31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM...

20
.M 31. Tom VII . T tGODNIK POPULARNY, NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2 Z rocznie " lO " 5 l Komitet Redakcyjny P. P. Dr. T. J. Al eksandrowic z b. dziek. U niw., K .•Jurkiewicz b.dziek. U niw., mag K. Deik e, mag .S. Kwietniew· ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. przyjmuje których ma jakikolwiek z na warunkach: Za l wiersz druku w szpalcie w Redakcyi albo jego miejsce pobiera Bill za pi erwszy raz kop. 7 1 /2, i we wszystkich ksit;lgarniach w kraju i za nastfilpnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5. ..A.dres ::R.eda.kcyi: Nr 66. S z ar o t ki. Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Transcript of 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM...

Page 1: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

.M 31. Tom VII .

T tGODNIK POPULARNY, POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM. PRENUMERATA "WSZECHŚWIATA."

W Warszawie: rocznie rs. 8 kwartalnie " 2

Z przesyłką, yocztową,: rocznie " lO półrocznie " 5

l Komitet Redakcyjny s tanowią: P. P. Dr. T. Chah1biński, J . Aleksandrowicz b. dziek. U niw., K .• Jurkiewicz b.dziek. U niw. , mag K. Deike, mag.S. Kramsztyk ,Wł. Kwietniew·

ski, W. Leppert, J. Natanson i mag. A. Śl6sarski. .~-Wszechświat" przyjmuje ogłoszenia, których treść ma jakikolwiek zwią,zek z nauką, na nastc;pują,cych warunkach: Za l wiersz zwykłego druku w szpalcie

Prenumerować można w Redakcyi Wszechświata albo jego miejsce pobiera Bill za pierwszy raz kop. 71/2, i we wszystkich ksit;lgarniach w kraju i zagranicą,. za sześć nastfilpnych razy kop. 6, za dalsze kop. 5 .

..A.dres ::R.eda.kcyi: Xra.kO""'VV"Skie-l?rzed:rnieście~ Nr 66.

S z ar o t ki.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 2: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

482 WSZECHŚWIA'l'. Nr31. ----

SZAROTKI LEONTOPOD!UM STELLATOM (Lmck).

I.

Nie wiele jest roślin alpejskich tak dro­bnych a tak głośnych i pospolicie znanych jak szarotki. Ktokolwiek wrncn z Alp szwajcarskich, bawarskich czy naszyr.h, z pewnoscn~o si ę z niemi zapoznał i jako pamiątkę lub upominek z sobą. do domu przywiózł. '

Sławę swą i piękność zawdzięczają sza­rotki kwiatostanom, tworzącym gwiazdko­wate bukieciki, o niewielkim środku, skła­

dającym się z drobnych mszystych koszycz­ków, właściwych wszystkim roślinom zlożo­nym (Compositae), ale otoczonych tu licz­neroi pt'omieniami biało - kutnerowatych przykwiatków, tworzących właśnie ową,

wielką gwiazdę kolo mniejszego środka. Podobnic jak większość alpejskich roślin,

szarotki przepędzają. zimę w letargu, kry­jąc swe pędy pod ziemią. Z tych podzie­mnych klączów wychodzą latem małe kęp­ki odziomkowych liści z wierzchu zielonka­wych i delikatnie spilśnionych, spodem bia­ło - kutnerowatych, ksztaltu równowąsko

lancetowatego, tępych, w nasadzie rynien­kowatych, czerwonawych i szeroko obejmu­jących łodygę. W starych okazach wycho­dzi nieraz kilka kępek z jednego kłącza i ta­kie rośliny tworzą zbite darnie. Pędy kwiatonośne bywają. różnej długo­

ści, wielkie docho<lzą. i dwu decymetrów. Ich łodyga jest kutnerowata, okt-yta nieli­czneroi liśćmi, lancetowatemi, tępemi, sie­dząceroi i wpółobejmująceroi łodygę. Na wierzcholku stoi gwiazdkowaty bukiecik, czasem ledwo tak wielki jak koszyczek rumianku, innym razem dorodny jak ogro­dowy aster. Wielkość gwiazdki jest niezależna od ilo­

ści koszyczków, które w jej środku stoją,

zależy tylko od okazałości szarych przy­kwiatków, które je promienisto otaczają.

Czasem przy licznych koszyczkach, tworzą­cych zbity bukiecik, przykwiatki są krótkie, innym razem przy nielicznych koszyczkach

szare promienie gwiazdy są bardzo długie i cały kwiatostan jest wówczas okazały, za­zwyczaj mnićj zbity, widocznie rozdziela się na pojodyńcze gałązki. W takich wła­śnie razach można bez trudności zbadać

złożenie całego kwiatostanu szarotek. Widać więc, że łodyga kwiatostanu koti­

czy się jednym koszyczkiem, który natural­nie zajmuje sam środek kwiatostanu. Jestto koszyczek pierwszego rzędu. Poniżej tego koszyczka stoi wokoło łodygi kilka przy­kwiatków; bywa ich conaj wyżej osiem; one to stanowią. najdłuższe i najokazalsze pro­mienie calej gwiazdki i z ich kątów \vycho­clzą boczne kwiatostany. Z ką,ta każdego

takiego przykwiatka wychollzi pąk, któt·ego łodyga zrasta się prawie na całej dtugości

z liściem, z którego wyszła 1) i kończy się

znów na wierzchołku koszyczkiem, koszycz­kiem dl'Ugiego rzędu. Poniżej tego ko­szyczka stoją zazwyczaj na lewo i prawo u wa przykwiatki zwrócone ku obwodowi i krótsze od głównych promieni. Na tern kończy się często system rozgałęzień, ale nieraz idzie jeszcze dalej. W takich razach z kątów przykwiatków dmgorzędnych wy­chodzą. pędy kończą-ce się znów koszyczka­mi i mające poniżej nich na łodydze jeszcze po dwa drobne przykwiateczki, podobnie jak wszystkie inne siwe i podobnie ku ob­"\\'Odowi całej gwiazdki zwrócone, ale bar­dzo maleńkie. Najbogaciej rozgałęziony kwiatostan szarotki ma więc koszyczki tt·zech rzędów. A ilość koszyczków w ca­ł ej gwiazdce zależy od tego, ile jest promie­ni głównych i czy te promienie dają. jeszcze kwiatostany i trzeciego stopnia.

Cały kwiatostan szarotki jest więc wierz­chołkowaty, składa się z koszyczków ze­branych w skrętki. Każdy pojedyńczy koszyczek jest naze­

wnątrz biało-kutnerowaty od włosów, po­krywających gęstą. pilśnią łuski dachów­kowato ułożone, suchawe i na brzegu rdzawe.

Za młodu jego środek jest wklęsły, a z kraju wychodzą w kilku szeregach białe ni­teczki w wierzchołku rozwidlone; następnie

1) Zrastanie się kwiatostanu z przykwiatkiem, z kąta którego wychodzi jego pęd, nie jest niczem osobliwem, widać to wybornie np. u naszych lip.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 3: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr31. WSZECHŚWIA 1'. 483

niteczki te zsychają. się, a środek koszyczka staje się wypukły i składa się z zielonawych, pięciozą.bkowych rurek, z których wychodzą żótte czopki; wreszcie koszyczek p1·zechodzi do trzeciego stanu rospadania się na maleń­kie perzynki, które wiatr unosi.

Te różne wyglądanie koszyczków, zależ­ne od ich wieku, pochodzi stąd, że kwiaty skrajne kwitną. p1·zed środkowerui i że te shajne są. różne od środkowych: ksztaltem kielicha, korony i płcią.

Kwiaty skrajne są. żeńskie. Składają. się

z dolnej zalężni, z puchu zastępującego kic­lich, którego zadzierzyste nitki są w wierz­chołku najwęższe, z korony nitkowatej, to jest będącej rurką. przezroczystą, ku górze zwężoną i rozdzieloną tu nieregularnie na t1·zy lub cztery ząbki, p1·zcz środek którćj przechodzi szyjka, długa, biała, wystająca

wysoko poza kraj rurki i rozwidlająca się na dwa znamiona.

Kwiaty żeńskie stoją na kraju koszyczka w ·trzech mnićj więcej szeregach. Skoro przekwitną, szyj ki i znamiona ich stają. się brunatne, korona więdnie, zalężnia zaczyna się przekształcać w dl'Obną, zadzierzystą

niełupkę. Wówczas dopiero rozwijają się liczne śro<lkowe kwiaty męskie.

\V kwiatach męskich zalężnia jest zmar­niała i nie posiada wcale szyj ki, puch skła­da się z włosów podobnych jak w kwiatach skrajnych, ale zgrubionych w wieL'zcholku. Korona jest zielonawa, rurkowata, pięcio­

zą.bkowa. Wystają. z nićj spojone pylniki, llOtl postacią. żółtych czopków. Można więc powiedzieć, że kwiatostany '

szarotki są przedsłupne. Naturalnie, że jej koszyczki zakwitają z kolei powstawania. r aprzód kwit.nie środkowy, potem drugo­rzędne, a wreszcie trzeciorzędne, jeżeli w danym kwiatostanie istnieją. To też nie­raz środkowy koszyczek już dojrzał i obra­ca się w perzynki, kiedy sąsiednie wysypu­ją pyłek, a najskrajniejsze wysuwają do­piero szyjki z białemi widełkowaterui zna­mionami.

II.

Nazwa Leontopodion spotyka się u Dio­~kori<lesa (IV, 129). Trudno rostrzygnąć, Jaką roślinę mial na myśli ten ojciec bota­niki lekarskiej, bo opis jego jest nicdokla-

dny. Nasz Szymon Syreński w swym ziel­niku, wyszłym w roku 1613, podaje zaba­wną racyją dlaczego opis niedokładny, bo mówi: "Czego jednak Dioscorid niedołożyl, umyślnie opuszczając dla niepoznania tego ziela ku nieuczciwym rzeczom i nicprzy­stojnym służącego" (l. c. p. 1300). Tę nie­przystojną, rzecz sam jednak powtarztt, do­dając w użytkach; "Powia-dają, że na szyi noszona jedna miłość ludzką". Mylił się

z pewnością, mistrz Szymon, tłumacząc nie­dokładność dioskoridesowego opisu, bo to rzecz powtarzająca się często u tego greka. I'rzecie.Z jest rzeczą prawdopodobną., że miał on na myśli nie naszą. roślinę ale inną, a mianowicie Evax pygmaeus.

Z Pliniusa żadnej też pewności pod tym względem niemożemy nabyć, bo wspomi­na wprawdzie dwukrotnie leontopodion (XXVI, 34 i 79), ale podaje tylko jego użyt-ki leka1·skie bez opisu. .

Sonthcimer, tłumacz dzieła m·abskicgo pi­sarza Ebu Baitara, wykłada jednę z roślin przez niego wspomnianych .na szarotki, ale z opisami arabów jeszcze gorzej rr.ecz stoi, niż z opisami starożytnych pisarzy i żadnćj p e w n ości mieć tu nie można.

Dopiero najsławniejszy wykladacz Dio­scoridesa, w epoce renesansu, PietT And1·eo Matthioli, w edycyi swego <lzieła z rokn 1565 1

), opisuje z pewnością, naszą roślinę pod nazwą. Leontopodium verum. To też już nasz Siennik, w trzy lata potem, w" w· y­kładzie imion tl'Udnych" poJ liczbą. 171 wspomina o szarotkach, tłumacząc matthio­lową nazwę na ,,JQzyczki siwe" i pod tą sa­mą nazwą opisuje je Syreński, jak wyżej wspomniano, w r. 1613. Mistrz Szymon podaje miejsca tćj rośliny tak: "Rosną po­spolicie na górach w cieplejszych krainach od naszych", nie znał jej więc z Tati·ów.

Karol Linne w pierwszcm wydaniu swo­ich Species plantarurn z r. 1753 daje rośli­nie nazwę według swojej podwójnej no­menklatury: Gnaphalium leontopodium (p. 855).

