31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM...
Transcript of 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM...
.M 31. Tom VII .
T tGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA "WSZECHŚWIATA."
W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2
Z przesyłką, yocztową,: rocznie " lO półrocznie " 5
l Komitet Redakcyjny s tanowią: P. P. Dr. T. Chah1biński, J . Aleksandrowicz b. dziek. U niw., K .• Jurkiewicz b.dziek. U niw. , mag K. Deike, mag.S. Kramsztyk ,Wł. Kwietniew·
ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Śl6sarski. .~-Wszechświat" przyjmuje ogłoszenia, których treść ma jakikolwiek zwią,zek z nauką, na nastc;pują,cych warunkach: Za l wiersz zwykłego druku w szpalcie
Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata albo jego miejsce pobiera Bill za pierwszy raz kop. 71/2, i we wszystkich ksit;lgarniach w kraju i zagranicą,. za sześć nastfilpnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5 .
..A.dres ::R.eda.kcyi: Xra.kO""'VV"Skie-l?rzed:rnieście~ Nr 66.
S z ar o t ki.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
482 WSZECHŚWIA'l'. Nr31. ----
SZAROTKI LEONTOPOD!UM STELLATOM (Lmck).
I.
Nie wiele jest roślin alpejskich tak drobnych a tak głośnych i pospolicie znanych jak szarotki. Ktokolwiek wrncn z Alp szwajcarskich, bawarskich czy naszyr.h, z pewnoscn~o si ę z niemi zapoznał i jako pamiątkę lub upominek z sobą. do domu przywiózł. '
Sławę swą i piękność zawdzięczają szarotki kwiatostanom, tworzącym gwiazdkowate bukieciki, o niewielkim środku, skła
dającym się z drobnych mszystych koszyczków, właściwych wszystkim roślinom zlożonym (Compositae), ale otoczonych tu liczneroi pt'omieniami biało - kutnerowatych przykwiatków, tworzących właśnie ową,
wielką gwiazdę kolo mniejszego środka. Podobnic jak większość alpejskich roślin,
szarotki przepędzają. zimę w letargu, kryjąc swe pędy pod ziemią. Z tych podziemnych klączów wychodzą latem małe kępki odziomkowych liści z wierzchu zielonkawych i delikatnie spilśnionych, spodem biało - kutnerowatych, ksztaltu równowąsko
lancetowatego, tępych, w nasadzie rynienkowatych, czerwonawych i szeroko obejmujących łodygę. W starych okazach wychodzi nieraz kilka kępek z jednego kłącza i takie rośliny tworzą zbite darnie. Pędy kwiatonośne bywają. różnej długo
ści, wielkie docho<lzą. i dwu decymetrów. Ich łodyga jest kutnerowata, okt-yta nieliczneroi liśćmi, lancetowatemi, tępemi, siedząceroi i wpółobejmująceroi łodygę. Na wierzcholku stoi gwiazdkowaty bukiecik, czasem ledwo tak wielki jak koszyczek rumianku, innym razem dorodny jak ogrodowy aster. Wielkość gwiazdki jest niezależna od ilo
ści koszyczków, które w jej środku stoją,
zależy tylko od okazałości szarych przykwiatków, które je promienisto otaczają.
Czasem przy licznych koszyczkach, tworzących zbity bukiecik, przykwiatki są krótkie, innym razem przy nielicznych koszyczkach
szare promienie gwiazdy są bardzo długie i cały kwiatostan jest wówczas okazały, zazwyczaj mnićj zbity, widocznie rozdziela się na pojodyńcze gałązki. W takich właśnie razach można bez trudności zbadać
złożenie całego kwiatostanu szarotek. Widać więc, że łodyga kwiatostanu koti
czy się jednym koszyczkiem, który naturalnie zajmuje sam środek kwiatostanu. Jestto koszyczek pierwszego rzędu. Poniżej tego koszyczka stoi wokoło łodygi kilka przykwiatków; bywa ich conaj wyżej osiem; one to stanowią. najdłuższe i najokazalsze promienie calej gwiazdki i z ich kątów \vychoclzą boczne kwiatostany. Z ką,ta każdego
takiego przykwiatka wychollzi pąk, któt·ego łodyga zrasta się prawie na całej dtugości
z liściem, z którego wyszła 1) i kończy się
znów na wierzchołku koszyczkiem, koszyczkiem dl'Ugiego rzędu. Poniżej tego koszyczka stoją zazwyczaj na lewo i prawo u wa przykwiatki zwrócone ku obwodowi i krótsze od głównych promieni. Na tern kończy się często system rozgałęzień, ale nieraz idzie jeszcze dalej. W takich razach z kątów przykwiatków dmgorzędnych wychodzą. pędy kończą-ce się znów koszyczkami i mające poniżej nich na łodydze jeszcze po dwa drobne przykwiateczki, podobnie jak wszystkie inne siwe i podobnie ku ob"\\'Odowi całej gwiazdki zwrócone, ale bardzo maleńkie. Najbogaciej rozgałęziony kwiatostan szarotki ma więc koszyczki tt·zech rzędów. A ilość koszyczków w cał ej gwiazdce zależy od tego, ile jest promieni głównych i czy te promienie dają. jeszcze kwiatostany i trzeciego stopnia.
Cały kwiatostan szarotki jest więc wierzchołkowaty, składa się z koszyczków zebranych w skrętki. Każdy pojedyńczy koszyczek jest naze
wnątrz biało-kutnerowaty od włosów, pokrywających gęstą. pilśnią łuski dachówkowato ułożone, suchawe i na brzegu rdzawe.
Za młodu jego środek jest wklęsły, a z kraju wychodzą w kilku szeregach białe niteczki w wierzchołku rozwidlone; następnie
1) Zrastanie się kwiatostanu z przykwiatkiem, z kąta którego wychodzi jego pęd, nie jest niczem osobliwem, widać to wybornie np. u naszych lip.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr31. WSZECHŚWIA 1'. 483
niteczki te zsychają. się, a środek koszyczka staje się wypukły i składa się z zielonawych, pięciozą.bkowych rurek, z których wychodzą żótte czopki; wreszcie koszyczek p1·zechodzi do trzeciego stanu rospadania się na maleńkie perzynki, które wiatr unosi.
Te różne wyglądanie koszyczków, zależne od ich wieku, pochodzi stąd, że kwiaty skrajne kwitną. p1·zed środkowerui i że te shajne są. różne od środkowych: ksztaltem kielicha, korony i płcią.
Kwiaty skrajne są. żeńskie. Składają. się
z dolnej zalężni, z puchu zastępującego kiclich, którego zadzierzyste nitki są w wierzchołku najwęższe, z korony nitkowatej, to jest będącej rurką. przezroczystą, ku górze zwężoną i rozdzieloną tu nieregularnie na t1·zy lub cztery ząbki, p1·zcz środek którćj przechodzi szyjka, długa, biała, wystająca
wysoko poza kraj rurki i rozwidlająca się na dwa znamiona.
Kwiaty żeńskie stoją na kraju koszyczka w ·trzech mnićj więcej szeregach. Skoro przekwitną, szyj ki i znamiona ich stają. się brunatne, korona więdnie, zalężnia zaczyna się przekształcać w dl'Obną, zadzierzystą
niełupkę. Wówczas dopiero rozwijają się liczne śro<lkowe kwiaty męskie.
\V kwiatach męskich zalężnia jest zmarniała i nie posiada wcale szyj ki, puch składa się z włosów podobnych jak w kwiatach skrajnych, ale zgrubionych w wieL'zcholku. Korona jest zielonawa, rurkowata, pięcio
zą.bkowa. Wystają. z nićj spojone pylniki, llOtl postacią. żółtych czopków. Można więc powiedzieć, że kwiatostany '
szarotki są przedsłupne. Naturalnie, że jej koszyczki zakwitają z kolei powstawania. r aprzód kwit.nie środkowy, potem drugorzędne, a wreszcie trzeciorzędne, jeżeli w danym kwiatostanie istnieją. To też nieraz środkowy koszyczek już dojrzał i obraca się w perzynki, kiedy sąsiednie wysypują pyłek, a najskrajniejsze wysuwają dopiero szyjki z białemi widełkowaterui znamionami.
II.
Nazwa Leontopodion spotyka się u Dio~kori<lesa (IV, 129). Trudno rostrzygnąć, Jaką roślinę mial na myśli ten ojciec botaniki lekarskiej, bo opis jego jest nicdokla-
dny. Nasz Szymon Syreński w swym zielniku, wyszłym w roku 1613, podaje zabawną racyją dlaczego opis niedokładny, bo mówi: "Czego jednak Dioscorid niedołożyl, umyślnie opuszczając dla niepoznania tego ziela ku nieuczciwym rzeczom i nicprzystojnym służącego" (l. c. p. 1300). Tę nieprzystojną, rzecz sam jednak powtarztt, dodając w użytkach; "Powia-dają, że na szyi noszona jedna miłość ludzką". Mylił się
z pewnością, mistrz Szymon, tłumacząc niedokładność dioskoridesowego opisu, bo to rzecz powtarzająca się często u tego greka. I'rzecie.Z jest rzeczą prawdopodobną., że miał on na myśli nie naszą. roślinę ale inną, a mianowicie Evax pygmaeus.
Z Pliniusa żadnej też pewności pod tym względem niemożemy nabyć, bo wspomina wprawdzie dwukrotnie leontopodion (XXVI, 34 i 79), ale podaje tylko jego użyt-ki leka1·skie bez opisu. .
Sonthcimer, tłumacz dzieła m·abskicgo pisarza Ebu Baitara, wykłada jednę z roślin przez niego wspomnianych .na szarotki, ale z opisami arabów jeszcze gorzej rr.ecz stoi, niż z opisami starożytnych pisarzy i żadnćj p e w n ości mieć tu nie można.
Dopiero najsławniejszy wykladacz Dioscoridesa, w epoce renesansu, PietT And1·eo Matthioli, w edycyi swego <lzieła z rokn 1565 1
), opisuje z pewnością, naszą roślinę pod nazwą. Leontopodium verum. To też już nasz Siennik, w trzy lata potem, w" w· ykładzie imion tl'Udnych" poJ liczbą. 171 wspomina o szarotkach, tłumacząc matthiolową nazwę na ,,JQzyczki siwe" i pod tą samą nazwą opisuje je Syreński, jak wyżej wspomniano, w r. 1613. Mistrz Szymon podaje miejsca tćj rośliny tak: "Rosną pospolicie na górach w cieplejszych krainach od naszych", nie znał jej więc z Tati·ów.
Karol Linne w pierwszcm wydaniu swoich Species plantarurn z r. 1753 daje roślinie nazwę według swojej podwójnej nomenklatury: Gnaphalium leontopodium (p. 855).
Persoon w r. 1807 tworzy wśród rodzaju Gnaphalium dla naszego gatunku osobną sekcyją (Euch. II, p. 432), a Robert Brown,
I) Niema jej w edycyjach poprzednich np. z ro· ku 1554, 1558 i 1562.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
484 WSZECTIŚWIA'f. :Nr·31. --------------------------------------------------------------------w dziesięć lat potem, uzasadnia potrzebę
utworzenia osobnego rodzaj u (Lin. Tran sa c. XII, p. 124), który przyjmuje w roku 1819 monograf roślin rodziny złożonych Cassini (Bull. soc. phil, p. 144), nazywając gatunek Leontopodium alpinum. Pod tą nazwą jest on dziś powszechnie znany i w różnych florach opisywany, ale niesłusznie.
