7-8 2010

76
7-8 | lipiec-sierpień 2010 cena 12 zł (w tym 0% vat) ............................................................................................................................................................................. 9 770137 222903 8 0 INDEKS 377325 ISSN 0137-222X zaczarowane dŹwiĘki Historia szczęśliwie odnalezionego obrazu z kolekcji Leopolda Kronenberga (ss. 53-57) kuŹnice Znane turystyczne miejsce po rewaloryzacji dawnego zespołu dworsko- -parkowego (ss. 36-38) FromBork – miasTo pod wzGÓrzem Opowieść o mieście, w którym żył i umarł Mikoaj Kopernik (ss. 6-13) ŻaBia doLa Wakacyjny temat: żaby w literaturze, tradycji i sztuce (ss. 20-25)

description

Spotkania z Zabytkami

Transcript of 7-8 2010

Page 1: 7-8 2010

7-8 | lipiec-sierpień 2010cena 12 zł (w tym 0% vat)

.............................................................................................................................................................................

9 77 0 1 3 7 2 2 2 9 0 3 80

INDEKS 377325 • ISSN 0137-222X

zaczarowane dŹwiĘki

Historia szczęśliwie odnalezionego obrazu z kolekcji Leopolda Kronenberga (ss. 53-57)

kuŹniceZnane turystyczne miejsce po rewaloryzacji dawnego zespołu dworsko--parkowego (ss. 36-38)

FromBork – miasTo pod wzGÓrzem

Opowieść o mieście, w którym żył i umarł Mikoaj Kopernik (ss. 6-13)

ŻaBia doLa

Wakacyjny temat: żaby w literaturze, tradycji i sztuce (ss. 20-25)

Page 2: 7-8 2010

...........................................................................................................................................................................................................

■ 6 Frombork i jego osobliwości Andrzej Rzempołuch

■ 14 Witraże malborskiego zamku Monika Nowakowska

■ 20 Żabia dola Jarosław Komorowski

■ 26 Wokół jednego zabytku: Kopiec Kościuszki PioTr Hapanowicz

Spis treści..................................................................................................................................................

| Spotkania z Zabytkami | 7-8 2010

■ 2 „Spotkania” z... fachowcami

■ 3 przeglądy, poglądy

■ 28 Spotkanie z książką: Kazimierza Stronczyńskiego inwentaryzacja zabytków w Królestwie Polskim

spotkania na wschodzie

■ 29 Pałac Bułhaków w Dobośni JaroSŁaw KoMorowSki

zabytki w krajobrazie

■ 32 Dwa nagrobki w Drobinie – dzieło mistrza i jego naśladowców Iwona JESionowSka, PawEŁ TYSzka

■ 36 Zabytkowe Kuźnice StaniSŁaw GrzElacHowSki

■ 39 Akcja cmentarze: Anioł Michała Kamieńskiego na cmentarzu w Ozorkowie MiroSŁaw PiSarkiEwicz

■ 40 Akcja drewno: Cerkiew w Łosince JErzY SaMUSik

■ 42 Kraina Domów Przysłupowych MicHaŁ WoŹniak

■ 45 Spotkanie z książką: Przewodnik dla dzieci i rodziców

■ 46 Budowle z rudy darniowej na Śląsku Opolskim KrzYSztoF SpaŁEk

■ 48 Kapliczki, fi gury przydrożne i krzyże w Beskidzie Sądeckim Maria JaworSka-MicHaŁowSka

■ 51 Akcja cmentarze: Zabytkowy kirkut w Białej KrzYSztoF SpaŁEk

zbiory i zbieracze

■ 53 Sensacyjny powrót obrazu ze zbiorów Leopolda Kronenberga WoJciEcH PrzYBYSzEwSki

■ 57 Srebra z kolekcji Jürgena Gromka

■ 58 Spotkanie z książką: Znaki na srebrze – czwarta edycja

z wizytą w muzeum

■ 59 Mazowsze – kraina młodości Chopina KrzYSztoF MordYŃSki

■ 61 Spotkanie z książką: Wawel

■ 62 Porcelanowe skarby Dorota GaBrYŚ

z zagranicy

■ 63 Kartka z historii. Na ratunek Abu Simbel KrYStYna SŁoMka

rozmaitości

■ 64 Krewni Chopina w Łańcucie Marta PatErak

■ 66 Sekretarzyk z Wrocławia Witold Szlęzak

■ 68 Akcja zabytki poprzemysłowe: Warsztaty Archeologii Przemysłowej

■ 69 Wiedzieć więcej

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Page 3: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 3

Od Redakcji...........................................................................................................................................................................................................

........................................

Jak podała pod koniec czerwca br. Polska Agencja Prasowa, powołując się na lo-kalne węgierskie media, w tym jeden z najpopularniejszych portali internetowych index.hu: „Deszcz żab spadł w miejscowości Rakoczifalva, 100 km na wschód

od Budapesztu. − Bardzo się przestraszyłam, gdy zobaczyłam, że w mój parasol zaczęły uderzać spadające z nieba żaby − powiedziała portalowi mieszkanka Ra-koczifalvy, która doświadczyła tego nietypowego fenomenu. − Nie lubię tych stwo-rzeń, więc czym prędzej schroniłam się pod wiatą przystanku autobusowego. Nigdy wcześniej nie widziałam czegoś podobnego − dodała. Dwie inne osoby potwierdziły, że również były świadkami tego zjawiska. [...] Według ekspertów – czytamy dalej w PAP-owskiej informacji – za fenomen spadających z nieba zwierząt mogą odpo-

wiadać trąby wodne, czyli two-rzące się na skutek silnego wiatru małe trąby powietrzne przecho-dzące nad zbiornikami wodnymi. Są one w stanie wznieść na dużą wysokość niewielkie przedmioty, rośliny lub zwierzęta, np. żaby, pa-jąki lub ryby, które podczas burzy opadają na ziemię. Sądzi się też, że zwierzęta mogą być przenoszo-ne przez formujące się gęste i roz-budowane pionowo chmury desz-

czowe cumulonimbus, w których występują silne prądy wznoszące”. A tak się złoży-ło, że „nad Węgrami w ostatnich tygodniach przeszły liczne silne burze”.

Dzięki podanej wiadomości wiemy już przynajmniej, co oznacza powiedzenie „prało z nieba żabami”, używane niekiedy dla określenia intensywnego, nękającego deszczu. Pamiętając o niedawnych anomaliach pogody także i u nas oraz nie zapominając, że przed nami jeszcze kawał, miejmy nadzieję pięknego, słonecznego lata – w tym numerze polecamy szczególnie artykuł właśnie na temat... żab, ich miejsca w literaturze, tradycji i sztuce (Żabia dola, ss. 20-25), napisany przez naszego redakcyjnego kolegę Jarosława Komorowskiego.

Do Fromborka, miasta Kopernika, ale nie tylko (Frombork i jego osobliwości, ss. 6-13) – zaprasza Andrzej Rzempołuch, znawca zabytków Warmii i Mazur. Stam-tąd niedaleko do Malborka, w którym pobrzmiewa jeszcze echo niedawnego oblęże-nia zamku – echo bitewnego zgiełku potykających się rycerzy, echo odgłosów walki, jazgotu oręża oraz wrzawy licznie przybyłej do miasta gawiedzi. Rocznicowa gala wszak zobowiązuje – obchody Roku Grunwaldzkiego na Zamku w Malborku jeszcze się nie zakończyły. Może więc warto choć na chwilę zatrzymać się w tym miejscu i odwiedzić wystawę malborskich witraży, po której chętnych oprowadzi Monika No-wakowska (Witraże malborskiego zamku, ss. 14-19).

Lato w pełni. Czas ruszyć w Polskę!

MiES ięcznik popUlarnonaUkowY

7-8 (281-282) XXXIV Warszawa 2010

ADRES REDAKCJI00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4 lok. 4tel./fax 22 622-46-63e-mail: [email protected]:// www.spotkania-z-zabytkami.pl

REDAKCJAWojciech Przybyszewskiredaktor naczelny

Lidia Bruszewskazastępca redaktora naczelnego

Ewa A. Kamińskasekretarz redakcji

Jarosław KomorowskiPiotr Berezowskiopracowanie graficzne

WSPÓŁPRA COWNICYStanisław GrzelachowskiMonika NowakowskaJanusz SujeckiTomasz Urzykowski Hanna WidackaWanda Załęska

RA DA RE DAK CYJ NAprof. dr hab. Andrzej Tomaszewski(przewodniczący)dr hab. Dorota Folga-Januszewskadr Dominik Jagiełłoprof. dr hab. Stanisław Januszewskidr hab. inż. arch. Robert M. Kunkelprof. dr hab. Małgorzata Omilanowskaprof. dr hab. Maria Poprzęckaprof. dr hab. Jacek Purchlaprof. dr hab. Andrzej Rottermundprof. dr hab. Bogumiła Roubamgr Andrzej Sołtandr Marian Sołtysiakdr hab. inż. Bogusław Szmygin

WYDAWCA

00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4 lok. 4tel. 22 353 83 30, fax 22 353 83 31e-mail: [email protected]:// www.fundacja-hereditas.pl

Redakcja zastrzega sobie prawo wprowadzania zmian i skrótów w materiałach przeznaczonych do publikacji oraz publikowania wybranych artykułów w wersji elektronicznej. Materiałów niezamówionych redakcja nie zwraca. Za treść reklam i ogłoszeń redakcja nie odpowiada.

Nakład: 6000 egz.

NA OKŁADCE:

Frombork – katedra i fragment miasta (zob. artykuł na ss. 6-13).

(fot. Stanisław Kuprjaniuk)

w PAP-owskiej informacji – za fenomen spadających z nieba zwierząt mogą odpo-

jąki lub ryby, które podczas burzy

czowe cumulonimbus, w których występują silne prądy wznoszące”.

Page 4: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 4 | Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 4

Ochrona zabytków zawsze miała wymiar europejski, obecnie dotyczy to też kształcenia kadr konserwatorskich. Bacznie śledzimy wszelkie zmiany w tym zakresie, dlatego redakcja naszego czasopisma prze-prowadziła wywiad z profesorem Pawłem Zalewskim z Wydziału Kul-turoznawstwa Uniwersytetu Europejskiego Viadrina we Frankfurcie nad Odrą, kierownikiem studiów drugiego stopnia „Ochrona Europej-skich Dóbr Kultury”.▶ Panie Profesorze, czy może nam Pan opowiedzieć o kierunku studiów, które Pan prowadzi?− Nasze studia podyplomowe powstały już 11 lat temu z myślą o tra-dycyjnie wykwalifikowanych fachowcach reprezentujących szeroko pojętą branżę ochrony zabytków (archeologowie, architekci, history-cy sztuki, konserwatorzy oraz przedstawiciele innych kierunków hu-manistycznych). Naszym celem jest transfer metod menedżerskich, prawno-organizacyjnych, medialnych i dziennikarskich na potrzeby ochrony zabytków. To, na ile nasze działania konserwatorskie zyska-ją dzisiaj i w przyszłości akceptację społeczną, jak również wsparcie polityczne oraz finansowe, jest w epoce tzw. społeczeństwa informa-cyjnego zależne od sprawnego zarządzania projektami, marketingu i dobrej prasy. „Informacja i gwar”, jak pisał już trzydzieści lat temu Aleksander Wallis, zmieniają społeczeństwo, a od czasów upowszech-nienia się internetu i forów społecznych zmiany te i strategie komu-nikacji wiedzy osiągnęły nowy etap. Propagowany przez nas nowy kierunek myślenia i działania marketingowo-informacyjnego stwa-rza wspaniałe możliwości, aby za pomocą projektów edukacyjnych krzewić wiedzę o historii kultury oraz podnosić świadomość wartości świadectw historii. Jednocześnie bardzo profesjonalna i ekspansywna konkurencja wszelkich innych tematów medialnych stwarza niemal absolutną konieczność efektywniejszej komunikacji wlasnych infor-macji nowymi drogami (audio, video, online-media, itd.).▶ Czy oznacza to, że studia na kierunku „Ochrona Europej-skich Dóbr Kultury” mają na celu kształcenie filmowców?− Nie, gdyby nawet było to naszym celem, nie byłoby to możliwe w tak krótkim cyklu kształcenia, choć jesteśmy jedyną katedrą ochro-ny zabytków w Niemczech, która współpracuje z redakcjami radiowy-mi i telewizyjnymi oraz z największą szkołą dziennikarską z Berlina. Chodzi nam przede wszystkim o kwalifikacje menedżerskie i marke-tingowe naszych studentów i absolwentów, które pozwolą np. histo-rykowi sztuki, zarówno prowadzącemu własną działalność kuratorską lub edukacyjną, jak i realizującemu projekty dla większych instytucji, sporządzić systematyczny i skuteczny plan swoich działań. Ważne są przy tym kwestie budowania kontaktów i przekonywania potencjal-nych sponsorów (networking, fundraising), jak również precyzyjna analiza zainteresowanych grup społecznych. Staramy się, aby pomy-sły sprawdzone i uzgodnione w trakcie studiów z wieloma partnerami stały się zaczątkiem własnej działalności. Dla autorów najlepszych projektów przewidziane są nawet stypendia na uruchomienie własnej działalności po zakończeniu studiów. Nasi absolwenci znakomicie ra-dzą sobie na niemieckim rynku pracy.▶ Czy w tym menedżersko ukierunkowanym programie jest jeszcze miejsce na tradycyjne kwestie konserwatorskie?− Jak najbardziej. Zwracając się z naszą ofertą równocześnie do spe-cjalistów z wielu branż, chcemy, aby rozumieli oni wzajemnie swoje

„Spotkania” z... fachowcami

........................................................................................................................................................................................................

........................................................................................................................................................................................................

warsztaty pracy. Dlatego też oferujemy zajęcia z przedmiotów wpro-wadzających w podstawy historii, teorii i praktyki konserwatorskiej, rewitalizacji miast, archeologii, jak również konserwacji dzieł sztu-ki i muzealnictwa. Ważne są przy tym dwa aspekty: ścisły związek z praktyką oraz wgląd w inne europejskie systemy ochrony zabytków. Pierwszy cel osiągamy przez współpracę z licznymi urzędami konser-wacji zabytków, z federalnymi fundacjami i renomowanymi instytu-cjami muzealnymi głównie w Berlinie i w Poczdamie. Drugi cel jest realizowany przy udziale wykładowców-praktyków pochodzących z Austrii, Francji, Rumunii, Wielkiej Brytanii oraz oczywiście z Niemiec i z Polski. Regularnie wykłada u nas były dyrektor Centrum Światowe-go Dziedzictwa UNESCO, które mieści się w Paryżu.▶ Na ile interesujące mogą być te studia dla kandydatów z Polski?− Prowadzimy wszystkie zajęcia w języku niemieckim lub też – w nie-wielkim zakresie – w angielskim. Dobra znajomość niemieckiego jest niezbędna. Korzystny, niestacjonarny tryb kształcenia (7 dwutygo-dniowych bloków rozłożonych na 4 semestry oraz e-learning) pozwo-lił na ukończenie naszych studiów nie tylko Niemcom i Polakom, lecz również Austriakom, Francuzom, Grekom, Holendrom, Rumunom, Słoweńcom, Węgrom, a nawet jednej Koreance. Tym bardziej jeste-śmy otwarci na nowych kandydatów z Polski. Predestynuje nas do tego już samo położenie geograficzne, gdzieś między Berlinem, Pocz-damem i Dreznem a Szczecinem, Poznaniem i Wrocławiem. Podróż z Warszawy do Frankfurtu nad Odrą zajmuje pociągiem jedynie 4 go-dziny. Uniwersytet Europejski Viadrina jest też miejscem intensyw-nych studiów mających na celu kreowanie wielobranżowych kontak-tów między wschodnią i zachodnią częścią Unii Europejskiej, dlatego można tu spotkać nadzwyczaj wielu „polonofilów”, poczynając od sa-mego Guntera Pleugera, rektora uczelni. Nasze biura, sale kompute-rowe, studia medialne i zasoby biblioteczne znajdują się w większo-ści po polskiej stronie granicy w reprezentatywnym Collegium Po-lonicum, prowadzonym wspólnie z Uniwersytetem Adama Mickiewi-cza w Poznaniu. Również w Słubicach dysponujemy znakomitą bazą noclegową z akademikami w przystępnej cenie, zamieszkanymi przez wielonarodową grupę studentów. Nasze studia są jednak płatne − opłata semestralna wynosi około 550 euro.▶ Czy jest Pan zainteresowany współpracą z różnymi instytu-cjami w Polsce?− Jak najbardziej! W przyszłych latach widzimy nasze studia jako plat-formę wymiany doświadczeń i wspólnych projektów między Niemca-mi a Polską lub nawet w szerszym zakresie.▶ Dziękujemy za rozmowę.

Page 5: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 5 Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 5

Przeglądy, poglądy.........................................................................................................................

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

DREWNIANE SKARBY Stowarzyszenie „Pro Carpathia” realizuje międzynarodowy projekt „Skarby w drew-nie ukryte” – polsko-norweska wymiana doświadczeń w  dziedzinie konserwacji i promocji dziedzictwa kulturowego. Re-alizacja projektu potrwa do 30 września 2011 r., a  w  przedsięwzięcie zaangażo-wane jest także norweskie miasto Røros oraz wiele instytucji i wybitnych eksper-tów ze świata kultury i sztuki. Obecnie w Europie przetrwały cztery wy-różniające się grupy cennych architekto-

nicznie drewnianych świątyń. Pierwszą i  najstarszą reprezentuje zespół norwe-skich kościołów klepkowych (stavkirke) z  X-XIV w. Kolejna − to świątynie kon-strukcji zrębowej, zlokalizowane w  Ma-łopolsce i na Podkarpaciu, z których naj-starsze obiekty datuje się na XIV w. Jej uzupełnieniem jest grupa drewnianych cerkwi i  kościołów po drugiej stronie Karpat, na Słowacji. Czwarty zespół sta-nowią cerkwie unickie z  XVII-XVIII w., znajdujące się na terenie rumuńskiego Marmaroszu.Tak sklasyfikowane dziedzictwo jest bar-dzo zróżnicowane pod względem pozio-mu technicznego, stanu zachowania, atrakcyjności i  stosunku społeczności do jego utrzymania i kontynuacji tradycji „kultury drewna”. Największe doświad-czenia związane z konserwacją drewnia-nych świątyń mają specjaliści norwescy. Standardy ochrony kościołów klepko-wych przed czynnikami zniszczenia są tam uważane za modelowe w  skali eu-ropejskiej. Z  kolei w  Europie Środkowej dostrzega się proces zatracania związku lokalnych społeczności z  historyczną architekturą, a  tym samym destrukcję obiektów i niski poziom rozwoju technik konserwatorskich, co wpływa na nikłe możliwości promowania turystyki kultu-rowej w tym regionie.

JUBILEUSZ MUZEUM HISTORYCZNEGO MIASTA GDAŃSKA Muzeum Historyczne Miasta Gdańska obchodzi w tym roku 40-lecie swego ist-nienia; uroczystości jubileuszowe odbyły się 6-7 maja w Dworze Artusa. Muzeum to zostało powołane w  1970 r. Tworzo-na od podstaw instytucja, gromadząca zbiory dokumentujące dzieje miasta, nie miała zaplecza muzealnego, tj. pracowni merytorycznych i  magazynów zbiorów. Brakowało sali oświatowo-audiowizual-nej, pomieszczeń do przygotowywania wystaw oraz pracowni technicznej. Po-mimo tych trudności muzeum rozwijało się: przybywały nowe eksponaty, organi-zowano wystawy, nierzadko zagraniczne, publikowano katalogi wystaw i inne pra-ce, organizowano sympozja i odczyty, roz-szerzano współpracę z  placówkami tego typu. Przygotowywano wnętrza swojej siedziby – Ratusza Głównego Miasta do spotkań delegacji rządowych i zagranicz-nych, goszczących w Gdańsku, współor-ganizowano koncerty i  przedstawienia teatralne.W  efekcie starań dyrekcji muzeum włą-czono do muzealnego zasobu posiadania gmachy należące do najsłynniejszych za-bytków gdańskiej architektury świeckiej, ale o różnym stanie zachowania. Na mu-zeum spoczął obowiązek dokończenia ich odbudowy, rewaloryzacji oraz dostosowa-

nia do muzealnych funkcji. Intensywne remonty i prace budowlano-konserwator-skie stały się nieodzownym elementem muzealnej rzeczywistości. Obecnie Muzeum Historyczne Miasta Gdańska ma następujące oddziały: Ra-tusz Głównego Miasta – główna siedziba muzeum, Dwór Artusa, Sień Gdańska, Dom Uphagena, Twierdza w Wisłoujściu, Wartownia nr 1 na Westerplatte, Muzeum Bursztynu, Muzeum Zegarów Wieżowych, Muzeum Poczty Polskiej. Ważnym niedawnym wydarzeniem w Mu-zeum Historycznym Miasta Gdańska była uroczystość odsłonięcia w  Wielkiej Hali Dworu Artusa zrekonstruowanego herbu Gdańska. Zaginiony oryginał pochodził z końca XVI w. i  tworzył wraz z herbem Polski zestaw heraldyczny ściśle związany z protokołem dyplomatycznym Gdańska. Wykonawcą rekonstrukcji jest Stanisław Wyrostek – autor najwyższej klasy rekon-strukcji zaginionych dzieł rzeźbiarskich. W najbliższym czasie planowane jest wy-konanie Wielkiego Herbu Polski z Anioła-mi na podstawie zachowanej dokumenta-cji fotograficznej zaginionego zabytku.

Wraz z Podkarpackim Wojewódzkim Kon-serwatorem Zabytków wybrano dziewięć świątyń znajdujących się na dziewięciu trasach Szlaku Architektury Drewnianej na Podkarpaciu. Kościoły w  Iwoniczu Zdroju, Soninie, Gawłuszowicach i  Łę-kach Górnych oraz obecne i dawne cer-kwie w Czerteżu, Liskowatem, Pielgrzym-ce, Miękiszu Starym i  Nowym Bruśnie staną się przedmiotem prac inwentary-zacyjnych polsko-norweskich zespołów. Planowane są również badania dendro-chronologiczne oraz wykonanie wizuali-zacji pierwotnego wyglądu przebudowa-nych zabytków. Zebrane dokumenty będą podstawą do stworzenia Białej Księgi Dziedzictwa Historycznego, zawierającej dane do opracowania eksperckich pla-nów konserwacji i  renowacji zabytków. Kolejna publikacja − to Zielona Księga Dziedzictwa Historycznego, prezentująca

modelowe rozwiązania konserwatorskie w  wybranych obiektach. Projekt zwień-czy wydanie Katalogu drewnianej archi-tektury sakralnej z obszaru Podkarpacia.

.....................................................RENESANSOWY DWÓR W PODDĘBICACHJest to jeden z najciekawszych renesan-sowych zabytków świeckich centralnej Polski. Wzniesiony został w  pierwszej połowie XVII w. (jego budowę rozpoczę-to w 1610 r. dla Zygmunta Grudzińskie-go, wojewody rawskiego, ówczesnego dziedzica Poddębic) i  swoim stylem na-wiązuje do małopolskich dworów epoki Odrodzenia, inspirowanych włoskimi willami. Kilkakrotnie przebudowywany przez kolejnych właścicieli, m.in. Barbarę Sanguszkową w 1773 r. i Napoleona Za-krzewskiego w 1873 r., odzyskał pierwotny

Page 6: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 6

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 6

talizacji – zarówno fasady, jak i wnętrza. Dlatego właściciel dworu, Urząd Miejski w  Poddębicach, planuje rozpocząć pod koniec 2010 r. kompleksową rewitalizację renesansowego dworu oraz przebudowę otaczającego go parku i bulwaru space-rowego nad Nerem; w ramach inwestycji na bazie istniejącego kompleksu pałaco-wo-parkowego utworzony zostanie Ogród Zmysłów – fundusze na ten cel pochodzą z Regionalnego Programu Operacyjnego Województwa Łódzkiego na lata 2007- -2011 (7 mln zł), resztę potrzebnej kwoty planuje się pozyskać również ze środków unijnych, gdyż koszt całego przedsię-wzięcia oszacowano na 20,5 mln zł. Do czasu rozpoczęcia remontu we dwo-rze można oglądać wystawę „Pradzie-jowe znaleziska archeologiczne z  okolic Poddębic”, zrealizowaną we współpracy z  Instytutem Archeologii Uniwersytetu Łódzkiego. Zgromadzono na niej ekspo-naty pochodzące z okresu od IV do XIV w. p.n.e. Ekspozycja ta zapowiada docelowe utworzenie Muzeum Ziemi Poddębickiej przez Urząd Miejski w Poddębicach, zlo-kalizowane w kościele poewangelickim, znajdującym się na terenie dworskiego parku.

ŚWIĘTO KAMIENICY WITTÓWPrzy ul. Emilii Plater 9/11 w Warszawie stoi późnosecesyjna kamienica z 1904 r., charakterystyczna dzięki zachowanej na bocznej ścianie dwujęzycznej polsko- -rosyjskiej reklamie sprzed pierwszej woj-ny światowej. Właścicielami kamienicy byli członkowie rodziny Wittów, prowa-dzący tu fabrykę aparatów miedzianych i odlewni „Adolf Witt i Syn”. W  fabryce produkowano armaturę łazienkową, pie-ce kąpielowe, naczynia kuchenne oraz specjalistyczny sprzęt dla szpitali. Ka-mienica wraz z fabryką przetrwała wojnę i  Powstanie Warszawskie w  stanie nie-naruszonym, w posiadaniu rodziny Wit-tów pozostawała do lat sześćdziesiątych XX w., kiedy budynki zostały znacjonali-zowane, a właściciele wywłaszczeni. Po wieloletnich staraniach w 2005 r. budy-nek wrócił do spadkobierców. 22 maja br. Fundacja Centrum Europy zorganizowała festiwal Święto Kamieni-cy Wittów, aby upamiętnić i utrwalić hi-storię budynku. Bogaty program imprezy objął wystawę zdjęć i materiałów archi-walnych prezentujących historię kamie-nicy i  fabryki oraz dzieje ludzi związa-nych z  tym miejscem, zabawy i  zajęcia

PROGRAM OBCHODÓW 600. ROCZNICY BITWY POD GRUNWALDEM W MUZEUM NARODOWYM W WARSZAWIE Warszawskie Muzeum Narodowe w  bo-gatym programie obchodów grunwaldz-kiego jubileuszu umieściło wiele interesu-jących przedsięwzięć. Jednym z nich jest trójwymiarowa rekonstrukcja „Bitwy pod Grunwaldem” Jana Matejki, wykonana

przez grafików w  technice stereoskopii. Ważną pozycję w  tym programie stano-wi też wydana przez muzeum książka pt. Jana Matejki Bitwa pod Grunwaldem: nowe spojrzenia, będąca pierwszym kry-tycznym zbiorem współczesnych analiz zarówno dzieła, jak i  bitwy. Autorami tych analiz są wybitni historycy i history-cy sztuki, polscy i obcy.Wielkim wydarzeniem jest również kom-pleksowa konserwacja „Bitwy pod Grun-

kształt dzięki pracom renowacyjnym przeprowadzonym w  latach 1949-1957. Odsłonięto wówczas zamurowaną pod koniec XVIII stulecia piękną renesanso-wą loggię. Z  kolei ostatni remont dwo-ru i  związane z  nim prace badawcze, przeprowadzone w 1980 r., ujawniły fre-

ski na sklepieniu kaplicy, wchodzącej w skład pierwotnego dworskiego założe-nia, przedstawiające postacie świętych. Malowidła pochodzą z  drugiej połowy XVII w. i razem ze stiukową, późnorene-sansową dekoracją sklepienia składają się na interesujący wystrój kaplicy. Ponieważ od ostatniego remontu upłynę-ło 30 lat, dwór wymaga dziś kolejnej rewi-

waldem” Jana Matejki. Prace prowadzo-ne będą w specjalnie przygotowanej Sali Matejkowskiej warszawskiego muzeum i potrwają około 1,5 roku. Sponsorem kon-serwacji obrazu jest Ministerstwo Kultu-ry i Dziedzictwa Narodowego. Malowidło zyska nowy dublaż i  metalowe krosno, wymienione zostaną stare werniksy, oczyszczone lico obrazu, wyretuszowana warstwa malarska. Prace konserwator-

sko-restauratorskie poprzedzone zostaną szczegółowymi badaniami, które pozwo-lą określić stopień degradacji materiałów organicznych i  stan mikrobiologiczny obrazu. Środki finansowe na aparaturę badawczą mają pochodzić z  narodowej zbiórki pieniędzy (wpłaty można przeka-zywać do skarbonek w Muzeum Narodo-wym w Warszawie i jego oddziałach lub na specjalne konto bankowe: 82 1020 1042 0000 8302 0231 9200).

REMONT MUZEUM W BIAŁYMSTOKUDziewiętnastowieczna rezydencja fabry-kanckiej rodziny Cytronów przy ul. War-szawskiej w  Białymstoku, dziś siedzi-ba Muzeum Historycznego, odzyskała dawny blask. Zabytek ten już od dawna czekał na gruntowny remont. Z secesyj-nej elewacji sypał się tynk, zębem czasu zostały nadgryzione liczne dekoracje. Po przepro-wadzonym re-moncie obiekt odzyskał daw-ny wygląd. D o m i n u j ą -cym kolorem elewacji jest ł o s o s i o w y , uzupełniany szarością, białe pozostały jedynie dekoracje. Obecny kolor elewacji jest wynikiem ekspertyz laboratoryjnych z  przebadanych warstw malarskich. Przyjęto kolorystykę jak najbardziej zbli-żoną do pierwotnej. Wewnątrz pałacyku przywrócone zostały pierwotne kolory pomieszczeń, a  nowy wystrój wnętrz jest odzwierciedleniem tego, jak mieszkały białostockie elity. Po zakończeniu prac w budynku głównym planowane są już kolejne, na zapleczu muzeum. Pałacyk przeznaczony byłby na część ekspozycyjną, a w oddzielnym bu-dynku umieszczone byłyby magazyny.

Page 7: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 7 Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 7

PRZEGLĄDY, POGLĄDY

integracyjne dla dzieci (m.in. grę w bule), aukcję charytatywną, malowanie graffi-ti. Otwarte zostały wszystkie znajdujące się obecnie w  kamienicy lokale i  skle-piki, na podwórku przy kawiarnianych stolikach można było wypić oranżadę sporządzoną według starej receptury, w  winotece skosztować wina. W  cen-trum podwórka ustawiono scenę, na któ-rej wieczorem wystąpiły znane warszaw-skie zespoły muzyczne, odbył się bankiet wspomnieniowy.

.....................................................

CENNY MANUSKRYPT Z ARCHIWUM KAPITULNEGO NA WAWELUNa Zamku Królewskim na Wawelu do 30 września 2010 r. na wystawie „Na znak świetnego zwycięstwa”, zorganizowanej z okazji 600-lecia zwycięstwa pod Grun-waldem, można oglądać tzw. Ewange-listarz z  fundacji biskupa krakowskiego Piotra Tomickiego. Jest to bogato ilumi-

WYSTAWA W LEŻAJSKU W  Muzeum Ziemi Leżajskiej w  Leżajsku czynna jest (do 30 października br.) wysta-wa „Grecja – narodziny Europy”, wypoży-czona z Muzeum Narodowego w Warsza-wie. Wśród 150 eksponatów znajdują się m.in. repliki rzeźb, oryginalne inskrypcje, naczynia, intercyza spisana na papirusie oraz złota biżute-ria antyczna. Po-nieważ Muzeum Ziemi Leżajskiej spełnia wszystkie nowoczesne stan-dardy, dotyczące bezpieczeństwa wystawiania cen-nych zbiorów, wystawę po raz pierwszy będą mogli podziwiać miesz-kańcy Podkarpacia. Kuratorem wystawy jest kustosz Muzeum Narodowego w War-szawie, Alfred Twardecki.

Orkiestra, która w przyszłym roku będzie obchodziła 60-lecie swego istnienia, nie miała dotychczas własnej siedziby. Dla-tego muzycy z  utęsknieniem czekali na zakończenie remontu budynku.

.....................................................

APEL O ODBUDOWĘ PRASKIEJ PAROWOZOWNI Ponad rok po zburzeniu parowozowni przy ul. Wileńskiej na warszawskiej Pra-dze (zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 1-2, 2010, s. 1), 17 czerwca 2010 r. Instytut Hi-storii Nauki PAN oraz Muzeum Warszaw-skiej Pragi (Oddział Muzeum Historyczne-go m.st. Warszawy) zorganizowały debatę na temat perspektyw odbudowy i  przy-szłości praskiej parowozowni. Jednak już na początku debaty Ewa Nekanda-Trepka – stołeczny konserwator zabytków poin-formowała o wyroku sądu administracyj-nego, uchylającego wpis do rejestru pra-skiej parowozowni, dokonanego w trybie nadzwyczajnym w  maju zeszłego roku przez Wojewódzką Konserwator Zabyt-ków − Barbarę Jezierską. Następnie po przedstawieniu historii zniszczonego za-bytku przez dra Zbigniewa Tucholskiego pytania zadawali uczestnicy spotkania. Skierowane do przedstawicieli urzędów konserwatorskich zagadnienia dotyczyły gruntownego wyjaśnienia sprawy prze-biegu procesu decyzyjnego oraz zgody na wyburzenie parowozowni praskiej przez urzędników; sprawę próbowała wyjaśniać przedstawicielka Stowarzyszenia „Creo” Ewa Komendowska. Pojawiły się również pytania dotyczące legalności wydania zgody na rozbiórkę zabytku przez naczel-

„PLAŻA W POURVILLE” W KONSERWACJI Jedyny obraz impresjonisty Claude’a Mo-neta w zbiorach polskich, odzyskany nie-dawno po kradzieży w 2000 r. (zob. „Spo-tkania z Zabytkami”, nr 7, 2008), poddany jest konserwacji w  pracowni Muzeum Narodowego w  Poznaniu. Prace rozpo-

częto od usu-nięcia papiero-wych naklejek z  tyłu ramy, świadczących o historii malo-widła. Najbar-dziej żmudny

będzie proces sklejania wyciętego przez złodzieja obrazu z  pozostałościami płót-na przy ramie. Wszystkie prace potrwają wiele miesięcy.

nika Wydziału Architektury Pragi Północ. Bardzo ożywione i  pełne emocji posie-dzenie zakończyło się wypracowaniem wspólnego stanowiska. Podjęto decyzję, że przedstawiciele przybyłych na deba-tę instytucji, stowarzyszeń i  organizacji społecznych zwrócą się z pisemną prośbą do Generalnego Konserwatora Zabytków o odwołanie się do sądu wyższej instancji w sprawie niekorzystnej decyzji sądu ad-ministracyjnego dotyczącej zniszczonego zabytku. Jednocześnie uczestnicy zwró-cili się z  apelem do różnych środowisk, w  tym organizacji i  władz kolejarskich o  poparcie prośby do Generalnego Kon-serwatora Zabytków i pomoc w uratowa-niu cennego zabytku kolejowego. Brak reakcji i zaprzestanie walki o zabytek bę-dzie oznaczać zielone światło dla burze-nia zabytków przez innych inwestorów w Warszawie i poza stolicą.

.....................................................

URATOWANY CMENTARZ CHOLERYCZNY Odbudowany został w  Warszawie, na pograniczu Pragi, Golędzinowa i Bródna, cmentarz choleryczny – pamiątka po epi-demii szalejącej w latach 1872-1873 (zob. „Spotkania z  Zabytkami”, nr 12, 2009). W  1908 r. cmentarz ten zlikwidowano, a  szczątki zebrano w  jednym miejscu, ogrodzono i na środku ustawiono pomnik z krzyżem. W czasie ostatniej restauracji uporządkowany został teren wokół tego symbolicznego miejsca – grobu, odnowio-ny pomnik, odbudowano dawne ogrodze-nie, wprowadzono też dodatkowo nowe – stalowy parkan z tablicą informacyjną. Inicjatorem całego przedsięwzięcia było Przedsiębiorstwo Napraw Infrastruktury sp. z oo. Zakład Mazowiecki.

nowany rękopis ze  zbiorów Archiwum Kapitulnego na Wawelu, m.in. z  minia-turami upamiętniającymi zwycięstwo pod Grunwaldem. Autorem wspaniałych dekoracji był Stanisław Samostrzelnik, najsłynniejszy krakowski malarz czasów Zygmunta Starego.

.....................................................

ODREMONTOWANY ZABRZAŃSKI ZABYTEK Zakończone zostały prace remontowo--konserwatorskie w  dawnej bibliotece Donnersmarcków w  Zabrzu. Ten prawie stuletni budynek, o ciekawej architektu-rze, stanowił część kompleksu socjalne-go, przeznaczonego dla robotników pra-cujących w zabrzańskiej hucie. Przeszklo-ny dach umożliwiał czytanie w  świetle dziennym, a  pracownicy huty mieli do dyspozycji ogromny 20-tysięczny księ-gozbiór. Później historia nie obeszła się już łaskawie z budynkiem, a w ostatnich latach zamieniał się stopniowo w ruinę. Przed dwoma laty władze Zabrza zdecy-dowały o przeprowadzeniu gruntownego remontu zabytku i  przeniesieniu do nie-go muzyków Filharmonii Zabrzańskiej.

Page 8: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 8

Frombork i jego osobliwościAndrzej Rzempołuch

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

No i pochowali nam Kopernika. W roku jubileuszowym 750-lecia Kapituły Warmińskiej kości wielkiego badacza sfer niebieskich, odbywszy powtórną ziemską wędrówkę do Torunia i Olsztyna, spoczęły ponownie, tym razem niebezimiennie, we fromborskiej katedrze obok ołtarza Krzyża Świętego. Nad miejscem pochówku wznosi się pomnik z polerowanego, inkrustowanego mosiądzem czarnego włoskiego granitu, zdaniem pomysłodawców i projektantów – płyta.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Page 9: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 9

Tradycja ustąpiła wymogom no-wych czasów: uhonorowany pomnikiem Mikołaj Kopernik słusznie i zasłużenie wyrasta obec-

nie ponad swych konfratrów kanoników warmińskich − nad ich pochówkami płyty są położone. Ponieważ jednak komora gro-bowa astronoma jest od pomnika odsunięta i  przykryta flizami posadzki, spełnia się za-razem życzenie pobożnych chrześcijan doby średniowiecza, tak pięknie wyrażone w kryp-cie książąt sandomierskich w  Wiślicy: „Ci pragną być deptani, aby mogli się wznieść ku gwiazdom” (w oryginale: HI CONCVLCA-RI QVER[un]T VT IN ASTRA LEVARI POSSINT...). Napis „kapitałą w  leonijskim heksametrze” – powtarzam za Marią Pie-trusińską (katalog do dzieła Sztuka polska przedromańska i  romańska do schyłku XIII wieku, red. Michał Walicki, Warszawa 1969) wyryty na posadzce zwanej przez history-ków sztuki płytą wiślicką, towarzyszy posta-ciom, wśród których znajdują się wyobraże-nia Henryka Sandomierskiego i Kazimierza Sprawiedliwego. We Fromborku niedowiar-kowie mogą obejrzeć podświetloną trumnę najwybitniejszego warmińskiego kanonika przez szybę pomiędzy kamiennymi flizami. Jeżeli mam żal do odkrywców, to dlatego, że

nie można już powiedzieć za Marianem Bi-skupem, iż „cała katedra fromborska jest jakby ogromnym grobowcem Wielkiego Astronoma” (M. Biskup, Mikołaj Kopernik (1473-1543) astronom, twórca nowego obrazu Wszechświa-ta, [w:] Wybitni ludzie dawnego Torunia, To-ruń 1982, s. 34).

1 | Widok Fromborka bałamutny, a jakże prawdziwy; miedzioryt z dzieła Krzysztofa Hartknocha, Alt- und neues Preußen, Frankfurt n. Menem 16842 | Nowe domy fromborskich mieszczan, w tle potężna bryła kościoła św. Mikołaja z okopconym dachem

2

1

Page 10: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 10

Mamy Kopernika i go nie oddamy. Zdu-miewa mnie sceptycyzm niektórych badaczy, notabene młodszego pokolenia, zasadzający się na stwierdzeniu zbyt dobrego stanu gór-nego uzębienia czcigodnego denata (żuchwy nie odnaleziono). Kopernik był wszak leka-rzem, leczył się sam i dbał o higienę tak ciała, jak i umysłu, stronił od przyziemnych przy-jemności, takich jak obżarstwo i  opilstwo, namiętnie oddawał się pracy. To pozwala długo zachować młodość i  dożyć późnego wieku. W  tamtych czasach nawet biskupi nieczęsto osiągali siedemdziesiątkę.

A  trzeba wiedzieć, że klimat we  From-borku jest niezwykle sprzyjający zdrowiu. Łagodne zimy z  niewielkim śniegiem (to przecież do Fromborka uciekał Ignacy Kra-sicki z  mroźnego Lidzbarka, kiedy już nie mógł jeździć do Warszawy), wczesne wiosny, lata nieupalne, długie jesienie, a  przez cały rok – czyste i przejrzyste powietrze (gwiaz-dy nad Fromborkiem świecą najjaśniej), oko-

liczna przyroda (bukowe lasy Wysoczyzny Elbląskiej) i na talerzu ryba od miejscowego rybaka (Zalew Wiślany oczyszcza się powoli, lecz skutecznie) – to przepis na długie i do-bre życie.