Persoon w r. 1807 tworzy wśród rodzaju Gnaphalium dla naszego gatunku osobną sekcyją (Euch. II, p. 432), a Robert Brown,

I) Niema jej w edycyjach poprzednich np. z ro· ku 1554, 1558 i 1562.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 4: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

484 WSZECTIŚWIA'f. :Nr·31. --------------------------------------------------------------------w dziesięć lat potem, uzasadnia potrzebę

utworzenia osobnego rodzaj u (Lin. Tran sa c. XII, p. 124), który przyjmuje w roku 1819 monograf roślin rodziny złożonych Cas­sini (Bull. soc. phil, p. 144), nazywając ga­tunek Leontopodium alpinum. Pod tą na­zwą jest on dziś powszechnie znany i w róż­nych florach opisywany, ale niesłusznie.

Pisz:}c ten artykuł bowiem i spr·awdzając historyją. tego gatunku, przekonałem się, że w roku 1778 de Lamarek w swojej Florze fmncuskiej (II, p. 58) nazwał roślinę Filago stelbta. Przenosząc więc dziś ten gatunek do innego rodzaju, trzeba, według praw pierwszer'lstwa, przyjąć gatunkową nazwę

Lamarcka, o której dziwną. rzeczą. wszyscy zapomnieli, i nazwać go Leontopodium stellatum.

Co do pokrewieństwa, jn~ie rodzaj ten zajmuje wśr·ód roślin złożonych, to poglądy na tę kwestyją. zmieniły się w ostatnich do­piero czasach. Wiadomo, że jeszcze w ze­szłym wieku Tom·nefort rozc.lzielil złożone na takie, których koszyczki mają. same kwia· ty rurkowate, albo same języczkowate, albo środkowe rurkowate, a skrajne języczko­wate. Ten podział tkwił we wszystkich późniejszych systematach. Niedość zwra· cano u wagi na to, że w koszyczkach z kwia­tami rurkowateroi czysto skrajne, chociaż

nie są. języczkowate, są. przecież grzbieciste. Dopiero Bentham, w roku, jak mi się zdaje, 1864) stworzył _całkowicie inny system zło­żonych, który wraz z Hookerem pL·zepro­wadzil i w II tomie Genera plautarum (1876, p. 163 et seq.). Rozdzielono tu zło­żone na XIII rzędów. W niektórych z nich koszyczki mają. kwiaty środkowe rurkowa­te, a skraj n e bądź to języczkowate bą.dź od­miennie rurkowate (nitkowate). Do takie­go właśnie rzędu, nazwanego Inuloideae, omanowate, zaliczają. ci autorowie i rodzaj Leontopodium, pomieszczając go obok in­nych nieśmiertelników i podaj:tc, że należy

do niego pięć gatunków europejskich i azy­jatyckich, wszystko roślin górskich.

Leontopodium stellaturn rośnie w Pire­nejach, w Jm·a, w Alpach, Karpatach i Kroacyi. Tak twierdzą floryści (Nyman, F l. cur., p. 383), ale poWt}tpiewam, czy ściśle porównywano okazy z różnych stron Eu­ropy pochodzące i czy niezada walano się

w oznaczeniu poprostu tak charakterysty­cznym pokrojem rośliny. Zbieram teraz w ogrodzie botanicznym krakowskim sza­rotki pochodzące z różnych A l p i rzecz sprawdzę. Dziś muszę już zaznaczyć, że

opis roślin Delfinatu podany przez Lamarc­ka, je żeli jest dokładny, to się niezgadza z tym, który skreśliłem po wyżej, na podsta­wie roślin Karpackich.

Vv Polsce rośnie szarotka tylko w Ta­trach i to na wapiennym podglebiu, scho­dząc tu wyją-tkowo nisko, jak na alpejską

roślinę, bo według pana Łapczyńskiego (Pam. Fizyj. t. III, str. 241) poniżćj 1000 metrów. Górale nazywają. ją. szarotkami lub sukiennikiem, goście niekiedy i kociemi łapkami. Spotyka się ją już w najbliższych dolinach Zakopanego, afe okazy są. tern świetniejsze, to jest bardziej biało opilśnio­ne, im z wyższych stanowisk pochodzą.

Uderza to zwłaszcza w okazach, które przeniesione są. na równinę i stają. się tu zielonawo-szare.

Szarotki dają. się doskonale hodować i je­steru pewny, że bez trudności dałyby się

zaaklimatyzować w dolinie Ojcowskiej.­W jaki sposób można alpejskie rośliny ży­

we zbierać, przewozić i hodować, o tern in· nym razem powiem ogólnie.

Józef Rostajiftski.

Jan Heweliusz~ ASTRONOM GDAŃSKf.

Wspomnienie w 200-ną rocznicę śmierci.

(Dokończenie).

Nie brakło Heweliuszowi licznych dowo· dów uznania u współczesnych, swoich i ob­cych, bo nawet w roku 1664 królewskie to · warzystwo naukowe w Londynie zamiano­wało go swoim członkiem, a wogóle był on w wielkiej estymie u anglików i dokładność Jego obserwacyj wielce tam była ceniona; nie pominęły go jec.lnak i ro.zmaite kłopoty. Po 27 latach pożycia zmarła mu w r. 1662

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 5: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr 31. WSZECIIŚWIAT. 485

żona, a całe gospodarstwo domowe i kłopo­ty spadły znów na jego głowę. Odrywany przez nie od swych prac w obserwatoryjum, po roku żałoby ożenił się poraz drugi z Elżbietą Koopmann, córką kupca gdań­skiego. Z niej doczekał się syna, którym nied-ługo się cieszył, bo ten po roku umarł, a nie dochował się już innego spadkobier­cy swojego imienia, prócz trzech córek, z których potomstwo przynajmniej po ką­dzieli pozostało.

Dotychczas Heweliusz nic jeszcze o ko­metach nie pisał, bo jak dla wszystkich ówczesnych astronomów, tak i dla niego był to trudny orzech do zgryzienia. Z prze­strachem zawsze na te ciała niebieskie pa­trzano i w myty je ubierano, z których na­leżało je wprżód otrząść, aby je przystępne­mi n~mkowemu i ścisłemu traktowaniu uczy­nić. Zbyt rzadkie, a przytern niespodzie­wane pojawy komet, lub też niedostatecz­ność ówczesnych narzędzi do ich śledzenia używanych, dawały także zbyt mało mate­ryjału, na któryroby oprzeć można było teo­retyczne a gl'Untowne ich badanie, lub też prowadziły niecierpliwych do stawiania hi­potez, jedna drugą walących i nie wytrzy­mujących krytyki. Tak stało się i z Hewe­liuszem. Zaleclwie poraz pierwszy ujrzał

kometę, która się pod koniec Grudnia 1652 roku na niebie zjawiła, już po trzytygo­dniowej jej widzialności i obserwowaniu zapragnął pisać o kometach, przekonany, że coś lepszego, niż jego na tej drodze poprze­dnicy, napisze. Ponieważ jednak wydanie szumnie zapowiadanego dzieła tego z róż­nych po..wodów zbyt długo się zwłóczyło,

chcąc więc ciekawość uczonych choć czę­ściowo tymczasem zaspokoić, zwłaszcza, że

materyjał swój wzbogacił jeszcze obserwa­cyjami komet z lat 1661, 1664 i 1665, wydał w roku 1665 rosprawę p. t. "Prodromus Cometicus etc.", w której obserwacyj e i ra­chunki komety z r. 1664 pomieścił, a nadto także zarys swej teoryi komentarnej. Nie· fortunna to · była praca i sprowadziła mu wiele na teraz i na potem przykrości. Astro­nom francuski A. Auzout wykazał liczne w niej błędy obserwacyjne i podniósł cięż­kie zarzuty przeciw jego teoryi. Heweliusz zbytnio w sobie zaufany bronił się z gorli­Wością godną lepszej sprawy, a nawet obro-

nę swoję ogłosił w piśmie wydanem w ro­ku 166() p. t. "Mantissa P 1·odromi cometici etc.", poczem, gdy zwłaszcza druk główne­go dzieła był już daleko posunięty, wydał

je w roku 1668 p. t. "Cometographia etc.". Dzieło to, rozdzielone na dwanaście ksiąg obejmujących 913 fol. stron, nie pl'zynioslo mu, jak łatwo zrozumieć po tern, cośmy po­wyżej powiedzieli, zaszczytu, a cała jego zasługa wtem, że zwrócił tam uwagę na wielkie znaczenie komet dla astronomii, ja­koteż, że pierwszy rzucił myśl, wprawdzie niezdecydowaną, ale później rozwiniętą,

i udowodnioną, że drogi komet są parabo­liczneqli, a przynajmniej krzywemi wklę­slemi względem słońca. W pierwszych sze­ściu księgach zebrawszy wszystkie obser­wacyje i rachunki, a zarazem sposoby obli­czenia drogi komety z r. 1652, jej odległo­

ści od ziemi i wielkości, w następnych po­daje teoryją ogólną komet, a mianowicie mówi tam o materyi kometarnej, ich ustro­ju, kształcie, ich ogonach i t. p., na koilen zaś podaje obserwacyje komet astatniemi czasy przez się widzianych, a wreszcie za­myka wszystko historyją komet, widzianych od czasów potopu aż <lo r. 1665.

Po wydaniu tego dzieła Heweliusz nie­długo odpoczywał. Już w roku 1672 wy­dał małą rosprawę o komecie w tymże roku widzianej, w następnym zaś, t. j. 1673, je­dno z najlepszych dzieł swoich p. t. "Ma­chinae coelestis pars prior etc.", które i ze­wnętl'zną formą, i wewnętrzną, treścią, pra­wcizi wą mu chlubę przyniosło. vV dziele tern, o bej mującem blisko 500 fol. stron i 30 bardzo pięknie rytych tablic, podał histo­ryją astronomii od najdawniejszych czasów i swojego zawodu astronomicznego, opisał

wszystkie swoje narzędzia i rysunkami opatrzył; mówi dalej o sposobach dzielenia narzędzi, o wyznaczaniu linii południkowej i zboczenia magnetycznego, o zegarach, spo­sobach obrabiania i polerowania socze· wek i t. p.

Mimo niezaprzeczenie wielkiej wartości tego dzieła, wydanie jego sprowadziło mu wiele. przykrości, zaplątało go to bowiem w długi spór z Robertem Hookem, sekreta­rzem królewskiego towarzystwa naukowego w Londynie, który w roku 1674, w piśmie przez się tamie wydanem, małą. dokładność

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 6: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

486 WSZECHŚWIAT. Nr31.·

obserwacyjom Heweliusza zarzucił. Powo­dem zaś tych zarzutów było to, że Hewe­liusz uo swych narzędzi mierniczych, t. j. sekstantów, oktantów i t. p., nie chciał lunet zastosować lecz używał tylko przezierników ( tliopter) ocznych, czyli, inaczej mówi'! C,

przy pomiarach kątów na niebie golem okiem obserwował. Było to skutkiem przy­zwyczajenia się jego do swych narzędzi i do tego sposobu obserwowania, w czem przez lat tyle wielkiej naturalnie nabył wprawy, a było także i skutkiem zarzutów, jaki lu­netom w ten sposób zastosowanym i jeszcze niezbyt udoskonalonym podówczas stawia­no. fSpór z Hookem, przykry bardzo dla Heweliusza, zakończył się dopiero w roku l 679, a to, gdy po wielu jego prośbach

i wzywaniach londyńskie towarzystwo nau­kowe wysłało do Gdańska astronoma E . Hal­leya, z poleceniem, ażeby się tenże na miej· scu zapomocą, współczesnych obserwacyj z Heweliuszem i zapomocą. przywiezionych przezeń z sobą, narzędzi z dioptrami telc­skopowemi robionych, o stanie rzeczy prze­konał. Zwycięską. ręką, wyszedł z tej spra­wy Heweliusz, po kilkotygodniowych bo­wiem wspólnych obserwacyjach i ich z sobą. zestawieniu, wydał mu Halley pismo po­świadczają.ce trudm~ do uwierzenia dokła­dność jego narzędzi jakoteż obserwacyj.