Pisz:}c ten artykuł bowiem i spr·awdzając historyją. tego gatunku, przekonałem się, że w roku 1778 de Lamarek w swojej Florze fmncuskiej (II, p. 58) nazwał roślinę Filago stelbta. Przenosząc więc dziś ten gatunek do innego rodzaju, trzeba, według praw pierwszer'lstwa, przyjąć gatunkową nazwę
Lamarcka, o której dziwną. rzeczą. wszyscy zapomnieli, i nazwać go Leontopodium stellatum.
Co do pokrewieństwa, jn~ie rodzaj ten zajmuje wśr·ód roślin złożonych, to poglądy na tę kwestyją. zmieniły się w ostatnich dopiero czasach. Wiadomo, że jeszcze w zeszłym wieku Tom·nefort rozc.lzielil złożone na takie, których koszyczki mają. same kwia· ty rurkowate, albo same języczkowate, albo środkowe rurkowate, a skrajne języczkowate. Ten podział tkwił we wszystkich późniejszych systematach. Niedość zwra· cano u wagi na to, że w koszyczkach z kwiatami rurkowateroi czysto skrajne, chociaż
nie są. języczkowate, są. przecież grzbieciste. Dopiero Bentham, w roku, jak mi się zdaje, 1864) stworzył _całkowicie inny system złożonych, który wraz z Hookerem pL·zeprowadzil i w II tomie Genera plautarum (1876, p. 163 et seq.). Rozdzielono tu złożone na XIII rzędów. W niektórych z nich koszyczki mają. kwiaty środkowe rurkowate, a skraj n e bądź to języczkowate bą.dź odmiennie rurkowate (nitkowate). Do takiego właśnie rzędu, nazwanego Inuloideae, omanowate, zaliczają. ci autorowie i rodzaj Leontopodium, pomieszczając go obok innych nieśmiertelników i podaj:tc, że należy
do niego pięć gatunków europejskich i azyjatyckich, wszystko roślin górskich.
Leontopodium stellaturn rośnie w Pirenejach, w Jm·a, w Alpach, Karpatach i Kroacyi. Tak twierdzą floryści (Nyman, F l. cur., p. 383), ale poWt}tpiewam, czy ściśle porównywano okazy z różnych stron Europy pochodzące i czy niezada walano się
w oznaczeniu poprostu tak charakterystycznym pokrojem rośliny. Zbieram teraz w ogrodzie botanicznym krakowskim szarotki pochodzące z różnych A l p i rzecz sprawdzę. Dziś muszę już zaznaczyć, że
opis roślin Delfinatu podany przez Lamarcka, je żeli jest dokładny, to się niezgadza z tym, który skreśliłem po wyżej, na podstawie roślin Karpackich.
Vv Polsce rośnie szarotka tylko w Tatrach i to na wapiennym podglebiu, schodząc tu wyją-tkowo nisko, jak na alpejską
roślinę, bo według pana Łapczyńskiego (Pam. Fizyj. t. III, str. 241) poniżćj 1000 metrów. Górale nazywają. ją. szarotkami lub sukiennikiem, goście niekiedy i kociemi łapkami. Spotyka się ją już w najbliższych dolinach Zakopanego, afe okazy są. tern świetniejsze, to jest bardziej biało opilśnione, im z wyższych stanowisk pochodzą.
Uderza to zwłaszcza w okazach, które przeniesione są. na równinę i stają. się tu zielonawo-szare.
Szarotki dają. się doskonale hodować i jesteru pewny, że bez trudności dałyby się
zaaklimatyzować w dolinie Ojcowskiej.W jaki sposób można alpejskie rośliny ży
we zbierać, przewozić i hodować, o tern in· nym razem powiem ogólnie.
Józef Rostajiftski.
Jan Heweliusz~ ASTRONOM GDAŃSKf.
Wspomnienie w 200-ną rocznicę śmierci.
(Dokończenie).
Nie brakło Heweliuszowi licznych dowo· dów uznania u współczesnych, swoich i obcych, bo nawet w roku 1664 królewskie to · warzystwo naukowe w Londynie zamianowało go swoim członkiem, a wogóle był on w wielkiej estymie u anglików i dokładność Jego obserwacyj wielce tam była ceniona; nie pominęły go jec.lnak i ro.zmaite kłopoty. Po 27 latach pożycia zmarła mu w r. 1662
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 31. WSZECIIŚWIAT. 485
żona, a całe gospodarstwo domowe i kłopoty spadły znów na jego głowę. Odrywany przez nie od swych prac w obserwatoryjum, po roku żałoby ożenił się poraz drugi z Elżbietą Koopmann, córką kupca gdańskiego. Z niej doczekał się syna, którym nied-ługo się cieszył, bo ten po roku umarł, a nie dochował się już innego spadkobiercy swojego imienia, prócz trzech córek, z których potomstwo przynajmniej po kądzieli pozostało.
Dotychczas Heweliusz nic jeszcze o kometach nie pisał, bo jak dla wszystkich ówczesnych astronomów, tak i dla niego był to trudny orzech do zgryzienia. Z przestrachem zawsze na te ciała niebieskie patrzano i w myty je ubierano, z których należało je wprżód otrząść, aby je przystępnemi n~mkowemu i ścisłemu traktowaniu uczynić. Zbyt rzadkie, a przytern niespodziewane pojawy komet, lub też niedostateczność ówczesnych narzędzi do ich śledzenia używanych, dawały także zbyt mało materyjału, na któryroby oprzeć można było teoretyczne a gl'Untowne ich badanie, lub też prowadziły niecierpliwych do stawiania hipotez, jedna drugą walących i nie wytrzymujących krytyki. Tak stało się i z Heweliuszem. Zaleclwie poraz pierwszy ujrzał
kometę, która się pod koniec Grudnia 1652 roku na niebie zjawiła, już po trzytygodniowej jej widzialności i obserwowaniu zapragnął pisać o kometach, przekonany, że coś lepszego, niż jego na tej drodze poprzednicy, napisze. Ponieważ jednak wydanie szumnie zapowiadanego dzieła tego z różnych po..wodów zbyt długo się zwłóczyło,
chcąc więc ciekawość uczonych choć częściowo tymczasem zaspokoić, zwłaszcza, że
materyjał swój wzbogacił jeszcze obserwacyjami komet z lat 1661, 1664 i 1665, wydał w roku 1665 rosprawę p. t. "Prodromus Cometicus etc.", w której obserwacyj e i rachunki komety z r. 1664 pomieścił, a nadto także zarys swej teoryi komentarnej. Nie· fortunna to · była praca i sprowadziła mu wiele na teraz i na potem przykrości. Astronom francuski A. Auzout wykazał liczne w niej błędy obserwacyjne i podniósł ciężkie zarzuty przeciw jego teoryi. Heweliusz zbytnio w sobie zaufany bronił się z gorliWością godną lepszej sprawy, a nawet obro-
nę swoję ogłosił w piśmie wydanem w roku 166() p. t. "Mantissa P 1·odromi cometici etc.", poczem, gdy zwłaszcza druk głównego dzieła był już daleko posunięty, wydał
je w roku 1668 p. t. "Cometographia etc.". Dzieło to, rozdzielone na dwanaście ksiąg obejmujących 913 fol. stron, nie pl'zynioslo mu, jak łatwo zrozumieć po tern, cośmy powyżej powiedzieli, zaszczytu, a cała jego zasługa wtem, że zwrócił tam uwagę na wielkie znaczenie komet dla astronomii, jakoteż, że pierwszy rzucił myśl, wprawdzie niezdecydowaną, ale później rozwiniętą,
i udowodnioną, że drogi komet są paraboliczneqli, a przynajmniej krzywemi wklęslemi względem słońca. W pierwszych sześciu księgach zebrawszy wszystkie obserwacyje i rachunki, a zarazem sposoby obliczenia drogi komety z r. 1652, jej odległo
ści od ziemi i wielkości, w następnych podaje teoryją ogólną komet, a mianowicie mówi tam o materyi kometarnej, ich ustroju, kształcie, ich ogonach i t. p., na koilen zaś podaje obserwacyje komet astatniemi czasy przez się widzianych, a wreszcie zamyka wszystko historyją komet, widzianych od czasów potopu aż <lo r. 1665.
Po wydaniu tego dzieła Heweliusz niedługo odpoczywał. Już w roku 1672 wydał małą rosprawę o komecie w tymże roku widzianej, w następnym zaś, t. j. 1673, jedno z najlepszych dzieł swoich p. t. "Machinae coelestis pars prior etc.", które i zewnętl'zną formą, i wewnętrzną, treścią, prawcizi wą mu chlubę przyniosło. vV dziele tern, o bej mującem blisko 500 fol. stron i 30 bardzo pięknie rytych tablic, podał historyją astronomii od najdawniejszych czasów i swojego zawodu astronomicznego, opisał
wszystkie swoje narzędzia i rysunkami opatrzył; mówi dalej o sposobach dzielenia narzędzi, o wyznaczaniu linii południkowej i zboczenia magnetycznego, o zegarach, sposobach obrabiania i polerowania socze· wek i t. p.
Mimo niezaprzeczenie wielkiej wartości tego dzieła, wydanie jego sprowadziło mu wiele. przykrości, zaplątało go to bowiem w długi spór z Robertem Hookem, sekretarzem królewskiego towarzystwa naukowego w Londynie, który w roku 1674, w piśmie przez się tamie wydanem, małą. dokładność
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
486 WSZECHŚWIAT. Nr31.·
obserwacyjom Heweliusza zarzucił. Powodem zaś tych zarzutów było to, że Heweliusz uo swych narzędzi mierniczych, t. j. sekstantów, oktantów i t. p., nie chciał lunet zastosować lecz używał tylko przezierników ( tliopter) ocznych, czyli, inaczej mówi'! C,
przy pomiarach kątów na niebie golem okiem obserwował. Było to skutkiem przyzwyczajenia się jego do swych narzędzi i do tego sposobu obserwowania, w czem przez lat tyle wielkiej naturalnie nabył wprawy, a było także i skutkiem zarzutów, jaki lunetom w ten sposób zastosowanym i jeszcze niezbyt udoskonalonym podówczas stawiano. fSpór z Hookem, przykry bardzo dla Heweliusza, zakończył się dopiero w roku l 679, a to, gdy po wielu jego prośbach
i wzywaniach londyńskie towarzystwo naukowe wysłało do Gdańska astronoma E . Halleya, z poleceniem, ażeby się tenże na miej· scu zapomocą, współczesnych obserwacyj z Heweliuszem i zapomocą. przywiezionych przezeń z sobą, narzędzi z dioptrami telcskopowemi robionych, o stanie rzeczy przekonał. Zwycięską. ręką, wyszedł z tej sprawy Heweliusz, po kilkotygodniowych bowiem wspólnych obserwacyjach i ich z sobą. zestawieniu, wydał mu Halley pismo poświadczają.ce trudm~ do uwierzenia dokładność jego narzędzi jakoteż obserwacyj.