Frombork nie ma jeszcze statusu uzdro-wiska, ale tutejsze sanatorium psychiatrycz-ne cieszy się od dziesięcioleci znakomitą renomą. Imponujący rozmiarami, wspania-le położony na terenie dawnego alodium kapitulnego, gmach tej placówki (zbudo-wany w  latach 1927-1928 według projektu z biura architektonicznego Moritz & Betten w  Kolonii dla specjalistycznej kliniki orto-pedycznej „Dom Kopernika”, niem. Kop-pernikus-Haus) wyróżnia się jedyną w  swo-im rodzaju – na tle wszystkich znanych mi wschodniopruskich szpitali – mocną i  dy-namiczną strukturą bryły tudzież elewacji, utrzymującą pomimo upływu lat znamiona nowoczesności. Jest optycznie przyciężki i według dawnych kanonów zachowuje peł-

3 | Wzgórze Katedralne

3

Page 11: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 11

Fromborcensia” przyjąłem swego czasu do druku erudycyjny artykuł na temat symboli-ki i wymowy jednej z postaci w dolnej części przedstawienia. Redaktorem okazałem się nieuważnym, ponieważ mniemana from-borska personifikacja Mądrości (sophia) − to w  istocie dobrze opisana w  literaturze przedmiotu jedna z  najgorszych przywar: pycha (superbia). Błąd autora, antropologa historycznego, polegał na złym odczytaniu łacińskiej abrewiacji; błąd redaktora spowo-dował, że odkrycie poszło w świat. Frombork potwierdził swą sławę jako miejsce sprzyjają-ce odkryciom.

W Olsztynie pamięć o Koperniku odno-wił pastor luterański Henryk Rajnold Hein, który w 1796 r. ogłosił artykuł Kilka zabyt-ków po Mikołaju Koperniku (tytuł w przekła-dzie z niemieckiego). W Toruniu i Frombor-ku była ona wiecznie żywa. Biskup dziejopis Marcin Kromer w 1580 r. ufundował epita-

ną symetrię zwartej bryły, wystarczy jednak, że nad wzgórzem zaświeci słońce, a rozedr-gane światłem elewacje budowli, pokryte ce-glaną licówką i urozmaicone partiami tynku imitującego kamień, pozytywnie oddziały-wują na widza; ogrodowa sprawia szczegól-nie przyjazne wrażenie przez nawiązanie do architektury mieszkaniowej.

Tradycje szpitalnictwa sięgają w  mieście Kopernika połowy XIV w. Podobnie jak w  innych ośrodkach na Warmii, założenie szpitala musiało nastąpić na zakończenie procesu organizowania się miasta. Ówczesne szpitale, zwłaszcza leprozoria, były bardziej przytułkami niż placówkami leczniczymi, co nie znaczy, że pozostawały miejscami nędznej wegetacji. Najlepszym tego przykładem jest fromborski szpital Ducha Świętego. Dzięki szczególnej opiece miłosiernych kanoników – najbardziej zasłużył się pochodzący z To-runia dziekan kapituły Arnold von Datteln (zm. 1459 r.) – w drugiej ćwierci XV stulecia wzniesiono na jego potrzeby porządny mu-rowany budynek, bezpośrednio zrośnięty z  kaplicą. Obecna postać budowli jest wy-nikiem przebudowy w  obrębie gotyckich murów obwodowych, dokonanej po 1686 r. z legatu kanonika Wawrzyńca Ludwika De-mutha. Całkowicie nowym pomysłem była − zachowana do dzisiaj − forma trójnawowej quasi-bazyliki w części szpitalnej, z obszerną nawą o  trzech przęsłach, do której przylega w  rzędach po sześć cel dla chorych. Połą-czenia między celami przebito na początku XX w. i  w  1959 r. Fasada szpitala, otynko-wana, z  portalem w  porządku toskańskim i  boniowanymi narożnikami, nawiązuje do architektury wczesnego wazowskiego baro-ku lat trzydziestych i czterdziestych XVII w. Ów archaizm w  sięganiu do odpowiednich wzorców uzmysławia nam, co utraciliśmy na Warmii z dorobku dawnej kultury, może być bowiem wynikiem nawiązania do podziwia-nych wówczas, a  nieznanych nam budowli w innych miastach dominium.

Całą ścianę apsydy prezbiterium pokry-wa gotyckie malowidło przedstawiające Sąd Ostateczny w  szczególnej redakcji tego te-matu, przeniesionej z  iluminatorstwa. Tro-nujący Chrystus Sędzia, ukazany w  man-dorli, w  asyście aniołów dmących w  trąby oraz Marii w typie Mater Misericordiae i św. Jana Chrzciciela, osądza ludzkie uczynki i charaktery. Jako redaktor periodyku „Folia

4 | Ceglana fasada katedry fromborskiej

4

Page 12: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 12

fium astronoma, które umieszczono na ścia-nie południowej nawy fromborskiej katedry, naprzeciw szóstego filara (w pobliżu domnie-manego miejsca pochówku). Epitafium to-ruńskie, szczęśliwie zachowane w staromiej-skiej farze św. Jana, sprawił lekarz i humani-sta Melchior Pirnesius. W  1734 r. kanonik Piotr Maria Ruggieri zgłosił pomysł umiesz-

czenia na Wieży Wodnej tablicy pamiątko-wej, która miałaby upamiętniać Kopernika jako „wynalazcę i  twórcę” fromborskiego wodociągu. Gdy Kromerowe epitafium Ko-pernika musiało ustąpić miejsca nagrobkowi biskupa Krzysztofa Andrzeja Jana Szembeka (1746 r.), obok wzniesionej wcześniej przez tego hierarchę kaplicy mauzoleum pod we-zwaniem Najświętszego Zbawiciela, kapi-tuła podjęła decyzję o  przeniesieniu go na inne miejsce. Obramiona tablica z czarnego marmuru, z  portretem astronoma w  typie toruńskiego, osadzona została na pierwszym

filarze północnym od strony ołtarza matural-nego katedry dopiero około 1760 r.

Pora wreszcie zastanowić się nad tożsa-mością Fromborka mieszczańskiego. Pod tym względem dostrzegam analogię do Lidzbarka, a być może również do Malborka i  innych siedzib władztwa ziemskiego, tam gdzie feudałowie utworzyli ośrodki władzy jako osobne organizmy, wyodrębnione te-rytorialnie. Podkreśla się, że zespół zamko-wy w  Malborku dorównywał powierzchnią lokacyjnemu miastu; nie inaczej było w  bi-skupim Lidzbarku. Kapituła warmińska, do której należał Frombork (w tej samej sytuacji były na Warmii Melzak, obecne Pieniężno, i  Olsztyn) – a  której 750-lecie w  tym roku obchodzimy – miała go u  stóp swej siedzi-by, jednak miasto pozostało odseparowane – nie tylko z powodu ukształtowania terenu – niczym Kraków u podnóża Wawelu. Gdzie tkwi różnica? Krakowiacy znakomicie wyko-rzystali królewskie sąsiedztwo dla rozwoju miasta i  dla własnych karier, mieszkańcom Fromborka los nie dał takich możliwości. Nie znaleźli się w  gronie ludzi zaufanych, artystów bądź plenipotentów kapituły. Je-żeli gdzieś się wymienia wybitne lub sław-ne postacie związane z  Fromborkiem, są to wyłącznie rezydenci Wzgórza. Do 1926 r., czyli jeszcze przez ponad 150 lat po zaborze Warmii, miasto i należący do kapituły zespół Wzgórza Katedralnego: warownia z  kate-drą, starym pałacem biskupów i  kuriami wewnętrznymi, nowy pałac biskupów oraz kurie zewnętrzne − pozostawały osobnymi jednostkami administracyjnymi.

Na kartach historii pojawia się najpierw Castrum Dominae Nostrae – Gród Naszej Pani (1278 r.). Chodzi o nową siedzibę ka-pituły warmińskiej, założonej przez biskupa Anzelma w 1260 r., która początkowo rezy-dowała przy tymczasowej katedrze w Branie-wie. To słabo rozpoznany przez naukę okres istnienia kapituły, w  Prusach trwało w  tym czasie powstanie tubylczej ludności przeciw-ko Krzyżakom. W Braniewie funkcję katedry pełniła zamkowa kaplica św. Andrzeja, kano-nicy w tym okresie najprawdopodobniej nie mieli obowiązku rezydencji. Po transloka-cji do Fromborka przez pół wieku kapituła gromadziła siły i środki, by móc podjąć wy-siłek budowy murowanego kościoła. Żadna jego część nie pasowała do obowiązującego w dojrzałym średniowieczu modelu świątyni

5

5 | Pomnik Mikołaja Kopernika autorstwa Mieczysława Weltera (1972 r.) na tle warowni katedralnej

Page 13: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 13

katedralnej. Prezbiterium zostało wzniesione w latach 1329-1342; korpus nawowy, z fasa-dą bez wieży, ukończono przed 1388 r. Re-alizacja obwodu obronnego, który tworzył warownię katedralną, oraz zabudowy wzgó-rza, z  kuriami wewnętrznymi i  tzw. starym pałacem biskupów, zamknęła się w latach od około 1350 (początek budowy wschodniego i północnego ciągu murów) do około 1540 r. (stary pałac, cylindryczna baszta wschodnia, barbakan przed bramą południową).

Potwierdzenie lokacji miasta nastąpiło już w 1310 r. (dokument Eberharda z Nysy, w którym biskup, zgodnie z życzeniem swe-go poprzednika, zapisał miastu ziemię „na prawie lubeckim na zawsze”, uznawany jest za odpowiednik przywileju); w tym samym czasie lokowano na Warmii tak ważne w jej późniejszych dziejach ośrodki, jak Orne-ta (przed 1313 r.) i Melzak (Pieniężno, ok. 1312 r.); Lidzbark Warmiński otrzymał do-kument lokacyjny w 1308 r. Na niewiele się zdało obdarzenie Fromborka przywilejem na prawie lubeckim, zapewniającym de iure znaczną samorządność w wyborze władz, jak również w organizowaniu handlu i rzemio-sła. Był to gest symboliczny: współstolica do-minium została zrównana w prawach z ów-czesną siedzibą biskupów − Braniewem. Po-zostałe miasta na Warmii lokowano na pra-wie chełmińskim. Prawa nadawano, a potem

je „wydzierano”, jak pisze wybitny historyk ks. Alojzy Szorc – od 1980 r. kanonik rze-czywisty warmińskiej kapituły katedralnej – zdaniem którego „kapituła w swej domenie rządziła w  sposób bardziej absolutny niż bi-skupi w swojej”. Jako badacz dziejów Olszty-na, zgadzam się z tym całkowicie. Frombork nie miał większych szans na rozwój ze wzglę-du na swe położenie – w pobliżu Braniewa i tuż przy granicy dominium. Nie otoczono go nawet murami obronnymi. W razie zagro-żenia warownia katedralna mogła pomieścić wszystkich mieszkańców. Za miedzą znako-micie rozwijał się krzyżacki portowy Elbląg. W pierwszej połowie XVI w. wydawało się, że granicę będzie można przesunąć kosztem skrawka Prus Królewskich, kapituła bowiem wzięła w  dzierżawę Tolkmicko, które trzy-mała do 1569 r. Nie można powiedzieć, że panowie kanonicy mieli Frombork w nieła-sce, znajdujemy budujące przykłady opieki nad dobrem wspólnym, jak szpital i  wodo-ciąg. Dalsze badania pokażą, czy i w jaki spo-sób obecność kapituły in corpore i poszcze-gólnych kanoników z osobna przyczyniła się do rozwoju miasta.

Chlubą mieszczan był parafialny kościół św. Mikołaja, dobroczyńcy dziatek, ale rów-nież patrona podróżników i  żeglarzy. Ileż wspaniałych świątyń na polskim i  niemiec-kim Pomorzu, z  kościołem farnym Starego

6

6 | Tablica konsekracyjna prezbiterium katedry (1342 r.)

7 | Epitafium Mikołaja Kopernika ufundowane przez kapitułę katedralną około 1760 r.

7

Page 14: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 14

Miasta Elbląga i  klasztornym ojców domi-nikanów na Starym Mieście w  Gdańsku, nosi to wezwanie! (Patronka kaplicy przy szpitalu, św. Anna, również była szczególnie czczona przez żeglarzy; jej kult na Pomorzu Wschodnim nasilił się na początku XVI w.). Czy jest jednak możliwe, aby został on wzniesiony – a  przynajmniej podjęto jego budowę – jeszcze przed połową XIV w., za czym optują tak poważni badacze, jak Ernst Gall, Marian Arszyński i  Marian Kutzner, a ostatnio Christofer Herrmann? Z uwagi na dyspozycję planu (czteroprzęsłowa hala na planie bazyliki, bez prezbiterium) i  pewne cechy formalne fromborskiej fary św. Miko-łaja, nie można tego wykluczyć. Wskazuje się przy tym na inspirację rozczłonkowania elewacji po stronie ołtarzowej (południo-wej, kościół nie jest orientowany) wschod-nią ścianą prezbiterium katedralnego. Taki już mój los badacza ceglanej architektury gotyku, że gdy nie ma twardych dowodów, liczy się dar przekonywania. A  skoro sam nie jestem do czegoś przekonany, szukam innego wyjaśnienia, które... może przekona moich czytelników. Spójrzmy więc na dzieje

budowlane kościoła św. Mikołaja w kontek-ście historycznym i  warsztatowym rozwoju architektury na Warmii.

Co powinno zaniepokoić uważnego ba-dacza? Po pierwsze skrócona perspektywa czasowa. Obywatele Starego Miasta Branie-wa (ponowna lokacja na prawie lubeckim w 1284 r.) położyli kamień węgielny pod bu-dowę fary św. Katarzyny w 1343 r., w Orne-cie interwał między założeniem miasta a bu-dową kościoła św. Jana Chrzciciela wyniósł około 30 lat, podobnie było w  Olsztynie (lokacja w 1353 r.). Owe dziesiątki lat były konieczne do zgromadzenia zapasu gotów-ki i przygotowania materiału budowlanego. Musiano także znaleźć odpowiedni zespół wykonawców, który mógł związać się na lata z daną „fabryką”. Dalej należy postawić pyta-nie o miejsce budowli w ewolucyjnym cyklu hal bezchórowych na Warmii, których było siedem. Jeżeli przyjmiemy pierwszeństwo fary we Fromborku, w dodatku z  tak wcze-snym datowaniem, upadają dwie uzupełnia-jące się, rozważane przez uczonych konstruk-cje myślowe o  pojawieniu się tego modelu kościoła miejskiego w  dominium w  takiej,

8

8 | Gotycko-barokowy zespół szpitala Ducha Świętego; po prawej stronie widoczna kaplica z zakrystią (ukończona przed 1437 r.)

Page 15: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 15

a  nie innej postaci. Jedna koncepcja wywo-dziła warmińską halę bezchórową od układu bazylikowego pozbawionego prezbiterium; ogniwem pośrednim miałaby być bazyliko-wa fara w  Ornecie. Druga wskazywała na decydujące oddziałanie korpusu katedry na kształt murów obwodowych, formę okien, elementy podziałów architektonicznych w kościołach tej grupy. Prezbiterium świąty-ni katedralnej zostało ukończone w 1342 r., o  czym zaświadcza tablica konsekracyjna. Kiedy dokładnie wzniesiono wydłużony ośmioprzęsłowy korpus Ecclesiae Warmien-sis (źródłowa nazwa na określenie katedry), tego już nie wiemy; z  pewnością nie nastą-piło to prędko. Do jego realizacji, według spójnego projektu całości przygotowanego przez pierwszego mistrza, kapituła zatrudni-ła inny zespół wykonawców. Prace się prze-ciągały, jak bardzo, nie wiemy. Ze względów praktycznych dzielono je na zadania. Teresa Mroczko (Architektura gotycka w Polsce, red. Teresa Mroczko, Marian Arszyński, Warsza-wa 1995) wyodrębnia aż siedem faz budowy korpusu. W inskrypcji z datą „1388”, obiega-

jącej wnętrze kruchty zachodniej, mówi się o  ukończeniu kościoła wraz z  „portykiem”, czyli właśnie kruchtą.

Jaki z  tego wniosek? Oddziałanie korpu-su świątyni katedralnej da się potwierdzić w kilku budowlach (ewidentnie w Lidzbarku Warmińskim), ale nie ma ono związku przy-czynowo-skutkowego z  farą św. Mikołaja, która albo była pierwszą na Warmii halą bez-chórową – jeżeli rację mają cytowani bada-cze – całkowicie oryginalną pod względem koncepcji, albo została wzniesiona w później-szym okresie i zajmuje swoje (osobne) miejsce w  ciągu ewolucyjnym. Na rzecz tego ostat-niego poglądu przemawia pierwotny wygląd bryły kościoła, z osobnymi dachami nad każ-dą z trzech naw, ukazany na odkrytym ostat-nio w zbiorach biblioteki Wyższego Semina-rium Duchownego „Hosianum” w Olsztynie sztychu z ostatniej ćwierci XVII w. Widać ją w  głębi, na bliższym planie bowiem, tuż za palisadą otaczającą miasto, znajdujemy zabu-dowania szpitala Ducha Świętego przed baro-kową przebudową.

Andrzej Rzempołuch

109

9 | Sławny obraz z przedstawieniem procesji Bożego Ciała na Wzgórzu Katedralnym autorstwa Jerzego Pipera z Lidzbarka Warmińskiego, około 1683 r. 10 | Południowo--zachodni narożnik murów warowni katedralnej – dzwonnica zwana wieżą Radziejowskiego, pobudowana (1685 r.) na oktogonalnej wieży z połowy XV w.

(zdjęcia: 1 – Grzegorz Kumorowicz, 2 – Andrzej Rzempołuch, 3-10 – Stanisław Kuprjaniuk)

Page 16: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 16

Witraże malborskiego zamku

Monika Nowakowska

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Przypadająca w tym roku rocznica 600-lecia bitwy pod Grunwaldem − to doskonały pretekst, aby odwiedzić Malbork – główną siedzibę państwa krzyżackiego. Znajdujący się tam gotycki kompleks warowny wciąż imponuje skalą, funkcjonalnością i stanem zachowania (bezustannie prowadzone są przy nim prace badawczo- -konserwatorskie), a organizowane przez Muzeum Zamkowe wystawy odkrywają kolejne tajemnice średniowiecznego zabytku, tym razem historię oszkleń Wielkiego Refektarza.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Page 17: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 17

Zamek w  Malborku wciąż kryje wiele skarbów, a  ich tropienie było, jest i  długo jeszcze będzie wielkim wyzwaniem dla history-

ków, muzealników i poszukiwaczy przygód. Ten gotycki kompleks w ciągu ponad ośmiu wieków swojego istnienia (jego budowę rozpoczęto około 1274 r.) był kolejno: sie-

dzibą Zakonu Szpitala Najświętszej Marii Panny Domu Niemieckiego w Jerozolimie, od 1456 r. należał do polskich królów i za-konu jezuitów, po pierwszym rozbiorze Rzeczypospolitej (1772 r.) przeszedł pod panowanie pruskie, pełniąc funkcje koszar regimentu piechoty, manufaktury włókien-niczej, magazynów wojskowych, szpitala

1 | Johann Carl Schultz, „Wnętrze Wielkiego Refektarza”, akwarela, 1844 r. (w zbiorach Muzeum Zamkowego w Malborku)

wojennego, co niekorzystnie odbiło się na kondycji zabytkowych wnętrz i obronnych murów. Na szczęście na początku XIX stu-lecia, na fali niemieckiego romantyzmu i ro-dzącego się nacjonalizmu, dostrzeżono wa-lory historyczne i zabytkowe malborskiego zamczyska i rozpoczęto jego systematyczną odbudowę i  restaurację, prowadzoną na

miarę ówczesnej wiedzy i możliwości kon-serwatorskich aż do 1945 r.

Największą tragedią dla Malborka okaza-ły się ostatnie miesiące drugiej wojny świa-towej – od 26 stycznia do 17 marca 1945 r. zajmowany przez oddziały niemieckie za-mek bronił się przed atakami armii radziec-kiej. Zniszczenia objęły prawie 50% jego

1

1

Page 18: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 18

zabudowy: zburzony został kościół zamkowy z figurą średniowiecznej Madonny (obecnie zbierane są fundusze na jej kopię) i wschodnia część Zamku Średniego z  innymi cennymi dziełami sztuki, warto-ściowym księgozbiorem i  elemen-tami wyposażenia wnętrz. Te, któ-re przetrwały, uległy rozproszeniu w pierwszych powojennych latach, kiedy zamkowe ruiny pozostawały bez należytej opieki, dewastowane i  rozgrabiane jako „mienie ponie-mieckie”. Dopiero w 1960 r. Mini-sterstwo Kultury i  Sztuki podjęło decyzję o  odbudowie gotyckiego kompleksu i  w  następnym roku przeznaczyło wnętrza Zamku Wy-sokiego i  Średniego na Muzeum Zamkowe w  Malborku. Od tego momentu prowadzone są tam pra-ce budowlano-konserwatorskie i  rekonstrukcyjne, dzięki którym cały zespół odzyskuje dawną świet-ność, choć badania nad jego archi-tekturą i wyposażeniem trwają po dziś dzień i  wciąż pozostawiają wiele niewiadomych – chociażby ze względu na liczne przebudowy, modernizacje i  aranżacje wnętrz, wynikające z potrzeb i gustów ko-lejnych właścicieli. Nie wszystkie elementy można też odtworzyć ze  względu na brak zachowanych

materiałów ikonograficznych. Dlatego wiele rozwiązań − to współczesne interpre-tacje, których celem jest oddanie klimatu tego miejsca: średniowiecznego klasztoru i rycerskiej warowni w jednym, o niezwykle funkcjonalnej, ale i  reprezentacyjnej archi-tekturze.

Efektem działań naukowo-badawczych i  konserwatorskich, przeprowadzonych przez muzealny zespół w  czasie ostatnich 20 lat, jest wystawa „Oszklenia witrażowe Wielkiego Refektarza w  XIX i  XX wie-ku”, czynna do końca października 2010 r. w piwnicach pod Wielkim Refektarzem na Zamku Średnim. Autorka pomysłu i  aran-żacji ekspozycji, kustosz i  historyk sztuki Ewa Witkowicz-Pałka, od lat tropi wszel-kie wątki związane z malborskimi oknami, których losy wpisują się w burzliwą historię krzyżackiego zamku.

Nie wiadomo, jak wyglądały pierwotne (gotyckie?) przeszklenia Wielkiego Refek-tarza – najokazalszej i  najbardziej repre-zentacyjnej sali całego kompleksu, zwanej też Salą Rycerską, wzniesionej w  drugiej ćwierci XIV stulecia z  przeznaczeniem na wystawne biesiady i  zgromadzenia kapitu-ły zakonnej, także na wybory wielkich mi-strzów. Najwcześniejsze znane i udokumen-towane witraże Wielkiego Refektarza są po-zostałością po pierwszej, tzw. romantycznej restauracji zamku, prowadzonej od począt-ku XIX w. przez Karla Friedricha Schinkla (1781-1841), jednego z  najwybitniejszych

2 | Projekt okna witrażowego w ścianie zachodniej Wielkiego Refektarza z postaciami krzyżackiego rycerza i landwerzysty, rys. Karl Friedrich Schinkel, 1821 r. (w Archiwum Państwowym w Elblągu z siedzibą w Malborku)

3 | 4 | 5 | Herby na ścianie zachodniej Wielkiego Refektarza: Zelewskich Dołęga − Adam Breysig, Lobgott Randt, Albert Höcker, 1822 r. (3), Zelewskich Brochwicz − Adam Breysig, Lobgott Randt, Albert Höcker, 1822 r. (4) oraz klejnot herbu von Schlieben − Adam Breysig, Lobgott Randt, Albert Höcker, 1822 r. (5) (własność Felicji Kiersnowskiej)

2

3

5

4

Page 19: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 19

niemieckich architektów wczesne-go historyzmu, zafascynowanego architekturą średniowieczną, dość swobodnie przez niego interpreto-waną, także przy działaniach kon-serwatorskich na zamku w Malbor-ku. Dla środkowego okna ściany zachodniej Schinkel zaprojektował scenę figuralną: krzyżackiego ryce-rza z inskrypcją i datą „1190” (data założenia Zakonu NPM Domu Niemieckiego) i towarzyszącego mu żołnierza pruskiej landwery, mające-go kontynuować krzyżackie dzieło „parcia na Wschód”. Program pozo-stałych romantycznych witraży, da-towanych na lata 1821-1822, a  za-projektowanych do Wielkiego Re-fektarza przez Augusta Gersdorffa, Adama Breysiga, Lobgotta Randta i  Alberta Höckera, również wpisy-wał się w  ideologię pruskiego na-cjonalizmu i  obejmował 112 tarcz herbowych i  godeł należących do rodzin szlacheckich z Pomorza i Po-wiśla, wspierających dzieło odbu-dowy malborskiego zamku. Wśród tych witraży znalazło się sześć her-bów miast (m.in. Gdańska, Elbląga, Torunia, Wałcza) i sześć godeł pru-skich urzędów. Polskim akcentem wystroju Sali Rycerskiej było okno ściany zachodniej z herbami szlach-ty powiatu chełmińskiego, m.in. Dołęga i  Brochwicz rodziny Ze-lewskich, towarzyszył im herb rodu pruskich junkrów Schlieben, z któ-rego pozostał jedynie klejnot – tyl-ko te trzy motywy z całego roman-tycznego zespołu witraży zachowały się do naszych czasów i wszystkie są dziś własnością prywatną; zakonserwowane we wrocławskiej pracowni Sławomira i Be-aty Oleszczuk, obrazują kunszt witrażowni-ków działających na początku XIX w., kiedy ta dziedzina sztuki została na nowo odkryta i  doceniona na fali fascynacji architekturą i sztuką gotycką.

Niewiele pozostało także z drugiego ze-społu malborskich oszkleń, zrealizowanych w  1909 r. przez witrażystę z  Hanoweru, Franza Lauterbacha. Nowe okna zamówił kolejny konserwator zamku, Conrad Stein-

7

6

brecht (1848-1923) – propagator puryzmu stylowego, metodycznie usuwający nawar-stwienia barokowe z  architektury zespołu, a w ich miejsce wprowadzający rozwiązania neogotyckie. Romantyczne oszklenia Wiel-kiego Refektarza, dość swobodnie odnoszą-ce się do stylistyki i tematyki średniowiecz-nej, zostały usunięte na początku XX w. Ich wspomnieniem są przekopiowane z witraży malarskie motywy pruskich herbów, wyko-nane na glifach okiennych w 1916 r. przez Friedricha Schwartinga. Na miejscu dzie-

6 | Oszklenia witrażowe na ścianie zachodniej Wielkiego Refektarza na motywach Dziewięciu Najlepszych Bohaterów, Franz Lauterbach, 1909 r. (wg Marienburg Baujahr, 1909, s. 10)

7 | Oszklenia witrażowe na ścianie wschodniej Wielkiego Refektarza na motywach Dziewięciu Najlepszych Bohaterów, Franz Lauterbach, 1909 r. (wg Marienburg Baujahr, 1909, s. 15)

Page 20: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 20

więtnastowiecznych witraży Steinbrecht zaproponował nowy program ideowy i iko-nograficzny, odwołujący się do średnio-wiecznego kanonu Dziewięciu Najlepszych Bohaterów (Bohaterów Świata): trzech po-gan (Hektor, Aleksander Wielki i  Juliusz Cezar), trzech Żydów ( Jozue, David i Juda Machabeusz) oraz trzech chrześcijan (król Artur, Karol Wielki i Gotfryd z Bouillon). Tę szeroko pojętą ideę rycerstwa, kojarzą-cego się z  takimi wartościami, jak wiara, bohaterstwo, honor, ojczyzna, dopełniało 19 postaci, w  zamierzeniu autora równie wybitnych i zasłużonych dla dziejów świa-ta, m.in. Matatiasz Machabeusz, Leonidas, Zygfryd, Ivein, Dietrich von Bern, Parsifal i Fryderyk Barbarossa. Ich wizerunki wyła-niały się z okien ściany zachodniej Wielkie-go Refektarza. W  oknach ściany wschod-niej umieszczono postacie władców nie-mieckich: cesarza niemieckiego, elektorów

8 | Montaż witraży Franza Lauterbacha w oknie ściany wschodniej (postać elektora Moguncji) (wg Marienburg Baujahr, 1909, s. 13)

Czech, Trewiru, Moguncji, Nadrenii- -Palatynatu, Bawarii, Saksonii, Branden-burgii oraz dostojników krzyżackich − Wielkiego Mistrza, Wielkiego Komtura, Wielkiego Marszałka i Wielkiego Skarbni-ka; nie są to wizerunki konkretnych postaci, raczej ich uniwersalne wyobrażenia. W ten sposób na nowo zinterpretowany został pruski patriotyzm jako kontynuacja naj-lepszych postaw i wzorców zaczerpniętych ze świata starożytnego i średniowiecznego.

Niestety, żadne z  28 przedstawień fi-guralnych tego bogatego i  interesującego programu nie przetrwało do naszych cza-sów, zaginęły także kwatery geometryczno- -roślinne z  dolnych partii ośmiu okien za-chodnich i  większość pól witrażowych z  maswerków. Z  ocalałych fragmentów, z  wielkim pietyzmem scalonych i  zakon-serwowanych przez Wojciecha i Władysła-wa Koziołów z  Torunia na przełomie XX i XXI w., możemy dziś podziwiać 72 histo-ryzujące witraże z  pracowni Lauterbacha: 16 prostokątnych kwater wypełnionych motywami roślinno-geometrycznymi oraz 56 pól o  różnych wykrojach, pozostałości po okiennych maswerkach – pierwotnie stanowiących dopełnienie przedstawień fi-guralnych. Poza jedną prostokątną kwaterą wszystkie „historyzujące” witraże są dziś własnością Muzeum Zamkowego w  Mal-borku, a  ich układ odwzorowuje dawne rozmieszczenie w  obrębie poszczególnych okien; dopełnieniem prezentacji są archi-walne zdjęcia Wielkiego Refektarza z 1901 i 1909 r., pochodzące z Roczników Odbudo-wy Zamku (Marienburg Baujahr). Razem z trzema przedstawieniami herbowymi z lat dwudziestych XIX w. mają przypominać o  burzliwej historii (także prac konserwa-torskich) malborskiej warowni, wciąż za-przątającej wyobraźnię badaczy. – „Ekspo-nując je mamy nadzieję wzmóc czujność sze-rokiej opinii publicznej na zachowane gdzieś jeszcze pozostałości malborskich witraży. Li-czymy zwłaszcza na kontakt z osobami, któ-re posiadają zabytkowe szkła lub materiały archiwalne mogące rzucić światło na losy po-zostałych, pogrzebanych w gruzach warowni w  1945 roku. Jak dotąd muzeum udało się nawiązać kontakt z potomkami Jana Teodo-ra Serwatowskiego z Warszawy, który tuż po wojnie wydobył z ruin zamku cztery prezen-

8

Page 21: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 21

towane na wystawie dzieła. Być może takich osób było więcej? Nie chcemy odbierać im tych cennych pamiątek, raczej uzupełnić naszą wiedzę na temat stanu zachowania szklanej spuścizny Wielkiego Refektarza, co w  przy-szłości zaowocować mogłoby pełną lub choćby częściową rekonstrukcją badanego przez nas zespołu witraży” – apeluje do zwiedzających Ewa Witkowicz-Pałka.

Obecnie w 14 oknach Wielkiego Refek-tarza znajdują się oszklenia Władysława Ko-zioła (ur. 1929 r.), toruńskiego konserwato-ra, wybitnego witrażysty i  malarza, który eksperymentując z fakturą i strukturą szkła zaprojektował dla malborskiego zamku kil-ka zespołów witraży, zarówno figuralnych, jak i abstrakcyjnych, w formie często archa-izujących, a stopniem przejrzystości przypo-minających oszklenia średniowieczne. Od

1968 r. realizował witraże m.in. do Pałacu Wielkich Mistrzów, kaplicy św. Katarzyny, Refektarzy na Zamku Wysokim i Średnim. Są to oszklenia neutralne, operujące nierów-no ciętymi kwaterami w kształcie „poruszo-nych” rombów, kwadratów, prostokątów, o  lekko rozedrganej powierzchni i  zróżni-cowanej grubości szkła, uzyskanej dzięki zastosowaniu dmuchanych bąbli-pęcherzy, dynamizujących i uszlachetniających struk-turę szyb. Swoją metodę uzyskiwania szkła, zwanego malborskim, Kozioł opatentował w 1983 r. Witraże jego autorstwa, zdobiące dziś Wielki Refektarz − to doskonały przy-kład tego, jak inspirująca, także dla artystów współczesnych, jest zabytkowa spuścizna pokrzyżackiej warowni w Malborku.

Monika Nowakowska

9 | 10 | 11 | 12 | Witraże z Wielkiego Refektarza, Franz Lauterbach, 1909 r. (własność Muzeum Zamkowego w Malborku)

9 10

11 12

.....................................................................................................................................................................................................................................

Wystawę „Oszklenia witrażowe Wielkiego Refektarza w XIX i XX wieku” w Muzeum Zamkowym w Malborku można zwiedzać od 20 maja do 31 października 2010 r. Kuratorem wystawy jest Ewa Witkowicz-Pałka, projekty plastyczne opracowali Mariusz Stawarski i Jolanta Kacperska, fotografie wykonali Bożena i Lech Okońscy.

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 21

Page 22: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 22

Żabia dola Jarosław Komorowski

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Wszechobecne maskotki i pamiątki z pluszu, drewna, ceramiki, metali i półszlachetnych kamieni, biżuteria i żabki na szczęście, coraz skuteczniejsza ochrona, z przenoszeniem przez jezdnię i budową specjalnych tuneli, wreszcie międzynarodowy Rok Żaby, obchodzony dwa lata temu – taka jest dziś sytuacja małych, zwykle zielonych płazów, od niedawna zgodnie uznawanych za sympatyczne. Ale żabia dola nie zawsze była tak dobra.

. . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . . .

Page 23: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 23

W kulturze europejskiej żaba przez wiele stuleci należała do grupy stworzeń wyklętych i budzących lęk, choć mniej jednoznacznie

niż jej bliska krewna ropucha, wprost kojarzo-na z diabłem, piekłem i wiedźmami. Często ją zresztą z ropuchą mylono bądź utożsamiano, nie odróżniając gatunków.

Start miała jak najgorszy, pojawiając się w Starym Testamencie jako druga z plag egip-skich, zatem narzędzie gniewu Bożego (Księ-ga Wyjścia 7, 26-8, 10). „Żaby wślizgną się i do ciebie, i  do twego ludu oraz do twoich sług” – kazał powiedzieć Pan faraonowi. W  Nowym Testamencie też nie jest lepiej. W Apokalipsie św. Jana, intensywnie nasyconej symboliką zwierzęcą, z  paszczy Smoka, paszczy Bestii i  z  ust Fałszywego Proroka wychodzą „trzy duchy nieczyste jakby żaby” (16,13). Wpraw-dzie w  najbardziej rozpowszechnionej tzw. Biblii Tysiąclecia znajdziemy w  tym miejscu ropuchy, ale wedle biblistów − to jedynie nie-dokładność w  przekładzie greckiego słowa oryginału.

Opinię najwyższego autorytetu wzmacnia-ły obserwacje natury. Na co dzień żaby znano przecież głównie z  głośnego, zbiorowego re-chotu i  łatwej do zauważenia kopulacji. Nic dziwnego, że Ojcowie Kościoła uznawali je za symbol próżnej gadatliwości i głupoty, zwłasz-cza heretyckiej, oraz przyziemności, nieczy-stości i bezwstydu. Ale nie musiało być aż tak jednoznacznie. Fizjolog, dzieło podstawowe dla symbolicznej zoologii średniowiecza, wzorzec wszelkich bestiariuszy, wprowadził znamienne rozróżnienie, w  myśl którego złe są żaby wodne, lądowe natomiast symbolizują chrześcijańskie cnoty:

„Istnieje żaba lądowa i żaba wodna. Fizjo-log powiedział o żabie lądowej, że potrafi znieść skwar słoneczny i płomienisty ogień. Gdy jednak zaskoczy ją ostra zima, ginie. Żaba wodna zaś, kiedy wyjdzie z wody i ogrzeje ją słońce, natych-miast ponownie zanurza się w wodzie.

Najszlachetniejsi chrześcijanie podobni są do żaby lądowej, wytrzymują bowiem skwar prze-śladowań, kiedy zaś nagle zaskoczy ich zima, czyli prześladowanie z powodu cnoty, giną. Ci zaś, którzy należą do świata, są jak żaby wod-ne, kiedy bowiem nieco ogrzeje ich ciepło pokusy lub żądzy, nie potrafią tego znieść i z powrotem

nurzają się w  pragnieniu rozpusty” (Fizjolog, Warszawa 2003, s. 50).

W Boskiej Komedii Dantego cierpiący męki w ósmym kręgu piekła oszuści, zanurzeni we wrzącej smole, porównani zostali właśnie do żab wodnych:

„jak żaby w kałuży, gdy z rowuNad wodę pyszczki prężą za oddechem,A kryją nogi i resztę tułowu,Tak wysterczeli ci skalani grzechem”.Żaby mogły też pojawić się w piekle jako

narzędzie kary dla grzeszników innego rodza-ju. Winni obżarstwa mieli być po śmierci kar-mieni rozmaitymi paskudztwami. W  Polsce bardzo sugestywnie opisał to w  1670 r. Kle-

mens Bolesławiusz: „żaby, jaszczurki, parcha-te bufony, / żmije rozjadłe i wężów ogony [...] Te czarci w usta potępieńców tkają” (K. Bole-sławiusz, Przeraźliwe echo trąby ostatecznej, wyd. J. Sokolski, Wrocław 2004, s. 89). Nic dziwnego że Francuzi, jedzący żaby, nie mieli potem u Sarmatów najlepszej opinii... Na śre-dniowiecznych obrazach, przedstawiających upersonifikowane grzechy, jadące na groź-nych lub wstrętnych zwierzętach, żaba bywa „wierzchowcem” chciwości lub nieczystości. Gotyckie malowidło z drugiej połowy XIV w. w prezbiterium kościoła św. Andrzeja w Olku-szu ukazuje parę chciwców na wielkiej żabie. Analogiczne wyobrażenie siedmiu grzechów głównych i  siedmiu uczynków miłosierdzia oglądać można w kościele św. Jakuba w Lewo-czy na słowackim Spiszu.

Postrzegane negatywnie żaby rzadko poja-wiały się w sztuce niesakralnej, np. jako godła

1

1 | Godło domu „Pod Zieloną Żabą” w Pradze

Page 24: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 24

domów. Mieszkać „pod słoniem”, „pod niedź-wiedziem” czy choćby „pod kogutem” − to jednak co innego, niż „pod żabą”. Jest jednak wyjątek. W Pradze, przy ul. U radnice 8, stoi dom „Pod Zieloną Żabą” z 1654 r., przy czym nazwa ma zapewne starszą proweniencję. Go-dło ukazuje żabę widzianą z góry, z wyekspo-nowaną głową, szerokim pyskiem i  i  dużymi oczami. Co więcej, w XV w. istniały przy tej ulicy domy, którym patronowały żaby czarna i złota, co czyni ów praski „żabi zaułek” miej-scem wyjątkowym.

Reprezentacyjny portret żaby raczej niż ro-puchy, bo wyraźnie bez złowrogich konotacji, trafił w połowie XVI w. na Wawel, na zamó-wienie Zygmunta Augusta. Okazałego płaza odnajdziemy z prawej strony arrasu nadokien-nego z Pogonią, herbem Wielkiego Księstwa Litewskiego, pod kwietno-owocową girlan-dą. Tapiserię wykonano w  Brukseli w  latach 1550-1560, według kartonu twórcy z  kręgu Pietera Coecke van Aelsta. Zwierzątko siedzą-ce z lewej strony też wygląda jak żaba, tyle że egzotycznie ubarwiona – szara z czerwonym grzbietem. Część przedstawionych owoców pochodzi z Ameryki Południowej, może więc artysta wiedział także o  kolorowych zamor-skich żabach.

Legendy i  baśnie, od mitologii greckiej poczynając, utrwalały najczęściej złą opinię o  żabach. Zamiana w  żabę − to kara lub zły czar, obecność żab jest utrapieniem. Bogini

Latona, matka Apollina i Artemidy, przemie-niła w  żaby wieśniaków, którzy odmówili jej dostępu do źródła. Opowieści o  zaklętym w  żabę księciu lub królewnie słuchało wiele pokoleń, przy czym szczególny podziw budził bohaterski dowód miłości – pocałowanie „pa-skudnego” stworzenia. Czczony w Szwajcarii i Niemczech św. Pirmin, żyjący na przełomie VII i VIII w., miał rozkazać skrzeczącym ża-bom oraz wężom, by na zawsze opuściły wy-spę Reichenau na Jeziorze Bodeńskim, gdzie założył klasztor. Jest też jedynym świętym, który ma żabę jako atrybut.