Drugą. część powyżej wspomnianego dzie· la, t. j. "Machinae· coelestis pars postei·ior etc." wydał Heweliusz w r. 1679, a dedy­kował ją. w wdzięcznych słowach królowi Janowi Sobieskiemu. Obejmuje ona około 900 fol. stron i 42 tablice przezeń rytych. Jestto zbiór jego obserwacyj zaćmier'l, okul­tacyj, wzajemnych odległości gwiazd, ob­serwacyj słońca, księżyca i planet i t. p. Niewiele egzemplarzy tego tak kosztowne­go dzieła w świat si ę rozeszlo skutkiem naj większego nieszczęścia, jakie go teraz spotkało. Dnia 26 Września 1679 roku wybuchł pożar, podłożony mściwą ręką. je­dnego z domowników, a w tym pożat·ze po­szło z dymem całe obserwator·yjum ze wszy­stkieroi narzędziami, zbiorami, zapasem w~­tlawnictw, z drukarnią. i zakładem miedzio­rytniczym. Uratowano tylko klisze mie­dziorytnicze i niektóre prace do druku przygotowane. Był to wielki cios dla blisko 70-letniego

już Heweliusza, ale nic powalił on go wca­le. W spal'ty materyjalnie, szczególniej przez króla Sobieskiego, wziął się energicznie do celbudowy domów, a następnie i do sporzą­dzenia sobie naj niezbędniejszych narzędzi.

astronomicznych. W roku 1680 widzimy go ju<i; obserwującego kometę, a od Siel'­pnia 1682 roku prowadzą-cego stale jak da­wnićj swe obserwacyje na odbudowanem obserwatoryjum. Rospoczął teraz jakby drugą. epokę życia, wziął się skrzętnie do wykończenia pozaczynanych dziel nowych, których jeszcze kilka mi.al na planie. Je­dno atoli tylko udało mu się jeszcze wydać przed śmiercią., t. j. "Annus climactericus etc." w roku 1685, w któręm podaje obser­wacyje ocl czasu pożaru zrobione, opisuje spÓL' z Ilookem, pobyt Halleya w Gdańsku, a w!'eszcie obserwacyje z lat 1662 do 1685 nad zmiennością gwiazdy Mil'a (przezeń tak nazwanej) prowadzone. Na wydanie reszty dzieł, których druk rospoczą.ł, siły mu już nie dopisały. Wiek, zgryzoty i spór z Hoo­kem bardzo te siły podkopały. Poraz osta­tni obsel'wował jeszcze dnia 8 Maja 1686 t·. zakrycie Jowisza, a po d wunastotygodnio­wem przykuciu do łóżka duch jego opuścił tę ziemię cl. 28 Stycznia 1687 r. Zwłoki złożone zostały w kościcle Ś-ćj

Katarzyny, a nad niemi znajduje się po­mnik, postawiony przez jego pt·awnuktt w r.1780.

Jeden z pierwszych pospieszył król Jan Sobieski z pismem kondolencyjnem do po­zostałej po Heweliuszu wdowy, a w niem zapewnił j ćj także dalszy pobór pensyi l 000 zł. rocznie mężowi wyplacanyćh. Przy takićj to pomocy nie zamknęła się jeszcze księga pracowitego żywota Heweliusza. W do w a bowiem przeprowadziła dalej druk dzieła, rospoczęty jeszcze przez Heweliusza, któl'e w roku 1690 wyszło p. t. "Prodt·omus Astronomiae, cum caŁalogo fixarum, et fir­mamentum Sa biescianum etc." Dzieło to, w naj wdzięczniejszych slowach dedykowa· ne przez wdowę królowi Janowi III, składa się z trzech części, z których pierwsza jest wiuocznie ułamkiem zaginionej może w cza-

. sie pożaru obszerniejszej pracy z dziedziny astronomii teoretycznej, druga jest katalo· giem obejmującym pozycyje 1888 gwiazd, z których 938 zostały przez samego Hewe·

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 7: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nt· 31. WSZECIIŚWIAT. 487

linsza wyznaczone, wreszcie tt·zecia część,

zatytułowana"Firmamentum Sobiescianum", jest to zbiór tablic przeustawiających kon­stelacyje, objęte poprzednim katalogiem gwiazd. Tablic tych, przepysznie rytowa­nych, jest 56 w formacie arkuszowym.

To był ostatnijuż z poza grobu głos He­weliusza, którym się do uczonego świata na pożegnanie odezwał, a echo jego dochodzi jeszcze do nas i brzmieć będzie zawsze w uszach wdzięcznych rodaków.

Spadkobiercy Heweliusza nie poszanowa­li należycie pamiątek po nim pozostałych.

Zapas dzid jego · został za bezcen pozbyty, klisze miedziorytnicze kotlarzowi sprzeda­ne. Na tulaczkę w obce kraje poszedł wiel­ki zbiór jego korespondencyj, z 17 fol. to­mów złożony, bo sprzedany zostnl za 100 dukatów do Francyi, gdzie się dotychczas w biblijotece obserwatoryjum paryskiego znajduje. Poszło powoli w zaniedbanie i obserwatoryjum Heweliusza, a dziś zale­J wie tylko mały bel wedet·, na tern miejscu wystawiony, przypomina ciekawemu tury­ście tę ś wią.tynię sztuki i nauki, którą He· weliusz przeszło przez pół wieku tak gorli­wie i z chlubą. obsługiwał.

Dziś więcćj szanowaną. jest spuścizna

po nim i dzieła jego poszukiwane. Portre· tów i wizerunków jego dosyć, jużto w jego dzielach rytowanych przez niego samego, jużteż wykonanych przez współczesnych

mu artystów. Między temi ostatnieroi znaj­duje się portret, robiony pt·zez slawnego sztycharza gdańskiego, Jeremiasza Falcka, a którego podobiznę zamieściliśmy w ze· szły m numerze W szecbświata.

Yv Warszawie, w galet-yi E. Rastawiec­kiego, znaj d nj e się także portret olejny, ale bez podpisu malarza. Na cześć Heweliusza miasto Gdal'lsk kazało wybić dwa medale, których rysunki znajdują. się w dziele "Ga­binet medalów polskich", wydanem w roku 1838 przez hr. E. Raczyńskiego, pięknie zaś przechowane egzemplarze znajdują. się w zbiorach książą. t Czartol'Jskich w Kra­kowie.

Daniel TT'ie1·zbicki.

O METODZIE

BADANIA NAUKOWEGO.

(Ciąg dalszy).

Ażeby czytelnikowi niniejszego pisma dać przybliżone wyobrażenie o metodzie i kie­runku pracy w zakresie nauk ścisłych, za­praszamy ~o, ażeby zechciał nam towarzy­szyć przy od wiedzani u pracowni naukowej i przypatrzyć się uważnie biegowi dokony­wanych tam badań i doświadczeń. Wybie­ramy w tym celu sanctuarium lekarza zaj· mującego się badaniem bakteryj chorobo­twót·czych, a to powodowani różnerui wzglę­dami. Bakteryjologija stanowi bowiem je­dnę z najnowszych gałęzi nauk bijologicz­nycb, która w stosunkowo krótkim przecią­gu czasu obdarzyła wiedzę ludzką. wielkim zasobem najdonioślejszych odhyć, a prócz te~o metoda tych badań rzuca najjaskrawsze swiatlo na ścisły związek, jaki tu zachodzi pomiędzy cbemiją, bijologiją. i medycyną., i na wielki postęp, jaki nauka lekat·ska zdo­łała w ostatnich czasach poczynić przy po­mocy nauk przyrodniczych. Przypuśćmy, że naszemu badaczowi do­

starczono pewną liczbę świeżych trupów niedawno padłych zwierząt, pochodzących z większego stada, w którem grasuje zara­źliwa choroba. Stwierdziwszy z opowiada­nia dostawcy, że dostarczone okazy zmarly przy zjawiskach owej epidemii właściwych, badacz uskutecznia najpierw najdokładniej­sze oględziny trupów tak przez zewnętrzne ich rospatrzenie, jako też przy najdrobia­zgowszej sekcyi. Jasną. jest rzeczą, że dla rospoznania zmian, zaszłych w pewnych organach, należy jaknajdokładniej być obe­znanym z normalnym wyglądem ostatnich. Dostrzegłszy tedy pewne miejsca z nienor­malnym wyglądem, badacz wybiera z nich ślady mią.szowej cieczy zapomocą. igły pla­tynowej przed chwilą ogrzanej do czerwo­ności w plomieniu lampki i następnie ostu­dzonej i przenosi j c w części do przy go to· wanycb już poprzednio rurek z żelatyną odżywczą. (zatkanych watą i odpowiednio wyjałowionych t. j. zupetnie wolnych od

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 8: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

48~8 __________________________ w __ SZ_E_C_H_Ś~'-VI~A_T_. ________________________ N_r_3_1_. __

przypadkowej przymięszki bakteryj), w czę­ści zaś w małą, zupełnie czystą. rankę zwie­rzęcia żywego, trzymanego również w zapa­sie. Dalej przygotowywuja z tejże samej cieczy miąszowej odpowiednie preparaty mikroskopowe, n kawałki organów z podej­rzanerui miejscami wkłada do mocnego wy­skoku, ażeby w następstwie przygotować z nich cienkie skrawki i również poddać je odpowiedniemu badaniu mikroskopowemu. Gdy tym sposobem u wszystkich trupów w dotkniętych chorobowo miejscach orga­nów uda się stwierdzić obecność charakte­rystycznej formy bakteryj i tenże sam gatu­nek rozwinie się także na odżywczej żelaty­nie, a zwierzęta szczepione, w krótkim cza­sie zdychając, okażą. w organach chamkte­rystyczne zmiany zależne od obecności ba­kteryj wykrytych u zwierzęcia z chorobt! pozornie samodzielnie występującą, wtedy badacz zdobył prawo do przypuszczenia, że odkryty gatunek bakteryj stanowi przyczy· nę epidemicznej choroby. Tak dokonane wielostronne spostrzeżenie nie stanowij e­dnak jeszcze faktu, owszem jest to dotąd tylko hipoteza jeszcze dość oddalona od stanowczego llowodu i wymagająca jeszcze potwierdzenia lH'Zez mozolne dalsze badania. Należy bowiem dowieść, ~e sama bakteryja wywołuje epidemij e, aniejakiś inny płynny lub gazowy zarazek; że u wszystkich jedno­stek, ulegających owćj epidemii, ten sam ga­tunek Lakteryi daje się wykazać i to w ta­kiej ilości, że nie można go uważać za przy­padkową. przymięszkę; że jego oddziaływa­nie na różne części ciała jest dość silne, aże­by wytłumaczyć powstn.·wanie chorobowych zmian w organach i pt·zyczynę śmierci. Dla rosstrzygnięcia tych pytań wypada przede­wszystkiem otrzymaną na żelatynie hodo­wlę wielokrotnie przeszczepiać do nowych rurek i dopiero cząsteczkę z najmłodszej

generacyi takiego szeregu przeszczepień,

w której już nie może być śladu miąszowe­

go płynu z organu dotkniętego pierwotną

chorobą., zaszczepić zdrowemu zwierzęciu.

