu.Z tekstem licencji można zapoznać się na stronie »