Legenda o pladze żab wiąże się z Toruniem. Miał to być rezultat klątwy, rzuconej przez wygnaną żebraczkę, albo bardziej prozaicznie – efekt powodzi. Gdy burmistrz ogłosił, że za uwolnienie grodu od płazów ofiaruje rękę córki i  sporo złota, zjawił się flisak, pięknie grający na skrzypcach. Muzykalne żaby zgro-madziły się wokół niego, a potem, zasłuchane, pozwoliły się wyprowadzić na okoliczne łąki. W  czerwcu 1914 r. mieszkańcy upamiętni-li legendę pomnikiem w  formie fontanny, wzniesionym na dziedzińcu Ratusza Staro-miejskiego. Figura flisaka jest dziełem Geor-ga Wolfa, niemieckiego artysty urodzonego w  Toruniu, a  pracującego w  Berlinie. Grajka otacza osiem siedzących na balustradzie żab, tryskających wodą z  pyszczków. W  1943 r. naziści zdemontowali pomnik dla pozyskania cennego brązu. Rzeźba przetrwała jednak, po wojnie ustawiano ją w różnych miejscach, a w 1983 r. fontanna została zrekonstruowana na rynku, obok ratusza. Złote, Srebrne i Brą-zowe Żaby, nagrody festiwalu sztuki operato-rów filmowych „Camerimage”, powołanego do życia w Toruniu, to kopie żab z pomnika, które zrobiły w ten sposób międzynarodową karierę.

W  Polsce jako pierwszy w  obronie żab wystąpił pod koniec XVIII w. biskup Igna-cy Krasicki w  bajce Dzieci i  żaby, potępiając

2

3

2 | 3 | Fontanna Flisaka w Toruniu (2) i jedna z żab siedzących na balustradzie tej fontanny (3)

Page 25: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 25

prześladowanie niewinnych zwierząt: „Chłop-cy, przestańcie, bo się źle bawicie! / Dla was to jest igraszką, nam idzie o życie”. Ale prawdzi-wą rehabilitację żab i tym samym polepszenie ich doli przyniósł romantyzm, uznając żabie kumkanie za ważny element ojczystego kra-jobrazu. W  istocie zaś dokonał tego jednym pociągnięciem pióra sam Adam Mickiewicz, i to na kartach narodowej epopei. Oto w VIII księdze Pana Tadeusza Hrabia, dokonujący na czele dżokejów zajazdu, zjawia się nad So-plicowskim stawem:

„A zachwycony wdziękiem nocy tak pogodnejI harmoniją cudną orkiestry podwodnej,Owych chórów, co brzmiały jak harfy eolskie(Żadne żaby nie grają tak pięknie jak polskie),Wstrzymał konia i o swej zapomniał wyprawie,Zwrócił ucho do stawu i słuchał ciekawie”.Zrymowanie „żaby polskie” z  „harfy eol-

skie” było bez wątpienia nobilitacją w poetyc-ko-patriotycznym duchu. Żaby (zresztą nie tylko u  nas) zostały w  romantycznej epoce „odczarowane”, pozbawione złych skojarzeń, w  odróżnieniu od ropuch, nadal uważanych za wstrętne i  jadowite. Dzięki temu mogły się później pojawić jako sympatyczne boha-terki książek, wierszy i  piosenek dla dzieci, a  nawet jako pieszczotliwe określenia osób najbliższych: „żabcia”, „żabeczka”, „żabuchna”. W sierpniu 1886 r. Henryk Sienkiewicz przy pomocy warszawskiego przedsiębiorcy Juliu-sza Henneberga zdobył dla szwagierki Jadwigi Janczewskiej, czule zwanej „żabą”, oryginalny prezent – żabę z brązu. „Siedzi to u mnie na stole, a  ja, co spojrzę na te oczy obsadzone po dwóch stronach głowy – to się rozczulę. Jest to coś mającego związek z wilgocią, wodą, zatem i z mgłą. Co to jest i dla kogo?” – pytał ją w liście z  austriackiego uzdrowiska Kaltenleutgeben. W kolejnym zaś wyjaśniał: „pyszna żaba! Gdy siedzi na przygotowanych kartkach «Potopu», przysięgłabyś, że żywa”. Tytułowa bohaterka dramatu Gabrieli Zapolskiej Żabusia (1897 r.) jest tak właśnie nazywana przez męża, którego zresztą zdradza. Wolne od złego czaru, mogły też żaby na przełomie XIX i XX w. wejść do grona zwierząt, zdobiących różnorodne bu-dowle, z  bazyliką Sagrada Familia Antonia Gaudiego na czele. Występują niezbyt często, ale tym bardziej przyciągają uwagę.

Najsłynniejsze żaby polskiej architektury znajdują się za granicą, w Kijowie. Działający w  tym mieście Władysław Horodecki (zob. „Spotkania z  Zabytkami”, nr 12, 2003) zbu-dował dla siebie w latach 1901-1903 moder-

nistyczny dom przy ul. Bankowej 10. Budy-nek szybko zyskał rozgłos dzięki dekorującym go ze wszystkich stron, a także wewnątrz, licz-nym rzeźbom zwierząt, realnych i fantastycz-nych. Według projektu polskiego architekta menażerię wykonał jego stały współpracow-nik, Eglia Sala, pochodzący z Mediolanu. Jako tworzywa użyto nowoczesnego, bardzo wów-czas modnego „sztucznego kamienia”, czyli betonu. Na krawędzi dachu Domu pod Chi-merami – bo tak go wkrótce nazwano – siedzą rzędem żaby z  łapkami na okrągłych brzusz-kach. I nic w tym dziwnego, jeśli się pamięta, że Horodecki dorastał w rodzinnym majątku Żabokrzycz w  pow. bracławskim na Podolu. Jego kijowskie żaby nie krzyczą jednak, lecz milczą jak zaklęte.

4

6

4 | Żaby na dachu domu Horodeckiego w Kijowie5 | 6 | Pałacowe żaby w Mosznej

5

Page 26: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 26

7 | 8 | Prudnik – żaby na fasadzie łaźni9 | Żabia Fontanna w Żaganiu

Nieco wcześniej, bo w  ostatnich latach XIX w. górnośląski magnat przemysłowy Franz Hubert von Thiele-Winckler zaczął rozbudowę rezydencji w  Mosznej, między Opolem a Prudnikiem. W rezultacie powstał ogromny, baśniowy pałac, neoromański, neo-gotycki i neorenesansowy. Projekt przypisuje się ostatnio, choć bez rozstrzygających do-wodów, cesarskiemu architektowi Franzowi Heinrichowi Schwechtenowi. Rodowi pa-tronował św. Hubert, a  gospodarz lubił po-lowania, stąd liczne zwierzęta w  wystroju na zewnątrz (rzeźby i płaskorzeźby) oraz we wnę-trzach (witraże). Nie są to tylko zwierzęta łow-ne – jak wspaniały niedźwiedź, wydobywają-cy się z muru narożnej wieży. Na wspornikach wychodzącego na taras wykusza prócz wilków oglądać możemy wiewiórki i sowy, a także naj-ciekawsze rzeźbiarsko dwie sceny z  żabami. Jedna ukazuje dużą żabę, którą dynamicznie wygięta jaszczurka chwyta za łapkę. Głównym tematem drugiej jest jemiołuszka, karmiąca pisklęta w gnieździe na gałęzi dębu. Na liściu powyżej przycupnęła mała żabka z otwartym pyszczkiem, niżej kryje się chrząszcz jelonek.

Ryby, żaby i raki, a także żółwie i kraby, jako stworzenia wodne, opanowały fasadę łaźni miejskiej, wybudowanej w 1906 r. w Prudni-ku. Ufundował ją Emanuel Fränkl, właściciel wielkiej fabryki włókienniczej. Budowniczy Launer przybył z  Quedlinburga, gdzie trzy lata wcześniej wzniósł obiekt podobny, choć bez tak osobliwych ozdób. Widocznie zre-alizowane zostały na życzenie zleceniodawcy. Najlepiej wyeksponowane dwie pełnoposta-ciowe żaby z  betonu siedzą naprzeciw siebie na parapecie wielkiego, półkolistego okna, pod napisem „Basen miejski” – jakby chciały zajrzeć do środka. Dwie inne, płaskorzeźbio-ne i  wyraźnie nadęte, zdobią ściany po obu stronach głównego wejścia.

Łaźnia nie jest zła, ale podmokła łąka tuż nad rzeką to dla naszych bohaterek środowi-sko wręcz idealne. Żaba siedząca na niewiel-kim wodotrysku w  parku pałacowym w  Ża-ganiu, nad Bobrem, zajęła więc znakomite miejsce. Zajęła zresztą najdosłowniej, gdyż pierwotnie nad czaszą w kształcie muszli znaj-dował się na kolumience mały satyr z brązu. Po 1945 r. rzeźba znikła, a podczas późniejszych porządków pojawiła się żaba. Dokładnie skąd, nie wiadomo, ale nie wygląda na nową, więc gościła gdzieś w parku już dawniej. Zadomo-wiła się w każdym razie, gdyż miejsce to zwane jest obecnie Żabią Fontanną.

W  Rydze, na starówce, dwie spore żaby (jedna niestety z  utrąconą głową) służą jako wsporniki neogotyckiego portalu budyn-ku biurowego, dobudowanego w  1903 r. do Wielkiej Gildii (ul. Amatu). Związków z wodą brak, mamy więc do czynienia z czystą wyobraźnią miejscowego architekta Wilhel-ma Bockslaffa. W zwieńczeniu portalu też są „żabki”, ale architektoniczne, liściokształtne. O aluzji mówić jednak nie można, gdyż w ję-zyku twórcy, czyli po niemiecku, nasza „żab-ka” nazywa się „krabem” (die Krabbe).9

7 8

Page 27: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 27

Żeby zobaczyć żaby najbardziej niezwy-kłe, bo uczłowieczone, trzeba pojechać do Bielska-Białej. Właściwie zaś do Białej, ma-łopolskiej części „podwójnego” miasta. Oko-ło 1905 r. w  narożniku ówczesnego Starego Rynku (dziś pl. Wojska Polskiego) stanęła secesyjna kamienica, mieszcząca winiarnię Rudolfa Nahowskiego o  ponad stuletniej tradycji. Nad bramą od strony ul. Targo-wej w  swobodnych pozach siedzą na gzym-sie dwie żaby, a  dokładniej „panowie żaby”, o ludzkich rozmiarach i ludzkich obyczajach. To bez wątpienia bywalcy lokalu, eleganc-ko ubrani – marynarki, kamizelki, koszule, spodnie za kolana (czyli „na żaby”). Jeden pali fajkę z  długim cybuchem, w  lewej łap-ce trzymając kielich, drugi, podochocony, przygrywa na mandolinie. Na leżącej między nimi beczułce widnieje data założenia wi-niarni – „1795”. Dom pod Żabami − to jeden z  najpopularniejszych zabytków w  mieście. Ostatnio z  inicjatywy Towarzystwa Przyja-ciół Bielska-Białej i Podbeskidzia zrodził się projekt postawienia pomnika z brązu według projektu bielskiej rzeźbiarki Lidii Sztwiertni. „Panowie żaby”, pełni radości życia, mają je-chać przez któryś z miejskich placów na bicy-klu i rowerze.

Żabę grającą na mandolinie, choć już nie tak malowniczą, można zobaczyć również we wnęce na drugim piętrze domu przy ul. Re-toryka 1 w  Krakowie. Jednopiętrową kamie-nicę „Pod Śpiewającą Żabą” wzniósł w latach 1889-1890 znany architekt Teodor Talowski. Po dobudowaniu kondygnacji w 1909 r. śpie-waka przeniesiono ze szczytu budynku na obecne miejsce.

W  2002 r. przy Dyrekcji Parku Narodo-wego Gór Stołowych w Kudowie Zdroju (ul. Słoneczna 31) utworzono pierwsze w Polsce Muzeum Żaby. Wśród ponad trzech tysię-cy eksponatów są wizerunki żab wszelkiego rodzaju z  najrozmaitszych materiałów, znak drogowy „Uwaga, żaby”, a także słoje ze stary-mi preparatami, jakie wielu z nas pamięta ze szkolnej pracowni biologicznej. Kolejne Mu-zeum Żaby powstało w 2007 r. w Żabiej Woli koło Grodziska Mazowieckiego. Istnieją też poważne kolekcje prywatne, poświęcone ża-biej tematyce.

Śliczna żabka czy brzydka żaba? Na pyta-nie zasadnicze dla żabiej egzystencji próbował odpowiedzieć Zbigniew Herbert w bajce Po-eta i żaba z 1954 r., która nie weszła do tomu Hermes, pies i  gwiazda i  dopiero niedawno

10 | Wspornik portalu Wielkiej Gildii w Rydze11 | Bielsko-Biała, bywalcy winiarni w Domu pod Żabami(zdjęcia: Jarosław Komorowski)

została ogłoszona (Z. Herbert, Bajki, oprac. R. Krynicki, Kraków 2009):

„Tak, niebo było jak baldachim, ptaki śpiewały cudnie a zioła pachniały na umór. Poeta siedzący na białym kamieniu, w środku tych wspaniałości, zapi-sał: Świat jest piękny.

Wtedy spod kamienia wylazła żaba i  utkwiła w nim swoje brzydkie od zbytniej mądrości oczy. Na-tychmiast niebo posypało się jak zwiędłe liście, ptaki umilkły przerażone, a kwiaty w popłochu wciągnęły zapach. Brzydota żaby była ponad siły świata.

Poeta czuł, że dzieje się coś strasznego, więc za-mknął oczy i  wyobraził sobie, że żaba żegluje na białym obłoku i gra na skrzypcach bardzo przejmu-jącą melodię. Nie otwierając powiek pogładził ją po oślizgłej głowie.

Kiedy znów otworzył oczy, zobaczył, że żaba płacze. Teraz już ją można było trochę kochać. Więc niebo, drzewa, strumienie i kwiaty zaczęły robić to, co zawsze.

Poeta oddalił się. Mówią, że odtąd szedł za nim mądry smutek”.

Jarosław Komorowski

PS. Gdyby nasi Czytelnicy znaleźli w  Polsce inne jeszcze „zabytkowe” żaby, prosimy o informacje. Za najciekawsze okazy przyznane będą żabie nagrody.

10

11

Page 28: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 28

W zbiorach Muzeum Historycznego Miasta Krakowa znajdu-je się obraz olejny „Sypanie Mogiły Kościuszki” (nr inw. MHK278/III), namalowany w 1858 r. przez cenionego

malarza grafika, pedagoga krakowskiego Jana Nepomucena Bizań-skiego (1804-1878). Pochodził on z Wadowic, kształcił się w kra-kowskiej Szkole Sztuk Pięknych u znanego malarza Józefa Bro-dowskiego (1781-1853), następnie studiował w Akademii Sztuk Pięknych w Wiedniu. Przez wiele lat był profesorem krakowskiej Szkoły Sztuk Pięknych, a także Szkoły Technicznej. Malował por-trety (m.in. biskupa Jana Pawła Woronicza, Tadeusza Kościuszki), obrazy religijne („Matka Boska pod krzyżem”), zajmował się także litografią. Wykonał m.in. rysunki do Pamiętnika Krakowskich Nauk i Sztuk Pięknych, a także do Starożytności historycznych Am-brożego Grabowskiego. Wśród obrazów o tematyce historycznej tworzył dzieła związane m.in. z tematyką kościuszkowską. Prace Bizańskiego znajdują się w zbiorach muzeów Krakowa, Tarnowa, Poznania oraz Biblioteki Zakładu Narodowego im. Ossolińskich we Wrocławiu.

Obraz „Sypanie Mogiły Kościuszki”, o wymiarach 85 x 107 cm, przedstawia uroczystość związaną z rozpoczęciem sypa-nia Kopca Kościuszki w Krakowie, zwanego dawniej Mogiłą Ko-ściuszki, która odbyła się 16 października 1820 r. na wzgórzu bł. Bronisławy. Malowidło zostało wykonane przez artystę w kilku zbliżonych wersjach, różniących się jedynie rozmiarami. Warto przypomnieć najważniejsze fakty związane z wydarzeniem przed-stawionym na obrazie.

Po śmierci generała Tadeusza Kościuszki 15 października 1817 r. w Solurze w Szwajcarii krakowskie władze rozpoczęły in-tensywne starania mające na celu sprowadzenie ciała naczelnika do Krakowa. 11 kwietnia 1818 r. doczesne szczątki Kościuszki dotarły do Krakowa, początkowo spoczęły w kolegiacie św. Floria-na na Kleparzu, a 22 czerwca 1818 r. przewieziono je uroczyście do Katedry wawelskiej. Następnego dnia po uroczystym nabożeń-stwie trumnę złożono w krypcie św. Leonarda.

Jeszcze przed sprowadzeniem zwłok naczelnika do Krakowa Franciszek Jacewski z Mogiły wystąpił na łamach „Gazety Kra-kowskiej” z 19 listopada 1817 r. z propozycją uczczenia bohatera narodowego „stosownym pomnikiem”. Podobny projekt wysunął rząd Królestwa Polskiego. Już 21 lutego 1818 r. Senat Rządzą-cy podjął uchwałę o przeprowadzeniu dobrowolnej subskrypcji na ten cel; akcja zbiórki funduszy miała charakter powszechny. Ksiądz kanonik Sebastian Sierakowski zaproponował początkowo wzniesienie obelisku na pl. Gwardii Narodowej (obecnie pl. Szcze-pański); projekty tego pomnika obeliskowego przechowywane są w Bibliotece Jagiellońskiej. Inna koncepcja przewidywała pomnik z brązu. Wysuwano jednak argumenty o braku artystów w kraju, którzy mogliby podjąć się wykonania dzieła godnego bohatera narodowego, a sprowadzenie artysty z zagranicy przekraczało możliwości finansowe Rzeczypospolitej Krakowskiej. Istniało po-nadto przeświadczenie, że zaborcy przy pierwszej sposobności zniszczyliby pomnik.

W tej sytuacji pojawiła się myśl sypania mogiły na wzór kopca Krakusa czy Wandy. Wśród ojców pomysłu wymieniano: prezesa Senatu Stanisława Wodzickiego, sekretarza Senatu Jacka Mie-

roszewskiego, wiceprezesa Trybunału I Instancji Wolnego Miasta Krakowa Jakuba Mąkolskiego, senatora Feliksa Radwańskiego, biskupa Jana Pawła Woronicza. Była to zapewne koncepcja więk-szości, odpowiadająca duchowi panującego wówczas romanty-zmu. Uważano, że mogiła będzie świadectwem wielowiekowej ciągłości dziejów, pomnikiem najtrwalszym i niezagrożonym zniszczeniem przez najeźdźców, a przy tym koszt jej wzniesienia nie będzie ogromny.

Ostatecznie na wniosek Jakuba Mąkolskiego Senat 19 lipca 1820 r. przyjął uchwałę Usypanie Mogiły za Pomnik Tadeuszo-wi Kościuszce. Jako miejsce sypania kopca wybrano wzgórze bł. Bronisławy, niegdyś zwane Sikornikiem, położone na zachód od ówczesnej wsi Zwierzyniec. Właścicielki terenu, norbertan-ki, przekazały ziemię pod budowę kopca. Nadzór nad całością prac i uroczystościami związanymi z założeniem podstawy mo-giły objął senator Feliks Radwański senior, nad stroną techniczną budowy czuwał jego syn Feliks młodszy, profesor Uniwersytetu Jagiellońskiego, budowniczy miejski.

Rozpoczęcie budowy kopca zostało wyznaczone pierwotnie na 15 października 1820 r., dzień rocznicy śmierci Kościuszki. Dzień ten jednak przypadał w niedzielę, tak więc przesunięto uro-czystość na następny dzień. Założenie podstawy mogiły poprze-dziło sprowadzenie dzień wcześniej ponad 25-metrowego masztu jodłowego ze Śląska, mającego stanowić pion mogiły. Ofiarował go obywatel krakowski Antoni Kruczkowski, właściciel dużego przedsiębiorstwa drzewno-węglowego.

16 października 1820 r. na wzgórzu bł. Bronisławy zebrały się władze Rzeczypospolitej Krakowskiej z prezesem Senatu Sta-nisławem Wodzickim na czele, byli przedstawiciele dworów opie-kuńczych, w tym rezydent Rosji Ignacy Miączyński, Austrii hrabia Józef Sweerts-Spork, Prus baron Ernest Reibnitz, liczne ducho-wieństwo, profesorowie i studenci Uniwersytetu Jagiellońskiego na czele z rektorem Walentym Litwińskim, korpus sądowy, szkol-nictwo średnie i niższe, a także tysiące krakowian i mieszkańców najbliższych okolic, z rydlami i motykami. Uroczystość rozpoczęło nabożeństwo odprawione przez dziekana kapituły krakowskiej ks. Karola Skórkowskiego. Po mszy nastąpiło poświęcenie miejsca, narzędzi i księgi darów. Następnie, po odegraniu przez orkiestrę Poloneza Kościuszki, mowę wygłosił prezes Senatu hrabia Sta-nisław Wodzicki, a po nim przyjaciel Kościuszki − generał Fran-ciszek Paszkowski. Po mowach został odczytany Wywód słowny założenia mogiły. Dokument z pamiątkami narodowymi, w tym ziemią z pola bitwy racławickiej oraz bronią z czasów insurekcji kościuszkowskiej, złożono w fundamencie kopca. Wśród znako-mitych gości z zagranicy był m.in. wybitny rzeźbiarz duński Bertel Thorvaldsen, a także Angelica Catalani, słynna włoska śpiewacz-ka, która zatrzymała się w Krakowie w drodze z Petersburga do Paryża (na obrazie Bizańskiego – dama w różowej sukni, z para-solką, pośrodku na pierwszym planie).

W trakcie uroczystości kilkadziesiąt taczek wywieźli znaczniej-si obywatele według uprzednio przygotowanej listy, a później, jak pisał naoczny świadek, znikła różnica stanów, profesji, hierarchii, wieku oraz narodowości. Pracowano z niebywałym entuzjazmem przy dźwiękach muzyki patriotycznej. O zmroku wzgórze ilumino-

Kopiec Kościuszki........................................................................................................................................................................................................

........................................................................................................................................................................................................Wokół jednego zabytku

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 28

Page 29: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 29

konstruktorzy, którzy odstąpili od pierwotnego planu, sypiąc ko-piec bez oparcia konstrukcji na solidnym rusztowaniu z drewna i kamienia.

W 1846 r. polecono opracować projekty przebudowy kopca i zabezpieczenia jego ścian przed obsuwaniem się ziemi. Nie zo-stały one zrealizowane z powodu wydarzeń patriotycznych w Kra-kowie w 1846 i 1848 r. Ciekawą inicjatywą Komitetu była próba realizacji założenia przy kopcu wzorcowej osady o nazwie Ko-ściuszko dla potomków weteranów powstania kościuszkowskiego. Do osadników miała należeć opieka nad kopcem.

Po wydarzeniach Wiosny Ludów, w latach 1849-1850 au-striackie władze wojskowe zajęły grunty położone na wzgórzu bł. Bronisławy z zamiarem wzniesienia na nich fortyfi kacji. Po interwencjach u cesarza Franciszka Józefa Habsburga w 1852 r. osiągnięto kompromis, na mocy którego wojsko wykupiło cały te-ren. Jedynie obszar o powierzchni 1 morgi wiedeńskiej (0,56 ha) u podstawy kopca wraz z kapliczką został uznany przez władze austriackie za własność Komitetu.

W latach 1850-1856 został wzniesiony przez Austriaków ory-ginalny i unikatowy w swej formie fort cytadelowy: Fort Kościusz-ko, który otoczył kopiec. Cytadela ta − to jedna z najstarszych i najpotężniejszych zachowanych fortyfi kacji Twierdzy Kraków. Budowla zachowała się do dnia dzisiejszego niemal w całości, jedynie w latach 1945-1947 wyburzono bastion południowo--zachodni i przyległe kaponiery. Fort stanowi przykład mistrzo-stwa w europejskiej sztuce fortyfi kacji w połowie XIX w.

16 czerwca 1860 r. na szczyt kopca został wtoczony olbrzymi głaz granitowy, który przywieziono znad potoku Bystrego w Kuź-nicach koło Zakopanego. Pod bryłą granitu z napisem „Kościusz-ce” zdeponowano pamiętnik budowy kopca, opis kamienia oraz banknoty z czasów insurekcji. Mieszkańcy Krakowa tradycyjnie odwiedzali kopiec w dniu rocznicy śmierci Kościuszki, Konstytucji 3 maja oraz w czasie odpustu Emaus.

wano racami, pochodniami i kagankami. Przez kilkanaście następ-nych dni po kilkaset osób dziennie pracowało od świtu do nocy pod okiem specjalistów od fortyfi kacji ziemnych.

24 listopada 1820 r. dalszy nadzór nad sypaniem kopca Ko-ściuszki został przekazany komitetowi obywatelskiemu, określo-nemu jako Komitet zarządzający budową Pomnika Tadeusza Ko-ściuszki, który następnie nosił nazwę Komitetu Budowy Kopca, a od 1937 r. Komitetu Kopca Kościuszki. Jego pierwszym preze-sem był generał Franciszek Paszkowski.

Przez dalsze trzy lata, od wiosny do jesieni, trwały prace bu-dowlane. Do wzniesienia kopca przyczynili się w znacznej mierze architekt Szczepan Humbert oraz profesor Franciszek Sapalski. Ich pomysłem był zarówno kształt usypiska, jak też nowatorskie przy-jęcie budowy podwójnej ślimacznicy, prowadzącej na jego szczyt.

Na zebraniu Komitetu Budowy Kopca w styczniu 1821 r. uchwalono Odezwę do Polaków, wzywającą wszystkich przedsta-wicieli społeczeństwa polskiego do ofi arności na rzecz budowy tego wielkiego pomnika ziemnego.

Podczas sypania kopca umieszczono w nim urny z ziemią z miejsc uświęconych walkami Kościuszki i jego żołnierzy, w tym spod Dubienki, Szczekocin, Maciejowic. Po trzech latach prac i korektach planów kopiec został usypany i pokryty urodzajną gle-bą, na powierzchni posadzono specjalne rośliny i perze o silnych korzeniach, które miały gwarantować ochronę budowli przed wiosennymi i letnimi deszczami. 25 października 1823 r. ofi cjal-nie zakończono budowę kopca.

Komitet Budowy Kopca nie został rozwiązany po jego wznie-sieniu. Najważniejszym jego zadaniem stało się teraz dbanie o budowlę i fi nansowanie wszelkich prac konserwatorskich. Z fun-duszy ofi arowanych przez społeczeństwo fi nansowano nieustan-nie prace naprawcze, gdyż kopiec, będąc budowlą ziemną, był szczególnie narażony na działania atmosferyczne. Nadmierne za-wilgocenie, a następnie wysuszenie powodowało pęknięcia stoku i obsuwanie się ziemi. Dużą część winy za ten stan rzeczy ponosili

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 29

| Jan Nepomucen Bizański, „Sypanie Mogiły Kościuszki”, 1858 r.

(fot. Józef Korzeniowski)

.............................................

Page 30: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 30

Władze austriackie postanowiły zamknąć kopiec dla zwiedzających, a wiązało się to z manifestacjami patriotycznymi, które miały miejsce przed wybuchem powstania stycznio-wego. W poniedziałek wielkanocny 1869 r. mieszkańcy Krakowa po Emausie, zgodnie ze zwyczajem, udali się na górę bł. Bronisławy i zastali zamkniętą bramę. Została ona jednak wyważona, umożliwiając krakowianom wejście na kopiec. W dobie autonomii galicyjskiej, kie-dy Kraków był stolicą duchową ziem polskich pod zaborami, władze austriackie nie robiły większych trudności w odwiedzaniu kopca. Obiekt stał się miejscem pielgrzymek narodo-wych, budził uczucia patriotyczne i jednoczył Polaków ze wszystkich zaborów.

Po wybuchu pierwszej wojny światowej w 1914 r. kopiec został uznany za ważny ele-ment austriackiego systemu fortyfikacji Twier-dzy Kraków. Ze szczytu usunięto pamiątkowy głaz, a na jego miejscu umieszczono wojskowe posterunki obserwacyjne.

W niepodległej Polsce kopiec stanowił nadal oprócz atrakcji turystycznej i punktu widokowe-go miejsce szczególne w patriotycznej edukacji młodego pokolenia. W okresie międzywojennym był też świadkiem wielu uroczystości państwo-wych, parad wojskowych i spotkań krakowian, odbywających się na Błoniach. 4 lipca 1926 r. w 150. rocznicę Deklaracji Niepodległości Sta-nów Zjednoczonych do kopca została złożona ziemia amerykańska z pól bitewnych w York-town oraz spod Saratogi.

W okresie okupacji niemieckiej, w kwietniu 1941 r. generalny gubernator Hans Frank za-twierdził projekt niwelacji kopca, jako symbolu polskości, nieodpowiedniego tła dla projekto-wanej na Błoniach dzielnicy rządowej (Regie-rungsviertel). Na szczęście skończyło się tylko na planach.

Po drugiej wojnie światowej pomimo po-mysłów wyburzenia fortyfikacji w bezpośred-nim otoczeniu kopca, fort został uratowany. Na początku lat siedemdziesiątych XX w., w związku z powrotem do Polski ze Lwowa „Panoramy Racławickiej”, rozpatrywano kon-cepcję wybudowania wokół kopca kompleksu muzealno-wystawienniczego, w którym ekspo-nowano by monumentalne dzieło. W 1980 r. została podjęta ostatecznie decyzja o umiesz-czeniu obrazu we Wrocławiu. Powodziowe ulewy 1997 i 1998 r. spowodowały tak wielką erozję kopca, że stan pomnika uznano za kata-strofę budowlaną. Po usilnych staraniach ko-piec został odbudowany w latach 2000-2002. Uroczyste jego otwarcie nastąpiło w wigilię Święta Niepodległości w 2002 r. Od 190 lat po dzień dzisiejszy bezpośrednią pieczę nad kop-cem sprawuje Komitet Kopca Kościuszki.

Piotr Hapanowicz

Spotkanie z książką

Jest, jest, jest! Nareszcie doczekaliśmy się!Staraniem Gabinetu Rycin Biblioteki Uni-

wersyteckiej w Warszawie oraz Krajowego Ośrodka Badań i Dokumentacji Zabytków, przy znaczącym wsparciu finansowym Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego, zaini-cjowanym w przededniu dwusetnej rocznicy urodzin Kazimierza Stronczyńskiego (1809--1896), pierwszego inwentaryzatora zabyt-ków w Polsce (zob. „Spotkania z Zabytkami”, nr 1, 2009, s. 1) przez śp. ministra Tomasza Mertę, ukazał się pierwszy z dziesięciu tomów monumentalnego dzieła – Kazimierza Stronczyńskie-go opisy i widoki zabytków w Królestwie Polskim (1844--1855). Tom pierwszy, za-tytułowany Ogólne spra-wozdanie Delegacji (opra-cowanie: Jerzy Kowalczyk przy udziale Roberta Kunkla i Wojciecha Szymańskiego oraz Wojciecha Boberskiego, wydawca: KOBiDZ, redaktor prowadzący: Beata Bauer, Warszawa 2009) liczy 478 stron i jest starannie wydany (skład i opracowanie graficz-ne: Piotr Derol). Opuścił on drukarnię (Petit s.c. Lublin) już pod koniec ubiegłego roku, ale ze względu na katastrofę smoleńską, w której zginął m.in. Tomasz Merta, promocja książki odbyła się do-piero 14 czerwca 2010 r.

Tom, który otrzymaliśmy jest wprowa-dzeniem do zasadniczego dzieła Kazimierza Stronczyńskiego (jego inwentaryzacji za-bytków starożytności w Królestwie Polskim, obejmującej ponad 400 miejscowości!) i po-dzielony został na dwie części: źródła oraz komentarze. Jak pisze we wstępie prof. Jerzy Kowalczyk „Dopiero po 150 latach od za-kończenia prac [...] prowadzonych przez Kazimierza Stronczyńskiego, podjęliśmy kom-pleksowe opracowanie tego monumentalnego dzieła, szczęśliwie zachowanego w Gabinecie Rycin Biblioteki Uniwersyteckiej w Warszawie. Składa się ono z pięciu tomów opisów zabyt-ków i siedmiu atlasów z widokami zabytków malowanych akwarelą [utrwalonych na 418, pierwotnie 420, tablicach]. Ta wielka praca została wykonana w latach 1844-1855 przez Delegację Komisji Rządowej i jej kierownika Kazimierza Stronczyńskiego, przy udziale ar-chiwistów i malarzy. Wreszcie przygotowana zostaje do druku w pełnej wersji – tekst źró-dłowy i ilustracje”.

Włączony do opracowania materiał jest jednak znacznie szerszy i obejmuje (poza wymienionymi źródłami przechowywanymi w Gabinecie Rycin BUW): Pamiętnik Kazi-mierza Stronczyńskiego z lat czterdziestych i pięćdziesiątych XIX w. (nabyty w jednym z warszawskich antykwariatów do zbiorów

Gabinetu Rycin w 1963 r. przez prof. Stani-sławę Sawicką), Dziennik podróży Kazimierza Stronczyńskiego z 1844 r., Noty z podróży z ilustracjami z inwentaryzacji Guberni Lubel-skiej i Augustowskiej z lat 1853-1854 oraz fo-liał Kazimierza Stronczyńskiego Adressa Kor-respondentów zawierający kopiariusz listów z lat 1839-1841 (odnalezione w 1973 r. przez Kazimierza Głowackiego w Archiwum Pań-stwowym w Piotrkowie Trybunalskim), a także brulion z inwentaryzacji Guberni Płockiej z lat 1851-1852 i pamiątki związane ze Stronczyń-

skim, m.in. model kościoła w Parzniewie (odnalezione przez tego samego badacza w Muzeum w Piotrkowie Trybunalskim). Praca w sze-rokim zakresie uwzględnia związane z tematem publi-kacje (od wydanego jeszcze przed drugą wojną światową opracowania Michała Wa-lickiego, po artykuły Mie-czysława Kurzątkowskiego, Kazimierza Głowackiego, Lecha Stępkowskiego, Sta-nisława Michalczuka, Tade-usza Rudkowskiego), a tak- że rozprawę doktorską Han-ny Delimat i niepublikowane

wypowiedzi Marcina Gąsiora oraz Piotra Zawil-skiego z sesji naukowych (w 1983 i 1999 r.) poświęconych Kazimierzowi Stronczyńskiemu.

Program prac nad wydaniem inwentaryza-cji Stronczyńskiego od początku zakładał, że opisy zabytków oraz rysunki i widoki z poło-wy XIX w. będą skonfrontowane z dzisiejszym ich stanem, a zamysł ten udało się w pełni zrealizować. Dzięki temu powstałe przed stu pięćdziesięcioma pięcioma laty monumen-talne dzieło nabrało nowych, edukacyjnych wartości.

Pierwszy tom inwentaryzacji Stronczyń-skiego, w cenie 200 zł, można zamawiać u wydawcy za pośrednictwem faxu: 22 826-02-39, poczty elektronicznej: [email protected] lub listownie: Krajowy Ośrodek Ba-dań i Dokumentacji Zabytków, ul. Kopernika 36/40, 00-924 Warszawa.

Gotowy jest także tom drugi, zawierający dwa atlasy z kolorowymi akwarelami i foto-grafiami zabytków w Guberni Radomskiej, opracowany przez Karola Guttmejera (Biuro Stołecznego Konserwatora Zabytków), a jesz-cze w tym roku planowany jest druk tekstu do tego właśnie tomu oraz wydanie dwóch kolejnych atlasów, tym razem z widokami za-bytków w Guberni Warszawskiej, pod redakcją Przemysława Wątroby (BUW). Jednakże sprze-daż poszczególnych woluminów dotyczących zabytków w danej guberni będzie prowadzo-na przez wydawcę dopiero po skompleto-waniu tomów zawierających część opisową i ilustracyjną.

KAZIMIERZA STRONCZYŃSKIEGO INWENTARYZACJA ZABYTKÓW W KRÓLESTWIE POLSKIM

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 30

Page 31: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 31

SPOTKANIA NA WSCHODZIE

Pałac Bułhaków w Dobośni

..............................................................................................................................................

Dobośnia, rozległa posia-dłość w dawnym woj. miń-skim, 30 km na wschód od Bobrujska, należała

w XV w. do książąt Trabskich, następ-nie, jako „Doboszny”, do Gasztołdów. W 1542 r., po śmierci Stanisława Gasz-tołda, pierwszego męża Barbary Radzi-wiłłówny, jego dobra przeszły we  wła-danie Chodkiewiczów, a  w  1620 r. – Sapiehów. Pod koniec XVIII w., na krótko przed rozbiorami, kupił Dobo-śnię sędzia i rotmistrz rzeczycki Ignacy Bułhak. Ponieważ ani on, ani jego brat Wincenty nie mieli dzieci, majątek za-pisali siostrze Fortunacie, która wyszła za Gabriela Bułhaka z innej linii rodu. Nazwisko właścicieli nie uległo więc zmianie. Po wprowadzeniu rosyjskie-go podziału administracyjnego pły-nąca przez Dobośnię rzeczka – także Dobośnia – stała się granicą guberni mińskiej (na prawym brzegu) i mohy-lewskiej. Mniejszą, lewobrzeżną część miejscowości z folwarkiem zwano Ży-licze. Dziś nazwa ta oficjalnie obejmu-je całą wieś. Pałacu trzeba więc szukać w  Żyliczach (Dobośnia − to obecnie

mały przysiółek, nieuwzględniany na mniej dokładnych mapach).

Dwaj synowie Gabriela, Józef i  Ignacy, podzielili się majątkiem. By otrzymać Dobośnię, która stała się ośrodkiem rodzinnych dóbr, Ignacy Bułhak spełnił warunek wuja Igna-

cego i  ukończył Uniwersytet Wileń-ski. Posiadłości znacznie powiększył, drogą kupna oraz dzięki dwóm mał-żeństwom. Powszechnie szanowany, został marszałkiem szlachty powiatu bobrujskiego (wcześniej tę godność piastował wuj) oraz honorowym in-

spektorem szkół. Nic więc dziwnego, że postanowił wznieść w  Dobośni wspaniałą rezydencję, odpowiadającą jego zamożności i pozycji. Mimo wielu zniszczeń zachowana w  zasadniczym kształcie, należy ona do cenniejszych zabytków architektury dzisiejszej Białorusi.

Korpus główny pałacu z  dwoma skierowanymi do tyłu skrzydłami sta-nął w  latach 1825-1826, ale kolejne przebudowy i  rozbudowy klasycy-stycznego gmachu trwały z przerwami

1 | Korpus główny pałacu Bułhaków

2 | Pałacowa kaplica...............................................................................

2

1

Page 32: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 32

dzińca. Skrzydła boczne również mają portyki, ale czterokolumno-we. Po śmierci Ignacego w 1848 r. jego syn Edgar powiększył re-zydencję, przedłużając boczne skrzydła niższymi, parterowymi łącznikami, wiodącymi do na-rożnych pawilonów. Pośrodku prawego łącznika wzniesiono ka-plicę pałacową z fasadą ozdobio-ną Okiem Opatrzności w trójkąt-nym szczycie. Nową część lewego skrzydła przeznaczono na oran-żerię i ogród zimowy. Pałac w ta-kim kształcie oglądał i  w  dwóch ujęciach narysował Napoleon Orda.

Kolejną rozbudowę podjął na przełomie XIX i XX w. syn Ed-gara, Emanuel Bułhak, zamykając dziedziniec skrzydłem równo-

niemal do pierwszej wojny światowej. Kto go zaprojektował, w  istocie nie wiadomo – brak dokumentów nie pozwala, jak dotychczas, na jedno-znaczne ustalenia. Antoni Urbański, informowany przez ostatniego wła-ściciela, Emanuela Bułhaka, podaje, że „budową domu kierował architekt Kłobukowski, uczeń akademii peters-burskiej. Wszystkie detale architekto-niczne wewnętrznego urządzenia były przez niego opracowane” (A. Urbański, Memento kresowe, Warszawa 1929, s. 100). Kierowanie budową i zaprojek-towanie wystroju wewnętrznego − to jednak niekoniecznie projektowanie całości, zwłaszcza że ów Kłobukowski nie jest bliżej znany. Na podstawie nie-możliwej do zweryfikowania wzmian-ki w „Kurierze Warszawskim” z 1853 r. (nr 265) często wiąże się dobośniański pałac ze  znanym wileńskim architek-tem Karolem Podczaszyńskim, czy jednak miałby on być twórcą pierwot-nego projektu, czy autorem rozbudo-wy z  połowy XIX w., stwierdzić nie sposób. Obszerna litewska monogra-fia Podczaszyńskiego również opiera się jedynie na informacji z  „Kuriera” (V. Levandauskas, Architektas Karolis Podčašinskis, Vilnius 1994, ss. 48-53).