Drugą. część powyżej wspomnianego dzie· la, t. j. "Machinae· coelestis pars postei·ior etc." wydał Heweliusz w r. 1679, a dedykował ją. w wdzięcznych słowach królowi Janowi Sobieskiemu. Obejmuje ona około 900 fol. stron i 42 tablice przezeń rytych. Jestto zbiór jego obserwacyj zaćmier'l, okultacyj, wzajemnych odległości gwiazd, obserwacyj słońca, księżyca i planet i t. p. Niewiele egzemplarzy tego tak kosztownego dzieła w świat si ę rozeszlo skutkiem naj większego nieszczęścia, jakie go teraz spotkało. Dnia 26 Września 1679 roku wybuchł pożar, podłożony mściwą ręką. jednego z domowników, a w tym pożat·ze poszło z dymem całe obserwator·yjum ze wszystkieroi narzędziami, zbiorami, zapasem w~tlawnictw, z drukarnią. i zakładem miedziorytniczym. Uratowano tylko klisze miedziorytnicze i niektóre prace do druku przygotowane. Był to wielki cios dla blisko 70-letniego
już Heweliusza, ale nic powalił on go wcale. W spal'ty materyjalnie, szczególniej przez króla Sobieskiego, wziął się energicznie do celbudowy domów, a następnie i do sporządzenia sobie naj niezbędniejszych narzędzi.
astronomicznych. W roku 1680 widzimy go ju<i; obserwującego kometę, a od Siel'pnia 1682 roku prowadzą-cego stale jak dawnićj swe obserwacyje na odbudowanem obserwatoryjum. Rospoczął teraz jakby drugą. epokę życia, wziął się skrzętnie do wykończenia pozaczynanych dziel nowych, których jeszcze kilka mi.al na planie. Jedno atoli tylko udało mu się jeszcze wydać przed śmiercią., t. j. "Annus climactericus etc." w roku 1685, w któręm podaje obserwacyje ocl czasu pożaru zrobione, opisuje spÓL' z Ilookem, pobyt Halleya w Gdańsku, a w!'eszcie obserwacyje z lat 1662 do 1685 nad zmiennością gwiazdy Mil'a (przezeń tak nazwanej) prowadzone. Na wydanie reszty dzieł, których druk rospoczą.ł, siły mu już nie dopisały. Wiek, zgryzoty i spór z Hookem bardzo te siły podkopały. Poraz ostatni obsel'wował jeszcze dnia 8 Maja 1686 t·. zakrycie Jowisza, a po d wunastotygodniowem przykuciu do łóżka duch jego opuścił tę ziemię cl. 28 Stycznia 1687 r. Zwłoki złożone zostały w kościcle Ś-ćj
Katarzyny, a nad niemi znajduje się pomnik, postawiony przez jego pt·awnuktt w r.1780.
Jeden z pierwszych pospieszył król Jan Sobieski z pismem kondolencyjnem do pozostałej po Heweliuszu wdowy, a w niem zapewnił j ćj także dalszy pobór pensyi l 000 zł. rocznie mężowi wyplacanyćh. Przy takićj to pomocy nie zamknęła się jeszcze księga pracowitego żywota Heweliusza. W do w a bowiem przeprowadziła dalej druk dzieła, rospoczęty jeszcze przez Heweliusza, któl'e w roku 1690 wyszło p. t. "Prodt·omus Astronomiae, cum caŁalogo fixarum, et firmamentum Sa biescianum etc." Dzieło to, w naj wdzięczniejszych slowach dedykowa· ne przez wdowę królowi Janowi III, składa się z trzech części, z których pierwsza jest wiuocznie ułamkiem zaginionej może w cza-
. sie pożaru obszerniejszej pracy z dziedziny astronomii teoretycznej, druga jest katalo· giem obejmującym pozycyje 1888 gwiazd, z których 938 zostały przez samego Hewe·
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nt· 31. WSZECIIŚWIAT. 487
linsza wyznaczone, wreszcie tt·zecia część,
zatytułowana"Firmamentum Sobiescianum", jest to zbiór tablic przeustawiających konstelacyje, objęte poprzednim katalogiem gwiazd. Tablic tych, przepysznie rytowanych, jest 56 w formacie arkuszowym.
To był ostatnijuż z poza grobu głos Heweliusza, którym się do uczonego świata na pożegnanie odezwał, a echo jego dochodzi jeszcze do nas i brzmieć będzie zawsze w uszach wdzięcznych rodaków.
Spadkobiercy Heweliusza nie poszanowali należycie pamiątek po nim pozostałych.
Zapas dzid jego · został za bezcen pozbyty, klisze miedziorytnicze kotlarzowi sprzedane. Na tulaczkę w obce kraje poszedł wielki zbiór jego korespondencyj, z 17 fol. tomów złożony, bo sprzedany zostnl za 100 dukatów do Francyi, gdzie się dotychczas w biblijotece obserwatoryjum paryskiego znajduje. Poszło powoli w zaniedbanie i obserwatoryjum Heweliusza, a dziś zaleJ wie tylko mały bel wedet·, na tern miejscu wystawiony, przypomina ciekawemu turyście tę ś wią.tynię sztuki i nauki, którą He· weliusz przeszło przez pół wieku tak gorliwie i z chlubą. obsługiwał.
Dziś więcćj szanowaną. jest spuścizna
po nim i dzieła jego poszukiwane. Portre· tów i wizerunków jego dosyć, jużto w jego dzielach rytowanych przez niego samego, jużteż wykonanych przez współczesnych
mu artystów. Między temi ostatnieroi znajduje się portret, robiony pt·zez slawnego sztycharza gdańskiego, Jeremiasza Falcka, a którego podobiznę zamieściliśmy w ze· szły m numerze W szecbświata.
Yv Warszawie, w galet-yi E. Rastawieckiego, znaj d nj e się także portret olejny, ale bez podpisu malarza. Na cześć Heweliusza miasto Gdal'lsk kazało wybić dwa medale, których rysunki znajdują. się w dziele "Gabinet medalów polskich", wydanem w roku 1838 przez hr. E. Raczyńskiego, pięknie zaś przechowane egzemplarze znajdują. się w zbiorach książą. t Czartol'Jskich w Krakowie.
Daniel TT'ie1·zbicki.
O METODZIE
BADANIA NAUKOWEGO.
(Ciąg dalszy).
Ażeby czytelnikowi niniejszego pisma dać przybliżone wyobrażenie o metodzie i kierunku pracy w zakresie nauk ścisłych, zapraszamy ~o, ażeby zechciał nam towarzyszyć przy od wiedzani u pracowni naukowej i przypatrzyć się uważnie biegowi dokonywanych tam badań i doświadczeń. Wybieramy w tym celu sanctuarium lekarza zaj· mującego się badaniem bakteryj chorobotwót·czych, a to powodowani różnerui względami. Bakteryjologija stanowi bowiem jednę z najnowszych gałęzi nauk bijologicznycb, która w stosunkowo krótkim przeciągu czasu obdarzyła wiedzę ludzką. wielkim zasobem najdonioślejszych odhyć, a prócz te~o metoda tych badań rzuca najjaskrawsze swiatlo na ścisły związek, jaki tu zachodzi pomiędzy cbemiją, bijologiją. i medycyną., i na wielki postęp, jaki nauka lekat·ska zdołała w ostatnich czasach poczynić przy pomocy nauk przyrodniczych. Przypuśćmy, że naszemu badaczowi do
starczono pewną liczbę świeżych trupów niedawno padłych zwierząt, pochodzących z większego stada, w którem grasuje zaraźliwa choroba. Stwierdziwszy z opowiadania dostawcy, że dostarczone okazy zmarly przy zjawiskach owej epidemii właściwych, badacz uskutecznia najpierw najdokładniejsze oględziny trupów tak przez zewnętrzne ich rospatrzenie, jako też przy najdrobiazgowszej sekcyi. Jasną. jest rzeczą, że dla rospoznania zmian, zaszłych w pewnych organach, należy jaknajdokładniej być obeznanym z normalnym wyglądem ostatnich. Dostrzegłszy tedy pewne miejsca z nienormalnym wyglądem, badacz wybiera z nich ślady mią.szowej cieczy zapomocą. igły platynowej przed chwilą ogrzanej do czerwoności w plomieniu lampki i następnie ostudzonej i przenosi j c w części do przy go to· wanycb już poprzednio rurek z żelatyną odżywczą. (zatkanych watą i odpowiednio wyjałowionych t. j. zupetnie wolnych od
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
48~8 __________________________ w __ SZ_E_C_H_Ś~'-VI~A_T_. ________________________ N_r_3_1_. __
przypadkowej przymięszki bakteryj), w części zaś w małą, zupełnie czystą. rankę zwierzęcia żywego, trzymanego również w zapasie. Dalej przygotowywuja z tejże samej cieczy miąszowej odpowiednie preparaty mikroskopowe, n kawałki organów z podejrzanerui miejscami wkłada do mocnego wyskoku, ażeby w następstwie przygotować z nich cienkie skrawki i również poddać je odpowiedniemu badaniu mikroskopowemu. Gdy tym sposobem u wszystkich trupów w dotkniętych chorobowo miejscach organów uda się stwierdzić obecność charakterystycznej formy bakteryj i tenże sam gatunek rozwinie się także na odżywczej żelatynie, a zwierzęta szczepione, w krótkim czasie zdychając, okażą. w organach chamkterystyczne zmiany zależne od obecności bakteryj wykrytych u zwierzęcia z chorobt! pozornie samodzielnie występującą, wtedy badacz zdobył prawo do przypuszczenia, że odkryty gatunek bakteryj stanowi przyczy· nę epidemicznej choroby. Tak dokonane wielostronne spostrzeżenie nie stanowij ednak jeszcze faktu, owszem jest to dotąd tylko hipoteza jeszcze dość oddalona od stanowczego llowodu i wymagająca jeszcze potwierdzenia lH'Zez mozolne dalsze badania. Należy bowiem dowieść, ~e sama bakteryja wywołuje epidemij e, aniejakiś inny płynny lub gazowy zarazek; że u wszystkich jednostek, ulegających owćj epidemii, ten sam gatunek Lakteryi daje się wykazać i to w takiej ilości, że nie można go uważać za przypadkową. przymięszkę; że jego oddziaływanie na różne części ciała jest dość silne, ażeby wytłumaczyć powstn.·wanie chorobowych zmian w organach i pt·zyczynę śmierci. Dla rosstrzygnięcia tych pytań wypada przedewszystkiem otrzymaną na żelatynie hodowlę wielokrotnie przeszczepiać do nowych rurek i dopiero cząsteczkę z najmłodszej
generacyi takiego szeregu przeszczepień,
w której już nie może być śladu miąszowe
go płynu z organu dotkniętego pierwotną
chorobą., zaszczepić zdrowemu zwierzęciu.