Gdy tak otrzymana sztuczna hodowla ba­kteryj okaże te same skutki, co i epidemiczna choroba, gdy w szczepionym organizmie silnie się rozmnoży, z niego znów się sztu­cznie wyhoduje i nareszcie zaszczepiona ga­tunkowi zwier~ąt, :w którym sprawiła epi-

demiję, okaże te same skutki co i ostatnia, i przy wielokl·otnem powtarzaniu tego sze­regu doświadczeń otrzymn. się stale jedna­kowy rezultat, wtedy dopiero pasmo dowo · dowych doświadczeń uważać można za zu­pelne i wystat·czają.ce. Ponieważ na czlo­wieku nie można uskuteczniać szczepień

z bakteryjami sprawiają,cemi śmiertelne

choroby, ott·zymanie podobnych pasm do­wodowych połączone jest z wielu trudno­ściami, a w części nawet niemożliwe, szcze­gólniej w takich przypadkach, gdy choroba trudno albo wcale nie da się przenieść na zwiet·zę. Przyczynę gruźlicy, zarażenia

karbunkułowego i nosaciznowego i u czło­wieka można uważać zn. dostatecznie udo­wodnioną, albowiem odpowiednie baktet·yje dają. się stanowczo n niego wykazać pt·zy wspomnianych cierpieniach, sztucznie wy­hodować i z hodowli skutecznie przenieść

na zwiel'zęta. Tyfusowe i choleryczne ba­ktcryje tmdno dają. się przenosić z człowie­ka n?- zwierzęta., dlatego też stosowne bada­nia wymagają. jeszcze dalszych ściślejszych prac. Tyfus pow1·otny nie daje się ani sztucznie wyhodować, ani przeszczepić na zwierzęta, dlatego też nie posiadamy stano­wczo rozstrzygających dowodów co do zna­czenia grajcarkowych bakteryj stale wystę­pujących we krwi oe:;ób dotkniętych wspom­nianą chorobą. vV prawdzie, zważywszy e pi. demiczny charakter tej choroby, stałe wystę · powanie tych spiralnych bakteryj we krwi i jedynie przy wspomnionej epidemii, nie żywimy prawie żadnej wątpliwości co do znaczenia o wy ch bakteryj, lecz z naukowe· go punktu widzenia należy jednak stawiać zawszeprzy tem twienlzeniu znak zapytania na dowód, że powinniśmy je uważać za by­potetyczne, dopóki nie będą dostarczone rozstrzygające dowody. W podobny sposób, j~Lk z bakteryjami, postępuje się z pasOl·zy­tami zwierzęcemi. Tu rospoznanie gatunku z powodu większej objętości jednostki i jej zarodka jest pewniejsze, sztuczna hodowla po większej części zbyteczna i niemożli wa, ale za to można w wielu razach dokonać

doświadczenia na człowieku, ponieważ wnę­trzaki dają. się łatwiej usuwać i niesprawiają zwykle śmiertelnych cierpień (z wyjątkiem np. trychin, Taenia echinococcus,Distomum hepaticum). Istnieje dużo przykładów

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 9: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr31. WSZECHŚWIAT. 489

w nauce, gdzie uczeni sami siebie albo ofiarujących się na to studentów skute0znie zarażali wnętrzakarni (np. soliterami czyli tasiemcami) i następnie za pomocrj. odpo­wiedniej kuracyi od nich uwalniali. Wyłożony tu w krótkich słowach bieg

bijalogicznego i lekarskiego badania przed· stawia się stosunkowo dość p1·ostym i pe­wnym. Tej ścisłości metoda nie nabyła

jednak od razu, przeciwnie potrzeba było nader długiego szeregu mozolnych prób i doświadczeń dla wykrycia najodpowie­dniejszego gruntu dla hodowli bakteryj, sposobu dokładnego odosobniania pojedyń­czych gatunków, wyhodowywania ich w zu­pełnie czystym stanie, odróżniania gatunków pod względem zewnętrznej postaci bardzo do siebie podobnych, wyróżniania ich od innych ziarnistości i wyhywania po­śród normalnyah pierwiastków tkanko­wych. Streszczając wyżej wyłożone dane o nau­

kowej metodzie, dochodzimy do następują­cych wniosków: metoda naukowa różni się od zwyczajnego, codziennego spostrzegania i wnioskowania tą mianowicie właściwością, ie znając dobrze wielką złudność pobież­

nych spostrzeżeń i większą. jeszcze niepew­ność płytkiego wnioskowania, usiłuje prze­dewszystkiem krytycznie rozebrać spostrze­żenia z uwzględnieniem wszystkich szczegó­łów, wykazać stałość zjawiska i istotny przy­czynowy związek z innemi zjawiskami, po­sługując się przytern matematycznemi obli­czeniami, o ile się to okaże możliwem do wykonania, a nabyte tą drogą analityczną

Jane stara się dopiero syntetycznie ułożyć

w szereg logicznie związanych wniosków. Metoda naukowa edróżnia więc krytycz­nie prawdziwą. przyczy-nę od ubocznego lub przypadkowego wpływu, hypotezę od ściśle

dowiedzionego faktu, postępuje z naj więk­szą ostrożnością i oględnością przy stawia­niu wniosków i przygotowuje tym sposo­bem największy skarb wiedzy ludzkiej, któ­ry przy praktycznem wnioskowaniu jedynie przynieść może rzetelne owoce. Postępo­wanie naukowe jest więc przeważnie kry­tyczne: krytycznie rozbiera się spostrzeże­nie, krytycznie bada się przyczynowy zwią­zek zjawisk i pod dozorem najsurowszej krytyki wyciąga wnioski z zebranych da-

nych i układa w teoryję lub stanowcze twierdzenie. Główne zadanie zakładów naukowych

(szkół wyższych, uniwersytetów) polega bez zaprzeczenia na udzielaniu swym wy­chowańcom jaknaj większego zasobu wiedzy. Lecz co to jest wiedza? W pojęciu wi~tkszo­ści społeczeństwa wiedza składa się z pstrćj masy pamięciowego materyjalu, jako tako uporząukowanego weule pewnego systema­tu. Systemat ma głównie na celu ułatwie­nie pamięci przyswojenia owego matet·yjalu. Nabyta tą. drogą wiedza powinna w przy­szłości wystarczyć na zwykle pott·zeby co­dzienne, w towarzyskiem pożyciu i przy pełnieniu obowiązków powołania, lecz rzad­ko kto poświęca staranniejsze zaLiegi i tru­dy dla pozyskania wyborowego matet·yjału. Owoc zebrany na zwykłćj ubitćj drodze może być zbutwiały, sztucznie farbowany lub zafałszowany szkodli wemi przymięszka­mi, przy praktycznem zaś zastosowaniu może się okazać mulo przydatnym. Pt·ze· konaliśmy się powyżej, że prawdziwa wie· dza stanowi coś przedniejszego od dopiero co scharakteryzowanej puszki Pandory, sklada się z wiadomości przesianych przez gęste sito krytyki i upot·ządkowanych przy pomocy krytycznego rozumu. Dla kształ­cącego się młodocianego umysłu nie wystar­cza jednak proste przyswojenie tak dobra­nych złotych ziarn wiedzy, skądże bowiem nabędzie pewności, że zebrał rodzime złoto? Przecież po·winien nabyć na własność owo kl'ytyczne sito, ażeby się stać uzuolnionym do oddzielania plew od żyznego plonu. Okazuje się więc, że surowy materyjat wie­dzy, dostarczany młodzieży w zakl:Hlach naukowych, nie może stanowić ostatecznego celu wykładu, ale służyć powinien jedynie jako model, na którego outwarza.niu zapra­wia się umysł w używaniu narzędzi logiki i dyjalektyki. W szkole średnićj matema­tyka i gramatyka różnych języków wpra­wiają ucznia przeważnie do stosowania me­tody syntetycznej, do krytycznego rozbioru abstrakcyjnych pojęć i używania mowy do poprawnego, jasnego i zręcznego \Vyrażania s wy ch myśli. "V uniwersytecie zaś roz bie­raj ą się analitycznie podstawy nauki i stu­dent przyzwyczaja się do badania samych pierwiastków nauki. Tu już nie idzie o do-

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 10: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

490 WSZECHŚWIAT. Nr31.

starczanie materyjału ułożonego syntetycz­nie przez jakiś autorytet, ale o sposób, w jaki każdy szczegół wiedzy został zdo­byty i dowiedziony, o metodę badania, o wska.zanie drogi, na której uczeń sam po­winien zbierać materyjał, słowem o rozwi­nięcie zmysłu krytycznego i spostrzegaw­czego. Kto raz umiłował prawdziwą naukę, nabył istotnej zdolności krytycznej, poznał metodę. badania, oswoił się z podstawami naukowej wiedzy, ten z łatwością sam sobie poradzi przy szukaniu ziarn prawdy w książ­kowej powodzi i nie przestanie dalej śle­dzić bezustannych postępów wiedzy. Tak dojrzaly umysl, żywiący niezachwiane prze­konanie o stałości naukowych podstaw, nie da się tak łatwo sprowallzić z tropu prawdy na manowce fantazyi, jak bezmyśln'l zgraja publiki dowierzająca najniedorzeczniejszym · bajkom i plotkom.

Nie może ulegać wątpliwości, że matema­tyka i nauki przyrodnicze w całym swym zakresie najbardziej są uzdolnione do roz­winięcia wspomnionych zdolności krytycz­nych, do oswojenia z metodą. naukową.

Najlepszą zaś szkołę w tym względzie prze­będzie taki uczeń, który przystąpiwszy do samodzielnego rozwiązania naukowej kwe­styi pod odpowiednim, umiejętnym kierun­kiem (np. w której z pracowni uniwet·sytec­kich) z wytrwałością przeprowadzi cały

szereg odpowiednich badań, oswoi się z ca­łą literaturą odnoszącą się llo badanej kwe­styi, postara się udowodnić otrzymany re­zultat przekonywającerui doświadczeniami i należycie obronić swoje wyniki przeciwko wszelkim możliwy m, poważnym zarzutom. Kto raz przebył taką szkołę, kto wyprodu­kował należycie ułożoną naukową rosprawę

opartą na samodzielnie przeprowadzonych ścisłych badaniach, ten będzie przygotowa­ny do dalszych prac, choćby obracających

się na innych polach naukowych i nie stanie się tak łatwo pastwą bezpodstawnych uprze­dzeń lub fantastycznych pseudo-naukowych wybryków.

(dok. nast.).

Prof. Hem·yk Hoye1·.

V ZJAZ:O

lHA~H l rRUROD~I~ÓW rDlS~I~H, "VV::E L VVOVV:::C::E.

·vr edług zapowiedzianego programu piąty zjazd lekarzy i przyrodników polskich oJ­był się we Lwowie, w ciągu dni 18-21 Lip· c a. Celem w z aj emuego poznania się uczest­nicy zjazllu zebrali się dnia 17 Lipca wie­czorem w · lokalnościach kasyna miejskiego, nazajutrz zaś o godz. 10-ej rano nastą.piło

otwarcie zjazdu w wielkiej sali ratuszowej. Powitalną przemowę wygłosił prezydent miasta Lwowa dr Mochnacki, poczem zabrał głos dr Czyżewicz, jako prezes wydziału aospodarczeao, w s]dad którego wchodzili ~ ~ . nadto prof. dr Radziszewski, prof. dr J. Zu-liński, prof. dr J. Szpilman, ;p. A. Kocha­nowski, dr Merunowicz, prof. dr Petelenz oraz kilku innych przybranych członków.

Po wypowieclzeniu swej mowy, prof. Czy­żewicz zaproponował 1\a prezydentów pp. dra Józefa Majera, prezesa akademii umie­jętnośc i w Krakowie, dra Ignacego Bara· nowskiego, profesora uniwersytetu w War­szawie, dra Karola Chodounskyego z Pragi i hr. Włodzimierza Dzieduszyckiego (Lwów); na wiceprezesów: jenerała lekarza Hlavacsa, prof. dra Madurowicza z Krakowa, Br. Zna­to wicza, redaktoraWszechświata z ""\V arsza­wy i dra Grodzkiego z Poznania: na sekre­tarzy: dra Józefa Żulińskiego (Lwów), apte­km·za p. Szymańskiego (Pozmn1), dra Wł. Natansona (Warszawa), docenta dra Gra­bowskiego(Kraków) i draHilaregoSchram­ma (Lwów).

Propozycyję tę przyjęto przez aklamacyję, poezeru główne miejsce prezydyjalne zajnJ prezes dr Majer, a obok niego pp. dr Bara­nowski, dr Chodounsky, dr Hlavacs i inni.

Po wypowiedzeniu przez dra Majera mo­wy otwierającej zjazd, prezes komitetu w~­

~tawy hygienicznej dr Biesiadecki zapros.Jl uczestników do najliczniejszego zwiedzanta wystawy, która zainteresowała liczne kohi lekarzy i przyrodników.