Fasadę najstarszej części pałacu akcentuje sześciokolumnowy portyk koryncki w wielkim porządku, zwień-czony trójkątnym szczytem – niegdyś z  herbami właścicieli. Na jego osi, ponad klatką schodową zbudowany został górujący nad budowlą dwukon-dygnacyjny belweder z nieistniejącymi już dziś zegarami od frontu i od dzie-

SPOTKANIA NA WSCHODZIE

3 | Makieta pałacu – stan obecny

4 | Sufit przedsionka sali jadalnej

5 | Fragment sali jadalnej

..............................................................................

ległym do korpusu głównego. Środek zajmuje wielka brama przejazdowa dla powozów, sklepiona kolebką z kaseto-nami i z obu stron wsparta na kolum-nach korynckich. Boczne partie tego skrzydła zdobi od strony dziedzińca sześć kolumn jońskich. Pałacowe wnę-trza – około stu sal i pokoi – znamy je-dynie z wykonanych tuż przed 1914 r. 3

4

5

Page 33: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 33

fotografii Jana Bułhaka (zob. Roman Aftanazy, Dzieje rezydencji na dawnych Kresach Rzeczypospolitej, Warszawa 1991, t. 1, ss. 38-56). Podczas pierwszej wojny światowej Bułhakowie wywieźli w głąb Rosji bogate zbiory: meble, ob-razy, rzeźby, srebra, tkaniny, pamiątki historyczne, bibliotekę i  archiwum (gdzie zapewne była dokumentacja budowy). Po bolszewickim przewro-cie wszystko przepadło, podobnie jak wyposażenie pozostawione na miej-scu. Sam pałac jednak ocalał, władze sowieckie umieściły w nim technikum rolnicze. Podczas drugiej wojny świa-towej zniszczeniu uległa oranżeria i przylegający do niej narożny pawilon, powstała więc wyrwa w  czworobocz-nej zabudowie.

Obecnie w dawnej rezydencji Buł-haków mieści się „kompleks muzeal-ny”, udostępniający najciekawsze sale głównego korpusu i niewielką ekspo-zycję historyczną na piętrze belwede-ru. Przy czym, wobec nieistnienia ja-kiegokolwiek historycznego wyposa-żenia, jest to nie tyle muzeum wnętrz pałacowych, co „muzeum pałacowych sufitów”, zwiedzane z  głową zadartą ku górze. Najciekawsze są bowiem bez wątpienia ocalałe polichromo-wane sufity i  drewniane kasetonowe stropy oraz towarzyszące im stiukowe fryzy, zwłaszcza w reprezentacyjnych pomieszczeniach pierwszego piętra. W  największej sali jadalnej, wspartej na czterech korynckich kolumnach,

SPOTKANIA NA WSCHODZIE

trzu, pokazywanym jako dawny pokój dziecinny, skromniejszemu sufitowi towarzyszy fryz z  gryfami. Na klatce schodowej we  fryzie widnieją kobie-ty w  antycznych strojach, oplecione złotymi girlandami. Bogato ozdo-bione zostały nawet sufity korytarzy. W  jednej z  sal parteru znajduje się efektowny fryz z aniołami i głowami dziewcząt.

Wokół pałacu rozciąga się zanie-dbany park, a w nim ruiny budynków gospodarczych, m.in. lodowni. W za-roślach leży cokół nagrobka pierwsze-go właściciela Dobośni z rodu Bułha-ków. Na poobtłukiwanym kamiennym prostopadłościanie widnieje napis: „Tu spoczywa Ciało / Ś. P. Jaśnie Wielmoż-

fryz ukazuje sceny mitologiczne, z  antycznymi wojownikami, rydwa-nami i walką ze smokiem. Niezwykły jest sufit przedsionka tej sali z wielo-barwną rozetą o orientalnej stylizacji. Nieco mniejszą salę balową nakrywa strop kasetonowy, uzupełniony fry-zem o motywach roślinnych. We wnę-

nego / Ignacego syna Alexandra / BUŁ-HAKA / Marszałka P[owia]tu Bobruj-skiego / Kawalera Orderu Śtej Anny 2ej Klassy. / Urodzony z  Bartkowskiej R[ok.]u 1764 / [...] 28 dnia. Okończył [!] życie / [...] oktobra 1go dnia”.

Jarosław Komorowski

6 | Kasetonowy strop sali balowej

7 | Fryz z gryfami w pokoju dziecinnym

8 | Fryz w sali na parterze

(zdjęcia: Jarosław Komorowski)

6

7

8

Page 34: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 34

Najstarsze wzmianki źródło-we wspominające o Drobi-nie, niewielkim miastecz-ku położonym na północy

Mazowsza, pochodzą już z  pierwszej połowy XIV stulecia. W  ciągu wie-ków dobra drobińskie były kolejno własnością Gulczewskich, Skarbków, Tyszkiewiczów, by w końcu w XIX w. przechodzić z rąk do rąk co kilka lat. Rodem najbardziej związanym z mia-stem, a  zarazem władającym nim najdłużej, bo od połowy XV w. aż po schyłek wieku XVII, była rodzina Kryskich.

Kryscy herbu Prawdzic należeli do najstarszych, najmożniejszych i  bar-dzo wpływowych rodzin szlachec-kich ziemi ciechanowskiej i  płockiej. Przedstawiciele rodu od połowy XV w. reprezentowali elity dygnitarsko- -senatorskie kolejno Mazowsza, Ko-rony czy później – Rzeczypospolitej Obojga Narodów. Swoją wysoką po-zycję społeczną, urzędy oraz majątek zawdzięczali regalistycznej postawie i bezpośrednim związkom z dworami książąt mazowieckich i królewskim.

Twórcą znaczenia familii był Ni-nogniew I, który kolejno piastował urzędy kasztelana płockiego (1463--1465) oraz wojewody płockiego (1465-1468). Pozostawił po sobie kil-ku synów, z  których najmłodszy, Ni-nogniew II, sprawujący także godność wojewody płockiego (1496-1507), również miał liczne męskie potomstwo – siedmiu synów. Tak duża dzietność w każdym pokoleniu powodowała, że Kryscy musieli wciąż na nowo odbu-dowywać i powiększać swój stan ma-jątkowy. Niestety, nie wszyscy przed-stawiciele rodziny wykazywali w  tej dziedzinie odpowiednie zdolności, co prowadziło nieuchronnie do ubożenia i degradacji społeczno-politycznej ko-lejnych linii rodu i przechodzenia ich

do szeregów średniozamożnej szlachty od końca XV i przez cały XVI w.

Największe znaczenie polityczno--majątkowe Kryscy osiągnęli na prze-łomie XVI i XVII w. dzięki osobistym zdolnościom i  przedsiębiorczości naj-młodszego z  synów Ninogniewa II, Pawła − żonatego z  wojewodzianką płocką Anną Szreńską. Sam nie pełnił on żadnego urzędu – był jedynie sta-

rostą mławskim (1521-1529), ale to właśnie jego męscy potomkowie kon-tynuowali senatorską tradycję rodu i  to ich piękne renesansowe nagrobki możemy do dzisiaj oglądać w kościele drobińskim. Spośród trzech starości-ców mławskich Wojciech (urodzony ok. 1530 r.), kolejno dworzanin Zyg-munta Augusta, sekretarz królewski, podkomorzy płocki (1552 r.), zmarł młodo w  1562 r. Zasłużył się jako zdolny dyplomata, któremu ostatni z Jagiellonów powierzył kilka trudnych misji, m.in. do papieża Juliusza III, Marii Tudor czy Filipa II, króla Hisz-panii. Drugi z  braci − Szczęsny (Fe-liks) nie przejawiał żadnej aktywności politycznej i zmarł bezżennie w 1573 r. Karierę zrobił natomiast najmłodszy

potomek Pawła – Stanisław. Był on starostą dobrzyńskim od 1558 r., kasz-telanem raciąskim od 1563 r., starostą zakroczymskim w  latach 1574-1576, by w końcu osiągnąć godność wojewo-dy mazowieckiego i starosty płockiego (1576 r.). Aktywnie angażował się w kolejne interregna, popierając szczę-śliwie za każdym razem zwycięskiego kandydata, co niewątpliwie pomagało mu w  pięciu się w  hierarchii urzęd-niczej. Przez całe życie był wiernym regalistą i  zagorzałym przeciwnikiem Habsburgów. To właśnie Stanisław Kryski wystawił swoim rodzicom − Pawłowi i  Annie ze  Szreńskich oraz bratu Wojciechowi pomnik nagrobny w  kościele parafialnym w  rodzinnym Drobinie, w którego podziemiach zo-stały złożone ich doczesne szczątki.

Wojewoda mazowiecki z  małżeń-stwa z  Małgorzatą, córką wojewody płockiego Arnolfa Uchańskiego, brata prymasa Jakuba, doczekał się czterech synów: Pawła (zmarłego w  dzieciń-stwie), Piotra, który umarł w 1600 r., mając około dwudziestu ośmiu lat, Wojciecha (zmarł w 1616 r.) – kolejno kasztelana sierpeckiego (1609 r.), kasz-telana raciąskiego (1613 r.) i w końcu kasztelana płockiego (koniec 1613 r.) oraz Szczęsnego vel Feliksa (1562- -1617), który, będąc bliskim współpra-cownikiem Zygmunta III, w nagrodę za wierną służbę doszedł do jednego z najwyższych urzędów państwowych – kanclerstwa wielkiego koronne-go (1613 r.). To jednak nie kanclerz, lecz wojewoda płocki ufundował dla rodziców i  brata – Piotra bliźniaczy nagrobek po drugiej stronie prezbite-rium kościoła drobińskiego.

Po śmierci Szczęsnego Kryskiego rodzina zaczęła powoli tracić status możnowładczy. Było to spowodowane nie tylko licznymi podziałami mająt-ku na skutek zbyt dużej dzietności, ale

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

Dwa nagrobki w Drobinie – dzieło mistrza i jego naśladowców

1

...................................................................................................................................................

Page 35: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 35

Obiektem, dzięki któremu Drobin na stałe zapisał swoją obecność na kar-tach podręczników historii sztuki jest mieszczący się w centralnym punkcie rynku kościół parafialny św. Stanisła-wa. Mimo iż sama w  sobie gotycka, wielokrotnie przebudowywana bry-ła świątyni do pereł architektury nie należy, wybrane elementy wyposaże-nia wynagradzają niedostatki urody wyglądu zewnętrznego kościoła. Sa-lowe założenie o  wnętrzu na planie prostokąta skrywa w  swym prezbite-rium dwa niezwykle ciekawe pomniki sztuki sepulkralnej. Pierwszy z  nich − to nagrobek znanej nam już rodzi-

ny Kryskich – Wojciecha, którego to Łukasz Górnicki uczynił jednym z  bohaterów Dworzanina oraz jego rodziców – Anny de domo Szreńskiej oraz Pawła, dawnych właścicieli Dro-bina. Autorstwo dzieła powszechnie przypisuje się krakowskiemu artyście przybyłemu z  Włoch, Santi Guccie-mu, bądź też rzeźbiarzowi z jego krę-gu warsztatowego. Zarówno kunszt wykonania, jak i  nowatorstwo formy zastosowanej przy projektowaniu na-grobka, nawiązującej jednak wyraź-nie do pomników nagrobnych rodu Medyceuszy, wskazują na autorstwo samego Gucciego. Spośród jego bo-gatego dorobku artystycznego warto

także brakiem wybitnych jednostek wśród członków rodu. Spośród sy-nów i bratanków kanclerza większość otrzymała jedynie niskie w hierarchii urzędy tytularne ziemskie.

Okres świetności rodu na przeło-mie XVI i XVII w., kiedy potomkowie starosty mławskiego uzyskali ponadre-gionalne znaczenie i w znaczący spo-sób angażowali się w życie polityczne nie tylko Mazowsza, ale całej Rzeczy-

pospolitej, pozwolił na zgromadzenie ogromnego, jak na realia mazowieckie, potencjału ekonomicznego. Stanisław Kryski pod koniec życia był właścicie-lem połowy rodowego Drobina oraz trzydziestu pięciu wsi. Ponadto miał również osiem wsi zastawnych oraz dobra drugiej żony – Katarzyny Ko-sińskiej. Dysponując tak znacznym majątkiem, wojewoda mazowiecki mógł zatrudnić jednego z najlepszych architektów i  rzeźbiarzy w  Europie, by wykonał nagrobek, który z  jednej strony miał upamiętniać jego najbliż-szych krewnych, z  drugiej zaś świad-czyć o wielkim znaczeniu polityczno- -majątkowym samego fundatora.

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

2

1 | Kościół św. Stanisława w Drobinie

2 | Nagrobek rodziny Kryskich autorstwa Santi Gucciego w drobińskim kościele

3 | Herb Dołęga Szreńskich na nagrobku................................................................................

3

Page 36: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 36

4 | 5 | Postać Anny ze Szreńskich (4) i fragment z dłońmi trzymającymi książkę (5)

6 | 7 | Nagrobek rodziny Kryskich autorstwa rzeźbiarza lokalnego – postać Stanisława Kryskiego (6) i Małgorzaty z Uchańskich (7)

(zdjęcia: 1 – Paweł Tyszka, 2-7 – Iwona Jesionowska)

................................

Nagrobek drobiń-ski powstawał w  la-tach 1572-1578 i  był pierwszym polskim zleceniem tego typu realizowanym przez Santi Gucciego. Wy-daje się on szczególnie

interesujący ze  względu na prekur-sorskie, a  zarazem unikatowe w  ska-li naszego kraju ujęcie postaci przez artystę. W  architektonicznym, dwu-osiowym założeniu postacie rodziców spoczywają na siedząco we  wnękach, pomyślanych jako przeciwwaga dla leżącego u  ich stóp syna. Całość do-pełnia się wzajemnie, tworząc spójną, przemyślaną kompozycję, w  której każdy z  elementów współgra idealnie z  pozostałymi, postacie zaś sprawiają wrażenie zastygłych w niemej rozmo-wie. Odzianego w zbroję, leżącego na tumbie grobowej syna otula czułym spojrzeniem matka, wychylająca się ku niemu ze swej niszy. Czułość rodziciel-ska bije także od postaci małżonka, sie-dzącego po jej prawicy, uczucie to pod-kreśla ręka zmarłego ułożona w okoli-cy serca, co nawiązuje do podobnego gestu wykonywanego przez kobietę. Niezwykle ciekawy efekt uzyskał au-tor nagrobka, umieszczając oboje zmarłych w  wypełnionych kasetona-

5

wymienić choćby kilka tak znanych i  cennych dzieł, jak manierystycz-ny zamek Mirów w  Książu Wielkim − pierwsze na ziemiach polskich za-łożenie typu palazzo in fortezza, wy-budowany na zlecenie biskupa Piotra Myszkowskiego, nawiązujący w  swej formie do Wawelu pałac Leszczyńskich w  Baranowie Sandomierskim, kaplicę Myszkowskich przy kościele św. Trójcy w  Krakowie czy wreszcie serię różno-rodnych w  swej formie nagrobków: kilkukondygnacyjny, monumentalny pomnik upamiętniający rodzinę Mon-telupich w  krakowskim kościele Ma-riackim, stosunkowo prosty nagrobek Andrzeja i  Barbary Firlejów z  posta-ciami upozowanymi na leżąco, znajdu-jący się w Janowcu opodal Kazimierza Dolnego czy ciekawy ze  względu na uchwycone w pozie klęczącej, adorują-ce krzyż postacie Grzegorza i Katarzy-ny Branickich w Niepołomicach, któ-ry to sposób portretowania zmarłych spopularyzuje się w epoce baroku.

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

4

mi niszach – padające na nie światło doskonale uwypukla nie tylko fakturę umieszczonych w  podłuczach rozet, ale też wydobywa z głębokiego cienia wnęk jasne postacie Anny i Pawła, do-skonale odcinające się od ciemnego tła. Całości dopełnia bogata, nawiązująca do klasycznych form architektonicz-nych dekoracja, oddająca renesanso-wy charakter nagrobka – masywny, trójkątny naczółek z  wieńczącymi go amforami, wsparty na dekorowanych motywami kwiatowymi zdwojonych pilastrach jońskich, zawieszone ponad postaciami zmarłych uskrzydlone gło-wy aniołków, fryzy rollwerkowe okala-jące kartusze z sentencjami zaczerpnię-tymi m.in. z Homera i Seneki, a także flankujące ryzalit z  postacią leżącego Wojciecha Kryskiego herby – Praw-dzic Kryskich oraz Dołęga Szreńskich. Wart podkreślenia jest również kunszt, z  jakim rzeźbiarz oddał poszczegól-ne elementy odzienia postaci – plisy i załamania szaty Anny ze Szreńskich, trzymającej w  dłoni spoczywającej na kolanie książkę, zapewne modlitewnik oraz różaniec, miękko spływającą na jej ramiona chustę, a  przede wszyst-kim odwzorowane z najdrobniejszymi detalami elementy zbroi, w które przy-odziani są obaj sportretowani męscy członkowie rodu Kryskich.

Page 37: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 37

Swego rodzaju przeciwwagę este-tyczną dla wysokiej próby pomnika sztuki nagrobnej autorstwa Santi Guc-ciego stanowi drugi nagrobek, umiesz-czony na przeciwległej ścianie prezbi-terium kościoła. Mamy tu do czynie-nia z  obiektem późniejszym o  kilka dziesięcioleci, wykonanym w  latach 1609-1613 na zlecenie kasztelana sierpeckiego Wojciecha Kryskiego dla swego brata Piotra oraz rodziców – Stanisława i Małgorzaty z Uchańskich Kryskiej. Wystawiony przez niego pomnik wyraźnie koresponduje z na-grobkiem sąsiednim, stanowiąc jego znacznie uboższe, sprymitywizowane odbicie. Fundatorowi piastującemu zaledwie urząd kasztelana z pewnością zbrakło funduszy na sprowadzenie do Drobina wysokiej klasy rzeźbiarza, mogącego sprostać niełatwemu zada-niu dorównania warsztatem pomni-kowi dłuta Santi Gucciego, toteż zado-wolić się musiał wyrobem autorstwa lokalnego, nieznanego nam artysty. Rzeźbiarz odwzorował ogólne rozpla-nowanie nagrobka, umieszczając obie postacie rodziców w niszach, syna zaś w pozie leżącej u  ich stóp. Uniesione na wysokość piersi dłonie Stanisława

w nagrobku opracowanym przez San-ti Gucciego. Elementem stanowiącym przejaw inwencji własnej, dodanym przez artystę w  pomniku później-szym, jest postać dziecka, stojącego na niewysokim postumencie obok Mał-gorzaty Kryskiej, podtrzymującego tablicę opatrzoną inskrypcją, a  także wieńczący naczółek anioł, trzymający w rozpostartych ramionach banderolę. W pewnym sensie dopiero dzięki bez-pośredniemu zderzeniu wizualnemu obu pomników – autorstwa uznanego, renomowanego jakbyśmy dziś powie-dzieli artysty, oraz artysty lokalnego – docenić można bez trudu kunszt i zdolności włoskiego rzeźbiarza.

Niepozorne mazowieckie mia-steczko nie przyciąga rzesz turystów. Nagrobki drobińskie, choć dorównują klasą tym z  Krakowa czy nawet Rzy-mu, znane są raczej wąskiemu gro-nu zainteresowanych. Warto jednak zwiedzając np. Płock, zboczyć nieco z  utartych tras i  zobaczyć perełkę re-nesansowej sztuki sepulkralnej, do-stępnej niemal na wyciągnięcie ręki.

Iwona JesionowskaPaweł Tyszka

i  Małgorzaty naśladują gesty swych pierwowzorów, brak w  nich jednak niezwykłej czułości wyrażanej przez Annę i Pawła, oczy sprawiają wraże-nie pustych i martwych, na twarzach natomiast brak wyraźnych rysów, co sprawia wrażenie, jakby przez kilka wieków czas zatarł w  kamieniu te cechy osobowe, które autor chciał za-pewne przekazać potomnym. Relief płaskorzeźbionych rozet w  niszach jest płytszy, detal zdobniczy znacz-nie uboższy i uproszczony, rollwerki ściśle przylegają do ściany, sprawiając wrażenie niemalże płaskich. Pojedyn-cze pilastry – nad których głowicami umieszczono herby Prawdzic Kry-skich oraz Radwan Uchańskich − flankujące wnęki pozostają niewypeł-nione detalem zdobniczym, a jedynie inskrypcjami dotyczącymi zmarłych. Całość sprawia wrażenie płaskości i statyczności. Drapowanie szat Mał-gorzaty Uchańskiej jest bardzo nie-zdarne i  słabo widoczne, podobnie jak elementy zbroi Piotra i  Stanisła-wa, wyglądające wręcz na karykatu-ralne odbicie swych przodków stroj-nych w  bogate zbroje paradne, tak znakomicie oddane w każdym detalu

6

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

7

Page 38: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 38

W  XVIII w. w  pobliskiej dolinie Jaworzynki zaczęto wydobywać rudę żelazną, którą transportowano po-przez Kuźnice do huty w Dolinie Ko-ścieliskiej. Wkrótce jednak i  w  Kuź-nicach założona została huta, znana pod nazwą Huta Hamerska. Zakład ten okazał się mało wydajny, głównie ze  względu na niedostateczne dosta-wy rudy. Znaczny rozwój produkcji nastąpił dopiero na początku XIX w., gdy huta przejęta została przez wywo-dzącą się z Węgier, a później spolonizo-waną rodzinę Homolacsów. W 1807 r. Jan Wincenty Homolacs stał się for-malnie jej właścicielem. W  1824 r. Emanuel Homolacs nabył dobra za-kopiańskie. Transakcja ta umożliwiła

mu odtąd eksploatację górskich lasów, prowadzoną w celu pozyskiwania pa-liwa drzewnego dla huty. Niestety, połączone to było z nadmiernym wy-rębem drzewostanu w  dolnych par-tiach reglowych, co doprowadziło do jego dewastacji. Po przejęciu zakładu w  1830 r. przez bratanka Emanuela – Edwarda Homolacsa nastąpiły lata prosperity huty. Przyczyniło się do tego zarówno fachowe zarządzanie, jak i  ciągły popyt na wyprodukowa-ne wyroby odznaczające się wysoką

1 | Plan zrewitalizowanego zespołu dworsko--parkowego w Kuźnicach (na podstawie „Tatry”, TPN, zima 2006, nr 1) 1 – dawna wozownia dworska, 2 – taras z fundamentami dawnego dworu, 3 – zrewitalizowane założenie ogrodu dworskiego, 4 – dawne domki urzędnicze, 5 – dawna karczma, 6 – dawny budynek dyrekcji zakładu metalurgicznego – obecnie siedziba dyrekcji TPN, 7 – krzyż z 1839 r. przy alei głównej, 8 − dawny spichlerz dworski, 9 – restauracja „Kuźnice”, w miejscu dawnej modelarni hutniczej, 10 – lokalizacja wielkiego pieca hutniczego, 11 – dolna stacja kolejki linowej

2 | Taras z odtworzonymi fundamentami dworu Homolacsów od strony południowo-wschodniej

................................................................................

Kuźnice – ważne miejsce turystyczne − znane są ca-łej Polsce. Tu znajduje się dolna stacja kolejki linowej

na szczyt Kasprowego Wierchu, tu mają początek najbardziej uczęszcza-ne szlaki tatrzańskie. Należy jednak pamiętać, że jest to także miejsce po-wiązane bardzo ściśle z  przeszłością Zakopanego. Sama nazwa wskazuje, iż dawniej teren ten wykorzystywany był na cele przemysłowe. W XIX w. przez wiele lat istniał tu dobrze prosperują-cy zakład metalurgiczny o  znaczeniu ponadlokalnym, należał bowiem do największych tego typu w  ówczesnej Galicji. Zakopane w tym samym okre-sie było tylko ubogą wsią góralską.

jakością. Początkowy dość skromny ich asortyment stał się bardzo szeroki. Produkowano różnego rodzaju wy-roby kute, walcowane, konstrukcyjne oraz tzw. galanterię żelazną. Niemały wpływ na trwałość zatrudnienia w za-kładzie miała dobrze zorganizowana działalność socjalna.

Terenem działalności przemysło-wej była dolina potoku Bystra. Jego wody, odprowadzone tzw. Młynówką, wykorzystywano jako siłę napędową maszyn. Wzdłuż całej doliny rozloko-wane były liczne urządzenia i obiekty produkcyjne: wielki piec z  odlewnią, młot, walcownia, ślusarnia, modelar-nia, warsztat tokarski. Powstał również budynek dyrekcji, a w tzw. Murowani-

cy mieściła się administracja walcow-ni. W  całym tym zespole wzniesione zostały także budynki mieszkalne i go-spodarcze: dwór właścicieli, budynki pracowników tzw. domki hamerni-ków, wozownia, spichlerz, karczma. Historia dworu kuźnickiego związana jest bardzo z  jego długoletnią właści-cielką Klementyną ze Sławińskich Ho-molacsową, najpierw żoną Emanuela, a  później Edwarda. Z  pewnością to ona kształtowała wnętrze dworu i par-kowe otoczenie wokół niego.

ZABYTKI W KRAJOBRAZIEZABYTKI W KRAJOBRAZIE

2

Zabytkowe Kuźnice...................................................................................................................................................

1

Page 39: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 39

Na początku drugiej połowy XIX w. pojawiły się pierwsze oznaki spadku koniunktury dla zakładu. Ze względu na brak rudy i konkurencję nowocze-śniejszych przedsiębiorstw, produk-cja stawała się coraz mniej opłacalna. W tej sytuacji w 1869 r. Homolacso-wie podjęli decyzję o sprzedaży zakła-du oraz dóbr zakopiańskich. Następni właściciele nie zdołali zatrzymać pro-cesu upadłościowego i  w  1881 r. za-niechano produkcji.

Nowy rozdział w  dziejach Kuź-nic rozpoczął się w  1889 r., gdy do-bra zakopiańskie nabył Władysław Zamoyski. Wydarzenie to przyjęte zostało z  dużym zadowoleniem nie tylko przez miejscową społeczność,

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

3 | Zrekonstruowane założenie ogrodu dworskiego – w głębi budynek dyrekcji TPN

4 | Budynek dawnej karczmy od strony południowej

5 | Budynek dawnej wozowni z widokiem na Nosal

...............................................

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

4

lecz również i  przez ogół Polaków. Na terenie Kuźnic nie wznowiono już działalności przemysłowej. Rozpoczę-to rozbiórkę urządzeń i  burzenie za-budowań, a maszyny przeznaczono na złom. Pewne obiekty jednak przetrwa-ły i zostały zaadaptowane do nowych celów. W  dawnym budynku dyrekcji zakładu umieszczono Szkołę Pracy Domowej Kobiet, prowadzoną przez Jadwigę Zamoyską – matkę Władysła-wa; szkoła ta, założona w Kórniku, po kilku zmianach lokalizacji, ostatecznie znalazła siedzibę w Kuźnicach. Uczen-nicom pochodzącym ze  wszystkich zaborów zapewniała oprócz praktycz-nego wykształcenia także wychowanie patriotyczne. Z  pozostałych obiek-tów zachowały się: tzw. Murowanica, dawna karczma, wozownia i spichlerz dworski. Sam dwór jednak nie ocalał, gdyż w 1884 r. został zniszczony przez pożar. Władysław Zamoyski prowa-dził szeroko zakrojoną działalność na

rzecz Tatr i  Zakopanego. Dla sprawy polskiej najważniejsza była jego wielo-letnia walka o Morskie Oko, szczęśli-wie zakończona sukcesem. W jego do-brach zaprowadzony został porządek, zatrzymano niekontrolowany wyrąb lasów, podejmowano liczne inicjaty-wy o  znaczeniu gospodarczym i  spo-łecznym.

Kuźnice i dobra zakopiańskie były własnością Władysława Zamoyskiego do jego śmierci w 1924 r. Potem przeję-te zostały przez utworzoną przez niego fundację – Zakłady Kórnickie. Z kolei w 1934 r. przeszły na własność państwa polskiego. Utrzymywana przez funda-cję szkoła w 1932 r. przekształcona zo-stała w  Gimnazjum i  Liceum Gospo-darcze. W czasie okupacji niemieckiej, po usunięciu zakładu szkolnego, budy-nek zaadaptowano na hotel dla władz okupacyjnych. Po zakończeniu dru-giej wojny światowej wznowiono na krótko przerwane nauczanie szkolne.

W  1951 r. obiekt z  terenem przysto-sowano dla potrzeb zespołu szpitalno- -sanatoryjnego, który prowadził tu pełną działalność aż do 2003 r. Odtąd nastąpiło stopniowe jego przenoszenie w inne miejsca. Równocześnie opusz-czone obiekty przekazywane były no-wemu zarządcy – Tatrzańskiemu Par-kowi Narodowemu.

W 2004 r. podjęte zostały pierwsze prace remontowe w dawnej wozowni, spichlerzu i  karczmie. W  2005 r. Ta-trzański Park Narodowy, po złożeniu wniosku, uzyskał dofinansowanie z  funduszy europejskich na realizację projektu „Rewitalizacja zespołu dwor-sko-parkowego w Kuźnicach”. Projekt ten nie obejmował budynku poszpi-talnego, przeznaczonego na siedzibę dyrekcji Tatrzańskiego Parku Naro-dowego – jego adaptacja miała stano-wić oddzielną inwestycję. W  latach 2006-2008 przeprowadzone zostały dalsze prace remontowo-adaptacyjne

3

5

Page 40: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 40

ZABYTKI W KRAJOBRAZIEZABYTKI W KRAJOBRAZIE

w  istniejących budynkach oraz rewi-talizacyjne na obszarze całego zespo-łu. Głównym założeniem prac tere-nowych było odtworzenie dawnego układu dworsko-parkowego. Uczytel-nione zostały fundamenty dworu Ho-molacsów. Zrekonstruowano tarasowe rozplanowanie ogrodu dworskiego, ze  schodami, fontanną i  gazonami. Wykonano nowy układ pieszo-jezdny, respektując jednocześnie historyczne założenie z aleją główną w partii środ-kowej. Cały teren otrzymał stylowe oświetlenie, wzdłuż alei głównej usta-wiono ławki. Taras w miejscu dawne-go dworu przeznaczono na organizo-wanie czasowych ekspozycji.

6 | Dawne domki urzędnicze (obecnie pracowników TPN) z widokiem na Nosal

7 | Budynek dyrekcji TPN od strony zachodniej

8 | Dolna stacja kolejki linowej

(zdjęcia: Stanisław Grzelachowski)................................................................................

7

Po trwających dwa lata pracach związanych z  rewitalizacją zespołu dworskiego w  Kuźnicach 6 czerwca 2009 r. nastąpiło jego symboliczne otwarcie, połączone z  okolicznościo-wymi imprezami. Zorganizowana zo-stała sesja popularnonaukowa, insce-nizacje teatralne, koncert oraz zwie-dzanie zespołu.

Przekazany społeczeństwu odno-wiony zespół dworsko-parkowy do-brze przyczynia się do popularyzacji przeszłości Kuźnic. Pomocne w  tym są wystawy oraz ekspozycje organizo-wane w  jego obiektach. Atrakcyjność tego zespołu, w  porównaniu do po-dobnych w  innych miejscach kraju, jest wyjątkowa ze względu na jego po-łożenie pośród Tatrzańskiego Parku Narodowego. Zachowane budynki za-bytkowe, poprzez swoją formę i użyte materiały, doskonale wpisują się w to naturalne środowisko górskie.

Stanisław Grzelachowski

W 2005 r. dwa zachowane budyn-ki dworskie z początku XIX w. − wo-zownia i  spichlerz − zostały wpisane do rejestru zabytków. Wozownię prze-znaczono na cele muzealne, a spichlerz na wystawy czasowe. Odremontowa-no dwa dawne domy urzędnicze, usy-tuowane w sąsiedztwie nieistniejącego dworu, które są obiektami mieszkal-nymi pracowników Parku. We  wrze-śniu 2008 r. obszar zespołu dworsko- -parkowego wpisany został do rejestru zabytków. Od listopada 2008 r. w od-nowionym budynku poszpitalnym mieści się dyrekcja Tatrzańskiego Par-ku Narodowego. Na parterze budynku znajduje się kaplica urządzona jeszcze przez Jadwigę Zamoyską.

W Kuźnicach zachowały się tylko nikłe ślady przemysłowej działalności zakładu metalurgicznego, natomiast przetrwały niektóre wyroby tego zakładu. Jednym z  nich jest odlana z  surówki, segmentowa balustrada

6

7 8

otaczająca fontannę. Dzieło to pod względem plastycznym odznacza się spokojnymi harmonijnymi wzorami. Nadwątlona przez czas, częściowo zdekompletowana, w 1977 r. balustra-da poddana została gruntownej reno-wacji. Drugim obiektem, zaliczającym się do najstarszych wyrobów kuź-nickich, jest krzyż z 1839 r. przy alei głównej. Został on wystawiony przez Edwarda Homolacsa dla uczczenia pa-mięci jego sługi, który podczas napadu uratował mu życie, lecz przy tym sam zginął. Oprócz tych zachowanych na dawnym terenie dworskim, metalowe wyroby pochodzące z  Kuźnic można jeszcze dziś odnaleźć w różnych miej-scach Zakopanego.

Page 41: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 41

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

Anioł Michała Kamieńskiego na cmentarzu w Ozorkowie

................................................................................................................................................

Ozorków, drugie co do wielkości miasto w  pow. zgierskim, ma średnio-wieczną metrykę. Do po-

czątku XIX w. miejscowość była wsią. W  1816 r. Ozorków uzyskał status miasta prywatnego, nale-żącego początkowo do Ignacego Starzyńskiego, a  następnie do hr. Feliksa Łubieńskiego i  jego syna gen. Tomasza Łubieńskie-go. Po uzyskaniu praw miej-skich rozwój Ozorkowa prze-biegał w  sposób zbliżony dla innych miejscowości fabrycz-nych, leżących w  orbicie Ło-dzi. Miasto stało się ośrodkiem przemysłowym, zamieszkanym przez ludność zróżnicowaną na-rodowościowo. W jej skład we-szła znaczna grupa niemieckich ewangelików. Pozostałością po nich są: kościół Dwunastu Apostołów Jezusa Chrystusa, ufundowany przez Heinricha Schlössera i  Christiana Wil-helma Wernera oraz cmentarz ewangelicko-augsburski przy ul. Cmentarnej.

Cmentarz jeszcze w  latach dziewięćdziesiątych XX w. był nekropolią z  wieloma niezwy-kłymi obiektami sepulkralnymi. Obecnie jest systematycznie okradany przez złomiarzy i han-dlarzy antykami. Zdewastowa-no m.in. zespół grobowy rodu fabrykanckiego Schlösserów i  Wernerów, z  charakterystycz-ną kaplicą grobową Heinricha i Carla Schlösserów, czy raczej mauzo-leum w formie egipskiej świątyni, wy-budowany w 1884 r., po śmierci męża, przez Matyldę Schlösser. Ze stojącego na zewnątrz kamiennego sarkofagu skradziono na przełomie XX i XXI w. wszystkie brązowe ozdoby, m.in.

wspaniałe odlewy aniołów na naroż-nikach. Sarkofag nadal jest ozdobio-ny rzeźbionym w kamieniu, pięknym medalionem przedstawiającym praw-dopodobnie głowę Matyldy Schlösser.

Na całym obszarze cmentarza znikają w  zastraszającym tempie kraty ogro-dzeń i żeliwne krzyże.

Na cmentarzu w Ozorkowie znaj-duje się także kwatera żołnierzy nie-mieckich, poległych w Operacji Łódz-kiej w  listopadzie i  grudniu 1914 r.

oraz wspaniała rzeźba ze spiżu autor-stwa Michała Kamieńskiego.

Anioł Kamieńskiego umieszczony jest na szczycie wzgórza, na którym ulokowany został cmentarz. Rzeźba,

wielkości dorosłego człowieka, postawiona jest na ogrodzonym ozdobną kratą grobie Heleny Wandy z  Liebichów Modro (1905-1929). Usytuowana na prostym postumencie, z  epita-fium z  tzw. szwedzkiego szkła, przedstawia kobietę w  antycz-nym stroju z  potężnymi skrzy-dłami, wyciągającą ręce nad głową dziecka. Najprawdopo-dobniej w  2009 r. skradziono lub zniszczono postać dziecka – widoczna jest już tylko na fotografii. Mimo dewastacji monument nadal jest piękny i  imponujący. Postać anioła ma sygnaturę warszawskich odlewników: inż. M. Gawry-chowskiego i  J. Szczecińskiego. Z boku podstawy umieszczono sygnaturę autora rzeźby – Mi-chała Kamieńskiego.

Oprócz prac w  Muzeum Narodowym w  Warszawie, po-mnika Ignacego Jana Paderew-skiego w  Parku Ujazdowskim i  rzeźby wiceprezydenta War-szawy dr. Karola Rychlińskiego w  Drewnicy-Ząbkach jest to prawdopodobnie jedna z  nie-licznych przetrwałych realizacji rzeźbiarskich rozstrzelanego w Powstaniu Warszawskim Mi-chała Kamieńskiego, nie licząc

odtworzonego niedawno Pomnika Dowborczyka.

Czy rzeźba ocaleje na coraz bar-dziej niszczonym cmentarzu ewan-gelicko-augsburskim w  Ozorkowie? Czas pokaże ...

Mirosław Pisarkiewicz

| Rzeźba Michała Kamieńskiego na fotografii sprzed 2009 r. (fot. Mirosław Pisarkiewicz)............................................................................................................

Akcja cmentarze

Page 42: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 42

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

1 | Cerkiew św. Apostoła Jakuba syna Alfeusza w Łosince

2 | Wnętrze cerkwi, w głębi ikonostas z 1886 r.

3 | Ołtarz z ikoną Świętej Trójcy

4 | Ikona patronalna św. Apostoła Jakuba

(zdjęcia: Jerzy Samusik)................................................................................

Prawosławna parafia w  Ło-since, położonej w  powiecie bielsko-podlaskim, powsta-ła w  1778 r. na mocy przy-

wileju wydanego przez hetmanową wielką koronną i  starościnę bielską, Izabelę Branicką, w  porozumieniu z metropolitą unickim i administrato-

rem biskupstwa brzeskiego, Leonem Szeptyckim. Wtedy też konsekrowa-no cerkiew, której wznoszenie właśnie zakończono, nadając jej za patrona św. Jakuba Apostoła. Nie była to budow-la nowa, lecz siedemnastowieczna, drewniana, przeniesiona z cmentarza znajdującego się w pobliskim Nowym Berezowie. Postawiono ją na planie sześciokąta, na fundamencie z  cegły, ściany zewnętrzne oszalowano, dach pokryto gontem, kopułę zaś blachą. Ponieważ była to cerkiew obrządku unickiego, wewnątrz nie zbudowano ikonostasu, lecz trzy ołtarze. W ołta-rzu głównym znalazł się obraz przed-stawiający Świętą Trójcę, namalowa-

Cerkiew w Łosince

.................................................................................................................................................

ny przez nadwornego malarza Jana Klemensa Branickiego − Augustyna Mirysa, a  w  ołtarzach bocznych ob-razy św. Jakuba Apostoła oraz Opie-ki Matki Bożej pędzla tego samego mistrza. Obok cerkwi usytuowana została dwukondygnacyjna dzwon-nica, również drewniana, czworo-

boczna, pokryta gontem, mieszcząca cztery dzwony. Najcięższy z  nich, ważący około 500 kg, z wizerunkiem Jezusa Chrystusa, Matki Bożej i  św. Mikołaja Cudotwórcy, odlany został w  Moskwie, skąd przywieziono go w 1879 r.

W  latach trzydziestych XIX w. w cerkwiach poczęły pojawiać się iko-nostasy w związku z powrotem unitów do prawosławia. Także w  łosińskiej cerkwi zbudowano w 1840 lub 1841 r. ikonostas, do którego ikony napisał sprowadzony z Brańska malarz Cyryl Michnow. Przysłonił on ołtarz, w któ-rym nadal znajdowała się „Święta Trójca” Augustyna Mirysa. Przedłuże-

2

Akcja drewno

niem ikonostasu stały się ołtarze bocz-ne, z zachowanymi obrazami malarza Branickich.

Przeniesiona z  Nowego Berezowa świątynia była już znacznie nadwątlo-na i w miarę upływu czasu wymagała coraz częstszych remontów. W 1882 r. postanowiono ją wreszcie rozebrać i na jej miejscu zaczęto budować nową, dużo większą, na którą materiał bu-dowlany w postaci około 1500 kloców drewna pozyskano z Puszczy Ladzkiej. W  1886 r. świątynię konsekrowano i  nadano patrona – św. Apostoła Ja-kuba syna Alfeusza. Była to pierwsza i dotychczas jedyna cerkiew w Polsce pod takim wezwaniem.

Nowa cerkiew wzniesiona została na planie krzyża łacińskiego, co było rzadkością na Podlasiu Północnym, gdzie prawie wszystkie prawosławne świątynie zakładano na planie krzyża greckiego. Wyjątek – oprócz Łosinki – stanowiły cerkwie w Narwi, Pasyn-kach i  Nowej Woli. Zwężone prezbi-terium zostało zamknięte trójbocznie, po obu jego stronach znalazły się dwa prostokątne pomieszczenia: prothe-sis i  diakonikon. Budowla otrzymała

1

Page 43: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 43

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

ważący tylko 45 kg. Nie wiemy nato-miast, co stało się z obrazami Mirysa. Istnieje opinia, iż znajdująca się obec-nie w  obrębie ołtarza ikona „Święta Trójca” jest właśnie przemalowanym obrazem Augustyna Mirysa.

Zarówno pierwszą, jak i drugą woj-nę światową przetrwała cerkiew w Ło-since bez większego uszczerbku, nie licząc strat w wyposażeniu, częściowo zresztą uzupełnionym przez księgi, chorągwie, naczynia i  szaty liturgicz-ne pochodzące z  cerkwi św. Eljasza w Hryniewiczach, która spłonęła i nie została w  okresie międzywojennym odbudowana. Po drugiej wojnie świa-towej cerkiew w Łosince kilkakrotnie remontowano. W  latach 1995-1997 pomalowano całą świątynię z zewnątrz oraz wykonano renowację ikonostasu. Zajęli się tym przybyli z  Poczajewa (Ukraina) złotnicy i  konserwatorzy, wyspecjalizowani w restauracjach cer-kwi – Andrzej, Jerzy i  Włodzimierz Prisiażniukowie. Pozłocili cały ikono-stas oraz dokonali konserwacji bardzo już zniszczonych ikon, m.in. „Zaśnię-cia Matki Boskiej” z  drugiej połowy XIX w., „Ukrzyżowania” z  XVIII w., „Matki Boskiej Znamienije” prawdo-podobnie z XVII w.