Gdy tak otrzymana sztuczna hodowla bakteryj okaże te same skutki, co i epidemiczna choroba, gdy w szczepionym organizmie silnie się rozmnoży, z niego znów się sztucznie wyhoduje i nareszcie zaszczepiona gatunkowi zwier~ąt, :w którym sprawiła epi-
demiję, okaże te same skutki co i ostatnia, i przy wielokl·otnem powtarzaniu tego szeregu doświadczeń otrzymn. się stale jednakowy rezultat, wtedy dopiero pasmo dowo · dowych doświadczeń uważać można za zupelne i wystat·czają.ce. Ponieważ na czlowieku nie można uskuteczniać szczepień
z bakteryjami sprawiają,cemi śmiertelne
choroby, ott·zymanie podobnych pasm dowodowych połączone jest z wielu trudnościami, a w części nawet niemożliwe, szczególniej w takich przypadkach, gdy choroba trudno albo wcale nie da się przenieść na zwiet·zę. Przyczynę gruźlicy, zarażenia
karbunkułowego i nosaciznowego i u człowieka można uważać zn. dostatecznie udowodnioną, albowiem odpowiednie baktet·yje dają. się stanowczo n niego wykazać pt·zy wspomnianych cierpieniach, sztucznie wyhodować i z hodowli skutecznie przenieść
na zwiel'zęta. Tyfusowe i choleryczne baktcryje tmdno dają. się przenosić z człowieka n?- zwierzęta., dlatego też stosowne badania wymagają. jeszcze dalszych ściślejszych prac. Tyfus pow1·otny nie daje się ani sztucznie wyhodować, ani przeszczepić na zwierzęta, dlatego też nie posiadamy stanowczo rozstrzygających dowodów co do znaczenia grajcarkowych bakteryj stale występujących we krwi oe:;ób dotkniętych wspomnianą chorobą. vV prawdzie, zważywszy e pi. demiczny charakter tej choroby, stałe wystę · powanie tych spiralnych bakteryj we krwi i jedynie przy wspomnionej epidemii, nie żywimy prawie żadnej wątpliwości co do znaczenia o wy ch bakteryj, lecz z naukowe· go punktu widzenia należy jednak stawiać zawszeprzy tem twienlzeniu znak zapytania na dowód, że powinniśmy je uważać za bypotetyczne, dopóki nie będą dostarczone rozstrzygające dowody. W podobny sposób, j~Lk z bakteryjami, postępuje się z pasOl·zytami zwierzęcemi. Tu rospoznanie gatunku z powodu większej objętości jednostki i jej zarodka jest pewniejsze, sztuczna hodowla po większej części zbyteczna i niemożli wa, ale za to można w wielu razach dokonać
doświadczenia na człowieku, ponieważ wnętrzaki dają. się łatwiej usuwać i niesprawiają zwykle śmiertelnych cierpień (z wyjątkiem np. trychin, Taenia echinococcus,Distomum hepaticum). Istnieje dużo przykładów
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr31. WSZECHŚWIAT. 489
w nauce, gdzie uczeni sami siebie albo ofiarujących się na to studentów skute0znie zarażali wnętrzakarni (np. soliterami czyli tasiemcami) i następnie za pomocrj. odpowiedniej kuracyi od nich uwalniali. Wyłożony tu w krótkich słowach bieg
bijalogicznego i lekarskiego badania przed· stawia się stosunkowo dość p1·ostym i pewnym. Tej ścisłości metoda nie nabyła
jednak od razu, przeciwnie potrzeba było nader długiego szeregu mozolnych prób i doświadczeń dla wykrycia najodpowiedniejszego gruntu dla hodowli bakteryj, sposobu dokładnego odosobniania pojedyńczych gatunków, wyhodowywania ich w zupełnie czystym stanie, odróżniania gatunków pod względem zewnętrznej postaci bardzo do siebie podobnych, wyróżniania ich od innych ziarnistości i wyhywania pośród normalnyah pierwiastków tkankowych. Streszczając wyżej wyłożone dane o nau
kowej metodzie, dochodzimy do następujących wniosków: metoda naukowa różni się od zwyczajnego, codziennego spostrzegania i wnioskowania tą mianowicie właściwością, ie znając dobrze wielką złudność pobież
nych spostrzeżeń i większą. jeszcze niepewność płytkiego wnioskowania, usiłuje przedewszystkiem krytycznie rozebrać spostrzeżenia z uwzględnieniem wszystkich szczegółów, wykazać stałość zjawiska i istotny przyczynowy związek z innemi zjawiskami, posługując się przytern matematycznemi obliczeniami, o ile się to okaże możliwem do wykonania, a nabyte tą drogą analityczną
Jane stara się dopiero syntetycznie ułożyć
w szereg logicznie związanych wniosków. Metoda naukowa edróżnia więc krytycznie prawdziwą. przyczy-nę od ubocznego lub przypadkowego wpływu, hypotezę od ściśle
dowiedzionego faktu, postępuje z naj większą ostrożnością i oględnością przy stawianiu wniosków i przygotowuje tym sposobem największy skarb wiedzy ludzkiej, który przy praktycznem wnioskowaniu jedynie przynieść może rzetelne owoce. Postępowanie naukowe jest więc przeważnie krytyczne: krytycznie rozbiera się spostrzeżenie, krytycznie bada się przyczynowy związek zjawisk i pod dozorem najsurowszej krytyki wyciąga wnioski z zebranych da-
nych i układa w teoryję lub stanowcze twierdzenie. Główne zadanie zakładów naukowych
(szkół wyższych, uniwersytetów) polega bez zaprzeczenia na udzielaniu swym wychowańcom jaknaj większego zasobu wiedzy. Lecz co to jest wiedza? W pojęciu wi~tkszości społeczeństwa wiedza składa się z pstrćj masy pamięciowego materyjalu, jako tako uporząukowanego weule pewnego systematu. Systemat ma głównie na celu ułatwienie pamięci przyswojenia owego matet·yjalu. Nabyta tą. drogą wiedza powinna w przyszłości wystarczyć na zwykle pott·zeby codzienne, w towarzyskiem pożyciu i przy pełnieniu obowiązków powołania, lecz rzadko kto poświęca staranniejsze zaLiegi i trudy dla pozyskania wyborowego matet·yjału. Owoc zebrany na zwykłćj ubitćj drodze może być zbutwiały, sztucznie farbowany lub zafałszowany szkodli wemi przymięszkami, przy praktycznem zaś zastosowaniu może się okazać mulo przydatnym. Pt·ze· konaliśmy się powyżej, że prawdziwa wie· dza stanowi coś przedniejszego od dopiero co scharakteryzowanej puszki Pandory, sklada się z wiadomości przesianych przez gęste sito krytyki i upot·ządkowanych przy pomocy krytycznego rozumu. Dla kształcącego się młodocianego umysłu nie wystarcza jednak proste przyswojenie tak dobranych złotych ziarn wiedzy, skądże bowiem nabędzie pewności, że zebrał rodzime złoto? Przecież po·winien nabyć na własność owo kl'ytyczne sito, ażeby się stać uzuolnionym do oddzielania plew od żyznego plonu. Okazuje się więc, że surowy materyjat wiedzy, dostarczany młodzieży w zakl:Hlach naukowych, nie może stanowić ostatecznego celu wykładu, ale służyć powinien jedynie jako model, na którego outwarza.niu zaprawia się umysł w używaniu narzędzi logiki i dyjalektyki. W szkole średnićj matematyka i gramatyka różnych języków wprawiają ucznia przeważnie do stosowania metody syntetycznej, do krytycznego rozbioru abstrakcyjnych pojęć i używania mowy do poprawnego, jasnego i zręcznego \Vyrażania s wy ch myśli. "V uniwersytecie zaś roz bieraj ą się analitycznie podstawy nauki i student przyzwyczaja się do badania samych pierwiastków nauki. Tu już nie idzie o do-
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
490 WSZECHŚWIAT. Nr31.
starczanie materyjału ułożonego syntetycznie przez jakiś autorytet, ale o sposób, w jaki każdy szczegół wiedzy został zdobyty i dowiedziony, o metodę badania, o wska.zanie drogi, na której uczeń sam powinien zbierać materyjał, słowem o rozwinięcie zmysłu krytycznego i spostrzegawczego. Kto raz umiłował prawdziwą naukę, nabył istotnej zdolności krytycznej, poznał metodę. badania, oswoił się z podstawami naukowej wiedzy, ten z łatwością sam sobie poradzi przy szukaniu ziarn prawdy w książkowej powodzi i nie przestanie dalej śledzić bezustannych postępów wiedzy. Tak dojrzaly umysl, żywiący niezachwiane przekonanie o stałości naukowych podstaw, nie da się tak łatwo sprowallzić z tropu prawdy na manowce fantazyi, jak bezmyśln'l zgraja publiki dowierzająca najniedorzeczniejszym · bajkom i plotkom.
Nie może ulegać wątpliwości, że matematyka i nauki przyrodnicze w całym swym zakresie najbardziej są uzdolnione do rozwinięcia wspomnionych zdolności krytycznych, do oswojenia z metodą. naukową.
Najlepszą zaś szkołę w tym względzie przebędzie taki uczeń, który przystąpiwszy do samodzielnego rozwiązania naukowej kwestyi pod odpowiednim, umiejętnym kierunkiem (np. w której z pracowni uniwet·syteckich) z wytrwałością przeprowadzi cały
szereg odpowiednich badań, oswoi się z całą literaturą odnoszącą się llo badanej kwestyi, postara się udowodnić otrzymany rezultat przekonywającerui doświadczeniami i należycie obronić swoje wyniki przeciwko wszelkim możliwy m, poważnym zarzutom. Kto raz przebył taką szkołę, kto wyprodukował należycie ułożoną naukową rosprawę
opartą na samodzielnie przeprowadzonych ścisłych badaniach, ten będzie przygotowany do dalszych prac, choćby obracających
się na innych polach naukowych i nie stanie się tak łatwo pastwą bezpodstawnych uprzedzeń lub fantastycznych pseudo-naukowych wybryków.
(dok. nast.).
Prof. Hem·yk Hoye1·.
V ZJAZ:O
lHA~H l rRUROD~I~ÓW rDlS~I~H, "VV::E L VVOVV:::C::E.
·vr edług zapowiedzianego programu piąty zjazd lekarzy i przyrodników polskich oJbył się we Lwowie, w ciągu dni 18-21 Lip· c a. Celem w z aj emuego poznania się uczestnicy zjazllu zebrali się dnia 17 Lipca wieczorem w · lokalnościach kasyna miejskiego, nazajutrz zaś o godz. 10-ej rano nastą.piło
otwarcie zjazdu w wielkiej sali ratuszowej. Powitalną przemowę wygłosił prezydent miasta Lwowa dr Mochnacki, poczem zabrał głos dr Czyżewicz, jako prezes wydziału aospodarczeao, w s]dad którego wchodzili ~ ~ . nadto prof. dr Radziszewski, prof. dr J. Zu-liński, prof. dr J. Szpilman, ;p. A. Kochanowski, dr Merunowicz, prof. dr Petelenz oraz kilku innych przybranych członków.
Po wypowieclzeniu swej mowy, prof. Czyżewicz zaproponował 1\a prezydentów pp. dra Józefa Majera, prezesa akademii umiejętnośc i w Krakowie, dra Ignacego Bara· nowskiego, profesora uniwersytetu w Warszawie, dra Karola Chodounskyego z Pragi i hr. Włodzimierza Dzieduszyckiego (Lwów); na wiceprezesów: jenerała lekarza Hlavacsa, prof. dra Madurowicza z Krakowa, Br. Znato wicza, redaktoraWszechświata z ""\V arszawy i dra Grodzkiego z Poznania: na sekretarzy: dra Józefa Żulińskiego (Lwów), aptekm·za p. Szymańskiego (Pozmn1), dra Wł. Natansona (Warszawa), docenta dra Grabowskiego(Kraków) i draHilaregoSchramma (Lwów).
Propozycyję tę przyjęto przez aklamacyję, poezeru główne miejsce prezydyjalne zajnJ prezes dr Majer, a obok niego pp. dr Baranowski, dr Chodounsky, dr Hlavacs i inni.
Po wypowiedzeniu przez dra Majera mowy otwierającej zjazd, prezes komitetu w~
~tawy hygienicznej dr Biesiadecki zapros.Jl uczestników do najliczniejszego zwiedzanta wystawy, która zainteresowała liczne kohi lekarzy i przyrodników.
Następnie sekretarz dr J. Szpilman ~d· czytał dluo-i szereo· teleo-ramów czesk1ch o o b
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr31. WSZECHŚWIAT. 491 ---------------------i polskich, między innemi i od dra Szokalskiego z Warszawy, który z powodu nadwą-tlonego stanu zdrowia osobiście stawić
się nie mógł we Lwowie. Na temże pierwszem walnem posiedzeniu
odczytano dwie rosprawy; mianowicie hr. Włodzimierz Dzieduszycki wygJosił odczyt "0 wędrówkach ptaków, a w szczególności pustynnika (Syrraptes paradoxus)," tt dr J. A. Rolle z Kamieńca Podolskirgo "0 dziedziczności obląkania".