Następnie sekretarz dr J. Szpilman ~d· czytał dluo-i szereo· teleo-ramów czesk1ch o o b

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 11: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr31. WSZECHŚWIAT. 491 ---------------------i polskich, między innemi i od dra Szokal­skiego z Warszawy, który z powodu nad­wą-tlonego stanu zdrowia osobiście stawić

się nie mógł we Lwowie. Na temże pierwszem walnem posiedzeniu

odczytano dwie rosprawy; mianowicie hr. Włodzimierz Dzieduszycki wygJosił odczyt "0 wędrówkach ptaków, a w szczególności pustynnika (Syrraptes paradoxus)," tt dr J. A. Rolle z Kamieńca Podolskirgo "0 dzie­dziczności obląkania".

Praca dra Rollego, oparta na studyjach historycznych, przechodzi znacznie zakres rosprawy czysto lekarskiej; wypada nam z treścią jej zapoznać czytelników naszych.

Wykazawszy, że statystyka chorób urny­siowych słabo dotąd jest opracowaną, autor musiał badania swe oprzeć jedynie na ros­patrywaniu stanu uprzywilejowanego czyli rodów arystokratycznych, jako posiadają­

cych dokładną. gienealogiją. Zastrzega się jednak, że nie podnosi kwestyi z celem upo­korzenia reprezentantów rycerskiego nie­gdyś narodu, ani też udowodnienia, że nie posiadają oni warunków bytu ze względu

fizycznych wadliwości. Gienealogije jego patologiczne obejmują. sto rodów, liczba po­koleń waha się od jednego do siedmiu; na te sto rodów składa się 1564 osób (843 m. i 721 k.), a. w grupie wyżej podanej nalicza: nerwic umysłowych 142 wypadków (92 m. 50 k.); zwyrodnień umyslowych 89 (46 m. 43 k.); upośledzenia umysłowego (rozwój intelektualny na pewnym wstrzymany stop­niu) 45 (31 m. 14 k.); co razem czyni 276 osób (169 m. i 107 k.) albo 1R%. Cierpie­nia zaś nerwowe, j_ako satelici zbocze!'! umy­słowych, wyobrażają. w dwóch tylko poko­leniach, które badaJ sam autor, 20%. Gló­wną przyczyną jak jednych tak drugich jest dziedziczność, albo siła przelewania choro­by z pokolenia na pokolenie. Spotęgowa­nie się tego fatalnego spadkobierstwa po­strzegać się daje w klasach upl'zywilejowa­nych dopiero pod koniec XVIII w., a przy­czyny, które je wywołały, to opilstwo zbyt rospowszechnione w tak zwanych czasach ~askich, łączenie się między pokrewnymi 1 rospusta, następnie wstrzą-śnienia, których skutkiem był ubyt silniejszych organizmów (~rzymusowe albo dobrowolne wygnanie). Czynniki wyżej poszczególnionc, razem wzię-

te, dopomogły do rozwielmożnienia się cho­rób w mowie będących drogą spadkobier­stwa do tego stopnia, że dziedziczność stała się prodominującą przyczyną, dobiegła bo­·wiem do 75%.

Dziedziczność uważa autor za prawo, wy­ją.tki za metamorfozy albo przeobrażenie

dziedziczności; za wzór klasyfikacyi spadko­biCI·stwa psychiatrycznego służy mu po­dział przyjęty przez Ribota w dziedziczno­ści psychologicznej, o ile ten da się zastoso­wać do zboczeń umysłowych; stąd wypadki objęte zebraneroi przez niego giencalogija­mi patologicznemi rospadają się na:

l. Dziedziczność pojedyńczą albo bespo­średnią. (reprezentującą formę jakby pier­wotną. obląJmnia). 2. Zwrotną. albo po­średnią. (atawizm), obejmującą. d wallzieścia cztet·y postrzeżenia, z których w ·jednym wypadku obserwował pięć ominionych po­kolet'!. 3. Przelewanie uboczne chorób umy­słowych, t. j. ze stryja albo ciotki, już gro­źniejsze pociąga za sobą. naatępstwa, jak wreszcie 4. Dziedziczność podwójną. (spad.­kobierstwo po ojcu i matce), która się często kończy wygasaniem rodu, a w takich zda­rzeniach, obok zboczeń umysłowych, cały rój spraw patologicznych obsiada ród na zagładę skazany. W historyi, gniazdo ks. Ostrogakich może nam tu służyć za przy­kład; a i gienealogije współczesne sporo ich także nastt·ęczają. Związki malżei1skie mię­

dzy pokl"ewnymi i opilstwo, powtarzające się w kilku pokoleniach, mają za następstwo przypadłości właściwe tym, jakie wywoluje dziedziczność podwójna, z tą. tylko różnicą, że w dwóch ostatnich, u osobników wolnych od chor~by umyslowej, a związanych pokt·c­wieństwem z osobnikami już przez nią. opa­nowanymi, spotęgowanie odnośnych zllol­ności umysłowych postrzegać się daje, kiedy u zrodzonych z rodziców pokrew­nych brak ich na każdym niemal spotyka­my kroku, a i formy obłą.kania tu występu­ją.ce należą przeważnie do rzędu nerwic umysłowch i to postaci wtórnych i krańco­wych, jak obłąkanie ogólne przewlekłe, czę­ściowe jednoprzedmiotowe, otępienie umy­słu, idyjotyzm i t. d.

Ale, jeżeli dziedziczność jest prawem, to z drugiej strony niepodobna zaprzeczyć, że prawo to ulega zmianom przy pewnych

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 12: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

492 WSZECHŚWIAT. Nr 31. · ----- ---------- --------------- ------sprzyjających warunkach i to zmianom-po­myślnym. Rasa może się poprawić, powia­da Doutrebente, przez wprowadzenie zllro­wego pierwiastku, to jest siła wrodzonego usposobienia do chorób umysłowych i wog6-le cierpień nerwowych traci natężenie wsku­tek małżeństw zawieranych z osobnikami wolnymi od tego smutnego spadkobierstwa. Ribot zaś dodaje, że siła owa nietylko zmniejszyć się może, ale zupełnie osłabnąć, zniknąć, pod wpływem warunków spowodo­wanych należytem .wychowaniem, to bowiem ostatnie, jest według niego najpotężniejszym współzawodnikiem dziedziczności psychia­trycznej. Pl'zeciwdzialanie owo Halkei sta­rał się ująć w pewien system pod ogólnym tytuł'em "praw przystosowania" i sprowa­dził je do oliżywienia pojętego w najszer­szem znaczeniu. Autor dodaje, że i w gie~ nealogijach przez siebie zebranych postrze­ga szczęśliwą ku lepszemu zmianę, co zapi­suje z wielką dla siebie pociech[}.-Wywo­dy powyższe zostały poparte kilku przykła­dami wziętymi z dziejów i z życ.ia bieżącego.

'Vniosków jednak autor nie wyprowadza, do torowania dt·~g nowych niema pretensyi, pragnie tylko drogę utat·tą gdzieindziej za­stosować do bada1'1 na swojskim poczynio­nych gnmcie.

Posicdzenia sekcyjne rospoczęły się dnia 19 Lipca o godz. 9 rano i odbywały się

w gmachu gimnazyjum Franciszka Józefa. N au ki lekarskie podzieliły się na sześć sek­cyj, przyrodnicze na cztery, a mianowicie: sekcyja I: zoologij a, botanika i mineralogija., sckcyja II: matematyczno-fizyczna, III che­miczno-farmaceutyczna i IV przyrodniczo­pedagogiczna. Szereg ouczytów zapowie­dzianych na te posiedzenia obejmowal na­stępujące przedmioty:

l. Sekcyja botaniczno-zoologiczno­mineralogiczna:

Prof. dr B. Dybowski ze Lwowa: O hi­storyi powstawaniazębów złożonych u zwie­rząt ssących.

Prof. dt· T. Ciesielski ze Lwowa: Wpływ gmwitacyi na dyfuzyją i wzrost komórek (objaśniony dwoma przyrządami własnego pomysłu).

Tenże: Phyophon, czyli przyt·ząd sygna­. łizujący wzrost roślin.

Prof. dr Goulew,;ki: O ujemnym hyllt·o. tropizmie pędów.

Tenże: O łatwym sposobie uwidocznienia ciągłości naczyń urzewnych.

Dr A. Jaworawski z Krakowa: Fauna studni lwowskich.

Tenże: DemonstJ"acyja fauny studziennej krakowskiej.

Dt· J. Nussbaum z 'Varszawy: O rezulta­cie badań swoich nad rozwojem owauów.

Dl' Pt·ażmowski: Brodawki korzeniowe u motylkowatych.

W. Satke z Tarnopola: Nowy pogląd na przyczyny epoki louowćj.

Prof. dr Pctelenz ze Lwowa: Nerwy elek­tryczne u dl'ętwików.

Tenże: Demonstmcyja dwóch okazów te­ratologicznych. '

Tenże: O pewnym pasorzycic z krwi tmszki. ·

Prof. dl' Wł. Szajnocha: O skamielinach zebranych przez cha Zubera w polULlniowćj Ameryce.

Prof. dr Wajgiel ze Lwowa: Oumiany żmij galicyjskich.

Doc. dr H. Wielowiejski ze Lwowa: O świeceniu owadów.

Kontkiewicz Stanisław: O gieologicznćj

budowie i bogactwach mineralnych polu­dniowej Rosyi.

11. Sekcyja matematyczno-fizyczno­meteorologiczna:

Doc. dr Birkenmajer z Kt·akowa: O po· miarze zmienności llziś używanej jednostki czasu.

J. J. Boguski z Warszawy: Nowy spo­sób oznaczania współczynnika rozszerzalno­ści płynów.

R Dickstein z ·w n.rszawy: Ho cne-"'r01'i.ski w matematyce.

W. Gosiewski: O związku między zasadą najmniejszego działania i naj pra wdapodo­bniejszym układem.

~Wł. Natnnson: U w.agi nad d rugiem pra­wem mechanicznej teoryi ciepła.

W: Satke z Tarnopola: O wzajemnej za­wisłości ciepłoty w poszczególnych miesią­cach.

Prof. dr Wierzejski: O badaniach jezior.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 13: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr31. WSZECHŚWIAT. 493

111. Sekcyja chemiczno-farmaceutyczna: Fr. Bandrowski: O działaniu aminów na

ben z i l. M. Dobrowolski z Krakowa: Rzut oka na

ważniejsze lekowzot·y Europy i Ameryki. Dr Br. Lachowicz: O kwasowości soli me·

tali ciężkich. Tenże: O uziałaniu aminów na połączenia

aminowe. Dr Bt·. H.adziszcwski: O zastosowaniu po­

dwójnych soli glinowych do syntez che­micznych.

Tenże: O budowie ciał lofinowatych. Dr J. Rieger: O glyoxalobutylinie, glyo·

xaloisobutylinie i wyprowauzonych z nich zasadach oxalinowych.

Dr J. Rucker: O kuminolinie i kumino­benzolinie.

M. Sieńkowski: O kwasie metatoluolooc· towym.

Tenże: O r:ochounych fenilotrójmetylo­metanu.

Dr J. Schramm: O przekształceniu budo­wy drobin pouczas syntez wykonywanych za pomocą. chlot·ku glinowego. Tenże: O wpływie światla na kierunek

działania chlorowców na węglowodot·y aro­matyczne.

Prof. Bron. Pawlewski ze Lwowa: Oka· zanie niektórych nowych przyrządów che· micznych.

IV. Sekcyja dydaktyczno-przyrodnicza:

Pt·of. dt· Petclenz Ignacy: Sprawa narzę­dzi rozrodczych ..

Tenże: Nauki przyrodnicze wobec nauki uomowej.

Prof. dt· Wajgiel Leopold: W sprawie traktowania botaniki w szkołach l uuowych i śreunich.

Prof. dr Żuliński Józef: W sprawie nau­czania mineralogii.