Następny, jeszcze gruntowniejszy remont przeprowadzono po 10 latach. Proboszcz parafii ks. Jerzy Koc uzyskał z Ministerstwa Kultury i Dziedzictwa Narodowego dofinansowanie w wyso-kości 352 tys. zł. Suma ta (plus własny wkład w kwocie 80 tys. zł) umożliwiła wykonanie w ciągu czterech miesięcy (od 2 lipca do 10 listopada 2007 r.) wielu prac. Odnowiono i  pomalowa-no całe ogrodzenie wraz z  wejścio-wymi bramami, naprawiono dach i rynny, dokonano renowacji 18 drew-nianych kolumn, wymieniono wszyst-kie 23 okna oraz fragmenty podłóg w świątyni i na dzwonnicy. Po usunię-ciu starej farby olejnej pomalowano na nowo ściany wewnętrzne i  sufit oraz ściany zewnętrzne – te ostatnie farbą w  kolorze écru, dzięki czemu świąty-nia zyskała barwę wyróżniającą ją spo-śród innych, dość licznych na Podla-siu drewnianych cerkwi, malowanych przeważnie na niebiesko.

Jerzy Samusik

z cebulastym zwieńczeniem i krzyżem na kuli. W wieży tej zawieszono dzwo-ny z poprzedniej cerkwi, a oprócz nich również 800-kilogramowy dzwon, sprowadzony w  1889 r. z  Moskwy, a  zamówiony przez parafian na pa-miątkę cudownego ocalenia cara Aleksandra III, w dniu 17 październi-ka 1888 r. podczas nieudanego zama-chu w  pobliżu Petersburga. Budową kierował Izydor Iwacik, cieśla ze  wsi Wasilkowo, którego dziełem były tak-że cerkwie w Narwi i Zubowie.

W  jednoprzestrzennym wnętrzu Izaak Cypkin z Wilna zbudował trój-kondygnacyjny ikonostas. Kondygna-cja dolna zawierała oprócz carskich wrót osiem pól wypełnionych ikona-mi, kondygnacja wyższa była pięcio-polowa, a najwyższa, zwieńczona tym-panonem, trójpolowa.

W  1915 r., w  okresie bieżeństwa część wyposażenia cerkwi, większość ikon i  wszystkie dzwony zostały wy-wiezione do Kazania i Jarosławia, skąd w 1923 r. wróciły tylko dwa dzwony: jeden odlany w 1700 r. z wyobrażenia-mi Ukrzyżowania Jezusa Chrystusa i  św. Mikołaja Cudotwórcy, o  wadze 135 kg, oraz wykonany w 1851 r. z wy-obrażeniem Ukrzyżowania Jezusa,

konstrukcję wieńcową i  szkieletową. Ustawiona została na fundamencie z ciosanych kamieni polnych zespolo-nych zaprawą. Ściany oszalowano de-skami, wzmacniając je lisicami. Więź-ba dachowa była krokwiowo-płatwio-wa, z zastosowaniem zastrzałów, dach wielopołaciowy, łamany, pokryty bla-chą. Nad skrzyżowaniem nawy i tran-septu wzniesiono ośmioboczną wieżę, nakrytą cebulastym hełmem i  zwień-czoną cerkiewnym krzyżem na kuli. Ścianki wieży gładkie, z pilastrami na narożach, zakończone trójkątnymi szczytami, nakrytymi dwuspadowymi daszkami. W  każdej ściance umiesz-czono wielokwaterowe okno, zakoń-czone łukiem.

3

4

Jednoosiową elewację frontową cerkwi usytuowano po stronie za-chodniej; na osi znalazły się drzwi wej-ściowe, poprzedzone gankiem, wspar-tym na ośmiu toczonych, ozdobnych słupach. Podobne ganki zbudowano również przed wejściami bocznymi w  ścianach północnej i  południowej. Elewacja frontowa w  partii dachu przeszła w  dwupiętrową wieżę, która w kondygnacji niższej miała plan kwa-dratu, w wyższej zaś – ośmiokątnego bębna, opilastrowanego na narożach, zwieńczonego profilowanym gzym-sem. Bęben, z  czterema prostokątny-mi, wielokwaterowymi oknami, na-kryty został hełmem ostrosłupowym,

Page 44: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 44

Nazwą „Kraina Domów Przysłupowych” określa się fragment Górnych Łużyc (w  Polsce jest to

południowo-zachodnia część Dolne-go Śląska), położony na pograniczu

polsko-czesko-niemieckim. Region ten znany jest z występujących tu licz-nie, niemal w każdej wsi, unikatowych domów drewniano-murowanych, wzniesionych w  konstrukcji przysłu-powej. Stanowią one charakterystycz-ny element krajobrazu kulturowego, wręcz symbol Górnych Łużyc. Do dzisiejszego dnia po trzech stronach granicy zachowało się około 19 tys. tego rodzaju budynków, z czego około 400 znajduje się na terytorium Polski.

Podstawową cechą konstrukcji przysłupowej jest to, że przy ścia-nie wieńcowej (zrębowej) domu lub w  odległości nie większej niż około 20 cm od niej ustawione są pionowe słupy dźwigające piętro i dach, stano-wiące niezależną konstrukcję nośną

(tzw. stół). Dzięki temu ciężar wyż-szej kondygnacji (lub tylko dachu) przekazywany jest bezpośrednio na grunt. Słupy opierano najczęściej na kamiennej lub betonowej podmurów-ce, w starszych budynkach natomiast

na głazach, wkopanych kamieniach, palach lub na głębokim murowanym fundamencie. W  budynkach o  kon-strukcji mieszanej, w  których obok konstrukcji przysłupowej stosowano także ściany murowane, słupy opie-rano na fundamentach zagłębionych w  gruncie i  nieco wysuniętych przed lico ściany.

Ze  względu na rozstaw słupów, podtrzymujących piętro lub dach, sto-sowano rozwiązania szerokoprzęsłowe (o rozstawie słupów do 6-7 m, wystę-pujących tylko w narożach izby parte-ru i bez umieszczania podpór pośred-nich), spotykane na wschód od rzeki Kwisy, wąskoprzęsłowe (o  rozstawie słupów 2,5-3,5 m), występujące na za-chód od Kwisy i w rejonach górskich,

oraz mieszane, które pojawiają się za-równo w budynkach parterowych, jak i piętrowych.

Całą konstrukcję usztywniano za pomocą ukośnych mieczy, łączących słupy z oczepem (belką podtrzymują-cą strop). Miecze były łączone ze słu-pem i oczepem na tzw. jaskółczy ogon. Najstarsze budynki miały konstrukcję typu długomieczowego. W  takich rozwiązaniach usztywniające miecze przedłużane były poza oczep i  koń-czyły się najczęściej na środkowym poziomym ryglu ściany szkieletowej piętra. Często tak przedłużone miecze tworzyły w  ścianie razem z zastrzała-mi oryginalne okratowania w  formie krzyży św. Andrzeja, zwane kratowni-cami frankońskimi.

W  XVII w. nastąpiło oddzielenie konstrukcji ściany szkieletowej od konstrukcji słupowej parteru. W efek-cie tego powstały konstrukcje krótko-mieczowe. Elementy łączono począt-kowo za pomocą zaciosu na nakładkę, później – na czop. Układ kratownicy piętra uległ uproszczeniu: nie miała ona już usztywnienia mieczowego, je-dynie słupy narożne łączone były z ry-glami pojedynczymi zastrzałami.

Odmianą rozwiązań krótkomie-czowych były konstrukcje, w których miecz był profilowany w formie łuku. Powstawały one w  wyniku zastępo-wania początkowo jednego krótkiego miecza dwoma mieczami krzyżują-cymi się, które następnie zamieniano na jeden miecz wygięty w  kształcie łuku lub odpowiednio wyprofilo-wany. Podobnie profilowano oczep, dzięki czemu powstały tzw. rozwią-zania łukowe, przypominające nieco podcienia i nawiązujące do miejskiej architektury murowanej. Tego typu rozwiązania najliczniej stosowano w rejonie tzw. worka turoszowskiego (okolice Bogatyni).

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

1

Kraina Domów Przysłupowych

..........................................................................................................................................

Page 45: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 45

1 | Parterowa chałupa przysłupowa w Krobicy na Pogórzu Izerskim, ściana szczytowa wraz z przysłupami oszalowana deskami

2 | Dom piętrowy z parterem w konstrukcji wieńcowo-przysłupowej i piętrem szkieletowym w Jaroszycach (przysiółek Antoniowa) w Górach Izerskich

3 | Niszczejąca chata przysłupowa w Wieściszowicach w Rudawach Janowickich

Konstrukcja przysłupowa nigdy nie występowała samodzielnie, na ogół łączono ją ze  ścianami wieńcowymi, a  także murowanymi bądź szkieleto-wymi. Ściany wieńcowe wykonywane były wówczas najczęściej z belek świer-kowych lub bukowych, o  przekroju prostokątnym lub z  tzw. połowizn, układanych gładką płaszczyzną do wnętrza. Belki łączono w węgłach na jaskółczy (rybi) ogon, na obłap lub na obłap z ostatkami. Bale zabezpieczano przed przesuwaniem za pomocą spe-cjalnych kołków, a  szczeliny między nimi wypełniano słomą, wymieszaną z gliną i sieczką.

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

2

3

była murowana) bądź też mogły ota-czać trzy ściany obudowującego izbę zrębu, często niezależnego od kon-strukcji pozostałej części budynku.

Istnieje wiele hipotez powstania konstrukcji przysłupowej, ale żad-na z  nich nie określa jednoznacznie genezy tej formy. Najpowszechniej-sze i  najbardziej wiarygodne są dwie z  nich. Jedna z  wersji głosi, że kon-strukcja ta powstała w wyniku defor-macji i wyboczenia ścian w budynkach o  konstrukcji wieńcowej, co skłoniło budowniczych do odciążania ścian i  stosowania zewnętrznych podpór w  postaci słupów. Inna teoria mówi, że istotnym czynnikiem wpływającym na upowszechnienie się budownictwa przysłupowego było tkactwo, które rozwijało się na obszarze Sudetów i  Przedgórza Sudeckiego od XVI w. Mocowanie krosien do stropu parteru powodowało osłabienie ścian przy-ziemia, wywołane drganiami stropu. Konstrukcja przysłupowa umożliwia-ła odizolowanie stropu od pozostałej części budynku. Mimo jednak wy-stępowania tkactwa także na ziemi kłodzkiej, konstrukcja przysłupowa tam w  ogóle nie pojawiła się. Mogło to wynikać ze stosowania na tym ob-szarze innego typu krosien, niewytwa-rzających drgań niszczących budy-nek, bądź też z  silnego przywiązania miejscowej ludności do konstrukcji wieńcowej.

Konstrukcje przysłupowe wystę-powały zarówno w  budynkach par-terowych, ze  ścianką kolankową, jak i  piętrowych. W  budynkach partero-wych przysłupy stosowano w ścianach szczytowych lub wzdłuż ścian kale-nicowych. Konstrukcję przysłupową budowano także przy trzech ścianach izby. W budynkach ze ścianką kolan-kową ciężar ścianki kolankowej mógł być przenoszony na grunt zarówno przez przysłupy, jak i ściany wieńcowe. Natomiast w  budynkach piętrowych przysłupy mogły znajdować się tylko w ścianie szczytowej, przy dwóch ścia-nach izby (gdy pozostała część parteru

Page 46: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 46

Najprawdopodobniej genezę kon-strukcji przysłupowej właściwie tłu-maczy pierwsza z  przytoczonych hi-potez, natomiast rozwój tkactwa mógł przyczynić się do rozpowszechnienia tego rozwiązania w Sudetach. Kolebką konstrukcji przysłupowej był zapewne teren Spreewaldu na Łużycach, gdzie powstała ona około VIII w. (stąd czę-sto spotykana zwyczajowa nazwa tego budownictwa – domy łużyckie). Na Dolny Śląsk konstrukcja ta dotarła w XIII w., za pośrednictwem germań-skich osadników, którzy osiedlali się na terenach zachodniej Słowiańsz-czyzny. Stąd konstrukcja przysłupowa przenikała dalej na wschód, docierając na Morawy i Słowację oraz do Mało-polski, w okolice Krakowa i Łańcuta. Duże rozprzestrzenienie się tej kon-strukcji na Dolnym Śląsku nastąpiło w XVI w., wraz z rozwojem tkactwa.

Obecnie zwarty obszar występo-wania budownictwa przysłupowego obejmuje w  Europie wschodnią Tu-ryngię, południową Brandenburgię, Górną Saksonię, północno-zachodnie Czechy, Łużyce oraz południowo- -zachodnią część Dolnego Śląska. Naj-więcej takich obiektów spotkać moż-na w trójkącie Żytawa-Liberec-Lubań. W Polsce budynki o konstrukcji przy-

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

słupowej rozmieszczone są na obszarze Sudetów Zachodnich i  Środkowych, a  zwarty zasięg ich występowania kończy się na wschodzie w okolicach Nowej Rudy. Najliczniej występują one w  południowo-zachodniej części regionu: w rejonie Bogatyni i Lubania (obszar dawnych Łużyc) oraz Lwów-ka Śląskiego, Jeleniej Góry i  Jawora. Na obszarach górskich spotyka się przede wszystkim budynki parterowe, na terenie pogórzy – piętrowe. Domy

ze  ścianką kolankową występują naj-częściej na terenie Kotliny Jelenio-górskiej. W  obrębie ziemi kłodzkiej budynki przysłupowe w ogóle nie wy-stępują.

Szczególnie interesujące skupisko domów przysłupowych zachowało się na obszarze „worka turoszowskiego”. Są to na ogół piętrowe domy, w  któ-rych parter wykonany jest w  kon-strukcji wieńcowo-murowanej, na-tomiast piętro – szkieletowej. Ściany wieńcowe parteru otoczone są przy-słupami, podpartymi za pomocą łuko-wo wyprofilowanych krótkich mieczy i  oczepu. Słupy często są rzeźbione i mają m.in. formę kolumn z głowica-mi. Domy tego typu występują m.in. w  Bogatyni, Wykrotach i  Działoszy-nie. Jeszcze w latach siedemdziesiątych XX w. w całym „worku turoszowskim” doliczono się około 700 chałup przy-słupowych, ale w ostatnich kilkudzie-

sięciu latach ich liczba dramatycznie spadła w  związku z  działalnością ko-palni węgla brunatnego.

Wielokrotnie próbowano podej-mować próby objęcia ochroną zabyt-kowego i  unikatowego dziedzictwa kulturowego, jakie stanowią domy przysłupowe (m.in. były projekty utworzenia skansenu budownictwa łużyckiego w  dzielnicy Bogatyni – Markocicach, których nigdy nie zre-alizowano). Obecnie zamierza się

4

5

Page 47: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 47

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

podjąć starania o  wpisanie domów przysłupowych na Listę Światowego Dziedzictwa Kulturalnego i  Natural-nego UNESCO. Od 2005 r. odbywa się corocznie pod koniec maja Dzień Otwarty Domów Przysłupowych, w  trakcie którego po trzech stronach granicy można zwiedzać wnętrza wy-branych obiektów (na co dzień za-mkniętych dla zwiedzających), zapo-

znać się z ich dzisiejszą funkcją czy też uczestniczyć w  imprezach mających na celu promocję tego rodzaju bu-downictwa.

Do najpiękniejszych po polskiej stronie obiektów o  architekturze łu-życkiej należą: Dom Kołodzieja pod Zgorzelcem (przeniesiony w  2005 r. ze  zniszczonej przez kopalnię węgla brunatnego wsi Wigancice Żytawskie) oraz Niebieski Burak w Łaziskach pod Bolesławcem. Jednym z  najciekaw-szych przykładów budownictwa lu-dowego w Sudetach (choć w fatalnym stanie technicznym) jest też znajdują-ca się nieco dalej na wschód Karczma Książęca w  Miszkowicach koło Lu-bawki. Obiekt ten został wzniesio-ny najprawdopodobniej w  XVII w. i przebudowany w 1772 r. Wznosi się na wysokiej kamiennej podmurówce,

4 | Piętrowy dom przysłupowy w Szklarskiej Porębie-Hucie

5 | Fragment zabudowy Jiříkova na Šluknovsku (północne Czechy) z konstrukcją przysłupową przypominającą miejskie podcienia

6 | Przykład domu piętrowego w konstrukcji przysłupowej z łukowo wyprofilowanymi mieczami i ozdobnymi słupami w Ebersbach po stronie niemieckiej

(zdjęcia: Michał Woźniak)...............................................................................

ma parter o  konstrukcji murowano--drewnianej (wieńcowo-przysłupo-wej) i  piętro szkieletowe, częściowo oszalowane deskami. Dom nakrywa wysoki dwuspadowy dach z oszalowa-nymi szczytami, prowadzą do niego zewnętrzne, obudowane schody.

Miejską odmianę domów przy-słupowych reprezentują tzw. domki tkaczy w  Chełmsku Śląskim, Mię-dzylesiu i  Sulikowie. Stanowią one pozostałości znacznie większych zes- połów tego typu z  XVII-XVIII w., później częściowo rozebranych. Obiekty w Chełmsku i Międzylesiu są to drewniano-murowane, parterowe domy z  wysokimi szczytami, miesz-czącymi dwupoziomowe poddasze mieszkalno-użytkowe. Ustawione są szeregowo szczytami do drogi, a pod-trzymujące dach słupy tworzą cha-rakterystyczne podcienia, w  których dawniej tkacze wykładali swój towar. Nieco inna architektura cechuje dwa budynki w  Sulikowie, wybudowane jako piętrowe w  konstrukcji szkiele-towej.

W  konstrukcji przysłupowej, łą-czonej z wieńcową, wzniesiono także kilka schronisk górskich w  Sudetach Zachodnich, nawiązując w ten sposób do architektury łużyckiej. Są to schro-niska: Na Stogu Izerskim w  Górach Izerskich (wybudowane w  1924 r.) oraz Samotnia (budowane od końca lat siedemdziesiątych XIX w. i później wielokrotnie rozbudowywane i  prze-budowywane) i  Domek Myśliwski (1924 r.) w Karkonoszach.

Michał Woźniak

6

...............................................................................................................................................................................................................................

Spotkanie z książką

Warszawskie wydawnictwo VEDA zainaugurowało w 2009 r. nową se-rię wydawniczą Polska na 6. Seria będzie obejmowała przewodniki

po największych i najciekawszych rejonach Polski napisane z myślą o naj-młodszych odbiorcach i ich rodzicach.

Pierwsza książeczka – Warszawa. Stare i Nowe Miasto, napisana przez Mariannę Gal, opisuje wycieczki po stołecznym Starym i Nowym Mieście, przy okazji których prezentowane są podstawowe informacje o warszawskich zabytkach, miejskie legendy, najważniejsze fakty i daty z historii miasta, opisane style architektoniczne.

Książeczka przeznaczona jest dla dzieci w wieku 5-12 lat, a więc teksty napisane zostały zwięzłym, prostym językiem, zrozumiałym dla najmłodszych, zawiera wiele kolorowych ilustracji oraz rysunki w formie komiksów. Sympatyczna rodzina głównych bohaterów – Gościmskich – ubarwia opowieści; śledzenie ich przygód ułatwia przyswajanie tekstów.

Taka formuła książeczki – przewod-nika umożliwia rodzinne zwiedzanie miasta.

W końcowej części książki za-mieszczony został rozdział adre-sowany do rodziców, wzbogacony słowniczkiem używanych terminów, do przewodnika dołączona zosta-ła mapka, którą można zabrać na spacer.

Książkę (cena: 29 zł) można zamówić u wydawcy (Veda Agencja Wydawnicza, ul. Drużbackiej 13, 01-622 Warszawa, tel. 22 499-68-52, e-mail: [email protected]).

PRZEWODNIK DLA DZIECI I RODZICÓW

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 47

Page 48: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 48

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

5

Budowle z rudy darniowej na Śląsku Opolskim

...................................................................................................................................................

Do dnia dzisiejszego na Ślą-sku Opolskim zachowały się dosyć liczne, unikato-we ślady wykorzystania

rud darniowych w  budownictwie. W całym kraju takich budowli spotkać

można obecnie niewiele, w  Europie znane są nieliczne przykłady w Niem-czech oraz na Wyspach Brytyjskich.

Rudy darniowe – to skały z  nie-wielką zawartością związków żelaza, występujących pod postacią limoni-tu, czerwonobrunatnej mieszaniny minerałów (głównie tlenków i wodo-rotlenków żelaza). Powstają na wielu podmokłych, okresowo zalewanych łąkach i  bagnach. Swoją nazwę za-wdzięczają występowaniu na niewiel-kiej głębokości, często tuż pod war-stwą darni. Nigdy nie tworzą grubych pokładów − ich miąższość rzadko

przekracza kilkadziesiąt centyme-trów. Już w średniowieczu, a być może znacznie wcześniej, zauważono nie-zwykłe właściwości tych skał, a  mia-nowicie bardzo szybką odnawialność. Ówcześni badacze natury zauważyli,

że wyeksploatowana warstwa rudy narasta ponownie w  ciągu nawet kil-kunastu lat. Obecnie wiadomo, że jest to wynik procesów biochemicznych, w  których biorą udział bakterie żela-ziste, czerpiące energię z  utleniania występujących w wodach gruntowych jonów żelaza.

W  Polsce obszar występowania rud darniowych obejmuje niemal cały niż. Utwory te, oprócz zastosowania do celów metalurgicznych, wykorzy-stywane były również, szczególnie na terenach ubogich w  surowce skalne, jako specyficzny materiał budowlany. Jednym z najstarszych w naszym kraju przykładem tego typu zastosowania rud darniowych jest kościół grodowy na Ostrowie Lednickim, pochodzą-cy z  przełomu X i  XI w. W  niewiele młodszym, wczesnośredniowiecznym klasztorze benedyktynów w  Lubiniu koło Kościana wykorzystano rudę dar-niową do budowy fundamentów przy-klasztornego kościoła oraz warstwy podścielającej posadzkę. W  później-szym czasie rud darniowych używa-

3

1

2

1 | Przykościelna dzwonnica w Chróścinie Opolskiej

2 | Skarpa w narożniku kościoła ewangelickiego w Kluczborku

3 | Gotycka brama w Jędrzejowie

4 | Elizjum w parku w Pokoju

5 | Fragment budynku mieszkalnego w Święcinach ozdobionego bloczkami z rudy darniowej

(zdjęcia: Krzysztof Spałek)

......................................

Page 49: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 49

no przy budowie kościołów, pałaców, zamków, zabudowań gospodarczych, ogrodzeń, kapliczek, mostów, a nawet studni. Na największą skalę zjawisko to obserwuje się na ziemi lubuskiej, w  okolicach Wrocławia, w  dolinie Baryczy oraz na Śląsku Opolskim. W  woj. opolskim jedną z  najciekaw-szych tego typu budowli jest gotycka dzwonnica w  Chróścinie Opolskiej z XV w., która znajduje się w sąsiedz-twie kościoła i  stanowi jednocześnie bramę na przykościelny cmentarz. W  dwóch dolnych kondygnacjach jest murowana z  kawałków rudy dar-niowej, natomiast w  górnej z  cegły. Wzniesiona jest na planie kwadratu, z  przejaz-dem, nakrytym stropem bel-kowym. Równie interesujący pod tym względem jest gotyc-ki, ewangelicki kościół Zbawi-ciela w  Kluczborku z  XIV w.; rudę darniową wykorzystano w  narożnych skarpach ko-ścioła. Takie zastosowanie rudy darniowej występuje również w  innych tego typu budowlach, gdyż ruda chro-niła najbardziej wysunięte ich części. Kościół w  Kluczborku pierwotnie był świątynią kato-licką, a od 1527 r. pod patro-natem książąt brzeskich stał się kościołem protestanckim. Obecnie wystrój jego wnętrza jest rokokowy o bardzo boga-tej, jak na świątynię ewange-licką, dekoracji rzeźbiarsko- -ornamentalnej, wykonanej oko-ło 1750 r. przez Leopolda Jaschkego z  Wrocławia. W  Jędrzejowie koło Grodkowa znajduje się kościół św. św. Szymona i Judy Tadeusza z XV w., który prawie w całości zbudowany jest z  rudy darniowej. Niestety, otynko-wanie nie pozwala obecnie podziwiać materiału użytego do jego budowy. Materiał ten możemy zobaczyć przed kościołem, gdyż zbudowana jest z nie-go ostrołukowa, gotycka brama wej-ściowa. Z kolei w zabytkowym parku w  Pokoju znajduje się wybudowane w  XIX w. z  bloków rudy darniowej Elizjum. Nawiązując nazwą do pary-skich Pól Elizejskich, miejsce to mia-

ło wywołać u  zwiedzających zadumę i  refleksję nad życiem i  umieraniem, przypominać bohaterów z przeszłości i lata dawnej chwały, by na końcu dać nadzieję oraz przywrócić radość życia. Elizjum w Pokoju składa się z tunelu, którym dochodziło się do rotundy otoczonej wysokim murem. W  oko-licach Nysy, a  także w  dolinie Małej Panwi, Stobrawy i  Budkowiczanki, m.in. w  okolicach Goli, Domaradza, Ozimka zachowało się również kil-ka murów kościelnych, budynków mieszkalnych oraz zabudowań go-spodarczych częściowo lub w  całości

zbudowanych z  rudy darniowej. Za-budowania gospodarcze zbudowane są zazwyczaj częściowo z  tego mate-riału, który w  tym przypadku posłu-żył jako materiał zdobniczy, modny w tych regionach pod koniec XIX w. Najciekawsza pod tym względem jest miejscowość Święciny koło Pokoju, w  której większość budynków miesz-kalnych i  gospodarczych z  przełomu XIX i XX w. ozdobiona jest różnymi wzorami z wykorzystaniem bloczków z rudy darniowej. Zapewne jeszcze na początku XX w. budowle powstałe z zastosowaniem bloków rudy darnio-wej były na Śląsku Opolskim znacznie częściej spotykane, jednakże nie prze-

trwały do naszych czasów lub w wielu przypadkach zostały pokryte tynkiem.

Z punktu widzenia współczesnych wymogów budowlanych rudy darnio-we nie stanowią wartościowego surow-ca, jednakże stan zachowania liczących często kilkaset lat budowli jest zazwy-czaj bardzo dobry. Przy dawnym braku materiałów ozdobnych bloczki z  rud darniowych miały również charakter zdobniczy, ze  względu na ich specy-ficzną kolorystykę i  fakturę, szczegól-nie przy stosowaniu jasnych zapraw murarskich. Dlatego trudno rozstrzy-gnąć, czy zastosowanie rud darnio-

wych do celów budowlanych było ko-rzystną innowacją, czy też decydowały o  tym tylko względy ekonomiczne. Niezaprzeczalnie jednak zachowane tego typu budowle stanowią bardzo specyficzny i unikatowy przykład wy-korzystania miejscowych surowców skalnych i z tego względu powinny być w szczególny sposób chronione przed niszczeniem i  przebudową. Stanowią również znakomitą atrakcję turystycz-ną. Można by się nawet pokusić o wy-znaczenie w  południowo-zachodniej i  zachodniej części Polski najprawdo-podobniej pierwszego w Europie szla-ku budowli z rud darniowych.

Krzysztof Spałek

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

3

4 5

Page 50: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 50

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

Przydrożne kapliczki, krzyże i  figury są nierozerwalnie związane z  polskim pejza-żem. Wznoszone z  fundacji

prywatnej pojedynczych osób, niekie-dy całej wsi, były sposobem na uwiecz-nienie cudownego wydarzenia lub po-dziękowaniem za nadzwyczajny dar. Najwięcej w Polsce tego typu małych obiektów sakralnych jest w Beskidzie Sądeckim, głównie na terenie daw-nego „państwa muszyńskiego”. Klucz muszyński, jako posiadłość biskupów krakowskich, obejmował od wieków średnich do czasu sekularyzacji tych ziem w czasach rozbiorów terytorium od doliny Wierchomli na zachodzie, po rzekę Ropę na wschodzie oraz od wzniesienia Jaworzyny na północy, po Poprad na południu. Usytuowanie ka-pliczek lub krzyży nigdy nie było przy-padkowe. Stawiano je w  miejscach, w  których człowiek coś wymodlił, spotkał kapłana z  Eucharystią lub na rozstajach dróg. W okresie rozbiorów i polskich powstań kapliczki budowa-no również w  miejscach pochówku walczących żołnierzy, czcząc ich pa-mięć. Każda z tych budowli ma indy-widualną i piękną historię. Na terenie, gdzie od wieków splatały się dwie kultury: polska i  łemkowska, małe obiekty sakralne stanowią pomniki tej tradycji. Przybywająca tu w XVI w. ludność z  Karpat przeniosła tradycję kultury rusko-bizantyńskiej, ugrun-towaną w  organizacji cerkiewnej. Muszyna, siedziba starosty-zarządcy dóbr, jako centrum administracyjne klucza, była miastem, w którym znaj-dowała się parafia rzymskokatolicka. Z  kolei okoliczne wsie miały parafie obrządku wschodniego. Był to ewene-ment w owym czasie, ponieważ orga-nizm ten funkcjonował dzięki rzadko spotykanej na świecie wyznaniowej tolerancji. Pod wpływem oficjalnych

przedstawiony jest w pozycji stojącej. Ubrany w  tradycyjny strój kanonika praskiego, w prawej ręce trzyma krzyż – atrybut męczenników i symbol wia-ry, w  lewej zaś palmę męczeństwa. Wokół głowy ma aureolę z  pięcioma sześcioramiennymi gwiazdami, któ-re oznaczają pięć liter łacińskiego wyrazu tacui (milczałem). Podobny

stylów w  architekturze forma kapli-czek również ulegała zmianom, co widać w  kształcie szczytów, dachów, hełmów, w  sposobie podziałów pio-nowych i  w  samym zdobnictwie. W XVIII i XIX w. na sztukę ludową niewątpliwie wywierał wpływ barok. Uwidoczniło się to w  projektowaniu postumentów z  płycinami, płasko-rzeźbami i  gzymsami oraz spopula-ryzowaniu figury przedstawiającej św. Jana Nepomucena. Występowały również rozwiązania nawiązujące do renesansowych, centralnych kaplic kopułowych. Na początku XIX w. do-dawano do głównej bryły klasycyzują-ce portyki. W  drugiej połowie XIX i na początku XX w. rozpowszechni-ły się formy eklektyczne, z  przewagą neogotyku. W okresie tym znajdowa-ły zastosowanie także nowe materiały, takie jak beton i  żeliwo, stosowane głównie w  figurach i  krzyżach. Po drugiej wojnie światowej niejedno-krotnie budowano krzyże i  kapliczki betonowe z  elementami metalowymi i z tworzyw sztucznych.

Przeglądu reprezentatywnych przykładów małej architektury sakral-nej, występującej na terenie dawnego „państwa muszyńskiego”, można do-konać zgodnie z  klasyfikacją ich for-my architektonicznej.

Kapliczki domkowe. Na ryn-ku muszyńskim stoją od ponad 200 lat kapliczki św. Jana Nepomucena i  św. Floriana. Pierwsza z  nich, po-wstała jeszcze w XVIII w., zbudowa-na na kwadracie, kamienna, otwarta z trzech stron półkolistymi arkadami, z  wnętrzem przesklepionym i  nakry-tym namiotowym daszkiem, chro-ni rokokową figurę świętego i  dwa adorujące putta. Święty, zamordowany w 1393 r. przez utopienie w Wełtawie za dochowanie tajemnicy spowiedzi,

Kapliczki, figury przydrożne i krzyże w Beskidzie Sądeckim

...................................................................................................................................................

2

1

Page 51: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 51

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

dlić się w  intencji zmarłych. Stawiali krzyże koło studni lub odwrotnie, konewki z  wodą na osobnym słupku z  daszkiem. Być może jest to ślad tej pięknej tradycji. Kapliczkę nakrywa dach stożkowy o podstawie ośmioką-ta, wykończony blachą i  zwieńczony metalowym krzyżem prawosławnym.

Kapliczki słupowe. W  Po-

wroźniku (gmina Muszyna), tuż przy

nie łączonych gliną, a po generalnym remoncie zaprawą cementowo-wa-pienną. Zbudowana na planie prosto-kąta zbliżonego do kwadratu, jest nie-otynkowana, z  widocznym wątkiem kamiennym. Nie ma otworów okien-nych. Drewniana więźba dachowa o  konstrukcji krokwiowo-płatwiowej kryta jest blachą i gontem. W trakcie prac remontowych przeprowadzo-nych w  latach 1990-1995 budowla została rozebrana, a następnie odtwo-rzona. Zabieg ten był − zdaniem kon-serwatorów − niezbędny ze  względu na konieczność wykonania betono-wej podmurówki oraz zabezpieczenia murów, które na skutek wstrząsów spowodowanych przez przejeżdżają-ce obok pociągi groziły zawaleniem. Dzisiejsza lokalizacja kapliczki dziwi obserwatora. Usytuowana jest bo-wiem obok torów, bez dojścia i drogi. Pierwotnie kapliczka wybudowana została przy drodze na Węgry, która już dzisiaj nie istnieje. W latach 1874--1876 tuż obok niej wytyczono tory dla kolei tarnowsko-leluchowskiej i  tak kapliczka pozostała na małej, prywatnej działce obok pasa przejaz-du. We  wnętrzu obiektu znajdowa-ły się początkowo figury świątków, zwane przez miejscowych „duszka-mi”, a  obecnie – rzeźba św. Floriana ze  wspomnianej kapliczki w  rynku. Wykonana w drewnie i pokryta poli-chromią postać świętego przedstawio-na jest jako młody mężczyzna w stro-ju rzymskiego legionisty, bez broni, jedynie w  zbroi ochronnej i  w  heł-mie z  pióropuszem. Stoi na ugiętych nogach z  rękoma wyciągniętymi do przodu i  wzrokiem skierowanym na wprost. W lewej ręce trzyma sztandar, a w prawej naczynie z wodą, którą gasi palący się kościół.

Przy drodze z Muszyny w kierunku Jastrzębika stoi kapliczka o  nietypo-wej w tym rejonie formie architekto-nicznej. Wybudowana na planie koła, przypomina swoim kształtem małą rotundę. Przyglądając się jej, moż-na dostrzec pewien związek z  formą ocembrowanej studni. W  przeszłości Huculi budowali studnie przydroż-ne na użytek przechodniów, którzy korzystając z  nich winni byli pomo-

schemat powtarza druga kapliczka, dedykowana św. Florianowi. Jej po-działy ramowe i  półkoliste okienka − to cechy klasycyzujące, wskazujące na pochodzenie z XIX w. Ikonografia przedstawia tego świętego, jako rzym-skiego oficera gaszącego płonący dom lub kościół. Godna uwagi wydaje się również trzecia kapliczka w  Muszy-nie, przy ul. Piłsudskiego, z  nastawą na namiotowym daszku w  kształcie wieżyczki − latarenki. Zbudowana na początku XIX w., na planie kwa-dratu, sklepiona kolebkowo, murowa-na i  otynkowana, kryta jest gontem. Wewnątrz znajduje się ludowa rzeźba

przedstawiająca Matkę Boską z Dzie-ciątkiem. Od frontu otwartą arkadę, zwieńczoną półkolistym łukiem, za-myka furta z  żerdzi. Narożniki zaak-centowane zostały lizenami.

W dzielnicy Muszyny, zwanej Fol-warkiem, stoi kapliczka z  przełomu XVIII i  XIX w., wymurowana z  ka-miennych ciosów piaskowca, pierwot-

1 | Kapliczka św. Floriana na Rynku w Muszynie

2 | Kapliczka przy ul. Piłsudskiego w Muszynie

3 | Kapliczka wnękowa na murze kościoła barokowego w Muszynie

4 | Kapliczka na drodze z Muszyny w kierunku wsi Jastrzębik

5 | Kapliczka słupowa w Powroźniku przy drodze krynickiej................................................................................

3

4

5

Page 52: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 52

drodze do Krynicy stoi kapliczka słupowa, wymurowana na planie pro-stokąta na przełomie XVIII i XIX w. Składa się z prostopadłościennej pod-stawy i  ustawionego na niej czworo-bocznego, szerokiego słupa z  wnęką od północy. Wykonana jest z  łama-nego, polnego kamienia łączonego gliną i  otynkowana. Wewnątrz znaj-duje się sklepienie o  formie łuku od-cinkowego. Więźba drewniana ma konstrukcję płatwiowo-krokwiową. Okapy dachu są obiegające, nadwie-szone nad ścianami, podbite deskami. Dach stożkowy z gontów zwieńczony jest krzyżem łacińskim. W  głębokiej wnęce kapliczki stoi posąg św. Jana Nepomucena. Jest to drewniana, póź-nobarokowa rzeźba z XVIII w.

Kapliczki szafkowe. Tuż przy rezerwacie lipowym w  „Obro-żyskach” znajduje się mała szafkowa kapliczka zamontowana na drzewie.

Kapliczki – groty. Są to obiekty wykonane w formie sztucznej jaskini, najczęściej z kamienia, miesz-czące rzeźbę figuralną. Taka kapliczka została wykonana w XX w. przy dro-dze z Muszyny do Krynicy, z widocz-ną figurą Matki Boskiej.

Kapliczki wnękowe. Ten szczególny rodzaj kapliczek w postaci nisz ochraniających wizerunki świę-tych występuje w Muszynie i okolicy na murach przykościelnych. Na ze-wnątrz muru opasającego barokowy kościół znajduje się nisza, a  w  niej drewniana ludowa rzeźba. Przed-stawia ona mężczyznę trzymającego w  ręce serce, z  którego wyłania się krzyż. Wskazujący palec drugiej ręki wyciągnięty jest ku dołowi, pokazu-jąc u stóp postaci podeptanego węża, z na poły ludzką i zwierzęcą głową. Fi-gurę tę wykonał w 1977 r. miejscowy rzeźbiarz. Przedstawia ona Chrystusa,

z  Dzieciątkiem. Figura ta jest wierną kopią kapliczki z  1770 r., która, wy-konana z  piaskowca, nie wytrzymała próby czasu. Nieco dalej znajduje się figura Matki Bożej z  Dzieciątkiem. Prawdopodobnie została wykonana w 1900 r. Usytuowana jest na czworo-bocznym postumencie, na którym za-mocowano metalową latarnię. Całość po wykonaniu prac konserwatorskich zabezpieczono blaszanym daszkiem.

Największym kultem otoczona jest kamienna figura Matki Boskiej – „Pani na Muszynie”, znajdująca się na wzgórzu zamkowym. Była widoczna ze  wszystkich miejsc w  miasteczku. Po licznych aktach wandalizmu odre-staurowano ją i przeniesiono do starej kaplicy cmentarnej z  końca XIX w. Współczesną figurę, która zastępuje oryginalną, umieszczono w  tym sa-mym miejscu w 1980 r.

Krzyże przydrożne. Nad źró-dłem wody mineralnej przy ul. Grun-waldzkiej w  Muszynie został wznie-

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

6 | Kapliczka szafkowa umieszczona na przydrożnej, starej lipie

7 | 8 | Figura Matki Bożej z Dzieciątkiem (7) oraz krzyż na miejscu dawnego kościoła (8) przy ul. Piłsudskiego w Muszynie

(zdjęcia: Maria Jaworska-Michałowska)...............................................................................

Element ten, wykonany po 1951 r., jest wierną kopią skrzyneczki, umiesz-czonej wcześniej na wyłamanym przez wiatr pniu. Ufundowany na pamiątkę nieszczęśliwej miłości austriackiego żołnierza i  muszynianki, ma formę oszklonej, drewnianej świątynki z wie-życzką. Wewnątrz widać obraz Serca Pana Jezusa. Poniżej umocowana jest oszklona metalowa latarnia, z  prze-znaczeniem na świecę.

który – według autora − wskazując na szatana, daje nam swoje serce, by wal-czyć ze złem.

Figury przydrożne. Za prze-jazdem kolejowym, przy ul. Piłsud-skiego w  Muszynie usytuowana jest kamienna figura Matki Boskiej Ró-żańcowej − płaskorzeźba umieszczo-na w  postumencie, którego zwień-czenie stanowi posążek św. Józefa

6 7

8

Page 53: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 53

siony w 1910 r. z inicjatywy i fundacji hrabiny Janiny Komorowskiej krzyż. Wówczas to źródło zostało ocembro-wane i  wybudowano prowadzące do niego kamienne schody. Współczesny modrzewiowy krzyż z  wizerunkiem Chrystusa na blasze jest już czwartym z kolei w tym miejscu. Poprzednie ule-gły zniszczeniu. Otoczenie również się zmieniło. Zamontowano pompę i hydrofor.

Na elewacji domu przy ul. Kościel-nej również znajduje się krzyż. Dom ten, dawniej parafialny, mieścił mu-szyński przytułek dla starców i  ubo-gich. Poprzednie krzyże wieszane na tym budynku uległy zniszczeniu. Oglądany dziś − pochodzi z XX w.