Praca dra Rollego, oparta na studyjach historycznych, przechodzi znacznie zakres rosprawy czysto lekarskiej; wypada nam z treścią jej zapoznać czytelników naszych.
Wykazawszy, że statystyka chorób urnysiowych słabo dotąd jest opracowaną, autor musiał badania swe oprzeć jedynie na rospatrywaniu stanu uprzywilejowanego czyli rodów arystokratycznych, jako posiadają
cych dokładną. gienealogiją. Zastrzega się jednak, że nie podnosi kwestyi z celem upokorzenia reprezentantów rycerskiego niegdyś narodu, ani też udowodnienia, że nie posiadają oni warunków bytu ze względu
fizycznych wadliwości. Gienealogije jego patologiczne obejmują. sto rodów, liczba pokoleń waha się od jednego do siedmiu; na te sto rodów składa się 1564 osób (843 m. i 721 k.), a. w grupie wyżej podanej nalicza: nerwic umysłowych 142 wypadków (92 m. 50 k.); zwyrodnień umyslowych 89 (46 m. 43 k.); upośledzenia umysłowego (rozwój intelektualny na pewnym wstrzymany stopniu) 45 (31 m. 14 k.); co razem czyni 276 osób (169 m. i 107 k.) albo 1R%. Cierpienia zaś nerwowe, j_ako satelici zbocze!'! umysłowych, wyobrażają. w dwóch tylko pokoleniach, które badaJ sam autor, 20%. Glówną przyczyną jak jednych tak drugich jest dziedziczność, albo siła przelewania choroby z pokolenia na pokolenie. Spotęgowanie się tego fatalnego spadkobierstwa postrzegać się daje w klasach upl'zywilejowanych dopiero pod koniec XVIII w., a przyczyny, które je wywołały, to opilstwo zbyt rospowszechnione w tak zwanych czasach ~askich, łączenie się między pokrewnymi 1 rospusta, następnie wstrzą-śnienia, których skutkiem był ubyt silniejszych organizmów (~rzymusowe albo dobrowolne wygnanie). Czynniki wyżej poszczególnionc, razem wzię-
te, dopomogły do rozwielmożnienia się chorób w mowie będących drogą spadkobierstwa do tego stopnia, że dziedziczność stała się prodominującą przyczyną, dobiegła bo·wiem do 75%.
Dziedziczność uważa autor za prawo, wyją.tki za metamorfozy albo przeobrażenie
dziedziczności; za wzór klasyfikacyi spadkobiCI·stwa psychiatrycznego służy mu podział przyjęty przez Ribota w dziedziczności psychologicznej, o ile ten da się zastosować do zboczeń umysłowych; stąd wypadki objęte zebraneroi przez niego giencalogijami patologicznemi rospadają się na:
l. Dziedziczność pojedyńczą albo bespośrednią. (reprezentującą formę jakby pierwotną. obląJmnia). 2. Zwrotną. albo pośrednią. (atawizm), obejmującą. d wallzieścia cztet·y postrzeżenia, z których w ·jednym wypadku obserwował pięć ominionych pokolet'!. 3. Przelewanie uboczne chorób umysłowych, t. j. ze stryja albo ciotki, już groźniejsze pociąga za sobą. naatępstwa, jak wreszcie 4. Dziedziczność podwójną. (spad.kobierstwo po ojcu i matce), która się często kończy wygasaniem rodu, a w takich zdarzeniach, obok zboczeń umysłowych, cały rój spraw patologicznych obsiada ród na zagładę skazany. W historyi, gniazdo ks. Ostrogakich może nam tu służyć za przykład; a i gienealogije współczesne sporo ich także nastt·ęczają. Związki malżei1skie mię
dzy pokl"ewnymi i opilstwo, powtarzające się w kilku pokoleniach, mają za następstwo przypadłości właściwe tym, jakie wywoluje dziedziczność podwójna, z tą. tylko różnicą, że w dwóch ostatnich, u osobników wolnych od chor~by umyslowej, a związanych pokt·cwieństwem z osobnikami już przez nią. opanowanymi, spotęgowanie odnośnych zllolności umysłowych postrzegać się daje, kiedy u zrodzonych z rodziców pokrewnych brak ich na każdym niemal spotykamy kroku, a i formy obłą.kania tu występują.ce należą przeważnie do rzędu nerwic umysłowch i to postaci wtórnych i krańcowych, jak obłąkanie ogólne przewlekłe, częściowe jednoprzedmiotowe, otępienie umysłu, idyjotyzm i t. d.
Ale, jeżeli dziedziczność jest prawem, to z drugiej strony niepodobna zaprzeczyć, że prawo to ulega zmianom przy pewnych
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
492 WSZECHŚWIAT. Nr 31. · ----- ---------- --------------- ------sprzyjających warunkach i to zmianom-pomyślnym. Rasa może się poprawić, powiada Doutrebente, przez wprowadzenie zllrowego pierwiastku, to jest siła wrodzonego usposobienia do chorób umysłowych i wog6-le cierpień nerwowych traci natężenie wskutek małżeństw zawieranych z osobnikami wolnymi od tego smutnego spadkobierstwa. Ribot zaś dodaje, że siła owa nietylko zmniejszyć się może, ale zupełnie osłabnąć, zniknąć, pod wpływem warunków spowodowanych należytem .wychowaniem, to bowiem ostatnie, jest według niego najpotężniejszym współzawodnikiem dziedziczności psychiatrycznej. Pl'zeciwdzialanie owo Halkei starał się ująć w pewien system pod ogólnym tytuł'em "praw przystosowania" i sprowadził je do oliżywienia pojętego w najszerszem znaczeniu. Autor dodaje, że i w gie~ nealogijach przez siebie zebranych postrzega szczęśliwą ku lepszemu zmianę, co zapisuje z wielką dla siebie pociech[}.-Wywody powyższe zostały poparte kilku przykładami wziętymi z dziejów i z życ.ia bieżącego.
'Vniosków jednak autor nie wyprowadza, do torowania dt·~g nowych niema pretensyi, pragnie tylko drogę utat·tą gdzieindziej zastosować do bada1'1 na swojskim poczynionych gnmcie.
Posicdzenia sekcyjne rospoczęły się dnia 19 Lipca o godz. 9 rano i odbywały się
w gmachu gimnazyjum Franciszka Józefa. N au ki lekarskie podzieliły się na sześć sekcyj, przyrodnicze na cztery, a mianowicie: sekcyja I: zoologij a, botanika i mineralogija., sckcyja II: matematyczno-fizyczna, III chemiczno-farmaceutyczna i IV przyrodniczopedagogiczna. Szereg ouczytów zapowiedzianych na te posiedzenia obejmowal następujące przedmioty:
l. Sekcyja botaniczno-zoologicznomineralogiczna:
Prof. dr B. Dybowski ze Lwowa: O historyi powstawaniazębów złożonych u zwierząt ssących.
Prof. dt· T. Ciesielski ze Lwowa: Wpływ gmwitacyi na dyfuzyją i wzrost komórek (objaśniony dwoma przyrządami własnego pomysłu).
Tenże: Phyophon, czyli przyt·ząd sygna. łizujący wzrost roślin.
Prof. dr Goulew,;ki: O ujemnym hyllt·o. tropizmie pędów.
Tenże: O łatwym sposobie uwidocznienia ciągłości naczyń urzewnych.
Dr A. Jaworawski z Krakowa: Fauna studni lwowskich.
Tenże: DemonstJ"acyja fauny studziennej krakowskiej.
Dt· J. Nussbaum z 'Varszawy: O rezultacie badań swoich nad rozwojem owauów.
Dl' Pt·ażmowski: Brodawki korzeniowe u motylkowatych.
W. Satke z Tarnopola: Nowy pogląd na przyczyny epoki louowćj.
Prof. dr Pctelenz ze Lwowa: Nerwy elektryczne u dl'ętwików.
Tenże: Demonstmcyja dwóch okazów teratologicznych. '
Tenże: O pewnym pasorzycic z krwi tmszki. ·
Prof. dl' Wł. Szajnocha: O skamielinach zebranych przez cha Zubera w polULlniowćj Ameryce.
Prof. dr Wajgiel ze Lwowa: Oumiany żmij galicyjskich.
Doc. dr H. Wielowiejski ze Lwowa: O świeceniu owadów.
Kontkiewicz Stanisław: O gieologicznćj
budowie i bogactwach mineralnych poludniowej Rosyi.
11. Sekcyja matematyczno-fizycznometeorologiczna:
Doc. dr Birkenmajer z Kt·akowa: O po· miarze zmienności llziś używanej jednostki czasu.
J. J. Boguski z Warszawy: Nowy sposób oznaczania współczynnika rozszerzalności płynów.
R Dickstein z ·w n.rszawy: Ho cne-"'r01'i.ski w matematyce.
W. Gosiewski: O związku między zasadą najmniejszego działania i naj pra wdapodobniejszym układem.
~Wł. Natnnson: U w.agi nad d rugiem prawem mechanicznej teoryi ciepła.
W: Satke z Tarnopola: O wzajemnej zawisłości ciepłoty w poszczególnych miesiącach.
Prof. dr Wierzejski: O badaniach jezior.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr31. WSZECHŚWIAT. 493
111. Sekcyja chemiczno-farmaceutyczna: Fr. Bandrowski: O działaniu aminów na
ben z i l. M. Dobrowolski z Krakowa: Rzut oka na
ważniejsze lekowzot·y Europy i Ameryki. Dr Br. Lachowicz: O kwasowości soli me·
tali ciężkich. Tenże: O uziałaniu aminów na połączenia
aminowe. Dr Bt·. H.adziszcwski: O zastosowaniu po
dwójnych soli glinowych do syntez chemicznych.
Tenże: O budowie ciał lofinowatych. Dr J. Rieger: O glyoxalobutylinie, glyo·
xaloisobutylinie i wyprowauzonych z nich zasadach oxalinowych.
Dr J. Rucker: O kuminolinie i kuminobenzolinie.
M. Sieńkowski: O kwasie metatoluolooc· towym.
Tenże: O r:ochounych fenilotrójmetylometanu.
Dr J. Schramm: O przekształceniu budowy drobin pouczas syntez wykonywanych za pomocą. chlot·ku glinowego. Tenże: O wpływie światla na kierunek
działania chlorowców na węglowodot·y aromatyczne.
Prof. Bron. Pawlewski ze Lwowa: Oka· zanie niektórych nowych przyrządów che· micznych.
IV. Sekcyja dydaktyczno-przyrodnicza:
Pt·of. dt· Petclenz Ignacy: Sprawa narzędzi rozrodczych ..
Tenże: Nauki przyrodnicze wobec nauki uomowej.
Prof. dt· Wajgiel Leopold: W sprawie traktowania botaniki w szkołach l uuowych i śreunich.
Prof. dr Żuliński Józef: W sprawie nauczania mineralogii.
Ze zjazuem połączona nadto była wystawa hygicniczno·lekarska i przyrodniczo-dyuaktyczna, mająca na celu przedstawienie sposobem poglądowym najnowszych zuobyczy w llziedzinie nauk przyrodniczych i le~arskich, a zwłaszcza na polu hygieny 1 baktcryjologii. Komitet, któt·y to zdanie ~o~ic postawił, pracował z prawdziwem pos~vtęceniem, starając się w tak krótkim czaStc, jaki miał do rosporządzenia, zgromadzić
jak największy zasób ula celów wystawy odpowiednich okazów.