Ze zjazuem połączona nadto była wysta­wa hygicniczno·lekarska i przyrodniczo-dy­uaktyczna, mająca na celu przedstawienie sposobem poglądowym najnowszych zuoby­czy w llziedzinie nauk przyrodniczych i le­~arskich, a zwłaszcza na polu hygieny 1 baktcryjologii. Komitet, któt·y to zdanie ~o~ic postawił, pracował z prawdziwem po­s~vtęceniem, starając się w tak krótkim cza­Stc, jaki miał do rosporządzenia, zgromadzić

jak największy zasób ula celów wystawy odpowiednich okazów.

Aby dać czytelnikom pojęcie o zakresie tej wystawy, przytaczamy tu podział jćj na grupy, wraz z listą sędziów wybt·anych do oceny przedstawionych okazów.

I. Gmpa leka1·ska: pp. pt·of. Bat·anowski (Warazawa), dt· Reichrnan Mikołaj (War­szawa), prof. PaL"eński (KL"aków), ur Bie­siauecki (Lwów), prof. Dybowski (Lwów), dr Smutny (Lwów).

II. Grupa chirurgiczna: dr Heryng(VVar­szawa), dr Matlakowski (Warszawa), dr Rydygiet· (Kt·aków), dr Obalil'tski (Kra­ków), prof. dr Madurowicz (Kraków), dt· Ziernbicki i dt· H. Schrarnm (Lwów).

III. Grupa baktet·yjologiczna:_ dr Biesia­dceki (Lwów), docent dr Klikowicz (Pe· tersbut'g), dr Jakowski (Warszawa), prof. Ciesielski (Lwów).

IV. Nauki przyrodnicze: Wł. Dziedzicki, Boguski ('VaL"szawa), docent dr Kowalew­ski, prof. d t· Kadyi, prof. d t· Rehrnann i prof. dr Żuli1'tski (Lwów).

V. Gieogmfija: prof. Szurnowski, Broni­staw Znatowicz i prof. Gosiewski (Warsza­wa), inspektor Bolesław Baranowski, dyre­ktor serninaryj u m Dziedzicki i prof. Benoni (Lwów).

VI. Mieszkanie i kąpiele: prof. Zachalje­wicz (Lwów), dr Pollak (W at·sza wa), inży­

niet· Antoni Zdziarski i inżyniet· budowni· ctwa p. Setti (Lwów).

VII. Szpitale: dyrektor bmlownictwa p. Nicdzialkowski (Kraków), <h Pollak (Wat·­szawa), dr Widmann (Lwów), dt· Merczyń;. ski (Lwów), Braunseiz.

VIII. Assanacyja miast: dt· Dornański

(Kraków), radca namiest. Moraczewsk i (Lwów), inż. Gorecki (Lwów), dt· Grabow­ski (Kraków).

IX. Apteki: prof. dt· Radziszewski i prof. U. i· Freund (Lwów), aptekarz Siedlecki (Km· ków), p. Flaum (Warszawa), pp. Jabłonow­ski, Jakób Piepes i dt· Wą.sowicz (Lwów).

X. Pokarmy i napoje: bat·onLesser (War­szawa), aptekarz Gm.lewski (Kraków), Ju­lijusz Milcolasz, inspektor Nawratil i Ja.­blonowski (Lwów), Dickstein (Warszawa).

XI. Oddział dydaktyczny: insp. Bolesław Baranowski (Lwów), Bogucki (Warszawa),

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 14: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

494 WSZECHŚWIA 'l'. Nr31.

Ludwik Dziedzicki (Lwów), inspektor Bo­berski (Tarnopol).

XII. Fizyka: prof. <lr Franke, prof. dr Stanecki i prof. dr Żuliński (Lwów).

Drugie walne zgromadzenie, zamykają,ce posiedzenia Zjazdu, odbyło się d. 21 Lipca o godz. 10 1/ 2 w sali ratuszowej; po ogłosze­niu nagród za przeumioty okazane na wy­stawie, dr Żegota Krówczyński odczytał rzecz "0 profilaktycznych zabiegach nowo­czesnej medycyny".

Jak widzimy ze spisu wykładów w róż­nych sekcyjach nauk przyrodniczych, o bej­mują, one przeważnie przedmioty specyjal­ne; o ile materyjał ten dostarczy nam treści oupowiadającćj zakresowi naszego pisma, . nie omieszkamy czytelników naszych z nim zapoznać.

SPRAWOZDANIE.

(Dokończenie).

Ogrodowi ozdobnemu poświ~ca autor tom drugi, daleko obszerniejszy od p1erwszego, a to z powo­du zupełnego braku w ję zyku polskim dziel trak­tujących o ogrodach ozdobnych i wogóle o upięk­szaniu si edzib ludzkich. Drugi tom ,.Ogrodu przy dwon.e wiej skim" rospoczyna autor od opisu ogro· du spacerowego. Po ogólnych uwagach o potrze· bie i znaczeniu ogrodu ozdobnego_ przechodzi p. J. do wyłożenia gtównych zasad zakładania

ogrodów strojnych, sposobów sporządzenia planu, przenoszenia go na grunt i wykonania, - nastę­

pują, dalej obja&nienia potrzebne przy zakładaniu różnych części ogrodu spacerowego, z uwzględnie­niem witloków, dróg, skał, wód i robót ziemnych. Dalej idą, wskazówki o zastosowaniu drzew i krze­wów, których spisy autor podaje wraz z radami, . w jakim porządku powinny być ułożone, ze wzglę­du na głębokość gruntu, jego wilgotność, naturę

(skład chemiczny i minarolgiczny), oraz ze wzglę­du na kształty drzew, barwę liści i kwiatów, -w końcu mówi o zastosowaniu drzew do gruntu i o trawnikach.

Druga część ogrodu ozdobnego: poświęcona jest drzewom ozdobnym, azkótce tych drzew, sianiu, dojrzewaniu owoców, rozmnażaniu z sadzonek, od­kładów i odrostków korzeniowych i przez dziele­nie, dalej następuje uszlachetnianie drzew przez szczepienie, z podaniem spisu gatunków służących na podkładki, uszlachetnianie drzew zawsze zielo­nych i sadzenie drzew. Następnie autor opisuje w porządku alfabetycz­

nym ch-zewa i krzewy ozdobne, ze wskazaniem

-----------------------nazw polskich, łacińskich (botanicznych), angiel­skich, francuskich i niemiEckich, z oznaczeniem rodziny. Opisy gatunków trz cściwe lecz dokładne, często uzupełnione drzeworytami różnych części ro­śliny, z dodaniem odmian i sposobów hodowania. Drzewa iglaste autor opisuje jako oddzielną, grupQ.

Część lil obejmuje kwiaty w gruncie, które au­tor rozdziela na kwiaty grzędowe i kobiercowe. Przy grzędowych kwiatach opisnje ich uprawę,

według tego czy są roczne, d w uletnie lub trwale; dalej mówi o zastosowaniu kwiatów gruntowych do obsiewek i grzęd, do układania z nich grup.­Wylicv.a rośliny przydatne na obsiewki, na grzę­dy, rośliny używane do grup, dalej pnące się lub wijq,ce oraz trwale, podaje rady uUadania obsie­wek, grzęd czyli rabat, w końcu zaś opisuje w al­fabetycznym porządku najważniejsze kwiaty grun­towe wraz z ich uprawą,.

Kwietniki kobiercowe rospoczyna p. J. zasada­mi ogólnemi ich urządzania, podaje materyjat do układania kobierców, dzieląc ro~liny pod tym wzglę· clem na: l) kobiercowe właściwe czyli liś ciaste,

2) kobiercowe kwiatowe, 3) okazałe. Jeden cały rozdział (III) zawiera liczne przykłady czyli wzo­ry różnorodnych kobierców, poczynając od najskro­mniejszych a kończąc na najwięcej złożonych.

Kwiaty pod szkłem stanowią, c zęść IV ~Ogrodu

ozdobnego". Po uwagach wstępnych, autor opisu­je szklarnie: a) zimną, jej urządzenie uzupełnione rysunkami, dodaneroi na końcu książki, b) cieplar­nią,, z elldziałem zimnym, również objaśnione ry­sunkami. Następnie mówi o ogrzewaniu, przewie­trzaniu, cieniowaniu i nakrywaniu szklarni, o roz· mnażaniu roślin szklarniowych , o donic zkach, ku­błach, ziemi i nawozach, o przesadzaniu, podlewa­niu i zraszaniu, pomieszczeniu roślin w szklar· niach, zimowaniu, wystawianiu na dwór i wnosze­niu do budynków, wreszcie podaje zasady pędze­nia roślin szklarniowych.

W końcu opisuje najważniej sze rośliny szklar­ni zimnej, jakoteż najważniejsze rośliny cieplar· niowe, podając zarazem wskazćwki icb hodowania.

Z tego ogólnego przeglądu pokazuje się caty obszar materyjału, jaki obejmuje praca ostatnia p. Ed. Jankowskiego.

Pozostawiają,c szczegółową, oceni) specyjalistom ogrodnikom, zaznaczamy, że .Ogród przy dworze" napisany jest według planu dokładnie i konsekwen· tnie nakreślonego, odznacza sil) jasnością, i popra­wnym językiem. Techniczna strona wydania sta· ranna, druk czytelny, a liczne drzeworyty oraz ta· blice litograficzne, pięknie wykonane i czysto od· bite, stanowią nietylko uzupełnienie tekstu ale na­wet ozdobę książki. Według naszego przekonania praca p. E. J. powinna się znaleść w rl)ku każ· dego miłośnika ogrodnictwa, a ternbardziej każde­go posiadacza ogrodu, obejmuje bowiem całość wiedzy ogrodniczej i daje możność zapoznania sill z wieloma cennemi wskazówkami i wiadomościami.

A. S.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 15: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr31. WSZECHŚWIAT. 495

KRONłKA NAUKOWA.

ASTRONOMIJ A.

Powierzchnia Marsa. W uzupełnieniu szczegó· lów dostrzeżonych na powierzchni Marsa (ob. Wszechświat Nr 27 r. b.), podoje p. Perrotin wia.· domość, że odkryl tam kanaly, po części podwój· ne, wybiegające z mórz poleżonych na pólkuli po· ludniowej w pobliżu równika i biegnące aż do okolic bieguna. pólnocnego w kierunku południ­ków. Bieg tych kanałów śleazić można. nawet przez morza. północne. (Comptes rendus).

S. K.

FIZYKA.

- Wpływ promieni pozafijoletowych na elektryczne przewOd!Jictwo gazów i powietrza dostrzeżony został

pora.z pierwszy przez IIertza, a niedawno był też badany przez wielu innych fizyków. Przy tych doświadczeniach posługiwano się dotychczas ma· ~zyną, IIoltza lub cewką, Rumkorffa, o elektrodach (dwu ostrzach albo dwu kulkach metalowych) tak od siebie oddalonych, aby w ciemności iskry ju7. nie przeska ki wały: wówczas silne oświetlenie elek­trodo ujemnego wywoływało ponowne wyładowa­nia. iskier, czyli długość ich skoku znnczuie się zwi~jkszala. Stwierdzono też, że ową, zdolność po· budza.jącą, światła przypisać należy wyłącznie pro­mieniom fijoletowym o znacznej łamliwości, gdyż

świaHo elektrycznej l!!mpy lukowej, przepuszcza· ne przez warRtW\l wody lub przez pryzmat i oczy­szczone przeto w znacznej cziJści od promieni cie· plikowych, oddziaływa niemniej czynnie na elek­trod ujemny, zachowując sil! natomiast obojętnie względem elektrodu dodatniego.

ł'p. Righi i Stoletow powtórzyli niedawno te do­świadczenia w .sposób odmienny, ~tasując przy tern wyładowania ogniw galwanicznych, o nieró· wnie słabszem na.pil)ciu (potencyjale) elektrycz· nem: obwód bateryi obejmowal czuły galwano· metr i był przerwany warstewką, powietrza (o gru­bości kilku milimetrów), oddzielającą, plytę meta­lową, (elektrod ujemny) od siatki metalowej, połą­czonej z biegunem dodatnim. Otóż galwanometr wskazywal znaczne odchylenia, gdy promienie świetlne padały przez siatkę na metalową płytę ujemną.