Z kolei krzyż przy ul. Piłsudskiego stoi tuż przed torami, w miejscu daw-nej świątyni drewnianej, wokół której chowano zmarłych. Po pożarze ko-ścioła przypomina, wraz z  przyległą łąką, o świętości tego miejsca.

W  Muszynie i  okolicy stawiano również krzyże wotywne na zbio-rowych mogiłach w  czasach, kiedy powietrze morowe dziesiątkowało mieszkańców, zwłaszcza w  XIX w. Przykładem są obiekty umieszczone na pobliskim wzniesieniu Malnika i  Średniej Górze. Najmłodszy wie-kiem krzyż został postawiony i ufun-dowany przez obywateli muszyńskich dla uczczenia jubileuszu dwutysiącle-cia chrześcijaństwa. Wykonany z mo-drzewiowego drewna stanął na górze Koziejówce.

Prawie połowa wszystkich przy-drożnych kapliczek, figur i  krzyży znajdujących się w  dawnym „pań-stwie muszyńskim” poświęcona jest Matce Bożej. Święta otoczona jest szczególnie wielkim kultem w gotyc-kiej figurze na ołtarzu muszyńskiego kościoła. Rzeźba pochodzi z  katedry wawelskiej. W  2000 r. została pod-dana konserwacji, a  wcześniej brała udział w wielkiej wystawie jubileuszo-wej „Wawel 1000-2000”. Inną formą kultu maryjnego jest tradycja grania „majówek” spod figury Matki Bo-żej spoglądającej na dolinę Popradu ze wzgórza zamkowego.

Maria Jaworska- -Michałowska

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

W XVIII w. w Białej istniała najwięk-sza gmina żydowska na Śląsku. Pierw-sze wzmianki o  gminie żydowskiej w Białej pochodzą z 1562 r. W czasie swego istnienia wybudowała począt-kowo drewnianą synagogę, która jed-nak spłonęła. Jej miejsce zajęła muro-wana, która została otwarta w 1774 r. Wybudowano ją w stylu barokowym,

miała ściany w  kolorze niebieskim ze  złotymi motywami, a  we  wnę-trzach mieściła specjalną komnatę, w której przez wiele lat zgromadzono wielki skarb − naczynia kultowe z me-tali szlachetnych i  nieszlachetnych. Gmina żydowska w  Białej utrzymy-wała akademię talmudyczną i  bogatą

Biała − malownicze miastecz-ko położone w południowo--zachodniej części woj. opol-skiego − była przez dłuższy

czas jednym z dwóch na Śląsku miast (poza Głogowem), którego mieszkań-cami mogli być Żydzi. Obecnie jedy-nym dowodem istnienia tego ważne-go ośrodka żydowskiego jest wpisany

do rejestru w  1977 r. zabytkowy kir-kut, położony na zachodnim stoku wzgórza Kopiec, na którego szczycie znajdują się ślady średniowiecznego grodziska.

Pierwsza wzmianka o  Żydach w Białej pochodzi z 1543 r., ale przy-puszcza się, że byli już tu obecni pod koniec XIV w. Początkowo było ich niewielu, ale z czasem ludność żydow-ska stanowiła już jedną trzecią miasta.

Zabytkowy kirkut w Białej................................................................................................................................................

1 | Kirkut w Białej................................................................................

....................................................................................................................................................................................................................................

1

Akcja cmentarze

Page 54: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 54

ZABYTKI W KRAJOBRAZIE

bibliotekę, a w XIX w. prowadziła na-wet hebrajską drukarnię.

Żydzi z Białej zajmowali się głów-nie handlem. We Wrocławiu sprzeda-wali jedwab, ręcznej roboty koronki, wełnę śląską, wosk i miód. Dzięki swej mobilności byli znani również w  in-nych śląskich miejscowościach, jak Jawor, Nysa, Świdnica, a także w Jaro-sławiu i  Krakowie. Rozkazem rządo-wym z dnia 15 sierpnia 1914 r. gmina żydowska w Białej została rozwiązana. Wszystkie kosztowności z  synagogi przekazano do Prudnika, a  pozosta-li w  Białej Żydzi przeszli pod opiekę gminy prudnickiej.

Zachowany w  Białej kirkut ma powierzchnię około 0,54 ha i  kształt nieregularnego czworoboku. Do nie-dawna sądzono, że został założony około 1640 r. Przed kilku laty znale-ziono jednak w korycie płynącej w są-siedztwie cmentarza rzeki Białki płytę nagrobną z hebrajską inskrypcją, która w polskim przekładzie brzmi: „Tu po-grzebana jest cnotliwa i pobożna dzielna niewiasta, pani Estera, córka uczonego, pana Symchy. Pamięć sprawiedliwego niech będzie błogosławiona, roku [5]382 według krótkiego rachunku”. Żydowski rok 5382 przypada na chrześcijańskie

lata 1621-1622, dlatego cmentarz mu-siał istnieć już w 1622 r.

Obecnie na cmentarzu w  Białej znajduje się około 900 macew, wyko-nanych z piaskowca lub granitu. Ponad połowa z  nich pochodzi z  pierwszej połowy XIX w. Na większości znajdu-ją się teksty zawierające cytaty biblijne oraz rymy wychwalające zmarłego. Do początku XIX w. napisy były pi-sane wyłącznie w  języku hebrajskim, następnie tłumaczono je na język nie-miecki (często na odwrotnej stronie nagrobka), a na początku XX w. pra-wie wyłącznie w  języku niemieckim. Zgodnie z  zasadami judaizmu, na grobach nie ma zdjęć czy podobizn zmarłych. Można natomiast spotkać bardzo bogatą symboliczną ornamen-tykę. Oprócz tekstów na wielu mace-wach wykute są zdobienia nawiązujące do zawodu, funkcji czy też społecznej przynależności zmarłego. Najczęściej spotykanym motywem jest lew − znak plemienia Judy, ludu Izraela, symbol potęgi, siły, wyzwolenia i odkupienia. Na licznych nagrobkach lwy podtrzy-mują również koronę lub zwoje Tory. Dosyć częstym symbolem są również sama korona, którą umieszcza się m.in. na grobach rabinów lub osób darzo-

2 | 3 | 4 | Macewy na kirkucie w Białej − jedna z najstarszych macew z symbolem lwów (2), macewa z symbolem korony (3), macewa dwujęzyczna (4)

(zdjęcia: Krzysztof Spałek)

.......................................2 3

nych dużym szacunkiem, oraz dzban zdobiący groby zmarłych pochodzą-cych z  plemienia lewitów (osób peł-niących funkcje pomocników podczas modlitw; do ich zadań należało m.in. czytanie w synagodze Tory oraz obmy-wanie rabinom rąk, do czego używano dzbana i  misy). Rzadko spotykany-mi symbolami są złamane świece lub świeczniki − płaskorzeźby występują-ce na grobach kobiet. W  żydowskiej rodzinie to właśnie kobieta zapala szabasowe świece. Złamana świeca stanowi odniesienie do przerwanego życia, podobnie jak spotykany na kil-ku macewach, złamany kwiat, będący symbolem tragicznej śmierci młodej kobiety. Wszyscy zmarli traktowani byli jednakowo. Nie mogli wyróżniać się nagrobkiem. Dlatego płyty są po-dobne do siebie i żadna nie przekracza wysokości człowieka. Zmarli chowani byli bez trumien, w białych całunach, zawsze zwróceni w  stronę Jerozolimy, gdyż stamtąd miały zabrzmieć trąby wskrzeszenia, w  pozycji siedzącej lub ułożeni ukośnie, aby łatwiej im było się podnieść w momencie zmartwych-wstania. Ostatni pogarzeb na cmen-tarzu żydowskim w  Białej odbył się w 1938 r.

Page 55: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 55

ZBIORY I ZBIERACZE

Od połowy XVII w. aż do pierw-szych lat po drugiej wojnie światowej bialski kirkut był otoczony drewnia-nym płotem, opartym na murowa-nych słupkach. Do dziś zachowało się kilka słupków. Znajdują się tu ponad-to fundamenty domu przedpogrzebo-wego, trochę gruzu po wybudowanym w 1826 r. domu grabarza oraz mocno zniszczona brama główna.

Na cmentarzu rosną okazałe drzewa, głównie liściaste. W  kilku miejscach macewy stojące w  pobliżu drzew zostały w  miarę upływu czasu obrośnięte tkanką drzewa, włączone niejako w  jego organizm. Wiele ma-cew, głównie przewróconych i zdewa-stowanych, porośniętych jest blusz-czem. Roślina ta bardzo często była sadzona na cmentarzach, również ży-dowskich. W wielu religiach wiecznie zielony bluszcz jest symbolem życia wiecznego i  wiernego przywiązania. Być może tradycja żydowska, naka-zująca pozostawienie miejsc pochów-ku zmarłych bez ingerencji, okaże się bardzo pomocna w  zachowaniu nowej, podwójnej roli starego cmen-tarza żydowskiego w  Białej − jako zabytkowego miejsca o znaczeniu hi-storycznym oraz terenu ważnego pod względem krajobrazowym.

Krzysztof Spałek

4

....................................................................................................................................................................................................................................

Sensacyjny powrót obrazu ze zbiorów Leopolda Kronenberga................................................................................................................................................

edną z najbardziej zasłużonych ro-dzin dla warszawskiej finansjery, komunikacji i przemysłu w XIX w., mających także duże zasługi w sfe-

rze kultury i  dobroczynności w  ca-łym Królestwie Polskim, była rodzina Kronenbergów. Najwybitniejszym jej przedstawicielem, a  zarazem twórcą niemałej jak na owe czasy fortuny, był Leopold Kronenberg (1812-1878), warszawski bankier i  przemysłowiec, właściciel monopolu tabacznego, współzałożyciel Kolei Warszawsko- -Terespolskiej, główny udziałowiec Ko-lei Warszawsko-Wiedeńskiej, wreszcie twórca Kolei Nadwiślańskiej, a także założyciel Banku Handlowego, wła-ściciel wielkiego majątku ziemskiego i związanych z nim cukrowni, wydaw-ca „Gazety Codziennej” (przemiano-wanej wkrótce na „Gazetę Polską”), mecenas sztuki, kolekcjoner i  filan-trop.

Dla utalentowanego, znakomicie wykształconego i przygotowanego do samodzielnej pracy w handlu i banko-wości młodego Leopolda Kronenberga nie było spraw, których nie udałoby się rozstrzygnąć zgodnie z jego zamysłem. Bo też, jak wspominał po latach swo-jego opiekuna, pracodawcę, wreszcie przyjaciela Józef Ignacy Kraszewski: „Umysł to był niezmiernie żywy, pojęcie bystre, duch śmiały i  przedsiębiorczy, wola niezłomna. [...] wpływowi jego starsi nawet ulegali”.

W świadomości ówczesnego społe-czeństwa polskiego na prawdziwy sza-cunek zasługiwał jednak dopiero taki biznesmen, który aktywność w  dzie-dzinie gospodarczej i  finansowej oraz wynikające z  niej własne bogactwo umiał wykorzystywać także w  innych sferach życia – angażować się w spra-

wy polityki, działać na rzecz ruchów niepodległościowych, wspierać naukę i  kulturę, wreszcie prowadzić szeroko rozumianą działalność dobroczynną. Leopold Kronenberg i  dziedziczą-cy jego fortunę potomkowie dobrze

o  tym wiedzieli. Nic więc dziwnego, że jednym z  obszarów takiej właśnie aktywności bankiera było m.in. wspie-ranie przez niego młodych polskich artystów. Ponadto – będąc mecena-sem sztuki i, szerzej, rodzimej kultury – sam interesował się polską sztuką współczesną oraz stworzył jedną z naj-ciekawszych i  najbogatszych kolekcji dzieł sztuki w Królestwie Polskim.

1

1 | Teodor Rygier?, „Popiersie Leopolda Kronenberga”, druga poł. XIX w. (1878 r.?), marmur, wys. 42 cm (w zbiorach Muzeum Historycznego m.st. Warszawy)................................................................................

Page 56: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 56

Kolekcję Leopolda Kronenber-ga wymienia, obok innych zbiorów warszawskich bankierów ( Jana Got- lieba Blocha, Matiasa Bersohna, Mieczysława Epsteina), Przewodnik po Warszawie i  jej okolicach na rok 1873/74 Feliksa Fryzego i  Ignacego Chodorowicza. Niestety, jak słusz-nie zauważył Tadeusz S. Jaroszewski w artykule o upodobaniach artystycz-nych Kronenberga, trudno dziś usta-lić, jakie obrazy w niej się znajdowały (T. S. Jaroszewski, Wielki bourgeois – mecenas, kolekcjoner, odbiorca, [w:] Kronenbergowie – pamiątki rodzinne, Wydawnictwo Muzeum Historyczne-go m.st. Warszawy i Fundacji Bankowej im. Leopolda Kronenberga, Warszawa 1998, s. 55). By nie pozostawić jednak czytelników z  tym stwierdzeniem, profesor wspomniał jeszcze o  kilku przekazach dotyczących działalności kolekcjonerskiej bankiera: „Wiemy na pewno – pisał – że w  1863 r. zakupił obraz Wojciecha Gersona «Górale ta-trzańscy w szałasie», który w posiada-niu spadkobierców bankiera znajdował się do roku 1939. Wiemy również, że w 1860 r. Józef Simmler namalował na zamówienie Kronenberga portret jego córeczek Marii Róży i Róży Marii Ka-roliny znajdujący się dziś w  Muzeum Narodowym w Warszawie. Wiemy, że Leopold Kronenberg chciał zamówić w 1873 r. u Matejki za pośrednictwem Kraszewskiego obraz przedstawiający sejm, na którym posłowie zdeptali ko-deks projektowany przez Andrzeja Za-moyskiego”, ale do realizacji tego zamó-wienia nie doszło. Wiemy wreszcie, że dwukrotnie portretował Kronenberga Leopold Horowitz (w 1877 i 1879 r., a więc już po śmierci pozującego), lecz to wszystko. Chyba, że z kolekcji twór-cy fortuny Kronenbergów pochodzi także skromna młodzieńcza praca Jana Rosena, przedstawiająca dwóch kon-nych jeźdźców pytających o drogę wiej-ską dziewczynę (akwarela sygnowana „J. Rosen / 75”), przekazana w 1973 r. wraz z 246 innymi pamiątkami rodzin-nymi i dziełami sztuki do zbiorów Mu-zeum Historycznego m.st. Warszawy przez zamieszkałą w Los Angeles Janinę Kronenberg (1900-1980), drugą żonę wnuka Leopolda Kronenberga, który zmarł w 1971 r. w Ameryce.

Kolekcja obrazów Leopolda Kro-nenberga, zdobiąca wnętrza niewiel-kiego pałacyku w  ogrodzie, na rogu ulic Marszałkowskiej i  Hożej, na po-czątku lat siedemdziesiątych XIX w. znalazła godne miejsce w  okazałym, bogato wyposażonym w sprzęty i dzie-ła sztuki pałacu Kronenbergów przy pl. Ewangelickim (obecnie pl. Mała-chowskiego) w  Warszawie. Tam też – stanowiąc własność spadkobierców Leopolda i przez nich stale uzupełnia-na oraz rozbudowywana – przetrwała w stanie niemal nienaruszonym aż do wybuchu drugiej wojny światowej.

We  wrześniu 1939 r. w  wyniku niemieckiego bombardowania pałac Kronenbergów zdewastowany został przez pożar. Przepadła kolekcja, prze-padły najcenniejsze obrazy zakupione niegdyś przez Leopolda Kronenberga, a wśród nich jedno z najlepszych płó-cien Wojciecha Gersona, wspomnia-ny przez Tadeusza S. Jaroszewskiego, „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim” („Górale tatrzańscy w  szałasie”, „Za-czarowane dźwięki”, „W  góralskiej chacie”, „Góralski koncert”), olej na płótnie, o  wymiarach: 92,5 x 134,5 cm, sygnowany i  datowany przez au-tora w prawym dolnym rogu. Namalo-wany został w 1862 r. i jeszcze w tym samym roku wystawiony w  warszaw-skiej Zachęcie, a po zakończeniu woj-ny włączony do katalogu strat kultury polskiej (w  publikacji Biura Pełno-mocnika Rządu do Spraw Polskiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą Straty wojenne. Malarstwo polskie. Ob-razy olejne, pastele, akwarele utracone w latach 1939-1945 w granicach Polski po 1945 r., Poznań 1998 – odnotowa-ny na s. 67, poz. 71; publikacja dostęp-na także na płycie CD).

Niespodziewanie pod koniec 2003 r. zaginione dzieło Wojciecha Gersona pojawiło się w ofercie katalo-gu domu aukcyjnego Sotheby's, przy-gotowywane na aukcję w  londyńskiej siedzibie firmy (British and Continen-tal Pictures, 21 stycznia 2004 r., poz. 410), z  tytułem „The Sheperd’s Con-cert” i estymacją ceny 6-8 tys. funtów brytyjskich. Obraz wypatrzył polski kolekcjoner malarstwa, mieszkający od lat w stanie New Jersey (USA). Nie dysponując jednak szczegółowymi

danymi i dobrej jakości zdjęciem ma-lowidła, nie mógł ocenić, czy rzeczy-wiście jest to oryginalne dzieło Gerso-na, czy może tylko jego kopia lub (nie daj Boże!) jakieś fałszerstwo; jak pisze bowiem bez ogródek zaprzyjaźniony z  nim znawca tematu Marek Walic-ki, do którego kolekcjoner zgłosił się ze  swoimi wątpliwościami – „od fał-szywych Brandtów, Wieruszy, Wywiór-skich i Gędłków [...] roi się w metropolii nowojorskiej” (M. Walicki, Cenne, bez-cenne... odzyskane, „Przegląd Polski” [tygodniowy dodatek literacko-spo-łeczny do „Nowego Dziennika”], wyd. z 30 stycznia 2004 r., s. 9).

Tym razem szczęście uśmiechnęło się nie tylko do naszych rodaków – kolekcjonera z  New Jersey i  jego do-radcy – ale także do wszystkich tych, którym nieobojętne są losy polskiego dziedzictwa kulturowego i którzy wie-rzą, że mimo upływu tak wielu lat od zakończenia drugiej wojny światowej możliwe są jeszcze powroty do kraju utraconych dzieł sztuki. Wymiana korespondencji pomiędzy kolekcjo-nerem, domem aukcyjnym i Markiem Walickim pozwoliła na szybkie wy-zbycie się wątpliwości. „Nie zwleka-jąc dłużej – pisał Walicki – zacząłem przeglądać na płycie CD katalog strat wojennych, przygotowany przez Biuro Pełnomocnika Rządu do Spraw Pol-skiego Dziedzictwa Kulturalnego za Granicą, które podlega Ministerstwu Kultury i  Sztuki. I  nagle aż załomo-tało mi serce! Na stronie 67, poz. 71 widniał «jak byk» identyczny obraz Gersona! Z  tego samego 1862 roku! Główny tytuł – «Odpoczynek w  sza-łasie tatrzańskim». Dwa inne tytuły pod jakimi był znany, to «Zaczaro-wane dźwięki» i  «W  góralskiej cha-cie». Zajrzałem następnie na stronę internetową Sotheby’s i  w  katalogu aukcyjnym ujrzałem, w powiększeniu, fotografię [obrazu] Gersona lepszą niż wszystkie dotychczasowe. Nie mia-łem już większych wątpliwości. Góry widoczne z  szałasu były wspaniale namalowane. «Sensacja! Znalazłem obraz Gersona! – informowałem mego przyjaciela z  New Jersey. – Tak jak przypuszczałem, zaginiony w  latach 1939-1945. Własność spadkobierców Leopolda Kronenberga. W  albumie

ZBIORY I ZBIERACZE

Page 57: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 57

2 | Wojciech Gerson, „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim” („Górale tatrzańscy w szałasie”, „Zaczarowane dźwięki”, „W góralskiej chacie”, „Góralski koncert”), 1862 r., olej, płótno, wym. 92,5 x 134,5 cm (w zbiorach Zamku Królewskiego w Warszawie)................................................................................

«Sto lat malarstwa polskiego», 1919, s. 14, poz. 71»” (ibidem).

Próba identyfikacji obrazu na pod-stawie dobrej jakości zdjęcia pozwa-lającego w  dużym powiększeniu do-strzec fragment dzieła z  mistrzowsko namalowanym tatrzańskim pejzażem była dobrym pomysłem. Fascynacja Gersona górami, o których myślał już w  latach młodości − pierwsze szkice ukazujące krajobraz górski przywiózł latem 1860 r. z podróży po Śląsku Cie-szyńskim, Podhalu i wycieczki zakoń-czonej w Tatrach (odbytej w towarzy-stwie przyjaciół: Marcina Olszyńskie-go, Alfreda Schouppé i Juliana Cegliń-skiego) – dała bowiem już wtedy pol-

ju granitu śnieżnych szczytów, nie jest potrzebna” (W. Gerson, Znawstwo prawdziwe i  rzekome w  malarstwie, Warszawa 1895, s. 28). I tak, z czasem, autor „Odpoczynku w szałasie tatrzań-skim” w obrazowaniu gór stał się praw-dziwym mistrzem. „W  1885 r. oraz w  latach 1889-1898 corocznie udaje się w  Tatry – czytamy w  jednej z  po-święconych mu monografii. – Mimo podeszłego już wieku i przebytej ciężkiej choroby dociera do najbardziej niedo-stępnych szczytów i  zakątków górskich. Nawiązuje z  ludem góralskim liczne, serdeczne nici przyjaźni. Ukazując całe bogactwo tatrzańskiej natury: «dymią-ce» szczyty górskie, kamieniste zwały, wyschnięte potoki, kłębiaste, przegania-ne zimnymi porywami wiatru chmury, przycupnięte tu i ówdzie ubogie szałasy i  góralskie chaty [...] – potrafi artysta wydobyć szczególną nutę prawdy pro-sto i  serdecznie powiedzianej o  pełnej

skiemu malarstwu jakże udane owoce w postaci realistycznie namalowanych widoków tatrzańskich i  scen rodzajo-wych. To oczywiste, że przy tworzeniu pejzaży artysta kierował się przede wszystkim uczuciem, a  w  scenach ro-dzajowych – sympatią dla mieszkają-cych tam ludzi. Malując obrazy zawsze jednak dbał o to, by uczucia te utrzy-mywać w  ryzach: „refleksyjność, pano-wanie myśli, zastanowienia, wymagań teoretycznych nad bezpośrednimi pory-wami uczucia i  temperamentu” – oto jego dewiza (Henryk Struve, Wojciech Gerson, „Kłosy”, nr 1187 z 17 [29] mar-ca 1888 r., s. 205). W pejzażu starał się, na ile tylko było to możliwe, oddawać prawdę, bez upiększeń i  naukowych dywagacji. „Do ocenienia piękności gór-skiej przyrody krajobrazu tatrzańskiego – pisał pod koniec życia – do otrzyma-nia zeń potężnego wrażenia, wiadomość o  układzie geologicznym gór, w  rodza-

ZBIORY I ZBIERACZE

2

Page 58: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 58

ZBIORY I ZBIERACZE

grozy i poezji ziemi oraz o twardej doli ludu góralskiego” (Armand Vetulani, Wojciech Gerson, Warszawa 1952, ss. 63-64). Skromny pejzaż tatrzański namalowany w prawym górnym rogu „Odpoczynku w szałasie tatrzańskim” jest więc zapowiedzią tego, co pod koniec życia artysty stanie się w  jego malarstwie tak często i chętnie podej-mowanym tematem.

Z  artykułu Marka Walickiego dowiadujemy się, że z  chwilą roz-poznania zaginionego dzieła spra-wy potoczyły się szybko i  zmierzały we  właściwym kierunku: „[...] w  wy-niku interwencji władz polskich obraz Wojciecha Gersona został wycofany z licytacji wyznaczonej przez Sotheby’s na 21 stycznia 2004 r.” (M. Walicki, ibidem). To zaś umożliwiło podjęcie dalszych, niestety, jak się okazało bar-dzo już czasochłonnych i skompliko-wanych działań prawnych, mających na celu sprowadzenie dzieła do kraju. Nie wchodząc w  szczegóły, można jedynie zdradzić, że na londyńską au-kcję obraz przywieziony został z... Re-publiki Południowej Afryki oraz, że w  podobnych wypadkach pertrakta-cje w sprawie odzyskania utraconego dzieła sztuki mogą się toczyć latami.

Andrzej Rottermund, dyrektor Zamku Królewskiego w Warszawie, dziękował za dar i mówił o ogromnym wzrusze-niu, które towarzyszy mu zawsze wte-dy, kiedy takie jak to, utracone dzieło sztuki wraca do kraju. Z kolei historyk sztuki Piotr Kopszak, w  przygotowa-nej na tę okazję krótkiej wypowiedzi, przedstawił interesującą interpretację tematu obrazu Wojciecha Gersona, mówiąc m.in.: „«Odpoczynek w  sza-łasie tatrzańskim» znany także pod tytułem «Zaczarowane dźwięki» jest najambitniejszym dziełem Gersona o tematyce góralskiej i  jednym z najpo-pularniejszych jego obrazów w  XIX w. Jednak jego treści narodowe są co naj-mniej równie ważne jak ludoznawcze. Obraz powstał w  przededniu powsta-nia styczniowego. Poświęcenie wówczas dużego obrazu przedstawieniu postaci w  strojach góralskich, jeszcze bardzo egzotycznych dla warszawskiej publicz-ności, mogło być także swego rodzaju artystycznym protestem wobec zakazu «noszenia odróżniającej się od zwykle używanej odzieży», sformułowanego w  zarządzeniu o  wprowadzeniu stanu wojennego z  14 października 1861 r. Narodową wymowę posiada jednak przede wszystkim przedstawiona na obrazie scena. Stary góral grający na piszczałce w otoczeniu młodych juhasów i dzieci został tu przedstawiony niczym grecki wieszcz. Tytułowe «Zaczarowane dźwięki» to być może dawna melodia, która ma przypomnieć o czasie utraconej wolności. W  tym kontekście promienie

Na pocieszenie, w dodatku do drugie-go wydania katalogu Strat wojennych zamieszczony został ten sam obraz Wojciecha Gersona „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim”, ale już w ko-lorowej reprodukcji (op. cit., Obrazy odnalezione w kraju i za granicą, Po-znań 2007, s. 326).

W końcu po kilku latach od odna-lezienia obrazu, przy niemałej zasłu-dze polskich służb dyplomatycznych i  współpracującego z  nimi Depar-tamentu Dziedzictwa Kulturowego w  Ministerstwie Kultury i  Dziedzic-twa Narodowego, otwarta została droga do zakończenia negocjacji z  właścicielami obrazu i  odzyskania go dla polskich zbiorów. Zadania tego podjęła się i przeprowadziła je z sukce-sem Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga w Warszawie, działająca przy banku City Handlowy. I tak, po kilkudziesięciu latach nieobecności „Odpoczynek w szałasie tatrzańskim” Wojciecha Gersona powrócił do kraju.

1 czerwca 2010 r. na Zamku Kró-lewskim w  Warszawie odbyła się uroczystość przekazania obrazu do zbiorów tego muzeum. Dla prezesa Zarządu City Handlowy Sławomira S. Sikory była to okazja do podkreśle-nia związków pomiędzy Leopoldem Kronenbergiem, dziełem pochodzą-cym z kolekcji bankiera i obchodzącym w  bieżącym roku jubileusz 140-lecia Bankiem Handlowym w  Warszawie. Odbierając obraz z  rąk prezesa, prof.

3

3 | 4 | Fragmenty obrazu Wojciecha Gersona: pejzaż tatrzański (3), scena centralna z góralem grającym na piszczałce (4)

(zdjęcia: 1 – wg „Kronenbergowie – pamiątki rodzinne", Warszawa 1998, s. 190; 2-4 – Fundacja Bankowa im. Leopolda Kronenberga przy Citi Banku Handlowym w Warszawie)................................................................................

4

Page 59: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 59

ZBIORY I ZBIERACZE

słońca oświetlające postaci mogą zostać odczytane jako promienie jutrzenki wolności. Muzyka obecna w obrazie jest zatem skrajnie różna od salonowych tańców granych na balach, do udziału w których przymuszał zaborca”.

Zgodziwszy się z  możliwością ta-kiej właśnie interpretacji treści ide-owych Gersonowskiego dzieła, warto zauważyć, że obraz ten nacechowany jest jeszcze innymi walorami, znacz-nie podnoszącymi jego wartość arty-styczną. O jednym z nich – idealizacji przedstawionych postaci, stanowią-cych charakterystyczną cechę obrazów Gersona o ludowej tematyce – uczest-nicy spotkania na Zamku usłyszeli od Piotra Kopszaka, że jest ona „zgodna z  akademickimi kanonami. Tutaj – kontynuował mówca – do przedsta-wienia postaci górali artysta wyko-rzystał wzory przeniesione z  greckich rzeźb. Taki zabieg miał służyć przede wszystkim uwzniośleniu ukazanych postaci. Udało się artyście uniknąć przy tym wrażenia sztuczności, jakie mógł on wprowadzić”. Wcześniej była już mowa o  znakomicie namalowanym tatrzań-skim pejzażu...

Na koniec warto wymienić jesz-cze jeden ważny walor tego pięknego dzieła − bijące z  niego ciepło, spokój i  harmonię. Jak się wydaje, zgrupo-wane w  szałasie postacie nie są jedną rodziną, ale sprawiają wrażenie jakby w  rzeczywistości nią były... Tak ma-lować mógł tylko ktoś, dla kogo ży-cie nabrało nowego sensu i  znaczenia – ktoś zakochany (?), szczęśliwy (?) czy może (zwyczajnie) myślący o  za-łożeniu stadła małżeńskiego. Tak też w 1862 r. malował obrazy („Chłopiec i  dziewczyna przy studni”, „Portret Kamei [Kamilli], żony artysty”, „Por-tret własny”, „Portret górala”, „Odpo-czynek w  szałasie tatrzańskim”) Woj-ciech Gerson – od marca tegoż roku mąż Kamilli z domu Frydrych (zmar-łej przedwcześnie, dwa lata później), szczęśliwy malarz z Warszawy, oczeku-jący przyjścia na świat swojego pierw-szego dziecka (córki, Jadwigi Gerson, później Jadwigi Gerson-Bobińskiej, malarki, urodzonej 30 listopada 1862 r.). Późniejsze prace artysty będą już zupełnie inne.

Wojciech Przybyszewski

przekazanie sreber miastu Gdańsk; opiekę nad liczącym blisko 600 obiek-tów zbiorem sprawować będzie Mu-zeum Historyczne Miasta Gdańska.

Kolekcję Jürgena Gromka tworzą przedmioty ze srebra, srebra częściowo złoconego, srebrzonych stopów meta-li, alpaki i brązu, pochodzące z okresu od XVIII do XX w. Wykonane zostały przede wszystkim w  Gdańsku – wy-bitnym ośrodku twórczym w Europie

W  Muzeum Historycz-nym Miasta Gdańska czynna jest wystawa „Srebra z  gdańskiego

kredensu. Dzieła złotnicze w kolekcji Jürgena Gromka z  Bractwa Świętych Trzech Króli gdańskiego Dworu Ar-tusa w  Lubece”. Jest to prezentacja zbiorów niemieckiego kolekcjonera, gdańszczanina z  pochodzenia, Jürge-na Gromka. Intencją kolekcjonera jest

Srebra z kolekcji Jürgena Gromka................................................................................................................................................

....................................................................................................................................................................................................................................

2

1 | Solniczka, Friedrich Wilhelm Sponholtz, Gdańsk, 1777 r., srebro

2 | Tabakiera, Michael Schleich, Gdańsk, 1746 lub 1754 r., srebro ........................................

1

2

Page 60: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 60

ZBIORY I ZBIERACZE

Północnej, a także w kilku dużych nie-mieckich ośrodkach, produkujących srebra na eksport w  drugiej połowie XIX w. i  w  pierwszej ćwierci XX w., jak Brema, Schwäbisch Gmünd, Ha-nau, Heilbronn, Pforzheim, Berlin, Düsseldorf.

Ekspozycja kolekcji Jürgena Gromka jest niezwykle cenną lekcją

na temat dziewiętnasto- i dwudziestowiecznego złot-nictwa gdańskiego, bowiem dorobek warsztatów i  firm działających w  tym okresie był jak dotychczas na margi-nesie rozważań naukowych, pomijano go też w  planach wystawienniczych. Chlubą prezentowanej na wystawie kolekcji są przedmioty wyko-nane w słynnej gdańskiej fir-mie Moritz Stumpf & Sohn, istniejącej nieprzerwanie od 1807 do 1945 r., przekształ-conej w 1861 r. przez Carla Moritza Stumpfa z  trady-cyjnego rodzinnego warsz-tatu w  nowoczesną firmę o  charakterze manufaktury.

Interesujące są także wyroby innych gdańskich firm, takich jak Carl Her-mann Danziger czy Robert Adolph Rosalowski. Na wystawie można m.in. zobaczyć pochodzące z  tych firm patery, cukiernice, półmiski, tacki, karafki, sosjerki, koszyczki oraz różnorodne sztućce. Wśród dziewięt-nastowiecznych wyrobów znajdują

się także protestanckie dzbany litur-giczne oraz łyżki związane z  historią gdańskich bractw strzeleckich. Duża liczba srebrnych wyrobów okoliczno-ściowych z  pierwszej ćwierci XX w. − to trofea w  zawodach sportowych i  pamiątkowe puchary, np. puchar ufundowany z  okazji kolacji w  ho-telu Danziger Hof w  1905 r. Mniej-szą, ale niezwykle wartościową część kolekcji stanowią wyroby złotnicze, wykonane w  gdańskich warsztatach złotniczych w  XVIII w., m.in. pięk-ne i świadczące o kunszcie artystycz-nym gdańskich mistrzów przedmioty stołowe: dzbanki do kawy i  herbaty, tacki, kubek z ornamentem regencyj-nym Hieronymusa Holla II, solnicz-ka Friedricha Wilhelma Sponholtza, para lichtarzy Carla Ludwiga Meyera czy półmisek najsłynniejszego gdań-skiego złotnika Johanna Gottfrieda Schlaubitza. Miłośnicy medalierstwa i numizmatyki znajdą okolicznościo-we medale i plakiety, a także monety obiegowe z  czasów Wolnego Miasta Gdańska.

Wystawie towarzyszy bogato ilu-strowany, dwujęzyczny katalog. Eks-pozycję można zwiedzać do 9 stycznia 2011 r. w Domu Uphagena (ul. Długa 12) – Oddział Muzeum Historyczne-go Miasta Gdańska. ☐

...............................................................................................................................................................................................................................

Spotkanie z książką

Nakładem wydawnictwa Fundacji Here-ditas w Warszawie ukazało się kolejne,

czwarte już wydanie Michała Gradowskiego Znaków na srebrze, niezwykle cenionego i ważnego pod względem zawartości kata-logu znaków złotniczych miejskich i pań-stwowych używanych na terenie Polski w obecnych jej granicach. To dobra i dawno oczekiwana wiadomość, która ucieszy nie tylko historyków sztuki, konserwatorów zabytków i muzealników zajmujących się na co dzień rzemiosłem artystycznym, ale także antykwariuszy oraz licznych kolek-

cjonerów dawnych wyrobów złotniczych. Od ostatniego wydania minęło wszak niemal dziesięć lat, poprzednie już dawno się wyczerpały... „czas więc dopisać nowe ustalenia i skorygować część starych błędów” – infor-muje Autor opracowania w krótkim uzupełnieniu dołączonym do wstępu

– „a nade wszystko nanieść erratę na ostatnie wydanie, które wydruko-wano bez korekty”.

Nie dajemy tylko wiary temu, o czym napisał Autor w kolejnych zda-niach: „Już dawno odszedłem na emeryturę, tak więc następne poprawki i uzupełnienia tej pracy będziecie robili już Wy. Życzę Wam powodzenia

i wytrwałości. Michał Gradowski, jesień 2009”. Nie dajemy wiary, po-nieważ za dziesięć lat pora będzie szykować kolejne wydanie Znaków na srebrze, a kto lepiej to zrobi, jeśli nie ich Autor – niestrudzony badacz i znawca tematu, mający w swoim dorobku wiele publikacji naukowych i popularnonaukowych (drukowanych także w „Spotkaniach z Zabytka-mi”), facecjonista i gawędziarz? Jak czytamy w przedmowie do pierwsze-go wydania książki, napisanej przez Marka Konopkę, ówczesnego dyrek-tora Ośrodka Dokumentacji Zabytków: „Znawstwo znaków złotniczych dla wielu jawi się jako wiedza tajemna, gdyż prawidłowe ich odczytanie wymaga nie tylko lupy, ale nade wszystko wprawnego oka. Nasz Autor swym doświadczeniem i wiedzą zawsze służy bezinteresownie wszyst-kim zainteresowanym, bowiem zebrany kapitał traktuje nie jako wiedzę tajemną, ale wręcz jako okazję do szczodrej rozrzutności”. I niech już tak zostanie.

W nowej edycji książka doczekała się starannej, a nade wszystko trwałej, przygotowanej na częste użytkowanie oprawy i dobrej jakości papieru. Można ją kupić (cena: 72 zł, dla prenumeratorów „Spotkań z Zabytkami” cena specjalna: 60 zł) bezpośrednio u wydawcy (Fundacja Hereditas, 00-590 Warszawa, ul. Marszałkowska 4, lok. 4, tel. 22 353-

-83-30), w wybranych księgarniach lub za pośrednictwem strony interne-towej wydawcy: www.fundacja-hereditas.pl.

ZNAKI NA SREBRZE – CZWARTA EDYCJA

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 60

3 | Para świeczników, Carl Ludwig Meyer, Gdańsk, 1772 i 1787 r., srebro ...........................................................

3

Page 61: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 61

Z WIZYTĄ W MUZEUM

...............................................................................................................................................................................................................................

dla kręgów akademickich oraz salo-nów arystokracji kształtowały osobo-wość, intelekt i wrażliwość przyszłego mistrza. Chociaż Chopin znany jest głównie jako genialny kompozytor i „poeta fortepianu”, to jednak nieob-ce mu były i talent, i zdolność odczu-wania wzruszenia w  dziedzinie sztuk plastycznych czy literatury.

Mazowsze – kraina młodości Chopina

................................................................................................................................................

Wystawa „ Ma zowsze w  czasach Chopina”, otwarta w Muzeum Nie-podległości w  Warsza-

wie, daje obraz rzeczywistości, z któ-rą spotykał się młody Fryderyk, nim w 1830 r. opuścił Polskę. Mazowiecka wieś, szlachecki dwór i rozwijające się miasto pierwszej połowy XIX w. są te-matem tej ekspozycji. Znajdziemy na niej proste przedmioty codziennego użytku chaty wiejskiej, bogate i wyra-finowane obiekty stanowiące wypo-sażenie dworu, ale przede wszystkim wielką sztukę tamtych czasów, olejne obrazy i marmurowe popiersia, wyko-nane rękami polskich twórców.

Chopin, który mieszkał w  War-szawie, już od pierwszego roku życia chłonął atmosferę elit intelektualnych Królestwa Kongresowego. Jego ojciec wykładał w  Liceum Warszawskim. W  latach 1817-1827 rodzina Cho-pinów mieszkała w  oficynie Pałacu ...............................................................................

1 | Aleksander Kokular, „Edyp i Antygona”, 1825 r.2 | Antoni Brodowski, „Portret Ludwika Osińskiego”, ok. 1820 r.

1

2

Kazimierzowskiego, za sąsiadów ma-jąc zarówno profesorów, jak i gmachy Uniwersytetu Warszawskiego. Samuel Bogumił Linde – twórca pierwszego słownika języka polskiego, Kazimierz Brodziński – poeta i krytyk literacki, Juliusz Kolberg – kartograf i geodeta mieszkali w tym samym budynku, co młody Fryderyk. Wartości właściwe

Page 62: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 62

Z WIZYTĄ W MUZEUM

Przedstawia on gen. Józefa Załuskie-go, adiutanta cara Aleksandra, a póź-niej powstańca listopadowego.

Szczególne miejsce zajmuje dzie-ło Aleksandra Kokulara „Edyp i An-tygona”. To wielkie płótno dobrze charakteryzuje dominujący wów-czas w  Europie kierunek malarstwa neoklasycznego. Tematy podniosłe, przedstawiające bohaterów mitów greckich i historii rzymskich, uważa-ne były za najbardziej wartościowe. Kokular namalował epizod z  boga-tego mitu greckiego o  Edypie i  jego zmaganiach z przeznaczeniem. Kom-pozycja, układ postaci i  niewielka dynamika ich ruchów wzorowane są na greckich oraz rzymskich dziełach rzeźbiarskich. Edyp i jego córka uka-zani zostali w  przestrzeni pozbawio-nej głębi. Górski krajobraz znajdu-jący się za ich plecami nie wydaje się realny. Jest to celowy zabieg malarza, dążącego do wywołania efektu zbli-żonego do podziwianych wówczas płaskorzeźb starożytnych zdobiących architekturę. Edyp i Antygona, pomi-mo ukazania ich w ruchu, przyjmują pozę pozbawioną dynamiki, niewolną od teatralnego gestu. Sprawiają wra-żenie statycznych posągów. Chłodne barwy wprowadzają atmosferę powa-gi i spokoju.