Aby dać czytelnikom pojęcie o zakresie tej wystawy, przytaczamy tu podział jćj na grupy, wraz z listą sędziów wybt·anych do oceny przedstawionych okazów.
I. Gmpa leka1·ska: pp. pt·of. Bat·anowski (Warazawa), dt· Reichrnan Mikołaj (Warszawa), prof. PaL"eński (KL"aków), ur Biesiauecki (Lwów), prof. Dybowski (Lwów), dr Smutny (Lwów).
II. Grupa chirurgiczna: dr Heryng(VVarszawa), dr Matlakowski (Warszawa), dr Rydygiet· (Kt·aków), dr Obalil'tski (Kraków), prof. dr Madurowicz (Kraków), dt· Ziernbicki i dt· H. Schrarnm (Lwów).
III. Grupa baktet·yjologiczna:_ dr Biesiadceki (Lwów), docent dr Klikowicz (Pe· tersbut'g), dr Jakowski (Warszawa), prof. Ciesielski (Lwów).
IV. Nauki przyrodnicze: Wł. Dziedzicki, Boguski ('VaL"szawa), docent dr Kowalewski, prof. d t· Kadyi, prof. d t· Rehrnann i prof. dr Żuli1'tski (Lwów).
V. Gieogmfija: prof. Szurnowski, Bronistaw Znatowicz i prof. Gosiewski (Warszawa), inspektor Bolesław Baranowski, dyrektor serninaryj u m Dziedzicki i prof. Benoni (Lwów).
VI. Mieszkanie i kąpiele: prof. Zachaljewicz (Lwów), dr Pollak (W at·sza wa), inży
niet· Antoni Zdziarski i inżyniet· budowni· ctwa p. Setti (Lwów).
VII. Szpitale: dyrektor bmlownictwa p. Nicdzialkowski (Kraków), <h Pollak (Wat·szawa), dr Widmann (Lwów), dt· Merczyń;. ski (Lwów), Braunseiz.
VIII. Assanacyja miast: dt· Dornański
(Kraków), radca namiest. Moraczewsk i (Lwów), inż. Gorecki (Lwów), dt· Grabowski (Kraków).
IX. Apteki: prof. dt· Radziszewski i prof. U. i· Freund (Lwów), aptekarz Siedlecki (Km· ków), p. Flaum (Warszawa), pp. Jabłonowski, Jakób Piepes i dt· Wą.sowicz (Lwów).
X. Pokarmy i napoje: bat·onLesser (Warszawa), aptekarz Gm.lewski (Kraków), Julijusz Milcolasz, inspektor Nawratil i Ja.blonowski (Lwów), Dickstein (Warszawa).
XI. Oddział dydaktyczny: insp. Bolesław Baranowski (Lwów), Bogucki (Warszawa),
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
494 WSZECHŚWIA 'l'. Nr31.
Ludwik Dziedzicki (Lwów), inspektor Boberski (Tarnopol).
XII. Fizyka: prof. <lr Franke, prof. dr Stanecki i prof. dr Żuliński (Lwów).
Drugie walne zgromadzenie, zamykają,ce posiedzenia Zjazdu, odbyło się d. 21 Lipca o godz. 10 1/ 2 w sali ratuszowej; po ogłoszeniu nagród za przeumioty okazane na wystawie, dr Żegota Krówczyński odczytał rzecz "0 profilaktycznych zabiegach nowoczesnej medycyny".
Jak widzimy ze spisu wykładów w różnych sekcyjach nauk przyrodniczych, o bejmują, one przeważnie przedmioty specyjalne; o ile materyjał ten dostarczy nam treści oupowiadającćj zakresowi naszego pisma, . nie omieszkamy czytelników naszych z nim zapoznać.
SPRAWOZDANIE.
(Dokończenie).
Ogrodowi ozdobnemu poświ~ca autor tom drugi, daleko obszerniejszy od p1erwszego, a to z powodu zupełnego braku w ję zyku polskim dziel traktujących o ogrodach ozdobnych i wogóle o upiększaniu si edzib ludzkich. Drugi tom ,.Ogrodu przy dwon.e wiej skim" rospoczyna autor od opisu ogro· du spacerowego. Po ogólnych uwagach o potrze· bie i znaczeniu ogrodu ozdobnego_ przechodzi p. J. do wyłożenia gtównych zasad zakładania
ogrodów strojnych, sposobów sporządzenia planu, przenoszenia go na grunt i wykonania, - nastę
pują, dalej obja&nienia potrzebne przy zakładaniu różnych części ogrodu spacerowego, z uwzględnieniem witloków, dróg, skał, wód i robót ziemnych. Dalej idą, wskazówki o zastosowaniu drzew i krzewów, których spisy autor podaje wraz z radami, . w jakim porządku powinny być ułożone, ze względu na głębokość gruntu, jego wilgotność, naturę
(skład chemiczny i minarolgiczny), oraz ze względu na kształty drzew, barwę liści i kwiatów, -w końcu mówi o zastosowaniu drzew do gruntu i o trawnikach.
Druga część ogrodu ozdobnego: poświęcona jest drzewom ozdobnym, azkótce tych drzew, sianiu, dojrzewaniu owoców, rozmnażaniu z sadzonek, odkładów i odrostków korzeniowych i przez dzielenie, dalej następuje uszlachetnianie drzew przez szczepienie, z podaniem spisu gatunków służących na podkładki, uszlachetnianie drzew zawsze zielonych i sadzenie drzew. Następnie autor opisuje w porządku alfabetycz
nym ch-zewa i krzewy ozdobne, ze wskazaniem
-----------------------nazw polskich, łacińskich (botanicznych), angielskich, francuskich i niemiEckich, z oznaczeniem rodziny. Opisy gatunków trz cściwe lecz dokładne, często uzupełnione drzeworytami różnych części rośliny, z dodaniem odmian i sposobów hodowania. Drzewa iglaste autor opisuje jako oddzielną, grupQ.
Część lil obejmuje kwiaty w gruncie, które autor rozdziela na kwiaty grzędowe i kobiercowe. Przy grzędowych kwiatach opisnje ich uprawę,
według tego czy są roczne, d w uletnie lub trwale; dalej mówi o zastosowaniu kwiatów gruntowych do obsiewek i grzęd, do układania z nich grup.Wylicv.a rośliny przydatne na obsiewki, na grzędy, rośliny używane do grup, dalej pnące się lub wijq,ce oraz trwale, podaje rady uUadania obsiewek, grzęd czyli rabat, w końcu zaś opisuje w alfabetycznym porządku najważniejsze kwiaty gruntowe wraz z ich uprawą,.
Kwietniki kobiercowe rospoczyna p. J. zasadami ogólnemi ich urządzania, podaje materyjat do układania kobierców, dzieląc ro~liny pod tym wzglę· clem na: l) kobiercowe właściwe czyli liś ciaste,
2) kobiercowe kwiatowe, 3) okazałe. Jeden cały rozdział (III) zawiera liczne przykłady czyli wzory różnorodnych kobierców, poczynając od najskromniejszych a kończąc na najwięcej złożonych.
Kwiaty pod szkłem stanowią, c zęść IV ~Ogrodu
ozdobnego". Po uwagach wstępnych, autor opisuje szklarnie: a) zimną, jej urządzenie uzupełnione rysunkami, dodaneroi na końcu książki, b) cieplarnią,, z elldziałem zimnym, również objaśnione rysunkami. Następnie mówi o ogrzewaniu, przewietrzaniu, cieniowaniu i nakrywaniu szklarni, o roz· mnażaniu roślin szklarniowych , o donic zkach, kubłach, ziemi i nawozach, o przesadzaniu, podlewaniu i zraszaniu, pomieszczeniu roślin w szklar· niach, zimowaniu, wystawianiu na dwór i wnoszeniu do budynków, wreszcie podaje zasady pędzenia roślin szklarniowych.
W końcu opisuje najważniej sze rośliny szklarni zimnej, jakoteż najważniejsze rośliny cieplar· niowe, podając zarazem wskazćwki icb hodowania.
Z tego ogólnego przeglądu pokazuje się caty obszar materyjału, jaki obejmuje praca ostatnia p. Ed. Jankowskiego.
Pozostawiają,c szczegółową, oceni) specyjalistom ogrodnikom, zaznaczamy, że .Ogród przy dworze" napisany jest według planu dokładnie i konsekwen· tnie nakreślonego, odznacza sil) jasnością, i poprawnym językiem. Techniczna strona wydania sta· ranna, druk czytelny, a liczne drzeworyty oraz ta· blice litograficzne, pięknie wykonane i czysto od· bite, stanowią nietylko uzupełnienie tekstu ale nawet ozdobę książki. Według naszego przekonania praca p. E. J. powinna się znaleść w rl)ku każ· dego miłośnika ogrodnictwa, a ternbardziej każdego posiadacza ogrodu, obejmuje bowiem całość wiedzy ogrodniczej i daje możność zapoznania sill z wieloma cennemi wskazówkami i wiadomościami.
A. S.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr31. WSZECHŚWIAT. 495
KRONłKA NAUKOWA.
ASTRONOMIJ A.
Powierzchnia Marsa. W uzupełnieniu szczegó· lów dostrzeżonych na powierzchni Marsa (ob. Wszechświat Nr 27 r. b.), podoje p. Perrotin wia.· domość, że odkryl tam kanaly, po części podwój· ne, wybiegające z mórz poleżonych na pólkuli po· ludniowej w pobliżu równika i biegnące aż do okolic bieguna. pólnocnego w kierunku południków. Bieg tych kanałów śleazić można. nawet przez morza. północne. (Comptes rendus).
S. K.
FIZYKA.
- Wpływ promieni pozafijoletowych na elektryczne przewOd!Jictwo gazów i powietrza dostrzeżony został
pora.z pierwszy przez IIertza, a niedawno był też badany przez wielu innych fizyków. Przy tych doświadczeniach posługiwano się dotychczas ma· ~zyną, IIoltza lub cewką, Rumkorffa, o elektrodach (dwu ostrzach albo dwu kulkach metalowych) tak od siebie oddalonych, aby w ciemności iskry ju7. nie przeska ki wały: wówczas silne oświetlenie elektrodo ujemnego wywoływało ponowne wyładowania. iskier, czyli długość ich skoku znnczuie się zwi~jkszala. Stwierdzono też, że ową, zdolność po· budza.jącą, światła przypisać należy wyłącznie promieniom fijoletowym o znacznej łamliwości, gdyż
świaHo elektrycznej l!!mpy lukowej, przepuszcza· ne przez warRtW\l wody lub przez pryzmat i oczyszczone przeto w znacznej cziJści od promieni cie· plikowych, oddziaływa niemniej czynnie na elektrod ujemny, zachowując sil! natomiast obojętnie względem elektrodu dodatniego.
ł'p. Righi i Stoletow powtórzyli niedawno te doświadczenia w .sposób odmienny, ~tasując przy tern wyładowania ogniw galwanicznych, o nieró· wnie słabszem na.pil)ciu (potencyjale) elektrycz· nem: obwód bateryi obejmowal czuły galwano· metr i był przerwany warstewką, powietrza (o grubości kilku milimetrów), oddzielającą, plytę metalową, (elektrod ujemny) od siatki metalowej, połączonej z biegunem dodatnim. Otóż galwanometr wskazywal znaczne odchylenia, gdy promienie świetlne padały przez siatkę na metalową płytę ujemną.
