678
-
Upload
aspiration -
Category
Documents
-
view
216 -
download
3
description
Transcript of 678
WŁADYSŁAW M Ś C I C H O W S K I
SZERYF
ŁOMŻY
WARSZAWA 2012
1
Władysław Mścichowski„Szeryf Łomży”
Copyright by Władysław Mścichowski Warszawa 2012
ISBN 978-83-272-3579-4 Wszelkie prawa zastrzeżone
Projekt okładkiWładysław Mścichowski
Na okładce wykorzystano rysunek autora„Niefiltrowana Łomża”
Wewnątrz obrazy i rysunki, grafiki i zdjęcia autora
RedakcjaWładysław Mścichowski
Galeria AMARANTUl. Mińska 14 Warszawa
2
JURKOWI STYPUŁKOWSKIEMU
3
MOTTO
Naszą dziś literaturę...
mało kto już czyta -
gdy księgarnie opanował...
rozwrzeszczany „celebryta” !
4
SZERYF ŁOMŻY
Drzwi restauracji pod nazwą „SATYR”
zaskrzypiały głośniej jak zwykle. Słychać
było skargę lub protest
Jedno skrzydło uderzyło z impetem o
drugie – po zamaszystym i mocnym
pchnięciu.
Stanął w nich Szeryf.
Tym razem, tylko z jednym koltem w
kaburze. Spojrzał bystrym okiem na wszystko
wokół. 5
Obrazki zastał,jak zwykle, te same i
podobną atmosferę – mroczną i zapyziałą.
To skutek od lat wciskanych, tylko
pozornie, zmian i pseudoreform.
Prymitywna i głośna propaganda z
czerwonym, zjełczałym kitem – były
nieustannie wszechwładne.
Prowizorka i beton. Mieszanka
stęchłego świństwa i choć ćwierćbetonu. A
gdy szkielet już pęka, to podłożą coś z
poprzedniego złomu i tatałajstwa.
W samo południe zebrało się tu już
sporo miejscowych salonowców i pijaków.
Do nich dołączył element tutaj przybyły
- w celu kolejnego i jeszcze większego
rozbudowania aparatu represji oraz
uruchomienia zwielokrotnionej biurokracji –
pod przykrywką powstałego województwa 6
łomżyńskiego.
Zasłaniając peerelowską tandetę i szarą
rzeczywistość, partyjnym fałszem,
zakłamanymi hasłami, absurdem z plakatów
itp. śmieciem.
Wchodzący mężczyzna, śmiało i prawie
marszowym krokiem, podszedł do kontuaru i
szczerze uśmiechnął się.
Bufetowa przygotowywała kolejne
zlecenia dla kelnerki Jadźki:
- Dzień dobry! Właśnie dowiedziałem
się, że skradziono wam wczoraj srebrną tacę !
- Wszystko przez to ich kolejne...
zabory, najazdy przydupników, terytorialne
gierki o kolejne trofea - pod postacią niby
województwa! – odparowała szybko zza
bufetu.7
- Przewidziałem te zakusy na kolejne
łupy! Przecież do Białowieży jeżdżą przez
nasze ziemie. - skwitował Szeryf.
- Ale żeby do tego stopnia...?! Tak dalej
być nie może!
- To poślizg w stare gówno... bez
żadnych stopni.
- Naściągano tutaj za dużo różnych
obcych i podejrzanych, przeniesionych skądś
zdemoralizowanych „funkcjonariuszy” i
innych takich moczymordów – westchnęła
ocierając pot. – A oni potem... zajmują się
wiadomo czym… Co zresztą tu też częściowo
widać !
- A jeszcze lepiej słychać! Ten ich
plugawy ryk... zmutowany!
- Mają nas kontrolować i trzymać za
pysk - a sami po tych akcjach rabowania czy
marnotrawstwa... nie umieją się już
upilnować. Popadają w niełaskę... i stąd ten 8
alkoholizm...
- U nas pełno ich się szlaja. Chlają na
okrągło! Z tej naszej restauracji zrobili swoją
knajpę!
- Tylko ciągłe kłopoty są przez nich.
Już jedni na drugich donoszą – i tak w kółko!
– dodała druga kelnerka.
- Może coś podać...?
- Tak. Poproszę wodę mineralną.
- Proszę usiąść przy naszym stoliku, bo
z miejscami krucho tu zawsze o tej porze.