Z  powściągliwymi środkami ma-larskimi kontrastuje dramatyczna treść. Edyp, władca Teb i potężny czło-wiek, udaje się w hańbie na wygnanie. Towarzyszy mu córka Antygona. Cierpienie ojca nabiera silniejszego wyrazu, gdy odbite zostaje we współ-czującym spojrzeniu córki. Kokular popisał się tu swą erudycją, cytując w odchyleniu głowy Antygony słynną grecką rzeźbę „Niobe bolejącej”. Ta bohaterka innego mitu, rozpaczająca nad stratą swych dzieci, została w sztu-ce toposem nieskończonej boleści.

Dowód na to, że głowa „Niobe bolejącej” była powszechnie znana, znaleźć można na obrazie Franciszka Mielnickiego, także eksponowanym na wystawie. Obraz ukazuje wnętrze pracowni malarskiej, gdzie wśród wykonanych w  celach szkolnych gip-sowych odlewów rzeźb znajduje się głowa Niobe.

Obraz Kokulara powstał w związ-ku z konkursem na najlepsze malarskie ujęcie tematu „Edypa i  Antygony”, ogłoszonym w 1823 r. przy odbywają-cej się raz na dwa lata wystawie sztuk pięknych w  Warszawie. Temat dość oryginalny, co stanowi szczególną wartość, gdyż ówczesne malarstwo eu-ropejskie rzadko poruszało ten epizod mitu. Jak twierdzi Jerzy Miziołek, to

3

3 | Jakub Tatarkiewicz, „Popiersie Fryderyka Chopina”, 1851 r.4 | Antoni Blank, „Portret generała Józefa Załuskiego”, 1818 r.

(zdjęcia: Piotr Ligier i Krzysztof Wilczyński; wszystkie obiekty w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie)

...........................................

Na pewno ważną rolę w kształto-waniu charakteru mistrza odegrały specyficzne czasy, w których wzrastał. Okres konstytucyjny Królestwa Pol-skiego (1815-1830), a więc lata mło-dości Chopina, to czas, w którym na ziemiach polskich rozpoczynają się zasadnicze zmiany. Prowadzą one do osłabienia stosunków feudalnych na wsi i  rozwoju kapitalizmu, zwłaszcza przemysłu. Ciężar życia gospodarcze-go, umysłowego i kulturalnego zaczy-na przenosić się z  dworu i  pałacu do miasta. Następuje rozwój nowocze-snych instytucji państwowych, admi-nistracji i, co szczególnie istotne, oży-wienie polskiego życia artystycznego.

To w  czasach Królestwa Polskie-go wydają plon ziarna zasiane przez króla Stanisława Augusta na polu sztuki. Utworzony staraniem Sta-nisława Staszica i  Stanisława Kostki Potockiego Uniwersytet Warszawski staje się miejscem kształcenia rzesz studentów. Istotną nową jakość sta-nowią rodzimi bądź asymilowani profesorowie. Szczególnie istotna zmiana widoczna jest w  środowisku malarskim. W  czasach dawnej Rze-czypospolitej bardziej doniosłe dzieła zamawiano u zagranicznych artystów. Teraz doceniani są profesorowie uni-wersyteccy Oddziału Sztuk Pięknych: Antoni Brodowski, Antoni Blank, czy też pedagog Liceum Warszawskiego – Aleksander Kokular. Wykształcą oni wielu polskich malarzy, przyczyniając się do rozkwitu narodowego malar-stwa w drugiej połowie wieku. Można zaryzykować stwierdzenie, że w  cza-sach Chopina sztuka w Polsce staje się wreszcie sztuką polską.

Na wystawie w Muzeum Niepod-ległości obejrzeć można czternaście obrazów, w tym dzieła trzech wymie-nionych malarzy. Portret przedstawia-jący profesora Ludwika Osińskiego pędzla Brodowskiego zachwyca umie-jętnością oddania bogactwa psychiki tej interesującej postaci. Na wykłady Osińskiego poświęcone literaturze za-wsze przybywały tłumy, najprawdopo-dobniej uczęszczał na nie także Fryde-ryk Chopin. Twórczość Blanka repre-zentowana jest przez jeden z licznych wykonanych przez niego portretów.

Page 63: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 63

najprawdopodobniej pod wpływem wykładów wspomnianego profesora Ludwika Osińskiego czy też dzięki jego inicjatywie wybrano taki temat (Inspiracje śródziemnomorskie, War-szawa 2004, ss. 181-190). Do konkur-su stanęli także Brodowski i  Blank. Gdy prace wystawiono w  1828 r., Kokular otrzymał drugą, najwyższą przyznaną przez jury nagrodę. Jed-nak jego główny konkurent, Antoni Brodowski, nie poddał swego dzieła pod ocenę, co może widza zachęcić do samodzielnego wydania werdyktu – płótno Brodowskiego znajduje się na stałej ekspozycji Muzeum Narodowe-go w Warszawie.

Okres lat 1815-1830 jest także znaczący dla rzeźby polskiej, choć w  mniejszym stopniu niż dla ma-larstwa. Na wystawie prezentowane są dzieła rzeźbiarzy warszawskich, uczniów największych sław europej-skich ówczesnego rzeźbiarstwa: Ja-kuba Tatarkiewicza – ucznia Bertela Thorvaldsena oraz Ludwika Kauf-manna – ucznia Antonia Canovy. An-tykizowane, wykonane w białym mar-

Wydany w br. nakładem Wydawnictwa BOSZ z Olszanicy album Wawel, opracowany

przez Kazimierza Kuczmana i Jerzego T. Pe-trusa – to zbiór artystycznych, niekonwencjo-nalnych fotografii (ponad 200), wykonanych na Wzgórzu Wawelskim. Autor zdjęć – Piotr Kłosek – starał się pokazać to niezwykłe miej-sce przez ilustracje nieznanych detali, ujętych z oryginalnej perspektywy, czasem z półcienia, co wbrew pozorom – uwypukla niezwykłość obiektów, a nie zaciemnia ich wizerunku. Wy-dobycie nowych ujęć wielokrotnie fotografo-wanego zabytku wymagało niebanalnej szaty graficznej, jaką opracował Lech Majewski.

Wstęp do albumu napisali wyżej wymienie-ni wieloletni pracownicy Zamku Królewskie-go na Wawelu i znawcy tematu – Kazimierz Kuczman i Jerzy T. Petrus. Opisują oni historię Wawelu, który jest „miejscem n i e r o z e r w a l -nie związanym z dziejami Pol-ski, na którym trwale odci-snęły się ślady chwil najpięk-niejszych i naj-wznioślejszych, pełnych chwa-ły, ale również tych tragicz-nych, związanych z głębokim upadkiem”, od najstarszych śladów pobytu człowieka na Wzgórzu Wawelskim po stan obecny. Autorzy zajmują się też dziejami eksponowanych na Wawelu skarbów, przedstawiają stałe wystawy, nie pomijają wzmianki o Smoczej Jamie – kra-sowej jaskini w zachodnim zboczu Wzgórza Wawelskiego, a osobny podrozdział poświęca-ją Katedrze krakowskiej na Wawelu – „najdo-stojniejszej polskiej świątyni”.

Autorzy kończą swój esej słowami: „Nie-zmienny pozostaje […] pomnikowy charakter wzgórza, zaklęte w nim piękno i pouczające przesłanie o przeszłości polskiego narodu, wielkiej i wzniosłej, a jednocześnie budzące refleksje nad chwilami tragicznymi w historii Polski i losami jej bohaterów”.

Część ilustracyjną albumu wzbogacają re-produkcje grafik i malarstwa najwybitniejszych polskich artystów, m.in. Leona Wyczółkowskie-go czy Jana Nepomucena Głowackiego, pocho-dzące z Działu Dokumentacji Fotograficznej Zamku Królewskiego na Wawelu.

Wszystkie teksty i podpisy pod ilustracje podane zostały z tłumaczeniem na język an-gielski.

Album w cenie 99 zł można zamówić w Dziale Wydawnictw Zamku Królewskiego na Wawelu albo za pomocą strony internetowej wydawcy (www.bosz.com.pl).

Spotkanie z książką

WAWEL

...............................................................................................................................................................................................................................

Z WIZYTĄ W MUZEUM

murze popiersia Fryderyka Chopina i Józefa Zajączka tchną powagą i ma-jestatem. Zgodnie z ówczesną manierą twarze są idealizowane i  całkowicie pozbawione wyrazistej mimiki.

Dążąc do zgromadzenia tych wspaniałych dzieł, autorzy wystawy pragnęli przekazać swój zachwyt nad dostojną, umiarkowaną atmosferą płócien, urokiem białego marmuru i  powagą neoklasycznych popiersi, a także monumentalnym wyrazem ar-chitektury późnego klasycyzmu.

Sztuka nie jest jedyną atrakcją wystawy. Wnętrze salonu z  pięknymi i czasem zagadkowymi meblami, mili-taria oraz zachwycające elegancją mun-dury wojskowe, przedmioty służące do rozrywki we  dworze szlacheckim, a także ilustracje maszyn rodzącego się wówczas przemysłu są wspomnieniem pasjonującej epoki młodzieńczych lat Chopina.

Ekspozycja oferuje też nietrady-cyjne możliwości lepszego poznania tematu. Na specjalnie zaaranżowa-nych stanowiskach można za pomocą dotyku przekonać się o  różnorodno-ści faktury poszczególnych rodzajów kamienia i  materiałów tekstylnych, spróbować zawiązać krawat tak, jak to robił Chopin, zmierzyć się z jedną z gier edukacyjnych na komputerach czy posłuchać muzyki naszego mi-strza w  wykonaniu Katarzyny Kra-szewskiej.

Wystawie towarzyszy bogaty pro-gram spotkań. Wśród nich są koncer-ty, wykłady oraz imprezy plenerowe. Szczegóły znajdują się na stronie in-ternetowej: www.muzeumniepodle-glosci.art.pl.

Krzysztof Mordyński

4

Wystawa „Mazowsze w czasach Chopina”, 14.05.2010-10.10.2010, Muzeum Niepodległości w Warszawie, al. Solidarności 62. Zespół autorski: Krzysztof Mordyński, Stefan Artymowski, Paweł Bezak; projekt plastyczny: Alicja Ilgiewicz. Muzeum czynne: od wtorku do piątku w godz. 10.00-17.00, w soboty i niedziele w godz. 10.00-16.00, w niedziele wstęp wolny, w poniedziałki ekspozycje nieczynne.

...........................................................................................................................................................

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 63

Page 64: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 64

Z WIZYTĄ W MUZEUM

Również pozostałe zabytki nale-żą do najlepszych przykładów wyro-bów miśnieńskich pierwszej połowy XVIII w. Z  wczesnego okresu, kie-dy tematykę i  styl dekoracji czerpano z wyrobów dalekowschodnich, pocho-dzi spodek malowany przez Johanna Ehrenfrieda Stadlera, dwa talerze z wie-lobarwnie malowanymi ptakami oraz flasza malowana przez Johanna Davida Kretzschmara, z  podszkliwną dekora-cją kobaltową z rezerwami, w których

znajdują się miniatury z przed-stawieniami przedmiotów z tzw. grupy Stu antyków.

Na wystawie prezentowany jest też zakupiony w  Londynie talerz z  serwisu hr. Aleksandra Józefa Sułkowskiego, będą-cy czwartym elementem tego słynnego serwisu w  zbiorach wawelskich, oraz talerz z serwi-su z herbami Brühl i Kolowrat- -Krakowský, zwanego serwisem łabędzim – dziesiąty „łabędź” w kolekcji.

Ubiegłoroczne nabytki por-celanowe dopełnione są elemen-

tami serwisu z  dekoracją malowaną purpurą: miską, cukiernicą z  nakryw-ką oraz trzema półkulistymi czarkami ze  spodkami zakupionymi ze  znanej kolekcji Ireneusza Szarka z  Warszawy. Rodzajowa tematyka dekoracji z drob-nymi postaciami w  pejzażu zaczerp-nięta została z  wzorów graficznych – około 1745 r. miśnieńska manufaktura posiadała już ponad 5000 druków, co dawało nieograniczone możliwości inwencji malarzom pracującym przy dekoracji wyrobów. Jednym z bardziej znanych wzorników była Iconographia, wydana w Augsburgu przez Melchiora Küsela w  latach 1670-1686. Weduty, sceny portowe oraz pejzaże z  drobny-mi postaciami wśród antycznych ruin kopiowane były z licznie wydawanych wzorów autorstwa Israëla Silvestre’a, Gabriela Perelle’a, Johanna Wilhelma Baura czy Jana van der Veldego.

Dorota Gabryś

Do końca września br. w  Zamku Królewskim na Wawelu czynna będzie wy-stawa prezentująca prawie

sześćdziesiąt obiektów zakupionych, otrzymanych w  darze lub przyjętych w depozyt w 2009 r. Wystawie towarzy-szy katalog, obejmujący także obiekty niepokazywane. Na ekspozycji znala-zły się renesansowe obrazy, portrety pochodzące z  historycznej kolekcji Sapiehów we  Lwowie oraz rzemiosło

artystyczne – tkaniny, tłoki pieczętne i formy kuchenne do bab i pasztetów.

Szesnaście nowych przedmiotów wzbogaciło wawelski zbiór porcela-ny, wszystkie są wczesnymi wyrobami Królewskiej Manufaktury w Miśni.

Najwspanialszymi z  prezentowa-nych dzieł sztuki są – zakupione na aukcji w Londynie – filiżanka i spodek z serwisu królowej Francji Marii Lesz-czyńskiej, z  malowanymi herbami

Burbonów i  Rzeczypospolitej oraz Leszczyńskich. Najwyższa jakość wie-lobarwnej dekoracji malarskiej przed-stawiającej sceny portowe oraz bogac-two złoceń czynią z  tych obiektów prawdziwe arcydzieła, jednostkowe i  rzadkie w  handlu antykwarycznym. O  ich wyjątkowej wartości decyduje także znaczenie historyczne. Serwis był pierwszym darem dyplomatycznym wysłanym przez króla Augusta III na dwór francuski po zakończeniu wojny

sukcesyjnej (1733-1735). Znaczący jest fakt, że adresatem tego prezentu była córka rywala Augusta III do polskiej korony, Stanisława Leszczyńskiego. Jak wynika z współczesnych listów Augu-sta III do kardynała André-Hercule de Fleury, dar ten miał być początkiem odnowienia stosunków dyplomatycz-nych z  Francją. Serwis został zapako-wany w skrzynię obitą czerwoną skórą i  zawieziony do Francji przez królew-skiego przyrodniego brata, Mauryce-go Saskiego w  marcu 1737 r. Składał się z 12 spodków, 12 czarek do herbaty, 12 filiżanek do czekolady ze spodkami, miski, dzbanka do czekolady, mleczni-ka, 2 dzbanków do herbaty, podstawy do dzbanka, cukiernicy oraz herbat-nicy. Obecnie znane i  publikowane części serwisu – to dzbanek do herbaty z Gilbert Collection w Londynie oraz miska w kolekcji prywatnej i filiżanka ze spodkiem z Michele Beiny Harkins Collection.

Porcelanowe skarby................................................................................................................................................

1 | Filiżanka do czekolady ze spodkiem z serwisu Marii Leszczyńskiej, przed marcem 1737 r., Miśnia, Królewska Manufaktura Porcelany, porcelana biała, szkliwiona, wielobarwna dekoracja malarska naszkliwna, złocenia, filiżanka o średnicy 6,7 cm i wys. 6,4 cm, spodek – średnica 13 cm, wys. 3 cm2 | Spodek z dekoracją malowaną purpurą, ok. 1740 r., Miśnia, Królewska Manufaktura Porcelany, porcelana biała, szkliwiona, dekoracja malarska naszkliwna, średnica 13,4 cm, wys. 2,7 cm

(zdjęcia: Anna Stankiewicz)...............................................................................

1 2

Page 65: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 65

szyła obszar nawadnianych upraw, z czasem jednak okazała się niewystar-czająca. Pięćdziesiąt lat później trzeba było powziąć decyzję o  wzniesieniu większej zapory na południe od Asu-anu, co pozwoliłoby zatrzymać nadmiar wód Nilu bezużytecznie uchodzących do Morza Śródziemnego. Oznaczało to zamianę około 500 km Doliny Nilu −

Z WIZYTĄ W MUZEUMZ ZAGRANICY

pomiędzy I i II kataraktą − w ogromne jezioro. Tym samym pod wodą miała się znaleźć znaczna część Nubii wraz ze wspaniałymi reliktami sztuki sprzed ponad trzydziestu wieków. W  obliczu unicestwienia znalazły się wysunięte najdalej na południe, wzniesione przez Ramzesa II w  XIII w. p.n.e. świątynie w  Abu Simbel, pełne arcydzieł sztuki rzeźbiarskiej, oraz ponad dwadzieścia innych świątyń i grobowców.

Nie troszcząc się o los tych cennych zabytków, w  1960 r. rozpoczęto prace przy budowie Wysokiej Tamy. Dopie-ro wobec protestów archeologów wła-dze Egiptu i  Sudanu zwróciły się do UNESCO z apelem o pomoc. Kilka lat później na zagrożonych terenach roz-poczęło badania 60 ekip badawczych z  23 krajów. Wśród zaproszonych do współpracy był prof. Kazimierz Mi-chałowski, który zorganizował ekspe-dycję statkiem wzdłuż Nilu, spisując cenne obiekty zagrożone zalaniem. Po ich przeanalizowaniu, krótko potem UNESCO ogłosiła apel o ocalenie Nu-bii. Do jej siedziby napływały odtąd projekty ze  wszystkich stron świata − niektóre wręcz nierealne do wykona-nia, inne bajecznie kosztowne. Jedni proponowali zastosowanie obwałowa-nia z  ziemi, inni podniesienie świąty-ni w całości, Polacy zaś zamknięcie jej pod wodą w  żelbetonowych czaszach, do których można by zjeżdżać windą. Żaden z pomysłów nie wydawał się od-powiedni, toteż zwlekano z ostateczną decyzją. Tymczasem w  Asuanie rosła budowa nowej tamy. Wreszcie po wielu debatach zatwierdzono projekt Szwe-cji, polegający na całkowitym usunięciu

...........................................

1 | Pierwotna lokalizacja świątyni Ramzesa II, 1902 r.

2 | Rozbiórka zabytku blok po bloku

3 | Głowa Ramzesa gotowa do transportu

Przypomnijmy ratowanie świą-tyń w Abu Simbel, które pro-wadzone było wprawdzie po-nad 40 lat temu (1964-1968),

ale z  jakże znaczącym udziałem pol-skich archeologów.

Od tysięcy lat byt Egiptu i  jego mieszkańców uzależniony był od jed-nej rzeki. To szczodrość Nilu umożli-

wiła powstanie jednej z  największych cywili-zacji świata i  tylko za sprawą jego corocznych wylewów starożytne państwo wciąż trwało. Bogactwo osiągnięte dzięki Nilowi pozwoliło faraonom na wznosze-nie wzdłuż całego biegu rzeki zdumiewających rozmachem budowli i  świątyń na chwałę sta-rożytnych bóstw, a także ich samych. Ale łaska-wość rzeki była w rękach bogów, przeto zdarzały się zarówno wieloletnie okresy suszy, jak i  kata-strofalne powodzie. Do-piero zbudowana przez Anglików i  oddana do użytku w  1902 r. Mała Tama Asuańska unieza-leżniła Egipt od wahań poziomu rzeki, zwięk-

Na ratunekAbu Simbel

.........................................................................................................................................

Kartka z historii

1

2

3

Page 66: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 66

mas skalnych znajdujących się ponad obiektem, pocięciu świątyń na kawałki i ponownej ich rekonstrukcji na pozio-mie znacznie wyższym od pierwotne-go. Projekt ten nie wydawał się najlep-szy, ale jedyny do wykonania w  ściśle określonym terminie. Prace nadzoro-wał przewodniczący międzynarodowe-go komitetu ekspertów, którym został prof. Kazimierz Michałowski.

Zadanie okazało się nader skompli-kowane, gdyż świątynie wyrzeźbiono w  pionowej ścianie głębokiego wąwo-zu, którym płynął Nil, i dla zachowania

dotychczasowego krajobrazu trzeba było je przenieść wraz z  fragmentami skalistego brzegu. Zaczął się wyścig z czasem.

Piaskowiec jest stosunkowo miękki, a  to, choć ułatwiało prace, stwarzało ryzyko zniszczeń. W  celu wzmocnie-nia struktury kamienia wykonano siedemnaście tysięcy otworów, przez które wstrzyknięto syntetyczną żywicę. Zużyto jej trzydzieści trzy tony i mniej więcej tyle samo stalowych klamer, któ-re zabezpieczały piaskowiec przed kru-szeniem. Włoscy kamieniarze, najlepsi w  swoim fachu, dekorowane ściany i kamienne figury cięli bardzo ostrożnie i cienkimi piłami. Równocześnie z pra-cami ratowniczymi prowadzono bada-nia. Nieczęsto archeologom trafia się taka gratka: po raz pierwszy od tysiąc-leci na światło dnia wydobyto wnętrza, które powstawały w duchocie i mroku rozświetlanym jedynie pochodnią. Do-piero teraz było dokładnie widać setki płaskorzeźb i fresków, można było zba-

Z ZAGRANICY

4 | Transport skalnych bloków

5 | Schemat konstrukcji sztucznej góry zbudowanej dla przeniesionych świątyń

(zdjęcia ze zbiorów autorki)................................................................................

dać każdą literę napisów, każdą szcze-linę, nawet każdy błąd artysty ukryty przed obserwatorem.

Minęło półtora roku, od kiedy po ukończeniu pierwszego etapu budowy, w maju 1964 r. Wysoką Tamę oddano do użytku, i od tego czasu wody Nilu napełniały sztuczne jezioro. Ich poziom rósł w  znacznie szybszym tempie niż zakładano. Trzeba było przyśpieszyć.

Kiedy w  końcu lata 1965 r. wody Jeziora Nasera sięgnęły miejsca, gdzie pierwotnie stały świątynie, te były już bezpieczne. Wcześniej, oddzielone od

skały zabytki pocięto na 1036 ponu-merowanych bloków o wadze w grani-cach 30 ton każdy, przemieszczono na występ skalny 64 m powyżej dotych-czasowej lokalizacji i  200 m dalej od brzegu rzeki. Podobnie przeniesiono tysiące kawałków otaczającego je gó-rotworu. W  sumie przetransportowa-no 15000 ton skał. Teraz trwała re-konstrukcja obiektów. Blok po bloku, kamień po kamieniu przywracano im dawny wygląd. Najistotniejszym za-daniem było ścisłe zachowanie wcze-śniejszej orientacji świątyni faraona względem słońca, co było kluczem do zjawiska świetlnego oglądanego dwa razy w  roku w  sanktuarium ulokowa-nym w najgłębszej jej części. Na koniec dwie gigantyczne żelazobetonowe ko-puły niczym klosze nakryły świątynie, utrzymując ciężar sztucznych wzgórz, jakie ułożono ze  skał przeniesionych z dawnego miejsca.

W  pośpiechu i  z  trudem, ale bu-downiczowie zdążyli. Ratowanie świą-tyń w  Abu Simbel trwało cztery lata. Kosztowało 40 mln dolarów, a  było przedsięwzięciem, jakiego archeolo-gowie nigdy wcześniej nie musieli się podjąć.

Krystyna Słomka

4

Przy skrzyżowaniu ulic Tadeusza Kościusz-ki i Stanisława Moniuszki w Łańcucie

stoi dom, który przez pierwszych właścicieli nazywany był „domem szwajcarskim”. Dom ten poleciła zbudować księżna marszałkowa Izabela z Czartoryskich Lubomirska. Był on wianem ślubnym Francuzki Małgorzaty de Belaj, córki emigranta, kapitana gwardii króla Ludwika XVI. Uciekając przed repre-sjami rewolucji francuskiej, podczas któ-rych stracił żonę, Cezary de Belaj schronił się z dzieckiem u księstwa Czartoryskich w Polsce. W 1804 r. w Puławach Małgo-rzata de Belaj wyszła za mąż za architekta Fryderyka Baumana. Przebudowywał on wraz z młodszym bratem Antonim łańcucki zamek obronny Lubomirskich na rezydencję pałacową. Nowo zaślubieni małżonkowie za-mieszkali na stałe właśnie w „domu szwaj-carskim” w Łańcucie. Tu urodziło im się sześcioro dzieci. Ojcem chrzestnym pierw-szego z nich − Adama został w 1804 r. stryj Antoni, sztukator, porucznik Wojsk Księstwa Warszawskiego w Korpusie Inżynierii jako architekt budowli wojskowych; rozbudował Twierdzę Modlin. Po powstaniu listopado-wym ukrywał się jako poborca podatkowy powiatu augustowskiego, pod koniec życia wrócił do Warszawy.

W bibliotece Muzeum-Zamku w Łańcu-cie znajdują się niepublikowane pamiętniki synów Fryderyka Baumana, Antoniego oraz najmłodszego Teofila i sztambuch tego ostatniego z 1836 r. z różnymi wpisami osób najbliższych i zaprzyjaźnionych, który sam ilustrował.

Teofil Bauman swój pamiętnik napisa-ny w 1978 r. zadedykował księżnej Cecylii z Zamojskich, żonie księcia Jerzego Henry-ka Lubomirskiego z Przeworska. Wspomina w nim też o swoich dziadkach oraz najwy-bitniejszych pracach ojca: „W Puławach poznała ojca mego Księżna Marszałkowska Lubomirska [...] i zawezwała, aby przybył do Łańcuta gdzie w roku 1801 zamek się re-staurował wedle planów architekta Eignera, między innemi ozdobami duża Sala w Zam-ku jest pracą mego ojca przy pomocy brata jego młodszego Antoniego. […] Dziad mój Virgili Bauman rodem z Kurlandii żona-ty z Krystyną de Hoppen, był nadwornym sztukatorem króla Stanisława Poniatow-skiego lubiwnika sztuk pięknych. Stukaterie w Zamku Królewskim w Łazienkach i innych pałacach są jego roboty, które wraz z ojcem moim Fryderykiem wykonali. Tam zastało ich powstanie Kościuszki, do którego ojciec mój będąc młodym zaciągnął się. Opowiadał mi czasem o tych strasznych dniach” (Teofil Bauman, Pamiętnik z lat 1794-1878, rkps, 1878, s. 3).

Z kolei Antoni Bauman wyjaśnia, kim była babka obydwu braci: „Choppin Kompo-zytor / Larghetta, i Ofiara Delfinii Hr. Potoc-

5

Page 67: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 67

nych w Łańcucie, w tym Antonie-go i Teofila Baumanów. Między Fryderykiem Chopinem a cio-tecznym bratem Fryderykiem Baumanem przez całe życie nie było właściwie żadnego kontak-tu, aż do śmierci tego ostatniego u córki Krystyny w 1845 r. w Po-tyliczu. Dużo starszy Bauman został ojcem czwórki dzieci na długo przed narodzinami Chopi-na. Nie ma też śladu w archiwa-liach o ich korespondencji. Tym bardziej nie ma też śladu kontak-tów z drugim kuzynem, Antonim, wojskowym ukrywającym się po klęsce powstania listopadowego.

A jaki był kontakt Fryderyka Chopina z ciotką? Narodowość i ucieczka przed gilotyną moc-no związały Krystynę Chopin Baumanową z synową Magot i jej dziećmi. Często bywała w Łańcucie, dokształcała wnuki w biegłości języka francuskiego, a najmłodszego Teofila w 1813 r. z dziadkiem Wirgiliuszem trzy-mali do chrztu. Po wyjeździe w 1816 r. do Belgii przysyłała synowej pieniądze, ale po kilku miesiącach pobytu tam zmarła. Fryderyk Chopin miał wtedy 6 lat

i pozostawał pod opieką głównie matki Justyny z Krzyżanowskich, Polki z Kujaw. Nigdy nie poznał więc swojej ciotki Baumanowej. Jej zgon zbiegł się z wiadomością o śmierci księżnej marszałkowej Izabeli z Czartoryskich Lubomir-skiej w Wiedniu.

W 1817 r. Fryderyk Bau-man sprzedał „dom szwajcar-ski” z ogrodem hr. Alfredowi Potockiemu i przeniósł się wraz z rodziną do Lwowa „dla edu-kacji” dzieci. Gdy dorośli jego synowie, Antoni oraz Teofil, po-magali mu w pracach sztukator-skich i budowlanych. Pierwsze

kroki zawodowe Antoni stawiał w Łańcucie w latach 1826-1833,

„wezwany do przejstoczenia facy-aty północnej Zamku do budowy Reitszuli która stanęła od strony górnego i do urządzenia Galeryi Antyków w Zamku” (Antoni Bau-man, op. cit., s. 25, oraz AGAD

− APŁ, nr 113/9 i 113/14). Za-trudniony przez hr. Artura Potoc-kiego na stanowisku architekta na stałe zamieszkał w Krzeszo-wicach, był także czynny w Prze-worsku. Natomiast Teofil związał się pracą z księciem Henrykiem Lubomirskim (ojcem chrzestnym Antoniego), osiedlił się w Prze-worsku i tu założył rodzinę. Do końca życia był majordomusem w pałacu Lubomirskich.

Z Fryderykiem Chopinem nie dzieliła braci Baumanów różnica wieku, ale emigracja politycz-na pianisty, który − jak wiado-

ROZMAITOŚCI

kiej 1834 /, fortepianista zmarły w Paryżu urodzony w Warszawie był synem Brata mojej Babki a żony ś.p. Wirgiliusza Baumana Dziadka mego drugiego Budow-niczego Króla Stanisława Ponia-

towskiego. Chopin wysłany 1828 r. do Paryskiego Konserwatoryum muzycznego dla kształcenia się

– wskutek swych narodowych Kompozycji ostrzeżony nie śmiał wrócić do Warszawy i do Rodziny swej, pozostał w Paryżu do śmier-ci. Ojciec jego był Emigrantem

Francuskim umarł w Warszawie, on Emigrantem Polskim umarł w Paryżu. Całe niemal mienie dzielił między wychodźców z Pol-ski do śmierci został bezżennym” (Antoni Bauman, Wspomnienia

lat 68 ubiegłych w życiu moim, rkps, 1877, s. 5).

Zatem żona Wirgiliusza Bau-mana, Krystyna Chopin, była ciotką (po mieczu) Fryderyka Chopina, a tym samym był on wujem (po mieczu) jej wnuków, sześciorga rodzeństwa urodzo-

1 | „Dom szwajcarski” Baumanów w Łańcucie, stan obecny2 | 3 | Sala Balowa w zamku w Łańcucie (2) ze znajdującymi się w niej sztukateriami wykonanymi przez braci Fryderyka i Antoniego Baumanów (3)............................................................

........................................................................................................................................................................................

Krewni Chopina w Łańcucie........................................................................................................................................................................................

1

2

3

Page 68: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 68

mo − całe swoje dorosłe życie spędził na zachodzie Europy. Na starość Antoni Bauman był dumny z krewnego kompozyto-ra, wspominając jego koncerty f-mol i e-mol, czyli larghetta, jak je nazywał. Podziwiał Chopina, jego odwagę i patriotyzm, wy-rażane m.in. w Etiudzie Rewolu-cyjnej, bezpośredniej przyczynie wygnania.

Łańcucki „dom szwajcar-ski” Baumanów, przebudowany w 1821 r. przez Fryderyka Bau-

mana (AGAD − APŁ, nr 113/3), do drugiej wojny światowej po-zostawał w rękach hr. Potockich. W 1913 r. kolejny raz przebu-dowany według planu Amanda Bauqué stał się siedzibą zarządu dóbr i mieścił szwalnię Bractwa Świętego Wincentego a’Paulo (AGAD – APŁ, nr 186, k.475; zob. też Elżbieta Potocka, Wspo-mnienia 1885-1915, maszynopis, Bibl. i Arch. MZŁ. B. III. 4/23075, s.12).

Marta PatErak

ROZMAITOŚCI

4 | 5 | Wielka Jadalnia (4) z dekoracjami sztukateryjnymi Fryderyka Baumana (5)6 | Galeria Rzeźb urządzona przez Antoniego Baumana, syna Fryderyka(zdjęcia: 1 −Roman Łyko, 2- – ze zbiorów Muzeum--Zamku w Łańcucie, fot. Marek Kosior i Maria Szewczuk)

Francuska sztuka dekoracyjna XVIII w. (a w tym szczególnie

ebenistyka) starała się całkowi-cie zaspokajać potrzeby dobrze urodzonej klienteli europejskiej. Potrzeby te charakteryzowały się szczególnie dwiema cechami: fa-scynacją egzotyką i rozmiłowa-niem w luksusie. Zaspokajaniem i jednocześnie w dużej mierze kreowaniem tych potrzeb zaj-mowali się handlarze wyrobami luksusowymi, czyli marchands-

-merciers, którzy handlo-wali meblami, porcelaną (europejską i wschodnią), biżuterią, brązami, innymi elementami dekoracyjny-mi, a także artykułami eg-zotycznymi, np. muszlami, pełnili przy tym także funk-cję dekoratorów wnętrz.

Marchand-mercierzy często inspirowali ebe-nistów, dostarczając im zarówno projekty, jak i ele-menty mające upiększyć produkowane meble. Do najpopularniejszych należa-ły brązy złocone, a do wy-robów wybitnie ekskluzyw-nych montowano także laki chińskie i japońskie, plakie-ty z porcelany czy fl orencką mozaikę. Często elementy te pochodziły z rozmon-towywanych specjalnie do tego celu sprzętów oriental-nych lub mebli z poprzed-nich epok. Ceny mebli zdobio-nych w ten sposób były znacząco wyższe od tradycyjnych mebli drewnianych, nawet tych zdo-bionych egzotycznymi fornirami. W Polsce jednym z nielicznych przykładów takiego luksusowego mebla jest wystawiany na Zamku Królewskim w Warszawie stół au-torstwa Martina Carlina, zdobio-ny płytkami z porcelany z Sèvres, malowanymi przez Charlesa-Ni-cholasa Dodina, a przedstawia-jącymi przygody Telemacha.

Stałe i niemalejące zapo-trzebowanie na wyroby z laki zaowocowało z kolei licznymi europejskimi jej naśladownic-twami; we Francji bracia Mar-

tin wynaleźli tzw. vernis Martin, a w Niemczech wschodnie laki udatnie naśladowali Gerard Da-gly (1657 − ok. 1715), a później Martin Schnell (ok. 1685-1740). Cechą charakterystyczną w XVIII w. było to, że dalekowschodnie dzieła sztuki umieszczano zwy-kle w swoistym europejskim kontekście. I tak japońskie lub chińskie laki służyły do wyrobu rokokowych lub klasycystycznych komód, a porcelana zyskiwała

okucia z brązu złoconego już w europejskim stylu.

W polskich muzeach francu-skie meble wykonane z zastoso-waniem egzotycznych elemen-tów bądź ich imitacji występują bardzo rzadko − w zbiorach wi-lanowskich przechowywana jest piękna rokokowa komoda wyko-nana z zastosowaniem imitacji laki chińskiej, a w Zamku Kró-lewskim w Warszawie znajduje się klasycystyczna komoda z laki chińskiej. W Muzeum Narodowym w Warszawie do 1939 r. wysta-wiana była efektowna sekreteraà abattant w stylu Ludwika XVI, wykonana z europejskiej imitacji laki chińskiej.

Sekretarzyk z Wrocławia.........................................................................................................

.........................................................................................................

4

5

6

1

Page 69: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 69

ROZMAITOŚCI

jest sygnowany literami „L.S.” z koroną.

Wrocławski sekretarzyk jest przykładem luksusowego mebla, wykonanego z użyciem egzo-tycznych materiałów. Jednym z głównych elementów zdobią-cych ten niewielki (wym. 91 x 74 x 40 cm), zgrabny mebel (tzw. secrétaire en pente) jest klapa, która po odchyleniu staje się blatem do pisania. Jest ona ozdobiona wykonanym reliefowo krajobrazem, z motywami szała-sów, sosen, budynków i wzgórz, a dokładna analiza sposobu jej wykonania prowadzi do wniosku, iż została wyprodukowana z laki japońskiej, pochodzącej z przeło-mu XVII i XVIII w. Na czarną lakę elementy krajobrazu zostały na-niesione metodą sypanego złota w technice maki-e i harimaki-e. Odkrycie, że do wykonania ta-kiego mebla użyto laki japońskiej czyni go obiektem wyjątkowym; w polskich zbiorach publicznych nie są znane inne osiemnasto-wieczne meble francuskie wyko-nane z jej zastosowaniem.

Forma mebla, a także ma-teriał oraz ilość i jakość okuć ze złoconego brązu każą szu-kać jego twórcy wśród wybit-

Muzeum Narodowe we Wro-cławiu od kilku lat sukcesywnie publikuje katalogi zabytkowych mebli, które posiada w swoich zbiorach. Ta godna ze wszech miar poparcia inicjatywa po-zwala dokładnie poznać zasoby z XVIII i pierwszej połowy XIX w. zebrane w stolicy Dolnego Ślą-ska, często mało dostępne i ukryte w muzealnych magazy-nach. W tomie opisującym meble osiemnastowieczne (Małgorzata Korżel-Kwaśna, Meble XVIII wie-ku, Wrocław 2004) jeden z nich zwraca szczególną uwagę. Jest to francuski sekretarzyk z odkła-danym blatem w stylu Ludwika XV, wykonany − według zamiesz-czonego opisu katalogowego

− około 1770 r. i zdobiony relie-fowymi i malowanymi scenami

„chińskimi”. Dodatkowo mebel

niejszych ebenistów paryskich okresu rokoka. Szczęśliwie wszystkie charakterystyczne elementy wykazują duże po-dobieństwo z cechami innych, sygnowanych tym razem mebli, znanych z zagranicznych kolekcji muzealnych lub międzynarodo-wego rynku antykwarycznego, co pozwala atrybuować jego wy-konanie mimo braku sygnatury autorskiej.

W zagranicznych zbiorach publicznych można znaleźć dwa takie obiekty. Pierwszy niewie-le różniący się wymiarami od wrocławskiego (powtarzający zarówno jego kształt, wykorzy-stanie laki japońskiej, jak i mo-tywy użyte w okuciach, np. pro-mienie słoneczne w rogach od-kładanego blatu czy też bardzo charakterystyczne okucia nóg) znajduje się w słynnej kolekcji Jamesa A. Rothschilda w Wad-desdon Manor w Wielkiej Bryta-

nii. Inny sekretarzyk, wykonany tym razem z imitacji laki chiń-skiej, podziwiać można w zbio-rach The Art Institute of Chica-go. Podobne sygnowane obiekty pojawiają się także co jakiś czas na międzynarodowym rynku an-tykwarycznym (np. sekretarzyk z laki japońskiej w domu aukcyj-nym Christie’s w 2006 r., aukcja 7252, lot. 109, sprzedany za 90 tys. funtów).

Wszystkie te sekretarzyki są, jak wspomniano, sygnowane, co pozwala jednoznacznie powią-zać autorstwo wrocławskiego mebla z osobą Jacquesa Dubois (1694-1763; mistrz od 1742 r.) oraz datować jego powstanie na mniej więcej połowę XVIII w. Du-bois − to jeden z najważniejszych i najpłodniejszych paryskich ebe-

nistów doby rokoka. Jego duży warsztat, mieszczący się w pa-ryskim Faubourg-Saint-Antoine, specjalizował się w sekreterach, biurkach, sekretarzykach i ko-modach, często wykonywanych z użyciem laki chińskiej i japoń-skiej lub ich naśladownictw. Jego autorstwa jest także, wspomnia-na wcześniej, komoda z Wilanowa. Ciekawostką jest, że najsłynniej-szy mebel przez niego wykonany ma polskie konotacje. To prawie 3-metrowej wysokości kątnik pro-jektu Nicolasa Pineau, wykonany około 1745 r. dla hetmana wiel-kiego koronnego Jana Klemensa Branickiego. Sprzedany przez potomków pierwszego właści-ciela wiedeńskim Rothschildom, skonfiskowany przez hitlerowców, następnie odzyskany trafił osta-tecznie do J.P. Getty Museum. Na szczęście, jak się okazuje, mamy możliwość podziwiania w Polsce innych prac Duboisa.

Kończąc, warto także prze-analizować znaczenie widnieją-cej na meblu sygnatury. Zdaniem autora to jednoznacznie znak własnościowy. Ze względu na to, że we Wrocławiu znane są inne obiekty tak sygnowane, to chyba właśnie na Dolnym Śląsku szukać należy miejsca jego pierwotnego przechowywania. Literę „S” wid-niejącą w sygnaturze kojarzyć można z niemieckim słowem Schloss (zamek). Pozostaje tylko odkrycie, jaki zamek lub pałac kryje się pod literą „L”.

Witold Szlęzak

Autor pragnie podziękować za udzieloną pomoc pracownikom Mu-zeum Narodowego we Wrocławiu, a szczególnie jego dyrektorowi, p. Mariuszowi Hermansdorferowi.

2

3

1 | Sekretera francuska ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warszawie (obecnie zaginiona) (wg Tadeusz Mańkowski, Stanisław Gebethner, Przewodnik po dziale sztuki zdobniczej, Warszawa 1936)2 | 3 | Sekretarzyk z Wrocławia (2) i jego klapa, wykonana z laki japońskiej (3)

(zdjęcia: 2 – Jerzy Buława, 3 – Arkadiusz Podstawka)............................................................