Bichat i Blondlot (C. R. t. CVI, str. 1350) wykazali, że w powyższem doświadczeniu Stoletowa można. skutecznie zastąpić płytę metalową, przez karton papierowy, z:wlaszcza, gdy pokryty jest on sudzą lub grafitem; natomiast prąd nie przepływa w galwanometrze, jeżeli ujemny biegun bateryi zlączony jest z warstwą, wody lub atramentu, roz· laną, na tafelce szklanej. Przyczyna. tych ciekawych zjawisk fizycznych nie jest jeszcze dostatecznie poznaną,.
A. H.
METEOROLOGIJ A.
- Cyklony zwrotnikowe i pozazwrolnikowe. P. R. Abercromby, znany z badań nad cyklonami strefy umiarkowanej, zwiedził umyślnie obserwa.toryja. na. wyspie św. Maurycego, w Madras, Kalkucie, na n'l:anili, w Hongkong i Tokio, aby zebrane tam dane spożytkować do swych poszukiwań. Z rezultatów, które przedstawił towarzystwu królewskiemu w Londynie, podajemy niektóre szczegóły. Wszystkie cyklony mają, dążność do przyjmowania. postaci owalnej, której oś długa. przypada. najczę
ściej w kierunku, w jakim sil! cyklon posuwa. Orkany zwrotnikowe mają, w ogólności wymiary daleko mniejsze, aniżeli poza.zwrotnikowe, depresyja ich jednak środkowa jest daleko silniejsza, aniżeli w ostatnich. Pod wszystkieroi szerokościami przed nadejściem cyklonu ciśnienie podnosi sil! nieco, sprowadzając niezwykle piękną, pogodę. Cyklony powstające na morzu rzadko wdzierają, się na. ląd, a zwykle roschodzą ~ię, przybywając do wybrzeża. We wszystkich cz~ściach świata. po przejściu cyklonu przybywa bardzo często inny tąż sarną,
drogą,. W cyklonach zwrotnikowych szybkość wiatru wzmaga. się, w miarę jak zbliżamy się do środka wiru, w szerokościach znaczniejszych najsil· niejsze wiatry przypadają, często daleko od środka.. Chmury pierzaste w okolicach zwrotnikowych otaczają, obszar wiru, w szerokościach wi\)kszych wy· stępują tylko w przedniej jego połowie. Każdy
cyklon okazuje dwojaką symetryj\j: jeden szereg zjawisk, jak postać owalna, ogólny obrót wiatru i obszar deszczu, zostaje w stosunku do środka wi· ru; natomiast temperatura, wilgotność, ogólny charakter chmur wiążą się wiec~j z liniją dzielącą wir na. część przednią i tylną. SzerPg pierwszy zjawisk wybitny jest głównie w okolicach zwrotnikowych, gdzie energija obrotu powietrza jest znaczna., a szybkość posuwania się wiru mała, gdy szereg drugi wyraża się silniej w cyklonach poza· zwrotnikowych, gdzie szybkość obrotu jest mała, a natomiast posuwanie się wiru odbywa. 8ię z szybkością znaczną,. Pierwszy szereg nazwae można ?jawiska.mi zależnemi od obrotu, drugi zjawiskami zależneroi od posuwania się cyklonu.
S. K.
Nekrologij a..
W dniu 24 Lipca J•. b. zmarł w podeszłym wieku zasłużony u nas chemik Józl'f lłt•łza.
2yciorys jego podamy w jednym z następnych numerów naszego pisma.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
49G WSZECTIŚWIAT. ~r 31.
KsiCAżki i broszury nadesłane do Redakcyi Wszechświata
J A K O N O W O Ś Ć.
Pamięłnik akademii umiejętności w Krakowie. Wydział matematyczno·przyrodniczy, t. XIV, 1888 r. Treść: I) Dr Józef Puzyna: O v.astosowanin nogól· ni<Jnych form iuterpolauyjnych Lagrangco. (tab. l). 2) Dr Stanialaw Żurakowski: Dowód twierdzenia II. Wrońskiego. 3) Dr A. Walentowicz: O przy· padkn dwupłciowości obustronnej u świni (tab. H i III). 4) Dr 'i\'. Teisseyre: Stndyja paleontologi· c1.ne (tab. IV i V). f>) Franciszek Tomaszewski: Przyczynek do znajomości stałej dielektrycznej pły· nów (tab. VI). 6) Prof. J. Rosta fiński: Porównanie tak zwanych zielników Falimirza , Spiczyńskiego
i Siennika. 7) Prof. J. Rostafiński: Nn8za literatura botaniczno. XVl wieku, oraz jej antorowie lub Uumacrc. 8) Prof. W. Żmurko: O powierzchniach spr1.~żonych z powierzchniami rz~Jdu clrugiego.
Rosprawy i sprawozdania z posiedzeń wydziału małe· matyczno·przyrodniczego akademii umiejętności t. xvrr. I. Rosprawy: l) Dr Wt Rotbert: Rozwój zarodni u grzybów z rodziny Saprolegnijowatych (tab. 1). 2) Dr Br. Lachowicz: O absorpcj>i ciepła promienistego przez ciała płynne. 3) Dr Br. Lachow'icz: O objętości drobinowej związków chemicznych w stanie płynnym. 4) Dr J. Szyszylowicz: Poly-
petalae tbalam;florae Ueh111annianae. 5) l\1. Raciborski: O rzekomem przystosowaniu się liści do uderze1i gradu i kropli deszczu. 6) Dr E. Bandrowski: O dwufenylo·para·azofenylenie. 7) Dr E. Ban. drawski: O dwunitrobenzydynach. 8) Dr S. Ko. stanecki: Synteza ~-orcyny. 9) Dr H. \\ielowieyski: Badania nad h1stologiją owadów. Cr.ęść I. ~emocera (tab. If-Vli). 10) 1\L Raciborski: Odmiana teratologicma Lo.minm album. II. Sprawozdania z posiedzeń wydziału i komisyj wydziałowych.
Do nabycia we wszystkich ksi~garniach.
ODPOWIEDZI REDAKCYI. WP. Władysławowi Am. w Starym Sączu. Carl Frie·
drich Neumann und dr Ferd. Zirkcl - Elemeute der Mineralogie- Letzte Auflage- Leipzig, :b:ngelmann.
WP. R. K. w Serejach. Flora Polska Wagi i Opi· sanie roślin na Litwie, Podolu i Ukrainie dziko rosnących, JnndziUa.
WP. K. S. z Lublina. Kwalifikacyja naukowa z ukończenia uniw•~rsytetn w Cesarstwie była w przeszło· ści wystarczająca w uniwersytetach niemieckich do pozyskania stopnia naukowego. Zechce WPan zwrócić się z zapytaniem piśmiennym do rektora uniwersytetu w Ileidelbergu, a z pewnością otrzyma Pan odpowiedź objaśniającą go.
Euletyn :meteorologiczny za tydzleri od 18 do 24 Lipca 1888 r.
(ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).
Barometr E-~ l ~ -~ Kierunek wiatru
Suma
opadu Uwagi. , 101 700 mm + Temperatura w st. C. g,,.§ l
~ 7 T.Tf p. T ~--;:- 7 r. / l p. 19 Wl"Najw. /Najn. ~ ·~ 181 38,2 \ 38,1 / 39,5 \ 20,8 1 23,5 [ 17,41
1
2u,O f 13 ,5 /:-8-1--+-[ --W- S-;v_N'_, \-1'8 _ _..!._3_,8--+-D-. _w_n_o-cy--i- o_d_5_p_op_o_l._
19 38,4 37,7 38,3 21,4 1 24,2 1R,4 25,!! 14,0 ti5 WS,W.W 2,0 D.wn., iod4do6popot. 20 37,7 38,1 40,7 16,2 J5.G 15,8 17,2 14.3 , 86 SW,SW,WN 10,6 Deszczdr.rano, pop. ulew. 21 42,6
1 43,8 1 46,4 17,4 22,2
1 15,4 24,0 12,6 85 w;w, \V N !l,9 Pop. burza, wiecz. d. ulew.
22 47.9 48,7 4!l,9 !9,2 / 23,6 17,8 25,5 13,5 62 W,\VN,WN 0,0 W nocy deszcz 23 51,2 , 50,8
1 50,:! 20,2 23,0 20,3 2G,O 14,0 l 58 W::>, N, WN 0,1
24i 49,0 48,31
50,5 16,81
25,S l 20,6 26,4 14,21
GB SE,SW,W 0,0
~.....____._....
Średnia 4-l ,l 19,3 70 26,4
UWAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzech g0dzin obserwacyj: 7-ej rano, l-ej po poludniu i O-ej wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz
TREŚĆ. Szarotki. Leontopodium stellaturn (Lmqk), przez Józefa Rostafińskiego.- Jan Heweliusz, astro· nom gdański, wspomnienie w 200·ną rocznic\) śmierci, napisał Daniel Wierzbicki. - O metodzie. ba· dania naukowego, przez prof. Henryka Hoyera.- V zjazd lekarzy i przyrodników polskich we LwowJe.Sprawozdanie. - hronika naukowa.--: Ne~rologija. - Książki i broszury nadesłane do redakcyi Wszech·
świata. - OdpoWledzJ Redakc~i. - Buletyn meteorologiczny.
~==================~=========================~ Wydawca E. Dziewulski. Redaktor Br. Znatowicz.
)J;osao.lleBO ~eHSyPOIO, Bapma11a 16 lrC'.Illl 1888 r. Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna N .26. Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr 31 z dnia 29 Lipca 1888 roku.
WSZBCBŚWIA T. . '
TYGODNXK POPULARNY,
P Oś W l ~ C O N Y N A U K O M P R Z Y ROll N I C Z Y M.
Karta nieba na miesiąc Sierpit:ń.
Kalendarzyk astronomiczny na Sierpień..
Dłuższe j uż a ciepłe jeszcze wieczory czynią, ten miesiąc jednym z najkorzystniej szych do obserwacyj nieba gwiaździstego, ~tórego bogactwo zaczyna się wzmagać I zbliżać do wspaniałości zimowej.- W go-
1 dzinach wieczornych na południe zen i tu błyszczy Wega w Lirze, a w jednakowej od niego odle6tości ku wschodowi Deneb, najpiękniejsza gwiazda Łabędzia, ros taczają,cego się w postaci krzyża na drodze mlecznej; nieco poniżej tej konstalacyi ros ci:} gają, się, po obu stronach gwiazdy pierwszej wielkości A.tair, skrzydła Oda. Na poludniowej stronie horyzontu zbliża się do zachodu Strzelec; na niebie zachodniern. bł yszczy Wężownik, W ą,ż, Het·kules i W o larz
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
XXII W>:ZECJIŚWIAT. Nr31.
z Arkturem, obok Korona północna; na północno- zacbodniem Niedźwiedzica Wielka, od której długie sploty Smoka ciąf!;ną aż do zenitu, otaczając Niedźwiedzicę małą. na pólnocy. Na północo-wschodzie Cefeusz i Kasyjopea, a bliżej poziomu Perseusz i Woźnica. Wschodnią stronę nieba zalega wielki czworobok Pegaza, l'ączący się z Andromedą, a tuż nad poziom wynurza się Baran.
W Sierpniu ziemia napotyka liczne roje meteorów; Denning naliczył ich 55. Naj· wspanialszym z nich jest słynny rój Perseidów, albo łez świętego Wawrzyńca, rozrzucający -po niebie w ciągu nocy od dnia 8 do 12 obfity deszcz gwiaździsty, wybiegający z gwiazdozbioru Perseusza.