Poza tym - lepiej się nie przysiadać do
takiego towarzystwa...
- Dziękuję. Na razie postoję - o tutaj -
po tej stronie bufetu.
Szeryf zerknął na wieszak. Rzucił w
niego swoim kapeluszem. Trafił idealnie w
wolne miejsce – na sam czubek.
- Mam pod obserwacją ten lokal! – 9
zerknął na zadymioną salę.
– To dla nas jest za mało! – krzyknęła
donośnie bufetowa.
-Teraz... nad wszystkim... trudno mi
jednak samemu zapanować.
- My tutaj... aż za dobrze o tym wiemy!
- Narasta coraz większy chaos… a za
tym idzie przemoc i bezprawie. A tu –
pokazuje Szeryf – wszyscy na fleku. Nic nie
można normalnie załatwić. Tylko za łapówki,
wódkę itp.
- Przecież wiadomo… co się tu teraz
wyprawia... Stąd blisko mają... do ich
rzekomych „sądów”, niby „prokuratur” czy
cwaniaków - z tego tam - „zespołu
adwokackiego” i całego tego bajzlu…
Poznęcają się nad naszymi i przyłażą
zalewać tego swego czerwonego robala -
westchnęła ciężko. - Przechwalać się… który
to tym razem lepiej dołożył lub zastraszył – i 10
prawić te swoje głupawe gatki… i wstawiać
w nie puste komunały – żaliła się coraz
bardziej spocona i wnerwiona bufetowa
Krycha.
- O! Nawet wczoraj… uciekła im jakaś
ofiara do bramy. Taki był młody i ładny
chłopiec! To dorwali go w kilku - i tak
skatowali – że już nie wstał! - Granda w biały
dzień. Szkoda! - westchnęła ociężale. - A ilu
ich już zginęło w nocy?!!- ściszyła głos. - Ja
bym im wszystkim za to... tym oto nożem...
poucinała jaja… i coś jeszcze. - oświadczyła
Jadźka poprawiając włosy.
- Przez te duże okna wszystko było
widać – dodała druga kelnerka.
- Komu to więc potrzebne? Nooo…
komu!? Bo na pewno nie nam!
- W dalszych od centrum lokalach jest
ciut mniejszy harmider i bełkot frazesów. A
tuu… Ciągle jakieś draki... i rozróby. 11
- Tydzień temu znów było włamanie –
wtrąciła bufetowa.
- Tak, słyszałem! Wynieśli dwie
skrzynki wódki i jedną piwska –
odpowiedział natychmiast Szeryf. - Bo tylko
tyle zostało!
- Ja wiem kto, ale oni... w komisariacie
udają, że nie wiedzą.
- Ciągle takie same pierdoły wciskają…
- Wstydzę się wtedy nosić tą odznakę!!
- dumnie pokazuje na swoją pierś.
- Weźcie ich od nas nasz Stróżu! –
prosiła druga kelnerka, podchodząc do stolika
z brudnymi talerzami.
- Sam przecież nie dam rady! Szukam
zastępców!!
- To długo jeszcze będziecie szukać!!
Na razie… zróbcie coś, aby zawlekli się...
chociaż gdzieś indziej. Nam... tacy podejrzani
przybysze, nie są w ogóle potrzebni. 12
- Żadnego z takich owakich
przybłędów... pożytku! – bufetowa odkręciła
butelkę wódy i wlewa do szkła. - Gdzieś
tam… nie wykazali się jak powinni… to ich
do nas - na zsyłkę!!
Za ścianą zaczęli rzucać pustymi
butelkami. Jedna z kelnerek pobiegła
spontanicznie do stolika „radnych”.
- Co tu się... do cholery, wyprawia !?!
- Oo... obbyy... watell... kooo! Kee...
elneee... rko!! - z pijacką czkawką wystękał
bezradnie „radny” Wojewódzki.
- Myyy tuu... per... peer...
swaaa....dujemy!- wyjąkał drugi radny.
- To... dujcie sobie! Ale u siebie... w
miejskim ratuszu!!! - krzyknęła kelnerka.13
14
WŁADYSŁAW MŚCICHOWSKI to twórca interdyscyplinarny: pisarz i poeta, kompozytor i muzyk, malarz i grafik. Laureat wielu ogólnopolskich konkursów literackich. Ostatnio wydał "AMARANT" /WFW 2012/.