Page 70: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 70

W dniach 20-22 maja 2010 r. odbyła się kolejna, siódma

już edycja Międzynarodowych Warsztatów Archeologii Przemy-słowej, organizowanych przez Fundację Otwartego Muzeum Techniki, Politechnikę Wrocław-ską i Międzywydziałowe Studenc-kie Koło Naukowe Politechniki Wrocławskiej „Ochrony Zabyt-ków Techniki HP Nadbor”; czyn-ny udział w warsztatach wzięli przedstawiciele Fundacji Heredi-tas i „Spotkań z Zabytkami”.

Dolnośląskie spotkania mi-łośników kultury industrialnej adresowane były, jak co roku, przede wszystkim do studentów i doktorantów uczelni polskich i zagranicznych. Tradycyjnie uczestniczyły w nich jednak wszystkie osoby zainteresowane ochroną dziedzictwa techniki. W warsztatach wzięli udział m.in. przedstawiciele Urzędu Stołecz-nego Konserwatora Zabytków,

wojewódzkich urzędów konser-watorskich, uczelni, w tym Uni-wersytetu Technicznego Borde-aux 1 we Francji, Uniwersytetu Zielonogórskiego, Politechniki Wrocławskiej, Politechniki Ślą-skiej, Opolskiej, a także sektora organizacji pozarządowych, m.in. Stowarzyszenia Miłośników Ziemi Tarnogórskiej.

Zamysłem organizatorów ko-lejnych edycji warsztatów jest stworzenie stałej płaszczyzny współdziałania oraz wymiany

doświadczeń studenckiego ruchu naukowego w obszarze hi storii techniki, ochrony dziedzictwa przemysłu i techniki, a także tu-rystyki industrialnej. Szczególną uwagę zwrócono na rolę kulturo-wą techniki, na relację człowiek

– środowisko, a w sferze obowią-zujących programów nauczania – na potrzebę humanizacji studiów technicznych i politechnizacji kierunków humanistycz nych. Te-

ROZMAITOŚCI

Warsztaty Archeologii Przemysłowej

.................................................................................................................

.................................................................................................................Akcja zabytki poprzemysłowe

matyka prelekcji i zajęć praktycz-nych (warsztatowych) związana była z historią nauki i techniki, archeologią przemysłową, ochro-ną dziedzictwa technicznego i opieki nad zabytkami przemy-słu. Autorzy programu podkre-ślali szczególną wagę czerpania z dziedzictwa dla rozwijania sfery edukacji, oświaty, kształtowania przestrzeni i formułowania no-wych programów rozwoju spo-łeczności lokalnych. Podkreślono istotną rolę coraz popularniejszej formy spędzania wolnego czasu – turystyki industrialnej, która stać się może katalizatorem rozwoju regionów zasobnych w relikty poprzemysłowego dziedzictwa. Nadzieją na rychłe wprowadzenie teorii w czyn napawa obecność na warsztatowych spotkaniach władz regionu.

Niewątpliwym atutem projek-tu, a jednocześnie dużą atrakcją dla samych uczestników była kompleksowość warsztatów – po-szczególne elementy programu wzajemnie się przenikały, sesjom plenarnym towarzyszyły prezen-tacje i pokazy multimedialne, wykłady i prelekcje łączyły się z laboratoriami i badaniami tere-nowymi. Sesje odbywały się w za-bytkowych obiektach parowo-zowni dzierżoniowskich, w Domu Technika w Świdnicy, w wałbrzy-skiej Bibliotece Pod Atlantami, w noworudzkiej Bibliotece Pu-

blicznej. Łączono je z zajęciami laboratoryjnymi, prowadzonymi w schronie amplifikatorni świd-nickiej z 1939 r., w wałbrzyskim Muzeum Przemysłu i Górnictwa (wokół zabytkowych wyciągów kopalnianych szybów Julia i So-bótka), w osiemnastowiecznej Lisiej Sztolni, na obszarze cywi-lizacyjnym szybu Lech i wokół zabytkowych pieców szybowych Prażalni Łupku Ogniotrwałego na Polu Piast w Nowej Rudzie.

Kończący czterodniowe spo-tkania całodniowy objazd po-znawczy po najcenniejszych dol-nośląskich zabytkach przemysłu i techniki był znakomitym podsu-mowaniem rezultatów projektu. Uczestnicy zwiedzili m.in. zabyt-kową, wciąż pracującą elektrow-nię wodną Lubachów (z wyposa-żeniem z 1913 r.), zapoznali się z zasadami funkcjonowania zapo-ry na Jeziorze Bystrzyckim (jeden z najciekawszych przykładów bu-downictwa wodnego na Dolnym Śląsku, powstały w latach 1912-

-1917), analizowali relikty sztolni i zwałów skały płonnej szesna-stowiecznej kopalni rud ołowiu, cynku i srebra w Górach Sowich, zwiedzili jeden z podziemnych kompleksów militarnych „Riese”, powstałych w latach drugiej woj-ny światowej w zboczach Osówki w Głuszycy.

Warsztatom tradycyjnie to-warzyszyło wydanie publikacji Technika w dziejach cywilizacji. Z myślą o przyszłości. Na kolejną odsłonę spotkań z dziedzictwem przemysłu i techniki organiza-torzy zapraszają już w paździer-niku br., kiedy to odbędzie się 8. Sowiogórski Festiwal Techniki (szczegóły na www.nadbor.pwr.wroc.pl). (kkm)

1 | Uczestnicy warsztatów przy zaporze Jeziora Bystrzyckiego

2 | Kompleks militarny „Riese” w Głuszycy

(zdjęcia: 1 − Elżbieta Stefaniak, 2 − Stanisław Januszewski)............................................................

1

2

Page 71: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 71

ROZMAITOŚCI

Wiedzieć więcej..........................................................................................................

.......................................................................................................... w liście świecznika „świecznikiem szabasowym” (szabatowym) jest prawidłowe, a dodatkowego ar-gumentu na takie określenie do-starcza charakterystyczna relie-fowa dekoracja poszczególnych jego elementów: kolistej stopy, wazonowej tulejki oraz kołnierzy (liście palmowe, kwiat akantu i gwiazda Dawida – il. 3).

Świecznik jest wyrobem z pla-teru, wykonanym w warszawskiej Fabryce Braci Hennebergów. Cechy stylowe zabytku, sygna-tura fabryczna i związana z nią pięciopałkowa korona pozwalają datować go na koniec XIX w. Na-tomiast liczba „1910” – to nu-mer fabryczny modelu, a ozna-czenie „У. Д. Т. М. / Nº 13714” („? ? Тарговый Магазин” / Nº 13714”) odnosi się zapewne do spisu inwentarza jakiegoś zwią-

zanego z wytwórnią składu han-dlowego (za wskazanie takiego rozwiązania skrótu literowego dziękuję Paniom Elżbiecie Pi-wockiej i Agnieszce Dąbrowskiej z Muzeum Historycznego m.st. Warszawy – WP). Fabryka za-łożona została w 1857 r. przez Juliusza Józefa Henneberga (mistrza tokarskiego zatrud-nionego w wytwórni Józefa Frageta w Warszawie) i Michała Czajkowskiego (brązownika). Początkowo działała przy ul. Waliców (jako fabryka sztućców maszynowych, wyrobów plate-

rowanych i galwanizowanych), od 1862 r. przy ul. Wolskiej 17 (jako fabryka wyrobów platero-wanych i brązowych), wreszcie zarejestrowana przez Juliusza Henneberga i jego brata Wilhel-ma pod firmą „Bracia Henneberg” stała się jednym z pięciu (obok wytwórni Frageta, Braci Buch, Wernera i Norblina) najlepiej rozwijających się w Królestwie Polskim zakładów przemysło-wych w tej branży. Fabryka po dwudziestu latach od założenia zatrudniała 60 robotników, po kolejnych dwóch dekadach pro-dukcji miała ich już blisko 170 (wtedy firmą zarządzał już Julian Henneberg, syn Juliusza) i pro-wadziła dwa sklepy przy Krakow-skim Przedmieściu w Warszawie, a nieco później także magazyny w Petersburgu, Moskwie, Kijowie,

Odessie i Wilnie. Oferta handlo-wa Fabryki Braci Henneberg była bardzo bogata – od sztućców, serwisów stołowych, świeczni-ków, etażerek na owoce i żar-dinier aż po przybory kościelne oraz kompletne urządzenia pla-terów przeznaczonych do barów i restauracji. Judaika stanowiły istotną część tej oferty.

*„Szanowna Redakcjo! Nim

skieruję prośbę o jeszcze jedną pomoc, także dotyczącą usta-lenia autorstwa zabytkowych listów z mojej kolekcji, pragnę

„Ostatnio wszedłem w posia-danie żydowskiego świecznika o nieznanym mi przeznaczeniu (il. 1). Nie chciałbym popełnić gafy, pisząc, że mam przed sobą tzw. szabasowy świecznik, dlatego też proszę o identyfikację zabytku (określenie jego rytualnego lub utylitarnego przeznaczenia). Na świeczniku, wśród oznaczeń fa-brycznych, bez problemu można np. odczytać: «BR. HENNEBERG W WARSZAWIE». Zainteresowały mnie także rosyjskie litery i nu-mery: «УДТМ 13714», wybite obok (il. 2). Rad byłbym poznać losy fabryki, która w 1909 r. (czy na pewno chodzi o datę produk-cji?) stworzyła to dzieło. Ciekawi mnie ponadto, czy jej produk-cja ograniczała się tylko do za-spokajania potrzeb żydowskiej społeczności Warszawy i okolic, czy też może całej Kongresówki. Przy okazji chciałbym podzię-kować Państwu za Wasz (i mój) ukochany miesięcznik. Od lat je-stem jego wiernym czytelnikiem. Życzę kolejnych pomyślnych lat w popularyzowaniu i ochronie ro-dzimych zabytków, uświadamia-niu ich znaczenia w naszym życiu. Nie dajcie się nigdy zepchnąć do lamusa przy coraz powszechniej-szym zalewie gazetowej tandety, miernoty i ignorancji”.

Robert GrzybowskiBydgoszcz

W celu wyjaśnienia, do czego mógł służyć świecznik znajdujący się w kolekcji naszego czytelnika, najlepiej będzie, jeśli posłużymy się cytatem z kompetentnego wydawnictwa, za jakie niewąt-pliwie można uznać album pre-zentujący najcenniejsze zbiory Muzeum Żydowskiego Instytutu

Historycznego w Warszawie. Czy-tamy w nim m.in.: „Świeczniki (pojedyncze lub ich pary na jed-ną świecę) w przeciwieństwie do innych przedmiotów kultu takich jak lampki chanukowe, balsa-minki, których funkcje i zastoso-wanie są przypisane tylko do jed-nej religii – judaizmu – służyły z powodzeniem zarówno Żydom jak i chrześcijanom, wierzącym i niewierzącym, a ich forma naj-częściej była odzwierciedleniem aktualnie obowiązującego stylu w sztuce i pozbawiona charak-terystycznej symboliki, występu-jącej na żydowskich przedmio-tach kultowych. Czasami jedyną wskazówką, że były używane przez Żydów są wtórnie doda-ne inskrypcje donacyjne, znana historia przedmiotu, niekiedy wyjątkowo motywy zdobnicze np. drzewa palmowego lub pnącza i owocu winnej latorośli, co jed-nak nie wyklucza, że z tą orna-mentyką świecznik mógł być na-byty i użytkowany przez każdego. Żydzi palili świeczniki z okazji świąt, wesel, rocznic śmierci, a przede wszystkim w dniu naj-uroczystszym – na rozpoczęcie szabatu, kiedy to pani domu za-palała 2 świece, które wg jednej z interpretacji mają przypominać o dwóch nakazach danych przez Boga w Pięcioksiągu: «Pamiętaj o dniu Szabatu» i «Przestrzegaj dnia Szabatu», a następnie od-mawiała błogosławieństwo nad ich światłem, stąd najczęściej pary takich świeczników określa się mianem szabatowych” (Ka-talog. Rzemiosło artystyczne, oprac. Iwona Brzewska i Magda-lena Sieramska [w:] Muzeum Ży-dowskiego Instytutu Historyczne-go. Zbiory artystyczne, Warszawa 1995, s. 78). Tak więc nazwanie

Rubryka ta poświęcona jest przedmiotom, o których nie wiemy, do czego w przeszłości służyły oraz kiedy i gdzie

powstały. Jednocześnie będziemy pomagać Czytelnikom w dokładniejszym poznaniu różnych dzieł sztuki, które mają w swoich zbiorach i nie potrafią określić np. ich twórcy, lat powstania, stylu, przypuszczalnej ceny itp. Redakcja w poro-zumieniu z ekspertami będzie starała się zdobyć jak najwięcej informacji i przedstawi je w tej rubryce.

1 3

2

Page 72: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 72

-Pieniążek, Z paryskiego archiwum [...], ibidem).

Na zesłaniu spędził 24 lata, z czego 6 lat (1835-1841) – w Iszymie, gdzie przewodniczył niejako znacznej grupie przeby-wającej tam kolonii Polaków-ze-słańców. Po przeniesieniu się do Omska (sierpień 1841 r.) i pod-jęciu pracy w kancelarii tamtej-szego Sądu Okręgowego bliżej zetknął się z Kazachami – ich zwyczajami, prawami i językiem, a po kilku miesiącach, gdy praco-wał już w kancelarii Pograniczne-go Zarządu Kirgizów Syberyjskich, jego zainteresowanie Kirgizją przerodziło się w namiętną pasję, realizowaną w kolejnych latach zesłania. Podejmował wówczas liczne podróże w „stepy kirgij-skie”, które z wielkim talentem opisywał w swoich dziennikach oraz w listach wysyłanych do ro-dziny i przyjaciół. Do rodzinnej Dziahylni na Litwie wrócił dopie-ro rok przed śmiercią. Tam zmarł 18 czerwca 1857 r.

Znajdujące się w kolekcji na-szego czytelnika listy pisane są piórem, pismem starannym, miej-scami zdradzającym umiejętność kaligrafowania. Tylko w dopiskach poprzedzających i kończących po-etyckie strofy (którymi w więk-szości są zapełnione) pospiesznie formułowane zdania stają się chaotyczne, a odzwierciedlający je dukt pióra – niezgrabny. Jednak to właśnie w tych fragmentach listy pod względem charakteru pisma najbardziej przypominają autografy Adolfa Januszkiewicza.

ROZMAITOŚCI

podziękować za informację do-tyczącą listu Bohdana Zaleskie-go, która ukazała się w rubryce WW (nr 3, 2009). W moich naj-śmielszych oczekiwaniach nie spodziewałem się tak gruntow-nej i rzeczowej odpowiedzi. Nie wiem, czy kolejna prośba z mojej strony nie będzie nadużyciem, ale bardzo mnie interesuje, kto jest autorem pięciu jednokart-kowych listów (o wymiarach: pierwszy 16,7 x 22,2 cm, czte-ry pozostałe – 16,7 x 26,5 cm), których reprodukcje przysyłam. Listy te zawierają m.in. poemat zatytułowany «Pokutnica», a ich autor (podpisujący się «Julek» lub «Dolek») zwraca się w nich do kobiety o imieniu bądź pseu-donimie «Neluś».”

J. G. stały czytelnik z Jawora

Rękopisy z kolekcji naszego czytelnika okazały się bardzo interesujące. Do kompletu bra-kuje w nich, co prawda, zapewne jeszcze dwóch listów, ale i tak tych pięć zachowanych stanowi nieznane badaczom literatury polskiej XIX w. potwierdzenie stanu ducha, w jakim w pierw-szych miesiącach 1837 r. znalazł się przebywający na zesłaniu w Iszymie na Syberii Adolf Ja-nuszkiewicz (1803-1857), przy-jaciel Mickiewicza, uczestnik po-wstania listopadowego, podróż-nik, pisarz i poeta, autor listów z zesłania i dziennika z podróży po „stepach kirgijskich”, z któ-rych najbardziej jest znany (naj-nowsze wydanie, w opracowaniu Haliny Weber i z przedmową Janusza Odrowąża-Pieniążka: Adolf Januszkiewicz, Listy z Sy-berii, Warszawa 2003) po wyco-faniu przez narzeczoną Stefanię Ginowską (zm. 1865 r.) danego mu słowa. On to bowiem jest au-torem wszystkich odnalezionych listów.

O Adolfi e Januszkiewiczu (jego portret, litografowany pośmiertnie u Józefa Lemercie-ra w Paryżu, rycina ze zbiorów Biblioteki Narodowej – il. 4) pisał już blisko pięćdziesiąt lat temu Janusz Odrowąż-Pieniążek:

„[ten] ongi student wydziału literackiego Uniwersytetu Wi-leńskiego, zbliżony do fi laretów,

niatura autorstwa nieznanego artysty, ok. 1830 r., ze zbiorów Muzeum Narodowego w Warsza-wie – il. 5). Będąc jednak sła-bego zdrowia (już wówczas „cho-rował na płuca”) zmuszony był wiosną 1829 r. „udać się do wód zagranicznych”, co też niezbyt chętnie uczynił, pozostawiwszy narzeczonej pełen złych przeczuć list pożegnalny – sonet Odjazd, opublikowany w Noworoczniku litewskim na rok 1831 (Wilno 1830).

Zalecona przez lekarzy kuracja wodolecznicza na obczyźnie nie była stacjonarnym pobytem w któ-rymś z renomowanych kurortów. Przypominała raczej popularną, zwłaszcza w kręgach arystokra-tycznej młodzieży w XVII i XVIII w., Grand Tour – podróż po Europie. Chory na gruźlicę Januszkiewicz odwiedzał więc kolejne uzdro-wiska, pił w nich leczniczą wodę i dwukrotnie (w Franzenbadzie i Rzymie, gdzie bawił całą zimę) cieszył się towarzystwem Adama Mickiewicza. Do domu wrócił po osiemnastu miesiącach. Wkrótce po tym aktywnie zaangażował się do prac w konspiracji. Podczas po-wstania listopadowego, „wyszedł-szy, jako podporucznik, na linię, siedmiokrotnie ranny, wzięty był do niewoli. Wysłany w pieszą dro-gę do Wiatki, powrócił do Kijowa i tu przez feldmarszałka Sakena skazany został na utratę szla-chectwa, majątku i «posielenie» na Syberii, oświadczył bowiem, że uczynił wszystko «z niezmien-nego przekonania»” (J. Odrowąż-

4 5

żarliwy propagator poezji Mic-kiewicza, a potem jego przyjaciel i towarzysz podróży po Włoszech wiosną 1830 r., uwieczniony wreszcie przez poetę w III Części «Dziadów» jako Adolf z Salonu Warszawskiego, żywot miał praw-dziwie bohaterski” (Z paryskiego archiwum Adolfa Januszkiewicza,

„Twórczość”, nr 9, 1961, s. 102). I rzeczywiście. Urodzony na zam-ku w Nieświeżu, początkowo uczył się u tamtejszych dominikanów, następnie w znanym gimnazjum w Winnicy, wreszcie od jesieni 1821 r. w Wilnie, na uniwersyte-cie. W czasie studiów próbował poezji (przykładem duma Meliton i Ewelina, ogłoszona w 1821 r. w „Dzienniku Wileńskim”), ale szybko zrozumiał wielkość poezji Mickiewiczowskiej i po pierw-szych młodzieńczych próbach na wiele lat zamilkł, w każdym razie uważa się, „że już około 1841 r. nie pisał poezji” (J. Odrowąż-

-Pieniążek, Mickiewiczowski Adolf [w:] A. Januszkiewicz, op. cit., ss. 9 i 25).

Po ukończeniu studiów (1825) powrócił na Podole, osiedlając się na kilka lat w Kamieńcu Po-dolskim, gdzie mimo młodego wieku został wybrany ławnikiem Sądu Głównego. Zapewne w nie-odległym Krasnem w lipcu 1827 r. w domu krewnego, podkomo-rzego Michała Januszkiewicza, poznał przyszłą narzeczoną Ste-fanię Ginowską (córkę Stefana i Tekli z domu Domaniewskiej), zamieszkałą w Kobyłeckiem na Podolu (jej olejny portret, mi-

Page 73: 7-8 2010

Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 | 73

ROZMAITOŚCI

Jeśli dobrze wczytać się w treść odnalezionych listów – rozpaczli-we, rozbiegane myśli pisarza i poety przepełnione są nie tylko bólem i goryczą po stracie na-rzeczonej, ale także zadają kłam własnym słowom, którymi w tak trudnej chwili – kamufl ując praw-dziwy stan swego ducha – starał się uspokajać najbliższą rodzinę. Tłumaczył, że chociaż nie rozumie decyzji Stefanii, to jednak przyj-muje ją i życzy byłej narzeczonej

„wszelkiego dobra i szczęścia”. W liście do matki z 23 stycznia (4 lutego) 1837 r. pisał: „Napisaw-szy do Januarka [Januszkiewicza, najmłodszego brata Adolfa – WP] obszernie o wyjściu za mąż Ste-fanii nie chcę [...] rozwodzić się długo nad tym wypadkiem – spo-dziewam się bowiem, że Mama, znając doskonale moje serce, oce-ni moje uczucia, jakie we mnie ten wypadek wzbudził, i że będzie się tak jak ja cieszyć ze spokojności, którą odzyskałem. Dla jej cieka-wości tylko donoszę, że Stefania jest już czy ma być żoną Karola Kaczkowskiego, niegdyś krzemie-nieckiego, później warszawskiego, a teraz lubarskiego wielce sław-nego i bogatego doktora, który ją wyleczył (ze słabości dla mnie

– nie mówię to z ironii!), który ku-pił niedawno wielką wieś na Wo-łyniu, na którego miejsce niegdyś naznaczony byłem w Komitecie [Legii Warszawsko-Wołyńskiej], a który dzisiaj zajął moje miejsce

– ale i to żartem tylko piszę, bo jak Bóg na niebie, tak zaręczam ma-mie, że życzę Stefanii wszelkiego dobra i szczęścia” (A. Januszkie-wicz, op. cit., s. 102). W innym zaś liście, do tej samej adresatki, pisanym 18 (30) kwietnia 1837 r., w którym cytuje otrzymany od narzeczonej (niechciany, ale jak-że długo wyczekiwany) list po-żegnalny – jego treść komentuje słowami: „Dziś więc ostatni raz piszę do Stefanii. Odsyłam jej ob-rączkę z tysiącem życzeń szczę-ścia w całym jej życiu i – na tym się kończy historia mego romansu, z którego p. Balzac mógłby cztery tomy napisać i wziąć za nie naj-mniej 20 tysięcy franków. A ja com zyskał na nim? – Wspomnie-nie! tylko wspomnienie!” (ibidem, s. 106).

Bezpośrednio do Stefanii (Stafaneli, Neli; starsza siostra

nazywała ją Stefusią) Ginowskiej skierowany jest pierwszy z wier-szy w zespole rękopiśmiennych listów znajdującym się u naszego czytelnika (chyba jednak nigdy do niej nie wysłanych, pisanych raczej „do szufl ady”, „dla uspo-kojenia umysłu”), podpisanych zdrobniałym imieniem „Dolek”; tylko ostatni z listów sygnowany jest zgodnym z podpisem Ja-

nuszkiewicza pełnym jego imie-niem „Adolf”. To umieszczone na karcie oznaczonej rzymską cyfrą

„I”, opatrzonej znamiennym nad-tytułem Wolne wieczory i tytu-łem, ubranym w listowe zawoła-nie, Neluś najdroższa! wyznanie miłości żarliwej, romantycznej, wystawionej na najcięższą próbę (a może już zawiedzionej?), lecz możliwej jeszcze do uratowania (początek i koniec listu – il. 6), o czym świadczą takie chociażby jego fragmenty (cały siedemna-stozwrotkowy wiersz, w orygi-nalnej pisowni, na stronie www.spotkania-z-zabytkami.pl):

„[...]

Dla Ciebie żyję ja, dla Ciebie w oku łza,Dla Ciebie pierś ma drży, Tyś szczęście

me! ach Ty!Dla Ciebie «gałubczyk» mój – mam

noce bezsenne,

6

Dla Ciebie «życie» me – boleści mam bezdenne.

I Ty o nigdy! serca mego nie umiałaś ranić,

Lecz się ze mną dzieliłaś – duszą i my-ślami,

A dziś?... Dziś tego nie rozbiorą nawet aniołowie,

I kogo z nas mają potępić – nie wiedzą już sami!

Me serce zranione, nic więcej nie czuje,

Prócz żalu i smutku – co dni moje truje.

[...]

Ośm lat piłem słodycz z czary żywota! – Sam piołun został na spodzie;Już mi nadziei gwiazdeczka złotaBłysła! – i gaśnie na południowym-

-zachodzie.

[...]

Rozjaśnij czoło – mój złoty Aniele,Przestań łzy ronić – i tęsknić i smucić!Wszak już gorzkich chwil przeżyliśmy

wiele,Zacznijmy dzisiaj pieśń nadziei nucić!

Minęły lata – lata swawoli – Pamiętam nawet pod myśli nawałem – Kiedy po raz drugi szliśmy z Winiaty-

niec,Wtedy już Neluś – ja Cię pokochałem!

Lata płynęły jak fale przez morza,Wieki się nasze już przemieniłe,Ja Cię kochałem! i dziś kocham szcze-

rze!Uczucia me Neluś się nie zmieniłe!

[...]”.

W wierszu tym odnaleźć moż-na nie tylko słowa rozpaczy poety po stracie narzeczonej, ale także

rozpoznać niektóre wątki z bio-grafi i autora i adresatki. Janusz-kiewicz pisze np.: „Kiedy po raz drugi szliśmy z Winiatyniec [wieś położona w rejonie „Szwajcarii Naddniestrzańskiej”, kilkanaście kilometrów od Zaleszczyk – WP], / Wtedy już Neluś – ja Cię poko-chałem”. Skądinąd wiadomo też, że poeta zapisał na marginesie jednego z listów, który otrzymał od Ginowskiej: „5 lutego [1]828 raz pierwszy powiedziałem jej «kocham»” (Jan Trynkowski, „Ile ja wieków na ten list czeka-łem...”. Listy Stefanii Ginow-skiej do Adolfa Januszkiewicza,

„Blok-Notes Muzeum Literatury”, nr 12/13, 1999, s. 313). Może więc wspomnienie w wierszu jest aluzją do ich spotkania, czy na-wet dłuższego pobytu w znanej z łagodnego klimatu i pięknych ogrodów kolonii Wygoda we wsi Winiatyńce?

Page 74: 7-8 2010

| Spotkania z Zabytkami 7-8 2010 74

Sama! – z przeszłością , żalem i nadziejąCo łzami duszy prześwieca.

[...].

Brakujący fragment ballady nie pozwala na prześledzenie całej opowieści, ale z treści ko-lejnych zwrotek wynika, że owa pokutująca dziewczyna była (czy może jest jeszcze?) obiektem odwzajemnionej miłości auto-ra utworu, który powodowany patriotycznym obowiązkiem zmuszony był ją opuścić; przed rozstaniem zakochani zdążyli przysiąc sobie wierność:

Nadeszła chwila nieszczęsnej rozłąkiKraj wołał! – jam się nie sierdził.Daliśmy sobie wzajemnie pierścionkiA Bóg nasz związek potwierdził!

[...]

Ona mi rękę uścisła w milczeniu,I obraz wskazała święty, (szpital)Uklękła przede mną i w uniesieniuRzekła: „Kto zdradzi – przeklęty!!”

I zarzuciła na moje ramiona,Szarfę ze wstęgi różowej,Dała swój portret; – jam wskoczył

w strzemionaI znikł na drodze krzyżowej! –

[...]

Mijają lata. Przerwana przez narzeczoną korespondencja bu-dzi u poety najgorsze przeczucia. Postanawia („oczami duszy”) po-wrócić do dziewczyny i sprawdzić przyczynę tego zaniechana:

Trzeci rok mijał; haniebne rozterkiZabiłe wszelkie nadzieje,Ostatnie zgasłe zapału iskierkiI straszne zapadłe dzieje!...

[...]

Powracam! – wszystko w mej duszy drzemiące

Naraz zagrałe wspomnieniaI oczekiwań pamiętnych tysiąceWysnute wieńce marzenia.

[...]

Opowieść zbliża się do fi na-łu – tragicznego, zwieńczonego morałem:

Natomiast sprawę datowania wiersza (i czterech pozostałych listów) – już bez znaku zapytania

– przesądza wcześniejsza zwrotka, w której Januszkiewicz wyznaje z goryczą: „Ośm lat piłem sło-dycz z czary żywota! – / Sam piołun został na spodzie; / Już mi nadziei gwiazdeczka złota / Bły-sła! – i gaśnie na południowym-zachodzie”, co łatwo skonfronto-wać z adnotacją poety na innym liście od narzeczonej, w którym

Stefania przystaje na jego długie nalegania i obiecuje mu mał-żeństwo: „28 kwietnia/10 maja [1833 r.] Ile ja wieków na ten list czekałem / i jeszcze jak na złość poczta się spóźniła. / Pierścio-nek odebrałem / [wiersz staran-nie wymazany] / Poznałem ją 25 lipca 1827 / ostatni raz widzia-łem 17 grudn[ia] 1830 / pierw-szy raz powiedziałem jej / słowo: kocham 5 lutego 1828” (ibidem, ss. 299, 301).

Pozostałe cztery listy oznaczo-ne są cyframi arabskimi: „Nº 1”,

„Nº 4”, „Nº 5” i „Nº 6”. Zawierają zaś – pisaną na przemian jede-nasto- i ośmiozgłoskowcem, po cztery wiersze w zwrotce – balladę Pokutnica (Po zdradzie), w której pobrzmiewa echo wczesnych ro-

mantycznych ballad innych po-etów, co Januszkiewicz wyjaśnia już na początku pierwszego z tej grupy listu: „Ażeby Ci przynaj-mniej tem dokuczyć i dać dowód, że pamiętam o Tobie, nie zważa-jąc na to coś mi mówiła o innych osobach drogich, zacznę Ci pi-sać jedną historyjkę, wyszukaną w moich szpargałach. Możliwe nawet, że gdzieś, kiedyś czytałaś ją, ale ja już w końcu nie mam co pisać, bo odpowiedzi żadnej od

Ciebie nie otrzymuję, a drażnić Cię i dokuczać moim pisaniem nie mam zamiaru zaprzestać. Całość owej historyi przedstawia mi się dość przezwoicie, bo z niej można się dowiedzieć prawdy i nauki!”. Następnie informuje adresatkę:

„Po każdej części będę czekał na odpowiedź, aż tak wyślę następ-ną”. Wydaje się, że w swych ocze-kiwaniach jest nie tylko okrutny, ale i stanowczy. A jednak... sło-wa nie dotrzymuje i w kolejnych listach, nie bacząc na milczenie Stefanii, odsłania dalsze frag-menty wiersza („Przyobiecałem ciągu dalszego nie pisać, aż po otrzymaniu wiadomości na Nº 1. Ale doprawdy dziś ostatni raz słowa dotrzymać nie mogę [...]”,

„Nie życzę najgorszym mym wro-

gom przeżywać chwile oczekiwa-nia na jako-taką wiadomość, na jedno marne słóweczko, rzucone od niechcenia [...]”, „[...] mimo moich najgorętszych próśb i mo-dłów nie byłem godny otrzymać jakiejkolwiek wiadomości od Ciebie. Neluś – Neluś, jaką Ty nieczułą jesteś obecnie na ból takiego, który by Ci nieba przy-chylić pragnął, dnia ni nocy spo-kojnej nie ma, wywyższa Cię na-dewszystko i wszystkich. – A ty? [...] Teraz dokończę tę bajeczkę, bo sam sobie się dziwię, że tak daleko potrafi łem zajść wbrew (przeciwnie) memu usposobieniu i mej woli...”). Zawsze, po zapi-saniu fragmentu ballady, w kilku słowach go komentuje, w jednym z listów posiłkując się nawet zna-nym cytatem z Mickiewicza („To było dawniej! dawno! a dziś? Dziś inaczej postępują – wszystkim naraz. «Ja kocham cały naród»

– mówi Mick[iewicz w Improwiza-cji; Dziady – Część III] Pa! droga Neluś pa temczasem. Dolek”), korespondencję kończy zaś zło-wróżbnymi słowami: „Koniec po-wiastki a koniec smutny! [...] Nie daj Bóg!, żebyśmy kiedyś mieli czytać podobne z wymienieniem osób! – Nie wiem – nie wiem do-prawdy, dlaczego brak mi tema-tu? Lękam się już własnych myśli, żeby za daleko nie zajść! – Pa pa moja droga. Adolf.” (fragmenty ostatniego listu – il. 7).

Cóż zatem było treścią tej bal-lady, że stała się aż tak poruszają-ca i smutna? W całości, zgodnie z zapisem, można się z nią zapo-znać na naszej stronie interneto-wej. Tu z 64 i ½ ocalałych zwrotek wiersza (cała ballada liczyła za-pewne około 100 zwrotek) – je-dynie mała próbka utworu.

Wiersz zaczyna się sielankowo:

„[...]

W pustej ustroni, pomiędzy skałami,W cieniu chateczka drewniana.Obok strumyczek z srebrnemi falamiI łąka kwieciem zasłana.[...].

Po chwili, w scenerii tej poja-wia się jednak niepokojąca postać tytułowej pokutnicy:

Tamto daleko, przed świata zawiejąZawarła się pokutnica...

ROZMAITOŚCI

7

Page 75: 7-8 2010

KLUB „SPOTKAŃ Z ZABYTKAMI”Korzyści wynikające z prenumeraty naszego miesięcznika są oczywiste:

• wygoda • pewne i nieprzerwane dostawy ulubionego czasopisma

• dzięki współpracy z zaprzyjaźnionymi z redakcją wydawnictwami i muzeami będziemy przekazywać pięciu losowo wybranym prenumeratorom, którzy zamówią „SPOTKANIA Z ZABYTKAMI” bezpośrednio w wydawnictwie (zob. informację niżej)

książki oraz płyty CD o tematyce związanej z profi lem naszego czasopisma.

Nagrody otrzymują:

Maria Walczuk z Podkowy Leśnej – Michał Gradowski, Znaki na srebrze, wyd. Fundacja Hereditas, Warszawa 2010

Władysław Sokołowski z Teresina – Jerzy S. Majewski, Warszawa nieodbudowana. Królestwo Polskie w latach 1815-1840, wyd. Veda, Warszawa 2009

Maciej Rydel z Gdańska – Maciej Andrzej Zarębski, Dwory i pałace w widłach Wisły i Pilicy, wyd. Święto-krzyskie Towarzystwo Regionalne w Zagnańsku, 2009

Muzeum Miejskie w Żywcu – Reyowie. Wspomnienia XIX-XX w., oprac. Jerzy Skrzypczak, Mielec 2009

Szkoła Podstawowa nr 45 w Bytomiu − Ludowe tradycje. Dziedzictwo kulturowe ludności rodzimej w granicach województwa śląskiego, pod red. Barbary Bazielich, wyd. Muzeum Śląskie w Katowicach i Polskie Towarzystwo Ludoznawcze, Wrocław-Katowice 2009

P R E N U M E R ATAW 2010 r. ukaże się 6 numerów „Spotkań z Zabytkami” w cenie 12 zł każdy. W wypadku zamówie-nia całorocznej prenumeraty z wysyłką koszt wyniesie 72 zł. Aby zamówić prenumeratę, należy doko-nać wpłaty na konto Fundacji Hereditas: Fundacja Hereditas, ul. Marszałkowska 4 lokal 4, 00-590 Warszawa. Konto: ING Bank Śląski 36 1050 1038 1000 0090 6992 4562Przy wpłacie prosimy o podanie dokładnego adresu, na jaki ma być dostarczana przesyłka. Dane można też przesłać pocztą elektroniczną na adres: [email protected]. Najprostszą metodą zamówienia prenumeraty jest wypełnienie formularza na stronie spotkania-z-zabytkami.pl. W przypadku chęci otrzymania faktury VAT prosimy o podanie danych do jej wystawienia. Wszelkie pytania w sprawie prenumeraty na 2010 r. prosimy kierować do Fundacji Hereditas, tel. (22) 353 83 30, e-mail: [email protected].

S P R Z E D A ŻAktualne numery „Spotkań z Zabytkami” są w sprzedaży w kioskach RUCHU, KOLPORTERA i w punktach sprzedaży GARMOND oraz w warszawskich księgarniach.

Sprostowanie:

W numerze 1-2, 2010, na s. 15 podpis odnoszący się do il. 6 powinien przyjąć postać: 6. Autor nieznany, „Wnętrze salonu z fortepianem firmy Fryderyk Buchholtz w Warszawie”, ok. 1830 r., akwarela, gwasz, w zbiorach Muzeum w Nieborowie i Arkadii. Z kolei we wkładce do numeru 5-6, 2010 podpis pod fot. 4 na s. 35 odnosi się do fot. 5 i na odwrót – podpis pod fot. 5 na s. 36 do fot. 4. Nie ustrzegliśmy się także błędu w nazwie bibliote-ki, w której znajduje się Cronica der Preussen Heinricha von Redena (rysunek pochodzący z tej kroniki pokazali-śmy na okładce wkładki „Spotkania pod Grunwaldem”); obecna nazwa tej instytucji to Biblioteka Uniwersytecka w Toruniu. Za popełnione błędy serdecznie przepraszamy

redakcja

Podchodzę do drzwi. Ranek był przyjemny.Pukam, – aż dreszcz mnie przenika!Wewnątrz zajękło jak odgłos podziemny,Drżę cały! – myśl mi się wikła.

Pukam powtórnie, – znów cicho jak w grobie,Nagle skrzypnęły wrzeciądze,Przedemną stanął mężczyzna w żałobie.Spojrzałem! – wszakże nie błądzę??

[...]

Gdzie N... moja? – cel moich nadziei!?On się roześmiał szyderczo:«Szaleńcze! – widzisz te drzewa tam w knieiCo czołem ku niebu sterczą?

[...]

Rozpacz mnie bierze i oko się łzawiKiedy jej imię usłyszę;Ona dziś hańby pieszczotą się bawi,Uściskiem – zdrady – kołysze!...»

[...]

«Oto jej portret! – jeśli znasz dokładnieJej rysy – poznaj – czy ona?(Twoje portrety? Kto ma?)Resztę niech własne Twe serce odgadnie,Idź z Bogiem! – powieść skończona!»

[...]

«Znalazłem Ciebie szatanie przeklęty!»Wrzasnął, aż jękła chałupa.Porwał się z ławy, wściekłością popchniętyI chwycił... – zimnego trupa!... –

[...]

Nazajutrz, kiedy jej ciało grzebano,Pielgrzym się zjawił śród drogi –I przed wieśniaczek gromadą zebranąTe wyrzekł słowa przestrogi:

«Niech będzie stałym! – kto stałość przysięgaKto kocha niechaj nie zdradza!!!! –Bo palec Boży każdego dosięgaI po zasłudze nagradza!! –»”

26 listów od Stefanii Ginowskiej do Adol-fa Januszkiewicza z lat 1832-1837, odnale-zionych w Archiwum Akt Dawnych (wcześniej przechowywanych w zbiorach Muzeum Naro-dowego w Warszawie), przed przeszło dziesię-ciu laty opublikował Jan Trynkowski (J. Tryn-kowski, Adolf Januszkiewicz na zesłaniu – nowe materiały [w:] Polacy w Kazachstanie. Historia i współczesność, pod red. Stanisława Ciesiel-skiego i Antoniego Kuczyńskiego, Wrocław 1996, ss. 157-165; tenże, „Ile ja wieków na ten list czekałem...” [...], op. cit., ss. 279-328). Listy od Adolfa Januszkiewicza do Stefanii Ginowskiej nie były dotąd znane.

(WP)

Page 76: 7-8 2010

Berlin 2008: zajęcia w Museum für Asiatische KunstBerlin 2008: zajęcia na budowie Neues Museum

Camaret-sur-Mer 2008: zjazd absolwentówPark Mużakowski 2010: ćwiczenia terenowe

Ochrona Europejskich Dóbr Kultury(Schutz Europäischer Kulturgüter)

Dalsze informacje można uzyskać pod adresem

Kształcenie na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą to również szansa na nawiązanie wielu interesujących kontaktów zawodowych w międzynarodowym środowisku

- studia adresowane są do osób zajmujących się szeroko rozumianą ochroną dóbr kultury bądź planujących karierę zawodową w tym zakresie (m.in. do konserwatorów zabytków, historyków sztuki, archeologów, architektów, planistów, prawników i przedstawicieli innych kierunków); - oferta programowa obejmuje m.in. następujące przedmioty: prawne aspekty ochrony dóbr kultury, zarządzanie projektami, marketing kultury, PR i promocja medialna działań konserwatorskich i muzealniczych; - zajęcia prowadzone są przez międzynarodowe grono ok. 30 renomowanych wykładowców- praktyków reprezentujących instytucje konserwatorskie, muzea, fundacje oraz media z Niemiec, Polski, Anglii, Austrii, Francji, Rumunii; - możliwość wygodnego i przystępnego cenowo zakwaterowania oferuje międzynarodowy campus Collegium Polonicum po polskiej stronie granicy, w Słubicach; - zajęcia odbywają się w dwutygodniowych blokach (7 bloków w ciągu czterech semestrów); absolwenci uzyskują tytuł Master of Arts.

Podyplomowe studia magisterskie na Uniwersytecie Europejskim Viadrina we Frankfurcie nad Odrą (prowadzone w języku niemieckim i częściowo w angielskim)

E U R O P A - U N I V E R S I T Ä T V I A D R I N A F R A N K F U R T ( O D E R )