Czas wschodu i zachodu wielkich planet, oraz ich położenie śród gwiazdozbiorów, da· je tablica:
Dnia
10 20 30
10 20 30
10 20 30
10 20 30
lO 20 30
lO 20 30
lO 20 30
Wschód
g. m.
3.13 r. 4. 25" 5. 40"
5. 19 r. 5. 52 •• 6. 25"
0.38 w. o. 33 " o. Ś1 "
PLANE TY.
lUerknt·y.
Zachód Przejście przez poludnlk W konstehcyl
g. m. g. m.
7. 7 w. 11 .10 r. Rak 'i. 17 ,, 11. 51 ,, }Lew 7. 10 " o. 25 w.
\\'enns.
7.59 w. 7. 42 " 7. 21 "
lllnrs.
O. 39 w. }Lew o. 47 " O. 53 " Panna
9.48 w. 9. 21 " 8. 55"
5.13 w.ł 4 57 " Waga 4. 43 "
Jowisz.
2. 3 w. 10. 41 w. }.28" 10. 4,. o . 54 " 9 • 26 ,.
6. 22 w. Waga. 5 · 46 " }Niedźwiadek ó .10 "
3. 53 r. 3. 21 ,, 2 .4R"
9. 59 r. 9.23" 8.46"
10,53w. 10.14" 9. 37"
Safnrn.
7 . 23 w. 11 . 38 r.) 6 . 4 7 " 11 . 4 " ~ Rak 6.15" 10.29")
Urn n.
9.13 w. 8.35 " 7. 56 "
3. 36 w. ł 2. 59 " Panna 2. 21 "
Neptnn.
2.35 w. 1.56 " 1.17 "
6. 44 r. l 6. 5 ,, Byk 5. 26 "
Stońce w ciągu Siet·pnia szybko zbliża się ku równikowi; w początku miesiąca oddalone jest od niego na północ o 18° w końcu o 8° tylko, - stąd długość dnia szybko tez maleje i lato zmierza ku schyłkowi.
PRZEBIEG ZJAWISK
METEOROLOGICZNY CH w Enronie środkowej,
w ciągu miesiąca Maja 1888 roku.
Maj t'. b. odznacz:tł się niską temperaturą, umiarkowaneroi opadami wód atmosfe~ rycznych i słaberoi ruchatui powietrza. Zasługuje na zaznaczenie bardzo wysoka, względnie temperatura w dniach 19 i 20, z występująceroi jednocześnie liczneroi miejscoweroi bm·zami elektrycznemi.
W pierwszych dniach· miesiąca aż do d. 8 przestrzeń wysokiego ciśnienia atmosfery· cznego, przewyższającego 770 mm, zajmowała południo-zachód Europy; depresyje zaś barometryczne przesuwały się przez północ i pólnoco-zachód. Z tego powodu w Europie środkowej przeważały wiatry zachodnie i południowo - zachodnie, pod wpływem których temperatura wogóle utrzymywała się wysoko, dochodząc w południowych częściach Eurppy środkowej do 25° C. \V tym przeciągu czasu, szczegól· niej dnia 3 i 4, miały miejsce częste i obfite deszcze, połączone niejednokrotnie z burza· mi, mianowicie w Niemczech.
Dnia 9 maximuru barometryczne -przesu· nęło się nad wyspy Brytańskie, a minimum nad północo-wschód Europy i takie roz· mieszczenie ciśnienia powietrza przetrwało aż do dnia 15. W skutek tego powstały nad Europą środkową wiatry północno-zachodnie, ktore zniżyły temperaturę i zachmurzyły niebo. I jakkol wiek "Pankracy, Ser· wacy i Bonifacy" nie odznaczyli się w t.ym roku przymrozkami nocneroi wogóle, to wszakże na te dni przypadł znaczny spadek temperatury i w naj większej liczbie naszych stacyj najniższa temperatura w ciągu całe· go miesiąca była notowana d. 12 lub 1~.
Od dnia 15, przez wystąpienie zniżkt b~rometrycznej nad oceanem na zachodzte Szkocyi, która. szybko objęła całą Europ~
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
Nr. 31. WSZlWHŚWIAT. XXIII
zachodnią, wiatry południowe i południowowschodnie sprowadziły wypogodzenie się nieba i podwyższenie tempemtury. SzczeD"ólniej niezwykłe podniesienie temperatury ~iało miejsce w Europie środkowej w dniu 18 i 19, na naszych zaś stacyjach d. 19 i 20, w których to dniach notowano tak wysokie temperatury, jakie w tych okolicach przytrafiają się tylko w środku lata. I tak np. dnia 18 w Bambergu było 30° C, w Magdeburgu i Berlinie 31° C, w Królewcu 32° C; dnia 19 w Hamburgu 30° C, w Bambergu 31o C, w Magdeburgu i Berlinie 32° C, w Królewcu 33° C, w Józefowie i Oryszewie 31° C, w Młodzieszynie 32° C, w Sannikach 33° C; dnia 20 w Lublinie 300 C, w Szczurzynie pod Ciechanowem 32° C, w Młodzieszynie 33° C, w Sannikach nawet 34° C. W związku z tern gwałtownem podwyższeniem temperatury wystąpiły silne burze, naprzód dnia 19 w zacbodnich Niemczech, potem dnia 20 w środkowych i wschodnich i dnia 21 u nas, połączone z szybkiero oziębieniem i dość znaczneroi deszczami.
Dnia 20 i 21 maximum barometryczne przeszło z południo-zachodu Europy nad wyspy Brytańskie, przez co nowa zaszła zmiana w roskładzie ciśnienia powietrza, która sprowadziła nanowo wiatry północno-
zachodnie. Pod ich działaniem temperatura coraz bardziej się zniżała, przy zmiennej pogodzie; najzimniejsze dni w tym peryjodzie były w Niemczech 26 i 27, a u nas miejscami jeszcze i 28.
Ten st:m rzeczy uległ zmianie dnia 29, gdy depresyja barometryczna zjawiła się na zachodzie Irlandyi, a w następnych dniach przesunęła się ku północo-wschodowi; wskutek tego nanowo wiatry południowo-zachodnie zaczęły wiać w rozważanym obszarze. Lecz wiatry te były połączone z deszczem i niebem pochmurzonem i z tego powodu temperatura wzrastała bardzo powoli.
Naj wyższą. temperaturę na naszych stacyjach 34° C obserwowano w Sannikach dnia 20; najniższą -1,3° C dnia 13 także w Sannikach i -1,5° C w Mińsku Gubernij alnym. N aj więcej wody spadłej z desz· czu zebrano w Sannikach 50,3 mm.
W Warszawie najwyższy stan barometru 758,1 mm obserwowano dnia 23, najniższy 740,7 mm dnia 14. Najwyższą temperaturę +29,6° C notowano dnia 20, najniższą +2,0° C dnia 13. Wody z deszczu w ciągu całego miesiąca spadło 26,2 mm; naj więcej w ciągu jednej doby 6,3 mm dnia 2.
W. K.
OGŁOSZENIA.
PAMIĘTNIK FIZYJOGRAFICZNY. Wyszedł z druku tom VII za r. 1887. Wydawnictwo Pam. Fiz. przyjm~je prenume
ratę na tom VIII w ilości 5 rb. w Warszawie, a 5 rb. 50 k. z przesyłką. Now1 prenumeratorowie i nabywcy tomu VII mają prawo do kupowania tomów z lat poprzednich po cenie prenumeracyjnej.
WSZECHŚWIAT TYGODNIK POPULARNY1 POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM
"""VVychodzi vv '"'\A/a.rsza.vvie od ::LSS::L r.
JEDNOSTKI I STAŁE FIZYCZNE przekład J. J. Boguskiego, wydanie z zapomogi Kasy im. Mianowskiego, staraniem redakcyi
Wszechświata. Warszawa, 188~. Cena rb. l k. 20.
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/
XXIV WSZECHŚWIAT. :.lr 31.
BIBLIJOTEKA PRZYRODNICZA WSZECHŚWIATA~ wydawana z zapomogi Kasy im. Mianowskiego.
OPUŚCIŁY PRASĘ
ZASAD"Y ~ETEO::ROLOG-II przez H. Mohna, przełożył St. Kramsztyk,
8° str. XVI, 318, VI z 43 dt·zeworytami w tekscie, o1·az 24 tablicami litografowanemi,
cena 'l'b. 2.
DAWNIEJ WYSZEDŁ
Krótki P~zewodnik do zajęć praktycznych z Botaniki mikroskopowej przez dra Edwarda Strasburgera,
prof. uniw. w Bonn,
8° str. X, 368, VI ze 115 drzeworytami w tekscie. cena rb. 2.
Prenumeratorowie Wszechświata, wnoszący przedpłatę wprost w redakcyi, za nadesłaniem po rb. 2 na każde z dzieł powyższych, mieć je będą. przesłane pod opaską. pocztową..
z. AJDUJE SIĘ POD PRASĄ:
Prac matemat~cmo-fiz~czn~cn tom i. Treść:
Dział pierwszy: Rozprawy.
l. O prawdopodobieństwie błl)dÓw przypadkowych; przez Wlad. Go3iewskiego.
2. Własności i niektóre zastosowania wrońs.kia
nów; przez S. Dicksteina. 3. Studyja nad prawem Clerk-Maxwella; przez
Wład. Natansona. 4. O zadaniu Taita; przez tegoż. 5. O obliczaniu blasku obrazów optycznych przy
układzie soczewek kullstych; przez A. Holowińskiego.
6. O metodzie oznaczania ro3szerzalności ćieczy, przez J. J. Boguskiego.
Dział drugi: Sprawozdania.
A. l. Wiadomość o obserwatoryjum w Płońsku i o pracach ś. p. Jana Jl}drzejewicza w dziedzinie astronomii i meteorologii; przez J. Kowalczyka.
2. Wiadomość o pracowni fizycznej Muzeum przemysłu i rolnictwa w Warszawie i pracach w niej wykonanych; przez J. J. Bognskiego.
B. l. Przegl%d prac z dziedziny gieometryi wielowymiarowej; przez S. Dicksteina.
2. O podstawach cynetycznej teoryi gazów (dyskusyja pomil)dzy Taitern a Boltzmannem); przez Wł. Natansona.
3. Poglądy Plancka na zasadll. zachowania energii; przez Edw. Natansona.
C. Sprawozdania z piśmiennictwa polskiego w dziedzinie nauk matematyczno-fizycznych, za la-
1J;oaso.11eso ~eaayporo. Ba.pnusa 16 !IO.IH 1838 r.
ta 1886 i 1887 (stanowiące ciąg dalszy w zakresie przytoczonych nauk, wydawnictwa p. t. "Sprawozd. z piśmiennictwa naukowego polskiego w dziedzinie nauk matematycznych i przyrodniczych; tomów 4, za lata 1882 do 1885); przez J . J. Boguskiego, A. Czajewicza, S. Dicksteina, Wł. Go>icwskiego, A. Hołowińskiego, L. Kleckiego, S. Krarnsztyka, Edw. Natansona, Wład. Natansona.
\VIELKI ~IIKROSKOP po ś_ p. J"ędrzej evviczu
do sprzedania
w magazynie optycznym G. Gerlacha.
APTEKA
Wenoy i Wioro~órskie~o-45. Krakowskie Przedmieście. 45.
w WARSZA WIE,
Posiada na składzie:
BARWNfKl I PRZETWORY do badań mikroskopowych,
z fabryki Griiblera w Lipsku i innych. 3-3.
Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna M 26. '
Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/