Bichat i Blondlot (C. R. t. CVI, str. 1350) wy­kazali, że w powyższem doświadczeniu Stoletowa można. skutecznie zastąpić płytę metalową, przez karton papierowy, z:wlaszcza, gdy pokryty jest on sudzą lub grafitem; natomiast prąd nie przepływa w galwanometrze, jeżeli ujemny biegun bateryi zlączony jest z warstwą, wody lub atramentu, roz· laną, na tafelce szklanej. Przyczyna. tych cieka­wych zjawisk fizycznych nie jest jeszcze dostate­cznie poznaną,.

A. H.

METEOROLOGIJ A.

- Cyklony zwrotnikowe i pozazwrolnikowe. P. R. Abercromby, znany z badań nad cyklonami strefy umiarkowanej, zwiedził umyślnie obserwa.toryja. na. wyspie św. Maurycego, w Madras, Kalkucie, na n'l:anili, w Hongkong i Tokio, aby zebrane tam da­ne spożytkować do swych poszukiwań. Z rezulta­tów, które przedstawił towarzystwu królewskiemu w Londynie, podajemy niektóre szczegóły. Wszy­stkie cyklony mają, dążność do przyjmowania. po­staci owalnej, której oś długa. przypada. najczę­

ściej w kierunku, w jakim sil! cyklon posuwa. Or­kany zwrotnikowe mają, w ogólności wymiary da­leko mniejsze, aniżeli poza.zwrotnikowe, depresyja ich jednak środkowa jest daleko silniejsza, aniżeli w ostatnich. Pod wszystkieroi szerokościami przed nadejściem cyklonu ciśnienie podnosi sil! nieco, sprowadzając niezwykle piękną, pogodę. Cyklony powstające na morzu rzadko wdzierają, się na. ląd, a zwykle roschodzą ~ię, przybywając do wybrze­ża. We wszystkich cz~ściach świata. po przejściu cyklonu przybywa bardzo często inny tąż sarną,

drogą,. W cyklonach zwrotnikowych szybkość wia­tru wzmaga. się, w miarę jak zbliżamy się do środ­ka wiru, w szerokościach znaczniejszych najsil· niejsze wiatry przypadają, często daleko od środka.. Chmury pierzaste w okolicach zwrotnikowych ota­czają, obszar wiru, w szerokościach wi\)kszych wy· stępują tylko w przedniej jego połowie. Każdy

cyklon okazuje dwojaką symetryj\j: jeden szereg zjawisk, jak postać owalna, ogólny obrót wiatru i obszar deszczu, zostaje w stosunku do środka wi· ru; natomiast temperatura, wilgotność, ogólny cha­rakter chmur wiążą się wiec~j z liniją dzielącą wir na. część przednią i tylną. SzerPg pierwszy zjawisk wybitny jest głównie w okolicach zwro­tnikowych, gdzie energija obrotu powietrza jest znaczna., a szybkość posuwania się wiru mała, gdy szereg drugi wyraża się silniej w cyklonach poza· zwrotnikowych, gdzie szybkość obrotu jest mała, a natomiast posuwanie się wiru odbywa. 8ię z szyb­kością znaczną,. Pierwszy szereg nazwae można ?jawiska.mi zależnemi od obrotu, drugi zjawiskami zależneroi od posuwania się cyklonu.

S. K.

Nekrologij a..

W dniu 24 Lipca J•. b. zmarł w podeszłym wieku zasłużony u nas chemik Józl'f lłt•łza.

2yciorys jego podamy w jednym z następnych numerów naszego pisma.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 16: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

49G WSZECTIŚWIAT. ~r 31.

KsiCAżki i broszury nadesłane do Redakcyi Wszechświata

J A K O N O W O Ś Ć.

Pamięłnik akademii umiejętności w Krakowie. Wy­dział matematyczno·przyrodniczy, t. XIV, 1888 r. Treść: I) Dr Józef Puzyna: O v.astosowanin nogól· ni<Jnych form iuterpolauyjnych Lagrangco. (tab. l). 2) Dr Stanialaw Żurakowski: Dowód twierdzenia II. Wrońskiego. 3) Dr A. Walentowicz: O przy· padkn dwupłciowości obustronnej u świni (tab. H i III). 4) Dr 'i\'. Teisseyre: Stndyja paleontologi· c1.ne (tab. IV i V). f>) Franciszek Tomaszewski: Przyczynek do znajomości stałej dielektrycznej pły· nów (tab. VI). 6) Prof. J. Rosta fiński: Porównanie tak zwanych zielników Falimirza , Spiczyńskiego

i Siennika. 7) Prof. J. Rostafiński: Nn8za litera­tura botaniczno. XVl wieku, oraz jej antorowie lub Uumacrc. 8) Prof. W. Żmurko: O powierzch­niach spr1.~żonych z powierzchniami rz~Jdu clru­giego.

Rosprawy i sprawozdania z posiedzeń wydziału małe· matyczno·przyrodniczego akademii umiejętności t. xvrr. I. Rosprawy: l) Dr Wt Rotbert: Rozwój zarodni u grzybów z rodziny Saprolegnijowatych (tab. 1). 2) Dr Br. Lachowicz: O absorpcj>i ciepła promie­nistego przez ciała płynne. 3) Dr Br. Lachow'icz: O objętości drobinowej związków chemicznych w stanie płynnym. 4) Dr J. Szyszylowicz: Poly-

petalae tbalam;florae Ueh111annianae. 5) l\1. Raci­borski: O rzekomem przystosowaniu się liści do uderze1i gradu i kropli deszczu. 6) Dr E. Bandrow­ski: O dwufenylo·para·azofenylenie. 7) Dr E. Ban. drawski: O dwunitrobenzydynach. 8) Dr S. Ko. stanecki: Synteza ~-orcyny. 9) Dr H. \\ielowiey­ski: Badania nad h1stologiją owadów. Cr.ęść I. ~e­mocera (tab. If-Vli). 10) 1\L Raciborski: Odmia­na teratologicma Lo.minm album. II. Sprawozda­nia z posiedzeń wydziału i komisyj wydziałowych.

Do nabycia we wszystkich ksi~garniach.

ODPOWIEDZI REDAKCYI. WP. Władysławowi Am. w Starym Sączu. Carl Frie·

drich Neumann und dr Ferd. Zirkcl - Elemeute der Mineralogie- Letzte Auflage- Leipzig, :b:ngel­mann.

WP. R. K. w Serejach. Flora Polska Wagi i Opi· sanie roślin na Litwie, Podolu i Ukrainie dziko rosnących, JnndziUa.

WP. K. S. z Lublina. Kwalifikacyja naukowa z ukoń­czenia uniw•~rsytetn w Cesarstwie była w przeszło· ści wystarczająca w uniwersytetach niemieckich do pozyskania stopnia naukowego. Zechce WPan zwrócić się z zapytaniem piśmiennym do rektora uniwersytetu w Ileidelbergu, a z pewnością otrzy­ma Pan odpowiedź objaśniającą go.

Euletyn :meteorologiczny za tydzleri od 18 do 24 Lipca 1888 r.

(ze spostrzeżeń na stacyi meteorologicznej przy Muzeum Przemysłu i Rolnictwa w Warszawie).

Barometr E-~ l ~ -~ Kierunek wiatru

Suma

opadu Uwagi. , 101 700 mm + Temperatura w st. C. g,,.§ l

~ 7 T.Tf p. T ~--;:- 7 r. / l p. 19 Wl"Najw. /Najn. ~ ·~ 181 38,2 \ 38,1 / 39,5 \ 20,8 1 23,5 [ 17,41

1

2u,O f 13 ,5 /:-8-1--+-[ --W- S-;v_N'_, \-1'8 _ _..!._3_,8--+-D-. _w_n_o-cy--i- o_d_5_p_op_o_l._

19 38,4 37,7 38,3 21,4 1 24,2 1R,4 25,!! 14,0 ti5 WS,W.W 2,0 D.wn., iod4do6popot. 20 37,7 38,1 40,7 16,2 J5.G 15,8 17,2 14.3 , 86 SW,SW,WN 10,6 Deszczdr.rano, pop. ulew. 21 42,6

1 43,8 1 46,4 17,4 22,2

1 15,4 24,0 12,6 85 w;w, \V N !l,9 Pop. burza, wiecz. d. ulew.

22 47.9 48,7 4!l,9 !9,2 / 23,6 17,8 25,5 13,5 62 W,\VN,WN 0,0 W nocy deszcz 23 51,2 , 50,8

1 50,:! 20,2 23,0 20,3 2G,O 14,0 l 58 W::>, N, WN 0,1

24i 49,0 48,31

50,5 16,81

25,S l 20,6 26,4 14,21

GB SE,SW,W 0,0

~.....____._....

Średnia 4-l ,l 19,3 70 26,4

UWAGI. Kierunek wiatru dany jest dla trzech g0dzin obserwacyj: 7-ej rano, l-ej po poludniu i O-ej wieczorem. b. znaczy burza, d. - deszcz

TREŚĆ. Szarotki. Leontopodium stellaturn (Lmqk), przez Józefa Rostafińskiego.- Jan Heweliusz, astro· nom gdański, wspomnienie w 200·ną rocznic\) śmierci, napisał Daniel Wierzbicki. - O metodzie. ba· dania naukowego, przez prof. Henryka Hoyera.- V zjazd lekarzy i przyrodników polskich we LwowJe.­Sprawozdanie. - hronika naukowa.--: Ne~rologija. - Książki i broszury nadesłane do redakcyi Wszech·

świata. - OdpoWledzJ Redakc~i. - Buletyn meteorologiczny.

~==================~=========================~ Wydawca E. Dziewulski. Redaktor Br. Znatowicz.

)J;osao.lleBO ~eHSyPOIO, Bapma11a 16 lrC'.Illl 1888 r. Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna N .26. Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 17: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr 31 z dnia 29 Lipca 1888 roku.

WSZBCBŚWIA T. . '

TYGODNXK POPULARNY,

P Oś W l ~ C O N Y N A U K O M P R Z Y ROll N I C Z Y M.

Karta nieba na miesiąc Sierpit:ń.

Kalendarzyk astronomiczny na Sierpień..

Dłuższe j uż a ciepłe jeszcze wieczory czynią, ten miesiąc jednym z najkorzystniej ­szych do obserwacyj nieba gwiaździstego, ~tórego bogactwo zaczyna się wzmagać I zbliżać do wspaniałości zimowej.- W go-

1 dzinach wieczornych na południe zen i tu błyszczy Wega w Lirze, a w jednakowej od niego odle6tości ku wschodowi Deneb, najpiękniejsza gwiazda Łabędzia, ros tacza­ją,cego się w postaci krzyża na drodze mle­cznej; nieco poniżej tej konstalacyi ros ci:} ­gają, się, po obu stronach gwiazdy pierwszej wielkości A.tair, skrzydła Oda. Na polu­dniowej stronie horyzontu zbliża się do za­chodu Strzelec; na niebie zachodniern. bł ysz­czy Wężownik, W ą,ż, Het·kules i W o larz

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 18: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

XXII W>:ZECJIŚWIAT. Nr31.

z Arkturem, obok Korona północna; na pół­nocno- zacbodniem Niedźwiedzica Wielka, od której długie sploty Smoka ciąf!;ną aż do zenitu, otaczając Niedźwiedzicę małą. na pól­nocy. Na północo-wschodzie Cefeusz i Ka­syjopea, a bliżej poziomu Perseusz i Woź­nica. Wschodnią stronę nieba zalega wiel­ki czworobok Pegaza, l'ączący się z Andro­medą, a tuż nad poziom wynurza się Ba­ran.

W Sierpniu ziemia napotyka liczne roje meteorów; Denning naliczył ich 55. Naj· wspanialszym z nich jest słynny rój Per­seidów, albo łez świętego Wawrzyńca, roz­rzucający -po niebie w ciągu nocy od dnia 8 do 12 obfity deszcz gwiaździsty, wybiega­jący z gwiazdozbioru Perseusza.

Czas wschodu i zachodu wielkich planet, oraz ich położenie śród gwiazdozbiorów, da· je tablica:

Dnia

10 20 30

10 20 30

10 20 30

10 20 30

lO 20 30

lO 20 30

lO 20 30

Wschód

g. m.

3.13 r. 4. 25" 5. 40"

5. 19 r. 5. 52 •• 6. 25"

0.38 w. o. 33 " o. Ś1 "

PLANE TY.

lUerknt·y.

Zachód Przejście przez poludnlk W konstehcyl

g. m. g. m.

7. 7 w. 11 .10 r. Rak 'i. 17 ,, 11. 51 ,, }Lew 7. 10 " o. 25 w.

\\'enns.

7.59 w. 7. 42 " 7. 21 "

lllnrs.

O. 39 w. }Lew o. 47 " O. 53 " Panna

9.48 w. 9. 21 " 8. 55"

5.13 w.ł 4 57 " Waga 4. 43 "

Jowisz.

2. 3 w. 10. 41 w. }.28" 10. 4,. o . 54 " 9 • 26 ,.

6. 22 w. Waga. 5 · 46 " }Niedźwiadek ó .10 "

3. 53 r. 3. 21 ,, 2 .4R"

9. 59 r. 9.23" 8.46"

10,53w. 10.14" 9. 37"

Safnrn.

7 . 23 w. 11 . 38 r.) 6 . 4 7 " 11 . 4 " ~ Rak 6.15" 10.29")

Urn n.

9.13 w. 8.35 " 7. 56 "

3. 36 w. ł 2. 59 " Panna 2. 21 "

Neptnn.

2.35 w. 1.56 " 1.17 "

6. 44 r. l 6. 5 ,, Byk 5. 26 "

Stońce w ciągu Siet·pnia szybko zbliża się ku równikowi; w początku miesiąca odda­lone jest od niego na północ o 18° w końcu o 8° tylko, - stąd długość dnia szybko tez maleje i lato zmierza ku schyłkowi.

PRZEBIEG ZJAWISK

METEOROLOGICZNY CH w Enronie środkowej,

w ciągu miesiąca Maja 1888 roku.

Maj t'. b. odznacz:tł się niską temperatu­rą, umiarkowaneroi opadami wód atmosfe~ rycznych i słaberoi ruchatui powietrza. Za­sługuje na zaznaczenie bardzo wysoka, względnie temperatura w dniach 19 i 20, z występująceroi jednocześnie liczneroi miej­scoweroi bm·zami elektrycznemi.

W pierwszych dniach· miesiąca aż do d. 8 przestrzeń wysokiego ciśnienia atmosfery· cznego, przewyższającego 770 mm, zajmo­wała południo-zachód Europy; depresyje zaś barometryczne przesuwały się przez północ i pólnoco-zachód. Z tego powodu w Europie środkowej przeważały wiatry zachodnie i południowo - zachodnie, pod wpływem których temperatura wogóle utrzymywała się wysoko, dochodząc w po­łudniowych częściach Eurppy środkowej do 25° C. \V tym przeciągu czasu, szczegól· niej dnia 3 i 4, miały miejsce częste i obfite deszcze, połączone niejednokrotnie z burza· mi, mianowicie w Niemczech.

Dnia 9 maximuru barometryczne -przesu· nęło się nad wyspy Brytańskie, a minimum nad północo-wschód Europy i takie roz· mieszczenie ciśnienia powietrza przetrwało aż do dnia 15. W skutek tego powstały nad Europą środkową wiatry północno-zacho­dnie, ktore zniżyły temperaturę i zachmu­rzyły niebo. I jakkol wiek "Pankracy, Ser· wacy i Bonifacy" nie odznaczyli się w t.ym roku przymrozkami nocneroi wogóle, to wszakże na te dni przypadł znaczny spadek temperatury i w naj większej liczbie naszych stacyj najniższa temperatura w ciągu całe· go miesiąca była notowana d. 12 lub 1~.

Od dnia 15, przez wystąpienie zniżkt b~­rometrycznej nad oceanem na zachodzte Szkocyi, która. szybko objęła całą Europ~

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 19: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

Nr. 31. WSZlWHŚWIAT. XXIII

zachodnią, wiatry południowe i południowo­wschodnie sprowadziły wypogodzenie się nieba i podwyższenie tempemtury. Szcze­D"ólniej niezwykłe podniesienie temperatury ~iało miejsce w Europie środkowej w dniu 18 i 19, na naszych zaś stacyjach d. 19 i 20, w których to dniach notowano tak wysokie temperatury, jakie w tych okolicach przy­trafiają się tylko w środku lata. I tak np. dnia 18 w Bambergu było 30° C, w Magde­burgu i Berlinie 31° C, w Królewcu 32° C; dnia 19 w Hamburgu 30° C, w Bambergu 31o C, w Magdeburgu i Berlinie 32° C, w Królewcu 33° C, w Józefowie i Orysze­wie 31° C, w Młodzieszynie 32° C, w San­nikach 33° C; dnia 20 w Lublinie 300 C, w Szczurzynie pod Ciechanowem 32° C, w Młodzieszynie 33° C, w Sannikach nawet 34° C. W związku z tern gwałtownem podwyższeniem temperatury wystąpiły sil­ne burze, naprzód dnia 19 w zacbodnich Niemczech, potem dnia 20 w środkowych i wschodnich i dnia 21 u nas, połączone z szybkiero oziębieniem i dość znaczneroi deszczami.

Dnia 20 i 21 maximum barometryczne przeszło z południo-zachodu Europy nad wyspy Brytańskie, przez co nowa zaszła zmiana w roskładzie ciśnienia powietrza, która sprowadziła nanowo wiatry północno-

zachodnie. Pod ich działaniem temperatu­ra coraz bardziej się zniżała, przy zmiennej pogodzie; najzimniejsze dni w tym peryjo­dzie były w Niemczech 26 i 27, a u nas miej­scami jeszcze i 28.

Ten st:m rzeczy uległ zmianie dnia 29, gdy depresyja barometryczna zjawiła się na zachodzie Irlandyi, a w następnych dniach przesunęła się ku północo-wschodo­wi; wskutek tego nanowo wiatry południo­wo-zachodnie zaczęły wiać w rozważanym obszarze. Lecz wiatry te były połączone z deszczem i niebem pochmurzonem i z te­go powodu temperatura wzrastała bardzo powoli.

Naj wyższą. temperaturę na naszych sta­cyjach 34° C obserwowano w Sannikach dnia 20; najniższą -1,3° C dnia 13 także w Sannikach i -1,5° C w Mińsku Guber­nij alnym. N aj więcej wody spadłej z desz· czu zebrano w Sannikach 50,3 mm.

W Warszawie najwyższy stan barometru 758,1 mm obserwowano dnia 23, najniższy 740,7 mm dnia 14. Najwyższą temperaturę +29,6° C notowano dnia 20, najniższą +2,0° C dnia 13. Wody z deszczu w ciągu całego miesiąca spadło 26,2 mm; naj więcej w ciągu jednej doby 6,3 mm dnia 2.

W. K.

OGŁOSZENIA.

PAMIĘTNIK FIZYJOGRAFICZNY. Wyszedł z druku tom VII za r. 1887. Wydawnictwo Pam. Fiz. przyjm~je prenume­

ratę na tom VIII w ilości 5 rb. w Warszawie, a 5 rb. 50 k. z przesyłką. Now1 prenumera­torowie i nabywcy tomu VII mają prawo do kupowania tomów z lat poprzednich po cenie prenumeracyjnej.

WSZECHŚWIAT TYGODNIK POPULARNY1 POŚWIĘCONY NAUKOM PRZYRODNICZYM

"""VVychodzi vv '"'\A/a.rsza.vvie od ::LSS::L r.

JEDNOSTKI I STAŁE FIZYCZNE przekład J. J. Boguskiego, wydanie z zapomogi Kasy im. Mianowskiego, staraniem redakcyi

Wszechświata. Warszawa, 188~. Cena rb. l k. 20.

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/

Page 20: 31. Tom VII . POŚWIĘCONY NAUKOM …winntbg.bg.agh.edu.pl/skrypty4/0511/1888/wsz_1888_31.pdfkwiatków, które je promienisto otaczają. Czasem przy licznych koszyczkach, tworz ą

XXIV WSZECHŚWIAT. :.lr 31.

BIBLIJOTEKA PRZYRODNICZA WSZECHŚWIATA~ wydawana z zapomogi Kasy im. Mianowskiego.

OPUŚCIŁY PRASĘ

ZASAD"Y ~ETEO::ROLOG-II przez H. Mohna, przełożył St. Kramsztyk,

8° str. XVI, 318, VI z 43 dt·zeworytami w tekscie, o1·az 24 tablicami litografowanemi,

cena 'l'b. 2.

DAWNIEJ WYSZEDŁ

Krótki P~zewodnik do zajęć praktycznych z Botaniki mikroskopowej przez dra Edwarda Strasburgera,

prof. uniw. w Bonn,

8° str. X, 368, VI ze 115 drzeworytami w tekscie. cena rb. 2.

Prenumeratorowie Wszechświata, wnoszący przedpłatę wprost w redakcyi, za nadesłaniem po rb. 2 na każde z dzieł powyższych, mieć je będą. przesłane pod opaską. pocztową..

z. AJDUJE SIĘ POD PRASĄ:

Prac matemat~cmo-fiz~czn~cn tom i. Treść:

Dział pierwszy: Rozprawy.

l. O prawdopodobieństwie błl)dÓw przypadko­wych; przez Wlad. Go3iewskiego.

2. Własności i niektóre zastosowania wrońs.kia­

nów; przez S. Dicksteina. 3. Studyja nad prawem Clerk-Maxwella; przez

Wład. Natansona. 4. O zadaniu Taita; przez tegoż. 5. O obliczaniu blasku obrazów optycznych przy

układzie soczewek kullstych; przez A. Holowiń­skiego.

6. O metodzie oznaczania ro3szerzalności ćieczy, przez J. J. Boguskiego.

Dział drugi: Sprawozdania.

A. l. Wiadomość o obserwatoryjum w Płońsku i o pracach ś. p. Jana Jl}drzejewicza w dziedzinie astronomii i meteorologii; przez J. Kowalczyka.

2. Wiadomość o pracowni fizycznej Muzeum przemysłu i rolnictwa w Warszawie i pracach w niej wykonanych; przez J. J. Bognskiego.

B. l. Przegl%d prac z dziedziny gieometryi wie­lowymiarowej; przez S. Dicksteina.

2. O podstawach cynetycznej teoryi gazów (dysku­syja pomil)dzy Taitern a Boltzmannem); przez Wł. Natansona.

3. Poglądy Plancka na zasadll. zachowania ener­gii; przez Edw. Natansona.

C. Sprawozdania z piśmiennictwa polskiego w dziedzinie nauk matematyczno-fizycznych, za la-

1J;oaso.11eso ~eaayporo. Ba.pnusa 16 !IO.IH 1838 r.

ta 1886 i 1887 (stanowiące ciąg dalszy w zakresie przytoczonych nauk, wydawnictwa p. t. "Sprawozd. z piśmiennictwa naukowego polskiego w dziedzinie nauk matematycznych i przyrodniczych; tomów 4, za lata 1882 do 1885); przez J . J. Boguskiego, A. Czajewicza, S. Dicksteina, Wł. Go>icwskiego, A. Hołowińskiego, L. Kleckiego, S. Krarnsztyka, Edw. Natansona, Wład. Natansona.

\VIELKI ~IIKROSKOP po ś_ p. J"ędrzej evviczu

do sprzedania

w magazynie optycznym G. Gerlacha.

APTEKA

Wenoy i Wioro~órskie~o-45. Krakowskie Przedmieście. 45.

w WARSZA WIE,

Posiada na składzie:

BARWNfKl I PRZETWORY do badań mikroskopowych,

z fabryki Griiblera w Lipsku i innych. 3-3.

Druk Emila Skiwskiego, Warszawa, Chmielna M 26. '

Ze zbiorów Biblioteki Głównej AGH http://www.bg.agh.edu.pl/